TF # 10, February 2008

Page 1

CENA: 13zł w tym 7%VAT

NR 10/02/2008 LUTY

INDEKS 233021

ISSN 1897-3655





8

spis treści

10-17 20-27 30-35 36-39 Okładka: Foto - Kudi

WYDAWCA: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s5 31-024 Kraków REDAKCJA: Radosław Błaszczyński kult@tattoofest.pl Katarzyna Ponikowska ermine@interia.pl OPRACOWANIE GRAFICZNE: Asia STALI WSPÓŁPRACOWNICY: Dawid Karwowski, Jakub Murawski, Elżbieta Herzog, Agata Ćwierz, Raga, Nikita, Dorota TQD, Ola, Wojciech Firlej, Dante MARKETING I REKLAMA: Anna Błaszczyńska info@tattoo.biz.pl DRUK: Drukarnia FTF www.ftf.com.pl Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam. ISSN 1897-3655

PRENUMERATA RUCH:

42-47 48-51 52-53 54-57 58-61 62-65 68-69 70-73

DANTEIZMY Domowi tatuatorzy

10

PIOTR WOJCIECHOWSKI Wywiad Miesiąca BORIS – WĘGIERSKA LEGENDA Specjalnie dla „TattooFestu” MASZYNY Z DUSZĄ Przeczytacie i zobaczycie, jak powstają

20

AJ RUIN Traditional style BAMMER I KRAMMER Ekscentryzm i perspektywa JACK RIBEIRO Motywy na tatuaże znanego Francuza

30

TRYTON Studio z Bielsko-Białej THE WOODEN STORY Deskorolki w różnych klimatach

42

RAPORT MAŁOPOLSKA Ostatnio Kraków, dzisiaj reszta SPIRIT OF FASHION Berlińskie targi mody SARAH Jako Kudi Chick

54 62

CIEKAWE/ NADESŁANE Kolejna porcja ślicznych tatuaży

Prenumerata krajowa: Przez „RUCH” S.A. - wpłaty na prenumeratę przyjmują jednostki kolportażowe „RUCH” S.A. właściwe dla miejsca zamieszkania. Termin przyjmowania wpłat na prenumeratę krajową do 5 każdego miesiąca poprzedzającego okres rozpoczęcia prenumeraty. Prenumerata opłacana w złotówkach ze zleceniem wysyłki za granicę: Informacji o warunkach prenumeraty i sposobie zamawiania udziela „RUCH” S.A. Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy, 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, Warszawa telefony 5328-731 - prenumerata płatna w walucie obcej ; telefony 5328-816, 5328-734, 5328-819 - prenumerata płatna w PLN infolinia 0-800-1200-29, wpłaty w PLN na konto w banku PEKAO S.A. IV O/Warszawa, No. 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Dokonując wpłaty za prenumeratę w Banku czy też w Urzędzie Pocztowym należy podać : nazwę naszej firmy, nazwę banku, numer konta, czytelny pełny adres odbiorcy za granicą, okres

prenumeraty, rodzaj wysyłki (p - tą priorytetową czy ekonomiczną) oraz zamawiany tytuł. Warunkiem rozpoczęcia wysyłki prenumeraty, jest dokonanie wpłaty na nasze konto. Prenumerata opłacana w dewizach przez odbiorcę z zagranicy: przelewem na nasze konto w banku SWIFT banku : PKOPPLPWWA4 w USD PEKAO S.A. IV O/W-wa IBAN PL54124010531787000004430508 w EUR PEKAO S.A. IV O/W-wa IBAN PL46124010531978000004430511 po dokonaniu przelewu prosimy o przesłanie kserokopii polecenia przelewu z podaniem adresu i tytułu pod nr faxu +48 22 532-87-31. Opłaty za prenumeratę można dokonać również czekiem wystawiony na firmę „RUCH SA OKDP” i przesłanym razem z zamówieniem, listem poleconym na nasz adres jw. Informujemy, że klienci płacący z zagranicy mogą też dokonać wpłaty na prenumeratę kartami kredytowymi VISA i MASTERCARD w internecie http://www.ruch.pol.pl


Witajcie! Według niektórych filozofów czas nie istnieje. Czas przeszły już był, więc go nie ma. Czas przyszły dopiero będzie, więc również go nie ma. Czas teraźniejszy również nie istnieje, bo teraz już nie jest teraz. A nam zwyczajnie, po ludzku, czas zapieprza. Dopiero co martwiliśmy się, że zaczyna się słabszy sezon zimowy, cieszyliśmy się, że do krakowskiego festiwalu jeszcze masa czasu, a tu już końcówka zimy i do Tattoofestu 2008 raptem cztery miesiące. Luty, po nieco nudnawym styczniu, zapowiada się bardzo atrakcyjnie w świecie tatuażu, a to przede wszystkim za sprawą konwencji w Mediolanie. Miki Vialetto organizuje tam swoją kolejną imprezę, która według mnie jest po Londynie numerem dwa w Europie (Londyn, o czym już niejednokrotnie pisaliśmy, również jest organizowany przez Mikiego). Ponadto na naszym rodzimym podwórku też wydarzenie w postaci konwencji w Łodzi. Przypominamy, 16-17 lutego, klub Dekompresja. Obecność obowiązkowa! W tym numerze również mała zmiana, mamy nadzieję, że stała. Przybyło nam cztery stronki. Teraz magazyn „TattooFest” jest 76-cio stronicowy. Wiemy, że to jeszcze nie max, jakiego od nas oczekujecie, ale mały kroczek do przodu. Również, z czego się bardzo cieszymy, obecny numer udało nam się poskładać z materiałów bardzo różnorodnych. W stałych rubrykach przeczytacie „Wywiad Miesiąca” z Piotrem Wojciechowski, osobą kontrowersyjną, która jednak bardzo wiele zrobiła i robi dla polskiej sceny tatuażu. Przedstawimy wam postać i twórczość tatuatora, którego w zasadzie nie trzeba przedstawiać, Borisa, a także polskie studio z Bielsko-Białej, Tryton. W „Raporcie” konTATTOOFEST 6

INFO

tynuacja województwa małopolskiego. Ostatnio był Kraków, teraz reszta „górali”. Dante przedstawi wam swoje zdanie na temat domowych tatuatorów i będziecie mogli jak zwykle obejrzeć galerię „Ciekawe/Nadesłane”. W „Kudi Chicks” pokaże wam się Sarah z Niemiec, a w Murasowym kąciku traditional, AJ Ruin. Bardzo się też cieszymy z możliwości pokazania wam, jak powstają maszynki do tatuowania. Z mocno charakterystycznych tatuatorów przedstawiamy Bammera i Krammera, którzy pokazują, że warto poszukiwać własnego stylu. Znajdziecie również relację z berlińskiej wystawy deskorolek malowanych ręcznie, a także coś z mody - Spirit Of Fashion to impreza, na której byliśmy w styczniu! Na deser rysunki Jacka Ribeiro. Tak więc ilość materiałów mnoga i mamy nadzieję, że każdy znajdzie dla siebie coś miłego. Od przyszłego numeru wprowadzimy stałą rubrykę informacyjną związaną z trzecią edycją festiwalu krakowskiego. Na chwilę obecną potwierdzili już swój przyjazd praktycznie wszyscy polscy uczestnicy z poprzedniej edycji, a z nieobecnych Leńu z Wałbrzycha. Z zagranicznych, polskich tatuatorów ma się pojawić Kamil Mocet ze studia Evil From The Needle oraz Zappa. Z zagranicznych tatuatorów przyjadą m.in. Tribo i Peter Bobek z Czech oraz jeden z najlepszych obecnie tatuatorów na świecie, Victor Portugal. Zaczyna to wyglądać bardzo apetycznie a przecież lista zagranicznych wystawców nie jest jeszcze zamknięta! Wciąż czekamy jeszcze na potwierdzenie przyjazdu kilku świetnych artystów. Radek

Tattoo Convention Dresden 2-3 lutego 2008 Niemcy www.tattoo-convention-dresden.de

13th Milano Tattoo Convention 8-10 lutego 2008 Włochy www.milanotattooconvention.it

Tattoo Expo Leipzig 1-2 marca 2008 Niemcy www.tattoo-expo-leipzig.de

Tattoo Festival 16-17 lutego 2008 Łódź - Polska www.dekompresja.com.pl

3 Internationale Tattoo Convention Nürnberg 17-18 marca 2008 Niemcy www.die-tattoo-convention.de 13 Karlsruher Tattoo Convention 14-16 marca 2008 Niemcy www.die-tattoo-convention.de

11th International Hamburg Tattoo Convention 22-24 marca 2008 Niemcy www.endlesspain.com

INFO


Po raz kolejny odbędzie się w Moskiwe „pierwsza konwencja tatuażu” (tym razem profesjonalna). Impreza przewidziana jest aż na cztery dni, od 13-16 marca. Tym razem ma szanse na kontynuacje i przetrwanie. O ile wcześniejsze edycje festiwalu nie cieszyły się zbyt dużą popularnością, a grono artystów ograniczało się do lokalnych tatuatorów, tym razem trudno odmówić imprezie rozmachu. Być może za sprawą współpracy i patronatu jakiego udzielił konwencji John Montgomery z Tattoo Syndicate z Kalifornii. Zapewne z tego powodu imprezę tatuatorską w Moskwie swoją obecnością silnie wesprą Amerykanie Joshua Carlton, Joe Leonard z Monkey Wrench Black Saint, Paolo z Divinity Tattoo, Mike Deveries & Mario (Art Junkies Tattoo), Seth Wood (Fun City Tattoo). Poza przyciągnięciem takiej ilości sław świata tatuatorskiego zaplanowano atrakcje, które nam nie koniecznie kojarzyć się będą z konwentem, zwłaszcza w wydaniu europejskim. Ale może taka jest specyfika samej Rosji i Moskwy, gdzie, jak podkreślają organizatorzy, panuje boom na tatuaż i związaną z nim tematykę. Dlatego wśród atrakcji można znaleźć konkursy rysunku henną (tatuaż tymczasowy!!!) czy pokazy zdobienia paznokci. Gdyby komuś się to znudziło w trakcie imprezy, zawsze można podpatrzeć przy pracy mistrza w tworzeniu jadalnych portretów z czekolady lub pokazy aerografu. Organizatorzy zadbali o rozgłos medialny i promocję imprezy jako wydarzenia artystycznego. Dlatego w czterodniowym programie nie zabraknie też seminariów, jak również konferencji prasowej. Z tak bogatym programem, propagowaniem i możliwościami moskiewska konwencja może zaistnieć i tym razem liczyć na kontynuację. www.moscowbodyartfestival.com

3 numery to 39,00 a 6 numerów to 78,00 (kolejny dostaniesz w prezencie). Na terenie Polski przesyłka gratis. Poza granicami należy doliczyć koszt przesyłki. Żeby zaprenumerować Tattoofest należy:

1.

Skontaktować się z Anią, podać swoje dane i zaznaczyć od którego numeru chcesz otrzymywać gazetę (kontakt 12 429 14 52, 502 045 009 , kult@tattoofest.pl) Wpłacić kaskę przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja Szpitalna 20-22/5s 31-024 Kraków lub przelewem na konto: Anna Błaszczyńska 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001

2.

Jeśli chcesz otrzymać fakturę koniecznie nas o tym poinformuj podczas zamówienia!

Nasza redakcja nawiązała współpracę z tatuatorskim portalem internetowym TattooGuide. Jest to jeden z najdłużej działających i jeden z najbardziej znanych na świecie! W kilku ostatnich latach nieco zaniedbany wrócił do pierwotnego właściciela, który planuje przekształcić TG w wiodącą tego rodzaju stronę www w Europie, a w przyszłości ma ambicje ekspansji na cały świat. W 2008 roku na jego łamach ma zostać przedstawiona polska scena tatuażu z wywiadami i relacjami, a pomóc w tym przedsięwzięciu ma właśnie „TattooFest”. O szczegółach będziemy was na bieżąco informować w naszym magazynie.

Nasz magazyn można już kupować w formie elektronicznej ze strony www.tattoofest.pl. Płacić można na wiele sposobów, w tym również kartą płatniczą. Wprowadziliśmy taką formę sprzedaży przede wszystkim z myślą o osobach przebywających za granicą lub mieszkających w małych miasteczkach i wsiach, które nie mogą nabyć fizycznie naszego pisma. „TattooFest” w pliku pdf jest w jakości nadającej się do czytania i oglądania za pomocą komputera i nie nadaje się do wydruku. Cena tej wersji to tylko 10zł. Jeżeli jacyś wasi znajomi nie mogą kupić wersji drukowanej, poinformujcie ich proszę o tej możliwości zakupu.

Wydawnictwo jest nie lada gratką dla miłośników sztuki ukiyo-e, a także dla fanów sztuki Taiso Yoshitoshiego, oddanego ucznia Kuniyoshiego, którego śmierć w brutalnych i krwawych wydarzeniach targających Japonią w czasie upadku systemu feudalnego zainspirowała ucznia. Szkice w ekspresyjny sposób oddają grozę i ponury klimat tego burzliwego okresu, nie tylko poprzez silną psychologizację postaci, ale i poprzez sposób obrazowania tortur, demonów, duchów i samobójczyń. Yoshitoshi uwiecznił w swoich pracach sceny przemocy. Sztuka ta przez lata była odrzucana przez krytyków. Dopiero kolekcjonerzy i znawcy ukiyo-e, między innymi John Stevens oraz młode pokolenie Japończyków, zwrócili ponownie uwagę na jego prace i dołożyli starań, by pokazać je szerokiej publiczności. Yoshitoshi wrócił do łask i zajął należne miejsce u boku swojego mistrza. http://bulletins.myspace.com/index.cfm?fuseaction=bulletin.read&messageID=5209139799&MyToken=095a0b66-b9ff-4348-912c-bfc11fb8d118 TATTOOFEST 7


a c j a w Wino

DANTEIZMY

y r a dzi

o n i w za Problem tak stary, jak pierwsze studia tatuażu. Każda ze stron konfliktu ma swoje argumenty i próbuje się przekrzyczeć. Oczywiście studia są na nieco lepszej pozycji. One mogą krzyczeć oficjalnie, a nie pobekiwać żałośnie z piwnicy. Co, poza ogromnymi oszczędnościami, za które możemy zbudować parterowy domek (dmuchany), otrzymujemy tatuując się u domowego działacza? Zwykle nędzny poziom pracy i musimy sprzedać domek, aby uzbierać pieniądze na cover. W skrajnych przypadkach otrzymujemy całą paletę chorób, jakie ma nasz blok, oraz blizny. Blizny od tego, że struna nie została naostrzona na specjalnym kamieniu, ale na osełce z Chin... To wszyscy wiedzą, jednak nadal ludzie korzystają z usług takich jeleni. No to gdzie to wszyscy, a gdzie margines?! Wielu traktuje to jak Lotto, tylko nieco odwrotne są oczekiwania. Tutaj wygrywa ten, który nic nie dostał i przeżył. Może to brak adrenaliny w życiu codziennym powoduje wędrowanie do Zenka ze struną... Wspomniana loteria podnosi ciśnienie lepiej niż obijanie sobie ryjów na ulicy, wyczynowa jazda Pornolezem czy zwyczajne skąpstwo. To ostatnie jest niesamowicie śmieszne. Bluzy z ryneczku się nie kupi, bo to śmieć i zaraz się rozlezie, no i nie ma żadnej łyżwy ani innego znaczka. Buty też muszą kosztować. Jak nie będą dobre, to się będą śmiali na osiedlu. A tatuaż? Pomacha sobie taki pacjent kilka godzin maszyną i woła za to wielkie pieniądze. Przegięcie! Ziomek ma taką z długopisu i też mu to dobrze idzie, a jest taniej... Referacik można namazać odnośnie tego, co znaczy w mniemaniu klienta „dobrze”. Dla jednego „dobrze” tzn. czysta praca, która coś przedstawia, dla drugiego - radość z tego, że nie odetną mu ręki. To mocno spłycony

TATTOOFEST 8

pogląd klientów, którzy decydują się na tatuaż naprawdę spod lady. W zasadzie spod kurzu pod ladą... Zwykle studia nie postrzegają takiego planktonu jak zagrożenie. Jest to jest. Zabić go za to szkoda, bo się ciuchy pobrudzi, a głośno nie wypada gadać, że za covery też się ma pieniądze i to czasem wyższe niż za „czystą” skórę. Gorzej, jak plankton zaczyna się konsolidować (sejmik dziargatorów) i w miasteczku zostaje tylko jedno studio otoczone długopisami z silniczkiem. Jeżeli prace są naprawdę dobre, to utrzymuje się na powierzchni i ma klientów. Zazwyczaj z innych miast, ale jakoś daje radę. Gdy jedynie trzyma „średnią krajową”, niestety podziela los Titanica. Orkiestra grała pięknie do samego końca, ale... Co to ma wspólnego z nami, klientami? Masa nieuświadomiona, która chce mieć tatuaż a nie blizny, nie będzie korzystać z usług tych, co są najniżej na drabinie tatuażu. Będzie szukać taniego, lecz studia. I tu rodzi się problem, bo „Zenki” zabiły to tanie studio. Trzeba migrować do innego miasta. Można tutaj jeszcze wyszczególnić studia walczące z chałupnikami. Sami do końca nie wierzą, że wygrają, ale skoro już się wyruszyło na krucjatę, to nie można zawrócić do domu przed telewizorek. Gatunek pod ścisłą ochroną to ci naprawdę wierzący, że pozbędą się dziargatorów i na ulicy będzie można oglądać tylko piękne prace... Ideowcy. Jak takich spotkacie, nie śmiać się, ale zanotować spostrzeżenia w zachowaniu, bowiem to bardzo rzadki gatunek, nieznany do końca. Większa większość podchodzi do tego na pełnym luzie, robić swoje i nie przejmować się. Rynek sam się określi i sam dokona wyboru. Skoro nadal istniejemy i obroty są, to całe społeczeństwo nie może być ślepe.

Teraz poglądy drugiej strony. Tutaj też można zaobserwować różne stronnictwa. Studia tatuażu postrzegane są jak siedlisko zła wszelakiego. Siedzą tam tylko spasione typy, które zainteresowane są jedynie dalszym nabijaniem kabzy i robieniem ludziom wody z mózgu. Tatuaż stracił dla nich plemienno-podwórkowy charakter. Zachciało im się kopiować Alfonsa Muchę, Gajgera, czy jak mu tam, i odbierają nam kaskę. Dziara ma być prosta i ma coś oznaczać, czy jesteś ziom czy nie. Fajne „wrzuty” robi się przy piwku i za małe pieniążki. Trzeba się trochę namachać, ale ludzie przychodzą i jest dobrze. To skrajne poglądy, tego typu osobniki występują rzadko. To również ideowcy. Wierzą, że to właśnie oni tworzą sztukę, że to ich prace są tatuażami, a nie jakiś tam styl przeniesiony jedynie na skórę. Stworki te nie ewoluują. Pozostają ciągle na tym samym etapie. Następni są wiecznie uczącymi się sknerami. Ich zdaniem studia są ok, ale oni stanowią dla nich konkurencję (!). Cały czas są na przysłowiowym wylocie. Nie wyjdzie, to się silniczek zamontuje ponownie w wieży i z głowy. Na normalny sprzęt nie wydadzą kasy, bo szkoda. Jak im to nie będzie szło, to są stratni kilka stówek. Higiena? Coś tam przeczytane, wiedza zaczerpnięta z Wikipedii i forum. Nie chciało się czytać wszystkiego, poszło się po nagłówkach danych tematów. Jak coś spartolą i zostaną na tym przyłapani, tłumaczenie jest jedno: „Ja dopiero zaczynam...” I tak przez 10 lat. W przypadku tych stworzonek szanse na ewolucję są jak 1: 100 000. Zgodnie z tym czarno-białym podziałem można do kociołka dorzucić jeszcze zagubione „sierotki”, które nie bardzo wiedzą, co robić ze sobą dalej. Nie do końca mi to pasuje, bowiem z tego stadium

rozwijają się właściciele salonów. Jest to grupa, która staje na uszach, żeby trzymać standard salonu. Mają w swoim M3 wydzielony kącik będący zarazem ołtarzem i ziemią świętą. Tam wstęp mają tylko oni i klient po uprzednim zaproszeniu. Poziom prac jest różny, raz na poziomie określanym mianem „poprawnie”, raz radzą sobie z określonymi tematami lepiej niż lokalne studia lub nawet je wyprzedzają. Dlaczego jeszcze nie posiadają własnego szyldu? A to „mama kazała być bankowcem”, a to „kończę dopiero studia i cały czas uczę się tatuować” lub „jestem jeszcze za cienki w uszach, żeby posiadać własny salon (jak wyjść z ukrycia, to z czymś)”... Wymówek jest tyle, co „sierotek”. Są to „wolni strzelcy”, „w trasie” itp. Dla nich studio tatuażu stanowi cel, a nie konkurencję. Takie pokemony potrzebują bodźca do transformacji ;) Co otrzymamy od tej grupy? Ryzyko chorób nie jest wielkie, porównywalne ze studiem średniej klasy. Tatuaż też będzie wykonany poprawnie lub bardzo dobrze. Finansowo nie zaoszczędzimy wiele, może to być 10-15 % mniej niż w studiu z szyldem. Zanim ktoś zacznie wojować skarbówką, to przypominam, że wielu z tych niezdecydowanych rozlicza się z Urzędem, nie wszystko bokiem... Opisanie tego nic nie daje. Nic, poza uniknięciem wywalenia tej rubryki przez Naczelnego. Nie spowoduje to oświecenia narodu. Nadal szara strefa będzie istniała. Jedynym moim założeniem jest pogorszenie jej warunków bytowych, porażenie ich (można nawet prądem) i zmuszenie do ewoluowania na wyższe stadia rozwoju albo doprowadzenie do śmierci zawodowej. Machając szabelką i ostrzegając na każdym kroku, nie dokonamy tego. To wasza/nasza rola drodzy Klienci. Dante



Tatuuje ponad 12 lat, wydaje pismo od przeszło siedmiu lat. Od pięciu lat kolekcjonuje wszystko, co ma związek z tatuażem. Prowadzi firmę w Polsce, pracuje w Stanach Zjednoczonych w Industrial Art, jeździ po świecie. Piotr Wojciechowski ma 32 lata. Pochodzi z górniczego miasta Jastrzębie Zdrój. Jest absolwentem artystycznych studiów cieszyńskiego Instytutu Sztuki. Tatuowania uczył się w Shadow Skin Graphic w Wodzisławiu Śląskim i Art Linie w Rybniku. W 1999 roku otworzył własne studio w Zabrzu. Po perturbacjach z lokalem D3XS znajduje się teraz w Gliwicach. Tam też mieści się siedziba magazynu „Tatuaż – Ciało i Sztuka” i wydawnictwa Kontrowers. - Twoja pasja to tatuaż. Tatuujesz, wydajesz gazetę, kolekcjonujesz przedmioty związane z tatuażem, prowadzisz własne studio tatuażu. Która z tych rzeczy jest dla ciebie najważniejsza? Piotr Wojciechowski: Wszystkie aspekty zjawiska tatuowania są dla mnie jednakowo ważne, choć mają swą chronologię i jedno jak gdyby wynika z drugiego. Tatuuję ponad 12 lat, wydaję pismo ponad 7 lat, kolekcjonuję od oko-

TATTOOFEST 10

ło 5 lat. Ten ostatni aspekt, jako najświeższy, sprawia mi najwięcej frajdy. Może dlatego, że o ile tatuowanie i prowadzenie wydawnictwa kręci się wokół robienia pieniędzy (jak by nie było), to przy kolekcjonowaniu kasa płynie jak woda. Moje wielopłaszczyznowe zainteresowanie tatuażem bierze się z chęci zgłębienia zjawiska do maksimum. - W swoim tatuowaniu mieszasz różne style, ale jedno-

cześnie widać, że wzory posiadają indywidualną myśl. Starasz się dopasować je do osoby tatuowanej czy raczej osobę do swojej wizji? PW: To zależy od sytuacji i klienta. Przez ostatnie lata pracy w Stanach zacząłem jak gdyby od nowa. Pracując u kogoś, ciężko jest na początku promować własne pomysły, zwłaszcza gdy szturmująca klientela nie ma zbytnich wymagań i chce po prostu zrobić sobie jakąś małą pierdołę. Trze-

ba się tymi klientami jakoś podzielić. Nie męczy mnie to jednak. Wręcz przeciwnie. Kiedy robię coś w stylu, który jakoś mniej mnie interesuje, to z tej przygody staram się wynieść jak najwięcej nauki dla siebie. Skupiam się na stronie technicznej oraz staram się komponować własne plecionki celtyckie, własne tribale, własne old schoole i własne kompozycje orientalne. Daje mi to wiele radochy i jest niesamowitą lekcją techniki. Dzięki temu nie


cia na emigracji w Ameryce. To echa poglądów Szukalskiego na sztukę słychać w moich odpowiedziach na dwa wcześniejsze pytania. Rysując, malując czy tatuując, chcę sięgać do skarbca kultury, z której się wywodzę, podobnie jak Szukalski i wielu innych. Tylko to tak naprawdę gwarantuje mi szczerą inność i oryginalność we współczesnym świecie, który zdaje się zatracać swoje korzenie. Z drugiej strony ciężko jest być Polakiem i jednocześnie specem od tatuażu japońskiego czy polinezyjskiego. Z kolei nadmierny indywidualizm i ucieczka w stronę wysublimowanych przeżyć artystycznych, w stylu „co artysta chciał powiedzieć”, wraz z wiekiem wydaje mi się coraz mniej wartościowa i funkcjonalna. - A inspirujesz się w tatuażu innymi tatuatorami? Czy starasz się tego unikać? Wywarł ktoś ostatnio na tobie wyjątkowe wrażenie? PW: Innymi tatuatorami staram się nie inspirować, choć romam problemów z wypełnieniem powierzchni płaską czernią, misternym konturem czy też zrobieniem dobrego portretu. Kiedyś robiłem dużo reali i kręciły mnie jakieś ekspresyjne abstrakcje i tylko w tym tak naprawdę chciałem być dobry. Czułem się zajebistym artystą. Ale moje rzemiosło było naprawdę do dupy. Widzę to doskonale, patrząc na moją starą dokumentację tatuaży. Dziś wiem, że bez rzemiosła nie ma dobrej sztuki. Powiem więcej, rzemiosło bez sztuki jest możliwe, natomiast sztuka bez do-

to dużo reprodukcji. Traktuję je jako osobną kategorię, gdyż nie lubię zmieniać czy przerabiać czyichś wzorów. To dla mnie dowód na brak inwencji. Generalnie, naśladownictwo męczy mnie strasznie, nie mogę wytrzymać np. hernandezowania w tatuażu, gdyż szkodzi to samej sztuce, jaką uprawia Hernandez. W ten sposób na wskroś oryginalne walory stylu Roberta są spłycane i popularyzowane do maksimum. Największe wrażenie jakiś czas temu wywarł na mnie Shige z Yellow Blaze. Jak dotąd nikt nie zdołał go przeskoczyć. W jego pracach powala mnie zderzenie tradycji z nowoczesnym wykorzystaniem koloru czy światłocienia. To tak, jakby trójwymiar wdarł się w płaską tradycję japońskiego drzeworytu. - Jakie masz plany w tatuowaniu na najbliższe i te dalsze lata? Chcesz to robić, dopóki zdrowie pozwoli? PW: Oczywiście, że chcę. Pomimo, iż przez ostatnie lata

brego rzemiosła to intelektualne cwaniactwo. - Jesteś przedstawicielem polskiej szkoły tatuażu. Kto z Polaków związanych z kulturą bądź sztuką inspiruje cię lub inspirował? PW: Zrobiłem w życiu wiele reprodukcji oraz kopii, lecz nigdy nie starałem się wykorzystywać czyichś idei we własnej twórczości. Do momentu, gdy nie wniknąłem głębiej w postać Stanisława Szukalskiego, polskiego rzeźbiarza, który spędził większą część swojego ży-

biąc np. portrety, ma się świadomość, że rzadko są one odmienne od innych, realistycznych prac. I tak portret Toma Renshawa wygląda bardzo podobnie jak portret Boba Tyrrella. Jeśli są jakieś wpływy w moim tatuowaniu, to są one raczej wynikiem przypadku. Robię za

intensywnej pracy na polu wydawniczym zaniedbałem swą sztukę w sensie jej promocji i pokazywania się na konkursach i konwencjach, to plany mam dość konkretne. Przez wszystkie lata pracy nad magazynem, poprzez podróże i grzebanie w historii tatuażu

TATTOOFEST 11


wiele spraw nabrało dla mnie innego znaczenia. Zmieniły się moje preferencje, zainteresowania i upodobania. Dziś nie kręci mnie indywidualne podejście do sztuki, szukanie swojej własnej, niepowtarzalnej drogi i własnych, od niczego niezależnych środków wyrazu. Interesują mnie raczej działania artystyczne wynikające z tradycji i historii danego obszaru kulturowego. Najprościej można by było powiedzieć, że interesuje mnie folk art, czyli szeroko pojęta sztuka ludowa. Fascynujące są różnice pomiędzy odrębnymi kulturami, wynikające z odmiennych źródeł i korzeni etnicznych. Niepowtarzalność oryginalnych wytworów artystycznych, charakterystycznych dla danej szerokości geograficznej, ich inność i odrębność oraz jednoczesna uniwersalność pewnych odniesień oraz symboli, tożsama właściwie dla wszystkich kultur (np. uniwersalność symboli swastyki czy spirali), daje mi największego kopa w ostatnich latach. Poprzez takie podejście chcę w tatuażu zacząć promować naszą rodzimą tradycję i kulturę, chcę sięgać do naszej słowiańskiej tradycji i naszych regionalnych rozwiązań plastycznych. Można to robić poprzez czerpanie natchnienia z folkloru, ze sztuki ludowej, szukając inspiracji w podaniach, mitach i naszej historii bądź za pomocą przemycania aspektów tradycyjnej sztuki ludowej we współczesnych stylach i kierunkach. Skoro można robić tribale, to chyba można też sięgać po coś takiego jak wycinanki kurpiowskie, nieprawdaż? Aktualnie pracuję nad przygotowaniem portfolia z motywami słowiańskimi i pogańskimi, co za granicą jest niezmiernie trudne, w oderwaniu od tych wpływów, które mam zamiar promować. - „Tatuaż - Ciało i Sztuka” to pierwszy w Europie Wschodniej tego typu periodyk. Ukazuje się regularnie od 2000 r. Skąd zrodził się pomysł i jakie dał owoce? PW: Pod koniec lat 90-tych przygotowywałem się do dyplomu, którego tytuł brzmiał „Tatuaż w sztuce, sztuka w tatuażu”. Pomyślałem, że skoro i tak muszę wnikać w teorię tego zjawiska, to może po drodze warto będzie wydawać i pismo o tej samej tematyce. Gazetę zarejestrowałem w połowie 1999 r., a pierwszy numer wydany został w kwietniu 2000 r. Jeśli chodzi o owoce, to mam nadzieję, że niejeden polski tatuator zawdzięcza coś temu pismu. Wszak przez długie lata było to jedyne polskojęzyczne źródło wiedzy z tego zakresu.

TATTOOFEST 12

- W ciągu tych lat wypracowałeś sobie rzesze stałych czytelników. Jednak w ostatnim czasie dało się słyszeć sporo krytyki na temat magazynu. Co powiedziałbyś osobom krytykującym? PW: Nie da się nigdy zadowolić wszystkich, a krytyka to nieodwracalna część każdej ludzkiej aktywności. O czym tu więcej pisać? Początki były bardzo ciężkie, a i ostatnie lata przeprowadzek i ciągłych wyjazdów nie należały do najłatwiejszych, więc wszelkie niedociągnięcia były nie do uniknięcia z powodów organizacyjnych. Sam wobec siebie jestem bardzo krytyczny. Jak dotąd nie usłyszałem jeszcze takiej krytyki wobec mojego pisma, która równałaby się z moją własną... - W zeszłym roku, za pomocą wydawnictwa Kontrowers, którego również jesteś właścicielem, udało ci się wydać wznowienie książki Andrzeja Jelskiego „Tatuaż”. Jesteś zadowolony ze swojego pierwszego wydawnictwa książkowego? PW: Ze wznowienia książki pana Jelskiego jestem bardzo zadowolony, zwłaszcza że mogłem zilustrować jej treść eksponatami ze swojej kolekcji. Generalnie stawiam sobie zawsze wysokie poprzeczki i rzadko cieszę się w tak wielkim stopniu ze swoich produkcji. W tym przypadku mi się to udało. Na efekty trzeba jednak jeszcze poczekać. Książka zaczęła się sprzedawać dopiero pod koniec 2007 r. - Masz w tym roku w planach kolejne książki? Będą to jakieś nowości wydawnicze czy raczej tłumaczenia zachodnich publikacji? PW: Mam kilka pomysłów, ale decyzja jeszcze nie zapadła. Na dzień dzisiejszy mogę zapowiedzieć wydanie naszych stałych rubryk (Piercing i Leksykon) w wersjach książkowych. Najpierw jednak trzeba skończyć ich publikację w odcinkach na łamach magazynu. Jednak w przyszłości Kontrowers będzie wydawać książki nie tylko związane tematycznie z tatuażem. Chciałbym poprzez to wydawnictwo prezentować kontrowersyjne zjawiska z pogranicza sztuki, publikować kontrowersyjnych autorów i podejmować raczej ciężkie tematy. Sama nazwa to sugeruje. - Czym jest kolekcja Piotra Wojciechowskiego? PW: To zbiór wszystkiego, co wiąże się z historią tatuażu na całym świecie, od prymitywnych narzędzi do tatuowania z różnych szerokości geo-


jak Kraków, gdzie artystyczny i turystyczny klimat gwarantowałby powodzenie dla takiego przedsięwzięcia. Ale na ostateczne decyzje jest jeszcze o wiele za wcześnie. - Czym jest D3XS Tattoo Orchestra i jak wyobrażasz ją sobie w przyszłości? PW: D3XS Tattoo Orchestra to twór powstały po moim wyjeździe do Stanów. Gdy opuściłem studio, jego dotychczasowa formuła uległa dezaktualizacji. Zmienił się personel, graficznych, poprzez stare ryciny, wydawnictwa czy publikacje, aż po autorskie flashe, zdjęcia czy wizytówki tatuatorów ze wszystkich dziesięcioleci poprzedniego wieku. Tak to w skrócie można opisać, choć zakres artefaktów jest o wiele szerszy. Kolekcja rozwija się systematycznie i z wielką konsekwencją, co czasem zdrowo kosztuje. Żona w przypływach złego humoru oskarża mnie o świadomą ruinę i bankructwo, choć tak naprawdę wspiera mnie gorąco. - Jaki eksponat zdobyłeś z największym trudem? A może jest coś, co uciekło ci sprzed nosa? PW: Właściwie w każdym miesiącu coś mi ucieka sprzed nosa. Pamiętam jednak sprawę kilku artefaktów związanych z działalnością Gerharda Lilja, szwajcarskiego tatuatora, który wyemigrował na początku XX w. do Australii i tam pracował w cyrku. Ponad trzy lata temu na aukcjach pokazało się kilka rzeczy, które odziedziczyła po jego śmierci rodzina i postanowiła sprzedać. Były to banery cyrkowe, walizka kompletnie przystosowana do tatuowania podczas podróży wraz z ca-

moją nieobecność business trochę podupada. D3XS Tattoo Orchestra ma również wymiar małej grupy, której klimat jest bardziej artystyczny niż marketingowy. Staram się jak najczęściej bywać w Polsce, bo wtedy jest większa dyscyplina w grupie. Być może doprowadzi to w końcu do sytuacji, że większą część roku będę siedział w kraju. Dotychczas było odwrotnie, czasem nie było mnie tu ponad dwa lata. Rok 2007 jednak spędziłem właściwie w proporcjach pół na pół.

łym osprzętem, ręcznie robione flashe oraz dwa szkicowniki zapełnione wzorami i koncepcjami tatuaży. Jedyne co udało mi się zakupić, to te szkicowniki. Reszta z różnych przyczyn umknęła bezpowrotnie, rozsiana po całym świecie. Wiem, że marzysz o otwarciu własnego muzeum tatuażu. Ile dajesz sobie czasu i czego brakuje do jego realizacji? PW: Żeby to zrobić, potrzeba mnóstwo pieniędzy. Chodzi o ubezpieczenie kolekcji oraz o odpowiednio duży lokal. Poza tym muszę jeszcze objechać cały świat, zwłaszcza te miejsca, gdzie tatuaż był głęboko zakorzeniony w kulturze i tradycji danego regionu, np. Japonia, Nowa Zelandia, czy Tajlandia. Po uzupełnieniu zbiorów o przykłady ze wszystkich kontynentów można będzie zacząć działać. Myślę, że potrzebuję na to minimum pięć lat. - Jakbyś miał fundusze i mógł otworzyć galerię ze studiem i muzeum w jednym, to w której części świata byś to uczynił? PW: Zrobiłbym to najchętniej w Polsce, np. w takim mieście gdyż wcześniejsza ekipa pracująca ze mną po moich pierwszych kilkumiesięcznych eskapadach do USA zaczęła zachowywać się niewyraźnie, myśląc o własnych, nie związanych ze mną planach. Musiałem postarać się o nowy zespół, który by godnie kontynuował rozpoczętą przeze mnie pracę. Orkiestra to grupa dyrygowana za pośrednictwem internetu i coraz częstszych przyjazdów do kraju. Niebawem zaczniemy jakieś szersze działania: wystawy naszej kilkuosobowej grupy, jakieś okazjonalne imprezki czy wyjazdy na konwencje. - Planujesz powrót na włości? Nie brakuje ci obecności we własnym studio? PW: Raczej planuję. Pod

- Tatuuje u ciebie Spider i Anton z Białorusi. Dlaczego akurat ich wybrałeś? PW: Wybór był podyktowany preferencjami artystycznymi obu tych tatuatorów, który gwarantował szeroki wachlarz usług. Spider to koleś związany z klimatami graffiti & hip-hop, wymiatający niesamowite dziarki z kantem, zdrową krechą i ostrym kolorem. Anton z kolei to student ceramiki z Białorusi, który tatuuje u nas w przerwach między sesjami na swoich studiach. Pracuje więc jak gdyby gościnnie i robi bardzo oryginalne tatuaże, wynikające z klimatów biomechanicznych, choć taka etykieta poważnie spłyca jego możliwości. Obaj są bardzo zdolni i całkowicie odmienni, zarówno pod

TATTOOFEST 13


względem osobowym, jak i preferowanych stylów. Naprawdę nie mogłem lepiej trafić. Przez Orkiestrę oprócz mojej osoby przewinęło się siedmiu innych dziaraczy i żaden nie zagrzał tam miejsca bądź też nie był zbyt mile widziany. - Wiele się ostatnio mówi o dobrej kondycji polskiego tatuażu. Dlaczego? Co według ciebie ma na to wpływ? PW: Przede wszystkim poprawa warunków gospodarczych oraz otwarcie granic. Dzięki tym czynnikom nieskrępowany rozwój wszystkich dziedzin życia społeczno-kulturalnego stał się faktem. Poza tym internet niweluje różnice czasowe w ekspansji nowych prądów kulturalnych, co sprawia, że w tym samym czasie dochodzą do głosu podobne tendencje. Na uwagę zasługują krajowi wymiatacze w stylu Gonza czy Juniora. Bez nich nasza scena byłaby pozbawiona blasku. Teraz aktualnie jest wielu młodych Polaków, robiących zawrotną karierę w Polsce i za granicą, lecz najbardziej imponuje mi Tofi ze Śląska. To koleś, który zaczął rysować dopiero, jak miał 18 lat, nie zdając sobie wcześniej sprawy, że posiada jakikolwiek talent. Teraz skończył studia plastyczne i robi karierę. - Jesteś tatuatorem, powiedziałbym, drugiej fali polskiego tatuażu, II połowy lat 90tych i początku XXI w. Pierwsza gazeta w Polsce, pierwsze rodzime konwencje, wyjazdy zagraniczne i sukcesy. Jak porównałbyś tamten czas do dni dzisiejszych? PW: Ekspansja internetu i szybki przepływ informacji za jego pośrednictwem zmienił bardzo wiele. Czas przed 2000 r. był bardzo przykry i trudny dla tatuatora, ponieważ środowisko było mało otwarte, a dostęp do technicznych nowinek oraz sprzętu przechodził przez zbyt wielu pośredników, co podnosiło ceny i blokowało rynek. U nas dodatkowo dawał się we znaki koloryt właściwy dla rejonów postkomuny, gdzie wieśniactwo i zacofanie kulturalne nie dotyczyło jedynie wsi zabitych dechami, ale całych regionów czy wielkich aglomeracji. Fakt, że pierwsze studia mogły u nas powstawać oficjalnie dopiero po upadku komunizmu to żenada i tak wielki wstyd, że każda próba gloryfikacji tamtych czasów bądź same twarze ludzi związanych z tamtym systemem uruchamiają we mnie zapał lustracyjny większy od zapędów Macierewicza, Ziobry i braci Kaczyńskich.

TATTOOFEST 14

- Jako pierwsza w Polsce osoba zainteresowałeś się wschodnią sceną tatuażu. Co mógłbyś o niej powiedzieć teraz, kiedy ją w znacznym stopniu zgłębiłeś? PW: Generalnie w krajach byłego Związku Radzieckiego klimat tatuatorski jest bardzo podobny do polskiego, z tym że jest jeszcze większy nacisk na tatuaż nowoczesny a nie tradycyjny, typu old school czy new school. Gdy te style święciły wcześniej swe triumfy na świecie, to tam ich nie było (znowu ta jebana komuna mentalna!). Zalew motywów naturalistycznych czy realistycznych jest tam piorunujący. Jadąc na konwencje do Kijowa, Moskwy czy Petersburga, człowiek ogląda maksymalnie wypasione prace, kolorowe czy czarno-białe, o niemal hiperrealistycznych zapędach. Robi to duże wrażenie także na zachodzie, gdzie społecznie tatuaż nadal utożsamiany jest ze stylem prostszym, tradycyjnym, tym old schoolowym właśnie. Z tym że tam tradycyjne dziarki kojarzone ze stylem lat 60-tych i muzyką rockabilly wcale nie mają negatywnego wektora ogólnospołecznych skojarzeń, jak w krajach poskomunistycznych. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to nieprawdopodobnie, lecz jako tatuator zdarzało mi się pracować w studiach tatuażu w Ameryce, gdzie przez cały rok na okrętkę tatuowało się motywy tradycyjne, gdyż nikt nie pytał o nic innego. Studia specjalizujące się we wzorach bardziej skomplikowanych mają swoją własną klientelę, na którą trzeba sobie zapracować, by przyciągnąć ją do siebie. Na wschodzie czy w Polsce wydaje się to niemożliwe. - Mamy szansę stać się pomostem w tatuażu pomiędzy zachodem i wschodem? Jesteśmy na to gotowi? PW: W dobie internetu jakiekolwiek różnice szybko się niwelują, a kwestia pomostów może będzie miała wymiar bardziej polityczny, a nie kulturowy. Jedyna nadzieja w pielęgnowaniu swoich własnych, rodzimych tradycji oraz w postawieniu na rozwiązania ikonograficzne właściwe dla macierzystych kultur. Powinno to dotyczyć wszystkich aspektów ogólnoludzkiej kultury, w tym i tatuażu. Inaczej czeka nas totalna homogenizacja i zanik jakichkolwiek zróżnicowań. - Co się mówi o europejskim tatuażu za oceanem? PW: Ceni się go, ale na obiektywną ocenę stać jedynie tych, którzy wiedzą np. gdzie leży Kanada. Chodzi o to, że


TATTOOFEST 15


USA to kraj bardzo duży, gdzie jest ogromny potencjał, krzyżują się różne kultury, mieszają wpływy, a kultura i technika ma charakter bardzo ekspansyjny w stosunku do reszty świata. W Stanach można naprawdę ugrzęznąć w kanale samowystarczalności, gdyż to właśnie Ameryka nadaje tempa rozwojowego wielu dziedzinom życia. Mieszka bądź pracuje tam tylu wybitnych artystów, że czasem ludzie popadają w klimat narcyzmu i samouwielbienia. Jednakże ludzie głębiej związani z kulturą (nie tylko tatuażu) dostrzegają płytkość i komercyjny charak-

ter, zauważalny nawet w łonie dziedzin artystycznych, czyli tam, gdzie powinno być najbardziej kreatywnie. Wtedy dopiero pojawiają się głosy, że u nas w Europie to jest nie tylko ładniejsza architektura, ale również bardziej natchniony dla sztuki klimat. - Czy tatuaż w USA staje się coraz bardziej komercyjny, biznesowy czy jednak artystyczny? A może zależy to od stanu lub miasta? PW: W Stanach robi się wszystkie możliwe tatuaże. Ze względu na multikulturowy charakter tego kraju każda

opcja znajdzie swoich zwolenników. Sam wybór tatuażu uzależniony jest od wielu czynników, od statusu, pochodzenia społecznego czy nawet od koloru skóry. Im ciemniejsza karnacja, tym prostszy wzór. Są pewne kręgi społeczne czy nawet nacje, które preferują określony typ wzorów, np. Latynosi głównie robią sobie motywy re-

TATTOOFEST 16

ligijne. Są także rejony, np. stany południowe czy Kalifornia, gdzie królują klimaty old schoolowe, pasujące do cieplejszego klimatu, starych limuzyn i muzyki rockabilly. Zróżnicowanie jest imponujące i pracując w jednym studio przez całe życie, można stracić obiektywny punkt widzenia. Tatuaż artystyczny, czyli ten, powiedzmy,


najbardziej ambitny funkcjonuje również, lecz jest możliwy do wykreowania w każdym z możliwych stylów, co w Ameryce jest dość wyjątkowe. Można zdobyć dużą sławę i szacunek w kręgach artystycznych, tatuując choćby same old schoole czy motywy tradycyjne (np. Don Ed Hardy), co w krajach postkomunistycznych jest

raczej nie do pomyślenia. Nie da się łatwo wydzielić jednego obszaru, który byłby charakterystyczny dla całej Ameryki, gdyż ta jest nazbyt zróżnicowana i niejednolita. - Czy oprócz klimatów tatuażowych fascynujesz się jeszcze czymś innym? PW: Przy gazecie, wydaw-

nictwie, firmie w Polsce i tatuowaniu na obczyźnie ciężko o hobby. Poza tym, założyłem rodzinę i mam dwoje dzieci. To, że daję radę pociągnąć to wszystko, to i tak cud. Ale kiedyś owszem, udzielałem się jeszcze i na innych polach. Np. w 1999 r. wraz z grupą bliskich przyjaciół założyliśmy teatr plastyczny, w którym gra-

łem regularnie i brałem udział we wszystkich premierach do 2004 r. Dziś Teatr Monitoring radzi sobie świetnie beze mnie i gra w nim nawet moja młodsza siostra. Wcześniej, w latach 1996-2000 śpiewałem w punkowym zespole Choirak. Choć oficjalna dyskografia zespołu ogranicza się do kasetowego splitu z C.S.„Każda młodość ma swoje prawa”, kapelą mojego starszego brata oraz CD „My cwaniaki, my chojraki”, to przyznam się bez bicia, że na przełomie grudnia 2007 i stycznia 2008, podczas pobytu w Polsce, zebrałem ekipę do zarejestrowania w studiu dwóch starych kawałków Choiraka. Zrobiliśmy to tak, dla hecy i być może za każdym razem, gdy przyjadę do Polski, będziemy sobie wchodzić do studia i nagrywać jakieś stare numery. - Kilka słów na koniec dla Naszych i Twoich czytelników. PW: Nasz czytelnik to bardzo konkretny odbiorca, który, mam nadzieję, wspiera wszystkie dostępne na naszym rynku tattoo magazyny, gdyż każdy z nich na pewno jest w stanie zaoferować coś innego. Czas, gdy przez lata istniał tylko jeden magazyn o tatuażu już minął, co znaczy, że czeka nas nieskrępowany rozwój naszej dziedziny artystycznej. Czekałem na to dość długi czas. Radek

TATTOOFEST 17


TATTOOFEST 18


TATTOOFEST 19


Urodził się w 1972 roku na Węgrzech w małym miasteczku Zalaegerszeg. Już jako dziecko uwielbiał rysować. Dopiero dużo, dużo później brał lekcje rysunku w wieczorowej szkole. Ale ponieważ wtedy nie sądził, że ze sztuki można się utrzymać, w koledżu skupił się na inżynierii. Rodzice i nauczyciele nie dostrzegli jego talentu. Szkice zostały docenione dopiero w wojsku przez kompanów Borysa, którzy przekonali go, by ich wytatuował. 16 lat temu używając amatorskiego sprzętu, wykonał swój pierwszy tatuaż. Dwa pierwsze wzory zrobił ręcznie trzema igłami połączonymi nitką. Tatuaże wyszły kiepskie, co go bardzo zniechęciło. Wtedy ktoś wpadł na pomysł zrobienia maszynki z długopisu i walkmana. Dzięki temu Boris mógł kontynuować swoją pracę. Podczas pobytu w wojsku tatuował po kilka wzorów na dobę. To sprawiło, że Boris zaczął myśleć o tatuowaniu jako o swojej przyszłości. Ponieważ był pasjonatem sztuki, stwierdził, że to mógłby być dla niego wymarzony zawód. Po wyjściu z wojska, zarabiał na życie jako dekorator wnętrz. W tym czasie nie było mowy o otwarciu studia, ponieważ tatuaż artystyczny na Węgrzech w ogóle nie istniał, a dziary kojarzyły się jedynie z więzieniem i przestępcami. Boris tatuował w domu. Bez nauczyciela zaczął podążać własną drogą. Trzy lata później otworzył swoje obecne studio Boris Tattoo w mieście Zalaegerszeg. Od tej chwili każdego dnia uczył się czegoś nowego i udoskonalał swoją technikę. Był samoukiem. Sam musiał dowiedzieć się, jak lutować igły, jak regulować maszynki, jak robić linie czy opanowywać nowe techniki.

TATTOOFEST 20


Boris to jeden z najlepszych europejskich tatuatorów. Utalentowany i zdolny artysta odnosi sukcesy od samego początku tatuatorskiej drogi. Wciąż niezadowolony z rezultatów swojej pracy, nie przestaje ciężko pracować. Ciągle stawia sobie nowe wyzwania. Ciągle udowadnia sobie i innym, że jest świetny w tym, co robi. Eksperymentując z różnymi stylami i mieszając je, tworzy całkiem nowe rodzaje tatuaży. Obecnie jego sława sięga daleko poza granice Europy.

TATTOOFEST 21


PIERWSZE SUKCESY

Dopiero w 1996 zaczął jeździć na konwencje i spotykać innych artystów, których doświadczenie pomogło mu w rozwoju. Od profesjonalistów dowiedział się o rzeczach, pewnych zasadach tatuowania, które trudno odkryć na własną rękę. W 1996 roku zdobył dwie nagrody na konwencji Tattoo Expo w Budapeszcie. Była to pierwsza tego typu impreza, w której brał udział. Od tej chwi-

li zaczął podchodzić do tatuażu coraz bardziej poważnie. Rok później we wrześniu pojechał jako widz na pierwszą międzynarodową konwencję do Barcelony. Przez trzy dni po dziesięć godzin dziennie stał za znanymi artystami i obserwował, jak pracują, jakich technik i jakiego sprzętu używają. Nie zadawał pytań, bo wtedy nie znał jeszcze angielskiego. Miał szansę podziwiać pracę takich artystów jak Tin Tin, Robert Hernandez, Bugs, Timothy Hoyer, Paul Booth, Bernie Luther, Claus Fuhrmann i innych. Po powrocie z Barcelony czuł się trochę zniechęcony. Obawiał się, że nigdy nie dorówna tatuatorskim sławom. Jednak po tygodniu zdał sobie sprawę, że ci wielcy artyści to TATTOOFEST 22


w 1997 roku w miasteczku Keszthely nad jeziorem Balaton, gdzie pracuje w okresie letnim. Jako wystawca po raz pierwszy pojawił się w 1999 roku w Berlinie. Zabrał ze sobą przyjaciół, których tatuował i którzy wzięli udział w konkurencjach. Wielkim osiągnięciem tatuatora było to, że prawie każdy z nich wygrał pierwszą nagrodę. Rok później na berlińskiej konwencji zdobył nagrody w kategoriach best of show i best color.

tacy sami ludzie jak on, więc jeśli oni mogli osiągnąć sukces, to i jemu musi się to udać. Trzeba tylko ciężko pracować i dążyć do celu za wszelką cenę. Potem była Bolonia, Berlin, Mediolan... To tam Boris poznał Bob Tyrrella, którego ceni nie tylko jako artystę, ale również jako człowieka. Swoje drugie studio otworzył

CHŁOPAK W KOSZULCE POLO

W 2002 roku zdecydował nauczyć się angielskiego, aby móc dogadać się z resztą świata tatuatorskiego. Wszedł więc do przypadkowego studia w Niemczech i zapytał o pracę. Na początku właściciel zignorował spokojnego chłopaka w koszulce polo. Jednak rzut oka na jego portfolio sprawił, ze zatrzymał go u siebie na rok. Boris robił w międzyczasie wyjazdówki po Berlinie i Monachium, ćwicząc do perfekcji rutynę, technikę i prędkość. Dziś jest jednym z najszybszych artystów w Europie. Ostatnio pewnemu twardzielowi z Włoch wykonał na plecach szaro-czarny obraz Caravaggio w 20 godzin, w trzy dni. Boris próbuje unikać tego typu reprodukowanych TATTOOFEST 23


aże nie utrzymują się zbyt długo, że robi wzory dla kasy, bo sam nie ma tatuaży. Z czasem coraz bardziej zaczynano doceniać to, co robi. Obecnie jest znany nie tylko w Europie, ale również na świecie. Jest też członkiem węgierskiego stowarzyszenia tatuatorów (Hungarian Tattoo Association).

WSZECHSTRONNY BORIS

Jego znakiem rozpoznawczym są realistyczne, kolorowe kompozycje. Prace Borisa cechuje wszechstronność. Robi wspaniałe tatuaże w każdym stylu. Jednocześnie jest artystą skromnym, cichym i spokojnym. Nie lubi tłoku wokół swojego boksu. Najlepiej czuje się tatuując - wyłącza się wtedy z otoczenia. Nawet teraz reaguje z zażenowaniem na komplementy dotyczące jego dzieł. Boris stara się przenosić na skórę swoje obserwacje rzeczywistości. Preferuje tatuaże kolorowe, które dają ogromne możliwości, choć tak naprawdę nie ma żadnych ograniczeń. Wyzwaniem są dla niego trójwymiarowe obrazki, które przenosi na skórę. Próbuje nadawać kolorom i cieniom nowe życie. Plastyczność w swoich pracach udaje mu się uzyskać za pomocą kontrastu pomiędzy grubą intensywną kreską, ciemnym cieniowaniem oraz naturalnymi odcieniami skóry, jak również poprzez używanie białego barwnika jednakże z wielkim wyczuciem w jego dozowaniu. Lubi eksperymenty z ukazywaniem rzeczy w dziwnej perspektywie, jak np. widok czaszki od tyłu lub od dołu zamiast typowego wiwzorów, ale klienci nadal o nie proszą. Prace tatuatora wydają się drogie, biorąc pod uwagę węgierski rynek pracy, gdzie zarabia się 300 dolarów na miesiąc. Ale biorąc pod uwagę jakość i prędkość, z jaką robi wzory, opłaca się to. W 2004 roku, kiedy Węgry wstąpiły w szeregi Unii Europejskiej, tatuator mógł zacząć bez przeszkód podróżować, a klienci bez problemu przyjeżdżać do miasta Zalaegerszeg, aby się wytatuować. Boris doszedł na szczyt dzięki dyscyplinie i determinacji. Choć nie ominęła go też fala krytyki. Zarzucano mu, że kopiuje innych, że jego tatuTATTOOFEST 24


doku z przodu. Jego twórcza wyobraźnia nie jest skrępowana przez style. Robi portrety, do których dodaje orientalne elementy, a nawet miksuje to wszystko z kreskówkami. Boris jest też bardzo dobry w robieniu cover up’ów. Może do tego używać biomechanicznych wzorów i ciemnych cieni, które bardzo lubi. Ale jak podkreśla, naprawianie innych tatuaży daje za mało artystycznej wolności. Boris preferuje realistyczną i klasyczną sztukę. Kocha malarstwo i rzeźbę renesansową i barokową, szczególnie prace Caravaggio, Michała Anioła, a przede wszystkim Berniniego.

KONWENCJA - „TRANSFUZJĄ KRWI”

Borisa wyróżnia też to, jak wielki nacisk kładzie na relacje z klientem, który jest zawsze w centrum uwagi artysty. Bardzo ważna jest dla niego komunikacja z osobą jeszcze przed rozpoczęciem tatuowania. Spędza dużo TATTOOFEST 25


czasu na rozmowach z klientem o jego pomysłach, motywacjach. Próbuje zrozumieć, dlaczego dana osoba pragnie zrobić tatuaż. Dzięki temu Boris trafnie przekazuje zamysł tatuowanej osoby na jej ciało. Najważniejsze jest dla niego zadowolenia klientów. Słucha ich życzeń i rysuje je bezpośrednio na skórze. Wzór formułuje się wcześniej w głowie tatuatora. Zawsze próbuje przekonać osobę tatuowaną do większego tatuażu, ponieważ, zdaniem Borisa, trudno jest umieścić dużo detali na małej przestrzeni. Lubi, kiedy klienci mają własne pomysły, bo to go inspiruje i sprawia, że jego wyobraźnia pracuje. Boris obecnie mieszka i pracuje w Zalaegerszeg. Tam, gdzie się urodził. Pytany, dlaczego nie wyjeżdża do dużego miasta, odpowiada, że tu jest jego dom, że to jest jego miasto. Bardzo ważne jest dla niego być w pobliżu przyjaciół i rodziny. Tatuator bardzo lubi konwencje. Spotkania z innymi artystami nazywa „transfuzją krwi”, ponieważ są krótkie, intensywne i dają artyście inspiracje do pracy oraz nową dawkę pomysłów i energii. Co roku odwiedza 5-6 konwencji. Ale najlepsza jego zdaniem to konwencja w Londynie.

TATTOOFEST 26


Dzięki temu, że coraz więcej magazynów zaczyna interesować się pracą Borisa, jego klientela ciągle rośnie, a artysta z każdym dniem rozwija się i udoskonala swój warsztat. Boris kocha to, co robi, ale najważniejszą rzeczą w jego życiu jest rodzina. Odkąd został ojcem uważa się za najszczęśliwszego człowieka na świecie. KP

Adresy węgierskich studiów Borisa: 3, Eötvös Str. 8900, Zalaegerszeg Tel./Fax: 0036 92 347 889 3, Bem József Str. 8360, Keszthely Tel./Fax: 0036 20 350 4374

Więcej informacji o pracy Borisa: www.boristattoo.zalaszam.hu

TATTOOFEST 27


TATTOOFEST 28



Maszyny z dusza W obecnych czasach ludzie coraz bardziej doceniają wyjątkowość rzeczy, które powstają w wyniku rękodzieła. Wszechobecna masowa produkcja, koncerny, komputeryzacja czy „made in china” zdecydowanie ułatwiają nasze życie, jednak nie potrafią dać tego czegoś, co sprawia radość posiadania danego przedmiotu na wiele lat. Niepowtarzalność tych rzeczy, nadawanie im wyjątkowych kształtów i pot ludzki włożony w ich stworzenie nadaje im duszę. Nasi reporterzy oraz tatuatorzy, David i Muras, zapragnęli mieć w swojej kolekcji maszynek do tatuowania te ulubione i wyjątkowe, bo wykonane według własnego pomysłu i własnej koncepcji. Wsiedliśmy więc do samochodu i udaliśmy się na północ Polski, do Olsztyna, do warsztatu Karola Najmowicza i jego firmy Workhouse, aby z jego pomocą spróbować stworzyć własne maszyny. Zobaczcie co z tego wyszło… TATTOOFEST 30


Hala produkcyjna Mistrz ceremonii, Karol

dziej znanych polskich tatuatorów Bazyl, którego również na chwilę odwiedziliśmy. Oprowadził nas po swoich włościach, pokazując na przykład swoją nową pasję, którą jest własna kuźnia. Niedaleko swój warsztat ma też Piter. Jeżeli ktoś miałby ochotę na wyjątkowy motor, to ten gość wie, co robi. Zdecydowanie zachęcam do wejścia na stronę www.jpcustombikes.com. Takie maszyny widzi się tylko na amerykańskich filmach. Do tego jeszcze pracownia projektująca i wykonująca gitary na specjalne zamówienia, bardzo znana na całym swiecie „Ran Guitar”. Reasumując, to „typowe” miejsce - całe podwórko to wyjątkowi twórcy przez duże „T”. Sam Workhouse składa się z dwóch pomieszczeń. Pierwsze z nich to warsztat Karola i hurtownia. Drugie to hala produkcyjna, wypełniona tokarkami, polerkami, frezarkami i wieloma innymi maszynami, używanymi do produkcji. Całość uzupełniają ludzie, którzy, widać to już na pierwszy rzut oka, stanowią zwartą ekipę. Hałas, zapach, ruch to coś, co na długo zostanie w mojej pamięci. Przywitani gorącą herbatą w mroźny, sobotni poranek, David i Muras usiedli, aby przedstawić Karolowi swoje oczekiwania. W tatuowaniu Davida bardzo ważną rolę odgrywa kontur, potrzebował więc maszyny bardzo mocnej, która będzie pracowała przy niskim napięciu i będzie miała duży skok. Projekt ramy postanowił stworzyć na miejscu. Miała być jego fantazją. Muras zdecydował się na maszynę do cieniowania i przygotował wcześniej własny projekt ramy - jeden ze swoich ulubionych symboli „love and terror”, kastet.

Przy tokarce

Zaledwie kilkanaście lat temu większość polskich „tatuażystów” pracowało kolką lub maszynką zrobioną z długopisu i silniczka od walkmana. Później zaczęły docierać do naszego kraju maszynki produkowane za granicą. Rozpoczęto rozpoznawać ich wady i zalety. Posiadanie maszyny otwierało drzwi do profesjonalnego tatuowania. Nikt nie myślał o niej jako o osobnym sprzęcie do konturu, osobnym do wypełnienia czy osobnym do cieniowania. Przy każdej z tych czynności każdy indywidualnie „dostrajał” ją do swoich oczekiwań. Z czasem zaczęło pojawiać się coraz więcej maszyn. Coraz więcej firm było rozpoznawalnych, ale też coraz więcej było maszyn niewiadomego pochodzenia. W ostatnim czasie cały świat zalał sprzęt produkowany w Chinach. Można go kupić już za 30 dolarów na ebay’u lub za 300 złoty w wielu polskich firmach. To, co przeżywa obecnie Polska, kilka lat temu przeżywał Zachód, który prześcigał się w sposobach na obniżenie ceny. Szybko jednak przekonano się, że nie tędy droga. Cena, tak jak w przypadku tatuażu, jest drugorzędna. Pierwszorzędna jest jakość i unikatowość. Pojechaliśmy zatem do Karola, który ma ogromne doświadczenie w produkcji maszyn i wykonuje je z powodzeniem najdłużej w Polsce. Chcieliśmy się przekonać na własnej skórze, jak to jest z tą „ręczną robotą”. Firma Workhouse mieści się w typowym dla tego typu miejsc, starym, odrapanym budynku, otoczonym innymi małymi zakładami produkcyjnymi i hurtowniami. Najbliżsi sąsiedzi są już jednak mniej typowi. Za ścianą warsztatu własną pracownię ma jeden z najbar-

Dave, Karol i King Muras

Po robocie!

Królestwo Karola

TATTOOFEST 31


Murasa maszynka… Tutaj potrzeba precyzji

Tutaj potrzeba precyzji

Gotowe cewki

Tak powstają cewki

Maszyna z duszą!

TATTOOFEST 32

Nawijanie zwoi

Podkładka pod cewkę

Cały proces produkcyjny musieliśmy zacząć od stworzenia cewek, które w połączeniu z innymi częściami maszynki, tworzą obwód elektryczny. Zgodnie z wytycznymi Karola zostały zrobione rdzenie, na które później nawijało się, w przypadku Murasa 10, a w przypadku Davida 8 warstw zwoi drutu. Tutaj pokazał swój kunszt Cycu, syn Karola, który tego dnia miał śliczną malinkę na szyi. 17 lat to piękny wiek… Chwilę później tatuatorzy zobaczyli swoje ramy. Ten okrągły kawał brązu, który widzicie na zdjęciach, to materiał, z którego miały powstać w niedalekiej przyszłości wymyślne konstrukcje. Moja fantazja nie potrafiła sięgnąć już tak daleko, żeby wyobrazić sobie, jak ma się to stać… Karol zaczął bazgrać po kartkach, łączyć jakieś linie, kropki i cyfry, wiążąc je z projektami chłopaków, po czym wręczył wszystko Bambo (chłopak, który całą


Rama przygotowana do wycinania Wycinanie ramy

Dopieszczany projekt Wielki Bambo!

Projekty i oblicz enia Dopieszczanie kształtu Ale o co chodzi?

Wstępnie wycięta rama

Wstępnie wycięta rama

sobotę poświęcił na precyzyjne wycinanie potrzebnych części z różnego rodzaju metali, pełen szacunek!). Czekaliśmy na pierwszy prototyp, czyli monolit brązu podzielony na dwie części i wstępnie ukształtowany, na który należało nanieść kształt ram. Następnie zaczęło się ich wycinanie (dla mnie bardzo efektowne, jeszcze nigdy nie widziałem tylu iskier!), a później ręczne, pilniczkami, dopieszczanie jej kształtów. W międzyczasie wciąż rodziły się nowe pomysły, które w końcowym efekcie miały nadać maszynom specyficzny charakter. Kolor, gadżety, ozdobniki i ostateczny kształt były wspólnymi pomysłami realizowanymi na zasadzie doświadczeń. To naprawdę kosztowało wszystkich bardzo dużo wysiłku, ale i niesamowicie nakręcało! Dzień zakończyliśmy po mniej więcej dwunastu godzinach. Efektem były przygotowane wstępnie ramy, cewki, przyłącza. Na koniec krótki spacer po Olsztynie, wizyta w kilku fajnych miejscach i świadomość dobrze spędzonego dnia oraz perspektywa krótkiego snu.

TATTOOFEST 33


Stwórca Dave przy swojej ramie

TATTOOFEST 34

Szlifowanie, wypalanie, wycinanie czyli praca zespołowa

Godzina 10.00 rano i znowu jesteśmy w Workhouse. Dzisiaj powrót do Krakowa, a przed nami jeszcze dużo pracy. Trzeba wykończyć ramy na tip top, a Karol musi poskładać to wszystko do kupy. Do tego brakuje jeszcze sprężyn, które również będą docinane ręcznie. Pierwsze kilka godzin to przede wszystkim eksperymenty, aby uzyskać specyficzny kolor dla ramy Murasa. Jego kastet został poddany przedziwnym działaniom chemiczno-fizycznymi. David w tym czasie męczył swoją ramę nazwaną „jeżem”. Chciał uzyskać kontrastowe połączenie chaosu i zniszczenia z ładem i delikatnością. Wieloma narzędziami znalezionymi w warsztacie pastwił się nad nią, nacinając, ryjąc i przypalając, by za chwilę polerować i wygładzać. Gdy ramy zostały przez nich wykończone, zaczęła się najtrudniejsza część pracy. Należało w odpowiednich miejscach nawiercić otwory pod śruby do montowania cewek i innych części. Trzeba bardzo uważać, szczególnie na cewki, w których uszkodzenie wychodzących drucików może kosztować kilka godzin pracy poprzedniego dnia. Około godziny 18-tej maszyny zaczęły przyjemnie dźwięczeć i dwudniowa praca została zakończona. Efekt jak dla mnie rewelacyjny, a uśmiechnięte twarze Murasa i Davida utwierdziły mnie w tym przekonaniu. A pierwsi klienci niestety dopiero w poniedziałek… Pomimo tak dużego doświadczenia Karola i jego ludzi, zbudowanie dwóch maszyn zajęło dwa dni. Powstały naprawdę wyjątkowe, dopasowane do oczekiwań Murasa i


Co na to Sanepid?

Cena ręcznie robionej maszynki to około 1200 zł. Około, bo kwota ta zależy od materiału i skomplikowania wzoru, który wpływa na czas wykonania. Podziękowania: Dla Karola i firmy „Workhouse” za pyszne śniadania, masę poświęconego nam czasu, materiały i w ogóle wspaniały weekend! Cycowi za pełną poświęcenia rezerwację stolika w Mołotowie! Bambo za precyzję i zaangażowanie! Małemu za catering, przyniesione z dołu dwa brzeszczoty, badania techniczne mojego auta i słowotokowy chaos w konwersacji!

Gotowy Free Style Dave

Murasowa Maszyna Terroru

Radek

Szlifowanie, wypalanie, wycinanie czyli praca zespołowa

Gościliśmy w: Workhouse Tattoostuff Karol Najmowicz ul. Poprzeczna 11A, 10-282 Olsztyn Tel. +48 89 526 12 22, Tel kom +48 603 862 848 www.tattoostuff.pl

Dusza tkwi w szczegółach

Davida maszynki, które były ich weekendową przygodą, a teraz są nadzieją na jeszcze lepsze tatuaże. Pędzle same nie malują, chociażby kosztowały nie wiadomo ile pieniędzy, jednak dla osoby, która wie, jak się nimi posługiwać, ich jakość i dusza ma ogromne znaczenie.


TATTOOFEST 36


TATTOOFEST 37


TATTOOFEST 38


TATTOOFEST 39




Bammer urodził się w przeddzień Sylwestra 1978 roku w Austrii. Tatuażem zajął się w wieku 17 lat dlatego, jak sam mówi, nie miał zbyt wiele czasu w życiu na inne hobby. Tatuowanie pochłonęło go maksymalnie. Bammer jest bardzo konkretnym tatuatorem, który niewiele mówi, za to maszyną posługuje się w swój wyrafinowany sposób, bardzo rzeczowo, jak na współczesnego artystę przystało. Jego prace są więc tym, co chce wyrazić. Obywa się bez słów. Przez kilkanaście lat działalności doszedł do technicznej perfekcji, no i chyba można w jego wypadku mówić o stworzeniu własnego stylu oraz kierunku, który jest naprawdę nie do podrobienia. Ciężko jest scharakteryzować styl Bammera, jednak na pierwszy rzut oka widać, że najważniejsze rzeczy w jego dziełach to gruby i idealny kontur oraz bardzo deli-

TATTOOFEST 42

katne „mgiełki“, zarówno w cieniach jak i w kolorze. Ale to nie wszystko! Bammer potrafi zaskoczyć i pokryć całkiem sporą powierzchnię skóry czystą, kolorową blachą. Tematyka jego prac (tych które znam i widziałem) jest też mocno unikatowa. W niesamowity sposób przedstawia np. przedmioty codziennego użytku jak telewizor, monitor komputerowy czy lampka na biurko. Czasami bardzo zaskakuje i tworzy takie rzeczy jak kopulujące żeńskie i męskie maksymalnie wykolczykowane genitalia. Kilka prac przedstawia też zajawki gastronomiczne (czyżby duża ilość buchów???), jak białe niemieckie kiełbaski, kukurydza czy talerz sushi. Oprócz tego wiele tattoosów artysty to „standardy“, jak serca, róże czy bardzo słodkie kobietki pin-upowe, których to tattuuje bardzo dużo - wszystko w swoim charakterystycznym stylu. Myślę, że w dwóch słowach można ten styl określić po prostu „crazy –cartoon“. Jednak sam master, o ile mi wiadomo, w ogóle swojego stylu nie nazywa.


Większość prac Bammera nie jest sfotografowana. Zajawkę daje mu sama praca i satysfakcja klientów. Jak sam mi powiedział, nigdy nie robi fotek świeżych tatuaży, po prostu lubi widzieć jak solidnie trzymają się przez lata. Właśnie dlatego większość prac, które przysłał do artykułu i które można zobaczyć na stronce, nie mają efektu jak przy „nówkach“. Jednak ludzie zorientowani potrafią dostrzec solidny warsztat i mistrzowską kreskę. Bammer prowadzi w Berlinie galerię i studio Sign of Liberty, gdzie oprócz pięknego dzieła na skórze, można pooglądać i zakupić płótna oraz fotografie zaprzyjaźnionych artystów, takich jak np. Lukas Zapira. Zaledwie kilka lat temu szlachetną drogę obrał też austriacki tatuartysta młodego pokolenia Ulrich Krammer o ksywce „Face the fact”. W swoich równie charakterystycznych pracach dużo czerpie ze stylu Bammera i „po swojemu” ten styl przekształca. Krammer ma zaledwie 23 lata. Profesjonalnym tatuażem zajmuje się od trzech, a nieprofesjonalnym od siedmiu lat. Po tak krótkim stażu pracy widać jednak wielką pasję i zarazem mega luźne podejście do kunsztu. Jego prace nie kryją inspiracji twórczością Bammera, jednak są na swój sposób unikatowe. W jego przypadku z fotkami do tego tekstu nie było żadnych problemów, ponieważ robi zdjęcia praktycznie każdego tatuażu i większość z nich chętnie publikuje. Tematyka prac też nie jest chyba w żaden sposób ograniczona. W swoim stylu robi nawet kwiatki i tribale, ale jest też wiele perełek jak „pistoleto-dłoń“, nad którą na całym przedramieniu widnieje nożyk do tapet, okazjonalna świąteczna choinka czy wagina z wystającą muszelką. Dave

TATTOOFEST 43


TATTOOFEST 44


TATTOOFEST 45


TATTOOFEST 46


TATTOOFEST 47


TATTOOFEST 48


TATTOOFEST 49


TATTOOFEST 50


TATTOOFEST 51


Studio Tryton w obecnej formie istnieje od pięciu lat. Jego trzon stanowi tatuator Radek Szatkowski i piercerka Miss Venflon. Oboje mają nadzieję, że z czasem do rodzinnego interesu dołączy również Miłosz. Od niedawna w szeregach ekipy jest też specjalistka od dreadów - Julia Hynek. Oprócz tatuaży, piercingu i dreadów, w studiu znajduje się też punkt sprzedaży sklepu Lollipopshop.pl, którego Miss jest współzałożycielką. Radek i Miss Venflon na jedynym urlopie w tym roku

TATTOOFEST 52

mentuje z kolorem. - Inspirację do pracy czerpiemy z naszych pasji - malarstwa, rysunku, grafiki i kina grozy. Każde z nas ma plastyczne wykształcenie. Staramy się

Radek, Tryton Tattoo

W obecnej chwili w studiu szefuje Miss, a jedynym tatuatorem jest Radek. Najwięcej tatuuje się tam wzorów czarno-szarych, ale Radek coraz częściej ekspery-

Radek, Tryton Tattoo

Radek, Tryton Tattoo

Radek zajmuje się tatuowaniem od 13 lat. W 1996 roku założył swoje pierwsze studio Tryton Tattoo. Z czasem ekipa się rozrosła, ale nazwa została ta sama.

nie zarzucać żadnej z technik, czego efektem są wystawy naszych prac - przyznają zgodnie Radek i Miss. Radek zdecydowanie większą miłością pała do rysun-


Radek przy pracy

spotykać z ludźmi z zaprzyjaźnionych studiów. Czasami konwencja to jedyna taka okazja w ciągu roku. W chwilach wolnych od pracy można poplotkować. Np. w zeszłym roku w Krakowie było nam bardzo miło poznać użytkowników wspaniałego TattooArtu - mówią Miss i Radek. Tryton ma na swoim koncie nagrodę z I Międzynarodowej Konwencji Tatuażu Artystycznego Magatattoo - II miejsce w kategorii Tatuaż Mały.

wencji. - Z radością zauważamy, że poziom prac prezentowanych w Polsce rośnie w niesamowitym tempie. Fanów tatuażu też przybywa. Poza tym bardzo miło jest się

Radek, Tryton Tattoo

Wnętrze studia

ku, natomiast Miss do tkaniny artystycznej. Miss Venflon od pięciu lat zajmuje się również piercingiem. Tryton stara się brać udział w większości krajowych kon-

Tryton ul. Mickiewicza 11 Bielsko-Biała Tel. +48 695 522 874 www.tryton-tattoo.ig.pl

Piercing by Miss Venflon

W przeciągu najbliższych dwóch miesięcy studio zmienia lokal. Obecne miejsce mimo swej wielkości i przestronności nie spełnia wszystkich oczekiwań ekipy Trytona. Nowy lokal leży w centrum miasta, przy głównym deptaku handlowym. Radek & Miss: - W związku z tym, że dziecko nam już odrosło od ziemi, postanowiliśmy, że nasze wyjazdy na konwencje, przede wszystkim te zagraniczne będą teraz częst-

sze. Postanowiliśmy też, że ten rok będzie czasem, który poświęcimy na własne modyfikacje, bo zawsze odkładaliśmy to na następny miesiąc i z tego miesiąca zrobiło się w końcu pięć lat. A co poza tatuażami i studiem? - Po pracy zajmujemy się rozkręcaniem życia kulturalnego w Bielsku-Białej. Jesteśmy współorganizatorami koncertów i imprez, na które zapraszamy zaprzyjaźnione zespoły i dj’ów. Jesteśmy też bardzo zaangażowani w akcje proekologiczne, a sami będąc wegetarianami, zarażamy naszych znajomych zdrowym trybem życia - dodaje ekipa Trytona. Miss jest poza tym wielbicielką żonglerki ogniem i w sezonie letnim można ją zobaczyć, jak wywija pałkami na reggae’owych festiwalach. KP


TATTOOFEST 54


7 grudnia w berlińskiej Sign-of-Liberty-Gallery miało miejsce otwarcie ciekawej wystawy. Ponieważ termin zbiegł się z konwencją w tymże mieście, na której akurat byliśmy, postanowiliśmy nie dać takiej okazji przejść nam koło nosa. Mimo przejmującego zimna i najpierw siąpiącego, a potem mocno padającego deszczu wyruszyliśmy z ciepłej i przytulnej Areny. Po zasięgnięciu języka i dzięki, nie chwaląc się, mojemu talentowi odnajdywania drogi trafiliśmy na miejsce. A nie łatwo byłoby tam trafić. Niepozorna brama, niepozorny blok, niepozorna klatka schodowa z obdrapanymi ścianami całymi w graffiti. A na III pietrze klimatyczna galeria z wypasioną toaletą, w której ulokowane są nagrody z konwencji. To dość ciekawy pomysł swoją drogą ;) Ale nie toalety poszliśmy zwiedzić... Naszym celem była wystawa desek oraz sama galeria Sign-of-Liberty.

Galeria-Symbol-Wolności

Odkąd Sign-of-Liberty-Gallery została otwarta są w niej prezentowane bardzo różnorodne stylistycznie wystawy. Od fotografii, zdobienia ciała, ilustracji po rzeźby i obrazy, zarówno narodowych jak i zagranicznych artystów. Galeria prezentuje też, pomiędzy zapowiedzianymi imprezami, stałą wystawę składającą się z prac kolekcjonowanych przez cały okres istnienia tego miejsca. Niektóre dzieła z ciągle powiększającej się kolekcji są wystawiane na specjalną aukcję galerii, w której można wziąć udział osobiście w Sign-of-Liberty lub poprzez stronę internetową. Aukcja przypomina nieco ebay. Licytowana praca ma początkową cenę ustalaną przez osobę wystawiającą. Każdy zainteresowany może podać wyższą kwotę na specjalnego maila dostępnego na stronie galerii. Ceny są ostateczne i nie mogą być wycofywane. Stan aktualnych aukcji i ceny dzieł można śledzić na bieżąco w internecie. Aukcja trwa na okrągło przez cały rok. Jednym z ostatnio wystawionych przedmiotów jest deska z wystawy The Wooden Story, wykonana przez Ardiego. W momencie, gdy oddaje ten artykuł do druku, jej wartość osiągnęła 180 Euro.

Drewniane dzieła

Ale wracając do samej wystawy... Powstała ona z inicjatywy Skull-Pell Artwork i Dirty Rebels. Jest to ruchoma wystawa różnych artystów z całych Niemiec. The Wodden Story to obszerna kolekcja ponad 40 ręcznie malowanych deskorolek w różnej stylistyce: od tatuażu, przez sztukę uliczną, po graffiti. Wernisaż wystartował 7 grudnia o 20.00, jednak chętni do obejrzenia wystawy przychodzili aż do godziny 5.00 rano. Po dniu otwierającym wystawę deski można było podziwiać w Sign-of-Liberty jeszcze przez dwa tygodnie. TATTOOFEST 55


Na wystawie znalazły się m.in. projekty Saxe - wojskowa stylistyka z dominującą zgniłą zielenią oraz motywami żołnierzy, granatów czy samolotów szturmowych przeplatająca się z tradycyjnym old schoolem; utrzymane w ciemnej mrocznej stylistyce deski Steve’a (choć pojawiły się też kolorowe prace artysty), projekty Laurence’a z cartoonowo-komiksowymi motywami czy deskorolki Ryana przypominające w bezładzie pomalowane przez grafficiarzy ściany. Poza tym były projekty desek takich twórców jak: Flamet, Tobi, Dust, Rasti, Sandor, Alexander, Jonas, Ardie, Thomas, Frank, Roberto, Roman, Christian, Philipe, Susann, Sandra oraz Herr Riedel. Pomiędzy wystawianymi pracami były też elementy stałej wystawy. Można było więc podziwiać obrazy takich artystów jak: Bammer, Axel, Walther-Maria Scheid, Nickie Eisenhauer, Claire Artemyz, Timo Wurz czy fotografie Lukasa Zpira. Zainteresowanych wystawą odsyłam na stronę: www.entartete-kunst.eu. Kaśka

TATTOOFEST 56


TATTOOFEST 57


RAPORT MAŁOPOLSKA Nowy Sącz:

Stigmatum

W zeszłym miesiącu pod lupą „TattooFestu” znalazły się studia krakowskie. Dziś zabieram Was w dalszą podróż po Małopolsce. Tym razem jedziemy do Nowego Sącza i Zakopanego, ale zaglądamy też do Nowego Targu i Myślenic.

Studio powstało w 1998 roku. Założył je Tomasz Adamek, który jest właścicielem i jedynym tatuatorem. Zdobieniem ciała zajmuje się około 12 lat. - Moją przygodę z tatuażem zacząłem dzięki dwóm osobom: Zappie, u którego robiłem pierwsze tatuaże (jeszcze kiedy pracował w Kędzierzynie Koźlu) oraz Tomkowi Gacy z rybnickiego Art Line, który pomógł mi w kupnie sprzętu (co kilkanaście lat temu wcale nie było takie proste) i pokazał, jak go używać. Przez krótką chwilę terminowałem w owym studiu - opowiada Tomek. Studio trzy razy zmieniało swoja lokalizację. Tomek: - Za każdym razem wiązało się to z podnoszeniem standardu, w jakim chcieliśmy pracować. Obecny lokal spełnia wszystkie potrzebne wymogi. W tatuowaniu Tomek nie trzyma się żadnego konkretnego stylu. - Staram się dostosować do pomysłów klientów, żeby z jednej strony miał TATTOOFEST 58

on to, po co przyszedł, ale żeby też było w danym projekcie sporo mojej inwencji. Z autorskimi pomysłami bywa bardzo różnie. Bywają osoby bardzo entuzjastycznie nastawione do oryginalnych autorskich projektów, ale są też tacy, którzy nie chcą słyszeć o takiej formie tatuażu. To chyba specyfika tego rynku - wyjaśnia. Stigmatum pojawia się na konwencjach zarówno jako wystawca, jak i gość. Tomek coraz poważniej zastanawia się nad zatrudnieniem drugiego tatuatora. - Chcemy móc sprostać tym wszystkim pomysłom, z którymi przychodzi coraz większa rzesza ludzi. Tatuaż w Polsce przeżywa swój rozkwit i widać to codziennie w odwiedzających nas klientach - mówi. W prowadzeniu studia Tomkowi pomaga jego dziewczyna, Dagmara.


Zakopane:

Tom Tattoo Tom Tattoo to jedyne profesjonalne studio w Zakopanem. Prowadzi je Tomek (tatuator) wraz z żoną Agnieszką (piercerka). Tomek zajmuje się tatuowaniem od pięciu lat. Jego początki wiążą się z krakowskim Kultem, gdzie zdobył podstawy pracy. Mimo iż pochodzą z Krakowa zdecydowali się otworzyć studio w Zakopanym, ponieważ, jak podkreślają: - Górale chcą się tatuować, a swojego porządnego studia wcześniej nie mieli. Na początku Tom Tattoo mieściło się pod innym adresem - Krupówki 2. Tomek pracował wtedy w studiu sam, tatuował i przekłuwał. Ponad dwa lata temu przeniósł się do przestronniejszego, bardziej eleganckiego lokalu. Wtedy też do pracy w studiu na stałe dołączyła Agnieszka. Od 1,5 roku zajmuje się piercingiem i jest odpowiedzialna za „całą resztę” związaną z prowadzeniem firmy. Teraz Tomek może tatuować i tylko tatuować. - Najbardziej lubię wykonywać tatuaże realistyczne. Fascynuje mnie kolorowe odwzorowywanie rzeczywistości przez amerykańskich artystów. Podoba mi się twórczość takich tatuatorów jak: Artur Scholc, Boris, Bob Tyrrell, Brandon Bond, Tim Kern, John Montgomerys, Victor Portugal, Sean Herman czy Nikko - wylicza Tomek. Po czym dodaje:

- Jednak inspiracją do powstawania kolejnych prac są, nie kto inny, tylko nasi klienci. Wytatuować można wszystko, a mieszkańcy Zakopanego oraz turyści mają wspaniałą wyobraźnię. Są odważni i nie boją się oddać w moje ręce nawet bardzo dużych powierzchni swoich ciał. Staram się jak najlepiej przelać obrazy z ich wyobraźni na skórę. Tomek jest samoukiem. Nie skończył żadnych studiów plastycznych, ale rysować lubił od zawsze. Dziś stara się to robić jak najczęściej, lecz uważa, że to ciągle za mało. Tom Tattoo ma wielu stałych klientów nie tylko z Pol-

ski. Na konwencjach nie pojawiają się zbyt często. Jeśli już tam trafiają, to tylko jako odwiedzający. Agnieszka: - Tomek nie lubi tatuować na tego typu imprezach. Chętnych klientów zaprasza do studia. Co dalej? Agnieszka i Tomek: - Marzymy o większej, przestronniejszej pracowni, z co najmniej dwoma stanowiskami tatuatorskimi oraz osobnym pomieszczeniem do piercingu. Planujemy również poszerzyć ofertę o ciuchy w dużej mierze związane z tatuażem.

TATTOOFEST 59


Nowy Targ:

MAŁOPOLSKA

RAPOR

Symptom

Studio tatuażu Symptom powstało w lipcu 2003 roku i jak dotąd jest to jedyne profesjonalne studio w Nowym Targu. Pomysłodawcą i właścicielem jest Tomek, a jedynym tatuatorem jego brat, Krzysiek Szymeczko vel. Szynkes. Studio jest miejscem bardzo kameralnym. Znajduje się w niewielkim lokalu w kamienicy pomiędzy mieszkaniami. Krzysiek pierwsze swoje wzory wykonał około sześć lat temu maszynką samoróbką. Rok później kupił profesjonalny sprzęt. - Kiedy zaczynałem tatuować w studiu, robiłem to dopiero niecały rok, tatuując wcześniej tylko w domu. Na początku było naprawdę ciężko: słabe pojecie o czymkolwiek, zero pomocy z zewnątrz. Do wszystkiego dochodziłem sam metodą prób i błędów. Progres był powolny i dość mierny. Widzę ogromną przepaść między pierwszymi pracami, a tym, co robię teraz. Poza tym parę lat temu nie było łatwo

TATTOOFEST 60

zacji do pracy - przyznaje. Od tamtego czasu zaczął zdecydowanie więcej rysować. Krzysiek: - Tatuuję bardziej ambitne prace. Przygotowuję się do poszczególnych tatuaży indywidualnie. Szynkes lubi malować pastelami. Jeśli chodzi o tatuaże, uwielbia robić wzory cieniowane, najchętniej twarze lub postacie. Jednak ostatnio coraz częściej sięga też po kolor. Krzysiek: - Czy się na kimś wzoruję? Na pewno na nikim ani na niczym konkretnie. To raczej zbiór artystów, ich prac, niekoniecznie tylko tatuatorów. Wszystko, co wyda mi się ciekawe, wyjątkowe, jest dla mnie inspiracją. Tomek i Krzysiek planują w najbliższym czasie odwiedzać jak najwięcej konwencji, nie tylko jako widzowie, ale również jako wystawcy. - Czeka nas praca, praca, praca i jeszcze raz ciężka praca. Mam nadzieję, że już wkrótce będzie widać efekty - mówi Szynkes.

przekonać lokalną społeczność, że tatuaże to nic złego, że wytatuowana osoba wcale nie jest groźna - mówi Krzysiek. W 2006 roku tatuator wziął udział w pierwszej edycji Tattoo Festu. - To był naprawdę niesamowity zastrzyk energii i mobili-

Stigmatum ul. Matejki 79 33-300 Nowy Sącz tel. +48 694 623 292, 602 659 767 www.stigmatum.com


Myślenice:

HellHouse Tattoo

Studio HellHouse Tattoo to jedyne tego typu miejsce w całym powiecie myślenickim. Powstało dokładnie 9 grudnia 2006 roku. Jego założycielem i pomysłodawcą jest Damian Kosiba, a właścicielką mama Damiana, Halina Trzcińska. - Ja miałem pomysł i znajomych, którzy postanowili w studiu pracować, a mama, której zarówno pomysł jak i znajomi przypadli do gustu, miała pieniądze ;) Mimo, iż początkowo bardzo sceptycznie podchodziła do tematu tatuaży. Ja byłem inicjatorem całego przedsięwzięcia, a mama wykonawczynią - wspomina Damian. Przez pierwsze pół roku działalności w studiu tatuował Piotr „Deadi” Dedel. Damian: - Niestety nie wszystko szło

Tom Tattoo ul. Krupówki 7 34-500 Zakopane tel. +48 18 201 70 53, 502 214 422 www.tattoo.zakopane.pl www.myspace.com/ tattoozakopane www.inkednation.com.

tak, jak planowaliśmy i musieliśmy zakończyć współpracę. Od czerwca ubiegłego roku ze studiem współpracuje tatuator Maciej Kania. Ma 24 lata, a tatuuje od dziewięciu lat. - Początkowo tatuaż był moim hobby. Z czasem stał się sposobem na życie - mówi Maciek. Przygodę z tatuażem studyjnym zaczął po skończeniu liceum. Przez dwa miesiące tatuował w Cedyni. Potem załapał się do pracy w studiu w Suchej Beskidzkiej, z którym współpracuje do dziś. Od blisko dwóch lat tatuuje również w studiu w Rabce-Zdroju, a od kilku miesięcy w HellHouse Tattoo. Najbardziej lubi robić motywy czarno-szare, choć nie unika też prac kolorowych. Inspiracji chętnie szuka w pra-

Symptom

Rynek 22 34-400 Nowy Targ tel. + 48 504 924 789 www.myspace.com/ tattoosymptom www.fotolog.com/symptom_tattoo

cach Marca D., Roberta Hernandeza i Filipa Leu. Maciek studiuje obecnie Edukację Artystyczną w Zakresie Sztuk Plastycznych na Akademii Pedagogicznej w Krakowie. Interesuje się tematyką ry-

HellHouse Tattoo

ul. Słowackiego 42 Myślenice tel. +48 505 040 994 www.hellhouse-tattoo.com www.myspace.com/ sunsethellhousetattoo

sunku akademickiego oraz malarstwem. - Staram się rysować w każdej wolnej chwili, aby nie zapominać o tym, czego się nauczyłem. Chętnie sięgam też po aerograf, a obecnie równie często zajmuję się projektowaniem graficznym i grafiką komputerową - mówi. Piercerem w HellHouse jest od początku xbamx. Studio nie brało jeszcze udziału w żadnych konwencjach, ale jak podkreśla Damian planują w nich uczestniczyć w przyszłości, aby o HellHouse Tattoo usłyszało szersze grono ludzi. KP TATTOOFEST 61


Spirit Of Fashion to jedne z najw iększych w Europie targów odzieży undergroundowej. W tym roku odbyła się ich rocznicowa, bo 10-ta edycja. W berlińskiej hali Arena zgromadziło się około siedemdziesięciu wystawc ów z całego świata. Impreza ta przeznac zona jest wyłącznie dla osób posi adających firmy dystrybucyjne, sklepy odzieżow e i inne, pokrewne związane z tą branżą. To tam prezentowane są now e kolekcje i podpisywane kontrakty na najbliższy rok. Dlatego przeciętny zjad acz chleba nie może się na nich pojawić. TATTOOFEST 62


TATTOOFEST 63


pu skiego skle lami krakow oie m ic z śc ła ne w za z ią e firmy zw ę tam wraz w si poy to ia m im liś św sk ra yj Wyb ą, bryt jwiększe zobaczyć na erykańską kulturą uliczn ezentowały się by że , la bo E l, am a tym pr d rock`n`rol awostka&dark. Poz dą punk an o, oraz goth dżetami, ciek tto ga ta i i , rf m su ch. ria pem, skate& dzaju stoiska z akceso aty, kolczyki i wiele inny ro aw o ekr sc eg e żn ze an tam ró malow iązane e firmy pow Six stra, ręcznie y innymi taki mi jak np. lu , Kreepsville dz lla ię be m ra ły la ia C m Sar a e, ea sk W nT oi o st ce e Swoj David Vin cky13, Tatto k, Lu ar k hM ja ą as sk hr T ną tatuator ock Rebel, or Brand, R spędzaSix Six, Liqu zość czasu ks ię w i nc ie izerną ilość tawcy i kl ilor Jerry. targach wys nili bardzo m w pu pe ty za go zy ody z piękte Na Organizator się pokaz m . ał ch z w ja by ac od cj i niam n sam poka ją na nego ych. Popołud , że codziennie był to te ow tk bo da so do ji W ak ach. atrakc a jedn mych ubrani kami. Szkod awk i i w tych sa nymi model wer firmy H am ro ęt ć cz ra w yg ie w dz i ło by ym sz m na ko sa i oż i lk M ie. z tym ieeeee ano losowan naprawdę w od firm tę zorganizow awkclassic.com) oraz prezentami i m ny in a .h m w ł w ręlo w ie afi (w w tr i ic z i ss Cla ami, płytam akcent! Kos et iły dż m ga zo i, rd er! z ubraniam h. Tutaj ba w życiu. Sup t ział w targac sza wygrana i after party. W Wild A w biorących ud er pi j je boli. To lina, stnikam er ze B h uc y yc m ce Gosi z E zn liś muzyc ieczór by anych klubów kała się znacząca W sobotni w jbardziej zn ot na sp z ą ci ym oś dn zn y miło wieHeart, je wą społec ro tu u. Spędziliśm a. Tutaj ul ub bk kl su w z có m al ny w za by lin ią zw ałych go Ber er aleców oraz st jając zimne no nie do zn ilość wystaw punkowej kapeli i popi jest na pew njąc pu ca js i, ha ie uc am m sł in , go sk ór cz po brzegi mosfera te y at on że ni oć, eł yk da yp cz wykol warto do Lokal był w uowanymi i szym kraju. ludźmi wytat wieku, tak na i, zienia w na ia am dn ik th re Ś go i. i, m ym sa an bkuler ow ck kami, ro tkim wyluz enie mają su zede wszys ębokie korz pr gł a k i, ja , ym je zu an w ka 35 lat. To po trzymają. moje oko, to iemiec i jak dobrze się N y tury w stolic

TATTOOFEST 64


Gosia i „Ebola”

, zwycięzcy lot

erii

Reasumując, wyjazd bardzo niedosyt. Z pr udany, chocia ezentowanyc ż pozostał jaki h na targach ś ło w mojej pa produktów ni mięci nic wyj e utkwiątkowego an zdecydowanej i ciekawego. większości po Jakość zostawia wie a i design wsz le do życzenia ystkich tych rz , eczy jest prze Wszechobecn widywalny i nu e czaszki, ch dny. ociaż przerabi soby, są już ba ane na różne rdzo oklepany spom motywem. mnie jakiejś no Brakowało w wej myśli, po edług mysłu czy ch prezentowan ociażby spos ia nowych ko obu zalekcji. Boksy wyróżniały si wystawiennic ę niczym spec ze nie jalnym. Kolor ce na wieszak owe ubrania ach tworzyły wisząsz ar pów masę. C ą i nie zachęc zyżby obecne firmy z tej bran ającą do zakuapogeum sw ży osiągnęły oich możliwoś jakieś ci i chęci, a ry więcej? Wątpi nek nie wymag ę. Myślę, że ał już nastał czas m firm, które za łodych, kreaty czną nas wkr wnych ótce pozytyw nie zaskakiw ać. Radek

TATTOOFEST 65




KUDI chicks

kudi chicks

Sarah

Timo, Tattoo Niveau, Hamburg

Timo, Tattoo Niveau, Hamburg

TATTOOFEST 68

Timo, Tattoo Niveau, Hamburg

Plecy w wykonaniu Zappy, Night Liner Tattoo, Berlin

Elja, w rzeczywistości Sarah Settgast pochodzi z Niemiec. Ma 23 lata. Na co dzień pracuje w sklepie z okularami, w wolnych chwilach jeździ na konwencje tatuażu i tatuuje się. - Chcę być cała pokryta tatuażami. To tylko kwestia czasu. Za dziesięć lat nie będę mieć już wolnego miejsca na ciele - podkreśla Sarah.


KUDI chicks

kudi chicks KUDI chicks

miłośniczka tatuaży z Niemiec Spotkałyśmy ją na konwencji w Berlinie, gdzie przybyła po kolejny wzór i kolejną nagrodę. Tym razem jej tatuaż wykonany przez Zappę z Nightliner Tattoo zajął drugie miejsce w kategorii Portret. Sarah to z pozoru skromna, ale tak naprawdę przebojowa i niezwykle sympatyczna dziewczyna. Lubi filmy Tima Burtona i Klausa Kinskiego, fotografowanie oraz pudle. Na tatuatorskie imprezy jeździ od pięciu lat. Póki co tylko na konwencje niemieckie. - Wychodzę na scenę i zawsze coś wygrywam - przyznaje Sarah. Jak podkreśla, jest zarażona tatuażem od 15-ego roku życia, kiedy to zdecydowała się na pierwszy wzór. Mały smok, który wtedy bardzo jej się podobał, dziś jest już zakryty innym tatuażem. Tatuuje się nie tylko na konwencjach, ale też w ulubionych studiach. Jest dumna ze wzoru, który zrobił jej Herbert Hoffman. Sarah: - Poprzez moje tatuaże chcę pokazać to, co tkwi wewnątrz mnie. To nie tylko ozdobne wzory, ale znaki, które coś wyrażają. Są częścią mnie, czymś, z czym czuję się dobrze. Bardzo lubi wyjeżdżać na konwencje. Może do woli oglądać tatuujących i wytatuowanych, rozmawiać z ludźmi, tak jak ona zafascynowanymi tą formą sztuki. Sarah kocha nie tylko tatuaże, ale sztukę w ogóle. Uwielbia malować. Próbowała też tatuować. Ma własnoręcznie zrobiony wzorek na palcach stopy. W przyszłości chciałaby być tatuatorką. - To bardzo, bardzo długa droga, ale wierzę, że kiedyś będę tatuowała nie tylko siebie, ale też innych - snuje plany Sarah. KP

Klepsydra w wykonaniu Björn, Loxodrom Tattoo, Berlin

TATTOOFEST 69


TATTOOFEST 70

Joanna Dzidt, „Prykas Studio”, Rybnik

King Muras, „Tattoo Kult” Kraków

Joanna Dzidt , „Prykas Studio”, Rybnik

Prykas, „Prykas Studio”, Rybnik


Garry, „Art Line”, Rybnik

Tofi, „Art Line”, Rybnik

TATTOOFEST 71

Kosa, „Art Line”, Rybnik

Tofi, „Art Line”, Rybnik


Dave, „Tattoo Kult”, Kraków

TATTOOFEST 72 Marcin, „Alien”, Dąbrowa Górnicza

Marcin, „Alien”, Dąbrowa Górnicza


Bartek, „BartTattoo”, On The Road

Bartek, „BartTattoo”, On The Road

TATTOOFEST 73

Bartek, „BartTattoo”, On The Road

Bartek, „BartTattoo”, On The Road





Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.