ISSN 1897-3655
INDEKS 233021
TATTOOFEST 6
KONWENCJE Czas zaplanować resztę roku
PAWEŁ LEWICKI Praca przede wszystkim
SPIKE Rodzina TattooArt
KUDI CHICK opowiada o zwyczajach żyraf
IGNITE Polak Węgier dwa bratanki
ALL STYLE TATTOO Miss Nico i jej załoga
KALI Artyzm body modifications
PRAGA 2008 Relacja inna niż wszystkie
„ TETOVANI” Historia jednego faceta
DANTE Studyjne być czy nie być?
INFO Zapowiedzi i newsy
MAX Zabawy z igłami
NAWIGACJA tego numeru
8 26 30 33 34 40 48 52 56 62 66 68 73 BRYAN REYNOLDS Po prostu rudzielec
6
TATTOOFEST 2008 Kraków po raz trzeci
5
Info
WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s5, 31-024 Kraków REDAKTOR NACZELNY: Aleksandra Skoczylas REDAKCJA: Radosław Błaszczyński kult@tattoofest.pl Katarzyna Ponikowska ermine@interia.pl OPRACOWANIE GRAFICZNE: Asia STALI WSPÓŁPRACOWNICY: Dawid Karwowski, Dante, Raga OKŁADKA foto: Bartosz Dziamski
MARKETING I REKLAMA: Anna Błaszczyńska info@tattoo.biz.pl DRUK: Drukarnia FTF www.ftf.com.pl Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam. TATTOOFEST 7 ISSN 1897-3655
OD REDAKCJI!
K
Kiedy pisze te słowa, mija dokładnie rok, od kiedy zaczęłam pracę w „branży”. Początkowo w studiu tatuażu jako menadżer, którego zadaniem było dbanie o komfort pracy tatuatorów i innych pracowników, ale przede wszystkim dla którego klienci stali zawsze na pierwszym miejscu. Od rozmów z osobami umawiającymi się na tatuaże - to na wzory customowe czy projekty indywidualne, to na przyziemne zwykłe katalogówki (choć często wiele wywalczyłam w tym temacie), w ciągu pół roku wylądowałam w świecie, gdzie mam okazję spotykać i poznawać tatuatorów, o których wcześniej tylko słyszałam bądź widziałam ich prace w różnych publikacjach. Nie mówiąc o całej reszcie, która objawiła się w wielkiej glorii bądź nie budząc szczególnych zachwytów. No i do tego wyjazdy - praktycznie jeden wyjazd w miesiącu na konwencje, które mniej lub bardziej zapadają w pamięć. Jakby tego było mało, zeszłoroczny Tattoofest mogłam obserwować jedynie zza stoiska (tu pozdrawiam Ebolę), tak naprawdę nie będąc częścią tego wszystkiego, co działo się w Rotundzie. W ciągu ostatnich kilku miesięcy miałam okazję sprawdzić się jako współorganizatorka tej imprezy, osoba odpowiedzialna za kontakty z zagranicznymi tatuatorami, uczestnikami bitew tatuatorskich, czuwająca nad programem i masą innych rzeczy, przez które straciłam na dwa dni głos. Satysfakcja, jaką przyniósł mi tegoroczny Tattoofest, warta była ciężkiej pracy. Dziękuję Radkowi i Radze. Hip hip hurra dla pracoholizmu. Koniec kropka. Kto nie był niech żałuje i przynajmniej ma namiastkę. Kto był, niech w obszernej relacji z Tattoofestu 2008 jeszcze raz obejrzy nagrodzone tatuaże, z uśmiechem zerknie na zdjęcia z różnych atrakcji dużej i małej sceny, bądź zniesmaczy/zachwyci* się ponownie na widok występu Bobo’s Loco Carneval. Oprócz Tattoofestu jeszcze jedna relacja - z tegorocznego wyjazdu na praską konwencję, na którą spojrzeliśmy nieco inaczej niż zazwyczaj. Do tego powiew sztuki zza oceanu: Bryan Reynolds i piercer Max. Ponadto w tym numerze wywiad z Liborem, jednoosobową redakcją czeskiego magazynu branżowego „Tetovani”. Także obiecany art i więcej malarstwa w postaci Modern Images of Saints inspirowanymi BM autorstwa Kaliego. W 15-tce znajdziecie także tatuatorów z niemieckiego All Style Tattoo, a także Lewego, który prezentuje również swoje malarskie prace i flashe. Ponadto ponownie muzyka w wielkim stylu, czyli kalifornijskie Ignite (przyznać się, kto w Warszawie lub Krakowie śpiewał: “Fear is our tradition/Rise from the sheep we are/Face your destination/Or be predetermined/We’ll find our own way out i “Sunday, bloody Sunday”?). Zwróćcie też uwagę na listę zagranicznych konwencji. Być może to one podpowiedzą, gdzie pojawić się przy okazji wakacji lub jak zaplanować swoje podróże do końca tego roku. Nie zabraknie jak zwykle stałych działów: Rodziny TattooArt ze Spike’iem w roli głównej oraz naszej krajowej, a jakże egzotycznej Kudi. Zapraszam Ola *niepotrzebne skreślić
TATTOOFEST 6
Heineken w Gdyni Ponieważ nie samym hardcorem i punkiem człowiek żyje, mamy dla Was ciekawą propozycję festiwalową na lipiec. W dniach 4-6 w Gdyni na płycie Lotniska Babie Doły odbędzie się kolejna trzydniowa edycja Heineken Open’er Festival. Tym razem wystąpią tam takie sławy muzyczne jak: Massive Attack, The Chemical Brothers, Jay-Z, Erykah Badu, Sex Pistols i wiele innych. Na tegorocznej imprezie organizatorzy postanowili stworzyć również nową odrębną przestrzeń festiwalową „Alter Space”. Będą teatry uliczne, taniec ognia, kino prezentujące interesujące filmy dokumentalne i animowane czy plenerowe wystawy. Bilety na festiwal są już dostępne: karnet bez pola namiotowego za 269 zł, karnet z polem namiotowym za 289 zł oraz bilety jednodniowe w cenie 140 zł.
Na zeszłorocznej edycji festiwalu zaśpiewała m.in. Björk.
Hc/punk pod gołym niebem Lipiec to czas muzycznych festiwali. W Polsce są w tym miesiącu dwa wydarzenia, których fani muzyki hc/punk nie powinni przegapić. Już 5 lipca ma miejsce druga odsłona Open Air Fest organizowanego przez chłopaków z 1125. Impreza odbywa się w Amfiteatrze Leśnym w Złotowie. Wystąpią Death Before Dishonor, Make It Count, Ratface, Dead Mans Chest, Hard Work, Bomb The World oraz Regiment. Organizatorzy zapowiadają jeszcze niespodziankę. Festiwal zaczyna się o 19.00 i kosztuje 12 zł/ 15 zł. Dwa tygodnie później, czyli 19 lipca, trzeba się koniecznie zjawić w podwarszawskim Piasecznie, gdzie w Parku Miejskim przy ul. Chyliczkowskiej odbędzie się VII edycja Open Hardcore Fest organizowanego przez Cursed XX i Refuse Records. Zapowiada się kolejny dzień pełen dobrej muzyki. Impreza startuje w południe, a na scenie pojawią się takie zespoły jak: A Traitor Like Judas, Discarga, Blank Stare, Loser Life, El Banda, Forever It Shall Be, Nine Eleven, Archway, Calm The Fire, Angst For The Memories, Born Anew. Wstęp jak co roku za darmo. W trakcie festiwalu tradycyjnie dostępne będzie wegańskie jedzenie Vegavani oraz mnóstwo stoisk dystrybucji niezależnych. Na obydwu festiwalach nie zabraknie oczywiście przedstawicieli redakcji „TattooFestu”. Tak więc w kolejnych numerach magazynu możecie spodziewać się relacji z imprez. Rok temu w Piasecznie nawet deszcz nie popsuł świetnej zabawy.
Londyn po raz czwarty - 26-28 września 2008 Na stronie 73 po raz pierwszy prezentujemy rozszerzoną listę imprez tatuatorskich w różnych częściach świata, choć głównie są to konwencje europejskie – osiągalne dla większości z nas. Z jednej strony lista ta ma uzmysłowić, jak wiele dzieje się w świecie tatuażu, z drugiej strony pokazuje, iż bycie członkiem społeczności interesującej się tatuażem i modyfikacjami ciała wiąże się nierozerwalnie z odwiedzaniem i uczestnictwem w tego typu eventach. W przypadku imprezy w Londynie trudno odmówić jej miejsca do druku, czasu czy promocji. Ta, jedna z największych europejskich konwencji, ciesząca się jednocześnie zasłużonym uznaniem za poziom artystyczny i organizację, powinna obowiązkowo trafić do kalendarza ludzi, dla których tatuaż stanowi ważną cześć życia. Na stronie imprezy opublikowano już listę wystawców. Jak co roku nie zabraknie polskich akcentów. Pojawi się Andrzej Leńczuk, Piotr Tatoń, Kamil Mocet oraz Robert Hernandez. W tym roku konwencja odbędzie się w Tobacco Dock, którego zdjęcia możecie obejrzeć w części informacyjnej.
tatuator poszukiwany Tat Studio, jedno z najbardziej prestiżowych w Polsce działające od 12 lat, poszukuje tatuatora. Prześlij swoje portfolio, zadzwoń i przekonaj się, czy i Ty możesz dołączyć do ekipy. Kontakt: ul. Gen.Bora-Komorowskiego 43 80-377 Gdańsk-Przymorze tel. (0 58) 76 20 100, 0 501 559 700 e-mail: tat-studio@tattoo.com.pl
Sprostowanie W czerwcowym numerze „TattooFestu” podpisy w dziale Ciekawe/Nadesłane na stronie 72 zostały przez pomyłkę zamienione. Prace Leszka Jasiny z Gonzo Tattoo zostały podpisane jako prace Łukasza z Lucky (Tychy) i na odwrót. Obu tatuatorów przepraszamy!!
Zamówienia TattooFest!! Jeśli masz problemy ze znalezieniem magazynu, mamy dla Ciebie dwie opcje do wyboru:
1. Prenumerata:
• Koszt jednego magazynu to 13 zł • Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie • Istnieje możliwość zakupu archiwalnych numerów • Po wpłacie na konto przesyłka na terenie kraju gratis • Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!! Zamówienia: 12 429 14 52 502 045 009 kult@tattoofest.pl Wpłata: Przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s5 31-024 Kraków Przelewem na konto: Radosław Błaszczyński 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001 Dopisz od którego numeru zamawiasz prenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.
Rockowo i niezależnie Jeśli lubicie lżejsze lub mocniejsze rockowe granie, warto odwiedzić dwa festiwale. W dniach 18-20 lipca ma miejsce kolejna odsłona festiwalu w Jarocinie. Korzenie imprezy sięgają roku 1970. W 1994 na 10 lat przerwano organizację imprezy, by powróciła z wielką pompą w 2005 roku. Za czasów PRLu oaza wolności i niezależnej myśli artystycznej, dziś są to koncerty organizowane w starej formule weekendowego festiwalu. W tym roku zagrają m.in. Nosowska, Kryzys, Koniec Świata, Cool Kids Of Death, Kult czy Paprika Korps. Bilety w cenie: 49 zł (jeden dzień) i 69 zł (trzydniowy karnet).
Z kolei 1 sierpnia w Kostrzynie nad Odrą rozpoczyna się trzydniowy, międzynarodowy festiwal Przystanek Woodstock organizowany przez Jurka Owsiaka po raz 14-ty. To niewątpliwie największy polski festiwal na świeżym powietrzu. Tym razem zagrają takie polskie kapele jak np. Daab, Lao Che, Closterkeller, Vader oraz goście z zagranicy: m.in. szwedzki Clawfinger, zespół z Wielkiej Brytanii - The Stranglers, Panteon Rococo z Meksyku czy niemiecki Kreator. W tym roku organizatorzy po raz pierwszy zapraszają też na zorganizowane w czasie Przystanku spotkanie z kulturą Indii. Wstęp na koncerty jak co roku bezpłatny.
2. Magazyn można także
kupić w formie elektronicznej na naszej stronie www.tattoofest.pl • Koszt jednego wydania to 10 lub 13 zł • Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader • PDF’y magazynu nie nadają się do druku Tę opcję szczególnie polecamy osobom przebywającym za granicą
TATTOOFEST 7
TATTOOFEST 8
fot. Tomasz Rakoczy
tommysuperstar@o2.pl
Bitwa tatuatorów
Sobotnie show zamknęła Tatuatorska Bitwa. To rodzaj artystycznej fuzji, która pierwszy raz w Europie została zorganizowana na tak dużą skalę. Sześć tatuatorskich par, sześciu modeli i jeden temat - „Muzyka”. Artyści mogli dowolnie interpretować temat. Z kolei tatuowany miał udostępnić takie części ciała, aby umożliwić parom jednoczesne tatuowanie, czyli np.: oba przedramiona czy obie łydki. Widzowie cały czas mogli śledzić proces powstawania wzorów, który trwał blisko trzy godziny. W bitwie wzięli udział: Junior ze studia Juniorink i Zhivko z Bloody Blue, Leńu z Aliena i Tofi z Artline, Dave z Kultu i Fishero z Freihand, Marzan z Saurona i TyuTyu z Pinker Tattoo, Dja Dja z Tribo i Agnieszka oraz Paweł z 3rd Eye i Peter Bobek z Tribo. Zdjęcia wykonanych tatuaży znajdują się na stronie głównej www.tattoofest.pl. Do końca wakacji można głosować na zwycięzców w poszczególnych parach.
Również w niedzielę scena nie pozostawała pusta. Tego dnia pokaz podwieszania przygotowała grupa Bobo’s Loco Carneval. Odbywała się też kolejna artystyczna fuzja, tym razem tradycyjnie rozumiane Art Fusion, czyli rysowanie na sztalugach z udziałem Kosy i Enzo, Batoona i Luka oraz Fadiego i Guila Zekri. Artyści po raz kolejny udowodnili, że dzięki współpracy i połączeniu swoich umiejętności mogą powstać naprawdę niepowtarzalne prace.
Piercerzy w akcji
Z kolei mała scena została całkowicie oddana we władanie piercerom. Oj działo się tam, działo! W sobotę Doktor X zrobił z dziewczyny marionetkę i zaszywał usta kolczykami. W tym samym czasie obok można była podziwiać XRoniX, który dawał pokaz zaszywania ust, powiek i uszu. Z kolei Bam kolczykami przyczepił dziewczynie bieliznę do ciała. Sprawił tym frajdę nie tylko samej dziewczynie, ale również całej męskiej części
Kamil Mocet, Kamil Tattoos, Londyn, III miejsce „Kolorowy mały”
Łukasz, Lucky Tattoo, Tychy, II miejsce „Kolorowy mały”
Przez te dwa dni sporo działo się również na scenie. Atrakcje zostały zapoczątkowane tatuowaniem z udziałem widzów. Kilka osób, które nigdy wcześniej nie miało maszynki w ręku, mogło przekonać się, jak używać sprzętu do tatuowania oraz jak przygotować wzór i skórę do wykonania tatuażu. Włączenie w wydarzenia dziejące się na scenie odwiedzających było bardzo ciekawym pomysłem. Mieli oni okazję nie tylko tatuować na sztucznej skórze, ale też podwiesić się w asyście specjalistów z Finlandii - Bobo’s Loco Carneval. Gorącą atmosferę sobotniego dnia spotęgował występ Devil Angels, dwóch niebanalnych dziewczyn: Divy Izazelli i Natashy de Viant promujących w Polsce kulturę „Fetysz” i „Alternative”. Dziewczęta wystąpiły tego dnia jeszcze raz. Wzięły też udział w pokazie mody dla niezwykłego projektanta najlepszych gorsetów w Polsce - Restriction Wear.
Tofi, Artline, Rybnik, I miejsce „Kolorowy mały”
O tym, że poziom imprezy podnosi się z roku na rok, świadczą głównie artyści, którzy pojawiają się w Krakowie. Oprócz czołówki artystów polskiej sceny tatuażu pojawiło się sporo tatuatorów zagranicznych. W tym roku gościem specjalnym był niewątpliwie Hiszpan, Victor Portugal, który jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych tatuażystów świata. Sukcesem okazało się ściągnięcie przedstawicieli czeskiej sceny tatuażu, uznawanej za jedną z najmocniejszych w Europie. Były takie czeskie studia jak Tribo, Bloody Blue Tattoo czy Freihand. Skład wystawców zasili też Węgrzy, Niemcy, Szwedzi czy Francuzi. Z zagranicy przyjechali również cenieni w świecie polscy emigranci: Kamil Mocet pracujący obecnie w Londynie oraz Waldi i Osa z Wiednia. Nie dotarł niestety Zappa z Berlina. Artyści ciężko pracowali przez całe dwa dni, co zaowocowało ogromem ciekawych prac.
TATTOOFEST 9
Leńu, Alien, Wałbrzych, III miejsce „Kolorowy duży”
TATTOOFEST 10
skiego Megatattoo, Piotr Żurawski określany mianem „ojca polskiego tatuażu”, Junior - świetny tatuator ze studia Juniorink rozpoznawalnego nie tylko w Polsce ale również za granicą, Ania Nowak - antropolog kultury oraz Dagmara Nawikas-Misiuk - tatuatorka, właścicielka i założycielka gdańskiego Tat Studio.
Prykas, Prykas Tattoo, Rybnik, II miejsce „Kolorowy duży”
Jak na każdej konwencji najważniejszą częścią imprezy były oczywiście konkursy. Tatuaże oceniali: Sławek Frączek - jeden z najstarszych polskich tatuatorów, współtwórca warszaw-
fot. Bartosz Dziamski
Siedmiomilowy krok naprzód
Fishero, Freihand, Ostrawa, Czechy, I miejsce „Kolorowy duży”
uczestników festiwalu, którzy za punkt honoru obrali sobie zrobienie z nią zdjęcia. Z kolei Misiek54 robił pokaz z wstrzykiwaniem soli fizjologicznej. W niedzielę powstał na plecach ochotniczki wzór z igieł w wykonaniu Bama. A jeśli widzieliście ludzi z powbijanymi hakami na plecach, którzy ciągnęli po Rotundzie Doktora X i XRoniX to był to pulling na rolkach w wykonaniu tych ostatnich. Dodatkową atrakcją festiwalu była obecność agencji modelingu artystycznego Star Dust gromadzącej ciekawych ludzi. Każdy zainteresowany mógł za darmo uczestniczyć w profesjonalnej sesji. Wykonane zdjęcia trafiają do fotograficznej bazy agencji, która szuka w ten sposób ludzi do sesji zdjęciowych czy reklamowych, pokazów mody, teledysków, reklam, ale również do preformanców oraz eventów.
O wiele praktyczniejsza okazała się nowa formuła konkursów. W każdej kategorii modele najpierw pojedynczo prezentowali publiczności i jury tatuaże oznaczone tylko numerem. Spośród prac pokazywanych na scenie wyłoniano stopniowo 3 najlepsze. Również jakość i różnorodność wzorów była na bardzo wysokim po-
sztuki cały czas idzie w górę. Ludzie nauczyli się wreszcie podstawowej zasady, że im płycej, tym lepiej. Poszła w górę jakość barw i igieł, które są teraz lutowane w fabryce i nie trzeba tego robić indywidualnie. Tatuatorom odeszła bardzo upierdliwa i trudna czynność.
B
ez najlepszego tatuażu
Wszyscy jurorzy zgodnie przyznają, że bardzo trudno było wybierać te najlepsze tatuaże. - W każdej kategorii ok. 30 % wystawianych prac powinna dostać nagrodę.
Dlatego bardzo trudno było wybrać te trzy najlepsze i jest mi przykro, że wiele bardzo dobrych prac nie dostało nagrody. Każdy z jurorów jest człowiekiem, któremu podoba się co innego. Pewne wzory bardziej przemawiają do jednej osoby, inne do drugiej. Ale w naszym przypad-
Bartek, Bart Tattoo, On the road, II miejsce „Kompozycja damska”
Fishero, Freihand, Ostrawa, Czechy, I miejsce „Kompozycja damska”
fot. Bartosz Dziamski
Tofi, Artline, Rybnik, III miejsce „Kompozycja damska”
ziomie. W tym roku powstało w Krakowie naprawdę wiele interesujących tatuaży. Nie będę tu wymieniać, kto wygrał i w jakiej konkurencji, bo możecie obejrzeć to na zdjęciach. Bardziej interesująca wydaje mi się w tym miejscu sama jakość polskiego tatuażu. - Oczywiście były prace, które nie powinny startować w konkursie, ale to były naprawdę wyjątki. Zadziwiające jest to, że polska scena nie ewoluuje krok po kroku, ale ogromnymi susami. Jest wielka różnica między pracami, które widziałem w Krakowie rok temu, a które widziałem teraz. Mam wrażenie, że zrobiliśmy siedmiomilowy krok naprzód - twierdzi Junior. Podobnego zdania jest Piotr Żurawski: - Ostatnie trzy lata przyniosły ogromny wzrost poziomu wykonywanych tatuaży. Jeszcze pięć lat temu prace były zdecydowanie gorsze. Jakość tej
ku większość decyzji się pokrywało. Wszyscy typowaliśmy zwykle te same numery - przyznaje Żurawski. Jurorzy byli też zgodni co do nieprzyznania najlepszego tatuażu konwencji. Sławek Frączek: - Często jest tak, że na scenę wchodzą nowi ludzie i zaskakują innowacyjnością. To jest zawsze coś nowego: albo pod względem koloru, albo pod względem formy. Gdyby w tym roku na Tattoofeście pojawiała się taka osoba, na pewno byśmy przyznali pierwszą nagrodę. Należy pamiętać, że bierze się tu pod uwagę nie tylko tatuaże, które powstały na konwencji. To nie o to chodzi. To musi być rzecz, która jest niesamowita dla nas wszystkich. Każdą pracę można gdzieś zaszufladkować, a to musi być coś, co wykracza poza wszystkie te szufladki. Podobnego zdania jest Junior: - Nie chodzi o to, że nie było tak dobrej pracy. Wręcz przeciwnie, było mnóstwo dobrych prac. Trudno było z tego poziomu wyskoczyć jeszcze wyżej, pokazać coś wybitnego na tym tle - mówi tatuator.
Podsumowanie
Tattoofest, tak jak polska scena tatuażu, rozwija się z roku na rok. I nie jest to tylko moje subiektywne zdanie. Podczas imTATTOOFEST 11
Broda, Blackstar, Warszawa, III miejsce „Crazy”
TATTOOFEST 12
„ Skinn Deep” oraz przedstawiciele prasy włoskiej. Organizatorzy podkreślają jednak, że konwencja to nie tylko możliwość zaprezentowania się artystów i dobra zabawa. To też impreza mająca edukować: i laików, i tatuatorów. Dlatego został stworzony Tattoofest Patrol. Trzyosobowa ekipa w składzie Ania, Iza i Doktor X sprawdzała czystość
w boksach i przestrzeganie zasad sanitarnych przez tatuatorów. Nikt nie mógł czuć się bezpiecznie, pijąc piwo podczas robienia wzoru czy jedząc kanapkę w pobliżu sprzętu do tatuowania. Świetna atmosfera, pozytywnie nastawieni, ciekawi ludzie, artyści przez duże A, możliwość zabawy i nauki jednocześnie, liczne atrakcje, ciekawa oprawa mu-
Jacek, Leżeć, Gdańsk, I miejsce „Crazy”
prezy rozmawiałam z wieloma osobami i nikt nie miał poważniejszych zastrzeżeń do konwencji (wybrane opinie możecie przeczytać w dalszej części relacji z imprezy). Może oprócz tłoku i upału panującego w Rotundzie, co niewątpliwie było utrudnieniem i dla wystawców, i dla zwiedzających. Gorąco nie było jednak tylko w dosłownym tego słowa znaczeniu. Gorąca była cała impreza: i artyści, i odwiedzający, i program. Organizatorzy po raz kolejny udowodnili, że jest zainteresowanie tą formą sztuki. Mimo iż tegoroczna impreza nie była połączona z Mosh Festem, na którą rok temu przybyło wielu fanów muzyki hardcore, frekwencja nie była wcale mniejsza. Nie było też tak jak na niektórych konwencjach europejskich, że jest jeden dominujący dzień, który przyciąga najwięcej odwiedzających. Publika w Krakowie rozłożyła się równo na sobotę i na niedzielę. Obydwa dni cieszyły się takim samym zainteresowaniem. Pojawiła się też prasa zagraniczna, m.in. „Tetovani” (w tym numerze możecie również przeczytać wywiad z wydawcą czeskiego magazynu), Daniel Pissondes, Francuz pracujący dla kilku magazynów m.in.
zyczna - krakowski Tattoofest nie odbiega już poziomem od innych europejskich konwencji. Jest zdecydowanie coraz lepiej. Oby za rok było jeszcze goręcej!!! :) Kaśka
Tattoofest oczyma uczestników
Na gorąco postanowiłam zapytać uczestników
tegorocznej edycji krakowskiej imprezy o to, jak im się podoba Tattoofest 2008. Oto co odpowiadali:
Tofi, Artline, Rybnik, I miejsce „Czarno-szary mały”
To bardzo dobra konwencja. Wysoka jakość i świetni
Kosa, Artline, Rybnik, III miejsce „Czarno-szary mały”
Ania Nowak, jurorka:
Tegoroczny festiwal wydaje mi się ciekawszy od poprzednich pod względem rozrywki dostarczonej widzom. Bardzo fajnym pomysłem była możliwość ta-
fot. Bartosz Dziamski
Dark Times Tattoo:
z Krakowa. Nie widzę różnic między Tattoofestem a konwencjami zachodnimi. Dla mnie krakowska impreza nie odbiega poziomem od innych znanych światowych konwencji tatuażu. Jest bardzo dobra organizacja. Cały czas ktoś przychodzi i pyta, czy wszystko w porządku, czy czegoś mi nie brakuje. Dla mnie jest doskonale. To nie jest duża konwencja, jest rodzinna atmosfera. Lubię takie imprezy, nie są stresujące. Wolę też dwudnio-
Marzan, Sauron Tattoo, Ruda Śląska, II miejsce „Czarno-szary mały”
VictorPortugal,
artyści z Polski. Jestem naprawdę pod wrażeniem poziomu polskiego tatuażu. Macie swój własny styl - bardzo charakterystyczny. Artyści mają świetne pomysły, preferują biomechanikę, kolory i elementy abstrakcyjne. Inaczej niż w Hiszpanii. U nas wszyscy lubią oldschool. I to się raczej nie zmienia. Osobiście czuję się w Krakowie o wiele lepiej niż w Hiszpanii. Poza tym znam to miasto, przyjeżdżałem tu wiele razy, ponieważ moja żona pochodzi właśnie
we konwencje niż trzydniowe. Bardzo bym chciał przyjechać w przyszłym roku. Mam nadzieję...
TATTOOFEST 13
TATTOOFEST 14
by zastąpić go czym innym, bardziej angażującym samych widzów. Z nie tak dobrych wrażeń wymieniłabym ciasnotę i zaduch panujący na obu poziomach. Nie dosyć, że trudno się było poruszać, to – przede wszystkim - nie były to zbyt higieniczne warunki dla tatuowania czy przekłuwania, niezależnie od tego jak bardzo starali się sami artyści. Na pewno też nie podobała mi się wszechobecna i arogancka obecność prasy - to festiwal dla ludzi, a nie pismaków, którym się wydaje, że press pass pozwoli im na prze-
szkadzanie. Ich obecność podczas konkursów na małej przecież scenie zdecydowanie nie była dobra, a namolne pstrykanie podczas podwieszań było w ogóle przegięciem - tu powinien liczyć się komfort ludzi uczestniczących w pokazach i widzów, a nie to, czy dziennikarzom uda się zrobić dobre ujecie. Wydaje mi się, że promocyjnie impreza wciąż trochę kuleje - tak naprawdę nie było ludzi starszych czy nie związanych w ten czy inny sposób ze sceną tatuażu. A szkoda, bo dobrze byłoby otworzyć się
Grzegorz Małek, Irezumi Tattoo, Wrocław, II miejsce „Tatuaż etniczny”
Agnieszka, Tattoo Tatu, Kraków, I miejsce „Tatuaż etniczny”
tuowania na sztucznej skórze (sama bym z chęcią tego spróbowała!). Pokaz Tattoo Battle, aczkolwiek trochę dyskusyjny dla mnie, na pewno dostarczył emocji wielu innym. Thumbs-up za pokaz „Modify”, bo pewnie dla wielu ludzi obecnych na festiwalu wiele procedur pokazanych na filmie było nowością. Może kilka innych filmów w przyszłym roku? Im więcej da się ludziom do myślenia, tym lepiej! Podwieszanie „dziewic” było nie najlepszym pomysłem, moim zdaniem. Za to sam pokaz Bobo’s Loco Carneval był zdecydowanie dobry (nawet jeśli nie grzeszył specjalną oryginalnością). Bardzo dobrze, że pojawiły się zagraniczne studia, których nie było w zeszłym roku - to na pewno pokazuje, że organizatorzy starają się polepszyć to, co festiwal ma pokazać. Art Fusion nie wydaje mi się już tak ciekawe jak kiedyś - to dość stary pomysł sam w sobie i może dobrze było-
Asia, Prykas Tattoo, Rybnik, III miejsce „Tatuaż etniczny”
TattooFest 2008 na zewnątrz (co jest przecież celem tego festiwalu). Osobiście irytuje mnie trochę „gwiazdorska” postawa niektórych ludzi z branży czy aspirujących do bycia branży częścią - nie byłoby ich bez naszego (czyli klientów czy ludzi zainteresowanych tą tematyką chociażby teoretycznie) wsparcia i zainteresowania! Z innych uwag: Interesująco byłoby dodać może jakieś wykłady na tematy związane z różnymi aspektami modyfikacji ciała (znaczenie kulturowe, higiena, sterylizacja, na co zwrócić uwagę podczas wybierania studia; może wykłady artystów tatuaży na temat samego tatuażu - jakość, technika, estetyka, style etc.). Pokazanie jednego czy dwóch filmów nie zastąpi bezpośredniego kontaktu i okazji do zadania paru pytań. Mniej szokowania, a więcej edukowania i pokazywania ludziom, że modyfikacja ciała powinna być świadomym procesem.
Tomek Gaca,
Tattooart.pl:
Tattoofest to bardzo fajny festiwal. Widać, że organizatorzy jeżdżą po zagranicznych konwencjach, obserwują, wyłapują te najlepsze rzeczy i wyciągają wnioski. Uczą się na cudzych błędach, a nie swoich. Po co robić kupę błędów, jeśli można ich uniknąć, obserwując to, co się dzieje? Uważam, że jest lepiej niż w zeszłym roku. Organizacja jest coraz bardziej dojrzała. Jak czegoś brakuje, to jest to od razu doniesione. Nie ma żadnych problemów z oświetleniem i tym podobnymi rzeczami. Co do programu, jest bardzo ciekawy. Na szczęście minęły czasy, kiedy na konwencjach pojawiały się striptizy i tego typu pokazy. Nie ma to żadnego związku z tatuażem, więc człowiek
TyuTyu, Pinker Tattoo, Budapeszt, Węgry, III miejsce „Tatuaż autorski”
Damian, Ultra Tattoo, Wrocław, II miejsce „Tatuaż autorski”
Robert na niej będzie czy nie. Uważam, że jest bardzo fajnie i na poziomie. Są Czesi, są Szwajcarzy, jest ktoś z Niemiec. Uważam, że z roku na rok będzie coraz lepiej. Jeśli będzie stała data tej konwencji , niepokrywająca się z jakąś dużą konwencją zagranicą, to ludzie na pewno będą się starli na nią wpaść. Tylko musi być stała data, np. pierwszy weekend czerwca. Nie można rzucać konwencją – raz maj, raz czerwiec, raz lipiec. Paul Booth miał np. kiedyś powyznaczane wyjazdy na konwencje na 2-3 lata do przodu. I nie byłby w stanie nagle wygospodarować czasu na jeszcze jedną imprezę.
Tofi, Artline, Rybnik, I miejsce „Tatuaż autorski”
nie musi oglądać nagich kobiet. To mają być rzeczy związane z tatuażem, ze sztuką. Poważnym minusem jest natomiast brak klimatyzacji. Udana konwencja dla artysty to taka, na której może się on spotkać ze znajomymi, a jeśli chodzi o finanse - wyjdzie na zero, żeby zwróciły się koszty przejazdu i stoiska. Jeśli organizator robi dobrą reklamę, dobrą opinię konwencji i artystom pracującym na niej, to ludzie zaczynają się tym interesować i pojawiają się tłumnie na imprezie. Dzięki temu mało było ludzi, którzy na Tattoofeście nie pracowali. Nie wiem dlaczego nie tatuowali Czesi, bo są świetni. Nie widziałem np. żeby pracował Freihand. To trochę boli, bo ci ludzie robią naprawdę fajne rzeczy. Mimo iż na konwencję przychodzi coraz więcej ludzi, przydałaby się większa reklama. Np. na przy organizacji warszawskich konwencji zajmowało się tym nie studio, ale firma reklamowa. Tam reklama była naprawdę dobrze zrobiona. Na tle zachodu nie ma się czego wstydzić. Skoro chcą tu przyjeżdżać takie gwiazdy jak Viktor Portugal czy Benjamin Moss to znaczy, że w Polsce zaczyna się coś dziać. Nie trzeba ściągać Hernandeza, są inni ludzie. Wyznacznikiem konwencji nie jest to, czy
TATTOOFEST 15
TattooFest 2008
Dja Dja,
Piotr Żurawski,
To naprawdę fajna impreza, szczególnie jeśli chodzi o organizację. Jestem pod dużym wrażeniem. Niestety co do programu nie mam zbyt wiele do powiedzenia, ponieważ cały czas siedzę w boksie. A jeśli się już wyrwę, bardziej zwracam uwagę na tatuatorów. Do Krakowa przyjechali naprawdę świetni artyści. Cieszę się, że tu jestem.
Konwencja jest bardzo dobra. Świetne miasto przyciąga świetnych ludzi. Byłem na wszystkich trzech krakowskich imprezach. Organizacja cały czas jest na wysokim poziomie. Jedyne co doskwiera to upał. Co do programu: mam pewne przemyślenia co do tych hardcorowych pokazów. Należy zadać sobie pytanie, czemu tak się dzieje, że część ludzi
Tribo Tattoo:
juror:
wykazuje zainteresowanie w kierunku bardzo brutalnych form wypowiedzi artystycznej. To, co tu się dzieje na scenie, nie jest przeznaczone dla szerokich mas. Część ludzi, którzy byli na pokazie podwieszania, sprawiała wrażenie mocno zniesmaczonych. Widziałem wyraźny grymas cierpienia na ich twarzach. Jednak druga połowa widzów biła brawo i piała z zachwytu. Osobiście uważam, że nie ma nic zachwycającego w tym, że komuś płynie po ciele krew. Co takiego dzieje się w naszym społeczeństwie, co dzieje się z nami, że cieszymy się na widok krwi? Nie chcę dawać odpowiedzi na to pytanie. Mam swoje hipotezy, ale jeszcze nie czas, żeby się nimi dzielić. Ale mimo tych uwag, uważam, że konwencja była naprawdę bardzo udana.
TATTOOFEST 16
Sven, Sw Design, Worbis, Niemcy, I miejsce „Czarno-szary duży”
Tofi, Artline, Rybnik, II miejsce „Czarno-szary duży”
Karol, Blackstar, Warszawa, III miejsce „Czarno-szary duży”
Jarek, studio Sigil
Konwencja idzie ciągle do przodu. Widać, że organizatorzy jeżdżą po świecie, podglądają inne imprezy. Do Krakowa przyjeżdża coraz więcej zagranicznych tatuatorów. Dobrze, że jest gazeta, w której można ich przedstawić. Poziom prac jest bardzo wysoki, dzięki temu, że jest ograniczona ilość tatuatorów. Nie są to studia nieznane i przypadkowi artyści, ale ci najlepsi. Osobiście uważam, że można by ograniczyć ilość studiów polskich, a na to miejsce zapro-
sić jeszcze trochę zagranicznych sław. Jest też fajny program. Ciekawe są nowości: Tattoo Battle czy pokaz podwieszania. Dobrze, że nie ma koncertów, bo głośna muzyka przeszkadza w pracy. Choć szkoda, że nie ma koncertów w sąsiedztwie, jak w zeszłym roku. Zawsze to było jakieś urozmaicenie. Impreza jest bardzo dobrze zorganizowana. Podoba mi się, że w konkurencjach są numerki. To na pewno podkreśla obiektywizm oceniających. Dobra jest też formuła konkurencji - dzięki temu wszystko płynnie idzie. Mi-
Nagrodzeni w kategorii „Czarno-szary duży”
Marcin, Sauron Tattoo, Ruda Śląska, I miejsce „Tatuaż pierwszego dnia festiwalu”
Leszek Jasina, Gonzo Tattoo, Szczecin, II miejsce „Tatuaż pierwszego dnia festiwalu”
łem się, że w jednej części sali w ogóle nie byłem. Wydaje mi się również, że prowadzący mógłby być bardziej rozgadany, mieć większy kontakt z publiką. Ogólnie konwencja jest bardzo fajna. Ma swój klimat. Na pewno nie odbiega poziomem od imprez zachodnich, jest po prostu mniejsza. Dobrze, że w Krakowie odbywa się taka impreza.
TATTOOFEST 17
fot. Bartosz Dziamski
Zhivko, Bloody Blue, Praga, Czechy, III miejsce „Tatuaż pierwszego dnia festiwalu”
fot. Bartosz Dziamski fot. Bartosz Dziamski
nusem jest na pewno brak klimatyzacji i mała sala. Nie ma miejsca, żeby zaprosić np. księgarnie czy innych ciekawych wystawców. Boksy są za małe i alejki za ciasne, niektórzy tatuują w przejściu - to utrudnia pracę. Ale podoba mi się z kolei układ boksów. Idzie się dookoła i nie da się zgubić, tak jak np. w Berlinie, gdzie dopiero po kilku godzinach zorientowa-
Mese,
Restriction Wear:
Nigdy nie byłem na żadnej konwencji tatuażu, więc trudno mi porównywać czy oceniać tę imprezę. Póki co nie mam jeszcze ani jednego tatuażu i ani jednego kolczyTATTOOFEST 18
ka, ale myślę nad tym poważnie już od paru lat. Nie znalazłem jednak jeszcze wzoru, który podobałby mi się dłużej niż pół roku. Bardzo zależy mi na tym, żeby scena alternatywna, „wolnomyśląca”, nie wtłaczająca się w jakieś wyznaczone reguły, nie podążająca śladem większości, stawała się coraz bardziej popularna. Ale cieszy mnie fakt, że jest to jedna konwencja na tą skalę. Gdyby takie imprezy były organizowane raz na miesiąc, to by się to rozeszło po kościach. Irytuje mnie, jak bawią się w to ludzie przypadkowi. Interesują się tym, bo to jest modne, a za dwa lata będą robić coś zupełnie innego. Uważam, że samo zjawisko tatuażu powinno być bardziej akceptowalne. Wydaje mi się jednak, że mógłby na tej imprezie zostać bardziej uwypuklony piercing. Według mnie i tatuaż, i piercing to jest twórczość. To drugie nie powinno być więc spychane na margines. Sam myślę nad połączeniem tatuażu, piercingu i gorsetów, ale wiem, że to trudne zadanie.
fot. Bartosz Dziamski
fot. Bartosz Dziamski
Marcin, Sauron Tattoo, Ruda Śląska, II miejsce „Tatuaż drugiego dnia festiwalu”
Łukasz, Lucky Tattoo, Tychy, III miejsce „Tatuaż drugiego dnia festiwalu”
Nagrodzeni KOMPOZYCJA DAMSKA
I Fishero - Freihand - Ostrawa - Czechy II Bart Tattoo - On The Road III Tofi - Artline - Rybnik
CRAZY
I Jacek - Leżeć - Gdańsk II Łukasz - Lucky - Tychy III Broda - Blackstar - Warszawa
TATUAŻ AUTORSKI
I Tofi - Artline - Rybnik II Damian - Ultra Tattoo - Wrocław III Swen - SW Design - Niemcy ex aequo III Tyu Tyu - Pinker Tattoo - Węgry
TATUAŻ CZARNO-SZARY DUŻY I Swen - Sw Design - Niemcy II Tofi - Artline - Rybnik III Karol - Blackstar - Warszawa
TATUAŻ KOLOROWY MAŁY
TATUAŻ CZARNO-SZARY MAŁY
I Tofi - Artline - Rybnik II Łukasz - Lucky - Tychy III Kamil Mocet - Kamil Tattoos - Londyn
TATUAŻ KOLOROWY DUŻY
I Fishero - Freihand - Ostrawa - Czechy II Prykas - Prykas Tattoo - Rybnik III Leńu - Alien - Wałbrzych
I Agnieszka - Tattoo Tatu - Kraków II Grzegorz Małek - Irezumi Tattoo - Wrocław III Asia - Prykas Tattoo - Rybnik
TATUAŻ PIERWSZEGO DNIA KONWENCJI
TATUAŻ DRUGIEGO DNIA FESTIWALU
I Tofi - Artline - Rybnik II Marzan - Sauron Tattoo - Ruda Śląska III Kosa - Artline - Rybnik
I Marcin - Sauron Tattoo - Ruda Śląska II Leszek Jasina - Gonzo - Szczecin III Zhivko - Bloody Blue Tattoo - Czechy
TATUAŻ ETNICZNY
I Kamil Mocet - Kamil Tattoos - Londyn II Marcin - Sauron Tattoo - Ruda Śląska III Łukasz - Lucky - Tychy Publiczność zgromadzona przed sceną w trakcie konkursów
Kamil Mocet, Kamil Tattoos, Londyn, I miejsce „Tatuaż drugiego dnia festiwalu”
fot. Bartosz Dziamski
TattooFest 2008
TATTOOFEST 19
Tatuaż to sztuka, ale nie dla władz Krakowa Górna sala, fot. Ala Małysiak rakija77@o2.pl
Radek, fot. Wojciech Firlej
Z okazji trzeciej już odsłony
konwencji tatuażu w Krakowie postanowiłam porozmawiać z jej organizatorem i wydawcą
„TattooFestu” Radkiem. Okazuje się, że władz Krakowa nie interesuje sztuka tatuażu i impreza, która ściąga do miasta artystów z całego świata.
O ile w Szczecinie już pierwsza prośba o objęcie patronatem imprezy tatuatorskiej przez prezydenta miasta została zaakceptowana, o tyle władze Krakowa nie chcą nawet pomóc w druku ulotek promujących nie tylko festiwal, ale też samo miasto.
Przeczytajcie m.in. o tym,
jak organizatorzy radzą sobie z przeciwnościami i o tym, czy możliwa jest zmiana miejsca konwencji na większy lokal.
TATTOOFEST 20
Występ Bobo’s Loco Carneval, fot. Tomasz Rakoczy
Jak to się wszystko zaczęło? Skąd pomysł na organizowanie konwencji? Radek: Pierwsza polska konwencja odbyła się w Warszawie w 1998 roku w Pałacu Kultury i Nauki. Później, przez kolejnych kilka lat stała się jedyną cykliczną tego typu imprezą w Polsce, która gościła artystów polskich i zagranicznych. W 2004 r. zaprzestano jej organizacji. W związku z moim zainteresowaniem sztuką tatuażu i prowadzoną przeze mnie pracownią w Krakowie, z którą odwiedziłem wiele podobnych tego typu miejsc w Europie, postanowiłem zorganizować coś podobnego w naszym mieście. Pomysł prawie równocześnie powstał w głowie Małgorzaty Frankowskiej, managera uniwersyteckiego klubu Rotunda. Wspólnie zorganizowaliśmy pierwszą, ogólnopolską edycję w 2006 r. na którą zaprosiliśmy 30-tu tatuażystów. Festiwal odwiedziło ok. 1500 fanów tatuażu z całej Polski! Rok później zgłosiło się już blisko 50-ciu chętnych wystawców w tym goście z Kolumbii, Stanów Zjednoczonych, Japonii i wielu krajów
Unii Europejskiej. Pojawiło się również ponad 1000 osób więcej! Wtedy już wiedziałem, że Tattoofest jest imprezą o wielkim potencjale i wielkiej sile twórczej, która może przyciągnąć o wiele więcej osób. Nie zawiodłem się. W tym roku również była świetna frekwencja, zarówno w sobotę jak i w niedzielę. Tattoofest jest obecnie największą tego typu imprezą w Polsce. Dążymy do tego, aby za parę lat stała się porównywalna do konwencji w Londynie, Mediolanie czy Frankfurcie, które odwiedza w jeden weekend ponad dwadzieścia tysięcy osób, a tatuuje ponad dwustu najlepszych artystów z całego świata. Rotunda może się więc okazać wkrótce za mała. Myśleliście o zmianie miejsca? - Niestety na zmianę miejsca nie ma szans. Takich miejsc po prostu w Krakowie nie ma. Centra targowe na Klimeckiego czy w Czyżynach są duże, jednak pozbawione klimatu koniecznego dla imprez artystycznych. Być może planowane centra kon-
Art Fusion, fot. Tomasz Rakoczy
Devil Angels - Diva Izazella i Natasha De Viant, fot. Bartosz Dziamski Tattoofest Patrol, fot. Łukasz Popielarczyk
Suspension show z udziałem widzów, fot. Katarzyna Ponikowska
gresowe czy hala widowiskowa w Czyżynach mogą poprawić sytuację. Jednak to dość odległa perspektywa. Szkoda, że chęć zorganizowania takiej imprezy na Małym Rynku czy Placu Szczepańskim zderza się z biurokratycznym i finansowym murem. Czyli miasto nie pomaga przy organizacji festiwalu? - Władze Krakowa raczej sceptycznie podchodzą do niezależnych projektów artystycznych. Impreza potrafiąca się sama sfinansować i ściągnąć kilka tysięcy osób z Polski i zagranicy nie budzi żadnego zainteresowania. Tattoofest jest promowany na kilkunastu konwencjach tatuażu w ciągu roku, głównie w stolicach europejskich państw jak choćby w Londynie, Paryżu, Pradze czy Rzymie. Niestety, na mój wniosek o przekazanie przez miasto 100 kartkowych folderów informacyjnych, które obok festiwalu mogłyby promować również Kraków, otrzymałem odpowiedź odmowną. Natomiast w Szczecinie impreza tatu-
BLC podgrzewało atmosferę, fot. Tomasz Rakoczy
atorska spotkała się z dużym zainteresowaniem miasta, co przełożyło się na objęcie jej prezydenckim patronatem. W najbliższym czasie mam zamiar spotkać się z prezydentem Majchrowskim i porozmawiać o perspektywach rozwoju Tattoofestu. Moim marzeniem jest zainteresowanie tatuażem krakowskiego środowiska artystycznego i promowanie tatuażu jak nowej formy sztuki. Z tego powodu nie każdy tatuażysta może zaprezentować się na Tattoofeście, a jedynie ci, którzy prezentują odpowiedni poziom. Mam nadzieję, że dzięki tej konwencji tatuaż będzie miał szanse wznieść się jeszcze na wyższy poziom. Jak oceniasz Tattoofest 2008? - Czuję się bardzo szczęśliwy. Sześć miesięcy przygotowań nie poszło na marne, a tak licznych gratulacji i pochlebnych opinii nie otrzymałem jeszcze po żadnej z poprzednich edycji. W zeszłym roku miałem mnóstwo pracy, jeżeli cho-
dzi o organizację festiwalu i wiedziałem, że w tym roku potrzebuję pomocy jeszcze kogoś, kto poświęci się temu przedsięwzięciu. Tą osobą jest Ola, która od tego roku jest współorganizatorem Tattoofestu i dzięki której mogliśmy jeszcze bardziej podnieść jakość imprezy. Postawiliśmy sobie za cel przygotowanie zarówno imponującej listy tatuażystów, jak i dużej ilości atrakcji. Tak, żeby każdy z odwiedzających konwencje wyjechał z Krakowa z lekkim niedosytem, że jednak coś przeoczył, czegoś nie zobaczył. I to zostało osiągnięte. Jesteśmy również bardzo zadowoleni z frekwencji, a także zaplanowanych atrakcji, czyli sobotniego Tattoo Battle (pierwszego na taką skalę w Europie!) oraz niedzielnego występu Bobo’s Loco Carneval. Wszystkim uczestnikom tych wydarzeń bardzo dziękuję! Oczywiście mieliśmy i słabe punkty organizacyjne, jak mała powierzchnia oraz wysoka temperatura. Tutaj jednak pragnę wyjaśnić: te trzy
lata, przez które organizujemy w Krakowie Tattoofest, miały być dla nas poligonem doświadczalnym. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku bagaż doświadczeń, które zbieraliśmy, da owoce na miarę wielkiego wydarzenia. Wszystkim tym, którzy świetnie się w tym roku bawili, mówię teraz: w przyszłym roku postaramy się was naprawdę rozłożyć na łopatki, a z naszej polskiej konwencji naprawdę będziecie mogli być dumni. Tym wszystkim, którym się nie podobało, proponuję pojeździć po zachodnich konwencjach i na tej podstawie ocenić naszą. Jeszcze jedna rzecz, na którą chciałbym zwrócić uwagę, to poziom tatuażu. Naprawdę chylę czoła! Niewiele prac wystawionych do konkursów było niskiej jakości. W ostatnim roku odwiedziłem wiele europejskich konwencji i poziom prezentowanych tatuaży jest taki sam jak na tych największych i najlepszych. Wygrywamy jednak wszechstronnością tematów i indywidualnymi poszukiwaniami niektórych tatuażystów. Można TATTOOFEST 21
TattooFest 2008 powiedzieć przysłowiowo, że z tej mąki może być już niedługo wspaniały chleb! Na koniec wielkie podziękowania dla wszystkich, którzy przyłożyli rękę do organizacji, szczególnie dla Ragi, który wiele czasu i energii poświęcił przygotowaniom, dla wszystkich członków jury, Sławka, Juniora, Dagmary, Ani i Piotra za ciężka pracę podczas oceniania oraz całej TattooFestFamily, na której znowu mogłem polegać podczas przy-
gotowań i realizacji krakowskiej konwencji. Wieeeeeelkie dzięki!!! W przyszłym roku planujesz zorganizować inne tego typu imprezy. Gdzie będą się one odbywać? - To zależy od zainteresowania władz poszczególnych miast i sponsorów. Zastanawiam się nad Krakowem, Warszawą, Wrocławiem i Gdańskiem. Myślę o trzech kolejnych festiwalach tatuażu. Każdy będzie
Tatuowanie na sztucznej skórze, fot. Katarzyna Ponikowska
posiadał inną rangę i specyfikę. Po pierwsze chciałbym wykorzystać rocznicę upadku komunizmu w Polsce i w naszym kraju zgromadzić najlepszych, wschodnioeuropejskich tatuażystów. Upadek systemu dał nieograniczone możliwości sztuce niezależnej. Druga impreza ma mieć charakter ogólnoświatowy i na niej chciałbym pokazać maksymalnie dużo artystów prezentujących różnorakie style i techniki tatuażu. Trze-
cia konwencja, ogólnopolska miałaby pokazać sztukę krajową I dać możliwość zaprezentowania się początkującym polskim artystom. Przy wszystkich tych projektach będę kładł silny nacisk na towarzyszące im fuzje artystyczne i różnego rodzaju spotkania, prelekcje i wykłady. Rozmawiała Kaśka
Szczęśliwy zwycięzca konkurencji „Najbrzydszy tatuaż”, fot. Tomasz Rakoczy
fot. Wojciech Firlej
fot. Bartosz Dziamski
Restriction Wear, fot. Katarzyna Ponikowska
xRonix, fot. Tomasz Rakoczy
fot. Wojciech Firlej
Bam i jego modelki
TATTOOFEST 22
Cartoon Style by Daveee
Tattoofest 2008 logo kolor Tattoofest 2008 logo kolor/cz
Oficjalne koszulki Tattoofestu
Sprzedaż wysyłkowa
– sprawdzenie dostępności, rozmiaru oraz zamówienia
Tattoofest 2008 logo kolor/cz – tył
Tattoofest 2008 logo
o kolor/nieb Tattoofest 2008 log
TATTOOFEST Family
TATTOOFEST 24
TATTOOFEST 25
TATTOOFEST 26
TATTOOFEST 27
TATTOOFEST 28
TATTOOFEST 29
Play piercing polega na przekłuwaniu ciała jedynie igłami, bez użycia biżuterii. Czasem traktuje się play piercing jako zjawisko, które poprzedziło podwieszanie czy pulling, dające inne odczucia, gdzie uczestnicy używają swojej własnej siły i wagi*. Motywów do takiej zabawy jest zapewne całkiem sporo, od czystej satysfakcji czy przyjemności samego przekłucia po nadzwyczajne doznania. Także takie wrażenia, poza standardowym przekłuciami, oferuje swoim klientkom i znajomym Max Brand, piercer All
TATTOOFEST 30
or Nothing. Przy użyciu dziesiątek czy setek igieł tworzy na ciałach dziewczyn niezwykłe wzory. Najchętniej wykorzystuje plecy, klatkę piersiową, podbrzusze czy brzuch, które dzięki swoim rozmiarom i relatywnie płaskiej powierzchni dają największe możliwości. Sesje play piercingu, gdzie samo przekłuwanie zajmuje od godziny do kilku godzin, to także często mozolne przygotowywanie wzoru, oznaczanie miejsc przekłuć, a także usuwanie igieł. Max rejestruje aparatem wszystkie fazy pracy. Poniżej przedstawiamy wam rezultat zabaw piercera i dziewczyn, bo Max przy tego typu sesjach pracuje wyłącznie z płcią piękną. * BME Encyclopedia
TATTOOFEST 31
TATTOOFEST 32
DANTEIZMY
Jeśli jest się artystą, który tatuuje, bo naprawdę to kocha, jest to jego konik, a bez maszynki płacze w kącie rzewnymi łzami, nie widzę powodu, żeby się nad tym zastanawiać. Jak się chce, nie istnieją problemy techniczne. Wszystko da się wtedy przeskoczyć (nie obejść!). Najpierw trzeba pomyśleć, gdzie nasz przyszły lokal ma się znajdować. Jeśli zaraz obok będziemy mieli budkę z kebabem albo sklep z cyklu „wszystko po ileś tam złoty”, to możemy mieć słaby komfort pracy. Nic nie mam przeciwko kebabom, ale cały dzień w tym zapachu? No i trzeba wziąć pod uwagę preferencje kulinarne naszych klientów… W końcu sam mógłbym się podać w wielkiej bułce - zapach ten sam. Wcześniej wspomniany sklep przyciągałby ludzi, którzy są poszukiwaczami promocji. A to grozi targowaniem przy wycenianiu tatuażu. Też nie za fajnie. Dobrym sąsiadem może być zakład kosmetyczny. W dupie mam opinie typu: pracownia artystyczna przy masówce. Jeśli czegoś nagle zabraknie, zawsze można pewne rzeczy pożyczyć od sąsiada. Poza tym wokół nie unosi się smród i stada much. Oba miejsca są w pewnym sensie kojarzone z higieną. Można też poszukać jakiegoś odludzia i pracować w zaciszu. Na początku jednak kokosów z tego nie będzie. Renoma to kwestia czasu. Trzeba ją sobie wypracować, żeby klientela chciała przyjeżdżać na nasze słodkie zadupie. Wiadomo, początki nigdy nie są łatwe. Zatem z punktu widzenia ekonomii – słaby pomysł. Wielkość lokalu też jest istotna. Po prostu: im większy, tym lepszy. Nie ma co jęczeć, że nie będzie miał tego kto sprzątać, tylko zawczasu myśleć o innych rzeczach. Zakładając, że studio prosperuje świetnie i siedzą w nim utalentowane uchwyty do maszynek, klienci zaczną przybywać w sporej liczbie. A siedząc w małej, ale klimatycznej norze, będziemy musieli ich łokciami odpychać w trakcie pracy. Znowu nerwy, bo się czegoś nie dopa-
trzyło i trzeba uprawiać partyzantkę. Większy lokal równa się też większe opłaty, ale tylko na początku działalności. Z czasem czynsz już nie jest tak dokuczliwy. Gdy cudowny biznesplan z jakiegoś powodu nie wypali (np. dziarmistrz potrafi robić tylko tribalowe motylki), nie będzie problemu z odstąpieniem części lokalu jakiejś firmie z ciuchami czy warkoczykami etc. Tylko na litość boską, niech to będzie chociaż odrobinę powiązane z kulturą undergroundową. Odzież sportowa może i przysporzy nam więcej klientów, ale… Choć z drugiej strony, poruszamy się schematami, które robią się już z lekka nudne. Studio tatuażu – ciuszki w czaszki, czarne kolory i jaskrawe nadruki/hafty. A czy łyżwa albo trzy paski tak bardzo by przeszkadzały? Nie ma co czarować, że to dobro dla wszystkich i każdy sobie może pozwolić na tatuaż. Znaczy się może, tylko jakościowo może to wyglądać nieco inaczej. Bardzo jestem ciekaw takiego połączenia. Czy stereotypy sprawdzałyby się w postaci kilkunastoletnich, wyszpachlowanych samochodów zza zachodniej granicy i posiadaczy chodzących jedynie w odzieży sportowej (odwieczne białe skarpetki do wszystkiego). Chyba wszystko i tak rozstrzygałby poziom pracy studia. Atmosfera w nim jest istotna, ale to drugi plan całej tej zabawy. „Studiując” po całym kraju, zauważyłem, że coraz częściej przesiadamy się na firmy, w których jest dyrektor artystyczny bałaganu i pracownicy. Szef nie dziara, bo np. nie umie albo już mu się nie chce, za to z pamięci wymienia wszystkie hurtownie, w których ma upust i wie dokładnie, co gdzie leży. Pracownicy nie martwią się o folię, farbę czy cokolwiek innego. Wszystko ma po prostu być. Wszyscy są współpracownikami. „Dyrektor” dostaje kasę za to, że im niczego nie brakuje. A tatuażyści mają zapewnioną pracę i święty spokój. „Dyrektorem” może być też pani Jadzia, która wie, gdzie co jest i potrafi prawidłowo zapisać w notesie imię klienta i co to ma być za praca. To i tak zwy-
Gdyby ktoś mnie dzisiaj zapytał, czy otwieranie studia tatuażu się opłaca, prawdę mówiąc nie wiedziałbym z początku, co odpowiedzieć… Jak wymierzyć, czy praca artystyczna się opłaca? kle tatuażysta ustala z klientem, co robi, gdzie i za ile. Natura nie lubi jednoznacznych rozwiązań, zatem spotkamy też takich pomocnych szefów, którzy najpierw skutecznie zrobią nam mętlik w głowie, a potem dziarmistrz nas oświeci. Odchodzą w niepamięć czasy, gdy studiem kręcił człowiek-orkiestra. Ale i tak się jeszcze zdarza. Sknery, które nie lubią się dzielić (względnie można ich nazwać obrotnymi), będą co 10 minut przerywać pracę, lecieć do poczekalni i jednocześnie jedną nogą lutować igły. Takie przypadki też widziałem i nie dziwi mnie to specjalnie. Tylko ile tak można? To skutecznie hamuje rozwój, bo brakuje czasu na podrapanie się po czole, a co dopiero na śledzenie nowych stylów czy rysowanie. Do znudzenia to samo, bo nie ma czasu na nic. Nie wpuszczając się w technikalia otwierania studia, wspomnę jedynie, że certyfikaty ukończenia Niższej Szkoły im. Mietka Dziargatora nie są potrzebne. To zresztą już chyba wszyscy wiedzą. Jeśli nie wiedzieli, to niech nie niszczą dowodu wpłaty za szkolenie. Może chociaż część kasy da się odzyskać. Teoria, jak zawsze na papierku, wygląda ślicznie, wszystko się może udać, a gdy przychodzi do realizacji, ciągle coś jest nie tak. Ci napaleni na łatwe i szybkie pieniądze niestety jakimś cudem zawsze dadzą radę otworzyć studio. Jakoś to im prosperuje i są szczęśliwi, mając głęboko w trzewiach, że depczą wszystko, co robimy dla spopularyzowania tatuażu. Jedna kiszkowata praca to jakieś 10 zrażonych osób, które przekonać później jest bardzo ciężko. Ale odpowiedzialność zbiorowa to tylko w szkole albo w wojsku. Ja martwić się za tych oszczędzających nie będę. Myśląc tylko o pieniądzach, można nabawić się wrogów w każdej branży. Wszędzie są w końcu artyści i rzemieślnicy. Tatuaż to jeszcze taka specyficzna dziedzina, gdzie trzeba mieć trochę z rzemieślnika, by umieć odtworzyć cudze dzieło, posiadając doskonały warsztat
plastyczny oraz trochę z artysty, który w razie potrzeby wykaże się kreatywnością. Tylko takim upartym bestiom studia prosperują naprawdę dobrze i to o nich się mówi. Reszta to plankton dla poszukiwaczy promocji. Zatem czy to się rzeczywiście opłaca? Czy warto wypruwać sobie flaki i wydawać wszystkie pieniądze na biznes, który niesie za sobą takie ryzyko? Oczywiście, że tak. Fajnie jest wstawać o godzinie 10.00 i nie słyszeć skrzeczenia kierownika, że się nie rusza leniwego dupska. Rysować dla przyjemności, odbierać za to zapłatę i widzieć radość w oczach ludzi, którym bez większego wysiłku dało się tyle szczęścia. Czy to wszystko dużo kosztuje? Zwykle więcej niż jest się w stanie zapłacić. Koszta ponosi rodzina, przyjaciele i my. Odbija się to bardzo na naszym zdrowiu. Każdy posiłek to zażeranie farby i strugów z ołówka, a wszystkie ciuchy, które choć raz odwiedziły studio, są czymś uwalane. Warunki na pozór proste: trzeba chcieć i umieć się rozwijać, znosić z pokorą krytykę, mieć pasję. Bez tego będzie to tylko kolejny zakład studiopodobny, w którym siedzą pacynki posiadające zamiast oczu wyświetlacz kasy fiskalnej, zamiast brzucha kabzę, a w miejscu mózgu rozwinął się średnio zaawansowany konwerter walut. Obserwujemy manekiny zajęte prezentowaniem własnej próżności, starające się zajrzeć do naszej kieszeni przez odzież wierzchnią. Pracownik to zastraszony pies na zbyt krótkim łańcuchu próbujący urwać nieco większy ochłap. Studio to nie tylko lokal i miejsce pracy. To pasożyt, który wysysając z nas resztki sił, odpłaca się pięknymi kwiatami. Rozpiera nas duma, że choć na własnej krwi, to jesteśmy teraz w stanie zarobić i do tego mieć poklask. Bo przecież nawet najskromniejszy marzy, aby mieć swoje 5 minut. Inaczej ja bym tego nie pisał… Dante (Justyn_1@tlen.pl)
TATTOOFEST 33
TATTOOFEST 34
Libor Šmehlík , posługując y się też nick BossTat2, je iem st wydawcą na jstarszego cz skiego dwum eiesięcznika poświęconego tematyce ta tuażu. Nim zaangażował w prasowy pr się ojekt, był ta tuatorem i w ścicielem pi łaęciu studiów tatuażu. Dzi wytrwałości ęki i pewności si ebie, przetrw trudne pocz ał ątki i trudno śc i, jakie napoty ka na swojej drodze młody wydawca. Dzi określić go ś można starym wyjadaczem Co roku jeźd . zi na najwięks ze i najbardziej znane europe jskie konwen cje. Niejedn krotnie spot oykamy się z ni m za granicą. Tym razem Czech postan owił zajrzeć Tattoofest, a na ja skorzystał am z okazji, aby zapytać go o parę rzeczy . Z założyciel i wydawcą m em agazynu „Tet ovani” rozm wiamy o czes akiej scenie ta tuażu, konw cjach i tatuat en orskiej prasie branżowej.
Stoisko „Tetovani” na Tattoofeście 2008
K
iedy wpadłeś na pomysł wydania poświęgazety tatuażom conej w ogóle i skąd wziął się pomysł? Libor Šmehlík: Kiedy pierwszy raz o tym pomyślałem, byłem właścicielem pięciu studiów tatuażu w Czechach. To była sieć o nazwie Tattoo Index. Pierwsze otworzyłem w 1995 roku w Přerov. Kolejne było w 1997 r. w Brnie, w 1998 r. w Olomouc, i dwa w 1999: w Znojmo i w Kroměřiz. Kiedy miałem swoje studia, w Czechach nie było żadnych magazynów poświęconych sztuce tatuażu ani czeskich, ani zagranicznych. Nie dało się nic kupić. Żeby coś zdobyć, musiałem jeździć do Austrii czy Niemiec. Więc pomyślałem, że skoro jest taki brak na rynku, to może zacznę sam wydawać taką gazetę. Ale ponieważ miałem własne studia, zrealizowanie pomysłu trochę odwlekło się w czasie. W końcu w marcu 2000 roku zdecydowałem, że już czas, a w czerwcu wydałem pierwszy numer. W tym czasie zacząłem też sprzedawać swoje studia, żeby mieć więcej czasu na pracę przy magazynie. Ostatnie, to z Brna, sprzedałem trzy lata temu. Kupił je David z Our Future.
Libor przed krakowską Rotundą
T
Byłeś tylko właścicielem tych studiów czy również tatuowałeś? - Tatuowałem. Zaczynałem w 1995 roku. Ale były to proste wzory: ornamenty, tribale i tym podobne rzeczy. Wiedziałem, że są tatuatorzy o wiele lepsi w tej robocie ode mnie. Umieli rysować, mieli ku temu jakieś zdolności. Dlatego sam przestałem tatuować i zacząłem zatrudniać ludzi do pracy w moich studiach. Nie szkoda ci tych wszystkich sprzedanych studiów? Nie brakuje Ci pracy w nich? - Szczerze mówiąc nie. Mam wystarczająco dużo pracy przy magazynie. Pismo wychodzi co dwa miesiące, więc trzeba się przy nim trochę napracować. Wcześniej „Tetovani” wychodziło rzadziej. W 2000 roku ukazały się trzy numery, w 2001 – dwa numery, a w 2002 znów trzy numery. Prowadziłem jeszcze studia i miałem dużo innych zajęć. Musiałem zresztą wykładać pieniądze na gazetę z własnej kieszeni. Dlatego nie mogłem poświęcić się jej w 100 procentach. Najpierw trzeba było na nią zarobić. Dopiero pod koniec 2002 roku magazyn sam zaczął na siebie zarabiać i od 2003 roku wychodzi regularnie co dwa miesiące.
Trudno było na początku o materiały? - Jak zaczynałem, nie miałem żadnych materiałów i miałem bardzo duży problem, żeby je zdobyć. Nie było dobrych studiów, nie było wartych uwagi artystów. A nawet jak byli, to nie interesowało ich umieszczanie swoich prac w moim magazynie. A jak na początku ze sprzedażą? Ktoś kupował magazyn? - Nie miałem od razu dużej rzeszy czytelników, ale jakieś zainteresowanie było. Każde studio chciało mieć jakieś magazyny u siebie. Widać, że było zapotrzebowanie na coś takiego. Wreszcie tatuatorzy nie musieli wyjeżdżać z kraju, aby kupić branżową prasę. Zaczęli kupować „Tetovani”. Inni musieli się tego nauczyć. Musieli przywyknąć, że teraz wystarczy wejść do sklepu i ten magazyn po prostu kupić. Jak wygląda konkurencja w Czechach? Są lub były inne gazety poświęcone tatuażom? - Kiedyś wychodził magazyn „Crazy Style”, ale już go nie ma. Ukazywał się przez jakieś dwa lata. Wydano tylko kilka numerów. Potem pojawił się na rynku „Body Art”, który ukazuje się do tej pory. Więcej żadnych innych gazet poświęconych tatuażom nie ma i nie było. A na Słowacji? Bo z tego co wiem „Tetovani” ukazuje się też tam... - Tak, od początku „Tetovani” wychodzi i w Czechach, i na Słowacji. Ale tam nie ma żadnych tego typu magazynów.
Wystawa H.R. Gigera w Pradze
Czy ktoś pomaga ci w wydawaniu magazynu? Jak wygląda redakcja „Tetovani”? - Wszystko robiłem i robię sam. Jak potrzebuję pomocy, proszę kogoś o napisanie danego artykułu czy zrobienie wywiadu. Jest kilka osób, które ze mną współpracują, ale tylko wtedy, kiedy ich potrzebuję. To nie są stali pracownicy. Ludzie piszą dla mnie np. kilka różnych artykułów, a ja wybieram, który pójdzie do którego numeru. Czasem jeżdżę na konwencje ze znajomymi. Sam już mam pewien schemat, według którego piszę relacje, tym bardziej, że konwencje są do siebie podobne. A czasem potrzebne jest świeższe spojrzenie kogoś, kto nie jest z tą gazetą i z tymi imprezami tak długo i mocno związany jak ja. Czy teraz, po ośmiu latach pracy nad magazynem, jest ci łatwiej go wydawać? Czy zaszły w nim jakieś ważne zmiany? - Na pewno mam więcej materiałów. Zgromadziłem już spory zapas. Tatuatorzy chętniej przysyłają swoje zdjęcia, chętniej mówią o sobie. Bardziej chcą się reklamować, pokazywać. Co do zmian, od 2006 roku zmienił się grafik, a wraz z nim cały układ gazety. Poprzedni graficy nie byli tak dobrzy. Działali według starych wzorów. Magazyn nie miał tej „iskry”, którą ma teraz. Dużo jeździsz na konwencje. Na których zwykle bywasz? - Jest tego trochę: Mediolan, Lipsk, Frankfurt, Rzym, Praga, Amsterdam, Kraków, Paryż, Gleisdorf, Londyn, Opava, Strakonice, Lichtenstein, Berlin. Najwięcej jest tych konwencji od kwietnia do czerwca. W czwartek wieczorem jadę np. do Rzymu, pracuję cały weekend. We wtorek wracam i odsypiam trasę, tym bardziej, że jeżdżę na konwencje autem. A w czwartek znów trzeba ruszać na kolejną imprezę. Czasem jestem tylko dwa dni w tygodniu w domu. Pod koniec roku jest łatwiej, bo już są jedna, dwie konwencje na miesiąc. TATTOOFEST 35
Masz swoją ulubioną konwencję? - Ze względu na poziom oczywiście Londyn. Wszystkie dni są rewelacyjne. Ale bardzo lubię też jeździć na imprezę do Rzymu. Śpimy tam na świetnym kempingu z basenem. Do południa wygrzewamy się na słońcu nad wodą, po południu idziemy na konwencję, a wieczorem odpoczywamy przy zimnym piwku. Tam co rok jest bardzo dobra zabawa. Jak wygląda sytuacja konwencji w Czechach? - Pierwsza konwencja odbyła się w 1998 roku w Pradze. Od tamtej pory, z przerwą w 2000 roku, impreza ta odbywa się co rok, aż do teraz. To najstarsza i największa czeska konwencja. W 2003 roku miała miejsce pierwsza odsłona Strakonice Tattoo Jam, która w tym roku odbyła się po raz szósty. Poza tym od trzech lat jest organizowana konwencja w Opavie – Tattoo Session Silesia. Oprócz tego kiedyś była jakaś konwencja w Liberec, ale nie pojechałem tam, więc nie wiem nawet, co to tak naprawdę było. W czerwcu tego roku zorganizowano też imprezę w Nýrsko - Tattoo From West Bohemia. Dostałem zaproszenie, ale nie pasował mi termin, więc nie dotarłem tam. Jak oceniasz poziom praskiej konwencji? - Konwencja nie jest zła, choć jej poziom stoi raczej w miejscu. Impreza nie rozwija się. Choć była jedna bardzo fajna edycja, kiedy do Pragi przyjechał Giger. To było
TATTOOFEST 36
Teri, Nick, Jack, David, Milosch i Libor, Praga
Lucky Diamond Rich i Libor, Mediolan Tattoo & Hotrod Show, Gleisdorf
w 2005 roku. Ale ogólnie brakuje w tej konwencji czegoś świeżego, czegoś nowego. A może to są tylko moje odczucia, bo jeżdżę po dużych europejskich imprezach takich jak Londyn, Rzym czy Berlin. Pewnie ci, co nie mają takich doświadczeń jak ja, oceniają ją bardziej pozytywnie. A na Słowacji są jakieś konwencje? - W 2004 była konwencja w Bratysławie. Dwa lata później została zorganizowana kolejna, też w Bratysławie, ale już przez kogoś innego. Impreza była połączona ze zjazdem harley’owców - Tattoo & Coper Show. Jak byś porównał konwencje wschodnie z konwencjami zachodnimi? Czy są między nimi duże różnice? - Według mnie program jest z reguły podobny. Zasadniczą różnicę widać w ilości ludzi. U nas jest ich zdecydowanie mniej. Oczywiście w porównaniu do dużych zagranicznych imprez. Bo z kolei w Lichtenstein, małej regionalnej konwencji, ilość osób była porównywalna. A artyści? - Uważam, że tatuatorzy z Polski, Czech czy Słowacy są lepsi. Choćby dlatego, że my ciągle chcemy iść do przodu. Nie stoimy w miejscu, chcemy ciągle się uczyć i staramy się bardziej niż artyści zachodni. Choć nie można tak bardzo generalizować. Wszędzie są dobrzy tatuatorzy. Teraz trochę historią tatuażu w Czechach. Jak wyglądały jego początki? I dla kontrastu jak wygląda czeska scena dziś? - Pierwsze czeskie studio powstało w 1992 roku w Pradze. Nazywa się Uzi i istnieje do dziś. Znanym, starym studiem jest też Alien, ale nie pamiętam w którym roku powstał. Do miejsc historycznych można też zaliczyć studio P.e.s., które miało swoje siedziby w Ostravie i Brnie. Te studia już nie istnieją. W latach 90-tych, kiedy to wszystko się zaczynało, nie wiedzieliśmy, jak się tatuuje, do czego stosuje się
wazelinę, nie znaliśmy technik, nie umieliśmy dobrze lutować igieł, mieliśmy jedną maszynkę do wszystkiego. Tatuaż był powszechnie uważany za coś szpecącego, związanego z więzieniem. Kiedy w 1995 roku otwierałem swoje pierwsze studio, następne takie miejsce było 100 km dalej. Tatuowało się wtedy w większości tatuaże małe i czarno-białe. Poza tym wypełnienia wzorów były mało plastyczne. Wyglądało to bardziej jak dziecięca kolorowanka niż tatuaż. Jak ktoś stosował kolor czerwony, to miał on taki sam odcień w każdym miejscu. Jeszcze 10 lat temu nie było też w Czechach żadnej firmy, która miałaby dystrybucję sprzętu i akcesoriów do tatuowania. Żeby cokolwiek kupić, jechało się do Niemiec czy Austrii. Z czasem jednak sytuacja zaczęła się poprawiać. Od 2000 roku poziom zaczął się stopniowo podnosić. Teraz jest całkiem inaczej. Jest inny sprzęt do konturów, inny do kolorów, inny do cieniowania. Powstaje coraz więcej dużych kolorowych prac. Jest nimi coraz większe zainteresowanie. Są one odpowiednio wycieniowane. No i lepsze są tusze, dzięki czemu kolory są bardziej żywe i jasne. Społeczeństwo coraz bardziej przychylnie odnosi się do tatuażu. Cały czas pojawiają się nowi artyści i nowe studia. Niektórzy lepsi, niektórzy gorsi, ale scena cały czas idzie do przodu, rozwija się. Mamy dużo studiów, które znane są za granicą. Swojego czasu niezwykle uznawane było Uzi, o którym już wspominałem wcześniej. Ekipa Uzi przez wiele lat jeździła na konwencje i utrzymywała się w czeskiej czołówce. Tatuowali się tam wszyscy znani ludzie z naszego kraju: aktorzy, piosenkarze, sportowcy. Teraz pracownicy Uzi już nie jeżdżą. Tatuują klasycznie, bez żadnych nowości. Ze studiów, które obecnie są rozpoznawalne nie tylko w Czechach, warto wymienić Tribo, Bloody Blue, Freihand, Our Future czy nowe studio First Blood ze Sternberku. No i oczywiście Milosha.
Jak oceniasz polską scenę tatuażu? - Polski tatuaż jest na bardzo dobrym poziomie. Macie bardzo dobrych artystów, np. Leńu, Gonzo, Arek ze studia Jokers czy Kamil Mocet. Z kolei Tattoofest uważam za udaną imprezę. Przyjechali dobrzy artyści, powstają ciekawe prace, jest świetna organizacja i fajny program. Jak na trzecią edycję, impreza wypada naprawdę niesamowicie. Np. w Opavie, mieście chyba zbliżonym wielkością do Krakowa, na trzeciej edycji festiwalu były dobre studia, ale niestety frekwencja nie dopisała. A widzisz jakieś minusy na tegorocznym Tattoofeście? - Za mało miejsca w przejściu pomiędzy boksami. Poza tym jest strasznie gorąco. Na dole jest jeszcze ok, ale na pietrze nie da się wytrzymać, szczególnie przy scenie. Poza tym nie widzę w tej imprezie innych większych niedociągnięć organizacyjnych.. Tatuaż wschodni coraz bardziej się rozwija. Zachód zaczyna nas dostrzegać i doceniać. Już dogoniliśmy zachód czy nadal go gonimy? - Uważam, że jeszcze nam trochę do zachodu brakuje. Tam jest dużo ludzi, którzy mają po 40 lat lub więcej i są wytatuowani. Nikt nie widzi w tym problemu. Nikomu to nie przeszkadza. Ale jeśli chodzi o jakość wykonywanych wzorów, myślę, że jest podobnie. Tak jak w Polsce czy Czechach są dobre i złe studia, tak samo jest w Niemczech czy Anglii.
T
Paul Booth i Libor, Berlín
Libor i Isobel Varley, Berlín
Czy widzisz jakieś różnice w tatuażu czeskim i polskim? - W naszym kraju wszystko rozwija się podobnie jak w Polsce. Ale widać też pewne różnice. U nas jest więcej biomechaniki, u was z kolei więcej dużych kolorowych wzorów w komiksowym stylu. Zauważam to na polskich konwencjach. Widzę tu całe ręce wytatuowane w tym właśnie stylu. Wydaje mi się, że w Czechach nadal jest więcej tatuaży czarno-białych niż kolorowych. U was jest chyba na odwrót.
Problem widzę w czym innym: ludzie we wschodniej części Europy nadal nie potrafią odróżnić dobrego tatuażu od kiepskiego. Są ludzie, którzy nie znają się na tatuażu, po prostu chcą coś na sobie mieć. Przeglądają katalogi i myślą, że ta różyczka czy skorpion to świetny wzór. A wcale tak nie jest. Potem za rok czy dwa zdają sobie z tego sprawę i muszą to zakrywać czymś nowym. Dobrze by było, jakby ludzie bardziej myśleli nad tym, co chcą sobie wytatuować, aby chcieli i mogli się kogoś doradzić. I tu dużo zależy od samych tatuatorów. Muszą rozmawiać z klientami i w jakiś sposób ich edukować. Jakie masz plany na przyszłość związane ze swoją gazetą? - Myślę nad zwiększeniem stron w gazecie. Materiałów mam tak duży zapas, że miałbym z czego zrobić grubszy magazyn. Ale teraz bardziej pracuję nad „Tattoo Index” - zbiorem tatuaży prezentującym same wzory pogrupowane w dane kategorie, np. portret, oldschool, tribal itp. Nie ma tam żadnych wywiadów, relacji czy opisów. Tylko tatuaże. Wybieram najlepsze prace, które dostaję. Wydałem już dwa egzemplarze tej publikacji i myślę o tym, żeby robić to dalej. Mam plan, żeby „Tattoo Index” wychodził co dwa miesiące na zmianę z magazynem „Tetovani”. Rozmawiała Kaśka Tattoo Art Magazine „Tetovani” www.tetovani.com
Elaine Davidson, Berlín
TATTOOFEST 38
TATTOOFEST 39
T
rzymacie w ręku piętnasty numer „TattooFestu”. W każdym z magazynów mogliście przeczytać relację przynajmniej z jednej konwencji, którą odwiedziliśmy jako redakcja. Niektóre imprezy, jak ta, którą wam w skrócie poniżej opiszę, odwiedzamy już kolejny raz.
W
takich chwilach nachodzi mnie refleksja, co tak naprawdę mam wam opowiedzieć, żeby nie zanudzić. Czy znowu mam napisać, jak było wspaniale lub wygładzonymi zdaniami starać się dać do zrozumienia, że opisywana konwencja jest nie warta odwiedzenia? Tym razem jest o wiele prościej, bo nie sama impreza stała się głównym punktem wyjazdu, a ludzie, którzy z nami na nią pojechali.
Daveee i Marzena - kończenie najbardziej crazy tatuażu z sobotnich konkursów
TATTOOFEST 40
A
le po kolei. Musimy cofnąć się o rok, do maja 2007 roku, kiedy „TattooFest” po raz pierwszy pojawił się w Pradze. Postanowiliśmy wtedy zorganizować wyjazd dla nieco większej ilości osób. Początkowo deklarowało się jechać z nami blisko pięćdziesiąt osób, by w ostatniej chwili wycofać się. Ostatecznie do stolicy Czech pojechaliśmy w ponad trzydzieści osób, co i tak należało uznać za duży sukces.
Bartek Jokers Tattoo Paweł 3rd Eye Tattoo
W tym roku, bogatsi o doświadczenia, chcieliśmy pobić ten rekord i pokazać, jak Polacy potrafią się bawić. Zamieściliśmy ogłoszenia na stronach i forach internetowych, podzwoniliśmy po zaprzyjaźnionych studiach, poinformowaliśmy znajomych. Efekt? 94 osoby, dwa autokary i lista rezerwowa! Dla takich chwil warto żyć. Na jednym wyjeździe swoich reprezentantów miały studia Agama z Wrocławia, Alien z Dąbrowy Górni-
rówce. Plus wiele rozmów i żartów we wręcz rodzinnej atmosferze! Na drugi plan zeszła odległa lokalizacja hostelu (w pobliżu znalazł się sklep, w piątkowy wieczór opanowany przez nas punkowy klub, a w sobotnią noc miejscowa dyskoteka), a nawet sama konwencja. Owszem, prawie każdy z uczestników naszej eskapady odwiedził ją chociaż na chwilę, jednak różnorodność atrakcji, a raczej ich brak, nie pozwalał na spędzenie na niej większej ilości czasu.
J
czej, Body Art Factory z Radomia, Graff Tattoo z Krakowa, Juniorink z Warszawy, Kult z Krakowa, Sauron z Rudy Śląskiej, Tattoo Vitt ze Stargardu Szczecińskiego, Ultra Tattoo z Wrocławia oraz indywidualne osoby! Co wy na to? Niemożliwe, że razem pojechali i nie skończyło się to nieprzyjemnymi incydentami, kłótniami, wylewnymi żalami? Otóż wręcz przeciwnie! Trzy dni wyjazdu to pełna integracja przy kuflach ze złocistym napojem, wspólnych spacerach i biesiadach na praskiej sta-
ak już jestem przy konwencji, to może parę słów i na jej temat. To była dziesiąta edycja i spodziewałem się wyjątkowej oprawy wydarzenia. Niestety zawiodłem się zarówno ja, jak i jej uczestnicy. Scenariusz konwencji taki sam jak co roku, wyjątkowo nieciekawy freak show ze sztuczną krwią i numerami z horrorów z lat sześćdziesiątych, koncert rockowy czy trwająca w nieskończoność licytacja deskorolek malowanych przez tatuatorów. Praską konwencję ratuje w tym momencie jedynie to, że jest to największa tego typu impreza w Czechach i to tutaj gromadzą się wszystkie najlepsze czeskie i słowackie studia. A że poziom powstających w nich prac jest naprawdę wysoki, jest na co popatrzeć. Tym razem pojawiły się tradycyjnie i polskie studia tatuażu, które wykupiły boksy na festiwalu: 3rd Eye z Grudziądza, Graff Tattoo z Krakowa, Kult z Krakowa i Tattoo Jokers z Ostrowa Wielkopolskiego. Pojawiły się tradycyjnie i tradycyjnie zgarnęły kilka atrakcyjnych nagród!
TATTOOFEST 41
Tyna - Freihand - Ostrawa - Czechy
Konvicka - Adrenalin Tattoo - Praga - Czechy
Paweł - 3rd Eye - Grudziądz - Polska - 2 miejsce w kategoriach Large i Asia (nd.)
One Love Tattoo - Praga - Czechy
Peter Bobek - Tribo - Praga - Czechy
David - Our Future - Brno - Czechy
Marko - Bloody Blue - Praga - Czechy
David - Our Future - Brno - Czechy - 1 miejsce w kategorii Biomechanic (nd.)
TATTOOFEST 42
T
utaj warto zatrzymać się przy samych konkursach, a raczej zasadach uczestnictwa. Ciekawostką jest uznawanie tatuaży za wykonane na konwencji, jeżeli zostaną chociażby w niewielkiej części dokończone lub tylko poprawione. Dzięki temu do konkursów stają prace widziane już na poprzednich edycjach imprezy i nasuwa się skojarzenie z odgrzewanymi kotletami... Inną, niespotykaną rzeczą była powtarzalność kategorii. W sobotę do wszystkich można było wystawić prace wygojone, w niedzielę do tych samych kategorii jedynie te uznane za wykonane podczas festiwalu.
W
tej relacji więcej nie ma sensu pisać. Na tego rodzaju wyjeździe musicie się po prostu kiedyś znaleźć. W naszych planach jest zorganizowanie w grudniu wyjazdu do Berlina. Mamy nadzieję, że pojedziemy tam w równie doborowym towarzystwie jak do Pragi. Sama konwencja, na o wiele wyższym poziomie niż praska, doda wyjazdowi wyjątkowego smaczku, a nawiązane kontakty w berlińskim światku undergroundowej Polonii pozwolą zorganizować kilka wyjątkowych atrakcji.
N
a koniec chciałbym podziękować wszystkim uczestnikom naszego wyjazdu za wyrozumiałość i dyscyplinę podczas drogi, kierowcom za odwagę i stalowe nerwy, Przemkowi, który był odpowiedzialny za organizację oraz Oli za pomoc podczas całego wyjazdu.
N
arodzenie TattooFest Family stało się faktem! Radek
TATTOOFEST 43
TATTOOFEST 44 David - Our Future - Brno - Czechy
Bekus - Art Style - Czechy - 1 miejsce w kategori Most Crazy (nd.)
Zhivko - Bloody Blue - Praga - Czechy
Exi - Tattoo Dragon - Brno - Czechy
David - Octopus - 1 miejsce w kategorii Black and White (nd.)
Daniel Dubay - Rascal - SĹ‚owacja
Bloody Blue - Praga - Czechy
chy l (nd.) i - Cze dividua sunamkategorii In T ra Ba iejsce w -1m
Marko - Bloody Blue - Praga - Czechy
Ivo - Bloody Blue - Praga - Czechy
TATTOOFEST 45
…grupa modeli…
…szkic
…jego pierwszy tatuaż…
Najmłodszy tatuator konwencji…
TATTOOFEST 46
TATTOOFEST 29 47
ali
TATTOOFEST 48
LONOGÓRZANIN, Z Z POCHODZENIA ZIE OF. GRA W KAPEWYKSZTAŁCENIA FILOZ SCHOOL METAL), A LI WITCHMASTER (OLD W PROJEKTACH SPOD TAKŻE BIERZE UDZIAŁ OISE, POWERNOISE. ZNAKU INDUSTRIAL/N E PROFESJONALNIE W DZIEWIĘĆ LAT TATUUJ DIVINE. ALE CO NAS SWOIM STUDIO PAIN ARTYKULE INTERESUJE: NAJBARDZIEJ W TYM LUJE OLEJAMI. WYSTA OD DWÓCH LAT MA W I 2007 W PARYŻU WIAŁ SWOJE PRACE W JBLIŻSZYM CZASIE NA 2008 W BRIGHTON. W Y W LONDYNIE, GDZIE BĘDZIE MIAŁ WYSTAW DZINĄ, NA CHELSEA MIESZKA OBECNIE Z RO WNIEŻ NADZIEJĘ NA I W CROYDON. MA RÓ PRAC W ZIELONEJ PREZENTACJĘ SWOICH , CO MA DO POWIEGÓRZE. PRZECZYTAJCIE OJEJ PRACY. DZENIA O SOBIE I SW
TATTOOFEST 49
TATTOOFEST 50
POMYSŁY
PRACA
Przychodzą same. Czasami są to po prostu jakieś wizualne formy, a czasami mają one jakieś symboliczne odniesienia, jakąś mętną treść, która dopiero krystalizuje się w trakcie pracy. Ogólnie inspiruje mnie ciało, człowiek jako istota zniewolona pierwotnymi instynktami, jego bezosobowość, izolacja. Użycie motywu seksualności i nagości zamiast przybliżać widza, kreuje jeszcze większy dystans. Podobnie ma się rzecz np. z narzędziami chirurgicznymi, sprzętem medycznym użytym raczej jako fetysz niż jako narzędzie ratujące życie.
Pracuję głównie z żywymi modelami lub ze zdjęciami. Niekiedy używam zdjęć moich znajomych i przyjaciół z różnego rodzaju występów. To, co widać na obrazach, nie jest fikcją. To są rzeczywiste sytuacje. Stąd również bierze się pomysł obrazowania cierpienia dla samej sztuki. Przez wieki ulubionym motywem sztuki było obrazowanie cierpienia świętych, mające przybliżyć delikwenta do Boga. Tu mamy do czynienia z sytuacją odwrotną. Środek stał się celem. Stąd tytuł projektu - Modern Images of Saints - współczesne obrazy świętych. Nie należy tego tytułu traktować dosłownie.
taka „sztuka”, która w ogóle nie wywołuje reakcji. Można ją kupić np. w sklepach meblowych.
TATUAŻ Malarstwo daje mi sporo inspiracji i pomysłów, które wykorzystuję w tatuażu. Malowanie w kolorach otworzyło mi oczy na wiele aspektów tatuowania, z których wcześniej nie zdawałem sobie sprawy. Myślę, że podstawą rozwoju jest ciągle pracować i ulepszać swój styl oraz warsztat. Bez tego popadasz w regres i autoplagiat. www.kalitattoo.com (tatu) www.wlodarski.tk (oleje)
Moje malarstwo jest zakorzenione w koncepcji transgresji, przekroczenia granicy, tabu. Transgresja nie znosi zakazu. Nie neguje go, a jedynie definiuje i dopełnia. To dotyczy tematów obecnych w tych obrazach, czyli erotyzmu, przemocy czy śmierci.
WYSTAWY Przestrzenie, w których pokazuję swoje prace, to nie komercyjne galerie, ale bardziej alternatywne miejsca, przyjazne nieznanym twórcom, których nie stać na zapłacenie 6000 funtów na tydzień.
INSPIRACJE Artyści, których bardzo sobie cenię i którzy w jakiś sposób na mnie wpłynęli, to Gottfried Helnwein, J.P.Witkin, Saturno Butto, F. Bacon, Odd Nerdrum. To raczej ponura i mroczna sztuka, ale taką właśnie lubię. Te dzieła coś wyrażają, wywierają jakieś wrażenie na odbiorcy, bez znaczenia czy negatywne, czy pozytywne. Najgorsza jest TATTOOFEST 51
miss Nico
Chciała studiować sztukę, ale uniwersytet nie dał jej szansy. Chwytała się więc innych studiów i innych zajęć. Czuła jednak, że to nie to. Wtedy odnalazła tatuaż. Zaczynała jako pracownik studia, potem została jego właścicielką. Teraz terminy do tatuatorki trzeba rezerwować z minimum rocznym wyprzedzeniem. Ma bardzo mało wolnego czasu, a jak już go znajduje, wsiada na motor i rusza z przyjaciółmi przed siebie. Przedstawiamy Nico z berlińskiego studia All Style Tattoo.
TATTOOFEST 52
nie sztuki, a przy okazji również na zarobienie pieniędzy. Kupili więc pierwszy sprzęt gdzieś w zachodnich Niemczech. Nico: - W tym czasie trudno było zdobyć maszynkę - trzeba było mieć znajomości. Przez pierwsze trzy miesiące uczył mnie Patrik Leen. Pokazywał, jak używać maszynki, lutować igły i pracować ze skórą.
JAK PRACOWNIK STAŁ SIĘ WŁAŚCICIELEM
W 1993 roku Nico zaczęła pracować w studiu All Style Tattoo, założonym w 1991 roku przez Roberta i Spensera. To było pierwsze studio tatuażu we wschodnim Berlinie, gdzie przed runięciem muru tatuowanie było zabronione. Robert uznał, że nazwa All Style Tattoo będzie najlepszym sposobem na określenie, jakie tatuaże wykonuje się w studiu. - To był rodzaj odschoolowego studia: ciemne, tajemnicze, pełne mrocznych ludzi kręcących się wokół - wspomina tatuatorka.
Jednocześnie pracowała przez jakiś czas w Tatau Obscur w Berlinie. Nico: - W studiu pracowali bardzo dobrzy artyści, dlatego chciałam tatuować również tam. Tatau Obscur było bardzo specyficzne: przyjacielskie, artystyczne i unikatowe. Również klienci różnili się od tych, którzy przychodzili do All Style. W Tatau
Obscur ludzie robili sobie więcej wzorów artystycznych. Tatuatorka nie rezygnowała jednak z pracy w All Style. W 2003 roku kupiła studio od Roberta. - Zamieniliśmy się z Robertem miejscami. Teraz ja jestem właścicielką, a on pracownikiem. Zostawiłam starą nazwę, ponieważ mnóstwo osób zna to miejsce właśnie z tej nazwy. Ale zmieniłam jego klimat. Stało się jasne i przyjacielskie, z obrazami na ścianach - mówi. W studiu pracuje obecnie pięć osób. Nico i Marcus tatuują codziennie. Robert pracuje trzy dni w tygodniu, a Sascha po tygodniu w każdym miesiącu. Jest jeszcze Nadine, która umawia ludzi na sesje, doradza i pomaga klientom wybrać wzory. Właścicielka studia dąży do tego, aby w All Style pracowało też gościnnie jak najwięcej świetnych tatuatorów.
NIEMKA W AMERYCE
miss Nico
Sztuka fascynowała ją od zawsze. Tym bardziej poczuła się rozczarowana, kiedy nie udało jej się dostać na sztukę na uniwersytecie. Postanowiła więc studiować co innego. Na uczelni spędziła półtora roku. W celach zarobkowych robiła rzeczy, które pozwalały jej na niezależność: prace dekoracyjne, elektryczne czy renowacyjne. - Czułam jednak, że nie jest to to, czemu chciałam się w życiu poświęcić. W międzyczasie spróbowałam z tatuażem. Kiedy robiłam pierwszy wzór, byłam bardzo zdenerwowana. To była mała głowa diabła. Z powodu trzęsących się rąk, nie wyszedł zbyt dobry. Ale ponieważ były to same kontury, myślę, że właściciel tego tatuażu mógł go później łatwo zakryć. Już drugi tatuaż poszedł mi lepiej. To była głowa potwora na ramieniu starszego gościa - opowiada Nico. Po zrobieniu drugiego wzoru doszli z przyjacielem do wniosku, że tatuowanie to świetny sposób na tworze-
Kilka lat po przejęciu All Style Tattoo Nico poznała Bruce’a Barta z Irezumi Tattoo, Ford Lauderdale, Pompano i Woodstock na Trinidad. Zaprosił ją do pracy w jednym ze swoich studiów. Przez kilka tygodni nimiecka tatuatorka pracowała w amerykańskim studiu Pompano. - Było inaczej niż w Niemczech: praca za zmiany była dla mnie nowością. Ale artyści ze studia byli do TATTOOFEST 53
mnie bardzo przyjaźnie nastawieni, a miejsce czyste i sterylne. Tylko klimatyzacja doprowadzała mnie do szału! - wspomina Nico. - Również w czasie mojej podróży po Australii pracowałam po trochu w różnych miejscach, ale to były pojedyncze dni. Tamtejsze studia były bardzo podobne do studiów amerykańskich - dodaje. Artystka ceni sobie również wyjazdy i tatuowanie na konwencjach, a przede wszystkim możliwość spotkania i wymiany doświadczeń z innymi tatuatorami oraz z klientami spoza Berlina, których Nico ma coraz więcej.
LUBIĘ MIEĆ SWOBODĘ...
miss Nico
Tatuatorka lubi robić tatuaże w różnych stylach. O swoich preferencjach mówi: - Najważniejsza jest dla mnie trudność w wykonaniu, unikatowość wzoru i kolor. Tatuaż powinien być na tyle duży, aby było wyraźnie widać wszystkie detale. Lubię mieć też swobodę w myśleniu nad wzorem tak, aby dokładnie wpasował się w dane miejsce na ciele. Zawsze staram się dołożyć coś do siebie do przyniesionego przez klienta wzoru, aby był niepowtarzalny. Robię wzory realistyczne, ale również abstrakcyjne, proste jak też takie pełne detali. Preferuje kolor niż tatuaże czarno-białe. Robię dużo kobiecych wzorów - subtelnych, delikatnych, z dużą ilością szczegółów i jasnych kolorów. Ale wykonuję też sporo prac w stylu euroazjatyckim - coś na kształt mieszania stylu azjatyckiego z realizmem i fantasy. Nie ma dla mnie znaczenia kogo tatuuję, byle ta osoba nie była pijana ani na dragach. Powinna też nie mieć zbyt opalonej skóry i przede wszystkim być przyjacielska. Ale największą satysfakcję sprawia mi klient, który obdarza mnie zaufaniem i pozwala robić tatuaż według mojego uznania. Tatuatorka podkreśla, że wpływ na jej pracę mają wszyscy artyści lepsi od niej i ci, których styl najbardziej robi na niej wrażenie. Jako artystów, których podziwia, wymienia m.in. Roberta Hernandeza i Mike’a de Vries. Ale zauważa też, że sporo dobrych tatuatorów pochodzi ze wschodniej Europy i Rosji.
TATTOOFEST 54
O TATUAŻU, SZTUCE I SWOICH PASJACH
Marcus
Marcus
- Niektórzy z nas są artystami, a niektórzy po prostu tatuatorami. Tatuaż staje się częścią społeczeństwa i kultury popularnej. Można zobaczyć go w filmach i reklamach. Teraz o wiele więcej osób z różnych społeczności ma tatuaże. I odnoszę wrażenie, że klienci podchodzą do tatuowania się bardziej serio niż kiedyś. Dla mnie jest to sztuka. Niestety oprócz tatuażu nie mam czasu na uprawianie innego rodzaju sztuki. Szkoda, choć i tak jestem dumna, że odniosłam sukces i jestem tatuatorką-artystką. Terminy u mnie są zajęte na rok, dwa lata wcześniej. To utrudnia planowanie swojego życia prywatnego, ale daje satysfakcję, że ludzie doceniają moją pracę. Straciłam jedynie nieco swojej wolności i spontaniczności... - mówi Nico. Jeśli znajduje trochę wolnego czasu, lubi malować akrylami na płótnie. Poza tym jeździ motocyklem Moto Guzzi LM3, na krótkie wypady lub na dłuższe wycieczki w Alpy lub w gdzieś w Europę. Plany na przyszłość? - Chcę zwiedzać świat i podróżować oraz cały czas doskonalić swój tatuatorski warsztat, być coraz lepsza w tym, co robię. Nie zamierzam przestawać się uczyć. A w dalszej przyszłości chciałabym mniej pracować i mieć duży ogród, który mogłabym sama zaprojektować. Coś w stylu ogrodu japońskiego... Kaśka
Marcus
Robert
Sascha
Sascha
Robert
ALL STYLE TATTOO Simplonstraße 59 10245 Berlin www.allstyle-tattoo.de
TATTOOFEST 55
Grają od 14 lat. Popularność na scenie zdobyli dzięki regularnym trasom koncertowym po całym świecie. Na ich koncerty przychodzi tyle osób, że kluby wypełniają się po brzegi. Członkowie Ignite żyją w ciągłej trasie, ale dają fanom to, czego ci od nich oczekują. Często przyjeżdżają również do Polski, ceniąc sobie naszą publikę. Podczas ostatniej europejskiej trasy odwiedzili Warszawę i Kraków. Przed koncertem w krakowskim Lochness postanowiłam zapytać wokalistę m.in. o to, jak da się łączyć ciągłe wyjazdy na koncerty z życiem prywatnym. Zoli Téglás specjalnie dla czytelników “TattooFestu” opowiedział nam też o zaangażowanych tekstach Ignite, o przesłaniu kierowanym do fanów, o swoich tatuażach i scenie tatuażu w Kalifornii.
Koncert w Krakowie
Zatłoczony Lochness
TATTOOFEST 56
Archiwum Century Media Wszystko zaczęło się w 1994 w hrabstwie Orange w Kalifornii. Wtedy to została powołana do życia kolejna kapela wykonująca muzykę hardcore/punk. Ignite szybko jednak przestał być zespołem jednym z wielu. Prawie od razu zaczęli dawać koncerty, a kilka miesięcy później wydali pierwszą płytę “Scarred For Life” (1994). Trzy pierwsze lata były wyjątkowo płodne w historii zespołu - nagrali aż siedem płyt. 1995 rok przyniósł trzy krążki: “In My Time”, “Call On My Brothers” i “Family” (zawieraja te same nagrania co “Call On My Brothers”), a 1996 - “Straight Ahead” (zawiera “In My Time” i pierwsze pięć piosenek z “Scarred For Life), “Past Our Means” oraz split z Good Riddance. W 2007 roku muzycy z Ignite postanowili połączyć siły z kapelą - X-Acto. Wspólnie nagrana przez nich płyta zawiera pierwsze cztery kawałki z “In My Time” oraz demo “Ash Return”. Jednak największe uznanie nie
Przed koncertem w Lochness w trakcie wywiadu dla „TattooFestu” tylko na scenie hc/punk ale też komercyjne przyniósł im album “A Place Called Home” z 2000 roku. Również w 2000 r. wydali reedycję płyty sprzed pięciu lat “Call On My Brothers”. Dwa lata temu wydali swój ostatni album “Our Darkest Days”. Kawałki Ignite można znaleźć również na kilku składankach, m.in. na “Guilty By Association” (1995), “Against The Stream” (1996), “Punk vs. Ska: Round 2” (1997), “As The Sun Sets” (1999), “Revelation Records 100” (2002) czy “Our Impact Will Be Felt” (2007).
Ignite grają już 14 lat, bardzo dużo koncertują, a ich gigi cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Nic dziwnego. Ich muzyka to połączenie melancholijnego wokalu i żywiołowej muzyki. Trafia do serc słuchaczy, którym udziela się pozytywna energia płynąca ze sceny. Dzięki temu granica miedzy zespołem a publiką wydaje się nie istnieć. Mimo iż Ignite gra muzykę łatwą i przyjemną dla słuchaczy, nie skomercjalizował się. Dodatkowo, dla Ignite świetna muzyka i dobra zabawa to nie wszystko. Nie byłoby
TATTOOFEST 57
Nasz rozmówca z magazynem
zespołu bez specyficznych, zaangażowanych tekstów. Większość kawałków ma podłoże społeczne lub polityczne, które edukują słuchacza i zmuszają go do myślenia. Poza tym muzycy aktywnie wspierają i wspomagają finansowo organizacje ekologiczne i charytatywne. Ignite od 14 lat wciąż pozostaje marką samą w sobie. Stał się zespołem niemalże kultowym. Poniżej oddaję do Waszych rąk wywiad z jego wokalistą, Zoli Téglásem. Lubicie trasy koncertowe po Europie? Gdzie wolicie grać: w Europie czy w Stanach? Zoli: Wolę zdecydowanie Europę. W USA są duże odległości do pokonania między jednym miejscem a drugim. Sama podróż bardzo męczy. W Europie jest pod tym względem lepiej. Poza tym ludzie są bardziej emocjonalni, na koncertach bawi się bardzo dużo osób. Na gigi wpadają nie tylko fani hardcora, ale też metale czy fani techno. To jest chyba główna różnica między naszą publiką w Europie a USA. Macie jakieś ulubione kraje w Europie do grania koncertów? - Jest ich sporo, ale chyba najbardziej lubimy grać na Węgrzech, w Polsce i w Bułgarii. A jeśli w Polsce, to gdzie? - Na pewno Kraków i Warszawa, które obejmuje również nasza obecna trasa. W su-
TATTOOFEST 58
mie to nie wiem, czy mieliśmy okazję zagrać gdzieś jeszcze. Nic nie przychodzi mi do głowy. Ale muszę przyznać, że miałem dziś okazję pokręcić się po okolicy i uważam, że Kraków to naprawdę piękne miasto. A co sądzisz o naszej polskiej publiczności? - Bardzo lubię tutaj grać. Zawsze dobrze się bawię, grając dla waszych ziomków. No i bardzo podobają mi się Polki. Piękne kobiety! Gracie tysiące koncertów. Cały czas jesteście w trasie. Jak łączycie to z codziennym prywatnym życiem? - Po prostu nie mamy dziewczyn. Ja np. mam tylko psa, którym, kiedy mnie nie ma, zajmują się moi rodzice. Jest bardzo ciężko połączyć trasy z życiem prywatnym. Dużo kobiet kręci się wokół nas, ale na stałe żadna nie daje rady. Moja ostatnia dziewczyna odeszła po paru tygodniach, bo nie mogła znieść mojego trybu życia. Co do przyjaciół też nie jest różowo. Każdy ma swoje codzienne życie i jest naprawdę mało czasu, aby móc utrzymywać z kimś regularnie kontakt. Skoro jest tak ciężko, czy w związku z tym nie myślisz czasem, aby skończyć z ciągłymi trasami? - Nie ma takiej opcji! Na pewno chciałbym mieć kiedyś żonę i dom, ale nie chcę porzucać swoich spraw i pasji.
Czy Ignite był pierwszą kapelą, w której grałeś? - Wcześniej udzielałem się w paru zespołach. Ale to Ignite zawsze był i jest najważniejszy.
czy Dropkick Murphys. Podoba nam się właśnie to, że oni grają inaczej niż my. Dzięki temu wspólne koncerty są urozmaicone i bardzo ciekawe.
Teraz robisz jeszcze coś na boku... - Mam poboczny, akustyczny projekt Zoli Band. Realizuję tam swoje artystyczne pomysły, na które w Ignite nie ma miejsca. Dodatkowo prawie rok wspierałem szeregi Misfits oraz śpiewałem gościnnie na płytach Motorhead czy Pennywise.
Podczas zeszłorocznego Persistance Tour w Dreźnie mówiłeś, że scena to nie jest miejsce na walkę. Co sądzisz o przemocy na koncertach? - Przemoc wszystko psuje. Kapele dają z siebie na scenie bardzo wiele. I kiedy widzi się ludzi, którzy zamiast dobrze się bawić, biją się gdzieś w kącie, to ręce opadają...
Ignite pochodzi z hrabstwa Orange, miejsca mocno związanego z rozrywką. Umieszczane są tam akcje wielu filmów i seriali. Tam też swoje początki miał np. zespół Offspring. Czy to miejsce ma jakiś wpływ na waszą muzykę? - W hrabstwie Orange powstało wiele dobrych kapel: Social Distortion, Pennywise, Offspring, Circle of Jerks czy Blackflag. To jest miejsce szczególne: plaża, słońce, ocean. Prawie każdy, kto tam mieszka, jest surferem. Na pewno ten klimat ma jakiś wpływ na muzykę, która tam powstaje... Uważasz, że dzisiejsza scena rockowa jest przeludniona i aby przetrwać trzeba zostać zauważonym i zapamiętanym. Co robicie, aby to osiągnąć? - Koncentrujemy się głównie na tekstach, które są dla nas bardzo ważne. Dlatego nie wydajemy płyt taśmowo, co rok, jak niektóre kapele. Zwracamy też dużą uwagę na melodyjność, bo wyjść na scenę i wydrzeć japę potrafi każdy. Chcemy, aby słuchacze nas rozumieli, wiedzieli, co mamy do powiedzenia. Jak wygląda kalifornijska scena hc/punk? Jest tak samo silna jak scena bostońska czy nowojorska? - U nas w Kalifornii, w miastach takich jak Los Angeles, San Francisco czy San Diego jest bardzo ciekawie. Scena ma się dobrze i jest zróżnicowana. Jednak silniejsze i mocniejsze jest zdecydowanie wschodzie wybrzeże. Kiedy rozmawiałam ostatnio ze Stigmą, kazał przekazać wam, że was kocha. Kumplujecie się jeszcze z jakimiś ekipami ze wschodniego wybrzeża? - Jasne! Mamy tam również sporo fanów. Lubimy tam grać z naszymi przyjaciółmi, np. z Sick Of It All, Agnostic Front
Śpiewacie o polityce, dyskryminacji, ekologii... Jaka jest główna myśl, którą chcecie przekazać swoim fanom? - Chcemy nauczyć ludzi, aby szanowali siebie i innych. Niszcząc ziemię, działamy na własną szkodę. Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze. Jesteście zespołem z zaangażowanym przekazem. Śpiewacie o ważnych dla was sprawach. A co sądzisz o zespołach ze sceny, które odcinają się od polityki i innych problemów współczesnego świata? - Wszystko zależy od podejścia. Co kto woli... Są tacy, co wolą się w muzyce tylko bawić. Wiele osób nie lubi nas właśnie za nasze teksty i przesłanie. Próbujemy wytykać błędy i zmuszać do myślenia, a łatwiej jest przecież udawać, że wszystko jest super. Działacie nie tylko poprzez waszą muzykę. Wspieracie też finansowo niektóre organizacje. - Tak, rzeczywiście. Sporo tego jest – i organizacji ekologicznych, i charytatywnych. Udaje nam się na tym polu całkiem nieźle działać. Dużo podróżujecie, więc macie możliwość porównania, jak wygląda podejście do ekologii w USA, a jak np. w Polsce? - Nie ma wielu różnic, ale wydaje mi się, że np. u was marnuje się dużo wody i brakuje pewnych regulacji prawnych, które wspierałyby ekologiczne podejście do życia W Polsce jest głośno o Bushu i tarczy antyrakietowej. Co sądzisz o działaniach amerykańskiej władzy? - Na szczęście jeszcze parę miesięcy i będziemy mieć tego kretyna z głowy. Mam nadzieję, że nowy prezydent i nowa władza będą lepiej sprawować swoje powinności.
Ostatnia płyta została wydana przez Abacusa. Czemu zdecydowaliście się na nową wytwórnię? - Ciągle nagrywamy w Century Media. Abacus to część tej wytwórni, tyle że w Stanach jest ona kojarzona głównie z metalową sceną. Abacus został więc stworzony jako oddział, aby zająć się kapelami hc/punk.
Skład Ignite: Zoli Téglás - wokal Brian Balchack - gitara
Brett Rasmussen - bas Craig Anderson - perkusja
www.igniteband.com www.myspace.com/ignitemusic
Tekst, wywiad i foto: Katarzyna Ponikowska (tłumaczenie: Spooky)
Zoli, Singer Tattoo, Budapeszt
Pewnie nie ma więc tam zbyt wielu studiów tatuażu? - Pod tym względem znów dużo lepsze jest wschodnie wybrzeże. Mają więcej dobrych studiów. Najlepsze studio w Kalifornii to zdecydowanie High Voltage stworzone przez Kat Von D.
Zoli, Singer Tattoo, Budapeszt
Czy oprócz ciebie, ktoś z zespołu ma jakieś dziary? - Niezbyt wiele. To są surferzy. U nas jest bardzo słonecznie i ludzie całymi dniami przebywają na plaży, opalają się, pływają. Z tego względu mało kto ma tatuaże.
Sarkosi, Dark Art, Budapeszt
Kto robi twoje tatuaże? Masz jakiegoś ulubionego artystę? - Cenię sobie m.in. takich węgierskich artystów jak Sarkosi ze studia Dark Art z Budapesztu czy Zoli z Singer Tattoo. Za świetnego tatuatora uważam też Borysa. Wolę zdecydowanie tatuaże europejskie. Jest w nich więcej pasji i dobrej techniki.
Zoli, Singer Tattoo, Budapeszt
W punkowym i hardcorowym stylu życia bardzo ważne są tatuaże. Większość amerykańskich kapel ze sceny jest mocno wytatuowana. Ignite bardzo się odróżnia na tym polu. Jakie macie podejście do tatuaży? - Osobiście lubię tatuaże i mam ich sporo. Ale tatuaż musi dla mnie coś znaczyć, a nie tylko ładnie wyglądać. Mam np. na plecach flagę Węgier, bo jestem Węgrem z pochodzenia. Mam też wytatuowane motywy związane z rodziną.
Sarkosi, Dark Art, Budapeszt
Nik Hill - gitara
Wiele amerykańskich magazynów i stron internetowych uznało wasz ostatni album za najlepszy krążek 2006 roku. Jak oceniasz tę płytę? - Jesteśmy z niej bardzo zadowoleni. Włożyliśmy wiele pracy, aby ją nagrać. Z reguły swoje ostatnie albumy uważa się za najlepsze, bo to zawsze jakaś nowość.
TATTOOFEST 59
TATTOOFEST 60
TATTOOFEST 61
KUDI chicks
M
am na imię Agnieszka, ale przyjaciele mówią do mnie Żyrafa. Jakoś tak się ta Żyrafa do mnie przyplątała i już została... I dobrze, lubię nią być.
M
am 22 lata. Studiuję psychologię i kiedyś będę psychologiem sportu. Takie przynajmniej mam plany. Obecnie pracuję jako instruktor tańca towarzyskiego. Większość dzieciństwa przetańczyłam. Na salach, treningach i zawodach spędzałam godziny. Tak naprawdę zajęło mi to prawie 10 lat. Kocham tańczyć. W ten sposób wyrażam siebie, odreagowuję się, odpoczywam, cieszę się. Ruch jest dla mnie bardzo ważny. Nie umiem siedzieć w miejscu i nic nie robić. Męczy mnie to. Może stąd właśnie pomysł na psychologię sportu i pracę ze sportowcami, która nie jest typową praca ‘za biurkiem’.
P
rócz tańca kocham szybką jazdę samochodem. Obie te rzeczy dają mi poczucie spełnienia. Pozwalają oderwać się od rzeczywistości, naładować się pozytywną energią. Kiedy wychodzę zmęczona z sali albo kiedy trzymam kierownicę, czuję się wolna, odprężona i szczęśliwa.
Z
upełnie inną rzeczą, ale dającą mi równie dużo satysfakcji i radości jest nurkowanie. Pod wodą jest zupełnie inny świat. Cudownie jest się zanurzać, zostawiając wszystko za sobą i cieszyć się wolnością, ci-
TATTOOFEST 62
szą i spokojem. Czasem kiedy nurkuję, czuję się, jakbym lewitowała. Podwodny świat jest taki lekki, powolny, wyciszający. A w dodatku magiczny – wszystkie te kolory, dziwne kształty różnych zwierząt czy roślin... No i ta niesamowita satysfakcja pokonywania siebie, swoich słabości, lęków. Nurkowanie dodaje mi pewności siebie. Mam większe zaufanie do siebie, do swoich decyzji. Czuję się wtedy jakby trochę mniej Żyrafą. Sport ten stwarza mi również dużo okazji do podróżowania, zwiedzania świata, nowych miejsc, kultur, poznawania ludzi. A to wszystko jest takie niesamowite.
J
eśli chodzi o tatuaż… Moja przygoda z tą formą sztuki zaczęła się dawno temu... (Kurczę, tak się chyba zaczyna wywiad z Novickiem). Zwróciłam uwagę na tatuaże, jak miałam jakieś 14 lat. Wtedy zafascynowały mnie po raz pierwszy. I tak już zostało. Potrzebowałam trochę czasu, aby nabrać odwagi i upewnić się, że chcę się tatuować. No i żeby zdecydować się, co to ma być, gdzie i od kogo. Nie bez znaczenia był wpływ starszego brata, który zainteresował mnie tatuażem orientalnym. Ma on dla mnie, w porównaniu z innymi stylami, jakąś siłę, moc i przekaz. Wiedziałam, że chcę zrobić sobie jakiś duży format. Nigdy nie podobały mi się i nadal nie podobają małe wzory. Ludzie sobie je robią, a potem wracają po następne. Z czasem robi się ich
TATTOOFEST 63
KUDI chicks coraz więcej i powstaje na ciele bałagan. Natomiast duże formaty mają w sobie coś z obrazów. Tworzą skończoną całość. Są sztuką i ozdobą. Tak narodził się mój wzór - smok na całych plecach, który jest dziełem Juniora. Uwielbiam mój tatuaż do tego stopnia, że dostał nawet imię – Smoczysław (choć nadal nie ustaliliśmy z Juniorem, jakiej jest płci).
Z
czasem pojawiły się też gwiazdki na nadgarstkach. To dla mnie bardzo ważny tatuaż. W juniorinkowej ekipie taki tatuaż oznacza przynależność (nie lubię tego słowa) do wąskiego, zaufanego grona przyjaciół. Takich prawdziwych, takich na całe życie. Jesteśmy dla siebie „rodziną”. Gwiazdki są oczywiście w żyrafie plamki. Zrobił mi je Novick – moje Kochanie.
Z
Novickiem poznaliśmy się kilka lat temu na zajęciach z capoeiry. Początki znajomości były niesamowicie romantyczne - wspólne machanie nogami i kopanie się! Od początku miało to swój niepowtarzalny urok. Na tych samych zajęciach poznałam też Juniora. W ten sposób trafiłam do studia chłopaków i poznałam całą ekipę. I tak już zostałam...
„Gdzie się nie zwrócisz, tam smok coś nuci, słyszysz smoka krok, smok-rock…” Żyrafa foto: Bartosz Dziamski Dziękujemy Gosi za udostępnienie na sesję zdjęciową Zaćmienia znajdującego się w Krakowie przy pl. Szczepańskim 3.
TATTOOFEST 64
TATTOOFEST 65
wwwww. t a t t o o a r t. p l w.tat tooar t.pl Kanciaste działania
KANCIASTE DZIAŁANIA PRZYBLIŻY NAM CZŁEK TYLEŻ ZDOLNY CO I WYSOKI, CZŁOWIEK, KTÓRY NAWET KOŁO POTRAFI ZROBIĆ W KANCIASTEJ FORMIE, CZYLI NAJWIĘKSZY (203 CM) TATUTOR VI RP. Wszystko zaczęło się od... Spike: Obcowanie ze sztuką zaczęło się od graffiti. Wywodzę się z tego nurtu. Mój pierwszy kontakt z tą sztuką miałem pod mostem kolejowym w którąś noc w 1996 roku. Zrobiliśmy z kolegą po wrzucie, do wykonania której miałem tylko trzy małe puchy: czarną, białą i czerwoną. To było coś, co mnie wkręciło w rysowanie coraz to lepszych i bardziej stylowych liter. Doskonalenie swojego stylu zajęło mi całą średnią szkołę. Do ćwiczeń służyły mi tyły zeszytów szkolnych, w których powstawały moje graffiti. Po jakimś czasie dotarła do mnie informacja, że w lokalnym studiu tatuażu poszukują pracownika. Pomyślałem, że potrafiąc namalować coś na murach, warto spróbować też „malowania na skórze”. Zgłosiłem się do studia Prykasa. I tak rozpocząłem swoją drogę z tatuażem.
jest ona podobna. Wypełniając wzór na murze, używasz końcówek fat, co mogłoby być odpowiednikiem igieł magnum w tatuażu, a końcówka skin to konturówka.
Tatuujesz już parę latek i jesteś ukształtowanym artystą. Zacząłeś od graffiti, później był tatuaż. Czy zauważasz jakieś analogie? - Analogie można zauważyć szczególnie na rynku amerykańskim, tam gdzie zaczęło się zjawisko graffiti. Silny wpływ tej sztuki można zaobserwować u wielu artystów, również u mnie jest to dosyć widoczne. Jeśli chodzi o podobieństwa w zakresie techniki wykonania tatuażu i graffiti, to
Jesteś “ojcem” rybnickiego graffiti. Co sądzisz o młodych artystach? - Jest wielu zdolnych artystów, z których każdy prezentuje swój własny styl. Niejeden z nich ma już jakieś osiągnięcia oraz pewne spojrzenie na życie. Malowanie graffiti jest już jakimś kreatywnym zajeciem. Wiąże się z tym oczywiście cała kultura hip-hop, tzw. sztuka ulicy. Składają się na nią cztery elementy: breakdance, rap, d jing i graffiti.
TATTOOFEST 66
Przybliż nam troszkę samo zjawisko zwane hip-hopem. - Hip-hop to coś więcej niż moda! To sposób na życie, który wpasował się w polską rzeczywistość. Pochodzące z USA zjawisko wybuchło w gettach, gdzie brak pracy i perspektyw życiowych wymusił na młodzieży zajęcie się czymś, co stało się odskocznią od ponurej rzeczywistości, co pozwalało się odreagować, wykrzyczeć swój protest w rytm muzyki. W Polsce hip-hop pojawił się powszechniej w latach 90tych, kiedy rodzice dorastających pociech, zamiast opiekować się rodzinami, zaczęli poświęcać coraz więcej czasu na robienie pieniędzy. Hip-hop
daje jakiś wybór w państwie, gdzie nie ma zbyt wielu perspektyw. Co w tatuażu sprawia ci największą frajdę? W jakiej tematyce, stylu czujesz się mocny? - Wszystko, co jest fajne. Na pewno są to kolory - to coś, co lubię. Moim zdaniem kolory są nie do przebicia przez czarno-białe tatuaże, które zresztą też lubię. Stylistycznie poruszam się w okolicy graffiti i new school. Najbardziej cenię klienta dającego mi wolną rękę w wykonaniu danego tatuażu. Wcześniej rozmawiam z nim, co chciałby mieć wytatuowane i czego oczekuje od tatuażu. Potem dogadujemy
nenwesws Maciek Troszka *Spike*
urodzony w Rybniku, rocznik 1980 zainteresowania: grafitti, aerograf, tatuaż, free ride snowboard
wszelakie sugestie i pomysły. Wtedy zaczynam przygotowywać projekt. Oczywiście jest jeszcze freestyle, który zawsze daje mi kupę frajdy. Działasz teraz w studio D3XS Orchestra w Gliwicach, w którym tatuuje także Piotr Wojciechowski i Anton Oleksenko. Jaki wpływ mają na ciebie te barwne postacie? I jaki wpływ ty masz na nich? - Jeśli chodzi o Piotrka, to jest on starym wymiataczem i ma zawsze wiele ciekawych nowinek technicznych zza oceanu, których nigdy za wiele. Jeśli chodzi zaś o Antona, to jest to bardzo płodny artysta, który poza nienaganną tech-
niką dysponuje również potężnym warsztatem artystycznym. Od niego uczę się innego spojrzenia na zagadnienie tatuażu i sztuki. Jeżeli chodzi o mój wpływ na nich, to na pewno poprawiam im humory. Jako że obaj występują w Polsce gościnnie, to ja jestem głównym prowadzą-
cym studio i pod moim wpływem klientela zaaprobowała kolorowe tatuaże, których z roku na rok robimy więcej. Pokazujesz swoje prace w galerii Tattooart.pl. Czy to pomaga kształtować swoje umiejętności? - Tattooart na pewno pozwala
na rozwój. Wstawiam prace do galerii nie tylko po to, aby się pochwalić, ale także po to, aby inni użytkownicy mogli je ocenić i wyrazić swoje zdanie na ich temat. To pomaga wprowadzić kreatywne zmiany do swojej twórczości. Rozmawiał Bastard
TATTOOFEST 67
Paweł Lewicki znany też jako Lewy ma 29 lat. Od dziecka miał kontakt z malarstwem dzięki ojcu, który był artystą. Rysunek to początek jego fascynacji tatuażem. Jako szesnastolatek po raz pierwszy wziął do ręki maszynkę. - Jak to zwykle bywa, trafiła mi się w ręce maszyna samoróba. A że paru znajomych bardzo mocno wierzyło w mój talent, szybko zacząłem zaję-
TATTOOFEST 68
cia praktyczne. Wiadomo jaki był tego efekt... W tym okresie tatuaż nie był aż tak popularny jak teraz. Na początku było bardzo ciężko - wspomina Lewy. - Teraz można wejść do Empiku, wziąć pierwszy magazyn z brzegu i już wiadomo, gdzie kupić sprzęt, u kogo się tatuować. W internecie można porównać ceny sprzętu, poczytać opinie o artystach. Jest tam po prostu wszystko - dodaje.
Profesjonalne tatuowanie zaczął kilka lat później w krakowskim Tengu. Po dwóch latach zdecydował się na poprowadzenie własnego studia. Po Blackarcie, bo tak nazywało się to miejsce, przyszedł czas na tatuowanie w Kulcie. W każdym studiu pracował po dwa lata. W 2006 r. postanowił wyjechać za granicę. Wybrał Irlandię.
Opowieść o Snakebite
Paweł: - Byłem już trochę zmęczony pracą w Polsce. Chciałem spróbować czegoś nowego. Wybór padł na Irlandię, bo jest niedaleko i miałem na miejscu paru znajomych. Pracę znalazłem bez problemu. Dublin nie jest duży, a centrum jest trochę podobne do Krakowa. To tam trafiłem do Snakebite, które jest jednym z najbardziej
znanych dublińskich studiów. Akurat w tym miesiącu Rob Williams, właściciel zauważył zdjęcia moich prac w magazynie „TotalTattoo”, który dostępny jest w Snakebite. To trochę śmieszna historia: najpierw oglądał prace w magazynie, a później ich autor przychodzi do studia ze swoimi albumami w poszukiwaniu pracy. Następnego dnia dostałem telefon, że mogę zaczynać. Snakebite to najstarsze studio w Dublinie otwarte kilkanaście lat temu, w którym pracuje sztab ludzi. Ktoś odchodzi, ktoś przychodzi. Recepcjonistki, piercerzy, praktykanci. Stałymi pracownikami jest Rob, Steve, Ja i Roman (też Polak). Z tym ostatnim współpracuje mi się niesamowicie. Jestem trochę trudnym człowiekiem do życia, ale nasze relacje w pracy i na każdej innej stopie są idealne. Nie spotkałem jeszcze w całej mojej karierze nikogo, z kim tak dobrze by mi się pracowało. Studio jest znane także z piercingu. Podobno Rob i Steve są nie lada fachowcami. Osobiście się na tym nie znam, ale mają bardzo dobrą opinię. Muszę przyznać, że kiedy szukając pracy, pytałem na początku o studia tatuażu, wszyscy kierowali mnie właśnie do Snakebite.
Inspiracje są wszędzie
Lewy najbardziej lubi robić biomechanikę oraz twarze. Ale jest otwarty na różne style. Inspiracji szuka wszędzie: w malarstwie, architekturze, rzeźbie, książkach. Mogą to być kościoły, cmentarze komiksy czy horrory. Ma też wielu ulubionych artystów. Ceni sobie takich malarzy jak Dali, Siudmak i Beksiński oraz rysowników komiksowych jak np. Bisley, Jim Lee, Larocca, McFarlane, Capullo czy Alex Ross. Z artystów digital painting wymienia Lacoste i Jedruszka. - W tatuażu jako świetnych kolorystów uwielbiam Czechów i Węgrów. M.in. Bloody Blue, Tribo, Klvac, Udvari, Alien z Pragi, Boris i Zsolt Sarkozi. W kolorze rządzą też Amerykanie: Joshua Carlton, Mike Devries czy Nick Baxter. Natomiast moi faworyci w mroczniejszych klimatach to Piotrek Tatoń, Kamil Mocet, Robert Hernandez i Victor Portugal. Wymieniam tylko tak pobieżnie. Jest cala masa artystów, których podziwiam - zaznacza Lewy.
TATTOOFEST 69
Konwencje - targi tatuażu
Paweł nie przepada za konwencjami polskimi. Woli te zagraniczne, ale też nie jest ich dużo. - W tym roku trochę się zadomowiłem w studiu i nie mam ochoty nigdzie jeździć. Ale prawdopodobnie odwiedzę Londyn i Berlin. Praca na konwencjach trochę mnie blokuje. Ja, klient, sprzęt i manele na dwóch metrach kwadratowych oraz ludzie wiszący mi na plecach jak pracuję... Takie targi po prostu - mówi. Poza tym artyście nie podoba się podejście tatuatorów do nagród zdobywanych na festiwalach. Paweł: - Stały się teraz tak pożądane i popularne, że chyba nie ma już studia bez nagrody. I tu można zaliczyć mały zonk. Studio występuje na niewielkiej konwencji, na której wszyscy za dobrze się bawią albo nie ma zbyt dużej konkurencji w danej kategorii i jakimś cudem zdobywa nagrodę. Potem gość wiesza sobie na ścianie trofeum. Dla wielu ten kawałek drewna jest dziś wyznacznikiem wartości nie tylko tatuowania, ale całego życia. Wchodzisz więc do lokalu, gdzie wiszą takie „nagrody”, decydujesz się na tatuaż i wychodzisz z niezłym bublem. Moim zdaniem jest się czym pochwalić, jak się zdobędzie pierwsze miejsce na konwencji w Berlinie, Mediolanie czy Londynie.
TATTOOFEST 70
Praca przede wszystkim
Praca zajmuje Pawłowi większość jego czasu. Uważa, że nie umie spędzać wolnych chwil i się wyluzować. Dlatego też odpuścił wyjazdy na konwencje. Nie chce robić w wolnych chwilach tego, co na co dzień. - Muszę mieć weekend wolny, choć i tak zawsze robię coś związanego z moją pracą - przyznaje. - Ostatnio Woyt z Celestial Ring, świetny artysta, którego prace można oglądać na Tattooart, zainteresował mnie digital painting
www.lewytattoo.com
i tak spędzałem każdą wolną chwilę na malowaniu na tablecie. Poza tym kocha muzykę i czasem chodzi na koncerty. Jest zadowolony ze swojego życia. Lewy: - To co robię, to jest to, co naprawdę kocham. Jestem pewien, że nadal będę tatuował. Mam dobrą pracę i ładne mieszkanie blisko studia. Jestem zadowolony i nie potrzebuje niczego zmieniać. Podoba mi się życie za granicą i nie mam planów powrotu. Przynajmniej na razie. Bo tak naprawdę, wszędzie jest podobnie. I tak większość swojego życia spędza się w pracy. Potem dom, rodzina. A następnego dnia znowu to samo. Nie ma różnicy gdzie się to robi, czy mówi się tam po angielsku, czy po polsku. Kaśka TATTOOFEST 71
TATTOOFEST 72
FlashLewy
WrzesieN
PaZdziernik 3-4
5-7
Lipiec 4-6
Salon International du Tatouage, Tattoo Art Fest No. 2, Paryż, Francja www.tattooartfest.fr
12-13 Tattoo & Piercing Expo Ansbach, Niemcy
2nd Annual Castellon Tattoo Convention, Castellon, Hiszpania www. castellontattooconvention.com
4-5
4th International Tattoo Convention Reutlingen, Niemcy www.tattooconvention-reutlingen.de
4-5
5-7
26-15 Tattoo-Party, Unna,
13-14 International Tattoo
25-26 4th International Tattoo
12-14 14th International
Niemcy
Convention Stavanger, Norwegia www.tattooconvention.no
SierpieN 1-3 1-3
Tattoo Jam, Venue Cymru, Llandudno, Płn. Walia www.tattoojam.co.uk
My Vida Loca Party, Baleary, Hiszpania www.ibizatattooconvention.com
16-18 12th International
Tattoo & Piercing Meeting, Vianden www.tattoo-frenn.lu
22-24 2nd Styrian Tattoo
& Hotrod Show, Gleisdorf, Austria www.styriantattooshow.com
29-31 12th Stockholm Ink Bash,
Szwecja www.stockholminkbash.com
Convention Offenbach, Niemcy
18-19 2nd Annual Evian Tattoo Show, Francja www.eviantattoo.com
23-26 Dragon Edong 2nd Saipan International Tatu & Arts Festival, Płn. Mariany www.saipantatufest.com
Guadalajara Tattoo Convention, Meksyk www.sammytattoo.com
20-21 6th Zwickauer Tattoo,
Piercing & Bike Show, Niemcy www.tattoo-zwickau.de
20-21 Tattoo-Convention Hannover, Niemcy
26-28 IV Edition of the London
Tattoo Convention, Wielka Brytania www.thelondontattooconvention.com
27-28 Assen 3rd International
Tattoo Convention, Holandia www.tattooconventieassen.nl
Listopad 1-2 1-2 1-2
30-31 1st Tattoo & Piercing
Show Kassel, Niemcy www.tattoo-show-kassel.de
7th International Tattoo Convention Kiel, Niemcy www.bunteskiel.de 5th Auflage der neuen Wien Convention, Austria www.tattooconvention.at Tattoo-Convention Liechtenstein, Vaduz, Lichtenstein www.tattoo81.li
GrudzieN 5-7
30-31 6th International Tijuana
Tattoo Expo 08, Meksyk www.tjtattooexpo.com
Tattoo Fantastica Heidelberg, Niemcy
29-30 9th International
27-28 6th International
Eastside Tattoo Convention, Cottbus, Niemcy www.eastside-tat2.de
2nd Europäische Tattoo-Expo, Zwickau, Niemcy www.tattooexpo-zwickau.de
8th International Tattoo-Convention St. Gallen, Gossau, Szwajcaria www.tattoo-convention-sg.ch
12-13 1st Philippine International Tattoo and Art Expo, Pasay City, Filipiny www.philippinetatooconvention.com
The 4th Annual Lviv International Tattoo Convention, Ukraina www.gipertattoo.lviv.ua
6-7
18 International Berlin Tattoo Convention, Niemcy www.tattoo-convention.de
Europe Tattoo Convention Lyon, France www.lyontattooconvention.free.fr
30-31 1st Rostocker Tattoo
Convention, Niemcy www.tattooconvention-rostock.de
TATTOOFEST 73
TATTOOFEST 75