CENA: 13zł w tym 7%VAT NR 19/11/2008 LISTOPAD
polski magazyn
dla ludzi kochających
ISSN 1897-3655
INDEKS 233021
tatuaże
12 28
8
6
6
20 54
8 12 20 28 42 48 42 72 68
Bob Tyrrell - Mroczny książę ciemności Bart Tattoo - Powrót w wielkim stylu Londyn 2008 i wywiad z Mikim Vialetto Daveee - Sketch, sketch, sketch Chad Koeplinger - Miłośnik tradycji i podórży Inspiracje - Marmite Sue Kudi chick - Maureen van Mortis Rodzina Tattooart - Rogal Ciekawe/Nadesłane Danteizmy - Nie jest lekko Lista konwencji
CO
WA N
IE RE GR DA AF Rad KC IC J o ZN Izab sław A: Bła E: ela Kub szcz As yńs ik ia ki
Człowiek na pokładzie!
Kto miał okazję poznać Izę na Tattoofeście 2007 przekonał się, że jej kreatywność i zaangażowanie nie zna granic. Od tego numeru dołącza do redakcji!
REDA K Aleksa TOR NAC ZE ndra S koczyla LNA: s
WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków
t.pl ttoofes kult@ta
60
ISSN 1897-3655
OP RA
Body Suits - Szalony projekt Dimitriego i Stepha D
FTF arnia : Druk l DRUK .p l tf.com www.f iz.p o.b A: AM @tatto KL info I RE hy NG ska rap l ETI zyń eh tog RK szc a ł MA n F ho B r P a ö j Y: Ann : B MSM IC a to | N ag fo W R A O , DK C te ŁA A n R Da OK ŁP i, Ó sk SP ow W arw LI A id K ST aw D
73
48
Redak niez cja nie zw a r m a redag ówionych, ca materiałó owania zastrz w eg in n a ie a s d o o e d zamie powiada z słanych tek bie prawo a s stów z c z o nych r treść eklam .
54 64 60 64 68 72 73
Od redakcji/Imprezy wspierane przez TF
Info
OD REDAKCJI!
M
ówi się o Polakach, że są narodem ludzi wiecznie narzekających. Nie mamy w zwyczaju podczas codziennych spotkań z przyjaciółmi mówić, że jest dobrze, miło i przyjemnie, powodzi nam się nieźle a perspektywy są świetlane. No bo rzeczywiście często nie jest, więc po co kłamać. Tak więc mija dzień za dniem, w totolotka dawno przestaliśmy wierzyć, w STS- też nie wychodzi, a sąsiad właśnie kupił nowy samochód. Lata lecą, jesteśmy już za starzy żeby coś zaczynać lub za młodzi, żeby zacząć pracować. Czy tak ma wyglądać nasze życie? Tym razem gościmy na łamach TattooFestu dwie, wyjątkowe osobistości, które pokazują, że nigdy nie jest za późno a przez życie idzie się etapami.
iki Vialetto 7 lat temu zorganizował pierwszą, swoją M konwencje w Mediolanie. W tym
roku po raz czwarty zapraszał tatuatorów do wspólnego spotkania w Londynie. Zarówno na jednej jak i drugiej imprezie lista wystawców jest wspaniała i w tym momencie chyba żadna konwencja na świecie nie jest w stanie im dorównać. Te lata pracy pozwalają mówić o Mikim Vialetto jako człowieku sukcesu, on jednak sam wciąż jest niezadowolony i wciąż sobie stawia nowe wyzwania i nowe cele. W tym wydaniu obszerna relacja z londyńskiego festiwalu a także krótki wywiad Mikim Vialetto. ob Tyrrell aż do 34 roku życia szukał swojego miejsca B na ziemi. Obecnie zalicza się do grona najlepszych artystów, na którym wzoruje się wielu tatuatorów preferujących realizm, szczególnie portrety. Po trzydziestce podjął wyzwanie, zaryzykował i wszedł w świat tatuażu. Po kilkunastu latach tatuowania chętnie dzieli się z innymi swoimi własnymi doświadczeniami i poglądami. Rozmowa jaką z nim przeprowadziliśmy jest tak ciekawa i interesująca, że postanowiliśmy ją podzielić na dwie części. W tym numerze będziecie mogli zapoznać się z Bobem Tyrrellem po raz pierwszy. en magazyn, to istny przegląd ludzkich osobowości. T Kolejną ciekawą postacią jest
Bartek Konwiński, który po kilkunastu miesiącach wrócił do Polski ze słonecznej Hiszpanii, by od nowa rozpocząć tatuowanie w kraju. Czy warto wyjeżdżać za pracą? Jak nie spróbujesz to nie będziesz wiedział!
TATTOOFEST 6
C
had Koeplinger, amerykański tatuator, u którego nasza Kudi postanowiła sobie „zrobić rękaw”, jest naszym kolejnym gościem. Charakterystyczny brodacz o niezwykle sympatycznym usposobieniu tatuuje w stylu „old school” i jest jego czystą esencją. W jego pracy nie ma przesytu szczegółów, jaskrawości kolorów, po prostu tradycyjny styl na najwyższym, światowym poziomie technicznym. Tego szczególnego człowieka możecie poznać w środku magazynu.
W
listopadowym TF znajdziecie także zajawkową recenzję bardzo ciekawej książki. „Body Suits” to niedawno wydany zbiór szkiców i rysunków tatuatorów Dimitriego HK, Stepha D i ich przyjaciół. Te niezwykłe i szalone arcydzieła tylko czekają na wytatuowanie i nikogo nie pozostawiają obojętnym.
yć może do tatuowania zainspiruje także tworząca grafiB ki Digital Art, Marmite Sue. Pomy-
sły do swych grafik czerpie z tatuatorskich projektów mieszając je z kulturą japońskiej mangi. Przenosi także swoją sztukę na ludzką sylwetkę, dając poznać swoje projekty podczas pokazów mody! wreszcie Kudi Chicks, jak zwykle piękna i wytatuowana, tym Irazem z nogami do nieba Maure-
Patronat
SHOW NO MERCY # 19 !!!
WDlaczego? Odpowiedź jest krótka, konkretna i drugi piątek listopada widzimy się w Progresji.
nie pozostawia żadnych niedomówień – MADBALL !!! Tak, TEN Madball zagra na kolejnej edycji SNM !!! Wciąż nie do końca w to wierzymy, ale mamy gigantyczny zaszczyt gościć zespół na którym się wychowaliśmy, który jest żywą legendą nie tylko sceny HC ale całej mocnej muzyki !!! Do zobaczenia na hard-corowym wydarzeniu 2008 roku! 14 listopada 2008 (Piątek) klub Progresja – ul. Kaliskiego 15a, Warszawa drzwi - 18.00 start - 19.00 wjazd ..... Info wkrótce na www.shownomercy.pl i www.myspace.com/snm_gigs
MADBALL !!!!! (New Yorku/USA) 100% NY HARD-CORE
en Van Mortis. Do tego działu nie potrzeba chyba zapraszać…
innym stałym dziale, Rodzina Tattooart tym razem RoW gal, z krakowskiego Kultu. Z całą pewnością można o nim powiedzieć, tatuator ze szkoły wschodnioeuropejskiej, realista poszukujący w sztuce i sztukę przenoszący na skórę.
czywiście i tym razem niezmordowany Dante, człoO wiek, który wciąż swoim ostrym
piórem stara się obalać głupoty i banialuki związane z tatuażem. Tym razem na jego celowniku znalazły się gwiazdy, „modne” tatuaże, „trendy” i inne przelotne akcenty w wiecznym tatuażu. dzieś tam natkniecie się również na szalone rysunki DaG veee, mamy nadzieję, że poprawią wam humor i spowodują wykrzywienie się ust w pozytywna podkówkę!
Macie co czytać i oglądać! Zapraszam do lektury! Uff…
Tsać
rudno jest napicoś nowego o kapeli która gra 20 lat, która zawsze była szczera do bólu, autentyczna i prawdziwa, kapeli, która przyczyniła się w ogromnym stopniu do rozwoju światowej sceny HC i która jest esencją tego gatunku muzycznego. Madball to kult, esencja i symbol. Zespół który każdy fan dobrej muzyki (nie tylko mocnej) powinien zobaczyć chociaż raz na żywo, ponieważ na świecie niewiele jest lepiej koncertujących ekip!!! Zaufaj nam, nie możesz ich gigu przegapić ... http://www.myspace.com/madball http://www.madballnyhc.com/
TattooFest * * * * *
MAKE IT COUNT (Berlin) HARD-CORE
Crozgrzeją wszystkich przed głównym daniem i sympatyczni Niemcy swoją muzyką idealnie
z Nowego Yorku. Rewelacyjny, chwytliwy, wkurzony hard-core z pozytywnym przekazem, do tego mocne ale jednocześnie melodyjne riffy oraz aranżacje, które proszą się by grać je bez końca na koncertach. http://www.myspace.com/makeitcountx http://www.makeitcount.de/
HARD-WORK (Silesia) HARD-CORE
Eciężką pracą, zaangażowaniem i szczerością kipa ta działa już 12 lat i przez ten cały czas
zapracował sobie na miano jednego z najlepszych zespołów na naszej scenie hard-core/punk z południowych rejonów kraju. http://www.myspace.com/hardworksilesia
warszawskie tatuaże
Wwogrodzkiej w dniach 27 listopawarszawskiej Migawce przy No-
da - 18 grudnia 2008 odbędzie się wystawa „Poczuj Warszawę na własnej skórze - warszawskie tatuaże”. Została ona przygotowana przez studio graficzne Oneshot Design. Pracownia tym razem skupiła się na Warszawiakach, którzy tworzą klimat tego niezwykłego miejsca i ma na celu zadać kłam twierdzeniu, że „w Warszawie nie ma Warszawy”. Na wystawie zostanie zaprezentowanych około 20-30 tatuaży związanych z miastem. Ile ludzi tyle spojrzeń - będą to więc tatuaże historyczne i całkiem współczesne, przedstawiające miejsca i idee. www.oneshot.pl Gorąco polecamy!
PRESHRUNK (Konin) HARD-CORE
INFO
Zamówienia
Tattoo Fest!! Jeśli masz problemy ze znalezieniem magazynu, mamy dla Ciebie dwie opcje do wyboru:
1. Prenumerata:
• Koszt jednego magazynu to 13 zł • Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie • Istnieje możliwość zakupu archiwalnych numerów • Po wpłacie na konto przesyłka na terenie kraju gratis • Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!! Zamówienia: 12 429 14 52 502 045 009 kult@tattoofest.pl
I
stniejący prawe 10 lat Preshrunk otworzy 19 edycję SNM. Chłopaki maja na koncie 3 albumy, w tym ostatni wydany w doskonale znanym w kraju labelu Spook Records. Po lekkich roszadach w składzie zespół przyjeżdża do Warszawy zaprezentować klasyczną wersję NYHC z widocznym ukłonem w kierunku oldschoola. www.myspace.com/preshrunk www.preshrunkhc.com
Juniorink Woman
Przelewem na konto: Radosław Błaszczyński 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001
Pją część już zakończył, teraz wszystko w rę-
raca nad Juniorink Woman 2 trwa. Junior swo-
kach fotografa Blitz’a i opiekuna artystycznego całego przedsięwzięcia, czyli Kasi Adamskiej. O wystawie więcej info wkrótce na: www.juniorink.pl www.tattoofest.pl I oczywiście w magazynie TattooFest.
polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże
Wpłata: Przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s4 31-024 Kraków
Dopisz od którego numeru zamawiasz prenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.
2. Magazyn można
także kupić w formie elektronicznej na naszej stronie www.tattoofest.pl
Gulestus
• Koszt jednego wydania to 10 lub 13 zł • Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader • PDF’y magazynu nie nadają się do druku
Tę opcję szczególnie polecamy osobom przebywającym za granicą
Marcin
TATTOOFEST 7
TATTOOFEST 8
TATTOOFEST 9
TATTOOFEST 10
TATTOOFEST 11
„Jestem prawdziwym szczęściarzem, że zacząłem tatuować, zwłaszcza w połowie 30’tki, to całkowicie zmieniło moje życie i mimo, że minęło zaledwie 11 lat, czuję jakbym tatuował od zawsze!”
TATTOOFEST 12
Bob Tyrrell to od wielu lat jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych tatuatorów świata. Tworzy głównie w szarościach a jego prace można podzielić niejako na dwie części, mrok oraz realizm. Jest osobą mocno zaangażowaną w edukację tatuatorską, człowiekiem kochającym podróże i wielkim miłośnikiem rysunku. Temu artyście na łamach naszego pisma TattooFest musieliśmy przeznaczyć zdecydowanie więcej miejsca, dlatego w tym numerze przeczytacie część wywiadu, która przybliży jego sylwetkę i „mroczną” część twórczości. W następnym numerze, zaprezentujemy wam Boba Tyrrella jako artystę realistycznego, pokażemy głównie jego wspaniałe portrety. Będziecie mogli także przeczytać o jego podejściu do sztuki tatuażu, środowiska tatuatorskiego i wszystkiego co z tatuażem jest związane. Pozostaje więc tylko zaprosić Was do świata Boba Tyrrella! TATTOOFEST 13
TF: Nie odwiedzałeś Europy zbyt często ostatnio. Był jakiś szczególny powód, czy spędzałeś czas głównie w swoich studiach? Bob Tyrrell: Owszem, ostatnio ograniczyłem podróże do Europy poza corocznym odwiedzaniem Anglii podczas konwencji. Parę lat temu przeprowadziłem się do Toronto, wciąż posiadam dom w Detroit więc krążę pomiędzy tymi miejscami dodatkowo odwiedzając guest spot’y po całych Stanach i Kanadzie. Pracuje zarówno w Toronto jak i w Detroit w moich studiach, tylko na umówione terminy. Rok temu przeprowadziłem się z powrotem do Detroit. Znów jestem wolny więc podróżuję teraz dużo więcej. Będę teraz częściej odwiedzał Europę jak i inne ciekawe miejsca jak Singapur czy Południowa Afryka zaplanowane już na styczeń przyszłego roku. W tym momencie, do końca roku chcę trochę przystopować, jestem w drodze nieprzerwanie od prawie roku i czuje się już trochę zmęczony, z drugiej strony żyje się tylko raz więc trzeba to dobrze wykorzystać. TF: Lepiej późno niż wcale? Jeśli nie zająłbyś się tatuażem to jak wyglądałoby teraz twoje życie? Czym byś się zajmował? Bob Tyrrell: Zacząłem tatuować naprawdę późno, miałem 34 lata! Jeżeli nie zacząłbym tatuować zapewne dalej grałbym w kapelach i pracował gdziekolwiek żeby tylko mieć z czego zapłacić rachunki. Miałem gówniana pracę przez 15 lat zanim zająłem się tatuażem. Jestem prawdziwym szczęściarzem, że zacząłem tatuować zwłaszcza w połowie 30’tki, to całkowicie zmieniło moje życie i mimo, że minęło zaledwie 11 lat, czuję jakbym tatuował od zawsze! TF: Kiedy uświadomiłeś sobie, że kochasz pracować w szarościach? Bob Tyrrell: Już jako dzieciak bardzo lubiłem szkicować ołówkiem. Zacząłem się tatuować kilka lat zanim sam chwyciłem za maszynkę i wszystko co mam to prace w szarościach i czerni. Zacząłem kupować magazyny o tatuażach gdzie zobaczyłem niesamowite czarno-szare prace w wykonaniu Jacka
TATTOOFEST 14
Rudy’ego, Fillipa Leu, Mike’a Austine’a, Kari Barby, Briana Everetta, Stephena, Tin Tina i paru innych. To było koło 1992 roku. Później przeczytałem artykuł poświecony Paulowi Booth’owi. Powiedziałem wtedy “To jest gość, którego szukam! To jest ten styl, który chce mieć na sobie! Znalazłem swojego człowieka.” Pierwszym projektem od Paula były moje plecy, potem oddałem mu lewą rękę. Później Mario Barth zrobił mój prawy rękaw, wciąż było to kilka lat zanim zacząłem tatuować. Od samego początku chciałem robić cieniowane rzeczy, głównie realistyczne i inspirowane horrorami. TF: No właśnie skąd to zamiłowanie do horrorów? Bob Tyrrell: Jestem fanem horrorów i kina grozy odkąd skończyłem 5 lat. Nie jestem człowiekiem religijnym, nie czczę szatana, ani nic z tych rzeczy. Po prostu uwielbiam ten sposób obrazowania i mroczną wyobraźnię. TF: Także Paulowi Booth’owi zawdzięczasz również zamiłowanie do mrocznych, demonicznych tatuaży?
Bob Tyrrell: Tak, jego prace wywarły na mnie największy wpływ. Nikt nie wykonuje w taki sposób mrocznych tatuaży. Nie ma sobie równych! On jest naprawdę pod tym względem wyjątkowy. Wielu tatuatorów bez wstydu przyznaje się, że należy on do największych inspiracji w tym, co robią. Od dłuższego czasu jestem też pod ogromnym wrażeniem prac Roberta Hernandeza. To kolejny koleś, który ma zupełnie wyjątkowy styl. Widzisz jego pracę i nie masz cienia wątpliwości kto jest autorem. Przy okazji to bardzo miły gość i wspaniały przyjaciel. TF: Ten gatunek tatuażu, zawierający deformacje, mrok, tajemniczość, ciemność stał się jednym z najpopularniejszych styli preferowanych przez tatuatorów. O ile styl tradycyjny czy orientalny mają swoje podłoże w historii czy kulturze narodowej to mrok
jest stylem, który rozwinął się stosunkowo niedawno. Co o tym myślisz? Bob Tyrell: Nie potrafię wskazać konkretnej przyczyny dlaczego tak bardzo zyskał na popularności. Ten nurt zawsze istniał w tatuażu i miał swoich fanów, ale rzeczywiście od jakiegoś czasu jest bardziej rozpowszechniony. Może to samo się napędza… ludzie robią sobie takie tatuaże, inni je widzą i też chcą mieć. Ten nurt łączy się z bardzo silną wyobraźnią, a na skórze po prostu wygląda świetnie. No i przy tym myślę, że na świecie jest całkiem sporo fanów horrorów.
TATTOOFEST 15
TF: Czy kiedyś fascynował cię kolor? Próbowałeś włączać go do swoich prac? Bob Tyrrell: Zacząłem tatuować w cieszącym się popularnością studio wykonującym głównie małe projekty bez umawiania terminów. Popularne tribalki, serca, róże, kwiatki i inne pierdoły. Sporo tatuowałem w kolorze przez te kilka pierwszych lat jednak odkąd zacząłem wykonywać coraz więcej prac cieniowanych przestałem w ogóle tatuować w kolorze. Zdarza mi się wykonywać kolorowe prace kilka razy w roku, ale wyłącznie znajomym. Ciągle sobie powtarzam, że chciałbym zabrać się za eksperymentowanie z kolorem, lecz dziś jest tylu artystów którzy się w tym specjalizują i są świetni, zapewne lepsi niż ja kiedykolwiek będę. Wciąż też czuję, że mam jeszcze sporo do zrobienia w cieniowanym tatuażu. TF: Więc kiedy zdecydowałeś, że chcesz robić czarno-szare prace udałeś się do Paula? Bob Tyrrell: Jak już powiedziałem wcześniej, wykonał sporo moich tatuaży zanim sam zacząłem tatuować. Był wtedy moim ulubionym tatuatorem, ciągle zresztą nim jest. Jak dotąd miał na mnie największy wpływ. Jesteśmy
TATTOOFEST 16
obaj fanami horrorów, poza tym jest po prostu świetnym artystą. Myślę, że zrobił więcej dla tatuażu czarno-białego niż ktokolwiek inny. Innymi słowy jest konkretnym, złym skurczybykiem! TF: Czy odwiedzałeś go ostatnio na kolejnych sesjach? Bob Tyrrell: Paul wytatuował prawie całe moje ciało od pasa w górę, poza prawym rękawem. Ostatnio zrobił mi szyję i okolice obojczyków. Chciałbym mieć więcej od Paula, lecz jedyne co mi zostało to tył ud i pośladki, a chciałbym jeszcze kilka tatuaży jako pamiątki od wielu tatuażystów. TF: Powiedz nam coś o seminariach, często bierzesz w nich udział? Bob Tyrrell: Dużo seminariów organizuję sam, brałem też udział w wielu jako referent. Myślę, że są świetnym pomysłem i z każdego w którym uczestniczyłem wiele się nauczyłem. Nawet jeśli wyłapiesz tylko kilka rzeczy, które zmienią twój sposób patrzenia na sprawy, taki projekt wart jest uczestnictwa. Świetnie, że jest tak wielu artystów chcących przekazać swoją wiedzę. Powoduje to, że wszyscy chcemy się dzielić informacjami i uczyć od siebie wzajemnie. Seminaria to coś fantastycznego.
TF: Czy takie seminaria są często organizowane także w Stanach? Bob Tyrrell: Większość konwencji organizowanych w Stanach czy Kanadzie zawiera seminaria w swoich rozkładach, w Europie nie ma ich za dużo i to chciałbym zmienić. W tym roku prowadziłem takie spotkanie na konwencji w Walii i wyszło całkiem nieźle. Seminaria zajęły tam cały piątek, z resztą cały dzień był przeznaczony dla artystów i tylko oni mieli tego dnia wstęp. W ten sposób mogli albo się wzajemnie potatuować albo wziąć udział w spotkaniach. Było świetnie. TF: Jak scharakteryzowałbyś amerykańskiego i europejskiego klienta? Są jakieś różnice? Bob Tyrrell: Nie zauważyłem żadnych większych różnic.Wszędzie jest tak samo, przynajmniej dla mnie. Myślę, że jedyną różnicą jest to, że Amerykanie dają większe napiwki! TF: A jak jest z konwencjami? Bob Tyrrell: Lubię zarówno amerykańskie jak i europejskie konwencje tatuażu. Ostatnio jest tak dużo konwencji w Stanach… właści-
TATTOOFEST 17
wie mam wrażenie, że za dużo. Co weekend gdzieś organizują jakąś konwencję, często dwie lub trzy w ten sam weekend w różnych miejscach kraju. Wygląda na to, że w Europie są większe tłumy niż w Stanach, w których z kolei konwencje stają się coraz bardziej monotonne. Myślę, że to z powodu tak dużej ich liczby. Na niektóre z nich schodzą się tłumy jak w Detroit, Long Beach, Austin. Kanadyjskie konwencje są zawsze dobre, szczególnie Calgary, Toronto i Montrealu.
TATTOOFEST 18
TF: Jest jakaś konwencja, która szczególnie ci odpowiada? Bob Tyrrell: Muszę przyznać, że konwencja w Londynie jest jak dla mnie najlepsza na świecie, głównie z powodu najlepszej obsady. Miki Vialetto bardzo dba o scenę tatuażu i naprawdę robi co w jego mocy żeby zorganizować najlepszą konwencję. Paul Booth organizował kilka konwencji w 2001 i 2002 roku, które były równie dobre. Steve Peace robi kawał dobrej roboty z konwencja w Calgary. W Toronto też jest świet-
nie. Moi faworyci? Calgary, Londyn, Toronto, Long Beach i Detroit. Nie ma jak impreza w Detroit! TF: W którą z postaci z Gwiezdnych Wojen wcieliłbyś się najchętniej? Bob Tyrrell: Wbrew temu co myślicie nie jestem fanem Gwiezdnych Wojen, lecz jeśli miałbym wybrać którąś z postaci byłby to Chewbacca. Jest cool.
Bob Tyrrell’s Night Gallery P.O. Box 242 Eastpointe, Michigan 48021 www.bobtyrrell.com Druga część wywiadu z Bobem Tyrrellem i jego prace realistyczne w grudniowym numerze TattooFestu.
TATTOOFEST 19
TATTOO FEST 20
Radek: Zacznijmy od początku. Wychowałeś się pomiędzy blokami- kumple, imprezowanie. Dzięki własnej determinacji i odnalezieniu własnego talentu prowadzisz własną firmę i robisz to co lubisz. Jak to sobie wyobrażałeś jak brałeś się po raz pierwszy do tatuowania? Kiedy zrozumiałeś, że może ci to dać satysfakcję i stać się sposobem na życie?
piero zrozumiałem, że właśnie tatuaż jest tym, co chciałbym robić przez całe życie
Bartek: Szczerze mówiąc to nie wyobrażałem sobie tego w ogóle, owszem pojawił sie ten moment, że zainteresował mnie tatuaż i chciałem jak najszybciej zaopatrzyć sie w jakąkolwiek maszynę i po prostu zacząć dziarać, tak dziarać bo ciężko to wtedy było nazwać tatuowaniem. Generalnie po wykonaniu pierwszych paru wzorków okazał się, że nie jest to takie proste jak myślałem, więc temat zszedł na jakiś czas na drugi, bądź nawet trzeci plan moich zainteresowań i wciąż dominowali koledzy i piwko. Kiedy zrozumiałem, że tatuowanie może dawać mi satysfakcje? Hmmm… ciężko powiedzieć pierwsze 3 lata tatuowania z pewnością były tylko zabawą. Przełom nastąpił jak przez przypadek. Dostałem prace w studiu Yakuza w Warszawie wtedy do-
przeżyciem. Nauczyłem się tam pewnych rzeczy, o których w domu nie miał bym szans się dowiedzieć, no i chociażby duża liczba wykonywanych w studiu tatuaży pozwoliła mi na szybszy progres jeśli chodzi o poziom moich prac, choć i tak daleko im było jeszcze do ideału. Moje pierwsze wyobrażenie o studio tatuażu wiązało się nieodzownie z postacią potężnego faceta, najlepiej harlejowieca z kwaśną miną ;), a tak poważnie to myślę, że rzeczywistość pokryła się z moimi wyobrażeniami, zarówno o pracy i samym miejscu. Fajna ekipa, dużo śmiechu, dużo tatuaży, pełno obrazków na ścianach. Generalnie wszystko na plus.
Radek: Praca w pierwszym studio. Czy potraktowałeś to jako pierwszy krok w swoim tatuatorskim rozwoju? Jakie miałeś wyobrażenie o pracy w profesjonalnym studio i czy potwierdziło się w rzeczywistości? Bartek: Było to dla mnie ogromnym
Radek: Pracowałeś później przez kilka miesięcy w Kulcie i zdecydowałeś się
na otwarcie własnego studio w Szczecinie. Pierwszą firmę nie łatwo jest otworzyć, przebrnąć przez stertę papierów i formalności. Na jakie największe przeszkody wtedy natrafiłeś? Bartek: Podstawowym i zarazem najgorszym problemem była przeprowadzka z Warszawy do Szczecina, szukanie w tym samym czasie lokalu i mieszkania, do tego dochodziła jeszcze sprze-
daż mieszkania w Warszawie, więc naprawdę masa roboty i nerwów. Kolejny ciężki temat przez jaki musieliśmy przebrnąć to kompletna nieznajomość Szczecina: nie wiedzieliśmy gdzie są urzędy, jak to się wszystko załatwia i od czego w ogóle zacząć. Dopiero po jakichś 2 miesiącach w końcu wybrnęliśmy z wszystkich papierkowych spraw i zaczęliśmy urządzać studio, co w porównaniu z całą resztą było już sielanką. W sumie wszystkie te sprawy pochłonęły nam jakieś trzy miesiące, w tym jeden nieustających nerwów. Radek: Kiedy wreszcie ci się to udało wyjechałeś do pracy do Hiszpanii i zlikwidowałeś studio. Nie żałujesz? Co się takiego wydarzyło i czy teraz już wiesz, jak mogłeś temu zapobiec?
TATTOOFEST 21
Bartek: Udało - nie udało, to jeszcze były początki, zaraz po otwarciu studia. Zawsze chciałem popracować za granicą i zobaczyć jak to jest. Trafiła się nam ciekawa propozycja i postanowiliśmy zaryzykować. Do tego przyczyniła się też fascynacja samą Hiszpanią- palmy, morze, piękne widoki. Tak więc zamknęliśmy salon i po prostu pojechaliśmy poznać trochę świata. Żałować, nie żałuję bo było to dla mnie i pozostanie na zawsze cenne doświadczenie, choć też nie było lekko. Choćby z uwagi na język, załatwianie kolejnych papierów, kolejnych przeprowadzek. Wiem na pewno, że już nigdy więcej nie ruszę się z kraju, no chyba że na wczasy, czy na konwencje. Generalnie, czas który tam spędziliśmy pozwolił uświadomić sobie różnice między Polską, a Hiszpanią zwłaszcza pod kątem kultury, obyczajowości i w ogóle podejścia do życia. Pewne rzeczy przemawiały na plus i skłaniały do pozostania, ale większość stanowiły minusy, to skłoniło nas ostatecznie do powrotu. Polska to Polska i żadna hiszpańska palma i piękne plaże nam nie dorównają, wierzcie mi ;) . Radek: Praca w Hiszpanii to na pewno mnóstwo nowych doświadczeń. Wyjechałeś nie znając języka a mimo to bardzo szybko znalazłeś pracę w dobrym studio i w pięknej okolicy. Jak pierwsze wrażenia z przyjazdu do tego kraju? Bartek: Pierwsze wrażenie było niesamowite. Po miesiącu pobytu jak mnie ktoś zapytał kiedy wracam, najczęściej odpowiadałem, że nigdy. Tak mi sie tam podobało. Co do tego dobrego studia, to tak do końca się nie zgodzę. Choć jak na tamten poziom prac to można powiedzieć, że to studyjko było ok. Porównując jednak prace wykonywane w hiszpańskich salonach do tych polskich gołym okiem widać ogromną przepaść. Jak popracowałem dłużej i miałem czas przyjrzeć się hiszpańskiemu tatuatorskiemu światku, stwierdziłem że cholera cofnąłem sie chyba o jakieś 10 lat. Na takim właśnie poziomie jest ok. 85% hiszpańskich studii tatuażu. Z reguły tatuuje się tam gwiazdki, tribale, napisy i nic więcej. W większych miastach można jeszcze spotkać trochę oldschoolowych prac, ale poziom pozostawia wiele do życzenia. Przykry jest fakt, iż większość studyjek nie ma nawet strony internetowej no i co najgorsze to zdążają sie takie gdzie 2-3 razy używają tych samych igieł. Jedynym plusem jest tam łatwość zarabiania na tatuażach. Ale forsa to nie wszystko!!! Radek: Pracowałeś na skrajnym końcu naszego kontynentu. Czy
TATTOOFEST 22
w takim razie gusta tamtych klientów różnią się skrajnie od naszych? Na czym zatem skupiają się poznani przez ciebie zarówno klienci jak i tatuatorzy? Bartek: Pytasz, czy się różnią? Zasadniczo. Przynajmniej w rejonie, w którym pracowałem śmiało mogę powiedzieć, że ludzie nie mają po prosu gustu. Głównie tatuuje sie tam, jak już wcześniej wspomniałem same gwiazdki, literki, tribaliki no i oczywiście wszystko jak najmniejsze. Ludzie tam do tatuażu podchodzą jak my do skarpetek: oooo fajne skarpetki kupiłeś, też takie chcę. Za nic w świecie nie przemówisz takiej osobie do rozsądku, że można inaczej i lepiej. Oczywiście zdążają się wyjątki, ale to jest niewielki procent. Jeśli zostałbym tam dłużej, to za 2 lata zyskał bym miano najlepszego speca od gwiazdek ;). Mówiąc poważnie można się cofnąć w rozwoju. Hiszpanie to luzacy i obiboki do wszystkiego podchodzą na lajcie i na wszystko mają czas. Z tatuażem jest tak samo, a jedna gwiazdka w tą czy w tamtą. Na czym skupiają się tatuatorzy i klienci?? Ciężko mi powiedzieć, bo za dużo tatuatorów tam nie poznałem, ale zaobserwowałem powszechne traktowanie tatuowania tylko jako pracy, a po pracy wiadomo należy się jak najwięcej ukochanego wolnego czasu. Radek: Poznałeś jakichś wyjątkowych artystów, z którymi miałeś okazje tam pracować lub spotkać? Na czym ta wyjątkowość polegała? Bartek: Szczerze mówiąc to nikogo takiego nie poznałem, na pewno nie wyjątkowego. Miałem w sumie dwóch lepszych znajomych tatuatorów byli zawsze weseli, uśmiechnięci i dobrze nam się gadało i tyle, nic więcej. Radek: Pomimo tego, że pracowałeś tak daleko, znajdywałeś czas i pieniądze by przyjechać na konwencje w Polsce. Szczecin, Łódź i wreszcie Kraków. Dlaczego? Przecież bliżej miałeś do wielu innych festiwali i zapewne o wiele większych niż te w Polsce? Bartek: Niby tak, ale tak naprawdę nie miałem z kim w taką podróż się wybrać. Już nie mówiąc o dogadywaniu się w jeszcze innym kraju. Szczerze to przylatywałem na polskie konwencje, bo je po prostu lubię. Pojawia się tam masa ludzi, w tym sporo znajomych, z którymi warto od czasu do czasu się spotkać, pogadać i wypić piwo. Kolejną ważną dla mnie sprawą było pozostawanie cały czas na bieżąco, tak na wypadek powrotu. Poza tym poziom prac naszych tatuatorów jest już tak wysoki, że grzechem było by nie wpaść na taką imprezkę i nie móc popatrzeć jak je wykonują. Polska scena jest dla mnie na 1-wszym
miejscu, a na te zagraniczne przyjdzie jeszcze dla mnie czas. Radek: Wreszcie postanowiłeś wrócić i jeszcze raz spróbować w Polsce. Od kilku miesięcy ponownie działasz w Szczecinie i pięknie kolorujesz ludzi. Jak teraz to wszystko wygląda? Twoje studio, plany, przyszłość? Bartek: Studio w końcu wygląda jak chciałem. Lokal ma ok. 50m kw. powierzchni, do tego duża szklana witryna i co najważniejsze, wejściem od ulicy. Na razie tatuuje sam, a Magda kolczykuje. Za jakiś rok planuję przyjąć do pracy mojego dobrego przyjaciela, który dopiero się uczy i jeszcze długa droga przed nim. Mam zamiar poduczyć go fachu i myślę że za jakieś 3 lata ludzie o nim usłyszą, bo ma dużo samozaparcia i wie czego chce. Na pewno będę chciał z czasem mocno ruszyć na zagraniczne konwencje i pokazać się szerszej publiczności. Moim głównym celem jest teraz praca nad rysunkiem i wypuszczeniem pierwszego setu z moimi fleszami, być może już na czwartą edycję Tattoofestu. Radek: Wiem, że Magda, twoja żona, bardzo wspiera cie w twoich działaniach. Kilka słów o niej? Bartek: Pewnie dziwnie to zabrzmi, ale Magda jest kobietą, której we współczesnych czasach można szukać ze świecą. To prawda, że bardzo mocno wspiera mnie w tym co robię i bardzo dużo mi pomaga. Do tego wszystkiego jest wspaniałą matką. Jej zaradność pomaga jej wybrnąć z każdej, nawet najcięższej sytuacji i wyjść zawsze z podniesioną głową. Niejedna osoba mogłaby się od niej uczyć wytrwałości. Z całą pewnością dużo jej zawdzięczam i bardzo kocham. Radek: Pamiętam, jak podczas naszych rozmów opowiadałeś, jak to konwencja w Grudziądzu w 2005 otworzyła ci tak naprawdę oczy na tatuaż, na kolory. Teraz tatuujesz głównie prace mocno kolorowe, które stały się twoją wizytówką. Jakie widzisz różnice w pracy nad tatuażem kolorowym a czarno/szarym? Bartek: To prawda. Konwencja w Grudziądzu to była moja pierwsza konwencja, na której się wystawiałem i próbowałem swoich sił. Tam też uświadomiłem sobie, że jestem jeszcze cienki bolek i jak czegoś nie zmienię to nie będę dobrze tatuował. Krótko mówiąc obecność na imprezie dała mi dużo do myślenia i doszedłem do wniosku, że albo wóz albo przewóz, albo wywalam maszyny do kosza, albo stawiam wszystko na jedną kartę i robię wszystko żeby się wybić i dorównać innym. Długo jeszcze po tych wszystkich rozkminkach na temat tatuowania i udoskonalania własnego warsztatu zastanawiałem się co chciał bym robić. Na początku dominowały głównie szarości, natomiast jak zacząłem robić więcej prac w kolorkach już sam nie
wiedziałem, co mi sie bardziej podoba i co tak naprawdę wolałbym robić i co będzie przynosić mi największą satysfakcję. W końcu wygrał kolor. Co do różnic, uważam że w tatuażu kolorowym można więcej zobaczyć i więcej zrobić, więcej pokombinować dla ciekawszego efektu. Zabawa z kolorami sprawia mi większą frajdę i osobiście kolor według mnie jest trwalszy w tatuażu i wzbudza większe zainteresowanie wśród ludzi, bardziej rzuca się w oczy. Oczywiście to jest tylko moje zdanie. Wiele osób pewnie się ze mną nie zgodzi, ale co tam każdy robi to co lubi, ja lubię kolor. Radek: Od tamtego czasu poszukujesz inspiracji głównie w zdjęciach. Co szczególnie lubisz tatuować? Jakiego rodzaju prace sprawiają ci najwięcej satysfakcji? Bartek: Największą frajdę sprawiają mi chyba prace realistyczne, bądź podchodzące pod realizm. Lubię także prace mroczne i fantasy. Choć zdarza mi sie również tatuować wzorki z grubymi tłustymi konturami, z których też czerpię jakąś tam satysfakcję. Wolę jednak prace bez konturów i te zawierające sporą dawkę szczegółów. Radek: Łatwiej negocjuje się ambitny wzór z kobietą czy mężczyzną? Bartek: W moim przypadku dużo łatwiej jest mi negocjować z mężczyzną. Kobiety jednak jeszcze boją się nosić na swoich ciałach większe tatuaże. No i ważny jest fakt, że stylistyka jaką lubię operować bardziej pasuje do mężczyzn niż do kobiet. Oczywiste jest to , że łatwiej namówić mi na czaszkę klienta, niż klientkę. Owszem zdarza się, że trafiają do mnie dziewczyny, które decydują się na naprawdę fajne wzorki, ale jest to niewielki procent przyrównując te proporcje do mężczyzn robiących sobie konkretniejsze prace. Z roku na rok jest coraz lepiej i znacznie łatwiej jest mi namawiać ludzi na dobre prace. Radek: Starasz się jeździć na wiele konwencji. Te polskie zaliczasz regularnie, bywasz również na zagranicznych. Nagrody, oceny, jury… jak ważne to powinno być dla każdego tatuatora? Bartek: Zależy kto na co liczy. Jedni oczekują sławy, inni nagród, jeszcze inni świetnej zabawy, są też tacy, którzy nastawieni są na to wszystko razem. Moim zdaniem każde z tych oczekiwań powinna spełnić dobra konwencja tatuażu. Najważniejszą jednak rzeczą, którą możemy wynieść z takich spotkań to wiedza, znacznie ważniejsza od nagród. Musimy sobie uświadomić, iż przede wszystkim chodzi tu o naukę i nieustanne doskonalenie swojego warsztatu. Konwencje powinny być priorytetem dla każdego tatuatora. Radek
TATTOOFEST 23
TATTOOFEST 24
TATTOOFEST 25
Elaine Davidson w pełnej krasie
TATTOOFEST 28
No i stało się. W końcu udało mi się wybrać na jedną z największych i najbardziej wyczekiwanych tatuatorskich imprez w Europie. Emocji przed wyjazdem było sporo zwłaszcza, że w tym roku czekała nas wyprawa na Wyspy nie tylko w roli reporterów, ale także zabraliśmy ze sobą całkiem sporo kopii TattooFest-u, by zaprezentować je szerszej publiczności i wystawić na widok czujnego i krytycznego oka zagranicznego recenzenta. Napisze tylko, tak żeby nasi czytelnicy nie zamarli na dłużej w bezdechu, że wszystko przebiegło pomyślnie, zdaliśmy egzamin pod każdym względem. Nawet podróż samochodem przez pół Europy i poradzenie sobie z lewostronnym ruchem nie były nam straszne. Ponadto z dziennika podróży mogę przekazać taką uwagę, żeby zawsze uważać na trzymanie się przepisowej prędkości w Belgii, bo nawet sławne czekoladki nie pomogą zapomnieć o złych wrażeniach. Co do zapisków z dziennika konwencji…
Wystawcy
Wejście do Tobacco Dock z pięknym stateczkiem TattooFest i przyjaciele (od lewej Dynia, Kudi, Ola, Dr X, Bartek, Tomek)
Londyn pod względem liczby zgromadzonych artystów i poziomu ich prac może konkurować z nielicznymi imprezami na świecie, ale cieszy się chyba największym zainteresowaniem samych tatuatorów. To impreza na której po prostu trzeba być, jeśli oczywiście zostanie się zaproszonym, a która daje ogromne możliwości samym tatuatorom. Także nic dziwnego, że w gronie wystawców co roku pojawiają się najlepsi z najlepszych, którzy niejednokrotnie odwiedzają tę część świata wyłącznie ze względu na londyńską imprezę. Dla mnie największe wrażenie wyniesione z tej konwencji to na pewno podglądanie Shige przy pracy, Adrian Lee z Newskool Tattoo, Jose Lopez z Lowrider Tattoo. Choć z drugiej strony, mimo dość selektywnego podejścia do rozdawania zaproszeń, ku mojemu zaskoczeniu prezentowali się tam także tatuatorzy, których o dziwo nie pokrył rumieniec wstydu, kiedy wystawiali swoje portfolio z katalogówkami siedząc obok prekursora, mistrza, czy jednego z bardziej cenionych tatuatorów w jakimś konkretnym stylu. Dlatego zastanawia mnie fakt, dlaczego tak trudno otrzymać zaproszenie na londyńską imprezę, mimo, iż niektórzy świetni i uznani za swoje bezkonkurencyjne prace tatuatorzy starają się o to od lat, bez żadnego rezultatu.
Lokalizacja i miejsce
Przestronne wnętrza Tobacco z tattoofestowym akcentem Konwencja odbyła się w pobliżu Tower Bridge
Dwadzieścia tysięcy osób, które odwiedziło konwencję w 2007 roku zdecydowanie utwierdziło organizatorów w przekonaniu, że nadeszła pora na zamiany. W tym roku impreza odbyła się o raz pierwszy pod adresem Porters Walk w ścisłym centrum, w rejonie londyńskich doków i niewielkiej odległości od Tower Bridge. Tobacco Dock, bo o nim
TATTOOFEST 29
TATTOOFEST 30
Stewart Francis, Angelic Hell, UK
Robert Hernandez, Vitamin Tattoo, Hiszpania, III Best of Show
Jose Lopez, Lowrider Tattoo, Usa, II Best of Saturday
Jose Lopez, Low Rider Tattoo, Usa, I Best of Saturday
Genko, Genko Tattoo, Japonia, II miejsce Best Backpiece
Shige, Yellow Blaze Tattoo, Japonia, I Best of Show
mowa, został przejęty kompletnie na te trzy wrześniowe dni przez miłośników tatuażu, piercingu, poszukiwaczy dobrej zabawy, ciekawej muzyki, alternatywnego posmaku, rock’n’rollowych zakupoholików i ciekawskich gapiów. Pomieszczenie ich wszystkich, skumulowanych codziennie rano przed otwarciem w kilkudziesięciometrowej kolejce, nie nastręczało żadnych trudności. Tobacco Dock to dwupoziomowy, przepiękny budynek z początku XIX wieku, gdzie cegła i kamień komponując się ze szkłem i misternymi metalowymi zdobieniami w wiktoriańskim stylu tworzy przestrzeń jak najbardziej odpowiednią dla prezentacji sztuki, pokazów, uzyskania atmosfery, jakiej mogą pozazdrościć organizatorzy niejednej tego typu imprezy. Na pierwszym poziomie w oddzielnych przeszklonych pomieszczeniach zgromadzono w boksasach osobno tatuatorów, osobno wystawców ze sprzętem tatuatorskim i innymi akcesoriami. Także na tym poziomie ulokowano scenę, która podczas pokazów, show i konkursów stawała się najbardziej obleganym miejscem. Poziom poniżej został przeznaczony dla wystawców z akcesoriami do piercingu, ciuchami i czasopismami, gdzie praktycznie każde z osobnych pomieszczeń miało swoją aranżację, cel i inny wystrój.
YZ Tattoo, Chiny, II Best of Show
Wystawy i atrakcje
Na dolnym poziomie zostały ponadto urządzone galerie, gdzie największy podziw i zainteresowanie wzbudziła wystawa prac zgromadzonych przez Jesse’a Lee Denninga, właściciela nowojorskiego studia tatuażu i galerii Invisible NYC. Kolekcjonowanie artystycznych prac tatuatorów i organizowanie wystaw ma na celu wykazanie, że we współczesnych czasach tego typu twórczość zasługuje na uznanie, jako odrębna dziedzina sztuki, gdzie inspiracje i motywy ze świata tatuatorskiego i sztuki przenikają się i przestają być istotne nazwy i etykietki nadane przez krytyków. Poprzez wystawiane prace swoje artystyczne zdolności zaprezentowali między innymi: Jeff Gogue, Shige, Robert Hernandez, Adrian Lee, Kevin Le Blanc, Mauricio Teodoro, Stilian Smokov, Mike The Athens, Timothy Hoyer, Seth Wood, Brad Fink czy Yz, zdecydowa-
TATTOOFEST 31
TATTOOFEST 32
Shige, Yellow Blaze Tattoo, Japonia, I Best Backpiece
TATTOOFEST 33
Shige, Yellow Blaze Tattoo, Japonia, II Best Color
W tej dziedzinie obyło się bez zaskoczeń. Sprawna organizacja, szybka reakcja jeśli sytuacja wymagała zmian, jak choćby z programem, czy przesunięciem godzin zamknięcia. Duża ilość osób w obsłudze zapewniła sprawny przebieg konkursów, płynną sprzedaż biletów i wpuszczanie ogromnej liczby zwiedzających. Ponadto spora grupa osób zaangażowanych w pomoc tatuatorom od rejestracji na miejscu pierwszego dnia, poprzez zapewnienie im wszystkiego, co trzeba w wyposażeniu boksów po sterylizację narzędzi. Świetna organizacja konwencji w Londynie to także catering, na który miejsce zupełTATTOOFEST 34
Jee Sayalero, Human Fly Tattoo, Hiszpania, III Best Color
Boris, Boris Tattoo, Węgry
Organizacja
Betty Lipstick
nie podkreślając ścisłe koneksje między tatuażem i sztuką. Poza tym znaczna część dolnych „lochów” została przekształcona w VooDoo bar Vince Ray’a gdzie nieustannie podczas trwania konwencji pobrzmiewały rytmy rock’n’rolla i psychobilly, wyświetlane były stare horrory, a także w oparach grozy i absurdu prezentowali się wszelkiej maści burleskowi performerzy, pin upowe sex bomby i połykacze ognia. Nieco historii i dydaktyzmu wprowadzono w progi Tobacco Dock, podobnie jak w ubiegłym roku w Truman Brewery, poprzez zaproszenie Lionela Tischnera założyciela, entuzjastę i kustosza Brytyjskiego Muzeum Historii Tatuażu, gdzie wśród eksponatów można odnaleźć stare flashe, maszyny, tradycyjne ręcznie wykonane narzędzia do tatuowania. Muzeum nie tylko ukazuje historie tatuażu i rozwój tej dziedziny sztuki, jej miejsce w historii, a także umieszczenie w pewnym psychologicznym i społecznym kontekście. Tradycyjnie także w repertuarze festiwalowych atrakcji znalazł się pokaz zmysłowego, inspirowanego egzotycznymi kulturami i rytuałami tańca Les Soeurs Tribales, oraz cyrkowe sztuczki w wykonaniu najbardziej wytatuowanego człowiek świata - LuckyDiamond Richa. Tradycyjnie urządzono też Art Fusion. Pomimo powtórek programu z zeszłorocznej edycji i sobotniego repertuaru atrakcji w niedzielę, przy obecności tak wielu tatuatorów i możliwości obserwowania ich przy pracy program artystyczny imprezy, czy wszelkiej maści atrakcje poza tatuatorskie schodziły na dalszy plan.
Horiyen (Jess), My Tattoo, Usa
nie już wydzielono z budynku, gdzie odbywała się konwencja i zamówienie dobrej pogody na cały weekend (która w Londynie o tej porze roku była ponoć ewenementem), bo w innym przypadku jedzenie pod chmurką mogłoby nie należeć do najmilszych przeżyć. Za co zdecydowanie należy podziękować organizatorom, to rozbudowany plan sytuacyjny, bez którego ciężko byłoby się przemieszczać pomiędzy 14 salami i ponad 100 boksami tatuatorskimi i to tylko na jednym piętrze. Prawdziwa przyjemnością było też oglądanie organizatora Mikiego Vialetto, doglądającego artystów bodaj w każdym boksie podczas i ich pracy.
Konkursy
Jak niejednokrotnie wspominaliśmy konkursy organizowane przy okazji konwencji tatuażu stały się już chyba czystą formalnością i powoli umacnia się tendencja wśród tatuatorów, iż niewielu z nich wystawia swoje prace. Choć jedną ze stałych we wszechświecie na pewno pozostaje fakt, iż trofeum z londyńskiej imprezy jest jednym z najcenniejszych. Za stałą można też uznać sukcesy Shige w kilku kategoriach, sumienne przygotowanie jego modeli do prezentowania prac i ich niezwykłą cierpliwość przy niekończących się sesjach zdjęciowych. W sobotnich i niedzielnych konkursach znalazło się wiele perełek, choć większość prac wysławiono w ostatni dzień festiwalu. Spodziewałam się w tym temacie prawdziwego zatrzęsienia, które jednak nie nastąpiło, nie powalała też liczba prezentowanych prac. W sobotę prawdziwa furorę zrobiły prace Jose Lopeza, sobota należała już do mistrza z Yellow Blaze Tattoo, w pięknym stylu zaprezentował się także Zsolt Sarkozi.
Jason Butcher, Immortal Ink, UK
Publiczność
Konwencja tatuażu w Londynie poza wystawcami, atrakcjami, konkursami to także publiczność, chociażby tak istotna przy decyzji o zmianie miejsca. Londyn przerósł moje oczekiwania jeśli chodzi o odbiór takiego wydarzenia jakim jest konwencja tatuażu, a jak podkreślają organizatorzy, zeszłoroczna edycja okazała się jednym z najważniejszych wydarzeń sezonu kulturalnego życia miasta. Nie dziwi chyba już nikogo tak ogromne zainteresowanie tą imprezą - Camden Town to zdecydowaTATTOOFEST 35
TATTOOFEST 36
Eiland Hogan, Forever Tattoo, Usa, III Best of Saturday
Bez, Tripplesix, UK
Robert Hernandez, Vitamin Tattoo, Hiszpania
Jose Lopez, Lowrider Tattoo, USA, I Best Black&White
Woody, Woody’s Tattoo Studio, UK
Jose Lopez, Lowrider Tattoo, USA, I Best Black&White
nie miasto w mieście, które tętni swoim własnym życiem, ale widok wytatuowanych czy wykolczykowanych ludzi nie jest w Londynie nigdzie wyjątkiem. Poza tym publiczność londyńskiej konwencji tatuażu to goście zza granicy, którzy raz do roku rzucają wszystko czym się zajmują, by znaleźć się na największej imprezie tatuatorskiej. Dlatego nie trudno zauważyć w tłumie stałych bywalców tego typu imprez, tatuatorów, w tym także polskich, osobistości związanych z tatuażem, piercingiem jak Elaine Davidson, modelingiem lub/i alternatywnym stylem bycia jak Betty Lipstick, liczne Suicide Girls i Gods Girls, czy nasze piękne Kudi Chicks. Publiczność to także nie ustępujący ani na chwilę tłok i ścisk przy boksach Shige, Roberta Hernandeza, Tin Tina, Andrzeja Leńczuka i Victora Portugala, Jose Lopeza, Uncle Allana, Tribulation Tattoo czy Jime Litwalka i Jo Capobianco, a także ręce pełne roboty dla wszystkich tatuatorów od otwarcia do późnych godzin wieczornych. Tam widać, że ludzie przychodzą do konkretnych tatuatorów, po konkretne motywy. Pewnie większość z nich czeka cały rok, na to święto tatuażu i przyjazd tak ogromnej liczby świetnych artystów, pracujących w różnych stylach, by spełnić swoje tatuatorskie wizje, zachcianki i marzenia.
Horiyen (Jess), My Tattoo, Usa, II Best Black&White
Podsumowanie
Gdyby nie natłok obowiązków związanych z magazynem i konwencjami, pewnie tak jak wielu miłośników tatuażu mogłabym w zasadzie żyć od Londynu do Londynu i czekać na kolejne edycje. Wynik łatwych obliczeń jest taki, że jeszcze przed końcem tego roku będę mieć na swoim koncie 10 konwencji tatuażu w Europie i ta londyńska jest w zdecydowanym topie. Każda impreza kusi czymś innym, często przyciąga samo miasto, lista wystawców, czy bardzo dobre recenzje. W przypadku Londynu działają te wszystkie magnesy. Jak dla mnie Londyn przyciąga tym bardziej dlatego, że pozostawia pewien niedosyt i przeświadczenie, że czas na spotkane z tatuatorami i ich twórczością, czyli te 3 wrześniowe dni to zdecydowanie za mało i koniecznie trzeba tam wrócić za rok i właściwie już w niedługim czasie śledzić, kto pojawi się na kolejnej, piątej edycji. TATTOOFEST 37
Czy kiedy zaczynałeś spodziewałeś się, że to przedsięwzięcie będzie takim sukcesem, zarówno pod względem liczby artystów jak i zwiedzających? Przyznam szczerze, że spodziewałem się tego sukcesu. Pierwszy organizowany przeze mnie konwent w Mediolanie przyciągnął ponad 10 tysięcy ludzi. Przed zorganizowaniem tej konwencji odwiedziłem ponad 300 różnych tego typy eventów na całym świecie i wiedziałem co było dobrego, a jakich błędów należy unikać. Użyłem swoich doświadczeń by skumulować wszystkie najlepsze aspekty konwencji, które odwiedziłem. Teraz zarówno konwencje w Mediolanie, jak i Londynie są chętnie odwiedzane przez tatuatorów i gości z całego świata i są dla mnie wielkim osobistym sukcesem. Dumna reprezentacja TattooFestu podczas wręczania nagród w sobotnich konkursach
TATTOOFEST 38
Leigh Oldcorn, Cosmic Tattoo, UK
Koncert Dilany na głównej scenie
Koncert w lochu
Miki Vialetto
Od 7 lat organizator konwencji w Mediolanie, od 4 lat w Londynie, wydawca Tattoo Life i Tattoo Energy.
Dlaczego zmieniłeś lokalizację? Londyn to nie Mediolan. Tam doskonale sprawdza sie formuła konwencji w hotelu. To świetne rozwiązanie dla tatuatorów i dla odwiedzających konwencję, ale w Londynie nie chciałem powtarzać tego schematu. Po trzech latach nadszedł czas na zamianę miejsca na coś lepszego dla wszystkich ludzi, którzy uczestniczą w konwencji. Także rozstaliśmy się z Browarem Trumana. W taki razie czy planujesz na dłużej zostać w Tobacco Dock? W tej chwili na pewno tak, a już na pewno na najbliższe 4 lata, później zobaczymy… Trzy najtrudniejsze rzeczy z którymi musisz sobie radzić w trakcie przygotowań do konwencji? To na pewno rozlokowanie boksów tatuatorskich i przydzielenie każdemu miejsca tak, żeby uszanować ich zasady i wzajemne stosunki miedzy sobą, skoordynować 240 osób ochrony i tych pomagających przy konwencji i odpowiedzenie na 20 tysięcy maili przed imprezą.
Scott Duncan, Sugar Shack Tattoo, Kanada, II Best Color
Zsolt Sarkozi, Dark-Art Tattoo, Węgry, III Best Backpiece
Czy masz swoje studio tatuażu? Tak to Primordial Pain w Mediolanie. Pracuje tam 4 tatuatorów: Roberto Borsi wykonujący prace w mrocznych, gotyckich klimatach, Marco Wallach spec od plemiennych tatuaży, Rudy De Amicis, który pracuje w tradtionalu i Adriano Dall’alpi, zajmujący się pracami orientalnymi. Świetni ludzie i do tego utalentowani.
Jak długo starałeś się o wprowadzenie Tattoo Life i Tattoo Energy do Stanów? Było ciężko? Nie było to bardzo trudne, zwłaszcza, że ludzie już zdążyli poznać mnie i moją pracę. A w ciągu roku udało nam się osiągnąć wspaniałą sprzedaż, także jestem bardzo dumny z osiągnięć na amerykańskim rynku. Jakie masz jeszcze zawodowe marzenia? W tym momencie pracuję z dużą międzynarodową firmą nad programami telewizyjnymi. Zazwyczaj zawodowe marzenia nie pozostają nimi zbyt długo ponieważ poprzez ciężką pracę można osiągnąć wszystko, co się założyło. Moją receptą we wszystkim co robię jest pasja, czas i oddanie temu co się robi, ważne jest też, żeby nigdy nie mieć satysfakcji z jakiejś drugiej, awaryjnej, czy słabszej opcji, ale zawsze dążyć żeby zrealizować pierwotne założenia. Ola TATTOOFEST 39
Chad to nie tylko najmilszy brodacz jakiego miałam okazję poznać, ale też świetny oldschoolowy tatuator. Już przy naszym pierwszym spotkaniu na konwencji w Rzymie jak i przy każdym kolejnym miałam okazję przekonać się, że to także zapalony miłośnik krakowskich wypieków i przetworów. No i przy tym gwiazda polskiej telewizji …jakieś dwa miesiące temu pojawił się w głównym wydaniu jednego z polskich dzienników ;). O jego innych zamiłowaniach przeczytacie poniżej. Zapraszam do lektury. Ola: Doszły mnie słuchy, że jesteś całkiem niezłym skaterem, od kiedy się tym zajmujesz? Chad: Od zawsze! Zacząłem interesować się tym sportem jak miałem 9 lat i do tej pory jest to dla mnie jedna z najważniejszych rzeczy w życiu. Osoba, która nauczyła mnie robić tatuaże, nauczyła mnie także jeździć na desce. Kiedy byłem dzieciakiem nadawało to prawdziwy sens mojemu życiu, czułem, że bez jazdy na desce byłbym nikim. Teraz kiedy jestem starszy nie mam już tyle wolnego czasu i nie jeżdżę zbyt często, ale codziennie o tym myślę. Ola: Czy straight edge to rzeczywiście twoja prawdziwa droga życiowa? Chad: Tak, praktycznie siedzę w tym od zawsze. Nie piję, nie palę i nigdy nie zażywałem narkotyków. Ale przyjmuję to za coś naturalnego, po prostu tak żyję do wielu lat, z dnia na dzień. Niektórzy podchodzą zbyt poważnie do nadawania wszystkiemu jakichś konkretnych nazw, przyklejania etykietek Przywiązują zbyt dużą wagę do ideologii, której się trzymają jakby to tylko ona nadawała sens ich życiu. Dla mnie jest to coś tak naturalnego i normalnego, że nawet nad tym się nie muszę zastanawiać i nigdy nie mam co do tego wątpliwości. Ale zdaję sobie jednak sprawę, że takie życie i podejście nie jest dla wszystkich. Zaczęło się kiedy miałem 10 lat i fascynowałem się punk rockiem i zdążyłem już wkręcić się w jazdę na desce. Kiedy usłyszałem piosenkę Minor Threat „Straight Edge” pomyślaTATTOOFEST 48
TATTOOFEST 49
TATTOOFEST 50
łem, że każdy punk i skater musi właśnie tak postępować i identyfikować się z ideologią straight edge. W moim mieście nie było wielu takich ludzi z wyjątkiem mojego nauczyciela od deski, więc przez jakiś czas starałem się go naśladować i zupełnie oswoiłem się z takim życiem. Dopiero później sobie uświadomiłem, że wszyscy moi rówieśnicy dookoła mieli różne przygody z używkami, zwłaszcza dzieciaki w mojej szkole, których nie lubiłem, a nie chciałem być taki jak oni. Ola: Przyjrzeliśmy się bardzo uważnie twojej biografii, stronie i myspace’owi i okazuje się, że robisz także całkiem niezłe tatuaże… Chad: Tak, czasem… :) Ola: My, ludzie ze wschodniej Europy nie mamy takich silnych korzeni w tatuażu jakie mają Amerykanie. Powiedz jak to działa, że flash którym posługiwano się przy tatuowaniu ponad 60 lat temu, może być wykorzystywany także dziś, z niewielkimi tylko zmianami. Na czym polega ten fenomen traditionalu? Chad: To klasyka. Niewiele wiem o Wschodniej Europie, ale w Stanach kiedy myślisz o tatuażu to od razu pojawia się motyw czaszki, skrzyżowanych piszczeli, czy róży. Flashe i właśnie takie klasyczne motywy zakorzeniły się w świadomości ludzi jako tatuaż. W świecie tatuażu wydarzyło się masę niesamowitych rzeczy, rozwinęło się wiele technik i pojawiły się zupełnie nowe pomysły. Ale kiedy jesteś dzieciakiem nie wyobrażasz sobie wytatuowania czyjegoś portretu, a raczej przychodzą wtedy na myśl właśnie takie proste motywy. Ola: Wiemy już, że twoje życie kręcie się wokół deski, tatuażu, no i są jeszcze podróże… Widzieliśmy twój paszport, masz w nim jeszcze jakieś wolne kartki? Chad: Uwielbiam podróże. Dorastałem w dość ubogiej rodzinie, ale mimo to zawsze starałem się jeździć po Stanach na tyle, ile miałem możliwości. Miałem też nadzieję zobaczyć trochę świata w przyszłości. Zacząłem zastanawiać się jak na to zarobić. Kiedy zainteresowałem się tatuażem, podczas rozmowy z moim przyszłym na-
TATTOOFEST 51
uczycielem zeszliśmy na temat wyjazdów. Powiedział mi, że zna tylko dwa sposoby na podróżowanie po świecie i to bez ponoszenia jakichś ogromnych kosztów: można zostać marynarzem i zaciągnąć się do służby na jakimś okręcie, albo zacząć tatuować. Wtedy wybór był już bardzo prosty. Od tego czasu staram się jak najwięcej podróżować. Pierwszy paszport dostałem w 2003 roku i od tej pory odwiedziłem 35 krajów, także jest całkiem nieźle. Ola: Które z tych miejsc podobało ci się najbardziej? Chad: Moja ulubiona wyprawa, na którą wybrałem się z przyjaciółmi to ta na Bliski Wschód. Odwiedziłem wtedy Egipt, Syrię, Jordanię, Liban i Turcję. Liban i Syria to chyba moje ulubione kraje. Damaszek zrobił na mnie ogromne wrażenie i zapadł w pamięć. Ola: Ile razy jeździłeś na wielbłądach :)? Chad: Zdarzyło się nieraz :). Zwłaszcza w Egipcie i Jordanii bardzo często przemieszczaliśmy się w ten sposób. W trakcie tej podróży przemieszczaliśmy się też na osłach, to było naprawdę fajne. Ola: A czy podczas konwencji, które odwiedzasz masz czas na zwiedzanie miasta? Chad: Zazwyczaj staram się zobaczyć w mieście do którego przyjeżdżam jak najwięcej. Często jestem kilka dni wcześniej albo zostaję po konwencji. Dla mnie nie miało by sensu przemierzanie pół świata, tatuowanie przez 2, czy 3 dni i powrót do domu. Mogę zawsze tatuować w domu, kiedy wyjeżdżam za granicę poznawanie i zwiedzanie danego miejsca staje się dla mnie chyba nawet trochę bardziej istotne, nawet mimo tego, że musisz pracować, żeby pokryć koszty podróży. Dla wielu ludzi, którzy przyjeżdżają z daleka ogromne znaczenie ma możliwość zobaczenia miasta, czy innego kraju. Znam wielu tatuatorów, którzy na konwencji pracują bez przerwy 3 dni po czym wyjeżdżają od razu do domu, ja nie bardzo to rozumiem. Ola: Kraków znajdzie się na twojej liście miejsc które chcesz zobaczyć? Chad: Zdecydowanie, od dawna marzę, żeby przyjechać do Polski.
TATTOOFEST 52
Ola: Jak długo zapuszcza się taką brodę? Chad: Teraz jest naprawdę krótka. Ola: Kiedy cię zobaczyłam pomyślałam od razu, że spaliłeś mi jedno pytanie ;) Chad: Przepraszam, ale po powrocie z Bliskiego Wschodu gdzie przez dłuższy czas nie widzieliśmy porządnego prysznica musiałem doprowadzić się do ładu. Głupio się bez niej czuję, ale to była wyższa konieczność. No cóż, teraz poczekam jakieś półtorej miesiąca. Ale dobra broda nie wymaga tylko czasu, wymaga też specjalnej energii i jedzenia dużej ilości papryki. Tak naprawdę to pierwszy (chronologicznie) i najbardziej satysfakcjonujący wywiad. Ola
www.myspace.com/koeplinger TATTOOFEST 53
TATTOOFEST 54
TATTOOFEST 55
TATTOOFEST 56
TATTOOFEST 57
58
TATTOOFEST 63 TATTOOFEST 17
KUDI chicks
TATTOOFEST 60
TATTOOFEST 61
KUDI chicks photography: Björn Fehl | MSM Photography 0049.(0)176.6400 48 68 photo@mysweetmaryland.de www.mysweetmaryland.de www.myspace.com/mysweetmaryland
Pierwszy raz zobaczyłam jej zdjęcia w Marquiz’ie, potem w jakimś magazynie tatuatorskim w pin-upowej stylizacji. Jest więc bardzo elastyczną modelką, która potrafi dostosować się do każdych warunków i wymogów zleceniodawców. Ja mówi sama Maureen: Cóż, lubię wszystko od fashion do fetysz, ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, który styl lubię najbardziej. Kocham modeling i związaną z tym zajęciem zabawę w różnych stylistykach. Bardzo dobrze czuję się na sesjach konceptualnych, przebrania za czerwonego kapturka, ujęcia ze Sponge Bobem w wannie itd. - sprawiają mi szczególną frajdę. Dzięki moTATTOOFEST 62
delingowi mogę zmieniać swoją tożsamość na kilka chwil, a potem cieszyć się z efektów takiej sesji przez lata. O Maureen śmiało można powiedzieć, że jest modelką alternatywną i jak przyznaje ma to swoje wady i zalety. Z pewnością wielką zaletą modelingu tego zajęcia jest fakt, iż daje więcej możliwości, ubrania są bardziej wyszukane, a sesje zakręcone. Wśród takich zleceń z pewnością można wskazać pracę dla wielu topowych firm z lateksowymi ciuszkami jak chociażby Demask, Lartex, czy HW-Design. Dzięki temu jej szafa znacznie wzbogaciła się w promowane ubrania, a klimat sesji udzielił jej się na tyle, że Maureen raz na ja-
kiś czas bierze udział w imprezach fetyszowych. A która sesja była najciekawsza dla naszej Kudi? Było kilka, teraz nic nie przychodzi mi do głowy, ale zapraszam na moją stronę i profil Myspace. Uwielbiam być fotografowaną, nie mam problemu ze śmiałymi ujęciami, na szczęście mimo licznych sesji nie czuje się ani znudzona, ani spełniona dlatego na pewno będę jeszcze pracować w tym zawodzie. To zaangażowanie i chęć podejmowania nowych wyzwań, pozwala Maureen odnaleźć się w każdej sytuacji i żadne uciążliwe warunki sesji zdjęciowej nie są jej straszne. Jak mówi, najważniejszy jest efekt takiej pracy i ich trwa-
łość. Wśród zawodowych marzeń Maureen bez zawahania wymienia chęć współpracy z Davidem LaChapelle uczniem Andy’ego Warhola, fotografem gwiazd, twórcą wielu kampanii reklamowych. Plany nie związane z pracą to podróże: Nie mam zbyt wiele wolnego czasu, ale kocham podróże, poznawanie różnych kultur, orientalną kuchnię. Takie spędzanie czasu byłaby też okazją do nauki języka. Jak do tej pory udało mi się opanować: angielski, niemiecki, słowacki, czeski i węgierski. Tradycyjnie, jak każdą Kudi musieliśmy też podpytać o jej przygodę z tatuażem. W przypadku naszej listopadowej
dziewczyny rozpoczęła się ona dość wcześnie. Wytatuowała sie w wieku 17 lat. Pierwszy tatuaż wykonał Pauli z Pin Up Tattoo w Wiedniu. Rok później, pracę na prawym ramieniu wykonał Böh ze studia Tattoo13, dekolt jest autorstwa Tobiego z TNT Tattoos. Pozostałe tatuaże wykonała w studiu Skinelectrics w Wiedniu. Maureen wciąż czeka na efekty pracy poświęconej na tatuaż na nodze i już myśli o kolejnych projektach. Iza Maureen Van Mortis (www.myspace.com/ maureenvanmortis)
TATTOOFEST 63
www.tat tooart.pl
news
S
tandardowo - jak się zaczęła Twoja przygoda z tatuażem? Kto ma największy wpływ na twoje prace? Nagle. To był pomysł, chwila. Zakończył się pewien rozdział w moim życiu, musiałem znaleźć coś czym mógłbym się zająć. Tak się złożyło, że kolega tatuował. Pogadaliśmy o temacie i stwierdziłem, że w sumie mógłbym się tym zająć. Jeszcze w tym samym dniu znalazłem w internecie prace Hernandeza no i… wszystko już było jasne. Do dzisiaj żaden inny tatuator nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak właśnie on. Oczywiście jest mnóstwo innych tatuatorów, których prace są dla mnie szczególne: Carlton, Aitchison, Baxter, Portugal, Gouge i wielu, wielu innych. Z polskich tatuatorów cenie sobie najbardziej Tofiego.
TATTOOFEST 64
Jak wiadomo Kraków s³ynie z obwarzanków, jednak ostatnio zmieniaj¹ siê gusta co do pieczywa mianowicie coraz czê ciej Krakowianie wybieraj¹ nie cha³kê, a ROGALA. I w tej Rodzinie Tattooarta chcieliby my co z niego wycisn¹æ parê odpowiedzi na nurtuj¹ce nas pytania.
Marcin Roguszka ur. 7.03.1983 Zainteresowania: muzyka, gady i p³azy oraz tatua¿ Wykszta³cenie: Liceum Plastyczne w Poznaniu, uczêszcza³ te¿ do szko³y myzycznej i Akademii Sztuk Piêknych, koñczy Kulturoznawstwo
P
ojawiłeś się na Tattooart już dosyć dawno - muszę powiedzieć, że z wielką satysfakcją przyglądam się jak twoje prace stają się coraz to dojrzalsze. Przybliż nam to co robisz, jak ewoluowałeś. Od samego początku wiedziałem, że tatuaż oscylujący w nurcie realistycznym to jest moja droga, staram się nią konsekwentnie podążać, co widać po moich inspiracjach. A czy dojrzalsze? Nie wiem. Staram się po prostu iść do przodu i cały czas rozwijać.
N
a początku pracowałeś w domu, próbowałeś znaleźć pracę w swoim rodzinnym mieście - teraz już jakiś czas mieszkasz w Krakowie. Jak zniosłeś tę przeprowadzkę?
Jestem przywiązany do Poznania, więc tęsknię za domem. Ale w Krakowie czuje się dobrze, nie mam na co narzekać.
C
zy rynek tatuażu w Krakowie jest inny od tego co robiłeś u siebie? Czy ma wpływ na Twój rozwój zawodowy? Różnica jest w systemie pracy. W domu tatuowałem niemal wyłącznie swoje prace, ponieważ klientami byli głównie znajomi, których łatwiej można było przekonać do moich pomysłów, zwłaszcza, że na rozmowę z nimi mogłem poświęcić znacznie więcej czasu. W studiu ten komfort jest ograniczony, ale dzięki takiej pracy człowiek w znacznym stopniu polepsza swój warsztat oraz staje się bardziej uniwersalny, co w kon-
sekwencji ma ogromny wpływ na rozwój własnej stylistyki.
C
hciałbym byś dał nam swoją receptę na sukces - coś czym młodzi ludzie, którzy zaczynają swoją przygodę z tatuażem mogliby się kierować. Coś co pomoże im uniknąć błędów i być może pozwoli szybciej doskonalić swoje umiejętności. Nie czuję się upoważniony, żeby dawać rady, gdyż sam jestem dopiero na początku drogi. Nic oryginalnego tu nie wymienię, po prostu trzeba dużo pracować. Ważne jest, żeby wraz z tatuowaniem rozwijał się rysunek i malarstwo. Bez tego nie ma szans na dobry tatuaż. Warsztat plastyczny jest fundamentem w tej dziedzinie i nie da się tego składnika ominąć w tym przepisie. W konsekwencji nie można się też zamykać tylko na tatuaż. Nawet lepiej szukać inspiracji daleko od świata tatuatorskiego. Nie jest to proste, ale tylko takie podejście gwarantuje rozwój i wyjątkowość. No i oczywiście dużo pokory i samokrytyki.
T
attooart czym jest dla Ciebie?
Tattooart jest dla mnie przede wszystkim możliwością wymiany doświadczenia i kontaktu z innymi tatuatorami. Wydaje mi się, że ten portal jest szczególnie istotny dla początkujących tatuatorów, dla których pierwsze kroki są szalenie trudne, a dzięki Tattooartowi jest dużo łatwiej zacząć. Wiem to z własnego doświadczenia. Rozmawiał Bastard
TATTOOFEST 65
TATTOOFEST 68
Kosa, Artline, Rybnik
Krzysztof Ruciński, Maya Tattoo, Kołobrzeg
Kosa, Artline, Rybnik
Kosa, Artline, Rybnik
zdjęcie 3
Ultra Tattoo, Wrocław
Krzysztof Ruciński, Maya Tattoo, Kołobrzeg
TATTOOFEST 69
Ultra Tattoo, Wrocław
Krzysztof Ruciński, Maya Tattoo, Kołobrzeg
TATTOOFEST 70
Szczotka, Stotker Tattoo, Londyn
Paweł Lewicki, Snakebite, Dublin
Archie, Graff Tattoo, Kraków
Prykas, Prykas Tattoo, Rybnik
Prykas, Prykas Tattoo, Rybnik
Darcy, Prykas Tattoo, Rybnik
Łukasz Mierzwa Kraś, Prykas Tattoo, Rybnik
Darcy, Prykas Tattoo, Rybnik
Łukasz Mierzwa Kraś, Prykas Tattoo, Rybnik
TATTOOFEST 71
Danteizmy
T
atuaż ma to do siebie, że przyciąga wszelkie maści miłośników szufladek. Trzeba to gdzieś upchnąć, bo inaczej świat się rozpadnie. Im bardziej dany „łuczony” bądź dziennikarz poleciał po łebkach, tym gorzej dla wszystkich, którzy kochają ten nurt artystycznego mazania. Problem to skojarzenia od razu z czymś złym, albo od razu z undergroundową kulturą. Niby ok., niech sobie myślą co tam chcą, ale co z tymi, co próbują przepchnąć się nieco wyżej? Czy ikony katolickie przeniesione na skórę to też zło i meneliada, czy to już jest fajne i słuszne? Generalizacja jest jak kibel z potężną spłuczką, potrafi pożerać wszystko i skrzywdzić wszystko. Nie wiem, czy to środowisko artystyczne, czy zjadacze chleba tworzą mity nasycone głupkowatymi powiązaniami tatuaż artystycznego (czy się komuś to podoba, czy nie) z subkulturami.
O
d zawsze rozbrajały mnie konotacje knute na siłę typu tatuaż-muzyka. Jak ma całe ręce pomazane, to zły rockman albo raper. I kaplica, stacje muzyczne to łyknęły, w durnowatych programach o nastolatkach promuje się taki komercyjny kotlecik, który odgrzewany jest co wakacje. Sezon ogórkowy wymusza skupienie się na tematyce pobocznej. Wtedy jakiś znawca tematu bierze lupę i przygląda się nam, tatuującym i wytatuowanym. Ja proponuję, żeby sobie tą lupę wsadził…do szuflady. Nie rozumiejąc motywacji ludzi, nie zagłębiając się chociaż na chwilę dlaczego tak wygląda ta scena, co warto, co nie warto oglądać. Jak widać Google jest nieocenionym źródłem informacji przy tego typu szkalujących publikacjach. Nie byłoby tematu w zasadzie wcale gdyby nie kreowały tego media uważane za opiniotwórcze. Jeszcze śmieszniejsze jest to, że bulwarówki takimi się stały. Wiem jak wygląda praca dziennikarza, często nie ma czasu zjeść a co do-
TATTOOFEST 72
piero dokładnie analizować temat i zagłębiać się w strukturę danego zjawiska… Napisane, wydrukowane, skasowane. To, że kolegów z branży kopnął w dupę pisząc jakieś farmazony… Etyka sobie, pasek z wypłatą sobie.
G
dy widzę dziewczę z wytatuowanym skrzydełkami jak nasza wielka gwiazda od lodów czy nieśmiertelnymi gwiazdkami panny kicającej radośnie z parasolką zastanawiam się czy zastanowiła się choć przez chwilę, co ma na plecach. Kultura masowa ma to do siebie, że jest jak rybka drapieżna, łyka wszystko co jest odblaskowe. To, że jej „pióra” zwykle są jak gupiki to co innego… Tatuaż ambitny, autorski zdaje się „płynąć” totalnie pod powierzchnią, 90% tego, co się przetwarza w studiach to te beznadziejne placki i gwiazdeczki albo napisiki, które mają wielkie przesłanie w danym sezonie. Nie każdy posiadacz musi być znawcą sztuki, nie wymaga się od niego wielkiej znajomości nurtów, nazwisk z branży etc. . Jedyną rzeczą, o którą ja apeluję, to zwyczajnie wara od kreowania się na znawcę tematu. Ja nie piszę o hodowli roślinek, bo nie mam o tym bladego pojęcia, mnie nawet kaktus uschnie bo zapomnę pewnie, że to jednak odrobinę wody potrzebuje. Ze zwierzątek to lubię hodować roztocza, bo nie wymagają mojej ingerencji, wręcz nie lubią jej. Gdy po każdej polskiej konwencji widać, że młyn medialny ruszył, zaczęli przyglądać się baczniej, przestali traktować wytatuowanych jak okazy z zoo, wszystko się zatrzymuje przez stado „znawcoof” z kilku portali internetowych, czy jakiegoś brukowca. I zaczynać trzeba tyradę od początku. Już się to robi nudne, jak papuga trzeba powtarzać od początku, że tatuaż nie zabija, że usuwanie laserowe to nie konieczność po tatuażu, że te prace na gwiazdach z okładek to shit a nie ambitne prace. I tak do usranej śmierci.
W
racając do papugowania tatuaży gwiazd nigdy nie byłem w stanie tego zrozumieć. Czy to podnosi samoocenę bo ma się kawałek tego, co ma jakaś pinda z okładki? Przecież tatuaż to ozdoba, nie musi być kopią zwykle nędzy okładkowej. Jeśli praca zostanie dobrze wykonana będzie miała chyba większą wartość niż kopia malizny. Chyba… Jak zaznaczyłem nie rozumiem tego. Oczywiście sam bym generalizował, gdybym twierdził, że tatuaże znanych postaci ze świata mediów to tylko kiszka i 325 strona w katalogu. Są ludzie, którzy mają na sobie wyśmienite prace i zdają sobie sprawę jak tatuaż może/powinien wyglądać. Zostawiam sobie tzw. margines, żeby mnie ktoś nie objechał, że kolorowe gazety to zło.
N
ie trawię również powiązań tatuaż z daną subkulturą. A mówiąc po ludzku: gówno cię obchodzi, czy jestem punkiem, metalem czy zielonym bo mam taki a nie inny tatuaż! Jeśli nie jest to motyw bezpośredni powiązany (ha! trzeba by było coś wiedzieć o danej subkulturze, aby móc sobie snuć dywagacje) z danym środowiskiem, dlaczego jakiś farmer z pisemka próbuje mnie wrzucić do wora z napisem „Odpady”. Czy odejście od klasyfikacji to zbyt trudne? Sataniści, aktywiści, onaniści… I kolejne szufladki, do których próbuje się to wsadzić. Zapewne te pokrzykiwania moje nie są odosobnione, każda dziedzina sztuki cierpi na maniaków tabelek. Tatuaż jest w tej niekorzystnej sytuacji, że jest sztuką pogranicza. Leży gdzieś pomiędzy pracami z cyklu „świetne…co to jest?” a „zaJeBiaSzCzy motylek”. Wyzwolenie kończy się na guście i zaufaniu klienta. Nie wszyscy chcą wyjść poza skrzydełka czy gwiazdki ze zrozumiałych powodów. Pieniądze. Studio zarabia właśnie na odtwarzaniu tego typu prac, bo zwykle są one proste, nie zabierają dużo
czasu a stawka jest jak przy każdej innej pracy. 3-4 takie prace dziennie i jest na chlebek bez oglądania się na to, czy to sztuka, czy komercyjna kicha z zeszytu od polskiego. Tak, tak… Środowisko też jest samo sobie winne. Choć słowo „winne” też ma się jak pięść do nosa bowiem to też jest kawałek tej pracy, czy custom życia, czy katalogówka, zrobić należy i to jak najlepiej. Tylko znowu wkrada się podła i niechciana generalizacja. Trzeba zrobić kolejny podział na manufaktury drukujące tatuaże i pracownie artystyczne. Czyli dalsze rozbijanie tematu na atomy. W taki oto śmieszny sposób sam robię sobie tabelki i szufladkuje…
M
imo wszystko okazuje się, że miłośnicy szufladek są nam potrzebni. Rynek książek traktujących o tatuażu jako sztuce jest tak chudziutki…nie, właściwie go nie ma. Jedna, góra dwie publikacje, które już jednak noszą brodę. Choć Internet daje dużo informacji o zjawisku, zawsze będzie tylko lśnieniem przy papierowej publikacji. Choć wielu próbowało i nawet jakieś tam śmieszne elementarze powstały, nadal nie mamy świeżego spojrzenia na temat polskiego tatuażu, wciąż nikt na dobrą sprawę nie wie, czy przestaliśmy pakować w pieluchy i jesteśmy pełnoprawną sceną na świecie…czy to nadal ściernisko. Doczekanie się takiej encyklopedii polskiego dziarania to kwestia czasu, tylko czy to będzie dotyczyć tego pokolenia? To kwestia zainteresowania naszym ukochanym bałaganem jakiejś tęgiej głowy z jakiegoś Uniwerku, który jednak zamiast pudelkować, porobiłby szufladki, które będą miały jakiś sens, będą czymś uzasadnione. Pozostaje czekać.
M
yślicie, że w zaświatach jest coś takiego jak Empik? Nie wiem, czy się doczekam…
Dante justyn_1@tlen.pl
Listopad 1-2 - Tattoo Fantastica Heidelberg, Niemcy
Grudzień 5-7 - 18 International Berlin Tattoo Convention, Niemcy
Styczeń 2009 9-11 - 1st Singapore Tattoo Show, Singapur
www.Tattoo-Fantastica-Event.de
www.tattoo-convention.de
www.tattoo.com.sg
1-2 - Florence tattoo Convention, Florencja, Włochy
6-7 - Europe Tattoo Convention Lyon, France.
9-11 – Miami Tattoo Expo, Miami, USA
www.florencetattooconvention.com
www.lyontattooconvention.free.fr
www.miamitattooexpo.com
1-2 - California Heat Tattoo Show, Oakland, USA
15-18 - 14th Annual International Marked For Life
www.californiaheattattooshow.com
Female Tattoo Artist Expo, Orlando, Usa www.deanaskinart.com
1-2 - 7. Int. Tattoo Convention Kiel, Niemcy www.bunteskiel.de
1-2 – 5. Auflage der neuen Wien Convention, Austria
23-25 - Baltimore Tattoo Arts Convention, Baltimore, USA www.tattooedkingpin.com
www.tattooconvention.at
7-9 - 6th Dublin International Tattoo Convention Dublin, Irlandia www.bodyshock.ie
5-9 - 4. Tattoonesia Tatau I, Tahti, Polinezja Francuska www.tattoonesia.blogspot.com
8-9 - X Szczeciński Festiwal Tatuażu www.tattoo.szczecin.pl
28-30 - 1st Tattoo Expo Trieste Molo IV, Triest, Włochy www.triestetattooexpo.com
29-1. Giemgener Rockin’Ink Saar, Giengen, Niemcy www.tattooexpo.cssupoh.de
29-30 - 9. Intern. Tattoo-Convention Liechtenstein, Vaduz, Lichtenstein www.tattoo81.li
29-30 – SkinArt Tattoo Expo, Mechelen, Belgia www.SkinArtExpo.be
TATTOOFEST 73