TF # 25, May 2009

Page 1

CENA: 13zł w tym 7%VAT NR 25/05/2009 MAJ

polski magazyn

dla ludzi kochających

tatuaże

Konwencje

INDEKS 233021

Tattoo Boat Belfort

ISSN 1897-3655





6 8

62 44 50 16

-

polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże

Spis Tresci Od redakcji i newsy

- Tattoofest 2009 - Artyści i atrakcje

16 - Wybujane Tattoo Boat 2009 24 - Vinylove - Kozik 30 - Boucherie Moderne - Jef i Kostek

38 - 2nd Annual Suspension Wrocław 2009

44 - Bloody Teras Tattoo

72 30

24 54

z Warszawy

50 - Street Art - Psio Crew 54 - Czternasta konwencja w Belfort

62 - Kudi chick - Mandy 66 - Danteizmy - Tatuwizja 68 - Ciekawe nadesłane 72 - Rodzina Tattooart - Raga

OP

RA

CO

WA N

IE RE GR DA AF Rad KC IC J o ZN Kry sław A: ś, B Bła E: szc am As Bam zyń ia , M ski iętu s

68

REDA K Aleksa TOR NAC ZE ndra S koczyla LNA: s

WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków

st.eu attoofe www.t t@gmail.com s tattoofe

Redak nieza cja nie zw r m a redag ówionych, ca materiałó owania zastrz w eg i n n a ie a s d o o e d zamie powiada z słanych tek bie prawo a s stów z c z o nych r treść eklam .

38

ISSN 1897-3655

FTF arnia : Druk DRUK .pl l tf.com www.f iz.p o.b A: AM @tatto KL info I RE a NG ska um ETI zyń So RK szc in MA Bła b a o Y: Ann :R IC a to N ag fo W R A O , DK C te ŁA A n R Da OK ŁP i, , Ó sk pl) SP ow rt. W arw la.a LI a A id K (3f ST aw k eee D are shi D lu P

8

66


polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże

Info

TATTOOFEST 6

C

zas spojrzeć prawdzie w oczy – do krakowskiego Tattoofestu pozostało już niewiele czasu. Pewnie większość z Was cieszy się z tego powodu, a jeszcze więcej radości na waszych buziach pojawi się po przeczytaniu pierwszych stron tego numeru. Znajdziecie tam sporo informacji o czekających Was atrakcjach.

J

ako, że kwiecień okazał się kolejnym miesiącem pełnym wyjazdów (jutro ruszamy do Moskwy – okradną nas, zabiją czy zjedzą?), nie zabraknie relacji z odwiedzonych przez nas konwencji. Niezapomnianym przeżyciem pozostanie na pewno podróż do Szwecji, na odbywającą się tam imprezę „Tattoo Boat”. Najpierw klimatyczny hotel, a następnie morze i bujający prom, pełen znajomych twarzy i najlepszych tatuatorów. Zdecydowanie to najatrakcyjniejsze miejsce na zorganizowanie konwencji, jakie można sobie wyobrazić. Na następnych stronach kontynuujemy temat winylowych figurek. Tym razem przeczytacie wywiad z Kozikiem, który jest jednym z największych twórców figurek o niepowtarzalnym stylu. Dobrze, że wywiad dotyczył jego pracy, a nie (jak to mamy w zwyczaju) tatuaży, bo nie byłoby łatwo… O pracach tatuatorskich porozmawialiśmy za to z Jefem i Kostkiem z belgijskiego Boucherie Moderne. Obu panów wyróżnia niecodzienny styl tatuowania, który charakteryzuje: geometria, oszczędność, a nawet swego rodzaju prymitywizm. Chyba nikogo już nie zaskoczę, wspominając, że Boucherie Moderne pojawi się w czerwcu w Krakowie, w czteroosobowym składzie. Kolejna relacja to materiał Bama, który tym razem nie musiał ruszać się zbyt daleko. Mimo strachu przed nadzianiem go

na hak, dzielnie stawił się na „2nd Annual Suspension Wrocław 2009”. Przywiózł stamtąd sporo wrażeń i opowieści, a uprzejmi znajomi podzielili się z nim swoimi zdjęciami, które dla Was publikujemy. Polskim studiem, któremu postanowiliśmy się tym razem przyglądnąć jest warszawskie Bloody Tears. Studio istnieje jeszcze stosunkowo krótko, oprócz tatuowania chłopaki z B. T. S. mają dużo innych, ciekawych zainteresowań i organizują niecodzienne imprezy. W dziale Street Art piszemy o grupie „Psio Crew” z Bielska — Białej, która zaszczepioną w sobie miłość do góralskiej tradycji przenosi na mury w postaci graffiti. Chłopaki mają na celu budowanie lokalnej tożsamości, łączą to co stare, z czymś nowym, tworząc harmonijną całość. Efekt jest zaskakujący i niezwykle ciekawy. Drugą w kolejności odwiedzoną konwencją, była francuska impreza organizowana przez naszych znajomych z Belfort Tattoo Family. Mimo, że pojawiliśmy się tam pierwszy raz, była to już 14 – sta edycja festiwalu. Co do dziewczyny z okładki, majowej Kudi, to jest to Mandy z Jersey. Mandy kończy szkołę artystyczną, maluje obrazy i marzy o tym, aby kiedyś znaleźć się w tattoofestowym artykule w roli światowej sławy tatuatorki. W „Rodzinie Tattooart” Znany wszystkim z prowadzenia krakowskiego Tattoofestu, założyciel Tattooarta, nikt inny, tylko Radek „Raga” Nierychło. Natomiast Dante pisze o tym, że lubi palić papierosy i o modnym ostatnio Miami Ink… Pokazujemy najnowsze prace utalentowanych, polskich artystów – to oczywiście w „Ciekaw ych/Nadesłanych”. Miłego czytania i do zobaczenia wkrótce… Kryś

D

roga redakcjo! Na początku listu chciałbym wyrazić swoje zadowolenie, wreszcie ktoś pomyślał i stworzył dział dla czytelników. A macie ich już sporo, czego serdecznie gratuluję. Poziom gazetki zawsze był wysoki, ale z numeru na numer coraz ciekawiej. A dziewczyny hm… coraz ładniejsze. Z ogromną zazdrością i z zapartym tchem czytam każdą relację z zagranicznych konwencji, na których niestety nie mam możliwości bywać. Z miesiąca na miesiąc śledzę Wasze kolejne wyjazdy, które dają mi możliwość poznania nowych miejsc i ludzi związanych z moją pasją, jaką są tatuaże. Cieszę się, że jest gazeta, która w sposób profesjonalny i rzetelny, a zarazem nie sztywny opisuje świat tatuażu i nowości związane ze sztuką alternatywną. Profesjonalne, a zarazem zabawne wywiady pozwalają poznać wielkich tatuatorów. Fajnie, że nie pytacie ich o farmazony i nie piszecie bzdur w stylu kto komu kibicuje czy na jakie koncerty chodzi. Każdego prawdziwego miłośnika tatuażu, zapaleńca takiego jak ja, interesują inspiracje, techniki i osobowości wielkich artystów. Za możliwość ich poznania pragnę Wam serdecznie podziękować Redakcjo TattooFestu. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się z Tattofestową Rodzinką pojechać do Berlina, albo polecieć do Mediolanu z ludźmi, których łączy prawdziwa miłość do tatuażu. Kuba Muszyński

R

edakcja: Dziękujemy pierwszej odważnej osobie, w dodatku za miłe słowa i docenienie naszej pracy. Mamy na tyle szczęścia, że praca daje nam olbrzymią satysfakcję i możliwość podróżowania, a przy tym poznajemy świetnych ludzi. Czekamy również na te mniej pochlebne opinie, ale przypominamy, że tylko konstruktywna krytyka może przynieść zamierzone efekty. Pierwszy (choć mamy nadzieję nie ostatni list) nagradzamy prenumeratą, może posypią się kolejne za najciekawsze listy… Jeszcze raz dzięki.


INFO

Zamówienia

W

związku z Tattoofestem, co roku wypuszczamy kolekcję okolicznościowych koszulek. W tym roku na jednym projekcie się nie skończy, już lada dzień pojadą drukować się bardzo wyjątkowe koszulki, zaprojektowane w oparciu o prace zaprzyjaźnionych z nami tatuatorów. Już dziś chcemy Wam pokazać jak to mniej więcej będzie wyglądało. Koszulki powstały w oparciu o prace takich artystów jak: Tofi, Bart, Junior czy Daveee, nie zabraknie też t-shirtu z wytatuowaną krakowianką, która promuje nasz festiwal. Mamy nadzieję, że kolekcja Wam się spodoba i zapragniecie wzbogacić swoją konfekcję o którąś z wspomnianych wyżej koszulek. Nie chcemy poprzestać tylko na tym, co udało nam się teraz zaprojektować, pragniemy, ku Waszej uciesze, poszerzać asortyment sklepu wciągając do współpracy kolejnych artystów. Uwaga! Serie koszulek będą limitowane! Nasza „wiosenna kolekcja” będzie do kupienia oczywiście na naszym tattoofestowym stoisku i w sklepie internetowym. Wielkie podziękowania dla tych, bez których talentu ten projekt byłby niemożliwy!

Tattoo Fest!! Jeśli masz problemy ze znalezieniem magazynu, mamy dla Ciebie dwie opcje do wyboru:

1.

Prenumerata: • Koszt jednego magazynu to 13 zł • Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie • Istnieje możliwość zakupu archiwalnych numerów • Po wpłacie na konto przesyłka na terenie kraju gratis • Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!! Zamówienia: 12 429 14 52 502 045 009 tattoofest@gmail.com Wpłata: Przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s4 31-024 Kraków Przelewem na konto: Radosław Błaszczyński 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001 Dopisz od którego numeru zamawiasz prenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.

2. Magazyn można

także kupić w formie elektronicznej na naszej stronie www.tattoofest.eu • Koszt jednego wydania to 10 zł • Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader • PDF’y magazynu nie nadają się do druku Tę opcję szczególnie polecamy osobom przebywającym za granicą

TATTOOFEST 7


Festiwal zbliża się wielkimi krokami. Za każdym razem, kiedy sobie to uświadamiam, z jednej strony zaczyna mnie ogarniać panika, a z drugiej cieszę się na finał niemal dziewięciomiesięcznych przygotowań, niejednokrotnie ciężkich rozmów z tatuatorami, czy nieustanych wyjazdów, które miały na celu promowanie imprezy również poza granicami naszego kraju. Tygodnie zaczęliśmy odliczać już jakiś czas temu, kiedy okazało się, że pozostało ich zaledwie 14-ście. Postanowiliśmy ten czas przeznaczyć na pokazanie i przypomnienie miłośnikom tatuażu kto przyjedzie na tegoroczny festiwal. Poza pełną listą wystawców, uzupełnianą ostatnio niemal co tydzień, zaczęliśmy prezentować także tatuatorów, z których przychylności i sympatii jesteśmy szczególnie dumni. Postanowiliśmy przybliżyć ich sylwetki i odrobinę twórczości na naszej stronie www, a także na łamach magazynu. W dziale poświęconym Tattoofestowi znaleźli się: Victor Portugal, Jack Ribeiro, Andrea Afferni, Chad Koeplinger, artyści Buena Vista Tattoo Club i inni. Pamiętajcie o tym, że najważniejszą rzeczą na konwencji są tatuaże i możliwość wykonania pracy u konkretnego artysty, bez przemierzania tysięcy kilometrów. Dostajemy kilka maili dziennie z pytaniami, czy dany tatuator ma jeszcze wolne terminy, w związku z czym proponujemy skontaktować się z wybranym artystą wcześniej, lub umówić się z nim od razu po otwarciu imprezy. Pamiętajcie, że zgromadzeni artyści prezentują naprawdę wysoki poziom i warto skorzystać z takiej okazji. Tatuaże przede wszystkim, ale ważna jest też zmiana lokalizacji imprezy. Niestety, po latach musieliśmy rozstać się z klubem Rotunda, na rzecz większej powierzchni wystawienniczej i dogodniejszych warunków. Mam nadzieje, że nawet pomimo klimatyzacji w Centrum Wystawienniczym „Chemobudowa”, w tym roku Tattoofest także zostanie okrzyknięty (w 2008 roku może trochę przewrotnie) gorącym wydarzeniem. Powierzchnia to nie tylko dodatkowe boksy dla TATTOOFEST 8

tatuatorów, ale także dla wystawców z akcesoriami do tatuażu i piercingu, oraz z odzieżą. Ich liczba jest większa niż poprzednio i mam nadzieję, że to także urozmaici imprezę, zwłaszcza cieszący się dużym powodzeniem wystawcy odzieży, obuwia i akcesoriów, którzy zaprezentują się w planowanym pokazie mody. Jeśli już jesteśmy przy wydarzeniach związanych z programem imprezy, to mogę potwierdzić, że w tym roku zawitają do nas ponownie Bobos Loco Carneval z Finlandii ze swoim nowym show. Ci, którzy ich widzieli, nie powinni być rozczarowani nowym repertuarem, a przy okazji wiedzą na co stać tych szalonych Finów. Ci, którzy zrezygnowali w ubiegłym roku i nie widzieli ich niedzielnego show, nie muszą się już dłużej zadręczać wyrzutami sumienia i w tym roku będą mieli okazję nadrobić zaległości. Występ Bobos Loco Carneval będzie z pewnością mocnym punktem programu, ale znów wracam do głównej tezy – to tatuaże są najważniejsze. Dlatego trochę o konkursach. W tym roku zaplanowane są kategorie: tatuaż czarno-biały mały, tatuaż czarno-biały duży, tatuaż kolorowy mały, tatuaż kolorowy duży, kompozycja (czyli całe plecy, tors, noga lub rękaw), kompozycja damska oraz tatuaż autorski. Ponadto w sobotę i w niedzielę zaprezentowane zostaną prace w kategorii tatuaż dnia. W sobotę będzie to jedyny konkurs! Nad szczegółowym planem jeszcze pracujemy, dlatego zapraszam na stronę www, gdzie na bieżąco dodawane są wszystkie informacje. Wracając do powierzchni i nowych możliwości jakie daje nam „Chemobudowa”, to na pewno warto wspomnieć o skate parku i zawodach jakie na 99% będą się odbywać jako impreza towarzysząca Tattoofestowi. Prowadzimy rozmowy z kilkoma firmami i mamy nadzieję, że to wypali i również wpisze się na stałe w naszą imprezę. Bardzo chcielibyśmy, aby w przyszłości udało nam się połączyć imprezę tatuatorską z imprezą muzyczną i właśnie związaną ze sportem. Nie wybiegajmy jednak za bardzo w przyszłość i póki co skupmy się na tegorocznym festiwalu. Ola


Afferni Andrea specjalizuje się w tatuażu realistycznym. Chętnie wykonuje portrety, zarówno ludzi jak i zwierząt, których jest wielkim miłośnikiem. Szczególnie upodobał sobie koty. Uprawia także inne formy sztuki: maluje olejami na płótnie, sporo rysuje. Organizuje prywatne seminaria, których tematem jest portret i tatuaż realistyczny, udział w nich biorą wyłącznie profesjonalni tatuatorzy. Afferni chętnie podróżuje i odwiedza zagraniczne konwencje. W tym roku, w swoim kalendarzu, przy dacie 13,14 czerwiec wpisał „Kraków”. www.myspace.com/afferni

TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009

Afferni Andrea

Buena Vista Tattoo Club Buena Vista Tattoo Club to niemieckie studio tatuażu, w którym powstają wyjątkowe prace. Założycielami studia są Volko i Simone, wyróżnia ich rozpoznawalny styl, którego częstym motywem są czaszki, a także zagadkowe połączenie kolorów, głównie czerni i czerwieni. Kto raz zobaczył ich prace, na pewno je zapamięta. W ciągu 10 lat BVTC rozrosło się i dziś są to dwie pracownie. W jednej z nich dodatkowo utworzyli galerię sztuki, w której pokazują obrazy, rysunki, fotografie i rzeźby wykonane przez nich samych. Oczywiście artyści Buena Visty zagoszczą na krakowskim Tattoofeście, ale to nie wszystko – po wspomnianej imprezie, przez kilka dni Volko będzie tatuować w krakowskim studiu Kult na ul. Szpitalnej 20. Kto więc woli być tatuowany w bardziej kameralnych warunkach, niż te które panują na konwencji, będzie miał świetną okazję. www.myspace.com/buenavistatattooclub

TATTOOFEST 9


Chad Koeplinger pochodzi z USA. Tatuaże, które wykonuje są głównie w stylu oldschoolowym. Od najmłodszych lat uczył się jeździć na desce oraz zaczął identyfikować się z ideologią straight edge. Bardzo dużo podróżuje, twierdzi, że ma taką możliwość dzięki pracy jaką wykonuje. Odwiedził już wiele miejsc na świecie, od dawna ma w swoich planach przyjazd do Polski. W tym roku pojawi się na krakowskiej konwencji, a rozpoznacie go po długiej, charakterystycznej brodzie. www.myspace.com/koeplinger

TATTOOFEST 10

TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009

Chad Koeplinger

Ed Perdomo Ed Perdomo ma 34 lata, pochodzi z Kolumbii, pracował w wielu studiach w Ameryce Południowej, a nawet w Chinach. Przez dwa lata, które tam spędził, zainspirował się orientalną sztuką, która ma do dziś duży wpływ na jego prace. Niedawno przeniósł się do Europy (aktualnie mieszka w Szwecjii), robi wyłącznie custom’owe projekty. Lubi kolory i duże powierzchnie, jego prace są optymistyczne i zwariowane. Kocha swój zawód i stara się aby jego styl był niepowtarzalny. http://www.myspace.com/edtattoos


Fadi pochodzi z Egiptu, zaczął tatuować w 1997 roku. Jest samoukiem, rysować zaczął dopiero gdy postanowił zająć się tatuażem. Pracował w studiach w Madrycie, w Meksyku, w Brazylii, w zeszłym roku na Tattoofeście reprezentował genewskie studio Triptyc Tattoo. W swoich pracach łączy elementy egipskiej sztuki i biomechaniki, lubi też mroczne, realistyczne prace. W wolnych chwilach maluje akrylami, olejami, bawi się aerografem. Uwielbia muzykę i horrory z lat 80 – tych. W Krakowie będzie tatuować także jego żona Vero. www.triptycs.com

TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009

Fadi

Jack Ribeiro Jack Ribeiro ma 38 lat i mieszka we Francji. Pracuje głównie w szarościach. Zdecydowanie lubi się z demonami i wzbudzającymi grozę postaciami. W jego pracach nie brakuje czaszek, szkieletów i krwi. Styl w jakim pracuje określa mianem mrocznego realizmu. Nie da się także ukryć, że lubi komiksy, jego ulubieni bohaterowie to X-man i Ironman... Jack chętnie bierze udział w zagranicznych konwencjach, odwiedza średnio jedną w miesiącu. www.myspace.com/jackribeiro

TATTOOFEST 11


Sid Siamese ma 48 lat, tatuuje od 21 — go roku życia, z pochodzenia jest Tajlandczykiem. Pracował w wielu europejskich studiach tatuażu, a obecnie prowadzi swoje własne w Szwecji. Jego domeną jest styl orientalny, pracuje głównie w szarościach, często wykonuje duże prace, pokrywające sporą część ciała. Zwraca szczególną uwagę na to, aby wzór tatuażu komponował sie z ciałem tatuowanego. Sam o sobie mówi: „Kocham swoją kobietę, kocham moje dziecko i kocham moją maszynkę do tatuażu”. www.myspace.com/siamese1tattoo

TATTOOFEST 12

TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009

Sid Siamese1

Victor Portugal Victor Portugal po raz drugi odwiedzi krakowską konwencję tatuażu. Swoją przygodę z tatuażem zaczynał w Urugwaju, dziś prowadzi własne studio na Teneryfie o nazwie „Dark Times Tattoo”. Ma za sobą 12 lat tatuowania. Jest artystą znanym na całym świecie, który zdobywa nagrody na najbardziej prestiżowych festiwalach. Tatuaże Victora są przeważnie w mrocznej stylistyce. Lubi elementy biomechaniki, ornamenty. Swoje prace wykonuje głównie w szarościach, ale równie dobrze radzi sobie z kolorem. Prywatnie lubi podróżować i grać na gitarze. www.myspace.com/darktimestattoo


Valdi i Osa są z pochodzenia Polakami, od lat jednak mieszkają w Wiedniu, gdzie Valdi wyemigrował na początku lat 90-tych. Tatuowaniem zajmuje się od bardzo dawna, ale to nie jedyna dziedzina sztuki jaka go interesuje, maluje sporo obrazów, które można było oglądać na niejednej wystawie, w tym co roku podczas Tattoofestu. Zajmował się także rzeźbą, rysunkiem czy grafiką. Jego prace są bardzo charakterystyczne i rozpoznawalne. Jego główną inspiracją jest kubizm. Nie jedną osobę udało mu się tą techniką zarazić, zdecydowanie najważniejszą jest jego córka Osa, która tatuuje w bardzo podobnym stylu, jej prace są nieco bardziej łagodne i mniej kontrastowe. Obydwoje goszczą co roku na krakowskim Tattoofeście. www.artbywahn.at www.osatattoo.at

TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009 * TATTOOFEST 2009

Valdi i Osa

Zhivko To artysta praskiego studiu Bloody Blue. Z pochodzenia jest Bułgarem, tak samo jak Ivo, który w 2002 roku otworzył BB i zaprosił kolegę do współpracy. Zhivko ma 31 lat, na krakowskim Tattoofeście pojawi się po raz drugi. Swoje prace wykonuje w stylu realistycznym, często także są to postacie wyjęte z horrorów, jest również świetnym portrecistą. www.myspace.com/zhivkotattoo

TATTOOFEST 13




TATTOOFEST 16


Straszący wszystkich wokalista Mad Sina Koefte

Victor Portugal, autor najlepszego tatuażu rejsu

Więzienie Langholmen przed renowacją

TATTOOFEST 17


JJ, Blood Brothers Tattoo, Wielka Brytania

Marcus, Funny Farm Tattoo, Szwecja

El Diego, Zeal Tattoo, Szwecja

Menace, Offbeat Ink Tattoo, Szwecja

TATTOOFEST 18 A’N’T Body Art, Szwecja - I Black & White

Victor Portugal, Hiszpania - I Best of Cruise

Fat, On the road/Hiszpania


Je, Colors Tattoo, Szwecja

TATTOOFEST 19

Ed Perdomo, Kolumbia/Szwecja

Marcus, Funny Farm Tattoo, Szwecja - II Best of Cruise

Andreas, South of Heaven, Szwecja - III Best of Cruise


TATTOOFEST 20 Adde, South of Heaven, Szwecja

Marcus, Magic Man Tattoo & Art, Szwecja - I Large Tattoo

Adam Dorsett, Electric Heaven Tattoo, USA

Jonas, Bring it on Tattoos, Szwecja


Ed Perdomo, Kolumbia/Szwecja - II Large Tattoo

Agrypa, Kult Tattoo, Polska

TATTOOFEST 21

Jimmy, Infinity Tattoo, Szwecja - I Best of Color

Ed Perdomo, Kolumbia/Szwecja - I Small Tattoo




dy zaczynamy przygodę z vinylem, jego nazwisko, jako jedno z pierwszych obija nam się o uszy. Jeden z największych twórców figurek o niepowtarzalnym stylu. Zawsze nieco kontrowersyjny, ale wyluzowany, zabawny i z dystansem do wszystkiego dookoła i siebie samego. Przed Wami jedyny w swoim rodzaju - Frank Kozik!

TATTOOFEST 24


Plushieee: Palisz? Kozik: Tak. Bez filtra. Wiem, to mnie zabija... ale w przyjemny sposób. Plushieee: Opowiedz trochę o sobie. W nazwisku Kozik wyczuwam rodzimą nutę... Czy przypadkiem nie masz polskich korzeni? Kozik: Tak mam, polskie (a może ukraińskie?) ze strony ojca. Mój pradziadek i jego brat wyemigrowali do Stanów w 1907, ale ja urodziłem się i dorastałem w Hiszpanii. Moja mama była Hiszpanką, a tata Amerykańskim wojskowym. Przeniosłem się do Stanów dopiero w 1976. Plushieee: Na początku kariery zajmowałeś się tworzeniem plakatów, dlaczego porzuciłeś tę formę sztuki? Kozik: Zająłem się plakatami, bo od zawsze interesowała mnie muzyka, po 20 latach stwierdziłem jednak, że mam dość. Chciałem czegoś nowego, trójwymiarowego, czegoś co byłoby zupełnie moje.

Plushieee: Jak zaczęła się Twoja przygoda z vinylem? Kozik: Pod koniec lat 90-tych często podróżowałem do Japonii, gdzie odkryłem „nową falę” zabawek, projektowanych przez znanych artystów, takich jak Neighborhood czy Bounty Hunter. Spodobały mi się i tak się złożyło, że moi znajomi znali kolesia od Bounty Huntera. Odwiedziłem go, okazało się, że zbiera moje plakaty... Więc jakoś tak wyszło, że stworzyliśmy figurkę! To było około 2000-2001 roku. Potem zrobiłem jeszcze parę innych, też w Japonii, bo do Stanów moda na zabawki ciągle nie docierała. Kiedy się wreszcie rozpoczęła, byłem gotowy do akcji! Plushieee: Z jakiej figurki jesteś najbardziej dumny? Kozik: Hmmm… z Clockworkowego popiersia Beethovena, albo z Labbita… Ciężko stwierdzić. Plushieee: Poza tym, że projektujesz figurki, jesteś także ich kolekcjonerem. Jakie zabawki zbierasz? Masz jakiś faworytów? Kozik: Zbieram naprawdę różne zabawki, ostatnio trochę mniej, bo mam ich już za dużo. Ciągle jednak kupuję figurki Kawsa, żeby kolekcja była w komplecie. Od czasu do czasu trochę nowości, ale i trochę starszych modeli. Plushieee: Opisz swój styl w 5 słowach! Kozik: Tak prosty jak się da i zabawny... 7 słów! Plushieee: A jakie 5 przedmiotów zabrałbyś na bezludną wyspę? Kozik: 1. siekiera, 2. spluwa, 3. nóż, 4. namiot, 5. pudełko gwoździ.

TATTOOFEST 25


Plushieee: Których artystów najbardziej podziwiasz, jeśli chodzi o vinyl? Kozik: Są to: Hikaru/Bounty Hunter, Kaws, Real X Head, Gargamel, Filth. Plushieee: Co cię inspiruje? Kozik: Dosłownie wszystko. Rzeczywistość. Chciwość. Plushieee: Twoje figurki często postrzegane są jako trochę szokujące. Lubisz prowokować? Kozik: Nie. Staram się po prostu dobrze bawić i przemycać moje małe, żałosne żarciki:) Plushieee: Co spowodowało, że po wielu seriach złych i palących stworzeń, nagle stworzyłeś słodkie, przyjazne dzieciom Labbity? Kozik: Z paleniem jest trochę tak jak z byciem nazistą, a ja lubię sprzedawać moje zabawki wszystkim, więc... Taaak... pieniądze.

TATTOOFEST 26


Plushieee: Co robisz, jak nie pracujesz? Kozik: Buduję i jeżdżę motorami i muscle carami. Plushieee: Zdradź jakie masz plany na przyszłość, jakieś nowe zabawki? Kozik: Nieskończona ilość! Dużo nowości, parę wystaw. Planuję też masę projektów z metalu i duże figurki z włókna szklanego. No i plusz, dużo pluszu... plusz jest teraz zdecydowanie w modzie. Plushieee: Co jest najlepsze i najgorsze w twojej pracy? Kozik: Najlepsze: Ciągle trzeba być świeżym i kreatywnym. Najgorsze: Ciągle trzeba być świeżym i kreatywnym. Plushieee: Najgłupsza rzecz jaką zrobiłeś w życiu... Kozik:... miała na imię Heather.... Plushieee: Jako jeden z nielicznych masz super online kontakt z fanami, początek uzależnienia od internetu;)?

Kozik: Nie bardzo, ale to cholernie wygodne. Po prostu lubię wiedzieć, co się dzieje. Plushieee: Ulubiona muzyka? Hard rock czy punk rock? Disco z 80-tych czy 90tych? Kozik: Doom metal, stary bluegrass, klasyka, trochę ambientu, punka i klasyczny rock. Wszystko. Tylko nie reggae, nienawidzę reggae! Plushieee: Zauważyłam, że masz kilka tatuaży, co przedstawiają? Kozik: Mam ich w zasadzie całkiem sporo. Kilka w stylu tradycyjnym, masę zwierzaków. Większości z nich w ogóle nie pokazuję, są moją osobistą zajawką. Plushieee: Zdradź jedną rzecz, której nikt o tobie nie wie... Kozik: Nie mogę powiedzieć, to tajemnica;)

www.fkozik.com

PLUSHIEEE TATTOOFEST 27




Boucherie Moderne, Belgia. W momencie gdy usłyszałem pogodne „Bonjour!”, po którym nastąpiło kilka „oui!” i stukot towarzyszący wchodzeniu po schodach, wiedziałem, że będzie zabawnie… Jef i Kostek, dwie wyraziste osobowości. Dwa, można by z początku powiedzieć podobne lecz tak naprawdę zupełnie różne style tatuowania. Monochromatyczność, prostota, miejscami zakrawająca o wysmakowany prymitywizm, dbałość o formę i ekspresja, to tylko kilka pierwszych określeń, które cisną mi się na usta. Oszczędność… wspólny mianownik dla ich stylu tatuowania i wypowiadania się, kontrastujący z kolei z temperamentem artystów (tu ukłon zwłaszcza w stronę Kostka, kto był na koncercie „Ta2noisact”, ten wie co dokładnie mam na myśli) stanowi w ich przypadku wybuchową mieszankę.

TATTOOFEST 30


Bam: Styl, w którym pracujecie jest bardzo specyficzny, zupełnie inny od tego co możemy zaobserwować na ulicy czy przeglądając strony internetowe. Jak określilibyście swój styl? Kostek: Styl, w którym pracuję określiłbym jako mój własny. Rysuję i tworzę wzór bezpośrednio na skórze. Lubię geometrię. Jef: Nie chciałbym mówić, że mam styl. Nurt, w którym się odnajduję istnieje już od dawna, tylko nie był wcześniej przeniesiony na skórę…

Jef

Jef

Bam: Jakie były kulisy jego powstania? Co was inspiruje, jakie konkretne nurty w sztuce? Kostek: Inspirację daje mi zarówno sztuka przez duże „S” jak i sitodruk. Wpływy na to co robię pochodzą również z malarstwa i grafiki. Wszystko to przetwarzam w głowie, uwielbiam prymitywny styl i staram się robić wszystko po swojemu. Jeżeli chodzi o tatuatorów, inspiruje mnie Yann Black (yourmeatismine. com) Jef: Myślę, że jest to „popart”, jako najważniejszy nurt dla grafików, projektantów…

Kostek

Jef Kostek

Jef

Bam: Jak wygląda wasz sposób pracy nad projektami? Używacie Photoshopa? Kostek: Nie, nigdy nie używam Photoshopa. Zawsze rysuję wzór na kliencie, dyskutując i ustalając z nim co i jak będzie wyglądało, staram się skupiać na kształtach ciała i naturalnych liniach jakie tworzy. Jef: Używam komputera. Dla wielu ludzi nie jestem prawdziwym tatuatorem, bo podobno nie umiem rysować. Byłem w szkole plastycznej i robiłem kiedyś tatuaże w wielu różnych stylach. Nie obchodzi mnie co ludzie myślą czy mówią. Według mnie, to czego używasz do zrealizowania danego pomysłu jest tylko twoją sprawą, nie ważne czy będzie to pędzel, ołówek czy komputer, liczy się idea i efekt końcowy, więc pieprzyć ich!

Jef

TATTOOFEST 31


Bam: Czy ciężko było wprowadzić wasz sposób tatuowania? Jak belgijscy entuzjaści tatuażu reagowali na te innowacje? Kostek: Z początku to co robiłem nie było zbyt popularne, lecz myślę, że wiele osób czekało na jakąś zmianę, na coś nowego. Duża część moich klientów to ludzie, dla których tatuaż, który sobie u mnie robią jest pierwszym w ich życiu. Jef: Moim pierwszym „rysunkiem” zrealizowanym w moim stylu była „twarz blondynki”. Nikomu się nie podobała, nikt jej nie chciał, tym bardziej pokochałem tą pracę i poprosiłem Kostka o wytatuowanie jej na mojej nodze. Teraz coraz więcej ludzi chce tatuaże ode mnie.

TATTOOFEST 32


Bam: Czy uprawiacie jakieś inne dziedziny sztuki, rysunek, malarstwo etc.? Kostek: Jasne, głównie właśnie sitodruk i rysunek. Uzupełniają się one wzajemnie. Jesteśmy właśnie na etapie pracy nad wystawą moich prac, która odbędzie się w maju w Pradze podczas 23-ciej edycji konwencji tatuażu. Poza tym mamy jeszcze kapelę o nazwie „Tat2noisact”, gramy głośną muzykę i się tatuujemy. W trakcie tej imprezy także zagramy koncert. Zapraszamy! Jef: Poza tatuowaniem robię… nic! Pracuję siedem dni w tygodniu. Na dzień przed wykonaniem tatuażu robię do niego projekt i pracuję, pracuję cały czas. Belgia jest drogim krajem, mamy wysokie podatki…

TATTOOFEST 33


TATTOOFEST 34


Bam: Oryginalne tatuaże przyciągają osobliwych ludzi. Czy pamiętacie jakieś nietypowe sytuacje z klientami? Kostek: Niestety, jakoś sobie nie przypominam takiej sytuacji, sorry. Jef: Nic specjalnego… Bam: Jak wygląda scena tatuażu w Belgii, jakie style są preferowane? Kostek: Jeżeli chodzi o belgijską scenę tatuażu, myślę, że sytuacja jest zbliżona do tego co dzieje się w innych krajach. Obserwuje się głównie styl japoński, polinezyjski i dużo old skulu (moda, moda). U nas w Boucherie Moderne pracowali gościnnie między innymi: Yann, Lionel („Out of step”), Nigel Palmer pracujący w zupełnie innym stylu. Mamy również stale pracujących artystów jak Lea Nahon czy Piet du Congo, którzy sprawdzają się w wielu stylach. Jef: Niestety scena tatuażu w Belgii jest jak dla mnie strasznie słaba. Ludzie chcieliby za wszelką cenę upodobnić się do hip-hop’owych gwiazd czy piłkarzy i robią sobie chińskie literki i tribale… sorry, zapomniałbym o diamentach za uchem. To takie smutne… Bam: Jak jest u was ze spożyciem belgijskiej czekolady? Kostek: Staram sie zachowywać umiar i nie jeść za dużo czekolady. Jef: Wszystko co jem zawiera cukier, jestem uzależniony od słodyczy!!! Bam: Czego Jef nie lubi w Kostku i vice – versa? Kostek: Jeżeli chodzi o Jefa, niestety stwierdzam, że nie ma on mózgu, może kiedyś miał, ale musiało to być dawno, dawno temu. Jef: Najgorsze cechy charakteru Kostka?... Lubi tańczyć nago na moim łóżku gdy jesteśmy w hotelu po konwencji. Bam: Twój ulubiony żart to? Kostek: „dans ton cul” lub „c est cha wouais” Jef: Bye bye! www.myspace.com/boucheriemoderne www.boucheriemoderne.be

Ten specyficzny koktajl zostanie zaserwowany na tegorocznym Tattoofeście!!! Zatem wszelkich entuzjastów sztuki Boucherie Moderne zapraszamy do kontaktowania się z artystami przez ich stronę internetową lub „Myspace”.

TATTOOFEST 35




Wchodząc do pociągu o 2:45 już marzyłem o filiżance kawy, co nie było zwiastunem najlepszej formy. Na szczęście kilka godzin później, kiedy obserwowałem fontannę na wrocławskim Rynku i nieco mniej napastliwe od krakowskich gołębie, oraz byłem już w towarzystwie spotkanych w drodze, przybyłych w tym samym celu co ja ludzi, zmęczenie ustąpiło osobliwej ekscytacji. Zabawnie było przekonać się, że nie jestem w tym osamotniony, w pierwszych rozmowach można było wyczuć podniecenie połączone ze strachem. Jedno było pewne, wszyscy przyjechaliśmy tu na…

TATTOOFEST 38


Rynek we Wrocławiu wczesnym rankiem jest niezwykle uroczy. O godzinie 8:30 na miejscu zjawili się organizatorzy, aby przywitać przybyłą (około 40 osobową, z perspektywy postronnego przechodnia mogliśmy wyglądać jak mała manifestacja) grupę ludzi z całej Polski. Po spaleniu rytualnego papieroska, wysłuchaniu prelekcji organizatorów i śniadaniu w towarzystwie Blondyny z zaprzyjaźnionego, wrocławskiego studia „Sweet Daddy’s Tattoo”, połączona ponownie grupa udała się na miejsce akcji.

Zaczęło się. Pierwsze podwieszane osoby, adrenalina. Sobota bezapelacyjnie należała do panów. Jako pierwsza podwieszała się dwójka dżentelmenów z Suspension Team Poland. Można było zobaczyć widowiskowe podwieszanie w pozycji kwiatu lotosu, kilka prób podwieszania za kolana, ostatecznie zakończonych sukcesem, jak i oczywiście klasyczne podwieszanie za plecy „suicie suspension”. Miłym, sobotnim akcentem było „resurrection” suspension w wykonaniu spokojnej i niepozornej Pauliny. Słaba płeć dała znać o swojej sile. Był to jeden z pamiętnych

fot. Natalia Piętka

Klub, w którym całe wydarzenie miało miejsce nosi nazwę „Strefa Zero” i od Rynku dzieli go kilkunastominutowy spacer. Po przybyciu na miejsce, oczekując na pierwsze „ofiary” miałem okazję dokładnie zapoznać się z jego topografią. Pierwsze wrażenia były mieszane, słabo oświetlony lokal, z niezbyt wysokim stropem. Potem jednak, okazało się, że specjalnie sprowadzone na potrzeby eventu lampy, bardzo skutecznie rozwiązały pierwszy problem, wysokość stropu również okazała się wystarczająca. Oceniając wnętrze, jest to miejsce o industrialnym klimacie (stal, kraty, hydrauliczne zawory...), ze street artowymi elementami wystroju na ścianach. Moim zdaniem, wszystko to świetnie pasowało do całego wydarzenia.

fot. Natalia Piętka

fot. Agata Jasińska

TATTOOFEST 39


Suicide suspension fot. Agata Jasińska

Suicide suspension fot. Agata Jasińska

Następne uczestniczki unoszące się w górę, potwierdziły tylko, że możemy się od „słabej” płci dowiedzieć wiele o znoszeniu bólu, wytrzymałości i spokoju ducha. Niecodziennym widokiem była Magda z Warszawy wykonująca „crucifiction” suspension. Punktem kulminacyjnym niedzieli było podwieszanie w pozycji „Superman”, czyli mocny, trwający ponad półtorej godziny męski akcent, zakończony nieoczekiwanym

TATTOOFEST 40

fot. Blaszak

momentów ceremonii, po którym na twarzach uczestników widać było podziw. Niedziela była dniem, kiedy panie rządziły już na całego. Rozpoczynająca zmagania Biedrona, mimo początkowych obaw uniosła się swobodnie, stwierdzając, że może sobie dodać trochę „balastu” w postaci Roniego. Kolejny ciepły i magiczny moment imprezy.


fot. Agata Jasińska

fot. Natalia Piętka

TATTOOFEST 41

fot. Agata Jasińska fot. Agata Jasińska

Superman suspension


fot. Blaszak

TATTOOFEST 42 fot. Natalia Piętka

fot. Natalia Piętka


powodzeniem w stylu, którego Clark Kent by się nie powstydził. Na zakończenie mogliśmy podziwiać Roniego, który mimo zmęczenia dwudniowym podwieszaniem uczestników, zdobył się na rytualne suspension „o kee pa”. Nieoczekiwanym deserem był jeszcze radosny pulling, po którym uczestnikom nie znikał uśmiech z twarzy. Tak wyglądały ostatnie chwile imprezy. Pozostało tylko uściskać spotkanych znajomych i organizatorów i życzyć sobie wzajemnie by do przyszłego roku czas przebiegł jak najszybciej. Myśląc nad zaletami i wadami imprezy, stanowczo skłaniam się w stronę tych pierwszych. O nielicznych niedociągnięciach, zważywszy na profil i specyfikę imprezy nie ma zbytnio sensu wspominać, zwłaszcza biorąc pod uwagę ogrom miłych akcentów i przede wszystkim zadowolenie uczestników. Z rzeczy, które bezsprzecznie klasyfikują ten event wysoko w moim prywatnym rankingu, należy wspomnieć o bardzo dużej dbałości o sterylność i czystość zabiegów przekłuwania i podwieszania, co wbrew pozorom nie jest standardem. Tak więc duży ukłon w stronę Suspension Team Poland, kawał dobrej roboty! Kolejnym plusem był skrupulatnie przestrzegany zakaz picia alkoholu przez członków imprezy. Niezwykle miło było przekonać się, że nie trzeba dwudziestu ochroniarzy patrzących na ręce by zaprowadzić porządek, tym razem ukłon w stronę uczestników. Co do klubu, mimo faktu, że jego metraż nie był imponujący, niewątpliwy atut stanowiło, skoncentrowane w punkcie podwieszania oświetlenie. Po pierwsze ułatwiało ono pracę team’owi i fotografom, po drugie przy ubogim oświetleniu reszty lokalu budowało niesamowity klimat. Kolejnym pozytywnym aspektem wydarzenia byli uczestnicy, grupa ludzi zaangażowanych w scenę body modifications, nie było tu miejsca na przypadkowość, co widać było podczas całej imprezy. Przy suspension ludzie wspierali uczestników psychicznie, każde podwieszenie

nagradzane było oklaskami. Można było zaobserwować prawdziwe emocje łączące podwieszanych i obserwatorów, wyczuwalna była radość, strach, ból, satysfakcja… Trudno to opisać, ale było wiadomo, że ludzie, którzy przez te dwa dni gościli w „Strefie Zero” byli tam po to, żeby stać się częścią czegoś wyjątkowego. Konkluzje? Duży, duży plus pod każdym względem! Nie mogę się doczekać kolejnej edycji, tym razem stuprocentowo jako uczestnik. PS. Pozdrowienia dla Różowej. Bam www.suspension.ugu.pl ssuspension@gmail.com myspace.com/ssuspension

TATTOOFEST 43


zdj.P.Mirowska

kt świeży pun paki, m ie łk a c e ło z jeszc so łe ch rs Studio to ażu. Tworzą go we jej pracy. Oprócz a e T y d o lo tu B o olskiego ta ą silnie siebie i sw na mapie p brakuje dystansu do wom spo łecznym, s ilach y w t któr ym nie poświęcają się inicja Elba, w wolnych ch i. m k ia te y n o z a r u tatuow awskim sq waniu i grze w piłka z s r a w z i iu, spa związan uzykowan m ię s ją a d od

TATTOOFEST 44


Kryś: Opowiedzcie o swoim studio: jak powstało, kto je tworzy, gdzie dokładnie się znajduje? Leszek: Pamiętam to jak dziś... Była jesień 2007, za oknem padał deszcz, a widok spadających liści zmusił mnie do refleksji o przemijaniu… Wtedy właśnie przyszła ta myśl - „już czas się dorobić”. Po otworzeniu studia, przez rok pracowałem sam. Zamykałem studio o 18.00, by później, godzinę lub dwie spędzać na liczeniu utargu. Nie miałem za wiele czasu na inne rzeczy i rozpocząłem casting na studyjną pomoc. Po kilku tygodniach przesłuchań i setkach przepytanych osób, ostał sie tylko jeden osobnik: „Nad Marcin”. Pracuje prawie za darmo i ogarnia sprawy, od których ja dostaję wysypki, poza tym jest mistrzem w piłkarzyki, zośkę i ping-ponga. Pracy było tak dużo, że zacząłem rozglądać się za dodatkowym tatuatorem. W poszukiwaniu brakującego elementu trafiłem aż do Londynu. Z natury jestem bardzo wymagający, dużo oczekuję, ale też dużo mogę dać. Trudno było mi znaleźć kogoś silnego, a zarazem czułego, stanowczego, ale wyrozumiałego. Doman (Marcin Domański) ujął mnie czymś od samego początku. Miał ten błysk w oku, którego już dawno nie widziałem. On

sam mówił, że jest zmęczony miastem i chętnie przeniesie się na prowincję. Miesiąc później tworzyliśmy już szczęśliwy trójkąt w Warszawie, na ulicy Grójeckiej 128/14. Wtedy to dotarło do nas, że nic już nie zatrzyma tej rozpędzonej lokomotywy. Dodam jeszcze, że dbamy o to, aby studio działało w zgodzie z naszymi poglądami: nie ma hierarchii, segregujemy śmieci, używamy tylko wegańskich materiałów. Kryś: Prosimy o przedstawienie każdego tatuatora, jaka jest jego historia w tym fachu, skąd wziął się w Bloody Tears?

Leszek: Pierwsze kroki w tym fachu stawiałem na Dereniowej… w domu moich rodziców. Było to jakieś 6 lat temu, prosto z ursynowskiego blokowiska trafiłem pod skrzydła Jarka (Konia). Współpracowaliśmy razem dwa lata, później dojrzałem do otwarcia własnego studia.

Doman: W 2004 wyjechałem za chlebem do Anglii - pracowałem jako piercer w jednym z londyńskich studii tattoo i zawsze byłem blisko tej branży, tylko jakoś długo się zbierałem, zanim sam zacząłem tatuować. Stało się to dzięki namowom i wsparciu dwóch bliskich mi osób. Przyszło mi pracować w najgorszych studiach Londynu, by w końcu odnaleźć swoje miejsce w Bloody Tears.

TATTOOFEST 45


Kryś: Po tym, jak pierwszy raz oglądałam wasze prace, zapamiętałam, że nie brak było tam tatuaży old schoolowych. Czy to wasz ulubiony styl tatuowania, w tym się specjalizujecie? B. T. S.: Najbardziej jara nas BIO-MECHANOIDO-DARK -NEW- FANTASY- SCHOOL -REALIZM. Próbowaliśmy wprawdzie sił z „tradycjonalem”, ale po kilku celnych uwagach Murasa zeszliśmy na ziemię. Leszek: A tak na poważnie, najbardziej cenię „tradycjonal” za to, że jest trwały i czytelny. Bardzo lubię tatuować współczesne motywy takie jak: czajniki, młynki, żelazka, fotoaparaty, pralki itp. Taki old school RTVAGD. Kryś: Jaki macie stosunek do konwencji? Chętnie je odwiedzacie, częściej jako wystawcy, czy zwiedzający? Co obserwujecie, co wnoszą w waszą twórczość? Doman: To było bardzo fajne w mieszkaniu w Londynie, że co najmniej raz w roku to miasto odwiedzają moi ulubieni tatuatorzy i mogłem sobie coś u nich zrobić lub podglądnąć ich przy pracy. Jeżdżąc po konwencjach i oglądając prace niektórych tatuatorów, myślę sobie, że powinienem to zostawić i zająć sie czymś innym, jednak chwilę później przychodzi ładunek energii i motywacji do jeszcze cięższej pracy... a i każda konwencja jest dla nas jak „gwiazdka”:) Leszek: Początkowo tatuowanie na konwencji było dla mnie stresujące, potem mi przeszło. Wystawiałem się dwukrotnie, raz

TATTOOFEST 46


Marcin: Mam nadzieję, że znajdzie się gdzieś stół do piłkarzyków… Kryś: Co robicie w wolnym czasie, wiem, że umiecie się dobrze bawić, mój znajomy opowiadał mi o imprezie „na plaży”, w której uczestniczył razem z wami? B. T. S.: Wolny czas? Już nie pamiętam kiedy to było. Jesteśmy squotersami i tam też działamy. Leszek lubi spawać, jeździmy na rowerach, mamy zespół, robimy imprezy, koncerty i obżarstwa (sprawdź nas na www.elba. bzzz.net). Jeśli chodzi o imprezy, to tradycją jest, że zawsze hucznie świętujemy urodziny studia. Raz było to przebierane party pod hasłem „Piraci i portowe dziwki”, ostatnim razem w trakcie pierogowej imprezy najwierniejsi znajomi i przyjaciele studia zostali naznaczeni tatuażem pieroga na widelcu. Co do plażowej imprezy, było tak: mieliśmy już dość zimowej szarówy, syfu i marazmu, do pomieszczenia wsypaliśmy piach, nagrzaliśmy piecami na maxa i serwowaliśmy polish malibu (czyli: wódka, cukier, mleko sojowe i wiórki kokosowe). Wstęp - oczywiście tylko w strojach kąpielowych. www.bloodytears.pl www.myspace.com/bloodytears_tattoo www.marcindomanski.com

nawet pod szyldem innego studia zdobyłem II miejsce. Nagrodę, którą otrzymałem ktoś ukradł mi ze studia. Teraz na półkach stoją puchary sportowe zdobyte przez Marcina... na lokalnych bazarach ze starociami. Kryś: Jakie macie plany, oczekiwania wobec krakowskiego Tattoofestu? To pierwsza konwencja, na której wystawiacie się jako B. T. S.? Doman: Tak, to pierwsza konwencja w tym składzie. Leszek: Chciałbym, żeby na konwencji była kategoria „tradycjonal”. Chciałbym też, aby organizatorzy zadbali o to, żeby muzyka nie waliła po uszach, bo ciężko się skupić w hałasie, a także, żeby na konwencjach nie przymykano oczu na naziolskie tatuaże.

TATTOOFEST 47




Witajcie na Trzeciej Fali. Tym razem na naszą ulicę zaprosiliśmy kameratów - górali beskidzkich, którzy malowali z nami w Trójmieście i Dreźnie dla górali z Tybetu. Grali, śpiewali i tańczyli dla kaukaskich górali w Gruzji i w Warszawie. Wszędzie solidarnie dla wolności. Malowaliśmy też wspólnie Graffiti Dobrych Uczynków w Bielsku-Białej i Dla Pokoju w Żywcu. Zacne to towarzystwo, więc warto byście i Wy ich poznali. 3fala. art. pl

Chodzi taki jeden z drugim i chwoli się, ze wiy co to świat, bo poznoł swiat. No to, jak-eś tak sytko poznoł, to powiedz-ze mi, co to znocy poznać? I tu zacyno się kłopot. To tak jakbyś się upiroł, że mos portki, a nie wiys, co to portki. Wtoz ta wtedy wiy, co mos, jak tego nie wis! Tak ze, jak fces poznać, to się pytoj o te śtyry: co? Z cego? Fto robi? I po co robi? Jak to poznos to nie ino wiys ale na pewno wiys. A jak ci jednego chybio, to nejści wiys, ale niedokładnie.

TATTOOFEST 50


K

amerad: Psio Crew funkcjonuje na dwóch płaszczyznach, muzycznej oraz tej związanej ze sztuką graffiti. To grupa ludzi, których połączyła fascynacja góralszczyzną, chęć tworzenia rzeczy związanych z miejscem, w którym żyją. W naszej twórczości odnosimy się do tradycyjnych motywów, staramy się przedstawiać je w sposób świeży, a przez to i bardziej przystępny dla współczesnego odbiorcy. Nie zamykamy się w skansenie, wolimy raczej określenie folklor XXI wieku. Spora część ekipy to muzycy i muzykanci tworzący pod szyldem Psio Crew beskidzką nutę, opartą na tradycyjnych zaśpiewach, jednocześnie mocno osadzoną we współczesnych realiach muzycznych. W tym tekście skupimy się jednak bardziej na malarskiej twórczości Psio. alicki: Na początku był hiphop, którego nieodłącznym elementem jest graffiti. To klasyczne, narodziło się w Nowym Yorku. Litery, tagi, throw up’y służyły wyrażaniu się poprzez formy i kolory. Wraz z upływem czasu proste tagi zostały zastąpione przez powykręcane wild style’e. Jak każda dziedzina sztuki, tak i również graffiti ewoluuje. Najpierw ewoluują formy, potem ten sam proces przechodzą nośniki jakie są używane. Nie inaczej jest w przypadku góralskiego graffiti. Początkowa fascynacja literami przerodziła się w malowanie postaci. Inspiracja graffiti, jako jednym z elementów hip- hopu, w połączeniu z zachwytem nad tym co rodzime, przełożyła się na wykorzystanie tego podczas malowania. Pojawiła się więc góralska, ludowa tematyka. W pracach już nie tylko widać bluzy z kapturem i czapki z daszkiem, ale też copki z okrągłym rondem i brucliki (góralskie kamizelki). A w tle, obok bitów z gramofonu zbójnicki i siustany. Podobnie sprawa ma się z mediami. Ściana i puszki z farbą przestają po pewnym czasie wystarczać. Popycha to do poszukiwań, próbowania swoich sił w szablonie, malarstwie akrylowym. Powstają mniejsze i większe vlepki, zaczyna się malować na prawie wszystkim co jest pod ręką – deskach, płótnach, blachach, pustych puszkach po farbach, płytach gramofonowych, gipsowych babkach… Na czym tylko dusza zapragnie, wystarczy jedynie pomysł na wykorzystanie danej rzeczy.

M

TATTOOFEST 51


M

alicki: Nieuchronnie pojawia się pytanie o inspirację takiego sposobu malowania i takiej tematyki. A odpowiedź jest banalna - po prostu wszystko co nas otacza. Wymaga to jednak otwarcia się na świat, chwytania nawet najmniejszych jego uroków. Góralskie graffiti wypływa w prostej linii z tradycji beskidzkich górali, przejawiającej się zarówno w formach kultury materialnej jak i pewnej, specyficznej, prostolinijnej mentalności, opartej na szczerości przekazu treści i emocji. To co najlepsze w graffiti z gór to jego rootsowy charakter. Forma, co prawda jest zaszczepiona na polskim gruncie z zewnątrz, ale treść jest zakorzeniona głęboko w górach i dolinach Beskidu Śląskiego czy Żywieckiego. amerad: Czerpiemy ze źródeł, z głębokiej studni tradycji, obfitej i hojnej w swoim bogactwie... Trzeba tylko wiedzieć czego i gdzie szukać. Źródło nie wyschło, najlepszym tego przykładem są żyjący jeszcze starzy mistrzowie lub jak pisał Karol Piegza, piewca beskidzkiego żywobycia + sękaci ludzie, których wychowały góry. Z ich opowieści, przyśpiewek, anegdot płynie bezcenny potok informacji i inspiracji, który nakręca do działania. Nie łatwo odnaleźć takich ludzi, ale na pewno warto. Takie spotkanie to swoisty back to the roots, który zmusza do szacunku. alicki: Jako inspiracje wykorzystać można wszystko - stare archiwalne fotografie, przykłady ludowej rzeźby i snycerki wykorzystywanej w góralskiej architekturze, jak też zdobieniach domowych sprzętów, elementy zdobnicze w starych mieszczańskich kamienicach czy motywy pojawiające się w ludowym rękodziele. Oparcie się na tradycji daje jej drugi oddech, drugie życie i ratuje ją od zapomnienia. Nam daje to szczyptę regionalizmu w globalnym świecie jednakowych treści.

K

M

TATTOOFEST 52

K

amerad: Wzmianka o mieszczańskiej kamienicy może się wydawać „podejrzana” w tym góralskim wątku... nic bardziej złudnego. To bardzo ciekawa historia, więc już klaruję temat. Bielsko, zwane po dziś dzień „małym Wiedniem”, posiada wiele pięknych kamienic i budynków, których charakter i styl nawiązuje do architektury stolicy Austrii. Spacerując uliczkami Bielska, zaglądając do wnętrz secesyjnych budynków, nie sposób nie dostrzec zdobionych motywami roślinnymi posadzek, pięknej ornamentyki drzwi, kutych balustrad, mieniących się kolorami witrażowych okien. To majstersztyk, którego piękno przykryte patyną czasu, często nieudolnie „restaurowane” niknie pod gęstą warstwą farb olejnych. Dla nas to relikty minionej epoki warte odkrycia i ocalenia. Miejsca, w których czas się zatrzymał, i które kryją w sobie „skarby”. Jednym z takich skarbów jest rozeta - góralska mandala odnaleziona podczas robienia zdjęć kamienicy w centrum miasta. To magiczny symbol, kwiat życia obecny we wzornictwie wielu kultur, jednak w tej części Europy najsilniej związany z ludami Karpat, więc i z „naszymi” góralami. Motyw ten wydał nam się natychmiast najbardziej trafnym, najbliższym znakiem naszego działania i w ten sposób góralska rozeta z mieszczańskiej kamienicy stała się logo Psio Crew.

M

alicki: Odpowiedź na to pytanie nie jest kluczowa i na pewno nie powinna pojawić się w pierwszym akapicie, bo nie najważniejsze jest to, kto robi, ale owoce jego pracy są tu na pierwszym miejscu. Ale do rzeczy: pomysły i wykonania wszelakich przejawów tego góralskiego graffiti leżą w głowach i rękach dwóch energicznych chłopaków. ierwszy z nich - Maciek Kamerski to człowiek instytucja. Góralski muzyk, od najmłodszych lat tańczy, jest pionierem bielskiego rapu i graffiti i współzałożycielem kapeli Psio Crew. amerad: Drugi writer, rysownik, samouk - Marcin Malicki. Zaszczepiona przez tego pierwszego miłość do góralskiej tradycji zaowocowała wspólnymi pracami, technicznie, bezsprzecznie należącymi do graffiti, ale tematycznie wymykającymi się wszelkim wcześniejszym typologiom. alicki: Wszystko działa w ramach projektu Psio Crew z Bielska-Białej, który z założenia stawia sobie za cel wykraczanie poza muzykę, sięganie po breakdance, beatbox i właśnie graffiti – wszystko co ma do zaoferowania dzisiejsza ulica. Mamy więc taneczne pojedynki b-boyów z góralami, graffiti na scenie i poza nią. Nie można również zapomnieć o Arturze Bossowskim - niewyczerpywanej kopani humoru, działającej wraz z wspomnianymi od wielu, wielu lat.

P

K

M


M

alicki: No właśnie, ktoś spyta „po co to wszystko? „. W czasach gdy liczy się postęp, przyszłość, gdy wszyscy starają się przybliżyć sobie jutro do dnia dzisiejszego. Po co odwoływać się do przeszłości, ludyczności, czy jak ktoś mógłby powiedzieć „cepelii”. A to dlatego, że wszystko ma swoje korzenie. Im mocniejsze korzenie, tym roślina wydaje więcej owoców. Nie należy przy tym podcinać tych korzeni, wręcz przeciwnie – trzeba je pielęgnować, by mocniej wrastały w ziemię. To właśnie robi Psio Crew. Przypomina, kultywuje, odkurza nierzadko zapomniane motywy, tematy i idee. Poprzez swoje działanie wskazuje młodym ludziom w Bielsku i okolicach (gdyż to co robi trafia przede wszystkim do młodych) skąd pochodzą i jakie skarby posiada ich rodzinna ziemia. W innych miastach Polski staje się ambasadorem beskidzkim, pokazując swymi pracami odrobinę klimatu gór. Gór także tych oddalonych od Beskidów o tysiące kilometrów, położonych w śniegach Tybetu. Górale wspierają górali w walce o wolność np. w akcji „Solidarni z Tybetem”. sio Crew to ludzie młodzi, ale również świadomi, więc to co robią nie jest przysłowiową cepelią, odgrzewaniem starych kotletów ku uciesze gawiedzi. To próba łączenia starych korzeni z tym co nowe. Nie jesteśmy już w stanie oderwać się całkowicie od tego co nas otacza, wszelkich udogodnień, sposobu życia czy muzyki. Chodzi więc o to, by to stare i nowe połączyć w harmonijną, współgrającą całość, by nie był to tylko eklektyczny zlepek, a wynikający sam z siebie, naturalny akt tworzenia, gdzie nic nie robi się na siłę, tylko z potrzeby serca. amerad: Robimy to ponieważ malowanie daje nam satysfakcję spełniania się. Potwierdzają to różne sytuacje zaistniałe np. pod ścianą podczas pracy. Wszyscy pamiętamy moment, w którym odszedł papież Jan Paweł II, kilka dni później namalowaliśmy w Cieszynie tryptyk przedstawiający papieża. W trakcie malowania działy się niesamowite rzeczy, zabiegani przechodnie przystawali na moment, milczeli w zadumie, wzruszali się ocierając ukradkiem łzy. Tuż obok znajdował się kościół, a że była to niedziela, przez cały dzień dobiegały nas dźwięki mszy świętej. Nasze zdziwienie sięgnęło zenitu kiedy dowiedzieliśmy się, że ulica, na której malowaliśmy żałobne portrety nosiła nazwę „Czarny chodnik”. W takich momentach wiesz, że jest „po co” to robić, i że nic nie jest zwykłym przypadkiem.

P

M

alicki: Ta twórczość niesie ze sobą jeszcze jeden ważny akcent. Staje się podstawą do wytworzenia się specyficznej, beskidzkiej tożsamości społeczno-kulturowej. Region bielski Beskidów do drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych był województwem i dla podkreślenia jego odrębności, zarówno od Śląska jak i Małopolski został stworzony nieco sztuczny termin „Podbeskidzie”. Dziś miasto leży w województwie śląskim, jednak wszyscy czują odrębność od jego centrum. To, co robi Psio Crew jest małym kamyczkiem dorzucanym do fundamentów, na których można budować lokalną tożsamość regionalną, poprzez właśnie wracanie do góralskiej tradycji, muzyki i historii. Wystarczy tylko nadać jej współczesny rys.

www.psiocrew.pl www.youtube.com/psiocrew www.myspace.com/psiocrew

Wstęp pochodzi z książki ks. Józefa Tischnera „Historia filozofii po góralsku”. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków, 2001, s. 91-92.

K

TATTOOFEST 53


Na ten festiwal tatuażu udaliśmy się z kilku prozaicznych powodów. Przede wszystkim kochamy Francję, jej wspaniałe, śmierdzące, pokryte pleśnią sery, które zalane w ustach winem z apelacją smakują tak, jak pierwsze truskawki na wiosnę. Drugim powodem, dla którego przemknęliśmy 1250 km autostrad w jedną stronę było to, iż organizowali go nasi przyjaciele z Belfort Tattoo Family. Od kilku lat organizację konwencji przejął Jean Marc. Warto tutaj dodać, iż festiwal ten ma najdłuższą we Francji tradycję, a w 2009r. odbyła się już jego 14-sta edycja. TATTOOFEST 54


Csaba Mullner, Pro Arts Tattoo, Hiszpania - I miejsce The Best Of Suturday

Wjeżdżając do miasta w dzień poprzedzający festiwal, zatkały od razu dech w piersiach wspaniałe fortyfikacje otaczające Belfort. Ich projektantem był Vauban, a jego mury w najbardziej reprezentacyjnym miejscu, przyozdobił olbrzymim, kamiennym Lwem Bartholdi, który stworzył także Statuę Wolności. To nieduże miasto, znane ze swojej burzliwej historii, odnajduje się również we współczesnych czasach. To tutaj właśnie powstają słynne pociągi TGV, a także znajduje się Muzeum Sztuki Nowoczesnej (Musée d’Art Moderne), skupiające 110 znaczących dzieł malarstwa XX wieku, z obrazami takich sław malarskich jak Picasso czy Le Corbusier. Mieszkańcy miasta są szczególnie dumni z dwóch architektonicznych, nowoczesnych arcydzieł jakimi są Théâtre Jean Nouvel oraz Centrum Kongresowe ATRIA. Nas interesuje szczególnie to drugie miejsce, bo pod jego dachem znalazła lokalizacje, właśnie konwencja tatuażu. Centrum kongresowe połączone z hotelem stanowi idealne miejsce, nie za małe, nie za duże, takie w sam raz dla stworzenia sympatycznej atmosfery i bardzo dobrych warunków pracy dla blisko 70-ciu tatuatorów. Ta liczba jak dla mnie oznacza konwencję małą, a po przeglądnięciu listy artystów raczej narodową, regionalną. Co prawda pojawili się i swoją obecnością urozmaicili imprezę tatuatorzy z wielu krajów świata, jednak była ona zdecydowanie zdominowana przez Francuzów i dla Francuzów. Organizacja, rozstawienie boksów, opieka nad wystawcami i tym podobne niuanse były na bardzo wysokim poziomie. Wszędzie bardzo czysto i sterylnie, więc odwiedzający tatuowali się na potęgę. Większość tatuatorów miała pełne ręce roboty, a kłopot w komunikacji pomiędzy klientami, a obcojęzycznymi tatuatorami wynikały jedynie z francuskiej dumy. Tam naprawdę niewiele osób mówi po angielsku… Konwencja to przede wszystkim miłe spotkania. Sympatycznie było zobaczyć się z Fadim, egipskim tatuatorem, który jak dowiedzieliśmy się

przyjeżdża na krakowską konwencję z całą rodziną, żoną, dziećmi i … matką! To właśnie ona poprosiła go o to, by pokazał jej jakieś ciekawe miejsce w Europie, a on zdecydował, że musi to być Polska! Ponadto pojawiła się Gosia ze swoim studiem Evil From The Needle, polska tatuatora, z którą miło było porozmawiać w ojczystym języku. Niestety nie dojechał Kamil Mocet, którego zatrzymały w Londynie jakieś pilne sprawy. W gronie wystawców znalazł się także krakowski Kult reprezentowany przez Daveeego oraz Izabelę, dla której była to pierwsza w życiu zagraniczna konwencja. Impreza w Belfort zgromadziła kilka naprawdę ciekawych osób. Można było zobaczyć tak specyficznych tatuatorów Jack Ribeiro, Boucherie Traditionnelle, Jo Harrison, Moro Tattoo, czy uczniów Tin-Tina. Niestety nie dojechał z niewiadomych przyczyn ze swoją prelekcją BOOGs, znany ze specyficznych i coraz bardziej popularnych w tatuażu latynoskich inspiracji. Centrum Kongresowe ATRIA dysponuje osobną salą ze sceną i widownią, trochę jak średniej wielkości sala kinowa czy teatralna. Tam właśnie można było swobodnie usiąść i oglądać konkursy, czy przygotowane przez organizatorów atrakcje. Odbyło się kilka koncertów, które nie przeszkadzały tatuatorom w ich pracy. Zaprezentowały się zespoły takie jak Austin, Les Kryptonix, Nedgeva, Rebel Assholes, a także grupa performance La Toupie Désaxée. Jak na Francję i jej historię przystało, nie zabrakło również tańca polinezyjskiego, który co prawda nieco już opatrzony na wielu innych konwencjach, zawsze wzbudza zainteresowanie. Konkursy tatuażu odbywały się głównie w drugim dniu imprezy. Średnio pokazywano w każdej kategorii kilkanaście prac, ale niestety na widowni w tym czasie zasiadało niewiele osób. Przyzwyczajeni do polskich konwencji, na których jest to główna część imprezy, czuliśmy się nieco zawiedzeni. Sama jakość prac także niestety nie powaliła, tego jednak mogliśmy się spodziewać obserwując jakie prace powstają w boksach tatuatorskich. Z reguły były to niewielkie tatuaże,

TATTOOFEST 55


Sisson,Insolit Tattoo, Francja - I miejsce The Best Of Black & Gray

Csaba Mullner, Pro Arts Tattoo, Hiszpania - I miejsce The Best Of Sunday

TATTOOFEST 56

często tribale. Pozostaje mieć nadzieję, że polskie festiwale będą zawsze motywacją dla tatuatorów do pokazania czegoś ciekawego, innowacyjnego a nie nastawieniem na pracę wyłącznie za pieniądze. Na stanowisku Kultu, dopiero w drugim dniu zrobiło się nieco ciekawiej. W okolicach południowych na tatuaż u Daveeego zdecydowała się Gosia z Evil, następny w kolejności był Tiraf (będzie naszym gościem na TF w Krakowie). To francuski tatuator pracujący w szeroko pojętym stylu „cartoon”, więc jak na tego rodzaju osobowość przystało, motyw, na który się zdecydował był szalony. Chcielibyście mieć wytatuowany kawałek pizzy? Podczas samego tatuowania pojawił się jeszcze jeden klient, który koniecznie chciał tatuaż od Daveeego lub Tirafa. Wspólnie więc postanowili, pomimo późnej godziny (zbliżał się już koniec konwencji, godzina 17-18…), że dla tego sympatycznego człowieka coś narysują i wytatuują w kolaboracji. To były jego 25-te urodziny, a na udzie miała powstać pewna intymna część kobiecego ciała… tu zaczął się wyścig z czasem. Najpierw sam projekt, później tatuowanie. Powiem tylko tyle, że współpraca pomiędzy tatuatorami była wyjątkowo zgodna i efektowna, a ich zaangażowanie w projekt spowodowało że: a) Zostaliśmy sami na terenie konwencji, wszyscy sobie poszli… b) Ochrona zgasiła nam światło… c) Tatuaż był kończony około drugiej w nocy w hotelowym pokoju… d) Klient prawie zemdlał, gdy Daveee pod koniec już pracy przypomniał sobie o braku liczby „25” w tatuażu… To musiało boleć! My w międzyczasie czekając na fi nał tej wesołej fuzji mieliśmy jeszcze jedną przygodę. Chcieliśmy zrobić kilka zdjęć przepięknie podświetlonych w nocy fortyfikacji. Zaparkowaliśmy nieopodal, jak się szybko przekonaliśmy, więzienia. Czy potraficie sobie wyobrazić, jak na starych filmach, więzienne okno na drugim piętrze z którego zwisają trzy związane ze sobą prześcieradła? Dla tego widoku warto było jechać do Belfort, bo być świadkiem klasycznej ucieczki z więzienia we współczesnych czasach to coś niebywałego! Faktem jest, że tej nocy z tamtejszego więzienia ktoś po prostu zbiegł… My wróciliśmy do hotelu, by rano wyruszyć w długą podróż powrotną. Ps.

Belfort Tattoo Family będą również gośćmi Tattoofestu w Krakowie. Mamy nadzieję, że poczują się u nas jak w domu, że nasze zabytki zrobią na nich wrażenie co najmniej takie, jak na nas ichniejsze, a poziom pokazywanych przez tatuatorów prac ich najzwyczajniej zawstydzi! Wielkie podziękowania za gościnę i naprawdę dobrą organizacyjnie imprezę! Radek


TATTOOFEST 57

Steven Chaudesaigues, Graphicaderme, Francja - I miejsce the Best Of Big

Ratz, Germany - III miejsce The Best Of Sunday

David , Graphicaderme, Francja - I miejsce The Best Of Colour

Sisson, Insolit Tattoo, francja - III miejsce The Best Of Black & Gray


TATTOOFEST 58

Christian N’guyen, Inkvaders, Szwajcaria - III miejsce The Best Of Colours

Tiraf, Memory Steel, Francja & Davee, Kult, Polska

BEST OF DAY SATURDAY Csaba Mülner - Pro Art tattoo - Hiszpania Jo Harrison - Modern Body Art - Wielka Brytania Anthony Yacar - One Flame tattoos - Francja BEST OF DAY SUNDAY Csaba Mülner - Pro Art tattoo - Hiszpania Merry - Merry tattoo - Francja Ratz - Ratz und Rübe Tattoos - Niemcy BEST OF SHOW Sulu’ape Pili Mo’o - Hiszpania BEST OF COLORS David Kostes - Graphicadermes - Francja Steven Chaudesaigues - Graphicadermes - Francja Christian N’guyen - Inkvaders - Szwajcaria BEST OF BLACK AND GREY Sissou - Insolit Tattoo - Francja Merry - Merry tattoo - Francja Sissou - Insolit Tattoo - Francja BEST OF BIG TATTOO Steven Chaudesaigues - Graphicadermes - Francja David - David tattoo Corporation - Francja Cedric - Bodyscalp tattoo - Francja


David, David Tattoo Corporation, Francja - II miejsce The Best Of Big

Jo Harrison, Modern Body Art, Anglia - II miejsce The Best Of Saturday

Merry, Merry Tatto, Francja - II miejsce The Best Of Sunday

Cerdic Colombe, on the roud, Francja - III miejsce The Best Of Big

TATTOOFEST 59




kudi chicks

Mandy ma 22 lata, pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, dokładnie z New Jersey. Dziś występuje w naszym magazynie jako Kudi Chick, być może kiedyś pojawi się jako utalentowana tatuatorka takie jest właśnie marzenie Mandy.

Kryś: Jesteś jeszcze dość młodą osobą, a już masz całkiem sporo tatuaży. Kiedy odkryłaś tatuowanie? Mandy: Zawsze uważałam, że tatuaże są ekstra! Pierwszy tatuaż zrobiłam w wieku 14 lat, posługując się fałszywym dowodem. Była to gwiazdka po lewej stronie pleców. Chciałam być pierwszym dzieciakiem w ogólniaku, który będzie miał tatuaż i udało się. Od tamtej pory nie chcę i nie mogę przestać, będę się tatuowała póki starczy mi miejsca! Kryś: Kto wykonuje twoje tatuaże? Patrząc na prace, które masz na sobie, widać rękę wielu artystów i bardzo różnorodny klimat. Mandy: Mam tatuaże od mojego chłopaka Jima White’a, a także Stacy McCleaf, Tima Kerna, Dana Henka i innych. Pierwsze moje tatuaże powstawały w lokalnych studiach w Nowym Jorku i Jersey. Im bardziej w to wnikałam, tym bardziej zaczęło mnie interesować kto będzie TATTOOFEST 62


mnie tatuował i zaczęłam poszukiwać tatuatorów robiących prace w stylu, który mi odpowiada. Lubię różnorodność, myślę, że posiadanie tatuaży od jednego tatuatora jest raczej nudne. Kryś: Jak wybierasz wzory? Są to szybkie, spontaniczne decyzje, czy raczej coś mocno przemyślanego? Mandy: Zwykle najpierw myślę nad tym co bym chciała, a później kto będzie najlepszy w roli wykonawcy. Lubię mroczne obrazy i gotycką kulturę, co ma odzwierciedlenie w moich tatuażach. Zawsze są to unikalne wzory, zaprojektowane specjalnie dla mnie przez tatuatorów. Mam kilka z wizerunkami zombie, w kilku różnych stylach. Mój chłopak Jim White, również uwielbia ten motyw, szczególnie różne potwory ze starych rysunków. To on zaprojektował moją „zombie girl”, którą mam na lewym ramieniu. Jest to coś zupełnie innego od podejścia Dana

Henka, który zrobił mi kolorowy portret Chop Topa i Nubbinsa z „Teksańskiej masakry piłą łańcuchową”. Moim najnowszym nabytkiem jest (na razie) kontur, do motywu policjanta z kulą w głowie, czytającego „Vigilante justice”. Mimo, że wszystkie te tatuaże wydają się podobne, każdy z artystów dodał coś swojego, dzięki czemu są unikatowe. Szukam wciąż kolejnych tatuatorów, od których chciałabym mieć tatuaże. Kryś: Skąd twoja fascynacja horrorami? Co jeszcze cię kręci? Mandy: Zawsze lubiłam horrory i ogólnie mroczne rzeczy. Nie wiem skąd to się bierze, ale myślę, że częściowo stało się tak dzięki mojemu dzieciństwu. Niczego mi nie zakazywano, wręcz przeciwnie, mogłam robić co chciałam i lubić rzeczy, które mi się podobały. Sztuka miała na mnie duży wpływ, prawie jak religia dla religijnej osoby. Żyję i oddycham

sztuką. Staram się nią otaczać tak często, jak jest to możliwe. Ogólnie sztuka, której jestem entuzjastką, nie ważne czy to będą religijne obrazy czy nowoczesny lowbrow, podąża w mroczną stronę. Kryś: Wiem, że malujesz obrazy, opowiedz coś o nich. Mandy: Większość moich obrazów to mieszanka wpływów Renesansu i Baroku z domieszką nowoczesności. Podczas malowania, odwołuję się do klasycznego sposobu portretowania. Ostatnie moje prace to portret Jezusa czy Świętej Trójcy z dodatkiem komicznych elementów. Będzie można je zobaczyć od 15- go maja w George Segal Gallery w Montclair w New Jersey. Pomijając humor i obrazoburczość tej serii, moim celem jest malowanie obrazów, które miło się ogląda. Zamierzam wykorzystać doświadczenie malarskie w tatuowaniu jak tylko skończę staż u Stacy McCleaf.

TATTOOFEST 63


www.myspace.com/choptopsgotagirlfriend

chicks

kkudi TATTOOFEST 64

Kryś: Czy udało ci się już sprzedać, któryś z twoich obrazów? Mandy: Pokazywałam swoje prace kilka razy zeszłego roku, ale jeszcze żadnej nie sprzedałam. Chciałabym sprzedawać moje obrazy, ale czekam z tym, póki nie wystawię ich w przyzwoitej galerii sztuki, wtedy będę mogła uzyskać dobrą cenę. Spędzam godziny z każdym z obrazów i zanim danego nie pokocham całkowicie, nie uważam go za skończonego, więc nie chcę sprzedawać ich za grosze - byle szybko. Fakt, jeden sprzedałam a właściwie wymieniłam za tatuaż u Stacy McCleaf! To był dobry interes!!! Kryś: Z racji swojego wieku pewnie jeszcze się uczysz? Mandy: W maju tego roku bronie tytuł licencjata na uczelni plastycznej. Malarstwa uczyły mnie dwie cudowne kobiety Julie Heffernan i Alyssa Monks. Czas spędzony na uczelni był czymś wspaniałym. Uczyłam się rzeczy, których chciałam się uczyć, a te dwie niesamowite osoby udzieliły mi mnóstwo rad i nauczyły swoich sztuczek. Jestem zwolenniczką schematu, w którym najpierw uczysz się i zdobywasz wszelkie możliwe informacje na temat dziedziny, w którą chcesz wkroczyć. Julie mawiała


kudi c chicks

„Najpierw musisz nauczyć się zasad, żeby móc je później łamać”. Zamierzam zrobić tak samo w kwestii tatuowania… Kryś: Czyli mam rozumieć, że swoją przyszłość wiążesz z zawodem tatuatora? Mandy: Tak. Jak tylko skończę szkołę, zaczynam staż w „Chrome Gardens Tattoo”. Właścicielka Stacy McCleaf zatrudnia mojego chłopaka Jima White’a (który tatuuje ponad 11 lat) jako artystę, a ja będę stażystką. Mamy zamiar zbudować naprawdę solidną grupę artystów w Gettysburgu wspierających i uczących się nawzajem. Nic nie jest bardziej produktywne niż grupa ludzi wprowadzających własny styl, dzieląc się wiedzą i umiejętnościami z innymi. Spójrzmy na jakikolwiek mocny ruch w sztuce, zawsze był on zapoczątkowany przez grupę przyjaciół, budujących wspólnie swoje imperium. Stacy jest świetną artystką i fajną laską pracującą w zdominowanej przez mężczyzn branży i dającą sobie świetnie radę. Mój chłopak jest kolejną postacią, od której dużo się nauczyłam. Wielcy artyści nie boją się pokazywać innym sekretów swojej „magii”, ostatecznie każdy dochodzi do momentu, w którym wypracowuje własne techniki i własny styl. Uwielbiam malować, ale nie ma niczego na świecie co chciałabym robić bardziej niż tatuować! Kryś: Jesteś w naszym magazynie, ponieważ twoich zdjęć jest sporo w internecie i nietrudno było cię zauważyć. Czy modeling to twoje hobby? Mandy: Modeling to dla mnie hobby, albo może zły nawyk?! Wszystko zaczęło się od chęci pokazania moich tatuaży. Przeglądając pisma o tatuażach zastanawiałam się „dlaczego nie ma tam moich prac”? Wszystko od tego czasu się rozwinęło, lecz modeling nie jest moim priorytetem. Najbardziej skupiam się teraz na malowaniu, nauce tatuowania i pomaganiu moim przyjaciołom w studio. Nigdy nie miałam rozbieranych sesji, nie pojawiałam się na portalach z tego typu zdjęciami, nie chcę być kojarzona z tym typem modelingu. Każda z sesji, które odbyłam, była zabawna i zrobiona z wyczuciem, przede wszystkim jestem artystką a nie „wytatuowanym kawałkiem cycka”. Kryś: Co dziewczyna z Jersey wie o Polsce? Mandy: Nie wiem zbyt wiele o Polsce, ale podoba mi sie wasz magazyn i chciałabym kiedyś zjawić się na waszej konwencji tatuażu, jak tylko zacznę pracować u boku Jima i Stacy! Kryś: Co chciałabyś powiedzieć na koniec naszej rozmowy? Mandy: Podsumowując, jestem fajną dziewczyną, która wiele lat temu zaczęła fascynować się sztuka i tatuażami. Jest to coś, co zawsze będzie mi towarzyszyć na mojej skórze, w sercach ludzi których kocham i w moim własnym. Do zobaczenia! Foto: http://web.mac.com/robinsouma

TATTOOFEST 65


W K

olejny wspaniały dzień rozpoczęty medytacją nad papierosem i kawą. W dobie dążenia do zdrowego trybu życia, moje przyzwyczajenia to woda na młyn wszystkich peplologów i marud, lubiących przypierdzielać się na spotkaniach towarzyskich do palaczy z kretyńskimi pytaniami. Odnoszę wrażenie, że stwierdzenie „palenie zabija” jest równoznaczne z odnalezieniem Atlantydy. Wiem, że to nie jest ani zdrowe, ani mądre, ale to moja sprawa, a nie jakiegoś pożeracza kiełków i guzik mu do tego. Delektując się morderczą kofeiną dybiącą na moje serce, postanowiłem włączyć telewizor i dowiedzieć się, czy mam jeszcze po co jechać do pracy. Przewertowanie z grubsza wiadomości wzbogaciło moją wiedzę o kolejne wykrycie afery, która i tak nigdy nie wniesie nic do mojego życia, dowiedziałem się o kolejnej utarczce słownej miłośników koryta (polityków), cenie półtuszy wieprzowej oraz kilku innych, totalnie nieprzydatnych informacji. Wstałem nieco wcześniej, dlatego musiałem zmarnować trochę czasu i powoli kończyły mi się pomysły jak to zrobić. Pojawienie się w pracy na czas lub - co gorsze przed czasem było by strzałem w kolano. Jak wiadomo nadgorliwość gorsza jest od faszyzmu. Nie byłem jednak gotowy na szok w postaci telenowel, zdecydowałem się na telewizję śniadaniową. Na początku zastanawiałem się, czy te programy mają choć odrobinę sensu. Nie rozróżniam absolutnie gwiazd seriali, dlatego trudno o zachwyt, że gościem programu jest ta Marta, co grała Angelikę w tym serialu o 18.00… W tym momencie mój mózg wyłączył się i słyszę jedynie szum fal… Okazało się, że tematy rozmów są tak samo miałkie, jak i goście tych programów. To po co to do cholery jest?! Przeżuwając bułeczkę z czymś tam lub zażerając płatki z mlekiem nie lubimy robić tego w kompletnej ciszy. Fajnie nawet, jak rozprasza nas mucha, a nie gdy morduje poranna cisza. Cała śniadaniowa TV to taka forma szumu, który pozwala na skoncentrowaniu się na czymś zupełnie innym. Słyszymy dyskusje o tym, jakie kto w domu piecze ciasta, ale nie słuchamy. Jest to zwyczajnie zbędne, tak można stracić około 4 godzin. Nie jestem wrogiem takiego zapychacza czasu antenowego, bo gdyby od samego rana bombardowali polskim kinem, które jest tak lekkie i zwiewne jak kowadło, znacząco wzrósłby chyba odsetek samobójstw wśród gospodyń domowych. TATTOOFEST 66

racając do domu po owocnym, lecz jakże upierdliwym dniu, czuję się czasem jak bohater „Gladiatora” w finałowej scenie. Jestem tak samo zamroczony i odporny na bodźce z otoczenia… Upadam na kanapę i jeśli tylko zdążę, włączam pudło aby się dobić i przypadkiem nie rozbudzić. Tak któregoś dnia trafiłem na „Miami Ink”. Generalizując, wziąłem to za kolejną papkę z cyklu „Cóż to za dziwactwa?”, ponieważ telewizja często tak traktuje temat modyfikacji ciała. Na szczęście programy z cyklu „Dewoty TV” odchodzą już do lamusa. Zacząłem oglądać to reality show z coraz większym zaciekawieniem, ponieważ stanowi on dosyć istotny przełom w postrzeganiu takiego biznesu jak salon tatuażu. Potem postanowiłem poczytać jakieś opinie ludu na temat tego programu. Faktycznie branża poniekąd wzgardziła tym wytworem, Kółko Wzajemnego Krytykanctwa pisało jak zawsze - marny poziom prac… Choć dało się słyszeć głosy, że to swego rodzaju klin wbity w szare masy. Ogromna rzesza klientów salonów tatuażu oglądała ten program i w jakiś sposób próbuje się utożsamiać z klientami przewijającymi się w programie. Kiedy rozmawiałem z kilkoma właścicielami salonów w Polsce, niemalże zgodnie uznali oni, że taki program to spory przełom. Jednocześnie wyrazili żal, iż prawdopodobnie na polską odmianę tego będzie trzeba jeszcze trochę poczekać. Może i dobrze, z naszym przeczuleniem historycznym co trzeci odcinek to byłby tatuaż patriotyczny. Początkowo jeżyła mnie doklejona do każdej pracy filozofia. Po jakiego grzyba, do każdej pracy pisać wypracowanie? Podobało mi się i już, a nie że każdy kwiatek coś oznacza. Jeden pąk to rok walki z trądzikiem… Z czegoś trzeba było setkę złożyć - klient pogada chwilę, komentarz tatuatora, przekrojówka na koniec i już jest konkretny fragment. Poziom prac to pożywka dla miłośników rozkładania obrazów na części pierwsze, prace prezentowane raz były lepsze, raz poprawne i tyle w tym temacie w zasadzie. Spodobała mi się jeszcze jedna rzecz: prezentowane były wszystkie prace, od literki po całe rękawy. Multum ludzi nigdy nie było w salonie tatuażu, a bardzo by chciało. Brakuje im odwagi, bowiem przez swoją czystą skórę czują się w tym miejscu zwyczajnie gorsi. Kiedy na ekranie TV pokaże im się, że tam nikt nie śmieje się z tego, iż klient wyrzuca z siebie wypracowanie na temat jednej, małej literki, przełamują się i zaczynają traktować studio jak coś normalnego. Okazuje się, że tam też siedzą ludzie a nie zwierzęta, potrafią oni mówić oraz często mają pojęcie o sztuce. Nie każdy tatuator to kacap burczący coś pod nosem albo artysta biegający w szaliku latem.

B

ardzo pozytywnym zjawiskiem jest też przygotowanie się klienta do odwiedzenia studia. To nie wycieczka „na pałę” i liczenie na szczęśliwy traf. Ktoś zadaje sobie trud, żeby odnaleźć jakiś zarys tego, co chciałby mieć na skórze. Następna niespodzianka to zrozumienie przez samego klienta, że to zarys a nie gotowy motyw, który ma być dokładnie przeniesiony na skórę. Niby to wszystko banalne i powinno być oczywiste… Owszem, ale dla tych, co mają coś wspólnego z tatuażem, dla reszty to czarna magia.

D

zięki świadomości, że sami nie siedzimy w studiu, a na kanapie w domu, niejako oswajamy się z rzeczywistością panującą w tak specyficznym miejscu. To urok wszystkich reality show, możemy wybrać czy chcemy razem z uczestnikami przeżywać ich radości i dramaty czy też zmieniamy kanał i gapimy się na telezakupy. Pomimo dużej grupy malkontentów, program ten już podbił serca sporej grupy telemaniaków, dalsze jojczenie będzie jedynie pomagać „Miami Ink” i innym tego typu programom. Wszyscy, którzy się opierali do tej pory, wreszcie zdecydują się obejrzeć taki program i jest spora szansa, że im się on spodoba. Tutaj też mały apel do tatmajstrów: postarajcie się nie spieprzyć wykreowanej zasady uprzejmości dla każdego klienta. Zamiast rechotać się z pomysłów kogoś, próbujcie nakierować go na coś, co będzie wyglądać super, a i dla Was nie będzie mordownią. Ja czekam na jakiegoś młodego, zdolnego producenta, który zrealizuje polską wersję takiego programu. Na bok odejdą tańce i żonglerka, a cały kraj będzie gapił się na pracę tatuatorów gdzieś tam w Polsce. Póki co, jestem skazany o poranku na kanały informacyjne, w nadziei, że choć tutaj nie zaatakują mnie dobrymi radami na temat wieszania zasłonek. Dante justyn_1@tlen.pl



TATTOOFEST 68

Adolf, Warszawa

Kosa, Artline, Rybnik

Adolf, Warszawa

Broda, Blackstar, Warszawa

Broda, Blackstar, Warszawa

Broda, Blackstar, Warszawa


Bart, Bart Tattoo, Szczecin

Kosa, Artline, Rybnik

TATTOOFEST 69

Darecki, Darkness Tattoo, Ĺšwidnica

Anabi, Anabi - Tattoo, Szcvzecin


Bartek, Gulestus, Warszawa

Bartek, Gulestus, Warszawa

Bart, Bart Tattoo, Szczecin

Kosa, Artline, Rybnik

TATTOOFEST 70 Bartek, Gulestus, Warszawa


TATTOOFEST 71

Andrzej „Leńu” Leńczuk, Alien Tattoo, Wałbrzych


Czas dopełnić obowiązku i porozmawiać z ojcem dyrektorem… przepraszam założycielem Tattooarta. Człekiem szlachetnym i opanowanym, najszybszym adminem, szczęśliwym posiadaczem SUBARU IMPREZA, oraz kilku niezłych wrzutek na swym ciele.

TATTOOFEST 72

nnee ww s s

wwwww. t a t t o o a r t. p l w.tat tooar t.pl

Raga - szybszy od Lombardo (ex- SLAYER) nawet autofocus nie jest tak szybki, no może Chuck Norris jest tak samo szybki.

BIO: Radek „Raga” Nierychło Urodzony na Śląsku, ale jednak „Kreucok” Ćwierć wieku i trochę za sobą Rock’n’roll wymieszany z benzyną we krwi Złotousty, ordynarny, miły ;)


TATTOOFEST 73

www.tat tooar t.pl





Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.