CENA: 13zł w tym 8%VAT NR 45/01/2011 STYCZEŃ
ISSN 1897-3655
INDEKS 233021
56
68
6
8
6 8
Newsy i słowo od redakcji
22 28
Jason Butcher
34 40
Alexandre Wuillot z „La main bleue”
46 54 56 62 68
Cang Long z Szanghaju
Berlin 2010 - Relacja z 20. edycji festiwalu Paweł Gawkowski z białostockiego „Panteonu” Street Art - Europejska Fundacja Kultury Miejskiej Street Team - Grzesiek „Leon” Warchoł AKA Berlin - Jessica Mach Kudi chick - Aima Ciekawe/nadesłane
CO
WA N
IE RE GR DA AF Rad KC IC J o ZN Kry sław A: styn Bła E: szc aS As zym zyńs ia ki czy k REDA K Aleksa TOR NAC ZE ndra S koczyla LNA: s
WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków
st.eu attoofe www.t t@gmail.com s tattoofe
Redak nieza cja nie zw r m a redag ówionych, ca materiałó owania zastrz w eg in n a ie a s d o o e d zamie powiada z słanych tek bie prawo a s stów z c z o nych r treść eklam .
RA
Max : Intro .com.pl DRUK ax ntrom www.i A: AM KL I RE com NG ail. ETI @gm t RK MA oofes : Y tatt IC et), : hy N to .n f o r ap W g A O a, k o t C g za D K ho A a s R ), R .ja Ł A ck P O K te ŁP pl w y Ó art. (ww Vo SP a. k W fal sza LI (3 a A k zJ ST are as D uk Ł
OP
ISSN 1897-3655
40
34
52 22
28
magazyn dla ludzi kochających tatuże
62
46
polski
54
polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże
J
utro Sylwester, kiedyś o tej porze robiłabym tak zwane podsumowanie roku, ale tym razem wyjątkowo nie czuję takiej potrzeby. Napiszę tylko, że w kwestii naszej pracy nastąpiło kilka znaczących zmian. W redakcji nie pracuje już Bam, który w tym momencie próbuje sił jako tatuator, nie pozostaje mi więc nic innego, jak życzyć mu powodzenia i spełnienia w nowej roli. Zmieniła się także lokalizacja naszej redakcji, od nowego roku urzędujemy z Olą w bardziej undergroundowym miejscu. Krótko mówiąc zapraszamy piętro niżej, do wymalowanego i urządzonego naszymi małymi rączkami lokum. Z rzeczy bardziej prywatnych pragnę powiedzieć, że na zawsze niezapomniane pozostaną moje pierwsze służbowe wyjazdy z Olą i poznawanie coraz to nowych zakątków Niemiec. Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele takich chwil, a za wszystkie minione dziękuję! Chcąc nie chcąc, 45. numer rozpoczynamy wspomnieniem wydarzeń minionego roku, a mianowicie dwudziestej edycji konwencji w Berlinie. Jak zawsze pojawiło się tam sporo naszych rodaków, wiem że byli także tacy, którym mimo najlepszych chęci nie udało się dotrzeć. Mam nadzieję, że te kilka stron w jakiś sposób im to wynagrodzi. Kolejna porcja zdjęć prac z Berlina w następnym numerze w dziale „No Comments”. Na kolejnych kartach prezentujemy nieco mroczne prace kolesia z nieprzeciętną brodą, czyli Jasona Butchera. Tak się złożyło, że pod koniec roku bywaliśmy z Jasonem na tych samych imprezach, czego naturalnym następstwem jest właśnie ta publikacja. Dalej wypowiedział się Paweł ze studia „Panteon”, człowiek dla którego rok 2010 był na pewno bardzo udany. Jego debiut na konwencji w Grudziądzu odbił się szerokim echem i zmotywował Pawła do jeszcze cięższej pracy,
TATTOOFEST 6
której efekty znajdziecie w magazynie. Kolejnym po Jasonie często spotykanym bohaterem numeru jest Alexandre Wuillot, którego niektórzy z Was mogą pamiętać z zeszłorocznej krakowskiej konwencji. Warto zapoznać się bliżej z jego twórczością, gdyż zapowiedział, że odwiedzi nas ponownie. Materiał, z którego jestem dumna najbardziej, to wywiad z artystą z Chin, Cang Longiem. Raz na jakiś czas pojawiają się u nas tatuatorzy z najdalszych zakątków Azji, ale zawsze cieszy mnie możliwość przedstawienia kogoś takiego. No a po drugie, jego tatuaże mają coś, z czego nazwaniem mam problem, ale właśnie to „coś” po prostu mnie zaczarowało… Członkiem naszego street teamu stał się niepozorny, aczkolwiek całkiem solidnie wymalowany Grzegorz Warchoł. Przypominam, że jeśli ktoś z Was chce znaleźć się w wyżej wspomnianym dziale, niech nas o tym poinformuje. O chęci znalezienia się w TF napisała np. pani o nazwisku kojarzącym mi się boleśnie z moimi rodzinnymi stronami - Jessica Mach. W jej tatuażach królują ptaki i motywy graficzne, a całość prezentuje się całkiem interesująco. Drugą damą numeru jest oczywiście okładkowa Kudi, która na zawsze pozostanie jedną z moich ulubionych. Miałyśmy okazję poznać się osobiście już dość dawno temu, ale z uwagi na bardzo intensywne życie Aimy, dopiero teraz udało nam się zrobić coś wspólnie. W dziale „street art” jeden z przedstawicieli Europejskiej Fundacji Kultury Miejskiej opowiedział o jej celach i osiągnięciach. Oby więcej takich inicjatyw! Na koniec serwujemy dużą porcję ciekawych prac nadesłanych przez jakże zdolnych, polskich tatuatorów. Wszystkim czytelnikom życzę aby nowy rok był pełen tylko pozytywnych wrażeń. Krysia
S
imone i Volko ze studia Buena Vista Tattoo Club nie raz nas już zaskoczyli, ale zawsze miało to związek z ich niesamowitymi tatuażami. Tym razem zaserwowali nam zupełną nowość - płytę swojego autorstwa. Jest to muzyczny debiut tego utalentowanego duetu. Ich formacja nosi nazwę „Dobbs Dead”, wszystkie piosenki są napisane i wykonane przez Volkera i Simon, podobnie zresztą jak cała oprawa graficzna krążka. Na płycie znajdziecie jedenaście utworów, jeśli ktoś chce się dokładnie zapoznać z tekstami piosenek, ma taką szansę, bo wszystkie znajdują się w dołączonej książeczce. Muzykę, którą tam znajdziecie, sam Volker wręczając nam płytę określił jako „depresyjną”. Mieliśmy okazję przekonać się o tym słuchając jej w drodze z Berlina do Krakowa. Mimo tego, wszystkim fanom tej dwójki polecamy płytę o nazwie „Birth”.
W
2011 roku (jak zwykle) odbędzie się wiele tatuatorskich imprez. Zaplanowaliśmy liczne wyjazdy na konwencje już przez nas znane, a także na takie, na których jeszcze nie byliśmy. Jeśli chodzi o styczeń to postanowiliśmy nieco odpocząć i zebrać siły na luty, który zapowiada się bardzo ekscytująco. „Sezon konwencjowy” zaczniemy od odwiedzenia niemieckiego Drezna, następnie zaglądniemy do Mediolanu, gdzie po raz pierwszy TF będzie miał swój boks, a skończymy na odwiedzeniu Tattoofestivalu w Łodzi. W marcu czeka nas kolejna wizyta w Lipsku, a następnie pierwszy raz będziemy mieć przyjemność brać udział w imprezie odbywającej się w Budapeszcie. Konwent w stolicy Węgier będzie miał międzynarodowy charakter, a swój udział zapowiedziało wielu znakomitych tatuatorów. Ze względu na uroki miasta i niewielką odległość, szczególnie polecamy Wam to wydarzenie. Na koniec zdradzę, że weźmiemy udział w drugiej odsłonie bardzo rockowej konwencji w niemieckim Chemnitz, czeka nas jeszcze wizyta w Erfurcie i austriackim Gleisdorf. Wszystkie te wydarzenia będziemy na bieżąco relacjonować na łamach TF. Do zobaczenia gdzieś w Europie!
Prenumerata
Tattoo Fest!! 1.
Prenumerata: • Koszt jednego magazynu to 13 zł • Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie • Istnieje możliwość zakupu archiwalnych numerów • Po wpłacie na konto przesyłka na terenie kraju gratis • Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty • Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!! Zamówienia: 12 429 14 52, 502 045 009 tattoofest@gmail.com Wpłata: Przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków Przelewem na konto: Radosław Błaszczyński 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001 • Dopisz od którego numeru zamawiasz prenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.
2. Magazyn można także kupić
w formie elektronicznej na naszej stronie www.tattoofest.eu/sklep • Koszt jednego wydania to 10 zł • Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader • PDF’y magazynu nie nadają się do druku Tę opcję szczególnie polecamy osobom przebywającym za granicą
TATTOOFEST 7
W
pierwszy weekend grudnia, już tradycyjnie wybraliśmy się do niemieckiej stolicy, by wziąć udział w kolejnej, tym razem wyjątkowej, bo okrągłej 20. edycji jednej z najstarszych tatuatorskich imprez w Europie. Do konwentu w Berlinie chyba zawsze będę miała największy sentyment. Po pierwsze dlatego, że była to moja pierwsza, „służbowa” konwencja zagraniczna, na której miałam możliwość poznania wielu tatuatorów, z którymi kontakt utrzymuję po dziś dzień. Pod tym względem Berlin nigdy się nie zmieni, tam artyści nigdy nie zawodzą (wyjątki są rzadkością). Nie tylko można poczuć się tam niemal jak w domu, ale też poznać, czy podpatrzeć kogoś nowego. Po drugie, Berlin to jedno z miejsc, do których jeździliśmy jako TattooFest Family, czyli zaliczaliśmy szalone, grupowe wyjazdy w najlepszych składach. W tym roku nastąpiło kilka poważnych zmian…
Modelka Adriaana
Przede wszystkim, w podróż udaliśmy się w nieco mniejszym składzie. Do auta zapakowała się „liczna” redakcja magazynu oraz „Kult Tattoofest” w osobie Izy, Pitiego i Edka. Jechaliśmy też do zupełnie nowego miejsca. Po latach, organizator Frank Weber postanowił przenieść imprezę z klimatycznej Areny do jednej z hal nieczynnego lotniska Berlin Tempelhof. Dojazd i odnalezienie miejsca, w którym odbywała się konwencja, podobnie jak w przypadku starej lokalizacji, nie sprawiły żadnego kłopotu. Sam budynek różnił się już znacząco. Do największych zmian na pewno zaliczyć trzeba podział na dwa główne pomieszczenia, w jednym znaleźli się wszyscy tatuatorzy, sprzedawcy sprzętu, kolczyków i akcesoriów do piercingu, a także część sprzedawców z odzieżą. Ich reszta, w tym i my, została ulokowana w drugiej hali, gdzie znajdowała się scena, na której odbywały się konkursy oraz inne atrakcje konwentu. Możliwości nowego lokum zostały niemal całkowicie wykorzystane TATTOOFEST 8
TATTOOFEST 9
Kolejna stopa Edka Jury i nagrodzeni
George Mavridis
Kiciuś :)
zdjęcie numer 6
Prawie jak na Floriańskiej
Publiczność
TATTOOFEST 10
Tofi, Ink-Ognito, Polska
George Mavridis, Tattooligans, Grecja
Andrzej Leńczuk, Alien, Polska
Niki Norberg, Heidi Hay Tattoo, Szwecja
Andrea Lanzi, Antikorpo, WĹ‚ochy Anabi, Anabi-Tattoo, Polska
TATTOOFEST 11
Georgi Tattoo, Moskwa, Rosja
Fadi, Triptyc Tattoo, Szwajcaria
Krzysiek, Azazel, Polska
Alex, Rites of Passage
TATTOOFEST 12 Volko, Buena Vista Tattoo Club, Niemcy
Patrick, Tattoo Devil, Niemcy
Gieva, Status, Rosja
TATTOOFEST 13
Andre, Viking Tattoo, Rosja
Niki Norberg, Heidi Hay Tattoo, Szwecja
Adriaan Machete, Kreuzstich Tattoo, Niemcy
Noi Siamese 3, 1969 Tattoo, Norwegia
poprzez przerobienie mniejszych pomieszczeń na bary, miejsca gdzie można było się przekłuć, galerię czy pokój zabaw dla dzieci. Bardzo fajnym akcentem miasteczka tatuażu, w które zamienił się na te 3 grudniowe dni stary hangar, było nadanie alejkom nazwisk tatuatorów, którzy kładli podwaliny pod tą branżę. Powstała np. Aleja Samuela O’Reilly, tatuatora i wynalazcy maszynki rotacyjnej, którą opatentował w 1891 roku. Nowa hala była dość wysoka i jasna, dodatkowo oświetlana po zmroku (niestety nie w części ze
TATTOOFEST 14
sceną, gdzie podczas atrakcji, po przygaszeniu świateł było zdecydowanie za ciemno). Zawsze przy takiej powierzchni pojawia się temat panującego „klimatu”. Ja nie mogłam przekonać się do nowego miejsca w piątek, później było już lepiej i udało mi się nawet docenić walory Tempelhof. Niestety, to co bardzo zaskoczyło chyba nas wszystkich, to niedociągnięcia organizacyjne, których nie spodziewaliśmy się po niemieckiej, a w dodatku tej berlińskiej konwencji z tak długimi tradycjami. Nie do końca można kłaść na karb nowego
miejsca chaos jaki wiązał się z brakiem opisu stanowisk, godzinnym staniem w kolejce, by uzyskać błędne informacje dotyczące lokalizacji boksu, czy w ogóle brakiem miejsca dla niektórych wystawców. Ponadto sprawą dziwną i niewytłumaczalną było skończenie się właściwych dla wystawców opasek. Nie uniknięto także problemów z zasilaniem i prądem, na których rozwiązanie tatuatorzy musieli dość długo czekać, bądź interweniować sami. Do tego uciążliwe były niezapowiadane zmiany programu, szczególnie kłopotliwe
Lars Uwe, Loxodrom Tattoo, Niemcy
dla artystów i modeli oczekujących na prezentację prac i wyniki konkursów. Najbardziej dotkliwym okazało się niedzielne, nagłe ogłoszenie wcześniejszego zamknięcia hali, gdzie pracowali artyści. Decyzja ta zastała niektórych z odbitymi wzorami, bądź w trakcie tatuowania. Nie wszystkim udało się skończyć na czas, także niedzielne „Best of Day” prezentowało się dość mizernie - pokazano zaledwie kilka tatuaży. Na szczęście w innych konkurencjach nikt nie mógł czuć się zawiedziony i możemy mówić o berlińskiej normie,
TATTOOFEST 15
Tofi, Ink-Ognito, Polska
Miss Nico, All Style Tattoo, Niemcy
czyli kilkunastu świetnych pracach w każdej kategorii. Na mnie największe wrażenie zrobił jeden z tatuaży Dena Yakovleva, którego mieliśmy przyjemność prezentować już na łamach TF, ale widok jego dzieła na żywo i stwierdzenie, że nie stosuje żadnych magicznych sztuczek photoshopa, dało mi dużą satysfakcję. Ponadto scena należała do innego z naszych bohaterów, czyli George Mavridisa z greckiego „Tattooligans”, zdobywcy tegorocznego „Best of Show”. O ile w zeszłym roku wśród nagrodzonych królowali
TATTOOFEST 16
Polacy i co chwilę w trakcie odczytywania wyników mogliśmy słyszeć „aus Polen”, a po nim komentarze, że „Berlin” staje się polską konwencją, w tym roku nagrody rozłożyły się bardziej równomiernie. Mimo tego oczywiście wielkie gratulacje należą się naszym tatuatorom: Andrzejowi Leńczukowi za „Best of Day” w piątek, Tofiemu za I miejsce w „Color” oraz II w „Small”, Anabiemu, który zdobył najwięcej nagród, czyli po dwie w „Black & Grey” (I i II miejsce) oraz „Crazy” (I i II miejsce), Gonzowi za II miejsce w „Individual”
i Leszkowi Jasinie za I miejsce w „Biomechanic”. Scena to także tradycyjne już Art Fusion, w którym biorą udział zaproszeni tatuatorzy, wybór Tattoo Queen, suspension, nie zabrakło Ski Kinga, który zawsze bardzo podoba się publiczności, czy tradycyjnych tahitańskich tańców. Świetnie w żywiołowym show zaprezentowało się AC/DC tribune band, wykonujące klasyczne numery dziadków hardrocka. Te atrakcje oglądało jakby mniej znajomych twarzy, a język polski nie był słyszalny jak rok temu na każdym kroku, ale jednak…
Dziękujemy bardzo chłopakom z „Cyber Tattoo” za nieocenioną pomoc! Pozdrawiamy Was serdecznie! Pozdrawiamy także wszystkich spotkanych znajomych, z którymi miło spędziliśmy czas.
Anabi, Anabi-Tattoo, Polska
Berlin to Berlin. W przypadku każdej konwencji, które niestety z czasem powszednieją i nie budzą już takich emocji jak niegdyś, ta pozostanie zawsze wartą odwiedzenia. Ola
TATTOOFEST 17
TATTOOFEST 18
Dumny Andrzej Leńczuk
Anabi przy pracy
Efekt Art Fusion
Tattoo Queen
Frank Weber - organizator konwencji
Stały bywalec niemieckich konwencji
Noi Siamese 3
Luk z Art Force
Tofi
Piti Fat
TATTOOFEST 19
Enzo na scenie
Jasona Butchera zdarzyło mi się spotkać ostatnio kilkakrotnie na zagranicznych konwencjach… już nawet nie pamiętam gdzie i kiedy. Mam w głowie jakiś dziwny stereotyp czy pogląd, że tatuatorzy pracujący w mrocznym klimacie są mało przyjacielscy i ciężko się z nimi dogadać i naprawdę nie wiem, skąd mi się bierze ta głupota, bo ani raz nie znalazło to potwierdzenia w życiu. Współpraca z Jasonem przebiegała wzorowo, a ostatnie słowa wywiadu sprawiły, że zrobiło mi się bardzo miło… TATTOOFEST 22
Krysia: Jak długi jest twój staż w branży tatuatorskiej? Na jakie poszczególne etapy mógłbyś go podzielić? Jason: Pierwszy tatuaż na moim ciele pojawił się w 1988 roku, bardzo zaintrygował mnie proces jego tworzenia i pomyślałem, że sam też mógłbym spróbować. Później zapomniałem o tym na kilka lat, do czasu kiedy moja siostra zaczęła się tatuować. Kupiła kilka branżowych magazynów i temat powrócił, ale prawdziwą motywacją do podjęcia nauki był widok prac Paula Bootha, Jacka Rudy’ego i Tin Tina. Uczyłem się sam i był to dość powolny proces, bo nie miałem dobrego sprzętu. Nie poddawałem się jednak, bardzo zależało mi żeby dowiedzieć się wszystkiego. Pracowałem jakieś 5 lat zanim w 1999 roku otworzyłem „Immortal Ink”. Tatuowałem w małym mieście przez 10 lat i dopiero rok temu przeniosłem się do większego studia w pobliskim Chelmsford. Krysia: Czy to dobre miejsce dla studia tatuażu, lepsze od samego Londynu? Jason: Chelmsford jest świetnym miejscem do prowadzenia interesu. Mieszkam 15 minut od studia i każdego dnia
mogę chodzić do pracy. To dość duże miasto, a do centrum Londynu jedzie się tylko 35 minut. Znaleźliśmy dla siebie idealną lokalizację! Krysia: Jakie jest studio, w którym pracujesz, jakich skupia artystów? Jason: W tym studio pracuję od roku i uwielbiam je! Jest duże i jasne dzięki naturalnemu światłu. Pracujemy tam w sześć osób. Atmosfera jest świetna i co dzień powstają rewelacyjne prace, a to jest bardzo inspirujące. Każdy ma swój styl i przez to świetnie się uzupełniamy. Krysia: Twoje tatuaże to portrety, postacie, czaszki w odcieniach szarości - dlaczego wybrałeś właśnie taki styl? Jason: Zawsze kochałem rysować ołówkiem, naturalne więc stało się przeniesienie tego do tatuowania. Naprawdę bardzo poświęciłem się opanowaniu tego stylu w tatuażu, zajęło mi to kilka lat. Zawsze fascynowały mnie także horrory i moja ciemna strona zaczęła coraz bardziej wyłaniać się z prac, które wychodziły spod mojej ręki. Portrety i tatuaże realistyczne traktuję bardziej jako ćwiczenie techniki i cierpliwości w odwzorowywaniu detali,
a dodatkowo bardzo lubię się tym zajmować. Wykonywanie czaszek i mrocznych tatuaży sprawia mi prawdziwą przyjemność i pozwala na ujście kreatywności oraz pokazanie mojej prawdziwej natury. To, czego nauczyłem się w tatuażu realistycznym, pomaga mi w tego typu pracach uzyskać bardziej naturalny wygląd. Krysia: Lubisz w ogóle kolorowe tatuaże? Jak często je wykonujesz? Jason: Bardzo lubię prace w kolorze i robię je kiedy tylko pojawi się taka okazja. Pracuje dla mnie 5 tatuatorów i każdy z nich specjalizuje się w innym stylu, z czego przynajmniej 2 wykonuje świetne prace w kolorze. Jeszcze nie wiem za wiele o pracy z kolorem, ale uczę się tego przede wszystkim dzięki malarstwu olejnemu. Już nabyłem pewną wiedzę, ale nieco frustruje mnie to, że postęp nie przychodzi tak naturalnie jak było to w przypadku posługiwania się szarościami. Krysia: Twoje prace pełne są mroku i niepokoju. Lubisz straszyć? Jason: Bardzo podoba mi się ta uwaga, bo właśnie na emocjach staram się
koncentrować w moich pracach. Nie jestem zbyt dobry w okazywaniu uczuć poprzez słowa, mam nadzieję, że moje tatuaże robią to lepiej. Pozwalam, by moje odczucia i niepokój związany z życiem i śmiercią zostały odzwierciedlone w obrazach, i zdaje się że ludziom się to podoba. Jednym z powodów, dla których preferuję prace w odcieniach szarości jest możliwość dobitniejszego pokazania mrocznego nastroju. Kiedy zaczynam robić dokładnie to co lubię, staram się by tatuaż był jak dziwny sen, po przebudzeniu z którego czujesz się nieswojo. Lubię też piękne przedmioty, ale otoczone przez coś ciemnego i niepokojącego. Czasem zastanawiam się, co zmusza mnie do rysowania takich rzeczy, ale jest to po prostu coś co pojawia się naturalnie podczas procesu twórczego. Krysia: Jakie 3 cechy powinien posiadać dobry tatuaż? Jason: Powinien przede wszystkim wyróżniać się równowagą pomiędzy zdolnościami technicznymi, a pomysłem. Oczywiste jest to, że starania każdego tatuatora powinny koncentrować się na tworzeniu prostych linii, kładzeniu solidnego koloru oraz delikatnym cieniowaniu, TATTOOFEST 23
ale w tym samym stopniu praca musi być kreatywna, odwzorowywać przemyślenia i odczucia. Jeśli brakuje jednego z tych elementów, tatuaż po prostu mi się nie podoba. Znudziło mi się oglądanie idealnych pod względem technicznym kolejnych kopii prac innych tatuatorów. Jeśli chcesz być dobry, w takim samym stopniu musisz ćwiczyć kreatywność, jak i technikę. Krysia: Od 2 lat jesteśmy polskim dystrybutorem firmy Sullen. Widziałam w nowej kolekcji koszulkę twojego projektu. Opowiedz o tej współpracy. Jason: Uwielbiam firmę Sullen Clothing i jestem dumny ze współpracy z nimi. Po rozmowie z Ryanem okazało się, że są zainteresowani moją twórczością. Przekazałem im materiały i stworzyli naprawdę świetne koszulki! Kolejna pojawi się latem tego roku i mam nadzieję, że w przyszłości będziemy działać wspólnie więcej. Krysia: Wyjazdy, konwenty, guest spoty – jak często i dokąd podróżujesz? Jason: Odwiedzam dość dużo konwentów na całym świecie, około 8-10 w ciągu roku. To wspaniała szansa, żeby zobaczyć nowe miejsca i poznać ciekawych TATTOOFEST 24
ludzi. W ten sposób możemy też pozyskać nowych artystów, którzy chcieliby gościnnie tatuować w naszym studiu. Ostatnio odwiedzili nas Carlos Torres i Steve Soto. Krysia: Opowiedz o swoim malarstwie. Jason: Jak wspomniałem, malarstwo to dla mnie przede wszystkim świetny sposób, by nauczyć się posługiwać kolorem, ale też pozwala mi stać się lepszym tatuatorem. Poświęcam mu czas od około półtora roku, także wciąż pozostało mi wiele do nauczenia i odkrycia. Zawsze jednak fascynowało mnie malarstwo olejne i chciałem zapoznać się z tą techniką. Czerpię z tego dużo radości, od czasu do czasu sprzedaję jakiś obraz. Miałem na tyle szczęścia, by malować wspólnie z Jeffem Goguem i Shawnem Barberem i wiele się od nich nauczyłem. Krysia: Brałeś udział w seminarium Shawna… Jason: Nauka u niego była czymś niesamowitym. On jest bardzo utalentowanym artystą, podziwiam go i był to dla mnie prawdziwy zaszczyt. Nie mogę doczekać się kolejnego spotkania.
Krysia: Publikowaliśmy już obraz przedstawiający zęby i usta Joe Harrison autorstwa Jeffa Gogue’a. W twojej kolekcji też jest obraz o takiej tematyce, rozumiem, że Jeff miał z tym coś wspólnego… Jason: Namalowałem go podczas seminarium Jeffa. Spędziłem u niego tydzień i była to jedna z moich ulubionych i niezapomnianych podróży. Zrobiłem kilka zdjęć Jo ze sztuczną krwią na potrzeby obrazu. Nie sądziłem, że jestem zdolny przenieść to na płótno, ale Jeff powiedział, żebym spróbował. Tak się stało i jestem bardzo zadowolony z efektów. Mam nadzieję na więcej prac tego typu, Jeff jest niesamowitą osobą i bardzo dużą inspiracją dla mnie. Krysia: Od kogo pochodzą tatuaże, które masz na sobie? Jason: Tatuowało mnie sporo osób, wśród nich: Bob Tyrrell, Paul Booth, Robert Hernandez, Zsolt Sárközi, Joshua Carlton, Jo Harrison i inni. Wciąż mam sporo miejsca i mam nadzieję zapełnić je w jakiejś części pracami Jeffa Gogue, Carlosa Torresa, Tommy’ego Lee.
Krysia: Czy jest coś poza tatuowaniem i w ogóle sztuką, czemu poświęcasz swój czas? Jason: Tatuowanie i malowanie to moje życie. Wychowuję dzieci, z którymi uwielbiam spędzać czas, chodzę na siłownię i dużo podróżuję. To by było na tyle. Krysia: Jesteś bardzo przywiązany do swojej brody? Jason: Świetne pytanie… chyba na zawsze pozostanie moim ulubionym! Kocham moją brodę, choć nawet nie wiem dlaczego. Namawiam też moich przyjaciół żeby nosili zarost. Wyobraźcie sobie, że 2 lata temu zająłem 4 miejsce w europejskim konkursie na najlepszą brodę. To dość dziwna historia, ale prawdziwa! Krysia: Chciałbyś dodać coś od siebie? Jason: Chciałbym podziękować wszystkim, którzy pomagali mi przez lata, mam nadzieję, że będę się mógł odwdzięczyć. Dziękuję za pytania, szczególnie to o brodzie. To dla mnie prawdziwy zaszczyt, że prezentujecie moje prace. www.immortalink.co.uk Facebook: Jason Butcher TATTOOFEST 25
TATTOOFEST 26
TATTOOFEST 27
Krysia: Muszę stwierdzić, że miałeś mocne wejście. Pierwszy raz pokazałeś swoje prace na konwencie w Grudziądzu w 2010 roku i od razu zyskałeś wielu fanów… Czy wcześniej bywałeś na takich imprezach jako obserwator, czy w ogóle cię nie interesowały? Paweł: Przed swoim debiutem w Grudziądzu odwiedziłem jako widz konwent w Łodzi i „Eastern Art Fusion” w Warszawie. Nic poza tym. Dwa razy wybierałem się do Krakowa, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Gdy postanowiłem po raz pierwszy pokazać się oficjalnie ze studiem, nie wiedziałem nawet jak to wszystko wygląda organizacyjnie. To był czysty „spontan”. Wyobraź sobie jakie było moje zaskoczenie, gdy na pierwszym festiwalu tatuażu nagrodzono trzy moje prace. To był bardzo duży impuls do działania. Składam wyrazy wdzięczności dla Juniora, Andrzeja Leńczuka i Sławka Frączka (jury w Grudziądzu). Oni jako pierwsi docenili moje prace i dzięki temu dostałem coś bardzo wartościowego - motywację. Od tamtej pory uwielbiam konwenty! Czuję się na nich jak ryba w wodzie. Krysia: Twoje prace znalazłam w galerii studia „Viking” z Zielonej Góry. O co chodzi? Paweł: To była miesięczna współpraca na zaproszenie. Pewnego dnia zadzwonił do mnie Cezar, z którym znam się od czasów „plastyka”. Zapytał czy nie chciałbym wpaść na jakiś czas do „Vikinga”, by wspólnie potatuować. Dla mnie była to wspaniała okazja aby wyrwać się z czterech ścian własnego studia i popracować na drugim końcu Polski. Przekonałem się, że takie wypady rewelacyjnie przeciwdziałają rutynie i pozwalają poznać inny system pracy. No ale nie ukrywam, że najwięcej frajdy przyniosło wspólne tatuowanie ze starym kumplem i wspominanie
TATTOOFEST 28
czasów liceum. Eh, to były szalone i beztroskie lata! Pióra do pasa, ramoneska i koszulka ulubionej kapeli z gębą diabła lub innego Belzebuba :). Oj straszyło się tych biednych emerytów na ulicach. Krysia: Powiedz kilka słów o twoim studiu. Paweł: „Panteon” powstał stosunkowo niedawno, bo w styczniu 2009 roku. Bardzo szybko minęły te dwa lata, mam wrażenie jakby to było wczoraj. Tatuuję dopiero trzeci rok, więc otwierając własną pracownię sporo ryzykowałem i skoczyłem na głęboką wodę. Nie miałem praktycznie żadnych znajomości w „świecie tatuażu”, nie wspominając o jakiejś praktyce w profesjonalnym studiu. Wierzyłem jedynie we własny potencjał i w to, że dzięki ciężkiej pracy spełnię marzenie tworzyć obrazy na ludzkim ciele. Przez pierwszy rok wszystkim zajmowałem się sam i tatuowałem 7 dni w tygodniu. Od jakiegoś czasu w prowadzeniu i „ogarnianiu” studia pomaga mi Małgosia, moja kochana narzeczona. Trudno jej zaakceptować mój niewątpliwy pracoholizm, ale myślę że poznała realia pracy tatuatora i już się trochę przyzwyczaiła. W każdym bądź razie, jestem jedynym tatuatorem w studiu i póki co, odpowiada mi to. Krysia: Tatuujesz od niedawna, czym zajmowałeś się wcześniej? Paweł: Po ukończeniu Wydziału Architektury w Białymstoku pracowałem jako grafik, projektant oświetlenia i przez jakiś czas w zawodzie architekta w Londynie. Kompletnie nie miałem z tych zajęć żadnej satysfakcji. Praca nie pozwalała mi na tworzenie czegokolwiek własnego. Nie miałem kompletnie czasu by spełniać się artystycznie. Bardzo źle się z tym czułem, bo wiedziałem, że mam jakiś potencjał, ale nie mogłem go wykorzystać. Nadszedł dzień by
Gdy na konwencie w Poznaniu powiedziałam Pawłowi, że za kilka miesięcy chciałabym zrobić z nim materiał, a on nie patrząc na mnie wydusił z siebie zaledwie jedno zdanie pomyślałam, że może nie być łatwo… Dziś wiem, że reakcja ta wynikała z tego, że po prostu poczuł się mocno zaskoczony. Na szczęście miał trochę czasu, aby oswoić się z tą myślą i udało mu się otworzyć przed naszymi czytelnikami. zastanowić się, co tak naprawdę chcę robić w życiu. I cóż… oto mam wywiad na łamach TF, więc chyba łatwo się domyślić jaka była moja decyzja. Dzisiaj wiem, że wybrałem właściwą drogę. Jest tak, jak miało być. Krysia: Opowiedz o innych artystycznych projektach. Wyczytałam, że zajmujesz się grafiką, malarstwem… Paweł: Malarstwo? A cóż to takiego?… Ach faktycznie, już pamiętam he, he. Przyznam szczerze, że jakieś pastele trzymałem ostatnio w palcach może rok temu, a pędzle… nawet nie pamiętam. Odkąd zacząłem codziennie tatuować i zbierać zlecenia na autorskie projekty, moja przygoda z malarstwem, aerografem i muzykowaniem urwała się z powodu braku czasu. Szczególnie nad tym nie ubolewam, bo to raczej wszelkie formy graficzne są moim zamiłowaniem. Grafika i fotografia czarno-biała towarzyszą mi na co dzień i to właśnie one odgrywają główną rolę w moich pracach. Tworząc grafiki cyfrowe na potrzeby tatuaży, potrafię siedzieć godzinami aż uzyskam zamierzony efekt. Lubię bawić się z grafiką do tego stopnia, iż czasem moje projekty zajmują mi więcej czasu niż wytatuowanie ich na skórze. Robienie tatuażu na podstawie własnego pomysłu daje mi cholernie dużo satysfakcji. Dzięki temu spełniam się artystycznie. Przyznam jednak, że tęsknię za grą na perkusji. Waliłem po garach intensywnie przez kilka lat i mam do tego instrumentu olbrzymi sentyment. Krysia: W twoich tatuażach jest sporo grozy i niepokoju, z czego to wynika? Paweł: Hm… to trudne pytanie. Musiałbym chyba dotrzeć do własnej podświadomości, by jednoznacznie odpowiedzieć. Faktycznie jeśli chodzi o moje autorskie prace, to najchętniej
TATTOOFEST 29
poruszam się na pograniczu mrocznego surrealizmu i groteskowo wypaczonego realizmu. Wszystko „okraszam” nierzadko symbolizmem lub metaforą. Nie robię niczego na siłę, lecz gdy mam tylko okazję, to staram się nasycić swoje prace specyficznym klimatem. Szkieletem moich prac jest przede wszystkim ciekawy pomysł ubrany w emocje. Często jest to właśnie niepokój, o którym wspomniałaś. Skąd to wynika? To już chyba wypadkowa życiowych doświadczeń i tego jak postrzegam rzeczywistość. Motyw „vanitas” fascynował mnie w sztuce już od dziecka (rodzice byli trochę zaniepokojeni he, he). Do tatuowania mam bardzo indywidualne i osobiste podejście - emocje ponad wszystko. Przelewanie własnego wnętrza do tego co tworzymy (nie ważne czy jest to rzeźba, malarstwo czy tatuaż) czyni proces twórczy bardzo indywidualnym. To właśnie dzięki temu powstają prace charakterystyczne dla danego artysty. Nie chodzi tylko o specyficzną kreskę czy nietypowe operowanie kolorem. Jeśli nie posiadają one pewnego smaczku, to czegoś zazwyczaj w takiej pracy brakuje. W przypadku moich tatuaży, smaczkiem tym mają być wymienione powyżej emocje, które również ty poczułaś. Cieszy mnie to :). Krysia: Twoja twórczość to raczej cienie i szarości - wybór twój czy klientów? Paweł: Jeśli chodzi o autorskie prace, to zdecydowanie mój świadomy wybór. Nie stronię od kolorowych tatuaży, jednak czernie sprawiają, TATTOOFEST 30
że stają się one bardziej symboliczne. Uwypukla się cały koncept i jest wyraźniejszy w odbiorze. Dzięki monochromii mam większą kontrolę nad konkretnym przekazem jaki chcę uzyskać. Uwielbiam łączyć ze sobą czarno-białe obrazy, tworzyć z nich ciekawe kompozycje i tym samym pobudzać wyobraźnię widza. Kolor jest dla mnie ważny, gdy chcę podkreślić wybrany element w tatuażu. Poza tym, uwielbiam płynne przejścia tonalne w szarościach, jestem pod tym względem coraz bardziej pedantyczny. Mam obsesję na punkcie miękkich cieni. Krysia: Opowiedz o artystach, którzy mieli największy wpływ na twoje życie i twórczość. Paweł: Hmm… moje inspiracje to prawdziwy kocioł bez dna. Do niedawna nawet się nad tym nie zastanawiałem. Z pewnością są to twórcy, którzy fascynowali mnie już od czasów szkoły podstawowej, a potem wszystko rozwinęło się w liceum plastycznym. Historia sztuki towarzyszyła mi przez 10 lat w trakcie nauki, więc moja głowa musiała być jak sito :). Wielu artystów wpłynęło pośrednio na moje gusta i stało się w jakimś stopniu inspiracją. Kluczowym momentem był dzień, gdy w szkole podstawowej nauczycielka plastyki pożyczyła mi album Zdzisława Beksińskiego. To był prawdziwy szok estetyczny. Gapiłem się godzinami na obrazy ociekające symbolizmem i emocjami, pełne mrocznego klimatu. Dzisiaj wiem, że było to ziarenko, które stopniowo zaczęło kiełkować. Obrazy TATTOOFEST 31
Beksińskiego skutecznie wypaczyły mój młodociany umysł. Potem szkoła średnia i fascynacja malarstwem doby baroku i romantyzmu. To dzięki takim malarzom jak: Diego Velázquez, Rembrandt czy Francisco Goya doceniłem ekspresję ludzkiego ciała. Charakterystyczne obrazy budujące klimat dzięki wyraźnemu kontrastowi światła i cienia zachwycają mnie cały czas. Później TATTOOFEST 32
Krysia: Czy często odmawiasz wykonania jakiegoś wzoru, może jakiegoś klienta szczególnie pamiętasz? Paweł: Często nie odmawiam, ale zdarza się:) Pamiętam szczególnie jeden przypadek. Któregoś dnia wpadł do studia klient i zapytał czy wykonam mu portret żony. Odpowiedziałem twierdząco, bo lubię portrety. Po chwili klient wyciągnął z kieszeni zdjęcie legitymacyjne i oznajmił:
„chciałbym identyczne na pięcie”. Eh, to był cios dla moich umiejętności technicznych. Niestety musiałem odmówić :). Krysia: Aktualne cele? Paweł: Priorytetem na dzień dzisiejszy jest dla mnie doskonalenie techniki tatuowania. Chciałbym też w 2011 roku pokazać się na jakiejś zagranicznej konwencji. TATTOOFEST 33
www.panteontattoo.com.pl
odkryłem piękno fotografii czarno-białej i to jak wiele można przedstawić samym światłem i cieniem. Fotografów, którzy mnie inspirują jest zbyt wielu by wymienić wszystkich. Najbardziej lubię artystów XX wieku takich jak Bettina Rheims, Jan Saudek, Kishin Shinoyama czy Edward Steichen. Do tego dochodzi inspiracja surrealizmem, symbolizmem, komiksem itd.
Alexandre Wuillot
był gościem zeszłorocznego Tattoofestu, ale dokładniej jego prace poznałam dopiero kilka miesięcy później. Ten wywiad Alexandre zawdzięcza swojemu menadżerowi i przyjacielowi Ludovicowi, który świetnie wywiązuje się ze swoich studyjnych obowiązków. Dzięki długiemu czatowaniu z nim, uzyskałam odpowiedź na nurtujące mnie pytanie, które nie zostało zawarte w wywiadzie. Jak to jest, że w „La Main Bleue” pracuje zaledwie jeden tatuator, a na konwencjach ich boks jest wypchany po brzegi? Wtedy otrzymałam długą listę artystów, którzy gościnnie pojawiają się u nich oraz informację, że po prostu pakują kogoś do samolotu i lecą z nim na zaplanowaną wcześniej imprezę. Dowiedziałam się, że ten belgijski duet po krakowskiej konwencji zostanie u nas jeden dzień dłużej…
Krysia: Przeprowadzając wywiad z Femke (Kudi z TF 33) dowiedziałam się, że tatuowałeś klatkę piersiową swojemu tacie! Opowiedz o tym. Alexandre: W rzeczy samej, miało to miejsce w 2008 roku podczas konwentu w Evian. To było fajne przeżycie. Mój tata również jest artystą. Zawsze wspierał mnie i motywował do działania. Tatuaż, który mu wykonałem to wampirzyca, przypominająca w dziwny sposób moją prababkę, której nigdy nie poznałem.
Krysia: Jakie motywy lubisz tatuować najbardziej, gdzie szukasz pomysłów? Co wyjątkowego jest w twoich tatuażach? Alexandre: Nie mam jakichś ulubionych tematów, wolę myśleć, że moje prace są wszechstronne, ale to co lubię najbardziej w tatuażach, to aspekty graficzne. Większość prac, które realizuję to wypadkowa pomysłów moich i klienta. Przeważnie do przygotowania projektu i stworzenia kompozycji używam realistycznych zdjęć lub starych grafik. Co jest specjalnego
TATTOOFEST 35
facebook.com/ludo.lamainbleue www.myspace.com/lamainbleue
w moich pracach? Cóż… nie wiem, powinniście zapytać o to moich klientów. Krysia: Ostatnio miałam okazję pierwszy raz w życiu być w Brukseli i poczynić pewne obserwacje. Jak oceniasz zapotrzebowanie tamtejszych ludzi na tatuowanie? Alexandre: Jeśli chodzi o tatuaż, główną cechą Belgii jest to, że pracuje tu sporo dobrych artystów, z których większość robi prace oldschoolowe, ale w nieco innym ujęciu estetycznym. Jest tutaj też dużo klientów otwartych na pomysły, którzy bez wątpliwości poddają się wizji tatuatora. Krysia: Wydajecie się być zgraną ekipą, która sporo podróżuje i dobrze bawi się w swoim towarzystwie, z każdej wyprawy przywozicie mnóstwo zdjęć, jakie jest „La Main Bleue” i praca tam? TATTOOFEST 36
Alexandre: „La Main Bleue” jest wynikiem partnerskiego układu z moim najlepszym przyjacielem, który jest piercerem. Dzięki ciężkiej pracy, zarówno jego jak i mojej, mamy wszystko, by osiągnąć sukces, każdy na swoim własnym polu. W zasadzie to przez Ludovica rozpocząłem pracę w tym zawodzie. Nasza przyjaźń ukierunkowała i przyśpieszyła mój rozwój. Ponadto, to jemu można zawdzięczać pojawianie się zagranicznych tatuatorów na guest spotach w studiu. Przyczyniło się to do powstania całkiem niezłej bazy klientów poza Belgią. Ludovic zajmuje się także promocją studia przez organizację koncertów, zarządzanie naszą stroną internetową, czuwa nad terminarzem oraz przede wszystkim planuje nasz udział w konwencjach. Jest menadżerem z prawdziwego zdarzenia! „La Main Bleue” to układ dwóch osób, które nie mogłyby pracować bez siebie nawzajem.
Udało nam się dotrzeć i wypracować system, dzięki któremu możemy robić to, co kochamy i realizować się na wielu polach. Krysia: W twoim portfolio widnieją raczej niewielkie prace, takie które można wykonać podczas jednej sesji, wolisz mniejsze tatuaże, czy to wyłącznie stan wynikający z pomysłów klientów? Alexandre: Większość z nich faktycznie taka jest. Mam jednak bardzo dużo niedokończonych, sporych prac, które potrzebują jeszcze kilku sesji. Krysia: Masz jakieś sztywne zasady dotyczące swojej pracy, np. że jest coś czego nigdy nie wytatuujesz? Alexandre: Raczej nie ma takiego tematu, którego bym się nie podjął. Moje uprzedzenia mogą odnosić się raczej do konkretnej osoby, która przychodzi po tatuaż.
Alexandre Wuillot
Nie tatuuję niedojrzałych i nieletnich osób. Robię co w mojej mocy, by w każdej pracy wykazać się odpowiedzialnością, zarówno pod względem projektu jak i jego umiejscowienia, choć zawsze biorę też pod uwagę pierwszy pomysł klienta. Krysia: Czy jest coś poza tatuowaniem w czym się realizujesz? Alexandre: Tatuowanie pochłania większość mojego czasu i raczej nie pozostaje go na inne działania artystyczne… ale dopiero co powróciłem do mojej pierwszej miłości – malowania. Traktuję to jako sposób na ujście mojej kreatywności. Ponowna możliwość zajęcia się tym była dla mnie bardzo ważna, to taka kontynuacja mojej pasji. Krysia: Czy w twojej karierze pojawił się klient, którego nigdy nie zapomnisz
- z cyklu najciekawsze, studyjne historie? Alexandre: Raczej nie, choć większość ludzi, którzy pojawiają się w studio zachowuje się w sposób, który często mnie denerwuje. Rzadko spoglądają na moje portfolio i zdaje się, że głównym kryterium wyboru pracy jest cena, a nie jakość, czy umiejętności tatuatora. Oczywiście nie mówię o naszych stałych, czy bardziej uświadomionych klientach, na szczęście pojawiają się i tacy. Krysia: Czy zastanawiasz się gdzie będziesz za 10 lat, jesteś typem człowieka, który stawia sobie i realizuje cele, czy skupiasz się wyłącznie na teraźniejszości? Alexandre: Na razie moim głównym celem jest utrzymanie pozycji naszego studia, ponieważ w Belgii musisz być naprawdę
cierpliwy jeśli pracujesz na własny rachunek. Poza tym, chciałbym w najbliższej przyszłości pomyśleć o kolejnym miejscu pracy. Jeśli chodzi o moje prywatne życie, niczego nie brakuje mi do szczęścia! Krysia: Jak podobało ci się w Krakowie, z tego co wiem macie ochotę odwiedzić nas ponownie? Alexandre: Kraków to niesamowite miasto, a uczestnictwo w konwencji było wspaniałym przeżyciem. Na pewno pojawię się na Tattoofeście. Poznałem tam wspaniałych ludzi i nadzwyczajnych artystów. Organizacja była znakomita. Następnym razem postaram się poświęcić więcej czasu na zwiedzanie miasta, muzeów i historycznych miejsc. Krysia: Dziękuję za wywiad
TATTOOFEST 37
EUROPEJSKA KULTURY D
ziś poznacie ekipę Europejskiej Fundacji Kultury Miejskiej, a raczej przeczytacie o ich działaniach, bo dość skutecznie unikali bardziej osobistych dygresji. Pozwolę sobie jednak na dwa słowa o Igorze Dzierżanowskim, którego dzieckiem jest EFKM. Igor jest jednym z pionierów graffiti w kraju. Do dziś wymieniany jest w każdym poważniejszym tekście dotyczącym historii polskiego malowania sprejami po ścianach. Do tego był wydawcą i redaktorem naczelnym „Brain Damage Magazine” najpoważniejszego międzynarodowego pisma o graffiti. Warto byście dowiedzieli się więcej o jego obecnych poczynaniach. Autorem tekstu jest Czarek, który zmierzył się z trudną materią… przelaniem na papier tego, czym żyją od lat. Dariusz, 3fala.art.pl
TATTOOFEST 40
Pomysł na fundację działającą w obszarze przestrzeni publicznej pojawił się w 2005 roku. Kiedy ją założyliśmy, sfinalizowaliśmy to, o czym przez kilka lat myśleliśmy. Brakowało instytucji skierowanych do młodych i jak to się często określa, niezależnych artystów. Formuła „Brain Damage”, międzynarodowego magazynu poświęconego sztuce ulicznej, który przez szereg lat współtworzyliśmy, uległa wyczerpaniu, ale pozostało przekonanie, że konieczna jest organizacja skupiona na wspieraniu kultury funkcjonującej poza głównym obiegiem. Zaryzykowaliśmy. Od początku cele mieliśmy jasne: promować i rozwijać
kulturę miejską, szczególnie graffiti i street art. Sprawić, aby ludzie tworzący w tych nurtach zaczęli być traktowani jako pełnoprawni gracze na polu sztuki. Okres wydawał się sprzyjający: pokolenie twórców wyrosłych na sztuce ulicznej kończyło właśnie uczelnie artystyczne… Brakowało jednak oficjalnego wsparcia, które uwolniłoby ich aktywność od skojarzeń z gówniarskimi wybrykami. Przez trzy lata działania zorganizowaliśmy międzynarodowe festiwale i wystawy, prowadziliśmy warsztaty, edukowaliśmy, szkoliliśmy, organizowaliśmy projekcje filmowe, spotkania i dyskusje. Walczyliśmy i walczymy
FUNDACJA MIEJSKIEJ (z różnym skutkiem) z machiną biurokratyczną. Podjęliśmy kilka wyzwań (np. realizację ogólnopolskich badań nad polskimi organizacjami pozarządowymi związanymi z kulturą). W 2010 roku w Lublinie namalowaliśmy mural z okazji obchodów XXX-lecia Lubelskiego Lipca ’80. W projekcie realizowanym ze środków Ministerstwa Kultury Dziedzictwa Narodowego włączyliśmy graffiti, street art i komiks w obchody Roku Chopinowskiego. Chyba udało się zmienić trochę rzeczy wokół nas na lepsze, ale to i tak za mało. Wiecie jak jest - apetyt rośnie, szczególnie kiedy coraz dokładniej umiemy wyznaczać
sobie cele, a do zrobienia jest jeszcze bardzo wiele. Chęci nie brakuje, szczególnie młodej krwi (ukłony dla grup „Magnifiko” i „Kolektyf”). W przyszłości może wcielimy w życie kolejne marzenia: o galerii, miejscu do wystawiania prac, „domu pracy twórczej” dla sztuki ulicy, która jest nam od początku najbliższa. Cezary Hunkiewicz Europejska Fundacja Kultury Miejskiej
www.efkm.eu
TATTOOFEST 41
TATTOOFEST 42
TATTOOFEST 43
C
ang Longa znalazłam na liście wystawców „Singapore Tattoo Art & Culture Show”, imprezy na której pojawił się Daveee z Edkiem, z ciekawości zerknęłam więc kogo będą mieli szansę poznać chłopcy. Nasz bohater mieszka w największym i najludniejszym mieście Chin, Szanghaju. Spośród wielu artystów tworzących w stylu orientalnym i widniejących na wyżej wspomnianej liście, Cang od razu zwrócił moją uwagę, bo w jego tatuażach znalazłam coś wyjątkowego. Nigdy nie byłam specjalną fanką japońskich smoków i rybek koi, ale z pewnością znalazłam jednego ze swoich faworytów w tej dziedzinie. Zdarza się, że artyści z Azji mają problem z posługiwaniem się językiem angielskim i nie są w stanie przekazać nam wszystkiego co chcieliby, w tym przypadku też mieliśmy drobne problemy, mam nadzieję, że jeśli Cang czegoś nie powiedział, to zrobią to za niego jego prace. TATTOOFEST 46
Krysia: Na początek opowie dz nam trochę o sobie: od ilu lat tatuujesz, z kim współpracujesz ? Cang: Rysowałem sporo już jako młody chłopak, ale dopiero kiedy zobaczyłem tatuaż moje go przyjaciela, poczułem prawdziw y dreszcz emocji i pomyślałem, że to coś dla mnie. Od tamtego czas u moja fascynacja tatuażem wcią ż rosła i z czasem prze łożyła się na prac ę. Otworzyłem moje stud io w 1998 roku. Myślę, że w tym miej scu realizujemy się wszyscy: szef , menadżer, trzech artystów i dwóch uczniów, przy tym jesteśmy jak rodzina. Krysia: Kim są twoi klienci? Czy często są to zagraniczn i turyści? Cang: Uważam, że baza osób zainteresowanych moją twórczością jest podobna do tej, jaką mają inni tatuator zy. Mniej więcej 35% z nich stanowią cudzoziemcy, niektórz y to turyści. Doceniam ludzi, któr zy przyjeżdżają z bardzo daleka, by się u mnie wytatuować. Myślę, że z większością klientów nawiązu ję bez problemu nić porozumienia . Dają mi przez to dużo swobod y w kwestii kreatywności. Krysia: Byłeś kiedyś w Europie? Cang: Póki co podróżuję do krajów położonych niedaleko. Wcz eśniej pracowałem przez jakiś czas w Now ym Jorku, bardzo chciałby m odwiedzać więcej krajów i tatuowa ć „on the road”, ale teraz muszę poświęcić swój czas rodzinie.
TATTOOFEST 47
TATTOOFEST 48
TATTOOFEST 49
Krysia: Duże tatuaże orientalne to dla mnie przede wszystkim piękne kompozycje. Opowiedz w jaki sposób powstają twoje projekty? Cang: Najpierw muszę wiedzieć , co jest najważniejszym tematem danej pracy, potem długo myślę i wizualizuję projekt w głowie. W skomplikowanych i rozbudo wanych kompozycjach przygoto wuję dużo rysunków tego, czego chce klient. Zawsze staram się wkomponować w prac ę elementy chińskiej sztuki i włączyć moje interpretacje dotyczące wschodniej kultury. Czysto este tyczne doznania i połączenie ich z elementami mojego dziedzic twa jest najważniejsze i właśnie do tego dążę w moich pracach. Nasi przodkowie pozostawili nam wielkie bogactwo, które tylko czeka, żebyśmy je odkr yli. Chińska spuścizna sięga tradycją pięciu tysięcy lat i myślę, że zyskuje zupe łnie nową jakość dzięki napływowi świeżej krwi i dalszemu wymieszaniu z zachodnią kulturą. Wierzę, że dzięki wysiłkowi wielu artystów, sztuka tatuażu rozwinie się i wzbogaci w najbliższej przyszłości. Krysia: Interesują cię prace innych tatuatorów? Cang: Jest wielu artystów, któr zy wpły wają na mnie inspirująco. Często źródłem nowej energii i natchnienia jest praca, której autora nawet nie znam. Szanuję i doce niam tatuatorów, któr zy wkładają w to co robią dużo serca.
TATTOOFEST 50
Krysia: Jakim miastem jest Szanghaj? Cang: Szanghaj to przepiękne, nowoczesne miasto, pełne energii i największe centrum finansowe w Chinach. Miasto ma na swoim koncie wiele osią gnięć i odby wają się tu prestiżowe wydarzenia jak spotkanie APEC (Współpraca Gospodarcza Azji i Pacyfiku - przyp. red), czy wystawa świa towa EXPO 2010. Dzięki nim rodzą się nowe szanse biznesowe i możliwy jest dalszy rozwój. Jestem bardzo szczęśliw y, że mogę żyć i pracować w tym mieście.
Krysia: Opowiedz o maszyn kach twojej produkcji? Co skło niło cię do ich robienia? Cang: Zawsze chciałem stwo rzyć maszynę, która pozwoliłaby mi zaspokoić wszystkie moje potrzeby. Pier wszą z nich zaprojek Krysia: W grudniu na konwen towałem w 2002 roku. W moim cji w Singapurze pracowali mniemaniu nie była zbyt dobra, nasi koledzy ze studia Daveee ale pozwoliłem ją przetestować i Edek, pamiętasz ich? kilku moim przyjacio łom. Po ich Cang: Z przykrością muszę napi reakcjach i opiniach, że nie jest sać, że z powodów osobistych nie najgorsza, postanowiłem popramogłem uczestniczyć w tej koncować nad udoskonaleniami, tak wencji. Mam nadzieję, że spotkaby więcej osób mogło czerpać ramy się w przyszłości. dość z pracy z nią. Teraz jestem bardzo zadowolony z efektów! Krysia: Dziękuję za wywiad!
ww w.zj-tattoo.com
Krysia: W twojej twórczości przeważają prace bardzo kolorowe, a jaki jest twój stosunek do tatuaży w odcieniach szarości? Cang: Większość moich prac jest wykonana w kolorach, ponieważ takich oczekują ode mnie klienci. Poza tym, bardzo lubię cieniowa ne, czarno-szare prace.
TATTOOFEST 51
TATTOOFEST 54
ra Grzegorz prezentuje dzieło Junio Gosia projektuje
Imię, nazwisko: Grzesiek Warchoł, bardziej znany jako Leon Rocznik: wiadomo, najlepszy – 1979 Czym zajmujesz się zawodowo: pracuję w amerykańskiej, finansowej korporacji. Nazwy nie zdradzę aby się nie narazić, albo nie reklamować... albo jedno i drugie Motto życiowe: nie mam motta, żyję własnym rytmem, nie wchodząc w drogę złym ludziom Twoja najlepsza strona: strona? Cały ja! Twoja najgorsza wada: nie mam wad, no i jestem skromny Twój bohater: Tadeusz Mazowiecki Z czego jesteś dumny: z całego mojego życia Bez czego nie wychodzisz z domu: głupie pytanie… bez kluczy, karty, telefonu Rzeczy, które cię interesują: historia, literatura, polityka Czego najbardziej nie lubisz: braku profesjonalizmu (miernoty), braku dystansu do siebie i braku poczucia humoru TOP 5: Muzyka: Kyuss, Alice in Chains, Tool, Primus, Nine Inch Nails Filmy: „Dekalog”, „Trzy kolory”, „Popiół i diament”, „Przełamując fale”, „Zagubiona autostrada” Książki: „Mistrz i Małgorzata”, „Boże igrzysko”, „Najpiękniejsza dziewczyna w mieście”, „Zły”, „Miłość w czasach zarazy” Programy telewizyjne: „Takeshi’s Castel”, „Teleexpress”, „Kasia i Tomek”, „Kuba Wojewódzki”, „Szkło kontaktowe” Kawałek na chandrę: nie miewam chandry, full optymizm! Imprezy domowe czy klubowe: najpierw domowe, później klubowe 5 rzeczy bez, których nie możesz żyć: piersi mojej narzeczonej, spanie, stare polskie filmy, mięso i facebook Uprawiany sport: yyy… opalanie Oglądany sport: football, F1, rugby Większość wolnego czasu spędzasz na: spaniu Wakacje życia to: spanie do popołudnia, wysoka temperatura, picie browarów i plecenie głupot do rana na plaży Najlepsze jedzenie: pomidorówka Ulubiony dowcip: (przyp. red. Masz rację, nie przejdzie ;)) Najdziwniejszy alkohol jaki piłeś: Boza - mega syf. Wygląd rzadkiej kupy, zapach sfermentowanych jajek Psy czy koty: koty, ale mam psa Lody czekoladowe czy owocowe: owocowe - tylko TATUAŻE Wymień i opisz swoje tatuaże: W sumie to mam jeden tatuaż. Ciągnie się od prawej ręki, przez klatkę piersiową, plecy i kończy na lewej ręce. Rozbierając to na czynniki pierwsze wygląda to mniej więcej tak: lewy rękaw - full kolorowe kubistyczne twarze; prawy rękaw - jakiś kosmos, sam nie wiem co to jest - trzeba Juniora zapytać; klatka - połączenie rękawów z centralnym motywem Serca Jezusowego, od którego wszystko wychodzi; plecy - kopia obrazu Vierge de Guadalupe. Motywy, kto i kiedy wykonał, jak było z pomysłami: pierwszą dziarę wykonał mi Junior. Było to jakieś 8 lat temu, jeszcze w studiu na Dereniowej. Motywem były kolorowe kubistyczne twarze w różnych nastrojach. Pomysł i realizacja to wypadkowa moich myśli i doświadczenia Juniora - dużo gadki o kolorach, formie i kompozycji. I tak powstał lewy rękaw. Później, mieszkając w Londynie, latałem do Warszawy do „Juniorink” aby zrobić drugi rękaw i połączyć obydwa motywem na klacie (no powiedzmy klatce). I tak powstał fullkolorowy kosmos na prawej ręce, który sam nie wiem co znaczy, ale wygląda zajebiście! W tym samym czasie, około 2 lata temu, Gosia z „Evil From the Needle” zaczęła mi robić Matkę Boską z Guadelupy na plecach, lecz kilkanaście miesięcy temu wróciłem na stałe do Polski i skończenia dzieła podjął się dla odmiany Junior. Jakie masz plany związane z kolejnymi tatuażami: skończyć plecy i zrobić skarpety. Artysta wszechczasów: świat - Dave Lum, Europa - Zsolt Sárközi i nasze własne podwórko - Sebastian Junior Ostatnia zajawka/ostatnio znaleziony artysta: jakoś nie śledzę trendów, nie kupuję gazet z dziarami, nie szperam. Mam już swoje typy i na tym pozostanę. Czy twój szef i najbliższa rodzina wie o twoich tatuażach? tak, wiedzą, nie da się ukryć… Jaka była ich reakcja: w sumie to żadna, mama przyjęła bez komentarza, tak samo było w pracy. Cywilizujemy się! Doświadczenia konwentowe: nie za wielkie. Nie jestem typem, który musi pokazać się na każdym konwencie na świecie. Dla mnie to przede wszystkim spotkanie towarzyskie. Lubię nasze własne podwórko, gdzie można spotkać znajomych i napić się piwa. Najfajniej zawsze jest w Krakowie, ale byłem też na konwencjach w Londynie, Warszawie i ostatnio we Wrocławiu.
Grzesio, gdzie masz sutki?
Zdobywca autografów
Z narzeczoną
Junior, Juniorink, Warszawa
Wszyscy kochają krakowski Zakr zówek
… a to już „Chemobudowa”
…
Sentymentalnie - pierwszy Tattoofes t w Rotundzie
Gosia tatuuje
TF Street Te a m
TATTOOFEST 55
Jessica pracuje w studiu AKA mającym siedzibę w Berlinie. To ona pierwsza odezwała się do nas, ale w sierpniu ubiegłego roku, gdy brałyśmy z Olą udział w konwencji w niemieckim Kassel, studio Jessici było jednym z nielicznych, które zwróciło naszą uwagę. Powód był prosty, pracujący tam artyści prezentowali prace znacznie różniące się od pozostałych, wykonywanych przez niemieckich tatuatorów. O tamtejszej scenie pisaliśmy już nie raz przy okazji relacji tatuatorskich imprez, więc mniej więcej wiecie co mam na myśli. Wiele osób zafascynowanych graficznymi tatuażami osób takich jak Jeff czy Kostek (Boucherie Moderne) próbuje swoich sił w podobnym klimacie, i dobrze, może czymś nas jeszcze zaskoczą.
TATTOOFEST 56
Krysia: Na profilu studia widziałam prace wielu artystów, ile osób pracuje tam na stałe, a ile od czasu do czasu i jaka jest historia AKA? Jessica: W AKA pracują zazwyczaj 4 osoby, z czego dwie tatuują, a dwie pozostałe to goście reprezentujący różne dziedziny sztuki. Uważam, że obserwacja tak wielu utalentowanych artystów mających różne doświadczenia, bardzo pomaga w rozwoju kreatywności, oraz umożliwia zapoznanie się z różnymi mediami i formami przekazu. Marzenie, by stworzyć miejsce takie jak AKA, tkwiło w mojej głowie od dawna. Miałam spisany nawet cały plan, który czekał w folderze „projekty do realizacji”. Pod wpływem przyjaciela Valentina zdecydowałam, że nadszedł czas działania. AKA jest przede wszystkim miejscem prowadzonym przez artystów. Używamy go jako atelier do naszych działań artystycznych. Obydwoje z Valentinem mamy wielu znajomych zajmujących się różnymi dziedzinami sztuki i wywodzących się z różnych środowisk, to miejsce miało służyć w swoich założeniach także im, wymianie pomysłów i wspólnemu tworzeniu. Jeśli chodzi o tatuaż, to chcemy go pokazać z zupełnie innej strony. Mamy wielu znajomych tatuatorów o różnych zainteresowaniach artystycznych, które
zaprowadziły ich ostatecznie do tatuowania. To dlatego ich styl jest tak odmienny, bardziej graficzny. To jest coś, co chcemy promować. Jeśli zaś chodzi o lokalizację, to obydwoje mieszkamy w Berlinie i kochamy to miasto. To jedyne miejsce w Europie, w którym bez większych problemów można realizować swoją kreatywność. Jest ono wypełnione ludźmi, którzy inspirują nas na co dzień. AKA to takie „berlińskie” miejsce. Krysia: Jaki jest twój staż w tym zawodzie, co działo się z tobą zanim powstało AKA? Jessica: Zaczęłam wiosną 2008 roku od tatuowania w domu. Ćwiczyłam na owocach i świńskiej skórze. Od samego początku zakochałam się w maszynce do tatuowania. Zrezygnowałam z dotychczasowej pracy jako grafik i zaczęłam nową przygodę. W mojej poprzedniej pracy nienawidziłam faktu, że efekty mojej pracy nie są trwałe. Straszne było dla mnie, że ludzie wyrzucali do kosza moje reklamy – moją twórczość i pomysły. Przed AKA tatuowałam w studio, w którym klienci realizowali swoje własne pomysły i w zasadzie nie dbali o to, który tatuator podejmie się pracy. Dlatego bez wahania zdecydowałam się na zmiany. Niezwykle
podoba mi się połączenie galerii ze studiem. Bardzo inspirujący jest też fakt, że możemy współpracować z różnymi artystami czy całymi studiami, jak np. z Boucherie Moderne z Belgii. Uważam, że nie jest zbyt dobrze pozostawać cały czas w tym samym miejscu, z tymi samymi ludźmi i klientami. Żeby się rozwijać, od czasu do czasu trzeba zmienić swoje najbliższe otoczenie, praca w AKA daje mi szansę przemieszczania się między studiami, z którymi współpracujemy. Krysia: W twoich tatuażach często pojawiają się przeróżne ptaki, czym zasłużyły sobie na twoje uwielbienie? Jakie jeszcze motywy preferujesz? Jessica: W studio, w którym pracowałam poprzednio, często musiałam tłumaczyć klientom, żeby nie tatuowali sobie kolejnej jaskółki czy kolibra. Zawsze starałam się zaproponować im coś innego. Nagle ludziom spodobały się inne ptaki, więc szukałam ich coraz więcej i tak zostałam ich miłośniczką. Te zwierzęta są perfekcyjne do tatuowania i występują niemal w każdych barwach. Ich znaczenie to nie tylko wolność, ale także posiadanie zupełnie wyjątkowego daru latania. Ludzkość zawsze miała pragnienie, by posiąść tą umiejętność i pewnego dnia na pewno się
TATTOOFEST 57
to uda! W 2011 planuję zacząć kolejny duży projekt, chciałabym zagłębić się w temat bajek i starych opowieści, nie tylko sławnych niemieckich pisarzy jak bracia Grimm, ale też tych z innych krajów. Mam już kilka osób chętnych na takie prace… Krysia: Specyficzne tatuaże to też specyficzni klienci, masz w zanadrzu jakąś dziwną historię? Jessica: Jest ich zbyt wiele, właściwie mogłabym napisać o tym książkę. Każdy klient ma swoją historię, choć uważam, że niemal każdy z nich woli zachować ją dla siebie. Większość ludzi opowiada o motywacjach. Przeważanie są to konkretne uczucia lub jakieś szczególne wydarzenie, albo po prostu przez tatuaż próbują przedstawić swój charakter. Często jest to tylko jakaś ogólna myśl, wtedy sami wybierają sobie miejsce, a reszta zależy ode mnie. Najbardziej chyba lubię pracować właśnie w taki sposób. Zdarza się, że tuż po wykonaniu tatuażu pojawia się jakaś historia. To jest chyba najbardziej zabawne!
facebook.com/jessica.mach
Krysia: Jak powstają twoje projekty, jaka część twojej pracy to siedzenie przed komputerem? Jessica: Zasadniczo, najbardziej lubię tematy związane z naturą, a także jakieś stare, wyszukane przedmioty, mity, bajki, ale przede wszystkim liczy się pomysł. Zestawienie rzeczy z zupełnie innych dziedzin jest najlepsze. Klient powinien zdawać sobie sprawę, że moje prace powstają w procesie swobodnego myślenia, czyli mogą znaczyć o wiele więcej niż pierwotna, zaproponowana przez nich idea. Lubię próbować nowych technik. Tatuaż nie tylko powinien być wyjątkowy pod względem znaczenia, ale też pod względem estetycznym. Dlatego używam bardzo wielu pomocy, nie tylko szkiców, ale i zdjęć. Moje inspiracje często pochodzą też z rękodzieła, nawet dziewiarstwa. Nie lubię tworzyć projektów wyłącznie z użyciem komputera. Każda praca to dla mnie nowe wyzwanie, i to chyba zawsze pozostanie dla mnie najbardziej ekscytujące.
TATTOOFEST 58
Krysia: W waszym studiu można kupić biżuterię i inne gadżety, kto zajmuje się ich wyrobem? Jessica: Biżuterią zajmują się głównie Valentin i Jon John, ale zaangażowani są w to także inni artyści. Czasem jesteśmy proszeni o wspólną pracę nad jakimś projektem, czasem przedstawiamy swoje własne pomysły. To jest właśnie to, co miałam na myśli wspominając o różnych artystach pracujących z różnymi mediami. Wspólna praca pomaga nam zapoznać się z nowymi technikami. AKA właśnie stworzyło nową linię biżuterii (www.akajewellery.tumblr.com/ archive), już pracujemy nad kolejną, jak i nad nową kolekcją odzieży. Planujemy otworzenie „show-roomu”, gdzie zostaną zaprezentowane właściwie wszystkie przedmioty, które tworzymy. Sprawdzajcie nasze newsy! Krysia: Opowiedz o swoich rysunkach, obrazach i innych kreatywnych zajęciach, którym poświęcasz swój czas? Jessica: Chciałabym bardzo próbować nowych rzeczy, ale mój harmonogram jest dość napięty. Kiedy nadarzy się okazja, jak to miało miejsce dwukrotnie w ubiegłym roku, na pewno będę pracować z innymi mediami
niż skóra. Jedną z takich okazji była benefisowa wystawa dla dzieci organizowana przez Sarę Rosenbaum. Każdy z zaproszonych tatuatorów miał przedstawić swojego bohatera z dzieciństwa na papierze bądź płótnie. Prace miały zostać sprzedane, a środki przekazane na cel charytatywny, ale wcześniej wystawa została pokazana w Berlinie, Pradze i kilku innych europejskich miastach. Jako mojego bohatera wybrałam Pana Tau (który swoją drogą potrafił latać). W listopadzie ubiegłego roku mieliśmy wspólną wystawę, która miała uczcić rok istnienia AKA. Wszyscy artyści, którzy prezentowali swoje wystawy w ciągu tego roku (a także odwiedzający nas tatuatorzy), stworzyli coś swojego na tą okazję. Między innymi udział w projekcie brali Lea Nahon i Peter Aurisch. Ja przygotowałam 3 prace. Czas spędzony nad nimi dał mi wiele satysfakcji, szczególnie doceniam możliwość zaprezentowania ich podczas wspólnej wystawy z tyloma znakomitymi ludźmi! Krysia: Często jeździmy na konwenty do Niemiec i mamy swoje spostrzeżenia, co powiedziałabyś o potencjalnym niemieckim fanie tatuażu? Jessica: Nie jest łatwo znaleźć spójną charakterystykę. Według mnie, ludziom na konwentach wydaje się, że mają do czynienia z całą reprezentacją sceny tatuażu, ale dla mnie istnieje coś więcej. Znam wielu artystów, którzy nigdy nie pracują na tego typu imprezach. Sama odkryłam, że dla tatuatorów takich jak ja, tych czerpiących bardzo ze sztuki („art-brut-tattooists“) nie ma kategorii, w której mogliby prezentować swoje prace. Więc jeśli chcesz brać udział w konkursach, próbujesz w „Crazy”, ale potem okazuje się, że twoje prace nie są wystarczająco zwariowane, ponieważ wygrywa ktoś z małą rybką na haczyku, wytatuowaną na płatku ucha zniszczonym od rozciągania. W przypadku innych kategorii okazuje się, że jesteś za bardzo „crazy”. Kiedy obserwuję zwiedzających oglądających portfolio AKA, często widzę wyraz zdumienia, czy zamyślenia jeśli ktoś potraktuje poważnie to, co widzi. Są i tacy którzy chichoczą i nie wiedzą, o co chodzi. Większość tego typu ludzi jest ukierunkowana przez programy telewizyjne, które każą im myśleć, że trzeba było przejść przez ciężkie chwile w życiu, żeby zrobić sobie tatuaż. Ten typ ludzi na pewno wybierze coś standardowego. Krysia: Czy od urodzenia mieszkasz w Berlinie. Co jest charakterystyczne według ciebie dla tego miasta? Jessica: W Berlinie jest dużo takich klientów, o których powiedziałam wcześniej, ale jest też znacznie więcej ludzi kreatywnych, pomysłowych, otwartych na nowe doznania, uwielbiających sztukę i mających swoje pasje. Do tego dużym plusem tego miejsca jest multikulturowość i zróżnicowane pochodzenie mieszkańców. Nie wiem, czy miałabym możliwość robienia swoich autorskich prac w jakimkolwiek innym mieście w Niemczech, po zaledwie 2 latach obecności w tym biznesie. W Berlinie są dwie możliwości: albo robisz coś swojego, albo znikasz w tłumie. Mieszkam tu ponad 7 lat i przeżyłam bardzo wiele. Co najważniejsze, tu podjęłam realizację marzenia, które towarzyszyło mi od dawna. To jest powód, dla którego zawsze będę bardzo związana z tym miastem.
TATTOOFEST 59
TATTOOFEST 62
fot. Voyteck Photography
Do dziś wydawało mi się, że jak na niespełna 26 lat, to bywam nieco infantylna, ale po przeczytaniu odpowiedzi naszej grudniowej Kudi stwierdziłam, że branie w podróż ulubionego misia nie jest niczym nadzwyczajnym… Od 1,5 roku starałam się o to, aby Aima znalazła się na naszej okładce, nawet raz prosiłam ją o to osobiście na konwencji w Londynie w 2009 roku. Było naprawdę ciężko, ale moja ambicja została spełniona, a cierpliwość wynagrodzona. Doczekałam się nawet sesji zorganizowanej specjalnie na potrzeby naszego magazynu. Aima to bardzo specyficzna osoba i ciężko mi stwierdzić na ile wierzy w to co mówi, ale jak sama twierdzi, „jest szurnięta”… Krysia: Purple Poison Jewellery - jaki rodzaj biżuterii wykonujesz, jakich używasz materiałów, gdzie znajdujesz na nią odbiorców? Aima: Sprzedaję ręcznie robioną, uroczą, czasem dziwaczną, srebrną biżuterię i customowe plugi do uszu (takie jak sama noszę) dla zwariowanych i kreatywnych ludzi, którzy ponad wszystko kochają dodatki. Wszystkie tunele są także wykonywane ręcznie i jedyne w swoim rodzaju, mogę zrobić właściwie wszystko, według zamówienia i w każdym rozmiarze. Moja biżuteria z pewnością przeznaczona jest dla osób odważnych i lubiących wyrażać siebie. Mam swoje stanowisko handlowe na większości konwentów w Wielkiej Brytanii i planuję odwiedzać więcej imprez tatuatorskich w Europie. Uwielbiam wszystkie błyskotki, połyskujące rzeczy i mam prawdziwą obsesję na punkcie piernikowych ciasteczek w kształcie ludków… stworzyłam nawet całą kolekcję z tym motywem. Krysia: Oglądając twoje zdjęcia wnioskuję, że na co dzień pracujesz za barem w klubie? Aima: Jestem barmanką specjalizującą się w koktajlach, wykonuję taniec go-go i pomagam w organizacji występów w barze. Sporo podróżuję występując i jednocześnie promując klub na vipowskich przyjęciach i różnych imprezach, m.in. na Fashion Week, Festiwalu Filmowym w Cannes, czy afterparty po koncercie grupy N.E.R.D. Tą część pracy chyba lubię najbardziej :).
fot. Voyteck Photography
Krysia: Podczas ostatniej konwencji w Londynie występowałaś wraz z grupą Fuel Girls… Aima: Mam doświadczenie jeśli chodzi o taniec, w tym „przedstawieniu” połączyłyśmy go z ogniem, aby było bardziej efektownie. Pracowałam z dziewczynami już wcześniej przy innych projektach i zawsze świetnie się bawiłyśmy. Krysia: Wszystkie twoje tatuaże są bajkowe i bardzo pozytywne, dlaczego upodobałaś sobie właśnie taki styl? Aima: Lubię wesołe i budzące pozytywne skojarzenia rzeczy, uwielbiam też kreskówki z lat 80. Kocham magiczne krainy, gdzie dobro zawsze pokonuje zło i wszystko kończy się szczęśliwie. Chciałabym, żeby tak wyglądało życie! Mogłabym zamieszkać w różowo-fioletowym świecie z pięknymi tęczami i domkami z ciastek. Kocham także kolory, dlatego pokrywam nimi moje ciało… chciałabym być postacią
TATTOOFEST 63
fot. Jimmy De Paris fot. Voyteck Photography fot. Voyteck Photography
Facebook.com: Aima Indigo www.myspace.com/purpleglittersweetie
z kreskówki, albo moim ulubionym, kruchym, biszkoptowym ciastem truskawkowym. Krysia: Opowiedz o swoim meksykańskim pochodzeniu. Aima: Moja mama jest Meksykanką, tata Anglikiem. Spędziłam w Meksyku sporo czasu i dużo podróżowałam po kraju odwiedzając rodzinę. Jestem dumna z moich korzeni i kultury, a ognisty temperament i wygląd od razu wskazują na moje bardziej latynoskie niż angielskie pochodzenie. Krysia: Jak żyje się w tak dużym mieście jak Londyn? Pozytywne i negatywne strony? Aima: Londyn jest bardzo zróżnicowany… i taki jakim go dla siebie stworzysz. Jest tu wiele możliwości i możesz osiągnąć wszystko, o czym marzysz, ale jest też przy tym bardzo rozpraszający. To miasto, w którym imprezy czasem ciągną się przez 24 godziny na dobę. Zawsze dzieje się coś ciekawego i to lubię najbardziej. Z negatywnych aspektów mogę stwierdzić, że w ciągu ostatnich 8 lat, od kiedy tu mieszkam, na pewno obserwuję więcej przemocy i wzrost uprzedzeń względem alternatywnych ludzi, ale cóż, to ekstremalne miasto… na każde złe doświadczenie przypadają dwa dobre. Krysia: Zawsze masz dość skomplikowaną fryzurę, sama codziennie ją układasz? Aima: Tak i mam fioletowe włosy odkąd skończyłam 13 lat. W szkole niezbyt przychylnie na to patrzono, ale cóż, nigdy nie przejmowałam się opiniami innych. Moja fryzura
TATTOOFEST 64
fot. Voyteck Photography
fot. Voyteck Photography
zainspirowana jest uczesaniem charakterystycznym dla XVIII wieku, królową Nefretete i wizerunkami koronowanych głów, pochodzącymi z różnych okresów na przestrzeni wieków. Uwielbiam opadające kaskadowo włosy i odważne posunięcia w kwestiach fryzur. Kocham glamour i elegancję, i dążę do nich w każdej mojej stylizacji.
Krysia: Co jeszcze chciałabyś nam o sobie powiedzieć? Aima: Jestem dość szurnięta, a moje motto życiowe brzmi: „jeśli nie ma zabawy, nie ma życia”!
fot. Jimmy De Paris
Krysia: Co najdziwniejszego znajduje się w twoim domu? Aima: Hahahaha… to, co dla mnie zwyczajne, może być dla większości osób niezwykłe i vice versa. Mam 3,5 metrowego ludzika z piernika, którego używam jako „wieszaka” na biżuterię, czy to coś niezwykłego? W moim salonie mam terraria, które zakrywają całą ścianę i są domami dla dwóch pytonów królewskich.
fot. Jimmy De Paris
Krysia: Do jakiego rodzaju sesji zdjęciowych jesteś zapraszana? Aima: Uwielbiam się przebierać na sesje, nawet tak, by nie móc być rozpoznaną. Lubię też nietypowe scenerie. Moje ulubione sesje były organizowane przez moją agencję Ugly Models i kilka magazynów o modzie, to co dla nich charakterystyczne to na pewno niekonwencjonalne podejście oraz współpraca ze świetnymi stylistami i specjalistami od makijażu.
TATTOOFEST 65
Tofi, Ink-Ognito,
ito, Rybnik
Rybnik
Tofi, Ink-Ogn
Tofi, Ink -O
gnito, R
Aldona, Szeryt
ybnik
attoo, Warszaw
i
lkopolsk
trów Wie
rs, Os ttoo Joke Arek, Ta
a
David Rudzi
ński, Gules
TATTOOFEST 68
tus, Warszaw
a
kopolski
kers, Ostrów Wiel
Bartek, Tattoo Jo
Piotr, Evil Tattoo, Kalisz Arek, Tattoo Joke
rs, Ostrów Wielko
Warszawa Igor, Juniorink,
polski
w s, Wrocła
tonehead
Komar, S
TATTOOFEST 69
arszawa rytattoo, W
ze Aldona, S
Piotr, Evil Tattoo, Kalisz
Novick, Juniorink, Warszawa
Gozdi, Szeryt
attoo, Warszaw
TATTOOFEST 70
a
Grzegorz K
lich, Rock’n’
Jawor, Jawor Art,
Roll Tattoo,
Junior, Juniorink,
Edinburgh
Warszawa
Opole
, Opole
awor Art
Jawor, J
too, Świdnica
Darecki, Darkness Tat
TATTOOFEST 71
st, Kraków
arszawa niorink, W
Edek, Kult Tattoofe
Novick, Ju
da Śląska
auron, Ru
Marzan, S
Daveee, Kult Tattoofes
t, Kraków
TATTOOFEST 72
Novick, Juni
orink, Warsz
awa
Anabi, Anabi-Tattoo, Szczecin
ski, Gulestus,
David Rudziń
ów
ttoofest, Krak
Edek, Kult Ta
Warszawa
Daveee, Kult Tattoofes
t, Kraków
Piti, Kult Tattoofest, Kra
ków