Biuletyn wrzesień 2015

Page 1

BIULETYN Ambasada RP w Santiago

Z ANDRZEJEM STASIUKIEM POSZEDナ。YM NA WINO WYWIAD Z RODRIGO PINTO

Gdynia-Santiago Podrテウナシ modernistyczna Codice Bonola Kolekcja podzielona

1


Punkt widzenia „Na Amerykę powinniśmy patrzeć jako na aktora uniwersalnej filozofii i historii poznania, a nie jak na Nowy Świat, który walczy o swoje w niej miejsce. Znalazł je bowiem już dawno, dawno temu.” pisał prof. Andrzej Dembicz z Uniwersytetu Warszawskiego, pierwszy dyrektor Centrum Studiów Latynoamerykańskich CESLA. Wiem, że to prawda, kiedy sama łapie się na tym, jak łatwo przychodzi nam wydawanie sądów i ocen, wyłącznie na podstawie własnej percepcji, wrażliwości, gustów czy wreszcie bardzo europocentrycznej wizji świata. Nawet wtedy, kiedy nasze opinie dotyczą naszej codzienności, pracy, domu, relacji między ludźmi. Tu w Chile, wszystko wygląda inaczej, pachnie i smakuje czym innym. Konfrontujemy się z inną historią, obyczajowością, wreszcie mentalnością. To niezwykła szansa na przeżycie intelektualnej przygody, dzięki której możemy dowiedzieć się więcej nie tylko o Ameryce, ale również o nas samych. Choćby tylko dlatego warto spojrzeć na siebie i świat wokół z odrobiną dystansu. Wtedy pewne rzeczy widać znacznie lepiej. Aleksandra Piątkowska Ambasador RP w Chile

2


SPIS TREŚCI Od Sienkiewicza do Bolaño— wywiad z Rodrigo Pinto

Wydawca

Monika Trętowska

Zespół

10

Gdynia –Santiago, podróż modernistyczna

Jacek Piątkowski (redakcja, layout, skład, produkcja, infografika)

Kasia Sierszeńska, Alvaro Urrutia

jacek.piatkowski@msz.gov.pl

22

Duch, przeciwności losu i polska kiełbasa

Monika Trętowska (dziennikarz)

Eduardo Brethauer

Mariusz Michalak (zdjęcie na okładce)

24

„Pokolenie” – początek szkoły polskiej

michalak.mariusz@gmail.com

4

Maja Mrozowska

30 36 42

Sucho, bardzo sucho—Quillagua

52 58

Muzyczna podróż po (historii) Chile

63

Witamy na końcu świata

Dagmara Wyskiel

Ambasada RP w Santiago

monika.tretowska@gmail.com

Mar del Plata 2055 Providencia Santiago

(0056-2) 2 204 12 13

Chile o Polsce i Polakach santiago.msz.gov.pl

Podzielone na zawsze— wywiad z Natalią Keller Jacek Piątkowski Monika Trętowska

santiago.embajada@msz.gov.pl

facebook.com/ambasadachile

Tam i z powrotem, czyli dziennik podróży po Polsce Juan Puebla

twitter.com/PLenChile

flickr.com/photos/plenchile

santiago.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/ newsletter/ 3


Od SienOd Sienkiewicza kiewicz do Bolaño a do Bolaño

“W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza, to jedna z tych książe literatura stała się moją pasją i pomysłem na życie. – mówi Rodrigo “W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza, to jedna z tych racki największego chilijskiego dziennika “El Mercurio”. Jakich pols książek, dzięki którym literatura stała się moją pasją i pomyni, słem dlaczego książki w Rodrigo chilijskich księgarniach są takie drogie, z któ na życie. – mówi Pinto, krytyk literacki najwiękchciałby napić się wina... – o“El tym wszystkim rozmawia Moniką Tr szego chilijskiego dziennika Mercurio”. Opowiada jakichz pol-

skich pisarzy ceni i co musi mieć książka, żeby uznał ją za dobrą. Z którym pisarzem chciałby napić wina? Monika iem, że Twoją ulubioną książ-się nie mamRozmawia tej książki wśród moich zbiorów. W Trętowska. ką dzieciństwa jest “W pusty- działem ją niedawno w domu znajomego, ale

W

ni w puszczy” Henryka Sienkiewicza. Jak na nią trafiłeś?

Została opublikowana w Chile w ramach kolekcji Tapa Amarilla. Kiedy byłem dzieckiem była to najważniejsza seria wydawnicza książek dziecięco – młodzieżowych. Publikowano w niej np. przygody Tarzana oraz nowele Emilio Salgari. Na książkę Sienkiewicza natknąłem się, kiedy miałem osiem lat i od razu mnie zachwyciła. To historia dwójki dzieci, które zostają porwane w Port Saidzie i przemierzają wiele kilometrów w Afryce, aż odnajduje ich ojciec jednego z nich. Niestety

była na sprzedaż, bo była częścią jego cennej lekcji. Myślę, że ta książka odegrała kluczową w rozbudzeniu we mnie miłości do literatury Dlaczego akurat Henryk Sienkiewicz?

Bo historia, którą opowiedział była pasjonują całkowicie realna. Ponadto jej bohaterami są dzieci, konfrontowane z niebezpiecznymi wy rzeniami, które przeżywają wspaniałe przygo więc bardzo łatwo było się z nimi identyfikow Oczywiście, jako że napisał ją Sienkiewicz, ks jest też dobrze skonstruowana, a historia spr nie opowiedziana. Myślę, że dlatego tak bard

4


ek, dzięki którym Pinto, krytyk liteskich pisarzy ceórym pisarzem rętowską.

Wie nie j koą rolę y.

ąca i ą ydaody, wać. iążka rawdzo

AMBASADA RP W SANTIAGO 5


mnie zachwyciła. Sięgnąłeś potem po inne jego książki? Tak, czytałem Quo Vadis. Z tego co pamiętam tylko to. Nigdy potem nie miałem w ręku innych dzieł Sienkiewicza, wydanych po hiszpańsku.

dość oczywistą, jak np. pozycje klasyczne, ale w przypadku współczesnych autorów jest to sprawa dość losowa. Spodobał mi się swego czasu klasyk Joseph Roth, austriacki pisarz, urodzony niedaleko Lwowa. Potem natknąłem się na książki Soma Mor-

Na Twoim blogu, gdzie publikujesz recenzje książek znalazłam inna polską książkę, „Rękopis znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego. To powieść z XIX w. Dlaczego sięgnąłeś właśnie po nią? Z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to klasyk znany również w Chile, po drugie niemalże jedno po drugim, pojawiły się tutaj dwa doskonałe wydania tej książki. Poza tym jakiś czas temu widziałem film Wojciecha Hasa, który uważany jest za kultowy wśród ludzi interesujących się kinem. To dziwny i zwariowany film, co sprawiło, że bardzo chciałem przeczytać książkę, na podstawie którego powstał. Przyznam, że jest niesamowita z tą jej szkatułkowa budową, gdzie z jednej historii wypływa kolejna, a potem kolejna i jeszcze kolejna. Wszystko to sprawiło, że zainteresowała mnie sama biografia Potockiego, wielkiego podróżnika, który pisał głównie raporty i książki historyczne. W Rękopisie znalezionym w Saragossie puścił jednak wodze fan- gentserna, który był jego przyjacielem, również pochodzącym z Galicji. Kierowany tazji. Bardzo mi się ta książka podoba. coraz większą ciekawością, sięgnąłem po Dlaczego tak bardzo interesuje Cię Galicja, Jurija Andruchowicza, który również pisze o ten fragment Europy leżący na styku tak tym starym zakątku imperium Austrowielu kultur, m.in. polskiej? Węgier, które potem stało się częścią Polski, Są książki, po których sięgnięcie jest sprawą a teraz należy do Ukrainy. Przynajmniej 6


spora jego część. Moją szczególną uwagę zwraca owa niezwykła charakterystyka ziemi granicznej o różnorodnych korzeniach, z miastami, które noszą trzy nazwy np. Lemberg, Lviv czy Lwów, w zależności od tego czy mówi o nich Niemiec, Ukrainiec czy Po-

Trójkę do wina mógłby dopełnić Andrzej Stasiuk, który świetnie zna Galicję. Napisał nawet książkę z Andruchowiczem pt. „Moja Europa”. Oczywiście! Andrzej Stasiuk to kolejny nadzwyczaj ciekawy pisarz, który bardzo mi przypadł do gustu. Bardzo dobrze pisze. Poza tym lektura jego książek to ciekawe doświadczenie. Dzięki nim można spojrzeć na Galicję, ale z przeciwnej strony granicy. Jest jeszcze jeden polski pisarz, którego fanem jestem zarówno ja, jak i mój syn Antonio. Nazywa się Stanisław Mrożek. Czytałem kiedyś jego opowiadania i kiedy syn poprosił mnie, bym zarekomendował mu jakąś książkę pożyczyłem mu właśnie Mrożka. Był zachwycony. Jako człowiek książki, znasz różnych polskich autorów, ale ile wie o literaturze polskiej statystyczny Chilijczyk?

lak. Jest wielu wspaniałych pisarzy, również współczesnych, którzy pochodzą właśnie stamtąd albo o Galicji piszą. Ta mieszanka jest arcyciekawa. Jurij Andruchowicz jest niezwykle bystry w swojej analizie współczesnej historii, pisząc o tym co oznaczała katastrofa reaktora jądrowego w Czarnobylu czy koniec zimnej wojny. Reasumując, jest to autor z którym chciałbym iść na wino i opróżnić kilka butelek, rozmawiając o Lwowie.

Prawdę mówiąc niewiele. Wiem, że ludzie, którzy czytają książki w Chile znają Adama Zagajewskiego. Jest wśród nich dość popularny. Znają również Sienkiewicza, a niektórzy czytali też Potockiego. Ogólnie jednak niewiele się wie o polskiej prozie. Nie wiem dlaczego bardziej popularni są tu autorzy węgierscy. Czytałem wiersze i eseje Adama Zagajewskiego i uważam, że jest wyjątkowy. Jego książka „W cudzym pięknie” jest nie tylko świetnie napisana, ale zawiera również niezwykle głębokie refleksje, które stymulują i skłaniają do dalszych przemyśleń nad lekturą. To książka, która zmusza cię do myślenia i sprawia, że chcesz sięgnąć po więcej pozycji tego autora. AMBASADA RP W SANTIAGO 7


Kto jest Twoim ulubionym chilijskim pisarzem? Bez wątpienia Roberto Bolaño. Moim zdaniem dzięki niemu doszło do dużej zmiany w historii chilijskiej, a nawet latynoamerykańskiej, prozy. Chodzi o jakość historii, które opowiada i o jego sposób ekspolorowania świata. Z jednej strony jest to świat nam znany, z drugiej strony Bolaño próbuje zmusić nas do obserwowania go z pewnego dystansu i przyjrzenia się problemowi przemocy w Ameryce Łacińskiej. Myślę, że przygotował niezwykle kompletną analizę tego świata, przemocy politycznej i przemocy wobec kobiet. Myślę też, że to jeden z tych chilijskich pisarzy, którzy najlepiej zinterpretowali historię zamachu stanu i dyktatury wojskowej w Chile. Wszystko to sprawia, że kiedy mówimy o chijskiej prozie, Bolaño jest nieuniknionym punktem odniesienia.

piszą i publikują książkę, tylko po to, by wejść w ten literacki krąg i przerzucić sobie przez pierś szarfę z napisem „pisarz”. Jest ich wielu i są zdecydowanie przeceniani w momencie swojego debiutu, podczas gdy ich książka często w ogóle nie powinna się ukazać. Są też inni młodzi pisarze, dla których samo pisanie jest pretekstem do bycia awangardowym i robienia rzeczy eksperymentalnych. Często jednak brakuje im talen-

Którą książkę polecasz aby rozpocząć przygodę z Bolaño? Zacząłbym od noweli Gwiazda odległa, której akcja dzieje się w Chile w czasie dyktatury. To dzieło, gdzie znaleźć można wszystko to, o czym wcześniej wspomniałem. To interesująca lektura historii Chile. Którzy chilijscy pisarze są przeceniani, a którzy niedoceniani? To skomplikowane pytanie. Jeżeli pozwolisz, odpowiem nieco wymijająco. Myślę, że w Chile, choć szczerze mówiąc nie tylko tutaj, doszliśmy do momentu, kiedy bycie pisarzem niesie ze sobą pewien status. Dużo podróżujesz, zapraszają cię na kongresy, zjazdy, targi książek itd. Istnieją ludzie, którzy

tu albo zdolności uporządkowania myśli. Wolę jednak nie podawać publicznie ich nazwisk. A ci niedoceniani, których warto poznać? Na przykład Yuri Pérez z San Berdardo, który publikuje w Valparaiso. Jest też inny pisarz z Valparaiso, Cristián Geisse, którego nikt nie 8

W ksi jed po


wymienia, mówiąc o chilijskiej prozie, a jest naprawdę dobry. Ponad połowa Chilijczyków nie czyta książek. Badania mówią też, że źle jest również ze zrozumieniem tekstu. 84% Chilijczyków nie rozumie dłuższych form, jeżeli temat nie jest im znajomy, nie rozumie też treści podpisywanych dokumentów. Podzielasz tą gorzką diagnozę?

Chile, na sprzedaż iążek nałożony jest den z najwyższych odatków na świecie. Rodrigo Pinto – chilijski krytyk literacki. RODRIGO PINTO – chilijski krytyk literacki. Publikuje w magazynie „El Sábado”, doPublikuje w magazynie „El Sábado”, dodatku datku do największego chilijskiego dziendo największego chilijskiego dziennika „El nika „El Mercurio” i w “Babelia”, dodatku Mercurio” i w “Babelia”, dodatku do hiszdo pańskiego hiszpańskiego dziennika „ElStudiował País”. Studziennika „El País”. Fidiował Filozofię na Uniwersytecie lozofię na Uniwersytecie Chilijskim Chiliji Pedagogięi po Hiszpańsku Uniwersytecie skim Pedagogię ponaHiszpańsku na KatolicUnikim w Santiago de Chile. Poza pisaniem rewersytecie Katolickim w Santiago de Chicenzji książek pisze również przemówienia le. Pinto pisze również dyskursy polityczne polityczne. Czyta minimum 100 stron dziendla niektórych polityków. Recenzje publinie. Recenzje publikuje także na swoim blokujegu:także na blogu: www.yonosoyfunes.wordpress.com www.yonosoyfunes.wordpress.com (zdjęcia Mariusz Michalak)

Niestety tak. Czytałem te wyniki badań, o których wspominasz i są to dramatyczne dane, mówiące m.in. o tym, że wysoki procent ludzi nie rozumie treści etykiet albo prostych instrukcji. To powód do zmartwienia. Od lat 70. poziom edukacji w Chile zaczął się pogarszać, przy jednoczesnym obniżeniu się jakości życia społecznego. Tylko niewielu

uprzywilejowanych umie czytać i pisać. To problem, który ma swoje konsekwencje ekonomiczne. Wszystko to osłabia dialog społeczny i sprawia jednocześnie, że rynek książek w Chile taki mały. To niesamowite, że doskonała chilijska nowela wydawania jest w ilości 200-300 egzemplarzy i że to w zupełności wystarcza. Problemem jest też podatek IVA na książki, jeden z najwyższych na świecie. Poza tym są też inne problemy, które sprawiają, że w księgarniach jest tak drogo. Import z Hiszpanii, Argentyny czy Meksyku jest bardzo drogi, więc książki w Chile kosztują dwa razy więcej niż w Hiszpanii, gdzie czytelników jest znacznie więcej. Jeśli kosztują 30% więcej potrafię to zrozumieć przez te koszty transportu, ale nie wiem dlaczego książki chilijskich autorów też są drogie.. Trzeba też dodać, że tylko w Hiszpanii publikuje się rocznie 65 tysięcy nowych tytułów, z których 15 tysięcy to literatura. To liczba dla nas nie do ogarnięcia, kiedy podliczymy ile książek wydaje się w Chile, Argentynie, Kolumbii czy Meksyku. Czym jest według ciebie „dobra książka”? Musi mieć interesujący język i styl, nieco prowokujący, ale i dbały. Czytanie tej książki powinno dawać po prostu przyjemność. To jest dla mnie rzecz fundamentalna. Jeżeli źle się bawisz czytając, książka nie jest dobra. Oczywiście autor powinien podjąć też pewne ryzyko, nie może być to książka przewidywalna i złożona z dobrze znanych chwytów tylko po to by dotrzeć do jak największej liczby czytelników. Jeżeli więc jest w niej trochę ryzyka, stylu i przyjemności z czytania, wtedy książka jest dobra. *** AMBASADA RP W SANTIAGO 9


Gdynia –Santiago Podróż modernistyczna Czy da się porównać dorobek architektury wczesnego modernizmu, powstającej w tym samym czasie w miejscach tak od siebie odległych? Jak w epoce sprzed Internetu, platformy dla architektów Archdaily i tanich linii lotniczych, przemieszczały się między kontynentami tendencje stylistyczne, mody, użycie innowacyjnych materiałów i rozwiązań współczesnego budownictwa? Odpowiedzi na te pytania można szukać porównując modernistyczną architekturę w stolicy Chile Santiago i polskiego miasta portowego Gdyni z lat dwudziestolecia międzywojennego.

P

o roku 1918, wraz z zakończeniem pierwszej wojnie światowej, w europejskiej architekturze zaczął rozwijać się modernizm. Powstał jako negacja stylów epok, które go poprzedzały, odszedł od wszelkiej stylizacji, zdjął z budynków zbędne dekoracje, skupił się na optymizacji przestrzeni, użyteczności, a przede wszystkim jego funkcji. Ta ostatnia, w efekcie podyktowała budynkowi jego formę. Budynki modernistyczne są proste, minimalistyczne, charakteryzują się otwartym planem, płaskim dachem, unikają symetrii, są jasne i wpuszczają do środka dużo światła poprzez poziome wstęgi okien. Te zabiegi były możliwe w dużej mierze dzięki wykorzystaniu nowych

materiałów - szkła, stali i betonu zbrojonego. To one nadały budynkom ich charakterystyczny purystyczny wygląd. W obrębie architektury modernistycznej wyróżnia się prąd architektury marynistycznej, inspirowanej okrętami, które były wówczas szczytem nowoczesności i technologii, a architekturze zapożyczyły miedzy innymi małe okrągłe okna, spiralne schodki, opływowe balkony ze specyficzną balustradą z poziomych prętów oraz wieżyczki imitujące mostki kapitańskie. Przykłady modernizmu w architekturze Gdyni opisuje Alvaro Urrutia, architekt chilijski. Ich odpowiedniki w Santiago wybrała Kasia Sierszeńska. 10


AMBASADA RP W SANTIAGO 11


Budynek ZUS, ul. 10 lutego 24, Gdynia, architekt: Roman Piotrowski, rok powstania 1935-36 Jeden z symboli modernistycznej architektury Gdyni. Wyróżnia się poprzez zestawienie brył o różnych wysokościach i wyeksponowanie zaokrąglonej części. Posiada charakterystyczną dla stylu dużą powierzchnię okien, gładką elewację i prostą formę. Elewacje na parterze obłożono płytami z czarnego granitu, z którym kontrastują płyty jasnego piaskowca na górnych kondygnacjach. 12


Budynek Oberpaur, róg ulic Estado i Huerfanos, Santiago, architekci: Sergio Larrain i Jorge Aguirre, rok powstania: 1929. Budynek Oberpaur uważany jest za pierwszy budynek nurtu architektury modernistycznej w Chile. Użycie w elewacji poziomych pasów okien było możliwe dzięki użyciu nowatorskiego w tamtych czasach betonu zbrojonego, nowe materiały pozwoliły także na zastosowanie otwartego planu.

AMBASADA RP W SANTIAGO 13


Kamienica A. Ogończyka-Błocha, ul Świętojańska 122, Gdynia, architekt: Leon Mazalon i Stefan Koziński, rok powstania 1936-37 To jedna z najbardziej oryginalnych kompozycji architektonicznych dwudziestolecia międzywojennego, nie tylko w skali gdyńskiej. Jej autorzy inspirowali się ekspresjonistycznymi realizacjami architektów szkoły amsterdamskiej, z tą jednak różnicą, że zamiast fasady ceglanej, zaprojektowali tu jasną, odbijającą światło. Zaokrąglony i przeszklony narożnik przeznaczony na tzw. ogrody zimowe dodaje kamienicy nowoczesności i prestiżu. Wyrazista linia budynku podkreślona stylową „eską” oraz szeroka południowa elewacja z charakterystycznymi rzędami jakby przyklejonych do kolorowego tynku „falujących” balkoników pełna jest ruchu i światłocienia.

14


Kamienica rodziny Garrido Matte, róg ulicy Ismael Valdez Vergara i Mosqueto, Santiago, architekt Vadim Fedorov i D.A. Jayme, rok powstania 1934. Kamienica zaprojektowana przez architektów imigrantów z Izraela, (ciekawostka: ci architekci współpracowali w latach 30tych przy projektach domów jednorodzinnych we wschodniej części miasta z architektem polskim Andrzejem Peretiatkowiczem). Zaprojektowano w nim duże mieszkania dla rodzin wielopokoleniowych. Budynek nazywany jest przez mieszkańców Santiago „latarnią”, dzięki oświetleniu centralnej części narożnika. W tej chwili właściciele budynku walczą o wpisanie go na listę zabytków chronionych.

AMBASADA RP W SANTIAGO 15


Kamienica Makarego Gliszczyńskiego, ul. Abrahama 41, Gdynia, architekt Władysław Madeła, rok powstania 1938. Jeden z gdyńskich „płynących domów”. Zachowała się tu posadzka z dwukolorowego lastryka z inicjałami właściciela. Architekt Władysław Madeła zaprojektował ten dom w nurcie późnego funkcjonalizmu, połączył formy opływowe z kubicznymi. Główny akcent kamienicy stanowi asymetryczny narożnik, którego półokrągła część z głębokimi loggiami przechodzi dwoma uskokami w kubiczne skrzydło od ul. Abrahama. W uskokowym cofnięciu na dachu znajdował się taras (w latach 70. obudowany na werandy). Na parterze zbudowanym na słupach, który realizował postulat „wolnej fasady” znajdowały się usługi i szeroka brama przejazdowa.

16


Kamienica Merced 250, róg ulic Merced i Paulino Alfonso, Santiago, architekci: E. Costabal i A. Garafulic, rok powstania: lata 30. Kamienica przy ulicy Merced, zaprojektowana w stylu architektury marynistycznej, nazywana budynkiem płynącym. Posiada charakterystyczne balkony mostki kapitańskie, kominy tankowca oraz cofnięte ostatnie piętro – pokład statku.

AMBASADA RP W SANTIAGO 17


Konkurs - zagadka Zamiast podsumowań i wyciągania wniosków zapraszamy do małego konkursu. Poniżej prezentujemy kilka zdjęć domów jednorodzinnych i kamienic. Proszę zgadnąć gdzie znajdują się te domy, w Gdyni czy może w Santiago? Odpowiedzi znajdą Państwo na stronie 64.

2

1

3

2

4

18


5

6 AMBASADA RP W SANTIAGO

19


GDYNIA Gdynia jest miastem szczególnym. Do zakończenia pierwszej wojny znajdowała się w granicach zaboru pruskiego, była małą wioską rybacką. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wróciła do granic i ustalono, że stanie się portem morskim. W 1934 roku port Gdynia był już największym pod względem przeładunków portem na Bałtyku, i najnowocześniejszym portem w Europie. Budowa portu pociągnęła za sobą rozbudowę miasta, która przeprowadzono w królującym ówcześnie stylu modernistycznym. Gdynia w przeciągu kilkunastu lat stała się nowoczesnym miastem, z pulsującym życiem kulturalnym, była dumą międzywojennej Polski.

20


O autorach Kasia Sierszeńska, architekt. W 2002 roku ukończyła Wydział Architektury i Urbanistyki na Politechnice Poznańskiej, a w 2004 roku Wydział Architektury na BTU w Cottbus, w Niemczech. W Santiago mieszka od 2010 roku, pracuje jako specjalistka budownictwa ekologicznego. Alvaro Urrutia, architekt. W 2002 roku ukończył Wydział Architektury i Urbanistyki na Pontificia Universidad Catolica w Santiago. Pracuje jako specjalista budownictwa ekologicznego. Bibliografia: plataformaarquitectura.cl, modernizmgdyni.pl Źródło fotografii: zbiory własne autorów oraz fotografie Agnieszki Sobiegraj oraz Przemka Kozłowskiego, udostępnione przez portal modernizmgdyni.pl

AMBASADA RP W SANTIAGO 21


Duch, przeciwności lośu i polśka kiełbaśa

N

azywam się Eduardo Brethauer i jestem dziennikarzem, degustatorem i globtroterem. Dużo czytam, a piszę jeszcze więcej. Podróżuję aby pisać i piszę aby podróżować. Jestem jurorem w wielu międzynarodowych konkursach winiarskich. Lubię wino, ponieważ pozwala mi podróżować po świecie i poznawać wielu ludzi, którzy starają się go zmieniać. Jestem założycielem i redaktorem magazynu Vitis Magazine, jedynego chilijskiego pisma o winie o zasięgu międzynarodowym. Ci, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o winie, mogą przeczytać archiwalne numery pisma na stronie www.vitismagazine.cl Pracuję także nad różnymi projektami wydawniczymi. Na przykład pod koniec roku ukaże się książka mojego autorstwa o winiarstwie w regionie Cauquenes. Fascynuje mnie temat dziedzictwa winiarskiego, stare krzewy winorośli z południa Chile i jego ponad pięćsetletnie tradycje winiarskie. Dlatego staram się pracować na rzecz producentów z tego regionu i ich win - rustykalnych, smacznych, pełnych historii, które dziś są zagrożone przez ekonomiczne interesy wielkich korporacji.

22


Z jakiego powodu podróżowałeś do Polski, czego oczekiwałeś po wizycie w naszym kraju? Na jednym z konkursów winiarskich spotkałem Polkę Anię Smolec i od tamtego czasu jesteśmy nierozłączni. Regularnie jeździmy do Polski, aby odwiedzać jej rodzinę i odkrywać miejsca związane z jej dzieciństwem, które dziś są również moimi miejscami. Nie miałem żadnych uprzedzeń ani oczekiwań przed pierwszą podróżą. Podszedłem do tematu jak do otwartej książki aby w pełni poznać kulturę tego kraju.

Jakie było pierwsze wrażenie po przyjeździe do Polski? Odnalazłem wspaniałą kulturę pełną symboli nieustającej walki z przeciwnościami losu. Poruszyły mnie także głęboka duchowość Polaków, ich poziom wykształcenia i pewien romantyzm, wynikające z położenia geopolitycznego kraju, w pewnym sensie „wyspiarskiego”. To sprawia, że Polacy to ludzie bardzo dumni, odrobinę nieufni i ceniący tradycyjne wartości. Wszystkie te cechy przypominały mi Chile. Prawda jest taka, że czułem się jak w domu.

Co było dla Ciebie największym zaskoczeniem podczas wizyty w Polsce? Zakochałem się w polskich miastach pełnych śladów historii, szerokich arteriach Warszawy, w pierogach na obiad i polskiej wódce o zachodzie słońca, popijanej z widokiem na niesamowity Stadion Narodowy, jeden z symboli stolicy. Wspaniała gorąca czekolada u Wedla i serce Fryderyka Chopina w warszawskiej katedrze. Ujęły mnie zróżnicowane i ekscytujące krajobrazy, żółte od rzepaku równiny, jeziora Pojezierza Mazurskiego i zimne wody Bałtyku. Uwielbiam polskie żubry w Puszczy Białowieskiej oraz polskie kiełbasy i wędliny. Tak, tak, polskie kiełbasy. Są najlepsze na świecie.

Co zapamiętasz z pobytu w Polsce? Nie chcę pamiętać, ale wracać i nadrabiać stracony czas. "Wrócę" jak powiedział generał, którego nazwiska nie chcę pamiętać.

AMBASADA RP W SANTIAGO 23


„POKOLENIE”

początek szkoły polskiej Artystyczne nowatorstwo, komunikatywna rola obrazu i tragizm wizji świata. To klucze do zrozumienia polskiego kina, które odrodziło się po II wojnie światowej. Kontynuujemy publikację cyklu artykułów o polskim filmie.

W

roku 1954 r. wyświetlony zostaje po raz pierwszy film „Pokolenie”, który wyreżyserował Andrzej Wajda wraz z asystującym mu, Kazimierzem Kutzem i Jerzym Lipmanem, operatorem. Odebrany pozytywnie przez władze stał się pretekstem wielu sporów. Jedno jednak nie ulega wątpliwości, że był to film zapowiadający nowy nurt w sztuce filmowej, tak zwaną „szkołę polską”.

Międzynarodową rangę dziełom polskiej szkoły filmowej, zapewniły według filmoznawcy, Tadeusza Lubelskiego „artystyczne nowatorstwo, komunikatywna rola obrazu, (...) i tragizm wizji świata’’. Nowy nurt X muzy stworzyli studenci i absolwenci szkoły filmowej w Łodzi. W dniu wybuchu drugiej wojny światowej mieli po kilkanaście lat. Jako, że przypadło im dojrzewać w tych dramatycznych czasach, po wojnie chcieli o swoich losach opowiedzieć. Odpowiedzieli tym samym na potrzebę wielu Polaków, Doświadczenie młodych pragnących odrzucić traumy wojny, rozliReżyser i wybitny pedagog, Antoni czyć się z nią i z samymi sobą. Sale kinowe Bohdziewicz po obejrzeniu „Pokolenia” wypełniły się po brzegi. Z kolei światowa sformułował po raz pierwszy określenie publiczność doceniła uniwersalny kontekst „polskiej szkoły filmowej’”. Następnie po tych filmów o kontrowersyjnym heroizmie, przyznaniu nagrody filmowi „Kanał” na feo miłości w zdegenerowanym świecie, o stiwalu w Cannes powtórzyli je francuscy postawach moralnych takich jak konfordziennikarze. W ten sposób na stale weszło mizm i oportunizm, czy o poczuciu zagudo języka filmowego jako nazwa nurtu rozbienia człowieka w świecie... Wszystkie są wijającego się w drugiej połowie lat 50. i filmami traktującymi o człowieczeństwie w pierwszej połowie lat 60. w Polsce. ogóle.

24


"Pokolenie", reż. A. Wajda, 1954 Licencja: SF KADR

Polscy filmowcy opowiadali z jednej strony o odwadze i miłości, z drugiej zaś o beznadziei losu człowieka, o jego "Pokolenie", reż. A. Wajda, 1954 Licencja: SF KADR poczuciu zagubienia.

"Pokolenie", reż. A. Wajda, 1954 Licencja: SF KADR

AMBASADA RP W SANTIAGO 25


Bohater – prosty, biedny, zbiorowy

strzegli nowe możliwości. Sięgnęli po neoreGenezy Polskiej Szkoły Filmowej należy szu- alistyczne środki ekspresji, które najlepiej oddawały to o czym chcieli mówić. Tym, któkać w neorealizmie włoskim. Ta tendencja kinematograficzna rozwijała się w latach 40. ry „oswoił neorealizm włoski” był operator, we Włoszech, ciesząc się ogromną popularnością na całym świecie. Włoscy filmowcy „wyszli na ulice”, ponieważ budżety jakimi dysponowali nie pozwalały na kosztowne scenografie i kręcenie w studio, filmowali plenery bez żadnych aranżacji, najczęściej biedne ulice, przedmieścia, zapomniane miasteczka. Zrywali z wieloma kanonami przedwojennego kina. Bohaterami filmów nareszcie stali się zwykli ludzie - prości i biedni. Rezygnowali z eksponowania losów kilku wybranych postaci i zaczęli opowiadać o całych społecznościach, wprowadzili na ekrany bohatera zbiorowego. Do najbardziej emblematycznych filmów tego nurtu należą „Rzym, miasto otwarte” Rosseliniego opowiadający o solidarnym ruchu oporu przeciw hitlerowskim okupantom, „Złodzieje rowerów” De Siki, o społecznej niesprawiedliwości i wartościach chrześcijańskich czy ‘”Pod Jerzy Lipman. Wyczuł on doskonale neorealiniebem Sycylii” Germiego, odsłaniający me- styczna estetykę i jej potencjał. Fenomenalchanizmy mafijnych nadużyć i zmowy milnie nauczył się posługiwać głębią ostrości i czenia. Publiczności bardzo spodobało się w ruchem kamery. Udowodnił, że obok reżysetych filmach obiektywne i realistyczne spoj- ra on też może przekazywać treści za pomorzenie na świat. A paradokumentalny styl cą świadomie kreowanego obrazu. Operofilmowej narracji i naturalna gra aktorów by- wanie kamera w tamtych czasach było barły czymś nowym. Oglądając filmy neoreali- dzo trudne, ponieważ sprzęt nie był tak czuzmu włoskiego ma się wrażenie oglądania ły jak dziś, nie było szansy poprawienia go w czarującego dokumentu. Czarującego, bo obróbce komputerowej, a na domiar było w nich coś poetyckiego. „złego”’ wszystko nagrywano na taśmy, zaKamera, która opowiada W tym nurcie polscy młodzi reżyserzy do-

tem efekty pracy można było zobaczyć dopiero w laboratorium. 26

"P


Filmowcy—piękni i młodzi

wate, w ten sposób komunikuje określone W 1948 roku zostaje powołana do życia Pań- znaczenia. W odróżnieniu do włoskiej szkoły stwowa Wyższa Szkoła Filmowa w Łodzi, jed- czyli obiektywnej obserwacji Jerzy Lipman i na z najstarszych uczelni filmowych na świe- Andrzej Wajda zaczęli skłaniać się ku subiektyzmowi. Kontynuowali ten trend kolejni reżyserzy, bo obok świadomego kreowania rzeczywistości filmowej przynosiło to dodatkowe korzyści. Niektóre dialogi w dobie obowiązującej wówczas w Polsce cenzury mogłyby okazać się niebezpieczne, a obraz pozostawał na tyle dwuznaczny, że pozwalał reżyserom na przemycenie pewnych, nie popularnych dla władzy treści. Gra z cenzurą

Pokolenie", reż. A. Wajda, 1954 Licencja: SF KADR cie. Studenci PWSF otrzymując wszechstronne wyksztalcenie już od pierwszych lat studiów mogli eksperymentować i konfrontować własne umiejętności z rzeczywistością. Słowo „ekspresja” nie schodziło im z ust. W „Pokoleniu”, Lipman w pierwszej scenie, na wzór neorealistycznych mistrzów robi 360stopniowy obrót kamera na jednym tylko ujęciu. W filmie dyskretnie odkrywa detale atmosfery warszawskich przedmieść i „wydobywa z nich melancholię nędzy”. Jego kadry wyrażają dodatkowe treści. Fotografuje postaci tak, że przydaje im więcej ekspresji niż mogłaby wyrazić fabuła i dialogi. Niektóre jego zdjęcia są szare, czarne, celowo chropo-

Za scenariusz do „Pokolenia” posłużyło opowiadanie Bohdana Czeszko. Dlaczego młody reżyser na swój debiut na dużym ekranie wybrał historię opowiadaną z perspektywy komunisty? Znamy biografie Romana Polańskiego i Jerzego Skolimowskiego, którzy po pierwszych filmach nakręconych w Polsce zostali zmuszeni do emigracji, aby móc dalej tworzyć . Podobny los spotkał innych znakomitych twórców kultury z całego bloku wschodniego. Andrzej Wajda zdawał sobie sprawę z takiego stanu rzeczy, podejmując grę z cenzurą i opresyjnym systemem narzuconym przez Moskwę. „Pokolenie” pokazuje proces aktywizowania się młodzieży do czynnej walki z niemieckim okupantem podczas II wojny światowej. W toku przedstawianych wydarzeń widzimy jak wojenne okoliczności zmuszają bohaterów do dokonywania pierwszych „dojrzałych” wyborów. Podejmując decyzje brali odpowiedzialność za siebie, za kraj, za własną rodzinę, a czasem przypadkoAMBASADA RP W SANTIAGO 27


we osoby. Postać głównego bohatera Stacha uosabia narrację drogi do przedwczesnej dojrzałości. To przyspieszone dojrzewanie było również udziałem autorów filmu i całego pokolenia urodzonego w latach 20. W trakcie okupacji jako stolarz pracował sam reżyser. Musiał opiekować się matką i młodszym bratem, ponieważ ojciec, oficer Wojska Polskiego walczył na froncie. Jak się okazało po wielu latach został zamordowany przez Rosjan w 1940 r. w Katyniu. Podczas tajnych egzekucji, dokonywanych przez Armię Czerwoną, zostało zamordowanych łącznie około 14 tys. polskich oficerów i około 7 tys. przedstawicieli elit kulturalno-intelektualnych ówczesnej Polski.

To trzeba zobaczyć Niektóre ze sztandarowych dzieł polskiej szkoły filmowej to „Pokolenie”, „Kanał”, „Popiół i diament” i „Lotna” Andrzeja Wajdy, „Człowiek na torze”, „Eroica” i „Zezowate szczęście”, w reżyserii Andrzeja Munka, „Nikt nie woła”, Kazimierza Kutza oraz „Pociąg” i „Matka Joanna od Aniołów”, Jerzego Kawalerowicza.

wiodąca dla rozwoju całej kinematografii polskiej i światowej. Amerykańska Akademia Filmowa wielokrotnie nominowała jego filmy do Oscara, a w 2000 roku przyznała mu nagrodę honorowa za całokształt twórczości. Filmy pozbawione patosu Wajda powiedział kiedyś „Moim zadaniem Historia kreowana w filmie „Pokolenie” jest jako reżysera nie jest dostarczanie wieczoropowiadana w niebywale sugestywny sponej rozrywki... Moim zadaniem jest zmuszesób. Subtelne metafory prowokują widza do nie widza do myślenia”. postrzegania jej w sposób wielopłaszczyznoMaja Mrozowska,, autorka tekstu, wy. Takie właśnie kino, pełne błyskotliwej ukończyła iberystykę na Wydziale Filologiczekspresji tworzą na przestrzeni czasu inni nym w Szkole Wyższej Psychologii Społeczreżyserzy w Polsce. Odkąd grupa młodych adeptów sztuki filmowej w latach 50. ubie- nej w Warszawie. Od 2012 roku mieszka w Santiago, w Chile. Pracuje jako nauczycielka głego wieku zapragnęła zabrzmieć głosem języka angielskiego. Wydział filologiczny wytych, którzy zginęli w wojnie. Stworzyli w tym celu nowy język, który opowiada z jed- brała zgodnie z tradycjami rodzinnymi, kinej strony o odwadze i miłości, z drugiej zaś nem natomiast, zaczęła interesować się na o beznadziei losu człowieka, o jego poczuciu studiach. Ukończyła akademicki, teoretyczny zagubienia bez względu na otaczającą go sy- kurs kina europejskiego i hollywoodzkiego w Hiszpanii. Obecnie najchętniej powraca do tuacje. Filmy, należące do nurtu polskiej szkoły filmowej, są przy tym zupełnie pozba- polskich filmów XX wieku. wione patosu. Ten brak sztuczności jest, tym co przyciąga ponadczasowo widzów i zdobywa ich uznanie na całym świecie. Rola reżysera „Pokolenia”, Andrzeja Wajdy była i jest 28


O Polsce i Polakach w Chile Czytaj na santiago.msz.gov.pl

AMBASADA RP W SANTIAGO 29


Sucho, bardzo sucho Kontynuujemy podróż po Chile. Oczyma insider’ów pokazaliśmy już Puerto Montt i La Serenę. Teraz przyszedł czas na najbardziej suche miejsce na ziemi – Quillagua, o którym pisze Dagmara Wyskiel, polska artystka, która mieszka i pracuje w Chile od kilkunastu lat.

R

oczne średnie opady w Quillagua, w zależności od źródła, wahają się między 0 i 0,2 milimetra. Oaza jest najbardziej suchym punktem na najbardziej suchej pustyni na Ziemi. Naukowcy z NASA przeprowadzają w okolicy próby maszyn, które polecą w kosmos. Drobnoustroje są na przegranej pozycji, zanim materia organiczna zdąży się zepsuć, wysycha. Wszystko zamienia się w proch. Pojawiające się sporadycznie na niebie obłoczki nie dają cienia i wszechobecne słońce pozwala zrozumieć, dlaczego we wszystkich religiach płaskowyżu andyjskiego było bogiem. Gigantyczne figury, lub może płaskorzeźby, rozsiane po okolicznych wzgórzach, dochodzą nawet do 30 metrów długości. Datowane są na okres między X wiekiem i XV n.e. a ich kondensacja największa jest właśnie w tym rejonie (ok. 400). Miały zapewne na celu zjednać łaskawość Inti, a może po prostu były drogowskazami dla karawan, przemieszczających po pustynnych bezdrożach. Najstarsze dowody na istnienie oazy sięgają 7 stulecia przed naszą erą. Przez ponad tysiąc lat usytuowanie

wioski było strategicznie atrakcyjne na szlaku Inków, przy jedynej, przecinającej pustynię rzece i w połowie drogi miedzy Andami i wybrzeżem Pacyfiku. Quillagua była miejscem odpoczynku, wodopojem, i ważnym centrum wymiany kulturowej i materialnej między plemionami zamieszkującymi tereny dziś należące do Boliwii, Peru, Argentyny i Chile. Istnieje kilka hipotez dotyczących znaczenia figur, ale jak do tej pory nie ma wyczerpujących specjalistycznych publikacji na ten temat. Może więc najliczniejszy na świecie zespół rysunków naziemnych, Chug Chug, to nie, jak zwykło się sądzić, obiekt sakralny, ale prekolumbijski system komunikacji wizualnej, promujący wioskę od zawsze żyjącą z handlu, wymiany produktów i rolnictwa. Zwroty historii W 1540 roku gościł w Quillagua Pedro de Valdivia, gubernator nominowany przez Francisco Pizarro, odpowiedzialny za podbój terenów należących dziś do Chile. Był on prawdopodobnie pierwszym Europejczykiem, który dotarł do oazy. W 1541 roku, za zdławienie oporu ludności tubylczej na prawie 30


„Dolina Meteorytów przyciąga obcokrajowców, wędrowców spragnionych autentyczności.” AMBASADA RP W SANTIAGO 31


całym południowo zachodnim obszarze kontynentu (Araukania była jedynym rejonem w Ameryce, który nie uległ nigdy konkwistadorom), otrzymał tytuł generalnego kapitana Królestwa Chile. Uwaga Hiszpanów w połowie XVI wieku skupiła się jednak przede wszystkim na południu Wicekrólestwa Peru, zakładane były w tym okresie główne miasta, a pustynia, nieprzyjazna klimatycznie i trudna do kontrolowania, utrzymywała jeszcze przez czas jakiś status terytorium podbitego, ale nie zajętego. Dopiero wojna o niepodległość i powstanie nowych państw, zmieniło radykalnie sytuację. Quillagua w 1841 roku stała się wioską graniczną między Republiką Peru i Boliwią. Tak jak kiedyś była miejscem styku kultur atakameńskiej i aymara, teraz po dwóch stronach rzeki Loa pojawiły się dwie różne flagi i odmienne mundury. Wojna na Pacyfiku to kolejny zwrot w historii Quillagua, tym razem pustynia Atakama została dołączona do Chile, Peru straciło znaczną część południowego terytorium a Boliwia dostęp do morza. Oaza nad rzeką nie przestała być graniczną, ale teraz już nie między państwami, ale między regionami, czyli tamtejszymi województwami, w granicach Republiki Chilijskiej.

jąć wyzwanie zasiedlania masą roboczą najbardziej suchej pustyni świata, w zamian za wizję międzynarodowych, intratnych interesów. To nowe wcielenie konkwisty przyciąga za sobą banki, kolej i elektryczność. Europejczycy nie muszą już zdobywać terenów przemierzając nie-

Interesy

ogarnione przestrzenie konno, teraz dostają je lub kupują za bezcen od państwa.

W drugiej połowie XIX wybucha gorączka saletry potasowej, porównywalna do gorączki złota, i ogarnia szeroki krąg europejskich, w tym głównie brytyjskich biznesmanów i inwestorów, gotowych pod-

„W oazie Quillagua wc

Wizja lepszego jutra Chile na początku zeszłego stulecia stało się największym eksporterem tego nawozu na świecie. Wizja pracy i lepszego ju32


tra ściągnęła na pustynię Atakama dziesiątki tysięcy emigrantów z biednego południa. Anglicy wprowadzili na pustynię charlestona i zwyczaj picia herbaty, ale również skrajny wyzysk, graniczący z niewolnictwem. Nierówne zasady gry między Europejczykami i rdzennymi mieszkańcami skończyły się wraz z wynalezieniem

Cmentarze indiańskie zostały splądrowane. Dzieło zniszczenia rozpoczęli poszukiwacze skarbów, którzy szybko przemienili się w przemytników, nielegalni kolekcjonerzy i ich dostawcy, a w końcu sami mieszkańcy wioski, którzy w latach 50 y 60 zeszłego stulecia wymieniali mumie za mleko w proszku. Po zanieczyszczeniu rzeki Loa przez państwową kopalnię Codelco w 1997 roku, ilość mieszkańców zmniejszyła się do 500. Chcą znów uwierzyć Obecnie w czasie żniw, od grudnia do marca, w wyniku nadużyć firm wydobywczych, koryto Loa wysycha. Wodę pitną do Quillagua przywozi cysterna z oddalonej o dwie godziny drogi wioski Maria Elena. W nocy oazę, w której wciąż jeszcze mieszka 120 osób, oświetlają gwiazdy i latarki.

ciąż mieszka 120 osób.” przez Niemców przed II wojną światową syntetycznej saletry potasowej. Historia i rzeczywistość wiosek saletrowych to wciąż istotny element współtworzący poczucie tożsamości i przynależności mieszkańców północnego Chile do tych wypalonych słońcem nieskończonych przestrzeni ziemi i skał.

W poszukiwaniu sposobu na przeżycie, zwrócenie uwagi publicznej na dramatyczną sytuacje oazy i wywarcie presji na lokalnej scenie politycznej, w 2007 roku trzynaście rodzin zarejestrowało prawnie wspólnotę etniczną Indian plemienia Aymara z Quillagua. Teraz starają się dotrzeć do korzeni, uwierzyć na nowo w Inti i w Pachamama, ożywić zapomniane rytuały, dać znaczenie słowom i znakom, ocalić prawie całkowicie zapomniany język, w przekonaniu, że wskrzeszenie indiańskiej tożsamości podziała jako tarcza lub jako amulet w walce o przetrwanie. Kamienie Historia tej rozległej, usianej kraterami przestrzeni jest niejasna. Księżycowy pejzaż pobudza wyobraźnię, kosmos wydaje AMBASADA RP W SANTIAGO 33


się stosunkowo blisko. Głębokie i spadziste zagłębienia o kilkudziesięciu a nawet kilkuset metrowej średnicy to, wydawałoby się, niezbite dowody na fizyczny kontakt z czymś, co pochodzi spoza atmosfery. Kamienie, które o zachodzie słońca same z siebie wydają metaliczne dźwięki, to już prawie dowód na obecność. Meteoryt Po katastrofie ekologicznej mieszkańcy Quillagua z rolnictwa zwrócili się w kierunku turystyki, licząc, że naziemne płaskorzeźby prekolumbijskie, zakurzone resztki mumii i przede wszystkim dolina Meteorytów, przeciągnie obcokrajowców. Postawiono drogowskazy i wyznaczono miejsce do parkowania obok największego z kraterów. Zaczęli powoli pojawiać się pierwsi turyści, a raczej wędrowcy, spragnieni autentyczności poza głównymi, zdeptanymi szlakami. Ale właśnie z autentycznością okazał się być problem. Według Chilijskiego Stowarzyszenia Geologów, to podziemne źródła wody, w połączeniu z podłożem o specyficznym składzie geologicznym, spowodowały rozpuszczanie skał i w konsekwencji takie właśnie lejowate depresje terenu. Nic tu nigdy nie spadło, nic się tu nigdy niezwykłego nie stało. Ot, takie wypłukane dziury. Mieszkańcy Quillagua wysyłają przyjezdnych do doliny Meteorytów. To ich dolina. Można zabrać sobie kawałek meteorytu do domu. Ma, podobno, niesamowitą energię. Pejzaż Relacje feudalne istniały w Ameryce Południowej znacznie dłużej niż w Europie i 34


wielu Europejczyków z tego między innymi względu przenosiła się i rozkręcała interesy w Argentynie, Boliwii czy Chile. Niezwykle tania i bezbronna siła robocza minimalizowała koszty. Rządy młodych państw ograniczały się do utrzymywania sprzyjającemu rozwojowi przedsiębiorczości porządku i bezwzględnie dławiły manifestacje. W Chile, w przeciwieństwie na przykład do Peru, nigdy nie zalegalizowano niewolnictwa. Ludność z biednego, rolniczego południa zaciągała się do pracy na pustyni oddalonej o dwa lub trzy tysiące kilometrów. Enganchador, czyli ówczesny pośrednik, zarabiał od ściągniętej do wioski saletrowej głowy. Pociąg Longino jechał około tygodnia i stawał na wielu stacjach, ale gdy już wjechał na pustynię, nie było gdzie uciec, nie było również powrotu. Epilog Dywany opuszczonych cmentarzy pokrywają pustynię Atakama. Dziś, uznane za dziedzictwo narodowe, pozują do wielojęzycznych albumów. *

Dagmara Wyskiel, polska artystka, performerka. Od 2001 r. mieszka i pracuje w Chile. W 2004 r. założyła stowarzyszenie sztuki współczesnej Se Vende. Realizuje też program rezydencjalny The Driest Place of Earth. W 2009 r. wygrała stypendium rządowe na stworzenie autorskiego programu w dziedzinie sztuk wizualnych dla szkoły średniej. Trzy lata później rozpoczęła organizację tygodni sztuki współczesnej SACO. Artystka współpracuje także z aktorką Teatru Dnia Ósmego, Haliną Chmielarz oraz doktoryzuje się na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

AMBASADA RP W SANTIAGO 35


Chile o Polsce i Polakach W naszym przeglądzie mediów chilijskich chcemy pokazać jak różnorodne są informacje, które kreują wizerunek naszego kraju. Czasem nawet niewielka wzmianka o tym co polskie, może mieć znacznie większy wpływ na świadomość czytelników i być dla nich czymś bardziej atrakcyjnym, niż wielostronicowe analizy i poważne komentarze z pierwszych stron gazet. Na nasz wybór informacji do biuletynu spójrzmy też z przymrużeniem oka. Tym bardziej, że w Chile słońce świeci naprawdę ostro. Francisco Mouat, chilijski pisarz i dziennikarz, poleca na łamach „Mas Decor” siedem dobrych książek na wakacje. Wśród nich „Trastos, recuerdos. Una biografia de Wislawa Szymborska”, autorstwa Anny Bikont i Joanny Szczęsnej. Nasza noblistka była postacią niezwykłą, a jej życie równie barwne, co jej wiersze. Towarzystwo Chopinowskie zapowiada w dzienniku „El Mercurio” inaugurację nowego sezonu koncertowego. Cristobal Giesen, prezes towarzystwa nie omieszkał wspomnieć o stałej współpracy z Ambasadą RP w Santiago. To bardzo miłe. Dziękujemy! Polak, Michał Koralewski zrobił zdjęcie roku, nagrodzone przez jury iPhone Photography Awards 2015. O sukcesie naszego rodaka poinformowała „La Tercera”. Silnym echem w chilijskich mediach, zarówno elektronicznych, jak i drukowanych, odbił się fakt przyznania nagrody głównej Unii Europejskiej w dziedzinie ar36


chitektury, nowemu gmachowi Filharmonii Szczecińskiej. Fundacja Mies van der Rohe, przyznająca wyróżnienia, zwróciła uwagę, że budynek jest postrzegany jako element światła, a jego szklane witryny podświetlane od wewnątrz, dają możliwość wielorakiej interpretacji idei jego architektury. Ekskluzywny artykuł na ten temat pt. „Cuerpo luminosos” ukazał się w „Vivienda y Decoracion”. „24 Horas” informuje o rekordzie pobitym przez polskiego cyklistę Krystiana Herba. Polak pokonał 3 129 stopni, wjeżdżając po schodach na szczyt jednego z najwyższych budynków świata, Taipei 101. Zajęło mu to 2 godziny i 12 minut. Krystian Herba ma 33 lata i pochodzi z Rzeszowa. „La Tercera” opisuje sukces polskich archeologów, którzy odkryli gigantyczną nekropolię sprzed dwóch tysięcy lat. Znajduje się w północnej części Polski, a badacze odnaleźli na jej terenie groby pojedyncze i zbiorowe oraz urny ceramiczne, zawierające popiół skremowanych ciał. „Portal de campo” informuje o wzroście produkcji jabłek w Polsce, a „Chilealimentos” o wejściu polskich producentów na rynek w Chinach. Polskie jabłka są naprawdę bardzo dobre. „El Dinamo” opublikowało tekst o niezwykłej inicjatywie EuroVelo, dzięki której miałoby powstać ok. 70 000 km ścieżek rowerowych, które połączą 43 kraje w Europie. Przez Polskę miałyby przebiegać trasy rowerowe, m.in. Ruta del Mar Baltico, czy Iron Curtain Trail. AMBASADA RP W SANTIAGO

37


38


AMBASADA RP W SANTIAGO 39


Warsaw Latin Conventio Co to takiego? Przeczytaj!

40


on

AMBASADA RP W SANTIAGO

41


42


Podzielone na zawsze To historia pełna tajemnic. Jej początek ma miejsce w XVII-wiecznych Włoszech, a finał we współczesnej Polsce i Chile. Przewija się przez nią Michał Anioł i Leonardo da Vinci, polski antykwariusz i chilijski student architektury. O zagadce Codice Bonola opowiada Natalia Keller, polska badaczka, która pracuje w Museo Nacional de Bellas Artes w Santiago.

AMBASADA RP W SANTIAGO

43


Codice Bonola, co to takiego? Na czym polega jego sekret? W największym skrócie – to zbiór rysunków, głównie włoskich, który stworzył w końcu XVII wieku Giorgio Bonola, włoski malarz i kolekcjoner. Po jego śmierci słuch o albumie zaginął na kilka wieków. Dopiero w 1953 r. jedna jego część została podarowana Muzeum Narodowemu w Warszawie, a nie tak dawno, bo w 2008 r. udowodniono, że druga część znajduje się w zbiorach Museo Nacional de Bellas Artes w Santiago. Miał zawierać prace Leonardo da Vinci, Michała Anioła, Rafaela i innych wielkich twórców tamtej epoki. Jak było naprawdę? Giorgio Bonola sam był artystą, synem malarza. Malował obrazy religijne i freski w kościołach we Włoszech, głównie w Mediolanie. W Rzymie uczył się od innych malarzy, w niemal cechowym systemie mistrz-uczeń. Jeden z jego nauczycieli Sebastiano Resta, był kolekcjonerem sztuki i dużo o niej pisał. To prawdopodobnie on przyczynił się do tego, że Bonola zaczął tworzyć własną kolekcję rysunków. Przypuszcza się, że album, w którym ją zawarł miał pierwotnie ok. 180 kart, na których znalazło się ok. 300 rysunków. Jest tam po trochu wszystkiego, rysunki różnią się od strony technicznej, rysowane są kredką, tuszem, ołówkiem metalowym, czy piórkiem albo pędzlem. Różnią się także stylistycznie oraz ikonograficznie, czyli tym co przedstawiają. Niektóre to studia, np. studium figury ludzkiej, często to ćwiczenia artystyczne albo rysunki przygotowawcze. Współcześni badacze uważają, że niektóre atrybucje Bonoli, czyli przyporządkowanie danego dzieła do konkretnego artysty, nie wytrzymują jednak próby czasu. Bonola wierzył, że posiadał rysunki największych mistrzów, Michała Anioła czy Rafaela. Dziś wiemy, że się mylił. Badania pozwoliły stwierdzić, że niektóre rysunki są autorstwa innych artystów niż uważano

44


w przeszłości. Inne prace udało się jedynie przyporządkować do danej szkoły np. lombardzkiej czy bolońskiej. Niektóre z nich to kopie autorstwa późniejszych naśladowców. Co chciał osiągnąć Giorgio Bonola tworząc ten album? Jego celem było napisanie historii rozwoju malarstwa włoskiego. Rysunki zbierał po to, żeby zilustrować poszczególne konwencje stylistyczne oraz ewolucję włoskich szkół artystycznych. Świadczy o tym dodatkowo fakt, że obok rysunków Bonola zamieścił komentarze z genealogiami artystycznymi owych szkół i nurtów. Niestety wiele z albumów, które powstały w tamtych czasach zostało później podzielonych. W XIX i XX wieku rysunki niektórych artystów osiągały czasami większą wartość pojedynczo niż całe albumy, z których pochodziły. Były wycinane, kolekcje dzielono. Do dziś jedynie trzy z ponad trzydziestu tomów Sebastiano Resty, mistrza Bonoli, zachowały się w całości; jeden z nich jest dziś przechowywany w British Museum w Londynie. Album Bonoli trzeba postrzegać jako całość, a nie jedynie jako poszczególne rysunki. Jest próbą uchwycenia tego, co najważniejsze w ówczesnym rozwoju sztuki. Tam gdzie nie miał oryginału ważnego artysty, Bonola wklejał kopię jego kompozycji albo rysunek kogoś, kto tworzył w tym samym kręgu artystycznym. Nie chciał nikogo pominąć tylko dlatego, że brakowało mu pracy stworzonej ręką danego artysty. Wartość tego albumu jest podwójna. Niektóre rysunki są naprawdę bardzo dobrymi przykładami prac z tego okresu, pozwalają lepiej zrozumieć sztukę epoki renesansu i baroku lub sposób pracy ówczesnych artystów. Z drugiej strony obrazuje tendencje estetyczne drugiej połowy XVII wieku we Włoszech; pokazuje, co się wtedy podobało, co ceniono i dlaczego. Na koniec, warto postrzegać rysunki tego zbioru w kontekście w jakim umieścił je Bonola, czyli jako przykłady poglądowe w dziele historiograficznym, to jest opowiadającym o dzie-

AMBASADA RP W SANTIAGO

45


Francesco Primaticcio, Grecki kr贸l Zaleukos, XVI wiek, sangwina, papier, kolekcja MNBA

46


Guido Cagnacci, Męczennica Mustiola, XVII wiek, sangwina, papier, kolekcja MNBA

AMBASADA RP W SANTIAGO

47


jach sztuki i jej historii. To dlatego autor albumu na równi stawia rysunki, które są skończonymi dziełami sztuki z rysunkami przygotowawczymi, architektonicznymi i studiami postaci lub detalu. Nie mogę powiedzieć ile album jest dziś wart. Powiem tylko, że dobrze zachowane oryginalne rysunki autorstwa znanych artystów z tego okresu, takich jak Leonardo da Vinci lub Michał Anioł, osiągają na aukcjach ceny liczone nawet w dziesiątkach milionów dolarów (śmiech).

tytułowej albumu, ale twórca dzieła podpisał się na niej jedynie inicjałami GB. Dopiero badania przeprowadzone przez włoskich specjalistów w 2008 r. potwier-

Jak potoczyły się losy albumu, znanego jako Codice Bonola? Giorgio Bonola skończył pracę nad albumem ok. 1695 r., zaledwie kilka lat przed śmiercią. Umiera młodo w wieku 43 lat, a po jego śmierci album przepada bez wieści. Badacze nie są pewni jak toczyły się jego losy od końca XVII wieku, a proponowane teorie tylko częściowo wyjaśniają tę zagadkę. Jedna z takich hipotez mówi o tym, że Bonola stworzył ten obszerny, aż 180-stronicowy album od początku w dwóch tomach. Jednak czy tak było naprawdę, do tej pory nie wiemy na pewno. Faktem jest, że dopiero w połowie XX wieku obie części albumu odnajdują się, jedna w Warszawie, druga w Santiago. Co ciekawe album został tak podzielony, że bez znajomości którejś z części, nie jest możliwe ustalenie nawet podstawowych faktów na temat jego całości. W Polsce od razu znany był autor albumu, wymieniony z imienia i nazwiska w jednym ze wspomnianych komentarzy, ale nikt nie był w stanie wskazać dokładnej daty powstania zbioru. W Chile natomiast, data 1695 pojawia się na karcie

dziły, że obie części stanowią całość, a ich autorem jest Giorgio Bonola. Można próbować odtworzyć przebieg tego „wielkiego podzielenia”? W Warszawie, jedyną pewną datą jest rok 1953, kiedy to Benedykt Tyszkiewicz podarowuje część albumu Bonoli do kolekcji Muzeum Narodowego. Nie wiadomo jednak jak znalazł się w jego rękach. Domyślamy się, że trop wiedzie przez antykwariat Miniatura który Tyszkiewicz prowadził od lat 30. w Warszawie. Prawdopodobnie podczas II wojny światowej pojawił się tam ktoś, kto sprzedał Tysz48


kiewiczowi te prace. Nic więcej na ten temat nie wiadomo, gdyż zawierucha wojenna nie sprzyjała dokumentowaniu podobnych transakcji. Zdaniem Marii

W jaki sposób druga część trafiła aż na „koniec świata”, do Chile?

Co ciekawe, losy chilijskiej części Codice Bonola jest nieco łatwiej zrekonstruować. Gdzieś pomiędzy rokiem 1840 i 1850 chilijski student architektury w Paryżu, Manuel Aldunate y Avaria wybrał się w podróż do Włoch. Tam, prawdopodobnie w Rzymie albo we Florencji, kupuje część kolekcji Bonoli, a następnie przywozi ją do Chile. Kolejna wzmianka o rysunkach pochodzi z 1918 r. kiedy spisane są jako część prywatnej kolekcji należącej do Santiago Aldunate Bascuñán, Ambasadora Chile w USA. W „Nie mogę powiedzieć ile album 1956 Museo Nacional de Bellas Artes w jest dziś wart. Powiem tylko, że Santiago kupuje rysunki od rodziny Aldudobrze zachowane oryginalne rynate Morel. Jednak, jak już wspomniasunki autorstwa znanych artystów łam, dopiero na początku XXI wieku koz tego okresu, takich jak Leonardo lekcja zostaje gruntownie zbadana przez da Vinci lub Michał Anioł, osiągają włoskich historyków sztuki, którzy w na aukcjach ceny liczone nawet w 2008 r. publikują katalog kolekcji, podziesiątkach milionów dolarów” twierdzając, że jest to pierwsza część Codice Bonola, której druga część znajduje się w zbiorach muzealnych w Polsce. Z włoskimi specjalistami prowadząMrozińskiej, pierwszej badaczki zbioru cymi analizy albumu Bonoli ściśle współwarszawskiego, album został podzielony pracowała Justyna Guze, kustosz kolekbardzo szybko po śmierci Bonoli, praw- cji rysunków włoskich w zbiorach Mudopodobnie już w I połowie XVIII wieku. zeum Narodowego w Warszawie. Jeszcze w tym samym wieku jedna z Czy Codice Bonola ujrzy kiedyś świaczęści albumu prawdopodobnie trafiła do Polski. Epoka oświecenia zaowoco- tło dzienne takim jakim stworzył go Giorgio Bonola? wała w Polsce rozwojem wielu kolekcji W Warszawie i Santiago znajdują się prywatnych. Możliwe, że jeden z polniemal równe części albumu. Tu w Chile skich magnatów kupił wtedy część kolekcji Bonoli i przywiózł ją do kraju. Póź- jest 131 rysunków, w Polsce – 120. Kilniejsze losy rysunków, aż do roku 1953, ka pojedynczych prac zachowało się także we Włoszech. Problem polega na pozostają niejasne. AMBASADA RP W SANTIAGO 49


50


tym, że obie kolekcje nie wyglądają dzisiaj tak jak je stworzył Bonola. W latach 50. w Santiago i w latach 80. w Warszawie zdecydowano się na konserwacje, której etapem było oddzielenie rysunków od kart. Dzisiaj prawdopodobnie nikt by tego nie zrobił; współcześnie konserwatorzy kierują się innymi wytycznymi starając się jak najściślej zachować oryginalny charakter dzieła. Ciężko zatem odtworzyć pierwotny porządek kart i rysunków z albumu. Karty w Chile przepadły, w Polsce na szczęście je zachowano, a uprzednio sfotografowano je z rysunkami dokumentując ich pierwotny kształt. W Museo Nacional de Bellas Artes znajdują się tylko dwie karty zachowane w całości. Ideałem byłaby organizacja „podróżującej” wystawy Codice Bonola, w której wszystkie rysunki mogłyby zostać pokazane w obu miastach. To wygodne dla muzeów, bo koszty z jednej strony rosną, ale jednocześnie można je podzielić między dwóch partnerów. Przygotowania do takiej wystawy musiałyby objąć ponowną konserwację obu zbiorów, następnie należałoby zainwestować w odpowiednie ramy, transport, przygotowanie kuratorskie, opracowanie sposobu ekspozycji i wreszcie montaż w każdym z muzeów. Takie przedsięwzięcie wymaga dobrej organizacji i sporo czasu – całość przygotowań mogłaby potrwać nawet ponad dwa lata od momentu podjęcia decyzji o wystawie. Co do jednego jestem jednak pewna. Takie spotkanie „kolekcji podzielonej” po tylu latach z pewnością byłoby dla wszystkich bardzo emocjonujące. rozmawiał: Jacek Piątkowski, zdjęcia: Mariusz Michalak, make-up: Mike Bazer

AMBASADA RP W SANTIAGO 51


MUZYCZNA PODRÓŻ PO (HISTORII) CHILE Monika Trętowska O chilijskiej muzyce niewiele się w Polsce wie. Tymczasem jej historia kryje w sobie ciekawych artystów, którzy odegrali znaczącą rolę nie tylko w kraju, ale i w całej Ameryce Południowej. Zapraszam w krótką, muzyczną podróż po tym fascynującym, nieodkrytym wciąż kraju.

M

oja miłość do Ameryki Łacińskiej zaczęła się od muzyki. Porwały mnie rytmy gorącej salsy Hectora Lavoe i Williego Colona, rozkołysała bossa nova Gilberto Gila i Marii Rity, urzekły cudowne melodie kubańskiego pianisty Bebo Valdesa. “Por una cabeza” Carlosa Gardela do dziś jest zresztą jednym z moich ulubionych motywów muzycznych. Latynoamerykańskie dźwięki na dobre zagościły w moim życiu, również zawodowym, pośrednio doprowadzając do przeprowadzki do Ameryki Południowej. Życie w Santiago okazało się ciekawym doświadczeniem, także pod względem muzycznym, bo to właśnie tutaj otworzono jedyne w Ameryce Południowej studia podyplomowe z zakresu muzyki popularnej Ameryki Łacińskiej (Historia Social de la Musica Popular en America Latina, Uniwersytet Alberto Hurtado). Kiedy je skończyłam upewniłam się, że podobnie jak o samym Chile, również o muzyce chilijskiej niewiele się w Polsce wie. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że właściwie nic. Kto by pomyślał, że ukochana przez Chilijczyków Violeta Parra swój pierwszy zagraniczny koncert dała właśnie w Polsce? Zapraszam w małą podróż po historii muzyki chilijskiej ostatnich 70 lat. Skupię się na 10 artystach, którzy odegrali w niej kluczową rolę, dobrze reprezentując jednocześnie to co działo się na muzycznej scenie kolejnych dekad.

52


Lata 40. Chito Faró – niezapomniany walc Chito Faró napisał ponad 800 piosenek, ale to walc "Si vas para Chile" ("Jeśli jedziesz do Chile") stał się jego znakiem rozpoznawczym i zarazem jednym z najsłynniejszych utworów w historii muzyki chilijskiej. Melancholijna piosenka dedykowana Chile powstała w 1942 r. w czasie kiedy artysta żył i pracował w Buenos Aires (spędził tam 15 lat). Jej bohater, mieszkający za granicą, tęskni za swoją ojczyzną i za kobieta, którą w nim zostawił i prosi kogoś, kto się tam wybiera o odnalezienie ukochanej i przekazanie jej kilku romantycznych słów. Faró śpiewał również bolera, tanga, milongi i ranchery. Paradoksalnie, autor największego do dziś hitu poświęconemu Chile zmarł w biedzie i zapomnieniu, choć "Si vas para Chile" do dziś rozbrzmiewa podczas chilijskich biesiad. Lata 50. Lucho Gatica – międzynarodowy król bolero W latach 40. i 50. ubiegłego wieku w Chile słuchało się tropikalnych rytmów latynoamerykańskich, głównie z Kuby. Popularna była nie tylko salsa i czacza, ale także bolero, które stopniowo zaczeło detronizować tango, ulubiony do tej pory styl muzyczny Chilijczyków. Niekwestionowanych królem bolera tamtej epoki był Lucho Gatica. Swoim zmysłowym głosem podbił zarówno Chile jak i resztę Ameryki Łacińskiej, Stany Zjednoczone, Hiszpanię, a nawet Azję. Śpiewał w słynnych Carnegie Hall i Orange Ball, jeździł w trasy ze swoim kumplem, Frankiem Sinatrą. Znał Avę Gardner, Julio Iglesiasa i The Beatles. Lucho Gatica to chilijska legenda i warto posłuchać jego interpretacji takich hitów jak "Bésame mucho", "Contigo en la distancia", "Historia de un amor'' czy "No me platiques más". Fanom bolera i ballad polecam też nagrania dwóch innych chilijskich artystów lat 50.: Antonio Prieto i Jaime Atria. Lata 60. La Sonora Palacios – cumbia trafia do Chile Do Chile dotarła również kolumbijska cumbia. W odróżnieniu od innych gatunktów Ameryki Łacińskiej, zadomowiła się w Chile i chilijskiej kulturze na dobre, ewoluując z czasem w kierunku własnych, lokalnych podgatunków takich jak cumbia chilena, cumbia andina czy cumbia rock. Do dziś jest najchętniej tańczonym gatunkiem muzycznym w Chile. Po tym jak w 1964 r. Wenezuleczyk Luisin Landaez przybył do Chile ze swoim hitem “La Piragua”, cumbiowe stery przejął chilijski zespół La Sonora Palacios, jedna z najstarszych orkiestr w kraju. To ona spopularyzowała i rozwinęła chilijską cumbię (szybszą niż kolumbijski oryginał), nagrywając nieśmiertelny sylwestrowy przebój “Un año mas” i hity takie jak “Los Domingos”, “Rosa Rosita” czy “El Caminante”. AMBASADA RP W SANTIAGO 53


Lata 60. Los Ramblers i Peter Rock – chilijski rock’n roll Czasy The Beatles i panowanie rockn’rolla na świecie zaowocowały w Chile powstaniem m.in. zespołu Los Ramblers. Ich hity takie jak "Eres exquisita" i "Prende una mechita" wypełniały ówczesne parkiety i do dziś sprawiają, że trudno ustać w miejscu. Zespół może też kandynować do światowego rekordu ilości zmian w składzie grupy. Uwzględniając wszystkie od 1959 r. do dziś członkiem Los Ramblers było aż 44 muzyków. W 1962 r. grupa nagrała mundialowy hit, a zarazem najlepiej sprzedający się singiel w historii muzyki Chile, „El Rock Mundial”. Rock’n roll i jego młodzieńczy duch opanował Chile na dobre, a światowy sukces Elvisa Presleya zaowocował falą tutejszych coverów jego hitów i gwiazd o anglojęzycznych pseudonimach. Tak na chilijską scenę wkroczył Peter Mociulski von Remenyk, czyli Peter Rock (Chilijczyk o austriackich korzeniach). “Chilijski Elvis” podbił serca swoim debiutanckim albumem A date with Elvis (1959). Udało mu się też nagrać hiszpańskojęzyczny przebój „Entre la arena y el mar”, po czym pojechał w wieloletni tour po Europie.

Lata 60. i 70. Cecilia – kobiecy głos Nowej Fali Muzyczne zapatrzenie w Stany Zjednoczone i kulturę pop, którego prekursorem był Peter Rock ma nawet swoją nazwę w historii chilijskiej (i latynoamerykańskiej) muzyki. Nueva Ola (Nowa Fala) rozwinęła się na poczatku lat 60. wraz z sukcesem chlijskiego Elvisa i trwała do początku lat 70. To na niej wypłyneły takie nazwiska jak Luis Dimas (król twista) czy Pollo Fuentes. Nueva Ola Chilena nie oparła sie również wpływowi włoskiej ballady i sile śpiewających kobiet. Kluczowym damskim głosem tego okresu jest Cecilia, którą zwykłam nazywać chilijską Violettą Villas. Panie dzielą nie tylko epokę i style muzyczne, były też dość ekscentrycznymi divami jak na swoje czasy. Wykonania Cecilii łączyły zarówno pełnię wdzięku i lekkość, jak i zadziorność czy dramatyzm. Wśród jej tang, fokstrotów, twistów i rocknrollowych przebojów w pamięci zapadają m.in. “Bano de mar a medianoche” i “Adios Adios”. Inne przedstawicielki Nowej Fali, których warto posłuchać to Gloria Benavides, Luz Eliana, Fresia Soto, Gloria Simonetti i Ginette Acevedo.

54


Lata 50. i 60. Violeta Parra – ikona Nowej Piosenki Chilijskiej Nieco przed Nową Falą, w latach 50. – tych na chilijską scenę wkroczyła inna kobieta, która - jak się potem okazało - stała się ikoną muzyki folkowej Latynoameryki. Violeta Parra napisała ponad 3000 pieśni o poetyckich, niebanalnych tekstach, często zaangażowanych społecznie, będących protestem przeciw niesprawiedliwości i trudom życia. Choć pochodziła z biednej rodziny i nie była wykształcona, pozostawiła po sobie poruszające dzieła sztuki. Tworzyła nie tylko muzykę, ale też obrazy, gobeliny, hafty, rzeźby i ceramikę. Co ciekawe, jej pierwszy występ zagraniczny miał miejsce na Światowym Festiwalu Młodzieży i Studentów w... Warszawie w 1955 r. Szczere i przejmujące utwory Violety otworzyły drogę nowemu ruchowi społeczno-muzycznemu, nazwanemu później Nueva Canción Chilena (Nowa Pieśń Chilijska), który rozwijał się w latach 60. i sięgnął połowy kolejnego dziesięciolecia. Violeta do dziś inspiruje innych artystów. Jej piosenki ma w swoim repertuarze m.in. Mercedes Sosa, Chavela Vargas, Buena Vista Social Club, a nawet U2 czy Faith No More. Jej najbardziej znany utwór “Gracias a la vida” (“Dziękuję Ci, życie”) wzrusza już wiele pokoleń. Paradoksalnie, krótko po jego napisaniu Violeta popełniła samobójstwo. Inną artystką, która odegrała ogromną rolę w badaniu chilijskiego folkloru jest przyjaciółka Violety Parry - Margot Loyola, zmarła we wrześniu tego roku. Lata 70. Victor Jara – rewolucja z gitarą Zaangażowany społecznie ruch Nueva Canción od poczatku wiązał się z lewą stroną sceny politycznej Chile. Dlatego też punktem zwrotnym dla jego przedstawicieli był zamach stanu w 1973 r., kiedy do władzy doszła junta wojskowa Augusto Pinocheta. Wielu artystów musiało wyjechać z kraju, wielu było prześladowanych, torturowanych albo zabitych. Symbolem represji i brutalności czasów chilijskiej dyktatury stał się pieśniarz, poeta i aktywista polityczny Victor Jara, torturowany i zamordowany niedługo po dojściu wojskowych do władzy. Przez rostrzelaniem obcięto mu między innymi palce u dłoni, aby nie mógł grać na gitarze swoich rewolucyjno - robotniczych pieśni jak „Manifesto” („Ja nie śpiewam po to by sobie śpiewać, ani dlatego, że mam dobry głos. Śpiewam, bo gitara ma sens i ma powody”). Męczeńska śmierć Jary odbiła się echem również w świecie muzyki. Wspominają o niej w swoich piosenkach artyści z całego świata, w tym m.in. U2, Bruce Springsteen i The Clash. Po śmierci Augusto Pinocheta w 2006 r., to właśnie pieśni Jary śpiewano na ulicach w całym kraju.

AMBASADA RP W SANTIAGO 55


Lata 70. i 80. Los Jaivas – sukces muzyki andyjskiej Podczas gdy w latach 60. artyści Nowej Fali inspirowali się stylem zagranicznych gwiazd, pod koniec dziesięciolecia niektórzy rockmani wywodzący się z Nowej Pieśni Chilijskiej zaczęli siegać do korzeni, tworząc ciekawe połączenie rocka i muzyki andyjskiej. Legendarnym zespołem tego nurtu jest Los Jaivas, wplatajacy w swoje utwory brzmienie latynoamerykańskich instrumentów, a także elementy progresywnego rocka, jazzu, awangardy i psychodelicznych improwizacji. Grupa powstała w 1963 r. w Valparaiso zaliczana jest do najważniejszych i najbardziej wpływowych zespołów Ameryki Południowej, a ich kultowy album „Alturas de Machu Picchu” (1981) wciaż jest jednym z najlepiej sprzewananych chilijskich krażków w historii kraju. Płyta ta to zapis ich muzycznych interpretacji wierszy Pablo Nerudy. Wraz z nią wydany został dokument muzyczny, rejestrujący wyjątkowy występ Los Jaivas w ruinach słynnego miasta Inków w Peru. To właśnie tam w aurze mistycyzmu i swoistego rytuału zaprezentowali materiał z płyty. Narratorem filmu jest sam Mario Vargas Llosa, peruwiański laureat Literackiej Nagrody Nobla. Alturas de Machu Picchu często porównywane jest przez krytyków do wydawnictwa “Live at Pompeii” Pink Floydów. Innymi cenionymi międzynarodowo zespołami chilijskiej fuzji rocka i andyjskiego folkloru są też m.in. IntiIllimani, Illapú i Quilapayún. Lata 80. Los Prisioneros - rock antyrządowy Nie wszyscy rockmani sięgali do andyskiego folkloru, niektórzy woleli nowocześniejsze kombinacje tak jak kultowa grupa lat 80-tych, Los Prisioneros. Jorge Gonzalez i spółka łączyli dźwięki new wave, punk i reagge, z czasem dodając do nich elementy electro i synth popu. Za sprawą zaangażowanych społecznie tekstów, krytykujących skutki trwającej w Chile dyktatury Augusto Pinocheta stali się głosem młodego pokolenia, sprzeciwiającego się rządom junty wojskowej. Zgodnie zresztą z nazwą swojego debiutanckiego albumu “La voz de los '80” (Głos lat 80-tych). Do końca dyktatury Los Prisioneros byli ofiarami cenzury reżimu, nie przeszkodziło im to jednak stać się jedną z najważniejszych grup w historii Chile i jedną z najbardziej wpływowych w historii Latynoameryki. Aż trzy albumy z ich dyskografii trafiły na listę 50 najlepszych krążków Ameryki Łacińskiej magazynu „The Rolling Stone”. To właśnie wideo do ich piosenki “We are sudamerican rockers” zainaugurowało kanał MTV Latinoamérica w 1993 r. Inną ciekawą grupą lat 80-tych undergroundowej sceny jest też zespół Fulano, łączący progresywny rock z jazzem i muzyką eksperymentalną oraz zespół Electrodomésticos, łączący eksperyment i elektronikę. 56


Lata 90. Los Tres – zatarcie granic Po upadku dyktatury Pinocheta muzyczne stery w kraju przejął zespół Los Tres, stając się symbolem muzyki lat 90-tych. Choć zaczynali jako rockmani z czasem przekroczyli muzyczne granice, skręcając w stronę jazzrocka i rockabilly. Los Tres czerpali też z dokonań Nowej Fali, Nowej Pieśni Chilijskiej i narodowego folkloru, wplatając w swoje utwory rytm narodowego tańca Chile zwanego cueca. Grupa złożona z czterech multiinstrumentalistów była pierwszym chilijskim zespołem, który nagrał płytę z serii MTV Unplugged (Los Tres Unplugged, 1996 r.), czego efektem stały się rekordy sprzedaży w kraju i zagranicą oraz międzynarodowa popularność. Wielki sukces zagranicą odniosła również rockowopopowa grupa La Ley, zdobywając szereg statuetek: amerykańskie Grammy (jako jedyna grupa z Chile w historii), Grammy Latino i MTV Award. Powrót demokracji przyniósł Chile rozkwit sceny muzycznej, wielość i różnorodność gatunków i podgatunków rocka, na czele z brit popową grupą Lucybell, funkowym Chancho en Piedra, hip hopowym Makiza czy łączącym rock alternatywny z indie rockiem zespołem Pánico. Granice zaczęły się zacierać.

P

oczątek XXI wieku okazał się przyjazny wielu zespołom poprzedniego dziesięciolecia. Jednocześnie, po 2000 roku scena muzyczna zapełniła się przedstawicielami młodej generacji, pochodzącymi z przeróżnych zakątków Chile i buszujących w przeróżnych przestrzeniach muzycznych. Karierę rozpoczęła m.in. grupa Los Bunkers z Concepción, soliści z północy kraju jak Manuel Garcia i Leo Quinteros (obydwaj z Arica) czy Gepe, pochodzący z San Miguel, jednej z dzielnic Santiago. Na głos najmłodszego pokolenia domagającego się zmian w polityce kraju wyrosła Anita Tijoux, zgrabnie łącząca pop, rap i hip hop. Nowy wiek i współcześni artyści zasługują jednak na oddzielny opis. Zainteresowanych muzyką Chile odsyłam do trzech książek, napisanych przez moich wykładowców, z których każda jest kopalnią wiedzy. O społecznej historii muzyki chilijskiej przeczytać można w potężnej publikacji "Historia social de la música popular en Chile, 1890-1950" Juana Pablo Gonzaleza y Claudio Rolle. O chilijskim rocku pisze fanatyk gatunku Fabio Salas w "El grito del amor: una actualizada historia temática del Rock" (1998). (O rocku

obszernie pisze również dziennikarz David Ponce). O piosence pełnej buntu wie wszystko ceniona dziennikarka Marisol García, autorka “Canción Valiente 1960-1989. Tres décadas de canto social y político en Chile”. Encyklopedią wiedzy online jest za to wciąż aktualizowany portal www.musicapopular.cl, gdzie znaleźć można również obszerną bibliografię książek muzycznych. Jeśli ktoś woli słuchać niż czytać polecam włączyć Radio Uno (można go słuchać online), które prezentuje tylko i wyłącznie chilijskich artystów. W końcu nie bez powodu mówi się, że pisać o muzyce to jak tańczyć o architekturze.

Monika Trętowska – dziennikarka, podróżniczka, korespodentka Polskiego Radia w Chile i Ameryce Południowej. Skończyła studia podyplomowe z zakresu muzyki Ameryki Łacińskiej na Universidad Alberto Hurtado w Santiago de Chile. O życiu codziennym w Santiago de Chile, podróżach po latynoskim kontynencie i kulturze Ameryki Łacińskiej pisze na blogu: www.tresvodka.com

AMBASADA RP W SANTIAGO 57


58


Tam i z powrotem, czyli dziennik podróży po Polsce Julio Puebla ma 33 lata, jest Chilijczykiem. Z zawodu biegły rewident, z pasji tancerz, instruktor bachaty i uczeń języka polskiego. W 2014 r. po raz pierwszy odwiedził Polskę, która zaintrygowała go swoją kulturą i historią. Publikujemy fragmenty jego dziennika podróży, której finał jest naprawdę zaskakujący…

Minęło już trochę czasu od momentu kiedy cin, Poznań, Gdańsk i inne miejsca w Polzdecydowałem się kupić bilet lotniczy i wy- sce. No i w końcu nadszedł ten dzień, kiedy ruszyć do Polski, tak odległego kraju, w któ- jechałem na lotnisko. Paszport w kieszeni, rym znałem wtedy zaledwie trzy osoby. A bilet w ręku i plecak pełen emocji, wyobrawszystko zaczęło się od tego, że postano- żeń i radości. wiłem w Chile nauczyć się polskiego, tego Moja polska przygoda zaczęła się w Wardziwnego i trudneszawie, gdzie chodząc Będę tęsknić za wszystkimi go języka. Jednopo mieście z moją cześnie zacząłem przemiłymi osobami, które przewodniczką Martą, interesować się hidowiedziałem się niepoznałem w trakcie mojej storią Polski, archico więcej o znanych tekturą miast, a jej podróży i jestem pewien, że Polakach - Koperniku, krajobrazy, które Chopinie i Janie Pawle tu wrócę. podziwiałem na foII. Miałem też okazję tografiach, jeszcze bardziej zainspirowały po raz pierwszy (po polsku!) samodzielnie mnie do tej podróży. W internecie zacząłem zamówić pierogi i poznać wiele sympatyczszukać kontaktów w Polsce, rozmawiać o nych osób, z którymi spędzałem czas. Pomoim pomyśle ze znajomymi, którzy bardzo znałem różne oblicza miasta, bo każda ososię dziwili słysząc, że uczę się polskiego, ot ba, z którą je zwiedzałem pokazała mi je ze tak, bez powodu. swojego punktu widzenia. Byłem naprawdę wzruszony myśląc o tym, że już niedługo poznam Warszawę, Szcze-

Następnym miastem, w którym się zatrzymałem, był Szczecin, po którym oprowadziAMBASADA RP W SANTIAGO 59


Pomyślałem w pewnej chwili, że chciałbym zostać tu na dłużej.

60


ła mnie Aleksandra i w którym odnalazłem podobieństwa do Valdivii w Chile. Spróbowałem wtedy po raz pierwszy w życiu żurku i zostałem zaproszony do polskiego domu, w którym poczułem się naprawdę “jak w domu”. Pomyślałem wtedy, że chciałbym zostać tu na dłużej. Potem przyszła kolej na Gdańsk, Łódź i Poznań, w którym poznałem pewną Hiszpankę, która pokazała mi miasto. Oczywiście byłem na Starym Rynku i w samo południe razem z innymi turystami oglądałem trykające się na wieży ratusza koziołki. Odwiedziłem Kraków, po którym oprowadziły mnie kolejne niezwykle ciekawe osoby, Daria i Dominika. Poznałem historię hejnału mariackiego, zwiedziłem Wawel i odpoczywałem na plaży na brzegu Wisły. Niezwykle ważna okazała się poruszająca wyprawa do Oświęcimia. Zobaczyłem też Zakopane ze wszystkimi jego góralskimi urokami. Ostatnim przystankiem w mojej podróży był Wrocław. To piękne miasto, ale najmocniej zapamiętałem wizytę w Pubie Ogórek, w którym podają drinki w słoikach po ogórkach kiszonych. Polsko, zakochałem się w twoich krajobrazach, kulturze i miastach. Będę tęsknić za wszystkimi przemiłymi osobami, które poznałem w trakcie mojej podróży i jestem pewien, że tu wrócę. Na wakacje, może żeby tu zamieszkać… Od redakcji: Julio Puebla spełnił swoje marzenie i od maja 2015 r. mieszka i pracuje w Poznaniu. Pełna wersja jego wspomnień z podróży po Polsce została opublikowana w wersji hiszpańskiej biuletynu. AMBASADA RP W SANTIAGO

61


Ten plakat wisi dziś w sali prób filharmoników z Teatro Municipal w Santiago. Jednym z pierwszych koncertmistrzów orkiestry był Polak, Edward Sienkiewicz, wiolonczelista. Foto: Maciej Woleński.

62


Witamy na końcu świata Aktor, a może piosenkarz? Naukowiec czy muzyk? A może po prostu szczęśliwy człowiek? Kto wie, kim będą te maluchy w przyszłości. Rośnie nowe pokolenie Polaków, którzy urodzili się tu w Chile. Pokazujemy ich dziś i trzymamy kciuki. Jedno wiemy na pewno – już teraz są zupełnie wyjątkowi. Kolumnę objął patronatem Klub Małego Polaka w Chile (www.klubpolaka.cl). Imię: Marcin Bendezu Ogrodowczyk Rodzice: Aleksandra Ogrodowczyk, Gabriel Bendezu Pina Wzrost, waga: 54 cm, 4 300 gramów Kim będzie w przyszłości? Według mamy: naukowcem, według taty: muzykiem

Imię: Julek Pérez Swinarski rodzice: Joanna Swinarska i Ignacio Pérez Fernández wzrost, waga: 50 cm, 3520 gramów Kim będzie w przyszłości? Według mamy: aktorem, bo robi świetne minki, według taty: piosenkarzem, bo już od urodzenia daje nocne koncerty.

Imię: Maria Suchan Rodzice: Karol Suchan i Paula Saez Wzrost, waga 52 cm, 3 650 g Kim będzie w przyszłości? Jej rodzice mają tylko nadzieję, że będzie szczęśliwą osobą

AMBASADA RP W SANTIAGO 63


Modernistyczna zagadka

Odpowiedzi na zagadki ze stron 18-19. Niektóre z budynków jest dość łatwo odgadnąć i nieomylnie zlokalizować, czy to przez reklamy czy to przez światło dziennie i kolor nieba, tak różne w Gdyni i w Santiago, niewątpliwie jednak budynki mogłyby znajdować się w obydwu miastach. 1. Gdynia, willa Hrabiny Magdaleny Łosiowej, ul Korzeniowskiego 7, architekt Z. Kupiec, T. Kossak 2. Santiago, dom jednorodzinny w dzielnicy Suarez-Mujica (Ñuñoa) 3. Santiago, dom Brown Norte 382 w dzielnicy Ñuñoa, architekt Carlos Bresciani, rok powstania: 1937, rok rozbiórki: 2015 4. Gdynia, willa Karola Neymana, ul. Pomorska 56, architekt Feliks Godlewski 5. Santiago, kamienica na ulicy Merced 6. Gdynia, kamienica Kazimierza Kolińskiego, architekt Stanisław Ziołowski

Foto: modernizmgdyni.pl

64


Jesteśmy na Flickrze! Zobacz ponad 2 200 zdjęć! https://www.flickr.com/photos/plenchile/ AMBASADA RP W SANTIAGO 65


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.