202o
wydanie specjalne
Sukces Roku 2020
www.menedzerzdrowia.pl
SZCZEGÓŁY ORGANIZACYJNE KM@TERMEDIA.PL TEL. +48 502 107 464 i +48 501 419 806
2020 XX-lecie konkursu
Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono
R
Rok 2020 był dla medyków czasem próby, która nadal trwa i pomimo akcji szczepień będzie jeszcze długo kształtować nasze życie. Dotychczas, opisując laureatów konkursu Sukces Roku w Ochronie Zdrowia, podziwialiśmy ich umiejętność tworzenia w trudnym, ciągle reformowanym systemie. W 2020 r. wraz z przedwiośniem przyszła epidemia. Pierwszy odruch – nie dać się, nie pozwolić, żeby ten walec po nas przejechał. – To było
gigantyczne wyzwanie. Żyjemy w kraju średnio zamożnym, ze słabo zorganizowanym syste mem ochrony zdrowia, który kompletnie nie był przygoto wany na wybuch pandemii –
wspomina prof. Krzysztof Simon, nagrodzony w kategorii Zdrowie Publiczne.
Później był heroizm – piękne, ale dramatyczne słowo, które w medycynie najrzadziej powinno być wymawiane. Niestety, zaczęliśmy odmieniać je przez wszystkie przypadki. I wtedy powrócił wers Wisławy Szymborskiej, który stał się mottem tego tekstu: „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”.
– W trudnych czasach pan demii medycy stanęli na wy sokości zadania – ocenia prof.
Andrzej Matyja, prezes NRL, który został uhonorowany tytułem Osobowość Roku. Jeszcze później w 2020 r. ważne było, aby się zorganizować, złapać oddech, choć o krok wyprzedzić koronawirusa. – Teraz, po kilku
miesiącach walki z pandemią, doszliśmy do takiej wprawy, że na zorganizowanie oddziału covidowego potrzebujemy 24 go dziny, a na jego odmrożenie i przywrócenie do normalnej pracy 48 godzin – mówi Marcin
Jędrychowski, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie (najlepsza placówka publiczna). Rok 2020 – jeszcze coś, co okazało się niezwykle ważne: kontakt z oby-
watelami poprzez media. Szybkie komunikaty, barwne porównania i autorytet lekarza. – Jak sądzę,
najlepiej jest przekonywać rze telną informacją – ani prośbą, ani groźbą – podsumował prof.
Andrzej Horban, nagrodzony w kategorii Zdrowie Publiczne. I wreszcie – w minionym roku trzeba było pamiętać o chorych niezakażonych SARS-CoV-2, oddać choć część zabranej im przestrzeni i przyjąć nowych pacjentów.
– Nie mieliśmy ani jednego dnia przerwy w pracy. Wskaź niki świadczeń przyjęte w ra mach sieci zostaną w zasadzie zrealizowane, co okupiliśmy ogromnym wysiłkiem – mówi
prof. Henryk Skarżyński, dyrektor Światowego Centrum Słuchu, nagrodzonego za innowacyjność.
– Z powodu pandemii ok. 30 proc. więcej osób niż dotych czas potrzebuje pomocy psychia trycznej – podsumowuje Izabela
Ciu ńczyk, dyrektor Centr u m Zdrowia Psychicznego MEDiSON w Koszalinie, nagrodzona w kategorii placówki prywatne. Iwona Konarska
menedżer zdrowia
1
SUKCES ROKU 2020
OSOBOWOŚĆ ROKU 2020
W OCHRONIE ZDROWIA
Praca społeczna mnie pochłania Rozmowa z prof. Andrzejem Matyją, prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej Czym jest dla pana praca społeczna?
Działalność społeczna jest pewną chorobą, absolutnie mnie pochłania. Swoją rolę rozumiem w ten sposób, że należy nie tylko podejmować decyzje i komunikować je we właściwy sposób, ale przede wszystkim słuchać, słuchać i jeszcze raz słuchać. Jako prezes Naczelnej Rady Lekarskiej nigdy nie zamierzałem być arbitralnym decydentem. Myślę, że rolą prezesa NRL jest integrowanie środowiska, tworzenie pól do dialogu wśród samych medyków i z instytucjami z otoczenia. Takie podejście oznacza ciągłą gotowość do uczenia się 2
menedżer zdrowia
od innych, co jest o tyle trudne, że czasami wymaga zmiany myślenia i modyfikacji działania, ale za to daje doskonałe efekty. Poza działalnością samorządową jest pan chirurgiem i kierownikiem Oddziału Klinicznego Chirurgii Ogólnej, Onkologicznej, Metabolicznej i Stanów Nagłych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Przede wszystkim jestem lekarzem. Staję przy stole operacyjnym i kieruję fantastycznym zespołem ludzi. Chirurgia jest pracą zespołową, polega na wzajemnym uzupełnianiu się i wspieraniu. Oczywiście lider powinien kierować pracami grupy, ale też wsłuchiwać się w potrzeby, a efekt musi być wynikiem konsensusu głosów wszystkich osób, które w danej dziedzinie są ekspertami. Ta sama zasada dotyczy pracy w Naczelnej Izbie Lekarskiej. Często podkreślam, że nasze osiągnięcia są zawsze efektem pracy zespołowej. Moje » sukces roku 2020
fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
PROF. DR HAB. N. MED. ANDRZEJ MATYJA Specjalista chirurgii ogólnej i onkologicznej, kierownik II Katedry Chirurgii Ogólnej Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum, kierownik Oddziału Klinicznego Chirurgii Ogólnej, Onkologicznej, Metabolicznej i Stanów Nagłych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, małopolski konsultant wojewódzki w dziedzinie chirurgii ogólnej. Nauczyciel akademicki. Autor lub współautor kilkuset prac naukowych i wielu projektów badawczych.
sukces roku 2020
Od chwili reaktywowania samorządu lekarskiego w 1989 r. bierze udział w pracach na rzecz środowiska lekarskiego W latach 2009–2017 był prezesem Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie, a od 2018 r. jest prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej – jednego z najważniejszych opiniotwórczych gremiów medycznych. W sposób merytoryczny, ale i odważny wypowiada się w kluczowych dla środowiska kwestiach, opiniuje oraz wskazuje kierunki zmian. Niejednokrotnie pokazał, że potrafi bezkompromisowo walczyć o praworządność i prawa lekarzy.
menedżer zdrowia
3
SUKCES ROKU 2020
» wyróżnienie w konkursie Sukces Roku odbieram jako docenienie starań całego środowiska medycznego. W trudnych czasach pandemii medycy stanęli na wysokości zadania. Dlatego wyróżnienie odbiorę w imieniu lekarzy i lekarzy dentystów, pielęgniarek, fizjoterapeutów, ratowników, farmaceutów i innych zawodów medycznych. Pandemia jest bardzo trudnym doświadczeniem dla środowiska medycznego.
Dlatego samorząd lekarski od początku traktował sytuację bardzo poważnie. Obserwowaliśmy to, co działo się w Chinach i we Włoszech. Często wtedy słyszeliśmy, że wirus nie jest tak groźny, jak się o nim mówi. W marcu ubiegłego roku byłem we Włoszech i widziałem, że sytuacja jest bardzo poważna. Pierwszy napisałem list otwarty do premiera z postulatem szybkiej reakcji, wstrzymania imprez masowych, które w tym pierwszym okresie przyczyniły się do szerzenia epidemii, oraz podjęcia działań na wypadek potrzeby zapewnienia opieki większej liczbie pacjentów. Byłem zdumiony podejściem rządu, który przyjął taką postawę, jakby zagrożenie dotyczyło wszystkich, tylko nie Polski. W efekcie mieliśmy chaos, szczególnie w pierwszych miesiącach epidemii, a lekarze oczekiwali od NRL wskazówek do działania.
Dzięki wspólnym wysiłkom wiele udało się zrobić. Między innymi wydawaliśmy zalecenia dotyczące bezpiecznego wykonywania zawodu. Opracowaliśmy wytyczne dla telemedycyny, która w czasie pandemii nabrała znaczenia. Podkreślaliśmy jednocześnie, że telewizyta nie może zastąpić wizyty stacjonarnej, kiedy jest to konieczne. Od lat apelujemy o uregulowanie kwestii działań niepożądanych w medycynie. Na czas pandemii postulowaliśmy wprowadzenie tzw. klauzuli dobrego samarytanina, co 4
menedżer zdrowia
oczywiście nie wiąże się z bezkarnością w przypadku rażącego niedbalstwa i niedopełnienia obowiązków lekarskich. Ostatecznie rząd przystał na tę propozycję, chociaż w jego wersji ten „samarytanin” jest mocno kulawy. Opiniowaliśmy niemal każdy projekt ustawy dotyczący ochrony zdrowia. Do trudnej sytuacji epidemiologicznej doszedł hejt oraz decyzje rządu, które uderzały w prawa lekarzy.
Wiele oskarżeń, które były kierowane w stronę personelu medycznego, nigdy nie powinno paść, zwłaszcza ze strony osób publicznych. Zgłaszaliśmy swój protest, kiedy rząd wprowadzał nakaz pracy dla lekarzy w określonej placówce, często bez żadnej rozmowy i uwzględnienia sytuacji życiowej, a także kiedy próbowano zamknąć lekarzom usta, wprowadzając zakaz wypowiadania się. Naszym obowiązkiem jest informowanie opinii publicznej i inicjowanie dyskusji o sprawach ważnych dla nas wszystkich. Były miesiące, kiedy prezydium NRL zbierało się co 2–3 dni. Staraliśmy się niczego nie zaniedbać, zrobić wszystko dla zapewnienia bezpieczeństwa wykonywania zawodu oraz bezpieczeństwa pacjenta. Naczelna Rada Lekarska bez wątpienia należy do najbardziej opiniotwórczych gremiów w medycynie.
Wszyscy mamy obowiązek mówienia prawdy, działania na rzecz społeczności lekarskiej i pacjentów, a nie załatwiania jakiś partykularnych interesów. Jako NRL byliśmy przekonani do swoich opinii, bo są formułowane na podstawie wiedzy, doświadczenia i poglądów ekspertów. Czasami musimy powiedzieć coś zdecydowanie i głośno. Kiedy kilka lat temu dostałem nominację na tę ważną i odpowiedzialną funkcję, powiedziałem, że nie chcę być petentem władz, ale partnerem. Czy udało się to osiągnąć?
W pewnej mierze się udało. Adam Niedzielski to minister zdrowia, który wsłuchuje się w głos środowiska. Dużo pracy i czasu wymagało jednak, żeby władza zrozumiała, że nasze działania zmierzają do poprawy sytuacji pacjentów. Aby generał mógł podejmować dobre decyzje, powinien mieć informację z pierwszej linii frontu, na której podczas pandemii są lekarze. Gdyby uważniej słuchano naszych przekazów, brano je pod uwagę, to wielu błędów udałoby się uniknąć, a decyzje rządu nie byłyby spóźnione. Współpraca z władzą to trudne partnerstwo niezależnie od tego, w którym miejscu historii jesteśmy. Gdybyśmy popatrzyli wstecz, to zwykle działania izb lekarskich łączyły się z walką o strategiczne dla funkcjonowania ochrony zdrowia cele. W przyszłym roku samorząd lekarski będzie obchodził 100-lecie istnienia.
Określiłbym to raczej 100-leciem odrodzenia izb lekarskich. Protoplastami samorządu lekarskiego były sukces roku 2020
fot. Radek Pietruszka / PAP
Samorządy zawodowe, w tym wypadku lekarzy, stanowią mocny merytoryczny kontrapunkt dla władzy, a nie zawsze jest to wygodne, kiedy ktoś mówi prawdę, pokazuje błędy, ale też wskazuje rozwiązania gildie, które zawiązały się w Gdańsku w XVII wieku. Zrzeszały one rzemieślników, do których zaliczani byli lekarze. W Sukiennicach do tej pory wisi herb cyrulików, balbierzy i chirurgów. Już wtedy zaznaczono, że związek osób wykonujących ten sam zawód jest bardzo ważny. I to nie tylko dla tych, których reprezentuje, ale przede wszystkim dla społeczeństwa. Naszym obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeńsukces roku 2020
stwa wykonywania zawodu lekarza i lekarza dentysty, ale też bezpieczeństwa i ciągłości leczenia pacjentów. Pierwsze izby zrzeszające polskich lekarzy powstały w Galicji – w 1893 r. Izba Lekarska Wschodnio-Galicyjska z siedzibą we Lwowie i Izba Lekarska Zachodnio-Galicyjska z siedzibą w Krakowie. Na tej bazie w 1921 r. utworzono w odrodzonym państwie polskim pierwszą izbę lekarską, która została zlikwidowana w 1939 r. Po wojnie władza ludowa wprawdzie pozwoliła odrodzić się izbom, ale na krótko. Widząc niebezpieczeństwo z ich strony, szybko doprowadziła » menedżer zdrowia
5
SUKCES ROKU 2020
» do ich likwidacji, zabierając nam – lekarzom – majątek, między innymi w postaci siedzib. Większości nie udało się odzyskać. Dopiero w 1989 r. samorząd lekarski znowu mógł rozpocząć swoją działalność. Od momentu odrodzenia izb były różnego rodzaju próby obniżenia ich rangi społecznej. Samorządy zawodowe, w tym wypadku lekarzy, stanowią mocny merytoryczny kontrapunkt dla władzy, a nie zawsze jest to wygodne, kiedy ktoś mówi prawdę, pokazuje błędy, ale też wskazuje rozwiązania. Polityka powinna trzymać się daleko od ochrony zdrowia, jednak w Polsce
ten system został upolityczniony. To wielki błąd, który nie wychodzi na zdrowie ani systemowi, ani polityce. Często podkreśla pan, że działania izby lekarskiej służą pacjentom, ale przecież również lekarzom.
Oczywiście. Ważnym i trudnym wyzwaniem jest dotarcie do lekarzy z informacjami o działaniach samorządu. Wiele dobrych inicjatyw udało się rozpocząć podczas tej kadencji, między innymi stypendia dla młodych lekarzy oraz inne formy wsparcia finansowego, np. wiele izb lekarskich ma zasiłek pośmiertny dla najbliższych zmarłych medyków. Warto wspomnieć działalność Fundacji Lekarze Lekarzom, która wspiera koleżanki i kolegów w trudnych sytuacjach. Mówiliśmy i będziemy mówić o potrzebie zapewnienia bezpieczeństwa prawnego, finansowego i zawodowego lekarzom i lekarzom dentystom. Postulowaliśmy objęcie jednostek medycznych tarczą antykryzysową. Placówki ochrony zdrowia w pewnym sensie są też podmiotami gospodarczymi, a zamrożenie ochrony zdrowia w zakresie procedur niecovidowych spowodowało olbrzymie straty, nie tyle finansowe, ile przede wszystkim zdrowotne, których zniwelowanie bez wsparcia będzie bardzo trudne. Jak znaleźć wspólny mianownik w tak zróżnicowanym środowisku?
Myślę, że konieczność zjednoczenia sił w pandemii połączyła środowisko lekarskie. Byliśmy rozbici, co trzeba jasno powiedzieć. Lekarze różnych specjalizacji mieli różne cele. O co innego walczyli lekarze POZ, o co innego specjaliści z AOS czy lekarze pracujący w szpitalach. A w ostatnim czasie wielokrotnie mówiliśmy jednym głosem. Naczelna Izba Lekarska stała się platformą współpracy wszystkich zawodów i środowisk medycznych, co uważam za wielki sukces. Dzięki temu nasze działania i decyzje miały większy wpływ na tworzenie strategii i wytyczanie kierunków działań w ochronie zdrowia.
fot. Jakub Kamiński / PAP
Jakie są teraz najważniejsze cele?
Myślę, że konieczność zjednoczenia sił w pandemii połączyła środowisko lekarskie. Byliśmy rozbici, co trzeba jasno powiedzieć. Lekarze różnych specjalizacji mieli różne cele 6
menedżer zdrowia
Dostęp do świadczeń medycznych jest utrudniony, dlatego jak najszybciej musimy wrócić do pełnej działalności. Mam wielką nadzieję, że do wakacji osiągniemy wyszczepialność na poziomie 60–70 proc. i uda się nabyć odporność populacyjną. Dzisiaj bez wątpienia priorytetem jest przezwyciężenie pandemii, ale nie osiągniemy tego bez solidarności społecznej. Musimy przekonywać Polaków, że tylko szczepiąc się, możemy wrócić do normalności. Naszą misją jest walka z niewiedzą, szerzeniem dezinformacji, a czasami zwykłych kłamstw. Naczelna Rada Lekarska musi być liderem w przekazywaniu wiedzy społeczeństwu. Nasze wypowiedzi zawsze są oparte na wiedzy medycznej i danych epidemiologicznych. r Rozmawiała Monika Stelmach sukces roku 2020
MENEDŻER ROKU 2020 W OCHRONIE ZDROWIA PLACÓWKI PUBLICZNE
Kuźnia dobrych rozwiązań
fot. Adam Koprowski
Objęcie stanowiska dyrektora Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie to skok na głęboką wodę. Jednym z pierwszych zadań było prowadzenie olbrzymiej inwestycji, czyli budowa nowej siedziby wartej 830 mln zł.
Rozmowa z Marcinem Jędrychowskim, dyrektorem Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie
sukces roku 2020
Inwestycję znam od początku, co było dużym ułatwieniem. Najpierw, jeszcze będąc zastępcą kwestora Uniwersytetu Jagiellońskiego ds. Collegium Medicum, uczestniczyłem w przygotowaniu koncepcji, przetargach, podpisaniu umów z wykonawcami. Potem prowadziłem inwestycję jako pełnomocnik rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego ds. budowy nowej siedziby Szpitala Uniwersyteckiego. Na koniec, już na stanowisku dyrektora szpitala, miałem zadanie dokończenia inwestycji, doposażenia, a następnie przeniesienia oddziałów do nowego budynku. Udało się przeprowadzić szpital bez przerywania jego pracy.
Myślę, że to była jedna z największych, o ile nie największa tego typu operacja w Europie. Przenieśliśmy 31 oddziałów, kilkuset pacjentów, tysiące sztuk sprzętu i ciężarówki leków. Przygotowywaliśmy się do tego od miesięcy, opracowując bardzo precyzyjne plany, zakładające również wypadki nagłe i trudne, np. » menedżer zdrowia
7
SUKCES ROKU 2020
» pojawienie się większej liczby chorych czy przeszkody drogowe podczas transportu pacjentów. Szpital taki jak nasz nie jest zwinną łodzią motorową, ale olbrzymim statkiem. Jeśli chcemy skręcić, musimy zaplanować to dużo wcześniej. Przy takiej przeprowadzce można nieco zwolnić pracę szpitala, ale nie da się jej całkowicie zatrzymać. Jednym z największych wyzwań było funkcjonowanie szpitalnego oddziału ratunkowego podczas przenosin. Współpracowaliśmy z innymi szpitalami w Krakowie, które były gotowe przyjąć więcej pacjentów. Prowadzimy jednak centrum urazowe, a to oznacza, że w każdej chwili może pojawić się pacjent z udarem czy obrażeniami wielonarządowymi, którym musimy się zająć. Byliśmy na to gotowi nawet podczas przeprowadzki. Przez krótki czas niektóre odziały działały w obu lokalizacjach, z dwoma obsadami. Pierwszą operację przeprowadziliśmy już drugiego dnia funkcjonowania w nowej siedzibie. To wszystko nie udałoby się bez zaangażowanego całego zespołu.
Ani na moment nie wstrzymaliśmy przyjmowania pacjentów bez COVID-19. W czasie pandemii zwiększyliśmy o 50 proc. liczbę procedur onkologicznych, ponieważ zamknęło się wiele innych placówek Niedługo po przeprowadzce stanęliście przed nowym zadaniem – utworzenia szpitala jednoimiennego.
Szpital nie osiągnął jeszcze pełni swoich możliwości, dopiero nabieraliśmy doświadczenia w pracy w nowych warunkach. I kiedy wydawało się, że jesteśmy na najlepszej drodze do tego, żeby nabrać rozpędu, pojawiła się epidemia i decyzja wojewody o przekształceniu placówki w jednoimienną. Początki bez wątpienia były trudne. Z czym mieliście największy problem?
Dziś SARS-CoV-2 jest w jakimś stopniu rozpoznany. Kilka miesięcy temu nie wiedzieliśmy, z czym mamy do czynienia, brakowało procedur postępowania i wytycznych dotyczących organizacji systemu. W pierwszych dniach pandemii powołałem zespół covidowy. W jego skład weszli lekarze różnych specjalizacji. Codziennie do późnych godzin wieczornych trwały burze mózgów, przypatrywaliśmy się również, jak jest zorganizowana praca za granicą. Decyzja, że stajemy się szpitalem jednoimiennym, w pierwszej chwili wywołała zaskoczenie i lęk. Najważniejszym zadaniem stało się przekonanie ponad 5500 osób pracujących w szpitalu, że jesteśmy w stanie stworzyć bezpieczne warunki opieki nad pacjentami z COVID-19. Mimo wielu trudności personel naszego szpitala stanął na wysokości zadania. 8
menedżer zdrowia
Na początku pandemii brakowało podstawowych środków ochrony osobistej. Obawy personelu wydają się uzasadnione.
Negocjowaliśmy z dostawcami środków ochrony indywidualnej, ale oni rozkładali ręce, bo nie było dostaw. Znaleźliśmy się naprawdę w krytycznej sytuacji. Kiedy zorientowałem się, jak wiele tych produktów zostało wykupionych przez osoby prywatne, które nie wykorzystają ich w najbliższym czasie, zorganizowaliśmy akcję społeczną. Apelowałem o przekazanie nadwyżek szpitalowi, co spotkało się z olbrzymim odzewem. Pamiętam, kiedy staruszka przyniosła paczkę maseczek, a małżeństwo przysłało opakowanie rękawiczek jednorazowych, zapewniając, że wzięli z niej 2 sztuki, a reszta jest sterylna. To nam pozwoliło przetrwać najtrudniejszy czas. Na początku brakowało też sprzętu i w tej sprawie również pomogli darczyńcy. Podpisywałem kilkaset listów z podziękowaniem za wsparcie. Pomagali wszyscy – od osób prywatnych przez fundacje po duże firmy. To był niezwykle istotny sygnał dla personelu, że ma poparcie społeczne. Wszyscy wtedy bardzo ciężko pracowali i takie gesty miały znaczenie. Później i nas nie ominął hejt, kiedy pracowników ochrony zdrowia postrzegano jako roznosicieli zarazy, ale myślę, że udało nam się wyjść z tego obronną ręką. W tym czasie wprowadził pan wiele udogodnień dla pracowników.
Oczywiście możemy mówić o tym, że wykonywanie zawodu medycznego to „służba i powołanie”. I medycy z pewnością takie powołanie mają, ale do walki z pandemią trzeba też mieć narzędzia. W całym tym zamieszaniu zapominano, że czasami pracownicy nie mieli jak dojechać do pracy albo wrócić z niej, bo komunikacja miejska działała w ograniczonym zakresie. Porozumieliśmy się z władzami Krakowa, które utworzyły dodatkowe linie autobusowe dla personelu szpitala, zorganizowaliśmy miejsca hotelowe. Wbrew obowiązującym w tym zakresie uregulowaniom pracownikom na kwarantannie płaciliśmy 100 proc. wynagrodzenia, a nie 80 proc., co potem zostało wprowadzone w całym kraju. Byliśmy jedną z pierwszych placówek w Polsce, która nie czekając na decyzje Ministerstwa Zdrowia, zaczęła wypłacać z własnych środków dodatki covidowe. Później upowszechniono je, szkoda tylko, że tak późno i w złej atmosferze. Jesteście nietypowym szpitalem jednoimiennym, ponieważ nie przestaliście przyjmować pacjentów bez COVID-19.
Dostaliśmy polecenie, aby wzorem innych szpitali jednoimiennych wypisać wszystkich pacjentów i zająć się tylko zakażonymi. Nie mogliśmy się na to zgodzić. Wynegocjowaliśmy z wojewodą małopolskim, że łóżka będziemy stopniowo przekształcać w zakaźne, w zależności od sytuacji epidemiologicznej. To pozwoliło nam » sukces roku 2020
fot. Jacek Bednarczyk / PAP
MARCIN JĘDRYCHOWSKI dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, specjalista z zakresu zarządzania i rachunkowości, absolwent Akademii Ekonomicznej w Krakowie. W latach 2009–2016 zajmował stanowisko zastępcy kwestora Uniwersytetu Jagiellońskiego ds. Collegium Medicum, a w 2016 r. objął funkcję pełnomocnika rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego ds. budowy nowej siedziby Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie-Prokocimiu. W kwietniu 2018 r. władze Uniwersytetu Jagiellońskiego wyznaczyły go do pełnienia obowiązków szefa tej lecznicy, w marcu 2019 r. wygrał konkurs na jej dyrektora.
sukces roku 2020
Z sukcesem przeprowadził budowę nowej siedziby Szpitala Uniwersyteckiego. Dzisiaj to jedna z najnowocześniejszych placówek medycznych w Europie. Podczas pandemii SARS-CoV-2 jednostka przekształciła się w szpital jednoimienny, nie rezygnując jednak z udzielania świadczeń w zakresie kluczowych dla regionu procedur, takich jak: leczenie udarów, zawałów, obrażeń wielonarządowych, leczenie onkologiczne, wykonywanie przeszczepów. Wprowadzane przez niego rozwiązania niejednokrotnie były wzorem dla placówek medycznych w Polsce.
menedżer zdrowia
9
SUKCES ROKU 2020
» nadal leczyć pacjentów bez COVID-19. Dzisiaj słowo hybrydowy jest odmieniane przez wszystkie przypadki, wtedy musieliśmy do tego rozwiązania długo przekonywać. Udało się. Ani na moment nie wstrzymaliśmy przyjmowania pacjentów niezakażonych. W czasie pandemii zwiększyliśmy o 50 proc. liczbę procedur onkologicznych, ponieważ zamknęło się wiele innych placówek. Byliśmy tak zdeterminowani, żeby nie zaniedbywać chorych, że świeżo przeniesiony do nowych budynków oddział onkologiczny na czas pandemii wrócił do poprzedniej lokalizacji. Wykonaliśmy 10 tys. zabiegów chirurgicznych. Co prawda to nie jest nawet jedna trzecia naszych możliwości, ale zrobiliśmy, ile mogliśmy. Wśród wykonanych zabiegów znalazło się również kilka innowacyjnych, między innymi przeszczep nerki od żywego dawcy czy laparoskopowe usunięcie raka jajnika. Jako szpital uniwersytecki mamy procedury, które są unikatowe w skali województwa. Jeśli je zamrozimy, to pacjenci w całym regionie zostaną ich pozbawieni. Korzystaliśmy z każdego momentu osłabienia pandemii, żeby chociaż na jakiś czas przywrócić przyjmowanie pacjentów bez COVID-19. Oczywiście mieliśmy z tyłu głowy, że sytuacja może się zmienić i trzeba będzie na powrót dany oddział przekształcić w covidowy. Ale nawet kilka tygodni ma znaczenie, bo można w tym czasie pomóc wielu chorym. Przekształcenie oddziału wydaje się dość skomplikowaną operacją.
Tak było na początku. Teraz, po kilku miesiącach walki z pandemią, doszliśmy do takiej wprawy, że na zorganizowanie oddziału covidowego potrzebujemy 24 godziny, a na jego odmrożenie i przywrócenie normalnej pracy 48 godzin. Wystarczy wspomnieć, że niektóre oddziały przeszły taką metamorfozę kilkukrotnie. Względny spokój nie trwał długo. Pod koniec lata, kiedy liczba zakażeń w kraju była dość stabilna, w Małopolsce nastąpił olbrzymi wzrost.
Stanęliśmy u progu wydolności. Godzinami rozmawialiśmy z wojewodą małopolskim i przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia, przekonując do swoich pomysłów. Od początku wskazywaliśmy, że sytuacja w poszczególnych województwach nie jest taka sama. Mówienie o liczbie łóżek oraz wolnych respiratorach w skali kraju nie ma przełożenia na rzeczywistość. Pandemia w Małopolsce była nieporównywalna z innymi regionami. W najgorszym momencie mieliśmy prawie 400 zakażonych pacjentów i to wtedy, kiedy reszta Polski cieszyła się względnym spokojem letniego spadku zakażeń. Trąbiliśmy na alarm, że sytuacja jest bardzo trudna, że koncepcja szpitali jednoimiennych się nie sprawdza, że pacjentów z COVID-19 będzie przybywało i jedna placówka sobie z tym nie poradzi. Apelowaliśmy, żeby opiekę nad nimi rozłożyć na inne jednostki medyczne w Małopolsce, w miarę ich możliwości. Na początku 10
menedżer zdrowia
nasze głosy nie były traktowane poważnie. Potem sytuacja pogorszyła się również w innych regionach i druga fala rozlała się na cały kraj. Okazało się, że mieliśmy rację, np. do zlecania wymazów i opieki nad pacjentami w izolacji domowej w końcu zaangażowano lekarzy rodzinnych, powstały oddziały covidowe również poza szpitalami jednoimiennymi oraz szpitale tymczasowe. Wiele rozwiązań zapoczątkowanych czy postulowanych przez Szpital Uniwersytecki w Krakowie zostało później wdrożonych w całym kraju.
Postulaty, które zgłaszałem, brały się z doświadczeń covidowej rzeczywistości oraz potrzeby chronienia pacjentów i personelu. Przy czym tych rozwiązań nie opracowałem sam, ale z moim zespołem, na który zawsze mogłem liczyć. A problemów było dużo i wciąż mierzyliśmy się z nowymi, np. dostępnością tlenu. Co prawda wszystkie łóżka w Szpitalu Uniwersyteckim mają dostęp do tlenu, ale nikt nie przewidział takiej sytuacji, że prawie każdy z kilkuset pacjentów będzie go potrzebował. Kiedy przybyło chorych z ciężkimi niewydolnościami oddechowymi, którzy korzystali ze wsparcia aparatów wysokoprzepływowych, okazało się, że w obrębie poszczególnych budynków zaczęło dochodzić do przekroczeń maksymalnego zużycia tlenu. I chociaż zakładaliśmy, że oddziały covidowe będą skupione w konkretnych budynkach, musieliśmy zadecydować, żeby porozrzucać je po szpitalu – po to, by proporcjonalnie rozłożyć zużycie tlenu. sukces roku 2020
Po kilku miesiącach walki z pandemią doszliśmy do takiej wprawy, że na zorganizowanie oddziału covidowego potrzebujemy 24 godziny, a na jego odmrożenie i przywrócenie normalnej pracy 48 godzin
Odbyło się to w imię dobrej współpracy z władzami województwa oraz 20-procentowej dostawy dla naszego szpitala. Samorząd marszałkowski miał pieniądze w ramach małopolskiej tarczy antycovidowej, ale nie miał doświadczenia w takich zakupach, a chciał uniknąć kupowania respiratorów czy środków ochrony osobistej bez atestów. Na rynku pojawiło się wiele niesprawdzonych produktów i był z tym olbrzymi problem. My, jako duży szpital, współpracujemy z najważniejszymi dostawcami. Byliśmy pewni, że mamy certyfikowany towar, a to pozwoliło przygotować małopolskie szpitale do walki z COVID-19.
fot. Adam Koprowski
A potem jeszcze musieliście zorganizować pierwszy w Polsce szpital tymczasowy.
Jak uniknąć zakażeń wewnątrzszpitalnych, kiedy oddziały covidowe są porozrzucane po różnych częściach placówki?
Jesteśmy nowym szpitalem z nowoczesną infrastrukturą, dobrze zaprojektowanymi oddziałami, logicznym systemem komunikacji, np. jeśli chodzi o windy, co daje szanse na stworzenie stref czystych i brudnych, tak żeby drogi pacjentów z COVID-19 i pozostałych się nie przecinały. Bez wątpienia kluczowe są też testy. Przechodzą je wszyscy pacjenci przyjmowani do szpitala. Od początku pandemii postawiliśmy także na szeroki i nieograniczony dostęp do testów dla pracowników. Dzięki takiej polityce udało się nam w wielu przypadkach wykryć osoby zakażone i uniknąć zakażenia większej liczby personelu. Jako jeden z pierwszych szpitali w Polsce mieliście sprzęt diagnostyczny pozwalający na wykonywanie testów PCR na masową skalę – do 1200 próbek na dobę.
To wymagało niesamowitej walki, ponieważ były zakusy, żeby ten aparat trafił do prywatnej placówki. Co bardziej wnikliwi obserwatorzy rzeczywistości wiedzieli, że na badaniach PCR będzie można zarobić. Dla mnie to z kolei była sprawa życia i śmierci. Wiedziałem, że już niebawem możliwość wykonywania dużej liczby testów będzie kluczowa z punktu widzenia walki z pandemią. Dlaczego tak obciążonej zadaniami placówce dołożono organizację centralnych zakupów dla województwa małopolskiego?
sukces roku 2020
Niestety szpitale tymczasowe zaczęły powstawać trochę za późno. Gdyby były tworzone latem, to podczas drugiej fali epidemii jesienią nie dochodziłoby do dramatycznych sytuacji, kiedy karetki czekały na parkingu, bo nie miały komu przekazać pacjentów. W Krakowie pierwsza decyzja o utworzeniu szpitala tymczasowego dotyczyła opuszczonych przez Szpital Uniwersytecki budynków przy ul. Kopernika. Choć już bez wyposażania, to jednak bardziej niż jakiekolwiek inne obiekty nadawały się one do tej funkcji. Dlatego szpital tymczasowy w Krakowie jest jednym z nielicznych, które leczą na poziomie szpitali stacjonarnych. Obecnie przebywa tam kilkunastu pacjentów korzystających z opieki w ramach tymczasowego oddziału intensywnej terapii. Jeśli z czasem chorych na COVID-19 będzie mniej, chcemy, żeby w tej lokalizacji znalazły się wszystkie oddziały covidowe, a szpital w nowej siedzibie został przywrócony pacjentom bez COVID-19. A już dzisiaj widać, że potrzeby będą ogromne. Przed pandemią mieliśmy na SOR-ze średnio 200 pacjentów na dobę, z czego przyjmowaliśmy 20. Teraz mamy 70 pacjentów na oddziale ratunkowym, z czego połowa wymaga hospitalizacji. Od początku mówiliśmy, że zamrożenie ochrony zdrowia dla chorych niezakażonych spowoduje, że wielu z nich będzie trafiało do lekarzy w ciężkim stanie. I teraz to obserwujemy. Ile godzin na dobę pan pracuje?
Myślę, że przez rok wypracowałem jakieś 1,5–2 lata. Razem z moim zespołem w najbardziej newralgicznym czasie pracowaliśmy po 12, 14 i 16 godzin na dobę 7 dni w tygodniu. Pamiętam sytuację, kiedy wychodziłem ze szpitala o 21:00, a akurat podjechał samochód Wojsk Obrony Terytorialnej i pan z rozbrajającym uśmiechem powiedział, że przywiózł partię środków ochrony osobistej. W tych godzinach nie było już nikogo, kto mógłby ją przyjąć. We dwóch rozładowaliśmy 12 palet – bo tego wymagała sytuacja. r Rozmawiała Monika Stelmach menedżer zdrowia
11
SUKCES ROKU 2020
MENEDŻER ROKU 2020 W OCHRONIE ZDROWIA PLACÓWKI
PRYWATNE
Receptą jest partnerstwo Rozmowa z Izabelą Ciuńczyk, specjalistą psychiatrii, terapii środowiskowej, psychoterapeutą i dyrektorem Środkowopomorskiego Centrum Zdrowia Psychicznego MEDiSON w Koszalinie Jak dużo osób w Koszalinie i powiecie koszalińskim potrzebuje opieki psychiatrycznej?
Na koniec 2020 r. mieliśmy zarejestrowanych ponad 7 tys. pacjentów. To są osoby, które potrzebują jednej wizyty na kwartał, ale również takie, które muszą się zgłaszać raz czy nawet dwa razy w tygodniu. Są jeszcze pacjenci hospitalizowani, ale tych na szczęście jest coraz mniej. Czy w czasie pandemii przybyło potrzebujących pomocy psychiatrycznej?
Według mojej oceny z powodu pandemii ok. 30 proc. więcej osób niż dotychczas potrzebuje pomocy psychiatrycznej. Pacjenci, którzy wcześniej do nas przychodzili, są w stabilnym stanie psychicznym, rzadziej nas teraz 12
menedżer zdrowia
potrzebują albo wystarczy im teleporada. Wspomniane 30 proc. stanowią osoby, które do tej pory nigdy nie korzystały z naszej pomocy. Czego pani zdaniem najbardziej potrzebuje polska opieka psychiatryczna?
Życzliwości w takim rozumieniu, żebyśmy nie byli stygmatyzowani i wykluczani, ale też pieniędzy, bo jesteśmy na przedostatnim miejscu w Unii Europejskiej – za nami jest tylko Bułgaria, jeżeli chodzi o finansowanie psychiatrii. W 2019 r. sukces roku 2020
fot. archiwum
IZABELA CIUŃCZYK tylko 3,4 proc. proc. budżetu na ochronę zdrowia przeznaczono na opiekę psychiatryczną. Mówiąc o stygmatyzowaniu, ma pani na myśli pacjentów psychiatrycznych czy dziedzinę medycyny?
Przede wszystkim naszych pacjentów, ale również psychiatrię jako dziedzinę medycyny i nas – specjalistów. Nie mówię tylko o psychiatrach, lecz także o psychologach, psychoterapeutach. Przypomnę, że psychiatria po 30 latach od transformacji politycznej nadal nie doczekała się reformy, podczas gdy np. kardiologia, zwłaszcza inwazyjna, czy onkologia są już na poziomie europejskim. » sukces roku 2020
Specjalista psychiatrii, terapii środowiskowej, psychoterapeuta i dyrektor Środkowopomorskiego Centrum Zdrowia Psychicznego MEDiSON w Koszalinie. Centrum Zdrowia Psychicznego MEDiSON w Koszalinie to pierwsze i jedyne w województwie zachodniopomorskim centrum zdrowia psychicznego. Realizuje ono trzyletni pilotażowy program psychiatrycznej opieki środowiskowej dla dorosłych mieszkańców miasta i powiatu koszalińskiego. Celem pilotażu jest zbudowanie systemu opieki psychiatrycznej opartego na opiece środowiskowej, a nie zamkniętym lecznictwie szpitalnym. Już wcześniej centrum starało się służyć pomocą wszystkim mieszkańcom Koszalina potrzebującym wsparcia psychicznego. Tak było chociażby po pożarze w escape roomie na początku 2019 r., kiedy pracownicy ośrodka natychmiast pospieszyli ze wsparciem dla najbliższych ofiar. Ośrodek inicjuje pomoc w sytuacjach kryzysowych, ale również mieszkańcy sami zgłaszają się w potrzebie. Placówka organizuje obozy rehabilitacyjne dla swoich podopiecznych, prowadzi środowiskowe domy samopomocy, terapeutyczne sesje rodzinne. Centrum jest prekursorem formuły asystentów zdrowienia.
menedżer zdrowia
13
SUKCES ROKU 2020
Asystent zdrowienia dla osoby będącej w kryzysie jest o wiele bardziej wiarygodny niż ja w motywowaniu do leczenia. Jest też dużo bardziej wiarygodny w dawaniu nadziei na wyzdrowienie » Centrum Zdrowia Psychicznego MEDiSON, którym
pani kieruje, uczestniczy w pilotażowym programie psychiatrycznej opieki środowiskowej. Jakie są najważniejsze zalety tego programu i testowanego modelu opieki? Jak jego założenia sprawdzają się w praktyce?
Potencjalnie naszymi pacjentami może być ok. 144 tys. osób, bo taka jest dorosła populacja Koszalina i powiatu koszalińskiego. Dzięki pilotażowi zapewniamy im przede wszystkim brak kolejek do psychiatrów, psychoterapeutów i innych usług psychiatryczno-terapeutycznych. Pilotaż narzuca mi jako dyrektorowi Centrum takie zorganizowanie pracy, żeby mieszkańcy Koszalina i powiatu koszalińskiego w kryzysie psychicznym uzys kali pomoc wtedy, kiedy jest im ona potrzebna, czyli natychmiast. Przed wrześniem 2018 r., gdy zaczęliśmy pilotaż, w kolejce do psychiatry trzeba było czekać ok. 3–4 miesięcy, a na psychoterapię prawie 2 lata. Pomoc, jakiej udzielamy, jest pomocą skoordynowaną. Pacjent wychodzi od nas po pierwszej wizycie z planem terapii i zdrowienia. Koordynator ustala dla niego termin tomografii komputerowej, badań laboratoryjnych, badania neuropsychologicznego czy pierwszej sesji z psychologiem. Nie jest tak, że pacjent opuszcza nas 14
menedżer zdrowia
z plikiem skierowań i sam musi sobie załatwiać badania. Pomoc w centrach zdrowia psychicznego jest dostosowana do potrzeb pacjenta. Centra opierają się na czymś, co się nazywa siecią wsparcia społecznego. Interweniując, wspierając osobę w kryzysie, dążymy do zidentyfikowania jej sieci społecznej, aby zlokalizować w niej osoby ważne i znaczące, które mogą stanowić potencjalne źródło wsparcia. Dlatego wykorzystujemy potencjał, jakim są rodzina, przyjaciele, znajomi chorego. Bo kto inny lepiej zna osobę w kryzysie psychicznym niż jej najbliżsi? Czy mam rozumieć, że przeprowadzacie wywiad na temat pacjenta w jego otoczeniu?
Raczej są to sesje w ramach sieci wsparcia społecznego. Za zgodą sukces roku 2020
o wiele bardziej wiarygodny niż ja w motywowaniu do leczenia. Jest też dużo bardziej wiarygodny w dawaniu nadziei na wyzdrowienie. Po 2,5 roku pracy z asystentami zdrowienia nie wyobrażam sobie, że mogłabym to robić bez nich. Jaka jest pani recepta na wzorowo funkcjonujące centrum zdrowia psychicznego?
Moja recepta to przede wszystkim partnerstwo – z osobami, które są w kryzysie, a także z zespołem współpracowników. Partnerstwo oparte na szkole terapeutycznej, która się nazywa „Otwartym dialogiem”. Partnerstwo oparte na szacunku i otwartym dialogu ze wszystkimi osobami.
fot. archiwum
Prowadzi pani niepubliczną placówkę. Czy wszystkie świadczenia wykonywane są w ramach umowy z NFZ?
pacjenta na spotkanie albo w centrum, albo w jego domu zapraszamy osoby, które mogą mu pomóc w zdrowieniu. Centrum MEDiSON jest prekursorem w stosowaniu formuły asystentów zdrowienia. Na czym polega ich rola i jacy to są specjaliści?
Asystenci zdrowienia to osoby mające doświadczenie kryzysu psychotycznego. Przeszły roczny kurs wiedzy teoretycznej, do tego dochodzi prawie roczny staż, a więc są odpowiednio wyszkolone. Ich przewaga nad lekarzem psychiatrą czy psychoterapeutą jest taka, że wykorzystują swoje doświadczenie choroby psychicznej i dzięki pewnym umiejętnościom pomagają innym. Asystent zdrowienia dla osoby będącej w kryzysie jest sukces roku 2020
Wszystkie świadczenia, które oferujemy, są finansowane przez NFZ. Wcześniej, przed przystąpieniem do pilotażu, płacono nam za liczbę wykonanych usług. Ponieważ usługi zawsze były limitowane, tworzyły się kolejki. Teraz jest tak, że każdego miesiąca dostaję 1/12 ryczałtu, którego stawkę znam, ponieważ jest ujęta w rozporządzeniu dotyczącym pilotażu. Jako menedżer tak zarządzam tymi pieniędzmi, żeby zaspokoić potrzeby zdrowotne wszystkich osób mieszkających w Koszalinie i powiecie koszalińskim dotkniętych kryzysem psychicznym. Czy to, co otrzymuje pani od NFZ, jest kwotą wystarczającą?
Nie byłabym Polką, gdybym nie ponarzekała. Psychiatria bardzo długo była niedofinansowana i nadal jest niedofinansowana. Udział w pilotażu spowodował, że mamy więcej pieniędzy. Biorąc jednak pod uwagę zaległości i to, że wielu psychiatrów wyjechało pracować za granicą – my jesteśmy bardzo blisko granicy z Niemcami, mamy bliżej do Berlina niż do Warszawy, muszę myśleć o pensjach porównywalnych z tamtejszymi, żeby młodych lekarzy, którzy robią tam specjalizację czy też pracują, ściągnąć do siebie. Niewątpliwie więc dzięki pilotażowi finansowanie jest lepsze, ale na pewno nie spełnia wszystkich oczekiwań. Środowisko psychiatryczne próbuje przekonać osoby decydujące o finansowaniu, że powinno ono wynosić 5 proc. całego budżetu przeznaczanego na ochronę zdrowia. Teraz mamy 3,4 proc. Wnioskujemy o to, żeby budżet wzrósł rocznie o ok. 1,5 mld zł. r Rozmawiała Iwona Kazimierska menedżer zdrowia
15
SUKCES ROKU 2020
LIDER ROKU 2020 W OCHRONIE ZDROWIA INNOWACYJNY SZPITAL
Centrum światowe nie tylko z nazwy Rozmowa z prof. Henrykiem Skarżyńskim, dyrektorem Światowego Centrum Słuchu Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach Jaki pomysł organizacyjny decyduje o sile Kajetan?
Zanim powstało Światowe Centrum Słuchu Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, bywałem w wielu miejscach na świecie i notowałem swoje obserwacje. Zastanawiałem się, jak zorganizować pracę personelu medycznego, aby przebiegała najbardziej efektywnie, zwłaszcza na bloku operacyjnym, który jest sercem kompleksu. Okazało się, że możliwe było wypracowanie takiego modelu, w którym stosunkowo niewielki zespół wykonuje bardzo dużo świadczeń każdego dnia. Oczywiście pracę lekarzom i innym specjalistom ułatwia bardzo dobry sprzęt i aparatura wykorzystywana minimum 10 godzin dziennie. Do Instytutu dotarły też dwa najbardziej nowoczesne zestawy robotowe 16
menedżer zdrowia
do operacji mikrochirurgicznych. To wszystko przy odpowiednio wykonanej dużej liczbie procedur chirurgicznych przynosi efekty medyczne, ale i ekonomiczne, ważne dla funkcjonowania zespołu Instytutu. Co istotne, blok operacyjny pracuje od rana do późnych godzin wieczornych – sprzęt i aparatura muszą zostać wykorzystane. To ewenement nie tylko w naszym kraju, co potwierdzają szkolący się z całego świata. Takich specjalistów podczas 57 unikatowych w skali międzynarodowej warsztatów chirurgicznych było ponad 4,5 tys. Pokazałem im na żywo ponad 1200 operacji. Przypomnijmy, jakie były początki.
Światowe Centrum Słuchu Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu powstało w 2003 r. (pierwsza część, a w 2012 r. druga). W międzyczasie zmodyfikowano jego nazwę adekwatnie do zajmowanej pozycji. Obecnie jest wizytówką polskiej medycyny. Od ponad 17 lat wykonuje się tu najwięcej na świecie procedur w zakresie otochirurgii, fonochirurgii i rynochirurgii. Instytut nigdy nie popadł w zadłużenie, ciągle doskonali swoją pracę, wdrażając i rozwijając nowe technologie. Wprowadza nowe w skali światowej procedury dla kolejnych grup pacjentów. W Instytucie zrealizowano liczne projekty krajowe i międzynarodowe, pionierskie sukces roku 2020
programy naukowe i kliniczne, których wyniki wyznaczyły nowe standardy postępowania terapeutycznego w tym obszarze medycyny. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że powstała polska szkoła medyczna w tym obszarze nauki i medycyny. Nie bez znaczenia jest też bardzo dobra organizacja pracy i zarządzanie personelem. Co wartego pokazania innym zabezpiecza Kajetany przed COVID-19? Jak zmieniła się wasza praca w dobie pandemii?
Było niezaprzeczalnym faktem, że dostosowując się do wszystkich obostrzeń i zaleceń, nie przyjmiemy więcej pacjentów do przychodni i szpitali niż w okresie przed pandemią. Nie mieliśmy jednak ani jednego dnia przerwy w pracy. Wskaźniki świadczeń przyjęte w ramach sieci zostaną w zasadzie zrealizowane, co okupiliśmy ogromnym wysiłkiem. Ocena tej sytuacji musi nastąpić jak najszybciej, bo to zdecyduje o postawach całych zespołów i pojedynczych pracowników, a w konsekwencji odbije się mniej lub bardziej na losach naszych sukces roku 2020
pacjentów. Poza szpitalami i oddziałami covidowymi musi sprawnie funkcjonować pozostała część ochrony zdrowia i staraliśmy się zapewnić ją naszym pacjentom na najwyższym poziomie. Jednym z plusów obecnej sytuacji jest fakt, że pandemia COVID-19 w naszym kraju sprawiła, że szeroko rozumiana telemedycyna niemal błyskawicznie została przekształcona z nowinki technologicznej w niezbędne narzędzie pozwalające na jakikolwiek kontakt z pacjentem. Wprawdzie porady telefoniczne to tylko skrawek najprostszej telemedycyny. Kluczem do powodzenia tej zmiany stało się niewątpliwie bardziej powszechne finasowanie e-procedur i e-porad przez NFZ. Jestem przekonany, że będzie to wielka korzyść dla pacjentów nawet po zakończeniu pandemii. Nie ma i nie będzie bowiem na świecie takiego systemu ochrony zdrowia, który w tradycyjny sposób zapewni każdemu równy dostęp do specjalistów. Mając to na uwadze, już 20 lat temu zacząłem przeprowadzać telekonsultacje z użyciem supernowoczesnego sprzętu i szukać sposobu, aby nasze usługi w zakresie leczenia, a zwłaszcza rehabilitacji » menedżer zdrowia
17
fot. Piotr Waniorek / zelaznastudio.pl
Okazało się, że możliwe było wypracowanie takiego modelu, w którym stosunkowo niewielki zespół wykonuje bardzo dużo świadczeń każdego dnia
SUKCES ROKU 2020
W minionym roku znacznie zwiększyła się liczba pacjentów operowanych z powodu częściowej głuchoty, którym wszczepiono odpowiednie implanty ślimakowe
fot. archiwum
ŚWIATOWE CENTRUM SŁUCHU
» słuchu, stały się jak najbardziej dostępne dla pacjentów. W celu uzyskania optymalnej poprawy słuchu po wszczepieniu implantu ślimakowego konieczne jest między innymi zapewnienie pacjentowi dobrze zorganizowanej, długofalowej opieki pooperacyjnej. Jednym z najważniejszych zadań wchodzących w zakres tej opieki jest właściwe dopasowanie i kontrolowanie funkcjonowania implantu słuchowego. Pacjenci musieli wielokrotnie przyjeżdżać do Instytutu na wizyty kontrolne, bo np. tylko u nas mogli lub mogą mieć wszczepione określone urządzenie, muszą poddać się rehabilitacji słuchu pod okiem doświadczonego, wielodyscyplinarnego zespołu i sprawdzić ustawienie pracy implantu. Dziś kontrola pracy wszczepionego implantu, tzw. telefitting, jest realizowana systematycznie w wymiarze krajowym – w ramach pierwszej sieci telemedycznej – i międzynarodowym za pośrednictwem Internetu z naszymi partnerami z Ukrainy, Białorusi, Kirgistanu, Kazachstanu czy Senegalu. W 2020 r. odbyło się wszczepienie aktywnego implantu słuchu. Na czym polegało jego nowatorstwo?
Rzeczywiście, w lutym 2020 r. odbyła się seria pierwszych w Polsce i tej części Europy operacji wszczepienia 18
menedżer zdrowia
to fenomen naukowy, dydaktyczny i kliniczny – działa od 18 lat i jest symbolem perfekcyjnie zorganizowanego szpitala, w którym leczy się setki pacjentów, ale też przeprowadza kolejne nowatorskie operacje. Przygotowanie koncepcji, wybudowanie i uruchomienie Centrum to życiowe dzieło prof. dr. hab. n. med. dr. h.c. multi Henryka Skarżyńskiego, międzynarodowej sławy otochirurga i specjalisty otorynolaryngologii, konsultanta krajowego ds. otorynolaryngologii. Sformułowanie „po raz pierwszy” bardzo często pojawia się przy jego nazwisku. Pierwszy w Polsce wszczepił implanty: ślimakowe (1992 r.), pniowe (1998 r.), ucha środkowego (2003 r.). W 2002 r. opracował pierwszy na świecie program leczenia częściowej głuchoty u dorosłych, w 2004 r. zoperował pierwsze w świecie dziecko. Uważana za polską specjalność „metoda Skarżyńskiego”, do której opracował nową elektrodę i procedurę kliniczną, została wdrożona w 9 światowych ośrodkach. Ponadto wprowadził ponad sto nowych rozwiązań klinicznych, co przyczyniło się do rozwoju w dziedzinie implantów słuchowych, otochirurgii i audiologii. Wszystkie te przełomowe operacje potrzebowały świetnie zorganizowanych ośrodków. I dlatego je tworzył. Jest inicjatorem i organizatorem drugiego w Europie ośrodka Cochlear Center, Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu i wreszcie Światowego Centrum Słuchu.
sukces roku 2020
pionierskich aktywnych implantów wykorzystujących przewodnictwo kostne dźwięku – BONEBRIDGE BCI 602. Operacje te rozpoczęły nowy etap w leczeniu różnych wrodzonych i nabytych zaburzeń słuchu występujących w obrębie ucha zewnętrznego i środkowego. Nowe implanty dają możliwość poprawy słuchu w wielu przypadkach, w tym u pacjentów po wcześniejszych operacjach uszu bez oczekiwanej poprawy słuchu. Największym atutem implantu BONEBRIDGE BCI 602 jest mały rozmiar urządzenia przy jednoczesnym odpowiednim poziomie wzmocnienia dźwięku. Implant BCI 602 przeznaczony jest dla szerszej grupy pacjentów, u których z powodów anatomicznych (zbyt cienka kość, za mały wyrostek sutkowaty, inne wrodzone deformacje) lub z uwagi na przebyte wcześniej operacje nie można było wszczepić innych urządzeń lub zastosować klasycznego aparatowania. Podłączenie mikroprocesora mowy, aktywacja systemu oraz korzystanie z urządzenia może odbyć się już po kilkunastu dniach od operacji. Parametry pracy urządzenia ustawia się komputerowo na podstawie wyników diagnostyki audiologicznej i stosownie do indywidualnych potrzeb użytkownika. Zaawansowana technologia cyfrowa zastosowana w procesorze pozwala na dopasowanie go w taki sposób, by zapewnić użytkownikowi jak najlepsze rozumienie mowy oraz uzyskać możliwie naturalne brzmienie dźwięku w różnych sytuacjach akustycznych. Urządzenie ma niewielki rozmiar i jest dostępne w różnych kolorach, dzięki czemu jest rozwiązaniem dyskretnym. Jakie były inne ważne operacje?
W minionym roku znacznie zwiększyła się liczba osób operowanych z powodu częściowej głuchoty, którym wszczepiono odpowiednie implanty ślimakowe. Jest to nowa grupa docelowa pacjentów, u których przed kilkoma laty po raz pierwszy na świecie zastosowałem połączenie zachowanego, w pełni użytecznego słuchu w zakresie niskich częstotliwości ze słuchem elektrycznym za pośrednictwem oryginalnej procedury chirurgicznej „6 kroków Skarżyńskiego” i odpowiednio dobranych elektrod. W 2020 r. po raz pierwszy na świecie właśnie u takich pacjentów przeprowadzono śródoperacyjne pomiary zachowanego słuchu, co bardzo zwiększyło bezpieczeństwo podczas wykonywania operacji. W jakim kierunku zmierza postęp w operacjach przywracających lub poprawiających słuch?
Postęp polega głównie na tym, by znane, w niewielkim zakresie modyfikowane technologie zastosować w leczeniu nowych grup pacjentów. Systematycznie udaje się nam to robić, stwarzając szansę prawie dla każdego. Istotnym elementem rozwoju tych programów jest upowszechnianie wiedzy na ich temat. To nie jest przypadek, że we wspomnianych operacjach pokazowych, sukces roku 2020
tak licznych, uczestniczyli specjaliści ze wszystkich kontynentów. Dziś mogę z podniesioną głową powiedzieć, że również w minionym roku nie tylko po raz pierwszy przeprowadziliśmy określone procedury, ale pokazaliśmy na żywo sposób ich wykonania i wyniki. Z konieczności poza pierwszymi miesiącami odbywało się to online. Jaki rodzaj braku słuchu czeka jeszcze na swój implant czy nowatorską operację? Co jest przeszkodą?
Na wdrożenie czeka implant pozwalający na stymulację elektryczną połączoną z oddziaływaniem na regenerację tego, co zostało uszkodzone w obrębie ucha wewnętrznego. Znam niektóre nowinki z tego zakresu, ale one muszą zostać potwierdzone. Bliżej nam do leczenia innej patologii, związanej nie ze słuchem, lecz równowagą, zlokalizowanej w drugiej części ucha wewnętrznego. Mam na myśli implanty przedsionkowe, które są stopniowo wdrażane. Lista zagranicznych klinik współpracujących z Kajetanami jest dłuższa niż polskich. Co w tej współpracy jest ważne?
Tworząc centrum, od początku zakładałem, że będzie światowe nie tylko z nazwy. Nasze zaplecze naukowe i kliniczne pozwala naukowcom z kraju i ze świata rozwiązywać najbardziej złożone problemy i podejmować najbardziej oryginalne wyzwania w zakresie innowacyjnych technologii w naszej dziedzinie. Jesteśmy ośrodkiem, w którym jako pierwszym w Polsce czy na świecie wykonałem wiele innowacyjnych procedur w zakresie otochirurgii, rehabilitacji i diagnostyki zaburzeń słuchu. Z uwagi na interdyscyplinarny charakter naszej działalności od samego początku nieustannie rozwijamy współpracę z krajowymi i zagranicznymi jednostkami akademickimi i naukowo-badawczymi z różnych dziedzin nauki. Byliśmy jednym z pięciu inicjatorów utworzenia pierwszych na świecie ośrodków naukowych i klinicznych skupionych w sieci HEARRING. Przełomowe wydarzenia publikowałem jako inicjator i pierwszy autor lub współautor w gronie kilkudziesięciu przedstawicieli najważniejszych ośrodków ze wszystkich kontynentów. Może dlatego, że Polska to niestety taki kraj, w którym na sukcesy innych patrzy się z niechęcią. W naszym przypadku ma to odzwierciadlenie np. w cytowaniach, których w tym obszarze mamy najwięcej na świecie, głównie w zagranicznych publikacjach. Polska nauka i medycyna jest na świecie bardziej ceniona niż w kraju. r Rozmawiała Iwona Konarska menedżer zdrowia
19
SUKCES ROKU 2020
MENEDŻER ROKU 2020 W OCHRONIE ZDROWIA ZDROWIE PUBLICZNE
Czasami człowiek musi – inaczej się udusi Rozmowa z prof. Robertem Flisiakiem, kierownikiem Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i prezesem Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych 20
menedżer zdrowia
Do tej pory zakaźnicy i epidemiolodzy – między innymi pan, prof. Krzysztof Simon i prof. Andrzej Horban – nie bywali tak często w mediach. Wypowiadają się panowie w prasie specjalistycznej i ogólnopolskiej, radiu, telewizji publicznej i prywatnej, cytowani są w tygodnikach opinii i serwisach internetowych. Czy czuje się pan jedną z twarzy pandemii?
Lekarzy chorób zakaźnych i epidemiologów jest niewielu, tym bardziej tych wypowiadających się w mediach. Chcąc nie chcąc, musimy czuć się twarzami koronawirusa w Polsce, przy czym podkreślę, że nie mam i nigdy nie miałem parcia na szkło. To szkło ma parcie na mnie. Jeśli pytają, to odpowiadam i wyjaśniam – ważne, aby merytorycznie i zgodnie z aktualną wiedzą naukową. Jeśli proszą, to występuję, pokazuję się i… I rzadko gryzie się pan w język. Przypomnę – w rozmowach z „Menedżerem Zdrowia” zaprosił pan osoby, które bagatelizują koronawirusa, na oddział, by się przekonały, jak wygląda praca, aby zobaczyły to na własne oczy i zmieniły zdanie – zaproponował pan sceptykom covidowym wolontariat. Tych zaś, którzy twierdzą, że maseczki ograniczają wolność,
sukces roku 2020
»
PROF. DR HAB. N. MED. ROBERT FLISIAK
sukces roku 2020
koronawirusa, zaprosiłby na oddział, aby się przekonali, jak się tam pracuje, i zmienili zdanie. Niedowiarkom zaproponowałby wolontariat. Z wiedzy i doświadczenia eksperta korzystają i koalicja, i opozycja. Profesor Flisiak jest jednym z doradców senackiej Komisji Zdrowia i jednocześnie współpracuje z premierem Mateuszem Morawieckim – jest członkiem Rady Medycznej.
menedżer zdrowia
fot. Tomasz Gzell / PAP
Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, prezydent Central European Hepatologic Collaboration. Specjalista już w kwietniu zapowiedział na łamach „Menedżera Zdrowia”, że „COVID-19 zawita wkrótce do każdego szpitala”. Później wypowiadał się jeszcze bardziej jednoznacznie. Także w „Menedżerze Zdrowia” powiedział, że tych, którzy bagatelizują
21
SUKCES ROKU 2020
» przekonywał pan: „Czerwone
światło na przejściu dla pieszych też ogranicza wolność, a jednak warto zwracać na nie uwagę. Co prawda można je zignorować, ale co potem?”. Co więcej, kiedy w wywiadzie z Wirtualną Polską ustępujący minister zdrowia Łukasz Szumowski stwierdził, że często wypowiadający się w mediach specjaliści – między innymi pan – nie są ekspertami, ale krytykami, powiedział pan: „Panie ministrze, eksperci, o których pan mówi, byli w rzeczywistości chorób zakaźnych i epidemiologii już wcześniej – to pana tam nie było. Pan o istnieniu koronawirusów dowiedział się prawdopodobnie w styczniu, a może dopiero w lutym”.
Gdy coś lub ktoś mnie zdenerwuje, po prostu nie mam wyjścia – wypowiem się, skomentuję, skrytykuję. Czasami człowiek musi, bo inaczej się udusi. Zwłaszcza kiedy popełniane są błędy, kiedy mówi się nieprawdę, a komentatorami są osoby, które ze sprawą mają niewiele wspólnego… W jednym z mediów przeczytałem wypowiedź piosenkarki Edyty Górniak. Opisywana była jako ekspertka. Mówiła o koronawirusie.
O tym właśnie mówię. Słowo „ekspert” nabrało w ostatnim roku dziwnego znaczenia, czasami jest traktowane jako obraźliwe – taki symptom czasów. Ekspertem dziś może być każdy, choć nie każdy powinien. Myśli pan, że dzięki pandemii Polacy zrozumieją, że rozsądnie jest słuchać ekspertów, że warto wierzyć naukowcom, a nie celebrytom, którym jedynie wydaje się, że cokolwiek wiedzą o COVID-19?
Chciałbym, aby tak było. Gorąco wierzę, że Polacy zaczną myśleć. Niestety, sondaże nie są dobre – zbyt dużo ludzi jest niechętnych szczepieniu. Mamy do czynienia z ogromnym brakiem zaufania do szczepionek i szczepienia się, cho22
menedżer zdrowia
Osoby, które nie chcą się szczepić, muszą mieć świadomość, że stają się – użyję z premedytacją bulwersującego i kontrowersyjnego określenia – „mięsem armatnim” ciaż naukowcy dają przykład, że warto to robić. Ja także już się zaszczepiłem. Jak pan przewiduje, jaki będzie początek 2021 r.? Czy Polacy będą się szczepić?
W optymistycznej wersji można przypuszczać, że COVID-19 wygaśnie do maja. Do tego czasu będzie się utrzymywać spora liczba osób zakażających się, a przez to nabywających odporności, a z drugiej będzie wzrastać liczba zaszczepionych. Zakładam, że możemy osiągnąć 60–70 proc. wyszczepialności warunkujące odporność stadną jeszcze przed wakacjami, ale warunkiem jest dobra organizacja szczepień i wola szczepienia się w społeczeństwie. To oznaczałoby, że jesień będzie już spokojna, może z wyjątkiem pojedynczych przypadków zakażeń. W pesymistycznej wersji, kiedy liczba zakażeń będzie się zmniejszać wraz z ociepleniem, a tym samym sukces roku 2020
mniej osób będzie się uodporniało w sposób naturalny, zmniejszy się strach przed COVID-19, a przez to również zainteresowanie szczepieniami. Mniejsza liczba chorujących może być odczytana jako powód do poluzowania dyscypliny i argument, aby się nie szczepić. Nie będzie gwałtownie podnoszących się krzywych w raportach, nie będzie bodźca. COVID-19 pewnie latem odpuści, pomimo że nie będziemy się szczepić, ale powróci jesienią. Być może ze zdwojoną siłą. Twierdzę, że to, czy będziemy mieć spokojną jesień, zależy w dużej mierze od nas – od szczepienia się. Osoby, które nie chcą się szczepić, muszą mieć świadomość, że stają się – użyję z premedytacją bulwersującego i kontrowersyjnego określenia – „mięsem armatnim”. To one będą generować odporność stadną, część z nich nie przeżyje. I nie, nie ugryzę się w język – dla dobra sprawy.
fot. Artur Reszko / PAP
À propos dobra… Będzie coś dobrego z tej pandemii? Uważa pan, że COVID-19 przyczyni się do poprawy sytuacji w takich dziedzinach, jak choroby zakaźne?
To się okaże za jakiś czas. Obawiam się, że my – zakaźnicy – w tej chwili interesujemy media z konieczności. Dziennikarze nie mają wyboru, muszą nas pytać o opinie. Podobnie jest z politykami. Boję się, że po takim „przegrzaniu” może być efekt odwrotny, po pandemii przyjdzie czas odreagowania, znów zostaniemy zepchnięci na margines. To będzie niebezpieczne dla systemu opieki zdrowotnej, w szczególności dla epidemiologii chorób zakaźnych. Może być tak, że opinia publiczna, Polacy w ogóle i przede wszystkim rządzący będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o problemach związanych z chorobami zakaźnymi. Niestety, są już przesłanki, że tak właśnie będzie. Niedawno opublikowano Narodowy Program Zdrowia na lata 2021–2025. Przeglądając go, ze zdumieniem stwierdziłem, że w rozdziale o chorobach zakaźnych – dodanym „przy okazji”, „na doczepkę” do zmian środowiskowych – nie wspomniano o zreformowaniu opieki zdrowotnej w zakresie chorób zakaźnych, aby przygotować się do podobnej sytuacji jak ta z COVID-19. A przecież to kwestia czasu, kolejne pandemie lub choćby lokalne epidemie są nieuchronne. Może następna zdarzy się nie za rok, nie za dwa, ale w ciągu najbliższych dziesięciu lat na pewno. Jeśli będzie tak destrukcyjna dla systemu opieki zdrowotnej jak COVID-19, to zniszczy nas całkowicie. Będziemy pisać uwagi dotyczące dokumentu z nadzieją, że zostanie on zweryfikowany i poprawiony. Czego będą dotyczyć te uwagi? Co warto zapisać w NPZ, aby choroby zakaźne zyskały? Jaka byłaby pana propozycja?
W skrócie – trzeba poprawić między innymi szpitalnictwo, podstawową opiekę zdrowotną i ratownictwo. Po pierwsze – szpitalnictwo. Powinniśmy zapisać, że sukces roku 2020
każdy podmiot jest zobligowany do utrzymania łóżek potencjalnie obserwacyjno-zakaźnych – mogą one pełnić w czasie „pokoju epidemicznego” swoje podstawowe funkcje, ale wraz z wyszkolonym zespołem mają pozostawać w gotowości do przeznaczenia na izolację i hospitalizację osób z podejrzeniem zakażenia lub zakażonych. Nie zawsze chodzi o to, żeby pacjentów odizolować, czasem trzeba zapewnić opiekę w związku ze zdarzeniem, przez które trafili do szpitala, jeśli przy okazji wykryto chorobę zakaźną o znaczeniu epidemicznym. Chodzi o to, aby nie doprowadzać do sytuacji, że ludzie umierają z powodu choroby serca, udaru, złamania kończyn, zapalenia wyrostka robaczkowego, zapalenia trzustki, bo ktoś wysunął podejrzenie COVID-19. A tak się zdarzało, pamiętamy to zwłaszcza z początków pandemii. Poza tym wszystkie szpitale muszą być mieć zabezpieczony sprzęt ochrony osobistej przynajmniej na miesiąc. Po drugie – podstawowa opieka zdrowotna powinna mieć system finansowania motywujący do gotowości na wypadek takich sytuacji, jakie mieliśmy w tym roku. Nie może on być tworzony w ostatniej chwili. Po trzecie – ratownictwo, zwłaszcza transport pacjentów. Na początku pandemii panował kompletny chaos – zapisy ustawy o ratownictwie paraliżowały transport, doprowadzały do absurdalnych sytuacji, gdy w stacjach pogotowia stały karetki zarezerwowane dla poszkodowanych w wypadkach, a nie miał kto wozić pacjentów z COVID-19. Potem było trochę lepiej, ale nadal nie jest dobrze w zakresie koordynacji ruchu chorych. r Rozmawiał Krystian Lurka menedżer zdrowia
23
SUKCES ROKU 2020
MENEDŻER ROKU 2020 W OCHRONIE ZDROWIA ZDROWIE PUBLICZNE
Zakaźnicy są propaństwowi Rozmowa z prof. Andrzejem Horbanem, doradcą premiera ds. COVID-19 i przewodniczącym Rady Medycznej ds. COVID-19 przy premierze Wahał się pan, czy przyjąć propozycję premiera, by został pan doradcą w sprawach walki z COVID-19?
Jakie są pana doświadczenia z minionych miesięcy? Lepiej jest przekonywać ludzi do szczepień prośbą czy groźbą?
Jeżeli premier życzy sobie mieć doradców, jest rzeczą jasną od dawna, że przypomnę opinię z przeszłości: „premierowi się nie odmawia”. A mówiąc poważnie, taka propozycja była wyrazem zaufania do środowiska lekarskiego. Następnym krokiem – myślę, że korzystnym – było powołanie Rady Medycznej ds. COVID-19 przy premierze.
Społeczeństwo jest dość mocno przekonane, że należy się szczepić. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. A jak sądzę, najlepiej jest przekonywać rzetelną informacją – ani prośbą, ani groźbą. Jeżeli tak się postępuje, przedstawia się fakty, a nie emocjonalne apele, większość ludzi zachowuje się racjonalnie i postępuje logicznie. »
24
menedżer zdrowia
sukces roku 2020
PROF. DR HAB. N. MED. ANDRZEJ HORBAN
sukces roku 2020
menedżer zdrowia
fot. Radek Pietruszka / PAP
Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, prezes Polskiego Towarzystwa Naukowego AIDS, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych dla Dorosłych II Wydziału Lekarskiego z Oddziałem Nauczania w Języku Angielskim. Długa lista – to była i jest znakomita działalność lekarza specjalisty chorób zakaźnych. Ale rok 2020, czas covidowy, stawia przed prof. Horbanem nowe wyzwania, oznaczające wpływ na politykę zdrowotną państwa, a także na nastroje społeczne, skłonność Polaków do szczepień, zrozumienie przez nich, na jakim etapie pandemii jesteśmy. Potrzebne są nie tylko działania, lecz także ich wytłumaczenie społeczeństwu. Tak się stało, gdy prof. Horban został doradcą premiera ds. COVID-19 i przewodniczącym Rady Medycznej ds. COVID-19.
25
SUKCES ROKU 2020
Rady Medycznej, której pan przewodniczy?
Zadanie Rady Medycznej jest bardzo proste – doradzanie premierowi, ale nie podejmowanie decyzji. Tu jest klarowny podział. Przypomnę, że Radę powołuje premier. Generalnie kandydatami do tego gremium byli ludzie, którzy z uwagi na swoją działalność, wiedzę i doświadczenie są od początku zaangażowani w zwalczanie epidemii. Większość z nich to lekarze chorób zakaźnych, którzy z założenia są wyszkoleni jako medycy pełniący służbę publiczną. Jest to pewna kategoria ludzi, którzy potrafią myśleć propaństwowo, dlatego też nikt nie odmówił udziału w pracach. A co do samych zasad współpracy – można powiedzieć, że przekazywanie informacji działa w dwie strony. I ja, i moi koledzy z Rady Medycznej przekazujemy tylko sprawdzone fakty, a opinie najczęściej powstają po wszechstronnej dyskusji. Każdy z członków Rady ma otwartą drogę i do premiera, i do ministra zdrowia, oprócz tego są organizowane cykliczne spotkania. Rada zajmuje się problemami medycznymi – ostatnio taktyką grup szczepień, mniej organizacją ochrony zdrowia, ale jeżeli widzimy, że coś można poprawić, oczywiście sugerujemy rozwiązanie. Rada Medyczna przyjmuje pewien pakiet zaleceń, który albo jest aplikowany społeczeństwu, albo nie. To są czasem trudne dylematy dla polityków, jednak Rada radzi, a premier podejmuje decyzje. Niedawno matki wcześniaków wywalczyły sobie szybsze szczepienia. Czy jeszcze jakąś grupę przeniósłby pan na wyższe miejsce?
Zasady powinny być mocno uproszczone, bo jeżeli są wyjątki, jeżeli otwiera się furtkę, natychmiast robi się z niej brama. Stanowisko Rady jest następujące – w pierwszej kolejności powinni być szczepieni lekarze, ale ci, którzy bezpośred26
menedżer zdrowia
nio zajmują się pacjentami. Potem można równolegle szczepić osoby zatrudnione w DPS czy ZOL. Te miejsca są „rozsadnikami zła”, bo to pracownicy zakażają tam pensjonariuszy. Potem szczepienia powinny się odbywać według wieku i prostej zasady: im człowiek starszy, tym szybciej będzie zaszczepiony. Później wszystko będzie zależeć od dostaw szczepionek, a one są regulowane – pamiętajmy, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Często jako przykład dużej liczby zaszczepionych stawia się Izrael. Zwróćmy jednak uwagę na zasadnicze różnice: Izrael nie jest w Unii, jest krajem bardzo małym, zmilitary-
fot. Mateusz Marek / PAP
» Jak przebiegają prace
Zadanie Rady Medycznej ds. COVID-19 jest bardzo proste – doradzanie premierowi, ale nie podejmowanie decyzji. Tu jest klarowny podział zowanym, gdzie po prostu wydaje się rozkazy. No i pojawia się kwestia dostępności szczepionki. Polska jako członek Unii Europejskiej nie może omijać przepisów. Szczepionka, która jest u nas podawana, musi być zarejestrowana w którymś z krajów unijnych. Jakie jest pana stanowisko w dyskusji: pięć czy sześć dawek z jednej fiolki szczepionki Pfizera?
Najpierw zaznaczę, że to nie my jesteśmy tacy bystrzy w poszuki-
waniu lepszych rozwiązań, tylko bracia Czesi, którzy zawsze byli porządni i potrafili liczyć. Przepisy nakazują stosowanie leku, a więc i szczepionki, dopiero gdy przejdzie proces rejestracyjny. Jednym z jego efektów jest ChPL, w której zapisano, jak ten lek ma być stosowany. Zaproponowana zmiana została zaaprobowana bardzo szybko. Teraz często decyzje są szybko i szczęśliwie podejmowane, więc jest to absolutnie w porządku. I taki jest obowiązek – wyjątki są dwa: gdy prowadzi się badania kliniczne lub wykonuje eksperyment medyczny, co z kolei opisuje ustawa o zawodach medycznych. Każde inne postępowanie naraża lekarza na odpowiedzialność. Tyle prawo, a teraz realia – podzielenie fiolki na 6 dawek jest bardzo piękne, ale wymaga precyzji od osoby pobierającej szczepionkę. Proszę pamiętać, że to będzie szczepienie masowe, kilka tysięcy punktów, kilka tysięcy osób, pośpiech, który jest niewskazany. Główny problem polega na tym, że tej szczepionki nie ma dla wszystkich od razu, więc trzeba ustawić ludzi w jakiejś kolejności, no i dążyć do maksymalnego wykorzystania każdej fiolki. Diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach. Czy politycy szybko opanowali wiedzę o koronawirusie i ograniczeniach, jakie niesie?
Szybko, bo choroby zakaźne są generalnie dość proste – jest czynnik sprawczy, jest możliwość diagnostyki, można opisać przebieg kliniczny i skutki zakażenia. Nawet gdy się pojawia nowa jednostka chorobowa, w dzisiejszych czasach bardzo szybko wiadomo, co należy robić. Wynika to z kolosalnego postępu, jaki świat poczynił w ostatnich latach. Znalezienie czynnika sprawczego i opracowanie testów diagnostycznych zajęło dosłownie kilka tygodni, wprowadzenie skutecznych metod leczenia – kolejne kilka tygodni, stworzenie skutecznej szczepionki – kilka miesięcy. To sukces roku 2020
jest tempo rewelacyjne, do tej pory niespotykane. A co do ograniczeń, zaznaczę, że to nie my, ale wirus nie pozostawił politykom pola manewru. Omówmy to sobie jako lekcję. Oto pojawia się nowa jednostka chorobowa, która jest wywoływana przez akurat tak, a nie inaczej rozmnażającego się wirusa. Pierwsze pytanie brzmi: jaki jest obraz kliniczny, następne: ile będzie osób hospitalizowanych i ile umrze. Taką informację od konsultanta minister zdrowia powinien dostać na biurko. Powiedzmy, jak w tym przypadku, że zachoruje 60–70 proc. społeczeństwa przy 3-procentowej śmiertelności. Trzeba wszystko chłodno policzyć, pamiętając, że przeciętnie rocznie umiera ok. 1 proc. społeczeństwa. Co można zrobić? Zahamować – nie wpuścić wirusa na dany teren. To jest prawie niemożliwe, ale można spróbować. Mamy doświadczenie z pierwszym SARS, był to podobny koronawirus, też powodujący zapalenia płuc, tyle że z 10-procentową śmiertelnością, więc bardzo dużo osób leczono na oddziałach intensywnej terapii. Dzięki temu chorzy byli szybko identyfikowani i izolowani – udało się nie dopuścić wirusa do Polski. Z grypą AH1N1 już się to nie udało. Atakujący dzisiaj wirus jest inny niż SARS, nie zabija jak tamten, ale bardziej się rozprzestrzenia. Z reguły tak jest, że gdy zaczyna dominować wariant, który łatwiej się transmituje, jest on mniej zjadliwy, a śmiertelność spada. Teraz okazało się, że dzieci chorują łagodniej, gdyż najprawdopodobniej mają częstszy kontakt z koronawirusami, które są odpowiedzialne za 20 proc. infekcji dróg oddechowych w tej grupie wiekowej. To dlatego ich układ immunologiczny sprawnie eliminuje wirusa, a przebieg choroby jest skąpoobjawowy lub wręcz bezobjawowy. U 80 proc. osób dorosłych jest podobnie, jednak u ludzi starszych, zwłaszcza z innymi obciążeniami zdrowotnymi, choroba przebiega sukces roku 2020
znacznie ciężej. Dochodzi do śródmiąższowego zapalenia płuc prowadzącego czasami aż do zespołu ostrej niewydolności oddechowej w przebiegu dość skomplikowanego patofizjologicznie procesu. Śmiertelność jest wtedy olbrzymia – do 40 proc. w warunkach prawidłowo działającego oddziału intensywnej terapii. Co oznacza w skrócie jedną znakomicie wyszkoloną pielęgniarkę na jedno, dwa łóżka (o pozostałym personelu nie wspomnę). Gdy nie można zapewnić takich warunków, śmiertelność rośnie i osiąga nawet 90 proc. Jakimi etapami i działaniami opisałby pan pandemię w polskim wydaniu?
Pięćset nowo zdiagnozowanych osób na wiosnę – tak, wtedy udawało się utrzymać pandemię w ryzach mimo olbrzymich kłopotów ze środkami ochrony osobistej na początku. Wystarczyło oddziałów intensywnej terapii, niewystarczająca była jednak liczba szpitali zakaźnych. Ogromną pomocą były szpitale jednoimienne. Wielkie, znakomite, wielospecjalistyczne szpitale przekształcono w szpitale covidowe. Można powiedzieć, że dzięki „zdemolowaniu” części szpitali udało się uchronić inne i pacjenci z niecovidowymi schorzeniami nie byli pozbawieni pomocy. Tysiąc osób zakażonych dziennie też byśmy wytrzymali. Kiedy jednak przyszła druga fala, nie udało się jeszcze osiągnąć odporności populacyjnej. Tu kłania się matematyka – jeżeli jest do 10 tys. dziennie nowo zdiagnozowanych zakażonych, a 20 proc. wymaga hospitalizacji, która trwa średnio 5 dni, to po 5 dniach zajętych jest 10 tys. łóżek. Jeżeli zakażeniu klinicznie jawnemu, bo tylko o takim rozmawiamy, ulegnie dziennie 30 tys. osób, będziemy potrzebowali 30 tys. łóżek tygodniowo, a to oznacza generalne, jak to określam, zdemolowanie szpitalnictwa. Po pierwsze, jest to znaczne ograniczenie dostępności łóżek szpitalnych
dla innych, „zwykłych” chorych. Po drugie, należy zapewnić pacjentom z COVID-19 leki, płyny, diagnostykę, a przede wszystkim tlen, często niezbędny w nadzwyczajnych ilościach. Jeżeli zaś liczba osób wymagających hospitalizacji przekroczyłaby 30 tys., musielibyśmy przejść na etap medycyny nadzwyczajnej, żeby nie powiedzieć – katastrof. I dlatego trzeba było tworzyć szpitale polowe z łóżkami z dostępną instalacją tlenową, które mogłyby być wykorzystane w tym przypadku. Poziom usług medycznych będzie tam gorszy niż w specjalistycznych szpitalach, trzeba zatem coś zrobić, żeby tej katastrofy nie było. W sytuacji gdy nie mamy skutecznego leczenia, nie mamy szczepionki, oznacza to „posadzenie” ludzi w domu. To nie są łatwe rozstrzygnięcia, zwłaszcza dla decydentów. Przy pierwszym lockdownie naprawdę nie było wyjścia, ale udało się nad podziw. Później było trochę optymizmu, bo przecież w wakacje mieliśmy nadal niski poziom zakażeń, ale wszyscy się zastanawiali, co przyniesie jesień. Pierwsza fala wrześniowa była jeszcze do opanowania, ale w październiku wrócili studenci i w połowie miesiąca pojawiła się ogromna fala zakażeń. Dzieci szkolne zarażają rodziców – 40-latków, a studenci swoich rodziców – starsze już osoby. Zakażenie idzie jak huragan, a 60-latek choruje dużo ciężej niż 40-latek. Na szczęście zdążyliśmy z dostosowaniem szpitali do potrzeb tych pacjentów. Najważniejsze jest, aby chorym dostarczyć terapię tlenową – 10 proc. z nich wymaga 50–60 litrów na minutę, bo inaczej umrą. I to, że sobie z tym poradziliśmy, jest sukcesem i medycznym, i organizacyjnym. r Rozmawiała Iwona Konarska menedżer zdrowia
27
SUKCES ROKU 2020
MENEDŻER ROKU 2020 W OCHRONIE ZDROWIA ZDROWIE PUBLICZNE
Kto ma edukować, jeśli nie ja Rozmowa z prof. Krzysztofem Simonem, kierownikiem Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, ordynatorem I Oddziału Chorób Zakaźnych w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu, dolnośląskim konsultantem wojewódzkim w dziedzinie chorób zakaźnych 28
menedżer zdrowia
W czasie pandemii wszystkie oczy są zwrócone na lekarzy chorób zakaźnych. Stanęliście przed bardzo trudnym zadaniem radzenia sobie z chorobą, o której wcześniej nikt nie słyszał.
Tej pandemii nikt się nie spodziewał, byliśmy kompletnie nieprzygotowani organizacyjnie. Niewiele wiedzieliśmy o SARS-CoV-2. Poza tlenoterapią i heparyną nie mieliśmy nic do zaoferowania. Chyba najtrudniejszy był brak wiedzy o patogenezie wirusa i obrazie klinicznym choroby. Sytuacja, kiedy choruje coraz więcej osób, a my nie umiemy pomóc, jest szczególnie frustrująca dla lekarzy. A jednocześnie pacjenci i ich rodziny oczekiwali od nas pomocy. A lekarze oczekiwali wytyczania ścieżek terapeutycznych oraz procedur postępowania.
Jako klinicyści i naukowcy musieliśmy opracować ścieżki postępowania, posiłkując się wiedzą oraz możliwościami terapeutycznymi, które już mamy. Dlatego towarzystwa naukowe, w tym głównie Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, do którego należę, opracowały podstawowe zasady leczenia pacjentów z COVID-19 dla ośrodków w całej sukces roku 2020
fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
PROF. DR HAB. N. MED. KRZYSZTOF SIMON Specjalista chorób wewnętrznych i chorób zakaźnych, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, ordynator I Oddziału Chorób Zakaźnych w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu, dolnośląski konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych. Znalazł się w gronie specjalistów, którzy otrzymali trudne zadanie opracowywania terapii dla chorych na COVID-19. Jest jednym z lekarzy ratujących pacjentów w najcięższym stanie w czasie pandemii. W zalewie sprzecznych informacji podjął się misji edukacji i przekazywania rzetelnej wiedzy na temat SARS-CoV-2. Znany z odważnych i bezkompromisowych wypowiedzi.
sukces roku 2020
Polsce. Większe, bardziej doświadczone kliniki szukają nowych, skuteczniejszych metod, modyfikują te pierwsze wytyczne i wprowadzają własne terapie, realizując granty badawcze. W klinice, którą kieruję, jako pierwsi w Polsce – równolegle z kliniką prof. Krzysztofa Tomasiewicza z Lublina – wprowadziliśmy tocilizumab w leczeniu ciężkich postaci COVID-19 oraz leki antyretrowirusowe, głównie Kaletrę. Z czasem doświadczenie pokazało, że Kaletra nie ma wielkiego znaczenia w leczeniu tego zakażenia. Byliśmy też jednym z pierwszych ośrodków podających chorym remdesiwir, chociaż na początku w zbyt zaawansowanych stadiach choroby, co było wymogiem sponsora. Ten lek również ma ograniczoną » menedżer zdrowia
29
SUKCES ROKU 2020
fot. Maciej Kulczyński / PAP
Zastanawiam się, po co ktoś neguje istnienie pandemii, komu to ma służyć. To działanie głęboko antyspołeczne
Nie chcę, żebyśmy utonęli w zalewie bzdur na temat wirusa, bo to kosztuje zdrowie i życie obywateli » skuteczność, a do tego jest bardzo drogi. Mimo to nie możemy stać z założonymi rękoma, musimy szukać i próbować różnych metod, żeby pomagać pacjentom. Z powodu pandemii organizacja systemu ochrony zdrowia została postawiona na głowie. Lekarze musieli pracować w zupełnie nowych warunkach.
To było gigantyczne wyzwanie. Żyjemy w kraju średnio zamożnym, ze słabo zorganizowanym systemem ochrony zdrowia, który kompletnie nie był przygotowany na wybuch pandemii. Pomimo że wirus pojawił się najpierw w innych krajach, a więc mogliśmy podjąć działania z pewnym wyprzedzeniem, nie zrobiliśmy kompletnie nic. Kiedy dotarł do Polski, na dwa tygodnie zamknęliśmy kraj, co było słusznym posunięciem, i dopiero wtedy zaczęliśmy przygotowania do radzenia 30
menedżer zdrowia
sobie z tą sytuacją. Ministerstwo Zdrowia mówiło o 3 tys. łóżek zakaźnych. I to jest prawda, tylko że to nie były wolne łóżka, ale zajęte przez pacjentów z innymi chorobami zakaźnymi, które nie zniknęły wraz z pojawieniem się COVID-19. Poza tym oddziały zakaźne to w większości stare, wymagające remontów, niedoposażone jednostki. Resort chwalił się jakąś niebotyczną liczbą zakaźników, kiedy realnie w zawodzie jest ok. 480 czynnych lekarzy. I w końcu zabrakło wszystkiego, nawet odpowiednich środków ochrony osobistej. Organizacja była fatalna. Przed szpitalami stało kilkadziesiąt karetek, które nie miały gdzie umieścić pacjentów, bo każda osoba z gorączką i dusznością trafiała na oddział zakaźny, gdzie dopiero diagnozowano chorobę. Zajmowano kolejne oddziały, pacjenci z innymi chorobami niż COVID-19 zostali sukces roku 2020
kompletnie zaniedbani. Do tego doszły skandaliczne decyzje Ministerstwa Zdrowia, takie jak zakaz wypowiadania się lekarzy na temat bieżącej sytuacji. Myślę, że jako kraj słabo zdaliśmy ten egzamin. Na wysokości zadania stanęli medycy: lekarze w szpitalach, ratownicy, pielęgniarki.
Mój zespół bardzo szybko się zmobilizował i przystosował do zmian. A takich ośrodków i zespołów było w Polsce wiele. Jestem dla nich pełen podziwu i szacunku. Warunki pracy personelu były bardzo trudne. Zdarzały się dni, kiedy nie wychodzili z pacy, spali kilka godzin na oddziale, żeby wrócić do opieki nad pacjentami. Dostaliśmy wtedy duże wsparcie społeczne. Prywatne osoby i restauracje dowoziły jedzenie, organizowano zbiórki środków ochrony osobistej. Dzisiaj nie warto już pamiętać o innych postawach i ludziach, którzy np. przebijali opony w samochodach pracowników szpitala zajmujących się chorymi COVID-19. Obecnie o SARS-CoV-2 wiemy więcej. W jakim miejscu jesteśmy?
Z czasem informacji rzeczywiście było coraz więcej, sytuacja stawała się nieco łatwiejsza. Badania pokazały, że COVID-19 wiąże się ze zmianami wielonarządowymi, w tym zapaleniem śródbłonka naczyń oraz mikrozakrzepami. To był kolejny drogowskaz, gdzie szukać skuteczniejszych metod leczenia. Wiele udało się osiągnąć, ale po niespełna roku od wybuchu pandemii wciąż za najważniejszy cel stawiamy sobie niedopuszczenie do ciężkiej niewydolności oddechowej, wciąż nie mamy terapii przyczynowej. Nadal też obserwujemy wysoką śmiertelność, na poziomie 16–20 proc. w grupie seniorów po 80. roku życia oraz pacjentów z wielochorobowością. Niestety czasem umierają też młodzi ludzie. Na sztucznej wentylacji przeżywa maksymalnie 30–40 proc. pacjentów. Pewne nadzieje daje nowy preparat przeciwwirusowy, który obecnie jest badany w Stanach Zjednoczonych. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Duże nadzieje na wygaśnięcie pandemii wiąże się ze szczepionkami.
Trzeba zrobić wszystko, żeby ta akcja się powiodła, bo ona daje szansę na wygaszenie pandemii. I mówi to osoba, która przeżyła ciężki odczyn poszczepienny po szczepionce na grypę. Widocznie jestem uczulony na jakiś składnik standardowych szczepionek, może konserwant, adiuwant. Ale nadal się szczepię, tylko już ze zwiększoną czujnością. Szczepionki oparte na mRNA nie są nową technologią. Były badane od wielu lat, ba, już w praktyce stosowane przeciwko eboli, CMV, malarii. Nie mają one nic wspólnego z terapią genową, co sugerują szalejący antyszczepionkowcy. Są znacznie bezpieczniejsze niż klasyczne szczepionki. sukces roku 2020
Ludzie umierają nie tylko na COVID-19, lecz także na inne choroby, bo nie ma gdzie położyć pacjentów, nie ma się nimi kto zająć. Nadzieją, której możemy się uchwycić, jest program szczepień Zadanie nie jest łatwe ze względu na ograniczone zaufanie do bezpieczeństwa produktu i działania ruchów antyszczepionkowych.
Ruchy antyszczepionkowe posługują się niecnymi i obrzydliwymi metodami, które powinny być karane. W skrajnych przypadkach dochodzi do grożenia lekarzom śmiercią czy wysadzeniem szpitala. Nikt nie ponosi konsekwencji za szerzenie informacji, że koronawirusa nie ma, a na oddziałach leżą statyści. W moim szpitalu spośród personelu zmarło dwóch ordynatorów, kilkanaście osób zostało inwalidami, kilkadziesiąt ciężko przechorowało COVID-19, byli wyłączeni z pracy. Niemal codziennie podpisuję akt zgonu pacjenta z powodu zakażenia koronawirusem. Zgadzam się z tym, że ludzie umierają nie tylko na COVID-19, ale też na inne choroby, bo nie ma gdzie położyć pacjentów, nie ma się nimi kto zająć. Nadzieją, której możemy się uchwycić, jest program szczepień. Podjął się pan niełatwej misji edukowania społeczeństwa.
Nie chcę, żebyśmy utonęli w zalewie bzdur na temat pandemii, które się pojawiają, bo to kosztuje zdrowie i życie obywateli. Cena, jaką płacę ja i inni lekarze, którzy leczą chorych, ale też mówią o sytuacji, to niesamowity hejt, łącznie z grożeniem śmiercią. Zastanawiam się, po co ktoś neguje istnienie pandemii, komu to ma służyć. To działanie głęboko antyspołeczne. Mam propaństwową postawę, niezależnie od tego, która opcja polityczna rządzi. Oczywiście, że nie podoba mi się bicie pałkami policyjnymi kobiet słusznie walczących o swoje sprawy. Jednak mimo różnic poglądów i braku zgody na wiele działań władz, a jestem z przekonań demokratą i liberałem, jeśli mogę służyć swoją wiedzą, to współpracuję z Ministerstwem Zdrowia. Jeśli mam taką możliwość, to przekazuję rzetelne, sprawdzone informacje w mediach. Czy myśli pani, że chcę sobie dokładać pracy? Nie! Ale kto ma edukować społeczeństwo, jeśli nie lekarze, którzy mają wiedzę? r Rozmawiała Monika Stelmach menedżer zdrowia
31
SUKCES ROKU 2020
NAGRODA AMBASADOR ZDROWIA
Nie pozostaję obojętny Rozmowa z Markiem Posobkiewiczem, głównym inspektorem sanitarnym w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, byłym głównym inspektorem sanitarnym Przechorował pan COVID-19 – czy przebywając w szpitalu, widział pan statystów?
Niestety nie, widziałem tylko chorych i umierających. Pytając o statystów, nawiązałem do słów piosenkarki Edyty Górniak. Na jednym z portali społecznościowych
32
menedżer zdrowia
powiedziała, że w szpitalach leżą nie chorzy na COVID-19, ale statyści. Stwierdziła: „Nie może być inaczej, bo przed wirusami chronią witaminy C, D i oregano”. Jak pan jako ekspert to skomentuje?
W Polsce na piłce nożnej i na zdrowiu znają się wszyscy i wszyscy się na te tematy wypowiadają, niestety. Sławni i znani powinni uważać na to, co mówią. Sportowcy, aktorzy i piosenkarze często są wyroczniami dla swoich fanów, mają większy wpływ na postępowanie ludzi, niż im się wydaje. To duża odpowiedzialność, której nie potrafią sprostać – tak było w przypadku pani Górniak... I aby to pokazać, nagrał pan podczas pobytu w szpitalu piosenkę „Dla Edyty” na melodię przeboju „To nie ja byłam Ewą”, w której śpiewa pan: „Jest pandemii era, COVID-19 żniwo zbiera, a ja jestem zwykłym tu pacjentem pośród was. Ja nie jestem statystą, powiem rzecz oczywistą, dosyć mam głupich tez, (...) których wokół tak dużo jest”.
Chwilę po tym, jak usłyszałem od pani Górniak, że w szpi talu leżą statyści, dowiedziałem się, że na oddział inten sywnej terapii przenoszony jest pacjent w moim wieku, który miał lepsze rokowanie ode mnie, a nagle jego stan wymagał podłączenia do respiratora. Postanowiłem zare agować. To było niedługo przed moim wyjściem ze szpi » sukces roku 2020
sukces roku 2020
menedżer zdrowia
fot. Piotr Waniorek / Forum
W Polsce na piłce nożnej i na zdrowiu znają się wszyscy i wszyscy się na te tematy wypowiadają, niestety
33
SUKCES ROKU 2020
» tala, czułem się już dobrze. Napisanie tekstu nie sprawiło mi problemu, za to nagranie w sali szpitalnej nie było proste – telefon komórkowy przywią załem kablem ładowarki do stojaka od kroplówki, włączyłem i nagrałem. Nie można pozostać obojętnym na wygłaszane w przestrzeni publicz nej bzdury i teorie spiskowe, trzeba reagować. Rozmawiał pan z osobami, które twierdzą, że nie ma pandemii, bagatelizują koronawirusa, nie chcą się zabezpieczać i nie dbają o zdrowie swoje i innych?
Nie boję się dyskusji z koronascep tykami. Czasami jednak boli bez skuteczne tłumaczenie, wyjaśnianie, powtarzanie argumentów opartych na wiedzy medycznej, na faktach. To smutne, że są jeszcze ludzie, którzy w tak bezrefleksyjny sposób negują rzeczywistość, lata pracy naukow ców. Przedstawiciele medyny i sys temu ochrony zdrowia tym różnią się od osób z „drugiej strony mocy”, że my mówimy o faktach, analizach, uważamy, że należy działać zgodnie ze swoim przekonaniem dla dobra pacjentów. Druga strona wymyśla, powiela niepotwierdzone bzdury – bez konsekwencji. Czytałem już w sieci, że zdarzały się w ostatnim czasie zgony po szczepieniu – to była informacja bez potwierdzonego źró dła, bez weryfikacji. Podkreślę, że rozmawiamy 4 stycznia, zaszczepiono już kilka milionów lu dzi, a nie było z tego powodu żadnego zgonu. Powiem więcej – bez szczepie nia statystycznie od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu tysięcy z tych osób mogłoby umrzeć. Powtórzę – przy kilku milionach osób zaszcze pionych nie mamy poważnego powi kłania po szczepieniu. Dlaczego pana zdaniem Polacy nie ufają szczepieniom?
Bo przekonują ich ludzie, którzy albo próbują zbijać kapitał polityczny, albo chcą zarobić na sprzedaży produktów pseudomedycznych, namawiając do stosowania swoich zaleceń, strasząc medycyną tradycyjną. 34
menedżer zdrowia
Nie boję się dyskusji z koronasceptykami. Czasami jednak boli bezskuteczne tłumaczenie, wyjaśnianie, powtarzanie argumentów opartych na wiedzy medycznej, na faktach
MAREK POSOBKIEWICZ 22 sierpnia 2012 r. tymczasowo przejął obowiązki Przemysława Bilińskiego po jego odwołaniu z funkcji głównego inspektora sanitarnego, a 3 sierpnia 2015 r. powołano go na stanowisko głównego inspektora sanitarnego. 20 lipca 2018 r. podał się do dymisji, a w 2019 r. został powołany na stanowisko głównego inspektora sanitarnego w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zasłynął prowadzeniem niekonwencjonalnych kampanii reklamowych swojego urzędu, między innymi przez wykonywanie piosenek własnego autorstwa. Jako rockman odradzał narkotyki, jako raper Gisu zachęcał do szczepienia się. Aktywnie propaguje postawy prozdrowotne, publicznie punktuje też osoby, które rozpowszechniają nieprawdziwe informacje o szczepieniach.
Minister zdrowia Adam Niedzielski w rozmowie z „Wprost” powiedział: „W wielu krajach dyskutuje się o ograniczeniach dostępu do różnych usług publicznych dla niezaszczepionych. I my to też rozważamy. Na przykład tylko zaszczepieni będą mieć uproszczony dostęp do pewnych świadczeń medycznych. Nie dotyczy to oczywiście nagłych i krytycznych sytuacji”. Czy to byłoby dobre rozwiązanie?
Odpowiem inaczej – powinniśmy zmienić spojrzenie na ten problem. Antyszczepionkowcy traktują szczepionki i system szczepień jako ograniczenie ich wolności. Ale czy to nie sukces roku 2020
fot. archiwum
Tymczasem 22 grudnia, kiedy mówiło się o szczepionce przeciw COVID-19, pan wypuścił kolejne nagranie – „Fiddler Gisu on the Roof” do melodii z musicalu „Skrzypek na dachu”. Śpiewa pan o celowości szczepień przeciw COVID-19: „Gdybym się zaszczepił, COVID nigdy by się mnie nie czepił. I bym nadal zdrowy był. Chciałbym się zaszczepić. Będzie ze mnie (...) bardzo zdrowy człek”. Co więcej, będąc w szpitalu, udzielał pan wywiadu ogólnopolskiej telewizji, a niedawno opublikował w swoich mediach społecznościowych zdjęcie z iniekcji. Jest pan aktywny, jeśli chodzi o promowanie postaw prozdrowotnych. Czy czuje się pan gwiazdą, twarzą walki z COVID-19 i – jak brzmi przyznany przez nas tytuł – „Ambasadorem Zdrowia”?
my, którzy chcemy być zdrowi i chronieni przed chorobą, powinniśmy domagać się wolności od wirusa, żądać moż liwości życia wśród zaszczepionych? Są wśród nas osoby, które nie mogą się zaszczepić ze względów medycznych bądź z powodu jakiejś wady układu immunologicznego nie wytworzą odpowiedniej ilości przeciwciał – dla nich anty szczepionkowcy to zagrożenie. Dla osób leczonych z powodu chorób onkologicznych kontakt z wieloma drobnoustrojami może być równoznaczny z wyrokiem śmierci – nie mówię tylko o SARS-CoV-2. Co może zrobić taka osoba? Jedynie się izolować. Czy to nie jest ograniczenie wolności? sukces roku 2020
W pewnym sensie tak. Od początku, gdy wirus SARS-CoV-2 stał się „me dialny”, jako osoba z branży starałem się działać – brałem udział w szkole niach dla medyków. Mówiłem, że ten wirus nie ma żadnych „magicznych” właściwości w porównaniu z innymi wirusami. Fakt – jest zaraźliwy, ale sposoby ochrony i izolacji, które zna my, są w jego przypadku skuteczne. Brałem również udział w szkoleniach dla kadry zarządzającej oraz dla pra cowników różnych firm, starałem się im uświadomić, że nie jest to jakiś „cudowny”, „wyimaginowany” wi rus, ale patogen bardzo zaraźliwy, z niewielką śmiertelnością, a my – Polacy – nie mamy na niego odpor ności. Byłem na bieżąco, starałem się przekonywać koleżanki i kolegów medyków oraz całe społeczeństwo, że nie taki diabeł straszny, jak go malują, ale że trzeba go traktować poważnie. Nie chodziło więc – i nadal nie chodzi – o to, żeby się tego wirusa bać, ale żeby przeciwnika traktować z respek tem i racjonalnie przeciwdziałać jego rozprzestrzenianiu. r Rozmawiał Krystian Lurka menedżer zdrowia
35
SUKCES ROKU 2020
LIDER ROKU 2020 W OCHRONIE ZDROWIA DZIAŁALNOŚĆ CHARYTATYWNA
Pacjent potrzebuje opieki duchowej Rozmowa z prof. Małgorzatą Krajnik, specjalistą chorób wewnętrznych i medycyny paliatywnej, kierownik Katedry Opieki Paliatywnej Collegium Medicum w Bydgoszczy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prezes Polskiego Towarzystwa Opieki Duchowej w Medycynie
36
menedżer zdrowia
Skąd pomysł na stworzenie Polskiego Towarzystwa Opieki Duchowej w Medycynie? Kto je zainicjował? Jakie są jego cele?
Polskie Towarzystwo Opieki Duchowej w Medycynie powstało 5 lat temu z inicjatywy środowisk medycznych. Jest odpowiedzią na trwający od kilkunastu lat powrót w medycynie do idei whole person care. Tłumaczenie na język polski jest dość trudne, ale można powiedzieć, że chodzi o taką opiekę nad człowiekiem, by mógł stać się „pełnym”, „scalonym”. Mamy zatem zwracać uwagę nie tylko na problemy fizyczne, społeczne, psychiczne, lecz także duchowe. Niezależnie od tego, na jakim etapie chorowania pacjent się znajduje. To dotyczy również osób, które zmierzają do umierania, a mimo to mogą żyć coraz bardziej „w pełni”. W ostatnich latach medycyna bardzo się rozwija, jest mocno techniczna. Najnowsze zdobycze, takie jak innowacyjne leki, nowoczesne procedury diagnostyczne i terapeutyczne, wpędziły nas w pewną pułapkę. Dzięki nim życie chorego można utrzymywać bardzo długo, ale rodzi to wiele pytań etycznych i wątpliwości. Czy podtrzymując funkcje życiowe w uporczywy sposób różnymi technikami, sprawiamy, że chorzy » sukces roku 2020
PROF. DR HAB. N. MED. MAŁGORZATA KRAJNIK
sukces roku 2020
i podniesienie jakości życia chorych leczonych w szpitalach z powodu COVID-19 poprzez zapewnienie im wsparcia społecznego i duchowego. Program koncentruje uwagę pracowników szpitala na pacjentach, którzy z powodu swojego stanu fizycznego lub problemów technicznych nie mają kontaktu z bliskimi. Ponadto przewiduje zapewnienie opieki duchowej pacjentom, którzy mają niezrealizowane potrzeby w zakresie kontaktu z kapelanem.
menedżer zdrowia
fot. Bartłomiej Zborowski / PAP
Specjalista chorób wewnętrznych i medycyny paliatywnej, kierownik Katedry Opieki Paliatywnej Collegium Medicum w Bydgoszczy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prezes interdyscyplinarnego Polskiego Towarzystwa Opieki Duchowej w Medycynie, przewodnicząca Polskiej Grupy Roboczej ds. Problemów Etycznych Końca Życia. Profesor Małgorzata Krajnik i Polskie Towarzystwo Opieki Duchowej w Medycynie zostali nagrodzeni między innymi za program „Bądź przy mnie”. Celem programu jest obniżenie poziomu stresu
37
fot. archiwum
SUKCES ROKU 2020
» ludzie są szczęśliwsi? Czy fakt, że umierają w szpitalach na oddziałach intensywnej opieki, z dala od bliskich, a coraz rzadziej we własnych domach, jest naprawdę tym, o co nam chodzi? Może najwyższa pora, by medycyna zauważyła w chorym człowieku coś więcej niż jego fizyczność? Rozumiem, że opieka duchowa nie dotyczy tylko pacjentów u kresu życia?
Absolutnie nie. Dla ludzi chorujących ciężko, którzy mają świadomość, że choroba skraca im życie, że zmierzają do jego kresu, sfera duchowa staje się ważniejsza czy bardziej uświadomiona. Ale sfera duchowa dotyczy każdego z nas. W tym miejscu warto doprecyzować, o czym mówimy – czym jest sfera duchowa, bo wielu osobom kojarzy się z religią. To jest znacznie szersze pojęcie. W naszym Towarzystwie przyjęliśmy definicję, która jest kompatybilna z definicją amerykańską i Europejskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej. Duchowość to wymiar życia człowieka, który odnosi się do transcendencji i pytań ważnych egzystencjalnie. W praktyce mówimy o trzech sferach: pierwsza to religijność, druga poszukiwania egzystencjalne (odpowiedzi na pytania, kim jestem jako człowiek, jaki jest sens mojego życia, chorowania, umierania, moje wybory, nadzieje) i sfera wartości, do których się odnosimy w życiu, zwłaszcza relacje do siebie i innych. Każdy z nas ma swoją sferę 38
menedżer zdrowia
duchowości, jednak dla ludzi chorych, ze świadomością zbliżającego się kresu życia, sfera duchowa jest niezwykle ważna, nieraz pochłania całe myślenie. Czym pomoc duchowa różni się od wsparcia psychologicznego?
Te sfery się przenikają, więc trudno o sztywne rozgraniczenie. Gdybyśmy chcieli akademicko wykazać różnice, to wsparcie psychologiczne polega na pomocy człowiekowi w zrozumieniu tego, jak sobie radzi z trudnościami, wyzwaniami, np. z chorobą. Pokazaniu, że jego reakcje mogą nie służyć jego dobru, i wskazaniu, jak może zacząć kontrolować to, co się dzieje w jego życiu. Pomoc psychologiczna jest nakierowana na to, żeby człowiek zaczął sobie radzić tu i teraz z sytuacjami, które go spotykają, natomiast opieka duchowa polega na spojrzeniu głębiej. Choć absolutnie teraźniejszość jest również bardzo ważna, bo wiadomo, że jeśli ktoś uporządkuje sferę duchową, to powinien sobie lepiej radzić w swoim „tu i teraz”. Czy lekarze i pozostały personel medyczny są przygotowani do tego, by udzielać potrzebującym pacjentom wsparcia duchowego? Chyba nie uczą się tego na studiach?
W Polsce taka edukacja dopiero się zaczyna. W Stanach Zjednoczonych prawie wszystkie uczelnie uczą sukces roku 2020
całościowej oceny potrzeb chorego. Są różne pomocne narzędzia – niektóre ośrodki amerykańskie promują proste pytanie o ból duchowy, ten „głęboko w środku człowieka, który nie jest fizyczny”. Najważniejsze jest nauczyć się o to pytać. Proszę powiedzieć o najnowszej inicjatywie Towarzystwa, czyli programie „Bądź przy mnie”. O jego założeniach i o tym, co udało się dzięki niemu zrobić dla chorych na COVID-19 przebywających w szpitalach.
Widzimy, jak wielka jest samotność osób chorujących na COVID-19 i z tego powodu przebywających w szpitalach, jak umierają bez najbliższych przyszłych lekarzy duchowości w medycynie. Amerykanie nawet opracowali rekomendacje, czego student medycyny ma się nauczyć w zakresie opieki duchowej. Bardzo ważnym elementem jest „obecność ze współczuciem”. Współczucie jest bardzo mocno podkreślane jako pierwszy aspekt spotkania na poziomie duchowości. Współczucie nie oznacza tylko starania o zrozumienie, co może przeżywać chory, ale wiąże się też z postawą: „jestem gotów pomóc, nawet jeśli będzie mnie to trochę bolało”. W 2017 r. Collegium Medicum w Bydgoszczy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu jako pierwsza uczelnia w Polsce wprowadziło obowiązkowy program nauczania duchowości w medycynie dla studentów kierunków lekarskich. Dobrze byłoby, gdyby inne uczelnie też się zainteresowały takim kształceniem. Chcę podkreślić, że personel medyczny nie powinien się obawiać, że opieka duchowa nakłada na niego kolejne obowiązki. Tak naprawdę to nic ekstra. Mamy się tylko nauczyć robić lepiej to, co robimy. Na początek wystarczy skupić się na tym, co pacjent do nas mówi, bo pomoc duchowa zaczyna się od uważności na słowa chorego i jego przekaz niewerbalny. Tę uważność należy okazać choremu, który dzięki temu czuje, że jest dla nas ważny jako człowiek, indywidualny, jedyny. Od tego zaczyna się wsparcie duchowe. Do tego dochodzi wywiad i ocena potrzeb duchowych jako element sukces roku 2020
Ta inicjatywa zrodziła się z naszych obserwacji i przeżyć. Widzimy, jak wielka jest samotność osób chorujących na COVID-19 i z tego powodu przebywających w szpitalach, jak umierają bez najbliższych. Można im choć trochę pomóc dzięki komunikacji wirtualnej. Stąd wziął się pomysł, żeby zapewnić pacjentom na oddziałach covidowych dostęp do smartfonów, bo okazuje się, że to nie jest tak, że każdy człowiek, zwłaszcza w podeszłym wieku, nagle zabrany z domu ma w kieszeni telefon przy przyjęciu do szpitala. Dlatego dobrze, jeśli pielęgniarki i lekarze mają smartfon, który umożliwi chorym kontakt z bliskimi, także wizualny. Personel może też pomóc przeprowadzić rozmowę, co jest szczególnie ważne w przypadku osób w bardzo ciężkim stanie, które same nie mogą zainicjować kontaktu. Nierzadko lekarz lub pielęgniarka muszą przyłożyć pacjentowi telefon do ucha, bo on sam nie jest w stanie tego zrobić. Chory umierający może nawet nie będzie mówił, reagował, ale wiemy z opieki paliatywnej, że do końca nas słyszy. To jest również pomoc rodzinie umierającego, ponieważ pożegnanie się z osobą bliską pomaga w przejściu żałoby. Ponadto nasz program uwzględnia działania ukierunkowane na zniesienie barier uniemożliwiających bezpośredni kontakt chorych na COVID-19 z kapelanami, w zależności od ich potrzeb religijnych. Ponad 100 szpitali przystąpiło do programu „Bądź przy mnie” i mamy nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej. Partnerami akcji są Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia, Rzecznik Praw Pacjenta, Polkomtel, który zapewnił sprzęt, Konferencja Episkopatu Polski i Polska Rada Ekumeniczna oraz Medycyna Praktyczna jako partner medialny. Na stronie PTODM (www.ptodm.org.pl) są dostępne wszelkie materiały dotyczące programu, w tym filmy edukacyjne dla personelu medycznego, jak pomóc bliskim umierającego pożegnać się z nim przez telefon. Bardzo dziękuję aktorom, którzy wzięli w nich udział. r Rozmawiała Iwona Kazimierska menedżer zdrowia
39
SUKCES ROKU 2020
LIDER ROKU 2020 W OCHRONIE ZDROWIA DZIAŁALNOŚĆ EDUKACYJNO-SZKOLENIOWA
Uczą chirurgicznej precyzji
fot. archiwum
Czym Centrum Edukacji Medycznej wyróżnia się na tle innych podobnych instytucji?
Rozmowa z Kamilą Zawadzką, prezes zarządu Centrum Edukacji Medycznej w Warszawie 40 menedżer zdrowia
Centrum Edukacji Medycznej to ośrodek, który prowadzi działalność edukacyjną – kształci w zawodach medycznych. Trzon działalności, który decyduje o jego unikatowym charakterze, stanowi oferta warsztatów realizowanych w warunkach bloku operacyjnego na anatomicznych preparatach nieutrwalonych – tzw. kadawerach. Daje to możliwość szkolenia kadry medycznej z procedur zabiegowych w ponad 22 specjalizacjach. W nowoczesnym laboratorium i salach wykładowo-komputerowych prowadzone są badania naukowe, testy sprzętu medycznego i prezentacje jego możliwości, a także medyczne sesje zdjęciowe, prace specjalizacyjne lekarzy oraz kursy dla studentów medycyny i licealistów aspirujących na studia medyczne. Dzięki infrastrukturze organizowane są również warsztaty z planowania przedoperacyjnego oraz diagnostyki radiologicznej. Podczas szkoleń lekarze z Polski i zagranicy – CEM organizuje również szkolenia międzynarodowe – uczą się, jak leczyć pacjentów według najnowszych światowych standardów oraz przeprowadzać zabiegi chirurgiczne zgodnie z najlepszą wiedzą i doświadczeniem instruksukces roku 2020
torów. Jest to możliwe, ponieważ sale szkoleniowe CEM oddają warunki panujące w prawdziwych salach operacyjnych. Są wyposażone w identyczny sprzęt i dostosowane do pracy całych zespołów chirurgicznych. Dzięki temu medycy mogą przećwiczyć i zaplanować rzeczywisty zabieg, zanim zostanie on wykonany u pacjenta. To wyjątkowa forma kształcenia, ceniona przez lekarzy na całym świecie. Program takiego szko-
W CEM lekarze mogą trenować i doskonalić różne techniki operacyjne w warunkach, które zapewniają komfort uczenia się i obserwacji, bez obaw o negatywne konsekwencje dla pacjenta czy siebie
Jednostka powołana do prowadzenia specjalistycznych szkoleń dla kadry medycznej. Specjaliści sami o sobie mówią, że uczą chirurgicznej precyzji. Prezes zarządu Kamila Zawadzka tłumaczy, że trzon działalności stanowi oferta praktycznych warsztatów na anatomicznych preparatach nieutrwalonych (tzw. kadawerach), które są realizowane w warunkach bloku operacyjnego. – Pomagamy w podnoszeniu kompetencji i praktycznych kwalifikacji lekarzy, pielęgniarek, rehabilitantów, techników elektroradiologii, ratowników medycznych oraz innych pracowników ochrony zdrowia – wyjaśnia. Działalność CEM poza kursami kadawerowymi to także seminaria, konferencje i szkolenia medyczne – zorientowane na praktykę, często mające charakter warsztatowy.
sukces roku 2020
fot. archiwum
CENTRUM EDUKACJI MEDYCZNEJ W WARSZAWIE
lenia składa się z dwóch części: teoretycznej, obejmującej omówienie danego problemu medycznego, przypomnienie anatomii i zaplanowanie leczenia, a także praktycznej – na kadawerze. Programy kursów są tak skonstruowane, żeby część praktyczna była dominująca i zajmowała 60 proc. czasu szkolenia. W tej części lekarz skupia się na technice wykonania procedur chirurgicznych objętych programem szkolenia, doskonaleniu umiejętności operacyjnych i już w praktyce przypomina sobie anatomię ludzkiego ciała. Dla wielu lekarzy jest to bardzo cenne, bo zajęcia z anatomii są na pierwszym roku studiów medycznych, a na szkoleniach jest okazja, by pracować na tkankach i narządach, które zachowują się jak podczas prawdziwego zabiegu. » menedżer zdrowia
41
SUKCES ROKU 2020
» Warto dodać, że CEM jest częścią Grupy LUX MED i szkoli kadrę medyczną pracującą dla niej, a także dla innych placówek medycznych w Polsce i na świecie. Jesteśmy otwarci dla wszystkich medyków, którzy mają potrzeby edukacyjne i chcą je u nas realizować.
różne techniki operacyjne w warunkach, które zapewniają komfort uczenia się i obserwacji, bez obaw o negatywne konsekwencje dla pacjenta czy siebie. Kolejną ważną zaletą kursów praktycznych jest możliwość doboru sprzętu, narzędzi chirurgicznych, które będą dla danego lekarza wygodne w użyciu i poręczne. To niewątpliwie wpływa na powtarzalność zabiegów. Ta forma nauki dla lekarzy nie byłaby możliwa, gdyby nie ofiarność dawców, którzy za życia deklarują oddanie swojego ciała na cele naukowe. Dzięki nim lekarze mogą się kształcić i doskonalić techniki operacyjne, a sama medycyna może się rozwijać.
Już na początku zwróciła pani uwagę, że w CEM używane są anatomiczne preparaty nieutrwalone – tzw. kadawery. Co to jest?
Preparaty kadawerowe to fragmenty ciała ludzkiego, które pozwalają lekarzom poznać anatomię, przebieg struktur, ich zachowanie i biomechanikę. Nie są utrwalone formaliną, która konserwuje i zmienia strukturę tkanek, tylko głęboko mrożone zaraz po pobraniu od dawców ( fresh frozen). Każdy preparat anatomiczny jest przebadany pod kątem chorób zakaźnych. Tuż przed kursem są rozmrażane, więc zachowują się jak podczas prawdziwej operacji. Dzięki nim lekarze mają możliwość ćwiczenia technik
fot. archiwum
Dlaczego tak ważne jest szkolenie, doskonalenie umiejętności i zdobywanie wiedzy przez pracowników ochrony zdrowia? Jak pandemia wpłynęła na działalność CEM?
Preparaty kadawerowe to fragmenty ciała ludzkiego, które pozwalają lekarzom poznać anatomię, przebieg struktur, ich zachowanie i biomechanikę operacyjnych na prawdziwych tkankach i narządach – właściwości preparatu nieutrwalonego najwierniej odzwierciedlają właściwości tkanki żywej. Jak często podkreślają nasi kursanci, tego nie odda żadna książka do anatomii ani ćwiczenia na modelach plastikowych czy zwierzęcych. Niewątpliwą zaletą takiej formy edukacji jest możliwość popełnienia i korygowania błędów, uczenia się na nich oraz obserwowanie, jaki skutek przynosi dane działanie. W CEM lekarze mogą trenować i doskonalić 42
menedżer zdrowia
Stałe poszerzanie wiedzy i jej okresowa aktualizacja w każdym zawodzie są niezwykle ważne i potrzebne. Pandemia nie powinna tego procesu wstrzymywać. I z takiego właśnie założenia wyszło CEM, podejmując trud znalezienia rozwiązań, by przekazywać wiedzę w formie webinarów, ale także w formie praktycznych warsztatów, zapewniając jednocześnie bezpieczeństwo. Dla każdego lekarza bezpośredni kontakt z doświadczonym specjalistą jest nieocenionym źródłem wiedzy. Dzielenie się najlepszymi praktykami, wymiana zdań i obserwacji z innymi lekarzami, możliwość omówienia danego przypadku w warunkach sprzyjających spokojnej rozmowie, bez presji czasu – to dają szkolenia w CEM. Współpracuje z nami ponad 50 specjalistów doświadczonych w prowadzeniu kursów kadawerowych. Ich wiedza i wyjątkowa umiejętność przekazania jej uczestnikom kursu to wielka wartość CEM. Bardzo dziękuję wszystkim instruktorom kursów, że są z nami na pokładzie i współtworzą naszą misję. sukces roku 2020
Lekarze w Polsce wiedzą, jak ważna w ich codziennej praktyce jest wiedza zgodna z aktualnymi wytycznymi. I dlatego chcą się uczyć. W trakcie pierwszej i drugiej fali pandemii odebraliśmy wiele telefonów z prośbami, by nie odwoływać kursów, bo medycy chcą przyjeżdżać i brać w nich udział. To bardzo pozytywny sygnał i dodatkowa motywacja, by kontynuować naszą misję i planować kolejne szkolenia. Rok 2020 był trudny dla wszystkich uczestników systemu ochrony zdrowia. Jak CEM poradziło sobie w tym czasie, co było największą trudnością?
Rok 2020 był dla lekarzy i CEM r o k i e m w y z w a ń . Pa n d e m i a COVID-19 spowodowała odwołanie wszystkich kongresów i konferencji medycznych. To zaskoczyło środowisko lekarskie – niespodziewanie pozbawiono je możliwości kształcenia, wymiany opinii i doświadczeń. Centrum Edukacji Medycznej postawiło sobie edukację za cel nadrzędny. Dlatego w sytuacji kwarantanny zorganizowaliśmy akcję #szkolesieonlinezcem i uruchomiliśmy kursy online. To bezpłatny projekt dla kadry medycznej, który będziemy kontynuować w 2021 r. Co ważne, webinary CEM to nie tylko teoretyczne wykłady, ale przede wszystkim relacje na żywo z laboratorium. W ponad 70 webinarach wzięło udział niemal 14 tys. lekarzy, pielęgniarek, fizjoterapeutów i studentów medycyny. Przez 2 miesiące podczas pierwszej fali i miesiąc podczas drugiej fali pandemii w CEM nie odbyło się żadne szkolenie stacjonarne. W tym czasie przygotowywaliśmy procedury, które zapewniają bezpieczny udział w szkoleniu stacjonarnym. I tak powstała kolejna akcja: #dbamyobezpieczenstwo. Powstały filmiki instruktażowe, przeprowadziliśmy kampanię informującą o obowiązujących zasadach i wdrożonych rozwiązaniach. Postawiliśmy między innymi na kameralne grupy szkoleniowe, środki ochrony osobistej: sukces roku 2020
maseczki, przyłbice, rękawiczki jednorazowe, fartuchy jednorazowe. W jadalniach są indywidualne stoliki, termosy, naczynia jednorazowe, posiłki w opakowaniach jednorazowych. W przestrzeni CEM pojawiły się naklejki i banery informacyjne przypominające o zasadach bezpieczeństwa. Jak wspomniałam wcześniej, lekarze sami dzwonili i prosili, by kontynuować szkolenia. Najtrudniejsze momenty dla mnie i całego wspaniałego zespołu CEM to właśnie te, gdy musieliśmy odmówić. Ale nawet na chwilę się nie poddaliśmy. Walczyliśmy o to, by dzielić się wiedzą, planować i realizować kolejne szkolenia i webinary. Za to wszystko bardzo dziękuję każdemu członkowi ekipy CEM – menedżerom, kierownikom zespołów, koordynatorom kursów, działowi promocji, administracji, koordynatorom laboratorium i całemu zespołowi obsługi kursów. Co wydarzyło się w placówce w 2020 r.?
Centrum Edukacji Medycznej samo w sobie jest bardzo innowacyjnym miejscem ze względu na specyfikę kursów – jesteśmy liderem polskiego rynku szkoleń medycznych na anatomicznych preparatach nieutrwalonych z tak szerokim spektrum tematycznym. Dlatego w pełnym wyzwań roku 2020 nie zabrakło w CEM nowych kursów, także z wykorzystaniem innowacyjnych rozwiązań, jakie umożliwiają roboty chirurgiczne. W lipcu 2020 r. zorganizowaliśmy pierwszy kurs z urazów czaszkowo-mózgowych. Został przyjęty z ogromnym zainteresowaniem i zakończył się sukcesem oraz licznymi pochwałami od uczestników. W związku z tym znajdzie się w stałym harmonogramie szkoleń CEM. Podczas kursu lekarze mogli zobaczyć, jak działa egzoskop – system wizualizacji obrazu 3D dający wyjątkowo naturalną głębię pola operacyjnego. Jako jeden z pierwszych ośrodków w Polsce w 2020 r. rozwinęliśmy kursy z wykorzystaniem anatomicznego preparatu nieutrwalonego ludzkiej gałki ocznej. Co ważne, nowości w kursach dotyczyły także aktualnej sytuacji epidemicznej i zapotrzebowania w zakresie diagnostyki COVID-19. W trzecim kwartale 2020 r. rozpoczęliśmy cykliczne kursy praktyczne z USG płuc z wykorzystaniem symulatora Body Works EVE. To nowoczesne urządzenie umożliwiło przeprowadzenie interaktywnego szkolenia. Dzięki wgranym skanom badań prawdziwych pacjentów uczestnicy zapoznali się z patologiami, których do tej pory widzieć nie mogli, bo są one efektem obecnie panującej pandemii – powikłaniami COVID-19. Bardzo dobry odbiór szkolenia i oceny, jakie zebraliśmy my jako organizatorzy oraz nasz wykładowca, przeszły nasze oczekiwania, więc kontynuujemy cykl w tym roku. r Rozmawiał Krystian Lurka menedżer zdrowia
43
SUKCES ROKU 2020
LIDER ROKU 2020 W OCHRONIE ZDROWIA OSOBOWOŚĆ MEDIALNA
Nie gwiazda, tylko emisariusz wiedzy Rozmowa z dr. Pawłem Grzesiowskim, pediatrą, immunologiem, ekspertem w zakresie kontroli zakażeń, popularyzatorem wiedzy medycznej, ekspertem Naczelnej Izby Lekarskiej ds. walki z COVID-19 Jest pan osobą medialną w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. Takie są opinie czytelników, widzów i słuchaczy. Czy zdradzi pan receptę, jak należy przekazywać wiedzę medyczną, żeby zasłużyć na tak pozytywne oceny? Jednym zdaniem: jak pan to robi?
Moje kontakty z mediami trwają od dawna, stopniowo dochodziłem do wprawy. Poza doświadczeniem przydaje się wiedza o mediach. Na początku starałem się jak najwięcej dowiedzieć od dziennikarzy – jak mówić, żeby być dobrze zrozumianym przez odbiorców. Niezmiennie pamiętam o tym, że podmiotem jest czytelnik czy widz, a nie ja. Nie jestem gwiazdą, nie występuję po to, by zabłysnąć. Jestem emisariuszem wiedzy medycznej, a najważniejszy jest dla mnie odbiorca. Jeżeli źle przekażę wiedzę, np. w sposób niezro44 menedżer zdrowia
zumiały, bo chcę błysnąć mądrym zwrotem, to po prostu jest stracony czas – mój i odbiorcy. To chyba jest podstawowa recepta. Druga sprawa to umiejętność, której nie da się nauczyć, chyba mam to po rodzicach, mianowicie żyłka edukacyjna. Szukam prostych porównań, staram się zobrazować to, co mówię, bo nie ma nic gorszego niż mówienie o medycynie bez zobrazowania fachowych zwrotów. Sam skrót RNA nic nie znaczy dla 95 proc. Polaków. Trzeba ten skrót rozwinąć, wytłumaczyć i zobrazować. Wiedzę trzeba przybliżyć odbiorcy, a nie oddalić przez używanie mądrych, niezrozumiałych dla niego słów. Dzięki ekspertom takim jak pan, otwartym na kontakty z mediami, wzrasta skuteczność profilaktyki i świadomość zdrowotna. Niestety część społeczeństwa jest wciąż oporna na wiedzę płynącą z wiarygodnych źródeł. Co może być tego przyczyną?
sukces roku 2020
»
DR N. MED. PAWEŁ GRZESIOWSKI
sukces roku 2020
menedżer zdrowia
fot. Krzysztof Zuczkowski / Forum
Pediatra, immunolog, ekspert w zakresie kontroli zakażeń, a także popularyzator wiedzy medycznej. W dobie pandemii zadanie popularyzowania wiedzy okazało się niezwykle ważne. Doktor Grzesiowski mówi jasno, konkretnie, powołując się na wyniki badań. I dlatego dzisiaj jest jednym z lekarzy najbardziej widocznych w mediach. Ma wyjątkową cierpliwość do osób zgłaszających najdziwniejsze wątpliwości. Uważa, że nie ma głupich pytań. W czasie pandemii komentuje sytuację epidemiologiczną w Polsce i na świecie, przytacza wyniki najważniejszych publikacji, cierpliwie odpowiada na pytania. Od kilku miesięcy jest ekspertem Naczelnej Izby Lekarskiej ds. walki z COVID-19. Pełni też funkcję przewodniczącego zarządu Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa, organizacji pozarządowej non profit, która od 1997 r. szerzy wiedzę na temat zakażeń wśród lekarzy i pielęgniarek.
45
SUKCES ROKU 2020
w rozmowie. Jeśli ktoś mówi: „Ta szczepionka jest niebezpieczna”, ja odpowiadam: „Dobrze, nie zmuszam cię do szczepień, nie musisz się dzisiaj szczepić, nie ma presji, ale posłuchaj, co chcę powiedzieć o tej szczepionce, podyskutujmy o tym”. Bardzo często takie zachowanie pozwala zmienić postawę oponenta, który jest zdziwiony, że nie wchodzę z nim w otwarty spór, tylko przyznaję rację.
fot. forumgwiazd.com.pl / Forum
» Jest wiele przyczyn denializmu, bo tak można nazwać postawę polegającą na zaprzeczaniu popartym naukowo faktom i teoriom. Denializm jest modny w dzisiejszych czasach. Proszę zauważyć, że w trakcie rozmowy słowo „nie” często pada pierwsze z ust adwersarza. To dyżurne słowo bardzo często nie oznacza zaprzeczenia, tylko stanowi próbę zdobycia czasu na przemyślenie albo odrzucenie stwierdzeń rozmówcy na zasadzie: „Nie chcę więcej słuchać o tym, czego nie znam, nie rozumiem”. Jest to sposób na zachowanie bezpieczeństwa. Ja mówię, że szczepionka jest bezpieczna, ktoś mówi „nie” i zaczyna szukać uzasadnie-
Lekarz nie może wywierać presji. Absolutnie nie wolno stosować szantażu emocjonalnego: „Nie zaszczepisz się, to zachorujesz i umrzesz”
Czy uważa pan, że informacje, jakie można znaleźć w naszych mediach na temat szczepionek przeciw COVID-19, a także forma przekazu zachęcają społeczeństwo do szczepień?
nia postawy negującej. Jeżeli bez komentarza pominę to „nie”, mam szansę na zmianę sądów oponenta, mogę uzyskać jego akceptację czy nawet wywołać dyskusję, jeżeli nie zareaguję złością, agresją. Ja tak postępuję w gabinecie. Pytam dziecko, czy mogę je zbadać. Ono mówi „nie” i zaczyna płakać. To ja mówię: „Dobrze, nie badam cię” i zaczynam je badać. Dziecko jest wtedy kompletnie zdumione, bo z jednej strony mówię „nie”, czyli odpowiadam na jego negację pozytywnie, a z drugiej strony robię swoje. To samo trzeba zrobić z ludźmi, którzy wykonują taki manewr
Nie mogę tak do końca powiedzieć. Media podzieliły się na z zasady negujące szczepionki i bezkrytycznie promujące. Obie opcje są niewłaściwe, również ta promująca. Nam bardziej zależy na wyjaśnianiu niż na promocji. Ktoś może oczywiście powiedzieć, że pokazanie przed kamerami szczepiącego się premiera to jest promocja szczepień. Z jednej strony tak, ale mnie się to nie po-
46 menedżer zdrowia
sukces roku 2020
doba. Jeżeli jednak premier powie, jakie były motywy jego decyzji, to mamy już nie tylko promocję, lecz także edukację. Trzeba bardzo uważać, żeby w zachęcaniu do szczepień nie popaść w promocję, czyli w coś, co jest teraz przez społeczeństwo odrzucane. Nie ma nic gorszego niż reklama szczepień, bo ludzie się ich boją. Zadaniem naszym – lekarzy, i waszym – mediów, jest oswojenie tych lęków, ale nie w sposób nachalny, tylko pośrednio, czyli przez pokazanie osób zaszczepionych – że nic złego się im nie dzieje, że nie mają NOP, poważnych działań niepożądanych, że normalnie funkcjonują. Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mieli coraz więcej dowodów na to, że ludzie zaszczepieni nie chorują. Należy pisać o tym, że zdarzają się nieprawidłowości, jak choćby niewłaściwe przechowywanie szczepionek czy omyłkowe podanie pięciokrotnej dawki w Niemczech. Nie po to, żeby ludzi straszyć, tylko uzmysłowić, że błędy się zdarzają, a szkolenia, spokój, czytanie instrukcji i wytycznych przez personel medyczny pozwolą ich uniknąć. Nie robimy sensacji z błędu, ale mówimy, że się zdarzył, może się zdarzyć każdemu i że trzeba uważać na tego rodzaju pomyłki. Napisanie o tym uczula następnych. A jak do szczepień powinien zachęcać lekarz w bezpośrednim kontakcie z pacjentem czy podczas teleporady? Mam na myśli szczepienia w ogóle.
Pierwsza sprawa – lekarz nie może wywierać presji. Absolutnie nie wolno stosować szantażu emocjonalnego: „Nie zaszczepisz się, to zachorujesz i umrzesz”. Należy wyjaśnić, co pacjent zyska dzięki szczepieniu. Podkreślamy pozytywne aspekty szczepienia, a nie mówimy o tym, co się stanie, jeśli ktoś się nie zaszczepi. Ludzie nie lubią być przymuszani, nie lubią być pod presją. Warto mówić o samej szczepionce, podawać przykłady potwierdzające jej bezpieczeństwo, czyli budować zaufanie do sukces roku 2020
szczepienia, a tego się nie uzyska, strasząc czy zmuszając. Czyli rzetelna informacja, brak presji i gotowość odpowiedzi na każde pytanie, dosłownie na każde. Jest pan doradcą Naczelnej Izby Lekarskiej ds. zwalczania pandemii COVID-19. Jakie są pana zadania?
Trzeba bardzo uważać, żeby w zachę caniu do szczepień nie popaść w pro mocję, czyli w coś, co jest teraz przez społeczeń stwo odrzucane
Jestem doradcą, czyli robię wszystko, co wymaga wiedzy eksperckiej. W Naczelnej Izbie Lekarskiej nie zasiadają sami wakcynolodzy i jestem bardzo dumny z tego, że z mojej wiedzy korzystają lekarze różnych specjalności, chociażby prezes NRL prof. Matyja, który jest chirurgiem. On bardzo często podkreśla, że nie powinien wypowiadać się na temat szczepień bez wcześniejszego przygotowania, bo przecież to nie jest jego domena. Bardzo to szanuję i jednocześnie ubolewam, że wielu ludzi mówi publicznie o szczepionkach, choć nie ma o nich bladego pojęcia. Niestety często przekazują informacje, delikatnie mówiąc, co najmniej nieprawdziwe. Rozmawiamy w związku z ogłoszeniem wyników konkursu Sukces Roku 2020. Dlatego pozwolę sobie zapytać – co uważa pan za swój największy sukces w minionym roku?
Wydaje mi się, że zbudowanie pozycji nauki i medycyny – jeżeli mogę się tak górnolotnie wyrazić – w przestrzeni publicznej. Największym sukcesem jest to, że przychodzi do mnie pacjent na szczepienie i mówi: „Mam 80 lat, uwielbiam pana oglądać, słuchać, bo rozumiem, co pan mówi, prosto i mądrze”. To jest chyba największy mój sukces – że moje wypowiedzi skierowane do pacjentów są przez nich rozumiane. Jednocześnie buduję zaufanie do wiedzy i nauki. Wiele osób mówi, że słucha moich wypowiedzi, ufa mi i zamierza zastosować się do moich słów. To jest niesamowicie ważne, że dzięki mediom można stać się przewodnikiem dla części ludzi. Doceniam to i traktuję media bardzo poważnie, nawet te najmniej poważne. Osobistym sukcesem jest też utrzymanie i rozwój webinariów, które odbywają się co tydzień od początku pandemii w ramach Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa. Udało się skupić grupę znakomitych lekarzy praktyków, którzy komentują na bieżąco wszystko, co dzieje się w nauce i medycynie i jest związane z COVID-19. Robią to całkowicie pro publico bono. Widzowie, którymi są głównie medycy, czerpią z tego wiedzę praktyczną i to jest moim zdaniem bardzo ważne. Chciałbym się pochwalić, że kilka lat temu Stowarzyszenie Higieny Lecznictwa otrzymało nagrodę Termedii Sukces Roku za działalność edukacyjną. r Rozmawiała Iwona Kazimierska menedżer zdrowia
47
SUKCES ROKU 2020
NOMINACJE – WYRÓŻNIENIA
MENEDŻER ROKU 2020 W OCHRONIE ZDROWIA PLACÓWKI PRYWATNE
ALEKSANDRA WYSOCZYŃSKA
fot. archiwum
prezes zarządu Grupy Medycznej MedPolonia
Niewielki, 20-łóżkowy szpital i przychodnia zaczęły działać w Poznaniu w 2008 r. i od tego czasu pracuje tam stabilny, rozumiejący się zespół, który tworzy spójne strategie rozwoju. Dzisiaj szpital jest już rozbudowany i przeprowadza operacje w siedmiu dziedzinach, dysponuje 26 łóżkami na oddziałach pobytowych, ma trzy przychodnie specjalistyczne i dwie POZ. Funkcjonuje też duży dział badań klinicznych (aktualnie jest prowadzonych ok. 40). Zespół to 265 osób wykwalifikowanego personelu medycznego, w tym 130 lekarzy, oraz 20 osób kadry administracyjnej, bez której żadna firma nie może funkcjonować. Placówka przyjmuje rocznie ok. 90 tys. pacjentów, świadczy 160 tys. usług oraz wykonuje 3100 operacji i 1500 zabiegów endoskopii przewodu pokarmowego. Lekarze zapewniają, że sukcesem jest przetrwanie tego roku, bo COVID-19 to było i jest ogromne wyzwanie. Dzięki radykalnym obostrzeniom sanitarnym lekarze mogli pracować nieprzerwanie w pełnym zakresie. Przeprowadzono testy na COVID-19 u wszystkich pacjentów szpitala, co pozwoliło uniknąć zakażeń. Wykonano również ponad 3000 testów PCR. – Musieliśmy podjąć wysiłek intelektualny i finansowy, aby dostosować się do wymagań pandemii i nie narazić personelu – podkreśla Aleksandra Wysoczyńska. DOROTA ZĄBEK
fot. archiwum
dyrektor zarządzająca Radomskiego Centrum Onkologii
48 menedżer zdrowia
Dumą szpitala jest wysoko wyspecjalizowana, profesjonalna i zaangażowana kadra medyczna. Oprócz działalności medycznej w Centrum prowadzone są szkolenia dla lekarzy w formie cyklicznych Akademii Onkologicznych RCO oraz warsztatów chirurgicznych, które cieszą się zainteresowaniem lekarzy z całego kraju. Szpital pierwszy w Polsce wprowadził pilotażowy program konsultacji farmaceutycznych. Uzyskał akredytację na prowadzenie staży i specjalizacji z zakresu radioterapii onkologicznej. Prowadzi również badania kliniczne. Centrum jest nowoczesną placówką onkologiczną zatrudniającą 350 osób, przygotowaną do diagnostyki i leczenia pacjentów z chorobami nowotworowymi. W szpitalu funkcjonują oddziały radioterapii onkologicznej, chemioterapii, chirurgii onkologicznej, OIOM oraz poradnia onkologiczna. Jednostka dysponuje bazą 150 łóżek, nowoczesną diagnostyką obrazową i endoskopową (m.in. PET-CT, MRI, CT, biopsja stereotaktyczna). Placówka współpracuje z organizacjami pacjentów, fundacjami oraz stowarzyszeniami onkologicznymi, przedstawicielami lokalnego samorządu, lekarskimi i pielęgniarskimi towarzystwami naukowymi. Na następne lata planowane są inwestycje mające na celu rozwój szpitala i wprowadzanie kolejnych wysokospecjalistycznych metod leczenia. sukces roku 2020
NOMINACJE – WYRÓŻNIENIA
LIDER ROKU 2020 W OCHRONIE ZDROWIA INNOWACYJNY SZPITAL
EMC INSTYTUT MEDYCZNY SA SZPITAL ŚW. ANNY W PIASECZNIE W szpitalu należącym do Grupy EMC od kilku lat rozwijane są nowoczesne procedury terapeutyczne w ramach Centrum Urologii Zaawansowanej i staje się on czołową placówką nowoczesnego leczenia chorób prostaty w Polsce i Europie. W 2020 r. jako pierwszy udostępnił pacjentom możliwość korzystania z nowatorskich zabiegów leczenia prostaty: • krioterapii ogniskowego raka stercza, dla której alternatywą jest leczenie echolaserem – jako jedyny w Polsce piaseczyński szpital leczy ogniskowo raka prostaty, • małoinwazyjnego leczenia rozrostu stercza metodą REZUM – jako jedna z niewielu placówek na świecie i pierwsza w Polsce, • diagnostycznej biopsji dwufuzyjnej prostaty – jako jedyna placówka w Polsce.
sukces roku 2020
Krioterapia to uznana i popularna, chociaż niedostępna do tej pory w Polsce metoda leczenia ogniskowego nowotworu gruczołu krokowego. Podczas operacji obniża się temperaturę w guzie do poniżej –40°C. Gwarantuje to trwałe i mało inwazyjne zniszczenie ogniska nowotworu. Metoda REZUM jest przeznaczona dla dwóch grup pacjentów: młodych osób w trakcie farmakoterapii łagodnego rozrostu stercza z mało lub średnio nasilonymi dolegliwościami i starszych osób z nasilonymi dolegliwościami mikcyjnymi oraz przeciwwskazaniami do zabiegu chirurgicznego, jako alternatywa leczenia farmakologicznego. Procedura ta jest od 5 lat z powodzeniem stosowana w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, a w Europie w Szwecji i Wielkiej Brytanii. Oprócz zabiegów placówka oferuje wysokospecjalistyczną procedurę diagnostyczną, również wprowadzoną w 2020 r.: biopsję dwufuzyjną prostaty, czyli kontrolę fuzji obrazów ultrasonografii z rezonansem magnetycznym.
menedżer zdrowia
49
SUKCES ROKU 2020
NAGRODY SPECJALNE
fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
MENEDŻER ZDROWIA KURIER MEDYCZNY
PROF. DR HAB. N. MED. MIROSŁAW ZĄBEK kierownik Kliniki Neurochirurgii i Urazów Układu Nerwowego Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie
„Jeżeli jesteś odpowiednio zdeterminowany, to marzenia się spełniają – najpierw lekarzowi, a później jego pacjentom” – oto wypowiedź ze strony internetowej Szpitala Bródnowskiego, z którym prof. Mirosław Ząbek związany jest od lat. Profesor jest kierownikiem Kliniki Neurochirurgii i Urazów Układu Nerwowego Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, kierownikiem i założycielem Centrum Gamma Knife, w którym leczono już 8 tys. chorych. Przeprowadził jeden z pierwszych na świecie nowatorskich przeszczepów tkanki mózgu w leczeniu choroby 50
menedżer zdrowia
Parkinsona, a także serię operacji mózgu w krążeniu pozaustrojowym i głębokiej hipotermii. Pierwszy w Polsce, wspólnie z neurochirurgami ze Stanów Zjednoczonych, wykonał serię operacji głębokiej stymulacji mózgu w leczeniu choroby Parkinsona i pierwszy w Europie rozpoczął wszczepianie elektrod stymulujących do mózgu. We współpracy z prof. Krzysztofem Bankiewiczem rozpoczął leczenie złośliwych guzów mózgu za pomocą toksyny podawanej bezpośrednio do guza. Jest twórcą Interwencyjnego Centrum Neuroterapii, gdzie wykonywane są unikatowe w skali świata operacje terapii genowej mózgu, a także założycielem Krajowego Centrum Leczenia Chorób Naczyniowych Mózgu. Laureat Nagrody Nobla Francis Crick pisał: „Ty, twoje radości i smutki, twoje wspomnienia i ambicje, twoje poczucie tożsamości i wolna wola nie są w rzeczywistości niczym innym niż sposobem, w jaki zachowuje się ogromny zbiór komórek nerwowych i związanych z nimi cząsteczek”. Za nowatorskie uzdrawianie zbioru tych bezcennych komórek nerwowych kolegium redakcyjne „Menedżera Zdrowia” postanowiło przyznać prof. Mirosławowi Ząbkowi nagrodę specjalną. sukces roku 2020
NAGRODY SPECJALNE
fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
MENEDŻER ZDROWIA KURIER MEDYCZNY
MACIEJ MIŁKOWSKI podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia
Od 2018 r. jest podsekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia, wcześniej – w latach 2016–2018 – był zastępcą prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Kolegium redakcyjne „Menedżera Zdrowia” postanowiło przyznać nagrodę specjalną Maciejowi Miłkowskiemu za skuteczne działania w ramach prowadzonej polityki lekowej. Są one ukoronowaniem wysiłków wielu poprzednich ekip rządzących związanych z priorytetami działań rządu w zakresie gospodarowania lekami oraz obecnie obowiązującym dokumentem „Polityka lekowa państwa 2018–2022”. Celem polityki lekowej państwa jest zapewnienie pacjentom szerokiego dostępu do skutecznych i bezpiecznych leków oraz przejrzystego i racjonalnie działającego systemu refundacji leków. Nad tymi procesami czuwa podsekretarz stanu Maciej Miłkowski – utalentowany menedżer, ceniony urzędnik państwowy, który zdobył wiedzę na temat ochrony zdrowia dzięki wieloletniemu doświadczeniu w pracy w organizacjach systemu opieki medycznej. Te doświadczenia ukształtowały w nim postawę pragmatycznego kontynuatora klarownej polityki lekowej. „Skuteczna, bezpieczna i racjonalna farmakoterapia jest jednym z fundamentów efektywnego systemu ochrony zdrowia” – to jeden z filarów kontynuacji polityki lekowej pańsukces roku 2020
stwa na lata 2018–2022. Właśnie takie osoby jak Maciej Miłkowski – współpracujące, koncyliacyjne, będące partnerami dla świadczeniodawców i pacjentów, a równocześnie poddane ciągłej ocenie w zakresie efektywności działania – są gwarantem realizacji i stabilności polityki lekowej państwa. Warto podkreślić, że w sytuacji szalejącej pandemii, kiedy wiele spraw codziennych odchodzi na dalszy plan, dziedzina, którą zajmuje się wiceminister Miłkowski, musi być oazą spokoju, rozsądnych decyzji, negocjacji, dialogu społecznego, nieustannego szukania dobrych rozwiązań. I tak właśnie odczytujemy jego rolę oraz tego życzymy mu w dalszej pracy.
menedżer zdrowia
51
SUKCES ROKU 2020
Składkapituły DR N. MED. MAREK BALICKI były minister zdrowia
MACIEJ BOGUCKI
dyrektor Europejskiego Centrum Strategii i Polityki w Ochronie Zdrowia
DR HAB. N. MED. SZCZEPAN COFTA
dyrektor Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu
DR HAB. N. MED. MAREK DURLIK, PROF. PAN
kierownik Kliniki Chirurgii Gastroenterologicznej i Transplantologii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie
JAROSŁAW J. FEDOROWSKI PROF. NADZW, MD, MBA, PHD, FACP, FESC prezes Polskiej Federacji Szpitali, gubernator (PL), członek Prezydium Europejskiej Federacji Szpitali HOPE
DR MAŁGORZATA GAŁĄZKA-SOBOTKA
dyrektor Centrum Kształcenia Podyplomowego Uczelni Łazarskiego
JANUSZ MICHALAK
prezes zarządu Wydawnictwa Termedia, redaktor naczelny „Menedżera Zdrowia” i „Kuriera Medycznego”
KS. DR ARKADIUSZ NOWAK
prezes zarządu Fundacji Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej
PROF. DR HAB. N. MED. MIECZYSŁAW PASOWICZ prezydent Polskiego Stowarzyszenia Dyrektorów Szpitali
PROF. DR HAB. N. MED. WITOLD RUŻYŁŁO
dziekan Wydziału V Nauk Medycznych Polskiej Akademii Nauk, konsultant Kliniki Choroby Wieńcowej i Strukturalnych Chorób Serca Instytutu Kardiologii w Warszawie
DR N. MED. LESZEK SIKORSKI były minister zdrowia
DR N. MED. ANDRZEJ SOKOŁOWSKI
prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych
PROF. DR HAB. N. MED. CEZARY SZCZYLIK
DR HAB. N. MED. ROMUALD HOLLY, PROF. NADZW. dyrektor Krajowego Instytutu Ubezpieczeń
pełnomocnik do spraw organizacji Centrum Badań Klinicznych w Onkologii, Warszawski Uniwersytet Medyczny
ANNA JANCZEWSKA
PROF. DR HAB. N. MED. TADEUSZ TOŁŁOCZKO
minister ds. systemu ochrony zdrowia Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC
JADWIGA KAMIŃSKA
prezes Stowarzyszenia „Dziennikarski Klub Promocji Zdrowia”
DR N. MED. KRZYSZTOF KUSZEWSKI ekspert ochrony zdrowia
HALINA KUTAJ-WĄSIKOWSKA
dyrektor Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia
PROF. DR HAB. N. MED. WOJCIECH MAKSYMOWICZ były minister zdrowia
ANDRZEJ MĄDRALA
wiceprezydent Pracodawców RP
52
menedżer zdrowia
były rektor Akademii Medycznej w Warszawie, członek koresp. PAU, członek Komitetu Etyki w Nauce PAN
KRYSTYNA WECHMANN
prezes Federacji Stowarzyszeń „Amazonki”, prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych
DR N. MED. ANDRZEJ WOJTYŁA były minister zdrowia
TOMASZ WRÓBEL
wiceprezes Aesculap-Chifa Sp. z o.o.
DR HAB. N. MED. TOMASZ ZDROJEWSKI, PROF. NADZW.
przewodniczący Komitetu Zdrowia Publicznego PAN, kierownik Zakładu Prewencji i Dydaktyki Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego
sukces roku 2020