The Polish Britain september 2012

Page 1

a sja zn er ic w ron t ek el

28

st

ZA DARMO - THE POLISH BRITAIN - ZA DARMO - THE POLISH BRITAIN - ZA DARMO - THE POLISH BRITAIN - ZA DARMO

ro n

WRZESIEŃ 2012 - 9 (23)

www.ThePolishBritain.co.uk

KALEJDOSKOP OPĘTANYCH, CZ. 2 LEOPOLD VON SACHER-MASOCH

KATASTROFY KOLEJOWE, CZ. 3 ESCHEDE 1998

COVENT GARDEN

RAJ NIE TYLKO DLA TURYSTÓW

POŻAR

NA STACJI METRA KING’S CROSS

POLSKIE DZIECI W ANGIELSKIEJ SZKOLE EKSPERT RADZI

Kuchnia

OSTATNI RUMUŃSCY TRĘDOWACI

Intymnie Bezpieczeństwo


Mądry Polak

po szkodzie dzwoni do

Wypadki drogowe Wypadki w pracy Rasizm i pobicia Błędy lekarskie

Jest bardzo wiele firm od odszkodowań na rynku. Szkoda słów. Jednak w MEGA odszkodowania szkoda jest po to, by ją naprawić z największą możliwą rekompensatą finansową – niezależnie, czy dotyczy to uszczerbku na zdrowiu po wypadku samochodowym, w pracy czy w miejscu publicznym. Skuteczność działania a zarazem ludzkie podejście zdecydowanie wyróżniają nas na rynku. Jeśli szkoda Ci stracić należne Ci pieniądze – DZWOŃ. Ze swoim przypadkiem nawet do 3 lat wstecz, a także w sprawie osoby poszkodowanej, którą znasz. ZA POLECENIE W MEGA odszkodowania WYPŁACAMY 350£.

Zapraszamy na: Ealing, 0208 840 9285 Hounslow, 0208 814 1013 Slough, 0175 353 8309 Chiswick, 0208 899 6219

DZWOŃ:

07 774 257 716 www.megaclaim.co.uk bądź zawsze na PLUS



SPIS TREŚCI Jeśli poprzedni numer „The Polish Britain” przypadł Wam do gustu, Wasze oczekiwania powinny potwierdzić się również we wrześniu. Cykl tekstów Kalejdoskop opętanych kontynuujemy pod hasłami masochizmu badając osiągnięcia dwóch dżentelmenów z XIX-wiecznych salonów – psychiatry i poety. Ta ciekawa para przed laty odkryła masochizm. Co my odkrywamy dla Was? Dalej, w ramach Raportu The Polish Britain analizujemy i przybliżamy kolejną katastrofę kolejową. Tragedia na trasie Monachium – Hanower to trudny do uwierzenia splot błędów, niedopatrzeń i zbiegów okoliczności. Wracając na lokalne podwórko natrafiliśmy na mrożącą krew w żyłach historię pożaru na stacji metra King’s Cross w latach 80. Ten tekst to, oprócz analizy i przedstawienia wydarzeń, przestroga dla wszystkich palaczy, którzy jedną głupią decyzją mogą postawić na szali życie innych. Jako temat miesiąca wybraliśmy problem trądu, mistycznej i szerzącej grozę choroby, która dla nas znana jest głównie z książek i filmów historycznych. Niestety problem trądu wraca, o czym dowiedziawszy się, ze zgrozą spojrzeliśmy po sobie… Z radośniejszych tematów przygotowaliśmy szeroki materiał na temat londyńskiego Covent Garden. Co to za miejsce? Zapraszamy do lektury. I oczywiście wszyscy pamiętamy o tym, że wrzesień to powrót do szkoły. Dla rodziców mamy rzetelny i profesjonalny poradnik na temat tego jak przygotować polskiemu dziecku start w angielskiej skole. Jakub Morawski

16

06

10

17

07

12

22

15

25

08

20

The Polish Britain 49 New Broadway, Ealing, London, W5 5AH Tel: 077 10 26 94 48 E-mail: contact@megamedialtd.com ska

Wydawca: Mega Media Ltd Redaktor naczelny: Jakub Morawski jakub.morawski@megamedialtd.com Stali wspólpracownicy: Aleksandra Bocheńska, Beata Truszkow-

04

www.ThePolishBritain.co.uk

Reklama: contact@megamedialtd.com

Redakcja nie odpowieda za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania tekstów.


www.ThePolishBritain.co.uk

05


SHAKER

Nauczyciel w sukience Katolicyzm i zmiana płci wydają się dwoma terminami odległymi od siebie miliony lat świetlnych. Tak jest przynajmniej w Polsce. We Francji sytuacja wydaje się być zupełnie inna. Rok temu jeden z nauczycieli w prywatnej szkole katolickiej na zachodzie Francji zakomunikował kolegom i przełożonym, iż zamierza poddać się operacji zmiany płaci. W szkole nie wyrażono sprzeciwu, nie zrobiły tego również władze miejscowej kurii i nauczyciel mógł spełnić swoje marzenie. Kontynuując karierę zawodowa w szkole staje się kobietą i ze zmienionym imieniem oraz wyglądam zewnętrznym przyjął dzieci wraz z początkiem września. Ostatnie ruchy skalpelem mające uczynić z niego prawdziwą francuską nauczycielkę będą wykonane w październiku. Dopiero wtedy cienkim damskim głosem będzie mógł prowadzić lekcje karząc mówić na siebie „madame”. Z krzyżem na ścianie za plecami.

Nurek biegający po plaży i pluskający się przy brzegu w gumowej kominiarce stał się stałym elementem chińskich plaż.

Pl a żowy ninja

Odkrywanie ciała i kąpiele słoneczne to logiczny owoc wakacyjnego słońca i wolnego czasu. Jednak jak pokazuje rzeczywistość, to co dla Nas oczywiste, normalne i wyczekiwane, dla innych zupełnie nie istnieje. Opalona skóra tak podnosząca naszą atrakcyjność i samopoczucie, dla Azjatów reprezentuje zupełnie odmienne wartości. Ciemniejsi są w ich mniemaniu gorsi. Brązowiejsza skóra w świadomości azjatyckich mas świadczy np. o pracy w polu i niższym statusie społecznym. Tego lata na chińskich plażach hitem było facekini, czyli kostium kąpielowy składający się z zestawu zakrywającego ciało podobnego do stroju płetwonurka oraz rodzaju maski zakrywającej twarz. Ma to chronić Chińczyków, ale głównie Chinki przed opaleniem się i utratą pięknego wyglądu.

Powiedzieli, co wiedzieli Józef Stalin

Im mniej ludzie myślą, tym więcej mówią. Monteskiusz

Jeżeli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko? Albert Einstein www.ThePolishBritain.co.uk

Kto przebije pracowników basenu miejskiego w Białogardzie? By nie siedzieć na nudnej wieżyczce, a jednocześnie sprawić by kapiący czuli się bezpiecznie mając na sobie ich wzrok, ratownicy wpadli na genialny pomysł. Przygarnęli z sekcji judo manekina treningowego. Ubrany w ratowniczą koszulkę, czapeczkę i okulary przeciwsłoneczne został wsadzony wysoko na wieżyczkę. I tak przez jakiś czas pomagał swoim żywym kolegom w utrzymywaniu spokoju na basenie. W czasie rekreacyjnej wizyty jego niewielka ruchliwość i niewyraźne rysy twarzy wzbudziły podejrzenia jednego z miejscowych radnych. Poproszony o zejście potrzebował jednak pomocy kolegi, który grzecznie wytłumaczył, że to manekin.

A ut obus na full 99 uczniów wiózł autobus szkolny w gminie Polkowice. Gdy policjanci zatrzymali do kontroli pojazd przewożący dzieci, weszli do środka. A raczej próbowali, gdyż do napakowanego do granic możliwości autobusu wejście utrudniali uczniowie. Co więcej, jak wykazała późniejsza kontrola techniczna autobus miał niesprawny układ hamulcowy. W razie potrzeby nagłego hamowania, nie dość, że ludzie lataliby po wnętrzu jak zabawki, to jeszcze pojazd mógł uderzyć w przeszkodę. Nie takiego września życzyliby sobie polkowiccy uczniowie, rodzice i nauczyciele…

Angielski żart tynfa wart

Śmierć jednostki to tragedia - milion zabitych to tylko statystyka.

06

Manekin ratownikiem

What is the longest word in the English language? “Smiles”. Because there is a mile between its first and last letters!

At an auction in Manchester a wealthy American announced that he had lost his wallet containing £10,000 and would give a reward of £100 to the person who found it. From the back of the hall a Scottish voice shouted, “I’ll give £150!” What’s the definition of a pessimist? A pessimist is a well-informed optimist.


OKIEM BEDNARSKIEGO Sławek Bednarski rysownik Urodziłem się w Pacanowie i to chyba przesądziło, że rysunek, humor i satyra stały się Moją pasją. Od początku lat 90. jestem czynnym rysownikiem i członkiem Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury. Do Londynu przyjechałem w roku 2006 i tu spełniam się zawodowo. Mieszkam na Hammersmith wraz z żoną Magdą i córeczką Sarą, i powoli wszyscy czekamy, aż wydorośleję. Tymczasem zapraszam do mojej galerii w The Polish Britain. Enjoy!


PODRÓŻE Covent Garden – raj nie tylko dla turystów

Covent Garden – raj nie tylko dla turystów To tu zawsze było

miejsce swego rodzaju rozrywki. Może właśnie to sprawia, że ludzie lubią przebywać w tych miejscach i lubią tu robić zakupy? Bo to tu niegdyś z ręki odczytywano przyszłość, grano w kości, robiono zakłady

i obstawiano sakiewkę z pieniędzmi licząc na łut szczęścia, wygrywano lub przegrywano, a czasem przy tym wypijano mocniejszy trunek. Niekiedy świat filmów przenosi nas w inne epoki i ukazuje stare place wypełnione rozkrzyczanymi handlarzami, gwarem przekupek, tłumem gapiów oraz ciekawskich, a nawet i złodziejaszków uciekających sprytnie z miejsca uczynku. Patrząc na te tętniące życiem place, aż chce się na nie wskoczyć, by zobaczyć na własne oczy, co się tam kiedyś działo. Ludzie pełni humoru i pomysłowości starali się wypędzić nudę z ludzkich serc i rozweselić społeczność nie posiadającą telewizorów i internetu. Pełne zdolności i umiejętności grupki tancerzy, śpiewaków czy grajków sprawiały, że wokół nich gromadzili się miłośnicy sztuki i muzyki, jednym słowem ludzkich talentów. Na staroangielskich rynkach ludzkie serca brały udział w huśtawce uczuć, bo kiedy w jednym momencie można było

przeżyć chwile grozy i zobaczyć na własne oczy proces z wyrokiem skazującym kogoś na śmierć, to już kilka godzin później pełen zamiłowania do sztuki teatralnej naród chętnie bawił się oglądając historie ogrywane przez ulicznych aktorów. A dziś, gdzie jeszcze można wtopić się w atmosferę targowiska z prawdziwego zdarzenia, gdzie czas upływa w mgnieniu oka i gdzie każdy zaułek jest inny? Chyba śmiało można powiedzieć, że położony w sercu Londynu Covent Garden nie ma sobie równych. Życie pulsuje tu jak uderzające serce w rytmie różnorodności ludzi, artystycznych popisów i stoisk z masą wszelakich artykułów. A jak wyglądało to miejsce niegdyś? Nazwa “Covent Garden” bierze swój początek z czasów XIII w. Powstał tu w owym czasie ogród dla kuchni konwentu i zakonników z opactwa Św. Piotra Wstminster. Z czasem miejsce to stało się idealnym punktem targowym. Covent Garden Piazza jest efektem budowlanym pracy

Wszystkie targowiska mają swoją duszę i właściwą im atmosferę. Przyciągają do siebie jak magnez setki ludzi wyszukujących odpowiednich towarów, wypatrujących korzystnych cen, porównujących jakość produktów. Zawsze i wszędzie targowiska skupiały masy zaciekawionych ludzi. A tam gdzie są ludzie, zawsze coś się dzieje. W jednym rogu jest wesoło i słychać żarty oraz radosny śmiech, w innym wybucha sprzeczka i słychać potok obraźliwych uwag. Otoczone gwarnym tłumem stragany nigdy nie pachną nudą. Mimo, że wokół nas jest wiele centrów handlowych i wśród miejskich ulic moc najróżniejszych sklepów, to targowiska mają swoją rację bytu oraz to “coś” - co do nich nieustannie przyciąga. Przede wszystkim tu zawsze można było dobrze się zabawić. Inigo Jones z roku 1633, wskazując w swej nazwie na wpływ architektury włoskiej. Kiedy w Londynie wybuchł w 1666 roku wielki pożar, który zniszczył wiele małych targowisk, wówczas Covent Garden przejął dominującą rolę w mieście a nawet w kraju. Przez kolejne 700 lat Covent Garden utożsamiał się najczęściej ze źródłem świeżych owoców i warzyw. Na stoiska docierały tu egzotyczne towary z całego świata dostarczane łodziami Tamizą.

Kiedy brak nam pomysłu

na to, jak i gdzie spędzić dzień, to po prostu można zaplanować wyprawę na wielki plac targowy, gdzie nieustannie wiele się dzieje i gdzie z powodzeniem można spędzić większość dnia, bo czas mija tu nieubłagalnie szybko. A będąc już tu na miejscu warto zwrócić uwagę na elementy zabudowy. Wpatrując się dobrze w kształt lamp rozwieszonych w części Apple Market zauważymy, że egzotyczne ananasy, symbole zamożności do dziś wieńczą korony wielkich lamp rozwieszonych pod oryginalnym szklanym sklepieniem, które powstało w latach 1870 - 1872. W pierwszej kolejności trzeba powiedzieć, że lokalizacja Covent Garden znajduje się w punkcie wielu okolicznych atrakcji turystycznych i stąd masy turystów z całego świata chcąc nie chcąc ocierają się o to miejsce. Podróżnik może znaleźć w tym jednym miejscu niemal wszystko, co mu do szczęścia potrzebne! Liczne języki mieszają się tu ze sobą jak w wieży Babel, a niespokojny rój turystów powoli przesuwa się z jednego końca na drugi podziwiając w barwach brytyjskiej flagi. Zdobi ona bowiem nie jeden t-shirt, długopis, ta-

08

www.ThePolishBritain.co.uk

lerzyk, zapalniczkę oraz wiele innych souvenirów. Natomiast ikonowe czerwone budki telefoniczne zrobione są na skarbonki, puszki ze słodyczami lub breloczki do kluczy, które kupują chętnie dzieciaki ze szkolnych wycieczek. Tradycyjny napój Anglików – herbata, prezentuje się bardzo ekskluzywnie w zadbanych sklepach znanej i starej firmy “Whittard of Chelesa” lub panującej z sukcesem od niedawna na angielskim rynku “Tea Palace”, gdzie sprzedawany jest w bardzo eleganckim stylu. W wystawowych oknach przez przezroczyte folie opakowań widzimy połyskujące napisy na ślicznych puszkach herbat zamkniętych kolorowymi wstążkami i ustawionymi fantazyjnie w różnych miejscach. Na wielu stoiskach można znaleźć najbardziej modne ubrania, potrzebne dodatki do strojów, takie jak torebki, spinki do włosów, bransoletki, kapelusze, czapki, szaliki, apaszki, okulary i biżuterię – wszystko pod różnorodne gusta i guściki. Kto szuka mydeł lub świec, znajdzie je w wielu zapachach i w tęczy kolorów z dodatkiem suszonych róż, cynamonu lawendy czy cytryny. Znajdziesz tu również własnoręcznie wykonane pocztówki, plakaty lub obrazy. Tytoń i fajki o ciekawych kształtach. Perfumy i środki pielęgnacyjne. Albumy na zdjęcia lub ramki. Praktycznie można wyszukać tu niemal wszystko. Plac roi się od sprzedawców stojących pod zadaszeniem targowym lub oczekujących na klientów w malutkich sklepikach, sąsiadujących ze sobą jeden przy drugim. Panuje tu jednak porządek dla wystawiających swoje towary. W poniedziałki zajmują swe stanowiska handlarze antyków, od wtorku do piątku pracują wystawcy sprzedający towary od ubrań po biżuterię,


PODRÓŻE Covent Garden – raj nie tylko dla turystów

zajęła swoje miejsce tu w roku 1858 i przyjmuje pod swoje skrzydła najlepszych wykonawców ze wszystkich stron świata, a wieczorami raduje się publicznością wyczekującą najlepszej jakości muzycznych wykonań. Na placu Covent Garden można bez trudu kupić bilety na wiele spektakli do wszystkich teatrów stolicy. Wracając jednak do bogatej historii tego miejsca warto wspomnieć, że w wcześniej, bo już w 1732 roku otworzono tu teatr. Opera i gra aktorska stały się więc nierozłącznymi symbolami tego miejsca. Wielu słynnych artystów i aktorów żyło i pracowało w tej części miasta, a przyległy do marketu kościół St. Paul Church/ Św. Pawła stał się znanym kościołem aktorów. We wnętrzu kościoła, na jego ścianach, jak i w ogródku przed wejściem można zauważyć tabliczki upamiętniające znanych aktorów. Covent Garden to również doskonałe miejsce do spotkań przy drinku, przekąskach lub przy dobrym posiłku.

a w weekendy panują tu sprzedawcy i miłośnicy sztuki otoczeni pracami artystycznymi oraz rzemieślniczymi.

Na placu Covent Garden każdy dzień wydaje się być świętem. Bardziej

utalentowani próbują zwrócić na siebie uwagę i przy okazji zarobić trochę grosza, pokazując przybyszom swoje talenty. Tak więc przed naszymi oczami ukazują się, ci co tańczą, śpiewają lub grają na różnych instrumentach, popisują się swoją gibkością lub magicznymi sztuczkami. Otoczeni wielką grupą gapiów artyści niekiedy prowadzą dialog z widzami. Ożywia to atmosferę i wprowadza wesoły nastrój. Ulica przygarnia tu wszystkich pod swoje ramiona. Wśród zapatrzonych na wszystko i kręcących się w różne kierunki przybyszów można zobaczyć tu zarówno rodowitych mieszkańców Londynu jak i setki turystów, spędzających w tym miejscu milsze chwile swego życia. W tym targowym zamieszaniu można porządnie się zmęczyć oglądając poszczególne stragany i sklepy w alejkach, którym nie widać końca oraz podziwiając artystów, ale w końcu można świetnie wypocząć tu wstępując do pobliskich kafejek czy restauracji, by dać ulgę obolałym od chodzenia nogom. Przy rytmach granej na żywo

muzyki siedzi się tu znacznie przyjemniej niż w jakimkolwiek innym miejscu. Zwykle dźwięki pięknej muzyki klasycznej lub operowej dochodzą nas z dolnej części dziedzińca, gdzie w pobliżu mieści się restauracja “Crusting Pipe”, bardzo często wypełniona gośćmi co do jednego stolika. Jest to miejsce w którym najprawdopodobniej zetkniemy się z wykonawcami na bardzo dobrym poziomie. Niekiedy sprzedają tu oni również swoje nagrania. Typ wykonywanej w tym miejscu muzyki przypomina nam o tym, że jesteśmy krok od budynku Opery Królewskiej “Royal Opera House”, która

W samym centrum Londynu zaledwie kilka kroków od stacji metra Leicester Square w otoczeniu teatrów i sklepów Covent Garden znajduje się pub Long Acre. 21-go lipca przy okazji koncertu wrocławskiego zespołu Frühstück miałem okazję odwiedzić to miejsce. Podsumuję ten czas w jednym zdaniu: piękna okolica, pub więcej niż przyzwoity a muzyka wspomnianego wcześniej zespołu przednia. Frühstück gra alternatywnego rocka gdzie wymieszane ze sobą moc i melancholia tworzą charakterystyczne dla zespołu brzmienie. Zespól powstał w 1997 i po kilku zmianach gra obecnie w składzie: Martijn Krale (voc), Wojtek Karel (bass), Tomek Kuźbik (drums) i Marcin Karel (guitar).

Frühstück gra alternatywnego rocka, gdzie wymieszane ze sobą moc i melancholia tworzą charakterystyczne dla zespołu brzmienie.

W przyległej uliczce Maiden Lane znajduje się tu najstarsza londyńska resta-

uracja „Rules“, w której do dziś można skosztować smaczne dania. A na targowym placu zaledwie z końcem maja br. znany w Anglii przez swoje kulinarne programy telewizyjne francuski miłośnik sztuki gotowania Raymond Blanc otworzył tu swoją restaurację i naleśnikarnię. Naleśniki można w niej zjeść nie tylko w wersji na słodko, ale z ukrytymi w nich plastrami bekonu z jajkiem lub kawałeczkami kiełbasek z cebulką szalotką. Aromatycznie uwodzące kombinajcje! dalszy ciąg na str. 17

Posiada bogatą historię. Poza wieloma koncertami w Polsce grał m.in na takich festiwalach jak: Cornerstone (U.S.A), Flevo (Holandia), Freakstock (Niemcy), Campfest (Słowacja). Jest również mocno związany ze Slot Art Festiwal w Lubiążu. Do Londynu Frühstück przyjechał promować materiał ze swojej najnowszej płyty ,, Quiet’’ wydanej w tym roku. W kwietniu 2013 roku planują powrócić do Londynu i zagrać na nowej scenie zbudowanej przy Ravenscourt Baptist Church gdzie działa również Polska Sekcja prowadzona przeze mnie. Więcej informacji o tych planach będzie można znaleźć niebawem na stronach zespołu i RBCh: www.fruhstuck.pl www.ravenscourtbaptist.com Pozdrawiam Slawek Bednarski / assistant to the Minister (RBCh)

www.ThePolishBritain.co.uk

09


PSYCHOLOGIA Polskie dzieci w angielskiej szkole

Pomocne władze

W roku szkolnym 2007/2008 zanotowano wzrost o ponad 42% polskich uczniów w angielskich szkołach. W 2009 roku liczba polskich dzieci angielskich placówkach oświatowych wzrosła o 11%. Przyrost liczby polskich uczniów powoli postępuje. Wielka Brytania stara się inwestować we wszelkie środki mające pomóc polskim dzieciom i ich rodzicom. “Najlepiej tego typu pomoc wygląda na terenach zróżnicowanych narodowościowo, gdzie lokalne władze są przyzwyczajone do szybkiego dos-

Mgr Elżbieta Daniluk, MBPsS Elżbieta Daniluk jest psychologiem, mentorem, doradcą. Studiowała Psychologię w Warszawie. Od paru lat jest związana z organizacją Mind. Obecnie pracuje jako niezależny doradca, psycholog. Doświadczenie: Elżbieta w Wielkiej Brytanii zaczynała swoją karierę psychologiczną od pracy w organizacji Mind in Mid Herts w charakterze Mentora w projekcie Way 2 Work. Prowadziła tam indywidualne spotkania, mające na celu pomoc i wsparcie osób dotkniętych chorobą psychiczną lub inna forma niepełnosprawności w powrocie do aktywności zawodowej. Brała też czynny udział w kursie Budowania Poczucia Własnej Wartości organizowanej przez Mind. Od 4 lat jest członkiem w Polish Psychologists’ Association, gdzie włączyła się do pomocy polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii. Bierze udział w programie Biura Karier PPA, gdzie oferuje pomoc i konsultacje telefoniczne na drodze zawodowej. Szkolenia i Kwalifikacje: Magister Psychologii (Uniwersytet im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie) Treningi: Mentor programme from Mind, Connexion Mentor Programme, Emotional Wellbeing, Issues of Self Esteem, Anger Management, Decision Making. Członkostwo w organizacjach: British Psychological Society Member, Partner Member Polish Psychologists’ Association Oferta doradztwa obejmuje: -Stres, Depresja -Niska samoocena-wzmacnianie poczucia własnej wartości -Motywacja i wyznaczaniu celów życiowych/zawodowych -Efektywne komunikowanie się i asertywność -Poradnictwo w relacjach osobistych -Zaburzenia odżywiania. Bulimia/Anoreksja -Obsesyjne zachowania -Testy Psychologiczne dzieci i dorosłych -Opinie psychologiczne do Urzędów sadowych i innych instytucji Spotkania indywidualne odbywają się w Centrum Londynu, a takze w St. Albans/okolice Londynu. Możliwość konsultacji poprzez Kontakt:

edaniluk@o2.pl 07776030768

www.emotional-wellbeing.com 20

www.ThePolishBritain.co.uk

tosowywania się do potrzeb nowych mieszkańców konkretnej dzielnicy czy miasta.”- mówi Wiktor Moszczyński, były rzecznik prasowy Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii i członek rady szkolnej w jednej ze szkół podstawowych północnego Ealingu. Pomoc odbywa się za pomocą zatrudniania polskich pracowników w placówkach, do których docierają Polacy, na przykład polski członek w radzie rodziców, do którego rodzice mogą zwracać się z każdą prośbą i zapytaniem. Badania wskazują, iż Polacy wciąż bardziej ufają rodakom na stanowisku niż miejscowym, głównie ze względów językowych. W wielu szkołach powstają także programy edukacyjne, na przykład pogadanki o tolerancji lub innych kulturach mające na celu ułatwienie dzieciom zro-

Temu problemowi winni są często przede wszystkim rodzice, którzy uważają, że dziecko samo nauczy się języka. Tymczasem nie każdy kilkulatek rozumie zależności językowe i nie potrafi przyswoić tej wiedzy sam. Rodzice ignorują ten problem, a to z kolei może doprowadzić dziecko nawet do depresji i problemów psychicznych, bo nie będzie potrafiło porozumiewać się z innymi. Poczucie samotności, wyalienowania i odrzucenia, które w końcu nastąpi mogą negatywnie wpłynąć na przyszłość dziecka. Szczególnie ten problem może nasilić się u starszych dzieci. Wiadomo, im człowiek młodszy, tym szybciej się uczy, co sprawdza się podobno najlepiej w nauce języka. O wiele trudniej przystosować się nieznającym języka nastolatkom. Jak mówi porzekadło: małe dzieci – mały problem, duże dzieci - duży problem. Wiktor Moszczyński ze Zjednoczenia Polskiego radzi, aby przyjazdy do Anglii jednak lepiej zaplanować. Dzieci powyżej 10 roku życia powinny uczyć się angielskiego

Polskie dzieci w angielskiej szkole Czas do szkoły! Posłanie polskiego dziecka do angielskiej szkoły zawsze budzi ogromne emocje u rodziców, którzy obawiają się o swoją pociechę. Bariera językowa i kulturowa jest na tyle duża, że dziecko może mieć problemy z przystosowaniem się do nowej sytuacji.

zumienia problemu polskich dzieci w szkole brytyjskiej. Takie spotkania organizowane są także dla opiekunów i rodziców. Porusza się na nich tematy związane z psychologią, rasizmem i tolerancją, oraz wiele innych, mających pomóc rodzicom w wychowaniu dziecka w obcym kraju oraz ułatwić zrozumienie dzieci.

Zagubiony Polak mały

Wiele jest jednak problemów, o których szkoły nie mówią. Polskie dzieci mają kłopoty z posługiwaniem się w języku angielskim do tego stopnia, że nie rozumieją poleceń wydawanych przez nauczyciela, lub też nie potrafią powiedzieć, co chcą zjeść w szkolnej kantynie. Nieświadomi rodzice nie zdają sobie sprawy z problemów dziecka, póki nauczyciel nie wezwie ich na rozmowę. W niektórych szkołach zdarzają się dzieci, które są przepuszczane z klasy do klasy, a nie robią żadnych postępów w nauce języka. Co z takich dzieci wyrośnie? Nie dość, że brak możliwości komunikowania się w społeczeństwie utrudni im normalne funkcjonowanie to jeszcze brak fundamentalnej wiedzy szkolnej, bo przecież nie rozumiały ani słowa z lekcji.

wcześniej, bo będą miały kłopoty. Moszczyński radzi: jeśli języka nie znają – niech nie przyjeżdżają. Można było wybrać się tu do UK bez znajomości języka zaraz po wejściu do Unii. Teraz to już nie jest najlepszy pomysł. Problem rodzi problem. Dzieci, które nie znają języka, odrzucane przez grupy miejscowych dzieci mogą paść ofiarami rasizmu. Nawet ze strony nauczycieli. W przepełnionych klasach, liczących nawet do 40 uczniów nauczyciel nie ma czasu dotrzeć do wszystkich, a szczególnie do tych bardziej potrzebujących, takich jak polskie dzieci. To oczywiście skrajny przykład, jednak rodzice powinni bacznie obserwować swoje pociechy pod tym kątem, aby nie zorientować się zbyt późno.

Dyskryminacja!

Wiele jest jeszcze innych kłopotów, które może rodzić chodzenie do szkoły. Dziecko, które chodziło do szkoły w Polsce nie jest przyzwyczajone do mundurka, który w Anglii jest obowiązkowy. Dzieci mogą mieć także problemy z odnalezieniem się w nowym systemie nauczania, choć wielu nauczycieli chwali dużą wiedzę polskich uczniów, nawet przy braku znajomości języka angielskiego. Barierę


tworzy także kultura i religia rówieśników. Przez przypadek dziecko może być szykanowane przez kolegów ze względu na swoje poglądy wyniesione z domu czy kraju. Posłanie dziecka do miejscowej szkoły jest bardzo stresujące zarówno dla samego ucznia, jak i dla jego rodziców. Często matka czy ojciec nie mają pojęcia o panujących zasadach. Należy, więc kontrolować swoje dziecko i jego postępy w szkole. Ważne jest też, aby rodzic był w stałym kontakcie z gronem pedagogicznym, aby być na bieżąco z problemami dziecka i uniknąć nawarstwienia się ich. Pilnujmy także języka naszych pociech, bo to braki w tej kwestii rodzą największe problemy.

Kilka porad na dobry początek: Jak aplikować?

Po przyjeździe do UK i znalezieniu mieszkania musisz wybrać się do najbliższego Councilu, zapytać o Education Service i poprosić o application form. Otrzymasz broszurę z adresami szkół w twojej dzielnicy oraz aplikację do wypełnienia. Czego będziesz potrzebować?: - dokument potwierdzający datę urodzenia dziecka (certyfikat urodzenia albo paszport) - potwierdzenie adresu (rachunek np. za gaz, prąd albo podatek lokalny; jeśli go nie masz, a mieszkasz u znajomych, może być rachunek na nazwisko osoby, u której się zatrzymałeś) - dokument potwierdzający twoje prawa do opieki nad dzieckiem. Z listy szkół wybierasz trzy, które są najbliższe twojemu miejscu zamieszkania. Zanim zdecydujesz się na którąś placówkę, możesz zadzwonić do niej, umówić się na spotkanie i osobiście zobaczyć jak ona wygląda i co oferuje. Zrób to koniecznie! Jeżeli twoje dziecko nie zna angielskiego, trzeba zaznaczyć, że ma special educational needs - czyli

specjalne potrzeby, będzie miało dodatkowe lekcje z tego języka. Oprócz szkół państwowych w Wielkiej Brytanii istnieją m.in. szkoły wyznaniowe - anglikańskie i rzymskokatolickie. Cieszą się one zwykle dobrą opinią i mają wysoki poziom nauczania, a także mniej miejsc niż chętnych, więc pierwszeństwo przyjęcia mają dzieci tej samej wiary. W szkołach katolickich trzeba będzie przedstawić świadectwo chrztu. Wypełnioną aplikację należy złożyć w Educational Service swojego Councilu i to oni przydzielają dziecko do jednej z wybranych przez ciebie szkół. Jeżeli w żadnej z podstawówek, które wpisałeś na listę, nie ma akurat wolnych miejsc, Council zaproponuje ci inną, takimi miejscami dysponującą. Do Educational Service możesz się też zwrócić ze wszystkimi pytaniami i wątpliwościami, jeśli nie znasz angielskiego - po prostu poproś o tłumacza.

Zasady w szkole:

W niemal wszystkich angielskich szkołach obowiązują mundurki. Rodzice dostają listę “umundurowania” na początku roku szkolnego. Większość ciuszków można dostać w zwykłych sklepach, np., ASDA czy Marks & Spencer. Natomiast bluzę, blezer, krawat trzeba zakupić w szkole. Kompletny mundurek, łącznie ze strojem gimnastycznym, to wydatek ok. 50 funtów. Podręczniki, zeszyty i wszystkie przybory dla mniejszych dzieci zwykle zapewnia szkoła. Większe dzieci (od 10 lat) często przynoszą własne piórniki, długopisy, flamastry i drobne przybory. Lekcje zaczynają się o 9.00 i kończą o 15.00, z godzinną przerwą na lunch. W podstawówkach nie stawia się stopni. Na koniec semestru dzieci dostają zwykle podsumowanie wyników w formie opisowej (school re-

port). Na koniec roku szkolnego rodzice otrzymują obszerniejszy, bardziej szczegółowy raport. Poziom nauczania początkowo jest wyższy niż w Polsce. Już czteroletnie maluchy uczą się czytania i pisania. 9-10 - latki poznają ułamki, podstawy geometrii i fizyki. Później jednak to się wyrównuje w porównaniu z polskimi dziećmi i u nastolatków nie widać już tak dużej różnicy. Tym, co rzuca się w oczy w angielskich szkołach jest dużo większy luz niż w szkołach polskich. W młodszych klasach dzieci są miłe, otwarte i ciekawe nowych osób, szybko nawiązują znajomości, więc nie ma tu wielu kłopotów. W starszych klasach, niestety, popularne jest coś, co tu zwie się bullying - napastowanie, znęcanie się nad daną osobą. Niekoniecznie może się to przytrafić nowemu przybyszowi, ale podobno zjawisko to jest tu znacznie bardziej rozpowszechnione niż w Polsce. Dlatego należy uczyć dzieci, żeby ze wszystkimi problemami natychmiast zgłaszały się do rodziców albo nauczycieli i w żadnym wypadku nie traktować tego jako donosicielstwa. Jeśli więc obawiasz się jak to będzie, kiedy przeniesiesz się do Anglii z całą rodziną - nie martw się. W końcu wszyscy te kilkanaście lat w różnych szkołach spędziliśmy i ciągle żyjemy. A twoje dzieci, ze świetnym angielskim i brytyjskimi dyplomami, na pewno łatwiej znajdą później swoje miejsce i pracę w Zjednoczonej Europie. Czego każdemu z was życzę.

Elżbieta Daniluk Psycholog

www.ThePolishBritain.co.uk

21


INTYMNIE Kalejdoskop opętanych, cz. 2

Kalejdoskop opętanych, cz. 2 Sadomasochizm, sadyzm, masochizm. Często używamy tych zwrotów bez większej wiedzy na ich temat. Wszystko, co związane z seksem i bólem wrzucamy do jednego worka i operujemy tym naprzemiennie. Najogólniejszym z tych terminów jest oczywiście sadomasochizm, czyli połączenie sadyzmu i masochizmu. Czym są dokładnie dwie części składowe? Zacznijmy od masochizmu, czyli od tyłu. Niektórzy lubią tylko tak.

Masochizm

Masochistyczne zaburzenie osobowości, zwane powszechnie masochizmem, jest jednym z najbardziej znanych i powszechnych zaburzeń preferencji seksualnych. Słowa „masochizm” w przypadkach od mianownika do wołacza używamy w najróżniejszych okolicznościach, często w żartach, a czasem całkowicie bez uzasadnienia. Masochizmu nie wpisano do DSM-IV (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders), czyli aktualnego wykazu zaburzeń psychicznych APA. Głęboko debatowano nad tym w czasie rewizji trzeciej wersji dokumentu, jednak ostatecznie nie zdecydowano się na skodyfikowanie tak rozległego zaburzenia. Uznano „pod stołem”, że masochistów można traktować jak osoby z szeroko rozumianym zaburzeniem świadomości. Mimo braku oficjalnego skodyfikowania masochizmu, upubliczniono projekt definicji.

Uciec przed samym sobą nie jest łatwo...

Masochizmem jest: A) Rozszerzający się model zachowań antyosobistych rozpoczynający się najczęściej w okresie późnego dorastania lub wczesnej dojrzałości i obecny w życiu dorosłego człowieka w szerokim spektrum kontekstów. Jego cechą jest unikanie przyjemności oraz odrzucanie pozytywnych doświadczeń, częste popadanie w sytuacje oraz związki, w których się cierpi, powstrzymywanie innych przed pomaganiem. W praktyce masochista: -wybiera osoby i sytuacje prowadzące do zawodu, niepowodzenia czy złego traktowania nawet, gdy łatwo dostępne są lepsze rozwiązania, -odrzuca i podminowuje próby otoczenia nakierowane na pomoc, -w odpowiedzi na sukcesy osobiste popada w

rozbicie psychiczne (stany depresyjne, poczucie winy) lub prowokuje zdarzenia prowadzące do bólu i dyskomfortu (np. wypadki), -prowokuje złość i wrogość u innych osób, po czym czuje się zraniony, pokonany i poniżony, -odrzuca wszelkie okazje do czerpania przyjemności oraz niechętnie odnosi się do pozytywnych sytuacji sprawiających przyjemność oraz odnoszących się do sukcesu osobistego nawet w sytuacji, gdy posiada wszelkie atuty do osiągnięcia ich, -ponosi zamierzone porażki na polu osobistym i zawodowym, -jest niezainteresowany i odrzuca osoby dobrze go traktujące, -robi z siebie ofiarę, B) Zachowania opisane w A) nie zachodzą wyłącznie w odpowiedzi lub w oczekiwaniu na bycie wykorzystanym fizycznie, seksualnie lub psychicznie. C) Zachowania A) nie zachodzą tylko wtedy, gdy osoba jest w depresji. Jak doskonale widzimy masochizm nie odnosi się jedynie do sfery seksualnej, ale również do społecznej i moralnej. Masochizm psychologiczny jest o wiele rzadziej rozpoznawany przez społeczeństwo. Zazwyczaj nie jest zaliczany do masochizmu potocznie rozumianego jedynie przez pryzmat seksualności i cielesności. Błędnie.

Para dżentelmenów spłodziła masochizm

Termin „masochizm” wszedł na stałe do obiegu głównie za sprawą niemieckiego psychiatry Rich-

12

www.ThePolishBritain.co.uk


arda von Krafft-Ebinga, który użył go na szeroką skalę w trakcie swojej naukowej kariery. Twórca i ojciec, a właściwie już dziadek współczesnej patologii seksualnej, zainspirowany poezją Leopolda von Sacher-Masocha, zbiór konkretnych zaburzeń związanych z afirmacją bólu nazwał od jego nazwiska. Tym samym pisarz, którego twórczość w bibliotekach akademickich poznawaliby zapewne nieliczni, cyklicznie powraca do łask. Masoch nigdy nie spotkał Ebinga, ale dziś byłby mu z pewnością bardzo wdzięczny za promocję. Wróćmy do Ebinga. Pół-Austriak, pól-Niemiec urodził się w 1840 roku w malowniczym Mannheim na południowym zachodzie Niemiec. Szlifowany od małego na ważną osobę, młody Richard studiował medycynę na prestiżowym Uniwersytecie w Heidelbergu, gdzie po wzorowej nauce odebrał dyplom psychiatry. Powołanie kazało mu zająć się pracą z chorymi, jednak w kolejnych szpitalach doznawał zawodu poznając niemoralne praktyki stosowane przez kadrę doktorską. Postanowił, że zrobi wszystko, by zmienić oblicze psychiatrii i pełnić misję społeczną. Został wykładowcą akademickim w katedrach psychiatrii na uczelniach w niemieckim wtedy Starasburgu oraz w Wiedniu i Grazu. Dodatkowo zajął się współpracą z policją zyskując sławę doskonałego kryminologa-specjalisty. Interesował się również hipnozą.

Kaganiec dla wszystkich

Prawdziwą sławę przyniosła mu jednak rola seksuologa. Zaburzenia związane z ludzką seksualnością i przestępstwa oraz wykroczenia popełniane w trakcie realizacji swoich pragnień zafascynowały dojrzałego uczonego, jakim był Ebing. Jego badania i tezy były po części uzupełnieniem ówczesnych nauk Zygmunta Freuda. Równolegle, choć osobno obydwaj ...

Leopold von SacherMasoch urodził się w 1836 roku we Lwowie. Wywodził się z rodziny szlacheckiej – ojciec był dyrektorem policji we Lwowie, a następnie prezydentem miasta Pragi; matka natomiast była córką profesora medycyny, von Masocha. Leopold nosił podwójne nazwisko dzięki zezwoleniu cesarza austriackiego w podzięce za zasługi profesora von Masocha. Dziadek Leopolda nie miał synów, a przez ten zbieg okoliczności stał się on nieświadomie osobą kojarzoną z jedną z dewiacji – masochizmem. W bardzo młodym wieku, w ramach kary za niegrzeczne zachowanie piękna krewna Leopolda wymierzyła chłopcu karę chłosty, po czym kazała się pocałować w rękę. Wielu badaczy podkreśla, że to doświadczenie mogło znacząco wpłynąć na upodobania pisarza. Wyraźnie skłonności masochistyczne pojawiają się w twórczości Masocha dopiero około 30 roku życia – zaczął lubować się w towarzystwie kobiet, które go upokarzały i poniżały. Wcześniej jego życie mijało na zabawach i romansach z licznymi paniami. Pisarz zmarł w roku 1895 w Hesji. Dziś często mówi się o tym, że opisywane przez von Masocha praktyki erotyczne są oparte na jego osobistych doświadczeniach. Źródłem tej tezy są publikacje i dokumenty ogłoszone przez jego pierwszą żonę. Twórczość Leopolda von Sacher-Masocha przepojona jest elementami masochizmu. Świadczą o tym już same tytuły jego opowiadań, np. „Pod pejczem”. Najsławniejszym dziełem tego autora jest z pewnością „Wenus w futrze”, w której to powieści Masoch wyznał, że szczególnie podnieca go cierpienie oraz że okrucieństwo, a nawet tyrania pięknych kobiet wzmaga w nim silną namiętność. Warto jednak zaznaczyć, że twórczość Masocha nie odbiegała znacznie od trendów epoki romantyzmu. Tworzyli wówczas bowiem ludzie o skłonnościach sadystycznych (Ch. Baudelaire), roszujący się cierpieniem (A. de Musset) czy inni przejawiający masochizm (np. L. Tołstoj).

dalszy ciąg na str. 17 www.ThePolishBritain.co.uk

13


RAPORT THE POLISH BRITAIN Kobiety vs mężczyźni, kobiety czy mężczyźni?

14

www.MegaMediaLtd.com


TEMAT MIESIĄCA Ostatni rumuńscy trędowaci

Lepra nie ominęła również średniowiecznych ziem polskich. Po dotarciu nad Wisłę i Wartę w XIII wieku, choroba swoje apogeum osiągnęła dwa wieki później. Podobnie jak w reszcie Europy, zaraza zaczęła następnie stopniowo zanikać.

okazało się dopiero niedawne odkrycie trądu u pancerników dłogoogonowych, co dało naukowcom nowe możliwości. Szczególnymi osiągnięciami może poszczycić się Francuz Marc Monot, którego zespół odtworzył wszystkie możliwe szczepy bakterii wywołującej trąd. Na podstawie dogłębnej analizy postanowił podważyć indyjskie pochodzenie choroby. W jego oczach lepra miałaby pochodzić ze wschodniej Afryki, kolebki homo sapiens i razem z nim powędrować we wszystkie dostępne kierunki.

Mało wartościowa i wręcz niepotrzebna, odrzucona oraz szykanowana – taka była Stefania Rudecka, tytułowa bohaterka melodramatu „Trędowata” Heleny Mniszkówny. Choć główna bohaterka była szlachetną i piękną osobą, jedna cecha wystarczyła, aby odrzuciła ją konkretna grupa. Wyszydzana i odsunięta nie mogła dalej żyć swoim życiem. I tak jak trędowaci zamknięci w leprozorium, skonała pytając „dlaczego?”…

Walka chorób

Pierwsze dobrze udokumentowane apogeum zachorowań przypadło na zmierzch epoki starożytnej, kiedy to na wybrzeżach Morza Śródziemnego zaczęło pojawiać się coraz więcej trędowatych. Wtedy to zaczęło dochodzić do trwającej wieki wzmożonej stygmatyzacji coraz liczniejszej grupy społecznej, co skutkowało w powstaniu specjalnych miejsc zsyłki, tzw. leprozoriów. Kolonie dla tragicznie zarażonych, za których zaczęto odprawiać msze jak za zmarłych, powstawały w miejscach odizolowanych i trudno dostępnych. Budowle przypominające więzienia, klasztory a nawet zamki zaczęły wypełniać pejzaż średniowiecznej Europy. Specjalne komisje lekarskie orzekały diagnozę i wystawiały przymusowe decyzje o Pierwsze wzmianki na odosobnieniu, przed którym nie było temat tej choroby sięgają Przez wieki życie wyklętych ucieczki. Zarażony tracił wszystko przełomu V i VI wieku, jed- trędowatych to niekończące się co miał i jego kontakt ze światem nak ludzie cierpieli na nią poniewierania i zrzucenie do zewnętrznym zostawał ograniczony. jeszcze zanim zaczęto o poziomu rynsztoka, z którego W leprozorium dostawał specjalne niej pisać, co potwierdzają żebrali o jedzenie i pieniądze. ubranie (rodzaj worka) i przybory odkrycia archeologów. Napierwszej potrzeb, takie jak sztućce jstarsze znalezione ludzkie czy dzwoneczek lub kołatkę do informowania ludzi szczątki pochodzące z przełomu II i III tysiąclecia o swojej obecności w czasie nielicznych wyjść za p.n.e. odkryto w indyjskim Radżastanie. Długo wiemury. O tym, że pobyt w leprozorium był karą i rzono, że to właśnie znad Indusu trąd przedostał zniewoleniem przypominała szubienica umieszczsię na zachód w kierunku Europy. Nad brzegi ana na przestrogę w widocznym miejscu. Niektóre Morza Śródziemnego przyciągnąć go mieli wojoz nich nie stały nieużywane. wnicy Aleksandra Wielkiego, a zaraza miała już Trąd był powodem największego w historii dalej samoczynnie rozprzestrzeniać się po całym procesu wykluczenia społecznego. Strach przed Bliskim Wschodzie, Afryce i Starym Kontynencie. zakażeniem kazał stygmatyzować chorych i Trąd wędrował również w przeciwnym kierunku i traktować ich jak wyklętych. W szczytowym okreatakował w Chinach i w Japonii. sie występowania trądu w Europie w XIII wieku, w Natura choroby była długo niezbadana z racji samej tylko Francji było około dwóch tysięcy kolotego, że nie dało się nad nią pracować w sztunii. Populacja trędowatych zaczęła się zmniejszać cznych warunkach laboratoryjnych. Przełomem po epidemii dżumy trawiącej przez lata Europę. Najsłabsi i najbardziej podatni na zarażenie chorzy zginęli. Paradoksalnie jedna zaraza pokonała drugą. Upiorne leprozoria zaczęły zamieniać się w szpitale i przytułki dla potrzebujących. Kościół Katolicki przez stulecia podkreślał, iż trąd Z trudnych do wytłumaczenia powodów do jest boską karą za grzechy. Pierwszym faktem, który

Ostatni rumuńscy trędowaci Afryka dzika przez trąd odkryta

Okropne zmiany skórne doprowadzające nawet najpiękniejsze ciało do katastrofalnego stanu – to w wielkim skrócie wizytówka trądu. Otwarte rany, opuchlizna, stopniowo gnijące i odpadające członki – to bardziej rozbudowana ulotka. Oznaczające chorobę łacińskie słowo „lepra” przez długie wieki prowokowało strach i ucieczkę. Wierzono, że dotknięcie, a nawet zbliżenie się na bliską odległość do trędowatego sprawi, że tragiczna dolegliwość pozbawi nas wszystkiego, co mamy i zrzuci nas na samo dno. Oprócz straszliwych objawów, strach przed trądem potęgowała trwająca wieki, a nawet tysiąclecia całkowita niemożność wyleczenia go.

Do leprozoriów nie mogli trafić zwykli żebracy i włóczędzy. Bramy kolonii można było przekroczyć tylko ze specjalnym pismem wydanym przez władze miejskie.

podkopywał tą tezę było zachorowanie na trąd w wieku 9 lat księcia Baldwina, który następnie po kilku latach w roku 1174 został królem Państwa Jerozolimskiego. Jako Baldwin IV Trędowaty zasłynął zwycięstwem nad armią Saladyna w bitwie pod Montgisard. Schorowany i cierpiący katorżnicze bóle 16-letni monarcha niesiony na lektyce nie opuszczał swoich wojsk, czym podbudował morale swojej armii w obliczu kilkukrotnie liczniejszych oddziałów wroga. Zmarł młodo w wieku 24 lat.

W starożytności i w średniowieczu za trąd bardzo często uważano inne choroby skóry. W okresie największej paniki i wykluczenia społecznego wszelkiego rodzaju infekcje wrzucano do jednego koszyka. Niewiedza na poziomie medycznym zarówno u ówczesnych „specjalistów”, jak i u zwykłych ludzi była niestety powszechna. www.ThePolishBritain.co.uk

15


TEMAT MIESIĄCA Ostatni rumuńscy trędowaci

Wśród państw wysoko rozwiniętych do najczęstszych zachorowań i izolacji na największą skalę dochodzi w Japonii. W Kraju Kwitnącej Wiśni znajduje się obecnie 13 leprozoriów zwanych sanatoriami oraz dwa prywatne szpitale. Znajduje się w nich prawie 3 tysiące byłych chorych. Leprę wyleczono u nich wszystkich. Niestety z racji schorzeń, których nie da się już cofnąć oraz zaawansowanego wieku, japońskie leprozoria są dla nich domami spokojnej starości. Ich aktywność w obrębie społeczeństwa japońskiego jest znikoma. Od początku XX wieku, aby nie dopuścić do rozprzestrzeniania się choroby, w ośrodkach dokonuje się aborcji i sterylizacji.

ponownego wzrostu liczby chorych na leprę już nigdy nie doszło. W czasach nowożytnych trędowaci byli w Europie rzadkością. Większa ich liczba utrzymywała się natomiast w Afryce i Azji. Na szczęście nawet kolonializm i wzmożony ruch pomiędzy kontynentami oraz handel niewolnikami nie doprowadziły do odrodzenia się trądu z dawną siłą. Nie oznacza to jednak, że przez ostatnie 500 lat problemu trądu nie było i nie ma. Utrzymuje się on głównie w biednych krajach strefy tropikalnej Azji oraz Afryki. W Indiach, gdzie system segregacji społecznej i wykluczeń jest bardzo silny, jest obecnie około tysiąca leprozoriów. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza, odkąd udało się wreszcie znaleźć skuteczną kurację na trąd, wyleczono kilkanaście milionów osób.

Fale Dunaju

W Europie istnieje jedna kolonia dla trędowatych. Leprozorium położone w Rumunii w delcie Dunaju zarówno geograficznie, jak społecznie i cywilizacyjnie znajduje się na samym końcu Unii Europejskiej. Miejsce odosobnienia założone w drugiej połowie XIX wieku owiane jest tajemnicą. Nie ma zgodności na temat jego powstania. Początkowo zabudowania w malowniczej, zielonej okolicy powstały jako klasztor założony bądź przez baptystów, bądź jednego z przedstawicieli możnego rumuńskiego rodu Cantacuzino zarażonego trądem, bądź też grupę Lipowian (rosyjskich wyznawców starowierstwa zbiegłych z Imperium). Przekształcenie Tichileşti w kolonię dla trędowatych doprowadziło do odizolowania tego miejsca. Chorzy byli umieszczani w jamach wykopanych w ziemi w nieludzkich warunkach. Ich los był tragiczny. W czasie I wojny światowej wszyscy zostali rozstrzelani, a zabudowania częściowo spalone. Po wojnie chorzy wrócili do Tichileşti, kolonię rozbudowano, jednak warunki życia się nie poprawiły. W wyniku głodu w czerwcu 1932 roku doszło do incydentu, gdy grupa kilkudziesięciu głodujących trędowatych opuściła Tichileşti i udała się do miasta Isaccea domagając się jedzenia. Musiało interweniować wojsko i odprowadzić zbiegów z powrotem do kolonii. Kolejne dziesięciolecia trwania kolonii to brak większej zmiany warunków życia i pogłębiająca się przepaść pomiędzy kolonistami a i tak biednymi Rumunami.

16

www.ThePolishBritain.co.uk

Życie w Somali nie należy do najłatwiejszych. Państwo nękane suszami oraz zbrojnymi konfliktami politycznymi i religijnymi jest miejscem trudnym do przeżycia nawet dla młodych i zdrowych. Los tamtejszych trędowatych jest okrutny. Porzuceni i zgrupowani w specjalnych osadach cierpią z powodu braku pomocy medycznej i jedzenia. W państwie opanowanym przez muzułmańskich fundamentalistów niestety nie pamięta się o jałmużnie, jednym z filarów prawdziwego islamu. Jedną z największych somalijskich kolonii trędowatych to Faragurow. Osada została założona w 1925 roku przez włoskie władze kolonialne. Miejsce, które miało być bezpiecznym schronieniem dla chorych zamieniło się w makabryczną wioskę życia i śmierci. Obecnie mieszka tam ponad tysiąc osób, z czego ponad połowa to trędowaci. Resztę stanowią niewidomi oraz niepełnosprawni zesłańcy. Oprócz nowych przybyszów w wiosce mieszkają także urodzone na miejscu dzieci, które prawdopodobnie nigdy nie poznają innego miejsca. Niezarażone leprą mogą cieszyć się względnym zdrowiem zanim z powodu braku higieny i otaczających ich bakterii chorobotwórczych nie zaatakuje ich trąd. Dla nich widok niedołężnych starców, odpadające kończyny, ból i codzienna głodówka to normalny widok, gdy budzą się rano. Stygmatyzowani mieszkańcy wioski nawet nie myślą zbyt często o jej opuszczeniu ze strachu przed obelgami i kamieniami rzucanymi przez okolicznych wieśniaków. Tylko w Faragurow czują się równi.

Reżim Nicolae Ceausescu ukrywał przed społeczeństwem i światem fakt istnienia zaniedbanego leprozorium. Niewiele w standardzie życia chorych zmieniło się także po upadku komunizmu. Na znak zerwania za starym ustrojem do kolonistów miały trafić ubrania byłego dyktatora. Wokół Tichileşti zrobiło się głośno, ale futra z norek, drogie garnitury ani szlafroki z dyktatorskiej garderoby nigdy nie trafiły do kolonii. Przyszły używane, poniszczone łachmany. Większej poprawy warunków w umierającym leprozorium nie przyniosło również zbliżenie z Unią Europejską. Środki przekazywane w ramach funduszy przedakcesyjnych rozpłynęły się w czasie podróży z Bukaresztu w głąb kraju. W Tichileşti dokonano drobnych prowizorycznych prac remontowych i kupiono najtańsze sprzęty. Bilans 500 tysięcy euro zgadzał się w rozliczeniu z Brukselą mimo tego, iż w samej kolonii wydano niewiele. Dlaczego kolonia jest umierająca? Nie ma już w niej żadnych dzieci, a w Rumunii od lat nie

Pocztówka z Tichileşti

było nowych zachorowań i nic nie zapowiada ich w przyszłości. Pomimo braku oficjalnego nakazu izolacji chorych, w murach Tichileşti dogorywają skazani na wykluczenie, ledwo poruszający się staruszkowie. Jedyną radością ich życia jest świecące słońce, wzrastające warzywa oraz drobne stadko kur. Po podwórzu przechadzają się również koty polujące na myszy. Szczurów nie ma. Omijają pustkowie szerokim łukiem.

Jakub Morawski


dokończenie ze str. 9

Covent Garden – raj nie tylko dla turystów

Jamie Oliver także planuje tu swoje wielkie otwarcie. Na placu pod gołym niebem nigdy nie brakuje wystawców międzynarodowych kuchni. Możemy odbyć tu prawdziwą podróż kulinarną i przenieść się do wielu krain smakowych rozkoszy. Gama wyborów jest wielka. Zaczynając od standardowych niemieckich kiełbasek serwowanych na gorąco z musztardą, idąc poprzez kuchnię śródziemnomorską, grecką a kończąc na azjatyckich ryżowych daniach można z pewnością odnaleźć tu ulubione potrawy trafiając w końcu jak pod domową strzechę na wielkie polskie pierogi po 2 funty za każdy. Od ciepłych przysmaków para unosi się w powietrzu. Ponadto smakosze międzynarodowych kuchni mogą odnaleźć tu brytyjski przysmak narodowy - proste, ale smakowite i cieszące się popularnością - ziemniaki w mundurkach, czyli tzw. “jacket potatoes”. W targowych alejkach zapachy konkurują ze sobą. Każdy z nich zwraca na siebie uwagę i na swój sposób do siebie przyciąga. Jako deser wystawcy mają tu do zaoferowania szczególne słodkości na wagę, począwszy od masy krówkowej, anyżowej, toffi przez kremowe babeczki, ciasta domowego wypieku, cukierki, czekolady, a kończąc na prostych lizakach. Poza tym na desery zapraszają jeszcze kafejki oraz lodziarnie, wśród których wyróżnia się “The Icecreamists”, gdzie zawsze panuje niezwykle miła atmosfera, a pracownicy mają duże poczucie humoru. Na wejście wita wszystkich zabawnie brzmiący świetlny napis, umieszczony tu na jednej ze ścian: “God save the cream“. Co tylko jest jednym z licznych

wyrazów tego, że w ostatnim czasie wszystko kręciło się i żyło wokół jubileuszu królowej. Duże poczucie radosnej atmosfery i świętującego uczestnictwa w jubileuszowych obchodach Covent Garden wyraził w swej bogatej i pełnej patriotyzmu dekoracji głównego hallu i bocznych alejek. Liczne brytyjskie flagi dumnie powiewające ponad głowami przechodniów wspaniale prezentowały się tu w całej swej okazałości. I w powtarzającej się mnogości bardzo brytyjski narodowy motyw “Union Jack” mocno podkreślał się tu jako jeden z najlepszych światowych flagowych wzorów. Prawa do targowiska uregulowane zostały aktem parlamentu już w 1813 roku, ale nowe otwarcie placu spowodowane bezprecedensowym wykupieniem budynku przez samych handlarzy było powodem do przybycia tu samej królowej Elżbiety II dnia 5 sierpnia 1987 roku. Od tego czasu Covent Garden żyje swoim własnym rytmem, ale tylko ten się o tym przekona, kto osobiście tu przybędzie i włączy się do ulicznego gwaru i zabawy, które ujmują za serce…

Beata Truszkowska www.ThePolishBritain.co.uk

17


18

www.ThePolishBritain.co.uk


RAPORT THE POLISH BRITAIN Eschede 1998

Katastrofy kolejowe cz. 3 – Eschede 1998

Śmierć pod wiaduktem

Samochodem lub samolotem, to najczęstszy sposób podróżowania Polaków z Wielkiej Brytanii do Polski. Zapewne tylko bardzo mały ułamek z nas myślał kiedykolwiek o podróży pociągiem, a jeszcze mniej ostatecznie zdecydowało się na taką ekstrawagancję. Brak bezpośredniego połączenia i potrzebne przesiadki odstraszają, ale dla nielicznych taka niecodzienna podróż z zachodu na wschód Europy może być doskonałym wabikiem na zabicie nudy. Oczywiście nie da się uniknąć przejazdu przez Niemcy.

Tramwaj na torowisku

Niemcy, lata 90. Nic nie mogło tak popsuć podróży supernowoczesną niemiecką koleją, jak drgania przy wyższych prędkościach. Trzęsące się szklanki i kieliszki w wagonie restauracyjnym nie podobały się zarówno pasażerom, jak i zarządzającym liniami kolejowymi. Jako problem zidentyfikowano konstrukcję koła. Jednoblokowe, stalowe w czasie jazdy stawały się ogniskiem wibracji przenoszących się do wnętrza wagonu. Idąc nieco na skróty i kierując się zasadą, że trzeba bazować na znanych i sprawdzonych rozwiązaniach, przyjrzano się bliżej podwoziom niemieckich tramwajów. Zarówno zleceniodawcy, jak i inżynierowie uznali, że doskonałym pomysłem na zniwelowanie drgań będzie skonstruowanie multiblokowego koła. Pomiędzy główną, potężną, wewnętrzną a zewnętrzną, cienką częścią jezdną wstawiono gumowy okrąg o grubości 20 milimetrów. Miał on tak, jak w miejskich tramwajach niwelować drgania i doprowadzić do uzyskania zamierzonego efektu – 100-procentowej satysfa-

Trzęsące się szklanki i kieliszki w wagonie restauracyjnym nie podobały się zarówno pasażerom, jak i zarządzającym liniami kolejowymi.

kcji z podróży. Pomimo braku testów przy dużych prędkościach, w niemieckich pociągach klasy intercity zaczęto stopniowo montować innowacyjny zestaw jezdny. Było to sprzeczne z zaleceniami Międzynarodowego Związku Kolejowego, który już od roku 1965 odradzał multiblokowe koła dla pociągów podróżujących z prędkością powyżej 120 km/h. W Berlinie nie przejęto się jednak zaleceniami sprzed kilkudziesięciu lat. Pociągi wyruszyły w trasy, pasażerowie nie odczuwali drgań, szefowie dostali premie, a inżynierowie sowite wypłaty za zrealizowany projekt. Techniczny Instytut Fraunhofer komunikował przewoźnikowi swoje zastrzeżenia, jednak nie docierały one do władz Deutsche Bahn. W lipcu 1997 operator tramwajów w Hanowerze stwierdził drobne pęknięcia na wierzchniej obręczy koła wywołane zmęczeniem materiału. Dalekowzrocznie wymienili wszystkie koła w miejskich wagonikach i poinformowali o swoim niebezpiecznym odkryciu przewoźnika kolejowego. Traktując z góry list tramwajowych techników, centrala Deutsche Bahn zignorowała ostrzeżenia o uster-

kach niewykrytych do tej pory w jej taborze. Prawdą było jednak, że firma wtedy nie prowadziła już specjalnych testów na zmęczenie materiału z racji problemów ze zbyt czułą aparaturą dającą fałszywe dane. Uznano, że problemu nie ma. Na przełomie maja i czerwca 1998 roku technicy zaraportowali trzykrotnie o wykrytym defekcie na obręczy jednego z kół w pociągu klasy InterCityExpress o numerze 884, noszącym dumne imię Wilhelma Wolfganga Röntgena, znanego niemieckiego fizyka, którego odkrycia dały początek zdjęciom rentgenowskim, podstawie całej ortopedii. Personel już od kilku tygodni słyszał niecodzienne odgłosy i drgania dochodzące spod podłogi pociągu w rejonie feralnego koła. Nie doczekano się jednak wymiany. Rankiem 3 czerwca ICE 884 wyruszył z dworca kolejowego w Monachium w drogę do Hamburga na północy kraju. Podróż mijała spokojnie. Pasażerowie dosiadali się i wysiadali na zaplanowanych stacjach, a cały tabor rozpędzony mknął na północ z prędkością 200 km/h.

...kierując się zasadą, że trzeba bazować na znanych i sprawdzonych rozwiązaniach, przyjrzano się bliżej podwoziom niemieckich tramwajów.

W lipcu 1997 operator tramwajów w Hanowerze stwierdził drobne pęknięcia na wierzchniej obręczy koła wywołane zmęczeniem materiału.

www.ThePolishBritain.co.uk

19


RAPORT THE POLISH BRITAIN Eschede 1998

Samochód dwóch kolejowych techników zaparkowany na, lub pod wiaduktem, a znaleziony w zgliszczach był początkowo uważany za sprawcę całego zdarzenia. Pierwsza hipoteza głosiła, iż z niewyjaśnionych przyczyn auto spadło z wiaduktu na tory i było przyczyną wykolejenia pociągu. Dość szybko udało się jednak ustalić, że tak nie było. Dojście do całkowitej prawdy zajęło ekspertom długie miesiące.

Praca przy torach

Około godziny 11 pociąg znajdował się nieopodal miasta Eschede w dystrykcie Celle. Przytoczone wcześniej koło trzeciego wózka jezdnego pierwszego wagonu doznało poważnego uszkodzenia. Osłabiona zewnętrzna obręcz spełniająca rolę stalowej opony pękła, odłączyła się od reszty koła i z ogromną siłą wbiła w podwozie. Potężny kawał stali przebił podłogę i zatrzymał się pod podłokietnikiem oddzielającym siedzenia pasażerów. Przestraszony Jörg Dittman postanowił zabrać żonę i syna z rejonu uszkodzonego siedzenia i rozpoczął poszukiwania kogoś z personelu. Uszkodzenie układu jezdnego spowodowało odczuwalne wibracje, jednak nikt nie popadał w panikę. W wagonie numer 3 Dittman spotkał konduktora, którego zawiadomił o uszkodzeniu w podłodze i zasugerował alarm, najlepiej przez zaciągnięcie hamulców bezpieczeństwa. Ten zdecydowanie odmówił do czasu oględzin miejsca i bez pośpiechu udał się do wagonu numer 1. Pociąg zaczął powoli się kołysać, a gdy obydwoje dochodzili do siedzenia Dittmanów, wagonem wstrząsnęło. To wtedy rozpoczął się horror. Pociąg przejeżdżał właśnie w miejscu, w którym znajdowały się dwie zwrotnice. Miało to mieć kluczowe znaczenie dla tego, co wydarzyło się w następnych sekundach. Drugi koniec rozerwanej stalowej obręczy wbitej w podłogę zwisał bardzo nisko i zawadził o jedną z szyn zwrotnicy, wyrywając ją do góry. Pociągnięta za nią druga szyna wbiła się w podwozie i uniosła wagon do góry. Przejeżdżając obok drugiej zwrotnicy, uniesiony w górze trzeci wózek jezdny wagonu Dittmanów uderzył w nią i doprowadził do jej przestawienia. Iglice zostały wtedy przesunięte i miały skierować kolejne wagony na równoległy tor biegnący tuż obok. Wagon numer dwa przejechał jeszcze normalnie. Zmiana ustawienia sprawiła jednak, że

ostatnie koła trzeciego wagonu wjechały już na tor równoległy. Doprowadziło to do jego wykolejenia. Z każdym ułamkiem sekundy nieświadomi pasażerowie zbliżali się do najgorszego, do apogeum makabry. Pech chciał, że wszystko działo się pod wiaduktem drogowym i wagon numer 3 uderzył w jego filary znajdujące się pomiędzy dwoma torami. Zmiecenie filarów ogromną siłą składu (masą oraz szybkością) osłabiło całą konstrukcję wiaduktu. 300 ton żelbetonu i asfaltu zaczęło się walić na dziesiątki ton pędzące dołem. Wagon numer 4 rozpędzony do 200 km/h zdołał jeszcze przemknąć pod wiaduktem i przetoczyć się po ziemi zatrzymując na wale oraz drzewach za wiaduktem. Rozczłonkowanie całego składu doprowadziło do automatycznego zaciągnięcia hamulców awaryjnych w trzech pierwszych wagonach pasażerskich, które z całego zdarzenia wyszły bez większych strat technicznych ani ludzkich. Lokomotywa napędzająca cały tabor, jadąca na czele składu zatrzymała się dopiero po 3 kilometrach od miejsca zdarzenia. Widzący co dzieje się za nim maszynista mógł tylko obserwować oddalające się miejsce katastrofy. A tam doszło do gigantycznego ogromu zniszczeń, który ciężko byłoby wymyśleć najlepszym pisarzom i filmowym scenarzystom. Walący się wiadukt przygniótł tylną połowę wagonu numer pięć. Podobny los spotkał cały wagon restauracyjny oraz pasażerski numer 6. Tony stali sprasowane do kilkunastu centymetrów tonami żelbetonu nie dały szans nikomu. To niestety nie był koniec całego taboru i nie koniec ofiar. W rumowisko z ogromną siłą uderzyły kolejne wagony – 7, usługowy, trzy pierwszej klasy (numery 10-12) oraz druga lokomotywa znajdująca się na samym końcu. Całość wykoleiła się i złożyła w harmonijkę. Szczęk metalu, dopiero poprzedzony odgłosami walącego się wiaduktu zagłuszał krzyk kilkuset osób. Wiele z nich nie powiedziało już nigdy ani słowa. Wśród nich byli dwaj pracownicy niemieckich kolei pracujący pod wiaduktem.

31 drzew posadzonych ku pamięci

Mieszkańcy położonych obok domów usłyszeli przeraźliwy hałas niesłyszany nigdy wcześniej. Myśląc na początku o katastrofie lotniczej, Erika Karl wyskoczyła z domu z aparatem. Zamiast spodziewanego samolotu ujrzała gigantyczne gruzowisko i porozrzucane wagony kolejowe. Już wtedy wiedziała, że jest pierwszą osobą, która widzi najmakabryczniejszy wypadek w historii niemieckiej kolei. Kolejne minuty i godziny to walka z czasem by uratować ocalałych i jak najszybciej przetransportować ich do szpitali. Niestety w dużej

Trudno wyobrazić sobie jeszcze tragiczniejszy splot czynników doprowadzających do tak straszliwej katastrofy, jednak do gorszego nieszczęścia było bardzo blisko. Pechowy ICE 884 powinien mijać się w rejonie wiaduktu z jadącym z przeciwnego kierunku ICE 787. Tu los oszczędził kolejne, liczone być może w dziesiątkach ludzkie życia. ICE 884 był na tym odcinku o minutę spóźniony, a ICE 787 przejeżdżał w okolicach Eschede minutę wcześniej.

części przypadków nie było już kogo ratować. Ratownicy rozcinający wrak pociągu odkrywali pomiażdżone ciała i ludzi w stanie agonii, widok porównywalny do trzęsienia ziemi. Oczywiste było, że opinia publiczna domagała się szybkiego wyjaśnienia tragicznego zdarzenia. Gigantyczna katastrofa pochłonęła życie 101 osób, kilkuset rannych, w tym wielu poważnie, trafiło do szpitali; niektórzy z nich stali się inwalidami do końca życia. Deutsche Bahn zaczęło błyskawicznie wypłacać prowizoryczne odszkodowania rodzinom poszkodowanych, jednak nie mogło to zatrzymać dochodzenia, znalezienia winnych i postawienia im zarzutów. Długie miesiące analiz, badań i konsultacji z ekspertami z całego świata doprowadziły to finału głośnego procesu. W sierpniu 2002 roku dwóm wysokim pracownikom przewoźnika oraz jednemu inżynierowi postawiono zarzut niedopełnienia obowiązków skutkującego w ludzkiej śmierci. Spory ekspertów na temat tego, czy oskarżeni mieli świadomość bezprecedensowego zagrożenia doprowadziły do umorzenia sprawy i wymierzenia grzywny oskarżonym. Deutsche Bahn ze swojej strony wypłacił ofiarom i ich rodzinom ekwiwalent 30 milionów dolarów. W efekcie wszystkie koła o podobnej konstrukcji zostały zastąpione przez układ jednoblokowy, a do niwelacji drgań opracowano system poduszek umieszczanych pomiędzy wózkami jezdnymi, a częścią pasażerską wagonu. Poddano rewizji konstrukcję zwrotnic, by ograniczyć możliwość wyjątkowego przestawienia ich, tak jak feralnego 3 czerwca. Do dziś miejsce katastrofy w Eschede jest żywą mogiłą i monumentem ku czci zmarłych, miejscem zadumy, przestrogi.

Jakub Klatte

W rumowisko z ogromną siłą uderzyły kolejne wagony – 7, usługowy, trzy pierwszej klasy (numery 10-12) oraz druga lokomotywa znajdująca się na samym końcu. Całość wykoleiła się i złożyła w harmonijkę.

20

www.ThePolishBritain.co.uk



BEZPIECZEŃSTWO Pożar na stacji metra King’s Cross

Centralne ognisko komunikacyjne

Po pożarze na stacji metra Oxford Circus w październiku 1984 roku, od roku 1985 palenie papierosów było zabronione na podziemnych stacjach. Niestety, kierując się powszechnymi w społeczeństwie zasadami „zakazy są po to by je łamać” i „co mi zrobisz jak mnie złapiesz” duża część podróżnych ignorowała obostrzenia oddając się nikotynowemu nałogowi. Brak społecznego ostracyzmu w latach 80. również nie odstraszał palaczy. King’s Cross St. Pancras to jeden z największych, o ile nie największy węzeł komunikacji szynowej w Londynie skupiający linie kolei naziemnej dalekobieżnej, jak i podziemnej miejskiej. Mnogość poziomów stacji, kursujących linii oraz pasażerów stanowiły o zaawansowaniu brytyjskiej myśli komunikacyjnej oraz były jedną z wizytówek stolicy w godzinach szczytu. Podziemna część giganta King’s Cross to perony obsługujące sześć linii na trzech poziomach, najniższy z nich 25 metrów pod ziemią.

Droga płomieni

Wieczorem 17 listopada 1987 roku w środę, jak każdego innego dnia w tygodniu stacja tętniła życiem. Około godziny 19.30 w rejonie szybu ruchomych schodów linii Picadilly dostrzeżono dym – relatywnie czysty, palonego drewna. Zaczął rozchodzić się powoli po podziemnym labiryncie. Zajęły się drewniane elementy ruchomych schodów prowadzących do góry. Na początku nie było przerażenia. Zarówno personel stacji, wezwani strażacy i pasażerowie byli dalecy od paniki. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat w londyńskim metrze dochodziło do około 400 mniejszych pożarów i interwencji służb. Na King’s Cross szybko dotarły cztery grupy strażaków z Soho Fire Station, Clerkenwell, Manchester Square i Euston. Na miejscu nie bili na alarm uznając inicjalne ognisko za nie większe od tradycyjnego, rozpalanego do smażenia kiełbasek na kiju. Wszyscy wierzyli w szybkie pokonanie ognia, a akcja ewakuacji ludzi z tuneli poniżej schodów przebiegała sprawnie. Za drogę wyjścia służył im równoległy szyb awaryjny powyżej miejsca pożaru. Tu, na dole, odnośnie wszystkich znajdujących się na platformie Picadilly Line, czyli poniżej miejsca zaprószenia ognia, nie szacowano zagrożenia. Płomienie nie rozprzestrzeniały się na dół a paniki nie było. Zapomniano jednak o produktach ubocznych spalania, takich jak dwutlenek węgla, który w metrze, miejscu ze sztuczną wentylacją rozprzestrzeniał się zupełnie inaczej niż w budynkach na powierzchni. Jednak nie on miał okazać się najgroźniejszy. Większego niebezpieczeństwa spodziewano się ewentualnie w hallu biletowym, czyli poziom powyżej, do którego prowadziły zapalone schody. Niestety obawy się spełniły. To miejsce w ciągu kilku minut miało stać się krematorium dla kilkudziesięciu podróżnych. W pewnym momencie ogromna masa płomieni oraz gęsty, gryzący dym buchnęły w górę i zajęły poziom kas biletowych. 31 osób, które nie zdołały wydostać się poziom wyżej musiały uznać wyższość straszliwego dymu, płomieni i gorąca. Najczarniejszy z czarnych scenariuszy spełnił się niczym najmroczniejszy sen. Przybyli na miejsce strażacy nie byli w stanie uratować wszystkich uwięzionych. Zamknięci niczym w diabelskich pieczarach, osłabieni żarem i dymem kolejni padali. Wśród nich byli również członkowie grupy ratunkowej straży pożarnej, którzy pierwsi przybyli na miejsce. Colin Towns-

22

www.ThePolishBritain.co.uk

Metro – podziemna sieć tuneli i szybów tętniąca życiem. Cała próbka ludzkich zachowań, rekwizytów i zbiegów okoliczności uwięziona pod powierzchnią ziemi. Koszmarne ataki terrorystyczne z lipca 2005 roku jak żadne inne wcześniej zostały uwiecznione jeszcze prymitywnymi wtedy aparatami i kamerami telefonów komórkowych. Zauważyć na nich można strach i dezorganizację panującą w czasie nieoczekiwanego krytycznego zdarzenia w podziemiach wielkiego miasta. Kilkanaście lat wcześniej londyńskich podróżnych spotkała inna tragedia, gigantyczny pożar na stacji King’s Cross.

Pożar na stacji metra King’s Cross

Podróż do śmierci 19.24 – Podróżny Philip Squire zauważa dziwny blask dochodzący spod ruchomych schodów. Zawiadamia napotkanego pracownika stacji, który jednak patrząc ze szczytu schodów ignoruje jego ostrzeżenia twierdząc, że nic nie widzi. 19.30 – Płomienie i dym stają się widoczne. Jeden z podróżnych wciska hamulec alarmowy i zawiadamia obecnego na stacji policjanta z British Transport Police. Dostęp do schodów zostaje zablokowany. 19.39 – Zarządzona zostaje ewakuacja z hallu biletowego. 19.43 – Na King’s Cross przybywa pierwszy odział straży pożarnej. Ratownicy udają się na dół. 19.44 – Płomienie na schodach osiągają już wysokość do półtora metra. 19.45 – Dochodzi do „wybuchu”, agresywnego i nagłego wydostania się masy płomieni z szybu schodów do hallu biletowego.


14 ambulansów rozwoziło do okolicznych szpitali 60 najbardziej poszkodowanych poparzeniami i wdychaniem dymu. Nad resztą rozcierano opiekę na miejscu. Niestety nie wszystkim udało się wydostać samemu lub dzięki pomocy ratowników. Pod ziemią straciło życie 31 osób, w tym 7-letnie dziecko.

ley idąc na ratunek jednej z zamroczonych kobiet, sam padł ofiarą dymu. Nie pomogła szybka reakcja kolegów. Ratownik umarł krótko po przewiezieniu do szpitala. Kolejne oddziały strażaków zaalarmowane siłą podziemnego pożaru przyjeżdżały do opanowanego strachem i dymem King’s Cross. Łącznie 30 wozów strażackich przetransportowało na miejsce 150 ratowników, którzy po kilku godzinach walki z żywiołem zdołali zdławić ostatnie płomienie. O godzinie 1.46 w nocy ogłoszono oficjalnie wygaszenie pożaru, jednak oddział prewencyjny pozostał na miejscu jeszcze do wieczora. Wszystkie służby przybyłe od razu oraz później na miejsce miały przed oczami jeden widok – zgliszcza, a w głowach jedno pytanie - dlaczego?

Akurat tu i teraz

Podziemne szyby i korytarze stały się bardzo szybko miejscem pracy śledczych i ekspertów mających odpowiedzieć na wszystkie pytania nurtujące władze, opinię publiczną i rodziny poszkodowanych. Od samego początku rozważano trzy hipotezy – zamach bombowy, podpalenie oraz nieumyślne zaprószenie ognia. Po wstępnych oględzinach tego, co pozostało po ruchomych schodach odrzucono dwa pierwsze punkty, odpowiednio z racji braku uszkodzeń mechanicznych (bomba) i niewykrycia śladów akceleratora (podpalenie). Nie wiedziano jednak skąd wziął się płomień i dlaczego przerodził się w zabójczą kulę ognia. Inspektorzy musieli zajrzeć jeszcze głębiej niż spalona, wierzchnia strona schodów. Zajrzeli do części mechanizmu napędowego nienaruszonego pożarem. Tam zainteresowało ich 18 osobnych, zwęglonych miejsc. Było widać, ze paliły

się odrębnie i wygasiły się samoczynnie. Wszystkie znajdowały się po prawej stronie konstrukcji, czyli tam gdzie jest zawsze najwięcej podróżnych stojących by przepuścić tych, którzy idą lewą stroną. Zajęto się poważnie tym problemem i szybko przyjęto hipotezę o zaprószeniu ognia poprzez wyrzucenie na schodach niedogaszonej zapałki lub papierosa, które następnie dostały się pod stopnie do mechanizmu napędzającego. Tam płomienie mogły znaleźć doskonałe środowisko do rozprzestrzenienia się i nabrania mocy. Biegli stwierdzili pod schodami mieszaninę smarów, biletów, opakowań po słodyczach, meszku z ubrań oraz ludzkich i szczurzych włosów. Cała kompozycja (brud i drewniane elementy schodów) mogła stać się doskonałym zarzewiem pożaru. Mechanizm napędzający schody nie był czyszczony od czasu ich zamontowania we wczesnych latach 40, co jeszcze bardziej tłumaczyło nagromadzenie łatwopalnych materiałów. Łatwopalność tej mieszaniny potwierdziły bezpośrednie testy ekspertów wykonane w laboratorium oraz w asyście strażaków w feralnym szybie kilka tygodni po pożarze. Już pierwsza zapałka upuszczona na mechanizm napędzający schody wywołała zapłon smaru. Wiedziano już jak rozpoczął się największy pożar w dziejach londyńskiego metra. Odpowiedzi na pytanie na temat kuli ognia szukać przyszło jeszcze długi czas. Swoją cegiełkę mógł dołożyć także tzw. efekt tłokowy, zaistniały w momencie pożaru, a spowodowany ruchem pociągów i wykorzystywany do wentylacji. Na peron podjechał wówczas skład w kierunku wschodnim, a drugi odjeżdżał w

przeciwnym. Wywołany ruch cząsteczek powietrza doprowadził do powstania fali wiatru biegnącego do szybu schodów ruchomych z szybkością 12 mil na godzinę. Ostatecznie uznano to jednak za „za mało”, by mogło doprowadzić do tak potężnego wystrzału płomieni, który miał miejsce u szczytu schodów. Poproszeni o pomoc fizycy atomowi z Oxfordu stworzyli komputerową symulację pożaru. Tu, wbrew zasadom grawitacji płomienie zamiast iść pionowo do góry, ślizgały się pod kątem w górę schodów. Wirtualny model uznano za niedorzeczny i błędny. Postanowiono natomiast przeprowadzić test, który miałby pokazać dokładniej, jak mogło to wyglądać. W skali 1:3 zbudowano schody z tak samo brudnym mechanizmem napędzającym i upuszczono do niego zapałkę. Kolejna z kolei próba doprowadziła do zapłonu i inicjalnego małego ogniska, które jednak po kilku minutach samo się wygasiło. Udowodniono tym samym, że winna mogła być zapałka lub papieros, jednak w żaden sposób nie było wiadomo, dlaczego płomienie rozprzestrzeniły się tak gwałtownie.

Dla potomnych

Nie wierzono, że inicjalne ognisko palące się równolegle do podłogi może być miejscem narodzin groźnych płomieni, wędrujących do góry równolegle do ruchomych schodów nachylonych pod kątem 30 stopni. To, że tak mogło być potwierdzały symulacje komputerowe wykonywane przez

www.ThePolishBritain.co.uk

23


BEZPIECZEŃSTWO Pożar na stacji metra King’s Cross

speców z brytyjskiej agencji atomowej, jednak żadne dotychczasowe doświadczenia nie potwierdzały możliwości zaistnienia takiego zjawiska. Grupy fizyków i techników pracowały nad odpowiedzią na to pytanie i podczas jednego z kolejnych testów wykonanych w laboratoriach rządowej agencji Health & Safety w Buxton zbliżono się do odpowiedzi. Z jednej strony metalowe elementy pod mechanizmem napędzającym oddzielały płomienie od drewnianych stopni, a z drugiej transportowały ogromną ilość ciepła do góry. W odległości około 20 stóp od ogniska temperatura sięgnęła granic 500-600 stopni Celsjusza, drewniane stopnie wystrzeliły do góry, co otworzyło drogę dla płomieni i dostarczyło tlenu zwiększającego ich potencjał. Kluczem do zrozumi-

Efekt okopowy (lub rynny), czyli angielski trench effect to zjawisko fizyczne odkryte dopiero w czasie badania przyczyn pożaru na King’s Cross. Polega on na tym, że gazy pożarowe podróżują do góry wzdłuż nachylonej powierzchni wierzchniej. Idą za nimi automatycznie płomienie prowadzące do nagrzania się i samozapłonu palnych elementów konstrukcji, skutkującego gwałtownym wybuchem. Trench effect jest połączeniem dwóch znanych wcześniej zjawisk – efektu Coandy (przyklejania się cieczy i gazów do najbliższej stałej powierzchni) oraz tzw. flashover (zapalenia się nagromadzonych gazów).

20

www.MegaMediaLtd.com

enia fenomenu wydostania się płomienia z tak ogromną siłą miało okazać się wspomniane nachylenie konstrukcji pod kątem 30 stopni. Zadziałał tu nieznany ówczesnym fizykom efekt okopowy sprawiający, iż płomienie pełzały do góry nagrzewając wszystko dookoła. Gorąco oraz gazy kumulowały się pod schodami i czekały na wędrujące najpierw leniwie, a później coraz szybciej płomienie. Po wydostaniu się spod schodów buchnęły na sufit pokryty farbą na bazie rozpuszczalnika, która momentalnie zajęła się szybko i agresywnie rozprzestrzeniającym się ogniem. To wtedy dym zmienił się z lekkiego i rzadkiego na gęsty, czarny i oleisty. Śmiertelny. Płomienie w kulę ognia pędzącą z prędkością 12 m/s. Zabójczą. Kumulującą w sobie moc 25 megawatów, wystarczającą do odpalenia silnika Boeinga 747.

Żyjemy dalej

Po dogaszeniu pożaru zamknięty węzeł metra musiał szybko wrócić do życia. Nietknięte perony i kasy biletowe na najpłytszym poziomie zaczęły normalnie pracować już rano. W ciągu tygodnia naprawiono szkody zaistniałe w szybie schodów linii Victoria. Pozostałe platformy na najniższym poziomie oddawano do użytku sukcesywnie w ciągu miesiąca. Wśród nich była linia Picadilly, której pasażerowie musieli jednak czekać na schody ponad rok. Przez 16 miesięcy dostęp do niebieskiej linii nie był bezpośredni i odbywał się poprzez linię Victoria oraz Thameslink (obecnie znane jako wejście Pentonville Road). Obciążenie korytarzy Victorii pasażerami Picadilly oraz Northern (do której można było się dostać tylko poprzez Picadilly) doprowadziło do szybkiego zawieszenia tej ostatniej na King’s Cross. Do normalnego funkcjonowania z pełnym wymiarem schodów stacja wróciła dopiero na przełomie lutego i marca 1989 roku. Po podziemnym pożarze postanowiono wprowadzić całkowity zakaz palenia na bezwzględnie wszystkich stacjach londyńskiego metra, tych podziemnych, jak i naziemnych. Wymieniono na całkowicie metalowe wszystkie ruchome schody z drewnianymi elementami, pamietającymi jeszcze drugą wojnę światową.

Nowe regulacje wprowadzały również przymus zainstalowania w całej podziemnej sieci transportowej automatycznych czujników ciepła i zraszaczy przeciwpożarowych. Corocznym obowiązkiem stały się również kursy dla personelu metra prowadzone przez londyńskich strażaków. Ściany oraz sufity londyńskiego metra zaczęto pokrywać nowymi, trudnopalnymi rodzajami farb. Wnikliwa analiza tragedii na King’s Cross pomogła zmienić reguły bezpieczeństwa w podziemnej sieci brytyjskiej stolicy. Za cenę obecnego bezpieczeństwa życie oddało 31 osób.

Jakub Morawski

Jedyną stacją londyńskiego metra, gdzie zdecydowano się pozostawić stare, drewniane elementy schodów jest Greenford (Central line). Tu znajdują się one na powierzchni i łączą dwa poziomy stacji – wejście na parterze oraz perony położone na wale kilka metrów wyżej. Ze względów historycznych oraz z racji mniejszego zagrożenia pożarowego jedyny w swoim rodzaju relikt przeszłości możemy podziwiać i korzystać z niego do dziś. To również swoista pamiątka, przypominająca o tragicznych wydarzeniach kilkanaście mil dalej na wschód.


dokończenie ze str. 13

...profesorowie zagłębiali się w ludzką psychikę i w naukowy sposób zaczynali dotykać sfery, która do ich epoki była absolutnym tabu. Myśli gromadzone w głowie Ebing przelał na papier w roku 1886 w pracy naukowej nazwanej w oryginale Psychopathia Sexualis: eine KlinischForensische Studie (Psychopathia Sexualis:studium medyczno-sądowe). Tytuł mówi dobitnie sam za siebie. Praca dotykała zaburzeń seksualnych i była przeznaczona dla specjalistów. Ebing umyślnie w tytule oraz w całym dziele używał skomplikowanego i specjalistycznego języka naukowego bardzo męczącego dla prostego Niemca lub Austriaka, by odwieść ich od lektury. Poza tym część napisał po łacinie, w czym zupełnie odciął nie-profesorów od czytania tej pozycji. Nie było to jednak wielkim hamulcem ograniczającym popularność dzieła. Cytowane przez naukowców i dostępne w szerokiej sprzedaży Psychopathia Sexualis doczekało się wielu wydań i niezwykłej popularności żądnego wiedzy i zrzucającego kaganiec społeczeństwa.

Kalejdoskop opętanych, cz. 2 masturbację za niemoralną i mogącą prowokować homoseksualne ciągoty, gdy jest praktykowana ze zbyt dużą częstotliwością. Lansował równolegle tezę o homoseksualizmie, jako o biologicznej anomalii mającej swoje początki u człowieka już w stadium embrionalnym i płodowym, a skutkującej w przestawieniu pracy mózgu. Spotkało się to z wrogością ze strony Kościoła Katolickiego, jako herezja na temat natury człowieka (istoty rodzącej się na podobieństwo Boga). Niestety, jego opinie na ten temat zostały przyćmione bardziej interesującymi i wyglądającymi realniej tezami Freuda, ukazującymi homoseksualizm jako problem natury psychologicznej. Masochizmu jednak nikt mu nie zabierze… Co dziwne dla współczesnego człowieka, Eping uważał kobiety za wolne od wszelkiego rodzaju seksualnych odchyleń od normy. Ani jeden z wielu przypadków opisanych w Psychopathia Sexu-

alis nie odnosił się do aktywności płci pięknej. Skostniałe społeczeństwo dopiero zbliżało się do długotrwałego procesu emancypacji kobiet i rozluźnienia obyczajów. Czas pokazał, że kobiety równie często jak mężczyźni odwołują się do ciężkich praktyk masochistycznych.

Spuścizna

Oprócz powszechnego wprowadzenia „masochizmu” do słownika dzisiejszego człowieka, Ebing zasłynął wieloma kontrowersyjnymi tezami. Stwierdził, iż jeśli celem nadrzędnym aktu prokreacji jest spłodzenie potomstwa, to każdy akt seksualny na to nienastawiony jest formalnie perwersją, odejściem od normy seksualnej. Tym samym uznawał bezwzględnie kontakty homoseksualne za odchylenie od normy, gdyż w ich wyniku niemożliwe jest poczęcie dziecka. Uznawał

Borys

Co jeszcze oprócz masochizmu? Richard von Krafft-Ebing Był pierwszym, który w badaniach nad ludzką seksualnością zajął się problemem homoseksualizmu. Jako zapalony kryminolog dołożył ogromnych starań, by stan psychiczny skazanego miał wpływ na wyrok wydawany przez sędziego. Powszechna obecnie norma, w czasach Ebinga była zupełnie niestosowana.

www.ThePolishBritain.co.uk

25



OGŁOSZENIA DROBNE Polskie ogłoszenia w Anglii - Polish Community in London on-line

Praca

Społeczne

OGÓLNO BUDOWLANIEC Z AUTEM

FOREST UNITED YOUTH FC SZUKA ZAWODNIKÓW W WIEKU 11 14 LAT

ogólnobudowlaniec z autem podstawowe narzedzia praca od jutra od 8-17 platne co sobota prosze pisać na jazmin150@o2.pl prosze napisac numer telefonu do wybrany osób oddzwonie

PRACA DLA PAN OD ZARAZ

Praca dla dziewczyn (pan) , ktore sa otwarte na nowe wyzwania. Jesli potrzeba zapewniamy zamieszkanie. Gwarantujemy wysokie zarobki i prace w milej atmosferze, JESLI JESTES ZAINTERESOWANA ZADZWON!!!! 07778776496

MIEJSCE DLA KOSMETYCZKI!

MIEJSCE DLA KOSMETYCZKI-MASAZYSTKI, FIZJOTERAPEUTKI W SALONIE FRYZJERSKIM NA WHITTON. 07830921988

DZIEWCZYNA DO OBSLUGI KLIENTA

Polska restauracja zatrudni dziewczyne do obslugi klienta. Praca na kontrakt. Oferta pracy obejmuje 35 godzin tygodniowo w godzinach od 10:00-17:00 lub 17:00-24:00, stawka £6.50 na godzine plus atrakcyjne bonusy. Wymagania to komunikaty angielski i doswiadczenie w obsludze klienta. ewa@mamuska.net

SZUKAM PRACY LONDON ( Mieszkam na Kingsbury

nie daleko na Wembley Park ) Witam , mam na imie Angelika, mam 19 lata, mieszkam obecnie na Kingsbury i szukam pracy na sprzątaniu lub na zmywaniu itp może być na Fabryce Obecnie jestem tu juz 7 miesięcy i jeszcze nie umiem języka, ale szybko sie ucze. Interesuje mnie praca na cały etat z mozliwoscia zakwaterowania. Jestem osobą pracowita, miłą i chetną do pracy. Jeśli ktoś jest zainteresowany/a prosze o kontakt pod nr 0744-8638-968 lub e-m angelika156@spoko.pl Pozdrawiam Angelika.

OSOBY DO SPRZATANIA

Firma sprzatajaca poszukuje kobiet jak i mezczyzn do sprzatania restauracji, biur, i innych obiektow. Praca jest na part time. zainteresowanych prosimy o kontakt pod adresem email ; cleaningjob97@yahoo.com

Szukamy chłopców w wieku 11 - 14 lat do naszej kadry U13. Jest wiele miejsc wolnych. Więcej informacji mogą Państwo uzyskać na http://www.forestunitedyouthfc.co.uk/ bądź dzwoniąc do mnie na numer 07878695904.Czas zgłoszeń do 31.08.2012

LICEUM POLSKIE I MATURAW 1 ROK!

organiacja spoleczna oglasza nabor do liceum polskiego plus matura w najszybszym czasie/juz w 1 rok/zaliczasz program i zdajesz mature! zajecia w eekendy do momentu wyczerpania miejsc zapisz sie juz dzis: tel 07947928739

PIŁKA NOŻNA

Druga połówka SZUKAM KOBIETY KTORA WYPELNI PUSTKE W MOIM ZYCIU Witam wszystkie piekne Panie mam na imie Damian mam 33 lata i tak jak w tytule szukam kobiety ktora wypelni pustke w moim zyciu... Mam dosc zycia w samotnosci chce isc z ta jedyna w swiat wspolnego zycia ktore jest w tym momencie szare pragne by je pokolorowac... Nie szukam zadnej malowanej lalki chce poznac madra i inteligietna kobiete :) jezeli jestes taka to zadzwon pozdrawiam Damian 07774707764

NORMALMOSCI 40latek mieszkajacy w leicester pozna sympatyczna szczupla Pania szukajaca stalego zwiazku i normalnosci posiadajaca odrobine ..serca.. 07591297425

witam.jesli lubisz grac w pilke to szukamy chetnych osob do gry.wynajmujemy 2 razy w tygodniu boisko na whitton lub hayes lub isleworth wieczorem. szuakmy osob konkretnych co ja sie umowia to sa zawsze.nie interesuja nas osoby, ktore moze beda, moze nie beda...... 07733665600

SZUKAM KOBIETY Poznam mila i atrakcyjna kobiete wcelu

SZUKAM GITARZYSKI BASISTKI I WOKALISTKI witam sam gram na klawiszach troche

KONKRETNEJ

mam 26 latek i chce zalozyc zespul obslugujacy imprezy okolicznosciowe szukam raczej mlodych ludzi moje na grania znajdziecie na you tube szukajcie djkowal13 07856600073

Szukam ładnej, szczupłej, do 30 dziewczyny do miłego spędzania czasu. Ja pod czterdziestke, stabilny finansowo, bez bagażu facet. Mogę pomóc finansowo też. Więc wał jak w dym ale tylko że zdjęciem. Email: jongin@onet.eu TYLKO £3.50 ZA 1 GODZINE TRENINGU!!!!

SZUKAM OSOB CHETNYCH ZALOZYC ZESPOL

OFERTA DLA PANNY KAWALER po 50-tce, wysoki 180 cm,

SZUKAM GRACZA TENISA ZIEMNEGO

POSZUKUJE KOLEZANKI I KOCHANKI W JEDNEJ OSOBIE

Witam, jestem gitarzysta z Polnocno zachodniego Londynu, poszukuje osob do stworzenia zespolu punk- rockowego/ metalowego. Gralem wczesniej w kapeli niestety rozpadla sie a ja wyemigrowalem z moja gitara :) Takze szukam teraz tutaj. Odzywac sie :) pozdrawiam Witam,szukam partnera do gry w tenisa ziemnego w rejonie romford,hornchurch,brentwood na tygodniu w godzinach 15-19 lub w weekendy popolundniami,gram w tenisa od 3 latach i chetnie pogram z kims kto juz gra nie,, od dzis,, kontakt pod nr tel 07415507288 lub na maila bujo26@o2.pl

byc moze powaznego zwiazku. Jestem milym ,pnoc atrakcyjnym facetem okolo piedziesatki powaznie myslacym o zyciu ,czystym ,zadbanym .pracowitym, oczywiscie prcujacym jako dekorator w Ladynie. Zaiteresowane panie prosze o kontakt dziekuje. 07850568263

wykształcenie pomaturalne, troskliwy, odpowiedzialny, dobrze sytuowany, dom nad morzem; znajomość angielskiego pozna pannę z Anglii (Londyn. okolice), uczciwą, wierną, samodzielną finansowo, lubiącą życie rodzinne, dzieci, zdecydowaną na założenie rodziny.

Szukam kobiety z ktora moglbym sie spotkac od czasu do czasu, porozmawiac,wypic drinka, milo spedzic czas, czasem wyskoczyc gdzies na weekend i isc do lozka. Nie szukam modelki, wiek i stan cywilny tez nie ma wiekszego znaczenia. Mam 30 lat i wygladem nie odbiegam od normy. 07589615886

NIE CZARUJE BO ŻADEN ZE MNIE MAGIK

Motyryzacyjne KAWASAKI £1400

SPRZEDAM LUB ZAMIENIĘ KAWASAKI ZX6R 2000R. NA AUTO TAX12/12 MOTU NIEMA BO MOTOR MIAŁ JECHAĆ DO PL.14000 TYŚ PRZEBIEG , 07565198186

NISSAN ALMERA TINO 2003 95000 MILES ,ONE YEAR MOT,6 MONTHS ROAD TAX,3 OWNERS,SILVER,AIR CONDITION,WINDOW ROOF,ELECTRIC WINDOWS,ELECTRIC MIRRORS. MUST BE SEEN . TYLKO £600

MAZDA 3 TS 2008 1.6 PETROL 4600 MILES , TWO OWNERS, ONE OWNER WAS A LOMBARD VEHICLE, MOT EXPIRY JULY 2103, 10 MONTHS ROAD TAX, ELECTRIC WINDOWS,A/C,ELE.MIRRORS,ALLOY ,NEW TYRES, VERY CLEAN INSIDE IS LIKE NEW , NON SMOKING INSIDE, FEW SMALL SCRATCHES OUTSIDE,THE AIR BAG LAMP FLASHING THE SENSOR ERROR, VERY ECONOMICAL ENGINE. PRICE £4500

VW BEETLE 2002 1.6 PETROL , 63000 MILES, MOT UP 2013 JUL,VERY CLEAN

INSIDE,GUT CONDITION,NEW TYRES,FEW SCRATCHES ALL AROUND,LEFT SIDE OF FRONT BUMPER DAMAGE (SMALL HOLE AND SCRATCHES) ELECTRIC WINDOWS,MIRRORS. 6 MONTHS ROAD TAX. PRICE £1600

VOUXAL VECTRA EXCLUSIVE 2006 1.9 TDCI,10000 MILES RED ,

ESTATE,TWO OWNERS,MOT ONE YEAR,ROAD TAX 6 MONTHS,VERY CLEAN CAR ,ELECTRIC WINDOWS,MIRRORS. PRICE £2900

Więc tak nie umiem czarować bo jak wiadomo czary szybko pryskają ....a wtedy zostaje tylko ból i niesmak ....wiec jak szukasz przyjacjela na poczatek a z czasem kto wie to możesz napisać .....w niedziele wróciłem z polski hmm i teraz sie zastanawiam po co ..praca dom i znów beznadziejni ludzie pozbawieni mózgu ....ale nie wiem głupi jestem chyba że tu w uk znajdzie sie jakaś naprawde wporzątku dziewczyna miła sympatyczna i rozsądna taka co wie co to znaczy ból cierpliwość i staranie sie o coś co jest cenne taka co ma miekkie serca jak ja hmmm ale może ....moze jednak to czytasz co ja tu wypisuje i masz sie ochote odezwac na początek na maila ariszek@o2.pl pozdrawiam i mam nadzieje ze odpisze do mnie naprawde dziewczyna która wie czego chce w życiu pozdrawiam !!!!

NIE WIERZE Naprawde nie ma tu ani jednej Kobiety, chcacej

sie spotkac, porozmawiac napic sie kawy, na chwile przyjemnosci... tak po prostu bez zobowiazan. Ja 38l mily, spokojny facet. 07925426289

MEZCZYZNA 44LATA POZNA KOBIETE CELEM PRZYJAZNI.Mezczyzna 44lata samotnie zyjacy, nie palacy, 174 wzrostu. Mieszkajacy w Londynie poszukuje kobiety mlodszej wiekiem o normalnym wygladzie celem przjazni.Szukm partnerki, ktora chciala by razem ulozyc sobie reszte zycia we dwoje. Pozdrawiam samotne mamy. Jesli zechcesz mnie poznac przeslij prosze swoje zdjecie i napisz cos o sobie.Na kazdy list ze zdjeciem odpisze. wolny43@hotmail.com

SZUKAM SYMPATYCZNEJ DZIEWCZYNY

Hej, mam na imie Radek, mam 24 lata, 184cm , oczy piwne, jestem szatynem, jestem w Londynie od niedawna, choc bywalem juz tu wczesniej, mam zamiar troszke tu pobyc, ale doskwiera mi samotnosc :/ szukam sympatycznej, energicznej , lubiaca dobra zabawe choc patrzaca w przyszlosc dziewczyne, ja z kolei jestem pelny pozytywnej energii chlopakiem, sympatyczny, wysportowany! jesli macie ochote na romantyczne spotkania piszcie! rogalbag88@op.pl Pozdrawiam www.ThePolishBritain.co.uk

27


Mądry Polak

po szkodzie dzwoni do

Wypadki drogowe Wypadki w pracy Rasizm i pobicia Błędy lekarskie

Jest bardzo wiele firm od odszkodowań na rynku. Szkoda słów. Jednak w MEGA odszkodowania szkoda jest po to, by ją naprawić z największą możliwą rekompensatą finansową – niezależnie, czy dotyczy to uszczerbku na zdrowiu po wypadku samochodowym, w pracy czy w miejscu publicznym. Skuteczność działania a zarazem ludzkie podejście zdecydowanie wyróżniają nas na rynku. Jeśli szkoda Ci stracić należne Ci pieniądze – DZWOŃ. Ze swoim przypadkiem nawet do 3 lat wstecz, a także w sprawie osoby poszkodowanej, którą znasz. ZA POLECENIE W MEGA odszkodowania WYPŁACAMY 350£.

Zapraszamy na: Ealing, 0208 840 9285 Hounslow, 0208 814 1013 Slough, 0175 353 8309 Chiswick, 0208 899 6219

DZWOŃ:

07 774 257 716 www.megaclaim.co.uk bądź zawsze na PLUS


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.