The Polish Observer 5(135)

Page 1

Nr 5(135) / 8 - 14 february 2012 | WEEKLY News and Guides for the Polish Community | thepolishobserver@myownmedia.co.uk | free press

Nasze złotówki w obce ręce

W TYM NUMERZE

Wigilia upadku Tuska Drugi raz z rzędu, został człowiekiem roku według „Wprost”. Mam nieodparte wrażenie, że w tej nagrodzie jest coś złowieszczego. Gdy Tusk leci na łeb na szyję i spada mu poparcie, gdy popełnia błąd za błędem i najwyraźniej puszczają mu nerwy, to przyznawanie mu takiej nagrody jest igraniem z ogniem… Felieton Janusza Palikota.

Widziałeś?! Pomóż!

str. 4

W związku z morderstwem Macieja Ciani, policja Lothian and Borders poszukuje mężczyzny widocznego na zdjęciu. Jest nim Grzegorz Gamla. Uwaga! Poszukiwany może być niebezpieczny!

fot. Anna Sobusiak

Mieszkający w Wielkiej Brytanii prof. Zygmunt Bauman, wybitny polski socjolog i filozof, zwraca uwagę na fakt, że Europa się starzeje. Jeśli nadal będziemy wierzyć w fetysz wzrostu gospodarczego jako miernika cywilizacyjnego postępu, to bez napływu mieszkańców z innych części globu, Stary Kontynent najzwyczajniej czeka upadek cywilizacyjny. A jeśli Europę, to również i Polskę… str. 3

Urodzony w Londynie Wiktor Moszczyński, to ikona brytyjskiej Polonii. Znany jest z aktywności w Zjednoczeniu Polskim w Wielkiej Brytanii, z pracy w roli publicysty, działalności w Partii Pracy.

To tytuł wystawy, stanowiącej owoc jego podróży po Azji Południowo-Wschodniej. Z zawodu jest producentem i reżyserem telewizyjnym. Z zamiłowania - fotografem. Z wyboru - podróżnikiem. Błażej Dzieduszycki.

Jego życiorysu starczyłoby dla kilku osób, a interesujących szczegółów, wątków z jego biografii, nie brakuje. Dlatego też z bólem ograniczam się do kilku tysięcy znaków, które mają na celu zarekomendowanie książki jego autorstwa pt. „Polak Londyńczyk”, wydanej nakładem Oficyny Wydawniczej Kucharski z Torunia…

Odwiedziłem dotychczas kilkakrotnie Tajlandię, Laos, Birmę i Kambodżę, ale początkowo nie miało to związku z tworzeniem projektu fotograficznego. Po prostu jechałem w miejsca, które byłby dla mnie interesujące. W pewnym momencie, okazało się, że dokumentacja przyjęła spore rozmiary, kilku tysięcy zdjęć… str. 6

str. 4

fot. Błażej Dzieduszycki - Archiwum prywatne

Uśmiech o tysiącu twarzy

fot. Wiktor Moszczyński - Archiwum prywatne

Londyńczyk nie daje zasnąć

Wybierz sposób, w jaki chcesz wysłać pieniądze:

W placówce

westernunion.co.uk

0800 833 833

Nazwa i logo Western Union, a tak e zwi zane z ni znaki towarowe i usługowowe, nale ce do Western Union Holdings Inc., zarejestrowane i stosowane w USA oraz wielu innych krajów nie mog by u ywane bez pozwolenia.

fot. Poszukiwany Grzegorz Gamla - Lothian and Borders Police.

str. 5

W naszym angielskim domu Zaczęło się od tego, że jakiś ptaszek narobił mi na płaszcz. Pół biedy, gdyby płaszcz był biały, ale akurat był czarny. Drugie pół biedy byłoby, gdybym się nie spieszył na spotkanie z Agnieszką Holland, która akurat tego dnia była w Londynie, ale właśnie się spieszyłem. Żeby w tym mieście zdążyć gdziekolwiek na czas, najlepiej wyjść z domu dzień wcześniej… Opowiadanie Janusza Młynarskiego.

Nowość! Horoskop

str. 10

Sprawdź, co czeka cię w najbliższym czasie, czytając analizę astrologiczną przygotowaną specjalnie dla TPO przez profesjonalnego tarocistę i mistrza Reiki, Aleksandrę Lech…

str. 13


Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

2

Wiadomości

Pierwsze czytanie Zadowolić wszystkich, czyli nikogo

N

arzekanie na rząd, to zajęcie bardzo obecnie popularne. Chyba żaden nie zebrał tak wielu cięgów, w tak krótkim czasie… Ale cóż się dziwić, skoro żaden z dotychczasowych rządów nie popełnił w ciągu całej kadencji tylu błędów, co gabinet Tuska w ciągu miesiąca. Ten rząd jest naprawdę wyjątkowo nieudolny. Wynika to, moim zdaniem, z kilku powodów. Po pierwsze, jest to brak jednolitego programu i oblicza rządu. Działalność Pawlaka jest moim zdaniem wyjątkowo szkodliwa, a stały szantaż uprawiany przez PSL powoduje nie tylko zakonserwowanie społeczeństwa chłopskiego w realiach dawno minionych, ale w dodatku skazuje wieś na wegetację w skansenie. Do tego dochodzi brak jasnego określenia celów rządu i harmonogramu działań. Nieporadność w tym zakresie jest zadziwiająca.

Gromkie zapowiedzi z exposé, nie zostały przełożone na działania. Brakuje zrozumienia, że w sprawie reform trzeba działać natychmiast i szerokim frontem. Ponieważ tego zaniechano, to pewnie będziemy mieli w tej sprawie referendum, ponieważ zamiłowanie do pracy jeszcze się w Polsce nie przyjęło. Zamiast tłumaczyć, pokazywać liczby, dlaczego wiek emerytalny musi być wydłużony, to mamy milczenie wynikające pewnie z obaw, żeby się nikomu nie narazić. I tylko naiwny uwierzy, że w tej atmosferze ustawę o emeryturach da się przeprowadzić. W sprawie reform emerytur też panuje głębokie milczenie, a to akurat można zrobić od ręki. Jeżeli premier jednego dnia mówi, że nie będzie klękał przed księżmi, a drugiego dnia ministrem zostaje ministrant Gowin, a prokuratury masowo uma-

rzają dochodzenia w sprawie przekrętów Komisji Majątkowej, to mamy z kolei jasny przekaz na temat ideologii tego rządu. PO w piątym roku rządów ma wątpliwości czy rozliczyć! Jeżeli chce się zadowolić wszystkich, to z całą pewnością nie zadowoli się nikogo. Niestety, ten rząd jest nieudolny, ale największym nieszczęściem jest fakt, że każdy następny będzie taki sam. Jeżeli ktoś ma w tej sprawie wątpliwości albo inne zdanie to niech popatrzy na 460 posłów ze wszystkich partii. Może coś ze mną nie tak, ale mam wrażenie, że PO zakulisowo współpracuje z PiS, a do snucia takich przypuszczeń skłaniają mnie pewne fakty oraz zbiegi okoliczności. Po co im ta współpraca? Po to, żeby nie dopuścić konkurencji do koryta, o czym za tydzień… Janusz Młynarski

UK - Argentyna, drugie starcie? fot. Stanley, Falkland Islands - Wikipedia

Wielka Brytania wysłała na Falklandy nowoczesny okręt wojenny. W ubiegłym tygodniu, pojawił się tam także książę William, który od tego momentu przez sześć tygodni będzie pełnić służbę jako pilot helikoptera ratunkowego w tamtejszej bazie RAF…

B

rytyjscy dyplomaci cytowani w mediach, oceniają sytuację następująco: „Argentyna planuje wzmocnienie faktycznej blokady ekonomicznej Falklandów, by utrzymywanie wysp stało się nieopłacalne dla Londynu”. Oba kraje oskarżają się ostatnio o tendencje kolonialne. Argentyński MSZ oświadczył, że „książę William stawił się na argentyńskim terytorium w mundurze konkwistadora” (agresora - od hiszpańskich kolonialnych zdobywców, którzy pokonali imperium Inków i Azteków - przyp. red.). Dla niej Falklandy

- zwane tam Malwinami - są terytorium argentyńskim zagarniętym przez Brytyjczyków w 1833 roku, a więc w okresie, gdy nie okrzepło jeszcze nowo powstałe państwo argentyńskie (proklamowało ono niepodległość w roku 1816). Na początku tygodnia, brytyjskie ministerstwo obrony ogłosiło, że skierowało w rejon południowego Atlantyku nowoczesny niszczyciel HMS Dauntless, który ma dotrzeć na miejsce w marcu. Według brytyjskich dyplomatów, prezydent Argentyny Cristina Fernandez de Kirchner, wywiera presję na chilijskie linie lotnicze LAN, by zrezygnowały z uruchomionych w 1999 roku cotygodniowych lotów między Punta Arenas (nad Cieśniną Magellana), a głównym miastem wysp - Portem Stanley. Gdyby do tego doszło, jedynym połączeniem z Falklandów byłby lot wojskowym samolotem do Londynu, dostępny dwa razy w tygodniu, z międzylądowaniem na Wyspie Wniebowstąpienia.

Argentyńska blokada zmusiłaby około 250 Chilijczyków pracujących na Falklandach do podróży do kraju przez brytyjską stolicę. Nie jest tajemnicą także, że linie LAN są podatne na naciski pani Fernandez de Kirchner, ponieważ na swoich trasach korzystają z argentyńskiej przestrzeni powietrznej i mają w planach uruchomienie połączenia z Buenos Aires do Miami. „Trasa falklandzka stanowi mikroskopijną operację chilijskiego przewoźnika” - wyjaśniają komentatorzy. Na mocy porozumienia zawartego w ramach organizacji Mercosur, kraje Ameryki Łacińskiej wprowadziły zakaz korzystania z urządzeń portowych dla statków pływających pod banderą falklandzką. Falklandy, które zamieszkuje około 3 tysięcy osób, mają ponad 12 tysięcy kilometrów kwadratowych i są brytyjskim terytorium zależnym. W 1982 roku, na około dwa miesiące zajęli je Argentyńczycy, ale Brytyjczycy odzyskali je po krótkiej walce. (mm)

Niech żyje Królowa! Wielka Brytania obchodzi jubileusz 60-lecia objęcia tronu przez Elżbietę II z dynastii Windsor, która odziedziczyła go po zmarłym ojcu Jerzym VI. Stało się to 6 lutego 1952 roku.

W

ubiegłym roku, Elżbieta II obchodziła swoje 85 urodziny. Należy ona do najdłużej panujących monarchów na świecie. Kiedy wstępowała na tron, miała 26 lat i była już mężatką oraz matką dwojga dzieci - księcia Walii Karola oraz księżniczki Anny. Jej mężem był i nadal jest Filip Mountbatten, książę Edynburga. Już po objęciu tronu, królowa urodziła dwóch synów - Andrzeja i Edwarda. Jej dominia, to nie tylko Wielka Brytania i Irlandia Północna, ale również państwa należące do Wspólnoty Brytyjskiej, czyli między innymi Australia, Nowa Zelandia, Kanada, Jamajka, czy Malta. Dziś życie Elżbiety II, wiąże się wyłącznie z funkcjami reprezentacyjnymi, uczestnictwem w najważniejszych uroczystościach państwowych, podejmowaniem innych głów państwa, czy składaniem kurtuazyjnych wizyt zagranicznych. Jest ona także zwierzchnikiem Kościoła anglikańskiego. Elżbieta II to jedna z najbogatszych kobiet na świecie. Jej majątek, wliczając pałace, dzieła sztuki oraz klejnoty, przekracza 20 miliardów dolarów.

fot. Królowa Elżbieta II (16.02.1954) - Wikipedia

Urodziła się 21 kwietnia 1926 roku. Na chrzcie otrzymała imiona Elżbieta Aleksandra Maria. Była pierwszym dzieckiem księcia i księżnej Yorku oraz trzecią w kolejności sukcesorką tronu. Sytuacja zmieniła się w 1936 roku, kiedy zmarł król Jerzy V, a tron objął jego najstarszy syn Edward VIII. Panował on zaledwie 326 dni i zrzekł się tronu dla amerykańskiej rozwódki Wallis Simpson, którą poślubił. Wtedy królem został ojciec Elżbiety - Jerzy VI, a ona przyszłą następczynią tronu. Elżbieta II jest bardzo popularna w Wielkiej Brytanii i cieszy się poparciem ponad 80 procent Brytyjczyków. (mm)

Afera z naszymi „squattersami”

O

d kilku dni Brytyjczyków bulwersuje sprawa polskich „squattersów”, którzy opanowali pustostany na jednym z osiedli w północnym Londynie, będącym własnością Ministerstwa Obrony UK.

Owi „squattersi”, to kilku polskich budowlańców, którzy postanowili wykorzystać możliwości istniejące w brytyjskim prawie, chroniące dzikich lokatorów. Jak podaje „Daily Mail”, Polacy wywiesili na ścianie budynku ostrzeżenie, w którym informują, że dom zasiedlony został legalnie i ktokolwiek bez wyroku sądowego będzie próbował ich stamtąd usunąć, lub choćby dopuści się tylko zakłócenia „miru domowego”, naraża się na pozbawienie wolności do sześciu miesięcy oraz karę grzywny w wysokości 2500 funtów. Zasiedlony przez polskich „squattersów” budynek, odwiedzili dziennikarze gazety, którzy dowiedzieli się o nich od mieszkańców okolicznych domów. Wysłannikom udało się porozmawiać z jednym z nich. Marek Choma wyjaśnił, że zarówno on, jak i pozostali „dzicy” lokatorzy mieszkają tam zgodnie z obo-

wiązującym w UK prawem, dodał również, że został „squatterem”, ponieważ nie miał innego wyboru. Niedawno stracił zatrudnienie na poczcie, na której pracował od pięciu lat. Ma na utrzymaniu żonę i dziecko, jego dochody pochodzą wyłącznie z pracy dorywczej. Niestety, mieszkające na owym terenie inne osoby, są wielce rozdrażnione faktem, że wiele rodzin wojskowych zostało wykwaterowanych ze wspomnianych budynków, w związku z przeprowadzanymi tam remontami, a z kolei ci, którzy jeszcze tam mieszkają, będą musieli opuścić swoje lokale do końca lutego i w dodatku przez cały czas płacą czynsz. - A Polacy wprowadzają się do naszych mieszkań i żyją tam sobie za darmo. To okropne - skarżył się jeden z lokatorów dziennikarzowi „Daily Mail”. Sąsiadów drażni również to, że Polacy pracują na czarno i nie odprowadzają podatków. Stosowna skarga trafiła już do Ministerstwa Obrony Narodowej, które zapowiedziało, że podejmie odpowiednie działania, mające na celu usunięcie „squattersów”. (emi)

THE POLISH OBSERVER | My Own Media Ltd. | The Old Fire Station | 140 Tabernacle Street | London (UK), EC2A 4SD | Tel. 020 7300 7321 | EDITOR-IN-CHIEF: Janusz Młynarski, j.mlynarski@thepolishobserver.co.uk | CONTENTS: Anna Sobusiak, anna@thepolishobserver.co.uk; | DTP: Sylwia Boczek | ADVERTISING: Patrycja Strąk – Sales Manager; Larisa Arama - Sales Executive; Tel. 020 7300 7320 Mobile: 078 4606 2331 Fax: 020 7253 2306 Email: sales@myownmedia.co.uk | Advertiser and advertising agency assume liability for all content (including text representation, illustrations, and photographs) of advertisements printed or posted, and also assume responsibility for any claims arising there from made against the publisher | DISTRIBUTION: distribution@myownmedia.co.uk PRINTING PRESS: NEWSFAX LTD Unit 7, Beam Reach Business Park, Consul Avenue, Rainham, RM13 GJ (London) Redakcja zastrzega sobie prawo skracania, redagowania i publikowania na naszych łamach nadesłanych materiałów. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych | Closing date: 7.02.2012.


3

Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

temat numeru

Nasze złotówki w obce ręce

M

ieszkający w Wielkiej Brytanii prof. Zygmunt Bauman, wybitny polski socjolog i filozof oraz twórca między innymi koncepcji postmodernizmu, zwraca uwagę na fakt, że Europa się starzeje, a z rynku znika, zarówno fizyczna, jak i intelektualna siła robocza. Zatem, jego zdaniem, jeśli nadal będziemy wierzyć w fetysz wzrostu gospodarczego jako miernika cywilizacyjnego postępu (w ostatnich latach problem ten wyraźnie jest podkreślany przez „szkołę Baumana”), to nie da się owego postępu i cywilizacji utrzymać bez wzmożonej imigracji spoza Unii Europejskiej. Bez napływu mieszkańców z innych części globu, Stary Kontynent najzwyczajniej czeka upadek cywilizacyjny. A jeśli Europę, to również i Polskę… *** Zdecydowana większość z liczącej około 3 milionów osób, rzeszy Polaków, którzy w ostatnich dziesięciu latach opuścili swoją ojczyznę, by poszukać lepszego życia, wracać do niej już nie zamierza. Przyczyny takiego stanu rzeczy, są oczywiste brak pracy, a jeśli już, to nisko płatna nawet, jeśli posiada się wysokie kwalifikacje. Jednak to, co nie jest atrak-

Wiele badań pokazuje, jak dziwny stosunek mamy do imigrantów. Niby większość z nas ich akceptuje, a mimo tego boimy się, że zabiorą nam oni pracę i wprowadzą swoje zwyczaje. A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze nieracjonalna polityka imigracyjna… cyjne dla Polaków, dla imigrantów jest darem Niebios. Choć polska polityka imigracyjna ma w dalszym ciągu charakter bardziej „anty” niż „pro”, to w naszym ojczystym kraju, legalnie przebywa obecnie około 100 tysięcy cudzoziemców. Ilu mieszka tam nielegalnie, tego chyba nie wie nikt. Ocenia się, że od 150 nawet do 500 tysięcy osób. Zakładając, że wszystkich razem, jest ich około 250 tysięcy, a do tego potrafią oni za oferowaną im pracę zarobkową przeżyć, oznacza to, że Polska gospodarka po prostu ich potrzebuje. Owo sformułowanie, że „polska gospodarka potrzebuje imigrantów”, często budzi oburzenie wśród części społeczeństwa, co dość mocno wykorzystują politycy-populiści, rzucając hasła w stylu: „Rząd nie ma pracy dla Polaków, ale ma dla cudzoziemców”. Prawdę mówiąc, polski parlament, niewiele ma z tym wspólnego, jako że w sektorze uspołecznionym pracuje zaledwie promil cudzoziemców, ponadto poli-

tyka państwa wobec obcokrajowców jest równie restrykcyjna, co postulaty populistów. - Polityka prawicy i centrum podsyca iluzję, że można powrócić do dawnej sytuacji, eliminując imigrację. Z takimi obietnicami wygrywa się wybory, ale także politycy wiedzą, że to puste obietnice, gdyż kapitał przemysłowy potrzebuje coraz więcej imigracji - uważa prof. Bauman. - Gdyby bezrobocie w Polsce wynosiło nawet 30%, to zapotrzebowanie na imigrantów istniałoby w dalszym ciągu - to opinia prof. Katarzyny Iglickiej z Instytutu Spraw Publicznych. Polska potrzebuje imigrantów. Kobiet do opieki nad osobami starszymi i dziećmi, a mężczyzn do pracy w budownictwie, rolnictwie, komunikacji i logistyce, także do prac sezonowych oraz produkcji i w przetwórstwie spożywczym. W tym roku, jak wynika z analiz WorkService, cytowanych przez „Gazetę Wyborczą”, na

pracę w Polsce może liczyć 55 tysięcy imigrantów. Może, bo tyle jest wakatów na stanowiskach, na których nie chcą pracować Polacy. - Musiałbym być nienormalny, żeby pracować za euro na godzinę. Wolę harować w Londynie na myjni za cztery funty na godzinę mówi Robert z Londynu i dodaje gorzko: - Tu w Anglii bezrobotny i bezdomny ma lepiej niż, ktoś ma w Polsce pracę. Takich, jak Robert jest zdecydowana większość, wystarczy zapytać pierwszego z brzegu, polskiego imigranta, co sądzi o powrocie do Polski. To, że cudzoziemcy mogą liczyć w tym roku na 55 tysięcy miejsc pracy w Kraju nad Wisłą, nie oznacza, że ją otrzymają. Rzecz w tym bowiem, że jeśli pracodawca nie chce być na bakier z przepisami, to mu się to zupełnie nie opłaca. Nowa ustawa dotycząca legalnego zatrudniania cudzoziemców, która niebawem wejdzie w życie, tym bardziej

nie będzie temu sprzyjać. Przewiduje ona bowiem, multum sankcji administracyjnych, finansowych i karnych dla pracodawców, którzy zatrudnią imigranta spoza Unii Europejskiej przebywającego w Polsce bez wymaganych dokumentów. Takiemu pracodawcy, grozi za to, do trzech lat pozbawienia wolności. Niewypałem może okazać się również abolicja dla nielegalnych imigrantów, realizowana przez Urząd do spraw Cudzoziemców, dzięki której obcokrajowcy przebywający nielegalnie w Polsce mogą swój pobyt zalegalizować. Abolicja dotyczy jednak tylko tych, którzy przebywają w Polsce nieprzerwanie od 20 grudnia 2007 roku. Wnioski w tej sprawie od początku stycznia złożyło już ponad 2 tysiące osób. Czyli prawie nikt. Najważniejszym powodem niskiego zainteresowania jest konieczność odprowadzania podatków i składek, co z kolei obniża zarobki. Widmo wyludnienia wisi nie tylko nad na Europą Zachodnią, lecz również nad Polską. Konieczna jest więc nie tylko zmiana stosunku społecznego do imigrantów, lecz również polityki państwa, na bardziej racjonalną… Janusz Młynarski

REKLAMA

Uzyskaj

£200 polecając nas znajomym

quality_claims_doubleAD_good.indd 2

8/25/2011 4:12:44 PM

quality_claims_doubleAD_good.indd 3

8/25/2011 4:12:44 PM


Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

4

z terenu...

Wigilia upadku Tuska

D

onald Tusk został człowiekiem roku „Wprost”. Drugi raz z rzędu. Wróble ćwierkają, że czytelnicy tego pisma uznali, iż to Janusz Palikot (również ponownie) zasługuje na ową nagrodę, ale redakcja była innego zdania. Regulamin tego wyróżnienia na to pozwala. Mam nieodparte wrażenie, że w tej nagrodzie jest coś złowieszczego. Gdy Tusk leci na łeb na szyję i spada mu poparcie, gdy popełnia błąd za błędem i najwyraźniej puszczają mu nerwy, to przyznawanie mu takiej nagrody jest igraniem z ogniem. Poziom desperacji Tuska widać najbardziej w tym, że atakuje mnie osobiście w wywiadzie udzielonym gazecie z okazji nagrody. Widmo utraty poparcia wśród młodych, podpowiada premierowi takie intrygi. Martwię się tym, bo to dopiero początek kadencji. Czekają nas cztery lata ze słabym i zagubionym premierem. I to w czasie europejskiego kryzysu. Niedobrze. Tusk dostał niebywały mandat. Dwa razy wygrał wybory jako pierwszy polityk po 1989 roku. Gdyby miał wizję rozwoju kraju, to by można myśleć o epoce Tuska, a tu będzie raczej epoka rozkładu kolejnego porządku politycznego i rodzenia się nowej sceny politycznej. Choć oznacza to ogromne szan-

se dla Ruchu, to mimo wszystko dla kraju może być stratą. Ilu to już? Kolejnych czterech lat. Tak, jak wielu ludzi, zadaję sobie pytanie - co się stało? Dlaczego zwycięstwo uderzyło premierowi do głowy? Skąd to pogubienie po historycznej wygranej? Otóż Tusk nie miał i nie ma żadnego innego celu, jak tylko ten sportowy wynik - wygrać dwa razy z rzędu. Za jego działaniami nie stoi wizja budowy społeczeństwa obywatelskiego. Nie ma pomysłu na skok cywilizacyjny Polski i na umocnienie naszej pozycji międzynarodowej. Jeśli już, to myśli o stanowisku dla siebie. To przykre. Trudno w to uwierzyć, bo chciałoby się inaczej. Ale jak wytłumaczyć w inny sposób bardzo słabe exposé i brak jakichkolwiek działań tworzących fundamenty nowego społeczeństwa? Ani w edukacji, ani w nauce, ani w gospodarce nie ma premier żadnej idei! To dreptanie w miejscu przez kolejne cztery lata staje się groźne! Jak więc zmusić Tuska człowieka zdolnego, do działań? Być może widmo klęski i gorzkie poczucie manipulacji przy odbieraniu nagrody „człowieka roku” stanie się przełomem? Oby! Szkoda Polski i szkoda Tuska! Janusz Palikot

Brak integracji

To podobno jedna z głównych przyczyn, która doprowadziła do zamknięcia „polskiego klubu” na terenie Northamptonshire.

S

łużący jeszcze niedawno za miejsce spotkań polskiej społeczności zamieszkującej miejscowość Wellingborough (East Midlands) i jej okolice budynek przy Winstanley Road, w którym powstał między innymi klub dla Polaków, został właśnie wystawiony na sprzedaż. Zgodnie z prowadzonymi statystykami, w roku 2008 rząd brytyjski w samym tylko Northampton z ówczesną populacją około 200 tysięcy mieszkańców, odnotował ponad 10 tysięcy przybyszów z krajów Europy Wschodniej. Taki wzrost zainteresowania emigrantów tym właśnie hrabstwem spowodował, że lokalne władze rozważały między innymi możliwość wprowadzenia oznaczeń drogowych również w języku polskim, a mowy przybyszów znad Wisły zaczęli uczyć się tamtejsi funkcjonariusze policji. „Niestety, pokolenie młodych na-

pływających na Wyspy, przybywa tutaj głównie by zarobić pieniądze. Skupiają się oni jedynie na krótkoterminowych pobytach i nie kwapią się zbytnio do integracji z lokalną społecznością. Owszem, starsza generacja emigrantów pragnie zacieśniać więzi z nowymi przybyszami, ale ich to w ogóle nie interesuje” - przyznała Anna Randall przewodnicząca klubowej społeczności miasteczka. Odpowiedzialną za taki stan rzeczy jest, w rozumieniu 86-letniego Zdzisława Niedowoza, mieszkańca Wellingborough, który osiedlił się tu po drugiej wojnie światowej, ewolucja języka. „Polszczyzna, jaką posługuję się ja, moja rodzina i przyjaciele, znacznie różni się od tej, jaką odznaczają się współcześnie młodzi ludzie. Nasza brzmi jakby bardziej formalnie” - mówi cytowany przez serwis BBC weteran. (kg)

„Polak Londyńczyk” nie daje zasnąć Na tej kolumnie, zgodnie już z pewną tradycją, publikujemy wywiady z Polakami mieszkającymi na Wyspach Brytyjskich, którzy dokonali czegoś niezwykłego, pokazując tym samym, że nie tylko świetnie skręcamy rury i solidnie myjemy okna…

T

ym razem jednak, jestem zmuszony odstąpić od tej zasady, bowiem zapis rozmowy z Wiktorem Moszczyńskim, przekroczyłby znacznie objętość całej gazety. Dlatego też z bólem ograniczam się do kilku tysięcy znaków, które mają na celu zarekomendowanie książki jego autorstwa pt. „Polak Londyńczyk”, wydanej nakładem Oficyny Wydawniczej Kucharski z Torunia. Zacznijmy od walorów estetycznych samego woluminu. Twarda oprawa, znakomity papier i równie wspaniałe opracowanie graficzne. Ale jak mogłoby być inaczej, skoro i znakomita jest jej zawartość. Sam autor skromnie zauważa, że to tylko zbiór felietonów, esejów i wystąpień publikowanych w prasie polonijnej, w latach 1966-2008. No tak… tylko zbiór, ale jaki! Urodzony w Londynie Wiktor Moszczyński, to ikona brytyjskiej Polonii. Jest znany z działalności w Zjednoczeniu Polskim w Wielkiej Brytanii, z pracy w roli publicysty, aktywnie działa również w Partii Pracy. Jego życiorysu starczyłoby dla kilku osób, a interesujących szczegółów, wątków z jego biografii, w książce tej nie brakuje. Ze wstydem przyznaję, że Wiktor Moszczyński od strony publicystycznej, a nawet literackiej (tak, tak) nie był mi zbyt dobrze znany. Owszem wiedziałem, że pisuje, sądziłem jednak (błędnie), że skupia się on na bardzo wewnętrznych sprawach brytyjskiej Polonii, na detalach, których nie mógłbym pojąć, choćby z tej racji, że środowisko to, było mi bardziej obce niż bliskie. Z drugiej jednak strony, z jego licznych wypowiedzi dla mediów wynikało, że ma on sporo mądrych rzeczy do powiedzenia, a jego oceny, czy uwagi są zawsze celne, na ile to możliwe - obiektywne i często zabarwione, wysokiej próby poczuciem humoru. Zdarzało mi się też wchodzić na blog autora, na którym imponuje i stylem, i wnikliwością. A mimo to, muszę przyznać, że książkę tę brałem do ręki bardziej z obowiązku, niż dla przyjemności czytania.

Zacząłem od kartkowania, próbując ocenić, czy czeka mnie mozolne przedzieranie się przez opisy niezrozumiałych dla mnie faktów, nieznanych mi ludzi i równie niepojętych relacji zachodzących między nimi… lecz nie - przejrzałem i byłem już pewien - czeka mnie kilka nieprzespanych nocy. Było warto. Wiktor Moszczyński czuje się świetnie nie tylko w felietonie, czy eseju, lecz jest równie dobrym

Wiktor Moszczyński, urodzony w Londynie, to ikona brytyjskiej Polonii. Jest znany z działalności w Zjednoczeniu Polskim w Wielkiej Brytanii, z pracy w roli publicysty, aktywnie działa również w Partii Pracy. reportażystą, o czym może zaświadczyć jego relacja z Kongresu Polaków w Moskwie, czy wspomnienia z pobytu we Lwowie. Posmak sensacji mają z kolei jego przygody z czasów, kiedy przypadła mu rola kuriera do spraw kontaktów z antykomunistyczną opozycją w PRL. Ten wątek mógłby posłużyć za kanwę do filmu sensacyjnego. „Polak Londyńczyk”, to rzecz bardzo uniwersalna, a co za tym

idzie - dla wszystkich. Zarówno dla tych, którzy mają nikłą wiedzę o brytyjskiej Polonii, jak i tych, co chcieliby ją tylko uzupełnić. Publikacja ta, pokazuje też, że autor jest świetnym, przenikliwym politykiem i urodzonym dyplomatą. Jego książka obala pewne mity dotyczące polskiej emigracji na Wyspach Brytyjskich, a ściślej „starej emigracji”, funkcjonujące głównie w środowiskach Polaków przybyłych do UK po 2004 roku. Ot chociażby takie banialuki, jak ten, iż owa „stara emigracja” to skostniałe, zasklepione w sobie środowisko posuniętych w latach ludzi, żyjących we własnym świecie, zgorzkniałych, negatywnie nastawionych do rodaków przybywających z Polski. Dzięki książce Wiktora Moszczyńskiego, możemy przekonać się, że sądy te są nieuprawnione, widzimy jak bogate, jak różnorodne były i nadal są wspomniane środowiska, ile wyszło z nich wspaniałych postaci, ile akcji przeprowadzono na rzecz rodaków mieszkających w PRL, jak wielkiej pomocy brytyjska Polonia udzielała nowej Polsce. To dzięki działaczom polonijnym, między innymi też Piotrowi Moszczyńskiemu, zniesiono w latach 90. wizy dla Polaków (szczegółowy opis wizowej batalii znajduje się właśnie w tej publikacji), jak wspierali nas na drodze do NATO. Znajdziemy też szereg trafnych analiz, ocen sytuacji międzynarodowej w latach 1966-2008, również z odniesieniem do czasów sprzed 1966 roku. Kolejnym walorem zawartym w książce, jest piękna polszczyzna Wiktora Moszczyńskiego. To wartość sama w sobie. Gorąco zachęcam do jej przeczytania… Janusz Młynarski

fot. Wiktor Moszczyński - Archiwum prywatne

Kątem oka Palikota


5

Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

z terenu...

Widziałeś?! Uważaj! Pomóż! W związku z morderstwem Macieja Ciani, policja Lothian and Borders poszukuje mężczyzny widocznego na pierwszym zdjęciu. Jest nim Grzegorz Gamla.

fot. Poszukiwany Grzegorz Gamla (z lewej) oraz ofiara Maciej Ciania - zdjęcia udostępnione przez Lothian and Borders Police oraz rodzinę zmarłego.

O

soby, które zauważą Grzegorza Gamlę, nie powinny zbliżać się do niego, ale jak najszybciej skontaktować się z Policją Lothian and Borders pod numerem telefonu - 0131 311 3131 lub udać się na najbliższy posterunek policji. Można także porozumieć się anonimowo z organizacją Crimestoppers

pod numerem telefonu - 0800 555 111. Dla osób nieposługujących się biegle językiem angielskim, zapewniona została przez jednostkę w Edynburgu, pomoc tłumaczy i polskojęzycznych oficerów. Przypomnijmy, ciało Macieja Ciani zostało odnalezione w so-

botę, 14 stycznia około godziny 9:00 rano, na terenie posesji przy Dickson Street w Leith przez jego współmieszkańca. Detektywi zajmujący się sprawą, natychmiast zaapelowali o pomoc w odszukaniu tajemniczego mężczyzny, który najprawdopodobniej złapał taksówkę w rejonie Easter Road, Leith Walk w piątkową noc poprzedzającą śmierć Ciani. Uważali oni bowiem, że może on dostarczyć bardzo istotnych informacji dotyczących morderstwa Polaka. Maciej Ciania, bardzo lubiany przez lokalną społeczność, znany był również jako MC. Rodzina Polaka, jest jego śmiercią zdruzgotana. „Nie możemy wyobrazić sobie życia bez niego. Moi rodzice stracili ukochanego syna, a ja nie tylko brata, lecz oddanego przyjaciela. Maciej kochał życie w Edynburgu, był popularny i miał wielu znajomych. Wszystkim nam będzie go bardzo brakować. Proszę pomóżcie odnaleźć nam jego zabójcę” - mówiła w swoim oświadczeniu siostra Macieja Ciani, Aleksandra. (mn)

Rodacy opłakują śmierć Madzi

fot. Wikipedia

Powodzie kwiatów, pluszowe misie i dziesiątki świec oraz zniczy pojawiły się w miejscu, w którym funkcjonariusze policji odnaleźli ciało małej Madzi…

„Wstępna autopsja wykazała, że 6-miesięczna dziewczynka zginęła najprawdopodobniej w wyniku tępego urazu w tył głowy” - oznajmiła w swoim oświadczeniu Marta Zawada-Dybek z proREKLAMA

kuratury zajmującej się sprawą. Matka dziewczynki, 22-letnia Katarzyna Waśniewska została aresztowana w minioną sobotę, 4 lutego po tym, jak wyznała, że dziecko umarło w chwili, kiedy wyśliznęło jej się z rąk i upadło na podłogę, śmiertelnie uderzając się w głowę. Zdaniem Zawady-Dybek, wersja kobiety nie jest sprzeczna ze wstępnymi oględzinami ciała dziewczynki, ale o stuprocentowej przyczynie zgonu Madzi będzie można mówić dopiero po dokonaniu dalszych testów. Jeśli sąd uzna matkę dziewczynki za winną nieumyślnego spowodowania jej śmierci, kobieta może liczyć na wyrok pięciu lat pozbawienia wolności.

Przypomnijmy, 24 stycznia Waśniewska oznajmiła wszem i wobec, że została zaatakowana na ulicy jej rodzinnego miasta, Sosnowca, po czym, porwano jej małe dziecko. W całej Polsce rozpoczęły się zakrojone na bardzo szeroką skalę poszukiwania dziewczynki oraz ewentualnych świadków zdarzenia. Bliscy Madzi porozwieszali nawet plakaty z fotografią dziewczynki po całej okolicy. Niebawem jej wizerunek trafił do większości krajowych mediów. W minioną sobotę, policja odkryła ciało dziewczynki ukryte pod stertą kamieni i liści w jednym z parków na terenie Sosnowca. Przyciśnięta do muru matka, postanowiła przyznać się do kłamstwa. (mn)

Kto zabił Ryszarda Karpuca z Ealingu?

B

rytyjska policja aresztowała już trzecią osobę podejrzaną o związek ze śmiercią 44-letniego Ryszarda Karpuca, którego ciało odnaleziono pod koniec stycznia. Na zwłoki Polaka, funkcjonariusze policji natrafili w sobotę 28 stycznia, na odosobnionych terenach Wooburn Common niedaleko Green Common Lane w miejscowości Beaconsfield w hrabstwie Buckinghamshire. W toku czynności śledczych okazało się, że ciało należy do Ryszarda Karpuca, który na co dzień mieszkał na terenie zachodniego Ealingu w Londynie. Okoliczności śmierci Polaka wciąż nie są znane. W związku z jego zgonem, zatrzymano już trzy osoby. Ostatnią był 21-letni mieszkaniec także brytyjskiej stolicy, jednej z jej zachodnich dzielnic, który na ponowne przesłuchanie ma stawić się 13 marca. Podobnie, jak

REKLAMA

zatrzymany wcześniej 36-letni mężczyzna, który po szczegółowych przesłuchaniach, jakie miały miejsce na terenie jednostki policji w Aylesbury, został wypuszczony z aresztu warunkowo. Kolejnym zatrzymanym w sprawie śmierci Polaka był 32-latek, także mieszkaniec Londynu. „Każdy zgon, jaki nastąpił w niewyjaśnionych okolicznościach jest bardzo dokładnie badany przez naszych funkcjonariuszy i zapewniam, że tego typu incydenty, jak ten związany ze śmiercią Polaka należą do rzadkości” - oświadczyła inspektor Kate Ford z Thames Valley Police. Każdy, kto może pomóc w tym śledztwie, proszony jest o kontakt z policją pod numerem telefonu 101 lub anonimowo za pośrednictwem linii Crimestoppers - 0800 555 111. (mn)


Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

6

wywiad

Uśmiech o tysiącu twarzy To tytuł wystawy, stanowiącej owoc jego podróży po Azji Południowo-Wschodniej ekspozycji, którą można podziwiać w londyńskim The Lion Pub. Pochodzi z Polski. Z zawodu jest producentem i reżyserem telewizyjnym. Z zamiłowania - fotografem. Z wyboru - podróżnikiem. Błażej Dzieduszycki… ▪ Mona Lisa i Budda. Czym różnią się ich uśmiechy? - To ciekawe porównanie, bowiem jest w nich coś podobnego. Ale to pytanie chyba należałoby skierować do Da Vinci'ego. On chyba miał coś do przekazania przy okazji uśmiechu Mony Lisy, tak przynajmniej twierdzą znawcy tematu. Z Buddą chyba ma niewiele wspólnego, bo o ile wiem, w czasie, kiedy żył i tworzył buddyzm nie był jakoś popularny w Europie, chociaż było to już 100 lat po Marco Polo i jego „odkrywaniu” Wschodu, więc może jakiś związek istnieje. Ja w każdym razie, nie inspirowałem się jego twórczością. To, co prezentuję na wystawie „Uśmiech o tysiącu twarzy” stanowią przetworzone przeze mnie wizerunki sakralne, pochodzące z odległych rejonów Azji Południowo-Wschodniej, czyli z Tajlandii, Kambodży, Laosu, Birmy… Szukałem jakiegoś dobrego, wspólnego dla tych obrazów wątku i wyszło mi, że uśmiech jest uniwersalnym łącznikiem. Jest wieczny i tajemniczy, kryje w sobie obietnicę i jej spełnienie. Może o to też chodzi z uśmiechem Mony Lizy?

fot. Błażej Dzieduszycki - Archiwum prywatne

▪ Dlaczego Londyn? Czy posiada on jakąś specyficzną publiczność? Jak reagowali na twoje prace widzowie? - Po kilku prezentacjach w Polsce postanowiłem, że czas wyjść trochę poza własne podwórko i może zaprezentować efekty swoich ostatnich lat pracy fotograficznej również za granicą. Tak się złożyło, że pojawiła się taka możliwość tu w Londynie. Znajomy, który opiekuje się częścią imprezową The Lion Pub, zaprosił mnie do współpracy oferując przestrzeń. Do tego mój przyjaciel Filip Filipiuk, z którym znamy się jeszcze z przed wielu lat z Wrocławia, namówił swoich muzyków z zespołu

Soma Ansamble, którego jest liderem, aby uświetnili wernisaż swoim występem. Wyszło bardzo interesujące wydarzenie i mam nadzieję, że liczna publiczność, która postanowiła spędzić ten wieczór razem z nami nie była zawiedziona. Przynajmniej na takich odwiedzający wyglądali. Co do reakcji, to na przykład w pewnym momencie wernisażu pewna dziewczyna podzieliła się ze mną swo-

Po kilku prezentacjach w Polsce postanowiłem, że czas wyjść trochę poza własne podwórko i może zaprezentować efekty swoich ostatnich lat pracy fotograficznej również za granicą. Tak się złożyło, że pojawiła się taka możliwość tu w Londynie.

imi wrażeniami z odbioru i byłem bardzo zaskoczony jej słowami. Określiła część zdjęć jako „niepokojące”. Sam nigdy nie miałem takich skojarzeń, ale to bardzo ciekawe, jak na innych działają moje wytwory. Zresztą każdy może to sam ocenić, bowiem wystawa powisi w The Lion Pub do końca lutego. ▪ Co jest twoją domeną artystyczną? - W zasadzie zajmuję się obrazem. W sensie zawodowym jestem producentem programów dla telewizji, czyli tworzę ruchome obrazy, głównie dla rozrywki i reklamy, chociaż czasem także

dla edukacji. Poza tym posługuję się w miarę nieźle kamerą oraz aparatem i dzięki tym narzędziom mogę tworzyć również coś z pobudek osobistych, a nie tylko komercyjnych. Tak jest właśnie z projektem „Uśmiech o tysiącu twarzy”, gdzie przemierzam Azję, poszukując wspólnych elementów w tradycji i kulturze buddyjskiej. Odwiedzam starożytne świątynie, ruiny zapomnianych miast, niegdyś kwitnące stolice - dziś resztki zarośnięte dżunglą, tajemnicze jaskinie w górach obrane na sanktuaria przez lokalne społeczności i inne podobne miejsca kultu. Staram się odnaleźć, zachować i przekazać do naszego zachodniego świata to, co przez wieki było inspiracją dla ludzi wschodu i co w jakimś stopniu jest także inspiracją dla mnie. Mam nadzieję, że oglądający moje fotografie mają podobne odczucia. ▪ Czy fotografując posągi miałeś czasem wrażenie, że obcujesz z człowiekiem? - Nie, nie z człowiekiem, bardziej z sacrum - z czymś duchowym, wiecznym, z niesamowitym klimatem tych miejsc. Szczególnie dotyczyło to świątyń będących od setek lat „w użyciu”. Oczywiście wszystkie te miejsca, świątynie, wizerunki i posągi są stworzone przez ludzi - nie ma w nich „żywego” Buddy, jest tylko jego wyobrażenie, ale obecna jest tam „żywa” idea. Jest takie stare przysłowie, że droga którą zmierzamy do Buddy jest drogą, którą Budda dociera do nas. Ja to rozumiem tak, że to, co nosimy w sobie jest tym, czego poszukujemy. Dlatego obcując z sacrum na zewnątrz, zbliżamy się do lepszego zrozumienia siebie samych. ▪ By zrobić fotografie wyjeżdżałeś do wielu krajów. Czy wiedziałeś już wcześniej, że chcesz zrobić kolekcję zdjęć na dany temat, czy pomysł ten urodził się później? - Odwiedziłem dotychczas kilkakrotnie Tajlandię, Laos, Birmę i Kambodżę, ale początkowo nie miało to związku z tworzeniem projektu fo-

tograficznego. Po prostu jechałem w miejsca, które byłby dla mnie interesujące. Często, podróże te odbywały się „poza utartymi szlakami” turystycznymi, a przy okazji dokumentowałem je fotograficznie. W pewnym momencie, okazało się, że dokumentacja przyjęła spore rozmiary, kilka tysięcy zdjęć, do tego niektóre całkiem ciekawe, patrząc z obiektywnego punktu widzenia. Wtedy pomyślałem, że warto by było podzielić się tym z innymi. I tak powstała ta idea, która teraz stała się po części głównym powodem moich kolejnych wypadów. ▪ Skąd czerpiesz inspiracje? - W wypadku tego projektu jest to oczywiście buddyzm i wszystko to, co ze sobą owa religia niesie. Jestem zafascynowany ilością form, jaką ona przybiera, różnorodnością wizerunków i sposobem na wizualne przedstawianie duchowych wartości, jakie oferuje. Staram się jednak nie popadać w dewocje i ślepe uwielbienie. Rejestruję to, co widzę chłodnym okiem, chociaż zdarzają się sytuacje, w których drżą mi ręce, na przykład kiedy widzę coś wyjątkowego lub znajduję się w jakiejś nieoczekiwanej, a ważnej sytuacji. Następnie przetwarzam wszystko już na spokojnie i to na swój własny sposób tak, aby efektem było to, co ja chcę pokazać poprzez zarejestrowany obraz, a nie sam fotografowany obiekt. ▪ A co dla ciebie znaczy emigracja? - Trudno mi na to odpowiedzieć, bo właściwie nigdy nie czułem się emigrantem, a do tego sporo czasu spędzam w kraju z rodziną. Podróże są z reguły określone pod względem czasowym i mają swoje ramy. Nie zostaję nigdy tak długo w jednym miejscu, aby móc się postrzegać jako emigrant. Granice są otwarte i nawet, jak mieszkasz w Londynie czy Bangkoku to w końcu możesz wsiąść w samolot i polecieć do kraju lub gdzieś indziej. Emigracja kojarzy mi się z czymś trwałym z zapuszczeniem korzeni w jakimś miejscu, a ja staram się tego nie robić. ▪ Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? - Przygotowuję się do kolejnego wyjazdu w góry Laosu. Mam już opracowaną trasę, wstępną dokumentację miejsc, które chcę odwiedzić i niedopinający się budżet. Tym razem mam mało

Fotografie autorstwa Błażeja Dzieduszyckiego

czasu, bo tylko dwa tygodnie, plus kilka dni na dolot, a to jest bardzo niewiele na podróżowanie po takim kraju, jak Laos. Tam nie ma autostrad, a główne drogi są dopiero w budowie. W porze deszczowej, która trwa tam prawie pół roku, lepiej odpuścić sobie wyjazdy w góry i w mniej uczęszczane części kraju. Na szczęście od października do maja jest tzw. pora sucha i mam nadzieję, że nie będzie problemów z komunikacją i w końcu zrealizuję plan, który umykał mi poprzednio z braku czasu. ▪ Marzenie artystyczne na ten rok? - Bruksela i wystawa w przestrzeni należącej do Komisji Europejskiej. Takie zderzenie dwóch kompletnie innych światów - poukładanych urzędników z duchową przestrzenią buddyjskiej kultury byłoby bardzo interesujące. Jest też pomysł na Czechy i staram się o miejsce wystawiennicze w Czeskim Krumlowie. Miasteczku jak z bajki, z wielkim zamkiem górującym nad barokowo-cukierkową zabudową starego miasta, położonym nieopodal granicy z Austrią. Żył tam i tworzył Egon Schiele, którego prace bardzo lubię, a poza tym, artystyczny klimat tej miejscowości mi się bardzo podoba. Mam także nadzieję, zrobić w tym roku przynajmniej jeden event ponownie w Polsce. Może już poszerzony o nowy materiał z właśnie planowanej podróży? Bardzo chciałbym, aby odbył się on pod patronatem Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie. Rozmawiał: Adam Siemieńczyk Wystawa „Uśmiech o tysiącu twarzy” gdzie: The Lion Pub 132 Church Street Stoke Newington, London, N16 0JX


7

Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

pewnie, że możesz

Czekoladka dla zdrowia?! Nie wiem, co się ostatnio ze mną dzieje. Mam wrażenie, że przez cały czas jestem lekko poddenerwowana i napięta. Stresuje mnie już właściwie każda czynność, jaką wykonuję w pracy, ciągle mam wrażenie, że nie nadążam z terminami. Bardzo marzy mi się chwila spokoju...

N

a chwilę ukojenie daje mi jedzenie. Nie jem dużo więcej niż zazwyczaj. A mam wrażenie, że staję się coraz większa. Rzeczywiście, aby sobie ulżyć i poprawić nastrój sięgam po coś słodkiego i najczęściej jest to czekolada, no ale chyba to nie jest powód, aby tak od razu tyć pisze Aneta. W podobnym tonie, odezwał się do mnie Leszek z Londynu: „Żyję od ostatniego roku pod ciągłą presją. Do tego nie mogę się opanować i ciągle jem. Dopiero, jak mój żołądek robi się pełny na chwilę zaznaję spokoju. Moja żona ciągle mnie za to gani, bo tyję, ale co mam zrobić, jak to jedyny sposób, abym poczuł się lepiej?”...

© Celwell, Ambience - dreamstime.com

Wiele osób, podobnie jak autorzy zacytowanych fragmentów listów, w sytuacji stresu, smutków lub kłopotów, szuka pocieszenia w jedzeniu. Jeśli bodźce, które wywołują w nas napięcie utrzymują się przez dłuższy czas, wówczas mogą spowodować długotrwały stres. Ciągle zamartwianie się, hałas, ruch uliczny, natłok spraw do załatwienia, presja czasu, długi, choroby, problemy z dziećmi, czy też kłopo-

REKLAMA

ty małżeńskie, napięcia w pracy i inne kryzysy, wpływają negatywnie na naszą psychikę. Tego rodzaju piętrząca się presja psychologiczna, która dodatkowo sprawia, że mamy problemy ze spaniem, zaczynamy odżywiać się w niezdrowy sposób i przestajemy ćwiczyć, stanowi ogromne obciążenie dla naszego organizmu. Nieustanny stres jest bardzo szkodliwy dla naszego życia. Zaburza normalny, około dobowy wzrost i spadek stężenia hormonów. Jedynie mała dawka hormonu stresu jest dobra dla ciała, bowiem podnosi ona naszą wydajność i sprawność fizyczną, jak również i umysłową. Znane są przypadki, kiedy w sytuacjach zagrażających życiu dziecka, matka jest w stanie nawet podnieść samochód, by je uratować. Duże dawki stresu, są z kolei dla nas bardzo szkodliwe. Nieustannie podniesione stężenie adrenaliny, podnosi ciśnienie krwi, co w konsekwencji może doprowadzić do uszkodzenia naczyń krwionośnych serca i mózgu. Tym samym prowadząc do rozwoju miażdżycy. Kortyzol, w zbyt dużych ilościach również może mieć niekorzystny wpływ, ponieważ powoduje zanikanie kości i zwiększone odkładanie tkanki tłuszczowej w okolicach brzucha. Naukowcy z uniwersytetu w Kalifornii odkryli, że u zestresowanych kobiet, podwyższone stężenie kortyzolu prowadzi do odkładania się tkanki tłuszczowej właśnie na brzuchu. Hormon ten pobudza

receptory tłuszczu w brzuchu i w podbrzuszu, w konsekwencji powodując, że rezerwy tłuszczowe odkładają się właśnie tam, a nie na biodrach czy pośladkach. Dodatkowo, nadmiar kortyzolu sprawia również, że wątroba produkuje więcej glu-

Nieustanny stres jest bardzo szkodliwy dla naszego życia. Zaburza normalny, około dobowy wzrost i spadek stężenia hormonów. Jedynie mała dawka hormonu stresu jest dobra dla ciała, bowiem podnosi ona naszą wydajność i sprawność fizyczną, jak również i umysłową.

kozy, a jej stężona ilość, krąży po naszym krwiobiegu i niezużyta powoduje, że przybieramy na wadze. To, co robimy instynktownie, kiedy jesteśmy w długotrwałym stresie to właśnie metoda „leczenia się” jedzeniem bogatym w tłuszcze i cukry. To powszechna reakcja towarzysząca uczuciu napięcia - szukamy spokoju, który daje nam pełny żołądek. To stres sprawia, że czujemy się głodni. Ciało po zjedzeniu wysokokalorycznego posiłku, wysyłając sygnał do mózgu może na jakiś czas osłabić działanie hormonu stresu. Mamy wówczas przez chwilę poczucie spokoju, okupioną jednak dodatkowymi fał-

dkami tłuszczu lub kilogramów. Co z tym fantem zrobić? Wniosek nasuwa się prosty - unikać stresu, a będziemy piękni, zdrowi i szczupli. Jak najwięcej czasu poświęcać na relaks i odpoczynek oraz nie martwić się na zapas. Odnaleźć w sobie spokój wewnętrzny poprzez na przykład oddawanie się swoim ulubionym zajęciom, ćwiczeniom oddechowym, medytacji itp. Można uczęszczać także na warsztaty samorozwojowe, na których poprzez różne techniki odzyskuje się utracony spokój. Wszystkich chętnych, aby mieć w końcu święty spokój, polecam warsztat „Spokój wewnętrzny”. Więcej informacji można uzyskać pod numerem telefonu 0783 2376 622. Nadal zachęcam do dzielenia się swoimi przemyśleniami. Piszcie na adres: aga_major@ yahoo.com

KTOKOLWIEK WIDZIAŁ MAREK PIŃSKI 53 lata Wzrost: 170 cm Oczy: niebieskie Znak szczególny: opadająca powieka lewego oka Ostatnie miejsce pobytu: Londyn Pan Marek zaginął 31 października 2007 roku.

MARCIN KOŻUCH 31 lat Wzrost: 165 cm Oczy: niebieskie Ostanie miejsce pobytu: Londyn Pan Marcin zaginął w czerwcu 2010 roku.

Agnieszka Major * Autorka jest psychologiem, coachem, certyfikowanym trenerem NLP, a także konsultantem programu NHS „Stop smoking”. W ramach prywatnej praktyki (NLPGate.co.uk) pomaga w poszukiwaniu ukrytych zasobów u wszystkich tych, którzy pragną dokonać zmian w swoim życiu lub poprawić jego jakość, prowadząc coaching, terapię indywidualną, par i grupową, warsztaty rozwoju osobistego, hipnoterapię i doradztwo psychologiczne Współzałożycielka i były prezes PPA. Jeśli chcesz skutecznie rzucić palenie zgłoś się do Polskiej Kliniki Rzucenia Palenia przy PPA/Kick it/NLPGate pisząc na info@nlpgate.co.uk lub dzwoniąc pod numer telefonu 0783 2376 622. Serwis jest darmowy, refundowany przez NHS.

ANNA POPŁAWSKA 22 lata Wzrost: 172 cm Oczy: niebieskie Ostatnie miejsce pobytu: Wielka Brytania Pani Anna zaginęła w styczniu 2010 roku. Wiadomości o zaginionych prosimy przekazywać do Fundacji ITAKA tel: 0048/226547070 itaka@itaka.org.pl

www.zaginieni.pl


Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

8

historia

Epoka przemysłu i zbrojeń Centralny Okręg Przemysłowy w skrócie COP, czyli ośrodek przemysłu ciężkiego, budowany w latach 1936-1939 na terenie południowo-centralnych części Polski, był jednym z największych przedsięwzięć ekonomicznych II Rzeczypospolitej. Jego nadrzędnym celem, było zwiększenie ekonomicznego potencjału Polski, rozbudowa przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego, a także zmniejszenie bezrobocia wywołanego skutkami wielkiego kryzysu…

N

Eugeniusz Kwiatkowski. fot. Wikipedia

a rozwój COP-u przeznaczono w latach 1937-1939, około 60% całości wydatków inwestycyjnych o łącznej wartości 1 miliarda 925 milionów złotych. Budowę COP zainicjował wicepremier do spraw ekonomicznych i jednocześnie minister skarbu, Eugeniusz Kwiatkowski. Rozpoczął on swoją działalność w bardzo trudnym okresie, jakim bez wątpienia był koniec kryzysu, wzrastające bezrobocie w miastach i ciężka sytuacja polskich wsi. Mimo że produkcja przemysłowa, choć powoli, a jednak wzrastała, to jej poziom, właśnie ze względu na niską siłę nabywczą wsi, daleki był od tego sprzed kryzysu. Kwiatkowski uznał, że najlepszym wyjściem z całej sytuacji, będzie zwiększenie zatrudnienia w przemyśle, gdyż nie było realnych szans na szybkie zmiany w strukturze agrarnej. Zgodnie z panującymi poglądami ekonomicznymi, zapoczątkowanymi przez amerykański „New Deal”, starano się skupić na rozwoju wytwórczości w tych gałęziach przemysłu, które nie przyczyniały się do powstawania dóbr konsumpcyjnych. Dlatego położono nacisk na rozbudowę infrastruktury. W tym celu minister skarbu wraz z Pawłem Kosieradzkim i Władysławem Kosieradzkim, opracował czteroletni plan inwestycyjny, obejmujący okres od 1 lipca 1936 roku do 30 czerwca roku 1940. W pierwszej wersji, działania te miały być prowadzone w całym kraju, ale ze względu na ograniczone środki i nikłe korzyści z rozproszonych inwestycji, zdecydowano się na modyfikację planu. Kwiatkowski zaproponował koncentrację zabiegów w tzw. trójkącie bezpieczeństwa

na południu Polski. Swoje zdanie wyraził w przemówieniu sejmowym 5 lutego 1937 roku, podczas którego wystąpił też z wnioskiem o powiększenie przeznaczonego na ten cel kapitału do 2 miliardów 400 milionów złotych, na co uzyskał zgodę. Tak ostatecznie narodziła się idea COP-u. Inwestycje w COP-ie były kontynuacją planów władz wojskowych realizowanych w rejonie bezpieczeństwa od roku 1922. Władysław Kosieradzki, prawdopodobnie z inspiracji Kwiatkowskiego, słał memoriały do Ministerstwa

Nazwa Centralny Okręg Przemysłowy zrodziła się w Biurze Planowania przy Gabinecie Ministra Skarbu. Zaproponowany obszar COP-u w całości obejmował rejon bezpieczeństwa, którego granice określało rozporządzenie o ulgach inwestycyjnych z 22 marca 1928 roku. Władze wojskowe zaakceptowały propozycję dotyczącą użycia w ustawie o ulgach inwestycyjnych z kwietnia 1938 roku nazwy Centralny Okręg Przemysłowy. Spraw Wojskowych, które opublikował w roku 1937, w postaci broszury o tytule „Centralny Okręg Przemysłowy”. II wiceminister spraw wojskowych generał Aleksander Litwinowicz, w planach inwestycji zbrojeniowych w ogóle pomysłów Kosieradzkiego nie brał pod uwagę, a wszelkie decyzje w tym zakresie podejmowały władze wojskowe, usiłując ignorować stanowisko Kwiatkowskiego jako ministra skarbu i próbując sprowadzić go do roli dostarczyciela środków finansowych na rozbudowę przemysłu w rejonie bezpieczeństwa. Memoriały Kosieradzkiego były więc próbą wysondowania planów MSW i Sztabu Generalnego w sprawach zamiarów inwestycyjnych wojska, o których Kwiatkowski był powierzchownie informowany. Dla uzyskania

efektów propagandowych, minister skarbu wynajął znakomitego publicystę Melchiora Wańkowicza, który doskonale wywiązał się z powierzonego mu zadania, przyczyniając się do stworzenia mitu COP, Kwiatkowskiego i - na dalszym planie - Kosieradzkiego, jako twórców całego projektu. Sama nazwa Centralny Okręg Przemysłowy zrodziła się w Biurze Planowania przy Gabinecie Ministra Skarbu. Zaproponowany obszar COP-u w całości obejmował rejon bezpieczeństwa, którego granice określało rozporządzenie o ulgach inwestycyjnych z 22 marca 1928 roku. Władze wojskowe zaakceptowały propozycję dotyczącą użycia w ustawie o ulgach inwestycyjnych z kwietnia 1938 roku nazwy Centralny Okręg Przemysłowy. Zamiar skoncentrowania w tym rejonie przemysłu zbrojeniowego, narodził się z kolei już w latach 19211922 ze względu na doświadczenia kręgów wojskowych z lat 1914-1920. Wtedy też pojawiła się nazwa „trójkąt bezpieczeństwa” na określenie terenu będącego poza zasięgiem lotnictwa niemieckiego i radzieckiego. W czasie realizacji projektu ta nazwa straciła na aktualności ze względu na znaczny wzrost zasięgu samolotów. Ponadto rejon ten, charakteryzował się znacznym przeludnieniem agrarnym i bezrobociem, dlatego też inwestycja ta była szansą na rozwój tych terenów. Początkowo COP miał być zlokalizowany tylko tu, a więc na terenach najbardziej oddalonych od granicy z Niemcami i ze Związkiem Radzieckim, położonych w widłach Sanu i Wisły, a od południa osłoniętych łańcuchem Karpat. Potem jednak strefa COP-u została powiększona o przyległe tereny ówczesnych województw: kieleckiego, lubelskiego, lwowskiego i krakowskiego. Centralny Okręg Przemysłowy obejmował swoim zasięgiem obszary obecnego województwa świętokrzyskiego, podkarpackiego, lubelskiego, małopolskiego oraz częściowo mazowieckiego (Radom). Zgodnie z potrzebami obronności kraju, plany zakładały budowę nowych, bądź modernizację już istniejących zakładów przemysłu zbrojeniowego. Inwestycjom COP towarzyszyła rozbudowa infrastruktury komunikacyjnej i energetycznej. COP zajmował ponad 15% terytorium kraju, zamieszkanego przez 18% ogółu ludności. Łącznie obszar ten liczył około 60 tysięcy km² i ponad 5,6 miliona ludności (93 osoby na km²), z której ponad 80% stanowili mieszkańcy ubogich, przeludnionych wsi. W tym rejonie szczególnie widoczne było przeludnienie agrarne, a nadmiar siły roboczej (ukryte

bezrobocie) szacowano tu na 500700 tysięcy osób. Podzielony został na trzy rejony: A - surowcowy: kielecki, B - aprowizacyjny: lubelski, C - przemysłu przetwórczego: sandomierski. Poszczególne regiony COP uzupełniały się wzajemnie. Region kielecki, bogaty w kopaliny, miał stanowić zaplecze surowcowe. Region lubelski miał być zapleczem rolniczym, a region sandomierski bazą energetyczną (ropa naftowa, gaz ziemny, elektrownie wodne). Najważniejsza część położona była w widłach Wisły i Sanu z centrum w Sandomierzu. Rejon ten, położony na granicy Polski A i B utożsamiany był właściwie z całym okręgiem ze względu na znaczną liczbę zakładów przemysłowych. W 1939 roku, planowano stworzenie tzw. „województwa COP” - województwa sandomierskiego, w którego gra-

COP zajmował ponad 15% terytorium kraju, zamieszkanego przez 18% ogółu ludności. Łącznie obszar ten liczył około 60 tysięcy km² i ponad 5,6 miliona ludności (93 osoby na km²), z której ponad 80% stanowili mieszkańcy ubogich, przeludnionych wsi. nicach miały się znaleźć między innymi Kielce, Rzeszów i Radom. Prace podjęto z dużym zaangażowaniem, rozpoczynając budowę wielu obiektów jednocześnie. Inwestycjom COP towarzyszyła rozbudowa infrastruktury komunikacyjnej i energetycznej. Energii dostarczać miały elektrownie wodne i cieplne, bazujące na dostępnych tu surowcach. W ramach 30-letniego programu, powstać miało ponad trzydzieści różnorodnych obiektów - elektrowni i zbiorników retencyjnych. Do 1939 roku, w stadium zaawansowanym były hydroelektrownie w Porąbce, Rożnowie na Dunajcu i Czchowie, kończono prace w Czorsztynie, Solinie i Myczkowcach. Inwestycje w Rożnowie sfinalizowali Niemcy, a wiele innych ukończono wiele lat po wojnie. Do 1938 roku natomiast, wybudowano około 300 km gazociągu Gorlice-Jasło-Krosno-Ostrowiec, ale nie udało się doprowadzić go do Warszawy. Pod Rozwadowem

Dawne Zakłady Metalowe "Łucznik" fot. Wikipedia

powstały huta, zakłady zbrojeniowe - Zakłady Południowe - po wojnie znane jako KM Huta Stalowa Wola i nowe miasto, któremu nadano nazwę Stalowa Wola. Produkowano tam między innymi haubice 100 mm. W Dębicy zbudowano fabrykę kauczuku syntetycznego oraz fabrykę opon (Fabryka Gum Jezdnych „Stomil”). W Mielcu stanęły Państwowe Zakłady Lotnicze, a w Rzeszowie - fabryka obrabiarek i sprzętu artyleryjskiego (filia poznańskich Zakładów Cegielskiego - obecny Zelmer) oraz fabryka silników lotniczych Państwowych Zakładów Lotniczych (obecna WSK PZL Rzeszów). W Niedomicach pod Tarnowem postawiono fabrykę celulozy do produkcji prochu, a w Dębie - Wytwórnię Amunicji Nr 3 (dzisiejszy Dezamet w Nowej Dębie). W Nowej Sarzynie w 1937 roku, rozpoczęto budowę Zakładów Chemicznych. Miały one produkować nitrozwiązki - zwłaszcza materiały wybuchowe. Rozruch mechaniczny nastąpił dwa lata później, ale nie zdążono uruchomić produkcji chemicznej przed rozpoczęciem II wojny światowej. Po wojnie produkcję wznowiono w roku 1954. Rozbudowano także, istniejące już zakłady zbrojeniowe i wytwórnie amunicji, a w Lublinie Tatarach przygotowano budowę fabryki samochodów ciężarowych na licencji Chevroleta i zmodernizowano istniejącą fabrykę samolotów. Budżet państwa nie był zbyt imponujący, a budowa COP-u pochłonęła większość środków na inwestycje, przez co w zasadzie nie rozbudowywano innych rejonów kraju. Kwiatkowskiemu zarzucano nawet tworzenie swoistej „oazy szczęśliwości” zaniedbując pozostałe tereny. Projekt zapewnił zatrudnienie jedynie dla 100 tysięcy osób, podczas gdy konieczne było około 400 tysięcy miejsc pracy. Równocześnie budowano osiedla miejskie dla pracowników z całą infrastrukturą. Budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego ogłoszono punktem zwrotnym w sytuacji ekonomicznej kraju. Opinie te podtrzymywała prasa, jak również wielu twórców. COP stawał się dowodem na skuteczną politykę państwa… (C.Z.)


9

Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

poezja londyn

Posklejać rzeczywistość Czy mając własny język, jest szansa, że będziemy zrozumiani? Jak mówić własnym głosem, nie będąc posądzonym o plagiat? Czy nadawanie znaczeń już istniejącym słowom jest rozwijaniem, czy tworzeniem języka?

fot. Jacek Wąsowicz - Archiwum prywatne

miotem użytkowym. Czy ktoś zastanawiał się nad osobowością noża? Nad jego odbiorem przez innych? A jeśli tak, to czy nie został on zaszufladkowany i pozbawiony prawa głosu? Jak odszukać prawdę o nożu?

„Nietolerancja” - autor: Jacek Wąsowicz

B

o nóż można wbić w serce, można używać go do smarowania masłem chleba, można nim otwierać kopertę. Jest przed-

Jest dla nas zespołem bodźców. A odbierane sygnały odnajdują odwzorowanie w znanych nam symbolach (litery, liczby, kształty, zapachy) i w ten sposób odczytujemy znaczenie. Zmysły - uczestnik procesu tworzenia. Do nich możemy się odnieść. Ale jak? Nóż pozostaje przecież sobą, a oszukiwać zmysłów nie chcemy. Należy więc zmienić kontekst. Tu następuje odczytywanie - nadawanie znaczenia, tworzenie języka plastycznego. Co na to nóż? - Cóż robisz artysto? - Umieszczam cię w nowym otoczeniu, by oddać prawdę o tobie. - Ale to są tylko reprezentacje graficzne! - Jeśli chcesz być zrozumiałym,

należy odwołać się do czegoś, co jest znane. - Więc nie można być znaczącą postacią, bez odniesień do czegoś, co już istnieje? - Nie możesz znaczyć, jeśli nie uznasz znaczeń innych. - A co z plagiatem, wtórnością, brakiem autentyczności? - Uznanie jest początkiem, potem zaczynasz żyć własnym życiem. - Więc muszę coś zabrać, by być powołanym do życia? - Tu następuje re-definicja, tworzenie własnego języka. - Czy ty mi nadajesz znaczenie? - Raczej pozwalam odczytać. Aby być znaczącym, trzeba używać znaczeń. - I oczywiście uwypuklisz moją ostrość? - Niekoniecznie. Raczej ostracyzm społeczny. - Brak tolerancji? - Nietolerancję, to coś więcej. - I mnie zaszufladkujesz? - Po to, by cię stamtąd wyjąć. Jacek tworzy własny język. Jeśli nie ma bezpośredniego nazwania danego przedmiotu, pojęcia,

uczucia - robi to za pomocą zestawienia zrozumiałych słów czy znaków. Najpierw znajduje więc odniesienia do fragmentarycznych cech przedstawianego przedmiotu, pojęcia, uczucia, urywka myśli - kształt, kolor. By dojść do systemu znaków poznawalnych już w kontekście własnego języka. Być może dlatego korzysta z techniki kolażu. Co ciekawe, powstała ona 200 roku p. n. e. W Chinach. Wtedy wynaleziono papier. Jak wiadomo służy on do zapisywania słów, więc być może dlatego Jacek Wąsowicz również używa ich w swoich pracach. Umieszcza je na przestrzeni obrazu, pracuje nad tytułami. Bawi się nimi. Dodatkowo komplikuje znaczenia. Jak coś znaczyć w obecnym świecie? Jak w mnogości ludzi, języków - nawet, gdy się jest znaczącym - przekazać tę informację dalej. Czy bycie osobą znaczącą jest równoważne z byciem zrozumianym? Fakt tworzenia, zbliża Jacka do odpowiedzi na te pytania. Reszta nie ma znaczenia…

Adam Siemieńczyk

poezja@mail.com, 0 7939 965 569

Wiersz

Most Kiedy przejdziemy boso przez ten most, co się kolebie pomiędzy niebem i ziemią na wyrost, po nas zostanie ślad w pyle białym znak zapytania. Nadzieja zawsze, dopóki szukamy brodu przez głębię i tylko gwiazdy ponad głowami te same zawsze. A w dole ludzie, pozapierani na wszystkie klucze, jeszcze nie wierzą, że uwierzyć trzeba, nawet gdy boli. Dla nich się siedem nieb z jękiem zaparło. Raju? - Żadnego? Samarytanka - kometa warkoczem, miast odpowiedzi, machają ręką i dalej się toczy w lazurów śniedzi. Te dwie XX dwóch tysiącleci klepsydry rzymskie, przez które piasek przeleci w świat wiekuisty. Czy nam podobny? Może czas inny władczo się zjawi spoza obłoków i siódme niebo nam pozostawi, choć tak wysoko. autorka: Ełka Niagołowa tłumaczenie: Aleksander Nawrocki

„Poetka i Marcepan” - w hołdzie dla Wisławy Szymborskiej „Umrzeć - tego się nie robi kotu…” z wiersza „Kot w pustym mieszkaniu”

fot. © Yuri Arcurs - dreamstime.com

Dziękujemy… PoEzja Londyn Marta Brassart i Adam Siemieńczyk REKLAMA

REKLAMA

www.catrinatrans.co.uk


Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

10

opowiadanie

w naszym angielskim domu Janusz Młynarski

Z

Ptaszek i wystrzał z nosa. „Kurwizna”, czyli jak gotowała się krew. Lampa-story. Wielka Brytania - dziki kraj! Wściekły nosorożec w łazience.

astanawiam się, czy inni też tak mają… Chodzi mi o zbiegi paskudnych okoliczności, lub jak kto woli - paskudne zbiegi okoliczności. Już wierzę, że nieszczęścia nie tylko chodzą parami, ale wręcz piątkami, albo nawet piętnastkami. Zaczęło się od tego, że jakiś ptaszek narobił mi na płaszcz. Pół biedy, gdyby płaszcz był biały, ale akurat był czarny. Drugie pół biedy byłoby, gdybym się nie spieszył na spotkanie z Agnieszką Holland, która akurat tego dnia była w Londynie, ale właśnie się spieszyłem. Żeby w tym mieście zdążyć gdziekolwiek na czas, najlepiej wyjść z domu dzień wcześniej. Kiedy ja się gdzieś wybieram, mam na myśli jakieś ważne spotkanie, to daję sobie zapas trzech godzin i wówczas zdarza mi się dotrzeć punktualnie, niejednokrotnie rzutem na taśmę. Podobnie było i tym razem. Wróciłem, by oczyścić płaszcz. Mogłem oczywiście wziąć jakąś kurtkę, ale nie jestem burakiem, żeby wkładać kurtkę na marynarkę. Owszem mogłem ją zdjąć i włożyć jakąś bluzę, lub sweter, ale na to spotkanie wypadało iść akurat w marynarce. Płaszcz czysty, wychodzę. Przed stacją metra wyjmuję portfel, a z niego „oysterkę”, wypadają mi wszystkie drobniaki. Szkoda się nie schylić, bo to prawie osiem funtów - kolejne cenne sekundy. Przesiadka na Hammersmith. Godziny szczytu, potoki ludzi, przepycham się do autobusu, kątem oka widzę, że jakiś starszy jegomość przytyka palcem jedną dziurkę od nosa i dmie co sił. Ładunek, który wylatuje drugą, ląduje na moim rękawie. Mam do wyboru - odpuścić autobus i zająć się czyszczeniem rękawa, ryzykując spóźnienie, albo wejść do autobusu i tam, w jakiś sposób pozbyć się smarków. Wybieram wariant numer dwa. W autobusie tłok nie do opisania, próbuję sięgnąć do wewnętrznej kieszeni płaszcza, mam tam chusteczki. Za późno, właśnie jakaś kobieta przyodziana we flauszowy płaszcz otarła się plecami o mój rękaw, rozmazując niedawną zawartość nosa faceta z przystanku. Tymczasem autobus stanął i stoi, długo zresztą. Minuty lecą, a kierowca wcale nie zamierza wyjaśniać przyczyn postoju. Okazuje się, że jakiś wypadek, kierowca wreszcie otwiera narząd mowy informując, że czeka nas objazd. Wysiadam na najbliższym przystanku. Mam szczęście, bo na wprost znajduje się postój taksówek. Muszę dojechać na Soho. Zostało mi 40 minut, kierowca mówi, że jeśli nic się po drodze nie wydarzy, to spokojnie zdążymy. Ale wydarza się niestety. Pas głównej arterii, po której jedziemy jest częściowo zamknięty, bo oczywiście wypadek! Nie wiem, czy to ten sam, czy jakiś inny. Taksówkarz mówi: - Czarno to widzę, godziny szczytu, wypadek, sprawa beznadziej-

na. Zjeżdżamy w jakąś boczną uliczkę, żeby ominąć główną trasę, ale - jakżeby inaczej - uliczka zamknięta, bo remont. Wracamy. Kolejna - to samo! Taksówkarz radzi mi wysiąść i śmigać na piechotę. Pokazuje na planie, jak dojść. Na szczęście, to niedaleko, więc po chwili jestem na miejscu i 10 minut przed czasem. Tylko, że co z tego, skoro nie mogę znaleźć właściwego budynku, na niektórych numery są, na innych nie ma, a jeśli już są, to tak zakamuflowane, że trzeba przejrzeć każdy centymetr kwadratowy murów, żeby wypatrzyć numer. Udaje się wreszcie. Yes, yes, yes! Nawet rękaw zdążyłem wyprać. W drodze powrotnej rezygnuję z autobusów, tylko metro. Na dwóch stacjach, na których się przesiadałem, wyświetlacze nie działają, więc nie wiadomo było, czy coś przyjedzie, a jeśli przyjedzie, to czy odjedzie. Nie rozumiem też, dlaczego na większości peronów nie ma map połączeń! Nie-

Zaczęło się od tego, że jakiś ptaszek narobił mi na płaszcz. Pół biedy, gdyby płaszcz był biały, ale akurat był czarny. Drugie pół biedy byłoby, gdybym się nie spieszył na spotkanie z Agnieszką Holland, która akurat tego dnia była w Londynie, ale właśnie się spieszyłem. Żeby w tym mieście zdążyć gdziekolwiek na czas, najlepiej wyjść z domu dzień wcześniej. nawidzę Londynu i tych jego w żyć kopanych niespodzianek! Wlokąc się do domu, marzyłem o tym, żeby zapaść się w fotelu i zapalić papierosa, ale gdy już dotarłem do celu stwierdziłem, że nie mam papierosów, musiałem gdzieś zgubić. *** Co robi normalny człowiek, kiedy lampka nocna przestaje świecić? Sprawdza, czy szlag nie trafił żarówki, a jeśli żarówka jest nie w porządku, tu wyjmuje z wtyczki bezpiecznik i wymienia go na nowy, jeśli jednak i to nie daje pozytywnego rezultatu, a lampka, to jakieś tanie badziewie, wówczas wyrzuca na śmietnik. Moja sąsiadka nie bawi się w takie drobiazgi - lampa

gaśnie, więc sru do śmieci. Nie przejmowałbym się tym, gdyby nie to, że ów przedmiot akurat należał do mnie. Kupiłem ją dwa lata temu, w jakimś „second-handzie”. Spodobała mi się, bo oryginalna, z żakardowym kloszem, opatrzonym frędzlami i porcelanowym korpusem, no i dość zabytkowa, bo z 1924 roku. Pożyczyłem ją kiedyś Viktorii, bo miała jakiś problem z oświetleniem w swoim pokoju. Kilka dni temu idąc do banku, zobaczyłem swoją lampę koło kosza na śmieci…

człowiek tak się pochyli na moment, wówczas krew napływa mu do głowy i mózg zaczyna lepiej pracować. Byłem świadkiem, jak teoria ta sprawdziła się w praktyce. Mamusia zerwała się z podłogi i z radością oznajmiła, że już wie, co stało się z jej różowym portfelem - jest w którejś z toreb z zakupami, na dnie oczywiście. Niestety, zaczęła od tej, w której nie było. „Musi być w drugiej. Pamiętam, że wkładałam do tej, lub do tamtej. Zaczęła wywalać

*** Ze sklepów, szczególnie polskich, wracam chory, ale tylko wtedy, gdy przede mną jest, co najmniej jedna osoba. Jeśli jest to mężczyzna, czekam, jeśli są to kobiety - natychmiast stamtąd wychodzę, bo mogę zatłuc, zadusić, pogryźć, skopać. Czasem jednak muszę się przemóc i poczekać, pohamowując owe niskie instynkty. Dzieje się zazwyczaj tak, kiedy ekwiwalentu tego, co potrzebuję, nie mogę dostać w „niepolskich” sklepach. Panie klientki, jak przychodzą do sklepu z przychówkiem, to uważają się za święte krowy, więc stawiają wózki, gdzie popadnie, najchętniej na środku sklepu, tarasując szlaki komunikacyjne. W małym sklepie, taki wózek wywalony na sam środek, uniemożliwia dojście nie tylko do lady, ale również do półek. Gdyby jeszcze taka mamusia wiedziała, co chce kupić, ale ona nie wie, a jeśli wiedziała, to po drodze zapomniała, a przecież są kartki, ołówki, długopisy. Można zapisać, naprawdę! Mamusia nie wie, więc myśli, myśli i wreszcie sobie przypomina, bardzo powoli zresztą. 15 deko szynki i przerwa - mamusia myśli dalej, 25 deko baleronu, nie, nie 30, albo nie 25, albo nie, nie 20, „bo jeszcze mam w lodówce jakieś 10, to mi wystarczy, albo dobrze niech pani da 25, jak już pani nakroiła, tylko co ja zrobię z tamtym?” Za każdym razem pada durnowate pytanie: „A świeża chociaż ta wędlina?”. Pytanie jest głupie z dwóch powodów, bo któż sprzedaje nieświeże wędliny? Owszem zdarza się nieraz, ale kto się przyzna, że ma nieświeży towar w sklepie. Poza tym, taki wyrób jest świeży tylko w dniu produkcji, a później jest już tylko „świeży” - może leżeć miesiącami, naszpikowany „utrwalaczami” przez producenta. Niby oczywiste, a okazuje się, że nie. Już mamusia niby kupiła, co trzeba, ale jeszcze nie, jeszcze się rozejrzała po półkach, jeszcze myśli i wymyśla, co by tu jeszcze. „Już, chyba wszystko, ile płacę? O Jezu, a gdzie moja portmonetka!? Zgubiłam! Pani nie widziała? Taka różowa, ze złotym łańcuszkiem, to znaczy nie, że ze złota, tylko pozłacany”. Schyla się, by sprawdzić, czy gdzieś jej nie upadła, a ja mam ochotę kopnąć ją w twarz. Kiedy

Ze sklepów, szczególnie polskich, wracam chory, ale tylko wtedy, gdy przede mną jest, co najmniej jedna osoba. Jeśli jest to mężczyzna, czekam, jeśli są to kobiety - natychmiast stamtąd wychodzę, bo mogę zatłuc, zadusić, pogryźć, skopać. Panie klientki, jak przychodzą do sklepu z przychówkiem, to uważają się za święte krowy, więc stawiają wózki, gdzie popadnie, najchętniej na środku sklepu. zakupy z „tamtej” i znalazła. Dopiero teraz zauważyłem, że nie tylko portfel był różowy, ale też i paznokcie, buty, a może nawet i zęby, ale nie chciałem się przyglądać zbyt bezczelnie. Jestem osobnikiem impulsywnym i niecierpliwym, i krew się we mnie gotuje bardzo często, z błahych zresztą - według ogólnie przyjętych norm - powodów. Takie „gotowanie się krwi” ma swój synonim, który bardzo mi się podoba - „dostawanie kurwizny”. Kto ma podobny charakter wie, ile energii kosztuje powstrzymywanie, kontrolowanie owej „kurwizny”, kiedy już się ją dostało. Ponieważ nie za bardzo mi wypada kopanie klientek w sklepie, czynię to w wyobraźni. Pomaga, ale na krótką metę, więc boję się, że pewnego dnia… w każdym razie proszę uważać na kudłatego faceta w okularach. *** Nie przepadam za noszeniem obuwia sportowego, ale czasem wkładam, właśnie postanowiłem to zrobić, niestety białe sznurowadło było

zabrudzone jakimś smarem, więc zmuszony byłem do zakupienia nowego. No i właśnie. Nie wiem, czy ktoś próbował kupić sznurowadła w Wielkiej Brytanii? Bo ja tak i bez sukcesu niestety. Jedyna możliwość, to kupić najtańsze buty z takim sznurowadłami - wydałem 12 funtów, ale mam. Podobnie jest z guzikami - nie daj Boże zgubić, jeśli chce się mieć wszystkie, to trzeba kupić nową kurtkę, czy płaszcz. Wielka Brytania - dziki kraj! W Polsce nawet w stanie wojennym sznurowadeł nie brakowało. A teraz, w najmarniejszym sklepie obuwniczym można kupić wszelkie akcesoria: sznurowadła, kleje, fleki, zamki, pasty, kremy regeneracyjne, farby do skór w różnych kolorach. Są też pasmanterie z tysiącami guzików, nici i w ogóle. Powtarzam: Wielka Brytania - dziki kraj. *** O szóstej rano obudziły mnie hałasy dobiegające z łazienki. Ściana dzieląca mój pokój od niej trzęsła się w posadach. To nie mogła być Viktoria, bo ta zachowuje się znacznie ciszej, tymczasem łomot, który do mnie dochodził sprawiał wrażenie, iż ktoś uwięził tam wściekłego nosorożca. Musiał to być ktoś obcy, bo kategorycznie zabroniłem lokatorom korzystania z mojej łazienki i od jakiegoś czasu ściśle zakazu przestrzegają. Uchyliłem drzwi od pokoju, by móc widzieć, kto z niej wychodzi. Kilka łyków kawy i papieros rozjaśnił mi umysł na tyle, że może to być ktoś z nowych. I nie myliłem się - po kilku minutach wyszedł stamtąd Pakistańczyk z parteru. Pogwizdywał sobie i w ogóle czuł się jak u siebie. Marzyłem o tym, żeby mu to dobre samopoczucie zepsuć, ponieważ - jak każdy prawdziwy Polak - bardzo nie lubię, kiedyś ktoś inny oprócz mnie jest zadowolony. „Shaltowałem” go i spytałem, czy przypadkiem nie zabłądził, instruując przy tym, że lokatorzy z parteru mają łazienkę na parterze i że nie życzę sobie, by korzystał z mojej. Myślałem, że facet położy uszy po sobie i przeprosi, a on bezczelnie zaczął się stawiać. Jego zachowanie sprawiło, że dostałem autentycznej „kurwizny”, już chyba trzeciej w tym tygodniu. Zmusiło mnie to do postawy bardziej radykalnej. Cdn.


11

Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

Poradnik

Kiedy zabieg pójdzie nie tak

Podstawowym prawem każdego poszkodowanego w wyniku czyjegoś zaniedbania, jest staranie się o rekompensatę za szkody, jakie zostały poniesione.

N

ie każdy jednak jest w pełni świadomy przysługujących mu praw oraz sposobów ich egzekwowania. Istnieje wiele firm spod znaku „claims management” oraz radców prawnych, którzy specjalizują się w odszkodowaniach, jednak niewielu z nich zajmuje się obok wypadków drogowych i wypadków przy pracy, także innymi roszczeniami z tytułu uszkodzenia ciała, ponieważ wymagają one większej wiedzy specjalistycznej - nie tylko w sensie prawnym, ale również w odniesieniu do potrzeb i obaw osoby występującej z tego typu roszczeniem. Jedną z takich kategorii są powszechnie stosowane zabiegi kosmetyczne typu woskowanie twarzy, brwi i ciała, barwienie brwi, rzęs i włosów, przedłużanie rzęs lub włosów, wykonywanie tatuażu, półtrwałego makijażu, czy piercing. Podczas tego typu kosmetycznych „operacji” mogą zdarzyć się pewne błędy REKLAMA

z winy osoby wykonującej daną procedurę, na przykład przegrzanie wosku czy użycie niestosownych produktów. Wówczas osoba poszkodowana, może ubiegać się o rekompensatę. A teraz coś z życia. Pani N. pewnego dnia udała się do innego salonu kosmetycznego niż zwykle, by wydepilować sobie brwi przy pomocy wosku i ubarwić je henną. Obsługująca ją kosmetyczka, nie wykonała żadnego testu płatkowego, ani testu na alergię i przystąpiła do wykonania zabiegu za £11. Następnego ranka, oczy Pani N. były spuchnięte i zamknięte, a na czole odczuwalna była opuchlizna. Z górnych powiek Pani N. sączył się żółtawy płyn, miała ona również ropiejące krosty w brwiach. Pani N. obmyła twarz w przegotowanej wodzie i udała się do lekarza GP dwa dni później. Uszkodzona przez kosmetyczkę skóra pozostała swędząca, boląca i ze strupkami

przez najbliższe dwa tygodnie. Od tamtego czasu Pani N. miała ciągle problemy z brwiami, aż w końcu postanowiła wrócić do salonu i złożyć zażalenie. Pomimo tego, że jedna z pracownic potwierdziła, iż ostatnio „zmienili oni swoje produkty”, menedżer salonu odmówił zrobienia czegokolwiek w tej sprawie. Pani N. sięgnęła po pomoc prawników. Zorganizowali oni dla niej specjalne badanie przeprowadzane przez niezależnego eksperta dermatologa, który rozpoznał ostre zapalenie skóry spowodowane przez barwnik włosa. W tym miejscu należy dodać, że Pani N. woskowanie i barwienie brwi robiła regularnie - około trzech do czterech razy w roku - i miała uprzednio tylko jedną reakcję alergiczną, gdy jej znajoma woskowała jej brwi. Wtedy przegrzany wosk spowodował alergiczną reakcję tylko przy jednej brwi. Ponieważ salon kosmetyczny początkowo odmówił zajęcia się sprawą,

trafiła ona na wokandę. Jeszcze przed pierwszą rozprawą, właściciele salonu kosmetycznego „poszli po rozum do głowy”, a prawnikom Pani N. udało się rozstrzygnąć sprawę na rzecz swojej klientki i otrzymała ona około £2700 odszkodowania. Tatuaże nigdy nie były tak popularne, jak teraz. To osobiste dzieła sztuki, które wiele mówią o człowieku i wyrażają jego osobowość. Pozostają na ciele na całe życie, stąd tak ważne jest profesjonalne ich wykonanie. I właśnie w przypadku tatuaży, najważniejsze są ograniczenia czasowe. Jeśli miałeś tatuaż zrobiony w przeciągu ostatnich trzech lat i uważasz, że nie został on odpowiednio wykonany, musisz działać jak najszybciej, bo niebawem możesz nie być w stanie dochodzić swoich roszczeń. Jeżeli zabiegi kosmetyczne, do których masz zażalenia miały miejsce w ciągu ostat-

nich trzech lat, to powinieneś jak najszybciej zasięgnąć porady, czy mógłbyś wnieść roszczenie z tytułu doznanych obrażeń ciała. Ważne jest także, abyś postarał się zdobyć jak najwięcej dowodów dotyczących twojej sprawy takich, jak dokumentacja medyczna czy zdjęcia. Niektórzy ludzie obawiają się sposobu, w jaki mogą oni być postrzegani po złożeniu roszczenia, szczególnie w przypadku źle wykonanego tatuażu czy zabiegu na włosach, który wybrali. Dla nich warto przytoczyć słowa Lorda Younga z października 2010 roku: „Oczywiście, że osoby, które doznały niesprawiedliwości poprzez czyjeś zaniedbanie powinny mieć prawo do zadośćuczynienia. Jest to jedna z podstawowych zasad prawa i coś, na czym wszyscy się opieramy”. Zespół Hamilton Brady (www.hamiltonbrady.pl)



13

Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

strefa kobiet

Aleksandra Lech

astrolog, tarocistka Udziela konsultacji zarówno osobiście w Bristolu, jak i on-line przez skype lub telefonicznie. Kontakt: tarot.astrology@yahoo.co.uk lub 07762 867174.

Baran 21.03-20.04 Udzieli Wam się wesoły, pozytywny nastrój. Jeśli będziecie jednak za dużo imprezować i nie wysypiać się, nastąpi „zmęczenie materiału”. Znajdźcie więc złoty środek bawcie się z umiarem! Tym bardziej, że czekają Was również zawodowe wyzwania i sporo pracy.

Byk 21.04-20.05 Staraj się w tym tygodniu działać w pojedynkę i konsultuj projekty tylko z zaufaną osobą. Nie daj się ponieść fali plotek i intryg, skup się na swoich projektach. Życie towarzyskie będzie źródłem wielu atrakcji i niezapomnianych przeżyć.

Bliźnięta 21.05-21.06 Otwórz się na nowe możliwości, znajomości i przygody. Szykuje się beztroski, gorący romans lub przynajmniej ciekawa, wartościowa przyjaźń na lata. Warto w tym tygodniu zbadać sprawy laryngologiczne - możliwe są przeziębienia, alergie, czy też stany zapalne.

Rak 22.06-22.07 Czeka Cię wspaniały tydzień pod kątem zawodowym oraz finansowym. Szykuje się podwyżka, awans, zostaniesz doceniony przez przełożonych. Forsuj teraz wszelkie swoje pomysły. Przyjdzie Ci to łatwo, a powodzenie gwarantowane. REKLAMA

Lew 23.07-23.08 Aby odzyskać spokój wewnętrzny, musisz najpierw powrócić do pewnej sytuacji z przeszłości, która pozostawiła na Tobie emocjonalne, negatywne piętno. Nie angażuj się uczuciowo w nic nowego. Uprawianie sportu polepszy teraz Twoje samopoczucie.

Panna 24.08-22.09 Będziesz cały tydzień w szczytowej formie. Nie groźne Ci infekcje, załamania pogodowe itp. Nie dość, że sama będziesz, Panno, tryskać zdrowiem i świetnym samopoczuciem, zmotywujesz innych do podjęcia zdrowszego trybu życia.

Waga 23.09-23.10 Nie wszystko będzie szło po Twojej myśli. Sprawy finansowe mogą się skomplikować i trzeba im się bliżej przyjrzeć, zaplanować szczegółowo wydatki i trzymać się swoich postanowień. Idealny moment na przemyślenia związane z przyszłą drogą zawodową.

Skorpion 24.10-22.11 Nie szata zdobi człowieka, więc szukając drugiej połówki patrz na to, co wartościowe i niezmienne w drugim człowieku. Pojawi się wiele romantycznych okazji a Twoje serce nie raz mocniej zabije. Świetny humor odzwierciedli się w Twoim stanie zdrowia.

Strzelec 23.11-21.12 Nadszedł czas realizacji swoich zawodowych ambicji. Nie ograniczaj się, idź na całość i mierz wysoko! Jeśli nie masz pracy, teraz jest idealny czas na znalezienie odpowiedniej, wręcz wymarzonej. Stawiaj na oryginalność i pracowitość.

Koziorożec 22.12-20.01 Jeśli Twój związek przeżywa obecnie kryzys, gwiazdy radzą wziąć sprawy w swoje ręce i wykazać się inicjatywą. Jeszcze wszystko da się uratować, ale wiele zależy od Ciebie. Dla wolnych Koziorożców dobry czas na zastanowienie się, czego oczekują od potencjalnego partnera.

Wodnik 21.01-19.02 Pilnuj swojej diety, bo teraz kilogramy będą przybywać Ci z powietrza. Dobrze zrobi Ci żywieniowy reżim oraz trochę ćwiczeń. W pracy czeka Cię uznanie i szacunek, a finanse również wyglądają wyjątkowo korzystnie. Zaplanuj pewne inwestycje na przyszłość, na pewno będą trafione.

Ryby 20.02-20.03 W tym tygodniu najważniejsza dla Ryb będzie miłość rodzinna. Zamiast szukać partnera życiowego, skup się na umocnieniu więzów rodzinnych i pielęgnuj tradycję. Już wkrótce w Twoim życiu zawita miłosna pasja i spełnienie.


Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

14

Kultura

Damy jazzu śpiewają bluesa Koncert w wykonaniu trzech wybitnych londyńskich wokalistek jazzowych, to wspaniała propozycja nie tylko na romantyczny walentynkowy wieczór...

fot. David Miles - thejumpseven.co.uk

G

ill Manly, Sarah Moule oraz Shireen Francis wraz ze swoim zespołem już nie raz prezentowały swoje umiejętności na scenie Jazz Café POSK i za każdym razem były bardzo entuzjastycznie przyjmowane przez publiczność. Chociaż każda z nich, prezentuje odmienny styl muzyczny, to na ten wyjątkowy wieczór panie postanowiły przygotować specjalny program obfitujący w kojące i uwodzicielskie dźwięki bluesa. Takiej muzycznej sma-

kowitości, po prostu przegapić nie można! Sobota 11.02. godz. 20:30, wstęp - £8

bardziej ekscytujących zespołów londyńskiej sceny jazzowej. Sobota 18.02. godz. 20:30, wstęp - £6

Kwartet Dominiki Zachman to kolejna wspaniała atrakcja, czekająca na odwiedzających mury jazzowej kawiarni. Obdarzona wspaniałym, głębokim bluesowym głosem, Dominika regularnie występuje się na scenie klubowej, a ściślej mówiąc od momentu jej założenia, czyli roku 2007, prezentując za każdym razem nowych muzyków i innowacyjny program. W lutowym koncercie artystce towarzyszyć będą gitarzysta Yuiro Wada, kontrabasista Mike Edmonds, saksofonista Leszek Kulaszewicz oraz perkusista Michael Searl. Piątek 17.02. godz. 20:30, wstęp - £5

Ostatni piątek miesiąca to tradycyjnie już występ weterana jazzowego, saksofonisty Williego Garnetta, którego kariera muzyczna trwa już ponad 50 lat. Wraz ze swoim zespołem, zaprezentuje brawurowo wykonany program znanych standardów jazzowych. Wokalistką zespołu jest znakomita Leslie Christianne. Piątek 24.02. godz. 20:30, wstęp - £6

Na ostatnią sobotę karnawału Jazz Café POSK zaprasza na wieczór do słuchania i tańczenia. Na klubowej scenie po raz pierwszy zaprezentuje się siedmioosobowy zespół Jump Seven, który gra niezwykle żywą mieszankę jazzu, bluesa, boogie woogie i rock and rolla. A wszystko to okraszone humorem muzyków, którzy wywodzą się z najlepszych zespołów muzycznych Wielkiej Brytanii. Znakomita propozycja dla wszystkich, którzy chcą przetańczyć ostatnią sobotę karnawału do muzyki jednego z naj-

Band of Skulls

Koniec miesiąca to prawdziwy muzyczny hit! Ojciec zmarłej w ubiegłym roku słynnej piosenkarki Amy Winehouse będzie wokalistą koncertu The Denmark Street Big Band. Mitch zaśpiewa znane i lubiane standardy, jak również mniej popularne utwory w hołdzie dla Franka Sinatry. W repertuarze Mitcha znajdą się również piosenki innych słynnych wykonawców z tej ery. Rezerwacja biletów na to wyjątkowe wydarzenie, odbywa się za pośrednictwem internetu, pod adresem jazzcafe@posk.org. Sobota 25.02. godz. 20:30, wstęp - £12 gdzie: Jazz Café POSK 238-246 King Street Londyn, W6 0RF info: www.jazzcafeposk.co.uk

Korn

Należy do nurtu rocka alternatywnego i powstała w roku 2008 na terenie Southampton w Anglii. Grupę tworzą Russell Marsden (gitara, wokal), Emma Richardson (gitara basowa, wokal) oraz Matt Hayward (perkusja). Początkowo grali w londyńskich nocnych klubach i nagrali kilka dem pod nazwą Fleeing New York, aby następnie zmienić ją na Band of Skulls w styczniu 2008 roku. Ich debiutancki album „Baby Darling Doll Face Honey” dystrybuowany przez niewielką wytwórnię Shangri-La Music, miał początkowo premierę 6 marca 2009 w sklepie online iTunes Store, a następnie został oficjalnie wydany 20 marca. Utwór Friends znalazł się na ścieżce dźwiękowej do filmu „Zmierzch: Księżyc w nowiu”.

Zespół ten został sklasyfikowany na 53. pozycji listy „100 Najlepszych Artystów Hard Rocka sporządzonej przez VH1”. Powstali w 1993 roku w Bakersfield w stanie Kalifornia po rozwiązaniu formacji L.A.P.D. Od roku 2009 oficjalny skład formacji stanowią Jonathan „Hiv” Davis, James „Munky” Shaffer, Reginald „Fieldy” Arvizu oraz Ray Luzier. Sprzedali przeszło 16 milionów płyt w Stanach Zjednoczonych oraz 32 miliony na całym świecie. Ta wykonująca nu metal grupa, sześciokrotnie nominowana była do nagrody amerykańskiego przemysłu fonograficznego Grammy i została nagrodzona nią dwukrotnie: w 1999 roku za utwór „Freak on a Leash” i trzy lata później za „Here to Stay”.

kiedy: 6 marca gdzie: Roundhouse Chalk Farm Rd, London NW1 8EH info: roundhouse.org.uk

kiedy: 25 marca gdzie: Brixton Academy 211 Stockwell Rd, London SW9 9SL info: o2academybrixton.co.uk

Zadzwońcie do nas pod numer 0784 606 2331 lub napiszcie na adres thepolishobserver@myownmedia.co.uk, aby poinformować o organizowanych przez was imprezach i wydarzeniach

Kartka z kalendarza 7 lutego 1497 W ostatnim dniu karnawału, na Placu Signorii we Florencji odbyły się zorganizowane przez Girolamo Savonarolę tzw. fajerwerki próżności, podczas których spalono na stosie tysiące akcesoriów karnawałowych, kosmetyków, zwierciadeł, instrumentów muzycznych, kart, szachów, kości do gry, nieskromnych obrazów i książek. Hieronim Savonarola urodził się 21 września 1452 roku w Ferrarze, a zmarł 23 maja 1498 roku we Florencji. Był reformatorem religijno-politycznym, dominikaninem oraz bohaterem wiary wielu kościołów protestanckich, a także świętym Kościoła anglikańskiego i mariawickiego. 9 lutego 1961 Miała miejsce premiera czarno-białego filmu fabularnego „Matka Joanna od Aniołów” w reżyserii Jerzego Kawalerowicza. Scenariusz powstały do obrazu jest adaptacją opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza. Akcja filmu toczy się w XVII wieku w klasztorze na Smoleńszczyźnie. Jego przeorysza, matka Joanna od Aniołów (Lucyna Winnicka), wydaje się być opętana przez diabła. Do klasztoru zostaje sprowadzony egzorcysta, ksiądz Suryn (Mieczysław Voit), ale jego zabiegi nie skutkują. Co więcej, on także zaczyna się czuć coraz bardziej niepewnie. Przyczyną nie jest jednak opętanie, ale fizyczna miłość, jaką zaczyna czuć do pięknej matki Joanny. Za film ten, w roku 1961, podczas Festiwalu Filmowego w Cannes, Jerzy

Kawalerowicz otrzymał Nagrodę Specjalną Jury. 10 lutego 1996 Grający w szachy, a stworzony przez IBM, komputer „Deep Blue”, wygrał pierwszą partię w pojedynku z mistrzem świata Garrim Kasparowem. Rozgrywka ta, stała się słynna, mimo że Kasparow wygrał trzy kolejne partie i dwie zremisował, ostatecznie wygrywając z „Deep Blue” wynikiem 4:2. Wkrótce, maszyna ta została mocno ulepszona, nieoficjalnie nazwana „Deeper Blue” i zagrała ponownie z Kasparowem w maju 1997 roku. Mecz skończył się 11 maja wynikiem 3½ : 2½ dla komputera. 12 lutego 1924 Odbyła się premiera „Błękitnej rapsodii” George'a Gershwina. Ten skomponowany na fortepian i orkiestrę utwór, rozpoczyna słynne glissando wykonywane na klarnecie. Popularna wersja orkiestrowa została opracowana przez amerykańskiego kompozytora Ferda Grofe, upoważnionego przez autora dzieła. „Błękitna rapsodia” napisana została także na zamówienie znanego muzyka jazzowego Paula Whitemana. Sam Gershwin tak opisuje proces powstania utworu: „To było w pociągu. Jego mechaniczny rytm, te stuki i łomoty, nierzadko okazują się inspiracją dla kompozytorów - ja sam często słyszę muzykę w samym sercu hałasu. I właśnie wtedy, w pociągu, nagle usłyszałem, wręcz zobaczyłem na papierze, całą strukturę Rapsodii, od początku do końca”.


z góry opłacony transfer Western Union, nowy sposób przesyłania pieniędzy.

goCASH dostępny jest w trzech wariantach: voucherach o nominałach 50, 100 i 200 funtów. GoCash to kolejny prosty sposób, aby przesłać komuś pieniądze.

Potrzebujesz wysłać pieniądze wygodnie i szybko z placówki lub z domu? Z nową usługą Western Union o nazwie goCASH możesz zrobić to w bardzo prosty sposób. Wystarczy, że kupisz „prepaidowy” voucher w wybranych sklepach WHSmith i wypełnisz go, gdziekolwiek będziesz jak najwygodniej dla Ciebie.

Jak to działa?

Kup voucher goCASH w wybranych sklepach WHSmith

Zdrap i poznaj kod potrzebny do transferu, znajdujący się na odwrocie karty goCASH

Zadzwoń do naszego punktu obsługi klienta, aby dokonać transakcji

Osoba, do której wysłałeś pieniądze, może odebrać gotówkę w ponad 437 000 placówek agencyjnych Western Union na całym świecie.

Szybko. Wygodnie. Pewnie. Nowy serwis goCASH jest prosty i bezpieczny w użyciu zarówno dla wysyłającego jak i odbiorcy, jak wszystkie inne usługi świadczone przez Western Union. Wyślij 50, 100 lub 200 funtów przyjaciołom i rodzinie. Przekazy są dostępne w ponad 200 krajach i terytoriach. Odbiorca może podjąć gotówkę w ponad 437 000 placówek agencyjnych na całym świecie. Odwiedź sieć sklepów

* już dziś i skorzystaj z możliwości, jakie daje Ci

* Usługa dostępna w wybranych sklepach WHSmith, odwiedź stronę www.westernunion.co.uk, kliknij na opcję „Znajdź placówkę” i wyszukaj sieć WHSmith, aby znaleźć najbliższą lokalizację.

goCASH_254x345mm_POL.indd 1

1/9/12 1:00 PM


Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

16

kultura

Kazik i samochód dowódcy Już 8 lutego, na terenie londyńskiego SPIRO ARK odbędzie się pokaz filmu „Kazik and the Kommander's Car”, obrazu w reżyserii Hannah Lovell, a wyprodukowanego przez Katy Carr.

D

wiący owoc spotkania artystki z bohaterem. Obraz „Kazik and the Kommander's Car” wyświetlany był już między innymi na tegorocznym London Short Film Festival. 20 czerwca 1942 roku, Kazimierz Piechowski po ponad dwuletnim pobycie w obozie koncentracyjnym, zaplanował swoją ucieczkę. W tym celu, wraz z trzema innymi

Katy Carr fot. Archiwum prywatne

ata upamiętniająca rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau w 1945 roku, czyli 27 stycznia, kiedy to obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu, stała się inspiracją dla polsko-brytyjskiej kompozytorki i piosenkarki Katy Carr do wypuszczenia na rynek płyty DVD, zawierającej teledysk i piosenki dedykowane Kazimierzowi Piechowskiemu oraz jego heroicznej ucieczce z Auschwitz, a także specjalny krótki film dokumentalny, stano-

więźniami dostał się do magazynu mundurów i zorganizował przebranie. Dzięki nerwom ze stali oraz dużemu sprytowi wyjechał z obozu przez główną bramę samochodem, należącym do SS-mana Rudolfa Höss’a Steyrem 220. Nie posiadał żadnych dokumentów, a ucieczkę ułatwiła mu biegła znajomość języka niemieckiego wyniesiona z domu rodzinnego. Jest to jedna z najbardziej brawurowych i spektakularnych ucieczek z Auschwitz w dziejach tego obozu. Po zapoznaniu się z historią Kazimierza, Katy Carr w sierpniu 2009 roku, udała się do Gdańska, aby spotkać tego legendarnego uciekiniera, który stał się także inspiracją do jej utworów. Za swoją twórczość, Katy nominowana została do tegorocznej London Music Award. Wszelkie zyski ze sprzedaży płyty, zostaną oddane na rzecz Muzeum w Auschwitz. gdzie: SPIRO ARK 25-26 Enford Street London W1H 1DW info: katycarr.com, kazikfilm.com spiroark.org

Książka

„Nieznajoma” Pamela Schoenewaldt

Warto posłuchać

Dwudziestoletnia Irma Vitale, Włoszka osierocona przez matkę, mieszka w małej i biednej wiosce Opi. Jej jedynym zajęciem, a zarazem talentem, jest szycie za pomocą niespotykanych ściegów. Dziewczyna decyduje się opuścić rodzinną miejscowość, by rozpocząć nowe życie w dalekiej Ameryce. Jednak już na początku podróży do ziemi obiecanej przekonuje się, jak trudne jest życie kobiety zdanej tylko na siebie. Dzięki niesamowitej sile ducha i pomocy życzliwych ludzi, Irma z biednej i poniżanej dziewczyny zmienia się w piękną i świadomą kobietę. Odkrywa w sobie również nowe zdolności, które zupełnie zmienią jej życie. Pamela Schoenewaldt przez dziesięć lat mieszkała w małym miasteczku pod Neapolem. Obecnie żyje w Knoxville. Uczy kreatywnego pisania na Uniwersytecie Maryland i na Uniwersytecie Tennessee.

„Before The Dinosaurus” Aura Dione

„Sherlockista” Graham Moore W grudniu 1893 roku londyńscy miłośnicy Sherlocka Holmesa z niecierpliwością otworzyli egzemplarze magazynu „Stand”, oczekując kolejnej przygody detektywa. Ale stała się rzecz straszna - Arthur Conan Doyle, zabił ich bohatera! W roku 1901 pisarz wskrzesił Holmesa, równie nagle jak wcześniej go „usunął”. I chociaż prowadził szczegółowy dziennik, nie wyjaśnił tej nagłej zmiany decyzji. Po jego śmierci, almanach zaginął i nigdy go nie odnaleziono… Harold White, badacz literatury, zostaje przyjęty do elitarnego towarzystwa entuzjastów Sherlocka Holmesa o nazwie „Chłopcy z Baker Street”. Przez myśl mu nie przeszło, że za chwilę rzuci się w pogoń za świętym Graalem „holmesofilów” - zagubionym dziennikiem. Kiedy największy uczony zajmujący się studiami nad Conanem Doylem zostaje znaleziony martwy w swoim pokoju hotelowym, Harold podejmuje poszukiwania zarówno almanachu, jak i zabójcy…

Drugi studyjny krążek duńskiej wokalistki i kompozytorki, znanej miedzy innymi z przeboju „I Will Love You Monday”. Singlem promującym nowy album jest z kolei „Geronimo”. Piosenka została dodana do playlist wszystkich wiodących stacji radiowych i okupuje miejsca z pierwszych dwudziestek. Album dostał wiele recenzji od różnych krytyków muzycznych, którzy porównują twórczość Aury do Lady Gagi.

Filmy

„Jack and Jill” (kino) On - stateczny ojciec rodziny mieszkający w Los Angeles. Ona - zupełne przeciwieństwo, żyje w nowojorskim Bronksie. Święto Dziękczynienia. Do wspomnianego Jacka przyjeżdża jego bliźniacza siostra Jill. Po paru dniach wizyty, kobieta odmawia opuszczenia domu brata, wprowadzając tym samym chaos w życie domowników. W obu rolach, genialny Adam Sandler.

„Colombiana” (DVD) Cataleya Restrepo jako mała dziewczynka była świadkiem brutalnego morderstwa rodziców. Teraz, kiedy jest już dorosła, staje się zawodowym zabójcą. Jest piękna, silna i zdeterminowana. Jako płatna morderczyni, z zimną krwią wykonuje kolejne egzekucje. Obsesyjnie tropi i eliminuje osoby powiązane ze śmiercią swoich rodziców. Z każdym kolejnym zabójstwem, Cataleya zbliża się do upragnionego celu… Film po-

wstał na podstawie scenariusza Luca Bessona.

„Man on a Ledge” (kino) Jest wczesny poranek. Samo serce Nowego Jorku. W położonym na 21 piętrze oknie luksusowego hotelu pojawia się mężczyzna. Wszystko wskazuje na to, że zamierza popełnić samobójstwo. Gdy na miejscu zjawia się policja, mężczyzna oświadcza, że będzie rozmawiał tylko z wybraną negocjatorką. Tymczasem w położonym po sąsiedzku budynku Nowojorskiej Giełdy Diamentów niezauważona przez nikogo dwój-

F

Wielki festiwal polskiego folkloru

ederacja Polskich Zespołów Folklorystycznych w Wielkiej Brytanii, serdecznie zaprasza na ósmą już edycję imprezy, która ma na celu zaprezentowanie niesamowitej atmosfery i uroku polskiego folkloru, pieśni oraz tańca, o którą zadba 370 utalentowanych wykonawców. Wszystkie zrzeszone w tej federacji grupy, regularnie występują na rozmaitych imprezach miejskich i towarzyskich, na lokalnych i międzynarodowych festiwalach etnicznych i charytatywnych. Niektóre pojawiły się niejednokrotnie w telewizji, a i znalazły się też takie, które występowały przed rodziną królewską. Do grona członków Federacji Polskich

„Confessions Of A Belladonna Eater” Kid Loco

ka włamywaczy zmierza po bezcenny diament…

Zespołów Folklorystycznych w Wielkiej Brytanii należą grupy: „Biesiada” i „Polonez” z Manchesteru, „Karpaty” z Southampton, „Młody Las” ze Slough, „Oberek” ze Swindon, „Chór Echo Doliny” z Birmingham, „Polesie” z Leicester, „Wawel” z Luton, „Wieśniacy” z Birmingham, „Zalesie” z Sheffield oraz sześć zespołów z Londynu - „Giewont”, „Karolinka”, „Mazury”, „Orlęta”, „Tatry” i „Żywiec”. Lutowy festiwal w Cambridge, to wspaniała okazja, aby doświadczyć bogactwa i żywiołu polskiej kultury ludowej. kiedy: 25 - 26 lutego info: polishfolkloregroups.co.uk

Kolejny, doskonały album. Znany francuski muzyk prezentuje 13 chillout’owych utworów, które zaskoczą niejednego słuchacza. Jego muzyka bowiem to coś więcej niż chillout, melodia i tekst - to także emocje. Ten znany didżej, remixer i producent, naprawdę nazywa się Jean-Yves Prieur i gra od 13 roku życia. W latach 80. należał do wielu francuskich grup punkowych, potem grał reggae i hip-hop.


17

Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

rozrywka

Quizzes

Sudoku

Ambasada RP w Wielkiej Brytanii

Financial vocabulary 1) I don't have any cash just now. I'm __________. A - flat broken B - no money C - flat broke D - less money 2) She needs to ask her parents to lend her some money because she's already £250 __________ at the bank. A - overdraw B - overdebt C - overdebts D - overdrawn 3) Her company didn't make a profit again this year. She's really disappointed it's still __________. A - not make money B - in the red C - in the black D - no making money 4) They've found a house they really want to buy. Now they need to get a(n) __________ from the bank. A - mortgage B - interest C - money D - loan 5) He gets a gross salary of £2,000 a month but after __________ __________ he only takes home £1,400. A - tax allowance B - tax exile C - income tax D - tax free 6) She worked really hard this year so she was given a 10% pay __________. A - decrease B - inflation C - extra D - increase

47 Portland Place Londyn WIB IJH Tel.: 087 0774 2700 Fax: 0207 2913 576 polishembassy.org.uk

7) He's never got any money left at the end of the month, he's such a __________. A - spendthrift B - penny pincher C - miser D - skinflint 8) Well, that particular __________ is about to come to an end. They've had it easy for years and now all the money has been spent. A - fairground B - joyride C - gravy train D - ghost train 9) They say that if you look after the __________, the pounds will look after themselves. A - cents B - pennies C - coins D - money 10) John has spent more than his salary for this month and is already _________ on his bank account. A - in credit B - overdraft C - overdrawn D - in the black 11) I earned extra money last month but it's ____________ in my pocket, I've got nothing left. A - burnt a gap B - filled a hole C - filled a gap D - burnt a hole 12) I've had to get another job recently just to __________. A - make end meet B - make ends meet C - make ends met D - makes ends meet

Answers: 1 - C, 2 - D, 3 - B, 4 - A, 5 - C, 6 - D, 7 - A, 8 - C, 9 - B, 10 - C, 11 - D, 12 - B. bbc.co.uk

Kuchnie świata - Rosja

Pielmieni SKŁADNIKI * 500 g mąki pszennej * 1 jajko * 400 g wołowiny/wieprzowiny * 1 cebula * sól, pieprz

fot. Wikipedia

Ważne adresy

PRZYGOTOWANIE Mięso zmielić wraz z podsmażoną cebulą, dodać odrobinę wody, sól, pieprz i dobrze wyrobić. Z mąki, jajka, soli i wody zagnieść ciasto takie, jak na pierogi. Rozwałkować i powycinać małe krążki na przykład przy użyciu kieliszka. Farsz formować na małe kulki i oblepić ciastem. Gotować w osolonej wodzie, partiami. Podawać polane masłem lub śmietaną, albo jako „makaron” do rosołu. Smacznego!

Konsulat Generalny w Londynie 73 New Cavendish Street Londyn WIW 6LS Tel.: 087 0774 2800, 020 7291 3900 Fax: 020 7323 2320 polishconsulate.co.uk

Konsulat Generalny w Edynburgu

2 Kinnear Road EH3 5PE Edinburgh SCOTLAND Tel.: 013 1552 0301 Fax: 013 1552 1086 polishconsulate.org

Konsulat Generalny w Manchesterze

14th floor, Rodwell Tower 111 Piccadilly M1 2HY, Manchester Tel.: 016 1245 4130 Faks: 016 1236 8709 manchesterkg.polemb.net

Wydział Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Londynie 15 Devonshire Street Londyn WIG 7AP Tel.: 020 7580 5481 Fax: 020 7323 0195 polishemb-trade.co.uk

Instytut Kultury Polskiej 52-53 Poland Street Londyn W1F 7LX Tel.: 020 3206 2004 Fax: 020 7434 0139 polishculture.org.uk

Humour A man was driving at 80 kph one day when he was passed by a 3-legged chicken. He accelerated and passed the chicken. Three minutes later the chicken passed him again as he was driving at 100 kph. The man tried to catch the chicken but it ran down a side road. The man followed it into a farmyard but couldn't find it anywhere. He saw the farmer and told him the story and the man asked for an explanation. The farmer said that he, his wife and his son all liked chicken legs so he bred 3-legged chickens. - What do they taste like? asked the man. - I don't know - replied the farmer - we haven't caught one yet. *** - Dad, I don't want to go to school today - said the boy.

- Why not, son? - Well, one of the chickens on the school farm died last week and we had chicken soup for lunch the next day. Then three days ago one of the pigs died and we had roast pork the next day. - But why don't you want to go today? - Because our English teacher died yesterday! *** In London, one man to another: - You know, my daughter has married an Irishman - Oh, really? - No, O'Reilly. *** What is the longest word in the English language? SMILES: there is a MILE between the first and last letters!

Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny 238-246 King Street Londyn W6 0RF Recepcja: 020 8741 1940 Sekretariat: 020 8742 6411 Fax: 020 8746 3798 posk.org

Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii 240 King Street Hammersmith Londyn W6 0RF Tel.: 020 8741 1606 Fax: 020 8741 5767 zpwb.org.uk

Polska Misja Katolicka w Anglii i Walii 2 Devonia Road, Islington, London N1 8JJ Tel.: 020 7226 3439 Fax: 020 7704 7668 polishcatholicmission.org.uk


Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

18

sport

Justyna biegnie po puchar Po sobotnim kryzysie, kiedy Polka zajęła dopiero siódme miejsce, w niedzielę pobiegła koncertowo plasując się na drugiej pozycji. Wynik ten, dał jej w ogólnym rozrachunku prowadzenie w klasyfikacji generalnej PŚ z dwoma punktami przewagi nad Norweżką Marit Bjorgen. aż o 38,9 sekundy. Druga finiszowała Szwedka Charlotte Kalla, a trzecia kolejna Norweżka - Marthe Kristoffersen. Polka na metę dobiegła dopiero jako siódma, wyprzedziły ją nawet znacznie gorsze Amerykanka Jessice Diggins i Finka Riicie-Liisie Roponen. W klasyfikacji generalnej znów prowadziła Bjorgen - 23 punkty przed Polką. „Przyczyną gorszej dyspozycji naszej zawodniczki było zmęczenie oraz to, że w

polskiej ekipie nie ma specjalisty od od-

Co z tym Narodowym?

W

ładze Warszawy nie zgodziły się na to, by mecz o „Superpuchar” odbył się na nowo otwartym Stadionie Narodowym, ponieważ obiekt nie spełnia wymogów bezpieczeństwa. Z komunikatu Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu m.st. Warszawy wynika, że powodem odmowy wydania zgody na organizację spotkania były negatywne opinie policji, straży pożarnej i sanepidu. Organizator nie spełnił wymogów, które gwarantowałyby pełne bezpieczeństwo uczestników imprezy. Mecz o „Superpuchar”, w którym mistrz kraju - Wisła Kraków - miał się zmierzyć się ze zdobywcą Pucharu Polski - Legią

Warszawa, był planowany na 11 lutego. To pierwsza impreza piłkarska, która miała gościć na Stadionie Narodowym. Główna polska arena tegorocznych mistrzostw Europy oficjalnie została otwarta w minioną niedzielę. Odbył się na niej inauguracyjny koncert, w którym udział wzięło ponad 40 tysięcy osób. „W związku z odmowną decyzją Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy w zakresie organizacji imprezy masowej - meczu o „Superpuchar” na Stadionie Narodowym w Warszawie w dniu 11 lutego, Ekstraklasa SA informuje, że będzie się od tej decyzji odwoływać” - napisała organizacja w oficjalnym oświadczeniu na swojej stronie internetowej. (es)

nowy biologicznej i jedyne co pozostaje, to regenerowanie się snem” - jak powiedział trener Justyny Kowalczyk, Aleksander Wierietielny, w wywiadzie dla TVP. Największa rywalka Polki, Marit Bjorgen odpoczywała przez 12 dni, a Justyna szukając punktów w Moskwie, straciła sporo sił. Tym bardziej, że do Rybińska dotarła dopiero o 3 w nocy w piątek i miała tylko dzień na przygotowanie. Trasy nad Wołgą nie do końca pasują naszej zawodniczce, bo są dość łatwe - praktycznie bez długich podbiegów, a przed metą płaskie. To między innymi dlatego, trzy lata temu, gdy Kowalczyk była w życiowej formie przed mistrzostwami świata, na 10 km łyżwą, czyli w mniej lubianym stylu, w Rybińsku zajęła dopiero 12. lokatę. W niedzielę, na tej samej trasie, pojawiła się zupełnie inna Justyna. Już po pierwszych kilometrach klasykiem stało się jasne, że o zwycięstwo powalczy trójka Kowalczyk, Bjorgen i Therese Johaug, które odskoczyły rywalkom na kilkadziesiąt sekund.

Na szóstym kilometrze Bjorgen zaczęła słabnąć - Polka i druga z Norweżek stopniowo powiększały przewagę, aż na 11. kilometrze urosła ona do ponad 40 sekund. W końcówce Johaug, znacznie mocniejsza łyżwą, oderwała się od Polki i do mety dotarła samotnie. Kowalczyk finiszowała druga (26,9 sekundy straty), a Bjorgen - trzecia (52,9 sekundy). Polka za drugą lokatę otrzymała 80 punktów, a Norweżka za trzecią - 60. O tym, że Justyna znów objęła prowadzenie w klasyfikacji generalnej PŚ, zdecydowały dwie lotne premie na trasie. Polka uzbierała na nich o 5 punktów więcej od Norweżki i dzięki temu o 2 oczka wyprzedziła ją w klasyfikacji PŚ. Do końca sezonu pozostało jeszcze 11 biegów indywidualnych, z których większość rozgrywana będzie stylem klasycznym. Czy to pomoże Polce? „Zacięta walka może trwać do samego końca. Więcej klasyków nie oznacza przewagi Justyny, bo Bjorgen to bardzo uniwersalna biegaczka. Jest mocna w sprintach, łyżwą, w kla-

syku też. Nic się nie rozstrzygnęło” - tonował Wierietielny. W najbliższą sobotę kolejny start, tym razem w czeskim Novym Meste, gdzie Polka wystartuje na 15 km klasykiem w kolejnym biegu PŚ (w niedzielnej sztafecie nie biegnie). 17 i 18 lutego odbędą się zawody w Szklarskiej Porębie, gdzie Polka bardzo chce wygrać. Organizatorzy spodziewają się tłumów. Koniec rywalizacji w PŚ 18 marca w szwedzkim Falun. Justyna Kowalczyk stoi przed historyczną szansą wywalczenia czwartej Kryształowej Kuli z rzędu. Nie udało się to dotąd nikomu. (jj)

Klasyfikacja PŚ 1. Kowalczyk (Polska) 2. M. Bjørgen (Norwegia) 3. T. Johaug (Norwegia) 4. K. Randall (USA) 5. C. Kalla (Szwecja)

1682 pkt 1680 pkt 1240 pkt 970 pkt 949 pkt

Stoch triumfował w Predazzo Kamil Stoch wygrał niedzielny konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich we włoskim Predazzo. Polak w serii finałowej oddał znakomity skok na odległość 131,5 metra! Dzięki zwycięstwu w tych zawodach, nasz skoczek awansował na czwartą pozycję w klasyfikacji generalnej PŚ.

W

pierwszej serii niedzielnych zawodów, lider polskiej reprezentacji skoczył na odległość 125,5 metra. Polak z łączną notą 110,1 pkt uplasował się na trzecim miejscu. Zaledwie o 0,2 pkt wyprzedził Gregora Schlierenzauera (126 metrów, nota - 110,3 pkt). Po pierwszej serii prowadził Niemiec Andreas Wank, który poszybował na odległość 129 metrów (nota - 116,2 pkt). Lider klasyfikacji generalnej PŚ, Austriak Andreas Kofler skoczył 118 metrów i był na 21. pozycji. Trzeci w klasyfikacji pucharowej, Norweg Anders Bardal przed finałem plasował się na 5. miejscu

(123,5 metra). Pozostali Polacy zaprezentowali się słabo i nie zdołali awansować do finałowej serii. Miętus zajął 36. miejsce (109,5 metra, nota - 81,9 pkt), Żyła był 42. (111 metrów, nota - 77,5 pkt) a Kot 47. (111,5 metra, nota 73,8 pkt). Do finału nie awansowali także między innymi czterokrotny mistrz olimpijski Szwajcar Simon Ammann, który zajął 31. miejsce po uzyskaniu skoku na odległość 115,5 metra, Czech Jakub Janda - 114,5 metra (33.) oraz Słoweniec Robert Kranjec - 114 metrów (37.). Stoch wytrzymał presję w serii finałowej i oddał kapitalny skok. Polak uzyskał 131,5 metra,

co było najdłuższą odległością w drugiej serii. Naszego zawodnika nie zdołał wyprzedzić nawet Schlierenzauer, który wylądował na 130 metrze, co i tak było za mało, żeby pokonać Stocha. Ostatecznie Austriak zakończył konkurs na drugim miejscu. Na najniższym stopniu podium stanął Bardal. Lider po pierwszej serii - Wank wylądował na 122 metrze, w dodatku skok podparł i spadł w klasyfikacji końcowej na 9. pozycję. Stoch, który wygrał po raz piąty w karierze, awansował na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Prowadzi Austriak Andreas Kofler. (jj)

fot. Wikipedia

Klasyfikacja generalna Pucharu Świata (po 19 zawodach z 27) 1. Andreas Kofler 2. Gregor Schlierenzauer 3. Anders Bardal 4. Kamil Stoch

1049 1046 1017 876

fot. Andreas Kofler, Kamil Stoch - Wikipedia

fot. Justyna Kowalczyk - Wikipedia

D

o Rybińska nad Wołgą, nasza biegaczka jechała jako liderka PŚ, po niesamowitym czwartkowym zwycięstwie w sprincie w Moskwie. Pierwszy raz w sezonie wyprzedzała Bjorgen o 38 punktów. Niestety, w sobotę Norweżka, która dzięki temu, iż dzień wcześniej nie startowała w Moskwie, dysponując większym zapasem sił pokonała Polkę w biegu na 10 km stylem dowolnym. Kowalczyk w połowie dystansu jeszcze prowadziła, wygrała nawet lotną premię, zdobywając kilkanaście punktów, ale później osłabła i dała się pokonać specjalistkom od ścigania się łyżwą. Bjorgen wyprzedziła ją


19

Nr 5(135) / 8 - 14 February 2012

Ogłoszenia

Zamieść ogłoszenie drobne na www.thepolishobserver.co.uk, a te niekomercyjne ukażą się również w The Polish Observer PRACA - zatrudnię Zatrudnię specjalistę Profesjonalna obsługa klienta. Kilkuletnie doświadczenie w zawodzie fryzjera. Dyplom kwalifikacji mile widziany. Komunikatywność. Umiejętności pracy w zespole. Nasz salon fryzjerski pracuje na produktach Loreal Proffessional i świadczy usługi fryzjerskie na najwyższym poziomie. tel. 07771847573 agadaniel@aol.com BRIDES OF SOUTHAMPTON POSZUKUJE DOśWIADCZONEJ KRAWCOWEJ do poprawek sukien ślubnych proszę dzwonić 023 8055 3449 lub pytac w salonie brides 20-21 addis square, portswood road, southampton tel. 02380553449 shelley@ bridesofsouthampton.com Polskie małżeństwo poszukuje niani, która zamieszka z nami do opieki nad chłopcami: 5 letnim i 1 miesięcznym dzielnica Londynu - Morden i pomoc w prowadzeniu domu. Opieka wymagana jest na 5 dni w tygodniu plus niektóre wieczory na możliwie jak najdłużej. Osoby zgłaszające się muszą: mieć doświadczenie z pracą z dziećmi, nie mieć żadnych nałogów, posiadać referencje. Oferujemy 400GBP na początek . Praca jest dostępna od zaraz. Zainteresowane osoby prosimy o kontakt 07834985689- Tomek HOSTESSY POTRZEBNE W OKOLICY LIVERPOOL. Proszę o kontakt mailowy. Email: milechwile@yahoo.co.uk » Poszukujemy kandydatów na stanowisko Promotor. Jeśli znasz angielski, lubisz nowe wyzwania i nie boisz się rozmawiać z ludźmi to właśnie Ciebie szukamy. Zarejestruj się już dziś na www. tomaszdylpr.co.uk/join-the-team/. Praca wieczorami oraz w weekendy.

Pomagasz w przeprowadzce? Organizujesz przewozy na lotniska? Wywozisz śmieci? Ogłoś swoje usługi na naszych stronach za jedyne £5 + VAT! Zadzwoń pod nr 0784 606 2331.

Szukam kobiety, która mogłaby kilka razy w tygodniu zaopiekować się moimi dziećmi (5 i 8 lat) przez godzinę do dwóch, podczas mojej nieobecności (zrobić śniadanie oraz lunch, przypilnować żeby dzieci były gotowe do szkoły) w godzinach od 7.30. Najlepiej żeby była to osoba mieszkająca na Swaythlig SO182LH-mój post code. Pierwszy dzień to będzie 14 luty. Szukam osoby uczciwej i sympatycznej, wiek nie gra roli. Proszę o kontakt pod numerem 07907 525434 PRACA - szukam SZUKAM PRACY jako murarz, tynkarz (Botmounth i okolice) . Proszę dzwonić na nr 07864794402. Szukam pracy na terenie Manchesteru i Stockportu; sprzątanie w hotelu, kitchen porter w restauracji czy też praca w fabryce... za wszelka pomoc i informacje dziękuję. Kamila: 0751 7378 632, kamila-czorna2@wp.pl Jestem kucharzem z 18-letnim stażem pracy w zawodzie, poszukuję pracy dorywczej jako kucharz bądź pomoc kuchenna. Sławek 7593000864 SPRZEDAM Sprzedam wianek do komunii dla dziewczynki, ręcznie robiony. Alba sukienkowa z bolerkiem, haleczka, torebka, rękawiczki, w komplecie lub osobno. Wianek ł10. Alba z torebka i rekawiczkami f15. tel.07891321665 Viola (Bristol i okolice). 1. SPRZEDAM 18 METRÓW PANELI PODŁOGOWYCH (jasnych) wraz z gąbka za 120 funtów 2. SPRZEDAM POCHŁANIACZ (srebrny, używany tylko przez miesiąc

Chcesz sprzedać auto? Wynająć pokój? Pozbyć się starej lodówki? Ogłoś to za darmo na naszych stronach! Wyślij sms na numer 0784 606 2331 lub napisz: ads@thepolishobserver.co.uk

wiec jest jak nowy) za 50 funtów 3. SPRZEDAM ŁÓŻKO METALOWE (2 osobowe) bez materaca za 30 funtów. Ceny do uzgodnienie kontakt: 07754409937 (kontakt do godz.17) Mam do sprzedania prawie nowiutką (roczną) pralkę Indesit WM12X pod za budowę. Po więcej informacji proszę dzwonić. East London tel. 752 664 5106 mieszkanie – wynajmę Szukamy1bedroomflataweWoolston badz okolicy moze byc Weston badz Netley. od konca lutego badz poczatku marca. tel. 07935520194 alf22@o2.pl WYNAJMĘ POKÓJ SYMPATYCzNEJ PARZE, najlepiej niepalącej. 45 funtów od osoby z rachunkami. Blackburn tel. 0759 3074 833 mieszkanie - szukam POSZUKUJĘ POKOJU - Jedynki w New Malden. Tel. 0759 8000 036 INNE Szukam testów na prawo jazdy po czesku albo kogoś kto pomoże zrobić mi prawo jazdy. Mieszkam w Bornemouth. Tel. 07864794402 Okazja. Ostatnie cztery działki budowlane każda o pow. 3100 m2, w miejscowości Drogusza Gm. Bielawy, woj. łódzkie, bezpośrednio przy trasie wojewódzkiej nr 703. Działki posiadają aktualne warunki zabudowy na dom dwukondygnacyjny i budynek gospodarczy i nie wymagają przekwalifikowywania na teren budowlany. Posiadają kształt regularnego, proporcjonalnego prostokąta o wymiarach, szer 67 m d 47 m. Teren płaski, brak jakichkolwiek uciążliwości, woda i energia w drodze obok działek. Odległość do Warszawy ok 85 km, Łódź 45 km, Łowicz 20 km, do lasu 0,7 km, szkoła, kościół autobus. Dla amatorów jazdy konnej stadnina koni w Walewicach ok. 4 km. Dogodna komunikacja drogowa 3 km do wjazdu i zjazdu z autostrady A1 . Dojazd do działek z dwóch stron drogą asfaltową możliwość kupna jednej działki. cena 30 tys zł za jedną działkę. Do małej negocjacji. Doskonała oferta na inwestycję lub lokatę kapitału. Kontakt tel 693-051-327

Usługi Przewóz osób i przesyłek – Polska – Anglia – Polska. Przewóz osób od £80. Paczki do 25kg za £19. Transport quadów, motocykli oraz samochodów. Dowóz pod wskazany adres, zawsze na czas. Tel. 07958 170819, +48603413769.

Ubrania dla Ciebie, dla Niego i dla dziecka! Tanio i bez wychodzenia z domu! Nowe i używane! Zobacz sama www.MyClother.com

Ulotki, wizytówki, plakaty, foldery reklamowe oraz strony internetowe. Szybki czas realizacji zamówien. Darmowa wysyłka. Zadzwoń już dziś - 02380 586749 lub napisz ask@tomaszdylpr.co.uk

transport - przeprowadzki Firma Catrina ltd oferuje transport z i do Polski, przeprowadzki. Paczki ANGLIA, SZKOCJA, WALIA i Irlandia Północna z Belfastem. CENA PACZKI DO 30KG - to 20 funtów TO TYLKO 0.66£ ZA KG, codzienny odbiór 3-5 dni roboczych dostarczenie, www.catrinatrans.co.uk tel. 012 37 476 030, 012 37238 086

Profesjonalne czyszczenie wykładzin i dywanów Czyścimy dwustopniowo. 1. Szorowanie na mokro. 2. Odsysanie brudnej wody. Detergenty wysokiej jakości. 7 lat doświadczenia w UK. Ceny przystępne. Southampton i okolice. Tel. 0751 694 8125

przeprowadzki Tanio i solidnie (Blackpool, Blackburn, Bolton, Chorley, Preston, Manchester) Tel.0793 40 99 202

przewozy na Lotniska Szybko - Tanio - Bezpiecznie. Blackpool, Blackburn, Bolton, Chorley, Preston, Manchester. Gwarantowany profesjonalizm. Kontakt: Roman: 0793 40 99 202

Redakcja The Polish Observer nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń.

270611_254x69_TTX_OBSERVER_03700410037_pl.ai 1 07/09/2011 11:52:01

REKLAMA

T-TALK

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

2

p

Polska tel. stacjonarny

7

p

Polska tel. komórkowy

/min

/min

Bez nowej karty SIM

C

Stałe stawki 24/7

Międzynarodowe Rozmowy z komórki

£1 EXTRA do ka żdeg doładowania £1 o 0

Kredyt £5 - Wyślij smsa o treści GADU na 81616 (koszt £5 + std. sms) Kredyt £10 - Wyślij smsa o treści GADU na 65656 (koszt £10 + std. sms) Wybierz 0370 041 0037*, a następnie numer docelowy (np. 0048xxx) i zakończ #. Proszę nie wybierać po numerze docelowym. Więcej informacji i pełny cennik na www.auracall.com/observer

* Koszt połączenia z numerem 0370 to standardowa opłata za połączenie z numerem stacjonarnym w UK, naliczana według aktualnych stawek Twojego operatora; połączenie może być również wliczone w pakiet darmowych minut.

Polska Obsługa Klienta:

020 8497 4622

T&Cs: Ask bill payer’s permission. SMS costs £5 or £10 + standard SMS. Calls billed per minute, include VAT & apply from the moment of connection. The charge is incurred even if the destination number is engaged or the call is not answered, please replace the handset after a short period if your calls are engaged or unanswered. Connection fee varies between 1.5p & 20p (depending on the destination). Calls to 03 number cost standard rate to a landline and can be used as part of bundled minutes. We will automatically top-up with £5.00 credit if you are a user of the 81616 code or with £10.00 credit if you are a user of the 65656 code before your calling credit is about to run out. To unsubscribe text AUTOOFF to 81616 or 65656 at any time. Calls made to mobiles may cost more. Credit expires 90 days from last top-up. Rates are subject to change without prior notice. Prices correct at 07/09/2011. This service is provided by Auracall Ltd.


Nie mogę być w domu

PRZEKAZ PIENIĘŻNY

WESTERN UNION

Szczęśliwa rodzina

£4.90

*

OD

Wybierz sposób, w jaki chcesz wysłać pieniądze:

W placówce

westernunion.co.uk

*Western Union zarabia także na wymianie waluty. Sprawdź warunki przekazu.

0800 833 833 (od £6.90*)

Nazwa i logo Western Union, a tak e zwi zane z ni znaki towarowe i usługowowe, nale ce do Western Union Holdings Inc., zarejestrowane i stosowane w USA oraz wielu innych krajów nie mog by u ywane bez pozwolenia.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.