The Polish Observer 7(137)

Page 1

Nr 7(137) / 22 - 28 february 2012 | WEEKLY News and Guides for the Polish Community | thepolishobserver@myownmedia.co.uk | free press

Nie dać Polakom utonąć na emigracji

W TYM NUMERZE

100 dni rządu Rząd Tuska i Pawlaka ma już 100 dni. Posypały się więc komentarze. Najbardziej złośliwy, jaki słyszałem brzmiał: „Jak to? Sto dni? I to jeszcze nie koniec?”… Felieton Janusza Palikota.

str. 4

Tysiące funtów dla rodaków Czternastu imigrantów zatrudnionych na jednym z placów budowy w południowej Walii, wygrało sprawę założoną przeciwko swojemu pracodawcy. Mężczyznom przyznano 250 tysięcy funtów rekompensaty…

fot. Organizacja SOS Polonia z Southampton - Archiwum prywatne

str. 5

W naszym angielskim domu Ciul ze zmywaka, czyli jak Polak, szanuje Polaka. Agatha Christie, młody człowiek i sztuczny miód. Voodoo za lodówką… Opowiadanie Janusza Młynarskiego.

„Jesteśmy do twojej dyspozycji od poniedziałku do piątku, od 9:00 do 16:00, a jeżeli zajdzie pilna potrzeba, także w soboty i niedziele” - to w jednym zdaniu kwintesencja biura SOS Polonia z Southampton, bez którego nie tylko Polacy, ale i inni imigranci oraz nawet Brytyjczycy nie wyobrażają sobie już życia… str. 3

str. 10

Na Kinotekę, już czas

Za krótkie na bylejakość Być docenionym za życia W ciągu zaledwie kilku dni, miałem okazję uczestniczyć w różnych imprezach. Jedną z nich, był koncert Dominiki Zachman z zespołem, który miałem przyjemność obejrzeć 17 lutego. Zupełnie niedawno artystka ta, dała się także zaprosić Pawłowi Majewskiemu do wzięcia udziału w „Projekcie Londyńczyk”, gdzie udzieliła swego głosu w piosence opowiadającej o życiu naszych rodaków nad Tamizą. str. 4

Moja największa i w pełni świadoma „emigracja” to ucieczka z miasta na wieś. Właściwie nie moja, tylko naszej w tamtym czasie małej rodzinki. Żadna to emigracja i żadne doświadczenie. Dużo gorsze są te niechciane „emigracje”, kiedy mimo troski przyjaciół i rodziny, zostajesz sam z bólem i surrealistycznymi fobiami. Takim paskudnym doświadczeniem jest na przykład niespodziewana choroba. str. 6

fot. Kordian Michalski - Archiwum prywatne

O sztuce i Londynie, jako wielokulturowym tyglu oraz o różnych rodzajach migracji, rozmowa z Kordianem Michalskim…

fot. Dominika Zachman - Alex Sławiński

Jazz Café POSK zdaje się ostatnio przeżywać najazd artystów. Niemal codziennie dzieje się tam coś interesującego…

Wybierz sposób, w jaki chcesz wysłać pieniądze:

W placówce

westernunion.co.uk

0800 833 833

Nazwa i logo Western Union, a tak e zwi zane z ni znaki towarowe i usługowowe, nale ce do Western Union Holdings Inc., zarejestrowane i stosowane w USA oraz wielu innych krajów nie mog by u ywane bez pozwolenia.

Tegoroczna edycja Festiwalu Polskich Filmów „Kinoteka” będzie obchodzić swój okrągły, dziesiąty jubileusz istnienia. Podczas inauguracyjnej gali, zaprezentowany zostanie obraz Małgorzaty Szumowskiej pod tytułem „Elles”, polskiej publiczności znany jako „Sponsoring”, z Juliette Binoche w roli głównej…

fot. kadr z filmu „Elles” Małgorzaty Szumowskiej

str. 14


Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

2

Wiadomości

Nagroda BBC dla Pierwsze czytanie polskiego nastolatka

I kto miał rację?

Z

korespondencji dotyczących czasów stanu wojennego w Polsce oraz okresu przed i po nim, krążącej pomiędzy premier Margaret Thatcher, a prezydentem Carterem, a później Reaganem, dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy… Takich mianowicie, że cała ta trójka martwiła się nie o Polaków, ale o swoich bankierów. „Żelazna Dama” obawiała się, że Polska przestanie spłacać długi, które zaciągnął Gierek i podobnie zatroskani losem biednych finansistów, byli prezydenci USA. W korespondencji ujawnionej przez media, żadne z nich nie zająknęło się na temat prześladowań, łamania praw człowieka, wspierania „Solidarności”. Myślę, że tym, którzy dziś jeszcze uważają, iż USA i Zachód nas kochał i kocha nadal, owe listy wymieniane pomiędzy wielkimi tego świa-

ta, dadzą sporo do myślenia. Sprawa druga - stan wojenny. Wychodzi na to, że Jaruzelski mówił prawdę. Było zagrożenie interwencji ze strony ZSRR, zresztą pułkownik Kukliński powiedział o tym „naszym amerykańskim przyjaciołom” już 30 lat temu, a Amerykanie ten fakt potwierdzali. Po tym, jak korespondencja została opublikowana, czekałem na reakcję tych, którzy twierdzili, że Jaruzelski sobie tę interwencję wymyślił, że to był pretekst do spacyfikowania opozycji, że „wypowiedział wojnę narodowi”. I nie doczekałem się. W telewizji pokazał się tylko prof. Paczkowski, historyk, etatowy ekspert od stanu wojennego, który zawsze twierdził, że zagrożenia interwencją nie było. Tym razem jednak, powiedział co innego, to mianowicie, że od zawsze było wiadomo, że ZSRR nie odpuści i wkroczy. W tele-

wizji pojawił się również jakiś poseł z drugiego garnituru PiS i półgębkiem stwierdził, że to były tylko „strachy na lachy” straszyli, ale wkroczyć by nie wkroczyli. Wniosek z tego, że drugorzędni posłowie PiS mają lepsze informacje niż CIA i MI6 razem wzięte, a i jeszcze lepsze niż płk. Kukliński ze Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego. No, no. Może wygląda na to, że cieszę się, iż Jaruzelski miał rację, ale tak nie jest. Stan wojenny zabrał mi 10 lat życia, mnie i co gorsza, mojej rodzinie, tak więc powód do radości żaden. Martwi mnie natomiast co innego. To, że w ciągu ostatnich 20 lat mamy do czynienia w Polsce z fałszowaniem historii. Tak jak przez okres komunizmu tworzono ją w barwach czarno-białych, tak i teraz dzieje się podobnie, na zasadzie prostego odwracania. Pytanie tylko, czy rzeczywiście wszystko jest takie proste, że wystarczy tylko odwrócić? Janusz Młynarski

Sam promował, teraz zwalcza Wprowadzenie minimalnej ceny alkoholu, nadanie samorządom uprawnień do zamykania lokali z wyszynkiem, czy zamykanie pijanych w areszcie, zapowiedział ostatnio brytyjski premier David Cameron - informuje portal IndyMedia.com, przypominając jednocześnie, że kilka lat temu, to on sam promował napoje alkoholowe.

B

rytyjski premier kontynuuje antyalkoholową krucjatę, którą zapowiedział w grudniu ubiegłego roku. W miniony piątek, Cameron odwiedził szpital Royal Victoria na terenie Newcastle, w którym spotkał się personelem medycznym. Podczas tej wizyty, zwrócił uwagę na fakt, że samo tylko leczenie alkoholików, kosztuje publiczną służbę zdrowia prawie trzy miliardy funtów rocznie, co oznacza, że każdy podatnik wyciąga z własnej kieszeni na ten cel 90 funtów rocznie. W ubiegłym roku, blisko 19 tysiącom Brytyjczyków udzielono pomocy medycznej z powodu upojenia alkoholowego, a ponad 200 tysięcy poddano hospitalizacji. - Gdy spojrzeć na to szerzej, okazuje się, że koszty nadużywania alkoholu są znacznie większe. Szacujemy je na 17 miliardów funtów. Musimy to zmienić - gło-

si premier. Reformy, jak zapowiedział Cameron, mają polegać między innymi na wprowadzeniu cen minimalnych na alkohol. Proponowany koszt, to 45 pensów za jednostkę. Odstępstwo od tej ceny, miałoby być surowo karane i to nie tylko odebraniem licencji. Jednak wprowadzenie cen minimalnych, może się nie udać, bowiem przedstawiciele przemysłu alkoholowego już ostrzegli rząd, że odgórne ustalenie takich kosztów będzie nielegalne i naruszy prawo handlowe. Chloe Smith, sekretarz ekonomiczny w Ministerstwie Skarbu oraz Anne Milton, minister zdrowia - również przyznały, że projekt ten może być kwestionowany w sądzie. Zgodnie z proponowaną ustawą, samorządy lokalne miałby prawo do zamykania lokali gastronomicznych, jeśli okazałoby się, że dochodzi w nich do

nadużywania alkoholu, a ponadto policja miałaby obowiązek sprawdzać staranniej, czy w sklepach oraz barach sprzedawany jest alkohol pijanym lub nieletnim. Sporo kontrowersji wzbudził także pomysł zamykania pijanych osób w małych kontenerach do wytrzeźwienia (stosuje to policja w niektórych stanach USA). Przewodniczący Police Fedration, Paul McKeever stwierdził, że nie można zamykać osób nietrzeźwych bez stałego monitoringu medycznego, ponieważ zawsze zachodzi zagrożenie utraty życia lub zdrowia. Z kolei „The Guardian”, informując o antyalkoholowych zapędach premiera, wytknął mu, że w 2005 roku był dyrektorem firmy Tiger Tiger, produkującej napoje alkoholowe i sam zachwalał drinki o dwuznacznej nazwie „Pussy”, które można było kupić po 7,99 funta za sztukę. (emi)

Młody wrocławianin, Mateusz Piesiak został zwycięzcą „Young Wildlife Photographer of The Year”, prestiżowego konkursu fotograficznego organizowanego corocznie przez BBC i Natural History Museum w Londynie.

P

iętnastoletni Mateusz został laureatem w kategorii wiekowej do lat 18. Polak zgłosił do konkursu fotografię amerykańskich ostrygojadów walczących o pożywienie na wyspie Long Island, nieopodal Nowego Jorku. Młody fotograf był tak zaabsorbowany próbami uchwycenia najlepszego kadru, że nie zauważył sporej fali, zbliżającej się w jego stronę. - Na szczęście dałem radę wysoko utrzymać aparat. Byłem cały mokry, było mi zimno, miałem w ubraniu, włosach i uszach pełno piasku, ale udało mi się wykonać to zdjęcie powiedział portalowi Świat Obrazu. pl, młody artysta. Nagrodzone zdjęcie, wybrane przez jury spośród 41 tysięcy nadesłanych, przedstawia dorosłego i młodego ptaka o splecionych dziobach. Nagroda zostanie wręczona podczas marcowej gali w Londynie. „Wildlife Photographer of the Year” to odbywający się każde-

go roku, międzynarodowy konkurs fotograficzny, będący wspólnym przedsięwzięciem Muzeum Historii Naturalnej w Londynie oraz kanału BBC Wildlife. Pierwsza rywalizacja w ramach tego konkursu, odbyła się w roku 1964 i podzielona była na trzy kategorie, a zgłoszono do niej około 600 prac. W roku 2008, w „Wildlife Photographer of the Year” wzięło udział już 3100 fotografów z 82 krajów, a przedstawiono ponad 32 tysiące kadrów. Ogromne zainteresowanie i sukces konkursu, przyczynił się nie tylko do organizowania stałej wystawy zwycięskich prac, ale także do wydawania od roku 1992, specjalnego albumu książkowego. Podczas ostatniego konkursu, w którym wyróżniono młodego Polaka, fotografowie z całego świata, zmagali się aż w 17 kategoriach, między innymi „zachowaniach ptaków”, „zachowaniach ssaków”, „podwodnego świata”, czy „natury w czerni i bieli”. (emi)

Powiesił się na klifie

S

trażnicy patrolujący rejon Cliffs of Moher natknęli się na wisielca. Mężczyznę znaleziono na bramie wieży widokowej, znanej jako „Wieża O'Briena”. Według wstępnych ustaleń policji, denat był Polakiem… W minioną niedzielę, około godziny 9:30, pracownicy straży ochrony przyrody patrolujący jeden z cypli Klifów Mohera (zachodnie wybrzeże Irlandii), zauważyli ciało zwisające z bramy wiodącej do budynku. Zawiadomiono policję, która musiała spieszyć z czynnościami śledczymi, ponieważ o godzinie 10:00 teren ten miał zwiedzać wiceprezydent Chin Xi Jinping. Policja wyklucza, by śmierć mężczyzny mogła mieć jakikolwiek związek z tą wizytą. Wstępne ustalenia śledczych zajmujących się sprawą, wyeliminowały również udział osób trzecich, niemniej jednak ostateczną odpowiedź na pytania dotyczące przyczyn zgonu, da sekcja zwłok

przeprowadzona przez anatomopatologów ze szpitala w Limerick. Policji znana jest tożsamość denata, ale nie zostanie ona podana do publicznej wiadomości dotąd, dopóki nie zostanie zawiadomiona rodzina zmarłego. Wiadomo jedynie, że mężczyzna, który targnął się na swoje życie miał 30 lat, a na teren wieży widokowej przedostał się pod osłoną nocy. Jakie były powody jego tragicznej decyzji również nie wiadomo, bowiem Polak nie zostawił żadnego listu. Śledztwo trwa… Klify Moher to charakterystyczny odcinek wybrzeża Oceanu Atlantyckiego w zachodniej części Republiki Irlandii (Clare). Zbudowane są z wapieni oraz piaskowców, mają około 8 kilometrów długości, a w najwyższym miejscu osiągają wysokość 214 metrów. Na ich szczycie wznosi się XIX-wieczna kamienna „O'Brien's Tower”, zbudowana jako atrakcja turystyczna i punkt obserwacyjny. (mm)

THE POLISH OBSERVER | My Own Media Ltd. | The Old Fire Station | 140 Tabernacle Street | London (UK), EC2A 4SD | Tel. 020 7300 7321 | EDITOR-IN-CHIEF: Janusz Młynarski, j.mlynarski@thepolishobserver.co.uk | CONTENTS: Anna Sobusiak, anna@thepolishobserver.co.uk; | DTP: Sylwia Boczek | ADVERTISING: Patrycja Strąk – Sales Manager; Larisa Arama - Sales Executive; Tel. 020 7300 7320 Mobile: 078 4606 2331 Fax: 020 7253 2306 Email: sales@myownmedia.co.uk | Advertiser and advertising agency assume liability for all content (including text representation, illustrations, and photographs) of advertisements printed or posted, and also assume responsibility for any claims arising there from made against the publisher | DISTRIBUTION: distribution@myownmedia.co.uk PRINTING PRESS: NEWSFAX LTD Unit 7, Beam Reach Business Park, Consul Avenue, Rainham, RM13 GJ (London) Redakcja zastrzega sobie prawo skracania, redagowania i publikowania na naszych łamach nadesłanych materiałów. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych | Closing date: 21.02.2012.


3

Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

temat numeru

Nie dać Polakom utonąć na emigracji

Biuro SOS Polonia usytuowane przy Terminus Terrace w Southampton, odległe zaledwie kilkaset metrów od nabrzeża, z którego 100 lat temu odpływał Titanic, to miejsce znane nie tylko miejscowym Polakom. Z jego pomocy korzystają również imigranci innych nacji, a nawet sami Brytyjczycy. To chyba jedno z nielicznych miejsc, gdzie nikt nie został i nie zostanie pozostawiony samemu sobie…

P

ną datą 2004 roku uznała, że należy zrobić coś, co pomoże rodakom w radzeniu sobie na obczyźnie, z nowymi problemami, z inną kulturą, mentalnością, z całym systemem prawnym, opieką zdrowotną, szkolnictwem, itp. - Pomyślałam o telefonie zaufania, w przekonaniu, że to wystarczy i z nadzieją, że będzie on działał góra rok, bo większość rodaków się przystosuje, ale rychło okazało się, że nie tylko rok i nie dwa, ale sam telefon zaufania to za mało. Konieczne było

ierwszy w historii sygnał S.O.S został wysłany z tonącego „Titanica”. Nomen omen, biuro SOS Polonia z Southampton, mieści się blisko miejsca, z którego ten sławny transatlantyk rozpoczął swój pierwszy, a zarazem ostatni rejs. Barbarę Storey, która stworzyła SOS Polonia, do nadania takiej nazwy zainspirowała właśnie tragedia Titanica. Nie dać Polakom utonąć, zatopić się w problemach, które niesie emigracyjna rzeczywistość - to jej główny cel. Działalność organizacji docenił „Dziennik Polski”, który przyznał jej w styczniu tytuł „Organizacji Polonijnej 2011 roku”. „Jesteśmy do twojej dyspozycji od poniedziałku do piątku, od 9:00 do 16:00, a jeżeli zajdzie pilna potrzeba, także w soboty i niedziele” - czytamy na stronie internetowej SOS Polonia. Ta informacja nie w pełni odpowiada prawdzie, bo właśnie stałe dyżury wyznaczono również na soboty, a tak naprawdę to biuro działa non-stop, 24 godziny na dobę. Kiedy pytam Barbarę Storey, kto wymyślił tę organizację, bez wahania odpowiada, że Polacy i dodaje: - Ale nie było tak, że przyszli i powiedzieli „Pani Basiu trzeba coś zrobić, żeby pomóc Polakom”. Nikt nie przyszedł, nikt nie powiedział, bo nawet gdyby chciał, to nie miałby, gdzie i komu.

Pomoc SOS Polonia ma charakter nie tylko interwencyjny, prowadzone są tu również kursy z języka angielskiego, udziela się porad z różnych dziedzin życia, wspiera się działalność artystyczną, organizowane są stałe dyżury konsularne. Wielką dumą organizacji jest dziecięcy klub sportowy.

Barbara Storey mieszka poza krajem już ponad 30 lat, a Wielkiej Brytanii ponad dwie dekady. Wraz z mężem Anglikiem prowadzi w Southampton dobrze prosperujący biznes. Przez te trzy dziesiątki lat, poznała od podszewki problemy nurtujące emigrantów, ale też nigdy nie zapomniała o tym, skąd pochodzi, o tym, że ludziom w nieszczęściu trzeba pomagać i robi to, co najważniejsze - bezinteresownie, bo za własne pieniądze. Kiedy Polska szykowała się już do wejścia w „unijne progi”, Barbara miała świadomość, że temu radosnemu faktowi towarzyszyć będą mniej radosne, a nierzadko tragiczne wydarzenia, dlatego już przed historycz-

stworzenie organizacji, która pomaga w rozwiązywaniu problemów, integrowaniu Polaków ze sobą i ze społeczeństwem brytyjskim. To, że niemal w zasięgu wzroku znajduje się port, z którego wypłynął Titanic, skojarzyło się Barbarze z kołami ratunkowymi, z szalupami, z ratowaniem ludzi, z udzielaniem pomocy. Jakaż więc mogła być inna nazwa dla biura, jak nie SOS. - Ktoś o nią woła, więc trzeba pomóc. A większość Polaków, którzy tu zjechali masowo po 2004 roku, była kompletnie nieprzystosowana do życia na emigracji - mówi.

REKLAMA

Właściwie nie było i nie ma dziedziny, w której owa pomoc nie okazała się konieczna. Nie było zatem innego wyjścia. Należało stworzyć coś, co w znacznie większym stopniu ogarnie owo morze potrzeb. Tak właśnie powstała organizacja charytatywna SOS Polonia. Od tego momentu oprócz stale dzwoniących telefonów, doszło jeszcze to, że drzwi przestały się praktycznie zamykać. Kto nie wiedział, jak zapisać dziecko do szkoły - przychodził, kto miał problemy z landlordem - przychodził, kłopoty z pracą, lub w pracy - też, z prawem, z policją - proszę bardzo, kłopoty rodzinne - nie ma sprawy… Biuro pomaga w znalezieniu przychodni, szpitala, a jeszcze wypadki w pracy, sprawy w urzędach, no dosłownie wszystko. Pytam panią Barbarę, jakie to są „pilne sprawy”, które można załatwiać nawet w niedzielę. Okazuje się, że są to te, które wymagają szybkiego działania, szybkiej interwencji, czyli bardzo często aresztowania. - Kiedyś takie rzeczy zdarzały się dwa razy w tygodniu, a teraz bywa, że mamy kilku aresztowanych dziennie mówi Barbara. Są też sytuacje, kiedy ktoś próbuje targnąć się na własne życie, wówczas też trzeba działać szybko, być na miejscu, zanim dojdzie do tragedii. Wielu niedoszłych samobójców żyje dzięki Barbarze i jej współpracownikom. Ale bywają też sytuacje ocierające się o czarny humor. - Pewnej niedzieli, zimnej i mokrej, zostałam wezwana do Polaka, który chciał skoczyć z mostu. Musiałam wejść w rolę negocjatora. Mężczyzna był pijany i groził, że skoczy. Próbowałam na różne sposoby odwieść go od tego zamiaru i wreszcie zaproponowałam mu, by zanim skoczy, dał się zaprosić na gorącą kawę. I przyjął zaproszenie, a później przejęła go policja. Zapewne nie chciał zrobić sobie krzywdy, ale nie możemy lekceważyć żadnego sygnału - wspomina Barbara. W SOS Polonia pracuje sześć osób: Agnieszka Kozłowska, Orsolya Schaffler, Dorota Strzelecka, Wojtek Kropidlowski i Janusz Megerranov.

- Wspomaga ich Patrycja Wrzeszcz, nasza najmłodsza, główna wolontariuszka - jak mówi o niej Barbara. Każdy z pracowników biura, ma dyplom wyższej uczelni i oprócz polskiego oraz angielskiego zna jeszcze inne języki obce. Jest to bardzo przydatne, ponieważ organizacja nie ogranicza się już tylko do pomocy Polakom. Na stosowne wsparcie, mogą liczyć również imigranci z innych państw. Od pewnego czasu, w lokalu SOS Polonia pełni stałe dyżury Rumunka, która w podobny sposób pomaga swoim rodakom. Pomoc SOS Polonia ma jednak charakter nie tylko interwencyjny, bowiem prowadzone są również kursy z języka angielskiego, udziela się porad z różnych dziedzin życia, wspiera się działalność artystyczną (do SOS „przytulił się” polski zespół cygański), organizowane są stałe dyżury konsularne, podczas których można załatwić sprawy paszportowe, prawne itp. Wielką dumą organizacji, jak również całej Polonii w Southampton, jest dziecięcy klub sportowy. Dumą, bo świetnie prosperuje. Podobny tyle, że angielski nie dawał sobie raREKLAMA

dy, więc… połączył się z Polskim. Teraz młodzi Brytyjczycy występują z polskim godłem na koszulkach i żeby było ciekawiej, zaprojektował je młody Anglik. Nagroda „Dziennika Polskiego” dla organizacji, to jak mówi pani Barbara - wiatr w żagle. Zarówno dla niej, jak i przede wszystkim jej młodych, wspaniałych współpracowników. - Są oni bardzo dumni i szczęśliwi, że ich działalność została doceniona. Dzięki temu wyróżnieniu, będą pracować z jeszcze większym entuzjazmem - zapewnia. *** Nagroda sprawiła, że nadeszły setki e-maili z gratulacjami z całego świata, ale podziałała też zaraźliwie. W Szwecji powstała właśnie siostrzana organizacja, na wzór SOS Polonia. Choć w artykule była już o tym mowa, to warto jeszcze raz podkreślić, że SOS Polonia jest finansowana wyłącznie z kieszeni pani Barbary i jej męża. Począwszy od pensji pracowników, po utrzymanie lokalu, a to bagatela 70 tysięcy funtów rocznie. Może i ten przykład podziała na innych zaraźliwie… Janusz Młynarski


Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

4

z terenu...

100 dni rządu R

ząd Tuska i Pawlaka ma już 100 dni. Posypały się więc komentarze. Najbardziej złośliwy, jaki słyszałem brzmiał: „Jak to? Sto dni? I to jeszcze nie koniec?”. Strach pomyśleć, że zostało jeszcze ponad 1000 dni… Jednak nie złośliwości są tu najciekawsze, ale coś innego. Coś bardzo dziwnego, bo pojawiła się cała masa dowcipów na temat PO. Dotychczas kpiono przecież z PiS-u. Taki obrót sprawy, to zawsze znak utraty autorytetu. Wszyscy żartują z Platformy. „Emerytura bliżej śmierci - nowe hasło PO”, czy „Rząd stanął na czele protestu przeciwko własnym decyzjom” - to tylko jedne z wielu. Dowcip w polityce ma dwa znaczenia - pozwala złagodzić lęk przed władzą i odbiera jej monopol mądrości. Nic dobrego to nie wróży. Mamy początek kadencji, a tu już tyle dowcipów. Do jej końca, uśmiejemy się zatem do łez… *** Obśmiany Tusk najwyraźniej stracił pewność siebie i zmie-

nia zdanie co kilka dni w każdej sprawie. W kwestii ACTA, rekonstrukcji rządu, refundacji leków… Kto wie, czy to nie najpoważniejszy błąd w tych pierwszych 100 dniach. Ta chwiejność. Nic tak nie ośmiela innych niezadowolonych, jak to, że rząd wycofuje się z podjętych decyzji pod presją. Raz uruchomiony mechanizm rusza i już. Wszystkie partie opozycyjne, rzuciły się więc do wiosennej ofensywy. Zapowiadają ustawy, objazdy, protesty. Tusk będzie zatem musiał być stanowczy i dlatego w sprawie emerytur pokazuje bezwzględność i niezdolność do żadnego, póki co, kompromisu. Jednak na tym też traci. Jak wyjść z logiki dewaluacji? Skokiem w bok? Zawsze to Platforma robiła! Dlaczego teraz nie potrafi? A może po prostu tym skokiem ma być Euro 2012? Tylko czy rząd się doczeka? I czy ataki hakerów, korki na niewybudowanych autostradach i słabe występy narodowej drużyny nie okażą się skokiem w przepaść? Janusz Palikot

REKLAMA

Za krótkie, by żyć byle jak Jazz Café POSK zdaje się ostatnio przeżywać najazd artystów. Niemal codziennie dzieje się tam coś interesującego… Rozmowa z Dominiką Zachman, wokalistką jazzową.

W

ciągu zaledwie kilku dni miałem okazję kilkukrotnie uczestniczyć w różnych imprezach. Jedną z nich był koncert Dominiki Zachman z zespołem, który miałem przyjemność obejrzeć 17 lutego. Rozwój kariery muzycznej tej wokalistki, śledzę od kilku lat. W sumie nie jestem pewien, czy określenie „kariera” będzie właściwym słowem. Artystka nie wydaje płyt, nieczęsto też można ujrzeć ją na scenie. Jednak każdy jej koncert przyciąga sporą rzeszę fanów, z prostej przyczyny - zobaczywszy i wysłuchawszy raz jak śpiewa, łatwo jest zakochać się w głosie Dominiki. Jest niski i zmysłowy, porusza wyobraźnię, a jednocześnie mocny i przemawiający. Widać, że artystka dużo nad nim pracowała. Ten, kto nie miał okazji pojawić się jeszcze na jej występie, ten o muzycznych umiejętnościach Dominiki może przekonać się, posłuchawszy jej w sieci. Zupełnie niedawno, artystka dała się zaprosić Pawłowi Majewskiemu do wzięcia udziału w „Projekcie Londyńczyk”, gdzie udzieliła swego głosu w piosence opowiadającej o życiu naszych rodaków nad Tamizą. Dominika ma także moc przyciągania utalentowanych muzyków. Każdy ich wspólny występ, nie jest wyłącznie odgrywaniem poszczególnych kawałków, lecz przede wszystkim wspólnie dzieloną pasją, w której się świetnie uzupełniają. Band Dominiki tworzą: gitarzysta Yujiro Wada, Leszek Kulaszewicz, grający na saksofonie, kontrabasista Mao Yamada i perkusista Michael Searl. Po wspomnianym piątkowym koncercie, udało mi się chwilę porozmawiać z Dominiką… *** ▪ Jeszcze niedawno, bardzo rzadko mieliśmy okazję ujrzeć cię występującą na scenie.

www.catrinatrans.co.uk

Jednak ostatnio pojawiasz się na niej jakby nieco częściej… - Tak. W POSK-u występowałam ostatnio z Denmark Street Big Band. Natomiast z muzykami, z którymi obecnie grywam, pojawiłam się tutaj rok temu. Ale na przykład tydzień temu, daliśmy koncert w Jazz Fusion Club. Chcemy dalej coś razem robić to występujemy. Szukamy różnych miejsc. Co by jednak nie powiedzieć, to scena Jazz Café POSK, ma dla mnie szczególne znaczenie dlatego, że wystąpiłam tu po

W muzyce interesuje mnie przede wszystkim sztuka. Nie chcę uprawiać jej dla oklasków, czy poklepywania. Chcę, żeby ludzie wychodząc z koncertu, coś z niego wynieśli. Zapamiętali jakąś część utworu, bądź samej atmosfery.

raz pierwszy, kiedy klub został otwarty. Pojawiłam się wtedy ze wspaniałym zespołem Alchemic i Grzegorzem Piotrowskim. To było niesamowite doświadczenie. ▪ Twój zespół się rozrasta. Sam wcześniej miałem okazję poznać jedynie twojego gitarzystę. Nowi członkowie znakomicie wpisują się w kreowaną przez ciebie przestrzeń. Jak ty to robisz, że umiesz ich tak dopasować? - Wiesz, każdy z nas ma coś do powiedzenia i jeżeli coś robimy, to najpierw rozważamy to wspólnie. Piszemy utwory tak, żeby były stworzone przede wszystkim dla nas samych. Każdy wyłuszcza swój pomysł. Chcemy, by nasza sztuka nie była jedynie wygrywaniem dźwięków. Przede wszystkim liczy się ekspresja i duchowość. Jest ona na scenie bardzo dla mnie ważna, no i oczywiście również to, o czym dany utwór opowiada. ▪ No, właśnie. Wiem, że rzadko sama piszesz teksty do swoich

utworów. Kto na tym polu udziela się najwięcej? - Od strony lirycznej to jeszcze nikt się nie udziela. To nie są nasze utwory. Zostały one napisane dla kogoś innego, a myśmy je przetworzyli. Chcemy zbudować swój własny materiał. Na dzisiejszym koncercie, zaprezentowaliśmy dwa utwory naszej produkcji. Jeden z nich był skomponowany przez Yujiro i to był numer instrumentalny. ▪ Dziś właśnie zobaczyłem, że faktycznie śpiewasz zupełnie inne utwory niż te, które znałem wcześniej… - Ja w ogóle odchodzę od śpiewania standardów. One mnie wiele nauczyły, ale kiedyś trzeba stworzyć coś swojego. Albo, jeśli nie jest to jeszcze ten właściwy czas, należy zrobić tak, jak my, czyli znaleźć coś, co jest bardzo unikalne. Osobiście wyszukałam prezentowane przez nas utwory i daliśmy sobie czas na to, by dopracować ich charakter. ▪ I chyba mają w sobie to „coś”, bowiem reakcja publiczności była żywiołowa… - Ja uwielbiam moją publiczność. Kontakt z ludźmi jest bardzo ważny. Dlatego, że za sto lat nas już nie będzie i trzeba po sobie coś pozostawić. Bardzo chciałabym coś przekazać. Przede wszystkim nadzieję na to, że warto żyć, bo życie jest za krótkie, żeby żyć byle jak. ▪ Czy będzie nam dane posłuchać twoich nagrań? I kiedy zobaczymy cię ponownie na scenie? - Jeżeli chodzi o nagranie, współpracuję z Yujiro, który jest jakby liderem w naszym zespole. On ma bardzo wiele propozycji i chcemy je jak najszybciej zrealizować. Natomiast jeśli chodzi o następny koncert, to trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Na pewno będziemy chcieli wkrótce znów pojawić się na scenie, ale sam wiesz, że jazz jest muzyką niszową. Nie jest dla wszystkich i to nie pop. Mnie w muzyce interesuje przede wszystkim sztuka. Nie chcę uprawiać jej dla oklasków, czy poklepywania. Chcę, żeby ludzie wychodząc z koncertu, coś z niego wynieśli. Zapamiętali jakąś część utworu, bądź samej atmosfery. To jest dla mnie najważniejsze. Alex Sławiński

fot. Dominika Zachman - Alex Sławiński

Kątem oka Palikota


5

Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

z terenu...

fot. Anna Sobusiak

Czternastu imigrantów zatrudnionych na jednym z placów budowy w południowej Walii, wygrało sprawę założoną przeciwko swojemu pracodawcy. Mężczyznom przyznano 250 tysięcy funtów rekompensaty.

J

ak podaje serwis BBC, Polacy, otrzymają swoje zadośćuczynienie od podwykonawcy, firmy Darmar, która zatrudniła ich do pracy na terenie Severn Power Station w Uskmouth (Newport). Zasądzona przez trybunał kwota, to głównie odszkodowanie za niewłaściwe stawki nadgodzinowej pracy, którą otrzymywali mężczyźni. Czternastu polskich imigrantów,

pracowało przy budowie elektrowni gazowo-parowej, zajmując się gównie układaniem elementów izolacyjnych. Zatrudnienie u zarejestrowanej w miejscowości Harrow firmie Darmar, mężczyźni znaleźli dzięki agencji pośrednictwa pracy Isochore. Głównym inwestorem budowy była firma Siemens, a kontrakty Polaków rozpoczęły się jesienią 2010 roku. Licząc na dodatkowy zarobek, imigranci często zostawali po godzinach. Niestety, jak się później okazało, ich dodatkowe stawki były aż przez siedem miesięcy zaniżane. Mało tego, z każdej tygodniówki, potrącano im dzienny zarobek z tytułu „uregulowania kosztów zakwaterowania”. Przez cały okres swojej pracy, Polacy nie otrzymali także wyrównania za urlop, zwrotu kosztów dojazdów oraz premii w pełnej wysokości. Przeprowadzone podczas trwania śledztwa analizy, dobitnie wykazały, że dzięki takim praktykom, firma zatrudniająca Polaków, oszukiwała każdego z

nich na około 1200 funtów miesięcznie. W końcu, imigranci postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i udali się do związków zawodowych. Dzięki ich uporowi i pomocy ze strony GMB, każdy z mężczyzn, może liczyć na około 18 tysięcy funtów odszkodowania. Czy Polacy otrzymają należne im pieniądze, nie jest już jednak takie pewne... „Mimo że wyrok jest prawomocny, to może on nie zostać wykonany, gdyż pracodawca zamknął swoje brytyjskie biura i opuścił teren Zjednoczonego Królestwa” - poinformował przedstawiciel związku zawodowego GMB, Jeff Beck. „Mamy jednak swojego przedstawiciela w Brukseli. Dołożymy wszelkich starań, aby odpowiednie komórki Parlamentu Europejskiego zapoznały się szczegółowo ze sprawą i pomogły nam w ściganiu i złapaniu tego nieuczciwego pracodawcy. Będziemy walczyć” - dodał Beck. (kg)

Z Dover prosto do Calais

P

ocząwszy od 17 lutego, dostępne jest nowe połączenie promowe z brytyjskiego portu Dover do francuskiego Calais. Podróżni mają do wyboru, aż 10 rejsów dziennie, obsługiwanych przez prom „Norman Spirit”. Inauguracja nowego rejsu miała bardzo gorący i miły dla oka charakter, bowiem dokonała go angielska piękność, modelka, prezenterka, aktorka i projektantka strojów kąpielowych, Kelly Brook. Ogromną niespodzianką dla jednego z pasażerów, była także nagroda w postaci wakacji dla dwóch osób w belgijskiej miejscowości Brugia, ufundowana przez DFDS Seaways, a otrzymał ją jeden z Polaków, kierowca samochodu ciężarowego podróżujący pierwszym promem. „Nowe połączenie z Dover do Calais to bardzo dobra wiadomość dla osób udających się do i wyjeżdżających z Wielkiej Brytanii” - mówi Piotr Szewcow z DFDS Seaways i dodaje, że promy tego przewoźnika pływają również codziennie przez ca-

fot. Materiały promotora

Tysiące funtów dla Polaków

łą dobę z Dover do Dunkierki. Według ekspertów, rejs promem jest obecnie jednym z najwygodniejszych i najtańszych sposobów podróży z Wysp na Stary Kontynent. W przeciwieństwie do tanich linii lotniczych, na promie nie ma ograniczeń, co do ilości przewożonego bagażu, ani ukrytych opłat, a na przykład za samochód osobowy z czterema osobami (a poza sezonem nawet z dziewięcioma pasażerami) może przepłynąć do Calais już za 29 funtów. Szczegółowe informacje na temat ceny biletów i promocji, znajdziesz na stronie dfdsseaways.pl.

REKLAMA

Uzyskaj

£200 polecając nas znajomym

quality_claims_doubleAD_good.indd 2

8/25/2011 4:12:44 PM

quality_claims_doubleAD_good.indd 3

8/25/2011 4:12:44 PM


Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

6

z terenu...

studiem nagraniowym, ufundowane przez firmę DFDS Seaways, obsługującą promy na trasach z i do Wielkiej Brytanii. Kolejną nagrodę pieniężną, £500 oraz kontrakt z New Eden Studio w Dover, otrzymał najlepszy solista z londyńskiej orkiestry „Regent Brass Band” Tetsura Okamura. Ostatnia przewidziana nagroda w wysokości £1000 trafiła na ręce jednego z zespołów amatorskich, a była nią orkiestra dęta „Brass Band Gent”. „Rywalizacja była na najwyższym poziomie. Pomimo iż zwyciężyła orkiestra „Brass Band Heist”, wszystkie inne grupy dęte, zaprezentowały bardzo wysoki poziom artystyczny. Podczas wieczoru, mieliśmy także zaszczyt gościć „Cory Band”, który był idealnym zakończeniem tego ekscytującego wydarzenia” - skomentował imprezę dyrektor przeglądu, Graham Harvey. „Jesteśmy dumni, że mogliśmy być częścią tak wspaniałego wydarzenia. Orkiestry dęte przybyły z całej Wielkiej Brytanii oraz Europy, aby walczyć o miano tej najlepszej. Byliśmy zaskoczeni wysokim poziomem konkursu. Co więcej, zgodnie z przewidywaniami impreza okazała się wielkim sukcesem” - dodał Andrew Kelly z DFDS Seaways. Marta Jędrzejak

Polski akcent na London Fashion Week

W

ramach zimowego London Fashion Week 2012, w organizowanym przez British Council i British Fashion Council projekcie „International Fashion Showcase”, weźmie udział także polski Dom Mody La Mania. Podczas dwutygodniowej wystawy pod patronatem Polskiego Instytutu Kultury oraz honorowym patronatem Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie, Dom Mody La Mania zaprezentuje swoją kolekcję „Jesień/Zima 2012/2013”. Inaugurująca przedsięwzięcie impreza, miała miejsce 16 i 17 lutego na terenie Royal Academy of Arts, gdzie przez dwa dni można było zapoznać się ze specjalną ekspozycją kolekcji La Manii, przygotowaną we współpracy ze światowej sławy ikoną sztuki „Galerią

Gmurzynski”, prezentującą artystę Marco Perego. „Moda to sposób na ucieczkę od rzeczywistości. Współczesna bajka. Dzięki niej, w każdej chwili możliwa jest spektakularna transformacja naszego wyglądu” - mówi o wydarzeniu i nie tylko, dyrektor kreatywna marki La Mania, Joanna Przetakiewicz i dodaje: „Moda, pomaga nam całkowicie zmienić siebie w oczach innych. Jest personalnym, zwizualizowanym oświadczeniem rodzaju osobowości, okazywania uczuć, siły. Dzięki niej możliwy jest flirt z całym kreatywnym światem”. Wystawę można oglądać do 29 lutego na terenie Royal Opera Arcade Gallery (5 Pall Mall London) w godzinach od 10:00 do 18:00. Więcej informacji dostępnych na stronie lamania.eu.

Być docenionym za życia Nie tylko o sztuce, ale i Londynie, jako wielokulturowym tyglu oraz o różnych rodzajach migracji, rozmowa z Kordianem Michalskim. ▪ Twórczość graficzna, muzyczna, pisarska… Jak to ma się w twoim przypadku? - Rozumiem, że chodzi o związki i może hierarchię tych dziedzin? Ciekawe pytanie i niezła „zagwozdka”. Nigdy nie próbowałem tego systematyzować. Zacznę może od wyszukania powiązań. Właściwie nie jestem tu chodzącym oryginałem, bo wszystko to naturalnie samo się we mnie poukładało. Najpierw - geny, potem - obrazy i dźwięki dzieciństwa, czyli bierny i czynny wpływ rodziców na zainteresowania. A w życiu dorosłym (jeśli ja w ogóle dorosłem) rozmaite potrzeby i przykłady ciekawych osobowości kształtowały dalej te pasje, a raczej „pasje”, bo to jednak coś więcej niż hobby. I już widzę, że zbyt prosty wywód to nie będzie. Trzeba jeszcze dorzucić rodzaj silnego głodu tworzenia, który z kolei jest czymś więcej niż tylko zwykłą potrzebą. Patosem zaniosło, ale co tam, teraz zejdę na dół, bo ten sam głód bywa częstą przyczyną powstawania gniotów w ramce, grafomańskich tekstów i hitów-kitów. W tych koneksjach nie mogę pominąć zwykłego „lubi to!” - starszego niż internet, starszego nawet niż sieć rybacka. Nie mogę pominąć, bo nie wiem, dlaczego coś lubię robić bardziej, a co innego mniej mnie interesuje. Najsilniej we mnie rozpleniły się na pewno sztuki plastyczne - tygodnia bez ołówka i papieru nie przeżyję. Za to chęć posługiwania się słowem pojawia się zupełnie nieoczekiwanie, z różnym natężeniem i często falami: długo, długo nic, a potem tsunami. Podobnie jest też z komponowaniem - tu akurat ostatnio susza, bo nie udzielam się w żadnej kapeli, a klawisz w kącie obrasta pajęczyną. Dziwne jest też to, że muzyka, słowo i obraz potrafią się wymieszać. Powstaje Łoś'n'Go. Mam wtedy istny kabaret (projekt kostiumu, tekst skeczu i piosenkę), „jutubowy” teledysk (przeżywanie ruchomym obrazkiem czyjejś muzyki) albo zdarza się „layout” po całości (skomponowana pieśń, projekt okładki albumu i logo kapeli). ▪ Emigracja „zewnętrzna” i emigracja „wewnętrzna”- jakie są twoje doświadczenia na tych polach? - Moja największa zamierzona i w pełni świadoma „emigracja” to ucieczka z miasta na wieś. Właściwie nie moja tylko nasza - naszej w tamtym czasie małej rodzinki. Żadna to

emigracja i żadne doświadczenie. Dużo gorsze są te niechciane „emigracje”, kiedy mimo troski przyjaciół i rodziny zostajesz sam z bólem i surrealistycznymi fobiami. Takim paskudnym doświadczeniem jest niespodziewana choroba, która na kilka miesięcy przybija do łóżka i sprawia, że w

najmniejszym stopniu nie możesz decydować o swoim losie, nawet nie możesz wybrać boku, na którym będziesz leżeć. Myślę, że emigracja, czy „wewnętrzna” czy „zewnętrzna”, nie jest niczym dobrym, chociaż czasem może wydawać się niemal zbawieniem, to wcześniej czy później nadejdzie jakaś niepojęta destrukcyjna tęsknota mogąca zmienić pogodnego optymistę w zgorzkniałego, nieufnego typa. Niektórzy jednak mają tak bez żadnej „migracji” i chyba od urodzenia, a inni doskonale sobie z tym radzą dźwigając niewyobrażalne ciężary. ▪ Jesteś obecnie prezentowany w Londynie. Co znaczy dla ciebie to miasto? - Byłem tu wieki temu, w 1989 roku. Pamiętam, że wtedy Londyn był dokładnie taki, jak moje wyobrażenia o nim - miejsce wielu kultur, prawdziwa mozaika ras i typów ludzkich wylegających w porze lunchu na trawniki i skwerki. Bardzo mnie nie zdziwił, ale zaciekawił. To ważne miasto dla mnie chociażby ze względu na związane z nim kamienie milowe w historii rocka (od Stonesów, Sabbathów, Floydów, Pistolsów, po sesje J.

Peela), to miasto Monty Pythonów i Clarksona. Tu, na niewielkim obszarze mogłem podziwiać historyczne dzieła wielkich mistrzów rzeźby, malarstwa, grafiki. Nie przypuszczałem, że kiedyś wrócę tu w takich okolicznościach, że zaistnieję przez chwilę w tym mieście, chociaż tak naprawdę mnie tutaj teraz nie ma. Londyn ze swoimi murami i ludźmi jest zupełnie inny niż reszta dużych miast europejskich. Może być i jest natchnieniem oraz inspiracją. A krótkotrwała nawet wystawa prac w odległości 3 mil od British Museum jest dla malarza połyskiem werniksu na dawno skończonym obrazie, dla grafika zapachem świeżej odbitki ze starej zapomnianej matrycy. ▪ Gdzie cię można zobaczyć w najbliższym czasie? - Jeśli chodzi o obrazki, po londyńskim Parallax (AF), w kwietniu czas na Radom i „Format maks. A4”. To czwarta edycja towarzyskiej wystawy zorganizowanej z inicjatywy Ewy Banaszczyk. Potem od maja-czerwca, planuję wznowienie niedokończonej ubiegłorocznej trasy wystawowej po kraju - nie mogę odpuścić Torunia, Górnego i Dolnego Śląska. A na co dzień dostępna jest moja galeria internetowa, kordianmichalski.com. ▪ Marzenie artystyczne? - Tylko jedno. Najczęściej, mało kto tego doświadcza - być docenionym za życia. Nic więcej… Rozmawiał: Adam Siemieńczyk

fot. Kordian Michalski i jego prace - Archiwum prywatne

P

rzegląd Orkiestr Dętych, który miał miejsce ostatnio na terenie Dover, stał się prawdziwym świętem muzyki. W rywalizacji, o miano najlepszej walczyło aż 15 formacji, które przybyły do miasta z całej Wielkiej Brytanii oraz Europy. W programie konkursowym, każdy zespół wykonał trzy utwory, na których zaprezentowanie miał 20 minut. Przedstawiane prezentacje oraz poziom wykonania utworów oceniało jury w trzyosobowym składzie. Największe uznanie w nich oczach, zdobyła belgijska orkiestra „Brass Band Heist”, która otrzymała główną nagrodę w wysokości £5000 oraz kontrakt ze

fot. Materiały promocyjne Domu Mody La Mania

fot. Archiwum promotora

Muzyczna rywalizacja w Dover


7

Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

pewnie, że możesz

Czy potrzebuję mentora? Ostatnim razem, była mowa o kontakcie z nową, odmienną kulturą, który może prowadzić do tak zwanego „szoku kulturowego”. Pojawia się on wtedy, kiedy nasze oczekiwania, czasem w sposób drastyczny, mijają się z realiami. Czasami, aby odnaleźć się w nowej rzeczywistości, potrzebna jest pomoc specjalisty. Oto ciąg dalszy rozważań na temat przydatności mentora w życiu człowieka…

W

fot. © Sswartz - dreamstime.com

iedza i doświadczenie związane z danym krajem, są czynnikami wpływającymi na szybsze i swobodniejsze angażowanie się w relacje z nowym otoczeniem. Jednakże nie zawsze najlepszą drogą jest nabywanie doświadczenia polegające na „uczeniu się na własnych błędach”. Mentor międzykulturowy może wspomóc nas w unikaniu owych błędów, dzięki temu, że podzieli się własnym doświadczeniem i wiedzą, wskaże najlepszy sposób postępowania w określonych okolicznościach, jak również uprzedzi o możliwych konsekwencjach związanych z różnymi zachowaniami lub działaniami. Oczekiwania osoby poddanej procesowi akulturacji mogą wpłynąć na jej zachowanie i uczucia na dwa sposoby. Po pierwsze, osoba o nierealnie optymistycznych oczekiwaniach, po konfrontacji z rzeczywistością może poczuć się zawiedziona lub sfrustrowana, co nasili stres i może doprowadzić do narastania problemów. Po drugie, osoba oczekująca bardzo wiele od siebie

Mentor międzykulturowy może wspomóc nas w unikaniu błędów, dzięki temu, że podzieli się własnym doświadczeniem i wiedzą, wskaże najlepszy sposób postępowania w określonych okolicznościach, jak również uprzedzi o możliwych konsekwencjach związanych z różnymi zachowaniami. samej, zorientowana na „sukces akulturacyjny” i dynamizację własnej kariery, może mieć poczucie, że problemy, których doświadcza są dowodem na to, że „nie zdała egzaminu”, zawiodła. Rolą mentora międzykulturowego jest praca nad postawą i oczekiwaniami danej osoby, współpraca dotycząca ustanawiania celów i realnych miar realizowania owych celów. Ważne jest, by dana osoba dokładnie zdawała sobie sprawę z tego, w jakim stadium własnego rozwoju zawodowego, związanego z nabywaniem kompetencji społecznych i kulturowych jest w danym momencie. Wyróżnianie się czy niewidzialność? Osoby fizycznie różne od przedstawicieli

REKLAMA

społeczeństwa większościowego, mogą stać się obiektem niechcianej uwagi lub ciekawości. Zjawisko to może doprowadzić do pojawiania się dodatkowych czynników stresu. Z drugiej strony możliwe jest także powstanie syndromu „niewidzialnej części społeczeństwa”, polegającego na tym, że z powodów politycznych lub ekonomicznych, jakaś grupa społeczna będzie dyskryminowana, a jej status społeczny będzie niski. Zatem może zdarzyć się, że jednostka będąca przedstawicielem takiej grupy, będzie miała tendencję do ukrywania własnej przynależności etnicznej, społecznej lub na przykład orientacji seksualnej. Pomoc i współpraca z mentorem w przypadku opisanych tu problemów tożsamościowych, może stać się jednym z ważniejszych zagadnień związanych z efektywną akulturacją. W wypadku tego typu zagadnień, szczególnego znaczenia nabiera również system wsparcia dla samego mentora. Wsparcie takie powinna zapewnić organizacja, w ramach której odbywa się „mentoring”. Mentor nie zawsze jest osobą mającą wykształcenie psychologiczne i doświadczenie terapeutyczne. Jeśli w procesie „mentoringu” okaże się, iż podopieczny potrzebuje konsultacji psychologicznej lub nawet psychoterapii, mentor powinien mieć możliwość zasięgnięcia fachowej opinii i ewentualnego skierowania danej osoby do doświadczonego terapeuty. Takie możliwości zawsze zapewnia NLP Gate. Kwestia statusu Problem zmiany statusu społecznego osoby wkraczającej w nowe otoczenie kulturowe ma kilka aspektów. Po pierwsze możemy odczuwać spadek własnego statusu, problemy z budowaniem „od nowa” własnej

pozycji. W innych okolicznościach możemy odczuć, iż jesteśmy stawiani w pozycji niezasłużonego i niechcianego autorytetu. Z resztą oba te zjawiska mogą w swoisty sposób mieszać się ze sobą: „Ty jesteś Polakiem, to powinieneś wiedzieć, co to takiego alkoholizm…” Niechciany autorytet, czy poniżający komentarz? Z jednej strony „jesteś obcy, więc nie

Mentor nie zawsze jest osobą mającą wykształcenie psychologiczne i doświadczenie terapeutyczne. Jeśli w procesie „mentoringu” okaże się, iż podopieczny potrzebuje konsultacji psychologicznej lub nawet psychoterapii, mentor powinien mieć możliwość zasięgnięcia fachowej opinii i ewentualnego skierowania danej osoby do doświadczonego terapeuty.

wym otoczeniu. Wszystkie te zagadnienia powinny stać się elementem współpracy pomiędzy mentorem i „mentee”. Władza i kontrola W otoczeniu kulturowym innym niż własne, możemy doświadczać zmniejszania się naszej władzy i kontroli nad otoczeniem. Stres odczuwany w tych okolicznościach wynika pośrednio z malejącej efektywności i skuteczności własnych działań. Nie wiemy bowiem, jak działać i co robić, aby być w pełni efektywnym. Jednym ze sposobów niwelowania opisanych tu problemów jest służenie takiej osobie doświadczeniem i konsultacjami związanymi ze wskazywaniem skutecznych, prawnie i społecznie właściwych sposobów postępowania. Ten rodzaj konsultacji może czasem polegać nawet na wskazaniu sposobów na rozwiązanie problemów życia codziennego, opisaniu optymalnych sposobów przemieszczania się z miejsca na miejsce lub wskazaniu, jakie obowiązki i przywileje zapewnia dany system prawny i ekonomiczny. Zapraszam na spotkania z psychologiem, więcej informacji pod numerem telefonu 0783 2376 622 lub pisząc na adres: aga_ major@yahoo.com. Magdalena Łużniak-Piecha

znasz tutejszych uwarunkowań”, a z drugiej „przecież pochodzisz stamtąd, więc powinieneś znać odpowiedzi na nasze wszystkie pytania”. Kolejna grupa problemów może pojawić się, gdy jednostka nie rozpoznaje markerów statusu, hierarchii społecznej i nie zna właściwego sposobu zachowania obowiązującego w no-

* Autorka jest doktorem psychologii, pracuje jako „coach”, szkoleniowiec oraz wykładowca akademicki. Specjalizuje się w psychologii zarządzania i psychologii międzykulturowej. Prowadzi badania w zakresie zarządzania międzykulturowego oraz strategii adaptacji i radzenia sobie z „szokiem kulturowym”.


Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

8

historia

Generał nie tylko od „sławojek” Stanisław Cat-Mackiewicz nazywał go „wachmistrzem Soroką Piłsudskiego”, a przeciwnicy Piłsudczyków - „ministrem od klozetów”. Zarzucano mu gnębienie opozycji, tępotę, służbistość, bezkrytyczne uwielbienie dla Marszałka. Był generałem, lekarzem, politykiem i pisarzem. Zmarł w Londynie 50 lat temu…

C

zytelnikowi jako tako obeznanemu z historią Polski międzywojennej, odgadnięcie o kim mowa, nie sprawiło zapewne kłopotu - bohaterem niniejszego artykułu jest generał Felicjan SławojSkładkowski, postać tyleż sławna, co kontrowersyjna. Zasłynął głównie z powodu nadmiernej troski o to, by w każdym obejściu wiejskim znalazła się ubikacja. Stąd właśnie wzięła się nazwa „sławojka” dla wolno stojących wiejskich drewnianych toalet. Cokolwiek by nie powiedzieć, zarzucana przez oponentów owa „nadmierna troska”, a raczej jej skutki, była skokiem cywilizacyjnym, jako że wcześniej polska wieś nie znała toalet, tak więc ich pojawienie się, znacznie poprawiło poziom higieny. Ale nie tylko tym zajmował się generał Sławoj-Składkowski, a jak widać z jego biografii, na pewno nie zasłużył na to, by jedynie „sławojki” mu przypisywać.

*** W dwudziestoleciu międzywojennym (1918-1939), aż 19 polityków było premierami rządu II RP. Jak łatwo policzyć, średni czas pełnienia tej funkcji tylko minimalnie przekraczał 1 rok. Premierem, który najdłużej utrzymał się na tym stanowisku, był właśnie generał Felicjan Sławoj-Składkowski… Urodził się 9 czerwca 1885 roku w Gąbinie koło Gostynina w zaborze rosyjskim. Był jednym z sześciorga dzieci Wincentego (sędziego pokoju w Gąbinie, uczestnika Powstania Styczniowego) i Anny z Wójcickich. Uczęszczał do gimnazjum realnego w Łowiczu, a egzaminy maturalne zdał w gimnazjum filologicznym w Kielcach. W roku 1904, rozpoczął studia na wydziale lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. Naukę przerwała mu działalność polityczna w PPS i w szeroko rozumianym ruchu niepodległościowym, kierowanym przez Józefa Piłsudskiego. Za udział w manifestacji na placu Grzybowskim w Warszawie, został aresztowany i osadzony w więzieniu na Pawiaku. W 1906 roku, wyjechał do zaboru austriackiego, do Krakowa, aby podjąć przerwane studia medyczne na Uniwer-

sytecie Jagiellońskim. Początkowo zamierzał praktykować jako lekarz chorób wewnętrznych, ale ostatecznie zdecydował się na chirurgię, z ginekologią jako dodatkową specjalnością. Dyplom lekarski uzyskał w roku 1911. Znalazł zatrudnienie w klinice chorób wewnętrznych. Od stycznia 1912 roku, pracował w klinice chirurgicznej prof. Kadera, później praktykował jako lekarz chirurg i ginekolog w Sosnowcu. Od stycznia

Generał Felicjan Sławoj-Składkowski, to postać tyleż sławna, co kontrowersyjna. Zasłynął głównie z powodu nadmiernej troski o to, by w każdym obejściu wiejskim znalazła się ubikacja. Stąd właśnie wzięła się nazwa „sławojka” dla wolno stojących wiejskich drewnianych toalet. Cokolwiek by nie powiedzieć, zarzucana przez oponentów owa „nadmierna troska”, a raczej jej skutki, była znaczącym skokiem cywilizacyjnym dla wsi. 1914 roku, kierował lecznicą Kadera. W czasie studiów kontynuował działalność polityczną. Jesienią 1918 roku, był jednym z przywódców Polskiej Organizacji Wojskowej w Zagłębiu Dąbrowskim. Uczestniczył w akcji rozbrajania Niemców. Na polecenie Piłsudskiego skutecznie działał na rzecz pokonania komunistycznej rebelii i zapewnienia spokoju w przeprowadzeniu pierwszych w wolnej Polsce wyborów do Sejmu, zajmując się rozbrajaniem oddziałów komuni-

stycznej Czerwonej Gwardii. Podczas wojny polsko-bolszewickiej, uczestniczył w walkach na froncie litewsko-białoruskim. W roku 1924, odbył roczny kurs we francuskiej Wyższej Szkole Wojennej w Paryżu. W tym samym roku, został mianowany generałem brygady. W czasie tzw. „przełomu majowego” stanął po stronie Józefa Piłsudskiego. Jesienią został mianowany ministrem spraw wewnętrznych. Powołując go na to stanowisko, Marszałek powiedział: „Niepotrzebna tu polityka. Wszyscy krzyczą, że jesteś administrator, więc dlatego będziecie ministrem”. Był to okres zaostrzania się konfliktu pomiędzy obozem sanacyjnym, a parlamentem i pogłębiającego się kryzysu gospodarczego. Składkowski był w ciągłym kontakcie z elitą obozu piłsudczykowskiego. Nie podejmował jednak decyzji o charakterze politycznym, będąc sprawnym administratorem i energicznym wykonawcą decyzji sanacyjnego kierownictwa. Jako minister spraw wewnętrznych, wydał rozporządzenie nakazujące między innymi stawianie ubikacji na polskich wsiach, gdyż jako lekarz z wykształcenia przywiązywał dużą wagę do podnoszenia poziomu higieny. Po śmierci Józefa Piłsudskiego związał się z Edwardem Rydzem-Śmigłym. 19 marca 1936 roku, mianowany został generałem dywizji, a 16 maja stanął na czele rządu, jako premier RP. Objął jednocześnie kierownictwo nad resortem spraw wewnętrznych. 4 czerwca 1936 roku, Składkowski wygłosił przemówienie w Sejmie, podczas którego wskazał na założenia polityki swojego rządu. Szczególnie mocno nawiązał do postaci Śmigłego-Rydza, jako kontynuatora działań Piłsudskiego. Według niego, rząd miał współpracować z wszystkimi, którzy chcą budować silną Polskę, ale nie pójdzie „ani w prawo, ani w lewo”. W czerwcu 1937 roku, ze względu na trwający tzw. „konflikt wawelski”, dotyczący miejsca Piłsudskiego na Wawelu, Składkowski demonstracyjnie złożył dymisję swojego rządu. Nie została ona przyjęta. Funkcję premiera pełnił aż do tragicznego września 1939 roku, kiedy to po internowaniu na terenie Rumunii złożył dymisję na ręce nowego Prezydenta RP, Władysława Raczkiewicza. W roku 1940, przez Bułgarię przedostał się do Turcji. Jego prośby do generała Sikorskiego, jako premiera i Naczelnego Wodza, o przydzielenie do służby, nie zostały uwzględnione, ale pozwolono mu na udanie się do polskiego ośrodka wojskowego w Palestynie. Dopiero po śmierci Sikorskiego powołano go na stanowisko szefa sanitarnego

Składkowski (pierwszy z lewej) podczas służby w Legionach Polskich, z majorem Michałem Żymierskim (siedzi) i porucznikiem Bratro w 1916 roku. fot. Wikipedia

polskich formacji wojskowych na Środkowym Wschodzie. Po wojnie przebywał w Wielkiej Brytanii. Gdy rozwiązano Polski Korpus Przysposobienia i Rozmieszczania, osie-

Urodził się 9 czerwca 1885 roku w Gąbinie koło Gostynina w zaborze rosyjskim. Był jednym z sześciorga dzieci Wincentego (sędziego pokoju w Gąbinie, uczestnika Powstania Styczniowego) i Anny z Wójcickich. W roku 1904, rozpoczął studia na wydziale lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. Naukę przerwała mu działalność polityczna w PPS i w szeroko rozumianym ruchu niepodległościowym, kierowanym przez Józefa Piłsudskiego. dlił się w Londynie. Sławoj-Składkowski jest autorem wielu książek wspomnieniowych, a także artykułów i felietonów publikowanych na łamach londyńskich „Wiadomości” i paryskiej „Kultury”. Spośród jego książek, do najbardziej znanych i cenionych należą: „Moja służba w I Brygadzie”, „Strzępy meldunków” i „Nie ostatnie słowo oskarżonego”. *** Felicjan Sławoj-Składkowski jest postacią kontrowersyjną. Przez

piłsudczyków postrzegany był jako doskonały administrator, zdolny organizator i osoba poświęcona bez reszty działalności państwowej. Przeciwnicy sanacji podkreślali jego antydemokratyczne poglądy, wprowadzanie ogromnej ilości biurokratycznych przepisów i fanatyczne oddanie Piłsudskiemu. Rozpowszechniona w środkach masowego przekazu niechęć lub wręcz wrogość do generała SławojaSkładkowskiego wynika między innymi z przypiętej mu w sposób zupełnie bezpodstawny „łatki” antysemityzmu. Gdy pytano go jako premiera rządu, czy prowadzona będzie walka z handlem żydowskim, odpowiedział - „Owszem”, ale dodał natychmiast, że „tylko w kategoriach konkurencji, bez żadnej krzywdy”. Tego, co Składkowski dodał do słowa „owszem”, oskarżający go o antysemityzm nie zauważają. Najłatwiej było pokpiwać ze Sławoja w związku z jego zaangażowaniem się w budowę ubikacji na wsiach. Ta część jego walki o poprawę higieny i stanu zdrowotności w kraju, budziła wiele wesołości i drwin. Składkowski mógłby powiedzieć prześmiewcom: „Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie”. Był lekarzem z wykształcenia i miał duże zasługi w zwalczaniu chorób epidemicznych. Nakazał, by w każdej posesji był czysty ustęp i zamykany śmietnik. Był między innymi autorem zarządzeń o skanalizowaniu osiedli robotniczych i kontroli stanu sanitarnego targowisk. Trudno też nie docenić jego zasług dla poprawienia estetyki miast i wsi. To była bardzo potrzebna praca cywilizacyjna, ważna również dlatego, że dawała wiele wakatów dla bezrobotnych. Czy minister i premier musiał się tak angażować w sprawy higieny i estetyki? Musiał, bo społeczeństwo samo z siebie nie odczuwało takiej potrzeby, a II RP była w tym zakresie zaniedbana. (C.Z.)


9

Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

poezja londyn

Człowiek z cudzym „tu i teraz” Czy da się czytać wiersz od tyłu? Jakie są tego skutki? Co na to autor? Co ma wspólnego egzystencja poety z innymi ludźmi? Czy można pisać między wierszami?

fot. © Andreynik - dreamstime.com

cją. Rzeczywiście. Wracając do początku opowieści, wcale nie mamy wrażenia retrospekcji. Magia wiersza Bogumiły Olanieckiej.

W

iersz można czytać różnie. Świadome intencje autora, nawet najbardziej przemyślane, mogą zostać odstawione przez czytelnika na bok. Wiersz budzi więcej, niż może się wydawać. Poprzez odbiorcę, poeta zaczyna wiedzieć więcej o sobie. I nie ma tu sprzeczności. Proponuję tekst czytany od tyłu. Niektórzy za cechę wiersza uznają opowiadanie historii, bez posługiwania się narraREKLAMA

Moje cierpienie jest tajemnicą. „I tajemnicą pozostanie. Rozmowa będzie ci niedostępna. Takie są skutki nauki języka z dialogów pisanych na podstawie rozmów, które się nie odbyły, by uczestniczyć w rozmowach, które się nigdy nie odbędą”. Na parkingach wydm wśród dostojnych palm. „Polubisz morze i porty. Stamtąd trochę bliżej - DOKĄD”. „Zapadając się w wydmach będziesz czekał zimy. By choć przez chwilę poczuć szklisty lód - twój jedyny grunt pod nogami”. Czy uchwycę cel mego życia? „Czy osiągnięciem celu jest utknięcie w miejscu, skąd nie ma dokąd uciekać?” Czy utrzymam kolory roślin trujących? „Na ziemiach, gdzie chleb i księżyc są zawsze inne?” Świeci słodko.

„Słodycz przykryje ci rozumienie świata. Nawet natura będzie miała swój filtr”. Ból płynie szerokim nieboskłonem. „Poszerzymy ci horyzonty. Bólu. Wielkość swojej zbrukanej egzystencji możesz znaleźć w porannym metrze”. Jest to moja pełnia sprzeczności. „Dwie sprzeczności rodzą pustkę. Twój obecny stan naturalny”. Upewnia mnie w mroku grzechu. „I zobaczysz drugą stronę migotliwych świateł miasta, które widziałeś podczas lądowania z okna samolotu”. Aprioryczna negacja w nicości. „Na razie (zawsze) musisz przyjąć wszystko a priori. Myśleć będziesz mógł w 3 pokoleniu”. Rozpływam się w melancholiach pejzaży. „Odkąd opuściłeś dom, twoim miejscem jest ulica, więc się nie dziw”. Czerń nocy rozmywa mi wszystko. „Nauczysz się chodzić z pochyloną głową. Niewidocznie". Gubię drogi

na rozdrożach wielkich miast. „Ogarnie cię wielkie miasto. Niezrozumiała aglomeracja. Nie znajdziesz tam siebie, a po pewnym czasie już nie będziesz miał dokąd wracać”. Zatracam rzeczywistość. „Zapomnieć to nie wiedzieć. Nie da się zrozumieć świata w odcięciu od przeszłości”. Gdy wróg otacza zwartym murem. „Nie mając odwrotu, mając nawet jedną osobę przed sobą byś czuł się osaczony i musi być to wróg. Dla ciebie będzie, gdyż musisz iść”. Serce me pęka z bólu. „Wykonując czynności, które nie są dyktowane sercem, będzie ci ono się kurczyło. I wtedy nawet mały ból, tęsknota je rozsadzi”. Nie mogę zapanować nad wyobrażeniem. „Ludzie, którzy porzuciliście swój dom Czego tu szukacie? - Trudne pytanie. Zadawane jednak”. W sile mocy i żywotności. „Emigrant. Człowiek z cudzym TU I TERAZ”. Rzeczywistość. „Emigranta”.

Adam Siemieńczyk poezja@mail.com 0 7939 965 569

Wiersz

RZECZYWISTOŚĆ W sile mocy i żywotności. Nie mogę zapanować nad wyobrażeniem. Serce me pęka z bólu. Gdy wróg otacza zwartym murem. Zatracam rzeczywistość. Gubię drogi na rozdrożach wielkich miast. Czerń nocy rozmywa mi wszystko. Rozpływam się w melancholiach pejzaży. Aprioryczna negacja w nicości, Upewnia mnie w mroku grzechu. Jest to moja pełnia sprzeczności. Ból płynie szerokim nieboskłonem. Świeci słodko i słonecznie. Czy utrzymam kolory roślin trujących? Czy uchwycę cel mego życia? Na parkingach wydm wśród dostojnych palm. Moje cierpienie jest tajemnicą. Madrid, 1996 rok Autorka: Bogumiła Olaniecka


Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

10

opowiadanie

w naszym angielskim domu Janusz Młynarski Ciul ze zmywaka, czyli jak Polak, szanuje Polaka. Agatha Christie, młody człowiek i sztuczny miód. Voodoo za lodówką.

W

ędrując po różnych portalach zwracam szczególną uwagę na wszystko, co dotyczy spraw emigracji, zapoznając się przy okazji, z komentarzami do artykułów. Zaglądam do portali nie tylko polskich, lecz brytyjskich, hiszpańskich, rumuńskich, rosyjskich i ukraińskich, i co stwierdzam? W żadnym z nich nie ma w komentarzach tyle jadu, tyle nienawiści, co w portalach polskich! Zazwyczaj tylko pierwsze trzy, no może pięć, dotyczą kwestii poruszanych w artykule, reszta to natrząsanie się z autorów, bez względu na to, czy napisali mądrze, czy głupio oraz obelgi wobec interlokutorów. Pierwszych na razie pomińmy, bo wiadomo, że ktokolwiek decydując się na pisanie w mediach musi liczyć się z tym, że może być różnie potraktowany przez czytelników ot, ryzyko zawodowe. Zatrzymajmy się przy komentarzach i ich autorach. Wyobraźmy sobie, że gdzieś tam pojawił się artykuł o zarobkach w UK, że minimalne są takie i takie, że można uzyskać dodatkowe świadczenia itp. Pod artykułem pojawia się komentarz, w którym jego autor - o czym wnioskujemy z treści - mieszkający w Wielkiej Brytanii, dzieli się swoimi spostrzeżeniami, swoją wiedzą, często przydatną dla innych, co niejednokrotnie bywa cennym uzupełnieniem artykułu. W ślad za owym komentarzem pojawia się kolejny o następującej treści: „A co ty, ciulu tyrający na zmywaku i mieszkający w piątkę w piwnicy, możesz o tym wiedzieć?”. To przykład z gatunku tych delikatniejszych, bo zdarzają się jeszcze bardziej jadowite i bardzo wulgarne do tego. Sto następnych postów to już wyłącznie wyzwiska i co najdziwniejsze lżą się ludzie, którzy nawzajem się nie znają. Z czego wynika ta nienawiść Polaków w kraju, do tych, którzy żyją na emigracji? Chyba z zawiści. A skąd ona się bierze? Z niskiego poczucia własnej wartości. W Polsce obowiązuje dość powszechny pogląd, że emigranci mają lepiej - zarabiają więcej, a co za tym idzie, żyją godniej. Zacytuję tu wypowiedź Tatiany Ostaszewskiej-Mosak, psychologa rodzinnego, zamieszczoną w tygodniku „Przegląd”: „Uważamy, że jako jednostki jesteśmy niewiele warci i taki przekaz wynosimy z domu. Od pokoleń w naszych rodzinach uczy się, by się nie wychylać, być skromnym, nie mówić wiele o sobie. I później okazuje się, że zazdrościmy wszystkim, którzy mają jakieś osiągnięcia, bo im przychodzi to łatwiej, a my mamy z tym duże trudności. Bardzo dużą rolę w takim wychowaniu odgrywa religia, która promuje taki

sposób umartwiania się, pokory, „niesienia krzyża”. Zwłaszcza kobiety poddawane są takiej presji. Ponieważ czujemy się gorsi, nikt nas nie bierze poważnie pod uwagę. Sukcesy innych nas przygnębiają, więc jesteśmy zawistni i nawet przez myśl nam nie przejdzie, że można wejść na lepszą pozycję.” Celniej zdiagnozować tego nie można. Zawiść, brak szacunku do siebie, to handryczenie się, to skakanie sobie do oczu, to niestety zjawisko dość powszechne u rodaków i nie jest to sprawa ostatnich lat. Wystarczy dość pobieżna znajomość historii naszego narodu i jasno wychodzi, że te wszystkie przypadłości towarzyszą nam od dziesiątków lat. Może więc, zanim dotkniemy klawiatury, powinniśmy się zastanowić, czy tym, co zamierzamy napisać, nie wyrządzimy komuś krzywdy?

Poczłapałem do ekspresu, lecz niestety filtry się skończyły. Może wpadły za lodówkę? Odsuwam i co widzę? Małą szmacianą laleczkę. Ki diabeł? Są w tym domu jakieś dzieci, o których nie wiem? Niemożliwe, a jeśli tak, to się wyprowadzam, jeszcze tylko bachorów w tym domu brakuje! Pochyliłem się, wziąłem lalkę do ręki i natychmiast ją wypuściłem, na palcach pojawiła się krew.

*** Byłem świadkiem pewnego zajścia w sklepie u Omara. Przyszła do niego jakaś starsza dama, podobna do Agathy Christie i grzecznie zarzuciła mu oszukiwanie klientów. Chodziło o miód, który miał być naturalny, a okazał się sztuczny. - Kupiłam tu przedwczoraj miód. Na etykiecie jest napis: „Miód 100 procent”, a z tyłu przeczytałam, że to miód sztuczny. Proszę o zwrot trzech funtów. - Szanowna pani, nie ma tu żadnego oszustwa, wszystko się zgadza, chodzi o to, że opakowanie zawiera 100 procent miodu, a napis z

tyłu informuje, że miód jest sztuczny, czyli w słoiku jest 100 procent miodu sztucznego. Gdzie tu oszustwo? - bronił się Omar. - W takim razie na głównej etykiecie powinien być napis, że jest to 100 procent miodu sztucznego, a nie ma! Dlaczego? - Może zabrakło miejsca - niezbyt mądrze odpowiedział Omar, co wprawiło sędziwą damę w lekkie zdenerwowanie: - Proszę nie opowiadać takich głupot, można przecież zrobić mniejszy napis, ale z dokładniejszą informacją. - Mniejszy byłby mniej czytelny. Przy zakupie należy czytać obie etykiety i z przodu, i z tyłu - słusznie zauważył Omar. Postanowiłem wziąć udział w dyskusji z zamiarem wsparcia Omara. - Przepraszam, że się wtrącam… - Wybacz młody człowieku, ale nie pytałam ciebie o zdanie. „Młody człowieku” - te słowa wywołały u mnie nagły przypływ sympatii do madame „Agathy” - ostatni raz coś takiego pod swoim adresem słyszałem kilkadziesiąt lat temu. Miło było znów poczuć się młodym. - Chciałem tylko powiedzieć, że pani ma rację. Spojrzała na mnie z wdzięcznością. Jednak wspierając „madame” nie chciałem pognębić Omara, więc szybko dodałem: - I ten pan również, bo to nie jego wina, lecz producenta. Można do niego napisać, lub wysłać maila. Tym razem wdzięczności w jej oczach nie dostrzegłem, ale przytaknęła mi. Po jej wyjściu powiedziałem Omarowi, żeby wypłacił mi prowizję od trzech funtów, których nie musiał wypłacić „madame”. Dał 30 procent, czyli czekoladę z orzechami. *** Obudziłem się z łbem tak ciężkim, jakbym wypił wiadro okowity, ale nic z tych rzeczy nie piłem, więc to samopoczucie nie miało żadnego uzasadnienia. To znaczy miało, był nim front atmosferyczny. Pierwsza myśl - kawa. Poczłapałem do ekspresu, lecz niestety filtry się skończyły. Miałem gdzieś jeszcze rozpuszczalną, ale coś takiego piję jedynie w ostateczności. Licho wie z czego to robią, ale sądząc po smaku, to prawdopodobnie zgranulowane fusy plus farba antykorozyjna i popiół z papierosów. Pomyślałem chwilę i przypomniałem sobie, że to niemożliwe, by wszystkie filtry poszły się…, przecież jeszcze wczoraj było ich całkiem sporo. Może wpadły za lodówkę? Odsuwam i co widzę? Małą szmacianą laleczkę. Ki diabeł? Są w tym domu jakieś dzieci, o których nie wiem? Niemożliwe, a jeśli tak, to się wypro-

wadzam, jeszcze tylko bachorów w tym domu brakuje! Pochyliłem się, wziąłem lalkę do ręki i natychmiast ją wypuściłem, na palcach pojawiła się krew. Sięgnąłem do szuflady z narzędziami, wziąłem kleszcze i przy ich pomocy zapoznałem się bliżej ze znaleziskiem zza lodówki. Było ono naszpikowane szpilkami. Nie mogłem tego zauważyć od razu, ponieważ były to szpilki bardzo krótkie, więc zaledwie wystawały ich koniuszki. Stałem z tą lalką nieźle ogłupiały. Voodoo ktoś

W ciągu minionego tygodnia spotkał mnie naprawdę ogrom nieszczęść. Najpierw dopadło mnie zapalenie zatok i uszu, później na gwoździu wystającym ze schodów (akurat zmieniano wykładziny) rozorałem sobie duży palec u nogi i to do kości, założono mi nawet trzy szwy. Dwa dni później mojej najbliższej rodzinie w Polsce przytrafiło się kilka poważnych nieszczęść. Zbieg okoliczności? tu uprawia, czy jaki…? Położyłem lalkę na stoliku, usiadłem i patrząc na nią próbowałem dojść do tego, kto i w jakim celu napchał do niej szpilek i pieprznął ją za lodówkę? W swoich dociekaniach zastosowałem metodę eliminacji - wykluczyłem domowych muzułmanów, to akurat ortodoksi, a że islam takich praktyk zakazuje, więc zrozumiałe, że nie mogłem ich brać pod uwagę. Viktoria odpada, ponieważ wyjechała na dwa tygodnie, chociaż mogła to zrobić przed wyjazdem… OK, pozostawiamy ją w kręgu podejrzanych, tym bardziej, że ona ma jakieś inklinacje do magii. Sławek „Satelita” z żoną odpadają - uważają to za dziecinadę. Więc kto? Musiałem jeszcze ustalić, kogo miała wyobrażać ta laleczka. Była płci żeńskiej, więc zapewne kobietę, ale jeśli osoba rzucająca czary nie miała innej? A poza tym leżała za moją lodówką, czyli to ktoś, kto nie miał okazji podrzucić jej do mojego pokoju. W tej sytuacji najbardziej podejrzanymi stali się nowi lokatorzy.

Niby nie wierzę, że wbijanie szpil w lalkę może komukolwiek uczynić krzywdę, ale... W ciągu minionego tygodnia spotkał mnie naprawdę ogrom nieszczęść. Najpierw dopadło mnie zapalenie zatok i uszu, później na gwoździu wystającym ze schodów (akurat zmieniano wykładziny) rozorałem sobie duży palec u nogi i to do kości, założono mi nawet trzy szwy. Dwa dni później mojej najbliższej rodzinie w Polsce przytrafiło się kilka poważnych nieszczęść. Zbieg okoliczności? Być może, ale zdecydowałem jednak, że sprawę muszę zbadać do końca. Wieczorem odwiedziłem dwóch nowych lokatorów. Jednym z nich był facet, który niedawno bezprawnie korzystał z mojej łazienki i któremu odciąłem internet, bo był uprzejmy nie płacić. Najpierw zapukałem do jego sąsiada. Otworzył, a ja podając mu laleczkę zapytałem czy to jego? Wziął ją do ręki i natychmiast z wrzaskiem upuścił. Wyzwał mnie od idiotów, ale ja wyjaśniłem mu, że znalazłem to przed jego drzwiami. Zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Tego drugiego faceta nie zastałem, ale przydybałem go dzień później. - Czy to twoje? - spytałem trzymając laleczkę za włosy i patrząc mu w twarz. - Znalazłem ją przed twoimi drzwiami. Zaprzeczył, lecz nie miałem wątpliwości - to ten facet bawił się w czary. Wystarczyła mi jego reakcja na widok lalki, zanim jeszcze cokolwiek powiedziałem - kiedy ją zobaczył przestraszył się, widziałem to w jego oczach. Wiem, okropnie głupie to wszystko. Ja oczywiście absolutnie nie wierzę w jakiś związek lalki ze szpilkami z nieszczęściami, które ostatnio na mnie spadły, ale fakty pozostają faktami. Jak wróci sąsiadka będę miał o czym opowiadać, ona lubi takie rzeczy, no i może wypróbujemy te czary na kimś, na przykład na prezesie i członkach zarządu BT. Cdn…


11

Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

Poradnik

Zwolnienie dyscyplinarne W świetle obowiązującego od kwietnia 2009 roku prawa, na terenie Wielkiej Brytanii wszystkie sprawy pracownicze, powinny być dostosowane do trzystopniowego procesu wyznaczającego czas, rodzaj i kolejność działań.

W

praktyce, oznacza to, że pracodawca nie może zwolnić pracownika „od tak”, jeśli ten pracował dla danej firmy dłużej niż 2 lata. Owszem, zdarzają się przypadki, kiedy pracodawca nie przechodzi przez cały ten proces, bo ma do czynienia z sytuacjami ekstremalnymi, jak pobicie czy kradzież, ale na ogół obowiązujące powszechnie prawo musi respektować. Wszelkie sprawy dyscyplinarne bądź skargi, które nie były zgodne z ustanowionym trzystopniowym procesem, w rzeczywistości mogą być nieuczciwymi zwolnieniami, a co za tym idzie, pozwy dotyczące takich spraw trafiają bardzo często do Trybunału Pracy i w 85 procentach przypadków kończą się przegraną pracodawcy oraz wypłatą nie zawsze małego odszkodowania na rzecz pracownika. Spory z pracodawcami nie zawsze należą do prostych. Najważniejszą rzeczą, jeśli dojdzie już do jakiegoś sporu bądź niesłusznego zwolnienia, jest nie-

zwłoczne zgłoszenie owego naruszenia. W przeciwieństwie do wypadków w pracy bądź też zaniedbań lekarskich, na które ma się trzy lata na zgłoszenie sprawy, w kwestii niesłusznych zwolnień obowiązuje maksymalnie trzymiesięczny termin zwłoki od zaistnienia sprawy. Istnieje szara strefa Kodeksu Pracy, która nie precyzuje dokładnie, co kryje się pod pojęciem „nieuzasadnionego zwolnienia”, co niekiedy znacznie komplikuje życie. Ogólnym przekazem Kodeksu jest to, że pracodawcy i pracownicy powinni zawsze dążyć do rozwiązania sporów i rozpatrywania skarg dyscyplinarnych w miejscu pracy. Po pierwsze poprzez procedury wewnętrzne, a jeżeli nie jest to możliwe, dzięki zastosowaniu niezależnych stron trzecich, na przykład profesjonalnego pośrednika. Sąd pracy powinien być zawsze uważany za środek ostateczny. Zgodnie z Kodeksem, pracodawca powinien:

- niezwłocznie rozpatrzyć każdą sprawę dotyczącą zwolnienia dyscyplinarnego; - przeprowadzić dochodzenie i ustalić terminy dyscyplinarnych spotkań, jako oddzielnych procesów z różnymi, możliwie niezależnymi osobami; - informować pracowników o przebiegu swojego dochodzenia i dać im szansę do przedstawienia swoich racji przed podjęciem ostatecznej decyzji; - niezwłocznie potwierdzić wyniki postępowań dyscyplinarnych na piśmie i poinformować o nich strony, najszybciej jak to jest tylko możliwe; - zorganizować spotkanie w sprawie ewentualnego odwołania się od postępowania dyscyplinarnego bez zbędnej zwłoki; - poinformować pisemnie pracownika o wyniku ich odwołania w możliwie najkrótszym terminie. Kodeks określa także dodatkowe obowiązki dla pracodawcy w odniesieniu do skarg, w tym wzywa do niezwłocznego zbada-

nia skargi, w miarę możliwości, wyznaczenia innego menedżera (osoby niezależnej), w celu ustalenia powodów odwołania od skargi, a także potwierdzenia wyniku spotkania odwoławczego jak najszybciej na piśmie i zwołania posiedzenia odwoławczego w możliwie jak najszybszym terminie. Wspomniany Kodeks nakłada także obowiązki na pracowników i wzywa do: - niezwłocznego wniesienia zażalenia bądź odwołania od wypowiedzenia; - uczestniczenia w przesłuchaniach dyscyplinarnych i skargach w miarę możliwości; - nie opóźniania spotkań postępowania dyscyplinarnego bez konkretnych, uzasadnionych powodów. W obu spotkaniach dyscyplinarnych oraz skargach pracownik ma prawo do przyprowadzenia osób trzecich takich, jak kolega lub przedstawiciel związków zawodowych. Pamiętaj, że w interesie twojego pracodawcy jest

rozwiązanie sprawy zanim dotrze ona do Trybunału Pracy, więc na spotkaniu bądź spokojny i pewny siebie. Wiedz, że masz prawo do odwołania się i że twoja apelacja będzie zazwyczaj prowadzona przez innego menedżera. Jeśli uważasz, że posiedzenia nie były prowadzone rzetelnie, masz możliwość odwołania się do sądu, pamiętając o trzymiesięcznym terminie. W przypadku sporów z pracodawcą bądź nieuzasadnionych zwolnień, sprawy bardzo często prowadzone są na zasadzie „no win - no fee” („nie ma wygranej nie ma opłat”), o której pisaliśmy szerzej w poprzednim wydaniu gazety. W niektórych sytuacjach, klient może być jednak poproszony o opłacenie kosztów sądowych z góry, po oczywiście wcześniejszym uzgodnieniu. Wszystko zależy od charakteru danej sprawy. Zespół Hamilton Brady (hamiltonbrady.co.uk)

fot. Wikipedia

Dyskryminacja, a angielskie prawo

R

ówna płaca kobiet i mężczyzn stała się obowiązkiem prawnym w roku 1970, a wkrótce po niej przyszły ustawy o dyskryminacji ze względu na płeć (1975), rasę (1976) i niepełnosprawność (1995). Jeśli dodamy do tego trzy inne ustawy związane z dyskryminacją, które weszły w życie w ciągu ostatniej dekady, można powiedzieć, że temat ten, został dobrze pokryty w angielskim prawie. W ciągu ostatniego roku, sądy rozstrzygnęły setki tysięcy pozwów o dyskryminację (i wiele więcej poza standardowym procesem sądowym), z odszkodowaniami wynoszącymi średnio £18,584 w przypadku dyskryminacji rasowej i £19,499 w przypadku dyskryminacji ze względu na płeć (włączając procesy związane z kobietami w ciąży). Najwyższe kwoty osiągnęły wysokość £374,922 i £442,366 podkreślając, jak surowo traktowana jest dyskryminacja, gdy zostanie dowiedziona przed sądem. Chociaż prawo oferowało właściwą ochronę obywatelowi, mno-

gość przepisów powodowała, że zarządzanie tak skonstruowanymi ustawami stało się bardzo trudne. Z tego powodu, a także w celu dostosowania do prawa europejskiego, 1 października 2010 roku zastąpiono owe przepisy jedną ustawą, znaną, jako „Equality Act 2010” („Ustawa o równości”). Określa ona 9 „chronionych cech” i 7 różnych rodzajów dyskryminacji, których ustawa zakazuje w odniesieniu do owych „cech chronionych” (występują pewne wyjątki). Do „cech chronionych” należą: wiek, niepełnosprawność, małżeństwo i związek, ciąża i macierzyństwo, rasa, religia i przekonania, płeć, orientacja seksualna, tożsamość płciowa i zmiana płci. Określone ustawą rodzaje dyskryminacji, to: - bezpośrednia dyskryminacja, - dyskryminacja przez powiązanie, - dyskryminacja związana z postrzeganiem, - dyskryminacja pośrednia, - dokuczanie, - dokuczanie przez osobę trzecią, - represje. Bezpośrednia dyskryminacja To najbardziej oczywisty rodzaj dyskryminacji, na przykład: Adriana jest pomijana przy awansie, ponieważ jej szef dowiedział się, że jest w ciąży, albo każda matka ma

prawo do karmienia piersią w miejscu publicznym i nie może ona być poproszona o udanie się w bardziej postronne miejsce. Inny często podawany przykład to dyslektycy, którzy nie mogą być karani za swoje błędy, związane z poprawnością językową i gramatyczną. Dyskryminacja przez powiązanie Bezpośrednia dyskryminacja przeciwko komuś, ze względu na powiązanie z inną osobą, określoną „cechą chronioną”, na przykład: prawnik, który opiekował się swoim niepełnosprawnym synem, pozwał swoich byłych pracodawców, jako że był krytykowany za nadużywanie czasu wolnego i oskarżany o używanie niepełnosprawności swojego syna na własną korzyść, co stworzyło dla niego wrogie środowisko pracy i w końcu poskutkowało jego zwolnieniem. Dyskryminacja związana z postrzeganiem Bezpośrednia dyskryminacja przeciwko komuś, o kim inni myślą, że posiada jedną z wymienionych „cech chronionych” (nawet, jeśli w rzeczywistości jest inaczej), na przykład: menedżer Piotra prowokował go i żartował z niego, ponieważ uważał, że jest homoseksualistą, pomimo że w rzeczywistości nie był. W takiej sytuacji Piotr ma pełne prawo do

wniosku o dyskryminację, związaną z postrzeganiem. Pośrednia dyskryminacja Pokrywa wszystkie zasady i zwyczaje, które stosowane są w stosunku do wszystkich, ale dotykają osób o chronionej charakterystyce. Warto zauważyć, że ciąża, macierzyństwo i małżeństwa nie są chronione przed pośrednią dyskryminacją. Dokuczanie Pracownicy mogą uznać coś za obraźliwe, nawet jeśli nie jest to skierowane bezpośrednio do nich, na przykład: Mariusz jest nieustannie wystawiony na poniżające komentarze, dotyczące cudzoziemców, przybywających do Wielkiej Brytanii. Pomimo że nie są one skierowane bezpośrednio do niego, jest on jedynym zagranicznym pracownikiem w biurze i ma przez to prawo do złożenia pozwu. Dokuczanie przez osobę trzecią Dzięki temu paragrafowi, pracodawcy odpowiedzialni są za dokuczanie ich własnym pracownikom przez osoby trzecie, włączając klientów, dostawców i konsultantów (wszystkich niezwiązanych bezpośrednio z firmą, ale opłacanych za wykonywanie usług). Na pierwszy rzut oka, prawa te wydają się drakońskie i rzeczywiście, kanclerz George Osbourne ogłosił

w 2011 roku, że rząd przeprowadzi szereg konsultacji, mających na celu ustalenie ewentualnego usunięcia tego zapisu z „Equality Act”, jako „nieżyciowego”. Jednakże, obecnie przepis obowiązuje. W tym przypadku, szczegóły ustawy są równie ważne, jak jej założenia. Pracodawca staje się odpowiedzialny w stosunku do swojego pracownika, jeśli wie o dyskryminacji i nadużyciach względem pracownika przez osobę trzecią w co najmniej dwóch wcześniejszych przypadkach (niekoniecznie przez tę samą osobę). Jeśli w dwóch wcześniejszych przypadkach pracodawca nie podjął żadnego działania, pracownik ma prawo do złożenia pozwu o dyskryminację przez osobę trzecią. Represje Dyskryminacja przeciwko komuś, z powodu skorzystania z tej ustawy, na przykład: Jakub złożył zażalenie ze względu na dyskryminację z powodu swojej narodowości. Pomimo że pozew został rozstrzygnięty przez firmę, jest teraz traktowany inaczej przez menedżera zmiany, który starannie robi to w „nierasistowski” sposób. Jakub może w związku z represjami złożyć pozew o dyskryminację. Zespół Hamilton Brady (hamiltonbrady.co.uk)



13

Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

astrologia

Aleksandra Lech

astrolog, tarocistka Udziela konsultacji zarówno osobiście w Bristolu, jak i on-line przez skype lub telefonicznie. Kontakt: tarot.astrology@yahoo.co.uk lub 07762 867174.

Baran 21.03-20.04 Postaw na wiedzę. Wszystko, czego się teraz nauczysz jest inwestycją w swoją przyszłość. Pracodawca już wkrótce doceni Twój zapał do zdobywania nowej wiedzy i zaproponuje Ci coś, co sprawi Ci ogromną radość. Skorzystaj z pomocy, którą oferuje Ci przyjaciel.

Byk 21.04-20.05 Masz duszę wędrowca i kochasz wolność. Nastanie teraz taki okres w Twoim życiu, kiedy będziesz w pojedynkę poznawać świat i nowych ludzi. Możesz chcieć imprezować lub medytować. Cokolwiek wybierzesz, postanowisz robić to sam i będzie to dobry wybór.

Bliźnięta 21.05-21.06 Weźcie się w garść i przestańcie użalać się nad sobą. Pokażcie światu, że Bliźnięta wcale nie są takie chwiejne, ale potrafią wykazać się silną wolą i determinacją, również w sferze zdrowia, sportu i dbania o siebie. Nie staraj się jednak robić wszystkiego naraz.

Rak 22.06-22.07 Jeśli chcesz uszczęśliwić i szefa, i kolegów, i podwładnych, nie uszczęśliwisz nikogo. Skup się na swojej pracy i wykonuj ją najlepiej jak potrafisz. Sfera prywatna może przynieść Ci w tym tygodniu trochę utrapień, więc nie bierz wszystkiego do serca, zdystansuj się. REKLAMA

Lew 23.07-23.08 Postaw na beztroskę, ciesz się życiem. Nie wszystko musi być poważne, przemyślane i z perspektywami na przyszłość. Daj sobie trochę luzu, świetnie się przez to poczujesz, a co najważniejsze - pozostaniesz sobie wierny. Otwórz się na nowości!

Panna 24.08-22.09 Ciąg dalszy ciężkiej pracy, po której czeka nagroda. Przyjdzie Ci być cierpliwym i zrobić trochę więcej, niż przypuszczasz, ale będzie warto. Udowodnij tym, którzy w Ciebie wątpią, że nie mają racji. A przy okazji, zyska na tym Twoja kariera i być może kieszeń.

Waga 23.09-23.10 Po ostatnich szaleństwach ten tydzień będzie dość spokojny pod kątem miłosnych przeżyć. Wycisz się i nie oczekuj fajerwerków. Skup się na swoim spokoju wewnętrznym i sprawach zawodowych, a kolejne atrakcje sercowe przyjdą już za kilka miesięcy, w najmniej oczekiwanym momencie.

Skorpion 24.10-22.11 Będziesz zdrowy, Skorpionie, jak przysłowiowa ryba! Przeziębienia będą Cię omijać, nie grożą Ci również poważniejsze dolegliwości. Dzięki temu jest to świetny tydzień na wzmocnienie się, uprawianie sportu i znaczne polepszenie formy. W sprawach finansowych nie oczekuj rewelacji.

Strzelec 23.11-21.12 Spodziewaj się wydatków, które nie były zaplanowane i zaciskaj pasa. Wkrótce ta zła passa minie, jednak teraz skup się na szarej codzienności i nie szalej ze zbędnymi zakupami teraz nie ma na nie miejsca. W miłości będzie spokojnie, miło, nastrojowo i romantycznie.

Koziorożec 22.12-20.01 Spędzaj czas tak, jak Tobie to najbardziej odpowiada i nie daj się namówić na nic, co jest sprzeczne z Twoim wewnętrznym spokojem. Pomimo zmęczenia i wielu emocji w innych dziedzinach życia, będziesz czuć wiatr w żaglach i świetnie poradzisz sobie z codziennymi zmaganiami.

Wodnik 21.01-19.02 Wreszcie sprawy zawodowe i finansowe wyjdą na prostą. Poczujesz, że jesteś na fali. Niespodziewanie pojawi się jakaś gwiazdka z nieba w postaci przypływu gotówki lub bardzo wartościowego prezentu. Przyjmij to z uśmiechem! Stałe związki przeżyją drugą młodość.

Ryby 20.02-20.03 Możecie wybrać się na szaloną randkę, zaskoczyć partnera czymś niekonwencjonalnym, jak i również usłyszeć gorące wyznanie. Osoby samotne raczej niech skupią się na rodzinie, zamiast szukać miłosnych wyzwań. Możesz poczuć się trochę nostalgicznie, ma to też dobre strony.


Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

14

Kultura

Na Kinotekę, już czas Tegoroczna edycja Festiwalu Polskich Filmów „Kinoteka” to prawdziwa uczta dla ciała i ducha, tym bardziej, że owo niezwykłe wydarzenie obchodzić będzie swój okrągły jubileusz istnienia.

fot. kadr z filmu „Elles” w reżyserii Małgorzaty Szumowskiej

P

odczas otwierającej X edycję „Kinoteki” gali, zaprezentowany zostanie 8 marca o godzinie 18:30 na terenie Curzon Soho przy Shaftesbury Avenue obraz Małgorzaty Szumowskiej pod tytułem „Elles”, polskiej publiczności znany jako „Sponsoring”, z Juliette Binoche w roli głównej. Film opowiada historię Anny, dziennikarki luksusowego magazynu dla kobiet, która przygotowuje artykuł na temat sponsoringu. W trakcie pracy nad materiałem poznaje dwie „call girls” - Charlotte (Anais Demoustier) oraz Alicję (Joanna Kulig). Dziewczyny wprowadzają ją w świat płatnej miłości, który ku zaskoczeniu Anny jest wyjątkowo pociągający. Seks, pieniądze, mężczyźni i miłość już nigdy nie będą dla kobiety tym samym... W tym roku, swoją obecnością uświetnią festiwal takie osobistości ze świata sztuki, jak ponownie Agnieszka Holland oraz Jacek Bromski, Robert Więckiewicz, Marek Moś, Krzysztof Penderecki, Agnieszka Polska, Małgorzata Szumowska, Romuald Jakub Weksler-Waszkinel, Ronit Kertsner, czy The Aukso Chamber Orchestra. „Kinoteka” to festiwal polskich filmów odby-

wający się na terenie Wielkiej Brytanii od 2003 roku. Organizowany jest przez Instytut Kultury Polskiej w Londynie, a jego głównym zadaniem jest promocja rodzimej kinematografii wśród brytyjskich mediów i publiczności. Jej program adresowany jest także do mieszkającej na Wyspach Brytyjskich Polonii. W ramach festiwalu „Kinoteka”, prezentowane są zarówno najnowsze produkcje filmowe z ostatniego roku, jak i klasyka polskiego kina. Od czasów swojej drugiej edycji. festiwal ten wychodzi także poza sztukę filmową, oferując w swoim programie wydarzenia muzyczne i inne związane ze sztukami wizualnymi, jak ekspozycje filmowych plakatów. Pierwsza edycja Festiwalu Polskich Filmów „Kinoteka” odbyła się w Londynie w dniach od 30 stycznia do 2 lutego 2003 roku. Pokazano wówczas 28 obrazów, w tym współczesne filmy fabularne, dokumentalne, animacje

Kalwi & Remi Duet ten powstał w drugiej połowie 2003 roku, w Poznaniu, a jego założycielami byli didżeje radiowi Krzysztof Kalwat (Kalwi) i Remigiusz Pośpiech (Remi). Pod koniec wspomnianego roku, powstał ich pierwszy utwór „Explosion”. 27 lipca 2004 duet wystąpił podczas Viva Club Rotation w Lesznie jako support przed Tiësto. Ich debiutancki album „Kalwi & Remi in the Mix Vol. 1”, ukazał się w roku 2005. Muzycy mają za sobą liczne koncerty nie tylko w Polce, ale także na Ibizie, w USA czy Niemczech. Teraz zaatakują swoim brzmieniem Wielką Brytanię, podczas swojej wielkiej trasy koncertowej. kiedy: 2 marca - Londyn, 3 marca - Northampton, 9 marca Birmingham, 10 marca - Coventry, 16 marca - Nottingham, 17 marca - Leeds, 30 marca - Southampton, 31 marca Bristol, 6 kwietnia - Manchester, 7 kwietnia - Preston info: factoryofevents.com

oraz produkcje krótkometrażowe. Partnerami festiwalu były Riverside Studios oraz London Film Academy. W ciągu ostatnich 9 edycji, gośćmi „Kinoteki” byli Magdalena Piekorz, Łukasz Barczyk, Lech Majewski, Marcel Łoziński, Andrzej Chyra, Jerzy Skolimowski, Małgorzata Szumowska, Andrzej Żuławski, Jacek Borcuch, Feliks Falk, Xawery Żuławski, Maria Strzelecka, Katarzyna Rosłaniec, Witold Stok, Tomasz Stańko, czy Justyna Steczkowska, a także Krzysztof Zanussi, czy brytyjski kompozytor polskiego pochodzenia Michael Nyman. O dalszych szczegółach festiwalu, informować będziemy w kolejnych wydaniach gazety, bowiem „The Polish Observer” jest jednym z patronów medialnych tego wydarzenia. kiedy: 8 - 22 marca info: kinoteka.org.uk

Kartka z kalendarza 22 lutego 2002 W Londynie otwarto Most Milenijny. Millennium Bridge to wisząca nad Tamizą konstrukcja, trasa dla pieszych, która łączy dzielnice Bankside z City of London. Most zbudowany został głównie ze stali i aluminium, składa się z trzech głównych części o rozmiarach 81, 144 i 108 metrów. Jego ciężar podtrzymywany jest przez 8 lin nośnych. Jak jego sama nazwa wskazuje, wybudowany został z okazji nowego Millenium, a był otwierany dwukrotnie. Do pierwszego otwarcia doszło 10 czerwca 2000 roku, jednak dwa dni później most został zamknięty ze względu na silne wibracje przy dużej liczbie użytkowników. Ostatecznie most przebudowano i otwarto 22 lutego 2002 roku, a jego budowa pochłonęła ponad 23 miliony funtów. 24 lutego 1975 Ukazał się podwójny album „Physical Graffiti” brytyjskiego zespołu rockowego Led Zeppelin. Edycja ta, była pierwszym wydaniem przez ich wytwórnię płyt Swan Song Records. W 2003 roku album ten został sklasyfikowany na 70. miejscu listy 500 albumów wszech czasów według magazynu „Rolling Stone”. Zawiera takie kawałki, jak „Custard Pie”, „In My Time of Dying”, „Trampled Under Foot”, „Kashmir”, „Ten Years Gone”, „Black Country Woman” czy „Sick Again”. 25 lutego 2004 Odbyła się premiera dramatu w reżyserii Mela Gibsona pt. „Pasja”

Chicane Czyli Nick Bracegirdle to znany na całym świecie brytyjski didżej, producent i twórca muzyki elektronicznej. Po raz pierwszy, zauważony został w 1995 roku, kiedy jako Disco Citizens, wylansował utwór „Right Here Right Now”. Niebawem zmienił pseudonim na Chicane i pod koniec 1996 roku zaprezentował singel „Offshore”. W 1997 roku ukazał się pierwszy solowy longplay „Far From the Maddening Crowds”. Następnie zaprosił do współpracy Máire Brennan z formacji Clannad i wspólnie stworzyli nową wersję utworu „The Theme From Harry's Game”, zatytułowaną „Saltwater”. Artysta ma na swoim koncie wiele remiksów, przygotowanych dla takich artystów, jak Everything but the Girl, B*Witched czy Enigma. kiedy: 27 kwietnia gdzie: Koko, 1a Camden High St, London NW1 7JE info: koko.uk.com

Zadzwońcie do nas pod numer 0784 606 2331 lub napiszcie na adres thepolishobserver@myownmedia.co.uk, aby poinformować o organizowanych przez was imprezach i wydarzeniach

(„The Passion of the Christ”). Film ten, mówi o ostatnich dwunastu godzinach Jezusa Chrystusa przed jego ukrzyżowaniem. Scenariusz do filmu napisano na podstawie Biblii oraz wizji Anny Katarzyny Emmerich, zawartych w książce zatytułowanej „Pasja”. Aby podnieść realizm filmu, kwestie mówione są w dwóch językach, którymi posługiwano się w czasach Chrystusa: łacińskim i aramejskim. Obraz ten wzbudzał wiele kontrowersji na długo przed jego ukończeniem, szczególnie wśród środowisk katolickich. Niepewnością napawało między innymi to, jak przedstawione zostaną losy Chrystusa i czy nie będzie to bluźnierstwem. Niedługo przed samą premierą, kopie filmu przedstawione zostały księżom, którzy obraz chwalili, a wręcz zachęcali do jego obejrzenia. Z drugiej strony, pojawiło się także wiele głosów krytykujących Gibsona za zbytnie okrucieństwo i sadyzm. Film otrzymał 3 nominacje do Oscara w kategoriach najlepsza muzyka, najlepsze zdjęcia i najlepsza charakteryzacja. 26 lutego 1999 Na rynku technologicznym ukazał się Pentium III, procesor w 32-bitowej architekturze Intela (IA-32). Jego projekt rozwijał się pod kryptonimem Katmai, zanim został oficjalnie przemianowany przez firmę Intel na procesor Pentium III. Pod wieloma względami, jest on bardzo podobny do swego poprzednika, a na rdzeniu Coppermine oparty został procesor konsoli Xbox.


z góry opłacony transfer Western Union, nowy sposób przesyłania pieniędzy.

goCASH dostępny jest w trzech wariantach: voucherach o nominałach 50, 100 i 200 funtów. GoCash to kolejny prosty sposób, aby przesłać komuś pieniądze.

Potrzebujesz wysłać pieniądze wygodnie i szybko z placówki lub z domu? Z nową usługą Western Union o nazwie goCASH możesz zrobić to w bardzo prosty sposób. Wystarczy, że kupisz „prepaidowy” voucher w wybranych sklepach WHSmith i wypełnisz go, gdziekolwiek będziesz jak najwygodniej dla Ciebie.

Jak to działa?

Kup voucher goCASH w wybranych sklepach WHSmith

Zdrap i poznaj kod potrzebny do transferu, znajdujący się na odwrocie karty goCASH

Zadzwoń do naszego punktu obsługi klienta, aby dokonać transakcji

Osoba, do której wysłałeś pieniądze, może odebrać gotówkę w ponad 437 000 placówek agencyjnych Western Union na całym świecie.

Szybko. Wygodnie. Pewnie. Nowy serwis goCASH jest prosty i bezpieczny w użyciu zarówno dla wysyłającego jak i odbiorcy, jak wszystkie inne usługi świadczone przez Western Union. Wyślij 50, 100 lub 200 funtów przyjaciołom i rodzinie. Przekazy są dostępne w ponad 200 krajach i terytoriach. Odbiorca może podjąć gotówkę w ponad 437 000 placówek agencyjnych na całym świecie. Odwiedź sieć sklepów

* już dziś i skorzystaj z możliwości, jakie daje Ci

* Usługa dostępna w wybranych sklepach WHSmith, odwiedź stronę www.westernunion.co.uk, kliknij na opcję „Znajdź placówkę” i wyszukaj sieć WHSmith, aby znaleźć najbliższą lokalizację.

goCASH_254x345mm_POL.indd 1

1/9/12 1:00 PM


Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

16

kultura

Aborygeńskie inspiracje

J

ego historia ze sztuką aborygeńską, Australią i w ogóle jej mieszkańcami, sięga roku 1993. Po ukończeniu Królewskiej Szkoły Sztuk Pięknych, Mariusz Czajkowski trafił do Wielkiej Brytanii, gdzie żyje, pracuje i tworzy do dziś. Wyjazd do Australii był jego marzeniem od zawsze, pielęgnowanym coraz bardziej od momentu, kiedy to podczas festiwalu folklorystycznego w Kołobrzegu, po raz pierwszy osobiście zetknął się ze sztuką aborygeńską i usłyszał historię o

rdzennych mieszkańcach „czerwonego lądu”. Spełnić swoje pragnienia udało mu się w roku 2006. Ta najwspanialsza podróż w życiu artysty, zaowocowała przygotowaniem kilku wystaw. Prace Czajkowskiego opierają się o magiczne zbiory setek, tysięcy kropek tworzących, jako całość niesamowite obrazy. Jego wizja jest nieco odmienna od rdzennej sztuki Aborygenów, gdyż artysta nie miał na celu kopiowania oryginałów lecz stworzenie własnego wzorca. Jego obrazy, w przeciwieństwie do aborygeńskich, nie zawierają żadnych symboli, nie przekazują żadnych treści, nie opowiadają jakiejkolwiek historii. Są jednak przepełnione barwami, gdyż działają one pozytywnie nie tylko na Czajkowskiego, ale także na osoby z nimi obcujące. Tej magicznej wystawie, towarzyszą także specjalne warsztaty pod tą samą nazwą, podczas których chętni mogą spróbować swoich sił jako artyści. Podczas ich trwania, Mariusz Czajkowski będzie także pokazywał na żywo, jak powsta-

„Charlotte Isabel Hansen” Tore Renberg Jest 6 września 1997 roku. Jarle Klepp studiuje literaturoznawstwo na Uniwersytecie w Bergen. Dnie spędza na pisaniu pracy magisterskiej, a wieczory na alkoholowych imprezach w towarzystwie swoich intelektualnych znajomych, w osobach charyzmatycznego promotora oraz oszołamiająco pięknej i bogatej doktorantki, Herdis Snartemo, z którą pozostaje w bardzo luźnym erotycznym związku. Jego stylu życia na pewno nie można nazwać odpowiedzialnym. Do czasu… Okazuje się bowiem, że Jarle zostaje wezwany przez policję do złożenia próbki krwi w celu potwierdzenia ojcostwa. Pozytywny wynik wykazuje, że ma niespełna siedmioletnią córkę z niejaką Anette Hansen. Charlotte Isabel, bo takie imiona nosi dziewczynka, jest owocem szalonej imprezy z czasów liceum. Wkrótce Anette informuje mężczyznę, że wyjeżdża na wakacje, a Charlotte Isabel przyleci do niego z Oslo, by wreszcie poznać swojego tatę…

„Los Angeles '12” Markus Schulz

„The Best Exotic Marigold Hotel” (kino) Brytyjska komedia, kontynuująca najlepsze tradycje tego gatunku. Grupa emerytowanych Anglików wyrusza w podróż do Indii, zachęcona obietnicą wakacji w luksusowym hotelu. Gdy na miejscu okazuje się, że ów „luksusowy hotel” jest rozpadającą się ruiną, emeryci postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce… W rolach głównych występują: Tom Wilkinson, Judi Dench,

Dev Patel, Maggie Smith, Bill Nighy, Celia Imrie i Penelope Wilton. Reżyseria: John Madden.

„Mildred Pierce” (DVD)

ją jego dzieła. Najbliższe zajęcia odbędą się 3 marca w godzinach 10:00 - 19:00 oraz 4 marca w godzinach 12:00 - 19:00, Koszt uczestnictwa w warsztatach to 10 funtów, które w całości pokrywają zapotrzebowanie na malarskie materiały. kiedy: do 9 marca gdzie: POSK Gallery 238-246 King Street Hammersmith London W6 0Rf info: AmArtPhotography.co.uk

Książka

Warto posłuchać

fot. Mariusz Czajkowski - praca własna

Do 9 marca, na terenie galerii plastycznej Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego, podziwiać można prace artysty-fotografa Mariusza Czajkowskiego.

Filmy

„Śliwkowa wyspa” Nelson DeMille John Correy, były nowojorski policjant, agent federalny zwerbowany do służby w jednostce antyterrorystycznej FBI, wypoczywa w rybackim miasteczku koło Long Island. W tym czasie, na położonej nieopodal „Śliwkowej Wyspie” zostaje zamordowane małżeństwo biologów, które pracowało w rządowym ośrodku badań nad chorobami zakaźnymi. Miejscowy szef policji, chcąc skorzystać z pobytu sławnego agenta, prosi go o pomoc w śledztwie. Poszlaki wskazują na to, że naukowcy byli zamieszani w handel bronią biologiczną. Jednak dla Johna Correya byłoby to zbyt oczywiste wyjaśnienie. Zaczyna więc podążać własnym tropem, co naraża jego i dwie, związane z nim kobiety na śmiertelne niebezpieczeństwo. Przed trzystu laty pirat, kapitan Kidd, ukrył podobno w pobliżu Long Island skarb. Czy coś może łączyć tę legendarną historię ze śmiercią biologów z rządowego laboratorium?

Dwupłytowa kompilacja „Los Angeles ‘12” to unikalna mieszanka 27 ekskluzywnych produkcji od utalentowanych artystów takich, jak KhoMha, Basil O’Glue, Rex Mundi, Elevation czy Grube & Hovsepian. Premierowo usłyszymy tu także „Bolandish” - zupełnie nowy, niesamowity utwór Schulza. Przygotujcie się na kolejną fascynującą podróż, pełną klimatycznych dźwięków i wciągających melodii.

Mini serial w pięciu częściach. Miasteczko Glendale w Kalifornii, rok 1931. Mildred Pierce, matka dwóch córek, po rozstaniu z mężem jest zmuszona sama utrzymywać rodzinę. Gdy nie udaje jej się znaleźć pracy w charakterze gospodyni domowej, pełna niespożytej energii i obdarzona talentem do gotowania kobieta zatrudnia się w niewielkiej restauracji. Szybko zaczyna nią zarządzać i mimo

szalejącego kryzysu - rozwijać interes. Za sukcesami zawodowymi nie idzie jednak szczęście w życiu prywatnym…

„Safe House” (kino) Jeden z najniebezpieczniejszych wrogów CIA, były oficer operacyjny Tobin Frost, niespodziewanie pojawia się w jednym z miast Afryki Południowej i stawia na nogi cały wywiad. Przejęty przez agentów zostaje odesłany do kryjówki prowadzonej przez Matta Westona. Kiedy miejsce zostaje zaatakowane przez brutalnych najemników, Matt zmuszony jest pomóc w ucieczce Fro-

D

The Forgetting of Proper Names

o 18 marca, na terenie londyńskiej galerii Calvert 22, dzięki inicjatywie kuratorów Liny Džuverović i Dominika Czechowskiego można podziwiać dokonania Wojciecha Bąkowskiego, Anny Molskiej i Agnieszki Polskiej. Głównym celem ekspozycji pod wspólnym tytułem „The Forgetting of Proper Names” jest zapoznanie mieszkańców Wysp Brytyjskich ze współczesną polską sceną artystyczną. Wojciech Bąkowski urodził się w 1979 roku w Poznaniu. Jego artystyczne dokonania oscylują w okolicach grafiki, rysunków, eksperymentalnych filmów animowanych, muzyki alternatywnej oraz poezji. W roku 2009 zdobył nagrodę Fundacji Deutsche Bank w konkursie „Spojrzenia 2009”. Dwa lata później, otrzymał „Paszport Polityki”

„Sticks & Stones” Cher Lloyd

stowi. Teraz obaj muszą przeżyć, aby dowiedzieć się, kto chciał ich wyeliminować…

za twórczość będącą oryginalnym połączeniem brutalności i liryzmu oraz za nadanie nowego znaczenia pojęciu „artysta multimedialny”. Agnieszkę Polską, artystkę urodzoną w 1985 roku w Lublinie interesują głównie - wideo, filmy animowane oraz fotografie. Jej prace, pokazywane były między innymi w warszawskiej Narodowej Galerii Sztuki „Zachęta”, czy Berlińskim Instytucie Sztuki Współczesnej KW. Główne dokonania Anny Molskiej, to z kolei sfilmowane performance, w których profesjonalnych aktorów zastępują zwykli ludzie. Polski sezon w galerii Calvert 22, powstał przy wsparciu Instytutu Kultury Polskiej w Londynie. info: calvert22.org polishculture.org.uk

Program X-Factor ma to do siebie, że czasami przynosi artystów, którzy niezależnie od zajętego miejsca stają się idolami. Debiutancki album Cher Lloyd, zawiera 10 przebojowych piosenek z gatunku pop, w których towarzyszą jej między innymi Busta Rhymes, ale i reprezentanci undergroundowego hiphopu Ghetts czy Mic Righteous. Album współprodukował twórca większości hitów Lady Gagi - RedOne.


17

Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

sport

Lepszy remis niż przegrana Choć spora część Europy pokryta jest śniegiem, wszystkie rozgrywki 1/16 finału ruszyły w minionym tygodniu do boju. Wśród nich, pojawiły się dwa polskie kluby - Legia Warszawa i Wisła Kraków. Krótko? Nie było źle choć mogło być lepiej. Powodem do optymizmu jest fakt, że oba zespoły dysponowały świetną kondycją fizyczną, co naszym piłkarzom o tej porze roku prawie nigdy się nie zdarzało.

(Od góry): Łukasz Garguła, Danijel Ljuboja, Janusz Gol, Maciej Rybus fot. Wikipedia

Portugalscy eksperci, którzy nie dawali Legii żadnych szans nabrali po meczu respektu dla warszawskiego klubu. Legia była trudnym rywalem dla Sportingu. Warszawiacy lepiej radzili sobie na śliskiej i nierównej murawie. Z kolei zły stan boiska utrudniał Sportingowi konstruowanie skutecznych ataków na bramkę polskiej drużyny. Spośród zawodników warszawskiej ekipy, portugalscy komentatorzy wyróżnili Macieja Rybusa oraz strzelca drugiej bramki Janusza Gola. Sprawozdawcy zgodnie twierdzili, że Sporting zasłużył na remis, mimo że zaprezentował się poniżej oczekiwań. Polacy natomiast pokazali się z bardzo dobrej strony, mimo że nie uniknęli kilku poważnych błędów w defensywie. „Przeciwko Sportingowi zagrała Legia silniejsza niż jest w rzeczywistości i jak wcześniej przypuszczano” - takie słowa przewijały się w ich komentarzach pomeczowych. Podopieczni trenera Macieja Skorży znakomicie wykorzystali błędy lizbońskiej obrony, zdobywając bramki w najmniej oczekiwanych momentach spotkania. Remis stawia Sporting w bardzo komfortowej sytuacji przed rewanżem 23 lutego, lecz wiele zależy od tego, czy lizbończycy po raz kolejny nie zlekceważą legionistów…

*** Po emocjach na Łazienkowskiej, przyszedł czas na zmagania przy ul. Reymonta w Krakowie. Od 29. minuty Wisła Kraków przegrywała 0:1 ze Standardem Liege w meczu 1/16 finału Ligi Europejskiej. Od tego momentu, drużyna z Krakowa grała również w dziesiątkę czerwoną kartkę za faul w polu karnym zobaczył bowiem Michał Czekaj. Mimo to, na minutę przed zakończeniem spotkania krakowianom udało się wyrównać. Gospodarze mogli i powinni prowadzić już czwartej minucie, kiedy sam na sam z bramkarzem Standardu znalazł się Łukasz Garguła, który jednak spudłował. W 18. minucie po strzale z rzutu wolnego tego samego zawodnika, piłka otarła się o jednego z obrońców stojących w murze, a następnie trafiła w poprzeczkę. W 26. minucie po faulu Michała Czekaja we własnym polu karnym na Yoni Buyensie, sędzia podyktował rzut karny oraz pokazał czerwoną kartkę graczowi Wisły. Bramkę bez problemów zdobył pochodzący z Wybrzeża Kości Słoniowej Gohi Bi Cyriac. Nawet grając z przewagą jednego zawodnika, ekipa belgijska nie zmieniła swojej taktyki. Oddała inicjatywę Wiśle i ograniczyła się do obrony wyniku oraz gry z kontry. W drugiej połowie krakowianie, mimo osłabienia, posiadali inicjatywę, stworzyli kilka dogodnych okazji do wyrównania, ale cel osiągnęli dopiero w końcówce. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Maora Meliksona piłkę wepchnął do siatki… brzuchem Bułgar Cwetan Genkow.

- Chciałem podziękować swoim zawodnikom za postawę, szczególnie po tym, jak straciliśmy jednego zawodnika i bramkę. Mam jednak wrażenie, że nawet grając w dziesięciu, dominowaliśmy na boisku. Udało nam się strzelić gola, co też podniesie morale naszej drużyny. Dalej mamy takie same, jak wcześniej szanse na awans. Pokazaliśmy już, że potrafimy wygrywać na wyjeździe i możemy tego dokonać w Belgii - powiedział po meczu trener wiślaków Kazimierz Moskal. Z kolei trener Standardu Liege Jose Riga podkreślił, że Wiśle Kraków „należą się gratulacje za walkę”. - Gdybyśmy patrzyli teraz tylko na końcowy wynik, to moglibyśmy być zadowoleni. Jednak z przebiegu spotkania widać, że była okazja osiągnąć tu więcej - dodał. Na kilka minut przed rozpoczęciem meczu ochroniarze zerwali duży transparent wywieszony przez krakowskich fanów z napisem „Nie trzeba być faszystą, aby dbać o swoją ojczyznę”. Kibice rzucali w ich kierunku również różnymi przedmiotami, a w stronę sektora gości poleciały race. Belgowie odrzucili jedną z nich na murawę. Spotkanie rozpoczęło się jednak punktualnie. (jj) Spotkanie: Legia Warszawa - Sporting CP (2:2) Bramki: Wawrzyniak 37', Carrico 60', Gol 79', Andre Santos 88' Sędzia: Matej Jug (Słowenia) Widzów: 27000 Legia: Kuciak - Jędrzejczyk, Żewłakow, Komorowski, Wawrzyniak - Żyro, Rzeźniczak (71. Wolski), Vrdoljak Ż, Gol, Rybus (60. Kosecki Ż) - Ljuboja (82. Hubnik) Sporting: Rui Patricio - Insua, Polga, Onyewu Ż, Joao Pereira - Izmajłow (46. Pereirinha), Schaars Ż (46. Carrico), Rinaudo, Fernandez, Carillo (74. Andre Santos) - Van Wolfswinkel Spotkanie: Wisła Kraków - Standard Liege (1:1) Bramki: Genkow 89', Cyriac 27' Sędzia: David Borbalan (Hiszpania) Widzów: 21170 Wisła: Sergei Pareiko - Marko Jovanovic, Osman Chavez, Michał Czekaj, Junior Diaz - Patryk Małecki (57. Ivica Iliev), Cezary Wilk, Gervasio Nunez, Łukasz Garguła (78. Andraz Kirm), Maor Melikson - Cwetan Genkow Standard: Sinan Bolat - Reginal Goreux (46. Laurent Ciman), Felipe, Kanu, Sebastien Pocognoli - Serge Gakpe (70. Michy Batshuayi), Yoni Buyens, William Vainqueur, Luis Manuel Seijas (81. Birkir Bjarnason) - Mohamed Tchite, Gohi Bi Cyriac

Andre Santos fot. Wikipedia

Z

ima, kibice i dobra dyspozycja Legii sprawiły, że mecz na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie, był emocjonującym widowiskiem. Do przerwy było dobrze, a tuż po niej mogło już być świetnie. W podobnej, a nawet jeszcze lepszej sytuacji, co wcześniej Żyro, znalazł się Danijel Ljuboja. Serb pędził sam na bramkę Patricio i miał bardzo dużo czasu na wykombinowanie najlepszego sposobu na strzelenie gola. Niestety, trafił prosto w bramkarza. Miał jeszcze idealną szansę na dobitkę, bo piłka spadła mu pod nogi, ale… w nią nie trafił! Zamiast 2:0, a nawet 3:0, po chwili było 1:1. Zupełnie do tej pory bezradni goście, na gola nie zasłużyli, ale po wrzutce w pole karne, defensywa Legii dała się zaskoczyć i Carrico strzelił głową do bramki. Legioniści tylko przez chwilę wyglądali na podłamanych. Potem znów zepchnęli rywali do obrony i wreszcie po ładnej akcji Rafała Wolskiego, Janusz Gol wpakował piłkę do siatki. 2:1 byłby niezłym wynikiem przed rewanżem, ale niestety… W 88. minucie Andre Santos przepięknym technicznym strzałem trafił w okienko. Teraz Legia musi wygrać w Lizbonie. Będzie ciężko, ale przecież identyczna sytuacja (też 2:2) była przed rewanżem w Moskwie ze Spartakiem.


Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

18

rozrywka

Quizzes Sport 1) Lleyton Hewitt was _________ in the first round of the 2003 Wimbledon tennis championship. A - dropped out B - knocked out C - kicked off D - sent off 2) The match ________ at 3.00pm. A - sent off B - knocked out C - joined in D - kicked off 3) He'll never ___________, he's too far behind the other cars. A - join in B - catch up C - kick off D - drop out 4) He was _________ in the second half for swearing at the referee. A - sent off B - kicked off C - dropped out D - caught up 5) He had so many injuries, he decided to ____________ of the team. A - knock out B - send off C - catch up D - drop out 6) I don't just want to watch, I want to ________ with the game. A - catch up B - send off C - join in D - knock out

47 Portland Place Londyn WIB IJH Tel.: 087 0774 2700 Fax: 0207 2913 576 polishembassy.org.uk

Konsulat Generalny w Londynie 73 New Cavendish Street Londyn WIW 6LS Tel.: 087 0774 2800, 020 7291 3900 Fax: 020 7323 2320 polishconsulate.co.uk

Konsulat Generalny w Edynburgu

2 Kinnear Road EH3 5PE Edinburgh SCOTLAND Tel.: 013 1552 0301 Fax: 013 1552 1086 polishconsulate.org

Konsulat Generalny w Manchesterze

14th floor, Rodwell Tower 111 Piccadilly M1 2HY, Manchester Tel.: 016 1245 4130 Faks: 016 1236 8709 manchesterkg.polemb.net

11) How do you say the following score? '1 - 0' A - one zero B - one oh C - one nil D - one nothing 12) If a match has extra time, a single goal decides the result - this is called a __________ goal. A - gold B - golden C - silver D - bronze

Answers: 1 - B, 2 - D, 3 - B, 4 - A, 5 - D, 6 - C, 7 - C, 8 - A, 9 - D, 10 - A, 11 - C, 12 - B. bbc.co.uk

Beer-battered fish SKŁADNIKI * 4 filety rybne z haddocka * 75 g mąki kukurydzianej * 200 g mąki pszennej * 2 łyżeczki soli morskiej * 330 ml białego (pszenicznego) piwa * olej słonecznikowy PRZYGOTOWANIE Mąkę kukurydzianą, pszenną, sól morską i piwo utrzeć trzepaczką w misce do uzyskania jednolitej konsystencji. Rozgrzać do temperatury 180 stopni Celsjusza dużą ilość oleju na głębokiej patelni. Ryby obtaczamy w mące, a następnie w utartej masie. Wrzucamy je do gorącego oleju. Uwaga! Ryba musi w nim pływać. Smażymy 5-6 minut, aż ciasto się zarumieni. Podawać tradycyjnie z grubo krojonymi frytkami, zielonym groszkiem oraz sosem tatarskim. Smacznego!

Ważne adresy Ambasada RP w Wielkiej Brytanii

7) What is the name of the break that in a football match that players take after 45 minutes? A - Mid-time B - Full-time C - Half-time D - Teatime 8) Which of the following does the referee use as a warning to a player who is breaking rules during a match? A - A yellow card B - A red card C - A sending off D - A telling off 9) Which of the following verb + noun collocations is NOT correct? A - Kick the ball B - Dribble the ball C - Head the ball D - Score the ball 10) It's all everyone is talking about, the whole country has been gripped by World Cup _______! A - fever B - illness C - flu D - temperature

Kuchnie świata - Wielka Brytania

fot. Wikipedia

Sudoku

Wydział Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Londynie 15 Devonshire Street Londyn WIG 7AP Tel.: 020 7580 5481 Fax: 020 7323 0195 polishemb-trade.co.uk

Instytut Kultury Polskiej

Humour A duck walks into a bar and goes up to the bartender. The bartender says: “What can I get you?” Duck: “Do you have any grapes?” Bartender (looking surprised and finding the question odd): “No, I'm afraid we don't”. And the duck waddles slowly out of the bar. The next day at the same time, the duck waddles into the bar, hops up on a bar stool. Bartender: “Hi. What can I get for you?” Duck: “Do you have any grapes?” Bartender (a little annoyed): “Hey! Weren't you in here yesterday. Look buddy, we don't have any grapes. OK?” The duck hops off the stool and waddles out the door. The next day, at the same time, the bartender is cleaning some glasses when he hears a familiar voice, “Umm. Do you have any grapes?” The bartender is really ticked off:

“Look. What's your problem? You came in here yesterday asking for grapes, I TOLD you, WE DON'T HAVE ANY GRAPES! Next time I see your little ducktail waddle in here I'm going to nail those little webbed feet of yours to the floor. GOT me pal?” And the duck hops off the bar stool and waddles out. The NEXT day at the same time, the duck waddles into the bar, walks up to the bartender and the bartender says: “What the heck do YOU want?” Duck: “Do you have any nails?” Bartender: “What!? Of course not!” Duck: “Oh. Well, do you have any grapes?” *** - Guess how many coins I have in my pocket? - If I guess right, will you give me one of them? - If you guess right, I'll give you both of them!

52-53 Poland Street Londyn W1F 7LX Tel.: 020 3206 2004 Fax: 020 7434 0139 polishculture.org.uk

Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny 238-246 King Street Londyn W6 0RF Recepcja: 020 8741 1940 Sekretariat: 020 8742 6411 Fax: 020 8746 3798 posk.org

Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii 240 King Street Hammersmith Londyn W6 0RF Tel.: 020 8741 1606 Fax: 020 8741 5767 zpwb.org.uk

Polska Misja Katolicka w Anglii i Walii 2 Devonia Road, Islington, London N1 8JJ Tel.: 020 7226 3439 Fax: 020 7704 7668 polishcatholicmission.org.uk


19

Nr 7(137) / 22 - 28 February 2012

Ogłoszenia

Zamieść ogłoszenie drobne na www.thepolishobserver.co.uk, a te niekomercyjne ukażą się również w The Polish Observer PRACA - zatrudnię

Zatrudnię specjalistę Profesjonalna obsługa klienta. Kilkuletnie doświadczenie w zawodzie fryzjera. Dyplom kwalifikacji mile widziany. Komunikatywność. Umiejętności pracy w zespole. Nasz salon fryzjerski pracuje na produktach Loreal Proffessional i świadczy usługi fryzjerskie na najwyższym poziomie. tel. 07771847573 agadaniel@aol.com BRIDES OF SOUTHAMPTON POSZUKUJE DOśWIADCZONEJ KRAWCOWEJ do poprawek sukien ślubnych proszę dzwonić 023 8055 3449 lub pytac w salonie brides 20-21 addis square, portswood road, southampton tel. 02380553449 shelley@ bridesofsouthampton.com Polskie małżeństwo poszukuje niani, która zamieszka z nami do opieki nad chłopcami: 5 letnim i 1 miesięcznym dzielnica Londynu - Morden i pomoc w prowadzeniu domu. Opieka wymagana jest na 5 dni w tygodniu plus niektóre wieczory na możliwie jak najdłużej. Osoby zgłaszające się muszą: mieć doświadczenie z pracą z dziećmi, nie mieć żadnych nałogów, posiadać referencje. Oferujemy 400GBP na początek . Praca jest dostępna od zaraz. Zainteresowane osoby prosimy o kontakt 07834985689- Tomek HOSTESSY POTRZEBNE W OKOLICY LIVERPOOL. Proszę o kontakt mailowy. Email: milechwile@yahoo.co.uk Poszukujemy kandydatów na stanowisko Promotor. Jeśli znasz angielski, lubisz nowe wyzwania i nie boisz się rozmawiać z ludźmi to właśnie Ciebie szukamy. Zarejestruj się już dziś na www. tomaszdylpr.co.uk/join-the-team/. Praca wieczorami oraz w weekendy. Szukam kobiety, która mogłaby kilka razy w tygodniu zaopiekować się moimi dziećmi (5 i 8 lat) przez godzinę do dwóch, podczas mojej nieobecności (zrobić śniadanie oraz lunch, przypilnować żeby dzieci były gotowe do szkoły) w godzinach od 7.30. Najlepiej żeby była to osoba mieszkająca na Swaythlig SO182LH - mój post code. Pierwszy dzień to będzie 14 luty. Szukam osoby uczciwej i sympatycznej, wiek nie gra roli. Proszę o kontakt pod numerem 07907 525434 PRACA – szukam Jestem dyplomowaną kosmetyczką, 2 lata szkoły i ponad dwa lata pracowałam

w tym zawodzie w Polsce. Głównie: woskowanie, henna, regulacja brwi, manicure i pedicure, przekłuwanie ciała: uszy, nos, pępek, oczyszczanie twarzy i zabiegi pielęgnacyjne na twarz też nie są mi obce, jedynie malowanie lakierami wzorków to moja słaba strona. Szukam pracy w tym zawodzie z możliwością na stałe. Angielski komunikatywny. 0740 0949 612 Marzena, London, marzena82-1982 @tlen.pl SZUKAM PRACY jako murarz, tynkarz (Botmounth i okolice) . Proszę dzwonić na nr 07864794402. Szukam pracy na terenie Manchesteru i Stockportu; sprzątanie w hotelu, kitchen porter w restauracji czy też praca w fabryce... za wszelka pomoc i informacje dziękuję. Kamila: 0751 7378 632, kamila-czorna2@wp.pl Jestem kucharzem z 18-letnim stażem pracy w zawodzie, poszukuję pracy dorywczej jako kucharz bądź pomoc kuchenna. Sławek 759 3000 864 SPRZEDAM Sprzedam wianek do komunii dla dziewczynki, ręcznie robiony. Alba sukienkowa z bolerkiem, haleczka, torebka, rękawiczki, w komplecie lub osobno. Wianek ł10. Alba z torebka i rekawiczkami f15. tel.07891321665 Viola (Bristol i okolice). 1. SPRZEDAM 18 METRÓW PANELI PODŁOGOWYCH (jasnych) wraz z gąbką za 120 funtów 2. SPRZEDAM POCHŁANIACZ (srebrny, używany tylko przez miesiąc wiec jest jak nowy) za 50 funtów 3. SPRZEDAM ŁÓŻKO METALOWE (2 osobowe) bez materaca za 30 funtów. Ceny do uzgodnienie kontakt: 0775 440 9937 (kontakt do godz.17) Mam do sprzedania prawie nowiutką (roczną) pralkę Indesit WM12X pod za budowę. Po więcej informacji proszę dzwonić. East London tel. 752 664 5106 mieszkanie – wynajmę RODZINA wynajmie pokój kobiecie samotnej lub z dzieckiem. Możliwość opieki nad dzieckiem. Bacup. Tel. 0756 3132 497 WYNAJMĘ POKÓJ SYMPATYCzNEJ PARZE, najlepiej niepalącej. 45 funtów od osoby z rachunkami. Blackburn tel. 0759 3074 833

mieszkanie - szukam Szukam studio flat w okolicach Greenford tel. 07428197004 Z żoną i 4letnim synkiem PILNIE szukamy 2 bed house z ogrodem lub 2 bed flat na parterze z ogrodem w okolicy shirley. tel. 07557446480 tasak1@poczta.onet.pl Szukam 2, 3, 4 bed house w Southampton tel. 0787 3134 963, ilirolga@gmail.com Małżeństwo z dzieckiem szuka mieszkania. Tel. 0742 8197 004 Szukamy 1 bedroom flata we Woolston, bądź okolicy może być Weston bądź Netley. od końca lutego, bądź początku marca. tel. 07935520194 alf22@o2.pl POSZUKUJĘ POKOJU - Jedynki w New Malden. Tel. 0759 8000 036 INNE Szukam testów na prawo jazdy po czesku albo kogoś kto pomoże zrobić mi prawo jazdy. Mieszkam w Bornemouth. Tel. 07864794402 Okazja. Ostatnie cztery działki budowlane każda o pow. 3100 m2, w miejscowości Drogusza Gm. Bielawy, woj. łódzkie, bezpośrednio przy trasie wojewódzkiej nr 703. Działki posiadają aktualne warunki zabudowy na dom dwukondygnacyjny i budynek gospodarczy i nie wymagają przekwalifikowywania na teren budowlany. Posiadają kształt regularnego, proporcjonalnego prostokąta o wymiarach, szer 67 m d 47 m. Teren płaski, brak jakichkolwiek uciążliwości, woda i energia w drodze obok działek. Odległość do Warszawy ok 85 km, Łódź 45 km, Łowicz 20 km, do lasu 0,7 km, szkoła, kościół autobus. Dla amatorów jazdy konnej stadnina koni w Walewicach ok. 4 km. Dogodna komunikacja drogowa 3 km do wjazdu i zjazdu z autostrady A1 . Dojazd do działek z dwóch stron drogą asfaltową możliwość kupna jednej działki. cena 30 tys zł za jedną działkę. Do małej negocjacji. Doskonała oferta na inwestycję lub lokatę kapitału. Kontakt tel 693-051-327 TOWARZYSKIE good-looking, easy-going, romantic male is looking for lovely lady for a long happy relationship. I am well established and have a good lifestyle. Call me or txt me. 07440 698 244.

Usługi Przewóz osób i przesyłek – Polska – Anglia – Polska. Przewóz osób od £80. Paczki do 25kg za £19. Transport quadów, motocykli oraz samochodów. Dowóz pod wskazany adres, zawsze na czas. Tel. 07958 170819, +48603413769. Ubrania dla Ciebie, dla Niego i dla dziecka! Tanio i bez wychodzenia z domu! Nowe i używane! Zobacz sama www.MyClother.com Ulotki, wizytówki, plakaty, foldery reklamowe oraz strony internetowe. Szybki czas realizacji zamówień. Darmowa wysyłka. Zadzwoń już dziś - 02380 586749 lub napisz ask@tomaszdylpr.co.uk transport - przeprowadzki Firma Catrina ltd oferuje transport z i do Polski, przeprowadzki. Paczki ANGLIA, SZKOCJA, WALIA i Irlandia Północna z Belfastem. CENA PACZKI DO 30KG - to 20 funtów TO TYLKO 0.66£ ZA KG, codzienny odbiór 3-5 dni roboczych dostarczenie, www.catrinatrans.co.uk tel. 012 37 476 030, 012 37238 086 Lotniska i przeprowadzki Doświadczenie i bezpieczeństwo. Samochód sześciosobowy oraz dostawczy Rejon South Hampshire i West Sussex tel. 075 18 00 97 85 przeprowadzki Tanio i solidnie (Blackpool, Blackburn, Bolton, Chorley, Preston, Manchester) Tel.0793 40 99 202 przewozy na Lotniska Szybko - Tanio - Bezpiecznie. Blackpool, Blackburn, Bolton, Chorley, Preston, Manchester. Gwarantowany profesjonalizm. Kontakt: Roman: 0793 40 99 202 Pomagasz w przeprowadzce? Organizujesz przewozy na lotniska? Wywozisz śmieci? Ogłoś swoje usługi na naszych stronach za jedyne £5 + VAT! Zadzwoń pod nr 0784 606 2331. Chcesz sprzedać auto? Wynająć pokój? Pozbyć się starej lodówki? Ogłoś to za darmo na naszych stronach! Wyślij sms na numer 0784 606 2331 lub napisz: ads@thepolishobserver.co.uk

Redakcja The Polish Observer nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń.

270611_254x69_TTX_OBSERVER_03700410037_pl.ai 1 07/09/2011 11:52:01

REKLAMA

T-TALK

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

2

p

Polska tel. stacjonarny

7

p

Polska tel. komórkowy

/min

/min

Bez nowej karty SIM

C

Stałe stawki 24/7

Międzynarodowe Rozmowy z komórki

£1 EXTRA do ka żdeg doładowania £1 o 0

Kredyt £5 - Wyślij smsa o treści GADU na 81616 (koszt £5 + std. sms) Kredyt £10 - Wyślij smsa o treści GADU na 65656 (koszt £10 + std. sms) Wybierz 0370 041 0037*, a następnie numer docelowy (np. 0048xxx) i zakończ #. Proszę nie wybierać po numerze docelowym. Więcej informacji i pełny cennik na www.auracall.com/observer

* Koszt połączenia z numerem 0370 to standardowa opłata za połączenie z numerem stacjonarnym w UK, naliczana według aktualnych stawek Twojego operatora; połączenie może być również wliczone w pakiet darmowych minut.

Polska Obsługa Klienta:

020 8497 4622

T&Cs: Ask bill payer’s permission. SMS costs £5 or £10 + standard SMS. Calls billed per minute, include VAT & apply from the moment of connection. The charge is incurred even if the destination number is engaged or the call is not answered, please replace the handset after a short period if your calls are engaged or unanswered. Connection fee varies between 1.5p & 20p (depending on the destination). Calls to 03 number cost standard rate to a landline and can be used as part of bundled minutes. We will automatically top-up with £5.00 credit if you are a user of the 81616 code or with £10.00 credit if you are a user of the 65656 code before your calling credit is about to run out. To unsubscribe text AUTOOFF to 81616 or 65656 at any time. Calls made to mobiles may cost more. Credit expires 90 days from last top-up. Rates are subject to change without prior notice. Prices correct at 07/09/2011. This service is provided by Auracall Ltd.


Nie mogę być w domu

PRZEKAZ PIENIĘŻNY

WESTERN UNION

Szczęśliwa rodzina

£4.90

*

OD

Wybierz sposób, w jaki chcesz wysłać pieniądze:

W placówce

westernunion.co.uk

*Western Union zarabia także na wymianie waluty. Sprawdź warunki przekazu.

0800 833 833 (od £6.90*)

Nazwa i logo Western Union, a tak e zwi zane z ni znaki towarowe i usługowowe, nale ce do Western Union Holdings Inc., zarejestrowane i stosowane w USA oraz wielu innych krajów nie mog by u ywane bez pozwolenia.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.