![](https://static.isu.pub/fe/default-story-images/news.jpg?width=720&quality=85%2C50)
2 minute read
WYCHODZENIE ZE STREFY KOMFORTU MAM WPISANE W DNA
GDYBY KTOŚ POWIEDZIAŁ MŁODEMU PIŁKARZOWI, ŻE ZOSTANIE WŁAŚCICIELEM GRUPY MARKETINGOWO-TECHNOLOGICZNEJ, Z OBROTAMI SIĘGAJĄCYMI 60 MLN ZŁ, RACZEJ BY W TO NIE
UWIERZYŁ. NA PEWNO NIE UWIERZYŁBY W TO – JAK SAM PRZYZNAJE – RAFAŁ KUPIDURA, PREZES IF NATION GROUP POZNAJCIE CZŁOWIEKA, KTÓRY MIMO ŻE ODNOSIŁ NIEMAŁE SUKCESY NA BOISKU, ZDECYDOWAŁ SIĘ POSTAWIĆ NA KARIERĘ W BIZNESIE.
Advertisement
W przypadku Rafała wejście w świat sportu przyszło naturalnie Jego wujek – Marian Kupidura – był bramkarzem w Radomiaku. – Oprócz tego, że tata zabierał mnie na mecze, często odwiedzałem zawodników w szatni, to byli moi kolejni „wujkowie” Dzięki temu poznałem piłkarski świat od kuchni Nic dziwnego, że się nim zachłysnąłem mówi. Los bywa jednak nieprzewidywalny. Szczególnie, jeśli ma się charakter odkrywcy chcącego cały czas mierzyć się z nowym, nieznanym lądem Koincydencja różnych sytuacji i zdarzeń, ale przede wszystkim świadomych decyzji sprawiła, że dzisiaj nasz bohater – i to od ponad 20 lat – robi coś zupełnie innego. Co nie znaczy, że piłka nożna zniknęła z jego życia, wręcz przeciwnie Nie tylko za sprawą syna i chrześniaka, którzy świetnie radzą sobie na boisku (geny!), ale także przez to, że to właśnie sport i związana z nim rywalizacja okazały się dla Kupidury najlepszym uniwersytetem życia Nauczyły pokory, wytrwałości i determinacji, dając doświadczenie, które wykorzystał jako człowiek szukający swojej drogi – zawodowej i życiowej.
Spełnione marzenia
Z piłką zaczęło się niewinnie, od szkółki z przysłowiowym „panem od WF-u”, ale chwilę później było już bardzo profesjonalnie Młody Kupidura miał talent, więc szybko trafił do juniorów, a w wieku 15 lat do drużyny seniorskiej Radomiaka, który grał wtedy w III lidze. – Miałem szczęście, gdyż na swojej drodze spotkałem Maćka Jaśkiewicza. Świetnego trenera, ale również wychowawcę i mentora. Był moim przyjacielem, który pomagał w kwestiach boiskowych, ale i życiowych – wspomina Rafał Rok później przeszedł do Broni Radom, a kilka dobrych występów sprawiło, że zaczęły się do niego odzywać poważniejsze kluby. Jeździł na tzw. konsultacje i testy, aż podpisał kontrakt z Wisłą Kraków – W mojej percepcji były to piłkar- skie Himalaje, I liga Zasłużony klub, w którym przywitali mnie Kmiecik, Kapka czy Nawałka. Dla młodego człowieka to wielkie przeżycie, ale też ogromne zderzenie z nową rzeczywistością. Spod skrzydeł rodziców trafiłem do obcego miasta, w którym czekała na mnie masa wyzwań Musiałem sobie poradzić Najważniejsze jednak, że robiłem to co kochałem, w dodatku w tak znamienitym zespole To był czas spełniania marzeń – przyznaje
Dobitnym przykładem spełniania marzeń był gol strzelony w maju 1994 roku Legii, która do Krakowa przyjechała jako faworyt, ówczesny mistrz Polski. Kupidura pokonał na boisku Zbigniewa Robakiewicza, a Wiśle udało się wywalczyć remis Z „Robakiem” nasz bohater spotkał się zresztą kilka lat później, tym razem już po jednej stronie „barykady” – konkretnie w ŁKS-ie Łódź. W międzyczasie grał jeszcze w Stali Mielec, gdzie ściągnął go Franciszek Smuda – Kolejny zasłużony klub. Lato, Kasperczak, Szarmach – tam unosił się duch tych ludzi. Na tym polegało moje szczęście. Mogłem przecież trafić do innych drużyn, bez takiego dziedzictwa i codziennego kontaktu z ikonami polskiej piłki – mówi Kupidura
Wielka improwizacja
Mimo wielu sukcesów Rafał Kupidura karierę piłkarską zdecydował się zakończyć. I to nagle. Dlaczego tak szybko? – Wynika to z mieszkanki mojego twardego stąpania po ziemi, racjonalnego patrzenia w przyszłość, ale też pędu za poszukiwaniem nowych rzeczy i wychodzeniem ze strefy komfortu. Mam to chyba wpisane w DNA. Może byłem niecierpliwy, ale zrozumiałem, że sport, wszystko jedno w jakiej dyscyplinie, wymaga pewnej dyspozycji fizycznej A ta prędzej czy później się skończy. Podjąłem więc decyzję, że czas zmierzyć się z prawdziwym życiem, które zdefiniowałem jako zakończenie przygo-