2 minute read

Mieszkanie pełne skarbów

Odnowiła swoje mieszkanie sama, bez pomocy fachowców, a rzeczy kupiła na pchlim targu. Jak nam zdradziła - emocje, jakie towarzyszą podczas zakupów w takich miejscach, są nie do opisania. Efekty jej działań na Instagramie pod nazwą @edytafl śledzą dziesiątki tysięcy ludzi z całego kraju i nie tylko. Przedstawimy szczeciniankę

Edytę Florek i jej wyjątkowy talent do dawania przedmiotom drugiego życia.

Advertisement

Na pchlim targu można znaleźć naprawdę wiele perełek, ale jak to się stało, że zdecydowała się Pani właśnie udać, by urządzić swoje mieszkanie?

- Urządzając mieszkanie, wykorzystałam bardzo dużo rzeczy, które udało mi się znaleźć na pchlim targu, ponieważ są unikatowe i niepowtarzalne. Mają w sobie historię i energię poprzednich właścicieli. Są piękne, ponadczasowe. Bardzo często tworzone ręcznie lub w niewielkich ilościach. Takie dodatki sprawiają, że wnętrze jest oryginalne. Ma indywidualny charakter i że można osiągnąć coś wyjątkowego, jednocześnie nie wydając dużych pieniędzy. Bo pchli targ to bardzo często niskie ceny i niesamowite okazje. I do tego ten dreszcz emocji, kiedy nigdy nie wiadomo, na co się trafi.

Całe wyposażenie w pani mieszkaniu jest pozyskane z drugiej ręki?

- Dodatki, ale również większość mebli w naszym domu to zdobycze z drugiej ręki. Krzesła i fotele w większości udało nam się znaleźć na śmietniku - sami je odnawialiśmy. Tak samo, jak stolik w pokoju córki czy ławka w sypialni. Starą komodę na nóżkach i dziecięce krzesełka przywieźliśmy aż z Budapesztu, szperając na tamtejszym pchlim targu. Stołek przyleciał z nami z Wietnamu. Witryna i stół przy kanapie to spuścizna po poprzednich właścicielach naszego mieszkania. Stare łóżeczko syna przyjechało ze Szwecji, córki udało nam się kupić już w Polsce. Szafę, w bardzo złym stanie, dostaliśmy od naszego przyjaciela, który odziedziczył dom po babci. Przez bardzo długi czas walczyliśmy o jej wygląd. Komoda pod telewizor powstała z starych drzwi, przywiezionych kiedyś przez nas z Estonii. I tak mogłabym wymieniać jeszcze długo. Dom to układanka. I w tej naszej układance przeplata się to, co stare z tym, co nowe. Chociaż zdecydowanie więcej jest tych rzeczy z duszą.

Zajmuje się pani aranżacją wnętrz zawodowo?

- Nie, chociaż faktycznie skończyłam studia podyplomowe na takim kierunku. Robię to głównie dla siebie samej, rozwijając własne zainteresowania i w momencie, kiedy nasze mieszkanie było już praktycznie ukończone.

Ile czasu zajęło odnowienie mieszkania?

- Główny remont trwał około dwóch lat, ponieważ jak najwięcej staraliśmy się zrobić sami, jednocześnie pracując zawodowo.

Jak udało się pani pogodzić pracę z poszukiwaniami tych wszystkich rzeczy i jeszcze renowacją? To brzmi jak sporo pracy.

- Samo urządzanie wnętrz to proces, który zapewne nie skończy się nigdy. Wciąż coś się zmienia. Dom ma nam służyć, więc zachodzące w nim zmiany idą równolegle z tymi w naszym życiu. I nie jest to tylko kwestia innych dodatków, bo w międzyczasie zdecydowaliśmy się wykuć dodatkowe drzwi w naszej sypialni, czyniąc ją tym samym pokojem przejściowym, czy zmienić zupełnie podłogę w korytarzu, zastępując deski starą cegłą. Większość naszych pomysłów jest dość nietypowa, ale nie wyobrażam sobie tworzenia tej przestrzeni inaczej, niż podążając za swoimi marzeniami.

This article is from: