Orlowo mapa sentymentalna

Page 1

MAPA SENTYMENTALNA


RYS HISTORYCZNY ORŁOWA

Orłowo, początkowo letniskowa i rybacka osada, jest dziś jedną

z najbardziej malowniczych spośród wszystkich dzielnic Gdyni. Mimo, iż korzenie osadnictwa na tym terenie sięgają lateńskiego okresu epoki żelaza (400 lat p.n.e.), to dopiero w drugiej połowie XIX wieku nastąpił tu znaczący rozwój gospodarczy i społeczny. Adlerhorst – pierwsza nazwa Orłowa, oznaczająca “Orle Gniazdo” – jest związana z Johannem Adlerem, który po 1829 roku osiadł tu i wybudował karczmę. Był to początek świetności nadmorskiego zakątka, związanego odtąd z letnim wypoczynkiem oraz rybołówstwem.

Zgłębiając historie Orłowa, nie można zapomnieć o majątku

Kolibki, którym, podobnie jak Małym Kackiem, od XIV wieku władał sędzia ziemski Piotr z Kacka. Z jego rycerskiej siedziby, mieszczącej się w pałacyku przy obecnej ul. Folwarcznej, prowadziła droga wprost do stacji rybackiej, położonej u ujścia rzeki Kaczej. Do dziś można ją podziwiać w formie przepięknej lipowo-klonowej alei przy ulicy Miodowej. Spośród wielu późniejszych właścicieli majątku w Kolibkach należy wyróżnić króla Jana III Sobieskiego z żoną Marysieńką Sobieską, którzy cenili sobie tutejszy spokój, bliskość morza oraz walory krajobrazowe.

Jakie jest Orłowo ostatnich kilkudziesięciu lat? W zakresie archi-

tektury, reliktów przeszłości i infrastruktury to dzielnica różnorodna i wieloaspektowa, gdzie napotkać można nie tylko wspomniane już dworskie pozostałości, ale też ślady mrocznego okresu II Wojny Światowej, a także nowoczesne budownictwo, centra handlowe i nowe rozwiązania komunikacyjne. A mimo wszystko, schodząc z ruchliwego głównego szlaku, niemal od razu przenosimy się w kolebkę (a od tego słowa pochodzi nazwa Kolibki), otoczoną przez trzy rzeczki – Swelinę, Kaczą i Kolibiankę, gdzie czas płynie wolniej, a każdy dom i kawałek cegły kryją niesamowite, sentymentalne opowieści…. Michał Miegoń, Inne Szlaki


LETNISKO “Trzeba pamiętać, że Orłowo przed wojną było miejscem, do którego przyjeżdżali letnicy, nie było Sopotu. Na przykład moja teściowa w domu miała pensjonat, przed wojną, bo trzeba było spłacić długi. W tamtych czasach to tylko morze, morze. Teraz mamy tego morza potąd, ale kiedyś to było coś. To było 130 km [linii brzegowej – przyp. red.], a nie 530 km.” Dostęp Polski do linii brzegowej był w okresie międzywojennym bardzo ograniczony – kraj posiadał tylko jeden port morski w Gdyni.

“Na końcu mola była restauracja Obywatelka. Młodzi chodzili tańczyć i tam ludzie się poznawali. Ja, jako dziecko, chodziłam tam się przyglądać – niedziela czy sobota, i chłopaki z marynarki.” “Kiedy na plażę przyjeżdżaliśmy do cioci, to zawsze byłam oburzona, że kiedy my z kuzynką szłyśmy na plażę z Perkuna, oczywiście z mamami, które miały termosy, pomidory, kanapki, jajka gotowane, i w groszki miały sukienki, to ciocia zostawała w domu. Mówiła, że musi wyprasować pościel, zrobić obiad. Bo ciocia miała letników. Zawsze chodziliśmy do drugiej brzozy. Rosła na dzikiej plaży, w prawo, i były takie trzy. To my leżeliśmy przy drugiej brzozie zawsze.”

PIERWSZE POKOJE GOŚCINNE ADLERÓWKA “Na dole mieszkał pan woźny i pani woźna. To było fantastyczne. U góry była historia sztuki, a po podwórku chodziły kury. Był kogut, który przeszkadzał panu profesorowi w lekcji. Mogę powiedzieć króciutko historię powiązaną z kogutem. Pan profesor on był taki strasznie dystyngowany i kogut mu przeszkadzał w prowadzeniu zajęć. Piał w niebogłosy i profesor w którymś momencie się zdenerwował. Wybrał ucznia i powiedział tak: “Chłopczyku, idź uciszyć tego koguta.” No i chłopiec wrócił za jakiś czas i zrobiło się cicho. A za chwilę pan woźny Aniołkowski, ten mieszkający na dole, przybiegł z martwym kogutem! Trzymał go w ręce i z pretensjami do pana profesora. A pan profesor Łoś, zupełnie nie wyprowadziło go to z równowagi, powiedział: “Tak, ja mu kazałem uciszyć. Ale nie na wieki.” Zajazd Adlera (znany także, jako “gospoda Adlershorst”), powstał ok. 1840 roku. Przypuszcza się, że to właśnie od nazwiska miejscowego rybaka (po niemiecku adler oznacza orła) powstała używana od 1857 roku nazwa “Orłowo”. Budynek pełnił funkcję pensjonatu z restauracją, wokół której zaczęło powstawać nieduże kąpielisko. Popularność Orłowa poskutkowała rozwojem funkcji hotelowych tak Adlerówki, jak

Orłowo zdobywało swą popularność jako osada rybacko-letniskowa na

i jej otoczenia. Od ponad 60 lat ten, jeden z najstarszych gdyńskich

tyle skutecznie, że z początkiem XX wieku uznano je jako miejscowość

zabytków, służy uczniom Szkoły Plastycznej.

kąpieliskową. W 1931 r. jako niezależna gmina – Orłowo Morskie – miało w swoich granicach zarówno wieś Kolibki z zespołem pałacowym, jak i część Małego Kacka z zespołem pałacowo-folwarcznym oraz posiadłość młyńską z kościołem nad rzeką Kaczą. W 1937 r. gmina została wchłonięta przez rozwijające się miasto Gdynia, jako kolejna dzielnica.


DOM KURACYJNY “Światełka, świetliki, bo słońce odbija się od wody i tutaj kładzie się na ścianach takimi rozedrganymi odbiciami. To jest chyba jedyne takie miejsce na wybrzeżu ze świetlikami.” “Kiedy byłam dzieckiem, mieszkaliśmy w Sopocie. Potem dostaliśmy przydział na mieszkanie w bloku na Chyloni. Wtedy [w latach 60 i 70 – przyp. red.] nowoczesny blok to był skok w jakości życia. Ale nie dla nas. Więc kiedy taty kolega zaproponował, że weźmie mieszkanie w Chyloni w zamian za to [w Domu Kuracyjnym – przyp. red.], oczywiście skorzystaliśmy.” “Z sąsiadami chcieliśmy założyć stowarzyszenie, żeby historia naszego domu mogła być przedstawiana. Na werandzie ma powstać ‘Otwarty Kurhaus’, gdzie będą się odbywać wernisaże, małe formy teatralne, koncerty. Będziemy piec ciasta na tych naszych podwóreczkach, spotykać się z gośćmi. Myślę, że to jest jakiś sposób na przetrwanie, żeby tu pokazać się dla Orłowa.” Dom Kuracyjny (zwany “Kurhausem”) powstał przy ul. Orłowskiej 2 na początku XX wieku. Inicjatorem jego budowy była rodzina Grablowskich. W 1920 r. przeszedł we władanie polskiej spółki „Wody Morskie Orłowo”*, by w 1937 stać się własnością Banku Gospodarstwa Krajowego. Kurhaus należał do najdroższych pensjonatów w Orłowie. * ”Wody Morskie Orłowo” – spółka założona przez Witolda Kukowskiego (pierwszego powojennego właściciela Kolibek), jako pierwsza w sposób przedsiębiorczy podeszła do rozwoju kurortu Orłowo. W 1926 r. uzyskała zgodę na parcelację pierwszych 47 ha gruntu pomiędzy Kolibkami a osadą rybacko-letniskową Adlerów.


ZWYKŁE ŻYCIE POMIĘDZY PENSJONATAMI “Letnicy przyjeżdżali, to nie było tak, jak teraz. Rodzina mieszkała w jednym pokoju – cała, a pokój drugi czy trzeci był wynajmowany. Tak miało wujostwo naprzeciwko poczty.” “Ja pamiętam tresurę psów, owczarków, na końcu ulicy Przebendowskich. Tam był taki mały domek, który przeobraził się w piękny dworek. Kupili go chyba państwo, którzy są architektami. To była kiedyś ruina, że chodziło się popatrzeć co tam się dzieje. Pająki dzieci łapały. Jak jechałam z rodzicami do cioci, a była zima, to tam zjeżdżaliśmy na sankach. Obok jest wąwóz. Pełno śniegu i pieski tam szczekały. Ja byłam taka zauroczona, że tu jest morze, taki wilczur, tutaj są sanki. Mi się zawsze Orłowo kojarzyło z czymś magicznym, jakby w Narnii. To było bajeczne – te domki pokryte białymi czapami śniegu i te sanki. Były kuligi na ulicach, podczepiało się sanki i dzieci okoliczne przychodziły, i ktoś z samochodem.” “Parterowy, stary, rozwalający się dom. Byłem zdziwiony, że w takiej zapyziałej dziurze letnicy urzędowali. Właściciele praktycznie mieszkali na podwórzu, a w środku, co mieli tylko, wynajmowali.”

“Tam na Balladyny, na końcu, co był kemping w latach 80-tych, po lewej stronie patrząc, była stolarnia na świeżym powietrzu. Tam dla naszych rybaków budowano łodzie. Augustyniak ją prowadził. W latach 60-tych były na tej całej skarpie ogródki albo pola, a część zajmował właśnie stolarz.” “Moja mama się śmiała z moją babcią, że nie mówi się Orłowo, dzielnica willowa, tylko ‘Gdynia 10’. W latach 70 własnymi rękoma budowali sobie taras i potem płacili podatek gierkowski, tzw. podatek od luksusu. Wiadomo było, że w Orłowie ludzie podnajmowali pokoje.” “A czy pamiętacie orłowianie o łosiu, który wybiegł na ulicę Światowida? Wybiegł z tej górki, przebiegł przez główną i przeskoczył do sióstr Elżbietanek i się uszkodził. One mu tam wodę nosiły. Ja też tam chodziłam. Przyjechali panowie z koła łowieckiego i do tej pory się zastanawiam czy oni go uśpili na zawsze, czy tylko na chwilę.” “Było kino Neptun w Orłowie. Naprzeciwko pomiędzy Popiela, a Przebendowskich, w stronę Gdańska, tam gdzie meble.”

Obok Białego Dworu, zlokalizowanego przy ul. Przebendowskich 1, Antoni Jaworski zaprojektował w listopadzie 1926 r. niewielką, ale zgrabną willę “Weneda”. Wzniesiona została przez profesora Mariana Morelowskiego z Krakowa, w powściągliwych, klasycyzujących formach

“W kinie Neptun było 99 miejsc. Wiem dokładnie, bo kiedyś wykupiłem wszystkie bilety. Po pierwszej pensji. Były tanie, więc nawet połowy pensji nie zużyłem na to.”

stylu dworkowego. Kamienica, w której już przed wojną funkcjonowało kino (wtedy pod Źródło: “Orłowo. Perła Gdyni. Dzieje, krajobraz, architektura”, Sławomir

nazwą “Miraż”), znajduje się przy Al. Zwycięstwa 238. Od podwórka

Kitowski, Maria Jolanta Sołtysik, Wydawnictwo AlterEgo, Gdynia 2015.

dostrzec można charakterystyczną półokrągłą dobudówkę, w której pracował projektor.


patrz: ZWYKŁE ŻYCIE POMIĘDZY PENSJONATAMI


ZORBA / MAXIM “Ta Zorba to ciekawa. On [rodowity Grek, Nikos Dymitrojanis, zatrudniony, jako kucharz, na statkach Polskich Linii Oceanicznych – przyp. red.] mnie na wspólnika chciał, mój kolega ze statku. On mówi: ‘Ja nie mam dzieci.’ Na Bema mieszkał. A ja wiedziałem czym to grozi w tamtych latach. Miał komisje różne, inspekcje sanitarne... Potem było tak, że kiedy Grecy stali statkiem remontowym i wykupili Zorbę na cały pobyt statku w Stoczni Gdańskiej, zawołali Nikosa do wydziału handlu: ‘Proszę Pana, dlaczego lokal zamknięty? Pan prowadzi publiczny lokal - dla wszystkich.’ Powiedział: ‘Proszę Pani, ode mnie wydzierżawili go na miesiąc klienci.’ ‘Na miesiąc?! nie wolno!’ Spytał: ‘A na stypę można? Na wesele? A na miesiąc nie można?’ Ta pani zwątpiła, ale mu dołożyli – zabrali w końcu. A miał kategorię początkowo 3. Bez alkoholu. Były kategorie lokali 1, 2 i 3, i od tego zależała marża i podatek. Byłem na otwarciu lokalu. Potem zabrali mu to. Ktoś to przejął w dziwny sposób.”

PLASTYK “Pani Szczodrowska, moja nauczycielka rzeźby, ona mnie ukształtowała. To, kim jestem, to po części jest jej zasługa. Ona jest autorką płaskorzeźb na trzech Krzyżach – tych stoczniowych. Ona, wspólnie ze swoim mężem. To też jest piękna historia ich miłości – bo oni tutaj w szkole się poznali, w tym liceum. Pan Robert był jej uczniem. Pamiętam, jak nam w klasie opowiadała, że kiedy był nabór do liceum plastycznego, to stała w oknie na wysokości z panią Kawczyńską, nauczycielką biologii, i zwróciła uwagę na taką rudą głowę w tym tłumie. I powiedziała: “Ten będzie mój.” I to były prorocze słowa. A potem wspólnie pracowali. Z tym, że on specjalnie się przy niej, jako artysta, nie zrealizował – był jej odlewnikiem. Ona była w obozie Stutthof. Co wyrzuciła z siebie poprzez serię przepięknych rzeźb, które teraz są w Muzeum Stutthof.”

“Tam był czas, że grała orkiestra żeńska w Zorbie i też zaczęły się dziwne rzeczy dziać. Byli cinkciarze, więc tam wymiana pieniędzy następowała. I dziewczynę zamordowano. Były problemy, milicja... i tak go podskubywali.”

“Mieliśmy zakaz malowania klifu [na zajęciach z malarstwa w plenerze – przyp. red.], bo był kojarzony z tandetą. Kazano nam szukać bardziej niezwykłych miejsc. Więc malowaliśmy na przykład na Plantach – obecnej Promenadzie Królowej Marysieńki. Kiedyś to nie było takie uporządkowane miejsce. Ale rosną tam wciąż te same drzewa, na które wspinały się moje córki.”

Po Zorbie, pod koniec lat 70-tych przy ul. Orłowskiej 13 powstał kul-

W 1945 roku Miejska Rada Narodowa Miasta Gdyni powołuje Miejską

towy klub nocny Maxim. Należał on do najbardziej ekskluzywnych

Szkołę Plastyczną. W latach 50 budynek Adlerówki staje się internatem

lokali w kraju, gdzie drink kosztował równowartość miesięcznej pensji,

dla uczniów szkoły. Następnie powstają tam pracownie artystyczne,

a butelka szampana 1,5 mln złotych. Maxim zagościł w polskiej popkul-

archiwum szkolne, a nawet lokum dla mgr Popławskiego, który wrócił

turze m.in. przez obecność w utworze “Tańcz głupia, tańcz” Lady Punk

z zsyłki na Sybir i zamieszkał w Adlerówce na 10 lat. Po niedawnym

oraz serialach “Czterdziestolatek” i “07 zgłoś się”. Po licznych zmianach

remoncie na ul. Orłowskiej 8 znajduje się galeria, sala audiowizualna

właścicieli i utracie renomy, lokal został zamknięty w 2004 roku.

oraz restauracja.


KOŚCIÓŁ ŚW. JÓZEFA I CMENTARZ - A rozbieranie kościoła tutaj Pani pamięta? - To mi tylko mówił mąż, bo teść był zaprzyjaźniony z Wiśniewskim. Wiem, że po wojnie znaleziono kielich mszalny tu, gdzie ten cmentarz. Niemcy chcieli zniszczyć katolicką polskość, bo go zbudowano, jako stację, na odpoczynek, tym, co szli do Kalwarii.

LINIA KOLEJOWA

“Tu leży moja siostra na Kolibkach, co została zabita na Bytomskiej. Na Bytomskiej spadła bomba, trzy dni przed wyzwoleniem Gdyni, rzucili bombę punkt 12:00. Moja siostra pracowała tam u piekarza. Dwa dni była w domu. I trzeciego dnia mówi do mamy, że musi iść do pracy, bo ludzie muszą mieć chleb. 16 lat miała.”

“Była składnica węgla. Ja miałem 13 lat, a ta szufla była większa ode mnie. We dwójkę się z kolegą, trochę starszym, umawialiśmy, ile bierzemy – dadzą nam 1000, to będzie po 500. Cały dzień myśmy wagon ładowali, ręcznie. Ale, jak nie było węgla, lepiej nam się opłacało pracować w ekspedycji kolejowej. Tam przychodziły owoce południowe, pomidory z Bułgarii świeżutkie, brzoskwinie, winogrona, które były rarytasem. To ja wtedy: ‘Puk puk. Można pomóc? Czy dobry towar?’. Jak kartofle to nie, bo ja z kartofli nie mam nic. A tak, parę groszy dostało się i się wzięło skrzynkę owoców, pomidorów, do domu. Ach! Skrzyneczkę winogron bułgarskich, te słodziutkie duże. Takie były czasy tutaj w Orłowie!”

“W latach 50-tych stała tam jeszcze budka strażnicza. Pilnowano, żeby nie przechodzić na odgrodzoną jezdniami wysepkę z cmentarzem. Nie przypadkiem komuniści wytyczyli drugą nitkę jezdni w ten sposób.”

“18 brygada SP* pomagała budować nasyp kolejowy SKM. Wykonywali też prace drogowe w 1952 r. Mieli swój obóz na terenie późniejszego ośrodka kolejowych wczasów wagonowych i toru motocrossowego, w pobliżu Bernadowa.”

Kościół św. Józefa ufundowany przez hrabiego Przebendowskiego

* 25 lutego 1948 r. władze komunistyczne powołały Powszechną

(właściciela Kolibek) zbudowano w 1764 r. Do dziś istnieje czytelnie

Organizację "Służba Polsce" (brygady SP). Miała ona charakter para-

zachowana aleja lipowo-grabowa, która łączyła założenie dworskie

militarny i prowadziła wśród młodzieży obowiązkowe przysposobie-

Kolibek z kościółkiem. Zachował się również cmentarz, na którym

nie zawodowe oraz wojskowe, a także indoktrynację ideologiczną.

chowano do 1945 roku. Staraniem Towarzystwa Przyjaciół Orłowa,

Wykorzystywani do prostych i ciężkich prac "junacy", zapewniali

odnaleziono lokalizację kościoła i odtworzono ją poprzez symbolicz-

państwu armię prawie bezpłatnej siły roboczej.

ny obrys fundamentów. Po roku 45-tym, Kościół Katolicki odprawiał nabożeństwa w dawnym kościele ewangelickim przy dzisiejszej ul. Ks. Zawadzkiego.


PO DRUGIEJ STRONIE TORÓW “Ja miałam dwa latka w 39-tym. Mój ojciec pracował w Gdańsku, był Kaszubem. Przyjechał tu, bo ja z domu jestem Tutkowska, a Tutkowscy budowali Gdynię. Wybudował tu jeden duży dom, potem drugi, tam, na Kacku, a trzeci na Architektów 17. Tam stały bloki. Jeszcze przed wojną zdecydowali, że u nas będzie ostatnia skrzynka. Wtedy powstawało już państwo podziemne i ojca zadaniem miało być to, że do cicho-ciemnej gen. Zawadzkiej będzie zanosił meldunki – będzie woził węgiel do niej na ul. Bytomską przy placu Górnośląskim.”

Majątek małokacki, zanim stał się częścią Orłowa, obejmował rozległe areały ziemskie pomiędzy rzeką Kaczą, a Kolibkami. Funkcjonował wokół niezależnej i atrakcyjnej posiadłości pałacowo-parkowej, pierwotnie siedziby rycerskiej. Obejmował także folwark oraz osadę młyńsko-rzemieślniczą z kościołem i szkołą. W okresie międzywojennym, wraz z rosnącymi potrzebami mieszkaniowymi rozwijającej się Gdyni, posiadłość poddano parcelacji, wg projektu warszawskich architektów Kuncewicza (związanego od początku z budową Gdyni) i Paprockiego. Projektanci przewidzieli rozwój Małego Kacka, jako funkcjonalnie niezależnej satelity Gdyni, wskazując m.in. na rynek

“W Gestapo [siedziba w pałacu przy ul. Folwarcznej – przyp. red] pracowała Polka. Ojciec jeździł tam drzewo rąbać. I ona krzyknęła ‘Schnella! Schnella!’. Wtedy ojciec nie wytrzymał, że po niemiecku do niego mówi. A ona się pożaliła gestapowcowi i on rozkazał zrobić egzekucję. Powiedzieli, że zrobią pokazówkę na Placu Górnośląskim. Mama mnie ubrała w sukienkę. Kiedy nas prowadzili ul. Inżynierską, zauważyła nas taka Rybakowa – Polka. Ona poleciała do Mireckich, gdzie był wojskowy wyższej rangi i on kazał wstrzymać. Byliśmy na połowie Inżynierskiej. Gestapowiec był taki wściekły, że powiedział, że i tak nas załatwi. Wtedy mój wujek policjant powiedział do taty: ‘Robert, nie masz innego wyjścia, podpisz trzecią grupę.’ [III grupę Volksliste – przyp. red.]. I ojciec podpisał i poszedł w mundurze niemieckim na front.” “Jak zanosiłam ten ostatni meldunek przed kapitulacją [jako kilkuletnia dziewczynka – przyp. red.], mama mnie wyświęciła. Ja idąc ul. Inżynierską do pani Steni [gen. Elżbieta Zawadzka – przyp. red,], tak się modliłam, żeby ta Polska wygrała, żebym nie musiała tego połknąć. Bo jeśli kto do mnie podejdzie i będzie pytał, i zacznie szukać, to ja powiem tak: ‘Ja tu mam chusteczkę’ i połknę ten meldunek.”

(Plac Górnośląski) oraz rozwój funkcji handlowo-administracyjnych. Sam pałac podczas wojny stał się siedzibą Gestapo. Od 1945 r. natomiast, aż do 2008 r., będąc własnością Związku Nauczycielstwa Polskiego, funkcjonował jako szkoła. Źródło: “Orłowo. Perła Gdyni. Dzieje, krajobraz, architektura”, Sławomir Kitowski, Maria Jolanta Sołtysik, Wydawnictwo AlterEgo, Gdynia 2015.


ZEGARKOWO “Zegarkowo to było takie osiedle dla młodych. Mieszkali tam marynarze, niby sprzedawali zegarki. Nie traktujmy tej nazwy tak dosłownie – taka ksywka.” “Wtedy to, a był 1955 rok, prezydium MRN przydzieliło PLO atrakcyjny teren pod budowę domków jednorodzinnych dla pracowników tej firmy. Teren był uzbrojony, położony w malowniczej dolinie rzeki Kaczej u podnóża Kępy Redłowskiej i zezwalał na zlokalizowanie tam około 150 domków z prefabrykatów wykonywanych na miejscu, co znacznie obniżyło koszty budowy. W ten sposób, przy obecnych ulicach Armatorów i Szturmanów, powstało PLO–owskie osiedle domków jednorodzinnych. Po latach decydenci miejscy zaczęli pluć sobie w brodę, że tak cenny teren przekazano pod niską zabudowę, w miejscu gdzie stanąć mogły wielokondygnacyjne bloki mieszkalne, z mieszkaniami dla tysięcy gdynian.” Nazwa osiedla pochodzi od okresu prywatnego importu rajstop nylonowych i zegarków przez marynarzy. Z uwagi na brak ceramiki budowlanej, ogłoszono ogólnopolski konkurs na projekt domu z materiału alternatywnego dla cegły ceramicznej. Konkurs wygrała Politechnika Warszawska. Zastosowane rozwiązania projektowe spełniły pokładane oczekiwania, zapewniając, w okresie realizacji budynków „Osiedla nylonowego”, wysoki standard mieszkalnictwa. Źródło: “Obiekty-pomniki gdyńskiego tempa budowania okresu powojennego”, Maciej Niedostatkiewicz, Leszek Niedostatkiewicz, [w:] “Modernizm w Gdyni – Modernizm w Europie. Wybrane studia przypadków”, Urząd Miasta Gdyni, Gdynia 2011. Źródło: gdyniawktorejzyje.blogspot.com – Michał Sikora .


O PROJEKCIE Projekt “Mapy Sentymentalne” polega na zbieraniu wspomnień seniorów zamieszkujących poszczególne części miasta i przekazywaniu ich w artystycznej formie. Koncentrujemy się na tym, co niewidoczne, żywe tylko we wspomnieniach coraz węższej grupy osób. Chcemy w ten sposób poznać to, co leży u genezy tożsamości Gdyni. Orłowo zamyka tegoroczną edycję Map. We wcześniejszych odsłonach spotkaliśmy się z seniorami z ulicy Starowiejskiej i z Oksywia. Podczas warsztatów i rozmów poznaliśmy wiele osobistych historii i barwnych anegdot, dotyczących także nieistniejących już miejsc. Mamy nadzieję, że w przyszłości odkryjemy kolejne miejsca na sentymentalnej mapie Gdyni. Liczymy również, że projekt zachęci młodszych odbiorców do zbierania historii swoich rodziców i dziadków, a starszych – do dzielenia się wspomnieniami. Sentymentalną podróż po Orłowie zawdzięczamy grupie uczestników: Pani Kazimierze, Panu Henrykowi, Pani Alicji, Panu Tadeuszowi, Panu Zbigniewowi, Pani Marii, Pani Klementynie. Warsztaty i wywiady przeprowadziła Basia Marchwicka, autorką grafiki jest Vera King, fotografie wykonał Rafał Kołsut. Projekt jest finansowany przez Wydział Kultury Miasta Gdynia. Realizacja: Stowarzyszenie Traffic Design | kontakt@trafficdesign.pl Korekta i redakcja: 7seas ink


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.