UMÓWMY SIĘ, ANI TY ANI JA BYŚMY NIE PRZEŻYLI
11 postaci w rzeczywistych wymiarach rysowanych pisakami na podartych kartonach. Bohaterami przejmującej wystawy Obzedy w tuBazie będą bezdomni. rozmawiała: Natalia Kaczor
Pokazywałeś modelom swoje szkice, podobały im się? Jeden powiedział, że rysować to można, ale trzeba umieć. Twarda krytyka? No, taką krytykę to ja razumiem, taką tak. Inny mówił tylko: „szybka kreska, szybka kreska”. Najbardziej zadowolony był Prezes. Najpierw narysowałeś Prezesa, potem Piotrka i Waldka. Skąd wziął się pomysł całej wystawy? Pomysł powstał na poprzedniej wystawie w TuBazie. W jednym z pokoi zrobiłem instalację z ryb (praca „Emigranci”). Te ryby śmierdziały, a ja już miałem narysowanych pierwszych bezdomnych, oni też śmierdzą i w zasadzie to było proste skojarzenie. Potem to się oczywiście przewartościowało, ale to wszystko okazuje się w trakcie pracy. Jest pomysł i jest zetknięcie z rzeczywistością.
Ile czasu zajmuje ci zrobienie szkicu, ile czasu z nimi spędzasz? 15-20 minut. Kolejny po Prezesie był Piotrek. Piotrek i Waldek trzymają się razem od dwudziestu lat. Z nimi było tak, że siedziałem na Zaspie na dworcu późno w nocy, pociągu nie było. Szkicowałem projekt muralu na konkurs „Wypędzeni”. Patrzę, a tu idą... wypędzeni - z poduszkami, z kołdrami. Z premedytacją zapaliłem, więc podeszli i zapytali o papierosa. Powiedziałem, że dam im całą paczkę, ale muszą zapozować. Później spotkałem się z nimi drugi i trzeci raz. Oni nie mieszkają na dworcu tylko w krzakach a zimą śpią na klatkach. Są bardzo inteligentni jeden i drugi.
Poznali się jak już byli bezdomni? Nie wiem, ale ja też w to nie wnikam. Raz tylko jak siedzieliśmy, była jakaś taka gadka-szmatka i czułem już, że padnie coś mądrego i pytam jednego z nich „a powiedz Waldek, co jest w życiu najważniejsze”? „No najważniesze to jest, żeby w życiu jakoś przetrwać”. Bo jeszcze jest taka sprawa, że się o nich mówi, że to najsłabsze jednostki, nieprzystosowani do życia w społeczeństwie itd. Ale jakby na to spojrzeć z drugiej strony, to to są najsilniejsze jednostki, bo umówmy się, że ani ty ani ja byśmy tam nie przeżyli. Po miesiącu byś umarła z zimna, a gościu na tym najbardziej podstawowym instynkcie przeżyje. Ale coś ich wypchnęło na ulicę. Nikt raczej nie spodziewa się, że w ogóle może kiedyś stać się bezdomnym. Zwykle jest tak, przynajmniej z tymi, z którymi rozmawiałem, że albo ktoś im umiera albo ktoś ich zostawia. Temu (Obzeda pokazuje jeden ze szkiców) umarła żona, Wandzie umarł mąż. Mówi, że dlatego jest bezdomna. Jeśli chodzi o bezdomność samą w sobie to mnie to aż tak nie interesuje, to znaczy teraz interesuje mnie siłą rzeczy, ale zdecydowałem się na malowanie bezdomnych, bo są ciekawi z wyglądu. A oni się znają między sobą? Stanowią jakieś szczególne środowisko? Nie, nie znają się, nie lubią się. Tak jak normalni ludzie. To nie jest tak, że oni mają, jakąś jedną zasadę i wszyscy są tacy sami. Ale mają jakieś cechy wspólne. Krzyczą, żartują, ale ogólnie są smutni. Czasem się popłaczą. Z Waldkiem i Piotrkiem było tak, że jeden coś tam opowiadał i zaczął ryczeć, że mu ktoś zabrał koszulę, na to ten drugi zaśpiewał „a my na to bum-tara!” No właśnie oni tacy są.
Niektórzy mówią, że to kwestia wyboru, że oni nie chcą domu, że wracają na ulicę. Nienawidzę takiego gadania, że ktoś na ulicy umiera z przepicia, a ktoś inny mówi „sam tak chciał”. Kurwa, tak! Był małym chłopcem, każdy chciał być strażakiem a on chciał być bezdomnym pijakiem. No nawet, jeżeli dokonał jakichś złych wyborów, to nikt nie chce być bezdomnym, nikt nie chce cierpieć. A to jest głodno, chłodno. To jest strasznie złożony problem i nie polega tylko na posiadaniu bądź nie posiadaniu mieszkania. Ja się tym nie zajmuję, nie interesuje mnie bezdomność jako taka, ale zdaję sobie sprawę z tego, że tak jest. Niektórzy są w tym bardzo umoczeni.
A oni się znają między sobą? Stanowią jakieś szczególne środowisko? Nie, nie znają się, nie lubią się. Tak jak normalni ludzie. To nie jest tak, że oni mają, jakąś jedną zasadę i wszyscy są tacy sami. Ale mają jakieś cechy wspólne. Krzyczą, żartują, ale ogólnie są smutni. Czasem się popłaczą. Z Waldkiem i Piotrkiem było tak, że jeden coś tam opowiadał i zaczął ryczeć, że mu ktoś zabrał koszulę, na to ten drugi zaśpiewał „a my na to bum-tara!” No właśnie oni tacy są. Myślisz, że to jest grupa, która ma specyficzną wrażliwość. Inaczej się z nimi rozmawia? Na pewno. Jak powiedziałem bezdomnym z Zaspy, że mam przyjaciela w Bracie Albercie, że może przyjdą, że warto spróbować, to zapytali, „a to oryginalny człowiek jest”? I co, przyjdą? Kilkoro z nich powiedziało, że przyjdzie. A reszta, nie wiem. Na początku wszystko wydaje się proste: „chodź, zrobimy wystawę, zaprosimy dwudziestu bezdomnych”. Ale potem okazuje się, że to nie takie łatwe, że to nie jest mebel, że go nie możesz przestawić, możesz ewentualnie poprosić. A teraz wyobraź sobie, że ja bym do ciebie podszedł na ulicy i powiedział „ej, chodź tam ze mną, bo ja mam taki plan i chce, żebyś była”. No to co byś powiedziała? Tak samo oni. Myślę, że jeśli w ogóle przyjdą na to spotkanie, to będą chyba, wiesz, trochę zakłopotani. Powiedziałeś, że w bezdomnych nie interesują cie kwestie społeczne, ale że są ciekawi z wyglądu. Co jest w nich takiego szczególnego, co chciałeś pokazać? Każdy z nich ma coś szczególnego: pagony, kapelusz, dresy i kozaki, bose stopy. Z drugiej strony wszyscy są jakoś poobijani, każdy z nich ma złamany nos, nie wiem dlaczego. Na przykład Marek ma naprawdę takie dłonie. dokładnie takie jak na obrazie. Czyli? Zgrabiałe. Krzywe. Takie kwadratowe. To co jest dla mnie najważniejsze w portrecie to twarze i dłonie. I sylwetka, tzn, to jaki on jest, czy wykrzywiony czy zgarbiony, czy spokojny czy narwany. Swoich bohaterów rysujesz na kartonach. Powiedz kilka słów o technice. Jestem zafascynowany sztuką pierwotną, prymitywną. Wykorzystaniem łatwo dostępnych materiałów. Drugą sprawą jest to, że to bardzo przypasowało do tego tematu. To makulatura, śmieci, które można znaleźć, wziąć sobie, chociaż uważam, że to bardzo szlachetny materiał. I inne prace też chciałbym robić na kartonach. Teoretycznie ta wystawa ma street artowy charakter: modele są z ulicy, podobrazie jest z ulicy i technika - flamastry do graffiti - też jest z ulicy. Jestem ciekawa tej wystawy jako wydarzenia. Nie wiem, co może się stać. Wiesz, wokół nich nie ma co też tak skakć. To tak jak z innymi ludźmi. Może ci dwaj (Obzeda pokazuje szkice) są bardziej nieprzewidywalni. Ciekawi mnie, jakby to było, gdyby zabrać z nich ten syf, te choroby, głód, brak domu, całą tę nędzę. Gdyby zabrać to wszystko, co zostanie? To jest mój temat. Bo czego metaforą jest bezdomność?
/imiona bohaterów zostały zmienione/