7 minute read
Temat numeru - Netflix
NETFLIX
– platforma między przeszłością a przyszłością
TEKST KRZYSZTOF KOTLARSKI
Netflix kojarzony jest obecnie z rewolucją w branży filmowej – nowością, która pojawiła się znikąd i na zawsze odmieniła sposób, w jaki postrzegamy telewizję. Tymczasem w rzeczywistości Netflix stanowi owoc długotrwałej, powolnej ewolucji, odzwierciedlającej dokładnie zmiany, które zaszły w przemyśle rozrywkowym na przestrzeni ostatnich dekad.
iewiele osób wie, że firma Net-
Nflix została zarejestrowana już w 1997 roku. W elektronicznej rozrywce była to era dominacji kaset VHS i raczkującego dopiero Internetu. Według założycieli Netflixa, Marca Randolpha i Reeda
Hastingsa, właśnie te dwie usługi miał połączyć ich serwis. Od początku jednak zdecydowali się na odważny krok, jakim była rezygnacja z kaset i skupienie się na ówczesnej technologicznej nowince, czyli na płytach DVD. Nowością była także strona internetowa, pozwalająca na przeglądanie katalogu dostępnych produkcji, oraz możliwość wysyłkowego wypożyczania i zwracania filmów.
Randolph posiadał już wcześniejsze doświadczenie w branży wysyłkowej, z kolei od Hastingsa wyszedł sam pomysł. Ponoć inicjatywa zrodziła się w jego głowie, gdy został zmuszony opłacić karę w wysokości 40 dolarów za przetrzymany film z lokalnej wypożyczalni. Panowie otworzyli również klasyczną, stacjonarną placówkę oferującą filmy. Strona internetowa serwisu zadebiutowała w 1998 roku i na starcie oferowała 925 pozycji do wyboru. Dzięki skupieniu się wyłącznie na płytach DVD można było przyspieszyć proces wysyłki – płyt nie trzeba było przewijać, a ich transport do klienta był łatwiejszy. Wtedy też pojawiły się charakterystyczne czerwone koperty z napisem „Netflix”, które wkrótce stały się rozpoznawalne w całych Stanach. Założyciele Netflixa od początku udowadniali jednak, że cechuje ich innowacyjne myślenie i że mają głowę do interesów. Dobrze odczytywali panujące trendy – w 1998 roku zaopatrzyli się w tysiąc kopii filmu „Lepiej być nie może”, który okazał się najpopularniejszym filmem roku. Pod koniec XX wieku wprowadzili także do swoich usług rewolucyjny system subskrypcji, pozwalający na wypożyczanie dowolnej liczby tytułów w ramach jednorazowej miesięcznej opłaty. Dziś taka możliwość jest dla nas oczywistością, jednak wówczas zdecydowanie wyróżniała Netflixa na rynku. Wypożyczony film można było także wykupić na własność w znacznie niższej cenie niż jego wartość rynkowa.
WYBOISTA DROGA NA SZCZYT Był to początek triumfalnego marszu spółki na szczyt światowego przemysłu rozrywki audiowizualnej. Niedługo później nazwa Netflix mogła na zawsze zniknąć z historii. W 2000 roku Reed Hastings zaoferował bowiem konkurencyjnej sieci Blockbuster 49 procent udziałów w firmie i zaproponował, że stanie się ona internetowym portalem rywala pod nazwą Blockbuster.com. Na szczęście dla samego Hastingsa konkurenci nie przyjęli tej oferty. Dekadę później Blockbuster był już bankrutem, a Netflix miał 20 mln subskrybentów. Podobny los czekał innych oponentów, którzy pojawiali się na przestrzeni lat, takich jak Magic Disc Entertainment, Reel czy DVD Express. Żadna z tych marek nie odniosła takiego sukcesu jak Netflix. Rozwój serwisu przebiegał systematycznie, zgodnie z drobiazgowym planem Hastingsa. W 2002 roku Netflix zaliczył swój debiut giełdowy, a pięć lat później świętował wypożyczenie miliardowego filmu ze swojej kolekcji. Od momentu pierwszej emisji akcji ich wartość właściwie nie spada i zawsze okazywały się one trafioną inwestycją. Lata 2007-2010 to również systematyczne odejście od fizycznych wypożyczeń płyt DVD
na rzecz internetowego streamingu, spowodowane istotnym spadkiem sprzedaży dysków. Na początku obejmował on jedynie nieliczne pozycje, a w abonamencie była zarówno możliwość obejrzenia filmu w sieci, jak i otrzymania dysku pocztą. Jednak repertuar streamingowy rozszerzano w szybkim tempie. Już na koniec tej dekady większość Amerykanów spędzających wieczorami czas w internecie trafiała właśnie na Netflixa. Serwis miał jednak dopiero przed sobą ekspansję na inne kraje Ameryki, a potem świata. Obecnie wszyscy kojarzymy Netflixa niemal wyłącznie ze streamingiem. Co ciekawe jednak, usługa DVD Netflix w USA wciąż jest dostępna i posiada wielu zwolenników. Abonentów kusi przede wszystkim ogromny wybór filmów dostępnych w tej usłudze, nieporównywalnie większy niż w przypadku streamingu. W sieci filmy i seriale obecne są jakiś czas, a potem znikają. W przypadku usługi DVD nie ma tego problemu i w każdym momencie mamy dostęp do klasycznych produkcji czy ukochanych, lecz niszowych filmów. Większość pozycji pojawia się na płytach także znacznie wcześniej niż w streamingu.
WYBRANE DLA CIEBIE… Ważnym czynnikiem kształtującym wzrost popularności Netflixa stał się również system rekomendacji, podpowiadający nam filmy, które mogą się nam spodobać lub które spodobały się naszym znajomym. Po raz pierwszy pojawił się w 2000 roku. Początkowo dane służące następnie do tworzenia rekomendacji pochodziły z dobrowolnych ankiet dołączanych do rozsyłanych filmów. Wraz z rozwojem serwisu całość przeniosła się do internetu. Już w 2012 roku twórcy chwalili się, że ich baza zawiera 5 mld ocen produkcji filmowych i serialowych. Ogłoszono nawet konkurs dla programistów, w którym oferowano milion dolarów każdemu, komu uda się poprawić wyniki dotychczasowego algorytmu rekomendacji o minimum 10 procent. Istotne znaczenie miała również zakrojona na szeroką skalę współpraca z innymi podmiotami z branży, takimi jak producenci filmowi czy producenci sprzętu. Specjalne aplikacje dla takich urządzeń jak Xbox 360, Playstation 3 czy odtwarzacz Blu-ray, przyczyniły się do skokowego wzrostu liczby użytkowników serwisu. Niedługo później dołączyły do nich także urządzenia mobilne, takie jak smartfony czy tablety.
ŚWIATOWA DOMINACJA Netflix istniał jako ekskluzywna usługa dostępna wyłącznie na terenie Stanów Zjednoczonych aż do 2010 roku. Podjęto wówczas decyzję o rozszerzeniu zasięgu usługi o sąsiednią Kanadę. Rok później serwis był już dostępny w obu Amerykach, a w 2012 roku dotarł do Europy, obejmując swoim zasięgiem Wielką Brytanię. Stopniowo udostępniano usługę w kolejnych krajach, takich jak Holandia, Francja, Niemcy czy Szwajcaria. Dopiero jednak w styczniu 2016 roku CEO Netflixa Reed Hastings ogłosił światu, że korporacja staje się firmą globalną. Ta deklaracja pociągnęła za sobą prawdziwą lawinę nowych użytkowników z całego świata. Usługa trafiła do Europy Wschodniej, w tym Polski, Azji, Afryki i Australii. Obecnie jedyne miejsca na świecie, gdzie nie będziemy mieli dostępu do Netflixa, to Chiny, Korea Północna, Syria oraz Krym. Kolejnym krokiem milowym na drodze do światowej dominacji Netflixa było wprowadzenie do oferty własnych produkcji filmowych i serialowych. Kilka lat temu Netflix dysponował już odpowiednim kapitałem, aby nie tylko współpracować z producentami filmów, ale samodzielnie wejść w ten biznes. Prace w tym zakresie rozpoczęły się w 2011 roku, a pierwszą hitową produkcją był niewątpliwie serial „House of Cards”, którego emisja rozpoczęła się w 2013 roku. Popularność serialu wywołała niemałe poruszenie wśród tradycyjnych nadawców telewizyjnych i sieci kablowych. Produkując wysokiej jakości seriale na wyłączność, Netflix stał się dla nich bezpośrednią konkurencją. Co więcej, w przeciwieństwie do telewizji, a także wielu innych platform streamingowych, Netflix zwykle udostępnia wszystkie odcinki swoich seriali w jednym momencie. Idealnie wpisuje się to w popularny trend, tzw. binge-watching, czyli oglądania kilku odcinków serialu z rzędu.
Po sukcesie „House of Cards” nie trzeba było długo czekać na kolejne samodzielne produkcje Netflixa. Choć nie wszystkie spotkały się z ciepłym przyjęciem, to jednak nie brakowało wśród nich kolejnych hitów, takich jak „Orange is the New Black” czy „Narcos”. Z każdym rokiem serwis wydaje coraz większe pieniądze na nowe produkcje, co ma jednak bezpośrednie przełożenie na rosnące przychody.
PRZYSZŁOŚĆ NETFLIXA PRZYSZŁOŚCIĄ KINA Netflix uznawany jest obecnie za jeden z najlepiej poprowadzonych start-upów w historii branży technologicznej. Dziś mamy już jednak do czynienia z międzynarodowym korporacyjnym gigantem. W drugim kwartale bieżącego roku serwis zdobył kolejnych 10 mln abonentów, a ich łączna liczba to już ponad 193 mln. Choć wpływ na to miał niewątpliwie ogólnoświatowy lockdown spowodowany pandemią koronawirusa, to nie należy się raczej spodziewać spadku liczby subskrybentów w nadchodzących miesiącach, a jedynie wolniejszego przyrostu. Przychody w tym okresie również były rekordowe i przekroczyły 6 mld dolarów. Na giełdzie spółka wyceniana jest obecnie nieco wyżej niż multibranżowy gigant, jakim jest Disney. Serwis z każdym rokiem zdradza coraz większe ambicje. Dyrektorom Netflixa nie wystarcza już produkowanie popularnych seriali generujących zyski i konkurencyjnych dla stacji telewizyjnych. Chcą także udowodnić, że ich filmy prezentują wysoki poziom artystyczny i z powodzeniem mogą również konkurować z przemysłem kinowym. W 2020 roku produkcje na wyłączność stworzone przez Netflixa zdobyły aż 24 nominacje do Oscarów – więcej niż którakolwiek z tradycyjnych wytwórni filmowych. Jest to bardzo imponujący wynik, nawet biorąc pod uwagę, że niechętna technologii streamingowej Amerykańska Akademia Filmowa ostatecznie przyznała im jedynie dwie statuetki.
Historia Netflixa to jednak nie tylko usłany różami pochód ku chwale. Serwis, podobnie jak inne usługi streamingowe, wciąż budzi wiele kontrowersji. W Polsce niejednokrotnie już oskarżano platformę o nachalną promocję lewicowych wartości czy niekorzystny obraz Polaków w niektórych produkcjach. Są to jednak tylko mniej lub bardziej uzasadnione oskarżenia określonej opcji politycznej. Znacznie poważniejsze dyskusje toczą się wokół miejsca streamingu we współczesnej rozrywce. Podnoszone są obawy, że homogeniczny, międzynarodowy gigant to początek końca lokalnego przemysłu filmowego i telewizyjnego. Niektórzy filmowcy snują apokaliptyczne wizje, w których nie ma już sal kinowych, kanałów telewizyjnych, a jedynie Netflix, HBO, Disney i Amazon. Do takiej sytuacji nam rzecz jasna daleko, jednak tego typu poglądy sygnalizują występowanie faktycznego problemu. Być może już wkrótce usługa stworzona po to, by dać nam możliwość wyboru, której nie dawała telewizja, zacznie dokonywać tego wyboru za nas. ●