Travel Polska 2 2017

Page 1

MARZEC/KWIECIEŃ 2017

POLSKA

BEZPŁATNY MAGAZYN O PODRÓŻACH

numer

Błękitne oko Syberii

Bajkał

Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA

Autostop

ISSN 2353-2416

PODRÓŻE Z PASJĄ

San Francisco Celtycka kraina owiec i zielonych wzgórz

Walia

1


2


OD REDAKCJI

Mam przyjemność powitać Państwa na łamach dwudziestego już (jak ten czas płynie!) wydania magazynu „Travel Polska”. W bieżącej, wiosennej edycji czasopisma moc interesujących historii i miejsc. Oprócz tematu numeru, opowieści o Walii – celtyckiej krainie wzgórz i owiec – polecamy również relację z Wenezueli o mieszkańcach Delty Orinoko (s. 104-110). Bajkał jest najgłębszym i najstarszym jeziorem świata, liczy sobie 25 mln lat. To niezwykłe miejsce przedstawiamy na s. 50-58. W marcu – przynajmniej formalnie – rozpoczyna się wiosna. To dobry moment, aby pomyśleć o rozruszaniu naszych stawów i kości po zimowych zastojach. Doskonałym pomysłem na poprawę kondycji jest rower. Więcej na ten temat w poradniku na s. 30-36. Gdy w połowie XIX wieku w okolicach niewielkiego wówczas miasteczka odkryto złoto, rozpoczął się tu gigantyczny napływ poszukiwaczy tego kruszcu. Dziś San Francisco jest ważnym ośrodkiem kulturalnym, finansowym, technologicznym i oczywiście turystycznym. Trzecie najczęściej odwiedzane miasto w USA prezentujemy na s. 38-46.

FOTO: MACIEJ JENCZ

To zaledwie kilka propozycji spośród wielu innych – mam nadzieję – równie interesujących. Z życzeniami inspirującej lektury

redaktor naczelny

PISZĄ DLA WAS

Karina O’Neill

Maciej Majerczak

Kasia Jaszczuk

38

60

SAN FRANCISCO – MIASTO NA WZGÓRZACH

VADEMECUM AUTOSTOPOWICZA

Zapraszamy na stronę naszego wydawnictwa na: facebook.com/TravelPolskaMagazyn

3


4


5


Ford Kuga – idealny w każdych warunkach! Czy to miejska dżungla, czy sielskie bezdroża, nowy Ford Kuga sprawdzi się w każdej sytuacji. Zapewni bezpieczeństwo oraz komfort podróżowania kierowcy i pasażerom, a także zaspokoi ich wymagania estetyczne. Nowy Ford Kuga ma wiele zalet. Napęd 4x4 oraz nowoczesne i rewolucyjne technologicznie rozwiązania sprawią, że podróżowanie stanie się nie tylko przyjemnością, ale i pasją. To niezwykle intuicyjne auto, inteligentnie dostosowujące się do naszych potrzeb oraz sytuacji na zewnętrz.

Nasze pole widzenia jest wtedy bardzo ograniczone. Jednak i w tej sytuacji Ford Kuga nas nie zawiedzie. Dzięki systemowi Cross Traffic Alert zintegrowanemu z tylną kamerą i dyskretnymi diodami w bocznych lusterkach w razie pojawienia się przeszkody lub niebezpieczeństwa dostaniemy komunikat.

Ciasno i wąsko, czyli… miejski parking Któż z nas nie miał okazji do parkowania w takich warunkach? Tu liczy się spryt i precyzja, które zapewni nam nowy Ford Kuga. Dzięki systemowi Active Park Assist auto oceni i podpowie, które miejsce postojowe będzie odpowiednie. Gdy zaczniemy parkować – dzięki zainstalowanej kamerze cofania – na wyświetlaczu pojawi się obraz wybranego miejsca z zaznaczonymi wirtualnymi liniami wytyczającymi jego granice. Bezpieczne parkowanie zapewnią nam także przednie i tylne czujniki ruchu, które będą ostrzegały nas sygnałem dźwiękowym w przypadku zbliżania się do przeszkody.

Wyjazd tyłem nie jest już problemem! Parkowanie przodem jest łatwe i szybkie. Gorzej, gdy chcemy parkować tyłem, zwłaszcza jeśli obok stoją inne pojazdy.

Tu inteligentna jest nawet... klapa bagażnika Nowy Ford Kuga to nie tylko wysoki komfort jazdy, lecz także udogodnienia w prozaicznych sytuacjach, np. wtedy, gdy mamy zajęte ręce, a chcemy otworzyć bagażnik. Tu idealnie się sprawdzi innowacyjny system otwierania jego klapy – pilotem (w wersji Trend) lub automatycznie (w wyższych wersjach) – wystarczy ruch nogą pod tylnym zderzakiem, aby bagażnik sam się otworzył. To tylko niektóre z szeregu ułatwień, w które wyposażony jest nowy Ford Kuga. Już po pierwszej jeździe przekonasz się, że to auto stworzone specjalnie dla Ciebie! http://www.ford.pl/Samochody_osobowe/Nowa-Kuga

6


7


8


9


SPIS TREŚCI

TEMAT WYDAN I A

20

WALIA – CELTYCKA KRAINA ZIELONYCH WZGÓRZ

Pomimo że deszcz tu zamieszkał na stałe, czego dowodzi chociażby wszechobecny mech, panuje tu magiczna, wręcz baśniowa atmosfera. Ta mglista kraina jest nie tylko pełna owiec, ale także legend, zamków i zapierających dech w piersiach krajobrazów.

AKTUALNOŚCI

TRAVEL & NATURA

12 Gadżety, trendy, inspiracje

50 Bajkał – błękitne oko Syberii

NOWOŚCI WYDAWNICZE

Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA

18 Z księgarskiej półki

60 Autostop, czyli podróż za jeden uśmiech

PORADNIK 30 Wybieramy rower

NA RYNKU 34 Rowerowe rozmaitości

PODRÓŻE Z PASJĄ

10

66 Oblicza Pakistanu cz. I

MIEJSCE Z CHARAKTEREM 72 Filmowe miasta, które pokochali artyści

ŚWIAT NA TALERZU 90 Długa historia makaronu

38 San Francisco

TRAVEL & HISTORIA

82 Moja chińska przygoda

96 Gotlandia – wyspa wikingów

PRAWO

Z DALEKA I Z BLISKA

48 Osoba niepełnosprawna w podróży koleją i samolotem

104 Dzika Wenezuela, czyli Indianie z Orinoko


Bajkał zimą

11

FOTO: SHUTTERSTOCK.COM


NOWOŚCI RYNKOWE

Dom pełen muzyki, czyli multiroom w zasięgu… uszu Jak zapewnić sobie możliwość wygodnego słuchania muzyki w każdej części domu czy mieszkania? Najprostszą metodą wydaje się postawienie w każdym pomieszczeniu urządzenia odtwarzającego muzykę. Problem jednak w tym, że to rozwiązanie ma więcej wad niż zalet, jest wręcz proszeniem się o bałagan, kakofonię i ustawiczne kłopoty z „dostarczeniem” ulubionych nagrań do miejsca, w którym chcemy ich słuchać. Dużo lepszym patentem będzie stworzenie w domu systemu multiroom, czyli kontrolowanego centralnie, nowoczesnego rozwiązania audio. Tym bardziej że zbudowanie sprawnie działającego systemu nagłośnienia wielostrefowego wcale nie musi się wiązać z dużymi wydatkami. Świetnym przykładem takiego urządzenia jest na przykład radio Hama DIR3500MC, czyli prawdziwy muzyczny kombajn. To połączenie klasycznego analogowego odbiornika radiowego z nowoczesnym radiem cyfrowym, odtwarzaczem CD oraz radiem internetowym. Hama DIR3500MC obsługuje również serwis Spotify oraz Bluetooth, można więc bez problemu wykorzystać je do odtwarzania muzyki zapisanej na przykład w smartfonie, na tablecie czy komputerze PC. A jeśli mamy kilka takich urządzeń, to można je połączyć w system multiroom i sprawić, by odtwarzały to, czego akurat mamy ochotę posłuchać. Wszystkimi funkcjami można wygodnie sterować z poziomu aplikacji mobilnej UNDOK – obsługiwać nią zarówno poszczególne wchodzące w skład multiroomu urządzenia, jak i cały system. pl.hama.com

Stylowy outdoor Arrowood WP to linia skórzanych, niskich butów typu sneakers marki Teva, od roku dostępna również w polskich sklepach outdoorowych. Nadaje się do użytku w mieście, jak i podczas spacerów w warunkach nierównego, umiarkowanie łatwego terenu. To niezwykle lekki i komfortowy w użyciu model buta, wyróżniający się przy tym trwałością i estetyką wykonania. Zaprojektowany z myślą o użytkowaniu w czasie cieplejszych miesięcy, choć dzięki wodoodpornej membranie i wykończeniom ze skóry sprawdzi się również w czasie łagodnej miejskiej zimy. Cholewka wykonana została z wysokiej jakości skóry nubukowej, z dodatkiem zamszu nad piętą i siatkowanej, granulowanej warstwy tekstylnej w dolnej partii języka oraz w tylnej części buta. Zastosowanie dobrze oddychającej, odparowującej nadmiar wilgoci warstwy wewnętrznej oraz ruchomej wkładki pozwala na łatwe dopasowanie buta do stopy użytkownika. Stabilizację nogi zapewnia dobrze amortyzująca śródpodeszwa wykonana z pianki Eva oraz wiązanie za pomocą wytrzymałych sznurowadeł. Świetną przyczepność do podłoża zapewnia kauczukowa podeszwa stworzona na bazie technologii Float–LiteTM. Model dostępny jest zarówno w wydaniu damskim, jak i męskim, w różnych wersjach kolorystycznych. Waga pary – 742 g (rozmiar 42). Sugerowana cena detaliczna – 500 zł ravenco.eu

2w1 Ultralekka torba Eagle Creek Cargo Hauler Duffel sprawdzi się w każdej podróży i pomieści wszelkie niezbędne rzeczy. Jest lekka, praktyczna i wytrzymała. Pełni także funkcję plecaka: ma dodatkowe kieszenie, uchwyty i taśmy. Zajmuje mało miejsca. Dostępne są aż cztery pojemności: 45 l, 60 l, 90 l i 120 l. Cena: 399-599 zł makanu.pl

12


13


100% komfortu Smartwool Men’s Lightweight Zip T to wysokiej jakości longsleeve wykonany w 100% z wełny merino. O właściwościach bluzy i uznaniu wśród podróżników czy fanów trekkingu napisano już wiele. W największym skrócie: świetnie pochłania wilgoć, reguluje temperaturę ciała (chłodzi, gdy jest gorąco i ogrzewa, kiedy jest zimno), jest niezwykle wytrzymała, odporna na bakterie i związany z nimi przykry zapach, wreszcie lekka i naturalnie przyjemna w dotyku. Ma anatomiczny, świetnie dopasowany krój ze stójką zapinaną na zamek, co ułatwia jej wkładanie. Ponadto przedłużony tył i rękawy koszulki dają pełną swobodę ruchów. Wyjątkowa struktura materiału gwarantuje doskonałą wentylację i sprawne odprowadzanie wilgoci, a użycie przez producenta płaskich szwów dodatkowo chroni przed otarciami w trakcie długotrwałego wysiłku. Niewątpliwym atutem longsleeve’a jest gwarancja ochrony przed szkodliwym promieniowaniem UV. Sugerowana cena detaliczna – 399 zł ravenco.eu

Graficzne bidony Bidony marki SIGG są kolorowe, szczelne, a przede wszystkim lekkie, co dla podróżników ma duże znaczenie. Idealne w podróży, w domu, w pracy czy na uczelni. makanu.pl

Nowe boxy dachowe Whispbar Whispbar to jeden z liderów branży zajmującej się produkcją akcesoriów ułatwiających samochodowy transport. Markę wyróżniają jakość, wysoki poziom bezpieczeństwa i innowacyjne technologie. Takie są też nowe – dostępne od niedawna w Polsce – boxy dachowe Whispbar WB751-754. Ich główne cechy to elegancki design i znakomite właściwości aerodynamiczne, dzięki którym bagażniki te uznaje się za najcichsze na świecie. Boxy są kompatybilne z większością samochodów, a za szybki montaż odpowiada technologia QuickDock.

14

REKLAMA

taurus.info.pl


15


NOWOŚCI RYNKOWE

Energia w każdej sytuacji PowerBank GP 1C20A o poj. 20000 mAh to prawdziwy tytan pracy, który zapewnia niezbędną energię urządzeniom mobilnym. Gwarantuje kilkunastokrotne doładowanie telefonu lub dwukrotne doładowanie tabletu. Wygodny w użyciu, można doładować dwa urządzenia jednocześnie. Zgodny z normą UN38.3 w zakresie transportu lotniczego, co sprawia, że bezpiecznie przewieziemy go na pokładzie samolotu. Ma zabezpieczenia przed przegrzaniem, zwarciem, zbyt niskim/wysokim napięciem oraz przed przeładowaniem. Gdy ten sam kabel jest podłączony do wejściowego i wyjściowego portu USB, następuje automatyczne odcięcie. Dane techniczne: natężenie prądu wejściowego 2A/5V DC, natężenie prądu wyjściowego (port 1 – 5V DC 2,1 A, port 2 – 5V DC 1A). Rozmiar: 146 (L) x 74 (W) x 22 (H) mm, waga: 358 g. Typ akumulatora: Li-ion 3.6 V, czas ładowania: ok. 11 godzin.

Przydatne w każdym domu i ogrodzie Maszyny akumulatorowe Husqvarna z serii 100 to linia akumulatorowych maszyn konsumenckich skierowana do szerokiej grupy odbiorców. W ofercie serii 100 znajdują się: pilarka, nożyce do żywopłotu oraz podkaszarka. Maszyny sprzedawane są w zestawach z baterią i akumulatorem. Dzięki zastosowaniu napędu elektrycznego wyeliminowano w nich bezpośrednią emisję zanieczyszczeń, zredukowano także hałas oraz drgania generowane przez silniki spalinowe. Maszyny akumulatorowe Husqvarna z serii 100 zostały w tym roku nagrodzone Złotym Medalem targów Gardenia. husqvarna.com/pl

pl.gpbatteries.com

Funkcjonalność przede wszystkim Gdy wszystko znajduje się pod ręką, każdy wyjazd staje się przyjemnością. Lekkie i praktyczne rozwiązania organizacji bagażu oferuje firma Eagle Creek. Bielizna, koszule czy buty znajdą teraz swoje miejsce w bagażu dzięki pomysłowym organizerom Pack-It Specter. makanu.pl W mieście i w terenie Z myślą o dziecięcych potrzebach w czasie zimy firma Kamik zaprojektowała model buta Tickleeu – idealny zarówno do użytku miejskiego, jak i do rekreacji w warunkach nierównego terenu. Wywodzi się on z kolekcji Toddlers i jest udoskonaloną wersją sprawdzonych i lubianych modeli z przeszłości. Tickleeu zapewnia ciepło nawet w skrajnych zimowych warunkach – przy temperaturze do -32°C. Jest to możliwe dzięki podwójnej konstrukcji, opartej na zastosowaniu ruchomej, 6-milimetrowej termalnej okładziny wewnętrznej – Guard Liner, w 100% wykonanej z surowców wtórnych. Specjalna podszewka wewnętrzna odpowiada za odprowadzanie wilgoci i sprawia, że but jest szczelny i wodoodporny. Górna warstwa jest regulowana i zapewnia ochronę przed wpadającym śniegiem. Stabilizację użytkowania buta gwarantuje możliwość umocowania stopy za pomocą rzepa, natomiast przyczepność do podłoża zapewnia wykonana z syntetycznego kauczuku antypoślizgowa podeszwa zewnętrzna Bambino. Sugerowana cena detaliczna – 229 zł ravenco.eu

16


17


Z KSIĘGARSKIEJ PÓŁKI

SPALIĆ PASZPORT Fascynująca opowieść polskiego franciszkanina z Ugandy – zapis ponad piętnastu lat pobytu w kraju nazywanym przez wielu podróżników „perłą Afryki”. Bogusław „Kalungi” Dąbrowski jest współzałożycielem misji w Kakooge niedaleko Kampali. Większość misjonarzy prędzej czy później przeżywa szok kulturowy. Kryzys dopada każdego misjonarza, który musi się „dzielić” swoimi parafianami z przewodnikami tradycyjnych religii afrykańskich. Afrykańczycy przyjmują chrzest, przychodzą na msze, ale gdy dopadają ich lęki i choroby, idą po skuteczniejszą pomoc do swoich czarowników, zielarzy. Ojcowie Biali, pierwsi misjonarze tego kontynentu, palili po przyjeździe swoje paszporty, odcinając sobie możliwość odwrotu, w razie gdyby przygniotło ich poczucie obcości i bezsensu wysiłków. Ojciec Dąbrowski tego nie uczynił, ale czy rzeczywiście ma jeszcze możliwość wyjazdu, skoro on teraz już ani biały, ani czarny, jak wyznaje? Oprawa twarda, format 14,5 × 20,5 cm, 416 s. Cena 45 zł WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA www.zysk.com.pl

POLSKA! – POLAND POLSKO-ANGIELSKI PRZEWODNIK PO ZABYTKACH I PRZYRODZIE Historia Polski w pigułce, informacje o zabytkach i folklorze, trochę geografii, biologii i ciekawostek o zwierzętach – to wszystko znajdziesz w tej książce. Jest barwna, inspirująca, pełna ilustracji i podpowiedzi, które miejsca warto odwiedzić, gdzie są najlepsze drogi wspinaczkowe, czy pod Zamościem mieszka suseł perełkowany... Dodatkowym atutem są dwa języki – możesz więc podszlifować swój angielski lub polski. Zapraszamy w pełną niespodzianek podróż po Polsce. Warto dodać, że książka zajęła I miejsce w kategorii „wydawnictwa dla dzieci” w XXV Ogólnopolskim Przeglądzie Książki Krajoznawczej i Turystycznej. Oprawa twarda lakierowana, format 25,5 × 19,5 cm, 136 s., 385 ilustr. kolor. Cena 49 zł WYDAWNICTWO ARKADY www.arkady.com.pl

NA POCZĄTKU JEST KONIEC Reportaż Weroniki Mliczewskiej to zapis niezwykłej wyprawy do świata Majów (Mundo Maya), przez tereny Gwatemali, Meksyku, Hondurasu, Belize i Salwadoru. Zgłębiając kolejne historie zawarte w książce, czytelnik wraz z autorką odbywa drogę do zrozumienia dzisiejszych Majów, bez ubarwień, romantycznych mitów i taniej egzotyki. Poznaje Majów uwikłanych w swój kontekst kulturowy i społeczny, zarówno tych, którzy chcą odciąć się od korzeni i zapomnieć o swoich tradycjach, jak i tych, którzy nadal podtrzymują kulturę przodków i odprawiają rytuały związane z kalendarzem duchowym. Autorka pokazuje Majów napiętnowanych przez Latynosów i wykluczonych ze społeczeństwa, konsekwencje wojny domowej lat osiemdziesiątych XX wieku, następstwa współczesnego niewolnictwa wśród Majów w Hondurasie; Majów cierpiących głód pośród bogatych turystów i opływających w dostatki Latynosów; Majów, których nie stać na wejście do ruin świątyń przodków. Wiele historii przytaczanych przez autorkę ma wspólny mianownik: to pytanie o tożsamość, uwikłanie w kontekst kulturowy, od którego odcięcie się obiecuje zmianę, lecz także pogrąża w zagubieniu. To pytanie o miejsce dla tradycji przodków w naszej fastfoodowej kulturze. Oprawa miękka ze skrzydełkami, format 13,5 × 20 cm, 400 s. Cena 39,90 zł WYDAWNICTWO MUZA www.muza.com.pl

18


19


TEMAT WYDANIA

ALIA

Celtycka kraina owiec i zielonych wzgórz TEKST I ZDJĘCIA KARINA O’NEILL

POMIMO ŻE DESZCZ TU ZAMIESZKAŁ NA STAŁE, CZEGO DOWODZI CHOĆBY WSZECHOBECNY MECH, PANUJE TU MAGICZNA, WRĘCZ BAŚNIOWA ATMOSFERA. TA MGLISTA KRAINA JEST NIE TYLKO PEŁNA OWIEC, ALE TAKŻE LEGEND, ZAMKÓW I ZAPIERAJĄCYCH DECH W PIERSIACH KRAJOBRAZÓW.

20


W

alia była kiedyś niezależnym księstwem, i mimo że dziś jest integralną częścią Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, to zdołała zachować swoją kulturową odrębność. Ta wyżynna kraina w południowo-zachodniej części Wielkiej Brytanii zajmuje zaledwie 20 779 km2 i jest domem dla trzech parków narodowych: Snowdonia, Brecon Beacons i Pembrokeshire Coast, które w sumie zajmują około 20% powierzchni. Ja postanowiłam się wybrać do pierwszych dwóch miejsc w Wielkanoc zeszłego roku.

21


TEMAT WYDANIA

SNOWDONIA to nie tylko najpopularniejszy park w Walii, ale również jeden z najliczniej odwiedzanych w całym Zjednoczonym Królestwie. Różnorodność krajobrazu działa jak magnes na turystów, których przybywa tu kilka milionów w roku. Ośnieżone szczyty, malownicze doliny, polodowcowe jeziora, urocze wsie. Można tak wymieniać w nieskończoność. W parku do dyspozycji jest ponad 2000 kilometrów szlaków pieszych i kilkaset konnych, i to właśnie piesze wycieczki są główną atrakcją. Tutaj znajduje się też najwyższy szczyt Walii Snowdon o wysokości 1085 m n.p.m.

Można na niego wejść o własnych siłach albo wjechać kolejką szynową. Snowdonia to jedno z najbardziej mokrych miejsc w kraju, więc tym razem niestety nie udało mi się z powodu deszczu zdobyć najwyższego szczytu. Krajobrazy, które cieszyły moje oczy podczas spacerów wokół jezior czy wzdłuż rzeki w dolinie, na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Szkoda, że byłam tam tak krótko. Nastawiałam się głównie na naturalne pejzaże, ale z uwagi na mało łaskawą pogodę skusiłam się na odwiedziny w zamku-warowni Harlech. Obiekt ten wzniesiono w XIII wieku na klifowym wybrzeżu. Co za widoki!

Zamek Harlech

22


Park Narodowy Snowdonia – dolina Cwm Idwal z jeziorem Llyn Idwal

23


TEMAT WYDANIA

Miasteczko Portmeirion

Odwiedziłam także miasteczko Portmeirion, które jest dziełem jednego człowieka – Sir Clough Williams-Ellisa. Swoimi kolorami i mieszanką różnych stylów architektonicznych zadziwi każdego odwiedzającego, nawet podczas ulewy. Miasteczko dziś należy do fundacji charytatywnej i jeśli nie „gra” w serialach, to gości artystów i pisarzy. Odbywa się tu także festiwal muzyczny pod nazwą „Number 6”. Będąc w nim raptem dwa dni, przekonałam się, ile to miejsce ma atrakcji. Teraz się nie dziwię, że co roku przyjeżdża tu aż 6 milionów ludzi.

24


25


TEMAT WYDANIA

BRECON BEACONS kojarzy mi się z wodospadami, otwartymi przestrzeniami i sielskim spokojem. No i owcami, o których jakimś cudem jeszcze nie wspomniałam. Owce to nieodłączny element krajobrazu. Nie wyobrażam sobie szerokich połonin albo malowniczych wzgórz bez tych białych beeeczących kłębków wełny na wąskich nóżkach. Jadąc samochodem wąskimi drogami, można czasem wpaść na „owczy korek”. Wiosna to czas, kiedy rodzą się urocze maleństwa. Niektóre gospodarstwa organizują wstęp dla publiki. Może się tak nawet zdarzyć, że zobaczymy ich narodziny. Całe szczęście udało mi się wpasować w czas, kiedy to młodziutkie owieczki spędzają swoje pierwsze tygodnie na pastwisku ze swoją mamą. Zwykle są to jedynaki lub dwojaczki, ale zdarzają się też trojaczki. Brecon Beacons przypominają mi trochę bieszczadzkie połoniny (nie byłam tam od czasów studenckich), za to w dolnych partiach parku są lasy, jeziora, a nawet jaskinie. Park poprzecinany jest wąskimi kanałami, po których pływają kolorowe łodzie płaskodenne. Niektóre są domami zacumowanymi na stałe, ale to także idealny przepis na kilkudniowy relaks. Łódź można wypożyczyć na cały urlop i z jej pokładu obserwować sielski krajobraz mijany po drodze.

Wszechobecny mech jest wynikiem deszczowego walijskiego klimatu

26

Barka mieszkalna na kanale w wiosce Talybont-on-Usk


Okazuje się, że owce mogą skutecznie zablokować przejazd na wąskich, walijskich drogach

Są nawet takie modele, które spokojnie pomieszczą całą rodzinę lub grupę przyjaciół. Oprócz odbywania górskich wędrówek (ilość szlaków o różnym stopniu trudności jest niezliczona) można tu również popływać kajakiem (np. na rzece Usk lub Wye), pojeździć na rowerze lub na grzbiecie konia (jest tu prawie 1000 km tras konnych), wspinać się po wapiennych skałach (przede wszystkim w południowej części parku) albo zejść pod ziemię na przykład do jaskini Dan Yr Ogof. Szkoda, że dopiero po powrocie dowiedziałam się, że niedaleko Talgarth jest plantacja żonkili (to moje ulubione wiosenne kwiaty), które – tak na marginesie – wkrótce mogą się okazać pomocne w walce z chorobą Alzheimera. Mam nadzieję, że moje fotografie zainspirują was do odwiedzenia tej celtyckiej krainy. Ja planuję już następną wizytę, tylko tym razem latem i zdecydowanie na dłużej niż 4 dni. Szlak klifami Pembrokeshire Coast jest pierwszy na mojej liście. Chciałabym rozstawić namiot obok wodospadu albo spać w domku na drzewie. To w Walii znajduje się także jedna z najpiękniejszych plaż w Wielkiej Brytanii, zwana Rhossili. Wypadałoby również odwiedzić więcej zamków, bo z mniej więcej czterystu zostało ich sto, więc wstyd się przyznać, że byłam tylko w jednym. I mimo że nauki języka walijskiego

27


TEMAT WYDANIA Widok na najwyższy szczyt Brecon Beacons – Pen y Fan (886 m n.p.m.)

FOTO: ROB KOSTER/WIKIPEDIA

raczej się nie podejmę, chciałabym się wybrać do wioski, której nazwa składa się z 58 liter (Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrnd robwllllantysiliogogogoch). Lato to również czas festiwali, na przykład w Brecon, które aż pulsuje od dźwięków muzyki jazzowej i nie tylko. No i zostało mi jeszcze wejście na najwyższy szczyt Snowdon. Nie liczę na to, że pogoda będzie bardziej łaskawa, gdy pojadę tam po raz kolejny, ale to nie ma znaczenia, bo właśnie mgła i chmury dodają Walii baśniowego charakteru. ■

Walijskie miasteczko o jednej z najdłuższych nazw na świecie

28

GRAFIKI: VECTEEZY.COM


29


PORADNIK

Kupujemy rower

TEKST ROBERT NIENACKI

FOTO: PHOTOXPRESS

Wybór roweru jest tylko pozornie prostą czynnością. Mnogość rodzajów i modeli jednośladów, niezliczone warianty wyposażenia i osprzętu, setki akcesoriów – wszystko to może przyprawić o ból głowy, a niekiedy nawet… w ogóle zniechęcić do zakupu roweru. W naszym poradniku podpowiadamy, na co warto zwrócić uwagę, gdy poszukujemy odpowiedniego dla siebie pojazdu, tak aby korzystanie z niego było dla nas źródłem przyjemności, a nie katorgą.

P

rzed wybraniem się na rowerowe zakupy powinniśmy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie i w jaki sposób zamierzamy użytkować rower oraz jakie środki finansowe możemy na ten cel przeznaczyć. Nie ma rowerów uniwersalnych, służących jednocześnie do wygodnego codziennego dojeżdżania do pracy i wyczynowego pokonywania błota na górskich i leśnych bezdrożach. Zatem: rekreacja czy trening?

GDZIE KUPOWAĆ ROWER? Najlepiej w specjalistycznym sklepie, w którym sprzedawca – nierzadko sam będący cyklistą pasjonatem – będzie w sta-

30

nie udzielić wyczerpujących odpowiedzi na nasze pytania i podzielić się wiedzą wynikającą z własnego doświadczenia. Nie polecamy kupowania roweru w supermarkecie z jednego choćby powodu – braku fachowej obsługi. Sprzedawca, który jednego dnia zajmuje się pieczywem czy kosmetykami, a w następnym rowerami, raczej nie będzie osobą kompetentną.

NIE TYLKO „GÓRAL” Jest wiele rowerów, które trudno jednoznacznie zakwalifikować. Mowa o tzw. składakach, tandemach czy – modnych ostatnio – rowerach miejskich. My skupimy się na kilku podstawowych, najpopularniejszych grupach.


ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM

ATB – czyli rowery rekreacyjno-familijne, charakteryzują się nieskomplikowaną budową oraz (na ogół) przystępną ceną. Wykonywane są zwykle z niedrogich podzespołów, co zazwyczaj przekłada się na większą masę pojazdu oraz jego mniejszą wytrzymałość w trudnych warunkach. Rower typu ATB z reguły wyposażony jest w błotniki, osłonkę na łańcuch, bagażnik, oświetlenie. Znakomicie nadaje się na weekendowe przejażdżki, wycieczkę po zakupy do sklepu, dojazdy do pracy. Szosowe (kolarzówki) – to rowery przeznaczone do jazdy po gładkich, utwardzonych nawierzchniach (asfalt, beton). Koła o dużym promieniu, wąski przekrój opon, charakterystyczna kierownica (baranek) umożliwiają aerodynamiczne ułożenie ciała i rozwijanie znacznych prędkości. „Szosówki” są twarde i pozbawione amortyzatorów, ale należą do rowerów najlżejszych.

Ramy aluminiowe – są lekkie, sztywne, dobrze przenoszą obciążenia; optymalne właściwości uzyskują w połączeniu z amortyzatorami. Ramy chromowo-molibdenowe – podobnie jak aluminiowe, są lżejsze od stalowych, a przy tym odporne na korozję, lepiej także absorbują drgania. Ramy wykonane z włókien węglowych – to propozycja głównie dla wyczynowców. Takie ramy są niezwykle lekkie i bardzo wytrzymałe. Brak spawów skutkuje równomiernym przenoszeniem obciążeń. Na komfort jazdy wpływa także bezpośrednio wielkość ramy, czyli wysokość roweru. Aby jazda na rowerze była wygodna, a wysiłek wkładany w poruszanie pedałów przynosił oczekiwane efekty, niezbędna jest prawidłowa pozycja. Konieczne jest zatem dopasowanie odległości między kierownicą, siodełkiem a podłożem do wzrostu cyklisty i typu roweru. Doświadczony sprzedawca rowerów nie powinien mieć problemów z dobraniem odpowiedniego rozmiaru ramy do naszej postury.

HAMULCE To element, którego skuteczność może decydować o naszym zdrowiu, a nawet życiu. Warto więc poświęcić im nieco uwagi. Obecnie rowery wyposaża się w trzy główne typy hamulców:

MTB (górskie) – są najpopularniejszymi obecnie modelami rowerów. Mają specjalnie wzmacniane ramy, mniejszy promień obręczy kół i szersze opony z głębokimi bieżnikami. Świetnie radzą sobie w leśnych ostępach, na górskich szlakach, w piasku i w błocie. Trekkingi – to rowery będące czymś pośrednim między „szosówkami” a „góralami”. Dobrze sprawdzają się w mieście i poza nim, ale w niezbyt trudnym terenie. Ich zaletą w stosunku do modeli MTB jest efektywniejsze wykorzystanie pracy mięśni – duże, 28-calowe koła pozwalają na osiąganie większych prędkości na płaskim terenie przy mniejszym wysiłku. Natomiast w stosunku do „szosówek” są trwalsze i lepiej znoszą nierówności terenu, szczególnie wersje wyposażone w amortyzatory.

RAMA, CZYLI „KRĘGOSŁUP” ROWERU Materiały i technologie do produkcji ram rowerowych to ciągła ewolucja. Najbardziej rozpowszechnione dawniej ciężkie i podatne na korozję ramy stalowe są stopniowo wypierane przez inne, lżejsze i bardziej wytrzymałe materiały.

31


PORADNIK

v-brake (zwane też „szczękowymi”) – lekka i prosta konstrukcja, łatwa w konserwacji i pozwalająca na szybkie wyjęcie koła; ich efektywność zmniejsza się, gdy obręcze są mokre lub zabłocone; z uwagi na małą trwałość unikajmy hamulców wykonanych w całości z tworzyw sztucznych; bębnowe – bardziej zaawansowana, ale też droższa konstrukcja; niewątpliwą zaletą jest brak podatności na warunki zewnętrzne (wilgoć, piasek); tarczowe – spotykane w droższych rowerach; znakomicie funkcjonują w trudnych warunkach pogodowych i charakteryzują się dużą niezawodnością, ale ich serwis lub wymiana oznacza spore koszty. ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM

PRZERZUTKI Są odpowiednikiem biegów w samochodzie. Przełożenia pozwalają na maksymalne wykorzystanie energii wkładanej w napędzanie roweru i osiągnięcie optymalnej prędkości jazdy bez nadmiernego wysiłku. Zakres przełożeń powinien być dobrany do warunków, w jakich najczęściej będziemy się poruszać, przy czym największe znaczenie ma tutaj rodzaj podłoża oraz stopień nachylenia terenu.

AMORTYZATORY To przede wszystkim większy komfort rowerzysty i bezpieczeństwo jazdy – amortyzacja zwiększa przyczepność na nierównościach i pozwala na skuteczniejsze (czyli krótsze) hamowanie. Czynnikiem tłumiącym w amortyzatorach mogą być sprężyny, specjalne tworzywo (elastomer), olej, powietrze, ale także kombinacje tych składników. W większości modeli amortyzatorów istnieje możliwość regulowania stop-

nia tłumienia, co pozwala dość dokładnie dobrać „twardość” zawieszenia do charakteru pokonywanej trasy.

AKCESORIA Rynek akcesoriów rowerowych to już osobna gałąź przemysłu. Oczywiście, rower wyposażony tylko w to, co absolutnie niezbędne, również spełni swoje zadanie – będzie jeździł. Jednak oprócz szpanerskich gadżetów istnieje całkiem sporo dodatków, które zwiększają zarówno komfort, jak i bezpieczeństwo cyklisty: oświetlenie skutecznością dorównujące niekiedy reflektorom samochodowym, ultralekkie kaski, prędkościomierze, przemyślne lusterka, wszelkiego typu uchwyty, sakwy, bagażniki, które mogą utrzymać duże obciążenia, ale same prawie nic nie ważą itd. Pamiętajmy jednak, aby do wyposażenia dodatkowego podchodzić z umiarem; każdy dodatkowy element dołączony do roweru zwiększa przecież jego ogólną masę. Mamy nadzieję, że powyższe informacje i wskazówki pomogą wszystkim zainteresowanym w trafnym wyborze bicykla. ■

32


33


NA RYNKU

Wygodną jazdę rowerem Freeway 9500 Disc gwarantują m.in. wytrzymała aluminiowa rama, przedni amortyzator, amortyzowana sztyca czy regulowany wspornik kierownicy. Freeway ma mocny bagażnik pod sakwy, stopkę, osłonę łańcucha, pełne błotniki i oświetlenie na dynamo w piaście. Hydrauliczne hamulce tarczowe zapewniają bezpieczeństwo niezależnie od pogody. Rower jest dostępny także w wersji damskiej. 2899 zł MERIDA

Big.Nine 7000 to nowa wersja jednego z najbardziej utytułowanych rowerów MTB w historii. Premierową odsłonę hardtaila z kołami 29” wyróżniają: niska waga, wysoki komfort, duża sztywność, a nawet aerodynamika i zoptymalizowanie rur pod kątem niskich oporów powietrza. Idealne zespolenie z rowerem, a także większe bezpieczeństwo i precyzję prowadzenia zapewnia nowoczesna geometria ramy i wykorzystanie wielu innowacyjnych rozwiązań. Dzięki wszystkim zmianom nowy Big.Nine jest także szybszy niż kiedykolwiek. 12 990 zł MERIDA

Okulary sportowe Moab Pack marki BTWIN z 4 parami wymiennych szkieł, przeznaczone do jazdy na rowerze przy każdej pogodzie. Wyposażone w filtr UV. 139,99 zł DECATHLON

Rower Trans Hybrid 3.0 jest wyposażony w elektryczne wspomaganie napędu. Moment obrotowy 50 Nm i zasięg 120 km ułatwią podjazdy oraz dłuższe wycieczki. Bateria o pojemności 418 Wh ładuje się w 2 godziny do poj. 80%, a do 100% w 4 godziny. 8499 zł KROSS

MARMOT Exum Ridge Jacket to jeden z najwyżej cenionych na rynku outdoorowym modeli technicznej kurtki przeznaczonej do takich aktywności jak trekking, bieganie czy jazda na rowerze. Wyposażona jest w membranę GORETEX® Active – świetnie oddychającą, gwarantującą pełną wodoodporność oraz ochronę przed wiatrem. Dostępna w wersji męskiej i damskiej. Komfort użytkowania gwarantują ponadto techniczny krój Angel Wing Movement, regulowany kaptur, ściągacze na dole czy wzmocnienia przy zamkach. Nylon 100%, waga 366 g (rozmiar M). ok. 1470 zł MARMOT.EU

34


35


NA RYNKU

Panoma to nowocześnie skonstruowany kask rekreacyjny marki Alpina. Klasyczny i dyskretny, do użytku codziennego i weekendowego. Kolor: antracyt, waga 265 g.

Scultura Disc 5000 to rower szosowy wyposażony w hamulce tarczowe. Do podstawowych korzyści takiego rozwiązania należy stała siła hamowania niezależnie od pogody. Konstrukcja roweru z tarczami pozwala także założyć szersze ogumienie, które dodatkowo poprawia komfort i bezpieczeństwo. Dzięki wielu szczegółowym rozwiązaniom Scultura Disc jak najlepiej wykorzystuje zalety tarczówek i dorównuje szybkością swojej klasycznej wersji.

199,90 zł ROWER.COM.PL

9990 zł MERIDA HYDRAPAK UltraFlask to innowacyjna, świetna pod względem kompresji butelka stworzona z myślą o fanach aktywności na świeżym powietrzu. Może być używana jako bidon rowerowy. Właściwa część butelki z sakwą na wodę lub inny napój została wykonana z lekkiego i zarazem niezwykle wytrzymałego 0,25 mm poliuretanu termoplastycznego (TPU). Co istotne, wszystkie zastosowane w butelce materiały są w stu procentach wolne od szkodliwych i rakotwórczych związków BPA oraz PCV. ok. 80 zł HYDRAPAK.COM

Rower Wigry 8 to kolejna odsłona legendarnego modelu, unowocześnionego i wyposażonego we wszystko, co niezbędne. To prawdziwy urban bike – składana rama i pedały umożliwiają przewożenie i przechowywanie roweru niemal w dowolnym miejscu. Ma 8 biegów, rozmiar ramy 11 cali. 1849 zł ROMET Sportowy, uniwersalny i świetnie dostosowany do codziennego użytku. Taki jest Crossway 900, odpowiedni zarówno na szosę, jak i leśną ścieżkę. Lekką i wytrzymałą ramę roweru uzupełnia m.in. osprzęt Shimano XT, amortyzowany widelec RockShox czy hamulce tarczowe Shimano. Prawdziwie „czysty” wygląd zapewniają przewody ukryte przy dolnej rurze. Wielu będzie go mogło podziwiać w mieście, do którego rower nadaje się dzięki możliwości montażu błotnika, bagażnika i stopki. 5990 zł MERIDA

36


37


FOTO/GRAFIKA: SHUTTERSTOCK.COM

PODRÓŻE Z PASJĄ

Miasto na wzgórzach TEKST ROBERT NIENACKI

38


Gdy w połowie XIX wieku w okolicach niewielkiego wówczas miasteczka odkryto złoto, rozpoczął się gigantyczny napływ poszukiwaczy tego cennego kruszcu, marzących o wielkiej fortunie. To właśnie tutaj Levi Strauss zaczął produkcję pierwszych dżinsów dla górników. W ciągu kilku lat liczba ludności wzrosła z kilkuset osób do niemal 30 tysięcy. Dziś 800-tysięczna metropolia jest ważnym ośrodkiem kulturalnym, finansowym, technologicznym (dzięki pobliskiej Dolinie Krzemowej) i oczywiście turystycznym – to trzecie najczęściej odwiedzane miasto w USA. Witamy w San Francisco.

U

sytuowanie San Francisco na kilkudziesięciu wzgórzach z jednej strony sprawia, że jest to niezwykle widowiskowe i ciekawe geograficznie miejsce, z drugiej zaś wydatnie utrudnia życie mieszkańcom. Przyczyną jest niekiedy strome nachylenie stoków, co wpływa negatywnie na komunikację. Problemem były także trzęsienia ziemi (miasto jest regionem aktywnym sejsmicznie), które odcisnęły swoje piętno na rozwoju miasta. Szczególnie odbiło się to

na klasycznej zabudowie sprzed 1906 roku, kiedy to jeden z większych wstrząsów w historii miasta i trwające po nim pożary niemal obróciły San Francisco w ruinę. Odbudowa zajęła dwie dekady, jednak wielu najstarszych budowli nie udało się uratować. San Francisco jest miastem bardzo skoncentrowanym urbanistycznie, dlatego zwiedzanie nie zajmuje dużo czasu. Prezentujemy kilka najbardziej znanych atrakcji miasta.

39


PODRÓŻE Z PASJĄ

TOWER COIT To charakterystyczny symbol miasta. Wieża została zbudowana na szczycie wzgórza w dzielnicy Telegraph Hill w 1933 r., zaś sponsorem jej budowy była Lillie Hitchcock Coit, która pragnęła upiększyć San Francisco. Pani Coit zapisała w swoim testamencie na ten cel część swojego majątku, a ów zapis w wolnym tłumaczeniu brzmi: „wydajcie pieniądze w odpowiedni sposób w celu upiększenia miasta – miasta, które zawsze kochałam”. Wieża została wybudowana w stylu art déco, zaś jej wysokość to 64 metry (210 stóp). Została zaprojektowana przez architektów Arthura Browna Jr. i Henry’ego Howarda, a wnętrze zdobią freski 26 artystów. Jest obowiązkowym punktem na trasie zwiedzania San Francisco, z najwyższego poziomu budowli można podziwiać panoramę miasta i zatokę.

Pałac Sztuk Pięknych – wybudowany w 1915 r. z okazji Międzynarodowej Wystawy Panamsko-Pacyficznej

FOTO: TONY WEBSTER / WIKIPEDIA

40


ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM

CABLE CAR, CZYLI TRAMWAJ LINOWY Tramwaje linowe w San Francisco to ostatni działający na świecie system ręcznie sterowanej kolejki linowej – ikoniczny wręcz element miasta. Tramwaje nie są zasilane prądem z sieci trakcyjnej, napęd stanowi lina ukryta pod górną płaszczyzną jezdni. Spośród dwudziestu trzech linii powstałych w latach 1873-1890 trzy funkcjonują do dzisiaj. Wśród 7 milionów pasażerów rocznie jeżdżących cable cars znakomitą większość stanowią turyści. Tramwaje linowe są wpisane na listę National Register of Historic Places.

41


PODRÓŻE Z PASJĄ

LOMBARD STREET San Francisco to nie tylko ogromne budowle jak Alcatraz czy Golden Gate, ale również urokliwe miejskie zakątki. Do takich należy z pewnością Lombard Street. Uliczka ta, położona w północnej części miasta w dzielnicy Russian Hill, ma kształt serpentyny składającej się z ośmiu ostrych zakrętów, a jej specyficzne rozplanowanie spowodowało, że została jednym z symboli San Francisco. Ulica i trudność prowadzenia auta po niej stały się kanwą jednego ze skeczy Billa Cosby’ego.

GOLDEN GATE

70. XX w. zwróciły się koszty jego budowy, ale ponieważ czas jego eksploatacji został obliczony na mniej więcej dwieście lat, można się spodziewać, że zarobi jeszcze sporo dolarów. Most ten nazywany jest też mostem samobójców, gdyż skoczyło z niego już ponad 2500 osób (z czego 2000 ze skutkiem śmiertelnym). Charakterystyczna budowla została uwieczniona w wielu filmach, zaś w książce Alistaira MacLeana „Złote wrota” jest kluczowym elementem fabuły.

ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM

Nie byłoby zestawienia największych atrakcji San Francisco bez najbardziej chyba znanego mostu na świecie – Golden Gate Bridge, który liczy sobie równe 80 lat (budowę ukończono w 1937 r.) i 2737 m długości. Był jedną z tych inwestycji, jaka przy zaangażowaniu państwa pozwalała zwalczyć Wielki Kryzys, a po zbudowaniu połączył San Francisco z hrabstwem Marin po północnej stronie zatoki. Przejazd przez most jest płatny. Jak oszacowano, z początkiem lat

42


43


PODRÓŻE Z PASJĄ

ALCATRAZ Wyspa, nazywana „Twierdzą” lub „Wyspą pelikanów”, w przeszłości miała duże znaczenie strategiczne, broniła okolicy przed inwazją od strony morza. Gdy zagrożenie minęło,

Columbus Tower – jedna z najbardziej charakterystycznych budowli miasta

bazę wojskową zamieniono na więzienie. Działało ono do lat sześćdziesiątych XX wieku i uchodziło za jedno z cięższych w USA oraz miejsce, z którego nie można uciec. „Rezydowało” tutaj wielu znanych więźniów, w tym sam Al Capone.

Alamo Square z charakterystyczną wiktoriańską architekturą

To tutaj znajduje się dom znany z serialu „Pełna chata”

44


FOTO: WIKIPEDIA/SHUTTERSTOCK (MINIATURA)

Jeden z lokalnych specjałów: zupa z mięczaków (clam chowder) serwowana w wydrążonym chlebie

ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM

FISHERMAN’S WHARF Pod tą nazwa kryje się część nabrzeża portowego, które rozwinęło się w czasach „gorączki złota” i służyło jako baza wypadowa do połowów morskich. W latach 70. i 80. XX wieku przeprowadzono tu szerokie prace rewitalizacyjne, dzięki czemu nabrzeże zmieniło swój charakter z rybackiego zaplecza na centrum turystyczne, zapełniając się sklepikami, restauracjami i kafejkami. Miejsce budzi wśród odwiedzających skrajne odczucia, jedni uważają je za kiczowate w zestawieniu z wiktoriańską zabudową na wzgórzach, inni chwalą za oryginalność.

>

San Francisco dzięki swojemu położeniu i charakterystyce urbanistycznej było i jest również wdzięcznym miejscem akcji wielu filmów, wśród których można wymienić tak znane produkcje, jak choćby „Brudny Harry”, „Pani Doubtfire”, „Twierdza”, „Zodiak”, „Ucieczka z Alcatraz” czy „Bullitt” – z legendarną już dziś sekwencją pościgu samochodowego na ulicach miasta. Ferry Building – dawna siedziba przeprawy promowej obecnie mieści sklepy i biura

45


PODRÓŻE Z PASJĄ

FOTO: ANDREY BAYDA/SHUTTERSTOCK.COM

CHINATOWN Chińska dzielnica w San Francisco należy do największych i najstarszych tego typu miejsc w USA. To największe skupisko Chińczyków poza granicami ich ojczyzny. Położona jest

w centrum miasta, jej powierzchnia liczy ponad trzy kilometry kwadratowe. Jednak najważniejsze jest chyba to, że Chinatown nie jest jakimś azjatyckim skansenem dla turystów, ale miejscem autentycznym i tętniącym życiem.

FOTO: GROMBO/WIKIPEDIA

PARK GOLDEN GATE Największy (410 ha) i najczęściej odwiedzany park w mieście. Jego teren pierwotnie zajmowały wydmy porośnięte miejscowymi trawami, ale w 1870 roku, gdy zakładano park, teren obsadzono tysiącami odmian drzew i innych roślin pochodzących z całego świata. W parku znajdują się liczne dodatkowe obiekty, np. Japoński Ogród Herbaciany. Jest on na trzecim miejscu wśród najczęściej odwiedzanych parków w USA, zaraz po nowojorskim Central Park oraz Lincoln Park w Chicago. ■

46


47


FOTO: WIKIPEDIA

PRAWO

Prawa osób niepełnosprawnych w podróży koleją i samolotem Ukształtowanie polskich i międzynarodowych regulacji prawnych nie pozostawia wątpliwości, że obowiązkiem państwa, w ramach prowadzonej polityki znoszenia barier i zapobiegania dyskryminacji, jest umożliwienie osobom niepełnosprawnym korzystania z wszelkiej aktywności dostępnej osobom w pełni zdrowym. Niepełnosprawni mają prawo korzystać z szerokich uprawnień zwłaszcza tam, gdzie faktyczne bariery są dla nich największe – w dziedzinie transportu i turystyki. TEKST APLIKANTKA ADWOKACKA EWA SZYBIŃSKA POD REDAKCJĄ ADWOKATA KRZYSZTOFA BUDNIKA, KANCELARIA PRAWNA BUDNIK, POSNOW I PARTNERZY

P

rawa osób niepełnosprawnych zostały wymienione już w Konstytucji RP. W jej artykule 32 wyrażono zasadę równości wszystkich wobec prawa i zakaz dyskryminacji z jakiejkolwiek przyczyny, w tym ze względu na niepełnosprawność. Rozwinięciem tej zasady są między innymi regulacje dotyczące uprawnień osób niepełnosprawnych, które przysługują im podczas podróży koleją i samolotem, służące umożliwieniu osobom dotkniętym niepełnosprawnością korzystania z tego rodzaju aktywności bez obowiązku ponoszenia dodatkowych kosztów i możliwie bez uciążliwych niedogodności. Z uwagi na przysługujące ulgi finansowe osoby niepełnosprawne ponoszą mniejsze koszty zakupu biletów kolejowych. Kwestię wysokości tych opłat reguluje ustawa z dnia

48

20 czerwca 1992 r. o uprawnieniach do ulgowych przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego. Zgodnie z art. 4 ust. 1 tej ustawy do ulgi 49% przy przejazdach środkami publicznego transportu zbiorowego kolejowego w pociągach osobowych oraz autobusowego w komunikacji zwykłej, na podstawie biletów jednorazowych, są uprawnione osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji (ulga na przejazd pociągami innymi niż osobowe jest niższa i wynosi 37%). Do znacznie wyższej ulgi 93% uprawnione są natomiast przy przejazdach środkami publicznego transportu zbiorowego kolejowego w pociągach osobowych oraz autobusowego w komunikacji zwykłej, na podstawie biletów jednorazowych lub miesięcznych imiennych, osoby niewidome uznane za niezdolne do samodzielnej egzystencji (i tu odpowiednio


Poza zagwarantowaniem osobom niepełnosprawnym i ich opiekunom zakupu biletów w niższej cenie, przedstawiciele przedsiębiorstw kolejowych mają obowiązek udzielenia nieodpłatnie niezbędnej pomocy podróżnym niepełnosprawnym na stacjach kolejowych, dworcach i w pociągach. Szczegółowo kwestie te reguluje Rozporządzenie (WE) NR 1371/2007 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 23 października 2007 r. dotyczące praw i obowiązków pasażerów w ruchu kolejowym. Wskazane przedsiębiorstwa kolejowe i podmioty mają przede wszystkim obowiązek zapewnienia dostępności osobom niepełnosprawnym infrastruktury kolejowej, udzielania pomocy podróżnym niepełnosprawnym przy wsiadaniu, wysiadaniu z pociągów czy przesiadaniu z jednego do drugiego, a także podczas samej podróży w środkach komunikacji. Należy jednak pamiętać, że ta dodatkowa pomoc, poza ogólnym obowiązkiem znoszenia barier technicznych przy budowie infrastruktury, jest zagwarantowana jedynie wówczas, gdy przedsiębiorstwo kolejowe, zarządca stacji, sprzedawca biletów lub operator turystyczny zostanie powiadomiony o potrzebie udzielenia takiej pomocy danej osobie przynajmniej na 48 godzin, zanim taka pomoc będzie potrzebna. Jeżeli wykupiony bilet pozwala na odbycie kilku podróży, wystarczy jedno powiadomienie, pod warunkiem że przekazana zostanie wystarczająca informacja na temat terminu kolejnych przewozów. O udzielenie takiej pomocy niepełnosprawni pasażerowie mogą prosić w specjalnych punktach utworzonych na stacjach kolejowych. Jeżeli na danej stacji nie ma personelu i takiego punktu, przedsiębiorcy kolejowi mają obowiązek podejmować wszelkie inne działania, aby umożliwić osobie niepełnosprawnej odbycie podróży pociągiem (przykładowo rozmieścić na stacji czytelne informacje o najbliższej stacji, na której udzielana jest pomoc osobom niepełnosprawnym).

Ustawodawca Europejski, regulując prawa osób niepełnosprawnych podczas podróży samolotem, miał na celu przede wszystkim zapobieganie nieuzasadnionym odmowom przewozu tych osób oraz zapobieganie dyskryminacji pasażerów ze względu na niepełnosprawność czy ograniczoną sprawność ruchową. Przewoźnik lotniczy, jego przedstawiciel lub organizator wycieczek nie mogą ze względu na niepełnosprawność lub ograniczoną sprawność ruchową odmówić przyjęcia rezerwacji na lot rozpoczynający lub kończący się w porcie lotniczym objętym prawem unijnym. Podmioty te nie mogą także odmówić zabrania na pokład samolotu osoby niepełnosprawnej lub osoby o ograniczonej sprawności ruchowej w takim porcie lotniczym, oczywiście pod warunkiem że osoba ta posiada ważny bilet i rezerwację. W trakcie podróży samolotem to na personelu danego przewoźnika spoczywa obowiązek pomocy podróżującym niepełnosprawnym w takim zakresie, jakiego w danej chwili potrzebują. Dotyczy to przede wszystkim umożliwienia wejścia na pokład oraz opuszczenia samolotu, a także wszelkich czynności wewnątrz samolotu, np. udzielenia pomocy przy zapinaniu pasów bezpieczeństwa, korzystaniu z toalety itp. Podobnie jak w przypadku stacji kolejowych na lotniskach również zorganizowane są specjalne punkty, w których niepełnosprawni mogą prosić o pomoc czy zgłosić fakt swojego przybycia. Jednak tutaj także pasażer niepełnosprawny, aby mieć zagwarantowaną pomoc, jakiej potrzebuje w czasie podróży, powinien zgłosić ten fakt danemu przewoźnikowi lotniczemu, jego przedstawicielowi lub organizatorowi wycieczek, na co najmniej 48 godzin przed opublikowaną godziną odlotu. Zgłoszenie dotyczy również lotu powrotnego, jeżeli na dalszy lot i lot powrotny została zawarta umowa z tym samym przewoźnikiem lotniczym. Oczywiście brak takiego powiadomienia nie zwalnia przewoźnika z udzielenia tej pomocy, jeśli jest to możliwe, sprawia tylko, że zobowiązanie nie ma już charakteru bezwzględnego. ■

FOTO: PIXELIO.DE

– jeżeli osoba porusza się pociągiem innym niż osobowy, wysokość ulgi wynosi 51%). Ustawodawca zdefiniował pojęcie „osoby niezdolnej do samodzielnej egzystencji”, której przysługują powyższe ulgi, jako osobę całkowicie niezdolną do pracy oraz do samodzielnej egzystencji w rozumieniu przepisów o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych albo posiadającą znaczny stopień niepełnosprawności, w rozumieniu przepisów o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych bądź inwalidów I grupy, jeżeli orzeczenie o zaliczeniu do I grupy inwalidzkiej nie utraciło mocy. Oznacza to w praktyce, że do wskazanych powyżej ulg są uprawnione wyłącznie osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności bądź posiadające I grupę inwalidzką. Ważnym uprawnieniem osób niepełnosprawnych do korzystania z pomocy innych osób, z reguły bliskich, jest ulga w wysokości 95% dla przewodnika lub opiekuna towarzyszącego w podróży osobie niewidomej albo osobie niezdolnej do samodzielnej egzystencji przy przejazdach środkami publicznego transportu zbiorowego kolejowego oraz autobusowego, na podstawie biletów jednorazowych. Wcześniej często brak tej ulgi powodował, że wysoki koszt podróży opiekuna osoby niepełnosprawnej wymagającej opieki innej osoby pozbawiał jej tej pomocy w podróży.

49


TRAVEL & NATURA

Bajkał

Błękitne oko Syberii TEKST MAŁGORZATA TRĘBICKA-ŻUK

Jest najstarszym jeziorem świata, gdyż liczy sobie 25 mln lat. Jest także najgłębszym tego typu zbiornikiem wodnym – jego głębokość sięga nawet 1642 metrów. To tylko niektóre z cech charakterystycznych Bajkału, czyniących go ewenementem na skalę światową.

50


FOTO: SHUTTERSTOCK.COM

B

ajkał w całości leży w Rosji, a dokładniej we wschodniej Syberii, na terenie Republiki Buriacji i obwodu irkuckiego. Ma 636 km długości i od 25 (w najwęższym miejscu) do prawie 80 km szerokości (w miejscu najszerszym). Jego powierzchnia wynosi około 31,5 tys. km2, co możemy porównać do terytorium na przykład Belgii lub Mołdawii. Mimo to nie jest największym pod względem wielkości jeziorem na świecie – plasuje się na 7. miejscu w tym rankingu. Za to jest największym zbiornikiem wody pitnej na naszym globie. I tu ciekawostka – szacuje się, że Bajkał za-

wiera aż 22% jej światowych zasobów, a więc w razie klęski może być bardzo ważnym punktem na mapie świata.

JEZIORO NIEZWYKŁE POD KAŻDYM WZGLĘDEM Niezwykłość tego jeziora tkwi w co najmniej kilku kwestiach. Po pierwsze: z niemal każdej strony otoczone jest górami ze szczytami o wysokości minimum 2 tys. m n.p.m. Co więcej, sam Bajkał leży w rowie tektonicznym i z tego względu jest to region aktywny sejsmicznie – w ciągu roku zdarza się tu nawet... 2 tys. trzęsień ziemi, ale znaczna większość z nich

51


TRAVEL & NATURA

Zimą powstaje pokrywa lodowa o grubości pozwalającej przemieszczać się po Bajkale nawet samochodem

FOTO: PIXABAY

nie jest odczuwalna. Po drugie: poprzez swoje usytuowanie jezioro to sklasyfikowane jest jako największa na Ziemi kryptodepresja.

Drewniane pale ozdobione kolorowymi wstążkami są umieszczane w miejscach uznawanych za święte

52

Ze względu na swoją głębokość, wielkość oraz objętość woda na powierzchni osiąga tu maksymalnie 9-12°C – nawet w ciągu upalnego lata (które zdarza się w tym miejscu, mimo że to Syberia). Oczywiście przy samym brzegu temperatura jest wyższa. To z kolei sprawia, że zimą Bajkał zamarza, tworząc warstwę lodu o grubości dochodzącej do 1,2 m. Po tafli można spokojnie jeździć nie tylko na łyżwach czy nartach, ale także samochodem. Gdy jezioro zostanie skute lodem, wytyczane są tu nawet specjalne szlaki i drogi – tzw. zimniki, po których można bez większych przeszkód przejechać z jednego brzegu na drugi. Bajkał jest także nietypowy pod względem rzek, które się z nim łączą. Wpływa do niego 336 rzek, a wypływa tylko jedna – Angara, która z kolei jest prawym dopływem Jeniseju (jednej z największych rzek nie tylko w Azji, ale i na świecie). Poza tym warto dodać, że z Bajkału wyłania się aż 27 wysp, z czego największa – Olchon – ma aż 71 km długości i mieszka na niej około 1,5 tys. osób. Gdy wybierzemy się nad Bajkał, Olchon to absolutne must be, nie tylko dlatego, że to jedna z największych na świecie wysp jeziornych, ale przede wszystkim ze względu na jej mistyczny oraz magiczny charakter. Dlaczego mistyczny? Być może dlatego, że to centrum azjatyckiego szamanizmu – to tu znajdowali schronienie prześladowani mongolscy szamani. Dodatkowo takie


Przylądek Burchan, czyli Skała Szamanka – uchodzi za najświętsze miejsce nad Bajkałem; wygląda niesamowicie zarówno zimą, jak i w lecie (s. 50-51)

odczucia zapewniają święte drzewa, które można spotkać niemal na każdym kroku, oraz ozdobione kolorowymi wstążkami drewniane pale umiejscowione u wybrzeży wyspy.

BOGACTWO FAUNY I FLORY Oprócz nietypowej lokalizacji, warunków klimatycznych oraz charakteru Bajkał to jezioro niezwykle różnorodne pod względem występującej tu fauny i flory. To swoista mekka dla naukowców – przede wszystkim biologów, hydrobiologów oraz badaczy zwierząt i roślin. Przyczyną tego jest fakt,

ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM

że jezioro i jego okolice są domem dla ponad 1550 gatunków zwierząt i niemal 1100 gatunków roślin. Co ciekawe, aż 80% z nich występuje tu w postaci endemicznej – oznacza to, że pewne gatunki możemy spotkać tylko i wyłącznie w tym miejscu. Do zwierząt żyjących tylko w Bajkale lub jego okolicach należy przede wszystkim nerpa bajkalska – czyli ssak słodkowodny z rodziny fokowatych – bardzo często wypatrywana przez turystów. Można ją spotkać szczególnie na północnych krańcach Bajkału – najmniej zaludnionych i najbardziej dzikich.

53


TRAVEL & NATURA

Nerpa bajkalska

Innymi endemitami są tu choćby ptaki, np. cyraneczka bajkalska zwana bajkałówką, czy też ryby, takie jak omuł bajkalski i gołomianka. Ten pierwszy gatunek ryby stanowi znaczną większość lokalnych połowów. Co więcej, omuł pochodzący z Bajkału jest najczęściej spożywaną rybą na całej Syberii – trafia na niemalże wszystkie stoły mieszkańców tej krainy geograficznej. Wśród roślin występujących tylko na tym terenie można wymienić np. limbę syberyjską – nazywaną przez miejscowych cedrem. Warto dodać, że sosna ta ma jadalne nasiona – skądinąd bardzo smaczne, szczególnie po uprażeniu.

CZYM NAD BAJKAŁ? To, że Bajkał i jego najbliższe okolice są piękne – to niewątpliwie prawda. Potwierdzają to nawet najwięksi sceptycy, którzy mimo wszystko przybyli w te rejony. Jak jednak do-

stać się nad ten cud natury? Otóż nie jest to proste, szczególnie jeśli wybierzemy drogę lądową. Warto wiedzieć, że odległość na przykład z Warszawy do Irkucka – czyli jednego z największych miast leżących niedaleko Bajkału – wynosi 6,5 tys. km! Dlatego zacznijmy od tego najłatwiejszego i najkrócej trwającego sposobu, czyli od lotu samolotem. Z polskich lotnisk nie ma bezpośrednich lotów do samego Irkucka, więc konieczna jest przynajmniej jedna przesiadka, np. w Moskwie. Wtedy podróż będzie trwać około 9,5 godziny – czyli nie tak długo, zważając na odległość. Niestety, może być dość kosztowna, bo zamawiając bilety z mniej więcej 3-miesięcznym wyprzedzeniem, zapłacimy około 2,5 tys. złotych za osobę w dwie strony. Mimo to podróż lotnicza wydaje się najlepszym rozwiązaniem – chyba że lubimy długie wyprawy na przykład pociągiem.

ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM

54


55


TRAVEL & NATURA FOTO: SHUTTERSTOCK.COM

Jaskinia lodowa na wyspie Olchon

Jeśli z różnych względów nie chcemy lecieć samolotem, możemy wybrać się w podróż koleją, bo przecież Irkuck i okolice Bajkału leżą na trasie znanej chyba na całym świecie Kolei Transsyberyjskiej. Aby dotrzeć do Irkucka, musimy dostać się najpierw do Moskwy, gdyż właśnie stąd zaczyna ona swój bieg. Ale uwaga: podróż koleją z Moskwy nad Bajkał może nam zająć nawet 4 dni i jest to koszt około 500 zł za miejsce dla osoby w najniższej klasie – oczywiście cena dotyczy podróży w jedną stronę rezerwowanej z mniej więcej 3-miesięcznym wyprzedzeniem. Do tego musimy jeszcze dodać czas i koszt podróży do Moskwy – tu też możemy wybrać kolej, gdyż z Warszawy jest bezpośrednie połączenie do stolicy Rosji, jednak cena biletu kształtuje się na poziomie około 170 euro (czyli około 700 zł) w jedną stronę dla jednej osoby. Do tego dochodzi jeszcze czas podróży około 20 godzin, czyli niemal doba. Dodając poszczególne koszty podróży koleją z Warszawy do Irkucka w jedną stronę, otrzymujemy kwotę około 1200 złotych. To niewiele mniej niż podróż samolotem, która ma tę zaletę, że krótko trwa. Co więcej, wydaje się również bardziej bezpieczna niż kolejowa. Poza tym wybierając samolot, unikniemy tzw. „niespodziewanych wydatków” związanych z łapówkami, które są powszechnym procederem za wschodnią granicą. Alternatywą dla podróży koleją i samolotem jest podróż samochodem. Ale musimy pamiętać o tym, że mamy do pokonania 6,5 tys. kilometrów, a im dalej na wschód, tym drogi są gorszej jakości. Taka podróż może nam zająć nawet 7-10 dni. Oczywiście możemy zrobić tzw. objazdówkę i zatrzymać się

56

wszędzie tam, gdzie chcemy, ale to chyba jedyny plus podróżowania autem w tamte rejony. Warto również pamiętać o wspomnianych „nadzwyczajnych wydatkach”, które mogą się zdarzyć, szczególnie jeśli będziemy podróżować samochodem z europejskimi numerami rejestracyjnymi.

KIEDY I CO WARTO ODWIEDZIĆ? Nad Bajkał najlepiej pojechać wiosną lub na początku lata, ewentualnie jesienią – choć ta potrafi być deszczowa. Miłośnikom zimowych klimatów – nawet tych w ekstremalnym wydaniu, polecamy styczeń lub grudzień. Wtedy jednak temperatura potrafi być bardzo niska i w skrajnych przypadkach dochodzić nawet do -50°C. Na skutek tego Bajkał jest całkowicie zamarznięty przez pół roku. Warto dodać, że średnia temperatura powietrza dla tamtejszych rejonów to około -20°C w styczniu i około 18°C w lipcu. Oczywiście latem możemy trafić także na upały na poziomie nawet 35°C, choć są to dość osobliwe przypadki. Co warto odwiedzić nad Bajkałem? Po pierwsze Irkuck. Dlaczego? Może dlatego, że bywa on nazywany Paryżem Syberii – choć Paryża nie przypomina. Niemniej jest to ciekawe i dość duże miasto, liczące około 600 tys. mieszkańców. Warto zatrzymać się tu na noclegi i zrobić sobie z tego miejsca punkt wypadowy nad sam Bajkał i jego południowo-wschodnie wybrzeże. Zwłaszcza że Irkuck leży zaledwie godzinę drogi samochodem (lub pociągiem) od jeziora. Kolejnym miejscem godnym uwagi jest Listwianka i jej okolice. To małe miasteczko położone w miejscu, gdzie z Bajkału wypływa Angara. Warto tu odwiedzić Muzeum


Lód swoją niezwykłą przejrzystość zawdzięcza czystości bajkalskiej wody

FOTO: PIERRE ANDRE LECLERCQ/WIKIPEDIA

FOTO: SHUTTERSTOCK.COM

FOTO: WIKIMEDIA COMMONS

Targ rybny w Listwiance

Limnologiczne (założone przy Instytucie Limnologicznym zajmującym się badaniem wód słodkich i hydrobiologią), które ma bardzo bogatą ekspozycję poświęconą Bajkałowi – jego faunie i florze. Mimo wielu walorów turystycznych, jakie oferuje Bajkał, jego wybrzeża nie są gęsto zaludnione, a infrastruktura turystyczna niezbyt dobrze rozwinięta. Z tego powodu warto wybierać wycieczki typu krajoznawczego, czyli tzw. objazdowe. Jedną z nich oferuje Kolej Krugobajkalska, czyli szlak pozostały po dawnej Kolei Transsyberyjskiej. Obecnie wykorzystywana jest do celów turystycznych i jako transport dla lokalnej ludności. Szlak tej kolei biegnie od Irkucka przez Port

57


TRAVEL & NATURA Chużyr

Bajkał do Sludianki. To niezwykle malownicza trasa licząca niecałe 100 km. Mimo że jest dość krótka, to pokonanie jej pociągiem zajmuje nawet 7 godzin. W związku z tym mamy dużo czasu na podziwianie cudownych widoków zarówno na powierzchnię jeziora, jak i otaczające je góry. Co więcej, sama trasa biegnie przez 38 tuneli i znajduje się na niej aż 18 galerii. I to właśnie dla tych widoków, różnorodności oraz miejsc warto poświęcić te 7 godzin! Jeśli mamy dużo czasu, można także wybrać się w północne rejony Bajkału. Do lat 70. ubiegłego wieku teren ten był niemal nietknięty przez człowieka, dziki i niezwykle naturalny. Dopiero po wybudowaniu linii kolejowej BAM (czyli Magistrali Bajkalsko-Amurskiej), łączącej tamtejsze tereny z innymi rejonami Rosji, zaczęły powstawać tu osady oraz małe

FOTO: WOZNY/WIKIPEDIA

miejscowości. Jedną z nich jest Siewierobajkalsk, który jest typowym osiedlem mieszkalnym pozbawionym zabytków i ciekawych miejsc. Jednak miasteczko to jest idealną bazą wypadową w pobliskie niezwykle urokliwe góry. Oczywiście jadąc w północne części Bajkału, nie zapominajmy o wspomnianej na początku wyspie Olchon i tamtejszej największej wsi, czyli Chużyr. Bajkał i jego okolice to miejsce niezwykłe pod wieloma względami. Na pewno każdy znajdzie sobie tam zakątki, którymi się zachwyci. Wybierając się w podróż nad to najgłębsze jezioro świata, warto jednak sporządzić plan tego, co chcielibyśmy zobaczyć, szczególnie wtedy, gdy mamy ograniczony czas na zwiedzanie tych przepięknych terenów. ■

FOTO: SERGEY PESTEREV/WIKIMEDIA COMMONS

58


59


Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA

Autostop,

czyli podróż za jeden uśmiech

FOTO: SHUTTERSTOCK.COM

TEKST KARINA O’NEILL

Był rok 2001, miałam 16 lat i jeden zagraniczny wyjazd za sobą (wycieczka autokarowa do Włoch). Miałam też mało pieniędzy, ciężki plecak i zapalonego towarzysza drogi, dzięki któremu złapałam bakcyla podróżnego na całe życie. Nie pamiętam pierwszego kierowcy, który nas zabrał z pobocza drogi gdzieś na północnym krańcu Karlskrony w Szwecji, ale pamiętam studentkę zabierającą nas z miasta Uppsala, parę, która udostępniła nam swoją ogrodową chatkę dla gości i kierowcę pick-upa, który podzielił się z nami suszonym mięsem reniferów. Pamiętam także zapach szwedzkiego lasu, kąpiel w bardzo zimnych jeziorach, potwornie drogi chleb, nocleg w miejskim parku, widok reniferów na środku szosy i ogromne grzyby. To piękne wspomnienia i równie piękny kraj, który objechaliśmy autostopem z południa pod samo koło podbiegunowe. 60


S

zwecja to był strzał w dziesiątkę, ponieważ można tam spać „na dziko” (przynajmniej tak było 15 lat temu), a autostrady kończą się niecałe 200 km na północ od Sztokholmu. To kraj bezpieczny, bardzo słabo zaludniony i mocno zalesiony. Wszystko to sprawiło, że moja pierwsza wyprawa autostopem zakończyła się sukcesem. Po niej było jeszcze kilka, np. do Rzymu (na pogrzeb papieża Jana Pawła II), na południe Włoch, a nawet gdzieś pomiędzy Macedonią a Grecją (z powodu absolutnego braku transportu publicznego). W pierwszych wojażach autostopowych towarzyszył mi między innymi niedoszły (całe szczęście) mąż, ale także marker (albo nawet dwa, czarne i najgrubsze, jakie można było wtedy kupić), blok rysunkowy (niekoniecznie A3, ale taki, który można zwinąć w rulon i przypiąć z boku na wierzchu plecaka, a kilka kartek skleić ze sobą w razie potrzeby), namiot (niezawodny w prawie każdej sytuacji), kuchenka gazowa (przecież na kanapkach wiecznie żyć nie można), mapa (najlepiej taka duża, książkowa, w miękkiej oprawie, z wyznaczonymi najmniejszymi drogami polnymi) i bandamka na głowę (bo prysznic to dość rzadka okazja, a trzeba wyglądać w miarę jak człowiek). Mieliśmy też nóż (nie tylko do krojenia owoców, ale też do obrony). To były czasy bez smartfonów, aparatów cyfrowych i tym podobnych. Teraz nie wyobrażam sobie podróży bez aplikacji w telefonie działającej jak GPS, oczywiście offline. Mimo tych dzisiejszych elektronicznych udogodnień mam wciąż sentyment do papierowych map, które leżą zakurzone gdzieś w mojej skrzyni ze skarbami z podróży. Każde zagięcie, liść ususzony między

FOTO: FREEIMAGES

Namiot powinien być obowiązkowym wyposażeniem autostopowicza

kartami, plama czy wyrwana strona przypominają o różnych przygodach. To dopiero pamiątka! Teraz oprócz elektronicznych przewodników i hiperlekkich śpiworów są nawet strony internetowe poświęcone autostopowi, jak np. hitchwiki.org, gdzie znajdziecie trasy, kwestie formalne (np. info o wizach), raporty innych autostopowiczów czy nawet zorganizujecie spotkanie gdzieś po drodze. Nieistotne, w jakich czasach jeździcie autostopem, mój zbiór kilku porad z doświadczenia własnego pomoże wam w podjęciu kilku istotnych decyzji.

UŚMIECHNIJ SIĘ To bardzo ważne. Przecież wiadomo, że uśmiech w życiu działa cuda. W kwestii autostopu sprawdza się z niezwykłą precyzją. Patrz kierowcom w oczy i po prostu przyjaźnie wyglądaj. Kciuk w górę, karton w rękę i odpowiedni język ciała przez kilka sekund mają za zadanie skłonić kierowcę do zabrania nieznajomego. Daj z siebie wszystko, bo następna okazja może się zdarzyć za godzinę!

WYGLĄD JEST ISTOTNY Uśmiech powinien być „przypięty” do odpowiednio wyglądającego autostopowicza. Nikt nie zabierze osoby w brudnych łachmanach albo zabłoconych spodniach. Zapach też jest ważny, ale o tym kierowca dowiaduje się dopiero wtedy, gdy już jesteś w jego samochodzie, a więc za późno. Zatem wyglądaj schludnie i najlepiej miej na sobie jasne kolory. Nie polecam noszenia okularów przeciwsłonecznych, gdyż

61


Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA

kontakt wzrokowy jest niezmiernie ważny. Ręce w kieszeni też nie robią pozytywnego wrażenia. Palenie papierosów albo picie alkoholu przedłuży czekanie w nieskończoność. Jeśli jest was dwoje, to najlepiej gdy jedna osoba stoi, a druga siedzi na widoku na poboczu, tak żeby was oboje było z drogi dobrze widać. Chowanie się za krzakiem jest złym pomysłem. Kierowca może poczuć się oszukany, a przecież taka forma podróży powinna się opierać na zaufaniu.

MILCZENIE NIE ZAWSZE JEST ZŁOTEM

Opracuj trasę, poczytaj blogi, zrób listę i zabierz jedzenie na czarną godzinę. Spis rzeczy do zabrania jest ogromnie ważny, bo nie ma nic gorszego niż zapomnienie latarki, o której sobie człowiek przypomina dopiero w momencie szukania miejsca na rozbicie namiotu. I o ile karton, by zapisać nazwę miejscowości, do której jedziemy, możemy ewentualnie znaleźć w śmietniku przy sklepie, to trzeba jeszcze mieć czym to zrobić. Im większy karton i czytelniejsza nazwa, tym lepiej. Ja zawsze brałam dwa markery, ponieważ jeden szybko się wypisywał, a tylko duży napis kierowca mógł zobaczyć z daleka. Od pisania ogromnych liter zwykłym długopisem można się nabawić jedynie bólu nadgarstka. Nie zapomnę długich minut spędzonych na pisaniu 12-literowego słowa Thessaloniki (znane po prostu jako Saloniki) na miękkim kartonie ledwo widocznym długopisem. Do Salonik dojechałam tego samego dnia, ale ręka nie przestała boleć przez kilka kolejnych. Jako że zrobiłam to spontanicznie, bo akurat nie było tam transportu publicznego, mogę to sobie wybaczyć. Cierpliwość to zazwyczaj cecha wrodzona, ale gwarantuję, że może też zostać nabyta w takiej podróży. Mnie nawet uśmiech nie pomógł na pustej drodze ze Szwecji do Norwegii. Na trzy godziny stania zdarzyły sią chyba trzy samochody, z których dwa były już pełne. Zawróciłam więc do cywilizacji. Bądźcie również przygotowani na wskoczenie do samochodu w miarę szybko. Jeśli zatem robicie przydrożne pikniki albo suszycie ciuchy na plecakach, to musicie zwinąć ekwipunek w ekspresowym tempie. Samochód raczej nie zatrzyma się tuż obok was, więc gdy kierowca będzie musiał zbyt długo czekać, to się rozmyśli. Najlepiej, żeby jedna osoba podbiegła do auta szybciej, ustaliła kierunek i odległość, a druga doszła za chwilę z bagażami. Nadmiar wody i jedzenia

FOTO: SHUTTERSTOCK.COM

Pamiętaj, że istnieje wiele powodów, dla których ludzie decydują się zabrać autostopowiczów. Może jadą w długą trasę i boją się, że zasną. Może są po prostu znudzeni i chcą posłuchać interesujących historii albo nawet sami się wygadać. Mimo że nie płacisz za przejazd, powinieneś się w jakiś sposób odwdzięczyć za ich hojność. A kto wie, może dostaniecie zaproszenie na spędzenie nocy u kierowcy w domu? Za pierwszym razem w Szwecji, jakieś 300 km od Sztokholmu, zatrzymał się autobus, i nie dość, że zabrał nas za darmo do samej stolicy, to jeszcze dostaliśmy pokój gościnny w jego w domu i ciepły obiad, a następnego dnia odwiózł nas na prom. Zdarzyło mi się też spędzić noc w klasztorze (to było w Sienie, we Włoszech, w drodze powrotnej z Rzymu) oraz u kogoś w ogrodzie we własnym namiocie (z prysznica nie omieszkałam skorzystać). Jeśli jest was dwoje, to możecie się zamieniać, ale jeśli tylko jedna osoba mówi w języku kierowcy, a przed wami 6 godzin jazdy, to niestety sytuacja wymaga poświęcenia. Zdarzyło mi się tak, gdy jechaliśmy z Trójmiasta do Berlina z moim obecnym mężem, który zna trzy polskie słowa, a kierowca zabrał nas, ale pod warunkiem że dotrzymamy mu towarzystwa w rozmowie podczas nocnej jazdy do miejsca przeznaczenia.

PRZYGOTUJ SIĘ

62


63


FOTO: PIXABAY

Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA

na pewno nie zaszkodzi, podobnie jak ładowarka samochodowa do telefonu czy aparatu.

ODPOWIEDNIE MIEJSCE TO PODSTAWA Auto się nie zatrzyma, jeśli nie ma możliwości zrobienia tego bezpiecznie. Wyjazd ze stacji benzynowej, pobocze za skrzyżowaniem czy mniejsza droga z poboczem niedaleko wjazdu na autostradę są przykładami dobrych lokalizacji. Kierowca musi cię widzieć z daleka i mieć czas nie tylko na bezpieczne zatrzymanie się, ale i na analizę nowego towarzysza podróży. Łapanie okazji w miastach jest trudne, ponieważ są małe szanse, że akurat ktoś będzie jechał w długą trasę z centrum miasta. Wracając z Rzymu, pojechałam autobusem na obrzeża miasta, a potem jeszcze godzinę szłam do wylotu na odpowiednią autostradę. Ledwie się tam znalazłam, już się ktoś zatrzymał. Jadąc w kierunku Rzymu, stanęłam zaraz za polsko-czeską granicą. Para Polaków jadąca tam zatrzymała się dosłownie po 10 minutach. Stacje benzynowe albo bramki przy autostradach mogą okazać się zgubne, jeśli powoli zaczyna się ściemniać. Namiotu w takim miejscu przecież się nie rozbije. Godzina odjazdu jest równie ważna jak miejsce. Po ciemku trudno zauważyć kogoś przy drodze, a poza tym jest to niebezpieczne. Zamiast próbować na siłę, trzeba ustalić godzinę, do której decydujemy się wyruszyć, żeby w razie czego mieć czas na znalezienie noclegu. O ile spanie w lesie gdzieś przy mniejszej drodze, z której nie widać namiotu, nie jest takie złe, to wylądowanie w dużym mieście późno wieczorem może okazać się zgrozą. Pamiętam do dziś nocleg w Wenecji na pomoście przy kanale, przeskakiwanie przez płot na tyłach kościoła w jakimś węgierskim miasteczku lub spanie w miejskim parku w Sztokholmie.

WŁĄCZ TRYB ZDROWEGO ROZSĄDKU Tak jak kierowca nie ma obowiązku cię zabrać, tak ty nie masz obowiązku wsiąść do samochodu. A może czujesz w aucie alkohol albo kierowca jest w złym nastroju? Może jest w nim

64

za dużo osób? Jeśli nie czujesz się komfortowo, nie wsiadaj, zaufaj swojemu instynktowi. Następna okazja na pewno się trafi, nie warto ryzykować. Możesz na przykład udać chorego albo powiedzieć, że szukasz dłuższej przejażdżki. Zawsze zapinaj pasy i nie wdawaj się w kłótnie. Omijaj tematy związane z polityką, religią czy rasą. Gdy się jednak pojawią, staraj się zmienić temat albo udaj, że nie rozumiesz dobrze angielskiego. Jeśli nie masz wyjścia, po prostu słuchaj i pozwól się twojemu kierowcy wypowiedzieć. Na pewno nie warto prowokować emocji za kierownicą. Musisz też pomyśleć o obronie własnej, może to być na przykład gaz pieprzowy. Trzymaj go w kieszeni, tej dalszej od kierowcy. Staraj się nie spać, jeśli jesteś sam, a jeśli jedziecie we dwójkę, róbcie to na zmianę. Ja zawsze miałam swojego męskiego towarzysza podróży na miejscu obok kierowcy, a sama siedziałam z tyłu. On również wsiadał pierwszy do samochodu i ostatni z niego wychodził. Końcowa rada to trzymać pieniądze, dokumenty i telefon przy sobie, żeby w razie czego wartościowe rzeczy nie zostały po prostu u kogoś w bagażniku.

ZABIERZ PRZYJACIELA ALBO PRZYJACIÓŁKĘ Razem łatwiej pokonywać pierwsze kroki w autostopowych wojażach i łatwiej szukać noclegu, szczególnie jeśli ma to być „na dziko”. Razem jest też po prostu raźniej i bezpieczniej, zwłaszcza gdy jesteś kobietą. I mimo że znam dziewczyny, które same wybrały się autostopem w podróż, to znam jeszcze więcej takich, które by się nie odważyły, na przykład ja. Jeśli macie zamiar wybrać się w podróż w grupie, to koniecznie podzielcie się w pary i stójcie w pewnej odległości od siebie, tak żeby kierowca widział jasno, kogo ma zamiar zabrać i nie zatrzymał się przypadkiem obok waszych znajomych. Podróż autostopem jest nie lada wyzwaniem. To tak jak przejażdżka kolejką górską, która zachwyca w jednym momencie i przeraża w następnym. To wyjątkowa podróż, która pomogła mi w budowaniu pewności siebie i nauczyła cierpliwości (mój mąż co prawda chyba by się z tym nie zgodził). Mimo że przez ostatnie 15 lat odwiedziłam ponad 60 krajów, podróże autostopem należą do jednych z najbardziej zapamiętanych. Teraz to ja zabieram autostopowiczów, czy to na Islandii czy w Republice Południowej Afryki. Jeśli uda mi się kiedyś ponownie wybrać w długą podróż, albo przynajmniej taką bez rygorystycznej daty powrotu, to chyba się skuszę ponownie na autostop. Choćby dlatego, że jeszcze nie mam na koncie przejażdżki na przyczepie ciągnika. ■


65


Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA

Oblicza Pakistanu cz. I

TEKST I ZDJĘCIA MAGDALENA BIERNACKA, WITOLD MOSAKOWSKI

Jest taki kraj, którego nazwa wywołuje dreszcz emocji u większości ludzi. Niektórzy wyobrażają sobie to miejsce jako czarny punkt na mapie, który dla własnego bezpieczeństwa należy omijać szerokim łukiem. Wyobraźnia podsuwa nam obrazy okrucieństwa, śmierci i ulic spływających krwią. Jest taki kraj, o którym większość z nas słyszy tylko w kontekście zamachów terrorystycznych czy futbolówek szytych za grosze przez wyzyskiwane dzieci. Nie znajdziemy tam nowoczesnej infrastruktury turystycznej, smacznych drinków przyozdobionych kolorową parasolką czy wygód, do których jesteśmy na ogół przyzwyczajeni. Zamiast tego przyjdzie nam się zmierzyć z niesamowicie zakorkowanymi ulicami, kurzem wdzierającym się do płuc i regularnymi przerwami w dostawie prądu. Ten kraj to wyzwanie, które postanowiliśmy podjąć. Daleko od domu, gdzieś między Afganistanem, Iranem i Indiami, na trasie naszej podróży wylądowaliśmy w miejscu, które ciągle stanowi prawdziwą zagadkę. Ten kraj to Pakistan, a my postanowiliśmy przekonać się na własnej skórze, jak wygląda on w rzeczywistości.

66


w nieznanych nam językach. Chwilami wydaje się, że zupełnie tutaj nie pasujemy. W rękach trzymamy zgięte w połowie karty pokładowe, a wizy do Pakistanu zdobią nasze paszporty. Tak zaczyna się nowy epizod podróży.

T

łumy ludzi koczują na lotnisku w Sharjah w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Panuje tutaj chaos, w którym trudno się odnaleźć. Zmęczone twarze o różnych odcieniach, wszyscy czekają na połączenia tanich linii lotniczych do Iraku, Bangladeszu, Pakistanu, Afganistanu – mało popularnych kierunków turystycznych. Zdecydowana większość podróżujących to emigranci zarobkowi wracający zapewne do domu. Dziesiątki osób leżą na zimnej podłodze, niektórzy przysypiają z głowami opartymi o stoliki, jeszcze inni prowadzą rozmowy

Samolot linii Air Arabia ląduje na lotnisku w Multan w środkowym Pakistanie. Opuszczamy pokład, czując na sobie spojrzenia większości współpasażerów. Z czasem zdążymy się przyzwyczaić do zaciekawionych mieszkańców tego kraju, śledzących nas wzrokiem, gdziekolwiek byśmy się nie pojawili. To normalna reakcja, którą należy zaakceptować. W końcu nieczęsto się zdarza, by szary człowiek spotkał tutaj gościa z zagranicy. Zyskujemy co do tego pewność, czekając na kontrolę paszportową – jako jedyni stajemy w kolejce dla obcokrajowców. Kilka szczegółowych pytań, drobiazgowa weryfikacja i po chwili nasze paszporty są bogatsze o kolejną pieczątkę. Przed odbiorem bagażu podchodzą do nas oficerowie i spisują nasze dane i numery dokumentów. Już wcześniej dowiedzieliśmy się, że nadreprezentacja służb porządkowych to w tym kraju nic nadzwyczajnego. Przekonujemy się o tym jeszcze przed opuszczeniem budynku lotniska, gdy w czasie trzeciej kontroli pada nagle pytanie o numer telefonu i adres w nowym mieście. Policja w Multan dba o to, by obcokrajowcy zatrzymywali się w dobrych, posiadających monitoring, a przez to również droższych hotelach. Wynika to przede wszystkim z kwestii bezpieczeństwa.

Kolorowe autobusy i równie bogato zdobione ciężarówki to znak rozpoznawczy Pakistanu

67


Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA

Lahaur o wschodzie słońca...

LAHAUR Stolica prowincji Pendżab, zamieszkana przez ponad dziesięć milionów ludzi, to drugie pod względem zaludnienia miasto w Pakistanie. Bardzo łatwo można odczuć to na własnej skórze – wystarczy wsiąść w pierwszy lepszy samochód i spróbować przejechać kilka kilometrów. W naszym przypadku pokonanie mniej więcej ośmiokilometrowego odcinka drogi dzielącego dworzec autobusowy od domu naszego hosta zajmuje prawie godzinę. Można więc sobie wyobrazić, jak wyglądają próby przemieszczania się po mieście w godzinach szczytu. Ulice Lahaur przypominają zmechanizowane, rwące rzeki, wypełnione wszelkiego rodzaju pojazdami. Począwszy od najprostszych rowerów, przez tysiące motocykli,

riksze, samochody, autobusy, kolorowe ciężarówki, kończąc na powozach ciągniętych przez osiołki. A wszystko to generuje ogromne pokłady spalin (z wyjątkiem rowerów i osiołków), których chmura otula szczelnie całą okolicę. Pojazdy mijają się w odległości zaledwie kilku centymetrów, a klakson zastępuje tutaj znaki drogowe, kierunkowskazy i pozwala wymusić pierwszeństwo. Biorąc to wszystko pod uwagę, ze smutkiem trzeba przyznać, że miejsce to nie jest stworzone dla pieszych, chociaż i takich znajdzie się tu wielu. Sytuacja wygląda podobnie także w innych miastach. Przeludnienie to coś, z czym można się spotkać w Pakistanie prawie na każdym kroku, nie ma przed tym ucieczki. Często zwykłe przejście na drugą stronę ulicy zamienia się

FOTO: ALI IMRAN/WIKIPEDIA

Meczet Badszahi w Lahaur

68


...i po zmierzchu

w wyzwanie wymagające od pieszych wręcz zdolności akrobatycznych. Wcześniejszy pobyt w Iranie oraz podróż przez Wietnam wprawdzie nauczyły nas, jak radzić sobie w takich sytuacjach, ale Pakistan stawia poprzeczkę znacznie wyżej. Szczęśliwie dla nas jedynym wypadkiem drogowym było najechanie na stopę przez rikszę na targu w Lahaur. Zupełnie odmienny obraz kraju wyłania się w czasie pobytu na wsi, gdzie po zmroku, między polami zboża i uprawami trzciny cukrowej, uświadczyć można jedynie nielicznych rowerzystów i motocyklistów. W okolicy panuje wtedy całkowita ciemność, ponieważ wieś nie jest intensywnie zelektryfikowana, a nieliczne lampy bardzo często gasną z powodu przerw w dostawie prądu. Pierwsze dni w Lahaur upływają nam na przyzwyczajaniu się do zgiełku codziennego życia, przepełnionych ulic i ostrego jedzenia, tak bardzo uwielbianego przez Pakistańczyków. Czas spędzamy w towarzystwie młodego chłopaka

i jego polskiej dziewczyny, którzy powoli wprowadzają nas w historię Pakistanu, odkrywając przed nami karty, których nie byliśmy nawet świadomi. Dzięki nim poznajemy postać Władysława Turowicza, polskiego pilota, który po II wojnie światowej uczynił Pakistan swoim nowym domem. Człowiek ten wniósł ogromny wkład w tworzenie Pakistańskich Sił Powietrznych i programu kosmicznego, co zaowocowało ogromną ilością odznaczeń i trwałym miejscem w historii oraz świadomości mieszkańców tego kraju. Zmarł w roku 1980, a jego grób znajduje się w Karaczi.

WESELE Jednym z wydarzeń, które na pewno na długo pozostanie w naszej pamięci, jest lokalne wesele, w którym mogliśmy uczestniczyć i obserwować z bliska ceremonię zaślubin. Zaproszeni zostaliśmy na nie długo przed naszym przylotem do Pakistanu przez człowieka, którego poznaliśmy na portalu Couchsurfing. W przeciwieństwie do polskiego tradycyjne pakistańskie wesele trwa aż trzy dni, a poprzedza je długi proces oświadczyn, zaręczyn, czasami jeszcze aranżacji (małżeństwa aranżowane wciąż jeszcze mają miejsce na subkontynencie indyjskim). Pierwszego dnia, noszącego nazwę Mehndi, przyszli małżonkowie zgodnie z tradycją wywodzącą się z Indii pozostają odseparowani od siebie, każde w swoim rodzinnym domu. Tam odwiedzają ich członkowie rodziny oraz zaproszeni goście, by wspólnie wziąć udział w ceremonii malowania dłoni henną. Zgodnie z wierzeniami jej czerwony kolor nałożony na skórę ma przynieść szczęście w małżeństwie. Obecnie jednak coraz częściej odchodzi się od zwyczajowego ceremoniału (np. henna nakładana jest na chustkę trzymaną w dłoni zamiast bezpośrednio na skórę), a uroczystość

69


Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA

Dla większości zgromadzonych stanowimy ciekawostkę. Cieszą się, że wspólnie z nimi bierzemy udział w tak ważnej dla lokalnej społeczności uroczystości. Dla nas jednak to przede wszystkim możliwość obcowania z odmienną kulturą i porównania tutejszych, nie tylko ślubnych, zwyczajów z polskimi.

Pakistańskie wesele

Mehndi przeprowadzana jest dla młodej pary w wynajmowanych salach bankietowych, mogących pomieścić setki gości. To jednak opcja, na którą stać raczej nielicznych. Śluby wiejskie wciąż zachowują bardziej tradycyjny charakter, o czym mamy okazję przekonać się nieco później. Drugiego dnia, tzw. Baraat, odbywają się właściwe zaślubiny. Kolorowy orszak, w skład którego wchodzą pan młody, jego rodzina oraz najbliżsi przyjaciele, udaje się do domu panny młodej, gdzie następnie zostaje spisany między nimi oficjalny kontrakt zawarcia związku małżeńskiego. Bez niego ślub uznawany jest za nieważny. Następnie mąż zabiera żonę do siebie. Całemu korowodowi towarzyszy zazwyczaj odpowiednia oprawa muzyczna oraz wizualna. Ostatniego dnia, który jest jednocześnie najweselszą częścią całej ceremonii, młode małżeństwo zaprasza swoją rodzinę na uroczysty obiad lub kolację, w czasie której celebruje się zawarcie ślubu. Nasza obecność na weselu jest nie lada atrakcją dla zgromadzonych gości, którzy wyciągają z kieszeni telefony komórkowe i zapraszają do wspólnego zdjęcia. Robią tak wszyscy, starsi i młodsi. Przez moment mamy wrażenie, że uwaga zgromadzonych ludzi skupia się bardziej na nas niż na młodej parze. Wpatrzone w nas dziecięce oczy chwilami onieśmielają, ale zdajemy sobie sprawę, że zwłaszcza w małym miasteczku jest to jak najbardziej usprawiedliwiona reakcja.

70

Praktycznie na każdym kroku spotykamy się z czymś zupełnie nowym, często niezrozumiałym. Przywykliśmy na przykład do tego, że wypada, aby idąc do kogoś w gości, w zależności od okazji zabrać ze sobą prezent dla gospodarza. Tutaj jednak sprawy mają się zupełnie inaczej. W obcych domach, które mamy okazję odwiedzić, to nam wręczane są skromne podarunki. Te drobne gesty, jak i gościnność, która dla wielu stanowi punkt honoru, sprawiają, że właściwie nigdy nie musimy martwić się o pożywienie czy nocleg. Przede wszystkim jednak otwartość miejscowych daje nam okazję do bliższego poznania ich kraju, kultury, a także przeprowadzenia szczerych rozmów na wiele tematów. Właśnie te rozmowy sprawiają, że jesteśmy w stanie wyrobić sobie nieco bardziej obiektywną opinię na temat tego kraju. A jest to kraj niezwykły, pełen sprzeczności, zagadkowy. Kraj, w którym skrajna nędza jest realnym, powszechnym zjawiskiem, które kłuje w oczy, a jednocześnie tuż za rogiem zamożni Pakistańczycy prowadzą dostatnie życie w swoich willach ulokowanych na obrzeżach Islamabadu i innych miast. Wszystkich jednak tak samo dotykają regularne przerwy w dostawie prądu, których powodem jest zjawisko korupcji na wszystkich szczeblach administracji państwowej. Zamożni ludzie są jednak w stanie zrekompensować sobie te braki, gdyż posiadają często swoje własne generatory. Pakistan pozostaje nadal krajem rozwijającym się, w którym częstym problemem jest brak dobrze rozwiniętej infrastruktury. Miasta przypominają zazwyczaj labirynty, w których dość łatwo jest się zgubić, dlatego lepiej mieć ze sobą dobrą mapę. Bardzo pomagają także bliższe relacje z lokalnymi mieszkańcami, którzy zawsze chętnie służą radą i pomocą. ■


71


MIEJSCE Z CHARAKTEREM

Europa - Miasto Zgorzelec/Görlitz Filmowe miasta, które pokochali artyści Niezwykły urok i architektoniczne bogactwo sąsiedniego Görlitz od lat doceniają europejscy i hollywoodzcy filmowcy. „Bękarty wojny” Quentina Tarantino, „Lektor” Stephena Daldry’ego, „Złodziejka książek” Briana Percivala oraz nagrodzony aż czterema Oscarami „The Grand Budapest Hotel” Wesa Andersona powstały właśnie nad Nysą.

FOTO: ZBIÓR URZĘDU MIASTA ZGORZELEC

72


M

ałe filmowe epizody ma na swoim koncie także Zgorzelec. Nasze Przedmieście Nyskie w 2014 roku „zagrało” stary, przedwojenny Kraków w polsko-niemieckim filmie dokumentalnym telewizji TVP i ZDF o wybuchu II wojny światowej, a monumentalna budowla Miejskiego Domu Kultury stała się planem biograficznego filmu o Käthe Krüse (Katarzynie Szymon), autorce bestsellerowych lalek z początku ubiegłego wieku. Jednym z gości, którzy w ostatnich latach odwiedzili niepozorną kamieniczkę na Przedmieściu Nyskim, był nawet Nicolas Cage. Filmowcy i aktorzy docenili klimat niemieckiego Görlitz i polską gościnność w Zgorzelcu, zwiedzając oba miasta, kosztując serwowanych potraw i spędzając wolny czas po obu stronach Nysy, do czego oba miasta serdecznie zapraszają wszystkich turystów!

Most Staromiejski

Znajdziesz nas na: www.zgorzelec.eu | facebook: zgorzelecEU | twitter: zgorzelecEU instagram: zgorzelec_eu | YouTube: zgorzelecEU

73


MIEJSCE Z CHARAKTEREM

DZIEDZICTWO KULTUROWE Zgorzelec to jedno z nielicznych miast w Europie podzielonych granicą. Jego najbliższym sąsiadem, a zarazem naturalnym miastem bliźniaczym jest niemieckie Görlitz – perła architektury. Od 1998 r. razem tworzą jedyne w swoim rodzaju Europa-Miasto Zgorzelec/Görlitz, proklamowane dla podkreślenia łączących je partnerskich stosunków. Razem stanowią też miejsce, w którym spotykają się dwa światy, tworzące barwny tygiel kultur i tradycji. Dzięki swojemu położeniu na styku trzech granic – Polski, Czech i Niemiec – jest miastem doskonale skomunikowanym. Jednak to nie jedyne zalety tego miejsca – oto co wyróżnia to Europa-Miasto.

FOTO: ZBIÓR URZĘDU MIASTA ZGORZELEC

Europa-Miasto Zgorzelec/Görlitz posiada bogate dziedzictwo kulturowe, dzięki czemu stanowi idealne miejsce dla miłośników zabytków. Będąc w Zgorzelcu, koniecznie trzeba zwiedzić najbardziej reprezentacyjną budowlę miasta, dawniej Górnołużycką Halę Pamięci (nazwa przedwojenna), w której dziś swoją siedzibę ma Miejski Dom Kultury. Monumentalny gmach wzniesiony został w latach 1898-1902, jako pamiątka zjednoczenia Niemiec i Górnych Łużyc. Bryłę budynku wieńczy charakterystyczna przeszklona kopuła, stanowiąca rozpoznawalny, widoczny z daleka element gmachu. Muzeum Łużyckie (mieszczące się na zgorzeleckim Przed-

74

mieściu Nyskim) gromadzi zabytki związane z przeszłością wschodnich części Górnych Łużyc, ze szczególnym uwzględnieniem Zgorzelca i jego okolic. W zbiorach znalazły się różnorodne muzealia o szerokich ramach chronologicznych. Stała ekspozycja przedstawia rekonstrukcję izby łużyckiej, w której zgromadzono przedmioty codziennego użytku pochodzące z przełomu XVIII i XIX w. Muzeum Łużyckie ma pod swoją opieką sąsiadujący z nim Dom Jakuba Böhme, w którym mistyk mieszkał na przełomie XVI i XVII w. Tutaj doznał wizji, która zaowocowała odkryciem tzw. negatywnej zasady u Boga. W Domu Jakuba Böhme prezentowana jest stała ekspozycja – Izba Pamięci poświęcona wielkiemu teologowi. Na Przedmieściu Nyskim znajduje się także zespół młyna przy ul. Wrocławskiej. Wzmianki o jego istnieniu pochodzą już z 1273 r., a więc sięgają początków miasta. W 1938 r. obok młyna wzniesiono spichlerz przypominający wieżę obronną. Na jego ścianach powstała pokaźna płaskorzeźba o nazwie WAZE (Wizerunek Artystyczny Zjednoczonej Europy), którą wykonali Vahan Bego i Michał Bulak. W szczególny sposób zachwycają również domy na niemieckiej starówce, ich bogato zdobione fasady, kunsztowne sklepienia oraz freski na sufitach z różnych epok. Jedyne w swoim rodzaju są typowe dla starówki kamienice halowe z imponującymi sklepieniami krzyżowymi. Tędy przebiegał niegdyś ważny europejski szlak handlowy „Via Regia” – Droga Królewska, prowadząca z Frankfurtu nad Menem do Kijowa.

Dom Jakuba Böhme na Przedmieściu Nyskim


FOTO: ZBIÓR URZĘDU MIASTA GÖRLITZ

Uwagę przyciąga bryła kościoła pw. św. Piotra i Pawła, dominująca nad miastem. Ewangelicko-augsburski kościół to najbardziej okazała budowla w Görlitz i największy kościół halowy w Górnych Łużycach. Wizytówką świątyni są Organy Słoneczne – arcydzieło kunsztu rzemieślniczego i jedyne na świecie organy uformowane na kształt promieni słonecznych. Ich dzisiejsza forma to majstersztyk rekonstrukcji. Nieopodal starówki znajduje się świątynia z odległą, średniowieczną jeszcze metryką. Kościół pw. św. Mikołaja obecnie prezentuje wystawę poświęconą dorobkowi Jakuba Böhme. Na przyległym, najstarszym cmentarzu miasta, który był miejscem pochówków do połowy XIX w., znajduje się ostatnie miejsce spoczynku Jakuba Böhme. Święty Grób w Görlitz jest częścią średniowiecznego miejsca pielgrzymek i nabożeństw. Miejscowa Kalwaria to kopia najważniejszych części Bazyliki Grobu Świętego z Jerozolimy.

Miejski Dom Kultury w Zgorzelcu

FOTO: ZBIÓR URZĘDU MIASTA ZGORZELEC

Muzeum Śląskie

Cmentarz Żołnierzy II Armii Wojska Polskiego w Zgorzelcu to jedna z największych w Polsce nekropolii wojskowych. W 3392 mogiłach, zwieńczonych betonowymi krzyżami grunwaldzkimi, pochowano uczestników krwawych walk o Łużyce i podczas forsowania Nysy Łużyckiej stoczonych w 1945 r. Nad cmentarzem góruje Pomnik Orła Piastowskiego, symbolicznie zwróconego w kierunku granicy na Nysie Łużyckiej. Równie ważne miejsce pamięci stanowi teren po byłym obozie jeńców wojennych dla szeregowców i podoficerów Stalagu VIII A, utworzonym w czasie II wojny światowej.

75


MIEJSCE Z CHARAKTEREM

FOTO: TOMASZ SZEREMETA

Ostatni weekend sierpnia w Zgorzelcu? www.zobacz.jakuby.eu

„JAKUBY – ŚWIĘTO STAREGO MIASTA” W ZGORZELCU I ALTSTADTFEST W GÖRLITZ Święto Starego Miasta – Jakuby – wyrosło do rangi najatrakcyjniejszego wydarzenia kulturalno-rozrywkowego w regionie, organizowanego zawsze w ostatni weekend sierpnia na Przedmieściu Nyskim. Święto klimatem nawiązuje do początków miasta, do czasów, w których na zgorzeleckiej starówce mieszkał i pracował Jakub Böhme. To spotkanie z historią, tańcem, muzyką, teatrem i rzemiosłem. W wielu miejscach na urokliwym Przedmieściu Nyskim odbywają się koncerty, spektakle i pokazy tańców dawnych, a przy Moście Staromiejskim rzemieślnicy prezentują swoje

76

Jakuby – święto starego miasta 25-27 sierpnia 2017 r.

rękodzieło nawiązujące do dawnych epok. Istotnym elementem jarmarku (targu średniowiecznego) jest część historyczna – znajdują się tu osady rycerskie i słowiańskie, w których można obejrzeć różne elementy dawnego rzemiosła, jak również sceny z życia codziennego, prezentowane przez bractwa rycerskie. Inspiracją do zorganizowania festynu miejskiego było wybudowanie obecnego Mostu Staromiejskiego, łączącego Przedmieście Nyskie w Zgorzelcu ze starówką Görlitz, na ulicach której od wielu lat w tym samym czasie świętuje się Altstadfest. Więcej informacji: www.jakuby.eu


MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL PIOSENKI GRECKIEJ Zgorzelecki festiwal to wydarzenie dedykowane Grekom, których powojenna historia związała z Polską, a szczególnie z miastem Zgorzelec. Muzyka, stoiska kulinarne, wystawy, a nawet rozgrywki sportowe – wszystko to ma przypomnieć mieszkańcom i gościom Zgorzelca o tym, że miasto ma w swojej historii piękny grecki epizod. Na przełomie lat 40. i 50. XX w. do Zgorzelca przybyło ok. 14,5 tys. Greków i Macedończyków – uchodźców politycznych z ogarniętej wojną domową Grecji. Dla wielu z nich Zgorzelec stał się drugą małą ojczyzną na wiele lat, zanim powrót do własnego kraju był możliwy.

FOTO: ZBIÓR URZĘDU MIASTA ZGORZELEC

Międzynarodowy Festiwal Piosenki Greckiej 8 lipca 2017 r.

77


Europamarathon Zgorzelec/Görlitz 28 maja 2017 r.

EUROPAMARATHON ZGORZELEC/GÖRLITZ Europamarathon to niezwykle prestiżowe cykliczne wydarzenie biegowe. Impreza od lat cieszy się dużym zainteresowaniem zarówno uczestników, jak i kibiców. Bieg został umieszczony w zestawieniu 100 najlepszych maratonów rozgrywanych w Europie. Jego trasa wiedzie przez dwa miasta, a tym samym przez dwa kraje. W programie są również: półmaraton, biegi na 10 km i na 5 km, „bieg dla każdego” oraz bieg dla dzieci. Obok biegaczy na trasę wyruszą również chodziarze nordic walking, rolkarze, zawodnicy na wózkach ręcznych i hulajnogach. Więcej informacji: www.maraton.zgorzelec.eu

78

FOTO: ZBIÓR URZĘDU MIASTA W ZGORZELCU

MIEJSCE Z CHARAKTEREM


TRIATHLON ZGORZELEC Dzięki nowoczesnej bazie sportowej i atrakcyjnym, urozmaiconym terenom rekreacyjnym do kalendarza wydarzeń sportowych Europa-Miasta Zgorzelec/Görlitz dopisujemy kolejne ciekawe imprezy. Najmłodszą z nich jest Triathlon Łużycki rozgrywany w cyklu Pucharu Sportów Wytrzymałościowych. Położone przy samym Görlitz czyste jezioro Berzdorf, doskonała trasa rowerowa i nowoczesny stadion miejski w Zgorzelcu tworzą świetne warunki do triathlono-

wej rywalizacji. 17 września 2017 r. odbędzie się już trzecia edycja tego wydarzenia, którego popularność wśród amatorów tych wszechstronnych zmagań wciąż rośnie. Tym, których skusi nasz transgraniczny triathlon, oferujemy możliwość sprawdzenia się na dystansach: olimpijskim – 1,5 km pływania/40 km jazdy rowerem/10 km biegu lub sprinterskim – 0,75 km pływania/20 km jazdy rowerem/5 km biegu. Zapraszamy do udziału i kibicowania. ■ www.triathlonzgorzelec.pl

FOTO: ARKADIUSZ KUCHARSKI

Triathlon Zgorzelec 17 września 2017 r.

79


PROMOCJA

Nowe Mitsubishi ASX 2017 już w Polsce! Crossover Mitsubishi ASX cieszy się statusem globalnego bestsellera marki i silnego gracza rywalizującego w szybko powiększającej się klasie SUV-ów segmentu C. Mitsubishi ASX jest także najbardziej lubianym przez Polaków modelem spod znaku trzech diamentów. O takim statusie decyduje kilka istotnych czynników, jak koncept wizualny, napęd, silnik oraz to, co najważniejsze – bezpieczeństwo.

DYNAMIC SHIELD W NAJŚWIEŻSZYM WYDANIU

NAPĘD 4 X 4 I KOMFORTOWE ZAWIESZENIE

Mitsubishi ASX 2017 został opracowany w oparciu o nową koncepcję wizualną MMC o nazwie Dynamic Shield, która zapowiada nadejście nowej generacji samochodów firmy Mitsubishi Motors. Koncepcja, zgodnie ze swoją nazwą, podkreśla dynamikę i poczucie bezpieczeństwa, które zapewniają SUV-y i crossovery firmy Mitsubishi Motors. Charakterystyczne dla tego projektu chromowane listwy umieszczone po obu stronach logotypu w kształcie trzech diamentów dają trójwymiarowy efekt ruchu. W modelu Mitsubishi ASX 2017 zmodyfikowano przedni zderzak i umieszczono w nim chromowane listwy, a część centralna została polakierowana na czarno. Ponadto górna atrapa chłodnicy jest teraz wykonana z cienkich czarnych listew umieszczonych poziomo. Element ten łączy się z reflektorami, zapewniając spójny wygląd przedniej części nadwozia. Oprócz nowego przedniego pasa ASX ma również antenę dachową w kształcie płetwy rekina.

Mitsubishi ASX 2017 4WD wykorzystuje elektroniczny napęd na cztery koła All Wheel Control, który działa z wyprzedzeniem, nie dopuszczając do poślizgu. System zapewnia kierowcy wybór trzech trybów pracy dopasowanych odpowiednio do jego preferencji i warunków podróżowania. Komfortowe i niezawodne zawieszenie Mitsubishi ASX 2017 z kolumnami MacPhersona z przodu i układem wielowahaczowym typu wleczonego z tyłu zapewniają bezpieczne i neutralne prowadzenie pojazdu. Tarcze hamulcowe oferują mechaniczny system, który wykrywa gwałtowne wciśnięcie pedału hamulca i zapewnia wspomaganie hamowania w awaryjnych sytuacjach poprzez podciśnieniowy siłownik wspomagający.

DOPRACOWANE I CICHE WNĘTRZE Zmiany objęły także wnętrze odświeżonego Mitsubishi ASX 2017, które za sprawą lepszego wyciszenia zapewnia znacznie wyższy komfort podróżowania. Na liście modyfikacji znajdziemy tapicerkę z nowego materiału, mocniej wyprofilowaną tylną kanapę, nowy radioodtwarzacz z ekranem dotykowym i detale, takie jak nowy kluczyk z pilotem czy kontrolka niskiego stanu płynu do spryskiwaczy.

80

3 SILNIKI, 3 SKRZYNIE BIEGÓW, 2WD I 4WD Mitsubishi ASX 2017 jest dostępne z 3 rodzajami silników: oszczędną i bezawaryjną benzynową jednostką o pojemności 1.6 litra z systemem zmiennych faz rozrządu i mocy 117 KM w połączeniu z 5-biegową manualną skrzynią biegów i napędem na przednią oś, niezwykle chwalonym za dynamikę, niskie zużycie paliwa i koszty obsługi silnikiem Diesla o pojemności 1.6 litra i mocy 114 KM, który współpracuje z 6-biegową manualną przekładnią i jest dostępny z napędem na 1 lub dwie osie oraz dynamicznym silnikiem Diesla o pojemności 2.2 litra i mocy 150 KM w połączeniu z automatyczną skrzynią biegów i napędem 4 x 4. Automatyczna przekładnia


INVECS II (Intelligent & Innovative Vehicle Electronic Control System) jest sześciobiegową automatyczną skrzynią biegów, do której najważniejszych funkcji należą blokada przekładni hydrokinetycznej, tryby zmiany biegów D oraz Sport, automatyczna zmiana biegów od 1 do 6 w trybie D oraz możliwość zmiany biegów łopatkami przy kierownicy w trybie Sport. Warto podkreślić, że odstępy między przeglądami to teraz 20 000 kilometrów.

BEZPIECZEŃSTWO NAJWAŻNIEJSZE Mitsubishi ASX jest modelem słynącym ze znakomitych rezultatów w najbardziej rygorystycznych testach zderzeniowych przeprowadzanych między innymi przez amerykański Instytut Bezpieczeństwa Drogowego (Insurance Institute for Highway Safety – IIHS). Tak wysoki poziom bezpieczeństwa Mitsubishi ASX zawdzięcza przede wszystkim opatentowanej przez MMC konstrukcji RISE (Reinforced Impact Safety Evolution), która ma integrować elementy strukturalne w celu zapewnienia pasażerom aktywnej ochrony podczas kolizji. Inne rozwiązania z zakresu bezpieczeństwa pasywnego zastosowane w ASX to system zapobiegający wypchnięciu pedału hamulca do wnętrza kabiny pasażerskiej podczas zderzenia z dużą prędkością, co pozwala ograniczyć obrażenia nóg kierowcy, i siedzenia redukujące obrażenia odcinka szyjnego kręgosłupa. Za bezpieczeństwo kierowcy i pasażerów w Mitsubishi ASX 2017 odpowiadają także dostępne w standardzie: system aktywnej kontroli trakcji (TCL) i stabilizacji pojazdu (ASC), system wspomagający ruszanie pod górę (HSA), układ ABS z elektronicznym rozdziałem siły hamowania (EBD), układ

wspomagania hamowania, system ostrzegania o nagłym hamowaniu i 7 poduszek bezpieczeństwa – przednie dwustopniowe, boczne i kurtynowe wraz z poduszką kolanową kierowcy, 3- punktowe pasy bezpieczeństwa i 2 mocowania fotelików dziecięcych ISOFIX. Jednocześnie ze względu na bezpieczeństwo pieszych zastosowano maskę silnika z podwójnym wybrzuszeniem, które tworzy skuteczną strefę zgniotu, wspornik przedniej szyby o otwartej konstrukcji, plastikowe przednie błotniki i przedni zderzak absorbujący energię (ogranicza obrażenia nóg pieszego).

POLSKA OFERTA W polskiej ofercie Mitsubishi ASX 2017 jest dostępny w 8 wersjach. Zgodnie z oczekiwaniami klientów większość z nich napędza benzynowy silnik 1.6 MIVEC współpracujący z 5-biegową, manualną skrzynią biegów i napędem na przednią oś – w tej konfiguracji dostępnych jest 5 opcji – Inform, Invite, Intense Plus, Instyle i Cool Edition. ASX z silnikiem Diesla 1.6 można wybrać w wersji Invite 2WD oraz Intense Plus 4WD. Gamę wieńczy najlepiej wyposażona seria RalliArt 2.2 AT 4WD. Warto także zwrócić uwagę na to, że produkowane w Japonii auto jest oferowane z 5-letnią gwarancją fabryczną i nielimitowaną przebiegiem gwarancją Mitsubishi Assistance Package, niosącą przez 5 lat bezpłatną pomoc 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu w przypadku awarii, wypadku, przebicia opony, kradzieży, a nawet gdy właściciel zatankuje niewłaściwe czy zanieczyszczone paliwo lub złamie bądź zgubi kluczyk. Na uwagę zasługuje także korzystna cena – Mitsubishi ASX 2017 dostępne jest już od 69 990 zł. ■

81


PODRÓŻE Z PASJĄ

Moja chińska przygoda TEKST I ZDJĘCIA KAROLINA WOJTAL

Pierwszą rzeczą, jaką usłyszałam po powiedzeniu moim znajomym, że razem z rodziną byłam w Chinach, było pytanie: „A widziałaś roboty?”. Oznacza to, że powoli utrwala się już wizerunek Chin jako technologicznego i nowoczesnego giganta gospodarczego. Jednak po dwóch tygodniach spędzonych praktycznie w centrum Pekinu, byłaby to ostatnia rzecz, jaką spodziewałabym się zobaczyć na ulicach tego miasta. Pytanie to jednak uświadomiło mi, jak bardzo nasze wyobrażenie o „kraju środka” odbiega od rzeczywistości. Może dlatego, że same Chiny wydają się należeć do zupełnie innego wymiaru.

Wiszący Klasztor w Datongu utrzymuje się sześćdziesiąt metrów nad ziemią wyłącznie na drewnianych palach

82


Widok na Zakazane Miasto z parku Jingshan – kompleks pałacowy który był „złotą klatką” dla cesarza i jego świty

W

ybierając się w jakąś podróż – czy to egzotyczną czy też całkiem zwyczajną – ot, do miejscowości obok, z góry mamy jakieś wyobrażenie o tym, co tam zastaniemy. Kiedy jedziemy do Grecji, myślimy o palmach i ruinach antycznych świątyń, a w pociągu zmierzającym na Mazury zastanawiamy się nad pogodą i czy będzie dużo bocianów. W tym roku byłam jednak wyjątkiem potwierdzającym regułę. Jadąc do Chin, nie myślałam wcale o tym, co zobaczę na końcu swojej podróży. Skupiłam się całkowicie na pakowaniu, odprawach lotniczych i innych kwestiach organizacyjnych dotyczących wyjazdu. Może właśnie dlatego zastaną przeze mnie rzeczywistość przyjmowałam spokojnie, bez żadnego szoku kulturowego, co teraz, po powrocie do domu, w sumie mnie dziwi.

IM WIĘKSZY JESTEŚ, TYM WIĘCEJ MASZ MIEJSCA Niestety, mimo że wszystko doskonale zorganizowaliśmy, i tak pokonała nas różnica czasu (sześć godzin). Z tego powodu kilka godzin musieliśmy „przekoczować” na lotnisku w Pekinie w oczekiwaniu na nowy dzień i – co ważniejsze – pokój hotelowy. Po ponad 14 godzinach spędzonych w samolocie, wliczając w to przesiadkę na Ukrainie i przebywanie na lotnisku w Kijowie, mogłabym już zasnąć na stojąco. I nie było innego wyjścia. Chińczycy bowiem wyznają zasadę, że im więcej miejsca zajmą, tym więcej go mają. Dlatego wyciągają się na plecach na całym rzędzie foteli, a na tych kilka, których nie udało im się zająć, rzucają swoje

bagaże. W rezultacie na piętnastu rzędach krzeseł odpoczywa piętnastu Chińczyków. Reszta ma pecha. Trzeba było położyć się pierwszym. Podobna zasada występuje w pociągach bez rezerwacji miejsc. Kiedy uda nam się zająć jakiś wolny fotel, nie oznacza to bynajmniej, że będziemy mieli gdzie siedzieć do końca podróży. Wystarczy, że choć na chwilę z niego wstaniemy, żeby na przykład sięgnąć do walizki, a już na nasze miejsce może się wślizgnąć ktoś inny. Wolne, no to usiadł. Przecież to nasza wina, trzeba było nie wstawać.

TŁUM JEDNAKOWYCH GARNITURÓW Nie wszyscy Chińczycy wyglądają identycznie. Prawda, większość z nich ma ciemne włosy, ale to tak jakby powiedzieć, że każdy szatyn wygląda tak samo. Różnią się rysami twarzy, wzrostem (choć muszę przyznać, że ze swoim metrem sześćdziesiąt pięć czułam się całkiem wysoka), mimiką, odcieniem włosów… w sumie to wszystkim. Z daleka rozpoznałabym w tłumie choćby naszą recepcjonistkę hotelową czy sprzedawcę ze sklepu. Kiedy jednak myślimy o metrze w Pekinie, widzimy tłum identycznych Azjatów, każdy w takim samym garniturze, próbujący się wcisnąć do przepełnionego już metra. Dlatego, kiedy jechaliśmy zwiedzać Zakazane Miasto, do którego najszybciej można dostać się metrem, byłam przygotowana na walkę o każdy centymetr kwadratowy przestrzeni. Zwłaszcza po tym, co zobaczyłam na lotnisku. I faktycznie, w metrze,

83


PODRÓŻE Z PASJĄ

Terakotowa Armia z Xi’an miała strzec cesarza Qin Shi w życiu pozagrobowym

Wielki Mur – jeden z symboli Chin; na zdjęciu widoczny odcinek z Mutianyu

w godzinach szczytu, było dużo ludzi, ale nie więcej niż o tej samej godzinie w Warszawie. Część z nich była w garniturach czy eleganckich koszulach albo sukienkach, ale widać też było ludzi w codziennych ubraniach, dżinsach i swetrach. Pod względem ubioru mieszkańcy Pekinu nie różnią się za bardzo od nas. Sprawa może oczywiście wyglądać odmiennie w innych, mniejszych miejscowościach, ale pekińskie metro było bardzo podobne do warszawskiego. Tylko miało jakieś 10 linii więcej, a przed wejściem na każdą stację oprócz bramki biletowej była także bramka do prześwietlania bagażu.

RAZ ENGLISH, A RAZ NIE Wśród Chińczyków spotkałam się z bardzo dużą życzliwością. Oczywiście, wystarczyło im jedno spojrzenie, żeby wiedzieć, że mają do czynienia z Europejczykami czy Amerykanami. Budziło to wśród nich dosyć dużą sensację, zwłaszcza gdy nie byli ze stolicy i nie widzieli zbyt wielu obcokrajowców. W dużych atrakcjach turystycznych turyści z Chin bardziej interesowali się nami niż zabytkami, które przyjechali obejrzeć. Niektórzy robili zdjęcia z tzw. „przyczajki”, a bardziej odważni pytali, czy mogą zrobić sobie z nami fotkę. Kiedy zorientowali się, że nie mamy nic przeciwko temu, często powstawały całe kolejki do zdjęć z nami. Oprócz porozumiewania się na migi niektórzy zagadywali także, skąd jesteśmy, jak nam się podoba w Chinach i tak dalej. Choć nie wszyscy mówili po angielsku, to zawsze udawało nam się jakoś porozumieć.

84


Sytuacja wyglądała odwrotnie, kiedy to my chcieliśmy uzyskać jakieś informacje od Chińczyków. Czy był to zwykły przechodzień, czy pani w biurze od wycieczek turystycznych, wszyscy mieli doskonale wyrobioną technikę „omijania wzrokiem”. Patrzyli na wszystko dookoła, tylko nie na nas, udawali także, że kompletnie nie słyszą naszych pytań. Po pewnym czasie uporczywego proszenia kręcili tylko smętnie głową i rozkładali ręce w bezradnym geście. Często nie chcieli nawet patrzeć na tłumaczenie z translatora. Zdobycie jakiejkolwiek informacji na ulicy graniczyło z cudem. W tym momencie najlepiej było udać się do drogich hoteli. Nawet nie będąc gośćmi, zawsze byliśmy bardzo grzecznie obsłużeni, a także poczęstowani kawą.

ZUPKI CHIŃSKIE, A NIE RYŻ Nie bez powodu rosół z torebki nazywamy właśnie zupką chińską. W Chinach jest ich mnóstwo. Oczywiście nie rosołów, ale jakiś innych, mięsnych czy grzybowych zupek – instantów. Sprzedawane są jednak nie w torebkach, ale w tekturowych miskach różnej wielkości. W sklepach są całe regały takich zupek, w różnych smakach i kolorach (oznaczających smaki), a Chińczycy jedzą je wszędzie. W pociągach są nawet zamontowane specjalne kraniki z wrzątkiem (w tych starszego typu w przedziałach stoją termosy), do których tuż po odjeździe ze stacji formuje się cała kolejka ludzi z zupkami. Jedzą je wszędzie, także na ulicy, siedząc na krawężniku i nie przejmując się samochodami czy wszechobecnymi śmieciami. Ulicom Pekinu daleko do ideału. Nowoczesne centrum co prawda istnieje, ale wygląda sztucznie i nienaturalnie. Wystarczy odejść trzy kroki od głównej ulicy, aby znaleźć się na śmierdzącej moczem i gnijącymi śmieciami ulicy. Moczem, bo nie we wszystkich domach znajduje

W Pałacu Letnim utworzono sztuczne jezioro, które zajmuje powierzchnię 2,2 km2

85


PODRÓŻE Z PASJĄ

W Świątyni Nieba cesarze z dynastii Ming i Qing modlili się o obfite plony rolne

się kanalizacja, a małe dzieci załatwiają swoje potrzeby praktycznie wszędzie (ułatwia im to... otwór wycięty w spodniach i w majtkach), a gnijącymi śmieciami, ponieważ w temperaturze ponad 30 stopni wystarczy pół dnia, aby z kosza zaczęło kipieć. I nie tylko z kosza – trafia tam tylko część śmieci, pozostałe są rzucane, gdzie popadnie. Często takie widoki można spotkać na ulicach pomiędzy wielkimi, szklanymi, nowoczesnymi biurowcami. Dodajmy do tego jeszcze ludzi plujących wszędzie i na wszystko, ale nie po cichu – obowiązkowo poprzedzone jest to donośnym charkaniem, które słychać nawet z odległości 10 metrów.

POCIĄG ŚMIERDZĄCY, ALE BEZPIECZNY Nawyki Chińczyków są szczególnie denerwujące podczas podróżowania pociągiem bezprzedziałowym albo takim z przedziałami na sześć osób – nie ma w nich drzwi, a więc możliwości odgrodzenia się od korytarza. A szkoda. Na korytarzu w pociągu można palić (nie wolno za to pluć, ale zakaz ten nie jest niestety restrykcyjnie przestrzegany), a zapach dymu papierosowego miesza się z tym, co akurat jedzą nasi współtowarzysze podróży. A jedzą wszyscy, i to mnóstwo. Zupki chińskie przegryzane słodko-słonymi ciastkami i dziwnymi kabanosami, popijane wódką albo herbatą. Dodajmy do tego jeszcze głośne rozmowy i światło, które zostało odgórnie zgaszone o godzinie 22. Sytuacja wyglądała dość podobnie w supernowoczesnym pociągu mknącym przez chińskie wsie z prędkością 220 km na godzinę. Szkoda tylko, że miał 20-minutowe opóźnienie już w Pekinie, a na stacji końcowej

Chiny są państwem kontrastów, gdzie tradycja łączy się z nowoczesnością

Młoda Chinka prezentuje tradycyjny strój cesarzowej

86


Budowa Pałacu Letniego pochłonęła fundusze przeznaczone na modernizację chińskiej armii i zrujnowała skarbiec państwa

Świątynia Lamy

W grotach Yungang, niedaleko miasta Datong zachowało się ponad 50 tysięcy skalnych posągów Buddy

zwiększyło się do 40-minutowego. Pocieszające jest chociaż to, że spóźnialskie pociągi to charakterystyczna cecha nie tylko polskich kolei. Ale dlaczego pociąg jest bezpieczny? Z dwóch powodów. Po pierwsze, aby w ogóle dostać się na teren dworca, trzeba było przejść przez szereg bramek i kontroli osobistych, które bardzo przypominały zabezpieczenia na lotnisku. Bez biletu nie ma nawet co liczyć na przekroczenie budynku dworca (kasy biletowe są obok). Po drugie, wybierając pociąg zamiast samochodu czy autokaru, można było choć chwilę odpocząć i nie modlić się o życie, jak to robiłam przez półtorej godziny jazdy z Pekinu do Mutianyu (Wielki Mur Chiński). Chińczycy jeżdżą jak szaleni. Mkną swoimi tuk-tukami, rozsypującymi się samochodami, ale też błyszczącymi limuzynami, motorami i rowerami, praktycznie wszystkim, czym tylko da się poruszać. Nie patrzą przy tym na światła ani na pieszych. Aktem odwagi jest w Chinach przejść przez jezdnię bez eskorty lokalnego mieszkańca. Nie przypomina to jazdy w Rzymie czy Neapolu, gdzie jeździ się stosunkowo wolno i spokojnie. Tutaj ulica jest polem walki i mocnych nerwów. Trąbienie jest na porządku dziennym, podobnie jak wypadki. Codziennie w wiadomościach pokazywane są nagrania wypadków z kamer ulicznych – oczywiście bez żadnej cenzury. Dlatego, mimo swoich wszystkich wad, pociąg jest całkiem rozsądną alternatywą.

300 JUANÓW = 30 JUANÓW Na koniec zostawiłam coś, dzięki czemu chyba najbardziej zapamiętam Chiny. Targowanie się – zwyczaj wpisany w kulturę i obyczaje chińskie. Obecne jest wszędzie – na targach

87


PODRÓŻE Z PASJĄ

W świątyni Konfucjusza w Pingyao „dosiadłam” kamiennego lwa – symbol władzy. Na zdjęciu poniżej: dotknięcie metalowego drzewa o złotych liściach (Datong) ma przynieść szczęście i pomyślność

staroci, w centrum handlowym, w sklepikach z pamiątkami, w restauracjach, a nawet w zwykłym warzywniaku. Na pewno miało to związek z tym, że widząc Europejczyków, Chińczycy specjalnie zawyżali ceny wszystkich produktów, chcąc choć trochę na nas zarobić. Dlatego w markecie często zamiast sczytywać ceny z kodu kreskowego, ekspedientka taksowała nas wzrokiem i wbijała na kalkulator cenę, jaką powinniśmy jej zapłacić. Jednak prawdziwą sztuką było zbijanie cen na targach – często proces ten miał wręcz teatralny charakter z zastosowaniem wszystkich chwytów. Łapaliśmy się za głowy i odchodziliśmy, pukając się w czoło. Po napisaniu proponowanej przez nas ceny sprzedawca z krzykiem rzucał kalkulatorem o podłogę, by już po 30 sekundach biec za nami z jeszcze inną ofertą. W rezultacie cena faktyczna była jakieś dziesięć razy mniejsza od tej początkowo proponowanej. Wszystko odbywało się jednak w miłej atmosferze – tar-

Wieża Dzwonu w Xi’an

88

gowanie to była tylko gra, Chińczycy czuli się wręcz zadowoleni, że trafili na takich wytrwałych nabywców. Po dokonanej transakcji obie strony były usatysfakcjonowane. Pod koniec mojego pobytu w Chinach dokonywałam zakupów tylko po to, aby móc się trochę potargować – świetna rozrywka! Próbować napisać artykuł „o Chinach”, to trochę tak jak próbować narysować Titanica w skali 1:1 na kartce A4. Z góry jesteśmy skazani na jedynie muśnięcie tematu, który jest wielki jak… same Chiny. To, co udało mi się zaobserwować w Pekinie, jest jedynie niewielką częścią całości, ale już zdążyło pokazać, jak bardzo odmienna od europejskiej jest chińska kultura, a przede wszystkim, że zazwyczaj nasze wyobrażenia o danym miejscu na ziemi mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Dlatego warto skonfrontować je w trakcie podróżowania. ■


89


ŚWIAT NA TALERZU

Długa historia makaronu

TEKST RENATA NAWROCKA

Najstarszy (jak dotąd) makaron został znaleziony w wiosce z okresu neolitu nad brzegami Żółtej Rzeki w Chinach, miał cztery tysiące lat i ok. 50 cm długości. Według różnych podań do Europy miał go sprowadzić wenecki podróżnik Marco Polo. To jednak tylko legenda, bowiem już tysiąc lat wcześniej, w II wieku naszej ery, rzymski badacz Galen wspomniał o tego typu potrawie, natomiast geograf i podróżnik Al-Idrisi udokumentował istnienie suszonego makaronu w południowych Włoszech mniej więcej w XII w., czyli jeszcze... przed narodzinami słynnego wenecjanina. Mógł on w Chinach jeść makaron, lecz nie musiał go przywozić do Europy, gdyż pasta była tutaj już znana.

90


> Zasady przygotowywania i spożywania makaronu • Makaron należy gotować w dużej ilości wody

(ok. 1l na 100 g makaronu). • Wrzucamy go do gotującej się wody i ponownie

doprowadzamy ją do wrzenia. • Aby ugotować makaron al dente, powinno się go

• • •

• • •

odcedzić 1 minutę przed czasem podanym na opakowaniu. Nie należy przelewać go wodą; w ten sposób spłukuje się skrobię, dzięki której sos lepiej przywiera do makaronu. Makaron powinno się gotować tuż przed podaniem, gdy sos jest już gotowy. Nie polewamy makaronu sosem, lecz dodajemy go do sosu. Makarony długie podaje się z sosami o jednolitej konsystencji, formy krótkie są przeznaczone do potraw z kawałkami warzyw, mięsa i ryb. Do posypania dania serem najlepiej sprawdzą się odmiany twarde, takie jak parmezan czy pecorino. Nie powinno się dodawać sera do potraw z owocami morza i rybami. Makaron powinno się spożywać tylko widelcem, choć użycie pomocniczo łyżki jest dopuszczalne.

S

pór o pochodzenie makaronu nadal trwa. Chińczycy przyrządzali makarony z mąki pszennej, gryczanej i ryżowej na długo przedtem, zanim do ich kraju dotarł pierwszy Europejczyk. Koreańczycy przekonują natomiast, że to oni nauczyli Japończyków wyrobu makaronu z gryki.

ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM

Niewykluczone, że makaron istniał już w IV w p.n.e. w państwie Etrusków. Reliefy na płycie jednego z grobowców w Cerveteri niedaleko Rzymu przedstawiają bowiem przyrządy (nóż, wiadro, worek z mąką, a nawet stolnicę i wałek), które dziś moglibyśmy powiązać z przygotowywaniem makaronu. Jednak są to tylko domysły, gdyż Etruskowie mogli wykorzystywać te przedmioty do innych celów.

Dzieje makaronu w formie zbliżonej do tej, którą znamy dzisiaj, zaczynają się najprawdopodobniej w XII stuleciu w Palermo. Żyjący tam Arabowie założyli manufaktury do produkcji makaronu oraz rozpowszechnili na Sycylii metodę suszenia go na słońcu, dzięki czemu można go było zabierać na długie wyprawy. Zresztą do dziś w lokalnej kuchni spotyka się makaronowe potrawy z bakłażanem i dodatkiem bakalii – to ślad wpływów kultury arabskiej. Handlem makaronem zajęli się genueńczycy i to właśnie w Genui w 1574 r. powstała pierwsza Corporazione dei Pastai, czyli cech makaroniarzy. Natomiast rozmaitość makaronowych kształtów przypisuje się przede wszystkim inwencji piętnastowiecznych mnichów, zwłaszcza dominikanów.

91


ŚWIAT NA TALERZU

> Najbardziej popularne rodzaje makaronów we Włoszech

Anellini – o kształcie pierścieni. Są dwa rodzaje: sycylijskie (większe) i tradycyjne (mniejsze). Nadają się do sosów i do zup. Cannelloni – duże rurki do nadziewania, gładkie lub z fakturą. Mają średnicę 2-3 cm i długość ok. 10 cm. Nadziewane ricottą, szpinakiem lub mięsem i zapiekane w sosie beszamelowym lub pomidorowym. Capellini – nitki formowane w okrągłe gniazda. Podawane najczęściej z zupami lub lekkimi sosami, posypane odrobiną parmezanu. Conchigliette, conchiglioni, conchiglie – małe, średnie i duże muszelki, o gładkiej lub fakturowanej powierzchni. Najmniejsze mają zastosowanie w zupach i sałatkach, średnie w daniach z sosami warzywnymi lub mięsnymi, zaś formy największe po ugotowaniu nadziewa się (np. serami lub mięsem) i zapieka.

W XV-wiecznym Neapolu produkcja makaronowego ciasta przebiegała w sposób, oględnie mówiąc, mało higieniczny. Wyrabiano je bowiem nie ręcznie, ale ugniatając... stopami. Bardzo nie podobało się to królowi Ferdynandowi II Neapolitańskiemu, który polecił inżynierowi Cesare Spadacciniemu wymyślenie innego sposobu produkcji. Powstała maszyna z brązu napędzana siłą ludzkich mięśni – mechaniczne ugniatacze okazały się znacznie wydajniejszym sposobem wytwarzania makaronu. Włoskiemu konstruktorowi zawdzięczamy też inny wynalazek – widelec z czterema ząbkami, dzięki któremu do przeszłości odszedł dotychczasowy zwyczaj jedzenia makaronu palcami. W 1740 roku w Wenecji powstała pierwsza fabryka makaronu, a jej założycielem był niejaki Paulo Adami. W Wielkiej encyklopedii francuskiej Diderota w 1767 roku znalazła się rozprawa „O sztuce robienia makaronu”, opatrzona ilustracjami przedstawiającymi maszyny i prasy. Entuzjastą makaronów był także Johann Wolfgang Goethe, który swoje spostrzeżenia na ten temat umieścił w „Podróży włoskiej”.

Creste di gallo – zwane grzebieniem koguta. Makarony o długości ok. 3 cm z jednej strony formowane na kształt koguciego grzebienia. Używane do potraw z lekkimi sosami, głównie na bazie oliwy, także do sałatek. Farfalle – kokardki zwane też motylkami. Doskonałe do sosów mięsnych i warzywnych oraz sałatek. Fettuccine – długie i płaskie wstążki o szerokości 1 cm. Podawane z sosem śmietanowym lub serowymi, stosowane także w zapiekankach. Filini – cienkie nitki rosołowe. Fusilli – świderki występujące w kilku rozmiarach. Używane do zup, sałatek i zawiesistych sosów. Lasagne – płaty ciasta makaronowego o szerokości 10-12 cm. Do zapiekania w warstwach z mięsem lub warzywami.

Riso – drobny makaron w kształcie ziarenek ryżu. Spaghetti – długie rurki lub nitki o różnych średnicach. Tagliatelle – wąskie i cienkie wstążki. Tortellini, ravioli – przygotowywane z ciasta makaronowego małe nadziewane pierożki.

92

ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM

Penne – pióra, krótkie rurki ścięte pod kątem ostrym na kształt zakończeń ptasich piór. Można podawać je zasmażane na oliwie, np. z bekonem i selerem naciowym, odpowiednie także do zawiesistych sosów mięsnych.


93


> Najpopularniejsze makarony azjatyckie

ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM

ŚWIAT NA TALERZU

Mein albo mee – chiński makaron jajeczny, ma zwykle 6 mm szerokości. Przezroczysty (celofanowy) – przygotowywany z krochmalu otrzymanego z wygotowanych ziaren soi, skrobi uzyskanej z fasoli lub grochu, a także z mąki ryżowej i ziemniaczanej. Soba – makaron japoński z mąki gryczanej (na zdjęciu obok).

Z kolei Thomas Jefferson, trzeci prezydent USA i smakosz makaronu, polecał pastę podczas słynnych obiadów. Wiek XX przyniósł dalszy rozwój techniki produkcji makaronu, powstały również specjalne komory przeznaczone do suszenia. W Polsce pierwsze wytwórnie, a właściwie manufaktury makaronu, powstały dopiero w połowie XIX wieku, a prowadzili je najczęściej Włosi. Niemcy jako pierwsi dodali do makaronu jajka, oni też wyprodukowali popularne dziś we Włoszech i w Chinach makarony w kształcie wstążek. Na przestrzeni wieków makaron przybierał rozmaite formy, jednak dla wielbicieli tego dania mniejsze znaczenie ma fakt, kto, kiedy i gdzie je wymyślił. Ważne – że w ogóle je wymyślono. Makaron zawojował cały świat, choć najwięcej pasty (ok. 28 kg na głowę rocznie) spożywa się we Włoszech, a kraj ten jest także największym producentem makaronu. ■ Buon appetito!

94

FOTO: PIXABAY

Udon – japoński wąski makaron wstążkowy z białej mąki pszennej.


95


TRAVEL & HISTORIA FOTO: BJORNFALKEVIK/WIKIPEDIA

Gotlandia Wyspa wikingów TEKST ROBERT NIENACKI

Płaskie terytorium największej szwedzkiej wyspy zajmują w dużej części bujne łąki i pastwiska. Od epoki brązu wyspiarską trawę nieprzerwanie „koszą” wszędobylskie owce, a dokładniej lokalna odmiana tego gatunku, charakteryzująca się pokaźnymi rogami i obfitym runem. Wizerunek sympatycznego zwierzęcia znalazł się nawet na gotlandzkiej fladze. Łagodny klimat i duża liczba dni słonecznych w roku sprawiają, że na tej północnej wyspie rosną orchidee, drzewka brzoskwiniowe, figowce, a nawet winorośl. 96

P

rzyjazne warunki naturalne sprawiają, że dobrze się tu czują liczne gatunki zwierząt, m.in. dzikie króliki i jeże czy swobodnie żyjące konie. Na Gotlandii żyje też wiele gatunków ptaków, w tym alki, nurzyki czy ostrygojady. Gotlandia niewątpliwie urzeka specyficznym środowiskiem przyrodniczym. Zbudowana jest głównie z wapienia, z czym wiąże się występowanie geologicznych ciekawostek w rodzaju słynnych gotlandzkich raukar – ostańców wapiennych przypominających wieże lub maczugi. Największe z nich mają ok. 8-10 m wysokości i znajdują się na przyległej do Gotlandii wyspie Fårö. Na północ od Visby można podziwiać wapienne groty Lummelunda. Wędrówka po chłod-


ZDJĘCIA: GOTLAND.COM

Wapienny raukar na wyspie Farö

Grota Lummelunda

nych podziemiach wśród stalaktytów i stalagmitów gwarantuje mnóstwo wrażeń.

GOTLANDIA PLUS Na uwagę zasługują również gotlandzkie „przyległości”, czyli małe satelickie wysepki, jak np. Lilla Karlsö, którą warto odwiedzić z uwagi na świetne warunki do obserwacji ptaków,

Wyspa Stora Karlsö

czy urokliwa Fårö ze wspomnianymi wapiennymi raukarami. Z kolei Stora Karlsö jest jednym z najstarszych parków narodowych świata – dłuższy staż ma tylko amerykański Park Narodowy Yellowstone. To istny raj dla ornitologów, wyróżniający się imponującym wapiennym klifem – idealnym siedliskiem dla ptactwa morskiego. Jest tu także zabytkowa latarnia morska z XIX w.

REKLAMA

97


TRAVEL & HISTORIA

FOTO: CHRISTIAN KOEHN/WIKIPEDIA

FOTO: EMMA MANCILLA/GOTLAND.COM

Lokalna odmiana owiec, charakteryzująca się pokaźnymi rogami i obfitym runem

Villa Villekulla

Położona na północ od Gotlandii wyspa-park narodowy Gotska Sandön była ponoć ostoją ostatnich szwedzkich piratów i uchodzi za najbardziej odosobnioną bałtycką wyspę.

ROZRYWKA I WYPOCZYNEK Gotlandia spodoba się zarówno zwolennikom aktywnego wypoczynku, jak i plażowego leniuchowania. Ci ostatni mogą do woli korzystać z piaszczystych brzegów o długości przekraczającej 80 km. Za najlepszą uchodzi plaża w Tofta. Miłośnicy golfa mają do dyspozycji kilka doskonałych pól, wyspa świetnie się nadaje także do turystyki rowerowej. Przejrzyste wody zachęcają do nurkowania i wędkowania, a żeglarze znajdą tu malownicze przystanie. Na rozmaite atrakcje mogą liczyć rodziny. W Kneippbyn, kilka kilometrów od Visby, znajduje się centrum dziecięcej

98

rozrywki z odtworzoną Villą Villekullą z kultowej powieści Astrid Lindgren „Pippi Långstrump”. W Kneippbyn działa również park zabaw z akwaparkiem na wolnym powietrzu – Sommar & Vattenland, z kolei w Alskog mieści się zoo.

FASCYNUJĄCA HISTORIA Historia gotlandzkiego osadnictwa liczy ponad 8 tys. lat. Niemal na każdym kroku widoczne są ślady przeszłości. Cmentarzyska z epoki żelaza, kamienne kręgi, resztki normańskich warowni, średniowieczne fortyfikacje. Warto wiedzieć, że wiele gotlandzkich farm szczyci się ciągłością funkcjonowania sięgającą średniowiecza! W czasach wikingów wyspa była jednym z najważniejszych ówczesnych centrów handlowych, a sława i bogactwo stolicy Gotlandii promieniowały na cały region bałtycki. Gotlandczycy żyją swoją historią i... potrafią na niej zarabiać. Na przykład w Tofta na zachodnim wybrzeżu powstała wioska wikingów – Vikingabyn. Uchodzi za jedną z najlepszych tego rodzaju historycznych osad w Szwecji i przenosi gości w realia IX i X w. Można się tu dowiedzieć, jak wyglądały codzienne prace – od pieczenia chleba po rękodzieło. Albo zostać łucznikiem czy przyjrzeć się wojennej potyczce. Wiedzę o przeszłości Gotlandii wzbogaci wizyta w Bungemuseet w Fårösund. To jeden z większych szwedzkich skansenów, gromadzący budowle z XVII-XIX w. Nowszą historię ukazuje muzeum kolei gotlandzkiej w Dalhelm, której wąskotorowy szlak przecinał niegdyś wyspę. Dziś, kilka razy w tygodniu można się przejechać oryginalnym składem.

VISBY Niewiele jest miast, których historyczne znaczenie, sława i bogactwo w przeszłości są niewspółmierne do ich dzisiejszych rozmiarów. Visby – położone na zachodnim wybrzeżu Gotlandii – było znaczącym centrum handlowym nie tylko w Skandynawii, ale i w całej północno-wschodniej Europie. Dzieje miasta sięgają 600-700 r., kiedy powstał tu port. Jednak czasy największego rozkwitu Visby przypadły kilka wieków później, kiedy to miasto wstąpiło do Ligi Hanzeatyckiej, szybko stając się jednym z ważniejszych jej ośrodków. To z tego okresu pochodzą najwspanialsze budowle wznoszone przez bogatych mieszczan napływających do Visby m.in. z Niemiec i Rosji. W XIII w. stało tu aż 17 kościołów (!), oprócz tego miasto mogło poszczycić się dziesiątkami magazynów handlowych, szkołą, szpitalem, a przede wszystkim szybko rozwijającym się portem.


99


TRAVEL & HISTORIA FOTO: INGER KARLIN LARSSON

Majętni mieszczanie wznosili także okazałe domy oraz magazyny kupieckie, do dziś zachowało się ok. 200 takich budowli. Jedną z nich jest Donnerska huset na Donners plats – niegdyś największy dom handlowy na Gotlandii. Warto odwiedzić gotlandzkie muzeum regionalne ze zbiorami m.in. średniowiecznej biżuterii, dzieł sztuki sakralnej, wyrobów wikińskich rękodzielników. Uliczka Fiskargränd FOTO: BOBERGER/WIKIPEDIA

Dzisiejsze Visby liczy ok. 23 tys. mieszkańców. Stare centrum miasta tworzy malowniczy labirynt, a spacer pośród wąskich uliczek dostarcza niezapomnianych wrażeń. Wiele tajemnic kryje się w uroczych zaułkach, jak np. Fiskargränd – tonącej w różach uliczce, będącej jednocześnie jednym z najczęściej fotografowanych miejsc w Visby. Podczas zwiedzania miasta nie można pominąć Katedry (Visby domkyrka), pięknej budowli z białego kamienia, stojącej na placu Kyrkberget. Widoczne z daleka trzy wieże są doskonałym punktem orientacyjnym.

FOTO: GODEWIND/WIKIPEDIA

Visby – Katedra

FOTO: GOTLAND.COM

Bogactwo miasta i fakt, że większość mieszczan nie była rodowitymi Gotlandczykami, ale przybyszami z zewnątrz, doprowadziły do ostrego konfliktu między nimi a biedniejszymi mieszkańcami pozostałej części wyspy. Z tego okresu pochodzi doskonale zachowany ciąg murów obronnych z licznymi basztami i bramami o długości ok. 3 km. W ich obrębie znajdują się prawdziwe historyczne perły, jak np. najstarszy budynek w Visby – XII-wieczna Baszta Prochowa (Kruttornet). Pełniła ona funkcję wieży obronnej nieistniejącego już dziś średniowiecznego portu. Miejsce, gdzie dawniej zawijały statki, pod koniec XIX w. zostało zasypane i dziś funkcjonuje jako miejski ogród (Almedalen).

Baszta Prochowa

FOTO: LINDA DAHLSTROM

Donnerska huset

Ogród botaniczny – drzewo chusteczkowe

Dużą atrakcją miasta jest ogród botaniczny, gdzie można podziwiać m.in. unikatową kolekcję egzotycznych drzew, w tym np. japońskie drzewo chusteczkowe. Natomiast z Norderport, jednej z największych bram w murach obronnych, rozciąga się piękny widok na miasto. W 1995 r. miasto – ze względu na doskonale zachowane hanzeatyckie centrum – wpisano na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. I choćby z tego powodu warto

100


101


TRAVEL & HISTORIA

Jedna z wielu ciekawostek w ogrodzie botanicznym w Visby

Tydzień Średniowiecza

FOTO: SCHORLE/WIKIPEDIA

ZDJĘCIA: MEDELTIDSVECKAN.SE

udać się do Visby, chociaż wielu odwiedzających to miasto przyjeżdża tutaj specjalnie na Tydzień Średniowiecza. Medeltidsveckan (tak brzmi szwedzka nazwa imprezy) odbywa się w Visby zawsze w 32 tygodniu roku. To nie tylko atrakcja dla turystów, przypomina bowiem ważne historyczne wydarzenia, które rozegrały się pod koniec XIV w. tuż pod murami miasta. Duńscy najeźdźcy pod wodzą króla Waldemara IV Atterdaga próbowali zawładnąć wyspą, napotkali jednak opór szwedzkich chłopów. Decydująca bitwa pod murami Visby (27 lipca 1361 r.) zakończyła się porażką Gotlandczyków. Mieszczanie, pozostający w konflikcie z mieszkańcami pozostałej części wyspy, nie brali udziału w walkach. W zamian za obietnicę zachowania przywilejów nadanych przez szwedzkiego króla poddali się Waldemarowi i otworzyli bramy miasta. To był katastrofalny błąd, w wyniku którego cała wyspa stała się prowincją duńską na prawie trzysta lat. Inscenizacje związane z tymi wydarzeniami należą do głównych atrakcji Tygodnia Średniowiecza, odbywającego się w atmosferze tamtych czasów. Na terenie miasta i całej wyspy odbywają się różnorodne przedstawienia, turnieje i potyczki rycerskie. Przechadzający się uliczkami mogą przypatrywać się pracy rzemieślników, spróbować specjałów kuchni sprzed wieków, a nawet posłuchać wędrownych muzyków wykonujących utwory z „epoki”. ■ FOTO: GOTLAND.COM

Visby – port

GRAFIKI: VECTEEZY.COM

102


103


Z DALEKA I Z BLISKA

Dzika Wenezuela, czyli Indianie z Orinoko TEKST I ZDJĘCIA JULIA SAWICKA-GRANDÍA

Drewniana wiata na palach, bez okien i drzwi, w środku hamaki, duży drewniany stół i ława. Dookoła dzika przyroda, mokradła i rzeka Orinoko. Po dwóch dniach podróży z cywilizowanej Europy znalazłam się w środku prymitywnego świata, oko w oko z prawdziwymi Indianami.

Z

Antonim, moim przewodnikiem do tajemniczego świata Indian Warao, spotykam się na brzegu rzeki w wenezuelskim miasteczku Tucupita. Antoni, w przeciwieństwie do wielu współplemieńców, którzy posługują się wyłącznie językiem warao, mówi po hiszpańsku. Kolejne dni spędzę z jego rodziną i będę miała okazję przekonać się z bliska, jak żyją „ludzie łodzi”, bo tak się tu potocznie nazywa rdzennych mieszkańców Delty Orinoko.

104

RYZYKOWNA WYPRAWA W Wenezueli niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku, przede wszystkim w dużych miastach. Napady z bronią w ręku są tu na porządku dziennym, do tego dochodzi chaos polityczny i niepewność jutra. Po zmroku nikt nie wychodzi na ulice. Domy otaczają wysokie mury, które dodatkowo chronią wyszczerbione kawałki szkła zatopione na ich szczytach, a we wszystkich oknach są grube kraty. W Ciudad


Jaskrawa barwa upierzenia miejscowych ptaków jest widoczna z daleka

Bolívar, Caracas i Maracaibo moi gospodarze właściwie nie pozwalają mi poruszać się po okolicy. Napotkani przypadkowo ludzie, kierowcy autobusów, taksówkarze, wszyscy jak mantrę powtarzają: „Cuidate, aquí es muy peligroso!”, co oznacza: „Uważaj, tu jest bardzo niebezpiecznie”. Puste autostrady, puste ulice miast w niedzielę, stres Wenezuelczyków tworzą atmosferę grozy. Im dalej od skupisk miejskich, im bliżej nieposkromionej przyrody, tym bezpieczniej. Dlatego wyprawa do Delty Orinoko i do Canaimy wydaje się najlepszym wyborem.

Canaima – punkt graniczny i port lotniczy w jednym

NIEOKIEŁZNANA RZEKA Dom Antoniego mieści się ponad godzinę drogi od miasteczka. Mamy tam się dostać drewnianą motorówką z silnikiem. Wsiadamy do niej, chwilę później Tucupita powoli znika na horyzoncie, a my mkniemy przez zdradliwe rozlewisko co rusz zraszane wodą – za każdym razem, gdy łódka podskakuje na fali. Dookoła woda i tajemnicza dżungla, gdzieniegdzie pojawiają się chatki na palach, które po chwili znikają w mokradłach. Pędzimy motorówką dalej. Delta Orinoko to drugie po Amazonce największe rozlewisko Ameryki Południowej. Ma źródła w Andach, a dokładnie wypływa z gór Parima, otacza zajmującą całe południe Wenezueli Wyżynę Gujańską, a przy ujściu tworzy prawdziwy cud

natury – deltę rozciągającą się u brzegu Atlantyku na długości ponad 300 km! Nurt Orinoko składa się z dwóch kanałów – Rio Grande i Canao Manano, a do tego wokół jest gęsta sieć mniejszych odnóg rzek, tworzących labirynt mokradeł, lasów tropikalnych i mangrowych, które dają schronienie wielu gatunkom zwierząt. To tu, nad Orinoko można zobaczyć dorodne tukany, których czerwień piór wydaje się nierzeczywista. Spotkać tu można także wiele innych gatunków ptaków: ary, czaple, orły czy kolibry. Nocą warto się wybrać łodzią na poszukiwanie kajmanów. W rejonie Delty w naturalnym środowisku występują również dzikie zwierzęta: jaguary, pumy, wyjce, świnki

105


Z DALEKA I Z BLISKA

„Ludzie łodzi” – tak się tu potocznie nazywa rdzennych mieszkańców Delty Orinoko

morskie i wydry. Oprócz tego tę część Wenezueli zamieszkują najróżniejsze gady, np. anakondy, boa dusiciele, węże koralowe, żmije, iguany, żółwie. Są tu także płaszczki. Istne przyrodnicze bogactwo!

NAJSKROMNIEJSZY HOTEL ŚWIATA Mknąc przez rzekę w drewnianej motorówce, czuję jej siłę i niezłomny charakter. W końcu docieramy z Antonim do celu. Orinoko co rusz to podnosi swój stan, to opada, odsłaniając pale, na których zbudowane są prymitywne domostwa plemienia Warao. Na drewnianym pomoście kobiety robią pranie, czerpią wodę z rzeki, zarzucając wiadro z przymocowanym do ucha sznurkiem. Na moje radosne: „Hola!”, kiwają głowami, ale niezbyt przyjaźnie, szybko wracając do swoich zajęć. Wiata bez okien z podwieszonymi hamakami staje się moim hotelem na najbliższe dni. Żyję podobnie jak ludzie Warao, tymczasem rodzina Antoniego, chyba jako jedna z nielicznych stacjonuje blisko nas w murowanej chatce. Luksusów nie ma, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Podobnie jak brak prysznica. Od Indianek pożyczam wiadro i myję się wodą prosto z Orinoko. Nie ufam żartobliwym uwagom rzucanym przez braci Antoniego, by wykąpać się w rzece. W końcu to także dom dla piranii, mimo że w tej części jest dla nich zbyt głęboko. Obserwuję

106


107


Z DALEKA I Z BLISKA

zmieniający się poziom wody i wolę nie ryzykować. Tym bardziej że warunki higieniczne są trudne, a szpitale i przychodnie daleko, można do nich dotrzeć tylko łodzią. Indianie nie są odporni na wiele chorób, zdarza się, że występują wśród nich epidemie, dlatego przed wizytą u Warao profilaktycznie zaszczepiłam się przeciw żółtej febrze, durowi brzusznemu, wirusowemu zapaleniu wątroby. Stosowałam także leki przeciwmalaryczne.

POŚRÓD INDIAN Nad Orinoko to słońce wyznacza rytm. Gdy zachodzi, życie powoli zamiera i już o dziewiątej wieczorem wszyscy kładą się spać. Noc nad jednym z największych rozlewisk Ameryki jest niesamowita. Odgłosy tropikalnego lasu nie pozwalają zasnąć, co chwila odzywają się inne ptaki, a o piątej rano koncert dają wyjce. Niebo usiane gwiazdami, cykady i ciemność, nieznana nam – mieszkańcom dużego miasta – two-

Wyplatanie koszy z włókien palmy moriche to jedno ze źródeł zarobku Indian

108


rzą przestrzeń dla popisów wyobraźni. Niepotrzebnie. Ułożona wygodnie w hamaku, zabezpieczonym obowiązkowo moskitierą, szybko oddaję się w ramiona Morfeusza, mimo spektaklu owadów, które właśnie się przebudziły. W końcu dżungla nigdy nie zasypia. Tymczasem dni i wieczory upływają mi na wycieczkach – czółnami do pobliskich kanałów i motorówką – w odleglejsze zakątki Delty. Zdaję się na zmysł orientacji i siłę Antoniego oraz jego braci. Warao mają wiosłowanie i nawigację we krwi. Dlatego gdy w XVI wieku Amerykę Południową kolonizowali Hiszpanie, stali się dla nich cennym nabytkiem w dalszym podbijaniu Nowego Świata i umacniania ich dominacji w regionie. Obecnie mieszka tu ok. 24 tysięcy Indian Warao. W prowizorycznych domkach na palach wiodą proste życie, zespoleni z dżunglą i rzeką. Gdy nie pływają, bujają się w kolorowych hamakach. Płynąc rzeką Orinoko, co rusz w domostwach widzę czarne główki wystające z hamaków. Turyści, jeśli się tu zjawią, spotkają się raczej z przyjaznym przyjęciem. Niemal obowiązkowo jednak muszą kupić wyroby od lokalnej ludności – dla wielu to jedyne źródło utrzymania. Na co dzień mieszkańcy trudnią się rybołówstwem, zbieractwem, a niektórzy z nich nawet próbują coś uprawiać. Dla Indian Warao ważna jest palma moriche, która daje im owoce, sok i pulpę (wyrabia się z niej chleb). Z włókien palmy plotą hamaki, kosze i inne pamiątki. Gdy podpływam do pierwszej rodziny, dzieci z poważnymi minami od razu podsuwają nam utkane koszyki. Zanim wysiądę z łódki, na pomoście gromadzi się pokaźna grupka osób, a najmniejsi przedstawiciele Warao

109


Z DALEKA I Z BLISKA

chcą jak najszybciej sprzedać swój towar. Wyczuwam dystans Indian, zwłaszcza tych, którzy nie posługują się hiszpańskim. Obserwują nas uważnie. Choć są uprzejmi, to podskórnie czuję, że zakłócam ich rytm dnia. Dzieci Indian nie mają zabawek, nie znają gier komputerowych. Mają swoje obowiązki, pomagają rodzicom w domu, w łowieniu ryb i polowaniu. Szybko dorastają i zakładają swoje rodziny. Przyglądam się wyplecionym cudom, nie mamy wyjścia, trzeba dokonać transakcji. Co ciekawe, pamiątka znad Orinoko okaże się nie tylko bardzo trwała, ale z każdym dniem jej wartość będzie rosła poprzez przywoływanie wspomnień zaczarowanego świata „ludzi łodzi”.

JĘZYK DŻUNGLI Wyprawa po kanałach z indiańskim przewodnikiem, który nie mówi po hiszpańsku, to nie lada wyzwanie. Jednak metoda

porozumiewania się na migi jest znana w każdym zakątku globu. Długim drewnianym czółnem wdzieramy się w najmniejsze odnogi Orinoko i powoli suniemy przez mokradła. Bujna roślinność w najwęższych miejscach mocuje się z prymitywną łódką, by w końcu ustąpić i przepuścić nas dalej. Niezrozumiały dla mnie świat dżungli dla mojego przewodnika jest jedynym, jaki zna. Przedzieramy się wąskimi kanalikami wodnymi, podziwiając dżunglę. Warao doskonale wiedzą, jak w niej przetrwać, np. z liany można napić się wody. Z kolei młode pędy palmy, zwane palmitos, stanowią dobre pożywienie. Pobyt nad Orinoko jest jednym z największych przeżyć w Wenezueli. Z żalem żegnam się z Antonim i jego rodziną. Jeszcze godzina i drewnianą łupiną dopłynę do brzegu Tucupity. ■

Wodospady w Parku Narodowym Canaima – wprawdzie znajdują się w dość dużej odległości od indiańskiej wioski, niemniej warto odwiedzić to malownicze miejsce

110


111


112


REKLAMA

113


W następnym wydaniu

TRAVEL POLSKA m.in.: FOTO : SH UT TER STO

FOTO: PHOTOX PRE SS

CK .CO M

Podróże z pasją Dubaj

Świat na talerzu Chili Wydawnictwo MajerMedia ul. T. Kościuszki 26 21-500 Biała Podlaska tel. 83 411 50 11 fax 83 410 70 30

www.majermedia.com redakcja@majermedia.com prenumerata@majermedia.com

DYREKTOR ZARZĄDZAJĄCY: Maciej Majerczak REDAKCJA Redaktor naczelny: Rafał Nowicki Redaktor prowadząca: Katarzyna Jaszczuk Zespół redakcyjny: Renata Nawrocka, Robert Nienacki, Karina O’Neill, Małgorzata Trębicka-Żuk Korekta: Anna Nalikowska Fotograf/fotoedytor: Łukasz Kuczyński REKLAMA reklama@majermedia.com Skład: Grzegorz Waszczuk Druk: Print Studio Wydawnictwo MajerMedia jest członkiem Izby Wydawców Prasy. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów. Wydawca nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Okładka: foto – Shutterstock.com

114


115


116


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.