ISSN: 2083-8948
LISTOPAD-GRUDZIEŃ #7-8 (42-43)/2015
Wymalowane przez Boga
Całun Turyński Solidne płótno o długości 436 centymetrów i szerokości 110 centymetrów, w które wedle tradycji owinięto ciało Jezusa po zdjęciu z krzyża budzi do dziś wiele emocji, zwłaszcza u specjalistów od malarstwa.
Cudowne powstanie obrazu wiąże się z założeniem, że pod płótnem znajdowało się prawdziwe ciało i widoczny na płótnie obraz stanowi jego wierne odwzorowanie. Obraz odzwierciedla postać realnego człowieka poddanego torturom, takim samym jak Jezus Chrystus w opisach Ewangelistów. Na pod-
stawie śladów krwi z Całunu, można w precyzyjny sposób odczytać jak dokładnie przebiegała męka Człowieka z Całunu od pierwszego uderzenia aż do wylewu krwi z ciała po śmierci. Obraz na całunie ma zaledwie 40 mikronów grubości, a jest trójwymiarowy, w dodatku nie wnika w głąb płótna.
Obraz nie jest malowidłem, ani fotografią, lecz wypalonym obrazem na tkaninie. Badania wskazują, że powstał w starożytności w Palestynie. Wykluczono, że został wykonany ludzką ręką. Powszechnie panuje teza o jego naturalnym powstaniu, która wyklucza wszelkie działanie człowieka, jednak sposób w jaki dzieło powstało jest ciągle zagadką dla współczesnej nauki. KRZYSZTOF KAWIK
Matka Boża z Guadalupe W momencie gdy w Europie reformacja zaczynała przyprawiać Kościół o poważne zawroty głowy, w Meksyku, na drugim końcu świata, miało miejsce pierwsze zatwierdzone objawienie maryjne. To tam, u stóp wzgórza Tapeyac (niedaleko miasta Meksyk) 9 grudnia 1531 roku objawiła się „Matka Boga Prawdy”. Maryja przedstawiła się tymi słowami 57-letniemu Indianinowi Juanowi Diego. Maryja pragnęła, aby na wzgórzu wzniesiono świątynię pod jej wezwaniem. Juan Diego udał się więc do biskupa Zumarragi, ten jednak nie chciał uwierzyć w prawdziwość objawień. Maryja poleciła więc Indianinowi aby jako dowód przyniósł biskupowi róże, które pomimo mrozu wyrosły na skalistym zboczu wzgórza. Legenda głosi, iż Maryja własnoręcznie ułożyła kwiaty w tilmie (rodzaj płaszcza azteckiego) Juana. Gdy ten rozsypał kwiaty przed biskupem, na płaszczu widniał wizerunek Matki Bożej. Tak właśnie powstał cudowny wizerunek Matki Bożej z Guadalupe. Większość badań przeprowadzonych w XX wieku potwierdza, że obraz nie mógł powstać na skutek ludzkiej ingerencji. Świadczą o tym nie tylko nieznane nam barwniki czy sposób utrwalania obrazu, ale również charakterystyczny układ gwiazd na płaszczu Maryi, odzwierciedlający układ gwiazd na niebie z grudnia 1531. Co ciekawe jest to układ gwiazd widziany nie z perspektywy Ziemi, ale Słońca. Kolejnym niesamowitym elementem obrazu są oczy Maryi, które według naukowców oddają wszystkie cechy oka ludzkiego. Oglądający obraz ma wrażenie jak gdyby Matka Boża patrzyła właśnie na niego. Niemalże 500 letni wizerunek przetrwał bez żadnych konserwacji, kolory nie tracą intensywności a tkanina wykonana z włókien kaktusa nie ulega rozkładowi. Kościół wzniesiony na wzgórzu Tapeyac jest obecnie jednym z najsłynniejszych sanktuariów maryjnych. Co roku tysiące pielgrzymów przybywają do patronki obu Ameryk. W 2002 r. papież Jan Paweł II kanonizował Juana Diego. Jako ciekawostkę warto wspomnieć fakt, iż Matka Boża z Guadalupe jest również od niedawna uznawana za patronkę ruchów pro-life. MARTA SOLEWSKA
3
Tryby. Dobra nowina dla studentów
Trybka Malarka LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2015
Spis treści
Drodzy Czytelnicy!
Kontynuujemy nasz przegląd różnych dziedzin sztuki – tym razem na warsztat wzięliśmy malarstwo. Od wielu lat nie przechodzi mi fascynacja obrazami Caravaggia – włoskiego malarza z przełomu XVI i XVII wieku. Zachwyt ten podziela autor artykułu zamieszczonego na stronach 4 i 5 – Jakub Kwaśnik analizuje w nim cechy twórczości tego rzymskiego buntownika.
Warto się wczytać również w historię powstania chyba najsłynniejszego polskiego obrazu – znanego na całym świecie wizerunku Jezusa Miłosiernego, o którym na stronie 6 pisze Paula Adamska.
4-5
Między sacrum a profanum
6
Wymaluj obraz...
7
...swego nie znacie?
8
„Wybrałem większą wolność”
Inżynier ducha
10
Leopolis semper fidelis
Historia
12
Powołanie
9
Żeby dowiedzieć się, jakie malarskie skarby kryją się w polskich muzeach i kościołach, zajrzyjcie na stronę 7 do artykułu Moniki Ziółkowskiej.
Dwoje na rozdrożu
13
A teraz uchylę rąbka tajemnicy – szykujemy ważne dla nas wydarzenie: 16 stycznia 2016 roku będziemy świętować piąte urodziny „Trybów”! Chcielibyśmy, żebyście się przyłączyli do świętowania. Będą ciekawi goście, konkursy z nagrodami i oczywiście słodki poczęstunek. Zaproszenie znajdziecie na ostatniej stronie okładki, a o szczegółach będziemy informować na naszym fejsbukowym profilu, więc lajkujcie i zaglądajcie!
Rozmowa z charakterem
Obrazy bez obrazy
14
o
Malarstw
Varietes, czyli rozmaitości
11
u:
Temat numer
Ona i on Encyklopedia wiary
Recenzje
15
Trybka odkrywa Polskę
16-17 „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowania
dla sprawiedliwości...”
17
Zapraszam do lektury i do zmierzenia się z zadaniami zamieszczonymi na stronie z rozrywką!
Tech-info
18-19 Pro life
MARIANNA GURBA REDAKTOR NACZELNA
20
Nowoczesne Zarządzanie Biznesem
22
Wykreślanka i zgadywanka
21
Jedzmy nabiał!
Rozrywka
Przygotowania do ŚDM
Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej
Wydawca:
promocja@e-tryby.pl
www.e-tryby.pl
biuro@e-tryby.pl
Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów.
Data zamknięcia numeru: 1 grudnia 2015 r. Nakład: 7000 egz.
Adres redakcji: ul. Wiślna 12/7, 31-007 Kraków
Druk: Printgraph Brzesko
Korekta: Edyta Cybińska, Elżbieta Jaworek
Rysunki Trybki: Weronika Piórek
DTP, grafika, okładka: Wojciech Krakowiak Katarzyna Misiak (str. 4-6, 8,9,12,14,15,21)
Zespół redakcyjny: Magdalena Indyka, Klaudia Oracz, Karolina Pluta, Karolina Podlewska, Dagmara Śniowska, Michał Wnęk, Agata Gołda, Dorota Kumorek, Krzysztof Kawik
Sekretarz redakcji: Agata Gołda
Asystent kościelny: ks. Rafał Buzała
Redaktor naczelny: Marianna Gurba
stopka:
współpraca:
23
dr Trybka
ta
P
ra e m u ren
chcesz mieć zawsze Tryby papierowe?
promocja@e-tryby.pl
4 Temat numeru > Malarstwo
Miedzy , sacrum a profanum
Burzliwe życie determinowane przez porywczy, krnąbrny charakter i nieustanne skłonności do awantur przysporzyły artyście sławy niepokornego geniusza, ale też postaci tragicznej, która zakończyła żywot u szczytu rozwoju umiejętności. Jedno jest pewne - dorobek Caravaggia miał nie tylko ogromny wpływ na historię europejskiego malarstwa, ale również na upowszechnienie sacrum wśród ludzi prostych, gdyż artysta starał się w swej sztuce ukazać Boga otwartego na każdego człowieka; Boga, którego możemy odnaleźć w życiu codziennym.
Michelangelo Merisi da Caravaggio jest jedną z najbardziej wyrazistych
postaci włoskiego malarstwa. Zdecydowana większość zachowanych dzieł, które wyszły spod pędzla Caravaggia, poświęcona jest tematyce biblijnej: znajdziemy tu zarówno interpretacje scen rodzajowych ze Starego i Nowego Testamentu, jak i nawiązania do żywotów i kultu świętych. Łączy je oryginalna estetyka twórcy, swoiste malarskie modus operandi Caravaggia, na które złożyły się liczne elementy techniczno-warsztatowe.
P rzybliżyć Boga ludziom prostym
Madonna
Mateusza
taktu z sacrum. Świadomy swych występków i zbrodni (podczas jednej z awantur zabił jednego z karcianych kompanów), wierzył, że Bóg przychodzi do wszystkich, także do ludzi o żywocie marnym i grzesznym. Twórca niejednokrotnie kajał się i wyrażał skruchę, lokując autoportrety np. w postaci Goliata („Dawid z głową Goliata”).
di Loreto
Unikalna marka i znak rozpoznawczy artysty stanowi przede wszystkim maestria chiaroscuro czyli światłocienia. Sprawnie poruszając się między Lumière i ténèbres, Michelangelo wypracował technikę ostrego kontrastu między pierwszym planem a tłem, tworząc wrażenie trójwymiarowości. Jako modeli zatrudniał zazwyczaj biedotę i margines
społeczny, pijaków bądź kurtyzany, co przysporzyło mu niejednokrotnie kłopotów u swoich mecenasów i było główną przyczyną uznawania dzieł za profanację, a w najlepszym razie za kontrowersję. Ale nie tylko ten aspekt raził w oczy ówczesnych przedstawicieli Kościoła. Artyście zarzucano również arogancki styl, który obrażał sacrum. Oto po raz pierwszy tak jawnie naruszono zasadę decorum - na obrazach Caravaggia, pielgrzymi modlący się do Maryi mieli brudne stopy („Madonna di Loreto”), koń był bardziej wyeksponowany niż apostoł („Nawrócenie św. Pawła”), a Maryja była ubrana w suknię ubogiej kobiety z Zatybrza i leżała na drewnianym, prostym łożu („Zaśnięcie Maryi”). Włoski artysta miał swoje motywy w takim podejściu do przedstawiania kon-
Powołanie św.
Tło ze strony www.pixabay.com
www.e-tryby.pl nr 7-8/42-43/ GRUDZIEŃ 2015
Temat numeru > Malarstwo
Paw e św. óceni Nawr do D rodze ła w d zku amas
Miłosierdzie na ulicach Jednym z najbardziej interesujących dzieł Caravaggia jest „Siedem uczynków Miłosierdzia”, namalowane około 1607 roku do ołtarza kościoła Pio Monte della Misericordia w Neapolu. Jak wskazuje sam tytuł, na obrazie uwiecznione zostały akty posługi względem
bliźniego. Są to odpowiednio przykazania: głodnych nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać, podróżnych w dom przyjąć, więźniów pocieszać, chorych nawiedzać, umarłych pogrzebać. Scena przedstawiona przez Caravaggia ma miejsce na ulicach Neapolu i jest niezwykle dynamiczna. U góry obrazu znajduje się Matka Boska w towarzystwie Dzieciątka i aniołów, którzy liczą każdy z zauważonych uczynków. Niżej, od lewej widzimy Samsona, który gasi pragnienie za pomocą wody nabranej oślą szczęką (według Biblii Samson taką szczęką zabił tysiąc Filistynów). Obok niego odbywa się rozmowa, podczas której pielgrzym zaprasza napotkanego człowieka na nocleg. Bliżej odbiorcy namalowany jest Święty Marcin z Tours, który oddaje połowę swojej szaty nagiemu kalece-żebrakowi (nawiązanie do legendy o Św. Marcinie), jednocześnie troszcząc się o chorego. W centralnej części można z kolei zauważyć dwójkę ludzi wynoszących zmarłego, by odprawić pochówek, natomiast z prawej widzimy kobietę, która odwiedza więźnia i karmi go mlekiem ze swej piersi. Ta ostatnia historia jest znana szerzej jako opowieść o tzw. miłosierdziu rzymskim - według legendy karmiącą jest Pero, córka skazanego na śmierć przez zagłodzenie Cymona. Dziewczyna nie mogąc przemycić jedzenia dla uwięzionego ojca, postanowiła nakarmić go własną piersią. Po odkryciu jej poświęcenia, Cymon został ułaskawiony.
Dawid
Sztuka, jakiej brakuje Oglądając arcydzieła jednego z mistrzów włoskiego baroku, nie można oprzeć się refleksji, że brakuje teraz takiego malarstwa religijnego, które z jednej strony potrafi ukazać majestat Boga w prostych gestach i codzienności, z drugiej zaś wspiąć się na wyżyny kunsztu technicznego, zachowując przy tym oryginalność. Gdzie jest drugi taki obraz, jak np. „Powołanie Mateusza”, który potrafi zatrzymać nasz wzrok na dłużej na jednym geście Jezusa sprowadzającym się do wyciągniętej dłoni? JAKUB KWAŚNIK
z głow ą Golia
ta
Gdzie możemy znaleźć obrazy Caravaggia?
ia
Siedem uczynków miłosierdz
Zachowało się około 91 znanych prac artysty, z czego 50 we Włoszech (w tym 29 w samym Rzymie). 10 znajduje się w zbiorach muzeów amerykańskich, po 6 dzieł posiadają muzea angielskie i niemieckie, a po 5 francuskie i hiszpańskie. Trzy dzieła znajdują się na Malcie, a trzy w Austrii. Pojedyncze obrazy posiadają kolekcje w muzeum w Dublinie, Petersburgu i Basel.
5
6 Temat numeru > Malarstwo
„Wymaluj obraz...” Jednym z najbardziej znanych wizerunków Jezusa jest ten, który został namalowany na prośbę samego Chrystusa. Odkupiciel polecił rozpowszechnianie dzieła miłosierdzia siostrze Faustynie, prostej zakonnicy z Polski. Objawienie opisane w dzienniczku świętej ma miejsce wieczorem 22 lutego 1931 r. w Płocku, w jej celi:
ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, drugi blady Jezus w takiej postaci przemawia do świętej: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie (Dz. 47)
W sprawie namalowania obrazu już na samym początku pojawia się wiele przeszkód. Spowiednik płocki mówi świętej, żeby w swojej duszy wymalowała ten obraz, nie traktuje więc pragnienia Pana Jezusa w sposób dosłowny. Sekretarka miłosierdzia znów słyszy słowa swojego Oblubieńca:
Mój obraz w duszy twojej jest. Ja praReprodukcja łaskami słynącego obrazu gnę, aby było Jezusa Miłosiernego pędzla Adolfa Hyły z Sanktuarium Miłosierdzia Bożego Miłosierdzia w Krakowie - Łagiewnikach. Chcę, © Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia; święto. Warszawa, ul. Żytnia 3/9. aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, żeby był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia (Dz. 49)
Co święta dalej czyni? Idzie do matki przełożonej, która prosi o znak. Jezus
odpowiada:
Dam poznać przełożonym przez łaski, których udzielę przez ten obraz (Dz. 51)
Ojciec Andrasz, spowiednik łagiewnicki, nie pozwala się wycofać Faustynie z wewnętrznych natchnień. Przeżywa ona wewnętrzne rozterki, wątpliwości. Jezus znów przemawia: jeżeli zaniedbasz sprawę malowania tego obrazu i całego dzieła miłosierdzia, odpowiesz za wielką liczbę dusz w dzień sądu (Dz. 154)
Po złożeniu ślubów wieczystych apostołka przebywa w Wilnie, gdzie poznaje spowiednika bł. ks. Michała Sopoćkę, który chcąc zrozumieć ideę, jaką Bóg przekazuje przez ten obraz, pyta się o znaczenie promieni. Jezus przekazuje swojej szafarce taką odpowiedź: Te dwa promienie oznaczają krew i wodę. Blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz (Dz. 299) Ojciec Sopoćko po zbadaniu sprawy i upewnieniu się, że Faustyna nie ma psychologicznych problemów, zgadza się pomóc spełnić Boże plany i namalowanie obrazu poleca Eugeniuszowi Kazimirowskiemu.
2 stycznia 1934 r. zakonnica ZMBM wraz z towarzystwem przełożonej m. Ireny Krzyżanowskiej przekazuje wszystkie informacje o tym, jak ma wyglądać obraz. Po pół roku Eugeniusz pokazuje im swoje dzieło. Święta ukrywa swój ból. Idzie do kaplicy wyżalić się: Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś? Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce Mojej (Dz.313)
www.e-tryby.pl nr 7-8/42-43/ GRUDZIEŃ 2015
www.jezuufamtobie.pl
Jezus dalej mówi, jaka jest Jego wola:
pragnę, ażeby obraz ten był w pierwszą niedzielę po Wielkanocy uroczyście poświęcony i żeby odbierał cześć publiczną, aby każda dusza o tym wiedzieć mogła (Dz.341) on ma przypominać żądania Mojego miłosierdzia (Dz.742)
Zgodnie z tym pragnieniem pod koniec kwietnia 1935 r. obraz Eugeniusza zostaje publicznie wystawiony w Ostrej Bramie w Wilnie, a 2 lata później za zgodą metropolity wileńskiego abp Romualda Jałbrzykowskiego zostaje zawieszony obok głównego ołtarza.
Obraz Jezusa Miłosiernego w 1941 r. zostaje nazwany cennym dorobkiem w religijnej sztuce współczesnej, o czym mówi Protokół Komisji w sprawie oceny i konserwacji obrazu Najmiłosierniejszego Zbawiciela w kościele pw. św. Michała w Wilnie. Po trudnych czasach II wojny światowej odrestaurowany obraz od września 2005 r. jest czczony w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Wilnie.
Najbardziej znaną wersją obrazu jest ta namalowana przez Adolfa Hyłę w 1944 roku. Znajduje się ona w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. PAULA ADAMSKA
Temat numeru > Malarstwo
7
...swego nie znacie? atykanowi – Kaplicy W , sy Li y on M y im śc ro zd Paryżowi za możemy zobaczyć, by ar sk e ki ja A … ej ki ńs ty Syks nie wyjeżdżając z kraju?
Dama z…?
Dzieło jednego z największych geniuszy w historii ludzkości zakupił ok. 1800 roku książę Adam Jerzy Czartoryski. Obraz był podarunkiem dla jego matki, tworzącej wówczas w Puławach pierwsze polskie muzeum. Leonardo da Vinci sportretował Cecylię Gallerani, kochankę włoskiego księcia Ludovika Sforzy. Zwierzę, które artysta domalował na portrecie, ponoć miało za zadanie zakryć fakt, że modelka nosi pod sercem dziecko księcia. O to, czy kobieta trzyma na ręku łasicę, czy gronostaja, toczono wiele sporów, wciąż ostatecznie nierozstrzygniętych. „Dama z gronostajem” znajduje się na stałe w zbiorach Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie. Aktualnie - z racji remontu muzeum – można ją podziwiać na Wawelu.
Malarz duszy
Jedną z najważniejszych cech twórczości Rembrandta jest jego zdolność do „malowania duszy”, czyli głębokiego oddawania ludzkich emocji. „Dziewczyna w ramie obrazu” i „Uczony przy pulpicie” – dwa portrety o prawie identycznych rozmiarach wykonane przez „Malarza duszy” tą samą techniką – kupił do swych prywatnych zbiorów król Stanisław August Poniatowski. Obrazy przestały być królewską własnością za sprawą jego bratanka, który oba dzieła sprzedał. Ostatecznie trafiły do kolekcji hrabiów Lanckorońskich i spędziły tam niemal dwa stulecia. W 1994 roku prof. Karolina Lanckorońska przekazała portrety Zamkowi Królewskiemu w Warszawie, gdzie można je dziś oglądać. Komu do Warszawy daleko, obraz, który wyszedł spod pędzla Rembrandta, może zobaczyć również w Krakowie. „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem” jest jednym z sześciu pejzaży olejnych holenderskiego artysty. Ilustruje przypowieść w oryginalny sposób, wysuwając na pierwszy plan drzewa, obok biblijnych postaci umieszczając sobie współczesne. W Polsce dzieło znalazło się w XVIII wieku dzięki Janowi P i o t row i Norblinowi, który zakupił je na paryskiej aukcji. Obecnie należy do zbiorów Muzeum Książąt Czartoryskich.
Zapomniany prezent
Portret przeżywającego mistyczne uniesienie świętego Franciszka z Asyżu przez długie lata wisiał na ścianie w pewnym podlaskim majątku. Parafianie z Kosowa Lackiego kupili go stamtąd jako prezent imieninowy dla księdza proboszcza, imiennika świętego. Po śmierci księdza obraz trafił na strych. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku natknęły się na niego dwie badaczki przeprowadzające inwentaryzację zabytków sztuki. Dopiero one zaczęły podejrzewać, jaką wartość może mieć zapomniany portret. Nie pomyliły się – ekspertyzy wykazały, że odnaleziono obraz autorstwa El Greco. Dzieło zatytułowane „Ekstaza św. Franciszka” jest udostępnione w Muzeum Diecezjalnym w Siedlcach.
Gdańska zdobycz
Przedstawioną w formie tryptyku wizję Sądu Ostatecznego stworzył w XV wieku w Brugii niemiecki malarz Hans Memling. Dzieło powstało na prywatne zamówienie włoskiego bankiera Angelo di Jacopo Tani, który chciał je umieścić w ufundowanej przez siebie kaplicy św. Michała w kościele nieopodal Florencji. Skąd zatem tryptyk znalazł się w Polsce? Transportowano go do Włoch statkiem, w czasie gdy toczyła się wojna między Hanzą a Anglią. Okręt został zaatakowany przez biorących udział w bitwach gdańszczan, a wśród łupów znalazło się właśnie dzieło Memlinga. „Sąd Ostateczny” umieszczono w Kościele Mariackim. Współcześnie na tym miejscu wisi jego kopia, oryginał można natomiast znaleźć w Muzeum Narodowym w Gdańsku.
Van Gogh na suficie
Od 14 listopada 2015 roku do 14 lutego 2016 roku w Centrum Wystawowym przy Stadionie Narodowym w Warszawie podziwiać można niecodzienną wystawę. „Van Gogh Alive” to ponad 3 tysiące obrazów mistrza prezentowanych za pomocą nowoczesnej platformy multimedialnej na ścianach, podłogach i suficie galerii. Szczegóły znajdziecie na www.vangoghalive.pl. MONIKA ZIÓŁKOWSKA
8 Inżynier ducha
: t r e b l A t a r Św. B
„Wybrałem większą wolność”
A
dam Chmielowski urodził się 20 sierpnia 1845 r. w Igołomi koło Miechowa. Gdy miał 8 lat stracił ojca. Jego matka, sprzedała rodzinny majątek i przeniosła się do Warszawy wraz z czwórką dzieci, z których Adam był najstarszy. Chłopiec kształcił się w szkole kadetów w Petersburgu, gdzie jako syn carskiego urzędnika pobierał naukę za darmo. Matka, chcąc chronić młody umysł przed rusyfikacją, przeniosła go do Gimnazjum w Warszawie. Wkrótce potem zmarła. Adam w wieku 14 lat pozostał bez rodziców, a jego wychowaniem zajęła się siostra ojca, Petronela Chmielowska. Kontynuował naukę w Instytucie Politechnicznym i Rolniczo-Leśnym w Puławach. Tam związał się z młodzieżą patriotyczną. Gdy miał 18 lat, przyłączył się do powstania styczniowego. Podczas walk pod Mełchowem, 30 września 1863 r. został ciężko raniony w lewą nogę. W prymitywnych warunkach polowych dokonano amputacji kończyny. Bez znieczulenia. Znosił to mężnie, ale dostał się do niewoli rosyjskiej. Dzięki staraniom rodziny został uwolniony i przeniósł się do Paryża, gdzie otrzymał wysokiej jakości protezę nogi.
Po ogłoszeniu amnestii wrócił do Warszawy i rozpoczął studia malarskie. Wtedy rada opiekuńcza, od której był zależny po śmierci rodziców, wysłała go do Belgii na studia politechniczne. Cment arz włoski
On jednak nie chciał rezygnować ze sztuki i wkrótce zaczął studia malarskie w Monachium. Po powrocie do Warszawy razem z Antonim Piotrowskim, Stanisławem Witkiewiczem i Józefem Chełmońskim dzielił wspólną pracownię w Hotelu Europejskim. Szybko zostali bywalcami salonu artystyczno-literackiego aktorki Heleny Modrzejewskiej (w której podEcce Homo kochiwało się wówczas pół Europy, w tym przyszły Brat Albert). Młodych twórców odwiedzał także Henryk Sienkiewicz. Malarz Leon Wyczółkowski wspomina, że widywał się z Adamem Chmielowskim niemal codziennie i uważał go za wielkiego inspiratora dla całego środowiska artystów. W 1876 r. na łamach artystyczno-literackiego pisma „Ateneum”, Adam Chmielowski pisał: „Droga do prawdy to jedyny bezpośredni cel sztuki”. Potem zaczął tworzyć pewien obraz. Proces malowania był przepełniony modlitwą i medytacją nad miłością Boga do człowieka. Powoli powstawał wizerunek ubiczowanego Chrystusa, który dobrowolnie dał się poniżyć i wyszydzić. Tytuł dzieła to słowa Piłata: Oto człowiek! - Ecce homo. Podczas tworzenia, w sercu artysty nastąpił przełom. W 1880 r. bę-
www.e-tryby.pl nr 7-8/42-43/ GRUDZIEŃ 2015
dąc u szczytu kariery, odbył rekolekcje i wstąpił do nowicjatu jezuitów. Po roku przerwał formację i w stanie depresji psychicznej trafił do ośrodka dla nerwowo chorych. Dochodził do równowagi, przebywając u brata na wsi. Zafascynował się duchowością św. Franciszka z Asyżu. W 1884 r. zamieszkał w Krakowie przy ul. Basztowej 4. Z całego serca zaangażował się w służbę ubogim. Nie porzucił powołania artysty, ale je przekroczył. Odchodził od malowania obrazów, by dostrzegać piękno Bożego oblicza w ludziach poniżonych, odnawiać w ich duszach obraz Boży. Nie tylko wspierał biednych, ale mieszkał wraz z nimi, żyjąc w twardych warunkach w ogrzewalni miejskiej przy ul. Skawińskiej. 25 sierpnia 1887 r. przyjął habit III zakonu św. Franciszka, a rok później złożył śluby, dając początek nowemu zgromadzeniu służącemu najuboższym, które nazwano później „albertynami”. W 1891 r. powstała także jego żeńska gałąź. Jan Paweł II, który wyniósł na ołtarze św. Brata Alberta, jeszcze jako młoDama z listem dy ksiądz uczcił go, pisząc sztukę „Brat naszego Boga”. Na jej podstawie Krzysztof Zanussi nakręcił film pod tym samym tytułem.
KRZYSZTOF RESZKA
Tło pochodzi ze strony www.pixabay.com
Dzielny żołnierz, genialny artysta i bywalec salonów - szukał piękna. Kto szuka z całego serca, ten w końcu znajduje. Wśród zmagań, kryzysów, pasji i poszukiwań, wchodził w coraz większą zażyłość z Jezusem. Gdy malował pewien obraz dokonała się w nim transformacja. Poszedł nową drogą.
Varietes - czyli rozmaitości
Rozmowa z charakterem
9
O płynącej z serca definicji sztuki oraz o początkach i planach na przyszłość Galerii Varietes z jej właścicielką Aleksandrą Madej rozmawia Krzysztof Reszka. Skąd wzięło się u Ciebie zainteresowanie sztuką? Czy już w dzieciństwie rozwijałaś pasje artystyczne? Rzeczywiście, jako dziecko malowałam sporo. Pomijając dziecięce rysunki, sztuką zajęłam się po raz pierwszy w klasie humanistyczno-artystycznej w gimnazjum. Później poszłam inną ścieżką i kontynuowałam naukę w liceum ogólnokształcącym. Na mojej drodze spotkałam wtedy fenomenalną i bardzo ważną dla mnie osobę, która przekonała mnie by wziąć udział w olimpiadzie z historii sztuki. Gdy później trzeba było wybrać kierunek studiów, poszłam na historię sztuki. Od drugiego roku studiów pracowałam w galeriach sztuki, domach auk cyjnych – i tak zostało. Zawsze mnie to cieszyło, zawsze chciałam to robić. Co musi „zawierać w sobie” dzieło, aby Ci się podobało? Uczucia. Sztuka musi nieść ze sobą uczucia autora, które jesteś w stanie odczytać. Odbiór jest zawsze subiektywny. Nie ważne czy jest to średniowieczna rzeźba, obraz nowożytny czy współczesna abstrakcja. Jeżeli niesie ze sobą uczucia i jesteś w stanie to odebrać personalnie, wtedy jest to sztuka. Co sądzisz o Beksińskim? Niedługo będzie jego wystawa w Krakowie. Jest bardzo emocjonalny. Beksińskiego trzeba odbierać naprawdę z bardzo otwartym umysłem. Jeżeli będziesz chciał w nim widzieć tylko depresyjność, to ją zobaczysz. Depresji, smutku i przygnębienia jest sporo w jego twórczości. Ale jeśli spojrzysz na to szerzej, spróbujesz odczytać historię... Z mrocznego, posępnego świata wyłaniają się tajemnicze postacie i kwiaty. Można bardzo wiele odczytać, a rolą historyka sztuki jest właśnie umieć to pokazać tak, aby inni mogli też to zauważyć. Historyk sztuki to taki łącznik między odbiorcą dzieła a artystą. Czasami się śmieję, że występuję w roli „medium”, które łączy dwa światy i ko-
munikuje jeden z drugim. Jaka jest Twoja definicja sztuki, artysty? Ale nie słownikowa, tylko taka z serca. Wydaje mi się, że artysta to jest ten, kto pokazuje jak w lustrze Twoje emocje. Możesz przeżywać wiele rzeczy – dobrych, złych, smutnych, wesołych. Ale w momencie kiedy patrzysz na obraz, dopiero wtedy możesz zdać sobie z nich sprawę. Kiedyś zwiedzałam Mediolan i zupełnie przypadkowo trafiłam do pewnego muzeum, gdzie wcale nie planowałam iść. W jednej z cichych, spokojnych i pozbawionych turystów sal znalazłam obraz przedstawiający św. Marię Magdalenę (F. Hayez, Pokutująca Maria Magdalena). Jedna z najpiękniejszych jakie widziałam, choć nie jestem wielką zwolenniczką tego stylu malarskiego. Rzeczywiście dająca do myślenia, zmuszająca do obudzenia w sobie wszystkich możliwych emocji... Jak wyglądała? Klasycznie, akademicko, bo to obraz z XIX wieku. Nie można tego oddać słowami, chociaż krytyka sztuki stara się to robić. Ukazana w pozycji półleżącej, na wprost widza, z rozpuszczonymi włosami, jedną ręką podpartą o ziemię, w drugiej trzyma gałązkę... Mogę to opisać, ale to niewiele da. Trzeba ją zobaczyć na własne oczy. W twarzy tej kobiety odbija się historia jej przemiany duchowej... Jak zrodził się pomysł na Galerię Varietes? Pomysł na galerię zrodził się w zamierzchłej przeszłości (śmiech). Już w klasie artystycznej w którymś momencie postanowiłyśmy z przyjaciółkami, że założymy galerię. Takie dziecięce marzenie. Ostatecznie jako jedyna zajęłam się jego realizacją. Od dziesięciu lat pracuję w galeriach. W zeszłym roku nastąpił przełom, stwierdziłam, że coś trzeba ze sobą zrobić. Najpierw pojechałam na długą wycieczkę do Australii, tam przemyślałam sprawę i założyłam z bratem Galerię Varietes. Skąd taka nazwa? Varietes – czyli rozmaitości, bo taka właśnie jest prezentowana przez nas sztuka. Malarstwo, grafika, rzeźba, biżuteria – różne style, epoki i artyści. Nazwa, oprócz znaczenia wprost, nawiązuje również do jednej moich ulu-
bionych powieści – „Mistrz i Małgorzata” i tamtejszego Varietesa.
Iwona Tamborska - Empress necklace
Gdzie jest wasza Galeria i co oferujecie? Galeria początkowo działała bez stałej siedziby. Kiedy zaczęła się rozwijać, postanowiliśmy znaleźć dla niej miejsce – z dala od śródmiejskiego zgiełku i tłumu turystów, w malowniczych i związanych z wieloma artystami Bronowicach, przy ul. Pasternik 19. Równocześnie rozpoczęliśmy współpracę z Hotelem Logos, gdzie można teraz obejrzeć wystawę „Baśniowe światy Tigrana Vardikyana”. Artysta pochodzi z Armenii i jego twórczość łączy w sobie klasyczne mitologie Zachodu z tajemniczą baśniowością Wschodu. Wystawa inaugurująca przestrzeń wystawienniczą Varietesa należała do Jamesa Sierżęgi i jego nagrodzonego w konkursie Najlepsze Dyplomy cyklu „Ultima Thule”. Tytuł nawiązuje do mitycznej krainy, na północ od Wielkiej Brytanii, która była utożsamiana z końcem świata. W przypadku prezentowanych prac Artysta rozszerzył znaczenie nazwy na ludzkie poznanie i jego granice. Co jeszcze planujecie? W najbliższym czasie galeria tętnić będzie życiem i ekspozycjami. W listopadzie odbędą się dwie wystawy: graficzna Magdaleny Chmielek, prezentująca prace inspirowane podróżami oraz malarsko-kolażowa Gerarda Carruthersa, niespokojna, drgająca kolorami i milionami fragmentów zebranych w nowe konteksty i znaczenia. Grudzień otulimy znów w baśnie – tym razem w odsłonie biżuAleksandra Madej teryjnej. Więcej szczegółów na razie nie zdradzę, bo projekt jest niezmiernie rozbudowany i cały czas dynamicznie się rozwija.
Fot. Sylwia Łęcka Stanisław
Varie tes Batr uch, Ulica. Galeria
10 Historia
elis
id F r e p m e S is l o Leop
Kalendarium
Wraz z końcem I Wojny Światowej przed Polską pojawiła się niepowtarzalna szansa na odzyskanie utraconej niepodległości. Ukraińcy podobnie jak Polacy zwietrzyli możliwość uzyskania własnego państwa i rozpoczęli przejęcie całej Galicji Wschodniej. Zarówno Polacy, jak i Ukraińcy byli przekonani, że miasto należy do nich. W całej Galicji przeważali Ukraińcy, jednak według spisu ludności z 1910 r. Lwów liczył 206 tysięcy mieszkańców, z tego 51% to Polacy, 28% Żydzi, a 19% to Ukraińcy. Orlęta – obrona cmentarza, Wojciech Kossak 1926
Lwowiacy, do broni!
Zdjęcie w tle: http://crazymadness.deviantart.com/art/Shiver-72353574
Walki o Lwów rozpoczęły się rankiem 1 listopada 1918 r. Oddziały ukraińskie opanowały większość miasta, zaskakując Polaków. Szybko jednak zaczęła tworzyć się obrona miasta, na czele której stanął kapitan Czesław Mączyński. Polskie oddziały składały się głównie z żołnierzy legionów, Polaków zwolnionych z armii Austriackiej oraz z cywilów. Pomimo ogromnej przewagi, Ukraińcy nie zdołali opanować całego Lwowa. Wielka zasługa w tym polskiej młodzieży – zwanej później Orlętami Lwowskimi. Zażarte walki trwały do 5 listopada, kiedy to ustabilizował się front. Polacy nie mogli liczyć na wsparcie z głębi Polski, która była pogrążona w chaosie. W czasie gdy trwały walki we Lwowie, polskie oddziały wyzwoliły Przemyśl. Zajęcie Przemyśla umożliwiło polskiemu dowództwu zorganizowanie i wysłanie upragnionej odsieczy dla walczącego Lwowa. Dowództwo objął Michał Tokarzewski. Pomimo wielu trudów Polska ofensywa zmusiła Ukraińców do odwrotu. Po trzech tygodniach walk Lwów był wolny. Wyzwolenie Lwowa nie oznaczało wcale końca walk z Ukraińcami, których oddziały nieprzerwanie szturmowały oblężone miasto. Do 29 marca Lwów został uwolniony spod oblężenia, a o sukcesie przesądziło przybycie z Francji doskonale wyekwipowanych oddziałów generała Józefa Hallera. Walki zakończyły się w połowie lipca 1919 r.
Orlęta Lwowskie
Podczas obrony Lwowa w walkach udział wzięło 2640 młodych Lwowian, którzy nie przekroczyli 25 roku życia. Do walki w obronie ukochanego miasta stanęły także dzieci – słynne lwowskie batiary. Jedną z ofiar był 14-letni Jurek Bitschan, który zanim zgłosił się na ochotnika do obrony miasta, zostawił ojcu wzruszający list: „Kochany Tatusiu, idę dzisiaj zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę na tyle siły, by móc służyć i wytrzymać. Obowiązkiem moim jest iść, gdy mam dość sił, a wojska brakuje ciągle do oswobodzenia Lwowa. Z nauk zrobiłem już tyle, ile trzeba było. Jerzy”. Kolejnym bohaterem był 13-letni
Antoś Petrykiewicz, który pośmiertnie został odznaczony orderem Virtuti Militari, do dziś pozostając najmłodszym kawalerem tego szczytnego orderu. Nie można nie wspomnieć o 16-letnim studencie, Józefie Matyce, który potajemnie wymknął się z domu, aby tylko móc stanąć ramię w ramię z kolegami broniącymi miasta. Bez poświęcenia i odwagi lwowskich Orląt, utrzymanie zachodniej części Lwowa w polskich rękach aż do czasu przybycia odsieczy byłoby niemożliwe. W listopadzie 1920 roku do Lwowa przyjechał marszałek Józef Piłsudski, który odznaczył Lwów - jako jedyne polskie miasto - krzyżem Virtuti Militari.
Niepełna Polska
Ukraiński pisarz Jurij Andruchowycz wskazał, co przechyliło szalę zwycięstwa w walkach o Lwów: „W ulicznych walkach we Lwowie Polacy wygrali z Ukraińcami przede wszystkim dlatego, że było to ich miasto – i to nie w jakimś abstrakcyjno-historycznym wymiarze, ale właśnie w wymiarze konkretnym, osobistym – to były ich bramy, podwórza, zaułki, to oni znali je na pamięć choćby dlatego, że właśnie tam umawiali się na pierwsze randki ze swoimi pannami.” Sposób myślenia ówczesnej młodzieży najlepiej oddaje cytat z książki Węgra Jenő Szentiványi’ego pt: „Orlęta lwowskie” – „Nie, Lwów nie może upaść! Bo inaczej po tylu stuleciach Polska wciąż pozostałaby niepełna, niecała. Lwów będzie walczył aż do samego końca, pozostanie polskim miastem dopóty, dopóki znajdzie się jeszcze ostatnia para rąk zdolnych unieść karabin…” 11 lat po odzyskaniu przez Polskę upragnionej niepodległości, wybuchł najstraszliwszy konflikt w dziejach - II Wojna Światowa. Podczas konferencji w Jałcie w roku 1944, za przyzwoleniem naszych sojuszników (sic!) – Roosevelta i Churchilla – ZSRR odebrał Polsce Lwów, Wilno i całe Kresy Wschodnie, które do dziś znajdują się po drugiej stronie granicy.
www.e-tryby.pl nr 7-8/42-43/ GRUDZIEŃ 2015
DAMIAN NEJMAN
1 XI 1946 Święcenia kapłańskie Karola Wojtyły
6 XI 1939 Rozpoczęcie Sonderaktion Krakau wymierzonej w środowisko uczonych
11 XI 1918 Odzyskanie przez Polskę niepodległości
22 XI 1963 Zabójstwo prezydenta Johna F. Kennedy’ego w Dallas 29 XI 1930 Wybuch Powstania Listopadowego 30 XI 1808 Zwycięska szarża polskiego 3. szwadronu Szwoleżerów Gwardii podczas bitwa pod Somosierrą
2 XII 1805 Zwycięstwo Napoleona nad Austrią i Rosją w bitwie pod Austerlitz
7 XII 1941 Atak Japończyków na amerykańską bazę w Pearl Harbor 13 XII 1545 Rozpoczęcie obrad Soboru Trydenckiego
13 XII 1981 Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce 14 XII 1911 Zdobycie bieguna południowego przez Roalda Amundsena 16 XII 1922 Zabójstwo Prezydenta II RP Gabriela Narutowicza
20 XII 1991 Przyłączenie Polski do globalnej sieci Internetu 25 XII Boże Narodzenie
OPRAC. DAMIAN NEJMAN I MARIANNA GURBA
Dwoje na rozdrożu
O sztuce rozstania, czyli jak z klasą zerwać związek?
Decyzja o rozstaniu nie jest łatwa, zwłaszcza jeśli para od początku znajomości nie gra w otwarte karty; jeżeli w związku rządzą afekty, marzenia lub interesowność, a nie autentyczność, wspólne patrzenie na życie, wartości i zgoda na realizm. W końcu przychodzi taki moment, kiedy wspólnie trzeba rozstrzygnąć: „czy nie lepiej będzie dla nas dwojga, gdy zaprzestaniemy spotykać się na dotychczasowych zasadach...” Jednak to nie to...
W związkach nieraz przychodzą momenty wątpliwości, która popycha do refleksji „co dalej: czy być ze sobą nawzajem pomimo wszystko, czy zmienić charakter relacji, a może rozstać się? Na co nas stać w aktualnej sytuacji?” Wiele osób przeżywa szok, kiedy człowiek, którego dopuściliśmy do siebie tak blisko, bliżej niż kogokolwiek innego; ktoś, kto poznał tajniki naszego ja, o kimś myśleliśmy, że ze wzajemnością obdarzy nas pełnym zaufaniem i wiernością, nagle albo stopniowo oddala się – zdajemy sobie sprawę, że był obecny w naszym życiu tylko na jakiś czas – na „wtedy i tam”. Albo odwrotnie, kiedy realny obraz naszej ukochanej/ukochanego zaczyna malować się nam samym coraz wyraźniej i stawać w sprzeczności z obrazem idealnym, jaki sobie wyobraziliśmy. „To niemożliwe – myślimy – jak mogłem/mogłam się tak pomylić... Nie, to nie to, już nie potrafię albo nie chcę dłużej poznawać jej/jego potrzeb, pragnień, nie akceptuje jej/ jego, nie umiem lub nie chcę w trosce o niego/o nią odmówić sobie wielu rzeczy...” Staje się oczywiste, że rozstanie jest kwestią czasu.
Wyjaśnij mi, chcę wiedzieć...
Każdy ma prawo popełniać błędy i uczyć się na nich, mówić „nie” i wyrażać swoje zdanie, swoje uczucia, ale nie
wolno kazać domyślać się partnerowi o co mi chodzi, stawiać go bez wyjaśnień przed faktem dokonanym rozstania. Trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje przekonania i podać drugiej stronie argumenty przemawiające moim zdaniem za koniecznością rozłąki. Wiadomo, że nie zawsze ma się ostateczną rację. Racje są zazwyczaj cząstkowe i lepiej je traktować jako możliwości. Niekiedy okazuje się, że problemy drugiej osoby przytłaczają nas i dlatego nie możemy dłużej trwać w relacji, nie wiemy jak dalej pomóc partnerowi, nie stać nas na więcej, napotykamy na opór. Pamiętajmy, że to my decydujemy, czy chcemy i na ile chcemy angażować się w czyjś problem i nie naszą winą jest, że bywamy bezradni wobec problemu drugiego człowieka. Na pewno zainteresowanie, szczera rozmowa, mówienie o własnych odczuciach spokojnie, nie moralizując i nie atakując przy tym drugiego są lepsze od oskarżania i uogólniania typu „jesteś jak zwykle niesłowny, nieodpowiedzialny”. Jasne wyrażanie własnych odczuć np. „jest mi przykro, że znowu zmieniasz zdanie” jest bardziej na miejscu i świadczy o asertywności i dojrzałości relacji. Żeby rozwiązać problem, trzeba go najpierw nazwać, żeby go nazwać, trzeba go wcześniej dobrze poznać, a żeby go poznać, trzeba go badać.
Rozstanie z klasą
Rozstanie bywa sprawdzianem czy serio wiemy, czego chcemy, czy troszczymy się o wspólne dobro w związku i poszukujemy właściwej drogi do celu. Pokazuje, na ile jesteśmy szczerzy, na ile dziś umiemy podejmować decyzje, słuchać siebie i innych, dialogować, przebaczać, dać kolejną szansę. Czasami trzeba dać sobie więcej czasu, czasem szybkie i zdecydowane cięcie bywa najlepszym wyjściem. Zdaniem specjalistów badających relacje międzyludzkie, definitywne zrywanie więzi bez obopólnej zgody albo manipulowanie w trudnych sytuacjach oznacza niedojrzałość i brak szacunku wobec swojej godności i godności drugiego. Partner z klasą wie, że nie jest ani gorszy ani lepszy, szanuje siebie i drugiego, dlatego stara się zrozumieć błędy popełnione w relacji i bierze odpowiedzialność za swoje zachowania. Eleganckie zachowanie polega na reagowaniu adekwatnie do okoliczności, co nie zawsze jest łatwe, zwłaszcza w kryzysowych sytuacjach. Tak pożądana klasa w zachowaniu osoby wynika z poczucia własnej wartości i ze skromności oraz ze zrozumienia, że drugi człowiek jest osobą tak samo ważną i godną uwagi jak ja sam. Warto więc zachować klasę i warto uczyć się jej, chociażby na błędach, co najmniej na swoich. DOROTA KUMOREK
11
oryginalne zdjęcie: www.pixabay.com
Ona i on
12
Obraz – klucz „Bogu, jedynie mądremu, przez Jezusa Chrystusa, niech będzie chwała na wieki wieków! Amen” (List do Rzymian 16,25).
Wśród różnych obrazów, które towarzyszą córkom i synom duchowym ks. Alberionego, jeden jest szczególny. Błogosławiony Jakub pragnął, aby przyglądali mu się wszyscy pauliści zanim udadzą się do apostolstwa. Dokładniej rzecz ujmując, jest to
witraż, który znajduje się w kościele św. Pawła w Albie, we włoskim Piemoncie. Świątynia należy do domu macierzystego paulistów i całej Rodziny Świętego Pawła. Witraż przedstawia Apostoła Narodów redagującego List do Rzymian. Jest on całkowicie wpatrzony w oblicze Chrystusa, który ukazany jest tu na obłoku. Paweł w lewej ręce trzyma otwartą księgę, w prawej pióro, które niejako spoczywa na jego sercu. Chrystus z podniesioną prawą ręką czyni gest mówcy, czyli tego, kto prosi o wysłuchanie. Ten sam gest oznacza jednocześnie, że błogosławi On Pawłowi i jego wysiłkowi redakcyjnemu. W tle obrazu możemy dostrzec fragment Panteonu, starożytnej świątyni rzymskiej poświęconej wszystkim ówczesnym bogom. Widzimy także dwóch aniołów, którzy trzymają szarfę z napisem zawierającym końcowy fragment epistoły do Rzymian, wychwalający Stwórcę (Rz 16,25). Święty Paweł jest niezrównanym autorem listów do wspólnot chrześcijańskich. List do Rzymian
O „jakiej” „Patrz, jaka sukienka!” – woła do swojej koleżanki wpatrzone w sklepową wystawę, zachwycone najnowszą kreacją dziewczę. „Zobacz, stary, jaka bramka!” – relacjonuje swojemu kumplowi zagorzały kibic, podczas oglądania powtórki wczorajszego rewelacyjnego meczu. „Spójrz, jaki widok!” – mówi do swego towarzysza miłośnik górskich wędrówek, gdy z ekscytacją patrzy z Czerwonych Wierchów na Tatry Zachodnie, itp., itd. Znacie to? Wymieniać takich sytuacji można by mnóstwo. Jak widać słówka „jaki/ jaka/ jakie” to nie tylko pytania przymiotni-
ka, ale też świetne narzędzie, służące do podkreślenia że coś, z czym się akurat stykamy, jest absolutnie niezwykłe. Wypowiadając takie zdania, dzielimy się z kimś (zazwyczaj bliskim) doświadczeniem, które nas szczególnie porusza, które jest dla nas niezwykle ważne, i nie możemy usiedzieć spokojnie, aż ten drugi w nim nie zasmakuje. Czemu o tym piszę? A no dlatego że sama niedawno usłyszałam podobny zachwyt nad czymś, tyle tylko, że wyszedł on nie z ust miłośników ciuchów, meczów czy gór, ale spod pióra samego św. Jana Apostoła. Czym się Jan zachwyca? Pisze: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec” (1J 3, 1). JAKĄ miłością! I tak sobie myślę – jaka faktycznie musi być ta miłość, że Jan pisze o niej w ten sposób… Jak niesamowite doświadczenie tej miłości musiał mieć. I się zastanawiam, co z nami…? Pamiętam pewną Eucharystię w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, już kilka lat temu. W drugim czy-
www.e-tryby.pl nr 7-8/42-43/ GRUDZIEŃ 2015
to według ks. Alberionego jego najwybitniejsze dzieło. Witraż ukazuje Apostoła Narodów piszącego, a jednocześnie zasłuchanego w Chrystusa, który go inspiruje. Tak więc św. Paweł nie pisze od siebie, ale słucha Pana Jezusa, który daje mu natchnienie. Jest to kluczowe przesłanie całego obrazu. Klucz do zrozumienia apostolstwa paulistów, a także apostolstwa wszystkich głosicieli słowa Bożego, którzy posługują się rozmaitymi środkami. Do Pana Boga należy mądrość (por. Rz 16,25) i tylko On może nam jej udzielić. A my starajmy się z tej mądrości jak najwięcej czerpać i dzielić się nią z naszymi siostrami i braćmi. BR. ADAM SZCZYGIEŁ, PAULISTA
taniu również słyszeliśmy wtedy fragment Pierwszego Listu Św. Jana (1J 4,7-16). Słowo „miłość” przewijało się w nim na okrągło, odmieniane chyba przez wszystkie przypadki. „Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego, jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy…”, itd. A w tym czasie ludzie w kościele: jedni patrzyli w sufit, inni w podłogę, jeszcze inni gdzieś tam… Zadałam sobie wtedy pytanie, co się z nami dzieje (co się ze mną dzieje?!), że tak nas nie obchodzi czyjeś wyznanie miłości, że jesteśmy tak nieczuli na miłość? Z jednej strony pragniemy jej, szukamy gorączkowo, a kiedy w Jezusie przychodzi w tak konkretnym kształcie (konkretnym do bólu!), to… no właśnie – to co? S. MAGDALENA WIELGUS MCHR
Encyklopedia wiary
Obrazy bez obrazy Czy można robić zdjęcia? Kręcić filmy? Malować portrety? Czy można chodzić na pielgrzymki do obrazów, i modlić się tam, gdzie są obrazy łaskami słynące? Wszystko wydaje nam się w porządku, dopóki ktoś nie spróbuje nas zahaczyć wyjętym z Pisma świętego cytatem: „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu”. Od tego cytatu do zarzutu łamania Bożych nakazów bardzo blisko. I nagle czujemy, że między Bogiem i Kościołem jest sprzeczność. Dyskusyjny oręż wypada nam z ręki. Tyle że to nieprawda. Dlaczego? Zacznijmy od Księgi Wyjścia, z której pochodzi ten cytat.
Jaki cel ma Pan Bóg
W Księdze Wyjścia w rozdziale dwudziestym znajdujemy nasz cytat w całości. „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią. Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył” (Wj 20,4-5a). Ta całość jest właśnie kluczowa, bo pokazuje nam Boży zamysł. Nie rób sobie, człowieku, obrazów i rzeźb, które ci Mnie zastąpią. Do tego trzeba dodać fakt, że w tej samej Księdze Wyjścia Pan Bóg nakazuje wykonać figury cherubów przy Arce Przymierza (Wj 37,7-9), a w Księdze Liczb – rzeźbę miedzianego węża (Lb 21,8-9). Ważna jest też informacja, że ludy, z którymi stykali się Izraelici, czciły właśnie posągi. Do bałwochwalstwa jeden krok. Bo bardzo łatwo źle przedstawić niewidzialnego i niewyobrażalnego Boga, a potem taki fałszywy wizerunek zacząć czcić. No dobrze – powiecie. Ale przecież ten cytat jest wyjęty z pierwszego przykazania Dekalogu, który Pan Bóg przez Mojżesza dał Izraelitom. I nas tych dziesięć przykazań zobowiązuje. Dlaczego więc pierwsze przykazanie brzmi dla nas inaczej? Czy Kościół czegoś tu nie namieszał, nie zmienił?
Co mówi Katechizm?
Dlaczego wbrew zakazowi wykonujemy rzeźby i obrazy
Istnieje wiele mniej lub bardziej spiskowych teorii, które mówią o tym, czemu Kościół zmienił pierwsze przykazanie. Tymczasem to nie Kościół je zmienił, tylko… Chrystus. Nie Ciało, ale Głowa. Kiedy? Wtedy, kiedy w Chrystusie Bóg przyjął ludzkie ciało. Zerknijmy w List do Kolosan. „On jest obrazem Boga niewidzialnego – Pierworodnym wobec każdego stworzenia” (Kol 1,15). To słowo – w oryginale greckie εικων [eikōn] oznacza „obraz, podobiznę”. Pojawia sięw Nowym testamencie jeszcze cztery razy. Chrystus używa go, kiedy pyta o podobiznę Cezara umieszczoną na monecie. Obraz. Podobizna. Chrystus jest obrazem Ojca. I jest widzialny. Więc nie istnieje już niebezpieczeństwo fałszywego przedstawienia niewidzialnego Boga – bo się „uwidzialnił”, bo w Chrystusie Bóg ma prawdziwy wizerunek.
Ta prawda – jak niemal wszystkie – potrzebowała czasu, żeby dotrzeć do umysłów wszystkich wierzących. Pierwsi chrześcijanie mimo wszystko woleli unikać wykonywania obrazów i rzeźb, bo tak robili poganie. W siódmym wieku pojawił się ruch ikonoklastów, którzy – obawiając się bałwochwalstwa - zaczęli wizerunki niszczyć, powodując – w bardzo dużym skrócie - niezłe zamieszanie. Sprawą zajął się w końcu II Sobór Nicejski, który w 787 roku zezwolił na kult figur i obrazów,
zaznaczając, że nie oddaje się w ten sposób czci figurze, ale osobie, którą figura przedstawia.
Nie modlimy się do obrazów
Tę rzeczywistość dobrze oddaje przysłowie: „Gadał dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu”. Katechizm Kościoła Katolickiego ujmuje tę sprawę tak: „Chrześcijański kult obrazów nie jest sprzeczny z pierwszym przykazaniem, które odrzuca bałwochwalstwo. Istotnie cześć oddawana obrazowi odwołuje się do pierwotnego wzoru i kto czci obraz, ten czci osobę, którą obraz przedstawia” (KKK 2132). Nie gadamy więc do obrazów i figur. Rozmawiamy ze świętymi, a więc tymi, którzy umarli, ale wciąż żyją. Uwielbiamy Boga, który jest Życiem. Pozwólmy sobie na porównanie do… Facebooka. Trochę lepiej rozmawia się na czacie z kimś, komu w profilowym okienku wyświetla się jego własne zdjęcie, niż z kimś, kto ma tam szarawą ikonkę oznaczającą tego zdjęcia brak. Tak działa ludzki umysł. A Bóg dobrze to wie, bo sam go stworzył.
Szacunek czy cześć?
O jednej rzeczy należy jeszcze pamiętać. Panu Bogu, Stwórcy wszystkiego, należy się cześć i uwielbienie. Świętym i błogosławionym należy się szacunek. Że trudno pomylić? No cóż. Zbyt często słyszy się podczas nabożeństw hasło: „Panie Jezu, wyproś nam u Twojej Matki potrzebne łaski”, żeby nie zwrócić na to uwagi. MARTA ŁYSEK
KKK 2129 Nakaz Boży zabraniał człowiekowi wykonywania jakichkolwiek wizerunków Boga. Księga Powtórzonego Prawa wyjaśnia: „Skoroście nie widzieli żadnej postaci w dniu, w którym mówił do was Pan spośród ognia na Horebie – abyście nie postąpili niegodziwie i nie uczynili sobie rzeźby przedstawiającej.” (Pwt 4,15-16).
KKK 2130 Jednak już w Starym Testamencie Bóg polecił lub pozwolił wykonywać znaki, które w sposób symboliczny miały prowadzić do zbawienia przez Słowo Wcielone, jak wąż miedziany, arka Przymierza i cherubiny. KKK 2131 Opierając się na misterium Słowa Wcielonego, siódmy sobór powszechny w Nicei (787 r.) uzasadnił – w kontrowersji z obrazoburcami – kult obrazów przedstawiających Chrystusa, jak również Matkę Bożą, aniołów i świętych. Syn Boży, przyjmując ciało, zapoczątkował nową „ekonomię” obrazów.
KKK 2132 Chrześcijański kult obrazów nie jest sprzeczny z pierwszym przykazaniem, które odrzuca bałwochwalstwo. Istotnie „cześć oddawana obrazowi odwołuje się do pierwotnego wzoru” (Św. Bazyli, Liber de Spiritu Sancto, 18, 45: PG 32,149 C) i „kto czci obraz, ten czci osobę, którą obraz przedstawia” (Sobór Nicejski II: DS 601; por. Sobór Trydencki: DS 1821-1825; Sobór Watykański II: konst. Sacrosanctum Concilium, 126; konst. Lumen gentium, 67). Cześć oddawana świętym obrazom jest „pełną szacunku czcią”, nie zaś uwielbieniem należnym jedynie samemu Bogu. Obrazom nie oddaje się czci religijnej ze względu na nie same jako na rzeczy, ale dlatego, że prowadzą nas ku Bogu, który stał się człowiekiem. A zatem cześć obrazów jako obrazów nie zatrzymuje się na nich, ale zmierza ku temu, kogo przedstawiają (Św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, II-II, 81, 3, ad 3).
13
RECENZJE
14
„Elementarz katolika”
„Czasem trupy zmartwychwstaja”
Sławomir Zatwardnicki
Film: Michał Bondyra, Paweł „Under” Przewoźny
Książka dla większości z nas. Dlaczego? Każdemu zdarza się wątpić, wielu z nas nurtują pytania dotyczące wiary, niekiedy rodzi się niepewność. W książce polskiego teologa znajdziemy odpowiedzi na nurtujące nas tematy. Autor rozwiewa wątpliwości w sposób jasny i rzeczowy, jednocześnie intrygując nas Tajemnicą Boga. Jest to książka zarówno dla wszystkich „niedzielnych katolików”, którzy gubią się w rutynie, jak i dla stawiających pierwsze kroki w wierze. Doskonała do odświeżenia sobie podstawowych prawd wiary, ich sensu, może być również traktowana jako wprowadzenie do dalszego zgłębiania nauki Kościoła. w w w.w yd
aw nict wo
fronda.pl
MARTA SOLEWSKA
Dwie wyjątkowe osoby i dwie przejmujące historie. Bohaterów filmu „Czasem trupy zmartwychwstają” słucha się i ogląda z zapartym tchem. Chociaż dzisiaj można by spodziewać się nieco więcej po warstwie wizualnej, produkcja broni się samymi osobowościami i do bólu szczerym świadectwem. Sens tego filmu można zamknąć w jednym zdaniu, które w nim pada: „Nie ma profilaktyka i terapeuty, który mógłby naprawić serce. Tylko Bóg może to zrobić.” SYLWIA ADAMCZYK
www.swietywojcie ch.p
l
„Gniew. Jak nad nim zapanowac?”
„Na skrzydłach jak Nick Vujicic”
dr Les Carter, dr Frank Minirth
Małgorzata Stegenka
Gniew, jedna z najczęstszych i chyba najtrudniejszych do opanowania emocji. Dwóch amerykańskich specjalistów w dziedzinie psychologii Frank Minirth (znany być może polskim czytelnikom dzięki pozycji „Miłość to wybór”) i Les Carter (twórca programu „Marriage Path”, autor wielu publikacji oraz bloga - http://drlescarter.com/) pokazuje nam różne twarze gniewu oraz jego strukturę. Książka przybiera formę warsztatów, obrazowo nakreślone sytuacje ilustrują clou problemu a skonkretyzowane pytania pozwalają nam dokonać analizy naszych zachowań i stanąć w prawdzie. Autorzy ukazują jak ważna jest rola Boga i wiary na drodze panowania nad emocjami, zwłaszcza nad gniewem. Publikacja pomaga rozpoznać źródło gniewu, zrozumieć jego przyczynę i rozpocząć pracę nad jego kontrolowaniem. Książia.org.pl ww w.koinon ka przydatna dla wszystkich, którzy chcą zwalczyć frustrację u siebie lub poznać przyczyny irytacji u innych.
Na okładce niezwykły australijski kaznodzieja. Niedoszły samobójca pochodzenia serbskiego, który jest jednocześnie mówcą motywacyjnym, aktorem, reżyserem, perkusistą, wyśmienitym pływakiem. Studiował księgowość i planowanie finansowe. Jest przedsiębiorcą, prowadzi dwie firmy. Ma piękną żonę i dzieci. Gromadzi na całym świecie tysiące słuchaczy. Niczym współczesny święty Paweł, na stadionach, opowiada o Bogu, o sobie, o otrzymanej łasce, o cudach, których był świadkiem. Jego uśmiech i jasne spojrzenie urzekają. KRZYSZTOF SZABARKIEWICZ
ww w.aposto
licum.pl
MARTA SOLEWSKA
www.e-tryby.pl nr 7-8/42-43/ GRUDZIEŃ 2015
Tło ze strony www.pixabay.com
15
Trybka odkrywa Polskę Modlińska Twierdza Twierdza Modlin... brzmi znajomo? Być może – ponieważ istnieje duże prawdopodobieństwo, że wzmianki na jej temat słyszałeś w szkole na lekcjach historii. Zaryzykuję też stwierdzeniem, że pewnie już ją kiedyś widziałeś, nie wiedząc, że to właśnie Modlin. W kinie lub w telewizji. Bo nowodworskie zabytki stanowią bardzo wdzięczną scenografię do filmów historycznych. Zarys historii
Początek 1807 roku. Na zlecenie samego Napoleona Bonapartego, nieopodal Warszawy rusza budowa magazynu żywności. Magazynu, który po przebudowach stanie się obozem warownym, Twierdzą Modlin – najdłużej broniącą się przed rosyjską armią w 1813 roku. Modlin w 1831 roku zostanie włączony do rosyjskiego systemu obrony, a trzy lata później – otrzyma nową nazwę. Nowogieorgiewisk. Jak można przeczytać w przewodnikach po Twierdzy, duży wpływ na jej obecny kształt mieli właśnie Rosjanie. Generał inżynier Iwan Iwanowicz Dehn przeprowadził jej rozbudowę. Na terenie Modina powstały imponujące koszary wojskowe o długości 2250 metrów. Dla nawet dwudziestu tysięcy żołnierzy. Tło ze strony www.pixabay.com
Konflikty zbrojne rozgrywające się w kolejnych latach nie ominęły tego tak ważnego strategicznie punktu. Stanowiły one kolejne impulsy do rozbudowy fortyfikacji. Walki na terenie Modlina Twierdzy toczyły się zarówno w trakcie I wojny światowej, wojny polsko-bolszewickiej, jak II wojny światowej. Trafiała w ręce agresora, by potem powracać we władanie Polaków. O zaciekłych toczonych tam walkach przypomina zabytkowy cmentarz.
Co zwiedzać?
Polecam spichlerz zbożowy zaprojektowany w stylu neorenesansowym. To jeden z najbardziej fotogenicznych zabytków Modlina Twierdzy. W „Panu Tadeuszu” Andrzeja Wajdy odgrywał on rolę... zamku Horeszków.
Pozostając w filmowym klimacie: całkiem niedawno, w modlińskim Garnizonowym Klubie Oficerskim kręcono fragmenty serialu telewizyjnego o życiu Eugeniusza Bodo. To kolejne miejsce warte zobaczenia. Budynek ma charakter pałacowy, pełnił funkcję kasyna dla rosyjskich oficerów. Eklektyzm, neogotyk.
Naprzeciwko Klubu Garnizonowego, po drugiej stronie ulicy, znajduje się Pomnik Obrońcow Modlina. Zbudowany na cześć walczących w pamiętnym wrześniu 1939 roku. W czasie wędrówek po Modlinie Twierdzy warto zwrócić uwagę na charakterystyczne budynki przy ulicach: księcia Józefa Poniatowskiego, Kadetów, Szpitalnej oraz Moniuszki. Miejscowi nazywają je „carakami”, a to dlatego, że niegdyś mieszkali w nich rosyjscy oficerowie i podoficerowie. Budowano je w latach 1897-1903. Kolejny punkt programu: Reduta Napoleona. Budynek z wielu względów absolutnie unikatowy. Nietrudno się domyślić, kto był autorem projektu. To właściwie ruiny wieży artyleryjskiej o nietypowym kształcie.
Zabytki Modlina Twierdzy można jeszcze długo wymieniać. Jeśli tam zawitasz, koniecznie przyjrzyj się bramom: Ostrołęckiej, Dąbrowskiego i Księcia Józefa Poniatowskiego oraz wieżom: „Czerwonej”, „Białej” i „Wodnej”.
Na koniec...
Infrastruktura turystyczna Modlina Twierdzy nie należy do szczególnie rozbudowanych. Część zabytków aż się prosi o renowację. Mimo to, serdecznie polecam odwiedzenie tego zakątka Nowego Dworu Mazowieckiego. To wymarzone miejsce na spacery dla miłośników historii. DAGMARA ŚNIOWSKA
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Twierdza_Modlin_koszarypo_prawej_wie%C5%BCa_czerwona_zwana_Tatarsk%C4%85.JPG
16
„Błogosławieni, którzy cierpią prześladowania
dla sprawiedliwości,
albowiem do nich należy królestwo niebieskie.” „Mocni w wierze, płonący miłością, posłańcy pokoju, aż do męczeństwa” – słowa te zdobią grobowce polskich męczenników: o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka, którzy 5 grudnia 2015 roku w Chimbote (Peru) zostaną wyniesieni na ołtarze. To wspaniałe święto i ogromny dar dla polskiego Kościoła. Do polskich misjonarzy, będą się teraz zwracać z prośbami o wstawiennictwo ludzie z całego świata. Ci niezłomni franciszkanie zostawili najpiękniejszy ślad Chrystusa na ziemi. Jak do tego doszło?
www.e-tryby.pl
trzęsienia ziemi i epidemii cholery. Obaj byli wrażliwi na potrzeby innych. Jak najlepiej wykorzystywali swoje talenty. O. Michał miał dar ewangelizacji, zjednywania sobie młodzieży i dzieci, w pracy często posługiwał się swoimi zdolnościami muzycznymi. Natomiast o. Zbigniew był zdolnym organizatorem i pragnął służyć innym zwłaszcza chorym. 9 sierpnia 1991 r. po wieczornej mszy św. polscy misjonarze zostali wyprowadzeni do samochodów przez terrorystów Komunistycznej Partii Peru „Świetlisty Szlak”. Do auta wsiadła również dobrowolnie siostra Berta Hernandez. Podczas drogi napastnicy wyrzucili siostrę Bertę z auta, a franciszkanów wywieźli do miejsca poza wioską, zwanego Pueblo Viejo, gdzie ich zastrzelili. Bracia zginęli, bo jak twierdzili terroryści: „poniżali lud, rozdzielając żywność pochodzącą od imperialistów, religia jest opium d l a
nr 7-8/42-43/ GRUDZIEŃ 2015
ludu, a głosząc pokój i podejmując działania ewangelizacyjne oraz charytatywne usypiali lud po to, aby masy nie podejmowały zrywu rewolucyjnego.”
Właściwie od razu mówiono o męczeńskim charakterze śmierci misjonarzy i dzięki temu sprawnie zaczął się proces beatyfikacyjny. 3 lutego 2014 r. papież Franciszek przyjął wnioski z zebrania Kardynałów i biskupów, członków Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych oraz upoważnił ją do wydania dekretu o męczeństwie Braci. 16 lutego 2015 r. Watykan zaakceptował termin beatyfikacji w Chimbote. „Zarówno w Polsce, jak i w Peru, zaczął się pracowity czas przygotowań do tej wspaniałej uroczystości. Od lutego zdecydowanie nasiliły się przygotowania do beatyfikacji, zarazem duchowe, jak i te, bardziej widoczne” – mówi pani Agnieszka Kozłowska z Sekretariatu Misyjnego Krakowskiej Prowincji Franciszkanów. „Jeśli chodzi o te dostrzegalne, to staramy się szerzyć informacje o polskich męczennikach z Pariacoto. Powstało już kilka publikacji o nich, kilka filmów (w jednym z nich wypowiada się m. in. siostra Berta – świadek porwania franciszkanów) a także hymn beatyfikacji („Testigos de la esperanza” – „Świadkowie nadziei”).” „Wybrane ma-
zdjęcia: http://meczennicy.franciszkanie.pl/dla-mediow/
W 1988 r. do Peru przyjechał o. Zbigniew, a rok później dołączył do niego o. Michał. Franciszkanie zaczęli w Pariacoto swoją działalność misyjną, zgodnie z ze wskazaniami biskupa miejsca. Bardzo szybko zjednali sobie ludność peruwiańską, która na ogół nie jest otwarta. Obsługiwali parafię, do której należało ponad 70 wiosek. Niektóre były trudno dostępne, położone wysoko w górach, nawet na wysokości 4000 m. n.p.m. Do tych miejsc misjonarze docierali samochodem, konno lub pieszo. Poza tym prowadzili szkołę dla katechistów, przygotowywali do sakramentów, a także współpracowali z Caritas, dzięki czemu pomagali ludności dotkniętej skutkami
17 teriały będą już na dniach wysyłane do polskich diecezji, tak, aby informacje o męczennikach dotarły do każdej parafii w Polsce” - dodaje pani Justyna Nowak, odpowiedzialna za dystrybucję materiałów o franciszkańskich męczennikach. „Obecnie odbywa się wiele wydarzeń poświęconych pamięci Męczenników, połączonych z różnymi wystawami i opowiadaniu o ich życiu i męczeństwie. Jeśli chodzi o przygotowania duchowe, 5 marca tego roku została rozpoczęta specjalna nowenna miesięcy przed beatyfikacją. Ponadto Niedziele Misyjne organizowane przez Ojców z Sekretariatu Misyjnego, w tym roku poświęcone są przybliżaniu postaci o. Michała i o. Zbigniewa. Jesteśmy również w kontakcie z organizatorami w Peru, gdzie odbywają się rekolekcje, dni skupienia i inne przygotowania do beatyfikacji. Na przykład już zbierają się wolontariusze i schola. Jest to wielkie przedsięwzięcie, dlatego wszelka pomoc jest niezbędna” – opowiada pani Agnieszka. „Najbardziej cieszymy się z coraz większego zainteresowania historią i życiem przyszłych błogosławionych. Co chwilę otrzymujemy maile z prośbami o materiały, czy z pytaniami o informacje o o. Michale i o. Zbigniewie” – dodaje z uśmiechem. Nie wiadomo jeszcze, czy w Polsce będziemy mogli oglądać transmisję z uroczystości. „Wszystko zależy od tego, czy na beatyfikacji pojawi się prezydent Peru i czy któraś peruwiańska stacja będzie transmitować to wydarzenie. Gdy będzie wiadomo coś więcej, będziemy o tym na pewno informować” – zapewnia pani Agnieszka.
Mark Bryan, Mona and the Metal Man
Muzeum w... www?
Z pewnością żadna strona internetowa nie zastąpi osobistego spotkania ze sztuką, ale nie powinniśmy odrzucać możliwości oferowanych przez świat wirtualny, ponieważ może on pozwolić nam spojrzeć na obrazy z innej perspektywy.
Pojęcie malarstwa może nam przybliżyć Art Projekt firmy Google, i to dosłownie przybliżyć, ponieważ obrazy, które tam znajdziemy możemy oglądnąć w naprawdę ogromnym powiększeniu. Między dziełami muzeów z całego świata znajdziemy także dzieła z naszego Muzeum Narodowego w Warszawie. Na stronie znajdziemy także krótkie opisy dzieł sztuki, a także mapę, na której sprawdzimy, gdzie możemy zobaczyć obraz na własne oczy.
Jeżeli chcecie się dowiedzieć więcej o polskich misjonarzach, beatyfikacji, czy inicjatywach związanych z uroczystością to koniecznie zaglądnijcie na stronę http:// meczennicy.franciszkanie.pl/. Zachęcam również do śledzenia na facebooku strony misji Krakowskiej Prowincji Franciszkanów (Nasze Misje Franciszkańskie). Źródło: http://meczennicy.franciszkanie.pl/, kalendarz misyjny 2016 – Męczennicy z Peru. ANETA GRUCA
Inną stroną godną uwagi jest Web Gallery of Art (www.wga.hu). Znajduje się na niej gigantyczny zbiór obrazów z całego świata, uporządkowany alfabetycznie według autorów, a także według epoki, narodowości, czy stylu artystycznego. Strona zaopatrzona jest w rozbudowaną wyszukiwarkę. Duża zaletą jest to, że ze strony możemy pobierać zdjęcia obrazów w dobrej jakości.
Nowe okno na internet Już od dawna możemy korzystać z nowej przeglądarki Edge firmy Microsoft, która ma docelowo zastąpić Internet Explorer. Dużą zaletą jest ładny, prosty interfejs, a sama przeglądarka włącza się w mgnieniu oka. Jednak świeższą nowinką jest nowy twór dawnych założycieli przeglądarki Opery, którzy opracowali nową przeglądarkę o jakże artystycznej nazwie Vivaldi. Można ją pobrać w testowej wersji beta. Posiada ona prosty interfejs, aczkolwiek wyróżniający się dodatkowym panelem, w którym możemy trzymać ulubione strony, wyświetlić pobrane pliki lub sprawdzić pocztę (ostatnia funkcja będzie dostępna wkrótce). Ciekawym rozwiązaniem jest możliwość wyświetlania dwóch stron obok siebie w jednym oknie, co ułatwia porównywanie treści. Inną charakterystyczną cechą jest liczba opcji w ustawieniach, dla niektórych może to być zbędna komplikacja, ale innym pozwoli dostosować wygląd, zachowanie oraz rozmieszczenie elementów przeglądarki do swoich indywidualnych potrzeb. WOJCIECH KRAKOWIAK
18 Pro life > artykuł sponsorowany Materiał edukacyjny Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka
i
k s l o P i c ś o ł g e l d po e i N a t ę i w Ś o g owe d o r a N i j z a k o Refleksje z
„Abraham Lincoln uważał, że nie moglibyśmy przetrwać jako wolny kraj, gdyby jedni ludzie mogli decydować, że inni nie dorastają do wolności i dlatego powinni być niewolnikaAbraham Lincoln mi. Podobnie my nie możemy przetrwać jako wolny naród, gdy jedni ludzie mogą decydować, iż inni nie dorastają do tego, aby żyć i dlatego powinni być zabici przed narodzeniem lub nawet tuż po narodzeniu. Moja administracja oddana jest sprawie zachowania Ameryki jako wolnego kraju, a nie ma kwestii ważniejszej w tym aspekcie, niż potwierdzenie transcendentnego prawa do życia wszystkich istot ludzkich, prawa bez którego wszelkie inne prawa nie mają żadnego znaczenia” (R. Reagan „Abortion and the conscience of the nation”, Thomas Nelson Publishers, New York 1984, s. 38).
Ronald Reagan
17.01.1988 r. prezydent USA R. Reagan ogłosił „Proklamację”, w której czytamy: „Wszelkie dowody medyczne i naukowe coraz mocniej potwierdzają, że dziecko
Aborcja to zabójstwo nienarodzonego człowieka
Aborcja to zniszczenie życia człowieka w okresie od jego poczęcia do narodzenia. W USA, czy też niektórych krajach UE dopuszczone jest prawnie zabijanie nawet dziewięciomiesięcznych rodzących się dzieci. Dodam, że różne są procedury medyczne stosowane w pozbawianiu życia nienarodzonego człowieka, nie znam żadnej, w której znieczulano by poczęte dziecko przed wykonaniem na nim swoistej kary śmierci…
Aborcja – hitlerowska metoda niszczenia Polski w czasie II wojny światowej
Śmiertelni wrogowie Polski wykorzystali „spędzanie płodu” i antykoncepcję jako strategiczną, długofalowa metodę niszczenia narodu polskiego. Po raz pierwszy w polskiej historii „zezwolono” w sensie prawnym na zabijanie polskich nienarodzonych dzieci 9 marca 1943 r. Uczynił to okupant hitlerowski
www.e-tryby.pl nr 7-8/42-43/ GRUDZIEŃ 2015
Trzeba w tym miejscu przypomnieć też wypowiedź M. Bormana – hitlerowskiego zbrodniarza wojennego, szefa kancelarii A. Hitlera i faktycznego szefa NSDAP: „...obowiązkiem Słowian jest pracować dla nas. Płodność Słowian jest niepożądana. Niech używają prezerwatyw albo robią skrobanki – im więcej tym lepiej. Oświata jest niebezpieczna” (cyt. za: J. Heydecker, J. Leeb „Trzecia Rzesza w świetle Norymbergii – bilans tysiąclecia”, Książka i Wiedza, Warszawa 1979, s. 391).
Dziecko ok. 3,5 miesiąca od poczęcia. Fot. Andrzej Zachwieja.
jeśli nie podpisano inaczej, zdjęcia oraz rysunki pochodzą ze strony pl.wikipedia.com
Przytoczę dwa fragmenty wypowiedzi wielkiego amerykańskiego prezydenta R. Reagana:
przed narodzeniem posiada podstawowe atrybuty osoby ludzkiej, że jest ono faktycznie osobą. Współczesna medycyna traktuje dzieci nienarodzone jako pacjentów (…) Teraz przeto ja, Ronald Reagan, Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, na podstawie autorytetu przypadającego mi z mocy Konstytucji oraz prawa Stanów Zjednoczonych, niniejszym proklamuję i deklaruję niezbywalne człowieczeństwo każdego Amerykanina od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci...” (z: „The Human Life Review”, Winter 1988, Vol. XIV, No1.1988, p. 92-93).
wydając zbrodniczy „Verordung” (tj. rozporządzenie). Niemcy w tym samym „Verordung” podnieśli karę za zabicie niemieckiego nienarodzonego dziecka do kary śmierci włącznie…
Ustawa aborcyjna z 27 IV 1956 roku realizacją dyrektywy W. Lenina, instrukcji NKWD
Po zakończeniu II wojny światowej hitlerowskie rozporządzenia utraciły swą „prawną” moc. Nadszedł okres kolejnego, tym razem komunistycznego, zniewolenia i ponownej skrytobójczej wojny z polskimi nienarodzonymi dziećmi.
Pro life > artykuł sponsorowany
żyli do wprowadzenia legalizacji tzw. przerywania ciąży; chcieli zrealizować w PRL dyrektywę komunistycznego ludobójcy W.I. Lenina: (...) domagać się bezwarunkowego zniesienia wszystkich ustaw ścigających sztuczne poronienia (W. Lenin, Klasa robotnicza a neomaltuzjanizm, w: W. Lenin, Dzieła, Warszawa, „Książka i Wiedza” 1950, t. 19, s. 321).
27 kwietnia 1956 roku, w warunkach komunistycznego terroru, narzucono Polsce ustawę aborcyjną „dopuszczającą” zabijanie poczętych dzieci. Dodam, że to w Związku Sowieckim zalegalizowano zbrodnię aborcji już w 1920 roku… Była to pierwsza „legalizacja” aborcji w Europie XX wieku. fot. Arturek28 (https://pl.wikipedia.org/wiki/User:Arturek28), Bytom.
Sowieccy okupanci – NKWD – już w 1945 roku planowali niszczenie Polski drogą zabijania polskich dzieci nienarodzonych. Napisał o tym prof. dr hab. med. Antoni Chrościcki wspominając epizod z aresztowania jego żony Emilii Paderewskiej–Chrościckiej, łączniczki AK. Żona była zmuszona do sprzątania pomieszczeń biurowych NKWD w Otwocku: „… w pokoju dowódcy oddziału natrafiła na instrukcję
pisaną po polsku i po rosyjsku. Dotyczyła ona postępowania z Polakami. Była tam mowa o popieraniu aborcji, rozwodów, demoralizacji młodzieży, zwalczaniu religii i werbowaniu donosicieli…” (A. Chrościcki, „Matka tysiąca dzieci”, Pelta W. Chojnacki, Warszawa 2001, s. 40).
Zniewalający Polskę sowieci i będący na ich usługach komuniści polscy dą-
Obrona życia polskich nienarodzonych dzieci – polską racją stanu!
DR INŻ. ANTONI ZIĘBA PREZES ZARZĄDU POLSKIEGO STOWARZYSZENIA OBROŃCÓW ŻYCIA CZŁOWIEKA
Więcej informacji na: www.pro-life.pl Aktualności na: www.facebook.com/psozc
Patron obrońców życia Ponad 300 osób wzięło udział w Kongresie Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia zatytułowanym „Św. Jan Paweł II patronem obrońców życia i rodziny”, mającym miejsce 17 października 2015 w krakowskich Łagiewnikach.
Wśród prelegentów przybyłych na zaproszenie Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia oraz Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka znaleźli się dr Wanda Półtawska, prof. dr hab. med. Bogdan Chazan, ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz, prof. dr hab. Alicja Grześkowiak, dr inż. Antoni Zięba. Organizatorzy Kongresu przedstawili list skierowany do Papieża Franciszka, w którym zwrócili się z prośbą o ustanowienie św. Jana Pawła II patronem obrońców życia. Pismo zostało podpisane również przez Metropolitę Krakowskiego - ks. kard. Stanisława Dziwisza.
fot. Mar
ianna G
ur ba
19
20 Artykuł powstał w ramach programu Nowoczesne Zarządzanie Biznesem 26 października 2015
ANALIZA CENTRUM AMRON
Wpływ wzrostu obowiązkowego wkładu własnego na rynek kredytów hipotecznych i popyt na mieszkania na rynku pierwotnym. Od początku przyszłego roku obowiązywać zaczną zwiększone wymogi wysokości wkładu własnego przy zaciąganiu kredytu hipotecznego, wynikające z zapisów rekomendacji S KNF z czerwca 2013 r. Osoby chcące uzyskać kredyt hipoteczny na zakup nieruchomości będą musiały wnieść wkład własny w wysokości 15% wartości kredytowanej nieruchomości. Docelowo zapisy rekomendacji ograniczają poziom wskaźnika LtV dla ekspozycji kredytowych zabezpieczonych na nieruchomościach mieszkalnych do 80%. Ten poziom wkładu własnego obowiązywać ma kredytobiorców od 1 stycznia 2017. Regulator pozostawił jednak możliwość utrzymania wskaźnika LtV na poziomie 90%, w przypadku gdy część ekspozycji przekraczająca 80% LtV jest odpowiednio ubezpieczona lub kredytobiorca przedstawił dodatkowe zabezpieczenie w formie blokady środków na rachunku bankowym lub poprzez zastaw na denominowanych w złotych dłużnych papierach wartościowych Skarbu Państwa lub NBP. Znaczna część uczestników rynku, w tym przede wszystkim środowisko deweloperów, postrzega podniesienie wymogów wkładu własnego jako potencjalnie najważniejszy czynnik mogący znacząco obniżyć popyt na kredyt hipoteczny, a w konsekwencji również na mieszkania zarówno na rynku pierwotnym jak i wtórnym. Wbrew jednak tym obawom można oczekiwać, że podniesienie wymogów wkładu własnego nie wpłynie w znaczącym stopniu na rynek. Przemawia za tym kilka przesłanek :
Po pierwsze – wcześniejsze ograniczenia, obowiązujące od początku 2014 i 2015 roku (limity 5% i 10% wkładu własnego) nie wpłynęły w istotnym stopniu na rynek kredytów hipotecznych. Zarówno liczba, jak i wartość nowo udzielonych kredytów, mimo wprowadzenia obowiązkowego wkładu własnego pozostawały na stabilnym poziomie. Podobnie również, przy relatywnie stałych pozostałych czynnikach wpływających na rynek kredytów hipotecznych, podwyższenie wymaganego wkładu własnego nie wywołało znaczącej zmiany w strukturze nowo udzielonych kredytów pod względem wysokości wskaźnika LtV.
Po drugie – to rekordowo niskie stopy procentowe i relatywnie niskie ceny mieszkań były w ostatnim okresie zasad-
niczymi motorami napędowymi sprzedaży na rynku mieszkaniowym. Kredyty, pomimo niskich stóp procentowych już od dłuższego czasu, zarówno w ujęciu ilościowym jak i wartościowym pozostają na stabilnym poziomie. Niskie stopy procentowe wywołały zatem impuls wzrostowy sprzedaży mieszkań nie przez wzrost popytu na kredyt hipoteczny ale przede wszystkim przez osłabienie skłonności do oszczędzania. Potwierdzają to dane NBP dotyczące wysokości depozytów gospodarstw domowych i ich wyraźny spadek w pierwszej połowie bieżącego roku. Należy się spodziewać, że znaczna część środków wycofanych z depozytów bankowych trafiła na rynek nieruchomości, również w postaci wkładu własnego. Po trzecie – podwyższenie wymogu wkładu własnego w latach 2016 i 2017, w odróżnieniu od tego z roku 2015 nie jest bezwzględne. Regulator pozostawił bankom furtkę w postaci możliwości utrzymania dotychczasowego poziomu LtV pod warunkiem ubezpieczenia lub dodatkowego zabezpieczenia części ekspozycji przekraczającej 85% wartości kredytowanej nieruchomości. W chwili obecnej wiemy już, że część banków z tej możliwości skorzysta i utrzyma ofertę kredytów z wkładem własnym w wysokości 10%. Co więcej, koszty dodatkowe związane z ubezpieczeniem lub przedstawieniem dodatkowego zabezpieczenia nie będą stanowiły istotnej przeszkody dla zaciągnięcia kredytu. Po czwarte - osoby decydujące się na zaciągnięcie kredytu, a więc posiadające zdolność kredytową muszą być przygotowane nie na jednorazowe „wygospodarowanie” kwoty potrzebnej do zakupu nieruchomości ale do systematycznego, wieloletniego odkładania kwoty potrzebnej na spłatę kolejnych rat kredytu. W tej sytuacji można oczekiwać, że są to osoby, które są również w stanie zaoszczędzić odpowiednią kwotę na wkład własny w wysokości 15 czy 20 % wartości mieszkania, a co za tym idzie osoby te, nawet po podniesieniu wymogów wkładu własnego pozostaną klientami zarówno banków jak i deweloperów. W tej sytuacji można spodziewać się zatem nie tyle ograniczenia popytu na mieszkania co jego częściowego przesunięcia w czasie. Nie bez znaczenia może być również aspekt edukacyjny takiej „poczekalni kredytowej”.
www.e-tryby.pl nr 7-8/42-43/ GRUDZIEŃ 2015
Wykres 1. Liczba nowo udzielonych kredytów hipotecznych w ujęciu kwartalnym. Źródło: zbp (system sarfin)
Wykres 2. Struktura nowo udzielonych kredytów hipotecznych pod względem wysokości wskaźnika ltv w ujęciu kwartalnym źródło: zbp (system sarfin)
Wykres 3. Depozyty gospodarstw domowych o okresie zapadalności do 2 lat włącznie. Źródło: nbp
JERZY PTASZYŃSKI DYREKTOR DZIAŁU BADAN I ANALIZ RYNKU NIERUCHOMOŚCI CENTRUM AMRON
e-mail: jerzy.ptaszynski@amron.pl www.amron.pl
dr Trybka
ł a i b a n y m Jedz
21
– jeszcze nie jest za późno Czy wiecie, że w naszym ciele jest ponad 1 kg wapnia, który w 99% jest zdeponowany w kościach? Kości to nasz stelaż, dzięki któremu możemy trzymać się w pionie. Dlatego bardzo istotne jest to, by w odpowiedni sposób o nie dbać. Jak to zrobić? Myślę, że odpowiedź wcale was nie zaskoczy, mianowicie należy właściwie się odżywiać. I tutaj kluczową rolę odgrywa wapń. Gdzie go znajdziemy? Przede wszystkim w nabiale. Trzeba jednak pamiętać, że produkt produktowi nie równy. Dla przykładu 100 g sera żółtego będzie miało dziesięć razy więcej wapnia niż ser twarogowy. Przyjmuje się zasadę, że w ciagu dnia powinniśmy spożyć trzy porcje nabiału. Pamiętajmy jednak, że musimy się trzymać złotej zasady każdego dietetyka: jemy różnorodnie, czyli dbamy o to, by trzema porcjami nie były trzy porcje twarogu, tylko np. kubek jogurtu, szklanka mleka i kawałek sera twarogowego albo: szklanka kefiru, plaster sera żółtego i szklanka mleka – to oczywiście przykładowe kombinacje.
Wapń buduje nasze kości i jeśli nie spożywamy go w wystarczającej ilości, nasz szkielet może być słabo uwapniony, czyli zamiast mieć zwartą strukturę, może w środku przypominać dziurawy ser szwajcarski. Wtedy kości są bardziej podatne na złamania, zęby dopada próchnica, a w przyszłości możemy się zmagać z osteoporozą. Na szczęście Wy jeszcze macie czas, by w odpowiedni sposób zbudować strukturę kośćca, bowiem wapń jest deponowany w nim do około 25 roku życia, później już tylko go ubywa.
Z wchłanianiem wapnia ściśle związana jest witamina D, więc i jej nie powinno nam brakować. Występuje w rybach, dlatego sięgajmy po nie dwa razy w tygodniu. W okresie letnim pozwalajmy sobie zaś na syntezę skórna, dzięki przebywaniu przez 15 minut na słońcu w godzinach 10.00-15.00 z odsłonietymi przynajmniej ramionami i łydkami. Jak wybrać nabiał dobrej jakości? Jogurty:
Wybierajmy jogurty naturalne. Owocowe zazwyczaj są posłodzone ogromną ilością cukru, zawierają barwniki, a ilość owoców w nich zawarta to śladowy procent. Dobry jogurt naturalny to taki, który w swoim składzie ma tylko mleko i kultury bakterii. Jogurty z dodatkiem mleka w proszku czy białek mleka lepiej odłożyć na sklepową półkę. Mleko:
Wybierajmy te, które znajdują się w lodówce. Mleka położone poza nią, to mleka UHT (Ultra High Temperature Processing, czyli poddane działaniu bardzo wysokiej temperatury), smakują one niemal identycznie jak mleka pasteryzowane, ale mają zdecydowanie mniej witamin oraz pozbawione są zupełnie flory bakteryjnej. DOROTA SOKÓŁ, WWW.NEWSDIETER.PL
Przepis na
0,5 l mlek
a
domowy jo
gurt
2 łyżki jo gurtu natu go ralne-
Mleko mie tem i ods szamy z jogurdni w cie tawiamy na 1-2 p stępny jo łe miejsce. Naprzyrządz gurt możemy łyżek jog ić z mleka i 2 u przez nas rtu zrobionego .
wy na domo Przepis kefir ka 0,5 l mle efiru 2 łyżki k na identycz Zasada rzypadku jojak w p gurtu.
Gdzie jeszcze znajdziemy wapń: - w zielonych warzywach,
- w warzywach strączkowych, - w orzechach i nasionach, - w owocach suszonych,
- w rybach spożywanych z ośćmi (np sardynkach);
Pamiętajmy jednak, że wapń z produktów zwierzecych jest przyswajany w 80%, zaś z produktów roślinnych zaledwie w 20% - a to dla nas ogromna różnica.
22 Rozrywka
Wielcy malarze Znajdź i wykreśl nazwiska 30 malarzy. Pozostałe litery utworzą hasło - jest nim imię pewnego świętego. Wyślij je do nas na biuro@e-tryby.pl, napisz czego patronem jest ten święty i wygrywaj nagrody!
S
J W Y C Z Ó Ł K O W S K
I
G O Y A M O D
I
G L
I
E D R K R A M M P M A T M D E
L A C R O
I M N
I
I
I M U N C H
A N I
I
D A R N
S S
E G E M
X A D A L
V S D N C R A F A E ..
I
G A M A
L A U B T
R U O M A E U E A C R U B E N S G R E A C
I
,
T G Y R T S C E
Z A N N E U A J
D H R E G C E Ń S B R U E G E
L
I
Z A S K
I
N D O
I K R G O G H V
K V E R O N E I W Y S P
S
E
I
I
N C
C A N A L
I A Ń S K
I
N K
E T T O
M E H O F
F
E R
HASŁO: święty ______________________________ - patron: ____________________________________
Znasz ten obraz? Rozpoznaj tytuł i autora obrazu. Odpowiedzi wysłane na biuro@e-tryby.pl wezmą udział w losowaniu nagród!
d)__________________________ c)__________________________
________
a)__________________
b)__________________________
www.e-tryby.pl nr 7-8/42-43/ GRUDZIEŃ 2015
e)__________________________
f)__________________________
Przygotowania do ŚDM
23
NOWA ŚDM-owa PROPOZYCJA!
Z inicjatywy Nowej Ewangelizacji w Polsce, bpa Grzegorza Rysia oraz komitetu organizacyjnego ŚDM powstał pomysł Międzynarodowego Centrum Ewangelizacyjnego, będącego częścią Festiwalu Młodych Światowych Dni Młodzieży. Akcja potrwa 2 tygodnie w terminie od 18 do 31 lipca 2016 r. Pierwszy tydzień to rekolekcje, szkolenia o wolontariacie oraz ewangelizacja Krakowa i okolic, drugi zaś będzie czasem Festiwalu Młodych, czyli wydarzeń artystycznych w wielu różnych miejscach, scenach, klubach. Każda z grup wolontariatu zostanie przydzielona do jednego z nich, aby wspierać modlitwą, opieką, a przede wszystkim by ewangelizować.
Spotkajmy się. W Krakowie!
Światowe Dni Młodzieży to głównie spotkanie z Bogiem, Kościołem, ale przede wszystkim z drugim człowiekiem. Wychodząc z takiego założenia, wolontariusze ŚDM w każdą trzecią środę miesiąca spotykają się w kawiarni „Łąka Cafe”, by w rodzinnej atmosferze wzajemnie słuchać i opowiadać o swoich pasjach, pracy i zaangażowaniu w wolontariat oraz by dzielić się swoimi świadectwami. Takie spotkania sprzyjają budowaniu grupy, wspólnoty, wzajemnemu odkrywaniu potencjału ludzkiego. Do kawiarni wpada się po to, żeby miło spędzić czas. W kawiarnianej przestrzeni wspaniale słucha się świadectw wolontariuszy międzynarodowych czy krajowych, śpiewa wspólnie hymn ŚDM lub śmieje się z tych samych żartów. Spotkanie jest otwarte dla każdego, kto chce dowiedzieć się więcej na temat możliwości zaangażowania w przygotowania do ŚDM oraz zobaczyć, że Wolontariat ŚDM da się lubić!
Poszukiwane są osoby, które w swym życiu doświadczyły Jezusa i chciałyby o tym opowiadać i wyjść z Ewangelią do mieszkańców Krakowa oraz pielgrzymów, którzy przyjadą na ŚDM. Warunkiem jest ukończenie 18 lat oraz znajomość jednego z 9 oficjalnych języków: polskiego, angielskiego, włoskiego, niemieckiego, francuskiego, hiszpańskiego, rosyjskiego, ukraińskiego lub portugalskiego, gdyż akcja ma charakter międzynarodowy. Druga cecha projektu to ekumeniczność, dlatego do udziału zaproszeni są Bracia innych kościołów oraz międzynarodowych organizacji misyjnych. Celem bowiem jest wspólne szerzenie Ewangelii i przybliżenie Jezusa jak największej liczbie osób. Wolontariusze będą mieszkać w specjalnym „Miasteczku”, gdzie odbywać się będą wszelkie spotkania, posiłki oraz zakwaterowanie. Cena to 500 zł, w ramach której są zapewnione noclegi, wyżywienie, transport, pakiet pielgrzyma (plecak i inne gadżety) lub 400 zł dla osób mieszkających na terenie Krakowa nieobejmująca noclegów. Część z opłat wiąże się także z budową infrastruktury MCE.
Więcej informacji dostępnych na: Bądź blisko ŚDM lub w wydarzeniu na FB: Spotkajmy się. W Krakowie
Zapisy do 22 grudnia. Formularz zgłoszeniowy znajdziesz na stronie MCE: ice2016.pl
KAMILA SKUPIEŃ
źródło: www.facebook.com/badzbliskoSDM/
KLAUDIA ORACZ
5. urodziny
Tryb贸w! Kiedy: 16 stycznia 2016 r. (sobota) Gdzie: Aula UPJPII ul. Bernardynska 3 ` /
W programie: spotkania z ciekawymi goscmi, poczestunek. Szczeg贸ly `` . juz wkrotce na naszym profilu na facebooku. )
/
Wstep bezplatny. Zapraszamy! )