Tryby - listopad-grudzień 2021

Page 1


POD OR ŁAMI PIWNICE

S A L A " KO N F E R E N CYJ N A" Przestrzeń rozwoju idealna do zorganizowania szkoleń, konferencji czy warsztatów.

UKŁAD SALI

WYPOSAŻENIE 75''

NAGŁOŚNIENIE

TV

WI-FI

MIKROFON PRZEWODOWY

W zależności od potrzeb naszych klientów jesteśmy w stanie zaproponować Idealne ułożenie miejsca.

50 OS. W USTAWIENIU KINOWYM EKSPRES DO KAWY *za dodatkową opłatą

U-SHAPE

KONTAKT ul. Wiślna 12/7, Kraków tel. 519 373 305 / 793 508 500 podorlami@krakow.ksm.org.pl

2

TRYBY – nr 6-7 (83-84)/2021

KINOWY

KAMERALNY


Tryby. Dobra nowina dla studentów.

Drodzy Czytelnicy temat numeru:

Zastanawialiście się kiedyś, czym tak naprawdę jest modlitwa? Jeden święty powiedział kiedyś, że „modlitwa jest dla naszej duszy tym, czym deszcz dla ziemi”. Jak zatem dbać o duszę, jak sprawić, by w naszym duchowym życiu nie zagościła susza? Razem z całą redakcją zapraszamy Was do refleksji nad siłą modlitwy.

Szkoła modlitwy SPIS TREŚCI: 4

Modlitwa - pomost do Boga

Szkoła modlitwy

6

Na kawie z Panem Bogiem - jak możemy się modlić?

Szkoła modlitwy

8

Naziści przed Trybunałem

9

Modlitwa życia / Wyzawnie i przygoda

10

Literacka „poczekalnia” do Boga

Rozmowa z charakterem

12

Modlitwa wegług błogosławionych

Inżynier ducha

13

Jedzenie a nastrój

„Dla mnie modlitwa jest porywem serca, prostym spojrzeniem rzuconym ku niebu, jest krzykiem wdzięcz‐ ności i miłości w próbie, jak i w radości, jednym słowem jest czymś wielkim, nadnaturalnym, poszerza mi duszę i jednoczy mnie z Jezusem” – mawiała św. Teresa z Lisieux.

14

Kadzidło - zapach sakrum

15

Ukryty skarb / Nie ma sytuacji bez wyjścia

16

Można lubić jesień?

A czym modlitwa jest dla Ciebie?

18

Tykająca bomba na dnie Bałtyku?

Ekologia

20

Największe katastrofy ekologiczne wywołane przez człowieka

Ekologia

22

Jej i jego modlitwa

Ona i On

23

Śladami polskich królów i ich dawnych polowań

Jak walczyć z rozproszeniami, jak doskonalić się w modli‐ twie, czym różni się modlitwa indywidualna od wspólno‐ towej, a wreszcie – co w ogóle daje nam modlitwa? Na te wszystkie pytania odpowiedź znajdziecie w artykułach poświęconych tematowi numeru (s. 4-7). Jak zwykle pragniemy umilić Wam długie wieczory i przychodzimy z garścią porad, jak dobrze przeżyć jesień, o jakie nawyki żywieniowe zadbać, gdzie wybrać się na wycieczkę i co ciekawego poczytać w towarzystwie koca i herbaty. Nie zapomnieliśmy także o ciekawym wywia‐ dzie, tajemnicach historii i ekologicznych zagadkach. To wszystko czeka na Was na kartach naszego czasopisma!

KAJA PUDEŁKO REDAKTOR NACZELNA

Redaktor naczelna: Kaja Pudełko Asystent kościelny: Ks. Krzysztof Rusnak Korekta: Agnieszka Dymek Koordynator kolportażu: Damian Róg Zespół redakcyjny: Maria Cieszkowska, Kamila Ciupińska, Dorota Kumorek, Monika Kwater, Wojciech Olejnik, Maria Paruch, Adam Szczygieł, Klaudia Szeląg, Maria Węgrzyn, Magdalena Wielgus, Szymon Rój, Weronika Wierzbińska, Kinga Balawejder, Adrianna Klimkiewicz, Julia Rodek, Justyna Ryguła

Adres redakcji: ul. Wiślna 12/7 31-007 Kraków

Historia

Powołanie

Dr Trybka

Encyklopedia wiary

Recenzje

Społeczeństwo

Trybka odkrywa Polskę

Współpraca:

Data zamknięcia numeru: 09.11.2021r. Nakład: 4000 szt. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. www.krakow.ksm.org.pl tryby.redakcja@krakow.ksm.org.pl Wydawca:

DTP, grafika, okładka: Katarzyna Krakowiak Zdjęcie z okładki: www.pexels.com Rysunki Trybki: Weronika Piórek, Julia Krakowiak Druk: Printgraph Brzesko

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej

www.krakow.ksm.org.pl 3


Szkoła Maszmodlitwy talent!

Modlitwa - pomost do Boga KAŻDY Z NAS POWINIEN MIEĆ WEWNĘTRZNĄ POTRZEBĘ MODLITWY. W CODZIENNYM WIRZE PRAC, OBOWIĄZKÓW I NAPIĘĆ CHWILA SPOKOJU, KTÓRĄ DAJE MODLITWA, JEST WIELKIM WYTCHNIENIEM I SZANSĄ NA LEPSZE ZROZUMIENIE KAŻDEGO DNIA, KTÓRY ZOSTAŁ NAM DANY. JEDNAK CO JEŚLI KTOŚ UTRACIŁ ZDOLNOŚĆ DO GŁĘBOKIEJ I PRAWDZIWEJ MODLITWY; GDY CZUJE, ŻE WIĘŹ MIĘDZY NIM A BOGIEM KRUSZEJE?

WWW.UNSPLASH.COM

4

TRYBY – nr 6-7 (83-84)/2021


Szkoła Maszmodlitwy talent!

„Człowiek jest tylko trzciną, najwątlejszą w przyrodzie, ale trzciną myślącą”. Oprócz rozumu, który wyróżnia go w piramidzie stworzenia człowiek musi pamiętać, że ma nad sobą kogoś wyższego, kto czuwa nad całym kręgiem życia. Dlatego tak ważna jest codzienna modlitwa, która ma dawać codzienną siłę i pomagać w walce z wszelkimi przeciwno‐ ściami, które od popełnienia grzechu przez pierwszych rodziców nieustannie na nas spadają.

zaciszu jesteśmy zdani wyłącznie na siebie, dlatego należy poszukać cichego miejsca i wyłączyć to wszystko, co powoduje rozproszenie. „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6, 6). 4.

Prawdziwa modlitwa polega na uświadomieniu sobie, że Bóg jest tuż obok nas, a jego obecność jest prawdziwa. Wtedy będzie nam łat wiej uwierzyć w realność spotkania z Nim. Wszelkie bariery fizyczne nie stanowią przeszkody, gdyż Bóg nie ma granic. Jak mówi św. Paweł, „w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. Bo w nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 27-28).

5.

Z pomocą w owocnym przeżywaniu modlitwy przychodzi nam Słowo Boże. W Piśmie Świętym znajdziemy wiele form modlitwy, które pomogą otworzyć serce dla Boga. Księga Psalmów to uniwersal‐ ny modlitewnik dla opornych, którzy mają szczególne trudności z modlitwą. Można także skorzystać z prost‐ szego sposobu, jakim jest modlitewnik. To w nim znajdziemy gotowe rodzaje modlitw, na każdą porę i okazję. Czas, jaki przeznaczamy na modlitwę, zależy od tego, na jakim etapie jest nasza relacja z Bogiem. Warto jednak modlić się częściej, a krócej, tym bardziej, gdy mamy problemy z koncentracją i oddaniem się wewnętrznym rozważaniom.

6.

Jeden z największych myślicieli, filozof i patron zakonu jezuitów zostawił wskazówkę, w jaki sposób najpełniej przeżywać modlitwę i zjednoczenie z Bogiem. Św. Ignacy Loyola początkowo jak każdy z nas miał trudności z odnalezieniem Boga, jego rozpustne życie było od niego dalekie, jednak w pewnym momencie dzięki modlitwie zrozumiał swoje błędy. Ignacjański rachunek sumienia to krótka, piętnastominutowa modlitwa, która pozwala przyjrzeć się wcześniejszemu odcinkowi dnia, aby poszukać Boga i jego darów w naszym życiu. Modlitwę odmawiamy dwa razy dziennie w najbardziej odpowiednich porach, czyli w połowie dnia i wieczorem. Rachunek składa się z pięciu istotnych punktów, które pomagają przyjrzeć się całemu dniu. Są to dziękczynie‐ nie, prośba o ducha, przegląd i uznanie win, prośba o przebaczenie i modlitwa na następny dzień. Dziękczynienie to nic innego jak podziękowanie Bogu za wszelkie dobro, którym zostaliśmy obdarowani. Prośba o ducha jest najważniejsza w całym ignacjańskim rachunku, ponieważ to duch będzie nas prowadzić przez dalszą część modlitwy i pomoże rozeznać to, co było złe, a co dobre. Następnie przypominamy sobie nasze przewinienia i przyznajemy się do nich, po czym prosimy o przebaczenie. Na sam koniec modlimy się o pomyślność na następny dzień i dziękujemy Bogu za wspólny czas. Ta prosta ignacjańska reguła stosowana systematycznie może przynieść wielkie owoce na całe życie. Człowiek będzie mógł łatwiej dostrzegać swoje grzechy, a w jego sercu będzie rosła wdzięczność za każdy przeżyty dzień.

Czym tak naprawdę jest modlitwa? Najprościej można powiedzieć, że jest to rozmowa z Bogiem; z kimś, kogo nie widać, nie słychać i nie czuć. Ta trudność wynikająca z braku fizycznego kontaktu z Bogiem jest największą barierę, a zarazem ciągłą walką o wierne trwanie w modlitwie. Modlitwa to też czas, który pragniemy przeznaczyć Bogu, naszemu najwierniejszemu przyjacielowi. To Jemu powiemy o swoich kłopotach, lękach i obawach, a On w zamian za to napełni nas z wszelkimi łaskami, o które poprosimy. Nikt nas nie kocha jak Bóg, ponieważ tylko On daje nam taki rodzaj nieskończonej miłości. Agape to najwyższa forma miłości, wiecznego braterstwa i przymierza z człowiekiem. Dlatego człowiek nieustannie musi zabiegać i dbać o modlitwę, by trwać w miłości przy Bogu. Tęsknota to uczucie potrzebne miłości, bez niego nie ma także powrotu do modlitwy. Gdy już zagości w naszym sercu, jest pewne, że poprzez modlitwę odnajdziemy to, czego szukamy. „Kto szuka Cię, już znalazł Ciebie; Już Cię ma, komu Ciebie trzeba; Kto tęskni w niebo Twe, jest w niebie; Kto głodny go, je z Twego chleba” (L. Staff, zbiór Ucho igielne) Jak się dobrze modlić? 1.

Metod na dobrą i głęboką modlitwę jest wiele. Najpierw jednak należy zdać sobie sprawę z tego, czym jest ona dla mnie i w jaki sposób ma wpływać na moje życie. Najważniejszą kwestią jest poznanie się w modlitwie. Bez wewnętrznej potrzeby i systematyczności nie zdołamy wytrwać w niej w prawdzie i miłości. Jeśli już na początku naszych spotkań z Bog iem określimy przyczynę i cel modlitwy, to droga ta stanie się dużo prostsza.

2.

Głębokie oddanie podczas modlitwy wymaga wielkiego zaangażowania i jest utożsamiane często z księżmi, zakonnikami czy mnichami. Okazuje się, że prawdziwa modlitwa, czyli taka płynąca z głębi serca, jest możliwa także dla zwykłego katolika. Wystarczy tylko pozbyć się wszelkich zewnętrznych rozproszeń, przyjąć wygodną pozycję ciała i skupić na wewnętrznym głosie, który ma prowadzić nas przez drogę modlitwy.

3.

Przestrzeń, w której się znajdujemy, jest bardzo istotnym elementem, wpływającym na efektywność modlitwy. Wspólnota ludzi, z którą na co dzień spotykamy się w świątyniach, na spotkaniach grup, pielgrzymkach znacznie ułatwia nam modlitwę i sprawia, że czujemy się częścią jednej, wielkiej, wspólnej rodziny. W domowym

KINGA BALAWEJDER 5


Szkoła Maszmodlitwy talent!

WWW.PEXELS.COM

„Będę Cię wielbił przez całe me życie” (Ps 63) Na początku warto zatrzymać się i odświeżyć wiedzę o ogólnych rodzajach modli t wy. Wyróżniono bowiem modlitwę przebłagania, dziękczynienia, uwielbienia i prośby. Na pewno możemy je wyraźnie wskazać chociażby podczas Eucharystii, często także adoracje przygotowywane są w taki sposób, by zawarły się w nich wszystkie z tych form. W naszej indywidualnej praktyce modlitewnej możemy mieć różne doświadczenia. Czasem, gdy wpadamy w życiowe zakręty, częściej prosimy o konkretne łaski, dziękujemy po tym, jak coś uda się osiągnąć, zrealizować, przepraszamy podczas rachunku sumienia, znajdując w sobie nieraz wiele słabości, oraz uwielbiamy, widząc piękno przyrody lub podczas adoracji Najświętszego Sakramentu. „Jakże wielkie są dzieła Twe, Panie” (Ps 92)

Na kawie z Panem Bogiem - jak może‐ my się modlić? KAŻDA RELACJA POTRZEBUJE ROZMOWY, PRZEBYWANIA RAZEM, SPOTKANIA. I TAK JAK Z PRZYJACIÓŁMI WYBIERAMY SIĘ NA KAWĘ, WEEKEND W GÓRACH CZY WIECZORNY TRENING NA SIŁOWNI, TAK ZASTANÓWMY SIĘ PRZEZ CHWILĘ, JAK WYGLĄDA NASZE SPOTKANIE Z… PANEM BOGIEM. PRZEZ ROZWAŻANIE O DOSTĘPNYCH NAM NA CO DZIEŃ FORMACH MODLITWY CHCIAŁABYM POKAZAĆ, ŻE RELACJA Z BOGIEM NIE MUSI BYĆ NUDNA, MONOTONNA, A MOŻE BYĆ DOKŁADNIE ODWROTNIE!

6

TRYBY – nr 6-7 (83-84)/2021

Skarbiec dostępnych nam modlitw jest naprawdę różnorodny, chociaż pewnie nie każdy ma tego świadomość. Chyba nie ma osoby, która nie spotkała się z określaniem „klepania zdrowasiek” lub nieco infantylnym „paciorkiem”. Pod pierwszym określeniem kryje się oczywiście modlitwa różańcowa. Zawsze myślałam, że jest jedna, znana powszechnie forma odmawiania różańca. Przekonałam się, że jest inaczej, dzięki poznaniu książki Wszystko o różańcu, który może wszystko oraz wysłucha‐ niu jednej z konferencji o różańcu. Poza obszerną historią poznałam wtedy różnorodne formy tej modlitwy – połączonej ze skupieniem na własnym oddechu, z możliwością zatrzyma‐ nia się na poszczególnych słowach Zdrowaś Maryjo i Ojcze nasz, z przestrzenią na dodanie określeń do każdego słowa „Jezus” czy „Maryja”. Dowiedziałam się także o odmawianiu różańca w formie aktów strzelistych, gdy zamiast „normalnej zdrowaśki" mówimy tylko dwa słowa: „Zdrowaś Maryjo”. Zdecydowanie więc – różaniec nie musi być nudny! „Boże, pieśń nową będę Ci śpiewał” (Ps 144) Wspomnianego wcześniej określenia „paciorka” używamy najczęściej, mając na myśli standar‐ dowy kanon modlitw odmawianych codziennie, wyuczonych od dziecka. Są one piękne i modlitwa nimi na pewno wiele wnosi w nasze życie, bo chociażby samego Ojcze nasz nauczył ludzi Pan Jezus. W pewnym momencie naszego życia może zrodzić się jednak potrzeba, by wyjść poza znane od lat, odmawiane dzień po dniu te same modlitwy. Od czego wówczas zacząć? Na początku warto sięgnąć po prostu po coś nowego lub też znanego, ale „wykorzy‐ stywanego” tylko przy konkretnych okoliczno‐ ściach w roku – chociażby Litanię do Najświęt‐


Szkoła Maszmodlitwy talent!

szego Serca Pana Jezusa, Litanię Loretańską bądź do poszczególnych świętych np. tych, których w danym dniu wspominamy w związku z rocznicą śmierci lub kanonizacji. Piękne, choć być może mniej znane modlitwy, to: modlitwy św. Franciszka czy św. Bernarda, a także nowenny, pozwalające trwać w większym modlitewnym skupieniu przez 9 dni. Zaawansowanym na pewno nie straszna jest też 54-dniowa Nowenna Pompejańska. „Niech moja modlitwa będzie stale przed Tobą” (Ps 141) Codzienna modlitwa kapłanów, zgromadzeń zakonnych to brewiarz, czyli Liturgia Godzin. Czy jest on odkryty przez ludzi świeckich? Być może zdarza się nam modlić w ten sposób na rekolekcjach, we wspólnocie, jednak czy sami potrafimy się z nim zaprzyjaźnić? Składa się z sześciu części, przeznaczonych na określony czas w ciągu dnia, są to więc kolejno: Wezwanie, Godzina Czytań, Jutrznia (modlitwa poranna), Modlitwa w ciągu dnia (przedpołudniowa, południowa i popołudniowa), Nieszpory (modlitwa wieczorna) i Kompleta (modlitwa na koniec dnia). Liturgia Godzin umożliwia przeżycie dnia w rytmie modlitwy, poznanie i modlenie się słowami pięknych psalmów, jednocześnie zatrzymanie i rozmyślanie nad Słowem Bożym. Chociaż na początku może wydawać się skomplikowana – pewnego strachu napędzają liczne wstążki, podział na tygodnie, „skakanie” po kartkach brewiarza – to obecnie ułatwić może nam tą modlitwę np. aplikacja w telefonie lub zwyczajne dojście do wprawy. „W sercu swym przechowuję Twą mowę” (Ps 119) Kolejny sposób modlitwy kryje się pod dwoma łacińskimi słowami Lectio divina, w dosłownym tłumaczeniu – Boże, pobożne czytanie. Jest to głębokie rozważanie Słowa Bożego, rozmyślanie nad nim i medytacja. By modlić się tą formą modlitwy, potrzebne jest tylko, a może i aż Pismo Święte. Składa się ona z czterech kroków: lectio (czytanie), meditatio (medytacja), oratio (modlitwa) i contemplatio (kontemplacja). Z pewnością można powiedzieć, że rozpo‐ czynające modlitwę lectio to nie jest zwykłe czytanie. Wymaga całkowitego wsłuchania się w Słowo Boże, przeżycia go i doświadczenia. Lectio tłumaczy się również jako zaangażowanie, uroczystość. Nasze poznawanie frag‐ mentu Pisma powinno być więc swego rodzaju uroczystością, przebiegać z pełnym zaangażowaniem. Ułatwić pierwszy z etapów tej modlitwy może czytanie fragmentu na głos, przepisanie go, zapamiętanie czy też czytanie wielokrotnie chociażby jednego zdania. W tym momencie to, co czytamy, staje się dla nas poniekąd jedyną istniejącą rzeczywistością. Medytacja z kolei to rozpracowy‐ wanie tekstu na poszczególne słowa, części, poruszające i dotykające sformułowania. W trakcie medytacji Słowo ma w nas trwać, mamy je „przetrawić”. Następnie ma miejsce oratio – modlitwa, czyli nasza odpowiedź na wcześniej przeżywane przez nas treści. Ostatni etap – kontemplacja – nie jest dokładnie określona w czasie, sposobie, przebiegu. Kontemplować trwające w nas Słowo możemy zaraz po medytacji nad fragmentem, 2 godziny później podczas spaceru czy na kilka minut przed zaśnięciem. Ostatni etap pozwala nam też dostrzec potrzebę karmienia się Słowem, powracania do medytacji, codziennego czytania chociażby

Ewangelii z dnia. Lectio divina coraz częściej zyskuje na wartości w dzisiejszym świecie, kiedy czasem pośród chaosu codzienności, zabiegania, zatroskania szukamy chwili wyciszenia, usłyszenia siebie. Ułatwić przygodę z tą formą modlitwy mogą rekolekcje opierające się na wspomnianych czterech krokach rozważania Słowa lub kursy lectio divina organizowane w parafiach. Warto również pamiętać, że istnieją też inne metody rozważania Pisma Świętego, takie jak Namiot spotkania, Metoda antytetyczna lub Medytacja ignacjańska. Każdy może spróbować i znaleźć tę najbardziej odpowiednią dla siebie. „Śpiewajcie Panu pieśń nową” (Ps 98) Kto śpiewa, dwa razy się modli – niektórzy kończą te słowa, dopowiadając z uśmiechem – a kto fałszuje, modli się trzy razy. I mają rację! Śpiew, niezależnie od umiejętności wokalnych, to również forma modlitwy, co pokazują chociażby adoracje, wieczory uwielbienia, uczestnictwo chóru czy scholi w czasie liturgii. Słowa pieśni i piosenek bardzo często opierają się na fragmentach Pisma Świętego, ponadto mają na celu wprowadzenie nas w modlitwę, wezwanie Ducha Świętego czy też uwielbienie Pana Boga. Przyznać mogą to z pewnością uczestnicy czuwań w duchu Taize, w czasie których śpiewane pieśni są prostymi, powtarzanymi zdaniami, nieraz nawet pojedynczymi słowami, wprowadzającymi w medytację, rozważanie i kontemplację. W naszej codzienności to właśnie przez śpiew wyrażamy Chwałę na wysokości Bogu, uwielbiamy Pana w słowach podniosłego Te Deum czy też wołamy O Stworzycielu, Duchu, przyjdź. Nie sposób zapomnieć o porannych godzinkach wyśpiewywanych na cześć Maryi lub majowych nabożeństwach z pięknymi i różnymi melodia‐ mi litanii. Zostały stworzone po to, by modlitwa stała się piękniejsza – ubrana w dźwięki. Może czasem dla odmiany, przed snem lub w ciągu dnia warto sięgnąć po ulubioną piosenkę czy pieśń i pomodlić się właśnie jej słowami. „Niech będzie wywyższony Bóg mój Zbawca” (Ps 18) O modlitwie, jej sposobach i formach z pewnością można by napisać jeszcze wiele. Na zakończenie jednak chciałabym przywołać pewien cytat, który potwierdza, że każda modlitwa sprowadza się tak naprawdę do relacji, budowania i tworzenia jej wciąż na nowo. O jciec Adam Szustak powie‐ dział bowiem kiedyś: „Potraktuj modlitwę jak zwyczajne spotkanie z Kimś, kto kocha. Jeśli ktoś Cię kocha, to nie chce, żebyś z obowiązku odbębnił przy nim pół godziny”. Zakonnik zachęca tym samym, by faktycznie uczynić ze swojej modlitwy przestrzeń dla Boga, otworzyć się na rozmowę. I czy będzie to odmówiony różaniec, zaduma i medytacja nad Słowem Bożym, wyśpiewanie modlitewnego kanonu czy też krótki akt strzelisty, niech będzie to prawdziwe spotkanie z Panem, bycie z Nim sercem, ciałem i duszą. Nie musi być nudno, zawsze tak samo i monotonnie – odkrywaj i doświadczaj nowego, bo w końcu kto jak nie Pan Bóg najlepiej zna się na twórczości i spontaniczności. WERONIKA WIERZBIŃSKA

7


Powołanie Historia

Naziści przed Trybunałem Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze 20 LISTOPADA 1945 ROKU, PO PONAD SZEŚCIU LATACH OD WYBUCHU II WOJNY ŚWIATOWEJ, W PAŁACU SPRAWIEDLIWOŚCI W NORYMBERDZE, BAWARSKIM MIEŚCIE, W KTÓRYM NIEGDYŚ NAZIŚCI ORGANIZOWALI ZLOTY PARTYJNE NSDAP, ROZPOCZĄŁ SIĘ PROCES, W KTÓRYM O PODŻEGANIE I PRZYGOTOWANIE WOJNY ORAZ ZBRODNIE WOJENNE PRZECIWKO LUDZKOŚCI I POKOJOWI OSKARŻENI ZOSTALI NACZELNICY PARTII NAZISTOWSKIEJ, M. IN. NAJBLIŻSI WSPÓŁPRACOWNICY ADOLFA HITLERA. W CELU PRZEPROWADZENIA TEGO BEZPRECEDENSOWEGO PROCESU POWOŁANY ZOSTAŁ MIĘDZYNARODOWY TRYBUNAŁ WOJSKOWY, KTÓRY OBRADOWAŁ AŻ DO OGŁOSZENIA WYROKU, ODCZYTANEGO 1 PAŹDZIERNIKA 1946 ROKU. Dowody Tak poważny proces musiał rozpocząć się skrupulatnym gromadzeniem obszernego materiału dowodowego. Oskarżo‐ nych przesłuchano, gdy zostali doprowadzeni do aresztu. Zeznania składali również liczni świadkowie, których łącznie naliczono ponad 240. Wśród nich było dwoje Polaków, którzy przeżyli piekło obozu zagłady: pisarka Seweryna Szmaglewska oraz Samuel Rajzman. Do najważniejszych dowodów zaliczono zeznania nazistowskiego inżyniera Hermanna Friedricha Gräbego, komendanta obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu Rudolfa Hessa oraz dowódcy grup operacyjnych SS Ottona Ohlendorfa. Wśród zebranych na sali sądowej ogromne poruszenie wywołało odtworzenie nagrań przedstawiający ciała zmarłych w obozach koncentracyjnych w Buchenwald, Dachau i Bergen-Belsen, które spychane były do masowego grobu. Istotne dla sprawy okazały się również notatki oskarżonych: dziennik Generalnego Gubernatora Hansa Franka oraz Ministra Rzeszy Alfreda Rosenberga.

ROBERT H. JACKSON

– GŁÓWNY OSKARŻYCIEL, WWW.WIKIPEDIA.ORG

Alfreda Jodla, który 7 maja 1945 roku podpisał akt bezwarunkowej kapitulacji niemieckich sił zbrojnych, ministra Rzeszy ds. okupowanych terenów wschodnich Alfreda Rosenberga, Generalnego Gubernatora okupowanych terenów polskich Hansa Franka, wicekanclerza Rzeszy i szefa Luftwaffe Hermanna Göringa, ministra spraw zagranicznych Rzeszy Joachima von Ribbentropa, komisarza Rzeszy w Holandii Arthura Seyss-Inquarta, szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Ernsta Kaltenbrunnera, generalnego pełnomocnika ds. wykorzystania siły roboczej Fritza Sauckela, naczelnika (gauleitera) Frankonii i redaktora propagandowego pisma Der Stürmer Juliusa Streichera, ministra spraw wewnętrznych Rzeszy Wilhelma Fricka, feldmarszałka Wilhelma Keitela oraz zaocznie (in absentia) szefa Kancelarii NSDAP i prywatnego sekretarza Adolfa Hitlera Martina Bormanna. Wyrok na dziesięciu skazanych wykonano 16 października 1946 roku. Hermann Göring noc wcześniej przyjął kapsułkę z trucizną i popełnił samobójstwo, a ciała Martina Bormanna nie odnalezio‐ no aż do grudnia 1972 roku. Na karę dożywotniego więzienia skazano naczelnego dowódcę Kriegsmarine Ericha Raedera, zastępcę führera Rudolfa Hessa oraz ministra gospodarki i prezesa Reichsbanku Walthera Funka. Wyrok w postaci dwudziestu lat więzienia usłyszeli Albert Speer oraz Baldur von Schirach. Skazany na piętnaście lat pozbawienia wolności został Konstantin von Neurath, natomiast na dziesięć lat – Karl Dönitz. Uniewinniono Franza von Papena, Hansa Fritzschego oraz Hjalmara Schachta. Gustav Krupp von Bohlen und Halbach nie został osądzony ze względu na zły stan zdrowia. Wyrok ten w całości został zatwierdzony przez Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych. Co dalej?

Proces Proces został przeprowadzony zgodnie z procedurą anglosaską. Brytyjczyk Geoffrey Lawrence został przewodniczącym ośmioosobowego składu sędziowskiego. Wśród odpowiedzial‐ nych za opracowanie aktu oskarżenia byli przedstawiciele Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Związku Radzieckiego. Głównym oskarżycielem był Amerykanin Robert Houghwout Jackson, który tuż po wydaniu wyroku złożył urząd. Jego następcą został gen. Telford Taylor. Proces mający na celu osądzenie głównych zbrodniarzy II wojny światowej trwał dokładnie 218 pełnych dni roboczych. W tym czasie odbyło się ponad czterysta otwartych sesji. Spisywany w tym czasie protokół miał ostatecznie szesnaście tysięcy stron. Wyrok Po dziesięciu miesiącach intensywnego procesu Trybunał ogłosił wyrok, którego wysłuchali zasiadający na ławie oskarżonych naziści. Na karę śmierci przez powieszenie skazano dwunastu spośród nich: szefa sztabu dowodzenia Wehrmachtu

8

TRYBY – nr 6-7 (83-84)/2021

W następnych miesiącach przed Trybunałem Wojskowym przeprowadzono dwanaście następnych procesów, na których sądzeni byli kolejni naziści, lekarze, prawnicy i dowódcy. Ostatni proces zakończył się 13 sierpnia 1949 roku. Statut londyński orzekł, że wyroki, które zostały ogłoszone w czasie procesów norymberskich, są ostateczne i nie można ich zaskarżyć. MARIA PARUCH GŁÓWNI OSKARŻENI PODCZAS PROCESU, WWW.WIKIPEDIA.ORG


Powołanie Historia

Wyzwanie i przygoda

Modlitwa życia „ISTNIEJE DYNAMICZNA WIĘŹ MIĘDZY MODLITWĄ A ŻYCIEM; GDY JEDNO SIĘ ROZWIJA, POPRAWIA SIĘ I DRUGIE” – ZAUWAŻA BENEDICT J. GROESCHEL CFR W SWOJEJ KSIĄŻCE SŁUCHANIE NA MODLI‐ TWIE. PRAWDĄ JEST, ŻE MODLITWA I ŻYCIE TO DWIE RZECZYWISTOŚCI, KTÓRE WZAJEMNIE SIĘ PRZENIKAJĄ. ZAŁOŻYCIEL ZGROMADZENIA SIÓSTR MISJONAREK CHRYSTUSA KRÓLA DLA POLONII ZAGRANICZNEJ, DO KTÓREGO NALEŻĘ, SŁUGA BOŻY KS. IGNACY POSADZY, PODKREŚLAŁ, ŻE NASZE ŻYCIE POWINNO BYĆ MODLITWĄ, A MODLITWA ŻYCIEM. TYLKO JAK TO ZROBIĆ? CZY JEST NA TO JAKIŚ SPOSÓB? KILKA INSPIRACJI ZNALAZŁAM W CYTOWANEJ JUŻ WYŻEJ KSIĄŻCE. „Modlitwa życia wymaga, abyśmy prosili o łaskę i jej oczekiwali” – to jest punkt wyjścia. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus mawiała, że wszystko jest łaską. Modlitwa również. Fakt, że możemy spotykać się z Bogiem, rozmawiać z Nim, odwzajemniać Jego miłość, jest darem, w żaden sposób przez nas niezasłużonym. „Rzeka życiowych zdarzeń dostarcza najpotężniejszego bodźca do modlitwy” – może też być jej piękną treścią. Nie bójmy się rozmawiać z Bogiem o naszym życiu, naszych sprawach, radościach, trudach, wyzwaniach… Otwarcie i prosto. Ze świadomością, że stajemy przed Osobą, która nas słucha z miłosnym skupieniem. „Jeśli będziemy czekać, aż staniemy się doskonali na tyle, by się modlić, nigdy nie zaczniemy”. Modlitwy uczymy się, modląc się. Po prostu. A im mniej doskonali jesteśmy, tym bardziej jej potrzebujemy…

„CZŁOWIEK ZOSTAŁ STWORZONY, ABY BOGA, NASZEGO PANA, WIELBIŁ, OKAZYWAŁ MU CZEŚĆ I SŁUŻYŁ MU – I DZIĘKI TEMU ZBAWIŁ DUSZĘ SWOJĄ. INNE RZECZY NA POWIERZCHNI ZIEMI STWORZONE ZOSTAŁY DLA CZŁOWIEKA I PO TO, BY MU SŁUŻYĆ POMOCĄ W ZMIERZANIU DO CELU, DLA KTÓREGO ZOSTAŁ STWORZONY” (IGNACY LOYOLA, ĆWICZENIA DUCHOWNE, S. 23). Aby osiągnąć wskazaną wyżej metę, konieczna jest modlitwa. Bez niej nie poznamy pełnej prawdy o Bogu. Bez niej nie będziemy mieli sił, aby dobrze żyć. Dzięki modlitwie bowiem otwieramy się na łaskę Pana. Łaska zaś oświeca nasz umysł i podtrzymuje w czynieniu dobra. O modlitwie bardzo pięknie napisał papież Franciszek w Posynodalnej Adhortacji Apostolskiej Christus vivit (z łac. Chrystus żyje). Została ona skierowana do młodych i całego ludu Bożego. „Z przyjacielem rozmawiamy, dzielimy się najtajniejszymi sprawami. Także z Jezusem rozmawiamy. Modlitwa to wyzwanie i przygoda. I to jaka przygoda! Pozwala nam poznać Go coraz to lepiej, wejść w Jego głębię i wzrastać w coraz silniejszej jedności. Modlitwa pozwala nam powiedzieć Mu wszystko, co dzieje się z nami, i ufnie trwać w Jego ramionach, a jednocześnie obdarowuje nas cennymi chwilami bliskości i miłości, w których Jezus wlewa w nas swoje życie. Modląc się, „zaczynamy grę” dla Niego, robimy Mu miejsce, „aby On mógł działać, by mógł wejść i by mógł zwyciężyć”. W ten sposób możliwe jest doświadczenie stałej jedności z Nim, które przewyższa to wszystko, co możemy przeżyć z innymi osobami: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20). Nie pozbawiaj swej młodości tej przyjaźni. Możesz odczuć Jego obecność u twego boku nie tylko, gdy się modlisz. Poznasz, że w każdej chwili idzie z tobą. Staraj się to odkryć, a przeżyjesz piękne doświadczenie, wiedząc, że zawsze ci towarzyszy (Franciszek, Christus vivit, s. 155–156). BR. ADAM SZCZYGIEŁ PAULISTA

„Życie składa się z drobnych przypadków, z chwil i sekund. Nigdy nie nauczymy się przeżywać modlitewnie lat, jeśli nie nauczymy się, jak głęboko i dobrze przeżywać w modlitwie sekundy”. Warto skupić się na chwili aktualnej – na naszym modlitewnym tu i teraz. I zadbać o tę chwilę modlitwy, na którą mamy szansę teraz. „By kochać Cię, Jezu, tę chwilę mam tylko, dzień ten dzisiejszy jedynie” – w innym miejscu mówi święta z Lisieux. A wier‐ ność w małych rzeczach, wierność modlitwie w naszej codzienności na pewno wyda wspaniałe owoce. S. MAGDALENA WIELGUS MISJONARKA CHRYSTUSA KRÓLA WWW.UNSPLASH.COM

9


Rozmowa z charakterem

Literacka „poczekalnia” do Boga O RELACJACH Z BOGIEM I DRUGIM CZŁOWIEKIEM, DOSTRZEGANIU PIĘKNA W CODZIENNOŚCI I DEBIUCIE LITERACKIM MÓWI WERONIKA PAWLAK, STUDENTKA FILOLOGII POLSKIEJ I AUTORKA KSIĄŻKI NIE CAŁUJ SIĘ POD KAPLICZKĄ, W ROZMOWIE Z MARIĄ WĘGRZYN.

lasku w Warszawie, w której czułam się bezpiecznie. Taka nieoficjalna rodzina, którą do dziś wspominam z uśmiechem i łzami wzruszenia. Ta szkoła i postawa ludzi tam nauczyła mnie odwagi w dzieleniu się wiarą, pewności siebie i swoich umiejętności, otwartości do ludzi, którzy tak bardzo potrzebują czyjejś obecności, Jego obecności. Poza tym dzięki Archutowskiemu – bo tak mówiliśmy na nasze liceum – powstała Trylogia Sercowska i za to jestem im najbardziej wdzięczna. Za inspirację w każdym dniu w małej szkole pośród drzew. W tak młodym wieku napisałaś książkę liczącą 700 stron. Jak wyglądał proces tworzenia? Skąd brałaś motywację?

Bóg jest dla mnie przede wszystkim Przyjacielem. Kimś, komu bezgranicznie ufam, kto jest przy mnie zawsze, nigdy mnie nie zawodzi, ma dobre zakończenie na moje największe tragedie. Jest moją Miłością, Nadzieją i staram się, by był Życiem, choć niekiedy to bardzo trudne. Ale chcę tak żyć!

Jest takie zdanie u św. Pawła w Liście do Koryntian – „wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział”. I to moja główna motywacja. Bardzo chciałam, by ludzie wokół mnie mogli poznać Boga takim, jakiego ja Go znam i kocham: czuwającego, czekającego, cierpliwego, cudownego. Boga, którego czasami nie umiemy znaleźć, odgradzając się od Niego. A On czeka, jest ogromnym dżentelmenem. Więc chciałam stworzyć taką „poczekalnię” na tych 700 stronach, dzięki której być może ktoś zastanowi się i do Niego pójdzie.

Wiara jest trochę moim stylem życia, nie potrafię jej od siebie oddzielić i odwrotnie. To wypełnia każdy mój dzień i całą mnie, jest moją cząstką, niesamowicie ważną. Moja rodzina jest głęboko wierząca, niemal każdy miał lub ma styczność z jakąś wspólnotą i ta wspólnota przenosi się do nas do domu. Dlatego wiara mnie wychowała wraz z rodzicami i za to wychowanie jestem wdzięczna.

Jeśli zaś chodzi o sam proces, to po prostu codziennie siadałam do laptopa i wymyślałam kolejne sceny, mając z tyłu głowy piękne wersy polskiej poezji czy obrazy polskich terenów. Trylogia nie jest wolna od polskiej kultury, głównie gruntu literackiego, który jest mi najbliższy. To taki mój mały – o ile 700 stron można nazwać „małym”! – zachwyt nad światem i człowiekiem.

Chodziłaś do katolickiego liceum. Co zawdzięczasz takiej szkole?

Skąd pomysł na napisanie książki Nie całuj się pod kapliczką?

Przede wszystkim zawdzięczam jej osobę, którą jestem teraz, i głęboko w sercu czuję, że bez tego miejsca byłoby inaczej. To było moje locus amoenus, szkoła pośrodku

U nas w ZHR rozpisuje się stopnie harcerskie i jest taki jeden, najwyższy: Harcerka Rzeczypospolitej. To stopień, który ma cię rozwinąć na całe życie, wydobyć z ciebie to, kim jesteś i kim będziesz. Moja opiekunka zaproponowała, żebym napisała historię o czymś, co jest dla mnie ważne, bliskie.

WWW.ESPRIT.COM.PL

Kim jest dla Ciebie Bóg i czym jest wiara?

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

10

TRYBY – nr 6-7 (83-84)/2021


Rozmowa z charakterem

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Pomyślałam wtedy o liceum, którego byłam już w tamtej chwili absolwentką, o tym spokojnym, dobrym, pięknym miejscu z kapliczką przed wejściem – i tak powstała Kapliczka, a potem cała Trylogia Sercowska. Główna bohaterka ma na imię Faustyna. Czego od niej może się nauczyć młody czytelnik? Czy jest ona inspirowana św. Faustyną? Myślę, że od Faustki możemy uczyć się przede wszystkim „Bożego” patrzenia na każdego człowieka. Ona w każdym szuka dobra, piękna, każdemu daje szansę (Józkowi też, choć na początku może wydawać się inaczej!). Wypełnia trochę ABC Społecznej Krucjaty Miłości kardynała Wyszyńskiego, a przy tym popełnia błędy, jest impulsywna i kocham ją z tym wszystkim. Od Fau możemy uczyć się silnej wiary, bo ze św. Faustyną troszkę wspólnego ma! Może nie widziała Jezusa tak wyraźnie jak święta, ale dostrzega Go w ludziach, a to już coś! Czego młody mężczyzna może uczyć od postaci Józefa? Czy pod tym bohaterem kryje się któryś święty? Józef to przede wszystkim moje spojrzenie na męskie serce. Na to miejsce, gdzie tak wiele się dzieje. Józef jest troszkę pogubioną, XXI-wieczną wersją św. Józefa – jest opiekuńczy, cierpliwy, troskliwy, stanowczy. W małym stopniu zna się też na drewnie! Kiedy go opisywałam, widziałam w nim chłopaka, którego życzyłabym każdej mojej przyjaciółce, by mieć pewność, że będzie kochana, chciana, zaopiekowana. Że będzie miała swojego opiekuna jak Maryja. Poza tym Józek ma poczucie humoru i jest ambitny, jak wielu moich przyjaciół, i to w mężczyznach bardzo cenię! Owszem, ma kryzys wiary, szuka tego Boga, ale kto Go nie szuka! Przez to mam poczucie, że Józek może być wielu osobom bliski i że mogą razem z nim zakochiwać się w Bogu i w Fau, która tak dobrze Go zna.

Czasem, gdy ktoś mi mówi „jestem wierzący, ale niepraktykujący”, to pytam go: „masz przyjaciół? Czy odwiedzasz ich, rozmawiasz z nimi? Nie? Więc czy jesteście przyjaciółmi?”. Relacja to obecność. Nie da się stworzyć czegoś z drugim człowiekiem czy z Bogiem, nie „będąc” przy nich, nie poświęcając siebie, swojego czasu, by się spotykać, rozmawiać, przeżywać wspólne chwile. Bóg to towarzyski typ i myślę, że Kapliczka to pokazuje, bo On jest między bohaterami, nawet jeśli oni Go nie widzą czy wręcz odrzucają. Ale On lubi ludzi. Nawet bardzo. W jaki sposób Twoi bohaterowie odnajdywali Boga? Przez drugiego człowieka. Często, gdy rozmawiam z kimś o Nim, to mówię, że „czasami możesz być jedyną Biblią, jaką ktoś przeczyta”, i jest w tym dużo prawdy. My jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, więc to, jak żyjemy, może też być świadectwem Jego miłości, Jego piękna i dobra. Dlatego każdy z moich dzieciaków z Żółtego Liceum szuka Boga w człowieku i człowieka w Bogu. I zakochują się i w jednym, i w drugim. Studiujesz polonistykę. Jaką specjalność wybrałaś i dlaczego? Wybrałam specjalizację nauczycielską, bo chyba od zawsze lubię opowiadać o książkach, zabierać ludzi w literackie światy, posługiwać się tym pięknym, bogatym językiem, jakim jest polski. Chciałabym, żeby dla moich przyszłych uczniów to były lekcje spotkania z człowiekiem na kartach książek, dlatego wierzę, że ta specjalizacja mnie do tego przygotuje. Jakie masz plany na przyszłość?

Książka Nie całuj się pod kapliczką jest książką o relacjach. Jaka jest recepta na dobrą relację z Bogiem i z drugim człowiekiem?

Założyciel skautingu, Robert Baden-Powell, mówił: „starajcie się zostawić ten świat lepszym, niż go zastaliście”, więc to moje małe-wielkie plany, by to właśnie zrobić! Chciałabym uczyć języka polskiego, być może jeszcze coś napisać i wypełniać życie swoje i innych radością. A to na pewno jest jedno z imion Boga.

Myślę, że to przede wszystkim rozmowa i spotkanie.

Dziękuję za rozmowę. 11


Inżynier Dr Trybka ducha

Modlitwa według błogosławionych 12 WRZEŚNIA 2021 ROKU ODBYŁA SIĘ BEATYFIKACJA KARDYNAŁA STEFANA WYSZYŃSKIEGO I MATKI ELŻBIETY RÓŻY CZACKIEJ. OBOJE MIMO SŁABEGO ZDROWIA I TRUDNYCH CZASÓW NIE PRZESTALI WIERZYĆ W BOGA I MU UFAĆ. JAK U NICH ROZWIJAŁA SIĘ MODLITWA, CZYLI DUCHOWA RELACJA ZE STWÓRCĄ I MARYJĄ?

żywy i gorący, swobodny, radosny i płodny w dobre uczynki. Wtedy wszystkie zdarzenia zewnętrzne lub stany duszy służyć będą człowiekowi do przejrzenia i ocenienia ich wobec Boga, mieć będą właściwą wobec Boga wartość i służyć będą wszystkie ku uświęceniu”.

Modlitwa podstawą pracy

Kardynał Stefan Wyszyński modlitwy i zaufania do Stwórcy nauczył się w rodzinnym domu. Głęboką wiarę przekazali mu jego rodzice, codziennie wspólnie modlili się wieczorem. Jego rodzice jeździli także co roku na pielgrzymki na Jasną Górę czy do Ostrej Bramy. Matka Wyszyńskiego zmarła, gdy ten miał 9 lat. Wtedy to miłość do matki ziemskiej przelał na Maryję. To ona stała się dla niego wsparciem i pomocą każdego dnia, cały czas była obecna w jego życiu. Święcenia kapłańskie odbył w bocznej kaplicy, gdzie znajdował się obraz Matki Bożej Częstochowskiej, a pierwszą swoją mszę prymicyjną odprawił na Jasnej Górze. Podczas internowania w Stoczku na Warmii 8 grudnia 1953 roku złożył Akt osobistego oddania się Matce Bożej, którą wybrał na Panią, Orędowniczkę, Patronkę, Opiekunkę i Matkę. Zadeklarował: „Postanawiam sobie mocno i przyrzekam, że Cię nigdy nie opuszczę, nie powiem i nie uczynię nic przeciwko Tobie. Nie pozwolę nigdy, aby inni cokolwiek czynili, co uwłaczałoby czci Twojej”. Oddał się całkowicie Maryi i dodał: „Wszystko, cokolwiek czynić będę, przez Twoje Ręce Niepokalane, Pośredniczko łask wszelkich, oddaję ku chwale Trójcy Świętej – Soli Deo”. Wszystkie sprawy oddawał w modlitwie Bogu. To właśnie w czasie trwania na modlitwie szukał często rozwiązania różnych problemów.

Matka Elżbieta Róża Czacka już w wieku 6 lat czytała w języku francuskim O naśladowaniu Chrystusa Tomasza à Kempis. To babcia wprowadziła ją w życie duchowe i religijne. Była dla niej wzorem do naśladowania. W salonie, przy zamykanym ołtarzu, codziennie przyjmowała Komunię Świętą wraz z wieloma kobietami. Od niej Elżbieta uczyła się modlitwy i zasad wiary. W wieku 22 lat straciła całkowicie wzrok. Jak wspominała, wiara pomogła jej przetrwać ten trudny okres. Nie załamała się i postanowiła pomagać innym niewidomym. W trakcie przygotowań do otwarcia ośrodka dla takich ludzi modliła się tymi słowami: „Uczyń mi, Panie, przez łaskę swoją to, co po ludzku jest niemożliwe”. Już w zakonie rozpoczynała dzień od modlitwy indywidual‐ nej. Często wstawała skoro świt, jeszcze przed wszystkimi siostrami. Uważała, że praca jest owocna tylko wtedy, kiedy jest oparta na modlitwie. W ciągu dnia można ją było więc widzieć z różańcem w dłoni. Świadectwem jej relacji z Bogiem są zapiski w notatniku osobistym. Matka Czacka zapisała w nim między innymi, że trwa w obecności Jezusa ukrzyżowanego, który nie chce rozczulania się nad Jego cierpieniem, ale chce, byśmy w Jego krwi obmyli nasze grzechy. Według niej nie można osiągnąć świętości bez cierpienia, jest ono nieuniknione w drodze do nieba. Elżbieta różaniec trzymała w ręku do ostatnich chwil życia. We d ł u g n i e j w m o d l i t w i e trzeba otworzyć się na Ducha Świętego: „Gdy człowiek stanie wobec Boga jako stworzenie wobec Stwór‐ cy, jako nicość wobec Bytu, jako dziecko wo‐ bec O jca, gdy wyzwoli się z formułek, a po‐ zwoli, by Duch Święty nim kierował, wtedy stosunek jego do Boga nie będzie sztuczny i wy‐ m u s z o n y, a l e

Wszystkie sprawy oddawać Bogu i Maryi

Żywe przykłady na nasze czasy Matka Elżbieta Róża Czacka i kardynał Stefan Wyszyński dają nam przykład wiary i bezgranicznego zaufania. Ucz ą n a s , j a k s i ę m o d l i ć , rozmawiać z Bogiem i Maryją. Są dla współczesnych wzorem do naśladowania w myśl zasady: „Módl się i pracuj”. Oni całe życie pracowali dla dobra drug iego człowieka, czerpiąc siłę z głębokiej relacji z Bogiem. MARIA WĘGRZYN

BŁ. MATKA ELŻBIETA RÓŻA CZACKA WWW.WIKIPEDIA.ORG, FOT.: ARCHIDIECEZJA WARSZAWSKA /KONFERENCJA EPISKOPATU POLSKI/G. GAŁĄZKA

12

TRYBY – nr 6-7 (83-84)/2021

BŁ. KARDYNAŁ STEFAN WYSZYŃSKI WWW.NAC.GOV.PL


Inżynier Dr Trybka ducha

Jedzenie a nastrój – czy dieta może wspomóc leczenie depresji? niem, gdyż nasz organizm nie jest w stanie samodzielnie go wytworzyć. Niedostateczne spożycie tryptofanu może prowadzić do obniżenia nastroju i tym samym pogorszenia stanu psychicznego. Tryptofan w dużych ilościach występuje w produktach będących źródłem białka, a więc w mięsie, rybach, jajach, nabiale oraz orzechach.

WWW.PEXELS.COM

10 PAŹDZIERNIKA OBCHODZILIŚMY ŚWIATOWY DZIEŃ ZDROWIA PSYCHICZNEGO, KTÓREGO CELEM JEST ZWRÓCENIE UWAGI NA DBAŁOŚĆ O KONDYCJĘ PSYCHICZNĄ. ZABURZENIA PSYCHICZNE DOTYCZĄ JUŻ CO PIĄTEJ OSOBY NA ŚWIECIE, A WZROST RYZYKA ZACHOROWANIA NIEROZERWALNIE ZWIĄZANY JEST Z POSTĘPEM CYWILIZACYJNYM, DYNAMICZNYM TEMPEM ŻYCIA, STALE TOWARZYSZĄCYM NAM STRESEM, A TAKŻE ZMIANĄ NAWYKÓW ŻYWIENIOWYCH. W OSTATNICH LATACH ZWRACA SIĘ CORAZ WIĘKSZĄ UWAGĘ NA SPOSÓB ODŻYWIANIA JAKO ŁATWY DO ZMODYFIKOWANIA ELEMENT STYLU ŻYCIA, A MAJĄCY ISTOTNY WPŁYW NA NASZ STAN PSYCHICZNY. Depresja jest najczęściej występującym zaburzeniem psychicznym, które ze względu na skalę rozpowszechnienia przybiera formę globalnej epidemii. Główną przyczyną zaburzeń nastroju jest przewlekły stres, zwykle związany z szybkim tempem życia. Jednak współczesna dieta, obfitująca w cukry proste i nasycone kwasy tłuszczowe, a uboga w składniki odżywcze, takie jak witaminy i minerały, również może przyczyniać się do wzrostu zachorowań na depresję. Ponadto zwraca się uwagę na istnienie zależności między nadmierną masą ciała a zaburzeniami depresyjnymi – otyłość może zwiększać ryzyko wystąpienia objawów depresyjnych nawet o 150%. Klasyczne, farmakologiczne leczenie zaburzeń psychicznych nie zawsze odznacza się zadowalającą skutecznością, dlatego też poszukiwane są alternatywne metody terapii. Okazuje się, że odpowiednio zbilansowana dieta może wspomóc walkę z chorobą poprzez uzupełnienie często towarzyszących depresji niedoborów oraz przywrócenie równowagi w poziomie neuroprzekaźników. Dieta osób chorych na depresję powinna opierać się na zasadach zdrowego odżywiania, jednakże są pewne składniki, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Opłaca się również zadbać o regularność posiłków, dzięki czemu zapobiegniemy spadkom glukozy we krwi, które mogą nasilać uczucie rozdrażnienia i lęku. Jednym z najbardziej istotnych neurotransmiterów biorących udział w regulacji nastroju jest serotonina, potocznie nazywana hormonem szczęścia. Związek ten powstaje z tryptofanu – aminokwasu, który musimy dostarczyć sobie wraz z pożywie‐

W leczeniu zaburzeń psychicznych ważną rolę odgrywają witaminy z grupy B – są one niezbędne do prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego. Szczególną uwagę zwraca się na kwas foliowy, którego niedobór często towarzyszy objawom depresyjnym i jednocześnie może ograniczać skuteczność farmakoterapii, a także na witaminę B12, której suplementacja może przyczyniać się do wzrostu poziomu wrażliwości na środki antydepresyjne. Dobrym źródłem kwasu foliowego są zielone warzywa liściaste, a witaminę B12 znajdzie‐ my w produktach odzwierzęcych. Ważną witaminą jest także witamina D, której przypisuje się wpływ prewencyjny i terapeutyczny przy wielu chorobach o podłożu psychicznym. Głównym jej źródłem jest synteza skórna zachodząca pod wpływem promieni słonecznych, dlatego w okresie jesienno-zimowym należy ją suplementować, by nie dopuścić do niedoborów. Najważniejszym składnikiem mineralnym w przypadku zaburzeń psychicznych jest cynk, którego niedobór powiązany jest z występowaniem zaburzeń nastroju oraz nasileniem obja‐ wów depresyjnych. Dołączenie cynku do farmakoterapii może znacząco poprawić efekty leczenia, nawet w przypadku depresji lekoopornej. Cynk znajdziemy w owocach morza, rybach, strączkach i pieczywie pełnoziarnistym. W przypadku depresji należy również zadbać o odpowiednie dostarczenie kwasów tłuszczowych omega-3, których dobrym źródłem są tłuste ryby. Kwasy omega-3 zapewniają prawidłową pracę mózgu oraz regulują przepływ sygnałów nerwowych i neuroprzekaźników. W badaniach suplementacja kwasami omega-3 prowadziła do zredukowania symptomów depresji oraz poprawy efektów leczenia środkami antydepresyjnymi. Na nasz nastrój mogą również wpływać inne substancje zawarte w pożywieniu jak np. kofeina, która w małych dawkach może poprawiać samopoczucie, a nawet zmniejszać ryzyko wystąpienia depresji. Antydepresyjne działanie przypisuje się również niektórym ziołom, takim jak rozmaryn, szafran, żeń-szeń czy ziele dziurawca. Warto jednak pamiętać, że zioła mogą wchodzić w interakcje z lekami, dlatego w przypadku aktywnej farmakoterapii zanim sięgniemy po nie w kuchni, warto przedyskutować to z lekarzem. Dobrze zbilansowana dieta może istotnie wpłynąć na zdrowienie osoby chorej na depresję, jednakże należy pamiętać, że ma ona jedynie działanie wspomagające i uzupełniające, nie powinna zastępować leczenia psychiatrycznego. W żadnym wypadku nie należy bagatelizować zaburzeń nastroju i w przypadku obaw o swój stan zdrowia należy w pierwszej kolejności sięgnąć po pomoc specjalisty. ADRIANNA KLIMKIEWICZ 13


Encyklopedia Recenzjewiary

darem uwielbienia i przebłagania Jahwe za popełnione winy. W Księdze Wyjścia sam Bóg powiedział do Mojżesza: „Weź sobie wonności: żywicę pachnącą, muszelki i galbanum pachnące, i czyste kadzidło, niech będą w równej ilości. Mieszając je, uczynisz z tego kadzidło wonne - zrobione tak, jak się robi wonności - posolone, czyste, święte. Zetrzesz na proszek jego części i położysz przed Świadectwem w Namiocie Spotkania, gdzie Ja będę spotykał się z tobą, i będzie to dla was rzecz bardzo święta” (Wj 30, 34-36). Skoro jest to rzecz święta, kadzideł na liturgii używa się w wyjątko‐ wych momentach i w czasie najważniejszych świąt. Stosuje się je przede wszystkim wtedy, gdy wystawia się i adoruje Najświętszy Sakrament. Wzniesiony do nieba

WWW.UNSPLASH.COM

Dym kadzidła, który wznosi się do nieba, jest symbolem modlitwy. Psalmista prosił, by Bóg przyjął jego błaganie, zwracając się do Niego: „Do Ciebie wołam, Panie, prędko mi dopomóż! Usłysz głos mój, gdy wołam do Ciebie. Niech moja modlitwa będzie stale przed Tobą jak kadzidło, wzniesienie rąk moich jak ofiara wieczorna!” (Ps 141, 1-2). Wiedział, że Jego prośby łączą się z dymem płonącego kadzidła i wraz z nim wznoszą się do nieba, do Boga, który wysłuchuje jego wołania. Podobnie jak dym unoszący się w chmury i nigdy więcej nie powracający na ziemię, tak modlitwa sprawia, że prośby człowieka, zaniesione przed Boży Tron, nigdy nie wracają bezowocne.

Kadzidło – zapach sacrum Pachnąca żywica Kadzidło powstało z połączenia zaschniętej, aromatycznej żywicy, otrzymywanej z kadzidłowców oraz innych wonnych roślin z rodziny osoczynowatych. Podczas spalania żywica wydziela przyjemny zapach, zależący od aromatu substancji, które zostały do niej dodane. Takich połączeń zapachowych może być bardzo wiele, wszystko zależy od użytych roślin. Z żywicami takimi jak olibanum, styraks, mirra, galbanum, sandarak czy elemi mogą łączyć się zarówno aromaty drzew (cyprysy, cedry, cynamonowce, sandałowce), nasion (kolen‐ dra, jałowiec, anyż, wanilia), liści (wawrzyn, szałwia, herbata), korzeni (nard, perz, galangal), kwiatów (bergamotka, lawenda, szafran), jak i zapachy pochodzenia zwierzęcego (ambra, piżmo, cybet). Żywica, używana do tworzenia kadzi‐ deł, zawiera seskwiterpeny, zwiększające natlenienie mózgu, co ma korzystny wpływ na zdrowie. Kadzidła mają działanie antybakteryjne i przeciwgrzybiczne, stąd były używane zarówno do oczyszczania materiałów i pomieszczeń, jak i w czasie rytuałów pogrzebowych nad ciałami zmarłych. Kompozycje zapachowe żywic i roślin wykorzystywane są do aromaterapii, szczególnie w przypadku problemów z układem oddechowym. Mimo tak wielu zalet warto jednak pamiętać, że najważniejszą sferą życia, w której używa się dymu kadzidła, jest kult religijny.

Ewangelista Jan w Apokalipsie przekazuje swoje widzenie: „Ujrzałem siedmiu aniołów, którzy stoją przed Bogiem, a dano im siedem trąb. I przyszedł inny anioł, i stanął przy ołtarzu, mając złote naczynie na żar, i dano mu wiele kadzideł, aby dał je w ofierze, jako modlitwy wszystkich świętych, na złoty ołtarz, który jest przed tronem. I wzniósł się dym kadzideł, jako modlitwy świętych z ręki anioła przed Bogiem. Anioł zaś wziął naczynie na żar, napełnił je ogniem z ołtarza i zrzucił na ziemię, a nastąpiły gromy, głosy, błyskawice, trzęsienie ziemi” (Ap 8, 2-5). Hojność serca Kadzidło, tlące się przed Bogiem, to dar, który jedynie pozornie jest pozbawiony praktycznego celu. To wyraz szczodrości otwartego serca, które kocha. Spoglądanie na dym palonej żywicy prowokuje nas, by rozważyć i uczyć się, czym jest ofiarna i bezinteresowna miłość, która spala się w służbie Bogu i dla dobra drugiego człowieka, niczym kadzidło rozpalone w trybularzu. Rozżarzony w nim ogień wyraża bliskość Boga i Jego miłość, a unoszący się dym i jego zapach jest znakiem Jego łaskawości (por. Rdz 8, 21). Zaangażowanie i poświęcenie w dzieła miłości i miłosierdzia nie może być więc wymuszone, lecz powinno być ochocze, tak samo jak przyjemna, nie kwaśna, jest woń palonej żywicy. „Wydajcie przyjemną woń jak kadzidło, rozwińcie się jak kwiat lilii, podnieście głos i śpiewajcie pieśń, wychwalajcie Pana z powodu wszystkich dzieł Jego!” (Syr 39, 14).

„Będzie to dla was rzecz bardzo święta” MARIA PARUCH W historiach opisanych w księgach Starego Testamentu spalanie kadzidła było znakiem oddawania czci Bogu. Było

14

TRYBY – nr 6-7 (83-84)/2021


RECENZJE

Ukryty skarb. O sztuce we‐ wnętrznego poszukiwania José Tolentino Mendonça Wydawnictwo Franciszka‐ nów Bratni Zew Kraków 2021 Jeszcze nigdy żadna książka nie przekonała mnie do ciszy tak skutecznie jak ta. Jestem osobą, która nie rozstaje się ze słuchawkami i ulubioną playlistą tak samo jak niektórzy z kalendarzem. Z początku więc kompletnie nie wyobraża‐ łam sobie funkcjonowania w całkowitej ciszy. Nawet jeżeli ten czas miałby być tylko dla mnie, dzięki czemu mogłabym uspokoić swoje myśli i się zrestartować. Natomiast autor Ukrytego skarbu już w pierwszym rozdziale zachęca czytelnika do wyciszenia. Wyciszenia serca, duszy czy po prostu zaprzestania ciągłej paplaniny, która koniec końców nie przyniesie żadnych wartościowych skutków? Myślę, że wszystkiego po trochu. Jeżeli milkniemy, automatycznie przestajemy obarczać nasz mózg zbędnymi treściami, a zaczynamy skupiać się na tym, co głębsze i bardziej wartościowe. Zaczynamy szukać. Poszukiwanie to kwestia przewodnia tej lektury. Czytelnik tak naprawdę pewnie sam początkowo nie wie, co chciałby odnaleźć. Za to ów skarb jest na tyle intrygujący, że z nie do końca wiadomych przyczyn poszukiwacz zagłębia się w kolejne rozdziały. Następujące po sobie, jedna po drugiej, strony tej książki to ciągłe odkrywanie swego wnętrza na nowo. Praktycznie na każdej z nich możemy wychwycić swego rodzaju drogo‐ w s k a z n a n a s z e j m a p i e c e n n yc h p o s z u k i wa ń . To niesamowicie pomocne, zwłaszcza dla osoby, której aktualna sytuacja życiowa przypomina bardziej wielką niewiadomą niż dążenie do obranej doskonałości. A co zrobić, gdy już się ten skarb odnajdzie? Okazuje się, że nie do końca możemy go sobie tak po prostu zabrać i pójść z nim dalej przez życie. Czego więc trzeba? To pozostawię już kolejnym czytelnikom tej książki do własnych poszuki‐ wań. KLAUDIA SZELĄG

PL WWW.RTCK.

WWW.BRATNIZEW.PL

Encyklopedia Recenzjewiary

Nie ma sytuacji bez wyjścia ks. Marek Dziewiecki RTCK Nowy Sącz 2020 Myślałam kiedyś, że spotkało mnie w życiu nieszczęście. Pewna trudność, której absolutnie nie da się rozwiązać. Ogromny ciężar ciśnięty wprost na moje plecy. I wiecie co? Prawie wszystkie te stwierdzenia okazały się prawdą. Jedno tylko było złudzeniem – tę sytuację dało się rozwiązać. Lecz tylko w jeden sposób. Już niejedna książka poradnikowa próbowała uświadomić ludziom, jakie decyzje, kiedy i odnośnie do czego powinni podejmować. Osobiście przeczytałam takich pozycji kilkanaście, ale efekty żadnej z nich nie trwały dłużej niż kilka tygodni. Później niestety następował powrót do tego, z czego usilnie chciało się wyrwać. To oczywiście nie dyskwalifikuje pozostałych książek, natomiast w Nie ma sytuacji bez wyjścia ks. Marka Dziewieckiego jest coś więcej niż czarna treść zawarta na białych kartkach. Od samego początku intryguje ona swoją bezpośredniością. Nie ma tu miejsca na owijanie w bawełnę czy inne okrężne tłumaczenia. Jednocześnie czytelnik przez całą lekturę odczuwa autentyczność zawartych w niej stwierdzeń. Może właśnie dzięki temu nie mamy wątpliwości co do prawdomówności autora, kiedy wspomina on niektóre powszechne, a także niebanalne, jednak wszystkie wyjątkowo tragiczne i dramatyczne w swej specyfice sytuacje, z którymi mieli styczność on sam lub jego znajomi. Pozycja Nie ma sytuacji bez wyjścia już samym tytułem podważa pewne twierdzenie, jakie niejeden z nas zdążył już wyrobić sobie na temat swojej życiowej sytuacj. "Co? Jak to nie ma?"; "Chyba nie poznaliście moich problemów!"; "U mnie już i tak wszystko spisane na straty...". Tak sądzisz? A co powiesz na jeszcze jedną próbę? Czy będzie ona ostatnią? Tego nie wiem. Lecz każdemu, kto sięgnie po tę książkę, zagwarantować mogę jedno – nie wyjdzie Ci to na złe. WIKTORIA BIEDROŃ

15


Społeczeństwo

WWW.PEXELS.COM

Można lubić jesień? LATO DOBIEGŁO KOŃCA, DZIECI WRÓCIŁY DO SZKOŁY, STUDENCI NA UCZELNIE, A WIĘKSZOŚĆ PRACUJĄCYCH LUDZI SKOŃCZYŁA SWÓJ UPRAGNIONY URLOP. BRZMI TO ŚREDNIO, ZWAŻYWSZY NA TO, ŻE DO NASTĘPNYCH WAKACJI ZOSTAŁ JESZCZE CAŁY ROK. ZA OKNAMI CORAZ CZĘŚCIEJ WIDZIMY OPADAJĄCE LIŚCIE, SZAROŚĆ I DESZCZ. WIECZORY STAJĄ SIĘ CORAZ DŁUŻSZE, A NASZA CHĘĆ DO ŻYCIA JAKOŚ DZIWNIE OBUMIERA. NIE TRZEBA NIC DODAWAĆ – NADESZŁA JESIEŃ.

Mam wrażenie, że jesień to bardzo specyficzna pora roku, głównie dlatego, że większość osób uważa ją za tę najgorszą. Zastanawiam się, dlaczego tak jest – przecież nawet ona skrywa w sobie zarówno urok, jak i czar, których w innych okresach roku bardzo brakuje. Może podchodzimy do jesieni źle, patrzymy wyłącznie przez pryzmat końca wolnych i słonecznych wakacji, a nie dostrzegamy tego, co naprawdę nam oferuje. Spróbujmy więc znaleźć te rzeczy, dzięki którym przekonamy się, że jest to naprawdę wyjątkowa pora roku.

Szelest liści, lekki wiaterek i mimo wszystko jeszcze w małym stopniu ciepłe promienie słoneczne pozwolą nam oczyścić swoją głowę, może coś przemyśleć lub podjąć jakieś ważne decyzje. Oczywiście, można także kogoś zaprosić na taki spacer i pobyć trochę razem. Oba te sposoby są dobre i potrzebne w zależności od naszego humoru i chęci. A na takim jesiennym spacerze nie zapomnijmy pozbierać kaszta‐ nów i żołędzi, bo co to za jesień bez tych darów. Jesienne dary

Kolory Nieprzypadkowo mówi się, że jesień to barwna pora roku. Gdy wyjdziemy na zewnątrz i na chwilę się zatrzymamy, możemy dostrzec naprawdę piękne krajobrazy. Czerwień, brąz, pomarańcz, żółć, i to wszystko w niezliczonych odcieniach, które zmieniają się z dnia na dzień. Daje to naprawdę piękny efekt, którym można napawać zmysły. W końcu złota polska jesień nie nadchodzi wszędzie. Spacery Mając na uwadze, że tylko o tej porze roku drzewa przybierają tak różne i niesamowite barwy, myślę, że warto wykorzystać ten fakt i wybrać się do lasu lub parku na jesienny spacer.

16

TRYBY – nr 6-7 (83-84)/2021

Jeśli mówimy o darach, to nie możemy zapomnieć, że w tym aspekcie to właśnie jesień jest niewyobrażalnie hojną porą roku. Jabłka, gruszki, śliwki – te wszystkie pyszności rosną właśnie w tym czasie. Przecież gdyby nie ochłodzenie, nie sięgnęliśmy po rozgrzewającą zupę z dyni lub pachnącą tartę z kurkami. Doceniajmy to, jaka smakowita jest dieta jesienna. Gorąca czekolada W moim zestawieniu nie mogło zabraknąć gorącej czekolady. To właśnie jesienią wszystkie kawiarnie zaczynają serwować nam przeróżne rodzaje tego gorącego napoju. Właśnie dlatego, gdy temperatura nie pozwala już na dłuższy spacer, warto zaszyć się z przyjaciółką w pobliskiej kawiarni


Społeczeństwo

i delektować smakiem aromatycznej czekolady. Dla osób bardziej fit lub nielubiących tego słodkiego przysmaku (chociaż ciężko mi uwierzyć, że tacy ludzie chodzą po ziemi) polecam kakao, latte z korzennym syropem lub rozgrzewającą herbatę, np. z miodem, imbirem i malinami. Piłam taką, więc mogę zapewnić, że jest przepyszna.

filmów, artyści organizują trasy koncertowe, a teatry zaczyna‐ ją działać po wakacyjnej przerwie. Jednym zdaniem, życie kulturalne budzi się na nowo, więc warto to wykorzystać. A wszyscy wiemy, że dobra sztuka lub film mogą bardzo poprawić nam humor i nawet okazać się wartościową lekcją. Zainteresowania

Wieczory Mogę się domyślić, że niektórym takie formy spędzania czasu nie będą odpowiadać, ale moim zdaniem w tym zestawieniu nie mogło zabraknąć typowo jesiennego wieczoru. To wtedy pojawia się ten wyjątkowy nastrój, który na mnie osobiście wpływa bardzo uspokaja‐ jąco. Wolne październi‐ kowe czy listopadowe popołudnie najczęściej kojarzy mi się z czyta‐ niem książek, nadrabia‐ niem zaległości serialo‐ wych i filmowych, domo‐ w y m s p a , g ra n i e m w planszówki, a wszystko to robię otulona kocy‐ kiem, przy zapachu świe‐ czek i w gronie bliskich osób.

Jesień jest również idealnym czasem na rozwijanie swoich pasji, a może nawet na odkrycie nowych. W cieplejsze miesiące częściej wychodzimy, wybieramy się na wycieczki, wyjeżdżamy na urlop i nie mamy tyle czasu, aby spędzić spokojny wieczór w domu. Dlatego może warto zastanowić się, czego zawsze chcieli‐ śmy się nauczyć albo co nam się podobało, a nie mieliśmy na to wcześniej czasu, i zacząć to realizo‐ wać. Może nauka jakiegoś nowego języka lub gry na instrumencie? Albo ro‐ bótki ręczne? Ja na przy‐ kład zawsze chciałam nauczyć się szydełkować i chyba zacznę to robić tej jesieni. Oczekiwanie na święta

Moda Nie byłabym sobą, gdy‐ bym o tym nie wspo‐ mniała. Jesień jest dla mnie ulubioną porą roku, jeśli chodzi o ubrania. Ko‐ lekcje jesienne są przecu‐ downe. Swetry, golfy, czapki, kapelusze, a to wszystko w tak pięknych kolorach, jak karmelowy, beżowy czy szmaragdo‐ wy. Chyba każda kobieta, a przynajmniej więk‐ szość, zrozumie moje podejście. Zimą ubieramy się na cebulkę, nakładając wiele warstw, aby nie odmarzły nam kończyny, wiosną i latem wystarczą nam bluzka, jakaś spód‐ . . niczka czy spodenki, i jesteśmy gotowi. A jesienią? Jesienią trzeba kombinować, myśleć, dopasowywać, tworzyć różne zestawy, zastanawiać się, czy aby na pewno ta lekka sukienka pasuje to tego ciepłego swetra i zamszowych botków? To jest naprawdę niesamowite. WWW PEXELS COM

Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie jesień jest za‐ wsze takim oczekiwa‐ niem na okres świątecz‐ ny. Prawda jest taka, że do świąt jeszcze napraw‐ dę sporo czasu, ale mimo to gdzieś zaczyna się czuć taką wyjątkową atmosferę. Domy pach‐ nące cynamonem, pier‐ wsze ubieranie rękawi‐ czek, planowanie tego, jak spędzimy tegoroczne święta, i w końcu rozpo‐ częcie myślenia nad prezentami świąteczny‐ mi dla naj bliższych – wszystko to kojarzy mi się właśnie z jesienią. Podsumowując, myślę, że naprawdę warto docenić tę porę roku i nie postrzegać jej tylko przez pryzmat przejścia z ciepłych, letnich dni do ponurych, szarych, długich wieczorów. Gdy tylko otworzymy się na nią, to ta barwna i wyjątkowa pora roku może okazać się wspania‐ łym i cennym czasem.

Kultura JUSTYNA RYGUŁA Warto zwrócić uwagę, że to właśnie jesień jest czasem rozbudzania się kultury. W kinach pojawia się sporo nowych

17


Ekologia

TYKAJĄCA BOMBA NA DNIE BAŁTYKU? CZY ZASTANAWIALIŚCIE SIĘ KIEDYŚ, JAK CIENKA MOŻE BYĆ GRANICA ODDZIELAJĄCA NAS OD KATASTROFY EKOLOGICZNEJ? DO OKREŚLENIA TEGO UŻYWA SIĘ RÓŻNYCH JEDNOSTEK – JEDNI POWIEDZĄ, ŻE JEST TO PEWNA LICZBA LAT, INNI, ŻE KILKA STOPNI CELSJUSZA, JA PRZEDSTAWIĘ WAM TO NIECO INACZEJ. OD WIELKIEJ TRAGEDII MOŻE DZIELIĆ NAS GRUBOŚĆ PRZERDZEWIAŁEJ ŚCIANY BAKU LUB BECZKI. ALE CZY ZAGROŻENIE NAPRAWDĘ JEST AŻ TAK WIELKIE? SKĄD W OGÓLE SIĘ WZIĘŁO? I CO MA Z TYM WSZYSTKIM WSPÓLNEGO BELGIJSKIE MIASTO YPRES. JEŚLI CHCECIE POZNAĆ ODPOWIEDZI NA TE PYTANIA I DOWIEDZIEĆ SIĘ, CO GROŹNIEJSZEGO NIŻ OWIANE ZŁĄ SŁAWĄ ALGI KRYJE SIĘ W BAŁTYKU, TO NIE PRZESTAWAJCIE CZYTAĆ.

Skok w przeszłość Bałtyk każdy z nas widział, a przynajmniej o nim słyszał, ale nie każdy wie, co kryje się na jego dnie. I choć mamy na koncie kilka odnalezionych skarbów, jak choćby owiany legendą ponad dwustuletni wrak – General Carleton odnaleziony w Dębkach – to dziś skupimy się na tych mniej przyjemnych znaleziskach. Otóż między bursztynami i muszelkami znajduje się (według szacunków opartych na stanie niemieckiego arsenału po II wojnie światowej) około 50 tysięcy ton broni chemicznej, z czego niemal 30% to gazy bojowe, wśród których lwią część stanowi iperyt siarkowy. Ale skąd to się tam wzięło? Czy to III Rzesza postanowiła w ostatnim akcie agresji zanieczyścić Bałtyk? Otóż nie, dokonali tego… alianci. Jednak nim do tego dojdziemy, opowiedzmy sobie trochę o samych gazach bojowych. Jest to smutny wynalazek, po raz pierwszy skutecznie użyty 22 kwietnia 1915 roku pod Ypres, gdzie Niemcy użyli około 150 ton chloru, co poskutkowało według różnych szacunków śmiercią od kilkuset do nawet pięciu tysięcy alianckich żołnierzy. To ponure wydarzenie zostało uznane za niewątpliwy sukces Niemców i stało się wodą na młyn dla rozwoju tego rodzaju broni. Już w 1917 roku niemieccy naukowcy mogli poszczycić się praktycznym zastosowaniem iperytu siarkowego, który czasem jest lepiej znany jako gaz musztardowy. Ten gaz bojowy może wywołać chemiczne poparzenia, ślepotę, a w wypadku kontaktu z większym stężeniem – śmierć już po kilkuminutowej ekspozycji. Jak pokazała nam historia, wyścig zbrojeń determinuje stosowanie nowinek technicznych podpatrzonych u wrogów lub sojuszników – i tak oto gazy bojowe znalazły zastosowanie w armiach różnych narodowości. Były stosowane chociażby przez Sowietów podczas tłumienia powstania tambowskiego, Hiszpanów oraz Francuzów w Maroku czy Japończyków podczas walk z Chińczykami. To jedynie nieliczne przykłady użycia gazów, które zwykle łączy bolesna śmierć wielu osób i (co niekiedy było nawet ważniejsze dla stosujących ją dowódców) paniczny strach wśród atakowanych. Do dna! Co ciekawe, podczas II wojny światowej ten rodzaj broni był niemal nieużywany i część z Was może zastanawiać się dlaczego. W tym wypadku zadziałał mechanizm podobny do sytuacji z bronią nuklearną. Wrogie sobie mocarstwa miały dostęp do ogromnych ilości bojowych środków chemicznych, dlatego też Adolf Hitler, bojąc się odwetu, unikał takiego sposobu ataku, zwłaszcza że z początku wszelkie plany szły po jego myśli. Natomiast kiedy sytuacja na froncie zaczęła się odwracać na niekorzyść nazistów i ten pomysł mógł zaświtać w głowie ich przywódcy, nie było to już bezpieczne w związku z utratą przewagi sił powietrznych, co utrudniłoby, jeśli nie uniemożliwiło, skuteczny atak. Skutkowało to zaleganiem wielu tysięcy ton broni chemicznej w niemieckim arsenale.

18

TRYBY – nr 6-7 (83-84)/2021

WWW.UNSPLASH.COM GDYNIA ORŁOWO


Ekologia

Jednym z punktów układu poczdamskiego było przejęcie lub zniszczenie broni posiadanej przez Niemców, w tym też tej chemicznej, która była o tyle problematyczna, że jej przejęcie było równoznaczne z koniecznością jej zniszczenia. W ten sposób ogromne ilości gazów bojowych, broni chemicznej oraz konwencjonalnej znalazły się na dnie Bałtyku, a w szczególności w okolicach Głębi Bornholmskiej. O ile teraz na pierwszy rzut oka ten pomysł wydaje się katastrofalny, o tyle wówczas został uznany za najlepszą opcję. Podjęto próbę utylizacji tych środków poprzez wypalanie, jednak prowadziło to do powstawania martwych stref, dlatego uznano, że mniejszym złem będzie ich zatopienie, zwłaszcza że nie był to precedens. Wiele państw robiło dokładnie to samo, tyle że w innych zbiornikach wodnych. I tak oto, mimo że ilość zdeponowanej w głębi Bałtyku broni chemicznej może przerazić, jest to jedynie około 2% tego rodzaju odpadów zatopionych w światowych akwenach. Proceder ten został oficjalnie zabroniony dopiero w 1972 roku.

rodzaju niedbałość czy też lenistwo osób odpowiedzialnych za zatopienie broni chemicznej, ponieważ nie wszystkie pojemniki zostały zatopione w wyznaczonych miejscach, część została wyrzucona losowo w różnych miejscach Bałtyku. Dotychczasowe wypadki Zdecydowanie najgłośniejszym zdarzeniem związanym z tym tematem jest sytuacja z lipca 1955 roku, kiedy przebywające na plaży w Darłówku dzieci znalazły beczkę z iperytem, po czym zaczęły się nią bawić. Ponad setka z nich została poparzona, zanotowano nawet kilka przypadków utraty wzroku. Z kolei w 1997 roku ośmiu rybaków doznało poważnych poparzeń, gdy natknęli się na iperyt zaplątany w sieci rybackie. Podobne wypadki o różnym stopniu zagrożenia mają miejsca także w innych krajach graniczących z Morzem Bałtyckim.

Nietypowy Bałtyk Środowiskowy problem Sytuacji nie poprawia fakt, że Morze Bałtyckie mimo swojego piękna jest mocno nietypowe. To stosunkowo płytkie Morze, cechujące się niskim zasoleniem. Za kolejne zagrożenie można uznać zanieczyszczenia, które niesione około 250 dopływami trafiają do naszego morza. Źle to wygląda? To mało powiedzia‐ ne, bo jeszcze nie zakończyliśmy naszej smutnej wyliczanki. Dołączą do niej dwa niepozorne słowa: Franken oraz Stuttgart. Są to nazwy dwóch niemieckich okrętów spoczywających na dnie Bałtyku, które wciąż grożą uwolnie‐ niem dużych (znacznie przekraczających możliwości zebrania ich przez Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa) ilości paliw i produktów ropopochodnych. Problem punktowy czy obszarowy? Czy uwalnianie się broni chemicznej oraz jej produktów jest problemem środowiskowym na wielką skalę czy raczej lokalnym zagrożeniem. To dość niewygodne pytanie, ponie‐ waż teoretycznie w większości przypadków odpowiedź brzmi: lokalnie, ale sytuacja ulega zmianie mniej więcej raz na 10 lat. Wiem, brzmi to jak wstęp do legendy, ale jest na to naukowe wyjaśnienie. Otóż część Bałtyku, w tym niektóre spośród miejsc, gdzie składowano broń chemiczną, cechuje się występowaniem tak zwanych martwych stref. Są to obszary przydenne, na terenie których zawartość tlenu jest zbyt mała, by mogły tam żyć organizmy oddychające nim. Takie obszary powstają w wyniku eutrofizacji i obumierania alg, do czego z kolei dochodzi w związku ze zbyt dużą ilością nawozów, które docierają do Bałtyku w wodach rzecznych. Na skutek tego, nawet po uwolnieniu się szkodliwych substancji, nie są one automatycznie pobierane przez organizmy, a co za tym idzie, nie włączają się do łańcucha pokarmowego. Tak to wygląda zazwyczaj, ale raz na kilka lat ilość wody wlewającej się z Atlantyku jest wyższa i dociera nawet do tych martwych stref, poprawiając na krótki czas warunki życiowe organi‐ zmów. Zwiększa to również siłę prądów przydennych, które mogą transportować szkodliwe substancje na większe odległości. Ocena zagrożenia jest dodatkowo utrudniona, ponieważ produkty przemiany tych chemikaliów stają się częścią osadu dennego. Nie pomagają również swojego

Poglądy na temat zagrożeń związanych z bronią biologiczną w Bałtyku to istny rollercoaster. Od braku absolutnych obaw przez niemal pół wieku od zatopienia tych groźnych substancji, przez pierwsze mgliste obawy sprzed 30 lat, aż po niedawną panikę – obawiano się bowiem, że życie w Bałtyku za chwilę przestanie istnieć. Fakty natomiast są takie, że jest to problem, który trzeba rzetelnie poznać, a następnie stopniowo go rozwiązać. Iperyt oraz produkty jego przemiany są szkodliwe dla ludzi, fauny i flory morskiej. Nawet jeśli nie zabiją od razu zwierząt i roślin, mogą przyczynić się do ich osłabienia, co z kolei zmniejsza ich szanse w naturalnej konkurencji. Znajdujące się na dnie złoża broni konwencjonal‐ nej oraz amunicji również stanowią zagrożenie, głównie ze względu na zawartość silnie rakotwórczego trotylu. Podsumowując, prawda zapewne leży gdzieś pośrodku. Według szacunków pojemniki, w których została zatopiona broń chemiczna, mogą przetrwać w warunkach morskich maksymalnie 150 lat. Jesteśmy mniej więcej w połowie tego czasu. Sytuacja powoli się pogarsza, parę wypadków już miało miejsce, niebezpieczeństwo towarzyszące spożywaniu ryb żyjących w pobliżu zagrożonych stref stopniowo rośnie. Prawdopodobnie nagłówki głoszące, że to ostatnie lato nad Bałtykiem są przesadzone, ale jeśli nie zaczniemy staranniej monitorować sytuacji i stopniowo usuwać najpilniejszych zagrożeń, skutki mogą być bardzo dotkliwe. A co my możemy zrobić? Przede wszystkim wywierać nacisk społeczny, chociażby poprzez podpisanie się pod petycjami postulujący‐ mi rozwiązanie tego problemu. Także długopisy lub klawiatury w dłoń i do zobaczenia nad morzem. DAMIAN RÓG Niniejszy materiał został opublikowany dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada wyłącznie Fundacja Instytut Mediów.

19


Ekologia

Największe katastrofy ekologiczne wywołane przez człowieka LUDZIE ZE WZGLĘDU NA SWOJĄ LICZEBNOŚĆ ORAZ WYSOKI STOPIEŃ ROZWOJU MAJĄ NIEPORÓWNYWALNIE WIĘKSZY WPŁYW NA ZIEMIĘ NIŻ JAKIKOLWIEK INNY ŻYJĄCY NA NIEJ GATUNEK. W TYM MOMENCIE CHCIAŁOBY SIĘ ZACYTOWAĆ JEDEN ZE ZNANYCH FILMÓW O SUPERBOHATERACH: „Z WIELKĄ MOCĄ PRZYCHODZI WIELKA ODPOWIEDZIALNOŚĆ”. I CHOĆ KTOŚ MÓGŁBY POWIEDZIEĆ, ŻE TO TYLKO FILMOWA KWESTIA, TO JEDNAK CIĘŻKO SIĘ Z NIĄ NIE ZGODZIĆ. TO WŁAŚNIE OD NAS W DUŻEJ MIERZE ZALEŻY TO, JAK POTOCZY SIĘ PRZYSZŁOŚĆ NASZEJ PLANETY. KU PRZESTRODZE PRZYTOCZĘ KILKA SYTUACJI POKAZUJĄCYCH, JAK BRAK TEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI DOPROWADZIŁ DO WIELKICH KATASTROF EKOLOGICZNYCH. Na początek Warto zacząć od krótkiej definicji. Za katastrofę ekologiczną uznaje się zmianę środowiska przyrodniczego danego gatunku lub populacji, która uniemożliwia ich przetrwanie. Może do niej dochodzić stopniowo lub nagle, a spowodować ją może szereg czynników, wśród których znajdziemy zmiany temperatury, wylesianie, zanieczyszczenia mórz i wiele innych.

WWW.WIKIPEDIA.ORG DEEPWATER HORIZON

kańców, czy też największym polskim miastem końca XV wieku, czyli Gdańskiem, wraz z jego 35 tysiącami mieszkańców. Teraz lepiej można odczuć ogrom sukcesu, jaki odniosło to imperium. A jak to się stało, że taki gigant upadł? Czy kompleks miejski został najechany przez jakiegoś wroga? Otóż nie, co prawda przyczyny jego upadku wciąż nie są stuprocentowo pewne, ale najnowsze badania naukowców i archeologów wskazują, że decydującym powodem był brak wody. Angkor mógł się poszczycić niesamowicie rozbudowanym systemem kanałów magazynujących i dostarczających wodę. Wszystko działało świetnie do pewnego momentu. Kompleks do rozwoju i utrzymania tylu mieszkańców potrzebował coraz więcej drewna i pól uprawnych, dlatego też coraz większe obszary ulegały wylesianiu, co doprowadziło do erozji gleby, która zaczęła tamować systemy irygacyjne. Sytuacja stawała się coraz trudniejsza, a ostatecznym ciosem stało się zaburzenie cyklu monsunów, przez co woda przestała docierać do pól. Zaczęło brakować żywności, a to doprowadziło do wzajemnych walk, śmierci głodowych oraz stopniowego wyludnienia. Ostatecznie imperium upadło pod koniec XV wieku. Przytoczyłem ten przykład, by pokazać, że antropologiczne katastrofy naturalne nie są domeną tylko współczesnych ludzi. Katastrofa po meksykańsku

Skoro to mamy już z głowy, przejdźmy do naszej pierwszej katastrofy. Czy słyszeliście o Angkorze i imperium Khmerów? Nie? Nic dziwnego, ponieważ ta cywilizacja upadła ponad pół tysiąca lat temu i nie poświęca się jej wiele uwagi. Warto jednak wspomnieć o niej chociażby ze względu na niebywałe osiągnięcie, jakim było zbudowanie głównego kompleksu miejskiego tego państwa. Wyobraźcie sobie, że w szczytowym momencie mogło go zamieszkiwać nawet milion mieszkańców. Dziś to może już nie robić takiego wrażenia, ale porównajmy to z jednym z największych miast średniowiecza – Konstantynopo‐ lem, który mógł się poszczycić ,,zaledwie” 400 tysiącami miesz‐

20

TRYBY – nr 6-7 (83-84)/2021

Zapewne wielu z Was spodziewało się tego wydarzenia na naszej liście. Słusznie, bo była to katastrofa, której negatywne skutki są trudne do oszacowania nawet po 11 latach. 20 kwietnia 2010 roku o godzinie 22.00 zaczął się koszmar. Platformą wiertniczą Deepwater Horizon wstrząsnął potężny wybuch, który spowodował śmierć 11 pracowników. Dwa dni później platforma zatonęła. Początkowe szacunki były bardzo niepokojące, koncern BP szacował, że do oceanu wycieka około tysiąca baryłek ropy na dobę (gwoli wyjaśnienia i ciekawostki, jedna baryłka to w przybliżeniu 159 litrów). Rzeczywistość oka‐


Ekologia

zała się o wiele bardziej dramatyczna, w szczytowym momencie wyciek osiągał rozmiary 60 tysięcy baryłek na dobę. A przez ile takich dób ropa wyciekała? Aż 87, podczas których do wód zatoki przedostało się około 6 milionów baryłek ropy. Podejmowano różne próby powstrzymania wycieku, jednak przez prawie trzy miesiące spełzały one na niczym. Możliwe, że nigdy nie poznamy dokładnych szkód wywołanych przez tą największą w historii Ameryki Północnej katastrofę ekologiczną. Z pewnością można stwierdzić, że wywołała straty kilkudziesięciu miliardów dolarów, kosztowała śmierć niezliczonej ilości ptaków i organizmów morskich, a skutki długofalowe, takie jak deformacje i zwiększona śmiertelność fauny morskiej, są wciąż stwierdzane w niepokojących ilościach.

że dopływy jeziora zaczęły wysychać nim w ogóle do niego dotarły, wskutek czego jezioro zaczęło tracić aż 80 cm głębokości na rok. Woda stawała się mętna, ryby wymierały, aż w końcu doszło do tego, że miasto Aralsk, od którego wzięła się nazwa jeziora, dzieliło od wody 100 km. Niosło to ze sobą wiele negatywnych skutków, do których należała konieczność przesiedlenia ludzi oraz utrata miejsc pracy. Klimat uległ zaostrzeniu, a zalegająca się na dnie sól wraz z pestycydami przenosiła się z wiatrem na duże odległości, zasalając i skażając pola uprawne. W rezultacie Kazachstan i Uzbekistan straciły w ten sposób miliony hektarów pól.

Kampania walki z czterema plagami Tym razem trochę z innej beczki, czy decyzja jednej osoby może doprowadzić do katastrofy ekologicznej? Jeśli jest się na przykład przywódcą Komunistycznej Partii Chin, to owszem, jak najbardziej. Mao Zedong podpisał odpowiednie dokumenty i zatwierdził przystąpienie do walki ze szkodnikami w celu poprawy higieny w Chinach. Brzmi to w zasadzie całkiem sensownie i muszę przyznać, że tępienie much, komarów i szczurów można uznać za dobry pomysł, natomiast zaliczenie do tego grona wróbli okazało się strzałem w kolano. Stwierdzono, że te ptaki wyjadają ziarno na zasiew, więc należy się ich pozbyć. Ich gniazda były niszczone, a same ptaki przeganiane i zabijane w ogromnych liczbach. Osobiście uważam wróble za całkiem sympatyczne stworzenia. Część z Was może podzielać moje zdanie i poczuć smutek na myśl o tych wydarzeniach, ale czy to nie przesada, żeby nazywać to katastrofą ekologiczną? Samo to może i byłoby przesadą, jednak jeśli weźmie się pod uwagę następstwa, to sprawa ma się zupeł‐ nie inaczej. Wróble wypadły z łańcucha pokarmowego, przez co na polach zaczęły panoszyć się owady, wśród których prym wiodła szarańcza. Plony zostały bardzo uszczuplone, by nie rzec zniszczone, a klęska głodu w latach 1958-1962 mogła kosztować życie od 20 do 40 milionów ludzi. Czarnobyl? To katastrofa ekologiczna, o której słyszał chyba każdy, dlatego opowiem wam o Jeziorze Aralskim. Taki mały plot twist, ale bez obaw, na pewno Was to zaciekawi. Jezioro Aralskie jeszcze 70 lat temu było uznane za czwarte największe jezioro świata i miało wielkość 68 tysięcy km2, czyli mniej więcej tyle co dzisiejsza Litwa. Jego wody były czyste i niezbyt mocno zasolone, co umożliwiało zamieszkiwanie ich przez ryby zarówno słodkowodne, jak i słonowodne. Samo jezioro znajdowało się w Azji Centralnej, gdzie panuje klimat kontynentalny. Moment… znajdowało? Otóż tak, na skutek polityki ZSRR w ciągu 50 lat jezioro niemal całkiem wyschło. Gdzieś w partii zapadła decyzja, by teren pustyni Kyzył-kum i Kara-kum stał się białą krainą, biel miała pochodzić od ryżu i bawełny, co jest dość nieoczywistym wyborem, biorąc pod uwagę dość pustynną okolicę. Jednak dla chcącego nic trudnego. Zbudowano (niezbyt starannie) kanały nawadniające, które czerpały wodę z Syr-darii i Amu-darii, które były głównymi dopływami Jeziora Aralskiego. Jezioro zaczęło stopniowo opadać, ale póki była to kwestia kilkunastu centymetrów, nikt nie zawracał sobie tym głowy, bo cóż to za problem przy takim gospodarczym sukcesie. Ale jak śpiewała Anna Jantar, nic nie może wiecznie trwać. Pobór wody sprawił,

WWW.UNSPLASH.COM

Czy da się coś zrobić? Choć wymienione katastrofy wydają się być bardzo różne, chociażby ze względu na ramy czasowe, odległości geograficz‐ ne czy rodzaje szkodliwych czynników, łączy je jeden wspólny element – człowiek wraz ze swoimi niedopatrzeniami i brakiem przyszłościowego myślenia. Jednak tego, co już się stało, nie da się cofnąć, można natomiast unikać lub zminimalizować liczbę takich katastrof w przyszłości. Podstawą jest przestrzeganie norm prawnych i zasad BHP w procesach produkcyjnych oraz podczas składowania i transportu. Pracodawcy powinni zadbać też o właściwe wyposażenie i szkolenie pracowników mających kontakt z niebezpiecznymi substancjami, natomiast organy nadzorcze nie mogą zaniedbywać działań kontrolnych. Jednak jak łatwo się domyślić, trudno przewidzieć każdy nieszczęśliwy wypadek, dlatego też niesamowicie istotne jest przygotowanie tak zwanego planu B, czyli ustalenie, co zrobić, jeśli już dojdzie do wypadku w postaci wycieku ropy czy też innego rodzaju katastrofy. Podsumowanie Lista mniejszych i większych katastrof ekologicznych, które spowodowali ludzie, jest niestety tak długa, że nie tylko nie można o nich opowiedzieć w tym jednym artykule, ale nawet samo wymienienie ich byłoby niemożliwe. Dlatego miejcie w pamięci te mroczne wydarzenia i starajcie się dbać o środowisko w swoim własnym zakresie. DAMIAN RÓG Niniejszy materiał został opublikowany dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada wyłącznie Fundacja Instytut Mediów.

21


Trybka Ona odkrywa i On Polskę

Jej i jego modlitwa MODLITWĘ ZALICZAMY DO NAJBARDZIEJ KONSTYTUTYWNYCH CZYNNIKÓW BUDUJĄCYCH INDYWIDUALNY AKT WIARY. JEŻELI BOWIEM W ŻYCIU BRAKUJE MODLITWY, CZYLI ROZMOWY Z BOGIEM, SŁABNIE WÓWCZAS WIĘŹ ZE STWÓRCĄ. TA ZALEŻNOŚĆ JEST ZNANA OD WIEKÓW. RÓWNIEŻ DZIŚ MODLITWA OTWIERA TYSIĄCE KOBIET I MĘŻCZYZN NA ŚWIAT NIEWIDZIALNEGO ODDZIAŁYWANIA BOGA. WYRÓŻNIA SIĘ RÓŻNE RODZAJE MODLITWY: SŁOWNĄ, MYŚLNĄ, KONTEMPLACYJNĄ, SERCA… Dorota Kumorek: Czy jednak istnieje jakaś różnica między modlitwą kobiety a mężczyzny? Czy to słuszne rozróżnienie? Chyba można mówić o różnicach wówczas, gdy myślimy o modlitwie kobiety-matki, kobiety-córki, kobiety-babci, czyli kobiet odgrywających pewne role familijne. Bo w przestrze‐ niach życia pozarodzinnego, na przykład w otaczającej nas współcześnie rzeczywistości zawodowej, zarówno on, jak i ona mierzą się z takimi samymi czynnikami zewnętrznymi. Podobnie formy modlitwy: ustna, myślna, serca etc. nie zostały utworzone ze względu na płeć modlącego się. Wojciech Olejnik: Zależy, co masz na myśli. Czy zgodzisz się ze mną, że współczesnym mężczyznom trudno znaleźć czas na modlitwę ze względu na męski aktywizm, liczbę obowiązków zawodowych czy rodzinnych? Modlitwa jest potrzebna mężczyznom i kobietom, żeby ziemska egzystencja nie była jedynie formą płytkiej doczesnej aktywności. Mężczyzna – dla podtrzymania więzi z Bogiem nadającej jego działaniom właściwy sens – powinien wplatać w codzienną pracę chwile poświęcone modlitwie. Odzwierciedlenie takiej postawy można znaleźć choćby w osobie św. Józefa, który nastawiony był na działanie i czuł się odpowiedzialny za byt oraz bezpieczeństwo rodziny. Także i on, na swój sposób, kontemplował codziennie Jezusa. Pismo Święte nic jednak nie mówi o modlitwie św. Józefa. Możemy przypuszczać, że jako człowiek sprawiedliwy, spełniający nakazy religijne Starego Przymierza, szukał w modlitwie umocnienia. Niezrównanym wzorem męskiej modlitwy jest Jezus, który po ukończeniu codziennej pracy znajdował czas na rozmowę z Ojcem, będącą źródłem siły do Jego dalszej aktywności. Również w tradycji chrześcijańskiej znajdujemy wielkie wzorce męskiej modlitwy, jak choćby św. Paweł, św. Benedykt czy św. Ignacy Loyola. Ostatni z wymienionych jest autorem słynnej sentencji: „módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie”. Wspomniany zaś założyciel benedyktynów napisał słynną regułę opartą na słowach: „ora et labora” (módl się i pracuj). Stanowi ona niezwykle ważny fundament rozwoju zachodniego chrześcijaństwa. Moim zdaniem owe inspiracje wskazują na racjonalizm męskiego podejścia do modlitwy. Przypominają o konieczności niezbędnej równowagi pomiędzy praktycznym działaniem a życiem duchowym i odwrotnie. Warto tu jeszcze nawiązać do dwóch innych klasyków duchowości: św. Franciszka oraz św. Jana Pawła II. Otóż franciszkańskie modlitwy były pełne ufności, wzruszającej

prostoty, głębokiej wiary i więzi ze stworzeniem. Z kolei misja św. Jana Pawła II była nierozerwalnie związana z codzienną głęboką postawą autentycznej modlitwy, co znakomicie w yc hw y t y wa ły k a m e r y p o d cz a s j e go p i e l g r z y m e k . W powyższym kontekście przypomnijmy kilkudziesięciomi‐ nutową transmisję milczącej kontemplacji Jana Pawła II z katedry na Wawelu podczas pielgrzymki w 2002 roku. Papież Polak – autor pięknych modlitewnych tekstów – świadomie wskazywał na znaczenie modlitwy we współczesnym zabieganym świecie. Klasycy duchowości wskazują wyznaczniki męskiej modli t wy, która powinna być nacechowana odwagą, wewnętrzną równowagą, silną wiarą, prostotą i autentyzmem. D.K.: Tak, marginalizowanie modlitwy w życiu codziennym mniej lub bardziej zapracowanego mężczyzny nie prowadzi do niczego dobrego. Moim zdaniem jednak, niezależnie od płci i tego, czym i jak intensywnie zajmujemy się w ciągu dnia, już samymi swoimi czynami możemy się modlić. Zresztą nie tylko czynami, lecz także myślą czy intencją. A nawet pragnieniem. Pan Jezus nauczył wszystkich krótkiej modlitwy, której słowa nieraz nie chcą z łatwością przejść przeciętnemu człowiekowi przez gardło: „O jcze nasz…". Tatusiu Niebieski. Jesteśmy dziećmi Boga-Stwórcy, co oznacza, że On jest dawcą i Panem naszego czasu oraz całego życia. Niezależnie od płci, stanu czy rodzaju pełnionych funkcji, utrzymywanie z Nim więzi w ciągu dnia, a nawet w nocy (!), jak czytamy w Psalmie 34 („Błogosławić będę Pana w każdym czasie”), jest niekwestio‐ nowanym źródłem szczęścia dla człowieka na tym świecie. W tym miejscu nasuwają mi się jeszcze inne słowa Pana Jezusa, wypowiedziane w kontekście ludzkiej chciwości i pychy: „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz” (Jk 4, 3). Słowa Nauczyciela znowu mogą stanąć niejednemu mężczyźnie i niejednej kobiecie ością w gardle, bo zamiast uwielbiać doskonały plan Boga na nasze życie w każdym jego czasie, niejednokrotnie traktujemy Stwórcę jak złotą rybkę czy też pomocnika w realizacji naszych kruchych planów. WWW.UNSPLASH.COM

22

TRYBY – nr 6-7 (83-84)/2021


Trybka Ona odkrywa i On Polskę

Śladami polskich królów i ich dawnych polowań MINĘŁY WAKACJE. ZBLIŻA SIĘ JESIEŃ NAZNACZONA WIELOŚCIĄ KOLOROWYCH, OPADAJĄCYCH LIŚCI. TO WYMARZONY CZAS NA PRZYRODNICZE WĘDRÓWKI PO LEŚNYCH OSTĘPACH. IDEALNYM MIEJSCEM REALIZACJI TURYSTYCZNO-PRZYRODNICZO-HISTORYCZNYCH WYCIECZEK JEST POŁOŻONA 20 KILOMETRÓW NA WSCHÓD OD KRAKOWA PUSZCZA NIEPOŁOMICKA. Niepołomice Ten ciekawy obszar zamieszkują liczne zwierzęta, w tym popularne sarny, dziki czy jelenie. Z rzadziej występujących wymieńmy zimorodka, puszczyka uralskiego, derkacza, kanię czarną, orlika krzykliwego czy bociana czarnego. Na terenie puszczy istnieje sześć rezerwatów przyrody chroniących wiekowe drzewa oraz roślinność wodną. Przemierzając obszar omawianego kompleksu, napotkamy największy w Małopolsce obszar bagien (torfowisko Wielkie Błoto o powierzchni 265 hektarów). Wart obejrzenia jest również urokliwy dwuhektaro‐ wy zbiornik wodny nazwany Czarnym Stawem. Wspomnijmy jeszcze o ośrodku hodowli żubrów, gdzie na powierzchni 70 ha przebywa 30 osobników tego ginącego gatunku. Prezentowany teren o równinno-pagórkowatej rzeźbie stwarza szerokie możliwości dla turystów pieszych i rowerzystów. Szlak turystyczny zielony (17 kilometrów) wiedzie leśnymi ostępami ze stacji PKP w Stanisławicach do Niepołomic. Z kolei czarny (3 km) łączy Szarów z osadą Sitowiec. Przez puszcze biegnie też fragment pradawnego szlaku św. Jakuba. Wspomnijmy jeszcze o drogach rowerowych. Otóż część szlaku Salina cracoviensis, związanego z miejscami wydobywania, ważenia czy transportu soli, przebiega przez Puszczę Niepołomicką. Wśród innych wymieńmy Szlak Bursztynowy czy Szlak Żeleńskich. Możemy też – z wyjątkiem rezerwatów czy obszarów nasadzeń – przemieszczać się po puszczy własnymi drogami, gdyż znajdziemy tu mnóstwo dzikich, przeplatających się ze sobą ścieżek. Wartymi odwiedzenia są również wojenne cmentarze oraz pomniki przyrody, jak np. starożytny dąb Zygmunt. Owe relikty kierują nas ku bogatej przeszłości tego regionu, na terenach którego w średniowieczu ulokowana została osada (dzisiejsze miasto Niepołomice). Miejsce nie było przypadkowe, ponieważ piastowscy władcy korzystali z bogatych zasobów tutejszej fauny, organizując huczne polowania. Widoczną pamiątką zamierzchłych dziejów jest piękny, gotyckorenesansowy zamek w Niepołomicach, ufundowany przez Kazimierza Wielkiego i rozbudowany w epoce Jagiellonów za panowania Zygmunta Starego oraz Zygmunta Augusta.

Na kartach legendy Renesansowe ogrody pod wezwaniem królowej, usytuowane nieopodal południowego skrzydła zamku, przypominają o jej życiu i działalności. Obok zamku znajduje się pomnik jego fundatora. Nawiązuje on do dawnej legendy: jak głosi przekaz, Kazimierz Wielki zakładał niekiedy strój chłopa i wędrował po okolicznych wioskach, obserwując życie swoich najuboższych poddanych. Podczas jednej z wędrówek mądry król dotarł do najdalszych rejonów puszczy. Zmęczony monarcha, ujrzawszy skromną chatę, poprosił w niej o gościnę. Gospodarz owego domu serdecznie władcę ugościł, nie zdając sobie sprawy, kto zaszedł w jego progi. Odwiedziny zbiegły się z ważnym momentem w życiu gospodarza, któremu właśnie urodził się syn. Pojawił się jednak pewien problem – nikt nie chciał być ojcem chrzestnym chłopca. To dostojny gość, ujęty dobrocią i życzliwością chłopów, zaproponował swoją kandydaturę. To, co zdarzyło się później, kompletnie zaskoczyło mieszkańców ubogiej chaty. W dniu chrztu do osady przybył orszak prowadzony przez króla. Władca, zgodnie z obietnicą, trzymał dziecko przy chrzcie. Obdarzył je również kawałem ziemi i trzosem dukatów. Staniątki Idąc śladami lokalnej historii, nie możemy pominąć bardzo ważnego miejsca. W sąsiedztwie Niepołomic sytuuje się pradawna miejscowość Staniątki. Według tradycyjnych przekazów miał tu przystanąć i odpocząć sam święty Wojciech, który wędrował z misyjną wyprawą ku brzegom Bałtyku. Do dziś, z nieco późniejszych niż wojciechowe czasów, zachował się w Staniątkach jeden z najstarszych w Polsce gotyckich kościołów. Opiekunkami XIII-wiecznej świątyni parafialnej i zabudowań klasztornych są siostry benedyktynki. W dostoj‐ nych murach kościoła kryje się cudowny obraz Matki Bożej Smętnej Dobrodziejki. Znajdują się tu też biblioteka ze starym księgozbiorem oraz klasztorne muzeum z cennymi dziełami sztuki. Fundatorem kościoła i klasztoru był Klemens z rodu Gryfitów i jego żona Racława, a ich córka Wizanna została pierwszą ksienią opactwa. Przez wieki funkcjonowała tu prowadzona przez benedyktynki szkoła dla dziewcząt, zlikwidowana dopiero przez komunistów. Siostry na co dzień modlą się i zajmują klasztornym ogrodem, prowadząc stawy hodowlane oraz sprzedając przetwory. Warto tu wstąpić, żeby zakosztować prawdziwej ciszy i spokoju. Przy okazji zwiedzania można finansowo wspomóc staniąteckie benedyktynki w niełatwym dziele utrzymania tego cennego zabytku. WOJCIECH OLEJNIK

Był on siedzibą starosty i punktem wypadowym podczas królewskich polowań. Faktem jest również, iż wspomniany już Zygmunt Stary oraz królowa Bona znaleźli we wnętrzach niepołomickiej twierdzy schronienie podczas jednej z szesnastowiecznych epidemii panujących wówczas na terenie stołecznego Krakowa. RYCINA, AUTOR: WOJCIECH KOSSAK

23


koniec z biernością czas wznieść się na wyżyny!

CZWARTKI | GODZ.20:00

PIWNICE POD ORŁAMI UL. WIŚLNA 12 PRZYJDŹ NA SPOTKANIA KOŁA AKADEMICKIEGO!


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.