Tryby styczeń-luty 2017

Page 1


XXIV Ogólnopolski Konkurs Kolęd i Pastorałek pod hasłem

,,Radujmy się bracia mili...” 28-29 stycznia 2017 r. w Ślemieniu na Sali Widowiskowej GOK “Jemioła” 28 stycznia: 11:00 Uroczyste otwarcie 11:15 Przesłuchania cz. 1 15:00 Przerwa 16:00 Przesłuchania cz. 2 20:00 Ogłoszenie wyników

Organizatorzy:

29 stycznia: 11:00 Msza Święta w oprawie muzycznej laureatów 14:00 Koncert laureatów, wręczenie nagród 17:00 Koncert TRIO APPASSIONATA z gościnnym udziałem Piotra Lipińskiego 18:00 Zakończenie konkursu


INŻYNIER DUCHA Tryby. Dobra nowina dla studentów

Szczęśliwego Nowego Roku! STYCZEŃ - LUTY 2017

Spis Treści

Witajcie po dłuższej przerwie!

W nowym roku ruszamy ze spotęgowaną siłą, jaką dostarczył nam niesamowity 2016. Mając głowy pełne pomysłów, a jednocześnie świadomość, że nie wszystko zależy od nas, oddajemy się całkowicie pod opiekę Ducha Świętego, któremu zdecydowaliśmy się poświęcić numer otwierający nowy, już siódmy, rok istnienia „Trybów”.

4

Pocieszycielem jesteś zwan

7

Spec od niemożliwego

Inżynier Ducha

9

Polski nie można nie kochać...

Historia

The best of Franciszek

Wspomnienia z ŚDM

6

Trzecia Osoba

8

Lipcowe Światowe Dni Młodzieży z pewnością będziemy wspominać jeszcze nie raz, w bieżącym numerze swoimi wrażeniami podzielili się wolontariusze – jedni z najbardziej zaangażowanych w przygotowanie tego wielkiego wydarzenia. W kolejnym przedstawimy to, jakie projekty wypłynęły z wezwania papieża Franciszka do wstania z kanapy. A Wy – włożyliście już wyczynowe buty? Co się u Was zmieniło, macie nowe plany? Wychodzimy naprzeciw z propozycją!

10 11 12

Spodziewaj się... / O niemożliwym

Powołanie

Po owocach ich poznacie

17 18 20 21 22 23

Dobra belka

Encyklopedia Wiary

Chleba i wolności

Historia

Spiska kraina legend

Trybka odkrywa Polskę

Bóg w Krakowie / Obóz świętych

Recenzje

Dwoje i portfel, czyli „kto płaci?”

Ona i On

Gotówką, czy kartą? Zegarkiem!

Tech-info

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej

Wydawca:

promocja@e-tryby.pl

www.e-tryby.pl

biuro@e-tryby.pl

Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów.

Nakład: 7000 egz.

Data zamknięcia numeru: 12 stycznia 2017 r.

Adres redakcji: ul. Wiślna 12/7, 31-007 Kraków

Druk: Printgraph Brzesko

Korekta: Edyta Cybińska, Elżbieta Jaworek, Marianna Garlińska

Rysunki Trybki: Weronika Piórek

DTP, grafika, okładka: Wojciech Krakowiak (str. 1-3, 9, 11-16, 19, 21, 23) Katarzyna Misiak (str. 8, 10, 18, 22) Katarzyna Gutowska (str. 4-7, 17, 20)

Zespół redakcyjny: Klaudia Oracz, Karolina Pluta, Dagmara Śniowska, Michał Wnęk, Agata Gołda, Dorota Kumorek, Krzysztof Kawik, Krzysztof Reszka, Aneta Gruca, Damian Nejman, Marta Łysek

Sekretarz redakcji: Aneta Gruca

Asystent kościelny: ks. Rafał Buzała

Redaktor naczelny: Marianna Gurba

stopka:

współpraca:

Marianna Gurba Redaktor Naczelna

Rozmowa z charakterem

Historia papieskiego sedilium

16

Pięknego roku i powodzenia w sesji zimowej!

Ocalić kobiecość

Świadectwa z ŚDM

14

Do końca stycznia chcielibyśmy skompletować skład redakcji – szukamy osób kreatywnych i aktywnych, z ciekawymi zainteresowaniami, mających doświadczenie dziennikarskie lub chcących je dopiero zdobyć. W „Trybach” można zrealizować praktyki studenckie, poznać ciekawych ludzi, a przede wszystkim bardzo wiele się nauczyć. Spróbujcie swoich sił, serdecznie zapraszamy!

Temat numeru:

Duch Święty

rata

me u n e r P

chcesz mieć zawsze Tryby papierowe?

promocja@e-tryby.pl

3


TEMAT NUMERU: DUCH ŚWIĘTY

Pocieszycielem jesteś zwan Z Wojciechem Węgrzyniakiem – biblistą, rekolekcjonistą, adiunktem w Katedrze Egzegezy Starego Testamentu na Wydziale Teologicznym UPJPII w Krakowie – rozmawiała Klaudia Tarczoń. Co oznacza, że Duch Święty to Paraklet? Jaka jest relacja między tym słowem a określeniem „Pocieszyciel”? Określenie „Paraklet” pochodzi od czasownika „parakaleo” – „wzywam kogoś, żeby był przy mnie, obok”. Ma takie trzy podstawowe znaczenia; pierwsze – obrońca, adwokat – wzywam kogoś do obrony. Jezus mówi o Paraklecie wtedy, kiedy On już odejdzie, „gdy ja odejdę ześlę wam Ducha Parakleta”. Dlaczego? Bo zostaniecie sami, będzie się wam wydawało, że nie macie pomocy, świat was będzie atakował za to, że wierzycie we mnie. Musicie mieć kogoś, kto będzie was bronił. Jest to zatem taki kontekst obrony, że świat oskarża nas, że my popełniamy błąd, wierząc w Jezusa. To jest właśnie Adwokat-Obrońca.

Drugie znaczenie to jest Rzecznik-Pośrednik. To jest Pośrednik między Bogiem a nami. Tak jak Syn był Pośrednikiem między Ojcem a nami, tak jest Duch. Natomiast, o tyle to jest ważne w procesie sądowym, bo to jest głównie kwestia procesu sądowego, że ten rzecznik-pośrednik dobrze jeżeli ma dostęp do wszystkich akt, do całej sprawy. Jeśli ma dostęp do Pana Boga-Ojca, to znaczy, że nas będzie dobrze bronił. To nie jest taki adwokat, który niestety nie ma wszystkich materiałów, więc ma dostęp do całej prawdy. Ja się nie muszę martwić, że w tym procesie sądowym przegram, w tym oskarżeniu mnie przez świat.

Trzecie jego znaczenie to jest właśnie Pocieszyciel. „Pocieszyciel”, bo jeszcze nie doszło do prawdy, bo jeszcze walczymy, jeszcze jesteśmy oskarżani, jeszcze jakby nie jest zwycięstwo po stronie Boga. To zwycięstwo można powiedzieć będzie dopiero na końcu świata. Dlatego zanim przyjdzie do tego ostatecznego zwycięstwa, potrzebujemy Kogoś, kto nas pocieszy, doda nam sił i powie: spokojnie, sprawa jest wygrana, nie martw się, jestem

4

www.e-tryby.pl nr 1-2/49-50/STYCZEŃ -LUTY 2017

przy tobie. Te trzy znaczenia: Adwokat, Rzecznik i Pocieszyciel, one wszystkie są w słowie Paraklet. Kiedyś wybrano. Wybrano słowo „Pocieszyciel” jako jeden z… (no bo coś trzeba wybrać, prawda?). Niektórzy wybierają amerykańskie tłumaczenie; New Revised Standard Version tłumaczy jako Adwokat. Natomiast, tak zostało to wybrane, jako jeden z trzech terminów. Teraz sugestia jest taka, żeby jednak spróbować wprowadzić pojęcie, tzn. nie tłumaczyć, tylko zostawić słowo: Paraklet. Tak jak nie tłumaczy się słowa Apokalipsa. Większość tłumaczy, mówi tu: objawienie, ale zostało w języku polskim „Apokalipsa” i wiemy o co chodzi. Chodzi zatem tutaj o to, aby wprowadzić nowe pojęcie, które by oddawało wszystkie te trzy rzeczy. Duch nas broni. Broni nas przed atakami. Jest pośrednikiem między Bogiem a nami. Ale tak naprawdę też nas pociesza. Inne „przydomki” to… Odnowiciel, Duch, Który doprowadza do całej prawdy, Dawca Życia, są różne inne, może nie tyle „przydomki”, co Duch ŚWIĘTY przede wszystkim. Najczęstszym Jego przymiotem jest to, że jest to Duch Święty czy Duch Mocy. Mamy Ducha jako Dawcę Siedmiu Darów. W Nowym Testamencie na pewno najczęstszym „przydomkiem” jest Duch Święty. To prawda. Bo to ma oznaczać, że Duch jest różny. Trzeba pamiętać, że słowo „duch” – „pneuma” tzn. wiatr. Tak samo po hebrajsku i po grecku. Tutaj, to trzeba jasno powiedzieć, nie chodzi o jakiś wietrzyk, czy ducha złego, bo może być duch zły. Chodzi o Kogoś, kto pochodzi od samego Boga. Więc to „święty” jest określeniem na to, że pochodzi od Boga. Natomiast, to imię „Paraklet” bym powiedział, że ono jest takim jedynym, (może nie


o:

fac

eb

oo

k .c

om

TEMAT NUMERU: INŻYNIER DUCH ŚWIĘTY DUCHA

fo t

przydomkiem), ale Imieniem Ducha albo próbą nazwania Ducha. Nie ma takiego innego w Nowym Testamencie określania Ducha jak „Paraklet”. Jest Duch Święty, to prawda. Ma to określić, że przynależy do Pana Boga. Natomiast tutaj: „Innego Parakleta wam ześlę” to już jest kwestia samego pewnego imienia.

Jak na co dzień, do życia studenta można odnieść określenie „Pocieszyciel”? Tak jak mówi całe słowo „Paraklet” - studenci są oskarżani. Oskarżani nie raz przez swoje własne sumienie: „nie uda ci się”, „na pewno przegrasz”, „bez sensu jest być wierzącym”, zwłaszcza w kwestii wiary. Zobacz, ludzie są niewierzący, oszukują i bardziej im się to opłaca. Żyją przed ślubem – super, opłaca się – są szczęśliwi. Kombinują, kradną – jest im lepiej. Jest takie poczucie wewnętrznego oskarżenia, że nie opłaca się być wierzącym i oskarża nas świat czy inni, nas wierzących. Teraz Duch Święty jest po to, żeby On mnie wtedy bronił. Żeby bronił we mnie tego przekonania, że warto, pomimo wszystko, warto być wiernym Panu Bogu, warto być chrześcijaninem. Więc On mnie broni, ale też mnie pociesza – spokojnie. Pocieszyciel ma tę świetną funkcję, że nagroda i tak jest po Twojej stronie, tylko to jest kwestia czasu. Jakby nie daj się skusić na tzw. zwycięstwa cząstkowe, bo to jest tak jak w meczu, nie da się skusić na to, że ktoś strzelił bramkę i na pewno wygrywa. Jeszcze nie koniec meczu. Poczekajmy do końca. W tym właśnie sensie On nas pociesza – żeby-

tyn a o: Jus

Ch

ow

a

c nie

śmy byli cierpliwi. Zwłaszcza, że studenci są młodzi i są nieraz bardzo niecierpliwi. Chcę mieć to czy tamto, już teraz. Ktoś ma pretensje; mam 24 lata, czemu ja nie mam chłopaka? Mam 26 lat już powinnam wyjść za mąż, inni mają dzieci. Nie wchodzę na Facebooka, bo się dołuję, że są tam wszędzie śluby. On potrzebuje takiego pocieszenia – dziecko kochane, żebyś ty się nie skusiła na myślenie – ach, gdybym ja była grzeszna, to już byłabym dawno po ślubie. Ach, gdybym ja był grzeszny, kombinował, to już dawno miałbym swoją firmę, na pewno bym więcej zarabiał. Nie. Absolutnie. On mnie pociesza na to, że warto być wiernym. Bo jeśli będę wiernym, to na pewno Pan Bóg da mi owoce. Tylko muszę czasem po prostu poczekać i tyle.

5


TEMAT NUMERU: DUCH ŚWIĘTY

Trzecia Osoba Słyszymy słowa „Duch Święty” – i momentalnie oczyma wyobraźni widzimy… no, właśnie... gołębicę. Taką rodem z okładek książeczek do nabożeństwa dla dzieci i młodzieży, idealną na bardzo umiarkowanie interesującą ilustrację podręcznika do katechezy. I bądź tu mądry, człowieku. I się módl.

Odłóżmy więc na bok obrazki z podstawówki i podejdźmy do sprawy poważnie. Stwierdzenie, że Duch Święty jest tajemniczy i to bardzo, nie zwalnia nas z poszukiwań odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Jeżeli chcemy budować z kimś porządną relację, dobrze byłoby taką osobę poznać na tyle, na ile jest to możliwe. A Kościół, wbrew pozorom, wcale nie przemilczał kwestii Ducha Świętego. Zerknijmy do oficjalnej wykładni doktryny wiary i zasad moralności Kościoła.

„Wierzyć w Ducha Świętego oznacza wyznawać, że Duch Święty jest jedną z Osób Trójcy Świętej, współistotny Ojcu i Synowi i „z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę” (KKK 685). W porządku, to wszyscy wiemy. A czy odpowiesz prawidłowo na pytanie: kiedy rozpoczęła się działalność Ducha Świętego? Katechizm Kościoła Katolickiego wyjaśnia: „Duch Święty działa z Ojcem i Synem od początku aż do wypełnienia zamysłu naszego zbawienia. Dopiero jednak w „czasach ostatecznych”, zapoczątkowanych odkupieńczym wcieleniem Syna, zostaje On objawiony i udzielony, uznany i przyjęty jako Osoba” (KKK 686). Zapewne na lekcji religii, w okolicach bierzmowania, na jednej z kartkówek musiałeś wypisać siedem darów Ducha Świętego. Łatwizna: mądrość, rozum, rada, męstwo, umiejętność, pobożność i bojaźń Boża. Teraz katechizmowe rozszerzenie: „dopełniają one i udoskonalają cnoty tych, którzy je otrzymują. Czynią wiernych uległymi do ochotnego posłuszeństwa wobec natchnień Boga” (KKK 1831). W tym samym rozdziale czytamy również o owocach Ducha Świętego. Są nimi: „miłość, radość, pokój, uprzejmość, dobroć, wspaniałomyślność, łaskawość, wierność, skromność, wstrzemięźliwość, czystość” (KKK 1832). Jeżeli zastanawiasz się nad znaczeniem symboli Ducha Świętego, Jego określeniami, samym znaczeniem Jego Imienia – zerknij do Katechizmu. Przekieruje cię on do konkretnych fragmentów Pisma Świętego. To szansa na pogłębienie wiedzy – a może i poprawę relacji? Dagmara Śniowska

6

www.e-tryby.pl nr 1-2/49-50/STYCZEŃ -LUTY 2017


INŻYNIER DUCHA

Spec od niemożliwego Święty, którego zna każdy, kto choć raz szukał orędownika w sprawie beznadziejnej. Znany na całym świecie, choć tak naprawdę… prawie nic o nim nie wiemy. Jeden z dwunastu Juda Tadeusz jest wspomniany w Biblii tylko w trzech miejscach:

– dwa razy gdy wymieniani są uczniowie: „A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.” (Mt 10, 2-4) oraz: „Wtedy wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, [brat] Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego.” (Dz 1, 12-14) – a także podczas ostatniej wieczerzy, kiedy to zadaje Jezusowi pytanie: „Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu?” (J 14,22). Krewny Chrystusa?

Był spokrewniony z Panem Jezusem, ponieważ matka Jego Maria Kleofasowa była cioteczną siostrą matki Chrystusa Pana. Św. Juda był również bratem św. Jakuba Młodszego, dlatego też był nazywany „Judą Jakubowym”. Niektórzy twierdzą, że to on jest autorem Listu św. Judy (co raczej nie jest prawdą). Patron dla każdego

Do św. Judy można się zwracać o pomoc w różnych sytuacjach. Jest sporo modlitw za jego wstawiennictwem np. „W ciężkim strapieniu”, „O codzienną opiekę”, „O wybawienie od grzesznych żądz”, „Po śmierci bliskiej osoby”, „W ciężkiej chorobie fizycznej”, „W problemach finanso-

wych”, „W problemach małżeńskich” i jeszcze wiele innych. Tą możecie się modlić codziennie:

Modlitwa o uproszenie łask potrzebnych Św. Tadeuszu, którego potęga i moc umie zawsze trafić do Najświętszych Serc Jezusa i Maryi i sprawić, że sprawy zgoła beznadziejne i nader trudne stają się możliwymi, błagamy Cię i zaklinamy, wejrzyj na nasze palące potrzeby i przyjdź nam ze skuteczną pomocą w lękach, trwogach, niepokojach, smutkach, bólach i ciężkich nawiedzeniach. Oddalaj od nas wszelkie zagrażające nam niebezpieczeństwa. Przyjdź nam z pomocą, zwłaszcza w sprawie Ci wiadomej ... (wymienić o co prosimy). Weź nas samych i wszystko nasze w całkowitą obronę i opiekę. Okaż nam, jak jesteś dobrym dla cierpiących i doświadczonych, a zwracających się do Ciebie o pomoc i orędownictwo u Jezusa i Maryi. Miej wzgląd na sprawy, które Ci polecamy. My zaś w zamian pragniemy na zawsze zostać oddanymi sługami i czcicielami wiernymi. Św. Tadeuszu, rzeczniku spraw najtrudniejszych i beznadziejnych, przyczyń się za nami i nie opuszczaj nas. Amen. Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu.

Aneta Gruca

Źródło: http://judatadeusz.blogspot.com/2014/07/modlitwa-o-uproszenie-ask-potrzebnych.html ← Georges de La Tour Św. Juda Tadeusz (1624-1650)

7


ROZMOWA Z CHARAKTEREM

Ocalić kobiecość Z Katarzyną Marcinkowską, inicjatorką grup formacyjno-rozwojowych dla kobiet, rozmawia Magdalena Pachorek. Jest Pani wierzącą kobietą, żoną i matką. Czym według Pani jest kobiecość? Lubię myśleć o kobiecości jako o darze. Otrzymujemy go, ale nie zawsze chcemy przyjąć, czasem wolałybyśmy go zwrócić albo coś w nim wymienić, gdyby tylko było to możliwe. Ale jak to bywa z darem, nie ma takich opcji, zwłaszcza gdy pochodzi on od samego Stwórcy, bo kobiecość nie jest – jak to próbuje się nam dziś czasem wmówić – wytworem kultury. To oczywiście nie znaczy, że jest to łatwy dar, że wszystko jest w nim proste i oczywiste. Kobiecość jest wielobarwna, pełna treści, a także kontrastów, jest jak głęboka skrzynia skarbów, dlatego poznawanie jej jest zadaniem, i to życiowym zadaniem. Jeśli miałabym skrótowo opisać, czym jest dla mnie ten dar kobiecości w swojej treści, powiedziałabym, że jest tajemnicą, bo być niewiastą znaczy być istotą nieznaną, nieuchwytną, a także szeroko rozumianym macierzyństwem, pięknem i tęsknotą za miłością. Dlaczego zdecydowała się Pani pomagać innym kobietom w odkrywaniu ich potencjału kobiecości? Sama kiedyś doświadczyłam tego, że zrozumienie i pokochanie siebie jako kobiety nie jest łatwe. Dla mnie osobiście była to dość długa droga, zresztą nadal jest. Bo dojrzewamy w naszej kobiecości, a więc i nasze zrozumienie jej musi ewoluować, pojawiają się nowe problemy, nowe wyzwania. Później odkrywałam, że pytanie o to, co znaczy być kobietą, jak nią być, jak odkrywać swoją wartość, swój potencjał i swoje powołanie – to nie tylko moje dylematy i dlatego zapragnęłam wyjść z tym do innych kobiet, porozmawiać z nimi o tym i razem z nimi to rozważać. Powstały pierwsze warsztaty, potem kolejne, stworzyłam blog, kalendarz kobiety, zainicjowałam Msze św. dla kobiet, dni skupienia oraz grupy Między Niewiastami, szukając różnych form, które pozwolą nam zachwycić się tym darem i lepiej go poznać. Nie wystarczy usłyszeć o tym, że bycie kobietą jest piękne, chcemy tego doświadczyć, poczuć to i żyć tym na co dzień, a ja wierzę, że jest to możliwe. Czym zajmują się zainicjowane przez Panią grupy Między Niewiastami? Grupy Między Niewiastami to grupy formacyjno-rozwojowe, których celem jest towarzyszenie sobie w odkrywaniu kobiecości w perspektywie wiary. Każdą grupę tworzy kilka kobiet, które spotykają się raz lub dwa razy w miesiącu w różnych miejscach w Polsce. Są to małe wspólnoty, które nie tylko chcą intelektualnie poznawać kobiecość, ale także są przestrzenią doświadczenia kobiecego wsparcia i przyjaźni, na które w pędzącym dziś świecie nie zawsze znajdujemy czas i miejsce. Na spotkaniach pojawiają się tematy zgodnie z konspektami przygotowanego progra-

8

www.e-tryby.pl nr 1-2/49-50/STYCZEŃ -LUTY 2017

mu oraz inne tematy ważne w danej chwili dla tych kobiet. Kluczowym elementem tych spotkań jest oczywiście modlitwa, a także w miarę możliwości wspólna aktywność – spacer, kawa, kino, rozmowy o naszej codzienności.

Dlaczego powinnyśmy odkrywać swoją kobiecość i wynikające z niej zadania w perspektywie wiary? Propozycji poznawania kobiecości jest dziś wiele – warsztaty, spotkania, blogi, książki, grupy rozwojowe, ale znaczna ich część opiera się na wizji kobiety, która przekreśla naszą naturę, płodność, macierzyństwo oraz całą naszą duchowość albo inspiruje się obcą nam religią. Będąc katoliczką, chcę odkrywać moją kobiecość i mnie samą w perspektywie wiary, chcę poznawać to, jak jestem widziana przez Boga, jakie jest moje miejsce w świecie i w rodzinie, bo jestem mocno przekonana, że tych dwóch kluczowych spraw dla mojego życia – kobiecości i wiary – nie mogę rozdzielać.

Przychodzą do mnie kobiety i mówią to samo: idą na grupy networkingowe albo warsztaty dla kobiet i nie chcą słuchać o tym, że są boginiami, że najlepszym relaksem jest joga, a na problemy z ich ciałem receptą jest antykoncepcja. One chcą rozwoju i poznania zgodnego z tym, w co wierzą. A to spojrzenie jest niezwykle fascynujące i afirmujące, wbrew temu, co próbuje się niekiedy przypisać chrześcijaństwu. Kiedy odkrywamy kobiecość w kluczu wiary, Pisma Świętego i nauczania Kościoła, to okazuje się, że jest ona skarbem, że jesteśmy cenniejsze od pereł i powołane do wielkich, naprawdę wielkich rzeczy. Dziękuję za rozmowę.

www.pexels.com


INŻYNIER HISTORIA DUCHA

„Polski nie można nie kochać” Wspomnienie o śp. Henryku Kończykowskim ps. „Halicz”, jednym z ostatnich „Zośkowców”. Henryk Kończykowski „Halicz” był żołnierzem Harcerskiego Batalionu Armii Krajowej „Zośka”, który został utworzony pod koniec sierpnia 1943 r. Jego żołnierze brali udział w akcjach dywersyjno-sabotażowych, Powstaniu Warszawskim i powojennej konspiracji. „Halicz” uważał wybuch Powstania Warszawskiego za konieczność. Przeszedł cały szlak Zgrupowania „Radosław” od Woli przez Stare Miasto po Czerniaków. Był zdania, że gdyby powstania nie było, to następne pokolenia nie wybaczyłyby im bierności. - Ono musiało wybuchnąć i według mnie nie było wcale klęską. Przeciwko nam była szkolona na poligonach niemiecka armia, która przewyższała nas sprzętowo. Na Przyczółku Czerniakowskim, choć stanęły przeciwko nam do walki całe dywizje niemieckie, to przez 10 dni dawaliśmy im radę. Oni nie mogli użyć tam lotnictwa ani czołgów i w takiej normalnej walce nie dawali nam rady. Nam zabrakło później amunicji – wspominał. Pytany, czy poszedłby raz jeszcze do powstańczej walki, gdyby jeszcze raz dano mu taki wybór, mówił: - Tak, przecież jak żołnierz ma rozkaz, to staje do walki. Nie miałem poczucia klęski po Powstaniu, a bardziej – że trzeba się jeszcze o Polskę bić, że walka się nie skończyła. Po wojnie do stalinowskich więzień trafiło 40 żołnierzy batalionu „Zośka”. „Halicz” dostał wyrok 15 lat. Siedział m.in. na Rakowieckiej i w dawnym podobozie KL Warschau tzw. Gęsiówce na Woli, gdzie w Powstaniu Warszawskim razem z Zośkowcami uwolnili 348 Żydów. Gęsiówka po wojnie stała się obozem sowieckiego NKWD. Upokarzany i torturowany nie nosił w sobie odwetu, może dlatego, że uważał, że jego kilkuletnie więzienie było konsekwencją słusznego wyboru – że tak jak się walczy o Polskę, tak za nią się cierpi.

W dniu 13 stycznia 2016 r. do Milanówka na kameralne 92. urodziny „Halicza” przyjechał prezydent Andrzej Duda. Spotkanie przy urodzinowym torcie trwało blisko godzinę. - Prezydent dodał mi sił - mówił „Halicz” po wizycie. Niedawno udzielił wywiadu, którego tematem była wiara i śmierć. - Jeśli jest ta wiara, to człowiek czuje się przygotowany na różne sytuacje, nawet te ostateczne. Podczas Powstania chwilami wydawało mi się, że nie ma nic gorszego niż to, co nas spotyka na Starym Mieście, w kanałach czy na Czerniakowie. Ale to nie był koniec – myślę, że czasy komunizmu i więzienia były równie okropne – tłumaczył. Dlaczego ocalał? - No cóż, nie było mi pisane wtedy zginąć. Miałem trochę więcej szczęścia od innych. Twierdzę, że podczas wojny giną najlepsi, a ja może nie byłem tym najlepszym – mówił z pokorą.

Odszedł w listopadzie 2016 r. Jego pogrzeb na Starych Powązkach zgromadził tłumy. Mówił, że „Polski nie można nie kochać”.

Losy „Halicza” zostały opisane przez Jarosława Wróblewskiego. Publikację wybrano „Historyczną książką roku”.

Jarosław Wróblewski

9


POWOŁANIE

POWOŁANIE Spodziewaj się rzeczy wielkich

„Wygłoś do tych kości proroctwo i powiedz im: Wyschnięte kości, słuchajcie słowa Pana. Tak mówi Pan Bóg do tych kości: Oto Ja ześlę na was ducha i ożyjecie”. […] A gdy prorokowałem, powstał szum i szelest. Kości zaczęły się zbliżać jedna do drugiej. Patrzyłem, a oto pojawiły się na nich ścięgna, oblekły się ciałem i z wierzchu pokryła je skóra. […] Wtedy rzekł do mnie: „Prorokuj do ducha. Wygłoś proroctwo, synu człowieczy […], aby ożyli”. Prorokowałem zgodnie z nakazem. I wstąpił w nich duch. A oni ożyli i stanęli na nogach – bardzo liczne wojsko (Ez 37,4-10). Taka jest moc Ducha Świętego. On może ożywić to, co martwe. Złożyć w całość to, co dawno rozpadło się na drobne kawałki. Z wyschniętych kości wzbudzić do życia liczne wojsko. Czy w to wierzysz? Jeśli tak, to spodziewaj się rzeczy wielkich w Twoim życiu! Wszak Pan Jezus działający mocą Ducha Świętego i zgodnie z wolą Ojca powiedział: „Kto wierzy we Mnie, będzie dokonywał takich samych dzieł, jakie Ja czynię, a nawet dokona większych od nich” (J 14,12).

Jeśli masz kłopoty w nauce – Duch Święty może przyjść ci z pomocą. Jeśli nie potrafisz podjąć decyzji na całe życie – módl się do Ducha Świętego. Jeśli masz kiepski start życiowy – Duch Święty pomoże ci, aby Twoje życie w pełni rozkwitło. Jeśli jesteś chory – Duch Święty da ci siłę, abyś przezwyciężył swe ograniczenia. Jeśli nic ci nie wychodzi – Duch Święty pomoże Ci odkryć skarby jakie nosisz w sobie. Przeproś Go za obojętność, podziękuj za dobro, wychwalaj za dzieła i proś o dary .

Święty Jan Paweł II mówił do młodzieży: „[…] mój rodzony ojciec włożył mi w rękę książkę i pokazał w niej modlitwę o dary Ducha Świętego […]. Przyjmijcie ode mnie tę modlitwę, której nauczył mnie mój ojciec – i pozostańcie jej wierni” (Warszawa, 3.06.1979). Postawmy sobie pytanie – na ile my sami, tak jak nastoletni Karol Wojtyła, w codziennej modlitwie pielęgnujemy tę naszą relację z Duchem Świętym? Wszak Jego dary mądrości, rozumu, rady, umiejętności, męstwa, bojaźni Bożej i pobożności są konieczne dla naszego życia i dla naszego zbawienia.

br. Adam Szczygieł, paulista

O niemożliwym

Niedawno przeżywałam swoje rekolekcje. W tym czasie razem z Janem Ewangelistą szłam śladem cudów Jezusa. Pod koniec rekolekcji zauważyłam dziwną rzecz. Ludzie, którzy widzieli Jezusowe znaki, reagowali na nie zasadniczo na dwa sposoby – zaczynali w Niego wierzyć (lub bardziej: wierzyć Jemu), albo nie. Prosta alternatywa. Sytuacja się skomplikowała, kiedy dotarłam do znaku wskrzeszenia Łazarza (J 11, 1-45). Trudno Marii, Marcie i innym bliskim zmarłego odmówić wiary. Kiedy Jezus przychodzi do miejsca pochówku Łazarza, każda z sióstr wyznaje: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł” (J 11, 21. 32). One wierzą, że Jezus mógł go uzdrowić. Podobnie Żydzi zebrani w domu sióstr pytają retorycznie: „Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?” (J 11, 37). Oni też wierzą w moc Jezusa, ale…

Zarówno w przypadku Marii i Marty, jak i ich przyjaciół, widzimy wiarę – owszem, prawdziwą i piękną – ale sięgającą pewnego progu. Tym progiem jest śmierć. Oni wszyscy wierzą, że Jezus mógł uzdrowić Łazarza (bo wielokrotnie widzieli, jak uzdrawiał innych), ale wskrzeszenie zmarłego już nie mieści się w ich głowach. Nie potrafią spodziewać się cudu aż takich rozmiarów. Nawet Marta, która wydaje się jedyną wierzącą w możliwość wskrzeszenia brata, na polecenie Jezusa by odsunąć kamień od grobu, mówi: „Panie, już cuchnie” (J 11, 39). Jakby chciała rzec: „Wierzę, że Bóg dałby Ci uzdrowienie dla mojego brata, nawet teraz wierzę, pomimo, że się spóźniłeś i nie uzdrowiłeś go, ale, na litość Boską, grób już zostaw – tam jest trup!” Co z tego dla nas? Wydaje mi się, że nasza wiara często jest podobna do wiary Marii, Marty i ich przyjaciół, czyli mocno zakorzeniona w doświadczeniu. Widzieliśmy Jezusa działającego w określony sposób w naszym życiu, dlatego wierzymy, że ma On moc by w taki sposób działać nadal. I dobrze. Doświadczenie żywej obecności Pana jest dla wiary bardzo ważne. Tylko czy zdajemy sobie sprawę z tego, że Jezus „mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy” (Ef 3, 20)? NIESKOŃCZENIE WIĘCEJ! Jego moc absolutnie przekracza nasze doświadczenie, naszą wyobraźnię, nasz rozum… I może dlatego w życiu każdego z nas zdarzają się takie chwile, kiedy Jezus – podobnie jak w przypadku Łazarza – pozornie się „spóźnia”. Nie dlatego, że nas lekceważy, ale po to, żebyśmy otworzyli się na „niemożliwe”… s. Magdalena Wielgus, MRCH

10

www.e-tryby.pl nr 1-2/49-50/STYCZEŃ -LUTY 2017


Wspomnienia INŻYNIER DUCHA z ŚDM

The best of

FRANCISZEK ŚDM Kraków 2016 Papież Franciszek na Wawelu, 27.07.2016 „Cechą charakterystyczną narodu polskiego jest pamięć. Zawsze byłem pod wrażeniem żywego zmysłu historycznego papieża Jana Pawła II. Gdy mówił o narodach, wychodził od ich dziejów, aby podkreślić ich skarby humanizmu i duchowości. Świadomość tożsamości, wolna od manii wyższości, jest niezbędna dla zorganizowania wspólnoty narodowej na podstawie jej dziedzictwa humanistycznego, społecznego, politycznego, ekonomicznego i religijnego, aby inspirować społeczeństwo i kulturę, zachowując je wiernymi wobec tradycji, a jednocześnie otwartymi na odnowienie i na przyszłość.” Papież Franciszek, Okno Papieskie, 27.07.2016 „Róbcie raban przez całą noc, czyli okazujcie swoją chrześcijańską radość, radość wspólnoty, która idzie za Jezusem.” Przemówienie papieża Franciszka na Błoniach, 28.07.2016 „Serce miłosierne ma odwagę, by porzucić wygodę”

„Napełnia mnie bólem, gdy spotykam ludzi młodych, którzy zdają się być przedwczesnymi „emerytami”. Martwi mnie, gdy widzę ludzi młodych, którzy „rzucili ręcznik” przed rozpoczęciem walki. Którzy się „poddali”, nie rozpocząwszy nawet gry. Którzy idą ze smutną twarzą, jak gdyby ich życie nie miało żadnej wartości.” „Nie chcemy pozwolić, żeby okradziono nas z tego, co w nas najlepsze, nie chcemy pozwolić, żeby nas ograbiono z energii, radości, marzeń, dając w zamian fałszywe złudzenia.” Przemówienie Ojca Świętego na Campus Misericordiae podczas czuwania, 30.07.2016 „Dokąd może nas zaprowadzić strach? Do zamknięcia. A kiedy strach ukrywa się w zamknięciu, to zawsze idzie w parze ze swoim „bliźniakiem”, paraliżem; poczucie, że jest się sparaliżowanym. Jednym z najgorszych nieszczęść, jakie mogą się przydarzyć w życiu, a zwłaszcza w młodości – jest poczucie, że w tym świecie, w naszych miastach, w naszych wspólnotach nie ma już przestrzeni, by wzrastać, marzyć, tworzyć, aby dostrzegać perspektywy, a ostatecznie, aby żyć. Paraliż sprawia, że tracimy smak radości ze spotkania, przyjaźni, smak wspólnych marzeń, podążania razem z innymi. Nie pozwala nam chwycić się za ręce. Zamyka nas jakby w szklanej klatce. Sądzimy, że abyśmy byli szczęśliwi, potrzebujemy dobrej kanapy. „Kanapaszczęście” jest prawdopodobnie cichym paraliżem, który może nas zniszczyć najbardziej; bo po trochu, nie zdając sobie z tego sprawy, stajemy się ospali, ogłupiali, otumanieni.

Nie przyszliśmy na świat, aby „wegetować”, aby wygodnie spędzić życie, żeby uczynić z życia kanapę, która nas uśpi; przeciwnie, przyszliśmy z innego powodu, aby zostawić ślad.

Przyjaciele, Jezus jest Panem ryzyka, tego wychodzenia zawsze „poza”. Jezus nie jest Panem komfortu, bezpieczeństwa i wygody. Aby pójść za Jezusem, trzeba mieć trochę odwagi, trzeba zdecydować się na zamianę kanapy na parę butów, które pomogą ci chodzić po drogach, o jakich ci się nigdy nie śniło

urba

na G

arian

fot. M

Bóg zaprasza cię, abyś marzył, chce ci pokazać, że świat, w którym jesteś, może być inny. Tak to jest: jeśli nie dasz z siebie tego, co w tobie najlepsze, świat nie będzie inny. To jest wyzwanie! Niech Bóg błogosławi wasze marzenia!”

11


WSPOMNIENIA Z ŚDM

Świadectwa z ŚDM Piotrek Urbaniak:

Klaudia Tarczoń: “W przygotowania ŚDM byłam poniekąd zaangażowana już od lipca 2013. Od marca 2015 roku pracowałam natomiast w Komitecie Organizacyjnym. Dlaczego to robiłam? Bardzo chciałam w tym uczestniczyć. Od początku miałam świadomość, że to wydarzenie bez precedensu. Spędziłam kilkanaście miesięcy pracując w sekretariacie, odpowiadając ludziom na pytania, spotykając się z nimi, dając wskazówki, czasem uspokajając, innym razem przyjmując słowa otuchy, entuzjazmu i podekscytowania. Jest to dla mnie ogromne doświadczenie, które na pewno w pewien sposób zmieniło moje życie. Poznałam wielu niesamowitych ludzi i byłam naocznym świadkiem tego, jak cudowna jest wiara i jak wspaniałe jest z nią żyć i się dzielić. Co najbardziej zapamiętałam? Radość. Rozśpiewane tramwaje, roztańczone ulice. Flagi wielu państw i twarze młodych. Szczęśliwych i spełnionych. Myślę, że wielu ludzi zobaczyło, czym tak naprawdę jest Kościół. Kraków żył wiarą i radością, która w relacji z Bogiem ma swoje źródło. Czuję się szczęśliwa, że mogłam tego wszystkiego doświadczyć, że mogłam uczestniczyć w przygotowaniu czegoś tak wielkiego.” fot. Marianna Gurba

12

fot. Anna Czekaj

„Wolontariat ŚDM to była niezapomniana przygoda. Trafiłem do niego dwa lata temu, gdy szukałem w Krakowie dla siebie miejsca i… znalazłem. Początkowo środowe spotkania, których z tygodnia na tydzień nie mogłem się coraz bardziej doczekać, poznanie ludzi mających w sobie energię, która przyciągała i nadal przyciąga. Potem zaangażowanie się w Wolontariat+, przełamywanie barier, a potem pomoc przy rejestracji wolontariuszy i przy biskupach. Wolontariat pozwolił mi na nowo odkryć siebie, znaleźć swój sens. To przygoda, której nie da się powtórzyć. To przyjaźnie, których nie da się zapomnieć. To druga rodzina, która jest z Tobą na dobre i złe. Najbardziej w pamięci po ŚDM zostanie mi ta bliskość ludzi, która towarzyszyła podczas spotkań, oraz to dobro, które promieniało od młodych ludzi, Kraków pełen serca i przyjaźni. Te wieczory, czuwania, modlitwy, koncerty, spotkania z Papieżem. Całe dobro, które odmieniło oblicze Krakowa i które na każdej ulicy zostaje we wspomnieniach.” Dorota Borkowska: W przygotowania do ŚDM byłam zaangażowana od kwietnia 2014, a to dlatego, że lubię jak coś się dzieje i chciałam swój wolny czas po pracy jakoś pożytecznie spożytkować. Od początku działałam w sekcji wolontariatu i angażowałam się w bieżące zadania. Z ŚDM najbardziej zapamiętałam tabelki z excela i niezliczone ilości telefonów i smsów, i zdumienie co się może ludziom przydarzyć i jak niesamowite są ich historie. Ta cała przygoda była przede wszystkim ogromna lekcją zaufania - Pan Bóg naprawdę troszczy się o wszystko, wystarczy tylko zaufać i robić swoje. :) Basia Syrek:

www.e-tryby.pl nr 1-2/49-50/STYCZEŃ -LUTY 2017

W ŚDM byłam zaangażowana od października 2014 r. przyszłam wtedy na jedno ze spotkań środowych sekcji wolontariatu i dostałam zaproszenie na spotkanie zespołu projektowego Wolontariat Plus. Z ŚDM najbardziej zapamiętałam ludzi, radość, atmosferę. Cała ta ŚDM-owa przygoda dała mi przeświadczenie, że mogę naprawdę „góry przenosić” i że regularna pracą nad samym sobą mogą naprawdę wiele zdziałać, przy współpracy z innymi. :)


WSPOMNIENIA INŻYNIER DUCHA Z ŚDM

W ŚDM zaangażowałem się w styczniu 2015 roku. Byłem wolontariuszem Wolontariatu+, koordynowałem grupę projektową, pomagałem w rejestracji, a podczas ŚDM zajmowałem się biurem akredytacji. Z tego czasu zapamiętałem m. in. masowe zakupy w jednym z fast foodów kiedyś jedna kasjerka napisała mi swój numer telefonu na serwetce. Oprócz tego super atmosferę w sekcji rejestracji – mogę powiedzieć, że sekcja rejestracji to styl życia... No i oczywiście udział w ceremonii powitania Papieża Franciszka. Przygotowania do ŚDM i potem samo spotkanie dały mi wspaniałych wartościowych przyjaciół, ogromne doświadczenie i dużą lekcję pokory.

fot. Kamil Janowicz

Bartek Wilga:

fot. Marianna Gurba

Janek Jaracz:

fot. Stanisław Wasiutyński

W przygotowania do ŚDM byłem zaangażowany od momentu kiedy kolega powiedział mi o projekcie Góra Dobra, a to było ok. 2 lat temu. Robiłem to (i dalej robię), ponieważ ciągle chcę rozwijać swoje umiejętności, a także dlatego, że pomoc innym sprawia mi radość. Współtworzyłem Górę Dobra przed ŚDM, a w trakcie byłem koordynatorem projektu oraz pomagałem w centrum wolontariatu jak tylko mogłem. Z ŚDM najbardziej zapamiętałem czas na Brzegach – bardzo mi to zapadło w pamięć, ponieważ był to dla mnie największy wysiłek, cały kampus przeszedłem ok 3-4 razy. Było tam najwięcej do ogarnięcia, ponieważ na służbie w tym czasie było stosunkowo mało wolontariuszy (niektórzy z tych, którzy się zdeklarowali, nie przyszli na wyznaczone godziny, co dodało nam masę roboty). ŚDM dał mi masę pożytecznej wiedzy dzięki uczestnictwie w projekcie Góry Dobra. Szczerze mówiąc, dzięki temu projektowi pokochałem język programowania JavaScript, który dla mnie wcześniej nie istniał, którego nie uznawałem za dobry wybór. Oprócz wiedzy zyskałem masę super znajomych, na których zawsze mogę liczyć. Moja klasa składa się z samych facetów, przez co przed zaangażowaniem się jako wolontariusz ŚDM coraz bardziej się zamykałem, natomiast to ŚDM-owe doświadczenie pomogło mi znaleźć siebie i otworzyć się na ludzi.

Kiedy tylko usłyszałam ogłoszenie papieża Franciszka, że następne spotkanie młodych z całego świata odbędzie się w moim mieście, to wiedziałam, że chcę zaangażować się w to maksymalnie. Najgorsze uczucie to uczucie zmarnowanej szansy - ja nie chciałam jej zmarnować i już od samego początku się zaczęłam angażować a z czasem miłość do ŚDM-u się zwiekszała. Z ŚDM najbardziej zapamiętałam Boga w drugim człowieku - zarówno w czasie przygotowań, jak i podczas wydarzeń centralnych można było doświadczyć tego, że nie jesteśmy tu przez przypadek; jesteśmy, bo zostaliśmy posłani do tej misji. Co mi dało to wszystko? Rodzinę. Ludzie z ŚDM-u stali się moją rodziną, na ktorą mogę zawsze liczyć, która mnie wspiera, która po prostu jest zawsze blisko.

fot. Natalia Langer

Gabi Flaszczyńska:

13


WSPOMNIENIA Z ŚDM

Historia papieskiego sedilium Z Marcinem Zawistowskim, scenografem i projektantem sedilium dla papieża Franciszka podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie rozmawiał Jarosław Wróblewski.

Jak to się stało, że to właśnie pan zaprojektował tron dla papieża na spotkanie w Brzegach? W trakcie przygotowań do Światowych Dni Młodzieży, do których zostałem zaproszony jeszcze w zeszłym roku, i prac nad scenografią wielkiej sceny i aranżacji ołtarza w Brzegach, udało mi się zdobyć zaufanie Komitetu Organizacyjnego Światowych Dni Młodzieży, na tyle, że postanowiono właśnie mnie powierzyć to zadanie. Dodam, że nie tylko w Brzegach wykorzystywane były meble wykonane według mojego projektu, ponieważ cały komplet stał również na ołtarzu na krakowskich Błoniach.

fot. Marcin Zawistowski

14

www.e-tryby.pl nr 1-2/49-50/STYCZEŃ -LUTY 2017

Na czym polega specyfika projektu tronu dla takiej osoby? Nie używamy w tym kontekście słowa „tron”; to potoczne określenie mebla, na którym siadali królowie, cesarze, maharadżowie czy faraon, generalnie – świeccy władcy tego świata. Papieże zajmują sedile – to pochodzące z łaciny określenie siedziska-fotela, którym towarzyszą pozostałe mniejsze sedilia, czyli dwa lub czasem cztery pozostałe. Sedilium to rodzaj mebla o bardzo starej tradycji, sięgającej starożytności. Pierwsze sedilia nie były meblem, raczej ozdobnym, bogato rzeźbionym siedziskiem wykutym w kamieniu czy dokładniej miejscem wykutym w skale w rzymskich amfiteatrach, szczególnie – jakbyśmy dziś powiedzieli, w sektorze VIP. Później jako podkreślenie rangi urzędu, np. rzymskiego sędziego, senatora stały zwykle w najbardziej eksponowanej części rzymskich bazylik, które zresztą dopiero w następnych wiekach stały się kościołami. Były umiejscowione w centrum absydy, a w czasach chrześcijańskich w prezbiterium obok ołtarza. W średniowieczu często posiadały nawet formę trzech wnęk wykutych w kamieniu, ozdobione zwieńczeniem gotyckich łuków. Współcześnie w Kościele sedile (sedilium) to miejsce przewodniczenia liturgii, zajmowane przez głównego celebransa. Zwyczajowo mają co najmniej sześć stóp wysokości w odróżnieniu od bocznych siedzisk koncelebransów. Specyficzna forma obiektu z tak długą tradycją zobowiązuje do szczególnej pieczołowitości przy jego opracowaniu. Sedile powinno być wyniosłe, monumentalne i podkreślać wyjątkową rangę zasiadającej na nim osoby, chociaż niekoniecznie przez mnogość ozdób i dekoracji. Chciałem, by te nasze były przede wszystkim monumentalne i szlachetne w swej ascetycznej formie. Starałem się zresztą w tym projekcie zastosować z jednej strony antyczne reguły złotej proporcji, a z drugiej strony zdobycze nowoczesnego designu. Czym sedilium pańskiego projektu wyróżniło się na tle poprzednich? Jest być może pierwszym sedilium pozbawionym ozdób, a nawet herbu pontyfikalnego. W absolutnie modernistycznej i ascetycznej formie. Zaprojektowałem je zgodnie z intencją i dyspozycją Stolicy Apostolskiej. Co prawda, posiada dokładne wymiary użytkowe powszechnie znanego Sedia Rossa z bazyliki św. Piotra, ale ja od siebie dodałem kilka parametrów współczesnej ergonomii. Takich jak na


WSPOMNIENIA INŻYNIER DUCHA Z ŚDM

przykład krzywizna oparcia dopasowana do kształtu kręgosłupa. Pozostałe sedilia, z wykonanego według mojego projektu z okazji Światowych Dni Młodzieży kompletu, czyli fotele kardynalskie i taborety zostały uzupełnione moim projektem sedile przeznaczonego do adoracji, właściwie specyficznego fotela eksponowanego tyłem do wiernych.

Kto zrealizował pana projekt i wykonał papieskie meble? Z uwagi, że sedilia to dość istotny symbol, wykonała je nie komercyjna firma produkcyjna, ale warsztaty Towarzystwa Salezjańskiego w Oświęcimiu.

Z jakich materiałów został wykonany? Przede wszystkim skromnych i solidnych. Lakierowana na biały perłowy kolor wielowarstwowa konstrukcja stolarska, tapicerka również wielowarstwowa z wierzchnim obiciem z beżowego weluru. Spośród kilku moich koncepcji przez stronę watykańską została wybrana ta o najprostszej formie, bez dekoracji, snycerki, ozdób, loga ŚDM, a nawet bez papieskiego herbu. Sedilia mają za to bardzo solidną konstrukcję, a największe papieskie sedile muszą unieść aż cztery silne osoby. Zresztą ołtarz, czyli stół ofiarny, tzw. mensa, która w czasie mszy służyła jeszcze Janowi Pawłowi II i Benedyktowi XVI, jest równie solidna. Mensę może unieść dopiero osiem osób. Cały wystój ołtarza miał również głęboką symbolikę? Przedstawiciele strony watykańskiej i Organizator z

kilkudziesięciuosobowym zespołem projektantów rożnych branż zdecydował, by głównym motywem ołtarza był powszechnie znany obraz Chrystusa Miłosiernego. Aranżacja ołtarza powinna być tylko dyskretnym uzupełnieniem najważniejszej treści – spojrzenia Chrystusa. W trakcie wielu spotkań, koordynacji, uzgodnień i narad zapadła decyzja o wykadrowaniu z całości obrazu ukazującego całą postać, samej twarzy Chrystusa, właśnie dla wyeksponowania najważniejszego przesłania. To, co widzieliśmy w czasie ŚDM, to efekt wyjątkowej współpracy całego zespołu twórców i projektantów m.in. reżyserów, artystów, grafików, florystów, specjalistów od nagłośnienia, konstrukcji, światła, multimediów, zabezpieczeń itd. który pracował przez ponad rok nad finalnym przekazem. Architekt bryły obu ołtarzy i Bramy Miłosierdzia Stanisław Niemczyk starał się, by monumentalna budowla z centralnym baldachimem symbolizowała otwartość Kościoła. Właśnie tak prostą i skromną formę sediliów celowo zaprojektowałem, by nie zakłócać głównego przekazu – Jezusa Miłosiernego spoglądającego na miliony uczestników liturgii. Czy był jakiś głos od papieża Franciszka, że dobrze Pan spełnił swoje zadanie i sedilia były wygodne? Recenzje, które dotarły do mnie, są bardzo pozytywne. Czy papieskie sedilia zostaną w Polsce? Na razie cały komplet znajduje się Łagiewnikach. Co będzie z nim dalej? Decyzję podejmie w swoim czasie ks. kardynał Stanisław Dziwisz. fot. Marcin Zawistowski

15


WSPOMNIENIA Z ŚDM

Po owocach ich poznacie „To za wcześnie”, „Mamy jeszcze czas”, „Ale właściwie… co to te ŚDM?”. Kiedy w 2014 r. w parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w podkrakowskiej Woli Batorskiej zaczynał rozbrzmiewać raban, do którego zachęcał papież Franciszek, podobnych głosów nie brakowało. Na szczęście Pan Bóg wiedział, jakie plony przyniesie wczesny zasiew mobilizacji do wspólnej pracy i zaangażowania wśród parafian. I czuwał cały czas, abyśmy tego ziarna nie zmarnowali.

Na 500 dni do ŚDM w kościele parafialnym pojawił się licznik, który od tego czasu miał każdego dnia przypominać, jak nieubłaganie płynie czas. Zorganizowanych zostało wiele spotkań modlitewnych, m.in. akcja „Obiegnijmy świat modlitwą”, której celem było otoczenie wszystkich krajów świata i ich mieszkańców modlitewnym wsparciem. Dla wzrastania duchowego parafianie mieli okazję uczestniczyć w seansach wartościowych filmów chrześcijańskich, opatrzonych szyldem „Spotkania przy ekranie”. Wszystkie te wydarzenia były okazją do poznania wspaniałych ludzi, którzy zgodzili się podzielić swoim doświadczeniem i świadectwem związanym ze Światowymi Dniami Młodzieży. Komitet przygotował cykl szkoleń i pomocy dla wszystkich gospodarzy, przyjmujących pielgrzymów. Przez siedem tygodni uzdolnieni manualnie wolontariusze haftowali serwetki, aby wraz z przygotowanymi przez parafian dżemikami, stanowiły pamiątkę dla naszych gości. Logo ŚDM towarzyszyło parafianom podczas świąt, uroczystości, pielgrzymek, rajdu „Rowerem na ŚDM” i popularnej w całej Polsce akcji naklejkowej „Jadę na ŚDM”, której jedno ze źródeł miało miejsce właśnie w Woli Batorskiej. Wreszcie, historycznym wydarzeniem była peregrynacja Symboli ŚDM, które gościliśmy i adorowaliśmy przez całą noc, na tydzień przed oficjalnym rozpoczęciem ŚDM.

16

Powstały i nadal działać będą w parafii dwie nowe grupy, które stały się szkieletem struktury organizacyjnej: Komitet Parafialny oraz Wolontariat Młodych, skierowany do uczniów gimnazjum. Mają one charakter otwarty – każwww.e-tryby.pl nr 1-2/49-50/STYCZEŃ -LUTY 2017

dy może dołączyć, kiedy tylko chce. Duch Święty dopomógł, ażeby przez półtora roku ich działalności między wszystkimi wolontariuszami powstała nić zrozumienia i umiejętności wspólnego działania. Dzięki wsparciu ks. proboszcza Wojciecha Guzika i całym sercem oddanego sprawie ŚDM ks. Marcina Rozmusa, udało się nam osiągnąć rzeczy, o których mogliśmy tylko marzyć.

Podczas ŚDM w parafii przyjęliśmy ponad 460 Włochów z diecezji Cremona. Pielgrzymi sprawili, że nasza miejscowość stała się weselsza i bardziej kolorowa. Każdy słyszał „Ciao!” na ulicach, każdy odwzajemniał uśmiech. Spędziliśmy z nimi każdą chwilę, która była nam dana – także podczas głównych uroczystości na Campus Misericordiae. Oczarowani naszymi gośćmi, ich otwartością i umiejętnością dzielenia się dobrem i świadectwem wiary, nie czekaliśmy długo, aby odpowiedzieć na ich zaproszenie. W ramach dziękczynnej pielgrzymki delegacja pięćdziesięciu osób z naszej parafii – przedstawiciele Komitetu, Wolontariatu oraz Rodzin ŚDM, udała się na przełomie września i października w dziewięciodniową podróż po słonecznej Italii, podczas której najważniejszym punktem była wizyta w Cremonie.

Tam nastąpiła zamiana ról. To my byliśmy gośćmi i to nas przyjęto – z miłością, otwartością i niesamowitą radością. Przeżycia trudne do opisania, niezapomniane spotkania i morze uśmiechu. Owoce ŚDM? To dopiero ich początek. Mamy mnóstwo pomysłów i ogromne wsparcie od parafian, którzy powtarzają, że 3 lata temu nie śniło im się nawet, jakiego ożywienia mogą doświadczyć dzięki przygotowaniom do święta młodych. Pozostaje modlitwa o to, abyśmy jak najdłużej mieli w sobie tyle motywacji do opuszczenia wygodnej kanapy i wyruszenia w nieznane!

fot. Archiwum Parafii Wola Batorska

W dzieło wolontariatu zaangażowali się tu wszyscy młodzi duchem: od najmłodszych, do tych nieco starszych. Na tym polegała główna myśl, która przyświecała parafialnemu komitetowi – łączyć pokolenia. Gruntem było odkrycie możliwości pomocy i współpracy w jak najszerszym gronie, a pomocnych rąk w miarę upływu czasu przybywało w zaskakującym tempie. Ile wzruszeń dostarczały najróżniejsze spotkania - cykliczne i te jednorazowe, które gromadziły pełne sale parafian, chcących we własnej wspólnocie jak najlepiej przygotować się do święta młodych. Choć wielu z nich nigdy wcześniej o Światowych Dniach Młodzieży nie słyszało, to ich zapał do pracy i chęć owocnego spędzania ze sobą czasu napędzały machinę kreatywnych pomysłów i pozornie niemożliwych celów.


ENCYKLOPEDIA INŻYNIER DUCHA WIARY

Dobra belka

Pragniemy, aby Duch Święty, którego otrzymamy, umocnił nas do mężnego wyznawania wiary i do postępowania według jej zasad.

We wczesnym Kościele trzy sakramenty wtajemniczenia – chrzest, bierzmowanie i Eucharystia były udzielane w tej samej w tej samej ceremonii dorosłym katechumenom podczas Liturgii Wigilii Paschalnej. Kandydaci najpierw zostawali chrzczeni w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, następnie odziewani byli w białe szaty, a biskup położywszy na nich ręce kreślił znak krzyża olejem. Następnie udawali się w honorowe miejsce wśród wiernych gdzie brali udział w Eucharystii po raz pierwszy. Zatem przyjęcie trzech sakramentów odbywało się w tym samym momencie a punktem wieńczącym całe święto była Eucharystia.

Oddzielenie bierzmowania od chrztu nastąpiło w Kościele Zachodnim z kilku powodów. Ogłoszenie Konstantyna w IV wieku dotyczące chrześcijaństwa jako religii państwowej spowodowało wzrost liczby ochrzczonych. Chrześcijaństwo zaczęło jednocześnie rozprzestrzeniać się z miast na wieś. Spowodowało to, że biskupi nie byli w stanie przewodniczyć w każdym chrzcie. Z czasem w Kościele przyjął się zwyczaj udzielania chrztu niemowlętom, a w konsekwencji trzy sakramenty chrześcijańskiego wtajemniczenia rozdzielono w czasie. Biskupi Wschodu rozwiązali ten problem poprzez upoważnienie do udzielania sakramentów wtajemniczenia prezbiterom, zastrzegając dla siebie tylko błogosławieństwo oleju stosowanego w obrzędzie. Do dziś Kościół Wschodni celebruje wszystkie trzy sakramenty naraz. Teologia bierzmowania

W dziejach apostolskich czytamy Wtedy wkładali na nich ręce, i otrzymywali Ducha Świętego (Dz. Ap. VIII, 17). Poprzez sakrament bierzmowania otrzymujemy Ducha Świętego ze wszystkimi łaskami i darami, do których należą: mądrość, rozum, umiejętność, rada, męstwo, pobożność i bojaźń Boża. Po drugie wyciska ono na duszy niezatarte znamię nazywane charakterem sakramentalnym. Przez ten charakter człowiek w szczególny sposób uczestniczy w kapłańskiej, prorockiej i pasterskiej posłudze Chrystusa, jednoczy się ze wspólnotą Kościoła, a równocześnie zobowiązany jest do oddawania Bogu czci. Zobowiązuje on także wiernych do aktywnego budowania Kościoła przez głoszenie Ewangelii oraz pracę apostolską, przez udział w sakramentach, a szczególnie w Eucharystii.

Nazwa samego sakramentu pochodzi od staropolskiego słowa bierzmo oznaczającego w dawnych konstrukcjach domów belkę na której opierał się ciężar całego sklepienia budynku. Kiedy w średniowieczu zaczęła obowiązywać praktyka, aby potwierdzić wiek dojrzałości i odgraniczyć go od niemowlęctwa, teologowie zaczęli nauczać, że bierzmowanie jest sakramentem dojrzałości. Ci, którzy go otrzymywali uznawani zostali za wystarczająco dorosłych i gotowych do aktywnego wstąpienia w życie chrześcijańskie. Ten sakramentalny znak czyni chrześcijan

To namaszczenie wyjaśnia imię „chrześcijanin”, które znaczy „namaszczony” i bierze początek od imienia samego Chrystusa, „którego Bóg namaścił Duchem Świętym”. KKK 1289 żołnierzami Chrystusa, przez co zostają zobowiązani do obrony wiary w każdych okolicznościach, nawet za cenę własnego życia. W pewnym okresie znak pokoju w czasie bierzmowania zastąpiony został przez delikatne uderzenie w policzek, co miało symbolizować gotowość do walki. Bierzmowanie a zawarcie małżeństwa

W Kodeksie Prawa Kanonicznego w rozdziale „Pasterska troska i czynności poprzedzające zawarcie małżeństwa” znaleźć możemy stwierdzenie, że obowiązek przyjęcia bierzmowania przed zawarciem związku małżeńskiego jest jasno określony: Katolicy, którzy nie przyjęli jeszcze sakramentu bierzmowania, powinni go przyjąć przed zawarciem małżeństwa, gdy jest to możliwe bez poważnej niedogodności. Jednak odpowiedź na pytanie czy bez sakramentu bierzmowania mogę przyjąć sakrament małżeństwa nie jest wcale aż tak oczywista. Czytając KPK, można zauważyć dwa dość znaczące zwroty – zaleca się i zobowiązuje. Kiedy stosuje się te dwa określenia, wyraźnie widać, iż w Kodeksie spotykają się dwie dziedziny: moralna i prawna. Mówiąc inaczej, spełnienie danego obowiązku występującego w Kodeksie nie może nastąpić jedynie na płaszczyźnie moralnej. Przyjąć należy, że Kodeks podaje pewne minimum zachowując tym samym swój prawny charakter. Doskonałym przykładem jest wyżej przytoczony kanon (kan. 1065 §1 KPK), w którym zalecane jest przyjęcie bierzmowania przed sakramentem małżeństwa. Inaczej wygląda to przy sakramencie święceń, gdzie sakrament bierzmowania jest już nakazany: Tylko ten jest godziwie dopuszczony do święceń, kto przyjął sakrament bierzmowania (kan. 1033 KPK). Można dyskutować nad zasadnością tego sformułowania, jednak na samym początku trzeba zadać sobie pytanie: dlaczego przyjmuję sakramenty? Michał Wnęk

17


RECENZJE

Recenzje Bóg w Krakowie

Obóz świętych

Dariusz Regucki

Jean Raspail

Reżyserem i autorem scenariusza jest Dariusz Regucki, twórca m.in. „Karoliny”, zaś producentem – Rafael Film. W filmie występują aktorzy znani ze szklanych ekranów, m. in. Piotr Cyrwus, Radosław Pazura, Jerzy Trela. „Bóg w Krakowie” przedstawia potęgę Bożego Miłosierdzia i codzienne dążenie, tęsknotę człowieka za Bogiem-Stwórcą. Akcja filmu rozgrywa się współcześnie w Krakowie, Stolicy Miłosierdzia. Pełne profesjonalizmu zdjęcia i ujęcia Krakowa „z lotu ptaka” pozwalają widzowi na odkrycie uroku i tajemnicy tego miasta i zarazem na odbycie duchowej wycieczki krakowskimi dróżkami. Dziewczyna poszukująca prawdziwego szczęścia i miłości w życiu; młoda, obiecująca prawniczka, której praca staje się przyczyną wewnętrznej walki o wartości; małżeństwo, które mimo starań, nie może doczekać się upragnionego przez siebie dziecka; młody polityk, którego szansą na zaistnienie jest korupcja; kobieta po życiowych przejściach, której nie oszczędzał dotąd los; wreszcie złodziej, który dla wzbogacenia pragnie ukraść relikwiarz oraz mężczyzna nieporadnie próbujący wyrwać się ze szponów hazardu. Siedem niezwykłych historii w jednym mieście. Pośród życiowych dróg bohaterów swe ślady odciskają święci związani z Grodem Kraka: św. Brat Albert, św. Jadwiga, św. Faustyna, św. Jan Paweł II, a nawet św. Rita. Prowadzona poważnie narracja bywa w umiejętny sposób przerywana wypowiedziami o zabarwieniu żartobliwym.

Stanisław Ciesielka

18

www.e-tryby.pl nr 1-2/49-50/STYCZEŃ -LUTY 2017

Ludzie z innych kręgów kulturowych masowo przypływający na łodziach do Francji, następnie zalewający Europę, ostatecznie niszczącymi nawet neutralną Szwajcarię. Ciemnoskórzy mężczyźni dokonujący rabunków, gwałtów, morderstw. Dziennikarze głównego nurtu i politycy zachęcający ich do przybycia, oskarżający o rasizm tych, którzy chcą tego uniknąć. Po drugiej stronie barykady niszowe gazetki, które mówią, jak jest, i garstka ludzi, która do ostatnich chwil broni się w ocalałym domku. Czy to obraz współczesnej Europy? Ależ nie, to wizja opisana w 1973 r. przez Jeana Raspaila w książce Obóz świętych. Do południowych wybrzeży „najstarszej córy Kościoła” dobija 99 statków, a na każdym dziesiątki tysięcy imigrantów znad Gangesu. W opuszczonej wiosce pozostaje tylko jeden profesor w podeszłym wieku, który decyduje się heroicznie bronić swojego dobytku. Powieść prezentuje powolną i postępującą schizofrenię francuskich elit, której nie jest w stanie powstrzymać nawet – zdaje się – racjonalnie myślący prezydent Republiki.

Raspail swoją powieść pisze bardzo prostym i zrozumiałym językiem. Czyta się ją z zapartym tchem, a co najważniejsze jej bohaterowie nakreśleni są tak, że z każdym z nich możemy się utożsamić i wyobrazić, co musi czuć. Twórca nie stroni również od sarkastycznego humoru. Zdecydowanie jest to książka dla ludzi o mocnych nerwach i z dobrą wyobraźnią. Tezy i opisy zawarte w tej powieści, stają się dla nas powoli oczywistością, gdy obserwujemy otaczający nas świat. Książka, jak w przedmowie pisał sam Raspail, ma charakter symboliczny. Jest swego rodzaju przestrogą, by Europa nie wyrzekła się swoich korzeni.

Bogdan Setlak


MATERIAŁ EDUKACYJNY POLSKIEGO STOWARZYSZENIA OBROŃCÓW ŻYCIA INŻYNIER CZŁOWIEKA DUCHA

Fikcyjny gwałt i… miliony prawdziwych ofiar Fot.: LifeNews.com

Proces Norma McCorvey w 1969 r. miała 22 lata. Była w ciąży, która – jak oświadczyła - powstała w wyniku gwałtu. Zdesperowana i zagubiona trafiła w ręce dwóch młodych i szukających sukcesu prawniczek - Sary Weddington i Lindy Coffee, które postawiły sobie za cel legalizację aborcji – najpierw w stanie Teksas, a później w całych Stanach Zjednoczonych. Obie uznały przypadek McCorvey za idealny. Nakłoniły Normę (od uruchomienia procesu zaczęła ona występować pod fałszywym imieniem i nazwiskiem: Jane Roe), by domagała się zezwolenia na przerwanie ciąży, zamiast zalecanej w takich przypadkach adopcji. Uruchomiły jednocześnie ogromną machinę propagandową w celu legalizacji zabijania dzieci poczętych. W medialnej kampanii zawyżano liczbę nielegalnych aborcji dokonywanych w Stanach Zjednoczonych, przedstawiano kobiety jako ofiary opresywnego systemu, w którym odmawia się im prawa do samostanowienia, straszono śmiercią i chorobami szerzącymi się rzekomo wśród kobiet korzystających z nielegalnego przerywania ciąży etc.

Proces ciągnął się kilka lat i zakończył wyrokiem Sądu Najwyższego wydanym 22 stycznia 1973 r., w którym uznano prawo kobiety do zabicie swego poczętego dziecka. Na fali tej decyzji, w USA powstały prawdziwe śmiercionośne kombinaty – kliniki aborcyjne – w których na masową skalę dokonuje się przysłowiowej rzezi niewiniątek. Do najbardziej drastycznych praktyk należała tzw. partial birth abortion - aborcja przez częściowe urodzenie, do ostatnich dni ciąży. Przemiana Choć „Jane Roe” domagała się prawa do aborcji, sama urodziła dziecko i oddała je do adopcji. Po ogłoszeniu wyroku, z którego nigdy w głębi serca nie była zadowolona, przez długie lata żyła anonimowo. Pracowała m. in. w klinikach aborcyjnych, gdzie – jak później przyznała - naocznie doświadczyła, jak zabicie własnego dziecka „degraduje kobietę”, która się tego dopuściła. Norma została poruszona przez jedną z grup pro-life „Operation Rescue” protestujących przed jej kliniką. Pikietujący uczestnicy trzymali plakat ukazujący rozwój dziecka przed narodzeniem. Po latach wspominała tamten moment, który opisała w książce „Won by Love” wydanej w 1998 r.: „Widząc obraz małego, 10-tygodniowego płodu, powiedziałem sobie, że to dziecko! To tak, jakby zasłona spadła z moich oczu i nagle zrozumiałam prawdę - to jest dziecko!”. McCorvey była przygnieciona swoim odkryciem, gdy zrozumiała, że aborcja jest zabijaniem dziecka.

Kobieta nie mogła już dłużej ukrywać prawdy. Nie wytrzymała... i przyznała publicznie, że słynny proces „Roe kontra Wade” został oparty na gigantycznym kłamstwie. Norma McCorvey nigdy nie została zgwałcona i doskonale zna ojca dziecka, a jej przypadek został wymyślony na potrzeby legalizacji w USA aborcji. Podczas procesu kłamała nie tylko „Jane Roe” ale także jej rzekomi gwałciciele. Całą historię związaną z procesem sądowym opisała w 1994 r. w książce zatytułowanej „I Am Roe”. Nadzieja

Na decyzję, by ujawnić prawdę, wpływ miało też jej nawrócenie. Najpierw stałą się ewangeliczką, a następnie katoliczką. Jej konwersję do Kościoła przyjął 17 sierpnia 1998 r. słynny amerykański ksiądz, o. Frank Pavone, dyrektor organizacji „Priest for Life”. Dziś Norma McCorvey mówi o sobie: „Jestem w stu procentach oddana Jezusowi i w stu procentach oddana obronie życia”. I zaraz dodaje: „Bez wyjątków. Bez kompromisów”. Po swoim nawróceniu Mc Corvey stała się aktywną działaczką amerykańskiego ruchu pro-life. Założyła organizację „Roe No More Ministry”, której głównym celem stało się uświadamianie opinii publicznej, że proces „Roe przeciw Wade”, który zakończył się legalizacją aborcji, oparty został na kłamstwie. Norma nie traci także nadziei, że pewnego dnia haniebny wyrok z 22 stycznia 1973 r. zostanie obalony. To jeden z najsmutniejszych dni w historii Stanów Zjednoczonych, w którym sąd odmówił uznania dziecka poczętego za osobę i zezwolił na jego zabicie, kiedy zechce to uczynić matka. Dziś trzeba przypominać, że pamiętny wyrok, oparty na fikcyjnym gwałcie,…oznacza miliony, miliony prawdziwych ofiar, które rok po roku giną w aborcji.

Dariusz Hybel Chrońmy życie nienarodzonych, także chorych i niepełnosprawnych! Pomóżmy samotnym matkom! Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka (organizacja pożytku publicznego KRS 0000140437) od 1999 r. prowadzi szeroką działalność w obronie życia dzieci nienarodzonych. Stowarzyszenie działa wyłącznie w oparciu o „dary serca”. Pomóż nam pomagać innym! Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka ul. Krowoderska 24/1, 31-142 Kraków rachunek bankowy: Pekao SA 93 1240 4650 1111 0000 5150 8401

wpłaty przez internet: www.pro-life.pl/dary_serca Więcej informacji na: www.pro-life.pl Aktualności na: www.facebook.com/psozc

19


HISTORIA

Chleba i wolności! Wyszli na ulice, aby pokazać, że nie będą pokornie znosić kolejnych destrukcyjnych działań komunistów. Udowodnili, że nie są bezbronni. Józef Cyrankiewicz w swym przemówieniu radiowym nazwał ich „szaleńcami” oraz „prowokatorami”. O kim mowa?

Gospodarka centralnie rujnowana

Represje

Jeśli ktoś miał to szczęście dobrnąć na lekcjach historii do wydarzeń po II wojnie światowej, najprawdopodobniej zetknął się z terminem „gospodarka centralnie planowana/sterowana”. Dla przypomnienia, stanowiła ona całkowite zaprzeczenie idei wolnego rynku – a więc zakładała ekstremalną ingerencję państwa w ekonomię. Takim właśnie systemem uraczyli nas komuniści, a ich „plan sześcioletni” (chyba dla żartu nazwany Planem Rozwoju Gospodarczego i Budowy Podstaw Socjalizmu) przyjęty 21 lipca 1950 r. doprowadził do (co nie było takie trudne do przewidzenia!) sukcesywnego rujnowania polskiej gospodarki. W tym czasie w PRL-u rozkwitał przemysł ciężki i zbrojeniowy, to trzeba przyznać. Problem jednak polega na tym, że kiedy on się rozwijał – zwijały się pozostałe jego gałęzie. Jak to przekładało się na warunki życia przeciętnego Kowalskiego? Obcięto mu premię, zlikwidowano dodatki, warunki jego pracy się pogorszyły, a zarobki zmalały. Zaczęły doskwierać mu braki podstawowych artykułów przemysłowych…

Partia wysyła do miasta Wiktora Kłosiewicza, Edwarda Gierka oraz premiera Józefa Cyrankiewicza. A ten ostatni 29 czerwca na antenie radia zapowiada dotkliwe represje: ręka podniesiona na władzę ludową zostanie odrąbana. Cyrankiewicz zbuntowanych Polaków nazywa „szaleńcami” oraz „prowokatorami”. Do Poznania wkraczają wezwane z poligonu jednostki: II korpus armijny oraz II korpus pancerny. Więcej niż dziesięć tysięcy żołnierzy. Wciąż trwają spory, ilu uczestników rewolty straciło życie w czerwcu 1956 roku. Współcześnie padają dwie liczby 57 i 58. Około 650 osób zostało rannych1. Komuniści, chcąc stłumić opór polskiego społeczeństwa, zastosowali typowe dla nich metody: aresztowania oraz brutalne śledztwa.

Demonstracja

28 czerwca 1956 r. – tę datę warto zapamiętać. Robotnicy pracujący w Zakładach im. Józefa Stalina Poznań (taką wdzięczną nazwę nosiły wówczas Zakłady Przemysłu Metalowego Hipolita Cegielskiego) wyszli na ulice. Na nic się zdały wcześniejsze organizowane przez nich zebrania. Żadnych efektów nie przyniosły wiece, rozmowy z władzami i 4704 (!) wnioski o poprawę organizacji ich pracy. Do protestu przyłączyli się pracownicy innych przedsiębiorstw, kolejni oburzeni działaniami komunistów Polacy. Kilkutysięczna grupa manifestujących robotników przeistoczyła się w niemal stutysięczny tłum, żądający poprawy warunków życia. Padały takie hasła, jak „Wolności”, „My chcemy Boga”, „Precz z komunistami”, czy – chyba najbardziej przejmujące – „Jesteśmy głodni”. Protest nie ograniczał się jednak wyłącznie do skandowania haseł i śpiewania pieśni patriotycznych – uczestnicy demonstracji zajęli gmachy publiczne, a kiedy pojawiła się plotka o aresztowaniu robotniczej delegacji, tłum wtargnął do więzienia przy ulicy Młyńskiej. A tam – zdobył broń i amunicję. Protestujący zaatakowali również budynek Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, rozpoczęła się wymiana ognia. Demonstracja przeistoczyła się w walki zbrojne.

20

www.e-tryby.pl nr 1-2/49-50/STYCZEŃ -LUTY 2017

Dagmara Śniowska

1 Zob. http://www.czerwiec56.ipn.gov.pl/c56/historia/9284,Histo-

ria.html


INŻYNIER ONA DUCHA I ON

Dwoje i portfel, czyli „kto płaci?” na podstawie

ixabay.com

zdjęć z www.p

Na sukces umiejętnego planowania wydatków ze wspólnej kasy składa się przede wszystkim wzajemne zaufanie, potem zorientowanie w cenach, zdolności wglądu w realne potrzeby i przewidywania ich. Pieniądze nie grają roli? Randki, zwłaszcza pierwsze, nie sprzyjają liczeniu pieniędzy. W początkowym okresie znajomości o wiele ważniejsze są emocje, świat uczuć, zachwyt nad odmiennością, nazywanie tego co nowe i dotąd nieznane. Większość uwagi kierujemy na niego/nią jako osobie, doszukiwaniu się jednakowych cech osobowości; cieszą nas podobieństwa, zastanawiają różnice w zachowaniu, poglądach itd. Tematy „egzystencjalne” schodzą na plan dalszy, a stan posiadania nie ma większego znaczenia. W miarę upływu czasu okazuje się, że portfel, a dokładnie jego zawartość odgrywa dość istotną rolę, niekiedy wręcz gra „pierwsze skrzypce”. Widać to najwyraźniej w sytuacjach organizowania wspólnych zakupów, przy okazji wyjazdów, imprez, gdy planujemy wydarzenia związane z wydatkami pieniężnymi.

Osobne rachunki Jedzenie na mieście, wspólne wyjście albo wyjazd, rocznica znajomości, etc. Ileż to razy nie liczyliśmy się z kasą, czego dowodem była spontaniczna „zrzutka”? Albo jak często zastanawialiśmy się czy w danej sytuacji dziewczynie wypada zapłacić za chłopaka, mężczyźnie za kobietę? W dobie równouprawnienia i wedle zasady zdrowego rozsądku, płacą obydwoje, a jeżeli jedna ze stron chce, może zapłacić za drugą, jednakże pod warunkiem, że druga strona zgadza się, by za nią płacono. Nie wypada chyba, żeby jedna i ta sama osoba cały czas pokrywała koszty wspólne… Najlepiej gdy na randkach jesteśmy niezależni finansowo i potrafimy zaobserwować jej/jego stosunek do pieniądza, sposób w jaki o pieniądzach mówi i wydaje je. Podejście do kwestii finansowych odzwierciedla pewne cechy charakteru. Wśród nas są tacy, którzy lubią i potrafią świetnie zarządzać finansami oraz tacy, którzy najchętniej przekazaliby innym władzę nad tą sferą. Kiedy jedna strona wykazuje większe zdolności

w obszarze dysponowania środkami finansowymi, zazwyczaj jej przypada funkcja strzeżenia trzosu. Potem w rodzinie właśnie ona obejmie jedną z ról rodzinnych – rolę skarbnika czy szafarza materialnych bogactw (sporo małżeństw, zwłaszcza z dłuższym stażem uważa wyraźnie określony podział ról w związku za najlepszą opcję, usprawniającą funkcjonowanie pozostałych sfer życia rodzinnego). Przy okazji randek warto na bieżąco uświadamiać sobie wspólne potrzeby i związane z nimi wydatki, uczyć się dzielić posiadanymi dobrami. Bez dzielenia się nie ma miłości. Niejedna złota myśl przypomina, że więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu, a biblijna rada, by pozyskiwać sobie przyjaciół niegodziwą mamoną sprawdza się w życiu codziennym, o czym łatwo się przekonać.

Panowanie nad pieniędzmi Jeśli zauważamy, że nasze dobre samopoczucie zależy w przeważającej mierze od grubości portfela, albo ilości dziennie wydawanych lub zaoszczędzonych zasobów finansowych, wówczas należałoby się zreflektować. Człowiek w relacji do pieniądza jest panem (powinien być), odwrotna sytuacja stawia go w pozycji niewolnika, burzy prawdę o nim samym jako osobie, tzn. stworzeniu rozumnym i wolnym, panującym nad wytworami własnych rąk i umysłu. Bądźmy świadomi naszej władzy nad materią i nie dajmy się zwieść tym, którzy próbują przekonywać, że „ ja i moje potrzeby” powinny być zaspokajane w pierwszej kolejności; że bezinteresowność nie popłaca i świadczy o naiwności. Przeciwnie, zdolność dzielenia się i bezinteresowność są oznaką dojrzałości społecznej. „Drugi jest pierwszym” – tylko z takim nastawieniem do siebie nawzajem można zajść daleko i przekonać się o wyższości „być” nad „mieć”. DOROTA KUMOREK

21


TRYBKA ODKRYWA POLSKĘ

Spiska kraina legend Pasma górskie nie stanowią dominującej grupy w całości ukształtowania terenu naszego kraju. Te jednak masywy, które posiadamy tworzą estetycznie bogatą i przyrodniczo różnorodną rzeczywistość, wartą spenetrowania. Wojciech Olejniczak

Co roku wszak tysiące turystów przemierzają górzyste szlaki Tatr, Gorców, Bieszczad, Beskidów czy Sudetów.

Do tego zestawu dołączmy również Pieniny. Owe stosunkowo niskie, ale strome i w wielu fragmentach skaliste góry, przecina wstęga Dunajca, który niejako wrzyna się w sam środek Pienin, tworząc piękny i absolutnie unikalny przełom. Widziane od strony przełomu pienińskie szczyty wyglądają majestatycznie, tworząc urwiste, skaliste przepaście, które zamykają rwące wody Dunajca.

Na szlaku pienińskiej przyrody, historii i legendy Pieniny dzielą się na trzy części

• Pieniny spiskie jako najbardziej na zachód wysunięta część Pienin (od miejscowości Dursztyn do Niedzicy) • Pieniny właściwe (pomiędzy Czorsztynem a Szczawnicą) • Małe Pieniny na wschód od przełomu Dunajca w Szczawnicy, sięgają aż do Doliny Popradu.

Najbardziej popularnym rejonem Pienin są Pieniny właściwe z najważniejszymi kulminacjami Trzech Koron (982 m), Sokolicy (747 m), Czertezika (772 m), czy Zamkowej Góry (799 m). Najwyższy szczyt znajduje się jednak w paśmie Małych Pienin. Jest nim Wysoka (1052 m). Pieniny są miejscem niezwykłego bogactwa przyrody 17 gatunków ryb, 10 gatunków płazów, 188 gatunków ptaków, 61 gatunków ssaków, oraz. Możemy tu spotkać bociana czarnego, salamandrę plamista, myszołowa, żmiję zygzakowata, rzadziej niedźwiedzia czy wilka. W Pieninach możemy podziwiać również wyjątkowe gatunki roślin, jak choćby mniszek pieniński, czy pszonak pieniński. Nie można zapomnieć o pięknych zabytkach. Wśród nich wymieńmy trzy zamki w Czorsztynie, ruiny pod szczytem Góry Zamkowej, w Niedzicy.

Zamek czorsztyński u genezy swej związany z działalnością świętej Kingi, był w XIV XV i XVI wieku rozbudowywany. Przebywali na jego terenie Kazimierz Wielki, Ludwik Węgierski, sw Jadwiga Królowa czy Władysław Warneńczyk. Zamek pełnił ważną funkcje obronne dla zapewnienia bezpieczeństwa na rozwidleniu szlaków handlowych. Znajdowała się tu również komora celna, oraz siedziba starostów.

22

Drugi z zamków położony jest pod wierzcholkiem Zamkowej Góry. Średniowieczna warownia wzniesiona przez Bolesława Wstydliwego dla żony Kingi to tylko ruiny, w których zachował się 90 metrowy pas murów, kamienna cysterna, oraz zarys wieży. Wedlog przekazów to właśnie www.e-tryby.pl nr 1-2/49-50/STYCZEŃ -LUTY 2017

tutaj święta Kinga miała się schronić wraz z innymi klaryskami podczas najazdu mongoτów w końcu XIII wieku.

Archeolodzy podczas prac wykopaliskowych znaleźli tu fragmenty posadzki oraz ceramiki, jak również fragmenty uzbrojenia w postaci grotów strzał. To z pewnością najwyżej położony zamek w Polsce.

Nieopodal Czorsztyna, w Niedzicy powstała trzecia z pienińskich warowni. Ta XIV wieczna twierdza, rozbudowana renesansowo w wieku XVI, była własnością węgierskich rodów, stanowiąc strażnicę na pograniczu węgiersko polskim. W jej wnętrzach kręcono zdjęcia do filmów i seriali polskich, jak choćby „Janosik” czy „Wakacje z duchami”.

Niedzicki zamek znany jest tez z kilku legend. Jedna z nich mówi o kłótliwym małżeństwie Bolesława i Brunhildy, rezydentow zamku, którzy często sie awanturowali. Zmęczeni sąsiedzi nie wytrzymywali kłótni małżonków i w ostateczności niezgodna para przeniesiona została do nowego lokum w zamkowej wieży, skąd kłótnie miały być mniej dokuczliwe dla innych. Niestety małżonkowie kłócili się coraz bardziej. W końcu pewnego ponurego dnia Bolesław wpadł w furię i wypchnął żonę przez okno. Biedna Brunhilda nieszczęśliwie wpadła do studni i umarła. Zrozpaczony Bolesław każdego dnia siadywał przed ową studnią i prosił Brunhildę o wybaczenie. W końcu usłyszał glos swej żony, który mówił: - Przebaczam ci Bolesławie Łysy. Morderca Brunhildy początkowo nie mógł zrozumieć sensu sformułowania „łysy” do chwili, aż spojrzawszy w lustro, naocznie się przekonał, iż z jego bujnej fryzury nic nie pozostało. Taka wiec była kara za niecny uczynek Bolesława. Legenda mówi, ze jeśli jakiś mężczyzna wypowie nad ową studnią imię swej ukochanej, a ma wobec niej nieczyste sumienie, wówczas podobnie jak małżonek Brunhildy straci włosy. Brunhilda zaś co jakiś czas pokazuje się w postaci białej damy na murach niedzickiego zamku. Trudno nie ulec urokowi pienińskich legend, jak choćby „O Czerteżu, Czerteziku i Sokolicy”, „Świętej Kindze i błogosławionej mgle” czy ukrytych w zamku pienińskim skarbach. Uwodzicielski smak legend, piękno zabytków, krajobrazów i rodzimej przyrody sprawiają, iż warto spędzić kilka wakacyjnych dni, przemierzając pienińskie szlaki.


INŻYNIER TECH-INFO DUCHA

Gotówką, czy kartą?

Zegarkiem! Karta płatnicza jest nieodłącznym towarzyszem wielu ludzi. Możliwość zbliżeniowych płatności sprawia, że kupować możemy szybko i prosto. W świadomości mamy już także zbliżeniową płatność przy pomocy telefonu. Natomiast rozwijająca się technologia MasterCard Digital Enablement System (MDES) zapowiada możliwość płacenia czymkolwiek w ramach internetu rzeczy. Dałoby to np. możliwość automatycznego opłacania zatankowanego paliwa przez nasz samochód, czy też opłacanie dowożonych zakupów przez lodówkę. Jednak zszedłszy z powrotem na ziemię przyjrzyjmy się temu, co już istnieje i działa. Z technologii jako pierwsze na większą skalę skorzystało Apple, tworząc swój system płatności Apple Pay, zintegrowany na wszystkich urządzeniach producenta. Aby z niego skorzystać, należy wprowadzić dane swojej karty płatniczej lub po prostu zeskanować ją przy pomocy iPhone’a lub iPada. Daje nam to możliwość płatności zbliżeniowych przy użyciu iWatcha, iPhona, a także dokonywania zakupów online na którymkolwiek z „jabłuszkowych” urządzeń. Podobne rozwiązania w płatnościach zbliżeniowych zastosowano później w Android Pay, a także w Samsung Pay.

Rozwijająca się technologia pozwala nam nie tylko nosić przy sobie jedną kartę mniej, ale także poprawia bezpieczeństwo. Możliwość płatności zbliżeniowej nie jest aktywna przez cały czas działania urządzenia. Dodatkowo coraz więcej urządzeń jest wyposażonych w czytniki linii papilarnych, co jest wspaniałym rozwiązaniem pod kątem bezpieczeństwa i wygody użytkowania. Natomiast w przypadku kradzieży łatwo można dezaktywować możliwość płatności na danym urządzeniu (choć to też zależy od producenta) poprzez konto w Internecie. Wszystkie te udogodnienia kuszą, jednak wymagają od nas, abyśmy poza stanem konta kontrolowali także stan baterii.

Adobe (nie)zastąpione? Trudno znaleźć alternatywę dla programów firmy Adobe, która byłaby równie zaawansowana i innowacyjna, a równocześnie znośna dla portfela przeciętnego studenta. Po wielu poszukiwaniach w końcu natrafiłem na oprogramowanie Affinity firmy Serif, zaprojektowane specjalnie dla Maca, nagrodzone przez Apple jako najlepsza aplikacja w roku 2015, która już jest dostępna także na Windowsa.

Obecnie producent w ofercie ma dwa programy: Affinity Photo (odpowiednik Photoshopa) oraz Affinity Designer (odpowiednik Illustratora). W 2017 roku ukaże się także Affinity Publisher (odpowiednik InDesigna), natomiast wszystkie trzy programy mają ukazać się w pełnych wersjach na iPadzie Pro, co będzie prawdziwą rewolucją gdyż tablet będzie mógł wielu grafikom w 100% zastąpić komputer. Choć w programach da się odczuć pewne braki (brak menu z listą znaków czcionki „Glify”, albo brak opcji wektoryzacji grafik rastrowych w Designerze), posiadają wiele atutów i praktycznych rozwiązań. Ciekawym są tzw. „persony”, czyli zestawy narzędzi pomiędzy którymi możemy się przełączać, dzięki czemu mamy pod ręką dokładnie te opcje, których potrzebujemy. Designer posiada trzy persony: zaawansowany zestaw narzędzi wektorowych, podstawowy zestaw narzędzi rastrowych (już nie trzeba przełączać się między programami, żeby nanieść drobne poprawki na zdjęcia) oraz personę do eksportu, która pozwala na osobny eksport poszczególnych elementów. Innym ogromnym atutem są dostępne filtry, które możemy nakładać na obiekty wektorowe, o czym w Illustratorze jak na razie możemy sobie pomarzyć.

Affinity Photo natomiast posiada pięć person. Pierwsza to zestaw narzędzi do edycji rastrowej, wraz z szeroką gamą pięknych pędzli dla tych, którzy lubią malować przy pomocy tabletu graficznego. Druga persona pozwala na wszelkie zniekształcenia, odkształcenia i zawirowania, które możemy zastosować do wybranej warstwy. Kolejna persona jest wybierana domyślnie w przypadku plików .raw. Zawiera ona narzędzia podobne do programu Adobe Lightroom. Bardzo intuicyjne i wygodne do ustawiania barw, kontrastu, manipulowania światłem i spektrum kolorów przed przejściem do bardziej zaawansowanych manipulacji na zdjęciach. Kolejna persona służy selektywnym manipulacjom w tonowaniu jasności i barwy. Natomiast ostatnia służy do eksportu. Program pozwala także na edycję plików .hdr (widok jak na google Street View, czy na innych wirtualnych spacerach). Ciężko oddać w słowach możliwości oprogramowania Affinity. Bardzo dobrze są zaprezentowane na stronie producenta affinity.serif. com

Co więcej, za jeden program firmy Affinity bez ograniczeń czasowych z prawem do wykonania kilku aktualizacji zapłacimy 50 euro (dla porównania, jeden program Adobe w abonamencie na rok (w którym dostajemy 20GB w chmurze oraz dostęp do czcionek Typekit) kosztuje ok. 295 Euro rocznie). Może oferta Affinity nie jest tak rozbudowana jak Adobe, ale może sporo namieszać na rynku oprogramowania graficznego.

Wojciech Krakowiak

fot. www.wrobelek.studio

23


Ogólnopolska

Spartakiada Zimowa Nabierzcie Ducha

i sięgnijcie po siedem cudów nie z tego świata!

Koninki, 18.02.2017 r.

Udział bezpłatny!

narty - snowboard - zjazd na byle czym - konkurencja dla duchownych więcej informacji oraz zapisy na:

www.spartakiadazimowa.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.