Tryby październik-listopad 2017

Page 1


PRACA WPÓŁPRACA WSPÓLNY CEL Duszpasterswo Absolwentów i Pracujących (DAP) „Szczepaniaki” jest wspólnotą zrzeszającą absolwentów do 35. r.ż. działającą od prawie dwóch lat przy Parafii św. Szczepana w Krakowie. Jesteśmy młodymi, lecz już nieco może dojrzalej patrzącymi na świat, chcącymi kontunuować swoją formację wspólnotową wśród ludzi myślących podobnie i podążających w tym samym kierunku, w stronę Boga. Wierzymy głęboko, że każdy z nas nie znalazł się przypadkowo między nami i dla każdego z nas Pan Bóg ma plan, który jeszcze może trzeba odkryć. Spotykamy się co tydzień w środy, co dwa tygodnie podejmując jakiś konkretny, poważny temat, goszcząc u nas wielu ciekawych gości, a w pozostałe środy staramy się wspólnie spędzić czas na jakimś wieczorze integracyjno-rekreacyjnym. Raz w miesiącu gromadzi nas wspólnotowa Eucharystia, której przewodniczy nasz Duszpasterz – ks. Sławomir Półtorak. Serdecznie zapraszamy każdego i każdą z Was! Angelika Kliszcz


Tryby. Dobra nowina dla studentów.

Drodzy Czytelnicy! Wakacje umknęły niepostrzeżenie, na pewno wróciliście już na studia, wracamy więc i my - z kolejnym numerem “Trybów”! Na początek proste pytanie: pomagacie innym? Jeśli Wasza odpowiedź jest twierdząca, cieszymy się i gratulujemy! Tym, którzy dopiero zastanawiają się, komu i gdzie mogliby pomagać, wychodzimy naprzeciw i w ramach tematu numeru podrzucamy kilka różnych propozycji. Jedną z nich jest możliwość wsparcia budowy domu dla niepełnosprawnych wspaniałych chłopaków, którymi opiekują się niesamowite siostry dominikanki w Broniszewicach koło Kalisza. Dorzućcie się, naprawdę warto! Szczegóły na str. 7. A może Wasze talenty chcielibyście wykorzystać do współtworzenia “Trybów”? Zapraszamy na spotkanie rekrutacyjne, które odbędzie się 17 listopada o godz. 17.00 w biurze Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży przy ul. Wiślnej 12/7 w Krakowie! Umożliwiamy odbycie praktyk studenckich w naszej redakcji. Jeśli mieszkacie w innym mieście, a też chcielibyście się zaangażować, napiszcie do nas - adresy znajdziecie w stopce. No właśnie! W naszej stopce mała wielka zmiana! Zwróćcie uwagę na nazwiska naszych grafików… ;) Kasiu i Wojtku! Samych pięknych kolorów na Waszej nowej drodze życia! Niech Wam się wszystko składa tak pięknie, jak cudnie Wy składacie “Tryby”. Miłego czytania! Marianna Gurba Redaktor Naczelna

Redaktor naczelny: Marianna Gurba Asystent kościelny: ks. Rafał Buzała

Stopka

Manager: Kamila Ciupińska Zespół redakcyjny: Klaudia Oracz, Karolina Pluta, Dagmara Śniowska, Michał Wnęk, Dorota Kumorek, Krzysztof Kawik, Krzysztof Reszka Aneta Gruca, Damian Nejman, Marta Łysek, Katarzyna Jamróz, Mirosław Haładyj, Kamil Faber DTP, grafika: Wojciech Krakowiak str. 1, 3-5, 7, 10, 13-17, 19, 23 Katarzyna (Misiak) Krakowiak str. 2, 6, 8-9,

4

W potrzebie

4

Dobry jak chleb

5

Oto człowiek

6

Chcę pomagać - gdzie i jak?

7

Pomóż Aniołom!

8

Być blisko

Temat numeru

Rozmowa z charakterem

10

Żyjmy razem, a nie obok siebie

11

Wincenty mistrzem zwany

12

Potrzeba rewolucji kulturalnej „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?”

14

Wezwanie z Gietrzwałdu

15

Dwoje wobec zła

16

W zasięgu Twojego Serca

18

Po dorosłemu

19

Wielkie marzenie

20

Wyjdź na pola dialogu

21

As. Wspomnienia legendarnego dowódcy... Bajka o mysiej rodzinie

22

Legendy ukryte w skałach

23

Uprowadzona praca dyplomowa Cyfrowe państwo

Korekta: Edyta Cybińska Elżbieta Jaworek Marianna Garlińska

Góra Dobra

Inżynier Ducha

Powołanie

Historia

Ona i on

Pro life

Encyklopedia wiary

W drodze do Panamy

Kultura

Recenzje

Trybka odkrywa Polskę

Tech-info

Współpraca:

Druk: Printgraph Brzesko Adres redakcji: ul. Wiślna 12/7 31-007 Kraków Data zamknięcia numeru: 31.10.2017 r. Nakład: 3500 egz. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. www.e-tryby.pl biuro@e-tryby.pl manager@e-tryby.pl Wydawca:

11-12, 18, 20-22

fot. na okładce: shutterstock / 3666347

Rysunki Trybki: Weronika Piórek

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej

www.e-tryby.pl


Temat numeru > W potrzebie

Dobry jak chleb Święty Brat Albert dał się poznać jako gorliwy patriota, wybitny malarz, człowiek niezwykłej duchowości. Nade wszystko jednak jako ojciec ubogich, niedościgniony wzór do naśladowania w podejściu do chorych, pokrzywdzonych, bezdomnych posiadający umiejętność podnoszenia ich z nędzy materialnej i moralnej. Określano go Szarym bratem, Bratem wszystkich ludzi, Bratem naszego Boga. Gorliwy patriota Adam Chmielowski został wychowany w duchu patriotyzmu, szacunku do tego, co polskie. Miłość do ojczyzny wyrażał w praktyce. W wieku młodzieńczym brał udział w powstaniu styczniowym. W walce wyróżniał się męstwem, odwagą, zapałem. Został ranny, amputowano mu nogę. Do końca życia musiał się mierzyć z cierpieniem po konsekwencjach walki. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Polska nigdy się nie podźwignie. Za ofiarną służbę ojczyźnie przyznano mu pośmiertnie

„Wielką Wstęgę Orderu Odrodzenia Polski”, Kościół natomiast umieścił go w szeregu Patronów Ojczyzny.

Wybitny malarz Kochał sztukę i należał do osób wrażliwych na piękno. Studia malarskie rozpoczął w Paryżu, uczył się także m.in. w Monachium. Jego twórczość była różnorodna. Malował sceny z powstania, pejzaże, ludzi. Po powrocie do kraju tworzył przede wszystkim obrazy o tematyce religijnej. Jego najsłynniejszy obraz to „ECCE HOMO”, na którym przedstawił Chrystusa w cierniowej koronie. Swoje podejście do sztuki ujął w następujących słowach: „Mówią, że styl to człowiek, nie wiem o ile to prawda, ale że obraz i ten co go robi to jedno, o tym jestem przekonany”. Tworzył na swój sposób, zależało mu na autentyczności i szczerości przekazu. Największy zbiór twórczości Brata Alberta znajduje się w Muzeum Braci Albertynów w Krakowie.

Brat Albert – Adam Chmielowski – żył w latach 1845-1916. Został kanonizowany w 1989 roku. Zarówno przez Sejm, jak i Episkopat rok 2017 został ogłoszony rokiem świętego Brata Alberta. Świętowanie rozpoczęło się 25 grudnia 2016, tj. w dniu 100. rocznicy śmierci Świętego i potrwa do kolejnych Świąt Bożego Narodzenia.

4

www.e-tryby.pl nr 5-6/54-55/PAŹDZIERNIK-LISTOPAD 2017

Duchowe inspiracje W książce „Brat Albert – Inspiracje” bp Ryś pisze, że Brat Albert czerpał od największych mistrzów drogi duchowej. Na początku zafascynował go św. Ignacy z Loyoli. Do końca życia jednak pozostał wiernym naśladowcą św. Franciszka z Asyżu, czerpał też z duchowej doktryny św. Jana od Krzyża i św. Wincentego a Paulo. Kiedy postanowił służyć Bogu w zakonie, wybrał księży jezuitów, jednak z powodu depresji opuścił

„Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny” zakon. Mimo trudnych doświadczeń, pozostał zwolennikiem rekolekcji ignacjańskich, a po założeniu własnego zgromadzenia często zapraszał księży jezuitów do głoszenia rekolekcji. Podobieństwo do św. Franciszka wyrażało się m.in. w umiłowaniu przyrody jako środka do znalezienia Boga, szczególnej miłości do Krzyża, uznaniu, że najważniejszą regułą życia jest Ewangelia, a przede wszystkim pójście do tych, którzy są na samym dnie drabiny społecznej i obcowanie z nimi jak równy z równym. Czerpanie z postawy św. Wincentego przejawiało się w konkretnym zaangażowaniu na rzecz bezdomnych, ubogich, chorych. Ważnym przesłaniem Świętego Wincentego były słowa: „Nie pytaj, na co człowiek zasługuje. Pytaj o to, czego potrzebuje”, wcielane w życie przez Brata Alberta. Szukał światła również w duchowości karmelitańskiej. Czerpał z dzieła Świętego Jana od Krzyża „Przestrogi duchowe”, które były dla niego wyznaczni-


Temat numeru > W potrzebie

kiem w kroczeniu za Chrystusem. Podkreślić trzeba, że swojej drodze nadał specyficzny, indywidualny rys. Założył Zgromadzenia: Braci Albertynów (1888 r.) i Sióstr Albertynek (1891 r.), oparte na franciszkanizmie. Zgromadzenie zawierzył Matce Boskiej Częstochowskiej, którą darzył szczególną miłością i czcią: „Ona mnie prowadziła przez całe życie.”. Misją zgromadzeń albertyńskich Brat Albert uczynił służbę ubogim w duchu miłości braterskiej. Miłość do ludzi wyrażał poprzez konkretne działanie.

Ojciec ubogich Podstawowym przesłaniem Brata Alberta były słowa: „Powinno się być dobrym jak chleb; powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny”. Słowa te wcielał w życie z ogromną pasją. Zamieszkał z ubogimi, żył w tym samym położeniu, co oni, służył im z miłością. Oddał swoje życie, aby przywracać im godność. Żył w symbiozie ze swoimi podopiecznymi. Jadł i pił to, co oni. Do tego stopnia, że kiedy zachorował na raka żołądka, nie zmienił swojej diety. Nie czynił różnic. Widział Chrystusa we wszystkich. Zakładał, że „ludzie są z gruntu dobrzy, a tylko wielkie nieszczęścia i warunki ich zmieniają”. Początkowo wraz z nędzarzami żył z jałmużny. Wiedział jednak, że nie jest to droga do wyjścia z ich problemów. Miał świadomość, że tylko dzięki pracy mogą odzyskać własną godność. Stworzył szwalnie, piekarnie, stolarnie. Jan Paweł II w homilii podczas Mszy Świętej kanonizacyjnej (12 XI 1989 r.) powiedział o nim: „W tej niestrudzonej, heroicznej posłudze na rzecz najbardziej upośledzonych i wydziedziczonych znalazł ostatecznie drogę. Znalazł Chrystusa. Przyjął jego jarzmo i brzemię. Nie był tylko „miłosiernikiem”. Stał się jednym z tych, którym służył. Ich bratem. Szary brat”.

Dziedzictwo W liście pasterskim Episkopatu Polski z okazji Roku św. Brata Alberta można przeczytać: Tam, gdzie dla wielu trudno było dostrzec nawet człowieczeństwo, przykryte brudem nędzy i moralnego zaniedbania, św. Brat Albert dostrzegał oblicze Chrystusa cierpiącego – Ecce Homo. Dzieła założone przez Brata Alberta funkcjonują do dziś. Albertyni prowadzą: placówki dla bezdomnych (noclegownie, przytuliska i mieszkania chronione dla wychodzących z bezdomności), domy pomocy społecznej dla niepełnosprawnych umysłowo i fizycznie, kuchnie dla ubogich. Klaudia Król

Oto człowiek Obraz „Ecce Homo”, choć gabarytami może nie imponuje (płótno posiada wymiary 146×96,5 cm), jest obrazem niezwykłym – szczególnie z uwagi na swoją historię, która jest nierozerwalnie związana z życiem świętego. Odkrycie jej z pewnością wzbogaci nasz sposób patrzenia na dzieło brata Alberta. Nie każdy wie, ale pracę nad „Ecce Homo” Chmielowski rozpoczął jeszcze przed wstąpieniem do zakonu jezuitów, w 1879 r. Według relacji jego przyjaciela z czasów studenckich, również wybitnego malarza, Leona Wyczółkowskiego, obraz miał zacząć powstawać w kościele św. Ducha we Lwowie. Trudno jednak tę informację potwierdzić. Z całą pewnością wiemy natomiast, że Adam Chmielowski pracował nad swoim dziełem w lwowskiej pracowni malarskiej swojego przyjaciela. Bezpośrednią inspiracją do powstania obrazu miały być dla późniejszego świętego, rozważania i medytacje nad męką Pańską, jakim oddawał się w owym czasie. Modelem, który pozował Chmielowskiemu przy tworzeniu wizerunku Jezusa, był jego kuzyn, Bolesław Krzyżanowski. Praca nad obrazem okazała się dla Chmielowskiego przełomowa, pod jej wpływem bowiem podjął najważniejszą życiową decyzję – postanowił zostać zakonnikiem.

Serce W 1884 r. trafił do Krakowa, a wraz z nim jego nieukończone dzieło, które już wtedy robiło ogromne wrażenie na oglądających. Uwagę zwracało chociażby to, że obraz brata Alberta jest nowym sposobem przedstawienia Serca Pana Jezusa. Chmielowski zdeformował lekko ramię Chrystusa i spadający z niego płaszcz tak, iż ubiczowana pierś wyłaniająca się spod niego posiada właśnie taki kształt. W 1904 r., a więc po dwudziestu pięciu latach, Chmielowski zakończył pracę nad swoim dziełem, choć obraz domalował, jak sam to określił „po rzemieślniczemu”.

Dalsze losy obrazu Przez wiele lat dzieło Brata Alberta było w posiadaniu arcybiskupa Szeptyckiego, który pod koniec swojego życia przekazał je do Muzeum Archidiecezjalnego we Lwowie. Albertyni, według relacji braci zakonnych, starali się odzyskać obraz ich założyciela,

ale arcybiskup odmówił, ofiarowując im w zamian jedynie kopię. Decyzja Metropolity Lwowskiego okazała się z perspektywy czasu szczęśliwą, ponieważ po wojnie opuszczając w pośpiechu swoją siedzibę, zakonnicy nie zabrali ze sobą kopii obrazu. Po zakończeniu II wojny światowej „Ecce Homo” wraz z innymi eksponatami trafił do magazynów Muzeum Sztuki Ukraińskiej w Kijowie. Pomimo podejmowania wielu różnych prób odnalezienia obrazu, m. in. przez siostry Albertynki, nie natrafiono na żadną informację o nim. To zrodziło podejrzenia, że podczas wojny uległ zniszczeniu.

Odnaleziona zguba Na ślad obrazu natrafiono dopiero w 1972 roku. Po długich poszukiwaniach, prowadzonych na prośbę sióstr Albertynek, Olga Moskalewicz (nota bene wychowanka zakonnic) odnalazła obraz w Muzeum Ukraińskim. Zbadała możliwość odzyskania go przez Zgromadzenie. Okazało się, że obraz, z racji swojego religijnego charakteru, jest dla ukraińskiej instytucji bezwartościowy i dyrektor chętnie zgodził się na jego wymianę w zamian za jakieś dzieło ukraińskiego malarza. Sprawa łatwa na pierwszy rzut oka, wcale się taką nie okazała. Przeprowadzeniu wymiany towarzyszyły liczne perypetie i perturbacje. Chwytano się różnych sposobów, by obraz odzyskać. Ostatecznie cała sprawa została załatwiona pomyślnie i do wymiany obrazu doszło, ale dopiero po sześciu latach od daty jego odnalezienia, a miało to miejsce 17 lipca 1978 roku. Od 17 czerwca 1985 r. obraz na dobre zagościł w ołtarzu sanktuarium Brata Alberta w Krakowie przy ulicy Woronicza 10 i tam obecnie możemy go oglądać. Mirosław Haładyj

5


Temat numeru > W potrzebie

„Chcę pomagać – gdzie i jak?” W mediach niemal codziennie pojawia się nowa dawka informacji na temat tragedii, jaka spotkała drugiego człowieka. Wypadek samochodowy, pożar domu, powódź, przemoc w rodzinie… O wielu z nich nie mamy pojęcia, bo przecież nie każdy dramat jest odpowiednio nagłaśniany. Gdy zadajemy sobie pytanie: „Co mógłbym zrobić?”, „Jak mógłbym pomóc?”, niektórym z nas przychodzi do głowy odpowiedź: „Przecież i tak nie mam z czego”. To zrozumiałe, ale… Posiadanie wielkiego serca nie ma nic wspólnego z wartością twojego konta bankowego. Każdy ma coś, co może dać innym ~Barbara Bush (żona Georga H.W. Busha) Czy masz świadomość tego, że zwykła rozmowa z samotną osobą może wywołać uśmiech na jej twarzy? Pomoc dziecku w odrobieniu zadania domowego, wyprowadzenie na długi spacer psa ze schroniska, zorganizowanie zbiórki na cel charytatywny, udostępnienie posta fundacji na facebooku, podanie informacji dalej. Drobny gest, który nic nie kosztuje, a może zmienić świat, czyjś świat.

POMOC BEZDOMNYM Dzieło pomocy św. Ojca Pio - Kraków dzielopomocy.pl/wlacz-sie/ wolontariat

ROZEJRZYJ SIĘ! Kiedy ostatni raz komuś pomogłeś? Komuś kto nie jest członkiem rodziny, komuś, kto nie będzie miał możliwości odwdzięczenia się czymś materialnym, czy też zaproszeniem na kawę, ewentualnie załatwieniem wizyty u znajomego lekarza bez kolejki? Na świecie coraz częściej słyszy się o młodych ludziach, którzy zdecydowali się wyjechać na wolontariat do innego kraju. Nie dzielą się z potrzebującymi pieniędzmi, nie mają ich, dzielą się czymś co nie zostanie im w żaden sposób oddane, dzielą się swoim czasem, uwagą, jaką poświęcają drugiej osobie.

Co zyskujesz? Masz szansę poznać nowych ludzi, nauczyć się wielu rzeczy, których wcześniej nie brałeś pod uwagę. Poznać siebie, nowego siebie! Wolontariat potrafi szerzej otworzyć oczy na świat, na nasze życie, na które tak często niepotrzebnie narzekamy.

GDZIE MOGĘ POMÓC?

Do dzieła! Katarzyna Jamróz

6

www.e-tryby.pl nr 5-6/54-55/PAŹDZIERNIK-LISTOPAD 2017

www.mops.krakow.pl/ wolontariat Klub Wolontariusza UJ Kraków

fundacja-kapucynska.org/ wspomoz-nas/wolontariat/

http://www.wolontariat. uj.edu.pl/

Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami http://www.toz.pl/ POMOC MŁODZIEŻY Stowarzyszenie SIEMACHA siemacha.org.pl/pracuj

Fundacja Oświatowa im. ks. Stanisława Konarskiego www.oswiatowa.pijarzy.pl/ POMOC DZIECIOM

Przygotowaliśmy listę przykładowych placówek, w których możesz zostać wolontariuszem. Takich miejsc w całej Polsce jest oczywiście jeszcze więcej! Wpisując interesujący nas wolontariat w wyszukiwarce internetowej, po prostu podaj miasto, w którym chcesz go odbyć.

Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej - Kraków

Fundacja Kapucyńska im. Bł. Aniceta Koplińskiego Warszawa

POMOC W SCHRONISKU

ZOSTAŃ WOLONTARIUSZEM!

POMOC OSOBOM STARSZYM/ SAMOTNYM

Fundacja “Mam Marzenie” www.mammarzenie.org Dzieło Pomocy Dzieciom Fundacja Ruperta Mayera Kraków www.dpd.pl/dpd/wolontariat

Caritas Polska caritas.pl Ogólnopolskie Stowarzyszenie mali bracia Ubogich – Warszawa/ Poznań/Lublin www.malibracia.org.pl/ wolontariusze/ POMOC OSOBOM NIEPEŁNOSPRAWNYM Fundacja im. Brata Alberta http://www.albert.krakow. pl/ Fundacja “Mimo wszystko” http://mimowszystko.org/ ZBIÓRKA ŻYWNOŚCI Banki Żywności https://wolontariat. bankizywnosci.pl/


Temat numeru > W potrzebie

Pomóż Aniołom! W maleńkich Broniszewicach pod Kaliszem można spotkać prawdziwe Anioły. To siostry dominikanki, które od kilkudziesięciu lat opiekują się niepełnosprawnymi chłopcami. Obecnie mają aż 56 synów (tak z miłością o nich mówią), których oprócz niepełnosprawności łączy to, że z różnych powodów stracili rodziny. Siostrom udało się stworzyć im niezwykle ciepły i radosny dom. Ten wkrótce może im jednak zostać odebrany… XIX-wieczny pałacyk, w którym mieszkali do tej pory, nie spełnia warunków zawartych w przepisach przeciwpożarowych. Ale konserwator zabytków nie zgadza się na jego przebudowę. Rozwiązanie? Dom, w którym porzuceni chłopcy znaleźli swoje miejsce na ziemi (a przede wszystkim: miłość!), należałoby zamknąć, a mieszkańców - będących przecież jedną wielką rodziną - porozwozić do innych ośrodków w całej Polsce. Ale tak jak kochająca matka nie porzuca dziecka, tak siostry nie mogły pozwolić na takie wyjście.

Szczegóły:

domchlopakow.pl Dane do przelewu: DOM POMOCY SPOŁECZNEJ DLA DZIECI I MŁODZIEŻY W BRONISZEWICACH Broniszewice 91 63-304 Czermin Tytuł wpłaty: Darowizna na Dom Chłopaków Numer konta: 86 1090 1131 0000 0001 2301 4388

Drobne kobiety w białych habitach okazały się wytrwałymi mocarzami - zaczęły jeździć po całej Polsce, organizować zbiórki, czy - jak same mówią - żebrać, żeby uzbierać pieniądze na… nowy dom! Takie przedsięwzięcie wymagało zgromadzenia astronomicznej kwoty kilku milionów złotych. Dzięki darczyńcom, za których chłopcy wraz z siostrami codziennie się modlą, dom udało się już postawić, ale do wykończenia go brakuje jeszcze 800 tysięcy złotych. Siostry goni czas, faktury czekają na opłacenie, dlatego pomóżmy razem zbudować DOM CHŁOPAKÓW.

7


Rozmowa z charakterem

fo t.

Być blisko m

ist in

w st er

dro opo

zy.pl

Patryk Świątek - harcerz, wolontariusz, podróżnik, twórca nowatorskiego projektu podróżniczego. Szczery i prostolinijny, potrafi zachować spokój i pogodę ducha w zaskakujących sytuacjach, ale umie też stawiać mądre granice swoim podopiecznym. W swojej książce pt. “Dotyk Boga”. W poszukiwaniu ludzi, którym pozostało tylko szczęście” opowiada o czasie, jaki spędził, zdając się na Opatrzność Boga i życzliwość ludzi. Z Aśką Lorenc rozmawia o trochę innym rodzaju pielgrzymowania: wgłąb siebie, z wyciągniętą ręką ku innym. W poszukiwaniu Kościoła ubogiego i dla ubogich.

Stanąłeś przed drzwiami i powiedziałeś: „Jestem pielgrzy“Półtora miesiąca bez grosza przy duszy tułałem się po Polmem i chciałbym się tutaj zatrzymać”. Czy przygotowałeś sce. Pukałem do wielu drzwi, prosząc o nocleg i kawałek wcześniej, co będziesz mówił? chleba (…). Mieszkałem z zakonnikami, narkomanami, niepełnosprawnymi, byłymi więźniami, bezdomnymi i cho[śmiech] Nie, to nie było przygotowane. Tak faktycznie wyszło. rymi. Z nimi pracowałem, modliłem się, jadłem, spędzałem To były pierwsze słowa, które mi przychodziły do głowy, które wolnym czas i rozmawiałem. (...) Poznałem, co to znaczy mogły w jakiś w miarę sensowny mieszkać z Bogiem pod jednym i szczery sposób wytłumaczyć bradachem (...). Wreszcie zrozumiaKiedy Jezus mówił, że łatwiej jest ciom, dlaczego się tam znalazłem. łem, czym tak naprawdę jest jałmużna i dlaczego ubodzy są wielbłądowi przejść przez ucho igielne Pielgrzym to słowo-klucz. Dla mnie to była prawdziwa pielgrzymka. nam potrzebni do zbawienia” niż bogatemu wejść do Królestwa Niekoniecznie w takim potocznym - to fragment z Twojej książki. że idziemy sobie do jaCo Cię natchnęło, żeby na sześć Niebieskiego, nie chodziło mu o to, znaczeniu, kiegoś sanktuarium i mamy początygodni wyruszyć z domu bez tek i koniec, ale na określenie tego, pieniędzy, bez większego zapasu że bogactwo jest czymś złym. Miał że jestem w podróży, tułam się, ale jedzenia i zapewnionego noclena myśli to, że im więcej człowiek z Panem Bogiem. gu? Co było głównym powodem tej decyzji? ma do stracenia, tym trudniej jest mu W swoich przygotowaniach To był na pewno plan od Góry. zrezygnować z tych wszystkich dóbr bardziej brałeś pod uwagę akcent boski czy akcent ludzki? Telefon od kolegi, propozycja spoi skupić się na tym, co niewidoczne. Chciałeś odbyć podróż z Bogiem tkania, idealny moment w moim czy chciałeś zobaczyć, jak ci lużyciu, bo skończyłem studia, więc Trudniej zrozumieć […], że tak dzie żyją? I co oznacza dla Ciebie miałem czas. Na początku miałem obawy, ale potem zdobyłem naprawdę w ostatecznym rozrachunku Kościół ubogi? przekonanie, że jeśli to się pojawia właśnie w tym momencie, to wi- liczy się to, co mamy w naszym sercu. Po czasie mogę stwierdzić, że miałem trzy założenia. Po pierwsze, docznie tak ma być. Jednak muszę przyznać, że tuż przed wyjazdem ~Patryk Świątek (Dotknij Boga. W poszukiwaniu ludzi, po ludzku, byłem ciekaw. Są takie byłem tak zestresowany, że muktórym pozostało tylko szczęście.) bardzo mało znane zakony, stowarzyszenia, wspólnoty, które pracują siałem przezwyciężyć moje obawy z ubogimi, z odrzuconymi. Sami ich członkowie rezygnują z przyi bariery. Zawsze takim pierwszym momentem przełamania się wilejów, jakie normalnie mieliby jako kapłani czy osoby duchowjest wyjście z domu, czyli moment, kiedy zamykasz drzwi i nie ne. W Internecie jest na ich temat bardzo mało informacji, a ja ma odwrotu. Potem też nie było od razu za łatwo, bo parę razy chciałem dowiedzieć się czegoś więcej. się musiałem odbić od drzwi. Dopiero kiedy dotarłem do Małych Braci Jezusa i oni byli na miejscu i dopiero kiedy oni powiedziePo drugie: mam takie poczucie, że bardzo nam potrzeba przykłali: „Ok, możesz z nami zamieszkać”, to wtedy przekonałem się, że du Kościoła ubogiego, czyli takiego, który służy. Ludziom luźno to ma sens i że to może się zadziać. Wtedy oczywiście nie wiezwiązanym z Kościołem on się kojarzy z uroczystościami, z przedziałem, co mnie spotka, natomiast cały klimat tego ich domu mowami biskupów, z listem Episkopatu. Jeśli nie są bardziej zai brat Moris, i historia Karola de Foucault, którą bracia mi dali angażowani w jego życie, to w ogóle nie mają pojęcia, że tam jest do przeczytania, sprawiły, że czułem się, jak gdybym był w jadużo dużo więcej. Myślałem tutaj nawet tylko o swoich znajomych: kimś filmie. Myślę, że to się wtedy tak na dobrą sprawę zaczęło. pokazać im to “coś więcej”. Po trzecie: sam dla siebie chciałem ten Kościół ubogi odkryć. Stąd

8

www.e-tryby.pl nr 5-6/54-55/PAŹDZIERNIK-LISTOPAD 2017


Rozmowa z charakterem

też wyzwanie (dla mnie bardzo duże), żeby zostawić wszystkie pieniądze i pojechać całkiem bez kasy. Jak uważasz, ubodzy to są te osoby, które odwiedzałeś, w tych wspólnotach, czy ubodzy to ci, którym oni pomagają? Na pewno jedni i drudzy, tylko w różnych aspektach. Myślę, że bardziej ubodzy są ci, którzy przyjęli to z własnej woli i ze względu na Jezusa, a ich podopieczni to są ubodzy, na których to w jakiś sposób przyszło i od tego ubóstwa ludzkiego przechodzą do ubóstwa Bożego. W tym im pomagają własnym przykładem osoby z tych właśnie organizacji. Trudno jest zrozumieć osobę ubogą, jeśli samemu się ubogim nie jest. Dzięki temu, że oni są blisko fizycznie, że żyją bardzo podobnie lub robią dokładnie takie same rzeczy, docierają do tych ludzi i pokazują im, że w tym wszystkim można znaleźć Pana Boga. Na początku książki piszesz, że się teraz rozmawia o ubóstwie, ale się nie rozmawia z ubogimi. Teraz troszeczkę inaczej to widzę. Po tej książce zacząłem się trochę obracać w kręgach ludzi, którzy się tym zajmują. Ale faktycznie ubodzy to często temat tabu. Najłatwiej po prostu udawać, że ich nie ma. Nie chodzi mi tylko o osoby żebrzące na ulicy, ale ogólnie o osoby potrzebujące, trudne. Często to jest sąsiad, sąsiadka, ktoś z naszych znajomych, kogo nikt nie lubi albo z kim przyjaźń nie jest niczym fajnym, tylko dawaniem siebie albo powodem do wstydu. No więc unikamy, mijamy. Chyba już nawet spór dałby więcej, bo z dyskusji wyniknęłyby jakieś wnioski i przynajmniej taka osoba zostałaby zauważona. Kapucyni, których odwiedziłeś w Katowicach, właśnie tak traktują bezdomnych: każdy może do nich podejść, oni ich wysłuchują, i tak jak mówisz: to wysłuchanie jest tylko daniem siebie, a nie interweniowaniem w ich wybory. Czy uważasz, że to dobry sposób pomagania? Ci kapucyni zaburzyli mi myślenie na te sprawy, które zdobyłem już w czasie samej tej podróży! Oni mają prostą filozofię: po prostu chcą być blisko. Ich nie interesuje, czy w ten sposób kogoś rozleniwią albo co ci najbiedniejsi z tym zrobią. Oni po prostu dają im siebie. Otwierają drzwi do swojego domu. A to nie jest proste nawet dla kapucyna, kiedy gość nie pachnie dobrze i zazwyczaj nie zanosi się na intelektualne śniadanie przy kawce. Tymczasem oni im otwierają swoje drzwi, wpuszczają każdego, kto przychodzi. Poza tzw. dniami ciszy codziennie jest jakiś pan na śniadaDobra zorganizowała w październiku nie, obiad, kolację i kapucyni się nie Góra spotkanie z Patrykiem. Na zdjęciu razem z Katarzyną Kucik prowadzącą wydarzenie zastanawiają, czy jak zje u nich, to będzie miał więcej pieniędzy na alkohol. Oni mówią, że dają swoją bliskość i po prostu się za nich modlą. Wierzą, że to jest po stronie Pana Boga, żeby ich wyciągnąć z tych ich problemów. Wcześniej mi się wydawało, że po ludzku faktycznie można w taki sposób zaszkodzić, ale gdyby się w to zagłębić, to jaką ci ludzie mają w duszy motywację, żeby wyjść z tej swojej bezdomności? Nawet jeśli ktoś ich umyje i da im pracę, to przecież oni nie mają żadnych relacji z ludźmi. Nie mają żadnej motywacji, żeby to robić. Tymczasem ci kapucyni ich po prostu znają. Myślę, że jest ważne, żeby robić to z pozycji kolegi i znajomego, a nie z pozycji funkcji. Bo przecież ci ludzie wyczuwają,

że ktoś nas zagaduje, bo jest wolontariuszem i robi to, bo akurat jest jakaś akcja. Wyczuwają, kiedy takie zachowanie jest sztuczne. Aby naprawdę pomagać, trzeba to robić regularnie i trochę na luzie, zresztą tak jak z niepełnosprawnymi (w pracy z którymi mam większe doświadczenie). Dlatego myślę, że fajnym połączeniem jest Barka, gdzie się łączy bezdomnych z niepełnosprawnymi. Osobom niepełnosprawnym intelektualnie (zwłaszcza tym bardziej niepełnosprawnym) jest obojętne, czy ktoś jest bezdomny czy nie; oni są bardzo bezpośredni, prostolinijni, nie mają żadnych oporów, zagadują, zaczepiają - i dzięki temu pomagający im bezdomni czują się ważni, czują się potrzebni. Uważam, że to jest świetna droga do integracji. W swojej książce opisujesz takie miejsca, do których nawet pracownicy socjalni nie mieliby dostępu. Podejrzewam, że nawet ja sam nie chciałbym tam iść, ale już z bratem kapucynem, który jest w habicie, ma brodę, to już się człowiek pewniej czuje. Jednak to, co mnie uderzyło, to fakt, że bezdomność to nie do końca jest stan gotówki, ale tylko i wyłącznie stan ducha. Oni tak naprawdę materialnie by sobie spokojnie dali sobie radę. Są jednak na tyle odrzuceni przez społeczeństwo, przez swoje rodziny, tyle rzeczy zepsuli, że po prostu kryją się przed światem w swoich melinach. Bo im wstyd, bo nie potrafią, bo już inni ludzie ich skreślili i w tym momencie ich życia tam im jest po prostu lepiej. Tam ich nikt nie ocenia, bo nie ma już nic, co mogliby stracić; dlatego też się boją podejmować nowe zobowiązania. Chyba to jest jakaś ich namiastka szczęścia. Spośród innych opcji tam jest po prostu najmniej źle. To wszystko siedzi w ich głowach i w ich sercach. Jeśli tam się nie zmieni, to nic to nie da. Nawet gdyby ich umyć i postawić w pracy, gdyby ich wyszkolić i przez chwilę zagłuszyć ich problemy, to zaraz wróci. Trzeba raczej odnaleźć w nich takie cechy, które po prostu polubimy dla nich samych. Jak wspomniałem wcześniej, ja mam większe doświadczenie w pracy z niepełnosprawnymi. Czuję, że brakuje mi siły i odwagi, nie mam też nawet teoretycznych podstaw do pracy z bezdomnymi. Często odnoszę wrażenie, że żeby dobrze im pomagać, trzeba dobrze przemyśleć i mieć duże doświadczenie, bo w wielu sytuacjach można bardziej zaszkodzić niż pomóc. Cieszę się jednak, że powstaje coraz więcej inicjatyw, które otwierają innych na ten problem. Pomaganie bezdomnym nie jest Twoim głównym zajęciem. Jak byś się określił? Jesteś podróżnikiem? Pielgrzymem? Raczej pomaganie w podróży jest moja pasją. Prowadzę też blog Paragon z podróży, a ostatnio żyję nowym projektem o nazwie Ministerstwo Podróży. W przeciwieństwie do agencji, które fot. Klaudia Tarczoń oferują plan wycieczki z góry znany, my chcemy umożliwić wyprawę z mentorem, który pomaga podróżującym spełnić ich własne pragnienia i zachcianki. Jednym z modułów projektu są też podróże dla niepełnosprawnych. To jest nowość, bo jak dotąd wyjazdami dla niepełnosprawnych zajmuje się chyba tylko jedno biuro podróży w Polsce, a i tak są to wycieczki autokarowe na krótkie trasy. Zresztą cały pomysł Ministerstwa Podróży jest dość nowatorski i sami jesteśmy ciekawi, jak się rozwinie. Coś takiego jeszcze nie powstało, więc nie mamy się od kogo uczyć. Z tego powodu to jest dla nas kolejne wyzwanie, w którym biorą udział doświadczeni podróżnicy i blogerzy, a także wolontariusze.

9


Góra Dobra

Żyjmy razem, a nie

obok

siebie

Centrum Wolontariatu Góra Dobra tworzone przez wolontariuszy Światowych Dni Młodzieży opiera się głównie na pracy projektowej. Jednym z pierwszych projektów, który ruszył po zakończonych działaniach związanych z ŚDM Kraków 2016, był ten poświęcony pomocy osobom bezdomnym.

Na pomysł projektu wpadła nasza koleżanka Wiola, również wolontariuszka ŚDM, to ona pierwsza szukała odpowiedzi na pytanie: „Jak mądrze pomagać?” i my w te rozważania się włączyliśmy. Następnie do rozmowy zaprosiliśmy o. Henryka z Dzieła Pomocy św. Ojca Pio w Krakowie, a ojciec podczas spotkania z wolontariuszami podsunął nam kilka pomysłów, które zrealizowaliśmy lub dalej realizujemy. - mówi Stanisław Wasiutyński, koorydnator projektu, twórca pierwszej wersji portalu Góra Dobra. Trzeba pamiętać o konsekwencjach pomocy którą niesiemy. Zamiast odgrywać rolę dobrodzieja, każdą osobę należy traktować jak brata lub siostrę. - dodaje. Przez ponad rok działania projektu wolontariuszom udało się wykonać kilka większych i mniejszych akcji, o wybranych opowiada Aśka Lorenc, koordynatorka projektu “Żyjmy razem, a nie obok siebie”:

Zbiórka rękawiczek Rok temu, podczas Wigilii dla Ubogich na Krakowskim Rynku nasze wolontariuszki Judyta i Iza zbierały rękawiczki dla ubogich. Każdy mógł przynieść choćby jedną parę (wcześniej ogłosiliśmy to w mediach społecznościowych), ale rekordziści przynieśli rękawiczek aż za 150 zł!

Akcja informacyjna dotycząca reagowania na bezdomnych spotkanych w zimie To jedna z naszych pierwszych akcji. Często bezdomni postrzegani są jako osoby, które przeszkadzają w środkach komunikacji miejskiej albo w miejscach takich jak galerie handlowe. Tymczasem mrozy mogą być dla nich zabójcze i nasza akcja miała o tym przypomnieć.

10

www.e-tryby.pl nr 5-6/54-55/PAŹDZIERNIK-LISTOPAD 2017

Telefon dla bezdomnego Nasz kolega, Paweł, który pracuje w firmie, która nomen omen produkuje telefony, zrobił zbiórkę starych komórek z przeznaczeniem dla osób bez domu. Dzieło Pomocy św. Ojca Pio na pewno będzie wiedziało, kto najbardziej potrzebuje tego telefonu. Ufamy, że dzięki temu tak prostemu gestowi komuś uda się znaleźć pracę albo stworzyć więzi.

Koncerty charytatywne Nasze koncerty nie polegają na tym, że zbieramy pieniądze, ale na tym, że osoby, które zwykle są zagrożone wykluczeniem społecznym, mogą przyjść i posłuchać muzyki. Zaproszony jest każdy, a atmosfera jest zawsze bardzo miła. Wystąpili już dla nas: Chór V LO z Krakowa, Gospel Voice, Chór i zespół instrumentalny Dominikańskiego Ośrodka Liturgicznego oraz Gwiezdne Szyszki z Borzęty. Jeśli chcesz dla nas zaśpiewać lub zagrać - zapraszamy do kontaktu!

Zbiórka odzieży Na początku naszej działalności zaczęliśmy od zbiórek odzieży w parafiach. To jest studnia bez dna, gdyż odzież i środki czystości zawsze się przydadzą. Ty też możesz zorganizować taką zbiórkę i przekazać dobrej jakości ubrania dla tych, którzy ich potrzebują! Znajdź organizację w swoim pobliżu i zrób coś dobrego dla najbliższych!

Góra Pachnideł Przy okazji jednej z imprez dla wolontariuszy postanowiliśmy, aby każdy przyniósł jakiś środek czystości. Potem przekazaliśmy to Krakowskiej Fundacji Pomocy Potrzebującym „Nasz Dom” w podkrakowskich Proszowicach. Więcej informacji o projekcie “Żyjmy razem, a nie obok siebie” można uzyskać w Banku Pracy dostępnym po zalogowaniu na portalu GoraDobra.pl, pytania można kierować również na adres: zyjmyrazem@goradobra.pl


Inżynier Ducha

Wincenty mistrzem zwany Postać niezwykła, nie tylko ze względu na swoje osiągnięcia, ale przede wszystkim na historię swojego życia. Najbardziej paradoksalne jest w nim to, że rozpraszając głębokie cienie niewiedzy, spowijające zamierzchłą przeszłość państwa Polskiego, sam się w nich pogrążył - dziś ciężko o stuprocentową pewność co do jego biografii. O kim mowa? O Wincentym Kadłubku, autorze „Kroniki Polskiej”. Wiedzieliście, że jest błogosławionym? Mimo że jego biografię możemy w obecnych czasach łatwo znaleźć w internetowych zasobach, to znacznie gorzej idzie, jeśli chodzi o jej historyczne potwierdzenie. Badacze, choć spierają się co do roku, miejsca i pochodzenia Wincentego, zgadzają się w jednym – kronikarz i historyk był człowiekiem bardzo wykształconym, który wiedzę zdobytą w kraju uzupełnił studiami zagranicznymi, najprawdopodobniej paryskimi lub/i bolońskimi. To właśnie za sprawą ich ukończenia otrzymał przywilej posługiwania się tytułem mistrza (magistra) i taki jego status został oficjalnie zatwierdzony w dyplomie nadanym mu przez księcia Kazimierza Sprawiedliwego 12 kwietnia 1189 r.

Niegodny sługa Kościoła Nie wiemy wprawdzie dokładnie, kiedy mistrz Kadłubek otrzymał świecenia kapłańskie (najprawdopodobniej po ukończeniu studiów i powrocie do kraju), wiemy natomiast, że początkowo pracował na dworze księcia Kazimierza w charakterze kapelana i kancelisty. Po dość niespodziewanym i podejrzanym zgonie księcia, Wincenty swoją radą i talentami służył również jego małoletniemu synowi, księciu Leszkowi, zwanemu Białym. A o tym, jak ważna była to rola, może zaświadczyć fakt, iż był później wspominany i nazywany przez niego ojcem.

W 1206 r., Wincenty został kanonikiem krakowskim. To stanowisko dało mu możliwość objęcia funkcji biskupa krakowskiego, którym został rok później. Będąc biskupem, Wincenty podpisywał się jako „niegodny sługa Kościoła”, co może obrazować gorliwość jego podejścia do zadań związanych z piastowanym urzędem. To dzięki biskupowi szerzył się kult św. Floriana, którego relikwie sprowadził do Polski, oraz św. Stanisława biskupa męczennika. Wprowadził również zwyczaj palenia wiecznej lampki przed tabernakulum, dla podkreślenia czci do Najświętszego Sakramentu. Mocno wpierał reformy inspirowane przez Stolicę Apostolską i uczestniczył w licznych synodach. Wziął również udział w IV Soborze Laterańskim w Rzymie w 1215 r., na którym zapadło wiele ważkich decyzji bezpośrednio wpływających na życie Kościoła. Trzy lata później wystosował do papieża oficjalne pismo z prośbą o przyjęcie rezygnacji z piastowanego stanowiska, która doczekała się pozytywnej odpowiedzi.

Dyscyplina z wyboru „Emerytura”, na którą wybrał się Wincenty niewiele miała wspólnego z naszym dzisiejszym rozumieniem tego słowa. Postanowił on bowiem doczekać końca swoich dni w Jędrzejowie w klasztorze Cystersów będącego filią francuskiego konwentu w Morimond. Wówczas zakon ten należał do jednego z najsurowszych, w którym codzienne życie toczyło się za klauzurą i w zgodzie z zasadą „Bogu wszystko – sobie nic”. Wymagało to od kandydata porzucenia wszystkich tytułów, zarówno rodowych jaki i urzędowych, a także wyrzeczenia się bogactwa i sławy. Zakonna dyscyplina niejako „skazywała go” na skąpe pożywienie, zgrzebny skrój i krótki sen, a także liczne posty i obowiązek modlitwy, odbywającej się siedem

razy w ciągu dnia (na pierwszą, dwugodzinną jutrznię zbierano się o północy). Warto wspomnieć, że wstępując w szeregi zakonne Wincenty stał się pierwszym cystersem Polakiem i choć był już w zaawansowanym wieku, nie tylko nie przyjął żadnych proponowanych mu zwolnień z surowej reguły, ale dobrowolnie podawał się dodatkowym umartwieniom, stale nosząc włosiennicę czy też praktykując dodatkowe posty. Wkrótce Wincenty stał się wzorem dla współbraci, spośród których wyróżniał się posłuszeństwem, łagodnością i cierpliwością.

Owoce kultu Późniejszy błogosławiony zmarł 8 marca 1223 r. Kult Wincentego nie narodził się jednak od razu, ze względu za surowe zasady klasztoru (klazura). Nie oznacza to jednak, że jego postać i zasługi były nieznane. Do grobu Wincentego, za specjalnym pozwoleniem, udawali się władcy i wysocy dostojnicy państwowi, m.in.: książę Konrad Mazowiecki, król Kazimierz Wielki, czy Kazimierz Jagiellończyk z żoną, królową Zofią. Złagodzenie zasad zakonu jakie dokonało się w wyniku późniejszych zmian w jego regule oraz otwarcie grobu w 1633 r., które ukazało prawie nienaruszone ciało Wincentego, dało bodziec do rozwoju kultu biskupa-historyka. Wtedy również jego doczesne szczątki zostały przeniesione do mauzoleum, zbudowanego specjalnie na tę okazję. Na podstawie ksiąg klasztornych z lat 15831640 doliczono się ponad 150 świadectw cudów za jego wstawiennictwem. Musiało jednak upłynąć dużo czasu, nim polski dziejopisarz został wyniesiony na ołtarze. Proces beatyfikacyjny rozpoczął się 1680 roku, a z prośbą do papieża o jego rozpoczęcie zwrócił się sam król Jan III Sobieski. Kult Wincentego został zatwierdzony przez Stolicę Apostolską w 1764 r. Wtedy też jego szczątki zostały przeniesione do katedry na Wawelu. Mirosław Haładyj

11


Powołanie

Potrzeba rewolucji kulturalnej

„Kiedy Syn Człowieczy przyjdzie w swojej chwale wraz ze wszystkimi aniołami, wtedy zasiądzie na tronie swej chwały” i „powie do tych po lewej stronie: «Odejdźcie ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który przygotowano diabłu i jego aniołom. Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić …»”. 16 października obchodzimy w świecie Światowy Dzień Żywienia i Walki z Głodem. Na ten dzień począwszy od 1981 roku kolejni papieże wygłaszają swoje orędzia. Dane statystyczne dotyczące głodu na świecie są porażające. Z powodu braku pożywienia na naszym globie głoduje około 800 mln ludzi. Ocenia się również, że pożywienie 2 mld ludzi jest zbyt ubogie w substancje odżywcze, co w dłuższym czasie także prowadzi do śmierci. 16 października każdego roku wspominamy też wybór kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Papież Polak nauczał, że sytuacja, w której obok siebie bytują ci, którzy obfitują w dobra i ci, którzy przymierają w nędzy, jest przejawem „cywilizacji śmierci”. Mówił także: „W epoce niebywałego rozwoju techniki i nowoczesnej technologii dramat głodu jest wielkim wyzwaniem i oskarżeniem” (Wrocław, 1.06.1997). Podkreślał: „Potrzebna jest globalizacja solidarności” (Rzym, 1.05.2000). Potrzebny jest wysiłek wychowania ludzi do sprawiedliwości, do miłości względem każdego człowieka. Potrzebne jest przezwyciężenie „struktur grzechu” polegającego na tym, że przez działania ekonomiczne, społeczne i finansowe umacnia się stan bogactwa jednych krajów, a ubóstwa drugich. W Kościele polskim przeżywamy rok św. Alberta Chmielowskiego. Pomagał on biednym swoich czasów, idąc drogą, którą wskazał mu Pan. Wykorzystywał możliwości jakie miał i współpracował z łaską Bożą. My dziś mamy nowe warunki i nowe możliwości. Powszechnie stykamy się z „grzechem społecznym”, którym jest pogarda w stosunku do drugiego człowieka. Papież Franciszek w liście „Misericordia et misera” wzywa nas do porzucenia obojętności i indywidualizmu, aby wprawić w ruch prawdziwą rewolucję kulturalną. Co powiem Panu Jezusowi, gdy zapyta mnie kiedyś czy dałem Mu jeść? br. Adam Szczygieł, paulista

12

www.e-tryby.pl nr 5-6/54-55/PAŹDZIERNIK-LISTOPAD 2017

„Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4, 7) Te słowa przyszły mi na myśl od razu, gdy tylko dowiedziałam się jak brzmi temat „Trybów”, które właśnie czytasz. Wprawdzie cytat ten nie dotyczy wprost ani nawet pośrednio pomocy ubogim, jednak piętnuje wyróżnianie się i oczekiwanie pochwał za swoje rzekome zasługi, kiedy przecież wszystko, co mamy dobrego, jest darem Bożym. Myślę jednak, że jego wymowa pomoże nam też właściwie spojrzeć na kwestię wspierania potrzebujących. „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał?” A jeśliś otrzymał – chciałoby się dodać – to to, co masz, nie jest twoją własnością (ani żadną twoją zasługą). Jest darem. Trudno nam tak spoglądać na rzeczy, talenty, umiejętności, które są nasze. Bliski jest nam stan ducha bogatego młodzieńca, który – zaproszony przez Jezusa, by sprzedał to, co posiada, i rozdał ubogim, a potem poszedł za Nim – odszedł zasmucony. „Miał bowiem wiele posiadłości” (Mt 19, 22; Mk 10, 22). Można by się zastanowić, czy to on posiadał swoje dobra, czy może one posiadały jego… Zmierzenie się z pytaniem postawionym Koryntianom przez św. Pawła pozwala nam odnaleźć właściwy dystans wobec tego, co uważamy za swoje. Dystans ten jest nam potrzebny z dwóch powodów. Po pierwsze: „…rozdaj ubogim” (Mt 19, 21; Mk 10, 21) – skoro wszystko, co mam, jest darem, to również ja mogę ofiarować dar innym. Nie tylko w wymiarze materialnym. Mogę ofiarować siebie, swój czas, talenty, umiejętności. Po drugie: „…przyjdź i chodź za Mną” – wolność od przywiązania do czegokolwiek uzdalnia nas do pełnego podjęcia drogi powołania. Muszę się przyznać, że co jakiś czas wybrzmiewa w mojej głowie i sercu Pawłowe pytanie „Cóż masz…?” I dobrze. Oby mnie zawsze przywoływało do porządku… s. Magdalena Wielgus, misjonarka Chrystusa Króla


„Nowoczesne Zarządzanie Biznesem” - artykuł sponsorowany

Jak jeden SMS może obronić przed złodziejem? Zablokowana karta płatnicza, w skrzynce pocztowej korespondencja od firmy windykacyjnej i wiesz, że dalsze zadłużanie się w rachunku bieżącym nie jest możliwe? Koszmar. Ale Tobie nie może się to przydarzyć, przecież kontrolujesz swoje wydatki i nie zadłużasz się niepotrzebnie…

We współczesnym świecie rozsądne gospodarowanie budżetem domowym już nie jest wystarczającą ochroną naszych środków finansowych. Teraz musisz także pilnować swoich danych osobowych. Jeśli ktoś wejdzie w ich posiadanie lub co gorsza ukradnie Twój dowód osobisty, to może się okazać, że nie tylko pieniądze znikną z Twojego konta, ale że jesteś też zadłużony po uszy, mimo że nigdy nie brałeś kredytu.

wziął kredytu używając Twoich danych?

Ktoś, kto ma dostęp do Twoich danych osobowych, może wyłudzić pożyczkę albo kredyt. A o tym, że doszło do takiej sytuacji dowiesz się najczęściej dopiero od firmy windykacyjnej, która wezwie Cię do spłaty pożyczki wraz dodatkowymi opłatami.

Ale banki dokonują innej weryfikacji. Przed udzieleniem kredytu czy pożyczki sprawdzają, czy ubiegająca się o kredyt osoba jest w stanie spłacać zaciągane zobowiązania, i jak do tej pory spłacała swoje kredyty i pożyczki. Takie sprawdzenie jest dokonywane w Biurze Informacji Kredytowej. Czyli jeśli Ty ‒ lub niestety ktoś inny składa wniosek o pożyczkę lub o kredyt używając Twoich danych ‒ to jako pierwsze dowiaduje się o tym Biuro Informacji Kredytowej.

Niebezpiecznie łatwy dostęp do Twoich danych osobowych Które dane mogą interesować potencjalnego złodzieja? Imię, nazwisko, adres zameldowania, numer PESEL, seria i numer dowodu osobistego. Jak przestępca może wejść w posiadanie tych danych? Na przykład trafiając na Twoje dane w internecie, gdzie często się nimi posługujesz robiąc zakupy lub dokonując innych czynności. Ale nie tylko. Niedawno telewizje pokazywały archiwum jednej z uczelni, która zbankrutowała. W niestrzeżonym budynku, do którego mógł wejść każdy, na podłodze archiwum leżały indeksy i inne dokumenty zawierające dane osobowe wszystkich studentów, którzy kiedykolwiek studiowali na tej uczelni. Częste są przypadki, że firmy, a nawet instytucje publiczne nie przestrzegają procedur i Twoje dane osobowe mogą po prostu znaleźć się na śmietniku. Czy możesz więc ustrzec się przed skutkami niezawinionego przez Ciebie udostępnienia przestępcy danych osobowych? Na przykład ‒ czy można zapobiec temu, żeby ktoś nie

Alert BIK obroną przed wyłudzeniem kredytu na Twoje dane osobowe Niestety nie zawsze pracownik banku, szczególnie podczas kontaktu internetowego, jest w stanie stwierdzić czy dana osoba posługująca się Twoimi danymi to Ty, czy też ktoś inny.

I to jest właśnie ten kluczowy moment, w którym możesz się dowiedzieć, że ktoś sprawdza Twoją historię kredytową w zasobach BIK. Dowiesz się tego, jeśli założysz konto w Biurze Informacji Kredytowej i zamówisz usługę pod nazwą Alert BIK. Konto można założyć korzystając z internetu, także przy użyciu podpisu elektronicznego, kontaktując się z BIK osobiście lub za pomocą listu poleconego. Kiedy będziesz miał już konto w Biurze Informacji Kredytowej, to będziesz mógł uruchomić Alert BIK. Dzięki tej usłudze przez 7 dni w tygodniu, przez 24 godziny na dobę będziesz objęty ochroną polegającą na tym, że każde zapytanie o Twoją historię kredytową będzie powodowało wysłanie do Ciebie wiadomości SMS lub e-mailowej informującej o tym fakcie.

SMS powie Ci, w którym banku złodziej udaje Ciebie Jeśli to nie Ty się ubiegasz o kredyt lub pożyczkę, albo nie jesteś klientem firmy, która pyta się o Twoje dane, to może znaczyć, że

ktoś udaje Ciebie i próbuje zaciągnąć kredyt. W otrzymanym SMS-ie lub e-mailu z BIK znajdziesz nazwę banku, który sprawdza Cię w Biurze Informacji Kredytowej. W takiej sytuacji natychmiast powinieneś się skontaktować z tym bankiem i poinformować go o próbie wyłudzenia pieniędzy przy użyciu Twoich danych osobowych. Warto także skontaktować się z BIK i powiadomić o tym zdarzeniu policję. Stracisz dokumenty – natychmiast reaguj Innym źródłem kłopotów, oprócz kradzieży Twoich danych osobowych, jest utrata dowodu osobistego, prawa jazdy czy paszportu. W takiej sytuacji powinieneś natychmiast zastrzec je w swoim banku np. korzystając z możliwości zastrzeżenia dokumentów za pośrednictwem uniwersalnego bezpłatnego numeru 828 828 828. Możesz również, jeśli masz tam założone konto użytkownika skorzystać ze strony internetowej Biura Informacji Kredytowej. Jeśli to była kradzież dokumentów, to zawiadamiasz policję. Jeśli nie masz konta w banku, to możesz wybrać placówkę dowolnego banku, który przyjmuje takie zgłoszenia. Lista banków, w których można zastrzec dokumenty jest dostępna na stronie www. DokumentyZastrzezone.pl. Aby można było łatwo i szybko zastrzec dokumenty warto mieć ich kserokopie. Jednocześnie trzeba wystąpić do urzędu gminy o wyrobienie nowych dokumentów. Biuro Informacji Kredytowej jest partnerem programu edukacyjnego Nowoczesne Zarządzanie Biznesem, w module „Zarządzanie ryzykiem finansowym w biznesie i życiu osobistym”. Więcej: www.nzb.pl oraz www.facebook. com/NowoczesneZarzadzanieBiznesem

13


Historia

Wezwanie z Gietrzwałdu Warmińskie miasto jest jednym z dwunastu miejsc na świecie, a w Polsce jedynym, w których ukazanie się Maryi zostało uznane przez Stolicę Apostolską za autentyczne. Objawienie z 1877 r. zaowocowało nie tylko odrodzeniem polskości na Warmii, ale i odrodzeniem religijności we wszystkich zaborach. która również miała wizję. Podczas drugiego objawienia Matka Boża powiedziała: „Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta.” Warto przypomnieć, że objawienia w Gietrzwałdzie miały miejsce w niecałe 20 lat po objawieniach w Lourdes, gdzie Matka Boża powiedziała Bernadetcie: „Ja jestem Niepokalane Poczęcie”, a także niespełna 23 lata po ogłoszeniu przez papieża Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Rozmowy z Matką Od lipca do września, Justyna i Barbara miały codziennie objawienia w czasie nabożeństwa różańcowego. W sumie Matka Boża ukazała się im 160 razy. Podczas objawień, Maryja odpowiadała na pytania przybywających tam ludzi, przekazywane za pośrednictwem wizjonerek. Abp Józef Górzyński tak komentuje te niezwykłe objawienia: „Orędzie z Gietrzwałdu to niezwykły dialog zwykłych ludzi z Matką Bożą, rzadko spotykany w innych objawieniach”. Wszystkie dialogi zostały dzień po dniu spisane i stanowią piękne świadectwo, podobnie jak Dzienniczek s. Faustyny.

www.sanktuariummaryjne.pl

Owoce objawień

W niedzielę, 10 września, obchodziliśmy 140. rocznicę objawień maryjnych w Gietrzwałdzie i zarazem 50-lecie koronacji tamtejszego obrazu Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. W uroczystościach wzięło udział ok. 100 tysięcy pielgrzymów. Na zakończenie Eucharystii metropolita warmiński abp Józef Górzyński dokonał aktu zawierzenia Polski i archidiecezji Niepokalanemu Sercu Maryi.

Rok maryjny To nie jedyna uroczystość maryjna, którą mogliśmy przeżywać w tym roku: - rok 2017 jest szczególnie oddany Matce Bożej – to rok stulecia objawień w Fatimie, trzystulecia koronacji Cudownego Obrazu na Jasnej Górze oraz stuczterdziestolecia objawień w Gietrzwałdzie - zauważa bp Miziński.

Niepokalana Pierwsze objawienie w Gietrzwałdzie miało miejsce 27 czerwca 1877 r. Wtedy to trzynastoletnia Justynie Szafryńskiej w koronie klonu rosnącego koło plebanii ukazała się biało ubrana postać, siedzącą na złocistym tronie, udekorowanym perłami, od której biła jasność. Tak rozpoczęły się objawienia Matki Bożej, które trwały do 16 września. Justyna Szafryńska już po pierwszym widzeniu opowiedziała wszystko proboszczowi. Podczas następnego objawienia do Justyny dołączyła dwunastoletnia Barbara Samulowska,

14

www.e-tryby.pl nr 5-6/54-55/PAŹDZIERNIK-LISTOPAD 2017

W dniach 7-9 września 1877 r., podczas trzydniowych obchodów święta Narodzenia Matki Bożej zgromadziło się w Gietrzwałdzie aż 50 tys. ludzi. 8 września 1877 wieczorem Matka Bożą pobłogosławiła źródełko, z którego do dnia dzisiejszego pielgrzymi piją wodę przynoszącą ulgę cierpiącym i liczne uzdrowienia. Objawienia wstrząsnęły Warmią i życiem lokalnej społeczności. Z perspektywy coraz trudniejszego położenia ludności polskiej w państwie pruskim potraktowano je jako ważny znak, wezwanie do obrony zarówno wiary, jak i języka. Zaowocowały one licznymi dziełami i inicjatywami, począwszy od wspólnego odmawiania różańca a skończywszy na bractwie trzeźwości. Mirosław Haładyj

Podczas objawienia doszło do następującej wymiany zdań:

Dziewczynki: “Kto Ty Jesteś?” Odpowiedź: „Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta!” Kiedy następnie spytały: “Czego żądasz Matko Boża?” Usłyszały: „Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali różaniec!”. 13-letnia Justyna Szafryńska i 12-letnia Barbara Samulowska pochodziły z niezamożnych rodzin. Delegaci biskupi potwierdzili, że dziewczynki zachowywały się normalnie, nie przejawiały chęci zdobycia uznania, nie mogło być mowy w ich przypadku o oszustwie. W protokołach zeznań delegatów widnieje, że charakteryzowały się skromnością, szczerością i prostotą. Z Matką Bożą rozmawiały po polsku (co istotne, gdyż w zaborze pruskim język polski był wówczas zakazany).


Ona i on

Dwoje wobec zła Jak się ranimy i o sztuce wybaczania

Znieważanie, obojętność, brak chęci porozumienia… Wokół słyszymy o miłosnych perypetiach ze scenami odstręczania. Przyjęło się, że ”zadawanie ran jest wpisane jest w ryzyko” każdej znajomości, lecz pamiętajmy, że w relacjach chrześcijańskich pewne posunięcia po prostu nie powinny mieć miejsca.

fot. www.pixabay.com

Kochać czyli…? Chcąc nie chcąc doświadczamy zranień ze strony najbliższych i sami też ranimy… Jak to możliwe? Ktoś powie, że przecież szczególnie na progu miłości, kiedy jeszcze ona i on są tacy młodzi, ich wspólne chwile powinny być tylko beztroskie. Czytamy i oglądamy dzieła o „wielkiej miłości”, a potem zastanawiamy się czy z nami jest coś nie tak, bo nie umiemy wyczarować cudownej atmosfery początków. Otóż miłość nie ma nic wspólnego z czarami, chociaż często zaskakuje ekstrawagancją. Miłość to nie elitarna sesja zdjęciowa, spektakl, bal czy tylko chemia. Kochać to wchodzić w całą prawdę o człowieku, bez osłonek, więcej, to pomagać sobie nawzajem stawać się takimi jakimi jesteśmy naprawdę. Relacje kochających się osób nie muszą „ociekać słodyczą”, bywają nieprzyjemne, bo czasem nie lubimy prawdy o nas. Wzajemna akceptacja i afirmacja siebie takimi jakimi jesteśmy naprawdę, to jednak więcej niż wszystkie nasze słabości – o czym świadczą akty przebaczenia praktykowane w związkach.

Dar wybaczania Bycie człowiekiem „więcej” i „pełniej” pociąga za sobą otwartość, wychodzenie w kierunku drugiego, przyjmowanie go na nowo, nawet w sytuacji, gdy w jakiś sposób próbuje on pomniejszać naszą wartość. (…) Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? (Mt 5, 47). Jednym z nakazów Chrystusa jest zalecenie przebaczania 77 razy, czyli zawsze i wszystkim. Nie

chodzi o obłaskawienie zła, czy okazanie litości, raczej o pozostanie w relacji miłosierdzia, czyli miłości wybaczającej, jeden wobec drugiego. Postawa chrześcijanina jest inspirowana postawą Jezusa, a to oznacza, że o braku wybaczenia nie ma mowy. Nawet jeśli kłócimy się i ścieramy, stawiając sprawę na ostrzu noża, niech słońce nie zachodzi nad naszym gniewem… (Por. Ef 4.26).

Wspólne przeżycie dobra Wybaczający i ten, któremu wybaczono – obydwoje przeżywają dobro, jakim jest darowanie winy. Nie ma nic gorszego od zatwardziałości i przechowywania uraz. Stąd biorą się wyrzuty sumienia, kompleksy, obsesje. Poza tym długotrwałe niewybaczenie może być powodem różnych chorób psychiki i ciała. Zło jest brakiem afirmacji człowieka, zatem unikajmy go. Za jakiś czas, kiedy być może wrócimy do siebie – już dojrzalsi – albo gdy będziemy szczęśliwi u boku kogoś innego, docenimy rozstanie. Jeżeli drogi dziewczyny i chłopaka bezpowrotnie się rozeszły i nie udało się uratować związku, przyjmijmy to z pokorą. Wybaczajmy sobie i drugiej stronie. Powstrzymajmy chęć odwetu, nawet w sytuacji, gdy zostaliśmy odrzuceni, a jeśli to my byliśmy stroną krzywdzącą, to czym prędzej wyciągnijmy rękę i prośmy o wybaczenie. Warto pamiętać, że warunkiem przebaczania jest wyrównanie krzywd. A jeżeli nie potrafiliśmy pożegnać się w pojednaniu i wolelibyśmy więcej nie widzieć jej/jego, to przynajmniej podejmijmy w sercu decyzję o wybaczeniu i zgodzie na to co jest. Czas leczy rany i w perspektywie daje odpowiedzi na wiele niezrozumiałych i bolesnych dzisiaj sytuacji. DOROTA KUMOREK

15


Pro life

Obrona życia - w zasięgu

Mamy tak żyć, by przez modlitwę i czyny jasno pokazywać, że nie mamy nic wspólnego ze światem, który dopuszcza się dzieciobójstwa. - ks. Janusz Wilk

Twojego serca W czasie ośmiu edycji Rajdu dla Życia przejechano już blisko 12 000 km dając świadectwo o świętości życia ludzkiego od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Jednak wkład Rajdowiczów w dzieło obrony życia nie ograniczył się do wysiłku fizycznego i codziennej modlitwy – chcieli pokazać spotykanym ludziom, że obrońcą życia może zostać każdy.

Prawda o aborcji nie pozwala na bezczynność W każdym wydaniu „Trybów” znajdują się materiały pro-life opracowane przez Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka. Już krótkie zagłębienie się w opracowania szokuje – szacuje się, że każdego roku w wyniku aborcji ginie tyle dzieci, co ludzi w trakcie II wojny światowej. W Islandii od 5 lat nie urodziło się dziecko z zespołem Downa, gdyż we wszystkich zdiagnozowanych przypadkach dokonywana jest aborcja. Życie ludzkie sprowadzane jest do cyferek w statystykach, a zabójstwo nienarodzonego dziecka do zabiegu „rozwiązującego problem”. Bliższe zaznajomienie się z tymi danymi sprawia, że nie da się trwać w bezczynności – i to niezależnie od wieku, statusu materialnego, zawodu. „Mamy tak żyć, by przez modlitwę i czyny jasno pokazywać, że nie mamy nic wspólnego ze światem, który dopuszcza się dzieciobójstwa” – zachęca ks. Janusz Wilk, koordynator ośmiu edycji Rajdu dla Życia.

Świadectwo na trasie Pomysłodawcą Rajdu jest biskup Jerzy Mazur z diecezji ełckiej, który zaproponował, żeby młodzież dawała świadectwo o wartości życia jadąc na rowerach. Pierwsza edycja Rajdu przejechała przez Polskę w 2010 roku. 1 lipca 2017 dwie grupy rajdowiczów w różnym wieku, w tym również kilku studentów, wyruszyły z Gdańska i Oświęcimia, by po 7 dniach intensywnej podróży spotkać się w Łodzi. Jak co roku, rajdowicze ofiarowali swój wysiłek, jadąc w upalnym słońcu i w deszczu, po nizinach i po górkach. „O tym celu zawsze pamięta się na trasie, zwłaszcza kiedy przychodzą kryzysy, kiedy zaczyna padać deszcz” - mówi Ania Zenka, uczestniczka Rajdu. „Ten cel chroni nas przed narzekaniem i zmęczeniem” - dodaje.

Szerzyć świadectwo W trakcie Rajdu po Mszach Świętych głoszone są świadectwa, a w czasie postojów rozdawane materiały pro-life. Spotkania na trasie są nieraz okazją do wysłuchania radosnych świadectw bądź smutnych historii o kobietach, które kilkadziesiąt lat po dokonaniu aborcji nie mogą sobie wybaczyć i uwierzyć w Boże miłosierdzie. Rozdawane materiały to także zaproszenie do przekazania ich dalej i stania się lokalnym apostołem życia. Świadectwo życia rozpowszechnia się dzięki wsparciu mediów, które spotykają się z uczestnikami, a także za pośrednictwem mediów społecznościowych. Przy każdej możliwej okazji pojawia się zaproszenie do modlitwy – podstawowej formy działania w obronie życia, o której więcej poczytacie w kolejnym numerze „Trybów”. Karolina Pluta

16

www.e-tryby.pl nr 5-6/54-55/PAŹDZIERNIK-LISTOPAD 2017


Materiał edukacyjny Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka

Zatrzymaj aborcję. Podpisz się za życiem! Od 1 września ruszyła zbiórka 100 tys. podpisów pod obywatelskim projektem zakazującym aborcji eugenicznej. Projekt złożony przez Kaję Godek (Fundacja Życie i Rodzina) i Magdalenę Korzekwę-Kaliszuk (CitizenGO) zakłada wykreślenie z ustawy zapisu o tzw. przesłance eugenicznej, czyli art. 4a ust. 1 pkt 2. Artykuł ten zezwala na aborcję w sytuacji, gdy „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”.

W 2015 roku z wymienionej przyczyny zabito w Polsce legalnie 1000 dzieci. Aborcje eugeniczne są najbardziej brutalne ze wszystkich aborcji – wykonywane na dużych i znacznie rozwiniętych dzieciach – w 4, 5 i 6 miesiącu ciąży (wcześniej trudno o diagnozę!), bez podania dziecku znieczulenia. Z aborcji tych mogą się urodzić żywe dzieci, których potem nie reanimuje się, ale czeka się, aż po wielu godzinach umrą. Zgodnie z obowiązującym dziś prawem aborcji dokonuje się przeważnie na dzieciach, które mogłyby żyć długo i być szczęśliwe: nie tylko dzieciach z zespołem Downa i Turnera, ale także niepełnosprawnych fizycznie oraz dzieciach z pochopnie postawioną radykalną diagnozą. Projekt koncentruje się na usunięciu jednej przesłanki aborcyjnej, aby jak najszybciej zabezpieczyć przed zabiciem możliwie dużą liczbę dzieci. Ratowanie konkretnych ludzi jest w nim priorytetem.

Do pomocy w zbiórce podpisów zgłosiło się prawie 10 tysięcy wolontariuszy. Podpisy będą zbierane w całej Polsce, a nawet za granicą. Musimy zebrać 100 tys. podpisów, ale ta zbiórka nie skończy się wraz z osiągnięciem tej liczby. Jak informuje Kaja Godek, Fundacja Życie i Rodzina chce zebrać około

miliona podpisów. W polskich szpitalach przychodzą na świat żywe dzieci nazywane „nieudanymi aborcjami”. Co się z nimi robi? Pozostawia na pewną śmierć, nie udzielając żadnej pomocy, bo aborterów chroni prawo. Nie możemy patrzeć na to, jak w polskich szpitalach bezkarnie i w świetle prawa morduje się niepełnosprawne dzieci. Projekt „Zatrzymaj Aborcje” ma na celu wprowadzenie do polskiego prawa zakazu ich zabijania. Także i Ty podpisz się za życiem! Więcej informacji oraz formularz do zbierania podpisów na www.zycierodzina.pl/zatrzymaj-aborcje/ JB Źródło: zycierodzina.pl

Więcej informacji na: www.pro-life.pl Aktualności na: www.facebook.com/ psozc

17


Encyklopedia wiary

Wiele osób wychowanych bez wszczepienia w tradycję Kościoła dopiero w wieku dojrzałym odkrywa Boga. W sercu czuje zaproszenie do głębszej relacji z Nim. To swoiste zagadnięcie człowieka przez Boga powoduje, że człowiek się nawraca i pragnie dołączyć do Kościoła Katolickiego. Aby uczestniczyć w życiu Kościoła należy przyjąć sakramenty (Chrzest, Bierzmowanie, Komunię Świętą). Droga stawania się chrześcijaninem to tzw. katechumenat. Katechumenat polega na przygotowaniu się do ww. sakramentów, które nazywamy sakramentami wtajemniczenia chrześcijańskiego.

Po dorosłemu W jaki sposób osoby dorosłe przygotowują się do przyjęcia sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego (Chrztu, Bierzmowania, Komunii Świętej)?

W sprawie odbycia Katechumenatu należy zgłosić się do księdza proboszcza parafii, na której terenie się zamieszkuje. Ksiądz proboszcz zazwyczaj pyta o motywacje, jakie skłaniają kandydata do przyjęcia sakramentów. Zdarza się, że ktoś pragnie przyjąć Sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego ze względu na wolę zawarcia związku małżeńskiego. Wówczas ksiądz proboszcz może doradzić zawarcie tzw. małżeństwa mieszanego. Jeśli osoba jest ochrzczona, może zgłosić się w sprawie przyjęcia kolejnych sakramentów. “Instrukcja Episkopatu Polski dla duchowieństwa w związku z wprowadzeniem obrzędów chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych z 1989 roku” w pkt. 4 stanowi, że: Zasadniczo przygotowaniem dorosłego do sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego powinien kierować kapłan. W niektórych wypadkach konieczna będzie pomoc świeckich katechetów. Dlatego w skali diecezjalnej należy zatroszczyć się o formację takich katechetów, którzy mogliby przygotować dorosłych do sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego. Zgodnie z pkt. 6 ww. Instrukcji: W miastach, w których jest większa liczba dorosłych kandydatów do chrztu, należy dążyć do zorganizowania dla nich wspólnego katechumenatu przy wybranym kościele. Podobnie, może się okazać potrzeba powołania takiego ośrodka w dekanatach. Sposób przygotowania się do chrześcijaństwa został opisany w dokumencie Kongregacji ds. Kultu Bożego z 1972 roku Obrzędy chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych. W Polsce wydano dokument dotyczący dostosowania obrzędów do zwyczajów panujących w poszczególnych diecezjach. Katechumen powinien brać udział w katechezach, na których pozna nauczanie Kościoła, odkryje smak modlitwy, doświadczy wspólnoty z innymi członkami Kościoła. Formacja katechumenalna dzieli się na kilka etapów: prekatechumenat (czas, gdy kandydat do chrztu poznaje podstawowe zasady ewangeliczne), katechumenat ścisły

18

Obraz autorstwa Grigora Gaagarina

(katechumen uczy się żyć według wskazań Chrystusa, a Kościół wzmacnia go przez błogosławieństwa; przypada na okres Adwentu i Bożego Narodzenia), czas Wielkiego Postu (okres oczyszczania i oświecania) oraz sprawowanie sakramentu Chrztu, otrzy-

www.e-tryby.pl nr 5-6/54-55/PAŹDZIERNIK-LISTOPAD 2017

manie daru Ducha Świętego w sakramencie Bierzmowania i Ciała Chrystusa w Komunii Świętej podczas wieczornej Liturgii Wielkiej Soboty. Sakramentów udziela biskup osobiście lub zleca to zadanie proboszczowi. Klaudia Król


W drodze do Panamy

Wielkie marzenie młodych tancerzy Idea spektaklu pt.: „Lilia” zrodziła się z pasji i potrzeby chwalenia Pana Boga tańcem. Nie jest to jednak typowe przedstawienie teatralne, a wielkie dzieło maryjne, którego premierę przewidziano na 8 grudnia tego roku.

„Lilia” to spektakl inspirowany życiem Maryi, który poprzez różne techniki tańca współczesnego ukazuje nie tylko życie codzienne Matki Bożej, ale przede wszystkim jej przeżycia wewnętrzne. Zachowuje on strukturę różańca świętego, dzięki czemu widz ma możliwość doświadczenia autentycznej modlitwy. Choreografie taneczne ukazują sceny z życia najpiękniejszej z Lilii – od tych radosnych, jak np. zwiastowanie czy narodzenie, poprzez te najbardziej bolesne i chwalebne, jak śmierć Jezusa oraz Jego zmartwychwstanie. Nazwa spektaklu nawiązuje do samej osoby Maryi, jako wzoru czystości, delikatności i piękna. W spektakl „Lilia” zaangażowanych jest wiele osób, o różnych specjalizacjach. Poza tancerzami i choreografami grupę wspierają również studenci Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie z Nauk Społecznych, Dziennikarstwa i Teologii. Twórcy stawiają na wysoką jakość i technikę tańca. Mają oni nadzieję, że dzięki ogromnemu zaangażowaniu i profesjonalnemu podejściu do projektu, spektakl będzie cieszył nie tylko oczy widzów, ale również będzie poruszał ich serca. Godziny spędzone na sali warsztatowej mają zaowocować pięknem spektaklu i jego bogatym przekazem, skierowanym nie tylko do chrześcijan.

Lilia

Premiera: 8 grudnia Aula św. Jana Pawła II w Łagiewnikach w Krakowie Wstęp bezpłatny!

Więcej informacji o spektaklu tanecznym pt.: „Lilia” znaleźć można pod adresem www.facebook.com/Spektakl.Lilia, a już wkrótce ruszy zbiórka funduszy na portalu wspieram.to, która ma pomóc młodym tancerzom w realizacji ich wielkiego marzenia o spektaklu. Zachęcamy do odwiedzania strony projektu oraz włączania się do akcji. Katarzyna Bartoń


Kultura

Zwęglony mszał z XVIII w., wygięte od bomb krzyże, czy nunczako, którym torturowano chrześcijańskie dzieci. Te przedmioty można zobaczyć na „Polach Dialogu” w Krakowie. To pierwszy taki projekt w Polsce. Trasa Wawel-Kazimierz, mnóstwo turystów, kursujące tramwaje i odgłosy jadących dorożek. To typowy rytm centrum Krakowa. Od niedawna na mapie miasta pojawiło się nowe miejsce. Stradomska 6 „Pola Dialogu” – nowa siedziba krakowskiego biura Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (PKWP).

Wyjdź na

Idąc dalej, przechodzimy do części stałej galerii. Tworzą ją głównie przedmioty kultu religijnego, które zniszczyli bojownicy tak zwanego Państwa Islamskiego. Można zobaczyć m.in.: zwęglony mszał z XVIII w., wygięte od bomb krzyże, ostrzelane obrazy czy nunczako, którym torturowano chrześcijańskie dzieci. - Te przedmioty to niemi świadkowie okrucieństwa, jakiego doświadczają prześladowani chrześcijanie – dodaje ks. Rafał Cyfka. Uwagę przykuwają także ściany biura. Na jednej z nich znajduje się kopia murala z Betlejem - gołąbek pokoju ubrany w kamizelkę kuloodporną z wymierzonym w niego celownikiem pistoletu - to symbol zmagań, jakie przeżywają ludzie żyjący od lat w sta-

Dlaczego warto tu zajrzeć? Bo to jedna z niewielu lokalizacji w Krakowie, gdzie pośród zgiełku ulicy i codziennego zabiegania można zatrzymać się na chwilę i porozmawiać. O czym? O prześladowaniu chrześcijan, łamaniu wolności religijnej, prawach człowieka – tematach wciąż aktualnych w XXI wieku… Gdy przekroczymy próg „Pól Dialogu”, pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, jest ściana ekranów. Wyświetlane są na nich rysunki wykonane przez dzieci z Syrii. Pokazują one jak wygląda życie w kraju objętym wojną oczami najmłodszych. Niektóre wprost są wołaniem o pokój. To jeden z tych elementów naszej galerii, który nie potrzebuje żadnego komentarza. Twarze zwiedzających mówią same za siebie. Okrucieństwo wojny zawsze dotyka najbardziej bezbronnych. Stosy gruzu, odłamki pocisków, zburzone szkoły i szpitale. To rzeczywistość, w której na co dzień żyją ludzie. - Chcemy pokazywać krzywdę ludzi, różnych wyznań i grup etnicznych. Cierpienie, o którym często współczesny świat milczy… - mówi ks. Rafał Cyfka, dyrektor krakowskiego biura PKWP.

20

i Rwandy zakupionej od tamtejszych chrześcijan i poczytać oraz kupić ciekawe książki i filmy. - Chcemy wspierać chrześcijan finansowo, sprzedając wyrabiane przez nich przedmioty i przywożąc produkty pochodzące z krajów, gdzie dochodzi do łamania praw człowieka również na polu ekonomicznym - podkreślają pracownicy Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. W szerszym zamyśle dyrektora krakowskiego biura PKWP, dzięki któremu powstały „Pola Dialogu”, mają być one przestrzenią spotkań, wymiany myśli i poglądów. Kraków wzbogacił się właśnie o miejsce, gdzie dialog nabiera nowego znaczenia. Organizowane tu są spotkania z zaproszonymi gośćmi z różnych środowisk, których tematyka związana jest z szeroko pojętym kryzysem emigracyjnym w Unii Europejskiej, prześladowaniami chrześcijan w świecie, wojną w Syrii i wieloma innymi aktualnymi w przestrzeni społecznej tematami. - Jesteśmy otwarci również na współpracę ze szkołami i innymi ośrodkami edukacyjnymi. Zależy nam na tym, aby młodzież mogła poszerzać swoją wiedzę na temat prześladowań oraz miała szansę aktywnie włączyć się do działania na rzecz pomocy innym - mówią twórcy projektu.

Zdjęcia z archiwum Pól Dialogu

nie ciągłego zagrożenia życia poprzez wojnę. Podczas gdy świat tak wiele mówi o pokoju i prawach człowieka… Inna ściana przedstawia nazwy krajów, w których prześladowanie przybiera najbardziej krwawy charakter. W wielu miejscach ludzie są torturowani lub zabijani jedynie z powodu wyznawanej wiary! Należy dodać, że chrześcijaństwo jest obecnie najbardziej prześladowaną religią świata. Oprócz obejrzenia prezentacji i ekspozycji, w „Polach Dialogu” można napić się dobrej kawy i herbaty przywiezionej z Etiopii

www.e-tryby.pl nr 5-6/54-55/PAŹDZIERNIK-LISTOPAD 2017

Aleksandra Mętel

Jeśli chciałbyś/chciałabyś dołączyć do zespołu i wspierać działania PKWP – zajrzyj na Stradomską lub napisz e-mail: a.metel@ pkwp.org. „Pola dialogu” odwiedzić można w godzinach od 10 do 18 od poniedziałku do piątku oraz od 10 do 14 w sobotę. Biuro Regionalne Pomoc Kościołowi w Potrzebie ul. Stradomska 6 31-058 Kraków tel. 512194534


Recenzje

fot. www.pixabay.com

Recenzje www.znak.com.pl

1. książka Witolda Urbanowicza pt.: „As. Wspomnienia legendarnego dowódcy dywizjonu 303”, z uwagi na swoją objętość, może wywoływać w polskim cywilu poczucie dyskomfortu. Dyskomfort ten nie powinien jednak być w żadnym wypadku łączony z lękiem wysokości, tudzież innym negatywnym uczuciem, a raczej z radością na myśl o przyjemności płynącej z długiej lektury i czytelniczą ambicją, niemogącą doczekać się rzucenia w wir niesamowitych, podniebnych przygód znajdujących się na kartach książki; 2. dla osób INTERESUJĄCYCH się II Wojną Światową, ze szczególnym uwzględnieniem Bitwy o Anglię, wymieniona lektura jest koniecznością;

As. Wspomnienia legendarnego dowódcy dywizjonu 303 Witold Urbanowicz Jak streścić olbrzymie, ponad siedmiuset stronnicowe (tak, tak, dobrze czytacie) opasłe tomiszcze w krótkiej recenzji? I to siedemset stron pełnych akcji, rodem z najlepszych „hollywoodzkich” filmów sensacyjnych, a nie ciężkich i nudnych, w których by zrozumieć sens zdania kolejnego zdania musimy cofać się do połowy rozdziału! Po długim namyśle doszedłem do wniosku, że chyba najlepiej będzie, jeżeli swoją recenzję zawrę w kilku krótkich, żołnierskich słowach. Wszak są to w końcu wspomnienia wojenne lotnika z pierwszej linii frontu, i to nie byle jakiego, tylko samego dowódcy słynnego Dywizjonu 303. Ale do rzeczy. Starszy Czytelniczy melduję posłusznie, iż:

3. dla osób NIEINTERESUJĄCYCH się II Wojną Światową, ze szczególnym uwzględnieniem Bitwy o Anglię, wymieniona lektura jest obowiązkowa;

Bajka o mysiej rodzinie Michael Bond Przepięknie zilustrowana historia rodziny myszek, które mieszkają w domku dla lalek. Bajka uczy, rozwija oraz pokazuje najważniejsze wartości jakie niesie ze sobą rodzina. Na kilkunastu stronach zawarte są takie emocje jak szczęście, ale i dramat. Jest to idealna propozycja dla młodszych dzieci, które zainteresuje bogactwo ilustracji zamieszczonych w książce, jak również dla starszych, które z pewnością zaciekawią opisane wydarzenia. Książka warta uwagi, pomimo niewielkiej ilości tekstu, zawiera wartościowe przesłanie nad którym warto się zatrzymać. Magdalena Przebinda

4. po przeczytaniu dzieła Witolda Urbanowicza możemy poczuć w sobie nieznaną wcześniej chęć wstąpienia w szeregi polskiego lotnictwa wojskowego, tudzież zrobienia kursu pilotażu; 5. wszystkie oglądane przez nas filmy poświęcone podniebnym wojownikom stracą swój urok, mimo obsady złożonej z najprzystojniejszych hollywoodzkich aktorów (per exemplum: „Pearl Harbor”). Od tej pory będziemy wyczekiwać już tylko ekranizacji książki dowódcy Dywizjonu 303 Mirosław Haładyj

www.znak.com.pl

Trybka wyrusza na łowy! Dołącz do Trybów!

fot. www.pexels.com

Drodzy studenci i absolwenci, zapraszamy Was do naszej redakcji! Stwórzcie z nami wielką Trybową rodzinę. Spotkanie rekrutacyjne na rok 2017/18 odbędzie się 17 listopada o godzinie 17:00 w biurze Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży - ul. Wiślna 12/7 w Krakowie. Zapraszamy zarówno do odbycia dziennikarskich praktyk studenckich, jak i do stałej współpracy!

21


Trybka odkrywa Polskę

Potęga odbudowana na zgliszczach Skomplikowane są polskie dzieje, a wymowny dowód złożoności rodzimej historii stanowią stare polskie miasta. Mam na myśli szczególnie tereny ziem odzyskanych po II wojnie światowej. Najważniejszym z owych odzyskanych miast jest Wrocław. Początki Wrocławia związane są z narodzinami rodzimej państwowości. W roku 985 na Ostrowie Tumskim powstał pierwszy gród założony przez księcia Mieszka I, a piętnaście lat później zostało tu ustanowione biskupstwo łacińskie, nad którym bezpośredni nadzór sprawował arcybiskup gnieźnieński. Miasto wielokrotnie zmieniało gospodarzy. Początkowo (X – XIII w) byli nimi polscy Piastowie i czescy Przemyślidzi. Po 1335 roku stolica Dolnego Śląska na wiele wieków przeszła w obce ręce, pozostając od tej pory w orbicie władców czesko niemiecko-węgierskich. Lokowane w XIII wieku miasto już wówczas przeżywało bujny rozkwit. O potędze Wrocławia świadczy fakt przystąpienia stolicy Śląska do Hanzy (średniowiecznego związku miast europejskich wzajemnie wspomagających się w zakresie ekonomii i polityki). Wiek XVIII to czas powstania Uniwersytetu Wrocławskiego oraz nadania Wrocławowi statusu miasta królewskiego. W wieku XIX miasto ponownie rozkwitło - znacznie zwiększyła się jego powierzchnia, rozbudowano infrastrukturę

przemysłową i komunikacyjną. Podczas II wojny światowej Wrocław został zbombardowany i w 70 procentach zniszczony przez Rosjan. Na mocy konferencji jałtańskiej po 1945 roku stolica Śląska wróciła do Polski.

Tajemnicza wyspa Wśród najważniejszych zabytków Wrocławia wymieńmy wpierw Ostrów Tumski z sięgającą roku 1000, wielokrotnie przebudowywaną gotycką katedrą, pięcioma kościołami, seminarium, wydziałem teologicznym i muzeum katedralnym. Ostrów Tumski jest wyspą, na której powstała pierwsza rezydencja książęcego władcy. W okresie późniejszym siedziba władcy przeniesiona została poza wyspę. Na lewym brzegu Odry powstał niezachowany do teraz zamek. Dziś na tym miejscu stoi siedziba Uniwersytetu Wrocławskiego. Pamiątką informującą o polskich początkach Wrocławia jest XIV-wieczne mauzoleum śląskich Piastów wkomponowane w zabudowania szkoły katolickiej sióstr urszulanek unii rzymskiej. Mauzoleum powstało na ruinach średniowiecznego kościoła świętej Klary zniszczonego podczas działań wojennych.

Klimatyczne centrum Atrakcją Wrocławia jest piękny rynek będący drugim co do wielkości na terenie naszego kraju. Prostokątny, otoczony sześćdziesięcioma stylowymi kamienicami, z zabytkowym, budowanym od XIII do XVI wieku, gotycko-renesansowym ratuszem, do dziś imponuje kolorytem, bogactwem architektonicznych detali i rozmachem. W tym kontekście ogromne wrażenie robią dwa główne gotyckie kościoły miejskie. Pierwszym z nich jest XIV-wieczny, stojący na miejscu starszej romańskiej świątyni, kościół św. Elżbiety. Wewnątrz budowli znajdują się liczne średniowieczne i nowożytne epitafia. Kościół zniszczony podczas działań wojennych i trawiony wielokrotnie przez pożary zachował jednak status wyjątkowego zabytku. Przed świątynią stoi potężna, licząca 91 metrów gotycka wieża stanowiąca znakomity punkt widokowy.

Most-przestroga Drugi z budynków to ascetyczny kościół pw. św. Marii Magdaleny, wspaniały pomnik architektury wieków średnich, miejsce spoczynku bogatych wrocławskich mieszczan

22

www.e-tryby.pl nr 5-6/54-55/PAŹDZIERNIK-LISTOPAD 2017

oraz cechów złotników, malarzy, cyrulików i chirurgów. W mury kościoła wmurowany został wyjątkowo cenny, bogato rzeźbiony XII-wieczny portal romański, pochodzący z benedyktyńskiego zburzonego w XVI wieku kościoła który stał na terenie podwrocławskiej wówczas wsi Olbin. Wewnątrz świątyni uwagę zwraca XVI-wieczna ambona oraz XIV-wieczne wieżowe sakramentarium. Wizytówką obiektu są dwie gotyckie wieże stanowiące ważny punkt widokowy. Łączy je metalowy most zwany mostem pokutnic. Wedle legendy po zmroku na moście pokutnic pojawiają się pokutujące dusze samotnych panien, które zamiast zakładać rodzinę i wychowywać dzieci, swoje ziemskie życie spędzały na zabawach i kokietowaniu mężczyzn. Owe ponure wizje miały być przestrogą dla lekkomyślnych dziewcząt nieplanujących założenia rodziny.

Miasto-strażnik pamięci Nie można zapomnieć o zakonie Dominikanów, który przybył do Wrocławia z Krakowa w 1226 roku. Zakonnikom przekazany został istniejący już tu kościół św. Wojciecha. W jego wnętrzu znajduje się barokowa kaplica wraz z grobowcem bł. Czesława Odrowąża, brata św. Jacka. Uwagę turysty zwraca XVIII-wieczny potężny barokowy gmach Uniwersytetu Wrocławskiego ulokowany na miejscu dawnego zamku piastowskiego, z Wieżą Matematyczną i Salą Muzyczną (Oratorium Marianum). Wyjątkowym dziełem sztuki jest eksponowana we Wrocławiu (Oddział Muzeum Narodowego) XIX-wieczna monumentalna Panorama Racławicka pędzla Jana Styki i Wojciecha Kossaka, która przybliżająca zwiedzającym wygląd bitwy pod Racławicami. W barokowych wnętrzach dawnego klasztoru Krzyżowców schronienie znalazła Biblioteka Ossolińskich przechowująca rękopisy tak znanych dzieł jak „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza, „Zemsta” Aleksandra Fredry, czy jedno z pierwszych wydań „O obrotach ciał niebieskich” Mikołaja Kopernika. Nie sposób w krótkim tekście opisać wszystkie atrakcje miasta. Należą do nich z pewnością również: wrocławskie ZOO, czy ogród botaniczny, oraz liczne mosty na przepływającej przez Wrocław Odrze. Miasto to dziś tętni życiem, zachęcając do odwiedzin i skorzystania z wielu jego uroków. Warto również ruszyć szlakiem słynnych wrocławskich krasnoludków! Wojciech Olejnik


Tech-info

Nowy rodzaj sportu Kibice skandujący nazwę zespołu, tysiące osób oglądających rywalizację na żywo i miliony śledzące transmisję w Internecie. Wybuchy radości po udanej akcji i zmartwienie w oczach, gdy ulubiona drużyna przegrywa. Autografy, zdjęcia z ulubionymi zawodnikami, zespoły z całego świata... Nie, to nie zawody piłki nożnej czy siatkówki. Opis dotyczy czegoś innego, jeszcze niedawno nieistniejącego, a teraz dynamicznie się rozwijającego - zawodów e-sportowych.

E-sport? E-sport, czyli sport elektroniczny jest to “forma rywalizacji, w której przedmiotem działań zawodników są gry komputerowe”. W tym momencie część osób z oburzeniem pyta: “jak to? Gry komputerowe sportem?”. Najczęściej przytaczanym argumentem przeciwko takiemu podejściu jest kwestia braku aktywności fizycznej, z którą zazwyczaj kojarzy nam się sport. Jednak wystarczy spojrzeć na dyscypliny uznawane przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski - znajdują się tam m.in. szachy. Natomiast można znaleźć wiele cech wspólnych bardziej tradycyjnego sportu oraz jego odmiany elektronicznej - rywalizacja, emocje, trening, umiejętności.

Profesjonalizm Może wydawać się, że sport elektroniczny to tylko zabawa. W rzeczywistości profesjonalni e-sportowcy są zatrudniani przez konkretne organizacje, które płacą im regularne miesięczne pensje. Zawodnicy najwyższego poziomu mieszkają w specjalnie przygotowanych ośrodkach treningowych, gdzie spędzają przynajmniej kilka godzin dziennie na ćwiczeniach, analizie przeciwników i przygotowywaniu nowych taktyk. Ten poziom osiąga niewielu graczy, chociaż osób rozpoczynających swoją przygodę z grami obecnymi w e-sporcie jest bardzo dużo. Intel Extreme Masters 2013 w katowickim Spodku

Polskie akcenty W profesjonalnej elektronicznej rywalizacji odnajdują się również polscy zawodnicy. W Counter Strike’u, jednej z najbardziej znanych strzelanek, prawdziwą legendą jest kilku Polaków grających kiedyś w drużynie nazywanej “Złotą Piątką”. W League of Legends w jednym z czołowych zespołów bardzo ważną rolę pełni młody polski zawodnik o pseudonimie Jankos. Polska jest również miejscem, w którym co roku organizowane są duże zawody e-sportowe pod nazwą IEM Katowice. Ponadto w lipcu na Tauron Arenie w Krakowie odbył się jeden z najważniejszych turniejów w Counter Strike z pulą nagród równą 1 mln dolarów.

Przyszłość Branża e-sportowa ciągle się rozrasta. Powstają nowe ligi, organizowanych jest coraz więcej zawodów. Nawet jeśli sport elektroniczny brzmi abstrakcyjnie, warto być świadomym, że on istnieje i dotyczy coraz większej liczby ludzi. Kamil Faber

fot. Piotr Drabik

23



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.