Tryby grudzień 2017

Page 1


SENSACYJNE ODKRYCIE! 20 unikatowych nagrań i tekstów! PREMIERA KSIĄŻKA Z PŁYTĄ CD 120 str., 16,5 x 23,5 cm, twarda oprawa, blisko

80 zdjęć CD: 73 minuty

Cena detaliczna książki z płytą 49 zł/egz. (z VAT)

Portal i księgarnia bialykruk.pl

O

dkrywamy zupełnie nieznane nagrania kard. Karola Wojtyły, wcześniej odtwarzane z kaset magnetofonowych tylko w kręgach rodzinnych! Słychać na nich przemówienia Kardynała, dłuższe i krótsze, w których przepięknie opowiada o geniuszu polskiej kultury i tradycji wyrosłych na gruncie chrześcijaństwa, szczególnie zaś o polskim Bożym Narodzeniu. Swym dźwięcznym, poruszającym głosem snuje mądre i głębokie rozważania na temat młodzieży, narodu i wolności. Słowa te wydają się dziś jakby jeszcze bardziej aktualne. Nagrań dokonano głównie podczas spotkań opłatkowych. Słychać więc wspólne kolędowanie (w tym także Kardynała), recytacje wierszy, nie brak fragmentów żartobliwych. Te bez-

cenne nagrania archiwalne nie powstały w studio radiowym, tym niemniej ich wartość dokumentalna, historyczna i religijna jest niezwykła. Nowoczesna obróbka techniczna pomogła w odtworzeniu treści i atmosfery tych spotkań. szystkie te, dotychczas nieznane, przemówienia kard. Karola Wojtyły zostały również spisane, czego efektem jest piękna i wartościowa książka „Karol Wojtyła. Noc wigilijna”, która została wzbogacona unikatowymi zdjęciami Bożego Narodzenia mistrza fotografii, Adama Bujaka. Pakiet książka i płyta to niezwykły prezent pod choinkę, który pozwala w pełni wgłębić się w tajemnicę Świąt Bożego Narodzenia.

W

ZAMÓWIENIA: 12/260 32 90, 12/254 56 02, 12/254 56 19 lub e-mail: marketing@bialykruk.pl Przy zamówieniu powyżej 120 zł koszty przesyłki (14 zł) ponosi wydawnictwo.


Tryby. Dobra nowina dla studentów.

Drodzy Czytelnicy! „A co jeśli to już ostatni adwent?” - to pytanie, przeczytane kiedyś na zdjęciu w tle na facebookowym profilu któregoś ze znajomych księży, przypomina mi się zawsze na początku grudnia. I zawsze budzi lekki niepokój. Choć przecież nie powinno, bo jako chrześcijanie czekamy na powtórne przyjście Pana. W każdym odmawianym „Ojcze nasz” wzywamy: „...przyjdź królestwo Twoje”. I co - faktycznie jesteśmy gotowi, żeby ono przyszło JUŻ? Mocne pytanie na czas adwentu! Co to w ogóle znaczy być chrześcijaninem? Nad tym pytaniem pochyliliśmy się w ramach tematu numeru. Dodatkowo w „Encyklopedii Wiary” można poczytać o tym, czy da się pogodzić wiarę i naukę, natomiast w dziale „Inżynier Ducha” - zapoznać się z ciekawym życiorysem niemieckiego świętego, bardzo zasłużonego, choć niemal nieznanego.

4

Być chrześcijaninem

4

Skąd pochodzisz, Europo?

5

Wszystko o chrzcie

6

Nawróceni sceptycy

7

w=W Kto będzie oglądał Boga?

8

Ukazywać piękno

Temat numeru

Powołanie

Góra Dobra

10

Na ratunek przed reformacją

11

Wanda Półtawska / Dwie korony

Wspominałam kiedyś, że przymierzamy się do otwarcia w „Trybach” nowej rubryki, w ramach której eksperci (ksiądz, psycholog, prawnik, dietetyk, etc.) będą odpowiadać na pytania - zachęcam do przysyłania ich do nas (drogą mailową lub na adres naszego biura).

12

Klika

14

W głąb Generalnej Guberni

Zapraszamy również na nasz trybowy dzień skupienia - szczegóły na str. 11. I koniecznie sprawdźcie, co kryje się za tajemniczym plakatem z ostatniej strony okładki!

15

W zasięgu Twojego Serca cz. II

18

Wiara i rozum

20

Dwoistość w jedności

22

Barwy Torunia

23

Self publishing / P.S. HTTPS

W tym grudniowym czasie przyjmijcie od naszej redakcji życzenia odpowiedniego przygotowania się do świąt i wszelkiego błogosławieństwa od Bożej Dzieciny. Podczas rodzinnych spotkań postarajcie się odrobinę zwolnić Wasze wewnętrzne tryby i nacieszcie się sobą nawzajem! Miłego czytania! Marianna Gurba

Inżynier Ducha

Recenzje

Trybka poleca

Historia

Pro life

Encyklopedia wiary

Ona i on

Trybka odkrywa Polskę

Tech-info

Redaktor Naczelna

Redaktor naczelny: Marianna Gurba Asystent kościelny: ks. Rafał Buzała

Stopka

Manager: Kamila Ciupińska Zespół redakcyjny: Klaudia Oracz, Karolina Pluta, Dagmara Śniowska, Michał Wnęk, Dorota Kumorek, Krzysztof Kawik, Krzysztof Reszka Aneta Gruca, Damian Nejman, Marta Łysek, Katarzyna Jamróz, Mirosław Haładyj, Kamil Faber DTP, grafika: Wojciech Krakowiak str. 1, 3, 5-6, 12-13, 15, 20, 23 Katarzyna Krakowiak str. 4, 7-11, 14, 16-19, 22

Korekta: Edyta Cybińska Elżbieta Jaworek Marianna Szumal

Współpraca:

Druk: Printgraph Brzesko Adres redakcji: ul. Wiślna 12/7 31-007 Kraków Data zamknięcia numeru: 5.12.2017 r. Nakład: 5000 egz. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. www.e-tryby.pl biuro@e-tryby.pl manager@e-tryby.pl Wydawca:

Rysunki Trybki: Weronika Piórek Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej

www.e-tryby.pl


Być chrześcijaninem

Skąd pochodzisz, Europo? o chrześcijańskich korzeniach Starego Kontynentu

fot. www.unsplash.com

Rozwój integracji europejskiej, którego owocem było powstanie Unii Europejskiej, prowokuje wielu do zadania sobie pytania o korzenie Starego Kontynentu. Co przed laty połączyło tak wiele pozornie różniących się państw? Kościół przypomina, że to właśnie Chrystus i chrześcijaństwo jest prawdziwym fundamentem Europy. Serce cywilizacji starożytnej Europy początkowo biło w Grecji. Na tych terenach prężnie rozwijała się kultura i powstało pierwsze polis o ustroju demokratycznym, które dało początek demokracji w takiej formie, jaką znamy dzisiaj. Z czasem - początkowo na terenach śródziemnomorskich, później w całej Europie – wzmacniała się pozycja i znaczenie Rzymu. Cesarstwo Rzymskie zajmowało kolejne tereny, co przyczyniło się do uniwersalizacji języka (łaciny) i wytworzenia jednolitego systemu prawnego, który jest początkiem współczesnego prawodawstwa. Na Starym Kontynencie, opanowanym przez Cesarstwo, zaczęło rozwijać się także chrześcijaństwo, które które od roku 392 Teodozjusz I uznał jedyną panującą religią. Po upadku Cesarstwa Rzymskiego chrześcijaństwo wciąż się rozprzestrzeniało. Szczególnie w średniowieczu państwa, które powstawały na gruzach dawnego Imperium, były chrystianizowane i zastępowały dawne wierzenia zasadami nowej religii, która przez wieki kształtowała i wciąż kształtuje kalendarz, kulturę, postawy i myśli filozoficzne Europy. Od samego początku niezwykle akcentowana była słuszność integracji państw chrześcijańskich w Europie. Szczególnie w XX wieku, po II wojnie światowej, dążenie do integracji w Europie stało się priorytetem.

Europa się jednoczy 25 marca 1957 w rzymskim Kapitolu Francja, Holandia, Republika Federalna Niemiec, Belgia, Włochy i Luksemburg podpisały dwie międzynarodowe umowy. Jedna z nich to Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską. To wydarzenie otworzyło furtkę do urzeczywistnienia wizji zjednoczenia Starego Kontynentu. 1 listopada 1993 roku, dzięki podpisanemu ponad rok wcześniej, 7 lutego 1992 roku, traktatu z Maastricht inte-

4

www.e-tryby.pl nr 7/56/GRUDZIEŃ 2017

grujące się państwa znacznie zacieśniły więzy wspólnej polityki gospodarczej. Została wprowadzona Unia Gospodarczo-Walutowa. Traktat amsterdamski, z roku 1997, oraz nicejski, z roku 2001, rozszerzyły poprzednie ustalenia o Kartę praw podstawowych, mającą gwarantować europejczykom prawa człowieka. 16 kwietnia 2003 roku przedstawiciele rządów 15 państw członkowskich i 10 kandydujących podpisali w Atenach traktat akcesyjny rozszerzający Unię Europejską o kolejne 10 państw. Tym samym, 1 maja 2004, do grona jednoczących się państwa Starego Kontynentu została przyjęta Polska.

Czy twórca zjednoczonej Europy może zostać świętym? Choć Unia Europejska dąży do tego, by być neutralna religijnie i moralnie, warto pamiętać, że jej założycielami byli chrześcijanie. Robert Schuman, Alcide De Gasperi czy Konrad Adenauer to ludzie o silnej wierze i szczerej pobożności. Mężczyźni pomysł integrowania Europy zawierzyli Bogu. Wielokrotnie modlili się za Europę w Strasburskiej katedrze. Schuman i Gasperi zostali uznani kandydatami do wyniesienia na ołtarze. Proces beatyfikacyjny De Gasperiego rozpoczął się w Trydencie w roku 1993, zaś Schumana trwa od roku 2004.

Maryjne gwiazdy na fladze Słynna flaga Unii Europejskiej została zaprojektowana przez Arsène Heitza. Przed śmiercią twórca wyznał, że inspiracją do pracy nad flagą były dla niego objawienia mistyczki, św. Katarzyny Labouré ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, potocznie zakonu szarytek. Bogurodzica, która ukazała się zakonnicy, miała nad głową okrąg złożony z dwunastu

gwiazd. Taki wizerunek został umieszczony na Cudownym Medaliku. Same objawienia z roku 1830 zostały uznane przez Kościół. Dekret z 23 lipca 1894 zezwolił na ich coroczne świętowanie. Miejscem, w którym po raz pierwszy zawieszono flagę Unii Europejskiej Heitza był... kościół, Katedra Najświętszej Panny Maryi w Strasburgu.

Z Bogiem czy bez Boga? Jednak Europa nie zawsze jest tak przyjaźnie nastawiona do wizji zjednoczenia Europy z Bogiem. Nie każdy widzi potrzebę pamięci o chrześcijańskich korzeniach Starego Kontynentu. Toczyły się długie spory o braku wpisu na temat chrześcijaństwa w Preambule do Konstytucji Unii Europejskiej. Zamiast Boga tekst Konstytucji mówi o inspirowaniu się „kulturowym, religijnym i humanistycznym dziedzictwem Europy, z którego wynikają powszechne wartości, stanowiące nienaruszalne i niezbywalne prawa człowieka, jak również wolność, demokracja, równość i państwo prawne”. Papież Jan Paweł II, w czasie swojego pontyfikatu w czasach przełomu integracyjnego Europy, wielokrotnie dopominał się przezwyciężenia wszelkich podziałów które niszczą Europę od wewnątrz. Przestrzegał przed falą zobojętnienia i sekularyzacji. W 2001 roku powiedział o Unii, że „nie może być jedynie kontynentalną strukturą geograficzną i gospodarczą, ale musi stawać się przede wszystkim porozumieniem kulturowym i duchowym, ukształtowanym w drodze owocnego połączenia wielorakich i ważnych wartości i tradycji”. A prawdziwym fundamentem Europy jest przecież Chrystus i chrześcijaństwo. Maria Paruch


Być chrześcijaninem

Wszystko o chrzcie fot. www.pixabay.com

Decyzja o ochrzczeniu dziecka w rodzinie katolickiej jest czymś bezdyskusyjnym i naturalnym. Czasem tradycja ta bywa tak oczywista, że nie zastanawiamy się nad znaczeniem chrztu w życiu dziecka, a także w życiu rodziny i Kościoła. 1. Czym jest sakrament chrztu? Chrzest jest pierwszym z siedmiu sakramentów. Określany jest „bramą sakramentów”, co wyraził sam Chrystus, posyłając Apostołów: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28, 19). Skutki jakie powoduje chrzest to: uwolnienie od grzechu pierworodnego (i każdego innego w przypadku dorosłych), odrodzenie jako dzieci Boże, wyciśnięcie na duszy niezatartego znaku przynależności do Chrystusa (tzw. charakter, znamię), włączenie do Kościoła (zob. kan. 849 kodeksu prawa kanonicznego). Warunkiem wymaganym do ważnego udzielenia chrztu jest obmycie ochrzczonego prawdziwą wodą z jednoczesnym wymówieniem odpowiedniej formuły: “N. Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.

2. Dlaczego przyjmujemy chrzest na początku życia? Praktyką obowiązującą od wielu wieków jest to, że chrzci się małe dzieci. Na chrzcie świętym otrzymuje się dar dziecięctwa Bożego. Kościół troszczy się, aby dzieci nie były pozbawione duchowych dóbr i mogły należeć do wspólnoty wiernych, w której wzrastają ich rodzice. Proboszcz powinien osobiście lub przez innych postarać się, aby rodziców właściwie przygotować pasterskimi pouczeniami (zob. kan. 851 k.p.k). Jest też spotykane, że wiele osób w późniejszym wieku decyduje się na chrzest. Wówczas przyjmują one oprócz chrztu świętego sakrament bierzmowania i Eucharystii.

3. Kto może udzielić chrztu? Sakramentu chrztu może udzielić szafarz zwyczajny i nadzwyczajny. Szafarzem zwyczajnym jest biskup, prezbiter, diakon. Reprezentują oni Kościół i w Jego wierze chrzczą. Chrzest dziecka zazwyczaj udzielany jest przez księdza podczas niedzielnej Mszy

Świętej. Szafarzem nadzwyczajnym może być każdy człowiek, także nieochrzczony. Udziela on chrztu w przypadku niebezpieczeństwa śmierci lub braku szafarza zwyczajnego. Ważne jest, aby zawsze dokonał tego w imieniu Kościoła, mając intencję, że chce uczynić tak, jak czyni to Kościół i wypowiedział wspomnianą wcześniej formułę (zob. kan. 867 k.p.k.).

4. Jakie są rodzaje chrztu? Można wyróżnić następujące rodzaje chrztu: - chrzest z wody (przez polanie głowy wodą) - chrzest pragnienia (gdy człowiek nieochrzczony umiera i pragnie przyjąć chrzest - chrzest krwi (gdy nieochrzczony ginie w obronie wiary)

5. Kto może być rodzicem chrzestnym, jakie obowiązki z tego wynikają? Kodeks Prawa Kanonicznego (kan. 874) określa następujące kryteria do dopuszczenia do bycia rodzicem chrzestnym: - Wyznaczony przez przyjmującego chrzest lub jego rodziców. - Ukończył 16 lat. - Jest katolikiem, bierzmowanym i prowadzi życie zgodne z duchem wiary, odpowiadającej funkcji, jaką ma pełnić (nie może być nim np. osoba żyjąca w związku niesakramentalnym). - Jest wolny od kar kościelnych. - Nie jest rodzicem przyjmującego chrzest. W sytuacji gdy ktoś nie jest katolikiem, może być jedynie świadkiem chrztu, ale wtedy ważne jest, aby był jeden świadek ze wspólnoty katolickiej. Zadaniem chrzestnych jest towarzyszenie osobie dorosłej w chrześcijańskim wtajemniczeniu, natomiast w przypadku chrztu dziecka chrzestny przedstawia je wraz z rodzicami do chrztu i ma pomagać, aby ochrzczony prowadził życie chrześcijańskie (zob. kan. 872 k.p.k.).

6. Kogo można wybrać na patrona, czy każde imię jest dopuszczalne? Każda osoba, zarówno dziecko, jak i dorosły otrzymuje z okazji chrztu swoje imię. Zwyczaj ten rozpowszechnił się w XIV wieku. Zaleca się, aby nadawać imiona chrześcijańskie. Dzień imienin ma przypominać przyjęcie chrztu świętego. Święty patron powinien być dla każdego ochrzczonego wzorem i orędownikiem. „Rodzice, chrzestni i proboszcz powinni troszczyć się, by nie nadawać imienia obcego duchowi chrześcijańskiemu” (zob. kan. 855 k.p.k.). Należy podkreślić, że imię ma duże znaczenie w życiu człowieka, niezależnie od kultury. Tymi, którzy wybierają imię dla dziecka, są jego rodzice. Inni, m.in. proboszcz, mogą przedstawić swoją sugestię. Praktykuje się, że jeśli tzw. pierwsze imię nie jest katolickie, dodaje się drugie, w duchu chrześcijańskim.

7. Jakie obowiązki, ale i przywileje daje chrzest? Przyjęcie chrztu zobowiązuje do poznawania prawd wiary katolickiej, do życia miłością względem Boga i ludzi. Chrzest wprowadza człowieka we wspólnotę Kościoła, stąd płynie zobowiązanie do udziału w życiu Kościoła, tj. uczestniczenia w Mszy Świętej, nabożeństwach. Przyjęcie chrztu oznacza, że człowiek staje się chrześcijaninem i może przyjmować inne sakramenty. Św. Grzegorz z Nazjanzu, jeden z Ojców Kościoła z IV wieku, pisał: Chrzest jest najpiękniejszym i najwspanialszym darem Boga... Nazywamy go darem, łaską, namaszczeniem, oświeceniem, szatą niezniszczalności, obmyciem odradzającym, pieczęcią i wszystkim, co może być najcenniejsze. opr. m.in. na podst. Komentarz do KPK; ks. J. Krukowski (red.) Klaudia Król

5


FOT. SHUTTERSTOCK/ardiwebs

Być chrześcijaninem

Nawróceni sceptycy Wielu z nich pragnęło pierwotnie obalić chrześcijaństwo, ale gdy zaczęli zgłębiać temat, intelektualna uczciwość skłoniła ich, aby zostać uczniami Jezusa Chrystusa. Poznajcie przykłady ludzi, którzy zdecydowali się krytycznie analizować fakty i szukać Prawdy. Mistrzowie słowa Gilbert Chesterton badał różne tradycje religijne i nurty filozoficzne. Dostrzegając błędy różnych filozofów, zaczął przeczuwać, jakie rozwiązania powinna proponować filozofia oparta na Prawdzie. Gdy zaczął czytać Nowy Testament, odnalazł Tego, którego serce i intelekt tak bardzo pragnęły - Jezusa Chrystusa. Zastanawiał się, czemu zarówno ateiści, jak i anglikanie tak bardzo atakują Kościół Katolicki. Zaczął badać sprawę, aż w końcu odkrył, że katolicyzm jest po prostu prawdziwy. Dziś Chesterton ceniony jest jako autor zarówno książek o wierze („Ortodoksja”, „Dla sprawy”, „Wiekuisty Człowiek”), jak i powieści (w tym także detektywistycznych). Clive Staples Lewis był przekonany, że chrześcijanie „nie mają racji”. Pod wpływem książek i rozmów z innymi profesorami (niemały był tu wpływ J.R.R. Tolkiena) postanowił gruntowniej przemyśleć swój światopogląd. Próbował chwytać się wszelkich argumentów, aby podważyć chrześcijaństwo. W końcu odważył się przebadać historyczność Jezusa i tekst Nowego Testamentu. Nie mógł też zrozumieć, jakim cudem Chesterton, którego uważał za najgenialniejszego pisarza wszechczasów, mógł przyjąć chrześcijaństwo. W końcu Lewis sam zapalił się żywą wiarą w Chrystusa. Przeszedł do historii jako autor „Opowieści z Narni”, a także książek o wierze, wśród których warto wymienić „Chrześcijaństwo po prostu”.

Satysfakcja intelektualna Alister McGrath jest chemikiem i doktorem biofizyki molekularnej z Uniwersytetu Oxfordzkiego. Był ateistą, ale zdecydował się na przebadanie swojego światopoglądu.

6

www.e-tryby.pl nr 7/56/GRUDZIEŃ 2017

Odkrył, że prawdziwe chrześcijaństwo jest o wiele bardziej satysfakcjonujące intelektualnie, niż dotychczas sądził. Wraz ze swoją żoną Joanną Collicutt-McGrath (ekspertką z zakresu psychologii i neurobiologii) zaczęli zgłębiać teologię chrześcijańską. Wspólnie napisali książkę „Bóg nie jest urojeniem. Złudzenie Dawkinsa”, w której ze swadą mierzą się z zarzutami nowego ateizmu. Francis Sellers Collins to jeden z najwybitniejszych współczesnych uczonych. Ten lekarz genetyk znany jest z przełomowych odkryć w dziedzinie chorób dziedzicznych (m.in. mukowiscydozy). Kierował Projektem Poznania Ludzkiego Genomu, który zakończył się sukcesem. Niegdyś, jako doktorant chemii fizycznej, był przekonany, że nie ma żadnej „nadprzyrodzonej prawdy” poza matematyką, fizyką i chemią. Dopiero podczas praktyki lekarskiej mocniej zetknął się z problemem cierpienia i śmierci. Zaczął zadawać sobie pytania egzystencjalne. Dotychczas sądził, że wiara w Boga jest irracjonalna i oparta jedynie na emocjach. Ze zdumieniem odkrył książki Gilberta Chestertona i C.S. Lewisa, którzy ukazywali racjonalne podejście do wiary. Po okresie poszukiwań, zapragnął „zostać chrześcijaninem na serio”. Osobiste świadectwo swojego życia oraz pasjonujące meandry relacji między wiarą i nauką zaprezentował w swojej książce pt. „Język Boga”.

Nie do skompromitowania Josh McDowell pochodził z rodziny patologicznej. Jego dzieciństwo naznaczone było przez alkoholizm ojca i dramat molestowania seksualnego. Jako student szukał w życiu sensu i szczęścia. Próbował znaleźć pocieszenie w praktykach religijnych, nauce, karierze i hedonistycznej zabawie. Wciąż jednak czuł

pustkę, zgorzknienie i rozczarowanie. Zaprzyjaźnił się z małą grupką chrześcijańskich studentów. Imponowali mu, ale nie mógł zgodzić się z ich wiarą. Wkrótce postanowił przebadać fakty dotyczące Jezusa, aby napisać pracę naukową, która skompromituje i podważy wiarę chrześcijańską. Studiował temat przez ponad 700 godzin. Niespodziewanie odkrył, że fakty historyczne i niezliczone świadectwa innych badaczy wskazują raczej, że chrześcijaństwo jest prawdziwe. Relacja ze Zmartwychwstałym pomogła mu przepracować osobiste problemy, przebaczyć ojcu i uregulować trudne sprawy rodzinne. Gruntowne uzasadnienie autentyczności wiary chrześcijańskiej zawarł w swojej książce pt. „Sprawa zmartwychwstania”.

Sprawa Chrystusa Na uwagę zasługuje także historia dziennikarza śledczego z Chicago Tribune. Lee Strobel odnosi sukcesy zawodowe i cieszy się udanym życiem rodzinnym. Sprawy zaczynają się komplikować, gdy jego żona zainteresowała się chrześcijaństwem. Postanawia przeprowadzić śledztwo, które udowodni, że chrześcijaństwo jest zmyśloną bzdurą. Studiuje książki ateistycznych filozofów, rozmawia z ekspertami, poznaje szczegóły historyczne i formułuje własne hipotezy. W końcu uświadamia sobie, że ateizm wymaga ślepej wiary. Podążając za faktami, ostatecznie zdecydował się zostać uczniem Chrystusa. Napisał artykuł o wynikach swojego śledztwa, ale redakcja gazety Chicago Tribune nie chciała go opublikować, aby nie mieszać się do spraw religii. Napisał więc książkę pt. „Sprawa Chrystusa”, która stała się inspiracją dla przeboju kinowego o tym samym tytule. Krzysztof Reszka


Powołanie

w=W Znacie to? Proste równanie, które wymyślił pewien maksymalny święty – św. Maksymilian Maria Kolbe. To jego wzór na świętość. O co chodzi? A no o to, aby nasza ludzka wola (małe „w”) zrównała się, zgodziła z wolą Boga (wielkie „W”). Nie inaczej. To nie Bóg ma się dostosować do naszych pomysłów. To nasze małe „w” ma niejako doskoczyć do wielkiego „W” Boga. Przyjąć, uwewnętrznić, uznać za swój Boży plan na życie. Proste? Że użyję mojego ulubionego sformułowania z filmu „Bóg nie umarł”: „It’s not easy, but it’s simple”.

Przykład takiego ustawienia priorytetów widzimy na pierwszym miejscu w życiu Jezusa. Kiedy w ogrodzie Getsemani modli się przed swoją śmiercią, przeżywa taki lęk, że aż poci się krwią. I prosi Ojca: „Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie.” Ale zaraz dopowiada: „Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie (Mk 14, 36). „Nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty…” Moja wola podporządkowuje się

Twojej. Czynię znak równości między Moją wolą, a Twoją. Kolejnym przykładem jest Maryja. Kiedy otrzymuje od Boga propozycję zostania Matką Zbawiciela, odpowiada „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa” (Łk 1, 38). Ona również podporządkowuje swoją wolę woli Boga i wypełnia ją najdoskonalej jak jest to możliwe.

Przyglądając się biografiom świętych i błogosławionych Kościoła, znajdziemy dokładnie ten sam schemat: rozpoznanie woli Boga i takie jej przyjęcie, że czyni się ją swoją, i wypełnia całym życiem. Skoro oni potrafili, to my też. Pytanie jak zawsze brzmi: Czy chcesz? s. Magdalena Wielgus, misjonarka Chrystusa Króla

Kto będzie oglądał Boga? Zbliża się kolejne Boże Narodzenie. Pan przyjdzie do mnie w małym Dzieciątku. Czy Go zobaczę? Czy Go dojrzę w żłóbku pośród pasterzy? Czy Go dostrzegę w maleńkiej hostii? Czy Go zauważę w drugim człowieku, który będzie chciał się ze mną połamać opłatkiem? Podejść do kogoś z opłatkiem jest nieraz bardzo trudno. Przecież tyle było kłótni między nami, tyle słów wypowiedzianych niepotrzebnie i bardzo raniących. Pewien człowiek opowiedział mi kiedyś o swoim synu, który mieszka bez ślubu z jakąś kobietą. On tego nie akceptuje i postawił synowi warunek, że albo to ureguluje jak przystało na chrześcijanina, albo niech mu się nie pokazuje na oczy. I w ten sposób nie kontaktowali się przez lata.

Najpierw trzeba ukształtować człowieka, potem chrześcijanina, następnie zakonnika, a wreszcie paulistę. Oznacza, to że uformowanie człowieka jest uprzednie w stosunku do ukształtowania chrześcijanina. Dlatego mogę z kimś się nie zgadzać jako chrześcijanin, ale najpierw szukam z nim porozumienia jako człowiek.

umacnia egoizm i próżność. Ale czystość serca to nie tylko panowanie nad własnym popędem seksualnym i korzystanie z niego, zgodnie ze swoim stanem życia i powołania. Czysty sercem jest ten, w którym nie ma fałszu ani złości, który szuka dobra i usiłuje być uczciwy wobec Boga i bliźnich, a jego działanie zewnętrzne odpowiada jego wnętrzu.

Czy jednak zobaczę Boga w te święta?

Co można zrobić w takiej sytuacji?

Pan Jezus mówi: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8).

Zatem idźmy do drugiego człowieka z czystym sercem. Starajmy się patrzeć na niego tak, jak patrzy Chrystus. Dostrzegajmy w nim człowieka. A może wówczas, już w te święta, zobaczę Pana oczami duszy? Odkryję, jak On jest blisko mnie? W Nim przecież żyję, poruszam się i jestem (por. Dz 17,28).

W naszym zgromadzeniu mamy taki dokument, który nazywa się „Ratio formationis”. Tam jest powiedziane, że formacja paulisty ma przebiegać czteroetapowo. fot. www.unsplash.com

Czystość umożliwia jasne myślenie. Nieczystość zaślepia rozum, a przede wszystkim

br. Adam Szczygieł, paulista

7


Rozmowa z charakterem

Ukazywać piękno Ma Pani różne role w życiu: aktorskie, dziennikarskie, ale też rodzinne. Która z nich jest dla Pani najważniejsza?

O roli w Bożym teatrze oraz o wyzwaniach płynących z bronienia wartości w rozmowie z Klaudią Oracz i Krzysztofem Kawikiem opowiada mama pięciorga dzieci, ambasadorka ŚDM w Krakowie, aktorka i dziennikarka Dominika Figurska. fot. Fabio Beretta/Kraków 2016

8

www.e-tryby.pl nr 7/56/GRUDZIEŃ 2017

Wiadomo że najważniejsza jest rodzina. Właściwie to rola mojego powołania. Tak jak na przykład patrzę na Jana Pawła II jego całe życie było teatrem. Był aktorem w spektaklu, którym reżyserem był sam Pan Bóg. I właściwie też tak traktuję swoje życie. To, do czego jestem powołana, to jest moja najważniejsza rola. Czyli: jestem powołana do roli rodzica, matki, ale przede wszystkim do rodziny, do małżeństwa jako żona. Żona to moja pierwsza, najważniejsza rola, potem rola matki, a potem wszystko inne, do czego zostaję powołana. To się zmienia, bo z wykształcenia jestem aktorką, ale właśnie zdarzyło się, że i dziennikarstwem się param. Mam takie podejście do tego, co mnie spotyka, że to wszystko zaplanowane jest właśnie przez Pana Boga, więc praktycznie wszystko przyjmuję. I wierzę też w to, że

Pan Bóg uzdalnia do wielu rzeczy. Czasem z przerażeniem myślę: „Ja tego nie potrafię, ja tego nie zrobię”, a potem myślę: „Jak ciebie to spotkało, to w jakimś celu”. No i tak te role odgrywam. No właśnie, bo rola matki i to pięciorga dzieci to chyba wyzwanie? Wyzwanie, tak. Chociaż łączę to jednak z rolą żony. Rodzina to powołanie. Pani mnie pyta o rolę mamy pięciorga dzieci, ale żeby to dobrze wykonać, na początku muszę być świetną żoną. To znaczy ta relacja z mężem jest najważniejsza. Promieniuje na wszystko, co związane z dziećmi. Poza tym nie jestem sama, tylko jestem w tym z mężem. To wszystko się rozkłada na nas dwoje, więc nie jest tragicznie. I też wiem, że rola mamy jest - można powiedzieć - na jakiś czas. Te dzieci nie są dla mnie, tylko są dla kogoś. Taki jest cel tego wychowania, żeby były dobrymi żonami lub mężami, lub


Rozmowa z charakterem

FOT. Klaudia Tarczoń/Kraków2016

dobrze spełniały powołanie, jakie je czeka. Żeby dobrze same wypełniały swoje powołanie. Tak więc wiem, że to jest rola czasowa. Często wypowiada się Pani na temat obrony życia i jego wartości, wartości życia od poczęcia. W Pani środowisku dosyć sporo osób opowiadało się po stronie czarnych protestów, czarnych marszów. Pani brała udział w białych marszach. Czy z tego powodu wynikają jakieś problemy w relacjach z innymi aktorami, czy spotkały Panią z tego powodu jakieś trudności? Tak, spotkały mnie. Byłam wtedy na próbach pewnej produkcji i po wystąpieniu dla Telewizji Polsat producentka powiedziała, że musimy zerwać współpracę: „bo na ciebie nikt nie przyjdzie”. Ale w ogóle mnie to nie przejęło. Było mi tylko przykro, bo to była osoba, od której najmniej się spodziewałam czegoś takiego, ponieważ w jej życiu zdarzyły się różne cuda, dziecko zostało uzdrowione z bardzo ciężkiej choroby. Bardziej bolało mnie to, że to akurat ta osoba, że nie może tego zrozumieć. A tak to w ogóle się tym nie przejmuję, bo jak Bóg ze mną, to któż przeciwko mnie. Więc jestem przygotowana na to, że spotka się to z ostracyzmem, czy tzw. hejtem, ale nie przejmuję się tym.

Oprócz roli aktorki jest jeszcze rola dziennikarki. Jak się Pani w niej czuje? Wymaga to ode mnie wiele pracy, bo jednak trzeba się kształcić w tym kierunku, ja ten czas poświęciłam na aktorstwo, ale jest to bardzo ciekawy zawód. Zmusza do tego, żeby cały czas się rozwijać, żeby być na bieżąco, więc nie można poleniuchować. I spotkania z ludźmi… No właśnie, te spotkania z ludźmi to jest niesamowite. To jest naprawdę piękne. Tak myślałam o aktorstwie - że to będzie taki rodzaj służby dla ludzi, właśnie też kontakt z ludźmi. I to przestało się sprawdzać. I nagle w tym dziennikarstwie dokładnie tak jest. Tak niesamowite spotkania, za które jestem bardzo wdzięczna. Ale aktorsko jest Pani nadal czynna zawodowo. Można odnieść wrażenie, że rola teatru zmieniła się, zaczynają wpływać na niego polityka, przekonania. Jaka jest więc według Pani rola teatru, jego misja? Rola teatru jest dla mnie zawsze taka sama. To już William Shakespeare powiedział:

dawać zwierciadło prawdzie, dawać zwierciadło naturze i pokazywać człowieka, czyli jego człowieczeństwo, sięgać trochę głębiej, żeby uwrażliwiać tego widza, który przychodzi do teatru, na wszystko dookoła, na piękno przede wszystkim. Wydaje mi się jednak, że na końcu tego celu misji teatru jest właśnie: ukazywać piękno. Może to być robione różnymi drogami. Teraz rzeczywiście ta misja gdzieś się zaciera w niektórych teatrach. Nie nazywam nawet tego teatrem, tylko jakąś tubą propagandową, ale to nie ma nic wspólnego ze sztuką. Kończąc naszą rozmowę, chcieliśmy poprosić Panią o skierowanie kilku słów, rad dla naszych czytelników – młodzieży studiującej. Jeżeli miałabym coś powiedzieć, to tylko jedno - tak z własnego życia, z życia aktorki i to można przełożyć na każdy inny zawód. Otóż nic, nawet największe dzieło aktora, nie usprawiedliwi przed Bogiem tego, że na przykład zaprzepaściłam swoje człowieczeństwo. Więc najważniejszą rolą w każdym zawodzie jest: ja jako człowiek, czyli moje człowieczeństwo i moje sumienie.

9


Być chrześcijaninem Inżynier Ducha

Święty Piotr Kanis (lub Kanizjusz, bo tak brzmi zlatynizowana forma jego nazwiska) najczęściej nazywany jest drugim po św. Bonifacym apostołem Niemiec. I nie bez powodu. Ten żyjący w XVI-wieku jezuicki zakonnik swoją działalnością uratował katolicką wiarę w południowej części tego kraju i przez całe swoje życie robił wszystko, by zabliźnić religijne rany zadane przez luteranizm. Jest również Doktorem Kościoła, który dzięki swojej walce (głównie piórem), jaką prowadził z refo r m a c j ą , za p i s a ł s i ę w jego historii jako wielki teolog i kaznodzieja.

Piotrowi Kanisowi daleko jednak do fałszywego stereotypu surowego i budzącego grozę inkwizytora. Wręcz przeciwnie. Potrafił odróżnić akt świadomego zaparcia się wiary od jej bezwiednej utraty. Wyróżniał się także umiejętnym i harmonijnym łączeniem wierności dogmatycznym zasadom z łagodnością i szacunkiem, jaki należy się każdej osobie. Obiektem jego uwagi i troski zawsze byli prości wierni. To z myślą o nich napisał Katechizm (Katechizm Mały, Średni i Wielki, w zależności od zaawansowania), który cieszył się niezmierną i niezmienną popularnością. Wspomnijmy tylko, że jedynie za jego życia ukazało się co najmniej 200(!) jego wydań, a wznawiany był aż do XIX wieku i przetłumaczony został na wiele języków. Ale po kolei.

Miał być prawnikiem Urodził się 8 maja 1521 roku w Holandii, w miejscowości Nijmegen. Był najstarszym synem bogatego burmistrza Jakuba Kanijs. Miał jeszcze dwie siostry. Został szybko osierocony przez swoją matkę, Egidię. Jego ojciec ponownie się ożenił i z nowego małżeństwa urodziło się jeszcze ośmioro dzieci. Przyszły święty od najmłodszych lat odczuwał powołanie do kapłaństwa, jako chłopiec służył do Mszy Świętej. Ojciec chciał dać synowi wykształcenie prawnicze i na takie studia planował go skierować. Jednak Piotr sprzeciwił się woli ojca i udał się na studia teologiczne do Kolonii, gdzie studiował przez następnych dziewięć lat. Później przebywał w Lowanium, gdzie w roku 1540 uzyskał stopień magistra sztuk wyzwolonych. Rozpoczęta zaraz po skończeniu studiów

10

www.e-tryby.pl nr 7/56/GRUDZIEŃ 2017

Na ratunek przed reformacją praca naukowa w dziedzinie teologii zaowocowała wydaniem dzieł: Taulera, św. Cyryla Aleksandryjskiego i św. Leona Wielkiego. W trakcie studiów miał w zwyczaju odwiedzać konwent kartuzów św. Barbary i zamieszkujących go mnichów. Klasztor pełnił wówczas funkcję ośrodka życia katolickiego. W tym samym mniej więcej okresie poznał bł. Piotra Favre’a (Fabera), jednego z pierwszych towarzyszy św. Ignacego Loyoli. To właśnie za sprawą rekolekcji odbytych pod jego kierunkiem podjął ostateczną decyzję co do swojej życiowej drogi. 8 maja 1543 wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Moguncji, a w czerwcu 1546 r. został wyświęcony na kapłana. Zaraz po ślubach zaczął pełnić rolę teologa u biskupa Augsburga, kard. Ottona Truchsessa von Waldburg, z którym przybył na Sobór Trydencki.

Prowincjał odwiedza Polskę W 1548 r. z polecenia św. Ignacego Loyoli udał się do Rzymu w celu uzupełnienia formacji duchowej – ćwiczył się w wymagających pokory posługach domowych. 4 października 1549 r. uzyskał doktorat z teologii, po czym został wysłany przez św. Ignacego do pracy duszpasterskiej i apostolskiej do Niemiec. Tutaj należy wyjaśnić, że misja jaką otrzymał, była jedną z tych niemożliwych. Szalejąca Reformacja zapoczątkowana przez Marcina Lutra, zdążyła p o czynić

ogromne spustoszenie wśród wiernych. Piastował różne urzędy, ale najważniejszym był ten otrzymany z rąk św. Ignacego. Uczynił go on pierwszym prowincjałem nowo utworzonej prowincji niemieckiej. W momencie obejmowania jej przez Piotra liczyła ona trzy domy, Kanizjusz „wzbogacił” ją o pięć następnych i nową prowincję. Kanizjusz większość swojego czasu poświęcał nauczaniu i kaznodziejstwu, wiele podróżując. Należy wspomnieć, że odwiedził również nasz kraj. W 1558 r., jako towarzysz nuncjusza Kamila Mentuatiego zawitał do Polski, odwiedzając Kraków, Łowicz, Piotrków Trybunalski. To nie jedyny polski akcent w jego życiu. Piotra łączyły więzi przyjaźni z biskupem warmińskim kardynałem Stanisławem Hozjuszem. Spotkał on również w klasztorze w Dylindze młodego Stanisława Kostkę, a rozpoznając w nim autentyczne powołanie, wystawił mu piękne świadectwo moralności i wyprawił go do Rzymu.

Przyjaciel Jezusa To co charakteryzowało Piotra, to - poza ogromną wiedzą teologiczną - szczególna duchowość oparta przede wszystkim na głębokiej, osobistej przyjaźni z Jezusem. Dowodem tej szczególnej relacji jest jego osobisty dziennik w którym pisał między innymi tak: „To Ty w końcu, jakbyś mi otworzył serce Najświętszego Ciała, które zdawało mi się, że widziałem przed sobą, poleciłeś mi pić z tego źródła, zapraszając mnie, by tak rzec, do czerpania wód mojego zbawienia z Twych źródeł, mój Zbawco”. Ostatnie lata swojego życia Piotr Kanizy spędził w szwajcarskim Fryburgu. Zmarł 21 grudnia 1597 r., a zaraz po jego śmierci Niemcy, Austria i Szwajcaria rozpoczęły starania o jego kanonizację. Beatyfikacji dokonał jednak dopiero w 1864 r. papież Pius IX, a kanonizował go w 1925 r. papież Pius XI. Relikwie św. Piotra Kanizjusza spoczywają w kościele jezuitów we Fryburgu. Mirosław Haładyj


Recenzje

Recenzje Wanda Półtawska. Biografia z charakterem Tomasz Krzyżak

Wydawnictwo WAM, Kraków 2017 Składające się z czterech części, potężne wydanie jest opisem życia i twórczości wybitnej polskiej profesor, Damy Orderu Orła Białego, lekarki i pisarki z kręgów hermetycznego środowiska inteligencji krakowskiej. Dzieciństwo w Lublinie, pierwsze literackie próby, koszmar obozu koncentracyjnego, niezapomniane przyjaźnie, nauka i praca, wspaniałe małżeństwo i rodzina, umiłowanie Ojczyzny. Tomasz Krzyżak w sposób precyzyjny i emocjonujący prezentuje świat Wandy Półtawskiej – nietuzinkowej osobowości, kobiety odważnie myślącej, o wrodzonym zmyśle teologicznym, „siostrzanej duszy” papieża Jana Pawła II. Czytelnik znajdzie tu krótkie wypowiedzi bohaterki (Półtawska jest osobą nieszukającą rozgłosu), a także relacje wielu osób związanych z nią i potwierdzających szlachetność jej działań. Powstanie tej biografii jest potwierdzeniem złotej myśli Sofoklesa, że tylko zacne czyny są trwałe.

.pl

www.wydawwnictwowam

Dorota Kumorek

Dwie korony reż. Michał Kondrat

Dorota Borkowska

www.filmweb.com

Dokument fabularyzowany. Pokazuje istotne momenty z życia Kolbego, te mniej i te bardziej znane. Film jest prosty w przekazie, reżyser umiejętnie połączył sceny filmowe z archiwalnymi nagraniami. Mimo że film opowiada o życiu Świętego, nie jest on przedstawiony patetycznie, za to momentami całkiem śmieszny. Bardzo podobały mi się epizodyczne role aktorów, m.in. Cezarego Pazury czy Artura Barcisia. Muzyka - cichy bohater tego filmu, świetnie wkomponowana do scen - wypełnia całość w subtelny sposób.

„Tryby” zapraszają osoby, które chciałyby dołączyć do naszej redakcji, ale także naszych czytelników i sympatyków na adwentowy dzień skupienia pt. „Słowo, które rodzi” Sobota, 16 grudnia 2017 Siedziba Góry Dobra, ul. Sienna 5 w Krakowie

Program Sobota, godzina 10:00-14:00

10:00 – Szkolenie dziennikarskie

pt. „Kto pyta, (niech) nie błądzi - o sztuce pisania wywiadów” prowadzi: prof. Krzysztof Gurba (prodziekan Wydziału Nauk Społecznych UPJPII w Krakowie)

12:00 – Konferencja adwentowa

pt. “Słowo, które rodzi”prowadzi: o. Andrzej Gołębiowski SDB, szef Redakcji Programów Katolickich im. ks. Andrzeja Baczyńskiego TVP Kraków

13.00 – Msza Święta 11


Trybka poleca

fot. z archiwum Kliki

Zaraz, zaraz - „Klika”? Czy to jakaś mafia szukająca nowych rekrutów? Jeśli czytelnik miał nadzieję na taką historię, to spotka go rozczarowanie - „Klika” to stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych i ich przyjaciół. Jak co roku, organizujemy sylwestra i szukamy osób, które razem z nami spędzą ten czas. Czy warto? Żeby się przekonać, najlepiej przeczytać wypowiedzi osób, które już miały okazję uczestniczyć w zabawie sylwestrowej:

Kamila (fizyczna):

Edyta (wózkowiczka):

“Byłam wzruszona, patrząc, jak wielka potrzeba ruchu, tańca i wyrażania siebie tkwi w osobach niepełnosprawnych. Większość z nich bawiła się do rana, prawie nie schodząc z parkietu. Dzięki Sylwestrowi z Kliką dowiedziałam się jak ważną rolę w naszym życiu spełniają osoby niepełnosprawne, jak dużo możemy się od nich nauczyć. Przede wszystkim doceniać swoje zdrowie i nie demonizować problemów, które nas spotykają.”

“Był to mój pierwszy wyjazd sylwestrowy z Kliką, powiem wam, że było warto jechać. Wspaniała grupa, w której nie czuje się, że jesteś niepełnosprawny, najbardziej mi się to podobało. Był to długi czas – aż 5 dni mogliśmy się integrować, poznawać siebie nawzajem, szaleć razem z fizycznymi przy grach planszowych do późnych godzin nocnych.”

Karolina (fizyczna): “Autokar odjeżdżał spod DPS-u, usiadłam z nowo poznaną dziewczyną, całą podróż przegadałyśmy i myślę sobie, „kurczę, ale ciekawa osoba”, no i później się okazało, że w zasadzie wszyscy, z którymi zetknęłam się w Klice, są niesamowici. Nie wyolbrzymiam, to jest po prostu jedno wielkie skupisko pomysłów, idei, marzeń, przekonań, radości i zapału. Nigdzie indziej nie spotkałam takiej enklawy. Nigdzie indziej nie zostałam tak porażona miłością do drugiego człowieka i sama dostałam potężny zastrzyk z zapasem na przyszłość. Na Sylwestrze wybawiłam się na całego.

12

www.e-tryby.pl nr 7/56/GRUDZIEŃ 2017

Wyjazd z Kliką to nie jest katorżnicza praca. To okazja żeby się wyszaleć i spędzić czas z wyjątkowymi ludźmi (i tymi na wózkach, i tymi chodzącymi). A do tego wrócić po takiej zabawie z poczuciem, że jest się lepszym człowiekiem.

Kiedy? 29 grudnia 2017 - 1 stycznia 2017 Gdzie? Stare Bystre - grupa studencka, Lubomierz - grupa rodzinna Jak się zapisać? Formularz dostępny na http://klikakrakow.pl/

zdjęcia: Archiwum Kliki


„Nowoczesne Zarządzanie Biznesem” - artykuł sponsorowany

Kredytowy portret Polaków 2017 - dane z BIK Warszawa, 13.11.2017 r. Co drugi dorosły Polak spłaca obecnie zobowiązania kredytowe. Jak wynika z danych BIK, w grupie 15,2 mln dorosłych kredytobiorców przeważają kobiety (51,5%). Najwięcej kredytów zaciągają osoby w wieku 35-44 lat, jednak największe opóźnienia w spłacie rat kredytowych odnotowują najmłodsi do 24 r.ż. W liczbie kredytów na liczbę mieszkańców przodują dwa województwa wielkopolskie i lubuskie. Natomiast najwyższe średnie zadłużenie do spłaty w wysokości 60 427 zł przypada na mieszkańców województwa mazowieckiego. Wartość wszystkich spłacanych kredytów względem PKB wynosi 32%.

Obraz kredytowy dorosłego Polaka Najnowsze dane demograficzne GUS potwierdzają, że w końcu czerwca 2017 r. ludność Polski liczyła 38,4 mln osób, w tym liczba dorosłych Polaków wynosiła 31,5 mln. Na koniec września 2017 r. BIK odnotował 15,2 mln osób aktywnych kredytowo. Oznacza to, że co drugi dorosły Polak posiada kredyt. Łącznie spłacanych jest w Polsce 27,6 mln zobowiązań kredytowych na kwotę 584,2 mld złotych. Polacy solidnie spłacają swoje kredyty, biorąc pod uwagę fakt, że tylko 8% kredytobiorców spóźnia się z regulowaniem rat powyżej 90 dni, co stanowi 6% łącznej kwoty pozostającej do spłaty.

Struktura wiekowa kredytobiorców Wiek jest, obok dochodu i kosztów prowadzenia gospodarstwa domowego, istotnym czynnikiem dla banków w ocenie zdolności kredytowej klientów i determinuje możliwości spłaty kredytu. Najliczniejszą grupą wśród kredytobiorców są osoby aktywne zawodowo w wieku 35-44 lat. Osoby te stanowią 23% wszystkich kredytobiorców. Należy do nich co czwarty spłacany obecnie kredyt. Mają oni do spłaty 40% wartości wszystkich obecnie spłacanych kredytów. Średnia wysokość zadłużenia na kredytobiorcę w przedziale wiekowym 35-44 lata wynosi 67 825 zł.

Struktura produktów kredytowych Struktura produktów kredytowych w Polsce wynika z wielu czynników, zależy m.in. od możliwości finansowych i potrzeb osób w poszczególnych przedziałach wiekowych. Przeważający udział wartościowy na tle wszystkich rodzajów zaciągniętych kredytów w Polsce mają zobowiązania na cele mieszkaniowe. Jest ich obecnie 2,29 mln na łączną wartość pozostającą do spłaty w wysokości 408,21 mld zł (co stanowi 70% łącznej wartości kredytów do spłaty). Aż 48% wszystkich czynnych zobowiązań kredytowych stanowią kredyty konsumpcyjne,

za które BIK przyjmuje łącznie kredyty ratalne i gotówkowe. Jest ich 13,19 mln na kwotę do spłaty wynoszącą 152,11 mld zł (co stanowi 26% łącznej wartości kredytów do spłaty). Należy podkreślić, że wprawdzie kredyty mieszkaniowe przeważają w Polsce pod względem wartościowym, to jednak nasycenie tym produktem kredytowym w relacji do PKB wynosi 20,60%, co plasuje nas na dalekiej 20 pozycji na tle innych krajów Unii Europejskiej. Wyprzedzamy Czechy, Łotwę, Chorwację, Litwę, Słowenię, Węgry, Bułgarię i Rumunię. Oznacza to, że jest jeszcze przestrzeń do wzrostu w tym segmencie kredytów. Inaczej rzecz się ma z kredytami konsumpcyjnymi (8% w relacji do PKB), gdzie wysoka pozycja Polski i 4. miejsce wśród krajów UE, po Cyprze, Grecji i Bułgarii, oznacza już wysokie nasycenie tego rodzaju kredytami.

Struktura geograficzna wszystkich kredytów Najwięcej kredytów w stosunku do poziomu zaludnienia, mają mieszkańcy województw lubuskiego (53%) i wielkopolskiego (53%), zaś najmniej – mieszkańcy województw podkarpackiego, gdzie tylko 39% osób korzysta z kredytu. Pod względem liczby posiadanych kredytów mieszkaniowych liderem jest województwo mazowieckie (18% wszystkich spłacanych kredytów należy do mieszkańców tego województwa). Najmniej takich kredytów, bo tylko po 2% wszystkich spłacanych kredytów mieszkaniowych, mają osoby z województw opolskiego, podlaskiego i świętokrzyskiego. W liczbie kredytów konsumpcyjnych przoduje śląskie (14%), natomiast

do mieszkańców województwa podlaskiego należy tylko 2% wszystkich spłacanych kredytów konsumpcyjnych. Patrząc na kredytową mapę Polski zwraca uwagę znacznie wyższy poziom aktywności kredytowej na zachodzie Polski, w stosunku do wschodniej części kraju. Można to częściowo tłumaczyć kilkoma czynnikami m.in. zróżnicowaną skłonnością do ryzyka w różnych obszarach kraju, czynnikami kulturowymi, albo różnicami w poziomie zamożności. Informacje z bazy BIK pokazują jednocześnie najniższą jakość kredytów udzielonych mieszkańcom północno-zachodniej Polski. Relatywnie lepiej spłacane są kredyty w województwach południowo-wschodnich. Pytanie, skąd może wynikać to zjawisko związane z bardziej sumiennym i odpowiedzialnym podejściem do spłacania rat kredytowych, i czy przyczyna tkwi tylko w odmienności kulturowej, stylu życia czy też we wspieraniu przez rodzinę, np. pomocy krewnych, w przypadku kłopotów finansowych. *** Charakterystyka kredytowej aktywności Polaków może skłaniać do refleksji nad istotą kredytowania, czy też spełniania swoich potrzeb i marzeń przy pomocy kredytów. Chcąc dbać o swoją historię kredytową i regulować raty w terminie, należy odpowiedzialnie zaciągać nowe zobowiązania, analizując zarówno obecną sytuację finansową swojego gospodarstwa domowego, jak i biorąc pod uwagę ewentualne nieprzewidziane okoliczności. Źródła: Eurostat 2015 r. GUS dane czerwiec 2017 r.

Biuro Informacji Kredytowej jest partnerem programu edukacyjnego Nowoczesne Zarządzanie Biznesem, w module „Zarządzanie ryzykiem finansowym w biznesie i życiu osobistym”. Więcej: www.nzb.pl oraz www.facebook.com/NowoczesneZarzadzanieBiznesem

BIK stan na 30 września 2017 r

13


Historia

W głąb Generalnej Guberni Wysiedlenia kojarzą nam się głównie z wywózkami Polaków z Kresów Wschodnich w głąb ZSRR w czasie II Wojny Światowej. I słusznie, ale musimy wiedzieć, że Niemcy również przesiedlali ludzi z zachodnich krańców Polski w głąb Generalnej Guberni. Dlaczego to robili? Między innymi po to, aby mieć gdzie rozlokować osoby, które zamieszkiwały Wołyń oraz tereny Łotwy i Estonii, a które to wraz z wybuchem wojny przypomniały sobie, że mają niemieckie korzenie.

Sąsiadka Wszystko widziała młoda sąsiadka, która natychmiast przybiegła, ponieważ folksdojcz był jej kolegą ze szkoły i zagadywała

14

www.e-tryby.pl nr 7/56/GRUDZIEŃ 2017

go, a tymczasem mama pani Janiny mogła spakować więcej rzeczy, w tym zakazaną pierzynę. W sumie wyszło 16 pakunków, po 4 na głowę. Wsiedli do pociągu w Rawiczu, wysiedli w Poznaniu na Dworcu Głównym. W słabo ogrzewanym baraku rodzina spędziła kilka dni. Ile dokładnie? Tego pani Janina już nie pamięta, ale pamięta za to, że był to wyjątkowo zimny marzec. Co ciekawe, trzy miesiące wcześniej, podczas pierwszej deportacji z Wielkopolski, w tym samym baraku przez kilka dni koczowała rodzina abpa Marka Jędraszewskiego.

Podróż Razem z panią Janiną i jej rodziną do pociągu zostali wywołani inni członkowie rodziny, w sumie 8 osób. Dostali przedział w wagonie osobowym (zawsze to coś lepszego niż wagony towarowe, które wywoziły ludność polską w głąb ZSRR) i jechali bardzo, bardzo długo i powoli. Pociąg co chwilę się zatrzymywał, cofał, stawał na bocznicy. Nikt nie rozpakowywał bagaży, nie wiadomo przecież kiedy się zatrzymają i trzeba będzie wysiadać. Mama pani Janiny przeczuwała, co może się stać i jeszcze w Rawiczu suszyła chleb, który teraz w podróży był prawie jedynym pożywieniem. Prawie, ponieważ jeszcze babcia zawczasu napiekła ciasteczek, tzw. midowniczek, których smak był odskocznią od ponurej rzeczywistości. Po kilku dniach pociąg zatrzymał się na dobre i trzeba było wysiąść. Rodzina pani Janiny miała szczęście - trafiła do wsi Łowce, zamieszkałej głównie przez Polaków. Czekali kilka godzin na mrozie, aż ich wywołają. W ogólnym zamieszaniu zgubił się jeden pakunek. Ojciec z przerażeniem odkrył, że zgubiła się pierzyna - najcenniejsza rzecz, którą mieli. Wrócił się na peron, a tam śnieg zdążył już zasypać wszystko. Ostatecznie, rozgrzebując śnieg, odnalazł zagubione rzeczy. FOT. Bundesarchiv, Bild 183-L16175 / CC-BY-SA 3.0

Pani Janina miała kilka lat, gdy wybuchła wojna. Jej mama była modystką, a tata pracował w więzieniu. Miała również siostrę i razem mieszkali na parterze kamienicy, przy rynku w Rawiczu. Jej rodzice byli członkami Towarzystwa Sportowego Sokół i czynnie uczestniczyli w życiu społeczności lokalnej. Dodatkowo ojciec pani Janiny, jako pracownik więzienia, został przyłapany na dostarczaniu więźniom papierosów i książeczki do nabożeństwa. To wystarczyło. Pewnego dnia do mieszkania przyszedł niemiecki policjant i folksdojcz, a rodzina dostała godzinę na spakowanie się. Policjant poszedł do kolejnych mieszkań, a folksdojcz pilnował, czy aby przypadkiem rodzina nie pakuje złota, pieniędzy i pierzyn - te były zakazane pod karą śmierci.

Do Krakowa Rodzinę pani Janiny zabrał miejscowy chłop, który potrzebował rąk do pra-

cy w polu i koło domu. Pani Janina zaczęła opiekować się dzieckiem, rodzice mieli zająć się pracą fizyczną. Dostali dach nad głową, ale bez ogrzewania. Ta pierzyna była jedyną gwarancją ciepła. Chłop dzielił się skromnym jedzeniem, ksiądz proboszcz pomagał - dzielił się mlekiem, jajkami. Czasami udało się sprzedać jakąś rzecz, przywiezioną jeszcze z Rawicza, i kupić coś do jedzenia. Na wiosnę rodzinie się poszczęściło - ojciec najął się do budowy stodoły i za to dostał pieniądze. Po 3 miesiącach krewna rodziny namówiła ich na przeprowadzkę do Krakowa i obiecała, że podzieli się z nimi chlebem. To wystarczyło - rodzice pani Janiny umieli pracować, znali język niemiecki, a jak będzie chleb, to poradzą sobie ze wszystkim. Tata przyjechał do Krakowa jako pierwszy, musiał znaleźć coś do mieszkania, ale ludzie, gdy dowiadywali się, że pochodzi z poznańskiego nie chcieli mu pomóc. W końcu trafił na Salwator, do sióstr. One co prawda również nie miały miejsca u siebie, ale dysponowały pomieszczeniem sklepowym w pobliskim budynku. Dały klucze. Ojciec sprowadził rodzinę. Pani Janina wspomina, że gdy wysiadła na dworcu i szła ulicą Floriańską, Rynkiem, Wiślną, Zwierzyniecką i Kościuszki by dotrzeć na Salwator, to pomimo tej wojennej rzeczywistości była oszołomiona i oczarowana Krakowem. Dotarli do swojego tymczasowego mieszkania. Cztery ściany i beton, ale była woda i toaleta na korytarzu. Później zmieniali miejsce zamieszkania jeszcze kilka razy, ale rozpoczął się nowy rozdział w ich życiu - bycie przesiedleńcem z poznańskiego do Krakowa. Dorota Borkowska P.S. Bohaterkę powyższego tekstu poznałam w ramach projektu „Sieć Pomocy” realizowanego przez Górę Dobra, o którym przeczytacie w kolejnych „Trybach”.

Janina Berger urodziła i wychowała się w Rawiczu, wojenne dzieje sprawiły, że zamieszkała z rodziną w Krakowie. Pasjonatka historii, starych zdjęć oraz drzew geologicznych. Zawsze pogodna i elegancka.


Pro life

Obrona życia – w zasięgu Twojego serca (cz. II)

fot. Karolina Pluta

Z punktu widzenia katolika najskuteczniejszym działaniem jakie może podjąć w dziele obrony życia jest modlitwa. Ujmując to słowami św. Jana Pawła II: „Każde ludzkie zadanie, aby osiągnęło swój cel, musi znaleźć oparcie w modlitwie.” Zwłaszcza w Eucharystii, której wartość jest nieskończona.

Właściwie to w jakiej intencji się modlić? Modlić trzeba się za poczęte dzieci zagrożone aborcją. Za matki stojące przed trudnymi dylematami, nierzadko opuszczone przez ojców dziecka lub zmagające się z raną zadaną przez gwałt. Za ojców, by mieli odwagę obronić poczęte życie. Za dziadków, babcie czy innych krewnych, by okazali wsparcie w trudnej sytuacji. Za lekarzy i pielęgniarki, by nie brali udziału w odbieraniu życia nienarodzonym. Ogarnąć modlitwą trzeba również tych, którzy mogą pomóc w sposób systemowy: za tych, stanowią prawo – tak, aby we wszystkich krajach każdemu przysługiwało bezwarunkowe prawo do życia; za tych, którzy mogą zadecydować o większych nakładach finansowych na wsparcie matek czy na badania naukowe doskonalące opiekę prenatalną. Intencją może być też prośba o wzrost szacunku dla życia każdego człowieka w społeczeństwie. Nie można też zapomnieć o konkretnych organizacjach czy osobach prowadzących dzieła pro-life, narażonych na ataki czy nawet przetrzymywanie w więzieniu jak Mary Wagner z Kanady. Ważna jest modlitwa wynagradzająca grzechy aborcji oraz błaganie o Boże miłosierdzie dla grzeszników.

Jak się modlić? Święty Jan Maria Vianney mówił, że „Wszystkie dobre uczynki razem wzięte nie mają tyle wartości co jedna Msza Święta”. Wiedzą o tym m.in. uczestnicy Krucjaty Modlitwy w Obronie Poczętych Dzieci, którzy w każdą drugą sobotę miesiąca spotykają się w krakowskiej Bazylice Miłosierdzia Bożego. Oprócz Mszy

Świętej modlą się również koronką do Miłosierdzia Bożego oraz uczestniczą w adoracji Najświętszego Sakramentu. W Wielkim Poście 2017 roku już po raz siódmy odbyła się krucjata modlitewna „40 dni dla życia” koordynowana przez KSM Diecezji Legnickiej. Przez 960 godzin w dzień i w nocy osoby prywatne i wspólnoty łączyły się w duchowo z osobami modlącymi się przy ośrodkach aborcyjnych na całym świecie. Dodatkowo codziennie o 15:00 pod pomnikiem św. Jana Pawła II koło katedry legnickiej odmawiano publicznie koronkę do Miłosierdzia Bożego. Modlitewne Okno Życia to inicjatywa nawiązująca nazwą do okien życia. W tym przypadku na stronie www Bractwa Małych Stópek można – jak w wirtualnym oknie pozostawić swoją intencję modlitewną, która zostanie omodlona przez kilkadziesiąt zgromadzeń zakonnych oraz Instytutów Życia Świeckiego.

Duchowa Adopcja Dziecka Poczętego Konkretną formą modlitwy jest Duchowa Adopcja Dziecka Poczętego, czyli zobowiązanie do odmawiania codziennie przez 9 miesięcy dziesiątki Różańca świętego oraz realizowania konkretnego dobrowolnego postanowienia. Jak podpowiada autor modlitewnika „Ze świętymi w obronie życia” (Wyd. Rafael, 2015 r.), można podjąć takie praktyki religijne jak uczestnictwo we Mszy świętej czy nabożeństwie, pobożna lektura, post, jałmużna czy spełnianie uczynków miłosierdzia w intencji adoptowanego dziecka. Okres modlitwy może się wydawać bardzo długi, ale przecież „matka jest w stanie błogosławionym przez 9 miesięcy i jest narażona na wiele zagrożeń, więc idealnie pasuje, by przez te 9 miesięcy wspierać modlitwą ją,

ojca i dziecko” – mówi Sebastian Jaworski, który kilka lat temu jako student zaangażował się w dzieło Duchowej Adopcji. Świadectwo dziewczyny Sebastiana, Ani, pokazuje, że modląc się za adoptowane dzieciątko, zaczyna się czuć duchową więź z nim: „Początkowo dziesiątkę różańca odmawiałam z umiarkowanym zaangażowaniem, niekiedy nawet zapominając o niej, jednak z czasem dostrzegłam, że dzieciątko, za które się modlę przecież rośnie, ma już 3 miesiące, a za chwilę skończy pół roku. Dlatego też zaczęłam modlić się z coraz to większym zaangażowaniem, głębiej przeżywając ten czas modlitwy, niejako otaczając dziecko swoją modlitewną troską. Wielką radość przyniósł mi dzień, w którym zdałam sobie sprawę, że na świat przyszło nowe życie. Mam już siedmioro duchowo adoptowanych dzieci, a kolejne jest już w drodze.” „Myśl, że nie znam tych trzech osób, za które się modlę, też powodowała, że ten dar wydawał mi się bardziej bezinteresowny” – dodaje Sebastian. Dla Ani i Sebastiana dzieło to ma jeszcze jeden piękny wymiar: „teraz modlimy się razem, ucząc się wspólnej modlitwy, odpowiedzialności i przygotowując się do rodzicielstwa, które tak jak Duchowa Adopcja jest darem z siebie dla innych”. Modlitwę możemy podejmować prywatnie i bez publicznych deklaracji, ofiarując też uczestnictwo w nabożeństwach, pielgrzymce, wyrzeczenia czy cierpienie w intencji życia nienarodzonego. Wszystko to jest w zasięgu naszego serca i możliwości niezależnie od wieku czy sytuacji życiowej. Czasem zdarza się, że modlitwa przynosi owoce w postaci gotowości do czynnego zaangażowania w działalność pro-life, o czym przeczytacie w kolejnym artykule.

Fundacja Małych Stópek stworzyła aplikację mobilną „Adoptuj Życie”, która przypomni osobom trwającym w Duchowej Adopcji o codziennej modlitwie oraz pozwoli zobaczyć, jak rozwija się dziecko na danym etapie ciąży.

Karolina Pluta

15


Materiał edukacyjny Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka

Kobieta potrzebuje pomocy! Mam na imię Ania i mam 27 lat. Piszę ten krótki „list”, ponieważ jeszcze całkiem niedawno chciałam dokonać aborcji i dziś z chęcią podzielę się moimi doświadczeniami, a może okażą się one dla kogoś pomocne. Może uda mi się ochronić jeszcze jedno dziecko.

Jestem w 16. tygodniu ciąży. To moja druga ciąża, o którą staraliśmy się z mężem przez ostatni rok. Pierwsza ciąża zakończyła się poronieniem, co było dla nas trudnym przeżyciem, więc kiedy w sierpniu na USG ujrzeliśmy serduszko naszego dziecka byliśmy najszczęśliwszą parą na świecie. Pierwsze ważne badania przeszliśmy 26 września – i od tego wszystko się zaczęło. Badania pokazały, że dziecko cierpi najprawdopodobniej na chorobę genetyczną i do tego ma jakieś problemy z serduszkiem. Dokładny wynik badania: NT: 5.2 mm, przyspieszone tętno, ogólny obrzęk klatki piersiowej. Po wykonaniu testu z krwi ryzyko dwóch trisomii bardzo wysokie. Powtórzyłam badania – wyniki wyszły bardzo podobne i dodatkowo niedomykalność zastawki trójdzielnej. Wykonałam test NIFTY – tu z kolei wysokie ryzyko zespołu Turnera. Co czułam w tym czasie? Pierwsza diagnoza mnie załamała, nie byłam na to zupełnie przygotowana. Lekarz zasugerował, że jeśli badania potwierdzą chorobę to możemy zdecydować się na przerwanie ciąży; z tego, co pamiętam, to nawet do 20/21 tygodnia (!). I wstyd mi się przyznać, ale to właśnie była moja pierwsza myśl: „Musimy pozbyć się tego dziecka”. Lekarz powiedział, że takie wady w kolejnej ciąży rzadko się powtarzają. Poczułam jakby już przekreślił moje dziecko. Kiedy zapytałam o inne możliwe przyczyny, usłyszałam już tylko: „kotek, nie będę Cię oszukiwał, to nie jest prawdziwy obraz PŁODU”. Nie zapomnę tych słów do końca życia – moje dziecko przestało być dzieckiem, stało się „nieprawidłowym płodem”.

16

www.e-tryby.pl nr 7/56/GRUDZIEŃ 2017

Później pojawił się też niesamowity strach, że nigdy nie będę umiała go pokochać. Wcześniej nigdy bym o tym nie pomyślała, naprawdę byłam zagorzałym przeciwnikiem aborcji, niezależnie od przypadku. Te myśli załamały mnie jeszcze bardziej, czułam, że nie umiem kochać mojego dziecka i byłam przerażona wszystkim, co miało się stać w przyszłości. Zamknęłam się w domu, płakałam całymi dniami i nie chciałam z nikim rozmawiać. Czy w tych dniach chciałam dokonać aborcji? Tak, niestety tak. Czy chciałam ochronić moje dziecko przed cierpieniem, trudnościami, gorszym życiem lub czymkolwiek innym? Nie. Po paru dniach zrozumiałam, że aborcja to najbardziej egoistyczna decyzja, jaką można podjąć. Myśląc o tym wcale nie myślałam o dziecku,


Materiał edukacyjny Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka

a o sobie, o swoich planach i wyobrażeniach względem tego dziecka. Lekarze również potęgowali chęć przerwania ciąży, nazywając dziecko „nieprawidłowym płodem”. Ale najbardziej do tej decyzji zbliżały mnie bliskie osoby, które wcale mnie do tego nie zachęcały, a tylko mówiły o „zrozumieniu dla każdej mojej decyzji”. Ludzie, uwierzcie mi, w takiej sytuacji kobieta nie potrzebuje zrozumienia swoich decyzji – potrzebuje pomocy w ich podjęciu! Kiedy ktoś mówił mi, że zrozumie każdą moją decyzję czułam, że na mnie zrzuca odpowiedzialność za jej podjęcie. I oczywiście to była moja decyzja, ale nie ja byłam za nią odpowiedzialna. To nie ja zdecydowałam, że dziecko będzie chore. Kiedy ktoś na mnie zrzucał odpowiedzialność, słyszałam jego słowa za pięć lat: „Nie narzekaj, to dziecko było Twoją decyzją”. Czy tak było naprawdę?

kiego błędu. Mój mąż codziennie dodawał mi otuchy, powiedział najpiękniejsze słowa, jakie mogłam usłyszeć: „Pokochałem to dziecko, jak tylko zobaczyłem je na ekranie monitora i usłyszałem jego serce, nic mu nie będzie”. Moi rodzice bardzo mnie wspierali, a ja czułam, że tej decyzji nie wybaczyłabym sobie do końca życia. Ale zdarzyło się coś jeszcze, coś najważniejszego. Odnalazłam w tym wszystkim Boga. Zaczęłam się modlić Nowenną Pompejańską oraz modlitwą do św. Rity. Wszystkie trudne słowa i sytuacje zawierzałam Jezusowi, prosząc Go każdego dnia: „Jezu, Ty się tym zajmij”. To dodawało mi największej siły.

Dziś czekam na amniopunkcję, pierwsza próba się nie powiodła, więc muszę cierpliwie czekać na kolejny zabieg, a potem na wyniki. W ciągu ostatnich tygodni zdarzało mi się wiele trudnych chwil, ale dziś Na szczęście wokół mnie znalazło się więcej już wiem, że aborcja (lub „terminacja”, jak osób, które nie pozwoliłyby mi popełnić ta- to ładniej nazywają lekarze) to najgorsza decyzja, jaką mogłabym podjąć. Decyzja, fot .www.pexels.com o której myślałabym każdego dnia, do końca życia. Nie znam jeszcze diagnozy, ale jestem gotowa na przyjęcie mojego dziecka i pokochanie go najbardziej jak to tylko możliwe. Czasem odczuwam wściekłość i niesamowity żal do Boga, ale wierzę, że ma na to wszystko jakiś plan, lepszy niż ten, który mam ja. Dlaczego to wszystko piszę? Ludzie, nie obwiniajcie tylko kobiet o aborcję. Każdy, kto okazuje „pozorne zrozumienie” kobiecie w takiej sytuacji jest odpowiedzialny za tę decyzję. Wasze zrozumienie jest tylko fikcją. Czy naprawdę myślicie, że rozumiecie tę decyzję, czy tylko jesteście pewni, że będziecie mogli powiedzieć matce, że sama jest „winna” swojej przecież decyzji? Wasza akceptacja ma tylko dać wyraz Waszej tolerancji, która,

uwierzcie mi, nie świadczy o człowieczeństwie. O wielkości człowieka nie świadczy tolerancja moralna dla każdej decyzji, a raczej pokazanie akceptacji i pełnej miłości dla dziecka, które ta kobieta nosi pod sercem. Dziś nie krytykuję już kobiet, które dokonują aborcji, ale też ich nie obwiniam, do czego miałam tendencję w przeszłości. Wiem, jak trudno jest sobie poradzić w takiej sytuacji i wiem jak bardzo potrzebna jest POMOC (ale ta prawdziwa pomoc, a nie fikcyjne zrozumienie) bliskich ludzi. Nie krytykujmy kobiet, które podejmują taką decyzję, walczmy o ludzi, o społeczeństwo, aby miało dość siły, aby kobiety od tej decyzji ustrzec. Życzę wszystkim kobietom w podobnej sytuacji Bożego Błogosławieństwa, siły i odnalezienia odwagi w Bogu! Ania

Publikujemy ten tekst, prosząc Czytelników „Trybów” o modlitwę w intencji tej rodziny. Prosimy także o budowanie Cywilizacji Życia w swym środowisku, bliższej i dalszej rodzinie, sąsiedztwie, w środowisku pracy, wspierając matki życzliwym, dobrym słowem, a może także konkretną pomocą.

Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka (organizacja pożytku publicznego KRS 0000140437), od wielu lat niesie różnorodną pomoc matkom w trudnych sytuacjach. Stara się budować w naszej Ojczyźnie klimat wspierający Cywilizację Życia. Proszę, „pomóż nam pomagać” najmniejszym i ich rodzinom. dr inż. Antoni Zięba prezes Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka

Więcej informacji na: www.pro-life.pl Aktualności na:

www.facebook.com/psozc

17


Encyklopedia wiary

Wiara i rozum: Wrogowie czy namiętni kochankowie?

„Nauka obaliła religię!”, „Wiara i rozum się wykluczają!”, „Racjonalny człowiek nie może wierzyć w Boga!”, „Teoria Darwina podważa Biblię!” – tego typu stwierdzenia wciąż są powtarzane w licznych dyskusjach i to nie tylko w USA, ale nawet w katolickiej Polsce! Jeśli jednak odważymy się zbadać fakty, odkryjemy, że wymienione powyżej hasła NIE są wnioskami rozumnymi. Oparte są na ignorancji. Tymczasem Bóg zaprasza nas do wiary rozumnej, która jest o wiele ciekawsza niż utarte schematy antyreligijnej propagandy. Jeżeli bez uprzedzeń przyjrzymy się hi- nia chorału gregoriańskiego, który udostorii, możemy ze zdumieniem odkryć, że skonalił benedyktyn, bł. Gwido z Arezzo. niesamowity postęp cywilizacyjny jest czę- Pierwszy piorunochron wynalazł czeski sto dziełem gorliwych chrześcijan, w tym ksiądz Prokop Diviš. Pierwszy pojazd menierzadko - katolickich księży. Zacznijmy chaniczny wynalazł belgijski jezuita Ferdiod komunikacji. Alfabet łaciński, używany nand Verbiest na dworze chińskiego cesarza. na całym świecie od Islandii po Australię, Pierwszą baterię skonstruował Alessandro Volta, tercjarz franzawdzięczamy katociszkański, który colickiemu duchowieńPierwszą baterię dziennie słuchał Mszy stwu, które przejęło go z Rzymu i zaszczepiło skonstruował Alessandro Świętej i codziennie odmawiał różaniec. Już w Europie. Podobnie w 1736 r. jezuita Roger cyrylica, pismo używaVolta, tercjarz Joseph Bošković jako ne od Bułgarii po Sybefranciszkański, który pierwszy odkrył, że akrię, zostało stworzone przez uczniów świę- codziennie słuchał Mszy tywność Słońca zmienia się w 11-letnim tych Cyryla i Metodecyklu. Radio opatentogo. Szymon Hołownia Świętej i codziennie wał katolik, Guglielmo w książce „Last Minuodmawiał różaniec. Marconi. Kamizelkę te. 24 h chrześcijaństwa kuloodporną wymyślina świecie”, opisuje, jak w czasach obecnych chrześcijańscy misjona- ło dwóch katolików: ksiądz Kazimierz Żerze pomagają plemionom Oceanii utrwalać gleń ze Zgromadzenia Zmartwychwstańców język na piśmie, aby następnie podarować oraz Jan Szczepanik. Ten drugi wynalazca im przetłumaczoną Biblię. Dając im alfabet, był także prekursorem telewizji: skonstruował telektroskop, urządzenie do przesyłaocalą także ich kulturę. nia na odległość ruchomego obrazu kolorowego wraz z dźwiękiem! Pobożni pionierzy Chrześcijanie mają swój wkład nie tylko w alfabetyzację ludzkości, ale także przełamanie barier komunikacyjnych. Hiszpański benedyktyn Pedro Ponce de Leon w 1578 r. zajął się nauczaniem dzieci niesłyszących, wdrażając własną metodę z użyciem języka migowego. W 1620 r. hiszpański ksiądz Juan Bonet zajmujący się edukacją głuchych napisał pierwszy traktat o systemie znaków migowych. W 1770 r. francuski ksiądz Michel de L’Épée założył w Paryżu pierwszą publiczną szkołę specjalną dla głuchych. Natomiast wypukłe pismo dla niewidomych wymyślił niewidomy francuski organista Louis Braille, który zdobył wykształcenie dzięki staraniom swojego proboszcza. Także zapis nutowy wywodzi się od zapisywa-

18

www.e-tryby.pl nr 7/56/GRUDZIEŃ 2017

Ojcem bakteriologii, szczepionek i pasteryzacji jest Ludwik Pasteur, który zwykł mieć różaniec zawsze w kieszeni. Ojcem genetyki jest Gregor Mendel, opat augustianów. Pierwszy antybiotyk - penicylinę odkrył gorliwy katolik, Alexander Fleming (dzięki czemu możliwe stało się leczenie m.in. kiły i rzeżączki). Istnienie grup krwi i czynnika Rh odkrył Karl Landsteiner, który w wieku 22 lat nawrócił się na katolicyzm. Na katolicyzm nawrócił się także Ludwik Hirszfeld, który odkrył przyczynę konfliktu serologicznego, co uratowało życie wielu noworodkom! Dziś organizacje humanitarne takie jak Czerwony Krzyż, czy Lekarze bez Granic korzystają z metod wypracowanych przez dwóch rodzonych braci – chirurgów, a zara-

zem katolickich księży: Pierre’a i Raymonda Jaccard, którzy przez dekady posługiwali trędowatym i wyspecjalizowali się w protetyce.

Granice nauki Czy nauka, dostarczając nam coraz pełniejszej wiedzy o Wszechświecie, przyrodzie i człowieku, pozostawia coraz mniej miejsca dla Pana Boga? – Tak postawione pytanie nie ma nic wspólnego ani z racjonalną nauką, ani z wiarą chrześcijańską. Nie można traktować Boga jako zapychacza dziur w naszej wiedzy naukowej. Nauka zajmuje się – najogólniej rzecz ujmując – obserwacją materialnego świata, szukaniem naturalnych przyczyn różnych zjawisk, rejestracją danych i formułowaniem wniosków. Ma ściśle określoną metodę, która narzuca jej spore ograniczenia. Nauka nie zajmuje się kwestiami takimi jak Bóg, zbawienie czy sens życia, bo te sprawy przekraczają granice jej kompetencji. Niektórzy mówią: „Nauka wyjaśnia nam całą rzeczywistość! Prawdziwe jest tylko to, co zostało dowiedzione przez badania nauko-


Być Encyklopedia chrześcijaninem wiary

ewolucji, a nawet utrzymują, że świat ma 6 tysięcy lat i został stworzony w ciągu sześciu 24-godzinnych dni! Tymczasem już św. Augustyn żyjący na przełomie IV i V wieku, zwraca uwagę, na fakt, że Bóg jest duchem a więc nie ma rąk którymi mógłby ulepić człowieka z gliny ani nozdrzy, którymi miałby tchnąć w niego życie. Niemożliwe jest też odliczanie dni zanim zostało stworzone Słońce, które przecież dni wyznacza! Biskup Hippony dostrzegł konieczność dialogu między wiarą i rozumem. Dla starożytnych chrześcijan, zwłaszcza dla Orygenesa i św. Augustyna, było oczywiste, że Pismo Święte należy czytać, szukając w nim przede wszystkim sensu duchowego. Widzimy więc, że spory, które odbywają się także współcześnie w USA, de facto zostały rozstrzygnięte już w starożytności.

Nie taki Darwin straszny

fot. www.unsplach.com

we lub obliczenia matematyczne”. Zastanówmy się jednak, czy to twierdzenie samo w sobie zostało udowodnione naukowo? Czy przeprowadzono jakieś doświadczenie lub obliczenia? Kłopot w tym, że nie da się przeprowadzić żadnego eksperymentu, aby zweryfikować to twierdzenie. Jest ono wzajemnie sprzeczne, gdyż twierdzi, że tylko nauka wyjaśnia nam rzeczywistość, a samo nie jest i nie może być potwierdzone przez naukę. Jest to teza filozoficzna, a nie wynik badań naukowych. Nauka to jedna z najdonioślejszych dziedzin ludzkiej aktywności, jest niezwykle ważna, potrzebna i fascynująca. Ale sama w sobie nie wystarczy. Człowiek to nie tylko poszukiwacz wiedzy, ale także istota społeczna, szukająca sensu swojego życia i tworząca relacje z innymi. Dlatego religia, filozofia, etyka, literatura i sztuka, także mogą przybliżać nas do prawdy i dobra.

Konflikt rozwiązany 1500 lat temu W USA wyznawcy tzw. kreacjonizmu młodej Ziemi, opowiadają się za dosłownym odczytaniem poematu o stworzeniu świata. Sprzeciwiają się nauczaniu w szkołach teorii

ciała ludzkiego z materii istniejącej uprzednio i organicznej”, zastrzegając jednak, że dusza ludzka stwarzana jest bezpośrednio przez Boga. W dniach 22-26 października 1996 r. odbyła się w Watykanie sesja plenarna Papieskiej Akademii Nauk. Jej program obejmował debatę na temat „Powstanie i pierwotna ewolucja życia’’, w której wzięli udział specjaliści z różnych dziedzin nauki oraz filozofowie i teolodzy. Z tej okazji św. Jan Paweł II skierował przesłanie do uczonych, w którym uznał teorię ewolucji za coś więcej niż tylko hipotezę. Jednocześnie przestrzegał przed niektórymi filozoficznymi interpretacjami ewolucji: „Jednostka ludzka nie może być podporządkowana gatunkowi ani społeczeństwu jako środek czy narzędzie, gdyż ma samoistną wartość. Jest osobą”.

Teoria Wielkiego Wybuchu

Czy teoria Darwina podważa wiarę w Boga? Tak twierdzi jeden z najgłośniejszych W latach 20. i 30. XX wieku Georges Henri współczesnych ateistów, Richard Daw- Lemaitre, belgijski ksiądz katolicki i astrokins. Jeśli jednak poszperamy w źródłach nom, jako pierwszy zastosował w kosmolohistorycznych, odkryjemy, że autor dzieła gii fizykę kwantową, rozwijał idee Alberta „O powstawaniu gatunków” nie chciał ni- Einsteina i stawiał fundamenty teorii Wielgdy uchodzić za maskotkę przeciwników kiego Wybuchu. Jego nowatorska myśl bureligii. Sam Darwin stwierdza, że nigdy nie dziła niechęć uczonych, którzy obawiali się, był ateistą. Jego poglądy dryfowały między że ksiądz chce „przemycić” do nauki ideę teizmem a agnostycyzmem. Nigdy nie trak- stworzenia świata przez Boga. Nawet Altował też swojej teorii naukowej, jako na- bert Einstein, z którym korespondował, był rzędzia do zwalczania religii. 7 maja 1879 nastawiony sceptycznie, pisząc: „Nie, to za r. pisał w liście do Johna Fordyce’a: „Czymś bardzo sugeruje stworzenie…”. Co więcej, absurdalnym jest dla mnie wątpić w to, że Albert Einstein wprowadził do swoich rówczłowiek może być jednocześnie gorliwym nań pewną stałą kosmologiczną, tylko po teistą i ewolucjonistą”. W cytowanym liście, to, aby utrzymać statyczny obraz Wszechjako przykład człoświata. Nie mieściło wieka głęboko wiemu się w głowie, że rzącego, a jednoczeWszechświat mógłCzłowiek to nie tylko śnie propagującego by się rozszerzać. poszukiwacz wiedzy, ale Dopiero w 1965 r. teorię ewolucji, został wymieniony Asa mikrofalotakże istota społeczna, odkryto Gray, profesor Uniwe promieniowanie wersytetu Harvarda szukająca sensu swojego tła (relikt z wczei współpracownik snej fazy rozwoju życia i tworząca relacje Wszechświata), co Darwina. O tym, że chrześcijaństwo i naostatecznie potwierz innymi. uka mogą przyjaździło teorię Wielnie współpracować, kiego Wybuchu. niech zaświadczy fakt, że Darwin został Okazało się, że ksiądz Lemaitre nie był szarpochowany… w Opactwie Westmisterskim. latanem. Po prostu wyprzedzał swoje czasy o ponad trzydzieści lat.

Kościół a teoria ewolucji

Już w latach 20. i 30. XX wieku Pierre Theilard de Chardin, francuski jezuita a zarazem paleontolog, rozwijał koncepcję filozoficzną, w której łączył chrześcijaństwo i ewolucjonizm. W 1950 r. papież Pius XII w encyklice Humani Generis potwierdził pozytywny stosunek Kościoła dla badań naukowych nad pochodzeniem człowieka: „Wielu bowiem domaga się stanowczo, aby religia katolicka jak najwięcej uwzględniała te nauki, co niewątpliwie zasługuje na pochwałę, jeśli tylko chodzi o fakty istotnie udowodnione”. Papież zaakceptował hipotezę „pochodzenia

Widzimy więc, że historyczne spory między nauką a wiarą (np. sprawa Galileusza, który za pokutę miał do końca życia odmawiać siedem psalmów pokutnych), z perspektywy czasu okazały się raczej kłótnią zakochanych, a nie wojną dwóch konkurencyjnych gangów. Jak wiadomo - kto się czubi, ten się lubi. Na koniec warto przypomnieć słowa św. Jana Pawła II z encykliki Fides et Ratio: „wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”. Krzysztof Reszka

19


Dwoistość w jedności

fotomontaż na podst. Shutterstock.com / Pexels.com

Ona i on

Mężczyzna i kobieta – rozróżnienie w świecie ludzi, dzięki któremu możemy wzajemnie poznawać się i uzupełniać. Kim jesteśmy i jak wyglądałaby rzeczywistość, w której istniałaby tylko jedna płeć? Na pewno byłaby monotonna, jednolita, monokulturowa... Na szczęście Stwórca zorganizował świat inaczej.

Człowiek nie istnieje na ziemi poza płcią. Co więcej, tylko człowiek spośród tak licznych stworzeń ziemskich jest osobą – to znaczy jest podobny do swojego Stwórcy. Tyle że Stwórca – byt doskonały – w przeciwieństwie do człowieka nie posiada jednej płci, ale jako pełnia jest wszystkim, jest zatem i kobietą i mężczyzną! Bóg-Człowiek Jezus Chrystus przyjął ciało mężczyzny na ziemi, ale opis stworzenia człowieka w Księdze Rodzaju podaje, że Stwórca według swego upodobania uczynił dwie płcie osób ludzkich: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył, stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1, 27). Zatem kobieta i mężczyzna mają taką samą godność, są w oczach Boga tak samo cenni i traktowani z jednakową troską i akceptacją. Chociaż różni między sobą, są równi w godności. W tej samej Księdze czytamy, że Stwórca chciał, żeby wszyscy ludzie – w takim samym stopniu kobiety jak mężczyźni – zaludniali ziemię i czynili ją sobie poddaną. Mają więc nawzajem traktować siebie na równi i wspólnie panować nad zwierzętami, a także nad dziełami swoich rąk i umysłów.

Trochę biologii Przypomnijmy sobie z lekcji biologii – płeć biologiczna (sex) – jest wrodzona i oznacza różnicę płciową między kobietą a mężczyzną. Dotyczy ona w szczególności różnic fizycznych, przede wszystkim cech płciowych pierwszorzędowych (gonady – gruczoły rozrodcze) i drugorzędowych (zewnętrzne narządy płciowe męskie i żeńskie). I to wystarcza, żeby jasno określić płeć biologiczną jako męską lub żeńską, z której następnie wynikają biologiczne role męskie i żeńskie, definiujące kobietę w rodzinie jako żonę i matkę, a mężczyznę jako męża i ojca. Skądinąd – jak wiadomo – nie wszystkie kobiety i nie wszyscy mężczyźni stają się matkami i ojcami biologicznymi

20

www.e-tryby.pl nr 7/56/GRUDZIEŃ 2017

i założenie własnej rodziny nie oznacza dla każdego życiową drogę. Chociaż człowiek obdarzony jest płcią biologiczną, podstawowe powołanie jego życia nie musi się wcale wiązać ze spełnieniem własnej płci biologicznej. Znamy przecież szczęśliwe, spełnione jako mężczyźni i kobiety osoby świeckie i konsekrowane.

Nie ma przypadków W takim razie, to nie przypadek, że rodzimy się dziewczynką czy chłopcem – gdy mówimy o życiu ludzkim, nie wchodzimy w kategorie przypadku – ciałem i płcią biologiczną jako ludzie jesteśmy obdarowani przez Stwórcę i dzięki rodzicom. Płeć więc jest czymś niezależnym od człowieka. Gdy człowiek żyje w świadomości przynależności do Stwórcy; w świadomości tożsamości stworzenia Bożego, w zgodzie z prawdą o płci jako darze od Stwórcy; kiedy ufa, że to, kim jest w zamyśle Boga, to najlepsza opcja, doskonały plan jaki miał Bóg wobec niego – czyniąc go kobietą lub mężczyzną – wówczas identyfikację płci i jej realizację podejmuje nie jako nieznośną łamigłówkę czy uciążliwe życiowe zadanie, ale jako swego rodzaju misję i wyzwanie. Widząc sens własnej kobiecości i męskości, doświadcza radości. Ta radość jest tym większa, im bardziej uświadamiamy sobie, kim naprawdę jesteśmy jako ludzie, jakie są nasze korzenie i nasz cel ostateczny. CZŁOWIEK PRZECIEŻ TO NIE TYLKO CIAŁO. Świadomość przynależności do Stwórcy, odkrycie i zrozumienie duchowego bogactwa sprawiają, że możemy patrzeć na świat przez pryzmat osoby bardziej niż rzeczy. I to jest chyba klucz do zrozumienia otaczającego nas świata, do zadowolenia z siebie samego/ samej i do akceptacji innych. Dorota Kumorek


Projekt edukacji ekonomicznej

Ekonomia

Finanse

Przedsiębiorczość

w w w. e k o n o m i a . i s t o t n i e . p l


Trybka odkrywa Polskę

Barwy Torunia W kolejnym odcinku naszej wędrówki po Polsce zwiedzamy miasto rodzinne wielkiego astronoma, z którym wiąże się popularna ongiś sentencja „wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię, polskie go zrodziło plemię”. Geneza Torunia wiąże się z krzyżakami, dla których był on ważnym ośrodkiem w tworzeniu państwa krzyżackiego oraz punktem wypadowym potrzebnym do podboju plemion pruskich. Pierwsze dokumenty lokacyjne miasta pochodzą z 1233 roku. W niecałe 50 lat po lokacji miasta (1280) Toruń przyłączył się do Hanzy, będącej ważną gospodarczą organizacją czołowych średniowiecznych miast. Lata dalszego rozwoju przypadają na wiek XIV, kiedy Toruń uzyskał prawo składu czyniące go istotnym ośrodkiem handlowym w Prusach. Wiek XV to natomiast czas wojen polsko-krzyżackich. W jego drugiej połowie (1454) wybuchło powstanie antykrzyżackie, dając początek wojnie trzynastoletniej. Dużą zasługą torunian było znaczne osłabienie krzyżackich wpływów na pruskich rubieżach. W roku 1466 na terenie Torunia podpisany został pokój toruński kończący wojnę trzynastoletnią. Rezultatem zwycięstwa Polaków nad zakonem krzyżackim było przyłączenie Torunia do Polski. XVI- i XVII-wieczny Toruń był miastem luterańskim ze względu na liczne konwersje mieszczan z katolicyzmu na protestantyzm. Osłabienie kondycji Torunia wiąże się z najazdami szwedzkimi (1629, 1658, 1703). Koniec XVIII stulecia to epoka rozbiorów oraz panowania napoleońskiego. Wiek następny i początek XX był czasem panowania Prusaków. W tym okresie miasto stało się najnowocześniejszą w Europie twierdzą, zyskując nowe inwestycje (wodociągi, kanalizacja, linia kolejowa, trakcja tramwajowa, teatr). Trwała jednocześnie walka o przetrwanie polskości tych ziem. Czas odzyskania niepodległości i 20-lecia międzywojennego był okresem kolejnych inwestycji infrastrukturalnych. Na szczęście Toruń nie został poważnie zniszczony wskutek działań wojennych. Po wojnie powstał Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika a miasto stało się ważnym ośrodkiem przemysłu.

Historia zaklęta w murach Jest jednym z nielicznych miast posiadających ruiny dwóch zamków. Pierwszy z nich to usytuowany na prawym brzegu Wisły XIII-wieczny zamek komturski, należący ongiś do krzyżaków. Lewy brzeg Wisły należał do królestwa polskiego. Średniowieczną pozostałością najbardziej wysuniętej w kierunku państwa pruskiego polskiej placówki militarnej jest zamek Dybów. W samym centrum toruńskiej starówki stoi wspaniały średniowieczny ratusz, którego najstarszą częścią jest postawiona ok. 1274 roku wysoka na ok. 40 metrów wieża. Ratusz pełnił ongiś funkcje samorządowo-handlowe. Dziś we wnętrzach ratusza mieszczą się zbiory Muzeum Okręgowego prezentującego sztukę gotyku w formie malarstwa, rzeźby, witrażownictwa i rzemiosła artystycznego. We wnętrzach ratusza prezentowany jest najstarszy poczet królów polskich oraz portrety rajców miejskich. Zachowały się również pozostałości murów miejskich o łącznej długości prawie 1 kilometra (w wiekach średnich były ich aż 3 kilometry). Największą koncentrację średniowiecznych fortyfikacji podziwiać możemy wzdłuż Wisły, a także w północnym i południowym odcinku ulicy Podmurnej. Były to mury najsilniejsze zarówno w państwie krzyżackim, jak i królestwie polskim.

Gotyckie skarby W średniowiecznym bogatym mieście nie mogło zabraknąć kościołów. Monumentalna bazylika świętojańska (św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty) zaliczana jest do największych budowli sakralnych w Polsce i najwybitniejszych światowych osiągnięć gotyckiej architektury. Do najstarszych nieprzebudowanych fragmentów świątyni należy prezbiterium z pięknymi zwornikami oraz malowidłami ściennymi i sklepiennymi. W czasach reformacji kościół był użytkowany wspólnie lub zamiennie z luteranami. Od roku 1596 świątynię użytkują wyłącznie

katolicy. Budynek posiada bardzo zabytkowe wyposażenie obejmujące wiele wysokiej klasy dzieł sztuki. Nie mniej okazały jest zbudowany w drugiej połowie wieku XIV i ufundowany przez krzyżaków kościół św. Jakuba. Budynek kościoła zaprojektowany został w układzie bazylikowym. Oznacza to, że nawa główna jest wyższa od obydwu naw bocznych. We wnętrzach świątyni ujrzymy wspaniałe polichromie, trzy duże gotyckie krzyże, szesnastowieczne organy, dwie gotyckie figury Madonny z Dzieciątkiem, wartościowe obrazy (m. in. Sąd Ostateczny Bartłomieja Strobla). I wreszcie pofranciszkański kościół mariacki. Świątynia ta, podobnie jak katedra, prezentuje typ gotyku halowego. Zalicza się ją do trzech największych w północnych rejonach naszego kraju. Wewnątrz podziwiamy interesujące gotyckie stalle i polichromie ścienne oraz XVI-wieczne organy. Świątynia prezentuje wszystko, co najpiękniejsze w sztuce gotyku (smukłe filary, ostre łuki, duże okna, piękne witraże).

Najsłynniejszy torunianin Toruń to nie tylko zamki, ratusz, mury i kościoły. Przy ulicy Kopernika 15 (dawniej św. Anny) znajduje się domniemany dom Mikołaja Kopernika. Obiekt ten zachowany do dzisiejszych czasów w niewiele zmienionym od średnich wieków układzie, jako typowy dom składowy przybliża nam atmosferę średniowiecznego Torunia. We wnętrzach kamienicy eksponowana jest wystawa poświęcona wszystkim etapom życiowej drogi Mikołaja Kopernika.

Smak Torunia Miasto rodzinne polskiego astronoma znane jest oczywiście ze wspaniałych pierników. Wypiekane były już były w XIII wieku, a ich wyrobem zajmowali się piekarze oraz miejscowe zakony żeńskie. Wysoką jakość owych słodkich wypieków sławi XIV-wieczny anonimowy poeta w wierszu pt. „O pieprznym chlebie, czyli pierniku toruńskim”. Receptury ich produkcji zachowywano w ścisłej tajemnicy przed konkurencją ze strony innych miast, szczególnie Norymbergii i Królewca. Bogactwo piernikowej tradycji przedstawia Muzeum Toruńskiego Piernika (ul. Strumykowa 4), gdzie eksponowane są unikatowe formy piernikarskie, piec do pieczenia pierników, dawna kuchnia z przepisami na wypieki oraz gabinet dyrektora fabryki pierników. W ramach zwiedzania goście Muzeum mogą własnoręcznie wypiec pamiątkowy piernik. Wojciech Olejniczak

22

www.e-tryby.pl nr 7/56/GRUDZIEŃ 2017


Być chrześcijaninem Tech-info

Self publishing Bardzo wielu marzy o wydaniu własnej książki, o zostaniu sławnym pisarzem, o podzieleniu się swoją wyobraźnią lub wiedzą z innymi. Niektóre z tych osób rzeczywiście biorą się za pisanie i tworzą gotowe dzieło. Ale co wtedy? Gdy zastanawiamy się jak wydać własną książkę, pierwsze co przychodzi nam na myśl to: wydawnictwo. Jest to opcja pod pewnymi względami dość wygodna - firma wydawnicza zajmuje się przygotowaniem książki i drukiem oraz - przynajmniej w teorii - reklamą. Jednak ta metoda jest obarczona kilkoma dość istotnymi wadami. Debiutujący autor ma mniejszy wpływ na to jak wydane jest jego dzieło, otrzymuje niewielką ilość pieniędzy i nie ma gwarancji, że promocja książki będzie przeprowadzona dobrze. Ponadto wydawnictwa popełniają błędy i odrzucają naprawdę dobre książki spotkało to kiedyś nawet m.in. Agathę Christie czy C.S. Lewisa!

fot.

y.com

pixaba

P.S.

Ale czy istnieje alternatywa? Okazuje się, że tak. W ostatnich latach obserwujemy w polsce rozwój tzw. self-publishingu - oznacza to, że autor wydaje książkę samodzielnie, bez udziału wydawnictwa. Pierwszych przykładów self-publishingu możemy szukać już kilkaset lat temu. Natomiast obecnie jest to trochę łatwiejsze - dzięki technologii.

HTTPS

Zacznijmy od tego czym jest samo http w pewnym uproszczeniu jest to protokół (a więc rodzaj umowy) dotyczący przesyłania danych takich jak strony internetowe.

Na początek - zagadka. Znajdź jedną różnicę pomiędzy http://www.bank. pl a https://www.bank.pl/. Już? Udało się? Tak, chodzi właśnie o dodatkowe “s” po http w drugim adresie. Skąd ono się tam wzięło? I po co?

Niestety ta umowa ma bardzo dużą wadę informacje przesyłane za jej pomocą są wysyłane zwykłym tekstem, bez żadnego szyfrowania. Oznacza to, że każdy komu uda się podsłuchać transmisję danych (co wcale nie jest takie trudne) będzie mógł odczytać wszystko co przesyłamy - wliczając w to login i hasło do konta bankowego.

Przygotowanie projektu graficznego książki, korekta, wydruk, magazynowanie i wysyłka - wszystkie te usługi możemy znaleźć w Internecie. Aktualnie istnieją specjalne platformy self-publishingowe, które za odpowiednią opłatą zajmują się tym tymi wszystkimi czynnościami. Internet jest również potężnym nośnikiem reklamowym - można docierać do ludzi z całego świata, jedna kampania reklamowa może przynieść niesamowite efekty. Bardzo często na self-publishing decydują się osoby prowadzące własny blog, posiadające duży zasięg czy to portalach typu youtube, czy w social mediach. W ostatnich latach w tym zakresie było kilka spektakularnych przykładów - na przykład Michał Szafrański prowadzący blog “Jak oszczędzać pieniądze” wydał swój poradnik samodzielnie i w ciągu dwóch lat udało mu się sprzedać ponad 40 tysięcy egzemplarzy. Wydawanie książek jest jedną z bardzo wielu rzeczy, które technologia zmieniła. Jeśli kiedyś, drogi czytelniku, będziesz pracował nad własnym dziełem - pomyśl o skorzystaniu z możliwości, które daje self-publishing.

W tym właśnie miejscu wkracza protokół https. Do funkcji swojego poprzednika dokłada szyfrowanie przesyłanych danych. Dzięki temu nawet jeśli ktoś nas podsłucha, to nie będzie w stanie odczytać przesyłanych przez nas informacji. Z tego powodu niezwykle ważne jest, aby przed zalogowaniem się, zwłaszcza do tych ważniejszych serwisów jak bank lub sklep internetowy, sprawdzić, czy adres strony zaczyna się od https zamiast http. Kamil Faber

fot. Wojciech Krakowiak

23



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.