MSZA ŚWIĘTA Kraków, ul. Sienkiewicza 19
! Czujesz się powołany do małżeństwa? Nie spotkałeś jeszcze osoby, z którą chcesz dzielić życiowe smutki i radości? Może jesteś już w narzeczeństwie i w najbliższym czasie po‐ wiesz sakramentalne „tak”? Przyjdź i proś o dobrą żonę i dobrego męża! Pozwól działać w swoim życiu Najważniejszemu.
Msza Święta odbywa się w każdy trzeci ponie‐ działek miesiąca o 19:15. Zapraszamy na najbliższą Mszę Świętą już 17 grudnia o 19:15.
Organizator: Duszpasterstwo Akademickie "U Szczepana"
ZABAWA TANECZNA po Mszy Świętej o dobrego męża i dobrą żonę
Kraków, ul. Sienna 5 Piwnice Arcybractwa Miłosierdzia, tuż obok Rynku Głównego
Tryby. Dobra nowina dla studentów.
Drodzy Czytelnicy
temat numeru:
Przebaczenie SPIS TREŚCI:
Nową serię „Trybów” zaczynamy od mocnego tematu. Zastanawialiście się kiedyś, co jest trudniejsze: przepro‐ sić kogoś czy wybaczyć komuś, kto nas przeprasza? By‐ liście już w sytuacjach, kiedy przyszło Wam wybaczyć coś naprawdę strasznego? A zdarzyło się Wam czegoś… nie wybaczyć? Czy wybaczać należy wszystko i wszyst‐ kim czy są jakieś warunki, które powinny być spełnione przez naszego winowajcę? Te i inne pytania mocno nas rozpaliły na jednym z kolegiów redakcyjnych, więc po‐ stanowiliśmy choć w małym stopniu zmierzyć się z te‐ matem przebaczenia. Na początku warto zapoznać się z treścią homilii ks. Wojciecha Węgrzyniaka wygłoszonej jako komentarz do ewangelii, która mówi o przebacze‐ niu. Polecam także tekst Marty Pijanowskiej, która zwraca uwagę na ważny aspekt przebaczania… samemu sobie. Skoro nowy rok akademicki, to i nowi studenci, a więc i nowi czytelnicy „Trybów”! A może nie tylko czytelnicy, ale i przyszli twórcy? Świętujemy w tym roku setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Kolej‐ ny numer „Trybów” poświęcimy więc właśnie tematyce patriotycznej. Jeśli chcecie zaangażować się w powsta‐ nie tego numeru (i kolejnych!), skontaktujcie się z nami - namiary na redakcję znajdziecie w stopce redakcyjnej. Można u nas zdobyć doświadczenie w pracy w mediach, dołożyć swoją cegiełkę do studenckiej ewangelizacji, poznać ciekawych ludzi, a nawet zaliczyć praktyki stu‐ denckie. Listopad to ważny miesiąc dla Katolickiego Stowarzy‐ szenia Młodzieży – uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata, która wypada w ostatnią niedzielę zwy‐ kłą (w 2018 r. będzie to 25 listopada) jest zarazem patro‐
4
Szczegóły przebaczenia
Przebaczenie
6
Przebaczenie – najtrudniejszą miłością
Przebaczenie
7
Trudna sztuka przebaczenia samemu sobie
Przebaczenie
8
Życie jest spoko
Rozmowa z charakterem
10
Krakowska Matka Teresa
Inżynier ducha
11
Co nowego...
12
Tożsamość wBogu / Bóg kocha proces
Przebaczenie
Życiowa pasja? KSM!
25 lat KSM AK
IV
Wspomnienie śp. ks. Antoniego Sołtysika
25 lat KSM AK
13
Udzielamy przebaczenia i o nie prosimy
14
Camino
16
Świadkowie Jehowy
18
Robić rzeczy najlepiej jak się tylko da
Kultura
21
Dwoje w czasie – jak długo ze sobą chodzić?
Ona i on
22
Góra pełna tajemnic
23
Hasło godne zaufania
I
Historia
Inspiracje
Encyklopedia wiary
Trybka odkrywa Polskę
Tech info
nalnym świętem KSM. W tym roku jest ono w Krakowie dla nas szczególne: obchodzimy 25-lecie reaktywacji KSM w naszej Archidiecezji. Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was specjalny dodatek o stowarzyszeniu. Zapraszam do lektury!
Redaktor naczelny: Marianna Gurba
Rysunki Trybki: Weronika Piórek, Julia Krakowiak
Asystent kościelny: ks. Rafał Buzała
Druk: Printgraph Brzesko
Sekretarz: Maria Paruch
Adres redakcji: ul. Wiślna 12/7 31-007 Kraków
Manager: Kamila Ciupińska
Data zamknięcia numeru: 19.11.2018 r. Nakład: 5000 egz.
Zespół redakcyjny: Klaudia Oracz, Karolina Pluta, Dorota Kumorek, Krzysztof Kawik, Krzysztof Reszka, Marta Łysek, Katarzyna Jamróz, Mirosław Haładyj, Kamil Faber, Marta Pijanowska, Maria Paruch, Maria Węgrzyn, Maria Cieszkowska
Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów.
DTP, grafika, okładka: Wojciech Krakowiak str. 1, 3-5, 14-17, 21, 23 Katarzyna Krakowiak str. 7-12, I-IV, 13, 18-20, 22 s. Faustiana Konik str. 6
Góra Dobra
MARIANNA GURBA REDAKTOR NACZELNY
Współpraca:
www.e-tryby.pl biuro@e-tryby.pl manager@e-tryby.pl Wydawca:
Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej
www.e-tryby.pl
Przebaczenie
Szczegóły przebaczenia Sprawa przebaczenia i tej ewangelii wcale nie jest taka logiczna, bo z jednej strony Pan Jezus mówi, żeby przebaczać siedemdzie‐ siąt siedem razy, a z drugiej opowiada o królu, który tylko raz przebaczył. Drugi raz już nie przebaczył. Prześledźmy tę Ewange‐ lię i spróbujmy wychwycić parę wątków, które może nam pomogą w naszych sprawach z przebaczeniem.
Po pierwsze Piotr pyta, ile razy ma przebaczyć, jeśli JEGO BRAT zawinił. Jego brat. Nie „jego bliźni”, nie „jego obcy”. Brat oznacza często w ewan‐ gelii współwierzącego. Oczywiście oznacza brata rodzonego, może oznaczać kuzyna, ale na pewno cho‐ dzi o kogoś bliskiego, czy najbliższe‐ go. Z tego nie trzeba wyciągać wnio‐ sku, że nie mamy wybaczać obcym, a tylko braciom, ale to jest sugestia, żeby jednak bardziej postarać się o wybaczenie w rodzinie, wśród naj‐ bliższych. Bo jest taka pokusa, że jak nie mogę wybaczyć, nie mogę się po‐ godzić w rodzinie, to uciekam do ob‐ cych, uciekam do przyjaciół, uciekam do takich, którzy nie są aż tak blisko, bo z nimi jest mi lepiej. Im bliżej je‐ stem człowieka - tak blisko, jak to jest mąż czy żona, czy dziecko, czy ojciec - to tym bardziej powinienem walczyć w tych przestrzeniach. Chodzi o po‐ jednanie z bratem. Ono jest najważ‐ niejsze. Druga sprawa - kwestia liczb: siedem czy siedemdziesiąt siedem razy. Oczywiście to nie jest liczydło. Że ja liczę siedem razy, a Pan Jezus mówi: nie, dziesięć razy więcej. (…) Nie, to jest pewnego rodzaju symbol, że za‐ wsze. (…) Chodzi o pewnego rodzaju nieskończoność. Czyli nie stawiamy granic wybaczeniu. Nie jesteśmy tacy, że jeszcze raz to Ci nie wyba‐ czę… Nie stawiamy granic, bo Bóg mi nie stawia granic. Skoro Bóg mi wy‐ bacza ileś tam razy, czyli nieskończe‐ nie, to ja też nie stawiam granic. Trzecia sprawa - „jeśli brat Twój za‐
4
wini względem CIEBIE”, czy „względem mnie” - mówi Piotr. Proszę zauważyć - tu nie chodzi o to, że brat zawini wobec in‐ nych albo w ogóle zgrzeszy. „Panie, ile razy mam przebaczyć człowiekowi, który mi nie zawi‐ nił, ale mnie denerwuje?”. Ale to nie o to chodzi! Jest wielu ludzi, którzy nas denerwują. Mówimy „nie mogę mu wybaczyć! Nie mogę wybaczyć temu księdzu, nie mogę wybaczyć temu poli‐ tykowi, nie mogę wybaczyć temu profesorowi...”. A co ci zro‐ bił? No mnie nic, ale… No to co? No to jest inny problem, nato‐ miast pytanie jest co Tobie kon‐ kretnie zrobił. (…) Oczywiście – sprawa nie jest taka prosta! Bo co to znaczy „zgrzeszyć wzglę‐ dem Ciebie”? Jeżeli ktoś przeje‐ dzie autem czyjeś dziecko, to nie możemy mówić brutalnie: „no ale przecież Tobie nie zrobił nic złego, tylko Twojemu dziec‐ ku, nie gniewaj się…”. No nie! By‐ śmy powiedzieli: absolutnie! No przecież moje dziecko to ja je‐ stem! Mój Kraków to jest moje miasto, nie? Czy moja uczelnia to jest moja! Moje państwo to jest moje! Czy mój Kościół to jest moje! Więc wiadomo, że wszy‐ scy jakoś tam jesteśmy „moi”, „nasi”, natomiast zadawać sobie pytanie, czy te problemy, które my mamy z pojednaniem - czy one wynikają z tego, że ktoś za‐ winił względem CIEBIE kon‐ kretnie czy może nie Ciebie. Bo
Przypowieść o nielitościwym dłużniku Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczać, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”. Jezus mu odrze‐ kł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Dlatego podobne jest królestwo nie‐ bieskie do króla, który chciał się roz‐ liczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wte‐ dy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił goi dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i za‐ czął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś wi‐ nien». Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną,a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego widząc, co się dzia‐ ło, bardzo się zasmucili. Poszli opo‐ wiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niego‐ dziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługa, jak ja ulitowa‐ łem się nad tobą?». I uniesiony gnie‐ wem pan jego kazał wydać go ka‐ tom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam O j‐ ciec mój niebieski, jeżeli każ‐ dy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”. Mt 18,21–35
Przebaczenie
może trzeba odpuścić, bo to nie jest wina przeciwko Tobie. Kolejna sprawa – 10 tysięcy talentów. Nie… tutaj przesadził…;) Bo talent li‐ czy się plus/minus 6 tysięcy dena‐ rów, czyli 6 tysięcy dniówek. Czyli na jeden talent trzeba by pracować… 10 lat. No to 10 tysięcy talentów to na‐ prawdę… nawet jeślibym miał trzy etaty, to bym nie wyrobił. I teraz jest pytanie - dlaczego właściciel pozwo‐ lił na taki dług?! Żaden bank by nie pozwolił na taki dług! Że mógłbyś od‐ dać za - nie wiem - za tysiąc lat. No przecież to jest niepoważne. Więc trochę można powiedzieć, że frajer jest ten król, nie? Ale tu nie chodzi o to, żeby powiedzieć, że król jest frajer. Albo nie chodzi o to, że ten sługa, że jak mówi, że odda te 10 ty‐ sięcy, że on jest… bo on jest nielo‐ giczny! Bo tego nie da się oddać po prostu! (…) Co mówi to 10 tysięcy? 10 tysięcy to jest nieskończoność. Nie mieli liczby nieskończoność, nie mieli liczby milion. Grecy mieli, Żydzi nie mieli. Więc to jest można powie‐ dzieć: maksymalna liczba. Co chce przez to powiedzieć Pan Jezus? Chce powiedzieć: człowieku! Chociażbyś miał takie grzechy, które ty nazywasz maksymalne, chociażby się Tobie wydawało, że to są największe grze‐ chy świata, nie bój się, ja Ci je od‐ puszczę. Nie bój się. Nie bój się. Tu którykolwiek tutaj jesteś w kościele, nie bój się, że jest taki grzech, które‐ go Bóg może nie odpuścić. Nawet miriady Ci Pan Bóg odpuści. Nawet 10 tysięcy talentów! Nawet 6 tysięcy dniówek razy 10 tysięcy! Po prostu Pan Bóg jest Ci w stanie wszystko wybaczyć - nie bój się! To jest prze‐ piękna liczba! Przepiękna liczba po prostu, bo mówi, że każdy grzech może być odpusz‐ czony. Ale z drugiej strony jak
pamiętamy tę drugą część przypo‐ wieści, 10 tysięcy talentów a 100 de‐ narów, no to jest różnica absolutnie kolosalna. Kilkanaście tysięcy razy więcej my jesteśmy winni wobec Boga, niż ludzie są winni wobec nas. Tego nie rozumiem i myślę, że wielu z nas też podskórnie nie rozumie. Je‐ śli ktoś Ci zrobił krzywdę, nie wie‐ m...okradł cię, nawet spalił ci dom, i jeśli powiedzieć Tobie: wiesz co, ale Ty Panu Bogu zrobiłeś większą krzywdę niż sąsiad wobec ciebie, to my tego nie czujemy. (…) jest taka su‐ gestia, im bardziej będziemy bliżej Boga, im będziemy bardziej święci, nie wiem, jak ojciec Pio, Jan Paweł II, to będziemy czuli, że my naprawdę zawaliliśmy wobec Boga. Pan Bóg nam wiele odpuścił - i to nam po‐ zwoli nabrać siły czy przekonania, że jednak innym odpuścić trzeba. Ulitował się ten władca, ulitował się. (…) Bóg na widok moich grzechów, ale też żalu, on się nie złości - ale li‐ tuje. Bóg nie będzie krzyczał w kon‐ fesjonale, Bóg nie będzie po prostu złościł się na Ciebie, kiedy Ty żału‐ jesz. Kiedy żałuję i proszę o przeba‐ czenie, zawsze mogę spotkać się z miłosierdziem. Żeby się nie bać. Diabeł nam mówi: „nie idź, nie po‐ wiedz, nie powiedz mamie, nie po‐ wiedz tacie, nie powiedz Panu Bogu!”. Ludzie nieraz robią krzywdę, nieraz my księża też robimy krzywdę. Ale Pan Bóg zawsze na widok żalu, nę‐ dzy, grzechu zawsze Pan Bóg się uli‐ tuje. (…) I ostatnia rzecz - król zmienił zdanie! No powiem szczerze trochę mnie za‐ skoczył. Pierwszemu darował dług a potem kazał go ukarać. Przecież jest takie powiedzenie - jeśli kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera. No generalnie takie antyewangelicz‐ ne powiedzenie. no bo czemu mu odpuścił, a za chwilę mu nie odpu‐ ścił? Oczywiście to nie jest dowód na to, że Pan Bóg jest nielogiczny, ale dowód jest na to, że pan Bóg jest nie tylko miłosierny - Pan Bóg potrafi się również gniewać, oburzać. I co to
znaczy? Dwie rzeczy. Pierwsza podstawowa, że żebym ja mógł liczyć na Miłosier‐ dzie Boże, nawet to największe dzie‐ sięć tysięcy talentów, to ja MUSZĘ wybaczyć bliźniemu! I tu do końca życia zapamiętam obraz z mojego domu rodzinnego czy z mojej siostry rodziny, która po prostu jak chłopaki się biją ze sobą to dopóki się oni nie pogodzą to ona nie będzie z nimi ga‐ dać. Nie będzie komputera, nie bę‐ dzie deseru. Oni się muszą ze sobą pogodzić. i ty sobie zadajesz pytanie - „Dlaczego Bóg mi nie pomaga? Dla‐ czego mi nie pobłogosławi” Noboście się nie pogodzili no! Patrzą może z nieba na nas i jak my się po prostu nie godzimy i mówią: „Pogodzą się czy się nie pogodzą? Zobaczymy, nie?” My się musimy pogodzić ze sobą, żeby nam Bóg wybaczył. Jak nam Bóg wybaczy będzie pokój w sercu. (…) Ale jest pytanie jeszcze ważniejsze. Czy w takim razie trzeba naśladować Boga, skoro on nie odpuścił temu człowiekowi - czy ja również mogę nie odpuścić takim draniom? No my to stosujemy w konfesjonale. Jak ktoś przyjdzie do konfesjonału i nie żałuje za grzechy i nie postanawia poprawy, to mu nie odpuścimy. (…) Pan Bóg jest w stanie wszystko wybaczyć. Ale to wybaczenie nie polega na tym, że ty sobie będziesz robił co chcesz, bę‐ dziesz niszczył innych ludzi i potem przyjdziesz i powiesz: „A, przecież wszystko jest w porządku”. (…) Wiele rzeczy nie wiemy z tej ewange‐ lii. Natomiast to co wiemy niech nas zachęci do przemyślenia naszych spraw związanych z wybaczeniem. FRAGMENTY HOMILII WYGŁOSZONEJ PRZEZ KS. WOJCIECHA WĘGRZYNIAKA 17 WRZEŚNIA 2017 R. W KOLEGIACIE ŚW. ANNY W KRAKOWIE. CAŁOŚĆ (W WERSJI AUDIO) DOSTĘPNA NA: WWW.WEGRZYNIAK.COM/ 2197-SZCZEGOLY-PRZEBACZENIA
FOT. WWW.PIXABAY.COM
5
Przebaczenie
PRZEBACZE NIE - NAJTRUDNIEJSZĄ MIŁOŚCIĄ Jedyną drogą do pokoju jest przebaczenie – pisał papież Jan Paweł II w orędziu na Wielki Post w 2001 r. Zaznaczył przy tym, że choć idea pojednania jawi się jako niezwykle cenna i pożądana, to w istocie jest to wielkie wyzwanie, które staje przed ludźmi, rodzinami, społecznościami, narodami, a nawet całą ludzkością. Do‐ świadczenia konkretnych osób dowodzą, że prawdziwe pojednanie to nie puste słowa, ale konkretne czyny. Kule, które miały nieść śmierć Było piękne, słoneczne popołudnie, 13 maja 1981 r., na Placu Świętego Piotra tysiące ludzi wyczekiwały na O jca Świętego, który – jak podczas każdej audiencji generalnej – prze‐ jeżdżał pośród tłumu swym papamo‐ bile i błogosławił zebranym. Nagle dało się słyszeć dwa strzały, papież osunął się, a biała sutanna została naznaczona krwią. Kule zraniły bok oraz rękę Jana Pawła II, a także dwie przypadkowe kobiety. Świat zamarł w oczekiwaniu na wie‐ ści o życiu O jca Świętego, które było już tylko w rękach Boga i Najświęt‐ szej Panienki z Fatimy (13 maja ob‐ chodzimy rocznicę Objawień Fatim‐ skich). Zamachowiec Mehmet Ali Agca został schwytany i przekazany w rę‐ ce służb. Nie zdążył już oddać kolej‐ nych strzałów. Miłość nie pamięta złego Jak wybaczyć człowiekowi, który chciał pozbawić cię największego daru, czyli życia? Jak spojrzeć w oczy kogoś takiego z miłością i nazwać go bratem? Niemożliwe? Święty Jan Pa‐ weł II pokazał, że serce ludzkie zdol‐ ne jest kochać „pomimo” i „ponad”. Jak wspomina kard. Dziwisz, papież już w drodze do szpitala przebaczył swemu niedoszłemu zabójcy, a swoje cierpienia ofiarował za Kościół. Nie‐ długo po zamachu, w komunikacie nadanym przez Radio Watykańskie, można było też usłyszeć jego słowa: Modlę się za brata, który zadał mi cios i szczerze mu przebaczam. Ponad dwa lata po zamachu,
6
TRYBY – nr 5-6 (61-62)/2018
27 grudnia 1983 r., zamachowiec i je‐ go ofiara spotkali się twarzą w twarz w celi więziennej, gdzie po raz trzeci padło słowo „wybaczam”. Agca o przebaczenie nie prosił. Zdziwił się, że papież mu je ofiarował. Ich rozmowa trwała długo. Nie wiemy dokładnie czego dotyczyła. Matczyne serce pełne bólu… Cóż ma zrobić matka, której syna po‐ rwano, zamordowano ze szczegól‐ nym okrucieństwem, a po skatowaniu wrzucono jego ciało do rzeki? Syna, którego wyczekiwała i powierzyła już po poczęciu Bogu? Załamać się, obra‐ zić się na wszystkich, zemścić się? …i zdolne do przebaczenia Marianna Popiełuszko podkreśla, że razem z Maryją cierpiała nad swym synem. Pomogło jej w tym głębokie przeświadczenie, że Maryja rozumie ją doskonale, ponieważ ona też do‐ świadczyła męczeństwa. Wiedziała i ufała, że ofiara jej syna nie może pójść na marne. Po śmierci księdza Jerzego powie‐ działa, że patrzy na nią, jak na konse‐ kwencje swojego ofiarowania i silnie wierzy, że to, co się stało nie było scenariuszem pisanym ludzką ręką. Wraz z synem dojrzewała do roli matki męczennika. Nie rozdrapywać ran Przebaczyłam mordercom swojego syna. Teraz się za nich modlę – mó‐ wiła Marianna Popiełuszko. To mor‐ derstwo zostawiło we mnie wielką bolesną ranę, ale nie trzeba jej roz‐ drapywać. Niech im Pan Jezus daruje. Najbardziej bym się cieszyła, gdyby
mordercy mojego syna się nawrócili – wspomniała oddana Matka świętego Męczennika. Imperatyw przebaczenia Przebaczenie może być też owocem całkowitego złożenia swojego życia Bogu w ofierze. Konsekwencją peł‐ nego oddania była radykalna decyzja św. Maksymiliana Marii Kolbego, który w Auschwitz ocalił od śmierci Franciszka Gajowniczka i sam po‐ szedł na śmierć zamiast niego. W samym centrum wojennej nocy nie zapomniał o przykazaniu miłości, do której czuł się zobowiązany nie tylko wobec przyjaciół, ale szczegól‐ nie wobec wrogów. Jeszcze będąc w Niepokalanowie pouczał swoich bra‐ ci: Pamiętajmy, że jeśli jesteśmy Panu Bogu coś winni, to żeby uzyskać przebaczenie, musimy innym prze‐ baczyć. Od pokory i miłości do pojednania narodów Postawa św. Maksymiliana wznoszą‐ ca się ponad ludzką nienawiść stała się mostem prowadzącym do pojed‐ nania i przebaczenia narodów. W tym przypadku nie chodziło jedy‐ nie o indywidualne przebaczenie oprawcom, ale o walkę z nienawiścią, jaką przynosi wojna. Jedynym narzę‐ dziem Świętego była bezgraniczna pokora i miłość prowadząca nie tyle do celi śmierci, co raczej przynoszą‐ ca światło do serc pochłoniętych wojną. KAMILA CIUPIŃSKA MARIA WĘGRZYN S. FAUSTIANA KONIK
Przebaczenie
Trudna sztuka przebaczania...
samemu sobie Wybaczyć komuś to uwolnić go od ciężaru poczucia winy. Ale żeby przebaczyć prawdziwie jej i jemu, to najpierw trzeba dać wolność samemu sobie. Czy potrafisz stanąć przed lustrem i patrząc sobie prosto w oczy, powiedzieć na głos: Wybaczam ci to, co zrobiłeś. Teraz żyj?
ON wybaczył, wybaczam i ja Wraz ze słowami „…I ja od‐ puszczam tobie grzechy…” za pośrednictwem kapłana dostajemy kolejną szansę od Boga. Najwyższy przebacza . nam to, co zrobiliśmy złego. Dlatego nie możemy żało‐ wać za grzechy, a jednocześnie ciągle umartwiać się, dręczyć winami prze‐ szłości i rozpamiętywać je. Dostali‐ śmy tę szansę nie po to, aby wciąż rozpaczać, ale po to by dojrzale wy‐ ciągnąć wnioski, w pełni świadomie wybaczyć sobie i ruszyć z miejsca, wypatrując tego, co przed nami. Kwestionowanie boskiego przeba‐ czenia i ciągłe wmawianie sobie, że na to przebaczenie nie zasługuję, to jakby mówienie – Wiem lepiej niż sam Bóg, co jest dla mnie dobre!
WWW.USPLASH COM
Jesteś słaby! To co zrobiłeś było głupie i niewybaczalne! Nigdy ci nie daruję, że wtedy to powiedziałeś! Stchórzyłeś, bo tak było prościej. Brzydzę się twoją postawą… Brzmi jak wyzwiska wobec kogoś, kto zrobił nam coś naprawdę złego, czego nie możemy zapomnieć, prawda? A co jeśli to wszystko siedzi w naszej głowie, nieustannie się w niej kotłuje i jest kierowane nie do kogoś, lecz do nas samych? Tak wiele razy to właśnie my karzemy siebie najsurowiej. Zrobiliśmy coś, czego nie możemy sobie darować i przez to bezustannie tkwimy w poczuciu winy. I w związku z tym nie możemy zrobić nawet jednego kroku w przód. Stoimy w miejscu, wciąż wracając myślami do tego, co zrobiliśmy źle. Rozpamiętywanie przykrych rzeczy sprawia, że pielęgnujemy w sobie „chwasty”, a co za tym idzie, zamiast owoców, zbieramy „plony” w postaci bólu, rozgoryczenia, poczucia bezsil‐ ności. Warto uświadomić sobie, że nawet największe nerwy nie zmienią przyszłości, a nawet największe po‐ czucie winy - przeszłości. Przeba‐ czenie jest uzdrawiające. Zaakcepto‐ wanie siebie i przyjęcie własnej słabości jest kluczem do oddychania pełną piersią i pięknego życia.
Wybaczenie a zapomnienie Niewątpliwie niejednemu nasuwa się też pytanie: czy w takim razie wyba‐ czenie równoważy się z zapomnie‐ niem? I tu z pomocą przychodzi Mat‐ ka Teresa, która o tej trudnej kwestii mówi tak: –Potrzebujemy dużo miło‐ ści, by wybaczyć i potrzebujemy dużo pokory, by zapomnieć, bo nie jest to pełne przebaczenie, jeżeli też nie zapomnimy. Tak długo, jak nie potrafimy zapomnieć, tak naprawdę nie przebaczyliśmy w pełni i w ten sposób ranimy siebie i innych (…). Bo właśnie też sposób, w jaki traktujemy siebie, przenosi się na to, w jaki spo‐ sób układają się nasze relacje z dru‐ gim człowiekiem.
Sposób na wybaczenie? Miłość! Wyrażenie gotowości do przebacze‐ nia samemu sobie to duży krok w stronę znalezienia oczyszczenia i harmonii w swoim życiu. Znalezie‐ nia porządku w relacji ze sobą i ota‐ czającymi ludźmi. Niemniej rodzi się pytanie: co mam zrobić, żeby tę wol‐ ność sobie podarować? To indywi‐ dualna kwestia każdego człowieka. Pamiętam jednak, jak kiedyś sposo‐ bem na radzenie sobie z winowajcą, którym jesteśmy dla siebie my sami, podzieliła się ze mną pewna bliska mi osoba. I w tym miejscu ja podzielę się nim z Wami: jeśli zrobiłeś coś złego, co sprawia, że nie możesz spojrzeć na siebie tym samym łagodnym spoj‐ rzeniem, co niegdyś, wyobraź sobie kogoś, kogo bardzo kochasz. Wy‐ obraź sobie, że to właśnie ta ukocha‐ na osoba dopuściła się winy i chcesz jej pomóc. Pomyśl, co byś jej powie‐ dział, jak doradził i czy wybaczył. Ko‐ chasz ją, więc byłoby ci łatwiej wyba‐ czyć. I tym samym przychylnym okiem, z tą samą miłością później po‐ patrz na siebie. Rób to tak długo, aż poczujesz ulgę. Aż przebaczysz sobie tak samo jak jej. Jesteśmy niedoskonali, ale Bóg wy‐ bacza niedoskonałym ludziom. My też musimy umieć to robić. Jeśli na‐ uczymy się przebaczać sobie samym, będziemy potrafili wybaczać innym. MARTA PIJANOWSKA
7
Rozmowa z charakterem
ŻYCIE
Jednym znany jako podróżnik i zdobywca biegunów, drugim jako prezes i założyciel Fundacji ,,Poza Hory‐ zonty”, dla jeszcze innych to po prostu pełen życiowej energii młody człowiek, który zaraża radością. Jasiek Mela w rozmowie z Kamilą Ciupińską podaje wskazówki na życiowe szczęście i przekonuje, że do czynienia dobra nadaje się każdy. Znajdujemy się nieopodal Sanktuarium Bożego Miłosier‐ dzia, w Niedzielę Miłosierdzia, w dodatku na Targach Mi‐ łosierdzia. Czym więc jest dla Ciebie to Boże Miłosierdzie, tak prywatnie?
ma przypadków i w każdej sytuacji jest dla nas jakaś lekcja, którą możemy wyciągnąć, jeśli chcemy. Potrzeba chęci, by odkryć, że w cierpieniu jest jakiś sens, bo wiadomo, najwy‐ godniej uznać, że tego sensu nie ma i że Pan Bóg nie wypro‐ wadzi z tego niczego dobrego. Zrozumiałem też, że zawsze warto jest być wdzięcznym - kiedy zaczynamy dziękować, a nie tylko narzekać, to naprawdę nasze życie się zmienia. Mam takie doświadczenie, że gdy dziękuję Bogu za proste rzeczy, np. za to, że mogłem dać świadectwo, to czuję się le‐ piej. Nie liczę na to, że jak podziękuję, to więcej dostanę od Pana Boga, zmienia się moje nastawienie.
Boże Miłosierdzie to jest fajne słowo, ale trochę enigma‐ tyczne. Było ono też zawarte w haśle ŚDM-u: ,,Błogosławieni miłosierni, albowiem oni Miłosierdzia dostąpią”, więc długo myślałem na jego temat. Moim zdaniem Boże Miłosierdzie jest nie jest trudne do zrozumienia, jakby je przetłumaczyć, to znaczy: bądź dobry, a dobro do Ciebie wróci, prosta kal‐ kulacja. Może głupio jest to określać tak czysto biznesowo, ale po prostu opłaca się być dobrym człowiekiem. Myślę so‐ Tematem naszego numeru jest tym razem „przebaczenie”. bie, że to też jest jedna z ważnych motywacji, kiedy pomaga‐ Jak to było i jest z przebaczeniem u Ciebie - samemu sobie, my drugiemu, że jeśli sami kiedyś będziemy w potrzebie, to innym? zawsze znajdą się ludzie, którzy zechcą pomóc. U mnie to zawsze działało na odwrót, otrzymałem kosmiczną ilość do‐ Z mojej perspektywy najtrudniejsze jest przebaczenie same‐ bra po różnych tragediach, które dotknęły mnie i moją ro‐ mu sobie i nieutracenie wiary w to, że Pan Bóg zawsze nam dzinę. Zawsze mieliśmy takie przekonanie, że czasami mu‐ będzie wybaczał. Przychodzi mi na myśl film Martina Scor‐ simy przejść trudne sytuacje, w których nie możemy sobie sese ,,Milczenie”. Jest on bardzo trudny, pojawia się tam poradzić sami i w tej niemocy Pan Bóg okazuje swoje Miło‐ ,,zołzowaty” bohater, który co chwilę prosi zakonnika o spo‐ sierdzie. On z największych tragedii potrafi wyprowadzić wiedź, obiecuje poprawę, ale wciąż wpędza wszystkich największe dobro. Wielu ludzi, których spotkałem podczas w tarapaty. Z nami jest tak samo, prosimy o przebaczenie zmagania się z trudnościami, przywrócili mi wiarę w to, że i często robimy to samo. Można by powiedzieć, że Pan Bóg warto żyć. Ten dzień Bożego Miłosierdzia jest po to, żeby jest naiwny, bo ciągle nam wybacza, ale to nie jest tak. Trze‐ budzić w nas pragnienie czynienia dobra. ba spojrzeć na to, że jeśli On ciągle nam wybacza to samo, to my sami sobie również powinniśmy wybaczyć, musimy My chrześcijanie wierzymy w to, że Miłosierdzie przyszło umieć zaczynać na nowo. Jeśli wpoimy sobie, że jesteśmy do przez ofiarę Krzyża. Ty w swoim życiu też spotkałeś się bani, to nie zdziałamy żadnego dobra, a w każdym człowie‐ z wieloma przeciwnościami. Czy te Twoje „prywatne krzy‐ ku, choćby nie wiem jak był grzeszny, tkwi potencjał do czy‐ że” pozwoliły Ci jakoś głębiej odczuć Miłosierdzie Boże? nienia dobra. Mam też taki swój osobisty przykład przeba‐ czenia mojemu tacie, z którym przez Z pewnej perspektywy czasu na pewno lata miałem bardzo złe relacje. Zawsze tak, ale to też nie wyglądało w ten spo‐ zostaje jakaś blizna w nas, ale trzeba sób, że ja i moja rodzina zawsze byliśmy nauczyć się z tym żyć i pozwolić temu zdolni do zaakceptowania cierpienia. drugiemu człowiekowi na słabość, nie Zawsze na początku, kiedy się przeży‐ patrzeć na niego powierzchownie, nie wa coś trudnego, kiedy Pan Bóg nam znając jego trudności. Przebaczanie jest coś zabiera, to pojawia się bunt, niezgo‐ mega ważnym tematem, trudnym, ale da, Pan Bóg czasami kieruje naszymi nieodzownym w naszej wierze. Lżej się ścieżkami w sposób głęboko niezrozu‐ żyje, gdy się przebacza. miały. Ja głęboko wierzę, że w życiu nie
Bóg
z największych tragedii potrafi wyprowadzić największe dobro.
8
TRYBY – nr 5-6 (61-62)/2018
WWW.UNSPLASH.COM
JEST SPOKO!
Rozmowa z charakterem
Nie wiem, czy jesteś tego świadomy, ale gdy czasem py‐ tam młodych ludzi o kogoś, kto jest dla nich wzorem ta‐ kiego aktywnego życia, mimo trudności, wskazują wła‐ śnie na Ciebie, bo widzą, że wiedziesz szczęśliwe życie. Jaka jest recepta na szczęście według Jasia Meli? Ja jestem prosty chłopak ze wsi. (śmiech) Nie ma jednej, uniwersalnej recepty na szczęście, bo ilu ludzi, tyle historii. Są pewne rzeczy w życiu, jak bunt, niezgoda, przez które trzeba przejść, by potem móc budować swoje szczęście. Moja wiara zawsze była oparta na buncie, ja jestem empi‐ rystą, jak Tomasz, jakbym spotkał Jezusa, to chciałbym wsadzić rękę w jego bok. Paradoksalnie, żeby w życiu być szczęśliwym, trzeba zmierzyć się z cierpieniem i wynikają‐ cym z niego buntem, a nie udawać, że takich rzeczy nie ma. Szczęściem jest umieć pogodzić się z cierpieniem, które nas dotyka. Warto próbować się cieszyć z drobnych rzeczy w swoim życiu. Ja kocham podróże, wyzwania, ale jeśli cie‐ szyłbym się tylko ze zdobytej góry, to miałbym bardzo mało radości w życiu. A widać i słychać, że tej radości masz w sobie mnóstwo, gdzie bije zatem jej źródło? Ta radość się bierze z głupoty. (śmiech) Tak jak Pan Bóg po‐ wiedział – musimy być jak dzieci, ja też się staram takim być, może trochę niepoprawnym optymistą. Czasem łatwo ulec takiej pokusie, że jak jesteśmy dorośli, to musimy się ukryć pod krawatem i zatracić dziecięcą prostotę. Za‐ chwycam się, gdy patrzę na dzieci mojej siostry, które się cieszą, bo deszcz pada. Pan Bóg wszystko daje po coś, więc warto tego „czegoś” szukać. W utwierdzaniu się w radości życia bardzo pomogła mi szczerość, którą wpoili we mnie moi rodzice, starać się nie tłumić w sobie nic, rzeczy trud‐ nych i radosnych. Jeśli nie chowasz urazy, to nie jesteś sa‐ motny. Dziś łatwo jest się bać, że ktoś mnie nie zaakceptu‐ je, bo nie jestem ideałem, ale ideałem nikt nie jest. Kiedy nie boisz się swoich słabości, to inni bardziej cię akceptują.
o ile robi się to z szalonymi osobami, stają się wielkimi ży‐ ciowymi wyzwaniami, przynoszą nam szczęście. Nie ko‐ lekcjonujmy dokonań, ale róbmy to, co jest potrzebne. Jak wygląda zwyczajny dzień z życia Jaśka Meli? Rano wstajesz jako pełen zapału pan prezes i pędzisz do Fun‐ dacji, czy raczej z trudem zwlekasz się z łóżka? Punktualny nie jestem, czasem budzi głośno szczekający pies sąsiadów. (śmiech) Moje dni są wypełnione wyjazdami, a to na różne szkolenia motywacyjne, konferencje, a to świadectwa w kościołach, zakładach karnych, przy okazji odwiedzam bliskich w różnych regionach kraju. Kiedy je‐ stem w Krakowie to faktycznie wstaję rano, koszuli, broń Boże, nie prasuję i lecę do biura. Tam czeka na mnie wspa‐ niały zespół współpracowników - mały, ale zaufany. Przy‐ gotowujemy zbiórki, warsztaty psychologiczne dla pod‐ opiecznych, przyjmujemy nowe osoby, kierujemy ich do specjalistów, nadzorujemy prace nad protezami, ogólnie masa inicjatyw dla ludzi i z ludźmi. Takie dni mnie bardzo cieszą. Mimo młodego wieku, wiele już osiągnąłeś. Jest coś, ja‐ kieś osiągnięcie, z czego jesteś najbardziej dumny w swo‐ im życiu, za co jesteś najbardziej wdzięczny? Nie potrafię wskazać jednej takiej rzeczy, bo wszystko, co dzieje się w życiu, jest procesem. Moje wyprawy na biegu‐ ny nie będą w tej kategorii, bo to tylko medialnie duże wy‐ darzenia. Najbardziej dumny jestem wtedy, kiedy udaje nam się inspirować innych ludzi do działania, nawet nie naszych podopiecznych, ale ludzi z nami zaprzyjaźnio‐ nych. Jestem zadowolony z dzieła, jakim jest moja Fundacja i dziękuję ludziom, którzy współtworzą ją ze mną, moja wdzięczność dla nich jest ogromna. Największe szczęście daje mi miłość, takiego szczęścia chciałbym życzyć każde‐ mu. Dziękuję bardzo za rozmowę.
Mówisz o sobie, że jesteś wizjonerem. Jakie wizje, plany i wielkie marzenia kotłują się teraz w Twojej głowie? Trochę jest tak, że z wiekiem przychodzi pewna dojrzałość, choć głęboko w to wierzę, że młodość to stan ducha, a już jak się ogolę, to jestem bardzo młody. (śmiech) Nie mam planów spektakularnych, jak kolejne wielkie wyprawy w góry, bardziej liczą się teraz dla mnie takie wizje, które mogą innym coś dać. Czasem jest tak, że zorganizowanie wyprawy w Bieszczady dla kogoś, dla kogo będzie to wy‐ prawa życia, stanie się bardziej spektakularne niż zdobycie ośmiotysięcznika. Kocham góry, ale nie widzę sensu zdo‐ bywania szczytów dla samego zdobywania, wpisania w re‐ jestr osiągnięć. A wracając do planów, to trzydziestka się zbliża, przydałby się jakiś domek z ogródkiem i stabilizacja, ale jeśli ma się blisko siebie szalone osoby, to nigdy się w życiu nie znudzisz. Nawet projektowanie mebli, czy wy‐ prawa na pchli targ po starocie, gdzie kupuję masę rupieci,
JASIEK MELA Z AUTORKĄ WYWIADU
– KAMILĄ CIUPIŃSKĄ | FOT. MAŁGORZATA KĘS
9
Inżynier ducha
Krakowska Matka Teresa Krakowska pielęgniarka Hanna Chrzanowska 28 kwietnia 2018 r. została wy‐ niesiona do chwały błogosławionych. Choć wychowywała się w niewierzącej rodzinie, to jednak już we wczesnej młodości odkryła, że jej życiową pasją jest pomaganie innym. Kluczowe pytanie Hanna po ukończeniu dwóch lat studiów polonistycznych dowiedziała się że otwarto Warszawską Szkołę Pielęgniar‐ stwa. Wówczas zrezygnowała z polonistyki, by całkowicie poświęcić się służbie chorym. Już w dzieciństwie zachwy‐ ciła się tym zawodem. Zdobywanie wiedzy z dziedziny pie‐ lęgniarstwa pomogło jej zrozumieć misję, do której czuła się wezwana: „Z wykładów i ćwiczeń wyniosłam wartości bezcenne: mi‐ łość do chorych. (…) Kułam ostro. W końcu nadszedł dzień, kiedy po raz pierwszy poszłyśmy na dyżur (…). Byłyśmy na‐ stawione na maximum – maximum szalejące. Nie dlatego, żeby szukać sensacji. Chciałyśmy naprawdę jak najwięcej służyć. Oczywiście nie bez młodzieńczych egzaltacji… Tak dobrze pamiętam moich chorych, bo naprawdę ich kocha‐ łam, sama sobie tego nie uświadamiając. Kiedyś pielęgno‐ wałam starszego pana – pisze w innym miejscu – wypyty‐ wał mnie o szkołę, koleżanki. W końcu padło pytanie: A pani po co właściwie poszła na pielęgniarstwo? Odpo‐ wiedziałam: No bo to lubię. A co pani lubi? Sam szpital, czy chorych ludzi? Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. A pytanie świetnie stawiało sprawę. Często się zdarza, że magnesem przyciągającym nowicjuszki zawodu jest tajemnicza, egzo‐ tyczna atmosfera szpitala, operacje, instrumenty, białe far‐ tuchy jakaś sensacyjność. I to nic nie szkodzi, pod warun‐ kiem, żeby potem wśród pracy z tej mgły tajemniczej wystąpiło na pierwszy plan łóżko z cierpiącym człowie‐ kiem. Jeśli się to nie stanie, pielęgniarka będzie siedziała w dyżurce, nie na sali. Nie będzie pielęgniarką przy cho‐ rym, najwyżej stanie się pomocą lekarza. Wówczas na py‐ tanie nie umiałam odpowiedzieć. (…) To pytanie utkwiło we mnie na zawsze”. Poznany smak cierpienia Wkrótce Hanna odczuła jeszcze głębszą więź z chorymi. „Wycierałam kurz z wiszącej lampy w pokoju brata. Klosz spadł mi na rękę, przeciął dwa palce lewej ręki. Wskazują‐ cego nie mogłam rozprostować – z przeciętym ścięgnem sterczał sztywno (…) ścięgno zostało zszyte, ale palec po‐ został na zawsze krzywy, zgięty. Moja niania biadała: I jak to Hanusia wyjdzie za mąż z takim palcem? Prorocze sło‐ wa: przeszkoda małżeńska okazała się istotnie niezwalczo‐ na. Czemu się nad tym rozwodzę? Bo mnie to zbliżyło do chorych. Po zabiegu, przywieziona do domu, całą noc cier‐
10
TRYBY – nr 5-6 (61-62)/2018
piałam srodze – i po narkozie, i z bólu. I pa‐ miętam, że odczuwałam rodzaj pewnego zado‐ wolenia, że teraz i ja wiem, co to jest cierpie‐ nie. I że będę lepiej wie‐ działa, jak to jest u in‐ nych (...)”. Musisz dopomóc! Hanna nigdy nie ukry‐ wała swoich przekonań religijnych oraz przy‐ wiązania do wartości chrześcijańskich. Reali‐ zując z pasją swoją misję wobec cierpiących, po‐ stanowiła zwrócić się z prośbą o wsparcie do krakowskich parafii. Po‐ prosiła również o pomoc ks. Karola Wojtyłę.
„Nigdy nie słyszałam – ja która wzrastałam w atmos‐ ferze dobroczynności i do‐ broci – że się ją pełni dla mi‐ łości Boga z miłości do Boga. Nigdy nie powiedziano mi, że mam być dobra z powodu Boga i dla Boga. Oboje [ro‐ dzice] byli wtedy niewierzą‐ cy: i moja matka (o paszpor‐ cie wyznania ewangelickoaugsburskiego), długie lata [spędziła] w mękach ate‐ istycznego pesymizmu i mój ojciec (w paszporcie – rzym‐ ski katolik) pozytywistyczny wówczas liberał (...).” Hanna Chrzanowska
„Czekałyśmy w jego dość dużym i dość zagraconym poko‐ ju, w którymś z księżowskich domów na Kanoniczej. Roz‐ mowa była krótka. We mnie się paliło: musisz dopomóc! Słuchał z tym swoim dowcipnym uśmiechem, jakby lekko drwiącym. Nie wiedziałam jeszcze, że mam przed sobą naj‐ wspanialszego słuchacza wszelkich spraw (…). Nie mogę określić inaczej mojego uczucia jak: wściekła pasja. Niech‐ by odmówił! Niechby nie pojął! Przygotowałam w sobie na ten wypadek mnóstwo strzał – zamieniłam się cała w koł‐ czan”. Strzały nie były jednak potrzebne. Karol Wojtyła za‐ prowadził Hannę do ks. Ferdynanda Machaya, który przez wiele lat wspierał dobroczynne inicjatywy Chrzanowskiej. Być blisko „Długie lata byłam instruktorką, dyrektorką. Kierowałam, rządziłam, egzaminowałam. Co za radość na stare lata do‐ rwać się do chorych: myć, szorować, otrząsać pchły. Pro‐ stota, zwyczajność zabiegów – to najważniejsze dla chore‐ go. Wycofać się, puścić się na szerokie wody miłości, nie z zaciśniętymi zębami, nie dla umartwienia, nie dla przy‐ musu, nie traktować chorego jako drabiny do nieba. Chyba
Inżynier ducha
tylko wtedy, kiedy jesteśmy wolne od siebie, naprawdę słu‐ żymy Chrystusowi w chorych” – pisała. Hanna z miłości do chorych zainicjowała zwyczaj odpra‐ wiania Mszy św. w ich domach. Przyczyniła się też do po‐ wstania pierwszych w Polsce rekolekcji wyjazdowych dla chorych. Obłożnie chorzy opuszczali swoje domy na kilka dni, by razem modlić się, rozmawiać i cieszyć się sobą na‐
Młodzież posłuży radą arcybiskupowi
W Niedzielę Palmową, 25 kwietnia, podczas Mszy Świętej z okazji 33. Światowego Dnia Młodzieży w Katedrze Wa‐ welskiej Metropolita Krakowski Ks. Abp Marek Jędraszew‐ ski wręczył przedstawicielom młodzieży dekrety, powołu‐ jące ich do dwuletniego członkostwa w nowo powstałej Radzie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej. Ma ona być organem doradczym arcybiskupa, głosem młodych w Ko‐ ściele Krakowskim, miejscem do wymiany doświadczeń i pomysłów na pracę duszpasterską. W skład rady weszło 22 członków z różnych krakowskich grup i wspólnot. Pomysł na powstanie takiego organu zrodził się tuż po ŚDM 2016 wśród ludzi młodych, którzy chcieli kontynu‐ ować swoją posługę ewangelizacyjną. Jej członkowie, jako reprezentanci ogó‐ łu młodzieży, będą nie tylko pomagać arcybiskupowi, ale także przedstawiać swoje projekty, by w jak największym stopniu odpowia‐ dać na potrzeby swoich rówieśni‐ ków. Wszystkim powołanym serdecznie gratulujemy i ży‐ czymy Bożej mądrości na czas ich pracy!
wzajem. Kochała swoją pracę, ale uwielbiała też odpoczy‐ wać w Tyńcu (w latach 50. została oblatką benedyktyńską) i na górskich ścieżkach. Zachwycała się naturą. Hanna Chrzanowska nazywana przez wszystkich „Cioteczką”, zmarła po długiej chorobie nowotworowej 29 kwietnia 1973 r. MARIA WĘGRZYN
Panama
w Krakowie!
Już od 10 listopada na stronie internetowej Archidiecezji Krakowskiej można się zapisać na wspólne krakowskie przeżywanie ŚDM w Panamie! Jeszcze nie tak dawno świę‐ towaliśmy spotkanie młodzieży tu w stolicy Małopolski, a teraz będziemy mogli łączyć się duchowo z tymi, którym udało się wybrać do dalekiej Panamy! Krakowskie wyda‐ rzenia odbędą się w dniach 26-27 stycznia w Sanktuarium św. Jana Pawła II. W programie zaplanowane są: konferen‐ cje, animacje, wizyta gości specjalnych, wieczór uwielbie‐ nia, wspólna zumba na rozruszanie w niedzielny poranek, spotkania warsztatowe, a centralnym punktem wydarzenia będzie oczywiście Eucharystia, po której dzięki transmisji będzie można uczestniczyć we Mszy Posłania w Panamie. Koszt udziału w spotkaniu to 50 zł (pakiety panamskie, nocleg i wyżywienie). Należy mieć ze sobą karimatę i śpi‐ wór. W razie pytań można kontaktować się z organizato‐ rem - Duszpasterstwem Młodzieży Archidiecezji Krakow‐ skiej: panamawkrakowie@gmail.com
KAMILA CIUPIŃSKA
Góra Dobra
zaprasza w… góry! W dniach od 7 do 9 grudnia w ośrodku re‐ kolekcyjnym na Śnieżnicy odbędzie się wyjazd rekolekcyjno-warsztatowy po‐ święcony trudnemu, ale bardzo ważnemu tematowi: Odpowiedzialności. Podczas wy‐
jazdu będzie można wziąć udział w warsztatach: Jak decy‐ dować? Jak być skutecznym? Jak kształtować siebie do od‐ powiedzialności? Koszt wyjazdu to jedyne 60 zł! Szczegóły oraz formularz zapisów znajdziecie na stronie wydarzenia i fanpage’u Góry Dobra. 11
25Powołanie lat KSM AK
Tożsamość w Bogu Współcześnie przyjmuje się, że wszechświat istnieje kilka‐ naście miliardów lat. To ważna informacja, gdy weźmie się pod uwagę słowa Pisma Świętego, które mówią, że Bóg O j‐ ciec w swoim Synu wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (por. Ef 1,4). Zatem zanim powstał wszechświat, Pan Bóg w swoim za‐ myśle powołał każdego z nas do istnienia i do świętości. Jego wola, abyśmy ty lub ja pojawili się na tej ziemi, wiązała się również z powierzeniem nam jakiegoś zadania do wy‐ konania. Czy wiesz, jakie jest twoje zadanie, powołanie, tożsamość w Bogu? Jakieś 12 lat temu przeprowadzono ciekawe badania wło‐ skiej młodzieży. Wykazały one, że co pięćdziesiąty młody człowiek minimum 3 lata poważnie zastanawiał się nad tym, czy nie ma powołania do kapłaństwa lub życia konse‐ krowanego. Z psychologicznego punktu widzenia jest to bardzo długi okres. Ci młodzi ludzie wyznali jednak, że nie otrzymali wystarczającej pomocy w tym rozeznaniu. Praw‐ dopodobnie z tego powodu utracono bardzo wiele powo‐ łań.
Do rzetelnego rozpoznania woli Bożej papież Franciszek wzywa także tych, którzy zamierzają założyć rodzinę. O jciec Święty w Amoris laetitia (nr 72) naucza, że ta decy‐ zja powinna wynikać z rozeznania powołania. A czy Ty korzystasz z narzędzi, którymi dysponuje Kościół, aby odkryć własne powołanie? Oto one. 1. Chrześcijańskie życie, czyli skorzystanie z rady św. Paw‐ ła: „Nie bierz więc wzoru z tego świata, lecz przemieniaj się przez odnawianie umysłu, abyś umiał rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (por. Rz 12,2). 2. Głębokie zastanowienie nad historią własnego życia. W niej znajdują się przesłanki dotyczące mojego powo‐ łania. Od samego początku bowiem Pan Bóg przygoto‐ wywał mnie do jego wypełnienia. 3. Modlitwa, częsta spowiedź i komunia święta, lektura Pi‐ sma Świętego, adoracja Najświętszego Sakramentu, po‐ głębianie przyjaźni z Bogiem. Modlitwa różańcowa i przyjaźń z Maryją. Korzystanie z rekolekcji ukierunko‐ wanych na rozeznanie powołania, np. ignacjańskich. 4. Współpraca ze stałym spowiednikiem lub kierownikiem duchowym. Dobrze jest mieć kogoś, kto będzie wspierał mnie modlitwą o rozeznanie powołania. BR. ADAM SZCZYGIEŁ, PAULISTA
Bóg kocha proces Kiedyś podczas rekolekcji modliłam się tekstem przypo‐ wieści o miłosiernym ojcu (bardziej znana pod nazwą „o synu marnotrawnym”: Łk 15, 11-32). Wydawało mi się, że znam ją już na wylot, a tu nagle szok – odkryła przede mną coś zupełnie nowego. Jezus w tym Słowie pokazał mi pe‐ wien ukryty, ale groźny mechanizm, który we mnie działał. Otóż uświadomiłam sobie, że gdybym to ja była synem marnotrawnym, na pewno nie wróciłabym do ojca ot tak po prostu. Przed powrotem chciałabym jakoś odzyskać, od‐ pracować wszystko, co straciłam. Oczywiście synem mar‐ notrawnym jestem. Każdy z nas jest. I „odpracowywałam”. Miałam jakieś dziwne przeświadczenie, że muszę się naj‐ pierw sama doprowadzić do porządku, a potem dopiero mogę stanąć przed O jcem. Rzecz jasna „z Bożą pomocą”, ale jednak główną porządkującą miałam być ja. Nic bardziej błędnego. Dlaczego piszę o tej ukrytej herezji, która zatruwała mnie pod pozorem nawrócenia i pracy nad sobą, a z której wy‐ ciągnął mnie Jezus? Pokazała mi ona, jak trudno nam przyj‐ mować bezwarunkową miłość Boga – Jego przebaczenie. Chcielibyśmy przed Nim błyszczeć nieskazitelnością, a przynajmniej przychodzić do Niego chociaż w miarę „ogarnięci”, a tymczasem „Chrystus (…) umarł za nas, jako
12
TRYBY – nr 5-6 (61-62)/2018
za grzeszników. (…) Bóg okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5, 6. 8). Zrozumiałam jaka jest różnica między byciem sprawiedliwym, a byciem usprawiedliwio‐ nym. Jedynie Sprawiedliwy (czyli w języku Biblii: doskonały) jest Jezus. Ja zostaję przez Niego usprawiedliwiona. To się dzieje dlatego, że „Chrystus (…) raz umarł za grzechy, spra‐ wiedliwy za niesprawiedliwych” (1 P, 3, 18), aby nas przypro‐ wadzić do Boga. Jestem przekonana, że umiejętność ofiarowania przeba‐ czenia jest ściśle związana z tym, czy potrafimy przebacze‐ nie przyjmować. Nie jako coś, co nam się należy, co jest ja‐ kąś formalnością, dopełnianą przy kratkach konfesjonału. Nie. Nie należy się nam. Nie jest czymś oczywistym. Mimo to Bóg chce, abyśmy je przyjmowali. Jest darem bezwarun‐ kowej miłości O jca. Łaską, która powinna nas uruchamiać do tego, by czynić podobnie. Wiemy, że nie jest to proste. Jezus też wie. I pokazuje nam to w przypowieści o nielito‐ ściwym dłużniku (Mt 18, 21-35). Uczenie się przebaczenia (zarówno ofiarowanego, jak i przyjmowanego) jest proce‐ sem. Ale Bóg kocha proces. Ważne, abyśmy chcieli go pod‐ jąć i się nie zniechęcili. S. MAGDALENA WIELGUS, MISJONARKA CHRYSTUSA KRÓLA
25Powołanie lat KSM AK
25 lat od reaktywacji Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży w Archidiecezji Krakowskiej
Życiowa pasja? KSM! O KSM-owskiej „szkole życia” z panem Januszem Leśniakiem, pierwszym prezesem KSM Archidiecezji Krakowskiej po reaktywacji, a obecnie prezesem Akcji Katolickiej Diecezji Siedleckiej, rozmawia Kamila Ciupińska. Kiedy po raz pierwszy zetknął się Pan z KSM-em? Jak wyglądały Pana początki w Stowarzyszeniu?
żyje, rozwijam go w Akcji Katolickiej, peł‐ niąc funkcję prezesa Zarządu Diecezjal‐ nego Akcji Katolickiej Diecezji Siedleckiej.
Moja przygoda z KSM-em rozpoczęła się w Toporzysku, małej wiosce na Podhalu, to było na początku lat `90. Zupełnie przy‐ padkowo spotkałem na przystanku auto‐ busowym pana Jana Strzelczyka, który za‐ czął opowiadać mi o KSM-ie sprzed wojny, o sztandarze, który zaginął – wte‐ dy w moim sercu zrodziło się pragnienie odnalezienia go. Wraz z innymi młodymi, z którymi spotykaliśmy się przy parafii jako grupa modlitewna, rozpoczęliśmy poszukiwania. Sztandar odnalazł się w ko‐ ściele parafialnym w Jordanowie. My za‐ czynaliśmy coraz bardziej czuć KSM-ow‐ skiego ducha, angażowaliśmy się w życie parafii, uczestniczyliśmy w szkoleniach z ks. Prałatem Antonim Sołtysikiem i tak ukształtował się nasz Oddział w Toporzy‐ sku, choć nie było jeszcze oficjalnych struktur diecezjalnych KSM.
W jaki sposób KSM wypłynął na Pana ży‐ cie? Jak KSM-owska formacja pomaga Panu w codziennych obowiązkach, w pracy?
Jak dalej potoczyła się Pana działalność w KSM-ie, przede wszystkim w Zarzą‐ dzie Diecezjalnym po reaktywacji? Takim przełomowym rokiem był rok 1991, a szczególnie Światowe Dni Młodzieży w Częstochowie, pojechaliśmy z ks. Pra‐ łatem Sołtysikiem jako delegacja. To także rok, w którym odbyły się pierwsze wybo‐ ry do Zarządu Diecezjalnego, zostałem wybrany na prezesa i wtedy zaczęła się KSM-owa przygoda na całego. Powstały oficjalne struktury parafialne i diecezjalne KSM Archidiecezji Krakowskiej, jako pierwsze w ogóle w Polsce (choć oficjalny dekret wznawiający działalność otrzyma‐ liśmy w 1993 r.), od nas rozpoczął się ruch reaktywacyjny w całym kraju. Okres mojej pracy w Zarządzie wspominam niezwykle ciepło, wtedy zawiązały się przyjaźnie, które trwają do dziś, nasz asystent – ks. Prałat Antoni Sołtysik – był dla nas jak oj‐ ciec, w tym czasie poznałem także moją żonę, stąd te piękne wspomnienia. W kra‐ kowskim KSM-ie działałem do 1993 r., zo‐ stałem także skarbnikiem w Prezydium Krajowej Rady KSM, a potem wraz z żoną zaczęliśmy angażować się w KSM Diecezji Siedleckiej. Choć dziś jestem już senio‐ rem KSM-u, to ten duch wciąż we mnie
To był dla nas wszystkich intensywny okres „szkoły życia”. Formacja wspólnoto‐ wa, ale i wewnętrzna praca nad sobą sprawiły, że dziś jestem dobrze przygoto‐ wany do pełnienia różnych ról społecz‐ nych. Robiliśmy mnóstwo rzeczy, przy których rozwijaliśmy się duchowo i inte‐ lektualnie, wzbogacaliśmy siebie nawza‐ jem. Na co dzień pracuję z ludźmi i myślę, że to KSM-owi zawdzięczam taką otwar‐ tość na innych, łatwiej mi nawiązywać nowe kontakty. KSM potrafi przygotować do pracy strukturalnej, wieloetapowej, to zawsze przydawało mi się w życiu. KSM
Nasza służba Bogu, Kościołowi i O jczyźnie
może brzmi górnolotnie, ale tak naprawdę daje pełną satysfakcję i szczęście.
rozbudził we mnie potrzebę działania, potrzebę służby Kościołowi i O jczyźnie (także tej mojej lokalnej). Nasze Stowarzy‐ szenie pokazuje, jak ważne jest włączanie się osób świeckich w życie parafii, teraz jest na to szczególne zapotrzebowanie. Ważne też stało się dla mnie przesłanie św. Jana Pawła II „Nie możecie trwać w bezczynności”, to znaczy trzeba działać i pracować nad sobą, by móc siebie dawać innym. Gdyby miał Pan wybrać jedno najpięk‐ niejsze wspomnienie z lat działalności w Krakowskim KSM-ie, to co by to było? Trudne pytanie, bo wszystkie chwile spę‐ dzone w KSM-ie mają w moim sercu szczególne miejsce, ale chyba najpięk‐ niejszą chwilą były wspomniane Świato‐ we Dni Młodzieży w 1991 r., gdzie jako re‐
prezentant Zarządu i jedna z trzech osób mogłem być blisko O jca Świętego pod‐ czas Apelu Jasnogórskiego. No i oczywi‐ ście drugim takim najpiękniejszym wspo‐ mnieniem jest dzień, w którym poznałem pewną wspaniałą KSM-owiczkę z Siedlec, a teraz już moją żonę – Hannę. Co dzisiaj Stowarzyszenie może dać młodzieży? Czy poleca Pan KSM młode‐ mu człowiekowi? Przede wszystkim daje bardzo szerokie horyzonty. KSM jest narzędziem do roz‐ woju młodego człowieka. Piękne jest to, że gromadzi młodych ludzi mających po‐ dobne pasje i zainteresowania, że zawią‐ zują się przyjaźnie, a nawet małżeństwa. Niezwykle ważne jest też to, że Stowarzy‐ szenie przybliża młodych do Boga, pogłę‐ bia i wzmacnia relacje z Bogiem. KSM jak najbardziej polecam, bo to dobra szkoła życia, która rozwija młodego człowieka pod każdym względem i pomaga wyzna‐ czać życiowe cele. Można do nich dotrzeć pieszo lub rowerem, ale KSM jest „szyb‐ kim pociągiem”, który ten cel pozwala osiągnąć. Warto wsiąść do tego pociągu! Jakie jeszcze przesłanie pozostawiłby Pan młodym ludziom, jakie wskazówki jako KSM-owicz z tak pięknym stażem? Na pewno chciałbym powiedzieć mło‐ dym, żeby nie bali się działać i żyć aktyw‐ nie, wymagając zawsze od siebie. Nie bój‐ cie się mieć swoich pasji, hobby, czegoś, co wypełni wasz czas. KSM to prosta re‐ cepta na takie życie. Kiedy ktoś pyta mnie o moją życiową pasję, odpowiadam – KSM! Nasza służba Bogu, Kościołowi i O j‐ czyźnie może brzmi górnolotnie, ale tak naprawdę daje pełną satysfakcję i szczęście. KSM rodzi radość, mnóstwo chwil wypełnionych uśmiechem w gronie przyjaciół, daje nam piękne wspomnienia. Tego życzę dziś wszystkim młodym, by‐ ście mieli dobre relacje z ludźmi na któ‐ rych zawsze możecie liczyć. Byście byli wspólnotą, która jest częścią waszego ży‐ cia i do której możecie zawsze wracać z ochotą. Rozszerzona wersja wywiadu na stronie www.krakow.ksm.org.pl, zaglądnij!
I
25 lat KSM AK
II
TRYBY – nr 5-6 (61-62)/2018
25 lat KSM AK ŹRÓDŁO: GOOGLE MAPS
III
25 lat KSM AK
26 maja Kościół obchodzi wspomnie‐ nie św. Filipa Neri, wielkiego przyjacie‐ la młodzieży. W tym wymownym dniu odszedł do Wieczności ks. prałat Anto‐ ni Sołtysik, wychowawca i nauczyciel, wieloletni Asystent Generalny Katolic‐ kiego Stowarzyszenia Młodzieży, główny inicjator reaktywacji KSM na skalę ogólnopolską. Przez wiele lat ak‐ tywnie pracował na rzecz Duszpaster‐ stwa Młodzieży Archidiecezji Krakow‐ skiej. Jego oddanie młodym zauważył sam Jan Paweł II, który podczas spo‐ tkania na Skałce w 1979 r. przywołał księdza Sołtysika, żartując, że zbied‐ niał, to ta młodzież go zżera. Ks. prałat przyszedł na świat 9 wrze‐ śnia 1933 r. w Stryszawie. W 1958 r. przyjął święcenia kapłańskie. Pracował jako wikariusz w parafiach w Mszanie Dolnej, Nowym Targu, Bielsku-Białej Leszczyny, Kętach, Krakowie (parafia św. Mikołaja). W latach 1975-1981 pełnił funkcję proboszcza w parafii Kraków‐ -Bieżanów. Od roku 1981 był probosz‐ czem parafii św. Mikołaja w Krakowie. W 1969 roku otrzymał od Kardynała Karola Wojtyły nominację na Diece‐
zjalnego Referenta Duszpasterstwa Młodzieży. Zainspi‐ rowany troską Wojtyły o młodzież, ks. prałat Sołtysik w 1973 zainicjował Ruch Apostolstwa Młodzieży, znany jako Grupy Apostolskie. Przyczynił się też do założenia Instytutu Kultury Chrze‐ ścijańskiej Żywego Słowa im. Juliusza Osterwy. Ksiądz Sołtysik stał się bliski również środowisku pielęgniarek, a to ze względu na jego ogromny wkład w rozpoczęcie procesu beatyfikacyj‐ nego Hanny Chrzanowskiej (spoczywa w krypcie, w której przed nim była po‐ chowana dziś już bł. Hanna Chrzanow‐ ska).
FOT. DROGA
Powrócił do Domu O jca - wspomnienie o śp. ks. prałacie Antonim Sołtysiku
razić tym swoich wychowanków. Jak można było usłyszeć w kazaniu pod‐ czas Mszy Świętej pogrzebowej - nie zamykał swoich drzwi dla młodych także w nocy, a nawet największym ło‐ buzom, którzy rozbili coś, grając w pił‐ kę na plebanii powtarzał, że „dobre chłopaki jesteście”. Przede wszystkim był to kapłan całkowicie oddany Chry‐ stusowi, który głosił Go całym swoim życiem, zawsze podkreślając rolę Eu‐ charystii i uwrażliwiając księży, że to oni karmią ludzi Bogiem.
Choć wiadomość o śmierci ks. prałata KSM-owską Gotowość do służby Bogu przyjęliśmy z głębokim żalem i smut‐ i O jczyźnie zaszczepił w młodym An‐ kiem, to nie mamy wątpliwości, że te‐ tonim jego ojciec, aktywny członek raz spogląda na nas z Góry i troszczy Stowarzyszenia. Młodzi wypełniali się o to, by - zgodnie z jego marzeniem serce ks. prałata po brzegi, zawsze - KSM miał wpływ na losy Polski. bardzo zależało mu, aby wychować ich na dojrzałych chrześcijan, odpowie‐ Przez Cnotę, Naukę i Pracę służyć dzialnych obywateli, którzy będą kul‐ Bogu i O jczyźnie - GOTÓW! tywować polskie dziedzictwo. Dawał im do czytania dobre książki, był wraż‐ KAMILA CIUPIŃSKA liwy na sztukę, na piękno, starał się za‐
KSM NADZIEJĄ KOŚCIOŁA I OJCZYZNY Fragmenty wywiadu z ks. prałatem Antonim Sołtysikiem rozmawiał Tadeusz A. Janusz (oprac. Klaudia Szeląg) Jak postanowił Ksiądz ukierunkować Duszpasterstwo Młodzieży? Żeby być apostołem, to każdy sam musi być napełniony Chrystusem. Dla‐ tego też uważałem, że najpierw trzeba tę młodzież wewnętrznie pogłębić, poznać z Chrystusem, a ona będzie Go pragnęła swoim całym życiem. Często mówiłem młodzieży: musicie tak żyć, żeby ktoś patrząc z zewnątrz, na wa‐ sze życie, mógł poznać kim jest Jezus Chrystus.
IV
TRYBY – nr 5-6 (61-62)/2018
Jak najkrócej można ująć ideę KSM-u? „Służyć Bogu Kościołowi i O jczyźnie przez cnotę, naukę i pracę - Gotów”. Przez cnotę, tzn. wysoki poziom życia religijnego i moralnego. Przez naukę, to znaczy głęboką wszechstronną wie‐ dzę. Przez pracę, przez jej wykonywa‐ nie fachowe, profesjonalne i przede wszystkim solidne. KSM-owicz jest gotów oddać wszystkie siły na służbę Bogu i O jczyźnie, jest gotów do wysił‐ ku dla osiągnięcia celu organizacji, jest
gotów do pracy nad sobą, jest gotów ponieść upokorzenie, byle nie zaprzeć się swoich ideałów. Jak Ksiądz widzi przyszłość KSM-u? Moim marzeniem jest uczestniczenie KSM-u w każdej dziedzinie życia. KSM-owicze muszą się zaangażować społecznie, aby mieć wpływ na prze‐ strzeń społeczną. Do tego zadania młodzież jest przygotowywana.
WWW.UNSPLASH.COM
Historia
Udzielamy wybaczenia i o nie prosimy „W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu, wyciągamy do was, siedzą‐ cych tu, na ławach kończącego się soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie.” (Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich, Rzym, 18 listopada 1965 r.) Sobór Watykański II był pełen przełomów, także historycz‐ nych. 18 listopada 1965 roku trzydziestu czterech polskich biskupów, m.in. Karol Wojtyła i Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński, podpisało w czasie soborowych obrad orędzie, którego autorem i inicjatorem był arcybiskup wrocławski, Bolesław Kominek. List ten został skierowany do ówcze‐ snych przedstawicieli duchowieństwa niemieckiego. Treść – tło historyczne i zaproszenie W pierwszych zdaniach orędzia niemieccy biskupi otrzy‐ mali zaproszenie do udziału w uroczystościach kościel‐ nych w czasie obchodów Millenium chrztu Polski. Na po‐ czątku polscy hierarchowie nakreślili historię stosunków polsko-niemieckich sprzed tysiąca lat. Przypomnieli dzieje państwa polskiego – chrzest Mieszka I, dzieło chrystiani‐ zacji kraju prowadzone przez Bolesława Chrobrego, mę‐ czeństwo świętego Wojciecha. Kolejne zdania odsłaniały dalsze karty historii sąsiadujących narodów. Często była to historia trudna. „Obciążenie obustronnych stosunków cią‐ gle jeszcze jest wielkie, a potęguje je tak zwane gorące że‐ lazo” – czytamy w orędziu. Polscy biskupi udzielili przeba‐ czenia i poprosili o nie naród niemiecki. „Następujące wywody niechaj posłużą jako historyczny i równocześnie bardzo aktualny komentarz do naszego Millenium, a może nawet przy pomocy Bożej jeszcze bar‐ dziej zbliżą one oba nasze Narody do siebie w drodze wza‐ jemnego dialogu” – głosi orędzie. Odpowiedź Odpowiedź na list polskich biskupów nadeszła 5 grudnia 1965 roku. Pasterze niemieccy uznali w nim cierpienie pol‐ skiego narodu. Podjęli też ważny temat przebaczenia do‐ znanych krzywd. Napisali:
25 lat KSM AK
„Prosimy o zapomnienie – więcej – prosimy o przebacze‐ nie. Zapomnienie jest sprawą ludzką, natomiast prośba o przebaczenie jest apelem skierowanym do tego, który doznał krzywdy, by spojrzał na tę krzywdę miłosiernym okiem Boga i wyraził zgodę na nowy początek.” Niemieccy biskupi przyjęli także zaproszenie na obchody Tysiąclecia Chrztu Polski na Jasnej Górze. „Nie przebaczamy!” Wymiana listów przez episkopaty polski i niemiecki wywo‐ łały polityczną burzę. Polska władza oskarżyła Kościół o działalność proniemiecką, a co za tym idzie – antypolską. Politycy PZPR uznali, że orędzie miało służyć niemieckim interesom. W RFN sytuacja wyglądała podobnie. Hierar‐ chom zarzucono poparcie powojennych granic. Opinie po‐ dzieliły także duchownych. Zdarzały się otwarte hasła „Nie przebaczamy!”. Ówczesne media z zaciekawieniem anali‐ zowały listy biskupów. To wyjątkowe wydarzenie przypomniało Europie o jej chrześcijańskich korzeniach. Polskie orędzie udowodniło, że Ewangelia naprawdę może być kluczem do rozwiązania sporów między narodami. Dialog biskupów polskich i nie‐ mieckich jest idealnym przykładem przyjęcia Ewangelii jako Słowa Życia. MARIA PARUCH 13
Inspiracje
Coraz bardziej popularne staje się Camino - pielgrzymowanie do galicyjskiego Santiago de Compostela, a dokładniej do katedry św. Jakuba Apostoła gdzie znajdują się jego relikwie. Szlaki Jakubowe przecinają już całą Europę. Kilkanaście tras znajduje się na terytorium Polski. Po czym można poznać trasę Camino? Szlaki są oznakowane muszlą, która jest sym‐ bolem pątnika pielgrzymującego do Composteli. Legenda głosi, że muszle były zbierane przez wędrujących nad brzegiem Oceanu Atlantyckiego w celu udowodnienia odbycia pielgrzymki.
O co chodzi w tej wędrówce? Dotrzeć do Santiago de Compostela, przekroczyć próg katedry, na własne oczy zobaczyć (i poczuć) botafumeiro, wejść po schodkach na ołtarz główny, objąć postać świętego Jakuba… O tym marzyłem, kiedy po raz pierwszy wy‐ ruszałem na szlak świętego Jakuba. Nie znałem drogi, ale wiedziałem, że gdy zawiedzie żółta strzałka wskazu‐ jąca drogę, nie zawiedzie nigdy drugi człowiek, pracujący akurat w polu albo przechodzący koło kościoła. I tak rzeczywiście było. Na moje pierwsze Camino, w lipcu 2009 roku wyruszyłem po pierwszym roku studiów. Plecak pożyczyłem od znajomej, śpiwór kupiłem dzień wcze‐ śniej za 8 euro (tańszych nie było, a ja skończyłem właśnie pierwszy rok stu‐ diów). Wyruszyłem spod katedry w Owiedo w południe, licząc kilometry, które zostały mi do schroniska. Zostaję Pierwszego dnia niepokoiłem się, czy będzie miejsce w schronisku, w któ‐ rym chciałem się zatrzymać. Drugiego dnia dołączył do mnie Hiszpan w średnim wieku – dobrze nam się ze sobą szło, bo maszerowaliśmy tym sa‐ mym tempem. Pamiętam dobrze pierwszą lekcję, dzięki której zaczą‐ łem rozumieć, czym jest Camino. Było około drugiej po południu. Zatrzyma‐
Bez wymówek Boicie się długiej wędrówki, bo buty mogą obetrzeć i porobią się odciski? Bo przyjdzie mocne zmęczenie, a do spania układać się trzeba w wielooso‐ bowych pomieszczeniach? Grzegorz
14
TRYBY – nr 5-6 (61-62)/2018
liśmy się przed pobielonym, niskim, dużym budynkiem obok kościoła dawnego klasztoru. Do schroniska zo‐ stało jeszcze osiem kilometrów. Juan wstał z ławki na której siedzieliśmy i poszedł w stronę klasztoru. Wrócił po piętnastu minutach i powiedział: „tam są łóżka, można się zatrzymać na noc. Ja zostaję”. Pamiętam, że miałem zrobiony plan, skąd-dokąd, ile kilome‐ trów dziennie mam zrobić. I to „ja zo‐ staję” zupełnie do tego planu nie paso‐ wało. Miejsce jednak spodobało mi się i podjąłem decyzję, że też zostaję. Tak zrozumiałem, że na Camino nie moż‐ na planować. Camino nie jest drogą do przejścia, do odrobienia. Camino jest drogą, którą się idzie. Powiem więcej: Nie trzeba dojść do Santiago, żeby iść na Camino. Nieplanowane cuda To właśnie ten niespodziewany rozwój wydarzeń jest tym, co lubię w Camino najbardziej. Otwartość na zaskocze‐ nie, na to co zakłóci plan, rozbije skru‐ pulatnie obliczoną trasę gwarantuje, że człowiek przestaje myśleć o tym co sam chce, a zaczyna godzić się na to, co się wydarzy. Wtedy zawsze znajdu‐ je się czas na długą rozmowę w sklepie ze sprzedawczynią, na zboczenie z drogi 4 kilometry i nadłożenie 8, by zobaczyć romańską kolegiatę, czy na leniwe leżenie w cieniu na trawie, bo właśnie wieje przyjemny wiatr.
podawał warzywa jest po operacji tęt‐ niaka, ale wraca do zdrowia, i że jest to cud. Tylko tak można odnaleźć XIII‐ -wieczny, wciąż używany dzwon na maleńkiej sygnaturce, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Tylko tak można zmienić plany i przejść komplet‐ nie inną drogą, niż pier‐ wotnie się planowało. Spotkać Chrystu‐ sa
Cam
Przekroczenie progu katedry w Santiago jest uwieńczniem drogi, ale nie jej celem. Celem jest porzu‐ cenie swoich wyobra‐ żeń, oczekiwań, swojej wi‐ zji drogi, swojego planu i przyjęcie biegu wyda rze ń wy zna czone go przez Opatrzność. Celem Camino jest oderwanie się od siebie samego i zwrócenie się w stronę Santiago. Do‐ chodząc do katedry kompostelańskiej i przechodząc przez słynny Pórtico de la Gloria, u szczytu pięknego, romań‐ skiego portalu nie zobaczymy Santia‐ go - Jakuba Apostoła. U celu wędrów‐ ki, w samym środku tympanonu słynnego Portyku Chwały, zobaczymy Chrystusa. MATEUSZ ZIMNY
I tylko tak można dowiedzieć się, że syn sprzedawczyni w sklepie, który
Polakiewicz już kolejny raz wybrał się na szlak z głową pełną intencji modli‐ tewnych, z odważnym sercem i… tylko jedną nogą! Przeczytajcie fragmenty z jego dziennika podróży, bardzo in‐ spirujące!
18 kwietnia 2018 Kochani. Nadszedł ten dzień. Za kilka godzin ruszam do Portugalii by jak w zeszłym roku wyruszyć szlakiem Świętego Jakuba. W tym roku do przejścia mam blisko 300 kilometrów, czyli prawie o połowę mniej niż rok
WWW.PIXA
Inspiracje
temu. Ale dystanse są tu nieważne. Obiecałem Kardynałowi Kazimierzowi, że jeśli zdrowie nie pozwoli dalej iść, to za‐ wrócę. Tu chodzi o człowieka, którego spotyka się od pierwszych minut tej drogi. Najważniejsza jest droga, która jest droga pełna cudów. Zabieram w tę drogę każdą i każde‐ go z Was. Z Waszymi troskami, radościami, trudami. Proszę pamiętajcie i Wy o mnie, by nie zabrakło mi na tej drodze mądrości. Jeśli ktoś z Was ma szczególne intencje proszę piszcie do mnie. 20 kwietnia 2018 No i kochani pierwszy dzień za mną. Doszedłem do miej‐ scowości Póvoa de Varzim. Po drodze zadałem sobie pyta‐ nie: "po co ja znów lezę?" Nie czekałem długo na od‐ powiedź. Minęła mnie pewna kobieta z mężczyzną. Gdy zobaczyła muszelka na moim plecaku, zawróciła i podbiegła do mnie ze łzami. Ma na imię Alicia. To ta kobieta ze zdjęcia. Mieszka w Póvoa, ale nigdy nie miała odwagi ruszyć na Camino. Dziś postanowiła, że zrobi to jeszcze w tym roku. Jak cudownie jest być narzędziem i nieść radość i nadzieję innym. Ściskam Was mocno. Teraz kawa i soczek nad oceanem, a o 19 Eucharystia.
mino
ABAY.COM
23 kwietnia 2018 No dobrze...dotarlem do Viana do Ca‐ stelo. (...) Zakwaterowany w albergu ruszy‐ łem na poszukiwanie regeneracji i sił przed ju‐ trzejszym dniem. A ż piękniejszych dzisiaj spotkań, to spotkanie z rolnikiem. Niemym czło‐ wiekiem, który poprzez swoje łzy i gesty powiedział mi więcej, niż jakby wypowiedział milion słów. Lekcja na dziś: trzeba być czujnym, by nie przegadać skarbu ukrytego w najprostszych gestach. Uściski mocne. 25 kwietnia 2018 Dzisiejszy dzien jest mega ciężki. Od siedmiu godzin w drodze. Kochani, dzisiejszej nocy nie spałem. Siedzieliśmy przed albergiem z moim bratem w drodze i rozmawialiśmy. Wczoraj sporo miejsc na nocleg zabrakło. Ok. 21 dotar‐ ly dwie kobiety, ktore byly koszmarnie wyme‐ czone. Okazalo sie że pokonały od rana dwu‐ dniowy dystans ponad 50 km. Stwierdziliśmy z jednym chłopakiem że ustąpimy im łóżek, bo my i tak jesteśmy w komfortowej sytuacji. Podczas tego spotkania opowiedział mi histo‐ rię swojego życia. Przeżył swoją własną abor‐ cję, ale pozostało mu porażenie ręki w jej wy‐ niku. Nie kochał Go jego ojciec i to On namawiał Jego mamę, by Go zabiła. Co więcej, kilka lat później usiłował ich wszystkich zabić, gdy jechali samochodem. Rozmawialiśmy o życiu w kontekście naszej niepełnospraw‐
ności. (...) Podczas tego nocnego spotkania zrozumiałem, czym jest szczęśliwe życie. To umiejętność dostrzeżenia miłości i dobra w najdrobniejszych rzeczach. To umiejęt‐ ność uczynienia z nich skarbu, który sprawi że będziesz najbogatszym człowiekiem pod słońcem. Masz wybór! Mo‐ żesz dalej biadolić i użalać się nad sobą... jaki to jesteś bied‐ ny, albo wziąć się w garść i zobaczyć, że masz więcej niż inni i możesz tym się jeszcze podzielić. 27 kwietnia 2018 Dziś pada i wieje, i tylko ludzie spotykani po drodze dają siłę i radość. Bo oni są największą radością drogi. Każdej drogi... 2 maja 2018 Idę dziś w deszczu, błocie i niełatwych warunkach do Her‐ bón. Ale z każdym kilometrem kogoś spotykam. Na przykład Pan z Goldenem, który jak w zeszłym roku, tak i dziś skoczył na mnie z brudnymi łapami. Pani w barze w Pontecesures przywitała mnie z imienia i wyciągnęła obrazek Jana Pawła II, który przed rokiem Jej podarowałem. I idę dalej szczęśli‐ wy, że jakieś dobro mogę drugiemu człowiekowi pozosta‐ wić. Że nawet chwilka spotkania jest czymś, co może mieć zaczyn czegoś bardzo dobrego! Pamiętajcie, że w spotkaniu z drugim człowiekiem najważniejsza jest miłość. (...) Dotarłem do Herbón, do konwentu św. Antoniego oo.fran‐ ciszkanów. Po kąpieli błotnej i w deszczu, w końcu można napić się gorącej herbaty. O 20.00 Eucharystia, a później wspólna kolacja przygotowana przez hospitalero z... Polski. Pomimo trudnego dzisiaj dnia to był on piękny i wyjątkowy. Bo nam łatwiej jest narzekać, niż otworzyć oczy i dostrze‐ gać ogrom dobra jaki nas otacza. Dobro, które przychodzi z drugim człowiekiem. Dziś w albergu jest małżeństwo z półrocznym dzieckiem. Większość po kątach szemra że się nie wyśpią przez to dziecko. Że kto to widział...etc.. A ja mówię, super że jesteście. Bo Camino jest drogą dla każde‐ go. I tutaj jest miejsce DLA KAŻDEGO. 3 maja 2018 Ostatni nocleg na drodze. Ja padam, ale szczęśliwy z każdego spotkanego człowieka. Z każdej rozmowy. Moja Camino rodzina po‐ większona o ludzików z Portugalii, Florydy, Meksyku, Polinezji Francuskiej etc. No i ten moment gdy już lewo widzisz ze zmęczenia, a ktoś woła Twoje imię i cieszy się ze spotka‐ nia po roku. To Javi, mój przyjaciel z Hiszpanii, który prowadzi sklepik z napojami na drodze. Jestem taki szczęśliwy z tego każdego czło‐ wieka. Jestem najbogatszym facetem na świe‐ cie. Dziękuję Wam za wsparcie i Waszą obec‐ ność. Za wszystko. Jutro ostatnie 5 km. 4 maja 2018 Kochani, dotarłem do Santiago. Na razie za dużo łez w oczach. Po prostu DZIĘKUJĘ.
15
Encyklopedia wiary
Świadkowie Jehowy - dlaczego niebezpieczna sekta? -
PHOTO BY CHRISTIAN STAHL ON UNSPLASH
Każdy z nas pewnie choć raz w życiu zetknął się ze świadkami Jehowy. Spotkać ich jest bardzo łatwo. To oni niestrudzenie pukają do naszych drzwi w celu rozpoczęcia rozmowy na tematy religijne, by w ostateczności wciągnąć nas do swojej sekty. Umiejętność przekonywania zyskują dzięki szkoleniom na pięciu spotkaniach każdego tygodnia.
„Prawdą” przez nich proponowaną są nauki, podważające fundamentalne prawdy głoszone przez Kościół Chrystusowy. Układaniem tych nauk, pod kierunkiem tzw. Ciała Kierowni‐ czego, zajmuje się anonimowe grono z tzw. Komitetu Redakcyjnego. Lu‐ dzie ci nagminnie nadużywają Biblii, by wyrwanymi z niej cytatami uwia‐ rygadniać wszystkie układane przez siebie nauki. Ciało Kierownicze kie‐ ruje całą sektą i jest uważane przez świadków Jehowy za „kanał”, którym posługuje się ich Bóg Jehowa, aby stale przekazywać całej organizacji „nowe prawdy” do wierzenia. Prawdami chrześcijańskiej wiary, które świadkowie Jehowy zdecydo‐ wanie odrzucają, są: istnienie Trójcy Świętej (ma pochodzić z pogaństwa), Bóstwo Jezusa Chrystusa (nasz Zba‐
16
TRYBY – nr 5-6 (61-62)/2018
wiciel jest tylko „stworzeniem” Jeho‐ wy), prawdziwe zmartwychwstanie Chrystusa (według nich Pan miał zmartwychwstać jako „duch”, by po‐ nownie stać się Michałem archanio‐ łem), istnienie w człowieku duszy nieśmiertelnej (to człowiek jest „du‐ szą”, tak samo jak „duszami” są zwie‐ rzęta). Świadkowie Jehowy mają też inne oryginalne wierzenia, np.: praw‐ dziwy Bóg ma swoje jedyne imię „Je‐ howa”, Chrystus nie umarł na trady‐ cyjnym Krzyżu, ale na zwykłym palu, „palu męki” (stąd Krzyż nie jest dla nich znakiem zbawienia, ale pogań‐ skim), przeznaczeniem człowieka nie jest Dom O jca, a życie wieczne w raju na ziemi, „wkrótce” nadejdzie Arma‐ gedon, czyli „wojna Jehowy Boga” z „nie-świadkami Jehowy”, w której wszyscy zostaniemy przez nich zabi‐ ci. Po niej nastąpi koniec tego świata
i początek raju na ziemi. Świadkowie Jehowy nie uznają żad‐ nych sakramentów. Chrzest, który praktykują, jest jedynie zwykłym ob‐ rzędem poświęcenia się Bogu Jeho‐ wie, aby zostać gorliwym „głosicie‐ lem” nauk. Jedyne święto to tzw. Pamiątka. Spożywają wtedy chleb i wino. Świadkom Jehowy nie wolno też obchodzić żadnych innych świąt religijnych i świeckich. Wszelka ak‐ tywność społeczna jest im zakazana. W swojej głosicielskiej działalności „od domu do domu”, świadkowie Je‐ howy posługują się „swoją” Biblią przygotowaną przez centralę w Bro‐ oklynie w 1950 r. W ich przekładzie najbardziej zostały zniekształcone teksty, które mówią wprost o Bosko‐ ści Jezusa. Oprócz Biblii, zabierają ze
Encyklopedia wiary
sobą „biblijną literaturę”, którą sami drukują. Najczęściej roz‐ prowadzają „Strażnicę” i „Prze‐ budźcie się!”. Notują w specjal‐ nych notesach każdą wizytę oraz czas jej trwania. Starają się dokładnie „opracowywać teren”, który im został przydzielony do głoszenia (zbierają „dane” o jego mieszkańcach i ich zaintereso‐ waniach, by później wykorzystać je przy kolejnej wizycie).
cji ze strony zboru. Uważam, że ta polityka jest nieetyczna, nie‐ moralna, a w wielu krajach niele‐ galna”. Czy należy próbować rozmawiać ze świadkami Jehowy? W tym celu trzeba doskonale poznać ich wierzenia oraz dogłębnie znać własną, katolicką wiarę. Chociaż świadkowie Jehowy rze‐ czywiście są tymi, którzy swoimi błędnymi, pseudobiblijnymi na‐ ukami zatruwają serca i umysły, to jednak dla nas, chrześcijan, są oni zawsze naszymi braćmi i sio‐ strami, chociaż błądzącymi, za których, tak jak za nas, umarł Chrystus na Krzyżu. Wielu z nich nigdy nie miało okazji poznać prawdziwej Ewangelii Chrystu‐ sa, której naucza Kościół święty.
Każdego roku organizacja po‐ większa się o ok. 300 tys. ludzi. Celem jej istnienia jest walka z chrześcijaństwem, a zwłaszcza Kościołem Katolickim. Sekta ta rozbija rodziny - kiedy ktoś nie chce przyjąć ich „prawdy”, bez li‐ tości traktowany jest jako tzw. ŚWIATOWE BIURO ŚWIADKÓW JEHOWY, WARWICK, STAN NOWY YORK „odstępca”. Kierownictwo sekty FOT. BEN KERMIDO każe taką osobę traktować jako „umarłą” za życia, z którą nie wolno się spotykać. Taką posta‐ wę nazywamy ostracyzmem, który z byłych świadków Jehowy, William sprzeciwia się przykazaniu miłości H. Bowen, opublikował list-apel,w bliźniego. Niektóre ich wierzenia to którym czytamy: „Odnośnie do poli‐ zwykła postawa samobójcza, np. od‐ tyki kościoła [tzn. organizacji Jeho‐ mawianie transfuzji krwi podczas wy] posiadam poufne informacje o operacji, ratującej życie. Każdego członkach, którzy są pedofilami. Ci roku ten zakaz pochłania tysiące pedofile są chronieni [przez] wyzna‐ ofiar. niowy mandat «milczenia», który nie pozwala na poinformowanie o tym Jeszcze do niedawna świadkowie Je‐ nawet członków najbliższej rodziny, howy oskarżali katolików o pedofilię. a w wielu przypadkach ktoś oskarżo‐ Obecnie Jehowy niechętnie porusza‐ ny o pedofilię pozostaje na odpowie‐ ją ten temat, ponieważ świat dowie‐ dzialnym stanowisku w kościele, dział się, że to ich „Boża organizacja” podczas gdy jego ofiary cierpią przepełniona jest pedofilią. Jeden w milczeniu lub stają w obliczu sank‐
Świat
↸
Obecnie jest bardzo wielu byłych świadków, którzy pragną przyjść z pomocą swoim byłym „braciom i siostrom” nadal pozostającym w sekcie. Najskuteczniejsze jest da‐ nie świadectwa z pobytu w organiza‐ cji. W Internecie, zwłaszcza na por‐ talu YouTube, możemy obejrzeć liczne świadectwa byłych świadków Jehowy. Najpiękniejsze są pochodzą‐ ce od nawróconych małżeństw. O. ELIZEUSZ BAGIŃSKI OCD
Polska
�
↸
�
120 000
8 400 000
1300
118 000
zborów
głosicieli
zborów
głosicieli
1
1
2
2
1. Sprawozdanie Świadków Jehowy za rok 2017. Towarzystwo Strażnica, 2017, s. 2. 2. https://www.jw.org/pl/świadkowie-jehowy/na-calym-swiecie/PL/
17
Kultura
O cudach opisywanych w filmie o przebaczeniu oraz tych, które wydarzyły się przy jego realizacji, z wiceprezesem Stowarzyszenia Rafael, Andrzejem Sobczykiem, rozmawiał Mirosław Haładyj.
wet nie prośby, ludzie przelali na konto Stowarzyszenia tyle pieniędzy, to więcej potwierdzeń, Boże, nie potrzebu‐ je, widzę wyraźnie Twoje błogosławieństwo w tym tema‐ cie”. No i w taki właśnie sposób powstał nasz pierwszy film, a później drugi, trzeci. Teraz robimy czwarty.
Pracuje pan w Stowarzyszeniu Rafael, prywatnie jest Pan mężem i tatą…
Zrealizowaliście takie produkcje jak: „Bóg w Krakowie”, „Teraz i w godzinę śmierci”, czy też „Karolina”, o której była mowa. Który z tych filmów jest panu najbliższy i dla‐ czego?
Praca w Stowarzyszeniu Rafael i w ogóle całej Grupie Rafa‐ el, jest czymś, czym zajmuję się tak naprawdę od zawsze. Realizuję się w niej przy poszukiwaniu różnych sposobów na szerzenie Słowa, czy to przez książki, gazety, filmy, In‐ ternet. Natomiast jeśli idzie o życie prywatne, to wraz z żoną jesteśmy szczęśliwymi rodzicami dwójki małych dzieci. Nasze szczęście bierze się przede wszystkim z tego, że jesteśmy małżeństwem, a dopiero później z powodu by‐ cia rodzicami. Stowarzyszenie Rafael, w którym Pan pracuje, działa na płaszczyznach takich jak: Internet, wydawnictwo książ‐ kowe, prasowe, ale produkujecie też filmy. Skąd taki po‐ mysł?
O, to bardzo ciekawe pytanie (śmiech). Chyba najbliższą mi produkcją jest „Teraz i w godzinie śmierci” - ze względu na tematykę i oddźwięk jaki wywołała swoim przekazem. Na tematykę, ponieważ jest to film o sile modlitwy różańco‐ wej. Zjeździliśmy pół świata, żeby znaleźć historię opowia‐ dającą o tym, w jaki sposób orędownictwo Maryi pomagało ludziom w różnych sytuacjach. No i film w swoim przeka‐ zie, mówiąc kolokwialnie, po prostu miażdży. Pamiętam, jak po premierze spotkałem się z różnymi ludźmi, znanymi, mniej znanymi. Wnioski z rozmów, jakie z nimi odbyłem był takie, że powinniśmy zdecydowanie bardziej docenić to, że mamy wolność Kościoła w Polsce i w ogóle, że mamy sam różaniec, czyli potężne narzędzie do walki duchowej. Naj‐ bardziej zapadły mi w pamięci (i podpisuję się pod nimi!) słowa Darka Kowalskiego, aktora, który na moje pytanie: „Jak tam po filmie?”, wyciągnął różaniec z kieszeni i mówi: „Andrzej, ja mam za mało wytarty ten różaniec”. Myślę so‐ bie, że to orędownictwo Maryi jest dla nas potężnym bło‐ gosławieństwem. Z tego względu ten film postawiłbym na pierwszym miejscu.
Produkcja filmów dołączyła plus minus pięć lat temu. Wte‐ dy to zaczęliśmy tworzyć mniejsze produkcje. Mam przez to na myśli filmy edukacyjne – dla nauczycieli, wychowaw‐ ców, katechetów. Dzięki temu zdobyliśmy pewne doświad‐ czenie w tym temacie, ale to były małe projekty. Natomiast w pewnym momencie pomyśleliśmy, że skoro „pole raże‐ nia” filmu jest dużo większe niż innych mediów i kanałów, to dlaczego by nie zrobić filmu pełnometrażowego? W mo‐ mencie kiedy zdecydowaliśmy się wejść w ten temat, pro‐ Obecnie Stowarzyszenie zajmuje się nowym filmem, pt. siłem Pana: „Boże drogi, jeśli to jest rzecz, która chcesz „Największy dar”, który będzie o przebaczeniu, jego sile. żeby się działa, to proszę Cię o jedno: potwierdź nam to, ja Widziałem zwiastuny i one, podobnie jak „Teraz i w go‐ wtedy wchodzę w to na sto procent. Natomiast jeśli nie, to dzinie śmierci”, też „miażdżą”. Skąd pomysł, żeby zająć się odpuszczam i idę w zupełnie innym kierunku”. No i pamię‐ akurat tą kwestią? tam jak dzisiaj, to było w wigilię Bożego Narodzenia. Posta‐ nowiliśmy już, że chcemy zrobić film o błogosławionej Ka‐ Przyznam szczerze, że do projektu dojrzewam cały czas. rolinie Kózkównie. Wysyłając życzenia do ludzi Chcieliśmy zrobić film o przebaczeniu, ponieważ często związanych z Rafaelem, dołączyłem nie uświadamiamy sobie, jak kluczo‐ zdanie z linkiem do wsparcia projek‐ wym tematem jest ono po pierwsze tu, które brzmiało mniej więcej tak: w życiu duchowym, czyli w perspek‐ „Jeśli chcesz zrobić coś dobrego, to tywie zbawienia, a po drugie w życiu kliknij tutaj”. Rozesłałem życzenia, codziennym. Nie-przebaczenie jest wracam po świętach do pracy, loguję często taką niteczką, przez którą nie się na konto Stowarzyszenia, patrzę, możemy się wznieść, podobnie jak a tam ludzie wpłacili sześćdziesiąt ty‐ ptak, którego przywiąże się za nogę. sięcy złotych. Pomyślałem sobie: Tak samo jest z nami w życiu ducho‐ „Wow! Jeśli z jednego zdania i to na‐ Od lewej: Mirosław Haładyj oraz Andrzej Sobczyk wym. Jezus powiedział bardzo wy‐
18
TRYBY – nr 5-6 (61-62)/2018
WWW.UNSPLASH.COM
Robić rzeczy najlepiej jak się tylko da
Kultura
raźnie, przy okazji modlitwy „O jcze nasz”, że jeśli nie wyba‐ czymy naszym braciom, to O jciec nam nie wybaczy. Nasze pragnienie zbiegło się z pragnieniami współtwórców filmu, bo robimy go wspólnie z hiszpańską fundacją Infinito+1, która odpowiedzialna jest za produkcję. Mam nadzieję, że za pomocą filmu dokonają się wielkie duchowe rzeczy. Mó‐ wię to nie bez powodu, ponieważ reżyserią zajął się Juan Manuel Cotelo, człowiek który stworzył „Ziemię Maryi”. Jest on artystą, który potrafi naprawdę pięknie przedsta‐ wić w filmie wątki duchowe. A skąd tytuł? „Największy dar” tak naprawdę jest określeniem, które „wypłynęło” reżyserowi po pierwszych rozmowach z ludź‐ mi, którzy będą pokazani w tym filmie. Okazało się, że przebaczenie było największym darem, jaki otrzymał wino‐ wajca. Podchwyciliśmy to, spodobało się nam i już dzisiaj ten film ma taką nazwę. W zwiastunie „Największego daru” mamy do czynienia z bardzo mocnymi świadectwami. Generalnie w filmie będą bardzo poważne historie. Zamia‐ rem reżysera jest stworzyć ten film w taki sposób, by rze‐ czy bardzo poważne, osobiste, podać widzom pogodnie, z nadzieją i też humorem. Chce do tego wykorzystać za‐ bieg polegający na tym, że sceny dokumentalne, z praw‐ dziwymi historiami ludzi z całego świata, będą przeplecio‐ ne scenami fabularnymi. Ostatecznym celem produkcji tego filmu jest to, żeby ludzie, bez względu na to, jaki kali‐ ber nie-przebaczenia mają w swoim sercu, wiedzieli, że przebaczenie naszemu winowajcy zawsze jest możliwe. Tak jak w przypadku człowieka, który na swoim sumieniu miał zamordowanie trzystu osób, a żona jednej z jego ofiar przyszła i mu przebacza. Nie mam najmniejszej wątpliwo‐ ści, że nie ma limitu na przebaczenie. Oczywiście to nie jest tak, że przebaczenie jest tylko i wyłącznie ludzkim za‐ biegiem. To jest łaska Boża i myślę, że jak człowiek sądzi, że nie potrafi tego zrobić, to używa wyłącznie swojej siły. Trzeba chcieć przebaczyć i poprosić o siłę Boga. Powie‐ dzieć mu: chciałbym, ale nie potrafię. Są świadectwa mó‐ wiące o tym, że Bóg w takich przypadkach pomaga. Para‐ doksalnie, moją osobistą motywacją do zrobienia tego filmu wcale nie są wielkie rzeczy i spektakularne historie. Chcę pokazać, że bez przebaczenia nie będzie szczęśliwej rodziny, nie będzie szczęśliwego małżeństwa, nie będzie szczęśliwego rodzicielstwa, nie będzie dobrej pracy, są‐ siedztwa. To jest absolutnie fundamentalna umiejętność, którą my szczególnie jako chrześcijanie powinniśmy się posługiwać. Do kogo ten film jest adresowany? Kogo chciałby pan zo‐ baczyć na seansie? Chcielibyśmy zadziałać na dwa płuca Kościoła w Polsce. Jest jedno płuco, które z całą pewnością możemy nazwać
świadomymi katolikami. Są to ludzie bardzo zaangażo‐ wani w życie wiarą. Ale jest też drugie płuco, do które‐ go podejrzewam, należy lwia część naszego - kato‐ lickiego przecież - społe‐ czeństwa. Nazwijmy je tra‐ dycyjnym, ale ta tradycja nie wypływa z wiary, z du‐ cha. To pewne przyzwy‐ czajenia, element kultury, historii, forma. Właśnie do takich ludzi chcemy dotrzeć, żeby im te za‐ . marznięte serce wiary . / odmrozić i umożliwić Bogu działanie, a przebaczenie jest czymś, co może to umożliwić. Nigdy nie zapomnę, jak pewnego razu, jeden z lepszych polskich speców od fizjo‐ terapii opowiadał o przypadku swojego pacjenta, którym przychodził do niego z problemem bardzo trzęsących się rąk. Wszyscy lekarze mówili, że jest zdrowy, a jemu ręce trzęsły się i nie mogły przestać. Zaczął z nim rozmawiać i okazało się, że ma wielki konflikt ze swoją teściową, w tle było nie-przebaczenie. Ten fizjoterapeuta mówił, że tylko i wyłącznie dzięki przebaczeniu ręce tego człowieka prze‐ stały się trząść. To naprawdę niesamowite, dzisiaj mi się to składa w całość, ja widzę, że jest to potwierdzeniem słów Bożych. W Biblii niejednokrotnie mamy zapisane, że to co w duszy, przelewa się na ciało.
WWW NAJWIEKSZ YDAR PL O PROJE KCIE/
Bardzo mocno podkreśla pan zaangażowanie darczyń‐ ców, to, że bez pomocy „maluczkich” nie byłoby tych wszystkich produkcji. Dlaczego tak ważna jest dla pana ich pomoc? Muszę tutaj wyprostować pewną informację, ponieważ często jestem postrzegany jako ktoś, kto tworzy filmy za pomocą własnych środków. Owszem, ja tworzę całe to przedsięwzięcie, ale poprzez organizowanie go. Jego po‐ wstanie nie byłoby w ogóle możliwe, gdyby nie tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi w Polsce i za granicą, którzy mówią: podoba nam się twoja idea, twój pomysł – chcemy Ci w tym finansowo pomóc. W odniesieniu do budżetu jest to dość łatwo pokazać. Są ludzie, którzy mówią: „Mam firmę, więc wpłacę dziesięć tysięcy złotych na konto Stowarzy‐ szenia”. Inni powiedzą, i to naprawdę były takie historie, że: „W tej chwili dostałem emeryturę, kupiłem leki. Zostało mi dwadzieścia złotych i te dwadzieścia złotych Wam przele‐ wam”. Jak słyszę takie historie, to po pierwsze mam w ser‐ cu olbrzymią wdzięczność, po drugie olbrzymie zobowią‐ zanie, żeby te pieniądze bardzo dobrze wykorzystać. Bo gdy ludzie dają swój prawdziwie wdowi grosz, to musimy mieć wysoko zawieszoną poprzeczkę, żeby rozsądnie go‐ spodarować. Film to przedsięwzięcie bardzo drogie, ale to są wymagania świata filmowego. Od technologii począw‐ szy, na specjalistach, którzy ją obsługują, skończywszy. 19
Kultura
Oczywiście, dziś można nagrać film telefonem komórkowym, nie uży‐ wając do tego nie wiadomo jakich aparatów czy kamer, ale z takim fil‐ mem nie dotrzemy do kin, nie do‐ trzemy w poważne miejsca, a takimi są kina i telewizje. Myślę, że właśnie o tę przestrzeń publiczną powinni‐ śmy nieustannie zabiegać. Chrześci‐ jaństwo słowo Boże i myśl ewange‐ liczną powinno wkładać w każdą przestrzeń życia medialnego. Jakie są dalekosiężne plany Stowarzyszenia?
WWW.NAJWIEKSZYDAR.PL/CROWDFUNDING-WKRACZAMY NOWY ETAP PROJEKTU
Zdradzę pokrótce, że mam nadzieję, iż uda się nam zrobić kolejny film, po „Największym darze”. Marzy nam się, żeby był to film biograficzny, historycznie sięgający niedaleko wstecz, ponieważ jego bohaterem chcemy uczynić ks. Franciszka Blachnickiego. Co prawda stawia to przed nami dużo, dużo większe wymagania, bo chcielibyśmy, żeby był on w całości filmem fabularnym, opartym na jego życiorysie, ale mamy nadzieję, że te plany uda się zrealizo‐ wać. Jak według pana powinna wyglądać współczesna ewan‐ gelizacja? Z tym pytaniem powiązana jest kwestia Stowa‐ rzyszenia „Rafael”, bo swoją działalnością de facto ewan‐ gelizujecie. Tak rozumiemy nasze zadanie w świecie. Przyznam, że ta‐ kiego pytania się nie spodziewałem, więc odpowiem osobi‐ ście... Myślę, że ewangelizacja, szeroko rozumiana, albo inaczej, jakkolwiek rozumiana, zaczyna się w małym życiu małego człowieka. Jeśli człowiek idzie ewangelizować w jakikolwiek sposób, niech żyje jak najmocniej tylko się da z Bogiem i niech to będzie autentyczne i prawdziwe. W pierwszej kolejności świadkami Ewangelii powinniśmy być dla naszych domowników, rodzin, mężów, żon, itd. A dopiero w drugiej - dla świata, gdzieś dalej. Jeśli tak nie jest, to jest kłamstwem, a kłamstwo ma krótkie nogi i takie działanie jest bez sensu. Dobrze, że pan wspomniał o tym rozróżnieniu, że na pierwszym miejscu najbliżsi, na drugim, mówiąc ogólnie, świat, bo wielu ludzi wezwanie Jezusa „idźcie i nauczajcie wszystkie narody” zawęża jedynie do księży, misjonarzy, osób konsekrowanych, nie mając chyba świadomości, że wszyscy powinniśmy świadczyć i zaczynać od swojego domu. Dokładnie tak i ja widzę, że jest taka pokusa dla ludzi zaan‐ gażowanych w ewangelizację - żeby robić wielkie rzeczy, podczas kiedy na swoim podwórku nie mamy porządku. Natomiast idąc krok dalej, jak już powiedzmy ta pierwsza sfera jest w porządku, czyli żyjemy autentycznie przemie‐
20
TRYBY – nr 5-6 (61-62)/2018
nieni wiarą i nasi najbliżsi to widzą, wtedy jesteśmy jak pierwsi chrze‐ ścijanie. Ludzie patrzyli na nich i mówili: my chcemy żyć tak jak oni. Dopiero później docierali do nauki Jezusa. Uważam, że w dzisiejszym świecie, który jest inny niż minione lata, minione dekady, bardzo po‐ trzebujemy w ewangelizacji robić rzeczy dobrze, to znaczy na dobrym poziomie, dobrej jakości. Stąd też osobiście jest mi obce robienie rze‐ czy za wszelką cenę najtańszych, ponieważ cena jest jednak determi‐ / nantem tego, jakiej jakości będzie ostateczny wynik naszych działań. Co przez to rozumiem? Jeśli na przykład mam jakieś wydarzenie i chciałbym je za‐ reklamować, to idę do zawodowego grafika i proszę o pro‐ fesjonalny plakat, a nie robię go samemu na kolanie. Jeśli chcę dotrzeć do ludzi niezaangażowanych w wiarę, to chcąc nie chcąc zostanę oceniony przez wygląd, przez profesjonalność i jakość mojego plakatu. W związku z tym robiąc filmy, chcemy mieć na planie Radosława Pazurę, Je‐ rzego Trelę, itd., czyli aktorów z najwyższej półki. Oczywi‐ ście nie zawsze nas na to stać, ale to jest miejsce na działa‐ nie Pana Boga. Podam przykład z życia wzięty. Mieliśmy aktorów, którzy, jeśli mieliby grać u nas po stawkach ryn‐ kowych, to ze względów finansowych nie wystąpiliby u nas. Ale gdzieś w sercu jest pragnienie, a Bóg powiedział, że nam pomoże. I dzieje się tak, że Ci aktorzy sami propo‐ nują stawki, które są zupełnie inne, dużo niższe. Dla nich są one jedynie jakimś malutkim dodatkiem, a nam umożli‐ wiają nakręcenie filmu. Na płaszczyźnie pieniędzy Bóg bar‐ dzo mocno nam pomaga. I w ewangelizacji tak należy na to patrzeć. Robić rzeczy najlepiej jak się tylko da. Jeśli zasoby będą potrzebne, to kto jest najbogatszym ojcem świata? Bóg O jciec! Więc do niego trzeba by się zwracać o zaspokojenie właśnie takich potrzeb (śmiech). To, co mó‐ wię o jakości, Kościół zaczyna rozumieć i to cieszy.
„Największy Dar” - film w reżyserii Juana Manuela Co‐ telo (twórcy „Ziemi Maryi”) powstający dzięki inicjaty‐ wie hiszpańskiej Fundacji Infinito+1 oraz polskiego Stowarzyszenia Rafael. Przedstawia historie pojednań, jakie miały miejsce na całym świecie. Bohaterami są np. dziewczyna z Gwinei Równikowej cudownie ocala‐ ła z aborcji; Hiszpańska dziennikarka i paraolimpijka, która w wyniku napadu straciła nogi i trzy palce; mistrz Francji w boksie opowiadający o wybaczeniu rodzicom ich agresję wobec niego - oraz wiele osób nagranych na różnych kontynentach.
Ona Kultura i on
Dwoje w czasie, czyli jak długo ze sobą „chodzić?” Miłość ludzka w czasie zmienia swój charakter. Odpo‐ wiednio pielęgnowana relacja dojrzewa i staje się coraz bardziej satysfakcjonująca, choć stawia przed nami coraz wyższe wymagania. Początek związku to moment na „różowe okulary”, kiedy nie zauważamy wad ukocha‐ nej/ukochanego i wydaje nam się, że taka/taki „idealny” będzie już zawsze… Z miesiąca na miesiąc jednak . . dostrzegamy coraz więcej szczegółów naszej wza‐ jemnej relacji. Ponadto okazuje się, że potrzeba wy‐ Mam dla ciebie czas siłku woli, by drugiemu było dobrze ze mną, by był szczęśliwy. Znajdowanie czasu dla spraw drugiego człowieka jest wy‐
WWW PIXABAY COM
razem zainteresowania jego osobą. W kulturze obojętności (tak nazywają nasze czasy filozofowie i socjologowie) czas przeznacza się przede wszystkim na „robienie kariery”, za‐ rabianie pieniędzy, samorealizację, a drugi człowiek (nawet bliski) i jego dobro schodzą na drugi plan. Ludzie są nam potrzebni przede wszystkim do realizacji tzw. życiowych celów, wytwarza się atmosfera wzajemnej interesowności, a międzyosobowe spotkanie „przez duże S” wydaje się być luksusem. Ile razy zostaliśmy potraktowani funkcjonalnie? Uprzedmiotowianie i obojętność wobec osoby jest ukrytą formą przemocy. Zapytajmy zatem o motywy „chodzenia”, czy spotykamy się dla osobistej korzyści? Jeśli tak, to szan‐ se na długotrwałą miłość są niewielkie. Drugi człowiek, na‐ zywany dziś ludzkim kapitałem, „przyda się” tylko na chwi‐ lę. „Chodzenie” spowszednieje, jeśli nie nadamy mu głębszego wymiaru wzajemnej służby, nie postawimy granic, nie wyznaczymy wyraźnego kierunku i celu spo‐ tkań. Niekochany człowiek z czasem odchodzi. Zaniedba‐ na miłość karłowacieje, przestaje zachwycać, rani, a złama‐ ne serce samo się nie poskleja. Czas w związku jest ważny. Trzeba go wykorzystać mądrze, jest próbą miłości, zaufa‐ nia, szacunku. To w czasie dojrzewamy, uczymy się być bezinteresownym darem z siebie, nieść drugiemu uwagę, pomoc, radość, dbać o ukochaną/ukochanego. Wreszcie, to w czasie owocuje nasza praca nad sobą i praca w związ‐ ku. Warto się natrudzić, by zebrać słodkie owoce poczucia bezpieczeństwa, przyjaźni, odpowiedzialności i zrozumie‐ nia. Cierpliwość. Jak długo? Eksperci w zakresie relacji między kobietami i mężczyzna‐ mi są zgodni co do tego, że w procesie dojrzewania miłości ogromną rolę odgrywa nasza cierpliwość. Miłość nie rodzi się natychmiast, oboje jesteśmy jednocześnie dobrzy i źli, ważne, żeby zachować moralną nieugiętość, przyznawać
się do swoich problemów i starać się zmieniać dla wspól‐ nego dobra. Niekiedy trzeba wielu prób wychodzenia z na‐ szych ograniczeń, złych nawyków i błędnego sposobu my‐ ślenia. Dziewczyna i chłopak powinni wiedzieć co należy zmienić, by kontynuować proces wzrastania w związku, a nie stać w miejscu. Czas przemija, chcielibyśmy widzieć postępy jak najszybciej, wejść w następny etap relacji jako dojrzalsi ludzie, bardziej świadomi i zdolni do prawdziwej, wiernej miłości. Logiczną konsekwencją „chodzenia” jest narzeczeństwo, czas oświadczyn i zaręczyn, zweryfikowa‐ nia decyzji na wspólne życie w małżeństwie. Czy jednak je‐ steśmy do tego zdolni? Jeśli cierpliwość pozwala nam upewnić się, że są szanse na rozwój wzajemnej miłości; jeśli rzeczywiście z pomocą Bożą się zmieniamy, wyznając swo‐ je grzechy i upadki, jeśli angażujemy się w proces ducho‐ wego wzrastania i poprawy charakteru, wierząc, że w mo‐ cy Boga jest rozwiązanie każdego problemu, wówczas upewniamy się, że warto dojrzewać razem. Przyjdzie mo‐ ment, kiedy cierpliwość zaprocentuje pewnością, że z po‐ mocą Bożą zbudujemy mocną, niezniszczalną więź. Okres „chodzenia ze sobą” to czas stawiania wyzwań, poszukiwa‐ nia zgodności na poziomie duchowym. Jeśli te poziomy są inne, trzeba sobie dać więcej czasu. Cierpliwość w bliskich relacjach międzyosobowych jest kluczowa, ale pamiętajmy, że i ona może się skończyć, zwłaszcza, gdy spotykamy się z osobą niewierzącą albo z osobą, w życiu której istnieje poważna sprzeczność między tym, w co wierzy, a jak żyje. DOROTA KUMOREK
21
Trybka odkrywa Tech info Polskę
Miejsce, w które zabiera was Trybka, należy do najstarszych polskich sanktuariów, a wyprawa doń nie jest zwykłą krajoznawczą wycieczką, lecz pielgrzymią wędrówką ku najstarszym korzeniom polskości i chrześcijaństwa. Drugie pod względem wysokości wzniesienie Gór Świętokrzyskich, znane jako Łysa Góra, wraz ze znajdującym się tam sanktuarium stanowiło za panowania Jagiellonów główne miejsce chrześcijańskich wędrówek Polaków. Święty Krzyż Jak wiemy, relikwie krzyża Chrystu‐ sowego odnalezione zostały za spra‐ wą cesarzowej Heleny. Matka Kon‐ stantyna Wielkiego podczas swojego pobytu w Ziemi Świętej nakazała przeprowadzenie wykopalisk, które zakończyły się sukcesem. Święto‐ krzyska relikwia jest oczywiście jedy‐ nie niewielkim fragmentem Chrystu‐ sowego krzyża. Pomimo niesamowi‐ tych dziejowych burz, jakie przeżywał łysogórski klasztor, omawiana pa‐ miątka przetrwała do dziś. Skamieniały z dumy Od wieków pielęgnowana w pamięci jest legenda o pielgrzymie rycerzu, który wybierał się do świętokrzyskie‐ go sanktuarium. Rycerz ów, choć od‐ ważny i waleczny, pewnego dnia po‐ stanowił porzucić wojenny proceder i zaczął pielgrzymować do rozmaitych świętych miejsc. Pochwaliwszy się mieszkańcom miasteczka, że jest naj‐ pobożniejszym człowiekiem na ziemi i że z chwilą końca świata jego dusza od razu pójdzie do raju, zdecydował się przebyć drogę wiodącą ku budyn‐ kom świętokrzyskiego klasztoru na kolanach. Gdy przebył już spory ka‐ wałek, usłyszał klasztorne dzwony. Zadowolony z siebie, stwierdził, że to bicie na jego cześć się odbywa. Po wypowiedzeniu przepełnionych py‐ chą słów pielgrzym został zamienio‐ ny w kamień. Posąg pielgrzyma stoi do dzisiaj. Ukarany za grzech pychy rycerz co roku przybliża się do klasz‐ toru o jeden milimetr. Gdy w końcu dojdzie, nastąpi koniec świata. Który krzyż? Kościół pod wezwaniem Trójcy Świę‐ tej należy do zabytków architektury
22
TRYBY – nr 5-6 (61-62)/2018
barokowo-klasycystycznej, a powstał w latach 1781-89 na miejscu dwóch starszych średniowiecznych świątyń. Wewnątrz kościoła znajduje się XVIIwieczna kaplica Oleśnickich, gdzie przechowywane są relikwie krzyża świętego. Świątynia została ozdobio‐ na zabytkowymi obrazami Franciszka Smuglewicza. Motyw jednego z nich ukazuje scenę identyfikacji krzyża świętego. Otóż podczas wspomnia‐ nych poszukiwań w Ziemi Świętej niedaleko Golgoty w wykutym we wnętrzu skały zbiorniku magazynują‐ cym wodę odnaleziono trzy krzyże. Poszukiwacze postanowili rozpo‐ znać, który z nich jest belką konania Jezusa. Metodą weryfikacji okazało się dotkniecie jednym z nich chorej kobiety. Po nim dokonał się bowiem cud uzdrowienia niewiasty. W późniejszym okresie Chrystusową relikwie podzielono na mniejsze czę‐ ści i rozesłano po świecie. Do łyso‐ górskiego klasztoru przekazał ją, we‐ dle legendy na polecenie anioła, książę Emeryk za panowania króla Władysława Łokietka. Rzut oka na historię Historia klasztoru na Świętym Krzyżu jest bogata. Początki gubią się jednak w mrokach średniowiecza. Wedle le‐ gend Benedyktyni pojawili się tutaj już za panowania Bolesława Chrobre‐ go. Historycy przesuwają jednak czas powstania klasztoru na okres włada‐ nia księcia Bolesława Krzywoustego, pomiędzy latami 1102 a 1138. W powyższym kontekście należy przypomnieć kulturotwórczą role Benedyktynów, którzy zajmowali się ręcznym przepisywaniem ksiąg. Otóż to właśnie na łysogórskim klasztorze przechowywane było pierwsze pro‐
WWW.UNSPLASH.COM
GÓRA PEŁNA TAJEMNIC
zatorskie dzieło napisane w języku polskim, jakim są zachowane do dziś we fragmentach i powstałe w wieku XIV „Kazania świętokrzyskie”. Bene‐ dyktyni przebywali na Świętym Krzy‐ żu do 1818 roku. W późniejszych la‐ tach mieściło się tu więzienie, a od 1936 roku do dziś na łysogórskimi wzniesieniu pracują misjonarze Obla‐ ci. Łysa Zwiedzając ten urokliwy zakątek Pol‐ ski, nie zapomnijmy o zabytkach przyrody nieożywionej. W paśmie Ły‐ sej Góry spotkać można tak zwane gołoborza. Są to ulokowane na sto‐ kach górskich zboczy miejsca bezle‐ śne pokryte skalnymi blokami po‐ wstałymi ok. 500 milionów lat temu. Ich obszar na terenie całego parku narodowego wynosi 22 hektary. Góry Świętokrzyskie są najstarszym pa‐ smem górskim w Polsce. Różnią się one niewielką - w porównaniu ze znacznie młodszymi i wyższymi Kar‐ patami - wysokością. Najwyższe wzniesienie pasma (Łysa Góra) sięga zaledwie niecałych sześciuset me‐ trów (595). Niewielką wysokość oma‐ wianych gór rekompensują urokliwe krajobrazy, bogate zabytki i interesu‐ jąca przeszłość tych ziem. WOJCIECH OLEJNICZAK
Tradycyjne odpusty w Świętym Krzyżu ob‐ chodzone są dwa razy w roku: w pierwszą nie‐ dzielę lipca (odpust Naj‐ droższej Krwi Pana Je‐ zusa) i 14 września (odpust Podwyższenia Krzyża Świętego).
Trybka odkrywa Tech info Polskę
•••••••9 �
Twoje hasło powinno składać się z przynajmniej 8 znaków, powinno zawierać wielką i małą literę, cyfrę oraz znak specjalny.
Hasło godne zaufania Hasło do skrzynki mailowej, hasło do Facebooka, hasło do dziekanatu, hasło do banku, hasło do wielu mniej lub bardziej ważnych serwisów. Łączy je jedno – nie chcemy, by ktoś je poznał. W jednym z bardziej opty‐ mistycznych scenariuszy groziłoby to śmieszną wiadomością na facebookowej tablicy, a w najgorszym przypadku utratą wszystkich oszczędności. Dlatego zastanówmy się czy nasze hasła są godne zaufania. WWW.PIXABAY.COM
Maszyna vs człowiek Spójrzmy na bezpieczeństwo hasła z perspektywy dwóch możliwych kierunków zagrożeń – człowieka oraz kompu‐ tera. W pierwszym przypadku włamywacz z reguły stosuje socjotechniki polegające np. na zbieraniu o nas informacji i zgadywaniu hasła na ich podstawie. Łamanie hasła za po‐ mocą maszyny natomiast często polega na sprawdzeniu wszystkich możliwych kombinacji znaków lub często używanych połączeń słów.
#popularnehasła
W zeszłym roku odkryto bazę zawierającą ponad miliard loginów oraz haseł pochodzących z 252 wy‐ cieków danych. Na tej liście jest przynajmniej 10 mln polskich kont. Portal Zaufana Trzecia Strona przygotował listę 100 najpopularniejszych haseł, są to m. in.: 123456
Przed tego rodzaju sytuacjami może nas uchronić zdrowy rozsądek polegający m.in. na zachowaniu w tajemnicy swoich danych dostępowych i nie zapisywaniu ich na kar‐ teczkach lub w plikach. Ponadto warto wiedzieć, że zgady‐ wanie hasła często opiera się na tworzeniu możliwych wersji hasła, dlatego używanie imienia dziewczyny, chło‐ paka, kota lub pieska połączonego z datą urodzenia jest dość ryzykownym pomysłem. Łamanie hasła za pomocą komputera często polega na sprawdzeniu wszystkich możliwych kombinacji znaków lub testowaniu często używanych sformułowań. Jeszcze całkiem niedawno za dobre hasło uznawano zlepek rando‐ mowych znaków w stylu: 4@dewiu42. Niestety hasło o ta‐ kiej długości i tak może zostać złamane przez komputer w czasie krótszym niż tydzień, a ponadto jest trudne do za‐ pamiętania przez człowieka. Dobre czyli jakie? Aktualnie pojawia się coraz więcej rekomendacji, aby jako haseł używać bezsensownych zdań, które jednocześnie są łatwe do zapamiętania. Czyli na przykład: ZoltyKotekPy‐ taWSklepieONiebieskieMleczko. Takie hasło jest znacznie łatwiejsze do zapamiętania, wystarczy wyobrazić sobie całą sytuację – żółty kotek pytający w sklepie o niebieskie mleczko, to bardzo ciekawy widok. Dzięki temu nie trzeba nic zapisywać na karteczce, a jednocześnie hasło jest trud‐ niejsze do złamania niż wspomniane wcześniej „4@de‐ wiu42”.
qwerty polska haslo1 kochamcie mateusz monika ... i wiele innych polskich imion.
#wyciekidanych
#skradzionehasła
Bardzo często dochodzi do wycieków danych – z różnych serwisów wykradane są adresy mailowe oraz hasła, które potem można wykorzystać do włamania na inne portale. Dla przykładu, jeśli wy‐ ciekną dane z serwisu aukcyjnego i używasz tego samego hasła do Facebooka to potencjalny włamy‐ wacz może wykorzystać wykradzione informacje. Strona https://haveibeenpwned.com/ zbiera dane ze znanych wycieków i pozwala sprawdzić, czy twój adres mailowy znajduje się w jednym z nich.
KAMIL FABER 23