Gender
Dżender–srender – mówimy znudzeni, kiedy media znowu wałkują to samo. Tylko czy wiemy, Czym jest w teorii i praktyce?
TRY B Y K A T O L I C K I M I E S I Ę C Z N I K S T U D E N C K I ISSN: 2083-8948
marzec
Kraków, nr 3(30)/2014
Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
fot. www.pixabay.com/JamesDeMers
Mt 6, 17–18
Nie mów: „Taki już jestem... To sprawa mojego charakteru”. Nie, to sprawa braku charakteru. Bądź mężny.
fot. www.pixabay.com/JamesDeMers
Św. Josemaría Escrivá, Droga, punkt 4
K r a k ó w
|
W a r s z a w a
|
od redakcji
P o z n a ń
3
prenumerata
reklama
Tak, to bardzo nowatorska interpretacja. Jej autorem jest o. Paweł Drobot, duszpasterz Dzielnych Niewiast, wspólnoty dla kobiet. W jednej z homilii wyjaśnił, co było istotą grzechu pierworodnego. Nie kłamstwo, nie brak pokory i skromności, ale wielki smutek Ewy, która poczuła się bezwartościowa i niekobieca. Uwierzyła kłamstwu węża, że jest ograniczona, niekompletna, wybrakowana, że aby była wspaniała i piękna – czegoś jej brakuje. Uwierzyła, że nie jest 100-procentową kobietą, ale kimś gorszym, brzydkim, niedokończonym przez Stwórcę. Owoc miał jej przywrócić wiarę w siebie, dodać skrzydeł, uzupełnić deficyt kobiecości.
A przecież to nieprawda. Bóg złożył w kobiecych sercach i umysłach geniusz, mimo że czasem dajemy sobie wmówić, że jest inaczej.
Wielką krzywdę wyrządza kobietom (mężczyznom również) ideologia gender, której poświęcamy temat numeru. Zmusza nas do dręczenia się pytaniami: czy Pan Bóg dobrze mnie wymyślił? A może się pomylił i jestem tylko byle jakim dziełem przypadku? W przededniu Dnia Kobiet życzę Wam, Drogie Czytelniczki, byście pamiętały, że każdą z Was Pan Bóg zaplanował od stóp do głów. Byście odkryły swoje prawdziwe „ja” oraz były dumne z kobiecego ciała, kobiecej duszy i Waszego kobiecego serca.
Magdalena Guziak-Nowak Redaktor naczelny
temat numeru: gender 4–9 Gender. Co to, kto to? „Postęp” w praktyce Kobieta: created by God Moda na usługach gender Gdy natura jest naprawdę niezdecydowana Norweskie NIE dla gender rozmowa z charakterem Marta i Marek Babikowie
10–11
encyklopedia wiary 12 Dogmaty. Drogowskazy wiary inżynier ducha Św. Charbel
Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej ul. Wiślna 12/7, 31-007 Kraków Bank Ochrony Środowiska nr konta: 32 1540 1115 2111 6011 8024 0002 tytułem: Darowizna na cele statutowe
W ciągu całego swojego życia niewiele spotkałam kobiet, które całą sobą mówiłyby, że są dumne z bycia kobietami. Za to bardzo często widzę te, które wstydzą się swojej roli. Za tym wstydem kryją się wielkie zranienia i przekonanie, że czegoś im brakuje. Uważają się za brzydkie, stare, niemodne, nieatrakcyjne, nie warte zainteresowania. Zaskakujące, ale ich ból i poczucie odrzucenia są skutkiem… grzechu pierworodnego.
Jeśli uważasz, że „Tryby” to dobra inicjatywa i masz ochotę dołożyć swoje 3 grosze, możesz nas wesprzeć:
marzec 2014
tel.: 784 902 140
13
pro-life 14-16 Siostry bardzo pro-life portret 17 Prawdziwe życie EKS-a w trybach historii 18-19 Wielka wyprzedaż Filmowe korepetycje z patriotyzmu ona i on 20 Gdy robi się duszno portret 21 Przyjaźnię się ze św. Józefem misz-masz/ z kulturą/ ogarnij się 22-23
Redaktor naczelny: Magdalena Guziak-Nowak Asystent kościelny: ks. Rafał Buzała Sekretarz redakcji: Agata Gołda
Marketing: Marcin Nowak – promocja@e-tryby.pl Zespół redakcyjny: Magdalena Indyka, Monika Maśnik, Karolina Mazurkiewicz, Sara Rynowska, Iwona Sidor, Dominik Sidor, Marek Soroczyński, Dagmara Śniowska, Michał Wnęk DTP, foto: Marcin Nowak
Korekta: Edyta Cybińska, Elżbieta Jaworek Okładka: Marek Soroczyński Druk: Printgraph Brzesko
Adres redakcji: ul. Wiślna 12/7, 31-007 Kraków Data zamknięcia numeru: 3 marca 2014 r. Nakład: 7 000 egz.
Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów.
współpraca
www.e-tryby.pl
biuro@e-tryby.pl
Wydawca: Orły Małopolski Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej
4
temat numeru > gender
Gender. Co to, kto to? Piszemy o gender nie dlatego, że jest to dzisiaj modne, ale ponieważ ideologia ta, na wdrażanie której szerokim strumieniem płyną pieniądze z Unii Europejskiej i ONZ, zagraża temu, kto ją stworzył, wymyślił. Zagraża samemu człowiekowi. „Ale co to jest ten gender?” – ktoś zapyta. Mimo że termin ten mielą z każdej strony prawie wszystkie media, proste youtubowe sondy pokazują, że przeciętny Polak nie ma pojęcia, co tak naprawdę jest przedmiotem dyskusji. „Gender? To inna odmiana transseksualizmu”. „To taka świecka tradycja”. „Gender, gender… Nie jestem pewien, ale to chyba coś związanego z polskimi biskupami”. „A niech mi da pan spokój z tą kamerą. Gender-srender, ile można o tym słuchać? Co to jest? Nie wiem!”
Ideologiczną przywódczynią teorii genderowej jest Judith Butler. Urodziła się w 1954 r., dorastała w USA w żydowskiej rodzinie. Jest lesbijką i wojującą feministką, która największe niebezpieczeństwo widzi w normalności, czyli spokojnej egzystencji kobiet i mężczyzn, którzy nie skaczą sobie do gardeł. W 1990 r. wydała książkę Uwikłani w płeć. Feminizm i polityka. Dzieło swojego życia opakowała w trudny, filozoficzny język. Gabriele Kuby, niemiecka pisarka i publicystka, która przestrzega przed gender, bo widzi, ile zła wyrządziło w jej ojczyźnie, w książce Globalna rewolucja seksualna pisze: „Gdyby [Butler] wyraziła swoje koncepcje w prostych słowach, każdy by dostrzegł, że wzięła rozbrat z rzeczywistością, ponieważ jednak ukryła destrukcyjny gmach swej myśli za filozoficzną, wyrafinowaną, trudno zrozumiałą terminologią, czytelnicy i słuchacze skłaniają z uszanowaniem głowy. Butler mówi: Płeć biologiczna to konstrukcja idealna, która materializuje się z upływem czasu – w sposób przymusowy. Nie jest ona faktem naturalnym lub niezmiennym stanem ciała, ale procesem, w którym materializują się regulujące normy, a osiągają tę materializację poprzez swoje stałe, wymuszone powtarzanie się.” Przełóżmy to z polskiego na nasze. Teoria genderowa zakłada, że w ogóle nie ma kobiet i mężczyzn! Płeć to iluzja. Biologia nie ma żadnego znaczenia. Nie jest czymś nadanym, ale wytworzonym przez język. Na przykład rowww.e-tryby.pl nr 3/30/ Marzec 2014
dzice od dziecka mówili mi, że jestem dziewczynką i tylko dlatego czuję się dziś kobietą. Anatomia nie ma tu nic do gadania, płeć biologiczna to tylko fantazja. Istnieje jedynie płeć kulturowa, która jest niezawisła i elastyczna. Nie ma męskości i kobiecości, ale performance („performatywność płci” brzmi ładnie i dostojnie, prawda?), który ciągle może się zmieniać. Dziś więc jestem kobietą, ale już jutro mogę się czuć jak stuprocentowy samiec alfa (panowie się nie obrażą za to wyrażenie). Fakt, że brakuje mi „męskich atrybutów”, a z piersi płynie mleko, bo niedawno JA – KOBIETA urodziłam dziecko, nie ma przecież żadnego znaczenia. Aby zlikwidować „obowiązkowy heteroseksualizm”, konieczne są zmiany w języku, który nie tylko odzwierciedla rzeczywistość, ale też ją kształtuje. Cudownym terminem, który rozwiązał problem Butler i jej zwolenników, stało się angielskie słowo gender. Przed zawłaszczeniem go przez rewolucję kulturową, wyraz ten oznaczał po prostu rodzaj gramatyczny: męski, żeński albo nijaki. Teraz ma ważną rolę do spełnienia – oznacza tzw. płeć społeczną, kulturową. Genderowi aktywiści powoli osiągają swoje cele. Jak na razie oswajają opinię publiczną z forsowanym przez siebie nowym stylem komunikacji. Robią to bardzo umiejętnie przy użyciu mediów głównego nurtu, które klepią w kółko gender, gender, gender. Celowo. Bo w pewnym momencie nikt już nie będzie chciał o tym słuchać. A wtedy już łatwo zamienić chore teorie w praktykę życia codziennego, aplikując je przede wszystkim do naszego systemu prawnego. „Czy wie pan, co to jest gender?” „Można powiedzieć, że to eksperyment na ludzkości, a my jesteśmy królikami doświadczalnymi” – co by przytoczyć na koniec jeszcze jedną, świadomą odpowiedź.
Magdalena Guziak-Nowak
Czy „rewolucja genderowa” to tylko zniekształcone spojrzenie na historię ruchów feministycznych, czy może jednak zalążek rozwijającej się w zastraszającym tempie ideologii? Zostawmy teorię – fakty mówią same za siebie. Eksperyment przypłacony życiem
Przed kilkunastoma laty wstrząsnęła światem historia amerykańskich bliźniąt, która wyszła na jaw po udanym zamachu samobójczym najpierw jednego, a w dwa lata później drugiego z braci. Ich tragedia zaczęła się, kiedy kilkumiesięcznemu wówczas Bruce’owi uszkodzono podczas zabiegu genitalia. Zrozpaczeni rodzice zdecydowali się na „pomoc” dziecku, jaką zaproponował im niejaki dr Money. W trosce o szczęśliwe życie syna zgodzili się na operację zmiany płci. Odtąd Bruce stał się Brendą obserwowaną regularnie – razem z bratem bliźniakiem Brianem – przez dra Moneya. Jednak szybko okazało się, że techniczne zmiany w organizmie nie są w stanie zatrzeć rzeczywistej płci dziecka. Chłopiec nigdy nie odnalazł się w roli Brendy, nie znosił ubrań, zabawek i towarzystwa dziewczynek. Jako trzynastolatek zagroził, że popełni samobójstwo, jeśli znów będzie musiał spotkać się z owym lekarzem. Wówczas poznał prawdę i… przeszedł ponowną operację, stając się Davidem. Choć miał żonę, wraz z którą wychowywał trójkę jej dzieci, to wspomnienia związane z drem Moneyem nie pozwoliły mu odnaleźć prawdziwej tożsamości. Ucierpiała cała rodzina: matka popadła w depresję, a Brian w uzależnienia i schizofrenię, które ostatecznie doprowadziły go do odebrania sobie życia. Wkrótce po nim, przygnieciony ciężarem całego życia, zabił się Bruce. Oto do czego doprowadziły działania lekarza, który promując jako jedyną istotną płeć gender, złamał przysięgę Hipokratesa – jego eksperyment nie tylko nie pomógł, ale śmiertelnie zaszkodził.
temat numeru > gender 5
„Postęp” w praktyce
Genderneutralni od poczęcia
Rodzice szanujący wolność i decyzje dziecka to z całą pewnością opiekunowie, których warto naśladować. Jednak czy jest gdzieś granica, za którą pewne działania przestają być wychowawcze, a zaczynają być niebezpieczne? Jakiś czas temu za sprawą mediów swoje poglądy i metody pokazała światu pewna kanadyjska rodzina, której troje dzieci dorasta genderless – „bezpłciowo”. Jazz, pierworodny, choć przyszedł na świat jako chłopiec, ma pełną wolność – może wybierać stroje, fryzury itp. oraz sposób, w jaki chce, aby się do niego zwracano. Skłania się ku byciu dziewczynką i ma pełną akceptację rodziców. Podobnie jego brat (lub siostra) Kio. Natomiast płeć najmłodszego potomka jest trzymana w tajemnicy, znana zaledwie kilku osobom – trzyletniemu dziecku o imieniu Storm rodzice zapewniają dzieciństwo w atmosferze płciowo neutralnej, tak aby biologia nie kształtowała jego osobowości i nie determinowała zachowań. Skąd pewność rodziców, że negacja naturalnych uwarunkowań płciowych nie zaburza procesu identyfikacji płciowej ich dzieci? Podobne pytania można by zadać rodzicom sześcioletniego Coya, któremu pozwolono być dziewczynką, czy też argentyńskiego chłopca (uznanego przez matkę za „transdziewczynkę”), dziś noszącego oficjalne imię Launa. Według rodziców ich kilkuletnie dzieci są pewne, że tylko urodziły się z męskimi genitaliami, dlatego trzeba pozwolić im na swobodne dojrzewanie zgodnie z płcią kulturową, którą same sobie wybrały. Czy zgoda na dowolną decyzję dziecka na tak wczesnym etapie rozwoju nie jest czymś na kształt ryzykownego eksperymentu?
Niechęć do gender srogo karana
Swoje obawy wobec gender wykazali rodzice w Niemczech. Od momentu wprowadzenia przymusowej seksualizacji dzieci zaczęli oni nie tylko zabierać je ze szkoły, ale podjęli domowe nauczanie. Niestety nie daje im to bezpieczeństwa
fot. archiwum
Spojrzeć z przerażeniem w lustro
Pod koniec ubiegłego roku cały świat obiegła kolejna szokująca informacja. Dotyczyła ona niejakiego Nathana Verhelsta, 44-letniego Belga, który poddał się eutanazji po tym, jak zmienił sobie płeć. Jego pierwsza decyzja o zmianie płci wynikała z przeżyć z dzieciństwa. Nancy, bo tak jako dziewczynka po urodzeniu był nazwany przez lata swojego dzieciństwa, bardzo cierpiał. Niestety posiadanie dziewczynki nie było satysfakcjonujące dla rodziców, gdyż chcieli oni kolejnego, już czwartego syna. Sam Nathan wspomniał w wywiadzie do gazety „Het Laatste Nieuws”, że nie był akceptowany jako dziewczynka. Często z ust matki słyszał słowa „gdybyś tylko był chłopcem”. Te wspomnienia na zawsze pozostały w głowie Nancy, dlatego w 2009 r. podjęła decyzję o zmianie płci. Przygotowanie hormonalne, usunięcie piersi oraz uformowanie i wszczepienie genitaliów nie dały pożądanych efektów. Nathan nie czuł się dobrze, patrząc w lustro czuł wstręt, stwierdzając, że nie chce być potworem. Postanowił zakończyć swoje życie. Jako główny powód dokonania eutanazji Verhelst podał cierpienie psychiczne.
ani pewFacebook w USA ności, że ich dzieci nie zostaną jej umożliwia wybór jednego poddane. Otóż prawo w Niemczech z 56 rodzajów płci zabrania tzw. nauczania domowego. Przez to w ubiegłym roku doszło tam do aresztowań rodziców, którzy prowadzili taki typ edukacji. Zastanawiające jest jednak, co ma na celu seksualizacja dzieci i młodzieży? U podstaw obowiązku nie leżą bynajmniej dobre chęci, ale przewartościowanie poglądów z chrześcijańskich, czy też moralnie dobrych, na te o nacechowaniu genderowym. Sprawa nabiera tempa i tzw. gender mainstreaming wkracza do polskich realiów. Jak się okazuje, wiele placówek edukacyjnych, korzystając z programu Kapitał Ludzki (sponsoruje go Unia Europejska), nieświadomie zobowiązała się do szerzenia ideologii gender. W programie operacyjnym Kapitału Ludzkiego czytamy: „(...) Zobowiązanie państw członkowskich do eliminowania wszelkich nierówności oraz promowania równości pomiędzy kobietami a mężczyznami wyraża się także w programach realizowanych z udziałem funduszy strukturalnych (...). W ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki zasada gender mainstreaming będzie wdrażana na każdym etapie realizacji programu”. Oznacza to tyle, że wszelkie organizacje i podmioty korzystające z pieniędzy unijnych powinny wdrażać seksualizację. Dużym zagrożeniem dla najmłodszych będą tzw. równościowe „tęczowe przedszkola”. W ich programie, wdrażanym obecnie do 86 placówek, znaleźć można zajęcia, podczas których chłopcy będą mogli się przebierać w dziewczęce stroje, malować paznokcie i ubierać peruki. Nieodłącznym elementem będzie również różowy kącik służący do lepszego zapoznawania się ze swoją płciowością, czyli mówiąc wprost – do masturbacji. Taki standard edukacyjny promuje również WHO, które zaleca seksedukację dzieci już od momentu narodzin. Karolina Mazurkiewicz, Iwona Sidor
temat numeru > gender
Krzyczące ze szklanego ekranu feministki mają dość klarowną, choć zupełnie rozmytą, wizję kobiety: mamy być, kim tylko chcemy, ale, broń Boże, nie wybierając życia zgodnego z naszą kobiecą naturą i wiarą. Tymczasem nowy feminizm odważnie podpowiada: stań się tym, kim zostałaś stworzona, Dzielna Niewiasto.
created by God
„Czym jest kobiecość?” Często słyszę to pytanie albo sama je sobie zadaję, a odpowiedź, przychodząca mi wtedy do głowy, zmienia się razem ze mną, z odbiorcą i kontekstem rozmowy. Kobiecości nie można szczelnie zamknąć w słowach, nie można ograniczyć jej wielowymiarowości, bo łatwo wówczas stracić z oczu jej głębię. Ale w medialnym szumie docierają do mnie też odpowiedzi całkiem niezgodne z tym, co czuję i poznaję, a głosy te uparcie powtarzane osiadają w wielu kobiecych sercach i sieją niepewność co do tego, kim naprawdę jesteśmy.
Jedna propozycja zdefiniowania kobiecości jest na przykład taka: kobieta to biologicznie rodzaj żeński człowieka. Ale kobiecość nie jest tylko kwestią fizyczności, bo człowiek jest jednością – kobiece ciało nie jest oderwane od kobiecego serca. Jesteśmy w całości kobiece, a ciało, wplecione w naszą tożsamość, pozwala nam odkrywać zarówno własne ograniczenia, jak i siłę. Nasze ciało jest przeduchowione. Inna z medialnych odpowiedzi brzmi: kobiecość jest wytworem kultury, wzorcem norm narzuconym przez społeczeństwo w postaci ról i wymagań. Ale to nie kultura tworzy kobietę, choć oczywiście ma wpływ na nasz sposób ubioru czy język. Nie stajemy się kobietami w jakimś momencie życia, nie jest to kwestia własnego czy cudzego wyboru, nie rodzimy się jako bezpłciowe czyste białe kartki, które można zapisać dowolnie. A jeśli już miałybyśmy być białymi kartkami, to wszystko, co na nich zostanie zapisane, nie niszczy tej bieli ani tej faktury. Kobiecość jest niezniszczalna, choć w ciągu całego życia dojrzewa w nas, rozkwita, wypełnia się. Stałyśmy się kobietami w jednym momencie – wtedy, gdy zaistniałyśmy. A że jesteśmy nieśmiertelne, kobiecości nigdy nie stracimy. (Warto więc ją pokochać, naprawdę!) Tymczasem recepta, jaką próbuje się nam dziś przepisać na dylemat kobiecości, brzmi: rozerwij kajdany, nie pozwól, by ograniczała cię biologia, społeczne role czy mężczyźni, tylko bądź tym, kim chcesz być! We mnie zaś rodzi się pragnienie nie tyle bycia tym, kim chcę, ale tym, kim naprawdę jestem. A o tym, kim jestem, lepiej niż ja sama wie Ten, który mnie zapragnął, stworzył i ukochał miłością doskonałą, www.e-tryby.pl nr 3/30/ Marzec 2014
Kobieta:
fot. www.pixabay.com/ PublicDomainPictures
6
zanim jeszcze pokochali mnie rodzice. Tak, kobiecość jest pomysłem samego Boga i można by dodać: wszelkie prawa zastrzeżone, created by God, made in the Garden of Eden.
Kobieta stworzona przez Boga, przez Niego określona i powołana do pewnych zadań to niemal czerwona płachta na mainstreamowe feministki. „My nie chcemy być poddane, nie chcemy rodzić, ani być zamknięte w domu, nie chcemy opresyjnej katolickiej nauki” – wprost lub nie wprost słyszymy to przecież nieraz. A tymczasem nauka Kościoła daleka jest od wyznaczenia kobiecie sztywnego gorsetu i wskazywanie jednej, prostej drogi, której powinna się trzymać. Nosimy w sobie całe bogactwo możliwości i darów wpisanych w naszą naturę. Kobieta niejedno ma imię. W tak przedziwnych czasach nowe spojrzenie na kobietę, uwzględniające jej piękno, godność i pochodzenie, jest niezwykle potrzebne zarówno mężczyznom jak i nam kobietom. W 1995 r. w encyklice Evangelium vitae Jan Paweł II wezwał do rozpowszechniania „nowego feminizmu”, który rozpoznaje prawdziwy geniusz kobiety i pomaga mu zaistnieć w świecie. Choć, prawdę mówiąc, inicjatorem takiego feminizmu nie jest Papież, ale sam Bóg, szczególnie w osobie Jezusa Chrystusa (odsyłam do Ewangelii, tej Dobrej Nowiny dla wszystkich, także dla kobiet!). Nowy feminizm podobnie jak każda inna odmiana feminizmu pragnie walczyć o prawdziwą równość płci w społeczeństwie i życiu publicznym. Jednocześnie wzywa do afirmacji kobiecej natury (stworzonej przecież tak cudownie!), nie chcąc w nią ingerować ani jej zmieniać, ale pragnąc pomagać każdej kobiecie w rozpoznaniu jej własnego powołania (po pierwsze do Miłości!) oraz niepowtarzalnej roli, jaką ma do spełnienia w świecie u boku mężczyzny. Mogę z radością powiedzieć: jestem kobietą, katoliczką i nową feministką. Wiem, skąd pochodzi moja wartość, i wiem, Kogo mogę pytać o to, kim naprawdę jestem i co znaczy moja kobiecość.
Katarzyna Marcinkowska Autorka prowadzi stronę www.sercekobiety.pl
temat numeru > gender 7
Moda na usługach gender
M
odelki i modele posiadający androgeniczne rysy ciała, czyli mający w sobie cechy męskie i żeńskie, stają się cennym nabytkiem znanych projektantów. Ich uroda charakteryzuje się jasną i gładką skórą, wysokimi kośćmi policzkowymi oraz mocno wydętymi ustami. Kreatorzy mody chętniej angażują do swych pokazów coraz większą liczbę modeli promujących odzież płci przeciwnej. Czerpią ogromną satysfakcję z tego, że biorą udział w nowej rewolucji seksualnej, wyznaczając tym samym nowe trendy. Znany z androgenicznego podejścia do projektowania dyrektor kreatywny marki Saint Laurent Paris zaangażował do swojej kampanii reklamującej męską kolekcję modelkę Saskie de Brauw. Stojąc przed obiektywem, ubrana w męskim stylu, w spodnie, kurtki, koszule z krawatem, wcieliła się w rolę modela. Efektem sesji były czarno-białe zdjęcia, które doskonale ukryły kobiece oblicze a jednocześnie uwydatniły cechy męskie modelki. Saskie nie jest jedyną modelką, która odważyła się na „zmianę płci”. Pierwszą kobietą, której udało się zdobyć kontrakt w męskim dziale Ford Models, była Casey Legler. Artystka twierdzi, że dobrze się czuje przełamując bariery w świecie mody. Interesuje ją „genderowa płynność”, ponieważ stereotypowe dzielenie na męskie czy żeńskie ogranicza ją jako artystkę. Z kolei Elliot Sailors, była modelka nowojorskiej agencji
Ford, u schyłku swojej kariery postanowiła poszukać pracy, w której jej wiek nie będzie miał tak istotnego znaczenia, jakie ma ono wśród modelek. Zaczęła nosić męskie ubrania, przestała się malować i w końcu ścięła włosy, aby pozbyć się ostatniego kobiecego atrybutu. Mimo trudności, które spotykały ją na początku nowej drogi zawodowej, osiągnęła sukces jako model. W tej drodze towarzyszył jej mąż, który mimo początkowych obaw jest teraz tym pomysłem zachwycony.
Nie tylko modelki próbują swych sił w świecie męskiej mody. Panowie nie zostają w tyle. Znane są przypadki mężczyzn upodabniających się do płci przeciwnej. Najpopularniejszym modelem, który od kilku lat podbija wybiegi znanych projektantów jako kobieta, jest Andrej Pejic. W krótkim czasie wystąpił w wielu kampaniach reklamowych uznanych projektantów mody, m.in. w kampanii Marc by Marc Jacobs. Wystąpił również jako panna młoda u Jean Paula Gaultiera, który stwierdził, że zatrudniając Andreja zatrudnił jednocześnie modelkę i modela w jednej osobie. Projektanci, którzy mieli okazję współpracować z modelami z androgeniczną urodą uważają, że wybiegi będą w przyszłości należeć do takich właśnie osób. Dziś Andrej Pejic jest symbolem nowoczesnego modelingu, gdzie, jak widzimy, idealnie zacierają się granice między płciami. fot. www.sxc.hu
Świat mody, który posiada znaczną widownię oraz entuzjastycznie oddanych zwolenników, jest bardzo dobrze przygotowany do inspirowania zmian społecznych. Od dłuższego czasu możemy zauważyć, iż zabawa płcią w świecie mody staje się coraz bardziej popularna. Modelki na wybiegach prezentują się jako modele, a mężczyźni bez skrępowania pojawiają się w damskich kreacjach znanych projektantów.
Współczesny świat mody doskonale potrafi przemycić ideologię gender do naszego społeczeństwa. Moda nie tylko kreuje nasz styl ubierania się, ale w coraz większym stopniu kreuje styl życia. Kreatorzy mody, jak widać, lubią szokować. Dla nich to jeden ze skutecznych sposobów na przyciągnięcie uwagi nie tylko mediów, ale przede wszystkim społeczeństwa. To my coraz częściej jesteśmy w stanie dużo poświęcić – zapłacić, aby być „trendy” w świecie, w którym ostatnio większą uwagę zwracamy na wizerunek drugiego człowieka. Jak widać, gender doskonale przeciera sobie szlaki w świecie, który według mnie powinien trzymać się ścisłych zasad tożsamości płci.
Magdalena Indyka
temat numeru > gender
Gdy natura jest naprawdę
niezdecydowana
Gender dominuje w mediach i prowokuje do dyskusji. Podczas debaty o „żonglowaniu płciami” pamiętajmy, że problemy z identyfikacją płciową nie zawsze są wymysłem. Czasem są oznaką poważnej choroby - obojnactwa.
P
rawdziwy problem pojawia się, gdy termin gender to tylko jeden z wyrazów w słowniku, który stoi na regale, a rodzice w życiu codziennym muszą stawić czoła obojnactwu swojego dziecka. Niestety nie tylko rodzice. Z obojnactwem musi zmierzyć się również osoba dotknięta tą wadą. Dobra odpowiedź na pytanie, po której stronie barierki lepiej stać, nie istnieje. Istnieje tylko jedno stwierdzenie – najlepiej nigdy tego nie przeżywać.
Leki, badania i co dalej?
Obojnactwo, inaczej znane jako hermafrodytyzm, jest wrodzoną wadą rozwojową. Polega ona na niezgodności płci genetycznej lub gonadalnej (lub obu jednocześnie) z wyglądem zewnętrznym narządów płciowych. Płeć genetyczna człowieka ściśle powiązana jest z chromosomami występującymi w komórkach naszego organizmu. U zdrowej osoby obecne są 22 pary autosomów oraz jedna para chromosomów płciowych. Osoba posiadająca chromosomy XX jest kobietą, natomiast posiadacze chromosomów XY są mężczyznami. Rozróżnienie na te dwa rodzaje płci wydaje się proste i dość logiczne, niestety natura nie zawsze jest łaskawa i jednowymiarowa, co doprowadza do niechcianych zaburzeń genów. Jednym z nich jest właśnie dwupłciowość. Obojnactwo rozpoznawane jest najczęściej u nowo narodzonych dzieci lub niemowląt, chociaż bywają przypadki zaburzeń, które mogą zostać rozpoznane dopiero w wieku dojrzewania. Sama diagnostyka jest bardzo skomplikowana i nie dotyczy tego, kim dana osoba się czuje, tylko jak rozwija się jej organizm. Z medycznego punktu widzenia dwupłciowość podzielona została na dwie grupy: obojnactwo prawdziwe oraz rzekome męskie lub żeńskie. Dwupłciowość musi być leczona, jednak sam proces jest czasochłonny i trudny, zarówno ze strony farmakologicznej jak i psychologicznej.
www.e-tryby.pl nr 3/30/ Marzec 2014
Nie wszystko da się wymazać
Same operacje nadające odpowiedni kształt narządom płciowym, badania oraz farmaceutyki to niestety nie wszystko. Najważniejszą częścią problemu z obojnactwem jest psychika człowieka. Badania są w stanie ocenić, który hormon w organizmie jest dominujący i w związku z tym ukierunkować osobę na jednopłciowość. Ale zdarzają się przypadki osób urodzonych jako hermafrodyty, a następnie błędnie sklasyfikowanych płciowo przez lekarzy. Konflikt ciało–psychika ujawnia się najczęściej w okresie młodzieńczym.
„Osobowość uwięziona w nieswoim ciele”
Brzmi to absurdalnie, jednak tak najczęściej opisują swoje problemy z osobowością i akceptacją siebie ludzie zmagający się ze źle zidentyfikowaną w dzieciństwie płcią. Pierwsze oznaki mogą ujawnić się już w okresie wczesnoszkolnym. Pojawiają się z pozoru błahe problemy z zakładaniem przez dziewczynki spódnicy na zabawę karnawałową (lub oczywiście odwrotnie – chłopca spodni „na pirata”) czy zbyt dobrze rozwinięte odwrotne od pożądanych cechy fizyczne. Czasem zwykłe dziecięce zachcianki dotyczące strojów czy sposobu spędzania wolnych chwil potrafią mrozić krew w żyłach rodzicom dzieci urodzonych jako obojnaki. W dojrzałym wieku również nie jest lepiej. W młodzieńczym środowisku bardzo łatwo jest być wyśmiewanym za swoją inność, dlatego bardzo ważna jest kontrola psychologiczna szczególnie w tym okresie. Najczęściej problemy z akceptacją swojej osoby wśród obojnaków kończą się zmianą płci. Są to jednak przypadki medycznie uzasadnione i wynikające z genetycznych zaburzeń organizmu. Nie należy ich mylić z samym psychologicznym przekonaniem o swojej inności. Decyzja ta zawsze musi być poparta medycznymi predyspozycjami organizmu, bo sam proces powrotu do pierwotnie zagubionej płci jest niezwykle trudny.
Marta Czarny
fot. www.flickr.com
8
temat numeru > gender 9
Norweskie NIE dla gender Ideologia gender szturmem wkracza do Polski. Reakcja Zachodu, który przyklaskuje tej „nowoczesności” smuci nas, ale nie dziwi. Spójrzmy więc na północ, na Norwegię, która gender powiedziała – nie. fot. www.sxc.hu/Ayla87
A
wszystko to za sprawą jednego człowieka. Z pozoru niewinny, bo to przecież komik, ale jak najbardziej wykształcony, bo z zawodu socjolog. Mowa tu o norweskim twórcy filmu o gender Hjernvask ( tzn. pranie mózgu), Heraldzie Eia.
Herald Eia, próbując odkryć fenomen ideologii gender w swoim kraju, postanowił zgłębić jej założenia. Przeprowadził więc wywiady z Norwegami, ludźmi nauki i mediów. Dowiedział się m.in., że według Cathrine Egeland mózgi mężczyzn i kobiet są takie same, nie ma w nich żadnych różnic. Podobne zdanie na ten temat ma Joergen Lorentzten, który badania o różnicach mózgu obu płci uważa za przestarzałe. Według norweskich naukowców od samego początku inaczej traktujemy dziewczynki i chłopców i stąd biorą się te różnice. Harald Eia postanowił porównać uzyskane odpowiedzi z wypowiedziami naukowców z Wielkiej Brytanii czy USA, zajmujących się genetyką behawioralną czy psychologią ewolucyjną. Co było zaskakujące, otrzymał zgoła inne odpowiedzi. Oparte na wieloletnich badaniach i odkryciach w dziedzinach biologii i ewolucji twierdzenia w bardzo łatwy sposób obaliły założenia gender. Brytyjscy i amerykańscy naukowcy, wysłuchawszy wypowiedzi norweskich kolegów, byli zszokowani. D z i e n n i k i
Krakowo, 15-ej listopady 2045 r. Dziś naszło mnie na wspomnienia. Za młodu to jednak były dziwne czasy, nie to co teraz. Chłopcy ganiali za dziewczętami (tfu...), a one wydawały ostatnie grosze na kiecki i kosmetyki, by się im podobać. Bezzzzsensuuuu.
Dziś nikt nie zachowuje się w tak archaiczny sposób. No, może poza tymi dziwakami, co żyją w enklawach i zachowują się staroświecko bo mają dzieci. Dziś jest fajnie, normalnie – nie ogranicza nas ani biologia, ani wiek czy pogoda. Zostaje jeszcze grawitacja, ale nad jej likwidacją pracuje już nasz parlament. Wszystko mamy ujednolicone, nie rozumiem, jak kiedyś mogły być osobne sklepy dla mężczyzn i kobiet. Teraz po prostu idziesz do butiku i kupujesz sobie szpilki z gorsetem, a krawat i spodnie dostajesz gratis już dopasowane. W ogóle to super, że mamy tą wolność. Nie trzeba już żadnych... jak to się mówiło – kompetencji. Jeśli tylko chcę, to mogę coś zrobić. Ja np. miałem bogate życie. Robiłem, co chcia-
Po emisji filmu rząd norweski rozwiązał finansowany przez państwo Nordycki Instytut Gender Studies, który istniał na Uniwersytecie w Oslo. Choć Norwegia według badań jest krajem o najwyższym wskaźniku równości, a kobiety mają łatwy dostęp do wszystkich zawodów, wcale nie jest tak, jak wynika z tych założeń. Mimo że rząd norweski starał się rekrutować do pracy więcej pielęgniarzy i kobiet inżynierów, nie przyniosło to pożądanego efektu. Jak podają statystyki, 90 proc. inżynierów to dalej mężczyźni, a pielęgniarstwem zajmują się w 90 proc. kobiety. Według sondaży, w krajach równouprawnienia dziewczęta nie sięgają po bardziej męskie zawody, jest wręcz przeciwnie. Reportaż obnażył niewiedzę naukowców genderowych, którzy po obejrzeniu nagrań z Wielkiej Brytanii i USA bronili się w dość groteskowy sposób: ich twierdzenia nie są poparte nauką, ale na razie teorią i nie można tego mieszać z biologią. Film Hjernvask w całości można obejrzeć na www.youtube.com.
Karolina Mazurkiewicz
p r z y s z ł o ś c i łem. Nie zawsze się to innym podobało, ale widocznie nie byli tolerancyjni. Zresztą, co mnie to obchodzi – oni mieli inną prawdę niż ja. Szanuję to, tak po prostu jest.
Studia musiałem kończyć jeszcze w starym systemie, ale zaraz po nich nastąpiła rewolucja. Postanowiłem, że chcę być baletnicą i zatańczyć główną rolę. Nigdy wcześniej nie ćwiczyłem, ale że bardzo chciałem, to poszedłem na spektakl i zatańczyłem. Czułem, że tak powinienem zrobić – moja rola zapadła widzom na długo w pamięci. Po występie zmieniłem zdanie – zostałem polityczką. Od razu jak tylko to pomyślałem, widziałem się w roli jakiegoś ministra. Wszedłem do rządu. Sam, ale nikt się nie sprzeciwiał, bo przecież ja chciałem być polityczką, wszyscy inni respektują moją wolność. Posiedziałem tam chyba z pięć lat. Jak wyszedłem, zachciało mi się być fizykiem. Fizycy są jednak strasznie ograniczeni – nic nie rozumieli z wolności i upierali się przy jakichś swoich prawach. Po tym traumatycznym doświadczeniu postanowiem zostać emerytem. Podoba mi się – żyję tak już 20 lat.
Marcin Nowak
10
rozmowa z charakterem
O intensywnym czasie przygotowania do sakramentu małżeństwa, przeżywaniu narzeczeństwa, komunikacji w związku, dzieciach oraz teściach z Martą i Markiem Babikami rozmawia Karolina Mazurkiewicz.
Małżeństwo to najlepszy pomysł Pana Boga na życie
Czym dla Państwa jest, bądź też było narzeczeństwo? Pani Marta: Nasz czas narzeczeński był krótki i wystarczający. Myślę, że to najważniejszy moment rozeznania, czy to z „nim” chce się spędzić całe życie. To również poznanie jego rodziny. Wspólne planowanie ślubu temu sprzyja, bo wymaga poznawania siebie bardziej. Te rozmowy o planowaniu przyszłości i życia bardzo zbliżają narzeczonych. Pan Marek: Narzeczeństwo jest różnie definiowane, bo przyjmuje się, że jest czasem, kiedy para w sposób oficjalny z rodzicami podejmuje decyzję. W naszym przypadku był to szalony czas i szalona decyzja, o której poinformowaliśmy rodziców, bez oficjalnego ceremoniału. Jakie elementy życia powinny się pojawić w narzeczeństwie? Pani Marta: Warto zastanowić się nad tym, co nas łączy, np. podobna wizja świata. Kiedy odkrywa się jakieś podziały między sobą, to należy pomyśleć, czy damy sobie z tym radę. Osobiście dla mnie ważne było, by osoba, z którą planowałam wspólne życie, była religijna. Jeśli negowała religię, nie wierzyła, to nie mogła zostać moim mężem. Ważny jest również sposób patrzenia na świat. Na pewno w tym www.e-tryby.pl nr 3/30/ Marzec 2014
czasie narzeczeńskim nie powinno podejmować się pochopnych decyzji, które bardzo wiążą z drugą osobą, a są nieprzemyślane. Mówię tu np. o wspólnym mieszkaniu, bo łatwo podjąć tę decyzję, która bardzo zbliża. To często łączy się ze współżyciem, a potem okazuje się, że jedna z tych osób nie jest zainteresowana małżeństwem. To są niebezpieczeństwa, które czyhają na młodych, choć są bardzo kuszące. Pan Marek: Bardzo podoba mi się zasada pewnego księdza, iż nie jest sztuką, jeśli jest się zakochanym, żeby nam ze sobą było dobrze, zwłaszcza jak zostajemy sami, ale sprawdzianem naszej miłości jest to, czy wychodząc z tego pokoju i będąc z innymi, to innym z nami też jest dobrze. Myślę, że jak najczęściej tę zasadę narzeczeni powinni realizować. Niech sprawdzają, czy ich miłość jest na tyle piękna, że ludzie będący obok nich też z niej czerpią, czy dzieci, które się pojawią, będą miały t miłość skąd brać. Dlaczego warto poczekać ze współżyciem do ślubu? Pani Marta: Decyzja z czekaniem ze współżyciem w przypadku czystości przedmałżeńskiej jest trudniejsza. Bliżej ślubu oczekiwanie jest trudniejsze. Jeśli narzeczeni patrzą na ślub czysto ludzko,
jako formalność, to te dwie godziny czy dwa dni nie robią dla nich większej różnicy. Jeżeli użyć jednak tu argumentów religijnych, to wygląda to całkiem inaczej. Ślub jest złączeniem się dwóch osób dopiero podczas błogosławieństwa w kościele. To wtedy do relacji przez tych dwoje jest zaproszony Pan Bóg i On ją łączy. Ślub w kościele jako sakrament ma zaprowadzić ludzi do Pana Boga. Młodzi przychodzą i proszą, by Bóg im błogosławił i pomagał w całym ich wspólnym życiu. Jest to wielkie szaleństwo, gdyż wiążemy się z kochaną osobą na całe życie. Nie wiemy do końca, jaka będzie ta wspólna droga, czasem trudna, czasem cukierkowa, ale wierzymy, że sobie poradzimy z Bogiem i z drugim człowiekiem. Pan Marek: Poczekać, gdyż to jest zachowanie bezpieczne. W to można uwierzyć lub nie, ale to przychodzi z wiekiem i z czasem. Najcenniejszą sprawą, rzeczą, którą mamy dzięki temu postanowieniu i konsekwentnemu trwaniu, jest przed ślubem pewność, że ta druga osoba jest w stanie opanować siebie dla pewnej idei, wartości. Natomiast w życiu małżeńskim daje pewność, że skoro ktoś potrafił w ten sposób zaczekać na mnie, a ja tę drugą osobę, to znikają różne wątpliwości, że ten ktoś nie jest w relacji z inną osobą poza mną.
rozmowa z charakterem 11
Marta i Marek Babikowie – małżeństwo z 20-letnim stażem, rodzice trzech synów i córki. Prowadzą katechezy dla narzeczonych i weekendowe kursy przedmałżeńskie.
które lubią, ukazują, jacy są naprawdę. Te sytuacje pobudzają do późniejszych rozmów. Pan Marek: Powinni rozmawiać o wszystkim, o teściach, zwłaszcza o teściowej. Bo to w nich jest dużo informacji, jaka ta osoba jest. Powinni pójść do domu teściów, zobaczyć, popatrzeć i zastanowić się, czy daliby radę żyć z jednym czy drugim. Dużym błędem zakochanych jest to, że zbyt wcześnie mówią wszystko o sobie. To nie dotyczy narzeczonych, ale młodych, którzy się poznali i tak sobą zafascynowali, że wszystko o sobie opowiedzieli, nawet o chorobach. To może prowadzić nie do rozwoju miłości, ale do jej rozpadu. A czy dobrze jest, by młodzi mieszkali z rodzicami po ślubie? Pan Marek: Nie, nie jest to dobre. Rodzice stworzyli już pewien sposób funkcjonowania i wchodząc do tego domu nie mamy wyboru i musimy się podporządkować tym regułom. Młodym nie wolno burzyć tych zasad. Stąd my też zachęcamy, by młodzi zamieszkiwali osobno od rodziców i to powinien być gest miłości do nich.
fot. archiwum prywatne
Czy narzeczeństwo jest szkołą życia? Pani Marta: Dla mnie to małżeństwo jest niezłą szkołą życia. Narzeczeństwo to raczej wizja wspólnego życia. To moment, kiedy ludzie myślą o wspólnych projektach, np. planują, jak będzie wyglądał ich wspólny dom. Zaś małżeństwo to zrealizowanie tych wspólnych wizji. Czasem trzeba coś redukować, inaczej zaplanować, ale to pokazuje wielką relację między dwojgiem. Jeżeli człowiek w narzeczeństwie angażuje się w to planowanie, to dobrze, gdyż jest to piękne i budujące. O czym powinni rozmawiać narzeczeni przed ślubem? Pani Marta: O wielu rzeczach. Przede wszystkim o ważnych. Podstawą do rozmowy i rozmyślania o wspólnym życiu powinien być fakt, że ta druga osoba ma mi się podobać, ma być dla mnie atrakcyjna. A rozmowy powinny być o tym, co jest w naszym życiu istotne, co nam się podoba. To ważne, by przyglądać się sobie nawzajem, słuchać i patrzeć. Warto również poświęcić czas na poznanie rodziny, rodziców, rodzeństwa, przyjaciół, znajomych, a także pobycie z tymi ludźmi. Narzeczeni nie mogą się izolować, bo im jest szalenie dobrze we dwoje. Tak, wiem, że im jest razem dobrze, ale bycie w środowiskach,
Jak umiejętnie zadawać pytania tej drugiej osobie, żeby nie poczuła się nimi osaczona? Pan Marek: Należy unikać przesłuchań, typu: Siadaj tu i mów! Rozmowa nie może być nacechowana zbytnią ciekawością. Trzeba przyjąć zasadę, że tej drugiej osoby się do końca nie pozna, nie ma szans i trzeba przyjąć, że ślubowanie, że z kimś się będzie do śmierci, jest szaleństwem. Bo jest to powiedzenie: „Będę z tobą niezależnie, co ty zrobisz”. Bo często ludzie ślubują: „Będę z tobą, ale dopóki mi będzie dobrze”. To nie jest szalone, tylko wyrachowane. Trzeba sobie powiedzieć „Kocham cię” i kropka. Jakie różniące narzeczonych sprawy powinny skłaniać do refleksji nad podjęciem wspólnego życia? Pani Marta: Wszelkie istotne, zwłaszcza jeśli jest ich dużo. Np. różnice narodowościowe, językowe, kulturowe, religijne, wykształcenie, wiek, temperamenty, diametralnie inne pochodzenie społeczne. To nie jest tak, że małżeństwa z tymi różnicami się nie udają. Ale im więcej ludzi dzieli, tym więcej rodzi się problemów małżeńskich. Istnieją małżeństwa, które trwają mimo wielu różnic, ale wiele par się rozstaje właśnie ze względu na te problemy. Nieraz w narzeczeństwie nie zwracali na nie uwagi. Potem często mówią swoim bliskim, że szkoda, że ktoś im nie powiedział o tym wcześniej, to zrobiliby inaczej.
Czy narzeczony powinien być najlepszym przyjacielem dla narzeczonej i wzajemnie? Pani Marta: Myślę, że tak, i tu największym niebezpieczeństwem jest, jeśli najlepszym przyjacielem staje się mamusia, a nie współmałżonek. Narzeczeństwo to podejmowanie wspólnych rozwiązań, pokazuje, czy również z każdym problemem potrafimy sobie wspólnie poradzić. Jeśli jednak biegamy z nimi do mamy, a nie do współmałżonka, to coś jest nie tak w relacjach. Jak umiejętnie rozwiązywać konflikty narzeczeńskie? Czy mogą być one źródłem czegoś dobrego, co zaowocuje w małżeństwie? Pani Marta: Wszystkie mogą być źródłem dobra. Jeśli ludzie konstruktywnie nauczą się je rozwiązywać, to dobrze, jednak bardzo często konflikty są ukrywane i ignorowane. Trzeba się nauczyć umiejętnie je rozwiązywać, bo to bardzo rozwija. Narzeczeństwo pokazuje, czy będziemy sobie umieli poradzić z problemami. Często powtarzam, że pierwszą konfliktową sprawą, takim testem dla narzeczonych jest wesele. Tak, bo wesele jest bardzo konfliktogenne. Pan Marek: Narzeczonym polecam, by inwestowali we wszelkie warsztaty z komunikacji, książki z komunikacji, bo to pomaga uzyskać nie tylko wiedzę, ale i wykorzystać to w praktyce. Najtrudniejsze jest wyjście ze starych schematów. Jak budować wspólnotę duchową w narzeczeństwie? Pani Marta: Na pewno przez takie środki, które rozwijają naszą religijność, czyli modlitwę, Mszę św., sakramenty. Narzeczeni, a potem małżonkowie, powinni dbać o to razem, a nie każdy osobno. Kiedy ktoś w związku upada, ma kryzys wiary, to ważne, by ta osoba, która jest silniejsza, pomogła tej, której się nie udaje, modliła się za nią, wspierała duchowo. Ja zachęcam również do wejścia w różne wspólnoty małżeńskie. To rozwija nie tylko duchowo, ale również relacje z innymi ludźmi, rozwija przede wszystkim nasze małżeństwo. Dlaczego warto brać ślub w Kościele? Pani Marta: Warto pokochać Boga. Jeśli się Go kocha, to sakrament jest normalnym wejściem w niezwykłą bliskość z drugim człowiekiem. To powiedzenie sobie: „Ja z tobą będę do końca życia, nieważne co by się działo. Będę z tobą zawsze”. Według mnie małżeństwo to najlepszy pomysł Pana Boga na życie. Dziękuję za rozmowę. Pełna wersja wywiadu na www.e-tryby.pl
encyklopedia wiary
O podstawach Kościoła Katolickiego, fundamentach wiary z ojcem Henrykiem Pietrasem rozmawia Michał Wnęk
dotyczących pewnych zjawisk przez lata ulegało wpływom danego czasu. Mniej więcej tak samo jest z Objawieniem. Pan Bóg objawia się jako Osoba i każdy z nas Go opisuje po swojemu, jednak zebranie wszystkich tych opisów daje pewne uogólnienie, które przez lata się zmienia. Starożytne dogmaty dotyczące Chrystusa są wyrażone za pomocą filozofii platońskiej lub neoplatońskiej. We współczesnym świecie tę filozofię rozumieją nieliczni. Dlatego też dochodzi do przedefiniowania – opowiedzenia inaczej – jednak rzeczywistość, której dotyczą, się nie zmienia.
Czym są dogmaty? – Najprościej można powiedzieć, że są to twierdzenia np.: Bóg stworzył świat, jest jeden Bóg, człowiek jest dziełem Bożym. Ich wartość zależy od tego o czym mówią. W samym pojęciu dogmatu nie ma nic nadzwyczajnego ani szczególnego. Jeżeli są to twierdzenia, które dotyczą Objawienia, to nazywa się je prawdami objawionej wiary. Czym powinny być dla wierzących? Czemu mają służyć? – Tym samym, co inne stwierdzenia prawdy. Często się potocznie mówi i myśli, że wierzyć w Boga to znaczy wierzyć, że Bóg istnieje. Tak naprawdę to jest żadna wiara. Ja wierzę, że ludzie wylądowali na Księżycu i co mnie to obchodzi? Nic z tego nie wynika. Wierzyć w Boga to znaczy wierzyć, że On ma zawsze rację. Oczywiście, to co Bóg objawia zwykle człowiek pojmuje z jakimś błędem, ponieważ między rozumem ludzkim a Boskim jest różnica. Dlatego też w prawdach objawionych to co jest ważne i prawdziwe, to treść tego twierdzenia a nie jego brzmienie. Aby łatwiej zrozumieć posłużę się przykładem: Kościół w oficjalnej definicji Eucharystii mówi o „tajemniczej przemianie, którą Kościół nazywa przeistoczeniem”. Proszę zauważyć jak to jest ostrożnie powiedziane – „nazywa”. Skąd się wzięła taka asekuracyjna definicja? – Ponieważ inaczej nie potrafi. Może ktoś wymyśli lepsze określenie? Na razie www.e-tryby.pl nr 3/30/ Marzec 2014
nie wymyślił. Dogmaty powinny być drogowskazami, podobnie jak przepisy ruchu drogowego, żebyśmy się nie pozabijali w świecie. Ojciec przytacza kodeks ruchu drogowego, on jest spisany, natomiast czy istnieje indeks dogmatów? – Nie możemy mówić o czymś takim jak lista dogmatów. Ile jest zdań na temat Boga, które można wygłosić? Nieskończenie wiele. – Właśnie. Natomiast ważne prawdy wiary są ujęte w Wyznaniach Wiary, których jest kilka. Istnieją też te dogmaty wyrażane na różnych synodach i soborach. W jaki sposób były one ogłaszane? – Zwykle w starożytności czy średniowieczu podkreślano uroczyście jakieś stwierdzenie czy zdanie, które było negowane. Jeżeli kiedyś ktoś wątpił, że Chrystus jest realnie obecny w Eucharystii, to na Soborze Trydenckim oficjalnie stwierdzono, że jest. Kościół w swojej powszechności i całości jest nieomylny co do wiary, tylko że ludzie nie zawsze potrafią zrozumieć niektóre prawdy, stąd czasami istnieje potrzeba takiego uroczystego podkreślenia. Czy można mówić o ewolucji dogmatu? Sama esencja dogmatu, czyli jego podstawy, nie zmieniają się. Podobnie jest z kosmosem. To jak on się kształtuje, nie ulega zmianie, natomiast opis tych zjawisk, używanie nowych określeń
Istnieją także dogmaty maryjne. Ostatni ogłoszony w 1950 r. dotyczy Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, jednak w Biblii nie ma o tym mowy. – W Biblii nie ma bardzo wielu rzeczy, ale możemy znaleźć informację, że Słońce kręci się dookoła Ziemi. Dlaczego? Bo ludzie, którzy to pisali, tak uważali. Z tego, że czegoś w Biblii nie ma, należy wyciągać ostrożne wnioski. W Kościele dogmaty maryjne są tak naprawdę dogmatami eklezjalnymi, one na przykładzie Maryi pokazują to, w co Kościół wierzy o swoim własnym przeznaczeniu. Po prostu wierzy, że jest wniebowzięty to znaczy, że jego celem jest przejście z tego świata do świata Boga. To nie jest wiara nowa. Już w IV w. istniało takie święto, były poezje maryjne, które mówiły o tym, że została Ona wzięta do Nieba. Mówi się, że z duszą i ciałem jakby podkreślając, że inaczej niż człowiek. Inaczej i nie inaczej. Jezus też umarł, aby zmartwychwstać, więc mówienie, że Maryja nie umarła, aby zmartwychwstać, jest trochę nie w porządku. Ona idzie w ślady Jezusa. Podobnie jest z innymi dogmatami maryjnymi. One de facto dotyczą Kościoła. Ks. prof. dr hab. Henryk Pietras SJ Rektor Akademii Ignatianum w Krakowie, jezuita, patrolog, bizantynolog. Członek Komisji Bizantynologicznej PAN. Zajmuje się początkiem kultury chrześcijańskiej oraz zebraniem, opracowaniem i wydaniem dokumentów synodalnych, kanonów i ksiąg penitencjalnych starożytnego Kościoła.
fot. www.pixabay.com/ Geralt
12
D o d at e k
k r a ko w s k i T R YB Y K A T O L I C K I M I E S I Ę C Z N I K S T U D E N C K I
Plantacje w sercu miasta
Przywiana przez tatrzański wiatr zima odchodzi już w zapomnienie. Wiosnę czuć w powietrzu — coraz cieplejsze dni, więcej słońca, rośliny budzące się do życia. Nawet najbardziej zatwardziałych domatorów te okoliczności przyrody powinny zachęcić do wyjścia. Żeby nie spędzić tego czasu wyłącznie w czterech ścianach, polecamy spacer po najstarszym krakowskim ogrodzie – klimatycznych Plantach. Zielony pierścień
Ponad dwadzieścia hektarów parku miejskiego, czterokilometrowy „zielony pierścień” w miejscu dawnej fosy z ziemnymi wałami otaczającej fortyfikacje – aż trudno wyobrazić sobie tak mały Gród Kraka ukryty za obronnymi murami. Niegdyś wszystko inne (Kleparz, Kazimierz, Zwierzyniec etc.) stanowiło krakowskie przedmieścia. Dopiero na początku XIX w. rozebrano niepotrzebne już mury i baszty (pozostawiając Barbakan oraz Bramę Floriańską z basztami Pasamoników, Stolarzy i Cieśli), a wokół Starego Miasta splantowano ziemię, czyli wyrównano powierzchnię gruntu tworząc ogrody miejskie – i tak powstały „Plantacyje”, jak nazywali je ówcześni krakowianie.
Przyroda w sercu miasta
Powstanie tego jedynego w Polsce i unikatowego na skalę europejską parku miejskiego, otaczającego całe Stare Miasto, zainicjował w 1820 r. Feliks Radwański, a po jego śmierci pracami pokierował Florian Straszewski, któremu miasto postawiło pierwszy na obszarze Plant pomnik (przy skrzyżowaniu ul. Basztowej i Westerplatte). Powstała wówczas Komisja Plantacyjna oraz zatrudnieni zostali tzw. plantacyjni – ogrodnicy dbający o parki. Sadzili liczne drzewa, w tym
fot. www.flickr.com/petevonmeat
brzoskwiniowe, a nawet winnice. Niestety, Planty poniosły bardzo duże straty w czasie okupacji hitlerowskiej. Mimo to do dziś rosną tam m.in. okazały platan (przy ul. Wiślnej), czerwony buk (w pobliżu ul. Poselskiej) tulipanowce (na Wawelu) czy słynący z właściwości usprawniających pracę mózgu studenta miłorząb japoński.
Memoriał narodowy
Właściwie Planty składają się z ośmiu ogrodów, których nazwy odnoszą się do obiektów usytuowanych w ich pobliżu. Zgodnie z ruchem wskazówek zegara są to ogrody: Wawel (Franciszkańska – Powiśle), Uniwersytet (Franciszkańska – Szewska), Pałac Sztuki (Szewska – Sławkowska), Florianka (naprzeciwko dawnego gmachu „Florianki”, czyli budynku przy ul. Basztowej), Barbakan, Dworzec, Gródek (Mikołajska – Sienna) oraz Stradom (Sienna – Stradomska), a tuż za nim Wzgórze Wawelskie. Planty to jednak nie tylko miejsce relaksu na względnie świeżym powietrzu, na ławeczce tuż obok fontanny „Fortepianu Chopina” czy też urokliwym, japońskim mostku przy brzozowej wysepce. To także miejsce, w którym – między drzewami – kryją się zabytkowe figury, tablice pamiątkowe, rzeźby i pomniki. Upamiętnieni zostali m.in. Tadeusz Boy-Żeleński, Mikołaj Kopernik, Artur Grottger, św. Jadwiga i król Władysław Jagiełło, Michał Bałucki (komediopisarz), Bohdan Zalewski (poeta), płk. Narcyz Wiatr „Zawojna” oraz – od niedawna – Jan Matejko. W kamieniu uwieczniono także bohaterów literackich: Lillę Wenedę z tragedii Słowackiego oraz Grażynę i Litawora z Mickiewiczowskiego poematu. Planty były i zapewne wciąż są inspiracją dla artystów. Jeden z wierszy pt. Planty poświęciła im Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, a spod pędzla Stanisława Wyspiańskiego wyszły Planty o świcie.
Iwona i Dominik Sidorowie
II
dodatek krakowski
Papieskie święta
Abp Mieczysław Mokrzycki Brygida Grysiak Miejsce dla każdego. Opowieść o świętości Jana Pawła II Wydawnictwo Znak 2013
Z książki dowiadujemy się, jak Ojciec Święty spędzał Święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc. Jednak to opowieść nie tylko o niezliczonych spotkaniach opłatkowych papieża z bliskimi mu osobami, o polskich choinkach, siostrze Eufrozynie w roli św. Mikołaja, kółeczkach kreślonych przez papieża na stole (oznaczających prośbę o ciasteczko skierowaną do sióstr), o papieskiej wizycie w Betlejem, o tym, kto Papieżowi posypywał głowę popiołem czy wreszcie o ostatnich Świętach Wielkiej Nocy Jana Pawła II. To przede wszystkim, o czym informuje podtytuł książki, opowieść o świętości wielkiego Polaka i zarazem przypomnienie, co podczas tych świąt jest najważniejsze i jak do nich, wzorem papieża, powinniśmy się przygotowywać.
Agata Gołda
Wolontariusze z pasją
Męska lektura
Stu Weber Wrażliwy wojownik Wydawnictwo Vocatio 2013
Patrząc na okładkę (tarcze i włócznie wojowników), można odnieść wrażenie, że będzie to lektura wojenna. Autor – Stu Weber, oficer operacyjny wywiadu amerykańskiej armii służący podczas wojny w Wietnamie, przywołuje dwa wydarzenia, które zmieniły jego życie. Wspominając walkę na froncie i trudności w małżeństwie zachęca do podjęcia wyzwania i wyruszenia w drogę. Jest to droga przez życie, będąca jednocześnie walką o te wartości, które dla mężczyzny powinny być najistotniejsze.
W oparciu o przykłady ze swojego życia i historie biblijne prezentuje kolejne oblicza prawdziwego mężczyzny. Sam będąc mężem i ojcem trzech synów pokazuje, jak w dzisiejszym świecie być prawdziwym facetem, gdzie szukać swojej męskości i na czym ją budować, jak nie dać się zwieść obecnym trendom. Daje konkretne wskazówki i zadania do wykonania – czasem trudne i wymagające, ale zachęca do wyruszenia razem z nim na wojnę, w której stawką jest twoja męskość.
Dominik Sidor
Mistyka płodności
Josef Rötzer Sztuka planowania rodziny Wydawnictwo Vocatio
Mają od 18 do 35 lat. Są przedstawicielami różnych zawodów. Studentami. Uczniami szkół średnich. Co ich łączy? Pragnienie ewangelizacji w eterze.
Prof. Roetzer i jego żona Margareta chcieli mieć dużo dzieci. Jednak po narodzinach trzeciego byli tak zmęczeni, że powiedzieli „poczekajmy”. A ponieważ nie chcieli niszczyć swojej płodności sztuczną antykoncepcją, rozpoczęli prace nad opracowaniem naturalnej metody regulacji poczęć nazwanej potem metodą Roetzera. Książka ta jest jednym z najlepszych podręczników do nauki rozpoznawania okresów płodnych i niepłodnych w kobiecym cyklu. Podpowiada, jak w moralny sposób odłożyć poczęcie w czasie, ale także co zrobić, aby wspierać poczęcie. Przydatna początkującym i zaawansowanym, bo oprócz omówienia podstawowych reguł i standardowych cykli, odpowiada także na skomplikowane pytania. „Sztuka planowania rodziny” to dowód na to, że świadome rodzicielstwo jest wielką… sztuką, czymś mistycznym, ale jednocześnie odkrytym dla nas, bo nie jest to wiedza tajemna.
Magdalena Guziak-Nowak
www.e-tryby.pl nr 3/30/ marzec 2014
Radio nowohuckie.PL to dzieło młodych, wierzących ludzi z dziennikarską pasją, którzy – działając na zasadach wolontariatu – w luźnej atmosferze przekazują swym słuchaczom informacje lokalne, pogodowe oraz wiadomości z kraju i ze świata. Dyrektorem internetowej rozgłośni działającej na terenie Nowej Huty jest pallotyn – ks. Łukasz Gołaś SAC. Oprócz redaktorów, w radiu pracują również realizatorzy dźwięku w składzie: Michał Oczak, Marek Jucha i Mateusz Wąsikowski.
O Kościele w sieci
Nowohuckiej inicjatywie patronuje dwóch świętych: Franciszek Salezy oraz Wincenty Pallotti. Redaktorzy w swych programach prezentują wieloaspektowe ujęcie religii. Każda środa to czas 45-minutowego Przeglądu prasy – lokalnej i religijnej – którego dokonują Urszula Mikucka oraz Kamil Porabik. W czwartki możemy wysłuchać audycji Oli Urzędowskiej i ks. Łukasza Gołasia …bo na Bulwarowej, prezentującej punkt widzenia duchownych i świeckich w ocenie wydarzeń aktualnie rozgrywających się w Kościele. Noc z Nikodemem to religijno-ewangelizacyjna propozycja dla młodych na piątek. Ponadto transmitowane są takie wydarzenia, jak: Msze św. z modlitwą o uzdrowienie, rejsy ewangelizacyjne na barce czy Nowohucka Droga Krzyżowa.
Do wyboru, do koloru
W bogatej ofercie radia nowohuckie. PL znajduje się także Okiem Oczak – poniedziałkowa audycja Joanny Ostowskiej-Oczak, wtorkowy Wieczór reportera, w którym relacjonowane są aktualne wydarzenia, czy środowe Babskie gadanie, najczęściej prowadzone przez Urszulę Mikucką. Tomasz Karenko – raper i muzyk znany jako MC Hiob – towarzyszy nam w czwartki ze Stereomanią. W piątki, co dwa
dodatek krakowski
III
fot. archiwum nowohuckie.pl x3
Złap ich w sieci!
tygodnie, swoją audycję Pozdrowienia i życzenia w tle muzyki brzmienia prezentują Krzysztof Ossoliński i Wojciech Świstak. Poza tym każda ostatnia niedziela miesiąca to czas autorskiego programu Celiny Woryny – Z rymem i rytmem.
Z kim współpracują?
Nowohuckie.PL nawiązało współpracę z innymi mediami (w tym aż z piętnastoma wydawnictwami) oraz szeregiem instytucji. Swoje miejsce w ramówce internetowej rozgłośni mają między innymi: Serwis watykański, Lista z mocą, jezuicka Modlitwa w drodze i Różaniec z Janem Pawłem II. Warto również dodać, że internetowa rozgłośnia radiowa znajduje się w gronie organizatorów i patronuje Nowohuckiemu konkursowi kolęd i pastorałek.
Dagmara Śniowska
IV
dodatek krakowski
Miłości Pragnę
Tryby. Dobra nowina dla studentów
znań Kraków, Warszawa, Po
Wielki Post
Nie bądź sknera. Podziel się podatkiem :)
ze Stróżami Wielkanocnego Poranka pod patronatem honorowym Bp. Grzegorza Rysia
KRS: 0000339553
19-27 marca
modlitwa, adoracje, świadectwa, eucharystia, warsztaty ewangelizacyjne
koniecznie dopisz jako cel szczegółow
KSM KRAKÓW – TRYBY
www.chrystuswmiescie.pl Organizatorzy
Patroni
24 marca 2014 r. o godz. 18.00 Filharmonia Krakowska
„9 rocznica śmierci bł. Jana Pawła II”
ul. Zwierzyniecka 1, Kraków
KRAKOWSKI KONCERT CHARYTATYWNY
Czuwanie modlitewne młodzieży Krakowa 2 kwietnia (środa )
Z OKAZJI NARODOWEGO
DNIA ŻYCIA KONCERT MUZYKI CHÓRALNEJ
„ŻYCIE ZAWSZE ZWYCIĘŻA” Patroni medialni:
T R Y B Y K A T O L I C K I M I E S I Ę C Z N I K S T U D E N C K I
y:
Lidia Bogacz-Popiel – recytacje Ewa Kaczorkiewicz – mezzosopran NY Marta Calik-Tomera – sopran WSTĘP WOL Mariusz Solarz – tenor OSZENIA BEZPŁATNE ZAPR Zygmunt Kokoszka – organy TĄ. WYSYŁAMY POCZ Wacław Mulak, Czesław Dołęga, 421 08 43 ZADZWOŃ: 12 Szymon Dołęga – trąbki Chór Mariański i Schola z Parafii pw. NMP z Lourdes Jan Rybarski – dyrygent Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka – organizacja pożytku publicznego, ul. Krowoderska 24/1 31-142 Kraków, KRS: 0000140437, www.pro-life.pl
www.e-tryby.pl nr 3/30/ marzec 2014
Akademiki Politechniki Krakowskiej Ul. Skarżyńskiego Startujemy o 19.00 Lądujemy ok. 23.00 W programie: •
Konferencja ks. Wojciecha Węgrzyniaka
•
Eucharystia pod przewodnictwem kard. Stanisława Dziwisza
•
•
Tańce lednickie dla Ojca Świętego – prowadzą wodzireje z Krakowa czuwanie modlitewne
ZAPRASZAMY !!! Nie może Cię zabraknąć!!!
Studenci Politechniki Krakowskiej Duszpasterstwo Akademickie „U Brata”
Szczegóły na www.ubrata.pl
inżynier ducha > św. Charbel 13
Pachnący
święty
Biografia
Joseph Makhlouf urodził się 8 maja 1828 r. w Bekaa-Kafra w północnym Libanie. Z niezwykle religijnego dziecka wyrósł na młodzieńca, który w wieku 23 lat wstąpił, wbrew woli rodziny, do klasztoru. Po odbyciu nowicjatu w Mayfouk został przeniesiony do klasztoru św. Marona w Annaya, gdzie w 1853 r. złożył śluby i przyjął imię Charbel. Odbywszy studia teologiczne, przyjął święcenia kapłańskie i przez 16 lat mieszkał we wspólnym domu ze swymi współbraćmi, później żyjąc jako pustelnik.
Tryb życia zakonnika był niezwykle ascetyczny, przepełniony modlitwą oraz szczególną czcią dla Eucharystii, do której przygotowywał się przez cały ranek, trwając później w kilkugodzinnym dziękczynieniu. Przez 23 lata mieszkając w pustelni świętych Piotra i Pawła nieopodal klasztoru, niemal nieustannie adorował Najświętszy Sakrament oraz modlił się do Matki Bożej. Celem swojego powołania ustanowił jak największe zbliżenie się do Boga, gdyż wierzył, że poprzez własne uświęcenie można zmienić świat na lepsze.
Od 1950 r. prowadzony jest rejestr uzdrowień za wstawiennictwem św. Charbela. Odnotowano ich ponad sześć tysięcy.
Jeszcze za życia duchowny był uważany za świętego. Ludzie szukali u niego wsparcia, prosząc o orędownictwo. Zadziwiał wszystkich mocą wiary, zwłaszcza wtedy, gdy rozkazywał zwierzętom, ocalał plony przed plagą szarańczy, uzdrowił chorego psychicznie mężczyznę czy młodzieńca, który stał się później jednym z najsławniejszych lekarzy w Libanie. Życie ziemskie Charbela zakończyło się w Wigilię 1898 r. Śmierć była następstwem udaru mózgu, który zdarzył się dwa tygodnie wcześniej podczas sprawowania przez zakonnika Eucharystii; stało się to dokładnie w momencie podniesienia, kiedy kapłan prosi Boga o przyjęcie jego ofiary.
Biografia druga, czyli życie po życiu
Pochowany na przyklasztornym cmentarzu, Charbel nie dał o sobie zapomnieć. Tuż po pogrzebie nad klasztornym,
rys. Adam Soroczyński
Św. Charbel zdobywa coraz większą popularność. Przynoszą mu ją spektakularne cuda. Na przyjaźń z Panem Bogiem zapracował umiłowaniem Eucharystii i pustelniczym życiem, które uczynił niekończącą się adoracją.
zbiorowym grobowcem, gdzie złożono jego ciało, pojawiła się niezwykła, jasna poświata, która utrzymała się przez 45 dni. Wierni uznali to za znak od Boga i tłumnie przybywali do Annaya. Kiedy władze klasztorne postanowiły przenieść ciało brata do klasztoru, ekshumacja wykazała, iż ciało zmarłego zostało nienaruszone, zachowując elastyczność i ciepłotę jak u żywego człowieka, wydzielając jednocześnie przyjemną woń oraz nieokreślony płyn. Jeszcze kilkakrotnie dokonywano podobnych ekshumacji, jednak ciało pozostawało wciąż w stanie idealnym, pachnąc i wydzielając ów nieznany płyn. Wszystkie te zdarzenia przyczyniły się do powstania kultu mnicha. Do Annaya przybywały tłumy wiernych chcących prosić go o orędownictwo. Nasączone płynem z ciała kawałki materiału rozdawano jako relikwie, które uśmierzały ból i przywracały zdrowie. Stwierdzono również, a jakże, wiele niewytłumaczalnych dla medycyny uzdrowień. Od 1950 r. zaczęto prowadzić rejestr uzdrowień, stwierdzono ich ponad sześć tysięcy. Przykład?
Chirurg błogosławiący drzewo
W roku 1993 Nouhad Al-Chami, matka dwanaściorga dzieci, została lewostronnie całkowicie sparaliżowana. Mając zatkaną arterię szyjną, z trudnością mogła jeść i mówić. Po modlitwie o dobrą śmierć miała dziwny sen – Charbel wraz z innym zakonnikiem skłonili ją do operacji szyi, którą sami przeprowadzili. Wtedy też mnich pobłogosławił znajdujący się na posesji dąb, z liści którego wywar posiada uzdrawiające właściwości. Po przebudzeniu kobieta miała na szyi perfekcyjnie założone szwy chirurgiczne, a na swojej nocnej koszuli – mnóstwo krwi. Jeszcze tego samego dnia ona i jej rodzina zjawili się w klasztorze w Annaya, by donieść przełożonemu o cudzie. Od tamtego czasu Nouhad w każdy pierwszy piątek miesiąca oraz w dwudziesty drugi dzień miesiąca zjawia się w Annaya, by modlić się o miłosierdzie i wiarę dla ludzi, zgodnie z prośbą swojego „chirurga”.
Zdjęcie na pamiątkę
Beatyfikowany przez Jana Pawła II w 1998 r. zakonnik nigdy nie został namalowany lub sfotografowany. Aż do roku 1950, kiedy na zdjęciu zrobionym przez pielgrzymów przy grobie zakonnika pojawiła się nieznana osoba, w której najstarsi mnisi rozpoznali… św. Charbela. Wspaniała pamiątka z wycieczki.
Sara Rynowska
14
pro-life
Recenzujemy
To be born To be born – to krótki, ale niezwykle sugestywny film, pokazujący aborcję z perspektywy nienarodzonego dziecka piszącego list do swojej mamy. Ukazane zostały dwie możliwości – zabicia dziecka lub urodzenia go – obie wraz z konsekwencjami. Twórcy świetnie wykorzystali w tym celu obraz i dźwięk. W filmie niezwykle ważne są uczucia, jakie w nas wywołuje, po prostu po jego obejrzeniu postrzegamy dziecko nienarodzone jako… dziecko właśnie!
Z prądem i pod prąd
Książka Z prądem i pod prąd autorstwa pani prof. Wandy Półtawskiej traktuje o sprawach, które dotykają nas każdego dnia, a wobec których często przechodzimy obojętnie. Wiele miejsca autorka poświęca dziecku nienarodzonemu. Dzieli się z czytelnikiem swoim przebogatym doświadczeniem dotyczących skutków aborcji – także tych dotykających matkę. Obala wiele mitów – np. ten jakoby tzw. „dzieci niechciane” były w życiu nieszczęśliwe, a to, że zjawiły się nieoczekiwanie, miało usprawiedliwiać ich zabicie. Lektura absolutnie obowiązkowa!
Prasówka pro-life
Od 18 do 26 stycznia trwała nowenna Dziewięć dni dla życia. Akcję zainicjowali katoliccy biskupi z USA, podkreślając, że potrzebna jest modlitwa i pokuta w obronie życia. W Polsce akcję aktywnie wsparło Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka na czele z prezesem – Antonim Ziębą. Aborcyjną komedię (a raczej tragedię) zafundowała nam w grudniu niejaka Katarzyna Bratkowska. Najpierw stwierdziła, że jest w ciąży i zamierza ją przerwać w wigilię („żeby było weselej”). Później oświadczyła, że jej ciąża była polityczna, niezależna od stanu biologicznego. Na koniec powiedziała w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że aborcji dokonuje się na „bycie potencjalnym”. Jej zachowanie jest idealnym dowodem na to, że najlepszym sposobem na ośmieszenie aborcyjnej ideologii jest pozwolić mówić jej zwolennikom. Zredagowała Ewa Rejman www.nastolatkaprolife.blogspot.com
www.e-tryby.pl nr 3/30/ Marzec 2014
Siostry bardzo pro-life O porodach tak jakby w domu, oknie życia i innych inicjatywach wrocławskiej Fundacji Evangelium Vitae opowiada jej prezes, s. Ewa Jędrzejak. Rozmawia Ewa Rejman. /Jelly fot. www.pixabay.com
Zacznę najogólniej jak się da – co to jest ta Fundacja Evangelium Vitae i czym się zajmuje? – Nasza Fundacja istnieje już siedem lat. Powstała przede wszystkim z myślą o zebraniu funduszy na remont odzyskanych we Wrocławiu poszpitalnych budynków sióstr boromeuszek. To, co chcemy robić, jest zresztą zbieżne z tym, czym zajmuje się zgromadzenie. Nasze priorytety w tej chwili to utworzenie szpitala ginekologiczno-położniczego i szkoły medycznej, które tutaj kiedyś istniały, ale także pomoc ubogim, zwłaszcza kobietom, które samotnie wychowują dzieci. Poprosiłabym o podanie kilku przykładów takich mniejszych, choć oczywiście bardzo ważnych, projektów. – Po drodze do tych wielkich celów Pan Bóg podsuwał nam także mniejsze rzeczy, które również leżały w zakresie tego, czym chciałyśmy się zająć. Są one małymi kroczkami do dużych dzieł. Pierwszą rzeczą, którą fundacja się zajęła, jest pomoc w wyremon-
pro-life 15
towaniu i przygotowaniu Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego dla osób starszych i chorych. Potem także przygotowano Okno życia. Funkcjonuje już cztery lata i przez ten czas uratowało pięcioro dzieci. Tego okna pilnujemy całodobowo. Kolejnym ważnym dziełem funkcjonującym przy Evangelium Vitae jest Bank Niemowlaka i Specjalistyczny Ośrodek Odpowiedzialnego Rodzicielstwa (można by go nazwać poradnią rodzinną). Specjaliści, którzy u nas przyjmują to pedagog, psycholog, psychoterapeuta, prawnik, logopeda, doradca życia rodzinnego, doradca zawodowy, także doradca rodzinny z językiem migowym. Przy naszej fundacji działa także Centrum Troski o Płodność. Wykorzystujemy tu stosunkowo w Polsce nową metodę leczenia – metodę naprotechnologii. W naszym ośrodku przyjmują przede wszystkim instruktorzy Modelu Creightona (model pomagający małżonkom obserwować swoja płodność). Poznanie swojego ciała umożliwia zarówno zajście w ciążę poprzez wykorzystanie naturalnych darów od Boga, jak i ewentualne uniknięcia poczęcia dziecka w konkretnej sytuacji. Działa już także Szkoła Rodzenia, a za moment pierwsze pacjentki będą mogły skorzystać z gabinetu ginekologicznego.
Poproszę Siostrę o wymienienie – tytułem podsumowania – najpilniejszych potrzeb Fundacji. – Wszystkie nasze potrzeby są bardzo pilne (śmiech). Ostatnim projektem jest przygotowanie godnego pochówku dzieci przedwcześnie zmarłych. Okazuje się, że we Wrocławiu ciała około 50 proc. utraconych (poronionych) dzieci nie zostają zabrane przez rodziców do domu. Są oni zazwyczaj w szoku i nie wiedzą, że mają prawo i do godnego pochówku, do zasiłku, do urlopu macierzyńskiego, tak jakby normalnie urodzili żywe dziecko. Chcemy przeprowadzić kampanię informacyjną, która podniesie świadomość ludzi na ten temat, a rodzicom po stracie pomoże dobrze przeżyć żałobę. Razem z Urzędem Miasta przygotowujemy miejsce na Cmentarzu Osobowickim, w którym chowane byłyby te wszystkie dzieci nieodebrane ze
Czym miałby się różnić szpital prowadzony przez Siostry od takiego „zwykłego” szpitala? – Chciałybyśmy maksymalnie skrócić czas pobytu kobiety w szpitalu. Niestety w naszych czasach poród został bardzo zmedykalizowany i często mylony jest z chorobą. A to przecież natura, coś jak najbardziej zdrowego. Naszym marzeniem jest stworzenie takich warunków, które przypominałyby warunki domowe. W miarę możliwości porody odbywałyby się w pokojach, a nie w salach porodowych, oczywiście w towarzystwie bliskich osób. Miałby to być szpital przyjazny kobiecie, a opiekę poporodową chciałybyśmy przenieść raczej do domu. Profesor konsultujący nasze projekty posiłkował się standardami opieki stosowanymi w Stanach Zjednoczonych. Na pewno nie zalecalibyśmy kobietom antykoncepcji, środków wczesnoporonnych, o aborcji nawet nie wspominając. Całość obiektu chcemy uczynić żywym pomnikiem Jana Pawła II i to właśnie w duchu jego nauczania chciałybyśmy prowadzić szpital. Dopytam jeszcze o Okno życia. Czy kobieta, która decyduje się pozostawić w nim dziecko nie musi obawiać się żadnych konsekwencji prawnych? – Zostawienie dziecka w Oknie życia to nie jest zjedzenie śniadania. To zawsze pozostawia konsekwencje w sercu kobiety – matki. Jeśli mówimy o stronie prawnej, to w Polsce została przyjęta interpretacja prawna, zgodnie z którą pozostawienie dziecka w Oknie życia jest uznawane nie za porzucenie, ale za powierzenie w dobre ręce i odbywa się bez żadnej konsekwencji prawnej. Gdyby to samo dziecko zostało położone w pobliżu Okna życia, to owszem, byłoby to porzucenie. Oczywiście lepszą sytuacją dla dziecka i dla samego procesu adopcyjnego jest urodzenie i pozostawienie maleństwa w szpitalu lub wcześniejszy kontakt z ośrodkiem adopcyjnym i przygotowanie do adopcji. Każdorazowo fakt pozostawienia dziecka w Oknie życia musimy jednak zgłosić na policję, ale nie po to, aby policja ścigała matkę. Oddanie dziecka jest całkowicie anonimowe, z tego też względu nie zamontowałyśmy monitoringu. Stosunkowo szybko trafia ono do rodziny zastępczej, która z czasem staje sie rodzina adopcyjną. Czyli to nie jest tak, że taki maluch tuła się po domach dziecka, nikt go nie chce? – Nie, takie maleńkie dzieci rozchodzą się jak „ciepłe bułeczki”, bardzo wiele małżeństw czeka na adopcję.
ix w.p t. w w
ab
co ay.
m
in /N
a-
81
fo szpitali – trzy, cztery razy w roku, w zależności od potrzeb będzie urządzany im godny pochówek. Zaangażowaliśmy się też w tworzenie hospicjum perinatalnego, żeby pomóc tym rodzicom, u których dzieci stwierdzono jakąś śmiertelną chorobę już w życiu płodowym. Ale i inne potrzeby są ogromne i możliwości pomocy są też przeróżne – przede wszystkim cały czas mamy nadzieję na stworzenie szpitala i szkoły medycznej. Wszystkich chętnych bardzo prosimy o podarowanie nam 1 proc. podatku (KRS 0000259108). Jest także możliwość wspierania nas całorocznie darowiznami na cele statutowe. Działa też u nas wolontariat i można włączyć się choćby w tę formę pomocy. Wszystkich zapraszam na stronę fundacji www.fev. wroclaw.pl.
Dziękuję za rozmowę S. Ewa Jędrzejak, prezes Fundacji Evangelium Vitae
16
pro-life ARTYKUŁ SPONSOROWANY
BĄDŹ PRO-LIFE, RATUJ ŻYCIE I ZDROWIE DZIECI, PRZEKAŻ 1% NA OBRONĘ ŻYCIA!
NAPROTECHNOLOGIA –LECZENIE NIEPŁODNOŚCI
www.pro-life.pl
KRS: 0000140437 Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka
Zrealizowane dotychczas (krótkie, 5 min.) nagrania filmowe dotyczą m.in. następujących tematów: Naprotechnologia: realna pomoc w niepłodności In vitro: etyka, ryzyko, komercja Marsz dla Życia – Waszyngton, 22 stycznia 2014 Legalizacja aborcji w USA: historia wielkiego kłamstwa Fakt naukowy: od poczęcia człowieka Mit podziemia aborcyjnego O rasizmie Margaret Sanger – założycielki Planned Parenthood Zapraszamy do regularnego, cotygodniowego oglądania videobloga inż. Antoniego Zięby nt. obrony życia
www.pro-life.pl
IN VITRO:
2x WIĘKSZE RYZYKO WAD WRODZONYCH U DZIECI, O 42% WIĘKSZE RYZYKO NOWOTWORÓW ZŁOŚLIWYCH U DZIECI, NIEMORALNY, POTĘŻNY BIZNES, ŚMIERĆ WIĘKSZOŚCI POCZĘTYCH DZIECI, URODZI SIĘ Z NICH TYLKO 3%
ULOTKA_awers.indd 1
Zaproszenie na
XXXIV Pielgrzymkę Obrońców Życia Człowieka
na Jasną Górę 22 marca (sobota) 2014 roku
Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka organizuje wyjazd autokarowy na tę pielgrzymkę z Krakowa. Koszt przejazdu w obie strony – 15 zł, zgłoszenia do 15 marca br. w godz. 9.00 - 15.00 tel. 12 421 08 43. Wyjazd autokaru z Placu Matejki o godz. 6.15 i spod Kościoła Księży Pijarów, ul. Dzielskiego 1 o godz. 6.30. Planowany powrót około godz. 17.00.
www.e-tryby.pl nr 3/30/ Marzec 2014
NIE BOIMY SIĘ MÓWIĆ PRAWDY. POMÓŻ NAM MÓWIĆ JĄ GŁOŚNIEJ!
2013-12-16 11:43:01
Zapraszamy wszystkich obrońców życia! Program 9.30 – Msza św. koncelebrowana – przewodniczy abp Wacław Depo, Kaplica Cudownego Obrazu; w czasie Mszy św. złożenie przyrzeczeń Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego 10.45 – Przywitanie pielgrzymów, Aula O. Kordeckiego 10.55 – Słowo bpa Jana Wątroby 11.00 – „Wierzę w Syna Bożego” 11.30 – „Europejska Federacja Ruchów Obrony Życia: «Jeden z nas»” 11.45 – „Obrona życia i rodziny cywilizacyjną koniecznością” 12.00 – Modlitwa „Anioł Pański”
12.10 – „O co chodzi z tym gender?” 12.55 – „88 tysięcy kilometrów z Matką Bożą Częstochowską w obronie życia przez świat” 13.05 – „Co osiągnęliśmy dzięki projektowi ustawodawczemu «Stop aborcji»” 13.20 – Wręczenie nagród laureatom X edycji Konkursu im. bł. ks. J. Popiełuszki „Pomóż ocalić życie bezbronnemu” 13.50 – przerwa 14.30 – Droga Krzyżowa na Wałach Jasnogórskich 15.30 – Zakończenie pielgrzymki W imieniu organizatorów: Halina i Czesław Chytrowie Paweł Wosicki Antoni Zięba
portret 17
Prawdziwe życie EKS-a Można być szczęśliwym na różne sposoby. Kiedyś byłem szczęśliwy, jak paliłem i piłem, ale to szczęście znikało, gdy budziłem się rano, musiałem znowu jakoś je „stworzyć”. Jednak czas pokazał, że to jest słabe, marne i jest tylko imitacją szczęścia. Bóg dał mi szczęście, przede wszystkim otworzył mi oczy i zobaczyłem, jak jestem marny, ale też jak bardzo On mnie kocha. Od tamtej pory zacząłem prawdziwe życie. Pasja
Pokochał rap już jako mały chłopiec, aby później samemu tworzyć. Jerzy Ledziński wkrótce stał się znany jako EKS – raper i producent z Giżycka. Przekaz jego muzyki w pewnym momencie
fot. archiwum prywatne x2
jednak radykalnie się zmienił – tak jak zmieniło się jego życie. Dotychczas szukał szczęścia w używkach. – Brak zdrowych autorytetów, media promują luzacki styl życia – bez zobowiązań, bez konsekwencji. W moim wypadku było podobnie. W domu nie było wesoło, więc chciałem „odlecieć” od tego jak najdalej – mówi. Teraz pragnie przed tą pustką obronić innych przez swoje świadectwo, chce przekazać, że Bóg nadał jego życiu sens i że „Bóg to Miłość, Przyjaciel, który nie zmienia zdania, który wierzy w Ciebie nawet wtedy, kiedy wszyscy już w Ciebie zwątpili”.
Świadectwo
„Czułem, że rozumiem tych ludzi. Kiedy czytałem świadectwo Malejonka o tym, jak palił »gandzię«, to zobaczyłem, że ten człowiek miał bardzo podobną historię, jak moja. Zacząłem o tym myśleć, ponieważ nigdy wcześniej raczej nie spotkałem się ze świadectwem nawrócenia. Było to dla mnie nowe i autentyczne, zaciekawiło mnie. Od dziecka »wnikałem« w świat, tak więc ten temat mocno mnie pochłonął, bo czułem, że jestem blisko czegoś przełomowego w moim życiu, blisko odpowiedzi”. Jerzy przeczytał Radykalnych, co pomogło mu w zdecydowanej zmianie swoich zachowań. W 2005 r.
zaczął się nawracać. Postanowił spróbować modlić się codziennie i któregoś dnia po prostu ukląkł i oddał się Bogu. Wtedy stał się cud – poczuł, że zaczął widzieć siebie i świat takimi, jakimi są naprawdę. Porzucił życie, które prowadził i w którym czuł się wbrew pozorom samotny – bo w tym dotychczasowym życiu najgorsza była pustka. „Czułem się tak, jakbym chciał się napić wody, a ta woda, którą serwował mi świat, nie dawała nasycenia. Zacząłem rozmyślać nad moim życiem, nad śmiercią, nad tym, dokąd zmierzam i co będzie, jak umrę”.
Per aspera ad astra – przez ciernie do gwiazd
Per aspera ad astra to pierwsza z płyt Jerzego, które stały się jego świadectwem. Nie jest łatwo. Pięknie jest się nawrócić, jednak EKS zderzył się już z tym, że nie każdy to rozumie. – Im częściej mówisz o Bogu, tym bardziej stajesz się „moherem”. Ludziom nie chce się myśleć, panuje powierzchowność i szybki styl życia, liczy się tu i teraz – uważa Jerzy i podaje radę na taką sytuację: – Ja teraz staram się patrzeć w przód i widzę tego naprawdę dobre owoce.
Powołanie
Nadal tworzy rap, daje świadectwo nawrócenia, założył studio fotograficzne, a niedawno obronił licencjat. Patrzy do przodu i widzi swoją żonę i swoją rodzinę. Twierdzi, że to jest jego powołanie i niesamowity cud. – Owocem naszej miłości będzie nasze pierwsze dziecko – nie mogę tego ogarnąć, to jest niesamowite – cieszy się. – Rodzina to chyba najważniejsza misja w życiu człowieka. To, jak wychowam moje dzieci, wpłynie na losy innych ludzi – jest szczęśliwy i pragnie dzielić się swoim szczęściem, chociażby poprzez odpowiedzialność, jaką bierze za swoje dzieci. Płyty Jerzego można ściągnąć za darmo z jego strony: www.eks.kdm.pl.
Monika Maśnik
18
w trybach historii
Marzec w historii Polski 4.03.1386 – Władysław II Jagiełło zostaje koronowany na króla Polski 2.03.1394 – Podczas zjazdu szlachty w Radomsku zostaje podjęta decyzja o powierzeniu polskiego tronu Jadwidze Andegaweńskiej
24.03.1794 – Tadeusz Kościuszko składa przysięgę na Rynku w Krakowie
3.03.1912 – Biskup krakowski Adam Stefan Sapieha odbywa ingres do katedry na Wawelu 17.03.1921 – Sejm ustawodawczy uchwala Konstytucję marcową
22.03.1925 – Zostaje otwarta skocznia narciarska „Wielka Krokiew” w Zakopanem
11.03.1941 – Hitlerowcy mordują w Palmirach 21 więźniów „Pawiaka” 26.03.1943 – Odbywa się Akcja pod Arsenałem w Warszawie (odbicie więźniów z rąk Gestapo przez żołnierzy AK)
7.03.1945 – NKWD aresztuje gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” 08.03.1964 – Odbywa się ingres arcybiskupi Karola Wojtyły
25.03.1977 – Utworzony zostaje Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO) 15.03.1979 – Powstaje pierwsza encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II pt. Redemptor hominis
Wielka wyprzedaż Żyjemy w kraju w skali Europy biednym, chociaż wielu z nas czuje, że Polska nie wykorzystuje swoich możliwości. Liczni ekonomiści, dziennikarze, politycy, nawet przedsiębiorcy mówią, że to kwestia rynkowego „niewyrobienia” Polaków. Nie jest to jednak główna przyczyna problemu.
N
ajsłynniejszym polskim ekonomistą ostatniego ćwierćwiecza jest bez wątpienia Leszek Balcerowicz, dwukrotny minister finansów i wicepremier (w rządach Tadeusza Mazowieckiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego w latach 1989-1991, oraz Jerzego Buzka 1997-2000). W powszechnej opinii to on jest „ojcem” polskiej transformacji gospodarczej. Rzeczywistymi „ojcami” przemian nad Wisłą byli jednak dwaj Amerykanie – George Soros, słynny spekulant giełdowy węgiersko-żydowskiego pochodzenia, oraz Jeffrey Sachs, ekonomista, autor programu naprawczego dla Boliwii. Pierwszy z nich przyjechał do Polski jeszcze w 1988 r. i na podstawie jego pomysłów powstała słynna ustawa Wilczka o działalności gospodarczej, przywracająca polski kodeks handlowy z 1934 r. Kolejne ważne zmiany nastąpiły po czerwcowych wyborach, kiedy wywodzący się z Solidarności, niemający pojęcia o ekonomii, posłowie Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego z Michnikiem, Kuroniem i Wałęsą na czele dali się przekonać Sachsowi, że to on ma najlepszy pomysł na polską gospodarkę.
Ten plan zyskał miano „planu Balcerowicza” i polegał na terapii szokowej – chaotycznej wyprzedaży majątku narodowego (zasobów produkcyjnych państwowego przemysłu), opodatkowaniu wzrostu płac w sektorze państwowym i podniesieniu cen kredytów. Balcerowicz, niemający wiele wspólnego z realną działalnością gospodarczą i bardzo niewiele z zarządzaniem ludźmi, skupiał się głównie na ograniczaniu inflacji. Praktyka radosnej twórczości gospodarczej utrzymywała się za rządów niemal każdej ekipy – za bezcen sprzedano wiele państwowych przedsiębiorstw. Amerykanie kupili np. fabrykę papieru w Kwidzynie za tak niską cenę, że
www.e-tryby.pl nr 3/30/ Marzec 2014
więcej zyskali na zwolnieniach podatkowych otrzymanych od polskiego rządu na kilka następnych lat. Hale produkcyjne, postawione w latach 70. według światowych standardów, były bardzo nowoczesne nawet w latach 90., personel wykwalifikowany, a perspektywy rynkowe bardzo dobre. Podobnie stało się z dziesiątkami innych zakładów, jak elektrownia „Skawina”, elektrociepłownia „Kraków”, czy Fabryka Łożysk Tocznych w Poznaniu. Największą niegodziwością była sprzedaż Telekomunikacji Polskiej (z potężną infrastrukturą) francuskiemu operatorowi państwowemu, France Telecom, co zagraża strategicznemu bezpieczeństwu Polski. Po przejęciu firm zagraniczni właściciele albo likwidowali przedsiębiorstwo, albo ograniczali produkcję do podzespołów, zwalniając przy okazji dużą część załogi. Była też trzecia droga – z sukcesem wprowadzano zakłady pracy na wolny rynek. Niestety, zyski transferowano za granicę, zarządy obsadzano obcokrajowcami, a polski skarb był oszukiwany na niebywałe wręcz sumy. Jedną z technik było np. zaniżanie zysku do tego stopnia, że wielka korporacja płaciła minimalny wręcz podatek.
Co gorsze, wyprzedaż trwa nadal. Na 100 największych przedsiębiorstw w 2010 r. tylko 17 miało przewagę polskiego kapitału. Okazuje się, że na polskich przemianach najwięcej zarobili nie Polacy, a Niemcy, Francuzi, Amerykanie, Holendrzy, Szwedzi, Belgowie. Najsmutniejsza jest wyprzedaż polskich banków, która osiągnęła ogromną skalę. Jeśli dodamy dominację zagranicznych sieci handlowych i absurdalne obowiązki, jakimi obarcza się małych i średnich przedsiębiorców, to mamy w miarę pełny obraz zniszczenia. Funkcjonuje bardzo niewiele dużych, nowoczesnych firm, które większość zysku pozostawiają w kraju. Nie wiadomo, czy większy udział w tej tragedii miała słabość polskich elit i społeczna inercja, czy pazerność wielkiego kapitału. Polska straciła znaczne zasoby produkcyjne, a teraz, z kolejną falą emigracji po 2004 r., traci ludzi, czyli najcenniejszy kapitał.
Jest światełko w tunelu. Pojawia się coraz więcej artykułów na temat patriotyzmu gospodarczego, przedsiębiorcy wreszcie zaczynają współpracować, by walczyć o swoje prawa (np. Stowarzyszenie „Niepokonani 2012”) lub edukują społeczeństwo (Fundacja „Pomyśl o Przyszłości” Ryszarda Florka, prezesa Fakro). Wciąż powstają nowe firmy. Straconego majątku narodowego nie uda się już odzyskać, ale wciąż można odzyskać ekonomiczną niezależność. Obecnie nie stać nas na wiele rzeczy, ale czy stać nas na zmiany?
Mateusz Koczwara
w trybach historii 19
Filmowe korepetycje
N
a początku marca do kin trafią Kamienie na szaniec w reżyserii Roberta Glińskiego. Budżet produkcyjny jest imponujący – wynosi 9 mln 740 tys. zł. W głównych rolach występują nieznani dotąd młodzi aktorzy: Tomasz Ziętek, Marcel Sabat oraz Kamil Szeptycki. W obsadzie nie zabraknie również Olgierda Łukaszewicza, Krzysztofa Globisza, Artura Żmijewskiego czy Danuty Stenki.
z patriotyzmu
Na ładnym opakowaniu się nie kończy. Fabuła intryguje. Film Roberta Glińskiego nie jest tradycyjną adaptacją powieści Aleksandra Kamińskiego, lecz raczej współczesnym komentarzem do wydarzeń II wojny światowej opisywanych w Kamieniach na szaniec. Pytania o sens zapłaty najwyższej ceny za Ojczyznę, o patriotyzm, miłość, honor, zdolność do poświęceń, istnienie prawdziwej przyjaźni są wciąż aktualne. Co więcej – są ważne szczególnie dzisiaj, gdy z taką łatwością zatracamy własną tożsamość.
Reżyser zadaje nam prowokacyjne pytanie: „Czy kamienie na szańcu to głazy niepotrzebne, porzucone?”. Zastanówmy się.
Dagmara Śniowska
fot. Monolith Films x5
Widzowie powinni spodziewać się bardzo dobrych efektów specjalnych. Nad pirotechniką czuwał Simon Cockren, który w swoim dorobku ma takie produkcje jak: Obcy – decydujące starcie, Szeregowiec Ryan, Aleksander, Szybcy i Wściekli 6. Efekty komputerowe powstawały natomiast pod nadzorem współpracowników Jamesa Camerona oraz Stevena Spielberga.
ona i on
Gdy robi się duszno fot. www.pixabay.com/Geralt
20
Zauważasz, że jest inaczej. Trudniej rozwiązać konflikt, bo każde z was uparcie broni swoich racji. Mniej między wami chwil spontanicznej radości. Czy to kryzys?
S
łowo „kryzys” wywodzi się z greki i oznacza przełom, przesilenie, decydujący zwrot, wybór, zmaganie, walkę. – Kryzys w związku dwojga ludzi to sytuacja, w której jedna ze stron lub obie cierpią. Cierpienie może wynikać z tego, że któryś z partnerów nie może realizować swoich ważnych potrzeb, oboje nie umieją się porozumieć w sprawie wzajemnych relacji lub zaplanować przyszłości. Napięcie i cierpienie może manifestować się w ciągłych sprzeczkach, które pojawiają się jakby znikąd – tłumaczy Agata Stępień, psycholog i psychoterapeutka prowadząca m.in. terapię dla par.
Kryzys, czyli koniec?
Oczywiście nie. Agata Stępień: – Wiele par we wspólnym życiu przeżywa kryzysy i nie znaczy to wcale, że muszą się rozstać. Muszą na pewno nauczyć się wspólnie rozwiązywać problemy. Kryzys oznacza często jakiś etap rozwojowy we wzajemnej relacji, reakcję na trudną życiową sytuację lub konieczność wprowadzenia ważnych zmian – mówi psychoterapeutka. I dodaje, że o wyjściu z patowej sytuacji decyduje wola współdziałania: – Związek musi być aktywną relacją dwóch osób i dopóki obie strony starają się o porozumienie, to jest szansa na to, że w końcu kryzys zostanie przezwyciężony. Jeżeli na placu boju zostaje tylko on lub ona, a druga strona rezygnuje ze starań, to sytuacja staje się naprawdę trudna. Jaki z tego wniosek? Nie bójcie się kryzysu, spróbujcie przejść przez
www.e-tryby.pl nr 3/30/ Marzec 2014
niego razem. Warto porzucić myślenie zerojedynkowe: przyjemne uczucia – dobrze, nieprzyjemne – źle. A w zamian przyjrzeć się razem temu, co trudne. W przeciwnym razie pozostaje wam skakanie z kwiatka na kwiatek (bo w relacji z każdą osobą prędzej czy później pojawią się problemy), albo płytki, powierzchowny związek.
Oblicza kryzysu
Każda para przechodzi trudniejsze chwile. Czy jest jakiś moment, w którym możemy powiedzieć, że to już kryzys? – Kiedy problemy się nawarstwiają i nie udaje się ich rozwiązać w satysfakcjonujący dla obu stron sposób, a pomiędzy kochającymi się ludźmi pojawia się poczucie krzywdy i bezradności. Długotrwałe i do znudzenia prowadzone dyskusje nie przynoszą ulgi i rozwiązania. Pojawia się pytanie o wzajemną miłość i sens dalszego bycia razem. Towarzyszy temu wielki lęk o przyszłość – charakteryzuje ten stan Agata Stępień. Raczej nie dzieje się to nagle, choć czasem jedna z osób może mieć takie wrażenie – gdy ta druga ma z czymś trudność, ale o tym nie mówi. Przemilczaniem problemów czy brakiem przestrzeni na rozmowy o tym, co trudne, można zapracować na kryzys. Czas działa na niekorzyść. Im dłużej unikacie konfrontacji, z tym większą kulą śniegową będziecie musieli się zmierzyć. Skoro tak, to czy istnieje system wczesnego ostrzegania? Żeby nie obudzić się w epicentrum, z którego najłatwiej uciec, trzaskając drzwiami? Są sytuacje,
co do których można się spodziewać, że przyniosą jakąś formę kryzysu. Agata Stępień zwraca uwagę, że należy do nich decyzja o większym zaangażowaniu. Jeśli zamierzacie zmienić status związku, np. z chodzenia na narzeczeństwo, to decyzja ta może być poprzedzona kryzysem. To zrozumiałe: dobrze jest wtedy odpowiedzieć sobie szczerze na pytanie, czy to na pewno ta osoba. Zresztą każda życiowa zmiana niesie z sobą możliwość pojawienia się kryzysu. Jeśli któreś z was idzie do pracy, decyduje się na wyjazd i grozi wam rozłąka, jeśli któreś z was poniosło porażkę na studiach lub wręcz przeciwnie, otwierają się przed wami nowe możliwości – w każdej z tych sytuacji musicie odnaleźć się na nowo jako para.
Nowa siła
Słowo „kryzys” ma w sobie pozytywną moc. Bo jeśli to walka, to można w niej zwyciężyć, a jeśli zmaganie, zyskać nową siłę. Kryzys pokazuje wasz słaby punkt. Gdy go znacie, możecie właśnie w tym miejscu się wzmocnić. Potwierdza to doświadczenie psychoterapeutki: –Przezwyciężenie kryzysu w związku zazwyczaj prowadzi do umocnienia więzi i pełniejszego porozumienia pomiędzy partnerami – przekonuje Agata Stępień. To dobra wiadomość: słabość można zamienić w siłę. Jak? – By kryzys działał na naszą korzyść, musimy nauczyć się otwarcie komunikować własne uczucia i słuchać z uwagą, co druga strona ma nam do powiedzenia – dodaje psychoterapeutka. Czyli po prostu warto dbać o codzienną „higienę” emocjonalną związku. Tylko tyle, a daje szansę, by kryzys stał się dla waszej relacji budującym i cennym doświadczeniem.
Magdalena Urlich
portret 21
Przyjaźnię się ze św. Józefem
Dla kogo jest muzyka liturgiczna – czy każdy człowiek może z niej czerpać? – Jest dla wszystkich. Słyszałem opowieści osób, które w drodze do pracy wchodziły tylko na chwilkę do kościoła, ale słysząc chór i orkiestrę, zatrzymywały się na dłużej, nie mogły wyjść. Często nie chodzi o sam zachwyt linią melodyczną, tylko ta muzyka budzi specyficzny klimat w duszy, w sercu i człowiek znajduje ukojenie, pokój. I nawet często nie docierają do niego słowa, ale wytworzona aura. Kiedy zaprzyjaźnił się Pan ze św. Józefem? – Zauważyłem we własnym życiu, że Pan Bóg podsuwa świętych. My bardzo ich potrzebujemy, ale oni też potrzebują nas, żebyśmy o nich mówili – nie po to tylko, żeby o nich było głośno, ale oni mają konkretną informację do przekazania nam tutaj, na ziemi, a która dotyczy relacji z Panem Bogiem. W moim przypadku św. Józef dotknął sfery bycia mężczyzną, bycia opiekunem, troski o dom – w pewnym momencie potrzebowałem konkretnych wskazówek i pojawił się właśnie on. W sposób wręcz brawurowy ingerował w moje życie w bardzo konkretnych sytuacjach, m.in. mieszkaniowych i finansowych. Były to sploty okoliczności, które nie mogły się w normalnym biegu wydarzyć. Mam wewnętrzną potrzebę tworzenia na temat tego Świętego. Pojawiło się sporo projektów – najnowszy z nich to „Akatyst” – i zacząłem być kojarzony z pieśniami do św. Józefa. To samo przychodzi do mnie i nie jest na takiej zasadzie, że ja czegoś bardzo intensywnie poszukuję, nie ma tu nic takiego, co można nazwać działaniem na siłę. Do jakich ludzi trafiają utwory o św. Józefie? – Największy kontakt ze słuchającymi mojej muzyki mam poprzez internet i spotkania na warsztatach. Warsztatów o św. Józefie jest bardzo dużo, ludzie nawet się o nie upominają, bardzo często też proszą o nuty utworów o św. Józefie
i wysyłam je w różne miejsca Polski. Bardzo mnie to cieszy, bo to jest niesamowite – nie spodziewałem się tego, myślałem, że to będzie jednorazowe. Okazuje się, że ten Święty jest bardzo potrzebny. Niektórzy „józefolodzy” mówią, że czas św. Józefa dopiero nadchodzi, że to jest święty, który ma dziś wiele do powiedzenia. W dobie kryzysu ojcostwa i w ogóle kryzysu bycia mężczyzną, Opiekun Świętej Rodziny ma ogromnie dużo do powiedzenia. Nie tylko mężczyźni – również wiele kobiet fascynuje się św. Józefem. Co jest Pana największym powołaniem? – Moim największym powołaniem jest moja rodzina – moja żona, potem moje dzieci – to jest mój świat, gdzie tak naprawdę wszystko się rodzi, gdzie znajduje swój początek i koniec. Dosłownie tak jest – w domu utwory powstają, w domu są weryfikowane. Dom to azyl, w którym człowiek odnajduje równowagę i do którego chce wracać po całym trudnym dniu bieganiny. Dziękuję za rozmowę!
fot. Łukasz Jankowski-Wojtczak (pol-foto.pl/slub.footoo.pl) x3
O patronie, który jest lekiem na kryzys męskości i ojcostwa, opowiada Jakub Tomalak, autor pieśni ku czci św. Józefa. Rozmawia Monika Maśnik.
Św. Józefa wspominamy w liturgii 19 marca.
Jakub Tomalak – założyciel i dyrygent m.in. chóru Musica Nova Calisiensis (płyta „Nova Pieśń”), wykładowca muzyczny. Autor wielu pieśni i form wokalnoinstrumentalnych, prowadzi warsztaty chóralne w całej Polsce. Organizator cyklicznych wydarzeń artystycznych (m.in. Festiwal ABBA PATER, koncert „Pieśni o Polsce”). W jego działalności ważne miejsce zajmuje muzyka estradowa (autorska płyta „12 oddechów” 2012 r.)
misz-masz / z kulturą
Office od kuchni
A to ciekawe!
Odkrywanie programu PowerPoint
Komputery kwantowe nadzieją na bezpieczne przechowywanie danych
Tworzenie dobrych i ciekawych prezentacji multimedialnych jest ważną umiejętnością, przydatną nie tylko w czasie studiów, ale niejednokrotnie również w życiu zawodowym. Tym razem kilka wskazówek dla tworzących prezentacje w programie PowerPoint.
Domyślny rozmiar slajdu nie jest optymalny? Możesz go zmienić, wybierając z menu Projekt polecenie Ustawienia strony. Do wyboru są gotowe formaty np. A4 czy 16:10, jak również możliwość wpisania niestandardowych wartości.
Czy da się dobrze i szybko wyrównać obiekty względem siebie lub krawędzi slajdu? Zamiast ręcznego ustawiania można pozwolić, aby zrobił to PowerPoint. Po zaznaczeniu dwóch obiektów za pomocą myszki i wciśniętego klawisza Shift z karty Formatowanie wybierz polecenie Wyrównaj, a z menu preferowaną opcję układu.
Na pewno wiesz, że grafiki o słabej jakości i małej rozdzielczości nie wyglądają w prezentacji profesjonalnie. Czy wiesz natomiast, jak przyciąć obraz do wybranego kształtu? Po wstawieniu obrazu wybierz z karty Formatowanie polecenie Kształt obrazu, a następnie odpowiadający ci kształt. Karolina Pluta
www.e-tryby.pl nr 3/30/ Marzec 2014
Dzięki zastosowaniu fizyki kwantowej być może będziemy w stanie konstruować bezpieczne komputerowe pamięci jednokrotnego użytku – pokazują badania prowadzone przez Narodowy Instytut Standardów i Technologii (NIST). Informatyk Yi-Kai Liu zaprojektował sposób tworzenia jednostek pamięci, których zawartość może być odczytana tylko raz. W zwykłych komputerach dane są dzielone na ciągi zer i jedynek (ciągi bitów), a w komputerze kwantowym jeden bit danych może być jednocześnie zerem i jedynką (kubit). W trakcie wykonywania obliczeń każdy z kubitów znajduje się w stanie superpozycji, ale kiedy odczytujemy wynik, wybijamy je z tego stanu, otrzymując tylko jedną kombinację. Stworzenie jednostek pamięci działających w ten sposób znalazłoby liczne zastosowania związane z bezpieczeństwem danych, zwłaszcza do ochrony transferów elektronicznych sporych kwot pieniędzy. Jednorazowa pamięć mogłaby zawierać przykładowo dwa kody autoryzacyjne na wypadek anulowania przelewu: jeden potwierdzający konto bankowe odbiorcy, a drugi konto nadawcy, przy czym każdorazowo można byłoby odczytać tylko jeden z tych kodów.
Karolina Pluta
Doktor Trybik fot. www.pixabay.com/PublicDomainPictures
22
Zarządzanie posiłkami Udowodniono, że najkorzystniejsze jest rozłożenie ogólnej wartości energetycznej dziennego pożywienia na pięć posiłków (I śniadanie zawierające 25 proc. wartości energetycznej całodobowej, II śniadanie – 10 proc., obiad – 30 proc., podwieczorek – 15 proc. i kolację – 20 proc.).
Drugie śniadanie powinno być jedzone przez osoby, u których ze względu na pracę lub inną aktywność przerwa pomiędzy pierwszym śniadaniem a obiadem jest dłuższa niż 5–6 godzin. Odpowiednio dobrane przerwy między posiłkami sprawią, że nie dopadnie nas spadek koncentracji uwagi, ociężałość czy ogólne osłabienie. Ważne jest też to, by postarać się jadać zawsze w tych samych godzinach, a ostatni posiłek spożywać na 2–3 godziny przed snem, ale jednocześnie niezależnie od tego, o której kładziemy się spać, by zjadać go najpóźniej około godz. 19:00–20:00.
Agata Gołda
ogarnij się
Na przekór
poukładaniu! fot. Katarzyna Cieś
Rutyna jest wrogiem nawet najlepiej zorganizowanej osoby. Codzienne wykonywanie tych samych czynności bez żadnych zmian, może zabić satysfakcję z osiąganych dzięki temu poukładaniu sukcesów.
K
ażdy z nas spotkał się z efektem wypalenia. Masa energii, którą uzyskujemy, gdy na horyzoncie pojawia się nowy projekt do wykonania, potrafi bardzo szybko ulecieć. Trudności, codzienny stres i nadmiar obowiązków potrafią zniszczyć naszą wewnętrzną radość. Mimo skrupulatnego planowania, którego uczymy się dzień po dniu (a z „Trybami” miesiąc po miesiącu), poziom zadowolenia z wykonanych kroków może być niski. Niestety, do wszystkiego można przywyknąć i zamienić to w rutynę. Mimo że potrafimy efektywniej niż jeszcze miesiąc temu zakończyć dzień, wciąż chcemy więcej i więcej. Takie przyzwyczajenie do sukcesu i do planowania w życiu może być początkiem końca zadowolenia z siebie.
Nie ma porażek, są tylko nowe doświadczenia!
Nie bez przyczyny wielu specjalistów od motywowania i zarządzania czasem apeluje o rozsądek w uporządkowaniu. Trzymanie się ustalonych dat i terminów to jedno, natomiast panika, która potrafi nas ogarnąć, gdy „tramwaj nie dojechał na czas”, to drugie. Ważne,
aby ze skrajnego marnowania czasu nie popaść w skrajny pedantyzm czasowy. Umiarkowanie i dystans do siebie są zawsze potrzebne. Gdy skrupulatnie zbudowany plan nagle się wywraca, warto zadać sobie pytanie, czy można było temu zapobiec. Jeśli odpowiedź jest pozytywna, trzeba działać, a następnie wyciągnąć wnioski na przyszłość. Natomiast, jeśli plan nie udał się bez personalnej przyczyny, warto uśmiechnąć się i wypełnić czas uzyskany zmianami w koncepcji… słodkim „nieróbstwem”. I to bez wyrzutów sumienia!
Oderwij się od… siebie!
Wolny czas smakuje lepiej po intensywnym dniu, jednak nie można o nim zapominać czy go porzucić. Każdy potrzebuje przerwy, rozrywki i całkowitego „resetu”. Mimo że niektóre formy spędzania wolnego czasu nie łączą się intuicyjnie z osobą dobrze zorganizowaną, to nie warto się tym przejmować! Bo niby dlaczego ktoś, kto jest zawsze fantastycznie ubranym kierownikiem w zagranicznej firmie, nie miałby spędzać wolnego czasu na chodzeniu w piżamie i z zrozczochra-
lik
Kilka pomysłów, jak zregenerować mózg po ciężkim dniu
1. Połóż się na kocu i patrz w chmury. 2. Pójdź na samotny spacer. 3. Weź ziołową kąpie l (lub z aromatycznym olejkiem). 4. Obejrzyj kilka ulu bionych w dzieciństwie kreskówek. 5. Idź karmić gołębie. 6. Na jakiś czas całko wicie wyłącz telefon i komp uter (dzień offline). 7. Tańcz, biegaj, skac z! 8. Pooglądaj stare zd jęcia. 9. Idź do groty solne j lub sauny. 10. Pogrąż się w marze niach.
nymi włosami? Przyjemność musi być indywidualna i satysfakcjonująca! Jeśli ktoś najlepiej odpoczywa, rozwiązując krzyżówki, siedząc w wannie i oglądając pozornie błahe seriale, to powinien to robić zawsze podczas relaksu. Nasze naładowane akumulatory będą działać dużo lepiej, gdy nadejdzie intensywny czas realizacji postanowień, dlatego nie można zapominać o chwilach tylko dla siebie!
Marta Czarny
23