dodatek studentów Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie rólestwo zwierząt jest bogate i kolorowe. Fascynuje ludzi swoją różnorodnością, a zarazem precyzyjnością mechanizmów w nim panujących. Zwierzęta z biegiem czasu stały się nieodzownym elementem w codziennym życiu człowieka. Dostarczają mu pokarm, pomagają w pracy i pilnowaniu domu. Jednak nie zawsze jest tak pięknie i kolorowo. W ostatnich latach coraz częściej dowiadujemy się o warunkach, w jakich trzymane są zwierzęta gospodarskie i w jaki sposób zabijane są w rzeźniach. Słyszymy o tragicznych przypadkach zaniedbanych koni, które wychudzone i brudne czekają na koniec swych dni. Mediami co rusz wstrząsają historie o bestialskim traktowaniu psów. Dlaczego ludzie wybrali zwierzęta na swoje ofiary? Dlatego, że są słabsze? Dlatego, że nie zemszczą się na swoim oprawcy? A może znalazły się w złym miejscu o złej porze? Wpisując w wyszukiwarkę internetową proste stwierdzenie „znęcanie się nad zwierzętami” w ułamku sekundy otrzymamy kilka tysięcy odnośników do stron internetowych, które przerażają swoją treścią. Naszym oczom ukazują się zdjęcia okaleczonych i chorych istot. Wychudzone, wygłodniałe, poranione, często tak słabe, że nie mogą ustać na własnych nogach. W polskim prawie obowiązuje kilkadziesiąt przepisów, które chronią zwierzęta przed okrutnym traktowaniem. Wśród nich jest Ustawa o ochronie zwierząt z 21 sierpnia 1997 r. Mówi ona o kilkunastu zachowaniach uważanych za znęcanie. Są to m.in.: prowadzenie niedozwolonych doświadczeń na zwierzętach, umyślne okaleczanie ich, uczestniczenie zwierząt w walkach, bicie zwierząt przedmiotami twardymi i ostrymi, złośliwe straszenie lub drażnienie, zadawanie bólu, trzymanie zwierząt w złych warunkach bytowania i na uwięzi, a także porzucanie ich. Jedyną pociechą jest fakt, że ludzi znęcających się nad zwierzętami czeka kara. Przestrogą mogą być historie,
Zabij mnie!
fot.: Archiwum Trybów
K
Jakimi słowami określić to, co dzieje się może nawet w tej chwili, kiedy decydujesz się poświecić kilka minut na przeczytanie tego tekstu? Być może będzie to okrucieństwo, bestialstwo, pastwienie się czy dręczenie. To tylko kilka słów, które kotłują się w głowie, gdy mówimy o znęcaniu się ludzi nad zwierzętami. Temat nie jest ani łatwy, ani przyjemny, ale musimy go poruszyć, aby pomóc tym najmniejszym, bo oni nie potrafią się sami obronić. Kalina Orłowska które swój finał znalazły na salach sądowych. Sąd w województwie warmińsko-mazurskim orzekł karę 6 miesięcy więzienia wobec dwóch mężczyzn, którzy zabili swoje psy wieszając je na sznurkach. Był to wyrok bez zawieszenia, co jest rzadkością w takich przypadkach. Na 2 lata więzienia zasłużył także mieszkaniec Opola. Przywiązał on do kaloryfera psa rasy amstaf. Zwierzę przez długi czas było głodzone, nie otrzymywało także nic do picia. Potwornie wychudzone skonało w mękach. Po jego śmierci właściciel nie wyrzucił ciała, lecz pozostawił na miejscu tragedii. Gdy odkryto całe zajście, pomieszczenie wypełniał odór rozkładających się szczątek. Duże zamieszanie wywołała sprawa trzech
oprawców z Lipnicy Małej. Dla zabawy przywiązali oni psa rasy husky linką holowniczą do samochodu i ciągnęli go tak długo, aż urwali mu głowę. Jeden z oskarżonych podczas procesu powiedział, że nie chciał zabić psa, tylko pragnął, aby ten się trochę przebiegł. Całe zajście tak wstrząsnęło społeczeństwem, że petycję o ukaranie sprawców zamieszczoną w Internecie podpisało ponad 100 tys. osób. Oskarżonym groziły 2 lata pozbawienia wolności, ostatecznie skończyło się na 10 miesiącach więzienia. Niestety, nie wszystkie tragedie kończą się wyrokami sądów. Szczególnie na wsiach i w miasteczkach panuje niezrozumiała zmowa milczenia. Bo to nieetyczne donieść na
osobę, którą się zna! A czy etyczne było zachowanie wobec wilczura, który trafił do weterynarza z oderwanym pyskiem? Stało się tak, ponieważ ludzie przywiązali mu taśmą petardę do głowy i podpalili. Znieczulica w społeczeństwie jest tak duża, że cierpiący błąkał się 5 dni bez pomocy. Tragedia spotkała także psa Bolka. „Przyjaciel” pogruchotał mu czaszkę, na szczęście nie uszkadzając mózgu. Jakby tego bólu było za mało, pupil miał zmiażdżone kręgi szyjne, co było efektem duszenia zwierzaka. Czy miał on powieszoną na szyi tabliczkę „Zabij mnie”? Na szczęście udało się go uratować dzięki pomocy wielu ludzi. Nie wszyscy bracia mniejsi mają tyle szczęścia co on. Czasem jedynym wyjściem jest skrócenie ich cierpienia i uśpienie w humanitarny sposób. Wato wiedzieć, że od początku roku obowiązuje nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt. Wywołała ona wiele dyskusji, co do słuszności nowych przepisów. Zwiększa ona kary za znęcanie się nad zwierzętami. Podniesiona została m.in. wysokość grzywny tak, aby była bardziej odczuwalna dla przestępców. Obecnie sąd może orzec nawet 100 tys. zł kary. Zakazano również strzelania do bezdomnych psów i kotów. Podwyższona została granica pozbawienia wolności w szczególnie drastycznych przypadkach z 2 do 3 lat. Podjęto także próbę uregulowania uboju zwierząt innych niż gospodarskie. To tylko kilka przykładów zmian. Miejmy nadzieję, że nie zostaną one martwymi przepisami, ale w znaczący sposób poprawią polską rzeczywistość. Każdy z nas może pomóc i przerwać cierpienie. Gdy widzisz ludzi znęcających się nad zwierzętami, zawiadom odpowiednie władze. Pomoc uzyskasz na policji, w inspekcji weterynaryjnej, jednostce straży miejskiej, w fundacjach zajmujących się tym problemem np. straży dla zwierząt czy Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami. I
Tr y by U R
Czym zajmuje się Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu? – Formalnie jesteśmy stowarzyszeniem od 2003 r., jednak korzenie naszego Ruchu sięgają lat 80. XX w. Pierwotnie była to organizacja skupiająca głównie franciszkanów i osoby zakonne. Wraz z rozwojem dołączali ludzie świeccy. REFA chce być głosem ekologów w Kościele oraz głosem Kościoła wśród ekologów. Obecnie skupiamy się przede wszystkim na realizacji naszych projektów: „Ogrody św. Franciszka” oraz „Czyńcie sobie ziemię kochaną!”, a także zajmujemy się działaniami edukacyjnymi. Przewodnim hasłem, które nam przyświeca jest stwierdzenie, że ekologia zaczyna się od przemiany serca. Co to oznacza? – Propagujemy tzw. „małą drogę” działania. Jeżeli zwrócimy większą uwagę na swoją postawę i na to, co możemy zrobić dla ochrony przyrody, z biegiem czasu będzie się to stopniowo przekładało na poprawę jakości środowiska w większej – globalnej skali. Jak powstało Stowarzyszenie? Co skłoniło franciszkanów do jego założenia? – Inicjatorem powstania ruchu był naukowiec, socjolog, pracownik PAN w Warszawie – prof. Zbigniew Wierzbicki, który zainspirował znajomych franciszkanów do przeprowadzenia szkolenia ekologicznego dla kleryków. Pierwsze warsztaty odbyły się latem 1981 r. w Puszczykówku. Pomysł ten przyjął się do tego stopnia, że franciszkanie wiedząc, że są niejako naznaczeni przez swojego patrona św. Franciszka utożsamianego z ochroną przyrody, postanowili spotykać się w kolejnych latach już pod szyldem Ruchu Ekologicznego. Wtedy też stworzyli sobie pierwsze reguły, według których chcieli działać oraz postawili przed sobą główne cele. Wszystko zaczęło się w Krakowie. Jak z biegiem czasu rozrastał się Ruch Ekologiczny? – Od momentu kiedy zaczęli interesować się i przyłączać do franciszkanów ludzie świeccy powstały – jak II
my to nazywamy – kręgi. Obecnie swoje oddziały mamy w Lublinie, Wrocławiu, Legnicy i Warszawie, natomiast główna siedziba znajduje się w Krakowie przy ul. Żółkiewskiego. Kto dzisiaj należy do REFA? – Osoby duchowne, czyli ojcowie i bracia franciszkanie, oraz ludzie świeccy: gimnazjaliści, licealiści, studenci, ale również nauczyciele, profesorowie i naukowcy. Taka różnorodna, ekologiczna mieszanka ludzi w różnym wieku i profesji… Wasze logo jest dość oryginalne. Co ma symbolizować? – Nawiązuje ono do głównego hasła naszego Ruchu: „Ekologia zaczyna się od przemiany serca”. Dlatego też w centralnym miejscu znaczka znajduje się czerwone serce, niesione przez duchowego syna św. Franciszka (czyli w domyśle może to być każdy z nas!), a poprzez sznur jego habitu, który przemienia się w symboliczny, zielony liść – jest on trwale zjednoczony z całą przyrodą, która nas otacza. Co to znaczy być katolickim ekologiem? – Bycie katolikiem zawiera w sobie bycie ekologiem. Wydaje mi się, że jako chrześcijanie powinniśmy patrzeć na wszystkie stworzenia Boże po bratersku. Traktować je z szacunkiem, jaki należy się wszystkim istotom żywym. Jak człowiek powinien traktować ekologię? – Wydaje mi się, że nie powinien jej traktować w oderwaniu od rzeczy, którymi zajmuje się na co dzień. Czyli ekologia powinna być stylem bycia, który wyznacza to, jak zachowujemy się w najprostszych czynnościach. Jeżeli gotujemy, to zwróćmy uwagę, aby ograniczyć zużycie energii; kiedy idziemy wyrzucić śmieci, posegregujmy je; gdy idziemy do sklepu na zakupy, wybierajmy produkty posiadające np. logo Fair Trade. Abyśmy w każdym naszym działaniu spróbowali stosować zasady, które sprzyjają środowisku.
TRYBY nr 2(11)/2012 Dodatek Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie
Często w mediach słyszymy określenie „ekoterroryści”. Czy są oni zbawieniem dla ekologów? – Organizacje ekologiczne mają różny profil działalności. Jedne nastawione są na akcje bardziej spektakularne, inne zajmują się ochroną konkret-
Dlatego też ekolodzy bardzo często oskarżani są niesłusznie, chcąc pokazać prawdę. Istnieją różne nastawienia do ekologii, my staramy się nie podchodzić do spraw zbyt radykalnie. Jako stowarzyszenie nie jesteśmy za przywiązywaniem się do drzew, czyli
Franciszkanie grają w zielone Ekologia to nie puste słowo! Ekologia to sposób życia, myślenia, działania i wyborów. Kim są ekoterroryści i komu ma służyć przywiązywanie się do drzew? Z Małgorzatą Smółką rozmawia Michał Wnęk. nych grup zwierząt, jeszcze inne skupiają się np. na edukacji ekologicznej. Każdy do ochrony przyrody wnosi jakąś swoją działkę. Wydaje mi się, że mimo wszystko więcej nas wszystkich (tzn. ekologów) łączy ze względu na jeden cel, niż dzieli. Działania medialne, czyli wspomniane przywiązywanie się do drzew, są potrzebne pewnej grupie ludzi, do której nie docierają inne sposoby działania. Natomiast słowo „ekoterroryzm” jest w moim przekonaniu często nadużywane. Zdarza się, że przy użyciu różnego rodzaju socjotechnik, pewne grupy ludzi, wprowadzając społeczeństwo w błąd, starają się przeforsować swoje pomysły.
tymi skrajnymi przejawami działalności. Mimo to osobiście uważam, że taki wstrząs od czasu do czasu jest społeczeństwu potrzebny. Jak można określić Waszą pozycję na arenie środowisk ekologicznych? – Ponieważ jesteśmy jednym z najstarszych polskich ruchów ekologicznych (ostatnio świętowaliśmy jubileusz 30-lecia istnienia) i do tego w zasadzie jedynym ruchem „kościelnym” koncentrującym się na sprawach ekologii i ochrony środowiska – myślę, że postrzegani już jesteśmy jako specjaliści w tej dziedzinie. Może na arenie środowisk ekologicznych nie jest o nas
Tr y by U R
wystawienia oceny w danej kwestii, ponieważ nie posiadamy wystarczających środków. Osoby związane z REFA w ciągu tygodnia pracują, studiują, więc nie możemy sobie pozwolić na wyjazd na drugi koniec Polski. Jesteśmy także organizacją, która przedstawia głos Kościoła w zaistniałej sytuacji. Kiedy dwa lata temu zrobiło się głośno w sprawie Rospudy i ludzie w ramach protestu wyszli blokować drogę z krzyżami w rękach, my jako jedyni wypowiedzieliśmy się w tej sprawie ze strony Kościoła. Uznaliśmy, że użycie znaku chrześcijaństwa w ten sposób nie było stosowne w zaistniałej sytuacji.
zbyt głośno, ale znaleźliśmy swoją „niszę”, w której czynnie działamy.
Małgorzata Smółka – biolog i przyrodnik, miłośnik fotografii turystycznej, pilot wycieczek. Szczególnym uczuciem darzy płazy, dlatego od wiosny do lata prawie nie ściąga gumiaków z nóg. Uczestniczy w pracach Instytutu Ochrony Przyrody PAN. W REFA jest od 2004 r.; obecnie pełni funkcję członka Zarządu i koordynatora Mapy Chrześcijańskich Inicjatyw Ekologicznych.
fot.: Paulina Baran
Czy współpracujecie z innymi organizacjami ekologicznymi? – Oczywiście. Włączamy się w różnego rodzaju akcje.
www.refa.franciszkanie.pl Przykładem może być pomoc w zbieraniu podpisów pod obywatelskim projektem zmiany ustawy o ochronie przyrody, dotyczącej m.in. znowelizowania przepisów wymagających uzgadniania z lokalnymi samorządami wszelkich projektów tworzących, zmieniających lub likwidujących parki narodowe, na rzecz udziału tych samorządów jako strony opiniującej. Przez ostatnie dwa lata, współpracując z Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży, przeprowadziliśmy zajęcia edukacyjne dla prawie tysiąca dzieci z całej Polski, jako osoby prowadzące warsztaty ekologiczne. Załóżmy, że zgłasza się do Was jakakolwiek organizacja ekologiczna, z prośbą o wsparcie przy blokowaniu wycinki drzew pod nową drogę. Co robicie? – My w swoim stowarzyszeniu nie mamy zastępu ochotników jak chociażby Greenpeace. Więc przeważnie ograniczamy się do
Jeden z projektów nosi nazwę „Ogrody św. Franciszka”. Czym one są? – Jest to pomysł, którego realizację rozpoczęliśmy kilka lat temu. Można nazwać go projektem małych form ochrony przyrody, które tworzone są w sposób społeczny. W najnowszym założeniu podzieliliśmy te ogrody na dwie kategorie: naturalne i komponowane. Możemy więc obejmować tą formą ochrony oczka wodne, kawałki trawników lub nieużytki, które wydają się nam warte ochrony. Próbujemy uporządkować taki teren, postawić figurkę św. Franciszka i stworzyć miejsce do zadumy, zastanowienia czy refleksji. Chodzi też o to, aby ludzie z najbliższej okolicy mogli się włączyć w ochronę tych cennych miejsc, mając je często blisko siebie. Do drugiej kategorii zaliczamy ogrody już istniejące, ale które z powodu braku opieki nad nimi zaczynają niszczeć. Są to oczywiście obiekty stworzone ręką ludzką. Próbujemy więc udoskonalić ten ogród tak, aby swoimi różnymi elementami spełniał funkcję ogrodów św. Franciszka. Umieszczamy np. rośliny wabiące motyle, budki i poidła dla ptaków, aby upodobnić go jak najbardziej do naturalnych miejsc. Nie może też zabraknąć figurki, która oprócz tablicy informacyjnej jest znakiem rozpoznawczym naszych ogrodów. REFA należy do Koalicji anty-GMO. Co jest głównym powodem takiego stanowiska? – Uważamy, że obecnie
światowe lobby stara się za wszelką cenę forsować wprowadzenie organizmów genetycznie modyfikowanych, nie spełniając podstawowych zasad uczciwości i przekazywania rzetelnych informacji na ich temat. Uważam, że nie do zaakceptowania jest wywieranie nacisków na wprowadzanie GMO, gdy wciąż tak mało wiemy o tym, jakie to może przynieść skutki. Ale jak wiadomo, wielkie koncerny chcą dobrze na tym zarobić, dlatego tak walczą o rynek zbytu. Badania naukowe oczywiście muszą być prowadzone, ale powinny być one rzetelne i nie naciągające rzeczywistości. Natomiast jesteśmy przeciwni wykorzystywaniu takich organizmów do użytku powszechnego. Dlatego też wstąpiliśmy do tej koalicji. Franciszkanie organizują Mszę św. dla zwierząt, co to takiego? – To nie jest Msza św. dla zwierząt, ale specjalne nabożeństwo dla ich właścicieli. W ten szczególny dzień ludzie mogą przyprowadzić swoich ulubieńców na dziedzińce klasztorne lub przed kościoły. Podczas Mszy następuje poświęcenie zwierząt, a celem takiego nabożeństwa jest uszanowanie wszystkich istot żywych, które są stworzone przez Boga. Od stycznia obowiązuje nowelizacja Ustawy o ochronie zwierząt. Czy sądzisz, że zmieni ona podejście ludzi do zwierząt? – Mam nadzieję, że to przyniesie zamierzony skutek. Do tej pory zwierzęta były traktowane bardzo marginalnie, często jak przedmioty, które można odłożyć na bok lub pozbyć się ich w każdej chwili. Jeżeli taki przepis ma poprawić ich warunki, to wydaje mi się, że przyniesie jakieś rezultaty. Ale niestety już słyszałam, że ludzie starają się obejść prawo: nie mogąc sprzedać pieska na targowisku, sprzedają smycz, dla której piesek jest „tylko” dodatkiem… Ale nie każda nowo wprowadzona ustawa jest dobra. – Od początku roku wszedł w życie przepis dotyczący zmian finansowania parków narodowych. Na jego mocy
zlikwidowano gospodarstwa pomocnicze funkcjonujące przy parkach narodowych, a same parki stały się państwowymi „osobami prawnymi”. Zmiana polega na tym, że teraz parki narodowe same osiągają swe przychody (mogą je pozyskiwać z różnych źródeł) i mogą same dysponować swoimi przychodami. W opinii dużej rzeszy ekologów jest to ustawa bardzo niekorzystna. Bo choć teoretycznie zadania parku nie ulegają zmianie (najważniejsza jest ochrona przyrody), to w praktyce parki ze swoimi skromnymi budżetami mogą zacząć szukać środków w czynnościach nie zawsze zgodnych z zachowaniem odpowiedniego stanu przyrody. Przykładowo, jeżeli w danym parku jest prowadzona zrywka drewna, to pieniądze uzyskane ze sprzedaży drewna idą do kieszeni parku. To może rodzić różne nadużycia. Masz na myśli nadmierną wycinkę drzew? – To jeden z przykładów, ale może zostać też zwiększony ruch turystyczny, ponieważ im więcej ludzi, tym więcej sprzedanych biletów, a to automatycznie przekłada się na zyski parku. Zapomniano jednak, że ich rolą nie jest zarabianie pieniędzy! Czy ekologii można się nauczyć, czy musimy się w niej wychować? – Myślę, że w ekologii się i wychowujemy, i możemy się jej nauczyć. Jeżeli nie wynieśliśmy pewnych zachowań z domu, to nie pozostaje nam nic innego, jak się ich nauczyć. Wydaje mi się, że ważną rolę odgrywa tu samokształcenie. Jest wiele świetnie napisanych książek i poradników na tematy ekologiczne, można znaleźć dla siebie jakieś warsztaty; wiele instytucji organizuje bezpłatne konferencje i spotkania, gdzie można posłuchać o ekologii i tematach pokrewnych. Trzeba się tylko trochę rozejrzeć. Co jest esencją, czyli priorytetem, w ekologii? – Najważniejsze jest zaakceptowanie faktu, że jesteśmy częścią świata. Jak coś pokochamy i zrozumiemy, w tym przypadku przyrodę, to sami odruchowo będziemy chcieli ją bronić.
III
Tr y by U R
S
Barolo czy jabolo?
Już starożytni odkryli właściwości wina. Tak powszechne, a tak mało znane, kiedyś uważane za lek i środek prawdomówności (łac. veritas: uosobienie prawdy).
Produkcja
Tomasz Wierzbicki
Produkcja zaczyna się od momentu zbioru, a kończy na butelkowaniu. Winobranie powinno być krótkie, owoce szybko przetransportowane do przetwórni, a tam sprasowane. Na tym etapie możemy dokonać wyboru odmian i selekcji: z czerwonych winogron możemy otrzymać białe wino. W tym przypadku należy oddzielić skórki i szypułki z winogron, a sok poddać dalszym procesom. Odpowiednio zaszczepiony moszcz należy fermentować w kadziach, następnie filtrować i rozlewać do butelek. Część produkcji jest jeszcze tradycyjnie przechowywana w dębowych beczkach i to te są najbardziej pożądane przez koneserów. Część produkcji trafia zatem do piwnic na okres leżakowania (cały czas wino „pracuje” i reaguje z drewnem beczki). Jeżeli chodzi o produkcję, o pierwsze miejsce na liście konkurują Włochy i Francja, często zamieniając się miejscami, w zależności od klimatu konkretnego roku. Hiszpania, która ciągle zajmuje pierwszą pozycję pod względem powierzchni upraw, jest trzecia, jeżeli chodzi o produkcję wina. Najwięcej wina pije IV
fot.: morguefile.com x2
ą osoby przekonane, że Jezus uprawiał winnice – ile w tym prawdy? Tego się tak łatwo nie dowiemy, jakkolwiek trzeba podkreślić wyjątkowe znaczenie winorośli. Winifikacja (proces tworzenia wina) i uprawa winorośli jest powiązana z początkami naszej cywilizacji i religii chrześcijańskiej. Najstarsze ślady uprawy winorośli znajdują się w Gruzji, jednak największy wkład w uprawę winorośli wnieśli Rzymianie i to oni rozpowszechnili swoje uprawy na terenie imperium, czyli większości Europy. Późniejszy rozkwit winiarstwa był związany z rozwojem chrześcijaństwa. Istnieje błędne przekonanie, że wino można zrobić ze wszystkiego, „bo mój dziadek to robi wino z jabłek”. Takie dziadkowe wino, choć może i smaczne, jest co najwyżej nalewką albo napojem winopodobnym – to prawdziwe zawsze otrzymywane jest z moszczu winogron (świeżo wyciśnięty sok z owoców).
się w Watykanie (62 l rocznie na osobę), Andorze i Francji, a w Polsce ok. 1,7 l rocznie na osobę. Wino w Polsce W przeszłości, choć wiele wina sprowadzano od naszych sąsiadów, a szczególnie z Węgier, produkcja tego trunku istniała m.in. na Podolu (obecnie zachodnia Ukraina) oraz w regionie zielonogórskim. Największym czynnikiem ograniczającym produkcję winogron jest nasłonecznienie i niesprzyjające temperatury. Jednakże w specyficznym mikroklimacie (południowo-zachodni stok, osłony wiatrowe) jest możliwa uprawa odpowiednich odmian. Największym potencjałem wykazują się szczepy białe. Szczególnie z nich można stworzyć konkurencyjne wina specjalne (likierowe, słomkowe, lodowe), które śmiało mogą „bić” nawet te z Francji. Winiarstwo w Polsce rozwija się powoli po okresie jego zahamowania w czasach Polski Ludowej, ale wciąż niestety jest blokowane, głównie przez system podatkowy dla małych
TRYBY nr 2(11)/2012 Dodatek Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie
Gdzie nie ma wina tam nie ma miłości!
producentów. Od każdej butelki musi być odprowadzana akcyza, niezależnie od skali produkcji. Zgodnie z tym drobny winiarz z Podkarpacia musi konkurować z ogromZainteresowanym polecam nymi producentami. stronę Polskiego Instytutu Na Zachodzie najWinorośli i Wina: mniejsi wytwórcy www.instytutwina.pl wina zwolnieni są oraz www.vinisfera.pl z obowiązku odprowadzania akcyzy do skarbu państwa. Najczęściej sytuacja ta ma projekt winiarski: Srebrna miejsce przy skali produkcji Góra. To tutaj prywatny wła10000 l wina. Obecnie wiele ściciel wydzierżawił przeszło osób ze środowiska polskich 16 ha łąk od oo. kamedułów winiarzy próbuje podjąć ini- na potrzeby uprawy winorocjatywę i zmienić ustawę na śli. Warto wspomnieć rówkorzyść najmniejszych produ- nież o ambitnym projekcie Uniwersytetu centów. Taki rozwój sytuacji winiarskim znacznie poprawiłby stan tu- Jagiellońskiego i winnicy porystyki winiarskiej oraz agro- łożonej w podbocheńskich turystyki. Te z kolei mogą stać Łazach. Wino z UJ wygrało już się kiedyś wizytówką polskiej kilka konkursów krajowych turystyki. Miejmy nadzieję, że i zagranicznych. Jako studenci ten trunek będzie gościł coraz Uniwersytetu Rolniczego też mamy powody do dumy, bo częściej na naszych stołach. w naszym zakładzie doświadczalnym w Garlicy Murowanej Wino w zasięgu ręki znajduje się 2-hektarowa Na krakowskich Bielanach winnica, która już owocuje. można obserwować, jak po- Wykorzystajmy to! wstaje niezwykle ciekawy