Przymierze Wojowników
Wywiad: Michał Pałubski z Formacji Chatelet
Kraków, nr 5(14)/2012
Sąsiadka mieszka w... kościele
ISSN: 2083-8948
temat numeru
Ucz się kreatywnie
po drugiej stronie
Młodość nie jest rozdziałem wyrwanym z życia ani przedmową do książki bez powiązania z całością. Jest wprowadzeniem do całej reszty (…) jest fundamentem, na którym ma się oprzeć budowla całego życia.
fot.: www.morguefile.com
Bł. Jakub Alberione
Jean-Marc Bot Koniec świata. Duch czasów ostatecznych Wydawnictwo Święty Wojciech 2012
Których newsów nie czytać? Francuski ksiądz i duszpasterz młodzieży, znany także z innych pozycji o tematyce eschatologicznej, podejmuje ją w prezentowanej książce rozważając zagadnienie końca świata. Rysuje tło historyczne różnego rodzaju proroctw, objawień, znaków i świadectw, które miałyby rzekomo uchylać rąbka tajemnic Paruzji. Komentuje je i rozprawia się z nimi przez wiele odniesień – m.in. do Pisma Świętego, nauczania Soboru Watykańskiego II, Katechizmu Kościoła Katolickiego, tekstów patrystycznych czy nauczania filozofów chrześcijańskich. Z tej konfrontacji wyłania się dość klarowny obraz ponownego przyjścia Pana, ukazany w świetle Jego Słowa oraz uświadamiający i przestrzegający czytelnika przed nieuporządkowaną ciekawością i połykaniem wszystkich – obecnych dziś w literaturze – newsów o czasach ostatecznych. kl. Tomasz Podlewski 2
TRYBY nr 5(14)/2012
Św. Josemaría Escrivá Droga Wydawnictwo Święty Wojciech 2012
Anna Golędzinowska Ocalona z piekła. Wyznania byłej modelki Edycja Świętego Pawła 2012
Red. Ewelina Pitala Ścieżkami wiary. Rozmowy o życiu, miłości i wierze Wydawnictwo JUT 2011
Czytać lepiej
High life po Bożemu
„Bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”
Mistrzem cytatów płaskich jak deska do prasowania jest brazylijski pisarz Paulo Coelho. Ale nauczył nas, że dwa zdania potrafią dać naprawdę do myślenia, a nawet zmienić pogląd na niektóre sprawy. „Droga” hiszpańskiego świętego Josemaría Escrivá, założyciela Opus Dei, to zbiór 999 krótkich zdań do medytacji. To materiał na ponad dwa lata rozważań, zakładając lekturę jednego z nich codziennie. I nie uświadczymy tu zapewnień, że cały wszechświat działa na naszą korzyść, jeśli chcemy. Warto czytać , bo: „Nie zaniedbuj lektury duchowej. – Czytanie wielu uczyniło świętymi” (Josemaría Escrivá). Diana Drobniak
„Miałam sztuczne włosy, sztuczne paznokcie, całe moje życie było sztuczne i fałszywe” – mówiła na spotkaniach ze studentami, w telewizji i programach radiowych. Ania, lat 29, urodzona w postkomunistycznej Warszawie. Pamięta rodziców, którzy stali w kolejkach i kupowali na kartki. Pamięta też narkotyki, próbę samobójczą i to, że była sławną modelką. Pływała jachtami, nosiła futra i bywała na przyjęciach u Silvio Berlusconiego. W pewnym momencie ogromne pieniądze, wielki show biznes i high life zamieniła na ciasny pokój w Medziugorje. Teraz jeździ po świecie i daje świadectwo. Magdalena Guziak-Nowak
Kilkanaście osób prezentuje sposoby na to, jak we współczesnym świecie być radosnym, prawdziwie wierzącym chrześcijaninem i przy tym nie wstydzić się swojej wiary. Swoimi świadectwami, uwzględniającymi także kryzysy wiary i trudne życiowe momenty, dzielą się np. Janina Ochojska i Tomasz Zubilewicz. Wśród kilkunastu osób jest jedna siostra zakonna i ksiądz. Pozostali to osoby świeckie. Ta pięknie wydana książka w niewielkim formacie, ale za to sporej objętości, doskonale nadaje się na lekturę w środkach komunikacji miejskiej w drodze na uczelnię oraz na prezent. Gorąco polecam! Agata Gołda
KONKURS
Recenzowane przez nas egzemplarze mogą trafić w Wasze ręce. Majowy konkurs jest inspirowany nabożeństwami majowymi. Pytanie: dlaczego litanię do NMP nazywamy „loretańską”? Na odpowiedzi czekamy pod adresem: sekretariat.tryby@gmail.com do końca maja.
o d r e d a kc j i
J
eszcze niedawno maj był dla każdego z nas czasem zdawania egzaminu dojrzałości. Kilkanaście lat wcześniej był to miesiąc Pierwszej Komunii Świętej. Teraz przychodzi nam na myśl wyjątkowo długi weekend majowy, Juwenalia. Studenci niektórych polskich miast już w maju mają sesję, tak aby egzaminy mogły zakończyć się, zanim piłkarze rozpoczną swoje zmagania w ramach Euro 2012. Z czym będzie nam się kojarzył maj w przyszłości? Już w tak banalnej kwestii widać, że życie człowieka jest pełne zmian. Czasem drastycznych, wywracających uporządkowane życie do góry nogami. Czasem drobnych, niemal niezauważalnych. Każda zmiana jest wyzwaniem. Zwłaszcza dla człowieka, któremu bardzo wygodnie jest tkwić w starych przyzwyczajeniach, chodzić po utartych ścieżkach. Wyzwań nie należy się bać. Są przecież szansą na ogromny rozwój, pokonanie swoich słabości czy kompleksów, przeżycie czegoś nowego.
Wiążą się z trudem, ale to, co naprawdę wartościowe, nigdy nie przychodzi bez wysiłku. Gdyby przyszło, czy doceniałoby się równie mocno? Czyż nie jest cenniejsze to, czemu poświęcimy długie godziny, siły, energię, zdolności i talenty? Potrzeba ciągle odnawiać w sobie motywację, nadzieję, a przede wszystkim wiarę w cuda i Bożą Opatrzność. Ważne także, by dostrzec wokół siebie ludzi, którzy chętnie pomogą swoją radą, dobrym słowem czy darem materialnym. W tym miejscu pragnę podziękować serdecznie wszystkim, którzy na różne sposoby wspierają dzieło tworzenia i wydawania „Trybów”. Szczególne słowa wdzięczności należą się tym, którzy przekazali na rzecz naszego pisma swój 1% podatku. Odwagi, siły i optymizmu do podejmowania wyzwań, jakie stawia nam ciągle życie, życzę Wam i sobie na czas pełnienia obowiązków redaktora naczelnego w zastępstwie Madzi Guziak-Nowak. Karolina Pluta
Maj 2012 temat numeru:
Edukacja
4-7 Potencjalni geniusze Głód wiedzy w średniowieczu Studia za granicą
rozmowa z charakterem Michał Pałubski
8-9
w trybach historii Unia łączy ludzi
10
ona i on Korozja serca
11
alfabet relacji 11 E jak egoizm pro-life 12-13 Edukacja seksualna In vitro a naprotechnologia b16/jp2 14 Kimże jest ta...? inżynier ducha św. Rita
15
encyklopedia wiary 15 Dlaczego NIE dla homoseksualizmu? media pod lupą My, medialni inwestorzy
16
rodzynki radzyńskiego Boża kadra
16
misz-masz 17-18 Sąsiadka mieszka w kościele idźże, zróbże Przymierze Wojowników
19
współpraca Redaktor naczelny: Magdalena Guziak-Nowak P. o. redaktora naczelnego: Karolina Pluta Redaktor prowadzący: Przemysław Radzyński Sekretarz redakcji: Agata Gołda Redaktor dodatków uczelnianych i PR: Karolina Pluta Marketing: Marcin Nowak, Wojciech Biś (Warszawa) Zespół redakcyjny: Iwona Bielecka, Agnieszka Całek, Michał Chudziński, Marta Czarny, Diana Drobniak, Karolina Mazurkiewicz, Izabela Murzyn, Wojciech Podlewski, Dominik Sidor, Tomasz Wierzbicki, Michał Wnęk Korekta: Katarzyna Brzezowska DTP, layout, foto: Marcin Nowak Okładka: Marcin Nowak
Asystent kościelny: ks. Rafał Buzała Adres redakcji: ul. Wiślna 12/7, 31-007 Kraków Data zamknięcia numeru: 2 maja 2012 Nakład: 6000 egz. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. sekretariat.tryby@gmail.com Wydawca: Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej
Jesteśmy na: Akademii Górniczo-Hutniczej | Politechnice Krakowskiej | Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie | Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie | Szkole Głównej Handlowej w Warszawie |
3
t e m a t n u m e r u > e d u ka c j a
ak podaje słownik języka polskiego, uczenie się to przyswajanie pewnej wiedzy, zdobywanie jakiejś umiejętności. To także wdrażanie się do czegoś, następujące dzięki wyciąganiu wniosków z doświadczeń i obserwacji. Jest ono efektywne nie tylko wtedy, kiedy przyswoimy pewną wiedzę czy opanujemy umiejętności, ale także, gdy jesteśmy w stanie odpowiednio je wykorzystać w określonym czasie. Każdy człowiek posiada swój optymalny sposób uczenia się, preferując wybrane metody poznawcze. Warto więc poznać siebie lepiej po to, by odnaleźć najskuteczniejszy sposób uczenia się. Zaprezentowane treści to tylko mały wycinek z bogatej literatury i opracowań dotyczących teorii uczenia się i zapamiętywania.
Potencjalni geniusze Od dzieciństwa marzymy, aby wiedza sama wchodziła nam do głowy i już tam zostawała. Akronimy, rymonimy, mapy myśli i reset mogą tu być przepisem na sukces. Karolina Pluta
fot.: flickr.com MyThoughtsMindMap
J
Dlaczego? Co? Jak to działa? Czy? Które z powyższych pytań zadajesz najczęściej? Lubisz konkretne rzeczy, które możesz zobaczyć, a może wolisz idee i teorie? Lubisz ryzykować, a może raczej jesteś spokojny i powściągliwy? Powyższe pytania pochodzą z opracowanego przez Davida Kolba testu, pozwalającego ustalić indywidualny styl uczenia się. „Dlaczego?” jest ulubionym pytaniem tych, którzy słuchają, obserwują, identyfikują się z doświadczeniem. Koncepcje i modele tworzą ci, którzy często pytają „co?”, a zgromadzone informacje poddają analizie. O sposób funkcjonowania pytają inżynierowie, którzy uczą się poprzez stosowanie wiedzy w praktyce. Natomiast entuzjaści funkcjonują często na zasadzie prób i błędów, ucząc się przez działanie. Co i jak zapamiętujesz? Wyróżniamy kilka rodzajów pamięci, wśród nich wzrokową, słuchową i ruchową. Słuchowcy lubią rozmowy i wykłady, a materiał do opanowania powtarzają na głos. Wzrokowcy preferują demonstracje, pokazy oraz inne sztuki wizualne. Kinestetycy natomiast uczą się będąc w ruchu, przez wykonywanie czynności. Samodzielne eksperymenty czy praktyczne 4
TRYBY nr 5(14)/2012
zastosowanie wiedzy sprawia także, że możemy lepiej zrozumieć to, czego się uczymy. Już Konfucjusz mawiał: „Słyszę i zapominam. Widzę i pamiętam. Robię i rozumiem”. Na różnorodność stylów uczenia się, rodzajów pamięci i znaczenie praktyki zwracają uwagę
osobowość uczącego się, m.in. wiek, zdolności, zainteresowania czy motywacja, cechy przyswajanego materiału oraz odpowiednio dobrane zadania i strategie pamięciowe. Nie zawsze możliwe jest prowadzenie dyskusji czy praktyczne eksperymenty, które według
Joseph Pulitzer, słynny dziennikarz, miał znajomego, który był i bardzo mądry, i niezwykle leniwy. Zapytał go kiedyś, w jaki sposób nauczył się tak wiele. „Wcale się nie uczyłem. Usłyszałem czasem to i owo, a jestem zbyt leniwy, by zapominać.” nauczyciele akademiccy. – Omawiając teorię do danego zagadnienia często posługuję się prezentacjami multimedialnymi, które udostępniam wcześniej moim studentom, by mogli dopisywać swoje notatki. Dodatkowo, ważniejsze zagadnienia tłumaczę rysując schematy na tablicy. A zawsze potem ćwiczenia praktyczne – wylicza Małgorzata Drzymała, prowadząca monitoring wód podziemnych dla studentów Akademii Górniczo-Hutniczej. Jak usprawnić uczenie się? O skuteczności procesu przyswajania wiedzy decyduje
piramidy zapamiętywania pozwalają na przyswojenie stosunkowo dużej partii materiału. Jak więc skorzystać najlepiej z tych bieżących, na przykład wykładu czy prezentacji audiowizualnych? Większość z nas jest wzrokowcami, zatem skuteczne może być zakreślanie na kolorowo najważniejszych informacji w książce, a także „szkicowanie schematów, rysunków kojarzących się z treścią, najlepiej komicznych” – precyzuje Beata Pochopień, studentka teologii na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II. Zamiast linearnych notatek warto spróbować popularnej
metody mapy myśli, stosowanej podobno już przez ludzi z epoki jaskiniowej, którzy posługiwali się pismem obrazkowym. Na środku czystej kartki papieru zapisuje się główny temat, ideę, a następnie odchodzące od niej powiązane tematycznie coraz bardziej szczegółowe pojęcia. Dla wzmocnienia można używać kolorów, słowa otaczać ramkami itp. Tworząc notatki lub ucząc się zagadnień, warto szukać skojarzeń. Ciągi cyfr możemy zapamiętywać techniką haków – każdą liczbę kojarzymy z innym przedmiotem, a następnie układamy historyjkę, w której zgodnie z kolejnością cyfr występować będą odpowiadające im przedmioty. W zapamiętaniu kilku pojęć w określonej kolejności pomóc mogą akronimy, czyli wyrazy utworzone z pierwszych liter lub sylab tych słów. Dzięki nim możemy utworzyć nową listę słów, łatwiejszą do zapamiętania, w której pierwsze litery odpowiednich wyrazów będą identyczne. Na przykład, żeby zapamiętać kolejność przypadków w języku polskim, wystarczy utrwalić sobie zdanie: „Mama dała córce bułkę nasmarowaną masłem wiejskim” (mianownik, dopełniacz, celownik, biernik,
t e m a t n u m e r u > e d u ka c j a
narzędnik, miejscownik, wołacz). Powstałe w ten sposób wyrazy czy zdania, powinny być niekonwencjonalne, jaskrawe i niekoniecznie logiczne, gdyż wtedy nasz mózg łatwiej je zapamięta. Ucząc się twierdzenia matematycznego warto poszukać także innego sformułowania, które pozwoli zrozumieć jego sens i zastosowanie. Ważne twierdzenie z teorii grafów o liczbie krawędzi grafu pełnego znane jest pod nazwą twierdzenia o uściskach dłoni. Mówi bowiem, że jeżeli na przyjęciu jest n osób i wszystkie przywitają się ze sobą przez podanie ręki, zostanie dokonanych łącznie n(n-1)/2 uścisków dłoni. Wśród mnemotechnik, czyli sposobów zapamiętywania opartych na zasadzie mechanicznych skojarzeń, istnieją także znane nam już od
Jak zapamiętać kolejność przypadków gramatycznych? Mama dała córce bułkę nasmarowaną masłem wiejskim. najmłodszych lat rymonimy. Są to zapadające w pamięć wierszyki i rymowanki, jak chociażby „-uje się nie kreskuje, bo się dostanie dwóje”. Czas na reset Nawet najbardziej wyrafinowane strategie uczenia się czy mnemotechniki nie pomogą, jeżeli nie zadbamy o zdrowie i higienę psychiczną. Odpowiednie oświetlenie i postawa, spokój i brak hałasu, prawidłowe odżywianie i odpoczynek to czynniki dodatkowo wspomagające proces uczenia się. Do dobroczynnego wpływu sportu na zdrowie człowieka nikogo nie
trzeba przekonywać. A jaki ma on wpływ ma uczenie się? – Ponoć ćwiczenia fizyczne zwiększają liczbę szarych komórek. Chyba coś w tym jest – mówi Jan Pluta, student I roku automatyki i robotyki AGH. – A już na pewno intensywny wysiłek fizyczny pomaga wyrzucić z głowy „rozpraszacze”. Taki reset – dodaje. Przekraczanie granic Łacińskie przysłowie mówi: Non scholae sed vitea discimus, czyli „Uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia”. W czasie studiów szczególwykład nie warto o tym
pamiętać i dbać o prawdziwą motywację do nauki. – Ucz się tego, co kochasz, co cię naprawdę pociąga i kręci, wtedy masz motywację do dogłębnego badania tematu, przede wszystkim na własną rękę, nie ograniczając się do bazy, jaką dają lekcje, nauczyciele czy książki, ale także przez kontakty z innymi pasjonatami tematu, Internet, własne twórcze eksperymenty – radzi Marcin Kołodziejczyk, absolwent matematyki stosowanej AGH. Nie należy bać się wyzwań, wypływania na głęboką wodę. – Uczenie się od lepszych od siebie, nawet jeśli temat jest tak trudny, że nie rozumie się, o co chodzi, jest najlepszą okazją do przekroczenia swoich własnych granic – dodaje. 5%
czytanie
Stożek Dale’a uświadamia nam, że najskuteczniejszą formą przyswajania wiedzy jest uczenie innych. Na co zwrócić uwagę, by skorzystali ci, dla których to my jesteśmy nauczycielami?
Z
awsze, gdy przygotowuję się do prowadzenia jakichkolwiek zajęć, zastanawiam się nad tym, do kogo, o czym i po co będę mówić oraz w jaki sposób chcę prowadzić spotkanie. Sen z powiek spędza wizja słuchaczy, którzy ziewają z nudów, dla zabicia czasu udają, że robią notatki, a w korytarzu skomentują krótko: „Ale nuda…”. Aby ten koszmar nie stał się jawą, warto przyjrzeć się kilku metodom, które urozmaicą nasze zajęcia. Ostatnio w dydaktyce zawrotną karierę robi termin „metody aktywizujące”. Dotyczy on całego wachlarza technik, które łączy przekonanie, że w procesie przekazywania wiedzy należy skupić się na jej odbiorcy. Ucznia, studenta czy kursanta trzeba włączyć w zajęcia, aby sam miał możliwość poszukiwania wiedzy i jej stosowania. Rola nauczyciela sprowadza się zatem do bycia przewodnikiem czy koordynatorem pracy grupy. Na początku nie szczędźmy czasu na choćby podstawową integrację grupy. Niech każda osoba dokończy zdanie Gdybym był kolorem/ piosenką/
pogodą/ bajką/ zwierzęciem/... byłbym... Można to zdanie dowolnie modyfikować. Nawet w grupie, w której ludzie się znają, można usłyszeć zaskakujące odpowiedzi. Najbardziej popularną metodą aktywizującą jest burza mózgów. Sprawdza się ona w sytuacji, gdy poszukujemy bazy pomysłów. Istotą burzy mózgów jest zapisywanie wszystkich zgłoszonych propozycji, bez natychmiastowej ich oceny. Dopiero po zakończeniu burzy dokonuje się analizy zaproponowanych rozwiązań. Ważne jest przestrzeganie ograniczeń czasowych, ponieważ dla tej metody kluczowa jest spontaniczność zgłaszania pomysłów, a ta na pewno ucierpi, jeśli dyskusja rozwlecze się w czasie. Dla wzbudzenia zainteresowania tematyką zajęć stosuje się ankietę aktywizującą. Pytania w ankiecie powinny dotyczyć osobistych przeżyć związanych z problemem, który ma być omawiany np. Czy zdarzyło się tobie...? Jak zachowałbyś się w sytuacji, gdy...? Co sądzisz o...? Ankieta aktywizująca prowokuje do
10%
metody audiowizualne demonstracje
20% 30%
gry dyskusyjne
50%
praktyka i działanie
70%
natychmiastowe wykorzystanie wiedzy - uczenie innych
uświadomienia sobie własnej wiedzy dotyczącej danego zagadnienia, wątpliwości czy postawienia nowych pytań. Przydatną metodą jest także „5 z 10 (20/25/...)”. Każdy z uczestników zajęć otrzymuje listę z 10, 20, 25 określeniami dotyczącymi poruszanej kwestii, np. listę 20 cech dobrego dziennikarza. Każdy wybiera z tej listy 5 cech, jego zdaniem, najbardziej istotnych. Później w kilkuosobowych grupach omawia się we wspólnej dyskusji listę 5 najważniejszych cech. W ostatniej fazie grupy ustalają ze sobą listę ostateczną. Choć początki stosowania metod aktywizujących mogą być trudne, ponieważ przygotowanie ich jest czasochłonne, w dłuższej perspektywie przekonamy się, że nasi słuchacze nie tylko chętniej będą uczestniczyli w zajęciach, ale też więcej z nich skorzystają. Natalia Woźniak, nauczycielka religii i języka angielskiego
90%
J
eżeli chodzi o korepetycje, to wydaje mi się, że konieczny jest humor i bezstresowa atmosfera, połączona z dyscypliną i trzymaniem się raz ustalonych zasad. Trzeba znaleźć złoty środek – nie przychodzi to łatwo, każdy uczeń wymaga indywidualnego podejścia. Staram się tłumaczyć matematykę przez konkretne zadania, równolegle opowiadając jakąś historyjkę z życia, którą – w uproszczeniu – można zmodelować właśnie tego typu zadaniem po to, żeby pobudzić wyobraźnię słuchacza. Wszystko okraszam teorią i ścisłym językiem matematyki, bo za tym stoi teoria i stworzono ją ze względu na praktyczne zastosowania, a nie dla samej siebie. Nie ma tu bardzo niekonwencjonalnych metod. Raczej świadomość użyteczności tych rutynowych i przerabianie ich na wszelkie możliwe sposoby tak, by nabrały nowego koloru i sensu. Marcin Kołodziejczyk, absolwent matematyki stosowanej AGH 5
t e m a t n u m e r u > e d u ka c j a
ie kochamy naszego systemu edukacji, prawda? Zmiany szkoły co kilka lat, nieatrakcyjne kierunki studiów, mało praktyki, ale za to mnóstwo uczenia się na pamięć rzeczy często w życiu codziennym nieprzydatnych. Rewolucji w kwestii kształcenia na pewno potrzebujemy, ale zapewniam was – jest lepiej niż na samym początku istnienia uniwersytetów… Paryż czy Bolonia? Pierwsze szkoły wyższe powstały po rewolucji w kulturze średniowiecza, kiedy to zaczęto tłumaczyć teksty antyczne dotyczące matematyki, filozofii czy medycyny na język łaciński. Miało to miejsce w XII w. w Paryżu, Bolonii, Padwie i Montpellier, następnie rozszerzało się w głąb Europy. Od dwóch najważniejszych uniwersytetów – w Paryżu, gdzie kształcono głównie księży oraz w Bolonii, która była kolebką prawników – wywodziły się dwa nurty prowadzenia szkoły wyższej. Różniły się one zasadniczo – w typie paryskim studenci podlegali prawu papieża, a rektora wybierali spośród siebie profesorowie, zaś na bolońskim uniwersytecie władzę sprawowały osoby świeckie, a przede wszystkim studenci. Jak łatwo się domyślić, prawdziwa studencka zabawa zaczynała się na włoskich uniwersytetach. Jak zatem wyglądała edukacja młodego żaka blisko dziewięć wieków temu? Ile należy się za wykład? Jedna rzecz się nie zmieniła – młody człowiek chcąc studiować musiał opuścić swój dom rodzinny i podążyć do miasta, w którym uniwersytet się znajdował. Tak jak dziś, podróż nie należała do najłatwiejszych. My narzekamy na ścisk w PKP, szlachetni synowie musieli strzec się przed zbójcami, kradzieżami (zwłaszcza książek i złota), długim czasem podróży, pogodą i wszelkimi niedogodnościami. Zakładając, że przyszły student dotarł do celu podróży ze złotem i resztą ekwipunku, mógł od razu przejść do szukania sobie stancji. Wtedy nie funkcjonowały jeszcze akademiki, żacy więc podnajmowali 6
TRYBY nr 5(14)/2012
Wykład na średniowiecznym uniwersytecie
Głód wiedzy w średniowieczu
mal.: Laurentius de Voltolina
N
Dawno dawno temu… na świecie też byli studenci. I wcale nie tak bardzo się od nas różnili. Diana Drobniak mieszkania nawet u swoich profesorów (sic!). W zamian za opłatę i pomoc można było zamieszkać ze swoim mistrzem. Podobno jeden z profesorów bardzo narzekał na taką sytuację, ponieważ studenci wiecznie podglądali mu żonę i córkę z okien! Zdarzało się, że młodzi żacy uwodzili żony swoich mistrzów. Ci profesorowie nie mieli lekkiego życia nawet w domu. W Bolonii obowiązywała również zasada, że studenci zwyczajnie płacili swoim wykładowcom za wykłady. To zmuszało profesorów do niegodnych uczynków, jak obgadywanie i potępianie swoich kolegów po fachu, w ramach pozbywania się konkurencji (dopiero w XIV w. przyznano stałą pensję doktorom). Oczywiście, ci mało wymagający nauczyciele byli oblegani na swoich wykładach. A wykłady, co ciekawe, odbywały się wszędzie. Nie było odgórnie ustalonego adresu uczelni. Zajęcia mogły mieć miejsce nawet w mieszkaniu profesora czy na przygodnych schodach (ławki były uznawane za luksus). Z racji, że papier w tych czasach był rzeczą arcycenną, wykłady, nie dość, że w języku łacińskim, polegały głównie na zapamiętywaniu tego, co wykładowca mówi. Ewentualne podręczniki były prawie nie do zdobycia, ponieważ ich kopiowanie zajmowało bardzo dużo czasu.
O której ten wykład? O świcie? Życie studenckie niewiele różniło się od współczesnego nam stylu życia. Zajęcia odbywały się od świtu do godzin popołudniowych. Rok akademicki trwał właściwie cały rok kalendarzowy, co oznaczało krótkie wakacje. Studenci odbijali je sobie za to licznymi świętami kościelnymi. Aby zostać prawowitym członkiem studenckiej braci, należało przejść otrzęsiny, czyli beania. Rytuał przejścia rozpoczynał się od ogolenia głowy i publicznego pokazania swoich umiejętności pisania (wtedy była to sztuka!), następnie wsadzano żaka na drewnianego kozła, któremu piłowano rogi. Wyciągano od niego coraz większe sumy na wino dla starszych studentów i profesorów. Warto wiedzieć, że w momencie, gdy otrzęsiny zdobywały popularność wśród zachodnich studentów, na Krakowskiej Akademii zakazano ich już w XVI w. Po beanaliach młody człowiek, jak dziś, musiał stawiać opór wielu pokusom – szynkom, gdzie podawano rozgrzewające wino, a w których uczelnia surowo zakazywała swoim studentom się pokazywać (najsłynniejszym szynkiem studenckim była ponoć winiarnia Jana Medyka przy ul. Wiślnej w Krakowie). Były
też kobiety, których oficjalnie nie można było zapraszać do studenckich burs (i o nie jedną „cnotliwą” kobietę stoczono wtedy bójki). W bursach nagminnie coś ginęło, przede wszystkim książki i szaty. Uczelnia zabraniała również studentom noszenia przy sobie broni, ale z tego zakazu już naprawdę nikt sobie nic nie robił. Takie ciężkie życie studenta zmuszało go do częstej korespondencji z rodziną, najczęściej w celach przysłania nowych funduszy. Powodów było mnóstwo: długa zima, drożyzna czy wojna (pytanie, czy faktyczna?). Doszło nawet do tego, że studenci kopiowali tzw. gotowce listów do rodziców z prośbą o pieniądze. Jeśli i one długo (lub wcale) nie nadchodziły, student mógł posunąć się do żebraczki (co nie było dla niego największą ujmą) lub kopiować podręczniki dla bogatszych kolegów. Funkcjonowały już wtedy studenckie kredyty w pierwszych bankach! Zawsze też można było udać się do ulubionego profesora, który udzielić mógł pożyczki na bardzo wysoki procent. Gdy już żak przeżył kilka lat studiów (minimum cztery do ośmiu lat) przystępował do egzaminu. Egzamin oczywiście był płatny i nietani. Opłacić należało przemówienie archidiakona, insygnia doktorskie i sam dyplom. Oprócz tego należało również wydać solidną sumę pieniędzy na ucztę dla kolegów i profesorów. Egzamin składał się z dwóch części: prywatnej, podczas której to wykładowcy zadawali pytania oraz uroczystej, kiedy to student musiał odpowiadać na pytania na forum publicznym (często strach przed mściwością kolegów, którzy trudnych pytań nie oszczędzali egzaminowanemu, zmuszał studenta do odłożenia terminu zakończenia studiów w daleką przyszłość). Choć system edukacji wyższej i samego przetrwania na studiach stanowczo zmienił się od tego czasu, jednego wszyscy studenci mogą być pewni – studia to najwspanialszy okres w życiu. W średniowieczu też tak uważali!
t e m a t n u m e r u > e d u ka c j a SINGAPUR – Agata Szmyd, absolwentka Akademii Górniczo-Hutniczej
Hiszpanie zaczynają studia w wieku 18 lat. Rok akademicki rozpoczyna się nieco wcześniej niż u nas, we wrześniu, a zajęcia kończą się w maju. Na ocenę końcową składają się punkty z prac wykonanych w ciągu semestru (projekty, wypracowania, prace grupowe, prezentacje itp.) oraz ocena z egzaminu, więc ocena końcowa = 60 proc. egzamin + 40 proc. prace. Skala ocen jest inna: od 1 do 10. Aby zaliczyć przedmiot lub zdać egzamin trzeba uzyskać min. 5 pkt. Do wykładowców mówi się per „ty”, z reguły forma „Pan/Pani” jest uważana za zbyt formalną, tym bardziej używanie tytułów naukowych. Jako że jedzenie jest uważane za drugi narodowy sport Hiszpanii, kafeterie i bufety są świetnie urządzone i przestronne, oferta jest bardzo różnorodna i w miarę niedroga. Czy jest łatwiej? To już zależy od uniwersytetu. Wbrew przekonaniom, chyba nie można sobie pozwolić na stałą mañanę (z hiszp. jutro – przyp. red.). PORTUGALIA – Barbara Wnęk, studentka Akademii Górniczo-Hutniczej Portugalia to kraj o bogatej uniwersyteckiej tradycji. Obecnie istnieją w Portugalii dwa rodzaje szkół wyższych – uniwersyteckie i politechniczne. Studia są płatne. Koszt jednego semestru to wydatek ok. 1000 euro. Niektóre kierunki II stopnia mogą być jednak jeszcze droższe. Podobnie jak w Polsce, w celu zaliczenia roku, studenci muszą zdobyć 60 punktów ECTS. Inny jest
Studia za granicą Centrum Kultury w Singapurze
CZECHY – Tomasz Wierzbicki, absolwent Uniwersytetu Rolniczego Studia w Czechach są systemowo zbliżone do polskich. Podobnie jak u nas wyróżniamy dwa stopnie: licencjat (dawniej bakałarz) oraz magisterium. Semestr akademicki podzielony jest na trzy bloki. Każdy z tych bloków kończy się egzaminem lub zaliczeniem. W Czechach kładzie się większy nacisk na praktyczne zajęcia, szczególnie prace zaliczeniowe i projekty w małych grupach. W szerszym zakresie realizuje się także zajęcia terenowe i współpracę natomiast system oceniania. Jego skalą są punkty od 1 do 20. Zaliczenie otrzymywane jest od 10. Aby studiować na portugalskiej uczelni, trzeba być z całą pewnością twardym i wytrzymałym, ale nie tylko umysłowo. Przydadzą się również inne zdolności. Dlaczego? Ze względu na studenckie tradycje. Pierwszy tydzień roku akademickiego to czas imprez i zabaw, ale również sprawdzenia „pierwszaków” przez starsze roczniki. Początkujący studenci zmuszeni są do spełniania zachcianek swoich starszych kolegów – łącznie
JAPONIA – Katarzyna Wolak, doktorantka Uniwersytetu Rolniczego W Japonii wszystko kręci się wokół reputacji. Ludzie szufladkują cię zgodnie z tym, na jaki uniwersytet chodzisz – istnieją rankingi z podziałami na „jakość” uniwersytetu: najlepsze to te z historią (np. Waseda, Keio), potem są prefekturalne (np. Osaka Furitsu Kyoto), następnie miastowe (np. Uniwersytet Osaka) a na
z przedsiębiorstwami na rynku. Kontakt studenta z nauczycielami ma charakter formalny i używa się stopni naukowych przy codziennych rozmowach. Wiele zajęć poza językiem czeskim jest prowadzonych po angielsku, nawet wyłącznie dla Czechów. Nasi południowi sąsiedzi mają rozwinięty system stołówek, gdzie studenci i nauczyciele jadają razem dokładnie o godzinie 12:00 (wówczas wszyscy przerywają pracę!). Cała infrastruktura uczelni, dostęp do rejestracji, wstępy do pomieszczeń, bibliotek, płatności są w formie elektronicznej poprzez legitymację.
z noszeniem ich rzeczy, robieniu pompek, przysiadów, brudzeniem się jajkami, farbami i wszystkim, co znajdzie się w zasięgu ręki. Gdy ktoś odmówi udziału w tej zabawie, nie będzie mógł uczestniczyć w żadnych akademickich imprezach. Starsi studenci dumnie noszą swoje eleganckie mundurki. Oprócz męskiego garnituru i damskiej garsonki, w jego skład wchodzi również długi płaszcz, wyglądający jak peleryna, na którym studenci umieszczają naszywki. Strój ten jest dla portugalskich studentów oznaką przynależności do akademickiej społeczności.
końcu prywatne. Kiedy się dostaniesz, twoja przyszłość z reguły jest „ustawiona” do końca życia, dlatego bardzo ważne i trudne są egzaminy wstępne. Wiadomo, z Wasedy czy Keio wychodzą politycy, najlepsi lekarze i najbogatsi, a po prywatnym uniwersytecie pracuje się w małych firmach za marne pieniądze. Ale jedno się nie zmienia – japońscy studenci „obijają się” zdrowo i prawdziwy jest stereotyp, że naprawdę trudno jest kogoś wyrzucić z uniwersytetu w Japonii. Edukacja na
W NUS (National University of Singapore) istnieje internetowy system wybierania przedmiotów, są tam umieszczane wszystkie zadania i niektóre wykłady. Na egzaminach podpisuje się numerem, a o wynikach można zostać poinformowanym sms-em. Profesorowie są bardziej otwarci i więcej rozmawiają ze studentami. Uczelnia jest płatna i przez to bogatsza, ale też dobrze rozdysponowuje te pieniądze. NUS zapewniał za jednorazową (obowiązkową, ale nie dużą!) opłatą transport autobusowy w obrębie uczelni i udogodnienia sportowe, a więc nieograniczone korzystanie z boisk, basenu, siłowni, kortów tenisowych i squasha. Uczelnia miała wydział muzyki i swoją filharmonię, więc często były organizowane darmowe koncerty fortepianowe, sztuki teatralne itp. Stołówka w Singapurze
fot.: Agata Szmyd x2
HISZPANIA – Jadwiga Pudykiewicz, studentka Uniwersytetu Jagiellońskiego
uniwersytecie jest przedłużeniem wadliwej edukacji w liceum: nie uczysz się życia, tylko jak być dobrym Japończykiem, czytaj: jak wpasować się w społeczeństwo. Jeszcze jedna ciekawa rzecz to fakt, że na trzecim, ostatnim roku każdy zaczyna szukać swojej pracy, więc już następnego dnia po skończeniu studiów idziesz do pracy (przed okresem egzaminów masa studentów chodzi w garniakach po kampusie – robią tak zwane shuushoku katsudou, czyli job hunting). 7
r o z m owa z c h a r a k t e r e m
Reżyserować siebie Co sprawiło, że grając tytułowego „Pana Tadeusza” w reżyserii legendarnego już Adama Hanuszkiewicza zrezygnował Pan z kariery aktorskiej na rzecz kabaretu? – Zdawałem kiedyś do Szkoły Aktorskiej i się do niej nie dostałem. Uznano, że jestem asceniczny i nie nadaję się na scenę. W sam teatr zaczynałem bawić się już jako 11-latek i bardzo chciałem się z tą sceną związać. Poszedłem na zwykłe studia, ale pewnego dnia powiedziałem mamie: „Chcę do teatru”. I tak to się zaczęło. Jako 19-latek musiałem przejść z teatru amatorskiego do zawodowego. To było coś niesamowitego. Tak grałem przez kilka lat, lecz w pewnym momencie uznałem, że chciałbym sam reżyserować siebie. Gdy Marek Perepeczko usłyszał, że chcę założyć kabaret, stwierdził, że bycie aktorem kabaretowym jest trudniejsze od bycia aktorem dramatycznym. Tego pierwszego widz musi lubić. W teatrze dramatycznym można grać „złe” role, ale w kabarecie, jeśli widz nie polubi aktora, to nie będzie się śmiał. Mimo tego uznałem, że pójdę tą ciężką drogą. Tak właśnie założyłem kabaret. To już trwa 11 lat i nie zamieniłbym tego czasu na nic innego. Dzięki kabaretowi mogę złamać czwartą ścianę Stanisławskiego, która aktorów odcina od widowni (czwarta ściana to „ściana”, która oddziela odbiorcę i sztukę; w tej konwencji aktorzy tworzą na scenie „własny świat”, ignorując widzów – przyp. red.).
Kabaret to nie tylko śmiech, kabaret to przesłanie, kabaret to sposób na życie. Głębszą stronę tego specyficznego świata odkrywa przed czytelnikami „Trybów” Michał Pałubski z krakowskiej Jako Formacja Chatelet „Formacji Chatelet”. poza tą ścianą łamiecie też Rozmawiał Michał Chudziński
8
fot.: Askaniusz ASKY Petynka TRYBY nr 5(14)/2012
tematy tabu, związane również z Kościołem. – Jeszcze w średniowieczu ktoś stwierdził, że ludzie śmieją się z wiary tylko wtedy, gdy wiedzą z czego się śmieją. Jeżeli wierzą, to mogą się śmiać, bo tylko wtedy rozumieją żart. Dlatego pozwalamy sobie na takie skecze.
r o z m owa z c h a r a k t e r e m
Jeden z nich przedstawia scenę spowiedzi przedmałżeńskiej. Wyśmiewacie ją? – Nie chcieliśmy tym skeczem obrazić w żaden sposób Kościoła ani sakramentu. Jako dowód mogę powiedzieć, że przedstawialiśmy go m.in. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i według mojej subiektywnej opinii właśnie tam najlepiej został przyjęty. Wierzę w Boga i moje rozmowy z Nim są dla mnie bardzo ważne, podobnie jak i dla mojego kolegi Adama, z którym przedstawiam tę scenkę. Jeśli ktoś ma dystans do siebie i nie zamyka się widząc kabaret związany z księdzem czy Kościołem, to zobaczy całość formy i zrozumie jej sens.
Skąd w ogóle pomysł na skecz o spowiedzi przedmałżeńskiej? – Jakiś czas temu sam to przechodziłem, można powiedzieć, że jestem na bieżąco w tych sprawach. Pana spowiedź była taka, jak w skeczu? – Nie. Miałem to wielkie szczęście, że moją mamą opiekuje się pewien ksiądz i to właśnie u niego miałem spowiedź przedmałżeńską. On ma bardzo zdrowe podejście do sprawy. Mogłem sobie z nim
fot.: Damian Orłowski - Studio Videomix w Czyżewie
Więc jakie jest przesłanie tego skeczu? – Po pierwsze, chodzi o to, jak ludzie podchodzą do takiej spowiedzi. Są to dorosłe osoby, a klepią formułkę z Pierwszej Komunii, zamiast rozmawiać z Bogiem za pośrednictwem spowiednika i przepraszać Go za swoje grzechy w sposób normalny. Z drugiej strony te dorosłe osoby często, zwłaszcza w małych miejscowościach, są traktowane jak dzieci, karcone jak dzieci i zmuszane do zbierania podpisów na karteczkach. Obydwa problemy są tutaj przedstawione. Średniowiecze się już dawno skończyło, ludzie myślą, czytają i wiary nie można zamykać w kościele. Jeżeli o tej wierze nie będziemy rozmawiać w sposób normalny, to ludzie się od tej wiary odsuną. Zwłaszcza młodzi. A w tym konkretnym skeczu istotne jest jeszcze to, że to ksiądz jest tą fajniejszą jednostką.
kontaktu, to czegoś zaczyna mi brakować, tak jak niektórym słodyczy. Od alkoholu nie jestem uzależniony, ale to prawda, że lubię się napić. Ostatnio także do moich uzależnień dołączyła jazda samochodem.
usiąść i w rozmowie mówić, co mnie bolało, a co mnie nie bolało i jak mogłem zgrzeszyć. To była dla mnie spowiedź, jak dla dorosłego człowieka.
– Nie. Zdaję sobie sprawę, że rodzina składa się z kobiety i mężczyzny. Ale należy pamiętać, że to jest też człowiek. Nie można go zamykać
Wierzę w Boga i moje rozmowy z Nim są dla mnie bardzo ważne. Kolejną kontrowersyjną tematyką Waszych skeczów jest homoseksualizm i popularny Euzebiusz „Buba”. – To zjawisko jest niesamowite, bo są na nie dwa spojrzenia. Jedno ludzi heteroseksualnych i drugie homoseksualnych. Dla tych pierwszych śmieszne są te zniewieściałe cechy Euzebiusza. Homoseksualiści podobno też się śmieją tych skeczów. Sam nie mam za dużo znajomych z tego środowiska i obawiałem się, jak się do tego odniosą, ale kiedyś spotkałem na trasie Kasię Kowalską i ona powiedziała mi, że jej znajomi cieszą się,
w pudełku z napisem „gorszy człowiek” przez to, że jest homoseksualny. To są ludzie myślący, czujący, a w przypadku mężczyzn często nawet bardziej niż normalni faceci. Ja w swojej pracy nie chcę nikogo skrzywdzić. Adam Małczyk z Formacji Chatelet powiedział kiedyś, że składa się Pan w 80 proc. z uzależnień. – Skoro Adam tak powiedział, to tak pewnie jest. Jestem stworzeniem słabym i składam się w 80 proc. z uzależnień. Na pewno jest to głównie palenie, uciążliwe dla otoczenia oraz mnie,
Kabaret od zawsze kojarzył mi się z wolnością. Moja mama siedziała w więzieniu, bo nie podpisała lojalki. Żeby w domu było łatwiej, śmialiśmy się z tej sytuacji, a mama śmiała się milicjantom w twarz. Dzięki temu mogła wszystko wytrzymać. że te skecze istnieją. Pewnie dlatego, że tymi skeczami oswajam wśród heteroseksualistów osoby homoseksualne. Czyli promuje Pan homoseksualizm?
zwłaszcza od kiedy wszedł zakaz palenia w miejscach publicznych. Tak jak Maria Czubaszek mogę powiedzieć, że palę, bo lubię. Kolejnym uzależnieniem jest scena. Jeśli przez jakiś czas nie mam z nią
Czy niedawne narodziny córki coś zmienią w temacie uzależnień? – Zdecydowanie. Właśnie się pojawiło nowe i największe uzależnienie. Zaczynam być uzależniony od córki. I właśnie ten nałóg może wyprzeć któryś inny. Na przykład palenie. Jeśli córeczka kiedyś do mnie przyjdzie i powie: „Tato, nie pal”, to pewnie, że tak zrobię. Ale mam jeszcze do tego momentu trochę czasu (śmiech). Obecnie mogę siedzieć i patrzeć na nią jak w obrazek i nic mnie już wtedy nie obchodzi. Teraz sam jest Pan ojcem, ale Pańskie dzieciństwo nie było łatwe. Czy robiąc karierę kabaretową rekompensuje Pan sobie tamten przykry czas? – Troszeczkę tak jest. Gdy byłem mały, moja mama była w więzieniu. Dzisiaj jest dla mnie bohaterką. Aby bronić „Solidarności” wolała siedzieć z morderczyniami w celi niż podpisać lojalkę. W naszym domu kabaret zawsze był ważną rzeczą, bo wyśmiewał ówczesną władzę. Miałem dostęp do wszelkiego kabaretu i istniał on dla mnie, odkąd pamiętam. Żeby w domu było łatwiej, śmialiśmy się z tej sytuacji, a moja mama śmiała się milicjantom w twarz. Dzięki temu mogła wszystko wytrzymać. I dlatego od zawsze kabaret kojarzył mi się z wolnością. Wolnością słowa? – Dokładnie. Ze względu na historię mojej mamy jest to dla mnie bardzo ważne. Kabaret był i jest dla mnie najlepszym sposobem, aby się wyrazić. Żeby powiedzieć, co mi się podoba a co nie. Obecnie, ze względu na moją działalność, niektórzy sądzą, że przeszłość mnie nic nie nauczyła. Całe szczęście, że są jeszcze tacy, którzy widzą, że właśnie nauczyła – wolności słowa. Dziękuję za rozmowę. 9
w trybach historii
a proces integracji europejskiej nie da się patrzeć bez perspektywy totalitaryzmu, autorytaryzmu i II wojny światowej. Żeby historia się nie powtórzyła, należało w połowie ubiegłego wieku przedsięwziąć kroki ku zjednoczeniu podzielonego konfliktami kontynentu. Celem nadrzędnym polityków, którzy kierowali państwami powojennej Europy, była de facto integracja polityczna – tylko takie zjednoczenie gwarantowało stosunkowo trwały pokój. Skutki wojny były nie tylko widoczne w europejskich miastach, ale także dość mocno zakorzeniły się w mentalności Europejczyków. Dlatego pierwsza idea, wokół której zaczęto łączyć państwa i narody Starego Kontynentu, a którą była Europejska Wspólnota Obronna, szybko okazała się niemożliwa do realizacji. Sprzeciw Francji wymusił kolejny krok, jakim była integracja ekonomiczno-funkcjonalna. Szukano sposobów na zmierzanie w kierunku unii politycznej, ale niezupełnie politycznymi narzędziami. Wspólnota dobrobytu Współpraca gospodarcza między państwami obejmowała handel, usługi, wymianę towarów i kapitału. Od strony organizacyjnej chodziło o przygotowanie ponadnarodowych regulacji prawnych, które miały dotyczyć w ten sam sposób uczestników rynku każdego państwa tworzącego wspólnotę. Bezpośrednim skutkiem tych przedsięwzięć było powołanie instytucji, rozpoczynając od Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, poprzez Wspólnoty Europejskie, kończąc na Unii Europejskiej. Parcie ku celowi powodowało koncentrowanie się nie tylko na ekonomicznych kwestiach, ale także na tych powiązanych z gospodarką tylko pośrednio. Dziedziny takie, jak choćby wykształcenie, telewizja, badania i technologie, podatki posiadają również aspekty gospodarcze, co dawało możliwości coraz większej ingerencji, ale ciągle tylko w aspekcie rynkowym. Nie da się jednak nie zauważyć realnego wpływu gospodarki na kwestie polityczne i społeczne. Zacieśnianie więzów 10
TRYBY nr 5(14)/2012
Unia łączy ludzi 1 maja minęło osiem lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Czy korzystając na co dzień z owoców zjednoczenia państw Starego Kontynentu jesteśmy świadomi jego genezy? Przemysław Radzyński gospodarczych doprowadziło do integracji także w innych dziedzinach – aż do traktatów z Maastricht i Amsterdamu. Wspólnota wartości Zarówno powojenne zjednoczenie, jak i odbudowa życia publicznego po latach demoralizowania go przez systemy autorytarne i totalitarne, nie byłyby możliwe bez budowania w oparciu o wspólnotę wartości. Nie można kwestionować wagi współpracy ekonomicznej, ale nie może ona być pod-
Ojcowie założyciele Unii Europejskiej (Robert Schuman, Alcide de Gasperi, Konrad Adenauer) opierali swoje idee integracyjne na chrześcijańskim dziedzictwie Europy. Jean Monnet powiedział: „Nie jednoczymy państw, lecz łączymy ludzi”. Kluczowe jest tu pytanie o stosunek jednostki do wspólnoty. Już greccy myśliciele stwierdzili, że człowiek jest istotą społeczną, ale dopiero kultura judeochrześcijańska, wychodząc od człowieka – „obrazu Boga”, nadała jednostce niena-
znajdują dziś odzwierciedlenie w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela ONZ. Jeden z podstawowych symboli Unii Europejskiej – okrąg dwunastu złotych gwiazd na lazurowym tle – ma korzenie chrześcijańskie. Arsène Heitz, który jest autorem koncepcji flagi mówił, że zainspirowała go wizja „Niewiasty obleczonej w słońce” z Apokalipsy św. Jana. Wymowny jest także fakt, że flaga została przyjęta przez Radę Europy 8 grudnia, tj. w dniu uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Niezrozumienie chrześcijańskiego dziedzictwa, a wręcz odwracanie się od niego i dążenie do „społeczeństwa bez Boga”, jest działaniem antyeuropejskim, antyspołecznym i antyludzkim. Idee sekularyzmu były w ubiegłym wieku katalizatorem wielkich ideologii. Podobne zjawiska – choć na mniejszą skalę – ciągle się
Niezrozumienie chrześcijańskiego dziedzictwa, a wręcz odwracanie się od niego i dążenie do „społeczeństwa bez Boga”, jest działaniem antyeuropejskim, antyspołecznym i antyludzkim. Ojcowie założyciele Unii Europejskiej Robert Schuman , Alcide de Gasperi
, Konrad Adenauer
fot.: Archiwum Trybów x3
N
stawą jedności europejskiej. Gospodarka tylko pozornie łączy ludzi i narody, raczej generuje myślenie konkurencyjne – tworzy w ten sposób nowe podziały. Widzimy to chociażby dzisiaj w Holandii, gdzie dyskryminuje się pracujących tam Polaków.
ruszalną godność. Podmiotem praw nie jest społeczeństwo, ale poszczególny człowiek, który nie może być wykorzystany jako środek do osiągnięcia celu, a wręcz przeciwnie – to społeczeństwo i państwo mają służyć wszechstronnemu rozwojowi jednostki. Te myśli
nasilają w państwach starego kontynentu. Może im przeciwdziałać społeczna moralność, a ta musi odnosić się do Boga, który jest głosem w ludzkim sumieniu i wzywa człowieka do odpowiedzialnego zwyciężania zła dobrem.
alfabet relacji
ona i on
Korozja serca E jak egoizm Przemysław Radzyński
fot.: Archiwum Iwony i Dominika
K
Mówi się, że to nie miłość jest ślepa, ale zazdrość, która po omacku ocenia tą pierwszą. Są jednak tacy, którzy twierdzą, że jest ona nieodłącznym elementem każdej relacji. Czy istnieje „zdrowa zazdrość”, która ubogaca związek? Iwona Bielecka i Dominik Sidor
„U
czucie niepokoju co do wierności osoby kochanej, podejrzliwość i dążenie do wyłączności w tym zakresie, chęć przeciwdziałania ewentualnemu naruszeniu tej wyłączności” – tak o zazdrości czytamy w „Słowniku języka polskiego”. Definicja ta pokazuje, że razem z zazdrością pojawia się lęk, zaborczość, a nawet zachłanność. Wiele osób przyznaje, że podejrzliwość prowadzi je do kontrolowania partnera i ograniczania jego wolności, co krok po kroku przekreśla zaufanie. A przecież ono jest podstawą trwałego związku. Czasem postawa ukochanej osoby prowokuje w nas uczucie zazdrości – pojawia się jak każda inna emocja i nie można się za to winić. Czy jest jednak sens ją podsycać? W dojrzałym związku jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest szczera rozmowa o zachowaniu drugiej osoby i uczuciach, które w nas wywołuje. Wbrew pozorom dialog jest lekiem na wiele infekcji w relacji. Dlaczego więc tak często zamiast niego puszczamy wodze wyobraźni i projektujemy
sytuacje, które nie miały miejsca, a jedynie wywołują w nas niepotrzebne napięcia, a nawet doprowadzają do chorobliwego obłędu? Źródeł trzeba szukać w samym sobie. To, jaką mamy samoocenę, na pewno rzutuje na nasze poczucie stabilności w związku. Im jest niższa, tym łatwiej przychodzi myślenie, że nie jesteśmy odpowiedni dla naszego partnera, „niewystarczająco dobrzy”. Porównujemy się do osób, które ceni i stwierdzamy ze smutkiem, że nie dorastamy im do pięt. Nierzadko widzimy w nich rywali, a im bardziej mijamy się z prawdą, tym bardziej naszym wypaczonym spojrzeniem krzywdzimy tak siebie i swojego partnera, jak i osoby trzecie. Zazdrość zaciemnia umysł – w takich chwilach słabości trzeba spojrzeć w lustro i przypomnieć sobie o swojej wartości i wszystkich pozytywnych stronach, a także godności, dzięki której nie musimy czuć się gorsi od kogokolwiek. Być może, nauczeni życiem, trwamy w błędnym przekonaniu, że na miłość trzeba zasłużyć. Podczas gdy ona jest za darmo – kocha się
przecież „nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic” (ks. Jan Twardowski). Jeśli mamy wątpliwości i brak nam wiary w bezinteresowne uczucia drugiej osoby, być może oznacza to, że nasza relacja nie jest oparta na prawdziwej miłości. Trudno zgodzić się z poglądem, że zazdrością potwierdzamy miłość i mierzymy jej siłę. To raczej egocentryczna reakcja na zagrożenie utraty kogoś, kto jest nam potrzebny do realizacji naszych potrzeb i oczekiwań. Może i w pewnym stopniu zaborczość i podejrzliwość wprowadzają w związek dreszczyk emocji, kto jednak potrafi wyznaczyć im granicę? Jak przebiegła jest zazdrość określił dobrze grecki pisarz Antyfanes, mówiąc: „Jak rdza zżera metal, tak też zazdrosnych zżera zazdrość”. Z kolei polska artystka estradowa, Violetta Villas, śpiewała: „Nie ma miłości bez zazdrości” – jeśli właściwie zinterpretować te słowa, można stwierdzić, że jest w nich ziarenko prawdy. Dopóki jesteśmy tylko ludźmi, w nasze niedoskonałe uczucia zawsze będzie się wkradać zazdrość. Ale jeśli zależy nam na dążeniu do prawdziwej miłości, pamiętajmy wciąż aktualne słowa Listu do Koryntian, które przekonują, że nie warto dać się opanować tej „rdzy” i dopuścić do „korozji serca” – doskonała „Miłość nie zazdrości”.
ażdy z nas jest po trosze egoistą. Ale wielkość człowieka polega na tym, żeby przesuwać nasze wybory od „ja” w kierunku „ty” i „my” – jeśli jest w tym harmonia, tym bardziej jesteśmy ludźmi dojrzałymi. Trzeba w swoim życiu robić większą przestrzeń dla drugiego człowieka – jego problemów, pragnień, oczekiwań. Przeciwieństwem egoizmu jest miłość – „bycie dla kogoś”. Jesteśmy zobowiązani do obdarzania drugiego, niesienia dobra, a to wyzwala z myślenia tylko w kategoriach „ja”. Skutecznym lekarstwem na nasze ego są relacje z innymi ludźmi. Czy prawdziwa miłość, czy przyjaźń możliwa jest między dwoma egoistami? Egoiści mają ciężkie życie sami ze sobą. Są najczęściej samotni i powiększają swoje deficyty. Sprzyja temu cywilizacja, bo jest nam coraz lepiej i – pozornie – nie potrzebujemy do szczęścia drugiego człowieka. Nie jesteśmy jednak skazani na egoizm. W perspektywie Ewangelii mamy na tyle siły, by być piękniejsi. W tym miejscu warto również przypomnieć słowa św. Pawła: „Więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu”.
Cykl powstaje we współpracy z Radiem Bonus UPJPII. Audycji można słuchać w środy o 20.15 na www.radio.upjp2.edu.pl. Na stronie Radia Bonus znajdują się także archiwalne nagrania.
11
pro-life
W polskiej szkole mamy dobrą
edukację seksualną!
Fałszywe postulaty feministek. Brońmy naszą młodzież przed demoralizacją! Co jest skuteczne? „Wychowanie do życia w rodzinie” w naszych szkołach jest typem A edukacji seksualnej – wg wytycznych Amerykańskiej Akademii Pediatrii, czyli wychowaniem do czystości (abstynencji seksualnej), bez propagowania antykoncepcji. Model szwedzki czy brytyjski (typ B seksedukacji) opiera się na promocji i rozdawaniu antykoncepcji młodym ludziom, już od 11 roku życia oraz umożliwianiu im aborcji bez wiedzy rodziców. Po latach takiej edukacji i wydaniu na nią wielkich środków finansowych widać jej fatalne wyniki. Natomiast w Polsce na tle Szwecji i Wielkiej Brytanii obserwujemy: • najniższą liczbę zajść w ciążę na 1000 nastolatek, • najniższą liczbę aborcji na 1000 nastolatek, • najniższe wskaźniki przypadków chorób przenoszonych drogą płciową, także HIV i AIDS.
Dlaczego nieskuteczna jest antykoncepcja? Dane te dowodzą, że masowe rozdawanie w szkołach środków antykoncepcyjnych dla chłopców i dziewcząt nie eliminuje problemu nieplanowanych ciąż i aborcji oraz chorób wenerycznych u nieletnich. Dzieje się tak, ponieważ środki antykoncepcyjne mają wysoką zawodność wśród młodzieży. Amerykańskie badania przeprowadzone na ponad 10 tys. kobiet wykazały, że wśród niezamożnych nastolatek, mieszkających z „partnerem” i stosujących pigułkę hormonalną 48,4 proc. zaszło w ciążę w ciągu jednego roku, a wśród stosujących prezerwatywy 71,9 proc. (Family Planning Perspectives, 1999, 31, 2).
Artykuł sponsorowany
Odrzucić nieskuteczne, demoralizujące programy szwedzkie i brytyjskie!
12
Oceniając pozytywnie dotychczasowe wyniki stosowanej w Polsce edukacji seksualnej typu A – „Wychowania do życia w rodzinie”, trzeba podkreślić potrzebę dalszego doskonalenia naszego systemu i konieczność odrzucenia nieskutecznych rozwiązań brytyjskich czy szwedzkich, które prowadzą do wielu negatywnych zjawisk wśród młodzieży. Dane z terenu Polski dotyczą sytuacji zdelegalizowanej aborcji. W 1997 r. aborcja była w Polsce przez rok legalna i wtedy liczba aborcji wynosiła ogółem 3047 (łącznie wśród nieletnich i pełnoletnich kobiet).
Zapraszamy do odwiedzenia serwisu internetowego: www.pro-life.pl TRYBY nr 5(14)/2012
pro-life
Procedura in vitro – NIE! Naprotechnologia – TAK! Apel 290 naukowców do polskich parlamentarzystów w sprawie procedury in vitro i naprotechnologii e wrześniu 2009 r. w Sejmie RP rozpoczęły się prace nad regulacjami prawnymi dotyczącymi procedury in vitro. Jako naukowcy i nauczyciele akademiccy pragniemy zabrać głos w tej ważnej kwestii społecznej. Życie człowieka rozpoczyna się w momencie poczęcia – to fakt biologiczny, naukowo stwierdzony. Procedura in vitro, mająca służyć przekazywaniu życia ludzkiego, jest nieodłącznie związana z niszczeniem życia człowieka w fazie prenatalnego rozwoju, jest więc głęboko nieetyczna i jej stosowanie winno być prawnie zakazane. Z publikowanych danych – z różnych ośrodków medycznych stosujących in vitro – wynika, że w trakcie tej procedury ginie 60-80 proc. poczętych istot ludzkich (z brytyjskich informacji wynika, że nawet 95 proc.). Procedura in vitro, na różnych etapach jej stosowania, narusza trzy artykuły Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej: art. 30, art. 38, art. 40 oraz art. 157 kodeksu karnego. Procedura ta jest
rażąco sprzeczna z ekologią prokreacji, zastępując naturalne środowisko poczęcia i początkowego rozwoju człowieka, jakim jest łono matki, przez „szkło”, a w skrajnym przypadku przez system głębokiego zamrażania (do temperatury -195°C). To naruszenie ekologii prokreacji skutkuje prawie dwukrotnym wzrostem śmiertelności niemowląt, dwu-trzykrotnym wzrostem występowania różnych wad wrodzonych a także opóźnieniem rozwoju psychofizycznego dzieci poczętych metodą in vitro w porównaniu do dzieci poczętych w sposób naturalny. Pozytywną metodą pomocy małżonkom pragnących poczęcia i urodzenia dziecka jest naprotechnologia. Naprotechnologia to nowoczesna metoda diagnozowania i leczenia niepłodności na podstawie tzw. Modelu Creightona, służącego precyzyjnej obserwacji organizmu kobiety w czasie jej naturalnego cyklu. Na żadnym etapie stosowania naprotechnologii nie dochodzi do niszczenia poczętych
Bądź aktywnym obywatelem! Wyślij list lub zadzwoń
do swojego posła!
Wkrótce parlament rozpocznie prace nad ustawą dotyczącą procedury in vitro. Pod apelem o zakazanie tej niehumanitarnej, nieetycznej metody podpisało się już 290 naukowców i ponad 1000 pracowników służby zdrowia. Także i ty możesz dołączyć do nich swój głos: wyślij list do swojego posła! Obok propozycja tekstu. Listy o takiej lub podobnej treści należy wysyłać na nazwisko wybranego przez siebie posła pod adres: Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ul. Wiejska 4/6/8, 00-902 Warszawa Pamiętajmy: od 60 do 95 proc. dzieci poczętych metodą in vitro ginie przed narodzeniem! Śmiertelność okołoporodowa dzieci poczętych metodą in vitro jest dwukrotnie, a nawet czterokrotnie większa niż dzieci poczętych w sposób naturalny. U dzieci poczętych in vitro stwierdza się dwu-trzykrotny wzrost różnych wad wrodzonych. Holenderskie badania wykazały, że podczas gdy wskaźnik śmiertelności matek w społeczeństwie holenderskim wynosi 12,8 na 100 000, to wskaźnik śmiertelności matek, które przeszły procedurę in vitro sięga aż 42,5 na 100 000. Procedura in vitro jest też po prostu niepotrzebna, gdyż istnieje lepsza, tańsza, nowoczesna metoda – naprotechnologia.
istot ludzkich, naruszenia godności małżonków i poczętej istoty ludzkiej oraz zachowane są ekologiczne zasady prokreacji. Należy też podkreślić, że naprotechnologia w porównaniu do procedury in vitro jest bardziej skuteczna i kilkakrotnie mniej kosztowna. Apelujemy o wprowadzenie ustawowego zakazu stosowania procedury in vitro jako drastycznie niehumanitarnej oraz o szerokie upowszechnienie naprotechnologii i zapewnienie jej pełnej refundacji z NFZ. Apel podpisało 290 polskich naukowców. Pełna lista sygnatariuszy: www.wychowawca.pl/podpisy Apel o podobnej treści podpisało ponad 1000 pracowników Służby Zdrowia. Podpisy: www.pro-life.pl
Artykuł sponsorowany
W
/miejscowość i data/ Szanowny Panie Pośle! / Szanowna Pani Poseł! Zwracam się z apelem o czynne włączenie się w zapowiedziane prace Sejmu, zmierzające do prawnego uregulowania kwestii procedury in vitro. Proszę o poparcie wszelkich inicjatyw zmierzających do wprowadzenie całkowitego, ustawowego zakazu stosowania in vitro, jako metody nieetycznej, nieodłącznie związanej z niszczeniem ludzkiego życia w najwcześniejszej fazie rozwoju. Proszę także o wzięcie udziału w tworzeniu regulacji prawnych mających na celu doprowadzenie do finansowania z Narodowego Funduszu Zdrowia naprotechnologii, która jest nowoczesną, etyczną i ekologiczną alternatywą dla procedury in vitro. Jest także bardziej skuteczna i o wiele mniej kosztowna. Z wyrazami należnego szacunku /podpis i adres/
Podejmijmy działanie! Od naszej obywatelskiej aktywności zależy kształt nowej ustawy! 13
b16/j p2
ezus rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja” (J 19, 26-27). Te słowa Jezusa są przede wszystkim aktem bardzo ludzkim. Widzimy Jezusa jako prawdziwego człowieka, który dokonuje ludzkiego aktu, aktu miłości do Matki i powierza ją młodemu Janowi, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Sytuacja samotnej kobiety na Wschodzie w tamtych czasach była nie do zniesienia. Powierzając Mamę młodzieńcowi, dając mu Mamę, postępuje jak prawdziwy człowiek, kierując się głęboko ludzkim uczuciem. Uważam, że bardzo ważne jest, byśmy przed jakąkolwiek teologią widzieli w tym geście prawdziwe człowieczeństwo Jezusa. W Janie Jezus powierza nas wszystkich, cały Kościół, wszystkich przyszłych uczniów Matce, a Matkę nam. Możemy iść z wielką ufnością do Matki, która także dla każdego chrześcijanina jest jego Matką. Z drugiej strony istotne jest to, że Matka wyraża przecież Kościół. Nie możemy być chrześcijanami sami z siebie, opierając się na chrześcijaństwie zbudowanym według własnego uznania. Matka jest obrazem Kościoła, Matki Kościoła, i zawierzając się Maryi, musimy także zawierzyć się Kościołowi, żyć Kościołem, być Kościołem razem z Maryją Benedykt XVI, Wypowiedz dla programu „A Sua immagine” we włoskiej telewizji publicznej RAI UNO, 22.04.2011 r.
mal.: „Madonna” William-Adolphe Bouguereau
J
Kimże jest ta …? (Pnp 6, 10)
U
progu narodzin Kościoła, u początku tej długiej pielgrzymki przez wiarę, która rozpoczęła się wraz z Pięćdziesiątnicą w Jerozolimie, Maryja była z tymi wszystkimi, którzy stanowili zalążek „nowego Izraela”. Była obecna jako wyjątkowy świadek tajemnicy Chrystusa. Kościół trwa na modlitwie razem z Nią, a równocześnie patrzy na Nią w świetle Słowa, które stało się człowiekiem. I tak było zawsze. Maryja w sposób nierozdzielny należy do tajemnicy Chrystusa i Kościoła od początku. U podwalin tego, czym Kościół jest i czym wciąż
ma się stawać pośród wszystkich narodów ziemi, znajduje się Ta, „która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana” (por. Łk 1, 45). Ta właśnie wiara Maryi, która oznacza zaczątek Nowego i Wiecznego Przymierza Boga z ludzkością w Jezusie Chrystusie. Ta heroiczna wiara Maryi „wyprzedza” apostolskie świadectwo Kościoła i trwa stale w jego sercu, utajona jako szczególne dziedzictwo objawienia się Boga. Wszyscy, którzy z pokolenia na pokolenie, przyjmując apostolskie świadectwo Kościoła, mają udział w tajemniczym dziedzictwie, uczestniczą poniekąd w wierze Maryi. Bł. Jan Paweł II, Encyklika Redemptoris Mater – O błogosławionej Maryi Dziewicy w życiu pielgrzymującego Kościoła, 25.03.1987 r.
komentarz
Totus Tuus ego sum et omnia mea Tua sunt. Accipio Te in mea omnia. Proebe mihi cor Tuum, Maria (Cały Twój jestem, a wszystko co moje, do Ciebie należy. Przyjmuję Cię do wszystkiego, co moje. Użycz mi Twego serca, Maryjo)
14
M
aryja wkracza w historię zbawienia w momencie zwiastowania. Idąc razem z Jezusem drogą Jego życia, wspólnie wędrują do Ojca. Będąc świadkiem najważniejszych wydarzeń Jego posłannictwa, uczestniczy czynnie wraz z Nim w dziele odkupienia świata. Na krzyżu Jezus oddaje swoją Matkę pod opiekę umiłowanemu uczniowi, który Ją bierze do siebie jako swoją własną matkę. Od początku Kościół widział w tym akcie adopcji szczególny moment dla każdego ochrzczonego. Tak jak umiłowany Jan, każdy z nas ma wziąć do swojego wewnętrznego kontekstu życiowego Matkę Bożą. Po swojej śmierci i zmartwychwstaniu Jezus obiecuje apostołom nowego Pocieszyciela, TRYBY nr 5(14)/2012
którego zsyła w wieczerniku. Razem z nimi jest tam obecna Maryja. Można powiedzieć, że są to narodziny Kościoła. Od tego momentu Maryja jest nieustannie obecna w życiu Kościoła, ale i każdego chrześcijanina. To razem z Nią podążamy do portu zbawienia. Kościół zawsze patrzył na Rodzicielkę swego Zbawiciela jako na swój własny obraz. Tak jak Maryja rodzi Jezusa, tak Kościół przez chrzest rodzi ludzi do życia wiecznego. Wspólnie z Nią modlimy się do Boga i za Jej pośrednictwem kierujemy prośby do Jezusa. Maryja nieodłącznie nam towarzyszy w naszych trudach, cierpieniach i radościach, będąc wzorem silnej wiary i zaufania Bogu. Boża Rodzicielka strzeże nas i pragnie, abyśmy wypełniali słowa Chrystusa. Na weselu w Kanie Galilejskiej, gdy zabrakło wina, prosi sługi, aby czynili to,
co powie im jej Syn. Nieustanna troska Maryi o Kościół jest konsekwencją miłości do Jezusa, a wyraża się w licznych objawieniach, w których przypomina Jego wolę i doradza, jak dojść do Ojca. Jest Ona swoistym zwierciadłem Bożego miłosierdzia, w którym odbija się Boża łaskawość. Jako szczególnie umiłowana przez Boga i wybrana na Matkę Jezusa posiada specjalne przywileje. Nieustannie modli się za nas, wypraszając liczne łaski. Trudno byłoby sobie wyobrazić życie Kościoła bez Jej pomocy i modlitwy, które towarzyszą nam począwszy od wieczernika, aż po nasze czasy. Jak nieoceniona jest Jej pomoc, świadczą liczne uzdrowienia i rozwiązania trudnych spraw. Do Jezusa możemy kierować modlitwy, mając pewność, że za Jej wstawiennictwem zostaną wysłuchane. o. Paweł Morka OSPPE
inżynier ducha | encyklopedia wiary
inżynier ducha
R
ita urodziła się pod koniec XIV w. w Roccaporena we Włoszech. Na Chrzcie Świętym otrzymała imię Małgorzata. Od dziecka pragnęła wstąpić do zakonu. Jednak rodzicie 12-letnią dziewczynę postanowili wydać za mąż za człowieka, który okazał się bardzo wybuchowy i nerwowy. Rita przez długi czas była brutalnie traktowana. Po wielu staraniach kobiety mąż zaczął zmieniać swoje zachowanie. Niedługo po nawróceniu został zamordowany. W małżeństwie przeżyła 18 lat i miała dwóch synów. Oni zapragnęli zemścić się na zabójcy ojca. Rita bez skutku błagała ich, by tego nie robili. Dlatego prosiła Boga o śmierć dla nich, gdyż wolała to, niż żeby zabili człowieka. Jej modlitwy zostały wysłuchane, synowie umarli z powodu zarazy. Rita straciwszy najbliższych zrealizowała dawne marzenie – wstąpiła do zakonu, do sióstr augustianek. Wyróżniała się szczególnym nabożeństwem do Męki Jezusa. Na jej prośbę Bóg obdarzył ją łaską stygmatu korony cierniowej, który miała do końca życia. Umarła 22 maja 1457 r. Papież Urban VIII w roku 1628 zatwierdził jej kult. Jednak jej kanonizacja odbyła się dopiero w roku 1900. Dokonał jej Leon XIII, nazywając św. Ritę „drogocenną perłą Umbrii”. Karolina Mazurkiewicz
Drogocenna Perła Umbrii Jedna z najbardziej znanych świętych w historii Kościoła. Nazywana „świętą od rzeczy niemożliwych”. Wielu twierdzi, że przez jej wstawiennictwo można wyprosić obfitość łask. Siostra Krystyna, augustianka:
W
Polsce do niedawna była raczej mało znana. Jej kult związany był głównie ze wspólnotami Zakonu św. Augustyna. Dziś święta cieszy się w Polsce coraz większą popularnością. Jej wizerunki pojawiają się w kolejnych miejscach, wciąż ukazują się nowe, poświęcone jej publikacje. Nabożeństwa i Msze św. w kościele św. Katarzyny w Krakowie gromadzą 22 dnia każdego miesiąca tłumy wiernych. Ludzie przyjeżdżają nieraz z bardzo daleka. Myślę, że św. Rita, jako „święta od trudnych spraw”, jest świętą na dzisiejsze czasy, kiedy trudnych spraw nie brakuje i nieraz, tak po ludzku, wydaje się, że już nie ma nadziei. Jej wstawiennictwu powierzane są każdego miesiąca setki próśb, jest też wiele podziękowań i świadectw o otrzymanych łaskach. Rozrasta się korespondencja, ta tradycyjna i elektroniczna. Od lat przygotowuję i spisuję te intencje co miesiąc i coraz bardziej staram się je streszczać, a mimo to czasem już nie sposób odczytać wszystkiego podczas nabożeństwa, nawet w takiej bardzo skróconej formie. Wszystkie intencje objęte są pamięcią i modlitwą. Co roku jest przyznawane międzynarodowe wyróżnienie imienia św. Rity kobietom, które swą postawą dają świadectwo przebaczającej miłości. Wśród nich są dwie Polki: Marianna Popiełuszko, matka bł. ks. Jerzego oraz piosenkarka Eleni, która przebaczyła zabójcy swojej córki.
Z
Dlaczego NIE dla homoseksualizmu?
achowania homoseksualne nigdy nie były i nie będą akceptowane przez Kościół katolicki jako norma sposobu bycia w społeczeństwie. Swoją postawę Kościół czerpie z jasnego przesłania, które możemy znaleźć w Księdze Kapłańskiej: Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli (Kpł 20, 13). Święty Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian również potępia homoseksualizm, ostrzegając osoby żyjące w takich relacjach przed utratą Królestwa Bożego. Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, (…) nie odziedziczą Królestwa Bożego (1Kor 6, 9).
Skłonności homoseksualne same w sobie nie są grzechem. Powinno się je postrzegać raczej jako wewnętrzną próbę, z którą człowiek musi się zmagać. Katechizm Kościoła Katolickiego wyraźnie mówi, iż należy unikać jakichkolwiek niesłusznych oznak dyskryminacji homoseksualistów, a osoby te powinno otoczyć się szacunkiem, współczuciem i delikatnością. 3 czerwca 2003 r. Kongregacja Nauki Wiary, której prefektem był obecny papież Benedykt XVI stwierdziła, że szacunek dla osób homoseksualnych nie może prowadzić do aprobowania zachowania homoseksualnego albo do zalegalizowania związków homoseksualnych. Kościół musi jasno, stanowczo i zdecydowanie sprzeciwiać się homolobby próbującemu zrównać rodzinę ze związkiem homoseksualnym. Musi tak czynić, żeby bronić małżeństwa, bronić rodziny, bronić człowieka. Po prostu chodzi o elementarną intelektualną i moralną uczciwość.
Świętość małżeństwa Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną (Rdz 1, 28). Małżeństwo kobiety i mężczyzny zostało wyniesione przez Chrystusa do godności sakramentu, co potwierdza i umacnia głęboką wartość tego związku. Jan Paweł II w Liście do Rodzin pisze: „Mężczyzna i kobieta tworzą ze sobą wspólnotę całego życia, skierowaną ze swej natury do dobra małżonków oraz do zrodzenia i wychowania potomstwa. Tylko taki związek może być uznany i potwierdzony społecznie jako małżeństwo. Nie mogą być uznane społecznie jako małżeństwo inne związki międzyludzkie, które tym warunkom nie odpowiadają, choć dzisiaj istnieją takie tendencje, bardzo groźne dla zadaj pytanie
odpowiedź
encyklopedia wiary
przyszłości ludzkiej rodziny i społeczeństw”. W akcie homoseksualnym prokreacja jest niemożliwa, a co za tym idzie, zaprzecza podstawowemu prawu naturalnemu – przetrwaniu gatunku. To kolejny dowód na to, że stawianie związków partnerskich na równi z rodziną jest absurdalne i prowadzi do zatracenia moralno-społecznych systemów wartości. Należy również zaznaczyć, że trzy największe religie świata – oprócz chrześcijaństwa to islam i judaizm – potępiają zachowania homoseksualne uznając je za nieczyste. Michał Wnęk Odpowiedź powstała na podstawie wykładów ks. dr. hab. Dariusza Oko, filozofa i teologa, adiunkta Katedry Metafizyki Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.
Drodzy Czytelnicy, jeśli chcielibyście uzyskać kompetentną odpowiedź na pytanie związane ze sprawami wiary i moralności, wyślijcie je do nas, a my znajdziemy eksperta, który rzetelnie na nie odpowie. Na Wasze pytania czekamy pod adresem: sekretariat.tryby@gmail.com 15
media pod lupą
media pod lupą | rodzynki radzyńskiego
My, medialni inwestorzy Abonament radiowo-telewizyjny. Pierwsze skojarzenia? Media publiczne. Obowiązek. Misja. Powód do żartów. Przedmiot próśb i gróźb. Agnieszka Całek
J
odpłatnie reklamy. Teoretycznie płacenie abonamentu jest obowiązkiem każdego, kto posiada odbiornik radiowy lub telewizyjny. W praktyce wygląda to znacznie mniej poważnie. Władze mediów publicznych co jakiś czas próbują prośbą (reklamy społeczne o abonamencie, będące najczęściej obiektem drwin) albo groźbą (straszenie użytkowników sankcjami) nakłonić odbiorców do dołożenia się do misji publicznej. Ciągle jednak z marnym skutkiem. Tymczasem tę opłatę można zinterpretować jako inwestycję w media z misją publiczną. Jeśli pójść za tą myślą dalej, to zapłacenie abonamentu, jeśli chcemy misyjnych programów i decydujemy się je wesprzeć, powinno owocować ich obecnością na antenie radiowej czy telewizyjnej. Niestety, tak to nie działa, bo w mediach
Boża kadra Z koniunktury przed Euro 2012 z trudem korzystają politycy, ale z łatwością robi to… Kościół.
N
Przemysław Radzyński
a płycie boiska stoi pięciu mężczyzn. Mają na nogach korki, ale pozostałe elementy nie przypominają piłkarskiego stroju. Są ubrani w sutanny. Nic dziwnego, bo to klerycy, piłkarze-amatorzy z Gdańskiego Seminarium Duchownego. Zdjęciu
wykonanemu na PGE Arenie towarzyszy hasło: „Dołącz do kadry powołanej przez Boga”. To pierwszy tego typu plakat promujący seminarium z Gdańska. Zawisł w kościelnych gablotach w całej diecezji, a także we wszystkich szkołach średnich.
fotl.: Archiwum GSD
rodzynki radzyńskiego
eśli spodziewacie się nawoływania do płacenia abonamentu albo – wręcz przeciwnie – wzywania do buntu przeciw niemu, zawiedziecie się. Tym razem chciałabym wam po prostu przedstawić moje subiektywne przemyślenia na ten temat. Być może niektórym wydadzą się one bliskie, w innych wywołają niechęć. Mam jednak nadzieję, że bez względu na emocje, jakie wywołają, zachęcą również do refleksji nad tą kwestią i podjęcia świadomej decyzji, jak się do tego problemu ustosunkować. Abonament radiowo-telewizyjny ma służyć temu, by media publiczne mogły realizować swoją misję. Jest to dla nich źródło finansowania. W przypadku większości mediów tego typu nie jedyne, bo emitują one również
16
TRYBY nr 5(14)/2012
publicznych mogę obejrzeć i posłuchać zarówno programów, które chętnie bym wsparła, jak i takich, które powodują, że zastanawiam się w ogóle nad sensownością istnienia mediów publicznych. Żeby było obrazowo, wyjaśnię na przykładzie. Otóż, chętnie wspomogłabym produkcję „Czasu honoru” i Programu Trzeciego Polskiego Radia, ale z drugiej strony chętnie sprawiłabym, by „M jak miłość” i „The Voice of Poland” zniknęły z ramówki. Niestety, płacąc abonament nie mogę zdecydować, na co dokładnie zostanie on przeznaczony. A szkoda, bo może to jest rozwiązanie, które doprowadziłoby do chętniejszego uiszczania opłaty, a odbiorcy byliby bardziej usatysfakcjonowani ofertą mediów publicznych.
Pan Trybik komentuje
No właśnie. Stajemy w martwym punkcie, jak to często bywa w rozmowach o życiu i abonamencie. Płacę z przekonania czy obywatelskiego obowiązku? Czego wtedy oczekuję? A jeśli nie płacę, to czy mam prawo krytykować sytuację w mediach publicznych? Czekamy na Wasze komentarze pod adresem sekretariat.tryby@gmail.com. Najciekawsze nagrodzimy.
Na Facebooku można spotkać kilka jego wersji. Nie zabieram głosu na temat sensowności tego typu reklamowania seminariów duchownych. Ale mam kilka innych refleksji. Hasło może marketingowo jest nawet dobre. Ogniskuje się – nie wiem, czy świadomie – na grze wokół słowa „powołanie”, które na ogół kojarzy się właśnie z seminarium duchownym. Ale przecież do kadry narodowej POWOŁUJE też trener reprezentacji. Od blisko 30 lat odbywa się Ogólnopolski Turniej „Piłkarska kadra czeka” im. Stanisława Tymowicza. Taki sam tytuł nosił także program telewizyjny. Zatem skojarzeń może być co najmniej kilka. Cieszy mnie fakt, że Kościół potrafi wykorzystać do autopromocji imprezę, która już w tej chwili zajmuje wiele miejsca w mediach, a w czerwcu zupełnie zawładnie umysłami Polaków. Zresztą liczne udostępnienia na facebookowych profilach i kliknięcia „Lubię to” świadczą o tym, że pomysł się podoba. Moją uwagę przykuwa jeszcze jedna rzecz. Piłkarze kadry powołanej przez Boga stoją przed… pustymi trybunami. Nikt nie chce na nich patrzeć? Może odróżnia ich od kadry Smudy to, że nie liczą na oklaski? Może to obraz naszego myślenia o Kościele, że Kościół = księża? Mam tylko cichą nadzieję, że to nie wizja Kościoła – pięciu duchownych i tyle. Chcę myśleć, że tych pięciu zapełni trybuny.
misz-masz
Sąsiadka mieszka Zdanie „Moja sąsiadka mieszka w kościele” odbieramy w wiadomy sposób – ta kobieta mieszkająca obok często chodzi do kościoła. A co, jeżeli należy rozumieć je dosłownie? Katarzyna Cieślik Jezus z krzyża patrzy, co jesz na śniadanie W słoneczne popołudnie wybieramy się na krótki spacer na krakowski Kazimierz. Idąc ulicą Stradomską nieświadomie mijamy kościół św. Jadwigi, który od czasów swojej świetności był już prawie wszystkim, czym może być budynek znajdujący się w centrum miasta. Fundamenty tej budowli były konstruowane z zamysłem stworzenia w tym miejscu świątyni, gdzie wierni będą wznosić do Boga gorące prośby, dziękczynienia, czasami (a może najczęściej) swoje żale. Król Kazimierz Wielki – fundator świątyni – zapewne nie przewidział przyszłości kościoła, który w swoim istnieniu przeszedł przez kilka pożarów po zniszczenie będące konsekwencją potopu szwedzkiego. Odbudowany staraniami Augusta Wolskiego, ponownie konsekrowany zostaje w roku 1674. Pod koniec XVIII w. zajmują go Austriacy, którzy zmieniają jego funkcję i tworzą w nim swój urząd celny. Wkrótce potem znajduje się
Domownicy urządzili codzienne życie w byłej świątyni. Gorące kąpiele brali w łazience, która w czasach swojej „prosperity” mogła być zakrystią. tam poczta i komenda krakowskiego korpusu wojsk austriackich. W dwudziestoleciu międzywojennym stacjonuje tam dowództwo krakowskiego korpusu Wojska Polskiego. Ostatecznie, po II wojnie światowej, w środku zadomawiają
się ludzie, urządzając w byłym kościele swoje codzienne życie, poczynając od parzenia porannej czarnej kawy, kończąc na gorącej kąpieli w łazience, która w czasach swojej „prosperity” mogła być zakrystią.
Kiedyś kościół św. Jadwigi na krakowskim Kazimierzu, dziś zaniedbana kamienica mieszkalna.
w sobie stają się wyjątkową oprawą dla prezentowanych w nich ekspozycji. Stało się tak na przykład we Francji.
Zbezczeszczenie sacrum? Nieistniejący kościół św. Jadwigi obecnie jest niszczejącą kamienicą, która znajduje się pod adresem Stradomska 12 i 14. Kościołów przemienionych w mieszkania mamy na świecie coraz więcej, zwłaszcza w Anglii, Stanach Zjednoczonych i w Holandii. Pomysł taki co najmniej zaskakuje i intryguje, w skrajnych przypadkach zniesmacza i oburza. Jak możliwe jest to, że miejsce kiedyś konsekrowane zmienia się w dom, w którym starzeją się rodzice wychowujący swoje dorastające dzieci, z czasem stając się dziadkami oglądającymi swoje wnuki bawiące się w salonie, gdzie kiedyś stał ołtarz, na którym codziennie dział się cud przemienienia wina w Krew i chleba w Ciało? W tym kościele nie odprawia się Mszy Wiele opuszczonych kościołów i kaplic w krajach laickich zmienia swoją funkcjonalność. Żeby możliwe było przeprowadzenie takiej konwersji dokonuje się dekonsekracji świątyni. Następnie zostaje ona sprzedana w ręce prywatne, w których leżą dalsze losy – teraz już najzwyklejszych w świecie – murów, jednak nadal kojarzących się jednoznacznie z miejscem świętym. Nie zawsze staje się ono domem. Kościoły przekształca się w muzea sztuki współczesnej, które same
rys.: Katarzyna Cieślik
W Amsterdamie natomiast firma Merkx+Giord zaaranżowała stary kościół dominikanów na księgarnię, z pewnością perełkę wśród innych na całym świecie. Najbardziej kontrowersyjnym pomysłem jest przeformatowanie świątyń na kluby i dyskoteki. Dwoma najpopularniejszymi przykładami są dyskoteka O’Neills na Muswell Hill w Londynie oraz klub The Mass w mieście Brixton. Przy takich aranżacjach przebudowa kaplicy w Utrechcie na mieszkanie jest projektem, który łatwiej jest zaakceptować.
fot.: Archiwum Trybów
w kościele
Profanum, któremu należy się szacunek Nie chcę oceniać takich projektów, choć sama mam co do nich mieszane uczucia. Architektonicznie są to niesamowicie ciekawe i innowacyjne aranżacje, przyciągające swoją wyjątkowością i charakterem. Jednak świadomość tego, że mieszka się w budynku z taką historią, studzi zapał i marzenia o swoim kącie w świątyni ze strzelistymi oknami, przez które światło wpada do pomieszczenia łamiąc swoją barwę przez kolorowe szkiełka witraży z postaciami świętych. Jednoznaczne odczucia mam za to w stosunku do kościoła św. Jadwigi na Stradomskiej. Jeżeli jest on teraz czyimś domem, to dlaczego w takim marnym stanie? Nie jest to już miejsce święte, ale z całą pewnością należy się mu większy szacunek przez wzgląd na jego historię. Napatrzmy się zatem na wnętrza kościoła dominikanów, św. Anny i Bazyliki Mariackiej. Miejmy nadzieję, że nie doczekają one czasów kościoła św. Jadwigi na Stradomskiej.
Wszystkich zainteresowanych tematem zmiany funkcjonalności świątyń odsyłam na strony, gdzie można obejrzeć te bardziej i mniej ciekawe projekty. www.oldchurchhouse.co.uk www.bryla.pl | artykuł „Komfortowe mieszkanie w kościele” www.sztukatulka.pl | artykuł „Kościół z basenem, łóżko na ołtarzu” www.travelet.com | artykuł „One pair bought and converted Church into Home in Kyloe Northumberland” Powyższy artykuł nie wyczerpuje tematu zmiany funkcji kościołów w obecnych czasach. Zachęcamy Was do podzielenia się z nami swoją opinią. Czy chcielibyście zamieszkać w dawnym kościele? Piszcie pod adres sekretariat.tryby@gmail.com. Czekają nagrody. 17
misz-masz Katarzyna Cieslik, Marta Czarny
projektant może Czy projektant może wpływać na życie innych ludzi? Czy jest w stanie generować pozytywne zmiany w życiu większych społeczności? Czy potrafi zmienić świat? Projektant może. W jaki sposób? Przez zaangażowanie się w coraz bardziej popularną dziedzinę designu – w design społecznie odpowiedzialny, który łączy projektowanie z ekonomią społeczną. Młodzi designerzy tworzą przedmioty z naturalnych materiałów, proste w konstrukcji, dowcipne i użyteczne. Przedmioty te wykonywane są przez osoby powracające na rynek pracy, co pozwala im na lepszy start w nowe życie. Inicjatywa ta służy jako modelowy przykład designu społecznie odpowiedzialnego, którego celem jest nie tylko produkowanie nowych przedmiotów, ale i rozwiązywanie problemów współczesnego społeczeństwa.
KONKURS
rys. Marek Soroczyński
patent na gadżety Obecny rynek jest dosłownie zalany nowymi „gadżetami”. Widelce do spaghetti, polerujące podłogę kapcie, specjalne zaślepki do gniazdek elektrycznych i wiele innych przyrządów kuszą na sklepowych półkach swoją ergonomicznością. Warto jednak wiedzieć, że także w Polsce powstaje wiele innowacyjnych pomysłów. Rokrocznie kilkadziesiąt projektów trafia na biurka pracowników Urzędu Patentowego w Warszawie, by następnie ulepszyć nasze codzienne życie. Mało kto wie, że wśród pomysłów naszych rodaków, zarejestrowanych w tym właśnie miejscu są: • urządzenie do mieszania i nalewania czekolady, • urządzenie do ostrzegania kierowcy o przeszkodach na drodze, • kamizelka ochronna przeciwuderzeniowa, • sposób przedłużania elektronicznej legitymacji lub identyfikatora, • feromonowa pułapka na owady oraz zabawka na sprężynie naciskowej. Niestety, przybywa coraz mniej wynalazków. W stosunku do roku 1990, liczba zgłoszonych pomysłów spadła obecnie o ok. 50 proc. Dlatego warto ruszyć głową i wypracować coś innowacyjnego dla siebie i dla potomnych! Do dzieła!
18
TRYBY nr 5(14)/2012
Drodzy Czytelnicy! KONKURS! Majówka Pana Trybika Drodzy Czytelnicy! Pan Trybik chce wybrać się na majówkę. Będzie to jego pierwsza przygoda tego typu, więc potrzebuje Waszej pomocy! Pomóżcie mu zdecydować, co ma zabrać ze sobą. Najciekawsze zestawy koszyków piknikowych zostaną nagrodzone książkami! Swoje propozycje kierujcie pod adres sekretariat.tryby@gmail.com z dopiskiem „Majówka Pana Trybika”. Zachęcamy do udziału w konkursie, atrakcyjne nagrody czekają!
ulubione prawa pana Trybika Twierdzenie o lokalnych geniuszach: „Dla każdego matematyka istnieje otoczenie, w którym jest on najwybitniejszy”.
idźże, zróbże
Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj (Mark Twain). Mariusz Marcinkowski
Filarami Przymierza są Cztery Prawdy Wojownika: 1. Prawdziwy Wojownik uczy się od swojego Mistrza i Go naśladuje. 2. Prawdziwy Wojownik jest czułym i zaangażowanym Mężem i Ojcem. 3. Prawdziwy Wojownik trwa przy innych Wojownikach. 4. Prawdziwy Wojownik ma zdrowy stosunek do rzeczy i pracy. Pierwsza prawda wskazuje na wiarę w życiu mężczyzny. To trudny temat. Z jednej strony wiara jest dla nas czymś
się wierzyć! Twoje waleczne serce jest gotowe stanąć w obronie wiary! W Przymierzu realizujemy tę prawdę poprzez poruszanie tematu wiary na spotkaniach, codzienną lekturę Pisma Świętego i wspólną Mszę św. raz w miesiącu. Druga prawda kształtuje postawę męża i ojca. Prawdziwa kobiecość potrzebuje prawdziwej męskości. Prawdziwego mężczyznę charakteryzuje postawa Bożego Gniewu, który jest reakcją na zło, na dziejącą się krzywdę, na niesprawiedliwość. To stawanie w obronie słabszych. Poprzez drugą prawdę chcemy uczyć się zwyciężać to wszystko, co nas uzależnia i niszczy, by być lepszymi dla naszych bliskich. Trzecia prawda mówi o potrzebie męskiej przyjaźni, dziś często tak wypaczonej, nazywanej wygłupami czy zabawami niedojrzałych chłopców. By być mężczyzną, potrzebujesz innych mężczyzn. Przyjaciele mogą sobie pozwolić na szczerość do bólu, która nie tylko konfrontuje, ale i buduje. Uczymy się mówić o tym, że nie raz tak po ludzku coś nam nie wyszło, ale nie poprzestajemy na tym. Nic tak nie motywuje do walki, nic tak nie hartuje woli mężczyzny jak grupa innych mężczyzn. Wiem to z własnego doświadczenia. Kiedy staję przed trudnymi wyborami mam przed oczami moich przyjaciół, czuję ich wsparcie i wiem, że nie mogę zawieść. Czwarta prawda mówi o systemie wartości. Często jest tak, że praca czy dobra materialne przysłaniają nam to, co najważniejsze w życiu. Praca może stać się ważniejsza od czasu spędzanego z rodziną, żoną, narzeczoną, dziewczyną. Bardzo łatwo przekroczyć granicę, gdzie w imię miłości do kogoś nasze poświęcenie tę miłość niszczy. Bardzo ważne, by mężczyzna miał zdrowy stosunek do rzeczy i pracy, czyli by umiał wybierać. Jeśli pociągają cię te treści, nie wahaj się! Wejdź na Drogę Wojownika! Rozpocznij prawdziwą przygodę! Złap wiatr w żagle! Wypłyń na nieznane wody, by odkryć prawdziwą męskość! By obudzić swoje waleczne serce! Wszystko w twoich rękach! Jeśli chcesz się przekonać, jak działamy i kim jesteśmy, to zapraszam cię na Kino z męskim morałem: The Voice of the Man! Spotkanie tylko dla mężczyzn! Męskie kino z prawdziwą szczerą męską dyskusją. Senase odbywają się w Warszawie i Krakowie – wszelkie informacje pojawiają się na naszej stronie www.przymierzewojownikow.pl oraz na facebooku.
fot.: Archiwum Przymierza Wojowników x4
Może wydaje ci się, że ta nazwa jest śmieszna… Może być to znak, że zostałeś oszukany, uśpiono twoje waleczne serce, mówiąc, że waleczność jest dla małych chłopców bawiących się w Piotrusia Pana. Uśpiono to, co nosisz w sobie najcenniejszego: gotowość do walki za prawdę, miłość, wiarę i własne przekonania, a gotowość walki to też gotowość stawania w obronie tych wartości. Może masz poczucie, że nie domagasz, że czegoś ci brakuje, może głęboko w sercu chowasz jakieś rany, może pragniesz prawdziwej miłości, a spotykasz same rozczarowania, może wstydzisz się swoich łez chowanych przed całym światem, a może po prostu żyjesz bez refleksji nad swoim życiem i światem. Może brakuje ci ludzi, z którymi będziesz mógł zarówno dobrze się bawić jak i poruszyć ważne tematy. Przymierze Wojowników to grupa mężczyzn, którzy chcą, by ich życie było prawdziwą przygodą! Przymierze powstało w 2010 r. z inicjatywy Michała Piekary i Mariusza Marcinkowskiego. Jest odpowiedzią na naglącą potrzebę kształtowania serca mężczyzny w świecie, w którym brakuje wzorców i dojrzałych ojców, którzy wtajemniczyliby nas w bycie mężczyzną. Brakuje nam przestrzeni na łapanie wiatru w żagle, brakuje nam trudnych i szczerych rozmów. Przymierze jest odpowiedzią na te potrzeby. Spotykamy się co dwa tygodnie w małych grupach, by wspólnie szczerze dyskutować i by wspólnie być. Spotkanie składa się z dwóch części. W pierwszej rozmawiamy, dzielimy się doświadczeniem, w drugiej aktywnie spędzamy razem czas, idziemy na boisko, na strzelnicę, do baru, na spacer. Więzi między mężczyznami rodzą się we wspólnym działaniu, aktywności czy rywalizacji.
bardzo intymnym, czego nie chcemy uzewnętrzniać, a z drugiej strony to ojciec powinien przekazać wiarę swoim dzieciom. Dziś wielu odczuwa strach przed wiarą, przed zaangażowaniem. Nie bój
19