Tryby - kwiecień 2013 dodatek warszawski

Page 1

dodatek warszawski fot. sxc.hu/bmzerangue

Jak można spędzić niedzielne popołudnie? Spacer, kino, leniuchowanie przed telewizorem. Można też iść do teatru. Jednak, jak wiadomo, student zawsze jest bez grosza przy duszy, czyli biedny, i na bilet na przedstawienie w słynnych warszawskich teatrach raczej go nie stać. Ale aby iść do teatru, wcale nie trzeba iść na spektakl. Można pójść na kiermasz. Paulina Jaworska

Trykoty i spółka T

eatr Polski im. Arnolda Szyfmana w Warszawie po raz kolejny organizuje kiermasz teatraliów, kostiumów i rekwizytów. Odbędzie się on 26 maja w ramach akcji „Majówka na Skarpie”. Tak jak poprzednio, na kiermaszu można będzie kupić rzeczy, które już „zeszły ze sceny”, ale którym możemy nadać całkiem nowy charakter. Ja na takim kiermaszu byłam kilka miesięcy temu – w lutym. A jak on wyglądał, już wam opowiadam.

to... czerwone trykoty! Tak, takie jak noszą baletnice. Te zaprezentowane w teatrze i wystawione na sprzedaż niegdyś należały do samego Jerzego Cnoty, czyli jednego z serialowych zbójników z bandy Janosika. Być może któryś z mężczyzn będących na kiermaszu skusił się na kupienie tego stroju, zawsze mogą się przydać do przebrania pazia lub krasnala. Były też bogato zdobione płaszcze i peleryny, surduty ze złotymi lamówkami, ale i skromne zakonne habity.

Być jak dwórka i dworzanin

Byk z(a) parawanem

Wszystkie elegantki, które odwiedziły kiermasz, miały do wyboru wiele kreacji. A było w czym wybierać, bo stroje porozwieszano na kilku długich wieszakach. Paniom zaprezentowano kostiumy sceniczne – od prostych garsonek, sukienek i spódnic po falbaniaste suknie rodem z królewskiego dworu czy haftowane koszule z bufiastymi rękawami. Co prawda, niektórym kostiumom brakowało guzika tu i ówdzie, ale kto by się przejmował takimi drobnostkami. Panowie także mieli w czym wybierać. Kamizelek (właścicielem jednej z nich, jak głosił napis umieszczony na karteczce przyczepionej do ubrania, był sam Czesław Wołłejko) i marynarek na kiermaszu było sporo i nie powinno to nikogo dziwić. Za to jeden z elementów męskiej garderoby zaskoczył mnie szczególnie. Były

Na kiermaszu można było kupić przede wszystkim teatralne stroje, ale nie tylko. Każdy miłośnik sztuki i teatru mógł zabrać ze sobą do domu także elementy scenografii. Jednymi z ciekawszych eksponatów były wielkie głowy zwierząt: wielbłądów czy byków, wykonane ze styropianu, a pokryte płótnem i pomalowane. Byki i wielbłądy wyglądały jak żywe! Wśród teatralnych przedmiotów można było znaleźć iście weneckie, karnawałowe maski, czy błyszczące hełmy i szyszaki. Była też możliwość zakupu plakatów z autografami aktorów, książek o teatrze czy konkretnych spektaklach. Wśród rekwizytów, oprócz wspomnianych już głów zwierząt (które śmiało można było przymierzyć), na sprzedaż były wystawione: stara skrzynia z ciężkim wiekiem, kotara, parawan w kwiaty czy patery na owoce.

TRYBY – Warszawa NR 4(22)/2013

Kilka słów o teatrze

Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana świętuje w tym roku swoje 100. urodziny. Został otwarty w 1913 r., a dokładnie 29 stycznia, „Irydionem” Zygmunta Krasińskiego. Wielu nie wierzyło, że może on odnieść sukces. Przede wszystkim ze względu na to, iż teatrom rządowym wówczas się nie przelewało, a tu młody Szyfman (zaledwie 27-letni) wpadł na pomysł prywatnego teatru. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, zbudowano nowy budynek i zaczęto działać. I tak trwa do dziś, mimo wojny, okupacji, lat komunizmu. Obecnie jego dyrektorem jest znakomity polski aktor Andrzej Seweryn, który obchody stulecia sceny Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana celebruje wystawiając na jego deskach właśnie... „Irydiona”.

I


II

dodatek warsza wski Co skłoniło poważnego studenta historii do zajęcia się muzyką metalową? – Muzyką metalową zacząłem interesować się w dzieciństwie. Bardzo szybko chwyciłem za należącą do mojej siostry gitarę klasyczną, na której lubiłem brzdąkać. Zawsze jednak chciałem być jak moi starsi koledzy z podwórka, których podglądałem na próbach. Choć jeszcze wtedy nie potrafiłem dobrze szarpać za struny, moi kochani rodzice sprezentowali mi pierwszą gitarę elektryczną. Mam w życiu szczęście do spotykania właściwych ludzi! Na jednej z prób scholi młodzieżowej poznałem długowłosych muzyków, szukających gitarzysty do kapeli. Okazało się że coveruje ona utwory 2Tm 2,3 oraz Armii. Dzień po zakupie gitary i wzmacniacza – pomimo braku jakichkolwiek umiejętności – miałem już z kim grać. Tak to się właśnie zaczęło.

Dobra Nowina

w metalowej

oprawie Z Radosławem Sołkiem – wokalistą i liderem zespołu Malchus – rozmawia Anna Mularska.

pomidorami czy jajkami. Jeżeli gramy na koncertach stricte metalowych, pojawiają się brawa bez żadnych dokuczliwych czy przykrych komentarzy. Jeżeli ludzie nie wychodzą z klubu, to słuchają nas albo się bawią. Zawsze po koncercie znajdzie się jakaś osoba, która chce pogadać o naszym przesłaniu czy muzyce. Jest to bardzo miłe. O to nam chodzi, aby pozytywnie sprowokować człowieka do myślenia. Dlaczego „ubraliście” Wasze przesłanie ewangelizacyjne w metalową oprawę? Czy nie mieliście pokusy grania „lżejszej muzyki”? – Po prostu gramy to, co lubimy, oraz odzwierciedlamy to, co mamy w głębi naszych dusz. Próbowałem kiedyś grać spokojne utwory, jednak osobiście potrzebuję grania muzyki, która pomoże mi okazać swoje emocje. Czad i dynamika to jest to, w czym czuję się wybornie.

Czym kierowaliście się, przyjmując Gracie melodyjny, progresywny za nazwę zespołu imię sługi arcymetal. Ta muzyka wielu ludziom kapłana, jednego z obecnych przy kojarzy się z narkotykami, podtekpojmaniu Jezusa? stami satanistycznymi albo trudną – Jest to taka moja filozofia. młodzieżą. Wy jednak przekazuUważam, że na świecie jest dużo osób jecie w treściach swych piosenek pokroju Malchusa, sługi arcykapłana, Ewangelię Jezusa Chrystusa. Do którzy poznają Jezusa dopiero w oblikogo chcecie z tym dotrzeć? Kim są czu jakiegoś nieszczęścia, cierpienia, adresaci Waszych utworów? a nawet śmierci. Zdarza się w niektó– Nigdy nie zastanawiałem się nad rych przypadkach, że nawrócenie nie tym. Muzyka na pewno przeznaczona miałoby miejsca, gdyby nie jakaś przyjest dla sympatyków nuty rockowej kra okoliczność czy trudność życiowa. i metalowej. Treść natomiast jest dla Nawiązuje to trochę do powiedzenia wszystkich, którzy szukają praw„Jak trwoga, to do Boga”. dy, którzy potrzebują usłyszeć coś pozytywnego. Bardzo chciałbym grać Kim jest dla Ciebie Bóg? Co chcesz więcej koncertów na imprezach strico Nim powiedzieć słuchaczom Wate chrześcijańskich. Na razie gramy Najnowsza płyta zespołu szej muzyki? w miejscach, gdzie ciężko spodziewać – Dzięki Niemu moje życie ma sens i żadna chwila w moim się takich słów jak Jezus Chrystus czy Ewangelia. Gdzie chcę życiu nie jest przypadkiem. Nie piszę tekstów o Bogu. Gdybym z tym dotrzeć? Gdzie Pan Bóg pośle, tam jedziemy. Graliśmy umawiał się z Nim na kawę, to może i bym napisał. Kiedyś, jak nawet z zespołami, które określają się jako kapele o przesłaniu Go spotkam twarzą w twarz w Jego Królestwie, to może jakiś patriotycznym, choć większość określa je mianem „nacjonalistycznych”. W każdym razie duża część publiki miała wygolone tekst napiszę, ale to dopiero po zmartwychwstaniu ciał. Teraz śpiewam o mojej wierze w Boga. Od zwątpienia do wiary, od głowy. upadku do powstania oraz od choroby do uzdrowienia. Spotkaliście się z pozytywnym przyjęciem? Dziękuję za rozmowę. – Różnie bywa. Całe szczęście nikt nas jeszcze nie obrzucił

Koło naukowe kluczem do sukcesu

C

zęsto studenci, zwłaszcza kierunków humanistycznych, narzekają na brak perspektyw. Patrzą w przyszłość, zauważając tylko ciemne strony życia w dobie kryzysu. Łatwo jest narzekać, trudniej coś z siebie dać. Zaangażowanie studentów,

chociażby w działalność kół naukowych, może stać się kluczem do życiowego sukcesu. Dla studentów Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, koło naukowe jest miejscem wykorzystywania zdobytej wiedzy w praktyce oraz zdobywaniem doświadczenia w wymarzonym zawodzie. Do najciekawszych inicjatyw, podjętych przez tych studentów, należą warsztaty dziennikarskie. Od ponad roku, początkujący edukatorzy medialni w ramach praktyk prowadzą lekcje

medialne dla licealistów oraz młodzieży szkół gimnazjalnych. To nie wszystko – ci, którzy nie odnajdują się w roli instruktorów dziennikarstwa, rozwijają swoje zdolności pisarskie w magazynie „Inaczej Pisany” lub też trenują warsztat reportera radiowego, zamieszczając swoje nagrania na profilu Facebooka loudfm.pl. Dzięki tej działalności studenci IEMiD-u zwiększają swoje szanse na znalezienie wymarzonej pracy. W momencie ukończenia studiów, ich CV jest zapełnione. Joanna Skotnicka

www.e-tryby.pl


dodatek warsza wski zare blokowisko z lat 70., powietrze skażone dymem z pobliskich fabryk i… egzamin na prawo jazdy. Takie skojarzenia wśród mieszkańców Warszawy często wywołuje nazwa Bródno. I choć skojarzenia te mają swoje uzasadnienie, dzielnica ta wcale nie jest taka nudna, jak się to może wydawać. Podobnie jak w całej Warszawie, również tutaj znajdujemy ślady wojny, czasów przedwojennych i jeszcze starsze. Obecnie Bródno jest osiedlem mieszkaniowym w dzielnicy Targówek, rozciągającym się pomiędzy torami kolejowej linii nadwiślańskiej a ulicami Toruńską, Rembielińską i Matki Teresy z Kalkuty. Często do obszaru Bródna zalicza się też Cmentarz Bródnowski i Park Leśny Bródno. Ten ostatni kryje najstarsze zachowane ślady osadnictwa na tym terenie, pochodzące z IX i X w. Co ciekawe, gród i osada na Bródnie wchodzą w skład jedynego wczesnośredniowiecznego kompleksu osadniczego, jaki znamy z obszaru dzisiejszej Warszawy. Dokładniej zbadany został dopiero w 2. połowie XX w. Odkryto w nim ślady drewnianych umocnień i bram do osady, liczne zabudowania mieszkalne, gospodarcze i produkcyjne. Miejscowa ludność zajmowała się głównie rolnictwem, a także hodowlą krów, świń, kóz i kur. Mieszkańcy wszystkie niezbędne przedmioty wyrabiali sami – są to bogato zdobione garnki gliniane, stemple, igły, noże z żelaza, haki i gwoździe. Gród spłonął z niewyjaśnionych przyczyn na początku XI w. Oprócz obecności rozwiniętej cywilizacji we wczesnym średniowieczu, ciekawe fakty z historii Bródna przypadają na przełom XIX i XX w. Wtedy uruchomiono linię Kolei Nadwiślańskiej, prowadzącej docelowo do Kowla (dzisiejsza Ukraina). Rozległe tereny wyrobisk piasku i gliny, poligony i nieużytki przeznaczono na

Gdzie

Warszawa zaczyna się

Adam Sarnecki

nowy cmentarz. Utworzenie Cmentarza Bródnowskiego, z inicjatywy Sokratesa Starynkiewicza, było skutkiem gwałtownego rozwoju Warszawy pod koniec XIX w. i przepełnienia cmentarzy stolicy. Początkowo chowano na nim osoby najuboższe, na koszt miasta. Ze względu na niskie opłaty pobierane za pochówek, cmentarz ten uchodził za nekropolię dla najbiedniejszych. Z biegiem lat status cmentarza uległ zmianie i chowano na nim także polityków, aktorów, żołnierzy, powstańców oraz pozostałych mieszkańców Warszawy. Pojawiały się bogato zdobione grobowce oraz sarkofagi. Podczas II wojny światowej cmentarz był kilkakrotnie bombardowany przez hitlerowców, zniszczeniu uległa jego centralna część. Po wojnie jedną kwaterę przeznaczono na cmentarz żołnierzy Armii Czerwonej, poległych podczas wypierania hitlerowców z Pragi. Ważnego odkrycia dokonano podczas likwidacji jednej ze studni i prowizorycznych toalet w kwaterze 45N – odkryto tam zbiorową mogiłę więźniów politycznych straconych w latach 1944–1956 w więzieniu Warszawa II – Praga (tzw. Toledo). Byli to żołnierze Armii Krajowej, Ruchu Oporu bez Wojny i Dywersji „Wolność i Niezawisłość” oraz Narodowych Sił Zbrojnych. Znane osoby pochowane na Cmentarzu Bródnowskim to m.in. Roman Dmowski, Mieczysław Fogg, Stanisław Staszewski i Halina Konopacka, pierwsza polska złota medalistka olimpijska.

Ślady historii na Bródnie można odnaleźć nie tylko w grodzisku i na cmentarzu, ale także w wielu innych miejscach. Do dzisiaj zachowało się sporo zabytków architektury przedwojennej. Ciekawe relikty to m.in. drewniany dom rodziny Borowców (ul. Siedzibna 43), kamienica Kurkowskich (ul. Krakusa 7a) i budynek Zespołu Szkół Specjalnych nr 98 (ul. Bartnicza 2). Dynamiczny rozwój osiedla w okresie PRL związany był z budową wielkiego ośrodka przemysłowego na Pradze, składającego się z FSO, POLFY, Fabryki Tworzyw Sztucznych, Warszawskich Zakładów Telewizyjnych i Elektrociepłowni Żerań. W latach 60. zamierzano na Bródnie zrealizować wiele koncepcji z architektury socrealistycznej – oprócz wybudowania osiedli mieszkaniowych planowano duże centrum handlowo-kulturalne na terenie obecnie zajmowanym przez kościół św. Włodzimierza, dwa parki rekreacyjne i Szpital Bródnowski. Z tej koncepcji udało się zrealizować wybudowanie osiedla, jednego parku i szpitala. Obecnie na Bródnie mieszka ok. 65 tysięcy osób. Za sprawą rozbudowanej Trasy Toruńskiej, stanowiącej fragment drogi ekspresowej S8, osiedle jest dobrze skomunikowane z resztą stolicy i kraju. W tej dzielnicy prężnie działającym ośrodkiem jest Szpital Bródnowski, posiadający 30 poradni specjalistycznych, 14 sal zabiegowych i 670 łóżek dla pacjentów. Na osiedlu i w dzielnicach przyległych niemało jest też ludzi ubogich i bezdomnych. To dla nich działa na Bródnie Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Miłości, znajdujące się przy ulicy Poborzańskiej. Wiele osób z Warszawy jeździ po Bródnie, zdając egzamin na prawo jazdy – jest tu wiele skrzyżowań równorzędnych, w niewielkiej odległości od WORD przy Odlewniczej. O warszawskim Bródnie można znaleźć o wiele więcej ciekawych informacji, niż ja tu przedstawiłem. Pomimo pozornej szarości i nudy, osiedle to odegrało i wciąż odgrywa znaczną rolę w życiu Warszawy. Wystarczy tu przyjechać, aby przekonać się, że wielu mieszkańców lubi tę dzielnicę i pokazuje to przez wzajemną uprzejmość i życzliwość.

TRYBY – Warszawa NR 4(22)/2013

Widok na Bródno, skrzyżowanie ulic Łabiszyńskiej i Ludwika Kondratowicza

fot. Galiniak at pl.wikipedia

S

III


IV

dodatek warsza wski

Odwaga wspólnej Wiem, że otrzymałam od moich Rodziców najwspanialszy prezent, jaki mogą oni ofiarować swojemu dziecku – ich piękną wzajemną miłość. Nie ma takiej sytuacji życiowej, w której nie patrzę z podziwem na moich Rodziców, na ich dojrzałość, cierpliwość, stanowczość w dobru i wzajemną przyjaźń. Oni są dla mnie żywym dowodem na to, że szczęśliwe małżeństwo to najbardziej radosna forma przyjaźni między kobietą a mężczyzną. Jestem pewna, że tak bardzo udane i szczęśliwe (już prawie czterdziestoletnie!) małżeństwo moich Rodziców nie byłoby możliwe, gdyby nie ich codzienna wspólna modlitwa. Gdy mąż i żona razem rozmawiają z Bogiem, wtedy będą ze sobą zawsze rozmawiać językiem miłości. Kto rozmawia z Bogiem, ten poważnie traktuje człowieka, bo odkrywa, że każdy z nas jest dla Boga bezcennym skarbem. To właśnie dlatego, gdy składamy drugiej osobie przysięgę małżeńską, czyli przysięgę największej miłości, jaka jest do pomyślenia na tej ziemi, to wtedy nie tylko bierzemy Boga na świadka, lecz także prosimy Go o pomoc: „Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący…”. Moi Rodzice potraktowali tę prośbę z dnia ślubu całkiem poważnie i do dzisiaj proszą – już razem – Boga o pomoc dla nich, dla ich dzieci i wszystkich, których szczególnie mocno kochają. To oczywiste, że deklaracje, jakie składamy, powinny wpływać na nasze postępowanie. Każdy z nas powinien poważnie traktować to, do czego się zobowiązuje. Zasada ta nie dopuszcza wyjątków, zwłaszcza wtedy, gdy chodzi o przysięgę małżeńską. Taka przysięga to przecież zobowiązanie na całe życie. To odwaga poproszenia tej drugiej osoby, by uwierzyła w moją miłość i by zawierzyła mi swój los doczesny. Mężczyzna, który mówi, że bierze narzeczoną za żonę, ślubuje jej uroczyście w tym momencie, że zobowiązuje

modlitwy Magdalena Korzekwa

się być dla niej mężem, czyli kochać ją bardziej niż jakąkolwiek inną osobę na tej ziemi. To właśnie dlatego nie wyobrażam sobie w przyszłości przyjęcia przysięgi od kogoś, kto nie byłby zaprzyjaźniony z Bogiem i z kim nie umiałabym się razem modlić. Wiele jest młodych osób, które nie mają problemów z rozmawianiem na osobiste, poważne, intymne, a czasem trudne tematy. Potrafią one odważnie opowiadać o sobie i dzielić się swoją historią. Mimo to znaczna część młodych ludzi, przygotowujących się do małżeństwa, wstydzi się, albo nawet nie podejmuje próby, by rozmawiać z przyszłą żoną czy przyszłym mężem o modlitwie. Wielu kandydatów na małżonków nigdy razem się nie modli. To jeden z powodów tego, że coraz mniej młodych ludzi ślubuje sobie Bożą miłość, czyli miłość aż do śmierci i że wielu z tych, którzy taką miłość sobie ślubują, nie dotrzymują złożonej przysięgi i doprowadzają do cierpienia i rozpadu małżeństwa. Jednym z najważniejszych aspektów przygotowania do małżeństwa, a także jednym z najważniejszych kryteriów dobrego wykorzystania czasu przed małżeństwem, jest to, jak wygląda więź z Bogiem obojga kandydatów na małżonków. Osobiście trudno byłoby mi zaufać osobie, która nie miałaby silnej więzi z Bogiem. Bez pomocy Boga człowiek staje się nieobliczalny w obliczu swoich słabości. Z kimś takim można przeżyć romantyczne miesiące

narzeczeństwa, ale nie jest to osoba, która gwarantuje ofiarną i wierną miłość aż do śmierci. Nikt z nas nie jest miłością i dlatego ci, którzy lekceważą więź z Bogiem, lekceważą tym samych siebie i osoby, którym ślubują miłość. Jestem przekonana, że regularna, wspólna modlitwa osób, które myślą o małżeństwie, daje im poczucie bezpieczeństwa, umacnia ich zaufanie do siebie nawzajem, daje im oparcie i siłę do tego, żeby stawiać sobie twarde wymagania, bez których nie jest możliwe piękne, trwałe i radosne małżeństwo. Brak wspólnej modlitwy jest zwykle znakiem, że coś nie gra w przygotowaniu do sakramentalnego małżeństwa. Trudno jest modlić się razem wtedy, gdy w powietrzu „wisi” jakiś konflikt, albo gdy nieczystość oddala od Boga i od miłości. Trudno bez wspólnej modlitwy uwierzyć, że ta druga osoba będzie w stanie wiele od siebie wymagać i walczyć o małżeństwo w trudnych chwilach. Forma wspólnej modlitwy zależy zawsze od konkretnych osób. Zdecydowanie ważniejsza jest treść modlitwy, a także powody, dla których się razem modlimy. Według mnie ważne jest to, żeby nie tylko razem odmawiać pacierz, albo modlić się różańcem czy psalmami z liturgii godzin. Warto na głos mówić Bogu przy tej drugiej osobie o swoich marzeniach i pragnieniach, a także o trudnościach i niepokojach. Modlitwa jest spotkaniem i rozmową o tym, co tu i teraz jest dla mnie istotne, a nie recytacją tekstów, które znamy na pamięć. Im bardziej jesteśmy zaprzyjaźnieni z Bogiem, tym większą mamy szansę na mądre decyzje i na wielką radość w małżeństwie.

Kto rozmawia z Bogiem, ten poważnie traktuje człowieka, bo odkrywa, że każdy z nas jest dla Boga bezcennym skarbem.

www.e-tryby.pl

fot. sxc.hu/mancity


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.