Tryby maj-czerwiec 2017

Page 1


Trzeci poniedziałek

miesiąca

O nie! Znowu poniedziałek… Chciałoby się odpocząć po weekendzie, a tu znowu obowiązki, znowu trzeba rano wstać… A może ten poniedziałek będzie inny? Może ten dzień będzie wyjątkowy?

Początki 700 tysięcy wyświetleń, 7 tysięcy zainteresowanych, 5 tysięcy weźmie udział. W zależności od miesiąca statystyki się zmieniają, ale chętnych nie brakuje. Pomysł zrodził się 2 lata temu i właściwie podsunęło go Duszpasterstwo u Jezuitów. Kilka osób z naszego DA wybrało się tam wtedy na Mszę – przypomina Kamil. Poszło w miarę szybko. Ks. Sławomir Półtorak, duszpasterz akademicki, przychylnie spojrzał na inicjatywę, stwierdzając, że skoro jest potrzeba, to musimy jej zaradzić. I od tamtego czasu w każdy trzeci poniedziałek miesiąca w kościele pw. św. Szczepana w Krakowie odprawiana jest Msza Święta o dobrego męża i dobrą żonę. A po Eucharystii jest możliwość spotkania. Początkowo przy herbacie i ciastku w Duszpasterstwie, później w klubie pod Jaszczurami. Obecnie odbywają się potańcówki przy ul. Siennej 5 w piwnicach Arcybractwa Miłosierdzia.

Intencja Każdy z uczestników przynosi do ołtarza swoją intencję. Młodsi i starsi chcą powierzyć Bogu swoje powołanie, pragnienia serca i drugą osobę – przyszłego męża/przyszłą żonę, obecnego chłopaka czy dziewczynę, a także modlą się o uświęcenie dla siebie i swojej żony/męża. Każdy bowiem powinien starać się wzrastać w czynieniu dobra. Jest w tym coś niesamowitego, kiedy w jednym miejscu spotyka się tak wielu ludzi, którym zależy na dobrej decyzji. To przede wszystkim moment, kiedy można odnaleźć najpierw samego siebie, swoje „ja” w relacji z Bogiem. Każde z kazań porusza ważny temat, mobilizuje do pracy nad sobą. To są swego rodzaju wyzwania na dany miesiąc, żeby cały czas duchowo się rozwijać, poznawać także wartość małżeństwa jako sakramentu ustanowionego i błogosławionego przez Stwórcę - mówi Karolina.

Zabawa i szansa To taki czas, żeby rozejrzeć się wokół siebie. Uwielbiam tańczyć, a atmosfera, która panuje na ul. Siennej 5, jest jedyna w swoim rodzaju.

Poznałam tam wielu wartościowych ludzi, no i... tego wyjątkowego dla mnie człowieka również! - wspomina Karolina To czas zabawy przy dobrej muzyce oraz okazja do nawiązania nowych znajomości. Ponadto spotkałam po latach swoich dawnych znajomych. Kolejny raz sprawdziło się powiedzenie, że naprawdę świat jest mały – potwierdza Ela.

Plakaty Co ciekawe, osoby, które widnieją na plakatach, to osoby przychodzące na Msze o dobrego męża i dobrą żonę. Poznali się wcześniej i umacniają w ten sposób więzi albo poznali się właśnie po Mszy lub w naszym duszpasterstwie. Poznaliśmy się na wakacyjnym obozie Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży tuż przed studiami. Dziś jest nas już troje. Mamy za sobą kilkanaście dobrych miesięcy małżeństwa i można by powiedzieć: chcemy więcej! Byliśmy parą mieszkającą w dwóch różnych miastach, nawet częściowo po ślubie tak było. Jeśli powiem, że modliliśmy się za siebie, pewnie nie będzie to niczym dziwnym. Robiliśmy to zanim się poznaliśmy i robimy to do dziś. Bóg jest ważny w naszej relacji, staramy się by to On był tym numerem jeden dla nas. Modlitwa i relacja z Nim jest dla nas ważna, ubogaca nas, daje nam pokój i radość, które są nam potrzebne do tego, byśmy pracowali nad sobą i naszą relacją, starali się więcej miłości dawać, aniżeli jej oczekiwać – przyznają Wiola i Boguś, których proces związku można było obserwować na plakatach naszego duszpasterstwa. Na kolejne Msze zapraszamy w trzeci poniedziałek maja i czerwca!


Tryby. Dobra nowina dla studentów.

Drodzy Czytelnicy! Zbliżają się wakacje - dla jednych czas ostatnich poprawek w pracach licencjackich, inżynierskich czy magisterskich i przygotowania do obrony, dla innych “zwykła” sesja i walka o to, żeby w ciągu najbliższych kilku miesięcy mieć prawdziwy odpoczynek, a nie widmo wrześniowych poprawek. Dla niemal każdego studenta bywa to czas na postawienie sobie ważnego pytania: co dalej? W tym numerze “Trybów” postaramy się Wam nieco pomóc w odpowiedzi, a choć roboczy tytuł tematu numeru podczas prac nad tym wydaniem brzmiał: “absolwenci”, to i dopiero początkujący studenci znajdą tu coś dla siebie. My jako redakcja też zastanawiamy się nad przyszłością naszej gazety. Bardzo chcielibyśmy, żeby dalej trafiała do kilku tysięcy studentów w całej Polsce. Czasem zapraszaliśmy Was do współtworzenia “Trybów” jako redaktorzy, korektorzy, graficy. Teraz chcemy Wam zaproponować jeszcze inną formę dołożenia swojego wkładu w powstawanie “Trybów”. Koszt wydruku kilku numerów miesięcznika w ciągu całego roku akademickiego wynosi niemal 30 tysięcy złotych. Są to pieniądze pozwalające opłacić wszystkie faktury z drukarni. Nikt z nas - tworzących miesięcznik - nie bierze za swoją pracę żadnych pieniędzy. “Tryby”, które są naszą pasją, traktujemy również jako misję. Jeśli macie możliwość - dorzućcie się do druku! Szczegóły znajdziecie z tyłu gazety. Z góry dziękujemy wszystkim nowym darczyńcom, będąc zarazem ogromnie wdzięczni tym, którzy od dawna są prawdziwymi dobrodziejami “Trybów”! Wierzymy, że i tym razem uda się nam wspólnie zebrać potrzebne fundusze. Powodzenia w sesji i na obronach! Nie zmarnujcie wakacyjnego czasu! Miłej lektury! Marianna Gurba Redaktor Naczelna

Redaktor naczelny: Marianna Gurba Asystent kościelny: ks. Rafał Buzała

Stopka

Sekretarz redakcji: Aneta Gruca Zespół redakcyjny: Magdalena Indyka, Klaudia Oracz Karolina Pluta, Karolina Podlewska Dagmara Śniowska, Michał Wnęk Dorota Kumorek, Krzysztof Kawik, Krzysztof Reszka Aneta Gruca, Damian Nejman, Marta Łysek DTP, grafika, okładka: Wojciech Krakowiak str. 1, 3-5, 7, 11-17, 19, 23, 24 Katarzyna Misiak str. 2, 6, 8-10, 18, 20-22 Rysunki Trybki: Weronika Piórek

4

Co po studiach?

4

W poszukiwaniu wymarzonej pracy

5

Właściwy moment

6

Czas na przerwę?

7

Skończyłem studia. Co dalej?

Temat numeru

Dobre wybory rodzą się w ciszy

8

Życie to zadanie

Rozmowa z charakterem

10

W ciemno! Czy Pan Bóg ma poczucie humoru?

11

Bogu cześć!

12

Spotkanie w sieci – działanie w realu

14

To nie bajka

15

Wakacje we dwoje

18

Chciałbym wstąpić do zakonu...

19

Młodzież, która Pana ma

20

Muzyka, która zmienia życie

21

Nowe przygody Kubusia Puchatka Wyklęta armia / Fatima

22

Legendy ukryte w skałach

23

Uprowadzona praca dyplomowa Cyfrowe państwo

Korekta: Edyta Cybińska Elżbieta Jaworek Marianna Garlińska

Powołanie

Inżynier Ducha

Góra Dobra

Historia

Ona i on

Encyklopedia wiary

W drodze do Panamy

Kultura

Recenzje

Trybka odkrywa Polskę

Tech-info

Współpraca:

Druk: Printgraph Brzesko Adres redakcji: ul. Wiślna 12/7 31-007 Kraków Data zamknięcia numeru: 8.05.2017 r. Nakład: 7000 egz. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. www.e-tryby.pl biuro@e-tryby.pl manager@e-tryby.pl Wydawca:

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej

www.e-tryby.pl


Temat numeru > Co po studiach?

W poszukiwaniu wymarzonej Marzeniem chyba każdego z nas jest znalezienie ciekawej, ambitnej i co pewnie najważniejsze, dobrze płatnej pracy. W końcu właśnie w tym celu zdecydowaliśmy się na kontunuowanie nauki. Czy jest coś jeszcze, oprócz wyższego wykształcenia, co pomogłoby nam w realizacji naszego celu? Dyplom to za mało Sytuacja na rynku pracy jest bardzo dynamiczna, a rzeczywistość brutalnie, tj. szybko i skutecznie, weryfikuje nasze oczekiwania (np. już po pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej). Okazuje się wtedy, że potencjalny pracodawca poszukuje i oczekuje niemożliwego, czyli mitycznej już „młodej osoby, najlepiej zaraz po studiach z minimum pięcioletnim doświadczeniem”. W obliczu czegoś takiego nawet ukończony przez nasz drugi kierunek studiów niekoniecznie daje nam tak pożądaną przewagę na rynku pracy. Jak więc możemy zwiększyć nasze kompetencje, a tym samym szanse zatrudnienia? Wyjścia są trzy i nazywają się odpowiednio staż, praktyki i wolontariat. Ich zaletą jest to, że pozwalają nam na zdobycie bezcennej wiedzy i doświadczenia, wadą zaś fakt, że mniej lub bardziej kojarzą się z pracą za darmo. Spróbujmy jednak spojrzeć na to nie z perspektywy doraźnej korzyści, ale jak na długoterminową lokatę, która dopiero z czasem zaprocentuje.

Staż, praktyki, wolontariat – wszystko jedno? Praktyka i staż często są używane zamiennie, jednak różnica między nimi jest taka (przynajmniej oficjalnie), że podczas praktyk nie mamy przyporządkowanego konkretnego stanowiska pracy i zakresu obowiązków, natomiast podczas stażu już tak. Dlatego wybierając się na staż, stajemy się poniekąd pełnoetatowym pracownikiem (a czasem kandydatem na niego). Wolontariat z kolei możemy ogólnie zdefiniować jako nieodpłatne, świadome i dobrowolne działania na rzecz innych, wykraczające poza więzi rodzinne, koleżeńskie czy przyjacielskie. O ile staż i praktyki pozwalają nam na zdobycie „twardej wiedzy” z zakresu, który nas interesuje, o tyle wolontariat może pomóc nam w odkryciu naszej drogi życiowej. Jeżeli uważamy, że już ją znamy, to dzięki niemu możemy zweryfikować czy to, co uważamy za nasze powołanie, naprawdę nim jest.

Czy to pomoże? A jak pracodawcy zapatrują się na takie sposoby zdobywania doświadczenia? Wolontariat, który ostatnio stał się bardzo modny, jest dobrze widziany zwłaszcza w firmach, które kreują swoją markę jako zaangażowaną społecznie. Stanowi również dobre świadectwo o nas w branżach, które wymagają pracy z ludźmi, dowodzi bowiem wysokiego stopnia naszej socjalizacji, a co za tym idzie

4

www.e-tryby.pl nr 5-6/53-54/MAJ-CZERWIEC 2017

komunikowalności i empatii. Jeżeli chodzi o praktyki, to ewidentnie odeszły do lamusa czasy, kiedy wystarczyło zrobić te wymagane przez uczelnie (jeśli były takie w programie). Obecnie tak zdobywana wiedza praktyczna stała się poniekąd standardem i pracodawcy zatrudniają głównie absolwentów ją posiadających.

Nie wszystko złoto, co się świeci Wydawać by się mogło, że im więcej będziemy mieć wpisanych w CV miejsc, w których zdobywaliśmy doświadczenie, tym lepiej. Niekoniecznie. Pamiętajmy – czasem co za dużo, to nie zdrowo. Zwłaszcza w wypadku stażu, który uważany jest poniekąd za kandydaturę na konkretne stanowisko, pracodawca widząc pięć, siedem lub więcej firm może uznać, że widocznie nie jesteśmy tak dobrzy, jak o sobie mówiliśmy, skoro żaden z nich nie zakończył się podpisaniem choćby okresowej umowy o pracę. Warto więc zastanowić się przez chwilę, co wpisać do naszego zawodowego życiorysu.

Nie będę parzył kawy, czyli jak wybrać Wybierając staż, nie kierujmy się ilością, ale jakością. Często lepszy jest jeden, nawet dłuższy, ale w firmie z ugruntowaną na rynku marką, niż pięć czy sześć w firmach peryferyjnych. Również mając do wyboru bezpłatny staż w renomowanym miejscu, bądź płatny w nikomu szerzej nieznanym, zastanówmy się, czy rzeczywiście nie możemy pozwolić sobie na kilka tygodni tego pierwszego. Większa firma to często większe doświadczenie, a także możliwość późniejszego zatrudnienia. Pamiętajmy również, że staż ma nas czegoś nauczyć. Jeśli więc zakres naszych obowiązków ogranicza się do kserowania czy robienia kawy, bezsensownym jest kontunuowanie go. Szukając ofert firm poszukujących kogoś na staż i praktyki, liczmy się z tym, że nie jesteśmy jedynymi kandydatami i że może być ciężko, zwłaszcza jeżeli chodzi o miejsca z dobrą opinią. Weźmy również namiar na okres, w którym chcielibyśmy odbywać staż. W czasie wakacji z pewnością będzie nam trudniej coś znaleźć, ponieważ więcej osób ma wolne. Zastanów się również, czy w branży, w której chcesz szukać doświadczenia, nie trwa właśnie sezon ogórkowy, przez co niewiele się nauczysz. Mirek Haładyj


Temat numeru > Co po studiach?

Właściwy moment FOT. PIXABAY.COM

Najpierw magisterka, potem ślub? A może taka kolejność nie ma znaczenia? Spytaliśmy kilka znajomych młodych par małżeńskich, jak to było w ich przypadku i jakie są dobre i złe strony rozwiązania, na które się zdecydowali. Co warte uwagi – niezależnie czy pytani przez nas czekali ze ślubem do skończenia studiów, czy pobierali się między sesjami, nie żałują swojej decyzji!

Pobraliśmy się pod koniec studiów: ja byłam przed obroną, Krzyśka czekał jeszcze ostatni rok studiowania. Przed ślubem nachodziły mnie obawy: „z czego będziemy żyć”, zależało nam by od razu po ślubie wyprowadzić się od rodziców i uniezależnić od nich finansowo. Tymczasem okazało się, że zupełnie niepotrzebnie się zamartwiałam - oboje doświadczyliśmy mocno, że Pan Bóg potrafi się o wszystko zatroszczyć. Mężowi udało się połączyć studia z pracą na 3/5 etatu, a ja „dziwnym zrządzeniem losu” po ślubie zaczęłam dostawać więcej zleceń w pracy, choć dotąd była posucha. Potem, już po obronie, szybko znalazłam pracę na cały etat i po zmartwieniach nie został nawet ślad. Studia są absorbujące i tego czasu dla siebie nawzajem było mniej, ale już żyliśmy razem. Jak się okazało, wystarczyło jedynie zaufanie Bogu i determinacja. Jak nie trzeba czekać ze ślubem – to po co to robić? Studia na pewno nie są przeszkodą. A wspólnie przezwyciężane trudności zbliżają. Małgorzata Bielecka

Nasz ślub odbył się w środku sesji. Gdy po weselu wróciliśmy do akademika, Marcin kończył obrazy, które kolejnego dnia musiał zaprezentować na ASP. Poszedł na egzamin z płótnami, które jeszcze nie zdążyły wyschnąć… Ale wszystkie przedmioty zaliczyliśmy bez poprawek, a ja zgarnęłam średnią 5,0! Zaręczyliśmy się po czterech miesiącach w związku. Dostaliśmy wtedy wielki segregator ze ślubnym planerem, w którym było napisane, aby dwa lata do przodu wybrać termin i zarezerwować salę na wesele. Planer wyrzuciliśmy na śmietnik i pobraliśmy się… za pół roku. Niektórzy pytali „Po co ten pośpiech?”, a my tak bardzo nie mogliśmy się doczekać naszego ślubu. Bo na co czekać, skoro mieliśmy pewność, że nasza miłość była tą do końca życia? Nigdy nie żałowaliśmy tej decyzji i małżeństwo w niczym nam nie przeszkadzało ani nie ograniczało. Czekanie ze ślubem do ukończenia czasu byłoby dla nas… stratą czasu. Magda i Marcin Nowakowie, małżeński duet od 7 lat, rodzice Karolci, Klarci i Rózi

Najpierw studia. Bez ślubu, bez dziecka. Dlaczego? W czym dziecko przeszkadza? No cóż. Z przymrużeniem oka można powiedzieć: we wszystkim. Na studiach fajnie jest nie mieć wielu zobowiązań, w sesji – tylko sesję i czas bez ograniczeń na pisanie dyplomu. Tak, jest wiele mam-studentek. Tak, da się. Tylko zapytajcie, jak się zdaje egzaminy, kiedy zamiast nad skryptem siedzi się przy gorączkującym niemowlaku. Jak się znosi spojrzenia wykładowców, kiedy zamiast pracy zaliczeniowej przynosi się historię o babci, która nie mogła przyjechać na weekend. Jak się korzysta z biblioteki z żądnym rozróby dwulatkiem. No dobrze, to bez dziecka, ale w czym tu przeszkadza ślub? Teoretycznie w niczym. Tylko że zawarcie małżeństwa jest wstępem do rodzicielstwa. Można „zaplanować” dziecko na po studiach, a ono i tak przyjdzie wtedy, kiedy będzie jego czas, nie przejmując się sesjami czy obroną. I wtedy ono będzie ważniejsze niż egzaminy, dyplom i stu obrażonych profesorów. Więc tak. Najpierw studia. Marta Łysek

Pobraliśmy się na 4 roku studiów, jesteśmy małżeństwem ponad 1,5 roku, mamy 7-miesięczną córkę i wciąż odkrywamy radość wspólnego życia. Plusem wzięcia ślubu w trakcie studiów była na pewno swoboda decyzji, czyli nieuzależnianie go od skończonych studiów, dobrej posady czy zgromadzonych pieniędzy. Podjęliśmy tę decyzję z wiarą i ufnością. Dziś nie żałujemy. Na plus zmieniła się na pewno postawa rodziców. Przed ślubem wciąż chcieli, żebym wracała z Krakowa, w którym studiowałam, do domu, a przy naszym związku na odległość nie było to takie proste. Po ślubie rodzice zrozumieli, że naszą nową rodziną będziemy ich odwiedzać wtedy, kiedy będzie to dla nas możliwe. Małżeństwo w trakcie studiów było świetną okazją do kreatywnego spędzania czasu i podróżowania, kiedy to jeszcze nie byliśmy ograniczeni stałą pracą czy innymi obowiązkami. Był to również dobry czas na wspólną naukę gospodarowania pieniędzmi. A co z minusami? Na pewno pewną trudnością było to, że mieszkaliśmy trochę w Rzeszowie, trochę w Krakowie. Ja przez ten czas w zasadzie żyłam na walizkach, z czasem nawet to polubiłam, dziwne. Kolejnym minusem, a zarazem plusem było to, że czasem zdarzało nam się nie widzieć 3-4 dni w tygodniu. Momentami było to trudne, choć z drugiej strony tęsknota i oczekiwanie było czymś, co dziś wspominamy z uśmiechem. Wioleta Biały

5


Temat numeru > Co po studiach?

Czas na przerwę? Coraz bardziej popularny staje się „gap year”, czyli roczna przerwa od nauki, praktykowana przez świeżo upieczonych absolwentów liceum i studentów. Dla jednych jest to czas nauki przed ponownym przystąpieniem do matury, dla innych – okazja do zdobycia zawodowego doświadczenia albo czas, aby zwiedzić trochę świata, podreperować budżet lub rozwinąć umiejętności językowe. Jak z bliska wygląda taka roczna przerwa? I czy ma jedynie plusy? A może wyjazd? „Gap year” po maturze Martyna decyzję o rocznej przerwie podjęła z prawie półrocznym wyprzedzeniem: Ogromnie chciałam dostać się na medycynę. Jeszcze przed maturą postanowiłam, że nie będę szła na inny kierunek, byle sobie postudiować. Dla mnie to byłby tylko rok, żeby jakoś przetrwać, skorzystać ze zniżek studenckich, a zabierałabym miejsce komuś, kto być może o tym innym kierunku marzył od lat. Do przyjęcia na lekarski zabrakło mi dosłownie 2 punktów. Nie zniechęciłam się, postanowiłam zrobić sobie przerwę, podeszłam do matury jeszcze raz, udało się! Nie mogę powiedzieć, że to była przerwa od nauki, uczyłam się bardzo dużo, ale i na zabawę był czas! Czy żałuję? Oczywiście, że nie! To był pracowity, ale i pełen wrażeń rok!

Po licencjacie można popracować Mikołaj po obronieniu tytułu inżyniera postanowił spróbować własnych sił w firmie architektonicznej. Oczywiście wiązało się to z przeniesieniem studiów magisterskich na dalszy plan: Zaczynałem jako stażysta, a dzisiaj mam własną, dobrze prosperującą firmę. Zajęło mi to dwa lata, zaryzykowałem, postawiłem wszystko na jedną kartę. Albo jesteś w czymś dobry, albo nie. Być może gdybym się nie zdecydował na taki krok, dzisiaj broniłbym magisterkę i byłbym na tym samym etapie w życiu, w jakim byłem. Na początku nie było kolorowo, był moment, w którym chciałem zrezygnować. Na studiach mogłem sobie zaspać na wykład, nie pójść na ćwiczenia. Nieobecność nieusprawiedliwiona była dozwolona. Gdybym nie przyszedł do pracy bez powodu, mógłbym się już więcej w niej nie pojawić. Na pewno nie w firmie, która podpisuje kontrakty z obcokrajowcami, w której każda minuta jest na wagę złota. Mój „gap year” trwa już drugi rok, jeżeli znajdę czas, na pewno magisterkę obronię, ale już tylko zaocznie.

Natalia nie zwiedziłaby południowej części Włoch i… nie poznałaby swojego męża, gdyby nie przerwa w nauce: Po licencjacie wyjechałam do pracy jako niania. W momencie kiedy moje koleżanki bawiły się na imprezach, ja pracowałam na Sycylii, opiekowałam się trójką polskich dzieci, mieszkających tam na stałe. Na początku było mi przykro, że nie mogę towarzyszyć przyjaciołom, ale wiedziałam, że innego wyjścia nie ma. Trzy miesiące po pobycie we Włoszech poznałam Marcina, który trzy lata później został moim mężem. „Gap year” nie był wtedy w Polsce popularny. Rodzina nie patrzyła na mnie przychylnym okiem. Po roku wróciłam do kraju, podjęłam studia magisterskie, a dzisiaj piszę doktorat. Jasne, było mi ciężko wrócić do studenckiego trybu życia, odzwyczaiłam się od imprez, wyciszyłam, skupiłam na sobie, ale uważam, że było warto!

Powrót nie zawsze bywa łatwy… „Gap year” tak jak wszystko oprócz zalet ma też swoje wady. Paulina po rocznej przerwie próbowała wrócić do studiowania psychologii, starając się godzić to z pracą w sklepie odzieżowym, w którym znalazła zatrudnienie w czasie przerwy. Pracowałam w dużej sieci sklepów odzieżowych, na początku jako sprzedawca. Szybko awansowałam. Po niecałym pół roku dostałam propozycję objęcia kierownictwa sklepu. Pojawiły się również propozycje atrakcyjnych wyjazdów delegacyjnych, m.in. na targi modowe do Wielkiej Brytanii. Lubiłam swoją pracę i czułam, że się w niej spełniam. Nie wiedziałam nawet, kiedy upłynęło mi dwanaście miesięcy mojej przerwy. Nie chciałam rzucać pracy, dobrze zarabiałam, byłam niezależna finansowo. Próbowałam pogodzić to ze studiami, z wiadomych względów kosztem tych ostatnich. W połowie drugiego roku nie zostałam dopuszczona do sesji. Niestety nie miałam wszystkich zaliczeń. Co gorsza również w pracy zaczęło mi się sypać. Szefowa zauważyła, że już nie jestem tak dyspozycyjna, jak byłam. Dyrektor dał mi wybór: albo pracuję tak jak kiedyś, albo kończymy współpracę. Wybrałam studia. Czy żałuję swojej rocznej przerwy? Trochę tak, praca za bardzo mnie pochłonęła. Wcześniej gdy studiowałam, niczego mi nie brakowało, uczyłam się, chodziłam na imprezy, wiodłam normalne życie osoby wkraczającej w dorosłość. Gdybym miała polecić komukolwiek zrobienie sobie przerwy od nauki.. Odradzam! Później nie jest łatwo wrócić.

Zależy od Ciebie Co może dać „gap year”? Z pewnością ilu pytanych, tyle odpowiedzi. Przez rok przerwy nabiera się dystansu do wielu spraw. To może być czas na odkrywanie siebie, czas na refleksję. To całe dwanaście miesięcy na zastanowienie się, w czym jest się dobrym, co chce się w życiu robić i próbowanie tego. To rok, który może nauczyć systematyczności i mobilizacji, bo zdanym jest się raczej tylko na siebie. Może jednak zadziałać zupełnie odwrotnie – rozleniwić albo spowodować zbyt wczesne zachłyśnięcie się życiem zawodowym, które utrudni powrót na studia. Decyzja powinna być dobrze przemyślana i dostosowana do indywidualnych predyspozycji. Ale jeśli zdecydujecie się na przerwę, wyciśnijcie z „gap year” jak najwięcej! Katarzyna Jamróz

6

www.e-tryby.pl nr 5-6/53-54/MAJ-CZERWIEC 2017

Zdjecie: www.pexels.com


Skończyłem studia. Co dalej? Jedną z aktywności, która może ułatwić znalezienie pracy, jest rejestracja w Powiatowym Urzędzie Pracy (PUP) właściwym ze względu na miejsce zameldowania na pobyt stały lub czasowy albo na obszar działania, gdzie aktualnie się przebywa. Pracownikowi PUP trzeba przedłożyć m.in. dokument tożsamości, dyplom, dokument stwierdzający przeciwwskazania do wykonywania określonych prac. Alternatywnie można zarejestrować się drogą elektroniczną (adres: www.praca.gov.pl), a pracownik urzędu wezwie na konkretny termin podpisania dokumentów.

kacje, dotacji na założenie własnej firmy, poradnictwa zawodowego. Jeśli ktoś już pracuje np. na umowę zlecenie może zarejestrować się jako poszukujący pracy i mieć dostęp np. do ofert PUP i poradnictwa zawodowego. Istotne jest to, że należy reagować na każde wezwanie urzędnika pod rygorem wykreślenia z rejestru.

Osoba bezrobotna z dniem rejestracji nabędzie prawo do ubezpieczenia zdrowotnego i może skorzystać z wielu form pomocy np. stażu, szkolenia podnoszącego kwalifi-

Powodzenia!

FOT. PIXABAY.COM

Temat numeru > Co po studiach?

Jeśli rozważasz decyzję dotyczącą rejestracji warto przed podjęciem tego kroku zadzwonić na tzw. Zieloną Linię lub do właściwego urzędu, gdzie można uzyskać szczegółowe informacje.

Klaudia Król

Dobre wybory rodzą się w ciszy Masz do podjęcia ważną decyzję, na przykład dotyczącą przyszłości? Wydaje Ci się, że musisz cokolwiek zrobić, bo inaczej całość harmonii poukładanego świata runie w zgliszczach złych życiowych decyzji? Receptą mogą być… rekolekcje ignacjańskie! Milczenie. Cisza. Wchodząc do domu rekolekcyjnego, zobaczysz motto twojego wyjazdu: Bóg przemawia do człowieka w ciszy… W ciągu dnia czeka Cię trzy razy medytacja trwająca 45 minut każda plus jedna tak zwana medytacja powtórkowa. Będziesz miał przewodnika w postaci swojego indywidualnego kierownika duchowego. A we wszystkim pomoże Ci przede wszystkim Bóg, który przyjdzie ukryty w Eucharystii, czekającej na Ciebie każdego dnia rekolekcji. Formuła rekolekcji dąży do maksymalnych uproszczeń, do odcięcia Twojego przeciążo-

nego umysłu od całego oceanu niepotrzebnych bodźców… Wtedy dopiero zaczynasz zauważać, że w tym świecie głęboko ukryta jest prostota i harmonia. To właśnie jest przygoda rekolekcji ignacjańskich… Jedziesz, nawet nie wiesz na co. Uderza Cię tylko myśl trzech lub pięciu dni w ciszy. Dowiadujesz się, jak to będzie wyglądało, zupełne odcięcie od świata, zakaz używania telefonów. Dochodzi to do Ciebie, niby czytasz o tym w informatorze dostępnym dla każdego, ale zaczynasz odczuwać drastyczność tej metody dopiero na miejscu. Gdy nie ma już odwrotu… Gdy nie możesz nic powiedzieć przez całe trzy lub pięć dni… Coś pięknego i niezwykle uwalniającego. Sam, pisząc ten artykuł, dziwię się, jak wytrwałem w zupełnym milczeniu trzy dni, jednocześnie będąc tak strasznie gadatliwą osobą… Michał Jaracz

7


Rozmowa z charakterem

Życie to zadanie Brygida Grysiak – dziennikarka telewizyjna, reporterka, autorka książek, dwukrotna laureatka Nagrody Dziennikarzy Małopolski, ambasadorka Światowych Dni Młodzieży, a przede wszystkim kochająca żona i matka w rozmowie z Krzysztofem Kawikiem o doświadczaniu Boga na różnych płaszczyznach życia.

Za niedługo minie rok od wizyty papieża Franciszka w Polsce podczas Światowych Dni Młodzieży, jakie są Pani przeżycia związane z tym szczególnym czasem dla naszego kraju? Światowe Dni Młodzieży traktowałam jako czas darowany, oczyszczający, otwierający ponownie oczy na drugiego człowieka – na to, co jest w naszym życiu najważniejsze. Miałam takie skojarzenie, kiedy wracałam do Warszawy w deszczowy dzień, że całą istotę Światowych Dni Młodzieży można porównać do takiego właśnie oczyszczającego deszczu, zimnego prysznica na nasze rozemocjonowane głowy. Była to próba pokazania nam istoty Ewangelii – słowem i gestem. Jednak zmarnowaliśmy tę szansę jako naród. Co konkretnie ma Pani na myśli? Nie zgadzam się z przekonaniami niektórych, że Światowe Dni Młodzieży były, umarły i tyle. Pokazaliśmy światu, że życie katolika może być czymś fantastycznym, radosnym, że umiemy być razem, jednak marzyłam o czymś więcej. O tym, że się jakoś opamiętamy, że Światowe Dni Młodzieży będą okazją do polsko-polskiego pojednania. Nie myślę o poziomie politycznym, tutaj nie miałam złudzeń, tylko bardziej o tym społecznym wymiarze. Bardzo wygodnie jest nam ciągle się oceniać innych, gardzić sobą nawzajem, a przecież można się różnić, nawet wtedy, gdy to są różnice w sprawach fundamentalnych. Pan Jezus nikim nie pogardzał. Miałam nadzieję, że po tym pięknym czuwaniu www.pexels.com

w Brzegach będzie w nas więcej pokory, szacunku, zrozumienia. Pewnie w skali mikro to wszystko się działo, jednak kiedy patrzę na debatę publiczną, , to widzę, że zmarnowaliśmy czas, w którym mieliśmy szanse zrozumieć istotę Miłosierdzia i nauczyć się nią żyć. Jest Pani autorką opowieści o życiu codziennym św. Jana Pawła II: Najbardziej lubił wtorki, teraz obserwuje Pani wszechstronne działanie papieża Franciszka, co łączy go z naszym ukochanym Ojcem Świętym – Janem Pawłem II? Według mnie oni się cudownie uzupełniają. Bardzo się dziwię ludziom, którzy chcą pokazać, jak bardzo różni są to papieże. Oczywiście ich doświadczenia życiowe są inne, ale jest dużo punktów wspólnych. Przywołam tutaj wypowiedź Jałmużnika Papieskiego Arcybiskupa Konrada Krajewskiego, który w wywiadzie dla TVN24 mówił: : „Jan Paweł II to był mistyk, dotykałem go, podawałem mu mitrę i wiedziałem, że dotykam człowieka świętego, Benedykt XVI dał nam teologię wysokich lotów, jesteśmy mu wszyscy za to wdzięczni, potem przyszedł papież Franciszek, którego tu i teraz chce mi się naśladować”. Papież Franciszek ma południową naturę. Jest szalony w radości z Ewangelii. Ona jest najważniejsza. Widzę Ewangelię w jego oczach. Jest prorokiem i rewolucjonistą, bo mówi nam, że mamy tu i teraz wrócić do korzeni, poszukiwać prześwitów w naszym grzesznym życiu, nawet kiedy jest zupełnie ciemno. Franciszek próbuje nas na nowo nauczyć Boga miłosiernego – to jest ważny temat. Jan Paweł II Go przed nami odkrył na nowo. A Franciszek uczy nas, co z tą wiedzą zrobić, jak wcielić ją w życie. Doskonale się uzupełniają w nauczaniu o Miłosierdziu, które jest jedynym skutecznym lekiem na zło tego świata. Bardzo pięknie wypowiada się Pani o Bogu jako autorytecie, który nigdy nas nie zawodzi. Czy nie przeżywa pani trudności związanych z wiarą w środowisku w którym pracuje? Jestem przeciwniczką kategoryzowania ludzi. Katolicy sa potrzebni wszędzie. Nie powinni się czuć oblężoną twierdzą ale nieść radość z Ewagnelii wszędzie, bo wszędzie jest potrzebna. To my jesteśmy dla ludzi, a nie ludzie są dla nas. Warto się dzielićdobrem, które otrzymujemy od Pana Boga, bez względu na to, z jaką reakcją społeczną się to spotyka. Mnie nikt nie cenzuruje w pracy, nikt mi nie mówi, co mam mówić na antenie. Czuję się wolna i szanowana. A z każdej trudnej sytacji, jeśli taka się zdarza, staram się wynieść naukę na przyszłość. Poza wszystkim, nikt nie mówił, że w życiu będzie łatwo.

8

www.e-tryby.pl nr 5-6/53-54/MAJ-CZERWIEC 2017


Rozmowa z charakterem

www.znak

.com.pl

Zawód dziennikarza można uznać za zwód misyjny, co dla Pani jest najtrudniejsze w tym zawodzie? To nie jest łatwy zawód. Chciałoby się, żeby nasze reportaże ratowały świat. Ale one go nie uratują. Do tego już dojrzałam. Ale ciągle wierzę, że warto uwrażliwiać ludzi na sprawy, które nie zawsze przebijają się na czołówki gazet i serwisów informacyjnych. W swojej pracy spotykam wspaniałych ludzi, którzy są ode mnie lepsi, od których mogę się uczyć. I których bardzo chcę pokazywać innym. Cieszę się, że mogę to robić. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, co jest najtrudniejsze, może mało myślę o rzeczach trudnych. Najtrudniejsza jest świadomość, że nie uratuję świata, żadnym reportażem nie zakończę wojny w Syrii… Ale może pomogę komuś zrozumieć, że nie każdy uchodźca to terrorysta. Wielokrotnie daje pani świadectwo szczęścia płynącego z bycia matką, czym jest macierzyństwo? Mogę odpowiedzieć, że nie widziałem kim jestem, dopóki nie zostałam mamą. Urodziłam syna i dowiedziałam się trochę, a kiedy urodziłam córkę – jestem już pewna. Mój sześcioletni syn przyniósł mi niedawno laurkę, na której było napisane: „Dziękuję Ci, mamo, że się mną opiekujesz, kiedy jestem chory”. To wszystko wyjaśnia. Zanim urodziłam dzieci, wiedziałam: co to jest życie, że aborcja jest złem, jednak kiedy dotknęłam mojego syna, wtedy dopiero poczułam, ile to życie naprawdę waży… Ktoś kiedyś napisał, że moment, w którym matka dotyka dziecko po raz pierwszy, to jest kadr, jakby ktoś zrobił zdjęcie, na którym widać rękę Pana Boga. Myślę, ze tak jest! Do dziś noszę pierwsze zdjęcie, które zrobiła mi położna z moją córką Marysią. Urodziła się przez cesarskie cięcie ratujące jej życie. W 2011 roku zaangażowała się Pani w akcję społeczną „Uratuj Świętego” walczącą z usuwaniem ciąży. Jest Pani także autorką wyjątkowej książki: „Wybrałam życie”. Czym dla Pani jest ludzkie życie? Życie ludzkie od poczęcia do naturalnej śmierci jest wszystkim, jest darem, cudem. Żadna choroba nie może tego życia zdyskwalifikować. Nikt nie jest gorszy dlatego, że jest chory. Nie ma trudności, która naznacza to życie tak mocno, że człowiek nie może iść dalej. Życie to jest zadanie, żyjemy dla kogoś, nie dla siebie.

9


Powołanie

W ciemno! – Bóg jest odpowiedzią! – napisał ktoś na murze. – Ale jakie było pytanie? – dopisał ktoś inny. Temat przewodni „Trybów”, które właśnie trzymasz w rękach, brzmi: „Co po studiach?” I dobrze, że w głowach i sercach studentów kołaczą się takie i podobne pytania. Odpowiedź można odnaleźć wtedy, kiedy się szuka. Przypomina mi się fragment Ewangelii o człowieku niewidomym od urodzenia, który został przez Jezusa uzdrowiony za pomocą błota (mieszanki śliny i ziemi) oraz… posłuszeństwa. Jezus kazał mu obmyć się w sadzawce Siloam, co znaczy „Posłany”. Niewidomy uczynił tak, jak Pan mu polecił:

poszedł, obmył się i przejrzał (zob. J 9, 1-7). Czego uczy nas ta Ewangelia? Co najmniej dwóch rzeczy. Po pierwsze niektóre zmiany dokonują się w drodze. Nie przypadkiem sadzawka nosi nazwę „Posłany” i nie przypadkiem jest ona ilustracją tego, czego od niewidomego zażądał Jezus. Posłał go… w ciemno! Człowiek ów musiał zaufać Jezusowi i pójść, jeszcze jako niewidomy, aby przejrzeć. Można zaryzykować twierdzenie, że nasz Pan ma taki styl – że posyła ludzi

w ciemno. Tak zachował się wobec dziesięciu trędowatych, którym polecił zrobić coś, co robią ludzie uzdrowieni, podczas gdy oni wciąż jeszcze byli chorzy (Łk 17, 1219). Podobnie postąpił wobec sług w Kanie Galilejskiej, którzy mieli nalewać gościom wodę ze stągwi, nie mając pojęcia, że stanie się winem (J 2, 1-11). To ważny sygnał dla nas. Nie ma co czekać na stuprocentową pewność. Ona przyjdzie, ale może najpierw trzeba zrobić krok w ciemno. Zaufać Jezusowi i być Mu posłusznym. I tu dotykamy drugiej kwestii – właśnie posłuszeństwa. Jeśli rozeznajesz, czego pragnie od Ciebie Jezus, bądź Mu posłuszny. Posłuszeństwo woli Boga to gwarancja życiowego sukcesu. Choć może trzeba będzie trochę poczekać, to jednak w ostatecznym (wiecznym!) rozrachunku na pewno się nie zawiedziesz. s. Magdalena Wielgus, misjonarka Chrystusa Króla

Czy Pan Bóg ma poczucie humoru? Zbliża się czas wakacji, na które chyba wszyscy czekamy. Chcemy pojechać nad morze, nad jeziora, w góry. Poznać miejsca, w których jeszcze nie byliśmy. Zetknąć się z inną kulturą, spotkać nowych ludzi. Mieć więcej czasu dla rodziny i przyjaciół.

Natomiast św. Paweł w Liście do Rzymian napisał: „To bowiem, co w Bogu niewidzialne – Jego wiekuista moc oraz boskość – od stworzenia świata staje się widzialne dzięki rozumnemu oglądaniu dzieł Bożych” (Rz 1,20).

Podczas wakacji podróżujemy czy to samochodem, czy autokarem, czy samolotem. Taki luksusowy, wygodny i bezpieczny autokar wiele mówi nam o swoim konstruktorze, a także całym zespole ludzi, którzy pracowali na końcowy efekt.

Podczas wakacji możemy również udać się do ogrodu zoologicznego. Zobaczyć tam wiele różnych gatunków zwierząt i ptaków. Upierzenie ptaków bywa bardzo bogate i finezyjne. Możemy dostrzec połączenie różnych kolorów, piękne kształty, a to wszystko mówi nam o tym, jaki jest ich Stwórca. Ten, który z niczego powołał je do istnienia.

Podczas wakacji mamy także okazję zetknąć się z nową kuchnią. Skosztować nieznanych, pięknie podanych i smacznych potraw. Taka potrawa wiele mówi nam o kucharzu, a także o całym zespole ludzi, którzy pracują w danej restauracji.

W naszym rozumowaniu utwierdza nas autor natchniony. W Starym Testamencie w Księdze Mądrości możemy przeczytać: „Na podstawie potęgi i piękna rzeczy stworzonych można przez podobieństwo dojść do kontemplacji Stwórcy” (Mdr 13,5).

10

www.e-tryby.pl nr 5-6/53-54/MAJ-CZERWIEC 2017

Zatem, przyglądając się całemu stworzeniu, możemy powiedzieć, że Pan Bóg jest poważny i dostojny, bo takiego właśnie stworzył lwa wylegującego się na sawannie. Potrafimy domyślić się, że bywa czasem smutny, bo stworzył psa, który porzucony przez swojego pana patrzy na świat zmartwionymi, posępnymi oczami. Możemy zauważyć, że jest świetnym gospodarzem, bo zarządza ziemią już miliardy lat i nie pozostawia żadnych odpadów, wszystko jest w nieustannym recyklingu. Wreszcie, skoro Pan Bóg stworzył małpy, goryle i szympansy, które dostarczają nie lada zabawy wszystkim odwiedzającym ogrody zoologiczne, to sam musi mieć niesłychane poczucie humoru. br. Adam Szczygieł, paulista


Inżynier Ducha

Bogu cześć! Czytanie z Drugiego Listu św. Pawła Apostoła do Tymoteusza…” – kim był człowiek, do którego św. Paweł kierował swoje listy, a wcześniej nawrócił i ochrzcił nie tylko jego, ale i jego rodzinę?

Tymoteusz (gr. time = cześć, szacunek + Theos = Bóg) pochodził z Azji Mniejszej. Jego tata był Grekiem, a mama Żydówką. Mówi o tym początek szesnastego rozdziału Dziejów Apostolskich. Gdy św. Paweł przybył do Listry, rodzinnego miasta Tymoteusza, postanowił zabrać ze sobą nowego ucznia w dalszą podróż.

Prawa ręka świętego Pawła Mimo młodego wieku Paweł wyświęcił Tymoteusza na prezbitera. Mężczyźni razem przemierzali Azję Mniejszą, odwiedzając i napominając wiernych. Razem byli również w Macedonii, Atenach i Koryncie. W końcu święty Paweł powierzył swojemu kompanowi opiekę duszpasterską nad Kościołem w Efezie. Został tam pierwszym biskupem. Sprawując tam posługę otrzymał od Apostoła dwa listy ze wskazówkami, dotyczącymi prowadzenia ludu Bożego.

Odważny ewangelizator Pewnego dnia w Efezie odbywało się pogańskie święto ku czci bogini Diany. Gdy lud śpiewał i modlił się do bożków, Tymoteusz wszedł w tłum i zaczął mówić o wierze w prawdziwego i jedynego Boga. Rozwścieczeni ludzie rzucili się na biskupa. Zaczęli go szarpać i bić, aż wreszcie go ukamienowali. Chrześcijanie zabrali ciało swojego pasterza i pochowali je z honorami. Święty Tymoteusz jest uważany za patrona Krety. Co ciekawe jest też czczony w Kościele Prawosławnym. W ikonografii przedstawia się go w tunice lub w biskupich szatach liturgicznych, a także z kamieniami u stóp.

Ciekawostka: Jeden z najbardziej znanych polskich zespołów grających muzykę chrześcijańską swoją nazwą odsyła do cytatu z Drugiego Listu św. Pawła do właśnie Tymoteusza: Zespół 2Tm 2,3. Wskazany przez grupę fragment brzmi: “Bierz udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa”. Potocznie o zespole mówi się w skrócie “Tymoteusz”.

Aneta Gruca

11


Góra Dobra

Spotkanie w sieci – działanie w realu Pamiętam tamto sobotnie popołudnie na Brzegach, kiedy papież Franciszek mówił już tak znane wszystkim słowa o pozostawieniu wygód i zostawieniu po sobie śladu. Pamiętam, że kiedy tam siedziałam wraz z innymi wolontariuszami-moimi przyjaciółmi (a wręcz: moją rodziną, jaką stali się przez ostatnie dwa lata, a w szczególności tamte ostatnie dwa tygodnie nieprzespanych nocy spędzonych na pracy), zrozumiałam, że to, do czego papież nawołuje, to my-wolontariusze już robimy. I że my wraz z zakończeniem ŚDM nie rozejdziemy się tak po prostu do domów. To, że działanie na rzecz innych potrafi nadać życiu największy sens, jest jasne dla każdego, kto chociaż raz spróbował działać wolontariacko. Uświadomienie sobie, że nie po to przyszliśmy na świat, aby brać od innych, ale aby dawać siebie innym, zaraża, uzależnia, daje radość i spełnienie. Kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu (Mt 20, 26-28). Zatem do służenia zostaliśmy powołani! I okazało się, że dla nas przygotowania do ŚDM były czasem szczególnym - stworzyliśmy wspólnotę, która działa nadal już jako Centrum Wolontariuszy Góra Dobra. Jako Wolontariat Plus przygotowaliśmy grupę ludzi, która chce w sposób mądry i odpowiedzialny dawać siebie innym, a portal Góra Dobra funkcjonujący podczas ŚDM był jego narzędziem komunikacji i skupienia wolontariuszy. Centrum Wolontariatu Góra Dobra stał się ich naturalnym połączeniem - przytulnym miejscem spotkania drugiego człowieka, tworzenia wspólnoty wolontariuszy. Obecny portal GoraDobra.pl jest rozbudowywany i dostosowywany do zadań, jakie będzie stawiać sobie nowe Centrum Wolontariatu. Gdy tworzymy Górę Dobra, przez cały czas przyświecają nam słowa z Ewangelii św. Mateusza: “Wy jesteście solą ziemi... Wy jesteście światłem świata” (Mt 5, 13-14). To Jezus jest dla nas motywacją, wiemy po co nas powołał na ten świat – mamy zostawiać po sobie ślad, ślad jego miłości i miłosierdzia.

W Kościele nie ma oferty dla ludzi takich jak my: w większości po studiach, w większości bez własnych rodzin, z tendencjami do bycia liderem w swoim środowisku, z aspiracjami do zmieniania świata na lepsze i z wiarą. Mieszanka unikalna. To, co powstaje przy parafiach czy zakonach to często jest bezpieczna przechowalnia dla osób, które wyrosły z duszpasterstwa akademickiego, nie znalazły sobie męża/żony i nie wiedzą co mają ze sobą zrobić. Więc spotykają się w swoim światku, niebezpiecznie się w nim urządzając, przy okazji nie robiąc nic, aby ten swój światek jakoś zmienić, bo przecież organizowanie kolejnego wyjazdu czy spotkania jest takie rozwijające... (ironia) Znam kilka takich osób - najpierw duszpasterstwo, potem tworzenie na swoje potrzeby wspólnoty postakademickiej, potem następnej i tak od jednego wyjazdu do drugiego bujają się od 10 lat. A czas ucieka. Czym powinna być Góra Dobra? Może pośrednikiem między ludźmi, którzy chcą działać w Kościele, a Kościołem, który nie w każdym przypadku ma świadomość jak ważne jest zaangażowanie świeckich. W tym wszystkim Górę Dobra widzę jako „miejsce formacji” dla osób, które chcą działać w swoich parafiach, są gotowe na współpracę z księżmi, są gotowe do walki z wiatrakami, itp. Przychodzą do nas - dostają szkolenie (“Przełamywanie Barier” + know how jak pracować w parafii, itp.), na naszych projektach uczą się praktyki, hartują się i idą w świat, czyli do swojej parafii, czy gdzie tam chcą działać. Jak chcą, mogą zrealizować jakiś projekt we współpracy z nami albo samodzielnie. Dorota Borkowska skarbnik Prezydium Góry Dobra, podczas ŚDM koordynator polskich wolontariuszy

Portal Góra dobra służy do jednoczenia ludzi i chciałbym bardziej rozwinąć to zastosowanie, aby stawał się coraz popularniejszy, aby pomagał w różnych problemach, z którymi borykają się organizatorzy wielu wspaniałych akcji. Mam nadzieję, tworząc to narzędzie, że będzie ono nie tylko naszym projektem, którym można się pochwalić w CV, ale też narzędziem motywującym innych ludzi. Jak bardzo jest potrzebny taki system, widzę po wiadomościach, które dostajemy mailowo oraz liczbie odsłon każdego dnia, pomimo że obecnie ciągle jeszcze pracujemy nad jego ulepszoną wersją.

Góra Dobra Iwona Jeleń

przewodnicząca Prezydium Góry Dobra, koordynator portalu

Pragnienie zbudowania Góry Dobra pojawiło się na początku przygotowań do Światowych Dni Młodzieży. To wtedy zdałam sobie sprawę, jak dużo dobra dzieje się na świecie i w jak wiele projektów zaangażowani są młodzi ludzie. Tymczasem w mediach dominuje przekaz negatywny, który zniechęca. Chcieliśmy, wraz z zespołem Departamentu Wolontariatu, zebrać projekty, które przygotowywaliśmy w tym czasie i pokazać dobro, które się dzieje, aby zainspirować nim innych.W czasie przygotowań i podczas ŚDM Kraków 2016 kilkanaście tysięcy Wolontariuszy korzystało z portalu i aplikacji ułatwiała im pracę i komunikację. Do teraz zostało z nami ponad 7 000 użytkowników, a ich liczba stale rośnie. Rozwijamy Górę Dobra, chcemy sprawić, aby była miejscem spotkania potrzeb z możliwościami, ale także wirtualnym środowiskiem młodych aktywnych ludzi, które choć spotyka się w sieci, to działa w realu.

Góra Dobra jest przedłużeniem Wolontariatu Plus, z tym że cel jest inny. Wszystko przez to, że żyjemy w czasach, kiedy siła mediów, portale społecznościowe na stałe wprowadziły się w naszą codzienność i trzeba to wykorzystać również do dobrych celów, z których będą dobre owoce. Góra Dobra jest dla mnie taką przestrzenią, w której stwarzają się nowe formy pomocy drugiemu człowiekowi, które są odpowiedzią na Światowe Dni Młodzieży po ich zakończeniu.”

Katarzyna Kucik

Barbara Syrek

koordynator Departamentu Wolontariatu ŚDM, pomysłodawczyni Góry Dobra

zespół projektowy Wolontariatu Plus, podczas ŚDM koordynator wolontariuszy na lotnisku w Balicach

Jan Jaracz, koordynator programistów


Materiał edukacyjny programu „Nowoczesne Zarządzanie Biznesem”

Składki płacimy na rzecz

swojej przyszłości Potrzeba gromadzenia kapitału od najmłodszych lat, przyszłość umów cywilno-prawnych studentów i edukacja w zakresie ubezpieczeń społecznych – m.in. o tych kwestiach opowiedziała Prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych US, prof. Getruda Uścińska.

Pani Profesor, czy Pani się o nas młodych martwi, o nasze przyszłe emerytury? Bardzo, zawsze się martwię o młodych, jestem z powołania nauczycielem akademickim, a więc martwię się o to, jakie będzie zabezpieczenie na starość dla tych osób będących obecnie w wieku szkolnym czy akademickim. Dyskutuję z młodzieżą od wielu lat, jaki jest stan prawny, jakie wynikają z niego obowiązki, a także jakie są luki w tych rozwiązaniach, które by gwarantowały przynajmniej to podstawowe, minimalne zabezpieczenie dochodów na starość. Myślę, że pracodawcy nie będą szczęśliwi, odprowadzając jednak te składki od umów ze studentami. Może uściślijmy: mamy umowy cywilno-prawne (o dzieło, zlecenia) i jeśli zatrudniony jest student do 26. roku życia, to wtedy te składki nie są odprowadzane. A co się dzieje jeśli, jako student, kończymy 26. rok życia?

Pani Profesor, a jak zareagowała Pani na wprowadzony ostatnio obniżony wiek emerytalny? Z punktu widzenia troski o Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, to ZUS ma oczywiście interes w tym, aby okres aktywności zawodowej Polaków był jak najdłuższy. Ale przede wszystkim, jako ZUS, odpowiadamy za przestrzeganie i stosowanie prawa. W sposób odpowiedzialny chcemy, żeby ubezpieczeni świadomie decydowali o tym, czy skorzystają z tego prawa czy nie. Aby to nie były decyzje poparte jedynie subiektywnymi, chwilowymi odczuciami, ale też przemyślane i odpowiedzialne. ZUS ma za zadanie edukować i uświadamiać obywateli w zakresie ich praw do świadczeń emerytalnych. Rozmowę przeprowadził Krzysztof Rzyman w studiu audycji „3 grosze o ekonomii” w Radiu Kampus

Zakład Ubezpieczeń Społecznych jest partnerem Programu Edukacyjnego „Nowoczesne Zarządzanie Biznesem”, w module „Oszczędzanie oraz inwestowanie długoterminowe”. .com

Składki odprowadzamy na ubezpieczenia emerytalne, rentowe, chorobowe i inne. Te

Sądzę, że musimy patrzeć na instytucje ubezpieczenia emerytalnego i na instytucję, która z mocy prawa odpowiada za ustalanie prawa i wypłacanie świadczeń. Państwo, przyjmując pewne określone rozwiązania, mówi, że jesteśmy zobowiązani odprowadzać składki i z tego tytułu Państwo przyjmuje zobowiązania wypłacania świadczeń emerytalnych, zaś ZUS jest tylko instytucją wyznaczoną do stosowania prawa, ustalania i wypłacania świadczeń.

.pixabay

A jak to jest z tymi emeryturami? Czasem słyszymy głosy wątpiące. Czy nasze emerytury są pewne, czy aby na pewno je otrzymamy?

Ale jeśli nawet nie zdarzyło się do tej pory niewypłacenie emerytury, to ktoś może powiedzieć, że nie jest to gwarancją, że nie wydarzy się to w przyszłości.

www

Obecnie w powszechnym obrocie prawnym dla osób zatrudnionych na umowie zlecenie istnieje obowiązek odprowadzania składek. W przypadku zatrudnienia na tejże umowie osoby posiadającej status studenta i będącej przed 26. rokiem życia, pracodawca jest zwolniony z odprowadzania składek. Natomiast z chwilą osiągnięcia przez studentkę lub studenta 26. roku życia, powstaje już ten obowiązek odprowadzania składek z tytułu umów cywilno-prawnych. Jednak spójrzmy też na to z innej strony. Ważną i przyszłościową rzeczą jest, że gromadzimy pewien kapitał, który jest waloryzowany i który daje nam prawo do świadczeń np. zasiłku chorobowego, macierzyńskiego czy świadczeń wypadkowych. Nie można upraszczać tego jedynie do odprowadzania składek emerytalnych. Składka jest świadczeniem wzajemnym, która gwarantuje prawo do świadczeń.

środki są odprowadzane do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Tam też znajduje się m.in. fundusz emerytalny, w którym każdy z nas ma swoje osobiste konto i składka, co miesiąc tam odprowadzona, jest ewidencjonowana i waloryzowana. Kiedy przechodzimy na emeryturę, wtedy też zgodnie z zasadą zdefiniowanej składki „ile zgromadziłeś środków ze składek i im później przechodzisz na emeryturę, tym wyższe są świadczenia” i jest to matematyczna prawidłowość. Kiedy w liczniku mamy duży kapitał, w mianowniku jak najmniejszy okres przeciętnej długości życia, wtedy też wyższa jest wysokość świadczenia emerytalnego.

Celem modułu jest zachęcenie do długoterminowego oszczędzania i inwestowania poprzez zwiększenie świadomości na temat różnych form oszczędzania i inwestowania, w tym w perspektywie długoterminowej, oraz korzyści płynących z podejmowania tego typu działań. Więcej: www.nzb.pl oraz www.facebook.com/NowoczesneZarzadzanieBiznesem

13


Historia

To nie bajka Ta historia mogłaby zaczynać się tak: dawno, dawno temu (a dokładniej sto lat temu), za siedmioma górami, za siedmioma lasami (tzn. daleko, bo i portugalska Fatima leży naprawdę szmat drogi stąd), trójce dzieci (z których najstarsze miało dziesięć lat) ukazała się świetlista postać kobiety. Jak widać, bajkowa narracja znajduje swoje uzasadnienie, ponieważ dotyczy wydarzeń naprawdę niezwykłych. Jednak bajką nie jest, a fatimskie objawienia oraz wizje z nimi związane, nie tylko zostały potwierdzone przez Kościół, ale również przez historię, gdyż spełniły się przepowiednie w nich zawarte. Prolog Pewnego wiosennego dnia 1916 roku, dzieciom pasącym owce niedaleko małej portugalskiej miejscowości Cabeço, ukazał się anioł. Nauczył on ich krótkiej modlitwy za grzeszników i prosił, by ją odmawiali. Parę miesięcy później anioł ukazał się dzieciom powtórnie, zachęcając je do dalszej modlitwy oraz przyjęcia i ofiarowania cierpień, jakie miały zostać nań zesłane, w intencji zadość uczynienia za obrazoburcze grzechy, którymi Bóg był obrażany w ich ojczyźnie (w Portugalii był to okres jawnej walki środowisk masońskich z Kościołem). W październiku nastąpiła trzecia wizyta niebiańskiego pośrednika. Wtedy to trójka dzieci otrzymała z rąk anioła Komunię Świętą pod dwiema postaciami.

Rozdziały I-III Pierwsze objawienie nastąpiło rok później, 13 maja 1917 r. Wówczas to, w Cova da Iria, dziewięcioletni Franciszek, jego siedmioletnia siostra Hiacynta oraz dziesięcioletnia kuzynka Łucja ujrzały nad koroną dębu Matkę Boską. „Piękna Pani”, jak nazywały ją dzieci, poprosiła je, by przychodziły w to miejsce przez kolejne pół roku, jednocześnie zapewniając, że z czasem wszystkiego się dowiedzą. W czerwcu, pastuszkom towarzyszyło kilkadziesiąt osób, które dowiedziały się o objawieniach. Maryja, tak jak obiecała, ukazała się dzieciom. Prosiła ich o comiesięczne przychodzenie w miejsce objawienia, codzienną modlitwę na różańcu oraz by nauczyli się czytać. 13 lipca, przed objawieniem, pociemniało słońce, a gdy za-

flickr / Gilles Roy

14

www.e-tryby.pl nr 5-6/53-54/MAJ-CZERWIEC 2017

grzmiało, ukazała się Maryja. W dalszym ciągu prosiła pastuszków o modlitwę różańcową oraz zadośćuczynienie Bogu za zniewagi dokonywane przez grzeszników. Dzieci miały również wizję piekła, w czasie której Matka Boża mówiła im o swoim Niepokalanym Sercu. Pastuszkowie otrzymali również zapewnienie, że w październiku Maryja wyjawi cel swoich wizyt oraz uczyni cud.

Rozdziały IV-VI W sierpniu, choć w dzień spotkania z Piękną Panią na miejscu były już tłumy ludzi, trójka dzieci nie dotarła. Zostały uwiezione przez zwalczającego Kościół burmistrza pobliskiego miasteczka. Pomimo więzienia i gróźb dzieci nie wyjawiły treści rozmów podczas spotkań z Maryją. Po uwolnieniu, Matka Boża ukazała się dzieciom w Valinhos, prosząc by nadal modliły się na różańcu oraz przychodziły na miejsce objawień. Maryja pragnęła również, by za pieniądze od ludzi pielgrzymujących do Cova da Iria zrobiono dwa przenośne ołtarzyki. Wrześniowym objawieniom towarzyszyły już tysiące pielgrzymów. Podczas spotkania z dziećmi, Maryja zapowiedziała, że podczas październikowego objawienia przybędzie Pan Jezus, Matka Boża Bolesna i z góry Karmel oraz św. Józef z Dzieciątkiem, by pobłogosławić świat. Ostatniemu objawieniu towarzyszyło spełnienie wszystkich poprzednich obietnic, na czele z wielkim cudem na potwierdzenie objawień. Został on nazwany „cudem słońca”, gdyż zaczęło ono nagle wirować i przemieszczać się po niebie. W pewnym momencie z ogromną prędkością pomknęło w stronę ziemi, wywołując wśród zgromadzonych wiernych wrażenie mającej nadejść katastrofy, jednak po chwili wróciło na swoje miejsce. Maryja poprosiła również, by w miejscu objawień

zbudowano dla niej kaplicę.

Epilog Dziedzictwem objawień w Fatimie są tzw. tajemnice fatimskie. Pierwsza z nich dotyczyła wizji piekła oraz dusz grzeszników do niego trafiających. Druga mówiła o wybuchu II wojny światowej, poświęceniu Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi oraz nabożeństwie wynagradzającym. Trzecia tajemnica była „przeznaczona tylko dla samych papieży” i mówiła prawdopodobnie o nieudanym zamachu na Jana Pawła II, który miał miejsce 13 maja 1981 roku.

Nabożeństwo wynagradzające Bezpośrednim dziedzictwem objawień w Fatimie pozostaje nabożeństwo pierwszych pięciu sobót miesiąca. Jest ono wynagrodzeniem składanym Niepokalanemu Sercu Maryi za bluźnierstwa przeciw jej Niepokalanemu Poczęciu oraz pomocą dla dusz skazanych na potępienie. Każdemu, kto choć raz je odprawi, Matka Najświętsza obiecała „towarzyszyć w godzinie śmierci z wszystkimi łaskami”. Warunkami nabożeństwa jest przystąpienie w pierwszą sobotę miesiąca do spowiedzi i Komunii Świętej, odmówienie różańca oraz piętnastominutowe rozmyślanie nad jego tajemnicami. Mirosław Haładyj

Bohaterowie z Fatimy Trójka pastuszków była zwykłymi dziećmi. Spotkania z Maryją sprawiły, że podjęły trud modlitwy, postu i umartwiania się dla wynagrodzenia Bogu grzechów, którymi był obrażany. Franciszek i Hiacynta Marto po śmierci w wieku odpowiednio 11 i 10 lat, zostali ogłoszeni błogosławionymi. Ich kanonizacja miała miejsce 13 maja 2017, czyli dokładnie w setną rocznicę objawień. Łucja dos Santos, żyjąca z nich najdłużej, po śmierci została ogłoszona Służebnicą Bożą Kościoła Katolickiego, a w tym roku zakończony został diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego.


Ona i on

Wakacje we dwoje

Z n ów w a ka c j e, c za s re a l n yc h s za n s n a c zę s t s ze randkowanie: Ty i On/Ona i fantastyczne miejsca na mapie! Jak dobrze (interesująco, bezpiecznie i oszczędnie) zorganizować wspólny czas, gdy w grę wchodzi wyjazd? Czy tournée we dwoje jest dobrą opcją? Czy zdecydować się na szersze towarzystwo?

Odłóżmy to na „po ślubie” Wybór z kim i w jaki sposób spędzamy czas ma nas czynić lepszymi ludźmi. Randkowanie, jak wiadomo jest w zorientowane na przygotowanie się do małżeństwa, ale dłuższe wypady dziewczyny i chłopaka tylko we dwoje lepiej odłożyć na czas po ślubie. Podróżowanie wyłącznie we dwoje, wspólne mieszkanie w jednym pokoju to stwarzanie okazji do upadku w dziedzinie czystości (pamiętajmy, że okazja czyni złodzieja!). Poza tym taka forma u innych może budzić podejrzenia o niemoralność. Bądźmy czytelni i konsekwentnie unikajmy wszystkiego, co ma choćby najmniejszy pozór zła...

Wyjazd z zaprzyjaźnionymi parami We wspólnym towarzystwie par można poczuć się lepiej rozumianym, wymienić się cennymi doświadczeniami bycia w relacji, skorzystać z rad bardziej doświadczonego związku. W dodatku kiedy wspólnie odpoczywamy, uczymy się niełatwej sztuki gospodarowania wolnym czasem i rozrywką. Dziewczyna i chłopak, którzy znają się dłużej i planują zaręczyny, albo są zaręczeni i planują ślub, mogą wykorzystać wakacje w celu sfinalizowania pewnego etapu w ich związku i podczas wakacyjnych miesięcy wejść na nową drogę życia. Zaręczyny pod wodospadem czy w ekskluzywnej restauracji? Przysięga w otoczeniu gotyckich świątynnych murów? Pomysłów jest wiele, ale zanim cokolwiek zdecydujemy, dobrze to jeszcze przemyślmy i przemódlmy. Emocje nie zawsze są dobrymi doradcami.

Wyjazd całą zgrają Wyjeżdżając dużą, mieszaną grupą osób w różnym wieku, z różnych środowisk, podróż i obozowanie mają szansę stać się prawdziwą atrakcją – pod warunkiem jednak, że projekt będzie odpowiedzialnie zaplanowany; przynajmniej z grubsza nakreślony plan wyprawy i stacjonowania. Trzeba się tym zająć nawet kilka miesięcy wcześniej, bo unikniemy wtedy błędów w planowaniu, a poza tym zawczasu przygotujemy się finansowo. Zatem zorientujmy się w kwestiach warunków podróży oraz locum, być może trzeba będzie zarezerwować miejsce. Jeżeli para ma wspólne zainteresowania, na przykład piesze wędrówki, będzie łatwiej, ale może okazać się, że jedna strona zaskoczy drugą genialnym, nieoczekiwanym projektem. Bądźmy wierni swoim wartościom i pasjom, ale też nie zamykajmy się definitywnie na wszystko, co leży poza kręgiem naszych gustów i preferencji – czasem okazuje się, że nie wiemy co lubimy, póki tego nie poznamy. Jedną z propozycji o grupowym charakterze jest pielgrzymka przypominająca, że życie jest wędrówką do domu Ojca, a człowiek na ziemi znajduje się cały czas w drodze. Tę formę aktywnego odpoczynku podejmujemy z różnych motywów (dziękczynnych, błagalnych, pokutnych). Pielgrzymując spotykamy się przede wszystkim z Bożą obecnością, uczymy się wiązania miłości Boga i bliźniego, poznajemy lepiej siebie samego (trud pielgrzymowania wydobywa na światło dzienne nasze ludzkie braki). Zakochanym parom życzę udanych, słonecznych wakacji, oderwania się od „lektur obowiązkowych” i przeżycia nowych, cennych doświadczeń w kręgu interesujących, znajomych i nieznajomych twarzy! DOROTA KUMOREK

Sprostowanie W poprzednim numerze wkradł się błąd interpunkcyjny, który wpłynął na znaczenie zdania, które powinno brzmieć następująco: „Jednym z celów narzeczeństwa jest jak wiadomo miłość, i to miłość szczególna – małżeńska – czyli znowu zdaniem antropologów chrześcijańskich instytucja boska. Bóg, który sam jest miłością, wymyślił małżeństwo przy stwarzaniu pierwszych ludzi, dlatego bez tej miłości, którą On uosabia; bez tego solidnego wsparcia, narzeczeństwo i małżeństwo nie mogą się powieść.” Przepraszamy za pomyłkę.

15


Materiał edukacyjny Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka

Wzmocnijmy prawo do życia w nowej polskiej konstytucji! Drodzy Przyjaciele! Prezydent RP Andrzej Duda zaprosił do debaty na temat kształtu nowej Konstytucji RP wszystkich obywateli. W tej debacie nie może zabraknąć głosu wszystkich ludzi dobrej woli! Dlatego Polska Federacja Ruchów Obrony Życia przygotowała list do pana Prezydenta, w którym postulujemy doprecyzowanie art. 38 Konstytucji, tak aby nie było wątpliwości, że prawne gwarancje ochrony życia dotyczą wszystkich obywateli, od poczęcia do naturalnej śmierci. Poniżej zamieszczamy list w tej sprawie do Prezydenta RP, pod którym można złożyć podpis na stronie www.petycjakonstytucja.pl. Bardzo prosimy złożenie podpisu pod listem, zachęcenie do tego innych i upowszechnienie tej inicjatywy w swoim środowisku. Liczymy na obywatelską aktywność – konstytucyjny zapis chroniący życie wszystkich dzieci od poczęcia jest sprawą pierwszorzędną i nie może go zabraknąć w Konstytucji Państwa nawiązującego do chrześcijańskich korzeni! Za Zarząd Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia: dr Paweł Wosicki – prezes dr inż. Antoni Zięba – wiceprezes Anna Dyndul – sekretarz pro-life.pl 7 tygodni od poczęcia

pro-life.pl 11 tygodni od poczęcia

Szanowny Pan dr Andrzej Duda Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Zachęceni przez Pana Prezydenta, odpowiadając na apel Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, chcemy włączyć się do narodowej debaty konstytucyjnej. Ta ważna i oczekiwana przez wiele środowisk inicjatywa jest w swej istocie wezwaniem do budowania fundamentów ustroju społecznego, godnego niepodległej Polski. Owocem zainicjowanej przez pana Prezydenta debaty ma być nowa Konstytucja. Nie wyobrażamy sobie, aby zabrakło w niej precyzyjnych gwarancji prawnej ochrony życia. Dlatego, dla uniknięcia wszelkich wątpliwości, postulujemy uzupełnienie obecnie obowiązującego Artykułu 38 Konstytucji RP, dotyczącego prawa do życia w ten sposób, aby przyjął on brzmienie: Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia, od poczęcia do naturalnej śmierci. Jesteśmy przekonani, że tylko Konstytucja bazująca na poszanowaniu fundamentalnego prawa do życia wszystkich obywateli, bez żadnych wyjątków, jest godna Narodu aspirującego do ustroju społecznego realizującego zasady cywilizacji życia i miłości. Podpisy można składać na stronie internetowej: www.petycjakonstytucja.pl

Chrońmy życie nienarodzonych dzieci, także tych chorych i niepełnosprawnych! Pomóżmy samotnym matkom! Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka (organizacja pożytku publicznego KRS 0000140437), kierowane przez dr. inż. Antoniego Ziębę, od 1999 roku prowadzi szeroką działalność w obronie życia nienarodzonych dzieci. Poprzez społeczne akcje edukacyjne uczy szacunku do życia każdego człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci. Stowarzyszenie angażuje się także w działalność charytatywną na rzecz m.in. najuboższych, samotnych matek oraz rodzin wychowujących dzieci dotknięte niepełnosprawnością.

Prosimy o modlitwę i obywatelskie zaangażowanie w promocję Cywilizacji Życia. Prosimy też o dary serca, które pomogą nam w realizacji kolejnych działań apostolskich i edukacyjnych oraz pozwolą na ufundowanie pomocy dla najbardziej potrzebujących. Dary można wpłacać na rachunek bankowy: Bank Pekao SA 93 1240 4650 1111 0000 5150 8401 lub przez internet pod adresem: www.pro-life.pl/dary_serca.

Więcej informacji na: www.pro-life.pl Aktualności na: www.facebook.com/psozc

16

www.e-tryby.pl nr 5-6/53-54/MAJ-CZERWIEC 2017


Materiał edukacyjny Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka

Trzeba uderzyć w podziemie Zmiana prawa w celu ochrony życia jest konieczna, ale nie wystarczy. Prawo, aby funkcjonowało w życiu społecznym, musi być egzekwowane. Inaczej mamy martwy zapis na papierze, który nic nie znaczy. Według obowiązującego prawa, poza wyjątkami zapisanymi w ustawie, aborcja jest karalna. Bezkarność Tymczasem w każdej niemal gazecie codziennej w Polsce, nie mówiąc o internecie, można znaleźć ogłaszające swoje usługi aborcyjne gabinety ginekologiczne. Ogłoszenia te zawierają sformułowania krótkie i jednoznaczne: „zabiegi”, „wywoływanie miesiączki”, „farmakologicznie” „ginekologia od A do Z” itp. Są to prawie wyłącznie same telefony komórkowe bez adresów. Dzwoniąc pod wskazane numery można się dowiedzieć o cenie przerwania ciąży oraz usłyszeć, że oczywiście jest to działanie nielegalne, ale w pełni bezpieczne. Ta bezczelna praktyka i przy okazji propaganda aborcyjna nie jest praktycznie ścigana przez nikogo. Miarą jej powszechności jest liczba ogłoszeń i ich uporczywość. Któż w końcu płaciłby za ich druk, jeżeli nie trafiałyby na niezaspokojony popyt? Trudno pojąć, że praktyka ta licząca dziesięciolecia nikogo nie kłuje w oczy! Od kilkunastu lat usiłuję zainteresować tym procederem organy ścigania wszystkich szczebli od prokuratury rejonowej do ministra sprawiedliwości, również posłów, dziennikarzy, działaczy pro-life. Bezskutecznie!

Podziemie Dopiero w świetle powyższego zaniechania można zrozumieć zdumienie tym, co się wydarzyło na początku października 2016 r. Jaka siła zachęciła do tak licznego udziału tyle osób w tylu miastach? Dlaczego tyle brutalności, chamstwa i obscenicznej estetyki? Widzę tylko jedną odpowiedź. Widocznie uczestnicy poczuli, że zostały zagrożone ich dotychczasowe, wieloletnie, głęboko utrwalone praktyki oraz istotne interesy. Oto ujawniło się, razem z całą swoją ohydą,

aborcyjne podziemie. I to tylko wierzchołek góry lodowej tego podziemia. Stanowił on trzon manifestacji. Wyległo podziemie, przez dziesiątki lat przez nikogo nie niepokojone, bezkarnie rozwijające swoje zbrodnicze oblicze. Bowiem zapis o karalności kobiet mógł naruszyć istniejący komfort bezpieczeństwa. Na początku lat 90-ych straszono aborcyjną turystyką, kiedy przyjmowano obecne regulacje. Czy przez te ponad dwadzieścia lat był to jakiś istotny problem? Nie. W Polsce jest prościej, bliżej i taniej.

Złudzenie Czy można żyć złudzeniem, że tak głęboko utrwalona od roku 1956 i powszechna w PRL praktyka „regulacji urodzin” przez aborcję nagle wyparowała? Albo czy da się wytłumaczyć rozmiary kryzysu demograficznego jedynie dostępnością antykoncepcji? Przecież udowodniono związek przyczynowy pomiędzy antykoncepcją i aborcją. Niektórzy działacze pro-life fakt istnienia podziemia wypierali ze świadomości. Nikt nie był zainteresowany rzetelnym badaniem socjologicznym tego zjawiska, którego rozmiar wielokrotnie przekracza aborcje „legalne”. Na papierze były co prawda sankcje karne dla wykonujących aborcję, tylko nikt praktycznie ich nie egzekwował. Skandowane przez feministki hasło „aborcja na życzenie” to nie program, to opis aktualnego stanu faktycznego. Stąd tak gigantyczne oburzenie, że ktoś planuje zamach na uświęcony obyczaj.

Polityczna wola Zdusić aborcyjne podziemie nie jest trudno. Potrzeba woli politycznej. Trzeba zdecydowanie zażądać egzekwowania przez

obecną władzę już obowiązującego prawa. Wystarczy, aby organy ścigania poszły tropem publikowanych ogłoszeń. Tak przecież już robią w przypadku publikowanych ofert sprzedaży narkotyków. Przy wystarczającym poziomie zaangażowania służb kryminalnych publikowanie ogłoszeń o aborcji stanie się zbyt ryzykowne. Zostanie zerwana łączność pomiędzy „usługodawcami” a przypadkowymi przecież „klientkami”. I to już zapewni powodzenie całej akcji. Chodzi o to, żeby znalezienie odpowiedniego gabinetu, w sytuacji, która jest zawsze zaskoczeniem, było zbyt trudne. Zachęcam do nacisków, głównie na ministra sprawiedliwości. Oczywiście, ze zmiany ustawy rezygnować nie należy. Tyle tylko, że nieszczęsny zapis o karaniu kobiet w odrzuconym projekcie wprowadził tyle zamętu i zła, że gdyby ktoś chciał umyślnie zaszkodzić nienarodzonym, to trudno byłoby o bardziej genialny pomysł. Klimat społeczny w najbliższym czasie nie będzie sprzyjający dla nowej inicjatywy ustawodawczej. Ograniczenie podziemia aborcyjnego zmieniałoby jednak atmosferę w dłuższym horyzoncie czasowym. Tak więc, skoro podziemie aborcyjne stanowi główną barierę dla prawnej ochrony życia, to należy z nim walczyć z dwóch powodów. Dla ratowania pojedynczych istnień i dla otwarcia przestrzeni do zmian prawa. Andrzej Woźnicki

Autor od wielu lat zaangażowany jest w obronę życia; z prof. Włodzimierzem Fijałkowskim i mec. Marią Sawicką uruchamiał w Łodzi telefon zaufania dla kobiet w ciąży.

17


Encyklopedia wiary

Chciałbym wstąpić do zakonu... Czy każdy może wstąpić do zakonu? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Nie powinno się odmawiać nikomu, kto jest stuprocentowo przekonany o swoim powołaniu do życia w danej regule, jednakże musi nastąpić pewna weryfikacja, czy kandydat świadomie i dobrowolnie decyduje się na obranie tej konkretnej drogi i czy wie, co wiąże się z wyborem: jakie będą wyrzeczenia, a jaki styl dalszego życia i służby Panu Bogu. Najważniejsze jest rozeznanie powołania i wewnętrzne przekonanie o słuszności wyboru drogi zakonnej. Decyzja ta musi być podejmowana w oparciu o pełną świadomość i wolną wolę. Bardzo często pierwszym i decydującym etapem jest rozmowa z kandydatem, podczas której szczegółowo poznaje się jego życiorys, intencje oraz predyspozycje. Osoba, która pragnie wstąpić do zakonu, powinna spodziewać się szczegółowych pytań o swoje życie duchowe, motywy decyzji oraz o to, dlaczego decyduje się właśnie na tę konkretną regułę zakonną. Bardzo istotny jest odpowiedni stan zdrowia zarówno psychicznego, jak i fizycznego.

Jaka reguła? Każdy zakon charakteryzuje się własną specyfiką, na którą składa się codzienny tryb życia w zakonie oraz rodzaj prowadzonej działalności w służbie Panu Bogu. Są zakony typowo kontemplacyjne, misyjne, ewangelizacyjne, a także takie, których głównym przeznaczeniem jest pomoc potrzebującym:

www.pixabay.com

18

Benedyktyni fundamentem jest znalezienie umiaru między pracą fizyczną oraz modlitwą, o czym świadczy dewiza „Módl się i pracuj”

www.e-tryby.pl nr 5-6/53-54/MAJ-CZERWIEC 2017

Franciszkanie - praktyka życia koncentruje się wokół świadomego wyboru małości oraz życia w ubóstwie i uniżeniu. Hasła przewodnie to „Pokój i dobro” oraz „Bóg mój i wszystko moje” Kapucyni - przyświeca im działalność rekolekcyjna, misyjna oraz spowiednicza. Duchowość związana jest z formułą „Pomiędzy celą a miastem, pomiędzy ciszą a hałasem ulicy” Dominikanie - są zakonem kaznodziejskim, od wieków zajmują się głównie głoszeniem Słowa Bożego. Najważniejsza jest kontemplacja i rozwój intelektualny Jezuici - nie mają sztywnych reguł działania, służą Kościołowi poprzez posłuszeństwo Papieżowi i dostosowanie reguły do konkretnych czasów i potrzeb Salezjanie - pragną „być dla młodzieży znakiem miłości Boga”, zajmują się pracą apostolską i misyjną Karmelici - starają się znaleźć równowagę między kontemplacją, braterstwem i służbą wśród ludzi Pijarzy - przyświeca im działalność edukacyjna, oświatowa i wychowawcza, ich reguła zawiera się w słowach „Pobożność i nauka” Paulini - prowadzą dość surowy i kontemplacyjny styl życia, poświęcony modlitwie i pokucie, umiłowali działalność liturgiczną i duszpasterską Kameduli - zachowują trudną i ścisłą klauzurę, charakteryzuje ich ścisła asceza, życie pustelnicze i poświęcenie kontemplacji

Jakie warunki trzeba spełnić, by wstąpić do zakonu?

Wiele zakonów do podstawowych warunków zalicza posiadanie: - dobrego stanu zdrowia - średniego wykształcenia (ukończonej szkoły) - świadectwa chrztu oraz bierzmowania Niektóre zakony wymagają również: - świadectwa moralności od ks. proboszcza - zaświadczenia o niekaralności - zaświadczenia o nieposiadaniu długów i zobowiązań

Postulat, nowicjat, juniorat, klerykat oraz śluby wieczyste Formacja zakonna jest wieloetapowa: postulat jest wstępnym okresem zapoznania się z życiem w danej wspólnocie zakonnej oraz zaznajomieniem się z podstawowymi zasadami chrześcijaństwa. Z kolei w trakcie nowicjatu, który stanowi bardziej zaawansowany etap przygotowań, kandydaci otrzymują zazwyczaj habit i zapoznają się z regułą oraz przepisami zakonnymi. Ważnym elementem jest również zrozumienie istoty ślubów zakonnych: posłuszeństwa, ubóstwa i czystości. Nowicjat kończy się złożeniem pierwszych ślubów zakonnych. Następnie rozpoczyna się czas kilkuletniej formacji (juniorat), podczas której następuje przygotowanie do złożenia ślubów wieczystych. Kandydaci poznają praktyki modlitewne i odbywają praktyki oraz formację intelektualną z wybranych przedmiotów jak np. liturgika, studiowanie Pisma Świętego. Klerykat z kolei to etap, który przygotowuje do święceń kapłańskich. Podczas tych studiów większość czasu poświęca się filozofii i teologii. Postulat, Nowicjat, Juniorat lat, Klerykat - w zależności od zakonu/zgromadzenia mogą w sumie trwać od 6-11 lat. Jakub Kwaśnik


W drodze do Panamy

Młodzież, która Pana ma Wiadomość o tym, że Światowe Dni Młodzieży w 2016 roku odbędą się w Krakowie napełniła nas radością i entuzjazmem. Chcieliśmy się do nich dobrze przygotować – przede wszystkim wewnętrznie. Modliliśmy się w tej intencji, ale taka „zwyczajna” modlitwa to było dla niektórych za mało. A skoro „kto śpiewa, modli się dwa razy”, utworzyliśmy chór. Autorem pomysłu stworzenia chóru przed ŚDM w Krakowie był Kuba Róg, któremu udało się do współpracy namówić charyzmatyczną skrzypaczkę i nauczycielkę śpiewu Violettę Szopę-Tomczyk. Obecnie zespół tworzą osoby od lat kilku do kilkudziesięciu. Ale zaczęło się od oazowiczów, którzy chcieli pięknie zaśpiewać pielgrzymom mającym gościć w naszej parafii – również w ich języku. Papież Franciszek powiedział, żebyśmy „zeszli z kanapy”. W ramach tego schodzenia postanowiliśmy kontynuować działalność chóru, w którym udział sprawia nam wiele radości. Przemianowaliśmy go tylko na PanaMa Chór, bo chcemy tym śpiewem-modlitwą chwalić Pana, aby napełniał nas Duchem, no i chcemy… jechać do Panamy w 2019! Stąd powstała płyta „W imię Twoje”, ze sprzedaży której zbieramy pieniądze na wyjazd.

Wyczynowe buty w praktyce Nasza druga inicjatywa to PanaMa Group tworzona przez młodzież chcącą pozyskać fundusze na wyjazd swoją pracą wolontaryjną na rzecz osób starszych oraz rodzin z małymi dziećmi. Kolejna działalność to Boży Młyn – tu dzieje się większość naszych przedsięwzięć. Jest to miejsce, o którym zamarzyła grupa zapaleńców, jako przestrzeni przyjaznej dla wszystkich, gdzie integrowałyby się pokolenia (an-

gażujemy również starszych, którzy chcą się podzielić swoimi kompetencjami). Jest to miejsce, gdzie przy dobrej kawie, pysznym domowym cieście w miłym towarzystwie można wspólnie aktywnie spędzić czas. Starsze osoby oglądają tu filmy religijne, wspólnie śpiewają, wymieniają porady kulinarne. Zorganizowany jest kurs komputerowy, kurs języka angielskiego, można zagrać w szachy. Odbywają się też spotkania z ciekawymi osobami. Rodzice z małymi dziećmi biorą udział w zajęciach umuzykalniających, mogą też wybrać się na randkę, zostawiając u nas dzieci pod odpowiednią opieką, podszkolić się na warsztatach dla rodziców czy skorzystać z bogatej oferty gier planszowych dla całej rodziny. Dzieci korzystają z zajęć klubu młodego przyrodnika, biorą udział w zajęciach artystycznych i kulinarnych oraz balach (odbył się już bal Trzech Króli oraz karnawałowy), mogą tu również urządzić swoje urodziny.

Wielozadaniowość Młodzież z PanaMa Group, poza zaangażowaniem w Boży Młyn, oferuje pomoc w sprzątaniu, zakupach, opiekę nad dziećmi, pomoc w kłopotach z komputerem czy komórką, korepetycje. Odbył się też Jarmark Bożonarodzeniowy i Kiermasz Wielkanocny, na których można było nabyć okolicznościowe ozdoby wykonane przez organizatorów. Wielkim sukcesem okazała się sprzedaż pączków w tłusty czwartek: sprzedano ich ponad 600, z czego więcej niż połowa była z własnego, debiutanckiego wyrobu! Wszyscy działający w ramach opisanych dzieł robią to, ofiarowując swój czas i inwencję nieodpłatnie. Także wszelkie usługi nie są wycenione – korzystający są proszeni o ofiarę według uznania i możliwości.

Żywe spotkanie Pomyśleliśmy, że w dzisiejszym zabieganym świecie często się mijamy – bez słowa i bez uśmiechu. Bywamy coraz bardziej samotni i bezradni w codziennej szamotaninie. Mimo że tyle wokół ludzi, trudniej jakoś się spotkać. A właśnie SPOTKANIA są tym, co nas przemienia. Żywe relacje, spędzony wspólnie czas. Z ciekawością siebie nawzajem. Wierzymy, że mamy sobie wiele do zaoferowania. Dlatego postanowiliśmy promować modę na dzielenie się życzliwością i radością życia. Jeżeli Ty też chciałbyś stać się Bożym Młynarzem lub Panamowiczem możesz się z nami skontaktować przez stronę internetową www.bozymlyn. pl, do czego serdecznie zachęcamy Anna KucharskA-Zygmunt fot. Piotr Koprowski

19


Kultura

Muzyka, która zmienia życie Colin Vassell, który poprowadzi VI Warsztaty Gospel w Więcławicach Starych

To będą VI Warsztaty Gospel w Więcławicach Starych. Na rozśpiewany weekend 1011 czerwca do Strażnicy Kultury zapraszają ich organizatorzy: Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Dzieci i Młodzieży „Pełna Chata” oraz Parafia św. Jakuba Apostoła. W tym roku będą gościć Colina Vassella. To znakomity brytyjski wokalista, muzyk i nauczyciel śpiewu, uznawany za jednego z najbardziej charyzmatycznych dyrygentów muzyki gospel w Londynie i nominowany do prestiżowej nagrody Music of Black Origin. Kto nie chciałby ćwiczyć pod okiem takiego mistrza?

Poziom pierwszy: muzyka Gospel to chrześcijańska muzyka sakralna, wywodząca się z XIX-wiecznej kultury czarnoskórych mieszkańców USA. Dziś śpiewa ją cały świat – konserwatywnie albo awangardowo. Gospel łagodzi obyczaje, więc warsztaty w Więcławicach są dla... każdego. – Zapraszamy bez względu na wiek, płeć, wyznanie czy poziom umiejętności wokalnych. Co roku przyjeżdża do nas zarówno młodzież i studenci, jak też osoby w wieku dojrzałym. Czasem rodzice z dziećmi. Z naszej gminy, Krakowa i okolic, ale również z Katowic, Lublina czy Poznania – wymienia Leszek Hinc, pomysłodawca i organizator warsztatów. Zaznacza, że wykształcenie muzyczne nie jest wymagane, bo uczestnicy uczą się śpiewu ze słuchu, a nie z nut. – Instruktorzy to doświadczeni dyrygenci

20

www.e-tryby.pl nr 5-6/53-54/MAJ-CZERWIEC 2017

muzyki gospel. W ciągu dwóch dni z grupy amatorów potrafią stworzyć prawdziwy chór. Kiedy zaczynamy warsztaty w sobotę rano, z reguły nikt z uczestników nie zna ani jednej pieśni przewidzianej w programie, a w niedzielę wieczorem potrafimy zaśpiewać ich dziesięć. Nie przestaje mnie to zadziwiać – dopowiada Agnieszka Żarnowska, organizatorka. Rejestracja na warsztaty już trwa (informacje w ramce). Szczególną propozycją dla nieśmiałych i niezdecydowanych jest zaproszenie do udziału w koncercie finałowym, który odbędzie się 11 czerwca o godz. 18 w Sanktuarium św. Jakuba Apostoła w Więcławicach Starych (wstęp wolny). Można przyjść, posłuchać, zakochać się w muzyce gospel i… zapisać na przyszły rok.

Poziom drugi: wiara Pochodząca z języka staroangielskiego nazwa gospel (od słów god spell) oznacza dobrą nowinę (ewangelię) o zbawieniu w Jezusie Chrystusie. To dlatego niektórzy uczestnicy warsztatów traktują pieśni gospel jako doskonały sposób, aby pogłębiać swoją wiarę i budować relację z Bogiem. Ale nie wszyscy podchodzą do sprawy w ten sam sposób. Niektórzy dopiero szukają, przyglądają się z boku, próbują lub też mówią otwarcie, że nie wierzą, ale lubią dobrą muzykę i znajdują przyjemność w śpiewaniu, zwłaszcza w mi-

łym towarzystwie. Z myślą o jednych i drugich powstało hasło tegorocznych warsztatów „Śpiewaj, rośnij, rozkwitaj”. To zachęta, aby poprzez muzykę gospel szukać w życiu tego, co najlepsze. Inspiracją dla organizatorów był Psalm 92, który przedstawia wizję spełnionego, długiego życia, a jednocześnie zawiera niezwykłą Bożą obietnicę: "Zasadzeni w domu Pańskim rozkwitną na dziedzińcach naszego Boga. Wydadzą owoc nawet i w starości, pełni soków i zawsze żywotni, aby świadczyć, że Pan jest sprawiedliwy”. – Śpiewając muzykę gospel, rozwijasz się nie tylko wokalnie i duchowo, ale również towarzysko i intelektualnie. Uczysz się języka angielskiego, poznajesz nowych ludzi, nawiązujesz przyjaźnie, które mogą przetrwać całe lata. To wszystko sprawia, że nagle znajdujesz nowe siły, aby zmieniać swoje życie na lepsze. Krótko mówiąc, rośniesz i rozkwitasz – wyjaśniają organizatorzy.


Recenzje

Poziom trzeci: życie Pierwsze warsztaty gospel odbyły się w Więcławicach w 2012 r. Agnieszka Żarnowska, która co roku współuczestniczy w organizacji wydarzenia, była wtedy zwykłym uczestnikiem. Jak sama przyznaje, angażując się w przygotowania, spłaca dług wdzięczności. – Choć brzmi to górnolotnie, to muzyka gospel zmieniła moje życie. Pięć lat temu byłam w głębokim dołku psychicznym. Nie chciało mi się żyć. Wtedy usłyszałam, że w Więcławicach Starych odbędą się pierwsze w historii warsztaty gospel. Pomyślałam: „Czemu nie? Niech jeden weekend będzie inny niż wszystkie” – opowiada Agnieszka. Choć nie spodziewała się fajerwerków, wpadła po uszy. – Już po chwili rozgrzewki i prostych ćwiczeń wokalnych poczułam się tak, jakbym czekała na to całe życie. Byłam bardzo wzruszona i czułam się niezręcznie, bo jak płakać ze szczęścia na oczach obcych osób? A ja byłam szczęśliwa! Zaczęła się największa przygoda mojego życia, czyli poszukiwanie Boga i własnej drogi poprzez muzykę. W wielkim skrócie: zaczęłam śpiewać w chórze gospel, zmieniłam pracę, zaangażowałam się jako wolontariuszka w działalność różnych inicjatyw społecznych, poznałam mądrych ludzi, spojrzałam na siebie łagodniej i nabrałam wiatru w żagle. A rok temu zostałam mamą, co jest moim największym szczęściem, a czego wcześniej bardzo się bałam – dzieli się swoimi doświadczeniami Agnieszka. I dodaje na zakończenie: – Gdyby nie tamte warsztaty, nie wiem, gdzie bym dzisiaj była. Mając to wszystko w sercu, jak mogłabym nie pomóc w przygotowaniach kolejnej edycji? – pyta z uśmiechem.

Śpiewaj, rośnij, rozkwitaj Aby zapisać się na warsztaty, wystarczy wysłać zgłoszenie. Przyjdź i spróbuj, być może to jest miejsce właśnie dla Ciebie.

Recenzje Nowe przygody Kubusia Puchatka Paul Bright, Brian Sibley, Jeanne Willis, Kate Saunders; przełożył Michał Rusinek Chyba każdy z Nas pamięta ze swojego dzieciństwa Misia o Bardzo Małym Rozumku. Tak jak oryginał, tak i ta książka została napisana zarówno dla młodszych, jak i nieco starszych czytelników. Zagłębiając się w lekturę, można odnieść wrażenie, że jest się uczestnikiem opisywanych wydarzeń. Czytając, można przenieść się w świat bajki i raz za razem, oczyma wyobraźni odgrywać w niej główną rolę. Prosty język, jakim jest napisana książka, pozwala zrozumieć przytoczone historie, a ilustracje w niej zawarte dają możliwość zobrazowania sytuacji. Warto sięgnąć po tę książkę, by jeszcze choć na chwilę stać się dzieckiem. www.znak.com.pl

Magdalena Przebinda

Wyklęta armia Kacper Śledziński

Książka pt. „Wyklęta Armia” autorstwa Kacpra Śledzińskiego pokazuje, jak wyglądała rzeczywistość wojenna Polaków na ziemiach zdobytych przez armię radziecką. Autor przeplata ze sobą losy m.in. gen. Władysława Andersa, Józefa Czapskiego, Melchiora Wańkowicza oraz rodziny Skwarków. Pokazuje ich codzienne życie i walkę o przetrwanie. Opisuje, jak doszło do powstania armii gen. Andersa oraz jak to się stało, że żołnierze przez Irak, północną Afrykę trafili do Włoch, gdzie stoczyli kilka bitew, wspierając Aliantów. Walka o Monte Casino, choć najbardziej znana, nie była jedyną zwycięską walką wojsk Andersa. Zwycięstwa te były jednak gorzkie, o czym można się przekonać, czytając książkę Kacpra Śledzińskiego, który bardzo szczegółowo opisuje rozczarowanie żołnierzy rzeczywistością pod koniec II Wojny Światowej i postawą Aliantów wobec Polski i Polaków. Dorota Borkowska

Magdalena Guziak-Nowak

www.znak.com.pl

Fatima Stuletnia tajemnica Nowe odkryte dokumenty 1915-1929

Współorganizatorka VI Warsztatów Gospel w Więcławicach StarycH

Wicenty Łaszewski

Szczegółowe informacje i zapisy na warsztaty: www.pelnachata.org.pl tel. 733 029 009 fb.com/stowarzyszenie.pelnachata

wydawnictwofronda.pl

Zapewne każdy z nas niejeden raz słyszał historię trojga pastuszków z Fatimy. Jednak w roku setnej rocznicy objawień fatimskich wypada wiedzieć coś więcej. Książka Wicentego Łaszewskiego pomoże Ci głębiej poznać prawdę, którą za pośrednictwem Maryi Bóg zechciał nam objawić. Autor na podstawie relacji siostry Łucji, wywiadów z wizjonerami, apeli orędzia fatimskiego czy fragmentów duchowego dzienniczka ukazuje nierozpowszechnione dotąd informacje, które pozwolą odkryć na nowo pełne orędzie fatimskie. Jeśli jesteś osobą, która chce osiągnąć triumf duchowy, to książka dostarczy Ci niezbędnych drogowskazów i ostrzeżeń przed pomyłkami. Fatima to nie tylko uzupełnienie wiedzy, ale niezbędna pomoc duchowa wskazana przez Matkę Bożą Fatimską, która chciała, by Jej słowa dotarły do wszystkich kontynentów. Skorzystaj z Jej zaproszenia! Krzysztof Kawik

21


Trybka odkrywa Polskę

Legendy ukryte

w skałach

Na trasie z wiodącej z Tarnowa do Gorlic możemy zahaczyć o ciche, spokojne miasteczko – Ciężkowice. Kilkaset metrów od centrum miejscowości znajduje się skalny rezerwat „Skamieniałe Miasto”. „Skamieniałe Miasto” tworzy zespół skałek o ciekawych kształtach i interesujących nazwach, takich jak: Czarownica, Orzeł, Pieczarki, Pianino, Borsuk, Piekiełko, Baranki, Grzybek, Piramidy. Całość rezerwatu, jak i też poszczególne skałki, owiane są tajemniczymi mrocznymi legendami.

Skamieniali Wybierzmy się wiec na spacer „ulicami” skamieniałego miasta, podążając za znakami niebieskiego szlaku turystycznego. Najbardziej charakterystycznym elementem jest skała zwana „Czarownicą” przypominająca wyglądem twarz Baby Jagi z ostrym nosem. Legendy mówią, że pewna kobieta złorzeczyła księdzu, gdy ten szedł z najświętszym sakramentem do chorego. Za ów niecny czyn została zamieSkamienialeMiasto.pl

niona w kamień. Podobny los spotkał radnych, którzy zapomniawszy o losie poddanych, czas swój spędzali na suto zakrapianych niemoralnych posiedzeniach. Skała „Ratusz”, z której szczytu rozchodzi się piękny, malowniczy widok na dolinę rzeki Białej, jest zatem ludową przestrogą dla wszystkich reprezentantów lokalnego społeczeństwa niegodnie sprawujących swój urząd.

Kuszące skarby Kolejna skała to Grunwald. Zyskała ona swoje miano w pięćsetną rocznicę bitwy z krzyżakami, w której wzięło udział sześciu mieszkańców Cieżkowic. Na ścianie skały widnieje tablica upamiętniająca ów jubileusz. Wewnątrz skalnej ściany znajduje się niewielka grota, która inspirowała twórców baśniowych przekazów. Legenda mówi, że raz do roku otwierała się tu niewielka szczelina wiodąca do skalnej groty, gdzie miały znajdować się skarby. Śmiałkowie pragnący posiąść owe dobra niestety źle kończyli. Za każdym, kto wchodził do jaskini, szczelina się zamykała.

Skalne przestrogi

Mapa Skamieniałego Miasta 22

www.e-tryby.pl nr 5-6/53-54/MAJ-CZERWIEC 2017

Dalej nasza wędrówka wiedzie ku górze, a naszym oczom ukazują się coraz oryginalniejsze formy skalne. Orzeł, Pieczarki oraz Borsuk przypominają kształtem swe żywe odpowiedniki, stąd ich ludowe nazwy. Ze skałą Borsuk związana jest legenda. Mówi ona o rycerzu, który tak zawzięcie dzień i noc pilnował swych skarbów, że umarł z głodu i za karę został zamieniony w kamiennego borsuka. Z kolei skała „Piekiełko” nazwę swa wzięła od swojej czerwonej powierzchni. Ludowy przekaz objaśnia też nazwę skałki „Pustelnia”. Pewien pustelnik miał tu swój domek. Pewnego dnia przechodził koło niego wędrowny starzec, któremu pustelnik podał kubek wody. W dowód wdzięczności wędrowiec doradził pustelnikowi opuszczenie okolic rozpustnego miasta, a ten posłuchawszy

rady wędrowca, uratował swoje życie. Niebawem bowiem dom pustelnika razem z całym miastem przemieniony został w skalny kamień.

W krzyżu wybawienie Według ludowych przekazów proboszcz lubieżnego miasta, jako wielbiciel rozrywek hazardowych, zagrał pewnego razu w karty z diabłem i… przegrał wszystkie pieniądze oraz dany w zastaw kościół, którym się opiekował. Diabeł miał zamienić proboszcza i parafian w skały. Druga legenda mówi o tym, że diabeł siadywał pod opisywaną skałą i rzucał kamieniami w kierunku przejeżdżających gościńcem podróżników. Okoliczny chłop zorientował się, że wszystko zło dziejące się niedaleko skały to diabelskie sprawki i postanowił na jej szczycie postawić krzyż, co miało zniechęcić diabła do dalszych sztuczek. Kolejną ciekawą formą przyrody nieożywionej, którą spotykamy po drodze, jest wodospad cieżkowicki o wywołującej duże wrażenie 14-metrowej wysokości. Zimą woda w strumieniu wodospadu zamarza i powstaje lodospad.

Jak nie legendy, to co? Nazwy poszczególnych skał nawiązują do świata legend. W rzeczywistości genezę powstania cieżkowickich skał wyjaśnia współczesna nauka. „Skamieniałe Miasto” tworzą piaskowce uformowane 58 do 48 milionów lat temu jako rezultat procesu sedymentacji na dnie potężnego zbiornika wodnego zwanego oceanem Tetydy. Po ustąpieniu oceanu miały (i nadal mają) miejsce procesy wietrzenia, dzięki którym skały ulegają erozji, wskutek oddziaływania sil fizycznych, czyli wiatru, słońca i wody, jak również zmian temperatury. Będąc w Ciężkowicach, warto zwiedzić również malowniczy rynek oraz sanktuaryjny kościół parafialny ze słynącym łaskami wczesnobarokowym obrazem Pana Jezusa Miłosiernego „Ecce Homo”. Wojciech Olejnik


Tech-info

Uprowadzona praca dyplomowa Brzmi nierealistycznie? W rzeczywistości tego typu sytuacje zdarzają się codziennie. Uprowadzone zostają prace dyplomowe, zdjęcia ze ślubu, firmowe dokumenty, a nawet dane należącego do NASCAR zespołu rajdowego o nazwie Leavine Family Racing.

Ale jak?

Wiele dni ciężkiej pracy nad pracą magisterską, wiele godzin poświęconych na napisanie każdego rozdziału, wiele energii włożonej w kontakty z promotorem. A gdy wreszcie już prawie skończyłeś, gdy wracasz do domu, żeby dopisać kilka ostatnich stron, nagle okazuje się, że Twoja praca została… uprowadzona! Porywacze żądają 1000 złotych okupu, grożąc zniszczeniem dzieła nad którym spędziłeś tyle godzin…

godzić się z utratą danych lub zapłacić okup - tak właśnie zrobił wspomniany wcześniej zespół rajdowy. Aby odzyskać pliki i uchronić się przed stratami na poziomie 2 mln dolarów zapłacili przestępcom około 300 tys. dolarów. (A następnie wynajęli firmę Aby odzyskać pliki i uchronić zajmującą się cyberbezpieczestwem do przed stratami na poziomie 2 mln zabezpieczenia swoich komputerów) do Twojego domu i zamknie Twoje rzeczy w sejfie chronionym nieznanym Ci kodem.

Za tą przestępczą działalnością stoją oszuści, których nazywasię my crackerami. Wykorzystując różne metody uruchamiają dolarów zapłacili przestępcom około Jak chronić się przed atakiem? na Twoim komputerze ransomware. Jest to rodzaj wirusa 300 tys. dolarów. komputerowego, który blokuje Do ochrony przed zarażeniem się randostęp do systemu. Wyświetlona zosomwarem stosujemy standardowe metody staje również informacja mówiąca mniej Co gdy mój komputer ochrony przed wirusami, takie jak aktywny więcej: „zapłać, a odzyskasz swój komputer”. zostanie zarażony? antywirus czy niepobieranie podejrzanych Próbując przestraszyć użytkownika, często plików otrzymanych przez maila. Niestety dodawane jest ostrzeżenie np. o wykryciu Istnieją różne rodzaje ransomware. W przy- nigdy nie jesteśmy w stanie uzyskać 100% odwiedzin na stronach pornograficznych lub padku niektórych z nich można odzyskać bezpieczeństwa - z tego względu warto nielegalnej wersji systemu windows, a crac- dostęp do komputera i danych z pomocą tworzyć i przechowywać kopie bezpieczeńkerzy podszywają się m.in. pod policję lub specjalisty lub antywirusa. Niestety niektó- stwa ważnych dla nas plików. Dzięki temu komornika. Dyrektor do spraw bezpieczeń- re wirusy z gatunku ransomware szyfrują będziemy mieli dostęp do naszych danych, stwa jednej z korporacji informatycznych część plików na Twoim komputerze. W ta- nawet jeśli komputer zostanie zarażony. porównuje zarażenie komputera ransom- kim przypadku deszyfracja może okazać się warem do sytuacji, w której ktoś przyjdzie niemożliwa. Co wtedy? Niestety trzeba po-

Cyfrowe państwo Potrzebujesz złożyć wniosek o dowód osobisty? Chcesz się zameldować w nowym miejscu? A może zakładasz jednoosobową działalność gospodarczą?

Od jakiegoś czasu aby to zrobić nie musisz już jeździć do urzędu. Te oraz wiele innych spraw możesz załatwić za pomocą internetu oraz bezpłatnego portalu ePUAP. Elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej, bo właśnie tak rozwija się ten tajemniczy skrót, to przygotowana w ramach Planu Informatyzacji Państwa aplikacja, która pozwala na bezpłatny kontakt z urzędami. Poza załatwieniem wielu spraw w różnych placówkach, ePUAP pozwala również na sprawdzanie na bieżąco statusu spraw i wniosków oraz na prowadzenie urzędowej korespondencji.

Aby korzystać z tych udogodnień trzeba założyć konto oraz móc potwierdzać swoją tożsamość w Internecie. W jaki sposób? Na przykład z pomocą bezpłatnego profilu zaufanego, który służy jako Twój elektroniczny podpis. Profil zaufany możesz założyć na platformie ePUAP, jednak aby móc z niego korzystać musisz jeszcze zweryfikować swoje dane. Można zrobić to na kilka sposobów, przez internet, za pomocą podpisu elektronicznego lub bankowości internetowej, lub bardziej tradycyjnie, udając się do jednego z punktów potwierdzających. Po tej jednorazowej czynności będziesz mógł cieszyć się załatwianiem urzędowych spraw bez wychodzenia z domu. Kamil Faber

23


Los Trybów h. c a k ę r h c i o w wT Dorzuć się...

e j o Tw y b y r T

...i zostań HONOROWYM WYDAWCĄ!

rakowskiej

K Archidiecezji y ż ie z d ło M ie warzyszen Katolickie Sto -007 Kraków 1 3 , 7 / 2 1 a ln ul. Wiś 8024 0001 1 1 0 6 1 1 1 2 1540 1115 BOŚ Bank 59 izna na Tryby Tytuł: Darow i u swoje imię w le e rz p le tu Dodaj w ty trzymasz w o a , il a -m e s re nazwisko i ad płaty: przypadku w

1 - 20 zł Wpis na listę honorowych wydawców w wydaniu internetowym.

od

20 zł

Wpis na listę honorowych wydawców w wydaniu papierowym i internetowym, Oficjalne podziękowania przesłane pocztą wraz ze świeżym numerem „Trybów”.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.