Tryby styczeń-luty 2014

Page 1

K A T O L I C K I M I E S I Ę C Z N I K S T U D E N C K I ISSN: 2083-8948

styczeń–luty Kraków, nr 1–2(28–29)/2014

Temat numeru:

TR YBY

Kultura języka

JAK ZMIENI SIĘ NASZ OJCZYSTY? TAK, JAK SIĘ ZMIENIĄ POLACY. – BO JĘZYK NIE CHODZI SAM, TYLKO ZAWSZE Z CZŁOWIEKIEM – MÓWI PROF. WALERY PISAREK.


Mt 6, 31–33

fot. www.pixabay.com/ PublicDomainPictures

Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.

Ucz się. — Ucz się pilnie. — Jeżeli masz być solą ziemi i światłem, potrzeba ci wiedzy, umiejętności. A może myślisz, że na próżniaka i wygodnisia wiedza spłynie, jak natchnienie?

fot. www.sxc.hu

Św. Św. Josemaría Escrivá, Droga, punkt 340


W a r s z a w a

|

od redakcji

P o z n a ń

styczeń-luty 2014

Taczka czy taczki? Chrust czy faworki? Bańki czy bombki? Tak, to było najbardziej burzliwe kolegium redakcyjne, na którym zrodził się pomysł, aby napisać w „Trybach” o gwarze, regionalizmach, zapożyczeniach i kulturze języka. O zjawiskach, które dzieją się na naszych oczach. Bo przecież hot-dogi zadomowiły się całkiem niedawno, a lajkować nauczyliśmy się jakby wczoraj.

Waszej uwadze polecam wywiad z prof. Walerym Pisarkiem, który mówi o smakowaniu słów, o tym, że mistrzostwo we władaniu językiem osiągamy wtedy, gdy nie tylko znamy wiele wyrazów i ich znaczenie, ale też potrafimy je używać we właściwych kontekstach.

Myślę o tym i myślę, i podoba mi się – smakowanie słów. Podoba mi się, że to ja sama mogę zdecydować, czy słowa, które wypowiadam będą słodkim balsamem na czyjeś serce, szczyptą soli, która wzmocni, otrzeźwi, postawi na nogi, a może gorzko-kwaśnym wyrzutem, pretensją, fochem. Podoba mi się, że mogę być w 100 procentach odpowiedzialna za smak moich słów, że jestem wolna w komponowaniu z nich różnych potraw. A to oznacza, że świadomie mogę zdziałać nimi naprawdę wiele dobrego! Polski – dodaj do ulubionych! Życzę Wam, aby znajomość z językiem była dla Was wielką frajdą, poszerzaniem horyzontów i intelektualną wisienką. Także w czasie sesji. Może podczas wertowania podręczników z trudnymi pojęciami znajdziecie swoje ulubione słowo? Profesor Pisarek ma słabość do „wiewiórki”, ja lubię „poziomkę” i „miętę”, a Wy?

Magdalena Guziak-Nowak redaktor naczelny

współpraca

temat numeru: Kultura języka 4–9 Język sam nie chodzi Miołżeś cumla w dzieciństwie? Elektroniczny savoir-vivre Aby język był giętki rozmowa z charakterem Dilerzy Ewangelii

10–11

pro-life 12–14 Nie pozwolono mu umrzeć, więc postanowił żyć Dziewięć pierwszych miesięcy życia człowieka inżynier ducha 15 Św. Teresa od Dzieciątka Jezus encyklopedia wiary To nie siódma komnata

16

ona i on 17 Miłość bez wzorca w trybach historii Wyprodukowano w... Polsce

18

studia Zmiany w szkolnictwie

19

misz-masz/ z kulturą/ ogarnij się 21 w trybach historii 1863

22–23

idźże, zróbże Polska Fundacja dla Afryki

24

dodatek specjalny Soft na sesję

25–31

3

Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej ul. Wiślna 12/7, 31-007 Kraków Bank Ochrony Środowiska nr konta: 32 1540 1115 2111 6011 8024 0002 tytułem: Darowizna na cele statutowe

|

Jeśli uważasz, że „Tryby” to dobra inicjatywa i masz ochotę dołożyć swoje 3 grosze, możesz nas wesprzeć:

K r a k ó w

reklama

tel.: 784 902 140

Redaktor naczelny: Magdalena Guziak-Nowak Asystent kościelny: ks. Rafał Buzała Sekretarz redakcji: Agata Gołda

Marketing: Marcin Nowak – promocja@e-tryby.pl

Zespół redakcyjny: Michał Chudziński, Marta Czarny, Magdalena Indyka, Monika Maśnik, Karolina Mazurkiewicz, Sara Rynowska, Iwona Sidor, Dominik Sidor, Marek Soroczyński, Michał Wnęk DTP, foto: Marcin Nowak

Korekta: Edyta Cybińska, Elżbieta Jaworek

Okładka: Dziękujemy za użyczenie grafiki: www.polskie-nadruki.pl Druk: Printgraph Brzesko

Adres redakcji: ul. Wiślna 12/7, 31-007 Kraków Data zamknięcia numeru: 15 stycznia 2014 r. Nakład: 7 000 egz.

Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. www.e-tryby.pl

biuro@e-tryby.pl

Wydawca: Orły Małopolski Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej


4

temat numeru > kultura języka

Panie Profesorze, ile jest języka polskiego w polskim? – 100 proc. podobnie jak sto procent masła jest w prawdziwym maśle. Rzeczywiście wiele używanych przez nas wyrazów pochodzi z innych języków, ale skoro je przejęliśmy, stały się one wyrazami polskimi. Weźmy wyraz komputer. Pożyczyliśmy go wprawdzie z angielskiego, ale piszemy po polsku, wymawiamy po polsku, odmieniamy przez przypadki po polsku, tworzymy od niego nowe wyrazy (np. komputerowiec) jak od polskich wyrazów. A do tego oczytanym w polskiej literaturze przypomina wojsko komputowe, czyli stałą armię w dawnej Polsce. Bo i angielski computer, i staropolski komput wywodzą się z łacińskiego computare – liczyć. Podobnie jest z wyrazami przejętymi z polskiego przez inne języki: niemiecki Stieglitz był kiedyś polskim szczygłem. Czy zapożyczenia to dzisiejsza moda? Jak ta sytuacja wyglądała w historii? – W życiu każdego języka wielką rolę odgrywają zapożyczenia z innych języków. Trudno nam uwierzyć, że wyrazy, które wydają nam się krwią z krwi naszego języka, jak wyraz chleb, dach, żołnierz czy żur, mogą być niepolskie (w tym przypadku niemieckie). Wszelkie wyobrażenia o tym, że kiedyś było inaczej, niż jest teraz, są moim zdaniem nieprawdziwe. Oczywiście, dawniej wszystko przebiegało wolniej. Mniej nas było, mniej byliśmy ruchliwi i zachodzące zmiany aż tak nie rzucały się w oczy. Ale i starzy Polacy w XVI w., jak Łukasz Górnicki, narzekali, że „nasz Polak, by jedno kęs z domu wyjechał, wnet nie chce inaczej mówić, jedno tym językiem, gdzie troszkę zmieszkał: jeśli był we Włoszech, to za każdym słowem signor, jeśli we Francyjej, to per ma fot, jeśli w Hiszpanijej, to nos otros cavaglieros, a czasem drugi, chocia nie będzie w Czechach, jedno iż granicę śląską przejedzie, to już inaczej nie będzie chciał mówić, jedno po czesku, a czeszczyzna wie to Bóg jaka będzie!” Bardzo często te zapożyczenia wkradają się do naszego języka. Mówimy o hot-dogu a nie bułce z parówką, mamy deadline w redakcji, a nie ostateczny termin. – Zapewne lepiej by było dla porozumiewania się ludzi, aby te wyrazy, które do nas przychodzą, były bardziej zrozumiałe. Z całą pewnością co najmniej 90 proc. wyrazów, których nie rozumiemy, szukamy w słowniku wyrazów obcych. Inna sprawa, że kiedy

Język sam nie chodzi O dawnym i dzisiejszym języku polskim, jego znaczeniu wśród pokoleń a także o... wulgaryzmach z prof. Walerym Pisarkiem rozmawiają Karolina Mazurkiewicz i Michał Wnęk. czytam w gazecie, iż „klastry są nadzieją polskiej gospodarki” od razu sięgam po słownik angielsko-polski. Zapożyczanie zmniejsza zrozumiałość naszych wypowiedzi, może natomiast budować poczucie tożsamości czy przynależności do jakiejś grupy, bo określeniem deadline posłuży się dziennikarz, ale już nie lekarz czy nauczyciel. Nie mamy się zresztą czym martwić, na pożyczkach zwykle lepiej wychodzi ten, któremu się pożycza, niż ten, od którego się pożycza. Co Pan ma na myśli? – Na naszych oczach angielski rozpada się na wiele angielszczyzn regionalnych czy profesjonalnych właśnie przez to, że sieje wyrazy, które funkcjonują po całym świecie na zasadzie elementów pidżynu, a podmywając brytyjską i amerykańską angielszczyznę. Nie wszyscy Anglicy są zadowoleni z tego, że tyle angielskich wyrazów rozsiewa się po całym świecie, bo przynosić to może więcej szkód niż pożytku. Czym jest pidżyn, o którym Pan wspomniał? – Istnieją języki, które powstają na skutek zmieszania się języka szeroko rozumianych kolonizatorów z językami tubylczymi. Zwłaszcza obszar Pacyfiku, gdzie wiele wysp jest izolowanych od siebie bardziej niż w innych regionach świata, wyraziście ilustruje ten proces. Te same angielskie wyrazy, w zależności od tego na podłożu jakiego lokalnego języka zapuszczą korzenie, przybierają różne formy. Sam wyraz pidżyn jest zniekształconym przez chińską wymowę wyrazem business. Sprzyja to powstawaniu nowych odmian języka angielskiego, znacznie odległych od pierwowzoru. Wpływ języka angielskiego na inne języki europejskie przejawia się w po-

www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

wstawaniu takich swoistych pidżynów, jak ośmieszany spanglish (hiszpańsko-angielski), franglaise (francusko-angielski), engleutsch (niemiecko-angielski) czy ponglish (stoi kara na kornerze stryta). Znajomość ponglish niewiele pomaga w rozumieniu franglaise. W jaki sposób możemy sobie radzić z zapożyczeniami? – Moim zdaniem, w imię zrozumiałości należy spolszczać wszystko to, co się do tego nadaje. Za duża dawka zapożyczeń czyni język niezrozumiałym, bo potrzeba czasu, aby każde z nich się przyjęło. A może się przyjąć do tego stopnia, że się Polak nagle zdziwi: „Pług nie jest rodzimym słowem?” No, nie jest. A takie typowe słowiańskie słowo to jakie? – Miły, kochać to są polskie słowa z prasłowiańskimi korzeniami. Takim słowem jest też nienawiść, która etymologicznie znaczy ‘nie chcę tego widzieć’. Skoro język to żywy twór, który się nieustannie zmienia, czy istnieje możliwość, że w przyszłości powstanie jeden uniwersalny i dominujący? – Być może kiedyś do tego dojdzie, ale to bardzo mało prawdopodobne. Faktem jest, że wiele języków wymiera, a tym samym ich liczba na świecie się zmniejsza z oczywistą stratą dla kultury, ale jednocześnie na naszych oczach powstają nowe języki, jak owe pidżyny, a ponadto niektóre z dialektalnych odmian większych języków uzyskują status języka narodowego. W internecie pozycja języka angielskiego raczej się proporcjonalnie kurczy niż umacnia w porównaniu z innymi wielkimi językami. Nieźle radzi sobie też polszczyzna w wirtualnym


temat numeru > kultura języka 5

Prof. Walery Pisarek - pierwszy przewodniczący Rady Języka Polskiego i jej honorowy prezes. Profesor zwycz. UJ i UPJP II. Autor wielu publikacji dotyczących języka i retoryki dziennikarskiej. Twórca tekstów „Ogólnopolskiego dyktanda”. Pierwszy laureat ustanowionego przez Prezydenta RP Medalu „Zasłużony dla Polszczyzny”. Doctor honoris causa Uniwersytetu Śląskiego. Uhonorowany w r. 2012 Laurem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

fot. Karolina Mazurkiewicz

Nie wystarcza wiedza, że istnieją jakieś wyrazy. Należy rozsmakować się każdym z nich, by poznać, jaki ma zakres i jaką reakcję może wywołać. świecie. Natomiast przestrzegam przed niebezpieczeństwem utraty przez nasz język zdolności do sprostania wszystkim potrzebom cywilizowanego świata, zwłaszcza w domenach niektórych nauk i biznesu. Dlatego też twierdzę, że – paradoksalnie – największe niebezpieczeństwo dla przyszłości języka polskiego stwarza kulturowa chuliganeria i Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Chuliganeria – przez wulgaryzację publicznego zachowania, ministerstwo – przez system punktowania publikacji i wniosków o granty. Trafiają mi do przekonania argumenty Niemców, że prawdziwych wynalazków i odkryć uczony dokonuje w swoim języku ojczystym. Czym jest kultura języka? – To wieloznaczne wyrażenie. W ogólnym sensie kultura języka to dbałość o język. Skuteczność tej dbałości przejawia się w umiejętności mówienia i pisania zgodnie z przyjętymi normami i wzorami stylistycznymi, a więc w sprawności używania języka. Kulturą języka nazywa się też jeden

z przedmiotów na wielu kierunkach studiów, między innymi i na studiach dziennikarstwa, a więc kultura języka to też działalność kulturalnojęzykowa, czyli doskonalenie sprawności używania języka, a także postawa szacunku do języka i etyka słowa. Mówimy, że się ktoś odznacza wysoką kulturą języka, o kimś, kto się posługuje językiem w sposób budzący podziw środowiska i świadczący o bliskim doskonałości opanowaniu polszczyzny. A że język to zbiór wyrazów i sposobów ich łączenia, stopień kultury języka określa liczba i jakość znanych wyrazów i umiejętność ich właściwego, to znaczy odpowiedniego do okoliczności i twórczego użycia. Nie wystarcza wiedza, że istnieją jakieś wyrazy. Należy rozsmakować się każdym z nich, by poznać, jaki ma zakres i jaką reakcję może wywołać. A jak kultura wygląda u studentów? Często można usłyszeć narzekanie, że jest ona coraz niższa. – Ostatnio w pewnym tygodniku autor przytoczył niewątpliwie krańcowy przykład tego, jak może niekiedy

wyglądać korespondencja elektroniczna studenta z profesorem: „Hej, kiedy będziesz, żeby mi wpisać zaliczenie”. Nie dam głowy, czy przykład jest autentyczny, ale może posłużyć jako ilustracja ogólnego zjawiska: studenci w korespondencji mejlowej znacznie bardziej obcesowo i mniej delikatnie odnoszą się do swoich wykładowców aniżeli wykładowcy do nich. Z czego może to wynikać? – Kultura języka to znajomość wyrazów, a może przede wszystkim ich znaczenia przedmiotowego i nacechowania stylistycznego. Rażący wiele osób wyraz witam, częsty w korespondencji mejlowej, ma zupełnie inne nacechowanie niż gwarowe witojcie, ale także inne niż angielskie welcome. Nadużywanie tego witam zakłóciło niedawno stosunki panujące nie tylko w korespondencji mejlowej, ale również w kontaktach twarzą w twarz. Jakie są obecnie największe i najczęstsze przewinienia językowe? – Gdybym odpowiedział zgodnie


6

temat numeru > kultura języka z przekonaniem, to prawdopodobnie pani by się zaczerwieniła, pan by nadrabiał miną, że to nie robi na panu żadnego wrażenia, a ja bym stracił pracę na uniwersytecie. Odpowiadając kulturalnie a nie ezopowo, powinienem powiedzieć, że nie ma większego przewinienia niż wulgaryzacja. Świadoma wulgaryzacja, czyli przyjmowanie wzorów wysłowienia ze środowisk i od osób, które absolutnie nie zasługują na to, aby taką wzorcotwórczą rolę odgrywać. Co nie oznacza, że wulgaryzmów ma nie być w języku. Gdyby nie były potrzebne, to by ich nie było. Tylko mają siedzieć i nie pokazywać się na powierzchni. Niektórzy by zapewne powiedzieli, że słowo witam jest dla nich dużym przewinieniem ze względu na jego zaraźliwość. Ja nadrabiam miną i mówię witam, panie bracie, rozładowując w ten sposób posmak welcome.

Miołżeś cumla w dzieciństwie? Nie trzeba wyjechać za granicę, aby nie móc się dogadać. Wystarczy poznaniaka przesiedlić do Krakowa, warszawiaka na Kaszuby, a mieszczuchom z Trójmiasta zafundować sam na sam z rodowitym góralem.

W jakim celu w takim razie są wulgaryzmy w języku? – Jak się pan kiedyś naprawdę zdenerwuje, po prostu wścieknie, to pan zrozumie, dlaczego są. To są wentyle bezpieczeństwa dla nagromadzonych emocji a nie zwykłe gwizdki. Raz po raz używane tracą swoją moc. Słowem Roku 2013 zostało gender (ze względu na częstotliwość jego wypowiadania). A jakie jest Pana ulubione słowo? Lubię np. słowo wiewiórka. Ładne jest. Prawda? Bo zwierzątko jest zgrabne, ruchliwe, eleganckie, ciekawe świata. Jeżeli treść słowa nam się podoba, to i samo słowo jest sympatyczne. Bardzo też lubię wyraz nadzieja. Język to żywy twór, który cały czas się zmienia. Proszę powiedzieć w którym kierunku ten rozwój języka polskiego się kieruje? – Wszystko będzie zależało od tego, w którym kierunku pójdą Polacy, bo język sam nie chodzi, podobnie jak grzech sam nie chodzi, tylko zawsze z człowiekiem. W zależności od tego, co będzie z Polską za lat dwieście, to to samo będzie z językiem. Jeżeli nie powstrzymamy tego, co się dzieje z polszczyzną w nauce, to nasz język zostanie bardzo poważnie zdegradowany. Gdyby na koniec miał Pan Profesor określić, czym dla Pana jest język polski? – Mną. To jest oczywiste i każdy z państwa zrozumie, że język polski, którym się posługujemy, czyli idiolekt każdego z nas, to jesteśmy my. Gdyby spisać cały pani język, to byłaby cała pani i to samo odnosi się do mnie. Dlatego bez wahania odpowiadam, że język Pisarka to jest cały i prawdziwy Pisarek.

Strój Krakowiaków Zachodnich – strój z okolic Bronowic fot. Zespół Folklorystyczny „Wielkopolanie” WBPiCAK

Dziękujemy za rozmowę! www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

nt rum. ce się dostać do ce Ch ie. w ko ra K w ówkę? Turysta zo, którędy na Star n o, tam, rd ba m za as pr ze Pr pa e ż tłumaczę: pójdzi - Na Starówkę? Ju nego, potem jakieś 300 km na łów w stronę Dworca G na miejscu. n pa ie dz bę i oc łn pó


temat numeru > kultura języka 7

G

wara to terytorialna odmiana języka, to mowa ludności, która zamieszkuje konkretny obszar geograficzny. Regionalizmy to natomiast te elementy języka, które mieszczą się w obrębie odmiany ogólnej mówionej, ale różnią się od formy „oficjalnej”, czyli uznanej za ogólnopolską. Zarówno gwarą jak i regionalizmami posługują się wszyscy użytkownicy języka w danym regionie, także inteligencja, więc uznawanie ich za „wsiową mowę” jest niesprawiedliwe i krzywdzące. Witold Doroszewski powiedział za Charlesem Nodierem, że „Gwara to język rodzinny, język żywy (…). Ktokolwiek nie badał starannie gwar swego języka, zna go tylko do połowy”. W każdym razie niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z gwarą czy z regionalizmami, ich nieznajomość może prowadzić do komicznych pomyłek. Dobrze wiedzą o tym studenci, którzy na czas nauki wyjechali do innego zakątka Polski. Ja pochodzę z Wielkopolski. Tam się urodziłam, wychowałam i nasiąkłam „poznańskością”. Zatem codziennie rano wyprowadzałam kejtra (psa) na spacer. Po drodze kupowałam szneki z glancem (drożdżówki z kruszonką). Gdy był piątek, zaglądało się nabiałowego, żeby na obiad upichcić pyry z gzikiem (ziemniaki z białym serem – tradycyjne postne danie). No chyba że akurat miały być plindze (placki ziemniaczane) i repeta. Czasem babcia chciała, aby kupić jej chlyb (chleb) i mlyko (mleko). Oczywiście, doskonale ją rozumiałam także wtedy, gdy kazała wyćpić (wyrzucić) śmieci, wyprać unorane (brudne) ciuchy albo gdy bręczała (marudziła), żebym poszła do lekarza, bo churchlam (mam kaszel). Wyjazd na studia do Krakowa był wielkim szokiem kulturowym. Bo tu, nie wiedzieć czemu, lud wychodzi na pole a nie na dwór. W piekarni kupuje się wekę, a to jest przecież poznański kawiorek! Do wieszania na sznurku gaci i skarpet nie używa się klamerek, ale spinaczy do bielizny. Małe dzieci mają cumla a nie smoczek. Dresowa bluza ma kapuzę a nie kaptur, rajstopy to rajtki. Do nalewania zupy używamy chochelki zamiast nabierki, na drugie danie serwują sznycle a nie kotlety mielone. Naprawdę dziwne zwyczaje… Mimo tych wszystkich niedogodności udało mi się ochajtać z chłopokiem spod Krakowa. I nawet wesele się odbyło, choć obsługa podpoznańskiego hotelu szczerze się zdziwiła, gdy wodzirej oznajmił, że powitanie gości odbędzie się na… polu.

Magdalena Guziak-Nowak

Elektroniczny savoir-vivre Najczęstsze błędy Zasiadasz przed komputerem, logujesz się na pocztę i stajesz w obliczu pozornie banalnego zadania: musisz napisać maila do swojego wykładowcy. Jest późno, przed tobą wiele nauki – rezygnujesz zatem z wpisania tematu wiadomości, zyskując kilkanaście sekund cennego czasu. W dalszej części przecież twój profesor się dowie, o co ci chodziło. Masz gest, więc „witasz serdecznie”. Zasadniczą treść, z którą chciałbyś zapoznać swego profesora umieszczasz w kilku plikach o obszernych rozmiarach i dodajesz je w formie załączników. Dalsze komentarze są zbędne. Lakonicznie stwierdzasz: „Przesyłam materiały” i zapewniasz o swych pozdrowieniach. Tuż po wysłaniu wiadomości uświadamiasz sobie, że nawet się nie podpisałeś. Optymistycznie jednak zakładasz, że pomimo nic niemówiącego o twym nazwisku adresu mailowego, profesor domyśli się, że ty, to właśnie ty. Odpowiedź wykładowcy na tak skonstruowanego maila rzadko bywa satysfakcjonująca. Dlaczego?

Jak napisać maila do profesora Po pierwsze: warto zatytułować swoją wiadomość, konkretnie wskazując na to, czego ma ona dotyczyć. Kolejna sprawa: maili do profesorów nie rozpoczynamy słowem „witam”. Uznaje się je za zbyt poufałe w oficjalnych kontaktach na linii student – wykładowca. „Szanowny Panie” brzmi zdecydowanie lepiej. Do powitania warto dodać tytuł naukowy adresata wiadomości (od doktora wzwyż). Pomijamy jednak wszystkie zwyczajne i nadzwyczajne habilitacje. Ponadto: warto pokusić się o zwięzłe opisanie treści zawartych w załącznikach. To także pewna forma wyrażenia szacunku wobec odbiorcy twojej wiadomości. Jak zakończyć? „Z wyrazami szacunku”. Wszystkie pozdrowienia, jakkolwiek by serdeczne i szczere nie były, mogą zostać odebrane podobnie jak nieszczęsne „witam”. Na koniec obowiązkowo się podpisujemy (imię, nazwisko, nazwa uczelni, kierunek i rok studiów). Tak skonstruowana wiadomość zostanie zdecydowanie lepiej przyjęta, a nasze szanse na pozytywne rozpatrzenie sprawy, z którą zwróciliśmy się do wykładowcy, najprawdopodobniej wzrosną.

Nie tylko urzędowo Kultura języka w komunikacji elektronicznej nie dotyczy jednak tylko tak oficjalnych sytuacji. Z własnego doświadczenia wiem, iż nadmierne stosowanie skrótów, brak dbałości o interpunkcję oraz nieprzejmowanie się klawiszem Caps Lock, tak typowe w internetowych konwersacjach, negatywnie odbijają się na naszej sprawności posługiwania się mową ojczystą. W społeczeństwie funkcjonuje coraz więcej osób młodych, wykształconych, a jednocześnie niepotrafiących się poprawnie wysłowić. Kiedy nie przywiązujemy uwagi do tego, co piszemy, zazwyczaj skazujemy drugiego człowieka na domysły odnośnie treści komunikatu. Kolejna sprawa: dwukropek i gwiazdka nigdy właściwie nie odzwierciedlą głębi naszego uczucia do drugiej osoby. Owszem, emotikony w internetowo-esemesowej komunikacji stanowią akcent mogący urozmaicić naszą pisaninę. Niemniej chyba większość przyzna, iż „:p” wieńczące każde zdanie nie wzmocni przekazu komunikatu, lecz raczej uczyni go chaotycznym. Słowo przez nas napisane może zostać odczytane przez adresata na mnóstwo sposobów. Stosowanie emotikon pomaga lub utrudnia właściwy odbiór, dlatego powinniśmy używać ich z pewną dozą rozwagi. W ten sposób oszczędzimy sobie i innym irytacji związanej z zakłóceniami w naszej elektronicznej komunikacji. Dagmara Śniowska

fot. www.sxc.hu


8

i k t ę i g ł y

temat numeru > kultura języka

y b A

b k języ

ww fot. e-nadruki.pl w.polski

Gdzie szukać rady? Są sytuacje, kiedy wiemy dokładnie, co chcemy napisać, ale nie jesteśmy pewni, jak to zrobić. Błędy ortograficzne należą do najbardziej rażących pomyłek w tekstach pisanych. W rozterkach dotyczących tej kwestii pomocny będzie Wielki słownik ortograficzny PWN. Najlepsze będzie jedno z nowszych wydań, ponieważ w przypadku kwestii takich jak zapis małą czy wielką literą zasady ulegają zmianom.

Inny problem dotyczący zapisu to interpunkcja. Można się ograniczyć do przecinków przed „że” i „który”, ale to zdecydowanie za mało. Polecamy zajrzeć do wstępu zamieszczonego w Wielkim słowniku ortograficznym PWN – skrótowo i klarownie wyjaśnia wiele problematycznych kwestii w polskiej interpunkcji. Bardziej wnikliwym i chcącym zgłębiać ten temat polecamy podręczniki interpunkcji (np. Zasady interpunkcji Jodłowskiego/Godynia) Poradnia Językowa PWN (www.poradnia.pwn.pl) to niewyczerpane źródło fachowych (ale też przystępnych) odpowiedzi na problemy użytkowników języka polskiego. Znajdziemy tam np. rozstrzygnięcia dotyczące używania wyrazów zapożyczonych z innych języków oraz wiele ciekawostek językowych. Czytanie odpowiedzi ekspertów bywa również dobrą zabawą, mamy na myśli głównie wypowiedzi prof. Mirosława Bańki, którego „cięte riposty” znajdziemy na facebookowym fan page’u. Kiedy nie znamy znaczenia słowa o obcym pochodzeniu, dobrze zajrzeć do Słownika wyrazów obcych Kopalińskiego.

Wielki słownik poprawnej polszczyzny PWN można nazwać przewodnikiem po polszczyźnie. Przyda się wszystkim, którzy chcą lub powinni posługiwać się dobrą polszczyzną. Znajdziemy w nim m.in. słowa, które niedawno weszły do języka polskiego czy hasła problemowe z normatywnym komentarzem.

Natomiast gdy jeden wyraz zaczyna powtarzać się w naszym tekście niebezpiecznie często, pomoże Słownik synonimów polskich Kurzowej.

Jak nie mówić – popularne błędy Wziąć, a nie wziąść! (czy można wszystko braść?)

1.12.2013 r. to oczywiście pierwszy grudnia dwa tysiące trzynastego roku. Często słyszy się „dwutysięczny trzynasty”... Czy powiedziałbyś „tysiąc dziewięćsetny dziewięćdziesiąty”?

Gdy bierzemy coś w cudzysłów, nie ma żadnego problemu. Gorzej natomiast, jeśli chcemy napisać coś w… No właśnie: w cudzysłowie czy w cudzysłowiu? Odpowiedzią niech będą słowa pewnej polonistki: „w cudzysłowiu to jak w d***u”. Tak więc poprawna jest wersja w cudzysłowie. „Bynajmniej tyle mogę dla ciebie zrobić” – to przykład błędnego użycia słowa bynajmniej. Dlaczego? Bynajmniej znaczy: wcale, zupełnie nie, ani trochę. Wielu Polaków używa go zamiennie ze słowem przynajmniej, co prowadzi do komicznych pomyłek. Poprawne będzie np. Bynajmniej mi to nie przeszkadza. Perfumy, a nie perfuma – poprawna jest tylko forma liczby mnogiej, tak jak w wyrazach drzwi czy nożyce.

www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

Łamacze językowe Sprawdź, jak sobie radzisz z językiem ojczystym w wymowie! Polecamy szczególnie jako ćwiczenia przed publicznym wystąpieniem lub... śpiewaniem. :)

Jak się nazywa urocza mieszkanka Konstantynopola? Nie inaczej, jak Kontantynopalitańczykowianeczka!

Nietypowy sposób na nauczenie się alfabetu połączony z gimnastyką aparatu mowy? Fraza „Pchnąć w tę łódź jeża lub ośm skrzyń fig.” zawiera wszystkie litery polskiego abecadła, natomiast wyrażenie „zażółć gęślą jaźń” polecamy np. dla obcokrajowców, którzy szybką chcą przyswoić sobie tzw. „krzaczki”. Lubisz hiperbolizować? Polecamy spirytusinek najwydestylowaniuchniejszy.

Superłamacz szczególnie dla rodowitych krakowian: Czy trzy cytrzystki grają na cytrze, czy druga gwiżdże, a trzecia łzy trze?

Alienacja pierwszej wody: My indywidualiści wyindywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu, który oklaskiwał przeintelektualizowane i przeliteraturalizowane dzieło.

Edyta Cybińska, Elżbieta Jaworek


9


10

rozmowa z charakterem

i i l e g n a w E y z r e l i D ca życie o 180 ra w d o ry tó k O Bogu, kach w poprawcza h c a rt e c n o k i stopni m m i Jonatane ie s ę B i m ra e z rap Dąbrowska. ta a g A ia w a rozm

Na pochodzenie pseudonimu Jonatana – Dj-Yonas – wpaść nietrudno. Skąd Bęsiu? – Bęsiu: Mam na imię Łukasz, na nazwisko Bęś, jak gęś tylko przez „b”. W podstawówce miałem ciężko, bo wszyscy za mną gęgali. Później koledzy wołali na mnie Bęsiu, więc postanowiłem przyjąć tę ksywę również w rapie. Nie sądziłem, że rozniesie się to aż tak szeroko. Stało się i w sumie mi to odpowiada. Jak byście się streścili w dwóch słowach? Bęsiu: Dilerzy Ewangelii. Jonatan: Tu mnie przyłapałaś... Trudno mi streścić zespół, to co robimy... „Dilerzy Ewangelii” jest dobre, zresztą mamy taki kawałek. Od zawsze pociągał Was rap? B: Słuchałem od dziesiątego roku życia, od 2006 r. sam rapuję. J: Pierwsze produkcje zaczęły się w 2003 r. Ale też słuchałem od małolata, ze względu na upodobania muzyczne starszego rodzeństwa – siostry i brata.

o tym opowiadać, chwalić Go. Podobnie jak inni ludzie nawijają o tym, co dla nich ważne, tak my nawijamy o Bogu, bo to normalny, życiowy temat. Jak kształtowała się Wasza wiara? B: U mnie się nie kształtowała. To dziwne, ale byłem człowiekiem niewierzącym. Można mnie spokojnie porównać do Szawła, później Pawła, który w jednym momencie dostał „beng” w głowę. Po tym mnie oświeciło, uwierzyłem całym sercem, że Jezus oddał za mnie swoje życie na krzyżu, że nie jest On jakimś tam odległym Bogiem, tylko działa cały czas, wkracza w historię mojego życia. Nie było to coś takiego, że dorastałem razem z wiarą, tylko po prostu uwierzyłem. Od czasu nawrócenia to się rozwija. Od wtedy a nie od dziecka, bo wcześniej były imprezy, narkotyki i w Boga nie wierzyłem. Myślałem, że

Jonatan: Chcemy być tymi, którzy usługują na scenie, a nie rządzą i nie wiadomo co wyprawiają.

Co było impulsem, by zacząć rapować o Bogu? B: Nawróciłem się w 2006 r. i inaczej po prostu nie mogłem. Rapowałem tylko o tym, jak moje życie wyglądało kiedyś, jak wygląda teraz, jak szczęśliwym jestem człowiekiem, jak bardzo Bóg zmienił moje życie. Obecnie jest to dla mnie naturalne, oczywiste. J: Gdy Bóg przychodzi i odwraca twoje życie o 180 stopni, widzisz tę różnicę fizycznie, psychicznie i duchowo, jest to namacalne, nie możesz rapować ignorując Boga. Bóg nie istnieje tylko na niedziele i święta. Jest z nami na co dzień. Jeżeli zmienia twoje życie, to musisz, a właściwie nie musisz, tylko czujesz ogromną potrzebę w sercu by

sobie bez Niego poradzę, mogę sobie bez Niego żyć, sam sobie pomogę i wszystko zrobię. Od chwili, gdy Go na serio spotkałem, wiem, że to On kieruje i prowadzi moje życie. Wiara jest codziennym wyborem. Wstaję rano i muszę zdecydować, czy idę za dobrym czy za złym, w którym kierunku idę. To nie jest tak, że dostałem jeden „beng” i już się trzymam. Dostałem „beng”, dostałem wiarę, ale od tamtego czasu muszę ją pielęgnować. J: Jeżeli chodzi o mnie, to sprawa wygląda zupełnie inaczej. Wychowałem się w wierzącej rodzinie. Od małolata wiedziałem, że Bóg jest, tylko byłem takim kolesiem, który żył jedną nogą tam, jedną tu. Starałem się żyć w dwóch światach na raz, taka życiowa hipokry-

www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

zja. Wiedziałem, co jest złe, a jednak to robiłem. Jezus powiedział, że mamy być gorący albo zimni, letniego wypluje (por. Ap 3,1), więc stwierdziłem, że trzeba się wreszcie zdecydować. Postanowiłem pójść za Nim, konkretnie, bez kompromisów, głównie przez ten fragment Apokalipsy św. Jana, który tak utkwił mi w głowie. Macie wykształcenie teologiczne, katechetyczne? J: Nie studiowaliśmy teologii. Mój brat studiował. Wszystkie nasze teksty i przesłanie konfrontujemy z Pismem Świętym – najważniejszym wykładnikiem dla chrześcijan. Bóg to Słowo nam zostawił, by było wyznacznikiem naszego życia, byśmy żyli i postępowali według tego Słowa. W Ewangelii wg św. Marka czytamy: „Idźcie na cały świat i ogłoście ewangelię każdemu stworzeniu” (Mk 16, 15). Realizujecie te słowa rapem? J: Jasne. Jesteśmy narzędziami Boga tu na ziemi, do głoszenia Ewangelii. On zna nasze zdolności, więc je wykorzystuje. Zdecydowaliśmy się „dać użyć” do dobrego. Wielu ludzi woli wykorzystywać rap do destrukcji młodych , a my postanowiliśmy oddać to Stwórcy. I tak Bóg musiał zacząć używać rapu (śmiech). B: Jeżeli chodzi na cały świat, to rzeczywiście w tym roku to nam wyszło. Byliśmy w USA, Miami, Los Angeles i Chicago (śmiech ).


rozmowa z charakterem 11 rymcerze.pl Bęsiu to jeleniogórski raper z kilkunastoletnim stażem i znaczącym dorobkiem płytowym obejmującym takie tytuły jak: „Ostatnie słowo należy do Boga” (2008), „Paruzja” (2010), „Syn Gromu” (2011), „Antidotum” (2013). Jego utwory takie jak „Pułapka” i „Prawda” zajmowały pierwsze miejsca na listach „Muzycznych Darów”, kolejno w 2011 i 2012 r. a on sam został okrzyknięty Debiutem roku 2011 przez audycje Muzyczne Dary.

fot. arch. RYMcerzy

Dj Yonas jest doświadczonym raperem i producentem muzycznym. Od ponad 10 lat zajmuje się produkcją i otoczką brzmieniową RYMcerzy.

Jak powstali RYMcerze? J: Nazwę wymyślił mój brat – Hoody Be, z którym założyliśmy RYMcerzy w 2004 w Londynie, a który był członkiem zespołu do 2010 r. Chcieliśmy, by nazwa zespołu miała przesłanie i niosła ważne znaczenie w sobie, a nie była czystą nazwą własną. Chcieliśmy także, by w nazwie było zawarte coś, co będzie łączyło ze sobą rap, wartości chrześcijańskie i w tym samym czasie była to gra słów. No i udało się. RYM – nawiązuje do rapu. Rycerze – mieli zasady typowo biblijne i jeśli się zagłębimy w ich kodeks to jest czysto oparty o wartości chrześcijańskie. RYMcerze – czyli połączenie słów „RYM” i „Rycerze”, a więc powstała gra słów.

się w nas pragnienie, żeby dać wskazówkę też innym, którzy jeszcze nie zbłądzili, przestrzec ich, zanim będzie za późno, bo zazwyczaj od używek się zaczynało. Potem do przestępczości już krótka droga. Zanim rozpoczniecie koncert... J: Modlimy się. Jest to ważne. A potem na scenie, staramy się złapać interreakcję z ludźmi, żeby nie był to nasz koncert. Jesteśmy dla ludzi, żeby im służyć występami. Chcemy dać przekaz, który ma poruszyć i zmusić do myślenia, skierować ku Bogu i wzmocnić wiarę. Chcemy być tymi, którzy usługują na scenie, a nie rządzą i nie wiadomo co wyprawiają. Patrzymy na to z perspektywy słów Jezusa, o tym, że przyszedł aby służyć, a nie żeby mu służono (por. Mt 20, 28). Jest to naszą misją.

Bęsiu: Mam żonę, dzieci, trzymam się przykazań, idę za Bogiem i dla świata jestem idiotą, który marnuje swoje życie.

Skąd pomysł organizowania spotkań w szkołach? B: Szkoły są bardzo podatnym miejscem do wykorzystywania dzieciaków przez dilerów narkotykowych, ale też dobrym miejscem do przekazywania różnych wartościowych rzeczy. J: Długo jeździliśmy po poprawczakach, kryminałach, więzieniach, schroniskach dla nieletnich morderców, ośrodkach wychowawczych. Zrodziło

Nie zarzucano Wam, że robicie karierę „na Bogu”? J: Motywację działania można poznać po owocach. Pewnie i są artyści, którzy tym sposobem chcą się wypromować, ale Boga i tak nie oszukasz. Naszą motywacją jest niesienie Ewangelii. B: Bóg jest niepopularny, wiara jest wyszydzana. Wypromowałbym się nie rapując o Bogu. Grałbym w klubach, jeździł z dziewczynami, spał co tydzień z inną, brał narkotyki, wydawał pieniądze na whiskey w barze. A tego nie robię. Mam żonę, dzieci, trzymam się przykazań, idę za Bogiem i dla świata jestem idiotą, który marnuje swoje życie. Do seminarium też nie idzie się dla kariery. Jedni się będą kłaniać na ulicy, a inni oplują i od klechy wyzwą. To nie jest łatwa droga.

Od maja 2012 r. współpracuje ze znaną, amerykańską wytwórnią 22Visionz Records tworząc obok Terona »Bonafide« Carter’a z G.R.I.T.S. W swojej karierze współpracował z ponad 60 artystami z chrześcijańskiego rynku mainstreamowego na świecie w Stanach Zjednoczonych (m.in.: Bonafide z GRITS, Gideonz Army, Mr. Del, Monty G, Von Won, Seckond Chaynce, FOE, YoungChozen, KamB.I.N.O., Manifest, Geeda i z wieloma innymi), Wielkiej Brytanii (Dwayne Tryumf, Chuka Roy¬alty, S.O. i Jahaziel), Francji oraz w Polsce. Na początku 2012 r. Dj Yonas wydał w swój producencki album pt. „Hard 4 Christ” z chrześcijańskimi artystami ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.

Z Bożego punktu widzenia zależy nam, żeby każdy człowiek był zbawiony, wybrał Boga w swoim życiu i poszedł za Nim. Macie jakieś inne niemuzyczne hobby? B: Odchudzanie (śmiech). Tak już na serio to piłka nożna, tak oglądanie jak i granie; z racji , że jestem z Jeleniej Góry to po górach od zawsze fruwałem, lubię szczyty. Uwielbiam zwiedzać, podróżować, nie tylko leżeć pod palmami. J: Wszelkie sporty, lubię wypady poza miasta, surwiwal. B: On się po prostu lubi zaszyć w lesie. Drewniany kijek, na nim zawieszony worek z jedzeniem i dwoma parami skarpetek, idzie, buduje szałas i mieszka. Mów mu włóczykij (śmiech). Jak łączysz bycie raperem, wyjazdy, koncerty z byciem ojcem rodziny? B: Mam tekst na nową płytę: „Kocham te emocje, gdy po całej Polsce niesiemy garść nowiny, a po pracy owocnej wracam jeszcze mocniej, gdy wracam do rodziny”. Kocham moją żonę bardzo, moje dzieciaki również, ale na szczęście znalazłem sobie taką żonę, która zanim nią została, będąc dziewczyną, potem narzeczoną, wiedziała doskonale, jak będzie wyglądać nasze życie, zdawała sobie sprawę, jak może być obfite w koncerty, jeżdżenie i z całego serca wspiera moją misję. Wiadomo, wszystko jest wyważone na tyle, żeby nie przeginać, jest czas na koncert, ale i dla nas, dla dzieciaków. ... a dzieciaki na dobranoc rap? B: Z Oliwką (dwa i pół roku) już nawijamy, siedmiomiesięczny Dawid jeszcze za mały jest (śmiech). Nie będę ich zachęcał do słuchania rapu, jaka muzyka im będzie sprzyjać, taka będzie sprzyjać, syna do bycia raperem też nie będę zmuszał. Bardzo dziękuję za rozmowę.


12

pro-life

Prasówka pro-life Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Wystarczy, że pozwolimy działać Jego rękom – tak najkrócej można streścić autobiografię Bernarda Nathansona pt. „Ręka Boga”. Nathanson osobiście uśmiercił poprzez aborcje wiele tysięcy dzieci, był aktywnie zaangażowany w legalizację aborcji na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Do zmiany stanowiska przekonały go dopiero naukowe dowody na to, że życie zaczyna się w momencie poczęcia. Przestał wykonywać aborcje po obejrzeniu tego procederu na USG, nakręcił też słynny film „Niemy krzyk”.

W ciągu kilkudziesięciu sekund można zmienić pogląd w kwestii aborcji o 180 stopni, jeśli tylko uświadomimy sobie fakty dotyczące tej zbrodni. Dowodzi tego słynny film „180 movie”, dostępny w internecie (także po polsku) i bijący rekordy popularności. Ray Comfort, reżyser filmu, zadaje w nim młodym Amerykanom pytania skłaniające ich do głębszej refleksji nad aborcją, nazizmem, Hitlerem… Zabijanie dzieci nienarodzonych przyrównuje do holokaustu, pomimo – a może właśnie dlatego – że sam jest Żydem.

Recenzujemy W Krakowie w dniach 14-17 listopada odbył się I Europejski Kongres Pro Life „Jeden z nas”, którego owocem ma być powstanie Europejskiej Federacji Pro Life. Warto tu zacytować słowa włoskiego europosła, pomysłodawcy inicjatywy Carla Casiniego, który nazwał aborcję tematem nie konserwatywnym lecz rewolucyjnym! Przypomniał też, że kiedyś tematami rewolucyjnymi były niewolnictwo czy równouprawnienie kobiet. Belgia planuje zalegalizować eutanazję dla dzieci i niemowląt. Projekt takiej ustawy złożyła rządząca Partia Socjalistyczna. Organizacja CitizenGo na swojej stronie internetowej przygotowała specjalną petycję, którą warto podpisać, aby sprzeciwić się takiemu barbarzyństwu.

Facebook zablokował film o chłopcu, który urodził się z bezmózgowiem i żył tylko 8 godzin. Portal uznał, że „narusza on standardy”. Warto obejrzeć film i przekonać się, że każde życie, nawet to najkrótsze, ma ogromną wartość. Zredagowała Ewa Rejman www.nastolatkaprolife.blogspot.com

www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

Nie pozwolono mu umrzeć, więc postanowił

żyć

Siedem lat temu usłyszała o nim cała Polska, gdy do prezydenta RP złożył wniosek o eutanazję. Dzisiaj jest studentem pierwszego roku psychologii na Uniwersytecie Śląskim oraz pracownikiem Fundacji Anny Dymnej. Z Januszem Świtajem rozmawia Michał Wnęk.

„Szanowny Panie Prezydencie” zaczął Pan swój list do Lecha Kaczyńskiego w 2006 r. Pamięta Pan ten dzień? Czego się Pan wtedy spodziewał? – Dobrze pamiętam ten dzień, to były trudne chwile w moim życiu. Przed listem do prezydenta wysłałem w tym samym roku kilka pism opisujących swoją sytuację m.in. do premiera i ministra zdrowia. Otrzymywałem pisemne odpowiedzi, z których nic nie wynikało, więc i tym razem nie robiłem sobie większych nadziei. Myliłem się – kilka dni po wysłaniu listu zadzwonił do mnie pracownik Kancelarii Prezydenta i zapytał, w czym może mi pomóc. Po dłuższej rozmowie zaproponował zakup materaca przeciwodleżynowego, który podczas leżenia łagodził nieustające bóle i napięcia spastyczne całego ciała, za co jestem wdzięczny. Spastyczność mięśni przez pierwsze 15 lat miałem tak mocną, że wykonywanie podstawowych czynności opiekuńczych sprawiało mi ogromny ból. Na zakręcie swojego życia otrzymał Pan pomoc, teraz tą pomocą sam Pan dzieli się z innymi. Ja natomiast chciałbym dopytać o eutanazję. Czy przez ten czas, który upłynął od napisania listu inaczej patrzy Pan na tę kwestię? – Od napisania listu i złożenia wniosku o „zaprzestanie uporczywej terapii” upłynęło już siedem lat. W tym czasie sporo przeżyłem, nabrałem nowych doświadczeń życiowych poprzez kontakt z ludźmi chorymi i niepełnosprawnymi. Ukończyłem liceum dla dorosłych, uzyskałem dyplom maturalny, a teraz rozpocząłem studia na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Obecnie jestem dojrzałym i doświadczonym przez życie mężczyzną, który na wiele spraw i dylematów etycznych patrzy z szerszej perspektywy. Nie jestem zwolennikiem szeroko pojętej eutanazji, dopuszczam jednak w szczególnych przypadkach możliwość odłączenia osoby nieuleczalnie chorej od aparatury podtrzymującej życie. Dzielę się swoją pomocą na miarę moich możliwości, chętnie angażuję się w różne akcje charytatywne. Od kilku lat uczestniczę w akcji „MotoMikołaje” organizowanej przez zna-


pro-life 13

liwość korzystania z pomocy asystenta. Jestem przykładem na to, że dzięki odpowiedniemu wsparciu i pomocy nawet w znacznym stopniu niepełnosprawności można sobie radzić, a nawet pomagać innym potrzebującym.

fot. archiwum prywtane

Czy pamięta Pan dzień, w którym definitywnie porzucił myślenie o śmierci? A może ta myśl nadal jest gdzieś w głowie, tylko schowana? – Nie porzuciłem definitywnie myśli o śmierci, ale w chwili obecnej nie tracę czasu na te rozważania, tylko skupiam się na życiu pełną piersią i realizacji swoich marzeń.

jomych motocyklistów z Podbeskidzia i Jastrzębia Zdroju. Co roku przyjeżdżam jako gość do Pszczyny na akcję „Motoserce”. Pomimo najszczerszych chęci oddania krwi, w moim przypadku niepełnosprawności jest to niemożliwe. A jako świeżo upieczony student w tym roku 5 grudnia wziąłem udział w akcji „Kulawy Mikołaj” organizowanej przez Uniwersytet Śląski w Katowicach, w czasie której osoby niepełnosprawne przebrane za mikołajów rozdają słodycze i drobne upominki. Wydaje mi się, że swoją walkę o życie rozpoczął Pan już w wieku 18 lat, gdy poprosił lekarza o śmiertelny zastrzyk. Jak według Pana powinna wyglądać pomoc państwa dla ludzi po ciężkich wypadkach? – Zgadza się. Swoją walkę o moje życie podjąłem w dniu wypadku. Fakt, że jestem całkowicie unieruchomiony, bez możliwości samodzielnego oddychania, był dla mnie niewyobrażalny, dlatego w dniu swoich 18 urodzin tzn. dwa tygodnie po wypadku poprosiłem dyżurującego anestezjologa o odłączenie mnie od respiratora. Gdy tego nie uczyniono ze względów prawnych w naszym państwie, postanowiłem starać się godnie przeżyć swój każdy kolejny dzień. To dzięki ogromnej woli życia, dążeniu do normalności i pomocy rodziców zrealizowałem wiele swoich planów i stawiam sobie kolejne wyzwania. Jeśli chodzi o kwestie medyczne związane z leczeniem, to państwo stoi na wysokości zadania. Jednakże w moim odczuciu niedostatecznie interesuje się ludźmi po ciężkich wypadkach już po wypisaniu ze szpitala. Jeśli samemu się nie dopytamy o pewne prawa czy możliwości, to nikt inny o to nie zapyta ani nie zaproponuje pomocy. Chciałbym, aby wszystkie osoby niepełnosprawne, chcące normalnie funkcjonować w społeczeństwie, uczyć się, pracować i rozwijać miały prawną moż-

Pracuje Pan w Fundacji Anny Dymnej pomagając osobom w podobnej sytuacji, w jakiej sam się znalazł. Co im Pan mówi? – Staramy się pomagać osobom niepełnosprawnym, które zgłaszają się ze swoimi problemami do naszej fundacji w różny sposób. Nie zawsze jest to pomoc materialna, lecz doinformowanie, gdzie można się o nią postarać. Pytania oraz problemy są zróżnicowane, często się zdarza, że osoba niepełnosprawna potrzebuje po prostu porozmawiać i wzmocnić się psychicznie. W chwili obecnej tworzę listę najbardziej potrzebujących osób niepełnosprawnych w trudnej sytuacji materialnej, którym na Święta Bożego Narodzenia zostaną dostarczone paczki żywnościowe ze wszystkimi niezbędnymi produktami świątecznymi (wywiad odbył się w listopadzie 2013 – przyp. red.).

Co według Pana jest najważniejsze w życiu? – Według mnie najważniejsze jest znalezienie swojego sensu życia i dążenie do realizacji własnych marzeń. Bardzo ważny wpływ na nasze życie ma otoczenie, znajomi i ludzie dobrej woli. Dlatego każdemu życzę szczęścia w poznawaniu ludzi pozytywnie myślących. Dziękuję za rozmowę

Co Kościół mówi na temat eutanazji? Zadanie śmierci zawsze jest wykroczeniem przeciw przykazaniu "Nie popełnisz morderstwa" (Wj 30, 13). Bycie z drugim człowiekiem wtedy, gdy umiera, to wręcz zasada humanitarna.

Należy odróżnić pojęcie eutanazji od pojęcia zaprzestania uporczywej terapii. Właściwie chodzi o to, czy można zabić umierającego człowieka, czy pozwolić mu umrzeć. Kto pomaga człowiekowi umrzeć (tzw. eutanazja bezpośrednia) występuje przeciwko piątemu przykazaniu. Kto, przyjmując nieuchronność śmierci, towarzyszy umierającemu człowiekowi, wspomagając jego czynności życiowe, posłuszny jest nakazowi miłości bliźniego. Za: "YOUCAT. Katechizm Kościoła Katolickiego dla młodych"


14

pro-life ARTYKUŁ SPONSOROWANY

Każdy człowiek ma prawo do życia! Każde poczęte dziecko także!

Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka

www.pro-life.pl

KRS: 0000140437

nie BoiMY SiĘ MÓWiĆ pRAWdY. poMÓŻ nAM MÓWiĆ JĄ GłośnieJ!

W związku z debatą publiczną na temat edukacji seksualnej i filozofii gender redakcja Miesięcznika Nauczycieli i Wychowawców Katolickich „Wychowawca” udostępniła bezpłatnie numery „Edukacja seksualna typu A” (9/2012) oraz „To idzie gender” (5/2013).

Z ich treścią można zapoznać się na pod adresem internetowym www.wychowawca.pl.

Zapraszamy do odwiedzenia serwisu internetowego: www.pro-life.pl

Nóżki dziecka ok. 11 tygodni od poczęcia.

Tydzień 10 Działają wszystkie organy. Ukształtowały się nóżki i rączki. Na palcach rąk wykształciły się linie papilarne. Dziecko reaguje na bodźce zewnętrzne, odczuwa ból. Dalszy rozwój polega jedynie na doskonaleniu pracy istniejących już narządów i wzroście człowieka.

Tydzień 12 Dziecko potrafi podkurczać nogi, obracać stopy i prostować palce u nóg, zaciskać piąstkę, marszczyć brwi. Wykazuje w swoim zachowaniu i budowie indywidualne cechy; odczuwa stany emocjonalne matki i reaguje na nie. Funkcjonują już wszystkie narządy, np. wątroba wytwarza żółć, trzustka — insulinę, a przysadka mózgowa — hormon wzrostu. Dziecko osiąga ok. 9 cm wzrostu i 30 g wagi.

Dziecko ok. 3,5 miesiąca od poczęcia.

Tydzień 16 Dziecko wykonuje w ciągu dnia ok. 20 tysięcy ruchów, które można zaklasyfikować do kilkunastu schematów ruchowych. Serce przepompowuje dziennie ok. 30 litrów krwi. Dziecko jest już wrażliwe na smak wód płodowych. Im słodsze wody, tym dziecko wolniej je połyka, dokładniej smakując, a jego serce bije szybciej.

ie ja x 3

–leczenie niepłodności

Tydzień 9 Dziecko odczuwa ból już niemal całą powierzchnią ciała. Reaguje na ból jak dorosły człowiek — odsuwa się od źródła bólu, przesuwa w tył, gwałtownie rusza rękami i nogami, wykrzywia twarz.

hw

NAPROTECHNOLOGIA

Tydzień 6 Tworzy się szkielet dziecka. Funkcjonują już nerki, płuca, wątroba i serce. Rejestruje się już fale elektromagnetyczne wysyłane przez mózg człowieka.

ac

RATUJ ŻYcie i zdRoWie dzieci, pRzeKAŻ 1% nA oBRonĘ ŻYciA!

Dzień 21 Zaczyna bić serce dziecka, kształtuje się mózg.

Tydzień 17 Dziecko ćwiczy ruchy ssące warg.

Tydzień 20 Dziecko nabywa umiejętności funkcjonowania w dwóch stanach: czuwania i snu. Matka może stwierdzić, że dziecko śpi, ma czkawkę, kopie czy przeciąga się po spaniu. Tydzień 24 Między 70 tysiącami komórek tkanki mózgowej wielkości łepka od szpilki istnieją 124 miliony połączeń. Około 50 proc. dzieci w tej fazie rozwoju reaguje na silny dźwięk opóźnioną reakcją przestrachu.

.Z

BĄdŹ pRo-liFe,

Dzień 1 Życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia. W tej chwili zostają określone takie cechy dziecka jak: płeć, kolor oczu, włosów i skóry, tendencja do wysokiego lub niskiego wzrostu, krzepkie zdrowie lub skłonność do pewnych chorób.

.A

Konwencja o Prawach Dziecka, Zgromadzenie ONZ, 20.11.1989 r.

Dziewięć pierwszych miesięcy życia człowieka

f

ot

„Dziecko, z uwagi na swoją niedojrzałość fizyczną oraz umysłową, wymaga szczególnej opieki i troski, w tym właściwej ochrony prawnej, zarówno przed, jak i po urodzeniu”

Twarz dziecka ok. 5 miesięcy od poczęcia.

Tydzień 26 Przedwcześnie urodzone dziecko jest już w stanie przeżyć. Reaguje wzmożonymi ruchami na nagłe oświetlenie brzucha matki. Tydzień 40 Rodzi się dziecko — po 9 miesiącach życia w łonie matki, osiągnąwszy ciężar ciała około 3500 g i wzrost około 54 cm.

www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

Opracowała dr n. med. Józefa Deszczowa


inżynier ducha > św. Teresa od Dzieciątka Jezus 15

Wybieram wszystko!

„Czy nie jest cudowne zobaczyć, jak dziewczyna mająca niewiele ponad dwadzieścia lat porusza się z taką swobodą i inteligencją na rozległym polu Pisma Świętego…? Jeżeli czasem wznosi się na zaskakujące wyżyny mistyczne, jej mistycyzm jest pociągający i całkowicie ewangeliczny” – tak o s. Teresie od Dzieciątka Jezus pisał o. G. Madelaine, prezentując po raz pierwszy „Dzieje duszy”, spisywane przez karmelitankę na polecenie przełożonej. To dzięki dziennikom tej zaledwie 24-letniej mniszki świat poznał niesamowitą prawdę o Bogu.

Przeźroczyste narzędzie Nie było w jej krótkim życiu nic spektakularnego, może właśnie dlatego tak jasno widać w nim działanie Boga. Urodziła się 2 stycznia 1873 r. w małym miasteczku w Normandii, na północy Francji, w pobożnej i dość zamożnej rodzinie. Kochający rodzice Zelia i Ludwik (błogosławieni wspólnie w 2008 r.) oraz jej cztery starsze siostry zapewniali jej atmosferę miłości i rodzinnego ciepła. Rezolutna Tereska nigdy nie była spokojnym, lecz raczej energicznym i upartym dzieckiem. Jednak wczesna śmierć mamy zmieniła ją bardzo i poważnie zachwiała jej zdrowiem. Dopiero mały cud – „uśmiech Matki Bożej” i wewnętrzna przemiana w jedną z nocy Bożego Narodzenia zmieniła małą Tereskę w silną i niezłomną kobietę, która – tuż po swoich siostrach Paulinie i Marii – mając zaledwie 15 lat przekroczyła próg klasztoru karmelitanek bosych w Lisieux, by opuścić jego mury dopiero w godzinie śmierci. „Wszystko jest łaską” Zanim jednak młodziutka Teresa zdobyła pozwolenie przełożonych na wstąpienie do klasztoru, musiała przejść próbę cierpliwości. Przekonana o tym, że to właśnie Karmel jest jej miejscem na ziemi, wybrała się po zgodę do Rzymu, do samego papieża Leona XIII. Wkrótce nadszedł szczęśliwy dzień i kraty klasztorne zamknęły się za nią, a Teresa znalazła za nimi to, czego się spodziewała – monotonię i trud codzienności we wspólnocie sióstr, z którymi życie naprawdę nie było łatwe.

Mała droga słabego dziecka Teresa spędziła ostatnie dziewięć lat życia, odkrywając prawdę, bez której nasza wiara wyglądałaby dziś inaczej. Pod koniec XIX w., w okresie jansenizmu, kiedy wiernymi targał strach przed karą sprawiedliwości Bożej, Teresa na kartach Pisma Świętego

fot. archiwum

Trzecia kobieta w historii i najmłodsza spośród świętych uznanych za mistrzów życia duchowego – Teresa Martin, patronka misji katolickich. Dlaczego ta młoda Francuzka zamknięta przez dziewięć lat za kratami klasztoru mniszek została ogłoszona Doktorem Kościoła Powszechnego?

odkrywała rzeczy, które doprowadziły ją do odnalezienia „małej drogi dziecięctwa duchowego”. Bóg to nie okrutny Władca, lecz Dobry Ojciec, zatroskany Tata, któremu wystarczy zaufać i dać się prowadzić. Pomimo trudów życia w surowym, zimnym klasztorze i postępującej gruźlicy odczuwała potężną opiekę Ojca Niebieskiego.

„Moim powołaniem jest miłość” Z miłości do Ukrzyżowanego stała się duchową matką (modliła się m.in. za przestępcę, który odmawiał spowiedzi, lecz tuż przed wykonaniem kary śmierci pocałował krzyż) i siostrą misjonarzy wyjeżdżających na krańce świata. Wspomnienie z dzieciństwa, kiedy proponowano jej prezenty w koszyku, a ona zamiast wybrać jeden krzyknęła: „Wybieram wszystko!”, utwierdziło ją w przekonaniu, że nie musi się ograniczać w wyborze jednego powołania. Zrozumiała, że w sercu Kościoła może być apostołem, misjonarzem, męczennikiem – wszystkim! Jak? Po prostu kochając wszystko, co Bóg daje, mając tylko „ten jeden dzień życia – następnym będzie wieczność”.

Z ufnością i miłością Teresa odeszła 30 września 1897 r., zostawiając po sobie „Rękopisy autobiograficzne”. Bijąca z nich świeżość Ewangelii i wezwanie do świętości dostępnej dla każdego człowieka – dziecka samego Boga – uczyniły z niej Doktora Kościoła tak potrzebnego naszym czasom. Pewnie dlatego niemal w każdym kościele w Europie, Afryce czy Azji można spotkać jej obraz z „deszczem róż” – czyli łask, które obiecała i zsyła na ziemię z Nieba. Jej wspomnienie obchodzimy 1 października.

Iwona Sidor


encyklopedia wiary

O tajemniczym trzecim zakonie z Jackiem Zejmą, przełożonym Fraterni św. Alberta Wielkiego, fizykiem i pracownikiem Uniwersytetu Jagiellońskiego rozmawia Michał Wnęk.

a m d ó i s To nie a t a n m o k Czym jest trzeci zakon? – Trzeci zakon, czyli tercjarze, to związani z jakimś zakonem (w naszym przypadku z zakonem dominikańskim) i zorganizowani w oficjalną strukturę kościelną ludzie świeccy. Obecnie takie grupy nazywa się „fraterniami”. Fraternia świeckich św. Dominika jest grupą osób świeckich, żyjących normalnie w świecie, dla których bliska jest duchowość dominikańska. Z jednej strony pragną czerpać z mądrości zakonu, a zwłaszcza zakonnych świętych, a z drugiej strony chcą wspierać zakon swoją modlitwą. Co jest charakterystyczne, włączają się do zakonu poprzez specjalne przyrzeczenia, by pogłębić duchowe zakorzenienie się w Kościele. Ponieważ fraternia jest oficjalną strukturą w Kościele, posiada dedykowaną regułę określającą jej cele, metody zarządzania i relacje w stosunku do macierzystego zakonu i Kościoła. Fraternią zarządza demokratycznie wybrana spośród członków stałych rada, na czele której stoi przełożony. Znakiem łączności z zakonem jest oddelegowany asystent, czuwający nad zgodnością z nauką Kościoła tego, co głosi się we fraterni oraz służy duszpastersko-doradczym głosem radzie i każdemu z członków fraterni. Co jest niezwykłego w byciu w zakonie osobą świecką? – Świeckość. A w naszej świeckości dla niektórych niezwykłe mogą być elementy zakonne. Wszystko się przeplata: praca, brewiarz, obowiązki domowe, Msza św. Jedną z interesujących rzeczy są przyrzeczenia, które wyrażają nasze pragnienie budowania Kościoła oraz świadczenia o Chrystusie

w naszej codzienności zawodowo-prywatnej. Przyrzeczenia te nie są ślubami zakonnymi, lecz wyrazem woli, by żyć według Reguły Fraterni. Kto może zostać przyjęty do zakonu? – Każdy dorosły, ochrzczony i bierzmowany członek Kościoła Katolickiego. W naszej fraterni są osoby bardzo różnorodne: kobiety i mężczyźni w wieku od dwudziestu kilku do ok. 70 lat, z wykształceniem od podstawowego do pracowników naukowych i artystów. Czy są jakieś specjalne „testy”, kto się nadaje? Jak wygląda formuła wstąpienia? Czy trzeba spełnić jakieś kryteria? – Testów nie ma. Nie ma miernika rozwoju duchowego, gdyż fraternia jest pomocą w drodze, a nie siódmą komnatą duchowej doskonałości. Przede wszystkim osoba prosząca o złożenie przyrzeczeń (najpierw czasowych, później wieczystych) musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy fraternia jest pomocą w jej drodze duchowej, czy też jest może ciągle zawadzającym, ciężkim meblem. Decyzję podejmuje rada na wniosek kandydata. Musi ona rozpoznać, czy kandydat nie ma destrukcyjnego wpływu na życie fraterni, co może mieć bardzo różne źródła, oraz czy danej osobie zależy na wspólnocie, ponieważ zdarza się, że ma to być tylko następny „medal do kożucha kościelnej pobożności”. Dlaczego został w ogóle stworzony trzeci zakon? Jakie były ku temu przesłanki? – Nie znam prostej odpowiedzi. Ale faktem jest, że od początku istnienia zakonu tworzyły się wokół niego grupy świeckich chcących wspierać zakon

www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

fot. Jacek Zejma

16

modlitwą oraz wykorzystywać w swym codziennym życiu pewne elementy charakterystyczne dla niego. W przypadku dominikanów były to często osoby, których „wiara szuka zrozumienia, a rozumienie szuka wiary”, jak piał ks. Tischner. Dlaczego w ogóle idzie się do zakonu? Czy nie wystarczy coniedzielna Msza? – Coniedzielna msza święta to minimum potrzebne do tego, by nasza przyjaźń z Jezusem nie wystygła. Ale przyjaźń, jak to przyjaźń, domaga się większego zaangażowania. Przede wszystkim poznania Przyjaciela, ale również poznania Jego dzieł, których dokonuje w Kościele i w poszczególnych naszych bliźnich. Fraternia jest miejscem fascynującym tak, jak i samo chrześcijaństwo, które jest religią przyjaźni i braterstwa z Bogiem i ludźmi. Odkrywanie piękna w Bogu i człowieku oraz odkrywanie sensu naszego życia jest jednak często zadaniem niełatwym. I tu fraternie i wspólnoty chrześcijańskie są niewątpliwą pomocą. Chciałbym też dopytać o ciekawostki związane z trzecim zakonem. Słyszałem, że osoba będąca w zakonie może zostać pochowana w habicie. – O tak, każdemu z nas „przysługuje przywilej pochowania w habicie dominikańskim”. Co więcej, w niektórych fraterniach osoby wkładają habity podczas swoich, wewnętrznych spotkań. To zależy od tradycji danej fraterni. Możemy sobie nawet pisać po nazwisku OPs, czy nawet od niedawna OP. Nasza fraternia, czyli Fraternia św. Alberta Wielkiego w Krakowie, tego nie praktykuje, gdyż istotna jest dla nas nasza zakorzeniona w duchowości dominikańskiej świeckość. Dziękuję za rozmowę. Pełny tekst wywiadu dostępny na www.e-tryby.pl. Zapraszamy!


ona i on 17

Miłość bez a c r o wz

fot. www.pixabay.com /Open

Clips

„Małżeństwo jest do bani.

Nie sprawdza się. Moi rodz ice się nienawidzą, ja tak nie chcę. Nie będę się żenił. Nigdy nie wyjdę za m ąż.”

Z

darza się wam to czasem słyszeć? Wielu z nas może podać z własnego otoczenia przykłady małżeństw, którym się „nie udało”. Potwierdzają to statystyki: wg danych GUS na 100 małżeństw rozpadają się 33. A także doświadczenie osób pracujących z małżeństwami i narzeczonymi, jak Kasia Marcinkowska, która wraz z mężem Mariuszem prowadzi kursy przedmałżeńskie i poradnię dla par (zajrzyjcie tu: www.przepisnamilosc.pl). Jej zdaniem, wśród osób przychodzących na kurs, wiele ma „mentalność rozwodową” – nie wierzy, że ślub jest na całe życie. Ale ci, którym się „nie udało”, to nie tylko rozwodnicy. Bywa i tak: mąż i żona są razem, choć żyją raczej obok siebie. Jaki to ma wpływ na nas? Czy rozbite albo niezbyt udane małżeństwa naszych rodziców odbierają nam szansę na szczęście?

Skąd się biorą wzorce Sposób budowania relacji, jaki obserwujemy u rodziców, ma podstawowe znaczenie. Jest naszym pierwszym i naturalnym punktem odniesienia. Jeśli rodzice kochają się, szanują i umieją to wyrażać, potrafią rozwiązywać konflikty, czują się ze sobą dobrze, zapewne nasz obraz małżeństwa jest pozytywny. To nie znaczy, że będziemy chcieli stworzyć we własnej relacji „klon” ich związku. Kasia o swoich rodzicach i teściach: – Nasi rodzice są razem prawie 30 lat, choć nie są oczywiście idealnymi małżeństwami. Mimo że przechodzili kryzysy i widzimy teraz, że niektóre rzeczy mogli zrobić inaczej, to jednak pokazali nam, że wierna, prawdziwa miłość jest możliwa.

Gdy małżeństwo naszych rodziców jest rozbite lub pod jakimś względem trudne, sprawa się komplikuje: – Brak wzorców może sprawić, że młodzi ludzie odkładają decyzję o ślubie na później, bo pojawia się lęk – mówi Kasia. – To może być pułapka. Mówimy, że musimy się sprawdzić, mieszkamy na próbę. Ale nawet jeśli nie mamy wzorców, miłość domaga się pewnego ryzyka, podjęcia konkretnej decyzji – zachęca. Na początek może nam pomóc świadomość, skąd się bierze nasz lęk. Jako dzieci inaczej zdobywamy wiedzę o świecie. Na podstawie pojedynczych doświadczeń tworzymy ogólne zasady mówiące o tym, jak funkcjonuje świat. Gdy obserwujemy, że mama i tata są razem nieszczęśliwi, tworzymy zasadę: małżeństwo unieszczęśliwia. Zmiana tych przekonań wymaga świadomego wysiłku, odkrycia, w co i dlaczego wierzymy, następnie skonfrontowania dziecięcych przekonań z tym, co wiemy jako dorośli. Wreszcie – wyboru własnej drogi. Morze możliwości Bardzo ważny jest etap konfrontacji i weryfikacji. Inżynier Mamoń lubił piosenki, które już raz słyszał. I my mamy tendencję, by patrząc na rzeczywistość, szukać potwierdzenia tego, co już o niej wiemy. Więc gdy myślimy „małżeństwo jest do bani”, znajdziemy mnóstwo właśnie takich małżeństw. Dlatego, w ramach przeciwwagi, warto poszukać sobie dobrych wzorców. Małżeństw takich, które są ze sobą na dobre i na złe. Jak Zosia i Boguś, rodzice trzech córek, którzy w tym roku obchodzili dwudziestą rocznicę ślubu. Gdy rozmawiają ze sobą, rozumieją się prawie bez słów. I chociaż są ze sobą

wiele lat, wiedzą o sobie tyle, to wciąż są zakochani. Nie chwalą się tym – to po prostu widać. Jak oni to robią? Modlą się razem, rozmawiają, przepracowują różne sprawy – bliskość duchowa i psychiczna przekłada się na wszystkie inne sfery ich życia. Co jeśli potrzebujemy inspiracji, a nie ma jej w najbliższym otoczeniu? Znajdziemy ją choćby na płytach z nagraniami konferencji. – Dużą popularnością cieszą się na przykład wykłady państwa Pulikowskich i Grzybowskich – podpowiada Kasia.

Program na życie Nie da się wystawić gwarancji na szczęśliwe małżeństwo. Są jednak sposoby, by zwiększyć swoje szanse. W małżeństwie sakramentalnym podstawą są wspólne wartości. Bardzo ważna jest też praca nad sobą i nad związkiem – i świadomość tego, że jest ona potrzebna (jak wynika z praktyki Kasi i Mariusza, mają z tym problem zwłaszcza panowie). – Gdy ludzie są ze sobą długo, nabierają pewnych nawyków i z czasem zamykają na siebie. A przecież ciągle się zmieniamy. Potrzebna jest uważność na dynamikę tej zmiany, na potrzeby i uczucia drugiej osoby. To właściwie program na całe życie – podkreśla Kasia. I zachęca, by nie czekać z szukaniem pomocy, aż przyjdzie wielki kryzys. Można przyjąć pomoc od specjalistów czy od innych małżeństw, pójść na warsztaty dla par także wtedy, gdy po prostu chcemy coś w naszej relacji odświeżyć. Kto doświadczy i zasmakuje, że można iść razem naprzód, nie będzie chciał się zatrzymać.

Magdalena Urlich


18

w trybach historii Styczeń w historii Polski

Wyprodukowano w... Polsce?

28.01.1573 – Podpisany zostaje akt konfederacji warszawskiej, który zapewnia wolność wyznania w Polsce. 9.01.1828 – Mikołaj I, Car Wszechrusi i król Polski podpisuje dekret, dzięki któremu powstaje Bank Polski w Warszawie z prawem do emisji własnego pieniądza – polski złoty obowiązuje wówczas także w Wolnym Mieście Krakowie. 22.01.1863 – Wybucha powstanie styczniowe.

18.01.1919 – Powstaje PCK – Polski Czerwony Krzyż.

6.01.1940 – Hitlerowcy przeprowadzają masową egzekucję Polaków w Poznaniu. 19.01.1945 – Gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, komendant główny AK wydaje rozkaz o rozwiązaniu struktur Armii Krajowej. 1.01.1999 – Zostaje wprowadzony nowy podział administracyjny państwa: 16 województw, w obrębie których przywrócone zostają powiaty. Luty w historii Polski

12.02.1798 – Umiera ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski. 21/22.02.1846 – Wybucha powstanie krakowskie.

14.02.1919 – Pierwszym marszałkiem Sejmu zostaje Wojciech Trąmpczyński (działacz endecki z Wielkopolski). 20.02.1919 – Uchwalona zostaje Mała Konstytucja – Sejm Ustawodawczy zatwierdza Józefa Piłsudskiego jako Naczelnika Państwa.

1.02.1925 – W Warszawie emitowany jest pierwszy polski program radiowy w próbnej stacji nadawczej Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego. 15/16.02.1941 – Odbywa się pierwszy zrzut Cichociemnych (żołnierzy AK szkolonych w Londynie). www.e-tryby.pl

Czym kierują się Polacy, kupując różnego typu produkty? Czy główne kryterium to cena i jakość? Zapewne tak, ale na znaczeniu zyskuje także inny czynnik – kraj pochodzenia towaru.

W

spółczesna gospodarka jest napędzana rywalizacją na globalną skalę. W ostatniej dekadzie XX w. nastąpiła seria fuzji i przejęć, które sprawiły, że efekt skali zyskał na znaczeniu. Mówiąc prościej: dzisiaj najbardziej opłaca się być wielką firmą. Najczęściej do wielkości dąży się przez sprzedaż we własnym kraju. Jak na tym tle wyglądają polskie przedsiębiorstwa?

Przez ostatnie 25 lat nasza gospodarka przeszła od centralnego planowania do systemu wolnorynkowego. Początek transformacji gospodarczej upłynął pod znakiem prywatyzacji i dynamicznego rozwoju handlu, zwłaszcza importu. Efektem była oczywiście zwiększona konsumpcja, która często przybierała nieracjonalne rozmiary. Polacy byli zachwyceni towarami sprowadzanymi z Zachodu: najczęściej były trwalsze, bardziej ergonomiczne i ładniejsze od rodzimych. Volkswagen zamiast dużego Fiata, lodówka Whirlpool zamiast Polara, telewizor Sony zamiast Unitry. Nawet na rynku spożywczym Snickers wyparł Danusię i Jacka. W ostatnich latach zjawisko obejmuje coraz więcej branż. Ciekawym przykładem jest to, że z polskim czosnkiem konkuruje… chiński.

Może to wcale nie było takie złe, przecież obywatele nie chcieli już, żeby ktoś ograniczał ich wybór. Pewnie musieliśmy sobie „odbić” 45 lat chodzenia w takich samych ubraniach i używania takich samych sprzętów. Skutek był m.in. taki, że nasze produkty nie dość, że nie zdobywały nowych rynków, to jeszcze traciły krajowy. Są oczywiście wyjątki, bo około 1500 polskich firm eksportuje swoje produkty. Odnieśliśmy wiele sukcesów na rynku spożywczym, odzieżowym, kosmetycznym, rynku artykułów budowlanych, w produkcji jachtów i kilku innych branżach. Ale to wciąż poniżej potencjału niespełna czterdziestomilionowego kraju. Okazuje się jednak, że zjawisko nazywane „zakupowym patriotyzmem” zawitało

także do Polski. Chodzi o to, że kupujący kieruje się także tym, czy produkt został wytworzony w jego kraju. Nabywając rodzimy towar, rozwijamy przedsiębiorczość na własnym podwórku, zwiększa się lokalna konkurencja i powstaje ciekawszy ekosystem biznesowy. Rozwija się polski rynek pracy, zarabiamy więcej. Promocji takich zachowań konsumenckich służy np. logo akcji „Teraz Polska” czy prowadzona przed wejściem do UE duża kampania „Kupując polskie produkty dajesz pracę”.

Bardzo daleko nam do Amerykanów, dla których sprawy gospodarki są nieodłącznym komponentem patriotyzmu. Tam wielu pracowników jest dumnych, że mogą przysłużyć się swojemu krajowi i kupować miejscowe produkty i usługi. Ponoć przeciętny John, zwłaszcza w latach kryzysu gospodarczego, woli wybrać linię lotniczą, która ma w swojej flocie wyłącznie Boeingi. Czasem jednak zjawisko przybiera karykaturalne formy, gdy amerykański turysta kieruje pierwsze kroki do najbliższego amerykańskiego fast-food’a. A gdyby nad Wisłą zbudować analogiczne poczucie dumy z naszych, solidnych marek? Gdy pojawia się jakaś nowa idea, to po jej skrystalizowaniu trzeba podjąć pierwsze, proste działanie ku jej realizacji. Podczas kolejnych zakupów zwróćmy uwagę na kraj pochodzenia produktów. Jeśli są dobre, to niech to będą produkty polskie. A najlepiej, by zostały kupione w polskim sklepie.

Mateusz Koczwara

Dowiedz się więcej: www.terazpolska.pl

www.polandgoglobal.pl www.kupujnasze.pl

Film na YouTube: „Ojczyzna kapitału, kapitał Ojczyzny – Polska Wielki Projekt”


Zmiany w szkolnictwie Reforma szkolnictwa wyższego, która weszła w życie w 2011 r., to według jej założeń więcej praw dla studentów, nowe szanse dla młodych utalentowanych naukowców, efektywniejszy system stypendialny czy wreszcie powiązanie uczelni z otoczeniem gospodarczym i światową nauką.

Zmiana ustawy o szkolnictwie wyższym Do niewątpliwych plusów reformy należy zaliczyć ograniczenie wieloetatowości wykładowców. Dodatkowy etat jest możliwy jedynie po uzyskaniu zgody rektora. Nauczyciele akademiccy są również obowiązkowo poddawani ocenie działalności naukowej, dydaktycznej i organizacyjnej. Ustawa gwarantuje także wszystkim studentom katalog bezpłatnych usług edukacyjnych: nieodpłatne egzaminy (także poprawkowe, komisyjne i dyplomowe), wydanie suplementu do dyplomu, wpis na kolejny semestr lub rok studiów. Według starych zasad każda uczelnia indywidualnie określała wysokość i rodzaj opłat, przez co mogło dochodzić do nadużyć. Reforma wprowadziła także obowiązkowe umowy cywilnoprawne podpisywane między studentem a jego uczelnią – umowa określa prawa i obowiązki obu stron. Dają one studentowi ochronę w tych wszystkich przypadkach, w których uczelnia nie wywiązuje się ze swoich obowiązków czy łamie ustalone w umowie zasady, zwłaszcza w zakresie dodatkowych opłat czy praw autorskich. Nowe przepisy pozwolą na łatwiejsze dochodzenie przez studenta jego praw przed sądem. W 2011 r. zaczęła także obowiązywać 51– procentowa zniżka na przejazdy autobusami i pociągami dla studentów. Zniesiona została również krzywdząca zasada, która sprawiała, że student po skończeniu studiów I stopnia nie miał prawa do zniżek, ponieważ formalnie nie rozpoczął jeszcze studiów II stopnia. Obecnie student zachowuje wszystkie swoje prawa do 31 października roku, w którym kończy studia.

Reforma dotyczy także doktorantów. Wprowadzono dla 30 proc. najlepszych z nich specjalne podwyższone stypendium. Dla stu najlepszych studentów w całej Polsce ustanowiono „Diamentowy Grant”, czyli specjalną ścieżkę

studia 19

kariery. Będą oni mogli już po uzyskaniu licencjatu, stopnia inżyniera lub po III roku studiów magisterskich rozpocząć badania naukowe prowadzące do uzyskania stopnia naukowego doktora bez konieczności obrony dyplomu magisterskiego. By ułatwić to trudne zadanie, młodzi naukowcy otrzymają specjalne środki przeznaczone na badania. W ten sposób będą mogli uzyskać doktorat już w wieku 25 lat.

Łyżeczka dziegciu Odpłatność za podejmowany drugi kierunek, czyli to co najbardziej interesuje studentów. Zapis ten budzi jednak sporo wątpliwości. Autorzy twierdzą, że dzięki niemu na studiach będzie dostępnych więcej bezpłatnych miejsc dla kandydatów. Niestety w dłuższym okresie może doprowadzić to do dramatycznego spadku poziomu wiedzy, jaką posiadają nowi żacy. Posłużmy się pewnym przykładem. Załóżmy, że pewien student na swoim pierwszym kierunku otrzymał średnią 4.8 i zostało mu przyznane stypendium rektora. Chcąc się dalej uczyć na kolejnym fakultecie i rozwijać swoje zdolności, po chłodnej kalkulacji raczej go nie wybierze. Ustawa wyraźnie mówi, że zwolnienie z opłat dotyczy drugiego ay.com w.pixab kierunku, czyli średnia fot. w w z pierwszego nie jest w ogóle brana pod uwagę. Student ryzykuje więc, że w przypadku gdy na którymś roku nie otrzyma stypendium rektora będzie zobowiązany zapłacić za naukę. Jest to niewątpliwie dziwny przepis pozwalający na studiowanie osobom, które dawniej nie miałyby najmniejszych szans z osobami już studiującymi i posiadającymi wysokie oceny na świadectwach maturalnych. Wychodzi więc na to, że jakość przekuto w ilość. Rezygnacja z drugiego kierunku w przypadku niezakwalifikowania się do grupy stypendystów nie zwalnia z obowiązku uiszczenia opłat. W przypadku zaliczenia określonych przedmiotów na drugim kierunku, a następnie rezygnacji z tego kierunku student jest zobowiązany do zwrotu kosztów nauki, określonych przez uczelnię w umowie ze studentem.

Starą ustawę trzeba było zmienić i to wiedzieli niemal wszyscy. O nowej mówi się jedynie w kontekście odpłatności za studia, nie przytaczając innych ważnych zmian. Pomimo że jestem gorącym zwolennikiem bezpłatnego szkolnictwa bez względu na liczbę kierunków, dostrzegam także pozytywne zmiany, które przyniosła ustawa. Mogę jedynie mieć nadzieję, że w przyszłości niekorzystne dla studentów zapisy zostaną jednak zmienione. MICHAŁ WNĘK


misz-masz / z kulturą / ogarnij się

A to ciekawe!

fot. www.commons.wikimedia.com/Juanedc

20

Jak rozszczepić cząsteczki wody? H2O to najprawdopodobniej najlepiej rozpoznawalny przez każdego wzór chemiczny – wzór cząsteczki wody. Naukowcy szukają sposobów, aby takie cząsteczki rozszczepić, oddzielając atomy wodoru od atomu tlenu. W opublikowanym w naukowym czasopiśmie „Nature Nanotechnology” artykule opisane zostało odkrycie przez naukowców z kilku światowych uniwersytetów nowego fotokatalizatora umożliwiającego ten proces: nanocząsteczek tlenku kobaltu.

W doświadczeniu zostały wykorzystane różne źródła światła, od lasera po białe światło, tak by symulowały one działanie światła słonecznego. Pod wpływem światła, zmieszane z tlenkiem kobaltu cząsteczki wody natychmiast ulegały rozpadowi na atomy tlenu i wodoru. Odkrycie naukowców może przyczynić się do rozwoju nowego czystego i odnawialnego źródła energii. Jak podkreśla autor pracy, Jiming Bao z Uniwersytetu w Houston, odkrycie ma duży potencjał, ale przed naukowcami pozostaje sporo pracy, m.in. nad efektywnością przemiany energii słonecznej na chemiczną czy optymalizacją kosztów tego sposobu produkcji energii.

Karolina Pluta

Recenzje Mała – wielka książeczka

7 tajemnic spowiedzi Vinny Flynn POLWEN 2008

„Musimy docenić dar spowiedzi. Wszyscy bowiem jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy przebaczenia. Ono jest owocem męki i zmartwychwstania Chrystusa. Daje nam pokój i radość” – tak o spowiedzi na jednej z audiencji mówił papież Franciszek. Często boimy się i zastanawiamy, po co ona jest nam potrzebna – chyba jedynie, by ze spokojem przyjąć Komunię. Po przeczytaniu tej niepozornej książki otrzymasz odpowiedzi na swoje pytania, rozwiejesz wątpliwości i poznasz prawdziwy sens i cel tego sakramentu. Można określić ją jako instrukcję przygotowania się do spowiedzi przez zrobienie dobrego i szczerego rachunku sumienia. Jeśli do spowiedzi podchodzisz ze strachem i z pewnym dystansem, przeczytaj tę książkę, ona z pewnością zmieni twoje postrzeganie tego daru.

Michał Wnęk

www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

Najlepszy miesiąc w roku

C

zas po sesji to okres, w którym wszyscy marzą o „nicnierobieniu”. Wiadomo jednak, że zbyt długi i mało konkretny odpoczynek rozleniwia i potrafi zniweczyć wszystkie wcześniej wypracowane nawyki. „30 days to change” to miesięczny projekt zmiany swojego otoczenia i swoich przyzwyczajeń. Od pewnego czasu sieć zasypywana jest pozytywnymi komentarzami na jego temat, dlatego warto zastanowić się, czy czas po sesji nie jest tym najodpowiedniejszym do przeprowadzenia go. Efekt końcowy może zaskoczyć naprawdę wielu. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu Projekt dzieli się na cztery etapy. Każdy z etapów obejmuje jeden tydzień. Nic prostszego – miesiąc przyjemnych zmian oraz duża szansa na rozwój. Tydzień pierwszy to „Tydzień wyrzucania zbędnych rzeczy”. Brzmi kolokwialnie, ale ma wielką siłę. Wokół nas znajduje się masa rzeczy, które tak naprawdę nie są potrzebne. Kilkanaście niepiszących długopisów na biurku, masa notatek czy trzy przeterminowane zupki chińskie w szufladzie. Takie gruntowne porządki mają na celu nie tylko oczyszczenie przestrzeni wokół nas, ale przede wszystkim odciążenie naszego umysłu. Zbyt duża liczba drobiazgów wokół bardzo rozprasza, nie pozawala się skupić na istotnych sprawach, a dodatkowo ogranicza pole widzenia. Siedem dni na uporządkowanie swoich szafek dodatkowo pomoże poukładać myśli, sprecyzować plany i być może zainspiruje do stworzenia


misz-masz / z kulturą / ogarnij się

Office od kuchni

precyzyjnej „Listy 100”, o której była mowa w poprzednich numerach „Trybów”.

Tydzień drugi to tzw. „Tydzień próbowania nowych rzeczy”. Mimo dość wymownej nazwy nie dotyczy on tylko produktów spożywczych. Każdy z nas ma małe pragnienia, coś, co tak naprawdę nie jest skomplikowane do wykonania, a jednak wciąż nie udało się tego marzenia zrealizować. To jest czas, aby działać i zdobywać nowe horyzonty. Może jest to dobry moment na pierwszą lekcję języka albo wizytę w muzeum?

Po tych kilku dniach pełnych ekscytujących doznań czas na „Tydzień perfekcyjnego stylu życia”. Warto chociaż na chwilę zrezygnować z niezdrowych przekąsek, zadbać o swoje ciało, spędzać więcej czasu na aktywności fizycznej. Poświęć swój czas na doskonalenie swoich upragnionych umiejętności i pokaż innym, że jesteś obok. W ciągu tych dni maksymalnie dąż do perfekcji, do idealnego obrazu siebie. Niech ten czas będzie wyjątkowy. Ostatnim, zamykającym cały projekt tygodniem, jest „Tydzień planowania swojego czasu”. Podczas tych siedmiu dni warto przeanalizować artykuły, które pojawiły się w dziale do tej pory i wprowadzić je w życie. A dodatkowo zaplanować inne działania, na które pomysły i chęci pojawiły się w ciągu tych trzydziestu dni. Proste? Proste! To tylko miesiąc!

MARTA CZARNY

Dwa ważne elementy prac dyplomowych Dzisiaj specjalnie dla wszystkich, którzy jeszcze piszą prace dyplomowe czy inżynierskie prezentujemy dwa użyteczne narzędzia oferowane przez program Microsoft Word.

1. Automatyczne tworzenie spisu treści Standardowy spis treści zostaje utworzony na podstawie oznaczeń nagłówków. Aby tego dokonać, zaznacz poszczególne nagłówki, a następnie z grupy „Style” w karcie „Narzędzia główne” dobierz dla nich odpowiednie style.

Aby wygenerować spis treści, na karcie Odwołania w grupie Spis treści wybierz przycisk Spis treści, a następnie kliknij odpowiedni styl spisu treści.

2. Automatyczne tworzenie indeksu nazw Aby utworzyć indeks nazw (np. nazwisk czy miejscowości), należy najpierw oznaczyć je w tekście. Po zaznaczeniu słowa wybieramy z karty „Odwołania” polecenie „Oznacz hasło”, a następnie wpisujemy formę, w jakiej dane hasło będzie widoczne w indeksie.

Po oznaczeniu każdego wystąpienia odpowiednich słów na końcu pliku ustawiamy kursor oraz z karty „Odwołania” wybieramy polecenie „Wstaw indeks”. Indeks ten można aktualizować wybierając w tej samej karcie polecenie „Aktualizuj indeks”.

Karolina Pluta

fot. arch. autorki

Liczby, liczby, liczby. Wygląda na to, ze zarządzanie jest dziedziną bardzo matematyczną. Kolejny raz umiejętność ścisła okazuje się przydatna, choć wystarczy znajomość pierwszych czterech cyfr, aby zawojować swoim kalendarzem.

Doktor Trybik

Ciekawostki zdrowotne Według badania CBOS co piąty Polak nie zjada śniadania, najważniejszego posiłku w ciągu dnia, a dowiedziono naukowo, że zjedzenie prawidłowo skomponowanego śniadania sprawia, że uczniowie popełniają mniej błędów, szybciej pracują, mają więcej energii i łatwiej się koncentrują. Dlatego pamiętaj: „śniadanie jedz jak król”.

Wzrost zachorowalności na cukrzycę typu 2 jest obecnie opisywany jako epidemia. By się jej ustrzec, w pierwszej kolejności dbaj o prawidłową masę ciała. Sprawdź swój obwód pasa: dla mężczyzn prawidłowy to poniżej 94 cm, a dla kobiet poniżej 80 cm. Jeśli Twój obwód w pasie nie mieści się w podanych granicach, zacznij stosować zbilansowaną dietę, by zrzucić zbędne kilogramy, i zacznij się ruszać.

Agata Gołda

21


w trybach historii

Z dr hab. Antonim Leonem Dawidowiczem, matematykiem, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, prawnukiem powstańca Jana Dawidowicza, pasjonatem powstania styczniowego i kolekcjonerem pamiątek po nim rozmawia Monika Maśnik.

1863 Czy można było uniknąć tego powstania? Jaka sytuacja doprowadziła do tego, że jednak ówcześni się na nie zdecydowali? – Czy było to mądre – nie wiadomo, ale wiadomo, że było konieczne. Car Aleksander przeprowadzał szereg reform, które miały na celu dokonanie pełnej integracji gospodarczej Królestwa Polskiego z Cesarstwem Rosyjskim. Zatracilibyśmy ostatnie ślady odrębności. Aleksander w 1860 r. zniósł pańszczyznę, ale nie na zasadzie dawania ziemi chłopom na własność, tylko dawania jej na wieczyste użytkowanie – co było gorsze od pańszczyzny. Planował doprowadzić do tego również u nas. W tym momencie u nas działało Towarzystwo Rolnicze na czele z Andrzejem Zamoyskim, które jednoznacznie opowiadało się za uwłaszczeniem włościan. To była pierwsza przyczyna – uwłaszczenie włościan wykluczało możliwość pełnej integracji Królestwa z Cesarstwem. Do tego jeszcze, przez ostatnie trzy lata przed wybuchem powstania, było wiele manifestacji patriotycznych, np. uroczysty pogrzeb wdowy po generale Sowińskim – wszystkie te manifestacje były brutalnie tłumione przez carską policję. Podczas jednej z nich zginęło pięciu studentów, więc następną wielką manifestacją był Pogrzeb Pięciu Poległych. W 1861 r. Aleksander Wielopolski zaproponował pewne reformy na zasadzie – macie Szkołę Główną z polskim językiem wykładowym, cieszcie się, ale o niepodległości nie myślcie. Co to za Polak, co nie myśli o niepodległości… Bezpośrednią przyczyną było zarządzenie przez Wielopolskiego branki, czyli przymusowego wcielania młodych ludzi do wojska na dwudziestokilkuletnią służę w carskiej armii.

fot. Antoni Dawidowicz

22

Prof. Antoni Dawidowicz w pracy. Na stronie obok jego pradziadek i brat pradziadka, którzy walczyli w powstaniu styczniowym. www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

Jakie – oprócz represji – były skutki tego zrywu niepodległościowego? – Uwłaszczenie włościan – trwała zdobycz powstania miała dwa skutki: po pierwsze uniemożliwiła pełną integrację gospodarczą Królestwa z Cesarstwem. Po drugie – w roku 1914 chwycili za broń świadomi swej tożsamości narodowej potomkowie uwłaszczonych włościan – uwłaszczenie doprowadziło do zwiększenia liczebności narodu. W 1920 r. też, podczas kolejnej inwazji rosyjskiej, walczyli także potomkowie uwłaszczonych. Na jakiej zasadzie uwłaszczenie włościan uniemożliwiło integrację gospodarczą z Cesartwem? – Car planował wprowadzenie systemu, w którym


w trybach historii 23

chłop dostawał ziemię na wieczyste użytkowanie. To znaczyło, że jeżeli postanowił przenieść się do miasta, skończyć studia, to jeszcze jego prawnuk musiał płacić długi w gminie, bo on cały czas był przypisany do tej ziemi. Powstanie miało wybuchnąć w ten sposób, żeby 1 kwietnia była zawierucha wojenna w całym kraju. Bo tego dnia upływał termin spłaty czynszów pańszczyźnianych. Jak 1 kwietnia chłopi nie mieli możliwości spłaty czynszów, tym samym pańszczyzna została de facto zniesiona. Wyszedł „Manifest” Tymczasowego Rządu Narodowego, który przewidywał uwłaszczenie włościan bez wykupu i za odszkodowaniem. Po upadku powstania car nie miał wyjścia i swoim ukazem potwierdził decyzję o uwłaszczeniu. Dlatego np. w „Placówce” nakłaniany do sprzedaży ziemi Ślimak mówi, że ziemię dostał na podstawie ukazu. Prus pisał w zaborze rosyjskim, była cenzura – car ukazem potwierdził, jednak chłopi dostali ziemię nie na podstawie ukazu, ale na podstawie „Manifestu”.

dalszych krewnych walczyło w powstaniu styczniowym. Pradziadek wraz ze swoim bratem byli werkmistrzami w Hucie Suchedniowskiej. Gdy wybuchło powstanie, zorganizowali oddział powstańczy złożony z robotników i chłopów. Walczyli w bitwie pod Bodzentynem. Pradziadek został tam ranny i nie mógł dalej walczyć, ale nadal współpracował – był kurierem, prowadził transporty broni. Później musiał się ukrywać. Jego brat Ignacy Dawidowicz, który był starszy stopniem – ulica Dawidowicza w Suchedniowie to jest ulica właśnie Ignacego Dawidowicza – po powstaniu udał się na emigrację do Francji. Losy trzeciego brata były najbardziej nieszczęśliwe. Był po Heinego-Medina i od dziecka nie chodził. Jak pradziadek z bratem Ignacym organizowali powstanie, to go nie wtajemniczali. W przeddzień wybuchu pojechali do jego majątku i poprosili, żeby wydał im swoją broń myśliwską. On się oburzył – wy organizujecie powstanie, a mnie o tym nie mówicie? Broni im nie wydał, wsiadł na bryczkę i wziął udział w bitwie bodzentyńskiej, strzelając z bryczki. Ze względu na stan zdrowia nie miał jak później uciekać i ukrywać się, został więc wywieziony na Syberię i w czasie powrotu z zesłania zmarł.

Jakie było znaczenie powstania w kontekście międzynarodowym? – Są trzy symbole, które świadczą o tym, jak ogromne miało ono znaczenie. W bitwie pod Pieskową Skałą poległ Andrij Potebnia, który walczył ramię w ramię z Polakami. Będąc oficerem rosyjskim, błędnie jest w niektórych podręcznikach nazywany Potiebnią, co sugeruje, że był Moskalem – a był Ukraińcem. Czyli przedstawicielem innego narodu tłamszonego przez Cesarstwo. To był pierwszy krok ku wspólnemu wystąpieniu narodów przeciwko ciemiężycielowi. Po drugie – w bitwie pod Krzykawką ginie Włoch Francesco Nullo z legii zagranicznej mającej swoje dowództwo w Krakowie. To była duża grupa głównie Włochów i Francuzów, którzy przyjechali pomagać powstańcom. Rozumiano, że niepodległa Polska jest konieczna dla niepodległej Europy. Po trzecie – powstanie bardzo wspierał Moskal Aleksander Hercen. Rozumiał, że ciemiężenie innych narodów nie leży w interesie Cesarstwa. Czy powstańcy mogli w ogóle liczyć na wygraną? – Bardzo teoretycznie – tak. Wielką rolę odegrało tło wybuchu powstania. „Biali” byli przeciwko powstaniu, „czerwoni” opowiadali się za powstaniem. Zorganizowali je „czerwoni”. Bardzo szybko dowództwo przejął Agaton Giller, który przeszedł na stronę „białych”, którzy w końcu wzięli udział w powstaniu, ale na początku niezbyt aktywnie się włączyli. Wśród nich był Romuald Traugutt fo t. ar – wspaniały wódz, doskonały fachowiec. ch iw um Gdyby on był od samego początku dowódro d zin n e x2 cą, to kto wie, jakby się powstanie skończyło. Ale ja uważam powstanie za wygrane. To mogliśmy „ugrać” – uniemożliwienie pełnej integracji Królestwa z Cesarstwem, uwłaszczenie włościan i umiędzynarodowienie sprawy polskiej – w mojej kolekcji znajduje się medal z okazji powstania styczniowego bity w Szwajcarii. I jeszcze jedno. Mówi się, że przegranie bitwy nie oznacza przegrania wojny. Powstania należy traktować jako kolejne bitwy, kolejne fazy tej wojny, która została wygrana 11 listopada 1918 r. Pana krewni również brali udział w powstaniu... – Mój pradziadek Jan, dwaj jego bracia i kuzyn, a także wielu

22 stycznia 2013 r. organizował Pan Sesję Naukową „Matematycy w Powstaniu Styczniowym” – mogę prosić o przytoczenie przykładów? – Roman Żuliński był autorem jednego z pierwszych podręczników rachunku różniczkowego i całkowego w języku polskim. Ten podręcznik się urywa w pół zdania na 184 stronie. Roman Żuliński był w Rządzie Narodowym Romualda Traugutta ministrem poczty. Był jednym z tych pięciu, którzy 5 sierpnia 1864 r. zostali powieszeni na Cytadeli warszawskiej. On się wywodził z bardzo aktywnej, patriotycznej rodziny. Innym przykładem był Władysław Folkierski, który po powstaniu udał się na emigrację do Francji i tam skończył studia inżynierskie. Jeszcze w czasie studiów założył Towarzystwo Nauk Ścisłych w Paryżu. Towarzystwo to organizowało jedne z pierwszych nowoczesnych seminariów naukowych w języku polskim, wydawało zeszyty naukowe i książki w języku polskim. On sam napisał m.in. dwutomowy podręcznik rachunku całkowego i różniczkowego. Po studiach udał się do Peru, gdzie został dyrektorem żeglugi na jeziorze Titicaca. Kiedy mógł już wrócić do Polski, początkowo budował linie kolejowe. Ostatnie dziesięć lat życia spędził w Zakopanem i jest pochowany na Pęksowym Brzysku. Czy dziś pamięć o powstaniu jest dostatecznie kultywowana? – Zdecydowanie nie. Jeżeli sejm nie uchwalił roku 2013 rokiem powstania styczniowego, jeżeli ja szukałem, jakie były imprezy w samą rocznicę, 22 stycznia i – nie chwaląc się, była jedna – właśnie seminarium „Matematycy w Powstaniu Styczniowym”. Aż się prosiło wydać na rok powstania styczniowego „Syzyfowe prace” – jedno z najpiękniejszych arcydzieł literatury polskiej o wydarzeniach popowstaniowych, „Leśne echa” o samym powstaniu, „Wierną rzekę”… Dziękuję za rozmowę!


idźże, zróbże

24

R Z A D K O M A M Y S Z A N S E BY Ć B O H AT E R A M I . Z A T O O K A Z J Ę , BY U C Z Y N I Ć C O Ś W I E L K I E G O, M A S Z W Ł A Ś N I E T E R A Z

Fot. A. Wojnar

Warto przeczytać

WIEŚ HELOTA

„U boku Świętego”

Ziemię – podstawę utrzymania – uprawia się tu wciąż motyką. Domy kryte są słomą. Podwórka wyłożone są gliną zmieszaną z nawozem zwierzęcym. Szkoła podstawowa jest teoretycznie obowiązkowa, ale w praktyce obowiązek ten nie jest egzekwowany.

Czternastoletnie dzieci często mieszkają już poza rodzinną wioską i muszą radzić sobie same. Od niewiele starszych oczekuje się, że dołożą się do utrzymania domu, więc na wakacje wyjeżdżają do ościennych krajów – do pracy. Nierzadko zamiast pieniędzy przywożą AIDS. Poważnym problemem są przedwczesne ciąże dziewcząt „Niemal przez czterdzieści lat, – konsekwencja przygodnych relacji. W takiej codziennie, z bliska sytuacji młoda matka,widziałem która nie ma żadnych perświętość, o którejczęsto zawsze myślałem, spektyw na przyszłość, decyduje się na że takaz powinna być. Dostrzegłem małżeństwo dużo starszym mężczyzną, który tym ma ją już w kilka żon.człowieku, w Karolu Wojtyle, w jego tak bardzo głębokim, takWYJŚCIE pełnym tajemnicy kontakcie, JEST jaki miał z Bogiem. W jego głęboOd 24 lat wa Helocie na południu Togo pracują siokiej, zarazem przejrzystej wierze. stryW służebniczki. Wśród nich są również Polki. Siojego odwadze, z jaką świadczył stryoprowadzą szpital, przedszkoleii wartości prowizoryczny prawdzie Chrystusa żyzakład krawiecki. Dziewczęta uczą się tam nie tylko cia. I w jego miłości, z jaką zbliżał krawiectwa, lecz także liczyć i czytać po francusku, się do każdego człowieka, szanując który jest oficjalnym językiem Togo. Już prawie setjego godność, niezależnie od koloru ka dziewcząt zdała tu egzamin zawodowy i otrzyczy przynależności wymałaskóry, dyplom.razy, I co bardzo ważne, na zakończenie znaniowej” czytamy w własną przedmoedukacji każda z nich–dostała od sióstr mawie do książki, która podkreszynę do szycia, co daje im szansę–najak samodzielne ślał na prezentacji Bogusław utrzymanie i normalne życie. Te zks. dziewcząt, które Steczek że SJ,sąktóry przez kilka zadeklarowały, chrześcijankami, zostałymietaksięcy pracował najnowszą puże przygotowywane do nad przyjęcia sakramentów. blikacją może być ogromną pomoSiostry ucząc –wykonują wielką pracę. Niestety obecny jest za mały i wsię bardzo złym cą budynek w przygotowaniu każdego stanie – WYMAGA PILNIE ROZBUDOWY . z nas do kanonizacji Jana Pawła II. Z tego powodu ma zostać przetłuW maczona przedszkolu na dzieci uczą się czytać i likilka języków. czyć. Dla większości z nich GŁÓWNĄ MOTYPowracać do jego WACJĘ DO UCZĘSZCZANIA DO PRZEDSZKOLA STANOWI nauczania CODZIENNY POSIŁEK OTRZYMYWANY OD SIÓSTR. Bieda sprawia, że wśród W czasie prezentacji książki dzieci powszechne są niedożywienie i ane„U boku Świętego”, która miała mia. Dzieci z przedszkola są zdrowsze miejsce 11 grudnia 2013 roku w Pai w lepszej kondycji w porównaniu z innymi łacuz wioski! Arcybiskupów Krakowskich, dziećmi ks. kard. Stanisław Dziwisz, MetropolitaROLA Krakowski, podkreślał: – MuTWOJA simy wciąż powracać do Jana Pawła Daj II, przyszłość z Heloty. Przedszkole, do Jegodzieciom nauczania. Musimy czera potem szkoła i zdobycie zawodu zwiększą ich pać z tej „niewyczerpanej studni”. szanse na lepsze życie. Aby tak się stało, potrzebują dzisiaj naszej pomocy. KUP IM POSIŁEK I PO-

„Żyłem u boku Świętego” – tak rozpoczyna się najnowsza książka – rozmowa ks. kard. Stanisława Dziwisza, sekretarza Jana Pawła II z Gianem Franco Svidercoschim – wydana przez krakowskie wydawnictwo św. Stanisława BM.

On pokazał drogę dla narodów, dla Polski, dla człowieka. Wskazał na najważniejszy cel – na Boga. Mówiąc o zbliżającej się kanonizacji Jana Pawła II ks. kard. Stanisław Dziwisz przekonywał, że trzeba dziś powrócić do przemówień papieskich wygłoszonych na polskiej ziemi. – One są wciąż aktualne i wskazują drogę, jak wyjść z różnych naszych ojczyźnianych problemów. Jego kanonizacja pokazuje nam, że droga, którą szedł jest słuszna, więc powinniśmy za nim podążać.

nym może odświeży pamięć o człowieku, który wprowadził Kościół w trzecie tysiąclecie, innym przybliży jego postać, jego nauczanie. Delphine Adjo Kossi (18 lat)

skończyła już naukę zawodu, dobrze zdaPublikacja ła egzamin i wróciła do rodziców. Pracuje

i utrzymuje siebie iŚwiętego” rodzinę. Szyje wto domu. „Stanąć u boku Jest zdolną krawcową – potrafi szyć licząca ponad 170 stron książka. Zo-ubrazarówno dla mężczyzn, jak i kobiet oraz stała ona nia podzielona na 10 rozdziadzieci. Delphine chce założyć rodzinę, mieć łów. Mówimęża o iświętości Pawła dzieci. Uważa,Jana że nauka jest bardzo II, przypomina pracę cięż-dbała potrzebna jego i ona jako matkawbędzie o edukacjękomunistycznych, dzieci. Takich dziewczyn w Togo kich czasach są tysiące. Twoją pomoc. przypomina czasCzekają jego nawyboru na Stolicę Piotrową oraz dziedzictwo, które nam pozostawił.SĄDo książkiNA: POTRZEBNE ŚRODKI został dodany niezwykle wzruszający dodatek „Papież opowiedziany  dożywianie dzieci w przedprzez dzieci”. Na podstawie jego nauczania szkolu. 40 dzieciaków potrzeWydawcy książki zapraszają, by musimy stworzyć program dla buje jednego posiłku za 64 wraz przewodnikiem –ks. kard. diecezji i parafii i nim żyć na grosze dziennie. W ciągu roku Dziwiszem wpatrywać się w święco dzień – podkreślił były siostrom brakuje na ten cel tość, którą on oglądał codziennie. sekretarz bł. Ojca Świętego 4000 złotych.z bliska. Wi„Widziałem świętość Jana Pawła II. WIOSKA W AFRYKAŃSKIM . działem świętość zwyczajną, wpisa wybudowanie warsztatu kra450 MIESZKAŃCÓW. 37 KM DO właNAJBLIŻSZEJ ną w codzienność, w obowiązki Pomóc nam w tym może wieckiego z prawdziwego zdatrudy każdego dnia, w spotkania śnie książka – rozmowa ks. PRĄDU. kard. i ROCZDROGI ASFALTOWEJ. BEZ całegoProjekt świata, w wielkie Dziwisza, sekretarza Jana Pawła II z ludźmi zrzenia. przewiduje takie NA OPŁATAFranco ZA NAUKĘ JEDNEGO– DZIECKA publiczneluksusy ceremonie, także z Gianem Svidercoschim. jak blachaa nierdzewna WWSZKOLE PODSTAWOWEJ 3,20 ZŁ. ALE na dachu w strzeżone zazdrośnie osotym przygotowaniu może– nam i szybychwile w oknach. Brabistego życia duchowego. Później, towarzyszyć człowiek najbliższy JaI TAK NIE WSZYSTKICH NA TO STAĆ. kująca kwota to 66 000 złotych. nowi Pawłowi II, który „stanął po latach, widziałem świętość znau boku Świętego”, który widział na czoną nieustannie krzyżem, jakim Jeżeli chcesz podarować dzieciom ciepły posiłek i pomóc w budowie szkoły krawieckiej, wpłać dar co dzień jego świętość. Warto więc zresztą było całe życie Karola Wojtyserca jeszcze dziś. razem z nim stanąć „u boku Święte- ły. Widziałem świętość graniczącą POLSKA FUNDACJA DLA AFRYKI, ul. Krowoderska 24/3, 31-142 Kraków, go” – przekonywał ks. Bogusław Ste- z heroizmem” – wyznał ks. kard. Rachunek bankowy: Bank Pekao SA 52 1240 4533 1111 0010 4502 9775 wpisz w tytule przelewu: czek SJ, tłumacz książki. Jak mówił Stanisław Dziwisz.  DAROWIZNA DLA DZIECI W HELOCIE lub wejdź na naszą stronę, dowiedz się więcej i wpłać przez internet. kapłan, ta szczególna rozmowa jedMieczysław Pabis

MÓŻ ZBUDOWAĆ SZKOŁĘ! www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

TOGO

ŹRÓDŁO 1, 5 stycznia 2014 r.

11


25

dodatek specjalny:

Egzamin na wydziale radiotechniki. Profesor siedzi i stuka palcami w blat, studenci piszą coś w skupieniu, tylko jeden nic nie kuma. Nagle dwóch studentów zerwało się, podbiegło, wzięło wpisy i wyszło. Potem jeszcze kilku. Potem cała reszta. Na koniec został tylko biedny niekumaty. Profesor mówi do niego: - Chodź pan, wpiszę dwóję... - Ale dlaczego? Nie sprawdził pan mojej pracy, a innym pan powpisywał od ręki... - Panie kolego. Wystukiwałem w blat Morsem: „Kto chce piątkę niech podchodzi... Kto chce czwórkę niech podchodzi...” Egzamin ustny. Biedna studentka plącze się w odpowiedziach, nie może wybrnąć – wreszcie płaczliwym głosem stwierdza, że ona tego wszystko się uczyła, umiała, a teraz z powodu wielkich nerwów zapomniała. Na to profesor spokojnie każe jej na głos liczyć do 10. Ta przekonana, że to jakaś terapia na uspokojenie, posłusznie wykonuje polecenie. Kiedy skończyła, profesor prosi o indeks i wpisując 2 mówi: „Kiedy coś się umie, to i nerwy nie przeszkadzają...” Młody człowiek zgłasza się pierwszego dnia w pracy w supermarkecie. Menadżer obdarza go uśmiechem, daje mu miotłę i mówi: - Twoim pierwszym zadaniem będzie pozamiatanie sklepu. - Ale ja jestem absolwentem uniwersytetu – odpowiada z oburzeniem młody człowiek. - O, przepraszam, nie wiedziałem – mówi menadżer. – Zaraz, daj mi tę miotłę, pokażę ci, jak to się robi.

27 Egzaminacyjny dress code 28 A co po sesji? 29 Flądra na koncentrację 30 Igrzyska czas zacząć

fot. www.pixabay.com/ PublicDomainPictures

t f s o na sesję

26 Pogotowie stresowe

Egzamin z zoologii: - Co to za ptak? – pyta studenta profesor wskazując na klatkę, która jest przykryta tak, że widać tylko nogi ptaka. - Nie wiem – mówi student. - Jak się pan nazywa? – pyta profesor. Student podciąga nogawki: - Niech pan profesor sam zgadnie. Uniwersytet Warszawski, wydział biologii, egzamin z botaniki. Student siedzi już prawie godzinę i idzie mu coraz gorzej. Profesor postanowił mu dać ostatnią szansę: - No wiec zadam panu ostatnie pytanie. Jak pan odpowie dostaje pan trójkę, jak nie to pan oblał. No więc niech pan mi powie ile jest liści na tym drzewie? – powiedział profesor wskazując za okno. Student myśli... patrzy na drzewo... znowu myśli, wreszcie mówi: - Pięć tysięcy osiemset czterdzieści dwa! - A skąd pan to wie!? – pyta profesor. - Aaaaa, to już jest drugie pytanie...


s o fnat sesję

26

Pogotowie stresowe

Stres jest nieodłącznym towarzyszem naszego życia. Wiele razy znajdujemy się w takiej sytuacji, że ze stresu trzęsą nam się ręce, mamy problemy z oddychaniem lub trudno nam składnie powiedzieć jedno zdanie – następuje paraliż. Z takimi problemami zmagamy się w pracy, szkole i na studiach. Zwłaszcza okres sesji jest dla studentów czasem nasilonego stresu. Jak sobie z tym poradzić? fot. www.pixabay.com/Alexis

J

edni jedzą czekoladę, inni słuchają muzyki. Niektórym pomaga sen, który według specjalistów jest bardzo ważny. Człowiek niewyspany jest zdecydowanie bardziej narażony na stres. Dlatego musimy zadbać o odpowiednią dawkę snu. Wielu studentów ma swoje sposoby na opanowanie nerwów. Dla Karoliny Pawnik studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego i Mariusza Miki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie najlepszym sposobem na „odstresowanie się” jest wysiłek fizyczny, zwłaszcza bieganie. Natomiast Marta Chudy z Akademii Górniczo-Hutniczej, gdy się denerwuje woli zjeść coś pysznego albo pójść do kościoła. Według mnie modlitwa czy chwila refleksji jest dobrym sposobem na stres. Zatrzymanie się choć na moment w całym pędzie dnia, kilka głębokich wdechów, czasem wystarczy, by człowiek mógł pracować dalej. Co możemy zrobić, aby sesja była mniej stresująca? Oto kilka rad. Po pierwsze dobrze jest rozplanować sobie naukę np. na kilka dni. W ten sposób możemy przyswoić więcej wiedzy, która zostanie w naszej głowie na dłużej. Po drugie nie można się całkiem poświęcić nauce. Trzeba czasem gdzieś wyjść, spotkać się z przyjaciółmi. Często rozmowy z bliskimi ludźmi mogą wiele zdziałać i nas uspokoić. Po trzecie przed egzaminem zdecydowanie należy coś zjeść. Bez pożywienia, tak jak bez snu, organizm jest bardzo podatny na nerwy. Po czwarte wyruszamy na egzamin z pozytywnym nastawieniem, które doda nam pewności siebie. Warto zauważyć, że stres ma również pozytywną stronę. Często jest motywacją do działania. Im większy stres, tym ważniejszy cel, a potem większa satysfakcja z jego osiągnięcia. Dlatego zamiast z nim walczyć, możemy uznać go za pomocnika w naszych ważnych działaniach (oczywiście w granicach rozsądku, nie może to być stres paraliżujący).

Aneta Gruca

www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

j

Spokój, spokó

cik, ariusz Chomon mł. br yg. lek. M y ow ys yz kr t en interw

P

odobnie jak różne są sposoby reakcji na stres, tak różne mogą być sposoby radzenia sobie z nim. W tym celu należy pamiętać o kilku zasadach. Po pierwsze trzeba dbać o siebie i spożywać zdrowe posiłki. Warto regularnie ćwiczyć, a palaczom zaleca się rzucenie nałogu. Alkohol również nie jest sposobem na stres.

W celu skutecznego radzenia sobie ze stresem należy umiejętnie planować swój czas. Konieczne jest oddzielenie okresu nauki i pracy od odpoczynku. Przydatne może być nauczenie się prostych technik relaksacji. Do jednych z najprostszych, a jednocześnie najskuteczniejszych należą ćwiczenia oddechowe. Są krótkie i można je zastosować wszędzie. Przykładem takiego sposobu jest metoda trzech oddechów. Polega ona na nabraniu torem przeponowym głębokiego wdechu. Następnie należy zatrzymać oddech i policzyć do 10. Wdech powinien być wykonywany wolno. Podczas niego należy mówić „spokój, spokój”. Czynności te należy powtórzyć trzykrotnie. Liczenie do 10 wpływa uspokajająco na lewą półkulę, a mówienie „spokój, spokój” na półkulę prawą. Warto jednak pamiętać, że jeżeli objawy stresu się nasilają i masz poczucie, że nie poradzisz sobie sam, trzeba pomyśleć o zwróceniu się o pomoc do profesjonalisty.


s o fnat sesję

27

Egzaminacyjny dress code

Teoretycznie wszyscy wiemy, w czym dobrze wyglądamy. No właśnie, teoretycznie. Wśród znajomych na pewno krąży wiele opowieści o tym, jak strój miał pozytywny lub negatywny wpływ na ocenę otrzymaną na egzaminie. Czy to tylko legendy? Być może, jednak warto zastanowić się, jak dobrze wyglądać podczas sesji egzaminacyjnej.

Kobieta Włosy: Długie, krótkie, upięte albo rozpuszczone. Nie ma jasnych zakazów i nakazów na tym polu. Oczywiście gładko zawinięty kok wygląda profesjonalnie, ale egzamin to też nie impreza dla 50-latków, dlatego słowo „schludnie” powinno być właściwym kluczem przy dobieraniu fryzury. Strój: Black&white, czyli ciemny dół i biała góra. Coraz częściej wśród kobiet można zauważyć „małe białe”, „małe czarne” czy „małe czerwone”. Wszystko wygląda elegancko, ale dla bezpieczeństwa lepiej mieć założony na wierzch czarny żakiet. W przypadku spódnicy/sukienki konieczne są rajstopy. Warto pamiętać, że zbyt duży dekolt i odkryte ramiona nie są synonimem klasy. Buty: Wysoki obcas to marzenie wielu kobiet. Czasem jednak wygoda wygrywa. Dobrze dobrane obuwie powinno być raczej w ciemnej tonacji z lekką nutą elegancji i zakrytym przodem. Możliwości jest jednak dużo więcej niż w przypadku panów. Botki, kozaki, szpilki, mokasyny. Wszystko zależy od tego, co nosimy jako strój bazowy. Mimo iż panuje moda na indywidualizm, to obuwie sportowe do eleganckiej góry nie będzie wyglądać dobrze. Dodatki: Umiarkowanie kluczem do sukcesu, chociaż w dodatkach jest siła. Bardzo klasyczne stroje warto przełamać ciekawą biżuterią lub piękną broszką (znów w modzie!).

Ciekaw y image, ale nie na egzamin... fot. www.sxc.hu

Mężczyzna Włosy: Panowie – nad długimi włosami warto zapanować, natomiast ci o krótszych puklach niech nie przesadzają ze specyfikami do stylizacji. :) Każdy nosi fryzurę taką, w jakiej dobrze się czuje, jednak podczas egzaminu warto na chwilę ujarzmić swoje włosy. Strój: Jak wiadomo, klasyka broni się sama. Jasna lub ciemna koszula, koniecznie z kołnierzykiem. Koszulka polo do marynarki to nie jest dobry pomysł, podobnie jak zbyt intensywny kolor odzienia. Czasem przyda się krawat. Warto go dobrać w zależności od tęgości sylwetki. Dla panów o wąskiej talii wystarczy taki o szerokości 6 cm. Tęższym panom proponuję poszukać ośmiocentymetrowego. Ciemne spodnie i marynarka to zestaw, który zawsze jest efektowny. Jeśli marynarka ma więcej niż jeden guzik, to ostatni może zostać rozpięty. Panowie, pamiętajcie – w komplecie z marynarką koszula zawsze musi być w spodniach! Buty: W temacie butów warto stosować tylko dwie zasady: obuwie nie może być sportowe i musi być czyste. Każdy rodzaj obuwia (oprócz wyżej wspomnianych) może wyglądać dobrze, jeśli zostanie dobrany w jednej tonacji kolorystycznej. W tym miejscu należy zaznaczyć, że mimo panującej mody na oficjalne wyjścia skarpety dobiera się do koloru butów. Dodatki: Zegarek, okulary, aktówka, skórzana męska torba, mucha, skórzane rękawiczki. W zasadzie wszystko dozwolone, może poza plecakiem na plecach. W końcu jesteśmy studentami, a nie gimnazjalistami! :) Marta Czarny


s o fnat sesję

28

A co po sesji? Wciąż nie masz pomysłu, jak spędzić ferie zimowe lub wykorzystać czas w wolny weekend? Masz dość pośpiechu, miejskiego zgiełku, gonitwy na uczelni i w pracy? Nie chcesz wydać fortuny na wypoczynek, a jednak świetnie wypocząć? Mamy dla ciebie kilka propozycji… Słowacja na narty… Oravice to słowacka miejscowość położona zaledwie 30 km od Zakopanego i 120 km od Krakowa, posiadająca walory zarówno turystyczne, jak i rekreacyjne. W zimie czynne są tu trasy narciarstwa biegowego (Pod Maguru, Tichá dolina, Bobrovecká dolina) oraz wyciągi narciarskie. Przepiękne, dobrze oznakowane górskie szlaki zachęcają miłośników pieszych wędrówek do spacerów i zdobywania szczytów. Niesamowity pejzaż mogą ujrzeć ci, którzy zdecydowaliby się na wycieczkę Doliną Juraniową, należącą do jednego z najpiękniejszych obszarów w Tatrach Zachodnich. Oravice zachwycają niejednego turystę bogactwem górskich lasów i łąk. Największą atrakcję turystyczną regionu stanowią baseny z geotermalną wodą, tj. nowoczesny kompleks basenów Thermal Oravice, który zlokalizowany jest u podnóża Tatr Zachodnich. Z głębokości 1611 m wypływa naturalna woda termalna o temperaturze 58OC wykorzystywana do napełniania basenów o łącznej powierzchni aż 1545 m2. Kąpiele w niej dodatnio wpływają na samopoczucie i zdrowie, zapewniają odpowiedni odpoczynek po całodniowej jeździe na nartach czy desce snowboardowej. Woda ta jest wzbogacona o związki mineralne, takie jak: wapń,

żelazo oraz siarka. Posiada walory lecznicze, z których warto skorzystać w chorobach nerek czy układu kostnego. Ponadto Thermal Oravice oferuje wiele różnych atrakcji: sztuczne fale wodne, strumienie masujące, grzyb wodny, a także jacuzzi i gejzer. Na terenie kompleksu znajdują się również: sauna, gabinet do masażu, kawiarnia oraz restauracja. Gruzińska gościna… Gruzja, państwo w Azji, na Kaukazie Południowym przeżywa istny najazd Polaków. Jeśli jeszcze nie było okazji, aby odwiedzić to magicznego miejsce na ziemi, to naprawdę warto. Gruzja jest krajem niezwykle atrakcyjnym turystycznie, a swoje walory zawdzięcza bogatej architekturze, wspaniałej przyrodzie, krajobrazom, a także gościnności i otwartości mieszkańców na obcokrajowców oraz smacznej kuchni. Warto dodać do tego bardzo tanie loty, jakie oferuje węgierski przewoźnik

www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014

– Wizz Air, bezpośrednie połączenie z lotnisk w Polsce, niskie ceny, a także brak wiz dla Polaków. Wypada podkreślić, że lecąc do Gruzji, warto zabrać ze sobą namiot, przewodnik, polski trunek (w ramach rewanżu za czaczę – gruziński napój alkoholowy na bazie winogron) oraz nastawić się na podróżowanie autostopem, który bardzo dobrze funkcjonuje na tamtym terenie. W Gruzji szczególną uwagę warto poświęcić na delektowanie się przyrodą. Czekają tu ośnieżone górskie szczyty, rozmaite doliny, nadmorskie lasy. Każdy znajdzie coś dla siebie. Miłośnikom wędrówek po górskich szlakach mógłbym zaproponować wejście na Kazbek. W tak malowniczym krajobrazie można znaleźć rozmaite zabytki i pomniki kultury gruzińskiej. Z zabytków na szczególną uwagę zasługuje Dawid Garedża, czyli kompleks kilkunastu klasztorów i dziesiątki kościołów, a także komnat skalnych, które znajdują się przy granicy z Azerbejdżanem. Wieczorem można zawitać do jednej z gruzińskich restauracji, o ile wcześniej zaproszenia na wspólny posiłek i nocleg nie zaproponują nowo poznani Gruzini. Warto posmakować kilku przysmaków takich jak: chinkali – pierożków faszerowanych mięsem, chaczapuri – placka serowego, czy też potraw badridżani – przygotowanych na bazie bakłażanów. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu… Pisarz Jan Parandowski opisuje Wieczne Miasto w następujący sposób „(…) wszystkie drogi w Rzymie są łatwe, oprócz tej, która prowadzi do domu. Niepodobna się rozstać z tym miastem i niepodobna go zdobyć zwykłym pokonaniem przestrzeni. Byłem tam włóczęgą, nie turystą. Cieszyłem się z omyłek i niespodzianek, jakie nastręcza kapryśny plan miasta. (…) Zresztą, co drugi dom – to pałac, co dziesięć kroków – kościół, każda dzielnica ma swoje ruiny, galerię lub muzeum. Historia tak wokół faluje, że idzie się niepewnie, jak na rozkołysanym statku (…). I jeszcze dodaje: (…) nie ma spraw obojętnych, ani banalnych w tym mieście, jeśli się samemu nie przyniosło ze sobą banału i obojętności (…).

Podobnie jak Jan Parandowski ja również zakochałem się w Rzymie – z wzajemnością. Stolica Włoch w moim


s o fnat sesję

29

W stolicy Włoch znajduje się wiele zabytków, upamiętniających nawet czasy starożytne, kiedy Rzym był potęgą polityczną i kulturową na świecie. Miłośnicy podróży z całą pewnością odkryją w Wiecznym Mieście coś dla siebie. Warto wymienić zabytki, które zasługują na szczególną uwagę i nie można przejść obok nich obojętnie. Są to: Mury Aureliana, Bazylika św. Jana na Lateranie, Bazylika Santa Maria Maggiore, Bazylika św. Pawła za Murami, Koloseum, Mauzoleum Augusta, Zamek i Most św. Anioła, Circus Maximus, Piramida Cestiusza, Villa Borghese, Campo de’Fiori, grób Cecylii Metelli, Usta Prawdy, Wielka Synagoga, katakumby św. Kaliksta i św. Sebastiana, Schody Hiszpańskie, Gianicolo z pomnikiem Giuseppe Garibaldiego, Via Appia Antica, Kapitol, fontanna di Trevi, Forum Romanum, Panteon.

Warto nadmienić, że Rzym przyciąga nie tylko zwolenników turystyki kulturalnej, ale również czynnego wypoczynku. Usytuowanie miasta pośród takich wzniesień jak Wzgórze Watykańskie, Pincio, Monti Parioli, Gianicolo umożliwia piesze wędrówki oraz oglądanie przepięknej panoramy stolicy. Bliskość gór Apenin oraz Morza Tyrreńskiego sprawia, że klimat tamtejszy jest wyjątkowo korzystny dla przyjeżdżających turystów, zarówno w lecie, jak i zimą. Niewielka odległość od jezior umożliwia przyjemny wypoczynek nad wodą. Stolica Włoch jest jedną z najbardziej zielonych europejskich metropolii. Olbrzymia liczba parków otwartych od wczesnych godzin rannych do zmierzchu zapewnia miłe spędzanie czasu wolnego z możliwością potrenowania biegów lub nordic walking czy też udania się na rodzinny spacer. W godzinach wieczornych warto udać się na Zatybrze, do najstarszej części Rzymu, aby zabawić w jednej z włoskich knajpek, oferujących typowo włoską pizzę i różnego rodzaju kawy.

Przemysław Siemieniec

Flądra na koncentrację

C

zas sesji jest okresem, który studenci w większości spędzają na nauce, pijąc przy tym jeden kubek kawy za drugim, mało śpiąc i zapominając o racjonalnym, zdrowym odżywianiu. A przecież to co jemy ma ogromny wpływ na to, jak się czujemy. Na poprawę koncentracji i pamięci w tym wyczerpującym czasie proponuję mięso, podroby, niektóre ryby (flądrę i tuńczyka), produkty pełnoziarniste i warzywa strączkowe ze względu na to, że zawierają witaminę B1. Mleko, nabiał, mięso, ryby, jaja i produkty pełnoziarniste jako źródła witaminy B2 uzupełnią nadwątlone długą nauką zapasy energii. O zmęczone czytaniem niezliczonych notatek oczy zadbają wątróbki (wieprzowe i wołowe), marchew, szpinak i koper (źródła witaminy A), natomiast sok z czarnej porzeczki, czerwona papryka, brokuły, kiwi i pomarańcze zawierające witaminę C wzmocnią odporność, by można było w pełnym zdrowiu dotrwać do końca sesji.

Pomysły na proste przekąski w czasie sesji: Owocowy deser (składniki na 4 porcje) • • • • •

40 dag owoców (banany, brzoskwinie, pomarańcze, mandarynki) 20 dag serka homogenizowanego (waniliowego) 1 łyżka cukru pudru 1 łyżka rodzynek sułtańskich 2 łyżki posiekanych orzechów włoskich

Owoce umyć, obrać, pokroić, wymieszać i umieścić w miseczkach. Serek wymieszany z cukrem pudrem nałożyć na owoce. Deser posypać bakaliami i orzechami.

fot. www.pixabay.com/herryway

odczuciu jest miastem niezwykle atrakcyjnym turystycznie i bliskim Polakom, zwłaszcza ze względu na bogatą ofertę i promocyjne ceny, jakie proponuje węgierska tania linia lotnicza Wizz Air, obsługująca połączenia w Europie Środkowo-Wschodniej, Europie Zachodniej, do Gruzji, Izraela i Turcji.

Zielona bomba witaminowa • • • •

2 owoce kiwi 1 nieduży banan sok z jeden limonki 1 łyżka miodu spadziowego

Owoce umyć, obrać, pokroić na mniejsze kawałki, zmiksować w blenderze. Dodać sok z limonki i miód. Dokładnie wymieszać.

Agata Gołda


s o fnat sesję

30

B fot. www.sxc.hu

Igrzyska czas zacząć! Długo wyczekiwane przez wielu Zimowe Igrzyska Olimpijskie Soczi 2014 rozpoczną się lada dzień. Zarówno fani sportu, jak i ci, którzy za nim nie przepadają, powinni być dobrze przygotowani.

ędą to XXII Zimowe Igrzyska Olimpijskie i odbędą się w rosyjskim Soczi w dniach 7‒23 lutego 2014 r. Miasto zostało wybrane gospodarzem igrzysk po głosowaniu podczas 119. sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w Gwatemali 4 lipca 2007 r. Soczi wygrało w drugiej turze ‒ w pierwszej eliminując austriacki Salzburg, a w finałowej pokonując koreańskie Pyeongchang wynikiem głosów 51:47.

Strefa czasowa Choć Soczi nie jest w naszej strefie czasowej, to i tak kibice będą mieli lepiej niż podczas ubiegłych igrzysk w kanadyjskim Vancouver. Nieprzespane ze względu na transmisje noce nie będą miały tym razem miejsca. Wystarczy przestawić zegarek o trzy godziny do tyłu i siedząc przed telewizorem możemy się poczuć niczym w Soczi. Nie bez znaczenia jest także godzina rozpoczęcia igrzysk. Jak poinformował komitet organizacyjny, rozpoczną się one dokładnie o 20:14 (więc 17:14 naszego czasu). Ma to symbolizować rok organizacji pierwszych w historii Rosji zimowych igrzysk olimpijskich. TV Prawa telewizyjne do transmisji ma obecnie w całości Telewizja Polska. Poprzez zmianę przepisów MKOl zostały one sprzedane na wolnym rynku, a nie tak jak do tej pory przez pośrednictwo Europejskiej Unii Nadawców (EBU). Oznacza to, że niestety nie będzie można zmagań najlepszych sportowców podziwiać na kanale sportowym Eurosport, po raz pierwszy od 1989, czyli od początku istnienia tej stacji. Jest to wielka strata dla kibiców, ponieważ Eurosport bardzo sprawiedliwie dzielił czas antenowy na poszczególne dyscypliny, a rozgrywki części z nich można było dotąd obejrzeć tylko na tym kanale. Całe igrzyska pokazywane były tam z wielkim rozmachem. Jak TVP sprosta monopolowi nie wiemy, ale obawy kibiców są słyszalne. Telewizja Polska prowadzi natomiast rozmowy z NC+, aby na zasadzie sublicencji część transmisji mogła być pokazywana na kanale Sport (do dnia zamknięcia numeru umowa nie została podpisana). Areny Obiekty zmagań sportowców znajdują się w dwóch miejscach – Klastrze Górskim (Mountain Cluster) oraz Klastrze Przybrzeżnym (Coastal Cluster ‒ na grafice obok). Pierwszy z nich znajduje się w oddalonej o 40 km Krasnej Polanie, a drugi w samym Soczi. Na schematach obok przedstawione są wszystkie dyscypliny z wyszczególnieniem obiektów i klastrów, na których będą rozgrywane. Sporty lodowe (hokej, łyżwiarstwo i curling) rozegrane więc będą w Soczi a pozostałe (narciarstwo, biathlon, bobsleje i saneczkarstwo) w Krasnej Polanie. Na potrzeby igrzysk powstało ponad 400 obiektów, jednak tylko 17 z nich to obiekty sportowe. Dokładne opisy stadionów i poszczególnych wydarzeń można znaleźć na oficjalnej stronie www.sochi2014.com. Paraolimpiada Igrzyska to także sportowe zmagania osób z niepełnosprawnością. Odbędą się one tradycyjnie w tym samym miejscu, lecz dwa tygodnie później. W dniach 7‒16 marca 2014 będzie można śledzić zawody w narciarstwie alpejskim, hokeju na siedząco, narciarstwie klasycznym oraz curlingu na wózkach.

Michał Chudziński

www.e-tryby.pl nr 1-2/28-29/ styczeń–luty 2014


s o fnat sesję

31

Polskie szanse medalowe KOMENTARZ Paweł Burlewicz „Przegląd Sportowy”

fot. www.sochi2014.com x3

Minęły cztery lata od igrzysk w Vancouver, a my upatrujemy medalowych szans w tych samych konkurencjach, dzięki występom prawie tych samych sportowców. O powtórkę rewelacyjnego występu w Kanadzie trudno będzie Justynie Kowalczyk, choć nadal to biegaczka z Kasiny Wielkiej pozostaje naszą największą nadzieją. Gorszy układ biegów (sprint i 30 km mniej lubianą techniką dowolną), nieudany sprawdzian przedolimpijski na trasie Laura na Krasnej Polanie (43. miejsce w sprincie i wycofanie się z biegu łączonego) oraz kapryśna pogoda w tym ośrodku bardzo niepokoją zawodniczkę i trenera Aleksandra Wierietielnego. Jeśli jednak serwismeni lepiej trafią ze smarowaniem nart to na 10 km stylem klasycznym, na 30 km dowolnym lub w biegu łączonym Kowalczyk powinna sięgnąć po medal. O dwa lub trzy będzie trudniej, bo wyrosły jej obok Marit Bjoergen bardzo groźne rywalki – głównie druga z Norweżek Therese Johaug i Szwedka Charlotte Kalla. Dla odmiany dobrze na torze w samym Soczi czują się panczeniści, czego dowodem srebro kobiecej i brąz męskiej sztafety w tegorocznych mistrzostwach świata. W tych konkurencjach upatruję kolejnych dwóch szans medalowych. Indywidualnie do walki na 1500 m włączyć się może Zbigniew Bródka (6. w MŚ).

Jednak najwięcej szans, i być może medali, czeka nas na skoczni. Już nie tylko Kamil Stoch, lecz także Piotr Żyła czy Maciej Kot mogą włączyć się do walki o podium w konkursach indywidualnych. Niezależnie od rozmiaru skoczni. Godnie zastąpią nieobecnego już podwójnego medalistę z Vancouver Adama Małysza. Polska należy też do najwyżej notowanych ekip przy ocenie szans w rywalizacji drużynowej. Pierwsze zawody próbne o Puchar Świata na mniejszym obiekcie w Soczi wygrał Gregor Schlierenzauer. On i Austriacy będą najgroźniejszymi rywalami Polaków.

W sumie kroi się Polakom osiem wielkich szans. Jeśli przerodzą się w cztery medale, będę szczęśliwy. Na powtórkę historycznego występu z Kanady (6 krążków, w tym złoto) nie ma co liczyć.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.