4 minute read
Śmiertelna pogoń za pięknem
„Chcesz być piękna? Cierp!” – ile z nas słyszało to okropne powiedzenie? Okazuje się, że na przestrzeni wieków moda wymagała od ludzi jeszcze więcej poświęceń niż obecnie od nas, niezależnie od płci. Makijaż z niebezpiecznymi pierwiastkami nosili przecież i mężczyźni, i kobiety, a niepraktyczny krój ubrań mógł występować w każdej garderobie.
Moda to jedna z tych rzeczy, które zmieniają się bardzo szybko. Trendy bywają zdradzieckie, a ślepe podążanie za nimi może przynieść naprawdę nieprzyjemne konsekwencje. Bycie modnym w przeszłości mogło kosztować nas nawet życie…
Arsen, rtęć, ołów i rad Zacznijmy od arszeniku. „Paryską zielenią” w XIX wieku barwiono wszystko. Tapety, obicia mebli, a co nas bardziej interesuje – różne elementy garderoby. Pigment, który odpowiadał za ten szalenie modny kolor, pod wpływem ciepła i potu uwalniał toksyczne substancje, które wnikały do ciała i powodowały otwarte rany, chemiczne poparzenia oraz otrucia.
Tlenki arsenu znajdowały się także w kosmetykach do twarzy – odpowiadały za piękne rumieńce, które symbolizowały zdrowie i witalność, a w rzeczywistości powodowały pękanie podskórnych naczynek krwionośnych, co objawiało się trwałym zaczerwienieniem policzków. W podobnym okresie pudry i róże zawierały biały ołów, kredę oraz rtęć. Powodowały nie tylko problemy z cerą, ale także utratę włosów, a nawet śmierć.
Szalony Kapelusznik z Alicji w Krainie Czarów miał prawo być szalony, gdyż do produkcji kapeluszy i cylindrów powszechnie używano azotanu rtęci. Opary tego związku chemicznego powodowały utratę włosów oraz zaburzenia neurologiczne, np. drgawki i stany psychotyczne. Do dziś jest w angielskim powiedzenie: mad as hatter (szalony jak kapelusznik).
Innym przypadkiem użycia rtęci jest malowanie ust, które stało się popularne dzięki brytyjskiej królowej Elżbiecie I. W XVI wieku kobiety stosowały mieszaninę pszczelego wosku z cynobrem –trującym siarczkiem rtęci. Podtruwało to organizm, wpływało na m.in. układ nerwowy i nerki. Ta sama królowa z rodu Tudorów stosowała liczne warstwy pudru zawierające ołów i kwas octowy – biel ołowianą. Przyczyniało się to do utraty włosów i zębów, bólów głowy, mięśni i stawów, nudności, krwawienia z nosa, kłopotów z płodnością, uszkodzeń narządów wewnętrznych i wzrostu ciśnienia krwi.
W starożytnej Grecji włosy kręcono rozgrzanymi do czerwoności prętami, farbowano natomiast mieszankami ziół i minerałów, które były w stanie albo ufarbować włosy na lśniący kolor, albo wypalić je całkowicie i poparzyć skórę głowy. W XIV wieku wynaleziono czarny barwnik, w którego skład wchodziły łupiny orzecha włoskiego, dębowe galasy, tlenek ołowiu i siarczan miedzi. Włosy można było też przyciemniać, dzięki czesaniu się ołowianym grzebieniem. Pierwiastek osadzał się na włosach, reagując z zawartą w nich siarką i wytwarzał czarne siarczki, które nadawały ciemny kolor i – nic szczególnie zaskakującego –zatruwały organizm.
Na początku XX wieku rad, pierwiastek odkryty przez Marię Skłodowską-Curie, stał się popularnym składnikiem kosmetyków. Cudownie rozświetlał, odmładzał i odżywiał skórę – tak twierdzili producenci. Z obecną wiedzą nietrudno domyślić się, że przyczyniał się do chorób nowotworowych i śmierci. Radem bielono też zęby. Warto wspomnieć o Radowych Dziewczynach –pracownicach U.S. Radium Corporation, firmy tworzącej zegarki. Ich praca polegała m.in. na nakładaniu radioaktywnej farby na elementy zegarków za pomocą pędzelków. Kobiety dla ułatwienia pracy czasem oblizywały narzędzia, by je oczyścić, połykając przy tym mikroskopijne ilości promieniotwórczego pierwiastka. Wiele z nich zmarło w wyniku chorób popromiennych.
Śmiercionośne ubrania i nie tylko
Wcześniej już pojawił się kapelusz, ale w przypadku ubrań nie tylko chemia odpowiada za opłakane skutki.
Zacznijmy od krynolin. Początkowo były jedynie usztywnionymi halkami, ale z czasem wzmacniano je trzcinowymi obręczami i fiszbinami. Pod koniec XIX wieku w użytku była metalowa konstrukcja przypominająca wyglądem klatkę dla kanarka. Można było nadać sukni kształt stożka, kielicha czy dzwonu za cenę utrudnionego poruszania się, urazów i narażenia na spalenie się żywcem. Wystarczyła iskra, żeby liczne warstwy miały szansę zapłonąć. W ten sposób zginęły dwie siostry Oscara Wilde’a.
Na dworze króla Ludwika XIV królowały fryzury zwane fontaziami (fr. fontange), czyli konstrukcje z muślinu, koronek, wstążek i włosów na drucianym stelażu. Z upływem czasu stawały się coraz większe – problemem był nie tylko ich ciężar i rozmiar, ale także podpalenia od świec.
Na przełomie XVIII i XIX wieku uwielbiano muślinowe suknie przypominające greckie togi, które podkreślały kobiecą sylwetkę. Damy dodatkowo zwilżały materiał… co prowadziło do częstych infekcji górnych dróg oddechowych. Lekarze łączyli je z epidemią grypy nawiedzającą Paryż w 1803 roku.
Przed I wojną światową modne były „kuśtykające spódnice” (ang. hobble skirts). Ich krój był długi do kostek i bardzo wąski –pozwalał na stawianie tylko drobnych kroczków. Przyczynił się do wielu wypadków, nawet ze skutkiem śmiertelnym.
Powiedzmy coś również o panach. Średniowieczne ciżemki z absurdalnie długim, wychudzonym noskiem, które często widzimy na obrazach, pochodzą z Krakowa. Nazywano je „ciżmy na modłę polską” (fr. souliers à la poulaine) albo cracoves. Ich noszenie wiązało się z licznymi upadkami i złamaniami. Potępiał je nawet Kościół, ale z innych przyczyn – uważał, że mają motyw falliczny.
W XIX wieku pojawiły się odpinane kołnierze – wysokie i wykrochmalone. Sztywność kojarzono z męską seksualnością. Poza tym nie trzeba było codziennie zmieniać koszul. Zdarzało się jednak, że ludzie się w nich dusili, np. podczas zaśnięcia po wypiciu mocnego trunku.
Tradycyjne relikty pogoni za pięknem Zakazany dopiero w 1912 roku chiński zwyczaj krępowania stóp sięga X wieku. Poddawano mu już dziewczynki między 5 a 12 rokiem życia. Stopniowe i ciasne bandażowanie skutkowało złamaniem stóp. Stopy miały być małe, 7–10 cm, żeby wymusić u kobiet „zmysłowy” chód. Zwano je „złotymi lotosami”. W wyniku zakażeń spowodowanych tymi praktykami umierało nawet 10 procent dziewczynek. Po utworzeniu Chińskiej Republiki Ludowej w 1949 roku zwyczaj całkowicie zanikł.
Na pograniczu Birmy i Tajlandii żyją kobiety z ludu Kayan, które stały się żywą atrakcją turystyczną. Ich długie szyje są dla nich symbolem piękna i szansą na zarobek. Spiralne obręcze mogą ważyć od 5 do 10 kg i to ich ciężar odpowiada za zgniecenie obojczyków, ściśnięcie klatki piersiowej w dół oraz deformację żeber – dlatego optycznie wydłuża się szyja. Wbrew niektórym opiniom, zdjęcie obręczy nie powoduje śmierci – kobiety ściągają je np. do mycia i zakładają nowe.
A współcześnie?
Wydaje nam się, że głupota modowa to domena poprzednich stuleci, a my już sobie nie szkodzimy. Przeciwnie – też się katu- jemy, na przykład butami na wysokich obcasach, które często noszone, bezpowrotnie deformują stopy i prowadzą do powstania tzw. haluksów, odpowiadają za bóle kręgosłupa, a także kontuzje i choroby stawów.
Pomijając już często szkodliwe składniki wielu kosmetyków, które szybko wycofują się z rynku, powszechna jest niewiedza dotycząca szkodliwości promieni UV pochodzących z lamp utwardzających paznokcie żelowe i hybrydowe czy już mniej popularne chodzenie na solarium – mogą one prowadzić do rozwoju czerniaka złośliwego, a poza tym przyspieszają proces starzenia się skóry. Nieprawidłowe stosowanie zabiegów kosmetycznych (np. peelingu kawitacyjnego) także nie przynosi najlepszych skutków. Innym przykładem może być branie sterydów, żeby szybciej osiągnąć pożądany efekt ćwiczeń.
To oczywiście nie wszystko. Warto by wspomnieć jeszcze o zielu na świetliste oczy – belladonnie czy starożytnych, często powiązanych z ołowiem kosmetykach, noszeniu na włosach martwych zwierząt i wielu innych niebezpiecznych trendach. Obawiam się jednak, że ich wymienianie trwałoby w nieskończoność.
Źródła:
R. Makówka: Radowe dziewczyny i ich mroczna historia. Kim były amerykańskie Radium Girls? (www.antyradio.pl);
A. Zimny-Zając: Nie ma rzeczy, których kobiety nie byłyby w stanie zrobić dla poprawy urody. (www.kobieta.onet.pl);
Puder z arszenikiem, kremy z rtęcią… czyli zabójcza cena piękna (www.klubafera.pl);
@chowansky (Instagram).
Kamil Kołacz kamilkolacz20@gmail.comm