Vault 909 Magazine Numer Czwarty
ATOM
TM
„muzyka zniknie”
H at t i Vat t i / P ysh / M agda / S i mi a n Mobile D isco / L ucy / R obag W ru hm e / U ntold
6
M
LE DISCO
O SIMIAN M
28
G
DA
AMY T E •D
• AD
L
34 EDM
E• ZJ
36
30 SH
N• TO
TR
• FELIE
MA
OL
TTI VA
• WYW I
18
NO • CH
TI
• RECEN
H AT
A• TK
BI
TM
• WYW I
10 aT O
22
NAWI G ACJA • 3
S•
• AD
• AD
• SYLWE
4
• WYW I
• ĘP
• NEW
• WST
PY
4 • w s tęp
Tempo tempo!
Przestroga na przyszłość - uważajcie na wszelkiego rodzaju pojazdy oznaczone znaczkiem BMW i poddane wiejskiemu tuningowi, kiedy przechodzicie przez pasy. Nigdy nie wiesz, jaki baran siedzi za kierownicą. To tyle tytułem wyjasnienia, dlaczego na Czwarty Numer V909 trzeba było czekać dłużej, niż zwykle. Trochę sił poświęciliśmy, by mógł się on ukazać bez większych opóźnień tym razem. A w środku, moja prywatna duma, czyli wywiad z samym Uwe Schmidtem, który teraz funkcjonuje pod pseudonimem Atom TM. Taka mała-wielka rzecz dla tego tytułu. Do tego bardzo ciekawy wywiad z Hatti Vatti - autorem bodaj najciekawszego do tej pory albumu na polskim rynku elektroniki w tym roku. Pulę z wywiadami zamknie Pysh, który dołącza do grona interesujących polskich, lecz niestety mało znanych, producentów. Początek kwietnia to przede wszystkim impreza z udziałem bohatera jednego z naszych wywiadów z poprzednich numerów - mowa o Rrose, który wystąpi w Warszawie.
Szepniemy słówko o Simian Mobile Disco w związku z ich nadchodzącym występem na FreeFormFestival. Ponadto rozpoczynamy nowy cykl pt. „Damy Techno”, w którym w skondensowany sposób będziemy przedstawiać sylwetki przedstawiciek tego szlachetnego gatunku. Powrócimy także z „Felietonem do poprawki”, w którym redaktor Rawilny ma rozkminę na temat nasilenia się zjawiska trollingu w środowisku muzyki klubowej. Nie zapominamy oczywiście o tych ważniejszych, naszym zdaniem, newsach, oraz recenzjach nowości muzycznych. Nie martwcie się brakiem Kalendarza w tym numerze, on jeszcze wróci - zmieniony, silniejszy! Tymczasem, życzę udanej lektury. X.
Wydawca: Vault 909 Selfpublishing Wydanie online: www.vault909.pl // www.issuu.com/vault909 Foto: Materiały Prasowe/ promocyjne // Okładka: J.P. Montalva Kontakt: redakcja@vault909.pl REKLAMA: reklama@vault909.pl REDAKCJA: Rawilny, poszarzator wsteczny, markbrien, ten od środka, KAPCZA
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam, zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania tekstów, oraz nie zwraca materiałów niezamówionych. Rozpowszechnianie materiałów zawartych w magazynie bez zgody Redakcji jest zabronione.
m a pa dr o gowa • 5
Mapa Drogowa
Vault 909 Magazine BETA
POZIOM 1
1000 odsłon Magazynu
100 %
POZIOM 2
10.000 odsłon Magazynu 20 cytowań Magazynu w sieci 20 udzielonych patronatów medialnych
100% 70% 50%
/skład redakcji, relacje z imprez, start wydawnictwa/
25 zaakredytowanych wydarzeń 909 fanów na Facebooku i follujących na Twitterze 25 nadesłanych albumów do zrecenzowania
---
/Vault 909 Paper, start V909 Records/
50.000 odsłon Magazynu 50 nadesłanych albumów do zrecenzowania 50 udzielonych patronatów
---
POZIOM 5
Zablokowane - Poziom 4
---
POZIOM 6
Zablokowane - Poziom 5
---
POZIOM 3 /start modułu Photo i Label/
POZIOM 4
Mapa Drogowa to zbiór założeń, które mają na celu usystematyzować rozwój magazynu, oraz projektów jemu towarzyszących. O postępach realizacji poszczególnych etapów, będziemy informować w każdym kolejnym wydaniu V909. Redakcja zastrzega, że postanowienia zawarte w wersji beta, mogą ulec zmianie w oficjalnej wersji dokumentu. •••••••••
6 • new s
Kyoka - pierwsza w Raster-Noton Tajemnicza producentka z Japonii nie jest debiutantką jeśli chodzi o rynek wydawniczy, gdyż ma na swoim koncie dwa albumy wydane nakładem niemieckiego Onpa. Niemniej zapowiedziany na 5 maja krążek „.is (Superpowered)” to jej debiut w wytwórni Raster-Noton. Jest to również pierwsza kobieta, której samodzielny album zostanie dopisany do katalogu tej wytwórni. W nagrywaniu materiału pomagali Frank Bretscheider oraz Robert Lippok. Album utrzymany zostanie w stylu zapowiadajcej go EP-ki „Ish” z 2012 roku, gdzie dominuje minimalistyczna, częściowo zwokalizowana elektronika z elementami glitch i całą masą eksperymentów. Jesteśmy po wstępnych odsłuchcach. Recenzja albumu za miesiąc.
Visionist, Deetron, Hyetal i Kowton Takich zacnych remikserów dorobił się Nowojorczyk Cameron Mesirow, znany bardziej jako Glasser. Wszyscy wyżej wymienieni znajdą się na EP-ce zatytułowanej „Shape Remix”. Materiał pojawi się nakładem wytwórni True Panhter Sounds już 7 kwietnia.
The Hacker z Love Kraft Znamy już szczegóły nadchodzącego mini-albumu francuskiego producenta Michela Amato. Na krążku „Love Kraft” znajdzie się pięć nowych kompozycji, w tym otwieracjący utwór „A Thousand Time” nagrany z gościnnym udziałem Perspect. Wydawnictwo ma być hołdem dla brzmień niemieckiego zespołu Kraftwerk. Premiera 27 kwietnia 2014 nakładem oficyny Zone.
Robag Wruhme we Wrocławiu Znany i lubiany reprezentant wytwórni Pampa Records, DJ i producent, współtwórca nieistniejącego projektu Wighnomy Bros, oraz bohater jednego z najlepiej przyjętych gigów na ubiegłorocznym Tauro Festival Nowa Muzyka, wystąpi 18 czerwca we Wrocławiu w ramach imprezy GarażoDachówka. Za to wydarzenie odpowiedzialna jest ekipa stojąca za organizacją Tatarak Music Festival w Ostrowie Wielkopolskim, która zaskoczyła wszystkich ogłoszeniem występów WhoMadeWho i Jan Blomqvist, a także m.in. Mikromusic, XXANAXX, Simon Matson i MÖWE, którzy wystąpią między 11 a 12 lipca. Karnety dostępne są w cenach 65 - 100PLN. Czekamy na dalsze ogłoszenia.
Dziesięciolecie Hyperdub w Katowicach Piękny prezent nam przygotowali organizatorzy katowickiego Tauron Festival Nowa Muzyka, ogłaszając specjalny showcase wytwórni Hyperdub z okazji dziesięciolecia istnienia, w ramach którego usłyszymy Ikonikę, Cooly G, Laurel Halo, Kode9 i Scratcha DVA (jeej, przecież o każdym z nich zdążyliśmy nadmienić już słowo w przeciągu naszego krótkiego istnienia). Wraz z ogłoszonymi tego samego dnia WhoMadeWho, Chet Faker’em czy Sorry Boys, czyni z 9. edycji TFNM bardzo obiecującą propozycję na sierpień.
Czy techno to sztuka? Tak brzmi jedno z zagadnień, które będzie omawiane podczas tegorocznej Konferencji Muzycznej Audioriver w Krakowie. Oprócz debaty na tematy biznesowej strony bycia muzykiem, poruszona zostanie kwestia m.in. VJ-ingu. Podczas After Party, które odbędzie się w klubie Prozak 2.0 wystąpi połowa duetu Tiefschwarz. Ponadto organizatorzy ogłosili kilka nowych artystów, któzy zasilą główną część płockiego festiwalu. Znaleźli się wśród nich m.in. Brodinski, Kangding Ray, Trentemøller, Hybrid Minds&Riya oraz Camo&Crooked. Festiwal odbędzie się w dniach 25-27 lipca.
PATRONAT!
Rrose live Sleeparchive live
•
Funfe Strasse live Essence Piotr Klejment Gem • Dtekk W W Xa’him Chcesz tam być? Tom Encore Mamy wejściówki do Richard Murder aka Dubsknit rozdania! Więcej informacji na PZG www.vault909.pl Auricom Insect Furiitaa Original Source Up To Date szykuje się powoli do tegorocznej odsłony festiwalu. W tym celu z odległego Białegostoku przyjeżdża do Warszawy, i zaprasza na befor party z udziałem nie byle kogo, bo relwelacji ubiegłorocznej edycji - Rrose! Rrose - producent i DJ o nieznanej nikomu tożsamości, który wydaje dla wytwórni Sandwell District oraz własnej oficyny Eaux. Jego muzyka to połączenie różnych narzędzi, które mają na celu zahipnotyzować słuchacza na parkiecie. Rrose wystąpi live, prezentując swoje dotychczasowe dokonania, które przypadną do gustu każdemu wytrawnemu słuchaczowi mrocznego techno.
Sleeparchive - mówi się o nim, że niechcący przyczynił się do redefinicji gatunku minimal. Wszystko miało miejsce w 2004 roku, gdy nakładem wytwóni Hardwax, ukazał się bliźniaczo zatytułowany krążek. Artysta wystąpi na głównej scenie ze swoim live’m. Bądźcie przygotowani na porządny łomot. Za stronę wizualną odpowiadać będzie OSMO, który zaprezentuje swój specjalny materiał zatytułowany „Nadir”. Będzie techno, będzie bass, będą koszulki Pozdro Techno. Tylko Cinka nie będzie. Vault 909 Magazine jest patronem imprezy, która odbędzie się w warszawskim klubie 1500m2 do wynajęcia w Warszawie - 5 kwietnia 2014 roku!
Dziesiątki pseudonimów, setki nagrań, na scenie muzyki elektronicznej od ponad 20 lat. Atom TM w ekskluzywnym wywiadzie dla Vault 909.
12 • wy wia d - atom t m
ATom
TM
„muzyka zniknie”
Z Uwe Schmidtem, który ukrywa się pod pseudonimem ATOM TM, wywiad przeprowadził: MarkBrian.
V909: Dlaczego Function i Boys Noize? Ty wybrałeś ich spośród najlepszych propozycji, czy wybrałeś wprost, z pewnością, że zrobią świetne remiksy „Ich bin meine Machine”?
ATOM TM: Zarówno wytwórnia RasterNoton, jak i ja sam, mieliśmy pewien pomysł na to, co chcieliśmy osiągnąć stylistycznie na tej EP-ce. Oryginalny utwór już sam w sobie odznaczał się pewną klubową kompatybilnością, lecz chcieliśmy opracować coś, co jeszcze bardziej to podkreśli. Function i Boys Noize reprezentują różne bieguny wspomnianej „klubowej kompatybilności”. Znam obu osobiście i pewnego razu zwyczajnie zapytałem ich, czy byli zainteresowani stworzeniem niniejszych remiksów. W ten sposób staraliśmy się rozwinąć muzykę zaprezentowaną na krążku „HD” w określonym kierunku, jednak nie tracąc po drodze specyficznych stylów żadnego z nas. Myślę, że udało nam się to osiągnąć.
V909: Wróćmy na moment do albumu „HD”. To moja luźna refleksja. Co sądzisz - czy współczesny rynek muzyczny stał się takim obszernym „Hard Disk” gdzie umieszczane jest absolutnie wszystko, co czyni z niego swego rodzaju śmietnik?
ATOM TM: Generalnie nie jestem pesymistą, jeśli chodzi o widmo upadku przemysłu muzycznego. Ogólny obraz, moim zdaniem, pokazuje wiele pozytywnych stron, mimo że istnieje mnóstwo także tych negatywnych. Jednym z takich negatywnych aspektów jest ilość muzyki wydawanej w kategoriach „niepotrzebnej”. Niemniej z drugiej strony, w tym samym czasie pojawia się gdzieś świetna muzyka, i fakt, że nie dowiadujemy się o tym od razu, jest raczej pozytywną tego stroną. Trzeba jej szukać.
muzyka, która „wystaje” z kosza, innymi słowy - rzeczy, które słyszymy w radiu, to po prostu „śmieci”, które zostały podane do publicznej wiadomości
Jestem osobą, która chętnie kwestionuje wartość tworzenia muzyki „dobrze znanej” lub mówiąc wprost „tworzonej dla sławy”, ponieważ jest to proces, który obejmuje podmioty i dziedziny, które nie mają nic wspólnego z muzyką, tj. marketing, pieniądze, itp. Myślę, że oderwanie się muzyki od marketingu byłoby dobrym rozwiąza-
niem. To przez marketing ten „śmieciowy” aspekt muzycznej sceny jest utrzymywany i istnieje jako jednostronny punkt widzenia. Można równie dobrze powiedzieć, że muzyka, która „wystaje” z kosza, innymi słowy - rzeczy, które słyszymy w radiu, to po prostu śmieci, które zostały podane do publicznej wiadomości.
V909: Tworzysz muzykę od ponad 20 lat pod kilkudziesięcioma pseudonimami. Odnajdujesz się w tym jeszcze? Wracasz czasami do poprzednich produkcji lub projektów?
ATOM TM: Osobiście nie poróżniam muzyki robionej lub zrobionej przeze mnie pod różnymi nazwami. Nie używałem ich po to, by ją w jakiś szczególny sposób klasyfikować. Nazwy lub aliasy to są drobne szczegóły, które wydaje mi się, że wywarły większy wpływ na świat zewnętrzny, niż na mnie. Nie bardzo o to dbam. Od czasu do czasu słucham swoich nagrań, ot tak bez powodu, lecz nie myślę o tym, dlaczego zastosowałem taki a nie inny alias. Czasem to wychodzi na plus, bo słuchając swoje stare tracki, czuję się jakbym
słuchał cudzych utworów. Okazuje się, że bardzo często nawet nie pamiętam, kiedy, jak i dlaczego zrobiłem coś tak, a nie inaczej w jakimś utworze. To dziwne i zarazem ciekawe uczucie. Podczas, gdy ponownie odwiedzam swoje własne archiwum,
czasami odkrywam pewne rzeczy na nowo i chcę je ponownie wykorzystać w swoich nowych, teraźniejszych projektach. Tak było w przypadku chociażby „Stop (imperialist pop)”, który zawiera sampel z utworu, który zrobiłem w około 1999 roku.
Myślę, że muzyka elektroniczna w Niemczech, z jednej strony, jest bezpośrednio związana z całą historią muzyki, z drugiej zaś historii nauki oraz innych dziedzin. Patrząc na przykład muzyki techno, to odnoszę wrażenie, że jest ona logicznym przedłużeniem wszystkiego, co wydarzyło się w niemieckiej muzyce wcześniej.
wywiad - ato m tm • 1 5 V909: Kiedy ja się dopiero rodziłem, Ty już byłeś na rynku, produkowałeś i sprzedawałeś muzykę. Jakie zmiany, w ciągu tych kilku dziesięcioleci, wywarły na Tobie największe wrażenie? Digitalizacja? Rozwój Internetu? Coś innego?
ATOM TM: Przede wszystkim, gdy spojrzymy wstecz, na początki, i porównamy je do tego, co mamy dziś, to we wszystkich aspektach, od komunikacji po jakość dźwięku, metody produkcji, znajdujemy postęp! Różnice są po prostu niesamowite! To bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe, aby wskazać jeden konkretny aspekt, ponieważ w zasadzie wszystko się zmieniło w ciągu ostatnich 20 lat. Jestem bardzo pozytywnie o przyszłości - mało tego, powiem więcej - patrzę z euforią w przyszłość, ponieważ myślę, że to jest ten czas, gdzie przestaniemy być małpami, którymi ciągle jesteśmy!
V909: Jak wspominasz ubiegłoroczne imprezy w Polsce?
ATOM TM: Były niesamowite!
1 6 • w y wiad - atom t m V909: Wiemy o tym, że wiele lat mieszkasz w Chile, ale musimy zadać to pytanie. Niemcy mają ogromne osiągnięcia w muzyce elektronicznej. Mimo, że jesteśmy sąsiadami, Polska jest obszarem, który wciąż raczkuje (z wyłączeniem działalności kilku postaci pokroju Jacka Sienkiewicza, Jurka Przeździeckiego i im podobnych). Od czego to może zależeć, w Twojej opinii? Jaka jest przyczyna? Sukces niemieckiej muzyki elektronicznej jest rzeczywiście wynikiem okoliczności kulturowych, które powstały po II wojnie światowej (o których pisał choćby David Buckley w biografii Kraftwerk)?
ATOM TM: Bardzo dużo podróżuję i widziałem wiele różnych krajów w ciągu ostatnich 2 lat. Bywają często duże, czasami wręcz maleńkie różnice, które mogą być mieszanką różnych składników historycznych, kulturowych, inne są związane z językiem, a niektóre złożone całkowicie różnych komponentów, i one mogą dać pretekst
do wszczęcia odpowiedniej analizy. Nie czuję się dostatecznie kompetentny, aby mówić o Polsce w tym aspekcie, ponieważ brakuje mi wielu szczegółów i informacji, które pomogłyby mi pełniej zrozumieć to zagadnienie, i w konsekwencji dać odpowiedź na twoje pytanie.
Jeśli chodzi o Niemców, to istnieje pewien wątek historyczny, o pokonywaniu pewnych trudności, wojen i katastrof, z jakiegoś powodu. Myślę, że muzyka elektroniczna w Niemczech, z jednej strony, jest bezpośrednio związana z całą historią muzyki, z drugiej zaś historii nauki oraz innych dziedzin. Patrząc na przykład muzyki techno, to odnoszę wrażenie, że jest ona logicznym przedłużeniem wszystkiego, co wydarzyło się w niemieckiej muzyce wcześniej.
Dzisiaj ciekawą rzeczą jest to, że w Europie, nie tylko w Polsce, ale we wszystkich krajach europejskich, są bardzo małe różnice kulturowe w niektórych dziedzinach, choć wciąż, przekraczając choćby granicę takiej Holandii i Belgii, możemy natrafić na rzeczy zupełnie od siebie różne. Patrząc na rozwój muzyki elektronicznej, pamiętam koniec lat 80. i wczesne lata 90. - dziś imponująca jest skala zmian, jakie nastąpiły od tamtego czasu w niektórych krajach. Dobrym przykładem może być Anglia i Francja, w których rynki producenckie w muzyce elektronicznej były bardzo nierówne na przestrzeni ostatnich 30 lat, a mimo to oba kraje są bardzo podobne w rozwoju kultury i ogólnego postępu. Również dla mnie, wiele tych procesów, jest także sporą zagadką.
V909: Masz jakieś przewidywania co do dalszego kierunku muzyki elektronicznej?
ATOM TM: Tak. Muzyka zniknie i połączy się z fizyką! •••
PATRONAT!
Roni Size & DynamiteMC Westbam Kosheen •
• XXANAXX W W Kixnare Chciałbyś tam być? Radical Guru Śledź nas na Facebooku, zaglądaj na www.vault909.pl więcej artystów i wypatruj szczegółów! wkrótce...
Paradise - Festiwal Kultury Studenckiej zaprasza wszystkich na Roni Size & Dynamite MC - Obu panów nie trzeba przedstawiać. Ten pierwszy należy do czołówki sceny drum and bass, uważany za jednego z pionierów tego gatunku, drugi zaś od lat jest niekwestionowanym liderem jeśli chodzi o wparcie wokalne artystów trudniących się graniem połamanych brzmień. Razem tworzą wybuchową mieszankę, która swoją energią zarazi nawet najbardziej wybrednego słuchacza. Westbam - legendarna postać dla muzyki klubowej w Niemczech. Inicjator znanego na całym świecie Mayday,
autor kilku kluczowych albumów dla tej sceny, oraz mnóstwa nieśmiertelnych hymnów. XXANAXX - jeden z najczęściej wymienianych projektów ubiegłego roku do miana „największej nadziei polskiej sceny muzyki elektronicznej”. W swoich utworach łączą house, chillwave i subtelną elektronikę opartą na miłości do Rolanda TR 808. Vault 909 Magazine wspiera medialnie festiwal, organizowany przez Wyższą Szkołę Bankową w Gdańsku. Impreza odbędzie się w dniach 9 i 10 maja 2014. Więcej informacji szukajcie na naszej tablicy na Facebooku, lub na www.vault909.pl
Na początku było eklektyczne electro, czasami o niemal popowych zamiarach. Potem nastąpiły czasy mroku i mocnego uderzenia. Zmienili się.
simian Mobile disco kameleony elektroniki
Tekst: Rawilny
Wypłynęli w 2007 roku, czyli w tym okresie, gdzie moja chłonność tematu muzyki elektronicznej osiągała szczytowe poziomy. Dlatego też termin Simian Mobile Disco, za każdym razem wywołuje u mnie żywe poruszenie, bo pamiętam doskonale ich poważne początki, a w szczególności ich debiutancki krążek „Attack Decay Sustain Release”, który stawiał duet Shaw-Ford w czołówce największych nadziei ratowników muzyki elektronicznej w erze postępującej beznadzieizacji się sceny. SPEKTAKULARNY DEBIUT W tamtych czasach jeszcze można było spotkać albumy z materiałem krojonym na potrzeby stacji radiowych, czego „ADSR” był doskonałym przykładem - najdłuższy kawałek „I Got This Down” trwa zaledwie 4:07. Inna sprawa, że na tym krążku ciężko było znaleźć utwór, który nie nadawałby się do puszczenia w odpowiednio sprofilowanym radiu w dzień, a nie jak to powszechnie miało miejsce, w nocnej audycji dla ludzi cierpiących na bezsenność, którzy akurat przypadkiem zainteresowali się elektroniką. To nie znaczy, że debiut Brytyjczyków był przepełniony ponadczasowymi bangerami - to miano nieprzypadkowo przypadło singlowi „Hustler”, który nie dość że świetnie skrojony i wyprodukowany, to jeszcze z teledyskiem,
jak na ówczesne czasy, umiarkowanie kontrowersyjnym („dziewczyny się całują, jeah, trzeba zalookać!” - swoją drogą was też martwi to, że dzisiaj już nas chyba nic nie zdziwi?). Wtedy definiowano ich jako reprezentantów muzyki electro. GOŚCIE, GOŚCIE I nie wiedzieć czemu, dwa lata później, postanowili uciec od tej łatki, serwując drugi longplay zatytułowany „Temporary Pleasure” i grając na ewidentnie tech house’owej karcie. Świat to kupił, ale mam dziwne wrażenie, że to było pokłosie sukcesu poprzedniego krążka. Bo choć duet świetnie radził sobie z ogrywaniem materiału (ba! świetnie sobie radzi do dziś!), tak ciężko
Sylwetka - sim ian m o bil e disco • 2 1
jest się wyzbyć odczucia, że to był album, który lekko rozczarował tych fanów, którzy widzieli w nim kontynuację stylu z debiutu. Marketingowo temat podciągnęli nieco zaproszeni goście: Gruff Rhys (z formacji Super Furry Animals), Alexis Taylor (Hot Chip), Chris Keating (Yeahsayer) czy Beth Ditto (Gossip). Niemniej, jeśli być szczerym, to z tego krążka nie pamiętam nic oprócz zalatującym lekkim chiptunem „Audacity Of Huge”, electro house’owym „1000 Horses Can’t Be Wrong” (chyba dzięki temu tytułowi) oraz „Cruel Intensions” ze wspomnianą już Beth na wokalu (za wokal właśnie i swoistą lekkość produkcji, znaną z „ASDR”). NOWE SZATY Styl Simian Mobile Disco podążał wraz za pojawiającymi się trendami na rynku. Dlatego też na wydanym w 2012 krążku „Unpattern” próżno było szukać zestawu radiowych piosenek, których teksty mogłyby opanować głowę zapalonego słuchacza w jeden wieczór. To niemal zupełnie nowa formuła, która łączy najlepsze wzorce z nurtów house i techno. Albumu mocno niedoceniany, głównie z powodu obciążeń oczekiwań, które spadły na niego po poprzednikach. Chłopaki najwidoczniej
postanowili zrobić coś o innej masie - co widać choćby po frapującym teledysku do „Seraphim” (swoją drogą, kawałek do dziś wywołuje u mnie ciary, szczególnie, gdy wjeżdża za pierwszym razem ta bomba bassowa, whoa! - przyp. red.). „A Spieces Out of Control” brzmi trochę jak „Daft Punk produkujący techno”. Natomiast „Put Your Hands Together” miał być takim „We Are Your Friends” na miarę naszych techno-czasów (damn, jak to brzmi). DZIĘKI JUSTICE! A właśnie. Simian Mobile Disco mieli dużo szczęścia w... 2003 roku. Tak, tak, bo pomimo że Jas Shaw i James Ford byli wtedy członkami electro-popowo-indie-rockowego zespołu Simian, to remiks popełniony wtedy przez duet Justice do utworu „Never Be Alone”, który dorobił się własnego życia funkcjonując pod nazwą „We Are Your Friends” (klasyk przecież, kto nie zna ten frajer!), podbił akcje słowa „simian” w niewyobrażalny sposób. Gdy w 2005 roku pojawił się twór o nazwie „Simian Mobile Disco” to bazował on już na dość dużym kredycie fejmu. Co prawda SMD działali już od 2003 roku na polu choćby remikserów, ale tamte lata to nieśmiałe podrygi w porównaniu z późniejszymi kolaboracjami typu Klaxons, Peaches, Armand Van Helden, Björk, Muse, Deerhunter, Inner City czy DJ Hell. WHAT DA WHORL? Ale po co ja właściwie o nich piszę? Dlatego, że chłopaki szykują się do wydania świeżego materiału ukrytym pod nazwą „Whorl” (nie, to nie żadna literówka zboczeńcy!)? Nie. Może dlatego, że duet wystąpi live podczas tegorocznej edycji Free Form Festival w Warszawie? Nie. Oba powyższe? Tak! Sprawa jest taka, że ich koncert 9 maja w Soho Factory będzie jednym z nielicznych występów promujących nowy album na żywo w tym roku. Tak przynajmniej mówią, a ile w tym prawdy zobaczymy: ich koncert na pewno. •••
Wraz z Synkro nagrał singiel „Tokyo”, a jego nowy album „Worship Nothing” zbiera świetne recenzje na całym świecie. Hatti Vatti. Producent z Polski.
HATTI VATTI dubstep to skończona historia V909: Podobno irytuje Cię, gdy ktoś wobec Twojej muzyki używa terminu “dubstep”? Dlaczego? To skutek “zniszczenia” tego terminu przez światowe media, które tagowały tą łatką muzykę tzw. post rusko’wców? Miałbyś coś przeciwko, gdyby “Worship Nothing”, korzystając oczywiście z pewnego rodzaju uproszczenia, nazwano “dobrym dubstepem” i wymieniano jako przykład do naśladowania? Hatti Vatti: Dubstep interesował mnie kilka lat temu. Szczególnie jego odmiana która łączyła w sobie brzmienia dub-techno albo UK-garage. Z bardzo minimalistycznego gatunku stał się nieznośnym dzieckiem mainstreamu, nie jestem w stanie słuchać komercyjnych produkcji dubstepowych, a tak zwany deep-dubstep w 9 przypadkach na 10 poraża wtórnością i tanimi emocjami. Dla mnie to skończona historia. “Worship Nothing” nie jest w ogóle płytą dubstepową, mimo że znajdują się na
niej dwa utwory w tempie 140 bpm. Od dłuższego czasu nie gram również takiej muzyki na imprezach ze swoim udziałem - obecnie skupiam się głównie na brzmieniach w okolicach 170 bpm. W projekcie Hatti Vatti interesuje mnie po prostu muzyka elektroniczna, szczególnie ta przestrzenna, minimalistyczna i z inspiracjami z lat osiemdziesiątych.
V909: Ten album jest Twoim pełnoprawnym debiutem? Jak to było z “Algebrą”? To była EP -ka, czy coś więcej, bo wielu dało się zakręcić w tym także my - przyznajemy się bez bicia :) Hatti Vatti: “Algebra” to koncepcyjny mini-album. Nie jest ani EP, ani regularny debiut w formacie LP. Jest za krótka na pełen album, ma za dużo numerów na typowe EP. Jest też bardzo specjalnym projektem, mocnym zawężeniem stylistycznym. Bardzo lubię tę płytę, ale debiutanckim LP Hatti Vatti jest “Worship Nothing”. Zresz-
Wywiad z Piotrem Kalińskim, ukrywającym się pod pseudonimem Hatti Vatti, przeprowadził MarkBrian.
tą “Worship Nothing” było praktycznie gotowe przed “Algebra”, bardzo długo zajął mi miks oraz dogranie brakujących elementów “Worship Nothing”. V909: Które z utworów zgromadzonych na “Worship Nothing” są
dla Ciebie najważniejsze? Do jakich wracasz najczęściej? Hatti Vatti: Lubię “Synthesis” oraz “1ne” - oddają ducha płyty. Dużo radości sprawiła też kolaboracja z Synkro. Ale płytę traktuję jako całość - co mam
wywiad - hatti vat t i • 2 5 nadzieję słychać - nie jest to typowy zbiór piosenek. Tym bardziej tak zwanych “produkcji”. Polecam słuchanie tej płyty w całości stąd pomysł wypuszczenia jej na jednym winylu oraz na CD, a nie na 4 stronach podwójnej płyty winylowej. Tak jak płyt i kaset słuchało się kiedyś.
V909: Jak doszło do Twojej współpracy z Synkro? Planujecie ją kontynuować w przyszłości? Hatti Vatti: To on zainteresował się pierwszymi numerami jakie zrobiliśmy z wokalami - z Sarą Brylewską i Echo Ranksem. Był to chyba rok 2008. Piosenka “Different Music” z Sarą ukazała się na winylu w labelu Indigo i Synkro jako moje pierwsze wydawnictwo w dyskografii. Takie sytuacje powstają spontanicznie. Bardzo szanuje Synrko, to dla mnie jeden z najciekawszych muzyków z kręgu elektroniki w ogóle.
V909: W wywiadach mówiłeś, że materiał na ten album zbierałeś przez trzy lata. Moim faworytem jest utwór “Nights” z gościnnym udziałem Versa. Opowiesz o kulisach powstania tego kawałka? I obowiązkowe pytanie - skąd obecność Zbigniewa Cybulskiego?
Hatti Vatti: Ten utwór powstał jakiś czas temu, byłem pod wielkim wrażeniem brzmienia Versa i nagraliśmy dwa numery, z czego jeden idealnie wpasował się do klimatu albumu. Praca nad nim była bardzo przyjemna, do tego stopnia zgrały się dwa temperamenty twórców, że dziś już nie pamiętam kto nagrał poszczególne partie, tak ze sobą pasują. Bardzo chciałem aby pojawił się polski akcent na płycie - do klimatu i tytułu “Nights” idealnie pasował sampel z mojego ukochanego filmu “Do widzenia, do jutra”. Zresztą końcówka tej piosenki jest inspirowana późnymi dokonaniami Niemena którego jestem wielkim fanem.
V909: “Number one is people, number two is music”? Hatti Vatti: Po prostu prawda oraz życzenie. Poza tym mrugnięcie okiem do kolejnej wielkiej inspiracji - Sade. To właśnie młodziutka Sade Adu wypowiada te słowa w prawie zapomnianym wywiadzie wideo.
V909: Słuchając “Treasure” myślałem przez chwilę, że zrobiłeś wspólny utwór z SBTRKT. Jaka jest geneza tego kawłka? Hatti Vatti: Utwór powstał pod wpływem brzmienia najlepszej płyty Cocteau Twins. Chciałem również zrobić coś w dość ciekawym brzmieniu 160 bpm, rytmika jest wybitnie footworkowa / jukową. Przyznam bez bicia, że SBTRKT raczej jest mi obojętny i mało go znam. V909: Trafia do Ciebie feedback z zagranicy? Jeśli tak, to jak album jest odbierany poza granicami naszego kraju? W Polsce nikt nie ma chyba wątpliwości, że jest dobrze? Hatti Vatti: Płyta zdecydowanie poszerzyła grono odbiorców - może dlatego że ma ogólnoświatową dystrybucję - można ją
kupić np. w Japonii. Widać to wyraźnie na fanpage oraz propozycjach koncertowych. Ucieszyła mnie obecność płyty na XLR8 oraz recenzja w The Wire, podobnie błyskawiczne wyprzedanie w berlińskim Hardwaxie.
V909: Da się jakoś połączyć naturę punkowego gitarzysty z wrażliwością producenta ambientów, dubu i dub techno? Czy gra w zespole Gówno miała jakikolwiek wpływ na postać Hatti Vatti? Hatti Vatti: Da się. Zobacz np. na Roberta Brylewskiego. Czy ma wpyw? Raczej nie, może tylko brak ciśnienia na mocniejsze produkcje. Hatti Vatti jest zdecydowanie muzyką która kojarzy mi się ze spokojem.
V909: Jakich narzędzi, instumentów, sprzętów używasz podczas pracy nad materiałem? Hatti Vatti: Pracuję na Abletonie plus kontrolery. W nowszych rzeczach pojawia się sampling z płyt winylowych i stary włoski syntezator. Korzystam też z przenośnego recordera, oraz sampluje z filmów czy zapomnianych filmików na Youtube.
nie przekonuje mnie zupełnie Spotify i uważam je za niekorzystne dla artysty. A piractwo było, jest i będzie, fajni muzyki muszą tylko zrozumieć, że jeśli nie będą kupować muzyki którą lubią… to może nie będzie następnej płyty ich ulubionego twórcy
Posłuchaj i pobierz za darmo utwór „Treasure” z albumu „Worship Nothing”. via Soundcloud
V909: Najbardziej zabawny i najbardziej frustrujący moment podczas powstawania Worship Nothing - były takowe? Hatti Vatti: Dużo pracy zajęło zmieszczenie się na stronach płyty winylowej. Winyl ma swoją pojemność, dobrnąłem do samej jego granicy. Dość długo myślałem też nad okładką i całym projekcie od strony wizualnej. To jest bardzo istotne dla tej muzyki. V909: Jesteś już w zasadzie po pierwszej trasie promującej WN. Jak w Twojej krążek został przyjęty przez publiczność podczas występów na żywo? Gdzie grało Ci się najlepiej? Hatti Vatti: Pierwszy etap trasy dobiega końca - kilkadziesiąt występów w Polsce i w Niemczech. Teraz czas na część druga, o tym więcej informacji niedługo, czyli kilka kolejnych polskich miast, trochę Europy oraz letnie festiwale. Wszystkie występy były fajne, wszystkie były od siebie inne. Z ostatnich imprez świetnie grało się w krakowskiej Alchemii.
V909: Teraz pytanie ogólne: Ścigać piratów tak jak Prince swoich fanów za bootlegi, czy budować koncepcje typu “Bokka”, czyli “im mniej wiesz, tym jest ciekawiej”? Która z tych dwóch odległych od siebie polityk, mogłaby finalnie bardziej przyczynić się do tego, żeby artysta w Polsce mógł utrzymywać się ze swojej twóczości?
Hatti Vatti: Nie przekonuje mnie zupełnie Spotify i uważam je za niekorzystne dla artysty. A piractwo było, jest i będzie, fajni muzyki muszą tylko zrozumieć, że jeśli nie będą kupować muzyki którą lubią… to może nie będzie następnej płyty ich ulubionego twórcy, gdyż nikt nie zaryzykuje wydania płyty winylowej bez zainteresowania odbiorców. A swoją drogą płyty CD i albumy na winylu jeszcze nigdy nie były tak łatwo dostępne w sprzedaży i tanie.
V909: Wracając jeszcze do występów na żywo. Gdzie bardziej lubisz grać na festiwalach czy na imprezach klubowych? Otrzymałeś jakieś zapytania bookingowe od organizatorów festiwali w Polsce?
Hatti Vatti: Bardzo lubię grać na wolnym powietrzu, a ze spokojniejszym materiałem w salach kinowo-teatralnych. Co do festiwali to nie mogę jeszcze zdradzać szczegółów, hehe.
V909: TOP5 utworów na Twoim odtwarzaczu to…? Hatti Vatti: Aktualnie? 1) Brock Van Wey 2) Boards of Canada 3) Stefan Wesołowski 4) muzyka z Iranu z początku XX wieku 5) i trochę dobrego popu - starsze płyty Alicii Keys i nowa płyta Beyonce. W ostatnich miesiącach słuchałem bardzo mało muzyki.
V909: Rzecz, wydarzenie, cokolwiek na co czekasz w tym roku najbardziej to… ? Hatti Vatti: Zdecydowanie koncert Kate Bush w Londynie. No i finalne prace nad nowymi płytami i singlami. To będzie coś zupełnie innego. •••
DAMY
TECHNO
M A G D A Tekst o Magdzie sprawił: Poszarzator Wsteczny.
A od kogoż lepszego moglibyśmy rozpocząć nowy cykl w naszym magazynie, jeśli nie od przedstawienia Wam sylwetki kobiety, która w zasadzie do 2010 roku była niemal nieznana w naszym kraju, pomimo że karierę DJ-ki rozpoczęła 1996 roku i pochodzi z Polski?!
Magda Chojnacka, zwana jako DJ Magda lub po prostu Magda, urodziła się w 1975 roku w Żywcu. W wieku 9 lat wyemigrowała wraz z rodziną do USA, początkowo mieszkając w Houston, by osiąść w Detroit - światowej kolebce muzyki techno. Nastoletnia Magda słuchała hip hopu, metalu, indie rocka, lecz eksplorowanie „upadłego miasta” doprowadziło ją w końcu na jedną z imprez spod znaku techno, i mimo że nie od razu ten gatunek wywołał u niej totalnej fascynacji, to cała otoczka i ówczesny klimat takich eventów zaszczepił w niej pierwiastek ciekawości, który stopniowo zaspokajała, aż w pewnym momencie stała się aktywną uczestniczką tej sceny.
W latach 90. rozpoczyna karierę DJ-ską jako członkini kolektywu Women On Wax. Pomimo trudności, z jakimi musiały się wówczas zmierzyć DJ-ki - mianowicie męskie środowisko nie do końca akceptowało kobiety w tej roli, traktowano je jako reprezentantów drugiej kategorii, lub element marketingowy w formie ciekawostki - Magda szła w zaparte, by wraz z wiekiem sfokusować swoje fascynacje na pole minimal techno. Tu dzielił ją tylko krok od Richiego Hawtina.
Kanadyjczyk zaprosił ją do projektu „Epok”, czyli imprezy na cześć nadejścia nowego milenium, która odbyła się w Detroit. Od
Da m y techno - Magda • 2 9
tamtej pory Magda towarzyszyła Hawtinowi podczas tras koncertowych, dołączając tym samym do silnie oddziałującej na światowy rynek minimal/ techno rodziny wytwórni M_nus. Jednak wbrew pozorom, nie była jedynie ‚dziewczynką od supportów’ - skrupulatnie budowała swój styl, gromadząc wokół siebie aktywną społeczność fanów, o czym świadczą choćby wysokie lokaty w rankingach opiniotwórczego Resident Advisor, niejednokrotnie plasując się w pierwszej dziesiątce, ale także podejmowała nieśmiałe próby na polu producenckim, wydając jedną EP-kę sygnowaną aliasem „Magda” w 2005 roku.
W tym samym roku, zafascynowana podróżą do stolicy Niemiec, postanawia przeprowadzić się do Berlina. Tutaj dalej rozwija swoją karierę, udziela się w kilku kompilacjach, lecz dopiero w 2010 roku zbiera się na odwagę i prezentuje światu swój pierwszy, i jak na razie jedyny, pełny album - „From The Fallen Page”. Międzyczasie zawiązuje sztamę z Marc’iem Houle i Troy’em Pierce, powołując do życia oficynę Items&Things.
Fenomen popularności Magdy wciąż jest zastanawiający, bo pomimo skromnego dorobku jeśli chodzi o własne produkcje, to gdzie byś o nią nie zapytał, to tak naprawdę każdy ją mniej lub bardziej kojarzy - „Magda? Oh, yes. I know. Queen of Minimal from Berlin!”. W naszym kraju odpowiednie zainteresowanie jej osobą pojawiło się dopiero przy okazji jej występu podczas Audioriver (damn, trochę wstyd, że tyle czasu trwało doszkalanie polskiej świty i półświty klubowej w tym temacie). Mimo że Magda jest Amerykanką mieszkającą w Berlinie, to nie ukrywa tego, że pochodzi z Polski, co potwierdza częstymi wizytami w rodzinnych stronach. Jesteśmy z tego dumni. •••
Wydał sporo EP-ek. Zmajstrował kilka fajnych remiksów i pojednyczych singli. Ba, był nawet w telewizji! Ale wciąż nie miał albumu na swoim koncie. Do czasu. Do czasu „Flying Circus”.
PL?
YES, PLEASE!
Zapytaliśmy go o kilka rzeczy, w związku z premierą debiutanckiego krążka.
Pysh
Monty Python na parkiecie
V909: Na początek banalne pytanie - dlaczego “Flying Circus”? Kryje się za genezą powstania tego tytułu jakaś historia?
Pysh: Przed zakończeniem prac nad albumem utwory posiadały wyłącznie nazwy robocze, więc takie, jakie nadawałem im przy pierwszym zapisaniu każdego projektu. Po zebraniu ich w całość, wybraniu kolejności i osłuchaniu się z całością stwierdziłem, że to całkiem niezłe zestawienie muzycznych kreacji-postaci takich jak: „The
Monk”, „Clint Westwood”, „Gaya” czy „Aguero”, na kolejnym planie była już arena cyrkowa, no i nie mogło się obyć bez pierwszego skojarzenia z serią „Monty Python’a”.
V909: Utwór “Little Big Planet” powstał pod wpływem… ?
Pysh: Pewnie jakiegoś ciepłego, letniego poranka (tj. koło południa), ale ciężko powiedzieć coś konkretnego, gdyż było to około 10 miesięcy temu. Pamiętam, że chciałem połączyć kilka elemen-
Wywiad przeprowadził: MarkBrian.
tów z innych gatunków muzycznych w jeden utwór – trochę ska, pierwiastek z reggae, trochę inna budowa niż w standardowym utworze. Ciekawsza historia jest raczej związana z teledyskiem, który w całości nakręciłem swoim telefonem, podczas pobytu w Berlinie, kiedy to miksowałem album. Fantastyczna wycieczka, lekki oddech od zabieganego i nerwowego życia tutaj.
Wywiad - pysh • 3 1
V909: Einmusika to dobry partner? Jak doszło do Twojej współpracy z tą wytwórnią?
V909: Ktoś Ci pomagał podczas produkcji kawałków na ten album? Korzystałeś z czyichś porad?
Pysh: Po skończonym etapie kompozycyjnym, pogrupowaniu ścieżek w utworach i przygotowaniu ich od miksu bardzo pomógł mi Einmusik. O wiele ciekawsze jest miksowanie i dostrajanie
materiału z kimś o wiele bardziej doświadczonym, dysponującym również sprzętem wyższej klasy. Co prawda poprawek nie było wiele, ale już dawno nauczyłem się, że nawet minimalne zmiany mogą zrobić ogromną różnicę. Po naszej pracy, cały zmiksowany materiał został przejęty przez zewnętrzne studio masteringowe i jestem bardzo zadowolony z brzmienia albumu.
Pysh: Jak do tej pory najlepszy. Przede wszystkim ze względów takich jak kontakt, rzetelność, planowanie działań, czego niestety wielu innym wytwórniom brakuje. Współpracując z nimi masz pewność, że to co robisz jest słuszne, że otrzymujesz każdą potrzebną pomoc, lecz jednocześnie nie możesz spoczywać na laurach. „Einmusika” to typ wytwórni, która wie, ze wyłącznie działanie w grupie przynosi efekt i na szczęście mogłem się w niej znaleźć. Jak do nich dotarłem? Razem z kolektywem Fructi.ORG ściągnęliśmy Einmusika do Warszawy rok temu, dałem mu swoje demo, później męczyłem e-mail’ami i dalej się to jakoś rozwinęło... chyba całkiem nieźle ;)
V909: Tech house w Polsce jest do uratowania? Jak oceniasz kondycję krajowej sceny, i czy w tym kontekście “Flying Circus” może odegrać jakąś kluczową rolę?
32 • w y wia d - p ys h Pysh: Nie wiem czy możemy mówić w ogóle o scenie stricte „Tech-house’owej” i raczej powinniśmy mówić tutaj o rozbudowie, a nie ratowaniu. W skali naszego kraju, to cała elektroniczna scena muzyczna, do której wrzucilibyśmy house, techno, czy d’n’b jest bardzo mała, w porównaniu do innych państw. Ma to oczywiście swój urok i klimat, lecz nadal „kultura elektroniczna”, zrzeszająca ludzi, którzy przychodzą do klubów dla konkretnych brzmień i towarzystwa, z którym to można dzielić pasję do dobrej muzyki jest wypierana przez dyskoteki, czy stacje telewizyjno-radiowe serwujące odbiorcom ten sam g... repertuar. Wydaje mi się, że jeszcze musi do nas przyjść moda panująca już od dawna w Berlinie, Londynie czy na Ibizie, która może stać się ogólną kulturą, a nie jedynie weekendową zajawką. Czy „Flying Circus” może w tym pomóc? Mam taką nadzieję.
V909: Wiele osób pamięta Cię zapewne z remiksu popełnionego dla chłopaków z Booka Shade. Jak to wydarzenie wpłynęło na Twoją karierę? Oraz, czy możemy się spodziewać Twojego supportu dla nich podczas festiwalu Audioriver w Płocku?
w studio chętnie usiadłbym z każdym, kto ma ochotę usiąść w nim ze mną
Pysh: Na pewno pozwoliło mi uwierzyć we własne siły, przejść z etapu robienia muzyki dla siebie, do komponowania dla innych oraz o wiele łatwiej chyba było mi wejść w kręgi naszej braci producencko-dj’skiej, czyli grupy dość zamkniętej. Przy okazji mogłem też spełnić jedno ze swoich marzeń, które na pewno nie było możliwe wtedy, jak i teraz. Co do drugiej części pytania, to chyba powinno być ono skierowane do organizatorów
samego festiwalu, ale, jeżeli otrzymałbym taką propozycję, to na pewno została by przyjęta z radością i szybkim potwierdzeniem mojego udziału.
V909: Gdybyś miał taką możliwość, to najchętniej usiadłbyś w studio razem z …?
Pysh: Wybór jednej osoby jest zbyt trudny. Nazwisk i genialnych produkcji z nimi związanych jest za dużo, a podając jedno czułbym się jak dziecko w sklepie z zabawkami, które nie może się na nic zdecydować. Na pewno byłaby to postać, która niesztampowo patrzy na muzykę elektroniczną. Jak widzicie do tej pory
omijałem utwory pokroju parkietowych pomp, które nie mają w sobie nic więcej, niż pętlę perkusji z basem. Z jednej strony uwielbiam typowy dla house’u groove z masą dodatków i ciepłych instrumentów, który powoduje, że stopa sama zaczyna tupać, a z drugiej strony (i chyba o wiele bardziej) ciekawią mnie numery, których zupełnie nie da się umieścić w mixie i nie da się ich przenieść na parkiet, lecz oczywiście musi być w nich coś więcej, niż kilka kliknięć z efektem. Wiec, jeżeli ktoś wyznaje podobną filozofię to moglibyśmy zakończyć to pytanie stwierdzeniem, że w studio chętnie usiadłbym z każdym, kto ma ochotę usiąść w nim ze mną.
V909: Czym się zajmujesz na co dzień? Masz jakieś hobby, oprócz muzyki oczywiście?
Pysh: Na co dzień staram się opanować świat, a poza muzyką pasjonuję się motoryzacją, a w szczególności starymi Mercedesami, co prawda mechanik ze mnie przeciętny, ale jednak auta, które były produkowane przed latami 90’ mają swój urok, duszę. Na dalszym planie możemy umiejscowić ulubione zajęcia chyba większości mężczyzn, czyli: wieczór z ps3 przy „fifie”, dobre kino. Ostatnio też re-
gularnie pochłaniają mnie rozgrywki w bilard.
V909: Gdzie można najczęściej Cię usłyszeć? Planujesz trasę promującą materiał z krążka “Flying Circus”?
Pysh: Nie ma stałych miejsc, w których pojawiam się regularnie, więc każdego kto chciałby posłuchać mnie na żywo zapraszam do sprawdzania informacji na mojej stronie: www. pyshofficial.com lub fanpage’u: www.facebook.com/ pyshofficial. Pojawienie się albumu było połączone z dwiema imprezami w Warszawie i poza promowaniem materiału muzycznego w moich setach nie przewiduję zorganizowanej trasy po Polsce. Jak na razie jesteśmy miesiąc po wydaniu, materiały prasowe i feedback’i do mnie docierają, a ja myślę nad kolejnym wydaniem.
Posłuchaj albumu „Flying Circus” by Pysh (Einmusika) via SoundCloud
NIE CZEKAJ PISZ DO NAS!
EDM mówi
trololololololololo Nad tematem pastwi się etatowy bluzgacz: Rawilny.
Ach, jak w ostatnich tygodniach było zabawnie w świecie kolorowych. EDM-owe chłoptasie zatrudnione w „zakładach układania kostki owocowej” na pozycjach światowych supergwiazd gatunku pompeczko-hałsu, luktro-trensu, czy amfa -techniawki, jadą po sobie aż czasem miło popatrzeć, mimo że o muzyce większości z nich nie mam zielonego pojęcia. Trollingowi nie było końca, lecz prawdziwego bekowego dropa (że tak użyję edm-owej terminologii) wykonał, i to dosłownie, Deadmau5 podczas swojego tegorocznego występu na UMF. Gdy obejrzałem filmik, na którym Zimmerman wplata w utwór Martina Garrixa (fuck, kto to w ogóle jest? + naprawdę źle się z tym czuję, że robię mu swego rodzaju promocję) podstylizowaną wersję starej melodyjki „Old McDonald Have A Farm”, to myślałem, że padnę ze śmiechu na podłogę. Z kilku powodów. Przypomniałem sobie swoje słowa, gdy jadąc pewnego dnia ze znajomym, który uwielbiał shitowe stacje typu Eska czy tam RMF Maxx - zresztą obie chuja siebie warte, gdzie leciał ów hit sezonu, czyli „Animals” (jak się dowiedziałem od żiżeja radiowego, którego głos brzmiał jakby ktoś podłożył mu kilogram dynamitu pod nogami), powiedziałem wykrzyczałem do niego słowa przepełnione wewnętrznym bólem:
„Kurwa, jakim to trzeba być deklem, by stworzyć coś takiego, albo jak głuchym, żeby odważyć się to puścić publicznie?!”. To co zrobił Deadmau5, zdyskredytowało nie tylko samego Garrixa i jego „święty hit”, ale także całą EDM-ową społeczność głuchych i tępych dzid, która nie widziała w tym kawałku żadnego problemu. Na szczęście Kanadyjczyk widział i postanowił obnażyć totalne bezguście niektórych uczestników tego typu masówek, oraz dać niebezpośredniego prztyczka w nos organizatorom UMF, który headline’ują takie beztalencia. Organizatorzy zapewne będą bardzo mu za to wdzięczni - taka kampania viralowa nie mogła im się wymarzyć. Co do publiki, to na tym samym filmiku widać, że niektórzy (nieliczni, bardzo mało osób, w sumie to wyłapałem może ze dwie albo i nie) połapali się o co chodzi Zimmermanowi. Cóż, mi pozostaje jedynie pogratulować „zdechłej myszy” aka „god of trolling” po raz kolejny, świetnego żartu i głowy na karku, bo co by nie mówić o szicie, który zdarza mu się od czasu do czasu wypuszczać, to przynajmniej widać po nim, że bystra chłopina, i tego mu na starość życzę.
Z mniejszym rozmachem, ale z wrodzonym dla siebie wdziękiem, pięknego graficznego EDM-owego trolla przedstawił Scuba. Na swoim Facebook-owym profilu opublikował zdjęcie DVD „EDM Party”, na którego okładce jest objawia się jako najjaśniejsza z gwiazd, a Calvin Harris co najwyżej może mu to z cudo z folii rozpakować. Lecz ani Deadmau5, ani Scuba, nie byli bezpośrednim impulsem do napisania tego tekstu, a prosta i zamykająca japę sprawę żenującej kampanii jednorożcowej, prowadzonej przez Borgore’a. Tak gównianej i wtórnej, jak schabowe na niedzielny obiad po 45 latach pożycia, zagrywki przedUMF-owej jeszcze chyba nikt nie widział (jakby ktoś pytał, skąd wiem, to przeglądałem przed momentem facebookową tablicę Borgore’a). Boys Noize, nie bacząc na nic, wkleił na swoją tablicę zdjęcie różowiutkiego, zdrowego galopującego faka rysującego piękną kolorową tęczę. Nie sądzę, żeby to był przypadek, tym bardziej, że na tym samym profilu kilka godzin wcześniej wrzucił informację o nowych t-shirtach, z tego jedna posiada okropnie tłusty napis o treści „EDM MY ASS”. Tak, ktoś może się przyjebać przychrzanić do tego, że BN się wprasza w to towarzystwo na własne życzenie za sprawą kolabo z (a fuj!) Skrillexem, ale to też swego rodzaju forma trollingu płytkiego światka kolorowanego-lukru, w którym Dog Blood jest praktycznie projektem nieznanym (btw. coś się sapali ostatnio, że nowy materiał będzie, czy coś). Serio, kiedyś się postaram o jakieś lepsze zestawienie najciekawszych trollowań w środowisku muzyki klubowej/elektronicznej. I jeśli ktoś oczekiwał, że padnie teraz jakieś błyskotliwe podsumowanie czy wniosek, to może się rozczarować. Cóż, to mi wygląda na zwyczajne znudzenie się wszystkich tym, co się dzieje w tamtych rejonach. Wszak muzyka stamtąd, jak ktoś odważy się jej posłuchać, jest uuuuaaaaaaahhhh nudna do porzygu (tęczą).
fel ieto n do po prawk i • 3 5
0
•
•8
/1
36 • Rec en z j e
The Infinity Dub Sessions
Deadbeat & Paul St. Hilaire
Jeden z moich ulubionych Kanadyjczyków - Scott Monteith znany bardziej jako Deadbeat, oraz urodzony na Dominice, reprezentant klasycznej dubowej sceny - Paul St Hilaire, połączyli siły, by na nowo odkryć przed zblazowanymi słuchaczami nurt elektronicznego dubu. „The Infinity Dub Sessions” to nuda. Ale za to jaka! Mylił się ten, kto znosił teorie, że dub techno to dziedzina, o której możemy mówić jedynie w czasie przeszłym. Mój ulubieniec, jeszcze za czasów ~scape (ach, jak tęskno za tą oficyną!), wykazywał predyspozycje do liderowania temu gatunkowi. Dziś, po kilku latach wyraźnej posuchy, Deadbeat próbuje reanimować przestrzenne brzmienia z pomocą Paula i trzeba przyznać, że ze swoich zamiarów wywiązują się w bardzo dobrym stylu. Na krążku znajdziemy zarówno bujające, niemal reggae’owe aranżacje, jak i wymagające nieco większej uwagi, hybrydy płynącego digital dubu z chłodną kanadyjską elektroniką.
ZZT
0
•
•4
Give In
/1
A jak ktoś uparcie twierdzi, że panowie popełnili album słaby, lub co najwyżej przeciętny, to albo brakuje mu witaminy S, albo powinien zawinąć sobie lolka na odstresowanie - swoją drogą, marudzenie to straszna choroba, nie? •• KapCza •
Turbo Recordings straszy nas, że ZZT powraca, by zrobić porządek na scenie EDM. Heh, jakich by śmiechów u mnie nie wywoływał ten trzyliterowy skrót (mowa o EDM), tak obiecałem sobie, że podejdę do tego tematu bez uprzedzeń - tym bardziej, że wytwórnia jest jedną z moich ulubionych, a Tiga od zawsze miał u mnie duży kredyt zaufania. Niestety, słuchając tytułowego kawałka, już na samym początku natrafiam na piłkokształtne schody z bębnów, oraz disortionowych zapętleń. O ile zrozumieniem przebrnąłem przez pianinkowy sampel, tak w 3 minucie moje ramy tolerancji wypierdoliły w kosmos, niczym ten spektakularny drop poczyniony w tracku kilkadziesiąt sekund później. I co z tego, że oni z tym nie do końca na poważnie - kto przysłucha się dogłębniej, to doskonale to zauważy - skoro EP-ka jest faktem dokonanym, oficjalnym rilisem, a nie internetową wrzutką dla beki. Tiga, wziąłbyś się do roboty i nowy album wypuścił, a nie, w wiksiarza ci się zachciewa bawić. •• Rawilny •
•
UR
Colo Lubię wyzwania, czyli brać się za recenzję albumu debiutantów, o których nie miałem wcześniej pojęcia. Niezwykłą frajdę daje mi później obserwowanie, jak dany projekt się rozwija i weryfikowanie swoich przewidywań. Jak będzie z Colo - tego nie wiem, i to jest w tym wszystkim najlepsze. Mam nadzieję, że osiągną sukces, bo jak pokazuje ich album „UR”, nic nie stoi na przeszkodzie, by osiągnęli sukces takiego, dajmy na to... Jamesa Blake’a? Nie, nie porównuję ich do słynnego Brytyjczyka, bo to trochę inne brzmienie (chociaż... oni też z Wielkiej Brytanii, no i te klimatyczne wokalizy). Album „UR” to melancholijne brzmienie współczesnej elektroniki, zmieszane z „mistake music”, czyli stylistycznymi błędami, które przekute zostały w elementy nadające kompozycjom odpowiedniego charakteru. I choć nie ustrzegli się całkowicie momentów, delikatnie mówiąc, „naiwnych”, to życzę duetowi Nick Smith - Ben Corr jak najlepiej, bo to dobry kawałek elektronicznego popu. „Survivability Inside The Bubble” brzmi przekozacko - nie mylić z „bangerem”, „sztosem”, etc. To inna bajka. •• Poszarzator Wsteczny •
•9 /
•7 /
10
10
•
Churches Schools and Guns
Lucy
Luca Mortellaro to doskonały przykład managera, który swoją uczciwą i ciężką pracą, jest w stanie stworzyć jedną z najbardziej charakterystycznych wytwórni w świecie muzyki techno. Stroboscopic Artefacts zna każdy szanujący się eksplorator nowych rejonów muzyce elektronicznej. Jak sobie radzi jako producent? Ano całkiem nieźle, jeśliby nie powiedzieć, że tak udanie, jak podopieczni jego oficyny, a tych sukcesów jest jak wiemy - niemało. Drugi krążek Lucy pojawia się trzy lata po debiutanckim „Wordplay For Working Bees”, wydanym w 2011 roku, i jawi się jako kwintesencja brzmienia Stroboscopic Artefacts. Na „Churches Schools and Guns” znajdujemy wszystko co najlepsze: twarde struktury rytmu, hipnotyczne desenie, czasem parkietowe zapędy, innym razem wręcz introwertyczne brzmienie, momentami zupełne zwrócenie się w stonę ziarnistego IDM i orientalnych eksperymentów. Nowofalowe dark techno, przy pomocy tego krążka wydłuża swoją żywotność o kilka cyklów, bo o ile Lucy rewolucji tym albumem nie poczynił, to przynajmniej udowodnił, że Europa musi ciągle się z nim liczyć. •• MarkBrian •
0
•
The Power And The Glory
Perc
Oglądaliście kiedykolwiek jakikolwiek film, po którym baliście się w nocy spać, bo słyszeliście ciągle w uszach okropne i straszne efekty dźwiękowe, szarpane flashbacki, klatki z widokiem okropnych zbrodni, poprzecinane wrzaskiem rozpaczy? Takimi efektami, Alistair Wells aka Perc, wita nas otwierającym jego drugi studyjny album - utworem „Rotting Sound”. Trochę dziwi szufladkowanie tego albumu w kategoriach muzyki techno, choć to wina ogólnego, i niezrozumiałego trendu, nazywania przez krytyków tym terminem wszystkiego, czego nie potrafią opisać, zrozumieć i przypisać do konkretnego nurtu. Cóż, „Galloper”, „Dumpster”, „Take Your Body Off”, mimo iż techniczne aż miło, to nie czynią, ze złożonego z 20 utworów, albumu, którego można jednoznacznie przypisać do tego gatunku. Więc nie wierzcie nikomu, kto będzie się zapierał, że „The Power And The Glory” to techno! Czym jest więc nowy album Perc’a? Ano to tylko (i aż!) kontynuacja ostatniej mody na ziarnistą elektronikę - trochę eksperymentalną, trochę niby klubową, i czymś co ja nazywam „nu glitchem” i „broken hardware soundem”. O muzyce pokroju „David & George” mówiono n-lat temu, że to muzyka przyszłości - muzyka mechaniczna. Kurde, to się dzieje na naszych uszach. Już, teraz. •• MarkBrian •
•9 /1
•7 /1
3 8 • Rec en zj e 0
•
Ich bin meine Machine Remixed
ATOM TM
I choć to tylko i wyłącznie, wydawnictwo, w którym katowany jest na trzy różne sposoby, jeden i ten sam kawałek, to jego forma, a raczej zawartość, zmusza nas do ciągłego gwałcenia przycisku „repeat”. Na początek remiks popełniony przez Boys Noize, który wyrósł na niekwestionowanego kinga sceny eklektycznej elektroniki (e ee, nie mylić z wiksą!). Jego interpretacja hipnotyzuje i zaciąga do tańca nawet najbardziej zatwardziałego drewniaka parkietowego. Sztos nr 1! Wersja „Linear”, którą przygotował Atom TM, to bardziej ascetyczna interpretacja tego utworu, z nieco mroczniejszą, progresywną formułą i techniczną motoryką. To sztos nr 2! Function - kto zawodnik ten wie, kto frajer ten nie czai typa - w swojej wersji zawarł kwintesencję swojego stylu (mroczne, surowe brzmienie techno) oraz typowe dla Uwe Schmidta zabiegi stylistyczne, które nie objawiają się jedynie w postaci powtarzającego się motywu wokalnego. To sztos nr 3 i się nie wyprzesz! Gdyby więcej takich EP-ek pojawiało się na rynku, to świat byłby o wiele piękniejszy! •• Rawilny •
•7 /1
0
•
Black Light Spiral
Untold
Co ma wspólnego świnka-skarbonka, z cegłą (?) i muzyką techno (??). Okładkę... do debiutanckiego i długo wyczekiwanego zarazem krążka Jacka Dunninga, znanego bardziej jako Untold. Wyspiarze nie są raczej kojarzeni z muzyką techno - bardziej jako kolebka takich brzmień jak jungle, drum and bass, grime, garage, trip hop, czy szeroko pojętego nurtu muzyki basowej. Techno zaś to łatka przypięta Berlinowi (że niby taka sterylność?), więc z tym większą ciekawością czekaliśmy na to, co zaoferuje nam Untold na swoim pierwszym pełnym krążku.
Lost&Forgotten
•7 /1
Zacznijmy od najlepszego, czyli „Doubles”. Kawałek, który czyni istne spustoszenie w układzie percepcyjnym słuchacza, a i pewnym jest, że na parkiecie nie pozostanie żaden, nawet najbardziej zatwardziały techno-komandos. Solidny łomot, przy którym walki KSW to klepanie się wychuchanych koleżanek na szkolnej przerwie w gimnazjum. I od tego kawałka zaczyna się najlepsza zabawa z „Black Light Spiral”, gdzie wcześniej powitało nas rozłożone na trzy utwory, kilkunastominutowe, nieśmiałe intro, z syrenami w „5 Wheels” i stylizowanym generycznym wokalem w „Sing A Love Song”. „Strange Dreams” to żadna rozmazana elektroniczna ballada, a konkretne pociągnięcia basu na tle plumkającego rytmu. „Hobthrush” to kolejny obowiązkowy przystanek. Pieśń bojowa ery techno, z zaskakująco głębokimi przestrzeniami. Następnie solidne pulsujące „Ion” i... koniec. No właśnie, ledwo co zaczęliśmy słuchać, a tu tak nagle trans się urywa - i za do dwa duże minusy, bo krążek przyzwoity, i trochę szkoda, że tak bezlitośnie krótki. •• MarkBrian •
0
•
Frivolous
Płyta „Lost & Forgotten” wita nas krótkim dialogiem, który zdaje się być odtwarzany ze starego szumiącego radia. „Far From This World” to dziewięciominutowa podróż po niemal najbardziej rozpoznawalnych dźwiękach i patentach Frivolousa - dub techno, które zręcznie przechodzi w dobry deep house. „Bats At Twillight” to próba pogodzenia 2-stepowych wpływów na niekonwencjonalnych samplach z brzmieniem house. Bardzo przyjemnie brzmi „Dark Fm”, choć niewprawiony słuchacz będzie się musiał przegryźć przez te radosne, powykręcane sample na plumkającym motywie sentyzatora. „Rise Up” to kolejna rasowa frivolousowa produkcja oparta na głębokiej linii basu. „303d” zaś zaskakuje podróżą w strony rodem z gatunków chiptune i niezwykle interesująco brzmiącą kompresją, która wkręca słuchacza od początku do końca, powodując u niego niekontrolowane podrygiwania tym i owym. Jak się okazuje, jeden z bohaterów naszego poprzedniego magazynu, skroił całkiem ciekawą produkcję na poletku muzyki house - może nieco chaotyczną, jak ta okładka, ale przynajmniej trzyma się konwencji, nie? •• KapCza •
•2
9AM WSZYSTKIE NEWSY W JEDNYM MIEJSCU - - POZIOM 2 - -
0• 1 /
Recess
Skrillex
Co mnie podkusiło, żeby w ogóle siadać do tego materiału - nie wiem. Toć po pierwszym przesłuchaniu wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Że nie ma szans na choćby cień szansy na pozytywne słowo pod adresem tego albumu. Bo takim nie jest wyrażenie nieskrywanego zadowolenia faktem, że „Recess” został wydany bez żadnego uprzedzenia. Bez nadmuchiwania i gwałcenia potencjalnych słuchaczy szumnymi zapowiedziami. Być może Sonny zrozumiał trochę, że jego czas się skończył, a populacja ludzi, którzy mają do niego żal przerasta, i to znacznie, populację wyznającą przekonanie, że to co robi jest słuszne. Niemniej wszędzie tam, gdzie jest jeszcze jakiś ruch dający sygnały, że jest popyt na muzykę tego typu, wciąż będą powstawać produkty, które zaspokoją konsumentów. „Recess” jest przykładem takiego produktu. To żadne dzieło artystyczne, a i mam poważne wątpliwości, czy produkt ten spełnia jakiekolwiek normy słuchalności. Chance The Rapper, w jedynym nie skipowanym przeze mnie tracku na płycie „Coast Is Clear”, wręcz prowokuje swoim potrójnym „Do you wanna fuck?”. Yes, fuck you Sonny. Go home, you are drunk! •• Rawilny•
•7 /1
0
recenzje • 4 1
Gravity EP
•
Kaotik
EP-ka „Gravity”, choć zawiera tylko jeden utwór (w dwóch wersjach, o tej drugiej za chwilę), to z taką dawką dobrego tech house’u, z pewnością nikt nie powinien być zawiedziony. To ponad 7 minut niesztampowego parkietowego grania, przez które przewija się homemade’owa majacząca wokaliza i wah-wah’owe pohukiwania, co dodatkowo podkreśla charakterystyczne wybrzmienie utworu.
0
•
Flying Circus
Pysh
•8
/1
Natomiast wersja zaproponowana przez Chmarę to piękna deep house’owa interpretacja, z hipnotycznym rytmem i metalicznym wykończeniem niektórych partii rytmu. Całość jawi się jako ciekawa zapowiedź, miejmy nadzieję, dalszych poczynań ukrywającego się pod pseudonimem Kaotik, producenta i DJ-a z Gdyni. Wszak Elite Records to nie byle jaka wytwórnia, i coś ewidentnie jest na rzeczy. •• KapCza •
Wbrew temu, że album „Flying Circus” to debiutancki krążek, to Pysh wcale lichej kariery producenckiej nie ma. Świadczy o tym dość spora pula opublikowanych EP-ek czy zrealizowanych remiksów, z których prawdopodobnie najważniejszy to ten popełniony dla Booka Shade. Jednak zawsze przychodzi taki czas, że trzeba zmierzyć się z materią pełnego debiutu. I swoje zadanie wykonał w bardzo dobrym stylu. Zacznijmy od tego, że przypisanie tego krążka do jednego konkretnego stylu jest niemożliwe. Utwory zaaranżowane zostały tak, by nie dać słuchaczowi oczywistego odczucia, że ma do czynienia np. tech house w „The Monk”, czy downtempowym otwierającym „Little Big Planet”. Wśród faworytów, obok dwóch powyższych znajdują się także oparte na uwielbianym przeze mnie motywie plumkającego house’owego pianinka „Clint Westwood”, oraz zamykająca krążek „Gaya”. „Flying Circus” zaiste wedle jest swego rodzaju cyrkiem, gdzie z jednej strony spotykają się pozytywne, przyjemne dźwięki, by wziąć udział w mrocznym, i nie zawsze do końca oczywistym, spektaklu. Label Einmusika może być zadowolona z takiej pozycji w swoich katalogach, Pysh jak najbardziej też. •• KapCza •
*B LAC K
vault909.pl