VariArt 2/2021

Page 18

krótka forma

ANNA RAU i Iwona Bolińska-Walendzik

Olsztyński łapacz snów Oto sen. Prawdziwy, mocny i przejmujący, który rzeczywiście zaistniał w czyjejś głowie, a potem został nam opowiedziany. A my… interpretujemy – na dwa głosy. Zapraszamy do sennego świata, który rozciąga się nad naszym miastem.

Sen A.R. Śniłam o przestrzeni, której jeszcze nikt nie opisał. O takiej, w której Nikt nie roz-

Ciemność, widzę ciemność.

dzielił światła od ciemności i była tylko Ciemność – oraz reszta świata. Tylko ja nie

Sceneria oswojona, ale jakby oczy mi zgasły.

miałam oczu, a jedynie wielkie uszy i wielkie dłonie, a obok mnie coś – wielkie zęby. Wiedziałam za to, gdzie jestem. Niedaleko mojego domu, w małym pogańskim kręgu

Powoli zbliża się do mnie, wiem, że to ona. Nie mam drogi ucieczki. Znam tu przecież

drzew zachowanym na uświęconym terenie, o krok od ceglanej bryły jednego z naj-

każdy kąt. Jeszcze tylko minę ceglany budynek plebanii kościoła Serca Jezusowego

wdzięczniejszych olsztyńskich kościołów. Sunęłam niepewnie w nieprzeniknionym

i tam za nim schowam się w krzakach. Może nie zdradzi mnie skrzypienie śniegu.

braku wizji, wiedząc, że gdzieś jest ściana, płot, drzewo, które pomogą mi zoriento-

Zbliża się, jej odgłos kroków liczę na trzy. Podpiera się laską. Wstrzymuję oddech.

wać się w kierunkach. A do tego czułam ją. Jeszcze była daleko, ale już wiedziałam,

Koślawy walczyk jest pięć… cztery, trzy metry ode mnie. Bezdech trwa do nieprzy-

że gdy usłyszę powolny, jednostajny stukot, stanie się coś gorszego niż straszne.

tomności. Zbliża się, jej wyliniałe, wyciągnięte z szafy futro koniuszkiem sierści pra-

I stało się. Usłyszałam, jak się zbliża, utykając i podpierając się zwyczajną starczą

wie dotyka mojego zastygłego oddechu.

laską, która głośno i regularnie stuka, mimo że wszędzie głęboki, sypki śnieg. Ona nie może mnie dostrzec, gdyż nie widzi, tak samo jak ja, ale gdy otrze się o mnie, to wtedy

Święci bracia mniejsi, ratujcie mnie przed poduszkowcem okiennym, moherem

pochwyci. Usłyszy mój nieostrożny oddech i wtedy dopadnie… O nie, nie, nie, jest już

zwiotczałym, laską na sąsiadów podniesioną, w imię karmnika pełnego, wyleczonej

tak niedaleko. O metr, o centymetry. To opad śniegu czy nutriowe futro, co muska mój

łapki, uratowanego pisklęcia.

napięty krąg strachu. Jak wolno idzie, jak wolno. Przeszła! Przeszła!!! Czyli jeszcze nie dziś. Jeszcze nie ja.

Przeszła, w przeszłość przepadła.

Anna Rau

Iwona Bolińska-Walendzik

Fot. Zuzanna Czapielewska, Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Olsztynie

18

VariArt 02/2021


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.