Magazyn o młodych artystach nr 1 egz.
WCZASY to magazyn o młodych artystach. Chcemy zaprezentować młodych zdolnych – przede wszystkim ilustratorów i twórców komiksów, ale nie tylko. Magazyn powstał z potrzeby pokazania szerszej publiczności fajnych prac i działań, które mają miejsce na scenie artystycznej. Nazwa Wczasy sugeruje atmosferę relaksu i słodkiego nic nierobienia. Bo podobno powinno się robić to co się lubi i już. Każde wydanie kwartalnika będzie krążyło wokół tematu przewodniego. W tym numerze zajmiemy się stanem niemocy i otępienia. Może się wydawać, że naszym codziennym działaniom towarzyszy melancholia i nuda, wszechogarniająca apatia. Podobno zagościła w Krakowie na dobre, maskując się lansem i pozoranctwem. Podobno też młodzi ludzie nic ciekawego nie robią a większości ich działań towarzyszy pustka i niemoc. Ale czy na pewno? Artyści współpracujący
2014 / LUTY
z nami postarają się odpowiedzieć na to pytanie. Zapraszamy do zapoznania się z naszymi działaniami. Oczywiście nie zalecamy nikomu popadania w marazm! Równocześnie chciałabym bardzo podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego numeru. W szczególności dziękujemy pani dziekan Alicji Panasiewicz, oraz pani prodziekan Marii Wasilewskiej Wydziału Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, dzięki którym mogliśmy rozpocząć pracę. Magazyn jest finansowany przez Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie. Redaktor: Magdalena Klimkowicz
Wczasy No1
1
MAIL:
magdalenajanicka01@gmail.com
WIĘCEJ INFORMACJI I PRAC NA STRONIE: http://magdajanicka.blogspot.com
O PRACACH /OD AUTORKI/
MAGDALENA JANICKA UR.1990 W KRAKOWIE
4
Wczasy No1
▲ rys. Magdalena Janicka Urodziny, imieniny, rocznica ślubu. Co kupić mężowi?
Moje rysunki są efektem fascynacji codziennością, bajkowym, ale nierzadko szpetnym, polskim krajobrazem. Mam tendecje do naturalizmu. Nie oszczędzam moich bohaterów i odgórnie spycham ich poza ramy kanonu piękna. Brzemienne od piwa brzuchy, łysinki, zaczeski, nogi-kolumny, albo brak szyi – oto, co wychodzi mi w życiu najlepiej. Choć może nic na to nie wskazywać, to wiele prac jest przekształceniem spotkanej (i udokumentowanej komórką) osoby/sytuacji. Tak więc: wszelkie postacie pojawiajace się w moich pracach są fikcyjne, ale wszelkie podobieństwa do rzeczywistości są nieprzypadkowe i zamierzone. Wszystkie rysunki mają tytuł, bo nadawanie go sprawia mi dużą przyjemność. Bardzo często jest to cytat, który znajduję niczym cenną perłę w odmęcie internetu. Przeglądając np. jakieś przypadkowe fora, kipiące poradami lub natrafiając nań na stronie przedmiotu uzytkownika Allegro, gorliwie zachwalającego obleśne, ale śliczne botki po swoim tacie.
LUTY / 2014
▼ rys. Magdalena Janicka Jajko było uważane za zdrowe i pożywne, dopóki w latach 70. nie wypowiedziano wojny cholesterolowi.
▲ rys. Magdalena Janicka Jon Bon Jovi cieszy się, że nie prowadzi już szalonego, rockowego stylu życia.
2014 / LUTY
Wczasy No1
5
MAŁGORZATA NIESPODZIEWANA tekst: DARIA SKOK
Zapytana o marazm, odpowiada, że nie ma na niego czasu. Małgorzata Malwina Niespodziewana – doktor sztuk pięknych, artystka, feministka, matka i żona – opowiada o okolicznościach twórczych, o swoich inspiracjach i fascynacjach, czyli o tym, co w jej życiu skutecznie ustawia marazm w poczekalni. 6
Wczasy No1
Daria Skok: Oglądając Twoje prace nie da się ukryć, że napotykamy w nich pewne archetypiczne motywy z historii sztuki, szczególnie widoczne jest to w projekcie Lovers, gdzie znajdujemy, m.in., trzy gracje. Chciałabym zapytać, na ile historia sztuki jest tu częścią Twojego warsztatu, jaką pełni tu rolę…? Małgorzata Malwina Niespodziewana: W przypadku Lovers był to czysty koncept przyjęty jedynie na potrzeby sesji fotograficznej. Rzeczywiście osoby tam przedstawione pozują w układach ze znanych obrazów, ale sednem w tym projekcie jest zupełnie coś innego – seksualność i płeć w szerokim kontekście. Być może na Twoim pokoleniu nie robi to już takiego wrażenia, ale w czasach, kiedy projekt powstawał, dopiero zaczynało się poruszać te problemy w Polsce. DS: Czy w związku z tym spotkała Cię jakaś ostra krytyka? MMN: Krytyka? Raczej nie, ale projekt głównie został pokazany za granicą, gdzie o sprawach LGBT już od jakiegoś czasu się mówiło. Tam spotkał się
z dobrym odbiorem. W projekcie wykorzystałam koszulki z nadrukowanym sercem anatomicznym. Koszulki były na tyle dostępne, że każda para mogła sobie na nie pozwolić i zamanifestować swoją solidarność, czasem coś więcej – seksualność. Ciekawe było np. to, że w Austrii największe zainteresowanie było męskimi koszulkami, a w Polsce przewagę miały koszulki damskie. DS: Wychodząc od Lovers dotykamy już zasadniczych kwestii – seksualności, problemu płci, ciała, kobiet. Czy Twoją sztukę, przynajmniej w niektórych jej przestrzeniach, można określić jako feministyczną, czy wolisz unikać takiej kategoryzacji? MMN: Absolutnie – jest feministyczna. Jestem feministką żyjącą w tradycyjnym modelu rodziny! Feminizm to kwestia świadomości siebie, świadomości swoich praw, wolność wyboru. Jako artystkę interesują mnie tematy dotyczące kobiet, ich wzajemne relacje, szczególnie relacje matka-córka, czego wyrazem jest np. projekt o Katarzynie Kobro czy Dziedzictwo. Przy czym często staram się szukać w tych relacjach czegoś, co jest pozytywne. Interesuje mnie też temat przekraczania płci, gender oraz to, co jest niejednoznaczne. Jeśli chodzi o kobiety i ich życie, to według mnie najlepszy moment w życiu kobiety następuje, gdy skończy sześćdziesiątkę, bo wtedy zupełnie wyzwala się z oczekiwań na temat jej wyglądu i przestaje być traktowana jak obiekt seksualny, jak towar. Oczywiście nie oznacza to, że przestaje o siebie dbać – tym samym spełniać pewne oczekiwania – ale po prostu nie musi tego robić, nie wymaga się tego od niej.
LUTY / 2014
◀ Fagment Komiksu Białe Haribo
DS: A czym jest dla Ciebie ta feministyczna sfera twojej twórczości? Przytaczając absolutny klasyk sztuki feministycznej – Maria Pinińska-Bereś w wywiadzie z Krystyną Czerni mówiła, że poprzez swoją sztukę wyzwala się z patriarchalnych schematów. MMN: Pinińska-Bereś to jest wcześniejsze pokolenie kobiet-artystek, wtedy sztuka feministyczna miała jeszcze inne zadania. W tym sensie czuję się wyzwolona, więc nie traktuję tak mojej pracy. Natomiast jeśli chodzi o odbiorców, to niczego od nich nie oczekuję. Każdy odbiera i tym samym interpretuje dane dzieło w sposób indywidualny, chociaż zauważyłam, że kobiety bardzo się utożsamiają z moimi pracami. DS: Temat kobiet i ich relacji powraca w naszej rozmowie, dlatego nie mogę nie zapytać o projekt o Katarzynie Kobro. Skąd w tej pracy tyle emocji?
2014 / LUTY
NIE MIAŁAM I NIE MAM CZASU NA MARAZM !
MMN: Z tym projektem rzeczywiście wiąże się wiele emocji. Rozpoczynając nad nim pracę nie sądziłam, że zdobędzie takie zainteresowanie i wzbudzi tak wielki odzew. Projekt opowiada o losach Katarzyny Kobro, a także jej córki Niki Strzemińskiej. Pierwsza część projektu świadomie nawiązuje do formy pop up book, książek dla dzieci, które po otwarciu „opowiadają” bajkę trójwymiarowymi ilustracjami. Historia Kobro to taka bajka, tylko że zła, ze złym zakończeniem. Prace nad projektem były dla mnie moją odskocznią, odreagowaniem, moją terapią. Zbiegły się w czasie z dwoma przełomowymi momentami w moim życiu: narodzinami mojej córki i chorobą mojej mamy. Jako córka i matka stanęłam pomiędzy walką o życie człowieka, a nauką i przygotowaniem do życia nowo narodzonego dziecka. Niezwykłe i bardzo trudne doświadczenie. W tak trudnych warunkach, kiedy już nie powinnam mieć na nic siły, codziennie
Wczasy No1
7
w nocy poświęcałam jedną czy dwie godziny na pracę. W historii Katarzyny i jej relacji z Niką znalazłam gdzieś odbicie moich uczuć, emocji, przeżyć, opowiedziałam, co czuję, nie nazywając tego po imieniu Jednocześnie dowiedziałam się, że sztuka nie wybiera momentów, powstaje nawet w najgorszych warunkach, a dla artysty wszystko jest swego rodzaju doświadczeniem, które opowiedzieć można tylko w jeden sposób – tworząc. DS: Myślę, że właśnie z tego powodu projekt przyniósł Ci taką popularność za granicą, bo wystawiany był w Szwecji, w Serbii, Rosji i Stanach Zjednoczonych. Emocje nie były tu sztucznie wypreparowane, na potrzeby projektu artystycznego, tylko były prawdziwe. Czy wobec tak ciężkich warunków dotknął cię jakiś marazm, rozumiany jako stagnacja, apatia? MMN: Nie miałam i nie mam czasu na marazm! DS: Czy wobec tego pracujesz teraz nad jakimś nowym projektem? MMN: Pracuję nad Komiksem Czarne Haribo, który nawiązuje do Komiksu Białe Haribo oraz nad książką obrazkową pt. Kobro, która jednocześnie zamyka jakąś niewidzialną klamrą moją historię z historią Katarzyny. Praca nad Komiksem Czarne Haribo będzie trwała rok – dokładnie tyle, ile przyjęte jest w naszej kulturze bycie w żałobie. Komiks oparty będzie na moich rozmowach z córką, której musiałam wytłumaczyć dlaczego, ludzie odchodzą. Jednocześnie pojawi się tu mój ulubiony motyw relacji matka-córka oraz symboliczne zamknięcie tego tematu.
8
Wczasy No1
Jedna z koszulek z projektu „Lovers”
fragment Komiksu Białe Haribo
strona pop up book, Katarzyna 1898-1936 z projektu „Kobro”
LUTY / 2014
2014 / LUTY
Wczasy No1
9
MAIL:
sawickaster@gmail.com
WIĘCEJ INFORMACJI I PRAC NA STRONIE: https://www.facebook.com/sawickasawicka
ŻYCIORYS Obecnie studentka V roku Wydziału Grafiki ASP w Krakowie. Zajmuje się przede wszystkim rysunkiem, ilustracją, a także malarstwem i grafiką. Wielokrotnie nagradzana za pracę artystyczną. Otrzymała m.in. Tytuł Laureata Honorowego na festiwalu Fama w 2011, nagrodę marszałka woj. Małopolskiego w konkursie „Noto Notatnik” oraz ministra kultury i dziedzictwa narodowego za działalność artystyczną w 2012r, a także stypendium małopolskiej fundacji Sapere Auso oraz wyróżnienie w konkursie „Grafika roku” (2013). Trzykrotna stypendystka rektora Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie brała udział w 24 wystawach zbiorowych i indywidualnych w Krakowie (m.in. W Mocaku, Bunkrze Sztuki), Poznaniu, Gdańsku, Warszawie, Tarnowie i Sosnowcu.
O PRACACH Marazm (gr. marasmós) – gaśnięcie, uwiąd, rozkład, gnicie), apatia, depresja, zobojętnienie.
MAGDALENA SAWICKA UR.1990 W KRAKOWIE
10
Wczasy No1
LUTY / 2014
2014 / LUTY
Wczasy No1
11
ADAM BAKALARZ UR. 1989 TYCHY MAIL: bakalarzadam@gmail.com WIĘCEJ INFORMACJI I PRAC NA STRONIE: issuu.com/bakalarz ŻYCIORYS W 2010r. odebrał dyplom Visual Merchandiser w Krakowskiej Szkole Artystycznej. Ukończył studia na Uniwersytecie Pedagogicznym – kierunek Grafika. Dyplom licencjacki obronił w 2013r. w pracowni wklęsłodruku dr Stanisława Cholewy. Jego pasją jest również grafika użytkowa. Był uczestnikiem wielu wystaw zbiorowych. Współpracuje z domem aukcyjnym DESA Unicum w Warszawie. W swoich pracach podejmuje głownie tematykę deformacji ludzkiego ciała.
O PRACACH /OD AUTORA/ Cykl grafik cyfrowych w formacie 70x100 cm W serii grafik wykorzystał wizerunki znajomych oraz tekstury inspirowane naturą. Sprowadził ludzką twarz do granic czytelności, przy użyciu jak najprostszych form. Twarze są zniekształcone i nienaturalne, ale nadal możliwe. Obiekty stwarzają złudzenie ciągłego unoszenia się, a barwne znaki próbują zespolić je w całość.
12
Wczasy No1
LUTY / 2014
AMELIA CHWAŁEK UR.1989 W TARNOWIE
MAIL:
amelakc@gmail.com
WIĘCEJ INFORMACJI I PRAC NA STRONIE: http://ameilc.blogspot.com/ ŻYCIORYS Studiuję, kombinuję, kocham muzykę, kredki akwarelowe, swoją kolekcję książek i wycinków z gazet. Nie wiem co będzie jutro ale w piątki zamykam się w pracowni i czuję, że to jest dla mnie dobre. Nie lubię mówić o sobie, wole, gdy robią to inni i stanowi to dla mnie inspirację do działań.
O PRACACH /OD AUTORKI/ Moje prace charakteryzuje wielobarwność i prosta tematyka codzienności. Nic specjalnego. Prawdziwa wojna historii, myśli i skojarzeń odgrywa się pod moją grzywką w trakcie pracy… Może dlatego tak trudno jest mi się oderwać od dłuta czy prasy. „W moim pokoju” to seria około 20 linorytów z 2012 roku, która stanowiła część aneksu do pracy dyplomowej na ASP. Każda praca jest inna, różną się układem poszczególnych elementów i ich kolorem. W zestawieniu wszystko miga, mruga i wiruje w oczach. Praca nad „W Moim pokoju” sprawiała mi ogromną radość.
2014 / LUTY
Wczasy No1
13
TWÓRCZA (NIE)STABILNOŚĆ tekst: ADRIANNA GAJDZISZEWSKA
Historia sztuki już niejednokrotnie pokazała nam, że sporo przełomów artystycznych zawdzięczamy twórcom dramatycznie zmagającym się z obłędem, załamaniem nerwowym, którzy popadali w stany bezsilności, przygnębienia, depresji oraz apatii. Chociaż nazwy te nie kojarzą się pozytywnie, to takim melancholijnym stanom ducha przypisuje się dobroczynny wpływ na sztukę, uważając je za kreatywną siłę dającą twórcom specjalne, wyjątkowe możliwości – wrażliwość, fantazję, niebanalne pomysły i skojarzenia. Co więcej, w naszej kulturze zwykło się utożsamiać takie stany z przypadłościami bardzo typowymi dla jednostek wybitnych – artystów. Na pierwszy rzut oka wygląda to dość pretensjonalnie, ale faktycznie coś w tym jest. Z różnych względów trudno jest wskazywać na arty-
14
Wczasy No1
stów, których sztuka wydaje się odbijać ich apatyczne stany. Przyjęło się, że takie postępowanie nie jest dobrze widziane. Zawsze można spotkać się z zarzutami niedelikatności, wkraczania na tereny prywatne etc. Inaczej jest na zachodzie Europy, a z całkiem odmiennym stosunkiem do takiej analizy sztuki spotykamy się w Stanach Zjednoczonych, gdzie praktyki psychoanalityczne są bardzo rozpowszechnione. Faktem jest przecież, że metodologia historii sztuki czerpie z osiągnięć Freuda i innych psychoanalityków. Na marginesie – szczególnie ciekawe jest w tym względzie stanowisko Hanny Segal, która uznała, że sztuka powstaje w wyniku przepracowywania stanów obniżenia nastrojów. Jako sztandarowy przykład bezsilności wobec stanów depresyjnych służy postać doskonale wszyst-
kim znanego Vincenta van Gogha. Objawy depresji towarzyszyły mu całe życie. Kiedy jego pierwsza miłość odrzuciła propozycję małżeństwa, malarz przeżył pierwszą depresję oraz załamanie nerwowe. Na domiar złego van Gogh zakochał się ponownie, i to ponownie nieszczęśliwie. Coraz częściej zatracał się w apatycznych stanach. Pomimo weny artysta nie mógł poradzić sobie z własnym życiem, nie był w stanie samodzielnie się utrzymać i czuł się coraz bardziej odepchnięty przez otoczenie. Szaleńcze oleje np. Kruki nad łanem pszenicy były końcem nieudanej podróży artysty przez życie. Rozmiary wpływów, jakie stany duchowe van Gogha wywarły na jego prace, stały się przedmiotem spekulacji po jego śmierci. Pomimo szeroko rozpowszechnionej tendencji do „romantyzowania” złego stanu jego zdrowia, współcześni krytycy widzą w nim artystę głęboko sfrustrowanego bezczynnością i chaosem myślowym wywołanym atakami choroby. Artyści poprzez swoje dzieła często opowiadają odbiorcom o stanach związanych z depresją: smutku, rozpaczy, lękach, totalnym przygnębieniu, marazmie, bezsilności. Warto przywołać jeszcze kilku ikonicznych „naznaczonych” twórców: od Boscha i Dürera, przez Goyę, Moneta, surrealistów, Muncha i Pollocka. W niewyobrażalnych stanach niektóre swoje obrazy malował także Mark Rothko. Mowa o mrocznych, przygnębiających płótnach, głównie w czerniach, szarości i głębokiej purpurze. Dziś widzi się w nich dramat, jaki przeżywał artysta pogrążony w alkoholizmie, ale i bezsilności. Portret organiczny Andrzeja Wróblewskiego z 1957
LUTY / 2014
roku to prosta, a jak przejmująca metafora artysty, człowieka szczególnie wrażliwego, którego rzeczywistość mocno doświadcza. Czasem tak mocno, że popada w chorobę psychiczną, jak sam autor – Wróblewski. Właściwie w jego wszystkich obrazach czuć niepokój, lęk, bezsilność – stany, z którymi młody artysta się zmagał i które go w końcu zabiły. Oczywiście nie wszyscy artyści podejmujący przygnębiające tematy mają od razu przylepioną etykietę z dopiskiem chory na depresję. Bardzo interesująca w tym kontekście staje się twórczość młodego polskiego artysty-fotografa, Talata Darvinoglu. Jak sam mówi, inspiruje go milczenie, a potwierdzenia swej tożsamości szuka w dekadentyzmie. Większość jego pomysłów stanowi wypadkowa życiowych przeżyć i doświadczonych nastrojów. W jego pracach niewątpliwie ogląda się stany w które artysta się celowo wprowadza, które wpisują się w jego życiową filozofię. Warto spojrzeć na przykład na pracę zatytułowaną Weltschmerz. Wybrane tutaj przykłady z historii sztuki i sztuki współczesnej, mają za zadanie uświadomić fakt, że łatwo można odnaleźć wiele różnorodnych prac, gdzie trudno oprzeć się wrażeniu, iż wewnętrzny świat artystów był w momencie tworzenia zdominowany przez stany marazmu, bezsilności. Nie trzeba chyba specjalnie przekonywać, że tematy związane z zakamarkami psychiki są atrakcyjne dla współczesnego człowieka. Często normalność staje się stanem tylko czysto hipotetycznym. Dziś otwarte przyznanie się do odchyleń od standardowego przeżywania jest o wiele bardziej akceptowane niż w niedalekiej nawet przeszłości.
2014 / LUTY
MELANCHOLIJNYM STANOM DUCHA, PRZYPISUJE SIĘ DOBROCZYNNY WPŁYW NA SZTUKĘ, UWAŻAJĄC JE ZA KREATYWNĄ SIŁĘ DAJĄCĄ TWÓRCOM SPECJALNE, WYJĄTKOWE MOŻLIWOŚCI – WRAŻLIWOŚĆ, FANTAZJĘ, NIEBANALNE POMYSŁY I SKOJARZENIA Wczasy No1
15
Bolesław Chromry ~~~~
WIĘCEJ INFORMACJI I PRAC NA STRONIE: www.chromry.blogspot.com
ŻYCIORYS /OD AUTORA/ Bolesław Chromry – król dyskomfortu i polski rysownik, bajkopisarz, kuglarz, ilustrator, magister sztuki, Damian Siemień, Dawid Bratko, Ulrich Von Jungingen. Asystent Bronisława Chromego, przyjaciel Jacka Stokłosy, wielbiciel Ulrike Meinhof. Mieszka i pracuje w internecie.
KRÓL DYSKOMFORTU
16
Wczasy No1
LUTY / 2014
2014 / LUTY
Wczasy No1
17
PRZEMYSŁAW LIPUT wywiad przeprowadziła: ALEKSANDRA BANAŚ
Aleksandra Banaś: Zacznijmy od próby usystematyzowania twojego dorobku artystycznego. Działasz w obrębie multimediów, jesteś twórcą filmów animowanych, grafik cyfrowych, plakatów, reklam a także ilustracji, czy mógłbyś wskazać dziedzinę, w której spełniasz się najbardziej? Przemysław Liput: Żyjemy w czasach gdy trudno jest działać w jednej dziedzinie i trudno jest wskazać, gdzie na przykład kończy się ilustracja a zaczyna animacja. Wszystko się przenika i myślę, że warto działać wielowątkowo. Ale gdybym na prawdę miał wybrać, wskazałbym ilustrację, zwłaszcza przeznaczoną dla młodszego odbiorcy. AB:Twoje artystyczne krajobrazy pełne są cyborgów, bohaterów walczących z humanoidalnymi najeźdźcami, robotów, które ratują świat i oczywiście antybohaterów, którzy ponoszą sromotną porażkę. Te elementy składają się na
18
Wczasy No1
obraz chłopięcych fascynacji, czy faktycznie jest to z Twojej strony powrót do dzieciństwa, gier na automatach, oczarowania światem komputerów czy raczej świadomy wybór środków, którymi chcesz przekazać ważne dla Ciebie treści? PL: Faktycznie w moich pracach często pojawiają sie idole lat młodzieńczych. W dzieciństwie spędzałem długie godziny oglądając kablówkę, która w pierwszej połowie lat 90. stawała się codziennością w polskich domach. Świat fikcyjnych bohaterów, wielkich potworów i zapaśników bardzo mnie fascynował. Nie przypuszczałem, że idole popkultury staną się jednym z motywów przewodnich mojej twórczości. AB: Zatrzymajmy się chwilę przy animacji zatytułowanej Doktor Marazm. Chciałabym zapytać jaka jest jej geneza ? PL: Zaczęło się od konkursu organizowanego przez Fundację Obywatelskiego Rozwoju na film i komiks
o tematyce ekonomicznej. Moja animacja miała za zadanie zachęcać Polaków do udziału w wyborach. Starałem się przełożyć na prosty i mam nadzieję nowoczesny język jedno z haseł przewodnich konkursu. Sięgnąłem po rozpoznawalny motyw walki dobra ze złem w konwencji japońskich filmów kaijū. AB: Pozostając w świecie filmowym, chciałabym się przenieść do lat 50., a nawet wcześniej, bo Twoja wystawa „Zło z kosmosu” odnosi się do filmów science fiction tego okresu, ale tak naprawdę źródła tego gatunku sięgają czasów kina niemego. I jeśli trafnie odczytuję, to oprócz filmów SF klasy b, kino nieme również zajmuje u Ciebie ważną pozycję. Czy twórczość klasyków Mélièsa czy Langa ma również odbicie w Twoich realizacjach? PL: Zdecydowanie tak. W filmie „Doktor Marazm” w wielu miejscach odnoszę się do konkretnych scen z filmu „Metropolis” Langa, przykładowo czołówka lub scena z zegarem wewnątrz robota-pojazdu tytułowego doktora. Bardzo cenię sobie wczesne filmy SF, takie jak „Podróż na Księżyc”, „Aelita królowa Marsa”, za ich pionierskie podejście do tematu, wizjonerstwo, wytyczenie ram gatunkowych, świetne efekty specjalne i scenografię. Filmy te wywarły ogromny wpływ na kinematografię. AB: Niespotykane środki formalne, które interesują Cię szczególnie, takie jak szumy, zakłócenia, brudy, pikselizacja czy deformacja obrazu, które wyłapujesz i podkreślasz w sposób świadomy czyniąc je tym samym atutami swoich prac, widoczne są już w pracy dyplomowej, kadrach filmowych z wystawy, jaki i w Twoich ani-
LUTY / 2014
macjach. Skąd u Ciebie fascynacja zjawiskami, które na ogół postrzegane są jako niepożądane. PL: Razem z kolegami nagrywaliśmy kompilacje walk wrestlingowych na kasety VHS. Po wielokrotnym odtwarzaniu, przegrywaniu i kasowaniu taśma ulegała zniszczeniu, pojawiały się brudy i glitche. Umięśnieni zapaśnicy powoli znikali w kolorowej papce lub tracili kolor. W okolicach pracy nad dyplomem znalazłem stare nagrania. Postanowiłem wykorzystać deformacje wynikające z rozmagnesowania w swoich animacjach i grafikach. Skonfrontowałem je z błędami charakterystycznymi dla klasycznego warsztatu graficznego – np. niedobicia czy przesunięcia matrycy. Bardzo ważne są dla mnie eksperymenty formalne, błędy i potknięcia są tylko jednym z etapów pracy – nigdy ślepą uliczką. AB: A jak Ci się układa praca ze studentami? Jeszcze niedawno sam byłeś jednym z nich. Czy jest to dla Ciebie spore wyzwanie, czy raczej doświadczenie, które wzbogaca Cię jako artystę? PL: Jest to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Cieszy mnie to, że mogę pracować z ludźmi, którzy mają mnóstwo ciekawych pomysłów i ze świeżym spojrzeniem podchodzą do zadawanych im tematów. Rozmowy z wami bywają naprawdę bardzo inspirujące, choć nie ukrywam, że nie zawsze jest łatwo. AB: Z tego co wiem, jesteś mocno zapracowaną osobą. Czy mógłbyś na koniec powiedzieć co nieco o tym, nad czym obecnie praujesz? PL: Obecnie dużo ilustruję, zwłaszcza podręcznik dla dzieci klas szkół podstawowych. Równolegle pracuję nad filmem animowanym o kosmosie, który pomimo notorycznego braku czasu, mam nadzieję, że skończę.
2014 / LUTY
Kadry z filmu animowanego „Doktor Marazm” nagrodzonego przez Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Wczasy No1 19
MAIL:
magdalena.wolan@gmail.com
WIĘCEJ INFORMACJI I PRAC NA STRONIE: pretty-uglies.blogspot.com
ŻYCIORYS /OD AUTORKI/ Od dziecka pasjonowała się rysunkiem. Obecnie silnie związana z ilustracją. Od 2 lat wspiera szeregi ilustratorów podczas Międzynarodowego Pleneru Ilustratorów organizowanego przez Biuro Wystaw Artystycznych w Zamościu. Jej inspiracja filmami grozy przekłada się bezpośrednio na jej twórczość. Postacie z horrorów zawsze darzyła ogromną sympatią poszerzając sukcesywnie obszerny zbiór domowej kolekcji filmów i książek. Fascynacja ludzkim bądź nieludzkim spojrzeniem na świat skłoniła ją do odkrywania nowych ścieżek ilustracyjnych. Powstało ponad 300 prac, w których tematem przewodnim są emocje skrywane w oczach rysowanych postaci. Postacie te zwiedziły wiele miejsc związanych z ilustracją m.in. Festival Ilustrative, COW, czy Bologna Children’s Book Fest.
PROCES POWSTAWANIA PRAC /OD AUTORKI PRAC/
MAGDALENA WOLAN UR.1986 W RZESZOWIE
20
Wczasy No1
Proces powstawania prac ocenia jako nieustanne zmaganie się z materią. Ciągle nasłuchuje wewnętrznego głosu, który każe jej mazać, ścierać, dłubać i zmieniać wcześniej uzgodniony w jej głowie projekt, by w efekcie powstała praca kompletnie się od niego odcinająca. Jest to pewnego rodzaju dar, ale i przekleństwo gdy trzeba narzucić ścisłe reguły gry. Ilustrowanie traktuje jako zabawę w kotka i myszkę – swego rodzaju misję, która potrafi zmotywować do tworzenia i poszukiwania nowych wyzwań. Jej szuflady wypełnione są po brzegi wycinkami z gazet, starymi pożółkłymi papierami, zdjęciami z ubiegłych wieków oraz pocztówkami. Materiały te są później inspiracją do powstawania nowych prac, a stare zdjęcia często same zachęcają do tego by nadać im nową bardziej barwną, ilustracyjną formę.
LUTY / 2014
2014 / LUTY
Wczasy No1
21
SAM LUBICZ wywiad przeprowadziła: MAGDALENA WOLAN strona artysty: WWW.SAMLUBICZ.COM
Grafik illustrator i animator. Mieszka i tworzy w Los Angeles, USA. Uczył się w The School of The Art Institute w Chicago. Jego prace można zobaczyć w magazynach takich jak: Dossier Journal, Modern Painters, Elefant, hDL Magazine, The Huffington Post i wielu innych. Kolaże Sama odwiedziły liczne wystawy na całym świecie włączając Phyllis Stein Art Gallery w Los Angeles. Magdalena Wolan: Jakie uczucia lub emocje chciałbyś przekazać przez swoje prace? Sam Lubicz: Moje prace w dużej mierze opierają się na spontaniczności i przypadku. Myślę, że jest jakiś podświadomy kierunek, dialog, ale niekoniecznie musi to inspirować jakąś konkretną emocję. Lubię patrzeć na kolaż jako na proces podobny do śnienia. Przez umysł przewijają się tysiące obrazów, myśli, emocji, aby stworzyć opowieść opartą na twoich doświadczeniach. Mam nadzieję, że moje prace przenoszą równoległy świat, którego narracja i temat są pozostawione odbiorcy do odkodowania. MW: Czy możesz opisać nam swój proces tworzenia?
22
Wczasy No1
Przez lata nazbierałem wiele starych książek, magazynów, itd. Spędziłem wiele dni na wycinaniu małych kawałków, które składuję w pudełkach. Dużo tu obsesyjnego wręcz porządkowania. Mniej więcej co dwa miesiące wyciągam nowe materiały i wycinam fragmenty, które mi się podobają. SL: Zwykle mam przy sobie kilka pudełek – jedno dla teł, jedno dla wyciętych kawałków i jedno z większymi – jeszcze niewyciętymi fragmentami. To bardzo odkrywczy proces – parowanie obrazów i oglądanie jak „leżą” na kartce. Gdy zaczynam, nie mam pojęcia jak będzie wyglądał efekt końcowy. MW: Jakieś słowo mądrości dla kolegów ilustratorów? SL: Spędzajcie na tworzeniu tyle czasu, ile się da. Znajomi sporo się namarudzili, że nie było mnie na jednej lub drugiej imprezie, ale czasem, kiedy czujesz wenę, musisz zostać w domu i coś stworzyć. MW: Z jakich artystycznych osiągnięć jesteś najbardziej dumny? SL: Nie chciałbym myśleć o moich osiągnięciach jak o czymś szkolnym. Jestem bardziej dumny z tego, jak dotarłem do tego miejsca. Pochodzę z rodziny
artystów – moja mama jest fotografem, tato i siostra kolażystami. Czerpię od nich bardzo dużo inspiracji, i jest to taka kontynuacja tego... z braku mniej pretensjonalnego słowa „dziedzictwa”, tej współdzielonej wizji jaką mamy dla naszego rzemiosła – i z tego jestem najbardziej dumny.
LUTY / 2014
◀ rys. Sam Lubicz. Western Theory
▶ rys. Sam Lubicz. Family-Portrait
2014 / LUTY
Wczasy No1
23
MAŁGORZATA PAWLAK wywiad przeprowadziła: MAGDALENA WOLAN
Urodzona 1 VI 1994 roku w Łodzi. Studentka kulturoznawstwa, dokładniej twórczego pisania, na Uniwersytecie Łódzkim. Oprócz kolaży najważniejsze są słowne akrobacje – przeczytać można m.in. na Plastrze Łódzkim. Kolaże sklejane są od 2011 roku. Wystawy indywidualne: Kino-Galeria Charlie, Mebloteka Yellow, LaPIES, zmianatematu. Wystawy grupowe: OTWartAWYSTAWA 2013 (Muzeum Książki Artystycznej w Łodzi). Happeningi: Harce ekshibicjonistyczne (Klubokawiarnia Kawalerka), PechaKucha Night Łódź vol.11 (Niebostan).
24
Wczasy No1
Magdalena Wolan: Opisz swoje ilustracje lub swój styl tworzenia w 5 słowach. Małgorzata Pawlak: bebechy / urojenia / przemoc/ skrajności / wstrząsy. Myślałam nad odpowiedzią wieczność. To mój ułomny wybór. Tak naprawdę jednak nie da się tego zamknąć i opisać. To rozrasta się jak pleśń. MW: Jakiej rady mogłabyś udzielić młodym ludziom, którzy chcą zacząć rysować? MP: Jak będę starą zgrzybiałą staruszką, której jeszcze nie zjadło jej 70 kotów albo gdy zawisnę w muzeach sztuki w Łodzi, Warszawie i Krakowie (to akurat jest tylko kwestią czasu) to… chyba nadal nie będę mogła odpowiedzieć na to pytanie. A tym
bardziej teraz, choć posiadanie armii wyznawców w liczbie 1600 sztuk zdecydowanie łaskocze moją duszę. Żartuję sobie, bo przecież nie chodzi tutaj jakoś specjalnie o mnie, tylko o te magiczne nitki wiążące umysły, cząstki Absolutu sprawiające, że ludzie odnajdują w tym, co robię, kawałki siebie. Ale odchodzę od pytania. Arobal na przykład, czyli absolutnie genialny rysownik i przemiły człowiek, zaczął rysować w ten sposób, że poszedł na studenckie wagary, kupił kredki, szkicownik i zaiskrzyło. Ja nie pamiętam jak zaczęłam robić kolaże. Po prostu jeśli ma się to zapisane w krwiobiegu to samo wyjdzie. Nasza działka to temu pomóc.
LUTY / 2014
2014 / LUTY
Wczasy No1
25
JAK POWSTAWAŁY KOMIKSY JULKA tekst: SABINA ANTONISZCZAK (Fragment tekstu z książki „Julian Antonisz. Opowieści graficzne”, wydawca: Korporacja ha!art, 2013) Julek – bo tak nazywałam swojego ojca – był przede wszystkim filmowcem, twórcą animacji eksperymentalnych, których większość narysował klatka po klatce bezpośrednio na taśmie filmowej. Technika non-camerowa, w niej się bowiem wyspecjalizował, wymagała tworzenia tysięcy precyzyjnych obrazków. Nie stanowiło to jednak dla niego problemu, wręcz przeciwnie – rysowanie już od dziecka było jednym z jego ulubionych zajęć. W wieku kilkunastu lat założył zeszyt, gdzie wklejał wycięte z gazet rysunkowe dowcipy. Pomiędzy tymi wycinkami kreślił też własne historyjki. Wraz z siostrą uwielbiałyśmy oglądać ten brulion oraz inne skarby z jego rysunkowej kolekcji: rocznik przedwojennego magazynu satyrycznego „Wróble na Dachu”, książeczkę Historyjki dla analfabetów z żartami rysunkowymi bez słów, francuskie albumy z komiksami
26
Wczasy No1
Jeana-Marca Reisera i Guillerma Mordilla czy pełne czarnego humoru numery francuskiego magazynu „Hara-Kiri”, w których oprócz rysunków pojawiały się też komiksy fotograficzne. Przeglądanie tych materiałów z pewnością stanowiło dla niego doskonałą inspirację do filmów – w nich też opowiadał historie za pomocą rysunków. W jego pamiętnikach rozmaite szkice stanowią co najmniej połowę zawartości. Rysunek nie był dla niego celem samym w sobie, traktował go raczej użytkowo: nie tylko jako tworzywo samej animacji, ale też jako najwygodniejszy sposób notowania, wyjaśniania pomysłów, projektowania urządzeń. Co nie znaczy, że szkicował wyłącznie w takich celach – w jego pamiętnikach pojawiają się także obrazki podpisane na przykład „od dzisiaj tak rysuję twarze”. Pracował nad swoim stylem i warsztatem i kiedy uważał, że to potrzebne dopracowywał tworzone przez siebie materiały graficzne.
Przygody Hitlera Przygody Hitlera to komiks narysowany przez mojego ojca w czasach szkolnych. Julek umieścił na nim datę 1954 rok, co oznacza, że stworzył go w wieku dwunastu lub trzynastu lat. Narysował go przede wszystkim dla swojego młodszego brata, Ryszarda Antoniszczaka, który wspomina, że komiks pojawił się w ich życiu, kiedy szkolny kolega pożyczył im mnóstwo numerów francuskiego magazynu „Vaillant”. To „zachodnie” komiksowe pismo mogło się znaleźć w Polsce, gdyż tworzyli dla niego słynni, lewicowi rysownicy francuscy. Mimo niezrozumiałych tekstów w obcym języku obaj bracia zachwycili się pieskiem Pifem i przygodami Placida i Muso, próbowali nawet przerysowywać ich postacie. Te inspiracje widoczne są w stylu graficznym Przygód Hitlera. Choć wojna skończyła się, gdy Julek miał zaledwie cztery lata, Hitler przez całe jego dzieciństwo symbolizował całe zło tego świata, a jedną z ulubionych zabaw na podwórku było wymyślanie, co się zrobi Hitlerowi, gdy się go złapie. Taka też jest tematyka Julkowego komiksu – Hitlerowi, który wyrusza w pościg za zbiegiem z obozu, przydarzają się same przykre przygody: siada na pinezkach, zostaje okradziony, wielokrotnie „dostaje w mordę”, a nawet atakuje go lew. Te pomysły stanowią prawdopodobnie próbę oswojenia pozostałości wojennej grozy, „duch Hitlera” straszył bowiem jeszcze długo po wojnie. Jak wspomina mój stryj Ryszard, w ich okolicy często znajdowano niewybuchy, zdarzały się też przypadkowe eksplozje.
LUTY / 2014
Julek opowiadał, jak kiedyś uratowało mu życie to, że spóźnił się do szkoły. Gdy przyszedł na matematykę, „szkoły nie było”, było natomiast pogotowie. Okazało się, że jego kolega z ławki próbował rozbrajać na lekcji niewypał. Nastąpił wybuch, chłopiec zginął, a kilkoro innych dzieci zostało rannych. Hitler pojawiał się też w bajkach opowiadanych mi i mojej siostrze na dobranoc. Zamiast opowieści o Królewnie Śnieżce słuchałyśmy historii Julka o Józiu Krwawej Nóżce, złoczyńcy, który zamordował psychiatrę, doktora Poziomkę, a następnie podszywał się pod niego i znęcał nad pacjentami „domu wariatów”, robiąc im bicze wodne. Kiedy Józio odkrył, że Hitler cudem przetrwał wojnę i ukrywa się w Krakowie w Smoczej Jamie, dołączył do niego i razem rozpoczęli prace nad stworzeniem straszliwej broni, która miała zniszczyć świat. Na szczęście na ich trop, z pomocą wiernego psa Kiełbasona, wpadł detektyw Ogórek, który zdołał pokrzyżować ich zbrodnicze plany. Tworząc Przygody Hitlera, Julek wypełnił rysunkami cały sześćdziesięcio-czterostronicowy brulion w kratkę, opowieść zakończył na ostatniej stronie zeszytu. Komiks przetrwał do dziś dzięki temu, że Julek przechował go w swoim pamiętniku, w specjalnie wyciętej i przyklejonej do ostatniej strony kieszonce.
Pełna wersja „Przygód Hitlera” została opublikowana wraz z innymi komiksami Antonisza w książce „Julian Antonisz. Opowieści Graficzne”,wyd. Korporacja Ha!art, 2013
2014 / LUTY
zdj. Julian Antonisz – autoportret Polaroidem, lata 80. © Danuta, Malwina i Sabina Antoniszczak
Wczasy No1 27
28 Wczasy Strony No1 z komiksu Juliana Antoniszczaka (Antonisza) Przygody Hitlera 1954 | Š Danuta, Malwina, Sabina Antoniszczak
No1 29 Strony z komiksu Juliana Antoniszczaka (Antonisza) Przygody Hitlera 1954 | Š Danuta, Malwina, Sabina Wczasy Antoniszczak
30
Strony z komiksu Juliana Antoniszczaka (Antonisza) Przygody Hitlera 1954 | Š Danuta, Malwina, Sabina Antoniszczak
MAIL:
dominika.jozefczyk@gmail.com (Plec) 1500stogwiazd@gmail.com (Donus)
WIĘCEJ INFORMACJI I PRAC NA STRONIE: www.plecplecplec.tumblr.com www.donusdonusdonus.tumblr.com
ŻYCIORYS /OD AUTOREK/
PLECY DONUSA PLEC UR.1990 W KRAKOWIE DONUS UR.1990 W KRAKOWIE
2014 / LUTY
PLECY DONUSA to młody wesoły kolektyw, łączący PLECA (Justyna Plec) i DONUSA (Dominika Józefczyk). Lubimy wygłupy, nie lubimy nudy, robimy obrazki. Chętnie eksperymentujemy z tym, czego jeszcze nie znamy, a pod pogodnym uśmiechem i przyjaznym usposobieniem kłębi się nam w głowach, że wszystko śmierdzi i jest chujowe. Plec lubi robić nowe rzeczy i o nich myśleć oraz spędzać czas, najlepiej miło. Skończyła Arts University at Bournemouth na wydziale ilustracji. Nie lubi o sobie pisać, bo jest bardzo tajemnicza. Nie je mięsa, nie ma facebooka i mimo to funkcjonuje. Zgadza się ze swoim tatą, że ma być KO-LO-RO-WO i uważa, że DONUS jest urocza. Donus: mały stwór z kosmosu o zbyt wielu zainteresowaniach. Kocha każdy rodzaj kreatywności, zaangażowania i intensywności. Nie umie żyć bez muzyki. Od niedawna przywiązana do swoich pleców, dzięki którym nie traci dobrego humoru, zapału do pracy i skłonności do spontaniczności. Zdjęcie z prywatnej kolecji grupy artystycznej “Plecy Donusa”. Na zdjęciu Plec i Donus.
O PRACACH /OD AUTOREK/ W kolejnosci: praca wspólna pleców donusa, nasza pierwsza, po alkoholu, wielki sentyment, z życia wzięte, oparte na faktach. Potem czaszka pleca. Potem koleś donusa. Wczasy No1
31
◀ Wspólna praca Pleca i Donusa.
▶ Praca Pleca
▶▶ Praca Donusa
32
Wczasy No1
LUTY / 2014
2014 / LUTY
Wczasy No1
33
*** PI XA ~~~~
MAIL: piksaa@gmail.com
WIĘCEJ INFORMACJI I PRAC NA STRONIE: http://agapixa.blogspot.com/
O PRACACH /OD AUTORKI/ Rysunki są dziennikiem z podróży do Permu na Uralu, we wrześniu 2013. Ta podróż potwierdziła moje wcześniejsze obserwacje dotyczące konstruktywnego potencjału marazmu. Jest on spoiwem, „patentem” utrzymującym architekturę spontaniczną w oporze wobec grawitacji. Umożliwia też zaistnienie pewnych fenomenów, jak życie przedstawicieli sceny komiksowej wewnątrz upadłych zakładów zbrojeniowych, czy zwyczaj urządzania pikników na wysadzonym moście. Choć pewnie z punktu widzenia racjonalisty niezbyt wiele można tam zobaczyć, oprócz trochę śmielszego niż u nas marnotrawstwa przestrzeni i materii. Technika: długopis na papierze.
KOBRA DZIAŁKOWIEC WRÓŻKA 34
Wczasy No1
LUTY / 2014
2014 / LUTY
Wczasy No1
35
MARAZM… NIC SIĘ NIE DZIEJE PROSZĘ PANA… NUDA tekst: DARIA SKOK
Polskie filmy z doby PRL-u i te o PRL-u proporcjonalnie do marazmu czasów, w jakich przyszło im powstawać zaskakują dystansem i absurdalnym poczuciem humoru, tym bardziej chwytliwym im bardziej hermetycznym. Jałowość i rozczarowania zamieniając w bezbłędne gagi i coś jeszcze: skrywaną nostalgię – bo choć za czasami pełnymi absurdu i groteski, to jednak za czasami młodości. Wśród tych barwnych i śmiesznych produkcji, gdzie po wózek dziecięcy idzie się do kwiaciarni, a po mięso do zakładu mechanicznego wyróżnia się szczególnie jeden. W kontrze do innych filmów doby PRL-u Rejs wypada szaro, nie tylko z powodu czarno-białych zdjęć, ale z powodu całej pustoty duchowej, intelektualnej i przede wszystkim – kulturalnej tamtych czasów, jaką obnaża za pomocą tego obrazu Marek Piwowski. Rejs to film, który z początku przede wszystkim śmie-
36
Wczasy No1
szy. Każdy powinien go zobaczyć chociaż raz, bo to film kultowy – klasyka polskiej komedii, a każdy lubi kabarety, to podręcznik zdegradowanego inteligenta, to film pełen improwizowanych gagów. Ta cała zabawność przeradzając się w groteskę wchodzi jednak na zupełnie inny poziom. Dlatego Rejs to film, który śmieszy z początku, szczególnie tych, którzy oglądają go po latach. Bo cały humor tej produkcji zbudowany jest na głębokiej analizie socjologicznej, kulturalnej, duchowej tamtych czasów. Co obnaża? Jaki brutalny świat kryje się w mistrzowskich gagach młodego wówczas Tyma czy Maklakiewicza? Statek wiślany to zalążek społeczności, gdzie mamy wydzielony obszar podporządkowany jednostkom władzy. Ten statek to model świata, kosmos, symbol całej Polski tamtych czasów. Ta Polska to znowuż przede wszystkim świat kulturalnego marazmu, gdzie w tej materii nie ma obywatelom nic do zaoferowania. Organizować życie kulturalne może każdy, bo kultura
ta jest jak wszystko w PRL-u dla wszystkich, a więc uśredniona, prosta, przystępna do tego stopnia, że zupełnie pusta – aż jej BRAK. To świat intelektualnej degradacji, gdzie wartości są przemieszane, gdzie pozostają aspiracje by być, ale nie ma z czego być. Nie ma z czego zbudować etosu, nie ma gdzie go zastosować. Pozostaje więc udawać, aspirować, mówić nie swoim językiem. Pozostaje epatować pustymi wartościami, dla samej formy, wartościami nieaktualnymi już w obecnej rzeczywistości. Ale skąd wziąć te aktualne? Nie ma skąd. W świecie odartym z wszelkiej treści, gdzie wszystko jest tylko jakąś namiastką, pustą skorupą, znakiem formalnym, rządzi poetyka absurdu i przypadkowości. W tym filmie nie istnieje przyczynowo-skutkowy ciąg wydarzeń. Wchodząc na statek z Sidrowskim i przyszłym kaowcem gubimy tradycyjne rozumienie narracji. Od teraz wszystko wydarza się na zupełnie innych zasadach, jedno wychodzi z drugiego, choć
LUTY / 2014
rys. AMELIA CHWAŁEK
nie wiadomo z powodu jakich konotacji. Poetyka absurdu, gubiących się wątków stanowi najlepszy z języków formalnych, jakim mogli się posłużyć Piwowski i Głowacki dla opisu rejsowej rzeczywistości. Całości dopełnia nie bez powodu czarno-biały obraz, bo przecież można już było wtedy użyć koloru. Inną sprawą jest, że poetyka absurdu rządzi chyba większością filmów doby Polski Ludowej i tymi, które po latach próbują ją na nowo odgrzebać. Jest to absurd na poziomie formalnym, jak i ten absurd rzeczywistości, na poziomie dosłownym np. historie z meldunkami w Suwałkach w Rozmowach kontrolowanych, czy kupowanie ton cukru po jednym worku w każdym sklepie w Poszukiwany Poszukiwana. Szczytem tego gatunku jest mój faworyt: Brunet wieczorową porą, gdzie wszystko od początku do końca rządzi się tylko sobie znaną logiką. Po latach w tych filmach niedorzeczności budzą jednak więcej nostalgii i śmiechu niż kultowy Rejs.
2014 / LUTY
Wczasy No1
37
Jakub Woynarowski ~~~~
38
Wczasy No1
LUTY / 2014
2014 / LUTY
Wczasy No1
39
II Ogólnopolski Studencki Konkurs NOTO Notatnik artysty – dla studentów uczelni i kierunków artystycznych. Hasło tegorocznego konkursu: Słowo – obraz Organizator Konkursu: Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie Wydział Sztuki Katedra Multimediów Instytut Grafiki i Wzornictwa Zasady Konkursu Zapraszamy do udziału w drugiej edycji konkursu na na notatnik artystyczny. Tym razem oczekujemy na notatniki pisane lub takie, w których przeważała będzie notacja werbalna, a więc dzienniki, pamiętniki, opisy koncepcji i projektów artystycznych, manifesty, programy, narracje ilustrowane, komiksowe itp. W założeniach konkursu mieszczą się również notatniki, w których słowo jest zintegrowane z obrazem lub zostało użyte jako obraz mieszczą się w założeniach konkursu. Liczymy na niespodzianki, gdyż tyle jest rodzajów wyrażania się za pomocą słów i obrazów, ilu jest artystów. Regulamin na stronie: noto.up.krakow.pl Adres do korespondencji: konkurs.noto@gmail.com noto.up.krakow.pl konkursnoto.tumblr.com Uniwersytet Pedagogiczny Wydział Sztuki Mazowiecka 43 30-019 Kraków
40
Wczasy No1
LUTY / 2014
2014 / LUTY
Wczasy No1
http://kuchar.carbonmade.com/
Znany i lubiany rysownik,ilustrator i animator. Obecnie studiuje na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, na kierunku TTFiT.
GALERIA OPCJA ul. Piłsudskiego 38 Kraków | www.facebook.com/galeria.opcja
POZNAŃ, projekt tratwa. Na zdjęciu studenci tworzący Opcję od prawej: Maciej Szcześniak, Jana Szostak, Iwo Rachwał, Jolanta Nowaczyk, Eliasz Styrna.
KUCHAR KUCHARSKI
Opcja to przestrzeń znajdująca się przy Wydziale Intermediów ASP w Krakowie, pełniąca funkcję galerii prowadzonej przez Koło Naukowe. Przez rok działalności opcja współpracowała m.in. z Miesiącem Fotografii w Krakowie, Małopolskim Ogrodem Sztuki, Uniwersytetem Artystycznym w Poznaniu, Zbiornikiem Kultury, organizując wystawy, warsztaty, projekcje filmowe. OPCJĘ TWORZĄ STUDENCI: Jolanta Nowaczyk, Iwo Rachwał, Eliasz Styrna, Maciej Szczęśniak, Jana Szostak oraz Patrycja Włodarczyk wraz z opiekunem Koła Mariuszem Sołtysikiem.
KOMIKS
Opcja 41
wielka mi karriera! wyjechałem z rodzinnej wioski żeby oś w życiu osiągnąć i z czym się spotykam żyję jak jakiś nędzarz. nie paiętam kiedy jadłem cokolwiek ciepłego.
Gdybym pilnował jak należy swoich rzeczy nie okradziono by mnie podczas przeprowadzki a teraz nic mi nie zostało
rzynajmniej tramwaj przyjechał na czas mam nadzieję, że nie natknę się na kontrolerów
i do tego ta pprzeklęta pogoda mam dopiero 23 lata i czuję, że moje życie to jest jakiś
MARAZM!
xtyle dobrze,że tramwaj pusty na pewno kanary nie wejdą
niech to szlag! dresy! nie będę zwracać na nich uwagi to może się nie przyczepią
przepraszam przyjacielu!
bez obaw Nie jesteśmy nastawieni wrogo!
przyszliśmy by prosić Cię o pomoc
MICHAEL WARAKSA wywiad przeprowadziła: MAGDALENA WOLAN strona artysty: WWW.MICHAELWARAKSA.COM
Artysta – ilustrator tworzący w Chicago, USA. Ukończył The Milwaukee Institute of Art & Design. Jego ilustracje można znaleźć w magazynach takich jak: The New York Times, TIME Magazine oraz The Los Angeles Times. Prace Michaela zostały włączone do prestiżowych projektów Communication Arts, American Illustration, Society of Illustrators oraz 3X3. Magdalena Wolan: Jakie uczucia lub emocje chciałbyś przekazać przez swoje prace? Michael Waraksa: Lubię zostawiać odbiorcy miejsce na interpretację. Myślę, że różni ludzie patrzący na moją sztukę odczują różne emocje, zależnie od swoich własnych doświadczeń i wrażeń płynących dla nich z obrazów. Każde nadawane znaczenie jest zwykle obustronnie niedokończone i lubię, kiedy obserwator próbuje wypełnić to „niedopowiedziane pole”. To właśnie jest główna różnica pomiędzy moją sztuką, a pracami wykonywanymi na zlecenie
44
Wczasy No1
rys. Michael Waraksa. Sifted
– tamte muszą być dookreślone i zgodne z podanym tematem. MW: Czy możesz opisać swój proces tworzenia? Michael: Ostatnio głównie zajmuję się grafiką cyfrową. Ciągle poszukuje interesujących obrazów lub fragmentów obrazów, które mogą mi posłużyć do budowy moich kolaży. Stare książki, magazyny, typografia oraz przeróżne strony internetowe włączając w to również moje własne zdjęcia i rysunki – to elementy, których szukam i na których bazuję. Kiedy nie pracuję na zlecenie nigdy nie wiem, jaki będzie wygląd ostateczny pracy. Dla mnie kolaż to forma recyklingu. Próbuję zbudować coś zupełnie nowego i nieoczekiwanego, zestawiając ze sobą różnorodność pozornie niepasujących do siebie elementów. Natura, historia, technologia, reklama i sny to niektóre z powtarzających się tematów i wpływów, ale duża część kierunku, w którym podążam podczas procesu twórczego jest napędzana przez moją podświadomość i reakcję na elementy, które posiadam.
rys. Michael Waraksa. Whiz
MW: Jakiaś rada dla kolegów ilustratorów? Michael: Rada dla kolegów po fachu: Twórz taki rodzaj sztuki, jaki chcesz. Nie podążaj zbytnio za trendami, raczej pracuj nad swoimi mocnymi stronami. Wypracowanie swojego stylu drogą prób i błędów może zająć lata – ale warto. Z drugiej strony nie warto trwać w stylu, który Ci nie odpowiada – bądź otwarty na jego ewolucję. Branie udziału w konkursach może być dobrą drogą do pokazania swoich prac. Warto też promować się poprzez media społecznościowe i mieć atrakcyjną i przejrzystą stronę internetową. MW: Z jakich artystycznych osiągnięć jesteś najbardziej dumny? Michael: Zawsze jest miło, gdy to co robisz spotyka się z uznaniem. Nie wydaje mi się, żeby była jakaś jedna konkretna rzecz, z której byłbym najbardziej dumny. Nawet po tych wszystkich latach pracy z ilustracją sprawia mi przyjemność, kiedy moje prace znajdą się w druku, w sieci lub gdzieś na ścianie.
LUTY / 2014
Wczasy No1 45
rys. Michael Waraksa. Newaluminium.
46
Wczasy No1
rys. Michael Waraksa. Thermal Activity .
LUTY / 2014
2014 / LUTY
Wczasy No1
47
Ogólnopolski kwartalnik o artystach. www.wczasymagazyn.blogspot.com www.facebook.com/wczasymag wydawca: Uniwersytet Pedagogiczny redakcja: wczasymag@gmail.com nakład: 500 egz. redakcja: Magdalena Klimkowicz Amelia Chwałek Sara Piotrowska Magdalena Wolan Anita Wiącek projekt makiety i okładki: Anita Wiącek skład i opracowanie graficzne: Anita Wiącek korekta: Katarzyna Starachowicz złożono krojami: Switzer, Pf Din Text Comp Pro. papier: Revive 100g druk: drukarnia Beltrani, Kraków
Numer I © Copyright for the text, cover and layout by Wczasy