OBUDZIĆ WSPOMNIENIA WESELE PO MAJDAŃSKU I INNE WYDARZENIA
TERESA SZWARC ELŻBIETA FURMANIUK JOANNA GAŁDYŚ KRZYSZTOFA NIZIO
Nakład 100 sztuk Egzemplarz bezpłatny
Majdan Ostrowski 2014 r.
R. Scott-Bakker
Niektóre wydarzenia odciskają się w nas tak głęboko, że stają się bardziej doniosłe dopiero długi czas później. Takie chwile jątrzą przeszłość, a przez to są zawsze obecne w naszych wciąż bijących sercach. Niektórych wydarzeń się nie wspomina, lecz przeżywa je od nowa.
Z potrzeby serca, z miłości do miejsca i ludzi oraz dla ocalenia od zapomnienia powstała ta książka. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do jej powstania…
AUTORZY
Spis treści 1. Majdan Ostrowski - historia najdawniejsza……………………………………… 2. Jak to z wąwozami było…………………………………………………………….. 3. Wieś w czasie wojen ,między wojnami i po……………………………………... 4. Opowieść o ludziach, tradycjach i piękne miejsca……………………………. 5. Majdan Ostrowski-wieś ocalona………………………………………………… 6. Wesele po majdańsku……………………………………………………………….. 7. Tu zaszła zmiana…………………………………………………………………….. 8. Album z duszą………………………………………………………………………..
2
MAJDAN OSTROWSKI –historia najdawniejsza Pierwsze wzmianki o miejscowości Majdan Ostrowski pochodzą z 1796 roku. Miejscowość została zamieszczona na mapie Józefa Michała Bazewicza w Ilustrowanym Atlasie Królestwa Polskiego z 1907 r. Majdan Ostrowski to wieś o przepięknym położeniu oraz charakterystycznej zabudowie na wzniesieniach, rozciągająca się na długości ok. 4 km. Numeracja domów zależała od przynależności administracyjnej. Wieś zaczynała się od p. Bieńka , gdy gmina była w Rakołupach od (1867-1933), Czarnołozach(1933-53) i Leśniowicach(1953-54). Podczas okupacji wieś należała do dystryktu lubelskiego w Generalnym Gubernatorstwie. Numeracja domów obecna jest od p. Niemca. Pamiętamy kartki wysyłane przez sołtysa z dopiskiem ”w stronę Bieńka” lub „w stronę Niemca”. Dawniej wieś była bardzo gęsto zabudowana. W 1951 roku liczyła 610 mieszkańców. Rozciągała się od północy wzdłuż ogrodniej lenni (obecnie szosa), ale frontem i główną trasą pieszą było licząc od końca:” Stare Nawsie”, „Koci Dołek”, „Leonowa Góra”, „Turczynowa Góra”, „Psia Górka”. Część wsi miała i inne nazwy zwyczajowe takie jak: dwa wygony, szur, wypustek, karczmiska, pytki, debra, paszowiska. Pola to się miało za ogrodnią lenią, wąską lub szeroką lub pod lasem, w wykle, przed gościńcem. Gościniec - dawny szlak handlowy (spotyka się również określenie ”trakt napoleoński” jako że Napoleon miał prowadzić tędy wojska na Rosję) biegł od południa wsi i odgraniczał od Koloni Ostrów (obecnie istnieje tylko do cmentarza z okresu I wojny). Na całej długości obsadzony był lipami. Przy gościńcu na wzniesieniu była kiedyś karczma (prawdopodobnie drewniana), która gościła przyjezdnych jadłem i napitkiem oraz oferowała miejsca do spania. Podobna w tym czasie była też w Rakołupach. Z karczmy goście często trafiali do kuźni podkuć konie (obie należały do jednego właściciela). Niestety, w1914 roku karczma spłonęła. Po karczmie pozostał dół i nazwa ”karczmiska”, zaś na jej miejscu poszukiwacze skarbów znajdują do dziś stare monety. Na rozstajach dróg stały dwuramienne krzyże chroniące wieś przed zarazą. Stawiano je również na początku i na końcu wsi. Podobne krzyże zawieszano również jako ochronę przed pożarami ( np. na lipie obok zabudowań Malarza Józefa, wiek drzewa szacowany jest na ok.180 lat). Pozostałością po dawnych czasach jest oryginalny drogowskaz pamiętający okres nawet sprzed I wojny, w którym nadal można znaleźć kule z tamtego okresu. Drogowskaz ma oryginalną czapkę, jedynie ramiona zostały odnowione. Kiedyś stał na końcu wsi u rozstaju dróg i wskazywał drogę do Rakołup, Wojsławic i Ostrowa. Obecnie umieszczona jest na nim tablica wjazdowa od strony Nowego Folwarku. Z drzewa, w które wrósł, wydobył go i odrestaurował p. H. Dziedzic. Najstarsze budynki na wsi to dom p. Kowalskiego Jana z 1922 r. oraz budynek, w którym obecnie mieści się Izba Ludowa „Wrzeciono”. Pochodzi on z 1932 r. i w czynie społecznym został uratowany od zawalenia. Najstarszym obiektem jest wspomniana wcześniej lipa.
3
Obecne ukształtowanie powierzchni na wzniesieniach jest częściowo pozostałością okopów piętrowych wzmacnianych balami dębowymi. Tam, gdzie są kopce stały działa, w dołach były stanowiska karabinów maszynowych. Okopy pochodzą z I wojny, ale położone na górach wykorzystane były i w trakcie II wojny światowej. Okopy były też na końcu wsi w „debrze”. W debrze w czasie wojny w ziemiance ukrywał się p. Kapica, został jednak odnaleziony i zastrzelony za wsią.
WIDOK „KOCIEGO DOŁKA” I „LEONOWEJ GÓRY - 50 lat temu
4
MAJDAN OSTROWSKI – widok od strony KOL.OSTRÓW
WIDOK OD STRONY ”SZURU”
5
JAK TO Z WĄWOZAMI BYŁO… „Jak opowiadała mi moja mama Karolina Szerement z domu Sawa tu, gdzie jest studnia na ”Dołku” było dawno temu źródło, z którego biła ogromna woda i utworzyło się w miejscu obecnego sklepu, dawnej remizy, mleczarni, domu Koszelnych duże jezioro. Ludzie poili w nim bydło. Były też i tragedie z nim związane. Pewnego razu utopiła się w nim bardzo ładna dziewczyna. Cała wieś po niej rozpaczała. W tym czasie pojawił się w karczmie pewien mężczyzna, który powiedział, że może zrobić tak, że nikt już się nie utopi. Mieszkańcy zgodzili się na to. Mężczyzna zdjął pierścień i rzucił do jeziora. Woda się zapieniła i wyrywając rowy uciekła”- mówi Janina Zielińska. Pytana o tą legendę Maria Ciećka z domu Frańczak uzupełnia, że zródeł było aż siedem. „Moja mama Marianna Koszelna z domu Nizio też kiedyś mi opowiadała tą legendę. Jezioro było i ludzie nawet umacniali mu nasypy. Do karczmy pływali łódką. Cała wieś poiła w nim zwierzęta. Na wsi nie było studni. Przyjechał jakiś człowiek co chciał kopać studnie, ale ludzie nie chcieli. Zły na mieszkańców wrzucił do jeziora klucz i woda z jeziora uciekła. Więc coś w tym jest…”. Naukowo dałoby się udowodnić, że jezioro faktycznie było. ”Dołek” ma charakterystyczny kształt niecki i woda z pól mogła uzupełniać go. Za tym, że było tu kiedyś jezioro przemawia także znajdujący się w tym miejscu piasek, kretowiska piaskowe. To jezioro było jeszcze pod koniec XVIII wieku. Na „Dołku” istniał basen przeciwpożarowy wyłożony folią i płytkami, który mimo upływu lat raz napełniony zawsze trzymał wodę. W zimie był lodowiskiem dla dzieci, czasami straż sprawdzała przy nim działanie motopompy. Gdy wrosły w niego korzenie drzew, został rozebrany i płytki wykorzystano do ułożenia pod budowaną na wsi kaplicą. Woda kiedyś zawsze stała między basenem a sklepem. Moja mama i sąsiadki prały tam kijanką chodniki. Do dziś czuje się tam wilgoć. Z opowieści wiem, że p. Ciećka Jan poił krowy w rowie. Janusz Kowalski wskazał miejsce, gdzie mogło być to źródełko. Pokazał mu je kiedyś jego ojciec Leon Kowalski.Może jeszcze kiedyś je odkryjemy. Rowy, wąwozy to teraz bardzo malowniczy element naszego krajobrazu. Czy gdyby było jezioro to by ich nie było…? Teraz brakuje nam tutaj tylko wody.
6
WIEŚ W CZASIE WOJEN, MIĘDZY WOJNAMI I PO… Majdan Ostrowski to wieś o tradycjach rewolucyjnych. Mieszkańcy wsi pięknie zapisali karty historii tej lokalnej, ale i w szerszym jej wymiarze. Wojna 1914-1918 była tu i zostawiła ślady do dziś. Pozostały okopy i cmentarz wojenny z tego okresu. Na cmentarzu pochowani zostali żołnierze austriaccy i rosyjscy (wg opowieści). Nikt nie pamięta ilości grobów w momencie jego powstawania. W zbiorowych mogiłach chowano Rosjan oraz żołnierzy austriackich. Większość żołnierzy austriackich zostało zidentyfikowanych i spoczęli w grobach imiennych. Z biegiem lat granitowych tablic ubywało, prawdopodobnie były lekkomyślnie zabierane przez okolicznych mieszkańców. W późniejszym okresie cmentarz został ogrodzony siatką, ale i ona zniknęła. Gdy była na wsi szkoła uczniowie opiekowali się grobami. Obecnie na cmentarzu są 3 groby dawne i grób symboliczny wszystkich pozostałych. Żołnierzom pięknie kwitnie barwinek, szkoda tylko, że pamięć umiera.
Nagrobek na cmentarzu z I wojny światowej. O czasach pierwszej wojny pięknie opowiadał kiedyś p. Jan Górnik. Pamiętam, że słuchałam go z zaciekawieniem. Jeszcze wiele lat potem, gdy już dorosłam, a on był już starym człowiekiem te wspomnienia w nim pozostały do końca. Szkoda, że nikt ich nie spisał. Nie ma dokumentów dotyczących tego okresu, ale było wielu uczestników działań wojennych z naszej wsi. To oni po powrocie z wojny założyli orkiestrę. Orkiestra szybko stała się sławna w okolicy jako „Frańczaki”. Tworzyły ją całe rodziny: Frańczaki, Zawiślaki, Górniki.
7
Nizio Alojzy ją założył i uczył grać. Z biegiem lat skład jej ulegał zamianom: grał w niej też p. Góra S. i p.Ciećka Tadeusz.
Majdańskie dziewczęta w 1920 r. założyły zespół teatralny. Wystawiały różne sztuki po wsiach. W 1926 powstaje na wsi OSP, a w 1928 r. żeński oddział samarytanek. Dziewczętabrały udział w akcjach gaśniczych i niosły pomoc medyczną. Na czele oddziału stały: Maria Frańczak i Kazimiera Ćmil (Frańczak).
8
Defilada – 1938 r.
1988. r - defilad
Defilada -1938 r.
Mimo ciężkich czasów wieś prężnie się rozwijała. W tym okresie powstały studnie, część z nich zachowała się do dziś.
Studnie zostały odnowione w ramach projektu ”Spotkajmy się przy studni ’KULTURA BLISKA 2010
. 9
Dla ochrony przed warunkami atmosferycznymi studnie na ”Psiej Górce” i za Semeniukami miały zadaszenia, pozostałe 4 nie. Z chwilą powstania straży (1926), która była jak na tamte czasy jedną z pierwszych tego typu organizacji w okolicy, zaszła potrzeba budowy remizy. Drzewo na jej budowę strażacy przynieśli na własnych barkach z lasu, ponieważ tylko w ten sposób mogli uniknąć kary za wycinkę. Własnymi siłami postawili budynek, który przez wiele kolejnych lat służył wszystkim. Tu odbywały się zabawy, wesela, zebrania wiejskie, akademie, wyświetlano filmy kina objazdowego. Przed remizą posadzono lipy w kształcie koła, dzięki czemu mogły odbywać się tu zabawy na świeżym powietrzu w tzw.”kółeczku”. Niestety remiza zniknęła z krajobrazu wsi tak jak i nie ma już straży (lata 90-te). Pozostał park lipowy i wspomnienia o tych wszystkich zabawach..
Budynek remizy - lata 30-te 10
Z 1932 r. pochodzi budynek obecnej „IZBY LUDOWEJ - WRZECIONO”, który założona na terenie wsi Spółdzielnia Spożywców”Wzmocnienie”, wybudowała na sklep. Budynek został odbudowany w czynie społecznym w ramach projektu ”POWROTY DO KORZENI„ z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich 2010.
Tak wyglądał w środku…
11
Sklep ten funkcjonował również w czasie wojny. Rabowany był regularnie. Na terenie wsi był też sklep prywatny u p. Kończyńskiego Antoniego. Wiele towarów można było kupić również u Żydów. Oni też kupowali od ludzi np. jabłka na jabłonce, gdy ona jeszcze kwitła i pilnowali potem na niej jabłek aż dojrzeją. Fajne … Na terenie wsi od 1915 r. istniała szkoła, zajęcia odbywały się po domach. Mieszkań udostępniali: Frańczak Rozalia, Góra Czesław, Bielak Stanisław, Adamczuk Frańciszek, Kowalski Jan, Sawa Stanisław. Nauczycielami byli: Nowakowska Stanisława, Olszewska Helena, Sawa Alina, Czerwiński Kazimierz. Rok szkolny rozpoczynał się w różnym okresie, nawet w październiku i w listopadzie, w zależności od tego, czy było wolne mieszkanie na szkołę. Mieszkańcy wsi coraz częściej myśleli o wybudowaniu prawdziwej szkoły, do czego zachęcał ich Joachimowicz Kazimierz ówczesny wójt pochodzący z Majdanu Ostrowskiego. Decyzja o budowie szkoły zapadła w 1935 r. wspólnie z mieszkańcami Czarnołóz i Kol. Ostrów. Jak wielkie to było przedsięwzięcie i ofiarność ludzi niech świadczy fakt, że to ludzkimi rękoma usypany został nasyp, a ziemia na niego została nawieziona furmankami. Ogromną ilością furmanek. Furmankami został zwieziony cały materiał na budowę z rozbiórki karczmy w Rakołupach. Ludzie pracowali również przy budowie szkoły, pomagali im mieszkańcy okolicznych wsi. Wsparcie finansowe uzyskali dzięki Towarzystwu Popierania Budowy Szkół i Wydziału Powiatu Chełmskiego. Koszt budowy wynosił 56 tys. zł. Połączono dwie szkoły pierwszego stopnia z Majdanu Ostrowskiego i Czarnołóz w jedną II stopnia do 6 klasy.
12
Nadszedł długo oczekiwany moment. Otwarcie i poświęcenie szkoły odbyło się 26 września 1937 r. i zgromadziło wielu znaczących gości i wszystkich mieszkańców. To było wielkie wydarzenie, nawet gazeta o tym pisała. W nr 40 ”Kroniki Nadbużańskiej” z dnia 3 października 1937 r. ukazała się obszerna notatka opisująca tą wielką chwilę. Jako pierwszy przemawiał wójt gminy Joachimowicz Kazimierz, po nim starosta Woronowicz Edward. Poświęcenia dokonał ksiądz proboszcz Jan Kozak i odprawił mszę. Przemawiali kolejno potem co znaczniejsi goście oraz nowo powołany w dniu 31.08.1937 r. kierownik Ignacy Palczyński. Były występy dzieci, chóru Koła Młodzieży i orkiestry. Uczennica szkoły w Majdanie Ostrowskim wręczyła inspektorowi szkolnemu pieniądze zebrane przez dzieci mówiąc ”dla dzieci, które jeszcze nie mają szkoły”.
13
Pierwszymi nauczycielami zostali: Stefannia i Ignacy Palczyńscy oraz Alina Sawa. Już w listopadzie 1937 r. zorganizowano kurs dokształcający dla przedpoborowych i młodocianych. Założono Spółdzielnię Uczniowską i bibliotekę, która liczyła 89 pozycji (książki te zostały spalone w 1940 r. przez Niemców przed urzędem gminy w Leśniowicach). Rok szkolny w 1939 r. rozpoczął się dopiero w listopadzie. Nie było książek, opału, atramentu i wynagrodzeń dla nauczycieli. W zimie w salach było -10 C. Niemcy zakazali nauki historii i geografii oraz zwolnili Palczyńską i Sawową. W szkole pozostali Palczyński i Drewniak Anastazja. Zapisanych było 191 uczniów, zdało 130, aż 61 nie klasyfikowano, ponieważ rodzice bojąc się o dzieci nie puszczali ich do szkoły. Od 1940 r. w szkole istniało tajne nauczanie historii, geografii i przedmiotów pierwszych klas szkoły średniej. Podczas ucieczki z Majdanu Ostrowskiego rosyjskiego partyzanta Wańki (którego przechowywał Rydzko Tomasz) goniący go Niemcy postrzelili przed szkołą w nogę Ignacego Palczyńskiego. Do końca wojny leczył rany, jego obowiązki na ten okres przejęła żona. Wojna dobiegała końca. Ogłoszono Manifest PKWN. Tymczasowe władze zakupiły opał, podręczniki, wróciła historia, geografia i nauczyciele. W 1946 r. zorganizowano klasę 7. W latach 1948-1949 istniała tu Szkoła Przysposobienia Rolniczego. Na przełomie lat 1950/1951 powstała Organizacja Harcerska, której opiekunem został Piotrowski Tadeusz. W roku1956/57 do szkoły przyszli Irena i Edward Olszakowie, a w 1961 r. Anna Polletyło. Ważnym wydarzeniem w życiu szkoły i wsi był zakup telewizora ”Szmaragd 902”. W roku 1963 kosztował 9500 zł. Pamiętam jak cała prawie wieś chodziła tam oglądać telewizję. Pan Palczyński otwierał zamykaną na klucz szafę i włączał telewizor (szafa znajduje się obecnie w Izbie ludowej). W roku szkolnym 1966/67 szkoła ma klasę 8. W roku 1967/68 do szkoły przychodzą Kalużniak Witold i Maria Krynicka, którzy prowadzą drużyny harcerską i zuchową. Drużyna Harcerska im. Hanki Sawickiej powstała w 1966 r. Z dniem 1 września 1969 r. na zasłużoną emeryturę odchodzi Ignacy Palczyński. Nowym dyrektorem zostaje Edward Olszak. Przez kolejne lata szkoła równie pięknie wpisuję się w tą naszą małą ojczyznę. W 2007 r. obchodziliśmy 70-lecie szkoły. Funkcje kierownicze szkoły pełnili jeszcze: Nizio Stanisław, Luchowska Zofia, Czerniej Andrzej i Gwarda Róża. Szkoda, że wybudowana z takim trudem szkoła została zamknięta z dniem 1 września 2012 r. Dla ratowania jej przed zamknięciem powstało nawet stowarzyszenie, chcące przejąć szkołę. Byliśmy na sesji rady gminy z prośbą o pozostawienie nam szkoły. Przegraliśmy tą walkę…... Dzieci dowożone są do szkoły w Wojsławicach.
14
Wracając do wydarzeń na wsi. W 1935 roku wybudowana została kapliczka na zakręcie.
. Druga jest późniejsza, postawił ją Czarnecki Antoni za pieniądze Bielak Pauliny. Jak wspomniałam na poczatku, wieś była aktywna również politycznie. Istniała na terenie wsi prężna organizacja komunistyczna, dlatego w1936 r. przeprowadzono pacyfikację komunistów. Niszczono domy, budynki gospodarcze, itp. osób podejrzanych o komunizm. Dach zerwali u Sawy Aleksandra i Góry Stanisława. Czapka Kazimierz schował się na strychu w beczce i spadł z nią do kuchni gdy się strop zawalił. W roku 1936 r. były u nas pierwsze dożynki powiatowe i nawet jest anegdota o nich. Hanka Frańczak zabrała wszystkie wstążki od wianków jeszcze przed korowodem. Mieliśmy tu jeszcze raz dożynki powiatowe. Starostami na nich byli Halina Szpunar i Tadeusz Zieliński. Ołtarz stał w połowie góry, w tym charakterystycznym wcięciu.
15
Rok 1939. Pierwszy pobór do wojska(drugi w 1944 r.). Na wojnie byli: •
Koszelny Władysław (mój ojciec) - wojna obronna 1939, niewola, przymusowe roboty w Niemczech, Bataliony Chłopskie
•
3 braci Zosiuków - Stanisław zginął na wojnie, Bronisław stracił nogę
•
Górnik Stanisław - zginął
•
Malarz Jan - ranny w nogę
•
Górnik Józef
•
Ciećka Stanisław syn Jana
•
Ćmil Frańciszek- II Armia Wojska Polskiego był pod Dreznem.
•
Kowalski Władysław- był pod Monte Casino
•
Sawa Marian
•
Kończyński Stanisław
•
Adamczuk Hieronim
•
Zawiślak Stanisław
•
Król Stanisław
•
Ciećka Tadeusz
•
Ciećka Stanisław
•
Ciołek Bolesław
•
Semeniuk Jan
•
Zawadzki Józef
•
Nizio Stanisław
•
Piątek Tadeusz
•
Zubelewicz Józef
•
Nizio Frańciszek
WŁADYSŁAW KOWALSKI POD MONTE CASINO
Przepraszam, jeśli kogoś pominęłam, ale nazwiska te zostały wymienione przez udzielające mi wywiadów najstarsze mieszkanki wsi - Marię Ciećka i Janinę Zielińską. O wojnie opowiadała mi też moja mama. Część powołanych do wojska uciekła i nie była na wojnie. Byli tacy, którzy walczyli w AK, BCh lub z Tarzanem. 16
Różne koleje losu mieli mieszkańcy wsi w czasie wojny. Pieczykolan Józef był na Majdanku po ucieczce z junaków. Skiba Mieczysław, Kowalski Frańciszek i Woźniak Antoni byli w Oświęcimiu 3 dni i uciekli. Na przymusowych robotach byli – Marianna Koszelna (Nizio) - moja mama,Wanda Ciećka (Pleskacz), Helena Prus, Jadwiga Szponar (raz uciekła z transportu), Furmaniuk Edward, Skiba Mieczysław, Koszelny Władysław - mój tata. Barański Jan przez 12 lat chował się przed poborem do wojska za ruchomą ścianą.
.
Moja mama (w środku) -zdjęcie przywiezione z Niemiec.
Ważniejsze wydarzenia z tego okresu: W dniu 20 września 1939 r. reorganizowała się tu 41 dywizja piechoty gen. W. Piekarskiego ( Z. Ożóg-Ruch oporu w Wojsławicach). Na terenie wsi zabito 3 partyzantów. Pod figurą na gościńcu zabito narzeczonego córki wójta Joachimowicza, w nocy go pochowano na cmentarzu w Wojsławicach. Na jego grobie postawiono pomnik z płaczącą dziewczyną. 25 maja 1940 roku w Majdanie Ostrowskim SS rozstrzelało 12 osób, a 100 wywieziono do Niemiec. Na terenie wsi istniała silna 30 osobowa organizacja Batalionów Chłopskich, jej członkiem był również mój ojciec. Komendantem BCh był Aleksander Sawa. Tu też rozbrajała się ta organizacja działająca na tym terenie. Złożona broń (4 skrzynie) została zakopana gdzieś przy 17
gościńcu. Na terenie wsi dzialała też Armia Krajowa. Ludność pomagała partyzantom dostarczając im żywność. Dużą pomocą służyli Poletyłowie, mieszkańcy Kol. Ostrów.
Okres wojny to ciężki okres w życiu wsi. Często w obawie o swoje życie i dobytek mieszkańcy wiele dni spędzali w lesie. Ludzie na prośbę władz zbierali konopie na sznurki, łyżki, szklanki, żywność dla wojska. Zapewniali podwody dla wojska. Musieli oddawać obowiązkowy kontyngent. Dla wyżywienia własnej rodziny mało zostawało, czasami Niemcy lub bandyci zabierali ostatnią krowę lub świnię. Wojna zbliżała się ku końcowi. W przeddzień wyzwolenia działania zaczepne przeciwko wojskom hitlerowskim prowadziły oddziały AK 5 batalionu por. Stefana Kwaśniewskiego ps. Wiktor. Stoczyły one potyczki w rejonie Majdanu Ostrowskiego i Majdanu Nowego. Pod naporem I-ego Frontu Ukraińskiego nieprzyjaciel wycofał się na zachód. Władze nawoływały do złożenia broni. Ogłoszono rejestrację inwalidów wojennych i wdów oraz osób poszkodowanych w czasie wojny celem objęcia ich opieką. Obywatele zza Buga mogli, jeżeli chcieli wracać do ZSRR. Poszukiwano chętnych na wyjazd na ziemie odzyskane. Powracali mieszkańcy z wojny i niewoli. Trzeba było nauczyć się żyć w wolnym kraju i budować wieś ku lepszym czasom. Wiele lat jeszcze nie było spokoju. Po wojnie na polach Kol. Leśniowskiej za Kotulą został zabity Mielniczuk Józef kolejny wójt pochodzący z Majdanu Ostrowskiego (majdańskim wójtem był Barański Stanisław oraz jest obecny wójt Gminy Wojsławice Semeniuk Jacek). Mieszkańcy w obawie o bezpieczeństwo wsi założyli straż obywatelską. Pilnowali wsi i lasu po kolei przekazując sobie dużą drewnianą laskę na znak przejmowania służby. Czas goił rany i motywował do działania. Na wsi powstaje Spółdzielnia Produkcyjna - część rolników oddaje ziemię, wspólnie pracują i dzielą się zyskami. W skład zarządu wchodzą: Kończyński Wacław, Piątek Ludwik, Mielniczuk Bronisław, Semeniuk Józef, Kowalski Jan. Dzięki tej spółdzielni założono w 1953 r. światło i telefon do Kowalskiego Jana. Na wsi powstaje KGW założone przez Olszak Irenę i założony przez Szponara Jana ZMW. W roku 1963 wybudowano sklep - obecny budynek „Centrum Integracji-Kołowrotek”. Sklep murował Kowalski Frańciszek przy pomocy wszystkich mieszkańców. Przeniesiono również Punkt Mleczarni od Głaz Katarzyny do budynku starego sklepu. Skupowano tylko śmietanę. Mleko podgrzewano i odwirowywano. Po zamknięciu tego punktu mleko ze wsi było wożone przez wozaków do Wojsławic. Budynek przejęło KGW potem młodzież. „Grajdołek” służył również drużynie LZS. W czasie organizowanych zabaw mieścił się w nim bufet. Uratowany przed zawaleniem posłuży mieszkańcom jeszcze parę lat. Każdy ma z nim wiele dobrych wspomnień.
18
IZBA LUDOWA”WRZECIONO”
19
Las po 40 latach - pięknie 20
W latach 1970 i 1971 posadzono las, co potwierdza notatka z kroniki szkolnej mówiąca o przepracowaniu przez uczniów 286 godzin przy sadzeniu lasu. Oddano do użytku szosę z Czarnołóz do Wojsławic. Budowana z inicjatywy Ireny Olszakradna (radną powiatową była też Gierszon Halina), Malarza Jana i sołtysa Ćmil Franciszka. Wszyscy odrabiali szalwark na szosie furmankami jak i z łopatami. Z naszej piaskowni brano piasek, ogromne ilości na nasypy. Jak mówi p. Gierszon Zbigniew miał on 12 dniówek do przepracowania, wszyscy mieli podobnie. Jak ważna była ta szosa, pamiętają ci, którzy jeździli przez Stadarnię koło Soroki. Miejsce to nazywano „Giełdą”, gdyż błoto wlewało się na wozy, a konie topiły się. Jeszcze parę lat czekania i przyjechał do wsi pierwszy autobus. Wybudowano również szosę na ogrodniej lenii. Jest rok 1973 – powstaje LZS założony przez Ciećkę Czesława s.Stanisława, on też zostaje pierwszym kapitanem. Kolejnym był Zenon Furmaniuk. Na „Szurze” powstało też pełno wymiarowe boisko. Drużyna piłkarska szybko stała się znana w okolicy. Dobrze grali nasze chłopaki.
21
W 1975 r. powstało na wsi Kółko Rolnicze – prezesem był Góra Antoni potem Szponar Jan. Wielkim wydarzeniem w życiu wsi były obchody 50-lecia powstania straży (1926-1976).
22
W latach osiemdziesiątych na wsi założono wodociąg i przeprowadzono komasację gruntów. Z inicjatywy Semeniuka Jana, dzięki składkom mieszkańców po 100 zł od rodziny oraz nieodpłatnemu oddaniu gruntu przez Gierszona Romana pod kaplicę rozpoczęto budowę kaplicy. Powstała ona w miejscu dawnego krzyża, pod którym święciliśmy koszyczki przed Wielkanocą. Kaplicę budowali: Zosiuk Bronisław, Gierszon Zbigniew oraz pomagał Turczyn Stanisław. Tradycyjnie pomagali wszyscy. Drzewo pochodziło już z posadzonego na terenie wsi lasu. Tu teraz odprawiane są msze podczas święcenia pokarmów przed Wielkanocą i „obchodów’ pól. Odbywają się też Zloty Kombatantów 1 Drezdeńskiego Korpusu Pancernego. W tym roku był już XIII. W kaplicy znajduje się tablica poświęcona poległym żołnierzom z tego korpusu. Na przełomie lat 1944/1945 formowany był właśnie w tym rejonie Polski.
23
Przez kolejnych parę lat wieś żyła swoim rytmem. Coraz bardziej pustoszała i zarastała. Młodzi niechętnie tu zostawali, a starym już brakowało sił, aż do 2010.
24
OPOWIEŚĆ O LUDZIACH, TRADYCJACH I PIĘKNIE MIEJSCA Majdan Ostrowski to piękna wieś położona wśród lasu, poprzecinana wąwozami, pełna urokliwych zakątków przez miejscowych nazywanych”debrami”. Rozciągnięta na 3 górach:”PSIEJ GÓRCE”, „TURCZYNOWEJ GÓRZE”, „LEONOWEJ GÓRZE” przechodzi w malowniczą dolinę zwaną ”KOCIM DOŁKIEM”, dalej jest część wsi zwana ”STARE NAWSIE”. Lessowe wąwozy rozciągające się na długości ok. 3 kilometrów sięgają w niektórych miejscach nawet do 20 metrów głębokości. Porośnięte drzewami, których korony przesłoniają promienie słońca tworzą specyficzny mikroklimat. Bielejące na ich dnie kamienie opoki, na wzniesieniach kwitnące poziomki i konary podmyte przez rwącą wodę w czasie wiosennych roztopów lub deszczu. Czy może być coś piękniejszego? Zapuszczając się w leśną gęstwinę (las mieszany) spotkamy piękne paprocie, barwinek, konwalię, niebieskie niezapominajki i wiele innych kwiatów. Leśne zwierzęta zimą podchodzące pod domy. Sarny, dziki i lisy. Te ostatnie to wiele kur mają na sumieniu, a ich nory spotkać w lesie bardzo łatwo. Przechodząc przez las zobaczymy pozostałości dawnych okopów. Świty tu są niesamowite. Mieszkam na „Dołku” i widok wschodzącego słońca nad koronami drzew, którego promienie rozpraszają się między gałęziami i odbijają się o zroszoną trawę jest cudowny. Lubię te świty, gdy zaczyna się śpiew ptaków, pianie kogutów, szczekanie gdzieś psów. Jak szumi las gdy wieje wiatr, drzewa wydają się falować. Każdy zakątek tej wsi jest inny, ale równie piękny. Widoki z „Psiej Górki’ daleko, aż po horyzont… A zima u nas prześliczna. Majdan Ostrowski trzeba koniecznie zobaczyć. Położenie w Gminie Wojsławice - ok. 5 km od Wojsławic na zachód, ok. 7 km od Leśniowic i 27 km od Chełma i tyle samo od Krasnystawu jest dodatkowym atutem.
'
25
UROKLIWE ZAKÄ„TKI MAJDANU OSTROWSKIEGO.
26
27
28
‘
Mieszkańcy wsi Majdan Ostrowski w okresie międzywojennym w większości byli narodowości polskiej. Na terenie wsi mieszkało w tym okresie 2 rodziny żydowskie i 5 ukraińskich. Wszyscy żyli zgodnie i wzajemnie sobie pomagali. Zdolni byli Majdaniacy. Kowalami byli: Zajączkowski Wacław, 2 braci Jagnickich, Zawiślak Władek. Stolarze: Orłowski Aleksander, Górnik Józik, Górnik Jan, Ciećka Stanisław s. Jana i Ciećka Jan, Skrzypa Stanislaw. Budownictwem zajmowali się: Góra Stanisław, Ciećka Jakub, Zosiuk Bronisław, Gierszon Zbigniew. Tkacze to: Zawiślak Franciszek, Ćmil Franciszek, Kowalski Ignacy, Kapica Szczepan, Bulicz Jan, Kowalski Jan, Sawy, Czyż Stanisław, Górnik Olech, Góra Stanisław. Szewcami byli: Ciećka Jan, Kończyński Wacław, Sawa Władysław. Murarzami byli: Sawa Aleksander, Kowalski Franciszek. Krawiectwem zajmowała się prawie połowa wsi: Kowalski Leon, Koszelny Franciszek, Szponar Stanisław, Kopciejewski Edmund, Szerement Ewa, Skrzypa Jan, Ciećka Wanda, Ciećka Maria, Góra Franciszka, Wychadańczuk Helena, Koszelna Marianna. Mieliśmy akuszerkę, która odebrała prawie wszystkie porody - Szponar Magda. U nas można było nawet zrobić zęby u Malarza Jana lub Wychadańczuka Janka. Naprawić zegarki u Malarza Władysława lub telewizor u Ciećki Czesława. Mieliśmy artystę ludowego – Władysława Krasowskiego - „mały Władzio”. Malarstwem zajmowal się Jan Semeniuk, który także odprowadzał i żegnał naszych zmarłych. 29
Sklepowymi byli: Ciećka Bronisława, Skrzypa Stanisław, Ćmil Kazimiera, Szpunar Stanisław, Sapuła Beata i Gornik Andrzej. Wozakami mleka byli: Skrzyp J.,Kapica E.,Czarnecki W., Radzięciak S., Górnik A., Bulicz J. W mleczarni pracowali: Głaz Katarzyna, Ciećka Anna i Kapica Zdzisława.
Mieliśmy urzędników: Gierszon Halina, Łatka Wicenty, Antoniuk Halina, Zielińska Janina i stróża Gierszona. Było też wiele innych zawodów, które wykonywali nasi mieszkańcy…
Sołtysi wsi Majdan Ostrowski: (brak danych wcześniejszych)………………… Łatka Antoni Frańczak Michał Zieliński Tadeusz Malarz Jan Krasowski Stanisław Ćmil Franciszek Szponar Jan od 1984 r. i nadal (radny od 24 lat) Bohaterami tamtych czasów byli moi rodzice - Marianna i Władysław Koszelni, którzy 55 lat temu zdecydowali się na adopcję dziecka czyli mnie.
30
Dawna wieś była drewniana, dlatego bardzo często zdarzały się pożary od piorunów lub podpalenia. Paliło się u: Niewożewskich, Kapiców, Gierszona, Sędłaków, Niziów, Piątka, Malarza, Furmaniuków, Radzięciaków, Orłowskich, Antoniuka. Nasi dzielni strażacy mieli co robić.
OSP MAJDAN OSTROWSKI (np. kroniki straży) 1926r. – lata 90-te Na polecenie władz powiatu Gmina Rakołupy miała założyć 4 jednostki OSP. Powstały one w Kumowie, Pliskowie, Kasiłanie i nasza w Majdanie Ostrowskim. Organizacją OSP zajął się Zawiślak Feliks. Zgłosiło się 44 ochotników. Wybrano zarząd w skład którego weszli: Zawiślak Feliks, Zawiślak Jan, Frańczak Michał (naczelnik), Orłowski Adolf i Kończyński Antoni. Jednostka otrzymała część sprzętu i pompę ręczną. Na mundury zarobili pełniąc warty nocne i wykonując usługi kominiarskie. Rozwijająca się organizacja założyła orkiestrę i rozpoczęto budowę remizy. Budową remizy zajmował się Zawiślak Władysław. Powstała też kobieca OSP. Strażacy udzielali się społecznie, nawet przygotowywali przedstawienia. Tradycyjnie uczestniczyli w zawodach zajmując czołowe miejsca. Nadszedł rok 1929 - straż otrzymała wykonany społecznie przez Olszewską Marię i Olszewską Alinę sztandar. Nastąpiła zmiana naczelnika. Nowym naczelnikiem zostaje Zawiślak Feliks. Wojna….Straż dzielnie wypełniała swoją misję. Pożarów przybyło. Nawet
uczestniczyli
w gaszeniu pożaru wsi Teresin, Kasiłanu, Ostrowa w czasie pacyfikacji i Wojciechowa. Na swojej drodze często spotykali Niemców, którzy wskazywali im, które budynki mogą gasić. Zmiana naczelnika - Zieliński Tadeusz. Po wyzwoleniu powstały dopiero straże pożarne w sąsiednich wsiach, co pozwoliło
przeprowadzać zbiorowe akcje. Staraniem
31
naczelnika
T.Zielińskiego i F. Ćmila otrzymano nową motopompę i kilka węży. Podłączono prąd do remizy i zamontowano syrenę alarmową. W 1958 r. naczelnikiem zostaje Semeniuk Jan. Odbywa się podniosła uroczystość 32 lecie OSP - 28.09.1958 r. W uroczystości udział brali przedstawiciele władz powiatowych i gminnych oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości. Występowały lokalne zespoły oraz zespoły zaproszone z Chełma. Strażacy przeprowadzają kontrole w gospodarstwach mające na celu zapobieganie pożarom. Rok 1961 ponownie naczelnikiem zostaje Zieliński Tadeusz, następnie od 1973 r. jest nim Rycko Edward. Corocznie jednostka brała udział w zawodach i obchodach 1-ego maja.
32
33
Władze powiatowe doceniając wieloletnią służbę odznaczają medalami: Zawiślaka Władysława, Zielińskiego Tadeusza, Ćmila Franciszka, Orłowskiego Adolfa i Szponara Jana. Następuje zmiana naczelnika (1975 r.) zostaje nim Jóźwiak Henryk. Z jego inicjatywy w 1976 r. ogrodzono teren wokół remizy siatką oraz odnowiono budynek .W tym roku przypadała 50 rocznica powstania OSP. To była bardzo wielka uroczystość dla naszych strażaków jak i dla całej wsi. To były lata prężnie działającej organizacji. Ubywało mieszkańców i strażaków. Remiza powoli się waliła. ZNIKNĘŁA…
KGW MAJDAN OSTROWSKI (brak danych co do momentu powstania) Koło powstało z inicjatywy Ireny Olszak nauczycielki SP w Majdanie Ostrowskim w 1956 lub 1957 r., która została jego przewodniczącą. Kolejną przewodniczącą była Ćmil Kazimiera. Od 1969 r. funkcję tą pełniła Janina Zielińska aż do momentu rozpadu. Byliśmy jedną z lepiej działających organizacji na terenie gminy. W różnym okresie organizacja liczyła nawet do 30 członkiń. Organizowaliśmy różnego rodzaju kursy: kroju, pieczenia, masarskie, gotowania. Koło nasze brało udział w konkursach, nawet na szczeblu centralnym, zdobywając nagrody. Wprowadzałyśmy na teren wsi warzywa mało znane: soję, kapustę, brukselkę. W nagrodę otrzymywaliśmy drzewka i krzewy ozdobne, nawet inspekta. Kobiety organizowały zabawy taneczne, siały pszenicę na wygonie i cały dochód przeznaczały na zakup naczyń. W ten sposób zgromadziłyśmy całą zastawę na ok. 200 osób. Prowadziłyśmy wypożyczalnię naczyń. Dostałyśmy pomieszczenie obok mleczarni„grajdołek”. Mogłyśmy się spotykać. Prowadziłyśmy też bibliotekę. Władze doceniły naszą działalność i zostałyśmy zaproszone na Dożynki Centralne do Warszawy. Reprezentowałyśmy cały powiat. Corocznie wiłyśmy wieńce dożynkowe i zdobywałyśmy za nie nagrody. Zapraszano nas na imprezy i uroczystości gminne i powiatowe. „Szkoda, że nie mam komu przekazać pałeczki” z żalem mówi Janina Zielińska. Szkoda…
34
Wieś zawsze żyła swoim rytmem dostosowanym do świąt religijnych, tradycji i obrzędów. Wychowani w tradycji rodzice przekazywali ją swoim dzieciom i wnukom. Uczyli miłości do ludzi i ziemi. Szacunku dla starszych i życia zgodnie z przykazaniami. W święta kościelne i niedziele obowiązkowo trzeba było być w kościele na mszy, najczęściej na piechotę. Do najważniejszych świat w roku czyli Bożego Narodzenia i Wielkanocy przygotowywano się nie tylko duchowo, ale i domy bielono na tę okazję. Jako dziecko uwielbiałam święta. W domu czuło się taki podniosły nastrój zwłaszcza przed Bożym Narodzeniem. Moi rodzice żyli raczej skromnie, ale na święta były robione kiełbasy, które tak pachniały w komorze. Mama piekła ciastka, ja uwielbiałam maszynkowe i stefankę. Jak już kończyły się przygotowania w Wigilię tata przynosił choinkę z lasu, sosnę lub świerk. Wspólnie ją ubieraliśmy. Zawieszaliśmy bańki, jabłka, orzechy, ciastka, cukierki, anielskie włosy i na końcu świeczki. Dom stawał się taki bajkowy. Wspólna Wigilia, zawsze czekające miejsce dla gościa, opłatek, wspólne kolędowanie i obowiązkowa pasterka. Wspomnienia ,które bolą, ponieważ nie ma już tych najbliższych. Wigilia kojarzy mi się ze słomą przynoszoną do domu i ścieloną na podłodze, z zakazem odwiedzania sąsiadów i ogromnym staraniem się bycia grzeczną. Nie wolno było niczego pożyczać i należalo rano wstać i dużo razy kichać, aby być zdrowym cały rok. Potem niecierpliwie wypatrywało się pierwszej gwiazdki ponieważ post był ścisły i nic nie wolno było jeść. Boże Narodzenie miało bardzo wielkie znaczenie. Gospodarz mógł nakarmić zwierzęta, ale nie można było nic robić: zamiatać, sprzątać, nawet przynieść wody ze studni. Od Bożego Narodzenia można było chodzić po domach z jasełkami. Sylwester kiedyś był okazją do robienia żartów zwłaszcza tam, gdzie były panny (wóz na dach, pomalowane okna..). Jaki Nowy Rok taki i cały rok, więc było dobre jedzenie, zgoda i wszyscy mili. Na Szczepana dawano koniom siano z pod obrusa wigilijnego stołu, aby były zdrowe. Poświęconą kredą na Trzech Króli pisano pierwsze litery ich imion i datę na drzwiach domu. W dzień Matki Bożej Gromnicznej tradycyjnie trzeba było poświęcić gromnicę. Przychodząc do domu zapalano ją i obchodzono dom, potem dymem rysowano znak krzyża nad drzwiami, co miało chronić przed pożarami i piorunami. W czasie burzy zapaloną stawiano też w oknie. Towarzyszyła ona ludziom od narodzin aż do śmierci. Owinięty na niej len spalano wierząc, że wygoni on z dziecka przestrach. Gdy przychodziły zapusty (od Nowego Roku do popielca) cała wieś bawiła się na organizowanych w szkole zabawach choinkowych lub robili po domach sobie kruka(ostatki). Gospodynie przynosiły przygotowane przez siebie jedzenie, panowie 35
oczywiście samogonkę lub wódkę. W tym okresie przypadał Tłusty Czwartek kojarzony z pączkami i dobrym jedzeniem. Przed Wielkanocą trzeba było jeszcze wykonać własnoręcznie palmę, którą ksiadz święcił dom po kolędzie, rodzice młodą parę wyjeżdżającą do ślubu, kropiono nią trumnę. Wielki
Tydzień
dostosowywał
życie
wsi
do
mszy
i
obrządków
odprawianych
w kościele. Niektórzy podejmowali różne zobowiązania np. nie spożywania alkoholu, postu lub co do wykonywania prac. W Wielki Czwartek ksiadz obmywał nogi 12 gospodarzom, a w Wielki Piątek wszyscy ściśle pościli. Nikt nie pracował w polu, a w domach zdejmowano krzyże i zakrywano lustra. Strażacy pełnili warty przy grobie Pana Jezusa. Wielka Sobota to święcenie pokarmów. Na Majdanie Ostrowskim święcono je pod krzyżem na górze potem w kaplicy. Obowiązkowo trzeba było upisać pisanki woskiem lub wyskrobać. Malowane były w cebuli. Dzieci otrzymywaly na święta pisanki od swoich chrzesnych. Pisanki miały ogromną moc. Zakopywano je pod domami, rzucano w ogień w czasie pożaru lub w bruzdę przed siewem itp. Rano w Niedzielę Wielkanocną wszyscy uczestniczyli w rezurekcji. Kto najszybciej wrócił do domu i obszedł pola mógł liczyć na dobre plony. Potem dzielono się jajkiem i składano sobie życzenia. Nie wolno było gospodarzowi zasnąć w ciągu dnia, bo na polu urosną same chwasty. Wszyscy czekali na lany poniedziałek. Było dużo zabawy i wiele mokrych panien. Na święta na wsi budowano ogromne huśtawki nazywane ”kaczelniami”. Ważniejsze święta na wsi: Zwiastowanie (25.03) - nie wolno było dotykać w tym dniu nasion i ziemi. Powinny już przylecieć bociany, co zapowiada szczęście i początek wiosny. Święcenie pól odbywało się kiedyś na terenie całej wsi. Procesja księdza i wiernych szła od figury na początku wsi do figury - krzyża na końcu. Ważnym świętem wsi były Zielone Świątki. Domy, a nawet zwierzęta przystrajano gałązkami brzozy. Wierzono, że chronią przed złem. Zioła, kwiaty, zboża , itp. to podstawowe elementy bukietu niesionego do poświęcenia na Zielną. Poświęcony służył do odczyniania uroków, kąpieli chorych czy karmienia krowy po wycieleniu. W postaci małych wianuszków święcono również kwiaty i zioła w oktawę Bożego 36
Ciała, zawieszone na zewnątrz domu chroniły przed pożarami i chorobą. Jak i dziś panny wróżyły sobie w Andrzejki. Nikt nie wróży jednak z kołków w płocie, sianego lnu przy ścieżce do domu. Starą tradycją przesiąknięta jest jeszcze nasza wieś. To zgodnie z nią starzy ludzie przed jedzeniem chleba robili na nim znak krzyża, a w dowód szacunku dla niego nie wolno go położyć odwrotnie. W leczeniu chorób stosuje się „babcine” sposoby, zioła. Napar z kwiatów lipy, czarnego bzu, syrop z sosny, napar z końskiego szczawiu, malin, dziurawca, to niezawodne leki. Budując dom pamiętano o stawianiu wiechy z kwiatów na zakończenie w podzięce, że udało się go ukończyć. Przybita podkowa miała zapewnić szczęście, a spanie na sienniku z jęczmiennej słomy dobry sen. Nikt nie witał gości przez próg. Praca na roli przez naszych ojców uważana była za rodzaj służby. Ziemia była wielka miłością mojego ojca. Nawet jak już nie mógł pracować chodził patrzeć jak wszystko rośnie. Nigdy nie zaczynał orki w poniedziałek tylko w środę lub sobotę. Jako dobry gospodarz nie położył czapki na stole w obawie przed kretami na polu. Mijak w sianiu zboża to było coś strasznego, czekano kto w rodzinie umrze z tego powodu. Śmierć również zapowiadały sny: wyrwany ząb, świeża ziemia oraz zjawiska np. pęknięte lustro, głos puszczyka, czarny kot, wycie psa. Gdy ktoś długo nie mógł umrzeć wierzono, że ma diabła i trzeba mu podać rękę, aby go przekazał. W chwili śmierci zatrzymywano zegary, zasłaniano lustra, a zmarłemu zamykano oczy, aby nikogo nie zabrał ze sobą. Wynosząc trumnę z domu uderzano nią trzy razy o próg w pożegnaniu z domem. Przewracano też stołki ,na których stała trumna i przez rok nie malowano domu lub zostawiano przez ten okres niemalowany fragment ściany. Wyprowadzenie z domu do krzyża gromadziło całą wieś. Tą ostatnią posługę sąsiadom czynił przez wiele lat Jan Semeniuk. Radość ze zbliżającego się urodzenia dziecka też była inna. Trzeba było zaraz mówić o ciąży, aby dziecko miało łatwą mowę. Kupować ubranek przed urodzeniem raczej nie należało, ponieważ dziecko mogło urodzić się z tego powodu martwe. Ciężarna nie mogła być chrzestną, nie powinna była zbierać ogórków, wieszać prania, bywać na pogrzebach. Nie mogła przechodzić przez dziurę w płocie, patrzeć na ogień czy dotykać swego ciała gdy się czegoś przestraszyła. Gdy przychodził czas porodu oczywiście wzywano Magdę Szpunar, która odbierała porody. Nowo narodzone dziecko musiało mieć coś czerwonego, aby go nie urzekli oglądający . Przychodzący przynosili coś słodkiego i na widok dziecka pluli w koło mówiąc ”jakie brzydkie” też, żeby go nie urzekli. Gdy dziecko nie chciało spać lub płakało dawano mu do ssania szmatkę z cukrem lub makiem. Magiczny dla małych dzieci był zachód słońca. Po zachodzie nie mogły suszyć się pieluchy, nie należało wylewać też wody po kąpieli.
37
Tydzień po urodzeniu dziecka matka szła do kościoła , nazywano to wywodem i od tej pory mogła chodzić na msze. Dziecko trzeba było ochrzczić. Dawno mu imiona świętych lub po dziadkach i zapraszano nawet kilka par chrzesnych. W kościele dziecko musiało płakać, czasem mu w tym pomagano. Chrzestnych, którzy trzymali do chrztu pierwszy raz „frycowano”czyli wożono na różnych narzędziach rolniczych, taczce lub wozem. Musialo być niewygodnie i wesoło. Wielką rangę w obrzędowości miało wesele (opis w oddzielnym rozdziale)
38
OBUDZIĆ WSPOMNIENIA
Historia Majdanu Ostrowskiego opowiedziana przez Mariannę Ciećka w dniu 21.11.2009 r. – opracowała Elżbieta Furmaniuk
Pani Marianna Ciećka opowiadała, że przed II wojną światową w Majdanie Ostrowskim oprócz ludności narodowości polskiej mieszkali Żydzi - 2 rodziny. Rodzina Herszków mieszkała u Rycka Maksyma, później mieszkał w tym domu Kaczor Jan, a obecnie mieszka Górnik Andrzej. Prowadzili oni sklep. Druga rodzina mieszkała u Stanisława Piątka na 2 górze. Mieszkali też Ukraińcy: Kuma, Semeniuk, Radzięciak, Górnik, Antoniuk. Pani Marianna Ciećka mówiła, że z opowieści swoich rodziców pamięta, że na Majdanie Ostrowskim była karczma. Znajdowała się ona na tzw. Karczmisku. Prowadziła tam droga z gościńca. W karczmie były miejsca noclegowe, stajnia dla koni. Z karczmy nad wąwozem prowadziła droga przez wypustek do kuźni, w której podkuwano konie. Kuźnia i karczma należały do jednego właściciela. Karczma spłonęła w 1914 roku w czasie walk I wojny światowej. Przez gościniec prowadziła /obok debry/ droga wysadzana lipami do Rakołup. Tam również znajdowała się karczma. Kilka lip zachowało się do dziś. W miejscu, gdzie dziś znajduje się budynek po sklepie i plac po remizie strażackiej według opowiadań było jezioro. Legenda głosi, że ktoś rzucił klucz do jeziora, wody się wzburzyły i woda zaczęła wypływać tworząc wąwozy, które istnieją do dziś. Pani Ciećka opowiada, że na „nawsiu”, w miejscu gdzie był zbiornik przeciwpożarowy na tzw. dołku zawsze długo stała woda. W okresie międzywojennym na wsi kwitło ożywione życie kulturalne. Za sprawą Kazimierza Czerwieńskiego – nauczyciela, organizowane były i wystawiane różne przedstawienia. Przedstawienia wystawiane były w remizie strażackiej w Majdanie Ostrowskim, jak też w ościennych wsiach. Na przedstawienia przychodziła młodzież i dorośli z całej wsi. W 1936 roku we wsi organizowane były dożynki powiatowe , na które przyjechał starosta i wójt gminy Rakołupy. Odprawiona została msza św. Ołtarz był zrobiony u podnórza góry na dołku.
39
Tradycją wielkanocną było wykonywanie karuzeli tzw. kaczelni lub krętawek. Kaczelnie przypominały dzisiejszy diabelski młyn, a kretawki kręciły w poziomie. Oczywiście wszystko było napędzane siłą mięśni bo przed wojną nie było na wsi światła. W tamtym czasie na wsi dzieci i młodzież nie miały zabawek, nie było placów zabaw w zawiązku z tym były dla nich budowane drewniane huśtawki. Takich huśtawek było na wsi kilka. W tamtym okresie /zarówno przed wojną jak i po wojnie/ bardzo dobrze działała pomoc sąsiedzka. Ludzie wieczorami późną jesienią i zimą zbierali się na tzw. „wieczórki”. W czasie tych spotkań opowiadali sobie różne historie, zdarzenia, wspominali dawne czasy, szczególnie Ci starsi mówili co było kiedyś. Najczęściej opowiadał Jan Górnik o dawnych czasach zresztą nigdzie nie zapisanych tylko przekazywanych ustnie z ojca na syna. Pani Marianna Ciećka wspomina , że przed II wojną na wsi działała orkiestra, w skład której wchodzili: o Wacław Zawiślak – kornet , trąbka o Frańczak Michał – klarnet o Frańczak Franciszek – trąba /tenor/ o Górnik Władysław – trąbka o Frańczak Czesław – bas /duża trąba/ o Frańczak Mikołaj – bęben o Góra Stanisław – alt Orkiestra ta była znana pod nazwa „Frańczaków”. Orkiestra przygrywała na wszystkich potańcówkach i zabawach organizowanych we wsi. Zabawy odbywały się albo w remizie strażackiej albo obok w kółeczku - placu obsadzonym lipami. W Majdanie Ostrowskim do dziś istnieją studnie, które zostały wykopane na początku XX wieku. Tych studni było 6. Wszystkie się do dziś zachowały. Pochodzą z tego samego okresu. Zostały rozmieszczone na terenie całej wsi . Pierwsza została wybudowana przy zabudowaniach Bielaka, druga Zawiślaka, trzecia Oszusta, czwarta Ćmila, piata Zawiślaka, szósta w dole koło Psiej górki. Wszystkie wybudowane na terenach położonych najniżej. Ludzie mieszkający na górach musieli na noszach nosić w wiadrach wodę do swoich domów. Na wsi znajdują się również kapliczki i krzyże. Jedna z kapliczek na drugiej górze została wybudowana w 1935 r. Jest to kapliczka murowana w kształcie piramidki. Druga na drugim końcu wsi została wybudowana w latach 50 ubiegłego wieku przez pana Antoniego Czarneckiego na placu Bielaków, w podziękowaniu dla Państwa Bielaków ,którzy mu ten plac i ziemię darowali.
40
Pamięta Pani Ciećka sołtysów wsi. 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8.
Antoni Łatka – jeszcze przed wojną jego zastępca – Kazimierz Bielak Michał Fańczak Tadeusz Zieliński Jan Malarz /1947-1951/ Stanisław Krasowski Franciszek Ćmil Jan Szponar
41
Notatka z rozmowy przeprowadzonej w dniu 14 listopada 2009r. przez Elżbietę Furmaniuk z Jadwigą Furmaniuk /z domu Pieczykolan urodzoną w 1929 roku w Majdanie Ostrowskim/ oraz Edwardem Furmaniuk urodzonym w 1925 roku w Majdanie Ostrowskim
W trakcie rozmowy Państwo Furmaniukowie wspominali czasy sprzed II wojny światowej i życie jakie się toczyło wtedy w Majdanie Ostrowskim. Oboje mieszkali wtedy w Majdanie Ostrowskim w części tej ‘”płaskiej „ od strony Nowego Folwarku. Jadwiga Furmaniuk wspomina, że sąsiadami jej byli z jednej strony Skrzypa Jan a z drugiej Orłowski Adach. Obok nich na „nawisu” znajdowała się studnia /koło Oszusta/ z której brali wodę do celów gospodarczych. Studia ta istnieje do dziś. Tam tez poili bydło. Pani Furmaniuk wspomina , że na różne uroczystości chodziła na „dołek” gdyż tam znajdowało się centrum wsi. Na dołku była remiza strażacka obok niej plac obsadzony lipami /wtedy jeszcze małymi/ tak zwane kółeczko. Tam odbywały się zabawy wiejskie. Grała zawsze orkiestra dęta prowadzona przez rodzinę Franczaków /Michał Franczak – klarnet, Feliks Franczak skrzypce, Franciszek Franczak bęben…/. Koło remizy był sklep wiejski. Na dołku obywały się wszystkie ważniejsze uroczystości - dożynki, zawody strażackie. W tej części wsi, w której mieszkała były w tym czasie 2 kuźnie - jedna u Władysława Zawiślaka , druga u Górnika. W budynku ,w którym dziś mieszka Górnik Andrzej mieszkała rodzina żydowska, która również prowadziła sklep. Pani Jadwiga Furmaniuk pamięta budowę szkoły w Majdanie Ostrowskim, do której później chodziła. Kończyła tam szóstą klasę. Edward Furmaniuk wspomina, że sąsiadami jego rodziny był Antoniuk Ambroży i Rycko Tomasz. On również pamięta budowę szkoły, fakt zamieszkiwania w domu Rycka rodziny żydowskiej. Oboje używają dawnych nazw funkcjonujących w Majdanie Ostrowskim. np. „nawsie”, „stare nawsie”. „nawsie” - oznacza to najczęściej pastwiska, łąki, nieużytki, tereny między domami na wsi, rzadziej całą wieś, nawsie, czyli pas wspólnej ziemi. I tak do dziś w Majdanie Ostrowskim funkcjonuje nazwa „wygon”. Tych wygonów jest we wsi dwa. Oba prowadzą do lasu majdańskiego w stronę Janówki. Nazwa „wygon” najprawdopodobniej pochodzi od tego, że wyganiano tam bydło do pasienia - wg Słownika języka polskiego wspólne pastwisko wiejskie; 2. droga prowadząca na pastwisko.
42
Do dziś funkcjonuje też nazwa „dołek”, gdzie było centrum życia wiejskiego. Nazwa ta prawdopodobnie pochodzi od tego, że „dołek położony jest u podnóża góry czyli w dole. Do dziś używana jest również nazwa „wypustek”, a dotyczy niewielkiego skrawka pastwiska takiego małego wypustku. Dalej znajdowało się „karczmisko”- dziś rośnie tam las. Nazwa pochodzi od tego, że była tam karczma, która spłonęła w 1914 roku. Za karczmiskiem w dole znajduje się „szur”. Jest to dawne pastwisko, w latach 70-tych pełniące rolę boiska do piłki nożnej. Dziś niestety zarasta trawą i krzakami. Nazwa szur wzięła się prawdopodobnie od tego, że spływały i spływają tam dziś wody z okolicznych pól, które jak szybko spływały to szumiały, szurały. Koło „szuru” znajduje się „debra”, czyli ciąg wąwozów porośniętych drzewami. Z trzech wzgórzy, na których rozciąga się Majdan Ostrowski ostatnie nazwane jest „Psią Górką”. Niestety nie wiem dlaczego, być może było tam dużo psów?
43
Ja też opowiem WAM swoją historię…
Co pamiętam z dzieciństwa? Na strychu domu znalazłam swój strój od chrztu . Dlaczego był taki duży ? To pytanie za parę lat samo zostało zweryfikowane. Myślałam, że chrzci się dzieci malutkie, a wielkość tego stroju wskazywała na 1,5 roku. Wtedy mnie wzięli. Ale o tym dowiedziałam się wiele lat potem… Pierwszy raz z prawdą o sobie spotkałam się przy zapisywaniu się do pierwszej klasy. Zawsze byłam samodzielna i rezolutna już od dziecka, dlatego też i sama poszłam się zapisać do szkoły, w domu była „maszyna”. Zapisałam się, ale nie odeszłam jeszcze na tyle daleko od drzwi, aby nie słyszeć pytania jakiejś mamy-czyje to dziecko? Odpowiedz pani Palczyńskiej była - to ją wzięli Koszelki na wychowanie. Jak to? Nie rozumiałam wiele, ale utkwiło mi to w głowie. Wracałam do domu do taty i mamy z dziecięcym lękiem zasianym podsłuchaną rozmową. Oni na mnie czekali pełni miłości, zaciekawienia. Nic nie pytałam. Ale ciągle myślami wracałam do słów, które bardzo bolały. Przyszedł wrzesień i z dumą poszłam do szkoły. Wielki korytarz z deskami pociągniętymi ropą, malutka klasa, nowi koledzy, ławki z miejscem na pióro i kałamarz. Pierwsze litery napisane piórem umaczanym w atramencie, jeszcze niezdarne i koślawe. Jestem uczniem. Uczyć to ja zawsze się lubiłam, a książki zaciekawiały. Wieczorami pamiętam mama czytała mi „Chatę za wsią”. Moje lata w szkole. Pamiętam jak mama szła na zebranie i wracała zawsze dumna ze mnie. Moje pierwsze sukcesy, olimpiady. Pierwsze też upokorzenia, o których nikt nie wiedział. Brutalność wsi, głupota rodziców dopadły mnie na długich 8 lat. Gdy ktoś chciał mi dokuczyć nazywał mnie „kupcza”. Bolało jak jasna cholera. Nie reagowałam na pytania – czy to prawda, że mnie rodzice kupili? Nauczyłam się z tym żyć. Zaciskałam tylko usta w grymasie, aby nie wybuchnąć płaczem i myślałam – ja Wam jeszcze pokażę. Chyba też wtedy postanowiłam, że będę dobrym dzieckiem dla swoich przybranych rodziców i zastąpię im córkę i syna. Nie pytałam ,,żebo wiedziałam, że sprawię im tym ból. Pamiętam ,że raz mama próbowała zacząć taką rozmowę. Powiedziała, że w tamtym domu było mi źle i oni mnie zabrali. Widziałam jak trudno jej to szło więc powiedziałam, że wszystko wiem. Ulżyło jej mimo, że jeszcze wtedy niewiele o sobie wiedziałam. Pierwsza komunia święta wielkie wydarzenie w życiu każdego dziecka, moim też. To radosne kościół, goście, zegarek ”zaria” taki złoty i inne prezenty. Było i to bolesne – jakaś kobieta mnie zaczepiła a ja uciekłam do swojej mamy – to była ta druga. Dowiedziałam się o tym kilka dni po tym od jakiegoś dziecka – czy widziałam na komunii swoją prawdziwą mamę?
44
Mój dom. Mała drewniana chatka - kuchnia, pokój, sień i jak to na wsi komora. Z nim wiążą się moje najcieplejsze wspomnienia. Skromne sprzęty: łóżko z siennikiem ze słomy, na którym pod oknem spali rodzice, stół , kozetka ciotki Kamili i kredens. Było jeszcze dużo krzeseł, taborków. W naszym domu pełno zawsze było ludzi. Mieszkaliśmy blisko sklepu i od kiedy go wybudowano nasz dom był miejscem gdzie można było poczekać na jego otwarcie lub powrót sklepowego z towarem. Z perspektywy lat to było fajne, wtedy mniej mi się podobało. Najgorsze były pobudki o 6 rano. Jak padało albo zimą to było u nas nawet 5-6 osób. Pamiętam często przychodzili z końca wsi Jarosiewicz, Jednorał, Siembiga i wielu innych. Myślę, że w naszym domu byli w różnych odstępach czasu wszyscy mieszkańcy wsi. Rozmowy Polaków o świcie. Komu ocieliła się krowa, kto chory, co będą robić, u kogo koszą, młócą, kto się z kim kłóci. Śpiąc w pokoju wiedziałam to każdego prawie dnia. Jak czekali na chleb to było jeszcze gorzej, bo często cały dzień. U nas ustalali kolejkę, a gdy długo sklepowy nie wracał spisywaliśmy listę i kupowaliśmy czasem i 10-15 chlebów. Gorzej było jak sklepowy przywiózł mało chleba, ci co czekali długo nie pozwalali kupić wszystkich zamówionych chlebów. Kiedyś to były fajne czasy. Na wsi najważniejszy był nie sołtys, ale sklepowy. Widać to było zwłaszcza przy dzieleniu kiełbasą. Jak na całą wieś sklepowy przywoził 5 kg kiełbasy, bo tyle mu dali w GS-się. Mieszkając blisko sklepu miałam dobrze. Wystarczyło zabrać z gniazda jajko i były cukierki. Czasem znikało parę jajek. Dobre też miałam miejsce obserwacji życia wsi. Czego nie usłyszałam to zobaczyłam. W sklepie było wino, jak ja kradłam jajka na cukierki to chłopy babom na wino. Akcje wieczorem, nawet w ciągu dnia były różne. Krzyczące baby, wesolutkie chłopy. Oj działo się… Odwiedziny w moim 45
domu były i takie, na które czekałam jako dziecko. Lubiłam „wieczórki” -czyli spotkania sąsiadów w długie zimowe wieczory. Opowieści o wojnie, okupacji, hrabiach, duchach. Siedziałam cicho i słuchałam . Jak rodzice odkryli, że jeszcze nie śpię kazali mi iść spać do pokoju. Szłam ,przymykałam drzwi i kładłam się za nimi na podłodze, żeby lepiej słyszeć. Często tak zasypiałam. Wtedy tato kładł mnie do łóżka. Lubiłam słuchać Jaśka Górnika o I wojnie światowej, Zosiuka o II wojnie. Przychodziło wielu: Ciećki od Boguśki, Irenki, Cześka, Krzyśka, Bulicze stare i młode, Aniela, Helena, Kowalski, Ćmile, Krasowski Władzio i wielu innych. My też braliśmy latarki i szliśmy do ludzi. W nocy wracałam do domu niesiona na rękach przez ojca, a pod nogami trzeszczał śnieg od mrozu i skrzył się w świetle księżyca. Zasypiałam pełna nowych opowieści. Mój dom pełen był miłości. Nigdy nie słyszałam kłócących się rodziców, raz tylko podpitego ojca po jakiejś imprezie w Ostrowie. Oboje wiele przeżyli…. Mama –Marianna Nizio miała w domu jeszcze 3 siostry: najstarsza Czesława i 2 młodsze Franię i Jadzię. Dziadkowie mieszkali w jednej izbie przy oborze. Pamiętam tę izbę z wielkim zapieckiem, glinianą podłogą i jednym małym oknem. Babka Justyna, duża, chuda kobieta, zawsze w biegu i dziadek Marcin, cichy, spokojny mały grubasek. Fajna para? Dziadkowie postawili sobie nowy dom, ale nie mieli okazji w nim zamieszkać, bo się spalił jak u sąsiada dzieci wypalały szczury. Dziadkowie nic nie uratowali, a na budowę nowego nie było pieniędzy. Myślę ,że to byli dobrzy ludzie. Nie negowali nigdy wyboru moich rodziców, a ja czułam się z nimi dobrze. Dziadek umarł wcześnie i tylko trochę go pamiętam. Wiedli życie skromne, a w domu dzieci przybywało i to same dziewczyny. Dawniej jak dziewczyny podrastały szukano im kawalera, dobrze jak miał morgi lub plac na dom. Jak ze wsi wywożono na roboty do Niemiec na liście była ciotka Cześka, ale ona miała wychodzić za Albina Sawę, więc moja mama sama się zgłosiła na wyjazd do Niemiec. Pojechała…. nieświadoma co ją tam czeka. Opowiadała często jak ciężko pracowała na polu. Jak bardzo tęskniła za domem i czekała na listy z domu. Opowiadała o losach innych, tragediach. Przeżyła tam 3,5 roku i gdyby nie choroba, z którą nie umieli sobie tam poradzić doczekałaby końca wojny. W niemieckim szpitalu zrobiono jej operację usunięcia guza na szyi. Rana się nie goiła, a obok wyrastał następny. Widziałam blizny. Chora, z otwartą raną, ale szczęśliwa wróciła do domu. W domu bieda, a tu trzeba jeszcze lekarza. Ostatnie pieniądze dziadkowie wydali, dobrze, że rana zaczęła się goić. Wróciła z tych Niemiec odmieniona, pewniejsza siebie, mądrzejsza, zgubiła po drodze wiejską gwarę, aż jej koleżanki zazdrościły. Zgodnie z tradycją trzeba było szukać sobie męża. Po nocach wzdychała pewnie za chłopakiem poznanym w czasie pracy w Niemczech, ale on był daleko, a w zaloty przychodził Władek Koszelny. On też wrócił z niewoli niemieckiej. Powołali go do wojska zaraz po wybuchu wojny, na froncie był tylko kilka dni. Otoczyli ich i wywieźli do Niemiec. Pracował u baora(niemieckiego rolnika) przy krowach i na polu. Rodzice pobrali się. Na początku nowej drogi życia nie mieli nic oprócz siebie. Tato miał dwóch braci, Kazika i Franka, oraz siostrę Kamilę. Wszyscy gnieździli się w jednym pokoju i
46
kuchni. Młodzi po ślubie też tam. Mama mówiła, że było ciężko wytrzymać, teściowa to czepiała się o wszystko.
Tych dziadków nie pamiętam, wcześnie poumierali. Dziadek Marcin miał las i dał im drzewo na dom. Tak zaczynali się dorabiać. Chodzili po zarobkach, dziadkowie dali po kawałeczku pola. Cieszyli się każdą nową rzeczą w ich gospodarstwie. Byli biedni, ale szczęśliwi. Brakowało im dziecka, wiem, że mama się leczyła długo. Czekali na to dziecko ponad 15 lat… Znam życie wsi i wiem jak odważna jak na tamte czasy była decyzja o adopcji dziecka. Już widzę te ciekawe spojrzenia, szeptania ukradkiem, pokazywanie znajomym ich i mnie.. To była sensacja. Oni chcieli i pokochali obce dziecko. Kochali mnie wielką prawdziwą, rodzicielską miłością. Nie spali po nocach, gdy byłam chora. Mama nocami szyła mi sukieneczki i robiła na drutach sweterki. Gdy dorosłam nocami szykowała mi kotlety, ciastka, pączki najpierw do internatu a potem na studia. Tato nawet najbardziej zmęczony pracą brał mnie na kolana i huśtał. Pamiętam jego ciepłe, siwe oczy. Na czole miał „kaszaka” (taką narośl), którą przykrywał włosami. To był dobry, uczciwy, spokojny i bardzo ciepły człowiek. Od zawsze pamiętam chorował na astmę i ta choroba bardzo go męczyła. Przy ataku nie mógł złapać powietrza, a ja bałam się, że umrze. Przeziębił się w niewoli i z tą chorobą wrócił z Niemiec. Miał uczulenie na pyłki, sierść konia. Najgorsza była wiosna... A koń siwek był jego ulubionym zwierzęciem. Dobrych ludzi poznaje się po stosunku do innych i zwierząt. On wszystkie zwierzęta głaskał, nawet złapaną kurę czy kaczkę i coś jej mówił. Uwielbiał dzieci, jak bardzo cieszyłby się wnukami. Jak ja podrosłam i na kolana już byłam za duża, na kolana brał dzieci sąsiadów. Bardzo polubił Janusza Gałdysia, syna mojej chrzestnej. Pamiętam jak ten uciekał z domu, a tato go chował w łóżku i udawał przed jego rodzicami, że go nie ma. Obaj się dobrze bawili i my przy okazji. Kochałam go i jak tylko mogłam pomagałam w pracy. To dla niego nauczyłam się orać, kosić kosą, siać, jeździć końmi. Wiedziałam, że był dumny ze mnie, a jego „no jak córciu , dobrze?” gdy wracałam zmęczona z pola było więcej warte niż „dziękuję”. W wychowywaniu mnie mama krzyczała czasami, a tata wołał „chodź córciu do mnie”. Raz tylko dostałam pasem, a potem żałował mnie. Dostałam, bo wołał mnie kilka razy do domu, a ja nie przyszłam … bolało. Moje grzechy dzieciństwa … trochę ich było… Zorganizować to już od małego potrafiłam różne akcje. Z kurnika od nas i od Ciećków wybrane jajka i tłuczone na Górowym sadku w gumofilcu kamieniami, bo fajnie bryzgało. Ile byłoby cukierków mięciutkich krówek lub ciągnących się irysków? Smakowały inaczej niż teraz, a oranżada czerwona w butelce z zamkiem i takim gazem … marzenie. Wracając do wybryków: wybrana marchewka z lochu u Górniczki, zjedzona cebulka dymka godzinę wcześniej posadzona przez mamę, tyraliera przez Gierszonowe pole za bławatkami. Sok miał kolor czerwony. Pół pola wykopanych kartofli przy pasieniu krów, a kartofle jeszcze nie urosły. Miało być do ogniska. Te wszystkie wypasione pola przez nie pilnowane dobrze krowy, Rysio wnuk Górników zamknięty w beczce na wodę jak budowali sklep, Hanka ciotki Jadzi w placku krowim, połamane gałęzie na 47
czereśniach, oberwane zielone jabłka, wybite przypadkiem szyby lub doniczki … Trochę tego było. Rodzice jak się dowiadywali, pierwsze co mówili nasza Tereska? Pogadali, pokrzyczeli. Wtedy na wsi to nie było nudy, nawet bez telewizora. Większość z moich kolegów zawsze coś pomagała w domu. No, ale bawić też się trzeba. W domu to najczęściej w sklep lub lalkami, każdy przynosił swoją. Pamiętam moja była z plastiku. Często odpadała jej głowa , ale był sposób, patyk i gumka z dużym guzem. Bawiliśmy się wszystkim: garnkami ,fajerkami, teluszkami(przednie koła) od grejbera(kultywatora), starymi swoimi wózkami, szytymi piłkami. W zimie to jeździło się na klepkach z beczki zamiast nart. Tyle było radości gdy dzieci z połowy wsi grały w „sztandar stój”, „zbijanego”, „palanta”. Najbardziej pamiętam piłkę spadającą z góry aż do rowu i trzeba było po nią biec. Pod lipkami grało się w „klasy’ lub „chłopa” ,ale najważniejsze było kto miał najładniejsze szkiełko. Nie jeden talerz z ładnymi kwiatkami zginął w domu. Trzeba było nas zaganiać do domów, co chwilę czyjaś mama wolała albo przychodziła. Były płacze i prośby... Następny dzień był równie atrakcyjny. Zima też nam nie była straszna mimo, że śnieg często był do okien. Ubrania nie miały czasu wysychać na piecu, a w butach to śnieg zamarzał. Sanki zrobił mi Górnik „posmarowało się je świeczką i jechały z góry aż pod sklep”. Zazdrościliśmy jak ktoś jechał najdalej. Łyżwy to były przykręcane do butów, odpadały razem z podeszwami . Górnik robił mi różne drewniane taczki, wiatraczki i inne zabawki. Podobne można było kupić na odpustach, zawsze trzeba było tam być. Po odpuście bawiliśmy się piłkami na gumkach, aż sypały się z nich trociny. Broszki też każda dziewczyna miała nowe. Wielkim moim marzeniem był rower i go mi kupili. Pamiętam, był niebieski. To była najlepiej szanowana „dameczka” w okolicy. Zazdrościli mi jej, ale dawałam się przejechać. Była jak nowa jak ją sprzedałam, bo była już dla mnie za mała. Ja byłam na etapie motoru, ale widząc jak jeżdżę na pożyczonych rodzice mi nie ulegli w obawie o moje życie. Najlepszą moją koleżanką była Boguśka Ciećka, razem chodziłyśmy do szkoły, nawet ubrania miałyśmy takie same. Pamiętam zielone płaszcze w kratkę i brązowe lakierowane pantofle z guzikami. Szkoda, że teraz nasze drogi jakoś się rozeszły. Kolegów i koleżanek to ja zawsze miałam duża. Halina, Staśka, Jaśka, Elka, Andrzej, Krzysiek, Januszek, Irenka, Heniek, Kazik, Anka, Ela i Basia od Jagnickich – to ci najbliżej mieszkający. Wszystkie sąsiadki to były ciotki , a sąsiedzi wujkowie. Tak mówię do dziś. Wśród nich i z nimi zawsze czułam się i czuję jak w rodzinie. Nie pamiętali i nie pamiętają, że ja jestem obca. Dziękuję im za to jak i wszystkim pozostałym. To wśród nich jest mój dom, moje miejsce. Wróciłam tu…. Smaki dzieciństwa. Może teraz jest wiele więcej, jemy bogaciej i bardziej wymyślone dania, ale tamte się zawsze pamięta. Mama robiła najlepsze pączki i gołąbki, a jej stefanka była palce lizać. Z zup pamiętam grochówkę z takim dużym grochem i szczawiową z jajkami. Szczaw zbierało się w rowie, smakował inaczej niż siany. A kasza wypiekana w żeliwnym baniaku w ostatniej fajerce na kuchni przez cały dzień, to było… Placki fuszerowe( ziemniaczane),pieczone na blasze kuchni , topione potem w serze z dużą ilością śmietany… Chleb ze smalcem i szczypiorkiem lub z śmietaną i cukrem, mogła być woda z wiadra. 48
Chłodnik z sałaty i cebulki ,podpiwek, talarki ziemniaków pieczone na drzwiczkach od kuchni, podpłomyki pieczone przed chlebem w piecu, a chleb prosto z pieca ze śmietaną, zsiadłe mleko……. Pomarzyć….. Dom zawsze pachniał jakimiś przysmakami, najlepiej jak pieczonymi w piecu pierogami lub wędzoną kiełbasą. Robiło się ją na święta, potem pachniała zawieszona w komorze na kiju . Jak było więcej mama zalewała ją smalcem w słoikach. Robiła też mięso w piecu. Pychota. Słonina to kiedyś była jak dłoń, tato ją solił i w garnku kamiennym wynosił do lochu. Te zapasy przydawały się gdy przychodziły prace w polu. Trzeba było zabierać ze sobą coś do jedzenia. Przepraszam za osobiste wspomnienia ………..
49
WESELE PO MAJDAŃSKU
Piękne były Majdańskie wesela……..
50
Polska to kraj bogaty w tradycje, zwłaszcza wieś . Nasza wieś Majdan Ostrowski też ma swoje tradycje. Na szczęście nie zatraciły się jeszcze nasze obyczaje, które charakteryzują naszą wieś. Pod względem kultu obyczajowości stanowimy niezwykłą społeczność. Nie tylko nasi pradziadkowie, czy dziadkowie są dumni z polskich tradycji ludowych, ale i my coraz częściej powracamy do korzeni. I nie ma się czemu dziwić.. Rozwój cywilizacji powoduje zatracanie czegoś, co jest symbolem Polski. Kultywowanie tradycji i obyczajowości polskiej jest godne podziwu i z pewnością może stanowić wzór do naśladowania. Jednym z ważniejszych wydarzeń na wsi było i jest wesele. Dziś wesele z wiejskich chałup przeniosło się do wynajmowanych domów weselnych, a dawne jedzenie zajęły wykwintne dania. O dawnych tradycjach mało kto pamięta, czasami przypomina o nich ustawiony w kącie sali stół wiejski. A wiejskie wesela były takie piękne… O takim weselu Wam opowiem. Wesele w obrzędowości wsi polskiej ma swoje szczególne miejsce, może dlatego, że swoim zasięgiem dotykało czasem całych wsi. Łączyło obrzędowość wsi z religią, zabawą, z wielką zmianą w życiu państwa młodych. Wesel było wydarzeniem wielce złożonym, pełnym bogatej treści i dramatycznych czasem akcji. Wszystko odbywało się ściśle wedle starej tradycji. Nadchodził dzień, gdy chłopiec stawał się kawalerem gotowym do żeniaczki, a dziewczyna dojrzewała do zamęścia. Udział w kojarzeniu, swataniu par brała zarówno rodzina, jak i chrzestni. Przy każdej okazji: przed kościołem, po nabożeństwie, w karczmie, na jarmarku zachwalali przymioty panny albo młodzieńca. Zawsze wypytywali o koligacje rodzinne, majątek czy choroby. Chłopak szukał dziewczyny w swojej wsi, za płotem lub w okolicy. Młodzi poznawali się na zabawach, weselach lub znali się od zawsze. Zakochani spotykali się potajemnie za stodołą, na drodze, przy studni. Rodzice, zwłaszcza matka, dbali o dobre imię swojej córki, dlatego gdy długo nie wracała, zaczynały się nawoływania i poszukiwania nawet w koszuli nocnej... Dobrze było, gdy chłopak podobał się rodzicom, ale gdy nie, ojciec zakazywał spotkań. Tajemne schadzki, tęskne westchnienia, nie zawsze przekładały się na plany małżeńskie, bo przecież nie tylko uczucia decydowały o zamęściu. Liczył się także – a może przede wszystkim – majątek. Nie zważano też na różnicę wieku. Narzeczony dwa razy starszy? I co z tego? 51
Grunt, że ma pełną sakwę i dobrą pozycję. A panna przywyknie... Z biegiem lat, gdy pojawiały się dzieci, a mąż okazywał się dobrym człowiekiem. Gorzej gdy nie. Powrotu do domu nie było, bo tam rodzeństwo też czekające, aby się wyrwać z domu . Wedle dawnego zwyczaju o zaślubieniu dwojga ludzi decydowali rodzice. Rolę pośrednika między rodzinami młodej i młodego często pełniła swatka lub swat nawet z sąsiedniej wsi. Rozmowa ta opierała się na zachwalaniu cnót, bogactw, nikt nie mówił o uczuciach. Swat przyprowadzał kawalera do domu panny, którą chciano wydać za mąż albo do panny upatrzonej przez jego rodziców. Rzadko występował w tej roli, gdy młodzi się kochali, chyba tylko po to, aby kawalerowi było raźniej stanąć oko w oko z ojcem dziewczyny. Tak najczęściej pobierali się biedniejsi. Często nie mieli nic oprócz siebie. Dorabiali się wszystkiego, mieszkając w jednej izbie z resztą rodziny. Radość była ogromna, gdy wreszcie przechodzili na swoje. Kiedy młodzi z miłości czy z rozsądku chcieli się pobrać, wtedy młody z chrzestnym lub z kimś z rodziny szli do rodziców panny młodej zapytać o zgodę. Oczywiście nie obyło się to bez gorzałki. Uzgadniano też dzień zaręczyn, zrękowin. Była to sobota lub niedziela po południu. Rodzice dziewczyny szykowali poczęstunek. Trzeba było się pokazać z jak najlepszej strony, więc pieczono koguta, kupowano kiełbasę, gotowano bigos i pieczono ciastka, pierogi z kaszą lub makiem. Młody przynosił wódkę. W czasie tego spotkania ustalano, gdzie młodzi będą mieszkać i jakie dostaną wiano. Panna musiała dostać pierzynę, poduszkę, pościel, krowę. Dostawała często podstawowe naczynia, ręczniki, a nawet sprzęty takie jak stół, szafę. Gdy była bogatsza, to ojciec i kawałka ziemi nie szczędził. Chłopak dostawał konia, albo źrebię, jakieś narzędzia rolnicze, kawałek pola, łóżko, czasem nawet wóz. Po zaręczynach dawano na zapowiedzi w kościele panny młodej i musiały one być 3 razy wygłoszone z ambony.
Po kilku tygodniach, w czasie których prowadzono dalej rozmowy i deklaracje majątkowe rodziców obu stron, następował dzień ślubu. W przygotowania do wesela angażowano całe rodziny i sąsiadów. Trzeba było pobielić dom, posprzątać obejście, zrobić lub pożyczyć stoły, zabić świnię czasem jeszcze cielę, zrobić wyroby, nagotować, napiec, przygotować stoły dla gości, zrobić ławki ,pożyczyć krzesła, talerze, widelce, wypędzić gorzałkę na wszelki wypadek jakby zabrakło wódki, zrobić zakupy np. piwa w beczce i oczywiście zaprosić gości. Jak to
52
dawniej mówili – skrętu z tym weselem co nie miara. Te przygotowania były i u młodej i młodego ponieważ wesele odbywało się w obu domach oddzielnie. Na tydzień lub dwa przed weselem młodzi jechali do zapisu czyli brali ślub cywilny. Nie nadawano mu szczególnej rangi i traktowano raczej jak obowiązek. Na wesele zapraszano gości, często z całej wsi. Brano pod uwagę nie tylko więzy rodzinne, ale też różne powiązania i zależności. Ważne było, aby kogoś nie pominąć, albo zapomnieć wysłać swata. Zdarzało się tak, że sąsiedzi nie byli na weselu lub wołali ich dużo później jak ktoś odkrył, że nie było po nich swata. Panna z druhną chodziła od domu do domu zapraszając
gości. Podobnie robił młody. Dziewczyna zapraszała starościnę, a chłopak
starostę. Oboje musieli być osobami w związkach małżeńskich. Na takie wesele każdy się szykował, pieczono korowaje(specjalne dekorowane duże bułki), później torty, no jakiś podarunek dla młodych i połówkę wódki. Nie szło się z gołymi rękoma, tylko po weselu czasem okazywało się, że młodzi mają po kilka takich samych prezentów. Co noszono na prezenty? Pościel, ręczniki, obrusy, koszule, halki, materiały (towar na sukienkę), szklanki, talerzyki nawet bieliznę.
Trwały ostatnie przygotowania do wesela, pieczenie korowaja (ciasta drożdżowego z większej niż zwykle ilości żółtek, posmarowanego jajkiem, pieczonego w okrągłej formie nawet garnku, udekorowanego lukrem, cukierkami czy wiśniami lub porzeczkami, dodatkową dekorację stanowiła kolorowa bibuła w koło), szykowanie stołów (nakrycie białym papierem lub obrusami), ustawienie bukietów w butelkach, talerzy, widelców itp. Wszędzie unosił się zapach świeżo wędzonej kiełbasy. Jeszcze trzeba udekorować dom gałązkami brzozy, jabłoni lub innymi, które będą ładnie wyglądać i doczepić bibułki lub wstążki.
Wesela odbywały się w niedziele, dużą popularnością cieszyły się święta, które sprzyjały spotkaniom rodzinnym. Wierzono, że najszczęśliwsze będzie wesele i życie zawarte w Boże Narodzenie lub Wielkanoc, zakazywano wesel w Adwencie i Wielkim Poście. Wesela zaczynały się o godzinie 10 lub 11 i trwały do rana. Dawniej wesele zamykała pieśń „kiedy ranne wstają zorze” i młodą wywożono do męża. 53
Uroczystości weselne odbywały się w domu. Z racji na niewielką ilość pomieszczeń z domu wynoszono wszystkie meble pozostawiając tylko stoły i ławy, część pożyczano od sąsiadów. Jedna izba przeznaczona była wtedy na jedzenie, druga na tańce. Tańce przenoszono też do sąsiada lub remizy. Jeśli chodzi o dekoracje izby weselnej, to kluczowym punktem było umieszczenie nad miejscem pary młodej obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej lub Matki Boskiej Karmiącej. Obraz ten przymocowywano na dywanie i dekorowano zielonymi gałązkami lub kwiatami. Zwyczajowo stoły układano w podkowę, para młoda zasiadała na środku, a obok nich starostowie, dziadkowie, świadkowie, a pozostali goście gdzie kto siadł. Jedzenie na weselu było raczej skromne.
Na początek podawano jedynie wędliny (kiełbasę cienką, boczek, salcesony, szynkę ), a także chleb, galaretę, ogórki kiszone, smalec oraz ciasta drożdżowe, serniki, pieczone pierogi, ciastka amoniaczki itp. Z gorącym posiłkiem czekano do momentu oczepin, czyli godziny dwunastej-pierwszej w nocy i najczęściej był to rosół, bigos oraz kotlety mielone z chlebem… Na weselu pito herbatę, oranżadę, kompot i obowiązkowo wódkę często barwioną przepalonym cukrem.
Podczas tradycyjnego wesela bawiono się przy akordeonie, skrzypcach, harmonii często zapraszano kapelę, orkiestrę. Orkiestra grała wszystkim gościom marsze, przygrywała przy pokłonie, oczepinach i bawiła gości oberkami, polkami. Dawniej młoda para jechała do ślubu bryczką lub wozem, a jeśli wesele było w zimie wieziono ich saniami. Bryczka, wóz, sanie na tą okazję były wyszykowane specjalnie. Dekorowano je kolorowymi wstążkami, natomiast miejsce, w którym siedziała para młoda wykładano pasiastym kocem. Przyozdabiano również konie, które często się płoszyły od fruwających wstążek. Na przedzie orszaku jechała orkiestra, której granie miało nawoływać gapiów do oglądania pary młodej i wesela. Jadące wesele było wielką atrakcją. Później było o czym opowiadać. Nie było wesela bez tradycyjnych bram stawianych młodemu jadącemu do młodej lub wracającemu weselu z kościoła. W Majdanie Ostrowskim nie było zwyczaju zakładania do ślubu tradycyjnego stroju ludowego.
54
Panna młoda ubierała białą sukienkę z długim rękawem, ozdobną falbanką pod szyją i welon lub wianek. Czoło ozdabiała sobie zielonym asparagusem lub paprotką. Na nogi nakładała białe pantofle. Pan młody nowy garnitur, najczęściej granatowy, białą koszulę, krawat i czarne buty. Zdarzało się, że sukienka była pożyczona, a pan młody miał zamiast garnituru marynarkę , spodnie bryczesy i oficerki. Czasem jednak ubierali na tą uroczystość stroje ludowe. Obowiązkowo panna młoda miała bukiet kwiatów ozdobiony białymi wstążkami. Bukiet był zrobiony z białych kwiatów z ogródka, ozdobionych asparagusem lub paprotką. Mogły być nawet pelargonie z doniczki lub kwiaty z papieru zwłaszcza w zimie. Zakupy weselne młodzi robili w Chełmie. Dziewczęta, które asystowały pannie młodej również ubierały się w nowe sukienki. Na weselu wszyscy goście mieli bukieciki, za które symbolicznie płacili do koszyczka pierwszej druhnie. Druhny i drużbowie od innych gości odróżniali się bukiecikami.
Wesele czas zacząć… 55
Od rana sąsiadki i rodzina pomagała kroić i układać na talerzach lub półmiskach wędliny, chleb kładziono na stół, na talerzykach przystawki, ciasto na kloszach, oranżadę. W tym czasie mołoducha(panna młoda) u sąsiadów, rodziny lub w komorze ubierała się do ślubu. Pomagała jej pierwsza druhna, czesała, robiła bukiet, ,,nakładała sukienkę i upinała welon”. Miały dużo czasu, ślub był o godzinie 14 lub 15. Godzinę wcześniej przyjeżdżał młody z rodziną, aby przed ślubem zdążyć z pokłonem. Najwcześniej na wesele przychodzili swatykawalerowie, im było ich więcej, tym szybciej przebiegało przyprowadzanie gości na wesele. Każdy z nich przynosił połówkę wódki. Gospodarze też coś stawiali na poczęstunek ”na odwagę„,
ponieważ trzeba było chodzić po domach po gości i mówić- zapraszam na
wesele. Wtedy goście, którzy już w oknach wyglądali swatów zabierali-mężczyzna butelkę wódki, kobieta prezent, swat korowaja, tort. Przygrywająca na weselu orkiestra witała nadchodzących gości marszem pilnując, aby nikogo nie pominąć. Każdy komu grali marsza płacił im za to pieniądze, a dla gości też było ważne, że grano im specjalnie. Po przyjściu na wesele gospodarzowi najczęściej ojcu gość dawał wódkę, kobieta przyniesiony prezent. Pierwsza przypinała bukiet na lewej stronie osobom niezamężnym, na prawej w związkach. Za bukiecik trzeba było zapłacić do koszyczka. Gości zapraszano na poczęstunek. Gdy zbliżała się umówiona godzina przyjazdu zaczynało się nerwowe nasłuchiwanie, krzątanina, ostatnie przygotowania. Jadą……
56
Z dala już słychać nadjeżdżających, trzaskanie z batów, widać kurz na gościńcu. Mimo, że panna młoda z niecierpliwością oczekiwała na to spotkanie, musi jeszcze przez chwilę wykazać się wytrwałością i ze spokojem przeczekać długotrwałe prześpiewywanie się gości w bramie. Byłoby niezgodne z tradycyjnym ceremoniałem oddać młodą tak łatwo, tak od razu. Wreszcie, gdy sprawa się wyjaśnia i drużba pana młodego złoży okup w postaci paru butelek wódki, brama zostaje otwarta i następuje przyjazne witanie, przeplatane odpowiednimi piosenkami, melodiami i tańcami. Orkiestra grała marsza. Młody wysiadał z furmanki z 2 pannami i czekał przed progiem trzymając bukiet kwiatów. Za nim starościna z korowajem, jego rodzina i goście. Goście śpiewali piosenkę ,,Przyjechał do niej pięknie ubrany...’’. Tylko panny młodej nie ma wśród zebranych. Niełatwo jest rozstać się z domem rodziców, najtrudniej zaś z własnym panieństwem. Rytuał wymaga odwlekania mającego nastąpić wydarzenia. Po dłuższym wyczekiwaniu wychodziła w końcu na próg domu. Tradycyjnie witała się z młodym i jego rodziną, przyczepiała mu bukiecik, a on dawał jej kwiaty i razem zapraszali do pokłonu.
Goście przepychali się ,aby jak najwięcej zobaczyć. Pierwszym bardzo istotnym obrzędem w całej ceremonii wesela było błogosławieństwo – pokłon.
57
Odbywało się ono w domu panny młodej przed wyjazdem do ślubu kościelnego, w izbie z udziałem najbliższej rodziny i chrzestnych. Jedna osoba wymawiała formułę błogosławieństwa np. wuj, stryj. Mówił o wychowaniu, troskach, odchodzeniu z domu na swoje i prosił o błogosławieństwo na nową drogę życia dla młodych. Czasem robili to sami młodzi. W pełnym powagi skupieniu rodzice błogosławili swoje dzieci na nową drogę. Młodzi klękali przed rodzicami i mówili „prosimy o błogosławieństwo.” Rodzice z wielkim wzruszeniem, często ze łzami rysowali nad nimi znak krzyża lub czynili to palcem na czole ukochanych dzieci. Wypowiadali też magiczne słowa „błogosławię Cię”. Następnie wszyscy najbliżsi robili to podobnie. Po dawnemu przy wtórze melodii Serdeczna Matko niejedna dziewczyna ze szlochaniem godziła się z losem i rozstawała z najbliższą rodziną.
Po zakończeniu ceremonii orkiestra grała marsza i młodzi wyruszali do kościoła. Starościna zabierała przygotowany dla księdza korowaj i wiozła go do Wojsławic, wręczała gospodyni księdza. Goście zajmowali przygotowane furmanki. Jeszcze tylko poświęcenie orszaku weselnego wodą święconą palmą przez babcię i można ruszać. Ślub w kościele parafii, do której należała panna młoda. Wyjeżdżając z domu panna młoda rzucała cukierki wszystkim stojącym przy drodze. W drodze do kościoła, a niekiedy także z kościoła, orszak weselny napotykał przeszkody. Na moście w Wojsławicach orszak zatrzymywano i starościnie tak śpiewano ”starościna staroście dał buzi na moście, a starosta chłop młody zepchnął babę do wody”… Trzeba było, aby się pocałowali, weselnicy nie darowali i orszak stał. Dobrze było jak starostowie byli wesołymi ludźmi i znali się na żartach. Zdarzało się też, że młodzi szli w drodze do ślubu na cmentarz, na grób nieżyjącego już rodzica. Sakramentalne „tak” to najważniejszy moment, punkt zwrotny w całym życiu tych dwojga. Za młodymi stoją tylko starostowie z pierwszym świętym obrazem, kupionym im na nowe wspólne życie i mieszkanie. Jeszcze tradycyjnie zostawienie bukietu w kaplicy Matki Bożej i młodzi opuszczają świątynię.
58
W koło nich gromadzą się goście z życzeniami. Furmani ślubu nie widzieli, ponieważ trzeba było pilnować koni. Orszak wraca. Wozy ścigają się, jest okazja pochwalić się końmi. Rozbawieni goście śpiewają piosenki, jedną po drugiej. Powitanie młodej pary przygotowują rodzice młodej. Kapela gra marsza. Ojciec i matka stają przed swoimi dziećmi na progu domu, z chlebem i solą oraz z dwoma kieliszkami wódki ,którą młodzi wypijają, a kieliszki rzucają za siebie. Muszą się zbić na szczęście. Całują chleb i biorą go ze sobą. Młody przenosi żonę przez
próg… Goście
weselni
wchodzą
do
izby i
zasiadają
za
stołami.
Poczęstunek przygotowywały wcześniej gospodynie, które nie uczestniczyły we mszy, no i ktoś musiał pilnować dobytku .Gości obsługują rodzice ,którzy tylko w biegu wypiją za zdrowie młodych lub własne. Po zaspokojeniu pierwszego głodu zaczynają się przyśpiewki to do młodych, to do starostów lub rodziców. Tradycyjnie „gorzko, gorzko” zmuszając młodych do pocałunku na zmianę ze ”sto lat „.Orkiestra przygrywa również ugoszczona. Między stołami lub pod nimi kręcą się dzieci, aż pousypiają po kątach bo w domach nie ma ich z kim zostawić. Wszyscy domownicy byli na weselu. Gospodynie tylko chodziły krowy podoić lub nakarmić. Obrządek zrobiły i wróciły. Tańcom, przyśpiewkom nie było końca. Czasem i niezaproszeni na wesele goście, wypiwszy sobie na odwagę przychodzili pod dom weselny, wywoływali młodych lub rodziców i składali życzenia. Chodziło głównie o to, że trzeba było ich ugościć, żeby nie gadali po wsi, ”że z wesela pognali surowców”, zawsze gospodarze coś 59
wynosili. Gdy przychodzi pora na tańce często wesele przenosiło się za orkiestrą do remizy lub sąsiadów.
Za stołami jednak pozostawało część gości i zaczynało się plotkowanie, popijanie i przesypianie w oczekiwaniu na oczepiny. Bardzo istotnym i kulminacyjnym obrzędem weselnym były oczepiny. Odbywały się one około północy. Brały w nich udział starsze kobiety, mężatki i zawsze jedna z bardziej wymownych, odważniejsza zaczynała przemowę. Główną rolę pełniła przy tej ceremonii pierwsza druhna. Pannę młodą sadzano na stołku na środku izby i mimo jej sprzeciwów zdejmowano jej welon lub wianek i nakładano chustkę szalonówkę, którą nosiły kobiety stateczne. Często przy tym śpiewano. Po zdjęciu welonu-oczepinach zdejmowano młodej buty, które mąż wykupywał za wódkę. Targował się, ale buty musiał wykupić. W koło panny młodej gromadziły się panny ponieważ następnym etapem obrzędu było rzucanie wianka lub welonu. Która panna złapała jeszcze w tym roku miała wyjść za mąż. Takie zabawy mogły trać i dwie godziny. Goście niecierpliwie czekali na poczęstunek, który podawano po oczepinach, uczestnicząc 60
w zabawach, przyśpiewkach, zbieraniu na kołyskę. Wtedy podawano gorące dania. Żony z trudem budziły mężów, żeby coś zjedli ciepłego, bo do rana jeszcze daleko. Koguty już dobrze piały, gdy goście zaczynali się zbierać do domu. Każdy dostawał weselnego tortu, kawałek kiełbasy, ciastka czasem buteleczkę na drogę. Trzeba było pamiętać o wszystkich. Dalsi goście spali po sąsiadach, w stodołach, podobnie jak państwo młodzi. Noc poślubna miała inny charakter, a właściwie to jej nie było, ponieważ wszędzie było dużo ludzi i nie było mowy o intymności. Na drugi dzień młodzi speszeni pytaniami o tą pierwszą noc nie mieli co opowiadać. Wszystkich gości zapraszano na drugi dzień na poprawiny. I tak wesele zaczynało się od nowa jeszcze przez następne dni. Jeżeli panna szła do teściów, to na drugi dzień była doskonała zabawa dla wszystkich. Były wywoziny. Na wóz szykowano wiano, co kto złapał z domu, podwórka, obory czy kurnika. Śmiechu było przy tym. Na wozie lądowały grabie, garnki, miotły, kury, czasem nawet prosie, a przy wozie krowa. Potem to wszystko wracało, ale opowieści trwały jeszcze przez tydzień. MŁODZI ZACZYNALI WSPÓLNE ŻYCIE…
61
JADĄ GOŚCIE ,JADĄ-WESELE PO MAJDAŃSKU
Na Majdanie Ostrowskim było wesele……………. W niedzielę 10.08.2014. wieś ożyła ponownie. Na wesele obrzędowe realizowane w ramach projektu-Obudzić wspomnienia- wesele po majdańsku” realizowanego z Europejskiego Funduszu Rozwoju Wsi Polskiej z programu „Razem możemy więcej” przez Grupę Odnowy Wsi Majdan Ostrowski przybyło setki ludzi. Było na co popatrzeć. O 13godz. na scenie organizatorka i koordynatorka projektu Teresa Szwarc powitała zaproszonych gości, mieszkańców okolicznych wsi, zespoły i wszystkich przybyłych. Były słowa wdzięczności za pomoc w realizacji. W imieniu starosty chełmskiego Pawła Ciechana sekretarz powiatu Henryk Gołębiowski wręczył na ręce T. Szwarc i E. Furmaniuk list gratulacyjny za podejmowane na terenie wsi inicjatywy oraz puchar dla Grupy Odnowy Wsi Majdan Ostrowski . Za największe zaangażowanie w prace na rzecz wsi wyróżnione pucharami zostały także rodziny: Niziów, Wyhadańczuków i Furmaniuków wskazane przez T. Szwarc do nagrody. Grupa otrzymała też list gratulacyjny od Wójta Gminy Wojsławice Jacka Semeniuka. On też ufundował nagrody za wieloletnią współpracę z Grupą Odnowy dla wójta Wiesława Radzięciaka i Kapeli „Siennica Różana „ oraz dla Kabaretu” Czarny Salceson” za uatrakcyjnienie nieodpłatnym występem imprezy. W imieniu Grupy Odnowy Wsi Majdan Ostrowski T. Szwarc wręczyła też symboliczne statuetki za wieloletnie zaangażowanie rodzinom: Ciećków i Osuchowskich oraz wszystkim zaangażowanym osobom i instytucjom. Wesele czas zacząć……… Na scenie pojawia się gromada dzieci w strojach ludowych, którym starościna wesela T. Szwarc opowiada śpiewając jak to wyglądała dawna wieś i wiejskie wesela, pomaga jej też starosta przytakując. Rozlegają się krzyki –jadą, jadą ……..Już widać nadjeżdżające furmanki i słychać marsza weselnego, to jedzie młody ze swoją świtą(Borys Szczęsny). Na drodze pojawia się stół(brama)i następuje targowanie się. Młody stawia 2 butelki wódki(wody) .Orszak jedzie dalej. Zatrzymuje się przed IZBĄ LUDOWĄ „WRZECIONO” gdzie za drzwiami czeka mołoducha(panna młoda).Młody w towarzystwie dwóch pięknie ubranych w stroje ludowe dziewczyn , w towarzystwie starościny niosącej tradycyjnie obraz i babki z korowajem zbliża się do drzwi. Ogromny bukiet polnych kwiatów oczywiście też jest. Drogę zastępuje mu starosta i w imieniu mołoduchy prosi o potwierdzenie majętności młodego. Ten rzuca na tacę pieniądze a w dowód miłości kwiat. Drzwi otwierają się i w towarzystwie dzieci pojawia się piękna ,ubrana na ludowo dziewczyna(mołoducha- Justyna Szwarc) Tłumy ludzi………. Młodzi i cały orszak weselny przy dźwiękach marsza zbliżają się do sceny. Starosta zaprasza do pokłonu. Na scenie słychać-Serdeczna matko, młodzi klęczą a rodzice, chrzestni, babka i najbliżsi błogosławią ich rysując znak krzyża na czole. Furmanki czekają by pojechać do ślubu. Babka święci wozy, młodych, w tłum ludzi lecą cukierki. 62
Pojechali…….. Czekając na powrót T. Szwarc mówi o powstającej w ramach projektu książce ”OBUDZIĆ WSPOMNIENIA-WESELE PO MAJDAŃSKU I INNE WYDARZENIA” ,której fragmenty można przeczytać na promującym ją wydruku. Młodzi wracają..Na nich przed sceną tradycyjnie z chlebem i solą czekają rodzice. Na scenie w scenerii dawnej chałupy ,stołem zastawionym dawnymi potrawami i rekwizytami(stare szklanki , butelki…) odbywają się oczepiny . Młodej nakładana jest chustka na głowę. Tak jak kiedyś młodzi dostają prezenty pakowane w szary papier, są tańce z młodymi, dzielenie korowajem, tortem, wódką. Młodym przyśpiewują ”gorzka wódka” a ci się całują. Goście na scenie jak i przed śpiewają znane przyśpiewki… Trwa wesele, ale zbliża się ku końcowi. Wywoziny młodej kończą obrzęd. Wszystkich widzów zaproszono na weselny poczęstunek w starodawnym stylu. Poczęstunek przygotowali mieszkańcy wsi ,dawni jej mieszkańcy również jadąc na imprezę zabrali coś ze sobą. Nasi sympatycy od wielu lat wspierający nasze działania też nie zawiedli, tradycyjnie z ciastem i pierogami przyjechali M. i J. Małeccy i A. Nizio ze smalcem. Przybyli nam nowi sympatycy z Wojsławic A. i S. Turowscy , H. Jabłońska oraz M. Jegorow z Chełma. Przywieźli nam karkówkę i kilka gatunków pierogów. Pierogów to było , H. i M. Szajner napiekły 5 gatunków .Mieszkańcy kolejny raz udowodnili ,że dla dobra wspólnego wiele potrafią zrobić. Inscenizację wesela też ,na tą chwilę wcielili się w role uczestników wesela i dobrze nam to wyszło. Ogromne tłumy zachwyconych przedstawionym weselem to największa dla nas pochwała. Podziwiano nie tylko mieszkańców-aktorów ,ale wystrój sceny i całego otoczenia. Rozstawione stare fotografie, odnowione na terenie wsi tablice , piękne banery z fragmentami książki o Majdanie Ostrowskim i z ostatnich imprez na wsi też budziły zachwyt. Piękne konie naszego byłego mieszkańca Tadeusza Skrzypy, którymi można było się przejechać były dodatkową atrakcją imprezy. Wszystkie lokalne gazety o tym weselu napisały ,a ludzie długo jeszcze sobie je opowiadali . ‘
‘
63
64
ł
Po weselu odbył się Przegląd Przyśpiewek WeselnychI miejsce zajęła Kapela Siennica Różana II- Zespół ”Sielanki” III-Zespół ”Rosa” z Kamienia Wyróżnienia otrzymały ”Rakołupianki”, „Kumowianki” i chór „Echo” W kategorii solista równorzędne nagrody otrzymały-Z. Sulikowska, Cz. Mojsym i M. Radomska. Widzów bawiły zespoły ”Good Band”, Nevis” i Folk-Trio. Gwiazdą imprezy był kabaret ”CZARNY SALCESON”, który odwiedził nas i wystąpił dzięki sołtys zaprzyjaźnionej z nami wsi Widniówka Marcie Gawron. Wesele zakończyło się ok.22.00.
65
66
MAJDAN OSTROWSKI-WIEŚ OCALONA (OPOWIEŚĆ O ”POWROTACH DO KORZENI”, SPOTKANIACH PRZY STUDNI” I ”PIKNIKU NA KOCIM DOŁKU”
Czas płynął i wieś coraz bardziej się starzała. Młodzi nie chcieli tu zostawać nie widząc perspektyw. Zostali najbardziej wytrwali. Puste chałupy sporadycznie ktoś odwiedzał. To miało się zmienić, ale nikt nie myślał że aż tak. Pewnego grudniowego wieczoru 06.12 2008 r. w mieszkaniu na IV piętrze w Chełmie spotkali się Majdaniacy. Gospodarze E. i Z. Furmaniukowie oraz ich goście: T.i J Szwarc, M.i F Kowalscy, J. Grzesiak, E. i A. Góra. To spotkanie dało początek Grupie Odnowy Wsi Majdan Ostrowski. Tak to się zaczęło…….. Z pomocą Lokalnej Grupy Działania ”Ziemi Chełmskiej” oraz Chełmskiego Stowarzyszenia Inicjayw Lokanych z Pokrówki piszę swój pierwszy projekt na konkurs ogłoszony przez Fundusz Inicjatyw Obywatelskich. Udało się. Otrzymujemy prawie 40 tyś na realizację „Powrotów do Korzeni”. Trzeba było ogromnej determinacji i wielkiej miłości do wsi tych wszystkich, którzy uwierzyli, że razem możemy dokonać cudu. Ci, którzy widzieli wieś przed realizacją projektu i po, nie wierzyli. Wykonaliśmy ogromną pracę, nie tylko na terenie wsi zaszła zmiana.Ten projekt zmienił nas wszystkich. Wieś się integrowała,a ludzie nauczyli się ze sobą nie tylko pracować ale i spędzać wolny czas. Jestem dumna z Majdaniaków. Z tych, którzy wrócili ratować swoją wieś dzieciństwa i mieszkańców. Tylko nieliczni zostali na boku. Wszystkie założenia projektu zostały zrealizowane, te nie planowane też-pokochaliśmy tą wieś na nowo i wróciliśmy do korzeni. Nie było łatwo zmienić tę wieś i jej mieszkańców. Projekt realizowany był od czerwca do końca września. Rozpoczynając realizację projektu tylko chyba ja wierzyłam ,że damy radę.
67
Wiejskie zebranie na ,którym usłyszałam ,że lepiej postawić nową chałupę ,niż remontować stary budynek sklepu. Mówiłam o realizacji i rezultatach i nic nie osiągnęłam. Wieś nie chciała zmian. Jak wtedy się myliłam czas pokazał.Sobotnie spotkania gromadzily czasem i 50 osób.Było nas dużo i coraz więcej. Przyjeżdzali do pomocy dawni mieszkańcy, którzy nie byli tu nawet 30 lat ale i mieszkańcy z innych miejscowości ,którzy chcieli nam pomóc(M. Radomski ,Z.Milewska,B. Czerniej).Te powroty Majdaniaków
do swoich korzeni wywoływały łzy
wzruszenia.W przerwach w pracy ożywały wspomnienia.Zmieniała się wieś i my. Znikały zarośla ,pokrzywy i rodziły się nowe przyjaźnie. Ogrom pracy wykonanej.Wieś piękniała. Ci co nie wierzyli w powodzenie też przyszli.Tylko nieliczni zostali z boku.Dostawaliśmy skrzydeł gdy pisały o naszej pracy gazety. Największe wyzwania były jeszcze przed nami.Remont starego walącego się budynku .Sołtys J. Szponar dał drzewo z naszego lasu i opłacił z wiejskich pieniędzy tartak.Z tego drzewa powstały ławeczki ,galeria „Na oblakach” i deski na Izbę Ludową”Wrzeciono’.Rosły stosy desek.Nawet dzieci znalazły sobie przy ich układaniu zajęcie.Czas gonił. Zaczynaliśmy remont nie mając jeszcze przelanej dotacji.Nikt się nie pytał o pieniądze na ropę do ciągników ,benzynę do kos. Na gwoździe sprzedaliśmy zebrany złom. Pieniądze przyszły dopiero 15 .08.2010.r.a my mieliśmy tak bardzo mało czasu. Na terenie wsi powstawała galeria,park lipowy nabierał uroku, piękniały okoliczne domy.Bahaterzy tamtych dni to Z. Gierszon,który mimo swoich 73 lat przy remoncie budynku spędził prawie 3 miesiące.Gdy zachorował przychodził i tłumaczył młodym jak przybijać deski.Wiele pracy w wykończenie izby włożyli M.Szpunar i R. Szpunar ,którzy w dzień budowali dom a nocami pracowali przy płytach w izbie.Piękną lekcje dziecim dał S.Ciećka ,który mając osiemdziesiąt kilka lat uczył je pleść maty ze słomy na dach izby.Wiek nie był przeszkodą dla innych zangażowanych w pomoc mieszkańców.Wielu z nas może o sobie powiedzieć –ja też jestem z siebie dumny(na) ,że tam
byłem(am).
Tak
powiedzieć
mogą
najbardziej
zangażowane
całe
rodziny:Wyhadańczuków,Gierszonów,Grzesiaków,Bednaruków,Kowalskich,Osuchowskich, Niziów,Odrzywolskich,Szponarów,Szpunarów,Czerniejów,Szwarców,Furmaniuków,Ciećków, Szajnerów,Zielińskich a także H.Dziedzic,J. Kowalski,D.Bulicz,S. Radzięciak,B.Adamczuk, E. Prędkowski, B.i L.Kowalscy,B.Zaliński,K.Górnik,K.Gałdyś,B.Popek,M.Holla,D.Jegorow L.Zosiuk, Ł.,B.i K Hibner, A.Góra,W.Niemiec,A.Sapuła,D.i S. Szajner ,B .Wach ,K.Kowalski,
68
Z.Radzięciak,K.Brzozowska,H. Frańczak,M. i J.Małeccy, kucharki ze szkoły w Wojsławicach, pracownicy Zakładu Komunalnego ,strażacy z Wojsławic i inni. Razem dokonaliśmy cudu i mogliśmy go pokazać światu.Dwa dni przed otwarciem izba była jeszcze niegotowa i ten deszcz, który ciągle padał.Zgromadzonych eksponatów nie było gdzie schować. Praca do świtu. UDAŁO SIĘ……… W sobotę jeszcze plener malarski”Chłop w historii i literaturze” i złot motocyklistów. Festyn”Majdaniacy to jedna rodzina” zgromadził mimo deszczu tłumy.Były słowa podzięki i podziwu. Łzy wzruszenia i w sercu każdego z nas ,uczestników tego projektu radość i duma z siebie i nas wszystkich. Miały przyjść kolejne wyzwania…
‘
05.09.2010
69
BUDYNEK NA IZBĘ LUDOWĄ WYGŁĄDAŁ BARDZO ŹLE. BOHATEROWIE TAMTYCH PRACOWITYCH MIESIĘCY. ZBYSZEK GIERSZON MIMO SWOICH 73 LAT PRZEPRACOWAŁ Z NAMI CAŁE 3 MIESIĄCE.
Tak realizowaliśmy”POWROTY DO KORZENI”
70
MŁOTEK ROBI DZIURY NA DRUGĄ STRONĘ. G.WYHADAŃCZUK, R. SZPUNAR I Z. GIERSZON
71
Zrealizowaliśmy piękny projekt i powróciliśmy do korzeni. Realizacja odbiła się głęboko w naszych sercach i zmieniła oblicze wsi. Wieś stała się sławna i coraz więcej ludzi ją odwiedzało ,tak jest nadal. Wzrosło zainteresowanie działkami i starymi pustymi domami. Ludzie z miasta –z Warszawy, Lublina, Chełma –zaczęli kupować tu domy. Zauroczeni swoją wsią wrócili tu jej dawni mieszkańcy- T .i J. Szwarc, E .i Z. Furmaniukowie(gospodarstwo agroturystyczne ”ĆMILÓWKA”) i W. i G Wyhadańczukowie . O powrocie myślą M .i F. Kowalscy i J. Grzesiak. Jest rok 2011.Kolejny projekt dostaje dofinansowanie .Rozpoczynamy realizację ”Spotkajmy się przy studni” z programu ”Kultura Bliska” Fundacji Wspomagania Wsi. W realizacji pomaga nam wójt gminy Jacek Semeniuk udostępniając nam konto Urzędu Gminy Wojsławice i księgowa Alfreda Kudyba ,która prowadzi nasze rachunki ponieważ jako grupa nieformalna nie mogliśmy otrzymać inaczej dotacji. Kolejny raz integrujemy się i tworzymy nowe atrakcje na terenie wsi. Remontujemy 3 studnie( najlepiej zachowane z 6 istniejących kiedyś na wsi) przy których kiedyś toczyło się życie wsi. Przy studni „ na dołku” powstaje też altanka , grill. Kompleks wypoczynkowy dla mieszkańców jak i turystów coraz częściej odwiedzających naszą wieś. Zaangażowali się tradycyjnie całe rodziny ,ale najwięcej pracy wykonali Jan Nizio i Piotr Zieliński.
72
73
DOŻYNKI 2011-wieś Majdan Ostrowski po 30 latach z wieńcem dożynkowym.
W tle sklep przed remontem.
Rok 2012 . Kolejny projekt realizowany właśnie w sklepie. Dzięki realizacji szkolenia – tynkarz-(październik, listopad 2011), w którym brali udział mieszkańcy naszej wsi oraz Ostrowa, Kol. Ostrów, Czarnołóz i Nowego Folwarku mogliśmy zacząć remont sklepu. Ponieważ szkolenie tylko częściowo pomogło w remoncie, prace wykończeniowe musieliśmy 74
wykonać w czynie społecznym. Trzeba było wykonać kominek do ogrzewania, wyremontować zaplecze, wykonać aneks kuchenny, pomieszczenia na ubikacje ,pomalować ściany, położyć nową instalację w budynku(budynek nie podłączony jest do sieci elektrycznej i nie ma wody),udekorować ściany, przemalować okna, zakupić firanki, poprawić dach na budynku.. Mieszkańcy ,którzy nie mogli pomagać w pracy, wspierali nas inaczej. Wsparcie otrzymaliśmy od rodziny H. i S.Szajnerów, R. Gierszona , D. Bulicz , K.Górnik i doktora Chorbaczewskiego. .Firanki kupiła nam I . Sapiega z Wojsławic, kable na instalacje F.Kowalski, rury i płyty żaroodporne L. Kowalski,. Każdy z domu zabrał resztki farb .Pracowali oczywiście stali wolontariusze .Przybyli nowi pomocnicy B. i W.Gajewscy, ,G.Merdek ,-Warszawiacy oraz Maryla i Zdzisław Grabscy - Lubliniacy.
W częściowo wyremontowanym sklepie witaliśmy nowy rok 2012
Remont wymagał dużo pracy. Dumni z siebie otwieraliśmy-Centrum Integracji ”KOŁOWROTEK” podczas PIKNIKU „Na Kocim Dołku”. Uroczystego otwarcia dokonali młodzi przedstawiciele wsi- B. Szajner i E. Nizio w towarzystwie 5 –letniej M. Ciećka.
75
d d
Centrum Integracji ”Kołowrotek” służy wsi. Tu odbywają się imprezy integracyjne ,imieniny, poprawiny. Uratowaliśmy kolejny budynek przed zawaleniem.
76
Kolejny raz robimy wieniec na dożynki. Organizujemy andrzejki i sylwestra. Rok 2013. Ludzie chcą tu przyjeżdżać, oglądają , podziwiają. Szkoły przywożą dzieci na ogniska i sanki. Wieś żyje. Przybywa nowych mieszkańców nawet z odległych Włoch. Organizujemy kolejną imprezę, ponieważ dopingowani popularnością wsi i naszych imprez rośnie w nas duma z naszych dokonań. Zapraszamy na „KOCÓRKOWO”…….
77
Nagrody fundują nam :wójt J. Semeniuk, starosta P. Ciechan, H. Gołębiowski i LGD ”Ziemi Chełmskie”
78
Kolejny rok jedziemy na doşynki z wieńcem
79
Rok 2014. Dzięki projektowi „OBUDZIĆ WSPOMNIENIA- WESELE PO MAJDAŃSKU” finansowanemu z Europejskiego Funduszu Rozwoju
Wsi Polskiej w ramach programu
„Razem możemy więcej” powstała ta książka. Pamięć ludzka jest zawodna, wspomnienia przelane na papier przetrwają. Wspomnienia najstarszych mieszkańców wsi są przewodnim motywem
opisanej tu historii wsi.
Dokumentami źródłowymi były tylko –Kronika OSP i Kronika Szkoły Podstawowej w Majdanie Ostrowskim. Zdjęcia udostępnili: H. i Z. Gierszonowie , D. Bulicz , E. Furmaniuk ,
T. Szwarc,
A. Ciećka,
K .i J. Ciećka ,
J. Kowalski
Zdjęcia udoskonalił-Krzysztof Ciećka i Patryk Możeluk Korekty dokonały :Krzysztofa Nizio i Anna Lipnicka. Opracowanie wspomnień M. Ciećka oraz J. i E. Furmaniuków- Elżbieta Furmaniuk. Konsultacje etnograficzne- Joanna Gałdyś
O wsi opowiedzieliJanina Zielińska ,Maria Ciećka , Zbigniew Gierszon, Marianna Koszelna , J. i E. Furmaniukowie ,J. Szponar. Opracowanie -T. Szwarc. Projekt okładki -T. Szwarc. Książkę wydała Drukarnia A4 ,Chełm ul. P. Skargi 4 a..
Majdan Ostrowski 2014.
Wszelkie prawa zastrzeżone. 80
ALBUM Z DUSZÄ„
81
82