Extra Wilsoniak 8

Page 1

BIG MAC z powiększonymi pisankami STR. 3

MŁODZI nr 8

27 kwietnia 2017

idą na wojnę z systemem?

facebook.com/wilsoniak

STR. 12

Co polskie podziemie

pisało o Żydach? W kontekście upamiętniania tragicznego zrywu warszawskiego getta chyba wszystkie strony polskiej opinii są dziś zgodne – jego bohaterom należy się pamięć i szacunek. Najlepiej świadczy o tym popularne ostatnimi laty określenie „pierwsze z warszawskich powstań”, umiejscawiające heroiczny zryw Żydów obok kluczowego dla naszej tożsamości Powstania Warszawskiego. Przy okazji kolejnej rocznicy warto przypomnieć – jak wobec żydowskiego oporu, podjętego w kwietniu 1943 roku, zapatrywało się krajowe podziemie? W tym tragicznym czasie stosunek ten nie był bowiem tak jednoznaczny jak dzisiaj. „Pisma polskie, niezależnie od ich postawy ideowo-politycznej i stosunku do Żydów, podkreślają, że dzielna postawa obrońców ghetta, zwłaszcza z dotychczasową zupełną biernością mordowanej masy żydowskiej budzi szacunek i żywe współczucie w społeczeństwie” – donosił przesłany do Londynu raport o sytuacji w kraju. „Prasa narodowa ograniczyła się na ogół do informacji, nie dając komentarzy” – uzupełniano. Wyłaniający się z tego lakonicznego podsumowania obraz, był jedynie częściowo zgodny z rzeczywistością. Zbrojny opór, jakim odpowiedzieli Żydzi wkraczającym na teren getta 19 kwietnia 1943 roku oddziałom likwidacyjnym, podziemna prasa przyjęła na ogół z podziwem i życzliwością. Wiele tytułów zwracało uwagę na przełomowość tego wydarzenia, nawiązując do – wyraźnie podkreślanej przez stronę polską – dotychczasowej biernej postawy masowo eksterminowanej ludności. reklama

„Walczący obywatele Państwa Polskiego zza murów ghetta stali się bliżsi, bardziej zrozumiali społeczeństwu stolicy, niż bierne ofiary, bez oporu dające się wlec na śmierć” – pisał „Biuletyn Informacyjny” (redagowany przez harcmistrza Aleksandra Kamińskiego). Znamienne były też ostatnie słowa cytowanego artykułu: „Pomoc dla zbiegłych z płonącego ghetta Żydów jest dla nas surowym chrześcijańskim obowiązkiem, do czasu aż odrodzona Rzeczpospolita przywróci w tej części Europy pełne bezpieczeństwo, prawdziwą wolność i poszanowanie naszej starej europejskiej kultury”. „Wiadomości Polskie” podkreślały z kolei obecność na kamienicach broniącego się getta, obok sztandarów żydowskich, sztandarów biało-czerwonych i apelowały: „Walczącym o godność sponiewieraną, bo już nawet nie o życie własne – cześć! Z podziwem cały świat na nich spogląda”. W pozytywnym tonie utrzymywane były również – bardziej z przyczyn naturalnych lakoniczne – doniesienia lokalnych wydawnictw AK. Akcenty deprecjonujące podjętą przez Żydów walkę były zjawiskiem marginalnym. Solidarną wobec walczących Żydów, choć cechującą się większym dystansem, postawę zajęły także pisma Delegatury Rządu na Kraj. Na bieżąco o sytuacji w getcie, podkreślając szacunek dla Żydów i oburzenie wobec bestialstwa Niemców, informowały pomniejsze tytuły, a na pierwszej stronie „Rzeczpospolitej” ukazał się, szeroko przedrukowywany apel Delegata Rządu, Jana Stanisława Jankowskiego. Pełnomocnik podkreślał w nim tragizm żydowskiego położenia, chwaląc postawę Polaków Dokończenie na ááá STR.

4

Bielany? To blisko! Stare Bielany, Zdobycz Robotnicza, Spółdzielnia Towarzystwa Ogrodów Robotniczych i drewniane domy przy ulicy Cegłowskiej będące pozostałością po wystawie „Tani Dom Własny” z lat trzydziestych. Ulica Płatnicza, plac Konfederacji i jedne z ostatnich gazowych latarni w Warszawie. A dalej Marymont i domy przy ul. Kolektorskiej, Lektykarskiej, Gdańskiej. Do niedawna integralna część Żoliborza. Dziś już odcięte Trasą Armii Krajowej jako nowa dzielnica – niepowtarzalna, klimatyczna, posiadająca własną historię oraz z pewnością – jedna z ładniejszych w Warszawie.

Plac Konfederacji – serce Starych Bielan

fot. Weronika Karwowska

Historia młodej dzielnicy jaką są Bielany, jest znacznie dłuższa, niż może się to wydawać jej obecnym miesz kań com. Na zwa po cho dzi od ufun do wa ne go w 1639 ro ku przez króla Władysława IV Eremu Kamedułów, bowiem klasztor, a także sa mych za kon ni ków na zy wa no bielanami od koloru ich białych habitów. Na tutejszym obszarze istniało już wówczas wiele wsi i folwarków. Dla przy kła du w jed nym z nich, a konkretnie na Słodowcu znalazł schronienie król Stanisław August Poniatowski, gdy próbowali go porwać konfederaci barscy. Proces powstawania współczesnych Bielan zainicjowała spółdzielnia Zdobycz Robotnicza i budowa osiedla, którą rozpoczęto w 1927 roku. Powstałe wówczas domy nie zostały zniszczone w czasie wojny i przetrwały do naszych czasów. Możemy je oglądać do dziś na Placu Konfederacji, przy ulicy Schroegera, ul. Kleczewskiej czy ul. Płatniczej. Schowane między budynkami stojącymi wzdłuż Żeromskiego i Kasprowicza zabytkowe kamienice, stare kapliczki, wille oraz domki zaprojektowane w stylu dworkowym stanowią zwartą enklawę dawnej koncepcji urbanistycznej – miasta ogrodu. Rejon zabudowywany w tym samym czasie co podobne inwestycje czynione wówczas na Starym Żoliborzu, dorównuje mu pięknem. Do dziś zobaczyć tu można żywe ślady historii, uliczki wybrukowane kostką granitową czy gazowe latarnie – jedne z ostatnich w Warszawie. To unikatowe w skali naszego miasta zestawienie. W wybudowanych przez spółdzielców „robotniczych” i „ogrodniczych” budynkach drzemie magiczna aura spokoju dawnych lat. W tym klimatycznym miejscu widać ostatnio wiele zmian. Remonty budynków, inwestycje w infrastrukturę oraz co najważniejsze – odrodzenie ruchu sąsiedzkiego widoczne w ramach organizowanych festynów rodzinnych takich jak urodziny ulicy Kleczewskiej, akcji typu sprzątanie Bielan czy też zbliżającego się ju bi le uszu Zdo byczy Ro bot ni czej, którego obchody zostały zaplanowane na 21 maja. Dokończenie na ááá STR.

3


27 kwietnia 2017

2

Zapomnianie zabytki na Rudawce Na skraju osiedla WSM Rudawka mieści się bardzo stara, przepiękna figura św. Józefa i niewątpliwie jest to jeden z najstarszych historycznych zabytków w tej części Żoliborza. Figura znajduje się w pobliżu budynku przy ul. Jasnodworskiej 9, niedaleko skrzyżowania z ulicą Sybilli. Losem rzeźby od dłuższego czasu zajmuje się mieszkanka Rudawki – pani Krystyna Kociszewska. Zgodnie z informacją od niej, figura była położona niegdyś nieco dalej, czyli opodal al. Armii Krajowej. Jednak w momencie jej budowy przeniesiono ją we wcześniej wspomniane miejsce. Od tamtego czasu sprawa się skomplikowała, ponieważ figura, dawniej należąca do gminy, znalazła się na terenie będącym w użytkowaniu wieczystym Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Przez lata o figurę dbali mieszkańcy, którzy między innymi zbudowali płotek, stawiają znicze oraz kładą kwiaty, utrzymując porządek w otoczeniu rzeźby. Pani Krystyna Kociszewska, która niejednokrotnie kierowała prośby do wielu organów, w tym do Urzędu Dzielnicy Żoliborz o interwencję z obawy przed całkowitym zniszczeniem figury, która obecnie popada w ruinę. Faktem tym do tej pory interesowała się pani Ewa Krajska – Referent w Wydziale Kultury Urzędu Dzielnicy Żoliborz. Z pewnością zależy jej, aby sprawa figury św. Józefa została rozstrzygnięta ostatecznie. Urząd Dzielnicy złożył już rok temu do Stołecznego Konserwatora Za-

Drodzy Czytelnicy! Z ogromną przyjemnością oddaję w państwa ręce ósme wydanie Wilsoniaka. Dzięki Państwa wciąż rosnącemu zainteresowaniu naszym tytułem, dziś możemy pochwalić się zwiększeniem nakładu, co pozwoliło nam rozszerzyć kolportaż na Stare Bielany oraz Marymont-Kaskada. Bielany jako dawna, integralna cześć Żoliborza są bliskie naszej redakcji, dlatego przygotowaliśmy dla Państwa artykuł – „Bielany? To blisko!”, na temat historii relatywnie nowej na mapie Warszawy dzielnicy. Jak co roku w kwietniu wspominaliśmy tragiczny w skutkach zryw warszawskiego getta. Z artykułu „Co polskie podziemie pisało o Żydach?” dowiedzą się państwo jakie nastroje panowały w trakcie i po rozpoczęciu walk na terenie getta. Publikujemy również drugą cześć niezwykle cieka-

bytków wniosek o wpis do Rejestru Zabytków, gdyż zdumiewa to, że figura z 1928 r. pamiętająca Ogrody Izabelli Czartoryskiej i Miasteczko Powązki, nie jest prawnie uznana za zabytek. Pani Krystyna Kociszewska to wieloletnia społeczniczka, działająca w wielu sferach. Udziela się w życiu politycznym, jak i w życiu społecznym. Była przez kilka lat członkiem Rady Osiedla WSM Żoliborz IV, działając m.in. w Komisji Kulturalno-Oświatowej. Zależy jej, by sprawa zabytkowej figury św. Józefa została ostatecznie rozwiązana i prosi mieszkańców o wsparcie. Potrzebna jest gruntowna restauracja figury wraz z jej niewielkim przesunięciem, tak aby była bardziej wyeksponowana. Bardzo prawdopodobne, że spora cześć mieszkańców Rudawki, a już tym bardziej innych żoliborskich osiedli nie wie, że tak unikatowa rzeźba zdobi tamtą część Żoliborza. Przedłużający się wpis do rejestru zabytków oraz przeciągające się wytyczne ze strony konserwatora, doprowadzają figurę do stopniowej dewastacji. Wzywamy więc zaangażowane strony do niezwłocznego działania, aby figura skutecznie została doprowadzona do stanu świetności, ponieważ powinna być wizytówką osiedla Rudawki. W IK TOR Z A JĄC

wej historii Smętarza Katolickiego na Powązkach, która stanowi dokończenie z ostatniego wydania. Zachęcam również do chwili refleksji na temat obchodzenia Świąt Wielkanocnych z felietonem „Bic Mac z powiększonymi pisankami”. W naszej redakcji nie unikamy również tematów politycznych, ponieważ wiemy, że warto rozmawiać na temat przyszłości i kierunku w którym zmierzamy. Wywiad z Danielem Witkowskim, rzecznikiem prasowym warszawskiego oddziału Klubu Młodych Kukiz’15 na temat potrzeb i oczekiwań politycznych młodych osób popierających Kukiza. Jeszcze raz dziękujemy za Państwa zainteresowanie, bo to dzięki niemu możemy się rozwijać i mieć wkład w przyszłość naszej lokalnej społeczności. W imieniu całej redakcji zapraszam do lektury. RE DAK TOR NA CZEL NA S O NIA M ATLAK


3

Ilustracja Dominika Hoyle

Bic Mac z powiększonymi pisankami Od kilku lat w okresie przedświątecznym, w witrynach różnych sklepów, pojawiają się informacje typu „zbieramy zlecenia na ciasta”, „robimy pasztety”, „lepimy pierogi”, co po kondensacji mogłoby brzmieć „zrobimy za Ciebie wszystko, czego Tobie się nie chce”. Ale to w tegoroczne Święta Wielkanocne odkryłam, że oprócz miejsca na sernik czy żurek w żołądkach, powinniśmy znaleźć przestrzeń na niepokój w głowie. Rok kalendarzowy można podzielić na dwa sezony świąteczne – pierwszy to czas Bożego Narodzenia, zaczynający się po pierwszym listopada i drugi, czyli świąt wielkanocnych, który budzi się wraz z ciepłym słońcem w marcu. I zanim w myślach zdąży zakiełkować informacja, że jedno z nich jest blisko, rzeczywistość zmienia się z dnia na dzień. Nagle wchodząc do sklepu po zwykłe zakupy, wiemy, że nie jest tak samo jak wczoraj. Tym razem spotyka nas ogrom rzeczy nadzwyczajnych, świątecznych, limitowanych, w edycjach specjalnych i to od papieru toaletowego po majonez z czekoladą – koniecznie do kupienia. Gdyby to jednak było za mało, świąteczne doznania możemy spotęgować odpowiednimi serwetkami, nowym obrusem kupionym w świątecznym dziale, wazonem w inDokończenie ze ááá STR.

1

Marymont, który najbardziej ucierpiał na rozdarciu dawnego Żoliborza, również skrywa wiele tajemnic, o których będziemy pisać w kolejnych wydaniach. Obecnie podzielony na pół pomiędzy dwie dzielnice – Marymont Kaskada i Ruda na Bielanach, Marymont Potok na Żoliborzu – jeszcze w ubiegłym wieku stanowił zwartą zabudowę w ramach jednego rejonu. Bielany czasem bywają traktowane jak gorsza siostra Żoliborza. Coraz częściej zapomina się o tym, że kiedyś stanowiły jedną dzielnicę, której były integralną częścią do 1994 roku. Z roku na rok widać jak Bielany rozkwitają. Zmienia się nie tylko jakość krajobrazu, stan budynków czy infrastruktura, ale również jakość życia społecznego. W nowym układzie administracyjnym stanowią odrębny rejon, ze swoim własnym charakterem i niepowtarzalnym urokiem, a pomiędzy obiema siostrzanymi dzielnicami powinna panować przyjaźń i wzajemne wsparcie, wynikające z ich wspólnej historii. W E RO NI KA K AR WOW SKA

nym kształcie albo po prostu nową zastawą stołową o świątecznym charakterze. A wszystko po to, abyśmy poczuli magię świąt – co roku od nowa. Dlatego hasło „zrobimy to za Ciebie” wywoływało we mnie zdziwienie. Przez długi czas nie potrafiłam uwierzyć, że są osoby, które z takich ofert korzystają, skoro rynek dóbr zbędnych dokłada swoją kroplę do morza potrzeb konsumentów i stara się, aby ci mogli pooddychać świąteczną atmosferą, piekąc ciasta na blasze, przeznaczonej tylko do wypieków świątecznych. Jednak są łasuchy na takie okazje! Ba, nawet byłam świadkiem (i w szoku) zamówienia na cały obiad rodzinny! Pomyślałam wtedy, że czasy się zmieniają, wszystko idzie do przodu i może teraz na święta się nie gotuje, lecz kupuje. Przecież ładny talerz

i łyżka również mają znaczenie – w końcu czymś jeść trzeba, a jednocześnie nie można zadbać o to, co i w czym. Dzisiaj myślę o tym, że zamiast biec, potykamy się o sznurówki. Na początku zalewa nas fala entuzjazmu. Chcemy zrobić jak najwięcej, odkryć miarę własnych możliwości i sprawić, że tym razem będzie inaczej – lepiej. Kiedy narasta zniecierpliwienie, spieszymy się z przygotowaniami, wiedząc, że trening jest ważniejszy od startu. Każdy detal staje się istotny i coś musi pasować do czegoś. Szukamy inspiracji, porad, wytchnienia. Musimy być najlepsi i pamiętać o tym, czego nie możemy zapomnieć. Jeden krok, drugi krok, spojrzenie prawo lewo. Czy jest nam wygodnie? Zaczynamy czuć sapiące obok nas zwątpienie. Ale zrobiliśmy tyle, ile się dało,

a na więcej nie starczyło czasu. Mimo to należy dobiec do mety i skończyć to, co zaczęliśmy. Zmęczeni wybieramy drogę na skróty i widzimy, że koniec jest bliski. I tak, udało się! Siedzimy z rodziną przy stole, ktoś zachwala kwiaty, wzór na obrusie, a my jesteśmy z siebie dumni. Przebiec naście sklepów w kilka dni to nie lada wyczyn. Mamy czym się rozkoszować, jest co smakować. Mamy to, czego chcieliśmy. Za to już jutro odpoczniemy i damy sobie święty spokój. Całe szczęście, że McDonald’s jest otwarty. Dlatego poproszę zestaw Big Mac z powiększonymi pisankami… to znaczy frytkami. Wie Pani, te święta. K ATA RZY NA P RUSZ KIE WICZ

Bielany? To blisko!

Osiedle „Zdobycz Robotnicza” przy ul. Schroegera

Latarnie gazowe na placu Konfederacji


27 kwietnia 2017

4

Co polskie podziemie pisało o Żydach?

Dokończenie ze ááá STR.

1

pomagających Żydom i sugerując kontynuację tego chrześcijańskiego dzieła. Na tle zbrodniczej likwidacji getta, Delegat obnażał perfidię niemieckiej propagandy, próbującej w tym okresie przedstawiać Niemcy, jako obrońców europejskiej kultury przed nadciągającym bolszewizmem – bardzo świeża była wówczas „sprawa katyńska”. Z własną odezwą, zatytułowaną Polacy!, wystąpiła Rada Pomocy Żydom „Żegota”. Piętnowano w niej jakiekolwiek próby pomagania Niemcom, zwracając uwagę na fakt, że goebbelsowska propaganda usiłuje winą za tragiczny los Żydów obciążać społeczeństwo polskie. W odezwie cytowano także wspomniany apel Delegata Rządu oraz przemówienie, cieszącego się ogromnym autorytetem, Naczelnego Wodza i Premiera – gen. Władysława Sikorskiego, który nawoływał: „Dokonuje się największa zbrodnia w dziejach ludzkości. Wiemy, że pomagacie umęczonym Żydom jak możecie. Dziękuję Wam rodacy w imieniu własnym i rządu. Proszę Was o udzielenie im wszelkiej pomocy i tępienie tego strasznego okrucieństwa” [zapis słów Sikorskiego, zapewne spisywany z radia, nie jest dokładny, natomiast sens został zachowany – B. W.]. Bohaterski opór getta dawał podziemnej machinie wydawniczej świetny powód do drwienia z niemieckiej bezradności. Popularne były określenia takie jak, wyśmiewający skalę niemieckich problemów przy akcji likwidacyjnej „Trzeci front” czy nawiązujące do głośnej klęski niemieckiej określenie „Ghettograd”. Rozważano też, co czeka Niemców w momencie, w którym powszechnie wystąpią przeciw nim Polacy. „Prawda Młodych” – miesięcznik młodzieży katolickiej, pytała nawet: „Któż wie, czy całopalenie warszawskiego ghetta nie będzie po latach uznane jako wstęp,

od którego zaczęło się to, na co wszyscy czekamy?” – nawiązując do planowanego powstania powszechnego. Jak do żydowskiego oporu ustosunkowały się poszczególne stronnictwa krajowego podziemia? Bardzo wyraźne było stanowisko socjalistów. PPS-WRN w swym apelu do społeczeństwa wystąpienie Żydów nazywała kolejnym – po Wrześniu i późniejszych akcjach Sił Zbrojnych w Kraju – ogniwem walki polskiej z hitlerowskim totalizmem. Nawiązując do wrześniowej tradycji, WRN-owcy przesyłali powstańcom getta „braterskie pozdrowienie”, zapewniając, że ich czyn „wejdzie w legendę Polski Walczącej i stanie się wspólnym dorobkiem ludu Polski, dorobkiem, na którym wzniesiony zostanie gmach odrodzonej Rzeczpospolitej”. Piętnowali bierność, nawoływali do udzielania pomocy uciekinierom, szmalcowników nazywając chwastami, które „wyrwać winniśmy z korzeniami”. Wyraźnie ustosunkowała się do podjętej przez getto walki również lewica socjalistyczna z oddalającej się od podziemia rządowego, Robotniczej Partii Polskich Socjalistów, która występowała nawet z krytyką Rządu RP, zarzucając mu niedostateczne zaangażowanie się w obronę Żydów. Mniej emocjonalne, ale jednoznacznie Żydom przychylne było stanowisko ludowców. Na łamach periodyku Batalionów Chłopskich – „Przez Walkę do Zwycięstwa”, deklarowali oni wobec walczących uznanie i szacunek, „pomimo całego szeregu różnic i antagonizmów narosłych między nami a nimi”. Na łamach innego pisma Stronnictwa Ludowego – „Wieści” podkreślano bohaterski wymiar walki Żydów o „prawo do życia” przytaczając, zniekształcony wprawdzie, ale świadczący o intencjach, fragment poruszającego apelu do narodów świata, przekazanego przez walczących Żydów na Zachód za pośrednic-

twem Delegata Rządu. Ludowcy wyśmiewali też odezwę gubernatora warszawskiego Ludwika Fischera, który apelował do Polaków o denuncjowanie „żydów i bolszewików”. „Fischer, nie posiadający zupełnie zmysłu humoru, powołuje się przy tej okoliczności na względy etyczne” – kwitowano. Dzielną postawę getta, na łamach pisma „Orka”, podkreślał – choć bardzo lakonicznie – nawet najbardziej krytyczny wobec mniejszości żydowskiej odłam ruchu ludowego. Konsekwentne pozostało natomiast podziemie narodowe. Jego część rzeczywiście, jak wskazywał cytowany na początku artykułu raport, ograniczała się do podawania informacji, powstrzymując się od komentarzy. Tak było m.in. w przypadku głównego organu zaplecza politycznego NSZ – „Szańca”, który w krótkiej notce na ostatniej stronie donosił o wygaśnięciu walk i licznych ucieczkach z ruin getta żyjących jeszcze Żydów. Znamienny zabieg przeprowadziła, wywodząca się z tegoż nurtu, skierowana do robotników „Załoga”, która, przedrukowując notkę z „Szańca”, na tej samej stronie donosiła o przypadku zadenuncjowania przez dwóch Żydów [w tym jednego uciekiniera z Warszawy – B. W.] ukrywających ich gospodarzy, w konsekwencji czego ci zostali zamordowani [opisywana sytuacja rzeczywiście miała miejsce, tyle że 2,5 miesiąca wcześniej B. W.]. Od komentarzy nie powstrzymała się natomiast NSZ-owska „Wielka Polska”. Wyśmiewała „patetyczny ton niektórych pism lewicowych i sanacyjnych, pasujących żydów na polskich bohaterów narodowych”. Podkreślała, że garstka Żydów, mając do wyboru zagazowanie albo śmierć z bronią w ręku, wybrała naturalnie to drugie.”Nie ma w tym żadnego bohaterstwa, ani ryzyka nawet. Ze sprawą Polski też nie ma to nic wspólnego” – uzupełniała, znów powołując się na doświadczenia sowieckiej okupacji,

mające być jedynym miernikiem stosunku wszystkich Żydów do państwa. Upominała przy tym pisma „chcące uchodzić za organy polskie i w dodatku wojskowe” [prawdopodobnie aluzja do akowskiego „Biuletynu” – B. W.], by „nie wypisywały głupstw”. Oporem getta kierować miały – zdaniem autora artykułu – desantowe grupy komunistyczne i zamelinowani na jego terenie oficerowie sowieccy, przez co w likwidacji dzielnicy dostrzegał on korzystne dla Polski „rozładowanie zawczasu jednego z arsenałów komuny”. Zwracał przy tym uwagę na inny fakt dodatni – kompromitację Niemców. W tej sytuacji za akt odwagi uznać można jednorazowy wprawdzie, ale warty odnotowania, przypadek przedrukowania na łamach, także związanej z NSZ, „Polskiej Informacji Prasowej” krótkiego fragmentu cytowanego już wyżej przemówienia gen. Sikorskiego. Z kolei „Walka” – oficjalny organ Stronnictwa Narodowego – odnotowywała obecność w getcie „polskich chorągiewek” [już nie sztandarów – B. W.], interpretując ich pojawienie się w sposób następujący: „Nawet walczący o swe życie żyd zrozumie, że nie swą dolą po stokroć zasłużoną, ale imieniem Polski poruszyć może świat”. Do tematu pismo wróciło latem, po wygaśnięciu żydowskiego oporu, w artykule o wiele mówiącym tytule „Niebezpieczeństwo pozornego rozwiązania”. Ostrzegano w nim przed lekceważeniem, uważanego powszechnie za zażegnane, zagrożenia żydowskiego, zwracając uwagę na inne niż wysoka liczebność, elementy „żydowskiej potęgi”: majątek i wpływy polityczne. Dopiero od generalnego przezwyciężenia ich, uzależniano doprowadzenie do przymusowej emigracji resztki Żydów i uwolnienia Polski „od tej antypaństwowej, ale „obywatelskiej” mniejszości”. Jednocześnie potępiano „bestialstwo hitlerowskich zbirów” i zastrzegano: „Niemcy wykonali to, czego my byśmy nie zrobili nigdy, bo nie pozwoliłaby nam na to nasza tysiącletnia kultura chrześcijańska”. Podobne do prasy narodowej akcenty pojawiały się na łamach pism Ruchu „Miecz i Pług”, którego rola w podziemiu była jednak nieporównywalna. Odmiennie swe obowiązki, wypływające z chrześcijańskiej kultury, interpretował – nieliczny, lecz wpływowy – katolicki Front Odrodzenia Polski. W reportażu z warszawskiej ulicy, opublikowanym na łamach „Prawdy Młodych”, autor przywoływał znamienny dialog: – Moja pani Kowalska, czy pani widziała w nocy? Łuna sięgała pół nieba... – Morowo się bronią, choć żydy... – Żydy jak żydy, paniusiu, ale warszawskie żydy! Dalej – nie unikając uwag

o jednoznacznie negatywnej roli, jaką przez wieki odgrywać mieli Żydzi – porównywano zryw getta do starożytnego powstania Bar Kochby, upatrując w nim przełomowego momentu o ogromnej wartości dla narodu żydowskiego. „Warszawskie ghetto może stać się nie końcem, a początkiem” – pisano, podkreślając heroizm walczących. „My katolicy, słysząc jęki mordowanych, patrząc na łunę pożaru – nie możemy wobec nich zachować się biernie”. Apelowano o pomoc nie tylko materialną, ale i duchową, poprzez modlitwę. Co zastanawiające, temat powstania zupełnie przemilczało bliskie FOP-owi ideowo Stronnictwo Pracy – choć zdecydowanie słabsze od ludowców, narodowców czy socjalistów, to wchodzące do tzw. „grubej czwórki” [czterech stronnictw politycznych decydujących o polityce Państwa Podziemnego – red.]. Pozytywnie do walczącego getta ustosunkowało się podziemie sanacyjne. Wydawany przez środowisko Konwentu Organizacji Niepodległościowych „Tydzień” podkreślał: „Dotychczasowa postawa Żydów, tak niesłychanie bierna, spotkała się w społeczeństwie polskim z całkowicie negatywną oceną. Obecna, od 10 dni prowadzona na ulicach ghetta walka, zasługuje na najwyższą sympatię ze strony społeczeństwa polskiego, które aczkolwiek czynnie dopomóc Żydom w tej walce nie może, daje im całkowite moralne poparcie”. Co ciekawe, KON był jednym z nielicznych środowisk dostrzegających udział w walkach nie tyko lewicowej Żydowskiej Organizacji Bojowej, ale także – dziś powoli przywracanego pamięci – syjonistycznego Żydowskiego Związku Wojskowego. Podziw dla prowadzonej przez Żydów walki odnotowała nawet prasa postozonowego Obozu Polski Walczącej, który wcześniej zajmował stanowisko zbliżone do kół narodowych.

Epilog Opór getta ostatecznie wygasł w połowie maja. Nie był to jednak koniec dramatu dokonującego się w zgliszczach doszczętnie zniszczonej przez Niemców dzielnicy żydowskiej. Aż do Powstania Warszawskiego w ruinach pamiętających bohaterską walkę Żydów „obrońcy europejskiej kultury” dokonywali masowych rozstrzeliwań Polaków więzionych w murach pobliskiego Pawiaka. Sprawa powstania w getcie i losu polskich Żydów powracała na łamach podziemnej prasy, najwięcej głosów wywołując wiosną 1944 roku, w pierwszą rocznicę tragicznego wystąpienia. Stanowiska poszczególnych środowisk nie uległy zasadniczym zmianom, a towarzyszące rocznicowej dyskusji okoliczności sprawiają, że stanowi ona temat na osobny artykuł. Gwoli ścisłości dodać należy, że konsekwentnie w obronie Żydów stawała także komunistyczna PPR, która w tekście nie została uwzględniona z powodu swojej podległości Moskwie, czym fundamentalnie różniła się od wszystkich pozostałych nurtów. l l l

O postawie żoliborzan względem kwestii Żydów będziemy pisać w kolejnych numerach „Wilsoniaka”. B AR TEK W ÓJ CIK K LUB J A GIEL LOŃ SKI


5

W służbie żoliborskiej społeczności

reklama

Nominacja podharcmistrzowska Barbary Osowskiej

Żoliborz od początku swojego istnienia był dzielnicą społecznikowską. Wśród organizacji działających non-profit należy wymienić harcerstwo. Jego instruktorzy działają na rzecz wychowania dzieci i młodzieży, tygodniowo poświęcając sprawie od kilku do kilkunastu godzin. Nasze żoliborskie harcerstwo od pewnego czasu przeżywa reaktywację.

Plejada żoliborskiego harcerstwa na spotkaniu w Tęczy od Kuchni reklama

Jeszcze 6-7 lat temu w szkołach podstawowych na ul. Przasnyskiej i ul. Mścisławskiej harcerstwa właściwie nie było. Na przestrzeni ostatnich lat wzrost popularności odnotowały również drużyny działające w szkole na ul. Or-ota oraz przede wszystkim ta przy ul. Braci Załuskich. Wzmożone zainteresowanie młodych osób harcerstwem na Żoliborzu nie jest wynikiem przypadku, lecz ciężkiej praca wielu osób. Gratulacje należą sią się między innymi – Jackowi Radzymińskiego, Basi Osowskiej i Uli Żurek, Ali i Marcinowi Wasielewskim oraz Basi Różalskiej i Dianie Wojciechowicz. Permanentne działanie dla innych wymaga pracy nad sobą w celu osiągnięcia wysokiego poziomu rozwoju duchowego, zrozumienia istoty

współżycia społecznego, samoświadomości. Zdobyciu tych umiejętności służą tzw. próby instruktorskie. W kwietniu stopień podharcmistrza osiągnęła Barbara Osowska. Gratulujemy i trzymamy kciuki za dalszy rozwój, tak osobisty, jak i całego żoliborskiego harcerstwa. S O NIA M ATLAK reklama

reklama


27 kwietnia 2017

6 Zapraszamy do lektury pierwszego odcinka żoliborskich wspomnień, które będą publikowane na łamach naszej gazety

Kolorowa rewolucja na Żoliborzu Szybko zapomnieliśmy o socjalistycznej szarzyźnie i o tym że zastępy wiernych w cotygodniowych mszach za ojczyznę wypraszały u Pana Boga łaskę dla Polski. Żoliborskie sanktuarium Kościół p. w. św. Stanisława Kostki pękał w szwach. Błagano Królową Polski, proszono ks. Jerzego i nie tylko tam, wszędzie indziej, po kościołach, kaplicach, koło figur przydrożnych, w domach, na pielgrzymkach – Nasz los powierzany był papieżowi aby gdzie trzeba wyprosił dla naszego kraju dobrobyt jakiego doznają mieszkańcy państw zachodnich, te samochody, te pewexy, paszporty, aby się spełniło nasze pragnienie tu i teraz i na Pięknym Brzegu też.

Do tych dóbr uśmiechaliśmy. Modlitwy i prośby trwały latami aż Pan Bóg raczył wysłuchać. Zesłał nam proroka w brylach. Polski Mojżesz ogłosił. że odtąd dwa razy dwa będzie cztery i w ślad za tym począł się wyłaniać wymarzony bajkowy świat – jakież to się okazało proste. Towary z Pewexu uciekły na ulice. Handlarze przywozili zachodnie cudeńka, w błyszczących opakowaniach, a my rzucaliśmy się na nie jak XIX wieczni afrykańscy murzyni na świecidełka. Wszystko się przeobrażało – szyldy, nasze ubrania. Mordy nam kraśniały. Ludzie uśmiechali się częściej i szerzej. Mawialiśmy sobie w duchu: przeżyliśmy k... i radzieckch. Zapaliliśmy zachodniego szluga o wyrafinowanym zapachu perfum, bowiem za sprawą polskiego Mojżesza czarodzieja-okularnika pojawiły się gatunki papierosów widziane jedynie na zachodnich filmach np. CAMELE i inne stały na wyciągnięcie ręki w byle jakiej budzie, w stu różnych gatunkach. Paliłem zielone DUNCHILE, ale wiara szła na ilość i rzuciła się na GOLDEN AMERICAN – pakowali po 25 sztuk. Dobiegł końca kolejny etap budżetu partycypacyjnego, wobec czego zakończyła się również weryfikacja projektów złożonych przez mieszkańców, dotyczących zagospodarowania najbliższej okolicy – naszego życia sąsiedzkiego. W tegorocznej edycji złożono kilka projektów wartych uwagi. Ale przede wszystkim pojawił się widoczny zamiar wykorzystania idei budżetu partycypacyjnego do zbicia kapitału politycznego. Zwycięskie projekty będą bowiem realizowane w 2018 roku, w którym to wypadają wybory samorządowe.

Celem budżetu partycypacyjnego jest kreowanie rzeczywistości sąsiedzkiej poprzez realizacje oddolnych pomysłów mieszkańców. W tej edycji najbliższymi zamierzonej myśli i jednocześnie najciekawszymi pomysłami zdają się być ławka na ul. Czarneckiego, potańcówka międzypokoleniowa i „skwerek Stołeczny”. Ławeczka, niemal symbol głównej zasady budżetu partycypacyjnego, idealnie wkomponowuje się w ład przestrzenny. Szczególnie odpowiada na potrzeby starszych mieszkańców, lecz nie tylko. Znakomicie uzupełni otoczenie i urozmaici żoliborskie spacery. Druga inicjatywa to kontynuacja projektów z lat ubiegłych o tej samej nazwie, która cieszy się dużym zainteresowaniem osób oddających na nią głosy,

Napiliśmy się wprost z puszki piwa. Piwo w butelkach, puszkach, z beczki w wielu gatunkach. Od razu w całym kraju, bez kolejki, wyciągasz rękę i masz – jakaż to była rewelacja. Poklepaliśmy się po kieszeni a tam tkwił paszport. Fajnie się porobiło. Migusiem przyzwyczajaliśmy się do sklepów pełnych towarów, do wystaw szyldów, różnych ceny na ten sam towar, a najszybciej do KOLOROWEJ z wieloma kanałami TELEWIZJI. Wtedy w 1991 r. najważniejszym było kablowanie bloków na potrzeby nowej telewizji. Ileż się o tym mówiło, ileż pisało, jak się na to czekało, a PORION robił to równo, blok po bloku, kamienica po kamienicy, klatka po klatce, mieszkanie po mieszkaniu. Ludzie! – miejta te obrazy ze szklanego ekranu, żryjta se je ślepiami. Naród rzucił się i żarł te kilkadziesiąt programów, aż mu się przejadło

i teraz mówi, że w telewizji g... jest do oglądania. W moim mieszkaniu na Chomiczówce przy Marii Dąbrowskiej 3 przez 42 za cztery i pół miliona zł znalazł się kolorowy telewizor z dziwnym koromysłem zwanym pilotem. Dawał po okablowaniu dwadzieścia parę programów – cud.. Marzenia innych ziściły się większym dostępem do samochodów. Okazało się, że w cenie są Maluchy, Nowy Fiat 126p pod koniec 1991 r. kosztował ok. 30 milionów, a 5 letni 15. FSO były droższe nowe stały po 40 baniek, a te powiedzmy z 1960 r. po 10. Ale używany samochód można już było kupić za 2 miliony. Nasza pamięć okazała się niezdolną aby to rejestrować, nie nadążyliśmy intelektualnie za tempem zmian. Tyle się w jednym czasie działo. Zmieniało się

w oczach. Żoliborz po Rewolucji 1989 r. z każdym kwartałem był piękniejszy, nabierał barw i kolorów, stawał się malowaną dzielnicą. Po czym możemy poznać w jakim ustroju żyjemy? Po kolorze. Dyktatura spycha nas ku szarości, ku ujednoliceniu, ku brzydocie. Demokracja zaś ma uśmiechniętą pełną krasy twarz. Wtedy w 91 r. synonimem wolności był kapitalizm, zaś socjalizm zniewolenia. Wszystko co dobre utożsamiano z tym pierwszym, bo mawiano że: kapitalizm jest w barwach tęczy – synonimu wolnych postaw i poglądów. To była ta kolorowa rewolucja. A przedtem? Szkoda gadać, mieliśmy szaroburą brzydotę socjalizmu. Za PRL-u jedynie w dzień 1 maja, centralny dzielnicowy plac Komuny Paryskiej ozdabiano biało-czerwonym i czerwonym płótnem. Stały propagandowe maszty i nazajutrz przed 3 maja były zdejmowane, by pojawić się 4 maja gdy Huta Warszawa świętowała dzień swojego patrona – Floriana. Za przeszłego ustroju enklawy koloru, były jedynie w kościołach. Świadek Jehowy Kryśka Warchoł de domo Jońca z Dwikoz koło Sandomierza, do której smaliłem w 82 roku cholewy, uczyła mnie że kościół tymi ozdobami mami wiernych, bo najpierw kupują gały. Jakże brakowało ludziom barw Jak bardzo ludzie tęsknili do koloru. Andrzej Studziński ksywa „Inżynier” z Ursynowa, z rozrzewnieniem wspomina Sylwestra 1990 r. Stanął z barwnymi balonikami na chodniku po zachodniej części żoliborskiego placu Wilsona opodal przy-

Budżet kampanijny

Zespół ds. budżetu partycypacyjnego podczas pracy

fot. Katarzyna Pruszkiewicz

stanku i po kwadransie miał dniówkę, a po dwóch godzinach tygodniówkę. Kupowali żoliborzanie baloniki. Walory koloru dostrzegano od dawna. W 1973 r. w Świnoujściu podczas FAMy profesor – mistrz baletu, zwany Ciocia-Jacia (stary gej), mawiał do swoich – nie jesteście zespołem ludowym, im wystarczą tęczowe kiecki, wy musicie ruchem ciała tę barwę pokazać. Miałem swój powód do zadowolenia – w tym czasie w majestacie prawa stanęła moja buda z książkową starzyzną w centrum dzielnicy opodal Merkurego, tuż przy Urzędzie Żoliborskim. Zaczęła się żoliborska przygoda w moim życiu. Szkoda że tak późno te czasy przyszły – żałowałem – skończyłem bowiem cztery dychy. Tyle przeżyłem w socjalizmie. Dominowało hasło – wszystko co nie zabronione jest dozwolone. W powietrzu unosiła się dobra atmosfera, zwyciężyliśmy komunę, kochajmy się i patrzymy na siebie ciepło. K RZYSZ TOF J A STRZĘB SKI Prezentowany tekst jest fragmentem szykowanej publikacji dotyczącej życia naszej społeczności od początku przemian ustrojowych do czasów współczesnych.

jak i beneficjentów pomysłu. Potańcówka przyciąga wielu mieszkańców w różnym wieku, także spoza Żoliborza. Panuje na niej niepowtarzalny klimat – pozytywna atmosfera wspólnej zabawy. Kolejny z wyników lokalnego zaangażowania ma w planie zasianie trawy na fragmencie nieużytku przy przejściu dla pieszych, mieszczącym się między dwoma ciągami ulicy Krasińskiego, w okolicy skrzyżowania z ul. Popiełuszki, gdzie obecnie leży kostka chodnikowa. Pomysł ten wpisuje się w ideę „zielonego Żoliborza”. Wymienione projekty są bardzo trafne, tanie i bliskie idei, która niestety została wystawiona na próbę. Projekty zwycięskie w tegorocznej edycji, jak wspomniano wcześniej, będą realizowane w 2018 roku, kiedy to przypadają wybory samorządowe. Emocje, chęć zdobycia i utrzymania władzy, plus polityczne aspiracje, wzięły więc u niektórych radnych i społeczników górę. Biorąc pod uwagę większą część projektów zgłoszonych w latach ubiegłych, można odczytać jak budżet partycypacyjny ma zostać wykorzystany podczas kampanii do rady dzielnicy. W IKTOR J ASIONOWSKI P RZEWODNICZĄC Y Z ESPOŁU DS . B UDŻETU PARTYC YPAC YJNEGO D ZIELNIC Y Ż OLIBORZ


7


27 kwietnia 2017

8

Heloci

Premiera „Pana Lodowego Ogrodu” była wydarzeniem. Wielu czytelników, dzięki temu kultowemu cyklowi, wyniosło Jarosława Grzędowicza na piedestał. Jego twórczość stała się doskonale rozpoznawalna nie tylko wśród bywalców konwentów fantastycznych, ale także osób, których przygoda z szeroko pojętą fantastyką ograniczała się do Gwiezdnych Wojen i Wiedźmina. Na czwarty tom cyklu polscy czytelnicy czekali cierpliwie, tak jak teraz czekają fani George’a R. R. Martina. Było to przeżycie na miarę naszej, polskiej fantastyki, określane jako niekwestionowany, ogromny sukces.

Ilustracja Dominika Hoyle

Niedawno na półkach księgarń pojawiła się kolejna powieść Jarosława Grzędowicza, „Hel 3”. Wierni czytelnicy bez chwili wahania ruszyli na poszukiwania, żeby zdobyć nowe dzieło ulubionego pisarza. Jednak czasy się zmieniły i większość fanów postanowiła zaopatrzyć się w książkę bez wychodzenia z domu. Swoją drogą, czytanie jej w wersji elektronicznej może dodać samej lekturze odpowiedniego smaczku. Oczywiście nasuwa się pytanie – dlaczego? Otóż rzecz dzieje się w przyszłości, ale nie tak odległej, zważywszy na to, w jakim pędzie współcześnie żyjemy. l l l

Bohater książki żyje z kręcenia eventów. Nie istnieje już opiniotwórcza prasa, a pojęcie mediów nabrało zupełnie nowego znaczenia. Serwisy publikujące eventy skupiają się na krótkich filmach, które z zasady mają relacjonować najważniejsze wydarzenia ze świata. Dlatego reklama

evenciarze podróżują, aby znaleźć wydarzenia, które mogliby sprzedać do globalnej sieci. Najcenniejsze są te, w których leje się krew i mają miejsce sytuacje powszechnie uważane za niemoralne, pozbawione przyzwoitości, jak na przykład ucztowanie przy stołach suto zastawionych ginącymi gatunkami, na które nikt nie powinien polować. W praktyce całe życie toczy się w sieci. Norbert, główny bohater, ma zestaw przekaźników, dysków zapasowych, coś łudząco podobnego do chmury oraz okulary, pozwalające mu kręcić eventy. Kiedy wraca do swojego małego i pustego mieszkania, przestrzeń wypełnia muzyką i obrazami z sieci albo ze swoich zapisanych dysków. Charakteru całej historii dodaje otoczenie. Powstał Kalifat, w którym rządzą arabscy fundamentaliści. Z pewnością nie jest to nowa koncepcja, ponieważ można doszukać się jej pierwowzoru zarówno w tekstach naukowych, jak i powieściach sciene fiction

z lat dziewięćdziesiątych. Nie sięgając daleko, o Wielkim Kalifacie w swojej wizji przyszłości pisze Orson Scott Card. Niezwykle interesująca wydaje się wizja Unii Europejskiej nakreślona przez autora, gdzie właściwie wszystkie dzie-

teresującego się możliwymi scenariuszami rozwoju świata. Jednak, co podkreśla wielu odbiorców, bije z niej stosunek autora do samej Unii Europejskiej, jako organizacji, która w optyce książki za wszelką cenę dąży do unormowania

Chciałoby się zapytać, o co chodzi z tytułowym Helem 3. Mianowicie tutaj ujawnia się najsłabszy aspekt książki. Przez większą jej część nie mamy styczności z nowo odkrytym pierwiastkiem. Poznajemy Norberta i rzeczywistość, która go otacza, przeżywając z nim perypetie związane z eventowym zajęciem. Są one mniej lub bardziej emocjonujące, jednak nic z tego nie wynika w kontekście wydobywanego na księżycu Helu 3. Dopiero po mniej więcej dwóch trzecich książki Norbert zostaje wciągnięty w gwiezdną ekspedycję. Ten wyraźny podział książki na dwie części jest nieco problematyczny. Dla osób rozczytanych w różnych wizjach przyszłości, pierwsza część będzie zdecydowanie ciekawsza od drugiej. W kolejnej odsłonie przygód Norberta mamy styczność z czymś na kształt space opery. Ta dychotomia sprawia, że odbiór książki może być trudny dla kogoś rozsmakowanego w jednym z tych gatunków. Z drugiej strony wydaje się, że to kunszt Grzędowicza sprawił, że udało mu się połączyć dwie różne historie w jedną zgrabną opowieść. Ale ostateczną ocenę tego pomysłu należy pozostawić czytelnikom. l l l

Wracając do tytułu, jest on mylący, tak jak krótki opis na okładce. Odbiorca otrzymuje więc powieść, o której sztucz-

Niezwykle interesująca wydaje się wizja Unii Europejskiej nakreślona przez autora, gdzie właściwie wszystkie dziedziny życia człowieka kontrolowane są w oparciu o regulacje pochodzące z Brukseli. dziny życia człowieka kontrolowane są w oparciu o regulacje pochodzące z Brukseli. Mieszkańcy przyszłości wykreowani przez Grzędowicza nie mogą zjeść nawet swojskiej kiełbasy, czy napić się niekoncesjonowanego alkoholu. Unia dyktuje warunki w jakich ma się odbywać uprawa, hodowla, czy też późniejsze przetwórstwo. Jest to ciekawe wyobrażenie, warte zgłębienia przez każdego czytelnika, in-

życia każdego obywatela oraz do zachowania jak największej poprawności politycznej we wszelkich dziedzinach. Wizja zaprezentowana przez autora książki bliższa jest stalinowskiej Rosji, niż otaczającej nas rzeczywistości. Chociaż koncepcja sama w sobie jest dosyć interesująca, wydaje się być jednak zbyt bardzo przesadzona, dlatego wielu osobom ta kwestia może nie przypaść do gustu.

nie wygenerowane oczekiwania mogą rozminąć się z rzeczywistością. Dlatego pomysł sprawia wrażenie nietrafionego. Chociaż całość czyta się dobrze i szybko, brakuje w niej podążania jedną z wytyczonych ścieżek. Nasuwa się pytanie, czy nie byłoby lepiej wykorzystać te dwie wizje do napisania dwóch książek, bez próby upchnięcia je w jedną, która tym samym traci na spójności. M I CHAŁ M ATE USZ M A CIĄG


9


27 kwietnia 2017

10

Smętarz Katolicki na Powązkach cz. 2 czyli rzecz o skandalicznych pochówkach, żywych mieszkańcach grobowców oraz bohaterskich topielcach – dokończenie. Przy grobie Ignacego i Marianny Blumerów każdy może znaleźć coś ciekawego. Miłośnik piękna i architektury zwróci uwagę na starodawną kwaterę. Kolumna marmurowa z egipską głowicą i uskrzydlonym słońcem to nawiązania do sztuki starożytnego Egiptu. Charakter pomnika wskazuje na czas powstania – wojny napoleońskie, to wtedy łupiono... tzn. odkrywano starożytności egipskie, sztuka kraju faraonów stała się modną w Europie. Romantycznie usposobione panie zainteresuje zapewne historia miłości dzielnego oficera i jego młodziutkiej ukochanej. Dużo starszy Ignacy Blumer poślubił słynącą z piękna włoską hrabiankę Mariennę Benicję Ceccopieri. Mimo dużej różnicy wieku przystojny, okryty sławą oficer o „twarzy ściągłej, oczów niebieskich, czoła wysokiego”, był dla Marianny kimś wartym uwagi. Ignacy Blumer miał aż nadto dobre CV do nakręcenia filmu wojennego, lub może nawet serialu? Był to dzielny żołnierz i zdolny oficer pochodzący z rodziny irlandzkiej, walczył w wojnie z Rosją 1792 roku, insurekcji kościuszkowskiej, legionach i w Księstwie Warszaw-

„Wkrótce uderzy godzina, w której pod tym głazem Wieczność na zawsze połączy nas razem.” Cynkowa trumna żony spoczęła po lewej stronie. Nad trumną zawisł portret olejny malowany na blasze. A pod portretem stolik drewniany, w szufladach książki do nabożeństwa po włosku, listy i bileciki. Na stole krzyż drewniany i dwa lichtarze ze świecami woskowymi. Ignacy Blumer mieszkał tu i „długie chwile w smutnym dumaniu przepędzał”, pomagał mu w tym lokaj oraz butelki węgrzyna. Choć nie mógł mieszkać tu na stałe, wszedł bowiem w nowy związek małżeński, w którym miał syna. Kazimierz Wójcicki zwiedzając grób w 1854 zareklama

skim. Będąc w niewoli austriackiej zasłynął z tego, że o mało nie zrzucił z okna komendanta więzienia, w efekcie doprowadziło to do zmiany stosunku Austriaka do więźniów. Był na San Domingo. Podczas kampanii moskiewskiej w 1812 roku dokonywał heroicznych czynów. Dowodził obroną Modlina gdzie odmówił podpisania aktu kapitulacji w imieniu oddziałów polskich. Wreszcie został generałem Królestwa Kongresowego.

Marianna była ozdobą warszawskich salonów, kobietą dowcipną, wesołą i lubianą. Nawet Wielki książę Konstanty miał do zakochanych słabość i pozwolił mieszkać generałowi w Warszawie ze względu na słabe zdrowie żony. Niestety generałowa zmarła młodo, 6 lutego 1828 roku. Mąż przygotował specjalny grobowiec na 2 trumny. Na sklepieniu drzwi wewnętrznych w grobowcu jest inskrypcja:

uważył na stole kapelusz generalski: „kapelusz, co go miał w chwili zgonu, pozostaje w całości, stracił tylko przez wilgoć grobową swój kształt pierwotny. Pióro kapłonie w nim będące, w szczątkach ślad swój zachowało.” Generał ostatecznie został zabity przez Powstańców Listopadowych. Car Mikołaj I za to, że nie przyłączył się do Powstania wystawił pomnik, jako wyraz wdzięczności za okazaną wierność. Pomnik pięciu generałów stanął najpierw na Placu Saskim a później został przeniesiony na pl. Zielony (dziś pl. Dąbrowskiego), słynął z tego że służył wyprowadzanym pieskom jako dogodne miejsce do oddania uryny, a warszawscy ogrodnicy tak zaaranżowali zieleń na Placu Zielonym aby go szczelnie zasłonić. Charakterystycznym elementem cmentarza na Powązkach jest brama św. Honoraty. Jednak czy ma ona coś wspólnego ze świętą z V wieku? I co wspólnego z Honoratą ma postać żołnierza? Pomocny będzie napis fundacyjny od strony cmentarza: „Ku czci zgasłej małżonki śp. Honoraty ze Zwolińskich Mieczysławowej Lansbergowej tę bramę wzniósł i M [iastu] Warszawie ofiarował w czerwcu 1915 r. w smutku pozostały – mąż.” Możemy się domyślać, że małżeństwo było szczególnie udane a świadczy o tym jeszcze pamiątka z katakumb, epitafium ś. p. Honoraty „szlachetnej żonie, serdecznej przyjaciółce, prawej Polce” wystawione przez „zrozpaczonego męża”. O pochowanych na cmentarzu dowiadujemy się z nagrobków, pomników, plakiet ale też epitafiów. Warszawa jest szczególnym miejscem gdzie to na cmentarzu możemy zobaczyć dawnych mieszkańców miasta, którego już nie ma. Dowiadujemy się z nich na przykład kim byli, jak wyglądali i jak się ubierali, jaki mieli stosunek do otoczenia, czym się zajmowali: MASIEŃKA SKARB NASZ JEDYNY! ŻYŁA NA ŚWIECIE ALE NIE DLA ŚWIATA

W KAŻDYM NĘDZARZU UZNAWAŁA BRATA A PRAGNĄC ULGĘ NIEŚĆ LUDZKIEJ NIEDOLI SPĘDZIŁA ŻYCIE W SZPITALU NA WOLI głosi epitafium Amelii Petz. O innej bohaterskiej postaci pewnie byśmy się nigdy nie dowiedzieli, gdyby nie przypadek. Jedna z legend cmentarnych wspomina o bezimiennym grobie z rzeźbą Konstantego Laszczki pt. „Wyzwolenie”. Na tle bramy stoi postać mężczyzny. Brama jak i opadająca do stóp zmarłego szata są symbolem śmierci, przekraczania ze świata widzialnego do niewidzialnego. Ale w tym można dostrzec również wynurzającego się z wody młodzieńca. Przez wiele lat był to grób bezimienny, nn, wystawiony przez wdzięczną rodzinę uratowanej z wody dziewczyny. Nad morzem młoda dziewczyna zaczęła się topić, przechodzący plażą młody mężczyzna rzucił się w wodę i uratował tonącą. Sam jednak po chwili na plaży zmarł. Był w stroju kąpielowym, nie miał żadnych dokumentów. Poszukiwania również nie dały rezultatu. Wdzięczna rodzina postanowiła bohaterskiego młodzieńca nie tylko pochować z honorami, ale też wystawić wspaniały pomnik. Wiele lat później pewna Pani przechadzając się po alejkach cmentarnych rozpoznała w rysach z pomnika swojego zaginionego brata. Od tego czasu grób przestał być anonimowy, pomnik zyskał nazwisko, tu pochowany jest Antoni Lasocki. Stare Powązki kryją w sobie liczne historie, anegdoty i legendy, m.in. o ubogiej babce cmentarnej która po śmierci okazała się księżną, o księdzu jezuicie, który straszył, o szpiegu Tadeusza Kościuszki, o lawetach armatnich, wszetecznych żebraczkach, zamordowanych aktorkach i pogrzebach, które wstrząsnęły Warszawą. Trzeba je tylko wydobyć z tego miasta umarłych. K ON RAD TAR NO POL SKI „W AR SZAWA Z BU TA”


reklama


27 kwietnia 2017

12

Młodzi idą na wojnę z systemem? Wydawać by się mogło, że młodzi wyborcy cały czas poszukują lidera na miarę ich zapotrzebowań i czasu. Może nie potrzeba im „przywódcy”, a zjednoczenia pod sztandarem uzasadnionych dla nich haseł. Wątpliwości w tym temacie rozwiewa w rozmowie z Klaudią Ziemiańską, rzecznik prasowy warszawskiego oddziały Klubu Młodych Kukiz'15, asystent posła Tomasza Rzymkowskiego – pan Daniel Witowski. Czy idee narodowe, z którymi się utożsamiasz, można realizować w ramach Kukiz „15? Przypomnijmy, że już kilka miesięcy po wyborach formację rockmana opuścił Ruch Narodowy.

Faktycznie, ugrupowanie Pawła Kukiza wyróżnia dosyć szerokie spectrum poglądowe jego członków i sympatyków. Warto jednak podkreślić, że istnieje wspólny „kręgosłup” – wszyscy opowiadamy się po stronie Europy narodów, gdy mowa o federalizacji Starego Kontynentu i poszerzaniu katalogu kompetencji delegowanych do Brukseli, jesteśmy przeciwko narzucanym Polsce kwotom nielegalnych imigrantów, gorąco optując za tym, by Polacy mogli wyrazić swoje stanowisko w tej kwestii w referendum, gospodarczo opowiadamy się przeciwko rozrostowi biurokracji, omnipotentnemu aparatowi urzędniczemu czy nadmiernemu uściskowi fiskalnemu. Klub Kukiz „15 wyróżnia się także na tle innych formacji sejmowych brakiem dyscypliny, m.in. w sprawach światopoglądowych. Oznacza to, że każdy poseł może głosować według swoich przekonań i w zgodzie ze swoim sumieniem, a nie jak „prezes nakazał” czy dogmatycznie przeciwko inicjatywom przedkładanym przez rządzących. Jak oceniasz próby realizacji haseł wyborczych Kukiz'15? Na ile są one tożsame z hasłami Ruchu Narodowego?

Przypomnę, że Ruch Narodowy, w osobie lidera tejże formacji – Roberta Winnickiego wystąpił z formacji firmowanej przez P. Kukiza. Doceniam i szanuję gest byłego prezesa Młodzieży Wszechpolskiej, który uznał, że taka droga polityczna będzie dla niego właściwsza. Niemniej, i byli członkowie RN, którzy pozostali w klubie Kukiz „15, starają się wdrażać idee, z którymi szli do wyborów. Przykładem może być „walka” o ułatwienie dostępu do broni dla Polaków i rozbudowa sieci strzelnic, by wydatnie podnieść potencjał obronny Polski. Część parlamentarzystów związana wcześniej z Ruchem Narodowy zorganizowała się w „Endecję” (wciąż działając w ramach klubu Kukiz „15) i chcąc za jej pośrednictwem wcielać w życie postulaty narodowców. Oczywiście w kwestiach nadrzędnych dla spadkobierców idei głoszonych przez Romana Dmowskiego, a do takich należą m.in. ochrona życia poczętego czy

stanowczy sprzeciw wobec ingerencji Brukseli w polskie sprawy, od samego początku panuje pełen konsensus i konsekwencja w głosowaniach. Ruch Kukiz'15 zawsze wyrzekał się łatki partii politycznej, którą de facto nie jest. W takim razie skąd pomysł na stworzenie „młodzieżówki”?

Wyrzekał się, bo nią nie jest. A Klubów Młodych nie zakwalifikowałbym jako typowej „młodzieżówki”. Celem tejże inicjatywy jest skoncentrowanie młodych ludzi o antysystemowych zapatrywaniach, którzy chcą aktywnie włączyć się w zmienianie Polski. W przeciwieństwie do partyjnych młodzieżówek, które służą starym politycznym wygom za zaplecze „bezpłatnej siły roboczej” do ganiania z ulotkami i zbierania podpisów pod różnorakimi listami, my angażujemy się raczej w inny sposób. Z jednej strony aktywnie współdziałamy z parlamentarzystami, oferując im nasz wielki zapał, świeżość umysłu i moc pomysłów, a z drugiej chcemy „łączyć” politykę sejmową ze sprawami i problemami

zwykłych obywateli, sprawić, by zaistniało sprzężenie zwrotne. Tylko w ten sposób można przełamać monopol partiokracji, jakiego doświadczamy od ponad 25 lat.

Nie myślimy o wyborach. Nie to jest celem Klubów Młodych – jak już wspomniałem uprzednio – podkreślając różnice pomiędzy partyjnymi młodzieżówkami, a naszą inicjatywą.

Jakie zadania stawia przed sobą Klub Młodych Kukiz'15? Na jakich zasadach ma funkcjonować to ciało?

Na polskiej scenie politycznej po roku '89 zawsze znajdowało się miejsce do„jednosezonowych partii”. Kukiz'15 co prawda nie jest partią, ale czy nie uważasz, że podzieli los Samoobrony, LPR-u czy Ruchu Palikota?

Zainteresowanie inicjatywą Klubów Młodych przerosło najśmielsze oczekiwania. I wcale nie będzie przesadą, kiedy napiszę, że wyrastają jak „grzyby po deszczu”! Pieczę nad tworzącymi się lokalnymi strukturami sprawuje dwójka młodych posłów – Jakub Kulesza i Elżbieta Borowska. Na „dzień dobry” nowo powstające Kluby dostają kilka zadań do zrealizowania (np. przygotowanie projektu interpelacji), żeby zweryfikować, na ile ich członkowie chcą się uczyć i w jakim stopniu mogą się zaangażować społecznie. Generalnie to „świeża” i dopiero hartująca się materia – najbliższe miesiące powinny wykrystalizować ostateczną formułę. Czy przygotowujecie się w ten sposób do następnych wyborów?

Poparcie dla Kukiz „15 utrzymuje się na stabilnym poziomie i to w bezpiecznej odległości od pięcioprocentowego progu wyborczego. My, w przeciwieństwie do ww. partii, nie skupiamy się na robieniu medialnego szumu, nie

epatujemy kontrowersyjnymi hasłami i nie wchodzimy w koalicję z rządzącymi. Co więcej, kiedy opinię publiczną do czerwoności rozgrzewa konflikt pomiędzy omnipotentnie zorientowanym PiS-em, a krzykliwą i mało konstruktywną „opozycją totalną”, nasi posłowie skupiają się na swojej pracy. W przeciwieństwie do Platformy czy Nowoczesnej, Kukiz nie wyprowadza ludzi na ulice, grzmiąc o „upadku demokracji” i „rosyjskich standardach”, co nie oznacza jednak, że bliski nam jest sposób rządzenia praktykowany przez Prawo i Sprawiedliwość. K LAU DIA Z IE MIAŃ SKA


13

Upadłość konsumencka – jak z niej skorzystać? Problem nadmiernego zadłużenia, prowadzącego w konsekwencji do niewypłacalności dotyka coraz większą liczbę osób. W wielu przypadkach rozwiązaniem może okazać się upadłość konsumencka. Upadłość konsumencka może być ogłoszona przez Sąd w stosunku do osoby fizycznej nieprowadzącej działalności gospodarczej i może doprowadzić do umorzenia całości lub części długu w stosunku do niewypłacalnego konsumenta. Podstawą ogłoszenia upadłości jest wspomniana niewypłacalność, a więc utrata zdolności do wykonywania wymagalnych zobowiązań pieniężnych, zaś owa niewypłacalność powinna powstać wskutek okoliczności niezależnych od dłużnika. Dłużnik we wniosku jest zobowiązany wykazywać, że istnieją przesłanki określone w przepisach, aby skorzystać z dobrodziejstwa umorzenia całości lub części długu. Etap sporządzenia wniosku oraz skompletowania właściwych dokumentów przez dłużnika jest kluczowy dla całego postępowania. Wniosek składany jest w sądzie gospodarczym właściwym ze względu na miejsce zamieszkania dłużnika i podlega opłacie. Złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości konsumenckiej powoduje wszczęcie postępo-

DO ZOBACZENIA NA ŻOLIBORZU kwiecień/maj 2017

Gość Kamila Dąbrowy – Prof. Grzegorz Kołodko, 27 kwietnia, godz. 19: 00-20: 30, Tęcza od Kuchni, ul. Suzina 8 Kamil Dąbrowa zaprasza na spotkanie z prof. Grzegorzem Kołodko – jednym z najwybitniejszych polskich ekonomistów. Porozmawiają nie tylko o gospodarce, ale również o wielkich pasjach profesora. Goście, którzy zadadzą najciekawsze pytania otrzymają książki napisane przez Profesora. Prof. Grzegorza Kołodki nie trzeba jakoś szczególnie przedstawiać, więc dla porządku tylko przypominamy, że był wicepremierem i ministrem finansów w czterech rządach. Jest autorem wielu książek i publikacji m.in. Wędrujący świat, Świat na wyciągnięcie myśli, Droga do teraz. Na spotkanie zaprasza Burmistrz Urzędu Dzielnicy Żoliborz m. st. Warszawy, Pan Krzysztof Bugla, który objął patronatem cały cykl rozmów „Goście Kamila Dąbrowy”. WSTĘP WOLNY

wania w przedmiocie ogłoszenia upadłości. Sąd może ogłosić upadłość albo wniosek oddalić. Sąd ogłaszając upadłość, wyznacza syndyka masy upadłościowej. Dla zabezpieczenia interesów dłużnika i osiągnięcia zamierzonego celu w postaci „oddłużenia” warto skorzystać z pomocy profe-

sjonalnego pełnomocnika z uwagi na złożony proces postępowania upadłościowego, który może stać się szansą na zmianę i poprawę sytuacji majątkowej dłużnika.

Seans w ciemno, każdy czwartek o 20: 45, Kino Wisła, Plac Wilsona 2 Kino Wisła zaprasza na specjalne, tajemnicze pokazy. Cała zabawa będzie polegać na tym, że tytuł filmu, na który zostanie kupiony bilet, widz pozna dopiero siedząc przed ekranem na sali kinowej.

Halina Kunicka śpiewa Młynarskiego, 11 maja, godz. 19: 30-22: 30, Kalinowe Serce, ul. Krasińskiego 25 Halina Kunicka: Gwiazda polskiej piosenki lat 60. i 70. wciąż zachwyca dojrzałą interpretacją i wrażliwą muzykalnością. Jej dwanaście płyt, w tym trzy Złote, uzyskało łącznie ponad milion sprzedanych egzemplarzy. Śpiewała w blisko trzydziestu krajach całego świata – od Nowego Jorku po Tokio, od Londynu po Sydney. Tylko w Polsce dała ponad trzy tysiące entuzjastycznie przyjętych koncer tów. Reprezentowała Polskę w ekipie ar tystycznej na Igrzyskach Olimpijskich w 1972 roku i na galowych polskich koncer tach w legendarnej paryskiej Olimpii i Sali Pleyela. Śpiewa różnorodny reper tuar, zawsze jednak z typową dla siebie klasą i kulturą muzyczną. Wiele piosenek napisał specjalnie dla niej Wojciech Młynarski. Sięga też po klasykę przedwojennego kabaretu i rosyjskie romanse. Sama za jedną z największych zawodowych satysfakcji uważa,, nieśmier telność'', jaką dał jej Zbigniew Herbert w jednym ze swoich ostatnich wierszy. Wspaniałe piosenki w perfekcyjnym wykonaniu z wielką kulturą muzyczną. Dla każdego, kto w latach 60 i 70 przeżywał swoją młodość jej koncert będzie niezapomnianym, wzruszającym doznaniem. Bilety w cenie 50 zł Rezerwacje 887 333 383

Światowy Dzień Star Wars, 1 maja, godz. 13: 0019: 00, Centrum Sztuki Fort Sokolnickiego, ul. Czarnieckiego 51 Stowarzyszenie Star Wars Artistic Team zaprasza na niezapomnianą przygodę podczas kolejnej imprezy z cyklu Star Wars Day. Jest to ten dzień, w którym każdy świętować i bawić się w niezwykłym świecie odległej galaktyki. Każdy fan Star Wars znajdzie tutaj coś dla siebie. W programie m. in.: Szkolenie Padawanów – multimedialne show na scenie z nauką władania mieczem świetlnym dla młodych fanów Star Wars; Wielkie makiety statków kosmicznych; Symulator statku kosmicznego X-wing; Klocki LEGO – budowa wielkiej figury z ponad 20 000 klocków oraz specjalne stanowiska z klockami LEGO Star Wars do zabawy. Dostępny będzie również basen z klockami LEGO Duplo dla najmłodszych; Sektor Mocy – zadania mistrza Yody w posługiwaniu się Mocą. Każdy będzie mógł poruszać przedmiotami tylko za pomocą siły woli; Konkursy – m.in. konkurs na najlepsze przebranie, a także niezapomniane turnieje wiedzy o Star Wars; Konsole z grami Star Wars; Sektor wystawowy – gadżety z odległej galaktyki. Wszystkie atrakcje oraz wstęp są bezpłatne!

ADW. Ł U KASZ J A BŁOŃ SKI K AN CE LA RIA P RAW NA P O WROŹ NIK I W SPÓL NI C Y S P. K .

Weekend z Davidem Lynchem, 12-14 maja, Kino Elektronik, ul. Generała Zajączka 7 21 maja David Lynch powraca z kolejną serią MIASTECZKA TWIN PEAKS, serialu, który od lat ma rzeszę oddanych fanów. To doskonała okazja, by przypomnieć twórczość mistrza tak samo kochanego, jak i nienawi-

Otwarcie sezonu X Prochownia Żoliborz, 12 maja, godz. 20: 00-00: 00, ul. Czarnieckiego 51 Prochownia Żoliborz zaprasza na otwarcie sezonu letniego, czyli pierwszą tegoroczną imprezę w plenerze. O muzykę zadbają Porządne Dziewczyny oraz Totalnie COOL. Wstęp wolny. Zapraszamy!

Olka Szczęśniak – prezentuje ostre i bezlitosne poczucie humoru połączone z kobiecym wdziękiem. Występowała w TVP programie „Tylko dla dorosłych” Kacpra Rucińskiego i w TVN u Kuby Wojewódzkiego. Jej poprzedni materiał można oglądać za sprawą renomowanej platformy Netflix. Maciej Brudzewski Stand-Up Inferno – komik z Olsztyna, występujący i prowadzący stand-up pod szyldem Maciej Brudzewski Stand-Up Inferno. Uwielbia hasać i swawolić. Głównie na scenie, bo kręci go, że ktoś patrzy. Finalista 2. Antrakt Stand-Up Festiwal, zwycięzca Stand-Up War 2016, w 2017r. uczestnik programu telewizyjnego Comedy Club. Otrzymał też wiele innych nagród, co podkreśla jego pracowitość – każdą z nich wykonał i wręczył sobie sam. Imprezę poprowadzi Rafał Sumowski Bilety: 20 PLN / 30 PLN w dniu wydarzenia UWAGA: Impreza dla osób dorosłych!

Stand-up: Olka Szczęśniak i Maciej Brudzewski + open mic, 14 maja, godz. 19: 00-21: 00, PraCoVnia Art-Club, ul. Popiełuszki 16 Zapraszamy na kolejne wydarzenie Stand-up Scena Żoliborz, podczas którego wystąpią:

Koncert Suzi i Jakuba Kusiora, 27 maja, godz. 20: 00-23: 00, La Boheme, ul. Mysłowicka 1 (wejście od ul. Bohomolca) Serdecznie zapraszamy na wyjątkowy koncert Suzi i Jakuba Kusiora w La Boheme! Wstęp wolny.

dzonego przez widzów. Kontrowersyjne, pełne surrealizmu opowieści na granicy jawy i snu niejednokrotnie zyskały już status kultowych. Jeśli nie mieliście okazji zobaczyć ich na dużym ekranie, w weekend 1214 maja kino Elektronik daje Wam szansę, by to nadrobić. Projekcje fabuł uzupełnią pokazy mało znanych filmów krótkometrażowych. Bilety do nabycia w kasie kina oraz on-line: Seans fabularny: 15 zł Krótkie metraże: 10 zł Przy zakupie jednorazowo biletów na 3 filmy fabularne, wstęp na krótkie metraże bezpłatny

reklama


27 kwietnia 2017

14

Carsharing – auto dla każdego? Krzysztof Grabek

Nie na żoliborskich ulicach, a w samym sercu poprzedniej stolicy Polski sprawdziłem działanie innowacyjnej usługi „współdzielenia” aut. Czym jest carsharing, jak działa i czy to się sprawdza? Przetestowałem to specjalnie dla Was.

Z

na dobę – w corsie brakowało trójkąta ostrzegawczego. Pomocna obsługa szybko przyjęła zgłoszenie i mogłem wyruszyć w trasę.

ałóżmy, że potrzebujecie przemierzyć kilka kilometrów przez miasto, a z pewnych względów wolelibyście nie korzystać z komunikacji miejskiej. Ot, wrodzona niechęć lub po prostu macie do przewiezienia za dużo rzeczy, by wybrać transport publiczny. Uber? MyTaxi? iTaxi? To już było! Może warto rozważyć wypożyczenie auta na... minuty? Tak, tak – galopująca technologia umożliwia już taki manewr i to nawet w kraju nad Wisłą. Carsharing to usługa odpowiadająca nowym potrzebom mieszkańców stale rozrastających się ośrodków miejskich. Być może już za kilka lata obejmie swoim zasięgiem całą Polskę.

Ile to kosztuje?

Jak działa carsharing? Bajecznie prosto. Będąc w Krakowie, miałem okazję przetestować usługę Traficar, uruchomioną przez wypożyczalnię samochodów Express. Traficar to 100 srebrnych Oplów Corsa „hasających” swobodnie po grodzie Kraka. Można spotkać je niemal w całym mieście – wszystko zależy od tego, gdzie auto „porzuci” poprzedni użytkownik. Są jednak pewne wytyczne, ale o tym później. Wypożyczenie samochodu właściwie niczym nie różniło się od... wypożyczenia roweru Veturilo w systemie obsługiwanym przez NextBike. By skorzystać z usługi Traficar trzeba mieć jednak ukończone 18 lat i ważne prawo jazdy, co nie jest wymagane w przypadku rowerów miejskich. Samochody zasilające flotę Traficar to Ople Corsa przemieszczające się dzięki benzynowej jednostce 1.4 o mocy 90 KM. Motor ten w pełni wystarcza do bezproblemowego, w miarę żwawego poruszania się po mieście. Do zmiany biegów służy klasyczna skrzynia manualna – osoby niejeżdżące wcześniej samochodem z automatem mogłyby obawiać się pierwszej styczności z tym rodzajem przekładni, dlatego Traficar pozostał przy tradycyjnym i tańszym rozwiązaniu. W wyposażeniu małego Opla jest wszystko, co może przydać się podczas przemierzania nim miasta – a więc m.in. klimatyzacja i system Bluetooth.

Aby otworzyć auto, należy sczytać kod QR

Po Krakowie jeżdżą oklejone Ople Corsa

Samochody Traficar to miejskie hatchbacki

Jak skorzystać z carsharingu? Pierwszym krokiem jest dokonanie bardzo prostej i szybkiej rejestracji w systemie. Wystarczy ściągnąć na telefon aplikację i postępować zgodnie z instruk-

cjami wyświetlanymi na ekranie. Do założenia konta usługodawca wymaga podania m.in. imienia i nazwiska, daty urodzenia, adresu e-mail, danych karty płatniczej (co ważne, nie musi to być karta kredytowa), numeru prawa jazdy i dowodu osobistego lub paszportu. Oprócz tego system wymaga zrobienia zdjęcia dokumentu w celu weryfikacji użytkownika. W praktyce ujawniamy więc o sobie bardzo dużo informacji, ale wszystkie te dane (może poza „podpięciem” karty płatniczej) podaje się podczas wynajmowania samochodu od klasycznej wypożyczalni. Kiedy przejdziecie już przez proces rejestracji, czeka Was zabawa przypominająca łapanie Pokemonów. Z jedną różnicą – carsharing raczej nie odejdzie tak szybko w zapomnienie, jak gra PokemonGo. Skąd to skojarzenie? Po zalogowaniu się do aplikacji wyświetli Wam się mapa z zaznaczonym punktem, w którym się znajdujecie i pobliskimi samochodami. Po kliknięciu w wybrany samochód, pokaże Wam się

jego numer rejestracyjny, numer boczny, stan paliwa i przybliżony czas dojścia do auta. Ostatnia informacja jest bardzo ważna, samochód można bowiem zarezerwować tylko na 15 minut (i w razie potrzeby przedłużyć o maksymalnie 5 minut). Warto o tym pamiętać, bo inaczej ktoś Wam może „sprzątnąć” auto sprzed nosa. Po wybraniu opcji „Zarezerwuj samochód”, wyświetli Wam się sugerowana droga dojścia do auta i zacznie się odliczanie wspomnianych 15 minut. Następny etap to sczytanie kamerką w telefonie kodu QR naklejonego w dolnym rogu przedniej szyby. Wówczas w magiczny sposób samochód się automatycznie otwiera – kluczyki i dowód rejestracyjny znajdują się w schowku przed pasażerem. Pierwszą rzeczą po otworzeniu auta powinno być szybkie skontrolowanie jego stanu. Trzeba koniecznie zgłosić braki w wyposażeniu, tak jak robi się to w przypadku rowerów miejskich. U mnie nie obyło się, niestety, bez telefonu na infolinię czynną 24h

To co, wsiadać i jechać? Właśnie tak! Sami decydujecie, na ile chcecie wypożyczyć auto. Jeśli macie taki kaprys, możecie nim przejechać chociażby spod domu na najbliższy przystanek tramwajowy. Ostateczny koszt wypożyczenia samochodu jest sumą czasu i długości przejazdu – każdy rozpoczęty kilometr kosztuje 0,80 zł, a każda minuta spędzona w samochodzie to wydatek 0,50 zł. Jeśli jednak chcecie, możecie nie kończyć wynajmu, pozostawiając sobie auto np. pod urzędem, w którym akurat coś załatwiacie – minuta postoju kosztuje 0,10 zł. Innymi słowy godzina spędzona w urzędzie wyniesie Was dodatkowe 6 zł, jeśli chcecie mieć samochód dostępny od razu po wyjściu. Co ciekawe, auta należące do Traficar mają z góry opłacony parking w każdej strefie Krakowa – koszt postoju ponosi więc usługodawca. A są jakieś obostrzenia? Owszem, samochodu nie można porzucać tam, gdzie czas parkowania jest ograniczony np. do 20 minut – nikt nie ma pewności, że w ciągu 20 minut zjawi się następny użytkownik. Nie można też zakończyć przejazdu (czyt. oddać samochodu poprzez aplikację) na zamkniętym osiedlu, parkingu podziemnym, czy prywatnym parkingu należącym do galerii handlowej. A skoro już o zwrocie mowa, to on także odbywa się w dość prosty sposób. Po wyłączeniu silnika i zaciągnięciu hamulca ręcznego należy umieścić kluczyk w specjalnym magnetycznym uchwycie w schowku przed pasażerem. Tam też zostawia się dowód rejestracyjny. Kiedy te dwie rzeczy znajdą się na swoim miejscu i wyjdzie się z auta, trzeba zakończyć przejazd, klikając w odpowiedni przycisk na ekranie telefonu. W innym wypadku czas wynajmu będzie się wciąż naliczał. Nie trzeba chyba mówić, że powinno się też jeździć zgodnie z przepisami ruchu drogowego i ograniczeniami prędkości, wszak

Ople napędza benzynowy silnik 1.4 o mocy 90 KM


15 mium (BMW Serii 1) lub D Premium (BMW Serii 3). Ceny wynajęcia samochodu w ramach usługi 4Mobility zaczynają się od 0,41 zł za każdą rozpoczętą minutę i 0,80 zł za każdy przejechany kilometr. Wybranie auta z najdroższego segmentu skutkuje podwyższeniem kosztów do 0,58 zł za każdą minutę i 0,90 zł za każdy kilometr. Ta usługa wymaga jednak sprecyzowania czasu wynajmu, który trzeba podać z góry, przy zamawianiu pojazdu. Później można go wydłużyć, o ile nikt nie zdążył zarezerwować podczas Waszej przejażdżki „Waszego” samochodu. Niezbyt dobrym rozwiązaniem jest też przerzucenie obowiązku tankowania na użytkownika – w samochodach są karty paliwowe, więc za paliwo nie musicie płacić, ale tracicie czas, który moglibyście prze-

znaczyć na jazdę. Pracownicy krakowskiego Traficara tankują samochody pod osłoną nocy, co jest lepsze z punktu widzenia klienta. l l l

W kwietniu b. r. na ulice stolicy wyjedzie 300 hybrydowych Toyot Yaris w ramach programu Panek CarSharing uruchomionego przez wypożyczalnię samochodów Panek. Z przyjemnością przetestuję dla Was tę usługę, gdy tylko pojawi się taka możliwość. Zapowiada się, że już niebawem carsharing zawita także do innych polskich miast i stanie się powszechnie występującym w naszym kraju zjawiskiem. Według mnie program ten jest strzałem w dziesiątkę – nie dość, że wygodny i ułatwiający życie, to jeszcze zmniejszający liczbę samochodów w mieście.

Traficar rzeczywiście porusza miasto

Dostępne samochody widać na mapie w aplikacji

samochody Traficar są wyposażone w system GPS. Niemniej, w regulaminie nie przewidziano żadnych kar za przekraczanie prędkości, choć użytkownicy są pociągani do odpowiedzialności w przypadku mandatów np. z fotoradarów.

Podsumowanie Automatyczna wypożyczalnia, czy też bezobsługowa wypożyczalnia samochodów to rozwiązanie na miarę XXI wieku. Gdyby nie rosnące potrzeby mieszkańców miast, taka usługa zapewne by nie powstała. Rozwinięta technologia i wszechobecna w motoryzacji elektronika pozwalają na zaprogramowanie aut tak, by były obsługiwane przez system zautomatyzowanych wypożyczalni. Czy takie rozwiązanie ma sens i czy to się opłaca? Zdecydowanie tak. Stawki za przejazd są śmiesznie niskie w porównaniu z kosztem podróżowania

klasyczną „taryfą”. W testowanym przeze mnie systemie nie występowało coś takiego jak „opłata za trzaśnięcie drzwiami” – płaci się tylko za minuty i kilometry. Co więcej, stawki te są takie same bez względu na porę dnia, czy dzień tygodnia. Spróbujcie wrócić taksówką w późny sobotni wieczór za podobną cenę... Carsharing to propozycja dla osób, które nie potrzebują mieć auta przez cały dzień, a tym bardziej nie potrzebują swojego auta na stałe. To nie jest droga usługa kierowana do nowobogackich mieszkańców miast. To dobre rozwiązanie nawet dla studentów, którzy potrzebują przewieźć coś raz na jakiś czas. Ogromną zaletą jest możliwość pozostawienia samochodu w praktycznie dowolnym miejscu w mieście, bo sa- Aplikacja nawiguje do zarezerwowanego mochody mają z góry samochodu opłacone parkowanie w płatnych strefach. Minusem jest to, że wy przypada ponad 600 samochodów, nie zawsze znajdzie się w pobliżu auto a to niemal dwa razy więcej niż w Berli– po zakupach w Galerii Bronowice nie! Powszechnie dostępne samochody w Krakowie do najbliższego samochodu w ramach usługi carsharingu mogą zremiałem 28 minut piechotą. To czas, dukować tę liczbę nawet o połowę. który przewyższa dopuszczalny czas reA jak sytuacja wygląda w innych zerwacji samochodu. Gdy szedłem miastach? Traficar to nowatorski sysdo auta, zniknęło ono, niestety, z radaru tem, który zadebiutował w Krakowie – wypożyczył je ktoś, kto miał bliżej. w październiku 2016 roku. Nieco Na szczęście w pobliżu pojawiło się in- wcześniej w Warszawie pojawiła się ne. Rozwiązaniem byłyby stacje, w któ- przytoczona wyżej firma 4Mobility. rych na pewno znajdzie się samochód. Tutaj jednak wypożycza się auto z baZ drugiej strony system oparty wyłącz- zy i można je zwrócić w dowolnym nie na bazach, tak jak warszawskie 4Mo- miejscu na terenie Śródmieścia – to bility nie do końca satysfakcjonuje. Tu- dobra opcja na dojazdy do centrum taj przewagę nad oboma usługodawca- z obrzeży miasta. Na Żoliborzu znajmi ma Uber, bo przyjeżdża pod same dują się dwie stacje 4Mobiliity. Jeddrzwi. To jednak jest wliczone w cenę na to parking przy Przasnyskiej 6A, przejazdu. Można mieć nadzieję, że a druga to parking pod biurowcami w przyszłości zwiększy się na ulicach Athina Park przy Wybrzeżu Gdyńliczba współdzielonych aut, dzięki cze- skim 6. Warto wspomnieć, że 4Mobimu łatwiej będzie można „upolować” lity oferuje większą różnorodność sobie środek transportu. W tym mo- – wypożyczyć można auto z segmenmencie na 1000 mieszkańców Warsza- tu C Standard (MINI One), C Pre-

Po wypożyczeniu otrzymuje się podsumowanie przejazdu” reklama


16

27 kwietnia 2017


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.