Gazeta Parkowa - Grudzień 2012

Page 1

21 grudnia 2012

Gazeta informacyjna Parku Śląskiego w Chorzowie

W Hali Wystaw „Kapelusz” zostanie przygotowana Wigilia dla tysiąca osób

W numerze:

Mikołaj zaprasza na karpia

Wigilia jest naprawdę magiczna i tajemnicza

ZDJĘCIE: ŁUKASZ RESPONDEK

Marzyłem o tym, aby zrobić coś z rozmachem, dla ludzi, bez udawanej atmosfery – mówi Mikołaj Rykowski, właściciel Wioski Rybackiej. Tak narodził się pomysł zorganizowania wspólnej charytatywnej Wigilii dla osób samotnych, uboższych, na życiowym zakręcie. Pomocną dłoń wyciągnął zarząd Parku Śląskiego, który udostępnił Halę Wystaw „Kapelusz”. Z przygotowanej przez gastronoma na 24 grudnia wieczerzy wigilijnej, skorzystać może ponad tysiąc osób!

str. 2

Przystań – historia kultowego miejsca str. 3

T

aka Wigilia w Parku Śląskim odbędzie się po raz pierwszy. Imponować może zakładana ilość uczestników, charakter przedsięwzięcia, ciekawy program, wkład organizacyjny. – Jesteśmy bardzo zadowoleni, że to właśnie my możemy wspierać tę inicjatywę – podkreśla Łukasz Buszman, rzecznik Parku. – Hala „Kapelusz” to idealne miejsce na takie przedsięwzięcie. W wigilijny wieczór parkowe alejki zwykle zamierają. W tym roku ożyją. Bardzo się z tego cieszymy.

Skąd pomysł? Tego typu Wigilię Rykowski zorganizuje już po raz dziesiąty. Początkowo przygotowywał ją we własnym domu, a od trzech lat – głównie z powodu ogromnego zainteresowania – w swojej restauracji. Akcja formą nawiązuje do wieczerzy na krakowskim Rynku, którą od kilkunastu lat przygotowuje filantrop i znany restaurator, Jan Kościuszko. – W Krakowie chodzi głównie o bezdomnych. Ja zapraszam osoby samotne. Wśród nich mogą być oczywiście takie, które nie mają stałego meldunku –mówi Rykowski. I podkreśla, że większość podobnych inicjatyw jest organizowana kilka dni przed prawdziwą Wigilią. – Nam chodzi o autentyczność. Nie chcemy robić czegoś sztucznego. Wigilia powinna być Wigilią. I dlatego zapraszamy wszystkich 24 grudnia – dodaje.

Bogate menu Zestaw potraw na wigilijnym stole będzie bardzo bogaty. Rykowski przygotuje ponad

Wszystkie samotne osoby zapraszamy do „Kapelusza” – mówi Rykowski dwieście karpi. Poda zupę grzybową, barszcz z uszkami, kapustę, sałatki, śledzie, rybę w galarecie. Do picia – poza zimnymi napojami – serwować zamierza tradycyjny kompot z suszonych owoców. Nie zabraknie oczywiście opłatka i domowych wypieków. Kolacja rozpocznie się o godzinie 15. tradycyjnym składaniem życzeń. Charakter wieczerzy podkreślą kolędy, intonowane dyskretnie przez „grający na żywo” zespół muzyczny. Po konsumpcji dań głównych, goście będą mogli obejrzeć pantomimę, a finałem kolacji ma być wspólne kolędowanie. Organizatorzy nie wykluczają przygotowania skromnych prezentów. – Chcemy, aby wszystko było na najwyższym kulinarnym i estetycznym poziomie – tłumaczy Rykowski. I zapowiada, że odpowiedni będzie też wystrój hali. – Planujemy ustroić w „Kapeluszu” dwie choinki.

Wigilijne autobusy Park jest nieco oddalony od centrów pobliskich miast. Organizatorzy Wigilii w „Kapeluszu” doskonale zdają sobie z tego sprawę. Rykowski porozumiał się z KZK GOP odnośnie przygotowania w tym wyjątkowym dniu oddzielnych linii autobusowych. Z centrów trzech miast: Siemianowic Śląskich, Chorzo-

wa i Katowic, kursować mają autobusy z napisem „Przystanek Wigilia”, którymi chętni dojadą do hali wystaw. Przejazd – podobnie jak udział w wieczerzy – jest bezpłatny. Bardziej szczegółowych informacji można się będzie dowiedzieć z ponad trzech tysięcy plakatów, które mają zapraszać na Wigilię do Parku Śląskiego. Aby wziąć w niej udział, należy po prostu przyjść do „Kapelusza” lub czekać na transport na wyznaczonym przystanku.

Domowe przepisy na świąteczny stół str. 10

Pomagają wolontariusze W przygotowanie Wigilii włączyło się już ponad trzydziestu wolontariuszy. Szczodrzy są też sponsorzy, a park bezpłatnie udostępnia i ogrzewa halę wystaw. Przedsięwzięcie jest ogromne, ale – jak podkreśla Rykowski – dzięki dobroci ludzkich serc, możliwe do zrealizowania. – W ten sposób pokazujemy, że chcemy się dzielić tym, co dostaliśmy od Boga. Uczymy też nasze dzieci, że dawanie prezentów może sprawiać większą radość niż ich dostawanie – akcentuje. – To najlepszy sposób wychowania. Nie można tego robić pod kloszem ładnych torebek i wystaw w galerii handlowej. Trzeba nauczyć dzielenia się tym, co dostaliśmy – puentuje Rykowski. Łukasz Respondek

Święta śląskie, czyli… Wigilia w trzech wersjach str. 12


Rozmowa miesiąca

2 Cudowny charakter Bożego Narodzenia

Sezon cały rok ZDJĘCIE: JAKUB NOWAK

Jak w Wigilię, tak przez cały rok – Śląsk jest wielokulturowy. W odniesieniu do zbliżających się świąt, te różnice uwypuklają się chyba jeszcze bardziej... – Widać to szczególnie na wigilijnym stole. Na przykład w Chorzowie serwowane są makówki, moczka, a w okolicy Czechowic-Dziedzic nie ma ich niemal wcale. Tam podaje się sałatkę jarzynową i fasolę z pieczkami. Mimo licznych przesunięć i migracji, te różnice są możliwe do uchwycenia. W odniesieniu do całego regionu – na podstawie badań i lektur – mogę powiedzieć, że nadal utrzymuje się też zróżnicowanie w przypadku niektórych przekonań o charakterze magicznym. – Które z nich są dziś najpopularniejsze? – Przede wszystkim, jak w Wigilię, tak przez cały rok – ten przesąd jest powszechny. Dla dzieci oznaczało to bardzo grzeczne zachowanie. Jeżeli dostałoby się tego dnia burę, a nie daj Boże klapsa, to przez cały rok miałoby się kłopoty. Tego dnia w ogóle nie wolno było się kłócić, kłamać, czy robić czegokolwiek złego. W niektórych domach należało wcześnie wstać, aby przez cały rok łatwo się to udawało. Innym zwyczajem było zdmuchiwanie świecy zaraz po wieczerzy. Tu interpretacja była różnorodna. W niektórych rodzinach zdmuchiwały ją panny i w zależności od tego, w którą stronę poleciał dym, z tego kierunku miał nadejść narzeczony. Według innych wierzeń, kierunek dymu oznaczał stan zdrowia w nadchodzącym roku, a w jeszcze innych – miejsce, w którym zdmuchujący znajdzie się po śmierci – niebo, piekło lub czyściec. – Ale wierzeń, o których się słyszy, jest przecież znacznie więcej. – To prawda. Wiele z nich dotyczyło bezpieczeństwa materialnego: zboże pod obrusem, karmienie zwierząt opłatkiem, obwiązywanie drzew owocowych. W jednym z regionów myto się przed wieczerzą w misce z wodą, w której zanurzano monety, a gdzie indziej – podrzucało sąsiadom śmieci. Były też zabiegi mające na celu zachowanie zdrowia. Aby nie bolały zęby i głowa, nie należało rąbać drewna i wbijać gwoździ, niechybna śmierć czekała natomiast, gdy wstało się od stołu podczas wieczerzy. W celach zdrowotnych wkładało się też pod stół metalowe elementy. Nie rozwieszało się prania. Zresztą, żadnych poważnych gospodarskich obowiązków nie zostawiano na Wigilię. Należy jeszcze wspomnieć o wróżbach matrymonialnych: panny trzęsły płotem, słuchały szczekania psa, liczyły szczapy drewna. Część z tych wierzeń i praktyk odeszła już jednak w zapomnienie. – Boże Narodzenie to jedno z najważniejszych świąt kościelnych. Skąd zatem tyle wierzeń określanych jako magiczne?

ZDJĘCIE: ŁUKASZ RESPONDEK

O magicznej Wigilii z wynoszeniem śmieci i kąpielą w monetach, rozmawiamy z doktor AGNIESZKĄ PRZYBYŁĄ-DUMIN, etnografem z Górnośląskiego Parku Etnograficznego. ARKADIUSZ GODLEWSKI, prezes WPKiW

W rytmie Elki i Leśniczówki T

Wigilia to bardzo tajemniczy dzień – mówi Agnieszka Przybyła-Dumin – Na szczęście kultura ludowa przechowała elementy wierzeń naszych przodków. Inaczej mielibyśmy jeszcze mniej źródeł. Słowianie przecież nie używali pisma. Ich wizja świata zachowała się m.in. w opowieściach o demonach i właśnie w zabiegach magicznych. Dlaczego? Nie jest łatwo wprowadzić inny sposób myślenia na już istniejący. Przecież kultura Słowian odpowiadała na wszystkie ich potrzeby: uczyła, w jaki sposób zdobywać pożywienie, jak się leczyć, dobierać w pary, jakie są zaświaty i czego można się po nich spodziewać. Na tę kulturę nałożono inny system – chrześcijaństwo. Wiele jednak czasu jest potrzebne, aby odpowiedzieć na wszystkie pytania inną metodą. Zresztą nie można tego zrobić w sposób definitywny, dlatego elementy wcześniejsze łączą się z wprowadzanymi, tworząc spójną całość. Z czasem bogowie Słowian zaczęli zanikać, ale stare przyzwyczajenia, rozumienie świata, wyjaśnianie różnych zjawisk, pozostały z dawnych wierzeń. – Przekazywanie dzieciom religijności okraszonej taką ilością pogańskich przesądów ma sens? Jest dla nich dobre? – Nie mogę tego oceniać. To bardzo indywidualna sprawa. Ktoś, kto opowiada swojemu dziecku o dawnych wierzeniach, traktuje je jako prawdziwe lub pożyteczne. Do kościoła również nie chodzimy dlatego, że ktoś tak wymyślił, tylko jesteśmy tam dlatego, że w naszym przekonaniu, tak jest właściwie. Wierzenia magiczne niczym się pod tym względem nie różnią. Człowiek zawsze stara się postępować racjonalnie. Tylko to, co w jego mniemaniu jest tą racjonalnością, zależy już od tradycji i wpojonych przekonań. Zresztą w wierzeniach magicznych przekazywane są całkiem racjonalne nakazy.

– Wspomniane już, mające całkiem racjonalne uzasadnienie społeczne: jak w Wigilię tak przez cały rok. Ono mówi, pilnuj się człowieku. I mimo że zalicza się je do wierzeń magicznych, jest bardzo pożytecznym społecznie zachowaniem. To dodatkowa dbałość o siebie, samodyscyplina. Proszę sobie wyobrazić, że tego dnia spotyka się cała rodzina, która przez większość roku się nie widzi… To wierzenie dodatkowo trzyma w ryzach emocje, które się pojawiają. Poza tym, takie przekonania informowały o świecie, uczyły poruszania się po nim, miały czynić go bezpieczniejszym. A to z punktu widzenia społeczności jest chyba najistotniejsze. – Niektóre z tych wierzeń przetrwały, o innych zapomniano. Skąd bierze się to większe lub mniejsze przywiązanie? – W naszej wiedzy mamy więcej sprawdzonych informacji niż nasi przodkowie sprzed dwustu, trzystu lat. Tych wierzeń magicznych jest mniej, bo na wiele pytań udało się odpowiedzieć w sposób naukowy, wielu zagadnień kultura duchowa już wyjaśniać nie musi. A zostają dlatego, że kierujemy się starą zasadą: „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”, czyli „lepiej dmuchać na zimne”. Poza tym, niemal dla wszystkich wciąż istnieją sfery życia, które pozostają tajemnicze. Nauka nie na każdy temat udzieliła zadowalających odpowiedzi. Szukając zdrowia, miłości, szczęścia, próbujemy różnych rozwiązań. Obecnie w Wigilię stosowane są zazwyczaj te magiczne zabiegi, które zabezpieczają pomyślność finansową. Czasy są niepewne, a w konsumpcyjnym społeczeństwie ta jest najważniejsza. I dlatego monety pod talerzem i łuska karpia w portfelu są tak popularne. Mówiąc po prostu: dbamy o to, co nas w danym momencie najbardziej interesuje, co jest naszym największym problemem.

– Na przykład?

Łukasz Respondek

Z ł a p a n e W ostatnim czasie spadło sporo śniegu. Zaprezentowaliśmy Wam galerię fotografii, przedstawiających otulone białym puchem parkowe alejki – widoczki z tego roku oraz sprzed kilkudziesięciu lat. Obie prezentacje wzbudziły spore zainteresowanie.

N a p i s z

I taką zimę lubimy. Na zdjęciach. Obiektywny

w

o już ostatnie wydanie Gazety Parkowej w 2012 roku. Spotykamy się z Państwem tuż przed Wigilią, dlatego korzystając z okazji, proszę przyjąć od Zarządu i wszystkich pracowników Parku Śląskiego najserdeczniejsze życzenia spokojnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia spędzanych w kręgu najbliższych, z dala od trosk naszej zabieganej codzienności. Rok 2012 był rokiem niezwykle intensywnej pracy dla wszystkich pracowników Parku Śląskiego – część naszych działań mogliście Państwo obserwować uczestnicząc w rozmaitych wydarzeniach, które na terenie Parku się odbywały. Dziękujemy za docenienie naszego wysiłku – solidna „czwórka”, jaką otrzymaliśmy od Państwa w badaniach oceniających miniony sezon niezwykle motywuje nas do pracy. Wiele działań, które podejmowaliśmy w 2012 roku, nie było widocznych w przestrzeni Parku. Jednak efekty prac koncepcyjnych i projektowych, w szczególności dotyczących systemu informacji parkowej, systemu mebli parkowych, już niedługo zaczną być w Parku zauważalne. Jestem przekonany, że spotkają się z Państwa życzliwym przyjęciem. Wiele innych działań realizowanych w 2012 r., ze względu na ich skalę i stopień skomplikowania, będzie jeszcze w roku 2013 prowadzonych w formie prac przygotowawczych. Mam na myśli m.in. Śląskie Miejsce Spotkań, Ogród Japoński, rewitalizację Rosarium czy wreszcie Śląski Park Nauki ale i niektóre z nich już w 2013 przejdą w fazę realizacji. Rok 2013 niewątpliwie będzie miał zresztą dwóch wielkich bohaterów. W czerwcu chcemy oddać do Państwa dyspozycji zrewitalizowany odcinek kolejki linowej. Jestem przekonany, że Nowa Elka szybko stanie się ulubioną atrakcją parkowych gości, tak, jak to było ze starą Elką. Drugim wiodącym motywem roku 2013 będzie z całą pewnością muzyka. 30-lecie Leśniczówki, kultowego dla pokoleń muzyków i fanów dobrego brzmienia klubu muzycznego, to wydarzenie wykraczające daleko poza granice Parku, ponadregionalne. Chcemy, by cały rok 2013 upłynął nam w rytm brzmień dobiegających z tej parkowej „stolicy muzyki”.

s i e c i

Trzeba będzie wybrać się na spacer, bo w parku zrobiło się tak pięknie.

Trzeba się będzie wybrać na spacer. Zimowe alejki kuszą. Wojtek

Miłośniczka

Jedno z lepszych miejsc na świecie! Justyna Pamiętam, kiedy byłam malutka, dziadek woził mnie po parku na kucyku.

Codzienny spacer z Kropkiem, spacer z córką (około 8 km) dookoła parku w magicznej zimowej aurze. Cudo. Uwielbiam to!

Spacerowiczka

Ela

d o

n a s

n a :

Piękny o każdej porze roku, nie tylko na fotografiach. Andrzej

Biegańsko ranne w parku już zaliczone.

w w w . p a r k s l a s k i . p l

Paweł


Wydarzenia

3

Historia Przystani, restauracji podróżników, dyplomatów i Ślązaków

Statek, tatar i kosmonauci ZDJĘCIA: ARCH. PARK ŚLĄSKI

Lata 60. Generał Jerzy Ziętek nie wyglądał na najszczęśliwszego. Kolejny objazd po parkowych inwestycjach podniósł mu ciśnienie. – Dajcie mi „Grodzisza” – zawołał do kelnera. Siedział w swoim pokoiku w Przystani i spoglądał w okno. Młody chłopak przyniósł niskoalkoholowe, pszeniczne piwo Grodzickie. Generał je uwielbiał. Podobnie zresztą jak swoją ulubioną restaurację i widok na duży staw. Ciśnienie wróciło do normy.

To tam była dyrekcja Na początku funkcja restauracyjna nie była najważniejszą w Przystani – w budynku znajdowała się m.in. świetlica, czytelnia, a nawet sala pingpongowa. W piwnicy mieściły się hangary, w których chowano sprzęt wodny. Najważniejsze pomieszczenia były jednak na piętrze. – Mało kto pamięta, że w pierwszych latach funkcjonowania parku, właśnie tam była dyrekcja – wspomina Kaczmarczyk. – Swoje biura mieli tam dyrektorzy naczelny i zielni. Dział techniczny mieścił się w nieistniejącej już wieży na Stadionie Śląskim. Budynek tętnił życiem. Była w nim też centrala telefoniczna – mówi. Z czasem największą renomę zyskiwała restauracja. Podawaną tam śląską kuchnią zachwycali się dyplomaci i zagraniczni goście. Pyszne rolady, kaczka, modro kapusta, żymloki, tatar, żur i rosół cieszyły się ogromną popularnością. Renomę zdobyły też wyroby cukiernicze: torty, ciasta, kawy, później lody. – Asortyment był pełny. Warto pamiętać, że za całą gastronomię w parku odpowiadały Chorzowskie Zakłady Gastronomiczne. A Przystań zawsze była traktowana wyjątkowo – twierdzi Kaczmarczyk.

N

ie tylko generał twierdził, że Przystań to miejsce wyjątkowe – w wolne od pracy soboty i niedziele okolica była jedną z najchętniej odwiedzanych. Wiosną 1955 roku – jak podawał „Dziennik Zachodni Wieczór” z 11 i 12 czerwca – parkowe aleje przemierzały tłumy spacerowiczów, a studenci, korzystając ze słonecznej pogody, przygotowywali się do egzaminów. Ale nie tylko aura przyciągała wówczas w te strony. „12 bm. Odbędzie się otwarcie nowego obiektu słońca i sportu. Niespodzianka! Niewątpliwie miła niespodzianka zwłaszcza dla miłośników sportów wodnych – przystań kajakowa. W tej chwili brygady budownicze ZBM prowadzą prace wykończeniowe. Wnętrza pięknej przystani zbudowanej według projektu inż. Cynarskiego są gotowe” – pisał autor artykułu. Wyliczył też, że na pierwszy rejs przygotowano trzydzieści kajaków, w tym osiem wyczynowych jednoosobowych, dziesięć wyczynowych dwuosobowych, dziesięć rowerków wodnych, a dla wybitnych wilków morskich, trzy wyścigowe żaglówki „Finy”. Sprzętu było dużo, jego wypożyczanie nie stanowiło problemu. Zresztą Ziętek dbał o to, aby ośrodkiem sportów wodnych opiekowali się sprawdzeni fachowcy, marynarze i żeglarze.

Najlepsze czasy

sztandarowym obiektem parku. I to nie tylko na bale sylwestrowe, studniówki i huczne urodziny. Przyjmowano w niej przedstawicieli najwyższych władz państwowych, zagraniczne delegacje, a nawet… kosmonautów. To właśnie w okolicy restauracji organizowano koncerty i słynne święta „Trybuny Robotni-

Pod kotwicą Teligi – Słynne posiedzenia waszego komitetu odbywały się właśnie w Przystani. Jak wspomina pani tamte spotkania? – Na dzisiejsze standardy to były bardzo dobrze i elegancko wydane obiady. Podawano tatar, żymloki, a na koniec gicz cielęcą. Generał Ziętek bardzo dbał o szczegóły. Na co dzień w restauracji aż takich frykasów nie serwowano – na stołach królowały kotlety po wiedeńsku i bryzol z pieczarkami. Przystań nie była drogą restauracją. Zwykłych mieszkańców stać było, aby się tam stołować.

czej”. Podczas jednej z takich imprez, po stawie pływał drewniany „Opty”, a właściciel jachtu, Leonid Teliga, opowiadał o tym, jak opłynął nim Ziemię. Częstym gościem bywał też Edward Gierek, bawili w niej także znani z wojaży poza okołoziemską orbitą: Mirosław Hermaszewski, Walentina Tierieszkowa i Wa-

Rozmowa z IRENĄ FUGALEWICZ, jedną z członkiń komitetu budowy Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku

– Ale lokal, jak na owe czasy, był podobno bardzo ekskluzywny… – Ludzie chodzili w to miejsce jeszcze przed powstaniem parku. Stał tam barak, spędzało się w nim weekendy. O budowie zdecydowano już po pracach nad stawem. Powstały mostki i tor do wyścigów kajakowych. Sama Przystań była bardzo ciekawa. Wrażenie robiła przeszklona sala, płaskorzeźby i mozaika o tematyce morskiej. Widać było, że architekci i wykonawcy do pracy podeszli z ogromną starannością.

– I ludzie to doceniali? – Oczywiście. Zwłaszcza, że przy restauracji odbywały się kiermasze książek i dancingi. Tłumy bywały na tarasie przy Przystani, na pysznych lodach. W samym obiekcie często jadali ówcześni celebryci. Zresztą jedną z pamiątek po takich wizytach można podziwiać do dziś: po lewej stronie, przy wejściu do Przystani, stoi kotwica z jachtu „Opty” Leonida Teligi. Rozmawiał: Łukasz Respondek

W Przystani generał Ziętek miał specjalną salę, w której przyjmował gości. Właśnie tam najchętniej prowadził trudne rozmowy. Karty dań używał wówczas jak oręża – udobruchał nią niejednego rozmówcę. To były najlepsze czasy restauracji: po stawie pływał statek, na tarasie całe rodziny jadły lody, przy restauracji spacerowali zakochani. Czasem odbywały się koncerty i zabawy taneczne. Sielanka skończyła się w połowie lat 90. – Wtedy zabrakło pieniędzy na park. Zaczęły się problemy i restaurację trzeba było zamknąć. Do dawnej świetności na razie nie wróciła – zawiesza głos pan Jerzy. – Ten piękny obiekt na pewno zasługuje na to, aby otworzyć go na nowo. O ponownym otwarciu Przystani i planach dzierżawcy napiszemy w styczniowym numerze. Łukasz Respondek

ZDJĘCIE: ARCH. PARK ŚLĄSKI

Sztandarowy obiekt w sercu parku Przystań była – obok Planetarium Śląskiego, tanecznych kręgów i Kamiennego Kasztela – jednym z pierwszych obiektów, które powstały w WPKiW. Wybudowano ją w socrealizmie, ale nie było w niej nachalnych cech tego okresu. Architekci są pod dużym wrażeniem integralnego połączenia ze stawem i przeszklonej sali konsumpcyjnej, tuż nad wodą. Nic więc dziwnego, że obok Łani i Parkowej (dzisiejszy Marysin Dwór), Przystań była najbardziej

lerij Bykowski. Jerzy Kaczmarczyk, który w parku pracował od 1966 do 2004 roku, w związku ze sprawowaną funkcją, w restauracji bywał nawet kilka razy dziennie. Zapytany o fenomen i przyczynę popularności Przystani, nie waha się z odpowiedzią. – To był pierwszy tak klasowy obiekt w tym parku – podkreśla. Jego magia poległa głównie na wielofunkcyjnym charakterze i idealnym położeniu: w samym sercu WPKiW, nad pięknym stawem.


Wydarzenia

4

Przeprowadzono badania opinii społecznej. Wiemy już, jak postrzegany jest park

Co piąta osoba dojeżdża do Parku Śląskiego komunikacją miejską. Odwiedzający w większości mają co najmniej średnie wykształcenie. Najwyżej ocenianymi atrakcjami są wesołe miasteczko i zoo, a do najlepiej zapamiętanych imprez należą Beer Fest i Wiosenna Wystawa Kwiatów. To niektóre z wniosków zawartych w wynikach badań, które na zlecenie zarządu parku przeprowadziła grupa doradcza Otawa Group.

ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI

Atrakcje na mocną „czwórkę” Z kim najchętniej przychodzimy do Parku Śląskiego? 5,7%

7,1% 21,4%

sam/sama z kolegą/koleżanką z rodziną z inną osobą spoza rodziny

65,8%

O

tawa Group, która realizuje badania opinii społecznej dla największych krajowych i zagranicznych firm i instytucji, a od kilkunastu lat współpracuje z Millward Brown SMG/KRC, przedstawiła wyniki swoich badań. Przeprowadzono je wśród mieszkańców Katowic (100 osób), Chorzowa (101 osób) i Siemianowic Śląskich (101 osób). Próba do badania miała charakter losowo-kwotowy – została dobrana na podstawie dostępnych danych socjologiczno-demograficznych, odpowiednich dla wybranych miast. Ponad połowę ankietowanych (55,3%) stanowiły osoby będące w związku małżeńskim. Respondenci z wykształceniem niższym niż średnie stanowiły tylko 16,8%. Ankietowani w głównej mierze pochodzili z gospodarstw domowych o średnim bądź dobrym poziomie materialnym (45% miało stałą pracę, 28% było na emeryturze, a 14 % stanowili uczniowie i studenci).

Pieszo z rodziną Ankietowani najczęściej do parku przychodzą pieszo (33,8%) lub przyjeżdżają samochodem (31,5%). Tylko nieco ponad 7 procent chodzi do parku samotnie. Zdecydowana większość (65,85%) odwiedza go z rodziną, a co piąty gość (21,4%) zabiera ze sobą znajomych. Najczęściej goszczą w parku chorzowianie (38%) a najmniejszą grupę stanowią mieszkańcy SieOGŁOSZENIE

wych atrakcji. Zoo i miasteczko – jak wskazali respondenci – są odwiedzane głównie z uwagi na potrzeby dzieci. Dla nich to jedne z największych atrakcji w regionie. Pola Marsowe i skansen kuszą natomiast ciekawymi imprezami. „Kapelusz” jest kojarzony przede wszystkim z wystawami kwiatów.

Wystawa wciąż popularna Aż 87% badanych słyszało o co najmniej jednej imprezie organizowanej w parku. Najbardziej zapamiętane to Beer Fest (20,3%) Wiosenna Wystawa Kwiatów (15,9 %), Tayuron Letnia Energia Muzyki (13,7%) Festiwal Ryśka Riedla (9%). Pozostałe wydarzenia wskazywane były znacznie rzadziej. Największa liczba badanych (46,8%) zadeklarowała uczestnictwo w Wiosennej Wystawie Kwiatów, co trzeci wziął udział w Beer Fest i podobna grupa w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Aby wyniki były wiarygodne, o ocenę konkretnych wydarzeń poproszono tylko ich uczestników. Dobre noty zebrały m.in. Mistrzostwa Polski w Futbolu Stołowym, Silesia Półmaraton, Muzyczny Bukiet Róż i Święto Parku.

Ogólnie na „czwórkę”

Do Parku Śląskiego najchętniej przychodzimy całymi rodzinami mianowic Śląskich (29,8%). Struktura wiekowa rozkłada się niemal równomiernie na poszczególne pięć badanych grup wiekowych. Lekką przewagę mają osoby w wieku od 25 do 34 lat (21,3%).

Karuzele i zwierzęta Badania dały odpowiedź, które atrakcje i imprezy są najlepiej kojarzone i odbierane. Ich uczestnicy, bez pomocy ankietera wśród tych pierwszych wymienili Śląskie Wesołe Mia-

steczko (67,9%) i Śląski Ogród Zoologiczny (65%). Co trzeci respondent wskazał Planetarium Śląskie, a co piąty – Halę Wystaw „Kapelusz”. Co ciekawe, tylko jedna osoba z 302 badanych – mimo pomocy ankietera – nie znała żadnej atrakcji Parku Śląskiego. Niemal połowa badanych (43,7%) odwiedziła w mijającym roku zoo, a co trzeci (34,4%) był na Polach Marsowych. Prawie co czwarty (24,2%) przyznał, że w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy nie zwiedził żadnej z parko-

W pięciostopniowej skali – pod względem ogólnego zadowolenia z jakości i liczby oferowanych atrakcji – park otrzymał mocną „czwórkę”. Nieco lepiej oceniają go kobiety niż mężczyźni, a także osoby najmłodsze (od 15 do 24 roku życia) i najstarsze (powyżej 65 lat). Wymagania rosną wraz z wyższym wykształceniem oraz lepszą oceną sytuacji materialnej swojej rodziny. Spośród badanych obszarów funkcjonowania Parku Śląskiego, najniżej ocenione zostały liczba miejsc parkingowych, czystość w toaletach, dostępność dla osób niepełnosprawnych oraz ceny poszczególnych atrakcji. Wśród elementów, których brakuje, wymieniano kolejkę linową, ławki i atrakcje dla dzieci. Najwyżej oceniono łatwość dojazdu zarówno samochodem, jak i komunikacją miejską oraz poziom imprez i wydarzeń. Łukasz Respondek


Wydarzenia Aleja Główna nie dla kierowców. Będzie nowy wjazd do Parku Śląskiego

Rozpoczęła się przebudowa alei Karolinki, która już wiosną ma spełniać rolę głównego wjazdu do Parku Śląskiego. Cel zmiany organizacji ruchu jest jasno wytyczony: poprawa bezpieczeństwa i efektywniejsza organizacja komunikacji na alejach.

R

emont wjazdu ma związek z planowanymi przez katowicki Miejski Zarząd Ulic i Mostów oraz Tramwaje Śląskie inwestycjami przy ulicy Chorzowskiej. Dzięki nim zostanie m.in. przyspieszony ruch tramwajów. Konieczne jest zatem zwiększenie bezpieczeństwa osób odwiedzających park.

Trzy pasy i światła Chorzowska niegdyś była zwykłą ulicą. Dziś to droga krajowa o podwyższonym standardzie, samochody poruszają się tam znacznie szybciej niż w terenie zabudowanym. Przy obecnym wjeździe dochodziło do wielu wypadków. Niestety, również śmiertelnych. – Kierowcy nie zauważają nadjeżdżającego tramwaju lub mają ogromne problemy z włączeniem się do ruchu przy próbie wyjazdu – przyznaje Artur Cieślak, dyrektor administracyjny Parku. Główny wjazd zostanie przesunięty o kilkadziesiąt metrów – na aleję Karolinki. Aleja OGŁOSZENIE

Główna zostanie natomiast zamknięta dla ruchu samochodowego. – Zaplanowano tam dosyć szeroki wjazd. Jeden pas będzie wjazdowy, a dwa wyjazdowe: w stronę Chorzowa i Katowic. Wszystko będzie skorelowane z nową sygnalizacją świetlną – wyjaśnia Cieślak. – Dzięki temu zdecydowanie poprawi się bezpieczeństwo. Tramwaj również będzie musiał się tam zatrzymać – dodaje.

ZDJĘCIE: ŁUKASZ RESPONDEK

Wjedziesz przy Karolince Plac budowy przekazany Obecnie główne wejście do parku jest dosyć wąskie. Kierowcy większych pojazdów, które m.in. obsługują imprezy, mają spory problem z wjazdem. Nowe rozwiązanie ma ułatwić dostanie się na Stadion Śląski i na parkingi. Plac budowy został już przekazany wykonawcy. Przetarg wygrała firma Skanska. Radosław Baran, dyrektor inwestycyjny Parku Śląskiego, tłumaczy że prace na razie zostały wstrzymane ze względu na warunki atmosferyczne. – Zgodnie z deklaracją wykonawcy, podbudowa i wykorytowanie zostaną zrealizowane jeszcze w tym roku, a całość inwestycji ma się zakończyć wiosną – wyjaśnia. Przebudowa wjazdu ma kosztować 225 tysięcy złotych. Przed aleją Główną zostaną ustawione słupki. Na początku zostaną zamontowane w taki sposób, aby zapominalscy mogli wzdłuż fontann wrócić na ulicę Chorzowską. Łukasz Respondek

Obecny wjazd główny do Parku Śląskiego jest bardzo wąski

5


Wydarzenia

6 Centaur, Wilki i Zakochani znów w Parku Śląskim

ZDJĘCIE: ŁUKASZ RESPONDEK

Wróciły zabytkowe rzeźby Renowacja trwała kilka miesięcy. Wykonali ją specjaliści z Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Efekty można podziwiać w dwóch miejscach: „Wilki” i „Zakochanych” w Galerii Rzeźby Śląskiej, a „Centaura” w budynku dyrekcji.

P

race rozpoczęły się wiosną. – Figury, głównie przez dewastacje, wyglądały fatalnie – przyznaje Artur Cieślak, dyrektor administracyjny Parku Śląskiego. – Warto było je odświeżyć, bo przez kilkadziesiąt lat zdążyły się już na stałe wpisać w parkowy krajobraz. Stały się nieodłączną częścią naszego parku – podkreśla.

Jeszcze totem „Centaura” można oglądać w holu głównym dyrekcji. Pozostałe rzeźby, wcześniej eksponowane przy alei Klonowej, teraz stoją w Galerii Rzeźby Śląskiej (okolice restauracji Łania). Dodatkowo trafił tam też „Totem”, który był nieodłącznie związany z „Wilkami”. Przypomnijmy, że od kilku tygodni, dzięki współpracy z firmą Helios, parkowe rzeźby można oglądać również po zmroku – zostały podświetlone nowoczesnymi lampami.

Satysfakcjonujący efekt Do renowacji trafiła rzeźba przedstawiająca zakochanych, autorstwa Augustyna Dyrdy, trzy wilki autorstwa Anny Dębskiej oraz centaur wykonany przez Andrzeja Szczepańca. Stan wszystkich rzeźb – ogólnie rzecz ujmując – konserwatorzy ocenili jako bardzo zły. Figurom brakowało wielu elementów, były zabrudzone, skorodowane.

Trafiły do specjalistów z katowickiej ASP w celu powstrzymania procesu niszczenia oraz przywrócenia im pierwotnego charakteru, koloru i kształtu. Efekt prac jest w pełni satysfakcjonujący. – W najgorszym stanie był „Centaur”. Od 2007 roku przechowywaliśmy go w dwóch częściach w naszym magazynie – tłumaczy Cieślak. I dodaje, że – zgodnie z konserwatorskimi zaleceniami – rzeźba nie może być eksponowana w plenerze. – Powinna stać w miejscu, gdzie panują dodatnie temperatury. Chodzi m.in. o tworzywo i sposób wykonania renowacji – tłumaczy dyrektor.

Parkowe rzeźby po renowacji

Łukasz Respondek

To naprawdę dobra sztuka Rozmowa z HENRYKIEM MERCIKIEM, miejskim konserwatorem zabytków w Chorzowie kowe rzeźby, ze względu na swój charakter, są z pewnością wyjątkowe w skali całego kraju – dobra sztuka nie jest zamykana, mogą z nią obcować zwyczajni ludzie. I to jest piękne. – Zakres prowadzonych prac na tych trzech rzeźbach był szeroki. Taka rekonstrukcja jest trudnym zadaniem?

Zimowe Wesołe Miasteczko i Sala Zabaw Lizzy otwarte

Najmłodszym się spodobały Rolkarze Kolorowe lampki na karuzelach, biały puch i – co najważniejsze – masa dziecięcych uśmiechów. Po raz pierwszy w historii otwarto Zimowe Wesołe Miasteczko. Najmłodsi po dłuższej przerwie mogli skorzystać z atrakcji w budynku dawnego Rura Parku – Sala Zabaw Lizzy robi prawdziwą furorę. Lunapark będzie czynny do końca stycznia.

P

Łukasz Respondek ZDJĘCIA: ŁUKASZ RESPONDEK

ierwszy w miasteczku pojawił się niedźwiedź Bartek. Potem wraz z elfami dotarł Święty Mikołaj, a na koniec uśmiechnięta Lizzy. Z Nadleśnictwa Katowice do wesołego miasteczka przywieziono też specjalne choinki. Dzieci były zachwycone. Najpierw dostawały prezenty w domku Mikołaja, a potem cieszyły się z atrakcji w samym miasteczku. Kolorowe karuzele przygotowane specjalnie dla najmłodszych sprawdzają się doskonale.

– Zimą w okolicy jest zdecydowanie za mało takich atrakcji. Bardzo dobrze, że miasteczko zostało otwarte – uważa Dariusz Bełkot z Chorzowa, który do lunaparku zabrał syna Maćka. – Dzieci potrzebują takich urozmaiceń. Jesteśmy zadowoleni z tej wizyty – mówi. Ogromne wrażenie na najmłodszych zrobił też podwodny świat w sali zabaw. – Mateusz jest zachwycony. Do tej pory korzystaliśmy z innego miejsca, ale tu jest lepiej i bezpieczniej – twierdzi Iwona Olejniczak, babcia jednego z chłopców. – Jesteśmy pierwszy raz i najprawdopodobniej nie ostatni. Przypomnijmy, że lunapark jest czynny siedem dni w tygodniu (z wyjątkiem 2426 XII, 31 XII, 1 I) w godzinach od 16. do 20.

Lunapark zimą to pomysł nowatorski

w rytmie lat 70.

Mikołaje i diabeł po „Kapeluszu” jeździli w rym przebojów lat 70. W hali wystaw w pierwszy weekend grudnia odbyła się impreza „I Love Rolki”. Na warsztaty połączone z dyskoteką przyjechali ludzie z różnych części kraju. Zabawa była wyśmienita, a kolejna impreza już w styczniu.

I

nicjatywa zorganizowania darmowych warsztatów rolkowych narodziła się w ubiegłym roku. W Polsce nie ma jednak zbyt wielu obiektów, w których można zrealizować podobne przedsięwzięcie zimą. Organizowane w Parku Śląskim od początku listopada rolkowisko, okazało się więc miejscem idealnym na taką imprezę. – Można było nauczyć się podstaw slalomu i jazdy agresywnej – tłumaczy Tomasz Szymczyk, organizator imprezy. I dodaje, że szczególną rolę w całym przedsięwzięciu odgrywała muzyka. – Jazda między kubeczkami przez wielu jest traktowana jako taniec. Tym bardziej, że w slalomie istnieje konkurencja, w której przez minutę trzeba jeździć do muzyki.

Renowacja każdego zabytku wymaga specjalnego przygotowania. W tym przypadku stopień skomplikowania jest jednak większy niż np. przy naprawie muru czy wymianie dachówki. Trzeba do tego podejść bardzo indywidualnie, aby wyraz i ślad artysty nie został zatarty. Nie każdy podejmuje się takiego zadania. Rozmawiał: Łukasz Respondek

ZDJĘCIE: ŁUKASZ RESPONDEK

– Parkowe rzeźby można określać jako cenne? – Przez wiele lat w parku dominowała tendencja, aby zapraszać do wykonywania tych rzeźb klasowych artystów. I z tego się nie wycofano. Poza okresem socrealizmu, gdy dominował określony kanon, były to prace w pełni autorskie. Artystom nie narzucano żadnych ograniczeń, mogli w pełni wyrażać siebie. Par-

Na imprezie pojawili się nawet rolkarze z Białegostoku Uczestnicy zgodnie chwali nawierzchnię, klimat i oświetlenie hali. „Kapelusz” został podzielony na trzy części: w pierwszej instruktorzy z różnych szkółek rolkowych uczyli podstaw, w drugiej pokazywano slalom i triki między kubeczkami, a w trzeciej rozłożono przeszkody i chętni mogli spróbować jazdy ekstremalnej. Dwie ostatnie godziny były typowo taneczne. Przygotowano bowiem pierwszą w Polsce dyskotekę na rolkach w rytmie przebojów z lat 70. – Rolki są coraz popularniejsze, a to miejsce idealnie nadaje się do ich promowania – twierdzi Szymczyk. Na imprezie pojawili się rolkarze z Krakowa, Rzeszowa, a nawet z Białegostoku. Właśnie z tej ostatniej miejscowości przyjechał Bartek Wołosiewicz. – Pociągiem z kolegami jechaliśmy ponad sześć godzin. Ale było warto – podkreśla. – Atmosfera jest świetna i można się wiele nauczyć. Umiejętności niektórych robią niesamowite wrażenie – dodaje. Na rolkach w „Kapeluszu” można jeździć bezpłatnie w niedziele od 10. do 18. i we wtorki od 16. do 20., płacąc 5 złotych. Łukasz Respondek


Ekologicznie

7

Rozpoczęły się prace nad nową inwestycją przy alei Harcerskiej

Pierwszy taki wał usłany różami Takiej kompozycji w Parku Śląskim jeszcze nie było. Przy alei Harcerskiej powstaje naturalny wał. Ma spełniać dwa zadania: poprawi estetykę parkowej roślinności i usprawni komunikację. O szczegółach mówi Aleksander Stodółka, dyrektor działu zieleni.

W

pieszych, a druga wyłącznie dla samochodów. Cała długość wału zostanie obsadzona różami okrywowymi. Dodatkowo, co dwadzieścia metrów, będą posadzone drzewa. Jeśli pozwolą fundusze, zostaną też wymienione asfalt i krawężniki. Wał ma mieć około sześćdziesięciu centymetrów. – Nie będzie wysoki. Nie o to zresztą chodzi – mówi Stodółka. – Zamierzamy stworzyć wypiętrzenie, które w naturalny sposób oddzieli jedną nitkę od drugiej i umożliwi ciekawe wyeksponowanie krzewów róż – tłumaczy. – Nie podjęliśmy jeszcze ostatecznej decyzji dotyczącej wyboru właściwej odmiany róż. Na pewno nie będzie to jednak najszlachetniejsza ani najdroższa odmiana. Wstępnie wybraliśmy kolor różowy.

Roboty już ruszyły Roboty ruszyły kilka tygodni temu. Pracownicy parku przeorali teren oraz „ściągnęli” darń (zwarta okrywa m.in. łąki pastwisk). Do usypania wału potrzebna będzie spora ilość ziemi. Po jego uformowaniu zostanie zamontowany specjalny system nawadniania. – To rozwiązanie będzie na pewno atrakcyjne wizualnie i poprawi estetykę parku – uważa dyrektor Stodółka. Zaznacza jednak, że to nie jedyna korzyść. – Wał pozwoli na mocniejsze rozgraniczenie ruchu samochodowego od ciągu pieszego. W przyszłości jedna nitka alei Harcerskiej ma być przeznaczona tylko dla

Drzewa jak trapezy Dosyć istotną funkcję spełnią drzewa ozdobne. Ich gatunki mają być jednak niespodzian-

ką. Wiadomo, że sadzone egzemplarze nie wyróżnią się wysokością, uwagę przykują szczególnie barwną koroną. Jej kształt, odpowiednio ułożony, może przybrać np. w formę geometryczną. Nowy wał będzie wymagał specjalnej pielęgnacji. – Zastanawiamy się też nad estetycznym wypełnieniem go w górnej części sypkim materiałem klinującym – mówi Stodółka. – Robimy to pierwszy raz. Chcemy w ten sposób ożywić jedną z najważniejszych dróg w naszym parku. Stanie się dzięki temu bardziej przyjazna ludziom. Zieleń spełnia tu określoną funkcję: ma w sposób ciekawy zachęcać do odwiedzenia parku oraz atrakcyjnie łączyć strefę zurbanizowanej aglomeracji ze strefą rozrywki i wypoczynku, być po prostu takim naturalnym pomostem – dodaje. Zakończenie prac zaplanowano na przełom kwietnia i maja. Łukasz Respondek

WIZUALIZACJE: PARK ŚLĄSKI

ogrodach angielskich, m.in. przed pałacem Buckingham, podobne wały są bardzo popularne. Sprawiają, że kolorowa roślinność jest jeszcze atrakcyjniejsza. Technika ich tworzenia oraz wygląd różnią się jednak od tych planowanych na parkowej alei – są wykopywane, specjalnie utwardzane i korytowane; w taki sposób, że schodzą poniżej poziomu gruntu. Parkowy wał będzie nato-

miast wypiętrzony na powierzchni gruntu. Zostanie usytuowany między latarniami. Ma się ciągnąć na długości około pięciuset metrów, od bramy nr 7 Stadionu Śląskiego do skrzyżowania z aleją Klonową.

O

Róże przy alei Mówi ARKADIUSZ ZOŃ, architekt krajobrazu Parku Śląskiego

ba pasy – dla pieszych i dla samochodów – oddziela pas zieleni, który w nowej odsłonie będzie wypełniony setkami róż rabatowych w różnych odmianach. W celu zwiększenia efektu plastycznego, w środku pasa usypiemy wał ziemny. Róże posadzimy zarówno na środku wału, jak i na jego krawędziach. Dzięki temu zabiegowi (tzw. spiętrzenie) róże będą się ładnie prezentowały zarówno od strony jezdni, jak i od ciągu pieszego. Pomiędzy kwiatami, co dziesięć metrów, będzie posadzona specyficzna forma drzewa (prawdopodobnie grabu), nadającą się do cięcia. Formując takie drzewo,

można nadać mu np. kształt stożka. Na krawędziach wału, z obu stron, rozciągniemy pas trawnika. Część dla spacerowiczów zostanie wzbogacona o nowe nasadzenia drzew alejowych, również w formie stożkowej. Będą one sadzone punktowo w centralnej części pasa. Pomiędzy nimi ustawimy ławki, tak, aby można było podziwiać ciekawą, bogatą kolorystykę różanek. Całość uzbroimy w system nawadniania roślin oraz urozmaicimy oświetleniem. Prawdopodobnie wymieniona zostanie również nawierzchnia asfaltowa.

Dział zieleni apeluje o rozwagę

Dział zieleni odebrał w październiku zgłoszenie od spacerowicza, o żółwiu czerwonolicym (Trachemys scripta), który został podrzucony do oczka wodnego obok Planetarium Śląskiego.

D

zień był wtedy jeszcze słoneczny i ciepły. Gad wygrzewał się w słońcu na kłodzie, przyjmując charakterystyczną pozycję, rozłożywszy szeroko przednie odnóża, tylne zaś odwrócone były podeszwami do góry. O pomoc w ewentualnym odłowieniu i opinię o gatunku poproszono pracownika Śląskiego Ogrodu Zoologicznego. Potwierdzono jednak, że ze względu na pochodzenie ze strefy klimatu umiarkowanego, nie ma obaw co do jego przetrwania przez

okres zimy. W przeszłości wypuszczano już „na wolność” żółwie greckie i czerwonolice. Są to także jedne z najczęściej oddawanych zwierząt do śląskiego zoo. Zoolodzy przestrzegają jednak przed podrzucaniem żółwi czerwonolicych, gdyż ze względu na zdolności aklimatyzacyjne, w Polsce postrzegane są jako obcy gatunek inwazyjny, który może stanowić konkurencje dla rodzimego żółwia błotnego – przyznaje Bogusław Chmielewski z działu zieleni Parku Śląskiego.

ZDJĘCIE: MAREK MICHALSKI

Podrzucane zwierzęta zaburzają naturalny ekosystem

Uwaga! Apelujemy, by nie podrzucać obcego gatunku zwierząt na tereny otwartych przestrzeni parkowych. Łukasz Respondek

Żółw czerwonolicy może być zagrożeniem dla rodzimego żółwia błotnego


Po sąsiedzku

8 Świąteczny klimat przy pawilonie dydaktycznym

atrakcją będzie w tym czasie promocyjna cena biletów wstępu do zoo dla wszystkich dzieci i dorosłych, wynosząca tylko 3 zł od osoby. Szopka zagości w śląskim zoo już po raz czwarty. Trzy poprzednie świąteczne ekspozycje cieszyły się dużym zainteresowaniem zwiedzających. Mamy nadzieję, że i w tym roku uda się zachęcić Państwa do odejścia od świątecznego stołu i wspólnego przeżywania świąt w otoczeniu rodzimych oraz egzotycznych zwierząt i ptaków. Tego nie wolno przegapić!

Świąteczna szopka stanie w zoo już po raz czwarty

Mat. prom.

To był strzał w dziesiątkę

Poznajmy się:

Piłka na mrozie

W

ZDJĘCIE: STADION ŚLĄSKI

Dla fanów sportu

Thisiam

ku, 14 grudnia br. Ceremonia wręczenia certyfikatów i nagród odbędzie się w styczniu 2013 r. Żołędzie są przysmakiem wielu leśnych gatunków zwierząt. Wśród mieszkańców Śląskiego Ogrodu Zoologicznego żywią się nimi m.in. jelenie, milu, daniele oraz bizony leśne i to właśnie przede wszystkim dla nich żołędzie były zbierane. Okazało się jednak, że nawet tak duże zwierzęta nie są w stanie spałaszować takich ilości jedzenia… I nie pomogą im w tym ani małpy, ani robiące zapasy na zimę niedźwiedzie, a nawet kaczki, dla których żołędzie są świetnym, wysokoenergetycznym dodatkiem do pasz. Niestety, żołędzie są również bardzo wymagające jeśli chodzi o miejsce i warunki ich przechowywania oraz magazynowania. Ze względu na realną obawę, że część zbiorów nie przetrwa zimy, około 3. ton owoców przekazano do Leśnego Pogotowia dla Zwierząt w Mikołowie, od lat współpracującej ze śląskim zoo instytucji, zajmującej się rehabilitacją rannych i chorych przedstawicieli rodzimej fauny. Mat. prom.

M

am na imię Thisiam i jestem czternastoletnim słoniem indyjskim, ostatnim z 14. dzieci Siama – jednego z największych słoni azjatyckich, jakie świat widział. Mój ojciec, jak to ktoś kiedyś napisał, był „robotnikiem leśnym” w Azji, pechowym dosyć, ponieważ prosto z azjatyckiej głuszy trafił w końcu do zachodniego cyrku. Dosłownie i w przenośni. Raczej mu się tam nie spodobało i w końcu poturbował opiekuna, dając przy tym ujście wszystkim swoim frustracjom. Po tym incydencie papa trafił do paryskiego Zoo Vincennes, gdzie mieszkał do końca swojego żywota. Obecnie stoi w Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu, wypchany i wciąż słynny… Jak łatwo się zorientować, urodziłem się w Paryżu. Po trzech latach przyszło mi opuścić rodziców i jechać w świat… Najpierw trafiłem do zoo w Płocku, gdzie mieszkałem do 2009 roku. Potem przewieziono mnie do Chorzowa, na miejsce dwóch afrykańskich samic: Kingi i Kizi, które przeniosły się do Poznania. Z tym moim transportem to była jedna wielka heca. Wieźli mnie kilka godzin w komfortowym kontenerze, na miejsce dotarłem późnym popołudniem, a że była to jesień, na dworze było już zupełnie ciemno. Mimo to na mój przyjazd czekali chyba wszyscy pracownicy chorzowskiego zoo, w tym moi nowi opiekunowie. Były zdjęcia, flesze… Lubię to, chyba po tacie. Na początku byłem trochę onieśmielony i oszołomiony całym zajściem, ale gdy środek uspokajający przestał działać, zacząłem eksplorować i oswajać nowe otoczenie. Również opiekunów. ZDJĘCIE: ŚLĄSKIE ZOO

W

ZDJĘCIE: ŚLĄSKIE ZOO

Zoo zasypane żołędziami raz z końcem listopada zakończyła się w zoo jesienna zbiórka żołędzi. W tym roku akcja zorganizowana była w formie konkursu skierowanego do przedszkolaków oraz uczniów szkół podstawowych z województwa śląskiego. Konkurs ogłoszony został na początku października i już w pierwszym tygodniu jego trwania, do ogrodu zoologicznego dowieziono kilkaset kilogramów żołędzi – szybko okazało się więc, że konkurs „Zbieramy żołędzie” był strzałem w przysłowiową dziesiątkę. W ciągu niespełna dwóch miesięcy do akcji przyłączyło się 39 szkół podstawowych oraz 103 przedszkola z naszego województwa, nie tylko z Chorzowa i miast sąsiednich, ale także z nieco dalej położonych miast i gmin – co dodatkowo cieszy. Zaangażowanie dzieci w zbieranie żołędzi dla zwierząt przeszło najśmielsze oczekiwania organizatorów konkursu! Do zoo trafiło bowiem bagatela 18,5 tony dębowych owoców! Aktualnie trwa spisywanie, przeliczanie i weryfikowanie wszystkich konkursowych informacji. Oficjalne wyniki oraz lista zwycięzców dostępne będą na stronie www.zoo.silesia.pl od piąt-

W stajence pojawią się m.in. osiołki

TABELA KOŃCOWA TURNIEJU

Ogólnie to jestem bardzo grzecznym i sympatycznym słoniem, który uwielbia fistaszki i arbuzy, a pieszczoty dosłownie zwalają mnie z nóg. Poza tym lubię brać prysznic, obrzucać się sianem, bawić bramą oraz… płatać inne „psikusy”. Jak bowiem każdy dojrzały samiec słonia indyjskiego, tęsknię czasami za jakąś zgrabną panną słonicą i miewam kłopoty z tzw. musthem, kiedy to za punkt honoru stawiam sobie rozwalenie całej śląskiej słoniarni. Pardon! Nie jest to jednak moja wina. Wszystkiemu winna jest fizjologia. Są takie okresy w roku, kiedy ja, a także wszyscy moi krewni płci męskiej, mamy podwyższony poziom testosteronu we krwi. Można to łatwo zobaczyć, jak również… wyczuć. W tym czasie budzą się w nas demony, jesteśmy pobudzone i bywamy agresywne. Czasami nawet bardzo! A później wszystko wraca do normy. No cóż, dorośli tak już czasem mają… C’est la vie! Z każdym dniem coraz bardziej przybliżam się do kolejnej przygody mego życia. Wracam na Zachód! Już od kilku miesięcy organizują mi podróż do Niemiec, do zoo w Hamburgu, gdzie czeka na mnie podobno stado cudnych żon. Być może jeszcze w tym roku będę miał okazję przekonać się o tym na własnej skórze. A jeśli nie w tym roku, to wiosną przyszłego już na pewno. Ludzie mówią, że mam świetne geny, które warto przekazać kolejnym pokoleniom, które z kolei ratować będą nasz ginący gatunek. A skoro ludzie tak mówią, to musi tak być. Oni wiedzą wszystko o wszystkim. Zdaję się na nich, wyjeżdżam. Adieu Chorzów! Yyy, jak to będzie? Auf Wiedersehen? Nie zapominajcie o mnie!

Dla fanów rekreacji

Mikołaj na zajęciach nordic walking! ZDJĘCIE: STADION ŚLĄSKI

P

odobnie jak w poprzednich latach, w okresie świątecznym, śląskie zoo przygotowuje dla swoich gości nie lada gratkę. W okresie od 21 grudnia do 6 stycznia (z wyjątkiem Wigilii oraz Sylwestra), od godziny dziewiątej rano, do zmroku, będzie można odwiedzać na terenie ogrodu zoologicznego prawdziwą Szopkę Bożonarodzeniową. W drewnianej stajence, przy pawilonie dydaktycznym, zobaczymy Świętą Rodzinę w towarzystwie Trzech Króli oraz żywych zwierząt – w tej roli wystąpią mieszkające w śląskim zoo osiołki, kózki i owieczki. Dodatkową

ZDJĘCIA: ŚLĄSKIE ZOO

Szopka Bożonarodzeniowa w zoo

Miejsce Drużyna

prawdziwie zimowych warunkach rozegrany Turniej rozgrywany był w wazostał 9 grudnia turniej pił- runkach siarczystego mrozu karski dla juniorów z rocznika 1998. Mimo siarczystego mrozu, dziesięć drużyn rozpoczęło zmagania turniejowe na boisku ze sztuczną nawierzchnią. Mało gościnni okazali się piłkarze Klubu Sportowego Stadion Śląski, którzy w finale pokonali 1:0 rewelacyjnie spisującą się dotąd Akademię Sportu PROGRES z Nowej Huty. Najlepszym graczem turnieju został wybrany Damian Stąpała z ASP Nowa Huta, „królem strzelców” Mikołaj Ogonowski z ASP Nowa Huta, a najlepszym bramkarzem Jakub Korczak z KS Stadion Śląski. Mat. prom.

1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10.

KS Stadion Śląski Akademia Sportu PROGRES Nowa Huta SKS Gwarek Zabrze UKS Ruch Chorzów BBTS Podbeskidzie Bielsko-Biała GKS Katowice APN GKS Tychy OKS Odra Opole KS Stadion Śląski II KS Rozwój Katowice

Adres redakcji: Aleja Różana 2, 41 – 501 Chorzów Tel. 601 472 618, fax. 032 793 70 09 E – mail: gazeta.parkowa@parkslaski.pl Redaktor naczelny: Łukasz Buszman

Zajęcia odbywają się także zimą

Redakcja: Joanna Karweta, Wojciech Mirek, Wojciech Zamorski, Łukasz Respondek ,Yen Projekt i redakcja graficzna: Marek Michalski

Dział sprzedaży reklam: Katarzyna Zazgórnik-Sitz tel. 666 031 465 Wydawca: Park Śląski w Chorzowie

W

ramach Centrum Rekreacji Ruchowej, zajęcia Klubu Nordic Walking odbywają się trzy razy w tygodniu w: ■ poniedziałki, w godz. 17. do 18.30 ■ środy, w godz. 16.30 do 18. ■ czwartki, w godz. 10.30 do 12. 6 grudnia, tuż przed wyruszeniem na trasę, klubowiczów odwiedził w szatni Święty Mikołaj. Nie zabrakło niespodzianek i słodkich upominków. Przypominamy, że w ramach Centrum Rekreacji Ruchowej można też biegać w innych miejscach parku. Zajęcia „Biegaj z nami na Stadionie Śląskim” odbywają się w każdy wtorek od 18. do 20. Mat. prom.

Gazeta Parkowa także w internecie na: www.parkslaski.pl Kolejny numer Gazety Parkowej ukaże się: 25 stycznia 2013


Muzycznie

WOJCIECH ZAMORSKI prezentuje

Kwitną tylko w grudniu... T

e premierowe oraz te od dawna znane i niekiedy po kilkaset razy przerabiane i aranżowane w różnych stylach, tempie, nastrojach, brzmieniach oraz wersjach językowych. I znowu na kilka tygodni rozkwitają nam świąteczne piosenki – śpiewane solo, w duecie lub chóralnie. Zagrane akustycznie, elektrycznie, symfonicznie, jazzowo, hardrockowo, na ludowo, hip-hopowo, w rytmie reggae, itd. itp. Pomysłów na kolejne wersje uniwersalnych szlagierów bożonarodzeniowych jest niemal tyle, ilu piosenkarzy i obrotnych producentów, którzy już od lata w studiach nagraniowych sieją muzyczne ziarno, by w grudniu zaliczyć doroczne żniwa i zebrać komercyjny plon w sklepach płytowych, na antenach popularnych stacji radiowych oraz w radiowęzłach serwujących okolicznościowy akompaniament klientom supermarketów i galerii handlowych ogarniętym gorączką przedświątecznych zakupów. „Cicha noc” w niemal wszystkich językach świata, „White Christmas”, „Jingle Bells”, „Santa Claus is Coming To Town” i kilkadziesiąt innych okolicznościowych bestsellerów to, wszechobecne od początku grudnia w przestrzeni publicznej, muzyczne lektury obowiązkowe (a może przymusowe?), działające jak budzik, który co roku wskrzesza i podsyca w świadomości klientów sklepów nieodpartą potrzebę dokonywania zakupów ze zdwojoną energią. Obecnie najbardziej skomercjalizowanym przebojem świątecznym jest zapewne „Last Christmas” z repertuaru duetu Wham, w którym przed laty debiutował George Michael. Pewnie nie da się dokładnie policzyć w ilu wersjach i wykonaniach nagrano ten niemiłosiernie wyeksploatowany szlagier. Jego fabuła posługuje się motywem świąt wyłącznie jako okolicznością sprzyjającą rozwojowi mocno przesłodzonej historii romantycznej wycieczki młodych ludzi w góry. Główna rola w równie znanym teledysku

do tej piosenki przypadła oczywiście najprzystojniejszemu spośród uczestników wyprawy George’owi Michaelowi. Warto wyszukać w YouTube żartobliwą parodię tego klipa z nowym tekstem pomysłowo nawiązującym do rozwijającej się na ekranie fabuły. Zmodyfikowane wersje poszczególnych zwrotek piosenki napisane przez bezlitosnych prześmiewców i tropicieli dowcipnie demaskują gafy, niekonsekwencje w scenariuszu oraz reżyserskie wpadki producentów tego teledysku sprzed lat. Tak, tak – mają Państwo rację – są przecież także ambitni, renomowani artyści i instrumentaliści, którzy sięgają po świąteczną klasykę, traktując taki zabieg jako relaksującą odskocznię od głównego nurtu własnej twórczości. Na co dzień tworzą wartościową, oryginalną muzykę przez duże M i tylko niekiedy decydują się na skok w bok jakby chcieli nam powiedzieć: „My, celebryci jesteśmy tacy jak wy, mamy rodziny, bliskich przyjaciół i podobnie jak nasi fani kogoś kochamy, za kimś/czymś tęsknimy i tak jak wy przeżywamy święta nosząc w sercach melodie od zawsze znane i nucone przez cały świat”. Szczególnie godne polecenia są też niebanalne, autorskie kompozycje i oryginalne teksty inspirowane Bożym Narodzeniem. Sprawy przybierają niepokojący obrót wówczas, gdy wyblakła gwiazda lub piosenkarz legitymujący się mizernym dorobkiem artystycznym, upatrują w świętach jedyną i niepowtarzalną okazję, by zaistnieć na muzycznym rynku i w świadomości masowego audytorium. To właśnie tacy artyści stanowią większość w internetowych katalogach płyt oraz wykazach utworów muzycznych ze słowem „Christmas” w tytule. W bardzo kompetentnym, internetowym archiwum muzycznym allmusic. com, angielska nazwa Bożego Narodzenia pojawia się ponad 170 tys. razy, a słowo to występuje w tytułach 145 tys. piosenek i 18 tys. tytułów płyt. Katalog tekstów polskich piosenek tekstowo. pl zawiera kilkadziesiąt piosenek ze słowem „święta” w tytule. Do wyboru, do koloru – jest w czym wybierać. Szczęśliwie, święta w polskich piosenkach niezmiennie cieszą się należnym szacunkiem ze strony autorów i wykonawców, którzy w tekstach trafnie nawiązują do przesłania i wartości, ponadczasowo kojarzących się z okresem Bożego Narodzenia. Domowe ciepło, bezcenna wartość rodziny, miłość, przyjaźń, współczucie, wybaczanie, pojednanie, powroty po rozstaniach i dłuższej nieobecności – to wszystko odnajdziemy także w tym roku na najnowszych płytach naszych ulubionych, polskich artystów. Sięgając w ciągu najbliższych dni po przeboje wyprodukowane z myślą o świątecznej beztrosce i biesiadowaniu w gronie najbliższych, nie zapomnijmy o naszych pięknych, tradycyjnych kolędach. Czy wzorem naszych rodziców i dziadków potrafimy jeszcze odśpiewać z pamięci więcej niż jedną zwrotkę? Nadszedł czas, aby odświeżyć sobie w pamięci co najmniej kilka tekstów kolęd a podczas Wigilii podjąć ambitną próbę przekonania naszych dzieci i wnuków, że kolędy warto znać i śpiewać. Zapraszam na zimowy spacer po Parku Śląskim. Wesołych Świąt!

Drodzy Czytelnicy,

Od stycznia znowu imprezujemy na kółkach

W klimacie dawnej dyskoteki ZDJĘCIE: MAT.PROM

ZDJĘCIE: EWA SWADLO

Rock na trawie

9

Village people – koniecznie na rolkach!

P

ierwsza rolkoteka w „Kapeluszu” już za nami. Kilkaset „mikołajowo” przebranych osób, bawiło się w rytmie największych świątecznych przebojów pomieszanych z klasycznymi utworami z lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Myśląc o rolkotekach, czyli dyskotekach na rolkach czy wrotkach, zawsze staje nam przed oczami klimat tamtych lat. Pamiętamy z wielu filmów ów amerykański styl tego typu imprez – błyszczące stroje, spodnie dzwony, kolorowe światła i muzyka będąca połączeniem disco, funky czy r'n'b. Taki właśnie klimat udało nam się przenieść do „Kapelusza”, a to nie była jednorazowa impreza, gdyż odbędą się jeszcze dwie rolkoteki – pod koniec stycznia i pod koniec lutego. Na tej ostatniej z wielką pompą pożegnamy karnawał. Spośród wielu tysięcy utworów nadających się na rolkoteki są takie, bez których żadna impreza odbyć się nie może – przede wszystkim kultowy wręcz numer grupy Village Pepople – „Y. M. C. A”. Jestem przekonany, że każdy z Państwa czytając ten fragment „Gazety Parkowej”, nuci sobie właśnie pod nosem refren tego utworu. Kolejny z dyskotekowych evergreenów to „That's the way” grupy KC & The Sunshine Band. Pulsujący rytm, wyraźna linia basu, sekcja dęta i wpadający w ucho refren stanowią o sile tego numeru. Każda piosenka ma dwa proste zadania – rozbawić słuchaczy i tym samym ułatwić im wejście w taneczny nastrój – tak jak to robi chociażby „We are family” z repertuaru rewelacyjnej formacji Sister Sledge, czy „Funkytown” grupy Lipps Inc., które zostało również wykorzystane w soundtracku do filmu „Shrek II”. Specjalny akapit przysługuje grupie Bee Gees – Night Fever, „Stayin' alive” czy „You should be dancing” to tylko cząstka potężnej bazy dyskotekowych hitów nagranych przez troje braci Gibb. Z całej trójki niestety żyje jeszcze tylko najstarszy z nich, Barry. Po zespole pozostały jednak setki kultowych przebojów, które idealnie pasują do tego typu imprez jak rolkowiska. Aktualnie, z uwagi na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia, w rolkowych szaleństwach nastąpi mała przerwa, ale już 6 stycznia ponownie zapraszamy wszystkich chętnych na imprezy w rytmie najlepszych przebojów! Wojciech Mirek

Boże Narodzenie już tuż, tuż ! Serdecznie zapraszamy do udziału w naszej świątecznej zgaduj-zgaduli adresowanej do sympatyków dobrej płyty i atrakcyjnej lektury. Na zimowe wieczory po spacerze w Parku Śląskim empik rekomenduje dwa szlagiery wydawnicze ostatnich tygodni i zaprasza do swojego salonu w SCC przy ul. Chorzowskiej 107 w Katowicach. Tym razem mamy dla Państwa do wygrania wyjątkowo interesujące nagrody: - Książka miesiąca to tym razem lektura obowiązkowa dla wszystkich sympatyków klasycznego rocka – prawdziwa historia legendarnej grupy Pink Floyd autorstwa wybitnego znawcy tematu – Marka Blake’a. - Płyta miesiąca jak najbardziej w świątecznym nastroju ! W kolędowym repertuarze, równie zaskakujący co wspaniały duet artystów z jakże odmiennych obszarów muzyki: wybitna śpiewaczka Aleksandra Kurzak oraz gościnnie w pięciu nagraniach lider zespołu ???????? Sebastian Karpiel – Bułecka.

KSIĄŻKA K S MIESIĄCA Mark M a Blake

Pink P in Floyd P r Prędzej świnie zzaczną ac latać

poleca:

W lipcu u 20 2005 05 rroku oku ok ku PI PINK NK F FL FLOYD LOY wystąpili na scenie w Hyde Parku. Pierwszy raz od 24 llatt zagralili w pełnym składzie. Niecały rok później umarł jeden z założycieli ł kł grupy, Syd Barrett, a śmierć klawiszowca Richarda Wrighta (2008) definitywnie położyła kres występom jednego z największych zespołów w historii muzyki. Mark Blake w pierwszej pełnej biografii grupy opowiada, jak szkolni kumple z Cambridge zawojowali świat albumami Dark Side of the Moon i The Wall oraz w jaki sposób stworzyli jedne z najbardziej widowiskowych spektakli wszech czasów. Oparta m.in. na ponad stu najnowszych wywiadach Prędzej świnie zaczną latać podąża za Floydami całą drogę – od psychodelicznych nocy w klubie UFO w połowie lat 60. aż do ery gorzkich konfliktów, które położyły kres istnieniu zespołu w połowie lat 80. Mark Blake drobiazgowo opisuje także solowe kariery każdego z członków grupy. Skrupulatna, pracochłonna i ambitna, jak każdy album Pink Floyd, książka Prędzej świnie zaczną latać jest ostatecznym sprawozdaniem z działalności najbardziej angielskiego zespołu rockowego.

Wśród Czytelników, którzy do końca roku nadeślą na adres: gazeta.parkowa@parkslaski.pl prawidłowe odpowiedzi na oba pytania rozlosujemy dwie nagrody – książkę i płytę miesiąca. A oto aktualne pytania: 1. Okładka którego z albumów Pink Floyd zainspirowała autora projektu graficznego okładki książki miesiąca ? 2. Jak nazywa się zespół, którego liderem i wokalistą jest Sebastian Karpiel – Bułecka ?

PŁYTA MIESIĄCA A AleksandraKurzakk gościnniee Sebastian n Karpiel – Bułeckaa Sinfonia Varsoviaa dyr. Krzysztof Herdzin n

Hej, kolęda!!

Album Aleksandry Kurzak, zawierający premierowe nagrania najpiękniejszych polskich kolęd w aranżacjach oraz pod dyrekcją Krzysztofa Herdzina. Solistce towarzyszy w tym nagraniu znakomita orkiestra – Sinfonia Varsovia. Nagrań dokonano w Warszawie i Krakowie, w dniach: 5, 6, 8 i 12 października 2012, a realizacji nagrań podjął się Tadeusz Mieczkowski. Gościem wyjątkowym i specjalnym jest Sebastian Karpiel-Bułecka, który oprócz partii w trzech duetach z Aleksandrą Kurzak zarejestrował dwa utwory jako solista. Album ten jest również wyjątkowy z tego względu, iż jest pierwszym w Polsce wydawnictwem noszącym znak Decca Classics – firmy fonograficznej, z którą artystka związana jest ekskluzywnym kontraktem.


Parkowe przepisy

10 Kulinarna niespodzianka dla Czytelników

Stara zasada brzmi: gotowanie może sprawiać ogromną przyjemność nie tylko kosztującym swojskich przysmaków, ale również osobom, które je przygotowują. Potwierdza to pani Jolanta Nowak, społeczniczka z Parkowej Akademii Wolontariatu. Z okazji zbliżających się świąt, specjalnie dla naszych Czytelników, przygotowała kilka sprawdzonych przepisów. Jej wypieki i dania są warte polecenia.

P

rzepisy pani Jolanty mają kilkadziesiąt lat. Przez ten czas wprawdzie były modyfikowane, ale w bardzo niewielkim stopniu. Gotuje amatorsko, przede wszystkim dla rodziny. Zaczynała już we wczesnym dzieciństwie – Kocham to robić. A satysfakcja jest jeszcze większa, gdy wiem, że

to co zrobię, smakuje innym – mówi wolontariuszka. – Święta to okres dzielenia się z innymi. Mam zebranych wiele przepisów. Warto się nimi podzielić – dodaje. Przed Bożym Narodzeniem pani Jolanta podwija rękawy wcześniej niż zwykle i zabiera się do pracy już na kilka tygodni przed 24. grudnia. Nie wyobraża sobie bowiem kupowania w sklepie uszek, pierogów, ciasta lub barszczu. – Piernik staropolski zaczęłam robić pod koniec września, a uszka robiłyśmy z córką w minioną sobotę – tłumaczy. I nie ukrywa, iż liczy, że ludzie skorzystają z jej przepisów. – Rodzina jest bardzo zadowolona. Zięć zamawia u mnie sernik i zabiera do pracy – podkreśla. – W kuchni czuję się bardzo spełniona. A moją pasją udało się zarazić wnuków. Na Wigilię poleca barszcz z uszkami, rybę smażoną i w galarecie oraz pierogi pod dwiema postaciami: jedne do gotowania, a drugie na bazie ciasta drożdżowego, do pieczenia. Łukasz Respondek

ZDJĘCIE: ŁUKASZ RESPONDEK

Smaki dzieciństwa, czyli przepisy z aromatem rodzinnego domu

Jolanta Nowak (z prawej) z Krystyną Goc – członkinie Parkowej Akademii Wolontariatu z częścią własnoręcznie wykonanych specjałów

Cynamonem pachnące wypieki pani Jolanty Nowak Piernik staropolski:

Pierniczki krakowskie:

Składniki: 500 g miodu pszczelego naturalnego (ja zwykle daję 2/3 miodu naturalnego i 1/3 miodu sztucznego), 2 szklanki cukru, kostka (250 g) masła (ja daję 1/3 kostki masła, 1/3 kostki margaryny oraz 1/3 kostki smalcu), 1 kg mąki, 3 jajka, 3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej rozpuszczonej w 1/2 szklanki zimnego mleka, pół łyżeczki soli, 2 torebki przyprawy korzennej do pierników, 2 łyżki posiekanych orzechów włoskich (może być mieszanka orzechów i może ich być więcej), 2 łyżki drobno posiekanej skórki pomarańczowej smażonej w cukrze, 3–4 drobno posiekane figi, 2 łyżki posiekanych migdałów. Można też przygotować powidła śliwkowe do przełożenia już upieczonego piernika. U mnie w domu smakuje bez przełożenia. Wykonanie: Miód, tłuszcz (masło, margarynę, smalec) i cukier podgrzewamy na małym ogniu do momentu wrzenia. Do przestudzonej, letniej masy dosypujemy stopniowo przesianą mąkę, dodajemy jajka, sodę rozpuszczoną w 1/2 szklanki zimnego mleka i przyprawę korzenną, cały czas wyrabiając dokładnie ciasto. Następnie dosypujemy bakalie i dalej wyrabiamy. Starannie wyrobione ciasto zawijamy w czystą lnianą ściereczkę lub w folię spożywczą i umieszczamy w chłodnym miejscu, żeby dojrzało (nawet na kilka tygodni, więc ten przepis przyda się już na przyszły rok lub inną okazję). Dojrzałe ciasto dzielimy na 2–3 części i wstawiamy do foremek wysmarowanych masłem i wysypanych tartą bułką lub okruchami ciasta. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 160 stopni około 60 minut. Piernik przeznaczony na Wigilię najlepiej upiec 22 grudnia. Jest pycha. Moje ulubione pierniczki to pierniczki krakowskie. Piekę je z moimi wnukami: dwunastoletnim Filipkiem, dziewięcioletnią Martysią oraz ośmioletnią Wikusią. Podaję przepis na jedną porcję:

Składniki: 300 g mąki, 150 g cukru, pół szklanki miodu, 2 całe jajka, 3 żółtka, po pół łyżeczki cynamonu, tłuczonych goździków (ja daję pół torebki przyprawy do pierników), pół łyżeczki sody oczyszczonej. Pierniczki z przyprawą do pierników są bardziej aromatyczne. Wykonanie: Jajka, żółtka i cukier ubić na gęstą, białą masę, powoli dodawać mąkę, cały czas ucierać; wlać rozpuszczony miód. Pod koniec dodać cynamon, goździki (lub pół torebki przyprawy do pierników) i sodę. Dokładnie wyrobić ciasto, zawinąć w czystą ściereczkę (ja zawijam w folię spożywczą) i zostawić w chłodnym miejscu (najlepiej w lodówce) na 48 godzin, aby ciasto odpoczęło. Po tym czasie wyjąć z lodówki, zeby trochę „doszło”– wtedy się lepiej wałkuje. Rozwałkować na stolnicy posypanej mąką i wycinać foremkami pierniczki (to już czynność dla moich wnuków), które następnie trzeba układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Można je na przykład ułożyć na blaszce wieczorem, zostawić na noc i dopiero rano piec w temperaturze 150–160 stopni do momentu aż będą rumiane (przez około 25–30 minut).

Ciasteczka cynamonowe: Składniki: 200 g mąki pszennej, 300 g masła lub margaryny (albo pół na pół), 1 jajko, 120 g cukru, 1 łyżeczka cynamonu i 2 utłuczone goździki, szczypta soli. Wykonanie: Masło (lub pół na pół z margaryną) ucieramy z cukrem i jajkiem, następnie dodajemy mąkę, cynamon i goździki. Wyrabiamy gładkie ciasto. Odkrawamy po kawałku i rozwałkowujemy na placki, wycinamy foremką (tu pomoc wnuków wskazana) ciasteczka, układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy w temperaturze 175 stopni przez 15–20 minut. Są to ciasteczka dla prawdziwych smakoszy i radzę zrobić z podwójnej porcji, bo znikają bardzo szybko.

Przy ciasteczkach warto pomyśleć o czymś do picia. Oto przepis na kilka napoi rozgrzewających, które wspaniale smakują ze słodkościami: Herbatka pszczelarzy

Herbatka korzenna

Składniki i wykonanie: 6 łyżeczek herbaty (taką jaką lubimy) zalać 3/4 litra wrzącej wody. Po 10 minutach przecedzić, zagotować ze 100 g płynnego miodu i 200 ml wódki. Doprawić do smaku cukrem waniliowym (dobra na rozgrzewkę po zimowym spacerze).

– pachnąca i rozgrzewająca

Herbatka pomarańczowa – kojarząca się z antyczną Grecją albo gorącą Hiszpanią Składniki i wykonanie: 4 łyżeczki czarnej herbaty i skórkę pomarańczową (oczywiście sparzoną) zalać 1/2 litra wrzącej wody. Po 3 minutach przefiltrować, wymieszać z 8 łyżkami soku pomarańczowego i rozlać do gorących filiżanek.

Składniki: 0,5 litra wody, 4 goździki, kawałek laski cynamonu i 3 ziarenka ziela angielskiego, 1/2 łyżeczki dowolnej herbaty (taką jaką lubicie), 1 łyżeczka soku z cytryny, uprzednio wyparzonej. Wykonanie: 0,5 litra wody gotować 10 minut z dodatkiem 4 goździków, kawałka laski cynamonu i 3 ziarenkami ziela angielskiego. Przecedzić, i dodać łyżeczkę soku z cytryny. Do sitka wsypać herbatę i powoli zalewać gorącym wywarem. Przelać do wyparzonych wrzątkiem filiżanek. Na zakończenie mojego „cyklu kulinarnego” podaję przepis na ajerkoniak. Wierzcie mi,

nie ma nic lepszego, jak zrobiony samodzielnie. Na pewno zachwyci naszych gości i bardzo szybko zniknie z barku.

Ajerkoniak Składniki: 1/2 litra spirytusu (można dać 1/4 litra spirytusu i 1/4 litra wódki), 2 szklanki cukru, 8 żółtek, szczypta soli, 2 cukry waniliowe, 2 szklanki mleka. Wykonanie: Mleko zagotować, dodać cukier, rozpuścić i ostudzić. Do żółtek utartych z cukrem waniliowym na pulchną masę powoli wlewać ostudzone mleko. Przecedzić i zlać do butelki. Powoli dodawać (wlewać) spirytus lub 1/4 litra spirytusu i 1/4 litra wódki. Dla pogłębienia smaku, można dodać laskę wanilii, rozkrojoną na pół.

Z białek pozostałych po ajerkoniaku można zrobić bezy. Oto przepis: Bezy Składniki: 8 białek. 32 dag cukru, trochę cukru waniliowego Wykonanie: Białka ubić na sztywną pianę, pod koniec dodawać powoli cukier i dalej ubijać. Jeśli jaja były małe, białka „nie przyjmą” wszystkiego cukru, trzeba więc bardzo uważać i przerwać ubijanie zanim piana zacznie opadać i tracić puszystość. Gotową pianę przekładamy łyżką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wstawiamy do bardzo słabo nagrzanego piekarnika (140 stopni) na 2–3 godziny. W czasie pieczenia drzwiczki powinny być lekko uchylone. Bezy trzeba raczej suszyć, niż piec, chociaż mogą być lekko zrumienione. Suszenie w piekarniku kończymy, kiedy beza przełamana na próbę jest wewnątrz sucha. Podajemy jako dodatek do kremów lub na deser z bitą śmietaną. Można też z bezów przyrządzić wspaniały, lekki tort.


Trendy

11

Zimą na świeżym powietrzu

C

o jednak najważniejsze, zapewnić sobie wygodę. Paniom oczywiście połączenie tych dwóch elementów często nie wychodzi… Dlaczego? Z prostego powodu, one wszędzie chcą wyglądać elegancko, ale nie zawsze niestety moda idzie w parze z wygodą. Ja preferuję na spacerze styl sportowy. Szczególnie zimą stąpanie w kozaczkach na wysokim obcasie i płaszczyku nie wyjdzie nikomu na zdrowie. Dlatego zimowa moda spacerowa powinna bazować przede wszystkim na strojach sportowych, uszytych z oddychających tkanin. Tym bardziej, że coraz częściej traktujemy spacer jako formę regularnie uprawianej rekreacji. Obowiązująca w modzie sportowej zasada, że zimą trzeba ubierać się na cebulkę, pasuje jak ulał do mody spacerowej. Biorąc pod uwagę, że często podczas przechadzki zdarza nam się uroczy przerywnik na zabawę w śnieżki albo lepienie bałwana, nie warto ubierać się w stroje wyjściowe. Jeśli już, to raczej outdoorowe! Ten z angielska brzmiący przymiotnik oznacza właśnie ubrania specjalnie przygotowane do rekreacji, a jeszcze nie zahaczające o pełen profesjonalizm szycia ich na miarę… wyczynowych sportowców. Co niezwykle ważne, od ciuchów sportowych różni je też dużo niższa cena. I tak outdoorową kurtkę, która uchroni nas od wiatru i wilgoci, a jest też wyposażona w membranę dwuwarstwową, można już kupić za niewiele ponad 200 zł. Jest to zakup na lata i uniwersalny – przynajmniej na trzy pory roku (oczywiście wyłączywszy lato). Ważne, żeby przy zakupie wybrać kurtkę wyposażoną w kaptur przytwierdzony na stałe (nie odpinany) oraz w stosunkowo wysoka gardę chroniącą twarz – przyda się kiedy przy wyjątko-

Uczucia „grzeją”, ale odpowiedni strój na zimową aurę też jest ważny wo silnych opadach śniegu postanowimy nie rezygnować ze spaceru. Zastosowanie złotej zasady ubioru na cebulkę jest niezbędne, jeśli zamierzamy spacerować szybkim, zdecydowanym krokiem – doskonale wtedy sprawdza się, o ile nie ma opadów śnieżnych, strój złożony z polaru oraz kamizelki zabezpieczającej od wiatru. Ja tak ubieram się zimą nawet na zakupy i chwalę sobie ten praktyczny strój, szczególnie w trakcie powrotu do domu z ciężkimi siatkami. Ale wróćmy do „miłej przechadzki bez celu, a tylko dla przyjemności”. Kluczem są buty. Zdarza mi się obserwować modne panie, stąpające zimą po Parku Śląskim w butach na obcasie. Nie warto, niezdrowo, niemodnie! Taki spacer nie przyniesie żadnej rozrywki, ani też oczekiwanego efektu, jakim jest aktywność dla zdrowia. Warto dać odpocząć stopom; ścięgnom i mięśniom, które na co dzień zmuszamy do chodzenia na obcasie. To po prostu niezbędne dla rozprostowania kości oraz wyciagnięcia mięśni i ścięgien w stopie i łydce, które kobiety mają bardzo przykurczone z powodu chodzenia na szpilkach. Zatem płaskie buty, najlepiej trapery (od 100 do 500 złotych i znowuż wydatek na lata – mo-

je służą mi już 4 lata, a zaliczają też górskie wycieczki). Na szybki, energiczny spacer przy ujemnych temperaturach, wystarczą jednak adidasy i dwie pary ciepłych skarpet. Rewelacyjnym wynalazkiem nie tylko dla sportowców są ocieplacze, które świetnie wpisują się w zasadę na cebulkę. Ten używany od lat przez narciarzy i joggerów wynalazek, jest przeznaczony „do dogrzania” różnych części ciała (np. kolana, lędźwie, ramiona). Wydatek to niewielki – przeznaczony na talię i lędźwiową część kręgosłupa ocieplacz, kosztuje ok. 36 złotych. No i tego typu ocieplacze są łatwo dostępne – od klasycznych sklepów sportowych po sklepy internetowe (w tych ostatnich można kupić po naprawdę okazyjnej cenie). Co jeszcze, Drogie Panie, jest niezmiernie ważne na zimowym spacerze? Otóż zasada „żadnych toreb i torebek”, ewentualnie zawieszony na szyi aparat fotograficzny! Noszone przez nas na co dzień torebki są wbrew pozorom ogromnym obciążeniem i powodują wady postawy. Oszczędźmy swój kręgosłup na zimowym spacerze. Naprawdę warto.

Dla miłośników gadżetów

Endomondo to jeden z najpopularniejszych bezpłatnych trackerów na smartfona, przeznaczonych dla osób uprawiających sport. W chwili obecnej używa go ponad 10 milionów ludzi. Skąd jego sukces? Przede wszystkim Endomondo jest prostą aplikacją na telefon komórkowy, która umożliwia zapis trasy treningu, jego ocenę oraz inne istotne informacje. Oprócz dystansu są tam tak ważne szczegóły, jak prędkość czy spalone kalorie. Dodatkowo, użytkowanie aplikacji jest niezwykle proste – wystarczy włączyć Endomondo i zalo-

gować się do sieci GPS. Przez cały czas trwania treningu aplikacja monitoruje jego przebieg. Na stronie internetowej można prześledzić dokładnie trasę, a nawet porównać swoje wyniki z innymi osobami. Prócz tego, że Endomondo jest niezwykle proste w obsłudze, stawia na funkcje społecznościowe. Między innymi można na nim obserwować treningi swoich znajomych czy porównywać się i rywalizować nawet z osobami z drugiego końca świata. Inną alternatywą jest stworzenie drużyny w celu wspólnych treningów (i mowa tu o treningu nie tylko w sensie rzeczywistym). W internecie dostępne są także inne tego typu aplikacje: Ride Tracker czy Smart Tracker. Większość ma wersje bezpłatne, za 7–20 złotych można dokupić wersję PRO. Joanna Karweta

ZDJĘCIE: APRK ŚLĄSKI

Osobisty trener w komórce Nieważne czy biegasz, spacerujesz, jeździsz na biegówkach, czy rolkach. Każdy twój trening może zostać odnotowany i oceniony przez… telefon.

W swojej dotychczasowej przygodzie z bieganiem spotkałem osoby, które zaczynały biegać po 60 roku życia i po kilku latach treningu przebiegły swój pierwszy maraton. Na bieganie nigdy nie jest za późno i niezależnie od wieku w którym zaczynamy, szybko zauważymy korzyści wynikające z regularnego uprawiania sportu. ZDJĘCIE: MAT. NAD.

Spacer… ta miła przechadzka bez celu, a tylko dla przyjemności, wraca do naszych łask. Co więcej, staje się modna. Warto więc i na spacerze być ubranym zgodnie z trendami panującymi w modzie.

ZDJĘCIE: ŁUKASZ RESPONDEK

Wygodnie, ciepło, modnie…

August Jakubik na mrozy

Joanna Karweta

August Jakubik 1. Przede wszystkim zapobiega ono rozwojowi nadwagi lub otyłości, ponieważ stymuluje spalanie tłuszczu w organizmie – na Śląsku mamy wielu „młodych” emerytów, których ten problem szczególnie dotyka. 2. Bieganie wzmacnia serce, usprawnia pracę płuc i krwioobiegu. Dzięki temu poprawia się nasza sprawność i wytrzymałość, wzmacnia naturalna ochrona przed rozwojem miażdżycy i chorób układu krążenia, na które umiera większość Polaków. 3. Bieganie sprzyja kształtowaniu mięśni i poprawia wygląd sylwetki, czujemy się o wiele młodsi niż wskazuje metryka. Regularne bieganie zmienia człowieka nie tylko fizycznie, ale i umysłowo, ponieważ bardziej dba on o odpowiednie odżywianie, stara się poprawić swój tryb życia, zmniejsza ilość wypijanego alkoholu i innych używek, lepiej śpi. 4. Regularny trening poprawia kondycję fizyczną. 5. Badania wykazują, że bieganie jest wspaniałym środkiem antystresowym. W walce z początkami depresji wygrywa z lekarstwami w pigułkach. Biegający mają więcej energii, pewności siebie i lepsze samopoczucie. Potrafią cieszyć się prostymi rzeczami: zielenią drzew, szumem wiatru, deszczem i słońcem. 6. Bieganie to prosty i tani sport. Całe wyposażenie to porządne buty, a salą treningową jest cały świat. 7. Biegać można z intensywnością dostosowaną do wieku i możliwości. Zapraszamy do Parku Śląskiego gdzie każdemu pokażę, jak stawiać pierwsze kroki w treningu biegowym, jak prawidłowo rozpocząć nowy rozdział swojego życia W przeciwieństwie do spacerów – bieganie wymaga dobrego stanu zdrowia. Dlatego proponuję wizytę u swojego lekarza w celu wykonania badań kontrolnych. Osoby z chorobą niedokrwienną serca, we wczesnym okresie po zawale mięśnia sercowego, z nadciśnieniem, czy z niewyrównana cukrzycą nie powinny biegać. Ale żeby zapobiec właśnie tym schorzeniom warto coś zrobić dla swojego zdrowia. Trzeba zacząć biegać od zaraz bez względu na płeć i wiek. Zachęcam do tego z całego serca. August Jakubik


Poradnik

12

Przygotowaliśmy kilka cennych rad przed Wigilią i Bożym Narodzeniem

ZDJĘCIE: ŁUKASZ RESPONDEK

Własny gust i dużo cierpliwości w kuchni Zbliża się radosne Boże Narodzenie. Najbliższe dni nie będą spokojne – upłyną na sprzątaniu, kupowaniu prezentów, gotowaniu. W poszukiwaniu cennych rad na ten okres wybraliśmy się do chorzowskiego skansenu na „Śląsko Wilijo”.

N

apotkane osoby udzieliły nam kilku wskazówek, jak jak postępować, by przez nadmiar obowiązków nie zatracić istoty zbliżających się świąt. Otulone białym puchem chaty i ciekawy program artystyczny, po raz kolejny ściągnęły do parku etnograficznego tłumy odwiedzających. Wśród wielu atrakcji można było podziwiać m.in. jasełka i wigilijne stoły w izbach z różnych subregionów naszego województwa. Aby zaprezentować własną kulturę i produkty przyjechali mieszkańcy Śląska, Zagłębia, Beskidów, okolic Rybnika i Częstochowy.

Zaangażuj całą rodzinę O cenne wskazówki pytamy członkinie Regionalnego Zespołu Śpiewaczego „Jaśkowiczanie”. Panie sprzedają na kiermaszu pierniki świąteczne własnej produkcji. Gertruda i Marta w przygotowaniu Wigilii mają już kilkudziesięcioletnie doświadczenie. Przekonują, aby gospodynie domowe scedowały część obowiązków na pozostałych członków rodziny. W przeciwnym razie święta będą kojarzyły im się tylko z nadmiarem obowiązków i ze sprzątaniem. – A powinny przypominać przede wszystkim o Bogu i być

Świąteczny klimat czuliśmy w skansenie już na imprezie Ślonsko Wilijo okresem spokoju i rodzinnego ciepła – podkreślają mieszkanki Orzesza. – Dzieci pamiętać muszą o grzecznym zachowaniu, a przy stole wigilijnym nie może zabraknąć wspomnień – dodają.

Wspólne gotowanie W pierwszej odwiedzanej przez nas chacie raj dla smakoszy: pierogi, kapusta z grzybami i całą masę innych świątecznych potraw. Przy piecu spotykamy Elżbietę Wróbel, właścicielkę jednej z restauracji w Koziegłowach.Boże Narodzenie to najpiękniejsze święta w roku. Wszyscy przygotowują się do nich bardzo szczególnie – mówi. I podkreśla, że

Domowe świąteczne pierniczki Produkty: kilogram mąki, kostka margaryny, szklanka miodu, szklanka cukru, dwa jajka, łyżka sody, przyprawy korzenne. Mąkę należy wyrobić z przyprawami, margaryną i jajkami. Uformować kulę, rozwałkować i foremkami wyrabiać różne kształty. Piec około 30 minut w temperaturze 180 stopni. Potem ozdobić lukrem.

w różnych subregionach preferowane są inne dania – w częstochowskim królują np. zupa grzybowa i barszcz z uszkami, a już w okolicach Siewierza siemieniotka. – W naszym regionie przygotowujemy kluski z makiem i bakaliami, a ostatnio jako restauracja polecamy śledzia w śmietanie z marynowanymi winogronami – tłumaczy Wróbel. Jej zdaniem najlepszą radą dla gospodyń domowych przed Wigilią jest zaangażowanie w gotowanie pozostałych członków rodziny. – Uczmy młodzież gotowania – podkreśla. – Nie spieszmy się i podejdźmy do przygotowania tych potraw z pasją, cierpliwością, spokojem – mówi.

Ozdoby według gustu Wracamy na kiermasz. Na kilku stoiskach można podziwiać przepiękne świąteczne ozdoby. Co jest hitem w tym roku? – W ubiegłym popularne były czernie. Teraz wraca się do tradycji, czyli cieplejszych barw. Głównie czerwieni i brązów – mówi Barbara Promnik z jednej z chorzowskich galerii. I dodaje, że w naszym kraju wiele zależy od gustu i ogólnego wystroju domu. – Jeżeli ktoś ma nowoczesne wnętrze, to raczej nie wybierze pomarańcz czy jabłek. Skupi się bardziej na srebrach i czerniach. Z kolei wystrój retro dobrze komponuje się ze skrzącymi bombkami i ozdobami. To bardzo ważne, aby choinka i stroik były spójne z naszym wnętrzem. Zarówno tym domowym, jak i tym duchowym – twierdzi Promnik. Przyznaje też, że ciągle świetnie sprawdzają się łakocie na choinkach. – Pierniki własnej roboty mają niepowtarzalny klimat – uważa.

Jasełka tylko w Polsce Był śląski humor, cud chrystusowych narodzin, ponadczasowe mądrości. Właśnie taką formę jasełek zaprezentowano w skansenie. Wesołą, lekko kabaretową. Nie zabrakło też cennych rad na nadchodzący, świąteczny okres. – Święta to doprowadzenie do takiego momentu, w którym ze wszystkim chcemy się rozliczyć. Każdy powinien znaleźć się przy narodzinach Boga – mówi Alicja Jachiewicz-Schmidt, reżyser jasełek. – Warto też przypomnieć, że ten obrzęd w naszym kraju jest ciągle żywy. Poza Polską jasełek nie uda nam się zobaczyć. Łukasz Respondek

Świąteczne makiełki Produkty: suchy mak, mleko, skórka pomarańczowa, dwie łyżki miodu, suchy makaron łazanki, dwie łyżki masła. Łazanki gotujemy w wodzie, mak parzymy w mleku i dwukrotnie mielimy, Dodajemy miód, bakalie, rodzynki, migdały, śliwki, morele. Potrawa powinna być słodka i podawana na gorąco. Należy przechowywać ją w lodówce.

W różnych częściach województwa stoły wigilijne wyglądały kiedyś inaczej

W Beskidzie Śląskim stół zdobił biały obrus, na którym musiał pojawić się obowiązkowo chleb, garstka owsa, ziemniaki, orzechy, jabłka, miód, świeca, czasem zdjęcie tych, którzy odeszli. Pod stołem kładziono lemiesz (żelazną część pługa) – narzędzie, które przez cały rok pracowało na chleb. Właśnie lemiesz lub siekiera gwarantowały zdrowie na cały rok.

Na Górnym Śląsku na stole znajdowały się te produkty, na których gospodarzom zależało, a które według wierzeń dawały siłę i zdrowie. Obrzędową potrawę stanowiła siemieniotka. Był też karp, śledź, makówki, moczka, a także potrawy z kapusty, grochu, kaszy, ziemniaków i suszonych owoców. Nie mogło zabraknąć również żadnego gatunku z uprawianych w gospodarstwie zbóż.

W Czechowicach-Dziedzicach, pod przystrojonym białym obrusem stołem umieszczano siano. Na nim, obowiązkowo musiały znaleźć się opłatki oraz nader często – miód. Był też chleb, jabłka i orzechy, które później wykorzystywano do wróżb. Wśród potraw królowały: karp, sałatka jarzynowa, zupa z rybich głów, barszcz z uszkami, kompot z suszonych owoców.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.