29 listopada 2013
Bezpłatna gazeta informacyjna Parku Śląskiego w Chorzowie
W „Kapeluszu” rusza rolkowisko
W numerze:
Rolki i deska, czyli alternatywa dla lodowiska
P
Większy skatepark „Kapelusz” zostanie podzielony na kilka stref. W centralnej części hali powstanie znacznie większy i bardziej profesjonalny niż w zeszłym roku skatepark. Z rampami, funboxem i innymi przeszkodami. Zostały one wypożyczone z krakowskiej firmy, która zajmuje się profesjonalną budową skateparków. Wszystkie elementy posiadają wymagane atesty. W wyznaczonych
STR. 2
ZDJĘCIE: JAKUB URBAŃCZYK
Tęsknicie zimą za rolkami i deską? Żaden problem. Hala Wystaw „Kapelusz” – podobnie jak w roku ubiegłym – zamieni się w ogromny, zadaszony skatepark. I to otwarty niemal codziennie przez ponad trzy miesiące. Miłośników jazdy na rolkach, deskorolkach i BMX-ach, efektownych slalomów i trików na przeszkodach, zapraszamy od niedzieli (1 grudnia). rzypomnijmy. Ostatnie rolkowisko było dostępne w środy, soboty i niedziele. Spotkało się z na tyle dużym zainteresowaniem, że organizator tegorocznej edycji – Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne „Green” – będzie udostępniać parkową halę niemal codziennie, od 1 grudnia do 13 marca. – W ubiegłym roku liczyliśmy głównie na rolkarzy. Tym razem chcemy wyciągnąć rękę również do miłośników jazdy na deskorolkach i BMX-ach – podkreśla Paweł Komosa, główny opiekun rolkowiska. Jak wyjaśnia, takie miejsce w okolicy jest niezwykle potrzebne i może być doskonałą alternatywą na często przeludnione lodowiska. – Do tej pory rolkarze zimą byli wyganiani z galerii handlowych i innych, zamkniętych obiektów. A liczba fascynatów takiej rekreacji stale rośnie. Dlatego udostępnienie im „Kapelusza”, można nazwać krótko: strzał w dziesiątkę.
O pogodzie, klimacie i globalnym ociepleniu
Wiemy, jak oceniacie miniony sezon STR. 4
Rolkowisko ponownie w „Kapeluszu” godzinach będą dostępne dla konkretnych użytkowników. Osobno pojeżdżą rolkarze, deskarze i użytkownicy BMX-ów. – Takie sesje będą trwały po kilka godzin. Dzięki temu unikniemy nieporozumień – twierdzi Komosa. I dodaje, że rozmieszczenie przeszkód zostało skonsultowane ze wszystkimi potencjalnymi grupami odbiorców.
Walentynki i warsztaty Wokół skateparku powstał tor do jazdy rekreacyjnej na rolkach. To na nim, z jazdy mogą cieszyć się wszyscy użytkownicy, bez względu na wiek i umiejętności. Swoje miejsce będą mieć też miłośnicy slalomów na rolkach. Stowarzyszenie „Green”, w ciągu trzech miesięcy działania rolkowiska, planuje organizację kilku eventów. Komosa przypomina, że w ubiegłym roku na takie właśnie imprezy przychodziło po kilkaset osób. – Na pewno przygotujemy „Walentynki na rolkach” oraz warsztaty „I Love Rolki” – wymienia.
Ważne przed jazdą Godziny otwarcia W tygodniu: od godziny 15 do 20. W soboty i niedziele: od godziny 10 do 20. Cennik 10 złotych w tygodniu i 15 złotych w weekendy na cały dzień, 8 złotych w weekendy na konkretną 2-godzinną sesję, bezpłatnie jeżdżą dzieci do lat 5. Wypożyczalnia W „Kapeluszu”, podczas rolkowiska, działa wypożyczalnia sprzętu. Wypożyczenie ochraniaczy i kasku kosztuje 10 złotych, a kasku – 5 zł. Każdy z korzystających będzie musiał posiadać odpowiednie oświadczenie, w przypadku osób niepełnoletnich, podpisane przez prawnego opiekuna. Osoby do lat 16, obowiązkowo muszą jeździć w kaskach i ochraniaczach.
Ścieżka dla miłośników przyrody STR. 6–7
Łukasz Respondek
Zakończyła się budowa sieci światłowodowej
Trzynaście hotspotów w parkowej przestrzeni Wprawdzie aura nie sprzyja, ale możliwość już jest. Chodzi o „zabranie pracy” do Parku Śląskiego i korzystanie z bezprzewodowego Internetu. W połowie listopada zakończyła się bowiem budowa sieci światłowodowej.
F
inansowany z funduszy europejskich projekt, pozwolił na uruchomienie hotspotów, a w przyszłości, dzięki niemu, o przenośne kamery zostanie poszerzony parkowy monitoring.
Budowa sieci światłowodowej rozpoczęła się w sierpniu. Kosztowała ponad 850 tysięcy złotych. Dzięki projektowi, w centralnej części parku powstało trzynaście Hotspotów: przy moście na alei Głównej, w „Kapeluszu” i przed halą, w dyrekcji parku, przed Rosarium, na bramie zoo, promenadzie gen. Jerzego Ziętka, budynku ześlizgu do wody w Wesołym Miasteczku, bramie lunparku, w Śląskim Parku Linowym, na parkingu przy ul. Złotej, przy tzw. Gołębniku, na budynku kąpieliska Fala. Ich zasięg, to kilkadziesiąt me-
trów. Jak korzystać z bezpłatnego Internetu w parku? – Trzeba mieć oczywiście urządzenie mobilne: tablet, laptop lub smartfon – tłumaczy Krzysztof Mańka, specjalista ds. informatyki w Parku Śląskim. – Po połączeniu z siecią za pomocą Wi-Fi, należy wejść na dowolną stronę. Następnie w oknie logowania, które wyskoczy, trzeba podać swój numer pesel. Potem wystarczy zapoznać się już tylko z regulaminem i można surfować – dodaje. Zgodnie z regulaminem właśnie, ograniczenie wysyłania i pobierania wynosi 512
kilobajtów. To jednak spokojnie wystarczy na przesył maili i przeglądanie stron internetowych. – Sieć światłowodowa na pewno posuwa park o duży krok w przód, w kierunku nowoczesności i nowych technologii – uważa Mańka. – Warto dodać, że ta inwestycja pozwoliła nam skomunikować wszystkie istotne lokalizacje – zaznacza. Przypomnijmy, że budowa światłowodu umożliwi też podpięcie kolejnych kamer do istniejącego już, głównie dzięki powstaniu kolejki linowej, systemu monitoringu. Łukasz Respondek
Frykasy dla mieszkańców zoo STR. 9
Rozmowa miesiąca
2 Z wizytą w Stacji Klimatologicznej
Sezon cały rok ZDJĘCIE: JAKUB NOWAK
Mniejsza amplituda, większa wilgotność – Stacja Klimatologiczna przy Planetarium Śląskim działa od 51 lat. Nie ukrywam, że nazwa skojarzyła mi się z prognozowaniem pogody. Słusznie? – Niestety, nie. Przewidywanie pogody nigdy nie było jej celem, nie ma zresztą możliwości, aby do prognozy wystarczyły dane z jednej stacji. Wieloletnie badania pozwalają natomiast określić klimat.
ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI
O mikroklimacie Parku Śląskiego, szczegółowych pomiarach temperatury i globalnym ociepleniu klimatu, rozmawiamy w Stacji Klimatologicznej z Lechem Motyką, jej wieloletnim kierownikiem, a obecnie dyrektorem Planetarium Śląskiego, przy którym działa.
ARKADIUSZ GODLEWSKI, prezes Parku Śląskiego
Ważny wieczór w „Kapeluszu”
– A efekty? Czy można np. mówić o mikroklimacie Parku Śląskiego? – Oczywiście. Powstało nawet na ten temat kilka prac naukowych. Odchylenia od tego, co można zmierzyć w centrum miasta, są tu widoczne. W parku mamy do czynienia z naturalnym środowiskiem. W związku z tym, amplitudy temperatur, czyli różnice między najwyższą, a najniższą temperaturą, są tu mniejsze niż w przestrzeni miejskiej. Tam asfalt i budynki nagrzewają się bardzo mocno, a wieczorem oddają to ciepło. Poza tym, prędkość i kierunek wiatru w parku są bardzo złagodzone przez drzewa, a i wilgotność powietrza jest większa. – Ponad pół wieku badań. Można z nich chyba wysnuć sporo wniosków... – Prowadzimy je od 1962 roku. I na przykład zgodnie z pomiarami, w ostatnich 20 latach możemy zaobserwować stopniowy wzrost temperatur. Do roku 1988, tylko dwa razy roczna średnia temperatura powietrza była równa lub wyższa od 9 stopni Celsjusza, natomiast od 1989 r. do 2012 r., ta wartość została wyrównana lub przekroczona aż dziesięciokrotnie. Średnie roczne temperatury wahały się wtedy od 6,7 stopnia Celsjusza w 1980, do temperatury 9,8 w roku 2000. W ostatnich latach coraz częściej średnia roczna temperatura powietrza przekracza te 9 stopni. – Więc to naukowe dowody na ocieplenie klimatu… – Naukowa działalność Planetarium była oczkiem w głowie pierwszego dyrektora naszego Planetarium – Józefa Salabuna. Aby ją rozwijać, otwierał kolejne pracownie, m.in. stacje sejsmologiczną i meteorologiczną, celostat, a nawet radary. Jego wizja, połączona oczywiście z odpowiednią wolą polityczną, przyniosła wspaniałe efekty. Stacja klimatologiczna pełni dwa zadania. Pierwszym jest rola dydaktyczna. Nasza stacja jest jedną z niewielu w Polsce, udostępnianych dla zwiedzających. Na niej wychowały się całe pokolenia młodych ludzi, którzy właśnie tu poznawali podstawy badania pogody.
W
Park ma własny mikroklimat – mówi Lech Motyka – A rola naukowa? Jak ona wygląda? – Pomiar temperatur: aktualnej w chwili pomiaru, minimalnej i maksymalnej, temperatury wskazywanej przez termometr wilgotny oraz pochodnych, jest w taki sam sposób wykonywany od 51 lat przez 365 bądź 366 dni w roku, o godzinach 7, 13 i 19 czasu zimowego. Otwieramy wówczas zwróconą ku północy klatkę, która – zgodnie z podstawową zasadą mierzenia temperatury – zapewnia cień znajdującym się w jej wnętrzu przyrządom. W niej są tzw. termometr suchy, pokazujący aktualną temperaturę, termometr wilgotny, który na 15 minut przed pomiarem, jest zwilżany destylowaną wodą. Są jeszcze termometry maksymalny i minimalny. One z kolei pozwalają zmierzyć najwyższą i najniższą tempe ratu rę, ja kie wy stąpi ły w ciągu do by. W klatce znajduje się też przyrząd samopiszący, zwany termohigrografem, który zapisuje zmierzoną temperaturę i wilgotność przez okres jednego tygodnia. – Gdzie trafiają i czemu służą te wyniki? – Archiwizujemy je, a na ich podstawie powstało już wiele prac doktorskich i magisterskich. To nie są tylko analizy. Studenci uniwersytetu medycznego piszą na przykład o korelacji między ilością zawałów serca, a temperaturą i wilgotno-
Z ł a p a n e Na naszym profilu na Facebooku, wywiązała się ciekawa dyskusja, dotycząca zmian w komunikacji w Parku Sląskim. Oto jej fragment.
Zbudować piętrowy parking niedaleko parku! Wtedy nie trzeba będzie parkować w parku i na Osiedlu Tysiąclecia, gdzie miejsca parkingowe powinni mieć tylko mieszkańcy. Za zbudowany parking nie wprowadzać kosmicznej kwoty, to wszyscy będą tam parkować. B. c.
N a p i s z
d o
n a s
ścią powietrza. Botanicy poruszają tematykę zmieniającej się szaty roślinnej, porównując lata chłodne i lata cieplejsze. – Wróćmy do badań. O globalnym ociepleniu i negatywnych jego skutkach mówi się coraz głośniej i więcej. – To prawda. Jestem natomiast sceptyczny, co do twierdzenia, że największym udziałowcem w procesie wzrostu temperatury na świecie jest człowiek. Za nami m.in. epoki lodowcowe i inne okresy interglacjalne, z którymi człowiek nie miał zbyt wiele wspólnego. Nie ulega jednak wątpliwości, że na świecie odnotowuje się coraz więcej ekstremalnych zjawisk: tornad, huraganów, cyklonów, trąb powietrznych. Natura pokazuje nam, jak jest potężna. – Skoro człowiek tak naprawdę niewiele może w konfrontacji z przyrodą, to po co działania związane m.in. z pakietem klimatycznym? – Rzeczywiście! Przez takie działania Europa nakłada sobie klimatyczny kaganiec. Nie robią tego potęgi gospodarcze czy inni główni potentaci przemysłowi, jak Stany Zjednoczone, Chiny i Indie. Jestem za pakietami klimatycznymi, ale tylko jeżeli będą one dotyczyły wszystkich krajów, a najbardziej tych mocno się rozwijających. Rozmawiał: Łukasz Respondek
w
s i e c i
Samochodów w ogóle nie powinno być w parku! Czasem aż strach iść lub jechać na rowerze z dziećmi, bo kierowcy samochodów nie zwracają uwagi na innych. Wioleta
Dla samochodów w parku nie ma być miejsca w ogóle. Na jego obrzeżach jest tyle nieużytków, krzaków
n a :
czasie, kiedy do Państwa rąk trafia aktualny numer „Gazety Parkowej”, do świąt pozostały jeszcze trzy tygodnie. Niemniej, już prawie od miesiąca, można mieć wrażenie, jakby Boże Narodzenie było tuż, tuż. Zewsząd, z każdej strony, otacza nas aura tego specjalnego klimatu, prezentów, zakupów. To jednak tylko wrażenie bożonarodzeniowej atmosfery. Namiastka świąt, sprowadzonych do roli wyłącznie konsumpcyjnej rozrywki. Próba zasypania ich prawdziwej idei, w lawinie pseudozakupowych potrzeb. Spróbujmy nie dać się zwieść temu smokowi konsumpcji. Pamiętajmy, że Boże Narodzenie to wyjątkowy czas, zwłaszcza w polskiej tradycji, kiedy nikt nie powinien pozostać sam. Dlatego też, już po raz drugi, Park Śląski wraz z Fundacją Park Śląski i jednym z parkowych restauratorów – Mikołajem Rykowskim, podejmuje się organizacji wieczoru wigilijnego dla osób, które nie powinny i nie chcą tego wyjątkowego czasu spędzić w samotności. Zapraszamy Was wszystkich do Hali Wystaw „Kapelusz” w Wigilię, 24 grudnia, od godz. 15. Pamiętajmy jednocześnie, że to wyjątkowe spotkanie nie może się odbyć bez wsparcia – wolontariuszy, ludzi dobrej woli i przedsiębiorców, potrafiących podzielić się swoim sukcesem. Dlatego prosimy każdego, kto może nam pomóc, czy swoją pracą, czy też materialnie, o choćby drobne wsparcie. Dzięki Waszemu dobremu sercu i zaangażowaniu, jesteśmy w stanie wspólnie pomóc innym. To chyba najważniejsze przesłanie tego dnia. Bądźmy razem, bo w ten sposób łatwiej i lepiej możemy radzić sobie z losem oraz nieść pomoc tym, którzy jej potrzebują. W ubiegłym roku, podczas pierwszej organizowanej przez nas wieczerzy wigilijnej, dzięki Waszej pomocy, mogliśmy zorganizować spotkanie dla blisko tysiąca osób. To była największa tego typu akcja na Górnym Śląsku. Wierzę, że Wasze wsparcie w tegorocznym projekcie, pomoże nam zorganizować spotkanie przynajmniej dla takiej samej ilości potrzebujących. Dziękuję też wszystkim, którzy już nas wsparli, a także tym, którzy zdecydują się na ten krok. To dzieło warte jest naszej pracy i zaangażowania.
itp. i tam zrobić parkingi. To, co teraz się dzieje, jest nie do pomyślenia. Kierowcy samochodów, płacąc za wjazd, myślą że mogą wyjeżdżać gdzie popadnie, prawie jak w McDrive. W parku codziennie biegam, o różnych porach i samochody mnie mijają prawie na każdej alejce. Robert
w w w . p a r k s l a s k i . p l
Wydarzenia
3
Niewykorzystywany obiekt zostanie rozebrany
ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI
Ostatnie dni Szkieletora Żelbetowy dziwoląg na Dużej Łące, od prawie trzydziestu lat stoi i straszy. Szkieletor nigdy nie miał stałej funkcji, nigdy nie wpisał się też w parkowy krajobraz. Wkrótce zniknie. Zarząd Parku Śląskiego podjął decyzję o rozbiórce nieszczęsnej konstrukcji. Powód? Zły stan techniczny, mało estetyczny wygląd, brak racjonalnego pomysłu na jej adaptację.
S
zkieletor został wybudowany na przełomie 1984 i 1985 roku. Miał funkcjonować jako Pawilon Kultury Ogrodniczej. Nigdy nie został ukończony – brakuje głównie elewacji. Przez lata próbowano go wykorzystywać, m.in. jako centrum integracji europejskiej i obiekt gastronomiczny. Bezskutecznie. W ubiegłym roku przygotowano wstępną koncepcję przebudowy. Przewidywany kosztorys to około 12 – 15 milionów złotych. – Takich pieniędzy na obiekt o stosunkowo niewielkiej
Szkieletor jest dzisiaj tak zniszczony, że zagraża bezpieczeństwu powierzchni i bardzo ograniczonych możliwościach adaptacyjnych, nikt nie zdecyduje się wyłożyć – uważa Tomasz Kaczmarek, wiceprezes Parku Śląskiego.
Tylko do rozbiórki Z przygotowanej na zlecenie parku opinii inżynierskiej wynika, że stan obiektu jest zły. Uszkodzone, głównie przez deszcz i śnieg, są zarówno elementy konstrukcji budynku, jak i pokrycie dachu. Na belkach żelbetowych
ram stwierdzono liczne miejsca z odkrytym i skorodowanym zbrojeniem. Autorzy opinii mają też spore zastrzeżenia do ścian wewnętrznych. Te – ich zdaniem – są spękane, częściowo odspojone, z licznymi ubytkami. Uszkodzone są również cokoły i posadzka. Autorzy opinii twierdzą, że Szkieletor zagraża bezpieczeństwu ludzi i nadaje się tylko do rozbiórki. Zarząd Parku podjął więc decyzję o jej przeprowadzeniu. – Nie udało się znaleźć funkcji dla tak nietypowego obiektu
– przyznaje Kaczmarek. – A budynek, z którego nikt nie korzysta, generuje koszty. Wymaga przeprowadzania przeglądów i opłacania podatku od nieruchomości – dodaje.
Zimą zniknie Projekt rozbiórki jest już gotowy. Wkrótce zostanie ogłoszony przetarg na jej wykonanie. Prace mają ruszyć pod koniec tego lub na początku przyszłego roku. Potrwają kilka tygodni. Radosław Baran, dyrektor
techniczny parku tłumaczy, że Szkieletor znajduje się w najczęściej odwiedzanej jego części i najlepiej, gdyby prace zostały wykonane w okresie, gdy na alejach jest mniej spacerowiczów. – Nie ma takiego pomysłu, który pozwoliłby za niewielkie pieniądze wykorzystać ten obiekt, dlatego ze względów bezpieczeństwa i estetycznych, najlepiej go wyburzyć – uważa Baran. Łukasz Respondek
Obiekt kompletnie nieużyteczny? ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI
Rozmowa z Piotrem Frantą, architektem Parku Śląskiego – „Szkieletor” to w parkowej przestrzeni unikat. W negatywnym sensie. W całym parku nie ma chyba drugiego, tak bezużytecznego obiektu. – Jako Pawilon Kultury Ogrodniczej, powstawał on w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, gdy park prowadził własne, ogromne ogrodnictwo, szkołę ogrodniczą, a pawilon wpisywał się w ich funkcjonowanie. Zaprasza-
no też hodowców do udziału w wystawach kwiatów. Nieukończona konstrukcja była sporadycznie wykorzystywana jako zadaszenie dla stoisk gastronomicznych. Całość budowy nigdy jednak nie doczekała się szczęśliwego finału, a zainteresowanie jego funkcją sukcesywnie spadało, w miarę zużycia konstrukcji. – Przez trzy dekady nikt nie znalazł pomysłu na wymyślenie dla „Szkieletora” określonej funkcji. Dlaczego? – Szukały jej kolejne zarządy, z obecnym włącznie. Chciałby znaleźć dzierżawcę, inwestora lub sponsora. Nikt się nie zgłosił, a park nie ma pieniędzy, żeby w ten obiekt inwestować. Zresztą ten budynek jest zaprojektowany w tak charakterystyczny sposób, w sensie konstrukcyjnym, że jego przystosowanie do innych funkcji, niż zaprojektowane, może być trudne lub mało opłacalne. Aktualny stopień jego zniszczenia i stan techniczny
Kierowcy omijają słupki…
obiektu, pozostawiają wiele do życzenia, a nieestetyczny wygląd, fatalnie oddziałuje na otoczenie w centralnej części parku. – „Szkieletor”: dziwna konstrukcja w samym sercu parku. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem? – Obiekt zaprojektowali moi koledzy po fachu – jest to ich autorska wypowiedź i nie chcę się do tego odnosić. Faktem jest, że obiekt od niemal 30 lat jest nieużywany, nieeksploatowany, niszczejący, zagrażający bezpieczeństwu użytkowników parku. Skoro nikt go nie chce kupić ani wykorzystać, pozostaje rozbiórka, i przed taką decyzją stanął zarząd parku. – To dobra decyzja? – Z rozbiórką można oczywiście czekać, ale trzeba byłoby obiekt zabezpieczyć przed dalszą dewastacją i dla zachowania bezpieczeństwa przypadkowych użytkowni-
ków parku. Pytanie, czy warto. Skoro do tej pory nikt nie chciał się nim zająć, to trudno przypuszczać, że ktoś nagle się pojawi, a zabezpieczenie takiego obiektu w postaci ogrodzenia, dodatkowo kosztuje i nigdy – jako rozwiązanie tymczasowe – nie jest piękne. – Obiekty w przestrzeni publicznej powinny być funkcjonalne. Zwłaszcza w tak eksponowanym i chętnie odwiedzanym miejscu, jak centralna część Parku Śląskiego. – Z formalnego punktu widzenia konstrukcję należałoby ogrodzić, traktując ją jako obiekt w budowie, gwarantując jednocześnie bezpieczeństwo użytkownikom parku. Pozostawienie go w obecnej formie jest sprzeczne z wszystkimi interesami Parku Śląskiego. To przecież ważne i uczęszczane centralne miejsce. Powinno przestać straszyć i zostać wreszcie uporządkowane, choćby na razie samą zielenią. Rozmawiał: Łukasz Respondek
Trwają przygotowania do świątecznej wieczerzy w „Kapeluszu”
Rozjeżdżone trawniki, rozkopany wał różany, wyłamane krzewy to tylko nieliczne przykłady „działalności” kierowców. W ostatnich tygodniach, po zmianie organizacji ruchu związanej z uwolnieniem centralnej części parku od aut, mamy do czynienia z częstym łamaniem podstawowych przepisów ruchu drogowego.
W
e wspomnianym okresie, na alejach parku, po których nie powinny jeździć samochody, pojawiły się blokady fizyczne. Słupki, generalnie rzecz ujmując, zdały egzamin, ale część kierowców najwyraźniej uznała, że stanęły tam przez pomyłkę. – Dostępne dla aut aleje są odpowiednio oznakowane, a dojazd do wszystkich restauracji i innych obiektów ciągle jest możliwy – zapewnia Łukasz Buszman, rzecznik prasowy Parku Śląskiego. – Spora część prowadzących auta, często wybiera drogę na skróty, niszcząc parkową zieleń i przyrodę. Apelujemy więc o jazdę zgodną z przepisami – dodaje. Przypomnijmy. Pierwsze słupki stanęły w centralnej części parku: przy wszystkich możliwych wjazdach wokół Dużej Łąki, przy Wiosce Rybackiej, „Kapeluszu”, na alei Harcerskiej, na promenadzie generała Jerzego Ziętka. Łukasz Respondek
Przygotowania do Wigilii w „Kapeluszu” idą pełną parą. Czasu do 24 grudnia pozostało już niewiele, a roboty jest sporo.
O
rganizatorzy liczą bowiem na znacznie większą od ubiegłorocznej frekwencję, szykują też dodatkowe atrakcje: żywą szopkę oraz biblijną inscenizację. – Bardzo zależy nam na pomocy wolontariuszy – przyznaje Mikołaj Rykowski, który przygotowuje wieczerzę dla samotnych. Przy organizacji Wigilii przyda się każda pomoc Udział w Wigilii – podobnie jak przed rokiem – jest bezpłatny. Będą w „Wiosce Rybackiej” odbywają się spopyszne potrawy, opłatek, kolędy, a nawet tkania wolontariuszy, którzy pomogą upominki. W każdy wtorek o godzinie 18 w przygotowaniach wieczerzy dla ponad
ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI
Ty też zadbaj o park! Każdy może pomóc przy Wigilii tysiąca gości. – Pracy jest sporo. Każdy zainteresowany może do nas dołączyć – zaprasza Rykowski. – Wsparcie będzie nam potrzebne szczególnie przy inscenizacji i szopce. Ale czekamy również na osoby, które przyjdą z własnymi pomysłami. Najważniejsze są jednak dobre chęci i otwarte serce – mówi. Wszystkich zainteresowanych włączeniem się w organizację parkowej Wigilii, prosimy o kontakt z Mikołajem Rykowskim, pod nr tel. 694 019 254. Wieczerza rozpocznie się 24 grudnia o godz. 15. Łukasz Respondek
ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI
Wydarzenia
4 Znamy wyniki badań opinii społecznej
Tysiąc Waszych głosów Prawie każdy poleca Park Śląski swoim znajomym, prawie 80 proc. gości dostrzega pozytywne zmiany. Zapytaliśmy Was, jak oceniacie działania, które prowadziliśmy w minionym sezonie.
Z
a nami kolejny sezon w Parku Śląskim. Jak jest oceniany? No właśnie. Aby sprawdzić, zostały zlecone badania opinii publicznej. Ich wyniki powstały na podstawie tysiąca ankiet. Opracowała je firma Eu-Consult, której klientami są m.in. urzędy marszałkowskie, gminy, ministerstwa, urzędy miast oraz szereg innych instytucji. Łukasz Buszman, rzecznik prasowy parku, przyznaje że miniony rok był niezwykle ważny. – Chcieliśmy sprawdzić, jak nasze działania są odbierane, a także które obszary wymagają poprawy – zaznacza. Przypomina, że w tym sezonie, w parku odbyło się kilkadziesiąt imprez i otwarta została kolejka linowa. – Bardzo liczymy się ze zdaniem gości, którzy korzystają z atrakcji. Wyniki badań oceniamy krótko: obrany przez nas kierunek jest właściwy, ale niektóre kwestie, jak np. przyciągnięcie osób spoza województwa, wymagają poprawy.
Statystyczny użytkownik Park Śląski najczęściej odwiedzają kobiety w wieku powyżej 60 lat, a „uśredniony” użytkownik naszych REKLAMA
atrakcji, ma nieco ponad 40 lat. Są to osoby przede wszystkim z miast graniczących z parkiem (Katowic, Chorzowa i Siemianowic Śląskich). Spoza naszego województwa pochodzi mniej niż dwa procent gości. Odwiedzający park, to zazwyczaj osoby z wykształceniem pomaturalnym, bądź magisterskim, pozostające w związku, żyjące w gospodarstwie domowym dwu lub trzyosobowym, o dochodach nie przekraczających 2500 zł netto na osobę. Najczęściej pracują, przy czym znaczną grupę stanowią także emeryci i renciści. Goście parku, podczas jednorazowych odwiedzin, średnio wydają w nim prawie 42 złote.
Jak oceniasz rozwój Parku Śląskiego?
18,2% 4,5%
77,3%
Informacja o atrakcjach Niezależnie od cech klientów, najczęstszym źródłem informacji o wydarzeniach i imprezach parkowych, jest dla naszych gości outdoor (plakaty i billboardy), duży udział ma także Internet (zarówno strona www, jak i profil na Facebooku). Co ważne, prawie 10 procent użytkowników korzysta z parku, nie posiadając wiedzy o atrakcjach i imprezach. Niewiele osób wskazało media tradycyjne, jako ważne źródło informacji.
Preferencje użytkowników Park gromadzi przede wszystkim osoby, które preferują aktywne spędzanie czasu na powietrzu. Najwięcej ich jest w grupie powyżej 50 lat, wybierają oni spacery, bądź spotkania ze znajomymi. Niewielu gości poszukuje w parku możliwości spędzenia czasu w kawiarniach bądź pubach.
bardzo dobrze
raczej źle
nie mam zdania
Pozytywne zmiany – widzą je również osoby, które wzięły udział w ankietach Miłośnicy sportowego stylu życia, najczęściej jeżdżą u nas na rowerze, uprawiają nordic walking oraz biegają. Te trzy aktywności wymieniło prawie 80 procent respondentów, uprawiających w parku sport. Odwiedzające nas osoby, zazwyczaj przychodzą tu na piechotę bądź przyjeżdżają rowerem. W tygodniu, pobyty zajmują od 2 do 3 godzin i rozpoczynają się w porach popołudniowych, w soboty i niedziele trwają nawet pół dnia.
Oferta parku W badaniu zapytano o imprezy, które organizowane są w parku cyklicznie. Każdy z respondentów znał i wskazał przeciętnie cztery. Wśród odpowiedzi najczęściej pojawiała się Wystawa Kwiatów i Ogrodów (ponad 77 proc. respondentów znało to wydarzenie), poza tym najczęściej wymieniano Beerfest, Święto Parku oraz Festiwal im. Ryśka Riedla. Znajomość tych imprez kształtowała się na poziomie 40-50 procent. Podobnie przedstawia się hierarchia pod kątem uczestnictwa badanych w tych wydarzeniach (od 70 proc. w Wystawie Kwiatów do 16 proc. w Festiwalu im. Ryśka Riedla). Wśród najczęściej odwiedzanych atrakcji, 43,5 proc. badanych wskazywało śląskie zoo, na kolejnych miejscach znalazły się Pola Marsowe (28,9 proc.), skansen (27,9 proc.) i Duża Łąka (27,7 proc.).
Ocena działań Park Śląski został bardzo dobrze oceniony przez respondentów. Aż 877 osób poleciłoby Park Śląski znajomym. Daje to 90,8 proc. gotowych polecić park innym osobom. Nie zrobiłoby tego tylko czterech badanych. Wśród negatywnych argumentów pojawiły się takie, jak zbyt długi dojazd w dni wolne, poruszające się po parku samochody oraz tłumy ludzi. Dobrze i bardzo dobrze, kierunek rozwoju parku w ostatnich dwóch latach, ocenia 77 proc. badanych, źle, jedynie 4,5 procent. Łukasz Respondek
Nowe miejsca
5
Wiosną otwarcie wyjątkowej restauracji
WIZUALIZACJA: MAT.NADESŁ.
Villa z prawdziwego zdarzenia Oferta restauracyjno-gastronomiczna Parku Śląskiego poszerzy się już wiosną. Wszystko dzięki Villi Gardena, która już pod koniec marca przyjmie pierwszych gości. Do ich dyspozycji będą m.in. ogród letni i sala balowa na 90 osób.
N
owy lokal powstaje na początku alei Planetarium, w miejsce dawnego Bażanta. – Cieszymy się, że naszą ofertę restauracyjną wzbogaci kolejny obiekt na wysokim poziomie – podkreśla Łukasz Buszman, rzecznik prasowy Parku Śląskiego i wymienia atuty jego lokalizacji. – W tej okolicy nie ma innych restauracji. To bardzo malownicze miejsce, położone w zaciszu, w leśnej części kompleksu, w pobliżu Planetarium Śląskiego i wjazdu od strony Siemianowic Śląskich.
Z lekkim opóźnieniem Jesienią ubiegłego roku, Park Śląski przeprowadził konkurs na najemcę budynku dawnej restauracji Bażant. Po wyłonieniu zwycięzcy, na początku roku bieżącego, rozpoczęła się gruntowna jego modernizacja. Villa Gardena została całkowicie przebudowana, od fundamentów po dach. – Zakres prac budowlanych, ze względu na zły stan techniczny budynku i związane z tym wyburzenia, znacznie REKLAMA
Tak ma wyglądać Villa Gardena – nowe miejsce na restauracyjnej mapie parku się zwiększył i tym samym przedłużył – przyznaje Izabela Walaszczyk, najemca obiektu. Tłumaczy, że wstępne otwarcie restauracji planowane na listopad tego roku, przesunięto na koniec marca roku przyszłego.
Kuchnia europejska W budynku restauracji zainstalowano nowoczesny system wentylacyjno-klimatyzacyjny, ogrzewanie ekolo-
giczne i system pomp ciepła. Lokal czynny będzie cały rok, a do dyspozycji gości przygotowano dwie sale, odpowiednio na 90 i 28 osób, wraz z tzw. patio, czyli ogrodem letnim. Walaszczyk zapewnia, że będzie to restauracja dla miłośników doskonałego jedzenia, świetnego wina oraz wspaniałej atmosfery. – Serwowana kuchnia europejska ma się specjalizować w daniach z ryb, owoców morza oraz stekach. Menu a la carte,
wzbogacane będzie dodatkowo menu sezonowym, opartym na świeżych, aktualnych produktach. Każdy klient powinien w naszej ofercie znaleźć coś dla siebie – zapowiada. Ma to być także miejsce przyjazne dzieciom. Dla najmłodszych właśnie, zostanie przygotowane specjalne menu oraz udostępniony plac zabaw w ogrodzie. Łukasz Respondek
Ścieżka dendrologiczna
6
Zapraszamy na spacer szlakiem najoryginalniejszych gatunków dendrologicznych
Odkryj wszystkie tajemnice Wybrane gatunki Ambrowiec amerykański Gatunek drzewa, pochodzący z południowowschodnich rejonów wybrzeża Ameryki Północnej, gdzie agresywnie rozprzestrzenia się na glebach żyznych i bardzo wilgotnych, nawet długotrwale zalewanych. Dorasta do ok. 45 m wysokości, jednak w Polsce osiąga tylko 20 m, a ze względu na niższe temperatury, nie notuje się także występowania licznych odrośli korzeniowych, ani korzeni deskowych. Jest to jedno z najrzadziej spotykanych u nas drzew północnoamerykańskich, pomimo że do Europy przywiezione zostało około 1680 roku. Ambrowiec, ze względu na konieczność sprowadzania nasion, pozostaje w Polsce wciąż drzewem ciężko dostępnym, wręcz kolekcjonerskim. Z uwagi na swą małą mrozoodporność, wymaga stanowisk ciepłych, słonecznych i osłoniętych od wiatru (nr 7 na mapie). Choina kanadyjska Drzewo pochodzące ze wschodnich rejonów Ameryki Północnej, rosnące w chłodnych i wilgotnych lasach. Lubi znaczne zacienienie. W naturze choina kanadyjska osiąga wiek ponad 500 lat i dorasta do 30 m (w Polsce do 10–15 m). Korona starszych okazów zbudowana jest z gęstych gałęzi, ma charakter dość luźny i bardzo nieregularny. Dolne pędy wyrastają prawie poziomo i bywają bardzo grube. Często powstają formy o wielu pniach, przyjmujące kształt dużego krzewu. Kora choiny jest chropowata i pomarszczona, szaro-brązowa, z wiekiem przechodząca w kolor czerwono-brązowy. Dobrze znosi strzyżenie i formowanie, ładnie i szybko się regeneruje, ale jest bardzo wrażliwa na suszę. Korzeni się płytko, przez co szybko reaguje na niedostatki wody. Nie znosi także zadeptywania ziemi wokół korony. Choina kanadyjska jest symbolem stanu Pensylwania. Do Europy sprowadzona w 1736 roku (nr 31 na mapie). Grujecznik japoński Gatunek występujący w środkowych i wschodnich Chinach oraz Japonii. Zazwyczaj mocno wyprostowane drzewo, z tendencją do tworzenia wielu pni, o płytko bruzdowanej korze. Pokrój rośliny ma kształt stożka lub walca, a gałęzie wyrastają prawie od samej ziemi. W swojej ojczyźnie osiąga wysokość ok. 30 m, w Polsce 20 m. Z powodu swych wyrafinowanych kwiatów i wspaniałego, jesiennego przebarwienia liści, należy do najbardziej atrakcyjnych drzew liściastych, uprawianych w naszym klimacie. Najlepiej czuje się w miejscach nieco ocienionych, wymaga podłoża żyznego i wilgotnego. Nie zagrażają mu choroby i szkodniki. Całobrzegie, ok. 6 cm wielkości, naprzeciwlegle usytuowane liście o kształcie owalnym lub wręcz okrągławym, są bardzo krótko zaostrzone, a u nasady głęboko, sercowato wcięte, niekiedy znaczą je bardzo delikatne, tępe ząbki (nr 30 na mapie).
ZDJĘCIA:PARK ŚLĄSKI
Kasztanowiec czerwony Drzewo powstało prawdopodobnie na początku XIX wieku w Niemczech, jako mieszaniec dwóch gatunków kasztanowca: zwyczajnego, Aesculus hippocastanum i krwistego, Aesculus pavia. Mimo, że jest mieszańcem, udaje się go wyhodować przez wysiew nasion. Nadaje się do parków i dużych ogrodów. Do obfitego kwitnienia wymaga miejsca słonecznego oraz głębokiej i żyznej gleby. Kasztanowiec ten polecany jest do nasadzeń miejskich, gdyż wykazuje znaczną odporność na zanieczyszczenie powietrza oraz charakteryzuje się niewielką ilością zawiązywanych owoców, co predysponuje go do nasadzeń w pobliżu ciągów komunikacyjnych. Dodatkowo gatunek ten jest bardziej odporny na szkodnika szrotówka kasztanowiaczka. Od popularnego u nas kasztanowca białego, różni się przede wszystkim mniejszymi rozmiarami (dorasta do 10–15 m} oraz czerwoną barwą kwiatów (nr 10 na mapie). Leszczyna turecka Występuje w Europie Południowo-Wschodniej, w rejonie basenu Morza Śródziemnego oraz Azji Mniejszej, od Kaukazu po Himalaje. To drzewo średniej wielkości, dorastające do 20 m, z bardzo regularną koroną, stożkowatą za młodu, w starszym wieku rozszerzoną i zaokrągloną, o szerokości ok. 8–12m. W sprzyjających warunkach, dożywa wieku 250 lat. Jest gatunkiem bardziej ciepło i światłolubnym, w porównaniu z leszczyną pospolitą, ale równocześnie odpornym na nasze krajowe mrozy. Preferuje gleby ciężkie. Pień rośliny jest prosty, często widoczny do samego wierzchołka, czasem wielokrotny. Kora szarobiała, do ciemno szarej, głęboko spękana, w formie tarczowatych płytek, szorstka. Liście leszczyny tureckiej są gładkie, prawie nagie i podobnie jak u leszczyny pospolitej, bardzo wyraźnie, szeroko jajowate lub sercowate oraz lekko klapowane, jednak z dłuższymi ogonkami. Jesienią przebarwiają się na żółto (nr 1 na mapie).
Park Śląski edukuje. Od kilku tygodni, dzięki czterdziestu specjalnym tablicom, spacerowicze mogą poznawać ciekawe gatunki drzew. To element ścieżki dendrologicznej, która została oddana do użytku, dzięki dofinansowaniu z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Ś
cieżka ma prawie kilometr długości. Ciągnie się od budynku dyrekcji, przez mokrą łąkę, ogród japoński, aż do przedpola Rosarium. Głównym jej celem, jest edukowanie osób odwiedzających park, zwrócenie ich uwagi na przyrodę, występującą tu bioróżnorodność i bogactwo flory. Tablice informacyjne stoją w pobliżu gatunków drzew, jakie opisują. Wśród tych najciekawszych, są metasekwoja chińska, ambrowiec amerykański, magnolia parasolowata, cis, limba, kosówka, grójecznik, tulipanowiec, miłorząb dwuklapowy. Na tablicach każdy egzemplarz jest dokładnie opisany, znajduje się tam jego łacińska nazwa oraz mapa i fotografia. Nie brakuje ciekawostek i wskazania najistotniejszych różnic między egzemplarzami.
Tablice ze ścieżki dendrologicznej, przyciągają uwagę sp
Duże zainteresowanie Bogdan Chmielewski, kierownik działu zieleni, przyznaje że widać już pierwsze efekty powstania ścieżki. – Zainteresowanie jest spore. Ludzie przy-
Ścieżka dendrologiczna
7
na znaleźć zarówno te rodzime, jak i sprowadzane – tłumaczy Chmielewski. I dodaje, że spacer dendrologicznym szlakiem, może potrwać nawet dwie godziny. – To oczywiście zależy od stopnia wgłębiania się i analizowania treści tablic – zaznacza. Do spaceru po ścieżce, ma zachęcać specjalnie wydany folder. Znajdują się w nim zarówno informacje o parku, jak i konkretnych gatunkach drzew, które m.in. są w Polsce pod ochroną.
Dobry początek
pacerowiczów stają przy tablicach i porównują liście i igły roślin z tymi na fotografiach – mówi. Drzewa na nośnikach, zostały rozmieszczone w sposób rzutowy. – Niektóre mają po 50 lat. Staraliśmy się, aby gatunki były bardzo urozmaicone. Na ścieżce moż-
Realizacja projektu kosztowała ponad 70 tysięcy złotych. Większość została sfinansowana za pieniądze pozyskane z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Spacerowicze na nową edukacyjną ofertę reagują pozytywnie. – Nie wiem, czy ludzie czytają pełną treść tablic, ale pomysł bardzo mi się podoba. Warto pomyśleć o podobnych rozwiązaniach tylko dla najmłodszych, w formie bardziej obrazkowej – uważa Katarzyna Seferyn z Katowic. – Przeciętny spacerowicz rozróżnia lipy, dęby i może klony. A na pewno warto znać więcej gatunków. Trasę ścieżki dendrologicznej, która rozpoczyna się przy głównym wejściu i biegnie m.in. alejami Różaną oraz Sportową, znajdziecie na mapie, obok tekstu. Tam też zamieszczamy legendę z zaznaczeniem położenia poszczególnych drzew. Łukasz Respondek
Wybrane gatunki Metasekwoja chińska Gatunek należący do rodziny cyprysowatych, uważany za żywą skamielinę (30 mln lat). Występował w erze mezozoicznej, w końcu okresu kredowego, i dominował w trzeciorzędzie. Był rośliną szeroko rozprzestrzenioną na półkuli północnej, jego odciski znajdujemy m.in. w węglu brunatnym, wydobywanym na terenie Polski. W naturalnym stanie, ponownie odkryty dla świata w 1941 r., na stanowiskach reliktowych w Chinach – jest endemitem prowincji Syczuan, Hunan i Hubei. Preferuje siedliska żyzne, świeże oraz wilgotne lub nawet podmokłe. Jest gatunkiem światłolubnym, odpornym na mróz i zanieczyszczenia powietrza. Metasekwoja jest drzewem długowiecznym, dożywającym 2000 lat. W swoim naturalnym środowisku dorasta do 50 m wysokości, w Europie do 35 m. Posiada smukłą, luźną koronę, o kształcie regularnie stożkowatym (nr 6 na mapie). Modrzew europejski Gatunek drzewa iglastego, należący do rodziny sosnowatych. Pierwotnym miejscem jego występowania były góry środkowej Europy (Alpy, Karpaty), ale w wyniku nasadzeń, został rozpowszechniony na innych terenach. W Polsce, na naturalnych siedliskach rośnie tylko w Tatrach. Poza tym jest sadzony powszechnie na terenie całego kraju. W części środkowej i południowo-wschodniej Polski, występuje modrzew polski (Larix polonica). To duże, dorastające do 45 m wysokości drzewo iglaste, o regularnie stożkowatej i luźnej koronie. Górne pędy są poziome, niższe coraz bardziej zwisające. Rośnie szybko, żyje do 600 lat, ale już po okresie 100 lat, zaczyna próchnieć. Modrzew jest rośliną światłolubną, wrażliwą na suszę, a dorosłe drzewa są odporne na silne mrozy (nr 21 na mapie). Platan klonolistny Gatunek uprawiany w całej Europie, z wyjątkiem Skandynawii – powszechnie uważany za mieszańca międzygatunkowego, pomiędzy platanem wschodnim i zachodnim. Pierwszy z nich pochodzi z Europy Południowo-Wschodniej, a drugi z Ameryki Północnej. Drzewo należy do gatunków długowiecznych, dożywających 400 lat, i osiąga wysokość do 35 m. Charakteryzuje się szeroką, rozłożystą koroną, mogącą dochodzić do ponad 30 m średnicy. Pień rośliny, jeżeli od młodości nie jest okrzesywany, bywa zwykle niski, gruby, często od ziemi rozdziela się już na kilka potężnych konarów. Najbardziej charakterystyczną cechą tego drzewa, jest jasno-żółtoszara, cienka i gładka kora, łuszcząca się obficie cienkimi, dużymi płatami. Świeżo złuszczone miejsca mają barwę mieszanki oliwkowych, seledynowo-żółtych lub biało-żółtobrązowych łat (nr 20 na mapie). Świerk kłujący Gatunek pochodzący z Gór Skalistych, z zachodniej części Ameryki Północnej. Odkryty tam w 1862 roku i już pod koniec tegoż stulecia sprowadzony do Europy. Tworzy bardzo ładne, gęste, regularne i stożkowate oraz stosunkowo wąskie korony. Większe pędy wyrastają z pnia niemal pod kątem prostym i tworzą zwykle bardzo wyraźne, oddalone od siebie piętra. W Polsce dorasta do 25 m wysokości, w naturalnym środowisku do prawie 50 m i żyje ponad 300 lat. Gatunek szybko rosnący, wybitnie światłolubny, odporny na zanieczyszczenia środowiska oraz suszę, dzięki głęboko sięgającemu systemowi korzeniowemu, co jest ewenementem w tym rodzaju drzew. Brunatno-szara kora jest cienka i popękana, a u starszych drzew złuszcza się grubszymi płatami. Igły o czworokątnym przekroju są sztywne, ostro zakończone i kłujące – stąd polska nazwa gatunkowa (nr 14 na mapie). Tulipanowiec amerykański Pochodzi z południowo-wschodniej części Ameryki Północnej, gdzie należy do najwyższych drzew liściastych. Dorasta do wysokości 60 m (w Polsce 30 m) i dożywa wieku ok. 400 lat. Pień ma gruby i prosty, prawie zawsze pojedynczy, z szarą, bądź jasnobrunatną, lekko spękaną korą. Konary rośliny są grube i niezbyt długie, w dolnej części korony często prawie poziome, wyżej, ukośnie wzniesione. Podobnie jak magnolie, to jeden z najstarszych filogenetycznie gatunków drzew liściastych. Nazwę gatunkową zawdzięcza specyficznemu kształtowi kwiatów, przypominających z wyglądu kwiat tulipana. Liście tulipanowca mają długość 10–15 cm i szerokość 12–20 cm. Charakterystyczny kształt blaszki liściowej, wyklucza pomyłkę z innymi gatunkami. W zarysie, liście są czworokątne i podzielone na cztery, nierównej wielkości klapy, których wzdłużne brzegi, przebiegają prawie równolegle do siebie (nr 12 na mapie).
ZDJĘCIA:PARK ŚLĄSKI
ZDJĘCIE:PARK ŚLĄSKI
e parkowych drzew
Ekologicznie
8 W skansenie powstają cztery stawy
Zrekonstruowanej wsi bez stawu, daleko do oryginału. Dlatego w chorzowskim skansenie trwa odtwarzanie i budowa czterech akwenów. Dzięki wodzie, muzeum odżyje, a wokół powstałych zbiorników, zostaną uruchomione nowe obiekty: młyn, folusz i fabryka fajek.
K
ojarzycie Utopca? Ten wodny demon, w minionych stuleciach straszył chłopskie rodziny. Etnografowie z Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”, do tej pory, opowiadając o nim, nie byli do końca przekonujący. Mogli jedynie wskazać miejsca, po wyschniętych stawach. Wkrótce ma się to zmienić. Prace trwają od kilku miesięcy. Dzięki nim, odtworzone zostaną trzy zbiorniki i wybudowany jeden, całkowicie nowy. Jak zapowiada Andrzej Sośnierz, dyrektor skansenu, wszystkie akweny będą gotowe wiosną. – W tej chwili wykończony jest już jeden. Pozostało tylko napełnienie go wodą – tłumaczy. – Wszystkie stawy trzeba było uszczelnić przy pomocy specjalnych mat, aby woda znów nie uciekała. Wszystko przebiega zgodnie z planem – zapewnia.
Wróci flora i fauna Wartość projektu to ok. 3,8 mln złotych. Pieniądze pochodzą głównie z funduszy unijnych i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dzięki zbiornikom, do skansenu powróci flora i fauna,
Prace nad stworzeniem stawów już trwają charakterystyczna dla terenów wodnych. Pojawią się m.in. pałka wodna, sitowie oraz ptaki, płazy i gady, m.in. żaby zielone i brunatne, traszki, łyski, wodniki. Zdecydowanie zwiększy się bioróżnorodność, a dzięki temu, muzeum będzie atrakcyjniejsze dla zwiedzających. – Niewykluczone, że w przyszłości, na jednym ze stawów, powstanie przystań, być może uda się zorganizować przejażdżki łódką. Jeden ze zbiorników jest relatywnie duży, więc wystarczający na takie działania – planuje Sośnierz. – W przyszłym roku, dzięki wodzie, uda nam się
uruchomić kilka obiektów, które bez wątpienia podniosą atrakcyjność naszego muzeum.
Folusz, młyn, fajczarnia
Woda w stawach stworzy zamknięty obieg. Umożliwi to uruchomienie obiektów, które stworzą tzw. sektor przemysłu rolniczego. Wybudowany zostanie folusz, który służył do wytwarzania filcu i przetwarzania zwierzęcej wełny. Dwa stawy napędzać mają młyn z Imielina, który będzie mielił zboże. Uruchomiony zostanie również wiatrak. W przyszłorocznych planach jest też wykonanie kopii fajczarni ze Zborowskiego, z 1839 roku, która w swoim szczytowym okresie, wytwarzała milion fajek rocznie. – Mamy już wyłonionego wykonawcę na folusz, przetarg na fajczarnię jeszcze nie został rozpisany – mówi Sośnierz. – Oba obiekty, zgodnie z wytycznymi konserwatorskimi i projektowymi, będą wykonywały specjalistyczne firmy – dodaje.
Większy teren Wkrótce skansen powiększy swój obszar. Do 22 hektarów, które muzeum zajmuje, dołączy kolejne 10. Uda się je pozyskać kosztem terenów po jednej z nieistniejących już przy ul. Parkowej firm oraz dawnego Ośrodka Harcerskiego. W ciągu kilku lat, dyrekcja skansenu zamierza tam postawić m.in. dwa obiekty, bez których dawna wieś obyć się nie mogła – browar i zespół dworski.
Doktor Agnieszka Przybyła-Dumin, etnograf z Górnośląskiego Parku Etnograficznego
W krajobrazie Górnego Śląska, stawy były bardzo często występującym elementem. Życie takiej wsi bez wody, czy to w formie stawu czy strumyka, było niemożliwe. Przy uprawie gospodarstwa rolnego i domowego, woda była wręcz niezbędna. Miała też bardzo duże znaczenie podczas roku obrzędowego, np. o świcie w Wielki Piątek, należało się przemyć, aby być zdrowym przez cały rok. Musiano też pamiętać, że korzystanie ze strumienia było „bezpieczne” dopiero po Zielonych Świątkach albo po Świętym Janie. Zawsze mógł jednak grozić w niej Utopiec.
Łukasz Respondek
REKLAMA
Adres redakcji: Aleja Różana 2, 41 – 501 Chorzów Tel. 601 472 618, fax. 032 793 70 09 E – mail: gazeta.parkowa@parkslaski.pl Redaktor naczelny: Łukasz Buszman
Redakcja: Ewa Kulisz, Wojciech Mirek, Łukasz Respondek, Wojciech Zamorski, Yen Projekt i redakcja graficzna: Marek Michalski
Dział sprzedaży reklam: Katarzyna Zazgórnik-Sitz tel. 666 031 465 Wydawca: Park Śląski w Chorzowie
Gazeta Parkowa także w internecie na: www.parkslaski.pl Kolejny numer Gazety Parkowej ukaże się: 20 grudnia 2013
ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI
ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI
Akweny, folusz i fajczarnia
Zwierzęce menu
9
Zaglądamy do talerzy lokatorom Śląskiego Ogrodu Zoologicznego
ZDJĘCIA: PARK ŚLĄSKI
150 kilogramów, czyli jadłospis idealny
Wielka tablica służy do wypisywania dziennego zapotrzebowania na pokarm
Śląskie zoo od kuchni. Dosłownie. Co jedzą zwierzęta? Kto jest największym łasuchem? Z jakiej okazji przysługuje rybny tort? Na te pytania spróbujemy odpowiedzieć, uchylając rąbka tajemnicy, po nietypowej wizycie w chorzowskim ogrodzie.
C
iężka praca, ale przyjemna – mówią pracownicy kuchni śląskiego zoo. Nic dziwnego, każdego dnia mają do przygotowania niemal tonę jedzenia! Jedna osoba miesza kaszę dla kopytnych, inna szykuje ptasie przysmaki, najwięcej hałasu jest przy porcjowaniu mięsa. Na jednej zmianie w kuchni, musi pracować minimum czterech pracowników. Na sporej, szkolnej tablicy, rozrysowano ogromną tabelę. Michał Robak, kierownik magazynu, tłumaczy że kolejne działy składają zamówienia na konkretne ilości pokarmu oraz sposób jego podania. – Potem sami decydują, co, i w jakiej ilości zje danego dnia konkretne zwierzę – wyjaśnia. Na pierwszy rzut oka, przy tym nawet schemat żywienia niemowląt, to – nomen omen – kaszka z mleczkiem. Zaglądamy jeszcze do chłodni i mroźni. Są owoce, warzywa, ryby, mięso, nabiał. Dla tych, którzy liczyli że w którymś z nich znajdą żywe myszy, rozczarowanie. – Od pewnego czasu kupujemy mrożone – ucina krótko Robak. W górnym magazynie, znajdujemy inne, ciekawe produkty: jogurty, kaszki, płatki, soczki. – Ale kto to pije soczki? – pytamy. – No małpy – odpowiada Robak.
Słoń Thisiam pochłania dziennie 150 kilogramów pokarmu
Marabut Marek na urodziny otrzymał rybny tort
najdroższy w utrzymaniu. Taka tygrysica Tajga na przykład, może zjeść bowiem pięć razy w tygodniu, po 10 kilogramów mięsa wołowego. – Teraz nie robi to już takiego wrażenia, ale dawnej, w latach 80., odwiedzający, na nasze duże koty spoglądali raczej z zazdrością – uśmiecha się Andrzej Malec, kierownik działu hodowlanego. Najmniej jadają z kolei gady i pazurkowce, czyli małe małpki, jak miko czarne. – Spektrum pokarmów jest duże: specjalne ciasto, owoce, owady. Ale wszystko w ilościach wręcz gramowych, laboratoryjnych – tłumaczy Malec. Miłośniczką łakoci jest hiena Łapushka. Wiele zrobi za figi, biszkopty i rodzynki. Ulembo, pierwsza od kilku lat żyrafa, która zamieszkała w zoo, lubuje się z kolei w wysłodkach buraczanych i liściach klonu. Specjalistką od łowienia ryb, jest wydra Maciuś. Sianem, zbożem i warzywami, zajada się osiołek Michał. Największe leniuchy ogrodu, lwy, po mięsnej uczcie, przesypiają nawet szesnaście godzin.
gim. Na wyjątkowe okazje, jak Złote Gody hipopotamów, czy urodziny marabuta, zwierzęta z Chorzowa dostają coś specjalnego. Np. tort rybny. Takie sytuacje zdarzają się jednak niezwykle rzadko. Pasza jest zazwyczaj rozkładana w różnych miejscach i w małych ilościach. – Jeżeli zwierząt jest więcej, to dostęp do pokarmu powinien być równy, poza tym muszą się one trochę postarać, aby go znaleźć – mówi Malec. Największymi bałaganiarami są małpy. Tu zje, tam jej spadnie, tu zostawi. O ile w dżungli tego nie widać, to rozrzucone jedzenie w wolierach, zwraca uwagę zwiedzających. Ale małpy specjalnie się tym nie przejmują. Jedzeniem, a konkretnie dynią, lubi bawić się wspomniany wcześniej słoń. Przed jej skonsumowaniem, Thisiam rzuca, turla, depta, rozdrabnia. Po prostu, tak ma.
Zdobyć jedzenie
Zazdrościli dużym kotom
Podawany pokarm, przez cały rok jest mniej więcej powtarzalny. Jego skład zmienia się jedynie ze względu na sezonowość niektórych produktów. W naturze jest ona jednak zdecydowanie większa. Dziwnych i niespodziewanych sytuacji w czasie podawania jedzenia trzeba się wystrzegać. W naturalnym środowisku, wiele spraw – jak np. nadmierną otyłość – reguluje się samoistnie. W ogrodach zoologicznych działy hodowlane muszą zwracać szczególną uwagę na odpowiednią dietę i wysoką jakość podawanych produktów. – Zmienia się też sposób podawania potraw. Obecnie chodzi o stworzenie jak najbardziej naturalnych warunków – mówi Malec. Tłumaczy, że zwierzę przed posiłkiem, powinno się zmęczyć jego zdobyciem. – Dlatego wprowadza się róże utrudnienia i urozmaicenia – dodaje.
Największym łasuchem w śląskim zoo, jest słoń indyjski. Thisiam ma dużą masę, a do tego krótki przewód pokarmowy i szybko spala. Dziennie, zjada nawet 150 kilogramów! Głównie, są to kasza, ryż, warzywa, owoce, siano i mnóstwo innych specjałów. Nie oznacza to wcale, że największy lokator zoo, jest
Lokatorzy śląskiego zoo nie są raczej wybredni. Nie ma wśród nich pandy, która najada się tylko określonym rodzajem bambusa. Horrendalnie dro-
Lwy po posiłku przesypiają kilkanaście godzin
W wielkich kotłach, mieszana jest kasza dla kopytnych
Łukasz Respondek ZDJĘCIA: PARK ŚLĄSKI
Małpy bałaganiary
Żyrafy potrenują Największą zmorą w zoo, są osoby dokarmiające zwierzęta. Wyobraźmy sobie chłopca, który częstuje zwierzaka kanapką z szynką i paluszkami. Pojedynczy przypadek – znikoma szkodliwość. Ale co się dzieje, gdy powtarza się kilkadziesiąt razy dziennie? – Mieliśmy problem z wielbłądami, które co jakiś czas cierpiały na biegunkę – wspomina Malec. Karmione specjałami z menu pobliskich barów zwierzęta, zostały oddzielone od zwiedzających na bezpieczną odległość. Biegunka zniknęła. Żywienie lokatorów zoo odbywa się na ściśle określonych zasadach i o ściśle określonych porach. Naczelna zasada karmienia zwierząt w zoo jest prosta: nie karmimy, gdy zwierzęta przebywają w klatkach. Malec podkreśla, że od kilku lat, w ogrodach zoologicznych wprowadzane są treningi, które mają ścisły związek z żywieniem. – Są oparte na dozowaniu pewnego bodźca i nagrodzie w formie pokarmu. Trzeba to robić systematycznie. W przyszłym roku, spróbujemy tego rozwiązania z żyrafami – zapowiada.
Sporo czasu zabiera pracownikom kuchni porcjowanie pokarmu
Po sąsiedzku
10 Kolejne narodziny w naszym ogrodzie
Na Stadionie Śląskim
Planetarium zaprasza
Baby boom w zoo
Biegi i nordic walking także zimą
Akademia Młodego Astronoma
Okazuje się, że nie tylko wiosna sprzyja pojawianiu się na wybiegach nowego potomstwa.
szystkim, którym nie straszne chłodniejsze temperatury, a lubią spędzać czas wolny aktywnie, przypominamy że mogą korzystać z bezpłatnych zajęć na Stadionie Śląskim. Klub Nordic Walking Stadion Śląski zaprasza w poniedziałki, w godz. 17.30-19, środy, w godz. 16.45-18.15 i czwartki w godz. 10.30-12. Natomiast zajęcia biegowe, w ramach akcji „Biegaj z Nami na Stadionie Śląskim”, odbywają się w każdy wtorek, w godzinach od 18 do 20. Zarówno miłośnicy nordic walking, jak i biegów, będą mogli ze stadionowych zajęć korzystać przez całą zimę. ZDJĘCIE:STADION ŚLĄSKI
ZDJĘCIA: ŚLĄSKIE ZOO
Mat. Stadion Śląski
Grupa gerez także się powiększyła Tradycyjnie już, o potomstwo postarała się para australijskich łabędzi czarnych, dzieląca wyspę z lemurami katta. W ostatnich tygodniach można było obserwować samicę siedzącą na gnieździe oraz samca, wytrwale broniącego dostępu do niej. Obecnie ptaki przebywają już na zimowisku, w szklarni, więc cztery „pisklęta” zobaczyć można będzie dopiero wiosną, gdy cała rodzina wróci na wybieg. Swoje kolejne przychówki w tym roku dały także małpy. 10 listopada, na świecie pojawiła się gereza abisyńska, a dwa dni później, swojego potomstwa doczekała się nasza rodzicielska para miko czarnych: Diego i Donna. Wygląda na to, że wszyscy najmłodsi mieszkańcy zoo są w dobrej kondycji, więc mamy nadzieję, że już wkrótce będą nie lada atrakcją dla odwiedzających śląskie zoo. Malutki osiołek z mamą
Pierwsze zajęcia Akademii już za nami
W
Planetarium Śląskim ruszyła Akademia Młodego Astronoma – zajęcia edukacyjne z zakresu astronomii i nauk pokrewnych dla dzieci w wieku 6 – 10 lat. Zajęcia prowadzone są średnio raz w miesiącu. Do tej pory zorganizowano już dwa z nich. Na pierwszym spotkaniu cyklu, dzieci dowiedziały się, co to są gwiazdozbiory i poznały najbardziej charakterystyczne konstelacje każdej pory roku. Drugie zajęcia dotyczyły gwiazdozbiorów zodiaku. Adeptom Akademii wyjaśniono, dlaczego każdemu z nich przypisany jest konkretny znak. Młodzi astronomowie samodzielnie wykonali mapy nieba, które później wykorzystali na sali planetarium. Kolejne zajęcia dotyczyć będą komet: skąd przychodzą i jaką budowę mają ci nocni wędrowcy. Więcej informacji o Akademii, pod nr 32 745 27 28.
Zajęcia nordic walking – trzy razy w tygodniu
Mat. Planetarium Śląskie
Świąteczne nastroje
ZDJĘCIE:SKANSEN
T
egoroczna, wyjątkowo pogodna jesień, ewidentnie sprzyjała amorom podopiecznych śląskiego zoo. W ostatnim czasie doczekaliśmy się wielu ciekawych przychówków. Są wśród nich dwa osiołki domowe – samiec i samiczka, a także mały osiołek Poitou. Zwłaszcza narodziny tego ostatniego były w zoo wielką radością, ponieważ to dopiero drugi taki przypadek na Śląsku i pierwszy, zakończony sukcesem.
ZDJĘCIE:PLANETARIUM
W
Wigilijny skansen
J
uż po raz kolejny, Muzeum Górnośląski Park Etnograficzny szykuje gratkę dla miłośników świątecznego klimatu. W niedzielę, 8 grudnia, odbędzie się tam impreza „Świąteczne nastroje w skansenie”. W programie przewidziano pokazy wykonywania pierników, decoupage, świątecznych stroików, potraw wigilijnych, ozdób ze słomy i masy solnej. Na deser spotkanie ze Św. Mikołajem w karczmie u Brożka. Impreza odbywać się będzie w godz. 11-15. Wstęp jest bezpłatny.
Mat. Śląskie zoo
Mat. Muzeum Górnośląski Park Etnograficzny
Zapachniało świętami w skansenie
REKLAMA
Poznajmy się ZDJĘCIE:ŚLĄSKIE ZOO
Żółw sępi
W
ygląda na to, że w końcu nadeszła moja kolej. A już zacząłem się zastanawiać, czy wogóle tej chwili kiedykolwiek doczekam… Chociaż najstarsze żółwie sępie dożywały nawet 200 lat, to jednak średnia długość naszego życia wynosi zaledwie 120 lat!!! Ja niby jestem dopiero około trzydziestki, ale przecież wiadomo, że czas tak szybko leci… Zwłaszcza żółwiom! Ledwo się obejrzę i mija kilka lat. Pewnego dnia mogłoby się nagle okazać, ze oto właśnie jestem u schyłku życia. Do tego nieznany. I co wtedy? Ja zasługuję przecież na odrobinę popularności. Od kilkunastu lat żyję samotnie w chorzowskim zoo, gdzie trafiłem jako dar. Przez większość tego czasu nikt mnie jednak nie oglądał, nie podziwiał. Przez lata pływałem bowiem w jednym z akwariów na zapleczu hodowlanym i dopiero od niedawna, zwiedzający mogą mnie zobaczyć w nowym basenie, w pawilonie słonia. Zwykle wtedy, gdy akurat leżę na dnie i udaję kamień. Szkoda pukać po szybach, bo na takie pukania jestem głuchy jak pień. O tym jednak później! Brak domu i mieszkanie kątem w pawilonie ryb, może jakoś szczególnie przyjemne nie było, ale cóż – różnie w życiu bywa. Ja nie jestem taki, jak ci moi kuzyni, co żyją na lądzie i jedzą sałatki. Otóż ja mam charakter i byle co mnie nie łamie! Tak, już kilka razy mogłem się przekonać, że jednak twardy ze mnie zawodnik. Niektórzy uważają mnie wręcz za bestię. Zawdzięczam to chyba głównie moim szczękom, z których górna jest haczykowato zagięta, co ponoć upodabnia mnie do sępa. Na wyglądzie jednak podobieństwa między dziobem moim oraz sępim się kończą. Siła nacisku moich szczęk wynosi 75 kg /cm2 i jest jedną z największych u kręgowców. Żaden ptak ze mną nie wygra! Dzięki temu drżą przed nami nie tylko ryby, ale także ptactwo wodne, płazy, gady, a nawet przychodzące do wodopoju ssaki. Jak złapię, to już nie puszczę. Nie ma rady! Znaczy… bym nie puścił, bo przecież mieszkam w zoo i jeśli ktoś na mój widok drży, to jedynie opiekunowie… Nie mam tu zbyt wielu szans się wykazać, bo wrzucają
mi regularnie ryby, czasem szczury, myszy, albo jakieś serce. A jak już się najem, to i ochota na polowanie mija. Z tym to też jest ciekawa historia. Wspomniałem wcześniej, że jak każdy zdrowy na ciele i umyśle żółw sępi, leżę przez większość czasu nieruchomo, zagrzebany w dennym mule, z otwartą paszczą. Ciekaw jestem, czy wiecie po co? Otóż posiadam na języku mięsisty wyrostek, który pod wpływem napływającej krwi czerwienieje i upodabnia się do robaka, którego zadaniem jest wabienie ryb. Te, jak wiadomo, nie są zbyt mądre, więc podpływają w nadziei na przekąskę, którą niechybnie same się stają. Sami widzicie – sprytu mi nie brak! Niestety, w naturze nic nie jest oczywiste, a wszelkie klasyfikacje z czasem okazują się bezsensowne. Nawet tak przebiegły łowca, jak ja, pewnego dnia może stać się ofiarą. Nie inaczej! Mój gatunek pochodzi z południa USA i wydawać by się mogło, że w Stanach żółwiowi nic nie grozi. Krowie to i owszem. Przecież oni tam tylko hamburgery i hot dogi jedzą. A jednak! Od pewnego czasu nasza populacja maleje i dzieje się tak także dlatego, że ludzie Zachodu, również zasmakowali w żółwim mięsie. Niszczenie naszego naturalnego środowiska oraz chwytanie młodych w celach komercyjnych, nie poprawia naszej sytuacji. Kilka lat wystarczyło i proszę – gatunek narażony na wyginięcie. A co będzie dalej? Tego nie wie nikt. I jak ja miałem spokojnie czekać na odrobinę medialnej sławy? Ano właśnie! No ale już, poszło! Uf… i mam nadzieję, że żaden człowiek już nigdy nie będzie chciał konsumować zupy żółwiowej.
Parkowa Akademia Wolontariatu
11
5 grudnia – Międzynarodowy Dzień Wolontariusza
Supermani z PAW Trzykrotna mistrzyni Polski w piłce ręcznej, wykładowcy akademiccy, dziennikarka, przewodnicy turystyczni, nauczyciele, budowlaniec, kierowca, urzędniczka, bibliotekarka… To już za nimi. Teraz są wolontariuszami. Choć mają od 50 do 81 lat, pomagają innym. est ich ponad 70. Członkowie Parkowej Akademii Wolontariatu przy Fundacji „Park Śląski”. Od dwóch lat uczą się w Parku Śląskim języków obcych, obsługi komputera, ćwiczą, tańczą, jeżdżą na rowerach, ale przede wszystkim pracują jako wolontariusze. 5 grudnia obchodzą Międzynarodowy Dzień Wolontariatu.
W parku krążą o niej legendy. Deszcz, upał, niedziela, poniedziałek rano – była stale na posterunku z plikiem ankiet. Kiedy w bardzo słoneczny weekend przyjechały do niej wnuki, zajęła się nimi, a po ich odjeździe, wzięła pod pachę plik ankiet i do pracy. Nie było dla niej ludzi nietykalnych. Zakochani, jedzący obiad, biegacze, rowerzyści – nikt nie potrafił oprzeć się jej namowom. – Jak ktoś je obiad, albo siedzi na ławce, to znaczy, że ma czas – tłumaczyła Janka. Ludzie mieli dla niej czas. Chcieli pogadać. Bo niektórzy nie mieli z kim. Nim ruszyła późnym rankiem do ankietowania, biegała z przyjaciółmi. Po ankietach dyżur na wystawie o Janie Pawle II. Następnego dnia przerwa, czyli dyżur na recepcji kongresowej. – Janko, nie czujesz się zmęczona? – Skąd, wreszcie mam co robić. Kiedy Janka szła na wystawę, spotykała Tadeusza Dratha. To…
Wystawa to ogromne fotografie, pokazujące Karola Wojtyłę na biwakach i pielgrzymkach, przedmioty z epoki oraz kilka telewizorów wyświetlających wystąpienia papieża Polaka, animacje z jego zdjęć, a nawet ułożoną przez niego modlitwę (kartki same się przewracały). Przychodziły na nią wycieczki, rodziny, osoby indywidualne. Tadeusz – po przeszkoleniu, jak przed każdą pracą wolontariusza – oprowadzał gości po wystawie, opowiadał, skąd pochodzą fotografie, czy rower to rower papieski... Był nawet swoistym biurem prasowym, bo pomagał dziennikarzom odwiedzającym ekspozycję. Wystawa ulokowana była w namiocie w Rosarium. Do namiotu trudno było wjechać z wózkiem. Tadeusz, właściciel firmy budowlanej, razem z kolejnym wolontariuszem PAW i kustoszem na wystawie, Januszem Grohmanem, sami skonstruowali podest do wjazdu. Tadeusz jest uczniem Wiktorii Motyki (80+). To prawdziwa…
Superankieterka
Superkustosz
Supernauczycielka
SuperPAW ZDJĘCIA: PARK ŚLĄSKI
J
W Polsce zamieszkali w Tychach. W ciągu roku opanowała polski, zaczęła uczyć rosyjskiego w podstawówce. – Uwolniłam ich. Wtedy wprowadzono obowiązkowe lekcje rosyjskiego, a nie było nauczycieli. Potem pracowała w ośrodku metodycznym. Jako wolontariuszka prowadziła kursy językowe. Po drodze było jeszcze liceum, aż w końcu uczelnie. Najlepiej wspomina sportową, bo sport to jej pasja. – Antoni Piechniczek, Ruch Chorzów, to moi uczniowie – wspomina. Jedna z jej uczennic wygrała ogólnopolski konkurs języka rosyjskiego i w nagrodę pojechała na olimpiadę do Moskwy. Kiedy w „Gazecie Parkowej” przeczytała, że w parku powstaje wolontariat, że będzie język angielski, pomyślała: A dlaczego nie rosyjski? Przyszła, i od dwóch lat uczy. W każdy piątek w godz. 12.30-14 w Rogalu odbywają się zajęcia z języka rosyjskiego i wiedzy o Rosji. Są śpiewy, rozmowy, opowieści – wszystko to, co ludzi łączy. Wkrótce będzie wieczorek Puszkinowski.
Tak mówią o niej w PAW. Sowa, Janina Sowa (60+). Kiedyś odprawiała pociągi na kolei, pakowała wędliny w Anglii. W czasie spaceru z kijkami w parku, zaczepił ją rowerzysta. – Źle pani idzie – i pokazał, jak powinna to robić. To było w czerwcu tego roku. Przyszła na kijki, poznała wolontariuszy, wciągnęła się. Najbardziej w ankiety. We wrześniu i październiku wolontariusze z PAW pomagali w przeprowadzaniu ankiet wśród gości parku. Pytali ludzi o to, co lubią tu robić i o czym jeszcze marzą. Janka lubi pytać o marzenia.
Drath, Tadeusz Drath (50+). Do parku przyszedł po 20 latach nieobecności. Zaciągnął go kolega, żeby pochodzić. Dowiedział się o lekcjach angielskiego, rosyjskiego. Przyszedł i został. Bo tu wszyscy są zakręceni. Zamiast siedzieć przed telewizorem, latają po górach, jeżdżą na rowerze, pomagają innym. – Wkręcili mnie. Na wolontariacie się zna: pomagał bezrobotnym, niepełnosprawnym. Przez niemal cały wrzesień dyżurował na wystawie o Janie Pawle II i młodzieży.
Jej życie jest tak pasjonujące, jak lekcje rosyjskiego, które od dwóch lat prowadzi w parku. Wiktoria urodziła się w Rosji. Pochodzi z rodziny Piotra Jurgielewicza, białoruskiego językoznawcy i pedagoga. Kiedy studiowała romanistykę w Leningradzie (dziś Petersburg), w czasie Sylwestra poznała studenta z Polski. Potem było jeszcze tylko spotkanie przy kartach, a tu nagle taki list z Polski. – On był zakochany, że ojej – wspomina Wiktoria. Pobrali się, kiedy ona miała 22 lata.
W czym jeszcze specjalizują się członkowie PAW? W poniedziałki prowadzą szkolenia komputerowe, we wtorki – zajęcia z języka włoskiego, w środy – język angielski, tańce i treningi rowerowe (zimą – narciarskie), w czwartki – filcowanie, robótki ręczne. Są fachowcami od nordic walking, biegów, organizowania i oprowadzania wycieczek, szachów, prowadzenia zajęć dla dzieci, prowadzenia recepcji w czasie zawodów lub konferencji. Można ich było spotkać na Ekoparty, Pikniku dla Niepełnosprawnych, biegach, Wystawie Kwiatów, Kongresach „Obywatel Senior”. Przed 11 listopada przygotowali ponad 50 biało-czerwonych kotylionów i zawiesili je na wagonikach i krzesełkach Elki. A teraz – razem z właścicielem restauracji „Wioska rybacka” – szykują się do wigilii dla 1000 samotnych i ubogich. 24 grudnia, w porze kolacji wigilijnej, Park Śląski, Fundacja „Park Śląski” oraz Wioska Rybacka po raz kolejny zapraszają na uroczystą wieczerzę tych, którzy spędzają ten szczególny dzień samotnie. Przy wspólnym łamaniu się opłatkiem i śpiewaniu kolęd, będzie można doświadczyć magii świąt. Przyjście do „Kapelusza” 24 grudnia nic nie kosztuje.
Jak to u wolontariuszy Chcesz zostać wolontariuszem? Przeczytaj informacje w zakładce Fundacja/Parkowa Akademia Wolontariatu na stronie parkslaski. pl, napisz: fundacja@parkslaski.pl, dzwoń: 666 031 192, 666 031 514. Ewa Kulisz
Najważniejsze wydarzenia PAW w tym sezonie 16 i 17 września w parku świętowali seniorzy z całej Polski. W czasie II Kongresu „Obywatel Senior” słuchali wykładów i dyskutowali na tematy dla starszych ludzi ważne: o prawach człowieka, roli Unii Europejskiej, wolontariacie, rodzinie, finansach… Wykład wygłosiła też patron i inspiratorka Kongresu, prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich. Wolontariusze z PAW wręczyli jej kwiaty, ale tez zabierali kongresmenów na wycieczki po parku, prowadzili recepcję, uczestniczyli w debatach, prowadzili zajęcia komputerowe.
Przed 11 listopada wolontariusze przygotowali ponad 50 wielkich kotylionów, które w Święto Niepodległości zawiesili na wagonikach i krzesełkach Elki. Do pracy nad kotylionami zgłosiło się ponad trzydzieści osób. W ruch poszły wstążki, zszywacze i inne materiały. ZDJĘCIA: PARK ŚLĄSKI
19 września do Parku Śląskiego przyjechało 1300 osób z ponad 40 ośrodków całego województwa śląskiego: Sosnowca, Kamieńca, Gliwic, Gorzyc, Żor, Zabrza, Katowic, Siemianowic, Częstochowy... Przez 6 godzin „Kapelusz” należał do nich – niepełnosprawnych somatycznie, intelektualnie, osób z wadami wzroku, słuchu, chorych. W czasie III Śląskiego Pikniku Integracyjnego Osób Niepełnosprawnych, wolontariusze prowadzili m.in. recepcję, zajęcia sportowe, treningi rowerowe.
Rock na trawie ZDJĘCIE: EWA SWADLO
sezonu”, a potem nuciła ją cała Polska. Piosenka doczekała się licznych wykonań i ciekawych aranżacji, śpiewali ją m.in. Robert Janowski i Katarzyna Groniec, a w roku 2011, przypomniały ją Brathanki na swoim czwartym albumie, zawierającym wybór największych przebojów Skaldów. Teledysk promujący tę piosenkę, m.in. w słynnej na początku lat 70. Telewizyjnej Giełdzie Piosenki, został zarejestrowany przez Łucję Prus i Skaldów w malowniczych plenerach wokół średniowiecznego zamku książąt mazowieckich, w Czersku. Podczas gdy Skaldowie nadal grają i nagrywają, solowa dyskografia Łucji Prus zamyka się w ośmiu tytułach. Artystka zmarła w Warszawie w roku 2002. Przez wiele lat współpracowała z ekstraklasą polskiej piosenki, m.in. z Agnieszką Osiecką, Jonaszem Koftą, Janem Wołkiem i Włodzimierzem Nahornym, a także z TVP, głównie przy produkcji programów i filmów dla dzieci. W swoim repertuarze miała zarówno piosenki dla najmłodszych (m. in. płyta „Domowe przedszkole: Piosenki dla dzieci”) jak i śpiewaną poezję Wisławy Szymborskiej. Od kilku lat w jej rodzinnym Białymstoku odbywa się festiwal piosenki literackiej im. Łucji Prus „W żółtych płomieniach liści”. W jednym z największych katowickich sklepów z płytami, sięgam po wiązankę jej największych
WOJCIECH ZAMORSKI prezentuje
P
amiętam, że dokładnie rok temu mój comiesięczny felieton otwierał niemal identyczny tytuł. Wtedy namawiałem Państwa do odświeżenia znajomości z jesiennymi przebojami Czerwonych Gitar, które na swoim drugim longplayu z 1967 roku, chwaliły wszystkie cztery pory roku, ale jesień upodobały sobie szczególnie. To dlatego każdy, kto zalicza się do kategorii wiekowej znanej jako „szron na głowie a w sercu ciągle maj” i ma wpisaną do życiorysu sympatię do Czerwonych Gitar, musi pamiętać „Barwy jesieni”, „Jesienny dzień” i oczywiście „Jesień idzie przez park”. Dzisiaj odłóżmy na półkę płyty Czerwonych Gitar i podczas listopadowo-grudniowego spaceru po Parku Śląskim, przywołajmy z pamięci jedną z najpiękniejszych, polskich piosenek o jesieni. Muzykę skomponował Andrzej Zieliński a poetycki i cudownie refleksyjny tekst tego przeboju jest dziełem niezapomnianej Agnieszki Osieckiej. Na ósmym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 1970, za wykonanie tej nastrojowej ballady, śpiewający duet Łucja Prus i Jacek Zieliński oraz towarzyszący im Skaldowie, otrzymali nagrodę dziennikarzy. Tak, tak – już Państwo sobie przypomnieli, a obecny widok drzew w naszym parku, zapewne to odkurzanie pamięci ułatwił. Chodzi oczywiście o piosenkę „W żółtych płomieniach liści”, która pojawiła się 43 lata temu na festiwalu opolskim w repertuarze koncertu „Przeboje
ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI
Jesień znowu idzie przez park...
Park jesienią wygląda zachwycająco przebojów, a tam coraz bardziej znikające z naszej pamięci piosenki Łucji Prus: „Tango z różą w zębach”, „Dookoła noc się stała”, „Nic dwa razy”, „Twój portret”, „Walc chopinowski” i oczywiście ta, która z parkiem kojarzy się najbardziej – poetycka perełka Agnieszki Osieckiej o jesieni – tej w parku i tej w sercu po rozstaniu z kimś bliskim. Lecz nie rozczulaj się nad sercem, na cóż mi kwiaty, pomarańcze Ja jeszcze z wiosną się rozkręcę, ja jeszcze z wiosną się roztańczę…
ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI
Muzycznie
12
Gdzie ci muzycy?
O mój Śląsku Zachęcam do udziału w muzycznych wydarzeniach – warto!
J
uż za kilka dni z kalendarza wyłoni się 4 grudnia – najbardziej „śląski” ze wszystkich dni w roku – czyli Barbórka. Święto górników, tych „najbardziej” śląskich pracowników. I jak co roku, stoły w cechowniach licznych kopalni zapełnią się tradycyjnymi golonkami i tysiącami wesoło pobrzękujących kufli, pełnych piwa. Stoliki zadrżą od potężnego basu wydobywającego się z setek gardeł spragnionych śpiewu biesiadników, a na salach trudno będzie znaleźć jakiekolwiek wolne miejsce do siedzenia. Jeszcze 10-15 lat temu, podobnie wyglądał każdy dzień z muzyką na żywo w większości klubów muzycznych w okolicy. Legendarna Leśniczówka przyciągała każdego wieczoru setki osób spragnionych najlepszych jam sessions w Polsce, a pozostałe kluby zapraszały wszystkich tych, którzy nie zmieścili się do Lasu. Na scenach małych klubów można było spotkać naprawdę wielkich muzyków, którzy po prostu wstawali od stolika obok i wkraczali na scenę, by pograć kilka dźwięków z ludźmi, jacy akurat znajdowali się na scenie. Nuty z niej płynące, były prawdziwym majstersztykiem muzyków, którzy za każdym razem wpadali w najprawdziwszy trans, na zawsze pozostający w pamięci szczęściarzy, którzy mogli w tym uczestniczyć. Śląsk w wyobraźni reszty naszego kraju był swoistą mekką bluesa i improwizowanej muzyki. Jak jest teraz? Niestety, znacznie gorzej. Kluby ledwo wiążą koniec z końcem, mimo naprawdę wielkich zespołów zapraszanych na lokalne sceny, stoliki nie zawsze wypełniają się do ostatniego miejsca, nie wspominając już o wyprzedaniu się biletów. Jeśli już odbywa się jakiś jam, to raz w tygodniu i ze świecą szukać fenomenalnych dźwięków – dużo łatwiej spotkać kilku smutnych panów, próbujących zagrać najprostsze pasaże. Gdzie podziali się Ci wszyscy ludzie, którzy kilkanaście lat wcześniej stanowili o sile Śląska na muzycznej mapie Polski? Mam wrażenie, że wszyscy przenieśli się w inne miejsce. I chyba nawet wiem, gdzie. Jakieś 200 km na zachód. Mam grupę przyjaciół we Wrocławiu. Mieście całkowicie innym od Katowic, Chorzowa czy Zabrza. W mieście, w którym mam wrażenie, czas wpadł w jakiś totalny paradoks. Z jednej strony Wrocław się nieustannie zmienia, pięknieje. Z drugiej jednak, czas zatrzymał się jakby te kilkanaście lat temu. Zwłaszcza w tej muzycznej części. Każdego dnia w kilku klubach odbywa się jam, prowadzony przez zawodowych muzyków, każdego dnia kluby pękają w szwach, ludzie są uśmiechnięci, chłoną dźwięki serwowane przez muzyków z pierwszych stron gazet. Nie dalej jak kilka tygodni temu, w klubie Nietota, znajdującym się tuż obok wrocławskiego rynku, podczas jamu do zespołu dołączył pewien długowłosy pianista. Dopił drinka, poprawił okulary i zaczął grać z młodymi muzykami. Zagrał z nimi cały set, złożony z kilku długich utworów. Ten pianista w charakterystycznych białych okularach to Leszek Możdżer. Najbardziej „śląski” muzyk jakiego znam – Jan „Kyks” Skrzek, w jednym ze swoich utworów śpiewał „O mój Śląsku, umierasz mi w biały dzień”. Wprawdzie tekst tej piosenki stanowił raczej o całości naszego regionu, jednak odnoszę wrażenie, że gdyby odnieść go do strefy kultury, to zaczyna się spełniać. Nie pozwólmy na to, przychodźmy na koncerty, przychodźmy na jamy, wspierajmy twórców i miejsca związane z kulturą. Bo kultury, w każdej formie, nigdy nie będzie dość. Wojciech Mirek
REKLAMA
Opóźniony lot – prawa pasażera
W
trakcie podróży lotniczej pasażer może napotkać utrudnienia w dotarciu zgodnie z planem na miejsce przeznaczenia. Jednym z takich zdarzeń jest opóźnienie rejsu. Nie każdy wie, że rozporządzenia Parlamentu Europejskiego zabezpieczają minimalne prawa pasażera w takiej sytuacji. Mają one zastosowanie do wszystkich lotów, także czarterowych, z portów Unii Europejskiej lub na wewnątrzwspólnotowe lotniska z krajów poza, ale obsługiwanych przez przewoźnika unijnego. Pod jednym warunkiem pasażer musi się stawić do odprawy biletowo-bagażowej we właściwym czasie, bo tylko wtedy odpowiednie rozporządzenie zapewnia mu skorzystanie z praw w nim przewidzianych. Prawo do opieki uzależnione jest od długości oczekiwania na odlot opóźnionego rejsu. Opieka przedstawicieli linii lotniczej przysługuje jeżeli czas oczekiwania przekroczy dwie godziny w przypadku lotów do 1 500 km. Jeśli nasz lot wewnątrzwspólnotowy ma długość od 1500 km do 3500km przewoźnik jest zobligowany zapewnić nam opiekę od początku czwartej godziny jego opóźnienia. Z kolei gdy podróżujemy poza Unię Europejską, a długość lotu przekracza 3500 km, opiekę przewoźnik powinien zapewnić nam po zakończeniu czwartej godziny opóźnienia. Co rozumiemy pod pojęciem opieki przewoźnika w przypadku opóźnienia? Po pierwsze zgodnie z rozporządzeniem linia lotnicza jest zobowiązana wręczyć pasażerowi na piśmie wytyczne dotyczące minimalnych gwarancji, przede wszystkim w zakresie odszkodowania i opieki. Po drugie przewoźnik powinien bezpłatnie zapewnić podróżnemu wyżywienie i napoje, a także dwie rozmowy telefoniczne, faksy, dalekopisy lub e-maile. Po trzecie jeśli pojawia się konieczność oczekiwania na opóźniony lot przez choćby jedną noc, ale z uzasadnionych powodów (może chodzić o realną możliwość odlotu dnia następnego), przewoźnik musi zapewnić zakwaterowanie wraz z transportem pomiędzy lotniskiem a hotelem. Po czwarte w momencie wystąpienia obowiązku opieki nad pasażerem w przypadku opóźnionego rejsu dodatkowo przysługują mu odszkodowania pieniężne w wysokości zryczałtowanej od 250 do 600 EURO w zależności od długości trasy. Dla lotów o długości do 1 500 km jest to kwota do 250 EURO, dla lotów wewnątrzwspólnotowych od 1 500 km do 3 500 km odszkodowanie może wynieść 400 EUR. Z kolei 600 EURO to wysokość odszkodowania dla lotów innych niż wewnątrzwspólnotowe o długości powyżej 3 500 km. W przypadku opóźnienia wylotu o pięć lub więcej godzin przepisy unijne umożliwiają dodatkowo odstąpienie przez pasażera od umowy z linią lotniczą, którą podpisujemy zakupując bilet. Wówczas przewoźnik jest zobligowany w terminie 7 dni zwrócić pasażerowi w formie pieniężnej po cenie zakupu pełen koszt biletu lub za etapy nie odbytej podróży, a nawet wypłacić równowartość za część lub części zrealizowanej trasy. Informacje o procedurze wystąpienia do przewoźnika o odszkodowanie w przypadku opóźnionego rejsu można znaleźć na stronie internetowej Urzędu Lotnictwa Cywilnego pod adresem www.ulc.gov.pl (zakładka „prawa pasażera”). Piotr Adamczyk Dział Komunikacji i Promocji Katowice Airport