Bóg żyje w Holandii

Page 1



KARD. WILLEM JACOBUS EIJK W ROZ MOW I E Z ANDREĄ GALLIM

BÓG ŻYJE

W HOLANDII przełożyła Agnieszka Zielińska

Wydawnictwo Esprit


Originally published under the title Dio vive in Olanda © 2020 Edizioni Ares 20122 Milano – Via Santa Croce, 20/2 www.edizioniares.it Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo Esprit 2021 Na okładce: panorama Utrechtu © Maarten Zeehandelaar / Shutterstock Redakcja: Agnieszka Zielińska Korekta: Krystyna Stobierska, Monika Nowecka Skład i łamanie: Lucyna Sterczewska ISBN 978-83-66859-37-1 Wydanie I, Kraków 2021 Druk i oprawa: Drukarnia im. A. Półtawskiego Wydawnictwo Esprit sp. z o.o. ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków tel./fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19 e-mail: sprzedaz@esprit.com.pl ksiegarnia@esprit.com.pl biuro@wydawnictwoesprit.com.pl Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl


„Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8)*

* Cytaty biblijne podano za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wyd. 5, Poznań 2000 [przyp. tłum.].



PRZEDMOWA

Święty Willibrord

Jest jesienny niedzielny poranek w Utrechcie – czwartym pod względem liczby mieszkańców mieście Niderlandów (które będziemy tu zwyczajowo nazywać też Holandią), choć być może pierwszym pośród dużych miast pod względem jakości życia i otwartości. Tysiące studentów pomykających na rowerach; stoliki barów i restauracji wychodzących na kanały, niemal na poziomie wody; styl północny, lecz bynajmniej nie surowy, raczej ciepły. Razem z żoną szukamy w centrum jakiejś mszy, lecz szybko zdajemy sobie sprawę, że wachlarz możliwości jest bardziej ograniczony, niż się tego spodziewaliśmy, choć nie mieliśmy wygórowanych oczekiwań. Porównując godziny mszy i odległości w Google Maps, znajdujemy kościół pod wezwaniem św. Willibrorda przy 7


Minrebroederstraat numer 21, około dwudziestu minut na piechotę od miejsca, gdzie się znajdujemy. Willibrord – imię obco brzmiące, mało znane w kulcie religijnym narodów romańskich – był mnichem, który na przełomie vii i viii wieku kierował ewangelizacją Fryzów, narodu germańskiego zamieszkującego tereny dzisiejszej Holandii. Przybył z Irlandii, choć z pochodzenia był Anglosasem. Kiedy został wyświęcony na biskupa, na siedzibę episkopatu wybrał rzymski obóz Ultraiectum, czyli właśnie Utrecht. Msza, którą znaleźliśmy, miała być odprawiona w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, co tylko ­potęgowało naszą ciekawość. Szybko dotarliśmy na uliczkę, którą przeszliśmy już poprzedniego dnia, o dwa kroki od imponującej katedry św. Marcina, z jej dzwonnicą wysoką na sto dwanaście metrów (dla porównania Madonna na szczycie dachu katedry w Mediolanie sięga stu ośmiu metrów), która w 1580 roku trafiła, niestety, w ręce kalwinistów. Niestety, na Minrebroederstraat nie widać żadnego innego kościoła. Dopiero zadarłszy głowę mocno do góry, dostrzegamy dzwonnicę wyłaniającą się sponad murów z czerwonej cegły, w zupełności przypominających mury sąsiednich kamienic. Wtedy dopiero można spostrzec, że rzeczywiście znajduje się tam kościół, i to wcale nie mały, lecz wyglądający, jakby był zbudowany tak, aby turysta czy mieszkaniec miasta miał nie zauważyć jego 8


obecności. Ten mimetyzm – podobnie jak historia pobliskiej katedry – każe się zastanowić nad wielowiekową i burzliwą obecnością katolicyzmu na tych ziemiach. Już sam Willibrord doświadczył faktu, iż Fryzowie byli narodem otwartym, lecz niestabilnym, zdolnym obdarzyć Kościół wielką radością, ale też równie wielkim bólem: po bardzo obiecujących początkach ewangelizacji i licznych nawróceniach pogański król Radbod wykorzystał zamęt po śmierci króla Franków, który chronił misjonarzy, i starał się przekreślić chrześcijańską obecność na tych ziemiach oraz przywrócić kult dawnych bogów. Willibrord musiał uciekać, a jego praca została zniweczona. Mógł powrócić dopiero wtedy, gdy Karol Młot przywrócił porządek. Choć mnich był już w podeszłym wieku, zaczął na nowo głosić Ewangelię i udzielać chrztów, a wtedy to, co wydawało się skończone, zaczęło się powoli odradzać. Wchodzimy przez otwartą bramę i znajdujemy się w przedsionku, w którym spostrzegamy zdjęcia papieża Franciszka oraz arcybiskupa Utrechtu, kardynała Willema Eijka. Z publikacji wystawionych na stoliku przy wejściu dowiadujemy się, że za tą Mszą i całym kościołem stoi Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa x: uśmiecham się na myśl, że lefebryści składają cześć następcy św. Piotra, jak również miejscowemu ordynariuszowi z szacunkiem, jakiego nie żywią pewnie wszystkie lokalne bractwa i zgromadzenia religijne. 9


W kościele przyklękamy, a następnie siadamy w ławce i rozglądamy się dookoła, podczas gdy organista robi rozgrzewkę przy klawiszach. Dopiero wtedy tak naprawdę zdaję sobie sprawę, że znajduję się w obiekcie sakralnym, który – choć tak mało efektowny z zewnątrz – w środku imponuje siłą arcydzieła. Jest to budynek z końca xix wieku, a więc stosunkowo niedawny, w stylu neogotyckim, który nie wygląda tu bynajmniej sztucznie czy fałszywie. Emanuje świetlistą wspaniałością połączoną z poczuciem prostoty i ludowej pobożności, z pięknymi rzeźbami świętych i Dziewicy Maryi. Ciepłe barwy witraży oraz aikoniczne dekoracje na kolumnach, arabeski, które mogłyby zdobić ściany stylowego salonu, odbierają poczucie onieśmielenia, jakie mogłaby narzucać strzelistość budowli. W tym momencie pojmuję komentarz, który przeczytałem w internecie, a który początkowo wydawał mi się p ­ rzesadzony: „Najpiękniejszy kościół w Holandii”. Nie potrafię stwierdzić, czy tak jest naprawdę, czy nie, z pewnością jednak jest to kościół, który przekazuje nam coś z minionego splendoru i geniuszu holenderskiego katolicyzmu. Opierając się na gołych liczbach bądź na obrazie, jaki rysuje wielu ludzi w obrębie Kościoła i poza nim, można by powiedzieć, że to już zaginiony świat, jednak w tej odosobnionej świątyni poświęconej apostołowi barbarzyńskich Fryzów, pośród kilkudziesięciu osób pogrążonych w modlitwie z dwujęzycznymi 10


książeczkami do nabożeństwa w dłoniach, kobiet z okrytymi głowami i licznych młodych par, jego duch wydaje się tlić niczym płomyk w ciemnościach. Daje też do myślenia fakt, że kościołem zarządza bractwo kapłańskie, które w latach siedemdziesiątych, kiedy zostało założone, było przez wielu ludzi postrzegane jako relikt przeszłości, który w krótkim czasie się rozsypie. Tak się jednak nie stało; pośród trudności i paradoksów ta garstka księży wytrwała i nieoczekiwanie zaznaczyła swoją obecność w samym sercu Utrechtu, gdzie w tym czasie upadły zgromadzenia, które wydawały się solidne i długowieczne niczym sekwoje. Jednak autentycznego ducha holenderskiego katolicyzmu można spotkać również gdzie indziej. Wiara, która do lat sześćdziesiątych czyniła Holandię jedną z głównych kuźni misjonarzy na świecie, pozostaje niczym żarzący się węgielek ukryty w popiele. O tym właśnie chciałem porozmawiać z kardynałem Eijkiem w wywiadzie, na który byłem z nim umówiony na drugi dzień. Mieliśmy się spotkać w jego siedzibie; jest to dwupiętrowy dom na przedmieściach. Przy filiżance herbaty i ciasteczkach duszpasterz, urodzony 22 czerwca 1953 roku w Duivendrechcie, pięciotysięcznym miasteczku pod Amsterdamem, opowiedział mi nieznane wydarzenia ze swojego życia i przez pryzmat swojego doświadczenia wyjaśnił, co oznacza być dzisiaj 11


katolikiem w Holandii. Mieliśmy powrócić do naszej rozmowy w marcu, lecz przeszkodził nam wybuch pandemii. Mogliśmy ją zakończyć dopiero wtedy, gdy w pracowitym Utrechcie i jego okolicach sytuacja nieco się ustabilizowała. Oto efekt naszych spotkań. Andrea Galli


Spis treści Przedmowa ŚWIĘTY WILLIBRORD

7

1 BŁOGOSŁAWIENI UBODZY 2 LEX ORANDI

57

3 LEKARZ DICKENSA

109

13


RAPORT O STANIE WIARY Współczesna Holandia to jeden z najbardziej oddalonych od Chrystusa krajów Europy, choć przez wieki tamtejszy Kościół rozwijał się prężnie, dzieląc się wiarą z innymi narodami. Wszystko zmieniło się w latach sześćdziesiątych. To wtedy Holandia zapomniała o Bogu. Czy jest możliwe, aby w państwie, w którym dozwolona jest eutanazja, zalegalizowane są narkotyki, gdzie promuje się skrajnie indywidualistyczną kulturę, a każdego dnia zamykanych jest kilka kościołów, mogła odnowić się żywa wiara?

Kardynał Willem J. Eijk jest prawdziwym świadkiem Chrystusa. Wierny Tradycji i Ewangelii, codziennie walczy o Prawdę i o Boga. Mimo fali hejtu i wielkiej presji, nie boi się sprzeciwiać kulturze śmierci i indywidualizmu. W wywiadzie przeprowadzonym przez włoskiego dziennikarza poznajemy kulisy upadku Kościoła w Holandii oraz historię walki kardynała o to, by wytrwać w opozycji do świata. Ten głos to ostrzeżenie dla nas – chrześcijan w Polsce, ponieważ także my będziemy musieli przeciwstawić się nadciągającej fali sekularyzacji i ateizacji.

www.esprit.com.pl Cena 29,90 zł (5% VAT)

978-83 -66859-37-1


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.