Opowieści o Świętym Franciszku
i jego współbraciach
przełożył
Stanisław Stabryła
Wydawnictwo Esprit
Święty Franciszek
Otrzymujemy do rąk drugie polskie tłumaczenie Actus Beati Francisci et Sociorum eius, pierwowzoru powstałego pięćdziesiąt lat później przekładu na ówczesny dialekt toskański, znanego jako Fior (Kwiatki). To ostatnia biografia zaliczana do wczesnych źródeł franciszkańskich. Opowieści zawarte w tym łacińskim zbiorze są ujmujące i udatnie realizują pierwotny zamiar trzynastowiecznego autora, którym było przekazanie następnym pokoleniom Zakonu Braci Mniejszych harmonijnych i uczuciowo przekonujących narracji. Autor tej łacińskiej kompilacji nie był bowiem wyłącznie człowiekiem wiedzy wyposażonym w plastyczną wyobraźnię, lecz także duchownym pełnym pasji i wiary, bratem mniejszym, potrafiącym zachować w sobie młodą duszę, lubiącym ludzi i pragnącym przekazać im całą swoją wrażliwość oraz świat duchowych wyobrażeń. W tym duchu prezentuje on urzekające portrety pierwszych braci mniejszych. Brat Franciszek przedstawiony jest jako poeta cnoty ubóstwa, przyjaciel
trędowatych, ptaków i wilków. Swoisty kontrapunkt dla owej relacji o świętości Biedaczyny uspokajającego ludzi i zwierzęta stanowi opinia brata Masseo, który bez oporów przypomina, że zakonodawca był mężczyzną o niezbyt atrakcyjnej aparycji. Brat Antoni to przyjaciel ryb, a bracia Bernard i Szymon kochają ciszę lasu, skąd modlitwa łatwiej dociera do Pana Boga. Brat Masseo widzi wszystkie trudności związane z życiem konwentu i poświęca się ich pokonywaniu. Dumny Eliasz będzie ocalony przez swą szczerą miłość do patriarchy Franciszka. Pokorny brat Leon chciał się zapaść pod ziemię z powodu pewnej niedyskrecji. Brat Rufin, mistyk, postrzega się jako uzdrowiony z braku roztropności, a zarazem skazany na przepowiadanie w samych spodniach. Brat Peregryn to niezmordowany pielgrzym z pobożności, najgorszy w odwiedzinach u własnej rodziny. Wielkie miłosierdzie brata Bentivoglio wyraża się w tym, że niesie on na plecach trędowatego w trakcie długiej pieszej podróży.
W opowieściach można także dostrzec pewne uchybienia zarówno co do formy, jak i co do przekazywanych przez nie treści. Błędy formalne są zapewne spowodowane bujną wyobraźnią autora, która odpowiada za utrudniające lekturę dłużyzny, wyolbrzymienia i nazbyt swobodne przekraczanie granic tego,
co prawdopodobne. Poważniejszą wadą Opowieści o św. Franciszku i jego współbraciach jest pojawienie się w nich – zwłaszcza w opowieściach marchijskich –błędnych treści. Autor zbioru nie wykazuje na przykład większego zainteresowania apostolską działalnością braci mniejszych. Tym, co go zajmuje, jest przede wszystkim życie modlitwy. Zauważamy zatem przesadę w podkreślaniu znaczenia wizji, prywatnych objawień czy duchowych ekstaz. Zbyteczne, a niekiedy przerysowane opisy czynią dzieło trudnym w odbiorze. Świadomie jednostronny i tendencyjny przekaz o życiu pierwszych braci mniejszych wynika z faktu, iż autor omawianej kompilacji był reprezentantem duchowości spirytuałów. Dzieła tego nie można zatem uznać za źródło ściśle historyczne, jako że jego autor nie jest zainteresowany relacjonowaniem rzeczywistych wydarzeń, lecz koncentruje się na propagowaniu bardzo swoistej wizji duchowości Franciszka i jego towarzyszy.
Po śmierci Franciszka z Asyżu doszło do zderzenia zakonnych frakcji odmiennie interpretujących swą franciszkańską tożsamość (observantia extrema, observantia laxata, observantia mitigata). Od lat sześćdziesiątych X iii wieku zasadniczy podział braci mniejszych przebiegał pomiędzy grupą wspólnoty (zachowującą Konstytucje Narbońskie Bonawentury
z Bagnoregio i rozstrzygnięcia papieskie) a grupą spirytuałów. Autor zbioru należał do tej ostatniej i prawdopodobnie był klarenem (czyli zwolennikiem br. Angelusa Clarenusa), zachowującym regułę zakonną w duchu (observare in spirito), podzielającym eschatologiczne poglądy cystersa Joachima z Fiore oraz propagujących je wśród braci mniejszych liderów tego ruchu, to jest: Jana z Parmy, Piotra Oliviego, Hubertyna z Casale i wspomnianego już Angelusa Clarenusa. Za Joachimem z Fiore franciszkańscy spirytuałowie uznali, że Franciszek z Asyżu był „aniołem szóstej pieczęci”, a jego stygmaty pojmowali jako „znak Boga żywego”, dlatego ogłosili Franciszka nosicielem „ewangelii wiecznej” – czyli franciszkańskiej reguły zakonnej. Według tych interpretacji Zakon Braci Mniejszych był „nowym zakonem” – ruchem odnowy i oczekiwanym Kościołem duchowym. Kiedy podczas trwania soboru lyońskiego ii (1274) rozeszła się pogłoska, że papież Innocenty i V chce zobligować braci mniejszych do zaakceptowania prawa do własności we wspólnocie zakonnej, część franciszkańskich spirytuałów z rejonu Marchii Ankońskiej (na ich czele stanął brat Piotr z Maceraty, który przyjął duchowy pseudonim fra Liberato – brat Liberat) podjęła kampanię na rzecz odrzucenia tego papieskiego zobowiązania. Kiedy kapituła prowincjalna
nakazała, aby owi zeloci wycofali się z głoszonych poglądów, wielu z nich odmówiło. Nieposłuszni bracia zostali pozbawieni habitu i zamknięci w pustelniach. Jednym ze zbuntowanych był brat Piotr z Fossombrone, który przyjął duchowy pseudonim Angelus Clarenus (niektóre teksty źródłowe używają określenia Angelus z Chiarino). Był to człowiek wykształcony, surowy i egzaltowany. Swoje nauki zawarł przede wszystkim w dwóch traktatach: Expositio regulae (Wyjaśnienie reguły) oraz Historia septem tribulationem (Historia siedmiu prześladowań).
Sprzyjający spirytuałom brat Rajmund Gaufredi, generał zakonu w latach 1289–1295, uwolnił ich z zakonnych więzień lub przymusowego odosobnienia w pustelniach, a niektórych, w tym Angelusa Clarenusa, wysłał na misje do Armenii. Kiedy spirytuałowie wrócili do Italii, właściwi prowincjałowie odmówili przyjęcia ich do macierzystych jednostek zakonnych. Spirytuałowie widzieli w wybranym 5 lipca 1294 roku papieżu Celestynie V „papieża anielskiego” i inicjatora „Kościoła duchowego”, jako że otrzymali od niego pozwolenie na oddzielenie się od wspólnot zakonnych i życie w eremach (sami określali się mianem pauperes eremitae – ubodzy eremici) oraz na zachowywanie reguły franciszkańskiej bez jakichkolwiek interpretacji i ulg. Jednak po abdykacji
Celestyna V (13 grudnia 1294) kolejny papież, Bonifacy V iii (1294–1303), ekskomunikował Angelusa Clarenusa (który wtedy uciekł do Grecji) i zażądał dymisji sprzyjającego spirytuałom generała Gaufrediego. Kolejny papież, Klemens V (1305–1314), był bardziej wyrozumiały dla spirytuałów i wyznaczył komisję celem zbadania prawowierności brata Piotra Oliviego oraz zachowywania (obserwancji) reguły franciszkańskiej. Komisja nie potępiła brata Piotra (a jedynie cztery punkty jego nauki), choć ostatecznie przyznano rację grupie wspólnoty (która uzyskała oficjalne interpretacje prawne dotyczące reguły). W efekcie Klemens V promulgował bullę
Exivi de paradiso (6 maja 1312) i wbrew interpretacjom spirytuałów ustalił stopnie obowiązywania każdego z punktów reguły. Jednak bunt spirytuałów wobec rozwiązań papieskich był już wtedy wyraźny, szczególnie w Toskanii, na Sycylii i w Prowansji. Dlatego właśnie papież Jan XX ii (1316–1334) nakazał uwięzić i osądzić sześćdziesięciu braci spirytuałów (pięciu z nich spalono potem na stosie w Marsylii), a bullą Sancta romana (30 grudnia 1317) potępił spirytuałów wszelkich denominacji franciszkańskich. Wówczas Hubertyn z Casale wstąpił do benedyktynów, a Angelus Clarenus – z polecenia papieża – do celestynów, lecz będąc nadal przełożonym, na Subiaco kierował
zbuntowanymi braciszkami ubogiego życia (fraticelli de paupere vita, fraticelli de opinione). W 1334 roku
Clarenus zbiegł do regionu Bazylikata, gdzie zmarł w roku 1337 w wieku dziewięćdziesięciu dwóch lat. Jego zwolennicy, znani jako klareni (fraticelli), przebywali w różnych rejonach Italii. Za pontyfikatu papieża Urbana V (1362–1370) byli prześladowani i w latach 1367–1368 wielu z nich wyrokiem papie
skiej inkwizycji spalono na stosie. Papież Marcin V (1417–1431) nakazał wyrzucenie fraticelli z konwentów i oddał ich sprawę w ręce mianowanych przez siebie franciszkańskich inkwizytorów: Jana Kapistrana i Jakuba z Marchii. Prawdopodobnie to oni właśnie przyczynili się do pojednania tej grupy z zakonem i jej ponownego włączenia do zakonnej wspólnoty w 1517 roku.
Założenia ideowe Actus wywodzą się z pryncypiów franciszkanów spirytuałów, zwłaszcza jeśli chodzi o rozumienie i interpretację ideałów postulowanych przez Franciszka z Asyżu, a w konsekwencji także o koncepcję samego życia franciszkańskiego oraz podstawowe wybory zakonne w życiu braci mniejszych. Actus propagują specyficzne pojmowanie pokory zakonnej, wyolbrzymiając rolę takich zakonnych praktyk jak upokorzenia, posty, umartwienia. Prezentują swoiste rozumienie braterstwa,
pomniejszając znaczenie apostolstwa i kaznodziejstwa. Cały zbiór przesycony jest atmosferą pozbawionych jakiegokolwiek krytycyzmu wizji pierwotnego życia franciszkańskiego, kryjących tęsknotę za utraconą charyzmatycznością czasu powstawania zakonu (np. Actus 3, 5, 37, 60, 62, 64). Leżąca u podstaw zbioru perspektywa marchijskich spirytuałów w postrzeganiu franciszkanizmu stanowi zatem ważny klucz interpretacyjny w lekturze i zrozumieniu ideowego przekazu tych opowieści.
Od 1500 roku wydawano jedynie częściowe edycje tego zbioru. Pierwsza pełna edycja Actus ukazała się dopiero w 1902 roku. Także liczba manuskryptów zawierających tekst Actus jest bez wątpienia dużo mniejsza niż tych, które zawierają zbiór opowieści
o Franciszku znany jako Fior (Kwiatki św. Franciszka). Współczesna krytyka tekstów franciszkańskich wykazała jednak ponad wszelką wątpliwość, że spisane w dialekcie toskańskim (inaczej: florenckim)
Fior są tłumaczeniem łacińskich Actus dokonanym w pierwszej połowie X i V wieku na terenie włoskiej prowincji Marchia Ankońska. Tradycja manuskryptów obu tekstów dowodzi, że nigdy nie istniały Fior niezależne od Actus. Najstarszy manuskrypt Actus pochodzi sprzed 1350 roku (kodeks X i .148 z s. Floriano w Austrii datowany na lata 1343–1348), natomiast
najstarszy manuskrypt Fior (ms. Manelli) – z 1396 roku. Fior jako tłumaczenie i adaptacja Actus nie są jedynie przekładem. Tłumaczowi udało się bowiem doskonale przenieść na język ludowy ducha łacińskiego pierwowzoru. Badaczy do dziś intryguje kwestia autorstwa obu zbiorów.
Jako głównego kompilatora Actus wskazuje się obecnie Hugolina Boniscambiego z Montegiorgio, natomiast do chwili obecnej nie jest znany tłumacz zbioru Fior (rozbieżności dotyczą nie tylko samej osoby, lecz także jej pochodzenia; do dziś toczą się wśród franciszkanologów spory, czy był on Marchijczykiem, czy Toskańczykiem).
t ytuł dzieła . Oryginalny tytuł zbioru: Actus Beati
Francisci et Sociorum eius (Opowieści o św. Franciszku i jego współbraciach) jest czytelny, lecz nie do końca adekwatny. Wskazuje bowiem na zbiór opowieści o życiu św. Franciszka z Asyżu, jego pierwszych towarzyszy oraz braci mniejszych żyjących na przełomie X iii i X i V wieku w marchijskiej prowincji zakonu. Intencją autora było uzupełnienie zarówno oficjalnych życiorysów, jak i legend o św. Franciszku, natomiast adresatami dzieła były osoby bliskie mu duchowo, czyli bracia mniejsi. Autor ograniczył się zatem do przekazania tych znaczących faktów z życia
Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że nasz ojciec Święty Franciszek we wszelkim działaniu upodobniał się do Chrystusa. Jak bowiem uwielbiony Chrystus powołał na początku swego nauczania dwunastu apostołów (por. Mt 10, 1; Mk 3, 14; Łk 6, 13), którzy wszystko dla Niego porzucili, tak samo Święty Franciszek wybrał dwunastu współbraci, którzy zgodzili się żyć w najskrajniejszym ubóstwie. Jak powiesił się na powrozie jeden z dwunastu apostołów (por. Mt 27, 5; Dz 1, 18), tak samo powiesił się Jan z Capelli, jeden z dwunastu współbraci. Jak cały świat podziwiał świętych apostołów, którzy byli napełnieni Duchem Świętym, tak święci współbracia Świętego Franciszka byli ludźmi do tego stopnia świętymi, że od czasu apostołów nie było takich jak oni na świecie. Jeden z nich został uniesiony aż do trzeciego nieba (por. 2 Kor 12, 2), jak na przykład brat Idzi; jednemu anioł, jak Izajaszowi (por. Iz 6, 6–7), dotknął warg rozpalonym kamieniem, mianowicie Filipowi Longusowi; inny, nieskalany
opowieści o świętym franciszku…
brat Sylwester, rozmawiał z Bogiem jak przyjaciel z przyjacielem (por. Wj 33, 11). Z kolei pełen pokory
brat Bernard, który najwnikliwiej objaśniał Pismo
Święte, unosił się jak orzeł ku światłu boskiej mądrości (por. Ha 1, 8). Brat Rufin zaś, szlachcic z Asyżu, najwierniejszy Chrystusowi, został uświęcony przez
Pana jeszcze za życia na ziemi, jakby w łonie matki, i kanonizowany w niebie… I tak, jak się wkrótce okaże, oni wszyscy wyróżnili się szczególnym darem
świętości.
POCZĄTEK OPOWIEŚCI
O ŚWIĘTYM FRANCISZKU
I JEGO WSPÓŁBRACIACH
Ku czci i chwale Pana naszego Jezusa Chrystusa i naszego ojca Świętego Franciszka zostały tu spisane niektóre słynne opowieści o Świętym Franciszku i jego współ
braciach oraz cuda przez nich uczynione, które pominięto w opowiadaniach o nich, chociaż również są pożyteczne i nabożne.
PROZDZIAŁ I
O całkowitym zubożeniu świętego brata Bernarda pod wpływem nauczania naszego świętego ojca Franciszka ierwszym i najdawniejszym towarzyszem Świętego Franciszka, najwcześniej z nim związanym i obdarzonym świętością, był Bernard z Asyżu, który w ten oto sposób stał się jego współbratem. Otóż gdy Święty Franciszek był jeszcze człowiekiem świeckim, lecz wzgardziwszy światem i porzuciwszy życie światowe, odbywał pokutę, bywał tak brudny i obdarty, że wielu uważało go za wariata. Kiedy miły i pokorny, osłonięty Bożą mądrością, okryty i umocniony pokojem Ducha Świętego, przez długi czas chodził tak po Asyżu obrzucany kamieniami i błotem zarówno przez rodaków, jak i przez obcych, doznał wielu krzywd. Lecz był bardzo cierpliwy, zawsze przechodził z uśmiechem, jakby był głuchy i niemy.
Pan Bernard z Asyżu należący do najznakomitszych, najbogatszych i najmądrzejszych w mieście, człowiek, którego rad wszyscy słuchali, zaczął się roztropnie zastanawiać nad tą głęboką pogardą świata u Świętego Franciszka, nad jego wielką odpornością
na krzywdy i wielkodusznością w ich znoszeniu. Wydawało mu się więc, że tak prawie przez dwa lata odrzucany ze wstrętem i pogardzany przez wszystkich był coraz bardziej odporny. Pan Bernard powiedział sobie w duchu:
– Z całą pewnością ten Franciszek ma wielką łaskę u Boga.
I wtedy z natchnienia Bożego zaprosił Franciszka, aby ten zjadł z nim wieczerzę, zapragnął bowiem wypróbować jego świętość. Kiedy Franciszek uniżenie to przyjął, pan Bernard kazał przygotować łoże w swojej własnej komnacie, gdzie od zmierzchu paliła się lampa. Święty Franciszek, gdy tylko wszedł do komnaty, od razu bez modlitwy rzucił się na łoże, udając, że chce spać. Pan Bernard postanowił zaś potajemnie obserwować go w ciągu nocy. Posłużył się przy tym takim fortelem: kiedy trochę odpoczął na swoim łożu, zaczął udawać, że głęboko zasnął, i głośno chrapał.
Święty Franciszek, prawdziwy powiernik Bożych tajemnic, sądząc, że pan Bernard twardo usnął, wstał ze swojego łoża w głuchej ciszy nocnej i zwróciwszy twarz ku niebu, wzniósł ręce i oczy do Boga i cały zatopiony w gorącej, najpobożniejszej modlitwie mówił:
– Boże mój i wszelka moja Nadziejo!
Te słowa kierował ze łzami do Boga, powtarzał je wciąż tak pobożnie i tak gorliwie, że aż do świtu nie mówił nic innego jak tylko: „Boże mój i wszelka moja Nadziejo”.
Święty Franciszek mówił to, podziwiając doskonałość Bożego Majestatu, który pragnął przyjść z pomocą upadającemu światu i przez niego samego, biedaczynę Świętego Franciszka, skierować go na drogę zbawienia. Oświecony przez proroczego Ducha, przewidując cuda, które Bóg zamierzał uczynić przez niego samego i przez jego przyszłe Zgromadzenie zakonne oraz pouczony przez tego samego Ducha, pamiętając o swojej ułomności i znikomości cnót, błagał Pana, aby to, czego on sam nie potrafi dokonać, sprawił sam Bóg, bez którego człowiek w swojej kruchości nie może nic zrobić.
Pan Bernard, przypatrując się z uwagą wszystkiemu w świetle lampy i dokładnie rozważając wypowiedziane słowa, widząc na własne oczy pobożność Świętego, poczuł w głębi duszy tchnienie Ducha Świętego i od razu wczesnym rankiem wezwał Świętego Franciszka, i powiedział: – Bracie Franciszku, postanowiłem mocno porzucić światowe życie i iść za tobą, dokądkolwiek mi każesz.
Święty Franciszek, słysząc to, niezmiernie się
ucieszył i odrzekł z wielką radością:
– Panie Bernardzie, jest to tak trudna sprawa, że trzeba zapytać o radę naszego Pana Jezusa Chrystusa, aby sam zechciał łaskawie udzielić nam przyzwolenia i wskazać, jak mamy to uczynić. Chodźmy przeto razem do katedry, gdzie jest pewien zacny ksiądz, którego poprosimy, aby odprawił dla nas mszę. Po jej wysłuchaniu zostaniemy na modlitwie aż do dziewiątej wieczór. Modląc się, będziemy błagali Pana naszego Jezusa Chrystusa, aby przy trzecim otwarciu mszału raczył nam wskazać wyznaczoną przez siebie drogę, którą powinniśmy obrać.
Pan Bernard odparł: – Zgadzam się na to.
Wyruszyli więc do katedry. Po wysłuchaniu mszy i po modlitwie, która trwała aż do dziewiątej, wspomniany kapłan na prośbę Świętego Franciszka i pana Bernarda wziął mszał i przeżegnawszy się znakiem krzyża świętego, otworzył go w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa. Za pierwszym razem po otwarciu mszału ukazały się tam słowa: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co masz, i rozdaj ubogim (Mt 19, 21). Za drugim razem ukazały się słowa: Nie bierzcie ze sobą niczego na drogę (Łk 9, 3). Za trzecim razem ukazały się słowa: Kto chce iść za Mną, niech
zaprze się samego siebie, niech weźmie krzyż swój i Mnie naśladuje (Mt 16, 24).
Święty Franciszek, ujrzawszy to, powiedział:
– Panie Bernardzie, oto rada, którą dał nam Pan. Idź więc i spełnij to, co usłyszałeś, Niech będzie pochwalony nasz Pan Jezus Chrystus, który raczył nam wskazać swoją ewangeliczną drogę.
Pan Bernard szybko sprzedał cały majątek, który miał bardzo dużą wartość, i z radością rozdał wszystko ubogim. Chodził z pełnym trzosem i szczodrze roz
dzielał pieniądze między wdowy i sieroty, między pątników i mnichów. Towarzyszył mu i po chrześcijańsku go wspierał w tym wszystkim Święty Franciszek.
Gdy zaś pan Sylwester zobaczył, że cały ten majątek jest rozdawany, powiedział do Świętego Fran
ciszka, kierując się chciwością:
– Nie zapłaciłeś mi wszystkiego za niektóre ka
mienie, które kupiłeś ode mnie, gdy odnawiałeś kościoły.
Święty Franciszek, dziwiąc się jego chciwości, ale nie chcąc wchodzić z nim w spór i pragnąc każdemu proszącemu okazać się prawdziwym czcicielem
Ewangelii, sięgnął do trzosa pana Bernarda i rękę pełną pieniędzy włożył do trzosa pana Sylwestra. Powiedział mu przy tym, że gdyby chciał więcej, to dałby mu więcej. Tamten odszedł zadowolony.
opowieści o świętym franciszku…
Gdy pan Sylwester wrócił potem do domu i do późna rozmyślał o tym, co zrobił w ciągu dnia, zaczął się oskarżać o chciwość, rozpamiętywać oburzenie
pana Bernarda i świętość ojca Franciszka. Pierwszej, drugiej i trzeciej nocy ukazywał mu się wychodzący z ust Świętego Franciszka złoty krzyż, który wierzchołkiem dotykał nieba, a jego wyciągnięte w bok ramiona wydawały się rozciągać aż po krańce świata.
Pod wpływem tej wizji zesłanej przez Pana sprzedał cały majątek i rozdał ubogim. Potem został bratem mniejszym w Zakonie i posiadł taką świętość oraz dostąpił takiej łaski Bożej, że rozmawiał z Bogiem jak przyjaciel z przyjacielem. Święty Franciszek przekonał się o tym wiele razy, jak się okaże poniżej.
Pan Bernard natomiast, rozdawszy wszystko w imię
Pańskie, stał się ubogi zgodnie z Ewangelią i zasłużył na taką łaskę u Boga, że często Bóg całkowicie nim owładał. Święty Franciszek zaś głosił, że jest on godny wszelkiego szacunku. Mówił także, że to on sam założył ten Zakon przez to, że zapoczątkował ewangeliczne ubóstwo, rozdawszy wszystko biednym. I niczego dla siebie nie zostawiając, lecz wyzbywszy się wszystkiego, schronił się w ramionach Ukrzyżowanego, który jest Panem błogosławionym na wieki.
ROZDZIAŁ II
O pokorze i posłuszeństwie Świętego Franciszka
i brata Bernarda
Swięty Franciszek, najgorliwszy sługa Chrystusa Ukrzyżowanego, wskutek surowej pokuty i ustawicznego płaczu niemal oślepł i prawie nic nie widział. Pewnego razu wyszedł z domu i udał się do miejsca, gdzie przebywał brat Bernard, aby z nim porozmawiać o sprawach Bożych. Brat Bernard był w lesie, całkowicie pogrążony w niebiańskiej kontemplacji i złączony z Bogiem. Wtedy Święty Franciszek wszedł do tego lasu i zawołał do brata Bernarda: – Chodź tutaj i porozmawiaj ze ślepcem!
Brat Bernard, który był człowiekiem oddanym głębokiej kontemplacji i jego duch wówczas wzniósł się do Boga, nie odpowiedział Świętemu Franciszkowi ani nie przyszedł do niego. Brat Bernard miał szczególny dar rozmawiania o Bogu, jak Święty Franciszek już wiele razy się przekonał i dlatego chciał z nim rozmawiać. Po krótkiej przerwie zawołał go więc znowu drugi i trzeci raz, powtarzając to samo:
– Chodź, porozmawiaj z tym ślepcem!
Ale brat Bernard ani razu się nie odwrócił i nie przyszedł ani nie rozmawiał ze Świętym Franciszkiem. Święty Franciszek odszedł zatem trochę przygnębiony, dziwiąc się i ubolewając w duchu, że chociaż go trzykrotnie wołał, brat Bernard nie zechciał do niego przyjść.
Święty Franciszek, odchodząc, rozmyślał o tym i powiedział po drodze do swojego kompana:
– Poczekaj na mnie chwilkę!
A gdy pogrążył się w modlitwie w jakimś ustronnym miejscu, Bóg udzielił mu takiej odpowiedzi:
– Dlaczego się martwisz, biedny, mały człowieku? Czy człowiek powinien opuścić Boga dla jakiejkolwiek ludzkiej istoty? Kiedy wołałeś brata Bernarda, on był wtedy całkiem złączony ze Mną i dlatego nie mógł ani pójść do ciebie, ani nawet ci odpowiedzieć.
Dlatego nie dziw się, że nie był w stanie rozmawiać z tobą. Znajdował się w takiej ekstazie, że wcale nie docierały do niego twoje słowa.
Święty Franciszek zrozumiał i natychmiast szybkim krokiem w pośpiechu wrócił do brata Bernarda, by w pokorze oskarżyć się przed nim o wcześniejsze myśli. Brat Bernard zaś, naprawdę święty, od razu wybiegł Świętemu Franciszkowi naprzeciw i rzucił mu się do nóg. Pokora Świętego Franciszka i miłość
oraz szacunek brata Bernarda spotkały się tu ze sobą.
Święty Franciszek, opowiedziawszy, jaką naganę dostał od Boga, polecił bratu Bernardowi, aby zrobił posłusznie wszystko, cokolwiek mu każe. Brat Bernard obawiał się, że może mu, jak zwykle, narzucić coś nadzwyczajnego, chciał jednak wykazać wierne posłuszeństwo i powiedział:
– Jestem gotowy, ojcze, być wam posłuszny, jeśli tylko wy przyrzekniecie mi posłuszeństwo w tym, co ja powiem.
Święty Franciszek odrzekł:
– Zgadzam się.
Na to brat Bernard:
– Mówcie więc, ojcze, co mam uczynić na wasze życzenie.
Święty Franciszek odrzekł:
– Nakazuję ci w imię świętego posłuszeństwa, abyś dla ukarania mojej pychy i zuchwałości, kiedy będę leżał na ziemi, nastąpił mi na gardło, a drugą nogę postawił na moich ustach. Chcę, abyś tak depcząc swymi stopami moje gardło i usta, przeszedł po mnie trzy razy z jednej strony na drugą. Gdy będziesz po mnie kroczył, nie szczędź mi obelg: „Leż, wieśniaku, synu Pietra Bernardone!”. Obrzucisz mnie jeszcze wieloma innymi, cięższymi zniewagami i powiesz: „Skąd w tobie tyle pychy, ty nędzna kreaturo?!”.
opowieści o świętym franciszku…
Brat Bernard tego wysłuchał, ale było to dla niego trudne do wykonania. Ze względu na posłuszeństwo wypełnił to jednak delikatnie, na ile potrafił. Kiedy było już po wszystkim, powiedział Święty Franciszek:
– A teraz ty, bracie Bernardzie, rozkaż mi, abym uczynił, co sobie życzysz, ponieważ przyrzekłem ci posłuszeństwo.
Brat Bernard odparł:
– W imię świętego posłuszeństwa nakazuję ci, abyś poprawiał moje błędy i surowo mnie karcił.
Święty Franciszek, usłyszawszy to, bardzo się zdziwił, gdyż brat Bernard był tak świątobliwy, że ojciec Franciszek darzył go wielkim szacunkiem. Odtąd Święty Franciszek z tego powodu unikał dłuższego przebywania z nim, gdyż ze względu na wspomniane posłuszeństwo mogłoby się zdarzyć, że od tej tak świętej i pobożnej duszy zażądałby poprawy. Jeśli więc chciał się zobaczyć z bratem Bernardem lub rozmawiać z nim o Bogu, po krótkiej chwili rozstawał się z nim w pośpiechu. Było to cudowne, gdy się widziało, jak w czcigodnym ojcu i w jego pierworodnym synu, bracie Bernardzie, walczyły ze sobą i rywalizowały posłuszeństwo i miłość, cierpliwość i pokora obydwu.
Chwała Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi.
Amen.
ROZDZIAŁ IIIO bracie Bernardzie, gdy anioł przeszedł przez rzekę
Usamego początku Zakonu, gdy było jeszcze niewielu braci i nie zakupiono terenu, gdzie miał powstać klasztor, Święty Franciszek z kilkoma współbraćmi, a jednym z nich był brat Bernard, wyruszył na pielgrzymkę do Świętego Jakuba*. Gdy tak szli razem, napotkali w pewnej okolicy jakiegoś kalekę. Święty
Franciszek pod wpływem współczucia powiedział do brata Bernarda:
– Chcę, synu, abyś został do posługi przy tym kalece. Brat Bernard natychmiast ukląkł, pochylił głowę i z największym szacunkiem posłusznie przyjął polecenie świętego ojca. Święty Franciszek zaś, pozostawiwszy brata Bernarda z tym kaleką, udał się z innymi współbraćmi w drogę do Świętego Jakuba. Gdy zatrzymali się i modlili w sanktuarium Świętego
Jakuba, Pan objawił Świętemu Franciszkowi, że sam powinien nabyć wiele miejsc na świecie, żeby jego
* Mowa tu o pielgrzymce do Santiago de Compostela.
Zakon mógł się szeroko rozprzestrzenić. Dlatego od
tąd Święty Franciszek zaczął się na wszystkie strony starać o tereny dla nowych klasztorów.
W drodze powrotnej zaraz na początku spotkał w Italii brata Bernarda z jego podopiecznym kaleką, teraz już całkiem zdrowym. Święty Franciszek zgo
dził się, by brat Bernard następnego roku udał się na pielgrzymkę do Świętego Jakuba. Wkrótce sam wrócił do Doliny Spoleto.
Święty Franciszek wraz z bratem Mateuszem, bra
tem Eliaszem i kilkoma innymi często przebywał w jakimś odludnym miejscu. W dniu, gdy był w lesie, aby się modlić, jego współbracia, którzy darzyli go wielkim szacunkiem, bali się przeszkadzać mu w modlitwie, gdyż wiedzieli, że Bóg objawiał mu podczas modlitwy wielkie rzeczy.
Pewnego razu zdarzyło się, że bardzo piękny młodzieniec, ubrany tak, jakby wybierał się na spacer, przybył do furty i zaczął się dobijać niezwykle gwałtownie i uporczywie, co było niegdyś rzeczą niespotykaną. Przyszedł do furty brat Mateusz, otworzył i rzekł do młodzieńca:
– Zdaje mi się, synu, że jeszcze nigdy nie byłeś przy furcie, bo nie umiesz stukać z umiarem.
– W jaki więc sposób należy stukać? – zapytał tamten.
– Zastukaj trzy razy i po każdym uderzeniu rób przerwę – powiedział Mateusz. – Potem zaczekaj, aż brat skończy Ojcze nasz i wyjdzie do ciebie. A gdyby nie przyszedł po tej przerwie, to znowu zastukaj.
Młodzieniec odpowiedział na to:
– Bardzo się spieszę i dlatego tak stukam. Czeka mnie długa podróż. Przybyłem tu, aby porozmawiać ze Świętym Franciszkiem, lecz on teraz przebywa w lesie na rozmyślaniu i nie chcę mu przeszkadzać. Ale idź i przyślij do mnie brata Eliasza. Słyszałem bowiem, że jest on bardzo mądry, i dlatego chcę mu zadać jedno pytanie.
Gdy brat Mateusz powiedział Eliaszowi, żeby do niego poszedł, ten nie chciał tego uczynić, tylko obruszył się i rozgniewał. Brat Mateusz nie wiedział, co ma zrobić: gdyby powiedział, że Eliasz nie mógł przyjść, skłamałby; gdyby zaś powiedział, że Eliasz był oburzony, to obawiał się, że byłby to zły przykład. Ponieważ ociągał się z powrotem, młodzieniec znowu zaczął stukać, tak samo jak przedtem. Wreszcie brat Mateusz wrócił do furty i powiedział do niego:
– Nie zastosowałeś się do mojej zasady, czyli sposobu stukania.
Ów młodzieniec który był aniołem Pańskim, zanim udzielił odpowiedzi bratu, powiedział:
– Brat Eliasz nie chce wyjść do mnie, idź więc do Świętego Franciszka i powiedz mu, żeby posłał do mnie brata Eliasza.
Brat Mateusz poszedł wtedy do Świętego Franciszka, który przebywał w lesie, modląc się z twarzą wzniesioną ku niebu. Opowiedział mu wszystko o zleceniu, z jakim przybył ten młodzieniec, i o odmowie brata Eliasza. Wtedy Święty Franciszek, nie ruszając się z miejsca
i nie odwracając twarzy od widoku nieba, rzekł:
– Idź i powiedz bratu Eliaszowi, że na mocy posłuszeństwa ma natychmiast wyjść do niego.
Brat Eliasz przyszedł do furty tak wzburzony, że otwierając z impetem bramę, narobił wielkiego hałasu i łoskotu. Zapytał młodzieńca:
– Czego ty chcesz?!
Tamten odpowiedział:
– Uważaj, mój drogi, bo wydajesz się wzburzony, a gniew przeszkadza umysłowi dostrzec prawdę.
Brat Eliasz rzekł:
– Mów, czego chcesz!
Tamten na to:
– Chcę cię zapytać, czy wyznawcom Ewangelii wolno jeść wszystko, co zostało podane (por. Łk 10, 8), jak powiedział Chrystus. I chcę cię także zapytać, czy jakiemuś człowiekowi wolno narzucać wyznaw
com Ewangelii to, co jest sprzeczne z wolnością według Ewangelii.
Brat Eliasz odpowiedział wyniośle:
– Ja dobrze wiem, ale ci nie powiem. Ruszaj za swoimi sprawami!
Młodzieniec odrzekł na to:
– Ja potrafiłbym lepiej niż ty odpowiedzieć na to pytanie.
Brat Eliasz wzburzony zamknął bramę z rozmachem i odszedł. Ale gdy rozważał sam to pytanie, naszły go wątpliwości, których nie umiał się pozbyć. Kiedy bowiem był wikariuszem Zakonu, zakazał wszystkim zakonnikom – wykraczając poza Ewangelię, Regułę i postanowienia zakonne – spożywania mięsa. Pytanie młodzieńca było niewątpliwie wymierzone przeciwko niemu. Dlatego teraz, gdy nie umiał tego sobie wyjaśnić i gdy rozmyślał o skromności młodzieńca, który powiedział, że mógłby lepiej rozwiązać tę kwestię, wrócił do furty i otwierając bramę, zamierzał poprosić młodzieńca, aby mu to wytłumaczył. Ale otwarłszy bramę, nikogo nie zastał, a szukając dookoła, także nie zdołał go znaleźć. Był to bowiem anioł Boży, który dlatego odszedł, nie czekając na niego, że z powodu pychy brat Eliasz nie zasługiwał na rozmowę z aniołem.
Po tych wydarzeniach Święty Franciszek, który
się dowiedział o tym wszystkim, wróciwszy z lasu, ostro zganił podniesionym głosem brata Eliasza takimi słowami:
– Źle postępujesz, bracie Eliaszu, pyszałku, że wyganiasz świętych aniołów, którzy przybywają do nas, aby nas odwiedzić i pouczać. Przyznam ci się, że bardzo boję się, abyś wskutek swojej pychy nie znalazł
się w końcu poza naszym Zakonem.
W przyszłości rzeczywiście spotkało go to, co przepowiedział mu Święty Franciszek w proroczym natchnieniu.
W tym samym dniu i o tej samej godzinie, gdy anioł odszedł od tamtego brata, zjawił się w tej samej postaci bratu Bernardowi, który wracał od Świętego
Jakuba i zatrzymał się po drugiej stronie wielkiej rzeki, przez którą nie potrafił się przeprawić. Pozdrawiając
brata Bernarda w jego własnym języku, powiedział:
– Niech Pan darzy cię pokojem, zacny bracie!
Brat Bernard, zachwycony jego urodą, znajomością języka, pokojowym pozdrowieniem i radosnym obliczem, zapytał:
– Skąd przybywasz, dobry młodzieńcze?
Tamten tak odpowiedział:
– Przychodzę z takiego miejsca, w którym przebywa Święty Franciszek. Wybrałem się tam, aby poroz
mawiać z nim, ale nie udało mi się, ponieważ znajdował się w lesie, kontemplując sprawy boskie. Razem z nim byli w tym miejscu brat Mateusz, brat Idzi oraz brat Eliasz. Brat Mateusz nauczył mnie stukać do waszej furty. Brat Eliasz zaś nie raczył odpowiedzieć na pytanie, które mu zadałem, a kiedy później pożałował tego i chciał mi odpowiedzieć i zobaczyć mnie, nie mógł już tego uczynić.
Zwracając się do brata Bernarda, anioł zapytał: – Dlaczego, kochany, zwlekasz z przeprawą przez rzekę?
Brat Bernard odparł:
– Boję się, bo widzę, że tu niebezpiecznie, woda bardzo głęboka.
Lecz anioł odpowiedział:
– Przejdźmy razem, nie bój się!
Ująwszy go za rękę, w mgnieniu oka przeprawił go cało na drugą stronę rzeki.
Widząc to, brat Bernard pojął, że był to anioł Pański, rzekł więc z wielkim nabożeństwem, szacunkiem i radością:
– O błogosławiony aniele Boży, powiedz mi, jak masz na imię?
On zaś odparł:
– Po co pytasz o moje imię, które jest godne podziwu?
opowieści o świętym franciszku…
Po tych słowach zniknął, zostawiając brata Bernarda w tak podniosłym nastroju, że ten całą dalszą drogę przemierzył z radością.
Brat Bernard zapamiętał dzień i godzinę, kiedy zjawił mu się anioł. Kiedy przybył do miejsca, gdzie przebywał Święty Franciszek ze współbraćmi, opowiedział im wszystko po kolei. Nabrali całkowitej pewności, że był to ten sam anioł, który zjawił się im tamtego dnia i godziny.
Ku chwale Pana naszego Jezusa Chrystusa, który jest błogosławiony na wieki. Amen.
SPIS TREŚCI
Wstęp strona 5
Początek opowieści o Świętym Franciszku i jego współbraciach strona 39
Rozdział i strona 40
Rozdział ii strona 47
Rozdział iii strona 51
Rozdział i V strona 59
Rozdział V strona 64
Rozdział V i strona 69
Rozdział V ii strona 71
Rozdział V iii strona 76
Rozdział i X strona 81
Rozdział X strona 94
Rozdział X i strona 97
Rozdział X ii strona 102
Rozdział X iii strona 106
Rozdział X i V strona 113
Rozdział XV strona 116
Rozdział XV i strona 121
Rozdział XV ii strona 129
Rozdział XV iii strona 130
Rozdział X i X strona 137
Rozdział XX strona 140
Rozdział XX i strona 147
Rozdział XX ii strona 152
Rozdział XX iii strona 156
Rozdział XX i V strona 164
Rozdział XXV strona 167
Rozdział XXV i strona 174
Rozdział XXV ii strona 176
Rozdział XXV iii strona 181
Rozdział XX i X strona 186
Rozdział XXX strona 199
Rozdział XXX i strona 204
Rozdział XXX ii strona 208
Rozdział XXX iii strona 211
Rozdział XXX i V strona 217
Rozdział XXXV strona 221
Rozdział XXXV i strona 223
Rozdział XXXV ii strona 225
Rozdział XXXV iii strona 229
Rozdział XXX i X strona 232
Rozdział X l strona 234
Rozdział X li strona 237
Rozdział X lii strona 239
Rozdział X liii strona 242
Rozdział X li V strona 245
Rozdział X lV strona 247
Rozdział X lV i strona 252
Rozdział X lV ii strona 255
Rozdział X lV iii strona 261
Rozdział X li X strona 267
Rozdział l strona 276
Rozdział li strona 279
Rozdział lii strona 280
Rozdział liii strona 284
Rozdział li V strona 285
Rozdział lV strona 287
Rozdział lV i strona 292
Rozdział lV ii strona 296
Rozdział lV iii strona 301
Rozdział li X strona 309
Rozdział l X strona 314
Rozdział l X i strona 316
Rozdział l X ii strona 320
Rozdział l X iii strona 324
Rozdział l X i V strona 327
Rozdział l XV strona 333
Rozdział l XV i strona 337
Rozdział l XV ii strona 343
Rozdział l XV iii strona 345
Actus Beati Francisci et Sociorum eius
Nuova edizione postuma di Jacques Cambell
Tłumaczenie: prof. Stanisław Stabryła
Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo Esprit 2024
Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2024
All rights reserved
Projekt okładki: © Małgorzata Bocian
Materiały okładkowe: Cigoli (Lodovico Cardi), St Francis / The State Hermitage Museum
Materiały środka: ilustracje Eugene’a Burnanda do książki
The Little Flowers of St Francis, wydaw. J. M. Dent & Sons Limited, 1919 © Bridgeman Images / Photo Power
Redakcja: prof. dr hab. Albert Gorzkowski
Korekta: Justyna Jagódka
Projekt typograficzny i skład: Kamil Gorlicki
Seria „Perły Duchowości”
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa
Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury isbn 9788367925969
Wydanie i, Kraków 2024
Druk i oprawa: Skleniarz
Wydawnictwo Esprit sp. z o.o.
ul. Władysława Siwka 27a, 31588 Kraków tel. / fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19
email: sprzedaz@esprit.com.pl ksiegarnia@esprit.com.pl
biuro@wydawnictwoesprit.com.pl
Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl
Jedno z najsłynniejszych dzieł
średniowiecznej literatury w nowym przekładzie prof. Stanisława Stabryły!
Kwiatki Świętego Franciszka to jeden z najczęściej czytanych tekstów średniowiecznych, bardzo popularny i chętnie tłumaczony z języka włoskiego. Zawiera jednak tylko wybrane opowieści o Świętym Franciszku i jego współbraciach pochodzące z pierwotnego łacińskiego dzieła Actus Beati Francisci et Sociorum eius.
Niniejsze tłumaczenie autorstwa prof. Stanisława Stabryły po raz pierwszy prezentuje szerokiemu gronu polskich czytelników tekst pełny, oparty na łacińskim pierwowzorze. Niezaprzeczalną jego wartością jest przystępny i barwny język. Dzięki temu historia Biedaczyny z Asyżu przemawia z nową siłą.
Gdziekolwiek więc udawał się Święty Franciszek, tak bardzo był przez wszystkich wielbiony, jakby cały świat skupił się na tym cudownym człowieku. Kiedykolwiek przybywał do jakiejś wsi, do jakiegoś zamku czy osady, każdy, kto mógł go ujrzeć lub dotknąć, uważał się za błogosławionego. fragment
Seria „Perły Duchowości” zainicjowana przez Wydawnictwo Esprit to zbiór klasycznych tekstów w nowych przystępnych tłumaczeniach.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
ISBN 978-83-67925-96-9 Cena 69,90 zł (5% vat ) www.esprit.com.pl