Człowiek z bursztynu

Page 1

Projekt okładki

Anna Slotorsz

Redakcja

Anna Jeziorska

Anna Seweryn

Zdjęcia na okładce

© PORTfoto | Piotr Manasterski

Wykorzystane w książce zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Tomasza

Ołdziejewskiego, z programu Złoto Bałtyku, produkcja ATM Grupa na zlecenie telewizji HISTORY Channel, udostępnionych przez HISTORY Channel, oraz z następujących źródeł:

© Bjoern Wylezich, Alex Zaitsev, Resul Muslu | shutterstock.com

© johnnyberg | freeimages.com

© hans | pixabay.com

Typografia

© Unna — Omnibus-Type | fonts.google.com (Open Font License)

© Coffeine EFN | POLSKIE FONTY www.fonty.pl

Redakcja techniczna, skład i łamanie

Grzegorz Bociek

Korekta

Anna Jeziorska

Anna Seweryn

Anna Żochowska

Wydanie I, Gdańsk 2023

tekst © Sylwia Winnik, Tomasz Odziejewski 2023

© Wydawnictwo FLOW

ISBN 978-83-67402-36-1

Wydawnictwo FLOW

biuro@wydawnictwoflow.pl

+48 538 281 367

Druk i oprawa

Abedik SA

Mała bryłka bursztynu wyciekła z łona sosny, nieznanej

nam i obcej, obok której rosły palmy wszelkiego rodzaju

i kształtu, słodkie kasztany, eukaliptus i magnolia, dęby, jałowce i buki. Gdy ciepła ojczyzna bursztynowej sosny

z jej morzami zastygła, zziębła i wymarzła pod lodowcem straszliwej grubości, on sam tylko ocalał, żywy płyn drzewa dawno zmarłego.

Stefan Żeromski, Wiatr od morza (1922)

Tomek pragnie zadedykować tę książkę ojcu, który nauczył go wszystkiego, poławiaczom bursztynu oraz ludziom z branży

Sylwia swojemu tacie, po którym ma zapał

do zbierania książek, teraz też bursztynu, ale chyba głównie ludzkich historii

Wstęp

Ferie zimowe 1980 rok, ojciec Jan zabrał Tomka na połowy bursztynu

Stary warsztat, w którym powstawały pierwsze

prace Tomka, przy ul. Gdańskiej w Sztutowie.

Choć dziś jego warsztat znajduje się w innym miejscu

i jest nowoczesny, Tomasz chętnie wraca właśnie tu i pracuje w klimacie dawnych lat

Od ciasnego warsztatu do marzenia o świecie bez granic

Sztutowo, dawno temu

W małym warsztacie przy ulicy Gdańskiej nie słychać szumu morza, chociaż jest ono bardzo blisko. Ciasne pomieszczenie w piwnicy pachnie trochę kadzidłem. Stare, zakurzone lampy rzucają ciepłe światło na czterdziestoletnie drewniane blaty. Widać, jak bursztynowy pył unosi się w powietrzu i powoli opada na regały, wygięte od koniakowych bryłek i utensyliów. Na podłogę, na narzędzia i wreszcie na tablicę, do której Tomasz przypiął stare zdjęcia.

Na fotografiach ojciec. Wołali na niego „Ady”, a niektórzy „Arab”. Szeptali o nim, że jest najprzystojniejszy w Nowym Stawie. O takich indywidualistach i marzycielach, twardo stąpających po ziemi, mówiło się, że mają charakter. Miał więc charakter. Ćwiczył wioślarstwo, podnosił ciężary. I był czeladnikiem, który jako jeden z pierwszych ludzi na Mierzei Wiślanej rozpoczął zawodową przygodę z bursztynem. Później wszystkiego nauczył swojego syna.

Zanim to jednak nastąpiło, w domu się nie przelewało. Tomek pamięta, jak w szóstej klasie szkoły podstawowej

9

pojechał na obóz wędrowny i miał najmniej pieniędzy ze

wszystkich dzieci. To bolało. Nie mógł jeszcze wtedy wiedzieć, co będzie robił w życiu, ale pragnął zrobić coś wielkiego. Niewiele osób w niego wierzyło. Zwykły chłopak w oczach innych ludzi i nauczycieli miał nic nie osiągnąć. Tymczasem złoto Bałtyku czekało właśnie na niego…

Kiedy zaczął pomagać ojcu przy bursztynie, zarobił pierwsze pieniądze. Praca z tym surowcem jest dla artystów — trzeba poczuć miękkość materiału, a ten jest wdzięczny w obróbce. I pachnie specyficznie, trochę jak kadzidło.

Robili naszyjniki i korale z naturalnego nieoszlifowanego bursztynu. Niemal każdy, kto wrócił znad morza, miał kiedyś taki w domu. Rzeźbili i polerowali serduszka, wisiorki, kaboszony (typowy owal, niczym przecięte na pół jajko, używany np. do pierścionków, bransolet i wisiorków) czy zwierzątka. Tysiące tych samych, powtarzalnych wzorów. Kilogramy bursztynu. Nudne, ale opłacalne, tak zwana masówka. Koledzy taty płacili w dolarach i markach.

Czasami dorzucili coś jako bonus, a innym razem dali niemieckie słodycze.

Kolejnego lata przed wyjazdem na obóz wychowawca zapytał:

Ile macie ze sobą pieniędzy na własne wydatki?

Tysiąc złotych — odpowiedział młody Tomek, którego mama zarabiała wówczas osiemset złotych. — I sto marek, i pięćdziesiąt dolarów — dodał.

Od tamtej pory ludzie inaczej patrzyli na tego chłopaka, który tylko w ich oczach był zwyczajny. W jego rę -

10

Ojciec, Jan Ołdziejewski, 1976 rok

Ojciec Tomka z rocznym wnukiem, synem Tomasza, Michałem, 1993 rok

Rodzice Tomasza, Jan i Danuta

Ołdziejewscy, 1975 rok, Rynek

w Nowym Stawie

Tata Tomasza w swoim warsztacie w piwnicy przy ul. Gdańskiej w Sztutowie, 2005 rok

Jan Ołdziejewski

w swoim warsztacie

podczas szlifowania

wisioru dla klienta

Tomek z tatą na zamarzniętej Wiśle Królewieckiej przy moście „czterech pancernych”

kach krył się przecież, niedoceniony jeszcze wtedy, talent do rzeźbienia, rysowania i malowania, a także do obróbki bursztynu.

Z plastyki dostawał w szkole albo dwóje, albo piątki.

Dwóje za brak kartek, a piątki, kiedy je miał i oddawał prace. Był wybitnie uzdolniony plastycznie. Zasadnicza Szkoła

Zawodowa Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni Oksywiu z internatem była tylko epizodem w życiu Tomka. Zrezygnował z nauki, bo zajął się „pewexem szkolnym”, który sam stworzył. Kosmetyki, książki, zeszyty, bursztyn, srebro. Smykałka do biznesu pozwalała mu zarabiać duże kwoty. Kiedy pani psycholog wezwała go na rozmowę i zapytała, dlaczego nie chce chodzić do tej szkoły, Tomek zawadiacko odpowiedział, że nie zamierza zajmować się przez całe życie spawaniem i wierceniem metali.

To co ty chcesz robić w życiu? — zainteresowała się psycholog.

To, co mój ojciec. Bursztyn. Pierścienie, wisiory, zakuwać srebro. I zarabiać w dolarach i markach.

Właśnie wtedy pani psycholog zauważyła, że Tomek nie pasuje do systemu. Tym bardziej do pracy w stoczni jako spawacz czy monter. Rozpoznała w nim pewność siebie, konkretny plan i charyzmę. A Tomek już w tym

momencie z pracy u ojca miesięcznie odkładał wielokrotność pensji nauczycielskiej. Dzięki temu mógł kupować

„zachodnie pierdoły” (kasety, słodycze, dżinsy czy walkmana) w pewexie lub baltonie. Marzył o wolności i wielkim, łatwiejszym świecie.

13

Tomasz pamięta pierwsze duże dzieło ojca — latarnię morską zrobioną z kawałków żółtego bursztynu połączonych czarnym klejem. Starannie wybranych, pociętych na równe kawałki, wypolerowanych. Takie połączenie dawało naturalny efekt — cegiełek. Nikt wtedy nie chciał tak dziś upragnionej białej, rzadkiej odmiany. Cały świat zakochał się w bursztynie koniakowym. Ojciec Tomka barwił na czarno klej i kostka po kostce spiralą wznosił morskie budowle. Tworzył bursztynowe kolie, dokładnie takie, jakie nosiły później babcie i mamy, gdy wracały znad morza. Jego prace trafiały głównie na rynek niemiecki i do stolicy bursztynu — Gdańska. Takie były lata 80. i 90. XX wieku. Przełom w estetyce bursztynu i znaczny wzrost jego cen miały nadejść dzięki Chinom w XXI wieku. Tymczasem Tomek zaprojektował i wykonał swój pierwszy bursztynowy statek, a potem kolejny i kolejny, i kolejny…

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.