NOŚ SWOJE DZIECKO

Page 1


Recenzja: Wojciech Eichelberger Redakcja i skład: Magdalena Tomkowska Korekta: Magdalena Hinz Opracowanie graficzne: Agnieszka Tomkowska Projekt okładki: Donat Supiński

© Copyright by Magdalena Sendor © Copyright by Wydawnictwo Harmonia

Redakcja i Biuro Handlowe: 80–283 Gdańsk, ul. Szczodra 6 tel. 058 348 09 50, 058 348 09 51 fax 058 348 09 00 e-mail: harmonia@harmonia.edu.pl

Szczegółowe informacje o naszych publikacjach: www.harmonia.edu.pl

Przedruk całości lub części książki bez pisemnej zgody Wydawnictwa zabroniony.

ISBN 978-83-7134-296-7 Gdańsk 2008 – Wydanie I


Wstęp Noszenie dziecka jest gestem miłości i być może jedynym sposobem, w jaki matka może okazać miłość swojemu dziecku. Donald Woods Winnicott „Noszę dziecko w chuście”. Zdanie to coraz częściej można usłyszeć z ust młodych matek, a na ulicach spotkać rodziców obwiązanych kolorowymi materiałami, z których wystaje jedynie główka i nóżki maluszka. Na twarzach ojców zazwyczaj maluje się duma, a w oczach matek radość, być może z odzyskanej swobody. Noszący rodzice bowiem szybko zdają sobie sprawę, że istnieje niewiele przeszkód w mieście czy na łonie natury uniemożliwiających im spacer z dzieckiem. Wiary w siebie jako rodzica dodaje im bliskość dziecka i możliwość szybkiej reakcji na każdy jego sygnał. Dziecko zaś, czy jest to noworodek czy dwuletni brzdąc, ma zazwyczaj błogą minę usatysfakcjonowanego istnienia. Niemowlak najczęściej słodko śpi wtulony w pierś mamy, a starsze dziecko, równie dumne jak rodzic, ogląda świat z wysokości dorosłego, zza pleców najdroższej mu osoby. Idea chustonoszenia czy chustowania (tych dwóch terminów używa się najczęściej do określenia noszenia dzieci w chuście1) szerzy się w Polsce bardzo szybko. Istnieją różne powody, dla których rodzice, na początku przede wszystkim mamy, sięgają po chustę. Dla wielu z nich jest to nie tylko środek transportu, lecz także sposób na bycie z dzieckiem, na wczesną i intensywną komunikację. Dla niektórych noszenie wynika z potrzeby serca, dla innych jest 1

Na polskich stronach internetowych informujących o noszeniu często używa się anglojęzycznego określenia babywearing, które wymownie łączy w sobie słowa baby ‘niemowlę’ i wearing ‘nosić ubranie, ubierać się’, a które po raz pierwszy zostało użyte przez amerykańskiego pediatrę dr. Williama Searsa. 5


praktycznym rozwiązaniem, sposobem pogodzenia codziennych obowiązków, a jeszcze dla innych po prostu podążaniem za aktualną modą. W książce staram się pokazać, dlaczego warto nosić swoje maluchy. Chcę pokazać, iż jest to naturalny dla człowieka sposób transportowania dzieci, zatracony nie tak dawno przez zachodnie społeczeństwo, ale wciąż żywy w wielu kulturach rozrzuconych po wszystkich kontynentach. Pokażę, że noszenie to sposób na przemieszczanie się z dzieckiem, ale również forma terapii wielu bolączek niemowlęcych, sposób na budowanie więzi rodzic – dziecko, na wzbogacenie swojego macierzyństwa czy po prostu na odzyskanie pary rąk. Książka powstała głównie z myślą o rodzicach, którym być może ułatwi sięgnięcie po chustę w momencie pojawiania się niemowlęcych kolek, wieczornych płaczów czy ząbkowania, ale także z myślą o środowisku medycznym, w którym nie zawsze termin „noszenie w chuście” jest dobrze odbierany. Tymczasem poprawne noszenie może być formą terapii przy dysplazji bioder, może wspomagać budowanie więzi między adopcyjnymi rodzicami i adoptowanymi dziećmi, może być pomocą dla niepełnosprawnych rodziców i niepełnosprawnych dzieci. Również rodzice wcześniaków mogą w noszeniu, które w takich przypadkach najczęściej określa się kangurowaniem, odnaleźć ukojenie po zbyt wcześnie zakończonej ciąży. W powyższych przypadkach właśnie lekarz, pediatra czy psycholog mógłby doradzić rodzicowi noszenie. Na wstępie pragnę uściślić, o jakim typie noszenia będę mówić. W języku polskim termin „chusta” jest często nadużywany. Określa się nim nieraz nawet nosidełka sztywne. Tymczasem chusty i nosidła miękkie to jedna grupa, a nosidełka sztywne to druga grupa. Są to dwa typy nosideł, które nie zawsze dają takie same pozytywne efekty zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica. Zachęcając do noszenia, za każdym razem mam na myśli noszenie w nosidłach, które respektują ciało zarówno małego człowieka, jak i noszącej go dorosłej osoby 2.

2

6

W rozdziale zatytułowanym W czym nosić i jak? rozwijam pojęcie nosidła respektującego ciało noszącego i noszonego.


Książka Noś swoje dziecko nie ma na celu nauczenia poprawnego wiązania chusty czy nosidła. Istnieją świetnie przygotowane strony internetowe na ten temat, bogate w zdjęcia, a nawet nagrania wideo3. Ponadto chusty są zazwyczaj sprzedawane z mniej lub bardziej szczegółowymi instrukcjami wiązań. Najlepiej zaś szukać wsparcia u osób, które noszą i potrafią wiązać, czyli rodziców lub instruktorów noszenia dzieci w chustach. Noszący rodzice, mający doświadczenie, zarówno przekażą radość z noszenia, jak i rozproszą ewentualne pierwsze obawy, natomiast instruktorzy w czasie warsztatów zwrócą uwagę na techniczne aspekty dobrego noszenia. W większych miastach są organizowane regularne spotkania noszących mam, w czasie których można zobaczyć sposoby wiązania, obejrzeć i dotknąć wielu chust, a również porozmawiać o innych aspektach rodzicielstwa towarzyszącego4. Często bowiem noszenie dziecka jest wstępem do szerszej przygody, na którą składa się masowanie malucha, spanie z nim, karmienie piersią, bezpieluchowe wychowanie oraz przede wszystkim wychowanie bez przemocy. Nie będę próbowała przekonać wszystkich, że noszenie jest najlepszym sposobem na bycie z dzieckiem. Pragnę zachęcić do spróbowania, bo jest to prosta, niewymagająca kosztownego sprzętu metoda na bycie blisko dziecka, na transport malucha oraz na odzyskanie obu rąk z jednoczesną obecnością naszego skarbu przy sercu! Dla dziecka zaś bezpośrednia obecność matki, odgłos jej bijącego serca jest jedną z głównych potrzeb. Niektórych rodziców przekonają może słowa Wojciecha Eichelbergera, psychologa i autora książek między innymi o wychowaniu szczęśliwego dziecka, który twierdzi, że dobrze się zgodzić z faktem, że w tym pierwszym okresie życia W aneksie zamieszczam hasła kluczowe przydatne w poszukiwaniach dodatkowych informacji na temat noszenia. 4 Wolne tłumaczenie zapoczątkowanego przez amerykańskiego pediatrę dr. Williama Searsa angielskiego terminu attachment parenting, który zakłada budowanie między rodzicami a dzieckiem silnych więzi emocjonalnych. Według teorii rodzicielstwa towarzyszącego dzięki okazywaniu czułości i bliskości, odpowiadaniu na sygnały i potrzeby dziecka rodzice wychowują otwarte, pozytywnie nastawione i szczęśliwe dzieci, a sami stają się pewni siebie i równie szczęśliwi w wychowywaniu potomstwa. 3

7


potrzeby dziecka są ważniejsze od naszych5. W podobnym tonie wypowiada się Frédérick Leboyer, francuski lekarz i położnik: „Być noszonym, kołysanym, pieszczonym, masowanym – wszystko to jest pożywieniem dla dziecka, równie koniecznym jak witaminy, sole mineralne i proteiny”6.

Podziękowania Chciałam bardzo gorąco podziękować osobom, dzięki którym zakiełkowała we mnie myśl o dzieleniu się wiedzą dotyczącą noszenia dzieci i które wspierały mnie w tym projekcie ciepłym słowem, radami, pomysłami i zbieraniem materiałów. Podziękowania należą się w szczególności: Caroline, Emmanuelle, Natalii, Ani, Miłosznikowi, panu Józefowi Tokarczykowi ze Spod Kicek, pani Elżbiecie Szelidze oraz moim rodzicom, a nade wszystko mojemu mężowi Olivierowi i synkowi Joachimowi za ich cierpliwość i miłość. Chciałam równie serdecznie podziękować wszystkim rodzicom, którzy zgodzili się udostępnić swoje historie chustowe oraz zdjęcia. Ufam, że pomogą one w podjęciu decyzji innym rodzicom.

Wojciech Eichelberger, Renata Dziurdzikowska, Zatrzymaj się, Wydawnictwo Jacek Santorski & Co, Warszawa 2003, s. 63. 6 Frédérick Leboyer, Shantala, un art traditionnel le massage des enfants, Seuil 2004, s. 23. 5

8


Dlaczego nosić? Oswoić lęk „Po co nosić?” – to proste pytanie od razu nasuwa się na myśl wielu rodzicom lub jest im zadawane przez najbliższych lub przypadkowo napotkane osoby. Odpowiedź mogłaby być krótka: bo bycie blisko matki jest podstawową potrzebą niemowlaka. Ale dlaczego tak się dzieje? Argumentów należy szukać w biologii. Z punktu widzenia fizjologii człowiek przychodzi na świat niedojrzały. Jego mózg to zaledwie 25% objętości osiąganej w wieku dorosłym1. Można powiedzieć, iż mógłby pozostać kolejne dziewięć miesięcy w brzuchu matki, aby osiągnąć podobne innym ssakom stadium rozwoju w momencie narodzin. Opuszczając ciepło i przytulność brzucha matki, dziecko przychodzi na świat pełen kontrastów, raz odczuwa ciepło, raz zimno, raz jest mu przyjemnie, za chwilę nieznośnie. Są to odczucia, które przed narodzinami były mu nieznane. Zadaniem opiekuna, jest zmniejszanie tych nieprzyjemnych bodźców i ograniczenie związanego z nimi stresu. Zachwycająco opisuje to francuski położnik Frédérick Leboyer w książce Narodziny bez przemocy, w której na niedowierzanie fikcyjnego rozmówcy twierdzącego, że noworodek nie cierpi, że nie potrafi czuć, że jest nieszczęśliwy, bo przecież „»toto« niczego nie czuje, nie widzi, nie słyszy”, odpowiada: „co nie przeszkadza mu głośno krzyczeć”2. W dalszej części książki, do lektury której zachęcam wszystkich rodziców, Leboyer przekonuje, że taki krzyk może być tylko wyrazem rozpaczy: „Przecież cała jego istota krzyczy, całe ciało woła: »Nie ruszajcie mnie, nie dotykajcie!«, ale w tym krzyku jest i błaganie: »Nie zostawiajcie mnie! Pomóżcie! Pomóżcie mi!«”3. Nils Bergman, Le portage kangourou, w: „Dossiers de l’Allaitement. Hors-sèrie”, marzec 2005. 2 Frédérick Leboyer, Narodziny bez przemocy, Radunia, Wrocław 1996, s. 7. 3 Ibidem, s. 11. 1

9


Francuski położnik jako jeden z pierwszych przekonywał, że tak jak matka cierpi podczas porodu, tak i noworodek nie tylko odczuwa ból, ale dodatkowo ogarnia go strach i lęk przed nieznanym, gdyż wszystko jest dla niego nowe, nic nie jest takie samo, jak było jeszcze kilka minut temu. Ponownie posłużę się niesamowicie trafnymi słowami Leboyera: „to, co powoduje grozę narodzin, to bezmiar przeżyć, ich różnorodność, dławiące bogactwo. Mówi się i wierzy, że noworodek niczego nie czuje. On czuje wszystko. Wszystko – całkowicie, bez wyboru, bez filtru, bez selekcji. (...) Doświadczenie zmysłowe jest tak rozległe, że my nie jesteśmy w stanie nawet tego pojąć. Zmysły noworodka funkcjonują. I to jak!”4. Leboyer nie ograniczył się tylko do krytyki metod przyjmowania dzieci na świat, dał również jasne sugestie co do działań mających złagodzić stres spowodowany porodem. Według niego należy powielać wrażenia zmysłowe i nastroje, które są dziecku już znane z okresu płodowego. Mówi on: „Aby oszczędzić strachu noworodkowi, trzeba mu odsłaniać świat stopniowo, niezwykle powoli. Dostarczać tylko tyle nowych doznań, ile może wchłonąć, unieść. Jednocześnie trzeba zachować ciągłość, podtrzymać więź z przeszłością”5. W momencie przyjścia na świat dziecko zna przede wszystkim ruch, głos matki, jej zapach i dotyk. Sam noworodek zaś jest przede wszystkim czuciem. Pozostawiony po porodzie na ciele matki i później, gdy tylko odzyska ona wystarczająco dużo sił, noszony przez nią nabiera odwagi i nadziei. Dziecko noszone w chuście czy na rękach, wtulone w rodzica pozostaje w ruchu, tak jak to było w brzuchu matki. Nadal jest kołysane i bujane, słyszy jej serce oraz głos. Widzi nowe obrazy, poznaje nowe odgłosy, czuje nowe zapachy. Ale to nowe odbywa się przy czymś, co zna: przy ciele matki. Ten intensywny i bezpośredni kontakt daje mu więc poczucie bezpieczeństwa, poczucie prawidłowego ładu świata, w którym powoli znajduje sobie miejsce. Te pierwsze doznania będą miały wpływ na późniejszą stabilność emocjonalną dziecka i jego funkcjonowanie w społeczeństwie.

4 5

10

Ibidem, s. 16. Ibidem, s. 66.


Można przyjąć, że noszenie dziecka jest w sumie dość prostą i naturalną odpowiedzią na zaspokojenie jego emocjonalnych potrzeb, na towarzyszenie mu w jego nowych doświadczeniach. Niemowlak noszony w chuście żyje rytmem matki i nasiąka zewnętrznym światem bez lęku. Jak określa to Catherine Dumonteil-Kremer zajmująca się komunikacją interpersonalną w rodzinie, dziecko w chuście nie jest w centrum świata, ale też nie jest osobą zredukowaną do funkcji przedmiotu, który się ogląda i podziwia w kołysce. Zajmuje miejsce, które mu się należy: blisko mamy czy taty 6, w sercu akcji, ale nie w centrum wydarzenia. Weź mnie na ręce – o naturalnym odruchu rodzica Dzięki etologicznym obserwacjom ssaków, a w szczególności biologicznie nam bliskich z rzędu naczelnych, a także przekazom wciąż żywych tradycji w społeczeństwach, które nie zerwały w sposób drastyczny kontaktu z instynktem, wiemy, że noszenie dziecka jest naturalnym gestem ludzkiego rodzica wobec swojego potomstwa. W gromadzie ssaków występują trzy modele rozwoju relacji matka – dziecko i rozwoju potomka. Pierwszy model prezentuje nam młode, które przez dłuższy czas po narodzinach pozostają w gniazdach, np. myszy czy koty. Małe rodzą się bez sierści, z zamkniętymi oczami, mają liczne rodzeństwo. W tym przypadku matka w poszukiwaniu jedzenia często i na długo opuszcza gniazdo, a potomstwo jest przystosowane do oczekiwania na nią. Drugi model prezentuje młode, które niemalże tuż po urodzeniu są w stanie opuścić miejsce lęgu i iść za matką czy stadem, jak konie czy bawoły. Są one więc stosunkowo samodzielne zaraz po przyjściu na świat. W gromadzie ssaków istnieje również rząd naczelnych, do których należą nasi bliscy kuzyni – małpy – i my, ludzie. W tej grupie to matka jest „gniazdem”. Dziecko po urodzeniu nie jest samodzielne, potrzebuje ciągłej obecności rodzicielki. Małe chwytają się rękami i nogami sierści 6

Catherine Dumonteil-Kremer, Élever son enfant... autrement, La plage 2003, s. 91. 11


matki i w ten sposób są nieustannie noszone przez pierwszy okres życia. Matka jest cały czas blisko i reaguje na najmniejszy alarm potomka. Tę grupę w 1970 roku po raz pierwszy wydzielił niemiecki profesor Bernhard Hassenstein i określił ją mianem „naczelnych noszących i noszonych”. Zanim to zrobił, nowo narodzony człowiek był zaliczany do pierwszej grupy, w której młode pozostają w gnieździe, czyli kołysce czy łóżeczku. Hassenstein po wielu latach badań nad zachowaniem się ludzkiego dziecka, doszedł jednak do innego wniosku. Maleństwo człowieka nie jest przystosowane do długiego pozostawania samemu w gnieździe. Jego psychika, jak również pokarm dawany mu przez matkę, nie są przystosowane do długich godzin oczekiwania. Po narodzeniu mały człowiek chce być noszony, chce być blisko matki, bo tam czuje się bezpiecznie. Dodatkowo jej mleko syci go na krótko, stąd domaga się częstego karmienia. „Zawsze nosiłam swoje dzieci. Tylko zanim odkryłam chusty, nosiłam je na rękach. Moją pierwszą chustą była własnoręcznie zrobiona długa chusta wiązana. Opis, jak ją zrobić, znalazłam gdzieś w Internecie: 5 m długości i 70 cm szerokości, bawełna. Znalazłam tam również zdjęciowy instruktaż na wiązanie podwójnego X i kieszonki. Macierzyński instynkt podpowiedział mi, gdzie dociągnąć, a gdzie poluzować, jak wysoko dziecko umieścić i jak rozkładać materiał, aby było mu dobrze i by było bezpieczne. Z miejsca zachwyciłam się noszeniem, pomimo że miałam chustę z cieniutkiego materiału pościelowo-bawełnianego, czyli w opinii większości trudną w wiązaniu i niewygodną. Później z filmików zamieszczonych w Internecie uczyłam się wiązania plecaczków. Nigdy nie sprawiało mi to większych trudności. Pierwszą papierową instrukcję miałam w rękach po roku noszenia, wtedy też byłam na swoich pierwszych w życiu warsztatach noszenia dzieci. Ważne jest pozytywne nastawienie. Gdy przewidujemy trudności, one na pewno się pojawią. Warto posłuchać własnego instynktu, on podpowie nam bardzo dużo!” – mówi Aneta, mama Bianki i Jagody. Evelin Kirkilionis, niemiecka etolog i jeden z autorytetów w tematyce noszenia dzieci w chustach, przywołuje w swojej pracy doktorskiej opinie szwajcarskiego zoologa Adolfa Portmanna, który 12


twierdzi, że zachowania niemowlaka nie są z natury podobne do „gniazdowni-ków”7, oraz niemieckiego pediatry Albrechta Peipera, według którego to społeczeństwo uczyniło z dziecka „kulturowego gniazdownika”. Z badań tych naukowców wynika, że zachowania niemowlaka z punktu widzenia biologii wskazują na jego przynależność do typu małego torbacza. Dowodzi tego nieustannie wyrażana potrzeba opiekowania się nim, czucia obecności innej osoby, a także zdolność, jaką posiada niemowlak, do spokojnego snu pomimo silnych wstrząsów, hałaśliwego otoczenia czy zmian pozycji noszącej osoby. Wszystko to bowiem sygnalizuje mu obecność osoby opiekującej się nim i ma na niego kojący wpływ8. Franz Renggli, szwajcarski psychoanalityk i psychoterapeuta, specjalista od psychoterapii prenatalnej, idzie w podobnym kierunku. Człowiek stracił futro mniej więcej 4–5 milionów lat temu, kiedy opuścił puszcze i zamieszkał na suchych sawannach i stepach Afryki, a w procesie ewolucji ku wędrownemu lub półwędrownemu trybowi życia przyjął model torbacza, czyli od urodzenia nosił dziecko przy sobie. Badacz zauważa, że w stylu osiadłym człowiek żyje mniej więcej od 10 tysięcy lat, co w zegarze ewolucji jest zbyt krótkim czasem, aby zmienić zakodowane biologiczne i genetyczne przystosowanie się do nowych warunków życia. Stąd ludzkie dziecko, pomimo tak odległego czasu, rodzi się z zaciśniętymi rękami i stopami, tak jakby miało uchwycić się futra matki9. Niektóre kultury pierwotne pozostały wierne instynktowi i noszą nieustannie dzieci przez pierwsze miesiące lub lata życia, a w nocy trzymają je w bezpośrednim kontakcie ze skórą matki. Wielu podróżników i antropologów obserwujących takie społeczeństwa notuje w podróżnych dziennikach spokój tamtejszych dzieci, brak płaczu, kolek czy napadów agresji, sugerując, że najprawdopodobniej Terminy „gniazdownik” i „zagniazdownik” są zapożyczone z terminologii ornitologicznej. 8 Evelin Kirkilionis, Tragen eines Säuglings – mehr als eine Möglichkeit des „Kindertransportes”, praca doktorska na Uniwersytecie we Freiburgu, @: http://didymos.de/cgi-bin/didy.pl?kirk99.htm. 9 Franz Renggli, Les bébés veulent être portés, Bazylea 25.04.2001, @: http://www.portersonenfant.fr/LesbebesveulentetreportesRenggli.pdf. 7

13


uspokaja je długotrwała fizyczna bliskość matki. Szczegóły przekazała Jean Liedloff w książce W głębi kontinuum, w której opisuje wyprawy do Ameryki Południowej. Przebywała tam głównie wśród Indian z plemienia Yequana z górnego dorzecza rzeki Caura w Wenezueli. Według niej niemowlę Yequana żyje chwilą obecną, która trwa wiecznie, gdyż jest ono ciągle w objęciach matki. Żyje więc w stanie błogości. Nie musi doświadczać tego, co przeżywa wiele dzieci z naszego kręgu kulturowego, gdzie często wyjmuje się je z matczynych ramion, poza nimi zaś znajdują się one „w stanie tęsknoty, w ponurym, pustym wszechświecie”. Dziecko Yequana natomiast od urodzenia wszędzie zabiera się ze sobą. Przyzwyczaja się ono do wielu odgłosów, poszturchiwania, wstrząsów, niespodziewanego zatrzymania się. Przyzwyczaja się też do poczucia bezpieczeństwa, a „żywotną potrzebę” bliskiego kontaktu z żywym ciałem „odczuwa tylko wtedy, kiedy zostanie od tego ciała odsunięte”. Inaczej nie ma potrzeby tego sygnalizować za pomocą płaczu. „Nie musi nic robić poza ssaniem piersi i wypróżnieniem się, gdy odczuje takie impulsy, i doznawaniem radości z zaspokajania tych potrzeb. Poza tym przez cały czas zajęte jest uczeniem się, co to znaczy być”10. Franz Renggli mówi o archaicznej potrzebie fizycznego kontaktu lub, mówiąc inaczej, o archaicznym lęku małego człowieka, kiedy tę bliskość traci. Tak zwane cywilizacje rozwinięte charakteryzują się wczesną separacją dziecka od matki wzmagającą ten lęk i mającą duże znaczenie dla dalszego rozwoju niemowlaka i więzi matka – dziecko11. Według Rity Messmer-Studer, matki trojga dzieci i autorki książek o tematyce dziecięcej, pierwotny lęk, z którym dziecko przychodzi na świat, wynika z faktu, że w kwestii przetrwania i rozwoju jest ono całkowicie zdane na swojego opiekuna. Poza płaczem i krzykiem nie ma żadnej możliwości, aby sygnalizować swoje potrzeby. Jak temu zaradzić? Otóż pierwotny lęk można zmniejszyć za pomocą wzbudzenia wczesnego poczucia zaufania, które buduje się samo, gdy dziecko czuje, że może w każdej chwili liczyć na rodziców. Jean Liedloff, W głębi kontinuum, Dom Wydawniczo-Księgarski Kos, Katowice 1995, s. 67. 11 Franz Renggli, op.cit. Patrz również: www.franz-renggli.ch. 10

14


Dziecko potrzebuje bliskości, ciepła, miłości i jedzenia. Jeśli w pierwszym okresie życia otrzymuje to wszystko przez 24 godziny na dobę, początkowy lęk mija i pojawia się zaufanie12. Dzięki noszeniu w chuście dziecko ma możliwość częstego pozostawania w kontakcie ze światem, który je otacza. Żyjąc wciąż przy rodzicach, nabiera wiary w siebie i w dorosłych, którzy się nim opiekują. Jean Liedloff mówi o tym krótko: niemowlę trzymane na ręku „doznaje uczucia właściwego porządku świata lub zasadniczego błogostanu”13. Opiekuj się mną czule – o potrzebie dotyku niemowlaka Noszenie dziecka to bliskość, dotyk, kołysanie. Ashley Montagu, angielski antropolog, który zajmował się między innymi wagą dotyku i bliskości dla istoty ludzkiej w pierwszych miesiącach życia, relacjonuje w książce pod tytułem Touching: Human Significance of the Skin, że jeszcze na przełomie XIX/XX wieku w sierocińcach amerykańskich wskaźnik śmiertelności dzieci w wieku do jednego roku był przerażająco wysoki14, aż do roku 1920, w którym doktor Fritz Talbot z Bostonu zaproponował metodę TLC15, czyli kochającej, czułej opieki polegającej na braniu dzieci na ręce, przechadzaniu się z nimi, kołysaniu, matkowaniu im kilka razy dziennie. W jednym ze szpitali w Nowym Jorku, w którym tę metodę zastosowano, współczynnik śmiertelności dzieci spadł poniżej 10%. Okazało się bowiem, że dzieci mogą być zaniedbane w kwestii higieny, ale do przeżycia konieczny im jest kontakt z żywą osobą, z jej dotykiem, ciepłem i głosem. Rita Messmer-Studer, Portons nos bebes, Oberegg 08.02.2001, @: http://www.portersonenfant.fr/PortonsnosbebesMessmer.pdf. Autorka książek: Ihr Baby kann’s!, Mit kleinen Kindern lernen lernen. 13 Jean Liedloff, op.cit., s. 47. 14 Ashley Montagu, La peau et le toucher, Seuil 1979, s. 66–69. Oryginalny tytuł: Touching: The Human Significance of the Skin, Columbia University Press 1971. 15 TLC: Tender Loving Care. W metodzie tej czułość ma przeważać nad edukacją. Por.: Ashley Montagu, op.cit., s. 66–69. 12

15


Od 8. tygodnia życia embrion, który nie ma jeszcze ani oczu, ani uszu, doznaje pierwszych wrażeń dotykowych. Ektoderma, zewnętrzna warstwa embrionu, już wtedy pozwala mu wejść w kontakt z wodnym światem macicy. Później przekształci się ona w skórę. W momencie narodzin dziecko odbiera świat przede wszystkim przez skórę16. Pozytywny wpływ dotyku na nowo narodzone dziecko badało wielu naukowców. Tiffany Fields, amerykańska pediatra i psychiatra, zainteresowała się masażem dziecka, gdy masowała swoją przedwcześnie urodzoną córkę. Zauważyła, że kiedy masowała ją regularnie, dziecko szybciej uspakajało się, było w lepszym humorze. W 1992 roku T. Fields założyła Touch Research Institutes (TRI) przy University of Miami School of Medicine, w którym współprowadziła wiele badań nad wpływem masażu na różne schorzenia czy zachowania dzieci. Z badań tych wynika, że 47% wcześniaków masowanych przez 15 minut dziennie przybierało na wadze szybciej niż dzieci niemasowane17. Jako że dotyk jest najbardziej rozwiniętym zmysłem dziecka w momencie narodzin, jest on również pierwszym kanałem komunikacji. Jak argumentuje Ashley Montagu, gatunek ludzki należy do grupy zwierząt, w której kontakt cielesny i komunikacja przez dotyk odgrywają bardzo ważną rolę18. Istotne jest też uświadomienie sobie kolejności rozwoju zmysłów: „widzieć” i „rozumieć” przyjdą dopiero po „czuć”19. U człowieka bowiem najpierw rozwija się zmysł dotyku, następnie słuchu, a na końcu wzroku. Porządek ten zostanie odwrócony, gdy dziecko wejdzie w wiek nastoletni. Osiągnięta świadomość bycia istotą ludzką w oparciu o zmysł dotyku i słuchu zostanie zdominowana przez wzrok. Niemniej jednak wrażenia słuchowe i dotykowe z pierwszych lat życia pozostaną ważniejsze niż te wzrokowe. Wynika z tego, że dziecko rozumie to, co widzi, tylko na bazie tego, co odczuło i usłyszało20. Por.: Marie-Thérèse Ribeyron, Au commencement était la peau, „Guide Ressources”, vol. 7, no. 4, 1991. 17 Por.: www6.miami.edu/touch-research. 18 Ashley Montagu, op.cit., s. 35. 19 Frédérick Leboyer, Narodziny..., op.cit., s. 47. 20 Ashley Montagu, op.cit., s. 177. 16

16


W tym samym kierunku idą obserwacje Jean Liedloff: „(...) To, co dziecko czuje, zanim jeszcze zacznie myśleć, determinuje w przemożny sposób treść jego przyszłych myśli, kiedy będzie potrafiło myśleć. Jeśli dziecko – zanim zacznie myśleć – czuje się bezpieczne, chciane i zadomowione w środku otaczających je działań, odbierze kolejne w swym życiu doświadczenia zupełnie inaczej niż dziecko, które czuje się niepożądane, niestymulowane przez doświadczenia, których mu zabrakło, i przyzwyczajone żyć w stanie niezaspokojonych potrzeb, chociaż późniejsze zdarzenia dla obojga mogą być identyczne”21. Co uczynić, aby noworodek czuł się bezpiecznie? Wskazówkę daje nam F. Leboyer, mówiąc, że „nasza przeszłość jest w plecach”. Jako płód dziecko poznawało świat całą rozciągłością swojego grzbietu, który był w kontakcie z macicą matki łączącą go ze światem. Jako nowo narodzony jest brany na ręce, których nie zna, które są „narzędziem inteligencji i woli. Należą do układu mięśni prążkowanych – mięśni »świadomości«, szybkości. Ich ruchy są żywe, krótkie, żeby nie powiedzieć: brutalne. I przerażające dla dziecka, które poznało tylko powolne, płynne ruchy trzewne. (...) A zatem, aby dać dziecku poczucie bezpieczeństwa w tym obcym, niepojętym świecie, na którym nagle się znalazło, trzeba (i wystarczy!), by ręce, które je biorą, mówiły językiem »trzewnym«”. Czyli dotykać tak, jakby czyniła to macica, i przemawiać do grzbietu dziecka22. Stopień i rodzaj dotykowej stymulacji, o którym mówi J. Liedloff, ma duży wpływ na rozwój układu nerwowego. Jeśli dotyk jest dobry, pierwotny strach generujący stres znika. Według J.C. Pearce’a, autora książki Enfant magique, jeśli brakuje tego dobrego dotyku, który by złagodził wzrastający lęk, sparaliżowany może zostać rozwój inteligencji dziecka23. Istnieją liczne badania udowadniające wagę kontaktu skóra do skóry między dzieckiem a matką od razu po urodzeniu, ale również i w późniejszym okresie. Wykazują one, że masowane dziecko jest spokojniejsze, reguluje lepiej temperaturę ciała, Jean Liedloff, op.cit., s. 45. Frédérick Leboyer, Narodziny..., op.cit., s. 48. 23 Za: Marie-Thérèse Ribeyron, op.cit. 21 22

17


ma regularniejszy rytm serca, stabilniejszy oddech, a poziom cukru pozostaje na wyższym poziomie24. Ciekawym zagadnieniem jest również skórna reakcja organizmu na brak dotyku czy poczucia bezpieczeństwa. Według Briana Russella, brytyjskiego dermatologa, źródłem wielu chorób skóry, jak na przykład egzemy częstej u niemowlaków, może być brak miłości. Russel interpretuje to jako apel osoby wykazującej chorobowe zmiany skórne o treści: „Nie mam wsparcia, pomóż mi”25. Noś mnie – o micie rozpieszczania niemowlaka Zachodnia kultura, w szczególności ta bliska anglosaskiej tradycji, nacechowana jest potocznie nazywanym „zimnym chowem”. Jest to pozostałość po behawiorystycznych ideach z początku XX wieku. Zainspirowały one teorie ówczesnych pediatrów, którzy w każdym kontakcie fizycznym czy geście miłości widzieli ryzyko uzależnienia się dziecka od rodzica. Behawioryści twierdzili, że jedynym możliwym i dogłębnym podejściem do dziecka jest badanie jego zachowań. Wszystko, co nie mogło być zaobserwowane, jak potrzeby, pragnienia, uczucia, zostawało wykluczone i nie było brane pod uwagę. Behawioryści traktowali dziecko jak mechanizm, który każdy może złożyć według swoich upodobań. Okazywanie uczuć należało odstawić na bok, gdyż dowody miłości i fizycznej czułości miały sprawiać, iż nie mogło stać się samodzielnie istniejącą jednostką. Branie dziecka na ręce i reagowanie na jego płacz oznaczało rozpieszczanie go. Dziecko miało być karmione piersią o określonej godzinie, nie należało go kołysać. W tym okresie zaczęły zanikać kołyski, które zastępowano łóżeczkami ze szczebelkami. Kołyski uznawano za oznakę obskurantyzmu w edukacji dzieci26. Delikatność i ciepło ciała matki stopniowo w ciągu XX wieku zaczęły zastępować przedmioty, które miały Jack Newman, The importance of skin to skin contact, za wersją francuską, tł. Stéphanie Dupras, @: http://www.ecofamille.com/1-11575-Feuillet-n-1a--L-i mportance-du-contact-peau-a-peau.php. 25 Ashley Montagu, op.cit., s. 119. 26 Ibidem, s. 97. 24

18


wyręczyć matkę z części zabiegów pielęgnacyjnych przy dziecku. Niektóre z nich stanowią nadal część nieodzownej wyprawki dla noworodka i niemowlaka: wózek, butelka, smoczek, oddzielne łóżeczko, leżaczek, chodzik. W większości przypadków część z nich jest zbędna. Każde zaś tworzy barierę między matką a dzieckiem. „Kiedy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć bliźnięta, wyobraziliśmy sobie, że ogromnym, podwójnym wózkiem bardzo trudno będzie poruszać się po plaży czy po górkach w okolicy naszego domu. Przyszło nam więc do głowy, że warto byłoby mieć chustę bądź nosidełko. [Ze względu na wysoką cenę - M.S.] na początek kupiliśmy jedną chustę, aby sprawdzić jej przydatność. Okazało się, że nie wykorzystaliśmy jej do spacerów, lecz w zupełnie innym celu. Pierwsze tygodnie życia naszej córki Mai były dla niej bardzo trudne – dużo krzyczała, praktycznie nie chciała się z nami rozstawać. Położna, z którą się konsultowaliśmy, doradziła nam jak najczęściej przytulać i kangurować córkę. Spróbowaliśmy użyć do tego chusty i okazało się, że Maja ciasno przytulona uspokajała się i zasypiała, co było dla nas – i dla niej – wybawieniem. Obecnie Maja jest bardzo pogodna i często bawi się sama na macie lub pod karuzelą, bez problemu zasypia w łóżeczku. Przypuszczamy, że bardzo pomogły jej nasze zabiegi, i bardzo cenimy przydatność chusty w tym zakresie. Nasz syn Filip nie miał takich problemów jak córka, więc bardzo rzadko nosiliśmy go w chuście. Zwykle nie był zresztą zadowolony, wiercił się i starał wydostać. W najlepszym przypadku traktował pozycję w chuście jako dogodny punkt obserwacyjny i obserwował otoczenie. Jednak zbliża się wiosna, planujemy częściej wyjeżdżać w teren i wypróbujemy chustę w celach spacerowych. Jeżeli spełni swoją rolę, rozważymy nabycie drugiej” – opowiadają Agnieszka i Sebastian. Wiele matek nie odnajdywało się i nie odnajduje w tak zdefiniowanym modelu macierzyństwa. Wykluczam tutaj sytuacje, w których na przykład karmienie butelką jest koniecznością. Kobiety, które znalazły się w takiej sytuacji, nie powinny czuć się gorsze z tego powodu. Natomiast być może noszenie w chuście stanie się dla nich substytutem bliskiego kontaktu z maleństwem zapewnianym 19


przy karmieniu. Psycholog i psychoterapeuta Wojciech Eichelberger sugeruje, że „najważniejszym rodzinnym wydatkiem w pierwszym roku życia dziecka może się okazać nosidełko (...) przypominające kangurzą torbę”. Według psychologa ten okres to czas najsilniejszego kontaktu z matką. Pragnę zacytować tutaj dłuższy fragment z jego książki Zatrzymaj się: „Pomysły niektórych pedagogów, głoszących, że kontakt z matką w tym okresie uzależnia czy jest niehigieniczny, to horror. Właśnie dojrzewają pokolenia dzieci wychowane w osobnych łóżeczkach, karmione na godziny i w dodatku z butelki. Być może zbieramy owoce takiego wychowania w postaci frustracji i tendencji do przemocy. W pierwszym roku potrzeba dziecku przede wszystkim jak najwięcej bliskości matki (...) bliskości fizycznej. Jakiś czas temu psychologowie prowadzili międzykulturowe badania na temat dojrzewania dzieci. Okazało się, że najszybciej dojrzewają dzieci w Indiach. Pomijając klimat i dietę, bardzo ważnym czynnikiem okazało się, że dziecko przez pierwsze dwa lata nie rozstaje się z matką – jest do niej »przyklejone«. W pierwszym roku żyje na jej brzuchu, jak mały kangur, w drugim – na plecach. Ma stale dostęp do piersi, czuje bicie jej serca. Jest cieplutko i przyjemnie – optymalne warunki do rozwoju”27.

27

20

Wojciech Eichelberger, Renata Dziurdzikowska, op.cit., s. 66.


SPIS TREŚCI Wstęp ........................................................................................................ 5 Dlaczego nosić? Oswoić lęk ................................................................... 9 Weź mnie na ręce – o naturalnym odruchu rodzica ................. 11 Opiekuj się mną czule – o potrzebie dotyku niemowlaka ........ 15 Noś mnie – o micie rozpieszczania niemowlaka ........................ 18 Jak rozwija się noszone dziecko? ......................................................... 21 Zwiń mnie w kłębuszek – o anatomii niemowlaka .................... 22 Jestem aktywny – o motoryce dziecka ......................................... 27 Przywiąż mnie mocno, abym jutro mógł latać wysoko. O więzi matka – dziecko.................................................................. 30 Kołysz mnie – o rozwoju systemu nerwowego i równowagi ...... 33 Wycisz mnie – zmniejszona agresja ............................................. 35 Patrz ze mną, bym nauczył się mówić – o rozwoju lingwistycznym .............................................................. 36 Coś mi dolega, bądź przy mnie – chusta kontra bolączki niemowlęce .............................................. 37 A co, jeśli dziecko ma większe problemy zdrowotne? ............... 39 Jestem mamą wcześniaka – metoda kangurowania ........................ 43 Jestem noszącym rodzicem – korzyści dla noszącego ................... 46 Gdzie się nosi? – o tradycjach noszenia ............................................ 54 Nosidło – narzędzie cywilizacji? .................................................... 54 Polskie drogi ....................................................................................... 57 Inne zakątki świata ............................................................................ 59 W czym nosić i jak? ............................................................................... 62 Chusta wiązana tkana (wiązanki, chusty długie, chusty tkane) ............................................................................................ 63 Chusta wiązana elastyczna .............................................................. 65 Chusta kieszonka (pouch) ............................................................... 65 Chusta kółkowa (chusta z kółkami, chusta na kółkach, ang. ring sling) ................................................................................... 66 Chusty etniczne ................................................................................. 67 Nosidła azjatyckie ............................................................................. 68 Nosidło-hamak .................................................................................. 70 Nosidło ergonomiczne ..................................................................... 71 99


Inne nosidła etniczne ....................................................................... W jakim wieku i jak dobrze nosić? ................................................ Jak nie nosić! ...................................................................................... O noszeniu w polskich poradnikach dla rodziców .................... Pytania na wiele okazji .......................................................................... Być blisko dziecka – formy rodzicielstwa towarzyszącego ........... Masaż niemowląt .............................................................................. Język migowy dla niemowląt .......................................................... Wychowanie bezpieluchowe lub Naturalna Higiena Niemowlaka..................................................... Wychowanie bez przemocy ........................................................... Podsumowanie ....................................................................................... Bibliografia .............................................................................................. Fora dyskusyjne na temat chustonoszenianoszenia i rodzicielstwa towarzyszącego ...........................................................

100

72 73 75 77 81 89 89 90 90 93 94 96 98


„...noszone dzieci nie mają potrzeby płakać. Bliskość dorosłej osoby sprawia bowiem, że noszący jest natychmiast uprzedzany o potrzebach dziecka i może je jak najszybciej zaspokoić”.

„Dziecko potrzebuje bliskości, ciepła, miłości i jedzenia. (...) Noszenie dziecka to bliskość, dotyk, kołysanie”.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.