Służebnica Boża Antonietta Meo (1930–1937)
Sześcioletnia mistyczka Od najmłodszych lat cieszyła się żywym, bezpośrednim kontaktem z Panem. Niewymownie cierpiąc fizycznie i duchowo, wzniosła się na szczyty życia mistycznego. Teraz ma szansę zostać najmłodszą błogosławioną spośród wszystkich nie-męczenników Kościoła. Pierwsze lata
Antonietta Meo od dzieciństwa była dziewczynką pełną życia. Uwielbiała skakać, tańczyć, wspinać się, śmiać się, rozmawiać ze wszystkimi i o wszystkim. Chciałaby wiedzieć wszystko, poznać i zrozumieć wszystko, z czymkolwiek się spotkała. Urodziła się 15 grudnia 1930 roku. W rodzinie nazywano ją pieszczotliwym zdrobnieniem Nennolina. Gdy miała trzy lata, wyraźniej zaczęły uwidaczniać się rozwijające się w niej talenty, którym towarzyszyła nadzwyczajna siła woli. Takie połączenie niewątpliwie mogło doprowadzić ją w życiu do wielkich sukcesów. Jednak już od najmłodszych lat jej uwaga kierowała się ku czemuś innemu… Odczuwała szczególne szczęście, zwracając się do Pana Jezusa za pomocą krótkich aktów 205
Corki-swiatlosci-i-synowie-dnia.indd 205
2018-10-25 11:28:57
strzelistych, które wynikały z podstawowych tajemnic wiary, poznawanych przez nią podczas lektury jej dziecięcej Biblii oraz dzięki naukom mamy. Czyniąc żarliwie znak krzyża, wypowiadała ze szczególną czułością: „Jezus w moich zmysłach, Jezus na moich ustach, Jezus w moim sercu”. Od października 1933 roku uczęszczała z wielką radością do przedszkola Sióstr Najświętszego Serca Pana Jezusa. Siostry z zadziwieniem obserwowały zdolność dziewczynki do refleksji, jej miłość do Pana Jezusa i Matki Bożej oraz jej całkowitą, bezkompromisową prawdomówność – była prawdomówna do tego stopnia, że nigdy, ani wcześniej, ani potem, nikt nie usłyszał z jej ust choćby najmniejszego kłamstwa. W domu, niekiedy nawet nocą, pytała swoją mamę o szczegóły życia Pana Jezusa i ludzi, którzy Go szczególnie kochali. Każdego dnia przed zaśnięciem czyniła rachunek sumienia krótki, lecz szczegółowy, prosząc następnie o przebaczenie za swoje słabości, uchybienia, zaniedbania. Dzięki temu wykształciło się w niej głębokie przekonanie, że wszyscy ochrzczeni, łącznie z dziećmi, winni czynić zadość za ogromne niewdzięczności i grzechy, którymi obrażana jest miłość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jedną z jej ulubionych krótkich modlitw były słowa: „Kochany Panie Jezu, daj mi łaskę umrzeć przed obrażeniem Cię choćby jednym grzechem śmiertelnym”. Często powtarzała także następujący akt strzelisty: „Najświętsze Serce Jezusowe, spraw, abym Cię kochała coraz bardziej”. Od czwartego roku życia zawsze towarzyszyła swojej mamie, gdy ta szła na Mszę Świętą. Rok później, 206
Corki-swiatlosci-i-synowie-dnia.indd 206
2018-10-25 11:28:57
gdy miała pięć lat, zapragnęła sama przystępować do Komunii Świętej. Jej pragnienie przyjęcia sakramentalnego Pana Jezusa było tak gorące, że mówiła często: „Chcę być coraz lepszą, ponieważ muszę się przygotować, aby móc wkrótce przyjąć Pana Jezusa w Komunii Świętej”. Powiedziała nawet, że chce przygotować Panu godne mieszkanie w swoim sercu, składając w tym celu wiele duchowych kwiatków, wyrzeczeń i umartwień. Z miłości ku Panu i ludziom
W niedługim czasie Bóg poprosił ją o wielką ofiarę. Mianowicie, na początku 1936 roku, bawiąc się w ogrodzie, Antonietta potknęła się o kamień, rozbiła kolano i uraz okazał się bardzo poważny. Dziewczynka zaczęła odczuwać coraz silniejsze bóle lewej nogi. Żadne terapie, stosowane po konsultacji z wieloma lekarzami, nie przynosiły poprawy. Aż w końcu specjalista neurolog postawił diagnozę: osteosarcoma – kostniakomięsak – czyli rak kości. Z tego powodu konieczna była natychmiastowa amputacja chorej nogi. Dla mamy Nennoliny bardzo trudnym i bolesnym zadaniem było przygotowanie córeczki do operacji. Pewnego dnia powiedziała do niej: „Gdyby Pan Jezus poprosił Cię o wszystkie twoje zabawki, czy oddałabyś Mu je?”. „Tak, mamo”, odrzekła. „A jeśliby chciał jedną z Twoich rąk?” Po tym drugim pytaniu, dziewczynka zamyśliła się głęboko i po chwili odpowiedziała: „Tak, mamo, jeśli Pan Jezus by chciał, oddałabym Mu także rękę”. Mama nie potrafiła wówczas powiedzieć nic więcej, ale Nennolina, nie będąc świadomą tego, co ją czeka, stwierdziła z uśmiechem: „Nie martw się, mamo, 207
Corki-swiatlosci-i-synowie-dnia.indd 207
2018-10-25 11:28:57
z miłości do Pana Jezusa jestem gotowa zaakceptować każdą ofiarę”. Amputacja odbyła się 15 kwietnia. Gdy dziewczynka w nocy przebudziła się z całkowitego znieczulenia, wciąż czując ogromny fizyczny ból, powiedziała do swojego taty, który był przy niej: „Mam zaległą modlitwę wieczorną do odmówienia… Mówienie sprawia mi trudność, tato, więc ty módl się głośno, a ja będę modliła się po cichu razem z tobą”. Gdy przekonała się, że nie ma już lewej nogi, w ogóle tej straty nie skomentowała, uznawszy, że oddała swoją nogę Panu Jezusowi, a On ją przyjął jako dowód dziecięcej miłości. Nie rozpaczała więc, nawet nie była z tego powodu smutna. Bawiła się w łóżku lalkami i innymi zabawkami, które właśnie jej przyniesiono, jak gdyby nic się nie stało. Pewnego dnia mama Antonietty, rozmawiając z córką, poruszyła w końcu kwestię utraconej nogi. Wtedy dziewczynka wyjawiła głębię swojego zawierzenia Jezusowi, mówiąc: „Mamo, teraz jestem misjonarką. Całe moje cierpienie ofiaruję w intencji misji i misjonarzy”. Swoje ogromne cierpienia w pełni świadomie ofiarowała także za grzeszników. Mówiła do mamy: „Tyle grzechu jest na świecie… Ktoś musi za nie czynić zadość i wynagradzać Panu Jezusowi”. Wkrótce zaczęła pisać listy. Początkowo dyktowała je mamie. Były skierowane do Boga Ojca, Jezusa, Ducha Świętego, Matki Bożej lub Anioła Stróża. We wszystkich tych liścikach stale powtarza się pragnienie świadomego ofiarowania własnego cierpienia, które było wprost niewyobrażalne, za misje i za grzeszników, dla zbawienia całego świata. 208
Corki-swiatlosci-i-synowie-dnia.indd 208
2018-10-25 11:28:57
Dopełnienie ofiary
Pierwszą Komunię Świętą przyjęła podczas pasterki w 1936 roku, w maju następnego roku otrzymała sakrament bierzmowania. Stan jej zdrowia był już wówczas bardzo zły. Postępowały przerzuty nowotworowe, coraz większą trudność sprawiało dziewczynce oddychanie, nie potrafiła już nawet zwyczajnie siedzieć. Wciąż jednak modliła się i prosiła nieustannie, aby każdego dnia przychodził do niej kapłan z Jezusem Eucharystycznym. Na początku czerwca podyktowała mamie swój ostatni liścik: „Najukochańszy, ukrzyżowany Jezu, ja bardzo Ciebie kocham! Chciałabym być przy Tobie na górze Kalwarii. (...) Daj mi koniecznie siłę znosić te cierpienia, które za grzesznika ofiarowałam”. Nieco wcześniej prosiła Jezusa, by zwrócił jej nóżkę, ale była przygotowana na niespełnienie tej prośby. „Chciałabym nigdy nie chorować i Ty spraw, bym nie zachorowała. Jeśli chcesz, spraw, bym zaczęła chodzić, ale jeśli nie chcesz, niech się spełni Twoja wola”. Spytano ją pewnego razu, czy widzi Jezusa. Ona zaś odpowiedziała, że tak i że Pan Jezus bardzo cierpi, choć o tym nie mówi. Antonietta Meo zmarła 3 lipca 1937 roku. W 2007 roku Benedykt XVI podpisał dekret o heroiczności cnót „małej mistyczki”. W czasie jednego ze swoich spotkań z dziećmi papież podkreślił, że „jej życie, tak proste i zarazem tak znaczące, pokazuje, że świętość jest osiągalna w każdym wieku: jest dla dzieci i dla młodzieży, dla dorosłych i osób w podeszłym wieku”. Marek Paweł Tomaszewski
209
Corki-swiatlosci-i-synowie-dnia.indd 209
2018-10-25 11:28:57