PROMIC_droga
9/10/12
09:43
Page 10
2
Jim, co mo˝esz nam powiedzieç o dwojgu podejrzanych, którzy byç mo˝e mogli mieç coÊ wspólnego z kradzie˝à w twoim pokoju? Patrick i Owen siedzieli na korytarzu Sunny Garden1, domu spokojnej staroÊci, który wbrew pozorom przez wi´kszà cz´Êç roku wcale nie by∏ taki s∏oneczny. Naprzeciwko nich usadowi∏ si´ stary przyjaciel Patricka – Jim. 78-latek mieszka∏ na trzecim pi´trze tego wyjàtkowo zadbanego, mo˝na rzec, ekskluzywnego pensjonatu niedaleko Portobello Road. Nawet tutaj, w ciep∏ym wn´trzu budynku, mia∏ na sobie skórzanà kurtk´ z fr´dzlami. Kolejnà pamiàtkà z czasów przynale˝noÊci do klubu motocyklowego by∏a lisia kita przymocowana z boku do jego chodzika. Owen, widzàc to, nie móg∏ powstrzymaç uÊmiechu. Na pierwszy rzut oka Jim by∏ doÊç ekscentrycznym goÊciem, ale o nim samym mo˝na by∏o powiedzieç to samo. On równie˝ nie by∏ wolny od dziwactw i przyzwyczajeƒ. Jim wyprostowa∏ si´, wzdychajàc. Wygrzeba∏ z kieszeni kamizelki ma∏y grzebyk i przeciàgnà∏ nim po swojej g´stej czuprynie. – Na temat sprzàtaczki pracujàcej tutaj w∏aÊciwie niewiele mo˝na powiedzieç – mruknà∏. – Natomiast piel´gniarz jest bardzo dziwny. To Polak. 1
Sunny Garden (ang.) – ‘S∏oneczny Ogród’. (przyp. t∏um.)
10
PROMIC_droga
9/10/12
09:43
Page 11
DROGA NADZIEI
Owen uniós∏ brew. – A co w nim jest takiego dziwnego? – No có˝. Mówi bardzo rzadko. A jeÊli ju˝, to jakoÊ tak dziwnie. – I to wszystko? Jim skinà∏ g∏owà i schowa∏ grzebieƒ do kieszeni. – Hm... nie jest tych informacji zbyt wiele – mruknà∏ Owen, poprawiajàc w zamyÊleniu krawat. – ˚eby mieç lepszy poglàd na spraw´, nale˝a∏oby przede wszystkim zdobyç nazwiska tych dwojga. – Jasne, nie ma problemu! – Patrick zwróci∏ si´ do swojego przyjaciela. – Jimmy, stary przyjacielu, zapisz nam te nazwiska. – W porzàdku, ju˝ si´ robi. Jim wyjà∏ z kieszeni kurtki o∏ówek oraz pomi´tà kartk´ i zaczà∏ wyg∏adzaç jà na udzie. Po czym pochyli∏ si´ do przodu i z wysi∏kiem bazgra∏ dr˝àcà r´kà na skrawku papieru. – Ma oko∏o czterdziestki – wyjaÊni∏, zapisujàc nazwisko sprzàtaczki. – Jenny Morrison. Nierzucajàca si´ w oczy, raczej mi∏a kobieta. DoÊç s∏usznej postury, nie tak chuda jak Twiggy2! W tym momencie otworzy∏y si´ drzwi jednego z pokojów i na korytarz wysz∏a niepozorna kobieta w Êrednim wieku. Sposób, w jaki powita∏a m´˝czyzn by∏ uprzejmy, choç ca∏kowicie pozbawiony emocji. Jim a˝ nadto wyraênie da∏ znak, ˝e to Jenny Morrison. Wszyscy trzej zamilkli i z uwagà przyglàdali si´, jak kobieta, pos∏ugujàc si´ uniwersalnym kluczem, 2
Twiggy Lawson (Lesley Hornby) – angielska modelka, aktorka, piosenkarka. Uznawana za ikon´ modelingu lat 60-tych. Wylansowa∏a szczup∏à, wr´cz chudà sylwetk´. (przyp red.)
11
PROMIC_droga
9/10/12
09:43
Page 12
CARLO MEIER
zamyka drzwi pokoju. Kiedy wreszcie znikn´∏a w windzie, a w pobli˝u nie by∏o nikogo podejrzanego, Jim wróci∏ do tematu. – Nazwiska polskiego piel´gniarza, niestety, nie znam – mruknà∏. – Ale si´ dowiem. Obaj przyjaciele spojrzeli na niego pytajàco. – Od Daisy – wyjaÊni∏ Jim. – Pracuje w recepcji, na dole. Mam z nià dobre kontakty. Ch∏opaki, zdob´d´ dla was to nazwisko! – Rzek∏ z uÊmiechem i podniós∏ si´ z fotela. – W koƒcu nie tylko wy macie szósty zmys∏. By∏a to aluzja do wszystkich zagadkowych spraw wyjaÊnionych wspólnie przez Owena i Patricka. Z tego te˝ wzgl´du pomys∏owy duet zyska∏ sobie w swoim otoczeniu przezwisko stosowne do ich finezji oraz wieku: „00–70”. Jim ruszy∏ powoli, opierajàc si´ na swoim chodziku. Puszysta lisia kita porusza∏a si´ ∏agodnie, w rytm jego kroków, to w jednà, to w drugà stron´. Na parterze trzej m´˝czyêni wysiedli z windy i skierowali si´ w stron´ holu. Kiedy powoli zbli˝ali si´ do recepcji, Owen pochyli∏ si´ nad Jimem i szepnà∏ mu do ucha: – By∏oby dobrze, gdyby oprócz nazwiska polskiego piel´gniarza uda∏o ci si´ zdobyç i jego adres. Byç mo˝e b´dziemy zmuszeni zasi´gnàç j´zyka na jego temat w sàsiedztwie... – Bez obaw – odpowiedzia∏ cicho Jim. – Za∏atwi´ to. Tylko trzymajcie si´ na uboczu i pozwólcie mi dzia∏aç. Patrick i Owen stan´li obok tablicy informacyjnej, na której strza∏ki i numery wskazywa∏y, co i w której cz´Êci budynku si´ znajduje. W czasie, gdy Jim zmierza∏ w kierunku recepcji, oni rozglàdali si´ po holu.
12
PROMIC_droga
9/10/12
09:43
Page 13
DROGA NADZIEI
By∏ wykonany solidnie i z rozmachem. Wszystko zosta∏o tu urzàdzone w jasnych, pastelowych kolorach. Przy Êcianie ustawione by∏y wygodne krzes∏a, a obok nich stoliki z prasà. W naro˝niku holu, sta∏a sztuczna, plastikowa palma, którà z namaszczeniem podlewa∏a jedna z mieszkanek pensjonatu. Poza tym w pobli˝u nie by∏o nikogo. S∏ychaç by∏o jedynie brz´k szk∏a oraz urywki rozmów dobiegajàcych ze znajdujàcej si´ nieopodal kawiarenki dla pensjonariuszy. Sàsiadujàcy z nià szeroki korytarz prowadzi∏ na ty∏y budynku do jadalni, Êwietlicy oraz pomieszczeƒ fizyko- i aromaterapii. Kiedy Jim dotar∏ wreszcie do lady recepcji, na jego twarzy pojawi∏ si´ uÊmiech tryumfu. – Jak si´ masz, Daisy? – zagai∏ m´˝czyzna, starajàc si´, by zabrzmia∏o to jak najbardziej swobodnie. Nie czekajàc na jej odpowiedê, zdecydowa∏ si´ kontynuowaç: – Niech˝e sobie przypomn´, jak ma na imi´ ten mi∏y polski piel´gniarz z mojego pi´tra? M∏oda recepcjonistka popatrzy∏a na niego zaciekawiona. Z pochodzenia by∏a Jamajkà, wi´c jej oryginalna uroda wzbudza∏a wÊród pensjonariuszy spore zainteresowanie. Podobnie jak fryzura. Mia∏a drobno splecione warkoczyki, które ÊciÊle przylega∏y do jej kszta∏tnej g∏owy. – Chodzi o imi´ czy nazwisko? – spyta∏a uprzejmie. – Hm… w∏aÊciwie o jedno i drugie, jeÊli to mo˝liwe... – A do czego jest panu potrzebne jego nazwisko, panie Page? – Booo... – bàknà∏ Jim wymijajàco. Po czym pod wp∏ywem nag∏ego olÊnienia doda∏ szybko: – Bo zapomnia∏em! To znaczy nie Polaka, tylko jego nazwisko...
13
PROMIC_droga
9/10/12
09:43
Page 14
CARLO MEIER
Recepcjonistka wyglàda∏a na nieprzekonanà i spoglàda∏a na niego badawczo. I wreszcie przyszed∏ mu do g∏owy naprawd´ zbawienny pomys∏! – No dobrze, powiem pani. Chodzi o prezent! Chcia∏em zrobiç mu niespodziank´! Ach... i jeszcze jedno, moja droga, by zamys∏ si´ uda∏, oprócz nazwiska potrzebny mi jest równie˝ jego adres. Teraz Daisy uÊmiechn´∏a si´ ze zrozumieniem. – Co do nazwiska, okay – powiedzia∏a. – Ale nie wolno mi udzielaç informacji na temat prywatnych adresów pracowników. Ochrona danych. Pan to rozumie, panie Page? Poza tym upominek mo˝e pan wr´czyç piel´gniarzowi osobiÊcie, tu na miejscu. W czasie, gdy kobieta, stukajàc w klawiatur´, wprowadza∏a coÊ do komputera, Jim szuka∏ w myÊlach kolejnego przekonujàcego powodu, który umo˝liwi∏by mu uzyskanie adresu. – No, wreszcie go znalaz∏am – ucieszy∏a si´ Daisy. Wzi´∏a kartk´ papieru i zacz´∏a spisywaç z monitora nazwisko polskiego piel´gniarza. Okaza∏o si´ to jednak trudniejsze, ni˝ si´ spodziewa∏a. Dwukrotnie zaczyna∏a pisaç, po czym kreÊli∏a litery i próbowa∏a od nowa. W koƒcu poirytowana pomi´∏a kartk´ i wrzuci∏a jà do kosza. – Wiem! Po prostu wydrukuj´ to nazwisko! – odetchn´∏a zadowolona, ˝e w koƒcu znalaz∏a rozwiàzanie, po czym coÊ klikn´∏a i posz∏a do znajdujàcego si´ obok biura, aby przynieÊç wydruk. W tym czasie zadzwoni∏ telefon. – Zaraz do pana wracam! – zawo∏a∏a Daisy do Jima. Podnios∏a s∏uchawk´ i po kilku s∏owach przymkn´∏a drzwi, aby nikt nie przeszkadza∏ jej w rozmowie. Jim nie waha∏ si´ ani chwili. Popychajàc energicznie swój chodzik, natychmiast ruszy∏, obchodzàc lad´, w kierunku komputera.
14
PROMIC_droga
9/10/12
09:43
Page 15
DROGA NADZIEI
– Hej, Jim, co ty wyprawiasz? – syknà∏ Patrick pó∏g∏osem. – Zupe∏nie zwariowa∏eÊ? – Stój! Tak nie wolno! – zawo∏a∏ Owen. – To jest nielegalne! – Co mi tam! – odpar∏ Jim i machnà∏ r´kà w ich kierunku. – Obieca∏em, ˝e za∏atwi´ t´ spraw´, wi´c dotrzymam s∏owa. Dotar∏ na miejsce i podekscytowany wpatrywa∏ si´ w monitor komputera. Widnia∏o tam podÊwietlone nazwisko Polaka, ale adresu nie by∏o. Najwyraêniej znajdowa∏ si´ on ni˝ej. – Trzeba to tylko odrobin´ przesunàç do góry – zamrucza∏ Jim. Spojrza∏ pytajàco na przyjació∏. – Znacie si´ na komputerach? Obaj pokr´cili przeczàco g∏owami. Owen, jeszcze pracujàc w Scotland Yardzie, skutecznie broni∏ si´ przed u˝eraniem si´ na stare lata z komputerami i wszelkie te nowomodne urzàdzenia pozostawia∏ pod opiekà swojej niezawodnej asystentki. – Jim, zostaw to i wracaj tu natychmiast! – powiedzia∏ nieco ju˝ zdenerwowany Patrick. Ale Jim ani myÊla∏ wracaç. – Przecie˝ to nie mo˝e byç a˝ tak trudne – mruknà∏, si´gajàc po myszk´. – Oni zawsze tego u˝ywajà, gdy pracujà przy komputerze. Odwa˝y∏ si´ na klikni´cie. Monitor zrobi∏ si´ czarny. PoÊrodku ekranu pojawi∏ si´ jakiÊ komunikat, a z g∏oÊników dobiega∏ ostry dêwi´k. Niezbyt g∏oÊny, ale bardzo przenikliwy. Jim szybko dotknà∏ kilku klawiszy, jednak sygna∏ nie ustawa∏. – Cholera, zamilknij wreszcie! – mrucza∏. – Do diab∏a, ty przekl´ty gracie! Tymczasem Owen i Patrick zdà˝yli si´ ju˝ zbli˝yç do recepcji i zerkali sponad lady na monitor.
15