legendy
4/10/13
15:04
Page 50
Ucieczka do Egiptu Selma Lagerlöf
Daleko, na jednej z pustyƒ Wschodu, ros∏a przed wielu, wielu laty palma nies∏ychanie stara i nies∏ychanie wysoka. Ktokolwiek przez pustyni´ w´drowa∏, musia∏ stanàç i podziwiaç jà, gdy˝ by∏a o wiele wy˝sza ni˝ inne palmy. Zwykle mawiano, ˝e pewno przeroÊnie obeliski i piramidy. Kiedy wielka palma sta∏a tak sobie w samotnoÊci, patrzàc w dal pustyni, ujrza∏a jednego dnia coÊ, co sprawi∏o, ˝e potrzàsa∏a ze zdziwienia pot´˝nà koronà osadzonà na smuk∏ym pniu liÊci. Od brzegu pustyni zmierza∏o bowiem dwoje samotnych w´drowców. Byli jeszcze w oddaleniu takim, w jakim wielb∏àdy majà pozór mrówek, jednak bez wàtpliwoÊci byli to ludzie. Ludzie obcy na pustyni, gdy˝ palma zna∏a mieszkaƒców puszczy: m´˝czyzna i kobieta, bez przewodnika, bez zwierzàt jucznych, bez namiotu i buk∏aków na wod´. – Zaiste – rzek∏a palma do siebie – ci ludzie przyszli tu, aby umrzeç. Rozglàdn´∏a si´ wokó∏. 50
legendy
4/10/13
15:04
Page 51
UCIECZKA DO EGIPTU
– Dziwno mi, ˝e lwy si´ jeszcze nie stawi∏y – mówi∏a dalej – nie dostrzegam ˝adnego w ruchu... A i zbójców nie widz´ na puszczy. Przyjdà pewnie jeszcze… Siedmioraka Êmierç ich czeka – mówi∏a palma dalej. – Lwy ich po˝rà, w´˝e zatrujà, pragnienie ich zmo˝e, piasek zasypie, rozbójnicy ich zabijà, s∏oƒce ich spali i strach zniszczy ich do szcz´tu. I usi∏owa∏a myÊleç o czymÊ innym. Los tych ludzi nape∏ni∏ jà ˝a∏oÊcià. Na ca∏ym obszarze jednak, który palma mog∏a obserwowaç, nie znajdowa∏a niczego, czego by od tysiàca lat nie by∏a zna∏a i oglàda∏a na puszczy. Nic nie mog∏o przykuç jej uwagi. Musia∏a wi´c znowu zwróciç myÊl do dwojga podró˝nych. – W taki upa∏ i w taki wiatr! – rzek∏a, wspominajàc tych najci´˝szych wrogów ˝ywota – có˝ to niesie ta kobieta na r´ku? Zdaje mi si´, ˝e ci nierozsàdni ludzie majà z sobà ma∏e dziecko!… Palma, która, jak zwykle starzy, daleko si´ga∏a wzrokiem, nie myli∏a si´. Kobieta nios∏a dziecko, Êpiàce z g∏owà opartà na jej ramieniu. – Dziecko nie odziane nawet dostatecznie – zauwa˝y∏a palma. – Matka zarzuci∏a na Nie swojà szat´ i tak je os∏ania. Musia∏a Je w pop∏ochu porwaç z pos∏ania, uciec z Nim. Teraz rozumiem wszystko: ci ludzie to zbiegowie. Ale mimo to ludzie nierozsàdni – mówi∏a dalej. – Je˝eli ich jaki anio∏ nie strze˝e, to powinni raczej poddaç si´ wrogowi, ni˝ uciekaç na pustyni´. Pogrà˝a∏a si´ w myÊlach, patrzàc na podró˝nych:
51
legendy
4/10/13
15:04
Page 52
C H RY S T U S W L E G E N D Z I E
– Wyobra˝am sobie, jak si´ to sta∏o. Mà˝ sta∏ przy pracy, dziecko spa∏o w ko∏ysce, niewiasta wysz∏a po wod´. Zaledwie dwa kroki usz∏a od drzwi, ujrza∏a nieprzyjació∏ p´dzàcych ku nim. Wpad∏a na powrót do chaty, porwa∏a dziecko na r´ce, krzykn´∏a na m´˝a, aby szed∏ za nià i umkn´∏a. Potem dniami ca∏ymi w´drowali, bez chwili spoczynku. Tak, tak musia∏o to byç, ale pomimo to powtarzam: je˝eli anio∏ ich nie strze˝e... – I nie mogàc przestaç trwo˝yç si´ o rodzin´, doda∏a po chwili: – Tak sà wyl´kli, ˝e nie czujà znu˝enia ani innych cierpieƒ, ale ja widz´ pragnienie w ich oczach. Znam wyraz twarzy spragnionego cz∏owieka. I myÊlàc o pragnieniu, palma poczu∏a kurczowe drganie, przebiegajàce jej wynios∏y pieƒ, a niezliczone koƒce jej d∏ugich liÊci zwija∏y si´, jakby trzymane nad ogniem. – Gdybym by∏a cz∏owiekiem – rzek∏a – nigdy bym nie odwa˝y∏a si´ iÊç przez pustyni´. Bardzo odwa˝ny ten, kto tu przybywa, nie majàc korzeni si´gajàcych w g∏àb do êróde∏, które nigdy nie wysychajà. Tu niebezpiecznie nawet dla palmy. Nawet dla takiej palmy jak ja. Gdybym mog∏a im radziç, powiedzia∏abym: „Wracajcie!”. Wrogowie ich nie mogà byç tak okrutni jak pustynia. Mo˝e im si´ zdaje, ˝e to ∏atwo ˝yç na pustyni. A ja wiem, jak to czasem trudno utrzymaç si´ przy ˝yciu. Pami´tam jeszcze z m∏odoÊci, jak wicher zwia∏ na mnie ca∏à gór´ piasku. Bliska by∏am uduszenia. Gdybym mog∏a umieraç, by∏aby to moja ostatnia godzina.
52
legendy
4/10/13
15:04
Page 53
UCIECZKA DO EGIPTU
I dalej g∏oÊno myÊla∏a palma, jak to bywa zwyczajem pustelników. – Dziwnie melodyjny szum przebiega mà koron´ – rzek∏a. – Koƒce mych liÊci drgajà. Sama nie wiem, co mnie na widok tych ubogich w´drowców przenika. Ale ta smutna niewiasta tak jest pi´kna. Ona mi nasuwa wspomnienie o najszczególniejszym zdarzeniu mego ˝ycia. I podczas gdy liÊcie ciàgle gra∏y szemrzàcà melodi´, rozmyÊla∏a palma, jak to niegdyÊ w dawnych czasach goÊci∏y tu na pustyni dwie Êwietne osobistoÊci. By∏a to królowa Saby, a z nià m´drzec, król Salomon. Królowa wraca∏a do swojej krainy, król zaÊ odprowadza∏ jà, podà˝ajàc razem z nià przez pewien odcinek drogi. Tu si´ ˝egnali. – Na pamiàtk´ tej chwili – rzek∏a królowa – k∏ad´ w ziemi´ pestk´ daktylowà i chc´, aby z niej palma uros∏a, która trwaç b´dzie tak d∏ugo, póki w judejskiej ziemi nie powstanie Król wi´kszy od Salomona. – A mówiàc to, w∏o˝y∏a ziarno w ziemi´, którà ∏zy jej zrosi∏y. – Czemu˝ dziÊ w∏aÊnie przypominam sobie to wszystko? – pyta∏a palma sama siebie. – Czy˝by ta niewiasta tak by∏a pi´kna, ˝e mi przypomina najwspanialszà z koronowanych kobiet, t´, na której ˝yczenie uros∏am i trwa∏am do dnia dzisiejszego? Zaduma∏a si´ znowu i rzek∏a: – Coraz silniej szumià moje liÊcie, a granie to smutne, jak ˝a∏obny Êpiew. Szumià, jakby wró˝y∏y, ˝e wkrótce ktoÊ umrzeç musi. Dobrze wie-
53
legendy
4/10/13
15:04
Page 54
C H RY S T U S W L E G E N D Z I E
dzieç, ˝e to nie mnie si´ tyczy, wszak ja umrzeç nie mog´. Palma przypuszcza∏a, ˝e ˝a∏obny szum jej liÊci wró˝y Êmierç samotnym w´drowcom. Zapewne i oni sami sàdzili, ˝e zbli˝a si´ ich ostatnia godzina. Widaç to by∏o w wyrazie ich twarzy, gdy mijali jeden ze szkieletów wielb∏àdzich, które znaczy∏y drog´. Widaç to by∏o w ich wzroku, jakim spoglàdali w gór´ za przelatujàcymi s´pami. Nie mog∏o inaczej byç. Zbli˝a∏ si´ koniec. Ujrzawszy palm´ i oaz´, przyspieszyli kroku, aby poszukaç wody. Kiedy jednak doszli, z rozpaczà padli na ziemi´, gdy˝ êród∏o by∏o wyschni´te. Znu˝ona Niewiasta po∏o˝y∏a Dziecko i usiad∏a, p∏aczàc, nad brzegiem êród∏a. M´˝czyzna rzuci∏ si´ obok Niej i bi∏ gwa∏townie pi´Êcià w suchà ziemi´. Palma s∏ysza∏a, jak oboje mówili o tym, ˝e muszà umieraç. Dowiedzia∏a si´ tak˝e z ich rozmowy, ˝e król Herod wszystkie dzieci od dwu do trzech lat kaza∏ wymordowaç z obawy, i˝ oczekiwany wielki Król ˝ydowski mo˝e si´ poÊród nich znajdowaç. – Coraz pot´˝niej szumià moje liÊcie – myÊla∏a palma. – Biednym tym w´drowcom ostatnia bije godzina. S∏ysza∏a jeszcze, ˝e oboje obawiali si´ wilków. Mà˝ mówi∏, i˝ lepiej by∏o zostaç i walczyç z ˝o∏dactwem, ni˝eli uciekaç. L˝ejszà Êmierç by mieli. – Bóg nas wspomo˝e – rzek∏a Niewiasta. – JesteÊmy opuszczeni mi´dzy dzikimi zwierz´tami i w´˝ami – rzek∏ cz∏owiek – nie mamy jad∏a ni napoju. Jak˝e nas Bóg wspomo˝e?
54
legendy
4/10/13
15:04
Page 55
UCIECZKA DO EGIPTU
Rozdar∏ w rozpaczy swe szaty i twarz przycisnà∏ do ziemi. Straci∏ wszelkà nadziej´, jak cz∏owiek z ranà Êmiertelnà w sercu. Niewiasta siedzia∏a, obejmujàc kolana r´koma. Wzrok Jej wyra˝a∏ bezgraniczny smutek. Palma czu∏a, ˝e szum ˝a∏osny jej liÊci si´ wzmaga. Kobieta musia∏a dos∏yszeç go tak˝e, gdy˝ skierowa∏a spojrzenie ku koronie drzewa, a zarazem mimowolnie podnios∏a w gór´ ramiona. – O, daktyle, daktyle! – zawo∏a∏a. W g∏osie tak wielkie wyra˝a∏o si´ pragnienie, ˝e stara palma rada by∏a zmaleç do miary ja∏owca, ˝eby daktyle mo˝na by∏o zrywaç tak ∏atwo jak g∏óg dzikiej ró˝y. Wiedzia∏a, ˝e z korony jej zwisajà p´ki owoców, ale jak˝e˝by ludzie mogli si´ dostaç na tak zawrotnà wysokoÊç! M´˝czyzna spostrzeg∏ ju˝, jak wysoko wisia∏y daktyle i ˝e niemo˝liwym by∏o ich dosi´gni´cie. Nie podniós∏ nawet g∏owy. Prosi∏ tylko kobiet´, aby nie domaga∏a si´ rzeczy niemo˝liwej. Dziecko jednak, zabawiajàc si´ êdêb∏em trawy i drepczàc woko∏o, us∏ysza∏o, co mówi∏a Niewiasta. Ma∏y nie móg∏ sobie wyobraziç, ˝e Jego Matka mog∏aby nie dostaç czegoÊ, czego sobie ˝yczy∏a. Skoro tylko wspomniano o daktylach, zaczà∏ pilnie oglàdaç drzewo. Duma∏ i rozmyÊla∏, jakby tych daktyli si´gnàç. Jego czó∏ko zmarszczy∏o si´ prawie pod jasnymi k´dziorami. Wreszcie uÊmiech przemknà∏ Mu przez twarzyczk´. Znalaz∏ sposób. Podszed∏ do palmy, zaczà∏ jà g∏askaç malutkà ràczkà i rzek∏ s∏odkim dzieci´cym g∏osem:
55
legendy
4/10/13
15:04
Page 56
C H RY S T U S W L E G E N D Z I E
– Palmo, pochyl si´! Palmo, pochyl si´! Ale có˝ to si´ dzia∏o? Co to takiego? LiÊcie zaszumia∏y, jak gdyby wicher je przeszy∏, a ogromny pieƒ drzewa dreszcz po dreszczu przebiega∏. Palma uczu∏a, ˝e Dziecko ma nad nià w∏adz´. Nie mog∏a Mu si´ oprzeç. I pochyli∏a si´ wynios∏a kolumna przed Dzieckiem, jak schylajà si´ ludzie przed ksià˝´tami. Ogromnym ∏ukiem ugi´∏a si´ ku ziemi, tak nisko, ˝e olbrzymia korona dr˝àcych liÊci zamiot∏a piasek pustyni. Dziecko nie by∏o ani tym zdziwione, ani zal´knione. Z krzykiem radoÊci zbli˝y∏o si´ i si´ga∏o po grono za gronem z korony palmowej. Gdy ju˝ sporo narwa∏o, a drzewo ciàgle jeszcze kornie le˝a∏o na ziemi, zbli˝y∏o si´ znowu, g∏aszczàc je i rzek∏o przemi∏ym g∏osem: – PodnieÊ si´, palmo, podnieÊ si´, palmo! I drzewo podnios∏o si´ ciche i pos∏uszne na swoim gi´tkim pniu, podczas gdy jego liÊcie gra∏y niby harfy. – Teraz rozumiem, komu grajà Êmiertelnà melodi´ – rzek∏a stara palma do siebie, gdy ju˝ znowu sta∏a wyprostowana. – Nie tym ludziom one grajà. M´˝czyzna zaÊ i kobieta kl´czeli, wielbiàc Pana. – Ujrza∏eÊ trwog´ naszà i odjà∏eÊ jà od nas. Ty Mocarz, który pieƒ palmy gnie jak trzcin´ chwiejàcà. JeÊli moc Twoja z nami, przed jakim˝e wrogiem dr˝eç mo˝emy?
56
legendy
4/10/13
15:04
Page 57
UCIECZKA DO EGIPTU
Kiedy nast´pna karawana ciàgn´∏a przez pustyni´, ujrzeli podró˝ni, ˝e korona du˝ej palmy usch∏a. – Jak˝e to byç mo˝e – rzek∏ jeden z w´drowców – wszak˝e ta palma mia∏a trwaç tak d∏ugo, póki si´ nie doczeka króla wi´kszego od Salomona. – Mo˝e ju˝ si´ Go doczeka∏a – odpar∏ drugi z podró˝ników.
legendy
4/10/13
15:04
Page 58
Ubogi pielgrzym Renzo Pezzani
Matka Boska, która mia∏a w∏aÊnie wypraç w rzece koszulin´ Jezusa, zobaczy∏a na ∏àce dzieweczk´, która pas∏a krow´. Zawo∏a∏a jà i rzecze: – Czy mog∏abyÊ potrzymaç przez chwil´ Dzieciàtko? Chcia∏abym upraç t´ bielizn´. – Ch´tnie – odpar∏a dziewczynka, która mia∏a na imi´ Katarzyna. A wziàwszy Jezusa na r´ce, spostrzeg∏a, ˝e ˝adne dziecko na Êwiecie nie mog∏o byç tak pi´kne jak to, wi´c uci´∏a no˝yczkami pukiel Jego w∏osów i ukry∏a na piersi. Kiedy Matka Boska przysz∏a po Dzieciàtko, spostrzeg∏a, ˝e brak Mu jednego pukla, i zapyta∏a Katarzyn´: – Czy to ty zabra∏aÊ Mu kosmyk w∏osów? Dziewczynka zaczerwieni∏a si´ ze wstydu i mówi: – Mia∏ takie pi´kne loki, ˝e chcia∏am jeden sobie wziàç. Ale jeÊli chcesz, zwróc´. – Zatrzymaj sobie. I posz∏a z uÊpionym umi∏owanym Dzieciàtkiem.
58
legendy
4/10/13
15:04
Page 59
UBOGI PIELGRZYM
Nast´pnego dnia Katarzyna wróci∏a na ∏àk´ z krowà i przez ca∏y czas oczekiwa∏a, ˝e znowu uka˝e si´ jej pi´kna Pani z Dzieciàtkiem na r´ku. Ale zamiast Niej przyby∏ anio∏ i rzek∏: – Widzia∏aÊ gdzieÊ w pobli˝u Pana i Matk´ Boskà? – Widzia∏am wczoraj jednà Panià z Dzieckiem. Pani robi∏a pranie, a Dziecko spa∏o. Spójrz, nawet zostawi∏o mi swój pukiel. Anio∏ wzià∏ pukiel w∏osów i mówi: – To Jego w∏osy! – powiedzia∏ i odszed∏. Katarzynie zapar∏o dech w piersi. – Mia∏am w ramionach samego Pana – mówi∏a sobie – a nie pozna∏am Go! Innego dnia Katarzyna by∏a przy studni i nabiera∏a wod´, gdy zobaczy∏a, ˝e zbli˝a si´ do niej pielgrzym, któremu chcia∏o si´ piç. Ubrany by∏ w czerwony p∏aszcz i podpiera∏ si´ ukwieconym kijem. – Dasz mi si´ napiç, Katarzyno? – Napij si´ – i poda∏a mu wiadro. – Skàd znasz moje imi´, jakbyÊmy si´ ju˝ kiedyÊ spotkali? Cudzoziemiec przytknà∏ wargi do brzegu wiadra i pi∏ d∏ugimi ∏ykami, ale na pytanie nie odpowiedzia∏, a ugasiwszy pragnienie, rzek∏: – Do widzenia. I ju˝ mia∏ odejÊç, ale Katarzyna spyta∏a jeszcze: – Czy dasz mi jeden kwiat z tej pi´knej ga∏´zi? – Z radoÊcià. Da∏ jej kwiat i szybkim krokiem ruszy∏ dalej. Chwil´ póêniej zjawi∏ si´ anio∏ i widzàc Katarzyn´, zapyta∏:
59
legendy
4/10/13
15:04
Page 60
C H RY S T U S W L E G E N D Z I E
– Czy widzia∏aÊ przechodzàcego t´dy Pana? – Widzia∏am cudzoziemca, który mia∏ pragnienie, i da∏am Mu piç. Spójrz, zostawi∏ mi nawet kwiat ze swojego kija. Anio∏ spojrza∏ na kwiat i mówi: – Tak, to by∏ w∏aÊnie On! Katarzyna skamienia∏a. – Da∏am piç Panu – rzek∏a sobie – i nie pozna∏am Go! Pewnego razu Katarzyna, wypiekajàc chleb, us∏ysza∏a, ˝e za jej plecami przechodzi jakiÊ nieznajomy. Obejrza∏a si´ i ujrza∏a biedaka, tak obszarpanego, ˝e wyglàda∏, jakby okrywa∏y Go wszystkie n´dze Êwiata. OczywiÊcie by∏ g∏odny, wi´c Katarzyna obieca∏a mu: – Skoƒcz´ piec te chleby, to dam Ci jeden. Na razie usiàdê sobie. Kiedy wyj´∏a chleby z pieca, jeden z nich wetkn´∏a w r´ce biedaka, który zaczà∏ jeÊç, okazujàc ogromnà radoÊç. – Dzi´kuj´! – rzek∏ z pe∏nymi ustami. A zanim sobie poszed∏, zebra∏ okruszki i w∏o˝y∏ je Katarzynie do d∏oni, powiadajàc: – Mog´ daç ci jedynie okruchy twojego mi∏osierdzia. Wystarczy ich dla ptaków. Odszed∏, a po chwili pojawi∏ si´ anio∏, który widzàc Katarzyn´, zapyta∏: – Czy widzia∏aÊ przechodzàcego t´dy Pana? – Widzia∏am n´dzarza ˝a∏oÊniejszego od ca∏ej n´dzy Êwiata, który by∏ g∏odny. Da∏am mu chleba, a on w zamian zostawi∏ mi te okruszki.
60
legendy
4/10/13
15:04
Page 61
UBOGI PIELGRZYM
Anio∏ spojrza∏ na okruszki i musia∏ ujrzeç wielki blask, gdy˝ podniós∏ d∏onie do oczu i rzek∏: – By∏ to w∏aÊnie Pan! Katarzyna przepe∏niona wzruszeniem wybuchn´∏a wtedy p∏aczem, a wszyscy domownicy pocz´li pytaç, skàd te ∏zy. Oto czemu, jeÊli jakieÊ dziecko, cudzoziemiec czy ubogi proszà o coÊ, nigdy nie sà odsy∏ani z pustymi r´kami: w ka˝dym z nich wszyscy ludzie widzà Pana.