???
9
Na progu PPanie. Ta chwila, gdy po raz pierwszy ujrzałem Twoje oczy! Nadal jeszcze mam na ustach mimowolny i niemal tragiczny uśmiech. Byłem tam w ten duszny wieczór, który właśnie zapadał, i stałem oparty o drzwi mojej starej niewielkiej Gospody, która jakby zmęczona wspierała się o mury miasta, dwa kroki od Bramy po stronie zachodniej. Widziałem, jak powoli się zbliżałeś. Twój malutki osiołek wydawał się zmęczony. Nie miał już sił dźwigać tego zbyt wielkiego dla jego drżących z wyczerpania nóg ciężaru. W chwili, gdy miał zatrzymać się na progu mojej Gospody, cofnął się, stracił równowagę, a jego nogi wykonały szaleńczy krótki taniec, który zachwiał tym, co wziąłem za stos łachmanów. Te wszystkie spłowiałe szmaty runęły na nierówny i zniszczony bruk naszej uliczki.
Listy-do-dobrego-samarytanina.indd 9
2016-10-07 12:23:31
10 na progu
Stałeś odwrócony plecami do tej niemal groteskowej scenki. Potem zobaczyłem Twoje spojrzenie. Rzuciłeś się nagle do tyłu szczerze poruszony i przerażony, jak gdyby wszystkie skarby świata miały runąć w przepaść… A ja już od kilku minut stałem na progu moich drzwi. Krzepki młodzieniec, pewny siebie i dosyć zadowolony z tego odchodzącego już wraz ze słońcem dnia. Byłeś jeszcze dość daleko, gdy ja już powtarzałem sobie w duchu. Znowu jeden z tych nędznych handlarzy, którzy nękają nasze kramy i żyją z wiecznych kredytów! Już przewidywałem przyszłe kłopoty, a Ty bez słowa przywiązywałeś lejce osiołka do jednej z dużych obręczy z brązu, ciągnących się na lewo od niewielkich drzwi, przy których stałem. Ani słowa. Spokojne gesty, zwyczajne dla tych, co przemierzają drogi i odwiedzają gospody. Od razu poznałem po Twoim ubiorze z dalekich stron, po Twoich skórzanych, dziwnie plecionych sandałach, że przybywasz z Samarii, tej dziwnej i pustynnej krainy hen za górami… Samarytanin i jego cuchnący osioł. Tego tylko brakowało! Mój wewnętrzny monolog gorzkniał, kwaśniał jak wino… A potem wszystko we mnie nagle się przewróciło: zobaczyłem Twoje oczy. Twoje oczy, które spojrzały na pstrokate i brudne tkaniny. Twoje
Listy-do-dobrego-samarytanina.indd 10
2016-10-07 12:23:31
na progu
11
oczy, które odsłoniły zakrwawioną głowę. Twoje oczy, które delikatnie wzięły w ramiona to poranione ciało. Twoje oczy, które ogrzały słabe tchnienie wydobywające się z tych zranionych ust. Wreszcie Twoje oczy, które prosiły moje oczy o pomoc… Nigdy nie zapomnę tych oczu. Nękają mnie po bezsennych nocach. Towarzyszą moim dniom. Minął miesiąc odkąd wyruszyłeś o świcie w długą drogę, zostawiając go śpiącego i trawionego gorączką, ukrytego pod moimi starymi kocami w kącie mojej dużej sali. Czuję się coraz bardziej bezsilny i ubogi... Kiedy będziesz wracał, nie zapomnij o denarach, które mi przed wyjazdem obiecałeś. Złoto nie jest wieczne. Mój dom jest Twoim domem. Jestem Twoim oddanym przyjacielem…
Listy-do-dobrego-samarytanina.indd 11
2016-10-07 12:23:31