Ludzie Boga fragment

Page 1

mogłoby wówczas przeszkodzić w przyjęciu jej tak jak samej wiary, czyli jako daru od Boga. Właśnie w tym duchu pewna wspólnota muzułmanów chciała zaprosić pobliską wspólnotę monastyczną na spotkanie modlitewne z okazji Bożego Narodzenia. Napisali to zaproszenie w taki oto sposób:

Czy różnice między nami w ogóle mają sens? Pytanie to gra na dwóch możliwych znaczeniach słowa «sens». Przyjrzyjmy się więc nieco bliżej różnicy jako znakowi oraz różnicy jako drodze. W przypadku różnicy postrzeganej jako «znak» można w niej widzieć także odpowiednik słowa «znaczenie». W takim razie różnicom między chrześcijanami a muzułmanami przypisywalibyśmy funkcję niemal sakramentalną, sytuującą owe różnice w odniesieniu do rzeczywistości rozleglejszej i bardziej sekretnej (każdy nosi w sobie tęsknotę za tą więzią); rzeczywistości przeczuwanej, ale niedostępnej w obrębie horyzontu naszych zmysłów, chyba że w stanie cząstkowym – tak jak ręka i głowa sterczące nad murem najpierw są postrzegane jako byty osobne, a dopiero pojawienie się człowieka przesłoniętego jeszcze murem w końcu dowiedzie, iż ręka i głowa mają wspólne „znaczenie” – istnieją jako części człowieka. Jeśli więc Bóg naprawdę jest Jedyny, jeśli Bóg Mahometa i Bóg Jezusa Chrystusa nie są dwoma różny-

104


mi bytami, to jakże Bóg miałby nie pozwolić do siebie dotrzeć nawet ponad kontrastami czy wręcz sprzecznościami «znaków», którymi się posługuje? Czyż nie pragnąłby tu i tam dać się rozpoznać? To ważne pytanie, gdyż chodzi o kwestię jedyności tego Boga, który jest wszystkim dla nas i między nami. Naszym zadaniem jest więc zebrać rozmaite wezwania Boga, „który przemówił do ludzi”18, aby On sam nas odesłał do ukrytego znaczenia Pism, a także doprowadził nas do odkrycia pełnego powołania człowieka, zarysowującego się poprzez wszystko, co nadaje sens ludzkiemu życiu. W ten sposób zostanie nam dana przygoda wszechczasów, długotrwała i stymulująca, w której człowiek – poraniony i okaleczony sam w sobie – w końcu odnajduje siebie pełniejszego w uważnym i współczującym obliczu nieoczekiwanego brata, który pochyla się nad nim na skraju drogi i okazuje się jego bliźnim, choćby nawet w swojej inności. Jest to ukazane w przypowieści o dobrym Samarytaninie (zob. Łk 10, 29-37). Istnieje jednak pewna różnica: jest on «samarytaninem», człowiekiem litościwym, uznanym za obcego, ma opinię poganina. W nauczaniu Jezusa zaś inność staje się służebna wobec wspólnego powołania: „Idź, i ty czyń podobnie!”. W przypadku różnicy czy inności postrzeganej jako «droga», mamy do czynienia z innym znaczeniem słowa «sens» – zawierającym pojęcie ukierunkowania. 18

Sobór Watykański II, Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, Nostra aetate, nr 3.

105


Rozumiane w ten sposób kojarzy się bezpośrednio z obraniem kierunku. Jawi się zatem jako zaproszenie do wyruszenia w drogę, do wyjścia poza samego siebie – po to, by uniknąć ryzyka zasklepienia się w swojej odmienności i bycia już tylko zamkniętą świątynią jakiegoś bożka. Wiemy, z jakim naciskiem Koran przedstawia się jako „kierunek” (huda) dany przez Boga, który „prowadzi ku drodze prostej, kogo chce” (24, 46 i paralel.). Jezus jest „drogą” (J 14, 6), która w odróżnieniu od wszystkich innych dróg, kończy się dopiero w Bogu. Tutaj jednak trzy monoteizmy rozpoznają w tym samym tropie drogę otwartą przez ich duchowego przodka, Abrahama: „Wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie” (Hbr 11, 8). Po nim tylu innych jeszcze wyruszyło w drogę, pozostawiając za sobą bożki sekciarstwa, aby „nieznanemu Bogu”, którego nagłe wezwanie wytrąciło ich z równowagi, udzielić odpowiedzi na pytanie: „Kto jesteś, Panie?” (Dz 9, 5). To dlatego na każdym zakręcie nawrócenia objawia się Bóg – zawsze „większy niż nasze serca” (1 J 3, 20). Jakże więc nie uznać, że powołanie Abrahama do pielgrzymowania w tajemniczy sposób kryje się w najważniejszych dorocznych chwilach życia wiary trzech monoteizmów: żydowskiej Paschy, chrześcijańskiej Wielkanocy oraz muzułmańskiego święta ofiar, związanego z pielgrzymowaniem do Mekki? Każde z tych świąt ma sens i zawiera w sobie łaskę jedności dla wspólnoty wiernych zgromadzonych w czasie i przestrzeni. O ile drogi są różne, radość, jaka wydaje się płonąć w sercu każdego z tych uroczystych wydarzeń,

106


mogłaby doprowadzić, wiodąc z różnych stron, do tej samej gospody – tam, gdzie oczy otwierają się przy dzieleniu jednego chleba, upieczonego z miłości dla całej rzeszy ludzi. Od tej chwili możemy odnaleźć w sobie pewność, że dialog, niezależnie od tego, czy toczy się między różnowiercami – w tym przypadku między chrześcijanami a muzułmanami – i jest podjęty w wierze, a więc w poszukiwaniu «znaków», czy też jest przeżywany w nadziei jako droga, która nieustannie się rozwija, musi znaleźć mocne i niewyczerpalne oparcie w Dobrej Nowinie, którą jedni i drudzy, choć za pośrednictwem rozbieżnych form wyrazu, w swoim głębokim przekonaniu otrzymali od Boga. Kiedy chrześcijanin wsłuchuje się w innego – co jest aktem niezbędnym – stałym bodźcem dla niego powinien być przykład Jezusa, który sam był tak bardzo uważny wobec tych wszystkich, których błędem i ułomnością było to, że nie byli „jak inni”... Wszak sam Chrystus także był postrzegany jako inny. Właśnie od tego zaczęło się zgorszenie, by sięgnąć szczytu w określeniu, którego użył sam Jezus, mówiąc o swojej inności i „czyniąc się równym Bogu” (J 5, 18), że jako Syn stanowi jedno z Ojcem (zob. J 10, 30). Dramat zaś wypełnił się w niesłychanym roszczeniu, żeby zgromadzić wszystkich ludzi w ich różnorodności (zob. J 17, 21) i za pośrednictwem Krzyża (zob. J 3, 14-16). Niemniej Kościół Pięćdziesiątnicy, depozytariusz jedynej misji zgromadzenia w żyjącym Chrystusie, musi dawać świadectwo również o tych innych, tajemniczych słowach Jezusa: „W domu Ojca mego jest miesz-

107


kań wiele” (J 14, 2). Jakże w takim razie mógłby się dziwić ową wszechobecną realnością inności, która skłania go do rozpoznawania śladów Ducha, pracującego nad rozszerzeniem przestrzeni jego serca? Właśnie w imię tego wezwania, które nieustannie posyła nas na obcą ziemię, w jakiejś mierze opuścić musimy „swojski krajobraz naszych religijnych pewników”19 oraz język, w którym je wyrażaliśmy, aby zgłębiać – z Bożą łaską, jeśli Bóg pozwoli – tradycję muzułmańską, a nade wszystko słowa Koranu. Musimy odczytać na nowo wersety Księgi, w których inność jest ogłaszana, czasem surowo piętnowana, a jeszcze częściej ofiarowana jako znak Jedynego i nawet jako droga do Niego, „dla tych, którzy pojmują”. Jak zobaczymy, wiele spośród tych tekstów budzi pośród chrześcijan pytania niemalże od początku ich dziejów, tak wcześnie naznaczonych podziałami i duchowymi rozłąkami. To bolesne stwierdzenie nie powinno jednak stawiać nas na pozycjach obronnych ani czynić nas obojętnymi defetystami. Wręcz przeciwnie: może ono przyczynić się do pogłębiania i uzasadniania nowych dróg ekumenizmu. Czyż dzisiaj stopniowo nie odkrywamy na nowo pośród chrześcijan niezastąpionej wartości naszych skontrastowanych stanowisk, o ile tylko przestają one rościć sobie pretensje do izolowania się, usztywniania czy kreowania się na ostateczną i powszechną normę?

19

List biskupów Afryki Północnej z 17 lipca 1977 roku, „Documentation Catholique”, nr 1724 (1977), kol. 679–681.

108


Może się okazać, że niekiedy warto przewiedzieć, a nawet przyjąć krytykę... Czy mamy prawo cytować teksty koraniczne, i to w dużej liczbie, nie wspominając o rozbieżnych interpretacjach, jakich były one przedmiotem w obrębie tradycji muzułmańskiej? Czyż nie jest to miejsce na wspomnienie o prawie do inności? I to właśnie w imię Ducha, który oświeca dobrą wiarę poszukujących i pomaga im wydobywać ze skarbu Boga rzeczy „nowe i stare”. Czyż bowiem wiara każdego człowieka o prawym sercu nie jest skarbem Boga? A w jeszcze głębszym sensie istnieje prawo do komunii, które należy do najpewniejszych i najwspanialszych tradycji chrześcijańskich, „przypominane” w Eucharystii – jest to tajemnica wiary w najwyższym stopniu. Który uczeń Chrystusa podważyłby owo prawo, nie wykluczając siebie samego z daru Boga? Czyż nie mogłoby ono być najlepszym kluczem do lektury zazdrosnego instynktu islamu, świadczącego o Jedynym jako Niezgłębionym? Nie, inność nie może pozostawić obojętnym tego, kto wie, że został wezwany po imieniu, jedynym imieniu w sercu Boga, jego Ojca. I to wezwanie przeznacza go do przyjmowania rzeszy ludzi jako jedynych braci, których ma kochać z uwagi na pierwotną więź każdego z nich z Panem wszelkiego życia.

109


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.