mógłby być, i że tkwi jak głupiec w skórze człowieka, którym nie jest, w życiu umarłego, i że nie może uciec? ✳✳✳
Wciąż idzie na oślep przed siebie. Nie zważa na to, gdzie jest. Zrezygnował z chęci określenia swego położenia, z wynajdywania znanych sobie punktów odniesienia. Zanurza się w nieznane. Coraz bardziej. Jest już czarna noc, a on wciąż idzie. Być może zszedł z drogi i idzie na przełaj przez las i pole. Nie wie tego i nie docieka. Błąka się, on, człowiek jednej ziemi, jednej wioski i jednego domu; błąka się po trzęsawiskach poranionej pamięci. Zagubiony, idzie na niepewne spotkanie ze swoją przeszłością i z samym sobą. ✳✳✳
Ma dwadzieścia jeden lat. Ona ma dwadzieścia, jest piękna. Ma gibkie ciało i roześmiane oczy. Siedzi obok niej nad rzeką. Łowił ryby, gdy ona podczas jednego ze spacerów skinęła na niego ręką, odpowiedział tym samym gestem. Podeszła do niego. Trochę porozmawiali, a potem nie mówili już nic. Patrzą na korek unoszący się na powierzchni, pstrągi i kiełbie pływające między kamieniami, na światło igrające na przejrzystej tafli wody. 21
Czuje woń świeżych owoców od jej perfum, ciepły zapach jej włosów. Jest tutaj. Od tak dawna na to czekał. Ona tu jest i to mu wystarczy: jej milcząca obecność wypełnia przestrzeń. Wydaje się, że czas stanął w miejscu. Wysuwa rękę i delikatnie kładzie na jej dłoni. Ona jej nie cofa. Wymieniają krótkie spojrzenie. Ona szepce z uśmiechem: „Miły jesteś...”. Po czym pospiesznie dodaje: „Muszę iść, czekają na mnie...”. Już wstaje, umyka, ulatuje w szeleście sukni i lekkim skrzypieniu espadryli. Zostaje sam, serce mu wali jak szalone, tak mocno, że nie wie, czy zdoła pomieścić w piersi ten płomień, ten żar, który go ogarnia. ✳✳✳
Takiej chwili nie przeżył już nigdy więcej. Kiedy widzi ją dwa dni później, ona jest w otoczeniu przyjaciółek, głośno mówi i mocno gestykuluje. Ich spojrzenia się spotykają, ale ona szybko, zbyt szybko odwraca wzrok. W niedzielę przechodzi tuż obok niego, dwa kroki, bez słowa. Potem nie ma jej przez ponad miesiąc, spędza wakacje u wuja nad morzem. Po powrocie jest inna: roześmiane oczy mają w sobie teraz gorzki cień, słowa bywają złośliwe, perfumy zostawiają za nią zbyt silną, niemal prowokującą woń. Wie, że jest piękna, uwodzi, budzi zachwyt i wielu 22
ją adoruje. On jeszcze ma nadzieję, chciałby zatrzymać w dłoniach tę jedyną chwilę nad rzeką, ale tylko muska piasek, tak drobny, że przenika przez każdą przeszkodę, przesypuje się długo, aż zupełnie znika. Przez wiele nocy nie śpi, wpatrując się szeroko otwartymi oczyma w rozbite marzenie. Dwa lata później ona wychodzi za mąż, za chłopaka z okolicy. Wyjeżdża, by zamieszkać u niego. Później rozchodzą się wieści, że ma dzieci. Nigdy więcej nie wróci. ✳✳✳
Na próżno szuka. Nie pamięta, żeby później tak kogoś pokochał. To była ona i to było wszystko. Serce nigdy więcej mu nie płonęło takim żarem, nigdy więcej nie słyszał, by przemawiało takim szeptem. Nigdy więcej nie było wypełnione taką obecnością. Jego serce pozostało przykute do tej jednej jedynej chwili, kiedy ona się do niego uśmiechnęła. I nie mógł się od tego oderwać. Pewnego dnia jego miłość utonęła koło rzeki. Gdyby wiedzieli, ci prześmiewcy, którzy go wyzywają od starych kawalerów, gdyby wiedzieli, jak on potrafi do szaleństwa kochać... ✳✳✳
23
Usiłuje pohamować łzy, nie chce płakać, ale szybko się nimi zalewa. Od bardzo dawna nie płakał, w ogóle sobie tego nie przypomina. Łzy dzisiejsze i łzy wczorajsze, łzy, które kiedyś zabronił sobie przelewać, i łzy dzieciństwa, wszystkie łzy jego biednego życia tryskają teraz z wielką gwałtownością szlochem. Jak dobrze jest tak zapłakać i dać upust wszystkim smutkom nieudanego życia! Jakaż to ulga – pozwolić, by pierś się rozdarła, twarz wykrzywiła, usta otwarły, by wypłynęły strugi goryczy! A pod naporem łez pamięć rozwiera się jeszcze szerzej, i głębiej. ✳✳✳
Znowu widzi siebie, nazbyt grzeczne dziecko w ławce wiejskiej szkółki. Lubi zapach atramentu i zbrązowiałych zeszytów, chłód ławki i drewnianego stołu, stanowczy i budzący zaufanie głos starego nauczyciela. Lubi lekcje o rzeczach, nowe słowa, które trzeba łuskać litera po literze, mapę świata z poobdzieranymi rogami i pełną dalekich terytoriów, śmiałych podróży, dziwnych zwierząt, obcych obyczajów. Jakież to szczęście – odkrywać tysiąc światów w opowieściach nauczyciela albo w rycinach! I czytać! Niezwykłe! Pochłania dość krótkie teksty rozdawane co tydzień przez nauczyciela, a potem układa 24
do nich możliwy dalszy ciąg, opowiada, zapisuje. Nauczyciel jest z niego zadowolony, często po lekcjach rozmawiają ze sobą i stary człowiek syci jak umie jego ogromny głód wiedzy, odpowiada mu na pytania, zachęca. Matematyka jest jak gra, historia jak wielka księga pełna obrazów i bohaterów, poezja jak muzyka. W oczach dziecka wszystko wydaje się nowe i cudowne. Nie zraża go zazdrość kolegów. Z zachwytem pochłania słowa nauczyciela i książki. ✳✳✳
Lubi szkołę i książki, lubi pisać i liczyć. Ale ojciec i matka wcale tego nie pochwalają: „Po co ci te wszystkie papierzyska?”, rzuca matka, widząc, jak siedzi przy kuchennym stole i pracowicie sylabizuje kolejne linijki tekstu. A ojciec mu powtarza parę razy na tydzień: „Nie zrobisz tak jak twój brat, będziesz dekarzem jak ja! Potrzeba rąk do roboty!”. Stary nauczyciel wielokrotnie gratuluje im syna i namawia, żeby pozwolili mu się dalej uczyć, ale za każdym razem potrząsają głowami, mrucząc pod nosem: „Nie... nie, mowy nie ma!”. A za którymś razem ojciec odpowiada prosto z mostu: „Ten syn zostanie z nami. Mowy nie ma, żeby zrobił tak jak tamten! Mamy dwie krowy, muła, kozy i trochę drobiu. I warzywniak. Co więcej, musi przy25