Miłość i szacunek fragment

Page 1

w poszukiwaniu godności

Pokora i poczucie własnej wartości są głęboko ze sobą powiązane, chociaż to na pozór zupełnie różne pojęcia. Podczas gdy pokora jest cnotą moralną, poczucie własnej wartości odnosi się do sfery psychologii. Pokora odwołuje się do pozytywnych uczuć wobec samego siebie, jednakże jest czymś więcej niż stanem ducha: zakłada głęboką akceptację wewnętrznej prawdy o tym, co w nas jest dobre i złe. Idzie też jeszcze dalej, jak to zobaczymy, tworząc podstawy do głębokiego uświadomienia sobie własnej godności. W gruncie rzeczy to, że nie umiemy przyznawać się do własnych wad, nie potrafimy wybaczać sobie swoich niedoskonałości i pozbywać się swoich braków, stanowi jeden z naszych fundamentalnych problemów. Najlepiej oczywiście byłoby je uznać i spokojnie szukać środków zaradczych. Taka postawa, gdy jest autentyczna i realistyczna, stanowi istotę cnoty pokory. Przeciwieństwem pokory jest natomiast pycha albo duma. Termin «pycha» ma zawsze negatywne konotacje, podczas gdy «duma» nie zawsze ma odcień pejoratywny. Na przykład w znaczeniu pozytywnym mogę być dumny z mojego kraju albo z własnej rodziny; natomiast niezdrowa duma dowodzi, że mam zaburzoną relację z samym sobą, a to w konsekwencji prowadzi do lekceważenia tych, którzy nie podzielają moich upodobań. W niektórych językach istnieją nawet osobne terminy na podkreślenie wyłącznie po-

27


pycha i związane z nią problemy

28

zytywnego znaczenia dumy2. W dalszym ciągu rozważań będę od tego miejsca używał hiszpańskiego słowa orgullo (pycha, duma) w znaczeniu wyłącznie negatywnym. Posłuży mi ono dla określenia w sposób bardziej ogólny tego, co się odnosi do złej postawy wobec samego siebie. Termin soberbia (pycha, duma) ma natomiast zbyt wąski zakres znaczeniowy, wskazując bardziej na postawę wywyższania się, zarozumiałości.3 Te niuanse znaczeniowe są dość istotne, a wszelkie uogólniania niebezpieczne. Podobne uściślenia musimy poczynić także w przypadku cnoty pokory w odniesieniu do zaproponowanego pojęcia «samooceny». Jak zobaczymy w dalszym ciągu naszych rozważań, pokora uczy nas rozwijania zdrowej relacji z samym sobą i przyjmowania ze spokojem całej rzeczywistości naszych wad. Pycha zaś, przeciwnie, oddala od prawdy, nie pozwalając nam przyznawać się do własnych ograniczeń. Nie uznajemy naszych wad zasadniczo na dwa sposoby. Może to dokonywać się przez zwy2 3

Np.: fierté – po francusku; fierezza – po włosku. Powyższe słownikowo-semantyczne uwagi autora są istotne szczególnie dla czytelników hiszpańskojęzycznych, ponieważ oba słowa – orgullo i soberbia – mają podobne znaczenia, różnią się jedynie zakresem użycia: słowo orgullo w pewnych przypadkach można zastosować również w sensie pozytywnym, w znaczeniu dumy. W języku polskim oba wyrazy wyraźnie się różnią, zarówno pod względem znaczenia, jak i użycia (przyp. tłum.).


w poszukiwaniu godności

kłe zaprzeczenie, co polega po prostu na tym, że wmawiamy sobie, iż nie mamy określonych wad. Jest to klasyczna postać pychy, która karmi w nas naiwny optymizm, zawsze skazany na ostre zderzenie z rzeczywistością. Albo też przyjmujemy postawę wygórowanych oczekiwań wobec samych siebie, która z kolei prowadzi do chorobliwego wyolbrzymiania własnych słabości. Tu również chodzi o pychę, tyle że w przewrotnej, bardziej zakamuflowanej postaci, która może doprowadzić do skrajnego pesymizmu, podsycając szkodliwe dla zdrowia psychicznego użalanie się nad samym sobą. Pysznym jest nie tylko ten, kto nadmiernie podkreśla własne zalety, lecz też ten, kto przesadnie wyolbrzymia własne wady. Człowiek pokorny zawsze kieruje się prawdą. Wie, że fałszywa skromność jest tak samo odległa od pokory, jak klasyczna pycha. Człowiek pokorny zatem unika zarówno wywyższania się, jak i pomniejszania swoich osiągnięć. Rozumie bowiem, że nie powinno się traktować samego siebie zbyt poważnie – bez należytego dystansu – ale też rozumie, że nie należy nie doceniać własnych zalet i rzeczywistych dokonań. Wszystkie te niuanse mają istotne przełożenie pedagogiczne. Duchowy wychowawca, starając się zapobiec pysze w jej klasycznej postaci, powinien jednocześnie wystrzegać się, by nie uprawiać pochwały pychy przewrotnie zakamuflowanej pod pozorami pokory. Jeśli niewłaściwie oceni sytuację, ryzykuje, że za wszelką cenę

29


pycha i związane z nią problemy

30

będzie wpajał podopiecznym negatywny obraz ich samych. W ten sposób popadnie w przeciwny błąd, który uwidoczniliśmy przy okazji rozważań na temat wychowywania w poczuciu własnej wartości i szacunku do samego siebie. Z jednej strony poczucie własnej wartości podsuwa nam pozytywny obraz nas samych, lecz przy tym może nas oddalać od prawdy. Z drugiej strony pokora, która zbliża nas do prawdy, może w nas jednak utrwalać niezdrowy obraz samych siebie. Dlatego jeśli zbyt powierzchownie spojrzymy na ten problem, zajmujące nas pojęcia, takie jak szacunek do samego siebie i pokora, mogą zostać źle zrozumiane i wydać się pojęciami wzajemnie się wykluczającymi. Tym, którzy pokorę pojmują niewłaściwe, postawa szacunku do samego siebie będzie się nieuchronnie kojarzyła z postawą pychy. Natomiast ci, którzy nie do końca rozumieją, czym tak naprawdę jest ów szacunek do siebie samego, będą sądzili, że pokora zagraża normalności i zdrowemu myśleniu. Jeśli jednak pogłębimy nasze rozważania, szybko dostrzeżemy, że autentyczna pokora to najlepsze lekarstwo na wszelkie kompleksy niższości, a szacunek do siebie niekoniecznie prowadzi do tuszowania jakiejś odmiany egoizmu. Do dziś pamiętam zmieszanie na twarzy jednego z moich przyjaciół, kiedy nieoczekiwanie powiedziałem mu, że jego problemy z pokorą biorą się stąd, że nie kocha samego siebie. Poprosił, abym mu to wyjaśnił, ponieważ było oczywiste,


w poszukiwaniu godności

że nie potrafi znaleźć związku pomiędzy tymi dwoma pojęciami. Musiałem mu uzmysłowić, że pokora polega przede wszystkim na zapomnieniu o samym sobie, a on z powodu własnych niedoskonałości, które sprawiały, że czuł się niedowartościowany, wręcz nie przestawał się sobą zajmować. Ostatecznie szacunek do samego siebie, który wypływa z poczucia własnej wartości, oraz pokora wzajemnie się korygują. Pokora pozwala pamiętać, że szacunek do siebie zawsze musi opierać się na prawdzie. Z kolei szacunek, którym powinniśmy darzyć samych siebie, powstrzymuje nas przed tworzeniem negatywnego obrazu nas samych, jaki mógłby powstać wskutek wykształcenia w sobie źle pojętej pokory. Pokora musi być dopełniona autentycznym poczuciem godności, bowiem godność nie pozwala popaść w pychę. Z tego też względu dla większej klarowności naszych rozważań w dalszej ich części będę używał określenia: «pokorna samoocena». Właściwa postawa wobec samego siebie, która pomaga z pokorą uznać prawdę o własnej niedoskonałości, zawsze idzie w parze z głębokim poczuciem osobistej godności.

odwieczny problem właściwa ocena skali skutków pychy, we wszystkich jej odmianach, jest kluczem do zro-

31


pycha i związane z nią problemy

zumienia wielu uprzedzeń, którym ulegamy, a które, ukryte w nas głęboko, negatywnie wpływają na relacje z innymi. Lewis trafnie to wyraża, kiedy mówi, że pycha jest: ...główną przyczyną nieszczęść każdego narodu i każdej rodziny od początku świata. Innym grzechom nieraz towarzyszy poczucie jakiejś jedności – wśród ludzi pijanych czy nieczystych dochodzi do bratania się, żartów i przyjaznych kontaktów. Ale pycha zawsze oznacza wrogość – pycha jest wrogością.4

32

Następstwa występowania tej wady są oczywiste i niekiedy nad wyraz poważne. Słuchając relacji o przerażających masakrach, jakie dokonywały się pomiędzy pewnymi afrykańskimi plemionami, pewne dziecko zapytało: „Dlaczego tak się nienawidzą?”. Dziadek odpowiedział: „Nienawidzą się być może dlatego, że czują się tacy sami, a koniecznie chcą być inni”5. Co jest źródłem tej strasznej nędzy? Skąd właściwie bierze się pycha? Chcąc odpowiedzieć na te pytania, trzeba cofnąć się aż do początków, do zarania dziejów, do źródeł zarówno całej ludzkości, jak i życia konkretnego człowieka. Wszyscy bowiem przychodzimy na świat z tym problemem. W sercu człowieka zagnieździł się 4 5

CSL, Chrześcijaństwo, s. 126. Alberto Vázquez-Figueroa, África llora, Plaza & Janés, Barcelona 1994, ss. 204–205.


w poszukiwaniu godności

egoizm. Znamy to z doświadczenia. Nawet dzieci, jeszcze zanim zaczynają używać rozumu, dają tego dowody. Są zazdrosne, chcą zwracać na siebie uwagę, pragną, by cały świat obracał się wokół nich. W tym właśnie ma korzenie paradoksalny «syndrom zdetronizowanego królewicza», który uwidacznia się w postawie starszego brata po uszczęśliwiającym ojca powrocie biblijnego syna marnotrawnego. Pewien doświadczony pediatra opowiadał mi, że nawet zaledwie kilkumiesięczne dzieci potrafią zachowywać się w sposób histeryczny. Przytoczył przykład sześciomiesięcznego dziecka z przypadkiem bezdechu. Kiedy chłopiec odkrył i połączył w logiczną całość to, że jego kłopoty z oddychaniem budzą zaniepokojenie matki, zaczął często uciekać się do tego symulacji. Zachowanie to okazało się dla niego najlepszym sposobem na wymuszenie na mamie, by poświęcała mu więcej uwagi. „Wyleczę go z tego – oznajmił matce dziecka ów pediatra. – Wystarczy, że zostanie u mnie w klinice przez tydzień”. W efekcie w kilka dni dziecko zostało całkowicie wyleczone. Kiedy matka zapytała lekarza, jak mu się to udało, wyjaśnił, że wystarczyło po prosu nie zwracać uwagi na dziecko za każdym razem, kiedy wydawało się, że nie może oddychać. Zło pychy i jego skutki istnieją w nas od początku. Jak to rozumieć? Czy zostaliśmy źle stworzeni, a może nastąpiło coś, co zepsuło naszą naturę? Wyjaśnienie tej tajemnicy przerasta

33


pycha i związane z nią problemy

możliwości naszej inteligencji. Nauka katolicka dostrzega przyczyny tego problemu w wielkim grzechu pychy u zarania historii ludzkości. Jan Paweł II stwierdził, że grzech pierworodny jest „kluczem do interpretacji całej rzeczywistości”6. 6

34

JP II, s. 165. Przypomnijmy tu pokrótce naukę o grzechu pierworodnym. Przychodzimy na ten świat z „upadłą naturą”, która została zubożona. Bóg stworzył nas, abyśmy byli szczęśliwi, kochający, tak jak On kocha. Jednakże nasza natura uległa zepsuciu z powodu obciążenia skutkami grzechu pierworodnego i nadal podlega zepsuciu z powodu naszych grzechów osobistych. Księga Rodzaju opowiada, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga (zob. Rdz 1, 26-27), lecz z powodu grzechu pychy został od Niego odłączony. Człowiek, zamiast pozwolić swojemu Stworzycielowi, aby On sam go podniósł, wolał uniezależnić się od Niego i szukać własnej chwały. Jako stworzenie człowiek jest bytem ograniczonym, ale jest też „na ziemi jedynym stworzeniem, którego Bóg chciał ze względu na nie samo” (GS 24) i które zostało obdarzone nieśmiertelną duszą, zdolną przyjmować dary Boże. Niestety, nasi pierwsi rodzice odrzucili Bożą propozycję. Od tego pierwszego zerwania człowiek zachowuje się niczym szalony, w poszukiwaniu utraconej godności. Pycha, która pozwoliła zaistnieć pierwszemu grzechowi w historii, zagnieździła się w naszej naturze, zaś wszyscy późniejsi grzesznicy jedynie pogarszali tę sytuację. Można by rzec, że rany powstałe po grzechu ostatecznie umiejscowiły się w genach, nawykach i neuronach... Jak wyjaśnia teologia, samym tylko rozumem nie odkrylibyśmy istnienia grzechu pierworodnego, jednakże raz objawiony, wydaje się logiczny (zob. św. Tomasz z Akwinu, Summa contra gentiles, ks. IV, rozdz. LII; zob. też John Henry Newman, Apologia pro vita sua, Brand, Bussum 1948, ss. 312–314).


w poszukiwaniu godności

pycha rodzi rywalizację i powoduje zaślepienie musimy odkryć mechanizmy, jakimi posługuje się pycha, aby nas usidlić. Każdy z nas rodzi się z małym wewnętrznym, wciąż nienasyconym tyranem. Ktoś, kim kieruje pycha, nawet gdy osiąga wszystkie swoje cele, nigdy nie czuje się w pełni usatysfakcjonowany. Nigdy nie zdoła wypełnić pustki, która go dręczy; potrzebowałby bezwzględnego uznania, którego jednak ten świat dać mu nie może. Oprócz wytwarzania poczucia ogromnego nienasycenia pycha z reguły skłania do rywalizacji. Jeśli nas motywuje, to wystarczy, że ktoś nie doceni naszych zasług, abyśmy poczuli się zaniepokojeni czy zniechęceni. Lewis w jednej ze swoich książek zauważa: Pycha nie znajduje przyjemności w posiadaniu czegoś, a jedynie w posiadaniu więcej niż ktoś inny. Mówimy, że ludzie pysznią się bogactwem, inteligencją czy wyglądem, ale tak nie jest. Pysznią się z tego, że są bogatsi, inteligentniejsi albo przystojniejsi od innych. Gdyby każdy był równie bogaty, inteligentny czy atrakcyjny, nie byłoby się czym pysznić. To porównywanie się czyni nas pysznymi – wywołuje przyjemność górowania nad innymi. Kiedy znika element konkurencji, znika pycha. [...] W rzeczywistości niemal całe

35


pycha i związane z nią problemy zło składane na karb chciwości czy egoizmu, znacznie częściej bierze się z pychy.7

Pycha przez to, że skłania do rywalizacji i zaślepia, rodzi nienawiść i niezadowolenie. Jeśli nie zostanie na czas skarcona, wywołuje wszelkiego typu napięcia. Często obserwujemy to we współczesnych społeczeństwach: Nie chodzi już o to, by być kompetentnym, lecz konkurencyjnym. Nie wystarczy być bogatym: trzeba być bogatszym od szwagra. Nie jest najważniejsze napisanie dobrej książki, ale to, by się sprzedała lepiej niż poprzednia. Mam prestiż, owszem, ale wciąż niewystarczający.8

36

Znam pewną osobę, która z zasady zawsze jest niezadowolona. Nawet gdy znalazła dobrą pracę, wkrótce ją porzuciła, aby starać się o inną, i to tylko dlatego, że kolejna praca wydała się jej bardziej atrakcyjna. Osoby, które tak zachłannie koncentrują się jedynie na pracy, zaniedbując wszystkie własne pasje, są godne pożałowania. Warto byłoby im przypomnieć, że ich teraźniejszy sukces zawodowy w przyszłości stanie się jedynie prze7 8

CSL, Chrześcijaństwo, s. 125. Alejandro Llano Cifuentes, La vida lograda, Ariel, Barcelona 2002, s. 86.


w poszukiwaniu godności

szłością. Nastąpi to wcześniej czy później wraz z przejściem na emeryturę i smutnym bilansem dokonań człowieka, który już nie ma możliwości wykonywania pracy. I chociażby ludzie tacy stworzyli wielkie imperium gospodarcze i byli otaczani uwielbieniem, nadejdzie przecież taki moment, w którym odczują – być może inni dadzą im odczuć – że są już zbyteczni. Na początku mogą się usprawiedliwiać, twierdząc, że muszą zarobić pieniądze, aby zapewnić dobrobyt rodzinie. Lecz wcześniej czy później wychodzi na jaw, że to, co ich najmocniej motywuje, to pycha. Lewis zauważa: Chciwość z pewnością każe człowiekowi pożądać pieniędzy, aby mieć lepszy dom, lepsze wakacje, lepsze potrawy czy trunki. Jednak dzieje się tak tylko do pewnego stopnia. Co takiego sprawia, że człowiek, który zarabia rocznie sto tysięcy funtów, tak bardzo pragnie zarabiać dwieście tysięcy? To nie pragnienie większej przyjemności. Sto tysięcy funtów może zapewnić wszelkie luksusy, jakich można zapragnąć. To pycha... pragnienie bycia bogatszym od innych, a jeszcze bardziej pragnienie władzy. Bo naturalnie największą przyjemnością pysznych jest władza.9

9

CSL, Chrześcijaństwo, ss. 125–126.

37


pycha i związane z nią problemy

38

Pycha nie tylko skłania do rywalizacji, ale również zaślepia: przypomina okulary, które zniekształcają obraz rzeczywistości. I jeśli brakuje krytycznego spojrzenia na samego siebie, jakikolwiek rozwój staje się skomplikowany. Pycha jest niczym wirus, który umiejscowił się w najbardziej ukrytym zakamarku duszy, a ponieważ sama zainteresowana osoba nie jest świadoma tego, że została zainfekowana, skuteczna walka z wirusem staje się wręcz niemożliwa. Przypomina to też mechanizm rozwoju raka. Komórki nowotworowe, pomimo że są obce dla organizmu, nie są rozpoznawane jako takie przez system obronny. Analogicznie rzecz się ma w przypadku pychy, która zazwyczaj występuje w formie bardziej przewrotnej niż inne wady, maskując się pod różnymi pozorami. Jej modus operandi polega na ukrywaniu się, aby zataić swoją odrażającą twarz. W ten sposób nawet najszlachetniejsze pragnienia mogą zostać nią skażone. Zakłada woal i udaje pragnienie obrony prawdy, mądrości, bycia w zgodzie z samym sobą, płomienną walkę o sprawiedliwość... W miarę jak poznajemy samych siebie, ujawniają się coraz to nowe zainfekowane przestrzenie. Pycha wprowadza element fałszu zarówno w postrzeganie samego siebie, jak i w postrzeganie innych. Wyzwalając ducha rywalizacji i jednocześnie zaślepiając, sprawia, że patrzymy na innych jak na potencjalnych rywali, którzy


w poszukiwaniu godności

zagrażają naszemu własnemu stanowi wspaniałości. Taki ich obraz rysuje nam przemożne pragnienie czucia się kimś lepszym. Złodziej, który sądzi, że wszyscy są tacy jak on, patrzy na innych jak na konkurentów i przeciwników albo, co jeszcze gorsze, widzi w nich despotycznych władców, którzy zagrażają jego osobistej niezależności. Taki mechanizm autoprojekcji jest szczególnie niebezpieczny w relacji z Bogiem, pomaga jednak zrozumieć „opór w postaci grzechu pierworodnego”10. Człowiek pyszny uważa się za kogoś najlepszego i usiłuje grać rolę króla, choć porusza się zaledwie w królestwie własnej nędzy. Konkuruje nawet ze Stworzycielem i nie dowierza Mu. Popada w ten sposób w pewien rodzaj megalomanii, sądząc, że jest w stanie dorównać Bogu. W ten sposób, choć może nie tak wyraźnie, ulega tej samej pokusie, która – według słów Księgi Rodzaju – poprzedziła pierwszy grzech w historii świata. Nasi dalecy przodkowie, wyjaśnia Lewis, dali sobie wmówić, że: ...„mogą być jak bogowie” i mogą sobie poradzić sami, jak gdyby byli własnym Stwórcą – że mogą być dla siebie panami, wymyślić jakieś szczęście poza Bogiem, niezależnie od Niego. Z tej skazanej na niepowodzenie próby wzięło się niemal wszystko, co nazywamy hi10

JP II, s. 165.

39


pycha i związane z nią problemy storią ludzkości: pieniądze, ubóstwo, ambicje, wojna, prostytucja, podziały klasowe, imperia, niewolnictwo – długa, straszliwa historia człowieka szukającego poza Bogiem czegoś, co przyniosłoby mu szczęście.11

40

Projektowanie własnej pychy na Osobę Boga ujawnia dramatyczne odwrócenie porządku rzeczywistości. Jedynym powodem stworzenia świata była przecież miłość, ale człowiek już nie dowierza tej prawdzie. Bóg chce być przede wszystkim najbardziej kochającym Ojcem, ale stworzenie przemienia Go w rodzaj despoty zazdrosnego o zachowanie swojej supremacji. Według Jana Pawła II u podstaw ateizmu znajduje się reakcja człowieka, który ucieka przed zafałszowanym wyobrażeniem Stwórcy. Człowiek sam sobie wymyślił ten nieprawdziwy obraz Boga, ponieważ zamienił relację ojciec–syn, której Bóg zawsze pragnie, na relację pan–niewolnik. Grzech ten podaje w wątpliwość prawdę o Bogu, który jest Miłością, pozostawiając tylko świadomość pana i niewolnika. Pan jest zazdrosny o swoją władzę nad światem i nad człowiekiem, człowiek zaś jest przez to samo wezwany do walki przeciw Bogu, tak jak we wszystkich epokach dziejów człowiek zniewo11

CSL, Chrześcijaństwo, s. 58.


w poszukiwaniu godności lony bywał wzywany do wystąpienia przeciw panu, który go zniewalał.12

Sprzeciw wobec Boga wyrządza człowiekowi szkodę: utraciwszy bowiem jedyne źródło swojej godności, w konsekwencji przestaje on odnosić się z szacunkiem do samego siebie jako osoby. Pilar Urbano zauważa: Gdy człowiek zaczyna dewaluować Boga, kończy jako pojedynczy numer statystyczny. Pomniejszając Boga, niezawodnie pomniejsza się człowieka. [...] Skręcając za róg, gdzie ignoruje się Boga, można się znaleźć w ślepym zaułku, gdzie ignoruje się człowieka.13

Najnowsza historia boleśnie potwierdza, że teoretyczne czy praktyczne wykluczenie Boga pociąga za sobą pogardę dla ludzkiej godności. I nie odnoszę się tu wyłącznie do przypadków ludobójstwa, które miały miejsce w XX stuleciu. Mam na myśli także wciąż dokonywane na całym świecie zamachy na poczęte życie ludzkie. Jak zauważył Jan Paweł II w 2000 roku, ludzkość:

12 13

JP II, s. 164. Pilar Urbano, La Madre del ajusticiado, Belacqua, Barcelona 2005, s. 38.

41


pycha i związane z nią problemy ...posiadła niezwykłe możliwości oddziaływania na same źródła życia: może je wykorzystywać ku dobru, w granicach zakreślonych przez prawo moralne, ale może też iść za głosem krótkowzrocznej pychy, która każe nauce odrzucać wszelkie ograniczenia i prowadzi ją nawet do podeptania szacunku należnego każdej istocie ludzkiej. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości ludzkość stoi na rozdrożu.14 42

Obecny relatywizm etyczny kamufluje się za rzekomymi intencjami pomocy innym. Jednakże za tą „krótkowzroczną pychą” czai się, podobnie jak u zarania ludzkości, sprzeciw wobec jedynego Pana życia i śmierci.

dojrzewa się przez całe życie troska o pokorne rozwijanie poczucia własnej wartości to zadanie na całe życie. Nawet jeśli nie odnosi się to w równym stopniu do każdego człowieka, to nikt nie jest zwolniony od podejmowania owego wysiłku dojrzewania. Na 14

Jan Paweł II, Akt zawierzenia Najświętszej Maryi Pannie z 8 października 2000 roku, za: „L’Osservatore Romano”, nr 11–12/2000. Na temat wpływu, jaki miało to naglące wołanie Jana Pawła II, zob. Julián Herranz, En las afueras de Jericó, Rialp, Madrid 2007, ss. 373–375.


w poszukiwaniu godności

przeszkodzie można napotkać wiele czynników zależnych choćby od genetyki, wychowania czy od możliwości korzystania z naszej własnej wolności. Wszyscy rodzimy się z defektami, które mogą się pogłębić w wyniku różnych przeciwności losowych i własnych błędów. Warto zatem zrobić tu krótki kurs z pedagogiki, dlatego że niepomyślne okoliczności wyrządzają nam największą szkodę w okresie dzieciństwa i dojrzewania, gdy jesteśmy najbardziej podatni na zranienia. Kiedy dziecko stawia pierwsze kroki, zaczyna również dostrzegać własne braki, lecz nie potrafi ich zracjonalizować: nie jest jeszcze świadome niezbywalnej godności, należnej mu jako osobie. Wymaga coraz większej uwagi, którą jedynie rodzice mogą mu poświęcić, pokazując jednocześnie, że w oczach Boga wszystko ma znaczenie. Jeżeli rodzice nie potrafią sobie z tym poradzić, jest całkiem prawdopodobne, że staną się niemymi świadkami wielu wątpliwości i dramatów, które z biegiem lat z pewnością się pojawią. Dorośli często nie zdają sobie sprawy ze zranień, jakie mogą powodować u własnych dzieci. Niekiedy taka głęboko ukryta rana ujawnia się po wielu latach. Pomaga to zrozumieć na przykład zawsze niepokojące konfrontacje pomiędzy braćmi walczącymi o spadek. Aby wyjaśnić tego typu sytuacje, często trzeba szukać odpowiedzi wśród odległych w czasie wydarzeń w długiej historii zranionej pychy.

43


pycha i związane z nią problemy

44

Sukces wychowawczy jest zawsze wyzwaniem trudnym i wymagającym subtelności. Na porządku dziennym jest to, że rodzice nie wnikają nawet w problem, którego rozwiązywanie wymaga zarówno wiedzy, jak i kunsztu, za to bezwiednie przekazują swoim dzieciom własne ułomności. Zdrowa pedagogia zawsze potrafi pogodzić zarówno wezwanie do właściwego postępowania, jak i do uznania oraz uszanowania własnych ograniczeń. Należy pokazać dzieciom, że kocha się je bezwarunkowo, a nie z powodu tego, co mają, wiedzą czy zdołały osiągnąć: że kocha się je takimi, jakimi są! Szantaż emocjonalny jest tak samo powszechny, jak niebezpieczny. Jest to wielki błąd w wychowaniu dzieci. Sprawia, że sądzą one, iż miłość, którą otrzymują, zależy od tego, jak się dopasują do oczekiwań starszych, podczas gdy należy je uczyć czynienia dobra w pełnej wolności i ze względu na samą miłość, a nie z poczucia konieczności pozyskiwania dla siebie cudzego szacunku. Kształtowanie w kimś pragnienia doskonałości, jeśli nie idzie w parze z ukazaniem znaczenia akceptacji siebie takim, jakim się jest, może stać się pożywką dla bujnego rozkwitu fałszywego, nierzeczywistego «ja». Gdy zabraknie wspomnianej równowagi, dana osoba zostaje poddana napięciu. Jeśli bowiem nie akceptuje siebie takiej, jaką jest, będzie starała się spełnić niemożliwe wymagania, które nakazuje jej fał-


w poszukiwaniu godności

szywe, wyidealizowane «ja». Będzie usiłowała wcielać się w jakąś idealną postać, którą nie jest, tłumiąc jednocześnie swój prawdziwy i autentyczny sposób bycia. Jeśli w środowisku rodzinnym nie nauczymy się tego, co jest ważne, poza atmosferą rodzinnego domu będzie to dla nas znacznie trudniejsze. Ujawnia się to już podczas wchodzenia w okres szkolny. To, z czym dziecko spotyka się w nowym otoczeniu, przypomina najczęściej prawo dżungli: więcej może nie ten, kto ma więcej zalet, ale ten, kto głośniej krzyczy lub jest bardziej zuchwały. Dlatego w zależności od sposobu zachowania jedni nasilają swoją arogancję i dowartościowują się poprzez upokarzanie innych; inni stają się ofiarami pogłębiającej się nieśmiałości, która w ich przypadku pełni funkcję mechanizmu obronnego i starają się odzyskać szacunek do samych siebie na drodze szkolnych sukcesów. Introwertycy izolują się, mają więc niewielu przyjaciół. Aroganci, przeciwnie, nadają ton wszystkiemu wokół, a nie chcąc utracić prestiżu, czują się zmuszeni do zachowań coraz bardziej ekscentrycznych. W obydwu przypadkach przyczyna jest podobna, choć skutki są zupełnie różne: katalizatorem takich zachowań jest bowiem brak akceptacji, który sprawia, że jedni się wycofują, a drudzy przebierają miarę.

45


pycha i związane z nią problemy

trzy okresy w życiu

46

drogę, na której uświadamiamy sobie własną wartość, wytyczają osoby, które są nam szczególnie bliskie. Są to tzw. osoby znaczące15. Poprzez wyrażanie opinii o nas wywierają decydujący wpływ na wyobrażenie, jakie mamy o sobie. Zjawisko to można stosunkowo łatwo opisać wraz z różnymi jego wariantami na każdym z trzech etapów życia: w dzieciństwie, młodości i wieku dojrzałym. W dzieciństwie osobami znaczącymi są dla nas zazwyczaj rodzice (szczególnie ojciec dla syna, a matka dla córki). Kiedy dziecko zaczyna posługiwać się rozumem, dostrzega własne niedostatki i zwraca się do rodziców, aby dowiedzieć się tego, co chce. Nieco później, wraz z osiągnięciem dojrzałości płciowej, człowiek wkracza w trudny, ale konieczny okres poszukiwania własnej tożsamości, niezależnej od opinii rodziców. W obu tych okresach, które mieszczą się między szóstym a dwunastym rokiem życia, podatność na wpływ rodziców i wychowawców jest całkowita. I jest to najlepszy moment, aby zaszczepić w dziecku dobre nawyki. Wiek młodzieńczy to następny etap, który trwa na ogół od trzynastego do dwudziestego 15

«Osoby znaczące» (psych.) – termin oznaczający osoby, które w procesie socjalizacji odgrywają istotną rolę w kształtowaniu się osobowości jednostki społecznej.


w poszukiwaniu godności

roku życia. W stosunku do poprzedniego okresu wyróżnia go stopniowa utrata dziecięcej podatności na wpływy dorosłych. Przejawia się to w formowaniu własnych opinii, niezależnych od rodziców i wychowawców. Rola rodziców jako przewodników staje się bardziej skomplikowana. W tym czasie rodzice pomagają dzieciom w budowaniu ich własnej wizji życia, szanując ich wolność. Towarzyszą im z bliska, ale jedynie wspierają w budowaniu niezależności, która jest ich prawem. Relacja autorytatywności powinna stopniowo ustępować miejsca relacji przyjaźni i zaufania. W innym razie zbyt opiekuńcza i zawłaszczająca postawa rodziców z całą pewnością uniemożliwi proces dojrzewania dzieci. W wieku młodzieńczym najbardziej znaczącymi osobami są przyjaciele i ten ktoś, w kim jest się zakochanym. Młody człowiek zdaje sobie sprawę, że powinien znać swoją wartość. Na ogół jednak to mu się nie udaje. Chcąc się zatem dowartościować, uzależnia się od opinii tych, których najbardziej podziwia. Jeśli jednak nauczy się pokonywać ludzkie względy, bronić własnych opinii i otaczać się właściwymi przyjaciółmi – to znaczy osobami, które go cenią za to, kim jest, a nie za to, co może im dać – wszystko pójdzie dobrze. W przeciwnym razie nigdy nie odważy się pokazać, jaki jest, za to raczej zbrata się z pozbawionymi skrupułów kolegami. Skut-

47


pycha i związane z nią problemy

48

ki tego młodzieńczego mimetyzmu16 mogą być fatalne. Jeśli młody człowiek obraca się w kręgu rówieśników o niskich wartościach moralnych, nie chcąc doświadczyć odrzucenia, będzie naśladował każde zachowanie, które akurat jest „na fali”. Mieszanka swobodnego seksu, zachowań przestępczych czy zażywania narkotyków jest tylko częścią długiej listy możliwości. Szczególnym niepokojem napawają tzw. łatwe dziewczyny, które same się poniżają, oddając wdzięki pierwszemu lepszemu amantowi. Powodem tego jest nie tyle atrakcyjność seksualna, ile próżność. Aby się sobie podobać, potrzebują doznawać zachwytu ze strony chłopców, a potem chwalić się swoimi sukcesami przed wyemancypowanymi przyjaciółkami. Lewis zadaje sobie pytanie: „Czy w czasach dominacji stosunków pozamałżeńskich, więcej dziewictwa utracono z powodu posłuszeństwa Wenus, czy z powodu posłuszeństwa pokusie należenia do jakiejś wewnętrznej grupy”17. Pomiędzy dwudziestym i dwudziestym piątym rokiem życia, gdy człowiek jest w pełni młodości, oczekuje się już od niego wyboru osobistej postawy i stabilizacji życiowej. W okresie dorastania dzieci dla samopotwierdzenia18 16

«Mimetyzm» – ochronne upodabnianie się niektórych zwierząt kształtem lub barwą do otaczającego środowiska (przyp. red.). 17 CSL, Diabelski toast, s. 33. 18 «Samopotwierdzenie» (psych.) – silna potrzeba po-


w poszukiwaniu godności

przyjmują na ogół postawy przeciwne do postaw rodziców. Ostateczne oderwanie przychodzi, gdy zaczynają uczyć się dialogu, gdy zdobywają własne poglądy i pozostają otwarci na ubogacające skutki, jakie przynosi wysłuchanie opinii innych. Zaczynają być pewni siebie, lecz już nie w sposób prostacki, ponieważ są także zdolni do zakwestionowania samych siebie. Działają swobodnie, realizując własną wizję życia, ale też z roztropnością, przyjmując rady innych osób. W końcu stają się wystarczająco dojrzali, aby zdać sobie sprawę, że życie jest szkołą, która nigdy się nie kończy. Trzeci i ostateczny etap uświadamiania sobie własnej godności powinien wprowadzać w wiek dojrzały. Niestety, wiele osób rzekomo dorosłych kieruje się tymi samymi mechanizmami autoafirmacji, jakie obserwujemy w okresie dzieciństwa i dojrzewania. Jako osoby niedojrzałe pozwalają narzucać sobie cudze oceny własnej wartości, ponieważ same nie wiedzą, ile są warte, oraz przez całe życie odgrywają jakiś rodzaj komedii, coraz bardziej uciążliwej, gdyż z wiekiem ich pragnienie bycia kimś ważnym staje się zazwyczaj znacznie bardziej skomplikowane niż w dzieciństwie. Wielu rzekomo dorosłych wciąż jest uzależnionych od opinii innych i nawet są w stanie zytywnego myślenia o sobie. Tendencja do podwyższania poczucia własnej wartości (przyp. red.).

49


pycha i związane z nią problemy

50

poświęcić się jakiejś sprawie, byleby tylko się do nich dopasować. Jednak w gruncie rzeczy nie warto kierować się ludzkimi względami, ponieważ ludzie zazwyczaj oceniają nas według zewnętrznych kryteriów: czy jesteśmy sympatyczni, czy mamy drogi samochód itd. Jedynie osoby, które nas naprawdę kochają, zwracają bardziej uwagę na to, kim jesteśmy, niż na to, co posiadamy, wiemy czy możemy. Względy ludzkie poważnie zagrażają autentyczności naszych relacji. Kiedyś w pewnym opowiadaniu natknąłem się na taką obserwację: Gdy spotykamy się w kilka osób, nikt nie ośmiela się być sobą, takim, jakim jest w rzeczywistości, ponieważ boimy się być inni od tego, co sądzimy, jacy są nasi bliźni; z kolei nasi bliźni boją się odróżniać od tego, co sądzą o nas, jacy jesteśmy. I w konsekwencji wszyscy starają się być mniej pobożni, mniej zacni i mniej uczciwi, niż są w rzeczywistości. [...] To jest to, co nazywam współczesną hipokryzją. [...] Dawniej ludzie starali się udawać, że są lepsi, niż byli w istocie, a dzisiaj wszyscy chcą wydawać się gorsi. Dawniej człowiek mówił, że był na Mszy w niedzielę, nawet jeśli nie był, a dzisiaj mówi, że idzie pograć w golfa, i irytuje go, gdy przyjaciele odkrywają, że poszedł do kościoła. Innymi słowy: hipokryzja, która dawniej była tym, co pewien francuski pisarz nazwał haraczem, który wada płaci cno-


w poszukiwaniu godności cie, dzisiaj jest haraczem, który cnota płaci na rzecz wady.19

Jedni, ponieważ nie czują się pewnie, zabiegają o szacunek; zazwyczaj są to osoby, które mają skłonność do patrzenia na siebie cudzymi oczami. Innym wydaje się, że już cieszą się ludzkimi względami; to osoby niezależne od kogokolwiek, nie przejmujące się tym, co mówią inni; dla nich liczy się to, co osiągają dzięki swojej samowystarczalności. Nie przywiązują wagi do opinii innych, ponieważ doskonale się bez nich obywają. Choć może też wchodzić tu w grę również mechanizm obronny. Czasami bowiem ci, którzy uważają się za niezależnych, w taki właśnie sposób zamykają się w sobie ze strachu, że zostaną odrzuceni, nawet jeśli się do tego nie przyznają. Bohater powieści Susanny Tamaro, który zawsze szczycił się tym, że jest niezależnego ducha, pod koniec życia przyznaje, iż w gruncie rzeczy kierował nim strach przed tym, że zostanie niedoceniony. W liście pożegnalnym do córki tak pisze: Muszę ci powiedzieć, że zawsze się bałem tego, co wyróżniało mnie w życiu, co nazywałem zuchwałością, a co w rzeczywistości było paniką. Lęk przed tym, że sprawy nie potoczą 19

Bruce Marshall, El mundo, la carne y el Padre Smith, Círculo de Lectores, Barcelona 1962, ss. 111–112.

51


pycha i związane z nią problemy się tak, jak zaplanowałem, strach przed przekroczeniem granicy, która nie przebiega przez umysł, ale przez serce, lęk przed miłością i tym, że nie będzie odwzajemniona. W końcu pozostaje tylko ten ludzki strach, i tak właśnie popada się w przeciętność. Miłość jest niczym most wiszący ponad próżnością... Ze strachu komplikujemy najbardziej zwykłe sprawy, a podążając za urojeniami naszego umysłu, prostą drogę przemieniamy w labirynt, z którego nie umiemy się już wydostać. Tak trudno jest zaakceptować surowość prostoty, pokorę poddania się.20

52

Co możemy zrobić, aby uniknąć zniewolenia względami ludzkimi? Wiadomo, że Chińczycy zazwyczaj czują się bardzo zawstydzeni, gdy publicznie popełnią jakiś błąd. Nazywają to utratą twarzy. Konfucjusz powiedział, że człowiek potrzebuje swojej twarzy tak jak drzewo potrzebuje kory. Lęk przed utratą twarzy znika jednak wobec tych, którzy nas naprawdę kochają. Dlatego tak ważne jest, aby poznać Kogoś, wobec kogo utrata twarzy jest niemożliwa. Mamy skłonność do przeglądania się w oczach innych niczym w lustrze, lecz nie istnieje lustro bardziej schlebiające niż oczy zakochanego. Dlatego musimy nauczyć się patrzeć na samych 20

Susanna Tamaro, Escucha mi voz, Seix Barral, Barcelona 2007, s. 203.


w poszukiwaniu godności

siebie oczami Boga. Tylko ten, kto wybiera Boga jako znaczącą Osobę, kroczy przez życie bez żadnych komplikacji. Dzieci są zależne od szacunku, jaki okazują im rodzice. Młodzi ludzie uzależniają się od oceny przyjaciół i osoby, w której są zakochani. Ale człowiek autentycznie dojrzały potrafi być niezależny od wszystkich, ponieważ patrzy na siebie oczami Boga Ojca.

życie jest poszukiwaniem miłości miłość, którą otrzymujemy, odgrywa decydującą rolę na drodze ku dojrzałości. Pycha zapuszcza swoje korzenie w potrzebie szacunku, z którą wszyscy się rodzimy. Tym zaś, co najpełniej zaspokaja nasz głód szacunku, jest miłość. Nic tak nie czyni nas godnymi jak poczucie – czy przekonanie – że jesteśmy kochani. Doświadczając czyjejś miłości, stwierdzamy: „To znaczy, że jest we mnie coś, co tę drugą osobę pociąga, coś, co jest godne umiłowania”. Na poczucie naszej wartości mają wpływ – oprócz miłości – również inne elementy. Mogą to być sukcesy w pracy czy w innych dziedzinach, które z zamiłowaniem uprawiamy. Jednak nie są to tak czyste i skuteczne źródła jak miłość, którą dajemy i otrzymujemy. W zasadzie każde zadanie, nawet tak szlachetne jak rozwijanie umiejętności zawodowych czy sportowych, jeśli nie jest ukierunkowane na miłość, stanie się

53


pycha i związane z nią problemy

54

w końcu pożywką dla naszej pychy i pomimo sukcesów, jakie zbieramy w życiu, wciąż będziemy niezadowoleni. Zaszczyty zawodowe i społeczne są jedynie przelotną nagrodą. Gdy odnosimy sukcesy, trudniej jest nam dostrzec wewnętrzną pustkę, ale wcześniej czy później dojdzie do głosu owo głębokie pragnienie miłości, które w sobie nosimy. Jeśli będziemy wobec siebie szczerzy, może i my stwierdzimy to samo, co Henri Jozef Machiel Nouwen, który, opisując swój stan ducha przed nawróceniem, przyznał: „Moje głodne miłości serce prowadziło mnie na zwodnicze drogi, gdzie chciałem odnaleźć poczucie swej wartości”21. Problemy wynikające z pychy jednak wcale się nie kończą, gdy decydujemy się szukać szczęścia jedynie w miłości, pozostawiając za sobą, dzięki dojrzałości utkanej z potknięć i awansów, fałszywe zaćmienia przemijającymi sukcesami zawodowymi czy społecznymi. Jak później zobaczymy, tylko miłość Boga jest zdolna do wypełnienia po brzegi naszych najgłębszych pragnień. Chcąc skutecznie poradzić sobie z problemem pychy, trzeba odkryć, że jedynym pewnym fundamentem, na którym możemy budować poczucie własnej wartości, jest bezwarunkowa miłość Boga. Miłość, którą człowiek otrzymuje od rodziny i przyjaciół, nie jedna go w sposób ostateczny z samym sobą. Mi21

HN, s. 55.


w poszukiwaniu godności

łość ludzka nie tylko że stawia warunki, ale też często rozbija się z powodu rozczarowania albo poszukiwania ciągłych zmian. Przypatrzmy się, jak to wygląda na różnych etapach życia. Dzieciństwo pod tym względem jest fascynujące. Dziecko bowiem, choć nieświadomie, dotyka tego, co najbardziej przypomina miłość bezwarunkową. Miłość matki jest w istocie najbardziej podobna do bezwarunkowej miłości Boga. Jednakże ten stan łaski, którym naznaczony jest nasz najmłodszy wiek, nie trwa wiecznie. Takie jest prawo życia. Lewis opowiada: Po śmierci mamy skończyła się spokojna szczęśliwość dzieciństwa, zniknęło poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Czekało mnie jeszcze wiele przyjemności, ale dawne bezpieczne życie przepadło bezpowrotnie. Mój kontynent zatonął jak Atlantyda.22

Gdy dorastamy, mamy już świadomość, że miłość rodziców nie jest tak bezinteresowna, jak by się wydawało. Zaczynamy rozumieć, że droga ku niezależności jest czymś bardzo naturalnym, i uczymy się rozpoznawać, co ma dla nas wartość. Jeśli nie mamy zamiaru wypełniać zaistniałej pustki sukcesami uniwersyteckimi, spodziewamy się, choć jest to wyjście zastępcze, że ową bezwarunkową miłość, której doświadczaliśmy w dzieciństwie, odnajdziemy 22

CSL, Zaskoczony radością, s. 34.

55


pycha i związane z nią problemy

w przyjaźni. Jednak z czasem okazuje się, że nie rozwiązuje to do końca i na stałe naszego problemu, ponieważ możliwości nawet najlepszych przyjaciół mają swoje granice. W jednej ze swoich powieści Carmen Martín Gaite opisuje spotkanie po trzydziestu latach dwóch przyjaciółek z młodości. Jedna z nich pisze później w liście: Wydoroślałyśmy. Dorastać to zaczynać odrywać się od innych, no i oczywiście uznać zaistniały dystans i go zaakceptować. Zachwyt tamtych młodzieńczych spotkań z osobami, które wzbudzały w nas zainteresowanie, opierał się na pewnej stale domyślnej przepuszczalności naszego życia i życia innych, naszych problemów i problemów innych; taka aneksja wydawała się możliwa. To prawda, że jeszcze teraz zdarzają się momenty, kiedy to wrażenie przepuszczalności pojawia się, ale są to chwile wyjątkowe i ulotne, o które nie można się dopominać, by trwały ciągle, dając ten sam efekt. Ja w mojej młodości – tak samo jak ty – byłam pewna, że ludzie, którzy mnie kochają, nigdy się ode mnie nie odwrócą, że jestem w ich życiu niezbędna. Lecz w gruncie rzeczy tak naprawdę pragnęłam, żeby zawsze mnie potrzebowali. No cóż. Dopiero później widzi się, i to aż nadto wyraźnie, że tak nie jest i że lepiej jest, gdy nikt cię zbytnio nie potrzebuje.23

56

23

Carmen Martín Gaite, Nubosidad variable, Anagrama, Balcelona 1992, s. 57.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.