morderstwo
15/02/2012
17:02
Page 11
20 marca, Roku Paƒskiego 698, Âwi´ta Wyspa Lindisfarne
Ze z∏o˝onymi d∏oƒmi i sk∏onionymi g∏owami odziani w czerƒ bracia zgromadzili si´ u wejÊcia do swego klasztornego koÊcio∏a. Obok surowego, kamiennego o∏tarza migota∏y p∏omienie Êwiec, rzucajàc taƒczàce cienie na niewielkà po∏aç ubitej ziemi i wskazujàc miejsce, w którym od jedenastu lat spoczywa∏ ich umi∏owany Kutbert. Bracia musieli spe∏niç swà uroczystà powinnoÊç. Minà∏ bowiem zwyczajowy jedenastoletni okres – jedenaÊcie lat pochówku w ziemi. To mnóstwo czasu, aby procesy rozk∏adu wespó∏ z robactwem dokona∏y swego niszczycielskiego dzie∏a. Mnóstwo czasu na to, aby tak˝e w przypadku cia∏a Êw. Kutberta dope∏ni∏ si´ ponury los przypisany ka˝demu Êmiertelnikowi. Przeor, przewodniczàcy uroczystoÊciom pod nieobecnoÊç opata, który przebywa∏ w odosobnieniu na pobliskiej wysepce, odczyta∏ s∏owa uroczystej formu∏y: – K∏adziesz mnie w prochu Êmierci. – By wszelkie cia∏o zgin´∏o i cz∏owiek w proch si´ obróci∏ – odpowiedzieli bracia. Przeor przemówi∏ ponownie, podnoszàc nieco g∏os: – Wie On, z czego jesteÊmy utworzeni, pami´ta, ˝e jesteÊmy prochem. I znów pad∏a ta sama odpowiedê: – By wszelkie cia∏o zgin´∏o i cz∏owiek w proch si´ obróci∏. [11]
morderstwo
[12]
15/02/2012
17:02
Page 12
DONNA FLETCHER CROW
– Wszystko idzie do jednego miejsca: powsta∏o wszystko z prochu i wszystko do prochu znów wraca. I wróci proch do ziemi, tak jak nià by∏, a duch powróci do Boga, który go da∏. – By wszelkie cia∏o zgin´∏o i cz∏owiek w proch si´ obróci∏. Krótka modlitwa dobieg∏a koƒca, a bracia zabrali si´ do pracy, rozpoczynajàc rozkopywanie uÊwi´conej ziemi. Na pewnej g∏´bokoÊci ∏opaty trafi∏y wreszcie na wieko kamiennego sarkofagu. Upadli na kolana i reszt´ ziemi pocz´li odgrzebywaç w∏asnymi r´koma, oczyszczajàc kamiennà p∏yt´ do chwili, a˝ ods∏onili wszystkie uchwyty rozmieszczone na koƒcach trumny i mogli wydobyç jà na powierzchni´. W koƒcu b´dzie mo˝na obmyç Êwi´te koÊci i umieÊciç w kaplicy, by mogli nawiedzaç je przybywajàcy do Lindisfarne pielgrzymi, pragnàcy oddaç Kutbertowi nale˝nà mu czeÊç. Zakonnicy przykl´kn´li wokó∏ trumny, przeor zaÊ odmówi∏ modlitw´ wstawienniczà za dusz´ swego umi∏owanego zmar∏ego brata. – Wieczny odpoczynek racz mu daç, Panie, a Êwiat∏oÊç wiekuista niechaj mu Êwieci. – Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen – odparli zebrani. Przeor pokropi∏ kamiennà skrzyni´ wodà Êwi´conà i jà okadzi∏. Nast´pnie dwaj najsilniejsi zakonnicy dêwign´li ci´˝kie wieko. Gdy kamieƒ zazgrzyta∏ o kamieƒ, wszyscy wstrzymali dech. Wkrótce jednak ob∏ok dymu kadzidlanego nieco si´ przerzedzi∏, a zgromadzeni zbli˝yli si´, aby spojrzeç na szczàtki zmar∏ego. Jeden z braci zemdla∏. Inny krzyknà∏. Kilku cofn´∏o si´ w os∏upieniu, kreÊlàc przy tym znak krzy˝a. Przeor zdo∏a∏ tylko wydobyç z siebie jakieÊ niesk∏adne s∏owa.
morderstwo
15/02/2012
17:02
Page 13
MORDERSTWO W KLASZTORZE
Oczom mnichów nie ukaza∏ si´ bowiem szkielet, tak jak si´ spodziewali. Sarkofag, który przez jedenaÊcie lat tkwi∏ w ziemi, skrywa∏ zupe∏nie nienaruszone cia∏o. Kutbert wyglàda∏ raczej na cz∏owieka od jedenastu godzin pogrà˝onego we Ênie ni˝ na zmar∏ego spoczywajàcego od jedenastu lat w grobie. Nawet jego odzienie by∏o czyste i Êwie˝e, niesplamione wodà czy b∏otem. Nie by∏o znaç tak˝e Êladów robactwa. Jeden z braci podciàgnà∏ habit powy˝ej kolan i pop´dzi∏ ku brzegowi morza. By∏ przyp∏yw, zakonnik musia∏ wi´c krzyczeç z ca∏ych si∏, ˝eby jego g∏os dotar∏ do uszu opata, który przebywa∏ w odosobnieniu na Hobthrush Island, niewielkiej wysepce nieopodal Lindisfarne. Opat, us∏yszawszy zaÊ wo∏anie, niezw∏ocznie wsiad∏ do swej ma∏ej ∏upiny i powios∏owa∏ z powrotem na Âwi´tà Wysp´, aby zaprowadziç porzàdek w poruszonej niecodziennym odkryciem spo∏ecznoÊci. Wyda∏ precyzyjne polecenia: odziaç nienaruszone cia∏o w Êwie˝e szaty, umieÊciç je w uprzednio przygotowanej drewnianej trumnie wraz z portatylem Kutberta i innymi nale˝àcymi do niego paramentami, nast´pnie rozpoczàç przygotowania do uroczystego wyniesienia go na o∏tarze. Bóg przemówi∏ wyraênie. Kutbert by∏ Êwi´tym.
[13]
morderstwo
15/02/2012
17:02
Page 15
1 Felicity
cisn´∏a podr´cznikiem historii o Êcian´. Nie po to studiowa∏a, przygotowujàc si´ do kap∏aƒstwa, by uczyç si´ o jakichÊ staro˝ytnych Êwi´tych. Pragn´∏a walczyç z niesprawiedliwoÊcià w tym pogmatwanym Êwiecie. W Afryce g∏odowa∏y dzieci, Bliskim Wschodem targa∏y liczne konflikty, wsz´dzie traktowano kobiety jak podgatunek. Nawet tutaj, w Anglii... Przerwa∏a swój wewn´trzny monolog, kiedy uprzytomni∏a sobie, ˝e odg∏os uderzenia ksià˝ki o Êcian´ zag∏uszy∏ pukanie do drzwi. Niech´tnie podnios∏a podr´cznik z pod∏ogi, z pewnà satysfakcjà zauwa˝ajàc rys´ pozostawionà przez niego na czystej Êcianie, po czym ruszy∏a do przedpokoju. J´kn´∏a cicho, gdy przez szyb´ w drzwiach dostrzeg∏a czarny habit i szary szkaplerz przybysza. Nie by∏a w nastroju, by spotykaç si´ z jednym z tych pos´pnych mnichów, prowadzàcych Kolegium Przemienienia, do którego zapisa∏a si´ z w∏asnej woli w czasie chwilowej s∏aboÊci. Z niech´cià szarpn´∏a za klamk´, gwa∏townie otwierajàc drzwi. – Ojciec Dominic! – Felicity natychmiast zacz´∏a ˝a∏owaç, ˝e jest w tak ponurym nastroju. Ojciec Dominic by∏ dla niej kimÊ wyjàtkowym. Zawsze cieszy∏a si´ ze spotkania ze starym zakonnikiem. – Nie wiedzia∏am, ˝e ojciec ju˝ wróci∏ z pielgrzymki. – Otworzy∏a szerzej drzwi przed goÊciem, który, lekko utykajàc, wszed∏ do pokoju.
[15]
morderstwo
[16]
15/02/2012
17:02
Page 16
DONNA FLETCHER CROW
– Dopiero co wróci∏em, moja droga. Dopiero wróci∏em – gdy wypowiada∏ te s∏owa, uÊmiecha∏ si´ do niej z wyraênym b∏yskiem w oku, który doskonale maskowa∏ jego wiek: osiemdziesiàt pi´ç lat. Nie potrafi∏ jednak ca∏kiem ukryç grymasu wywo∏anego bólem, który przeszy∏ jego cia∏o, gdy siada∏ na sofie. – Nastawi´ wod´ na herbat´. – Felicity posz∏a do niewielkiej kuchni. – Niestety, nie mam ˝adnych ciastek. – Nie k∏opocz si´, dziÊ wystarczy herbata, i to bez dodatków. Zerkn´∏a na goÊcia, zastanawia∏a si´ przez moment, a˝ wreszcie sobie przypomnia∏a. No tak, przecie˝ by∏a Âroda Popielcowa. Âcis∏y post i tak dalej. Dziewczyna bez s∏owa w∏àczy∏a elektryczny czajnik i czeka∏a a˝ woda si´ zagotuje. Po kilku minutach nape∏ni∏a fili˝ank´ parujàcym bursztynowym naparem Yorkshire Gold, ulubionej herbaty starego zakonnika. Rok, mo˝e dwa lata wczeÊniej wspólnota zacz´∏a zamawiaç taƒszy gatunek herbaty i przeznaczaç oszcz´dzone dzi´ki temu pieniàdze na Fundusz na Rzecz Dzieci Afryki, którego ojciec Dominic by∏ przewodniczàcym. OczywiÊcie, by∏ to szczytny cel, niemniej ta nowa mieszanka by∏a wyjàtkowo paskudna w smaku. Zakonnik uniós∏ fili˝ank´ do ust. – Och, czy˝ mo˝na chcieç wi´cej? To nektar bogów – oÊwiadczy∏, delektujàc si´ intensywnym aromatem herbaty. Mimo to Felicity wiedzia∏a, ˝e ojcu z pewnoÊcià brakuje jej s∏odkich babeczek, z myÊlà o których niekiedy przynosi∏ jej s∏oiczek d˝emu pigwowego ze wspólnotowej spi˝arni. W Bo˝e Narodzenie zaÊ ojciec Dominic podarowa∏ jej wyjàtkowy cukierniczy
morderstwo
15/02/2012
17:02
Page 17
MORDERSTWO W KLASZTORZE
rarytas – przek∏adane warstwy ciemnego, wilgotnego ciasta i masy owocowej, oblane grubà polewà marcepanowà. DziÊ jednak mia∏a wra˝enie, ˝e w ogóle nie zauwa˝a∏ braku ulubionych s∏odyczy, tak bardzo by∏ podekscytowany planami jakiejÊ nowej wielkiej kampanii pozyskania Êrodków finansowych, którà mia∏ zorganizowaç Fundusz na Rzecz Dzieci Afryki. – JeÊli weêmie si´ pod uwag´ aborcj´, ÊmiertelnoÊç niemowlàt, AIDS i wszelkiego rodzaju nag∏e zgony, to okazuje si´, ˝e na po∏udniu Afryki Êmierç wcià˝ zbiera zatrwa˝ajàce ˝niwo. Tysiàce ludzi ginà ka˝dego miesiàca. Gdyby toczy∏a si´ wojna, tak wysokie straty wÊród ˝o∏nierzy by∏yby nie do przyj´cia. Przysz∏oÊç ca∏ych narodów – a w istocie ca∏ego kontynentu – jest zagro˝ona. Mieszkaƒcy tego regionu po prostu nie mogà sobie pozwoliç na dalsze tak drastyczne straty ludnoÊci, zw∏aszcza wÊród dzieci, które przecie˝ stanowià o przysz∏oÊci Êwiata. JeÊli nie zapewni im si´ opieki medycznej i nie spróbuje zaprowadziç porzàdku, destabilizacja polityczna, przemoc i n´dza wyniszczà te kraje. Felicity entuzjastycznie potwierdzi∏a. Tak, to w∏aÊnie lubi∏a! O tym w∏aÊnie chcia∏a s∏uchaç, a nie wkuwaç jakieÊ bezu˝yteczne dane dotyczàce zamierzch∏ej historii KoÊcio∏a. Ojciec Dominic sp´dzi∏ sporà cz´Êç ˝ycia na pracy w Afryce, a dziÊ jego ˝ywa pasja sprawia∏a, ˝e ka˝de s∏owo zakonnika trafia∏o prosto do serca dziewczyny. – Zresztà nie chodzi tylko o Afryk´ Po∏udniowà, poniewa˝ reszta kontynentu przyglàda si´ jej bacznie – i przyglàda si´ nam, którzy tam pracujemy – z nadziejà na utrzymanie stabilizacji politycznej i gospodarczej. JeÊli Republika Po∏udniowej Afryki upadnie,
[17]
morderstwo
[18]
15/02/2012
17:02
Page 18
DONNA FLETCHER CROW
miliony Afrykanów przeklnà nas – nas, którzy staliÊmy z boku i pozwoliliÊmy, aby do tego dosz∏o. Wcià˝ jednak pozostawa∏a nadzieja. Dominic podczas swojej pielgrzymki rozmawia∏ z grupà wp∏ywowych ludzi i najwyraêniej zdoby∏ istotne êród∏o finansowania dla afrykaƒskiego funduszu, choç nie chcia∏ powiedzieç o nim nic wi´cej. – To wystarczajàce Êrodki, aby zbudowaç w Afryce najnowoczeÊniejszy szpital dla dzieci chorych na AIDS i wyposa˝yç oddzia∏ badaƒ nad metodami zapobiegania tej chorobie i jej skutecznego leczenia. W rzàdzie RPA sà teraz naprawd´ przyzwoici politycy. JeÊli tylko zdo∏amy zaszczepiç ludziom nadziej´ i przekonamy ich, by spróbowali jeszcze troch´ wytrzymaç... Zakonnik nagle si´ rozmarzy∏: widaç to by∏o w jego spojrzeniu. Âwiadczy∏ o tym tak˝e subtelny uÊmiech, który pojawi∏ si´ na jego twarzy. – Nadzieja. To o nià zawsze chodzi. Od stuleci… W koƒcu skarb znajdzie godne zastosowanie… – skinà∏ g∏owà i upi∏ ma∏y ∏yk herbaty. – Wybacz mi, chyba powiedzia∏em zbyt wiele... – znów si´ zamyÊli∏, a nast´pnie zapad∏ w zupe∏nie dla niego nietypowe milczenie. Pomimo usilnych staraƒ Felicity nie potrafi∏a nak∏oniç go do dalszych wynurzeƒ. Byç mo˝e mia∏a na to wp∏yw szczególna atmosfera tego dnia, ale dziewczynie szczerze brakowa∏o jego opowieÊci – nawet tych, które s∏ysza∏a ju˝ wielokrotnie. Dopi∏ herbat´ i odstawi∏ fili˝ank´. – Dzi´kuj´, moja droga. Przebywanie w twoim uroczym towarzystwie to zawsze ogromna przyjemnoÊç. Teraz jednak musz´ ju˝ wracaç na wzgórze. Ojciec prze∏o˝ony poprosi∏ mnie o posypanie paru g∏ów popio∏em podczas nabo˝eƒstwa pokutnego, musz´
morderstwo
15/02/2012
17:02
Page 19
MORDERSTWO W KLASZTORZE
wi´c si´ przygotowaç. – Z trudem wsta∏. Jego barczysta, niegdyÊ muskularna sylwetka teraz by∏a wychudzona i zdradza∏a wycieƒczenie organizmu, dostrzegalne nawet pod grubà warstwà czarnego, we∏nianego habitu. Ale mimo nieub∏aganego starzenia si´ cia∏a wcià˝ zaskakiwa∏ m∏odoÊcià ducha. – Och, prawie zapomnia∏em – poklepa∏ d∏onià p∏óciennà saszetk´, zwisajàcà u jego boku na pasku przewieszonym przez rami´. – Uzna∏em, ˝e to ci´ mo˝e zainteresowaç – stwierdzi∏ i wydoby∏ niewielki pakunek zawini´ty w bràzowy papier i przewiàzany lnianym sznurkiem. D∏oƒ lekko mu dr˝a∏a, kiedy przekazywa∏ Felicity paczk´. Ten gest by∏ wyjàtkowo ujmujàcy, nieÊmia∏oÊç zakonnika wr´cz czarujàca, a jego zapa∏ pe∏en pokory. W zgo∏a innych okolicznoÊciach móg∏by byç kawalerem ofiarowujàcym swojej ukochanej drogocennoÊci lub mo˝e – w dawno minionych wiekach – nadwornym trubadurem obdarowujàcym swojà wybrank´ nowà mi∏osnà odà. I, co ciekawe, Felicity odnios∏a wra˝enie, ˝e ojciec wcale nie przypomnia∏ sobie o podarunku w ostatniej chwili, wr´cz przeciwnie – dostarczenie tajemniczego pakunku stanowi∏o g∏ówny cel jego wizyty. Mo˝na by rzec: g∏ówny cel jego misji. Nic dziwnego, ˝e nie zdo∏a∏a si´ pohamowaç. Zrobi∏a krok i uca∏owa∏a zakonnika w policzek. – Dzi´kuj´, ojcze. Niespodziewanie ojciec Dominic z namaszczeniem w∏o˝y∏ swoje d∏onie na jej skronie. – „¸aska Pana naszego Jezusa Chrystusa, mi∏oÊç Boga Ojca i dar jednoÊci w Duchu Âwi´tym niech zawsze b´dà z Tobà.” Poczu∏a ciep∏o promieniejàce z jego d∏oni. Przenika∏o ono ca∏à jej g∏ow´ i sp∏ywa∏o na reszt´ cia∏a, jak
[19]
morderstwo
[20]
15/02/2012
17:02
Page 20
DONNA FLETCHER CROW
gdyby zosta∏a skropiona ciep∏ym olejkiem. Wyraênie wyczu∏a nik∏y balsamiczny aromat, gdy stary zakonnik robi∏ na jej czole znak krzy˝a. Przej´ta tym szczególnym b∏ogos∏awieƒstwem doÊwiadcza∏a, jak ogarnia jà Bo˝y pokój i mi∏oÊç. Czcigodny goÊç skierowa∏ si´ w stron´ drzwi. Wychodzi∏ powolnym krokiem, unikajàc utykania, jak gdyby wcale nie chcia∏ opuszczaç tego przyjaznego miejsca. – Do zobaczenia na nabo˝eƒstwie, ojcze. Zamkn´∏a drzwi za mi∏ym goÊciem i podesz∏a ku oknu, by popatrzeç, jak ojciec Dominic powoli stàpa po nierównym chodniku z szarym szkaplerzem ∏opoczàcym na wietrze. CoÊ podpowiada∏o jej, ˝e powinna za nim zawo∏aç, zatrzymaç go jeszcze na chwil´... Nie uczyni∏a tego jednak. Rutyna dnia powszedniego zbyt szybko wypar∏a podnios∏à atmosfer´. Mimo to Felicity czu∏a, ˝e moment jest szczególny, bo nawet kiedy ju˝ odwróci∏a si´ od okna, ciep∏o dotyku zakonnika nadal utrzymywa∏o si´ na jej skroniach. Zerkn´∏a przez rami´ po raz ostatni, instynktownie wyciàgajàc r´k´, ale jej przyjaciela ju˝ nie by∏o. Kàtem oka zauwa˝y∏a ledwie pierzchajàcy cieƒ. Przeszed∏ jà dziwny dreszcz. – No, dobrze, trzeba wracaç do normalnego Êwiata – powiedzia∏a do siebie, w dodatku na g∏os, ˝eby ∏atwiej skoncentrowaç si´ na treÊci s∏ów. Spojrza∏a po˝àdliwie na niewielki bràzowy pakunek, który trzyma∏a w d∏oni. To mog∏a byç ksià˝ka lub raczej niezbyt obszerny tomik. Czy˝by ojciec Dominic znalaz∏ wydawc´ swoich poezji? Szarpn´∏a za sznurek. Nie. JeÊli to by∏ zbiór wierszy jej przyjaciela, to nie nale˝a∏o go czytaç pobie˝nie. T´ lektur´ zamierza∏a potraktowaç raczej jako nagrod´ po zakoƒczeniu pracy, którà za-
morderstwo
15/02/2012
17:02
Page 21
MORDERSTWO W KLASZTORZE
planowa∏a na ten dzieƒ. Wyk∏ady zosta∏y odwo∏ane ze wzgl´du na Ârod´ Popielcowà, jednak zaleconej nauki nie mog∏a prze∏o˝yç na póêniej. Z cichym westchnieniem wsun´∏a pakunek do jednej z przepastnych kieszeni spódnicy i wróci∏a do wkuwania treÊci opas∏ego podr´cznika historii anglosaskiego KoÊcio∏a, który wybra∏ dla niej brat Antony. Niestety, z trudem skupia∏a si´ na zawi∏ych i – z jej perspektywy – nieistotnych informacjach. Z tym w∏aÊnie mia∏a najwi´ksze trudnoÊci w seminarium, b´dàc na pierwszym roku: sta∏a presja, ogrom nauki, brak czasu na rozwijanie w∏asnych zainteresowaƒ, a to wszystko na dodatek w klasztorze. Mo˝na by pomyÊleç, ˝e mieszkajàc z gromadà mnichów i przysz∏ych ksi´˝y, powinno si´ mieç mnóstwo wolnego czasu. Felicity pokr´ci∏a g∏owà z niezadowoleniem. Poza tym nie pozostawiono jej ˝adnego marginesu b∏´du. Jako jedna z zaledwie czterech kobiet w gronie oko∏o czterdziestu studentów – a przy tym jedyna Amerykanka – Felicity czu∏a, ˝e spoczywa na niej podwójnie ci´˝kie brzemi´, nakazujàce jej osiàgni´cie i zachowanie mo˝liwie najwy˝szych standardów. Po raz pierwszy Anglosaskie Kolegium Przemienienia przyj´∏o grupk´ kobiet jako kandydatki do stanu duchownego1, choç zosta∏y one zakwaterowane poza 1
Kap∏aƒstwo kobiet – nowy nurt w KoÊciele anglikaƒskim. Na mocy uchwa∏ Anglikaƒskiej Rady Konsultacyjnej z 1971 roku poszczególne prowincje wspólnoty KoÊcio∏ów anglikaƒskich samodzielnie mogà podejmowaç decyzje co do ordynacji kobiet. Po raz pierwszy dokona∏ takich Êwi´ceƒ KoÊció∏ anglikaƒski w Hongkongu w tym˝e roku (wczeÊniejszà ordynacj´ z 1944 roku uznano za niewa˝nà). W 1976 roku wyÊwi´cono kobiety w KoÊciele episkopalnym w Stanach Zjednoczonych; w tym te˝ KoÊciele pierwsza kobieta wyznania
[21]
morderstwo
[22]
15/02/2012
17:02
Page 22
DONNA FLETCHER CROW
uczelnianym kampusem w oczekiwaniu na odpowiednie dostosowanie dormitoriów do ich potrzeb. Przed tà „wielkà zmianà” wprawdzie zdarza∏o si´, ˝e wpisywano na list´ studentów nieliczne kobiety, jednak nie mia∏y one takiego samego statusu jak klerycy p∏ci m´skiej. W zesz∏ym roku natomiast kolegium postanowi∏o zareagowaç na zmieniajàce si´ realia ˝ycia i kobiety uzyska∏y pe∏en klerycki status. Felicity nie nale˝a∏a do osób, które mog∏y zniech´ciç tego rodzaju przeszkody. Potrafi∏a sprostaç ka˝demu wyzwaniu, a jej determinacja do osiàgania sukcesów w tym zdominowanym przez m´˝czyzn Êwiecie nie zna∏a granic. Zresztà dotychczas nie spotka∏a si´ ze zbyt wieloma skargami. Zosta∏a bardzo ciep∏o przyj´ta – przez prawie wszystkich. Wprawdzie kilku studentów i mo˝e dwóch lub trzech mnichów czy Êwieckich wyk∏adowców traktowa∏o jà niezbyt serdecznie, ale nie mia∏a pewnoÊci, czy ze wzgl´du na to, ˝e by∏a kobietà, czy raczej dlatego, ˝e by∏a Amerykankà. Mija∏y w∏aÊnie pe∏ne dwie godziny od momentu, kiedy ojciec Dominic od niej wyszed∏, gdy nagle uporczywe bicie dzwonu klasztornego przerwa∏o jej lektuanglikaƒskiego, Barbara Harris, zosta∏a wyÊwi´cona na biskupa (jako biskup sufragan). Pierwszà kobietà-biskupem diecezjalnym zosta∏a w 1992 roku Penelope Jamieson (KoÊció∏ anglikaƒski w Nowej Zelandii). Krótko potem Synod Generalny KoÊcio∏a Anglii podjà∏ decyzj´ o Êwi´ceniu kobiet, a pierwszej ordynacji dokonano w Bristolu i Canterbury w 1994 roku. W konferencji w Lambeth w 1998 roku po raz pierwszy uczestniczy∏o 11 kobiet biskupów (w tym 7 diecezjalnych). Fakt udzielania Êwi´ceƒ kobietom by∏ w ∏onie wspólnoty anglikaƒskiej przedmiotem kontrowersji i dyskusji. Grupa przeciwników tej daleko idàcej zmiany przesz∏a na katolicyzm. Ordynacja kobiet nie sta∏a si´ jak dotychczas przyczynà jakiegoÊ roz∏amu w samym anglikanizmie.
morderstwo
15/02/2012
17:02
Page 23
MORDERSTWO W KLASZTORZE
r´. W samà por´. Narzuci∏a wi´c d∏ugi, czarny habit na ciep∏y szetlandzki sweter i pobieg∏a wàskà uliczkà wiodàcà na wzgórze. Odleg∏oÊç dzielàcà jà od zabudowaƒ wspólnoty pokona∏a w niespe∏na trzy minuty i zdà˝y∏a na czas. Gdy znalaz∏a si´ za wysokim kamiennym murem otaczajàcym tereny kolegium i klasztoru, zwolni∏a kroku. Dotychczas jeszcze si´ nie zawiod∏a. Niewa˝ne, jak bardzo by∏a poirytowana ca∏ym tym starodawnym rytua∏em i rozmaitymi absurdami typowymi dla tego miejsca, by∏o w tym wszystkim coÊ nierealnego, co przemawia∏o do niej w chwilach wyciszenia. Wyrazisty zapach kadzid∏a czu∏o si´ ju˝ przy drzwiach koÊcio∏a. Zanurzy∏a palce w kamiennej misie z wodà Êwi´conà. Chwil´ potem to samo uczyni∏ mnich stojàcy tu˝ za nià. NieÊmia∏y braciszek Matthew wyciàgnà∏ gruby palec i zamoczy∏ go w naczyniu, nawet nie spoglàdajàc jej w oczy. Prze˝egnali si´ oboje i zasiedli na swoich miejscach na chórze. – Miserere mei, Deus… – chórzyÊci i kantorzy çwiczyli od tygodni, aby zaÊpiewaç Psalm 51 do ob∏´dnej melodii skomponowanej przez Gregoria Allegriego. S∏owa pieÊni unios∏y si´ ku sklepieniu, a echo jeszcze wzmocni∏o silne ludzkie g∏osy. W zacienionych zakamarkach Êwiàtyni nieco ˝ywiej zamigota∏o Êwiat∏o Êwiec. Felicity przebywa∏a w kolegium od szeÊciu miesi´cy – wystarczajàco d∏ugo, aby wyjàtkowa atmosfera tego miejsca jej spowszednia∏a – jednak mimo to wcià˝ odczuwa∏a g∏´bokà fascynacj´, której nie potrafi∏a zdefiniowaç. „Po prostu mierzysz si´ z tajemnicà”, powtarzali jej mnisi, a ona nie umia∏a znaleêç lepszego okreÊlenia. Jakim terminem mog∏aby w∏aÊciwie okreÊliç ˝ycie, które teraz wiod∏a? Kontrkulturowe? Alternatywne?
[23]
morderstwo
[24]
15/02/2012
17:02
Page 24
DONNA FLETCHER CROW
Zastanowi∏a si´ przez chwil´, po czym na jej twarzy pojawi∏ si´ uÊmiech. WszechÊwiat równoleg∏y. To by∏o to. Zdecydowanie. ˚y∏a w równoleg∏ym wszechÊwiecie! Reszta Êwiata znajdowa∏a si´ gdzie indziej, ca∏a reszta podlegajàca zwyk∏ej, codziennej egzystencji, która nie mia∏a poj´cia o tym, ˝e obok istnieje zupe∏nie inna rzeczywistoÊç. Na myÊl o tym ogarnia∏a jà cudowna b∏ogoÊç. Szczególnie kiedy wyobra˝a∏a sobie bankierów czy sklepikarzy Êpieszàcych do swoich domów po pracowitym dniu, matki szykujàce kolacj´ swoim wyg∏odnia∏ym dzieciom wracajàcym ze szko∏y, rolników dojàcych krowy – na ca∏ej tej wielkiej europejskiej wyspie t´tni∏o ˝ycie, pospolity Êwiat intensywnie pracowa∏ w nerwowym rytmie wspó∏czesnej egzystencji. Tymczasem ona, na zacisznym zielonym zboczu wzgórza w Yorkshire, wiod∏a ˝ycie, o którym ma∏o kto mia∏ jakieÊ poj´cie. By∏o to doÊwiadczenie przywodzàce na myÊl bajk´ o Harrym Potterze. Zmusi∏a si´, aby na powrót skupiç uwag´ na pokutnym nabo˝eƒstwie pe∏nym wznios∏ych, powa˝nych s∏ów Êpiewnie wypowiadanych formu∏ i minorowej muzyki. S∏owem na tych elementach liturgii, których wymow´ podkreÊla∏ dodatkowo fiolet szat liturgicznych. Dopiero kiedy rozpoczà∏ si´ obrz´d posypania g∏ów popio∏em, Felicity zorientowa∏a si´, ˝e ojca Dominica nie ma na jego sta∏ym miejscu. Odczu∏a to jako dotkliwe rozczarowanie. Przecie˝ z ca∏à pewnoÊcià oznajmi∏ jej, ˝e weêmie udzia∏ we Mszy Êwi´tej, a ona by∏a przekonana, ˝e udzielenie takiego b∏ogos∏awieƒstwa przez tak bliskiego jej cz∏owieka wzbogaci∏oby jeszcze ów stary rytua∏. Tymczasem to brat Antony, jeden z diakonów wyk∏adajàcych w kolegium, formalnie nie nale˝àcy nawet do wspólnoty zakonnej, podniós∏ si´, aby przytrzymaç niewielkie na-
morderstwo
15/02/2012
17:02
Page 25
MORDERSTWO W KLASZTORZE
czynie z popio∏em z ga∏àzek palmowych, podczas gdy ojciec Anselm, prze∏o˝ony Wspólnoty Przemienienia, pokropi∏ zgromadzonych wodà Êwi´conà i okadzi∏ ich dymem kadzid∏a. Felicity przykl´kn´∏a przy balustradzie odgradzajàcej o∏tarz. – Prochem jesteÊ i w proch si´ obrócisz! Popió∏ by∏ zimny, smolisty i zarazem jakby t∏usty. Poczu∏a to, gdy kreÊlono znak krzy˝a na jej czole. – Amen – odrzek∏a automatycznie. Wróci∏a na swoje miejsce na chórze, zamierzajàc przy∏àczyç si´ do odÊpiewania ostatniego hymnu, CzterdzieÊci dni i czterdzieÊci nocy, kiedy us∏ysza∏a cichy odg∏os sanda∏ów na kamiennej posadzce. To zapewne ojciec Dominic! Pocieszy∏a jà ta myÊl i przyt∏umi∏a obaw´, ˝e starego przyjaciela zmog∏a jakaÊ nag∏a choroba. Ulga jednak by∏a krótkotrwa∏a, poniewa˝ okaza∏o si´, ˝e to ojciec Clement, dyrektor kolegium, oraz Jonathan Breen, amerykaƒski naukowiec, uczestniczàcy w rekolekcjach wielkopostnych w klasztorze, obaj nieco spóênieni. Ostatnie nuty postludium wcià˝ jeszcze pobrzmiewa∏y wysoko nad g∏owami zebranych, kiedy Felicity podnios∏a si´ z ∏awy i poÊpiesznie opuÊci∏a Êwiàtyni´. Kolacja, bezmi´sny postny posi∏ek, mia∏a si´ rozpoczàç w refektarzu niemal natychmiast po nabo˝eƒstwie i nie wypada∏o si´ spóêniç. Ale pomyÊla∏a, ˝e jeÊli si´ poÊpieszy, to zdo∏a pobiec do swojego mieszkania i zabraç tomik poezji ∏aciƒskich dla ojca Dominica. Mia∏a nowe wydanie wierszy Horacego, a wiedzia∏a, ˝e ten zacny mnich uwielbia rzymskà poezj´, na po∏y stoickà, na po∏y epikurejskà. PomyÊla∏a wi´c, ˝e powinien mieç sporo czasu na rozkoszowanie si´ tym, co nazywa∏ „przyjemnoÊcià podszytà subtelnym
[25]
morderstwo
[26]
15/02/2012
17:02
Page 26
DONNA FLETCHER CROW
poczuciem winy”, kiedy b´dzie wraca∏ do zdrowia po chwilowej niedyspozycji. Energicznie wbieg∏a po schodach, zamaszyÊcie otworzy∏a drzwi i… zamar∏a. – Och! – krzyk utkwi∏ jej w gardle, zupe∏nie jakby zapar∏o jej dech po nag∏ym ciosie w brzuch. Nie wierzy∏a w∏asnym oczom. Opar∏a si´ plecami o Êcian´, przymykajàc powieki w nadziei, ˝e kiedy je otworzy, wszystko wróci do normalnoÊci. Nie wróci∏o. Ca∏e jej mieszkanie zosta∏o wywrócone do góry nogami. Felicity tkwi∏a w miejscu jak sparali˝owana. Widok by∏ przygn´biajàcy: ksià˝ki zrzucone z pó∏ek, szuflady wyciàgni´te z biurka, rozprute wyÊcie∏ane fotele. Po chwili, ci´˝ko oddychajàc, zajrza∏a do kuchni, ∏azienki, sypialni – wsz´dzie panowa∏ taki sam chaos – ko∏dra i przeÊcierad∏o zerwane z ∏ó˝ka, ubrania wyrzucone z szafy. Przedar∏a si´ przez sterty porozrzucanych dokumentów, pogniecionych papierowych teczek i podartych listów. Po pierwszym szoku uÊwiadomi∏a sobie, ˝e jej komputer i odtwarzacz p∏yt kompaktowych pozosta∏y na miejscu. Przy ∏ó˝ku nadal spoczywa∏ tom poezji Horacego. Spod sterty odzie˝y wydoby∏a te˝ swój portfel. Pusty. Ale jego zawartoÊç spoczywa∏a tu˝ obok: karty kredytowe i pieniàdze. By∏o wszystko. Zatem to nie kradzie˝. Wi´c co? I dlaczego? Czy chodzi∏o o akcj´ protestacyjnà wobec niezwyk∏ej reformy, jakà by∏a zgoda na dopuszczenie kobiet do stanu duchownego? Czy˝by nie doceni∏a zakresu spo∏ecznej niech´ci do tych zmian? A mo˝e raczej w gr´ wchodzi∏y uczucia antyamerykaƒskie? Prezydent Stanów Zjednoczonych nie cieszy∏ si´ popularnoÊcià w Anglii. Mo˝e uczyni∏ coÊ, co sprowokowa∏o takà antyamerykaƒskà demonstracj´? Felicity nie
morderstwo
15/02/2012
17:02
Page 27
MORDERSTWO W KLASZTORZE
mia∏a o tym bladego poj´cia. Nigdy nie Êledzi∏a najnowszych wiadomoÊci. Niezale˝nie od przyczyny, zamierza∏a zareagowaç na to zdarzenie w sposób zdecydowany. JeÊli ktoÊ z kolegium sàdzi, ˝e jà przestraszy, rozrzucajàc par´ ksià˝ek i ubraƒ w jej mieszkaniu, to ju˝ ona postara si´, aby daç mu do myÊlenia. Wybieg∏a z mieszkania, zatrzaskujàc za sobà drzwi tak mocno, ˝e szyba niemal˝e wypad∏a z mocowania, po czym pop´dzi∏a w gór´ zbocza dwa razy szybciej, ni˝ po nim zbiega∏a. Godziny rygorystycznych çwiczeƒ w szkole baletowej jednak na coÊ si´ przyda∏y. Kiedy dotar∏a do murów klasztornych, z wÊciek∏oÊcià wstuka∏a kod na zamku elektronicznym i zniecierpliwiona czeka∏a, a˝ uchylà si´ drzwi wysokiej, ˝elaznej furty, by móc biec dalej po ˝wirowym podjeêdzie. Czu∏a w sobie taki przyp∏yw z∏oÊci, ˝e nie mog∏a zebraç myÊli. Z drugiej strony przychodzi∏o jej do g∏owy mnóstwo ˝alów i pretensji, które gromadzi∏a w sobie od dawna. „JeÊli ci ob∏udni zarozumialcy, którzy udawali kolegów ze studiów, sàdzà, ˝e zdo∏ajà pozbyç si´ mnie takim dziecinnym zagraniem...” Szybko zbli˝a∏a si´ do budynku kolegium, w myÊlach çwiczàc przemow´, którà zamierza∏a wyg∏osiç do wszystkich osób zebranych w refektarzu: „Pos∏uchajcie, wszyscy! JeÊli myÊlicie, ˝e mo˝ecie mnie traktowaç z góry tylko dlatego, ˝e macie spódnice d∏u˝sze ni˝ moja...” ZaciÊni´tà pi´Êcià pos∏a∏a gniewny gest wyimaginowanej publicznoÊci, odzianej w habity, gdy zauwa˝y∏a, ˝e w d∏oni Êciska ksià˝k´ z wierszami Horacego. Tak, najpierw zajmie si´ rzeczà wa˝niejszà. I tak spóêni∏a si´ na modlitw´ przed kolacjà. Wpadnie na chwil´ do ojca Dominica, a dopiero potem rozmówi si´ z nimi.
[27]
morderstwo
[28]
15/02/2012
17:02
Page 28
DONNA FLETCHER CROW
Pobieg∏a drogà prowadzàcà za kolegium do gmachu klasztornego, przesun´∏a swojà kart´ identyfikacyjnà przez czytnik zamka elektronicznego i zanim drzwi zatrzasn´∏y si´ za jej plecami, by∏a ju˝ w po∏owie d∏ugiego korytarza. Dotychczas tylko raz odwiedzi∏a ojca Dominica w jego klasztornej celi, ˝eby odebraç tomik poezji. Bardzo zale˝a∏o mu na tym, by ona równie˝ przeczyta∏a te wiersze. Nie mia∏a jednak najmniejszego problemu ze znalezieniem drogi. Trafi∏aby na miejsce bezb∏´dnie, nawet gdyby drzwi do w∏aÊciwego pomieszczenia nie sta∏y otworem... Z rozmachem otworzy∏a uchylone drzwi, robiàc krok przez próg. – Ojcze… – zacz´∏a i przerwa∏a na widok m´˝czyzny w habicie, stojàcego poÊrodku pokoju i odmawiajàcego modlitw´. Na dêwi´k jej g∏osu obejrza∏ si´, a ona od razu rozpozna∏a w nim brata Antony’ego, jej wyk∏adowc´ historii KoÊcio∏a. Cofn´∏a si´ o krok, gdy ujrza∏a przera˝enie na poblad∏ej twarzy zakonnika. – Felicity! Nie wchodê! – uniós∏ d∏oƒ w geÊcie nakazujàcym jej zatrzymanie si´, a ona spostrzeg∏a, ˝e ca∏a jego r´ka jest we krwi. – Ojciec Dominic! Czy to krwotok? – si∏à wtargn´∏a do pokoju i zamar∏a na widok, który roztacza∏ si´ przed jej oczami. Ca∏e pomieszczenie by∏o zbryzgane krwià. Jasnoczerwone plamy by∏y wsz´dzie: na nieskazitelnie bia∏ych Êcianach i poÊcieli, na otwartych stronicach modlitewnika, na posàgu Chrystusa – tworzy∏y upiorne, krwawe stygmaty na Jego mi∏osiernie wyciàgni´tych d∏oniach... PoÊrodku pokoju w ka∏u˝y krwi le˝a∏ jej ukochany ojciec Dominic z g∏owà zmasakrowanà. By∏ nie do poznania.