PROMIC_humor
25/09/12
18:32
Page 126
Daniel Lifschitz przychodzi do szadchena. – Chce pan pieni´dzy? Mam narzeczonà z ∏adnym posagiem. Zale˝y panu na jej urodzie? Blondynka czy brunetka? Dobra gospodyni? Rozwódka z dzieçmi? Bez dzieci? JakaÊ... – To strata czasu. Jestem przeciwny takiemu kojarzeniu ma∏˝eƒstw. – No to jakie ma∏˝eƒstwo pan chce? – Mog´ si´ o˝eniç tylko z mi∏oÊci. – Mog´ skojarzyç tak˝e ma∏˝eƒstwo z mi∏oÊci! M ¸ O DY C Z ¸ OW I E K
szko∏a W C H E D E R Z E M E ¸ A M E D uczy, poza Torà i Talmudem, równie˝ podstaw zoologii. – Kto wie, do czego s∏u˝à koty? – pyta dzieci. – Do jedzenia myszy – odpowiadajà chórem. – Dobrze. Mojsze, a ty widzia∏eÊ kiedyÊ kota, jak je mysz? – Tak, przedwczoraj tate doi∏ krow´ i mysz wpad∏a do mleka. Tate wrzuci∏ do wiadra te˝ kota, który zjad∏ mysz i w ten sposób móg∏ nie wylewaç mleka i je sprzedaliÊmy. – Dobrze, Mojsze. A ty, Jankele, powiedz mi: do czego s∏u˝à owce? Jankele nic nie mówi. – Jankele, co si´ strzy˝e owcom? – nauczyciel próbuje pomóc uczniowi.
126
Êmiech po ˝ydowsku ad a do z – We∏n´. – Dobrze, a co si´ robi z we∏ny? Znów cisza. – Ty g∏àbie kapuÊciany, a z czego sà zrobione twoje spodnie? – Ze starej marynarki mojego tate.
zadaje swoim uczniom nast´pujàce pytanie: – Dlaczego, waszym zdaniem, przegraliÊmy I wojn´ Êwiatowà? – Z powodu ˝ydowskich genera∏ów! – ma∏y Mosiek wyrywa si´ do odpowiedzi. – Ale przecie˝ nie by∏o ˝ydowskich genera∏ów w niemieckim wojsku – denerwuje si´ nauczyciel. – No w∏aÊnie dlatego przegraliÊmy! – mówi Mosiek z triumfem.
P RO F E S O R H I S TO R I I N I E M I E C
JakaÊ ma∏a mieÊcina. – Josele, chodê do tablicy, popatrz na map´ i znajdê mi Ameryk´. Ch∏opczyk szuka, szuka i w koƒcu pokazuje palcem w∏aÊciwy kontynent. – Bardzo dobrze – chwali go nauczyciel. – Siadaj, Josele! A teraz, powiedzcie mi, kto odkry∏ Ameryk´? – Josele, Josele! – krzyczà uczniowie. M E ¸A M E D W P O L S C E .
127
PROMIC_humor
25/09/12
18:32
Page 128
Daniel Lifschitz M O J S Z E L E V I , student prawa, idzie na egzamin z prawa kanonicznego. – Panie Levi – pyta profesor – prosz´ wymieniç siedem sakramentów KoÊcio∏a katolickiego. Levi po d∏u˝szym zastanowieniu: – Ma∏˝eƒstwo... Zapada przykra cisza. Profesor, który chce mu pomóc, pyta: – Jak mo˝na wejÊç do KoÊcio∏a katolickiego? – No, bez kapelusza – odpowiada z ulgà Levi.
szmoncesy przyjaciela: – Mojsze, czemu si´ tak Êmiejesz? – Ano, opowiedzia∏em sobie dowcip, którego wczeÊniej nie zna∏em. ˚ Y D S P OT Y K A
dowcipami od rana do wieczora: – Pewnego dnia Cohen i Levi szli… – Cohen i Levi, Cohen i Levi… – przerywa mu przyjaciel – wcià˝ opowiadasz dowcipy o ˚ydach, dlaczego nigdy nie opowiesz dowcipu na przyk∏ad o Chiƒczykach? – Masz racj´! To zaraz ci opowiem dowcip o Chiƒczykach: „Pewnego dnia Shin Gou Nve
Êmiech po ˝ydowsku ad a do z i Mang Tse Tou spotkali si´ u wnuka Shin Gou Nve na jego bar micwie…”
sznorer do bogatego domu. – Prosz´ mi pomóc. Nale˝a∏em do orkiestry, która si´ rozwiàza∏a. Mam pecha i nie mam ani grosza. Jestem w obcym mieÊcie i przeÊladujà mnie wszelkie mo˝liwe nieszcz´Êcia. – A na jakim instrumencie pan gra? – pyta nieufnie bogacz. – Na oboju – odpowiada sznorer po chwili zastanowienia. Bogacz otwiera drzwi szafy i wyjmuje z niej obój. – To niech mi pan coÊ zagra. – O, sam pan widzi, jakiego mam pecha! Musia∏ pan koniecznie mieç w∏aÊnie obój? PRZYCHODZI SZNORER
BLUMBERG SYPIE
128
puka do drzwi bogatego ˚yda znanego w ca∏ym mieÊcie ze swojego gwa∏townego charakteru i skàpstwa. – Won, won mi stàd, ty pijawko! – krzyczy bogacz. – Jak nie, to ci´ psami poszczuj´! Sznorer odchodzi powoli i z godnoÊcià, z r´kami uniesionymi w geÊcie b∏ogos∏awieƒstwa.
PEWIEN SZNORER
129
PROMIC_humor
25/09/12
18:32
Page 130
Daniel Lifschitz – ObyÊ by∏ jak Abraham, jak Izaak, jak Jakub... ObyÊ by∏ jak Moj˝esz! Bogacz zdumiony takà dobrocià, ˝a∏uje swojej odmowy i przywo∏uje z powrotem sznorera. – Wracaj, to coÊ ci dam. Dlaczego mi b∏ogos∏awisz? Sznorer najpierw bierze pieniàdze, a potem mówi: – Ja ci wcale nie b∏ogos∏awi∏em! ˚yczy∏em ci, abyÊ by∏ bezp∏odny jak Abraham, Êlepy jak Izaak, kulawy jak Jakub i jàka∏ si´ jak Moj˝esz.
Êmiech po ˝ydowsku ad a do z tworniejszej restauracji w mieÊcie. I kogó˝ tam spotyka? Tego samego sznorera, który zajada w´dzonego ∏ososia popijajàc go kieliszkiem wódki. Roz∏oszczony bogacz podchodzi do biedaka. – To po to ˝ebrzesz? ˚eby móc jeÊç ∏ososia i popijaç wódkà? – Tego ju˝ za wiele – obruszy∏ si´ sznorer. – Kiedy nie mia∏em w kieszeni nawet rubla, nie mog∏em jeÊç ∏ososia. Teraz, kiedy Bóg mi dopomóg∏ i mam rubla, nie wolno mi jeÊç ∏ososia? To niech mi pan powie, drogi panie, kiedy, paƒskim zdaniem, wolno mi jeÊç ∏ososia?
S Z N O R E R B L U M E N TA L przychodzi do lekarza, który przepisuje mu lekarstwo, ale poniewa˝ ˝al mu biedaka, nie tylko nie chce zap∏aty za badanie, ale daje ˝ebrakowi jeszcze dwadzieÊcia rubli. Kilka miesi´cy póêniej lekarz przypadkiem spotyka Blumentala. – Jak si´ pan czuje? – pyta. – Czuj´ si´ znacznie lepiej ni˝ przedtem – odpowiada Blumental. – Pan by∏ tak dobry i da∏ mi dwadzieÊcia rubli, poszed∏em wi´c do porzàdnego lekarza.
przyszed∏ do najbogatszego cz∏owieka w ca∏ym mieÊcie i skar˝y si´, ˝e nie jad∏ ju˝ od trzech dni. Bogacz daje mu rubla. Godzin´ póêniej ten sam bogacz idzie na obiad do najwyPEWIEN SZNORER
130
131