topmodel
8/09/2011
11:58
Page 9
MIA ¸ EM TRZYDZIE  CI DZIEWI ¢å L AT, a moja czteroletnia umowa z „Vogiem” dobiega∏a koƒca. Dyrektor czasopisma, Lewis, wr´czy∏ mi, ceniàc mój profesjonalizm, kolejny czteroletni kontrakt. By∏o to trzy dni po ukazaniu si´ numeru, którego ok∏adka budzi∏a ogólny zachwyt. Rzecz jasna, to szef zosta∏ obsypany pochwa∏ami, jakby sam by∏ autorem zdj´cia. I teraz zachwyca∏ si´ twarzà z ok∏adki, którà Maggie, redaktor naczelna, zdà˝y∏a okrzyknàç ikonà pi´kna. Bez poÊpiechu przeglàda∏em treÊç kontraktu. Mój wzrok zatrzyma∏ si´ na cyfrze cztery. Dobrze widzia∏em, to by∏y cztery miliony dolarów! Czu∏em, ˝e za chwil´ chyba strac´ oddech. To by∏ szczyt moich zawodowych mo˝liwoÊci finansowych! W jednej chwili zapomnia∏em o wszystkim, o ca∏ym Êwiecie, nawet o sobie. Lewis zniewoli∏ mnie zaproponowanà sumà. OÊlepi∏ blaskiem swojego bogactwa! Rozpiera∏a go duma, ˝e znany fotograf stoi przed nim taki uleg∏y. Tyle ˝e ja nie kl´cza∏em przed nim, a jedynie przed kwotà, którà mi oferowa∏. By∏em zszokowany tym, ile jestem wart, i jednoczeÊnie pe∏en podziwu dla swoich osiàgni´ç. Pozwoli∏em wi´c, by wzbiera∏a we mnie pró˝noÊç i rozlewa∏a si´ na ca∏e biuro Lewisa. Âmia∏em si´ jak szalony, coraz g∏oÊniej i g∏oÊniej. Mia∏em wra˝enie, ˝e zatrz´sà si´ Êciany od mojego
9
topmodel
8/09/2011
11:58
Page 10
Richard green
donoÊnego rechotu. W koƒcu Lewis zaczà∏ si´ Êmiaç razem ze mnà. Jego twarz sta∏a si´ tak purpurowa, ˝e zaczà∏em si´ baç, czy za chwil´ nie dostanie wylewu. Nigdy nie byliÊmy tacy szcz´Êliwi. Gdy wreszcie si´ uspokoiliÊmy, co trwa∏o d∏u˝szà chwil´, Lewis wsta∏ ze swojego dyrektorskiego fotela, jednym ruchem zdjà∏ z szyi drogi krawat i poprosi∏, ˝ebyÊmy usiedli przy stole. Da∏ mi przez to do zrozumienia, ˝e teraz znów jesteÊmy wy∏àcznie przyjació∏mi. – Dzi´kuj´, Lewis! – powiedzia∏em, nadal b´dàc w szoku. – Czuj´ si´ dos∏ownie tak, jakbym lewitowa∏. – Nie przesadzaj, przecie˝ na to wszystko zas∏u˝y∏eÊ! – odpowiedzia∏. – Wiesz, „Vogue” musi ci´ zatrzymaç wy∏àcznie dla siebie, jeÊli chce zachowaç to Êwie˝e pi´kno, bez którego najzwyczajniej w Êwiecie nie mo˝e funkcjonowaç. Twoim fotografiom nie mo˝na si´ oprzeç. Maggie ma ca∏kowità racj´, nazywajàc ci´ czarodziejem fotografii mody! Co wi´c dziwnego w tym, ˝e tyle ci p∏ac´? Ty jesteÊ twórcà tej magii i to ty nadajesz szczególny rys pismu. Jacobie, sam powiedz, czym by∏by „Vogue” bez twoich zdj´ç? Kolumnami abstrakcyjnych, niewiele znaczàcych s∏ów! Co, mo˝e tak nie jest? Jacobie, naprawd´ jesteÊ mistrzem! Lewis wychwala∏ mnie pod niebiosa. A ja siedzia∏em nieruchomo, przys∏uchujàc si´ temu. Zresztà sam te˝ myÊla∏em o sobie w ten sposób. Mój szef doskonale zdawa∏ sobie spraw´ z tego, ˝e nie kupi mnie wy∏àcznie pieni´dzmi. By∏ Êwiadomy, ˝e poza zaproponowanà sumà, musi jeszcze do∏o˝yç tyle samo szczeroÊci, aby móc si´ czuç pewnie w obliczu moich artystycznych kaprysów i ataków histerii. W sumie, powtórzy∏ tylko s∏owa naczelnej, s∏owa, które s∏ysza∏ ju˝ wiele razy. Dlatego to wszystko powiedzia∏! No, ale nie przecz´, wyartyku∏owa∏ je tak, ˝e brzmia∏y przekonujàco.
10
topmodel
8/09/2011
11:58
Page 11
top modelka
– Dzi´ki, Lewis, dzi´ki! JesteÊ królem mody, który potrafi, jak widaç, doceniç pi´kno i jego twórc´! – odpar∏em. „Szkoda, ˝e Maggie tego nie s∏yszy, mog∏em jà jednak zaprosiç”, tak pewnie myÊla∏ Lewis i plu∏ sobie w brod´. – A teraz – doda∏ ju˝ g∏oÊno – mamy co Êwi´towaç! WznieÊmy toast! Poda∏ mi kieliszek, wzià∏ do r´ki butelk´, wsta∏ i uÊmiechajàc si´, gestem poprosi∏, bym i ja si´ podniós∏. Z wprawà otworzy∏ szampana, który weso∏o wystrzeli∏. Szybko nape∏ni∏ mój kieliszek, a szampan nieprzerwanie przelewa∏ si´ i pieni∏. Po czym nala∏ sobie. Poczu∏em przyjemny aromat trunku, który Lewis wybra∏ z najwi´kszà starannoÊcià, przekonany, ˝e zgodz´ si´ na t´ nowà umow´. Teraz wystarczy∏o tylko wznieÊç toast i wypiç, by rozkoszowaç si´ s∏odkim smakiem zwyci´stwa i uczciç kontrakt na cztery miliony dolarów! Rozpromieniony Lewis, patrzàc na mnie lÊniàcymi ze wzruszenia oczami, podniós∏ kieliszek, b´dàc przeÊwiadczony o w∏asnym zwyci´stwie i wielkoÊci. Âmiejàc si´, wzniós∏ krótki toast: – Za naszà umow´! – po czym wypi∏ szampana do dna. A ja? Nagle zastyg∏em w bezruchu, a kieliszek wypad∏ mi z r´ki i uderzy∏ o stó∏, rozbijajàc si´ w drobny mak. Szampan rozla∏ si´ po wcià˝ jeszcze niepodpisanym kontrakcie, nasàczajàc go swoim s∏odkim bukietem. Lewis parsknà∏ Êmiechem. Rozbawi∏a go moja niezgrabnoÊç, którà odebra∏ jako doskona∏y znak. W∏aÊnie czegoÊ takiego oczekiwa∏. – To dobry omen! – stwierdzi∏, chichoczàc. – A wi´c znowu czeka nas sukces! Wzià∏ do r´ki umow´ i strzàsnà∏ z niej krople. – No, nieêle jà os∏odzi∏eÊ! – powiedzia∏ i doda∏: – Nic si´ nie sta∏o. W szufladzie mam jeszcze jeden egzemplarz!
11
topmodel
8/09/2011
11:58
Page 12
Richard green
By∏em pijany wysokoÊcià kontraktu, zanim jeszcze spróbowa∏em szampana. Jednak, kiedy tylko uÊwiadomi∏em sobie, ˝e nie powiedzia∏em jeszcze tego, co powinienem by∏ wyartyku∏owaç od razu, tak mnie sparali˝owa∏o, ˝e nie mog∏em utrzymaç kieliszka. – Ach, nic nie szkodzi – rzuci∏ niedbale Lewis i poda∏ mi kolejne nape∏nione szk∏o. Teraz trzyma∏em kieliszek ju˝ dwiema r´kami, tak na wszelki wypadek. Gdyby mi te wszystkie zapisane na papierze miliony da∏ w gotówce, na przyk∏ad w walizce, na pewno nie le˝a∏yby teraz na stole, zalane. Widocznie umowa by∏a bardziej spragniona ni˝ ja, dlatego w jednej chwili wyrwa∏a mi z r´ki alkohol i pozwoli∏a na to, by si´ w nià wch∏onà∏. Kiedy ona rozkoszowa∏a si´ swoim b∏ogim stanem, ja zbiera∏em si´ na odwag´, by wykrztusiç z siebie s∏owa, które musia∏em powiedzieç. – Lewis, umowa jest genialna – wymamrota∏em – ale… – zamilk∏em. – Ale, niestety… nie mog´ jej podpisaç – wycedzi∏em ledwie s∏yszalnym g∏osem. Mój szef poczerwienia∏, a na jego twarzy pojawi∏y si´ kropelki potu. Os∏upia∏ i zastyg∏ jak w dzieci´cej zabawie: raz, dwa, trzy – Baba Jaga patrzy. Jego widok wprost pora˝a∏: otwarte usta i przera˝one spojrzenie. Blady, z wytrzeszczonymi oczyma by∏ tak zatrwo˝ony, jakbym co najmniej pad∏ przed nim martwy. Po nieznoÊnie d∏ugiej i m´czàcej ciszy odzyska∏ w koƒcu g∏os. – Dlaczego? – spyta∏ dr˝àcym g∏osem. – Sara nie akceptuje tego, ˝e robi´ zdj´cia modelkom – wydusi∏em z siebie. Patrzy∏ na mnie jak na wariata. Powoli podniós∏ r´k´, jakby w geÊcie obronnym, pog∏adzi∏ si´ po policzku, udajàc, ˝e nie s∏ysza∏ tego, co przed chwilà powiedzia∏em.
12
topmodel
8/09/2011
11:58
Page 13
top modelka
Kiedy ju˝ doszed∏ do siebie, wybuchnà∏: – Nie mo˝e? I co z tego? Dalej rób zdj´cia! Chyba nie masz zamiaru rzuciç fotografowania ze wzgl´du na nià? – Tak! Robi´ to ze wzgl´du na nià! – odpar∏em bez wahania. – JesteÊ pewien?! – spyta∏, jakby nie dowierzajàc. – Tak, jestem! Ca∏kowicie! – Nie b´dziesz ju˝ nigdy wi´cej robi∏ zdj´ç modelkom?! – zapyta∏ z wÊciek∏oÊcià. ˚y∏y na szyi napi´∏y mu si´ i posinia∏y. – Nie, nie b´d´! Nie mam co do tego wàtpliwoÊci! – potwierdzi∏em stanowczo. – Ej, co z tobà nie tak?! Oszala∏eÊ?! – Lewis niemal krzycza∏. – Jak mo˝esz nie chcieç robiç tego, czym zajmowa∏eÊ si´ przez ca∏e swoje ˝ycie! I to u szczytu s∏awy i kariery! Prosz´, opami´taj si´! – W∏aÊnie si´ opami´ta∏em! – By∏em przekonany o swojej decyzji. Lewis zamilk∏. Chcia∏ si´ choç troch´ uspokoiç. – A dlaczego Sara nie mo˝e znieÊç tego, ˝e fotografujesz modelki? Jest zazdrosna? – zapyta∏ zdziwiony. – Nie, nie jest zazdrosna. Po prostu, dla niej fotografie te sà kompletnie nie do przyj´cia. Nie dopuszcza komercyjnej instrumentalizacji kobiet. Modelki to dla niej niewolnice, z krótkim terminem wa˝noÊci. To istoty, które swojà osobowoÊç sprowadzajà tylko do seksualnej i estetycznej atrakcyjnoÊci, którà poniekàd handlujà, a od dziwek ró˝nià si´ tylko formà sprzeda˝y. ZaÊ fotografowie to… – recytowa∏em dalej s∏owa Sary – êli ch∏opcy, poni˝ajàcy i degradujàcy kobiet´ i jej pi´kno. – Bo˝e, co za prymitywny feminizm! Normalnie koszmar! – Lewis sta∏ jak os∏upia∏y. – I ty to akceptujesz? – zapyta∏ z pogardà w g∏osie.
13
topmodel
8/09/2011
11:58
Page 14
Richard green
– Nie – odpowiedzia∏em zgodnie z prawdà. Znosi∏em cierpliwie jego krytyk´. Niemniej dokucza∏o mi poczucie winy, choç sam nie wiedzia∏em, czemu. Sta∏em ze spuszczonym wzrokiem, przepe∏niony wstydem, jakbym go zdradzi∏. Spoglàdajàc na mnie, zrozumia∏, ˝e mnie te˝ jest êle z tym, ˝e nie b´d´ ju˝ fotografowa∏, i nie móg∏ w ˝aden sposób odreagowaç na mnie swojej wÊciek∏oÊci. Zobaczy∏ we mnie ofiar´ zacofanej feministki! Ofiar´ zakochania! Mo˝e nawet mi∏oÊci. Popatrzy∏ na mnie pe∏en wspó∏czucia. – Okej, w porzàdku. Widz´, ˝e zadurzy∏eÊ si´ jak jakiÊ szczeniak – wycedzi∏ ch∏odno – ale nie musisz robiç wszystkiego, co ona powie! – To prawda, nie musz´ robiç wszystkiego, czego ona chce. Ale to jest dla niej bardzo wa˝ne! Zrobi´ to dla niej, bo jà kocham! Rozumiesz?! – Jasne, rozumiem. Zwariowa∏eÊ! – odpar∏. – W porzàdku, wiem, ˝e ludzie dostajà ma∏piego rozumu, kiedy si´ zakochajà, ale ty… ty postrada∏eÊ zmys∏y! JesteÊ niepoczytalny, jeÊli faktycznie chcesz zerwaç z tym, co robisz. Chryste, zabroni∏a ci tego, czym zajmowa∏eÊ si´ ca∏e ˝ycie! Odbiera ci twojà najwi´kszà przyjemnoÊç, rekwiruje twoje ˝ycie, zrozum to! Jacobie, zrozum to! I ty si´ na to zgadzasz! To naprawd´ ob∏´d! Zrobi∏a ci niez∏e pranie mózgu! Opuszczasz „Vogue’a”! Rezygnujesz ze swojego ˝ycia dla niej! To jest chore! A niech to szlag! Milcza∏em i w zamyÊleniu s∏ucha∏em go. – Mimo to czuj´, ˝e nadal bardzo chcesz tutaj pracowaç. Myl´ si´?! OczywiÊcie, ˝e nie, bo to jest prawdziwe, g∏´bokie pragnienie! To jest twoje ˝ycie! A ty teraz – Lewis znów by∏ bardzo wzburzony – z premedytacjà chcesz je zniszczyç! Chcesz oddaç swoje ˝ycie za nià! To szaleƒstwo nad szaleƒstwami! Jakie to cudowne i ckliwe! Ty
14
topmodel
8/09/2011
11:58
Page 15
top modelka
naprawd´ jesteÊ nienormalny! Ta umowa – przerwa∏ na moment, po czym doda∏ ju˝ zupe∏nie spokojnie – dotyczy kolejnych czterech lat twojego ˝ycia, zastanów si´ nad tym. Zapad∏a cisza. – I co b´dziesz teraz robi∏? – spyta∏. – Zdj´cia dla „National Geographic”? A mo˝e zaczniesz handlowaç koƒmi? Albo antykami? Jacobie, obudê si´! Lewis prosi∏ mnie szczerze. Chcia∏ mi pomóc. Czu∏em to. Przemawia∏ d∏ugo, z g∏´bi serca, jak prawdziwy przyjaciel. Nie szcz´dzi∏ trudu, ˝eby jakoÊ wp∏ynàç na mojà decyzj´. Mimo ˝e mieliÊmy ró˝ne zdanie, by∏o mi w pewnym sensie mi∏o, gdy go tak s∏ucha∏em. Musia∏em to wszystko raz jeszcze przemyÊleç. Tym bardziej, ˝e dotyczy∏o to nie tylko mojego ˝ycia, ale i ˝ycia Sary. Mia∏em wra˝enie, ˝e opad∏ z si∏, próbujàc mnie wybudziç, jak pewnie sàdzi∏, z jakiegoÊ letargu. Pojà∏ chyba, ˝e nie pozosta∏o mu ju˝ nic innego, jak si∏à zawieêç mnie do psychiatry. Zrobi∏by to z przyjemnoÊcià, ˝ebym tylko przesta∏ zachowywaç si´ jak nastolatek. By∏ chyba przekonany, ˝e pomieszanie zmys∏ów dopad∏o mnie ju˝ wczeÊniej, skoro mog∏em si´ tak zakochaç! Zresztà, uwa˝a∏, ˝e ka˝demu zakochanemu potrzebny jest psychiatra. Przynajmniej wtedy, kiedy widzi to, czego nie ma, a nie widzi tego, co jest i przypisuje drugiej osobie cechy, których nie posiada. Skoro wi´c steruje zakochanym drugi cz∏owiek, to zakochany musi byç niepoczytalny! Zadurzony cz∏owiek w swoim urojeniu mo˝e wszystko przegraç, a potem b´dzie za to p∏aciç przez ca∏e ˝ycie! W∏aÊnie takiego nieszcz´Ênika we mnie widzia∏: nieszcz´Ênika, który ˝yje dla kogoÊ. Mimo wszystko pragnà∏ mnie ratowaç. Có˝, by∏em jego najlepszym fotografem! W moim odejÊciu z „Vogue’a” widzia∏ w∏asnà
15
topmodel
8/09/2011
11:58
Page 16
Richard green
Êmierç! A poza tym by∏ pewien, ˝e moje ˝ycie zacz´∏o si´ i koƒczy tutaj! Lewis musia∏ zadawaç sobie pytanie, jak mo˝e mnie uratowaç przed tym Êrodowiskowym samobójstwem. Nie móg∏ pojàç, jak mo˝na kochaç kogoÊ bardziej ni˝ samego siebie. Zaczà∏ dochodziç do wniosku, ˝e zakochanie to forma masochizmu. Mia∏em wra˝enie, ˝e gardzi mnà i w pewien sposób nienawidzi. A co innego mo˝na czuç ni˝ pogard´ do kogoÊ, kto pragnie swojej Êmierci? Dla niego by∏em psychiczny i zas∏ugiwa∏em tylko na litoÊç. Chyba by∏ zdecydowany, by mnie ratowaç przed samym sobà. Pewnie uwa˝a∏, ˝e albo on, albo psychiatra, powinni jak najszybciej odnaleêç moje wewn´trzne „ja” i rozbudziç w nim pragnienie ˝ycia. Nie od dziÊ, choç mo˝e to cyniczne, Lewis uwa˝a∏, ˝e zakochanemu cz∏owiekowi powinno si´ prawnie zabroniç podejmowania decyzji, zw∏aszcza tych dotyczàcych istotnych kwestii. Przypuszcza∏em, ˝e pewnie sàdzi, i˝ tylko w stanie niepoczytalnoÊci mo˝na odrzuciç takà propozycj´. Tego chyba nie móg∏ przewidzieç. S∏ysza∏em potem od ˝yczliwych, ˝e próbowa∏ si´ usprawiedliwiaç przed samym sobà. „Wszystko inne – mia∏ powtarzaç – wzià∏em pod uwag´ i przewidzia∏em – poza tym jednym: nie mog∏em byç tak màdry, jak on jest szalony!” Znów zapad∏a g∏ucha cisza. I znów przerwa∏ jà Lewis. – Po prostu potrzebujesz troch´ czasu – mówi∏ spokojnie, wiedzàc, ˝e jedynie czas mo˝e wyleczyç mnie z mojej straszliwej choroby, jak okreÊla∏ zakochanie. – Prosz´ ci´, przeÊpij si´ z tym, jeÊli nie jednà noc, to kilka, kilkadziesiàt. Musisz odpoczàç, Jacobie. Nie musimy si´ teraz spieszyç. Ka˝dy potrzebuje odpoczynku. Weê sobie wolne i doprowadê si´ do porzàdku! – radzi∏.
16